Witam Cię serdecznie!
Dziś przedstawię kilka pierwszych wzorców. Wzorzec, czyli m.in. takie postępowanie, które wynika z choroby, doprowadziło do niej i/lub ją karmi.
Z wieloma z nich jest tak, jakbyśmy pierwszy kieliszek wódki już mieli w ustach i musieli go wypluć. M.in. to różni seksoholizm od alkoholizmu. Alkoholik nie może się napić pierwszego kieliszka, a seksoholik musi go natychmiast wypluć. A żeby to uczynić, trzeba się zorientować w swoim nieświadomym życiu.
To wymaga od nas brania odpowiedzialności za własne życie i przyglądania się sobie. Musimy skończyć ze zniewalaniem się innymi ludźmi – np. ciągłymi urazami, lękami “co sobie inni pomyślą”, drażliwością, obwinianiem i setkami innych postaw. Nie możemy już twierdzić np. – “to mnie zdenerwowało”, “nie mogę”, “lęk mnie sparaliżował”, “boję się to zrobić”, “ciągle o niej myślę”. To są wzorce. Je trzeba rozpoznać i wziąć za nie odpowiedzialność.
Wiele razy dostawałem pytania – “co mam zrobić, gdy się budzę i od razu mam seksualne myśli?” – w duchu jakby to była sytuacja bez wyjścia, nie do rozwiązania. Tak się wydaje, bo faktyczny problem jest zupełnie niedostrzeżony. Nie myśli są tu kłopotem ale nasze przyklejenie do nich. Nawet nie zauważamy naszych błędnych założeń. Bo choroba dba o to, byśmy obstawali przy swoim dotychczasowym punkcie widzenia. A dlaczego się do nich kleimy już w pierwszej sekundzie każdego dnia? Bo jesteśmy uzależnieni i to jest nasz bardzo silny wzorzec.
Budzimy się z kieliszkiem w ustach. Trzeba wypluć zawartość. A nie biadolić, że to co mamy w ustach to nie sok owocowy. To, z czego nie zdajemy sobie sprawy, to to, że pierwsze co robimy po otworzeniu oczu, to od razu hipnotyzujemy się myślami. Uciekamy. Od razu panikujemy. Ale tak właśnie jesteśmy nieświadomi. Dlatego tak szukamy potem czegoś, na co możemy lęk wyprojektować. Często chcemy kłopotów, a jeśli żadne się nie pojawiają, to sami się w nie wpędzamy.
To także tyczy się pierwszego, najczęstszego i oczywistego wzorca – oglądania pornografii. Bowiem jeśli np. w danym dniu nie wiemy co robić lub jak sobie z czymś poradzić, to czy włączenie pornografii nie wygląda jak uniwersalne “rozwiązanie”? O ilu problemach i jak długo woleliśmy zapomnieć i użyć do tego pornografii i fantazji, niż odnaleźć w sobie gotowość i odwagę, by podjąć właściwe działania?
Wielu mówi sobie – “ja to lubię”, “a co złego jest w seksie?”, “seks jest przecież naturalny”, “skoro umysł nie odróżnia rzeczywistego seksu od obrazu na ekranie, to co za różnica?”, “zawsze mogę przestać, tylko po prostu na razie nie chcę”, “rzucę to, gdy znajdę partnerkę/partnera”, itd. Takich kłamstw, racjonalizacji i usprawiedliwień są setki. Porno to trucizna, która nas zabija. Często w ciszy i przez długie lata.
“Lubię truciznę”, “co złego jest w truciźnie?”, “trucizny są przecież naturalne, “skoro umysł nie odróżnia rzeczywistego seksu od trucizny, to co za różnica?”, “zawsze mogę przestać zażywać truciznę, tylko po prostu na razie nie chcę”, “rzucę truciznę, gdy znajdę partnerkę/partnera” – czy tak widzimy sprawę?
A prawdziwe oblicze choroby ujawnia się, gdy naprawdę próbujemy przestać, bo już dostrzegliśmy straszliwy jej wpływ na nas. I nie możemy przestać.
1. Oglądanie pornografii.
Wielu twierdzi, że uzależnienie “od pornografii”, to oglądanie pornografii. Albo że problem nie leży w samym oglądaniu, tylko w kompulsywnym. Czyli przekroczeniu w tym działaniu jakiejś linii granicznej.
Bardzo wielu po obejrzeniu pornografii pierwszy raz “odleciało” na kilkadziesiąt lat. Od razu wiedzieli, że znaleźli coś, czego szukali. I czego nie może zastąpić im nic innego.
Trzeba to zrozumieć –
nie ma właściwej, dobrej, zdrowej, niemającej negatywności na nas wpływu ilości oglądania pornografii.
Obejrzenie porno 15 minut na miesiąc to już jest za dużo. Nawet jeśli obejrzeliśmy “tylko” 15 minut, ile godzin o tym fantazjowaliśmy?
Nie w samym oglądaniu pornografii jest jednak problem składający się na uzależnienie. To stanie się jasne, gdy przyjrzymy się samym powodom tej decyzji. Większość nigdy tego jednak nie robi. Wpatrują się wyłącznie w myśli i uważają, że to są jakieś “głody”. Tak jak głodny człowiek chce coś zjeść. Tylko że to nie są głody. To nie organizm domaga się pornografii (ani seksu). Przyczyna problemu nie leży w samym ciele, ani umyśle. Na co dowodem są ci, którzy zdrowieją i trzeźwieją od lat – ich ciała i umysły są takie same ale już tego nie wybierają.
Łatwo można się zorientować, że nigdy nie wybieramy pornografii, gdy jest nam dobrze. Tyle, że jest nam dobrze coraz rzadziej. Wielu uważa, że nagradza się obejrzeniem pornografii. Ale i to nie jest prawda. To też tylko racjonalizacja.
Człowiek uzależniony jest tak wyczulony na wszelki dyskomfort wewnętrzny, że gdy tylko pojawi się na skraju świadomości, on już ucieka. I poda sobie dowolne usprawiedliwienie i kłamstwo.
“Lepsze” tzw. samo+poczucie niekoniecznie jest “dobre”. Tak jak pożądanie wcale nie jest dobrym stanem. Jest tylko “lepszym”.
Każda myśl kłamie. Ale my, jako uzależnieni, jesteśmy zakochani w tych kłamstwach. Przypominam, że to nie rozsądek zmusza człowieka uzależnionego, by szukał pomocy. Tylko gdy dostanie dostatecznie mocno po tyłku (przez konsekwencje własnych wyborów). A i tak najczęściej latami je wypiera, bagatelizuje, przerzuca na innych, usprawiedliwia się, itd. A gdy to przeczyta, to najczęściej to wyśmieje, wykpi, zada absurdalne pytanie. Byle tylko sekundy nie poświęcić się na uczciwe przyjrzenie się samemu sobie.
Myśli są najlepszym usprawiedliwieniem – bo się nie kończą, każda kłamie, są za darmo, na wyciągnięcie ręki i jeszcze ich treść racjonalizuje wszystko, czego nie akceptujemy i za co nie wzięliśmy odpowiedzialności. Idealna pożywka.
Staje się oczywiste, że oglądanie pornografii jest “tylko” jak pokrywka na garnku, w którym już od lat wrze. Gdy ją zdejmiemy, zaczniemy doświadczać, że życie bez porno wcale nie jest takie łatwiejsze i dobre. Dla wielu jest wręcz nieznośne, nie do przyjęcia, nudne, pozbawione wszelkiej radości i ekscytacji. Wielu stwierdza, że w ich życiu nie ma nic dobrego. I tak może być. Dlatego trzeba zacząć to budować.
Warunkiem niezbędnym do tego jest całkowite zaprzestanie oglądania pornografii.
Na całe życie ale jeden dzień na raz. Decyzja ma być 100% pełna i uczciwa na najbliższe 24 godziny. Nawet jakbyśmy “czuli, że” bez tego umrzemy – trudno! Idziemy w ogień. W ten sposób umacniamy w sobie odwagę i wiarę.
To tym bardziej jest krytycznie istotne dla tych, którzy są poważnie uzależnieni i nastąpiły już zmiany w mózgu, ciele i psychice. Reagujemy wtedy alergicznie i zobaczenie nawet jednego zdjęcia pornograficznego przez pół sekundy może mieć na nas tak wielki wpływ, jakbyśmy wypili kilka kieliszków wódki. I mamy naprawdę ułamek sekundy, by zareagować – natychmiast się oderwać. I to pół sekundy może wystarczyć, by nas odurzyć na cały dzień lub nawet kilka. Musimy się tego wystrzegać jak ognia. Jak kwasu, który po dotknięciu przeżre naszą skórę i tkanki do kości.
I to już nigdy się nie zmieni. Można to przyrównać do urwania nam nogi. Gdy urwie nam nogę, ona już nie odrośnie i trzeba się nauczyć żyć bez nogi. Wielu może rozpaczać – “jak mam żyć bez nogi? Czy to życie kiedykolwiek może być dobre?!” Tak, może.
WoP czy 12 kroków wcale nie są po to, by “rzucać” uzależnienie, tylko by w ogóle nauczyć się żyć na trzeźwo. Życie na trzeźwo jest tożsame z “rzuceniem” uzależnienia. Większość jest naprawdę bardzo zdziwiona, gdy np. przestali się wewnętrznie zmagać i podjęli decyzję i nagle “chęć obejrzenia porno odeszła”. Nawet nie wiedzą co się stało. Gdy zaczniemy żyć dobrze, porno przestanie być jego ukoronowaniem.
Fantazje o odpaleniu pornografii będą. Ale nie w nich jest problem. Tylko w poziomie naszej gotowości, by z tego zrezygnować. “Walka” z tymi myślami jest niezauważalną strategią, by się w nie ciągle wpatrywać. To jakby przyszedł do nas jakiś sprzedawca, a my zamiast po prostu nie otwierać mu drzwi i robić dalej to, co do nas należy, otwieramy je i zaczynamy dyskutować, że nie jest mile widziany i żeby sobie poszedł. Ale on już wsunął nogę i nie pozwala nam drzwi zamknąć. Już za późno. Moment na rezygnację nie jest, gdy otworzymy drzwi. Tylko mamy ich w ogóle nie otwierać, nawet do nich nie podchodzić. Bo my doskonale wiemy, kto do nich puka. Tysiące razy tego doświadczyliśmy. Tysiące razy chcieliśmy dać się nabrać i jakże byliśmy tym zaskoczeni! To taki wewnętrzny cyrk. Wkładamy lwu głowę w paszczę. Ta paszcza się kiedyś zamknie.
Ile razy mówiliśmy sobie – “obejrzę tylko jeden film”? Ile razy skończyło się na jednym filmie? Ani razu.
