Witam Cię serdecznie!
Kontynuujemy bardzo istotny temat świadomości, kontekstu i subiektywności.
Część 1 znajdziesz klikając na link poniżej:
► Świadomość, kontekst i subiektywność (Część 1)
Świadomość – co to jest?
Zacznę, że jest to coś o czym pojęcia nie ma przytłaczająca większość ludzkości i coś kompletnie pomijanego, a nawet wyśmiewanego przez naukę. Nie jest praktycznie nigdzie przekazywana wiedza na ten temat. Temat czego – wyjaśni ten artykuł.
No bo powiedzmy naukowcowi, że samo patrzenie na Księżyc już go zmienia (twierdzenie to kalibruje się powyżej 500). Więc gdy patrzymy na Księżyc to już jest inny Księżyc, niż przed sekundą. Dlaczego? Bo w poprzedniej części mówiłem – rzeczywistość jest STWARZANA non stop. A na to ogromny wpływ ma nasza świadomość.
Dla naukowca i ludzi, którzy wierzą, że rzeczywistość już jest stworzona i tyle pozostaje tylko zmaganie się z tym, co jest.
Bo to jedna z fundamentalnych iluzji na temat Boga – że kiedyś, w przeszłości stworzył świat i tyle. Przyczyna, skutek, kolejna przyczyna, kolejny skutek i tak się to dzieje jak odbijające się kule bilardowe po pierwszym uderzeniu. A tak nie jest. Jest jedna przyczyna wszystkiego i jest obecna cały czas – jest immanentna. Religia dodatkowo dorzuciła kolejną iluzję – że Bóg czeka na nas nie tylko w innym czasie – w przyszłości ale też innym miejscu – tym, do którego idziemy po śmierci…
Natomiast ludzie wzrastający w świadomości – szczególnie wkraczający na niezwykle wysoki poziom Akceptacji – zaczynają dostrzegać, że mogą kreować swoje życie zgodnie ze swoim życzeniem. Gdzieś tam to powiedzieli w religii – że Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo. Czyli m.in. dał nam możliwość kreacji – wyboru.
Ludzie niżej sądzą, że muszą sobie poradzić z tym, co dostali od losu/od Boga. Ludzie w apatii, winie i wstydzie w ogóle sądzą, że są ofiarami tego, co się im przytrafiło.
Ludzie w jeszcze wyższej od Akceptacji świadomości widzą coraz wyraźniej potężny wpływ tego, co utrzymują w sobie i że WSZYSTKO co mają nie jest przypadkowe (i jest nawet pozytywne!). I starają się od tysięcy lat nauczyć innych, by zważali co utrzymują w sobie, bo tego doświadczą.
Naturalnie dla większości ludzi, którzy nie rozumieją wpływu świadomości na (swój) świat, na (swoje) życie, na (swoje) doświadczenia, mówienie o Księżycu nic nie wnosi do ich życia. Wręcz przeciwnie – może bardzo namieszać. Sprytne ego może wręcz zacząć dociekać o co chodzi z tym Księżycem, by uciec od np. bolesnego tematu niskich zarobków w swoim życiu.
Ja mówię o tym, by przekazać to, co jednocześnie ważne ale i praktyczne – my stwarzamy swoją rzeczywistość. Mam na myśli, że nawet jeśli ktoś powie Ci 1000 razy, że jesteś gorszy, zły, że tatuś czy mamusia Cię nie kochali i że Cię nie chcieli, NIE MA żadnego wpływu na Ciebie. Wszystko negatywne czego mogłeś(aś) doświadczyć, będące konsekwencją tego przekonania nie wypływa z rodziców ale Twojej niewinnej nieświadomości (czyli niskiego poziomu świadomości).
To MY mogliśmy uznać to za prawdę. My się tego złapaliśmy i na podstawie tego obudowaliśmy tzw. “poczucie własnej wartości”. Nawet 5 miliardów ludzi mogłoby nam powiedzieć, że jesteśmy gorsi ale czy to w jakikolwiek sposób by na nas wpłynęło? No, jeśli wierzylibyśmy, że tak, to nasz problem, bo to NASZA wiara w to, by to zasiliła. Rzeczywistość jest taka, że to co sądzą inni nie ma żadnego wpływu na cokolwiek. Oprócz ich własnego, subiektywnego doświadczenia.
“To działa” też w drugą stronę – miliard osób może modlić się za nas i nic to nie zmieni. Nic. Bo to jacy jesteśmy to NASZA decyzja. Nasz wybór. I nasza odpowiedzialność. Natomiast widząc, że inni się za nas modlą może stać się dla nas podstawą, by nareszcie wybrać inaczej. Ale samo z siebie nic nie zmieni!
Wszyscy ludzie mogliby przez 10 lat modlić się, by wszystkie drzewa (lub chociaż jedno) zaczęły mieć niebieskie liście. I nagle drzewa zaczęłyby mieć niebieskie liście? Nie! Bo rzeczywistość jest jaka jest.
Cały świat mógłby się modlić, by jakiś morderca nie popełnił więcej zbrodni. Ale on i tak dalej by je popełniał! Dlaczego? Bo Bóg nie słucha naszych uniżonych próśb i modlitw?
Nie. Bo człowiek ten ma wolną wolę, której nikt nie może mu odebrać. Problem nie jest w mordercy, tylko w nas. Dlaczego my się modlimy? Czy choć jedna osoba ZAAKCEPTOWAŁA tego człowieka dokładnie takim jakim jest? Czy mu wybaczyła? Czy my go zaakceptowaliśmy i mu wybaczyliśmy? Czy zrobiliśmy to, o ważności czego nauczali najwięksi Nauczyciele tego świata?
Czy miliard ludzi modlący się, by krokodyle przestały zjadać śliczne gazele spowoduje, że krokodyle przestaną, bo im się zrobi głupio? Gdzie tam! Dalej będą jadły i gazele, i małe dzieci.
-> Deal with it. <-
Módl się przez 50 lat, by Twoje dziecko przestało brać narkotyki. Czy coś to zmieni? Prawie na pewno nie. Bo dopóki go nie zaakceptujesz – dopóki w Waszej relacji nie zacznie płynąc niewidzialna (dla zmysłów) energia Miłości, to ta osoba nie dostrzeże swoich błędów i ich nie skoryguje. No chyba, że naprawdę porządnie zabolą je konsekwencje swoich wyborów.
Dlaczego więc wpływa na nas opinia obcej osoby i to jeszcze nieraz będąca zwyczajną projekcją? Bo wiara w to to już jest program! Bzdurny i niedojrzały. Ale oddziałujący na nas z taką samą siłą jak najmądrzejsze i najbardziej wspierające przekonanie.
Powiedziałem, że patrzenie na Księżyc natychmiast go zmienia, a teraz mówię, że to, co sądzimy na cokolwiek/kogokolwiek nic nie zmienia w rzeczywistości. Zgadza się. Bo myślenie to proces zupełnie inny, niż świadomość. Nie my zmieniamy Księżyc. To, przez co w ogóle na niego patrzymy i z jaką świadomością, jest tym samym co go stwarza, stwarza nas i spowodowało, że go w ogóle dostrzegliśmy.
Zresztą świadomość to nie proces.
To, co się przenika to niewidzialna energia, która podąża za świadomością. Czyli tym, czego większość ludzi jest zupełnie nieświadoma.
Ok, a jak możemy tego doświadczyć, żeby nie musieć badać Księżyca? A prosto. Poprzez kontakt z drugim człowiekiem.
To, co jest w polu naszej podświadomości wraz z naszą intencją wpłynie na doświadczenie i jego rezultaty w sposób kompletnie niedostrzegalny i decydujący. Zawsze tak było, jest i będzie.
Dwóch mężczyzn może ubrać się tak samo, tak samo pachnieć, tak samo podejść, powiedzieć to samo do tej samej kobiety w tych samych okolicznościach, a reakcja tej kobiety w obu przypadkach będzie zupełnie inna. Bo kluczowe było to co niewidzialne – intencja, poziom świadomości, zawartość podświadomości, energia – świadomość obu mężczyzn.
Jeden był np. na poziomie Akceptacji, drugi na poziomie Dumy. Ten na poziomie Akceptacji będzie miał rezultaty pozytywne, a ten w Dumie… różne. NIEZALEŻNIE co myśleli.
Co więcej – nie ważne jakie rezultaty będzie miał ten na poziomie Akceptacji. Bo jeśli mówię, że jego rezultaty będą pozytywne NIE oznacza, że kobieta zawsze zareaguje pozytywnie. Chodzi o to, że NIEZALEŻNIE jak zareaguje kobieta, człowiek w Akceptacji wyciągnie korzystne dla siebie, budujące wnioski. Bo taką sam stwarza sobie SWOJĄ rzeczywistość.
Natomiast człowiek w dumie jeszcze bardziej się pogrąży, bo oczywiście reakcję inną, niż oczekiwaną uzna za złą. Zacznie projektować dumę, gniew, winę, opór na kobietę, a nawet na wszystkie kobiety.
I to pokaże poprawność stwierdzenia – “Bogaci się bogacą, a biedni biednieją”.
Bo to, co dajemy – wraca do nas pomnożone.
ZANIM jednak gdziekolwiek “pójdziemy w świat”, NAJPIERW należy zająć się sobą (ba!).
Co robimy w kwestii negatywnych myśli i niskich emocji? Dalej się im opieramy, myślimy jak szaleni i staramy się ich uniknąć? Nadal wierzymy, że my myślimy i negatywne myśli mają sens i trzeba z nimi walczyć? A gdy czujemy coś niskiego, to dzieje się coś złego?
Na jakim poziomie jesteśmy? Czyli – na jakim poziomie WYBIERAMY, BY BYĆ?
Tylko prawda – radykalna, brutalna, absolutna – może cokolwiek zmienić. Bez uczciwości NIC się nie zmieni na lepsze. Nic.
Zmierzenie się z prawdą NIE oznacza, że mamy zacząć się użalać, bo np. przez 10 lat obijaliśmy się jak największy leń. Mamy to zauważyć i ZAAKCEPTOWAĆ. Już sama nasza NIEOCENIAJĄCA świadomość zacznie to transformować. Bo jeśli nasza świadomość wpływa na Księżyc, no to na nasze życie – ciutkę mniejsze od Księżyca – wpłynie również. I to znacząco.
Opieranie się też wpływało – blokowało zmianę.
Każda negatywna postawa i działanie (bądź brak działania) to REZULTAT. To chwast. A jak usuwamy chwasty? Wyrywamy ich korzeń, a nie odcinamy łodygę po raz 47-my.
Działania to nie korzenie, tylko łodygi.
Rezultatem czego więc jest to, co robimy i czego nie robimy? Programów, emocji, oporu i intencji. Czyli tego, co podświadome i niewidzialne. A żeby to, co nieświadome przestało mieć nad nami kontrolę musi stać się świadome. Musi zostać objęte naszą świadomością. Im mniejszy będzie w niej opór i ocenianie, tym większy, pozytywny wpływ będzie miała ona na to.
Gdy zaś już stanie się świadome, MY zyskujemy WOLNOŚĆ WYBORU.
Bo samo nic się nie zrobi.
Kosmiczna niańka też nie przyleci i nie uporządkuje Ci życia, nie zadośćuczyni nikomu. To Twoja odpowiedzialność. Zawsze była i zawsze będzie.
Nikt oczywiście nie broni nam wybrać po raz kolejny to/tak samo. Znowu możemy więc uznać, że jesteśmy gorsi. Ok! Tylko po co? Bo oglądamy porno od lat i uważamy, że to POWÓD/dowód obniżania się naszej wartości? Ale już powiedziałem, że nasza wartość jest niezmienna i jedyne co się zmienia to jej POCZUCIE. A porno wybieramy, by uciec od tego, czego czuć nie chcemy i co jednocześnie przesłania w NASZYCH oczach naszą wartość. Czyli – wstyd, wina, żal, opór, gniew, duma, strach, pożądanie. A to zamyka koło.
Podkreślę też, że nieoceniająca obserwacja swoich zachowań i postaw NIE oznacza, że jest to postawa bierna. Wręcz przeciwnie! Przestajemy walczyć i opierać się i całą energię, którą trwoniliśmy na zmaganie się mamy rozdysponować na pozytywne, konstruktywne działania. Akceptacja to przeciwieństwo bierności. I tylko w stanie spokoju i trzeźwości podejmiemy zupełnie inne działania, niż w stanie oporu, zmagania, użalania, gniewu i dumy.
Bez 100% akceptacji nas i naszego życia nigdy go nie zmienimy.
W stanie spokoju (który jest czymś absolutnie innym, niż apatia) przestajemy być niewolnikiem naszej podświadomości, wliczając nawyki uzależnienia. Zaczynamy je dostrzegać, a więc zyskujemy świadomość wyboru. A zmaganie i to coraz silniejsze, to dalej to samo, nieświadome działanie, które podejmowaliśmy nawet od kilkudziesięciu lat.
To, co ważne, a mogło nie zostać zrozumiane –
jeśli sądzimy, że wyjdziemy z uzależnienia i nadal będziemy tym samym człowiekiem to GRUBO się mylimy.
Jedyne co ma ulec zmianie to my. Nikt i nic innego.
Ok, a tak bardziej konkretnie – co to jest ta świadomość?
Nie da się odpowiedzieć jednym zdaniem.
Po kolei – przyjrzyjmy się progresywnemu uświadamianiu sobie ludzkiej natury.
Najniżej mamy formę – czyli to, w czym utknęło jakieś 85%+ światowej populacji. A gdybyśmy wzięli pod uwagę całą historię ludzkości to jakieś 97-99%.
Forma – ego, linearność, wiara w przyczynę i skutek, dualność, myśli i wiele więcej. Wszystko, o czym myślimy, że jest realne niezależnie jak realne się nam WYDAJE i setkom milionów innych ludzi (no, bo 85% z powiedzmy 7 miliardów to prawie 6 miliardów).
Ok, a skąd to wszystko wiemy? Że np. jest ciało, pragnienie, brak, coś w świecie?
Bo następuje rejestrowanie tego. Rejestrowanie – zapisywanie odbywa się w jakimś “miejscu”.
Co rejestruje świadomość? Tylko to, co jest realne. Dlatego jeśli wierzyć będziemy w coś co nie istnieje, to po prostu będziemy słabnąć. Bo oddajemy własną energię w pustkę – w brak.
Tylko żeby mi tu ktoś nie zaczął wierzyć w urojone bajeczki, że jeśli w pracy ktoś go obraził i osłabł, to nie było to realne. Jeśli osłabłeś(aś), to było realne DLA CIEBIE. Bo w to uwierzyłeś(aś).
Każdy musi żyć UCZCIWIE na własnym poziomie świadomości.
Rachunki są realne. Konsekwencje naszych wyborów są realne. Wypicie dużej ilości wódki zatruje nas. Obejrzenie porno zniszczy nam mózg.
Jeśli wobec czegoś słabniemy, to nasza POSTAWA odnośni tego jest do korekty.
Jak jest to rejestrowane? Bo to rozpoznajemy – uświadamiamy sobie.
Dlatego mówię, że bez świadomości źródła problemu nie da się go rozwiązać. Już w drugim Module Programu Wolność od Porno zaczynamy uświadamiać sobie PRZYCZYNY uzależnienia.
Przykładowo – pies nauczy się rozpoznawać, że go wołamy używając jego imienia – i powinien przyjść do nas. Bo rejestruje to jego świadomość. Tak samo my – możemy nauczyć się rozpoznawać, że zdanie – “Jesteś(m) gorszy(a)” – ma na nas jakiś wpływ i będziemy słabnąć. Bo to zdanie, to rozpoznanie nie ma żadnego zaczepienia w rzeczywistości.
Wszystko przez co słabniemy nie jest realne. Warto zdawać sobie z tego sprawę.
Ale ponownie – wódka jest realna. Natomiast sama się nam do gardła nie wlała… Bo nie w wódce jest problem ale w nieświadomości własnego wyboru.
Więc żeby mi tu nikt nie szedł bić się z grupą przypakowanych dżentelmenów licząc, że znikną. Przypominam że po drodze do poziomu Miłości, Radości, Błogości jest poziom Rozsądku, którego przeskoczyć się nie da.
Dzidziuś może sobie pozwolić na beztroską, a nawet nierozsądną radość, bo odpowiadają za niego rodzice. Malutkie bobo jest zwolnione z odpowiedzialności. Człowiek dorosły nie. Odczuwanie radości i szczęścia nie ma wykluczać np. naszych problemów i negatywnych cech charakteru. Uwzględniamy je, a i tak wybieramy radość.
Ludzie mądrzy uczą, by skupiać się na pozytywnych cechach charakteru i je rozwijać i kompletnie nie zajmować się swoimi negatywnymi cechami. Bo im mniej się nimi zajmujemy, tym mniejszy wpływ na nas mają. A co robi większość ludzi? Opiera się i zmaga z nimi…
Rejestrowanie to trzeci, bardzo niski poziom odsłaniania się świadomości tego, kim jesteśmy. Wiele osób wybiera, by wierzyć w program, że są swoimi myślami i ciałem. Na ciało mówią “ja”, na myśli/umysł mówią “ja myślę”. Dlatego ich odczucia i poziom energii zmieniają się wraz z myślami i emocjami. Są też ludzie, których poziom energii zmienia się wraz ze zmianą ciśnienia atmosferycznego – gdyż wierzą, że ciśnienie na nich wpływa. Bo taki mają poziom rozpoznawania. To zarejestrowali, uznali za prawdę i takie stało się ich doświadczenie.
Pytanie – czy taka jest rzeczywistość, BO tego doświadczają? Nie. Taka jest ICH rzeczywistość, bo NAJPIERW w to UWIERZYLI. A dla ich umysłu to stało się dowodem i powodem do jeszcze silniejszego cementowania swoich przekonań na temat rzeczywistości oraz samych siebie.
Widzimy więc utknięcie na formie – na najniższym poziomie. Konieczne jest wyjście z tego poprzez np. praktykę medytacji.
Dopiero wtedy możemy rozpoznać, że jednak jest coś/ktoś, co/kto obserwuje i doświadcza. Możemy obserwować swoje ciało i myśli.
A wszystko co możemy zaobserwować – tym nie jesteśmy.
Gdybyśmy zapytali się wróbelka czym jest – co by nam odpowiedział? Odpowiedziałby, że śpiewa, lata i tyle. Cokolwiek o wróbelku mógłby powiedzieć wyłącznie jego obserwator – czyli ktoś, kto nim nie jest.
M.in. dlatego mamy dwie płcie i świat dualny – aby rozpoznawać w sobie nawzajem to, czego jeszcze nie uświadomiliśmy sobie na swój temat – np. piękno, troskliwość kobiety lub odwagę i śmiałość mężczyzny.
Tak czy siak nie jesteśmy tym, co jesteśmy w stanie zaobserwować.
I już sama nasza obserwacja wpływa na to. W zależności co utrzymujemy w swojej świadomości na ten temat wpływ będzie pozytywny lub negatywny. Dlatego jeśli będziemy się tym zajmować, np. zmagać, zamiast przede wszystkim skorygować swoją świadomość, to NIC nie ulegnie zmianie na lepsze w NASZYM życiu i doświadczeniu.
Zastanówmy się – jeśli bylibyśmy ciałem, to dlaczego ludzie, którzy np. stracą rękę dalej mówią o sobie “ja”, a nie “trochę mniej mnie”? Dlaczego po obcięciu włosów czy schudnięciu 40-tu kilo dalej mówimy o sobie to samo “ja”? Bo to tylko przekonanie i to wielce uproszczone. To bardzo niski poziom świadomości. Ale umysł ma to gdzieś.
Umysłu nie obchodzi, że aby cokolwiek mógł stwierdzić, to najpierw pozbywa się 99% faktów.
Uzależnieni sądzą, że są swoimi wyborami, emocjami, oporem, bólem, etc. Uzależnienie jest m.in. po to, by przez coraz większe cierpienie wybrali wreszcie inny kierunek, a nie dumną, głupią, własną rację.
Wracając do doświadczania – gdybyśmy byli myślami czy myśleniem, to nie moglibyśmy tego zaobserwować. Bo czy myśl jest świadoma siebie lub innej myśli? Nie! Czy ręka jest świadoma siebie? Nie! Ale my możemy stać się świadomi ręki. Możemy stać się świadomi myśli i myślenia. Możemy to zaobserwować.
Czy możemy w jakikolwiek sposób wpłynąć na myślenie? Nie! A przecież gdybyśmy to my myśleli, to wyraźne życzenie/rozkaz “Przestań myśleć/chcę teraz przestać myśleć!” spowodowałoby, że umysł (czyli rzekomo my) przestanie myśleć.
No, to do dzieła Drodzy Czytelnicy! Rozkażcie swoim umysłom (albo rozkażcie sobie), by przestały myśleć na 10 minut. Tylko 10 minut. Pokażcie jaką to kontrolę macie nad myśleniem. Proszę bardzo. Zanotujcie jacy to posłuszni byliście względem swojego wyraźnego polecenia!
Więc poziom obserwatora i tego, co doświadcza umożliwia rejestrowanie formy – np. materii, zapachu, smaku, ruchu, przestrzeni, dystansu, myśli, etc.
I, co najlepsze – to dzieje się samo! No bo czy wybraliśmy, by rejestrować zapach? Czy możemy rozkazać nosowi i mózgowi, by przestały rejestrować zapachy? Gdzie tam! Możemy wrzeszczeć na nie, grozić, użalać się, karać, ranić, a i tak poczujemy zapach po 40-tu latach zmagania, by nie czuć. No chyba, że rozwalimy sobie nos lub porządnie uszkodzimy mózg. Tak jak i z myśleniem. Ludzie naprawdę nieźle poniszczyli sobie mózgi za pomocą porno, alkoholu, narkotyków, papierosów, a ich umysły dalej robią to samo mając gdzieś nasze zmagania! :) A ludzie ci dalej sądzą, że to oni myślą te wszystkie bzdurne negatywności… i skoro tak, to muszą być gorsi, zepsuci…
Kolejnym urojeniem jest sądzenie, że MY to robimy. Np. myślimy, czujemy, ruszamy ręką. Nie. To się dzieje samo!
Prosty test – wstań z tego, na czym siedzisz i ponownie usiądź. Ile z tych niezwykle skomplikowanych ruchów wymagających ogromnej ilości obliczeń, koordynacji mięśniowo-nerwowo-ścięgnowo-kto wie co jeszcze(j) wykonałeś Ty? Nic!!! Ty “jedynie” ustaliłeś(aś) intencję. Reszta stała/zadziała się SAMA. Ciało usiadło samo. Najpierw przeanalizowało otoczenie, znalazło miejsce do siedzenia i wykonało działanie. My nie wykonaliśmy z tego nawet 1%. To są FAKTY.
Więc – możemy zaobserwować, że coś widzimy, że coś czujemy. A raczej, że coś jest widziane, że coś jest odczuwane. Skoro możemy to zaobserwować, nie my to robimy. No ale jeśli żyjemy nieświadomie, to tego nie zaobserwujemy. Większość ludzi dopiero ból wyrywa z nieświadomości. Ale tylko na moment. Bo ich priorytetem jest ponowna ucieczka w nieświadomość.
Dopiero ponad tym wszystkim jest poziom świadomości tego wszystkiego. Nie Świadomości w ogóle ale tego poziomu rozpoznania naszej istoty. Możemy stać się świadomi tego, że myślenie odbywa się samo.
To jeden z warunków wyzdrowienia z uzależnienia – uświadomienie sobie, że nie my myślimy.
Że te wszystkie bzdury, które widzimy w umyśle i z którymi się utożsamialiśmy umysł myśli sam. I one nie mają nic wspólnego z nami! Co z tego, że widzimy tam słowo “ja”? Nic! To ma tylko takie znaczenie jakie sami mu nadamy! A jeśli słabniemy, no to oddajemy moc czemuś, co nie istnieje, czyli temu, co po prostu nie jest prawdą.
Mam nadzieję, że jasne staje się dlaczego mówię to wszystko?
Więc – możemy być świadomi, że odbywa się czucie – np. czucie wstydu. Przytłaczająca większość ludzi na tej planecie nie tylko sądzi, że oni czują wstyd ale że są tym wstydem i myślami! A tak nie jest. To odbywa się samo w tzw. polu atraktorowym, do którego podłączamy się i odłączamy naszą intencją i poziomem jakim wybieramy BYĆ.
Jeśli sądzimy, że to my czujemy, że jesteśmy wstydem i myślą “jestem gorszy” – no to sami właśnie określiliśmy/wybraliśmy swój poziom świadomości. Bo tym jest wolna wola. Nikt nie może jej zabrać wliczając Boga. Dopóki coś sami wybieramy, tego będziemy doświadczać – proste.
A co robi większość ludzi? Modli się, by Bóg zabrał to, co wybierają! “Boże, zabierz alkohol/porno z mojego życia!” Bóg tego na szczęście nie zrobi. Bo to Twoja lekcja, byś uświadomił(a) sobie, że Ty to wybierasz. A wybierasz to, bo masz z tego korzyści. Chcesz, by Bóg pozbawił Cię najwspanialszej możliwości wzrostu? Również na szczęście Bóg nie jest tym, w co wierzy większość ludzi na tej planecie (wliczając tych, co w Boga nie wierzą/przestali wierzyć).
Co by było gdyby wszystkie niechcące się uczyć dzieci modliły się, by Bóg zabrał od nich testy, sprawdziany, egzaminy i Bóg by to robił? Nie chciałbym jechać samochodem zbudowanym przez takiego człowieka.
Zauważmy, że gdybyśmy byli ciałem, to moglibyśmy wyraźnie zażyczyć sobie, żeby przestać krwawić po skaleczeniu. Ile osób powiedziało – “Ja krwawię”? Pewnie wszyscy. Ale tak nie jest. Krwawienie odbywa się samo, bo taka jest natura tego, z czego zbudowane jest ludzkie ciało (a nie my).
Podobnie z chorobą. Praktycznie każdy człowiek mówi, że on choruje. Ale czy naprawdę? A skąd to wiesz? Skąd pewność, że to prawda? Bo tak mówią wszyscy??? Bo tak się nam wydaje? No i?
Wiara, że my chorujemy, że bakteria czy wirus wyrządza nam taką szkodę powoduje, że my oddajemy własną energię wirusowi i dlatego “ma on wpływ” na nasze ciało. Bakteria nie ma na tyle mocy, by Ci cokolwiek zrobić. Całą moc oddałeś(aś) bakterii Ty. Nie mówiąc o wszystkich negatywnościach, które utrzymujesz w sobie i które Cię osłabiają (w tym układ immunologiczny)…
Jeśli chcesz zaobserwować wpływ własnej świadomości – idź w zimny, wietrzny dzień na dwór i zmieniaj swoje nastawienie odnośnie zimnego wiatru. Gdy zaczniesz go negatywnie oceniać i się mu mentalnie opierać, będzie Ci źle. A gdy go zaakceptujesz, pokochasz, dodasz radość – przestanie być Ci niekomfortowo! Zimny wiatr przestanie kompletnie na Ciebie wpływać!!! Dostrzeżesz więc naturę świadomości – spokój, radość, niezmienność tego stanu. Kochające BYCIE. NIEZALEŻNE od warunków zewnętrznych. Bo sami nadajemy im moc wpływu na nas.
I dlatego mówię, by poradzić sobie z dowolnym problemem należy przede wszystkim wrócić do stanu SPOKOJU, czyli pełnej AKCEPTACJI. Przestajemy walczyć, opierać się, mentalizować, negatywnie oceniać – czyli zasilać. Przestajemy oddawać temu energię. Bo energia podąża za świadomością. Dlatego, gdy się opieramy – gdy wybieramy niechęć – energia przestaje płynąć i nic nie może ulec zmianie na lepsze, tylko się nawarstwia.
Gdybyśmy byli ciałem, moglibyśmy przestać chorować w moment. Ale tak nie jest. Bo nie my chorujemy. Jesteśmy tylko tym programowani od najmłodszych lat.
Ileż osób dalej wierzy, że uzależnienie to jest taka właśnie bakteria, która ich zainfekowała! I że oglądanie porno nie ma nic wspólnego z tym, że oni sami to wybierają… no tak – przecież porno samo się włącza, sadza ich na krześle i zdejmuje im spodnie… Albo wódka sama się kupuje i nalewa. Albo papieros sam się zapala i wypala. No tak – same ofiary świata zewnętrznego…
Uświadamianie sobie natury tego, czym jesteśmy wiąże się z przekraczaniem iluzji myśli i emocji, w tym dumy. Duma jest niezwykle niziutko. I wydaje się pozytywna TYLKO względem jeszcze niższych od niej jakości – wstydu, winy, oporu, żalu, strachu, pożądania i gniewu. Ale jeśli zależy nam na zdrowiu, wolności i szczęściu, należy ROZPOZNAĆ to, czym duma jest. I z niej zrezygnować – przestać ją utrzymywać w sobie. Bo sami jej nadajemy moc i temu, co z dumą koresponduje. A nie jest to NIC wspierającego życie.
Poziomy od świadomości w górę nazywane są subtelnymi. I nie bez powodu. Bo aby zdać sobie sprawę z czegoś wyższego od myśli, emocji, ciała czy tego, co się nam przydarza potrzebny jest spokój. A spokój odnajdujemy w sobie poprzez progresywne uświadamianie sobie, że nie jesteśmy myślami, emocjami, ciałem, przeszłością, ani projekcjami. Że to wszystko urojenia umysłu.
Możemy WYBRAĆ spokój w DOWOLNYCH okolicznościach zewnętrznych.
Bo nigdy od nich nie zależeliśmy.
Ale jeśli mentalny rozgardiasz, umysłowy bełkot jest dla nas ważny, no to nie dostrzeżemy niczego ponad nim. I będziemy się nim wiecznie zajmować.
Świadomość jest niezmienna, bo to jest POLE. W świecie może wybuchnąć III Wojna Światowa, a my nadal jesteśmy niezmienieni. Jesteśmy spokojni, bo taka jest natura tego poziomu świadomości Siebie. Nie “siebie” pisanego z małej litery – czyli ego (przypominam, że pisanie np. “Ciebie” z dużej litery nie odnosi się do Wyższego Ja tej osoby, tylko oznacza wyrażony szacunek). A ten kto pisze “Siebie” z dużej litery popełnia zwyczajny błąd ortograficzny.
Od samego początku jesteśmy uczeni, że zależymy od zawartości – umysłu, myśli, emocji, wydarzeń w świecie, zachowań i słów innych ludzi. Ale tak nie jest. Dlatego słabniemy jeśli w to wierzymy, bo to oddawanie energii czemuś, co nie ma zaczepienia w rzeczywistości. Co więcej – jesteśmy uczeni, by się tym zajmować. Np. walczyć, zmagać, zmieniać.
No ale FAKT, że myślenie to proces NIESKOŃCZONY, daje nam do zrozumienia, że zajmowanie się myślami lub myśleniem to zadanie bez końca. Można w nim utknąć na całe życie. I wiele osób utyka. Np. próbuje wymyślić rozwiązanie dla problemu emocjonalnego. I problemu tego nigdy nie rozwiązuje.
Więc jeśli coś ze świata nas dotyka, to nie dlatego, że to ma większą moc, niż my, tylko tę moc sami temu nadajemy.
Znowu podkreślę – jeśli widzimy wielkiego jegomościa i to jeszcze pijanego, agresywnego i zmierzającego w naszym kierunku, to ROZSĄDEK nakazuje, by się zmyć. Duma nakazuje, by się stawiać i pyskować. Naiwność nakazuje, by próbować tę osobę zmienić – np. przekonać, by nas nie atakowała. Sami wybieramy co zrobimy i jesteśmy w 100% za to odpowiedzialni.
Dlatego poprzez medytację uczymy się to po prostu ignorować. I po problemie :) Przypomnę, że NIE oznacza to bierności. Bo “problem” to konstrukt mentalny. To projekcja tego, co czujemy i mentalizujemy na temat świata zewnętrznego. Gdy odnośnie czegokolwiek wybierzemy spokój, to określenie “problem” przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Ale będziemy mieli to, co wybierzemy (rozsądek!). Dlatego ucieczka dla jednej osoby może być “skazą na honorze”, a dla drugiej wspaniałym, szybkim i bezbolesnym rozwiązaniem. Są ludzie, którzy nawet nie chcą szukać/prosić o pomoc, bo “muszą to sami rozwiązać”. Duma ma różne formy…
A w świecie jest więcej idiotów niż ludzi rozsądnych, więc zajmowanie się nimi to również czas zwyczajnie stracony. Bo nie w nich jest problem.
Jak najlepiej przekroczyć poziom reprezentowany przez nieskończone myślenie? Przez ignorowanie tego.
Każdemu kiedyś “utknęło” coś w umyśle, np. jakaś melodia czy słowa piosenki. Wiele osób zaczyna wtedy to nucić – kompletnie nieświadomie. Inni zmagali się, a nawet narzekali i użalali, że cały czas coś słyszą w umyśle i nie chce to odejść. Ależ chce! Tylko te osoby same na to napierają.
Zwykłych drzwi nie otworzysz jeśli najpierw na nie naprzesz!
Więc jeśli coś cały czas odtwarza nasz umysł, to naszym zadaniem jest kompletnie przestać się tym zajmować – ignorować to. Absolutnie przestać oddawać temu energię. Jeśli uznamy to za złe – o! właśnie daliśmy temu energię. Bo oceniliśmy, nazwaliśmy to. Czyli już poszedł ładunek energii.
To samo tyczy się bólu – jeśli ból nazywamy, opieramy się mu, etc., to sami go utrzymujemy. Zasilamy. A jak mówiłem – świadomość jest niezmienna. Więc czując ból, nawet bardzo duży możemy cierpieć lub możemy być spokojni, a nawet radośni. Zależy to od naszego podejścia do bólu – od naszej świadomości odnośnie bólu. A na to mamy 100% wpływu i 100% odpowiedzialności.
Jeśli nauczymy się właściwego postępowania odnośnie “Łibidubidub” w naszym umyśle, właśnie nauczyliśmy się właściwego postępowania odnośnie wszystkiego w naszym życiu. Zdanie to kalibruje się powyżej 400 ale nie powyżej 500, więc poziom zgodności z Prawdą jest niezwykle wysoki.
Są ludzie (i to całkiem sporo), którzy wypominają innym coś, co zrobili lub powiedzieli 50 lat wcześniej! No ale to już przeszłość – to nie istnieje! No ale istniej dla tych osób, bo dalej trzymają się oni związanych z tym emocji. I jeszcze wierzą, że cierpią przez cały ten czas, bo ta osoba to zrobiła/powiedziała… ok ale cierpią na własne życzenie.
Ok, a teraz sprawa krytyczna –
wzrost odbywa się OD DOŁU DO GÓRY.
Nie odwrotnie! Jak ktoś ma do tego jakieś “ale” to niech mi pokaże jedną roślinę, która rośnie od góry do dołu… i bez cwaniakowania, że np. banan rośnie do dołu, bo takich komentarzy i tak nie zatwierdzę.
To niezmiernie ważne, by to zrozumieć. Mówiłem już – jeśli nie zaakceptujemy naszego obecnego poziomu, nie wzrośniemy! Po prostu. Bo sami naprzemy na to, co ogranicza nasz wzrost. Musimy uświadomić sobie swój poziom – dostrzec go, dostrzec co w nim nas trzyma (nic zewnętrznego). I sami wtedy możemy dokonać wyboru czy się tego puścimy, czy nie.
Raczej nikt kto czyta ten wpis nie jest na wyższym poziomie, niż EWENTUALNIE rejestrowanie. Bo jeśli we własnych słowach nadal używamy “ja” w odniesieniu do czegoś – no to prosty dowód, że jesteśmy niziutko. Bo ciało samo wszystko robi. My nic nie robimy. Jeśli nadal wierzymy, że np. my jemy, my wyspaliśmy się, my jesteśmy zmęczeni, my się wypróżniliśmy – no to dalej wierzymy, że jesteśmy ciałem. A więc wszystko co dzieje się z ciałem ma wpływ na nas. Dlatego w przypadku choroby nagle opada nasz poziom energii. Ale nie dlatego, że jesteśmy chorzy, tylko dlatego, bo się utożsamiamy z ciałem (poza tym choroba jest odpowiedzią ciała na utrzymywanie w sobie i w nim niskich jakości – energii i przekonań – albo manifestacją tego, albo oczyszczaniem się z tego).
