Witam Cię serdecznie!
Dziś poruszę temat martwienia się.
Na Blogu przedstawiłem już wiele mechanizmów ludzkiej nieświadomości i ego ale uznałem, że najlepiej będzie je przedstawić na konkretnych życiowych przykładach i sytuacjach. Martwienie się jest bardzo popularnym, chorobliwym stanem i idealnie pasuje jako pierwsze, by na nim zaprezentować praktyczność wiedzy z tego Bloga.
Czym jest martwienie się – bo jeśli chcemy czymś się zająć, musimy wiedzieć co to w ogóle jest w rzeczywistości.
Martwienie się to z perspektywy człowieka obserwowanie biadolącego umysłu. To wszystko. Więc to zahipnotyzowanie odbywającym się bełkotem. To jakby obserwować dramat w telewizji. To stan pasywności, bierności, apatii.
Z perspektywy umysłu to projektowanie strachu na jakąś sytuację – przeszłą, obecną lub przyszłą. Umysł myśli sam z utrzymywanymi/ujawnionymi energiami/jakościami/postawami/nastawieniem. Jak małe dziecko stara się to zrozumieć i wytłumaczyć. Dlatego szuka w banku pamięci tego, co mogłoby pasować do naszego stanu energetycznego. Samo to już pokazuje, że martwienie się proces pozbawiony elementów konstruktywnych.
Z perspektywy wpływu na zdrowie martwienie się to dążenie do martwoty. Czyli odbieranie, blokowanie w sobie energii życiowej. Już wiemy, że umysł myśli sam na bazie emocji, więc jeśli dostrzegamy martwienie się, powinniśmy zdać sobie sprawę, że mamy możliwość uwolnienia się z ujawnionych, zalegających w nas emocji – obciążenia – oraz stawionego im oporu. To tak jakbyśmy poczuli ból w tyłku, który informuje nas, że coś się w niego wbiło. Dzięki temu wiemy, gdzie szukać tego, co należy usunąć. Czy mądrym byłoby zamiast usunięcia wbitej cierni martwienie się co to teraz będzie, że do końca życia będzie nas bolało, etc.? Wyjęcie cierni rozwiąże problem.
Martwienia nie wyeliminujemy inaczej, niż przez naukę świadomego życia.
Bo martwienie się to proces automatyczny, gdy pojawia się strach, często też żal i wina. Umysł automatycznie dostraja się do tych jakości i zaczyna jak radio nadawać na tych częstotliwościach. To będzie się zawsze działo, gdy będziemy czuli te emocje. Od nas zależy czy będziemy w tym uczestniczyć.
Więc bez świadomości, że to się dzieje samo, że nie my się martwimy i że tylko wpatrujemy się w tym czasie w umysł jak zahipnotyzowani, możemy podlegać temu stanowi i utrzymywać go nawet całe dekady.
I tak mnóstwo ludzi “żyje”.
Martwienie się nie ma ŻADNEGO pożytecznego elementu dla człowieka. No, może oprócz tego, że widząc myśli tej jakości wiemy, że ujawniły się wspomniane emocje i możemy się z nich uwolnić.
Tak samo jak wdepnięcie w nieczystość nie ma żadnego pożytecznego elementu poza tym, że UCZY NAS, by baczniej zwracać uwagę jak idziemy (ale żeby nie przerodziło się to w obsesję!).
Niemniej wiele osób utrzymuje martwienie się, bo mają z tego haj. Mają co robić, mają wygodne usprawiedliwienie na swoje problemy, na brak działań i zmian, mogą wytłumaczyć sobie złe samopoczucie i wiele więcej.
O ile z poziomu zdrowego rozsądku to wszystko to szaleństwo, dla większości (przynajmniej 85% ludzkości), martwienie się jest pozytywne!
Niemożliwym jest przestać się martwić, jeśli czerpiemy z tego skrytą przyjemność!
Aby więc w ogóle móc liczyć na rozbrojenie tego mechanizmu, konieczne jest uświadomienie sobie:
1. Że on w ogóle zachodzi, jest automatyczny, bezosobowy – my nim nie jesteśmy i nie my to robimy.
2. Jakie czerpiemy z niego korzyści i świadome zrezygnowanie z nich.
Jak zwykle wymagać to będzie uczciwości, szczerości i nieraz także odwagi.
Fundamentalnym błędem jest sądzić, że to my się martwimy. Bo wtedy osoba próbuje to zmienić – wpłynąć na ten proces: na myślenie. Zazwyczaj przez opieranie się myśleniu. To nie tylko nic nie daje ale kosztuje ogromny wysiłek, a opór zasila źródło martwienia się – niskie emocje. Więc tracimy siły, a martwienie się jak było, tak trwa dalej, a nawet przybiera na sile.