Nikt nie chce włączyć pornografii. Tak jak alkoholik nie chce alkoholu. To tylko wierzchołek góry lodowej. A że dostrzec to, co pod powierzchnią, trzeba się zatrzymać – przestać walczyć i uciekać, przestać ćpać, pić, karmić żądzę i się jej oddawać. To zaś wymaga odwagi. Odwaga to decyzja.
Odwaga to pierwszy krok zdrowienia. Synonimem odwagi jest uczciwość i odpowiedzialność.
Człowiek nietrzeźwy nie jest odważny i nigdy nie był. Nie odczuwanie lęku NIE jest tożsame z odwagą. Tylko z nietrzeźwością i szaleństwem. Człowiek odważny nie wstydzi i nie obwinia się za akty odwagi. A my ile razy nawet baliśmy się dowiedzieć co wyprawialiśmy? Ile razy nie chcieliśmy wracać do tego pamięcią? Ilu z nas jest choćby dumnych z tego jak spędzamy swoje życie? Choć trafiali się ludzie, którzy byli dumni, że nikomu nie zrobili krzywdy… tak, bo właśnie tak siebie postrzegają – jako nikogo. Nikomu nie zrobili krzywdy, tylko sobie. Duma jest zgubą większości z nas.
Wypicie wódki, gdy lekarz stwierdził, że to może skończyć się naszą śmiercią nie jest aktem odwagi, tylko skrajnej głupoty i nieodpowiedzialności. Oglądanie porno, gdy tracimy życie, zdrowie, przyjaźnie, rozbijamy rodzinę, karierę, studia, gdy już jesteśmy ciągle apatyczni też jest wyrazem choroby, nie rozsądku. Oglądanie porno, by przestać czuć tą całą beznadzieję po ostatniej sesji z porno jest szaleństwem. A jednak. Pętla na naszej szyi zaciska się coraz bardziej.
A mimo to możemy nadal nie być gotowi z tego zrezygnować. Dlatego tak wielu stwierdziło, że problem z porno leży w samym porno. I próbują z nim walczyć. Np. zakładać blokady, ograniczenia. To w niewielkim aspekcie jest pomocne. Lepiej w porno widzieć wroga, niż przyjaciela. Ale ostatecznie chodzi o to, byśmy to my stanęli w prawdzie. To nie pornografia nas wabi. To my jej chcemy. Zależność NIE wygląda tak:
porno -> oddziaływanie (np. kuszenie) -> my -> inny świat, który porno nam daje
Tylko tak:
my -> problem (w 99% sytuacji stworzony przez oglądanie porno) ->pożądanie porno -> porno
Jeśli nie usuniemy korzeni – a może ich być mnóstwo – to będziemy powtarzać to samo. Świadomość wynikająca z prawdy i gotowości do jej widzenia jest tu kluczem.
2. Masturbacja.
Masturbacja jest drugim najczęstszym wzorcem u seksoholików. Praktycznie zawsze towarzyszy oglądaniu pornografii, często w formie tzw. “edgingu” – czyli doprowadzania się na skraj orgazmu i zatrzymywania się. To jest straszliwie niszczycielskie.
Więc i tu widzimy, że samą masturbację możemy przeprowadzać horrendalnie szkodliwie dla siebie. Tak jak możemy odżywiać się zdrowo lub bardzo niezdrowo. Nie zawsze w samym jedzeniu jest problem.
Ale seksoholik, jak mówiłem, ma już nieodwracalne zmiany w sobie i dlatego nie może sobie pozwolić na tę formę seksu z samym sobą, a w szczególności jeżeli był to samogwałt. Wiele można zrobić w kwestii rosnącej energii seksualnej. Nie jesteśmy skazani na wieczne samodzielne pobudzanie się seksualne, by dostać orgazmu. Jeśli zajmiemy się przyczynami napięć (nie jest to tłumienie, ani wypieranie własnej seksualności), to zniknie potrzeba tzw. “rozładowywania”. Bo nie można “rozładować” napięcia.
Masturbacja będąca wzorcem jest dla nas niezwykle niebezpieczna. Wraz z nią nic nie zostaje rozwiązane, a doświadczymy jeszcze rosnących i kumulujących się konsekwencji na poziomie fizycznym, mentalnym, emocjonalnym i duchowym. Nie w niej jest jednak sam problem, tylko w przyczynach masturbacji.
Co to oznacza? Że jeśli używaliśmy masturbacji, by “redukować napięcie”, to musimy przyjrzeć się samemu napięciu – z czego wynika i sobie z tym poradzić jak i nauczyć sobie z nim radzić w sposób zdrowy i naturalny.
Jeżeli zajmiemy się przyczynami, zniknie potrzeba masturbowania się. Większość mężczyzn na tej planecie masturbuje się i sądzą, że są tylko 2 możliwości – seks lub masturbacja, by np. “redukować napięcie seksualne” czy pozbywać się nadmiaru nasienia.
Dopóki nie przestaniemy, nie doświadczymy, że organizm samoistnie dąży do harmonii. My diabelnie w tym przeszkadzamy.
Z masturbacją jest podobny problem jak z porno. Tylko dlatego, bo nie chcemy tego zaprzestać, stwierdzamy, że problem leży w samej masturbacji. Odwracamy rzeczywistość i gramy ofiarę tego odwrócenia. Rzeczywistość jest zaś niezmienna: BYĆ -> ROBIĆ -> MIEĆ.
To co mamy to konsekwencje. To co robimy wynika z tego jacy my jesteśmy. Rozwiązanie nie jest odwrócenie tej relacji: MIEĆ -> ROBIĆ -> BYĆ. Tak jak wielu sądzi, że jak będą MIELI seks, to przestaną się uruchamiać (ROBIĆ) i staną się (BĘDĄ) szczęśliwi i “wolni od nałogu”. To fantazja. A że rzekomo masturbacja to utrudnia, przypina się do niej etykietkę “złej”, “grzesznej”, “brudnej” i próbuje się z nią walczyć, powstrzymywać.
No, najprostszy sposób to uciąć sobie obie dłonie. Ale czy o to chodzi? Straszenie grzechem i potępieniem też nie pomaga. Wielu dalej to robi, a lęk, wstyd i poczucie winy tylko nakręcają tę spiralę.
Raczej chodzi o to, by już jej nie potrzebować i nie cierpieć wiodąc własne, dobre życie, zgadza się? Czyż nie każdy z nas chce być szczęśliwy? W tym więc umieściliśmy źródło szczęścia?
Szczęścia nie ma w niczym. Nic nam go nie da. Szczęściu trzeba zrobić drogę z siebie na zewnątrz. Trzeba ją odgruzować. Oglądanie pornografii i masturbacja są tu czynnikami kluczowymi – rezygnacja z nich jest niezbędna. Drugim niezbędnym czynnikiem jest podejmowanie właściwych działań.
Jak mówiłem we wstępie – powtarzamy dane zachowania, bo NIE przynoszą nam tego, czego oczekujemy. Gdy dostrzeżemy, że to my sami sprawiamy sobie napięcie i stres, to jakże się zmieni nasze pojmowanie rzeczywistości i tego, co jest wskazane, byśmy robili, a czego nie.
Nie trzeba już uciekać od świata, ani się zmagać. Nie trzeba niczego zagłuszać w sobie, wytłumiać, wmawiać sobie, że to świat nam sprawia. Każde kłamstwo i nieprawda generują podświadomą winę. Bo wina to informacja o błędzie – o błędnym postępowaniu.
Jeśli nosimy w sobie “tony” podświadomej winy, to nie dziwne, że wszystko wydaje się nam, że robimy źle, że wszystko jest nie tak. Ale to fałsz. Trzeba oderwać “oczy” od myśli i uczuć i skupić się na faktach.
Działania, jak obejrzenie porno czy masturbacja, NIE są słuszne tylko dlatego, bo na moment znikają te wrażenia. Te wrażenia nie znikają. Zagłuszamy je właśnie tym, przed czym one nas ostrzegają. Dlatego trwają w nas nieprzerwanie.
Ile razy masturbowaliśmy się, by przestać “się” czuć tragicznie po uruchomieniu?
Każdy z nas jeśli zdecyduje się na odwagę i szczerość, okaże się, że doskonale zna odpowiedzi na te pytania.
Świat, który zaczyna się nam objawiać dzięki zaprzestaniu niszczenia siebie, jest niewiarygodny. A przynajmniej nie jest godny naszej dotychczasowej wiary. Bowiem i wiarę budujemy przez działania. Uczynki miłości zaczynają pomnażać ją w naszym życiu. Dlatego jeśli w naszym życiu nie przybywa miłości, zacznijmy się przyglądać czy naprawdę kierujemy się miłością?
Wielu szuka miłości, próbuje się do niej zmusić, nazywa miłością niezliczone ilości nieintegralnych postaw, zachowań i założeń. Ale to, czym naprawdę ograniczamy miłość, ciągle zagłuszamy. Przez to nigdy nie możemy się tym zająć.
Kompulsywną masturbacją odcinamy się od prawdy, od tego, co dobre. To zagięcie na sobie i powierzchownej przyjemności jest zabójcze. Czyni z nas kruche istoty, ofiary.
Z masturbacji należy zrezygnować w takim samym stopniu jak z pornografii. Gdy klienci mi piszą, że nie oglądali porno ale masturbowali się “tylko” 4 razy w ostatnich 2 tygodniach, to tu nie ma postępów. To 4 utraty trzeźwości w 2 tygodnie. To jakby zapili 4 razy. I nadal tego nie widzą. Nadal się bawią w najlepsze. Nie będzie postępów jeśli nadal będziemy się okłamywali.
Masturbacją się rozregulowujemy. To jakby sądzić, że trzeźwiejemy, bo zamiast wódki napiliśmy się piwa.
Tak się boimy pozbawić się swoich zabawek. Ale nie ma innej drogi. Można to zrobić i nie cierpieć. Jeśli chcesz wiedzieć jak i zacząć tę drogę – zapraszam do Programu WoP.
Spróbuj przestać oglądać porno, bez zmagania. Zacznij i przerwij.
Pozostań spokojny.
Tak jak możesz przerwać każdą inną czynność – sprzątanie, rozmowę, robienie posiłku, prasowanie, etc.
Jeśli będzie z tym problem, to najprostszy test, by zobaczyć, że jest to coś, nad czym utraciliśmy kontrolę.
Ile już lat oglądasz porno, jak często, jak długo i jak się po tym czujesz?
Czy potrafisz żyć bez pornografii? Spróbuj przez tydzień lub dwa. Jeśli będzie to problematyczne i już było wiele razy w przeszłości, to tak – jesteś seksoholikiem.Nie wiem, co Ty stawiasz za tą etykietką.
