Film jest bardzo inspirujący do zrobienia tego prawdziwego pierwszego kroku. W tym momencie borykam się z czymś co chce kontrolować i mam pełną świadomość z konsekwencji. szukając z własnych doświadczeń sposobów udawało mi się przez nawet kilka tygodni, potem czar prysnął. To jakbym chciał wyjść z klatki która nie daje mi pełnej wolności ale potem wracał z powrotem do niej przekonany że tam było mi lepiej. Może to strach mną kontroluje lub inne czynniki które powodują u mnie zostanie w tej klatce. Wiem tylko że warto spróbować przejść przez tą twoją terapie która mocno motywuje mnie do zwalczenia tej choroby która nic mnie nie kosztuje co tylko czas co i tak marnuje przez porno. Życzę wszystkim miłego dnia :)
Witaj Krzyśku! Dziękuję za komentarz i mam do niego kilka uwag.
Film jest bardzo inspirujący do zrobienia tego prawdziwego pierwszego kroku.
No właśnie. A dlaczego dopiero teraz chcesz postawić pierwszy PRAWDZIWY krok?
A wcześniej nie było kroków czy nie były prawdziwe?
Jeśli nie były prawdziwe – dlaczego?
W tym momencie borykam się z czymś co chce kontrolować i mam pełną świadomość z konsekwencji.
Na pewno?
Co próbujesz kontrolować?
Czy w ogóle wiesz, że Ty wybierasz porno?
Czy wiesz w jakich okolicznościach?
Czy wiesz jakie korzyści z tego masz?
Czy rozumiesz, że rzucenie uzależnienia to rozpoznanie i rzucenie tych korzyści i nauka życia bez nich bez zmagania i cierpienia?
szukając z własnych doświadczeń sposobów udawało mi się przez nawet kilka tygodni, potem czar prysnął.
Nic takiego nie miało miejsca.
Skoro byłeś oczarowany, musiałeś zostać rozczarowany.
Rzeczywistość zawsze odczarowuje z zaczarowania.
Więc nie prysnął czar, tylko iluzja, którą żyłeś.
Pytanie czy teraz nie kierujesz się inną iluzją?
To jakbym chciał wyjść z klatki która nie daje mi pełnej wolności ale potem wracał z powrotem do niej przekonany że tam było mi lepiej.
Ależ to nie jest klatka.
To właśnie iluzja. Ty uważasz, że poza nią jest niebezpiecznie.
Poza nią – w nieograniczonym świecie możliwości jest coś, czego nie chcesz. Być może już na samym początku drogi. Nie chcesz tego, nie chcesz się z tym zmierzyć, a może próbowałeś i Ci się nie udało tego przekroczyć.
Dlatego wracasz – bo od razu się to pojawia – mniej lub bardziej świadomie.
I dlatego “wracasz” do klatki i dlatego uważasz, że w niej było Ci lepiej.
Bo to ciągła ucieczka od tego z czym albo nie potrafisz sobie poradzić, albo nie chcesz, albo nawet nie jesteś tego świadomy.
Może to strach mną kontroluje
A widzisz.
Więc mamy kolejną iluzję – że strach Tobą kontroluje.
Ale jest zupełnie inaczej.
Strach to Twoja energia – pewna jej forma, która reprezentuje jakość Twojego postrzegania rzeczywistości.
Dostrzegasz w czymś zagrożenie i dlatego pojawia się strach.
I to Ty kontrolujesz tę energię – albo uciekasz albo walczysz, nie dajesz rady i też uciekasz.
Strach na tej planecie nikim nie kontroluje. Nawet nieświadome decyzje to nadal nasze decyzje.
Ty sam więc uznajesz w czymś zagrożenie i uciekasz od tego i/lub starasz się tego uniknąć.
Poza tym – na pewno masz w sobie bardzo dużo stłumionego strachu. Może tak być, że uciekasz głównie od niego.
Czyli uciekasz od czegoś, co cały czas nosisz w sobie.
lub inne czynniki które powodują u mnie zostanie w tej klatce.
Jakie czynniki?
Jakiekolwiek by nie były – one niczego nie powodują.
To ewentualnie Ty używasz ich jako pretekstu, by wybierać to samo, co do tej pory.
A wybierasz wyłącznie to, co daje Ci korzyści, których pragniesz.
Wiem tylko że warto spróbować przejść przez tą twoją terapie która mocno motywuje mnie do zwalczenia tej choroby która nic mnie nie kosztuje co tylko czas co i tak marnuje przez porno. Życzę wszystkim miłego dnia :)
A więc po raz kolejny pojawia się walka z uzależnieniem.
Jeśli będziesz walczył, pozostaniesz uzależniony.
Bo uzależnienie to Twoje decyzje. Twoje korzyści.
Jak możesz walczyć ze swoimi decyzjami? Jakże możesz walczyć z korzyściami, które wybierasz?
Walka to próba zmuszenia się do wyboru czegoś innego oraz zrezygnowania tego, z czego nie chcesz zrezygnować, bo nie chcesz porzucić korzyści jakie Ci to daje. A coś innego Ci nie daje tych korzyści.
Dopóki więc nie znajdziesz czegoś, co to zastąpi, nigdy nie zrezygnujesz z pornografii. Albo zrobisz to na chwilę, aż do czasu gdy znowu będziesz potrzebował tych korzyści. W Twoim przypadku było to max kilka tygodni.
Więc walka z uzależnieniem to próba na siłę rzucenia tego, czego nie chcesz rzucić, bo jest to jedynym źródłem korzyści, których na razie desperacko potrzebujesz.
Bez świadomości jakie są to korzyści niemożliwe jest wyjście z uzależnienia, bo nie wiesz dlaczego w ogóle wybierasz porno.
Niemożliwe jest wtedy wykonanie żadnej konkretnej pracy nad sobą.
Twoja odpowiedź dużo mi dała do zrozumienia. Tylko nie mogę jakoś uświadomić sobie tych korzyści. Zawsze miałem w głowie że porno nie daje żadnych korzyści i muszę usunąć go z mojego życia. Ale jak tak pisze to chyba czuję o co ci chodzi z tym bym zrozumiał swe korzyści i umiał się z odciągnoć. Tam gdzie piszesz że jeśli tak to będę musiał czymś zastąpić ale potem to wróci. w sumie była jedna taka sytuacja jak to chciałem zamienić na sport ale jak napisałeś pragnienie wróciło. Ale najwięcej dałeś mi do myślenia z tymi iluzjami. Dziękuję za odpowiedź
Tylko nie mogę jakoś uświadomić sobie tych korzyści.
Bo próbujesz je sobie wymyślić.
To raz.
Dwa – poświęciłeś na to już ile? Całe 2 minuty?
Po trzecie – tego nie robisz myśląc o tym, tylko uświadamiasz sobie w momencie wybierania porno, nie godzinę przed, nie 3 godziny po. W trakcie.
Zawsze miałem w głowie że porno nie daje żadnych korzyści i muszę usunąć go z mojego życia.
Bo każdy w głowie ma to, co skądś usłyszał.
Umysł nie potrafi wymyślić nic nowego, tylko w kółko powtarza to samo.
Ty nigdy znikąd nie usłyszałeś jak jest naprawdę, więc nie mogłeś tych informacji zobaczyć w umyśle.
Poza tym – WSZYSTKO co mamy, wybraliśmy to, bo mamy z tego jakieś korzyści.
Przykładowo – korzyścią z użalania się nad sobą i swoim życiem jest możliwość użalania się.
Wybierasz to zamiast np. włożyć wysiłek w zmianę. Korzyścią jest pozostanie dzieckiem w tym obszarze.
Ale jak tak pisze to chyba czuję o co ci chodzi z tym bym zrozumiał swe korzyści i umiał się z odciągnoć.
Nie rozumiem tego.
Tam gdzie piszesz że jeśli tak to będę musiał czymś zastąpić ale potem to wróci. w sumie była jedna taka sytuacja jak to chciałem zamienić na sport ale jak napisałeś pragnienie wróciło.
Nic nie wróciło.
Mechanizm uzależnienia, ani emocje, ani nawyki to nie coś, co znika i się znowu pojawia. To nie bociany odlatujące na zimę.
W zależności od warunków zewnętrznych i wewnętrznych mechanizmy te działają mocniej lub słabiej. Ale działają non stop. 24/7.
Zaś sport nie dostarczył Ci tej samej korzyści co porno – nie doprowadził do tego samego rezultatu.
Dlatego mechanizm działał nadal.
Ale najwięcej dałeś mi do myślenia z tymi iluzjami. Dziękuję za odpowiedź
Z jakimi iluzjami?
Poza tym nie masz o niczym myśleć.
Rozwiązanie jest podane – należy je wdrożyć, a nie myśleć o tym.
Przez to “myślenie” o wszystkim jesteś właśnie uzależniony.
Bo to wcale nie myślenie, tylko mentalizacja, która nie ma żadnej innej roli, niż napędzanie samej siebie.
Krzysztof
17 marca 2020 11:37
Już od paru lat próbowałem walczyć z tym nałogiem – bezskutecznie. Udało mi się co prawda w zeszłym roku wytrzymać tydzień bez masturbacji, w tym już ponad 3 tyg. ale to wciąż mniej niż chciałem osiągnąć. Jednocześnie oglądając twój pierwszy materiał uświadomiłem sobie że problem jest dużo większy niż myślałem.
Już od paru lat próbowałem walczyć z tym nałogiem – bezskutecznie.
Bo stosowałeś niewłaściwe narzędzie do tego problemu. Walka jest tym, przez co dochodzi do uzależnienia.
Polewanie ognia benzyną go nie ugasi.
Udało mi się co prawda w zeszłym roku wytrzymać tydzień bez masturbacji, w tym już ponad 3 tyg. ale to wciąż mniej niż chciałem osiągnąć.
Więc widzisz, że w kółko robisz to, co nie działa.
Trzeba kompletnie zmienić podejście.
Jednocześnie oglądając twój pierwszy materiał uświadomiłem sobie że problem jest dużo większy niż myślałem.
Oczywiście.
Po pierwsze nie Ty myślisz, tylko myślenie odbywa się samo.
Po drugie – umysł powtarza w kółko tylko to, co już usłyszał. Więc nie mogłeś wymyślić niczego nowego. Z tego powodu stoisz w miejscu i tylko trzymasz kciuki, by udało się wytrzymać dłużej.
Ale robienie w kółko tego samego nie da Ci innych rezultatów. Bo dało do tej pory? Od już kilku lat nie. Więc nie ma się co spodziewać, że przez kilka kolejnych zmieni się cokolwiek, a potem przez kolejne, itd.
Zarówno “jestem gorszy” jak i “kobiety są gorsze” to tylko mentalizacja – próba racjonalizacji przez umysł odczuwanego wstydu, winy, oporu.
Nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością ale możesz w to wierzyć. I na tej podstawie trzymać w sobie te emocje.
I traktując się w ten sposób naturalnie odpowiednio zmodyfikujesz, na które działania sobie pozwolisz, a na które nie. Jakie cele pozwolisz sobie osiągnąć, a jakich nie. Co będziesz mówił, robił każdego dnia, a czego nie, itd.
Wszystkie negatywne myśli należy ignorować i zająć się ich przyczyną – emocjami.
Odpowiedz sobie na pytanie – czy jest jakikolwiek racjonalny powód, dla którego albo Ty, albo kobiety byłyby gorsze…? I niby od kogo/czego?
Kiedy zacząłeś być gorszy? Co się zmieniło? Jako dziecko byłeś?
A może tylko ktoś Ci to wmówił? Żyjąc nieświadomie podejmujemy się takich działań, które wynikają z poziomu BYĆ, który utrzymujemy na swój temat.
Czyli stają się taką samospełniającą się przepowiednią.
Dominik
15 listopada 2019 12:39
Ja znowuż zauważyłem, że tak jakby kobiet nie trawię. Uważam je za gorsze? Nie do końca. Natomiast często działają mi na nerwy. Gdzie jest przyczyna tegoż? Znowuż bardzo lubię swoje koleżanki i przyjaciółki, lubię z nimi rozmawiać i żartować. Łatwiej mi to przychodzi niż z mężczyznami.
To wynika z niezrozumienia dwóch płaszczyzn – wzajemnych relacji damsko-męskich oraz emocji.
Kobiety i mężczyźni samą swoją obecnością wyciągają z innych i siebie nawzajem nagromadzone emocje, opór i negatywne przekonania.
Kobiety nie “działają Ci na nerwy”. Nerwowość to sprawa stricte WEWNĘTRZNA – opierasz się temu, co wyciskają z Ciebie inni ludzie – zapewne wstyd, opór, winę, gniew, frustrację, stres, etc. Tylko Twój umysł dokonuje projekcji tego wszystkiego poza Ciebie.
Zaczynasz się zmagać i dlatego to nie mija.
To proces pozytywny – detoks. A boli Cię to, bo się temu opierasz.
Natomiast to czemu się opieramy trwa i rośnie.
Oczywiście kobiety możesz uważać za co chcesz. I to będzie Twój problem, bo takie kobiety będziesz spotykał. Natomiast to także projekcja Twojej podświadomości. Siebie uważasz za gorszego i właśnie na podstawie wstydu, winy, oporu, który wyciągają z Ciebie kobiety. Projektując na nie to przekonanie utwierdzasz je w samym sobie.
Ważne jest więc zaprzestanie tej oceny, ignorowanie mentalnego bełkotu i uwalnianie odczuwanych emocji, a nie dalsze zmaganie z nimi.
Damian
22 września 2019 21:21
Świetny materiał. I bardzo dobre ćwiczenie, wprowadza stan spokoju i zrozumienia że to nie moja wina tylko choroby. Czekam na kolejne wideo.
Świetny materiał. I bardzo dobre ćwiczenie, wprowadza stan spokoju i zrozumienia że to nie moja wina tylko choroby.
To nie wina choroby.
Choroba jest rezultatem m.in. utrzymywania w sobie winy i zrzucania ją albo na siebie, albo na świat zewnętrzny.
Nikt nie jest winny i nic nie jest winne.
Aby wyzdrowieć należy m.in. z winy zrezygnować całkowicie i zacząć żyć zupełnie inaczej – pozytywnie, dojrzale, świadomie, odpowiedzialnie.
Damian
22 września 2019 19:27
Świetne wideo, pokazuje minusy pornografi. Najgorsze jest błądzenie w ciemności. Sam już nie oglądam ale mam problem z masturbacją.
Świetne wideo, pokazuje minusy pornografi. Najgorsze jest błądzenie w ciemności.
Błądzenie w ciemności nie jest najgorsze. Nie wiem skąd ten wniosek.
Mnóstwo osób błądząc zaczynają zmieniać kierunek i docierają w inne miejsce.
W tym kontekście najgorsze jest, gdy ktoś nic nie robi lub robi coś, co nie działa czy nawet szkodzi i sądzi, że postępuje właściwie.
Więc duma i upór są ogromnymi przeszkodami.
Sam już nie oglądam ale mam problem z masturbacją.
Bo to cały czas ten sam mechanizm uzależnienia. Zmieniłeś tylko środek do osiągania tych samych rezultatów.
Myślę, że to niezły filmik. Z uzależnionymi tak jest, że najtrudniej im samym zrozumieć, że są uzależnieni. Ja sam nie wiem. Rozważam też chorobę psychiczną. Nie jestem pewien czy to uzależnienie….Kiedyś nawet przez rok czasu bodajże nie oglądałem porno a i tak czułem się beznadziejnie.
Z uzależnionymi tak jest,
Wiem jak jest z uzależnionymi, bo sam byłem przez 15 lat.
że najtrudniej im samym zrozumieć, że są uzależnieni.
Od tego są te filmy, cały Serwis Wolność od Porno i prosty, 4-pytaniowy test, który powinieneś wypełnić.
Ja sam nie wiem.
Więc odpowiedz na 4 pytania z testu. To stanie się wtedy jasne.
Rozważam też chorobę psychiczną.
To nie choroba psychiczna. Wiem o co Ci chodzi – o wiecznie bełkoczący umysł, o ciągłe fantazje, o niesamowity opór i niemożność skupienia się na czymś innym.
To typowe i standardowe objawy uzależnienia.
Nie jestem pewien czy to uzależnienie….
Na 100% to uzależnienie.
Kiedyś nawet przez rok czasu bodajże nie oglądałem porno a i tak czułem się beznadziejnie.
Bo oglądanie porno to objaw, a nie problem sam w sobie.
Objaw tego, co nazywasz chorobą psychiczną.
Każde uzależnienie ma przyczynę w emocjach i non stop bełkoczącym umyśle, w odczuciu oporu, pustki, niechęci, wiecznego zmęczenia, itd.
Poczytaj na Blogu artykuły o emocjach, o nofap, a stanie się dużo bardziej jasne co się dzieje i dlaczego zaprzestanie oglądania porno bez odpowiedniej wewnętrznej pracy nic/niewiele zmienia w większości przypadków.
Cześć. Obejrzałem właśnie 3 filmik i spróbowałem ćwiczenie. Próbowałem z emocja strachu. Strachu przed ludźmi przed nowymi rzeczami przed jazdą po mieście generalnie starałem sobie przywołać sytuację gdzie odczuwam strach lub duży niepokój. Oczywiście zdecydowanie potwierdziłem że chcę się pozbyć tego uczucia natomiast jak zadałem sobię pytanie czy pozwolę mu odejść to czułem że nie mogę bardzo dziwne uczucie. Tak jakby coś w środku mówiło NIE. Czy to normalne?
Tak jakby coś w środku mówiło NIE. Czy to normalne?
Tak, to najzupełniej normalne.
To “nie” mówiło Twoje ego – Twój umysł. Dlaczego? Bo każda stłumiona emocja ujawnia się wraz ze stawionym jej niegdyś oporem.
Właśnie dlatego masz ją stłumioną, bo się jej cały czas opierasz – mentalnie na nią nieświadomie napierasz do wewnątrz.
To “nie” to właśnie mentalny konstrukt zbudowany na bazie tego podświadomego oporu, który stał się nieco bardziej świadomy.
Nic z nim nie rób. Kontynuuj ćwiczenie. Opór będzie się rozładowywał (o ile go nie zasilisz) i wkrótce, gdy ponownie zadasz sobie to pytanie, zobaczysz odpowiedź “nooo doooobrzeeeee, moooogę” albo nawet radosne “tak!”.
Fares
12 lipca 2019 16:49
Moje ego zauważyło, że Twoje pytanie o to czy jeżdżę na wózku, nie pozwala mieć zupełnej pewności co to tego, czy rzeczywiście jakiś czas temu wyrosłeś z piaskownicy. ;)
Ok. Widzę, że i ciebie i mnie męczy ta… wymiana.
Proszę już tylko, całkiem na poważnie, o informację jak w praktyce przy ćwiczeniu “uwalniania emocji” “pozbyć się górnych warstw” no w ogóle jak to przeprowadzić po kolei. Siadam w spokoju, samotności i… co dalej…
Moje ego zauważyło, że Twoje pytanie o to czy jeżdżę na wózku, nie pozwala mieć zupełnej pewności co to tego, czy rzeczywiście jakiś czas temu wyrosłeś z piaskownicy. ;)
Jeśli coś zauważyło Twoje ego, to możesz mieć 100% pewności, że jego interpretacja tego, co zaszło jest odwrócona o 180 stopni od rzeczywistości.
Jeśli więc mówi Ci, że ja nie opuściłem piaskownicy, to chce ukryć fakt, że usłyszało coś najprawdopodobniej najbardziej dojrzałego w Twoim życiu.
I nie chce, byś to pojął i dojrzał.
Natomiast użyłem tego stwierdzenia, by mówiąc lekko – zakwestionować stwierdzenie, że “przełamałeś siebie”. To określenie nie ma żadnego sensu, żadnego zamocowania w rzeczywistości.
Jest po prostu bzdurne, bo nie odnosi się do niczego realnego.
Jest kompletnym niezrozumieniem rzeczywistości. Jest bardzo dziecinne. Również to stara się ukryć Twoje ego.
Nie można próbować przełamać siebie, bo to przede wszystkim nie odnosi się do nas, tylko do naszych utożsamień – wyborów i iluzji.
Więc Ty próbowałeś jednocześnie się czegoś trzymać i puścić. Jako, że nie dostrzegałeś, że się tego trzymałeś, zmagałeś się, co było bezsensem.
W końcu “przełamanie” przyszło, gdy dokonałeś decyzji, by się jednak puścić np. strachu i wybrać odważne działanie. Nie oznacza to, że “przełamałeś siebie”, tylko puściłeś się iluzji i/lub przestałeś się opierać samej emocji strachu.
Zaś żony nie zdobyłeś – nie wziąłeś jej ze świata, tylko DAŁEŚ jej to, co pozytywne i ona Ci to oddała.
Zaś zmagałeś się – “przełamywałeś”, bo próbowałes właśnie zabrać ją ze świata – wziąć dla siebie, bo zapewne widziałeś w niej wypełnienie jakiegoś braku, w który wierzyłeś/wierzysz na swój temat.
Dlatego pojawił się opór i strach – bo gdyby Ci się nie udało jej “zdobyć”, straciłbyś to źródło i pojawiłoby się cierpienie.
Natomiast, gdybyś zrezygnował ze świadomości braku i próby wypełnienia go czymś zewnętrznym, poznawanie tej kobiety byłoby wspaniałym doświadczeniem, bo opierałoby się na dawaniu tego, co pozytywne.
Napięcie, stres, strach, itd. – niskie jakości – zastąpione byłyby ich wysokimi odpowiednikami jak ekscytacja, radość, wdzięczność.
Ok. Widzę, że i ciebie i mnie męczy ta… wymiana.
Kto powiedział, że mnie cokolwiek męczy?