Zaś to, na co projektuje emocje nasz umysł, nie zostało nawet tknięte. Najczęściej właśnie przez brak sił do działania.
Stąd też krokiem pierwszym jest wyposażyć się w kartkę i długopis i gdy zaobserwujemy, że nasz umysł zaczyna się martwić – zanotować to. Bez żadnych dodatkowych historii. Piszemy:
“17-05-2019 – zaobserwowałem/am, że mój umysł się martwi.”
Samo nieoceniające zaobserwowanie tego już pozytywnie wpływa na cały ten proces.
Niemniej to nie wszystko, co trzeba zrobić.
Druga sprawa – konieczna jest zmiana swojej postawy. No bo jak mamy skończyć z martwieniem się, jeśli nie mamy żadnej lepszej i mądrej alternatywy?
Do wyboru mamy wiele różnych pozytywnych, mądrych, zdrowych “przeciwieństw” martwienia się:
-
Wzięcie odpowiedzialności za to, o czym mentalizuje nasz umysł. Oznacza to, że jeśli np. martwi się o finanse, to jeśli chcemy liczyć na dojrzałe, dorosłe życie, musimy wybrać taką postawę. Więc zwalniamy umysł z odpowiedzialności za “zajmowanie się” finansami, bo on nic lepszego nie wymyśli, niż dotychczas. Pierwsze co robimy, to wybieramy odwagę i uczciwość – patrzymy na ten obszar dokładnie takim jakim jest – wchodzimy na konto(a) bankowe i robimy podsumowanie. Sprawdzamy ile zarabiamy i wydajemy miesięcznie. Robimy zestawienie ile pieniędzy idzie nam na utrzymanie, rachunki, inne niezbędne wydatki, głupoty, a ile pieniędzy zmarnowaliśmy na coś, co w ogóle nie było nam potrzebne (jak 7-ma para butów). Następnie mamy czarno na białym widoczne co możemy skorygować. A jeśli nie mamy pracy, to zobaczmy ile czasu poświęcamy na martwienie się, a ile na jej znalezienie i/lub samą pracę.
-
Jeśli utknęliśmy w przeszłości martwiąc się o to, co zrobiliśmy lub czego nie zrobiliśmy, konieczny jest powrót do teraźniejszości. Wszelkich korekt możemy dokonać jedynie teraz. Więc chociaż zapiszmy w czym w istocie jest problem i jakie są ewentualne jego rozwiązania. Również bardzo pomocna będzie kartka i długopis – byle tylko wyjść z paplającego umysłu. Jeśli komuś zrobiliśmy przykrość, zapiszmy w jaki sposób moglibyśmy tej osobie to zrekompensować lub przynajmniej zaplanujmy kiedy ją przeprosimy.
-
Jeśli do tej pory wybieraliśmy wymówki, racjonalizacje lub usprawiedliwialiśmy brak działań, pasywność, to konieczne będzie podjęcie się działania. Ale konkretnego, zaplanowanego. Aby rozwiązać jakikolwiek problem, konieczne jest dostrzeżenie jego faktycznego źródła (nigdy nie jest nim inna osoba). W 99% przypadków jest tym nasza postawa do problemu. I gdy zobaczymy jaka ona jest, konieczne będzie takie przepracowanie tego w sobie, byśmy wzrośli na wyższy stan energetyczny. Mało osób zdaje sobie sprawę ale dla osoby, która utknęła we wstydzie, winie i/lub apatii, popłakanie się stanowi ogromny krok do przodu. Bo żal to dużo wyższy stan energetyczny od wymienionych powyżej. Dodatkowo wspiera oczyszczenie z niższych emocji. Ale nie można utknąć również w nich. Odczuwanie żalu jest czymś zupełnie innym, niż użalanie się, czyli trzymanie się żalu i czerpanie z tego stanu korzyści.
-
Jeśli sobie folgujemy, niezbędne jest wyjście z tego, ruszenie naprzód.
-
Jeśli wg naszego umysłu przyszłość wygląda nijako, musimy zdać sobie sprawę, że przyszłość zawiera nowe możliwości. Tylko nasz umysł ich nie dostrzeże, jeśli będziemy utrzymywać żal.
-
Jeśli przylgnęliśmy do czegoś – urazy, niechęci, jakiejś sytuacji, konieczna jest nauka odpuszczenia – uwalniania, wybaczania, akceptacji, poddawania.
-
Jeśli często mamy melancholijny nastrój, konieczny jest WYBÓR NADZIEI. Nadzieja to nie jest coś, co się magicznie pojawia. To wybór każdego z nas. Tak samo jak szczęście (ale to na ten moment może wydawać się zbyt fantastyczne).
-
Unikanie lub próby kontrolowania czegoś/kogoś należy zastąpić zaakceptowaniem problemu i poszukaniem sposobu na jego przepracowanie. Podkreślę – poszukanie sposobu, a nie próba jego wymyślenia. Nie wymyślimy nic konstruktywnego utrzymując w sobie żal i strach. Poszukajmy informacji o osobach, które miały podobny problem i sobie z nim poradziły.