Skoro nie miałeś dziewczyny, ani nie uprawiałeś seksu, to raczej trudno byłoby tu mówić o obsesjach erotycznych.
Pamiętaj, że jakieś słowo nie ma wpisanego w siebie odgórnego znaczenia. “Erotoman” nie oznacza zupełnie nic.
Nie dam rady.Jestem świadomy uzależnienia tylko dlaczego jestem seksoholikiem a nie właśnie erotomanem,skoro oglądam tylko treści erotyczne a nie jestem uzależniony od seksu.
To jedno pytanie a drugie brzmi,czy powinienem ograniczyć komputer,gdzie najczęściej oglądam pornografię,
Oczywiście.
Ale to już są elementy zdrowienia.
Próby tylko powstrzymywania się na siłę niewiele przyniosą.
Bowiem to jest tzw. półśrodek, który nic Ci nie da. Poza chwilowym bujaniem w obłokach, że “coś zrobiłeś”.
Przeraża mnie to że w każdej chwili może się pojawić pretekst do włączenia pornografii na komputerze,naprawdę mnie to przeraża,to już tak zrujnowało mi życie,że chcę się udać na 12 kroków.A po jakim czasie abstynencji mogę wrócić do korzystania z komputera?
Ja się nie masturbuję.
Dla seksoholika masturbacja jest równoznaczna z utratą trzeźwości.
To jakby narkoman pytał się co ile może zażywać jeden narkotyk, a jak powinien ograniczyć inny?
Odpowiedź brzmi – zrezygnować w pełni ze wszystkich.
Nie ma żadnej najlepszej ilości dni, co ile się masturbować.
Tu ważne jest zdanie sobie z wpływu jaki ma już masturbacja na Ciebie oraz czy masz nad tym kontrolę? Skoro pytasz o ilość dni, to podejrzewam, że kontrolę utraciłeś i tylko chcesz się mniej obwiniać, chcesz wpisania swojego problemu w jakieś usystematyzowanie.
By problem ukryć, bądź wyprzeć.
Nie masz się masturbować, tylko rozpoznać dlaczego w ogóle uważasz, że jej potrzebujesz i te problemy rozwiązać.
Podejrzewam, że mowa o stresie, napięciu, może już problemach ze spaniem. Masturbowanie się w tych okolicznościach nie jest zdrowe. Niczego nie rozwiązuje.
Tymczasowe zmalenie np. napięcia NIE oznacza, że zostało, jak wielu twierdzi “rozładowane”. To ten sam błąd pojmowania jak w przypadku oglądania porno.
Wzięcie znieczulenia na ból zęba nie oznacza, że ból został rozładowa
Czyli zero masturbacji,rozumiem.Ale co robić jak już po 4 dniach bez masturbacji myśli mnie dosłownie napadają całymi dniami?ja tego nie mogę zignorować bo jak zignoruję to zaraz znowu będą mnie myśli męczyć tylko o jednym.Czy jest tak że po jakimś tam czasie człowiek zapomina o pornografii?Jak to jest być trzeźwym w Twojej sytuacji?Jakie korzyści Ty masz z bycia trzęźwym porównując to do życia gdy byłeś uzależniony?Ja nie mam dziewczyny więc będzie mi bardzo cięzko po tych 4 dniach.
Nie mogę przekazać Ci na razie nic, bo nic o Tobie nie wiem.
Nie wiem też nic o Twoim problemie.
Powiedzenie lekarzowi “boli, przepisz mi coś” nie jest dobrym pomysłem.
Potrzebna jest analiza, konkretne wskazanie na problem.
Dla seksoholika nie ma żadnych pojedynczych rad. Bo to są w najlepszym razie półśrodki. A półśrodki są niewystarczające w 100% przypadków. To tylko oddala wyzdrowienie, potencjalnie w nieskończoność.
Bo “rad” można wymyślić setki. Tylko co mają przynieść dla kogoś, kto utracił kontrolę nad własnym życiem? Właśnie takie korzystanie z jakiejś rady czy dwóch nadal to przesłania. I stanowi dowód, że żądza już zawładnęła naszym życiem.
Rady dotyczą konkretnych zagadnień. Np. kontrola rodzicielska na telefon może pomóc ale nie stanowi żadnego rozwiązania. Ograniczenie komputera może pomóc na chwilę.
Ale ile dajesz sobie czasu na to ograniczenie? Kilka dni? Tydzień, może dwa?
Jeśli chcesz zdrowieć, to konieczne jest w pełni zaangażowanie się w proces zdrowienia. Nie można liczyć na jakąkolwiek poprawę robiąc cokolwiek po łebkach, nawet z najlepszymi intencjami.
Dla człowieka, który nie panuje nad samochodem, nie ma najlepszych rad, które można mu dać. Trzeba zacząć uczyć się od podstaw.
Jeśli chcesz zacząć żyć trzeźwo, najpierw trzeba zdać sobie sprawę ze skali nietrzeźwości własnego życia.
Wtedy stanie się jasne, że nie ma rad, które mogą pomóc, ani tym bardziej “najlepszych”.
Najlepsza “rada”, najlepsze co możesz dla siebie zrobić, to zapisz się do współpracy ze mną.
Ja stworzyłem cały Program (Wolność od Porno, w skrócie WoP) dotyczący zdrowienia i trzeźwienia.
Zaczniemy, przeanalizujemy co w trawie piszczy i zaczniemy holistyczne podejście.
Współpraca średnio trwa 3-4 miesiące. To Cię wystrzeli, otrzymasz masę informacji, narzędzi, korekt, a przede wszystkim zaczniemy budować realną uczciwość, szczerość, odwagę – a dzięki temu zanika to poczucie oddzielenia, lęk, znika ten wielki ciężar winy, który nosimy na sercu. I wiele więcej.
To budowa zdrowego fundamentu pod całe życie. Jeśli się boisz, to i lękiem się zajmiemy. :)
Racja chyba najwyższy czas na współpracę!
raz ostatnie pytanie – z jakich powodów chcesz trzeźwieć czy ograniczyć porno?
Czy wydarzyło się już coś nieprzyjemnego? Czy zauważyłeś już jakieś negatywne skutki oglądania pornografii?O
Dwa tygodnie temu straciłem pracę bo się wstydziłem wychodzić do ludzi,straciłem znajomości bo się wstydziłem,narobiłem długów sobie mając 22lata,jestem apatyczny,i moje plany na przyszłość poszły na bok.Wydawałem pieniądze których nie powininem ruszać na porno.Dzięki za poświęcony czas na komentarz.Pozdro!
Nie dam rady. Jestem świadomy uzależnienia
Nie jesteś, dopóki nie spróbujesz świadomie i ze wszystkich sił się powstrzymać.
Podejrzewam, że na razie tylko o tym WIESZ. Bo poczytałeś.
Ale ludzie zdają sobie sprawę z uzależnienia miesiącami pracy nad sobą. Za którą przede wszystkim zawsze stoi szczerość i uczciwość.
Być może zdajesz sobie na razie sprawę z kilku elementów ale nie z całości.
tylko dlaczego jestem seksoholikiem a nie właśnie erotomanem,skoro oglądam tylko treści erotyczne a nie jestem uzależniony od seksu.
Bo to tylko etykietki, które nic nie znaczą.
Właśnie chodzi o to, byś zobaczył wprost na czym polega Twój problem, a nie wojował etykietkami.
Cóż znaczy erotoman? Nic.
Cóż znaczy seksoholik? Ja to tłumaczę.
Spróbuj przestać myśleć o porno i nie oglądać, nie masturbować się i pozostać spokojnym. Choćby przez tydzień.
Tydzień to kropla w morzu. Mówisz, że nie możesz.
Ja bym powiedział, że erotomania, niezależnie jak rozumiana i interpretowana, to tylko aspekt seksoholizmu.
SEKSoholik nie oznacza, że ma problem z seksem, tylko z życiem bez obsesji seksualnych i innych.
Wspólnoty erotomanów powstały kilkanaście czy -dziesiąt lat temu i ewoluowały do Wspólnoty SA – Anonimowych Seksoholików.
Bo problem jest dużo głębszy i dużo bardziej rozległy, niż się początkowo może wydawać.
Przeraża mnie to że w każdej chwili może się pojawić pretekst do włączenia pornografii na komputerze,naprawdę mnie to przeraża,to już tak zrujnowało mi życie,że chcę się udać na 12 kroków.
To się nazywa rosnąca odpowiedzialność za własne życie.
W każdym momencie możesz wybrać, by się upić. W każdy momencie jesteś WOLNY.
A program 12 kroków i WoP skupiają się nie tylko na utrzymaniu trzeźwości ale też nauce życia na trzeźwo.
Bo właśnie tego seksoholik nie potrafi – żyć na trzeźwo.
Przypominam – problem normalnego człowieka zaczyna się, gdy zaczyna on pić, np. upajać się żądzą.
Problem seksoholika zaczyna się, gdy przestaje on to ćpać.
12 kroków jest oczywiście także cudowną drogą i też ją polecam.
A po jakim czasie abstynencji mogę wrócić do korzystania z komputera?
Nie ma tu żadnego czasu, po którym jest jakakolwiek pewność.
To jest indywidualne. Zdrowienie wymaga od nas bezwzględnej uczciwości.
Tylko my sami jesteśmy w stanie ocenić czy skorzystamy z komputera, by zrealizować dany temat i tylko ten temat, czy użyjemy go do karmienia żądzy czy uruchomienia.
A z lękiem, jak to z lękiem – pozwalamy go sobie czuć, nie dorabiamy do niego żadnego “że”. Oddzielamy fakty od emocji.
Emocjom pozwalamy sobie płynąć, a do faktów podchodzimy rozsądnie.
Tego się uczymy w WoP.
Tak jak nie przerażamy się tym, że “może” nas potrącić samochód, gdy będziemy przechodzić przez pasy. DBAMY o siebie, UWAŻAMY, gdy wymagają tego okoliczności ale pozostajemy spokojni.
Przerażenie nie tylko nie chroni ale staje się właśnie pretekstem do uruchomienia.
Przerażanie się jest elementem tej choroby. I widzimy, że bez tłumienia lęku zostajesz zdany na jego “pastwę”.
Jeśli nie zaczniesz rozwijać się emocjonalnie – co jest jednym z korzeni WoP – to będziesz się dalej zmagał, a lęk będzie rósł i będzie się też pomnażał – będziesz przerażony coraz większą ilością spraw.
Zauważ, że przez X lat wcale nie przerażało Cię, że możesz w każdej chwili mieć pretekst do uruchomienia.
O tym mówię – problem zaczyna się, gdy próbujesz żyć bez żądzy.
Czyli zero masturbacji,rozumiem.Ale co robić jak już po 4 dniach bez masturbacji myśli mnie dosłownie napadają całymi dniami?
