Wolność od Porno
Wideo 3


"Droga do Zdrowia"
+ Narzędzie uwalniania

Zostaw komentarz po obejrzeniu tego wideo!

Zasubskrybuj
Powiadom mnie o
guest
26 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Michał

Dziękuję Ci za ten film, wykonałem ćwiczenie i czuję wyraźną ulgę. Wiele pracy jeszcze przede mną, kumulowałem te uczucia od tak dawna, że nie wiem czy znam coś poza nimi. Jednak ten film mnie zbudował, zresztą podobnie jak poprzednie. Ciągle co prawda nachodzą mnie złe myśli i chęć powrotu do por..no, wszak wpoiłem to swojemu mózgowi niemal od dziecka, jednak małymi krokami, codzienną pracą coraz lepiej się czuję. Wszystko w rękach Boga, on może wszystko, ja nic nie mogę sam zdziałać, przeto chcę być tylko jego narzędziem, tak bym nie ja walczył, ale On. Jeszcze raz dziękuję Piotrze!

Łukasz

Cześć.
Chętnie zakupiłbym ten kurs.
Ile on kosztuje?
Jest tylko 1 problem – nie chcę, żeby żona się o tym dowiedziała. Może nie jest ze mną tak źle, jak opisujesz w filmikach, ale faktycznie nie mogę zbyt długo wytrzymać bez pornosów w abstynencji. I zgadam się z Tobą – oglądając to gorzej się czuję. Może nie czuję sie jak gówno, ale faktycznie obniża się nastrój, jest gorszy sex oraz mam wrażenie, że jestem mniej męski (choc z tego co wiem raczej podobam się kobietom, choc nie zdradzam zony, ale pamietam ze jak bylem mlody raczej lubily mnie dziewczyny).
Mam juz 40 lat a siedze w tym od szkoly sredniej z rózna intensywnościa. Chciałbym z tym skonćzyć raz na zawsze.
Wracając jednak do tematu – jesli zapłace Ci przelewem to skuma sie zona, bo mamy wspolne konto.
Moze zaplaciłbym Ci przelewem pocztowym na konto gotówka, wtedy nie byłoby śladu.
Czy taka opcja wchodzi w grę?

Pozdrawiam.

Jocko

Ile kosztuje z Tobą konsultacja?Chcialbym żebyś mnie naprowadził i wspierał kiedy chce się poddać.Zmieniłem nawyki,robiłem wszystko żeby się czymś zająć i nie myśleć o tym i dalej nie wytrzymam dłużej niż dwa tygodnie.A porno oglądam od 9 lat. Oglądałem już najobrzydliwsze rzeczy jakie istnieją bo zwykle porno już mnie nie kręciło.Dopamina pewnie zniszczona porządnie.zero motywacji i radości z życia.Kiedy wiec wróci radość z życia jesli z tym skończę i ograniczę telefon i gry?to tez niszczy dopamine.Pozdrawiam