A świadomość jest niezmienna, bo to jest pole. Naturalnie – pole, którego kierunek oddziaływania (pozytywny – wzmacniający lub negatywny – osłabiający) wybieramy sami.
W polu elektromagnetycznym może pojawić się miliard opiłków żelaza czy gwoździ i one nie zmienią pola nawet w minimalnym stopniu.
Ale każdy opiłek znajdzie się w takim miejscu pola, które koresponduje z jego WEWNĘTRZNYM ładunkiem i potencjałem.
Czy przypadku ludzi – ten ładunek wybieramy sami.
W oceanie są miliardy miliardów organizmów i czy one mają wpływ na ocean? Nie!
A jako ludzie zostaliśmy zaprogramowani, że jedna myśl czy słowo ma wpływ na nas i nasze życie… tak wielką moc ma nasza świadomość i wiara! Jesteśmy w stanie sprawić, że na nieskończoność wpływa jakieś bzdurne słowo zupełnie obcej nam osoby.
I jeszcze zostało nam wciśnięte bzdurne przekonanie, że trzeba używać SIŁY. A siła ma to do siebie, że ma ograniczony ładunek i cały czas musi być czymś zasilana. Pole nie musi. Dlatego jeśli chcemy żeby z naszego życia zniknęły negatywności, przestańmy używać siły.
Więc jeśli ktoś mi mówi – “Ajajaj! Ileż to we mnie jest emocji i oporu!” no to już wiesz dlaczego! Bo wierzyłeś/wierzyłaś w tak wiele nieprawd, bzdur i urojeń, że pojawiło się w Twoim ciele tyle impulsów, byś to dostrzegł(a) i wprowadził(a) korekty! No ale zamiast tego zajmowałeś(aś) się światem zewnętrznym, a nie wewnętrznym. Dlatego emocje i/lub ból nie mijały.
Aby to wszystko zobrazować, przykład z mojego życia.
Dość często byłem świadkiem (tylko nieświadomym) jak kłócą się różni ludzie.
Na początku w 100% utożsamiałem się z tym, co wtedy czułem. Bo gdy kłócą się ludzie, czyli projektują na siebie wstyd, winę, żal, gniew, dumę, opór, no to to rezonuje z tymi samymi jakościami w naszej podświadomości, jeśli mamy je stłumione.
Więc czułem się źle. Wierzyłem, że sam jestem gorszy i że moje samopoczucie zależy od tego, co robią inni. Dokonywałem jeszcze projekcji, że świat i ludzie są źli, negatywni. Więc zmagałem się, by kontrolować innych, a nawet gniewałem się i nienawidziłem, gdy inni nie dawali się kontrolować i robili to, co wyciągało ze mnie stłumione toksyny.
Potem zacząłem się oczyszczać i kłótnie innych ludzi wyciągały ze mnie mniej syfu, któremu się mniej opierałem. Dlatego miałem szansę zacząć OBSERWOWAĆ to, co się dzieje. Czyli przekroczyć FORMĘ i wejść na poziom REJESTROWANIA. Widziałem więc, że ktoś coś robi, a ja coś czuję i coś myślę. Mniej cierpiałem dzięki temu. Ale mimo wszystko dalej cierpiałem.
Dzięki dalszej pracy nad sobą wszedłem na poziom Rozpoznania. Zacząłem rozpoznawać, że coś czuję, co i że źródłem tego nie jest to, co się dzieje w świecie, czyli “na zewnątrz”. Rozpoznałem również, że nie jestem tym, co czuję. Nadal się jednak z tym identyfikowałem i walczyłem. Dlatego dalej cierpiałem.
Dopiero wejście na poziom Obserwatora – Tego, Kto Doświadcza pozwoliło mi oddzielić się od ciała, myśli, emocji i zdarzeń w świecie zewnętrznym. Przynajmniej tych, względem których oczyściłem się z oporu, emocji i negatywnych postaw oraz nierzeczywistych interpretacji. Mogłem nawet czuć ból i nie cierpieć – utrzymywać spokój.
Dużo, dużo później odsłonił się poziom Świadomości – czyli niezmienności niezależnie co się działo.
I znowu spotkałem na ulicy kłócące się osoby – wyzywające, oceniające, wywalające na siebie mnóstwo syfu. A ja w stanie niezmiennego spokoju wybrałem w sobie współczucie (bez użalania i traktowania kogokolwiek jako ofiarę). Nawet zaczęło mnie to śmieszyć! Te osoby wręcz w gotowości do śmiertelnego pojedynku dla mnie były zabawne jak ptaszki skaczące po gałęziach. Nie wyśmiewałem tych osób, bo rozumiałem co się dzieje. Jednak nie projektowałem na nich negatywności. Obejmowałem ich swoim spokojem, zrozumieniem, współczuciem i akceptacją. Czułem te osoby doskonale, bo wejście na poziom subtelny pozwala doświadczać czegoś szerszego, niż tylko własną “skorupkę”. Czułem jak ich niska energia się wyczerpuje. Wkrótce się uspokoili.
Ja tego nie zrobiłem. Nie daję się nabrać swojemu ego, że ja mam jakiś wpływ na ludzi. Nie. To się dzieje/stało samo. Ja byłem tego wyłącznie świadkiem. I to samo w sobie jest ogromnym darem. Być świadkiem.
M.in. dlatego (generalizując) kobiety tak cenią sobie mężczyzn, którzy potrafią być na tym poziomie choć przez kilka chwil. Być nieoceniającym słuchaczem – świadkiem. Wtedy niska energia wyczerpuje się bardzo szybko i wszyscy uczestniczący w tym POLU wzrastają w świadomości, co jest w sumie jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym, “celem” bycia tutaj.
Gdybym w sytuacji kłótni innych ludzi ocenił to jako negatywne – sam dodałbym temu dodatkową energię. Nie ludziom, tylko POLU, w którym oni przebywali. Reszta działaby się sama, bo pole dalej by działało.
Ok, wiedząc to wszystko przemyślmy to na przykładzie stwierdzenia – “Ale mnie on/ona/to zdenerwowało!”
Przecież to kompletny stek bzdur! To jakby sądzić, że jeśli całe życie zamiataliśmy kurz pod dywan i ktoś pod ten dywan zajrzał i pokazał nam cały ten kurz, to ta osoba go tam zgromadziła i ona za to odpowiada!
Dlaczego to wszystko jest tak trudno sobie uświadomić (czego dowodem jest ponad 6 miliardów nieświadomych ludzi)? Bo niezrozumiane zostały prawa tego świata. A tak naprawdę prawa świadomości. Każdy Oświecony o nich nauczał ale mało kto wziął je sobie do serca. Zazwyczaj zaczynamy się zastanawiać, gdy coś wystarczająco mocno nas zaboli.
Otóż doświadczamy naszych własnych intencji i energii. Tego, co już wybraliśmy – kim się staliśmy. To dla naszego ego staje się doskonałym pretekstem do dalszego programowania nas fałszem.
Większość ludzi na tej planecie sądzi – “To przydarzyło mi się dlatego, BO świat jest taki – zły!” Ale tak nie jest. To przydarzyło się tej osobie dlatego, BO już w to wierzyła i takie miała nastawienie do świata i, co ważniejsze – do siebie. Bo nie można nienawidzić czegokolwiek/kogokolwiek nie nienawidząc siebie samego. Bowiem to trucizna utrzymywana w sobie. Tylko ego robi nas w jajo, że nienawidzimy innych, że wybaczymy, gdy ktoś sobie na to zasłuży…
To jakby mówić, że wyciągniemy jad żmii z krwiobiegu, gdy żmija sobie na to zasłuży! No to czekajmy, aż żmija przestanie być żmiją!
Żmija to żmija i to, co dalej zależy wyłącznie od nas. Jeśli czekać będziemy na żmiję, czekamy na siebie. WYŁĄCZNIE.
Iluzja nakłada się na iluzję, programowanie na programowanie i zasilają siebie nawzajem.
Żeby to rozmontować, potrzeba troszkę wewnętrznej pracy. A przede wszystkim INTENCJI, by tego dokonać niezależnie od napotkanych przeszkód. Bez intencji, czyli np. “spróbuję”, nic z tego nie będzie. Bo próbując znajdziesz to, czego szukasz. Znajdziesz więc potwierdzenia, że to nie działa, że to bzdury, etc. Udowodnisz sobie własną rację i tyle.
“Kurs cudów” (podręcznik praktyczny kalibruje się na 600!) już w dwóch pierwszych lekcjach (z 365) naucza nas, że nic nie ma znaczenia i że całe znaczenie WSZYSTKIEMU nadaliśmy sami.
Na poziomach 600-1000 dr Hawkins wykalibrował raptem 3 strony pojęć, osób, książek, etc. Czyli około stu, stu kilkudziesięciu tematów w całej historii ludzkości.
Co jest celem “Kursu cudów”? M.in. taka nauka dojrzałości, że przestajemy cierpieć, przestajemy zależeć od świata zewnętrznego. Potrzeba takiego spojrzenia na rzeczywistość, że kalibruje się na poziomie, który reprezentowało jedynie około 100+ innych aspektów… Widzimy jak niewiele na tej planecie poznało wysoki poziom zgodności z Prawdą.
Cały czas śmieszy mnie, że Playboy jest w kalibracji wyżej, niż instytucja Kościoła Katolickiego.
Anyway – to są FAKTY, niezależnie co się nam o tym wydaje.
Ludzka świadomość ma wpływ na Księżyc!!! Nie ważne jaki. Ma. Zostało to sprawdzone przy pomocy jedynego wiarygodnego testu – metody kinestezjologii. A skoro ma ona wpływ na Księżyc o masie 7,347 673×1022 kg, to ma również wpływ na zachowania ludzi odnośnie nas, na postawy kobiet względem nas, na odnoszenie się względem nas naszych współpracowników, na traktowanie nas przez naszych rodziców, itd.
Widać to wyraźnie podczas np. różnych rozgrywek zespołowych. Szanse na zwycięstwo grupy, która zacznie się obwiniać maleją drastycznie.
Ludzie tak zostali już zaprogramowani, że potrzebują emocji, że zapomnieli, przestali sobie zdawać sprawę, że mogą WYBRAĆ – ZDECYDOWAĆ o tym, co osiągnąć, zdobyć, zrobić. To wręcz globalne szaleństwo – “Aby coś osiągnąć, muszę tego pragnąć”. Naprawdę????
Czyli rozumiem, że codziennie pragniesz umyć zęby i to pragniesz tak bardzo, że cały świat staje się nieważny? Bo bez tego pragnienia nie umyłbyś/umyłabyś zębów?
Tysiące rzeczy w naszym życiu mamy nie pragnąć ich. Bo po prostu wybieramy je w stanie spokoju.
Energia pragnienia wyłącznie utrudnia zrealizowanie danego celu/marzenia. Dlatego jest nam wciskana ta głupota.
KAŻDY dojrzały człowiek sukcesu nigdy nie mówił o pragnieniu, tylko o działaniu, o stanie spokoju, o tym, by WYBRAĆ, USTALIĆ, ZAPLANOWAĆ to, co chcemy osiągnąć.
Nawet tzw. uwodziciele/PUA dostrzegli, że im mniej pragniemy seksu, im mniej nam na nim zależy (nie mylić z apatią!!!), to tym więcej go mamy i tym łatwiej.
Więc wolimy mieć dalej swoją rację, która nic nam nie daje…?
A jezeli Piotrze ta planeta to szkola i czysciec, to dlaczego Bóg pozwala, aby nas truli z kazdej strony( ziemia, powietrze, jedzenie), a gdy czlowiek zachoruje, to laduja w niego chemie, zamiast leczyc naturalnymi sposobami? Czemu to ma sluzyc? Jezeli to jest szkola, to czlowiek powinien miec chyba odpowiednie warunki do uczenia sie. Czemu Bóg pozwolil, aby ludzie zatruwali srodowisko, wybijali zwierzeta masowo tak, ze juz wiele gatunkow zniknelo bezpowrotnie? W jaki sposob ma to sluzyc czlowiekowi w duchowym rozwoju? Albo wdychanie spalin? Albo jedzenie zatrutego pozywienia, gdzie jest wiecej pestycydow i innego syfu niz jakichkolwiek witamin i wartosci odzywczych? Czemu ma to sluzyc? Ja tego nie rozumiem. Mozesz mi to jakos wytlumaczyc? Bardzo bym prosil.
A jezeli Piotrze ta planeta to szkola i czysciec, to dlaczego Bóg pozwala, aby nas truli z kazdej strony( ziemia, powietrze, jedzenie),
Miejsce, w którym mieszkasz to Twój wybór.
Zaś na Boga trzeba przestać patrzeć jak na takiego dużego i silnego człowieka, który osądza, pozwala na coś lub nie czy powinien.
Dlaczego Bóg miałby nie pozwalać komukolwiek wybierać to, co chce? Ty też możesz w każdej chwili władować w siebie masę toksyn.
Możesz grać ofiarę i użalać się i w konsekwencji kolosalnie osłabiać swój organizm.
A możesz zacząć się oczyszczać, wzrastać, np. przez Kurs Cudów, dzięki czemu Twój poziom świadomości i energii będzie niebotycznie wzrastał, dzięki czemu te wszystkie zanieczyszczenia i trucizny przestaną mieć na Ciebie duży wpływ.
Gdyby Bóg nie pozwalał nam popełniać błędów, które przecież w momencie wybierania uznajemy za najlepszy wybór, to nie byłoby zbyt dobre miejsce do nauki.
Nauka oznacza, że sam dostrzegasz błąd w tym co robisz i szukasz lepszej alternatywy. Gdyby Bóg zabraniał i jeszcze karał, to byłoby bez sensu.
Poza tym to o czym mówisz – to zatruwanie – to konsekwencja naszej ewolucji, w tym ewolucji technologii. Sądzisz, że powinniśmy przeskoczyć z palenia ogniska do spalających materiałów nie generujących dymu i żadnych trucizn? A w jaki sposób, jeśli nieśmiało mogę zapytać?
a gdy czlowiek zachoruje, to laduja w niego chemie, zamiast leczyc naturalnymi sposobami?
Sami na siebie sprowadziliśmy ten los.
A poza tym nikt nie może władować w Ciebie chemii. Sam to wybierasz.
Jest masa alternatywnej (tak naprawdę pierwotnej) medycyny. Wystarczy poszukać. No ale jeśli idziesz tam gdzie najbliżej, to znowu – Bóg ma Ci zabronić?
Masz to co sam wybierasz. Pamiętaj o tym.
Rozumiem, że nie chcesz wziąć odpowiedzialności za to do jakich medyków się udajesz i dramatyzujesz, że nikt poza Tobą nie widzi w tym problemu i nie przeprowadza reformy powrotu do natury?
Czemu to ma sluzyc?
A skąd pomysł, że to ma czemuś służyć?
Czy to, że obejrzysz dzisiaj porno czemuś służy? Nie. To Twój wybór. A z nim związane są konsekwencje.
To, że ludzie opracowali leki, które mają też negatywne skutki uboczne nie służy jakiemuś wyższemu celowi. Masz pewne środki, znasz ich działanie, masz informacje o skutkach ubocznych.
I masz pełną możliwość wyboru. Ich albo czegoś innego.
Ludzkie decyzje to ludzkie decyzje. Nie Bóg je podejmuje.
A czemu to ma służyć? Już pomijając fakt, że pytanie zadane jest z niewłaściwej strony, to zapytaj 100 losowych osób na ulicy co myślą, żeby nie chodzić do lekarzy i szpitali, tylko do szamanów, wróżek, wiedźm, druidów i alchemików. Podziel się potem tym, co usłyszałeś.
Raz jeszcze – jeśli Ty widzisz w czymś problem, to tego nie wybieraj i unikaj. Ty odpowiadasz za swoje życie.
A jeśli konsekwencje Twoich wyborów będą fantastyczne – np. rzadziej będziesz chorował czy choroby leczył bardzo szybko i skutecznie, to inni sami do Ciebie przyjdą zapytać co robisz.
Ale tylko takie akademickie teoretyzowanie i emocjonowanie się to droga przeciwna jakiejkolwiek poprawie i zmianie.
Jezeli to jest szkola, to czlowiek powinien miec chyba odpowiednie warunki do uczenia sie.
A nie masz?
Czego nie możesz się nauczyć?
Co wybrałeś się uczyć – podaj jakiś konkret. I powiedz kto/co Ci uniemożliwia rozwinąć się w tym aspekcie?
Ta planeta to właśnie perfekcyjne miejsce do nauki i do wzrostu.
No ale jeśli sądzisz, że np. złe warunki bytowania ludzi w Afryce uniemożliwiają Ci cieszenie się swoim życiem czy odważne rozwiązanie jakiegoś swojego problemu, no to widać gdzie leży problem w Twojej sytuacji.
Przede wszystkim słowo “czyściec” traktujesz chyba tak dosłownie jak to tylko możliwe. Przeczytaj z Biblii czemu ma służyć Czyściec i porównaj z ludzkimi doświadczeniami na tej planecie, a szybko zobaczysz “o co chodzi”.
Poza tym ciało ma najmniejsze znaczenie w ludzkiej ewolucji. Ma oczywiście znaczenie jako, można powiedzieć, “pojazdu dla świadomości”. Ale pozostałe znaczenie sami mu nadaliśmy, przywiązaliśmy się do niego i utożsamiamy się z nim. Zupełnie niepotrzebnie.
Czemu Bóg pozwolil, aby ludzie zatruwali srodowisko, wybijali zwierzeta masowo tak, ze juz wiele gatunkow zniknelo bezpowrotnie?
Życia zabić nie można.
A to, że jedni robią coś negatywnego daje motywacje wielu innym, by ruszyli tyłki i zaczęli działać pozytywnie.
W jaki sposób Bóg miałby niby zabronić np. zatruwania środowiska? A znasz jakiś sposób, by fabryki nie produkowały odpadów?
Gdybyśmy wyłączyli wszystkie fabryki, to nagle zniknęłoby tysiące rzeczy codziennego użytku.
“Dzięki temu”, że ludzie widzą masę zniszczenia i cierpienia, sami budzą w sobie współczucie i siłę, by robić coś dobrego dla innych ludzi, zwierząt i przyrody.
Przeanalizuj powody tego masowego wybijania zwierząt, a zobaczysz, że to konsekwencja ignorancji i niskiego poziomu rozwoju. Ci ludzie lepiej nie potrafią. I mają ku temu bardzo konkretne powody. Np. chciwość. Nie są też na tyle rozwinięci, by w ogóle brać pod uwagę dobro innej istoty i liczą tylko na zysk, na własne przeżycie nawet kosztem innych. Znalazłbyś odpowiedniki takich istot w świecie zwierząt.
To co obserwujesz to ekspresje niskiego poziomu rozwoju. Jeśli nie na Ziemi, to gdzie takie istoty miałyby się rozwijać – mieć do tego możliwość i potencjał? Na Księżycu?
W jaki sposob ma to sluzyc czlowiekowi w duchowym rozwoju?
A cóż to wg Ciebie jest ten rozwój duchowy, że sądzisz, że uniemożliwiają go pestycydy lub ogranicza go zatruwanie środowiska?
Rozwój duchowy to nie jest opalanie się, gdy się wygodnie położysz na kocyku i wystarczy leżeć.
Rozwój duchowy to przede wszystkim osobisty wybór każdego człowieka. Tak jak np. zdobywanie wykształcenia.
A są dzieci, które chodzą do szkoły latami, a i tak nie potrafią dodawać, ani czytać ze zrozumieniem.
Jeśli sądzisz, że po prostu będziesz żył tak jak żyłeś i się rozwijasz duchowo czy że ten rozwój odbywa się jakoś w tle, to jakby sądzić, że przeczytanie książki o naprawie samochodów uczyni Ci doskonałym mechanikiem.
Rozwój duchowy to możliwe, że najpoważniejsze, najważniejsze i jedno z najtrudniejszych wyzwań. Chociażby przez to co mówisz – bo wiąże się z odpuszczeniem każdego przekonania o tym świecie, każdego przywiązania, oporu i pozycjonalności, z których postrzegasz świat oraz nieprzerwane poszerzanie kontekstu. Jak i odważne, uczciwie i odpowiedzialne mierzenie się ze wszystkim, co w sobie nazbierałeś.
Dla Ciebie to będzie zaprzestanie osądzania tych, którzy zatruwają środowisko, zabijają zwierzęta, używają chemii do leczenia. Przewartościuj to, przestań się opierać i grać ofiarę. Odnajdź dla tego rozsądek w percepcji.
Albo wdychanie spalin?
Ludzki organizm jest potężny ale tak potężny jak poziom świadomości właściciela.
Jak chcesz żeby zniknął w Twoim życiu problem zatrucia, to polecam rozwijać się, od czasu do czasu walnąć jakieś oczyszczanko organizmu, dobrze się odżywiać.
A nie narzekać co robią inni.
Zawsze też możesz się przeprowadzić do lasu czy nad morze, gdzie spalin będzie dużo mniej.
Albo jedzenie zatrutego pozywienia, gdzie jest wiecej pestycydow i innego syfu niz jakichkolwiek witamin i wartosci odzywczych?
No to nie wybieraj takiego. Szukaj sprzedawców, którzy nie używają pestycydów i np. oferują produkty – warzywa, owoce, mięso – ze swoich farm, upraw.
A dzięki temu, że jest taka masowa produkcja, to wielu ludzi biednych/biedniejszych stać na takie jedzenie.
Czemu ma to sluzyc?
A chociażby temu, byś się nauczył wybierać.
Każdy jest tym, do czego ewoluował przez własne wybory.
Dlaczego Bóg miałby na to nie pozwolić? To tak jakbyśmy mieli nie pozwalać, by dzieci były w 1 klasie i od razu oczekiwali, że będą w liceum.
Świat to troszkę szerszy przekrój, niż pestycydy i leki.
Ja tego nie rozumiem. Mozesz mi to jakos wytlumaczyc? Bardzo bym prosil.
Ja nie mogę Ci nic wytłumaczyć w kontekście, w którym Ty na to wszystko patrzysz.
Przede wszystkim patrzysz na szkołę tak jakby każdy nie mógł popełnić błędów i już potrafił dodawać, odejmować, pisać perfekcyjną polszczyzną czy w dowolnym innym języku.
Co by to było, gdyby nauczycielka nie pozwalała dzieciom źle dodawać? Jak miałyby się inaczej nauczyć? A co jeśli źle dodadzą? No to w kwestii nauczycielki jest to wyłapać i np. obniżyć stopień. Dziecko otrzymując niski stopień wie, że jeszcze musi się douczyć, skorygować błędy, które popełnia. Tak samo jest w życiu. Tylko nie dostajemy ocen, a doświadczamy konsekwencji. Takim niskim stopniem jest np. zniszczenie środowiska lub zatrucie organizmu. Jeśli widzisz problem w swoim życiu, to go skoryguj. Jak nie wiesz jak, to poszukaj ludzi, którzy to wiedzą.
Powiedz mi – czego byś się nauczył, jeśli inni by tylko Ci zabraniali wszystkiego co sami uznali za złe? Niczego byś się nie nauczył, bo nie Ty dostrzegłeś w tym błąd, nie Ty postanowiłeś tego unikać, nie wybierać lub to przepracować. Właśnie odpisałem na raport nowego klienta, który napisał mi, że był nękany w szkole przez starsze dzieciaki i rodzice zabronili mu się z nimi bić. Całe życie frustrował się, wstydził, bał się postawić na swoim i przez to obniżał w swoich oczach swoją wartość. Dlaczego? Bo sam nie rozwinął się na tyle, by znaleźć rozwiązania swoich problemów innych, niż bicie. I cały czas chciał się postawić i uderzyć jakiegoś dzieciaka. To normalne dla dzieci. I normalne w świecie zwierząt. A że zostało mu to zabronione “z góry”, to doprowadziło do frustracji, wstydu, winy, żalu i gniewu na rodziców i na siebie.
Religie zabraniają seksu, masturbacji, gniewania, pożądania żony bliźniego swego i co? Pomogło? Czy raczej masy ludzie się tylko wstydzą tego, że to robią, obwiniają się i boją kary?
Ty potrzebujesz żeby Ci inni zabraniali czegoś? A nie wystarczy tego nie wybierać? Jeśli widzisz w czymś problem, to tego nie rób. A tym, którzy jeszcze tego nie widzą współczuj lub edukuj. A nie rozpaczaj, że bozia na to pozwala. Gdyby bozia nie pozwalała, to Ty nie dostrzegłbyś problemu w np. używaniu pestycydów.
Religia np. zabrania masturbacji i seksu przed ślubem i czy to pomogło, cokolwiek rozwiązało? Nie. I ja pracuję z ludźmi, którzy m.in. z tego powodu wstydzą się, zawstydzają, obwiniają, boją kary, etc. bo wiedzą, że to grzech, a i tak to robią i/lub o tym fantazjują. Bo nie rozwinęli się jeszcze na tyle, by te problemy rozwiązać.
Każdy jest w procesie ewolucji własnej świadomości. Niezrozumienie tego oczywiście prowadzi do niezrozumienia całej reszty i próby znalezienia odpowiedzi w niebotycznie ograniczonym kontekście. W którym odpowiedzi nie ma. Bo to m.in. kontekst przyczyny i skutku. Np. mówimy – “geny mnie ograniczają” albo “jestem podatny/a na choroby przez moje geny”. Uzależnieni w wieku 40-50 lat nadal obwiniają rodziców, że ich źle wychowali. Choć mieli ponad 30 lat, by wszystko co im się nie podoba naprawić.
Pestycydy czy spaliny mogą Cię zatruwać tylko w takim stopniu w jakim sam się rozwinąłeś, bo poziom energii jakim możesz dysponować może być tak potężny, że żadna ilość pestycydów i spalin go osłabi.
To co obserwujesz to ludzie, którzy np. nie rozwinęli się jeszcze na tyle, by szanować życie zwierząt. Mają taką możliwość. Czy to wybiorą – nie wiadomo. Część zapewne tak. Inni nie.
Tak samo Ty masz możliwość wyboru. Np. co zjesz. Albo grać ofiarę spalin lub wybrać odwagę, odpowiedzialność, moc i miłość.
Bóg miałby Ci zabronić wdychać spalin? To wiesz co? Udusiłbyś się.
Tak jak uzależnieni, masz wybór, by dzisiaj z migreną “poradzić sobie” antybiotykiem, a potem zapić to Coca Colą lub do tematu podejść inaczej.
Patrzysz na Boga jak na kogoś, kto wszystko powinien robić za nas. Np. usunąć spaliny czy pestycydy.
No ale spaliny to konsekwencja obecnego poziomu technologicznego. Bez spalin nie byłoby samochodów. A bez samochodów żyłoby się kolosalnie gorzej. Np. nie mogło być nawet codziennych dostaw żywności do supermarketów.
Dzięki tanim środkom owadobójczym masz tanie jedzenie. Tak, mniej zdrowe ale też tańsze, niż zdrowsze. Masz więc wybór – zatrzymać się na obecnym poziomie lub poziom zwiększyć, abyś mógł swobodnie kupować owoce i warzywa bez pestycydów. Albo zacznij wspomagać firmy prywatne, które mają własne uprawy i nie używają pestycydów.
No ale jeśli albo czekasz na Boga, albo żeby inni robili wszystko za Ciebie – no to pierwszy Twój problem. Bo rozwój duchowy, to przede wszystkim wzięcie odpowiedzialności za własne życie. Jak Ci coś nie pasuje, to rusz tyłek, aby to zmienić. A nie użalaj się, że Bozia pozwala, by Ci było źle.
Jeśli przeszkadza Ci, że giną zwierzęta, to sam przestań jeść produkty mięsne. I ilu zwierzętom stworzyłeś bezpieczne warunki do bytowania?
Nie ma innej możliwości zmiany świata, niż przez zmianę siebie.
Jeśli nie chcesz jeść pestycydów, to sam zacznij prowadzić farmę, na której nie będziesz ich używał.
Nie chcesz spalin? Kombinuj. Wynajdź zdrowszą, konkurencyjną alternatywę dla obecnych silników.
Jak? Proste. Poświęć się temu w 100%. I być może się uda. Ale bądź gotowy na kilkadziesiąt lat badań, setki nieprzespanych nocy, dodatkowo krytykę tych, którzy nie mają żadnej intencji czegokolwiek poprawić, zrobić samemu, etc.
Zacznij wykonywać jakąś praktykę duchową. Jeśli obawiasz się o pestycydy, to po przerobieniu ok. 80 lekcji z “Kursu cudów” przestaniesz od nich słabnąć.
Ale masz to wdrożyć do swojego życia, czyli stosować do konkretnych problemów. A nie tylko czytać i sobie o tym fantazjować.
Właśnie odpowiadam na maila faceta, który brał udział w becie WoP, czyli napisał do mnie jakieś 7 lat temu. Oto ten mail:
“Piotrze Witaj.
Moje życie nie umiem nim kierować. Nie wiem czego chce. Schodzę coraz niżej i nawet nie mam ochoty na nic i tylko brne w przyjemności. Nie umiem przyznać się przed sobą z czym mam problem. Nadużywam pornografi i korzystam z usług prostytucji bo nie czuje się jakoś wartościowy bym mógł poznać kobietę. Czuje się parszywie i jedynie co mi zostało to lustro już. Czuje się w tym jak ofiara. Bo nie umiem zmienić prostej rzeczy. Możesz mi powiedzieć od czego zacząć bym życieżyciem swoim nie kierował się tylko samopoczuciem i energia. Jak ja już straciłem sens i nawet nie chce niczego zmieniać bo nie wierzę że może być lepiej i zmienić swoje doświadczenie ciągłego braku. Nawet już nie bardzo chce się spotykać z ludźmi. I jestem taki apatyczny.”
Mam nadzieję, że nie uzna jeszcze, że to przez pestycydy.
W Japonii noszenie maseczki GDY TA OSOBA JEST CHORA jest normą od wielu lat. Bo taki jest standard społeczny – branie dobra innych pod uwagę.
W Polsce żeby dalej tak nie było wymyśla się najróżniejsze bzdury – że np. maseczki szkodzą. Oczywiście na palenie papierosów i picie alkoholu nikt nie podnosi krzyku ale na noszenie kawałka materiału na twarzy wymyśliło się już globalne spiski.
Pamiętam z 6-7 lat temu, gdy jechałem do Wrocławia miejskim autobusem. Kilka rzędów za mną jechał chory facet. Ewidentna gorączka. Zakatarzony. Kaszlał strasznie. Wszystkich miał w dupie. Siadł i jedzie z około 80 innymi osobami. Gdyby był chory na coś zaraźliwego, to by odpowiadał za zarażenie wszystkich + to, kogo te osoby jeszcze zarażą.
Więc ta ignorancja, bezczelność, wulgarność, klapki na oczach to dla mas w Polsce jest normą. I nawet możliwość realnego zarażenia niezłym syfem (wiem, bo sam przez to przeszedłem) nadal nie tylko niczego nie nauczyła ale jeszcze umocniła w tym całym szaleństwie i niedojrzałości.
Więc nie patrz na świat, który osądzasz i pytaj “czemu to ma służyć”, tylko koryguj własną percepcję. Gdy poczujesz spokój, zrozumiesz, że wszystko ma swoje miejsce na tym świecie. Bo żyjemy na planecie, na której w perfekcyjnej harmonii żyje największy egocentryk i megaloman jak i osoby święte.
Jak zwykle – zacznij od siebie i zawsze zalecam zacząć od kwestii prościutkich jak np. pogoda. Czy jeszcze osądzasz jakąś pogodę, nie lubisz jej?
Mnie chodzilo o te zanieczyszczenia itd, w kontekscie szkoly. Podam przyklad: dzieci chodza do szkoly, zeby sie uczyc, a zeby sie uczyc, to w tej szkole musza byc odpowiednie warunki- czysto, ladnie, krzesla, lawki, toalety itd. Warunki do nauki. Czy dzieci nauczyly by sie tego, czego powinni w szkole, czyli matematyki, fizyki, polskiego itd- ogolnie przedmiotow, gdyby w szkole panowal syf, brudne sciany, obsrane kible, szczury i robaki na korytarzach i w klasach, niewygodne krzesla itd. O to mi chodzilo w kontekscie warunkow do nauki. Czy w takich warunkach dzieci by sie czegos nauczyly? Pewnie tak, m.in. jak walczyc ze szczurami, jak nie przykleic sie do gowna itd, ale chyba nie taki jest cel szkoly? O to mi chodzilo.
No ale to przykład wzięty z Twojego życia? Ty chodziłeś do takiej szkoły? Ktoś z Twoich bliskich? I naprawdę nie mogliście się uczyć przez szczury i odchody?
Jeśli problemem są krzesła, przez które dzieciom trudno jest się uczyć, to co za problem jako rodzic przyjść i poprawić krzesło? Albo zawalczyć o dotację? Albo na bieżąco dbać, by krzesła się nie psuły i naprawiać zepsucia? A do czyszczenia ubikacji wynająć sprzątaczkę lub każdego tygodnia inny rodzic pełni dyżur. Same dzieci też mogłyby sprzątać. Od deratyzacji są zakłady.
Poza tym – jak do tego doszło? Nagle wymyśliłeś sobie, że dzieci nie mogą się uczyć, bo w ich szkole nie ma do tego w ogóle warunków? W jeden dzień nagle pojawiły się wszędzie odchody, robaki, popsuły się wszystkie krzesła? Te warunki nagle się magicznie pojawiły, by uniemożliwić naukę?
Wraca temat karmy – jeśli kilkadziesiąt lub może nawet 100-200 osób, czyli dzieci, nauczyciele, rodzice – nikt z nich nie ruszył palcem, by o sytuację zadbać i jeszcze tyle osób pozwoliło, by do niej doszło, no to nie pozostaje nic innego, niż liczyć się z konsekwencjami.
Wiesz, to tak jakbyś powiedział – “Mam w domu syf, łóżko zniszczone, karaluchy, wody nie da się spuścić (…) – jak ja mam żyć?” – i wymieniasz taką pokaźną, fantastyczną listę problemów, no to zadaj sobie pytanie – jak do tego wszystkiego doszło? Bozia Cię zrzuciła w te warunki? Zamknąłeś oczy na minutę i nagle całkiem spoko życie przeobraziło się w niewyobrażalny syf i warunki niesprzyjające spokojowi?
Jeśli w mieście/miasteczku/wsi doprowadzono, czyli pozwolono, by w szkole dla dzieci powstały takie warunki, to dużo mówi o mieszkańcach.
A jest program “Najniebezpieczniejsze drogi do szkoły”, w którym można obejrzeć, że jeśli dziecku i rodzicom zależy na edukacji dziecka, to jest w stanie pokonać nawet kolosalne odległości i masę niebezpieczeństw. Więc jeśli w danym mieście szkoła byłaby w tak dramatycznym stanie, to dlaczego nie zabrać stamtąd swojego dziecka i nie zawozić go do innego miasta czy wsi?
Czyli przychodzimy na tą planetę (piękną zresztą) aby wzrastać duchowo jak najwyżej a nie wycisnąć za życia jak najwięcej się da. Brać wszystko ile się może. Bawić się w nieskończoność. Gromadzić i zabierać jak najwięcej dóbr materialnych? Tzw. Żyj szybko, umieraj młodo.
Czyli przychodzimy na tą planetę (piękną zresztą) aby wzrastać duchowo jak najwyżej
Powtórzę to, co już napisałem i co kalibruje się dużo powyżej 800:
Rolą tej planety jest umożliwienie nam przerobienia/przepracowania/uzdrowienia negatywnej karmy i zyskanie pozytywnej.
Czyli przerobienie/przepracowanie/uzdrowienie negatywnych cech własnego charakteru i zyskanie pozytywnych. Tzw. wzrost duchowy.
a nie wycisnąć za życia jak najwięcej się da. Brać wszystko ile się może. Bawić się w nieskończoność. Gromadzić i zabierać jak najwięcej dóbr materialnych? Tzw. Żyj szybko, umieraj młodo.