Uruchamiać się raz za razem. Osiągnąć dno, a potem kolejne i kolejne.
W końcu może postanowisz coś z tym zrobić.
Albo można podwyższyć dno – wystarczy to, które już osiągnąłeś. Następnie podjąć decyzję, by ruszyć drogą zdrowienia i słuchać się kogoś innego, niż własnej głowy NIEZALEŻNIE co czujesz i jakie widzisz myśli.
A myśli nic Ci nie robią. One tylko są. Myśli bełkoczą się bezustannie.
Całe życie nie widziałeś tego jako napaści, tylko się tym doskonale bawiłeś. Teraz problem właśnie pojawia się, gdy próbujesz żyć inaczej.
Pamiętaj, że nigdy problemu nie było w myślach.
ja tego nie mogę zignorować bo jak zignoruję to zaraz znowu będą mnie myśli męczyć tylko o jednym.
Tak wygląda jeden z aspektów seksoholizmu.
Myśli nie męczą. One tylko są.
Ważne jest jak my żyjemy.
Czy jest tak że po jakimś tam czasie człowiek zapomina o pornografii?
Nie.
Pytasz tak naprawdę o to czy znikną myśli o pornografii czy seksie. Oczywiście, że nie.
Ale jeśli korzystamy z narzędzi i żyjemy dobrze, to orientujemy się niemalże natychmiast, że się w nie wpatrujemy i od razu zmieniamy swój punkt skupienia.
Nie można jednak liczyć, że pokusy znikną.
Gdy przez 10 lat byłem wegetarianinem, to na widok np. ładnie podsmażonego mięska czy kiełbaski ciekła mi ślinka. Np. widząc i czując salami na pizzy.
Ale spokojnie to akceptowałem i wybierałem, by z tego zrezygnować.
Podobnie sprawa ma się z pokusami, myślami branżowymi.
Oraz z przeszłością – uczymy się ją akceptować ale też pozwalamy sobie ją już zostawić. Puszczamy się winy, wstydu, żalu, etc.
To wszystko będziemy przepracowywać i uczyć się w WoP.
Problemu nie stanowią myśli, tylko to, od czego próbujesz uciec w myśli i od czego uciekałeś w fantazje przez X lat.
Sam umysł jest narzędziem. Też można – i należy – nauczyć się z niego korzystać. Czyli – nauczyć się myśleć.
Mało ludzi to potrafi.
To o czym mówisz – “myśli napadają”, “myśli męczą” – to nie jest myślenie, tylko hipnotyzowanie się mentalizacją, próby jej kontroli, zmiany.
Jak to jest być trzeźwym w Twojej sytuacji?
Najgorszy dzień na trzeźwo jest nieporównywalnie lepszy, niż najlepszy dzień w czynnym nałogu.
Życie w czynnym nałogu to jak życie w celi, która każdego dnia staje się coraz bardziej ciasna. Aż w końcu zaczyna nas miażdżyć.
Trzeźwość to jak wyjście z tej celi na piękną łąkę. Tak, jesteśmy obolali, przestraszeni przez jakiś czas, zapewne przytłoczeni tą wolnością. Nie wiemy gdzie iść, bo nic już nas nie ogranicza.
Ale spokojnie się uczymy jak z niej korzystać mądrze i już nie wchodzić do żadnej celi. Niezależnie jak zapraszająca i wygodna się wydaje.
Pamiętamy, że ciągle jesteśmy seksoholikiem i musimy być uczciwi, szczerzy, otwarci, budować głębokie i szczere relacje z innymi ludźmi.
Dalsze życie jak do tej pory gwarantuje, że znowu wrócimy do tej celi. A ona zawsze będzie coraz węższa.
Jakie korzyści Ty masz z bycia trzęźwym porównując to do życia gdy byłeś uzależniony?Ja nie mam dziewczyny więc będzie mi bardzo cięzko po tych 4 dniach.
Przestałem się zabijać, zacząłem żyć.
Przestałem oddawać życie, serce, umysł, duszę truciźnie.
Trzeźwość przede wszystkim uzdrawia te wszystkie wewnętrzne lęki, poczucie winy, poczucie bycia niewystarczającym, gorszy, niepełnym, pustym, odizolowanym, samotnym.
Daje nam pewność, że nie jesteśmy już sami.
Zaczynasz realizować swoje marzenia, plany, pragnienia. Ale nie już w sposób niezdrowy, nietrzeźwy, karmiący żądzę.
Stajesz się spokojny, zaczynasz akceptować rzeczywistość taką jaką jest, niezależnie co się akurat dzieje. Zaczynasz sobie radzić z życiem, mierzyć się ze wszystkim.
W końcu żyjesz.
Poznajesz przyjaciół, przed którymi nie masz tajemnic, a oni przed Tobą. Wina, lęk separacji Cię już nie dotyczą. Widzisz siebie jako wartościowego człowieka, widzisz siebie jako cenną część rodziny ludzkiej. Ale nie jesteś zagięty na sobie. Interesujesz się innymi i nie jest to zainteresowanie zainfekowane egoizmem.
Zaczynasz doświadczać szczęścia, pokoju, relaksu, przeświadczenia, że świat i życie są dobre.
I nie potrzebujesz już do tego trucizn, używek, kłamstw, urojeń, iluzji, obietnic bez pokrycia.
Zaczynasz tego doświadczać na trzeźwo.
Ładnie to ktoś określił – to jakbyśmy wrócili do domu.
“Czy wydarzyło się już coś nieprzyjemnego? Czy zauważyłeś już jakieś negatywne skutki oglądania pornografii?”
Dwa tygodnie temu straciłem pracę bo się wstydziłem wychodzić do ludzi,straciłem znajomości bo się wstydziłem,narobiłem długów sobie mając 22lata,jestem apatyczny,i moje plany na przyszłość poszły na bok.Wydawałem pieniądze których nie powininem ruszać na porno.Dzięki za poświęcony czas na komentarz.Pozdro!
Dzięki za szczerość!
I przykro mi to słyszeć. Ale tak właśnie jest. I uwierz – na razie straciłeś naprawdę niewiele. Kapkę. Za 10 lat dalszego takiego życia, straty będą nieporównywalnie większe.
Ta choroba przyspiesza, rozpędza się.
A korzyści to są m.in. dokładne odwrotności tego, co napisałeś.
Racja chyba najwyższy czas na współpracę!
Nie “chyba”, tylko na 100%. Chyba, że jeszcze Ci mało strat i problemów. Przypominam – z każdym uruchomieniem – przez porno czy masturbację – będzie coraz gorzej.
Jeśli się boisz – doskonale. Masz możliwość wreszcie podjęcia decyzji rozsądnej, a nie grania ofiary emocji.
Jeśli masz wątpliwości – jest to najzupełniej normalne. I to jest możliwość nauki, by zacząć myśleć, a nie usprawiedliwiać się myślami, które zawsze są negatywne i zawsze kłamią.
Zaczynasz brać odpowiedzialność za swoje życie i podejmować decyzje odpowiedzialne.
Każdy z nas przez to przechodził i nie ma innej drogi. Idziemy PRZEZ lęki i POMIMO ich.
Witaj.Mam takie pytanie,czy ja jestem seksoholikiem skoro oglądam tylko porno a nigdy nawet nie miałem dziewczyny ani nie uprawiałem seksu?nie jestem przypadkiem erotomanem?To jedno pytanie a drugie brzmi,czy powinienem ograniczyć komputer,gdzie najczęściej oglądam pornografię,i co ile dni się masturbować?Co ile Ty dni się masturbujesz i jakie najlepsze rady mógłbys dać komuś kto chce zacząć żyć trzeźwo.Pozdrawiam Cię!
Witaj.
Hej Marcinie!
Dzięki za komentarz!
Mam takie pytanie,czy ja jestem seksoholikiem skoro oglądam tylko porno a nigdy nawet nie miałem dziewczyny ani nie uprawiałem seksu?
Spróbuj przestać oglądać porno, bez zmagania. Zacznij i przerwij.
Pozostań spokojny.
Tak jak możesz przerwać każdą inną czynność – sprzątanie, rozmowę, robienie posiłku, prasowanie, etc.
Jeśli będzie z tym problem, to najprostszy test, by zobaczyć, że jest to coś, nad czym utraciliśmy kontrolę.
Ile już lat oglądasz porno, jak często, jak długo i jak się po tym czujesz?
Czy potrafisz żyć bez pornografii? Spróbuj przez tydzień lub dwa. Jeśli będzie to problematyczne i już było wiele razy w przeszłości, to tak – jesteś seksoholikiem.
nie jestem przypadkiem erotomanem?
Nie wiem, co Ty stawiasz za tą etykietką.
Skoro nie miałeś dziewczyny, ani nie uprawiałeś seksu, to raczej trudno byłoby tu mówić o obsesjach erotycznych.
Pamiętaj, że jakieś słowo nie ma wpisanego w siebie odgórnego znaczenia. “Erotoman” nie oznacza zupełnie nic.
To jedno pytanie a drugie brzmi,czy powinienem ograniczyć komputer,gdzie najczęściej oglądam pornografię,
Oczywiście.
Ale to już są elementy zdrowienia.
Próby tylko powstrzymywania się na siłę niewiele przyniosą.
Bowiem to jest tzw. półśrodek, który nic Ci nie da. Poza chwilowym bujaniem w obłokach, że “coś zrobiłeś”.
i co ile dni się masturbować?Co ile Ty dni się masturbujesz
Ja się nie masturbuję.
Dla seksoholika masturbacja jest równoznaczna z utratą trzeźwości.
To jakby narkoman pytał się co ile może zażywać jeden narkotyk, a jak powinien ograniczyć inny?
Odpowiedź brzmi – zrezygnować w pełni ze wszystkich.
Nie ma żadnej najlepszej ilości dni, co ile się masturbować.
Tu ważne jest zdanie sobie z wpływu jaki ma już masturbacja na Ciebie oraz czy masz nad tym kontrolę? Skoro pytasz o ilość dni, to podejrzewam, że kontrolę utraciłeś i tylko chcesz się mniej obwiniać, chcesz wpisania swojego problemu w jakieś usystematyzowanie.
By problem ukryć, bądź wyprzeć.
Nie masz się masturbować, tylko rozpoznać dlaczego w ogóle uważasz, że jej potrzebujesz i te problemy rozwiązać.
Podejrzewam, że mowa o stresie, napięciu, może już problemach ze spaniem. Masturbowanie się w tych okolicznościach nie jest zdrowe. Niczego nie rozwiązuje.
Tymczasowe zmalenie np. napięcia NIE oznacza, że zostało, jak wielu twierdzi “rozładowane”. To ten sam błąd pojmowania jak w przypadku oglądania porno.