Mariusz

Dziękuję za film . Świetna dawka wiedzy. Pozdrawiam

Rafał

Hej Piotrze. Piszę do Ciebie bowiem trochę się pogubiłem w pewnej kwestii i chciałbym ją też omówić na przykładzie z mojego życia. Otóż bardzo często mam taką sytuację, iż mam najzwyklejszą ochotę danego dnia coś uczynić. Obejrzeć film, posłuchać muzyki czy podjąć jakieś nowe działanie. Tylko, iż ów dzień jest przykładowo trzynastym dniem miesiąca, a o filmie wiem już czasem wcześniej, iż będzie poruszał kwestie przerażającej mnie choroby. Ewentualnie wychodzi to na jaw podczas oglądania, wówczas przerywam jego projekcję. Zatem mam przekonanie, program, nastawienie, iż liczba uznawana z jakichś powodów za pechową w połączeniu z chorobą, która mnie przeraża spowoduje, że może się ona u mnie pojawić, lub u moich bliskich, jeśli przeprowadzę w tym akurat czasie zamierzoną czynność do końca. Zaczynam opierać się wykonaniu tego na co mam ochotę, zaczynam opierać się emocji strachu i przerażającym myślom jakie na jej bazie zaczynają się pojawiać. Czuję się winny za to, iż tak siebie ograniczam. Mam za to do siebie żal. Często pojawia się gniew, którego nie wykorzystuję by się z tego stanu wyrwać w pozytywny sposób. Zazwyczaj projektuję go na siebie lub na otoczenie. Jednak gdybym wykonał zamierzone działanie to także pojawiłby się strach przed domniemanymi konsekwencjami. Czułbym się winny za to, iż sprowadziłbym tym samym na siebie i bliskich jakieś zło. Miałbym za to żal do siebie. Odczuwałbym gniew na siebie i na fatum, które rzekomo nade mną czyha. Wiem, trąci to średniowieczem. Zastanawiam się nad tym co jest w takiej sytuacji czym. Dzięki medytacji poznałem bardziej to jak przejawia się praca mojego umysłu. To zazwyczaj totalny śmietnik. Pojedyncze słowa, obrazy statyczne i ruchome, dźwięki, odczucia, emocje. Czasem jest tak gęsto, iż mam wrażenie, że nic się w nim nie dzieje, jednak trwa w nim szum jakby płynęła rzeka bądź przepływał pod dużym napięciem prąd. Często w sposób nie do końca przeze mnie zauważany daję się porwać jakimś rozważaniom. Pojawiają się zdania. Monolog. Jakaś logika. Czy to ja? Czy to ego? Wiem kiedy mówię do siebie z powodu mojej własnej woli. Umiem ją poczuć. Często jednak pojawiają się monologi, których nie umiem tak do końca rozróżnić. Jestem świadomy, iż na tym poziomie ja sam jestem moim ego. Czuję jak układam powyższe zdania pisząc ten komentarz. Jednak nie wiem tak do końca co jest czym. Czy to piszę ja na bazie mojej świadomości i percepcji, czy też w jakiś niewidoczny sposób dyktuje mi to ego. Wiem, iż moje unikanie działań trzynastego jest nawykowe. Czynię to pomimo tego, iż logicznie podważam zasadność tego. Moją korzyścią jest brak poczucia tego czego nie chcę poczuć. To daje mi pozornie spokojne przespanie danego dnia i “pewność”, iż uniknę niechcianych konsekwencji, czyli choroby. Rozumiem dwie kwestie, które wyraźniej zauważam. Umysł pozostawiony samemu sobie doprawdy bełkocze i szumi. Gdy głos powstaje z powodu mojej woli to poruszam się dwojakimi ścieżkami. Z jednej strony brnę w to co już sobie ustaliłem i w co uwierzyłem. Z drugiej strony pojawia się krytyka tego i przytaczanie szerszego kontekstu, który kiedyś także posiadłem. Czy ta pierwsza strona to ja jako ego? Czy ono działa na takiej zasadzie, iż podszywam się pod nie rozważając jakąś kwestię? O intuicji nie będę wspominał bowiem nie wiem czy kiedykolwiek miałem okazję ją usłyszeć. Nie jestem w stanie sobie przypomnieć kiedy miałem spokojny i cichy umysł. Ciągle coś w nim niemal szumi. Piotrze, czy podany przeze mnie przykład wymaga ode mnie jakiegoś głębszego przepracowania, czy też jest to kwestia, która nadaje się jedynie do zignorowania. Także dlaczego dzieje się czasem tak, iż ta sama kwestie jakby zupełnie mnie nie wzrusza. Czasem potrafię uczynić dużo właśnie w tak “kontrowersyjnym” czasie. Wiem jedynie, iż czasem tego trzynastego czuję się zupełnie inaczej. Nie jestem aż tak spięty i nie miewam zbyt przykrych myśli. Ogólnie czuję się mocniejszy wobec dobrze znanego mi tematu. Zauważam, iż działanie bardzo mnie uwalnia. Niestety zawsze po jakimś czasie wszystko powraca do wcześniejszego układu.

Last edited 3 lat temu by Rafał
Rafał

Dziękuję Piotrze za odpowiedź i cierpliwość. Jestem Ci także wdzięczny za to, iż nie starasz się mnie poklepywać po plecach, wmawiając iż jest dobrze, podczas gdy nie jest. Jest we mnie coraz większa determinacja ku zmianie na lepsze. Nie mam intencji by zabierać Ci czas i “spamować”. Moje obszerne komentarze wynikają właśnie z tego, iż uważam niemal każdą myśl za istotną. Jednak tak jak Ty zauważam po czasie, iż mało jest w moich wpisach konkretów, a za dużo ogólników, które niewiele mówią. Jest w tym także strategia by uciec od dyskomfortu i zyskać lepsze samopoczucie coś z siebie wyrzucając. Nawyk rozumiem w skrócie jako podświadomą i najprostszą drogę ku upragnionej nagrodzie. Często widzę jak bezwiednie i automatycznie reaguję w sytuacjach wzbudzających lęk. Nie odczuwam wysiłku w projekcji lęku na coraz to nowe aspekty świata. To dzieje się jakby samo. Dlatego też podejrzewam, iż istnieje już u mnie mechanizm nawykowy w tej kwestii. W sposób najbardziej nasilony uciekam od najniższych z emocji. Czyli od wstydu, poczucia winy i żalu. “Ratuję” się tutaj głównie strachem, także pożądaniem gdy uciekam w pornografię. Gdy podejmuję decyzję by wręcz sparaliżować swoje działania, często pojawia się gniew, i niestety wybieram agresję, nienawiść, chęć zemsty. Wiele rozumiem na poziomie logicznym, teraz też rozumiem dlaczego to się nie przekłada na moje działanie. Nie podejmuję decyzji by to zrozumienie zastosować, by “zaryzykować”. Choć gdy nie ujawnia się we mnie lęk to “ryzykować” potrafię jak mało kto. Słyszałem już o sobie kilka razy, iż odgrywam jakiegoś maga czy czarnoksiężnika. Ten dystans zyskałem dzięki regularnej medytacji, którą staram się wprowadzać także do mojej codzienności, poza stacjonarnym treningiem. Często jednak bezwiednie uciekam w umysł i jego treść. Wpatruję się w fantastyczne racjonalizacje i z automatu im wierzę. Skupiam się na tym tak bardzo, iż często odczuwam bóle głowy. Od lat mam symboliczne dolegliwości jak zapchane zatoki, pisk w uszach, nieco pogorszony wzrok czy bóle i uczucie ciężkości. Wszystko w obrębie głowy. Czasem mam wrażenie jakbym chciał się cały w niej zmieścić. Tak mocno skupiam się na tym co się dzieje w umyśle, iż nie chcę słyszeć, widzieć, nawet czuć. Także mówić. Pamiętam co pisałeś mi o chłopaku, który był tak bardzo zapatrzony w swój umysł, iż prawie wpadł pod ciężarówkę. Na dodatek nie miał pojęcia skąd ona się tam wzięła. Mam podobny problem. Zabieram się za ignorowanie produktów mojego umysłu i kończę raport do drugiego modułu.