Nikt Ci nie zabrania i nie zabroni tego robić.
Tylko po co?
Ta planeta to szkoła i to szkoła nie za bardzo znamienita w jakości (co widać). Więc zostawanie tu na własne życzenie nie jest zbyt rozsądnym wyborem.
Można oczywiście przeżyć tu wspaniałe życie, pełne radości, szczęścia, miłości. Ale jest to możliwe jedynie poprzez osobisty wzrost duchowy – przekraczanie ego, czyli wykroczenie ponad niską, zwierzęcą świadomość. A to odpowiedzialność każdego z nas. Nikt nas do tego nie zmusi, nikt tego nie wybierze za nas i nikt nie zrobi za nas.
Nie za bardzo jak nie za bardzo ale wiele ludzi tu wiedzie naprawdę piękne życie. A jak nie tu to do jakiego lepszego miejsca można trafić przerabiając swoje lekcję i wzrastając? Na inną planetę lepszą? Do innego wymiaru?Szczerze to nie chcę tu zostać i trafić w następnym życiu Piotrze :\
A jak nie tu to do jakiego lepszego miejsca można trafić przerabiając swoje lekcję i wzrastając? Na inną planetę lepszą? Do innego wymiaru?
Przestań fantazjować. Jesteś tu i to jest ważne.
Każdy Wielki Nauczyciel mówił, by się nie zajmować innymi rzeczywistościami, a Ty to robisz.
Skoro wiesz lepiej, to ja Ci nie pomogę. Nie będę Cię wyciągał za uszy.
Szczerze to nie chcę tu zostać i trafić w następnym życiu Piotrze :\
Ależ oczywiście, że nie! Bo Twoje ego robi wszystko, byś nie wzrastał, a Ty się z nim zgadzasz.
Tak jak w poprzednim komentarzu – w ogóle nie potrafisz się od niego odróżnić. Bo jesteś w niskiej, zwierzęcej świadomości. Wiedza tego nie zmieni nawet trochę.
Nie wykonujesz wewnętrznej pracy. Tylko pytasz, pytasz, pytasz. I co? I nic.
Sam wybrałeś tą planetę, bo ona uniemożliwia ucieczkę od lekcji. Tu lekcje zawsze Cię znajdą.
I m.in. dlatego pobyt na tej planecie to dar.
Będziesz tu wracał tak długo jak to wybrałeś z poziomu ducha – aż osiągniesz zadowalający poziom dojrzałości.
Nie ma lepszej planety. Ta jest perfekcyjna w swojej roli, której każdy kto tu jest potrzebuje.
Twoje ego nie chce, Twój umysł. Ale Twój Duch (czyli Ty sam z nieograniczonej perspektywy) wybrał to, co DLA CIEBIE jest najlepsze.
Jak będziesz uciekał od lekcji, będziesz tu wracał na tym samym poziomie nawet setki razy.
A po co w ogole nam te lekcje? Po co mamy sie czegos uczyc? Po co dusza sobie to wszystko wybiera? Zalozmy ze dusza przerobi te wszystkie lekcje ktore ma do przerobienia i co sie wtedy stanie? Usiadzie na tronie obok Boga? Ale po co? Po co to wszystko jest? Ten swiat, Bóg, lekcje, dusze itd. Po co to wszystko?
A po co w ogole nam te lekcje? Po co mamy sie czegos uczyc?
A po co uczysz się czegokolwiek w szkole?
Jakby wyglądała ta planeta, gdyby nikt nie zdobywał edukacji?
Po co dusza sobie to wszystko wybiera?
Bo jest mądra. Nieskończenie mądrzejsza, niż to, co teraz gada. ;)
Poza tym “dusza” to Ty. Gdybyś wreszcie przestał się hipnotyzować każdą myślą, to doświadczyłbyś spokoju, którym też jesteś.
Zalozmy ze dusza przerobi te wszystkie lekcje ktore ma do przerobienia i co sie wtedy stanie?
Znowu zupełnie błędny punkt patrzenia na to.
Nic się wtedy nie stanie. Jaki się staniesz taki będziesz na wieczność. Nie ma żadnego “game over, you defeated last boss”.
Jak wybierzesz radość i się “na niej” zatrzymasz, to będziesz żyć radośnie na wieczność. Jak się zatrzymasz “na” dumie, to będziesz dumny na wieczność.
Co się wtedy stanie? Nic. Doświadczać będziesz konsekwencji tego, co wybierasz i co wybrałeś.
Usiadzie na tronie obok Boga?
Nie ma żadnego tronu i Boga, który na nim zasiada.
No cały czas patrzysz na realia duchowe jak na jakieś wyścigi, próby zadowolenia Boga, na którego patrzysz jak na dużego człowieka, któremu jak się coś nie spodoba to kogoś smagnie piorunem lub ześle chorobę.
A na duszę patrzysz jak coś czym nie jesteś. Ależ Ty jesteś duszą i jesteś tak rozwinięty, że nawet nie odróżniasz się od bezosobowego myślenia, które teraz przepisujesz i któremu nadajesz wartość i znaczenie. Bo wolisz pytać, kombinować, niż żyć spokojnie i śmiało.
Dlaczego o to nie pytasz? Dlaczego tak żyjesz? Dlaczego nie inaczej? Ktoś/coś Ci nie pozwala?
Ale po co? Po co to wszystko jest? Ten swiat, Bóg, lekcje, dusze itd. Po co to wszystko?
A jesteś zadowolony z tego kim jesteś i jak żyjesz?
Dlaczego tak żyjesz? Po co tak żyjesz? Dlaczego taki jesteś?
Po co to wszystko co wybrałeś do tej pory? Dlaczego akurat to?
Po co to pisanie na moim Blogu, po co rozpaczanie o losie dzieci, hmm?
Po co to wszystko? Bo jesteś nieskończenie wolny i jaki sobie stworzysz los, taki będziesz miał na wieczność.
I jesteś w miejscu, w którym możliwe jest przerobienie wszystkich niezbędnych lekcji do wzrostu, jednocześnie uzdrowienie każdego obciążenia i długu jaki masz względem innych i siebie.
Jak widzisz, jest niemało ludzi, którzy nadal chcą wykorzystywać niewinność i nieświadomość nawet noworodków. Smutne czekają ich za to konsekwencje. Ty zapewne nie stworzyłeś sobie takiego długu. Więc jesteś w kolosalnie lepszej sytuacji, niż te osoby niezależnie jakie Ci się wydają – bogaci politycy z kontaktami, znajomościami, itd. Ja nie chciałbym być w ich skórze.
Moje pytanie brzmi – po co Ci to wiedzieć? Nikt nie zna odpowiedzi na te pytania. Nie jestem pewny czy można na nie odpowiedzieć, czy odpowiedź istnieje, czy w nieskończoności w ogóle jest miejsce na jakiekolwiek “po co”. Sądzisz, że jest odpowiedź na pytanie “Po co świeci Słońce”? Jeśli jest odpowiedź, to odpowiedź zawiera nieskończoność powodów. Bo świecenie naszego Słońca i wszystkim co się z nim wiąże przeplata się ze wszystkim innym we wszechświecie. Przeszłym, obecnym i przyszłym. W ogóle błędnym jest patrzenie na rzeczywistość jako na przyczynę i skutek. Nie ma “Słońce świecie (przyczyna), by coś (skutek)”. W zależności w jakim kontekście będziesz to rozważał, dojdziesz do innych wniosków. Ale nigdy nie będzie to pełna odpowiedź. O ile w ogóle będzie poprawna.
No ale jak zwykle ciekawe jest to, że wątpliwościom poddaje się wszystko to, co pozytywne, dotyczące prawdy, wyzwolenia ale nie poddaje się krytyce żadnego swojego przekonania, percepcji, pozycjonalności, oporu, lęku, gniewu, dumy, niechęci.
Jeszcze nie spotkałem się, by ktoś pytający o Boga czy Czyściec tak samo był dociekliwy np. swoich lęków czy oporu względem czegokolwiek. Nikt się jeszcze nie zapytał – “Hmm, a po co w ogóle się teraz opieram/trzymam lęku?” albo “Po co mi ta uraza do moich rodziców, której się trzymam od 30-tu lat?”
Odpowiedź na te pytania, które zadałeś, istnieje tylko jedna – “Taka jest rzeczywistość”.
Nie ma odpowiedzi na pytanie “po co są delfiny?” innej, niż – “Taka jest rzeczywistość. Żyją stworzenia nazywane przez nas delfinami”.
Ale co tak naprawdę o nich wiemy? Praktycznie nic. Nie wiesz jakiej świadomości są ekspresją i co to znaczy być tą świadomością, która manifestuje się jako delfiny. I nie musisz tego wiedzieć.
Tak naprawdę pytasz o wolną wolę, bo Twoja percepcja (Twojego) życia nie zawiera w sobie wolności. Uważasz zapewne, że jesteś raczej w więzieniu, jesteś gdzieś za karę lub to wszystko to tylko efekt losowości, chaosu, losu, nad czym nie istnieje żadna harmonia, żaden Bóg. Ew. Bóg patrzy na to wszystko i też kombinuje co tu zrobić, żeby się to wszystko nie rozpadło. Ale tak nie jest.
Jak pójdziesz do domu, w którym jest kilka paroletnich dzieci, to też widzieć będziesz chaos, nieporządek, krzyk. Ale czy to oznacza, że jest chaos? Nie. To tylko kilka rozrabiających berbeci. Na tej planecie takich rozrabiających berbeci jest koło 7 miliardów. I średnio każdy z nich urodził się już 15-20 razy. I też kombinuje, jak Ty, by pozostać takim jakim jest, a potem się dziwuje, że nie żyje się mu za dobrze i widzi w świecie tylko to, co sam(a) czuje.
Mnie chodzi o to, ze np. po co istnieje sam Bóg i wszystko co stworzyl? Po co w ogole istnieje cokolwiek? Czy w ogole mozliwe jest, zeby nie istnialo nic? Po co zostaly stworzone dusze? I nie chodzi mi, ze po to aby cos robily- rozwijaly sie itd. Chodzi mi o sens istnienia sam w sobie. A w ogole, to kto stworzyl Boga i po co? Mowisz, ze: bo taka jest rzeczywistosc. No wlasnie- a po co jest rzeczywistosc? Chodzi mi o istnienie tego wszystkiego samo w sobie. Nie chodzi mi o zycie tutaj na ziemi, tylko w nieskonczonym kontekscie. O calosc wszelkiego istnienia. Nie wiem. Nie potrafie chyba okreslic dokladnie slowami o co mi chodzi.
“I jesteś w miejscu, w którym możliwe jest przerobienie wszystkich niezbędnych lekcji do wzrostu, jednocześnie uzdrowienie każdego obciążenia i długu jaki masz względem innych i siebie.”
Miedzy innymi glownie chodzi mi o to, ze po co zostalismy stworzeni, zeby przerabiac jakies lekcje, wzrastac i uzdrawiac jakies obciazenia? Gdyby nas nie stworzono, to nie musielibysmy tego wszystkiego robic. Po co nas stworzono w takim razie, zebysmy to musieli robic? Mozna bylo przeciez nas nie stwarzac? Czy nasz rozwoj jest celem samym w sobie? Jezeli tak, to po co? Co to da Bogu, czy czemukolwiek, ze dusza sie bedzie rozwijac? Gdyby ta dusza nie istniala, to co by sie wtedy stalo? Gdyby zadne dusze nie istnialy, to co wtedy? Po co te dusze powstaly? Jaki jest w ogole sens/ powod ich rozwoju? Jezeli juz powstaly, to nie mogly by byc juz na tym najwyzszym poziomie rozwoju, zeby nie musialy przerabiac zadnej lekcji? A jezeli tak by bylo, to tez nie daje odpowiedzi na pytanie po co? Tak reasmujac- jezeli jest Bóg, to nie mogl sobie po prostu istniec bez stwarzania nas, dusz itd? Po co mu my, swiat, zwierzeta itd?
Miedzy innymi glownie chodzi mi o to, ze po co zostalismy stworzeni, zeby przerabiac jakies lekcje, wzrastac i uzdrawiac jakies obciazenia?
Nie zostałeś stworzony, by to robić.
Skąd Ci to strzeliło do głowy?
I na tym świecie istnieć możesz w takiej jakości jaki sam jesteś. Każdy na tej Ziemi wybrał, by swój wewnętrzny ładunek zmienić.
Nie istniejesz po to, by to robić. Wybrałeś to. Bo to jak żyłeś do tej pory nie było najlepsze.
I każdy człowiek powinien wybrać edukację m.in. dlatego, by żyć lepiej, mądrzej.
Gdyby nas nie stworzono, to nie musielibysmy tego wszystkiego robic.
Ależ nic nie musisz.
Po co nas stworzono w takim razie, zebysmy to musieli robic?
Nie wiem dlaczego cały czas brniesz w jakieś bzdurne wnioski.
Co dzisiaj musiałeś zrobić, możesz mi powiedzieć? Odpowiem za Ciebie – nawet nie musiałeś zmienić portek. Nic nie musisz. Możesz chodzić w jednych portkach przez resztę życia. Enjoy!
Ale żyjesz w pewnej rzeczywistości, w której jest tak, a nie inaczej.
Mozna bylo przeciez nas nie stwarzac?
Ale jesteś i jest to największy dar jaki mogłeś otrzymać.
Czy nasz rozwoj jest celem samym w sobie?
Masz wolną wolę. Możesz robić co Ci się podoba i żyć jak Ci się podoba. Ale też liczyć się z konsekwencjami.
Jezeli tak, to po co?
Powtarzam – nie ma odpowiedzi na pytanie “po co?”.
Co to da Bogu, czy czemukolwiek, ze dusza sie bedzie rozwijac?
Bogu nic. Natomiast jeśli się rozwiniesz, to taki będziesz na wieczność.
Gdyby ta dusza nie istniala, to co by sie wtedy stalo?
To pytania z piaskownicy – “A gdyby delfinek miał skrzydełka, to co by wtedy było?”
Odpowiedź brzmi – delfinek nie ma skrzydełek. Więc to pytanie jest idiotyczne.
Gdyby zadne dusze nie istnialy, to co wtedy?
No właśnie.
“Gdyby wszystko było inaczej, co by było wtedy?” – czy Ty zdajesz sobie sprawę jak to pytanie odbiega od jakiegokolwiek rozsądku?
Po co te dusze powstaly?
Nie podoba Ci się, że istniejesz i jesteś wolny? A Twoją naturą jest nieskończoność, nieśmiertelność i miłość?
Jaki jest w ogole sens/ powod ich rozwoju?
Nie wiesz jaki jest sens rozwoju? No to powiedz mi dlaczego nauczyłeś się np. obsługiwać komputer? Jaki jest tego sens?
Naprawdę sugeruję, byś przestał nareszcie bujać w obłokach i zadawać najbardziej absurdalne pytania, które nie znajdują się nawet w tej samej galaktyce jak jakikolwiek sens, bo to tylko strategie, by fantazjować i w końcu zadać jeszcze jakieś durniejsze pytanie i gdy nie usłyszysz na nie odpowiedzi stwierdzić, że nic nie ma sensu, albo ja nic nie mogę wytłumaczyć i dlatego w ogóle najlepiej się niczego nie słuchać, żyć sobie jako osoba uzależniona, dramatyzować, etc.
Jezeli juz powstaly, to nie mogly by byc juz na tym najwyzszym poziomie rozwoju, zeby nie musialy przerabiac zadnej lekcji?
No chyba przekroczyłeś granice absurdu jakie sądziłem, że są.
No powiedz mi – dlaczego Ty nie jesteś na najwyższym poziomie rozwoju? No dlaczego nie chcesz żyć tak odważnie, śmiało i kochająco, w nieskończonej błogości? Dlaczego tego nie wybierzesz skoro możesz? Dlaczego wybierasz coś innego?
Zamiast fantazjować i chrzanić o jakiś “innych duszach” zapytaj samego siebie dlaczego żyjesz jak żyjesz. Bo dusza to Ty.
A jezeli tak by bylo, to tez nie daje odpowiedzi na pytanie po co?
Bo to pytanie jest idiotyczne.
Bo to pytanie – “Dlaczego rzeczywistość jest jaka jest?” Odpowiedź brzmi – bo tak jest.
Tak reasmujac- jezeli jest Bóg, to nie mogl sobie po prostu istniec bez stwarzania nas, dusz itd? Po co mu my, swiat, zwierzeta itd?
Dąż do Oświecenia i się Boga zapytaj.
Bogu to wszystko jest po nic. Bóg to nieograniczona miłość i moc. Powstałeś, też jesteś nieograniczoną miłością i nieśmiertelną duszą. Otrzymałeś dar nieskończonego istnienia i jesteś w 100% odpowiedzialny za wszystko w swoim życiu. Zamiast zadawać głupkowate pytania skupiłbym naprawdę na mądrym życiu.
Nie próbuj grać ofiary Boga – “Po co Mu ja?” Po nic. Żyjesz, otrzymałeś dar. A raczej Ty jesteś tym darem. Tak jakby obraz pytał się malarza po co go namalował. Bo malarz kocha malować.
A Bóg to miłość. Zaś jedną z cech miłości jest to, że wspiera życie.
Zanim w przyszłości, czyli nawet za 2 sekundy znowu pojawi się pokusa zadania podobnego pytania, zapytaj siebie – “Nawet jakbym poznał odpowiedź na te wszystkie bezsensowne pytania, co potem?”
Odpowiem – pojawią się kolejne. Tysiące kolejnych pytań – np. “Dlaczego woda jest przezroczysta?”
Bo umysł to nie Twój przyjaciel i będziesz mógł biegać za odpowiedziami na tysiące podobnych pytań po całym świecie i nawet jakbyś na nie znalazł jakieś tajemne odpowiedzi, to wiesz co? Nic. Kompletnie nic to nie zmieni.
No bo jakby odpowiedź na pytanie – “Po co istnieję?” była – “Abyś był szczęśliwy na wieczność”, to co to zmieni? Nagle, magicznie staniesz się szczęśliwy? Nagle uznasz – “No w sumie to mogę być! Ok! To jestem!”?
Poza tym przypominam, że jesteś na serwisie dotyczącym uzależnienia od porno. A nie serwisie rozmówek o Bogu i koronawirusie. Skup się na tym, bo jeśli tu trafiłeś, to nie przez koronę, ani magicznie bozia Cię nie zaprowadziła tu, byś poznał tajemnice wszechświata. Bo nie ma tajemnic. Wszystko jest tym czy jest już teraz. Ani Słońce, ani chmury, ani powietrze nie ma żadnych tajemnic. Wszystko jest przed Tobą odkryte. Cała prawda. Tylko Ty skupiasz się na mentalnym bełkocie sądząc, że skoro w nim nie widzisz czegoś, to musi to być ukryte i musisz za pomocą tego samego umysłu dociekać. No ale nie widzisz odpowiedzi w umyśle, bo właśnie umysł nie jest od tego, by te odpowiedzi poznać, zdobyć, ani zrozumieć. Używasz niewłaściwego narzędzia.
Właściwym jest medytacja z intencją i gotowość do poddania.
Dlaczego kot jest? Bo jest. I jest kotem. Oto cała tajemnica istnienia kotów.
I jeszcze jedno – jeśli chcesz poznać jakieś ostateczne odpowiedzi odnośnie Boga czy życia, to zapraszam do mędrców. Odnajdź ludzi na poziomie świadomości 700-900 i zapytaj ich. Rusz tyłek jeśli zależy Ci na tych odpowiedziach. Zapewne trzeba będzie odwiedzić jakieś świątynie daaaaleko od Polski.
Nie widzisz własnej naiwności w pytaniu obcego gościa z internetów na serwisie dla uzależnionych dlaczego Bóg stworzył świat?
Czy nie widziałeś do tej pory moich usilnych prób, by ludzie nie odlatywali w kosmos ani z kombinowaniem jak Ty teraz po co wiatr wieje, ani dramatami na jakikolwiek temat, ani mentalizowaniem, tylko ugruntowywali się we własnym życiu i żyli odważnie, uczciwie, świadomie, odpowiedzialnie? A Ty zamiast tego pytasz po co dusze powstały? Rusz rzyć, zapytaj ze 100 poważnych, wykształconych, inteligentnych przedstawicieli duchowości różnych religii, a także socjologów i wszelkich ludzi, którzy te tematy badają od dziesiątek lat, np. rozmawiając z różnymi kulturami na całym świecie. Zbierz te odpowiedzi i z radykalnie neutralną intencją poznania prawdy przeanalizuj je i wyciągnij wnioski. Może dostrzeżesz jakieś pokrywające się elementy. A może będzie to po prostu limit możliwości zrozumienia tego.
Ja założę się, że gdybyś zapytał psa czy kota dlaczego istnieje, to odpowiedziałby Ci – “po prostu istnieję, jestem sobą”. Albo w ogóle nie zrozumiałby pytania.
Zresztą rozpisujesz się o spiskach koronawirusa. Powiedzmy, że masz rację. I co? Zmieniło to jakkolwiek Ciebie czy Twoje życie? Czy bardziej o siebie dbasz, żyjesz odważnie? Chronisz siebie i swoich bliskich? Dokonałeś jakichś zmian? Czy tylko chodzisz i innym wklejasz te same linki co tu i liczysz, że w końcu ktoś zrobi z tym wszystkim porządek za Ciebie?
Jeszcze napisałeś, że wszystko dla Ciebie traci sens. Wybierasz apatię. No bo zamiast nareszcie wybrać odwagę i odpowiedzialność, cały czas żyjesz jak niewolnik emocjonalności i mentalizacji.
I praktycznie każdą odpowiedź zaczynasz słowami “chodziło mi bardziej o to” – innymi słowy masz problem, by precyzyjnie przekazać o co Ci chodzi. Może zamiast rozmyślać dlaczego istnieje cały świat i zamiast dramatyzować o światowych spiskach, zacznij pracować nad precyzją swoich wypowiedzi? Przyda Ci się to w codziennym życiu. A poznanie “tajemnej przyczyny” istnienia wszechświata nie pomoże Ci nawet wynegocjować tańszych truskawek na targu.
Apropo wybierania tej planety, to ostatnio ogladalem film z dr Hawkinsem, w ktorym pewna kobieta pytala sie go czy planeta- srodowisko, zielen itd, potrzebuje pomocy. Byla mowa o zanieczyszczeniu srodowiska itd. i pan Hawkins powiedzial, ze przyczyna tego jest zbyt duza liczba ludzi na ziemi. Mowil, ze ziemia jest przeludniona. I teraz, do tego co napisales Piotrze o czyscu, szkole itd., to chyba jezeli czlowiek juz urodzil sie na tej planecie, to znaczy ze tak dusza wybrala, tak? Dlaczego wiec pan Hawkins mowi, ze jest przeludniona? Ja to zrozumialem tak, ze czesc ludzi jest tutaj niepotrzebna. Ale skoro tu przyszli na ten swiat, to chyba znaczy, ze tak ma byc? Ze maja cos do zrobienia, nauczenia itd. Wiec jak moze byc planeta przeludnion? Jezeli jest to szkola, to dlaczego dyrektor(Bóg?) wpuscil do niej za duzo uczniów? Nie rozumiem tego. Jak to sie tez ma do tego, ze wszystko jest perfekcyjne w danym momencie? Nie wiem, czy dobrze zrozumialem ten filmik, wiec wklejam link i jak bys mogl Piotrze obejrzec i powiedziec, jak ty to rozumiesz, to bylo by super. Pzdr.
https://youtu.be/wirNbMB2zYE
Apropo wybierania tej planety, to ostatnio ogladalem film z dr Hawkinsem, w ktorym pewna kobieta pytala sie go czy planeta- srodowisko, zielen itd, potrzebuje pomocy. Byla mowa o zanieczyszczeniu srodowiska itd. i pan Hawkins powiedzial, ze przyczyna tego jest zbyt duza liczba ludzi na ziemi. Mowil, ze ziemia jest przeludniona.
Tak ale też nie tylko dlatego, bo jest za dużo ludzi ale też mówimy o poziomie rozwoju ludzi, o tym jak żyją, jak korzystają z dóbr naturalnych i więcej.
Zanieczyszczenie to przecież nie efekt tylko tego, że jest za dużo ludzi. Tylko też tego, że mając do wyboru biodegradowalną reklamówkę za kilka zł, a plastikową torbę, która rozłoży się za 800 lat, większość ludzi wybierze torbę plastikową, bo “oszczędzą” złotówkę. Gdyby ludzie ci nie byli w świadomości ubóstwa, wybraliby tę pierwszą.
Do tego dodaj fabryki, ogromne skupiska ludzi, potem długo, długo nic i kolejne skupisko nazywane miastami i degradację środowisk i pojawiają się problemy.
Ale to wszystko jest efektem takiego, a nie innego poziomu rozwoju ludzi.
I teraz, do tego co napisales Piotrze o czyscu, szkole itd., to chyba jezeli czlowiek juz urodzil sie na tej planecie, to znaczy ze tak dusza wybrala, tak?
Tak.
Ale próbujesz połączyć ze sobą dwa zupełnie różne problemy.
Dlaczego wiec pan Hawkins mowi, ze jest przeludniona?
No bo przeludnienie to też efekt tego, że ludzie mnożą się na potęgę. Np. człowieka nie stać na jedno dziecko, a ma czwórkę lub więcej.
Do tego jeszcze kraj wymyśla jakieś zapomogi, obciąża podatkami przedsiębiorców. Ci muszą więc szukać tańszych rozwiązań, co w efekcie zatruwa środowisko. I to się tak kręci.
Przeludnienie to konsekwencja wyboru ludzi. Czyli karma ludzkości.
Ja to zrozumialem tak, ze czesc ludzi jest tutaj niepotrzebna.
No to rozumiesz bardzo błędnie, bo to nie ma nic wspólnego z tym czy ktoś jest potrzebny, czy nie.
Czy dzieci są potrzebne w szkole? Nie są. Bo to w ogóle nie odnosi się do zagadnienia “potrzebny/niepotrzebny”.
Nie patrzysz z szerokiego kontekstu.
Jeśli kobieta zachodzi w ciążę, to są to warunki dla inkarnowania świadomości na tej planecie. To dla tej świadomości ogromny dar.
Gdyby nie zaszła w ciążę, to nie byłoby warunków, by kolejna świadomość mogła inkarnować.
Jak mówię – to że jest bardzo dużo ludzi, to efekt decyzji ludzi. Bodajże w Chinach jest zakaz posiadania więcej, niż jednego dziecka pod groźbą kary.
Więc trzeba ludzi karać, aby się nie rozmnażali.
Ale skoro tu przyszli na ten swiat, to chyba znaczy, ze tak ma byc?
Jak ma niby być?
Nic nie ma być, bo nie mówimy tu o scenariuszu filmowym.
Mówimy o wyborach i konsekwencjach. A wyboru podejmowane są z poziomu świadomości każdego człowieka.
Ze maja cos do zrobienia, nauczenia itd.
Nic nikt nie ma do zrobienia, ani nauczenia. To potencjał, nie obowiązek, ani powinność.
Czy Ty masz się rozwinąć do poziomu np. Odwagi? Nie. Ale też nic nie stoi na przeszkodzie, byś to wybrał.
Możesz pozostać na swoim poziomie kolejne 100 czy 1000 razy. Proszę bardzo. Tylko po co?
Wiec jak moze byc planeta przeludnion?
Nie ma odpowiedzi na to pytanie, bo kontekst, z którego pytasz i podstawa do tego pytania jest totalnie niewłaściwa.
Jezeli jest to szkola, to dlaczego dyrektor(Bóg?) wpuscil do niej za duzo uczniów?
Nie ma żadnego dyrektora i Bóg nie wpuszcza, ani nie zabrania.
Jest jedna dusza ludzka, tylko im wyżej w świadomości, tym bardziej zanika świadomość separacji.
Tym samym inkarnują tu dusze o najwyższym potencjalne wzrostu i karmicznym uwarunkowaniu. Nie ma to nic wspólnego z arbitralnością Boga. Ani tego, że Bóg oceni, że na Ziemi jest już za dużo uczniów i trzeba zabronić już rodzenia się dzieci.
Nie rozumiem tego.
Sugeruję byś przestał te tematy drążyć i zajął się swoim życiem – np. zaprzestaniem osądzania tego, co widzisz. I poddawaniem swoich percepcji.
Nie zrozumiesz tego z poziomu, z którego próbujesz znaleźć odpowiedzi. Bo nadal patrzysz na to przez pryzmat dumy, poczucia winy, zapewne też lęku.
Sam fakt, że doszedłeś do wniosku, że miliardy ludzi jest tu niepotrzebna to już solidna czerwona lampka, że nawet nie jesteś na tej samej “półkuli” co prawda.
Jak to sie tez ma do tego, ze wszystko jest perfekcyjne w danym momencie?
A tak, że wszystko co mówisz to Twoje osądy, percepcje, pozycjonalności, widzimisie, wnioski, etc. Ty nie widzisz perfekcji, bo patrzysz przez bardzo ograniczony kontekst.
Widzisz co najwyżej swój poziom świadomości. Z niego oczywiście, że nie dostrzeżesz perfekcji. Naturalnie próbujesz analizować sytuację na planecie. A czy chociaż we własnym życiu widzisz perfekcję? Nie opierasz się, nie grasz ofiary, rozumiesz, że Twoje życie to konsekwencja Twoich decyzji i nikogo innego?
Jeśli nie, to nie licz, że zobaczysz coś innego w przypadku pozostałych 7 miliardów ludzi.
Dr Hawkins o przeludnieniu też mówił tylko w pewnym kontekście.
Zapytany został o problemy ze środowiskiem. I wyjaśnił, że problemy biorą się ze zbyt dużej ilości ludzi niszczących i zbyt małej ludzi dbających o dobro planety/ludzi/środowiska.
Wiemy, że 80% ludzi jest w świadomości niskiej lub bardzo niskiej. Więc totalnie nie biorą pod uwagę dobra środowiska, a często także swojego.
No zapytajmy się – czy jedzenie słodyczy, by poczuć się lepiej jest dbaniem o swoje dobro czy kolosalnym szkodzeniem sobie? hmm?
Perfekcyjnym jest więc to, że środowisko jest niszczone przez ludzi.
Nie widzisz perfekcji, bo osądzasz też tych ludzi i to co robią.
Zrozum, że ci ludzie są na takim poziomie rozwoju, że nie biorą pod uwagę ani dobra swojego, ani innych, ani zwierząt, ani planety, ani konsekwencji swoich decyzji. Być może grają ofiarę losu/Boga/czasów. Nie dostrzegają totalnie własnych wyborów i ich konsekwencji. Ile razy tylko ja słyszałem od innych – “No co to da, że ja przestanę śmiecić, jeśli śmiecą miliardy innych ludzi? Co to zmieni, że ja się zmienię?” I koniec dyskusji.
Ale jak mają się rozwinąć? M.in. doświadczając konsekwencji tego, co wybrali.
Jak np. dany kraj ma zacząć dbać o środowisko? A np. takim poziomem dewastacji, że już nie będzie się tego dało ignorować i dalej zaniedbywać.
Większość uzależnionych dopiero zaczyna zmieniać to jak żyją, gdy upadną tak nisko i tak boleśnie, że już nie będzie innej drogi, niż realny rozwój.
Nie wiem, czy dobrze zrozumialem ten filmik, wiec wklejam link i jak bys mogl Piotrze obejrzec i powiedziec, jak ty to rozumiesz, to bylo by super. Pzdr.
Na pytanie czy planeta ma kłopoty, doktor powiedział, że to zbyt generalne pytanie, więc nie można na nie odpowiedzieć.
Następnie powiedział, że każdy służy w najlepszy sposób w jaki potrafi.
Wyjaśnia, że każdy robi to, co jest zgodne z jego poziomem rozwoju. To jest perfekcja. I nie ma co tego oceniać.
Kobieta, z którą rozmawia pyta np. o spaliny. Ok, spaliny same z siebie są trucizną. Ale przecież też stanowią konsekwencję postępu, pracy silnika i maszyn.
Jeśli będziesz to rozważał tylko przez szkodliwość spalin, to wnioski są oczywiste. Ale jeśli weźmiesz pod uwagę też pracę jaką wykonują te maszyny, to co ludzie osiągnęli dzięki transportowi, to wnioski nasuną się zupełnie inne.
Dr Hawkins powiedział wprost – że zbyt duża liczba ludzi = zanieczyszczenie. Bo to automatyczne. Ale też dlatego, bo ludzie są na takim poziomie rozwoju.
Oczywiście nie brakuje miejsc, w których możesz żyć w zgodzie z naturą, nie zanieczyszczać jej, nie używać żadnych środków chemicznych. To Twój wybór.
Doktor mówi o edukacji, odpowiedzialności.
Niedawno przeczytałem, że w Kanadzie na początku XXI wieku zmasakrowali kilkadziesiąt tysięcy bobrów. Bober to jeden z najmądrzejszych i potrzebnych “techników” oraz budowniczych w świecie zwierząt (który oczywiście dotyczy nas tak samo mocno). Dlaczego do tego doszło? Bo praca bobrów powodowała np. zalewanie terenów wykupionych przez inwestorów. Inwestorom nie podobało się, że ich tereny są zalewane, przez co nie mogą tam zbudować tego, czego chcą, więc nakazano zarżnąć masę bobrów. Niegdyś w Ameryce wymordowano blisko 100 milionów bobrów dla ich skór, ogonów, gruczołów. Totalna ślepota, ignorancja i szaleństwo. Ale to tylko moja percepcja i osąd.
Kiedyś czytałem, że w jakiejś polskiej wsi sołtys rozkazał zniszczyć bodajże kilkaset barci pszczelich, bo pszczoły użądliły kilku turystów. Co przekładało się źle na turystykę, z której wioska żyje. Ale też była ważnym źródłem miodu i generalnie życia pszczół, które wiemy, że są jednym z najważniejszych zwierząt na tej planecie. Też totalna ignorancja. Bo jakiś turysta się przestraszył, zaczął pewnie machać rękoma i go dziabnęła pszczółka. I przez to rozkazano wymordować pewnie też kilkadziesiąt tysięcy jeśli nie kilkaset tysięcy pszczół.
To nie jest efekt nadmiaru ludzi, tylko niskiej świadomości ludzi. Decyzja kilku głupich osób może doprowadzić do mordu zwierząt. A to przekłada się też na życie wszystkich żywych organizmów. Gdyby pszczoła użądliła mnie, nie poszedłbym płakać do sołtysa, ani nie żądał zabicia winnej pszczoły. Zresztą zdarzyło mi się zostać użądlonym. Problem stanowiło lekkie pieczenie.
Gdyby turysta wziął pod uwagę gdzie pojechał, że jest spora szansa, że zostanie ugryziony, gdy pszczole da pretekst, gdyby wiedział czego nie robić, gdyby popracował na swoimi reakcjami, głównie nad strachem i dumą, gdyby wziął pod uwagę, że zwierzę może czuć się zagrożone i bronić się, gdyby poddał przyjemność z krwawej żądzy odwetu, to nie byłoby potrzeby mordować pszczółek. Ale nie miał zamiaru. Zapłacił, przyjechał zwiedzać i mu się należy.
Gdyby na tej planecie było 7 miliardów ludzi w świadomości odwagi, czyli odpowiedzialności, to wszyscy szukaliby rozwiązań z uwzględnieniem dobra zwierząt, roślin, ekosystemów lokalnych i globalnych. Za każde ścięte drzewo sadzono by 2 lub 10. Jeśli dziki krokodyl zjadłby pozostawione sobie przez rodziców dziecko, to nie wymordowano by wszystkich krokodyli w okolicy, tylko otoczono by rodzinę wsparciem i znaleziono rozwiązania, by wokół tych krokodyli było bezpiecznie bez niszczenia ich środowiska i bez odbierania im życia. Bo wiadomo, że krokodyl nie zrobił tego specjalnie. Tylko to jego natura.
A są na tej planecie setki milionów ludzi na poziomie rozwoju krokodyla – byle coś wsadzić do paszczy, zeżreć i tyle.