Wzięcie znieczulenia na ból zęba nie oznacza, że ból został rozładowany.
i jakie najlepsze rady mógłbys dać komuś kto chce zacząć żyć trzeźwo.Pozdrawiam Cię!
Nie mogę przekazać Ci na razie nic, bo nic o Tobie nie wiem.
Nie wiem też nic o Twoim problemie.
Powiedzenie lekarzowi “boli, przepisz mi coś” nie jest dobrym pomysłem.
Potrzebna jest analiza, konkretne wskazanie na problem.
Dla seksoholika nie ma żadnych pojedynczych rad. Bo to są w najlepszym razie półśrodki. A półśrodki są niewystarczające w 100% przypadków. To tylko oddala wyzdrowienie, potencjalnie w nieskończoność.
Bo “rad” można wymyślić setki. Tylko co mają przynieść dla kogoś, kto utracił kontrolę nad własnym życiem? Właśnie takie korzystanie z jakiejś rady czy dwóch nadal to przesłania. I stanowi dowód, że żądza już zawładnęła naszym życiem.
Rady dotyczą konkretnych zagadnień. Np. kontrola rodzicielska na telefon może pomóc ale nie stanowi żadnego rozwiązania. Ograniczenie komputera może pomóc na chwilę.
Ale ile dajesz sobie czasu na to ograniczenie? Kilka dni? Tydzień, może dwa?
Jeśli chcesz zdrowieć, to konieczne jest w pełni zaangażowanie się w proces zdrowienia. Nie można liczyć na jakąkolwiek poprawę robiąc cokolwiek po łebkach, nawet z najlepszymi intencjami.
Dla człowieka, który nie panuje nad samochodem, nie ma najlepszych rad, które można mu dać. Trzeba zacząć uczyć się od podstaw.
Jeśli chcesz zacząć żyć trzeźwo, najpierw trzeba zdać sobie sprawę ze skali nietrzeźwości własnego życia.
Wtedy stanie się jasne, że nie ma rad, które mogą pomóc, ani tym bardziej “najlepszych”.
Najlepsza “rada”, najlepsze co możesz dla siebie zrobić, to zapisz się do współpracy ze mną.
Ja stworzyłem cały Program (Wolność od Porno, w skrócie WoP) dotyczący zdrowienia i trzeźwienia.
Zaczniemy, przeanalizujemy co w trawie piszczy i zaczniemy holistyczne podejście.
Współpraca średnio trwa 3-4 miesiące. To Cię wystrzeli, otrzymasz masę informacji, narzędzi, korekt, a przede wszystkim zaczniemy budować realną uczciwość, szczerość, odwagę – a dzięki temu zanika to poczucie oddzielenia, lęk, znika ten wielki ciężar winy, który nosimy na sercu. I wiele więcej.
To budowa zdrowego fundamentu pod całe życie. Jeśli się boisz, to i lękiem się zajmiemy. :)
Oraz ostatnie pytanie – z jakich powodów chcesz trzeźwieć czy ograniczyć porno?
Czy wydarzyło się już coś nieprzyjemnego? Czy zauważyłeś już jakieś negatywne skutki oglądania pornografii?
Pozdrawiam!
Hej Piotrze :),
Po przeczytaniu Twojego najnowszego wpisu, zacząłem zastanawiać się nad pewnymi kwestiami. Rozumiem różnicę między chęcią na kanapkę, przygotowaniem jej sobie i zjedzeniem, a obejrzeniem filmu, na którym ktoś ją tworzy. Odnosząc ten przykład do seksoholizmu. Fakt, iż pojawiające się myśli o seksie, nie oznaczają, iż mam na niego chęć. Oczywiście mogę wówczas sięgnąć po seks, co będzie o wiele trudniejsze, wymagające zrezygnowania z opierania się tej decyzji, miast obejrzenia filmu pornograficznego, co byłoby zdecydowanie łatwiejsze. Jeżeli wpatruję się w myśli, to nie oznacza, iż chcę tego, co się w nich pojawia. Zatem jeśli nie będę się im przyglądał, to czym mogę się kierować, by wiedzieć, że mam na niego chęć? W przypadku jedzenia wydaje mi się to bardziej zrozumiałe, poprzez odczucie realnego głodu. Jedzenie i picie są potrzebami ciała, seks nie. Czy zatem to tylko i wyłącznie moja decyzja, czy chcę mieć seks? O ile oglądanie pornografii nie wymaga zbyt wielkiego wysiłku, to na jakiej zasadzie działają seksoholicy, którzy czasem przedkładają seks realny, nad ten wyświetlany na ekranie? Odszukanie kogoś i umówienie się z kimś na taką sytuację, wymaga jednak wysiłku, rezygnacji z opierania się pewnym kwestiom. Bardzo lubię seks, nadałem mu dość dużą wartość i znaczenie. Jednak chciałbym by nie był czymś w rodzaju obsesji, nie chciałbym cierpieć z powodu jego czasowego niedostatku. Często miewam o nim myśli, szczególnie w sytuacjach, którym postanowiłem się opierać, tworząc w konsekwencji stres. Wiem dzięki Tobie, iż to nie oznacza realnej chęci na niego. Gdy ignoruję te myśli, zauważam coś w rodzaju “próżni”, dość przyjemnej w odczuciu. Napięcie zanika. Pojawia się to, co ma miejsce podczas medytacji. Wówczas nie wiem czego chcę, w jakim kierunku pragnę podążać. Wszystko jakby znika. Czy jest to właściwy moment by podjąć decyzję? Skąd wówczas wiem, iż naprawdę chcę choćby seksu? Nie wiem czy wystarczająco dobrze przedstawiłem moje wątpliwości. Proszę o Twoją pomoc w przedstawieniu perspektywy, która pomoże mi to zrozumieć. Pozdrawiam Ciebie bardzo serdecznie :)
Hej Piotrze :)
Hej Rafale!
Fakt, iż pojawiające się myśli o seksie, nie oznaczają, iż mam na niego chęć. Oczywiście mogę wówczas sięgnąć po seks, co będzie o wiele trudniejsze, wymagające zrezygnowania z opierania się tej decyzji, miast obejrzenia filmu pornograficznego, co byłoby zdecydowanie łatwiejsze.
Jeśli zamiast seksu wybrałbyś pornografię, to oczywisty znak, że wcale nie chciałeś seksu.
A czego naprawdę chcesz? To jest właśnie zniewolenie nieświadomością i chorobą.
Gdy ja chcę zjeść na obiad schabowego, to nie kupuję sardynek. Nawet jeśli akurat przechodzę w sklepie koło stoiska z rybami.
Idę po mięcho.
Niżej napisałeś, że seks ma dla Ciebie duże znaczenie. Dlaczego więc miałbyś wybrać nie tylko coś zupełnie innego ale też coś, co zabija w nas seksualność?
Innymi słowy – wybierasz wtedy kierunek zupełnie przeciwny do tego, co jest dla Ciebie tak ważne.
I tylko dlatego, bo jest to łatwiejsze?
Zauważ, że pracujesz, choć nie pracowanie byłoby łatwiejsze.
Jeżeli wpatruję się w myśli, to nie oznacza, iż chcę tego, co się w nich pojawia. Zatem jeśli nie będę się im przyglądał, to czym mogę się kierować, by wiedzieć, że mam na niego chęć?
Jesteś żywym człowiekiem.
To na co masz chęć to Twój wybór. Nikt go nie podejmuje za Ciebie.
Nie możesz się tego dowiedzieć, tylko to wybrać.
Na co do tej pory miałeś chęć? Ile razy wybrałeś pornografię, bo np. się bałeś czy wstydziłeś?
Ile razy ją uznałeś za dobrą?
To, co uważamy za dobre ewoluuje razem z nami. Jeśli chcemy zacząć podejmować coraz lepsze decyzje i w końcu te naprawdę pozytywne, musimy oddać się trzeźwieniu i zdrowieniu.
Dopóki będziemy się uruchamiać, pozostaniemy w sferze nieintegralności, a wtedy nawet najszczersze chęci i intencje nie powstrzymają wyborów negatywnych i coraz gorszych konsekwencji choroby uzależnienia.
Kierować zawsze należy się bezwzględną szczerością. Ale w stanie nietrzeźwości – który w zależności od stopnia uzależnienia może się utrzymywać miesiącami po całkowitym zaprzestaniu uruchamiania się – nigdy nie przedrzemy się przez skorupę nieuczciwości.
Nawet nie będziemy sobie zdawali sprawy, że ona jest.
W przypadku jedzenia wydaje mi się to bardziej zrozumiałe, poprzez odczucie realnego głodu.
Tak ale zauważ – jeśli do tej pory jadłeś za dużo, niepoprawnie i np. jesteś otyły, to korekta wymaga ignorowania odczucia realnego głodu.
Bowiem ta “potrzeba” sygnalizowana jest w oparciu o dotychczasowe postępowanie. A nie docelowe.
Trzeba więc podejmować decyzje POMIMO głodu.
Jedzenie i picie są potrzebami ciała, seks nie. Czy zatem to tylko i wyłącznie moja decyzja, czy chcę mieć seks?
Tak.
Ale jeśli jesteś uzależniony, to jesteś zniewolony tym. Człowiek naprawdę uzależniony nie ma siły, by się powstrzymać. Większość uzależnionych wręcz seksualizuje rzeczywistość. Seks jest zawsze wartością najwyższą.
M.in. dlatego ostatecznie wybierze pornografię. I nie dlatego, bo jest to łatwiejsze, tylko dlatego, bo jest chory, czyli m.i. bezsilny i przestał kierować swoim życiem.
Jak jest w Twoim przypadku?
Czy Twoje życie jest zagrożone? Ile lat oglądasz już pornografię?
A co z fantazjami? Ile czasu one zajmują Ci głowę?
Plus – każdą decyzją, którą podejmujemy, przynajmniej w momencie wyboru, uznajemy za dobrą, słuszną, może nawet jedyną możliwą.
Jakie znaczenie miał i nadal ma dla Ciebie seks? Potrzebą czego jest? Jaką ma dla Ciebie wartość?
Czy życie bez seksu i fantazji o kobietach byłoby dla Ciebie do zaakceptowania?
O ile oglądanie pornografii nie wymaga zbyt wielkiego wysiłku, to na jakiej zasadzie działają seksoholicy, którzy czasem przedkładają seks realny, nad ten wyświetlany na ekranie?
Nie ma zasady, tylko to jest choroba, która człowieka zabija. A człowiek wybiera to z uśmiechem na ustach.
Nie ma zasady, na której człowiek chory na grypę kaszle. Kaszle, bo jest chory. On nie przekłada kaszlenia nad stan normalny, tylko jest chory i jest bezsilny wobec kaszlu.