Kuba

Wykonałem jak najlepiej potrafiłem. Wstyd przywołałem przez przypominanie sobie wyobraźni jak się czułem w sytuacji największej ekspozycji na tą emocję jaka pamiętam. Ogólnie nie jest to fajne, bo masz zamiar się z tego stanu od razu odsunąć przez inne myśli. Jednak kilkukrotne przywołanie tej emocji wstydu i późniejsze jej uwolnienie przez wyobrażenie jej wypromieniowania z ciała daje uczucie spokoju i wyzwolenia od wstydu- po prostu przestaje go odczuwać w tym momencie.

Pozdrawiam

Rafał

Piotrze, jestem po lekturze Twojego wpisu o tym jak działa ludzki umysł. Zastanawia mnie pewna kwestia. Jak tu i teraz mogę odróżnić tło mentalizacji od tego co mówię w swoich myślach. Nie wiem czy to pytanie jest sensownie sformułowane, dlatego podam pewien przykład. Zasiadam w fotelu by uwolnić emocje. W moim umyśle bywa zazwyczaj dość szumnie. To nawet nie słowa, nie zdania. To praktycznie szum, podobny do tego w radio czy jak gdyby przemawiał cały tłum ludzi. Często towarzyszy temu bardzo silny opór. Odczuwam ogromne napięcie, czasem ból. Pewnie dlatego mój umysł tak gęsto mentalizuje, ponieważ staram się stłumić bardzo wiele emocji. Jednak na tym całym tle potrafię powiedzieć bardzo wyraźnie: “Pragnę uwolnić tą energię”. Czuję wtedy jakby swoją wolę, decyzję. Dokonuję wyboru. Nie odczuwam tego w przypadku tła, gwaru mentalizacji. To jakby przychodziło znikąd, w odróżnieniu od wyrażenia intencji. Czy w sytuacji świadomego wyrażenia intencji nadal myśli umysł? Jaki udział ma w tym to co się wówczas dzieje to co jest tego obserwatorem? Czy obserwator wówczas uczy umysł nowej jakości? Nie wiem jak to rozróżnić od siebie. Piotrze, chciałbym jeszcze zapytać czy jest możliwość zapisania się u Ciebie do Programu w wersji ze wsparciem indywidualnym. Posiadam już Program w wersji samodzielnej, zatem chodzi mi o dokonanie dopłaty. Na Twojej stronie widzę licznik dotyczący zapisów, jednak różnie on działa w kwestii wskazania liczby miejsc wolnych. Wysłałem Tobie wiadomość w tej sprawie, nie wiem czy dotarła. Byłbym wdzięczny za odzew z Twojej strony.

Rafał

Piotrze, nie wiem czy do końca rozumiem sprawę z hipnotyzowaniem się mentalizacją. W jednym z komentarzy na blogu napisałeś, iż jest to niezależny od nas i niekończący się proces myślowy, pozbawiony intencji i celu. Nie mający żadnej mocy sprawczej. Czyli po prostu myśl sama w sobie niczego nie jest w stanie uczynić, wywołać. Jednakże gdy przykleimy się do niej to nadajemy jej pewną moc tworzenia. Działając pod dyktando konkretnych myśli podejmujemy jakieś decyzje, bądź z czegoś się wycofujemy. To z pewnością ma swoje konsekwencje i prowadzi nas do jakiegoś celu. Pan Adam Krasowski na swoim blogu ma wpis, w którym mówi o “kasowaniu myśli”. O ile dobrze zrozumiałem chodzi tutaj o przerwanie powiązania z pewnymi myślami, o zanegowanie swojej wiary w ich treść. Gdy pojawia się jakiś niechciany obraz w polu świadomości, następuje świadoma intencja o podważeniu ewentualnej wiary w to co się ujrzało. Dr. Hawkins pisał o tym także. Mówiąc o uzdrawianiu siebie z różnych dolegliwości wspomniał o podważeniu wiary w swoje myśli na ich temat. Intencja: “Unieważniam całą wiarę”, pochodząca, o ile dobrze pamiętam, z poziomu miłości, na którym odbywa się proces automatycznego samouzdrawiania. Czy to wszystko jest jednak czynieniem czegoś ze swoimi myślami, czy bardziej zmianą swojego “być” wobec procesu mentalizacji. Odcięciem się od zwracania szczególnej uwagi na treść myśli, oraz od wiary w nie, która utrzymuje to powiązanie a nawet je wzmacnia i rozbudowuje. Wówczas nie nadamy im mocy sprawczej, ponieważ nie będziemy się nimi kierować. Chciałbym zrozumieć jeszcze jedną rzecz. Często gdy wymawiam w umyśle konkretną intencję, pojawia się u mnie drugi głos. Treść tego głosu jest sabotująca to co chcę podjąć. Zazwyczaj przytacza on kwestię, na której najsilniej skupiłem swój lęk. Czy to moje ego próbuje “uratować” mnie przed dokonaniem korzystnej dla mnie zmiany. Oczywiście częściej poddaję się temu drugiemu głosowi, treści jaką przekazuje. Nie chcę czuć swojego strachu. Mój umysł zaczyna zastanawiać się czy mogę bezpiecznie odpuścić tak straszną myśl, i czy nie będzie miała ona wpływu na to co chcę podjąć. Zaczyna się mnożenie wątpliwości. Dzięki medytacji zyskałem taką świadomość, iż umysł jest trochę jak kapsuła z bardzo rozbudowanym kokpitem. Wtedy też często mam poczucie, iż mogę się w niej swobodnie obracać. Mogę rozglądać się i dokonywać wyborów. Gdy jestem zablokowany w swoich myślach, czuję się tak jakbym tkwił przed komputerem i wpatrywał się w jakiś określony punkt na monitorze, bez możliwości a nawet chęci by się poruszyć. To wbrew pozorom bardzo wyczuwalna różnica. Mam poczucie, iż może już sam sobie odpowiedziałem na moje wątpliwości. Popraw moje zrozumienie Piotrze, jeśli będzie to potrzebne.