Poziom gadów to 40. Są całe kraje na tym poziomie – np. Kongo i Kenia. Populacja Konga – ponad 5 milionów. Populacja Kenii – ponad 52 miliony.
Przykład jak żyją ludzie w Polsce (poziom poniżej 200). Na osiedlu znajomej są 2 pomieszczenia z koszami na śmieci. Jeden jest dla mieszkańców jednego budynku, drugi dla mieszkańców drugiego budynku. Tylko że brama jest jedna. I mieszkańcy obu budynków wychodzą przez nią. I to pierwsze pomieszczenie nie jest po drodze mieszkańcom pierwszego budynku. Aby wyrzucać tam śmieci, musieliby nadłożyć 10 sekund drogi. Nie robią tego, bo zazwyczaj wychodzą ze śmieciami idąc rano do pracy. “Śpieszą się” oczywiście. I wywalają wszystkie w tym drugim pomieszczeniu, w którym jest często tyle śmieci, że nie mieszczą się nie tylko w kontenerach ale też w pomieszczeniu i ludzie zaczęli zostawiać śmieci przed tym pomieszczeniem. Czyli na chodniku, na trawniku, pod balkonami innych ludzi. I pojawiły się w konsekwencji problemy – nie tylko zwierzęta zaczęły rozdziobywać, rozwalać śmieci ale też pojawiły się muchy, śmierdzi, śmieciarki nie wyrabiają się, itd.
Mowa o jednym malutkim osiedlu i dwóch blokach. Przez niedojrzałość mieszkańców, sami zrobili sobie dość poważny problem. Który oczywiście można banalnie rozwiązać. Tylko mieszkańcy pierwszego budynku nie chcą. Zaczęli grać ofiary. Mówią jak im to źle, a mieszkańcy drugiego budynku mają taaaaaak wygodnie…
Na moim osiedlu są 4 budynku. W jednym z nich kilka tygodni temu przestała lecieć woda. Okazało się, że zapchały się rury i pękły. Woda zaczęła wylewać się na korytarze. Czym zostały zapchane? A np. workami na śmieci, prezerwatywami, pieluchami dziecięcymi, tamponami, nawet odpadami budowlanymi. Oczywisty problem nie tylko tego, że dużo ludzi to robi ale przede wszystkim, że robi to ktokolwiek. Nawet jedna osoba mogłaby zapchać rury. A w budynku jest koło 130 mieszkań.
Gdyby każdy mieszkaniec żył na poziomie świadomości integralności, nie byłoby większości problemów jakie są. Czy to oznacza, że ci mieszkańcy są niepotrzebni? Nie. To pytanie w ogóle zadane z niewłaściwej strony. Żadnego człowieka nie można oceniać miarą czy jest tu potrzebny, czy nie. Część ludzi wyciągnie mądre wnioski i przestanie to robić. Większość zapewne nie.
Tak samo jak dzieci w szkole. Większość nie będzie miała piątek. Czy to oznacza, że nie są w szkole potrzebne? Nie. To w ogóle tego nie oznacza. Wnioski będą różne w zależności w jakim paradygmacie umieścisz to zagadnienie.
Więc – konsekwencje i poziom świadomości. Gdy rodzica nie stać na jedno dziecko, a ma kilka, to nie jest to jednostka rozwinięta i raczej w swoim życiu nie będzie brała pod uwagę dobra innych, nie mówiąc o środowisku. Nie nauczy tego też swoich dzieci. Ale powiedz – jak tej jednostce dać szansę na rozwój? Nie pozwalając się jej urodzić?
A czy piekło nie wygląda tak ja na obrazach Hieronima Boscha? Co ktoś musi zrobić żeby tam trafić jak większość i tak trafia tu do czyśćca? A co się stanie jak nie będzie Ziemi lub warunków do życia na niej gdzie będzie czyściec? Zmiany klimatyczne, narastające ocieplenie klimatu, przeludnienie, wyczerpywanie zasobów, zanieczyszczenie, klęski ekologiczne, wymieranie zwierząt to wszystko nie wróży długiego życia tej planecie lub rodzaju ludzkiego.
A czy piekło nie wygląda tak ja na obrazach Hieronima Boscha?
Po raz kolejny powtórzę, że piekieł jest nieskończona ilość i zaczynają się od poziomu dumy i im niższa świadomość, tym niższa jakość piekła.
Plus cały czas tworzone są nowe.
Bo piekło, do którego grawitujemy odzwierciedlać będzie nasz światopogląd, którego sami się trzymamy.
Więc Bosch przedstawił jakieś piekło – jedno z nieskończonej ilości.
Co ktoś musi zrobić żeby tam trafić jak większość i tak trafia tu do czyśćca?
Wystarczy utrzymywać w sobie jakości odpowiadające temu, co kalibruje się poniżej 200 i tyle.
Bo ZAWSZE MAMY WYBÓR – wybór, by zostać tam, gdzie jesteśmy lub oczyścić się, przepracować błędy i wzrosnąć.
Jak w golfie – jeśli piłeczkę posłałeś w krzaki, to trzeba w te krzaki pójść, znaleźć piłeczkę (uświadomić sobie błąd) i tę piłeczkę stamtąd wybić w stronę dołka (poprawić błąd, odpokutować, wybrać nowy kierunek). A jak ktoś nie chce już “grać w golfa” – oczywiście ma taką możliwość.
Pójdzie tam jaki jest.
A co się stanie jak nie będzie Ziemi lub warunków do życia na niej gdzie będzie czyściec? Zmiany klimatyczne, narastające ocieplenie klimatu, przeludnienie, wyczerpywanie zasobów, zanieczyszczenie, klęski ekologiczne, wymieranie zwierząt to wszystko nie wróży długiego życia tej planecie lub rodzaju ludzkiego.
Mówiłem o wróżeniu, że to bullshit.
No ale jeśli tak patrzysz na rzeczywistość, no to najwyraźniej pora się położyć i umrzeć, no bo nic dobrego nie wróży nam przyszłość…
Ciekawe jednak, że nawet podczas wojen całego świata ludzie się nie poddali i jakoś mamy dzisiejszą rzeczywistość.
Masz wszystko o czym możesz pomarzyć. Nic Ci nie grozi. A jednak dalej narzekasz, utrzymujesz strach, opór, etc.
I zamiast zapierdalać w pozytywnym kierunku Ty teraz złapałeś się tematu karmy, czyśćca, piekła i nic Ci to nie daje. Stoisz w miejscu.
Na tej planecie przez miliony lat były kataklizmy wszelkiej maści, choroby, itd. I jakoś wszystko istnieje i ludzkość jest globalnie po raz pierwszy w historii na pozytywnym poziomie świadomości, a Ty dalej swoje.
Uważasz, że Bóg tego nie uwzględnia? Że ludzkość rozwali tę szkołę? Najpierw to Ty zajmij się swoimi lekcjami, a dopiero później zacznij się zajmować czymkolwiek innym.
Czyli jeśli będę dalej tak żył jak teraz czyli w niskiej świadomości i nie zmienię się to po śmierci trafię do piekła? Im niższy poziom tym niższe i okropniejsze piekło to jeśli ktoś będzie na poziomie wstydu to trafi do najniższego piekła. A czym rożni się każde piekło tym co się tam duszy dzieje? A z niego już nie wyjdzie i będzie mu się to działo cały czas t o co w sobie utrzymywał ? Mój najulubieńszy malarz, mistrz Beksiński przeniósł też wiele niezwykłych wizji surrealistycznych rodem z piekieł. Skąd on miał takie wizje czyżby widział jakieś piekło w podświadomości? Sam powiedział że to wszystko pochodzi z jego podświadomości i samo mu się maluje.
Czyli jeśli będę dalej tak żył jak teraz czyli w niskiej świadomości i nie zmienię się to po śmierci trafię do piekła?
Jeśli sam to wybierzesz.
TY WYBIERASZ czy zatrzymujesz się na tym poziomie, czy wracasz do Czyśćca. Na razie wybrałeś Czyściec i spotkałeś mnie i wyjaśniłem Ci wszystko, co masz do korekty i uzdrowienia oraz podałem Ci do tego narzędzia. Ale Ty dalej wolisz robić po swojemu. Przypominam, że w następnej inkarnacji prawie na pewno się już nie spotkamy, więc będziesz sobie musiał znaleźć inną pomoc.
Wiemy ile błędów masz do korekty, ile błędnych interpretacji siebie, rzeczywistości, Boga, Twojej przeszłości, Twojej obecnej sytuacji. Jeśli nie skorygujesz tego w tym życiu, to zorganizujesz sobie następną inkarnację tak, byś znowu miał ku temu szansę (najprawdopodobniej). Nie wylądujesz w piekle jeśli sam tego nie wybierzesz. Nikt Cię tam siłą nie zaniesie.
Im niższy poziom tym niższe i okropniejsze piekło
Zgadza się.
Ale taka osoba czuje się tam jak w domu, bo i tak już to utrzymuje w swoim życiu.
to jeśli ktoś będzie na poziomie wstydu to trafi do najniższego piekła.
“Trafi” tam, jeśli ta osoba sama to wybierze. Nikt nie wybiera za Ciebie.
A czym rożni się każde piekło tym co się tam duszy dzieje?
Powtórzę cierpliwie, że piekieł jest nieskończona ilość, co samo przez siebie mam nadzieję klarownie ukazuje, że nie można tego opisać.
Poza tym Jezus i każdy inny Awatar powiedzieli krótko – nie idź tam.
Co Cię to interesuje co się tam dzieje? Bo się tym zmotywujesz do pracy nad sobą? Jeśli tak, to od razu skoryguję Twój błąd – nie pieprz proszę i wykonuj zalecenia WoP.
A z niego już nie wyjdzie i będzie mu się to działo cały czas t o co w sobie utrzymywał ?
Przestań się tym interesować, bo to do niczego nie jest potrzebne.
Awatarowie mówili po prostu, by wybierać to, co pozytywne. Tyle w tej kwestii.
A ja Cię uczę co jest pozytywne i jak to rozpoznać. Weź to sobie do serca, a nie rozmyślaj teraz jak jest w piekle. Chujowo ;) Tyle powinno wystarczyć.
Mój najulubieńszy malarz, mistrz Beksiński
To, że on jest Twoim ulubionym akurat mnie nie dziwi.
przeniósł też wiele niezwykłych wizji surrealistycznych rodem z piekieł. Skąd on miał takie wizje czyżby widział jakieś piekło w podświadomości? Sam powiedział że to wszystko pochodzi z jego podświadomości i samo mu się maluje.
Każdy malarz maluje to, co widzi w swojej świadomości – z czym jest zestrojony.
Twój mistrz był zestrojony z jakimiś niskimi astralami, co nie świadczy o nim za dobrze…
No i sobie patrzysz na różne obrazy z nieskończoności piekieł i sobie wciskasz kit jaki to świat straszny… a pomijasz prosty fakt, że nieb też jest nieskończona ilość i skupiając się na niskich obszarach sam się do nich kierujesz… Weź się przejdź do parku raz dziennie, wpisz sobie codziennie w Google “beautiful nature” i poprzeglądaj sobie piękno. A nie ogłupiaj się pracami ludzi nie mającymi pojęcia co robią…
Na miejscu Beksińskiego mocno bym się zastanowił dlaczego całe życie poświęciłem na przenoszenie obrazów z niskich astrali do Czyśćca…
No jeśli uważa on to za jakiś swój dar, to się kompletnie pomylił, bo nie mógł wiedzieć, że każdy ma do tego dostęp. Wystarczy oczyścić tzw. trzecie oko – szóstą czakrę. Ale on nie ma jej do końca oczyszczonej i jego świadomość jest bardzo zaburzona. Dlatego zamiast dostroić się do wysokich astrali, czyli nieb, on jest dostrojony do piekieł. Nie nazwałbym tego darem, a zwykłym zaniedbaniem. Poziom kalibracji jego obrazów jest poniżej 200. Więc to co robi nie sprzyja życiu.
Ok, rozumiem Piotrze tym bardziej dostrzegam to że zacząłem współpracę z Tobą to największy dar który mnie spotkał w tym życiu co ja bym począł.Cholera wie co ja wyprawiałem w poprzednich żywotach. Ale to nie ważne ważne co teraz. Sam sobie wybiorę, czyli tak jak wszystko w życiu. Dotychczas wybierałem nie najlepiej lub mało. Czyli gdy zginę lub umrę to (napiszę to metaforycznie) pojawi się taki ekran w którym mam do wyboru w gram jeszcze raz, wybieram życie od nowa i ponowne przejście lekcji, gry – wybieram czyściec. Mi się to skojarzyło właśnie z taką grą komputerową w którą grałem jak byłem dzieckiem ( jazz jackrabitt 2 się to nazywało to była taka przyjazna platformówka gdzie wcielało się w rolę królików i walczyło z żółwiami) i gdy tam się zginęło był taki ekran że wybierało się piekło albo niebo strzałka w lewo albo prawo i sami wybraliśmy czy po śmierci kończymy grę czy od nowa jeszcze raz. Ale przecież wiadomo że każdy zawsze wybierze Czyściec kto by wybrał piekło tym bardziej gdyby sam mógł jeszcze sobie wybrać dowolnie gdzie chce iść, bez przymusu, jak w tej grze.
Oj to nie dobrze bo jak wiesz jestem malarzem i od zawsze jestem pod wielkim zachwytem twórczości malarskiej mistrza. Niemożliwe że dzieła mistrza Beksińskiego kalibrują się tak nisko dlaczego? Czyli gdy będę tworzył coś w tym stylu i tym karmił podświadomość to będę się kierował w stronę piekła? Na przykład obrazy Van Gogha kalibrują się wysoko (480) a nie są dla mnie genialne, nie zachwycają mnie.Kreski takie wielkie plamy kolorowe. Od czego to zależy? Zdzisław Beksiński nie żyje został zamordowany a jego syn popełnił samobójstwo a żona zmarła na chorobę. Swoją drogą jego życie wyglądało tak że zamykał się w swojej pracowni i bez przerwy malował takie trupi styczne obrazy przy muzyce klasycznej i stamtąd się nie ruszał całe życie ale był bogaty a Van Gogh żył całe życie bez pieniędzy i w szaleństwie. Beksiński prawie całe swoje życie poświęcił malarstwu. Chciałem zawsze tworzyć coś w tylu Beksińskiego ale nie to samo, też takie mroczne wizje i teraz gdy kieruję się w stronę pozytywności pojawił się dylemat. Dotychczas malowałem reprodukcję wielu dzieł malarzy w tym Rembrandta (który jest z tego co zobaczyłem malarzem kalibrującym się najwyżej 700) oraz sakralne sam też tworzyłem gdy zaczynałem przygodę z malarstwem piękne pejzaże, portrety, zwierzęta piękne dziewczyny . Ale zawsze mnie najbardziej ciągało w stronę Beksińskiego lub Gigera coś tego typu chciałem malować to najbardziej do mnie przemawiało. Nie tylko zauroczyła mnie jego osoba jako człowieka niezwykle inteligentnego, twórczego, pogodnego i przyjaznego.Jak on się cały czas łączył z tymi astralami piekielnymi i odbierał wizje stamtąd? Ja tak nie potrafię a też tak chcę malować i mieć taką wyobraźnie. Dla mnie Beksiński był jednym z najlepszych, jak nie najlepszym malarzem 20 wieku jeśli chodzi o umiejętność połączenia niebywałego wręcz warsztatu I wizji oraz umiejętności przedstawienia tak niesamowitych, dziwnych, wżerających się w mózg obrazów. Za każdym razem jak patrzę na jego dzieła to przejmują mnie do głębi. Drapią pazurami duszę. Moim zdaniem był to mistrz nad mistrze. Mogę oglądać jego obrazy godzinami żadne obrazy nie są tak originale i genialne.Dla mnie najważniejszy jest w obrazie klimat i to co czuję gdy go oglądam emocje które się pojawiają. Inni malarze może mają wyśmienitą technikę ale nie ma nic poza warsztatem, a już na pewno nie ma tam klimatu Beksińskiego który po prostu materializował schizofreniczne koszmary senne i zaklinał je w płótnie. U Beksińskiego ta celebracja umiejętności (kosmicznych wręcz) schodzi na dalszy plan bo tak mocno uderza przekaz obrazu. To co ten obraz opowiada. Jest mi łatwo budować interpretacje obrazów Beksińskiego, one po prostu tworzą to w mojej głowie. Widziałeś Piotrze jego obrazy jest taki obraz z wilkiem. Obejrzyj. Ten obraz autentycznie powoduje ze cierpnie mi skora i patrze się na niego tylko dlatego ze jest hipnotyzujący. Ten wilk jest awatarem wszystkiego co złe.Ten wilk od zawsze był dla mnie jednym z wyznaczników kunsztu Beksińskiego. To bardzo trudne aby przedstawić coś co wywoła autentyczne emocje w odbiorcy. Tonie odwołuje się do prymitywnych sposobów wystraszenia widza. Ten wilk nie szczerzy zębów. Nie musi. Ja wiem, ze te zęby tam są i to ze on ich nie pokazuje, jeszcze bardziej potęguje mój niepokój. On straszy swoja dziwna forma, jakby na pograniczu czegoś co istnieje, ale zaczyna się rozmywać w coś co istnieć nie może. Do tego przytłacza czarność z której po prostu bije zło. Coś co powstało z mroku, ze zmaterializowanej ciemności. Nie wszystkim podobają się obrazy Beksińskiego i nie chcieli by sobie powiesić nad łóżkiem. Ja też bym nie powiesił ale uwielbiam podziwiać i kontemplować jego twórczość. W ogóle prócz tropów, przemijania i rozkładu ma też piękne fantastyczne pejzaże o niesamowitych barwach.
Ok, rozumiem Piotrze tym bardziej dostrzegam to że zacząłem współpracę z Tobą to największy dar który mnie spotkał w tym życiu co ja bym począł
Wszystko co Cię spotyka w Twoim życiu to dar ale ich nie dostrzegasz, bo błędnie interpretujesz to, czego doświadczasz. Bowiem interpretujesz to z poziomu mentalizacji i niepokoju – wstydu, winy, oporu, żalu, strachu, gniewu, dumy.
Cholera wie co ja wyprawiałem w poprzednich żywotach.
To co większość ludzkości.
Ale to nie ważne ważne co teraz.
Zgadza się.
Sam sobie wybiorę, czyli tak jak wszystko w życiu. Dotychczas wybierałem nie najlepiej lub mało.
Wybierałeś to, co uważałeś za słuszne.
A to co słuszne zmienia się wraz z kontekstem.
Czyli gdy zginę lub umrę to (napiszę to metaforycznie) pojawi się taki ekran w którym mam do wyboru w gram jeszcze raz, wybieram życie od nowa i ponowne przejście lekcji, gry – wybieram czyściec.
Wszystko czego się dowiesz, nauczysz, przerobisz i zgromadzisz zostaje z Tobą.
Więc to nie jest nigdy tak naprawdę “od nowa”.
Mi się to skojarzyło właśnie z taką grą komputerową w którą grałem jak byłem dzieckiem ( jazz jackrabitt 2 się to nazywało to była taka przyjazna platformówka gdzie wcielało się w rolę królików i walczyło z żółwiami) i gdy tam się zginęło był taki ekran że wybierało się piekło albo niebo strzałka w lewo albo prawo i sami wybraliśmy czy po śmierci kończymy grę czy od nowa jeszcze raz.
Nie można “skończyć grać”. Życie jest wieczne.
Dlatego takim darem jest urodzić się na tej planecie, bo mamy tu nieograniczone możliwości wzrostu tak wysoko jak tylko zechcemy.
Ale przecież wiadomo że każdy zawsze wybierze Czyściec kto by wybrał piekło
Oj, zdziwiłbyś się ile istot wybiera piekło.
tym bardziej gdyby sam mógł jeszcze sobie wybrać dowolnie gdzie chce iść, bez przymusu, jak w tej grze.
Masz 2 opcje – iść tam jaki jesteś lub zmienić siebie.
Od zmiany siebie jest ta planeta.
Oj to nie dobrze bo jak wiesz jestem malarzem i od zawsze jestem pod wielkim zachwytem twórczości malarskiej mistrza.
To, że gościu ładnie maluje nie robi z niego żadnego mistrza.
To Twoja projekcja.
Niemożliwe że dzieła mistrza Beksińskiego kalibrują się tak nisko dlaczego?
Mistrzem to był Jezus, a nie Beksiński.
Niemożliwe jest dla Ciebie, bo nie rozumiesz co oznacza kalibracja.
Ja mówię wyraźnie, że koleś maluje wizje niskich astrali. Bo nie rozumie, że jest podłączony do piekieł. I to ma się wysoko kalibrować?
Czyli gdy będę tworzył coś w tym stylu i tym karmił podświadomość to będę się kierował w stronę piekła?
Nie, dlaczego?
Idziesz tam jaki jesteś. Jeśli malowanie urojeń astralnych miałoby wpływać na to jaki jesteś, no to sam byś sobie to robił.
Na przykład obrazy Van Gogha kalibrują się wysoko (480)
Van Gogh kalibrował się na 480, a nie jego obrazy. Nie znam kalibracji jego obrazów i nie jest ważna.
a nie są dla mnie genialne,
Mam Ci przypomnieć co w Twoim życiu było dla Ciebie genialne? Naprawdę Twoje wybory i upodobania nie należą do najznamienitszych (na razie).
nie zachwycają mnie.
A co Cię zachwyca? Na razie to jesteś tak obciążony, że to mnie akurat najmniej dziwi.
Kreski takie wielkie plamy kolorowe. Od czego to zależy?
Założyłeś, że poziom kalibracji malarza to automatycznie poziom jego twórczości. Tak może być ale nie musi.
Zdzisław Beksiński nie żyje został zamordowany
Lol :)
a jego syn popełnił samobójstwo a żona zmarła na chorobę.
No to przykłady pozytywności!
Co jeden to większy mistrz!
Swoją drogą jego życie wyglądało tak że zamykał się w swojej pracowni i bez przerwy malował takie trupi styczne obrazy
No postać warta naśladowania! /s
przy muzyce klasycznej i stamtąd się nie ruszał całe życie ale był bogaty
Hitler też był bogaty… no i?
a Van Gogh żył całe życie bez pieniędzy i w szaleństwie.
No i?
Beksiński prawie całe swoje życie poświęcił malarstwu.
No i?
Chciałem zawsze tworzyć coś w tylu Beksińskiego ale nie to samo, też takie mroczne wizje i teraz gdy kieruję się w stronę pozytywności pojawił się dylemat.
Widziałem Twoje obrazy, np. konia. Zachwyciły mnie. Masz dar, masz ogromny talent.
Dlaczego masz malować paskudne zwyrodnienia zamiast piękno natury?
Dotychczas malowałem reprodukcję wielu dzieł malarzy w tym Rembrandta (który jest z tego co zobaczyłem malarzem kalibrującym się najwyżej 700) oraz sakralne sam też tworzyłem gdy zaczynałem przygodę z malarstwem piękne pejzaże, portrety, zwierzęta piękne dziewczyny .
Tak, widziałem. I z przyjemnością powiesiłbym Twoje obrazy u siebie.
Ale nie jest to moim celem. Chcę przez to powiedzieć, że Ty już masz swój kierunek. A jednak ciągnie Cię do syfu, bo masz cały czaszasyfione wnętrze.
Ale zawsze mnie najbardziej ciągało w stronę Beksińskiego lub Gigera coś tego typu chciałem malować to najbardziej do mnie przemawiało.
Tak, przemawiało, bo grawitowałeś w stronę tego, czym byłeś obciążony – negatywnościami – żalem, strachem, winą, brzydotą…
Nie tylko zauroczyła mnie jego osoba jako człowieka niezwykle inteligentnego, twórczego, pogodnego i przyjaznego.Jak on się cały czas łączył z tymi astralami piekielnymi i odbierał wizje stamtąd?
Nie jest to nic nadzwyczajnego.
I piekło i niebo jest w nas cały czas. To nie są jakieś zewnętrzne miejsca. Mamy cały czas dostęp wszędzie i jesteśmy “tam” jacy sami wybieramy być.
To co robił Beksiński jest tym samym co robiłeś Ty malując swoje pejzaże i jest tym samym, co robi każdy muzyk i inny malarz będąc w tzw. flow.
Ja tak nie potrafię a też tak chcę malować i mieć taką wyobraźnie.
Jak mówię – masz bardzo obciążoną psychikę i układ energetyczny i na razie elementy tego układu odpowiadające za wyobraźnię nie działają za dobrze.
Oczyścisz się to wyobraźnia wróci.
Dla mnie Beksiński był jednym z najlepszych, jak nie najlepszym malarzem 20 wieku jeśli chodzi o umiejętność połączenia niebywałego wręcz warsztatu I wizji oraz umiejętności przedstawienia tak niesamowitych, dziwnych, wżerających się w mózg obrazów.
Tak, “wżerały się w mózg”, bo sam byłeś na takim poziomie i dlatego “przemawiały do Ciebie”.
A własne piękne malunki do Ciebie nie przemawiały pomimo, że tworzyłeś sztukę dużo wyższą od własnego poziomu.
Wybierasz coś pozornie ładnego ale w esencji demonicznego, bo piekielnego.
Za każdym razem jak patrzę na jego dzieła to przejmują mnie do głębi. Drapią pazurami duszę.
Bzdura. Nie używaj proszę określeń, których nie rozumiesz. Nic nie drapie duszy.
Twój umysł się oczarowuje, bo widzi w tych obrazach tego, czego nie chcesz widzieć w sobie. Strachu, brzydoty, winy, samotności, pustki, etc.
A żeby się z tego oczyścić, trzeba się z tym zmierzyć, zaakceptować i poddać.
Moim zdaniem był to mistrz nad mistrze.
Dla wielu ludzi Hitler był mistrzem na mistrzów…
Nie odmawiam Beksińskiemu warsztatu. Znam jego pracę. Gigera też i swego czasu też byłem tym niezwykle zafascynowany.
Ale to minęło, gdy zacząłem się oczyszczać.
Mogę oglądać jego obrazy godzinami żadne obrazy nie są tak originale i genialne.Dla mnie najważniejszy jest w obrazie klimat i to co czuję gdy go oglądam emocje które się pojawiają.
No właśnie – pojawiają się emocje i co robisz? Trzymasz się ich, zamiast się z nich oczyszczać.
I zamiast do piękna, radości, zabawy jesteś na poziomie demonicznych wizji bez nadziei, bez światła.
Inni malarze może mają wyśmienitą technikę ale nie ma nic poza warsztatem, a już na pewno nie ma tam klimatu Beksińskiego który po prostu materializował schizofreniczne koszmary senne i zaklinał je w płótnie.
Pięknie to opisałeś – schizofreniczne koszmary senne.
Czyli mniej więcej jak wyglądało Twoje życie.
U Beksińskiego ta celebracja umiejętności (kosmicznych wręcz) schodzi na dalszy plan bo tak mocno uderza przekaz obrazu.
Nie ma żadnego przekazu.
Cały ten “przekaz” sam dodajesz i sam się tym oczarowujesz – racjonalizacją tego, co czujesz.
To co ten obraz opowiada.
Nic nie opowiada.
Jedne co coś opowiada to Twój własny umysł.
Jest mi łatwo budować interpretacje obrazów Beksińskiego, one po prostu tworzą to w mojej głowie.
Oczywiście!
A inni ludzie w swoich głowach tworzą wizje sukcesu, szczęścia, radości, pięknych relacji z innymi ludźmi.
A Ty masz to, co sam wybierasz. I nawet nie widzisz jak się robisz w jajo.
Widziałeś Piotrze jego obrazy jest taki obraz z wilkiem. Obejrzyj.
I po co?
Ten obraz autentycznie powoduje ze cierpnie mi skora i patrze się na niego tylko dlatego ze jest hipnotyzujący.
Tak jak hipnotyzują Cię cały czas Twoje wszystkie negatywne myśli.
Ten wilk jest awatarem wszystkiego co złe.Ten wilk od zawsze był dla mnie jednym z wyznaczników kunsztu Beksińskiego. To bardzo trudne aby przedstawić coś co wywoła autentyczne emocje w odbiorcy.
To nie wywołuje emocji, tylko wyciąga je z Ciebie. Wyciąga syf, a Ty uważasz to za kunszt.
Uważasz, że cierpnięcie skóry oznacza coś pozytywnego. Twój organizm, Twoja psychika są przerażone. I się z tego cieszysz…
Tonie odwołuje się do prymitywnych sposobów wystraszenia widza.
No i widzisz – chcesz się bać, chcesz być przerażony…
To powiedz mi jak niby wyobrażasz sobie wolność od uzależnienia jeśli banie się uważasz za coś pozytywnego?
Ten wilk nie szczerzy zębów. Nie musi. Ja wiem, ze te zęby tam są i to ze on ich nie pokazuje, jeszcze bardziej potęguje mój niepokój.
Więc będziesz cały czas czuł niepokój i miał go w swoim życiu. Sam to wybierasz, sam sobie dodajesz do tego racjonalizację i całe wytłumaczenie.
A potem ktoś coś powie i nagle o jaki zły, o jaki drań, o jaki świat niesprawiedliwy, a ja taka cierpiąca ofiara! Ale oczywiście Beksiński to mistrz nad mistrze, a osoba, które wyciągnęła z Ciebie te emocje to największy złoczyńca!
On straszy swoja dziwna forma,
Sam się straszysz, bo masz w sobie ten strach od lat.
jakby na pograniczu czegoś co istnieje, ale zaczyna się rozmywać w coś co istnieć nie może.
To nie ma żadnego znaczenia.
Jedyne znaczenie jest takie, że sam trzymasz w sobie strach. I dlatego doświadczasz w swoim życiu takich jakości. I oczywiście zrzucasz za to odpowiedzialność na innych.
Do tego przytłacza czarność z której po prostu bije zło.
No to pięknie, masz wspaniałe tematy na randkę…
Coś co powstało z mroku, ze zmaterializowanej ciemności. Nie wszystkim podobają się obrazy Beksińskiego i nie chcieli by sobie powiesić nad łóżkiem. Ja też bym nie powiesił ale uwielbiam podziwiać i kontemplować jego twórczość. W ogóle prócz tropów, przemijania i rozkładu ma też piękne fantastyczne pejzaże o niesamowitych barwach.
Nic dodać, nic ująć.
Dzięki Piotrze że podobają Ci się moje obrazy, doceniasz moją pasję i uważasz że mam talent ale jakoś nie cieszę się z nich nie potrafię nie doceniam tego i nie potrafię wykorzystać tego daru jak najlepiej. Jak przerobię program wyzdrowieję, zmienię się, wzrosnę oczyszczę się to z pewnością Ci namaluję jak najlepiej co tylko będziesz chciał :) Jaki jest Twój ulubiony malarz bo pisałeś że kiedyś Giger? A Piotrze bo nie raz polecasz mi kierować się lub naśladować ludzi sukcesu którzy zajmują są tym co ja kocham i się interesuję i ja pasjonat malarstwa od zawsze uwielbiam i inspiruję się Zdzisław Beksińskim nim jako człowiekiem oraz jego malarstwem. Przecież który malarz osiągnął tyle co on, był tak sławny i znany. On zarabiał bardzo dużo na tym co kochał czyli malowanie obrazów ile ja bym dał aby też tak żyć. Dzięki tej kontrowersyjnej i ponurej katastroficznej tematyce i jego warsztacie stał się sławny i tyle osiągnął. Tylko że on malował takie bardzo mroczne obrazy przepełnione śmiercią i lękiem. Ale jak on się łączył z tymi piekłami w trakcie malowania. Jak tego dokonać.Naprawdę tak może wyglądać w piekłach? Wielu sądzi że to jest świat po apokalipsie lub mroczna wizja tego świat, przemijanie strach przed śmiercią samotnością .Połączył się z piekłami i pojawiały mu się takie wizje w głowie. To jest to dostrojenie z polem kreatywności? Ale słuchał przy malowaniu bez przerwy całą najlepszą muzykę klasyczną czy to jakoś go podnosiło przy pracy wpływało bo ta muzyka bardzo wysoko się kalibrowała?Powiedział że w malowaniu i słuchaniu tej muzyki dla niego najważniejsze są emocje i czymś najlepszym są wielkie finały w symfoniach. To jak tworzy obrazy to coś podobne
go w jaki sposób kompozytorzy komponowali swoje dzieła. Czy miał w sobie bardzo dużo stłumionych emocji zwłaszcza strachu i umysł jego paplał takie wizje? Ale raczej musiał mieć oczyszczoną wyobraźnie z emocji skoro potrafił tak tworzyć. A umysł raczej paple na zasadzie radia czyli odtwarza dźwięki. Bo mnie właśnie takie malarstwo interesuje i staram się aby one było właśnie takie mroczne tajemnicze.Piotrze znasz jakiś malarzy którzy są zestrojeni z niebami i tworzą stamtąd wizje obrazy które przedstawiają wizję nieskończonej ilości nieb i są w tym mistrzami którzy malują wizje przeciwne od od Beksińskiego? A co to jest wyobraźnia? Czy to pochodzi z umysłu? Bo u mnie malarza i przyszłego grafika komputerowego (w tym roku zaczynam studia na informatyka grafika komputerowego i projektanta) wyobraźnia i kreatywność to podstawa a ja z przerażeniem teraz zauważam że jej u mnie teraz niema pustka czarny obraz w dzieciństwie nie miałem z tym problemów jak brałem leki to miałem czasami jakieś pomysły wizje ale szybko gasły i nie potrafiłem sam w całości czegoś swojego wymyślić. Wystarczy że oczyszczę się ze wszystkich zalegających we mnie emocji od dziecka i nie będę niczemu stawiał opór i będę mógł tak dobrze malować i tworzyć wszelkie wizje czy to z piekieł czy nieb?
“Oj to nie dobrze bo jak wiesz jestem malarzem i od zawsze jestem pod wielkim zachwytem twórczości malarskiej mistrza.
To, że gościu ładnie maluje nie robi z niego żadnego mistrza.
To Twoja projekcja.”
Ale za co się wziął to było nowatorskie, genialne i perfekcyjne. Był też fotografem, pisarzem, grafikiem komputerowym..
“Beksiński prawie całe swoje życie poświęcił malarstwu.
No i?”
Ja też chcę tak ja on. Aby to wykonywać i móc z tego wyżyć bez jakiejś tam pracy.
“Czyli gdy będę tworzył coś w tym stylu i tym karmił podświadomość to będę się kierował w stronę piekła?
Nie, dlaczego?
Idziesz tam jaki jesteś. Jeśli malowanie urojeń astralnych miałoby wpływać na to jaki jesteś, no to sam byś sobie to robił.”
Na niego raczej nie wpływało bo był stale był uśmiechnięty, pogodny,przyjazny, szczęśliwy i chciał żyć wiecznie nie opuszczać tej planety i dlatego tak bardzo bał się śmierci i przemijania. Malować śmierć, żeby choć na chwilę o niej zapomnieć.
a nie są dla mnie genialne,
Mam Ci przypomnieć co w Twoim życiu było dla Ciebie genialne? Naprawdę Twoje wybory i upodobania nie należą do najznamienitszych (na razie).
Wiem, wiem bardzo kiepskie. Ale malowanie to u mnie jest duży plus?
“nie zachwycają mnie.
A co Cię zachwyca? Na razie to jesteś tak obciążony, że to mnie akurat najmniej dziwi.”
Obrazy Zdzisława Beksińskiego, muzyka synth pop, muzyka z lat 80, 90, industrialna, rock progresywny, natura, nocne niebo, krajobrazy, las, konie, szczery uśmiech, pozytywni ludzie, artyści.
Zdzisław Beksiński nie żyje został zamordowany
Lol :)
Dlaczego Lol? Sam na siebie zesłał tą śmierć? Przecież jego obrazy chyba nie miały na to wpływu jak to myślą nie którzy ludzie.
a Van Gogh żył całe życie bez pieniędzy i w szaleństwie.
No i?
Dlaczego się tak wysoko kalibrował jak jego życie było nieszczęśliwe i sprzedał tylko jeden obraz i był chory psychicznie? A Beksiński poniżej 200 a odniósł sukces, żył tak jak chciał i miał wszystko co pragnął np. żonę którą kochał ponad życie?