… Twoje ego. I automatycznie uznałeś to za rzeczywistość
Przede wszystkim to nawet jeśli miałbym dość tej rozmowy, to nie to mnie męczy, tylko mój własny opór.
Więc Ciebie nie męczy rozmowa, tylko opór, który wybierasz i którym następnie usprawiedliwiasz swoje wybory.
To wg Ciebie to jest wymiana. Ja nic nie wymieniam. Bo na razie nie znalazłem nic, co byłoby dla mnie wartościowe.
Ja daję i zostawiam. Prawdę. Fakty. Co z tym zrobisz to Twój wybór.
Ja nic od Ciebie nie biorę, tylko ukazuję Ci niezrozumienia rzeczywistości, które bardzo łatwo potwierdzić.
Poza tym – z całego obszernego i niezwykle ważnego komentarza wyciągnąłeś wniosek, że mnie męczy to co robię… i chcesz to skończyć…
Widzisz jak Twoje ego ucieka gdzie pieprz rośnie i używa dumy, by to ukryć?
Proszę już tylko, całkiem na poważnie,
Jeśli ktoś przestał być poważny to wyłącznie Ty.
Ja nawet jeśli żartuję czy używam nieformalnych określeń, to ma to swój dojrzały cel.
Nie bawię się, bo nie flirtuję z Tobą, ani nie traktuję Cię jako małe dziecko.
o informację jak w praktyce przy ćwiczeniu “uwalniania emocji” “pozbyć się górnych warstw” no w ogóle jak to przeprowadzić po kolei. Siadam w spokoju, samotności i… co dalej…
Najpierw konieczne jest w ogóle nauczyć się odczuwać, czego elementem jest uświadomienie sobie, że coś czujesz i co.
Na Blogu stworzyłem do tego dość dokładną instrukcję: http://www.wolnoscodporno.pl/Blog/2017/09/Jak-I-Dlaczego-Zaczac-Odczuwac-6/
Z tego co widzę to jedną z górnych warstw, które przykrywają kolejne jest duma.
Widać to wyraźnie w Twoich słowach – “WIDZĘ, że Ciebie i mnie męczy ta rozmowa”.
Ale co tak naprawdę widzisz? To, co chcesz zobaczyć. Widzisz swoją rację.
A czy to jest rzeczywistość? Nie. To wyłącznie Twoja rzeczywistość – projekcja tego, co nosisz w sobie.
Poprawne, zgodne z rzeczywistością zdanie powinno brzmieć – “MNIE męczy ta rozmowa i stwierdzam, że w takim razie inni są tacy sami jak ja i ich również to męczy”.
Ale tak nie jest. Mnie to nie męczy. Jeśli zobaczę, że ta rozmowa przestała mieć już sens, bo pojawił się zbyt duży opór i nadal wybierać będziesz dumę, to przestanę pisać. To wszystko.
Jeśli zacząłbym się męczyć to na własne życzenie i kompletnie niepotrzebnie.
Ty natomiast projektujesz na mnie swoją dumę i opór.
Jak najlepiej zrezygnować z dumy? Np. zrobić to, czemu się opierasz – przyznać mi rację, uznać, że to Ty się mylisz lub przynajmniej możesz nie mieć racji.
Przyznanie tego – szczere i uczciwie pomoże Ci uwolnić dumę oraz aby to zrobić konieczne będzie puszczenie się oporu.
Zaś pod nią może kryć się gniew, którym ukrywamy poczucie niemocy, braku poczucia własnej wartości, braku kontroli, strach, wstyd, żal. Pod tym znowu może być duma, etc.
Może być też tak, że ujawnione zostaną nieco niższe warstwy wraz z intencją uwolnienia dumy – np. gniew, frustracja “na mnie”.
Są dwie książki, które bardzo polecam w temacie uwalniania:
– Jedną jest “Technika uwalniania” dr Davida Hawkinsa ale to dla tych, którzy gotowi są już zrezygnować ze świadomości separacji od Boga.
– Tę, którą polecam Tobie to “Metoda Sedony” Colin Tipping. Nie odnosi się do Boga jeśli dobrze pamiętam, więc jest bardziej przyswajalna dla ludzi nadal święcie ukorzenionych w umyśle bez ochoty zrezygnowania z tego.
Fares
12 lipca 2019 14:58
1. “skąd pewność, że to oryginał?” Skąd pewność co do czegokolwiek? W ten sposób można wszystko zakwestionować.
2. “Podałem proste ćwiczenie, by sprawdzić czy to my myślimy – spróbuj kontrolować swoje myśli i zatrzymać proces myślenia.
Spróbuj i zobacz jaką władzę nad tym masz…” Moje proste ćwiczenia: a) Dowód na to ze to nie my oddychamy – spróbuj kontrolować i zatrzymać proces oddychania. Nie możesz na dłuższą metę? A więc to nie ty oddychasz. b) Daję Ci jedno narzędzie – wkrętarkę. Rozkręć ją za jej pomocą.
3. “Sam siebie zapytaj czy Twoje myśli sam wybrałeś, świadomie i intencjonalnie? Jaki ich procent? 0,0001%? Czyli to świadczy, że skoro “myślisz” to jesteś?
A co z resztą 99,9999%?” To że nie wybieram sam wszystkich swoich myśli nie znaczy że nie są one mną. Nikt nie zyje w próżni. Wszyscy badamy świat zmysłami i ten zmieniający się świat i interakcje z nim prowokują w nas kolejne myśli.
4. Manipulujesz swoim własnym testem. Chodzi o przykład z osobami które podrywają i tymi, które uciekają. Ja nie czuję się zestresowany w relacjach z żoną bo już ją zdobyłem. Początki nie były jednak oczywiste. Musiałem ją zdobyć. Oczywiście, że znaczny procent tego wysiłku to było przełamanie siebie ale juz samo to jest dowodem że zawsze to jest mniejszy lub większy akt odwagi, a więc pokonania naturlanego strachu/oporu/niepewności. Sam to przyznałeś. No i zupełnie niezrozumiale pozbawiasz kobiety podmiotowości. Sugerujesz że można je zdobyć i to od nich nie zależy :) Czyli że jeśli dostaję kosza, to nie znaczy że: się nie podobam, że ma faceta, że woli niższych, że ma inne poczucie humoru, tylko że ja nie dość pozbyłem się wewnętrznego wstydu i poczucia winy?
5. Ostatnia rzecz. Skoro to nie MY myślimy. To co MY robimy? Jaka jest nasza własna aktywność?
1. “skąd pewność, że to oryginał?” Skąd pewność co do czegokolwiek?
Sam sobie zadawaj to pytanie tak często jak to możliwe.
W ten sposób można wszystko zakwestionować.
W jaki sposób?
Podałem Ci pierwsze w historii ludzkości narzędzie do badania rzeczywistości – kalibrację oraz informację gdzie je znaleźć i nauczyć się stosować.
“W ten sposób” niczego nie kwestionuję, tylko badam.
Powiedz mi jakiego Ty narzędzia używasz do badania rzeczywistości? Ja używam kalibracji.
Dlatego mam pewność co do tematów, które sprawdziłem.
Pytania, które zadałem były po to, by ukazać Ci właśnie to, że powtarzasz coś, czego nie masz żadnych podstaw być pewnym – czy to prawda, jaki jest to poziom prawdy, jaki jest/był tego kontekst, czy Ci to służy lub nie i w jaki sposób i wiele więcej.
Nie mam zamiaru bawić się w gierki słowne, bo z piaskownicy już wyrosłem jakiś czas temu.
Niemniej mam wrażenie, że jestem tak odbierany przez ogromną rzeszę ludzi.
No ale sobie zdaję sprawę, że to ego robi wszystko, by pozostać niezauważone.
2. “Podałem proste ćwiczenie, by sprawdzić czy to my myślimy – spróbuj kontrolować swoje myśli i zatrzymać proces myślenia.
Spróbuj i zobacz jaką władzę nad tym masz…” Moje proste ćwiczenia:
A więc nie wykonałeś tych ćwiczeń, nie wyciągnąłeś wniosków, nie zaobserwowałeś rzeczywistości.
Zamiast tego moje słowa odebrałeś jako atak i odbiłeś piłeczkę.
a) Dowód na to ze to nie my oddychamy – spróbuj kontrolować i zatrzymać proces oddychania. Nie możesz na dłuższą metę? A więc to nie ty oddychasz.
Ano nie ja oddycham, tylko moje ciało.
A dlaczego oddycha? Bo moją intencją jest żyć.
Powiedz mi – czy kontrolujesz proces oddychania? Ile wdechów i wydechów wziąłeś świadomie? Choćby dzisiaj – jeden? Dwa? Pięć? A ile wziąłeś ich tylko dzisiaj?
Jaki więc procent tego zrobiłeś Ty, a ile Twoje ciało samo?
b) Daję Ci jedno narzędzie – wkrętarkę. Rozkręć ją za jej pomocą.
A widzisz – czyli porównujesz siebie, którego uważasz za myśli z wkrętarką – zewnętrznym, całkowicie osobnym NARZĘDZIEM.
Czyli porównałeś siebie do wkrętarki.
To z czym możesz cokolwiek zrobić – np. obserwować – tym nie jesteś. Wiertarka nie może wpłynąć na siebie, bo nią jest.
Ale myśli możesz obserwować, utożsamiać się, słuchać, opierać się, oceniać, komentować. Ale kto to komentuje? Umysł? On przecież w tym czasie generuje myśli.
Więc kto je obserwuje, ocenia, nazywa, utożsamia się?
3. “Sam siebie zapytaj czy Twoje myśli sam wybrałeś, świadomie i intencjonalnie? Jaki ich procent? 0,0001%? Czyli to świadczy, że skoro “myślisz” to jesteś?
A co z resztą 99,9999%?” To że nie wybieram sam wszystkich swoich myśli nie znaczy że nie są one mną.
Lol.
Nikt nie zyje w próżni.
Nic z tego zdania nie wynika.
Wszyscy badamy świat zmysłami i ten zmieniający się świat i interakcje z nim prowokują w nas kolejne myśli.
Toż to jakieś bajdurzenie.
Właśnie powiedziałeś, że świat prowokuje Ciebie. Kolejnego Ciebie. I kolejnego…
Czyli stawiasz się w roli ofiary świata.
Powiedz mi ile tego świata dzisiaj zbadałeś – jakie jego aspekty, jakie wnioski wyciągnąłeś?
Zmysły nie są do badania, tylko do zbierania informacji.
To co zrobisz z tymi informacjami zależy od Ciebie.
Umysł powtórzy tylko to, co już zna. Więc nie bada, tylko powtarza to co już poznał.
Wnioski napływają same zgodnie z naszą intencją i otwartością na nie.
Tylko w ten sposób można zdobyć nową wiedzę zgodną z rzeczywistością, a przynajmniej jakimś poziomem prawdy. Którego umysł poznać nie może, bo to narzędzie nie jest od tego.
Jest tylko jedno narzędzie do badania i poznawania rzeczywistości – narzędzie kalibracji.
4. Manipulujesz swoim własnym testem. Chodzi o przykład z osobami które podrywają i tymi, które uciekają. Ja nie czuję się zestresowany w relacjach z żoną bo już ją zdobyłem.
Ja nie widzę już żadnego sensu w tej dyskusji. To co było ważne powiedziałem.
Początki nie były jednak oczywiste. Musiałem ją zdobyć.
Nie ją zdobyłeś – nie wziąłeś jej ze świata.
To dzięki czemu jesteście razem jest rezultatem tego, co jej DAŁEŚ i co ona Ci oddała w zamian.
Ta przyjemna, wzmacniająca wymiana – przepływ – był tym, dzięki czemu zdecydowaliście się na bycie razem.
A nie “zdobycie”.
Bo rozumiem, że wystarczyło pierdyknąć ją pałką w łeb, by ją zdobyć i już od tamtej pory jesteście razem?
Oczywiście, że znaczny procent tego wysiłku to było przełamanie siebie
Naprawdę siebie przełamywałeś? Czyli jeździsz na wózku?
ale juz samo to jest dowodem że zawsze to jest mniejszy lub większy akt odwagi, a więc pokonania naturlanego strachu/oporu/niepewności.
A skąd pewność, że są naturalne?
Emocje to informacja zwrotna o naszej świadomości. Małe dzieci nie odczuwają strachu czy winy dopóki nie zostaną zaprogramowane negatywnymi programami jak wątpienie w siebie, odebranie poczucia wartości, że robią coś źle i dużo więcej. Dzieci robią mnóstwo rzeczy bez krzty oporu i niskich emocji – coś, na co większość dorosłych się (już) nie odważy. A skoro się nie odważy, ich umysły zaczynają to racjonalizować. I nieraz atakować dzieci.
Więc emocje o ile są naturalne, to nie są naturalne W KONTEKŚCIE, którego używasz.
Bo są informacją o negatywnościach, których się nauczyliśmy i które sami utrzymujemy.
Informacja “masz na sobie pomarańczowy t-shirt” jest prawdziwa dopóki go nosisz.
Sam to przyznałeś.
Wyjaśniłem kontekst.
No i zupełnie niezrozumiale pozbawiasz kobiety podmiotowości.
Czy ja naprawdę mam podawać każdy niuans – tysiące malutkich i większych spraw, napisać książkę lub kilkanaście i czytać każdą po tysiąc razy, by wszystko zawrzeć dosłownie, by już nikt nie musiał nic więcej doświadczać?
Sugerujesz że można je zdobyć i to od nich nie zależy :)
Nie wiem co sam sobie sugerujesz ale mówię wprost – kobiety oddają to, co sami im daliśmy.
Może się im to podobać lub nie.
Od nich zależą ich decyzje, a od nas nasze.
My możemy zdecydować nad tym, co im damy, a co nie i z jaką intencją.
A one co z tym zrobią. Jeśli nic nie dasz, to kobieta nic Ci nie odda. Aby “zdobyć” kobietę, która na nasz widok może mieć już kisiel w majtkach, trzeba jej dać choć minimum męskiej energii – chociażby podejść i się przywitać.
Poza tym stwierdzenie “zdobyć kobietę” jest zbyt ogólne.
Tak jak “zdobyć pierwsze miejsce”. Co to w ogóle znaczy? Że to pierwsze miejsce zastraszyliśmy, żeby się nam oddało?
Nie. Wykonaliśmy jakąś pracę – coś daliśmy od siebie, włożyliśmy wysiłek, coś zrealizowaliśmy, coś przekazaliśmy światu, z czego wyciągnął pozytywne dla siebie (lub w kontekście danego wydarzenia) wnioski.
Czyli że jeśli dostaję kosza, to nie znaczy że: się nie podobam, że ma faceta, że woli niższych, że ma inne poczucie humoru, tylko że ja nie dość pozbyłem się wewnętrznego wstydu i poczucia winy?
A skąd mam wiedzieć dlaczego kobieta podjęła taką decyzję?
Może nie chciała nic otrzymać, może to, co dostała – nawet coś zupełnie pozytywnego – wyciągnęło z niej coś, z czym nie była gotowa się zmierzyć?
Zadajesz ultra ogólne pytanie, kompletnie bez żadnego kontekstu, żadnych konkretów i liczysz, że ja Ci na nie konkretnie odpowiem?
5. Ostatnia rzecz. Skoro to nie MY myślimy. To co MY robimy? Jaka jest nasza własna aktywność?
To co każdy wybierze z własnego poziomu świadomości.
Ty wybierasz m.in. oczarowanie myśleniem – hipnotyzowanie się nim, oglądanie myśli jak ulubionego, nieskończonego serialu i podejmowanie na tej podstawie decyzji.
Ja często w obliczu niskich emocji i mentalizacji najpierw je uwalniam, osiągam stan spokoju i radości, świadomie ustalam intencję tego, co chcę zrealizować i dlaczego, rozpoznaję co mogę zrobić jako pierwsze i działam. A to jedynie jeden niuans z tysięcy, tysięcy.
Świadomość, którą jesteśmy nie podejmuje działań, tak jak pole elektromagnetyczne. W polu tym INTENCJAMI ustalamy ruchy energii, które następnie podejmuje się np. nasze ciało.
Zauważ, że nie Ty siadasz tak jak nie Ty oddychasz. Twoją INTENCJĄ jest usiąść i oddychać. Reszta dzieje się sama. To dzieje się samo w polu Twojej świadomości.
Nie kontrolujesz przecież każdego mięśnia i ścięgna. Dopóki tego nie pojmiesz – nie uświadomisz sobie, niewiele więcej będziesz mógł wyciągnąć z tego, co mówię.
Większość ludzi na tej planecie po prostu zawęża się do pracy umysłu i doznań płynących z ciała, na podstawie czego dokonują takich, a nie innych wyborów. I tyle.
Reszta odbywa się sama w polu świadomości, którą utrzymują.
Ty np. utrzymujesz, że Ty myślisz. Więc automatycznie z tego wynika mnóstwo takich, a nie innych wniosków, na bazie których podejmujesz decyzje.
Np. skoro uważasz, że myślisz, myśli automatycznie muszą mięć ogromną wartość. Bo jeśli miałyby nie mieć wartości, to oznacza, że Ty nie masz wartości.
A gdybyś wykonał kolejne proste ćwiczenie – przez 10-15 minut wypisał wszystko, co pojawiło się w Twoim umyśle, zobaczyłbyś, że to chaotyczny bełkot bez ładu i składu i to bełkot, którego nie można zatrzymać.
No ale zapewne tego ćwiczenia nie wykonasz przez opór, bo wierząc, że myślenie = Ty, oznaczałoby, że Ty to chaotyczny bełkot bez ładu i składu. A takich wniosków nigdy nie wyciągniesz, więc unikniesz tego ćwiczenia i możliwe, że dasz mi kolejne.
Fares
12 lipca 2019 13:14
“Je pense, donc je suis” tak w oryginale, w języku francuskim brzmiało równanie Kartezjusza (Penser – myśleć). Nie to jest ważne. Z tego co piszesz: “Gdybyśmy to my myśleli, moglibyśmy w dowolnym momencie przestać, a to niemożliwe” wynika że uważasz, że to nie my myślimy, a myślenie jest czymś samym w sobie, jakimś odrębnym bytem. To nieprawda. Ze stwierdzenia Kartezjusza wynika też coś odwrotnego – jestem wiec myślę. Nie możemy powstrzymać myślenia bo jesteśmy, a jakbyśmy nie myśleli to nie byłoby nas. Skoro nie należy tego”radia” słuchać, to co wtedy robić (możliwe że o tym piszesz na blogu ale jeszcze nie doczytałem, jestem po drugiej części)
Co do moich doświadczeń, to nie mam zawalonego randkami grafiku :) Jestem żonaty. :). Niemniej wiem, że cały czas podobam się kobietom. Stykam się w ostatnich dniach ze śliczną dziewczyną, która pozytywnie na mnie reaguje, uroczo czerwieni się, gdy patrzę jej w oczy lub podaję rękę, a jednocześnie pozostaje swobodna i zalotna. Daje mi to przekonanie, że jeśli bym wystartował do niej mam duże szanse na powodzenie. To , z kolei, sprawia że niepewność co do efektu (trema, strach) nie byłyby paraliżujące a ekscytujące. Nie powiesz mi chyba, że Ty widząc dziewczynę… taką przy której tylko czas nie staje, ziewasz, mlaskasz, myślisz sobie “już jest moja” i idziesz jak po puszkę coli gdy chce się pić :) W to nie uwierzę. Nie bez powodu mówi się o zabieganiu o kobietę, o jej zdobywaniu. Przecież na długo przed epoką porno, kulturowo historia związków w znacznej mierze, to historia mężczyzn z mniejszym lub większym trudem zdobywających wybranki, zabiegających o kobiety i pełnych rozterek co do uczuć tych kobiet (np Śluby Panieńskie Fredry).
Co do osobowości. Ja napisałem, że ludzie nie są jednym modelem komputera z identycznym oprogramowaniem, wiec uważam, że człowiek to i software i hardware, które bez siebie nie funkcjonują. Podoba mi się Twoja koncepcja przeprogramowywania mózgu i naprawdę wiążę z nią duże nadzieje dla siebie. Osobowość to oczywiście ukształtowany w procesie wychowania, kulturowo , religijnie, społecznie “program komputerowy”, ale też genetyka – niezmienny hardware. Liczę na to, że się przeprogramuję. Nie wierzę jednak, że da się nas zupełnie sformatować do zera.
“Je pense, donc je suis” tak w oryginale, w języku francuskim brzmiało równanie Kartezjusza (Penser – myśleć).
Nie wiem skąd pewność, że to oryginał?
Załóżmy, że tak.
Nie to jest ważne. Z tego co piszesz: “Gdybyśmy to my myśleli, moglibyśmy w dowolnym momencie przestać, a to niemożliwe” wynika że uważasz, że to nie my myślimy, a myślenie jest czymś samym w sobie, jakimś odrębnym bytem. To nieprawda.
Myślenie jest czymś w samym sobie.
Nie wiem dlaczego tak trzymasz się swojej racji odnośnie myślenia. Co z tego masz? Wygodne wytłumaczenie swojej rzeczywistości?
Nie ma to nic wspólnego z obiektywną rzeczywistością.
Podałem proste ćwiczenie, by sprawdzić czy to my myślimy – spróbuj kontrolować swoje myśli i zatrzymać proces myślenia.
Spróbuj i zobacz jaką władzę nad tym masz…
Ze stwierdzenia Kartezjusza
A więc swoją wiarę w jeden z kluczowych mechanizmów, na bazie którego dokonujesz wszystkich życiowych decyzji, opierasz na jakimś stwierdzeniu faceta, o którym nic nie wiesz, pojęcia nie masz dlaczego to powiedział. Może był pijany? Może był szalony?