Rafał

Zgadza się Piotrze. Podczas pisania miałem nagle takie poczucie, iż w jakiś sposób sam sobie odpowiadam na swoje wątpliwości. Pojawiła się nawet myśl by nie kończyć tego zapytania i nie wysyłać go. Zawahałem się. Jednak nie żałuję. Prawda ujawniła się. Dziękuję Piotrze :)

Rafał

Zrobiłem to ćwiczenie pierwszy raz, chyba nie do końca wyszło, efekt był głównie taki, że czułem się bardziej wyciszony i zrelaksowany, ale będę próbował, może z czasem będzie lepiej. Myśląc np. o wstydzie to czuję ogromny natłok jakiś myśli, emocji i sytuacji, jeden wielki chaos… chyba jest tego tak dużo, że trzeba wiele takich sesji ćwiczeń.

Rafał

Ja trochę w innej kwestii Piotrze, choć nadal związanej z tym co poruszasz w swojej pracy. Czuję się dość skołowany. Z ciekawości zaglądałem ostatnio do modułu 12, jak dla mnie chyba najbardziej kontrowersyjnego i niezrozumianego tak w pełni na dzień dzisiejszy. Natrafiłem w sieci na recenzję książki “Siła Czy Moc”, która chyba stanowi trzon rozważań w tej części Programu (jeśli będziesz chciał to podam Ci link do tej strony). W sumie ktoś poniósł tam spory wysiłek by jej autora i treść dość mocno ośmieszyć. Przyznam się, iż nie jestem na aż takim poziomie matematyki czy fizyki kwantowej by w pełni zrozumieć wiele z wywodów tam poruszonych, nie czytałem tego aż tak wnikliwie, jednakże mógłbym to nazwać “orgią akademickiego szyderstwa”. Ogólnie wszyscy zgodzili się w tej dyskusji co do niskiej wartości merytorycznej działalności Hawkinsa, oraz stosowania przez niego wielu uproszczeń, uogólnień i błędów logicznych. Zarzucono mu sympatię ku klimatom sekciarskim, wyśmiano “zabawę z machaniem rękoma” w filmach, można by długo wymieniać. Podważono nawet działalność Gandhiego, podając w treści odnośnik do artykułu o jego kontrowersyjnych zachowaniach czy poglądach. Przyznam, iż nie czytałem go. To był jednak jeden z argumentów w rozważaniach o tym dlaczego osoby o tak wysokim poziomie świadomości mogły dopuszczać się rzekomo niecnych czynów. Sam czasem się dziwiłem zawartości tej listy, mając jakąś wiedzę o ludziach, krajach czy instytucjach. Tylko czy jest to rzeczywista i oryginalna wiedza? Dopuszczam to, iż nie mogę być tego pewien. Swego czasu zetknąłem się z obszernymi pracami blogerów, podważającymi działalność Osho czy Tolle. Prócz problemów z logiką zarzucano im choćby zbyt dużą ilość samochodów. Mam świadomość tego jak reagujemy na ludzi, którzy odnieśli sukces. Uwielbiamy przypisywać im najgorsze cechy, zwłaszcza jeśli taki osąd był choć w jednym przypadku słuszny. Uwielbiamy zajmować się innymi. Wracając do siebie. Naprawdę nie wiem co o tym myśleć, mam odczucie poważnego zagubienia. Jestem osobą wyjątkowo ostrożną i bojaźliwą, z drugiej strony równie wyjątkowo ciekawą. Zawsze w jakiś sposób poszukuję rozwiązań swoich problemów. Jednak ciągle natrafiam na to, iż ktoś kogoś podważa. Co samo w sobie nie jest złe, to dobrze, iż dzieje się takie sprawdzanie. Tylko ja na swoim poziomie nie jestem w stanie tak do końca za czymś się opowiedzieć. O ile alternatywne podejścia coś oferują, o tyle po stronie tak zwanego naukowego rozsądku nie odnajduję konkretnych rozwiązań takich kwestii. Oczywiście dzięki nauce wiemy jak na organizm wpływa alkohol, ale czy daje nam to także odpowiedź jak przestać pić. W sumie pozostaję nadal z pytaniem jak przestać pić. Jak to matematycznie wyliczyć. Jak czysto umysłowo uwolnić się od uzależnienia, skoro to właśnie ten obszar nas w to wpędza. Co do tego nie mam większych wątpliwości. Wiem Piotrze, iż sam miałeś z tym problemy. Potrzebowałeś czasem wiele czasu by do czegoś się przekonać, coś zrozumieć. Jak do tego przekonania i zrozumienia dotarłeś? Pewnie znasz te wszystkie recenzje i negatywne opinie. Sądzę, iż także poszukiwałeś jakiejś zewnętrznej reakcji na to co próbujesz podjąć. Dlatego z pewnością mnie rozumiesz. Pewnie z tych powodów o jakich wspomniałem nie obawiam się medytować i ćwiczyć jogę, ponieważ nauka jakby się tego aż tak bardzo nie czepia. Tutaj większy atak następuje ze strony świata alternatywnych podejść, konkurencyjnych konceptów wierzeń. Czy chcę wejść w tak bardzo dla nauki mętną wodę? Czy to rozsądek? Czy to aż tylko mój umysł?