Moim zdaniem był to mistrz nad mistrze.
Dla wielu ludzi Hitler był mistrzem na mistrzów…
Ale chyba już nie ma ludzi co uważają Hitlera za mistrza? JA Beksińskiego uważa za jednego z najlepszych malarzy każdy jego obraz to dzieło to wyższa sztuka.
Dzięki Piotrze że podobają Ci się moje obrazy, doceniasz moją pasję i uważasz że mam talent ale jakoś nie cieszę się z nich nie potrafię nie doceniam tego i nie potrafię wykorzystać tego daru jak najlepiej. Jak przerobię program wyzdrowieję, zmienię się, wzrosnę oczyszczę się to z pewnością Ci namaluję jak najlepiej co tylko będziesz chciał :) Jaki jest Twój ulubiony malarz bo pisałeś że kiedyś Giger?
Nie mam ulubionego malarza.
Bóg jest moim ulubionym malarzem, a Jego “obrazy” nazywane są rzeczywistością i tworzone są cały czas.
A Piotrze bo nie raz polecasz mi kierować się lub naśladować ludzi sukcesu którzy zajmują są tym co ja kocham i się interesuję i ja pasjonat malarstwa od zawsze uwielbiam i inspiruję się Zdzisław Beksińskim nim jako człowiekiem oraz jego malarstwem.
Możesz interesować się jego warsztatem ale malowanie astralnych urojeń nie należy do najlepszych wyborów.
Przecież który malarz osiągnął tyle co on, był tak sławny i znany.
I co z tego?
Jesteś na tej planecie nie by malować astralne piekła, tylko wzrastać duchowo, przerabiać i uzdrawiać swoje negatywne cechy charakteru i życiowe problemy.
A nie pchać się w coś, co jest bardzo niskiej jakości.
Gwałt też można pięknie namalować. I co? Jak ktoś będzie pięknie malował gwałty to się tym będziesz zachwycał?
On zarabiał bardzo dużo na tym co kochał czyli malowanie obrazów
A Hitler zarabiał bardzo dużo na masowym mordzie. I czy należy go naśladować?
Nie porównuję Beksińskiego do Hitlera, tylko ukazuję niezrozumienie co właściwie się dzieje.
Ty masz EWENTUALNIE malarstwo wykorzystać do dzielenia się tym, co piękne i pozytywne. A astralne piekła nie są ani piękne, ani pozytywne – wręcz przeciwnie.
ile ja bym dał aby też tak żyć.
Nic.
Bo nic nie oddajesz, by się zmienić.
Tylko tak gadasz.
Mówiłeś, że był uśmiechnięty, dobry, żył pozytywnie.
No – więc ile dasz, żeby tak żyć? Oddasz gniew, dumę, frustrację, stres, strach, wstyd, żal, winę?
Dzięki tej kontrowersyjnej i ponurej katastroficznej tematyce i jego warsztacie stał się sławny i tyle osiągnął.
Bo większość ludzi – koło 80% – nadal jest w świadomości niskich rzeczywistości astralnych – nie są nawet na poziomie wewnętrznej spójności.
Nie dziwne, że ich zachwyca coś takiego.
Tylko że on malował takie bardzo mroczne obrazy przepełnione śmiercią i lękiem. Ale jak on się łączył z tymi piekłami w trakcie malowania.
Gówno powinno Cię to obchodzić.
Jak tego dokonać.
Naprawdę pytasz mnie jak połączyć się z piekłem?
To może od razu wezwijmy Belzebuba i trzymajmy się za rączki sławiąc jego imię?
Naprawdę tak może wyglądać w piekłach?
Po raz kolejny – co Cię to obchodzi?
Wielu sądzi że to jest świat po apokalipsie lub mroczna wizja tego świat, przemijanie strach przed śmiercią samotnością
Bo większość pojęcia nie ma kompletnie o rzeczywistości. Nie znają nawet jednego faktu.
Połączył się z piekłami i pojawiały mu się takie wizje w głowie. To jest to dostrojenie z polem kreatywności?
Nie.
To jest po prostu warsztatowe przerysowanie urojeń astralnych. Tyle.
Jak mówię – można się nauczyć pięknie malować gwałty, mord, wypruwane flaki.
I znajdzie się miliony szaleńców, którzy się tym zachwycą – jak dzisiejszym kinem i masowym mordowaniem w nim.
Ale słuchał przy malowaniu bez przerwy całą najlepszą muzykę klasyczną czy to jakoś go podnosiło przy pracy wpływało bo ta muzyka bardzo wysoko się kalibrowała?
Od maja leży Twoja praca z Programem. Ja tracę cierpliwość. Powtarzam ze 40 razy, co jest ważne, a Ty przyrzekasz że będziesz się mnie słuchał i co chwila znajdujesz nowe rozpraszacze, nowe tematy. Cały czas wszystko tylko nie praca nad sobą. Teraz pytasz jak się połączyć z piekłami, żeby malować to, co w nich zobaczysz… Czy w ogóle dociera do Ciebie to, o co prosisz?
Powiedział że w malowaniu i słuchaniu tej muzyki dla niego najważniejsze są emocje i czymś najlepszym są wielkie finały w symfoniach.
Bo ego zasila się emocjami. Im niższe, tym lepiej. Strach to dla niego smakołyk.
Ego dla własnych celów “zgwałci” nawet muzykę klasyczną.
Przy wspaniałej symfonii można nawet gwałcić.
To jak tworzy obrazy to coś podobne go w jaki sposób kompozytorzy komponowali swoje dzieła.
Tak, tylko dzieła kompozytorów to jakości 500+, a obrazy Beksińskiego nawet nie przekraczają 200.
Czy miał w sobie bardzo dużo stłumionych emocji zwłaszcza strachu i umysł jego paplał takie wizje?
Nie wiem i mnie to nie interesuje.
Ty sobie tworzysz mentalne i emocjonalne piekło na ziemi. A chcesz jeszcze więcej…
Ale raczej musiał mieć oczyszczoną wyobraźnie z emocji skoro potrafił tak tworzyć.
Pojęcia nie masz co wygadujesz.
Beksiński był połączony do piekieł. Nie widział nic innego. Był więźniem własnych zaniedbań duchowych.
I to że nauczył się z tego robić obrazy i się dorobił nie oznacza, że to praca warta pochwały.
A umysł raczej paple na zasadzie radia czyli odtwarza dźwięki.
Bzdura.
Znowu przekręcasz moje słowa, by Ci pasowały do jakiejś Twojej bajeczki.
Ja porównuję umysł do radia, by powiedzieć, że to coś, co gada samo, bez naszego udziału.
A nie że odtwarza dźwięki.
Bo mnie właśnie takie malarstwo interesuje
Po raz kolejny mówię, że wybory dokonywane na Twoim poziomie zadbania nie będą najwyższej jakości. Raczej bardzo niskiej.
Dlatego Twoje życie wyglądało i nadal wygląda tak jak wiesz jak wygląda.
I nadal chcesz wybierać z tego poziomu.
To niczym się nie różni od “interesuje mnie porno, gdy się stresuję”.
i staram się aby one było właśnie takie mroczne tajemnicze.
Twoje życie jest mroczne ale nie jest tajemnicze.
Piotrze znasz jakiś malarzy którzy są zestrojeni z niebami i tworzą stamtąd wizje obrazy które przedstawiają wizję nieskończonej ilości nieb i są w tym mistrzami którzy malują wizje przeciwne od od Beksińskiego?
Michał Anioł?
A co to jest wyobraźnia? Czy to pochodzi z umysłu?
Nie wiem co to jest wyobraźnia i nie wiem skąd pochodzi.
I nie jest to w ogóle ważne.
Bo u mnie malarza i przyszłego grafika komputerowego (w tym roku zaczynam studia na informatyka grafika komputerowego i projektanta) wyobraźnia i kreatywność to podstawa a ja z przerażeniem teraz zauważam że jej u mnie teraz niema pustka czarny obraz
Tak, czarny obraz.
I chcesz wiedzieć jak maluje najczarniejsze obrazy jakiś gostek, na którego wyprojektowałeś sztuczną wartość…
Chcesz wiedzieć jak połączyć się z piekłem, by zyskać wyobraźnię?
A nie śmierdzi Ci to tzw. cyrografem?
Taką naiwność i niezrozumienie wielu ludzi bardzo łatwo wykorzystać.
w dzieciństwie nie miałem z tym problemów jak brałem leki to miałem czasami jakieś pomysły wizje ale szybko gasły i nie potrafiłem sam w całości czegoś swojego wymyślić.
Bo to “wróci” gdy się oczyścisz. Bo to, co nazywamy wyobraźnią zależy bardzo silnie od stopnia zadbania naszego wnętrza.
Można oczywiście mieć to bardzo zniekształcone jak Beksiński. A można mieć piękne jak Michał Anioł.
Wystarczy że oczyszczę się ze wszystkich zalegających we mnie emocji od dziecka i nie będę niczemu stawiał opór i będę mógł tak dobrze malować i tworzyć wszelkie wizje czy to z piekieł czy nieb?
Nie.
Bo piekło nie będzie Cię interesować.
Ludzie są gotowi jako dziecko być gwałconym, palonym żywcem, by nie trafić do piekła, a Ty się tam pchasz… a nie potrafisz sobie poradzić z kapką bólu psychicznego, bo Ci ktoś dokuczał…
“Oj to nie dobrze bo jak wiesz jestem malarzem i od zawsze jestem pod wielkim zachwytem twórczości malarskiej mistrza.
To, że gościu ładnie maluje nie robi z niego żadnego mistrza.
To Twoja projekcja.”
Ale za co się wziął to było nowatorskie, genialne i perfekcyjne. Był też fotografem, pisarzem, grafikiem komputerowym..
Hitler też był malarzem.
“Beksiński prawie całe swoje życie poświęcił malarstwu.
No i?”
Ja też chcę tak ja on. Aby to wykonywać i móc z tego wyżyć bez jakiejś tam pracy.
To Ci mówię co jest do zrobienia, a Ty dalej tego nie robisz i od ponad 4 miesięcy nie zrobiłeś nic z Programem. A przynajmniej nic o tym nie wiem.
Więc wcale nie chcesz tak jak on. Chcesz dalej sobie fantazjować i się użalać.
On zapierdalał, by mieć taki kunszt. Nie urodził się z nim, tylko trenował. A Ty nie.
“Czyli gdy będę tworzył coś w tym stylu i tym karmił podświadomość to będę się kierował w stronę piekła?
Nie, dlaczego?
Idziesz tam jaki jesteś. Jeśli malowanie urojeń astralnych miałoby wpływać na to jaki jesteś, no to sam byś sobie to robił.”
Na niego raczej nie wpływało bo był stale był uśmiechnięty, pogodny,przyjazny, szczęśliwy
A Ty jesteś tego przeciwieństwem i wolisz się pytać o to jak połączyć się z wizjami piekieł zamiast naśladować to jakim Beksiński był człowiekiem.
Ważniejsze są dla Ciebie majaki, które potrafił perfekcyjnie odtworzyć na płótnie.
i chciał żyć wiecznie nie opuszczać tej planety i dlatego tak bardzo bał się śmierci i przemijania. Malować śmierć, żeby choć na chwilę o niej zapomnieć.
Więc masz odpowiedź dlaczego kalibrował się tak nisko.
a nie są dla mnie genialne,
Mam Ci przypomnieć co w Twoim życiu było dla Ciebie genialne? Naprawdę Twoje wybory i upodobania nie należą do najznamienitszych (na razie).
Wiem, wiem bardzo kiepskie. Ale malowanie to u mnie jest duży plus?
Jak do niego podejdziesz dojrzale to tak.
Ale na razie podchodzisz na poziomie pogubionego, piszczącego bobo.
“nie zachwycają mnie.
A co Cię zachwyca? Na razie to jesteś tak obciążony, że to mnie akurat najmniej dziwi.”
Obrazy Zdzisława Beksińskiego, muzyka synth pop, muzyka z lat 80, 90, industrialna, rock progresywny, natura, nocne niebo, krajobrazy, las, konie, szczery uśmiech, pozytywni ludzie, artyści.
Ale pchasz się do urojeń piekieł.
Zdzisław Beksiński nie żyje został zamordowany
Lol :)
Dlaczego Lol?
Bo tak.
Sam na siebie zesłał tą śmierć?
Nie wiem.
Ale możemy przypuszczać, że to w czym się pławił nie było zbyt pozytywne.
Przecież jego obrazy chyba nie miały na to wpływu jak to myślą nie którzy ludzie.
Nie mają ale pochodzą z poziomu, na którym zrobienie komuś krzywdy jest normalką.
a Van Gogh żył całe życie bez pieniędzy i w szaleństwie.
No i?
Dlaczego się tak wysoko kalibrował jak jego życie było nieszczęśliwe i sprzedał tylko jeden obraz i był chory psychicznie?
Pojęcia nie masz co czuł. To że jego życie przedstawia się jako nieszczęśliwe, a jego samego jako chorego psychicznie to zwykłe urojenia i niezrozumienia tych, co go obserwowali.
Większość ludzi w wysokiej świadomości uznawano za chorych. Bo ludzie pojęcia nie mają o wyższych stanach świadomości, a tym bardziej o tzw. duchowej ekstazie, którą mylą z patologiczną katatonią.
To że nie miał tego, co społecznie uważa się za szczęśliwe nie oznacza, że był nieszczęśliwy.
A Beksiński poniżej 200 a odniósł sukces, żył tak jak chciał i miał wszystko co pragnął np. żonę którą kochał ponad życie?
Hitler też, no i?
Jak mówiłem – muzyka heavymetalowa kalibruje się na 35-90, a przyciąga tłumy i muzycy też odnieśli spore sukcesy i cieszą się światową sławą.
Co nie zmienia faktu jaki jest to poziom.
Moim zdaniem był to mistrz nad mistrze.
Masz wiele zdań na różne tematy, o których jakości nieraz Ci już mówiłem…
Dla wielu ludzi Hitler był mistrzem na mistrzów…
Ale chyba już nie ma ludzi co uważają Hitlera za mistrza?
Są.
JA Beksińskiego uważa za jednego z najlepszych malarzy każdy jego obraz to dzieło to wyższa sztuka.
Jego warsztat jest wspaniały.
Ale to co maluje i z jakich powodów to duchowa patologia.
A jeśli Ty chcesz wyzdrowieć, to nie masz się w to pchać. Możesz szkolić swój warsztat ale nie próbować malować piekieł.
“Przypominam, że w następnej inkarnacji prawie na pewno się już nie spotkamy…”- k…wa! Jak to? Ja też ciebie już nie spotkam? Załamałeś mnie trochę tym zdaniem. Czyli jak nie zdążę “naprawić” siebie w tym życiu, to w następnym znowu się będę babrał w g..wnie? I nie będę wiedział, tego co teraz wiem? O emocjach, oczyszczaniu, uwalnianiu itd?I może znowu szczęśliwie natrafię na kogoś takiego jak ty? Eh….Do d…py panie taka robota. :(
k…wa! Jak to? Ja też ciebie już nie spotkam? Załamałeś mnie trochę tym zdaniem.
Sam się załamałeś. Ja jednym zdaniem wyciągnąłem z Ciebie strach, wstyd, opór, żal, a Ty od razy wyprojektowałeś to, bo oczarowałeś się mentalizacją…
Powiedz mi więc jak pracujesz z WoP jeśli to PODSTAWY, których dalej nie rozumiesz?
Poza tym przed śmiercią może opłacę hosting i domenę na 100 lat, to sobie znowu znajdziesz ten serwis, jeśli wróci temat uzależnienia, bo go nie przerobisz w tym życiu hehe
Czyli jak nie zdążę “naprawić” siebie w tym życiu
Praca nad sobą to nie wyścigi. Masz tyle inkarnacji ile chcesz do tej pracy. Nikt nie powiedział, że masz od tego to jedno życie.
Jak nie zdążysz to masz 300 kolejnych lub 3000. Do wyboru. THIS IS SPIRIT SCHOOOOOOOOL! *jeb*
to w następnym znowu się będę babrał w g..wnie?
Jeśli wybierzesz babranie w gównie, to tak…
Ciekawe jest to jak postrzegasz to życie… babranie w gównie… i uważasz, że coś rozumiesz z tego, co piszę?
To jak żyjesz po prostu tak wygląda na Twoim poziomie świadomości. Użalanie się zatrzymuje Cię na tym poziomie.
Jesteś jaki jesteś, jaki wybierasz być. A wybierasz w tym momencie. I w tym. I w tym.
Nie będę obchodził się z Tobą jak z porcelanową laleczką, bo jesteś facet i masz być twardy. Miłość nie jest miękka. Więc mówię prawdą prosto w oczy.
Jak chcesz się poużalać to proszę nie na moim Blogu, tylko np. na Reddicie na stronach nofapu – tam się wszyscy klepią po pupci i motywują w nieskończoność.
Ale “jakimś cudem” trafiłeś na mnie. W przyszłych inkarnacjach też znajdziesz sobie nauczycieli. Jeśli nie mnie to kogoś innego.
Poza tym – dlaczego miałbyś się nie babrać dalej w gównie, jeśli teraz znowu to wybierasz? Masz wolną wolę. Nikt nie może Ci tego zabronić.
Ale – byle co i już sikasz po gaciach?
Może wreszcie pora wziąć się za siebie, odpuszczać te emocje i opór, a nie projektować ich na co popadnie?
Kiedy dotrze do Ciebie, że to co czujesz to detoks i masz się z tego oczyszczać, a nie łapać się każdego pretekstu, by dalej się użalać?
I nie będę wiedział, tego co teraz wiem?
Wzrost w świadomości zostaje z Tobą. Bo to Ty.
O emocjach, oczyszczaniu, uwalnianiu itd?
Jeśli będzie to ważne z perspektywy duchowej to znajdziesz odpowiednie osoby, które Ci o tym przypomną lub będziesz pamiętał.
Zamiast próbować interpretować z poziomu mentalizacji to, co mówię na Blogu, skup się na tym, co podaję w Programie. I zacznij tego słuchać – mówię wyraźnie, że ŻADNA myśl powstała w stanie innym, niż spokój nie jest prawdą.
I może znowu szczęśliwie natrafię na kogoś takiego jak ty? Eh….Do d…py panie taka robota. :(
Do dupy to jest Twoja mentalizacja, a nie robota. Roboty to Ty nie wykonujesz na razie (prawie) żadnej.
Ja mam swoją drogę, a Ty swoją. Spotkaliśmy się w tym życiu, dałem Ci tyle ile sam wiem i jeszcze więcej, bo cały czas się dowiaduję nowych tematów, a Tobie cały czas mało.
Masz dorosnąć, a nie trzymać się mnie jak dziecko spódnicy matki.
Dojrzałość to samodzielność.
Poza tym złapanie się mnie już w tym życiu to poważny błąd, bo są miliony innych wartościowych ludzi, których powinieneś poznać, posłuchać, uczyć się od nich. A nie tylko ode mnie. Nie jestem w żaden sposób wyjątkowy, mądrzejszy od reszty, specjalny, wybrany, etc. Nie projektuj na mnie niczego, proszę, bo sam sobie robisz problem, a mnie przy okazji rozjuszysz ;)
Ciesz się, że jestem łagodny w tym, co mówię. Bo jakbyś spotkał inną, duchową rozwiniętą osobę, to by Ci tak pojechała, że byś musiał chodzić w pielusze dla dorosłych ;)
Spotkałem kilka takich osób w moim życiu, które jak zajechały prawdą to mi się przyrodzenie prawie schowało do środka :D
Pobolało, a potem dało kopa do działania.
Wykonuje robote caly czas, a ze idzie mi topornie- to juz druga sprawa. Medytuje codziennie i odczuwam/uwalniam codziennie. Staram sie robic wszystko to, co jest w programie. Coz moge wiecej zrobic?
Przeciez nie pstrykne palcami i ne wespne sie magicznie na wyzsze poziomy.
“Nie jestem w żaden sposób wyjątkowy, mądrzejszy od reszty, specjalny, wybrany, etc.”- pewnie. Ja np. znam od chuja takich Piotrków, co byli uzaleznieni przez 15 lat, znalezli sposob, zeby z tego wyjsc i teraz pomagaja innym. Takich ludzi jest pelno. Widuje ich codziennie na ulicy. Wszyscy sa szczesliwi, a na swiecie nie ma wojen. A swistak siedzi i zawija…
Coz moge wiecej zrobic?
Nie masz robić więcej.
Powiedziałem Ci, czego masz NIE robić – nie projektować, nie trzymać się ujawnionych emocji i oporów.
Przerabianie Programu bez zmiany dotychczasowych zachowań, postaw, nawyków nic nie zmieni.
Tak jak z komputerem – jeśli zainstalujesz nowe programy na komputerze, na którym działają wirusy, no to niewiele się zmieni na lepsze.
Przeciez nie pstrykne palcami i ne wespne sie magicznie na wyzsze poziomy.
Nie jesteś na wyższych poziomach, bo cały czas trzymasz się tego, co utrzymuje Cię na niższych.
I to podkreślam, byś zauważał sytuacje, gdy zostaje to ujawnione i się z tego oczyszczał.
Ja np. znam od chuja takich Piotrków, co byli uzaleznieni przez 15 lat, znalezli sposob, zeby z tego wyjsc i teraz pomagaja innym. Takich ludzi jest pelno. Widuje ich codziennie na ulicy. Wszyscy sa szczesliwi, a na swiecie nie ma wojen. A swistak siedzi i zawija…
I co ja mogę więcej zrobić?
Jak widzisz – sam sobie wkręcasz takie argumenty, by dalej się trzymać negatywności.
Powtórzę – spotykasz ludzi odpowiadających Twojej świadomości i intencji.
Zmieniłeś intencję w kwestii uzależnienia i dlatego spotkałeś mnie.
To, że może jestem pierwszą osobą w wyższej świadomości, którą poznałeś nie oznacza, że nie ma ich od chuja naokoło. Tylko Twoja świadomość to wycina, bo oni nie korespondują z poziomem, który wybierasz, ani z intencjami, którymi się kierujesz.
Dlatego jeśli się przywiążesz do mnie i nie będziesz się świadomie, trzeźwo rozglądał po świecie i nie zmienisz swojego podejścia do rzeczywistości, no to zawsze umkną Ci fakty inne, niż znałeś do tej pory.
A przywiązanie do mnie, do jednego miejsca jest dokładnie tym i niczym więcej – przywiązaniem.
Ja poznałem dużo osób, które rozwiązały poważne problemy i zaczęły pomagać innym – nazywa się ich przedsiębiorcami. Nie powiesz mi, że jest na świecie mało przedsiębiorców (i w Polsce). Są przedsiębiorcy w wieku 18 lat i 70-ciu. Zarówno mężczyźni jak i kobiety. Do wyboru, do koloru.
A spotkałem ich, bo to wybrałem – np. szkolenia z uwodzenia, zagadnień przedsiębiorczości i inne warsztaty. Nagle zacząłem poznawać dziesiątki ludzi dojrzałych w przeróżnych kwestiach – od biznesu, po relacje, seks, duchowość, uzależnienia, wystąpienia, etc.
“Pukajcie, a wam otworzą”, “szukajcie, a znajdziecie”. Staram się po prostu cały czas naprowadzać Cię na właściwy/odpowiedni Twoim życzeniom tor i bezlitośnie ukazuję błędy.
A jak to jest Piotrze, jezeli chodzi o przyszle inkarnacje i obecne rodzenstwo? Czy mojego brata tez juz nie spotkam? Jeszcze do niedawna myslalem, ze po smierci spotkam kiedys moich bliskich w niebie u Boga, ale okazalo sie, ze chyba raczej tak sie nie stanie i dzisiaj az sie poplakalem , jak dotarlo do mnie, ze mojego brata juz nie spotkam. Naprawde. Juz dawno tak nie plakalem. Wiem, ze to byc moze moj umysl paple, albo emocje sa ze mnie wyciagane, ale moj umysl, czy tam ego, czy moze ja chcielibysmy wiedziec. Mozesz Piotrze na to pytanie odpowiedziec?
A jak to jest Piotrze, jezeli chodzi o przyszle inkarnacje i obecne rodzenstwo?
Nie jest to kompletnie ważne. Ani trochę.
Uciekasz w to od tego, co ważne i kluczowe.
Czy mojego brata tez juz nie spotkam?
Nie wiem i nie jest to ważne.
Ludzie, których znasz i którzy są Twoją rodziną to wybory duchowe wszystkich tych osób i Twoje.
Bo to najbardziej służyło Waszemu wzrostowi.
I to samo stanowić będzie podłoże do kolejnych inkarnacji. Zawsze tak było, jest i będzie na tej planecie.
Jeszcze do niedawna myslalem, ze po smierci spotkam kiedys moich bliskich w niebie u Boga,
Jeśli wzrośniecie do odpowiednio wysokiego poziomu świadomości i wybierzecie to samo niebo, to się spotkacie.
ale okazalo sie, ze chyba raczej tak sie nie stanie i dzisiaj az sie poplakalem
Czyli ujawnił się żal, który nosiłeś w sobie od lat.
jak dotarlo do mnie, ze mojego brata juz nie spotkam. Naprawde. Juz dawno tak nie plakalem.
Wiem.
Bo uzależnienie to uciekanie od emocji.
Wiem, ze to byc moze moj umysl paple,
Nie “być może”, tylko to nieprzerwany bełkot. Ta “ciekawość” to ciągła ucieczka.
albo emocje sa ze mnie wyciagane, ale moj umysl, czy tam ego, czy moze ja chcielibysmy wiedziec.
Bo to ten sam mechanizm, co oglądanie coraz to nowszych zdjęć i filmów porno.
Mozesz Piotrze na to pytanie odpowiedziec?
Więcej nie napiszę na pytania tego typu. To nie ma sensu i wyrządza jedynie szkody.
“Tylko żeby mi tu ktoś nie zaczął wierzyć w urojone bajeczki, że jeśli w pracy ktoś go obraził i osłabł, to nie było to realne. Jeśli osłabłeś(aś), to było realne DLA CIEBIE. Bo w to uwierzyłeś(aś).”
Czy mógłbyś Piotrze wytłumaczyć to zdanie choćby na podstawie jakiegoś przykładu z życia bo nie zrozumiałem tego co to jakieś zaklęcia ktoś coś na nas powie i tak się stanie? Z tego co wiem to w szkole się dzieci obrażały i przezywały ale żeby w pracy takie zachowania? Czy to przypadkiem nie jest mobbing o którym tak teraz głośno?
A jeśli chodzi o to zadanie z umysłem tu u mnie nic nie było w umyśle zdarza mi się mieć takie uczucie tępoty i ogłupienia pustki w umyśle ale to oczywiście na pewno nie jest spokojny umysł? Są ludzie którzy w umyśle mają jakieś wizje, obrazy, wyobrażenia i oni to widzą przed sobą jak oni to robią jakieś specjalne umysły mają?
“Tylko żeby mi tu ktoś nie zaczął wierzyć w urojone bajeczki, że jeśli w pracy ktoś go obraził i osłabł, to nie było to realne. Jeśli osłabłeś(aś), to było realne DLA CIEBIE. Bo w to uwierzyłeś(aś).”
Czy mógłbyś Piotrze wytłumaczyć to zdanie choćby na podstawie jakiegoś przykładu z życia bo nie zrozumiałem tego co to jakieś zaklęcia ktoś coś na nas powie i tak się stanie?
Jakie zaklęcia?
Ktoś może powiedzieć, że jesteś idiotą. Bo np. popełniłeś błąd.
I to od nas zależy jaki wpływ będzie miało na nas to zdanie.
Możemy wypierać, że popełniliśmy błąd, obrazić się, zacząć kłócić, gniewać, nienawidzić, a nawet uderzyć tę osobę, by błąd ukryć i uniknąć odpowiedzialności.
W ten sposób dochodziło do poważnych konsekwencji (nie wykluczone, że tak było w przypadku katastrofy w Czarnobylu).
A także możemy spokojnie podziękować tej osobie, że dostrzegła, że popełniliśmy błąd, wybaczyć jej formę, w jakiej nam to przekazała.
Oczywiście jeśli nosimy w sobie nagromadzony w podświadomości opór, winę, żal, wstyd, gniew – to zostanie ujawnione i krytyczne jest, by się z tego oczyścić.
Ale zamiast tego możemy się skoncentrować na walce w sobie z tym, co czujemy i walce z tym, co usłyszeliśmy od drugiej osoby.
Z tego co wiem to w szkole się dzieci obrażały i przezywały ale żeby w pracy takie zachowania?
Nikt Cię nigdy w pracy nie skrytykował?
Czy to przypadkiem nie jest mobbing o którym tak teraz głośno?
To może odnosić się do mobbingu ale nie musi.
Czasem wystarczy jedna nierozsądna uwaga i człowiek potrafi cierpieć miesiącami.
Niektórym kobietom wystarczy powiedzieć, że ich nowa fryzura im nie pasuje lub nic nie powiedzieć i one już zaczynają podważać swoją wartość.
A jeśli chodzi o to zadanie z umysłem tu u mnie nic nie było w umyśle zdarza mi się mieć takie uczucie tępoty i ogłupienia pustki w umyśle ale to oczywiście na pewno nie jest spokojny umysł?
Na 100% nie, bo sam powiedziałeś, że oglądasz porno bardzo często.
Twój mózg jest silnie zniszczony, otępiały, a psychika niezwykle obciążona.
Ten brak odczuć to nie spokój, tylko rezultat poważnych zaniedbań.
Bycie na silnych środkach przeciwbólowych po wypadku i złamaniu ręki, nogi, żebra i wstrząsu mózgu, gdy nie czujesz bólu oznacza, że jesteś zdrowy? Nie.
Są ludzie którzy w umyśle mają jakieś wizje, obrazy, wyobrażenia i oni to widzą przed sobą jak oni to robią jakieś specjalne umysły mają?
Nikt nie ma specjalnego umysłu.
Wszyscy mamy takie same umysły, które działają tak samo.
Umysł myśli sam na bazie podświadomości. Jeśli mamy w niej stłumiony strach, no to nasz umysł będzie myślał na bazie strachu – nieraz cały czas, albo w konkretnych okolicznościach.
Więc jakość myślenia zależy od stanu zadbania naszej podświadomości.
Jak zwykle ciekawy artykuł. Często tu wpadam bo wiele mądrej wiedzy tu. Podziwiam Twoją bogatą wiedzę. Jesteś profesorem po teologii czy psychologii? A jeśli chodzi o artykuł to czasem trudno rozróżnić co jest dobre a co złe. Ja jako Katolik czasami wątpię w Kościół Katolicki znając do czego się dopuszczał i nadal dopuszcza i dlatego nie ufam mu całkowicie. Katolicyzm robi się znowu bojowy, ostatnio coraz częściej słyszę od znajomych praktykujących że ” teraz katole nie nadstawiają drugiego policzka nasza postawa to drapieżna owca” Ja staram się kierować Biblią i pomocą bliźnim. Studiuję Biblię nauki Jezusa. Jak bardzo Piotrze znasz Biblię? Zawsze chciałem zostać księdzem (i nadal chcę)ale trochę wątpię w jego dobrą wolę. Czytając ten artykuł zacząłem zastanawiać i zadziwiać dlaczego do dziś tyle osób podziwia Hitlera lub jakiś innych tyranów lub złoczyńców. Zawsze zło i źli i silni ludzie są podziwiani i mają podwładnych. Są w Polsce ludzie którzy nadal podziwiają Hitlera i uważają że miał rację . Przecież Hitler i naziści chcieli nas wszystkich wyciąć w pień. Oni nie wiedzą jakie trzecia rzesza wyczyniała zbrodnie nie z tej ziemi na tej planecie. Co niby może dziać się teraz duszy która była w ciele Hitlera przecież tego nie da się odpłacić karmicznie tego ile zła on wyrządził ? Jest w piekle? Jezus Chrystus tak powiedział o piekle:
“Jeśli twoja ręka jest ci powodem upadku, odetnij ją. Lepiej bowiem jest dla ciebie ułomnym wejść do życia, niż mając dwie ręce, pójść do piekła, w ogień nieugaszony; gdzie robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie. A jeśli twoja noga jest ci powodem upadku, odetnij ją. Lepiej bowiem jest dla ciebie chromym wejść do życia, niż mając dwie nogi, zostać wrzuconym do piekła, w ogień nieugaszony; gdzie robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie. Jeśli zaś twoje oko jest ci powodem upadku, wyłup je. Lepiej bowiem jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż mając dwoje oczu, zostać wrzuconym do ognia piekielnego; gdzie robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie” Co tam może czekać duszę jak już nawet w czyśćcu czekają obciążone dusze mocne katusze? Zawsze sobie piekło wyobrażałem jako przebywanie w samotności w opustoszałym miejscu w nieskończoność całkowicie oddalony od Boga.
Jak zwykle ciekawy artykuł. Często tu wpadam bo wiele mądrej wiedzy tu.
Dziękuję!
Ale skąd wiesz, skąd masz pewność, że ta wiedza jest “mądra”, czyli odnosi się w sposób korzystny, budujący, pozytywny dla ogółu lub przynajmniej jego części bez negatywnego wpływu na pozostałych ludzi? No i że w ogóle mówię o rzeczywistości, a nic sobie nie uroiłem?
Podziwiam Twoją bogatą wiedzę.
Dziękuję ale proszę nie oczarowuj się człowiekiem. Widzę, że powiedziałeś o wiedzy, nie o mnie ale wiele osób im bardziej się czymś oczaruje, tym mniej racjonalni się stają.
Np. zaczynają się mnie pytać o rzeczy, o których nigdy nic nie mówiłem, że wiem coś. Pytają się mnie czy jakaś książka została przetłumaczona (czyli coś, co mogli sprawdzić sami w 5 sekund), o choroby skóry, o setki różnych tematów, BO spodobało im się co przeczytali u mnie na inne tematy. To jak ludzie oczarowani pracą lekarza zaczynają się go np. radzić w sprawach relacji. “Bo on jest taki mądry”. Jedna osoba nigdy nie pozna wszystkiego.
Zamiast poszukać specjalistów lub samemu znaleźć odpowiedź, pytają się mnie. Uzależniają się więc, przestają wykazywać inicjatywę. Zamierają w miejscu wpatrzeni i oczarowani. Jak apatyczne dzieci.
Jeśli wiedza, którą ktoś przekazuje jest mądra, zastosuj ją w swoim życiu, możesz wyrazić wdzięczność ale człowiek to człowiek – istota daleka od doskonałości. Niemniej perfekcyjna w swojej niedoskonałości i perfekcyjna w tym odgórnym zamierzeniu. Ja nie znam wszystkiego, nie wiem wszystkiego i nigdy nie poznam.
Ja popełniam błędy i sam nie wszystko co mówię sprawdzam kinestezjologią, więc błędy mogą być na poziomie, na którym nie chciałbym aby były.
Kiedyś wszystkie moje artykuły i maile przeczytam od początku, wykalibruję je i tam, gdzie poziom będzie poniżej 500 zrobię co niezbędne, by ten poziom osiągnąć.
Niemniej – wszystko sprawdzaj.
Mówiłem wielokrotnie, że WSZYSTKO na tej planecie jest subiektywny. To, co mi może wydawać się korzystne dla drugiej osoby, ja tego nie sprawdzę za nią. Bo moje doświadczenia są moje, a Twoje są Twoje. Więc niezbędne jest sprawdzić czy wiedza odnosi się korzystnie do Twojego życia. Jeśli nie – przestańmy z niej korzystać i poszukajmy innego rozwiązania.
Jesteś profesorem po teologii czy psychologii?
Nie.
Wszystko co wiem doszedłem do tego sam i/lub potwierdziłem własnym doświadczeniem wiedzę wielu innych ale głównie doktora Davida R. Hawkinsa.
Moim tytułem jest inżynier elektroniki :)
Iloraz inteligencji, ani tytuły nie mają nic wspólnego z poziomem świadomości.
Ktoś może być niezwykle inteligentny i oczytany ale jego poziom pojmowania rzeczywistości jest niżej od surykatki.