Skąd wiesz jak istotne jest to stwierdzenie i czy w ogóle jest prawdziwe i czy służy życiu i dobru ludzkiemu?
Kalibracja, o której warto poczytać np. w książce “Siła czy moc” Davida R. Hawkinsa ukazuje, że stwierdzenie “myślę więc jestem” kalibruje się na poziom 400, czyli poziom rozsądku. Wysoko.
Natomiast stwierdzenie “jestem, więc myślę” kalibruje się na poziom 480. Czyli o kosmicznie wyższą wartość.
Stwierdzenie, że myślenie to proces bezosobowy, który odbywa się niezależnie od naszej woli kalibruje się na poziom 830.
Przypominam, że skala Hawkinsa jest logarytmiczna, czyli skok o jeden punkt to nie jeden punkt, tylko razy dziesięć.
Więc skok o 100 punktów to skok o 100 zer.
Do pewnego etapu zrozumienia może więc wydawać się faktem, że to człowiek myśli.
Ale zauważmy jeszcze jedno – 400 to poziom Rozsądku. To poziom, który reprezentuje na ten moment kilka procent ludzkości (np. Einstein, Tesla). A więc aby to stwierdzenie w ogóle się do nas odnosiło sami musimy ten poziom reprezentować. Natomiast mniej więcej 85% ludzkości reprezentuje poziom poniżej 200, czyli poniżej granicy spójności i tego, co sprzyja życiu, co jest pozytywne.
Rene Descartes kalibrował się na 490, czyli był reprezentantem ułamka ludzkości.
Dlatego to stwierdzenie jest prawdą w jego przypadku – bo on naprawdę myślał – świadomie korzystał z procesu myślenia – robił to w stanie spokoju, rozsądku i INTENCJONALNIE.
Czego nie robi 85% ludzkości. Bo “ich myślenie” to nie myślenie, tylko nieintencjonalny bełkot oparty o niskie emocje i opór. Fachowo nazywa się mentalizacją.
Używanie stwierdzenia faceta na poziomie abstrakcyjnie wyższym od ponad 85% ludzkości i uznanie, że to tyczy się wszystkich jest dość ryzykowne.
wynika też coś odwrotnego – jestem wiec myślę.
Nic z niczego nie wynika.
Każde stwierdzenie można sprawdzić jaki poziom prawdy reprezentuje.
Natomiast potem należy odnieść to do siebie.
Sam siebie zapytaj czy Twoje myśli sam wybrałeś, świadomie i intencjonalnie? Jaki ich procent? 0,0001%? Czyli to świadczy, że skoro “myślisz” to jesteś?
A co z resztą 99,9999%?
Nie możemy powstrzymać myślenia bo jesteśmy, a jakbyśmy nie myśleli to nie byłoby nas.
Jakoś mnisi na wysokim poziomie rozwoju, których umysły są ciche, żyją.
Ale jest to stan, którego nie zna 99,9% ludzi.
Skoro nie należy tego”radia” słuchać, to co wtedy robić (możliwe że o tym piszesz na blogu ale jeszcze nie doczytałem, jestem po drugiej części)
Wybierać świadomie. Im bardziej pozytywny, spokojny, cichy stan i im wyższa, bardziej pozytywna intencja, tym lepiej.
Co do moich doświadczeń, to nie mam zawalonego randkami grafiku :) Jestem żonaty. :).
Więc wszystko co mówiłeś o podrywie to zwykłe domysły – racjonalizacje, mentalna paplanina nie mająca odniesienia do rzeczywistości.
Niemniej wiem, że cały czas podobam się kobietom.
Rozumiem, że odnośnie swojej żony nadal odczuwasz napięcie, niepewność i strach?
Bo jeśli nie, to znaczy, że Ci na niej nie zależy, prawda?
Stykam się w ostatnich dniach ze śliczną dziewczyną, która pozytywnie na mnie reaguje, uroczo czerwieni się, gdy patrzę jej w oczy lub podaję rękę, a jednocześnie pozostaje swobodna i zalotna. Daje mi to przekonanie, że jeśli bym wystartował do niej mam duże szanse na powodzenie.
Szanse na powodzenie zależą nie od niej ale od Ciebie.
To , z kolei, sprawia że niepewność co do efektu (trema, strach) nie byłyby paraliżujące a ekscytujące.
Więc widzisz, że to nasze podejście do emocji determinuje rezultaty i same działania oraz możliwość ich podjęcia, a nie emocje.
Nie powiesz mi chyba, że Ty widząc dziewczynę… taką przy której tylko czas nie staje, ziewasz, mlaskasz, myślisz sobie “już jest moja” i idziesz jak po puszkę coli gdy chce się pić :) W to nie uwierzę.
Tak, bo postrzegasz rzeczywistość ze swojego poziomu.
Nie bez powodu mówi się o zabieganiu o kobietę, o jej zdobywaniu.
Nie dlatego tak się mówi.
Cechą męskości jest podejmowanie działań, inicjatywy. To ruch męskiej energii – zdrowy przejaw męskości. Poza tym naturą kobiety jest ODDAWAĆ. A co kobieta oddaje? To, co dał jej mężczyzna jako pierwszy.
To zdrowa dynamika między męskością, a kobiecością.
Dlatego też ludzie sukcesu zauważyli – najpierw podejmij się działania. Bo energia podąża za działaniem. Tak jak “kobiety podążają za mundurem”, czyli tak naprawdę za tym, co mundur reprezentował – odwagę, inicjatywę, wysoką postawę ochrony życia, bliskich, miłości. Kobiety oddawały się czemuś większemu od egoizmu. Oddawały też coś większego.
Przecież na długo przed epoką porno, kulturowo historia związków w znacznej mierze, to historia mężczyzn z mniejszym lub większym trudem zdobywających wybranki, zabiegających o kobiety i pełnych rozterek co do uczuć tych kobiet (np Śluby Panieńskie Fredry).
To “zdobycie” to było tak naprawdę zdobycie się W SOBIE na odwagę, chęć, ekscytację, inicjatywę. Czyli zmierzenie się z tym, co je blokowało i ich odpuszczenie, przekroczenie. W SOBIE.
“Zdobycie” kobiety, czyli zrobienie czegoś na zewnątrz było tego reprezentacją.
A dzisiejszy świat skupia się na unikaniu mierzenia się z np. strachem. Na wypieraniu niskich jakości i ich projekcji.
Co do osobowości. Ja napisałem, że ludzie nie są jednym modelem komputera z identycznym oprogramowaniem, wiec uważam, że człowiek to i software i hardware, które bez siebie nie funkcjonują.
Komputer funkcjonuje bez oprogramowania.
Podoba mi się Twoja koncepcja przeprogramowywania mózgu
Mózg to również reprezentacja – procesów zachodzących w świadomości.
Błędem jest sądzić, że najpierw należy przeprogramować mózg, a coś się potem stanie.
Bo to tak jakby wierzyć, że najpierw trzeba ogolić odbicie w lustrze i wtedy broda sama nam odpadnie.
i naprawdę wiążę z nią duże nadzieje dla siebie. Osobowość to oczywiście ukształtowany w procesie wychowania, kulturowo , religijnie, społecznie “program komputerowy”,
Nie.
To wszystko sami utrzymujemy. Osobowość to nic wyrytego w kamieniu.
Tak jak wiara w przekonanie, że “myślę więc jestem”. To coś czego sam się trzymasz tak jak każdego innego przekonania na swój temat, świata, dowolnego aspektu rzeczywistości. Wiele z tego zasila duma.
ale też genetyka – niezmienny hardware.
Błąd.
Wydaje się to niezmienne, bo mało który człowiek dokonuje dużych skoków w świadomości.
Zazwyczaj są to zmiany o 3-5 punktów ale dla większości cały czas poniżej poziomu 200. Więc skok z np. 150 na 151 jest duuuuuuuuuuuuuuuuuuużo mniejszy, niż z 200 na 201.
Bo skok z 150 na 151 to różnica 10-tki ze 150-ma zerami.
Zaś skok z 200 na 201 to różnica 10-tki z 200-ma zerami.
Liczę na to, że się przeprogramuję.
Nic “się” nie przeprogramuje. Tak jak i komputer sam nie zainstaluje niczego.
Nie wierzę jednak, że da się nas zupełnie sformatować do zera.
Nie ma takiej potrzeby.
Nie wiem też dlaczego poszedłeś w ekstremum.
Fares
12 lipca 2019 09:51
Ad. Piotr Kruk 12 lipca
“kierujesz się jedną z najpowszechniejszych ludzkich iluzji – że Ty myślisz i że myśli cokolwiek znaczą” Więc Kartezjusz mylił się mówiąc: “Cogito ergo sum”? Ja tak właśnie funkcjonuję- umysł (który rozumiem jako moje myśli) to właśnie ja i nie potrafię nie myśleć, a już zwłaszcza stanąć niejako z boku i patrzeć na moje myśli krytycznie bo przecież znów musiałbym myśleć. Oczywiście również odczuwam emocje, które wpływają na to co i jak myślę. Rozumiem ze namawiasz nas byśmy nie spychali emocji, a bardziej się w nie …. wczuwali i im poddawali.
Co do Twojego pytania o różne podejścia do kobiet, to podrywanie w stanie absolutnego spokoju świadczyłoby o jakiejś socjopatii. Napięcie, niepewność efektu, strach są immanentną cechą zalotów i w nich tkwi cały urok. Myślę, że byłbym w stanie poderwać dziewczynę bez strachu i na spokojnie, lecz byłaby to kobieta na której mi nie zależy. Im jest atrakcyjniejsza tym przełamanie przychodzi trudniej i to chyba naturalne. Dlaczego jedni podrywają, a inni uciekają? Jasne, że może to być zależne od szeroko pojętych kompleksów, ale też od osobowości danego faceta. Ludzie (na szczęście) to nie jeden model komputera z identycznym oprogramowaniem. Czemu jedne koty łaszą się do obcych w domu, a inne chowają za kanapą?
(btw. nie działa opcja “odpowiedz” do Twoich wpisów)
“kierujesz się jedną z najpowszechniejszych ludzkich iluzji – że Ty myślisz i że myśli cokolwiek znaczą” Więc Kartezjusz mylił się mówiąc: “Cogito ergo sum”?
Mylił się w szerszym kontekście.
Poza tym to zdanie, które powszechnie tłumaczy się “myślę więc jestem” zostało przetłumaczone błędnie.
Poprawne tłumaczenie to “doświadczam, więc jestem”. Czyli obserwuję, jestem świadomy.
W ograniczonym kontekście, w którym my to umysł oczywiście “myślę więc jestem” jest prawdą.
Ale jest to niezwykle ograniczony kontekst, bo proste ćwiczenie – próba zatrzymania myślenia pokazuje, że nie mamy na nie żadnego wpływu.
Gdybyśmy to my myśleli, moglibyśmy w dowolnym momencie przestać, a to niemożliwe.
Ja tak właśnie funkcjonuję
To, że tak funkcjonujesz nie oznacza, że taka jest rzeczywistość.
Miliony ludzi funkcjonuje, że przesiadują godzinami przed telewizorem, narzekają i obwiniają, a mniejszość w tym czasie radośnie, chętnie realizuje swoje cele i marzenia.
Chodzi o jakość, która wynika z tego, z czym się utożsamiasz i w jakim kontekście żyjesz.
– umysł (który rozumiem jako moje myśli) to właśnie ja i nie potrafię nie myśleć,
Bo nie można nie myśleć – myślenie to proces nieskończony i automatyczny.
Tak jakbyśmy mieli ciągle włączone radio.
Nie oznacza to, że należy się tego słuchać.
a już zwłaszcza stanąć niejako z boku i patrzeć na moje myśli krytycznie
A kto mówi o krytycznym patrzeniu?
Ja mówię o całkowitym ignorowaniu tego, a nie krytykowaniu.
Krytykowanie to dalej to samo – mentalizacja. Tylko ego robi nas w balona, że tym razem to my mamy kontrolę i krytykujemy myśli, a to tak naprawdę cały czas to samo – hipnotyzacja mentalizacją.
bo przecież znów musiałbym myśleć.
Więc zacznij medytować i doświadcz, że jest inna droga.
Oczywiście również odczuwam emocje, które wpływają na to co i jak myślę.
Tak, bo myśli to efekt emocji.
Dopóki emocje zalegają w podświadomości, umysł będzie mentalizował (co jest bardzo niską jakością myślenia i niczemu nie służy).
Jedyna rola mentalizacji to racjonalizacja tego, co nosimy w sobie.
No ale pytanie – co jest ważniejsze – racjonalizować tonę gruzu, który nosimy na plecach, czy lepiej ten gruz zrzucić i zająć się czymś innym, pożytecznym?
Rozumiem ze namawiasz nas byśmy nie spychali emocji, a bardziej się w nie …. wczuwali i im poddawali.
Nie.
Mówię o uwalnianiu emocji – zrzucaniu tego bagażu, oczyszczaniu podświadomości, w której u większości ludzi na tej planecie zalegają TONY niepotrzebnego śmiecia.
Mówię również o konieczności DOJRZENIA w kwestiach emocjonalnych. Bo większość ludzi wyłącznie projektuje je na świat. Czyli zrzuca odpowiedzialność za własną energię.
Co do Twojego pytania o różne podejścia do kobiet, to podrywanie w stanie absolutnego spokoju świadczyłoby o jakiejś socjopatii.
Jezus Maria…
Napięcie, niepewność efektu, strach są immanentną cechą zalotów i w nich tkwi cały urok.
Naaaaprawdęęęę?
To powiedz mi ile takich urokliwych zalotów przeżyłeś?
Skoro to ich urok, to powinieneś kochac napięcie, strach, niepewność i zapierdalać – mieć zawalony randkami grafik na najbliższe pół roku.
Tak jest?
Jeśli nie – powtarzasz jedynie jakieś zdanie, które usłyszałeś i które dla Ciebie kompletnie nie jest spójne z tym jak żyjesz i jak faktycznie podchodzisz do emocji i zalotów.
Myślę, że byłbym w stanie poderwać dziewczynę bez strachu i na spokojnie,
Wow…
Myślę…
…że byłbym w stanie…
To zamiast myśleć przez następne 30 lat, spróbuj i zobacz- DOŚWIADCZ jak mówił Kartezjusz (a nie myśl) i zobacz czy to, co mentalizuje Twój umysł to rzeczywistość, czy nie.
Na 99,9% nie.
lecz byłaby to kobieta na której mi nie zależy.
Bo ego samo dodaje wartość do osób i rzeczy, a potem boi się tę wartość stracić.
Gdybyś żył świadomie, odpowiedzialnie i dojrzale, postrzegałbyś ludzi bez projekcji.
A więc osoby, które byłyby dla Ciebie ważne jednocześnie nie powodowałyby napięć i strachu. Bo Twoje podejście do nich byłoby neutralne i pełne miłości.
A miłość to nie strach, to nie napięcie.
Im jest atrakcyjniejsza tym przełamanie przychodzi trudniej i to chyba naturalne.
Ale co przełamujesz?
To, co już w Tobie zalega – strach, opór, wstyd, etc.
Gdybyś się z tego oczyścił, nie byłoby już potrzeby się przełamywać.
Natomiast teraz Twój umysł jedynie mentalizuje, by racjonalizować to, co zalega w Twojej podświadomości.
Dlaczego jedni podrywają, a inni uciekają? Jasne, że może to być zależne od szeroko pojętych kompleksów,
A cóż to jest te “szeroko pojęte kompleksy”? To kolejna racjonalizacja emocji i oporu.
ale też od osobowości danego faceta.
Oho, zaczyna się procesja racjonalizacji…
A co to jest ta osobowość? Hmmm?
A nie przypadkiem myślenie o sobie, interpretacje i historyjki w większości zbudowane na bazie emocji i oporu?
Ludzie (na szczęście) to nie jeden model komputera z identycznym oprogramowaniem.
Teraz powiedziałeś coś ciekawego – ludzie to komputer.
To powiedz mi dlaczego raz mówisz, że ludzie to komputer, a raz, że ludzie to oprogramowanie?
To w końcu czym jest człowiek? Hardwarem czy softwarem?
I jeśli nie odpowiada nam programowanie, to dlaczego go nie zmienić?
A to dlatego, bo jeśli ktoś wierzy, że jest softwarem (jakieś 95%-99% ludzkości), no to sorry – nie można odinstalować siebie. Trzeba żyć z tym, co się dostało od losu…
Czemu jedne koty łaszą się do obcych w domu, a inne chowają za kanapą?
Zamiast zajmować się kotami, odpowiedz sobie lepiej dlaczego w niepewności postrzegasz urok, a jednak unikasz tego, czego nie jesteś pewny?
(btw. nie działa opcja “odpowiedz” do Twoich wpisów)
Sprawdzę.
Fares
12 lipca 2019 08:25
Ad. Piotr Kruk 11 lipca 15:26
Mój wpis nie tyle był sarkastyczny, co autoironiczny. Ja generalnie często się z siebie śmieję i ze swoich obciążeń (powiesz pewnie że to taki mechanizm). [Z tymi uszami to nawet coś było na rzeczy ponieważ złość, o której pisałem odczuwałem w potylicy i nawet przez chwilę przebiegła mi myśl, że uszy były kanałem wylotowym. Sam się z tej myśli zaśmiałem.] Ja naprawdę chcę wierzyć w narzędzia, które nam dajesz, ale wszystko racjonalizuję bo tak już (na razie) mam. Puki co wiele z pojęć którymi operujesz jest dla mnie abstrakcyjnych: “nie słuchaj myśli”, “oczyść się z górnych warstw”
Do jednego co napisałeś podchodzę sceptycznie – że to co czujemy to nasz wybór. Uważam że emocje są zjawiskami w znacznym stopniu niezależnymi od naszej woli i wywołanymi przez zewnętrzne bodźce.
….No ok. Zerknę teraz w link, który podałeś
Mój wpis nie tyle był sarkastyczny, co autoironiczny.
Czyli miał na celu racjonalizację tego co czułeś.
Ja generalnie często się z siebie śmieję i ze swoich obciążeń (powiesz pewnie że to taki mechanizm).
To czy jest to zdrowe, czy nie zależy od intencji.
Można śmiać się, by przedstawić pewne kwestie w nowym, pozytywnym kontekście – lekkim, a jednocześnie mądrym – bo dostrzegamy, że to, czym mogliśmy się przejmować i traktować (bez większego sensu) jako bardzo poważne, teraz traktujemy zwiewnie – bo ujęliśmy temu wartości, przez co wcześniej cierpieliśmy.
[Z tymi uszami to nawet coś było na rzeczy ponieważ złość, o której pisałem odczuwałem w potylicy i nawet przez chwilę przebiegła mi myśl, że uszy były kanałem wylotowym. Sam się z tej myśli zaśmiałem.]
Więc stworzyłeś sobie plac zabaw – najpierw pojawia się myśl, zajmujesz się nią, a potem się z niej śmiejesz i tak w kółko.
Jeśli coś czujesz w potylicy to opór. Energia blokuje się w głowie.
Uszy to nie kanał wylotowy. To narząd słuchu.
Natomiast energia nie potrzebuje kanału wylotowego, bo przepływa przez całe Twoje ciało.
Ja naprawdę chcę wierzyć w narzędzia, które nam dajesz, ale wszystko racjonalizuję bo tak już (na razie) mam.
Nie “tak masz”, tylko kierujesz się jedną z najpowszechniejszych ludzkich iluzji – że Ty myślisz i że myśli cokolwiek znaczą.
Po prostu jak pojawia się myśl, to jej grzecznie słuchasz jak małe dziecko rodziców.
Nie Ty cokolwiek racjonalizujesz, tylko Twój umysł robi to sam, bo taka jest natura umysłu. Ty tylko się tym hipnotyzujesz sądząc, że to Ty myślisz.
Ale nie Ty myślisz i nigdy nie myślałeś.
Puki co wiele z pojęć którymi operujesz jest dla mnie abstrakcyjnych: “nie słuchaj myśli”,
Ależ oczywiście, bo Ty całe życie przeżywałeś wierząc, że Ty myślisz.
Ale myślenie odbywało się samo, automatycznie i bezosobowo, zaś Ty jedynie się wpatrywałeś w to jak zahipnotyzowany.
“oczyść się z górnych warstw”
A co w tym abstrakcyjnego?
Do jednego co napisałeś podchodzę sceptycznie – że to co czujemy to nasz wybór. Uważam że emocje są zjawiskami w znacznym stopniu niezależnymi od naszej woli i wywołanymi przez zewnętrzne bodźce.
….No ok. Zerknę teraz w link, który podałeś
To po prostu źle uważasz.
Gdyby emocje były niezależnymi od naszej woli zewnętrznymi zjawiskami to np. w pracy wszyscy pracownicy czuliby to samo – np. wszyscy by się stresowali, denerwowali lub pracowali wytrwale.
A jednak KAŻDY czuje coś zupełnie innego i zależy to w 100% od postawy i nastawienia tej osoby do tego co robi i oczywiście poziomu zadbania wnętrza.
Jeśli emocje są niezależnymi od nas zjawiskami wywoływanymi przez zewnętrzne bodźce to powiedz mi proszę – wytłumacz w prostych słowach dlaczego jedna osoba na widok pięknej kobiety uśmiechnie się, podejdzie, powie komplement czując spokój, przyjemne pożądanie, a druga poczuje wstyd, niepewność, strach, może żal, frustrację, opór i ucieknie, a potem będzie się masturbować?
Kobieta to wywołała?
Gdyby tak było, to u każdego wywołałaby to samo.