Uzależniony wybiera porno, bo jest uzależniony. I nikt tu “czasem” nie przekłada czegoś na coś innego. To nie są wybory dokonywane świadomie, ani odpowiedzialnie.
Jest to obsesja połączona z alergią, wobec czego uzależniony jest już bezsilny.
Wyobraź sobie, że Ty od 20-tu lat przekładasz film wyświetlany o jedzeniu nad jedzenie.
I ciągle wmawiasz sobie, że to łatwiejsze, że co za różnica, skoro ślinka cieknie?
I choć logicznie wiesz, że nic nie jesz, nadal to wybierasz. I nie raz czy dwa ale kolejne setki razy.
Sporadycznie powstrzymasz się na tydzień i w ogóle nie jesz, ani nie oglądasz niczego o jedzeniu. I na tej podstawie twierdzisz, że Ci się poprawia.
Czy to nie opis szaleństwa?
Czy jest to zasada czy coś, co trzeba leczyć?
A czego naprawdę szukamy i uważamy, wierzymy od dziesiątek lat, że seks czy porno nam da?
Mówisz, że nadałeś seksowi duże znaczenie i wartość. Ale nie mówisz jakie. Czy jesteś świadomy jaka jest to wartość i jakie znaczenie? Czy tylko masz tę minimalną świadomość, że są duże?
Czy praca jako nauczyciel dużo dla Ciebie znaczy? Jeśli tak, to co konkretnie? I dlaczego?
Odszukanie kogoś i umówienie się z kimś na taką sytuację, wymaga jednak wysiłku, rezygnacji z opierania się pewnym kwestiom. Bardzo lubię seks, nadałem mu dość dużą wartość i znaczenie. Jednak chciałbym by nie był czymś w rodzaju obsesji, nie chciałbym cierpieć z powodu jego czasowego niedostatku. Często miewam o nim myśli, szczególnie w sytuacjach, którym postanowiłem się opierać, tworząc w konsekwencji stres. Wiem dzięki Tobie, iż to nie oznacza realnej chęci na niego.
Ale to co mówisz to silne oznaki poważnego uzależnienia.
Mówisz wprost, że seks jest dla Ciebie obsesją – tak, to bardzo dobre określenie.
Tego nie zatrzymasz siłą woli.
To już wymaga poważnego podejścia.
Szczególnie, że mówisz o sytuacjach, którym się opierasz, o stresie, a w konsekwencji też o myślach ciągle nakierowanych na seks.
To wszystko to elementy uzależnienia.
Gdy ignoruję te myśli, zauważam coś w rodzaju “próżni”, dość przyjemnej w odczuciu. Napięcie zanika. Pojawia się to, co ma miejsce podczas medytacji. Wówczas nie wiem czego chcę, w jakim kierunku pragnę podążać. Wszystko jakby znika. Czy jest to właściwy moment by podjąć decyzję? Skąd wówczas wiem, iż naprawdę chcę choćby seksu?
Mówimy o życiu.
Skąd masz wiedzieć jak żyjesz?
Na to pytanie nie ma odpowiedzi. Bo żyjesz tylko tu i teraz. A to co wybierzesz tu i teraz to Twoja decyzja.
Jak mówiłem – im bardziej ewoluujemy i trzeźwiejemy oraz zdrowiejemy, tym lepsze decyzje podejmujemy, bo tym bliższe są one jakościom integralnym i coraz bardziej integralnym.
Tego nie da się przeskoczyć dobrymi chęciami.
To czego doświadczasz to to, że gdy odpada motywacja – seks/porno – to nagle okazuje się, że brakuje innego celu w życiu.
Przypominam – 12 kroków i WoP nie są tylko po to, by wejść na drogę trzeźwości i zdrowienia i ją utrzymać ale też uczyć się życia na trzeźwo.
Bo dopiero trzeźwiejąc przekonujemy się jak głęboko żądza panowała nad nami i naszym życiem.
Nie wiem czy wystarczająco dobrze przedstawiłem moje wątpliwości.
Bardzo dobrze! :)
Wszystko co przedstawiłeś jest mi bliskie. Jak i wielokrotnie w swojej pracy przerabiałem to z klientami.
Proszę o Twoją pomoc w przedstawieniu perspektywy, która pomoże mi to zrozumieć.
“Zrozumieć” nic tu się nie da.
“Zrozumienie” to tylko element uzależnienia, które dalej przekonuje nas, że łykanie informacji jest jakimś postępem.
Nie jest.
Bo człowiek chory wykorzysta każdą informację w sposób chory.
Tak jak pytanie skąd mamy wiedzieć czego chcemy? To jakbyśmy pytali kto ma kontrolować nasze życie, potrzeby, pragnienia?
Mówiłeś, że zostałeś nauczycielem. Skąd wiedziałeś, że tego chcesz? Dlaczego tego chciałeś? Czym się kierowałeś?
Czy pamiętasz jak nadawałeś temu znaczenie, sens i wartość?
I najważniejsze – jak często oglądasz pornografię i jak długo już? Jaką masz teraz trzeźwość? Liczona jest w miesiącach, tygodniach czy dniach?
Uruchamianie się stanowi zagrożenie wszystkiego, co w naszym życiu dobre i cenne.
Szczególnie, gdy tę “próżnię” będziesz próbował “wypełnić” czymś na siłę. Szybko okaże się, że może to być dla nas niemożliwe.
Pozdrawiam Ciebie bardzo serdecznie :)
Również pozdrawiam!
I zapraszam do WoP!
Hej Piotrze :)
Przyznam szczerze, iż nie mam pojęcia dlaczego nadaję seksualności tak duże znaczenie. Wiem, iż odczuwam tęsknotę za przyjemnością, dotykiem, rozkoszą kobiety. Ze mną jest tak, iż mimo niechęci do kobiet, bardzo dbam o nie podczas seksu. Podobnie jest z doborem treści pornograficznej. Znacznie lepiej czuję się w erotyce, pełnej namiętności, czułości, pieszczot, zmysłowości. W stanach odczuwania silnego stresu, potrafię sięgnąć po brutalniejsze obrazy, lecz czuję wówczas coś dziwnego, coś co mógłbym porównać do jakiejś formy obrzydzenia. Mimo postrzegania kobiet w dość “mechaniczny” sposób, lgnęły do bliskości ze mną poprzez to, iż przejawiałem coś nieoczywistego w ich osobistych doświadczeniach, jednocześnie było to przez nie pożądane. Zawsze dbałem o ich przyjemność, i uzyskiwałem nadmiarową odpowiedź, co mnie zaskakiwało. Wiem, iż nie jestem zdrowym człowiekiem, lecz czasem takie sprzeczne reakcje, stają się pretekstem bym uznał siebie za zagubionego. Dlaczego zostałem nauczycielem? Mimo niechęci do ludzi, chciałem im pomagać, móc ich zrozumieć, być może także dla siebie samego. To był chyba główny powód tego, iż kiedyś chciałem zostać psychologiem. Nie byłem wówczas odważny. Minęło wiele lat, a ja powróciłem do tego pomysłu, w nieco innej formie, jako nauczyciel. Tylko teraz mam już za sobą wiele odważnych decyzji, przetarłem pewien “szlak”. Zauważam, iż jest mi łatwiej podjąć taką decyzję. Często związaną z niemal zupełną “przebudową” pewnego obszaru mojego życia. Sądzę, iż głównym powodem podjęcia tego zawodu, jest fakt, iż obszar relacji międzyludzkich jest jedną z moich najsłabszych stron. Odważyłem się nad tym popracować, wystawić siebie na “cel”. Przyznam, iż często chcę ponownie się wyizolować, lecz nie podejmuję tej decyzji zbyt pochopnie, jak kiedyś. Bywa z tym różnie. Często spotykam osoby pełne gniewu, sprzeciwu, swoistej nerwowości, bowiem ja jestem taką osobą. Z drugiej strony nie brakuje okazywania mi pozytywnych i przyjaznych gestów. Jednak staram się być tutaj podejrzliwy, jakbym nie wierzył, iż może być zwyczajnie pozytywnie, dobrze, miło. Kiedyś nie uzyskałem od nikogo takiej pomocy i wsparcia. Nawet sam jej nie poszukałem. Może nie jestem zbyt odpowiednią osobą ku temu, lecz także z tego powodu chciałbym stać się w tym zawodzie tym, czego sam kiedyś potrzebowałem.
Przyznam szczerze, iż nie mam pojęcia dlaczego nadaję seksualności tak duże znaczenie.
To pokazuje wielką nieświadomość. Żyjesz i nie wiesz dlaczego tak.
To jakby alkoholik mówił, że nie wie dlaczego nadaje wódce tak duże znaczenie.
Nadaje, bo jest alkoholikiem. Bo niewiele innego się dla niego już liczy.
Życie zaczyna się degenerować.
Wiem, iż odczuwam tęsknotę za przyjemnością, dotykiem, rozkoszą kobiety.
To oznacza już dużą tolerancję – przestałeś doświadczać przyjemności. Choroba jest już bardzo zaawansowana.
A to nie jest tęsknota, tylko uzależnienie. Chce Ci się ćpać. Czy jak w przypadku alkoholika – pić.
To jest łaknienie wynikające z choroby.
Ze mną jest tak, iż mimo niechęci do kobiet, bardzo dbam o nie podczas seksu.
Nie.
To ćpanie żądzy. To jakby mówić, że uważasz, by Ci się wódka nie rozlała i uważnie rozlewasz ją innym, bo dbasz o innych.
Jesteś seksoholikiem. Seks jest już od dawna przejawem choroby. Nie zdrowia. Nie możesz dbać o nikogo.
Mówisz, że rozpadło Ci się małżeństwo. Widzisz, że przez seks nie można nikogo dbać. Zresztą – mówisz też, że masz niechęć do kobiet.
To jest ta jedna z bolesnych prawd, które jednak trzeba przyjąć i zaakceptować.
Nie dbasz o ludzi, tylko o swoją przyjemność za pomocą innych ludzi. Ludzie są dla Ciebie na poziomie przedmiotów traktowanych tak, jaką mają dla Ciebie użyteczność.
Seks, masturbacja i pornografia nie są dla Ciebie bezpieczne już od długiego czasu. Zatracasz się w tym i tracisz coraz więcej w realnym życiu.
Gdybyś tak dbał o kobiety, to czy one są z Tobą?
Łatwo jest oczarować się jacy to jesteśmy troskliwi i dbamy o innych. Ale prawda brzmi, że Cię te kobiety zupełnie nie obchodzą.
Bo czy obchodzą Cię bardziej, niż żona? A ona odeszła.