Rafał

Dzięki Piotrze za miłe słowa, a jeśli propozycja z piwem nie była czysto hipotetyczna to byłbym szczerze chętny :) Faktem jest, iż kieruję się strachem i na dodatek nie umiem odróżniać fałszu od prawdy. Choćby koronawirus. Artykuł na portalu doprowadził mnie ostatnio do sekcji komentarzy, gdzie można odnaleźć jeszcze bardziej niepokojące informacje. To spowodowało, iż trafiłem na wyszukiwarkę a stamtąd na kolejne strony z tą tematyką. Dowiedziałem się, iż Hindusi odkryli w tym wirusie wstawkę z HIV, która umożliwia mu obejście systemu immunologicznego, dlatego z całą pewnością jest to produkt syntetyczny. Co by się zgadzało z wcześniejszymi rozważaniami na temat samego wirusa HIV. Dodatkowo wiem też, iż nad Wuhan latał amerykański dron, który nad targiem wypuścił wirusa w aerozolu. Wszystko w ramach walki gospodarczej USA z Chinami. Logicznie i zatrważająco realnie. Tylko, iż była to strona traktująca o teoriach spiskowych i jest pełna treści pełnych nieufności dla świata. Żadnych konkretnych dowodów. Żadnych konkretnych danych. Zero pojęcia o tych co to napisali. Jedyne co mogę stwierdzić sensownego to ogromny wysiłek, włożony w stworzenie tych treści i ich prezentację. Takie poczucie miałem też wobec rzekomej recenzji książki Hawkinsa. Ktoś bardzo chciał zasłonić jego pracę swoim poczuciem racji i własną wewnętrzną niezgodą z jakimiś kwestiami. Podobna sytuacja miała miejsce w wyśmiewaniu spotkania dwóch wójtów gdzieś w Polsce, w sprawie ustalenia strategii w kontekście działań wobec obecnej epidemii. Reakcja ludzi w sieci była bezwzględna. Ludzie są często tak bierni, iż naprawdę oczekują cudów. A co ci wójtowie mają uczynić? Mogą jedynie stworzyć jakiś sensowny plan działań gdyby coś się działo. Jednak to spotkanie było i tak stratą czasu, bowiem nie zapewniło uleczenia lęku. Przy okazji zadziałał stereotyp o polskiej wsi. Czasem umiem wyczuć absurd, jednak gdy jest on podparty solidną mentalizacją, odczuwam zagubienie. Wiesz, nie czuję się wcale lepszy od innych, może potrafiłem się taki poczuć tylko wobec totalnych degeneratów. Raczej czuję się w wielu sytuacjach po prostu inny. Inny, dziwaczny, ekscentryczny. Chyba tylko raz pewna kobieta stwierdziła, iż jestem przerażający z powodu tematów jakie poruszałem w rozmowie ;) Energię w sobie czuję od niepamiętnych lat. Wtedy jeszcze nie wiedziałem czym to może być, i że nie każdy może tak wyraźnie to odczuwać. Często czułem to z tak przytłaczającą siłą, iż może dlatego zbudowałem w sobie przepotężny opór, który noszę ze sobą każdego dnia. Noszę wyczuwalnie. Moje ciało niemal nieustannie delikatnie mrowi, omijając tym odczuciem miejsca, w których dokuczają mi moje dolegliwości oraz okolice mostka. Dokładnie tam gdzie jestem w stanie odczuć wyraźnie mój opór. To tak jakby ktoś wstawił tam ołowianą przegrodę, blokującą poczucie tego promieniowania. Tak się czuję praktycznie każdego poranka, automatycznie włącza się moje odczuwanie oporu. Kiedyś przypisywałem to poczucie energetycznego mrowienia nadaktywności mojego układu nerwowego z powodu mojej nerwicy, jednak od kiedy umiem odczuwanie tego przywołać i zlokalizować w swoim ciele to nie jestem tego już aż tak pewien. Potrafię słabo wyczuć energię niektórych ludzi, znacznie mocniej tą pochodzącą od zwierząt czy drzew. Częściej dziwię się temu, iż można tego nie czuć niż mieć z tym styczność. Dlatego też zwyczajnie wierzę w Twoje doświadczenia w tym względzie, choć ego krzyczy w takich momentach o humbugu, potędze autosugestii i innych “wyjaśniaczach” takich zjawisk. Tak, nie da się tego udowodnić naukowo. Często jedyną odpowiedzią nauki na te kwestie bywa izolatka i odpowiednie medykamenty, bądź ogólne politowanie nad kimś mocno zagubionym. Choć dorastałem w środowisku oparów kartezjuszowego twierdzenia, które dało mi dobrze popalić, to