Fares
11 lipca 2019 14:37
Jestem po “uwalnianiu emocji”. Także i teraz bez fajerwerków. Może robiłem coś źle. W każdym razie próbowałem wzbudzić w sobie jakieś emocje, i rozkręcić je. Wstyd – słabo, poczucie winy – może lepiej, ale też w sumie nic.. W zasadzie zadziałała dopiero złość na kogoś tam, ale jak już to się tam zatliło co rusz przygasając i już, już miałem to wypuścić, to sobie zniknęło zanim otworzyłem “drzwi” (podejrzewam, że uszami poszło). Teraz jest mi wesoło (nawet śmieję się w głos) ale to bardziej z siebie się śmieję i z marnych efektów moich usilnych starań rozczulenia się. :)
Jestem po “uwalnianiu emocji”. Także i teraz bez fajerwerków.
A czego się spodziewałeś?
“Fajerwerki” to Twój wybór. To, co czujesz zależy od Twojego wyboru – postawy, nastawienia – świadomości.
Jeśli wobec czegoś wybierasz negatywną postawę, to ogólnie wybierasz negatywną postawę.
Wszystko zależy co będziesz utrzymywał i pielęgnował w sobie – radość, spokój, wdzięczność czy opór, niechęć, gniew, urazy, poczucie niezasługiwania, braki, etc.
Może robiłem coś źle.
Niekoniecznie.
Na porządne uwolnienie jednej emocji potrzeba nawet do 100 godzin.
W każdym razie próbowałem wzbudzić w sobie jakieś emocje, i rozkręcić je.
To nie działa w ten sposób.
Emocje i stawiony im opór są w podświadomości ułożone warstwami.
Jeśli chcesz poczuć coś więcej, najpierw należy oczyścić się z górnych warstw.
Wstyd – słabo, poczucie winy – może lepiej, ale też w sumie nic.. W zasadzie zadziałała dopiero złość na kogoś tam,
Dokładnie.
Więc kluczem jest uwolnienie gniewu i zapewne wraz z nim dumy, oporu, może też żalu i winy.
ale jak już to się tam zatliło co rusz przygasając i już, już miałem to wypuścić, to sobie zniknęło zanim otworzyłem “drzwi” (podejrzewam, że uszami poszło).
Nie wiem ile jest w tym sarkazmu ale jeśli żartujesz z uwalniania, to Twoje ego próbuje zanegować jego wartość i rolę (nieprzeliczone w ludzkim życiu).
Teraz jest mi wesoło (nawet śmieję się w głos)
Super!
ale to bardziej z siebie się śmieję i z marnych efektów moich usilnych starań rozczulenia się. :)
Nie rozumiem.
Pojawiła się radość – to ogromny sukces biorąc pod uwagę, że zapewne przez większość życia czułeś coś dużo niższej jakości.
A Twoje ego próbuje zrobić z tego cyrk – mówi, że to z marnych efektów, usilnych starać odczucia żalu.
Nie pozwól sobie wierzyć w ten bełkot.
Są namacalne rezultaty po chwili uwalniania – radość, śmiech na głos!
Przestań słuchać bełkotu myśli, tylko skup się na odczuwaniu.
Efekty nie są marne – wręcz przeciwnie – widzisz wyraźnie jak łatwo jest “włączyć” radość, czyli ją po prostu wybrać.
Dlaczego więc umysł paple z tak niską jakością?
Bo śmiech wspomaga proces oczyszczenia – głównie wstydu. Pozwól sobie na śmiech i to, co czujesz wraz z nim.
Nie słuchaj myśli, bo to kompletnie pozbawiony wartości bełkot.
Fares
10 lipca 2019 12:14
Jestem po ćwiczeniu z lustrem. Trochę na siebie popatrzyłem. Bez emocji. Być może wzbudziłem w sobie na koniec jakieś poczucie szacunku. Chyba nie bardzo rozumiem na czym ma polegać poszukiwanie dobrych emocji “w sobie, a nie poza sobą”.
Generalnie oczywiście mam w sobie poczucie winy i wstydu, czasem nawet myślę, że się nienawidzę, jednak w tym samym momencie i tak zawsze wiem, że pokłady miłości własnej tez we mnie są :)
Jestem po ćwiczeniu z lustrem. Trochę na siebie popatrzyłem. Bez emocji.
Ależ były emocje – coś czułeś, tylko nieświadomie. Bardzo możliwe, że był to opór, czyli opierałeś się jakiejś emocji.
Być może wzbudziłem w sobie na koniec jakieś poczucie szacunku.
Aby wzbudzić w sobie jakieś uczucie, należy ustalić taką intencję, a następnie oczyścić się z tego, co je blokuje.
Chyba nie bardzo rozumiem na czym ma polegać poszukiwanie dobrych emocji “w sobie, a nie poza sobą”.
Tym, że przestajesz ich szukać na zewnątrz i mierzysz się z tym, co jest w Tobie. W Twoim przypadku to…
Generalnie oczywiście mam w sobie poczucie winy i wstydu,
Dokładnie.
czasem nawet myślę, że się nienawidzę,
Nie – nie Ty myślisz.
Myślenie to proces automatyczny i bezosobowy, zasilany emocjami i służy wyłącznie ich racjonalizacji i usprawiedliwianiu.
Prawdziwe myślenie odbywa się wyłącznie w stanie głębokiego spokoju i jest intencjonalne – świadomie wybieramy konstruktywną pracę umysłową.
Myślenie, że “się” nienawidzisz, to jedynie bezosobowy proces mentalizacji (niekonstruktywnego myślenia), którego rolą jest wytłumaczyć w tym przypadku wstyd i winę, które czujesz podświadomie.
jednak w tym samym momencie i tak zawsze wiem, że pokłady miłości własnej tez we mnie są :)
Wiedzieć, a być to często dwa odległe światy.
Abyś zamiast wiedzy również stał się, czyli POCZUŁ miłość do siebie, należy zmierzyć się i oczyścić z tego, co ją blokuje – m.in. wstyd i winę.
Bo wiedzieć coś oznacza, że możemy dążyć w tym kierunku i faktycznie tam dotrzeć. Ale samo myślenie nic nie zmienia i nic nie daje. Tylko wskazuje kierunek.
Fares
8 lipca 2019 12:51
… No to idę po notes…
niedźwiedż
11 czerwca 2019 11:00
Bardzo łatwo wpadłem w porno w momencie gdy straciłem wiarę w siebie ponosząc ciężką jak na tamten czas decyzje, a wyzwalaczem uzależnienia okazało się otoczenie.
Bardzo łatwo wpadłem w porno w momencie gdy straciłem wiarę w siebie
To nie utrata wiary w siebie, tylko jakość myślenia umysłu zmienia się wraz z tym, co odczuwasz.
Wiara to tylko nasza percepcja.
Twoja percepcja jest taka, że straciłeś szansę, że popełniłeś niewybaczalny błąd, że nie możesz się uwolnić.
Ale to nie jest rzeczywistość – to tylko myśli i emocje oraz stawiany im opór.
ponosząc ciężką jak na tamten czas decyzje,
Nie wiem o jakiej decyzji mówisz.
Ale Twój umysł myślał sam na bazie wstydu, winy, żalu i oporu.
To tak jakby Słońce przesłoniły chmury. Czy to oznacza, że straciliśmy Słońce? Czy to oznacza, że przestało świecić?
Nie. Tylko nie dostrzegamy jego promieni.
a wyzwalaczem uzależnienia okazało się otoczenie.
Błędny wniosek.
Otoczenie nie wyzwala uzależnienia, tylko nasze postawy i nastawienie względem otoczenia.
Nie ma zewnętrznych wyzwalaczy, są tylko wewnętrzne. A za wewnętrzne odpowiadamy w 100% my.
Gdybyś napisał konkretnie jaki był to wyzwalacz, zobaczyłbyś, że wcale nie chodzi o nic zewnętrznego.
Krzysiek
9 czerwca 2019 23:39
Obejrzałem twój film do końca i wyciągnąłem ciekawe wnioski.ale dlaczego nie mówiłeś nic o masturbacja przecież masturbacja idzie w parze z oglądaniem pornografii
Bo każde uzależnienie jest takie samo. Zmienia się “tylko” środek i związany z nim bezpośredni wpływ na zdrowie, ciało i psychikę..
Porządne zajęcie się jednym wyeliminuje każde inne. Bo kroki są takie same.
O masturbacji mówię bardzo dużo w Programie. W tym podaję jak zdrowo się masturbować.
Max
9 czerwca 2019 18:54
Cześć,
w filmie tym przytaczasz historie dwóch uczestników. Jak ich słuchałem to tak jakbym słyszał swoją historie (z drobnymi różnicami). Mam 25 lat, dobre wykształcenie, dobrze płatną pracę, wspaniałą dziewczynę, ale tez problem z porno. Nie aż taki, że spędzam kilka godzin, ale te triggery powodują że na parenaście minut odrywam się od rzeczywistości, oglądam porno, dochodzi do masturbacji i później jest wspomniane uczucie wstydu i zastanowienia “czemu to się w ogóle stało, przecież postanowiłem tyle razy nad tym panować…. Myślę że najgorsze w moim przypadku jest to, że zaczęło się to w wieku 6-7 lat, kiedy miałem już nieograniczony dostep do internetu (lata ’99, ’00)
Generalnie wydaje mi się że potrafie się opierać uzależnieniom, takim jak papierosy czy alkohol, czy nawet narkotyki, ale porno i internet (w tym gry online) są tak zakorzenione w mojej psychice, że nie umiem się ich pozbyć. Wydaje mi się że to przez to ze zaczęło się to tak wcześnie. Czy wg Ciebie kurs dla osoby z jedną twierdzącą odpowiedzią jest dla mnie wystarczający? Czy na czas “leczenia” trzeba ograniczyć kontakty seksualne?
Pozdrawiam,
Max
w filmie tym przytaczasz historie dwóch uczestników. Jak ich słuchałem to tak jakbym słyszał swoją historie (z drobnymi różnicami).
No bo naprawdę ludzie niewiele się od siebie różnią.
Mam 25 lat, dobre wykształcenie, dobrze płatną pracę, wspaniałą dziewczynę, ale tez problem z porno. Nie aż taki, że spędzam kilka godzin, ale te triggery powodują że na parenaście minut odrywam się od rzeczywistości, oglądam porno, dochodzi do masturbacji i później jest wspomniane uczucie wstydu i zastanowienia “czemu to się w ogóle stało, przecież postanowiłem tyle razy nad tym panować….
Bo próby kontroli uzależnienia są z góry skazane na porażkę.
Myślę że najgorsze w moim przypadku jest to, że zaczęło się to w wieku 6-7 lat, kiedy miałem już nieograniczony dostep do internetu (lata ’99, ’00)
To praktycznie każdy przypadek. Większość uzależnionych zaczęła oglądać porno jako dziecko.
Generalnie wydaje mi się że potrafie się opierać uzależnieniom,
Ależ każdy potrafi. Tylko przez jakiś czas/do pewnego momentu.
A to żadna frajda. Po prostu w życiu będzie dużo ciężej, niż mogłoby być.
takim jak papierosy czy alkohol, czy nawet narkotyki, ale porno i internet (w tym gry online) są tak zakorzenione w mojej psychice, że nie umiem się ich pozbyć.
Bo to jak to w ogóle postrzegasz jest kompletnie niepoprawne.
Nic nie jest zakorzenione w psychice. Ty czerpiesz z tego korzyści i dlatego to WYBIERASZ.
“Nie umiesz się pozbyć” – ależ umiesz, tylko nie chcesz. Ale nie jesteś tego świadomy.
Wydaje mi się że to przez to ze zaczęło się to tak wcześnie.
Wiek nie ma nic do rzeczy.
Jedyne co ma do rzeczy to rozpoznanie przyczyn uzależnienia i korzyści z jego wyboru.
Czy wg Ciebie kurs dla osoby z jedną twierdzącą odpowiedzią jest dla mnie wystarczający?
Jeśli naprawdę jest to tylko jedna twierdząca odpowiedź, to tak.
Czy na czas “leczenia” trzeba ograniczyć kontakty seksualne?
Tylko jeśli ich intencją jest ucieczka od odczuć, od problemów.
Bo trzeba rozpoznać i odpowiednio, rzetelnie i uczciwie zająć się przyczynami uzależnienia. Jeśli uciekamy od nich w seks, no to wtedy nie można się nimi zająć.
Narzędzia i wiedza jak to wszystko rozpoznać są podane w Programie.
fistaszek
2 czerwca 2019 09:02
Trafiłem tu przypadkiem (chociaż właściwie nie wierzę w przypadki). Żyłem w nieświadomości ponad 10 lat. To przerażające, ale jednocześnie pocieszające, odnaleźć przyczynę problemu. Pozdrawiam wszystkich, damy radę!
Trafiłem tu przypadkiem (chociaż właściwie nie wierzę w przypadki).
Więc dlaczego piszesz o czymś, w co nie wierzysz?
Dlaczego tu trafiłeś? Co było powodem?
Nie reklamuję jeszcze mojego Serwisu, więc nie wszedłeś tu, bo zobaczyłeś reklamę.
Wszedłeś tu, bo czegoś szukałeś. Czego?
Żyłem w nieświadomości ponad 10 lat. To przerażające, ale jednocześnie pocieszające, odnaleźć przyczynę problemu.
Dlaczego znalezienie przyczyny poważnego problemu jest przerażające?
Pozdrawiam wszystkich, damy radę!
“Dadzą radę” wyłącznie Ci, którzy zrobią to, co niezbędne, by wyzdrowieć.
Życzeniowe myślenie ma prowadzić do konkretnych i nakierowanych na precyzyjny rezultat jasno określonych działań. A jeśli chcenie zakończy się na myśleniu, nic nie ulegnie zmianie.
To, że się uzależniliśmy jest w dzisiejszych czasach coraz mniej rzadkie i coraz mniej nieprawdopodobne. Uzależnionych są setki milionów, a może więcej.
To pandemia na skalę światową. Nie mówię tylko o porno ale różnych używkach. Jednak mechanizmy każdego uzależnienia są identyczne.
Kroki są dobrze znane i podane – wystarczy np. zapoznać się z 12 krokami Anonimowych Seksoholików czy Alkoholików.
Jest też mój Program. Są terapie. Ale trzeba jednak się za to wziąć na poważnie. A nie spróbować przez tydzień i odpuścić.
Decyzja należy do każdego z osobna.
Również pozdrawiam!
Masa60
30 maja 2019 22:14
Witam. Masz dużo racji, ja sam po sobie wiem, że jest bardzo ciężko opuścić ten rozdział, na początku rok, 2 lata to przerwę było bardzo łatwo zrobić gdy już 5lat minęło ciężko jest się od tego uwolnić jesteś zablokowany nie możesz z tego wyjść nie licznym udaje się opóścić ten rozdział szukałem pomocy, przerabiałem różne sposoby, ale mam nadziej że dzięki tobie uda się odmienić moje życie, chce przejść przez to i udowodnić sam sobie, że potrafię a gdy będę zdrowy pokazać innym na co mnie stać czekam na maila.
Dziękuję i pozdrawiam.
Masz dużo racji, ja sam po sobie wiem, że jest bardzo ciężko opuścić ten rozdział, na początku rok, 2 lata to przerwę było bardzo łatwo zrobić gdy już 5lat minęło ciężko jest się od tego uwolnić jesteś zablokowany nie możesz z tego wyjść nie licznym udaje się opóścić ten rozdział
Bo tu nie chodzi o to czy się uda, czy nie.
Uzależnienie to pewien mechanizm, któremu podlegamy. Gdy się go ujawni, ścieżka wyjścia staje się widoczna.
To właśnie próby robienia czegoś po omacku, bez planu, bez systemu wydaje się, że zależą od szczęścia.
No bo po ciemku z tysiąca osób ktoś tam wreszcie znajdzie to, czego szukał. Ale reszta nie. I dlatego nazywa się to “szczęściem”.
A wystarczy włączyć światło.
szukałem pomocy,
U kogo? Czy znalazłeś pomoc? Jeśli tak, to w jakiej formie?
przerabiałem różne sposoby,
Jakie to były sposoby?
ale mam nadziej że dzięki tobie uda się odmienić moje życie, chce przejść przez to
Przez co przejść?
Wychodzenie z uzależnienia to nie operacja kolana – coś, co się robi ileś czasu, a potem wraca do tego, co zwykle.
To nauka nowego – świadome, odpowiedzialnego, dojrzałego, spójnego, pozytywnego życia.
Tego nie można przejść, tylko nauczyć się tak żyć i tak żyć.
Można rzec, że jako uzależniony pełzałeś po ziemi jak małe dziecko, które się jeszcze nie nauczyło chodzić.
Wyjście z uzależnienia to nauka chodzenia, biegania, pływania, skakania, jazdy na rowerze, etc.
i udowodnić sam sobie, że potrafię a gdy będę zdrowy pokazać innym na co mnie stać
A kim jest ten Ty, któremu chcesz coś udowadniać?
I kim są ci inni, którym chcesz coś pokazać?
To wszystkie Twoje motywacje? Coś udowodnić i pokazać? Że wyszedłeś z choroby?
Pokażesz i co? A jak ktoś machnie ręką i powie, że go to nie obchodzi?
Czy z przeziębienia też leczysz się tylko, by pokazać innym, że się wyleczyłeś? Coś sobie chcesz udowodnić?
Wyleczenie się z dowolnej choroby to powrót do stanu zdrowia. Ale co dalej?
Chwilka zadowolenia, że z tego wyszedłeś to za mało.
Bo drogą wyjścia z uzależnienia jest to rozpoznanie wszelkich negatywności, niedojrzałości, niskich jakości w Twoim życiu, przez które sięgałeś po porno, z którymi sobie nie radziłeś, które utrzymywałeś, których się trzymałeś, za które oddawałeś odpowiedzialność innym, za które się obwiniałeś, wstydziłeś, etc. I zajęcie się nimi.
Jednym z przykładów jest właśnie próba szukania akceptacji i poklasku u innych ludzi.
Ty również nie masz sobie niczego udowadniać. Jedynym dowodem, że sobie radzisz będą osiągane rezultaty. A to czy jakieś rezultaty Cię zadowolą określisz Ty sam.
Wyjście z uzależnienia można rzec, że będzie to, można rzec, efekt uboczny tej pracy.
Oczywiście początkowo każda motywacja jest lepsza, niż żadna. Ale z czasem trzeba będzie ją skorygować.
Mateusz564
29 maja 2019 10:46
Dzięki Piotrze za tan film. Widzę, że porno mnie nakręca staję się agresywny i porno to u mnie taki lek na wszystko na moje słabości. Pogłębiłem się bardzo i faktycznie robiłem to ćwiczenie przed lustrem ale szczerz trudno mi jest sam siebie zaakceptować i polubić takim jakim jestem. Przez uzależnienie stałem się nerwowy wybuchowy.
Widzę, że porno mnie nakręca
To nie porno Cię nie nakręca.
Twój umysł sam nakręca się na to, co porno Ci daje. Ekscytacja związana z osiągnięciem korzyści z oglądania porno, to naturalny element nawyków, które trzeba rozpoznać i rozpracować.
staję się agresywny
Nie.
Gniew albo już jest w Tobie i się ujawnia, albo gniewem reagujesz na wszelkie przeszkody blokujące obejrzenie porno.
Twoje ego po prostu upewnia się, że zrealizuje nawyk – osiągnięta zostanie korzyść.
i porno to u mnie taki lek na wszystko na moje słabości.
Nie.
Nigdy tym nie był i nigdy nie będzie.
To żaden lek i niczego nie rozwiązuje. No ale możesz się tak oszukiwać całe życie.
Znieczulenie nie leczy złamania. Złamanie jest i może się nawet sytuacja pogarszać.
Pogłębiłem się bardzo i faktycznie robiłem to ćwiczenie przed lustrem ale szczerz trudno mi jest sam siebie zaakceptować i polubić takim jakim jestem.
Bo akceptacja to stan naturalny, gdy oczyścimy się z tego, co go blokuje – wstyd, wina, żal.
Więc to musi się ujawnić, wliczając opór.
Ty zaś dodatkowo mylisz siebie z umysłem i swoimi przeszłymi decyzjami – dlatego trudno jest Ci się zaakceptować i polubić.
Ty to nie to co robisz. Nie próbuj lubić swoich decyzji, tylko siebie.
Twoje decyzje to rezultat tego, za kogo uważa Cię Twój umysł. Czyli tego, w co sam uwierzyłeś. W nieprawdę.
Więc próbujesz tak naprawdę zaakceptować iluzję, programy i rezultaty w kierowaniu się nimi.
Ty to jest “to”, co znajduje się po oczyszczeniu z nich.
Rolą ćwiczenia przed lustrem jest to ujawnić.
Przez uzależnienie stałem się nerwowy wybuchowy.
Nie.
To błędna interpretacja tego, co się dzieje. Twoja “nerwowość” i “wybuchowość” to ujawnianie się dużych, skumulowanych ładunków emocji w Tobie, którym się opierasz – których nie chcesz.
Natomiast Twój umysł jako, że postrzegasz to jako coś negatywnego, reaguje gniewem, bo uważa, że dzieje się wtedy coś złego. A gniew to pozytywna emocja mająca dodać energii do poradzenia sobie z przeciwnością.
Umysł – ego – może też gniewem atakować tych, którzy przeszkadzają Ci w oglądaniu porno – czyli tym, za pomocą czego tłumisz te emocje.
A tłumienie powoduje, że emocji przybywa, więc i częściej czujesz gniew, gdy ktoś/coś Cię “dociśnie” i wyciśnie z Ciebie te emocje.
I to się tak może kręcić.