Nawet uważasz, że to zapewne dlatego, bo zaprzestaliście seksu. Ale czy to nie dlatego, bo chciałeś ukryć to, że przestała Cię podniecać, kręcić, podobać Ci się i/lub ona nie miała z tego przyjemności?
Seks, także ten w związku, jest miłym ale opcjonalnym dodatkiem. Ważny powinien być człowiek. Do tej pory to seks był na 1 miejscu, bo miałeś z niego wielkie dla siebie korzyści. Podobnie z pornografią.
A te korzyści wynikają z wielu przyczyn, które składają się na chorobę.
Podobnie jest z doborem treści pornograficznej. Znacznie lepiej czuję się w erotyce, pełnej namiętności, czułości, pieszczot, zmysłowości.
Dostrzeż swoją nietrzeźwość – ćpasz.
Raz winko, raz wódka. Co za różnica?
W stanach odczuwania silnego stresu, potrafię sięgnąć po brutalniejsze obrazy, lecz czuję wówczas coś dziwnego, coś co mógłbym porównać do jakiejś formy obrzydzenia.
Tak ale to nie znaczy, że jest dobrze. Wręcz przeciwnie.
To oznacza, że sięgasz po to POMIMO obrzydzenia. Robisz coś, czego nie chcesz robić, co widzisz jako obrzydliwe.
A jednak robisz to.
To przekroczenie kolejnej granicy. I zupełnie niedostrzegalne.
Nie dostrzegasz swojej bezsilności i tego, że przestałeś kierować własnym życiem.
To jakbyś mówił, że chlejesz winko, bo lepiej smakuje ale jak się zestresujesz, to sięgasz po spirytus, choć Cię to brzydzi.
Prawda boli ale trzeba ją przełknąć.
Mimo postrzegania kobiet w dość “mechaniczny” sposób, lgnęły do bliskości ze mną poprzez to, iż przejawiałem coś nieoczywistego w ich osobistych doświadczeniach, jednocześnie było to przez nie pożądane.
Żądza jest mylona z wieloma sprawami.
Tak jak miłość przez miliardy ludzi mylona jest z ogromem tematów, które nie są nawet integralne – z pożądaniem, przywiązaniem, nadymaniem wartości, znaczenia, stawianiem na piedestale, oczarowywaniem się, itd.
Żądza oddziałuje na wiele osób, bo przeseksualizowanie rzeczywistości staje się już normą. To nas wszystkich powoli rozstraja, oddala od samych siebie, zagłusza nasze prawdziwe pragnienia, cele, zabiera nam nasze człowieczeństwo.
Zawsze dbałem o ich przyjemność, i uzyskiwałem nadmiarową odpowiedź, co mnie zaskakiwało. Wiem, iż nie jestem zdrowym człowiekiem, lecz czasem takie sprzeczne reakcje, stają się pretekstem bym uznał siebie za zagubionego.
I do czego to prowadzi?
Ty nie masz uznać siebie za zagubionego, tylko za bezsilnego swojej choroby. Masz siebie widzieć jako seksoholika.
Ale nie masz się o tym dowiedzieć ode mnie. Tylko samemu to wreszcie dostrzec.
Dlaczego zostałem nauczycielem? Mimo niechęci do ludzi, chciałem im pomagać, móc ich zrozumieć, być może także dla siebie samego.
To może też być wzorzec chorobowy – wzorzec tzw. ratownictwa.
Niewielu zdaje sobie sprawę, że kierując się nim sami stajemy się ofiarą.
Czyż nie mówiłeś mi tego w prywatnej korespondencji? Nie jesteś szanowany nawet przez uczniów. To byłeś Ty?
To był chyba główny powód tego, iż kiedyś chciałem zostać psychologiem. Nie byłem wówczas odważny.
Nigdy nie byłeś.
Pierwsze kroki odwagi to mówienie prawdy.
Odwagę łatwo pomylić z pyszną samowolą zaślepioną testosteronem.
Minęło wiele lat, a ja powróciłem do tego pomysłu, w nieco innej formie, jako nauczyciel. Tylko teraz mam już za sobą wiele odważnych decyzji, przetarłem pewien “szlak”. Zauważam, iż jest mi łatwiej podjąć taką decyzję.
Co to wg Ciebie jest odwaga?
Mówisz “nie byłem odważny”, a za moment mówisz o odważnych decyzjach.
Często związaną z niemal zupełną “przebudową” pewnego obszaru mojego życia. Sądzę, iż głównym powodem podjęcia tego zawodu, jest fakt, iż obszar relacji międzyludzkich jest jedną z moich najsłabszych stron.
“Sądzisz” – a jakie są fakty?
To z jakiego powodu zająłeś się tym jest zapisane w rzeczywistej przeszłości. Prawda jest.
Nie trzeba się jej domyślać. Trzeba być gotowy ją przyznać.
Zauważ, że wiele sądzisz o swojej sytuacji, a ja przedstawiłem Ci to zupełnie inaczej.
Osądy prowadzą nas na manowce – zawsze.
Wielu wiele sądzi, bo to jest narcyzm i pycha. Oraz ukrywamy tym lęk przed prawdą.
Odważyłem się nad tym popracować, wystawić siebie na “cel”. Przyznam, iż często chcę ponownie się wyizolować, lecz nie podejmuję tej decyzji zbyt pochopnie, jak kiedyś. Bywa z tym różnie. Często spotykam osoby pełne gniewu, sprzeciwu, swoistej nerwowości, bowiem ja jestem taką osobą.
Co tym bardziej rzuca cień podejrzenia czy jest to odwaga, rozsądek, dobry pomysł?
Czy to co zrobiłeś naprawdę wynikało z dobrej decyzji? Czy z samowoli, która nie uwzględniała tego, co naprawdę dobre i złe?
Ile pochopnych decyzji podjąłeś? Czyż nie rząd lub kilka rzędów wielkości więcej, niż podejrzewałeś?
Ja wiem, że w swoim życiu pewnie 99% decyzji była pochopna. Byłem tak pyszny, że nawet jak robiłem obiad, to mi wychodził pyszny. ;)
Z drugiej strony nie brakuje okazywania mi pozytywnych i przyjaznych gestów.
Gesty to tylko poziom ROBIĆ.
To można udawać, naśladować, imitować. Ale tym nadal nie BYĆ.
Jednak staram się być tutaj podejrzliwy, jakbym nie wierzył, iż może być zwyczajnie pozytywnie, dobrze, miło.
Czyli brakuje normalności.
Zapewne już od dawna.
Kiedyś nie uzyskałem od nikogo takiej pomocy i wsparcia. Nawet sam jej nie poszukałem.
Nie dziwne, że jej nie uzyskałeś. Jeśli nikt nie wiedział, że potrzebujesz pomocy, dlaczego miałby ją okazać?
A jeśli nie rozumiemy swojej sytuacji, też nie wiemy ani gdzie, ani kogo prosić i o jaką pomoc.
Tak jak niejeden prosił mnie o “pomoc” ale tak naprawdę chciał tylko jakiegoś półśrodka lub potwierdzenia jego narcystycznego założenia.
Gdy otrzymał prawdziwą pomoc, reagował urazą.
Może nie jestem zbyt odpowiednią osobą ku temu, lecz także z tego powodu chciałbym stać się w tym zawodzie tym, czego sam kiedyś potrzebowałem.
Nie możesz dać tego, czego sam nie posiadasz.
Jeśli sobie nie pomogłeś, jak możesz pomóc komukolwiek?
Czy na pewno dbasz o dobro kobiet, czy raczej robisz tyle, by się im to podobało i liczysz w ten sposób, że sam otrzymasz to, na co liczysz?
Na tej planecie jest kolosalnie więcej chorych ludzi, niż większość ludzi podejrzewa.
Jeśli chcemy pomóc, to mamy do wykonania 2 równoznaczne zadania:
1. Zaakceptować ludzi takimi jakimi są. W tym samego siebie. Żeby się już na tym nie wykoleić, polecam:
https://wizjadlaciebie.pl/Materialy/poprawione/old_New/Co%20to%20jest%20Akceptacja%20by%20Bill%20W._MZ.pdf
2. Stać się przykładem i dzielić się swoim doświadczeniem. Czyli przejść całą drogę. Stać się tym, kim chcielibyśmy być dla siebie i dla innych. Nasza postawa samoistnie zacznie wpływać na innych.
Ok. Jeśli zaczęliśmy współpracę – to a kysz! z bloga i wracaj na Program. ;)
A jeśli nie – to serdecznie zapraszam do współpracy!
To bardzo dziwne Piotrze co piszesz tutaj o masturbacji, poniewaz wczesniej pisales, ze masturbacja jest dobra, o ile nie sluzy do odstresowywania sie. Czy tutaj tez o to chodzi, czy masz na mysli, zeby w ogole z niej zrezygnowac? Jednak to chyba jest naturalna czynnosc. Co jest zlego w masturbowaniu sie?
I drugie pytanie o “byc-robic-miec” . Co to dokladnie znaczy? Rozumiem, ze chodzi o to, ze to co robimy, wynika z tego jacy jestesmy. Ale jacy, to znaczy jacy? Bo sa ludzie, ktorzy sa np. prezesami wielkich firm, maja mnostwo pieniedzy, potrafia je zarabiac, ale sa np slabi w relacjach z kobietami. Sa niesmiali itd. Wiec jaki taki czlowiek jest? Z jednej strony jest dobrym biznesmenem, a z drugiej nie radzi sobie w sprawach damsko meskich. Pisales tutaj tez kiedys na blogu, ze czlowiek moze budowac promy kosmiczne, a w domu bic zone. Wiec jaki on jest? Czy chodzi o to, ze w jednej dziedzinie jest taki, a w drugiej taki?
Mój Drogi Maxie, zanim odpowiem na Twoje pytania, zadam Ci kilka moich i z szacunku dla tematyki tego serwisu, proszę Cię o odpowiedź.
Czy jesteś seksoholikiem?
Jeśli się uważasz za seksoholika, to czym to się objawia?
Co robisz i jakie efekty to przynosi, jakie rezultaty i konsekwencje?
I z czego wynikają te wybory?
Jak żyjesz? Jakim człowiekiem jesteś?
Np. jak często się stresujesz czy wstydzisz i co z tym robisz? Zagłuszasz to pornografią? Jeśli tak, to jak się po tym czujesz?
Zakładam, że nie trafiłeś na ten serwis i na ten artykuł przypadkiem. Ale też nie wiem czym się kierowałeś przychodząc tu.
Długo oglądasz pornografię? Jak częste masz sesje i ile trwają?
Jak często się masturbujesz? Jak się po tym czujesz?
Jak długo jesteś trzeźwy?
Jak wyglądają Twoje relacje z kobietami i dlaczego tak?