jednak nie neguję piękna umysłu. Potrafimy z odpowiedniej myśli zmaterializować naprawdę wiele wspaniałych rzeczy. Są one dokładnym obrazem naszego umysłu. Są odkrywcze, funkcjonalne, zadziwiające i ograniczone. Tak samo nauka. To wszystko jest po prostu kalką tego jak wygląda i pracuje nasz rozum. Jest tam ogromnie wiele, jednak są też niedomówienia, kresy, ograniczenia. Będą zawsze. Tak jak “alkoholik nie wymyśli sobie trzeźwości”, tak naukowiec nie wyliczy sobie wyjścia z uzależnienia. Czy to jednak tylko kwestia czasu? Nie wierzę w to. Zwłaszcza, iż tego czasu upłynęło już tak wiele, i nic w tym względzie się nie pojawia konkretnego. Chyba nawet mało kto nad tym pracuje w sposób stricte naukowy, poza tym czyjeś intencje, otwartość, podejście. Tak wiele istotnych i często brakujących aspektów sukcesu. Próbujemy sięgać gwiazd a tak mało wiemy o tym co mamy w zasięgu ręki. Do takich rozważań o dziwo skierował mnie poniekąd mój strach. To emocja, której mam w sobie najwięcej. To emocja, która często przykrywa sobą inne, niemal kieruje moim życiem. Praktycznie każda moja decyzja jest nim podyktowana. Nawet moja, wydawałoby się czysta, ciekawość jest nim zabarwiona. Dlatego też szybko przeskoczyłem do modułu 12 by odkryć jaki jest finał drogi, którą chcę podjąć. Dlatego już trzeci raz podchodzę do modułu 1, z poczucia lęku, iż podczas czytania ciągle prześladuje mnie odczucie, że niczego nie umiem zrozumieć, zapamiętać i coś ważnego mi umyka. Choć notuję, powracam do tych notatek i zawsze mogę sięgać do treści Programu kiedy tylko chcę. Nawet mój perfekcjonizm jest nasiąknięty irracjonalnym lękiem. Wiele czynię w duchu uniknięcia kary za moje błędy. Coraz częściej, tu i teraz, widzę siebie jako tamto dziecko, które po raz pierwszy starło się z zewnętrznymi naukami dorosłych. Z ich programami. Bardzo nie wiele się zmieniło we mnie, mimo upływu lat. Jedynymi momentami wytchnienia są adrenalinowe wyskoki ze strefy komfortu, których i tak nie umiem na dłuższą metę utrzymać. Bowiem one nie są wcale realną zmianą mnie, to tylko kolejny sposób by czegoś w sobie nie czuć. Od kiedy pamiętam ciągle coś mocno czuję, dlatego tak mocno uciekam w pozbawienie się odczuwania. Nie udaje mi się to. Teraz jednak wiem, iż odczuwanie emocji jest czymś wspaniałym, natomiast odczuwanie oporu przed nimi jest czymś tragicznym i bolesnym. Nawet do swojego ego nie jestem tak mocno przywiązany, potrafię krytykować swoje przemyślenia. Z drugiej strony moja niepewność siebie i zagubienie powodują, iż utożsamiam się z treścią myśli. Często nawet tych krytykowanych wcześniej przez siebie. Jest mi głupio gdy uzmysławiam sobie, iż swoje reakcje oraz decyzje zawsze opieram na identyfikowaniu się ze znakami drogowymi, jakimi są moje myśli. Nawet nie doceniam tego jak dobitnie informują mnie o wachlarzu odczuwanych emocji. Nawet nie muszę niczego zgadywać gdy przyjrzę się ich treści. Jestem wielu rzeczy świadomy, istnieję w naprawdę wspierającym mnie otoczeniu ludzi. Mimo tego gdy mam podjąć decyzję choćby o czytaniu modułu 1, pojawia się mnóstwo przeszkód. Odpowiednia pora dnia, data, okoliczności, atmosfera, nastrój. Ma być pod względem jakiejkolwiek negatywności po prostu czysto. Kieruje mną strach, który jednak wiele razy umiem podważyć. Decyzja o poradzeniu sobie z uzależnieniem także została już podjęta, nie widzę opcji powrotu. Zwłaszcza, iż w ostatnim czasie wyczyny gwiazdek naprawdę mnie nużą. Czy to efekt mojej decyzji? Czy to chwilowe osłabienie z powodu tego, iż w moim życiu odczuwam ostatnio więcej luzu i spokoju. Może po prostu jestem już gotowy na znacznie mocniejsze treści, których aż się boję. Może po prostu mam problem z akceptacją tego jaki teraz jestem i w jakiej sytuacji się znajduję. Pozostaję bierny, czekając aż wzbudzi się we mnie poczucie akceptacji całości mojego