Film jest bardzo inspirujący do zrobienia tego prawdziwego pierwszego kroku. W tym momencie borykam się z czymś co chce kontrolować i mam pełną świadomość z konsekwencji. szukając z własnych doświadczeń sposobów udawało mi się przez nawet kilka tygodni, potem czar prysnął. To jakbym chciał wyjść z klatki która nie daje mi pełnej wolności ale potem wracał z powrotem do niej przekonany że tam było mi lepiej. Może to strach mną kontroluje lub inne czynniki które powodują u mnie zostanie w tej klatce. Wiem tylko że warto spróbować przejść przez tą twoją terapie która mocno motywuje mnie do zwalczenia tej choroby która nic mnie nie kosztuje co tylko czas co i tak marnuje przez porno. Życzę wszystkim miłego dnia :)
Witaj Krzyśku! Dziękuję za komentarz i mam do niego kilka uwag.
Film jest bardzo inspirujący do zrobienia tego prawdziwego pierwszego kroku.
No właśnie. A dlaczego dopiero teraz chcesz postawić pierwszy PRAWDZIWY krok?
A wcześniej nie było kroków czy nie były prawdziwe?
Jeśli nie były prawdziwe – dlaczego?
W tym momencie borykam się z czymś co chce kontrolować i mam pełną świadomość z konsekwencji.
Na pewno?
Co próbujesz kontrolować?
Czy w ogóle wiesz, że Ty wybierasz porno?
Czy wiesz w jakich okolicznościach?
Czy wiesz jakie korzyści z tego masz?
Czy rozumiesz, że rzucenie uzależnienia to rozpoznanie i rzucenie tych korzyści i nauka życia bez nich bez zmagania i cierpienia?
szukając z własnych doświadczeń sposobów udawało mi się przez nawet kilka tygodni, potem czar prysnął.
Nic takiego nie miało miejsca.
Skoro byłeś oczarowany, musiałeś zostać rozczarowany.
Rzeczywistość zawsze odczarowuje z zaczarowania.
Więc nie prysnął czar, tylko iluzja, którą żyłeś.
Pytanie czy teraz nie kierujesz się inną iluzją?
To jakbym chciał wyjść z klatki która nie daje mi pełnej wolności ale potem wracał z powrotem do niej przekonany że tam było mi lepiej.
Ależ to nie jest klatka.
To właśnie iluzja. Ty uważasz, że poza nią jest niebezpiecznie.
Poza nią – w nieograniczonym świecie możliwości jest coś, czego nie chcesz. Być może już na samym początku drogi. Nie chcesz tego, nie chcesz się z tym zmierzyć, a może próbowałeś i Ci się nie udało tego przekroczyć.
Dlatego wracasz – bo od razu się to pojawia – mniej lub bardziej świadomie.
I dlatego “wracasz” do klatki i dlatego uważasz, że w niej było Ci lepiej.
Bo to ciągła ucieczka od tego z czym albo nie potrafisz sobie poradzić, albo nie chcesz, albo nawet nie jesteś tego świadomy.
Może to strach mną kontroluje
A widzisz.
Więc mamy kolejną iluzję – że strach Tobą kontroluje.
Ale jest zupełnie inaczej.
Strach to Twoja energia – pewna jej forma, która reprezentuje jakość Twojego postrzegania rzeczywistości.
Dostrzegasz w czymś zagrożenie i dlatego pojawia się strach.
I to Ty kontrolujesz tę energię – albo uciekasz albo walczysz, nie dajesz rady i też uciekasz.
Strach na tej planecie nikim nie kontroluje. Nawet nieświadome decyzje to nadal nasze decyzje.
Ty sam więc uznajesz w czymś zagrożenie i uciekasz od tego i/lub starasz się tego uniknąć.
Poza tym – na pewno masz w sobie bardzo dużo stłumionego strachu. Może tak być, że uciekasz głównie od niego.
Czyli uciekasz od czegoś, co cały czas nosisz w sobie.
lub inne czynniki które powodują u mnie zostanie w tej klatce.
Jakie czynniki?
Jakiekolwiek by nie były – one niczego nie powodują.
To ewentualnie Ty używasz ich jako pretekstu, by wybierać to samo, co do tej pory.
A wybierasz wyłącznie to, co daje Ci korzyści, których pragniesz.
Wiem tylko że warto spróbować przejść przez tą twoją terapie która mocno motywuje mnie do zwalczenia tej choroby która nic mnie nie kosztuje co tylko czas co i tak marnuje przez porno. Życzę wszystkim miłego dnia :)
A więc po raz kolejny pojawia się walka z uzależnieniem.
Jeśli będziesz walczył, pozostaniesz uzależniony.
Bo uzależnienie to Twoje decyzje. Twoje korzyści.
Jak możesz walczyć ze swoimi decyzjami? Jakże możesz walczyć z korzyściami, które wybierasz?
Walka to próba zmuszenia się do wyboru czegoś innego oraz zrezygnowania tego, z czego nie chcesz zrezygnować, bo nie chcesz porzucić korzyści jakie Ci to daje. A coś innego Ci nie daje tych korzyści.
Dopóki więc nie znajdziesz czegoś, co to zastąpi, nigdy nie zrezygnujesz z pornografii. Albo zrobisz to na chwilę, aż do czasu gdy znowu będziesz potrzebował tych korzyści. W Twoim przypadku było to max kilka tygodni.
Więc walka z uzależnieniem to próba na siłę rzucenia tego, czego nie chcesz rzucić, bo jest to jedynym źródłem korzyści, których na razie desperacko potrzebujesz.
Bez świadomości jakie są to korzyści niemożliwe jest wyjście z uzależnienia, bo nie wiesz dlaczego w ogóle wybierasz porno.
Niemożliwe jest wtedy wykonanie żadnej konkretnej pracy nad sobą.
Twoja odpowiedź dużo mi dała do zrozumienia. Tylko nie mogę jakoś uświadomić sobie tych korzyści. Zawsze miałem w głowie że porno nie daje żadnych korzyści i muszę usunąć go z mojego życia. Ale jak tak pisze to chyba czuję o co ci chodzi z tym bym zrozumiał swe korzyści i umiał się z odciągnoć. Tam gdzie piszesz że jeśli tak to będę musiał czymś zastąpić ale potem to wróci. w sumie była jedna taka sytuacja jak to chciałem zamienić na sport ale jak napisałeś pragnienie wróciło. Ale najwięcej dałeś mi do myślenia z tymi iluzjami. Dziękuję za odpowiedź
Tylko nie mogę jakoś uświadomić sobie tych korzyści.
Bo próbujesz je sobie wymyślić.
To raz.
Dwa – poświęciłeś na to już ile? Całe 2 minuty?
Po trzecie – tego nie robisz myśląc o tym, tylko uświadamiasz sobie w momencie wybierania porno, nie godzinę przed, nie 3 godziny po. W trakcie.
Zawsze miałem w głowie że porno nie daje żadnych korzyści i muszę usunąć go z mojego życia.
Bo każdy w głowie ma to, co skądś usłyszał.
Umysł nie potrafi wymyślić nic nowego, tylko w kółko powtarza to samo.
Ty nigdy znikąd nie usłyszałeś jak jest naprawdę, więc nie mogłeś tych informacji zobaczyć w umyśle.
Poza tym – WSZYSTKO co mamy, wybraliśmy to, bo mamy z tego jakieś korzyści.
Przykładowo – korzyścią z użalania się nad sobą i swoim życiem jest możliwość użalania się.
Wybierasz to zamiast np. włożyć wysiłek w zmianę. Korzyścią jest pozostanie dzieckiem w tym obszarze.
Ale jak tak pisze to chyba czuję o co ci chodzi z tym bym zrozumiał swe korzyści i umiał się z odciągnoć.
Nie rozumiem tego.
Tam gdzie piszesz że jeśli tak to będę musiał czymś zastąpić ale potem to wróci. w sumie była jedna taka sytuacja jak to chciałem zamienić na sport ale jak napisałeś pragnienie wróciło.
Nic nie wróciło.
Mechanizm uzależnienia, ani emocje, ani nawyki to nie coś, co znika i się znowu pojawia. To nie bociany odlatujące na zimę.
W zależności od warunków zewnętrznych i wewnętrznych mechanizmy te działają mocniej lub słabiej. Ale działają non stop. 24/7.
Zaś sport nie dostarczył Ci tej samej korzyści co porno – nie doprowadził do tego samego rezultatu.
Dlatego mechanizm działał nadal.
Ale najwięcej dałeś mi do myślenia z tymi iluzjami. Dziękuję za odpowiedź
Z jakimi iluzjami?
Poza tym nie masz o niczym myśleć.
Rozwiązanie jest podane – należy je wdrożyć, a nie myśleć o tym.
Przez to “myślenie” o wszystkim jesteś właśnie uzależniony.
Bo to wcale nie myślenie, tylko mentalizacja, która nie ma żadnej innej roli, niż napędzanie samej siebie.
Już od paru lat próbowałem walczyć z tym nałogiem – bezskutecznie. Udało mi się co prawda w zeszłym roku wytrzymać tydzień bez masturbacji, w tym już ponad 3 tyg. ale to wciąż mniej niż chciałem osiągnąć. Jednocześnie oglądając twój pierwszy materiał uświadomiłem sobie że problem jest dużo większy niż myślałem.
Witaj Krzyśku!
Dziękuję za komentarz!
Już od paru lat próbowałem walczyć z tym nałogiem – bezskutecznie.
Bo stosowałeś niewłaściwe narzędzie do tego problemu. Walka jest tym, przez co dochodzi do uzależnienia.
Polewanie ognia benzyną go nie ugasi.
Udało mi się co prawda w zeszłym roku wytrzymać tydzień bez masturbacji, w tym już ponad 3 tyg. ale to wciąż mniej niż chciałem osiągnąć.
Więc widzisz, że w kółko robisz to, co nie działa.
Trzeba kompletnie zmienić podejście.
Jednocześnie oglądając twój pierwszy materiał uświadomiłem sobie że problem jest dużo większy niż myślałem.
Oczywiście.
Po pierwsze nie Ty myślisz, tylko myślenie odbywa się samo.
Po drugie – umysł powtarza w kółko tylko to, co już usłyszał. Więc nie mogłeś wymyślić niczego nowego. Z tego powodu stoisz w miejscu i tylko trzymasz kciuki, by udało się wytrzymać dłużej.
Ale robienie w kółko tego samego nie da Ci innych rezultatów. Bo dało do tej pory? Od już kilku lat nie. Więc nie ma się co spodziewać, że przez kilka kolejnych zmieni się cokolwiek, a potem przez kolejne, itd.
Bardzo wartościowe :)
No dobra, no to po notes :)!!!!
Brawo!
Czyli kobiety uważam za gorsze, ponieważ sam się gorszy od nich czuję i projektuje to na nie?
A czujesz się taki? Ja nie wiem co czujesz.
Zarówno “jestem gorszy” jak i “kobiety są gorsze” to tylko mentalizacja – próba racjonalizacji przez umysł odczuwanego wstydu, winy, oporu.
Nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością ale możesz w to wierzyć. I na tej podstawie trzymać w sobie te emocje.
I traktując się w ten sposób naturalnie odpowiednio zmodyfikujesz, na które działania sobie pozwolisz, a na które nie. Jakie cele pozwolisz sobie osiągnąć, a jakich nie. Co będziesz mówił, robił każdego dnia, a czego nie, itd.
Wszystkie negatywne myśli należy ignorować i zająć się ich przyczyną – emocjami.
Odpowiedz sobie na pytanie – czy jest jakikolwiek racjonalny powód, dla którego albo Ty, albo kobiety byłyby gorsze…? I niby od kogo/czego?
Kiedy zacząłeś być gorszy? Co się zmieniło? Jako dziecko byłeś?
A może tylko ktoś Ci to wmówił? Żyjąc nieświadomie podejmujemy się takich działań, które wynikają z poziomu BYĆ, który utrzymujemy na swój temat.
Czyli stają się taką samospełniającą się przepowiednią.
Ja znowuż zauważyłem, że tak jakby kobiet nie trawię. Uważam je za gorsze? Nie do końca. Natomiast często działają mi na nerwy. Gdzie jest przyczyna tegoż? Znowuż bardzo lubię swoje koleżanki i przyjaciółki, lubię z nimi rozmawiać i żartować. Łatwiej mi to przychodzi niż z mężczyznami.
To wynika z niezrozumienia dwóch płaszczyzn – wzajemnych relacji damsko-męskich oraz emocji.
Kobiety i mężczyźni samą swoją obecnością wyciągają z innych i siebie nawzajem nagromadzone emocje, opór i negatywne przekonania.
Kobiety nie “działają Ci na nerwy”. Nerwowość to sprawa stricte WEWNĘTRZNA – opierasz się temu, co wyciskają z Ciebie inni ludzie – zapewne wstyd, opór, winę, gniew, frustrację, stres, etc. Tylko Twój umysł dokonuje projekcji tego wszystkiego poza Ciebie.
Zaczynasz się zmagać i dlatego to nie mija.
To proces pozytywny – detoks. A boli Cię to, bo się temu opierasz.
Natomiast to czemu się opieramy trwa i rośnie.
Oczywiście kobiety możesz uważać za co chcesz. I to będzie Twój problem, bo takie kobiety będziesz spotykał. Natomiast to także projekcja Twojej podświadomości. Siebie uważasz za gorszego i właśnie na podstawie wstydu, winy, oporu, który wyciągają z Ciebie kobiety. Projektując na nie to przekonanie utwierdzasz je w samym sobie.
Ważne jest więc zaprzestanie tej oceny, ignorowanie mentalnego bełkotu i uwalnianie odczuwanych emocji, a nie dalsze zmaganie z nimi.
Świetny materiał. I bardzo dobre ćwiczenie, wprowadza stan spokoju i zrozumienia że to nie moja wina tylko choroby. Czekam na kolejne wideo.
Świetny materiał. I bardzo dobre ćwiczenie, wprowadza stan spokoju i zrozumienia że to nie moja wina tylko choroby.
To nie wina choroby.
Choroba jest rezultatem m.in. utrzymywania w sobie winy i zrzucania ją albo na siebie, albo na świat zewnętrzny.
Nikt nie jest winny i nic nie jest winne.
Aby wyzdrowieć należy m.in. z winy zrezygnować całkowicie i zacząć żyć zupełnie inaczej – pozytywnie, dojrzale, świadomie, odpowiedzialnie.
Świetne wideo, pokazuje minusy pornografi. Najgorsze jest błądzenie w ciemności. Sam już nie oglądam ale mam problem z masturbacją.
Witaj Damianie!
Dziękuję za komentarz!
Świetne wideo, pokazuje minusy pornografi. Najgorsze jest błądzenie w ciemności.
Błądzenie w ciemności nie jest najgorsze. Nie wiem skąd ten wniosek.
Mnóstwo osób błądząc zaczynają zmieniać kierunek i docierają w inne miejsce.
W tym kontekście najgorsze jest, gdy ktoś nic nie robi lub robi coś, co nie działa czy nawet szkodzi i sądzi, że postępuje właściwie.
Więc duma i upór są ogromnymi przeszkodami.
Sam już nie oglądam ale mam problem z masturbacją.
Bo to cały czas ten sam mechanizm uzależnienia. Zmieniłeś tylko środek do osiągania tych samych rezultatów.
Hej wideo jest super otwiera oczy
Witaj Adamie!
Dzięki za komentarz i miłe słowa!
Myślę, że to niezły filmik. Z uzależnionymi tak jest, że najtrudniej im samym zrozumieć, że są uzależnieni. Ja sam nie wiem. Rozważam też chorobę psychiczną. Nie jestem pewien czy to uzależnienie….Kiedyś nawet przez rok czasu bodajże nie oglądałem porno a i tak czułem się beznadziejnie.
Myślę, że to niezły filmik
Dziękuję!
Z uzależnionymi tak jest,
Wiem jak jest z uzależnionymi, bo sam byłem przez 15 lat.
że najtrudniej im samym zrozumieć, że są uzależnieni.
Od tego są te filmy, cały Serwis Wolność od Porno i prosty, 4-pytaniowy test, który powinieneś wypełnić.
Ja sam nie wiem.
Więc odpowiedz na 4 pytania z testu. To stanie się wtedy jasne.
Rozważam też chorobę psychiczną.
To nie choroba psychiczna. Wiem o co Ci chodzi – o wiecznie bełkoczący umysł, o ciągłe fantazje, o niesamowity opór i niemożność skupienia się na czymś innym.
To typowe i standardowe objawy uzależnienia.
Nie jestem pewien czy to uzależnienie….
Na 100% to uzależnienie.
Kiedyś nawet przez rok czasu bodajże nie oglądałem porno a i tak czułem się beznadziejnie.
Bo oglądanie porno to objaw, a nie problem sam w sobie.
Objaw tego, co nazywasz chorobą psychiczną.
Każde uzależnienie ma przyczynę w emocjach i non stop bełkoczącym umyśle, w odczuciu oporu, pustki, niechęci, wiecznego zmęczenia, itd.
Poczytaj na Blogu artykuły o emocjach, o nofap, a stanie się dużo bardziej jasne co się dzieje i dlaczego zaprzestanie oglądania porno bez odpowiedniej wewnętrznej pracy nic/niewiele zmienia w większości przypadków.
Link do Bloga:
http://www.wolnoscodporno.pl/Blog
Cześć. Obejrzałem właśnie 3 filmik i spróbowałem ćwiczenie. Próbowałem z emocja strachu. Strachu przed ludźmi przed nowymi rzeczami przed jazdą po mieście generalnie starałem sobie przywołać sytuację gdzie odczuwam strach lub duży niepokój. Oczywiście zdecydowanie potwierdziłem że chcę się pozbyć tego uczucia natomiast jak zadałem sobię pytanie czy pozwolę mu odejść to czułem że nie mogę bardzo dziwne uczucie. Tak jakby coś w środku mówiło NIE. Czy to normalne?
Witaj Danielu!
Dziękuję za komentarz!
Tak jakby coś w środku mówiło NIE. Czy to normalne?
Tak, to najzupełniej normalne.
To “nie” mówiło Twoje ego – Twój umysł. Dlaczego? Bo każda stłumiona emocja ujawnia się wraz ze stawionym jej niegdyś oporem.
Właśnie dlatego masz ją stłumioną, bo się jej cały czas opierasz – mentalnie na nią nieświadomie napierasz do wewnątrz.
To “nie” to właśnie mentalny konstrukt zbudowany na bazie tego podświadomego oporu, który stał się nieco bardziej świadomy.
Nic z nim nie rób. Kontynuuj ćwiczenie. Opór będzie się rozładowywał (o ile go nie zasilisz) i wkrótce, gdy ponownie zadasz sobie to pytanie, zobaczysz odpowiedź “nooo doooobrzeeeee, moooogę” albo nawet radosne “tak!”.
Moje ego zauważyło, że Twoje pytanie o to czy jeżdżę na wózku, nie pozwala mieć zupełnej pewności co to tego, czy rzeczywiście jakiś czas temu wyrosłeś z piaskownicy. ;)
Ok. Widzę, że i ciebie i mnie męczy ta… wymiana.
Proszę już tylko, całkiem na poważnie, o informację jak w praktyce przy ćwiczeniu “uwalniania emocji” “pozbyć się górnych warstw” no w ogóle jak to przeprowadzić po kolei. Siadam w spokoju, samotności i… co dalej…
Moje ego zauważyło, że Twoje pytanie o to czy jeżdżę na wózku, nie pozwala mieć zupełnej pewności co to tego, czy rzeczywiście jakiś czas temu wyrosłeś z piaskownicy. ;)
Jeśli coś zauważyło Twoje ego, to możesz mieć 100% pewności, że jego interpretacja tego, co zaszło jest odwrócona o 180 stopni od rzeczywistości.
Jeśli więc mówi Ci, że ja nie opuściłem piaskownicy, to chce ukryć fakt, że usłyszało coś najprawdopodobniej najbardziej dojrzałego w Twoim życiu.
I nie chce, byś to pojął i dojrzał.
Natomiast użyłem tego stwierdzenia, by mówiąc lekko – zakwestionować stwierdzenie, że “przełamałeś siebie”. To określenie nie ma żadnego sensu, żadnego zamocowania w rzeczywistości.
Jest po prostu bzdurne, bo nie odnosi się do niczego realnego.
Jest kompletnym niezrozumieniem rzeczywistości. Jest bardzo dziecinne. Również to stara się ukryć Twoje ego.
Nie można próbować przełamać siebie, bo to przede wszystkim nie odnosi się do nas, tylko do naszych utożsamień – wyborów i iluzji.
Więc Ty próbowałeś jednocześnie się czegoś trzymać i puścić. Jako, że nie dostrzegałeś, że się tego trzymałeś, zmagałeś się, co było bezsensem.
W końcu “przełamanie” przyszło, gdy dokonałeś decyzji, by się jednak puścić np. strachu i wybrać odważne działanie. Nie oznacza to, że “przełamałeś siebie”, tylko puściłeś się iluzji i/lub przestałeś się opierać samej emocji strachu.
Zaś żony nie zdobyłeś – nie wziąłeś jej ze świata, tylko DAŁEŚ jej to, co pozytywne i ona Ci to oddała.
Zaś zmagałeś się – “przełamywałeś”, bo próbowałes właśnie zabrać ją ze świata – wziąć dla siebie, bo zapewne widziałeś w niej wypełnienie jakiegoś braku, w który wierzyłeś/wierzysz na swój temat.
Dlatego pojawił się opór i strach – bo gdyby Ci się nie udało jej “zdobyć”, straciłbyś to źródło i pojawiłoby się cierpienie.
Natomiast, gdybyś zrezygnował ze świadomości braku i próby wypełnienia go czymś zewnętrznym, poznawanie tej kobiety byłoby wspaniałym doświadczeniem, bo opierałoby się na dawaniu tego, co pozytywne.