-
Jeśli martwimy się, bo straciliśmy coś/kogoś, co uważaliśmy za niezastąpione, zdajmy sobie sprawę, że przyszłość ma dla nas coś dużo lepszego. Tylko konieczne jest zrzeczenie się dumy oraz korzyści z użalania się ze straty. Kiedyś opowiadał mi pewien bardzo mądry człowiek jak pracował z wieloma kobietami właśnie w przypadku straty partnera. Była to “technika” polegająca na poddaniu się woli Boga i zawierzeniu, że ma dla nich dużo lepszego partnera. Żadna nie chciała zgodzić się na to, że nowy partner byłby 10 razy lepszy! Tak wiele skrytej przyjemności czerpały z żalu, że nie chciały partnera 10 razy lepszego! Godziły się dopiero na 100 razy lepszym! I zanim ktokolwiek wyśmieje kobiety, zastanówmy się ile skrytej przyjemności czerpiemy my z naszych negatywności i zacietrzewienia w różnych obszarach swojego życia. Dostrzeżemy, że nasze podejście może być jeszcze bardziej dziecinne i my dopiero podjęlibyśmy się działań, by naprawić jakiś obszar, gdybyśmy byli pewni, że będzie 200 lub 500 razy lepszy!
-
Jeśli życie postrzegamy jako pełne problemów, zdajmy sobie sprawę, że jest pełne możliwości i rozwiązań. Ale aby dostrzec rozwiązania, najpierw trzeba zająć się swoim stanem i nastawieniem do danego problemu. Jeśli problem powstał na poziomie żalu czy apatii, to utrzymywanie tych stanów nigdy nie podsunie nam żadnych rozwiązań.
Co mam zrobić jeśli moja mama tłumi emocje,pali papierosy,a ja pracuję nad sobą i dziwnie się czuję z tym.Martwie się,że żyje tak nieświadomie,a nic nie mogę zrobić,bo nawet jakbym polecił jej jakąś książkę to,by powiedziała,że to jakieś głupoty.Z drugiej strony nie mogę się wyprowadzić z domu,bo ojciec zmarł kilka lat temu i teraz ja jestem gospodarzem domu.Chciałbym,żeby była wolna od palenia,ale nic chyba nie mogę zrobić.
Co mam zrobić jeśli moja mama tłumi emocje,pali papierosy,
Nic.
Przestać się temu opierać, próbować ją kontrolować i zmieniać.
a ja pracuję nad sobą i dziwnie się czuję z tym.
Nie czujesz się dziwnie, tylko czujesz dumę i chęć kontroli mamy.
Czujesz też wstyd, winę, żal i opór, które powinieneś uwolnić.
Martwie się,
Przypomnij sobie artykuł na temat martwienia się.
że żyje tak nieświadomie,a nic nie mogę zrobić,
Ależ możesz!
Przestać dodawać do Waszej relacji opór.
bo nawet jakbym polecił jej jakąś książkę to,by powiedziała,że to jakieś głupoty.Z drugiej strony nie mogę się wyprowadzić z domu,bo ojciec zmarł kilka lat temu i teraz ja jestem gospodarzem domu.Chciałbym,żeby była wolna od palenia,ale nic chyba nie mogę zrobić.
Więc zacznij żyć jako przykład.
Gdy zobaczy, że się zmieniasz, że żyjesz pozytywnie, zdrowo, radośnie, że jesteś pełen energii – sama się zapyta co się zmieniło – otworzy się na zmianę.
A jeśli nadal nosisz w sobie opór, dumę, wstyd, winę, żal, pragnienie kontroli i zmiany, czyli brak akceptacji, to ona nigdy się nie zmieni.
Bo też to w sobie nosi.
Właśnie, że mama wzrosła dzięki mojej zmianie,bo nawet znikły jej zmarszczki na twarzy.Akceptuje ją lecz ja rzuciłem palenie kilka lat temu no ale nie będę kogoś zmuszał.
Skąd ten wniosek?
To urojenie. Nie masz pojęcia dlaczego Twojej mamie zniknęły zmarszczki…
Naprawdę uważasz, że Twój rozwój wewnętrzny wpłynął na skórę twarzy Twojej mamy????
To, że zniknęły jej zmarszczki może być efektem używania nowego kremu do twarzy, a nie tego, że ona też wzrosła.
Nie,bo kremy używa od wielu wielu lat.Ja wiem,że wzrosła dzięki mnie i oczywiście po części,bo nie tylko dzięki mnie.