życiowego punktu. Wiem, iż nie na tym to polega. Wiem już, iż działanie przekorne nie musi być siłowym przełamywaniem się wobec tego co myślimy i czujemy. Mogę coś uczynić pomimo tego jak źle się czuję, nie muszę w to wkładać ogromnych pokładów siły. Mogę stać się obserwatorem tego co się ze mną dzieje, jednocześnie czyniąc swoje w jakby niezależnym uniwersum. Wiem to, jednak jakoś tego aktywnie nie próbuję. Ciągle pojawia się jakaś wymówka. Jestem prawdziwym mistrzem w wynajdowaniu powodów by czegoś nie wykonać. Gdybym tylko ten ogromny potencjał mógł wykorzystać w czymś sensownym i pozytywnym. Nie mam pojęcia jak wiele mógłbym osiągnąć. Nie do końca rozumiem dlaczego tak się dzieje, jednak coraz bardziej skłaniam się ku temu, iż jest to podświadome. Mam po prostu taki nawyk. To uruchamia się jakby poza mną. Zawsze gdy mam uczynić coś większego, coś ważnego. Podchodzę do tego z pewnym planem, z dokładnością, z poczuciem wagi danej kwestii. Wtedy właśnie dopada mnie ten nagły strach, wręcz nawykowy strach. Zatem gdy chcę czytać, muszę sobie zapewnić dogodny czas, przyjazne okoliczności. Gdy już czytam, narzucam sobie z kolei coraz mniej realne wymogi, dokładność. Podnoszę sobie poprzeczkę na tyle wysoko, iż cała czynność zaczyna mnie jakby “wypluwać” z siebie. Pragnę wówczas resetu i nowego rozdania. W rezultacie niczego nie doprowadzam do końca, bojąc się o to czy ów koniec będzie mnie satysfakcjonował. Jestem mistrzem autosabotażu. Ciągle zmagam się z jakąś niewiadomą, choć rozwiązania mam podawane na tacy. W pewien sposób i je podnoszę na jakiś nierealny poziom skomplikowania. Wiele razy piszesz o tym czym jest opór i akceptacja, jak sobie z nimi radzić. Mi to się jednak jawi jako jakaś niezwykle skomplikowana sztuczka, niemożliwa dla mnie. Choć nie jestem głupcem i rozumiem co chcesz przekazać. Rozumiem mechanizm. Potem jednak automatycznie to wszystko się rozmywa. Jedna kwestia, o której mi napisałeś: “Automatycznie poddajesz się temu, bowiem nie wybierasz niczego nowego. Ciągle wybierasz po staremu”. Szczerze? To nie tylko sposób na poradzenie sobie z nawykiem ale nawet wyjaśnienie czym on w istocie jest. Można by to rozpisać na wiele stron, można by to zniuansować. To nie zmienia faktu, iż w tak krótkiej formie można zawrzeć wszystko. W którejś z rozmów na blogu wspomniałeś o ludziach, którzy pisali zwięźle, konkretnie, zadawali potrzebne im pytania. Potem milczeli. Jednak często okazywało się, iż przez ten czas wykonali ogromną pracę. Ja należę do osób, które muszą się niczym pies na spacerze nieco pokręcić po okolicy, zanim znajdą dogodne miejsce by uczynić swoje ;) Mam prawdziwe poczucie winy, iż świadomie wymagam od Ciebie uwagi i obciążam Cię swoimi przemyśleniami. Niepewność jest gadatliwa i mało co do niej dociera. Jednak coś bardzo powoli się zmienia. Uzależnienie od dobrego samopoczucia jakie dają Twoje odpowiedzi ustępują zrozumieniu i rosnącej odwadze wykonania pracy, której nikt za mnie nigdy nie wykona. Bowiem właśnie w tej chwili, pisania o tym wszystkim wreszcie dotarło do mnie czym jest nawyk, mój nawyk ulegania lękowi. W tej jednej wypowiedzi, którą przesłałeś mi jakiś czas temu. Zawsze wybieram podświadomie to co wybieram. Dlaczego? Bowiem świadomie nie wprowadzam żadnej alternatywy. Dlaczego jej nie wprowadzam? Bowiem myśli pobudzone stłumionym strachem podsuwają mi okrutne wizje konsekwencji jakie mogę ponieść podejmując taki wybór. Dlaczego tak myślę? Bowiem nie chciałem kiedyś odczuwać strachu i postanowiłem go w sobie stłumić oraz projektować go na niemal wszelkie zdarzenia w świecie zewnętrznym. Choć strach dominuje, to także mój wstyd, poczucie winy, gniew, apatia, opór, niepewność a w zasadzie to jak do tego wszystkiego podchodzę, powoduje iż wybieram asekurację. Wybieram po staremu. Wybieram “bezpieczeństwo”.