Napięcie, stres, strach, itd. – niskie jakości – zastąpione byłyby ich wysokimi odpowiednikami jak ekscytacja, radość, wdzięczność.
Ok. Widzę, że i ciebie i mnie męczy ta… wymiana.
Kto powiedział, że mnie cokolwiek męczy?
… Twoje ego. I automatycznie uznałeś to za rzeczywistość
Przede wszystkim to nawet jeśli miałbym dość tej rozmowy, to nie to mnie męczy, tylko mój własny opór.
Więc Ciebie nie męczy rozmowa, tylko opór, który wybierasz i którym następnie usprawiedliwiasz swoje wybory.
To wg Ciebie to jest wymiana. Ja nic nie wymieniam. Bo na razie nie znalazłem nic, co byłoby dla mnie wartościowe.
Ja daję i zostawiam. Prawdę. Fakty. Co z tym zrobisz to Twój wybór.
Ja nic od Ciebie nie biorę, tylko ukazuję Ci niezrozumienia rzeczywistości, które bardzo łatwo potwierdzić.
Poza tym – z całego obszernego i niezwykle ważnego komentarza wyciągnąłeś wniosek, że mnie męczy to co robię… i chcesz to skończyć…
Widzisz jak Twoje ego ucieka gdzie pieprz rośnie i używa dumy, by to ukryć?
Proszę już tylko, całkiem na poważnie,
Jeśli ktoś przestał być poważny to wyłącznie Ty.
Ja nawet jeśli żartuję czy używam nieformalnych określeń, to ma to swój dojrzały cel.
Nie bawię się, bo nie flirtuję z Tobą, ani nie traktuję Cię jako małe dziecko.
o informację jak w praktyce przy ćwiczeniu “uwalniania emocji” “pozbyć się górnych warstw” no w ogóle jak to przeprowadzić po kolei. Siadam w spokoju, samotności i… co dalej…
Najpierw konieczne jest w ogóle nauczyć się odczuwać, czego elementem jest uświadomienie sobie, że coś czujesz i co.
Na Blogu stworzyłem do tego dość dokładną instrukcję:
http://www.wolnoscodporno.pl/Blog/2017/09/Jak-I-Dlaczego-Zaczac-Odczuwac-6/
Z tego co widzę to jedną z górnych warstw, które przykrywają kolejne jest duma.
Widać to wyraźnie w Twoich słowach – “WIDZĘ, że Ciebie i mnie męczy ta rozmowa”.
Ale co tak naprawdę widzisz? To, co chcesz zobaczyć. Widzisz swoją rację.
A czy to jest rzeczywistość? Nie. To wyłącznie Twoja rzeczywistość – projekcja tego, co nosisz w sobie.
Poprawne, zgodne z rzeczywistością zdanie powinno brzmieć – “MNIE męczy ta rozmowa i stwierdzam, że w takim razie inni są tacy sami jak ja i ich również to męczy”.
Ale tak nie jest. Mnie to nie męczy. Jeśli zobaczę, że ta rozmowa przestała mieć już sens, bo pojawił się zbyt duży opór i nadal wybierać będziesz dumę, to przestanę pisać. To wszystko.
Jeśli zacząłbym się męczyć to na własne życzenie i kompletnie niepotrzebnie.
Ty natomiast projektujesz na mnie swoją dumę i opór.
Jak najlepiej zrezygnować z dumy? Np. zrobić to, czemu się opierasz – przyznać mi rację, uznać, że to Ty się mylisz lub przynajmniej możesz nie mieć racji.
Przyznanie tego – szczere i uczciwie pomoże Ci uwolnić dumę oraz aby to zrobić konieczne będzie puszczenie się oporu.
Zaś pod nią może kryć się gniew, którym ukrywamy poczucie niemocy, braku poczucia własnej wartości, braku kontroli, strach, wstyd, żal. Pod tym znowu może być duma, etc.
Może być też tak, że ujawnione zostaną nieco niższe warstwy wraz z intencją uwolnienia dumy – np. gniew, frustracja “na mnie”.
Są dwie książki, które bardzo polecam w temacie uwalniania:
– Jedną jest “Technika uwalniania” dr Davida Hawkinsa ale to dla tych, którzy gotowi są już zrezygnować ze świadomości separacji od Boga.
– Tę, którą polecam Tobie to “Metoda Sedony” Colin Tipping. Nie odnosi się do Boga jeśli dobrze pamiętam, więc jest bardziej przyswajalna dla ludzi nadal święcie ukorzenionych w umyśle bez ochoty zrezygnowania z tego.
1. “skąd pewność, że to oryginał?” Skąd pewność co do czegokolwiek? W ten sposób można wszystko zakwestionować.
2. “Podałem proste ćwiczenie, by sprawdzić czy to my myślimy – spróbuj kontrolować swoje myśli i zatrzymać proces myślenia.
Spróbuj i zobacz jaką władzę nad tym masz…” Moje proste ćwiczenia: a) Dowód na to ze to nie my oddychamy – spróbuj kontrolować i zatrzymać proces oddychania. Nie możesz na dłuższą metę? A więc to nie ty oddychasz. b) Daję Ci jedno narzędzie – wkrętarkę. Rozkręć ją za jej pomocą.
3. “Sam siebie zapytaj czy Twoje myśli sam wybrałeś, świadomie i intencjonalnie? Jaki ich procent? 0,0001%? Czyli to świadczy, że skoro “myślisz” to jesteś?
A co z resztą 99,9999%?” To że nie wybieram sam wszystkich swoich myśli nie znaczy że nie są one mną. Nikt nie zyje w próżni. Wszyscy badamy świat zmysłami i ten zmieniający się świat i interakcje z nim prowokują w nas kolejne myśli.
4. Manipulujesz swoim własnym testem. Chodzi o przykład z osobami które podrywają i tymi, które uciekają. Ja nie czuję się zestresowany w relacjach z żoną bo już ją zdobyłem. Początki nie były jednak oczywiste. Musiałem ją zdobyć. Oczywiście, że znaczny procent tego wysiłku to było przełamanie siebie ale juz samo to jest dowodem że zawsze to jest mniejszy lub większy akt odwagi, a więc pokonania naturlanego strachu/oporu/niepewności. Sam to przyznałeś. No i zupełnie niezrozumiale pozbawiasz kobiety podmiotowości. Sugerujesz że można je zdobyć i to od nich nie zależy :) Czyli że jeśli dostaję kosza, to nie znaczy że: się nie podobam, że ma faceta, że woli niższych, że ma inne poczucie humoru, tylko że ja nie dość pozbyłem się wewnętrznego wstydu i poczucia winy?
5. Ostatnia rzecz. Skoro to nie MY myślimy. To co MY robimy? Jaka jest nasza własna aktywność?
1. “skąd pewność, że to oryginał?” Skąd pewność co do czegokolwiek?
Sam sobie zadawaj to pytanie tak często jak to możliwe.
W ten sposób można wszystko zakwestionować.
W jaki sposób?
Podałem Ci pierwsze w historii ludzkości narzędzie do badania rzeczywistości – kalibrację oraz informację gdzie je znaleźć i nauczyć się stosować.
“W ten sposób” niczego nie kwestionuję, tylko badam.
Powiedz mi jakiego Ty narzędzia używasz do badania rzeczywistości? Ja używam kalibracji.
Dlatego mam pewność co do tematów, które sprawdziłem.
Pytania, które zadałem były po to, by ukazać Ci właśnie to, że powtarzasz coś, czego nie masz żadnych podstaw być pewnym – czy to prawda, jaki jest to poziom prawdy, jaki jest/był tego kontekst, czy Ci to służy lub nie i w jaki sposób i wiele więcej.
Nie mam zamiaru bawić się w gierki słowne, bo z piaskownicy już wyrosłem jakiś czas temu.
Niemniej mam wrażenie, że jestem tak odbierany przez ogromną rzeszę ludzi.
No ale sobie zdaję sprawę, że to ego robi wszystko, by pozostać niezauważone.
2. “Podałem proste ćwiczenie, by sprawdzić czy to my myślimy – spróbuj kontrolować swoje myśli i zatrzymać proces myślenia.
Spróbuj i zobacz jaką władzę nad tym masz…” Moje proste ćwiczenia:
A więc nie wykonałeś tych ćwiczeń, nie wyciągnąłeś wniosków, nie zaobserwowałeś rzeczywistości.
Zamiast tego moje słowa odebrałeś jako atak i odbiłeś piłeczkę.
a) Dowód na to ze to nie my oddychamy – spróbuj kontrolować i zatrzymać proces oddychania. Nie możesz na dłuższą metę? A więc to nie ty oddychasz.
Ano nie ja oddycham, tylko moje ciało.
A dlaczego oddycha? Bo moją intencją jest żyć.
Powiedz mi – czy kontrolujesz proces oddychania? Ile wdechów i wydechów wziąłeś świadomie? Choćby dzisiaj – jeden? Dwa? Pięć? A ile wziąłeś ich tylko dzisiaj?
Jaki więc procent tego zrobiłeś Ty, a ile Twoje ciało samo?
b) Daję Ci jedno narzędzie – wkrętarkę. Rozkręć ją za jej pomocą.
A widzisz – czyli porównujesz siebie, którego uważasz za myśli z wkrętarką – zewnętrznym, całkowicie osobnym NARZĘDZIEM.
Czyli porównałeś siebie do wkrętarki.
To z czym możesz cokolwiek zrobić – np. obserwować – tym nie jesteś. Wiertarka nie może wpłynąć na siebie, bo nią jest.
Ale myśli możesz obserwować, utożsamiać się, słuchać, opierać się, oceniać, komentować. Ale kto to komentuje? Umysł? On przecież w tym czasie generuje myśli.
Więc kto je obserwuje, ocenia, nazywa, utożsamia się?
3. “Sam siebie zapytaj czy Twoje myśli sam wybrałeś, świadomie i intencjonalnie? Jaki ich procent? 0,0001%? Czyli to świadczy, że skoro “myślisz” to jesteś?
A co z resztą 99,9999%?” To że nie wybieram sam wszystkich swoich myśli nie znaczy że nie są one mną.
Lol.
Nikt nie zyje w próżni.
Nic z tego zdania nie wynika.
Wszyscy badamy świat zmysłami i ten zmieniający się świat i interakcje z nim prowokują w nas kolejne myśli.
Toż to jakieś bajdurzenie.
Właśnie powiedziałeś, że świat prowokuje Ciebie. Kolejnego Ciebie. I kolejnego…
Czyli stawiasz się w roli ofiary świata.
Powiedz mi ile tego świata dzisiaj zbadałeś – jakie jego aspekty, jakie wnioski wyciągnąłeś?
Zmysły nie są do badania, tylko do zbierania informacji.
To co zrobisz z tymi informacjami zależy od Ciebie.
Umysł powtórzy tylko to, co już zna. Więc nie bada, tylko powtarza to co już poznał.
Wnioski napływają same zgodnie z naszą intencją i otwartością na nie.
Tylko w ten sposób można zdobyć nową wiedzę zgodną z rzeczywistością, a przynajmniej jakimś poziomem prawdy. Którego umysł poznać nie może, bo to narzędzie nie jest od tego.
Jest tylko jedno narzędzie do badania i poznawania rzeczywistości – narzędzie kalibracji.
4. Manipulujesz swoim własnym testem. Chodzi o przykład z osobami które podrywają i tymi, które uciekają. Ja nie czuję się zestresowany w relacjach z żoną bo już ją zdobyłem.
Ja nie widzę już żadnego sensu w tej dyskusji. To co było ważne powiedziałem.
Początki nie były jednak oczywiste. Musiałem ją zdobyć.
Nie ją zdobyłeś – nie wziąłeś jej ze świata.
To dzięki czemu jesteście razem jest rezultatem tego, co jej DAŁEŚ i co ona Ci oddała w zamian.
Ta przyjemna, wzmacniająca wymiana – przepływ – był tym, dzięki czemu zdecydowaliście się na bycie razem.
A nie “zdobycie”.
Bo rozumiem, że wystarczyło pierdyknąć ją pałką w łeb, by ją zdobyć i już od tamtej pory jesteście razem?
Oczywiście, że znaczny procent tego wysiłku to było przełamanie siebie
Naprawdę siebie przełamywałeś? Czyli jeździsz na wózku?
ale juz samo to jest dowodem że zawsze to jest mniejszy lub większy akt odwagi, a więc pokonania naturlanego strachu/oporu/niepewności.
A skąd pewność, że są naturalne?
Emocje to informacja zwrotna o naszej świadomości. Małe dzieci nie odczuwają strachu czy winy dopóki nie zostaną zaprogramowane negatywnymi programami jak wątpienie w siebie, odebranie poczucia wartości, że robią coś źle i dużo więcej. Dzieci robią mnóstwo rzeczy bez krzty oporu i niskich emocji – coś, na co większość dorosłych się (już) nie odważy. A skoro się nie odważy, ich umysły zaczynają to racjonalizować. I nieraz atakować dzieci.
Więc emocje o ile są naturalne, to nie są naturalne W KONTEKŚCIE, którego używasz.
Bo są informacją o negatywnościach, których się nauczyliśmy i które sami utrzymujemy.
Informacja “masz na sobie pomarańczowy t-shirt” jest prawdziwa dopóki go nosisz.
Sam to przyznałeś.
Wyjaśniłem kontekst.
No i zupełnie niezrozumiale pozbawiasz kobiety podmiotowości.
Czy ja naprawdę mam podawać każdy niuans – tysiące malutkich i większych spraw, napisać książkę lub kilkanaście i czytać każdą po tysiąc razy, by wszystko zawrzeć dosłownie, by już nikt nie musiał nic więcej doświadczać?
Sugerujesz że można je zdobyć i to od nich nie zależy :)
Nie wiem co sam sobie sugerujesz ale mówię wprost – kobiety oddają to, co sami im daliśmy.
Może się im to podobać lub nie.
Od nich zależą ich decyzje, a od nas nasze.
My możemy zdecydować nad tym, co im damy, a co nie i z jaką intencją.
A one co z tym zrobią. Jeśli nic nie dasz, to kobieta nic Ci nie odda. Aby “zdobyć” kobietę, która na nasz widok może mieć już kisiel w majtkach, trzeba jej dać choć minimum męskiej energii – chociażby podejść i się przywitać.
Poza tym stwierdzenie “zdobyć kobietę” jest zbyt ogólne.
Tak jak “zdobyć pierwsze miejsce”. Co to w ogóle znaczy? Że to pierwsze miejsce zastraszyliśmy, żeby się nam oddało?
Nie. Wykonaliśmy jakąś pracę – coś daliśmy od siebie, włożyliśmy wysiłek, coś zrealizowaliśmy, coś przekazaliśmy światu, z czego wyciągnął pozytywne dla siebie (lub w kontekście danego wydarzenia) wnioski.
Czyli że jeśli dostaję kosza, to nie znaczy że: się nie podobam, że ma faceta, że woli niższych, że ma inne poczucie humoru, tylko że ja nie dość pozbyłem się wewnętrznego wstydu i poczucia winy?
A skąd mam wiedzieć dlaczego kobieta podjęła taką decyzję?
Może nie chciała nic otrzymać, może to, co dostała – nawet coś zupełnie pozytywnego – wyciągnęło z niej coś, z czym nie była gotowa się zmierzyć?
Zadajesz ultra ogólne pytanie, kompletnie bez żadnego kontekstu, żadnych konkretów i liczysz, że ja Ci na nie konkretnie odpowiem?
5. Ostatnia rzecz. Skoro to nie MY myślimy. To co MY robimy? Jaka jest nasza własna aktywność?
To co każdy wybierze z własnego poziomu świadomości.
Ty wybierasz m.in. oczarowanie myśleniem – hipnotyzowanie się nim, oglądanie myśli jak ulubionego, nieskończonego serialu i podejmowanie na tej podstawie decyzji.
Ja często w obliczu niskich emocji i mentalizacji najpierw je uwalniam, osiągam stan spokoju i radości, świadomie ustalam intencję tego, co chcę zrealizować i dlaczego, rozpoznaję co mogę zrobić jako pierwsze i działam. A to jedynie jeden niuans z tysięcy, tysięcy.
Świadomość, którą jesteśmy nie podejmuje działań, tak jak pole elektromagnetyczne. W polu tym INTENCJAMI ustalamy ruchy energii, które następnie podejmuje się np. nasze ciało.
Zauważ, że nie Ty siadasz tak jak nie Ty oddychasz. Twoją INTENCJĄ jest usiąść i oddychać. Reszta dzieje się sama. To dzieje się samo w polu Twojej świadomości.
Nie kontrolujesz przecież każdego mięśnia i ścięgna. Dopóki tego nie pojmiesz – nie uświadomisz sobie, niewiele więcej będziesz mógł wyciągnąć z tego, co mówię.
Większość ludzi na tej planecie po prostu zawęża się do pracy umysłu i doznań płynących z ciała, na podstawie czego dokonują takich, a nie innych wyborów. I tyle.
Reszta odbywa się sama w polu świadomości, którą utrzymują.
Ty np. utrzymujesz, że Ty myślisz. Więc automatycznie z tego wynika mnóstwo takich, a nie innych wniosków, na bazie których podejmujesz decyzje.
Np. skoro uważasz, że myślisz, myśli automatycznie muszą mięć ogromną wartość. Bo jeśli miałyby nie mieć wartości, to oznacza, że Ty nie masz wartości.
A gdybyś wykonał kolejne proste ćwiczenie – przez 10-15 minut wypisał wszystko, co pojawiło się w Twoim umyśle, zobaczyłbyś, że to chaotyczny bełkot bez ładu i składu i to bełkot, którego nie można zatrzymać.
No ale zapewne tego ćwiczenia nie wykonasz przez opór, bo wierząc, że myślenie = Ty, oznaczałoby, że Ty to chaotyczny bełkot bez ładu i składu. A takich wniosków nigdy nie wyciągniesz, więc unikniesz tego ćwiczenia i możliwe, że dasz mi kolejne.
“Je pense, donc je suis” tak w oryginale, w języku francuskim brzmiało równanie Kartezjusza (Penser – myśleć). Nie to jest ważne. Z tego co piszesz: “Gdybyśmy to my myśleli, moglibyśmy w dowolnym momencie przestać, a to niemożliwe” wynika że uważasz, że to nie my myślimy, a myślenie jest czymś samym w sobie, jakimś odrębnym bytem. To nieprawda. Ze stwierdzenia Kartezjusza wynika też coś odwrotnego – jestem wiec myślę. Nie możemy powstrzymać myślenia bo jesteśmy, a jakbyśmy nie myśleli to nie byłoby nas. Skoro nie należy tego”radia” słuchać, to co wtedy robić (możliwe że o tym piszesz na blogu ale jeszcze nie doczytałem, jestem po drugiej części)
Co do moich doświadczeń, to nie mam zawalonego randkami grafiku :) Jestem żonaty. :). Niemniej wiem, że cały czas podobam się kobietom. Stykam się w ostatnich dniach ze śliczną dziewczyną, która pozytywnie na mnie reaguje, uroczo czerwieni się, gdy patrzę jej w oczy lub podaję rękę, a jednocześnie pozostaje swobodna i zalotna. Daje mi to przekonanie, że jeśli bym wystartował do niej mam duże szanse na powodzenie. To , z kolei, sprawia że niepewność co do efektu (trema, strach) nie byłyby paraliżujące a ekscytujące. Nie powiesz mi chyba, że Ty widząc dziewczynę… taką przy której tylko czas nie staje, ziewasz, mlaskasz, myślisz sobie “już jest moja” i idziesz jak po puszkę coli gdy chce się pić :) W to nie uwierzę. Nie bez powodu mówi się o zabieganiu o kobietę, o jej zdobywaniu. Przecież na długo przed epoką porno, kulturowo historia związków w znacznej mierze, to historia mężczyzn z mniejszym lub większym trudem zdobywających wybranki, zabiegających o kobiety i pełnych rozterek co do uczuć tych kobiet (np Śluby Panieńskie Fredry).
Co do osobowości. Ja napisałem, że ludzie nie są jednym modelem komputera z identycznym oprogramowaniem, wiec uważam, że człowiek to i software i hardware, które bez siebie nie funkcjonują. Podoba mi się Twoja koncepcja przeprogramowywania mózgu i naprawdę wiążę z nią duże nadzieje dla siebie. Osobowość to oczywiście ukształtowany w procesie wychowania, kulturowo , religijnie, społecznie “program komputerowy”, ale też genetyka – niezmienny hardware. Liczę na to, że się przeprogramuję. Nie wierzę jednak, że da się nas zupełnie sformatować do zera.
“Je pense, donc je suis” tak w oryginale, w języku francuskim brzmiało równanie Kartezjusza (Penser – myśleć).
Nie wiem skąd pewność, że to oryginał?
Załóżmy, że tak.
Nie to jest ważne. Z tego co piszesz: “Gdybyśmy to my myśleli, moglibyśmy w dowolnym momencie przestać, a to niemożliwe” wynika że uważasz, że to nie my myślimy, a myślenie jest czymś samym w sobie, jakimś odrębnym bytem. To nieprawda.
Myślenie jest czymś w samym sobie.
Nie wiem dlaczego tak trzymasz się swojej racji odnośnie myślenia. Co z tego masz? Wygodne wytłumaczenie swojej rzeczywistości?
Nie ma to nic wspólnego z obiektywną rzeczywistością.
Podałem proste ćwiczenie, by sprawdzić czy to my myślimy – spróbuj kontrolować swoje myśli i zatrzymać proces myślenia.