A ktoś może nie mieć nawet podstawowego wykształcenia, zaś poziom zrozumienia, miłości i energii przekracza 99% ludzi.
To jak ponad 80% ludzi podchodzi do życia jest niżej w jakości, niż to jak żyją wilki.
Odnośnie wiedzy – nic nie biorę za pewnik tylko dlatego, bo ktoś tak powiedział lub stwierdził.
Przykładem tego jest twierdzenie, że ludzie to najbardziej rozwinięte istoty na tej planecie. To przecież taka oczywista bzdura, że aż dziw, że nikt się nie poklepał po głowie…
Może ileś tam jednostek jest ale co z 6 miliardami ludzi? Oczywiście większość jest zapijaczona dumą i ma gdzieś rzeczywistość – że jest niżej od krowy, którą tak lubią jeść i uważają za głupie bydlę (krowa jest na poziomie 210).
Każdy aspekt człowieczeństwa z wyłączeniem intelektu jest w niesamowicie dojrzalszy sposób wyrażany przez zwierzęta.
Praca, cierpliwość, prowadzenie wojny, radość, wychowanie, nauczanie dzieci, polowanie, budowanie, zbieractwo, etc.
Ale nawet intelekt stał się sługą ego – naszej niedojrzałej, prymitywnej, szalonej części zwierzęcej. Bo intelekt został DODANY, a nie zastąpił cokolwiek. W każdym jest więc dziki pies. I aby powołać się na tę podświadomą część wystarczy odpowiedni pretekst.
Przykładowo tylko ludzie szkodzą swojemu gatunkowi kompletnie nic z tego nie mając oprócz UCZUCIA (np. dumy). Nawet dinozaur – praktycznie sam niż ewolucji, kompletny egoizm – zjada to, co zabił. Robi to dla jakiegoś konkretnego celu – żeby się pożywić. Lepiej nie potrafi.
A ludzie potrafią, tylko nie chcą lepiej. Tak naprawdę od zwykłego mordercy wyżej jest kanibal – kanibal przynajmniej ma jakiś cel dla zabicia człowieka ale morderca robi to z szaleństwa. Z tak zniekształconego pojmowania rzeczywistości, że najlepszą drogą widzi zabicie drugiej osoby. Kanibal robi to, by zjeść, by przeżyć. Ale morderca ma powód jeszcze niższy.
Tylko ludzie obrażają się nawet na lata. Tylko ludzie odmawiają sobie tego, co dobre. Żadne zwierzę, żadna roślina tego nie robi.
Więc jeśli ktoś mi pokazuje rzekome źródło wiedzy, pod którym ktoś się podpisał, dla mnie to już czerwona lampka. Bo nikt mnie nie przekona, że ludzie są wyżej od zwierząt – jakiś marginalny procent i to jest oczywiste kto to jest. Ale reszta jest niżej od większości roślinożernych zwierząt.
A jeśli chodzi o artykuł to czasem trudno rozróżnić co jest dobre a co złe.
Dlatego mówię, że WSZYSTKO może zostać uznane za dobre i złe w odpowiednio dobranym kontekście. Czyli wystarczy odpowiednio nagiąć rzeczywistość, pominąć pewne fakty, inne informacje wymyślić i już wszystko może być uznane za dobre.
Prosty przykład (hipotetyczny):
– Zabiłem kogoś.
Bez kontekstu jestem po prostu mordercą.
Ale jeżeli kontekstem było – “Zabiłem kogoś, kto mi groził nożem. Broniłem się i zabiłem tę osobę, bo nie miałem wyjścia, by samemu przeżyć i/lub ochronić innych ludzi” to już nie jestem mordercą, a może nawet wiele osób uzna mnie za bohatera.
A gdy kontekstem będzie – “Zabiłem człowieka, który chronił swojego mienia i rodziny, bo próbowałem go okraść” – no to jest jeszcze gorzej, niż bez kontekstu.
Inny przykład – roślinożerne zwierzę jest zjadane przez mięsożerne, więc musi być niżej…
No skoro tak wnioskujemy, no to złodziej musi być bardziej rozwinięty od przedsiębiorcy, milionera, którego okrada!
A jest?
Więc kontekst został nagięty i praktycznie każdy to ignoruje.
W rzeczywistości to zwierzęta roślinożerne są dużo bardziej rozwinięte od mięsożernych! Nie odbierają życia, by przeżyć, trawa którą zjadają odrasta bardziej zielona, ich odchody nawożą ziemię. To jak żyją te zwierzęta wpływa pozytywnie na świat!
A zwierzęta mięsożerne są jeszcze tak nisko, że aby przeżyć samemu muszą odebrać życie. Dumne ego sądzi, że to oznaka siły. Nie. To oznaka niskiej jakości ewolucji.
Każdy mądry przedsiębiorca naucza o konieczności służby innym – pomocy, DAWANIA światu, a nie odbierania. No ale ponad 80% ludzkości jest w niskiej, zwierzęcej świadomości drapieżnika. Nie rozumieją, że są niziutko i sami to wybierają. Tak jakby dzieci nie chciały opuścić przedszkola i rozwijać się dalej. Bo sądzą, że już są na szczycie…
Ja jako Katolik czasami wątpię w Kościół Katolicki znając do czego się dopuszczał i nadal dopuszcza i dlatego nie ufam mu całkowicie.
Dobrze.
Kalibracja kościoła katolickiego jako instytucji to poziom poniżej 300 (300 to poziom Playboya). Więc wiele rzeczy jest jak najbardziej pozytywnych ale wkradło się mnóstwo mniej i bardziej subtelnych zniekształceń, a nawet bardzo niebezpiecznych kłamstw.
To, czego nauczał Jezus kalibrowało się na poziome nawet do 1000. Podkreślam, że mówię o skali logarytmicznej.
Więc różnica między 1000, a 300 to nie 700 tylko 10 do potęgi 700.
A dzisiaj wszystko, co przedstawia kościół katolicki zsumowane kalibruje się na 300.
Jeszcze w 1900 roku był to poziom 460, więc niezwykle wyższy.
Chrześcijaństwo PRZED Soborem Nicejskim z 325 roku kalibrowało się na 840. Było więc bardzo blisko oryginalnych nauk Jezusa.
Po tym Soborze poziom spadł na 485, czyli nie był już nawet na poziomie Miłości (poziom Miłości to 500). Można uznać, że WSZYSTKO, co zostało wtedy ustalone to przekłamania – lucyferyzm.
W 1900 był już na 460, a dziś spadł na/poniżej 300.
Oznacza to, że coraz więcej z oryginalnych nauk zostało błędnie interpretowane, zniekształcane, usuwane, dodawane zostały nowe, błędne informacje i tłumaczenia ze świadomością tego i bez, etc.
I tak poziom zgodności z Prawdą spadał i spada cały czas. Można rzec, że Lucyfer wkradał się cierpliwie przez 1700 lat do religii i wypaczał ją coraz bardziej, bo człowiek w swojej naturze nie potrafi odróżnić “dobra” od “zła”.
Wystarczy nieco zniekształcić kontekst, a dana informacja staje się kompletnie inaczej zrozumiana.
Bo każda informacja w 100% zależy od kontekstu. <- to jest więcej, niż krytycznie ważne do zrozumienia. Katolicyzm robi się znowu bojowy, ostatnio coraz częściej słyszę od znajomych praktykujących że ” teraz katole nie nadstawiają drugiego policzka nasza postawa to drapieżna owca”
Bo to błędy popełniane na wielu poziomach.
Raz – nikt nigdy nie mówił o pasywności, o apatii. Miłość jest BARDZO silna. Dużo silniejsza od gniewu, dumy, nienawiści.
Ale też nie o walce, o aktywnym zmienianiu świata z negatywnych pobudek.
Jezus mówił o zmianie siebie. Tak jak zresztą Budda i każdy inny tzw. Awatar.
A że praktycznie nikt nie wziął tego do serca, tylko robi po swojemu, no to robią tak jak ego przykazało – biorą się za walkę ze światem.
Jak mądrze zmieniać świat? Przez bycie przykładem. Inspiracją dla innych.
Ja staram się kierować Biblią i pomocą bliźnim.
Różne części Biblii kalibrują się od poziomu poniżej 200 do powyżej 600.
Więc można rzec, że to zarówno poziom slumsu jak i najwyższych uczelni zawarte w jednej książce. Warto więc zaprząc do tego zdrowy rozsądek, bo NIGDY nie mieliśmy go ignorować i wierzyć w coś ślepo. I to jeszcze wymagającego mądrej, rzetelnej interpretacji mającej w założeniu przynieść dobro.
Jak mówię – źle zinterpretowana informacja może stać się przyczyną cierpienia lub zbawienia.
Bodajże w buddyzmie mówi się, że niebo i piekło są od siebie oddalone o szerokość włosa. I jest to prawda. Sam tego doświadczyłem.
Nawet minimalna, niedostrzegalna dla oka zmiana kąta uderzenia w golfie to różnica między trafieniem do dołka, a wbiciem piłeczki do jeziora.
Nawet minimalne zniekształcenie kontekstu czy intencji już kieruje nas z czasem w kompletnie inne miejsce. Jeśli zamkniemy oczy i nie będziemy dokonywać po drodze korekt, prędzej czy później dojdzie do wypadku.
Studiuję Biblię nauki Jezusa.
Biorąc pod uwagę co napisałem wyżej warto zastanowić się co tak naprawdę stanowi nauki Jezusa, a co kompletnie zaburzone i dopisane przez ludzi informacje?
Zauważ, że Jezus żył 2000 lat temu.
Aby to zrozumieć zagraj z 10-cioma osobami w grę – “głuchy telefon”. Wymyśl jakieś zdanie i następnie powtórz je kolejnej osobie tak, by nie słyszały następne. I tak w kółko. Niech do Ciebie wróci to zdanie z powrotem i zobaczysz jak wiele zostało z oryginału. I to po minucie i powtórzeniu przez 10 osób. Osób dojrzałych, bez negatywnej intencji, by to zdanie zniekształcić dla własnych potrzeb.
A co można powiedzieć o tych, którzy tłumaczyli nauki, Biblię na inne języki? Co wiesz o tych osobach, ich poziomie świadomości, poziomie jak zrozumieli nauki, jaki kontekst utrzymywali i jaką mieli intencję? A może intencję mieli dobrą, tylko ktoś stał nad nimi z mieczem i kazał im pisać nieprawdę?
Książki Hawkinsa tłumaczone są przez wiele miesięcy, by zachować kontekst.
Robią to ludzie z najwyższą dbałością. A poza tym dzisiaj mamy kinestezjologię do sprawdzenia poziomu zgodności z prawdą.
Natomiast z Biblii wielu uczyniło narzędzie kontroli mas. Daleko nie wszystko jest tam naukami Jezusa.
I tekst, o którym mówimy był przekazany ludziom w niezwykle niskiej świadomości. Za czasów Jezusa ludzie byli na poziomie Strachu, czyli 100. Dzisiaj poziom ten to okolice 200-205.
Jedno zdanie, które jest krytycznie ważne dalej nie zostało ani zrozumiane, ani praktycznie nikt się nim nie kieruje – “Widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w swoim nie dostrzegasz”.
Najpierw zrozummy i zastosujmy to w swoim życiu i dopiero bierzmy się za kolejną rzecz.
No bo jak inaczej się uczymy? Wybieramy jedno zagadnienie i uczymy się go, staramy zrozumieć, stosujemy. I gdy się go nauczymy, przechodzimy do kolejnego.
Jak Ty podchodzisz do studiowania Biblii i nauk w niej zawartych?
Czy wszystko starasz się zrozumieć na siłę, bo zakładasz, że jest prawdą? A może starasz się zrozumieć wszystko naraz? Rób małe kroczki – studiuj jedno zagadnienie. Poszerzaj kontekst, pozbywaj się negatywnego programowania. Staraj się zrozumieć to zagadnienie najszerzej jak tylko zdołasz intelektem, a potem przeskocz intelekt – spójrz na to zagadnienie z kompletnie nielinearnego poziomu – ponad rozsądkiem. Spójrz na to z poziomu ducha. Dopiero wtedy – gdy przekroczysz wszelkie dualizmy i pozycjonalności – pojmiesz esencję tego stwierdzenia. I dopiero wtedy zajmij się kolejnym.
Jak bardzo Piotrze znasz Biblię?
Nigdy jej nie przeczytałem.
Ale wszystko co ktoś z niej przytoczy mogę wykalibrować, czyli sprawdzić jak to się ma do Prawdy.
Poza tym wiele prawd, które są w niej zawarte poznałem z innych źródeł, bo Prawda jest jedna i niezmienna od początku czasu.
Każdy Awatar mówił o tym samym, tylko innymi słowami. Więc Biblia w żaden sposób nie jest wyjątkowa.
Jeśli odpowiednio spojrzysz na swoje życie, ono stanie się perfekcyjnym i najlepszym nauczycielem oraz źródłem wiedzy.
Obejrzyj ten film (w języku angielskim):
https://www.youtube.com/watch?v=DGIjuVbGP_A
Człowiek ten jest legendą biznesu – niezwykle inteligentny i mądry na wielu płaszczyznach.
I on powołuje się na mądrości z Biblii w kontekście prowadzeniu biznesu.
Więc jak można “znać Biblię”? Nie można. Bo każdy interpretuje jej słowa po swojemu. Znać to tak jakby wziąć pod uwagę wszystkie obszary życia, odnosić się do nich naraz i to w nieograniczonym kontekście.
Biorąc to pod uwagę – można bardzo dobrze “znać Biblię”, a nawet stosować zawartą tam mądrość, a nigdy jej nawet nie trzymać w ręku.
Bo nie ważne kto narysował mapę okolicy. Jeśli mapa odnosi się do rzeczywistości, będzie pomocna.
Mapy oczywiście nie musimy potrzebować – możemy poświęcić czas, by samemu zbadać okolicę. Tylko oczywiście wiązać się to będzie z wieloma ślepymi uliczkami, wchodzeniem w głębokie chaszcze, etc. Od tego są mapy stworzone przez innych, by już nie musieć tego doświadczać. Tym jest prawdziwa mądrość – by przyspieszyć rozwój, by pomóc innym dojść jeszcze dalej i/lub nie popełniać błędów, których można uniknąć.
Zawsze chciałem zostać księdzem (i nadal chcę)ale trochę wątpię w jego dobrą wolę.
Widzimy więc, że tym co chcieli pogubić ludzi udało się dość dobrze.
Mapa przedstawiona przez Jezusa została zamazana, a nawet ludzie już wątpią w Jego dobrą wolę.
Jeśli wątpisz w Jezusa, to w kogo innego wierzysz?
Jeśli sam siebie przekonałeś, że Jezus mógł nie mieć dobrej woli, to przecież możesz się przekonać do tego samego odnośnie każdej innej osoby.
Na bazie czego doszedłeś do tego wniosku? Jakie informacje spowodowały, że zacząłeś wątpić w dobrą wolę Jezusa?
Co możesz powiedzieć np. o mojej woli? Czy dobrze Ci życzę? Czy życzę dobrze komukolwiek?
Jestem obcym facetem z internetu. Zdrowy rozsądek podpowiada, by mi nie ufać. A jednak mówisz, że wracasz tu i postrzegasz tę wiedzę za mądrą.
Co więc się stało, że przestałeś tak postrzegać to co przekazywał Jezus, czyli człowiek w najwyższej możliwej świadomości?
Czytając ten artykuł zacząłem zastanawiać i zadziwiać dlaczego do dziś tyle osób podziwia Hitlera lub jakiś innych tyranów lub złoczyńców.
Z tego samego powodu, przez który ci tyrani doszli do władzy w trakcie wojny.
Bo ludzie skupiają się na tym, co ktoś zrobił lub zamierzał robić ale KOMPLETNIE POMIJAJĄ KONTEKST!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!A KONTEKST JEST NAJWAŻNIEJSZY!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jak mówiłem w artykule – od kontekstu zależy czy jesteśmy zwyrodniałym mordercą czy bohaterem.
A kontekst już jest i jest nazywany rzeczywistością. Poznanie kontekstu to często klucz w rozprawach sądowych.
Nieskończony kontekst, czyli uwzględnienie wszystkiego co było, jest i będzie nazywa się Bogiem.
Dlatego kontekst jest najważniejszy. Bo jeśli ograniczamy kontekst – usuwamy z niego Boga.
Jeśli kontekst zaburzamy, zniekształcamy – również pozbywamy się Boga. I zostaje nasza racja, nasza percepcja. Zostaje więc brak rzeczywistości. Nazywany ego. Iluzje i urojenia. Wtedy zaczynają się poważne kłopoty.
I odpowiedzialnością każdego jest dążenie do rzeczywistości.
Podziwianie Hitlera może więc odbyć się jedynie w nietrzeźwości i/lub szaleństwie – w tak zniekształconym lub kompletnie pominiętym kontekście, by pominąć rezultaty jego dążeń i skupić się wyłącznie na nich.
To był masowy morderca, szaleniec, megaloman, tyran plus jeszcze kilka określeń, których człowiek elokwentny powinien unikać.
Co więc trzeba pominąć, zignorować, wyprzeć i ile zaburzyć, zniekształcić – wprowadzić lucyferyczne zakrzywienie – by zachwycać się tym człowiekiem i tym co zrobił?
Tyrani i megalomani pozbyli się skrupułów i swoje dary wykorzystali w sposób niezwykle negatywny.
Narody, np. Niemcy byli w bardzo niskiej świadomości. Niemcy przed wojną to był poziom Strachu czyli okolice 100-120. Więc przychodzi sobie herr Hitler i podnosi energię narodu swoimi przemowami. Dar jego przemawiania wynosił 400, czyli 10 do 300-nej potęgi wyższy, niż całościowa energia narodu niemieckiego. Czy to dziwne, że ludzie lgnęli do niego?
Hitler Jugend to w tamtych czasach dla młodych chłopców był jak raj. Służyli narodowi, byli poważani, kochani, podziwiani. Walczyli z wrogami w imię kraju. Wyrastali na bohaterów! To było jakby zostać harcerzem i walczyć o sprawy najwyższej wagi.
Każdy chłopiec chciał być w tej organizacji! To był najwyższy prestiż od najmłodszych lat. Tylko idiota nie chciał iść do Hitler Jugend.
A co mamy w Polsce? Studentów się znieważa, akademiki są zasyfione, studenci są biedni, a przecież to oni stanowić będą intelektualny fundament następnej generacji.
Większość mądrych młodych ludzi chce wyjechać z tego kraju. Tu nie szanuje się przedsiębiorczości, uczciwości, pomocy innym. Tu takie osoby uważa się za naiwne. Człowiek, który ciężko pracuje to frajer!
Widzimy więc ogromną różnicę w tym co Hitler zrobił dla swojego kraju. W Polsce więcej uwagi przywiązuje się do zaginięcia jednej skarbonki, niż dobra, wychowania dzieci. Matka czy ojciec wrzeszczący na swoje dziecko, wyzywający je to akceptowalna norma. Każdy ma to gdzieś. W Niemczech w czasie wojny tak nie było.
Ale zauważmy, że nawet ręka z młotkiem może zostać użyta do zbudowania najwspanialszego domu lub szpitala lub do walenia innych w głowę.
Tym samym to, co mogło pomóc i zainspirować cały naród zostało wykorzystane do doprowadzenia wojny całego świata ze sobą, do ludobójstwa na niewyobrażalną skalę.
Dlaczego ludzie podziwiają Hitlera? Przede wszystkim – jacy ludzie? Co o nich wiemy? Gdyby ich wykalibrować, ich poziom świadomości jest niezwykle niski.
Mniej więcej taki jak narodu niemieckiego przed wojną.
Zauważ na jakim poziomie musi być człowiek, który nie potrafi wyciągać wniosków – i to wniosków z wydarzenia, w którym zginęło dziesiątki jeśli nie setki milionów ludzi?
Jaki poziom reprezentuje taka osoba? Przecież należałoby ją zamknąć w ośrodku dla obłąkanych!
Są ludzie, którzy zaczynają domagać się legalizacji pedofilii jako zwykłej potrzeby seksualnej!
To już nawet nie choroba, tylko niebezpieczne szaleństwo. Tych ludzi należy odizolować od reszty społeczeństwa i trzymać tam i nigdy nie wypuścić.
I powoli to szaleństwo wkrada się do społeczeństwa tak jak wkradało się do nauk Jezusa.
Zawsze zło i źli i silni ludzie są podziwiani i mają podwładnych.
Na tej planecie WSZYSTKO znajdzie zwolenników. Nawet latający potwór spaghetti.
Przecież nawet jakiś nastolatek pociął sobie twarz, by wyglądać jak jakiś hip-hopowiec czy raper czy łatewer.
To, że miliony ludzi coś wybiera nie oznacza i NIGDY nie oznaczało, że automatycznie robią coś pozytywnego czy właściwego. Robią coś właściwego ze swojego poziomu pojmowania – ze swojej świadomości i w kontekście jaki utrzymują.
Ale ludzkie ego uwielbia zrzucać odpowiedzialność na grupę – wypierać własną, osobistą odpowiedzialność.
Ponadto – miłość nie jest słaba. Ludzie naprawdę kochający to najsilniejsi ludzie, jakich możesz spotkać!
Mężczyzna, który idzie do pracy, by utrzymać swoją kochaną rodzinę jest nie do zatrzymania. Będzie zapierdalał każdego dnia po kilkanaście godzin, zawsze znajdzie jeszcze czas, by się bawić z dziećmi, pomagać im, być z żoną.
Ale znowu – zniekształcone postrzeganie miłości jako szczeniackie oczarowanie, przywiązanie, seksualną ekspresję to jakby porównać do CEO wielkiego przedsiębiorstwa dziewczynki sprzedające w wakacje ciasteczka, by zarobić na lalkę.
Poziom Miłości to poziom 500. Odwaga to poziom 200. Więc odwaga, która wygrywa wojny to poziom mocy niższy o 300 ZER od Miłości.
Są w Polsce ludzie którzy nadal podziwiają Hitlera i uważają że miał rację.
Bo są tak nieświadomi jak zapijaczeni dumą.
Tak chcieliby silnego wodza – samca alfa, którego nie mieli w swoim życiu jako mądrego, kochającego ojca, że stanęliby murem za ludobójcą i megalomanem.
Tak bardzo potrzebują wzorca – męskiej miłości.
To dziecięce marzenie.
Ci sami ludzie nie znają wszystkich faktów, a nawet nie znają malutkiego wycinka. Nie wiedzą np., że po przegraniu wojny Hitler powiedział, że Niemcy nie zasługują żeby żyć.
Poza tym to, co mówią to zwykła projekcja – własne uczucie bezsilności, gniew, winę, dumę umieszczają w innych – np. w Żydach. Bo XYZ – bo ponoć kontrolują banki, etc.
A czym to się różni od Hitlera?
Nie ma w tym za grosz logiki i rozsądku. Jest tylko ego – zwierzę, które bełkocze dla samego bełkotu – dla własnej racji. I to niezwykle, niezwykle dalekiej od prawdy.
I jest w stanie pominąć fakt, że przez dążenia i manipulację Hitlera miliony ludzi straciły życie. Ego to nie obchodzi.
Przecież Hitler i naziści chcieli nas wszystkich wyciąć w pień.
Bo tak wygląda poziom reprezentowany przez tych ludzi – megalomania i szaleństwo – zwykłe ego w pełnej krasie. Tak wygląda życie w tym kontekście pojmowania rzeczywistości.
Jednak pamiętaj, że większość walczących Niemców tak jak reszta ludzkości została po prostu oszukana – zmanipulowana. “Zły” był niewielki procent ale procent, który doszedł do władzy.
Oni nie wiedzą jakie trzecia rzesza wyczyniała zbrodnie nie z tej ziemi na tej planecie.
Wiedzą ale po prostu to pomijają tak jak uzależniony zniekształca kontekst postrzegania pornografii, by je znowu obejrzeć pomimo, że cierpiał z tego powodu już setki razy.
Ego ma gdzieś rozsądek. Dla niego liczy się jego racja.
Ponownie – większość walczących Niemców została oszukana. “Tylko” jednostki były odpowiedzialne za oszukanie całego narodu.
Większość Niemców walczyła z integralnych powodów – walczyła z wrogami narodu, walczyła o dobro swoich bliskich. Bo taki pokazano im kontekst wojny.
Zauważmy, że i Polacy uważali się za lepszych od innych narodów (i wielu nadal się za takich uważa).
Co niby może dziać się teraz duszy która była w ciele Hitlera przecież tego nie da się odpłacić karmicznie tego ile zła on wyrządził ? Jest w piekle?
Możliwe. Ale prawdę mówiąc to mnie nie interesuje.
Nie interesują mnie tematy absurdalnie graniczne. Jak “masowy morderca”. Raz, że i tak niewiele jeśli cokolwiek możemy powiedzieć.
Dwa – zamiast człowieka, który był w tak niskiej świadomości, że popełnił najbardziej niegodziwe czyny, warto jednak spojrzeć na swoje życie i zobaczyć co w naszych zachowaniach i postawach jest niegodziwego względem nas i innych ludzi i tym się zająć? A nie cały czas przerażać się, szokować i ekscytować ekstremami.
Bo zawsze znajdzie się jakieś nowe szaleństwo. I co? Mamy porzucać swoje życie i w nieskończoność załamywać ręce, bo ktoś przekroczył kolejną granicę?
Zajmijmy się sobą.
Kiedyś z ciekawości sprawdziłem kim w głównej mierze są osoby w szpitalach psychiatrycznych, których cały czas trzyma się na lekach ogłupiających.
To właśnie zbrodniarze wojenni, ci co mordowali w różnych wojnach. Z każdej ze stron.
Leki uniemożliwiają im wyzdrowienie – detoks z poczucia winy, wstydu, żalu. To spłata długu karmicznego. Gdy tylko zaczynają wyć, ryczeć, walić głową w ścianę – od razu przebiega lekarz i aplikuje lek na uspokojenie.
Więc to czego odmówili innym mordując teraz sami mają odmawiane i to z najlepszą intencją – bo “leczący” ich ludzie naprawdę są przekonani, że im pomagają. Ale w rzeczywistości uniemożliwiają im oczyszczenie się z zalegających w nich winy za popełnione zbrodnie.
Tak jak i ci ludzie wierzyli, że robią coś dobrego.
Więc wiedząc to, że oni i tak nie unikną odpowiedzialności, zacznijmy pokój w sobie – porzućmy przyjemność z posiadania racji, z niezgadzaniem się z innymi, czerpaniem satysfakcji z kontrolowania innych, opierania się, niechęci. Bo pokój KAŻDY może mieć tu i teraz. Gdyż pokój to coś stricte wewnętrznego i nie zależy od niczego na zewnątrz, nawet od wojny.
Znam pewnego człowieka – wspaniały ojciec, pracownik. Naprawdę złoty człowiek. I on powtarza, że cały czas musi coś robić! Nie chce siedzieć i np. czekać, aż ktoś przygotuje posiłek. Musi wstać i coś zrobić. I to denerwuje wszystkich wokół!!! On ucieka od swoich myśli, emocji – racjonalizuje to, że ma siedzący tryb pracy i chce coś robić dla zdrowia ale to nie jest prawda. Prawda jest taka, że on ucieka od swojego wnętrza. Cały czas w wolnym czasie np. czyta gazety, ogląda telewizję. Osoby, które denerwuje postępują ponownie. Ale to pokazuje, że te osoby nie chcą pokoju. Chcą kontroli, chcą poczucia, że inni są im posłuszni ale gdyby chcieli pokoju, mieliby go.
Jezus Chrystus tak powiedział o piekle:
“Jeśli twoja ręka jest ci powodem upadku, odetnij ją. Lepiej bowiem jest dla ciebie ułomnym wejść do życia, niż mając dwie ręce, pójść do piekła, w ogień nieugaszony;
I bardzo dobrze mówił.
Piekła nie ma jednego. Jest wiele piekieł tak jak wiele nieb. Tak naprawdę nieskończone ilości jednego i drugiego.
Każdy trafia tam, co rezonuje z jego wnętrzem – tym, co karmicznie nagromadził przez WSZYSTKIE swoje inkarnacje (“każdy włos zostanie policzony”).
Ludzie nie potrafią zrozumieć dlaczego Bóg dopuszcza, że np. terroryści wysadzają autobus pełen dzieci.
Te dzieci były m.in. zbrodniarzami, gwałcicielami i SAMI WYBRALI taką spłatę przynajmniej części z tego, co sami uczynili właśnie ze strachu przed piekłem.
Tak – człowiek sam wybiera, by spłonąć żywcem, urodzić się chory czy bez kończyn, niż trafić do najniższych możliwych “jakości” piekła.
gdzie robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie. A jeśli twoja noga jest ci powodem upadku, odetnij ją. Lepiej bowiem jest dla ciebie chromym wejść do życia, niż mając dwie nogi, zostać wrzuconym do piekła, w ogień nieugaszony; gdzie robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie. Jeśli zaś twoje oko jest ci powodem upadku, wyłup je. Lepiej bowiem jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż mając dwoje oczu, zostać wrzuconym do ognia piekielnego; gdzie robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie”
To wbrew pozorom bardzo mądra rada. Bardzo!
Niskie poziomy piekła charakteryzują się m.in. tym, że nie ma tam czasu. Nawet oświeceni mówili, że czas to iluzja.
Dlatego piekło jest wieczne – dosłownie. Nie ma początku, ani końca. Nie ma nadziei.
A są piosenki typu “hell isn’t a bad place to go” (piekło to nie takie złe miejsce). Oj, NAPRAWDĘ uważałbym z określeniami tego typu.
Był osoby (w tym dr Hawkins), którym piekło zostało pokazane. Pewna kobieta poszła do piekła ale z ochroną Archanioła (a poziom energii Archanioła zaczyna się od 50 000 – znowu przypominam o skali logarytmicznej). Była potrzebna taka energia, by ta kobieta w ogóle przeżyła szok (z braku lepszego określenia) jakiego doznała w tym miejscu.
Życzenie komukolwiek piekła to BARDZO nierozsądne postępowanie. Bo NIKT nie chce tam trafić. Nawet Hitler.
To, co napisał o piekle Dante – znak, który stoi przed wejściem do piekła – “porzućcie nadzieję ci, którzy wchodzicie tutaj” jest bardzo precyzyjne.
Bo tam nie ma nadziei.
Największe cierpienie i katusze jakie człowiek sobie może wyobrazić to nic w porównaniu z najniższym piekłem.
Więc jak ktoś wrzeszczy, bełkocze, że np. geje pójdą do piekła, to sami sobie zbierają taką karmę. I potem się dziwić, że rodzą się upośledzone dzieci, bez rąk, nóg, etc.
Sami to wybrali, by spłacić choć część uzbieranej karmy – ze strachu przed tym, w którym kierunku poszli za jakiejś/jakichś inkarnacji.
Bo jeśli komuś życzymy piekła, sami go doświadczymy, by skorygować swoje życzenia dla innych. By poszerzyć kontekst, że jednak nie chcemy, by ktokolwiek tam trafił.
Co tam może czekać duszę jak już nawet w czyśćcu czekają obciążone dusze mocne katusze?
Ważna uwaga – ta planeta to Czyściec.
Warto wreszcie zdać sobie z tego sprawę.
Nikomu, kto jest na tej planecie Czyściec nie został odmówiony, bo Czyściec to już ta planeta. Trzeba tylko otworzyć oczy – rozbudzić się choć troszkę, by zdać sobie z tego sprawę.
I te katusze, o których mówisz to np. ofiary terrorystów, wojen, itd. To już spłata długu karmicznego.
Nigdzie nikt nie czeka. Każdy trafia tam jaki jest – kim się stał przez własne wybory. Taka jest natura karmicznej sprawiedliwości świata.
Dlatego ta planeta umożliwia dowolny wybór – od najniższego możliwego jak np. dr Mengele po najwyższe jak Matka Teresa czy właśnie Jezus Chrystus.
Czyściec to już ta planeta. Już tu jesteśmy i mamy możliwość wyboru. Dlatego Budda powiedział, że to ogromny dar urodzić się człowiekiem – czyli trafić do Czyśćca :)
Dostaliśmy więc możliwość oczyszczenia i wzrostu tak wysoko jak tylko wybierzemy. Ten kto tu trafił już otrzymał niewyobrażalny dar! A co dalej z nim zrobi zależy WYŁĄCZNIE od niego.
I Jezus dał nam mapę – pokazał gdzie i w jaki sposób zmierzać oraz mówił o wracającej karmie – by nie walczyć z losem (nadstawiać drugi policzek), bo NIC nie jest przypadkowe.
Jeśli narobi nam na marynarkę ptak to z góry możemy założyć, że kiedyś my “narobiliśmy” komuś – przeszkodziliśmy w czymś, może zniszczyliśmy mienie, etc.
Ale tematy szczególnie powracające to dla nas najważniejsze lekcje.
I nie mówię o fatalizmie – to dalekie od tego.
Jeśli na tym etapie po przeczytaniu mojego komentarza ktoś zamierza wyciągać negatywne, fatalistyczne wnioski – lepiej niech o tym mi napisze, bo niepotrzebnie robi sobie coś, z czym potem i tak będzie się musiał uporać.
Zawsze sobie piekło wyobrażałem jako przebywanie w samotności w opustoszałym miejscu w nieskończoność całkowicie oddalony od Boga.
Nawet piekło nie jest oddalone od Boga. Źródłem WSZYSTKIEGO jest Bóg. Także piekła.
Poza tym piekieł jak mówię jest nieskończenie wiele. Dla każdego coś się znajdzie. Nie ma jednego, gdzie trafiają wszyscy po równo. Każdy, kto nie wybierze pozytywności trafi do takiego piekła, które sam stworzył w sobie.
Z drugiej strony tak samo nieba.
Jest nawet osobne niebo dla ateistów i agnostyków.
Bo jest wielu niewierzących, którzy są integralni i dojrzali, kochający. Aby trafić do nieba wcale nie trzeba wierzyć w Boga :)
Ale to, że w Boga nie wierzymy nie oznacza, że możemy się odciąć. Nigdy nic takiego nie może nastąpić.
Tym samym NIKT i nic nie może uciec od Karmicznej Harmonii Wszechświata i nic nie jest przypadkowe.
Odnośnie Twojego kierowania się Biblią i pomocy bliźnim – przede wszystkim jaką masz intencję?
“Pomoc” można rozumieć na ogromną ilość sposobów i w tym wiele niezwykle niekorzystnych.
Bo np. ktoś uznał za pomoc odwracanie żuczka, który się przewrócił na plecy po raz trzeci. Ta osoba sądzi, że pomaga, a nie rozumie, że ten robaczek chce umrzeć – porzucić fizyczność, wrócić do subtelnego ciała astralnego i ponownie wcielić się w nowe, zdrowe ciało fizyczne. Bo zapewne jego obecne ciało już jest stare, może chore. Tylko ludzie w śmierci widzą coś złego i dlatego sobie ją wyrządzają na lewo i prawo sądząc, że drugiej osobie lub grupie ludzi wyrządzają największe możliwe zło. Ale to bzdura. Największe możliwe zło wyrządzają wyłącznie sobie, bo taką zbierają karmę – zostanie im odebrane to, co uznali za najbardziej cenne i wyrządzone to, co uznali za najgorsze. Nie robi tego karzący, arbitralny Bóg, tylko wróci do nich ich własna energia – karma, intencja.
A drugiej osobie po prostu zabierają możliwość dalszego wzrostu i rozwoju (dlatego zazwyczaj mordercy i zbrodniarze już rodzą się jako ciężko chore dzieci – bez możliwości wzrostu). Ginie ego, duch opuszcza ciało i od razu szuka sobie nowych perfekcyjnych warunków do narodzin i spłaty karmy oraz wzrostu. Nikt nic nie stracił. A negatywną karmę zgromadził sobie morderca. Może nawet pomógł temu, kogo zabił spłacić jakiś dług. Tylko niech mi w tym momencie nikt nie idzie dać się zastrzelić, bo to zwyczajna głupota.