Odnośnie dumy to ciągle się obwiniam jak jestem zadowolony i prowadzę dialog z myślami.Ja naprawdę staram się być pokorny i dobry nawet kilka osób na ulicy powiedziało mi,że jestem dobrym człowiekiem.W busie mówię młodzieży, żeby ustąpili starszym stojącym a Ci dopiero mają ego w porównaniu do mnie.Nawet jak czuje napięcie to ciągle ego podsuwa mi,że to duma i się obwiniam.Wkręcam sobie ciągle,że czuje dume a wiem,że to nie jest dumą i taka walka z myślami jest.
W busie mówię młodzieży, żeby ustąpili starszym stojącym a Ci dopiero mają ego w porównaniu do mnie.
… powiedziało ego.
Oni mają dokładnie takie samo ego jak Ty.
Nawet jak czuje napięcie to ciągle ego podsuwa mi,że to duma i się obwiniam
I to jest dokładnie to samo ego, co dzieciaków, które nie chcą ustąpić miejsca, a może nawet większe.
Wkręcam sobie ciągle,że czuje dume a wiem,że to nie jest dumą i taka walka z myślami jest.
Więc dalej uważasz, że tą paplaninę generujesz Ty i się z nią zmagasz…
A mówię – myśli ignorować.
Ja wiem,że wzrosła dzięki mnie i oczywiście po części,bo nie tylko dzięki mnie.
Nie wzrosła dzięki Tobie, bo to co robimy nie jest przyczyną czegokolwiek.
Trochę pokory.
Wkręcam sobie ciągle,że czuje dume a wiem,że to nie jest dumą i taka walka z myślami jest.
Więc dalej uważasz, że tą paplaninę generujesz Ty i się z nią zmagasz…
A mówię – myśli ignorować.
>>No właśnie ja chcę ignorować tylko ego chyba mi wkręca, że to ja myślę.Mam mieć wyrąbane na każdą myśl i nawet śmiać się moge,że np myśli to ściema?
Ja wiem,że wzrosła dzięki mnie i oczywiście po części,bo nie tylko dzięki mnie.
Nie wzrosła dzięki Tobie, bo to co robimy nie jest przyczyną czegokolwiek.
Trochę pokory.
>>Ogólnie wniosłem dużo do mamy życia,ale chyba najbardziej się cieszy, że po tylu latach wyszedłem do ludzi i jestem odpowiedzialny.Nie chce się chwalić tym oczywiście.Wcześniej to codziennie mnie wyzywała i była mega nerwowa a teraz spokojniejsza jest.
>>No właśnie ja chcę ignorować tylko ego chyba mi wkręca, że to ja myślę.Mam mieć wyrąbane na każdą myśl i nawet śmiać się moge,że np myśli to ściema?
Jeśli Ci to pomoże ich nie słuchać, to tak.
Medytacja jest od tego, by poprzez tą praktykę uświadomić sobie, że myślenie to proces automatyczny, bezosobowy, odbywający się niezależnie od naszej woli i nie dotyczący nas.
Bo nikt mi nie powie, że myśli i że wybrał myśleć np. “biri dubi, barararara ciumk ciumk bleee lululululu”, a każdy dostrzegł takie dziecięce mamrotanie więcej, niż raz w swoim umyśle.
>>Ogólnie wniosłem dużo do mamy życia,ale chyba najbardziej się cieszy, że po tylu latach wyszedłem do ludzi i jestem odpowiedzialny.Nie chce się chwalić tym oczywiście.Wcześniej to codziennie mnie wyzywała i była mega nerwowa a teraz spokojniejsza jest.
Bo to był jedyny sposób w jaki starała się naprowadzić Cię na poprawną ścieżkę.
Ona nie wyzywała Cię, bo uważała na Twój temat to, co mówiła. Tylko poprzez to starała się Cię niejako wypchnąć z domu ryzykując Twoją nienawiść do niej.
Bo tylko w ten sposób potrafiła wyrazić troskę.
A gdy nareszcie wziąłeś się za siebie, automatycznie zniknął jej powód do nienawiści.
Więc Twoja zmiana można powiedzieć, że wpłynęła na nią ale tak naprawdę to ona sama wybrałam by się uspokoić. Bo sama odbierała sobie brak spokoju – uzależniła go m.in. od Twoich decyzji, podstaw, działań.
To też pokazuje, że zmiana nastąpi automatycznie, gdy zajmiemy się przyczyną, przez które ona nie następuje.
Gdy usuniemy bloki, reszta stanie się sama.
A czy takie ciagle martwienie sie (tak, jak w moim przypadku), a to o prace, ze nie znajde lepszej, a co ja zrobie, a to ze nie mam wyksztalcenia itd., czy to moj mozg, czy tam moje ego stara sie zracjonalizowac, to co siedzi w moim wnetrzu i szuka potwierdzenia w swiecie zewnetrznym? Jak uwolnie sie od tych emocji, to czy to zamartwianie sie zniknie?