Spróbuj i zobacz jaką władzę nad tym masz…
Ze stwierdzenia Kartezjusza
A więc swoją wiarę w jeden z kluczowych mechanizmów, na bazie którego dokonujesz wszystkich życiowych decyzji, opierasz na jakimś stwierdzeniu faceta, o którym nic nie wiesz, pojęcia nie masz dlaczego to powiedział. Może był pijany? Może był szalony?
Skąd wiesz jak istotne jest to stwierdzenie i czy w ogóle jest prawdziwe i czy służy życiu i dobru ludzkiemu?
Kalibracja, o której warto poczytać np. w książce “Siła czy moc” Davida R. Hawkinsa ukazuje, że stwierdzenie “myślę więc jestem” kalibruje się na poziom 400, czyli poziom rozsądku. Wysoko.
Natomiast stwierdzenie “jestem, więc myślę” kalibruje się na poziom 480. Czyli o kosmicznie wyższą wartość.
Stwierdzenie, że myślenie to proces bezosobowy, który odbywa się niezależnie od naszej woli kalibruje się na poziom 830.
Przypominam, że skala Hawkinsa jest logarytmiczna, czyli skok o jeden punkt to nie jeden punkt, tylko razy dziesięć.
Więc skok o 100 punktów to skok o 100 zer.
Do pewnego etapu zrozumienia może więc wydawać się faktem, że to człowiek myśli.
Ale zauważmy jeszcze jedno – 400 to poziom Rozsądku. To poziom, który reprezentuje na ten moment kilka procent ludzkości (np. Einstein, Tesla). A więc aby to stwierdzenie w ogóle się do nas odnosiło sami musimy ten poziom reprezentować. Natomiast mniej więcej 85% ludzkości reprezentuje poziom poniżej 200, czyli poniżej granicy spójności i tego, co sprzyja życiu, co jest pozytywne.
Rene Descartes kalibrował się na 490, czyli był reprezentantem ułamka ludzkości.
Dlatego to stwierdzenie jest prawdą w jego przypadku – bo on naprawdę myślał – świadomie korzystał z procesu myślenia – robił to w stanie spokoju, rozsądku i INTENCJONALNIE.
Czego nie robi 85% ludzkości. Bo “ich myślenie” to nie myślenie, tylko nieintencjonalny bełkot oparty o niskie emocje i opór. Fachowo nazywa się mentalizacją.
Używanie stwierdzenia faceta na poziomie abstrakcyjnie wyższym od ponad 85% ludzkości i uznanie, że to tyczy się wszystkich jest dość ryzykowne.
wynika też coś odwrotnego – jestem wiec myślę.
Nic z niczego nie wynika.
Każde stwierdzenie można sprawdzić jaki poziom prawdy reprezentuje.
Natomiast potem należy odnieść to do siebie.
Sam siebie zapytaj czy Twoje myśli sam wybrałeś, świadomie i intencjonalnie? Jaki ich procent? 0,0001%? Czyli to świadczy, że skoro “myślisz” to jesteś?
A co z resztą 99,9999%?
Nie możemy powstrzymać myślenia bo jesteśmy, a jakbyśmy nie myśleli to nie byłoby nas.
Jakoś mnisi na wysokim poziomie rozwoju, których umysły są ciche, żyją.
Ale jest to stan, którego nie zna 99,9% ludzi.
Skoro nie należy tego”radia” słuchać, to co wtedy robić (możliwe że o tym piszesz na blogu ale jeszcze nie doczytałem, jestem po drugiej części)
Wybierać świadomie. Im bardziej pozytywny, spokojny, cichy stan i im wyższa, bardziej pozytywna intencja, tym lepiej.
Co do moich doświadczeń, to nie mam zawalonego randkami grafiku :) Jestem żonaty. :).
Więc wszystko co mówiłeś o podrywie to zwykłe domysły – racjonalizacje, mentalna paplanina nie mająca odniesienia do rzeczywistości.
Niemniej wiem, że cały czas podobam się kobietom.
Rozumiem, że odnośnie swojej żony nadal odczuwasz napięcie, niepewność i strach?
Bo jeśli nie, to znaczy, że Ci na niej nie zależy, prawda?
Stykam się w ostatnich dniach ze śliczną dziewczyną, która pozytywnie na mnie reaguje, uroczo czerwieni się, gdy patrzę jej w oczy lub podaję rękę, a jednocześnie pozostaje swobodna i zalotna. Daje mi to przekonanie, że jeśli bym wystartował do niej mam duże szanse na powodzenie.
Szanse na powodzenie zależą nie od niej ale od Ciebie.
To , z kolei, sprawia że niepewność co do efektu (trema, strach) nie byłyby paraliżujące a ekscytujące.
Więc widzisz, że to nasze podejście do emocji determinuje rezultaty i same działania oraz możliwość ich podjęcia, a nie emocje.
Nie powiesz mi chyba, że Ty widząc dziewczynę… taką przy której tylko czas nie staje, ziewasz, mlaskasz, myślisz sobie “już jest moja” i idziesz jak po puszkę coli gdy chce się pić :) W to nie uwierzę.
Tak, bo postrzegasz rzeczywistość ze swojego poziomu.
Nie bez powodu mówi się o zabieganiu o kobietę, o jej zdobywaniu.
Nie dlatego tak się mówi.
Cechą męskości jest podejmowanie działań, inicjatywy. To ruch męskiej energii – zdrowy przejaw męskości. Poza tym naturą kobiety jest ODDAWAĆ. A co kobieta oddaje? To, co dał jej mężczyzna jako pierwszy.
To zdrowa dynamika między męskością, a kobiecością.
Dlatego też ludzie sukcesu zauważyli – najpierw podejmij się działania. Bo energia podąża za działaniem. Tak jak “kobiety podążają za mundurem”, czyli tak naprawdę za tym, co mundur reprezentował – odwagę, inicjatywę, wysoką postawę ochrony życia, bliskich, miłości. Kobiety oddawały się czemuś większemu od egoizmu. Oddawały też coś większego.
Przecież na długo przed epoką porno, kulturowo historia związków w znacznej mierze, to historia mężczyzn z mniejszym lub większym trudem zdobywających wybranki, zabiegających o kobiety i pełnych rozterek co do uczuć tych kobiet (np Śluby Panieńskie Fredry).
To “zdobycie” to było tak naprawdę zdobycie się W SOBIE na odwagę, chęć, ekscytację, inicjatywę. Czyli zmierzenie się z tym, co je blokowało i ich odpuszczenie, przekroczenie. W SOBIE.
“Zdobycie” kobiety, czyli zrobienie czegoś na zewnątrz było tego reprezentacją.
A dzisiejszy świat skupia się na unikaniu mierzenia się z np. strachem. Na wypieraniu niskich jakości i ich projekcji.
Co do osobowości. Ja napisałem, że ludzie nie są jednym modelem komputera z identycznym oprogramowaniem, wiec uważam, że człowiek to i software i hardware, które bez siebie nie funkcjonują.
Komputer funkcjonuje bez oprogramowania.
Podoba mi się Twoja koncepcja przeprogramowywania mózgu
Mózg to również reprezentacja – procesów zachodzących w świadomości.
Błędem jest sądzić, że najpierw należy przeprogramować mózg, a coś się potem stanie.
Bo to tak jakby wierzyć, że najpierw trzeba ogolić odbicie w lustrze i wtedy broda sama nam odpadnie.
i naprawdę wiążę z nią duże nadzieje dla siebie. Osobowość to oczywiście ukształtowany w procesie wychowania, kulturowo , religijnie, społecznie “program komputerowy”,
Nie.
To wszystko sami utrzymujemy. Osobowość to nic wyrytego w kamieniu.
Tak jak wiara w przekonanie, że “myślę więc jestem”. To coś czego sam się trzymasz tak jak każdego innego przekonania na swój temat, świata, dowolnego aspektu rzeczywistości. Wiele z tego zasila duma.
ale też genetyka – niezmienny hardware.
Błąd.
Wydaje się to niezmienne, bo mało który człowiek dokonuje dużych skoków w świadomości.
Zazwyczaj są to zmiany o 3-5 punktów ale dla większości cały czas poniżej poziomu 200. Więc skok z np. 150 na 151 jest duuuuuuuuuuuuuuuuuuużo mniejszy, niż z 200 na 201.
Bo skok z 150 na 151 to różnica 10-tki ze 150-ma zerami.
Zaś skok z 200 na 201 to różnica 10-tki z 200-ma zerami.
Liczę na to, że się przeprogramuję.
Nic “się” nie przeprogramuje. Tak jak i komputer sam nie zainstaluje niczego.
Nie wierzę jednak, że da się nas zupełnie sformatować do zera.
Nie ma takiej potrzeby.
Nie wiem też dlaczego poszedłeś w ekstremum.
Ad. Piotr Kruk 12 lipca
“kierujesz się jedną z najpowszechniejszych ludzkich iluzji – że Ty myślisz i że myśli cokolwiek znaczą” Więc Kartezjusz mylił się mówiąc: “Cogito ergo sum”? Ja tak właśnie funkcjonuję- umysł (który rozumiem jako moje myśli) to właśnie ja i nie potrafię nie myśleć, a już zwłaszcza stanąć niejako z boku i patrzeć na moje myśli krytycznie bo przecież znów musiałbym myśleć. Oczywiście również odczuwam emocje, które wpływają na to co i jak myślę. Rozumiem ze namawiasz nas byśmy nie spychali emocji, a bardziej się w nie …. wczuwali i im poddawali.
Co do Twojego pytania o różne podejścia do kobiet, to podrywanie w stanie absolutnego spokoju świadczyłoby o jakiejś socjopatii. Napięcie, niepewność efektu, strach są immanentną cechą zalotów i w nich tkwi cały urok. Myślę, że byłbym w stanie poderwać dziewczynę bez strachu i na spokojnie, lecz byłaby to kobieta na której mi nie zależy. Im jest atrakcyjniejsza tym przełamanie przychodzi trudniej i to chyba naturalne. Dlaczego jedni podrywają, a inni uciekają? Jasne, że może to być zależne od szeroko pojętych kompleksów, ale też od osobowości danego faceta. Ludzie (na szczęście) to nie jeden model komputera z identycznym oprogramowaniem. Czemu jedne koty łaszą się do obcych w domu, a inne chowają za kanapą?
(btw. nie działa opcja “odpowiedz” do Twoich wpisów)
“kierujesz się jedną z najpowszechniejszych ludzkich iluzji – że Ty myślisz i że myśli cokolwiek znaczą” Więc Kartezjusz mylił się mówiąc: “Cogito ergo sum”?
Mylił się w szerszym kontekście.
Poza tym to zdanie, które powszechnie tłumaczy się “myślę więc jestem” zostało przetłumaczone błędnie.
Poprawne tłumaczenie to “doświadczam, więc jestem”. Czyli obserwuję, jestem świadomy.
W ograniczonym kontekście, w którym my to umysł oczywiście “myślę więc jestem” jest prawdą.
Ale jest to niezwykle ograniczony kontekst, bo proste ćwiczenie – próba zatrzymania myślenia pokazuje, że nie mamy na nie żadnego wpływu.
Gdybyśmy to my myśleli, moglibyśmy w dowolnym momencie przestać, a to niemożliwe.
Ja tak właśnie funkcjonuję
To, że tak funkcjonujesz nie oznacza, że taka jest rzeczywistość.
Miliony ludzi funkcjonuje, że przesiadują godzinami przed telewizorem, narzekają i obwiniają, a mniejszość w tym czasie radośnie, chętnie realizuje swoje cele i marzenia.
Chodzi o jakość, która wynika z tego, z czym się utożsamiasz i w jakim kontekście żyjesz.
– umysł (który rozumiem jako moje myśli) to właśnie ja i nie potrafię nie myśleć,
Bo nie można nie myśleć – myślenie to proces nieskończony i automatyczny.
Tak jakbyśmy mieli ciągle włączone radio.
Nie oznacza to, że należy się tego słuchać.
a już zwłaszcza stanąć niejako z boku i patrzeć na moje myśli krytycznie
A kto mówi o krytycznym patrzeniu?
Ja mówię o całkowitym ignorowaniu tego, a nie krytykowaniu.
Krytykowanie to dalej to samo – mentalizacja. Tylko ego robi nas w balona, że tym razem to my mamy kontrolę i krytykujemy myśli, a to tak naprawdę cały czas to samo – hipnotyzacja mentalizacją.
bo przecież znów musiałbym myśleć.
Więc zacznij medytować i doświadcz, że jest inna droga.
Oczywiście również odczuwam emocje, które wpływają na to co i jak myślę.
Tak, bo myśli to efekt emocji.
Dopóki emocje zalegają w podświadomości, umysł będzie mentalizował (co jest bardzo niską jakością myślenia i niczemu nie służy).
Jedyna rola mentalizacji to racjonalizacja tego, co nosimy w sobie.
No ale pytanie – co jest ważniejsze – racjonalizować tonę gruzu, który nosimy na plecach, czy lepiej ten gruz zrzucić i zająć się czymś innym, pożytecznym?
Rozumiem ze namawiasz nas byśmy nie spychali emocji, a bardziej się w nie …. wczuwali i im poddawali.
Nie.
Mówię o uwalnianiu emocji – zrzucaniu tego bagażu, oczyszczaniu podświadomości, w której u większości ludzi na tej planecie zalegają TONY niepotrzebnego śmiecia.
Mówię również o konieczności DOJRZENIA w kwestiach emocjonalnych. Bo większość ludzi wyłącznie projektuje je na świat. Czyli zrzuca odpowiedzialność za własną energię.
Co do Twojego pytania o różne podejścia do kobiet, to podrywanie w stanie absolutnego spokoju świadczyłoby o jakiejś socjopatii.
Jezus Maria…
Napięcie, niepewność efektu, strach są immanentną cechą zalotów i w nich tkwi cały urok.
Naaaaprawdęęęę?
To powiedz mi ile takich urokliwych zalotów przeżyłeś?
Skoro to ich urok, to powinieneś kochac napięcie, strach, niepewność i zapierdalać – mieć zawalony randkami grafik na najbliższe pół roku.
Tak jest?
Jeśli nie – powtarzasz jedynie jakieś zdanie, które usłyszałeś i które dla Ciebie kompletnie nie jest spójne z tym jak żyjesz i jak faktycznie podchodzisz do emocji i zalotów.
Myślę, że byłbym w stanie poderwać dziewczynę bez strachu i na spokojnie,
Wow…
Myślę…
…że byłbym w stanie…
To zamiast myśleć przez następne 30 lat, spróbuj i zobacz- DOŚWIADCZ jak mówił Kartezjusz (a nie myśl) i zobacz czy to, co mentalizuje Twój umysł to rzeczywistość, czy nie.
Na 99,9% nie.
lecz byłaby to kobieta na której mi nie zależy.
Bo ego samo dodaje wartość do osób i rzeczy, a potem boi się tę wartość stracić.
Gdybyś żył świadomie, odpowiedzialnie i dojrzale, postrzegałbyś ludzi bez projekcji.
A więc osoby, które byłyby dla Ciebie ważne jednocześnie nie powodowałyby napięć i strachu. Bo Twoje podejście do nich byłoby neutralne i pełne miłości.
A miłość to nie strach, to nie napięcie.
Im jest atrakcyjniejsza tym przełamanie przychodzi trudniej i to chyba naturalne.
Ale co przełamujesz?
To, co już w Tobie zalega – strach, opór, wstyd, etc.
Gdybyś się z tego oczyścił, nie byłoby już potrzeby się przełamywać.
Natomiast teraz Twój umysł jedynie mentalizuje, by racjonalizować to, co zalega w Twojej podświadomości.
Dlaczego jedni podrywają, a inni uciekają? Jasne, że może to być zależne od szeroko pojętych kompleksów,
A cóż to jest te “szeroko pojęte kompleksy”? To kolejna racjonalizacja emocji i oporu.
ale też od osobowości danego faceta.
Oho, zaczyna się procesja racjonalizacji…
A co to jest ta osobowość? Hmmm?
A nie przypadkiem myślenie o sobie, interpretacje i historyjki w większości zbudowane na bazie emocji i oporu?
Ludzie (na szczęście) to nie jeden model komputera z identycznym oprogramowaniem.
Teraz powiedziałeś coś ciekawego – ludzie to komputer.
To powiedz mi dlaczego raz mówisz, że ludzie to komputer, a raz, że ludzie to oprogramowanie?
To w końcu czym jest człowiek? Hardwarem czy softwarem?
I jeśli nie odpowiada nam programowanie, to dlaczego go nie zmienić?
A to dlatego, bo jeśli ktoś wierzy, że jest softwarem (jakieś 95%-99% ludzkości), no to sorry – nie można odinstalować siebie. Trzeba żyć z tym, co się dostało od losu…
Czemu jedne koty łaszą się do obcych w domu, a inne chowają za kanapą?
Zamiast zajmować się kotami, odpowiedz sobie lepiej dlaczego w niepewności postrzegasz urok, a jednak unikasz tego, czego nie jesteś pewny?
(btw. nie działa opcja “odpowiedz” do Twoich wpisów)
Sprawdzę.
Ad. Piotr Kruk 11 lipca 15:26
Mój wpis nie tyle był sarkastyczny, co autoironiczny. Ja generalnie często się z siebie śmieję i ze swoich obciążeń (powiesz pewnie że to taki mechanizm). [Z tymi uszami to nawet coś było na rzeczy ponieważ złość, o której pisałem odczuwałem w potylicy i nawet przez chwilę przebiegła mi myśl, że uszy były kanałem wylotowym. Sam się z tej myśli zaśmiałem.] Ja naprawdę chcę wierzyć w narzędzia, które nam dajesz, ale wszystko racjonalizuję bo tak już (na razie) mam. Puki co wiele z pojęć którymi operujesz jest dla mnie abstrakcyjnych: “nie słuchaj myśli”, “oczyść się z górnych warstw”
Do jednego co napisałeś podchodzę sceptycznie – że to co czujemy to nasz wybór. Uważam że emocje są zjawiskami w znacznym stopniu niezależnymi od naszej woli i wywołanymi przez zewnętrzne bodźce.
….No ok. Zerknę teraz w link, który podałeś
Mój wpis nie tyle był sarkastyczny, co autoironiczny.
Czyli miał na celu racjonalizację tego co czułeś.
Ja generalnie często się z siebie śmieję i ze swoich obciążeń (powiesz pewnie że to taki mechanizm).
To czy jest to zdrowe, czy nie zależy od intencji.
Można śmiać się, by przedstawić pewne kwestie w nowym, pozytywnym kontekście – lekkim, a jednocześnie mądrym – bo dostrzegamy, że to, czym mogliśmy się przejmować i traktować (bez większego sensu) jako bardzo poważne, teraz traktujemy zwiewnie – bo ujęliśmy temu wartości, przez co wcześniej cierpieliśmy.
[Z tymi uszami to nawet coś było na rzeczy ponieważ złość, o której pisałem odczuwałem w potylicy i nawet przez chwilę przebiegła mi myśl, że uszy były kanałem wylotowym. Sam się z tej myśli zaśmiałem.]
Więc stworzyłeś sobie plac zabaw – najpierw pojawia się myśl, zajmujesz się nią, a potem się z niej śmiejesz i tak w kółko.
Jeśli coś czujesz w potylicy to opór. Energia blokuje się w głowie.
Uszy to nie kanał wylotowy. To narząd słuchu.
Natomiast energia nie potrzebuje kanału wylotowego, bo przepływa przez całe Twoje ciało.
Ja naprawdę chcę wierzyć w narzędzia, które nam dajesz, ale wszystko racjonalizuję bo tak już (na razie) mam.
Nie “tak masz”, tylko kierujesz się jedną z najpowszechniejszych ludzkich iluzji – że Ty myślisz i że myśli cokolwiek znaczą.
Po prostu jak pojawia się myśl, to jej grzecznie słuchasz jak małe dziecko rodziców.
Nie Ty cokolwiek racjonalizujesz, tylko Twój umysł robi to sam, bo taka jest natura umysłu. Ty tylko się tym hipnotyzujesz sądząc, że to Ty myślisz.
Ale nie Ty myślisz i nigdy nie myślałeś.
Puki co wiele z pojęć którymi operujesz jest dla mnie abstrakcyjnych: “nie słuchaj myśli”,
Ależ oczywiście, bo Ty całe życie przeżywałeś wierząc, że Ty myślisz.
Ale myślenie odbywało się samo, automatycznie i bezosobowo, zaś Ty jedynie się wpatrywałeś w to jak zahipnotyzowany.
“oczyść się z górnych warstw”
A co w tym abstrakcyjnego?
Do jednego co napisałeś podchodzę sceptycznie – że to co czujemy to nasz wybór. Uważam że emocje są zjawiskami w znacznym stopniu niezależnymi od naszej woli i wywołanymi przez zewnętrzne bodźce.
….No ok. Zerknę teraz w link, który podałeś
To po prostu źle uważasz.
Gdyby emocje były niezależnymi od naszej woli zewnętrznymi zjawiskami to np. w pracy wszyscy pracownicy czuliby to samo – np. wszyscy by się stresowali, denerwowali lub pracowali wytrwale.
A jednak KAŻDY czuje coś zupełnie innego i zależy to w 100% od postawy i nastawienia tej osoby do tego co robi i oczywiście poziomu zadbania wnętrza.
Jeśli emocje są niezależnymi od nas zjawiskami wywoływanymi przez zewnętrzne bodźce to powiedz mi proszę – wytłumacz w prostych słowach dlaczego jedna osoba na widok pięknej kobiety uśmiechnie się, podejdzie, powie komplement czując spokój, przyjemne pożądanie, a druga poczuje wstyd, niepewność, strach, może żal, frustrację, opór i ucieknie, a potem będzie się masturbować?
Kobieta to wywołała?