Jak Twoja emocjonalność – poziom świadomości uczuć, odpowiedzialność za nie oraz poziom ich ekspresji tudzież tłumienia, problemów z ich odczuwaniem?
Jakie swoje plany i marzenia zrealizowałeś przez ostatnie pół roku?
Jaki jest Twój największy lęk i powód do wstydu? O co się najbardziej obwiniasz? – na te pytania nie musisz odpowiadać tu. Odpowiedz sobie.
Odnośnie Twojego komentarza:
Przede wszystkim mylisz role społeczne z tym jaki człowiek jest.
Czy nigdy nie spotkałeś sprzedawcy, który był jednocześnie miły oraz sprzedawcy, który nie był miły?
“Sprzedawca” to zawód. A to jaki jest człowiek, to zupełnie inny aspekt życia. I to aspekt fundamentalny.
Jest tylko jedno pytanie, na które można realnie odpowiedzieć – “Jaki JA jestem?”
Jeśli nie masz dużej trzeźwości, to za pytaniami, które zadałeś prawdopodobnie nie stoi żadna dobra motywacja.
Zauważ w ogóle bezcelowość pytania jaki jest człowiek, który nawet nie istnieje – np. ten “prezes”? Co Ci ma to przynieść?
Pewne modele, których używam, tak jak model ciała człowieka ma służyć jako pomoc do zobrazowania pewnych spraw. Model to tylko wielkie uproszczenie rzeczywistości.
A nawet gdybyśmy mówili o jakimś konkretnym człowieku, to i tak nie miałoby to ŻADNEGO przełożenia na Twoje zdrowie i trzeźwość.
Zdrowienie wymaga systemu, programu.
Odnośnie pytania – “co jest złego w masturbacji?”, to jest jak pytanie – “co złego jest pyłku kwiatowym?”
W samym tym nie ma nic złego. Co więcej – można go wykorzystać z wielkim pożytkiem.
Ale dla człowieka uczulonego – z alergią na to – wpływ może być kolosalnie negatywny, potencjalnie śmiertelny.
Dla seksoholika masturbacja jest wielkim zagrożeniem, bo jest to człowiek chory. A jedną z cech tej choroby jest alergia na żądzę, na wszystkie jej przejawy w formie wzorców.
Seksoholik musi powstrzymać się od wszelkich form seksu z innymi oraz z samym sobą. To warunek konieczny dla utrzymania trzeźwości, z której dopiero wynikają wszelkie aspekty zdrowienia.
Jak na Ciebie wpływa masturbowanie się? Jak często się masturbujesz i jak to robisz? Z jakich przyczyn się masturbujesz?
Ile osób wie, że się masturbujesz?
Mało ludzi rozumie rolę masturbacji w życiu. Dlatego bardzo szybko zaczynamy używać jej niewłaściwie (tzw. samogwałt) i w niewłaściwym celu – szczególnie, by zagłuszać uczucia, wytłumiać napięcia, odcinać świadomość stresu i więcej. To się przekłada na dewastację wewnętrzną. Plus – separujemy się coraz bardziej od ludzi, w szczególności od kobiet. Rośnie poczucie oddzielenia, wstyd, wina, lęk.
Co więcej – wyrzucamy z siebie nasienie, a organizm potrzebuje poświęcić ok. 60% zasobów na produkcję spermy, bo musi to być produkt doskonały.
I wiele, wiele innych negatywnych konsekwencji.
Dla jedzenioholika nie ma odpowiedzi na pytanie “co jest złego w jedzeniu?” Odpowiedź jest oczywista. Jego problem nie dotyczy jedzenia, tylko niego samego.
Widzimy, że nawet coś niezbędnego do życia może przerodzić się w dokładnie taki sam problem. A masturbacja, ani tym bardziej pornografia, nie są niezbędne do życia.
Tak samo w Twoim przypadku problem nie dotyczy masturbacji i pornografii, tylko Ciebie.
Mam nadzieję, że to rozumiesz.
Natomiast co do Twojego pytania o być->robić->mieć. “Prezes” to jest albo stanowisko, albo rola społeczna. To nie jest coś, czym ktoś jest. To jest coś, co robimy, ew. mamy.
Z rolami możemy się utożsamić ale to nas tym nie czyni. Człowiek po przeszkoleniu na policjanta, nie dokonuje ewolucji z człowieka-nie-policjanta, na człowieka-policjanta.
To nadal ten sam człowiek. Być może bardziej świadomy, odpowiedzialny. Ale tego nie wiemy. Możemy dywagować akademicko ale jak mówiłem – takie dyskursy oddalają człowieka w wielkiej potrzebie – uzależnionego – od zdrowia.
Utożsamienie z tym, co robimy i mamy jest fundamentalną ludzką iluzją. Jedną z wielu, której uległa niemal cała ludzkość.
To jacy naprawdę JESTEŚMY właśnie ukrywamy za rozmaitymi maskami i usprawiedliwieniami. Np. zachowujemy się jak ktoś miły, bo sytuacja tego wymaga – np. chcemy zostać zauważeni, docenieni. A co, gdy tego nie uzyskamy? Co się stanie, gdy ta sytuacja minie? Nadal będziemy mili? Zachowanie wcale nie musi pokrywać się z tym, jaki ktoś jest.
Tak jak wielu uważa, że alkohol dodaje im odwagi, bo zaczęli ROBIĆ coś, czego przed utratą trzeźwości się bali i/lub wstydzili. Tylko że to nie jest odwaga. To nietrzeźwość.
Alkohol nie zmienił tego człowieka na lepsze. Zmienił go na gorsze. Bo ile razy zrobiliśmy coś po alkoholu, za co potem się obwinialiśmy lub się wstydziliśmy?
Gdybyśmy STALI SIĘ odważni, to byśmy BYLI integralni z naszymi wyborami. Człowiek nietrzeźwy nie jest.
Dlatego uzależnienie nie liczy się z tym jaki zawód wykonujemy, jaką inteligencją dysponujemy, jakie mamy umiejętności, pozycję społeczną, majątek, ile mamy seksu.
Każdy może się uzależnić. Bo to choroba poziomu BYĆ, której najbardziej oczywistymi, a i tak słabo zauważalnymi, zachowaniami jest np. oglądanie pornografii i masturbacja.
Co do masturbacji.
Masturbacja nie jest ani dobra, ani zła. Tak jak woda nie jest ani dobra, ani zła. Ja nigdy nie powiedziałem “masturbacja jest dobra, o ile nie sluzy do odstresowywania sie”.
Nie można “się odstresować” niczym. Gdy pojmiemy, że stres to coś, co sami sobie czynimy, stanie się oczywiste, że przestajemy się stresować tylko na czas masturbowania się.
To jakby powiedzieć, że siadanie służy do “odchodzenia się”. No bo chodzimy i siadając przestajemy chodzić. Ale czy następuje jakieś “odchodzenie się”?
A czy chodzenie służy do “odsiedzenia się”?
Rozumiesz?
Czy uważasz masturbację za dobrą? Jeśli tak – dlaczego? Co sądzisz, że Ci daje? Dlaczego jej używasz? W czym uważasz, że Ci pomaga masturbowanie się?
Nie jest możliwe “odstresować się”. Można przestać to sobie robić.
A jeśli zamiast tej negatywności zaczynamy robić coś, czym równie sobie szkodzimy, no to nie potrzeba filozofa, by dostrzec, że nadal pozostajemy w spektrum destruktywnym – nieintegralnym.
Zastępując chwilowo jedną negatywność na drugą, wcale nie poradziliśmy sobie z tą pierwszą. Więc znowu do niej wrócimy i znowu powtórzymy to destryktywne koło.
Jeśli chcesz pomocy, zapisz się do WoP, przedstaw mi swój problem, swoją sytuację i zaczniemy nad tym pracować. Ja Ci chętnie pomogę!
Zrobię to z przyjemnością, bo każda współpraca to niesamowita przygoda. To fantastyczne obserwować jak ktoś wreszcie zmienia swoje życie na lepsze. I nie w głowie, tylko realnie.
A to wymagać od Ciebie będzie uczciwości i szczerości, mówienia o sobie i tylko o sobie.
Nie ma mówienia w osobie trzeciej – “on, ona, oni, one”.
Nie on ma problem, nie ona, nie ono, nie oni, nie one. Tylko Ty.
Nie wiem czy jestem seksoholikiem, bo nie wiem co to znaczy. Z reszta seksoholik to tylko przyklejona latka. Idac za KC nie jestem zadnym “holikiem”. Sam z reszta pisales ze jest poziom BYC. Nawiasem mowic, piszesz ze masturbacja jest dla seksoholika, kimkolwiek on jest, wielkim zagrozeniem. Ale jednoczesnie polecasz uzaleznionym masturbacje. Pisales rowniez ze uzaleznienie to choroba umyslu. Tutaj piszesz ze przyczyna nie lezy w umysle. Wiec gdzie lezy przyczyna? W swiadomosci? I czy ta choroba jest w sensie jak jakis wirus? Wiec jesli to choroba, to jak ja leczyc? Bo do pewnego momentu pisales, ze uzaleznienie to to jak czlowiek zyje i potem jak radzi sobie z konsekwencjami takiego zycia. Wiec tutaj nie ma zadnej choroby, tylko wybory i ich konsekwencje. Chyba ze choroba to kolejna latka. I czy uzyte przez ciebie stwierdzenie ze alkoholik pije bo jest alkoholikiem, to nie jest cos w tym stylu: dlaczegos glupi? Bos biedny. Dlaczegos biedny? Bos glupi. Przeciez alkoholik nie pije dlatego bo jest alkoholikiem. Ten czlowiek pije z jakichs powodow i dopiero wtedy, jesli pije z jakichs powodow- ewentualnie zostaje alkoholikiem. Bo jesli by bylo tak jak piszesz, to rzeczywiscie alkoholizm byl by choroba, ktora czlowieka dopada i ten czlowiek- chory, musi sie wtedy napic. Jednak caly twoj blog jest o tym, ze tak nie jest. No, prawie caly. Bo ostatnie wpisy to obrot o 180°, gdzie czlowiek staje sie ofiara jakiejs choroby. Byly wybory i ich konsekwencje, to jak czlowiek zyje, a teraz jest choroba. Rozumiem ze przez te wybory i ich konsekwencje czlowiek stal sie chory. Ale dlaczego dokonywal takich wyborow? I nie pytam zeby pytac. Pytam, zeby wiedziec, jak zmienic siebie i swoje postepowanie zeby sie wyleczyc. Jednak dostrzegam wiele sprzecznosci i niekonsekwencji w twoich wpisach, co stawia pod znakiem zapytania twoje kompetencje, oraz to, czy jestes w stanie komus pomoc wyleczyc sie.