Więc jeśli zobaczymy chorych ludzi, np. z zespołem Downa, warto nauczyć się kochać ich – uwolnić opór, może nawet obrzydzenie. To ludzie, którzy wybrali to w wielkiej odwadze i z rozsądku – pragną zmienić swój kierunek. Wybrali Boga. Wybrali spłatę swojego długu. To ogromna odwaga.
Żeby tylko nikt po przeczytaniu tego nie zaczął np. wyzywać takich osób, że byli zbrodniarzem. Wykorzystanie wiedzy duchowej dla własnych negatywności to BARDZO nieprzyjemna karma.
I poza tym osoba, która by się tak zachowała zapewne sama jeszcze nie przepracowała własnej karmy za mordy dokonane w poprzednich inkarnacjach.
Ok, to co zalecam uzależnionym w moim Programie to wybór dwóch cech z poniższej listy (wystarczy nawet jedna):
LISTA KORZYSTNYCH POSTAW ( CECH OSOBOWOŚCI ):
Dostępny, sprawiedliwy, zrównoważony, etyczny, łagodny, uczciwy, spokojny, wierny, miły, zadowolony, serdeczny, przyzwoity, niezawodny, pilny, dyplomatyczny, opanowany, stały, elastyczny, przyjacielski, autentyczny, uradowany, szczęśliwy, pracowity, zdrowy, pomocny, szczery, honorowy, ludzki, pokorny, idealistyczny, życzliwy, uprzejmy, normalny, otwarty, uporządkowany, cierpliwy, trwały, przyjemny, sympatyczny, grzeczny, pozytywny, ochraniający, racjonalny, rzetelny, porządny, pełen szacunku, odpowiedzialny, trzeźwo myślący, z poczuciem humoru, sensowny, stabilny, wspierający, troskliwy, tolerancyjny, ciepły, mądry.
Jest to lista, którą w jednej ze swoich książek zaprezentował dr Hawkins.
Wybór JEDNEJ cechy i praktykowanie jej W KAŻDYCH OKOLICZONŚCIACH – WE WSZYSTKICH BEZ ŻADNEGO WYJĄTKU doprowadzi nas do najwyższej możliwej świadomości – tzw. Oświecenia.
Bo przyjdą takie lekcje, pojawią się takie sytuacje i okoliczności, że aby naprawdę szczerze i uczciwie odnieść się do niej wybraną postawę wymagać będzie od nas ogromnej wewnętrznej pracy.
Przepracujemy wszystko.
Warto też wiedzieć, że za WSZYSTKO co przekażemy innym odpowiadamy.
Dojrzałego nauczyciela duchowości poznamy m.in. tym, że powie, że jeśli on w swoich naukach popełnił błąd, on za to odpowie karmicznie. On to bierze na siebie.
Bo to on czegoś nie zrozumiał. Tak postępuje dojrzały nauczyciel.
Ja to po prostu wiem – jeśli coś schrzaniłem, biorę to na klatę. I już parę rzeczy schrzaniłem :)
Temat odpowiedzialności jest krytyczny i na szczęście ludzie poooooowooooli zaczynają go rozumieć.
Przykład – jeśli pracujemy w warsztacie i dokonamy przeglądu samochodu oraz pewnych napraw, no to kogo podpis będzie na dokumencie? Boga? Naszego pradziadka? Nauczycielki ze szkoły podstawowej? Naszych znajomych? Nasz!
My odpowiadamy za ten przegląd i za dopuszczenie pojazdu do dalszej jazdy. Jeśli dojdzie do wypadku, to na dokumentach będzie nasze nazwisko.
Więc jeśli posługujemy się informacjami, z których np. 2/3 nie ma żadnego przełożenia na sprawność pojazdu, może nareszcie warto byłoby przestać się tym kierować?
No bo kiedy nasi klienci zaczną się rozbijać samochodami, którymi się zajmowaliśmy, to na naszą głowę zwali się góra kłopotów.
W temacie duchowości temat jest dużo bardziej poważny, bo za źle przekazane informacje lub niepoprawne ludzie potrafią utknąć nawet wiele wcieleń. I kto za to odpowiada? No, osoba, która te informacje przekazała. Więc też nie chciałbym być w skórze księdza, który co tydzień lub nawet codziennie programuje ludzi negatywnie i blokuje ich rozwój. I jeszcze manipuluje i podrzeguje do negatywności. Edukacja duchowa to jedna z największych odpowiedzialności.
Słyszałem o grupie ludzi, którzy spotykali się regularnie i mantrowali “aum”. To bardzo popularna mantra.
Rolą mantry jest m.in. podnoszenie energii i wibracji ciała oraz aury. To bardzo uzdrawiające (ale znowu – nigdy nie należy zaniedbać PRZYCZYN problemów).
Mantra Aum kalibruje się na 210. Natomiast mantra Om to poziom 740. Gdy ja mantruję Om to nieraz się popłaczę. Czuję jak wibruje wokół mnie energia. Aum nie zmienia w moim przypadku nic.
A ludzie bez fundamentalnej wiedzy utknęli na mantrowaniu Aum nawet kilka czy kilkanaście inkarnacji. Bo nie mogą wzrosnąć powyżej 210.
Niby taka mała różnica – Om i Aum, a to jakbyśmy na skrzyżowaniu pojechali w lewo lub w prawo.
Co z religiami? A wystarczy powiedzieć ludziom, że Czyściec to dopiero po śmierci i to dla tych grzecznych czy zasłużonych i tyle! Ludzie zaczynają sobie czekać i kompletnie się nie zmieniają, nie wzrastają. Jeszcze utrzymują strach, wstyd, winę, itd. Dodać do tego, że zasłużymy sobie przez cierpienie i zmaganie i koniec! Utknęliśmy!
Oj, naprawdę księża, którzy powtarzają te bzdury zbierają sobie…
Wystarczy zamienić “odpowiedzialność i konsekwencje” na “pogniewany, mszczący się bóg” i już mamy odpowiedni pretekst do trzymania się wstydu, winy, żalu, strachu zamiast wyboru odpowiedzialności, dojrzałości, świadomości i dokonywania rozsądnych korekt. Czy spadający nam na głowę kamień mści się, że go podrzuciliśmy? Nie. Czy ściana jest na nas pogniewana, że w nią wbiegliśmy? Nie. Ściana ODDAJE NAM NASZĄ WŁASNĄ ENERGIĘ! Którą daliśmy jej nierozsądnie. Czy strata pracy to niesprawiedliwość? Nie. Gdybyśmy szczerze, uczciwie przyjrzeli się jakości naszej pracy i tego jak miała się względem celów firmy ORAZ przyjrzeli się jak sami siebie traktowaliśmy, nagle magicznie niczym dziwnym stałaby się podjęta przez zarząd/szefa decyzja, by nas zwolnić. Poza tym jeśli pracowaliśmy uczciwie, rzetelnie i robiliśmy kawał dobrej roboty, a i tak nas zwolnili – no to wspaniale! Bo dlaczego mielibyśmy dalej pracować w tak żenującej firmie?
Kolejna rzecz – że Bóg odpuszcza grzechy podczas spowiedzi. Lol! Przede wszystkim powtarzam – grzech to błąd. Dwa – postrzeganie czegoś jako złe zakłada dualizm, a Bóg spraw tak nie “postrzega” (z braku lepszego określenia). Czy rodzic odpuszcza dziecku jedynkę w szkole? Może się gniewać, winić, a nawet pobić dziecko. Ale czy to mądre? Czy cel uświęca środki? Jeśli dziecko przestanie dostawać jedynki, bo je zbiliśmy to czy my postąpiliśmy właściwie? “Doprowadzenie do pokoju” przez wymordowanie wszystkich innych ludzi to właściwe postępowanie, bo nie ma wojny? Niektórzy naprawdę tak patrzą na ten temat! Rodzic bije dziecko, bo naprawdę wierzy, że w ten sposób je wzmocni! Naprawdę wierzy, że uchroni go przed zranieniem przez innych ludzi. No ale dziecka nic bardziej nie boli, niż takie traktowanie przez rodzica i znikomy procent takich dzieci wzmacnia się. Bo dziecko ma swoją karmę, a rodzic swoją. To, że ojca lali w szkole NIE oznacza, że będą lali syna. Ale jeśli dziecku zaprogramuje wstyd, winę, żal, gniew, dumę i swoje programy – no to też będą je lali.
Większość rodziców tak podchodzi do wychowania swoich dzieci – “Masz tu wszystkie moje programy. Mam nadzieję, że tobie pójdzie z nimi lepiej! Powodzenia!” Czy to rozsądne? To zwykłe szaleństwo i to jeszcze dopuszczane z dobrą intencją.
Czy odpuszczenie własnej winy, gniewu i żalu cokolwiek zmieni w przypadku dziecka? Nie. Jeśli nie dojdziemy dlaczego dostało jedynkę i nie zajmiemy się przyczyną, znowu dostanie jedynkę! Od tego jest/powinna być edukacja. Oceny to jedynie wyznacznik w jakim kierunku zmierzamy. A nie coś, na podstawie czego określamy czyjąś/swoją wartość. Emocje, które czujemy względem ocen czy zachowań naszego dziecka to tylko i wyłącznie NASZ problem. Próba zmiany czy kontroli dziecka i/lub karanie go, byśmy my poczuli się lepiej to postawy karygodne, za które naprawdę powinny istnieć realne kary wliczająć więzienie i sądowo nakazane wizyty u terapeutów.
To religijne “odpuszczanie grzechu” to bzdura – zabawa. To nasze ego zrobiło teatrzyk, że jest coś/ktoś, co/kto trzyma nam nami bata i jeśli tego nie zadowolimy, nie spełnimy oczekiwań, to nas ukarze, a nawet potępi na wieczność. A w międzyczasie dalej powtarzamy te same błędy. I jeśli jakieś przestaliśmy to ze strachu przed karą, a nie dlatego, bo zrozumieliśmy cokolwiek. I tak ludzie dalej żyją jak idioci od nieraz wielu inkarnacji.
Jeśli dwie osoby chcą się bić – niech się biją! Dlaczego interferujemy? Wywieźmy je w bezpieczną okolicę i niech się biją! Niech sobie ulżą, niech to z siebie wywalą! A jeśli będziemy się wtrącać i nigdy nie damy im wyrzucić z siebie gniewu i winy, to przeniosą to na swoje dzieci i partnerki! Młodzież jest/była mądrzejsza od dorosłych! Za moich czasów były tzw. ustawki. Jeśli ktoś do kogoś miał jakieś “ale”, to się umawiali po szkole i w kontrolowanym otoczeniu wyjaśniali sobie wszystko za pomocą pięści. Nikomu nigdy nie stała się krzywda. Co najwyżej podbite oko. Ja sam też nieraz się biłem. Zazwyczaj wokoło był tłum innych dzieciaków i jeśli nawet kiedykolwiek sytuacja stała się zbyt gorąca, to tłum rzucał się i rozdzielał bijących się. To wbrew pozorm BARDZO MĄDRY mechanizm.
Co zostało dzisiaj? Nagromadzona agresja ujawniana po spożyciu alkoholu i to jeszcze masowa, zazwyczaj po meczach, w miejscach, w których ludzie powinni się bawić. Często podczas spotkań rodzinnych. Bo nikt nie uwalnia gniewu, nie daje mu w zdrowy sposób wyrazu. M.in. też dlatego, bo religia gniew uznała za grzech główny. Czyli ludzie ze strachu go unikają. To tak jakby unikali zwymiotowania po wypicu za dużo, bo ktoś powiedziałbym, że wymiotowanie to grzech…
Poza tym – nawet jeśli “Bóg odpuści nam grzechy” to nie ma tu mowy o uniknięciu odpowiedzialności i konsekwencji :)
Proste – jeśli okradniemy kogoś i zostaniemy złapani ale dojdzie do nas, że popełniliśmy błąd (grzech), no to czy jak się popłaczemy to unikniemy pierdla? Może dostaniemy mniejszy wyrok ale więzionko czeka. Ale mamy wybór – cierpieć będąc w więzieniu lub nie cierpieć.
Więc człowiek, który się spowiada ale w kółko powtarza te same grzechy (czyli błędy), no to w kółko będzie doświadczał tych samych konsekwencji. A może nawet coraz bardziej bolesnych, by dotarło do niego, że pora się zabrać na poważnie za ten temat. Człowiek, który kiedyś popełnił ten sam błąd (grzech) 5-ty raz, zostawał skazany na śmierć. No bo skoro się nie potrafi nauczyć, no to nara. Ta planeta jest po to, by się uczyć już nie popełniać tych samych błędów. By wyciągać właściwie wnioski. By korygować swój kierunek. Na tej planecie nie można za kogoś podnosić ciężarów i liczyć, że ta osoba stanie się silniejsza. Nie można za kogoś się czegoś nauczyć. Sorry.
Niektórzy to rozumieją. Ja na studiach kiedyś zostałem wyrzucony z kolokwium, bo to JA dawałem ściągać koledze. Dostałbym piątkę – byłem dobrze przygotowany. Taka “pomoc” to największa szkoda jaką mogłem wyrządzić drugiej osobie. Nie tylko ta osoba nie zrozumiała tematów, z których było kolokwium ale co ważniejsze – nie skorygowała swojej postawy i lekcje dla niej wrócą. Mogła w tym momencie, dzięki tej jedynce zmienić swoje nastawienie i przyłożyć się do nauki. A tak nie tylko ona straciła ale i ja narobiłem sobie problemów. Nie mówiąc o stracie czasu, bo musiałem podejść do kolokwium poprawkowego i moja ocena z przedmiotu była niższa, bo oczywiście jedynka (konsekwencja) nie została wymazana.
I ludzie na całym świecie nie rozumieją tego prostego i mądrego mechanizmu. Oczywiście mógłbym się użalać, że to było niesprawiedliwe – nie tylko się nauczyłem ale i chciałem pomóc koledze! I zostałem za to ukarany! Rozumiemy? Moje postrzeganie tej sytuacji było niedojrzałe, naiwne, dziecinne. Dostałem bardzo cenną lekcję. Oczywiście zabolało. A czym to się różni od całej reszty? A tym jak postrzegamy i interpretujemy to, co się nam przydarza – różne sytuacje, choroby, etc.
Po spowiedzi możemy się poczuć lepiej – oczyścić z winy i wstydu ale co z tego? Czy to w jakikolwiek sposób zmieni nasze decyzje? No, cały czas nasze decyzje to nasze decyzje. Dopóki sami ich nie zmienimy, nic się nie zmieni.
Rozumiesz?
Wcale nie musisz zostać księdzem, by pomagać bliźnim w sposób duchowy.
Znałem kiedyś kobietę, która uczyła języka angielskiego i robiła to w taki sposób, że poruszali tematy życiowe, w tym duchowe. Ludzie wzrastali w świadomości ucząc się z nią angielskiego!
Nie potrzebowała do tego habitu i celibatu.
Poza tym – kto wg Ciebie wymaga pomocy? Jacy ludzie? Co w ich życiu postrzegasz jako złe?
Jeśli już wiemy, że nic nie jest przypadkowe i wszystko jest karmiczne perfekcyjnie i doskonale sprawiedliwe – kto tak naprawdę potrzebuje pomocy?
Nikt. Tylko my :)
Poprzez pomoc innym TY możesz praktykować miłość, współczucie, radość, STAWAĆ SIĘ przykładem.
Ale jeśli zaczniesz się poświęcać, cierpieć, walczyć, zmagać się sądząc, że to w czymkolwiek komukolwiek pomaga… hmmm – to w moich oczach mija się z celem.
Tak jak przykład z żuczkiem – dlaczego interferujemy w jego karmę i – co najważniejsze – decyzje? Sądzimy, że wiemy lepiej? Niby na jakiej podstawie?
A jeśli okaże się, że każdy wyleczony rak to odpowiedzialność lekarza za to, że ktoś nie spłacił całego długu karmicznego?
Skąd pewność, że leczenie raka to rzecz dobra?????
Intencja jest jak najbardziej na miejscu ale co z faktami, których nie znamy?
Czy ta osoba zacznie żyć choć trochę inaczej? Ostatecznie dostała raka! Czyli nosi w sobie głęboki żal, może też gniew, wstyd, winę. Kiedy się tym zajmie?
Jeśli doprowadziła do raka, to unikała tego tematu już bardzo długo.
Oczywiście rak sam w sobie może być spłatą i jego wyleczenie to dar dla tej osoby, by np. przez kolejne 20 lat nazbierać karmy pozytywnej.
Naturalnie wszyscy znajomi i rodzina tej osoby poczują się lepiej, gdy rak zniknie. Bo dlaczego chcielibyśmy, by ta osoba żyła dalej? No żebyśmy my czuli się dobrze! Czy jest inny powód?
Chcemy, by żyła, bo śmierć postrzegamy jako negatywną? A skąd ta pewność, że śmierć jest negatywna? Bo po śmierci staniemy przed Bogiem i zostaniemy osądzeni?
A co z karmą, czyli tematem w sumie najważniejszym? Bo po to tu jesteśmy, by spłacić karmę negatywną i zebrać pozytywną. Kropka. Amen.
Swoją drogą – wiesz dlaczego mówi się amen? To mantra. Zamiast mówić “amen” powinniśmy mantrować “aaaaaaaaameeeeeeeeeeeen”. Amen kalibuje się powyżej 500.
Więc więcej nam by dało przemantrować godzinę w samotności, niż na tę godzinę iść na mszę i programować się nierozumianym shitem bez żadnego przełożenia na własne życie.
Tak jak z rakiem – skąd jakikolwiek ksiądz wie, że to co przekazuje innym to Słowo Boże? Czy ksiądz kiedykolwiek grał w głuchy telefon? Ile razy to co przekazała mu dziesiąta osoba to były nadal jego słowa? Dlaczego sądzi, że po 2000 lat dalej przekazuje to samo – słowa Jezusa? Bo jest zapisane w książce? A wie ksiądz ile razy tę książkę przepisywano? Kto ją pisał i z jakimi intencjami? Kto sprawdzał wiarygodność z oryginalnym źródłem? Kto tłumaczył je na inne języki? Kto sprawdzał i to nie tylko tłumaczenie ale CO NAJWAŻNIEJSZE – KONTEKST?
Dlaczego ksiądz zakłada, że posługuje się nadal tym samym, co 2000 lat temu?
Bardzo ciekawe:
https://www.youtube.com/watch?v=zaR3sVpTB98
Nawet nie wie jak blisko jest Oświecenia :D Przewspaniale przedstawia różny kontekst powszechnych zagadnień. To, co mówi o “5-ciu minutach” to majstersztyk!!!
Nic to nie zmienia w życiu ale pokazuje skalę programowania i nieświadomości. Wierzymy powszechnie w sprawy kompletnie urojone nie mające NIC wspólnego z rzeczywistością. Nie mówiąc o całkowitym pomijaniu i ignorowaniu kontekstu.
Wierzymy w nie, bo nie potrafimy lepiej, bo nie rozumiemy głębiej. Ale czy to nadaje temu jakąkolwiek wartość i znaczenie? Tylko w naszych oczach i my za to odpowiadamy.
Widzisz – nie odpowiadam wprost. Bo nie da się odpowiedzieć wprost, tym bardziej wiedząc, że WSZYSTKO na tej planecie jest subiektywne.
Teraz mi wpadło coś niezwykle ciekawego. Dawno, dawno temu, już ze 20 lat temu przeczytałem książkę “Władcę pierścieni”. I pamiętam z niej tylko jedno zdanie. Tylko to jedno – “Elfy nigdy nie dają rad. Bo to co w ich oczach wydaje się dobrą radą, może okazać się dla tego, komu radzą najgorszą możliwą radą”. Nie dziwne, że zapamiętałem tylko to jedno, a raczej to sobie przypomniałem. W tym jednym zdaniu Tokien ukazał istotę kontekstu. To co nam wydaje się dobre – skąd pewność, że naprawdę takie jest i tym bardziej – dla drugiej osoby, o karmie której nie wiemy nic?
Jeśli ja coś stwierdzę na pewno i to jeszcze będę przekonywał do tego innych, to jeżeli popełniłem błąd – do mnie przyjdą konsekwencje, bo ja za to odpowiadam!
Nie bez powodu istnieje powiedzenie – “Milczenie jest złotem”. Dlaczego? Bo wstyd powiedzieć coś głupiego? Bo to takie filozoficzne i głębokie?
Nie! Bo jeśli powiesz bzdurę, to do ciebie przyjdą konsekwencje! Lepiej milczeć! A przynajmniej uznać w pokorze, że nie wiemy co mówimy.
Jeszcze kilka informacji odnośnie Twojej chęci pomocy jako ksiądz.
Sprawa pierwsza – dużo korzystniejsze – dużo wyższą jakościowo formą pomocy jest dać komuś wędkę i nauczyć tę osobę łowić, niż łowić za nią. A żeby nauczyć kogoś łowić, no to dobrze samemu byłoby złowić kilka rybek w swoim życiu. Więc wraca temat bycia przykładem.
Dwa – nie ma nic złego, ani nic dobrego w “wyborze habitu”. Jedną z najważniejszą z duchowych praktyk jest uwalnianie przywiązania. Habit nic nie załatwi sam z siebie. Jeśli wierzymy, że w oczach Boga będziemy w jakiś sposób specjalni i potraktuje nas wyjątkowo, bo wybraliśmy habit, to tak jakby dziecko w szkole miało dostać lepsze stopnie na sprawdzianach, bo sobie wyprasowało koszulkę. Tak nie będzie. Więc jeśli uciekłeś od czegokolwiek – ta lekcja wróci. Dojrzała duchowość to np. móc w habicie iść do kasyna, zagrać, dobrze się bawić i wyjść niezależnie czy wygraliśmy, czy przegraliśmy i nie zmienić się nawet o jotę – czyli nie przywiązać się. To możliwość nawet nagrania albumu muzycznego z raperami czy muzykami heavy-metalowymi. To kochanie i szanowanie tak samo ludzi wytatułowanych w 90% jak i ludzi, którzy tatuażami gardzą.
Jeśli w habit uciekniesz od seksu, to wróci temat seksu. Pojawią się fantazje, pożądanie zacznie rosnąć. Bo wybór jakiejś formy życia nie zwalnia Cię z niczego. Jeśli faktycznie przekroczyłeś temat seksu – uwolniłeś pożądanie, nauczyłeś się kochać siebie i swoje ciało i odnośnie seksu oraz ludzi uprawiających seks w każdej możliwej formie nie czujesz ani przyciągania, ani odpychania – super!
Więc warto zapytać siebie dlaczego chcesz być akurat księdzem? Służyć Bogu możesz organizując wycieczki kajakowe w t-shircie z napisem “U mnie nie potrzebujesz pali, by śmigać po wodzie”. Służyć ludziom i Bogu możesz w praktycznie dowolny sposób. Najmniej tak naprawdę człowiek przysłuży się tylko teoretyzując – pozostając “za akademickimi drzwiami”.
Więc studiuj Biblię poprzez swoje życie – patrz na nie otwartymi oczyma i umysłem. Bo życie to rzeczywistość – Twoja, subiektywna. Nic więcej nie możesz powiedzieć o życiu, niż odpowiednio interpretując własne doświadczenia i przekładając je na życie innych dla ICH dobra.
Powodzenia!
Dzięki Piotrze za tak długą odpowiedz werznę sobie ją do serca. Nie wybiorę habitu ale za wszelką cenę poznam ukochaną i z nią stworzę szczęśliwą i kochającą się rodzinę pełną pozytywności i miłości. Znajdę inny lepszy sposób na służbę Bogu. Kościół pluje jadem i życzy piekła oraz krzywdzi dzieci i ludzi (ale oczywiście nie wszyscy są przykłady ludzi dobrej woli). A nasuwa mi się jeszcze jedno pytanie na temat reinkarnacji dusz. Czy prócz człowieka na Ziemi może reinkarnować w postaci jakiegoś zwierzęcia lub np. kamienia i od czego to zależy. Stąd te pytanie bo raz mnie ktoś obraził ( to był zresztą neonazista czy skin czy jak się oni się tam nazywają który uważał że Hitler był mądry i chciał dobrze, był też wielkim rasistą i narodowcem) pokazał na szympansa i powiedział że to musi być moje poprzednie wcielenie i od tego momentu a to było dawno to pytanie mnie nurtuje. A rodzic posuwający się do czegoś takiego jak bicie dziecka chce wymusić posłuszeństwo i to znaczy że sam był bity? To bardzo okrutny sposób na wychowanie dziecka. Ja jako chrześcijanin zawsze wszystkich ludzi kocham na Ziemi i wybaczam nawet tych co zrobili mi krzywdę( Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią) i ją czynią innym. Jak komuś to powiedziałem to śmiał się ze mnie i powiedział ze jestem naiwny i że pewnie jestem gejem. Jezus wybaczył swoim mordercą a Biblia opowiada też o zachowaniu się dwóch złoczyńców, pośród których był ukrzyżowany Jezus. „Jeden ze złoczyńców, których tam powieszono, urągał Mu: »Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas«. Lecz drugi, karcąc go, rzekł: »Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież — sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił«. I dodał: »Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa«. Jezus mu odpowiedział: »Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju«. A czy pomoc innym ludziom (ale oczywiście nie zapominając o sobie) jest nagradzane lub coś pozytywnego daje pomagającemu? Czy Bóg wynagradza dobre uczynki? Biblia tak się odnosi do dobrych uczynków:
“”””””””””””””””””””Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego. Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni. Ojciec bowiem miłuje Syna i ukazuje Mu to wszystko, co On sam czyni, i jeszcze większe dzieła ukaże Mu, abyście się dziwili. Albowiem jak Ojciec wskrzesza umarłych i ożywia, tak również i Syn ożywia tych, których chce. Ojciec bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazał Synowi, aby wszyscy oddawali cześć Synowi, tak jak oddają cześć Ojcu. Kto nie oddaje czci Synowi, nie oddaje czci Ojcu, który Go posłał. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który Mnie posłał, ma życie wieczne i nie idzie na sąd, lecz ze śmierci przeszedł do życia. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, że nadchodzi godzina, nawet już jest, kiedy to umarli usłyszą głos Syna Bożego, i ci, którzy usłyszą, żyć będą. Podobnie jak Ojciec ma życie w sobie, tak również dał Synowi: mieć życie w sobie samym. Przekazał Mu władzę wykonywania sądu, ponieważ jest Synem Człowieczym. Nie dziwcie się temu! Nadchodzi bowiem godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach, usłyszą głos Jego: a ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny – na zmartwychwstanie potępienia. Ja sam z siebie nic czynić nie mogę. Tak, jak słyszę, sądzę, a sąd mój jest sprawiedliwy; nie szukam bowiem własnej woli, lecz woli Tego, który Mnie posłał.”””””””””””””
Jaki jest najlepszy sposób na pomoc innym ludziom życie przykładem?
Kiedy dusza jest potępiona?
Dzięki Piotrze za tak długą odpowiedz werznę sobie ją do serca. Nie wybiorę habitu ale za wszelką cenę poznam ukochaną i z nią stworzę szczęśliwą i kochającą się rodzinę pełną pozytywności i miłości. Znajdę inny lepszy sposób na służbę Bogu.
Wspaniale!
Ale każdy “sposób” jest dobry. Zwykła praca w ogródku z intencją miłości to służba Bogu.
Robienie krupnika dla swoich dzieci z miłością i radością to służba Bogu.
Bezsłowne błogosławienie mijanych na ulicy ludzi to służba Bogu.
Napiszę o tym więcej pod koniec odpowiedzi.
Kościół pluje jadem i życzy piekła oraz krzywdzi dzieci i ludzi (ale oczywiście nie wszyscy są przykłady ludzi dobrej woli).
Po raz kolejny mówię, że kościół ogólnie kalibruje się na 400. To Ty tylko wybierasz z niego pasujące do TWOJEJ interpretacji elementy.
Duża większość jest pozytywna i tylko maleńka część robi to, co mówisz.
Więc sugeruję odwrócić Twoje postrzeganie – “Kościół robi co może i większość z tego jest bardzo pozytywna i są oczywiście przykłady ludzi złej woli”. Tyle.
To że kościół nie kalibruje się jak kiedyś na 700-800 nie oznacza, że jest bardzo źle.
Jest tylko i aż źle ;)
A nasuwa mi się jeszcze jedno pytanie na temat reinkarnacji dusz.
Nie istnieje coś takiego jak “reinkarnacja dusz”.
Przede wszystkim inkarnowanie, a reinkarnowanie to dwie zupełnie inne sprawy.
Mało kto na tej planecie reinkarnuje.
Natomiast wszyscy inkarnujemy w nowe ciała.
Dusza jest jedna i jest wieczna, wybiera tylko nowe warunki karmiczne dla własnych lekcji. Czyli kolejnych inkarnacji – ego.
Czy prócz człowieka na Ziemi może reinkarnować w postaci jakiegoś zwierzęcia lub np. kamienia i od czego to zależy.
Nikt nigdy nie dostał pozwolenia na odpowiedź na to pytanie.
Ale biorąc pod uwagę, że rodząc się jako człowiek otrzymujemy ogromny dar – możliwość dowolnego wzrostu (którego nie mają ani zwierzęta, ani rośliny), to raczej nie zakładałbym, że ktokolwiek urodzi się kaktusem lub jeleniem białowargim. Bo nie od tego jest ta planeta, ta rzeczywistość.
Rośliny i zwierzęta mają swoją karmę. A my swoją i tworzymy ją każdej sekundy. Na własne życzenie zgodnie ze swoją wolą.
Stąd te pytanie bo raz mnie ktoś obraził
Sam się obraziłeś.
Twoja postawa, Twoja interpretacja, Twoje emocje i opór to Twoja odpowiedzialność, nikogo innego.
( to był zresztą neonazista czy skin czy jak się oni się tam nazywają który uważał że Hitler był mądry i chciał dobrze, był też wielkim rasistą i narodowcem)
I o co tu się obrażać? Widzisz więc z jakim poziomem świadomości rozmawiałeś.
pokazał na szympansa i powiedział że to musi być moje poprzednie wcielenie i od tego momentu a to było dawno to pytanie mnie nurtuje.
Szympansy, ogólnie zwierzęta, i ludzie to zupełnie inne gałęzie ewolucji. Jedno nie ewoluuje w drugie.
To błąd rozumienia Darwina i innych ewolucjonistów. Oraz tego neonazisty.
On sam siebie tak postrzega podświadomie i projektuje to na Ciebie, bo coś go zabolało. Może niewinność, której już od dawna nie czuł w sobie?
A rodzic posuwający się do czegoś takiego jak bicie dziecka chce wymusić posłuszeństwo i to znaczy że sam był bity?
Tak, najczęściej przez własnych rodziców. Znikąd mu się takie zachowanie nie pojawiło jako opcja.
To bardzo okrutny sposób na wychowanie dziecka.
Ale tak jak neonazista postrzega Hitlera jako kogoś pozytywnego, tak i taki rodzic postrzega podobne zachowanie jako poprawne.
Ja jako chrześcijanin zawsze wszystkich ludzi kocham na Ziemi i wybaczam nawet tych co zrobili mi krzywdę( Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią) i ją czynią innym.
Wybaczenie nie polega na mówieniu, tylko przeżyciu emocji i oporu, pełnym poddaniu ich Bogu i skorygowaniu swojej świadomości, że nie stało się nic złego, że nikt nikomu nie zrobił krzywdy.
Że nie było ani ofiar, ani katów i każdy dostał to, co sam wybrał i czego potrzebował.
Więc jeśli nadal uważasz, że neonazista Cię obraził, to nadal trzymasz względem niego urazę, czyli emocje, opór i niepoprawną interpretację tego, co zaszło.
Jak komuś to powiedziałem to śmiał się ze mnie i powiedział ze jestem naiwny i że pewnie jestem gejem.
Więc możesz na bazie tego “feedbacku” zrezygnować z wybaczania lub wybrać to co TY uważasz za słuszne i ważne.
Ty decydujesz. A jeśli swoją decyzje oprzesz o wstyd, opór czy urazę, to możesz z góry założyć, że ta decyzja nie jest zbyt korzystna dla Ciebie.
Jezus wybaczył swoim mordercą a Biblia opowiada też o zachowaniu się dwóch złoczyńców, pośród których był ukrzyżowany Jezus. „Jeden ze złoczyńców, których tam powieszono, urągał Mu: »Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas«. Lecz drugi, karcąc go, rzekł: »Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież — sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił«. I dodał: »Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa«. Jezus mu odpowiedział: »Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju«.
Ojojoj, grube tematy :)
Ogólnie Jezus i ci ludzie zostali ukarani za zupełnie inne “postępki”. Ale karę otrzymali tę samą.
Naturalnie łatwo było skazać tych złoczyńców. Ale przypomnijmy sobie w jakich czasach żyliśmy. Dużo, dużo dalej, na dużo wyższym poziomie świadomości palono na stosie, bo kobieta miała kota i ktoś ją uznał za wiedźmę. Więc tych ludzi ukrzyżowanych z Jezusem mogli skazać za to, że się zalecali do córki jakiegoś prefekta lub że ukradli jabłko za bazaru.
A za co skazano Jezusa? Za głoszenie prawdy. Więc “kara” Jezusa to był rezultat ludzkiej decyzji podjętej o niebywale zniekształcone postrzeganie rzeczywistości – poddane niezwykle silnym lucyferyzmom. Nikt tego nie widział. Każdy ślepo wierzył w to, że Jezus był zły i to, co mówił było złe.
Ukarać człowieka za głoszenie Prawdy w taki sam brutalny sposób jak faktycznych złoczyńców… Widzimy więc jak ludzie globalnie postrzegali prawdę. Jeśli dobrze pamiętam to lud skazał Jezusa – więc taki poziom reprezentowano.
Co więc widzimy w tej historii? Że jeden z tych złoczyńców dostrzegł ponad ten lucyferyzm – widział więcej, niż cały motłoch. Widział, że Jezus nie zrobił nic złego. Dlatego Jezus powiedział, że on będzie w raju – bo ta osoba niezwykle wzrosła w świadomości. Odpuściła winę, zrozumiała. Przerobiła swoje lekcje, przepracowała swoją karmę. A ten drugi nie.
Nie chodzi o to, że Jezus u kogoś wybłagał zbawienie, tylko ta osoba sama zrozumiała, była na wysokim poziomie świadomości.
A czy pomoc innym ludziom (ale oczywiście nie zapominając o sobie) jest nagradzane lub coś pozytywnego daje pomagającemu?
Bóg nie nagradza, ani nie karze.
Wszystko co wybierasz ma konsekwencje i tyle.
Mówiłem, że wszystko działa na zasadzie pola elektromagnetycznego i opiłków żelaza i tego jaki swój ładunek wybierają.
Pole nie nagradza opiłka z większym ładunkiem, ani nie karze tego z niższym. Opiłki te same przez swoje ładunki wybierają, gdzie znajdą się w polu.
Czy Bóg wynagradza dobre uczynki?
Nie.
Można rzec, że my sami sobie to wynagradzamy.
Jest takie powiedzenie – “Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz”.
Biblia tak się odnosi do dobrych uczynków:
“”””””””””””””””””””Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego.
Zgadza się.
Robimy “dobro”, czyli to, co kalibruje się wysoko, bo chcemy dobrze – dla siebie lub dla innych. Czyli dostrzegamy Boga choć w minimalnym stopniu.
Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni.
Tak.
Ale Bóg to gradient. Tak samo Bogiem jest gniew jak i miłość.
Ojciec bowiem miłuje Syna i ukazuje Mu to wszystko, co On sam czyni,
Oooooooooooooooo – i tam wspaniale w jednym zdaniu opisane prawo karmy :)))))
Nawet nie wiedziałem, że tak precyzyjnie Biblia odnosi się do karmy!
i jeszcze większe dzieła ukaże Mu, abyście się dziwili
Czyli – wraca do nas to, co robimy i wraca pomnożone. Dalsze rozwinięcie prawa karmy.
Albowiem jak Ojciec wskrzesza umarłych i ożywia, tak również i Syn ożywia tych, których chce. Ojciec bowiem nie sądzi nikogo,
Widzisz?