Komentarze archiwalne


Zasubskrybuj
Powiadom mnie o
guest
432 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
karol

Notes zakupiony :)

Tomek

Chcialem jeszcze dodać że na tamten moment kiedy pisałem pierwszy komentarz pisałem szczerze , z serca chcialem powiedzieć prawdę nie oszukiwac i podzielić się tym co zauważyłem na tamnen moment więc Twoja analiza pokazala mi że trzeba dalej pracowac nad sobą , jest to dla mnie bardzo ważna lekcja i chce się uczyć dalej dziękuję za każde słowo , pokazanie gdzie może być problem lub gdzie jest problem 😊

Tomek

Pisząc pierwszy komentarz już chodziło mi po głowie zeby i tak wykupić kurs , teraz widzę po tym co napisałeś że zrobię to napewno i biorę się dalej do roboty ze sobą , nauczyłem się przez ten czas słuchać ludzi bardziej niż wcześniej , nie możemy uważać że wszystko wiemy ja szczerze moge przyznać że u mnie jest dobrze ale jeszcze bardzo dużo pracy przedemną , wiem że nie bez przyczyny wszystkie okolicznosci mnie tutaj doprowadziły żebym usłyszał prawdę na swój temat i przyjął ją z pokorą , więc dziękuję Ci za komentarz i myślę że w ciągu krótkiego czasu dołączę do Was bo wiem że chce żyć właśnie w taki sposób jaki opisujesz . Dziękuję 😍

Piotr

Witam.Moje uzależnienie jest tak poważne że po odstawieniu tego syfu czuje się jak alkoholik na odwyku.Mam dreszcze, napady lęku itp.Udaje się do lekarza po jakieś środki na uspokojenie bo ten ból wewnętrzny jest nie do zniesienia.dziękuje za film i pozdrawiam

Tomek

Witam . Chcialem podziękować Ci za treści które się tu znajdują , szczerze mówiąc nigdy nie miałem większego problemu z pornografia , raczej był to kiedyś hazard który bardzo mocno mnie wciągnął ale wyszłam z tego lecz minęło jakieś 11 lat zanim przestałem , podejrzewał ze była to raczej przeprawa niż lekkie wychodzenie z nałogu. Mając te informacje pewnie było by dużo lepiej , wracając do pornografii oglądałem jej bardzo mało jakiś jeden filmik wieczorem lecz trwało to podejrzewam kilkanaście lat leczę po jakimś czasie przbywania tutaj u Ciebie na stronie i przeczytaniu różnych komentarzy i wpisów szczególnie o emocjach z dnia na dzień przestałem z pornografia , już mija chyba 2 albo 3 miesiac bez , najlepsze z tego po różnych wpisach nauczyłem się czym są emocje i jak z nimi sobie radzić , nie wspominałem wcześniej że miałem kilka miesięcy temu coraz częstsze “ataki paniki ” i możliwe dzięki temu trafiłem na Ciebie poniewaz czułem że coś jest nie tak i zacząłem szukać dlaczego tak jest ( szkoda ze nigdzie nie uczą nas już od małego co to są emocje i jak z nimi postępować ) samo czytanie tego co tu jest w komentarzach czy wpisach jezeli ktos chce jest wiedzą z którą nigdy dotąd nie miałem styczności a poznanie samego siebie jest droga do lepszego życia , piszę to wszystko i dziele się z Toba i Wami zeby podziękować za to czego się tu nauczyłem nawet nie wykupując kursu , medytuje poznaje siebie , odpuszczam emocje , doznaje oczyszczenia i spokoju którego życzę każdemu z osobna bo jest to piękne w jaki łatwy sposób ( oczywiscie dla tych którzy tego pragną i chcą odnaleźć spokój ) można tego doświadczyć i utrzymać

Pozdrawiam wszystkich 😍

Łukasz

Witam . W moim życiu jest dokładnie tak jak mówisz na filmiku , jestem świadomy tego że jestem uzależniony ale zupełnie sobie z tym nie radzę… chciałbym z tym skończyć ale to jest silniejsze ode mnie :( . Mam nadzieję że uda Ci się mi jakoś pomóc. Pozdrawiam

Arkadiusz

Dzięki Ci Piotrze za te cenne informacje.Czas już zmienić pewne nawyki.Pozdrawiam.

Damian

Witam cię Piotrze ! :)
Świetny materiał i pomocny w uświadomieniu problemu dla uzależnionych osób od porno. Mam pytanie…
Czy wszystkie zmiany fizyczne w mózgu się odwrócą po zaprzestaniu pornografii ?

Last edited 1 rok temu by Damian
Eliza

Czy można prosić o link do artykułu naukowego, który odnosi się do porównań struktury mózgu osób uzależnionych od pornografii i heroiny?

Last edited 1 rok temu by Eliza
1 7 8 9
Zasubskrybuj
Powiadom mnie o
guest
18 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

WOLNOŚĆ OD PORNO