Gdyby tak było, to u każdego wywołałaby to samo.
Jestem po “uwalnianiu emocji”. Także i teraz bez fajerwerków. Może robiłem coś źle. W każdym razie próbowałem wzbudzić w sobie jakieś emocje, i rozkręcić je. Wstyd – słabo, poczucie winy – może lepiej, ale też w sumie nic.. W zasadzie zadziałała dopiero złość na kogoś tam, ale jak już to się tam zatliło co rusz przygasając i już, już miałem to wypuścić, to sobie zniknęło zanim otworzyłem “drzwi” (podejrzewam, że uszami poszło). Teraz jest mi wesoło (nawet śmieję się w głos) ale to bardziej z siebie się śmieję i z marnych efektów moich usilnych starań rozczulenia się. :)
Jestem po “uwalnianiu emocji”. Także i teraz bez fajerwerków.
A czego się spodziewałeś?
“Fajerwerki” to Twój wybór. To, co czujesz zależy od Twojego wyboru – postawy, nastawienia – świadomości.
Jeśli wobec czegoś wybierasz negatywną postawę, to ogólnie wybierasz negatywną postawę.
Wszystko zależy co będziesz utrzymywał i pielęgnował w sobie – radość, spokój, wdzięczność czy opór, niechęć, gniew, urazy, poczucie niezasługiwania, braki, etc.
Może robiłem coś źle.
Niekoniecznie.
Na porządne uwolnienie jednej emocji potrzeba nawet do 100 godzin.
W każdym razie próbowałem wzbudzić w sobie jakieś emocje, i rozkręcić je.
To nie działa w ten sposób.
Emocje i stawiony im opór są w podświadomości ułożone warstwami.
Jeśli chcesz poczuć coś więcej, najpierw należy oczyścić się z górnych warstw.
Wstyd – słabo, poczucie winy – może lepiej, ale też w sumie nic.. W zasadzie zadziałała dopiero złość na kogoś tam,
Dokładnie.
Więc kluczem jest uwolnienie gniewu i zapewne wraz z nim dumy, oporu, może też żalu i winy.
ale jak już to się tam zatliło co rusz przygasając i już, już miałem to wypuścić, to sobie zniknęło zanim otworzyłem “drzwi” (podejrzewam, że uszami poszło).
Nie wiem ile jest w tym sarkazmu ale jeśli żartujesz z uwalniania, to Twoje ego próbuje zanegować jego wartość i rolę (nieprzeliczone w ludzkim życiu).
Natomiast wygląda mi to na konieczność nauki odczuwania.
Polecam:
http://www.wolnoscodporno.pl/Blog/2017/09/Jak-I-Dlaczego-Zaczac-Odczuwac-6/
Teraz jest mi wesoło (nawet śmieję się w głos)
Super!
ale to bardziej z siebie się śmieję i z marnych efektów moich usilnych starań rozczulenia się. :)
Nie rozumiem.
Pojawiła się radość – to ogromny sukces biorąc pod uwagę, że zapewne przez większość życia czułeś coś dużo niższej jakości.
A Twoje ego próbuje zrobić z tego cyrk – mówi, że to z marnych efektów, usilnych starać odczucia żalu.
Nie pozwól sobie wierzyć w ten bełkot.
Są namacalne rezultaty po chwili uwalniania – radość, śmiech na głos!
Przestań słuchać bełkotu myśli, tylko skup się na odczuwaniu.
Efekty nie są marne – wręcz przeciwnie – widzisz wyraźnie jak łatwo jest “włączyć” radość, czyli ją po prostu wybrać.
Dlaczego więc umysł paple z tak niską jakością?
Bo śmiech wspomaga proces oczyszczenia – głównie wstydu. Pozwól sobie na śmiech i to, co czujesz wraz z nim.
Nie słuchaj myśli, bo to kompletnie pozbawiony wartości bełkot.
Jestem po ćwiczeniu z lustrem. Trochę na siebie popatrzyłem. Bez emocji. Być może wzbudziłem w sobie na koniec jakieś poczucie szacunku. Chyba nie bardzo rozumiem na czym ma polegać poszukiwanie dobrych emocji “w sobie, a nie poza sobą”.
Generalnie oczywiście mam w sobie poczucie winy i wstydu, czasem nawet myślę, że się nienawidzę, jednak w tym samym momencie i tak zawsze wiem, że pokłady miłości własnej tez we mnie są :)
Jestem po ćwiczeniu z lustrem. Trochę na siebie popatrzyłem. Bez emocji.
Ależ były emocje – coś czułeś, tylko nieświadomie. Bardzo możliwe, że był to opór, czyli opierałeś się jakiejś emocji.
Być może wzbudziłem w sobie na koniec jakieś poczucie szacunku.
Aby wzbudzić w sobie jakieś uczucie, należy ustalić taką intencję, a następnie oczyścić się z tego, co je blokuje.
Chyba nie bardzo rozumiem na czym ma polegać poszukiwanie dobrych emocji “w sobie, a nie poza sobą”.
Tym, że przestajesz ich szukać na zewnątrz i mierzysz się z tym, co jest w Tobie. W Twoim przypadku to…
Generalnie oczywiście mam w sobie poczucie winy i wstydu,
Dokładnie.
czasem nawet myślę, że się nienawidzę,
Nie – nie Ty myślisz.
Myślenie to proces automatyczny i bezosobowy, zasilany emocjami i służy wyłącznie ich racjonalizacji i usprawiedliwianiu.
Prawdziwe myślenie odbywa się wyłącznie w stanie głębokiego spokoju i jest intencjonalne – świadomie wybieramy konstruktywną pracę umysłową.
Myślenie, że “się” nienawidzisz, to jedynie bezosobowy proces mentalizacji (niekonstruktywnego myślenia), którego rolą jest wytłumaczyć w tym przypadku wstyd i winę, które czujesz podświadomie.
jednak w tym samym momencie i tak zawsze wiem, że pokłady miłości własnej tez we mnie są :)
Wiedzieć, a być to często dwa odległe światy.
Abyś zamiast wiedzy również stał się, czyli POCZUŁ miłość do siebie, należy zmierzyć się i oczyścić z tego, co ją blokuje – m.in. wstyd i winę.
Bo wiedzieć coś oznacza, że możemy dążyć w tym kierunku i faktycznie tam dotrzeć. Ale samo myślenie nic nie zmienia i nic nie daje. Tylko wskazuje kierunek.
… No to idę po notes…
Bardzo łatwo wpadłem w porno w momencie gdy straciłem wiarę w siebie ponosząc ciężką jak na tamten czas decyzje, a wyzwalaczem uzależnienia okazało się otoczenie.
Bardzo łatwo wpadłem w porno w momencie gdy straciłem wiarę w siebie
To nie utrata wiary w siebie, tylko jakość myślenia umysłu zmienia się wraz z tym, co odczuwasz.
Wiara to tylko nasza percepcja.
Twoja percepcja jest taka, że straciłeś szansę, że popełniłeś niewybaczalny błąd, że nie możesz się uwolnić.
Ale to nie jest rzeczywistość – to tylko myśli i emocje oraz stawiany im opór.
ponosząc ciężką jak na tamten czas decyzje,
Nie wiem o jakiej decyzji mówisz.
Ale Twój umysł myślał sam na bazie wstydu, winy, żalu i oporu.
To tak jakby Słońce przesłoniły chmury. Czy to oznacza, że straciliśmy Słońce? Czy to oznacza, że przestało świecić?
Nie. Tylko nie dostrzegamy jego promieni.
a wyzwalaczem uzależnienia okazało się otoczenie.
Błędny wniosek.
Otoczenie nie wyzwala uzależnienia, tylko nasze postawy i nastawienie względem otoczenia.
Nie ma zewnętrznych wyzwalaczy, są tylko wewnętrzne. A za wewnętrzne odpowiadamy w 100% my.
Gdybyś napisał konkretnie jaki był to wyzwalacz, zobaczyłbyś, że wcale nie chodzi o nic zewnętrznego.
Obejrzałem twój film do końca i wyciągnąłem ciekawe wnioski.ale dlaczego nie mówiłeś nic o masturbacja przecież masturbacja idzie w parze z oglądaniem pornografii
Bo każde uzależnienie jest takie samo. Zmienia się “tylko” środek i związany z nim bezpośredni wpływ na zdrowie, ciało i psychikę..
Porządne zajęcie się jednym wyeliminuje każde inne. Bo kroki są takie same.
O masturbacji mówię bardzo dużo w Programie. W tym podaję jak zdrowo się masturbować.
Cześć,
w filmie tym przytaczasz historie dwóch uczestników. Jak ich słuchałem to tak jakbym słyszał swoją historie (z drobnymi różnicami). Mam 25 lat, dobre wykształcenie, dobrze płatną pracę, wspaniałą dziewczynę, ale tez problem z porno. Nie aż taki, że spędzam kilka godzin, ale te triggery powodują że na parenaście minut odrywam się od rzeczywistości, oglądam porno, dochodzi do masturbacji i później jest wspomniane uczucie wstydu i zastanowienia “czemu to się w ogóle stało, przecież postanowiłem tyle razy nad tym panować…. Myślę że najgorsze w moim przypadku jest to, że zaczęło się to w wieku 6-7 lat, kiedy miałem już nieograniczony dostep do internetu (lata ’99, ’00)
Generalnie wydaje mi się że potrafie się opierać uzależnieniom, takim jak papierosy czy alkohol, czy nawet narkotyki, ale porno i internet (w tym gry online) są tak zakorzenione w mojej psychice, że nie umiem się ich pozbyć. Wydaje mi się że to przez to ze zaczęło się to tak wcześnie. Czy wg Ciebie kurs dla osoby z jedną twierdzącą odpowiedzią jest dla mnie wystarczający? Czy na czas “leczenia” trzeba ograniczyć kontakty seksualne?
Pozdrawiam,
Max
Cześć,
Hej Max-ie!
w filmie tym przytaczasz historie dwóch uczestników. Jak ich słuchałem to tak jakbym słyszał swoją historie (z drobnymi różnicami).
No bo naprawdę ludzie niewiele się od siebie różnią.
Mam 25 lat, dobre wykształcenie, dobrze płatną pracę, wspaniałą dziewczynę, ale tez problem z porno. Nie aż taki, że spędzam kilka godzin, ale te triggery powodują że na parenaście minut odrywam się od rzeczywistości, oglądam porno, dochodzi do masturbacji i później jest wspomniane uczucie wstydu i zastanowienia “czemu to się w ogóle stało, przecież postanowiłem tyle razy nad tym panować….
Bo próby kontroli uzależnienia są z góry skazane na porażkę.
Myślę że najgorsze w moim przypadku jest to, że zaczęło się to w wieku 6-7 lat, kiedy miałem już nieograniczony dostep do internetu (lata ’99, ’00)
To praktycznie każdy przypadek. Większość uzależnionych zaczęła oglądać porno jako dziecko.
Generalnie wydaje mi się że potrafie się opierać uzależnieniom,
Ależ każdy potrafi. Tylko przez jakiś czas/do pewnego momentu.
A to żadna frajda. Po prostu w życiu będzie dużo ciężej, niż mogłoby być.
takim jak papierosy czy alkohol, czy nawet narkotyki, ale porno i internet (w tym gry online) są tak zakorzenione w mojej psychice, że nie umiem się ich pozbyć.
Bo to jak to w ogóle postrzegasz jest kompletnie niepoprawne.
Nic nie jest zakorzenione w psychice. Ty czerpiesz z tego korzyści i dlatego to WYBIERASZ.
“Nie umiesz się pozbyć” – ależ umiesz, tylko nie chcesz. Ale nie jesteś tego świadomy.
Wydaje mi się że to przez to ze zaczęło się to tak wcześnie.
Wiek nie ma nic do rzeczy.
Jedyne co ma do rzeczy to rozpoznanie przyczyn uzależnienia i korzyści z jego wyboru.
Czy wg Ciebie kurs dla osoby z jedną twierdzącą odpowiedzią jest dla mnie wystarczający?
Jeśli naprawdę jest to tylko jedna twierdząca odpowiedź, to tak.
Czy na czas “leczenia” trzeba ograniczyć kontakty seksualne?
Tylko jeśli ich intencją jest ucieczka od odczuć, od problemów.
Bo trzeba rozpoznać i odpowiednio, rzetelnie i uczciwie zająć się przyczynami uzależnienia. Jeśli uciekamy od nich w seks, no to wtedy nie można się nimi zająć.
Narzędzia i wiedza jak to wszystko rozpoznać są podane w Programie.
Trafiłem tu przypadkiem (chociaż właściwie nie wierzę w przypadki). Żyłem w nieświadomości ponad 10 lat. To przerażające, ale jednocześnie pocieszające, odnaleźć przyczynę problemu. Pozdrawiam wszystkich, damy radę!
Trafiłem tu przypadkiem (chociaż właściwie nie wierzę w przypadki).
Więc dlaczego piszesz o czymś, w co nie wierzysz?
Dlaczego tu trafiłeś? Co było powodem?
Nie reklamuję jeszcze mojego Serwisu, więc nie wszedłeś tu, bo zobaczyłeś reklamę.
Wszedłeś tu, bo czegoś szukałeś. Czego?
Żyłem w nieświadomości ponad 10 lat. To przerażające, ale jednocześnie pocieszające, odnaleźć przyczynę problemu.
Dlaczego znalezienie przyczyny poważnego problemu jest przerażające?
Pozdrawiam wszystkich, damy radę!
“Dadzą radę” wyłącznie Ci, którzy zrobią to, co niezbędne, by wyzdrowieć.
Życzeniowe myślenie ma prowadzić do konkretnych i nakierowanych na precyzyjny rezultat jasno określonych działań. A jeśli chcenie zakończy się na myśleniu, nic nie ulegnie zmianie.
To, że się uzależniliśmy jest w dzisiejszych czasach coraz mniej rzadkie i coraz mniej nieprawdopodobne. Uzależnionych są setki milionów, a może więcej.
To pandemia na skalę światową. Nie mówię tylko o porno ale różnych używkach. Jednak mechanizmy każdego uzależnienia są identyczne.
Kroki są dobrze znane i podane – wystarczy np. zapoznać się z 12 krokami Anonimowych Seksoholików czy Alkoholików.
Jest też mój Program. Są terapie. Ale trzeba jednak się za to wziąć na poważnie. A nie spróbować przez tydzień i odpuścić.
Decyzja należy do każdego z osobna.
Również pozdrawiam!
Witam. Masz dużo racji, ja sam po sobie wiem, że jest bardzo ciężko opuścić ten rozdział, na początku rok, 2 lata to przerwę było bardzo łatwo zrobić gdy już 5lat minęło ciężko jest się od tego uwolnić jesteś zablokowany nie możesz z tego wyjść nie licznym udaje się opóścić ten rozdział szukałem pomocy, przerabiałem różne sposoby, ale mam nadziej że dzięki tobie uda się odmienić moje życie, chce przejść przez to i udowodnić sam sobie, że potrafię a gdy będę zdrowy pokazać innym na co mnie stać czekam na maila.
Dziękuję i pozdrawiam.
Witam.
Witaj Szymku!
Masz dużo racji, ja sam po sobie wiem, że jest bardzo ciężko opuścić ten rozdział, na początku rok, 2 lata to przerwę było bardzo łatwo zrobić gdy już 5lat minęło ciężko jest się od tego uwolnić jesteś zablokowany nie możesz z tego wyjść nie licznym udaje się opóścić ten rozdział
Bo tu nie chodzi o to czy się uda, czy nie.
Uzależnienie to pewien mechanizm, któremu podlegamy. Gdy się go ujawni, ścieżka wyjścia staje się widoczna.
To właśnie próby robienia czegoś po omacku, bez planu, bez systemu wydaje się, że zależą od szczęścia.
No bo po ciemku z tysiąca osób ktoś tam wreszcie znajdzie to, czego szukał. Ale reszta nie. I dlatego nazywa się to “szczęściem”.
A wystarczy włączyć światło.
szukałem pomocy,
U kogo? Czy znalazłeś pomoc? Jeśli tak, to w jakiej formie?
przerabiałem różne sposoby,
Jakie to były sposoby?
ale mam nadziej że dzięki tobie uda się odmienić moje życie, chce przejść przez to
Przez co przejść?
Wychodzenie z uzależnienia to nie operacja kolana – coś, co się robi ileś czasu, a potem wraca do tego, co zwykle.
To nauka nowego – świadome, odpowiedzialnego, dojrzałego, spójnego, pozytywnego życia.
Tego nie można przejść, tylko nauczyć się tak żyć i tak żyć.
Można rzec, że jako uzależniony pełzałeś po ziemi jak małe dziecko, które się jeszcze nie nauczyło chodzić.
Wyjście z uzależnienia to nauka chodzenia, biegania, pływania, skakania, jazdy na rowerze, etc.
i udowodnić sam sobie, że potrafię a gdy będę zdrowy pokazać innym na co mnie stać
A kim jest ten Ty, któremu chcesz coś udowadniać?
I kim są ci inni, którym chcesz coś pokazać?
To wszystkie Twoje motywacje? Coś udowodnić i pokazać? Że wyszedłeś z choroby?
Pokażesz i co? A jak ktoś machnie ręką i powie, że go to nie obchodzi?
Czy z przeziębienia też leczysz się tylko, by pokazać innym, że się wyleczyłeś? Coś sobie chcesz udowodnić?
Wyleczenie się z dowolnej choroby to powrót do stanu zdrowia. Ale co dalej?
Chwilka zadowolenia, że z tego wyszedłeś to za mało.
Bo drogą wyjścia z uzależnienia jest to rozpoznanie wszelkich negatywności, niedojrzałości, niskich jakości w Twoim życiu, przez które sięgałeś po porno, z którymi sobie nie radziłeś, które utrzymywałeś, których się trzymałeś, za które oddawałeś odpowiedzialność innym, za które się obwiniałeś, wstydziłeś, etc. I zajęcie się nimi.
Jednym z przykładów jest właśnie próba szukania akceptacji i poklasku u innych ludzi.
Ty również nie masz sobie niczego udowadniać. Jedynym dowodem, że sobie radzisz będą osiągane rezultaty. A to czy jakieś rezultaty Cię zadowolą określisz Ty sam.
Wyjście z uzależnienia można rzec, że będzie to, można rzec, efekt uboczny tej pracy.
Oczywiście początkowo każda motywacja jest lepsza, niż żadna. Ale z czasem trzeba będzie ją skorygować.
Dzięki Piotrze za tan film. Widzę, że porno mnie nakręca staję się agresywny i porno to u mnie taki lek na wszystko na moje słabości. Pogłębiłem się bardzo i faktycznie robiłem to ćwiczenie przed lustrem ale szczerz trudno mi jest sam siebie zaakceptować i polubić takim jakim jestem. Przez uzależnienie stałem się nerwowy wybuchowy.
Dzięki Piotrze za tan film.
Proszę!
Widzę, że porno mnie nakręca
To nie porno Cię nie nakręca.
Twój umysł sam nakręca się na to, co porno Ci daje. Ekscytacja związana z osiągnięciem korzyści z oglądania porno, to naturalny element nawyków, które trzeba rozpoznać i rozpracować.
staję się agresywny
Nie.
Gniew albo już jest w Tobie i się ujawnia, albo gniewem reagujesz na wszelkie przeszkody blokujące obejrzenie porno.
Twoje ego po prostu upewnia się, że zrealizuje nawyk – osiągnięta zostanie korzyść.
i porno to u mnie taki lek na wszystko na moje słabości.
Nie.
Nigdy tym nie był i nigdy nie będzie.
To żaden lek i niczego nie rozwiązuje. No ale możesz się tak oszukiwać całe życie.
Znieczulenie nie leczy złamania. Złamanie jest i może się nawet sytuacja pogarszać.
Pogłębiłem się bardzo i faktycznie robiłem to ćwiczenie przed lustrem ale szczerz trudno mi jest sam siebie zaakceptować i polubić takim jakim jestem.
Bo akceptacja to stan naturalny, gdy oczyścimy się z tego, co go blokuje – wstyd, wina, żal.
Więc to musi się ujawnić, wliczając opór.
Ty zaś dodatkowo mylisz siebie z umysłem i swoimi przeszłymi decyzjami – dlatego trudno jest Ci się zaakceptować i polubić.
Ty to nie to co robisz. Nie próbuj lubić swoich decyzji, tylko siebie.
Twoje decyzje to rezultat tego, za kogo uważa Cię Twój umysł. Czyli tego, w co sam uwierzyłeś. W nieprawdę.
Więc próbujesz tak naprawdę zaakceptować iluzję, programy i rezultaty w kierowaniu się nimi.
Ty to jest “to”, co znajduje się po oczyszczeniu z nich.
Rolą ćwiczenia przed lustrem jest to ujawnić.
Przez uzależnienie stałem się nerwowy wybuchowy.
Nie.
To błędna interpretacja tego, co się dzieje. Twoja “nerwowość” i “wybuchowość” to ujawnianie się dużych, skumulowanych ładunków emocji w Tobie, którym się opierasz – których nie chcesz.
Natomiast Twój umysł jako, że postrzegasz to jako coś negatywnego, reaguje gniewem, bo uważa, że dzieje się wtedy coś złego. A gniew to pozytywna emocja mająca dodać energii do poradzenia sobie z przeciwnością.
Umysł – ego – może też gniewem atakować tych, którzy przeszkadzają Ci w oglądaniu porno – czyli tym, za pomocą czego tłumisz te emocje.
A tłumienie powoduje, że emocji przybywa, więc i częściej czujesz gniew, gdy ktoś/coś Cię “dociśnie” i wyciśnie z Ciebie te emocje.
I to się tak może kręcić.
Konieczne jest więc podejście z systemem.