Bóg nikogo nie sądzi. Ani też nie nagradza.
lecz cały sąd przekazał Synowi,
Tak, to ludzie sądzą samych siebie i projektują to na świat. Bóg nic takiego nie robi.
aby wszyscy oddawali cześć Synowi, tak jak oddają cześć Ojcu. Kto nie oddaje czci Synowi, nie oddaje czci Ojcu, który Go posłał.
Pytanie jak interpretować “Syn” w tym kontekście?
Te zdania o Ojcu i Synu nie przekraczają w kalibracji 400. Więc nie doszukiwałbym się w nich głębszego znaczenia.
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który Mnie posłał, ma życie wieczne i nie idzie na sąd, lecz ze śmierci przeszedł do życia.
Więc wraca to, do kogo się zwracamy modląc się do Jezusa – do człowieka i tyle, czy do ekspresji Boga poprzez Jezusa, czyli do Świadomości Chrystusowej, która jest na poziomie 1000 i jest w każdym człowieku (tzw. Królestwo Boże)?
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, że nadchodzi godzina, nawet już jest, kiedy to umarli usłyszą głos Syna Bożego, i ci, którzy usłyszą, żyć będą.
Wskrzeszenie nie oznacza zombie, tylko wskrzeszenie Świadomości Chrystusowej.
Natomiast “godzina sądu” to każda godzina na tej planecie. Mówiłem, że tzw. Sąd Ostateczny odbywa się w każdej sekundzie.
Podobnie jak Ojciec ma życie w sobie, tak również dał Synowi: mieć życie w sobie samym. Przekazał Mu władzę wykonywania sądu, ponieważ jest Synem Człowieczym.
Czyli ponownie – sami się sądzimy. I to jak osądzamy innych, osądzamy siebie, jak osądzamy siebie, automatycznie osądzamy innych.
A to jak osądzamy, wraca do nas pomnożone.
Nie dziwcie się temu! Nadchodzi bowiem godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach, usłyszą głos Jego: a ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny – na zmartwychwstanie potępienia.
Te zdania nie kalibrują się nawet powyżej 200.
a sam z siebie nic czynić nie mogę. Tak, jak słyszę, sądzę, a sąd mój jest sprawiedliwy; nie szukam bowiem własnej woli, lecz woli Tego, który Mnie posłał.”””””””””””””
A to mądre akurat :) Poddanie własnych osądów, bo jak mówiłem – nie znamy nawet 1% rzeczywistości, więc nasze osądy zawsze są błędne.
Jaki jest najlepszy sposób na pomoc innym ludziom życie przykładem?
Nie ma najlepszego sposobu i nigdy nie było.
Każdy jest inny i każde postępowanie z intencją miłości jest odpowiednie.
Kiedy dusza jest potępiona?
Nigdy.
A raczej świadomość musi naprawdę uparcie odrzucać Boga.
No ale to nie Bóg potępia, tylko taka istota sama siebie potępia. Sama odrzuca Boga, a nie Bóg odrzuca ją.
Czyli wędruje tam, jaka sama jest. Nadal w Bogu ale tam, gdzie światła jest bardzo niewiele.
O tym mówią powyższe fragmenty z Biblii.
Poza tym jeszcze kilka uwag:
– Dusza. Mówisz o Duszy ale kompletnie nie opisujesz czym Dusza wg Ciebie jest. Bierzesz jakąś definicję, której pewnie nawet nie jesteś świadomy i z góry zakładasz, że ja i zapewne inni ludzie też korzystają z takiej samej definicji. A możesz być pewien, że to, co ja wiem o Duszy i Ty różni się kolosalnie. I nie opowiem jak ja postrzegam Duszę, bo nie jest to ważne. O tym nigdy nie mówił żaden Wielki Nauczyciel. Ta wiedza do niczego teraz nie jest potrzebna. Ważne jest kim wybieramy być. Wszystko co istotne zostało już powiedziane więcej, niż raz.
– Służba Bogu. Jak to rozumiesz? Jak rozumiesz służbę? Czy uważasz, że Bóg czegoś potrzebuje? By Mu oddawać cześć, składać dary lub nawet ofiary? I Mu będzie smutno, gdy tego nie dostanie lub się pogniewa i kogoś ukarze? Np. spowoduje, że wybuchnie wulkan albo ześle anioły, by zniszczyły miasto? To służba taka jak człowiekowi – że wykonujemy polecenia i musimy być posłuszni, bo spotka nas kara?
Bóg niczego nie potrzebuje (zdanie kalibruje się równo na 1000, czyli jest to najwyższy poziom zrozumienia jaki możemy mieć na tej planecie). Czyli widzimy jaki błąd był i nadal jest tych, którzy robią coś niecnego – np. walczą “w imię Boga” lub “dla/za Boga”. Nie rozumieją, co zaraz wyjaśnię szerzej, że robiąc krzywdę innym (niezależnie jak usprawiedliwioną), robią krzywdę samym sobie.
Raz jeszcze – żyjemy w świecie, który sami wybraliśmy i którego charakter opisuje najlepiej słowo – “czyściec”. Natomiast ogólna charakterystyka Wszechświata to karmiczna harmonia. Wszystko jest tam, jakie samo jest – jakie wybrało być i jaka jest tego natura. Natura człowieka w przeogromnym uproszczeniu jest taka, że ma wolną wolę w tym jaki jest. I tam się znajdzie w nieograniczonym świecie. A że jesteśmy teraz na tej planecie oznacza, że sami daliśmy sobie możliwość wzrostu. Czyli chcemy być wyżej, znaleźć się gdzie indziej we wszechświecie, gdy przestaniemy już się rozwijać – gdy sami to wybierzemy. Innymi słowy – każdy błąd rozumienia i intencji musi zostać przepracowany, by wzrosnąć, bo utrzymywanie i kierowanie się błędami ogranicza nas samych. Człowiek, który walczy w imię Boga i morduje “niewiernych” sam więc zorganizuje sobie lekcję, by zrozumieć, że mordowanie innych niezależnie z jakiej perspektywy nie jest najlepszym wyborem.
Tym samym “służba Bogu” może być rozumiana jako służba sobie we wzroście świadomości. Co automatycznie podnosi całą ludzkość i zmienia cały wszechświat i poprzez to (poprzez nas samych – to kim się stajemy) stanowi służbę Bogu. A przypomnę, że Bóg to miłość, a nie strach, nienawiść, opór, smutek, brak poczucia humoru… Bliżej Boga (o lata świetlne) jest pies skaczący na nas z radości i merdający ogonem, niż kipiący świętym oburzeniem ksiądz skazujący na śmierć czarownicę czy potępiający coś/kogoś. Słowem – taki ksiądz będzie miał do przerobienia dużo, dużo więcej. I na wszystko sam się “skazał”, a nie Bóg.
– Odnośnie “dobrych uczynków”. Nie tak ważne jest co robimy ale z jaką intencją i jako kto – np. w jaki sposób postrzegamy to, co robimy i tych, dla kogo to robimy.
Przykładowo – pomoc biednym dzieciom z Afryki można nieść traktując je jako biedne ofiarki i ich warunki życia jako boską niesprawiedliwość, bo “na takim złym świecie żyjemy”. Tym samym wg mnie robimy więcej szkody, niż pożytku (szczególnie sobie). A można też pomagać z intencją troski, rozumiejąc, że dzieci te same wybrały taki los, by nie znaleźć się w piekle. Kochać je za ich duchową odwagę i rozumieć z czego wynika ich los – że ich los, to ich wybór. Tym samym nie traktować ich jako ofiary i wiedząc co mogły robić przez wiele wcześniejszych inkarnacji (a nie reinkarnacji), nadal je kochać i wspomagać ich życie i tym samym rozwój duchowy. A rozwoju duchowego nie wspomaga utrzymywanie w sobie jakichkolwiek negatywności z jakichkolwiek powodów.
Ponadto nie pomagamy innym wyłącznie bezpośrednio (można też szkodzić robiąc to na siłę). Wszyscy jesteśmy połączeni w karmicznej harmonii. Zmiana siebie zmienia cały świat.
Tym samym np. zachwyt zachodem Słońca już powoduje emanację wysoką energią, która w swojej nieograniczonej mądrości automatycznie zmierza tam, gdzie jest najbardziej potrzebna (zdanie kalibruje się powyżej 800). Albo spokój jaki odczuwamy łowiąc ryby udziela się np. biednemu dziecku w wiosce, które zamiast rozpaczy nagle dostrzega światełko, nadzieję i zaczyna żyć całkiem inaczej (podobny poziom kalibracji).
Tym samym dlatego tak cenne jest dawanie piękna na tym świecie np. pod postacią wspaniałej muzyki, filmów, obrazów, a nawet gotowanych ręcznie posiłków, dbania o ogródek. Same kwiaty to już niesamowity dar, bo zachwyt jaki czujemy widząc je lub dostając już niesie niezwykłą energię po całym świecie. M.in. dlatego kobiety tak kochają dostawać światy (i orgazmy ;) ).
Jednocześnie też należy uważać czym się zachwycamy. Bo zachwyt np. współczesnym kinem, gdy ludzie się mordują nie niesie pozytywnej energii. To niezwykle sprytne lucyferyczne zniekształcenie – włożenie ogromnego wysiłku, pieniędzy, aktorstwa, by ukazywać mord na tak wiele sposobów. I ludzie się cieszą, gdy ktoś ginie w sposób, którego jeszcze nie widzieli. To bardzo niebezpieczne. Szczególnie dla nas. Bo sami sobie damy lekcję, która nauczy nas jak to jest niebezpieczne i jaki ma wpływ – by zacząć wybierać inaczej. Prosta sprawa – kto jest gotów zrezygnować do końca życia z filmów przedstawiających przemoc?
Chcę przez to pokazać, że służba Bogu czy “dobre uczynki” to nie tylko to, co społecznie uważa się za “dobre” ale to, co utrzymujemy w sobie – intencję, energię, zrozumienie, postrzeganie. To jacy się stajemy.
Samo utrzymywanie wdzięczności za to, co mamy przez 5 minut dziennie już zmienia świat na “lepszy” (zdanie kalibruje się jako prawda).
I nie mamy się użalać jak jedna osoba w komentarzu, że żyjąc na niskim poziomie obniżamy poziom ludzkości, planety czy inne głupstwa. Od tego jest ta planeta, by urodzić się na niskim poziomie i wzrastać. Nikt nie obniża poziomu, bo ta planeta jest po to, by mogli się tu urodzić ludzie z największymi obciążeniami i się z nich oczyścić. Jeśli jesteś nisko, to sobie pogratuluj, że byłeś na tyle odważny, by wybrać to miejsce! A nie użalaj się, że robisz komuś krzywdę. Tak – robisz ale tylko sobie tym jak dalej traktujesz siebie i wymyślając nowe racjonalizacje dla tego błędu interpretacyjnego.
Piotrze teraz wiem że emocje tłumione gromadzone w podświadomości i ciele. Przed programem natknąłem się na ciekawą koncepcje “Zawieszenia emocji” psychiatry Alexandra Lowena. Wyróżnił on następujące typy zawieszeń:
– wieszak – stryczek – kolumna – hak – krzyż- wieszak. Te zawieszenia kształtują sylwetkę człowieka od dzieciństwa. Tu jest artykuł gdzie dokładnie te typy zawieszeń są opisane: https://www.psychologiawygladu.pl/2017/03/emocje-zawieszone-w-ciele-jak-napiecia.html
Jakie jest Twoje zdanie na temat tej teorii? Jesteś dla mnie niekwestionowanym ekspertem od emocji i uzależnień. Ja u siebie dostrzegłem od dzieciństwa ukształtowaną sylwetkę haka. Ale to chyba można mieć różną sylwetkę zależy od emocji jakie ma się stłumione i poziom napięcia.
Piotrze teraz wiem że emocje tłumione gromadzone w podświadomości i ciele.
Piszę o tym gdzie tylko popadnie.
Przed programem natknąłem się na ciekawą koncepcje “Zawieszenia emocji” psychiatry Alexandra Lowena. Wyróżnił on następujące typy zawieszeń:
– wieszak – stryczek – kolumna – hak – krzyż- wieszak. Te zawieszenia kształtują sylwetkę człowieka od dzieciństwa.
Żadne zawieszenia nie kształtują sylwetki.
To jaką masz sylwetkę zależy od tego jaką postawę sam utrzymujesz.
Aby to skorygować, to jak z każdym uzależnieniem i nieświadomym działaniem, należy:
– Uświadomić sobie, że my to wybieramy.
– Uświadomić sobie kiedy to wybieramy – w jakich okolicznościach.
– Rozpoznać przyczyny.
– Rozpoznać korzyści.
– Zająć się przyczynami, zrezygnować z korzyści.
– Wprowadzić niezbędne korekty przez taki okres czasu, by nowe działanie zostało zautomatyzowane.
Ciało to przekaźnik informacji. Tak jak telewizor i radio – w zależności na jaką falę się podłączymy, zobaczymy co innego.
Tu jest artykuł gdzie dokładnie te typy zawieszeń są opisane: https://www.psychologiawygladu.pl/2017/03/emocje-zawieszone-w-ciele-jak-napiecia.html
Jakie jest Twoje zdanie na temat tej teorii?
Takie, że nigdy nic z tym nie zrobiłem, nic o tym nie wspominałem, bo nie było konieczne, by wyjść z uzależnienia.
Niezależnie co z tym zrobisz, praca do wykonania pozostaje taka sama – w dużej części uwalnianie emocji i oporu.
To, że ciało może być ukształtowane w jakiś sposób w zależności od podświadomego obciążenia niewiele zmienia, bo emocje i opór ułożone są w podświadomości warstwami.
Więc nawet jeśli jakiś mądry psychiatra dostrzegł jakieś zależności w postawie ciała od pewnych warstw podświadomości, to i tak do tych warstw trzeba się najpierw dokopać.
Jesteś dla mnie niekwestionowanym ekspertem od emocji i uzależnień.
Nie wiem czy można być ekspertem od emocji.
Tak jak nie można być ekspertem od śmiechu, kierunku żeglugi czy słuchania radia.
Odczuwanie emocji to sprawa stricte subiektywna. Ja nie mam pojęcia co Ty czujesz i czy czujemy to samo.
Ja mogę mówić wyłącznie o sobie. Nikt nie wie co czuje druga osoba. Wszystko co sądzimy to wyłącznie nasze projekcje i opinie.
Twoją odpowiedzialnością jest zrozumieć o czym informują emocje i dokonać korekt.
A to, że coś wiesz i że uważasz mnie za eksperta może kompletnie nic nie zmieć w Twoim życiu, bo to czy coś się zmieni zależy w 100% od Twoich wyborów.
Ja u siebie dostrzegłem od dzieciństwa ukształtowaną sylwetkę haka. Ale to chyba można mieć różną sylwetkę zależy od emocji jakie ma się stłumione i poziom napięcia.
Twoja sylwetka to nieświadome utrzymywanie takiej, a nie innej postawy ciała.
To wszystko.
Może to mieć związek z emocjami, bo człowiek bez zbędnego bagażu zazwyczaj jest wyprostowany, ma otwartą postawę, etc.
Ale zagłębianie się w to nie ma wg mnie na razie (i pewnie w ogóle) sensu.
Uważasz,że Hawkins miał największą możliwą świadomość?Ciekawe czy za x lat może pojawić się ktoś kto doświadczy jeszcze czegoś więcej jeśli w ogóle to możliwe.Wiesz o co mi chodzi,bo czytając materiały Hawkinsa w porównaniu do tych samorozwojowców to jego wiedza rozwala system.My możemy uważać,że już pisaliśmy prawdę,a tak naprawdę może być coś jeszcze więcej czego nasze umysły nie są w stanie sobie wyobrazić.
Uważasz,że Hawkins miał największą możliwą świadomość?Ciekawe czy za x lat może pojawić się ktoś kto doświadczy jeszcze czegoś więcej jeśli w ogóle to możliwe.
I powiedz mi – po co Ci ta wiedza? Co zmieni w Twoim życiu?
My możemy uważać,że już pisaliśmy prawdę
Kto może uważać?
Czemu używasz liczby mnogiej? Używaj liczby pojedynczej – mów wyłącznie o sobie. I nie chodzi mi o przedszkolne karcenie Cię za niewłaściwą formę gramatyczną, tylko o to, byś pojął, że możesz co najwyżej pisać tylko o sobie.
Jaką prawdę Ty pisałeś? Prawdę odnośnie czego? Wiele razy, może nawet wszystkie pisaliśmy kompletnie o czymś innym i/lub z zupełnie innego poziomu zrozumienia.
Uważasz, że prawda jest binarna? Że coś jest albo w 100% kłamstwem albo 100% prawdą? Co to w ogóle oznacza?
To jak zrozumiałeś to, co przekazał Hawkins, że to, co myślimy i widzimy w świecie – CONTENT – zależy w 100% od kontekstu (CONTEXT)?
A to oznacza, że budynek nie ma tylko parteru i dachu ale też piętra pomiędzy.
Ty dumnie sądzisz, że pisałeś jakąś prawdę. To jakby uczeń podstawówki poczytał prace doktorskie i nagle dumnie stwierdził, że on rozwiązuje równania… ale jakie i czy poprawnie to już nie wiadomo.
Wzrośnij do poziomu Odwagi, bo nadal na nim nie jesteś, naucz się kalibracji i sam zacznij sobie odpowiadać na takie pytania, jeśli Cię nurtują.
Ten Blog służy pomocy uzależnionym, a nie odpowiadaniu na każde pytanie nienasyconego umysłu, który ucieka w pytania, na które odpowiedź do niczego nie są potrzebne.
A ja nie będę poświęcał na to czasu. Mam od Ciebie już prawie 200 różnych WĄTKÓW na mailu, zapewne już ponad tysiąc maili. Tylko od Ciebie.
Cały czas piszesz nowe komentarze i co Ci to daje? Nic lub bardzo niewiele w kontekście wzrostu świadomości.
Mówiłem, że już koniec z pisaniem maili i przestałeś pisać maile i zacząłeś masowo pisać komentarze.
Więc NIC się nie zmieniło.
A są osoby, które napisały do mnie tylko kilka wiadomości i wykonały ogromną pracę. Jeśli zadawały pytania to praktyczne, odnoszące się konkretnie do ich sytuacji.
Czy w ogóle jesteś świadom intencji z jaką piszesz komentarze i maile do mnie?
Poza tym…
Uważasz
Jeśli rozumiałbyś kalibrację, to rozumiałbyś, że to nie ma nic wspólnego z tym, co ja uważam.
Kalibracja jest od tego, żeby przestać coś uważać, nic już nie musieć sądzić, tylko by sprawdzić jakie są fakty.
Kompas jest od tego, by nie musieć sądzić lub domyślać się w jakim kierunku płynie okręt, tylko mamy to powiedziane jasno i klarownie.
a tak naprawdę może być coś jeszcze więcej czego nasze umysły nie są w stanie sobie wyobrazić.
Najpierw zacznij żyć z poziomu Odwagi, potem Neutralności, Ochoty, Akceptacji, Rozsądku, Miłości, Miłości Bezwarunkowej.
Potem zacznij poddawać ego na coraz głębszym poziomie. Wejdź na poziom Pokoju, a potem wielu poziomów Oświecenia i dopiero wtedy zacznij się zastanawiać czy jest coś poza tym. Bo dopiero “zastanawianie się” z tego poziomu ma jakikolwiek sens na ten temat.
Przepraszam Piotrze, ze tak zarzucam cie linkami, ale im wiecej czytam, o Kursie Cudow, tym bardziej sie przekonuje, ze to stek bzdur. Jak to, ten swiat nie jest realny? Te wszystkie wojny, wypadki itd. To tez nie jest realne? Tutaj jest moim zdaniem dobrze wytlumaczone: https://www.vismaya-maitreya.pl/miecz_prawdy_kurs_cudow_cz1.html
Moglbys Piotrze tez sie jakos do tego odniesc? Ja zaczynam odnosic wrazenie, ze zaczynam stapac po bardzilo cienkim gruncie. Boje sie, do czego mnie to zaprowadzi.
Przepraszam Piotrze, ze tak zarzucam cie linkami, ale im wiecej czytam, o Kursie Cudow, tym bardziej sie przekonuje, ze to stek bzdur.
Znajdujesz to, czego szukasz.
A szukasz tego, co da Ci wystarczający pretekst, by KC nie przerabiać, by uniknąć odczuwania strachu, oporu i pozbycia się ich oraz masy urojeń, w które wierzysz i utrzymujesz na temat świata.
Jak to, ten swiat nie jest realny?
Nie “ten świat”, tylko Twoja percepcja oraz, PRZEDE WSZYSTKIM, percepcja autora tej drugiej książki.
Te wszystkie wojny, wypadki itd. To tez nie jest realne?
Nie jest realne to, co Ty utrzymujesz na ich temat.
Tutaj jest moim zdaniem dobrze wytlumaczone: https://www.vismaya-maitreya.pl/miecz_prawdy_kurs_cudow_cz1.html
Nie jest. Nawet nie muszę tego czytać.
Na Twoim poziomie teraz wszystko co znajdziesz będzie na takim samym poziomie. Więc niezgodne z prawdą.
Moglbys Piotrze tez sie jakos do tego odniesc? Ja zaczynam odnosic wrazenie, ze zaczynam stapac po bardzilo cienkim gruncie. Boje sie, do czego mnie to zaprowadzi.
Ja wiem – do jeszcze głębszego zapadnięcia się w strach, winę, żal, opór i projektowania tego na KC i na cholera wie co jeszcze. Może też na mój Blog.
Nie wiem jakie “masz wrażenie” ale jeśli nie jest to wrażenie oparte o spokój, to nie jest realne i ŻADNA myśl powstała na tym poziomie nie jest realna.
Czyli to, czego uczy KC a nie jakiś ziomek, który nie przekroczył nawet poziomu wewnętrznej spójności.
Zamiast gadać czy szatan czy piekło są realne, najpierw może warto jednak zacząć od pierwszej lekcji? Chcesz zrozumieć zaawansowane tematy nie przerabiając nawet fundamentu, o którym mówię również ja – że umysł bełkocze sam, że myślenie to proces nieosobowy, że myśli kłamią, że ŻADNA myśl powstała w stanie innym, niż spokój nie jest prawdą i nie należy się ich słuchać?
Ten drugi link, który podesłałeś ukazuje urojenia autorki/autora. “Kosmiczne prawa świata”…
Jednym z takich praw jest grawitacja. Jest to prawo kompletnie bezosobowe, niearbitralne i dotyczące wszystkich po równo. Podrzucony kamień Cię nie osądza. Spadnie zgodnie z prawami. Tyle.
Nie ma kosmicznych praw ale jest odpowiedzialność, jest konsekwencja. Tak jak podrzucenie kamienia.
KC odnosi się do tego właściwie. A te źródła, które podałeś to pełno urojeń autorów, którzy nawet nie dostrzegają, że nie chcą się puścić swojej racji, nie napisali z jakich założeń wyszli, jaką intencję obrali, czego szukali, co chcą przekazać. nic…
Więc znowu widzimy po prostu atak, bo coś z ich wygodnego poziomu percepcji zostało naruszone. I ich ego się broni.
Piotrze, a czy moglbys jeszcze to przeczytac i jakos sie do tego odniesc?
https://egzorcyzmy.katolik.pl/kurs-cudow/
Kurcze, ja naprawde czuje jakis dziwny niepokoj. Boje sie zeby mnie cos nie… Az nie chce uzywac tego slowa.
Piotrze, a czy moglbys jeszcze to przeczytac i jakos sie do tego odniesc?
https://egzorcyzmy.katolik.pl/kurs-cudow/
Proszę, może w końcu ktoś kto komentuje pod moimi artykułami wreszcie wykorzysta z nich wiedzę?
Najpierw oczyścić się z emocji, zaakceptować sytuację, odczuć spokój i dopiero z tego poziomu spojrzeć na fakty i podjąć odpowiednie decyzje.
Kurcze, ja naprawde czuje jakis dziwny niepokoj.
Nawet nie potrafisz tego nazwać “jakiś dziwny niepokój”. To najzupełniej normalny niepokój, bo to ujawniona emocja strachu, którą wypierałeś i tłumiłeś przez całe życie.
I dawałeś się kontrolować i manipulować – bo gdy cokolwiek/ktokolwiek z Ciebie go wyciągnął, Twój umysł natychmiast szukał racjonalizacji.
Boje sie zeby mnie cos nie… Az nie chce uzywac tego slowa.
Opętało?
A więc widzisz jaką świadomość utrzymujesz – że jesteś tak słabą istotą, że powiedzenie słowa opętanie spowoduje, że coś nagle Cię napadnie, zabierze zmysły i zacznie kontrolować…
Tak przez swoje życie zostałeś zmanipulowany, zastraszony. Taki kontekst rzeczywistości utrzymywałeś.
A teraz KC ujawnił choć troszkę tego strachu, a Ty dalej wybierasz się go trzymać.
KC mówi “nie słuchaj myśli”, a Ty robisz wszystko wbrew KC i to jeszcze wierzysz myślom, że życie straciło sens i żeby sobie palnąć w łeb, że jak powiesz słowo opętanie, to przyleci demon i Cię zabierze do piekła…
Poza tym nie można bać się, że coś nie… to zdanie nie ma nawet sensu logicznego.
“Bać się, że coś się nie stało”…
To jakby powiedzieć – “Piję truciznę, żeby uniknąć korka na drodze”.
Robisz coś zupełnie niezwiązanego z daną sytuacją, błędnie to interpretujesz, a Twój umysł powtarza tylko to, czym już został zaprogramowany.
Fakty:
– Czujesz strach.
– Twój umysł bełkocze na jego podstawie – powtarza wszystko co usłyszał na temat strachu, by go racjonalizować.
– Ty temu wierzysz.
– WYBIERASZ, by dalej trzymać się strachu, czego racjonalizacją tym razem jest to, co przeczytałeś w jakieś książce.
Witaj Piotrze. Czy czytales moze Kurs Cudów? Wiem, ze KC sie nie czyta, tylko studiuje i stosujevw zyciu, ale… No wlasnie. I tu jest dla mnie duze ALE. Chodzi mi o to… Nie wiem, jak to dobrze ujac- o idee KC i o to, jak nam tlumaczy nasza “rzeczywistosc”. Zaczalem czytac ksiazke “Znikniecie wszechswiata”, ktora tlumaczy, o czym jest KC. Musze przyznac, ze po przeczytaniu ok. polowy tej ksiazki, troche dziwnie sie czuje. Troche odczuwam strach i tak jakby ” zycie” stracilo dla mnie sens. No wlasnie- “zycie”. Czy my w ogole zyjemy? Wedlug KC, Bóg nie stworzyl tego swiata, ktory znamy, a my wszyscy jestesmy tak, jakby w snie Chrystusa. Czy wiec, w takim razie my w ogole istniejemy? Bo jak dla mnie, z tego co ja rozumiem, to nas po prostu nie ma. Jestesmy tylko wytworem ” wyobrazni” Chrystusa. Wiec kim ja jestem, skoro tak naprawde mnie nie ma? I po co to cale wybaczanie itd? Nie lepiej od razu strzelic se w leb i po sprawie? Jak ty to rozumiesz Piotrze, bo ja dziwnie sie teraz czuje, tak jakby nic nie mialo sensu? Jezeli ten swiat nie istnieje, to po co to wszystko? Zmienianie sie, wybaczanie, uwalnianie emocji itd. O co tu chodzi w ogole? A moze ktos nam chce w glowach po prostu namieszac? Gdybys mi napisal, jak ty to rozumiesz, to bylo by fajnie. Dzieki.
Witaj Piotrze. Czy czytales moze Kurs Cudów? Wiem, ze KC sie nie czyta, tylko studiuje i stosujevw zyciu, ale…
Tak znam Kurs Cudów. Nigdy go nie skończyłem ale ostatnio do niego wróciłem i przerabiam lekcje od początku.
No wlasnie. I tu jest dla mnie duze ALE. Chodzi mi o to… Nie wiem, jak to dobrze ujac- o idee KC i o to, jak nam tlumaczy nasza “rzeczywistosc”.
A więc ujawnił się strach, który nosisz w sobie od lat, zapewne od dziecka i zacząłeś go projektować na Kurs Cudów.
Zaczalem czytac ksiazke “Znikniecie wszechswiata”, ktora tlumaczy, o czym jest KC.
Nie. To kompletne urojenie.
Ta książka nic takiego nie robi. TY ZAŁOŻYŁEŚ, że ona tłumaczy o czym jest KC, że autor dobrze rozumie idee zawarte w KC i to, co napisał jest prawdą.
A nie wiesz nic o autorze i nie masz pojęcia czy to, co mówi jest w jakikolwiek sposób zgodne z prawdą.
Nie jest.
Musze przyznac, ze po przeczytaniu ok. polowy tej ksiazki, troche dziwnie sie czuje.
Nie można czuć się “dziwnie”, bo nie ma takiego uczucia.
Troche odczuwam strach i tak jakby ” zycie” stracilo dla mnie sens.
Więc się dobrze zastanów co czytasz. Skoro po przeczytaniu jakiejś książki , której autorze nie wiesz NIC i po przeczytaniu połowy życie straciło sens, no to…
No wlasnie- “zycie”. Czy my w ogole zyjemy?
Tak, żyjemy. Uszczypnij się.
I żeby zrozumieć przekaz KC, należy przerabiać lekcje PO KOLEI. A nie wyrywać z kontekstu jakieś tam zdania, szczególnie z późniejszych lekcji.
Żyjemy ale większość ludzi nieświadomie, tak jak autor książki, którą czytałeś.
Wedlug KC, Bóg nie stworzyl tego swiata, ktory znamy, a my wszyscy jestesmy tak, jakby w snie Chrystusa.
Nie wiem, bo do tego nie doszedłem.
Natomiast Chrystus to nazwa świadomości, której poziom jest niezwykle wysoki. To po prostu nazwa.
Niektóre mądre osoby zauważyły, że świadomość chrystusowa to WYBÓR, by kochać. To wszystko.
Więc mowa o uśpieniu miłości i życiu nieświadomym – jak we śnie. Śnie zwierzęcym – postrzeganiu rzeczywistości z niezwykle niskiego pułapu.
Czy wiec, w takim razie my w ogole istniejemy?
Tak, istniejemy.
Bo jak dla mnie, z tego co ja rozumiem,
Nie, nie rozumiesz. Nic nie rozumiesz, bo nawet nie przeczytałeś kilku pierwszych lekcji, tylko ze strachu znalazłeś cholera wie jaką książkę, która Ci poważnie, negatywnie namieszała.
Gdybyś znalazł jakąś książkę, w której autor mówi, że jedzenie chleba jest szkodliwe, to byś przestał jeść chleb i też stracił sens życia, bo od lat jadłeś chleb?
Zastanów się komu wierzysz, w co wierzysz i dlaczego?
Dlaczego? Bo Twoje ego znalazło doskonały pretekst do projektowania strachu.
to nas po prostu nie ma.
Lol. Gwarantuję Ci, że ja jestem.
Jestesmy tylko wytworem ” wyobrazni” Chrystusa.
Nie wiem skąd to wziąłeś.
Wiec kim ja jestem, skoro tak naprawde mnie nie ma?
Na pewno nie tym bełkoczącym teraz umysłem i strachem.
I po co to cale wybaczanie itd?
Wybaczanie to wewnętrzne oczyszczenie i zmiana kontekstu.
Nie lepiej od razu strzelic se w leb i po sprawie?
O kurwa…
Książka, po przeczytaniu której chcesz sobie palnąć w łeb jest dla Ciebie rzetelnym źródłem wiedzy???
Jak ty to rozumiesz Piotrze, bo ja dziwnie sie teraz czuje, tak jakby nic nie mialo sensu?
Bo to Twoje ego projektuje strach, opór, winę, żal, pewnie też gniew i dumę.
A co ja mam Ci wytłumaczyć? Życie?
Uwolnij to, co czujesz, odczuj spokój i wtedy spójrz na sytuację raz jeszcze. Bo teraz ja do niczego Cię nie przekonam, gdyż tak jak przez większość życia paplanina Twojego umysłu jest dla Ciebie ważniejsza od zdrowego rozsądku.
Dlatego tak łatwo ulegasz manipulacji.
Jezeli ten swiat nie istnieje, to po co to wszystko?
NIE istnieje TO JAK TY GO POSTRZEGASZ.
TO jest przekaz KC. Twoja percepcja to iluzja, a nie świat w ogóle.
Zmienianie sie, wybaczanie, uwalnianie emocji itd. O co tu chodzi w ogole?
Na pewnie nie o to, by czytać cholera wie jakie książki, po których zastanawiamy się czy nie strzelić sobie w łeb.
Autor “Zniknięcia wszechświata” jest w bardzo niskiej świadomości. Próbuje KC na poziomie 600 zrozumieć z poziomu poniżej 200.
Jego książka nie przekracza poziomu 200. Więc to tak jakby działania milionera interpretował i próbował zrozumieć biedak i to jeszcze uprzedzony do pieniędzy.
A moze ktos nam chce w glowach po prostu namieszac?
Tak, autor ZW.
Gdybys mi napisal, jak ty to rozumiesz, to bylo by fajnie. Dzieki.
Nie byłoby fajnie, tylko liczysz, że ja zabiorę od Ciebie “dziwne uczucie”. Nie zabiorę, bo to Twoja odpowiedzialność.
Na razie projektujesz je, bo przeczytałeś książkę, o której poziomie zrozumienia nie masz pojęcia.
KC to jedna z dojrzalszych książek na tej planecie.
Żadna książka z “Great Books of the Western World” nie przekracza poziomu 499. Żadna z książek największych myślicieli i naukowców na tej planecie.
Kurs Cudów kalibruje się na 600. Jest to poziom, który osiągnęło 0,01% ludzkości.
Jeśli ktoś pisze książkę O TYM, to już samo w sobie pokazuje jak nisko jest.
To po prostu kolejny atak na to co święte, zgodne z prawdą i służące pomocy ludziom.
I Ty jesteś doskonałym przykładem jest łatwo wykorzystać nasz własny strach i umysł przeciwko nam.
Uważasz, że KC jest niebezpieczny ale książka, po przeczytaniu której chcesz sobie strzelić w łeb jest mądra…
Mylisz więc sufit z podłogą.
https://youtu.be/gYMyTg8a19Q
Ogladalem ten filmik i ten pan ponoc przerobil kurs cudow. Polecam w szczegolnosci ostatnie 20minut, kiedy pani sie pyta o morderstwa dzieci w jakiejs szkole w Usa, a on odpowiada, ze na podstawie KC to nie mialo miejsca, ze to nie istnialo, bo KC mowi, ze Bóg nie stworzyl tego swiata, a wszystko, co sie wydarza, jest wytworem naszych umyslow. W sumie to jednego umyslu, ktory mysli, ze jest oddzielony. Tez o tym pisales. W ogole dokopalem sie do informacji, ze KC to twor CIA i jest czescia programu Mk-Ultra, do prania ludziom mozgow. Duzo czytalem na ten temat na zagranicznych forach i duzo ludzi jest zgodnych ze KC mowi o tym, ze Syn Boga sobie pomyslal, co by bylo gdyby, byl oddzielony od Ojca i my jestesmy po prostu wytworem tego “gdyby.” Ten swiat nie istnieje, Bóg go nie stworzyl, my myslimy, ze jestesmy oddzieleni, a tak naprawde jestesmy razem z Bogiem, jako jedna jazn, a ten nasz swiat to jeat iluzja stworzona przez Chrystusa. Wszyscy spimy. Idac dalej, nikt nie jest niczemu winny, nawet Hitler,Stalin itd, bo ten swiat nie istnieje i w koncu wszyscy sie obudzimy obok Boga i bedzie wszystko pieknie i slicznie. Nie bylo holokaustu, ludobojstw, Hiroszimy itd, bo tego swiata nie ma. Jest wytworem naszych umyslow. Nikt za nic nie odpowie, bo wszystko jest iluzja. O tym mowi KC. A ta cala Helen podobno byla oblakana, chora psychcznie. Tak. Uwazam, ze ta ksiazka jest niebezpieczna.
I jeszcze ta cala Helen byla psychologiem i pracowala dla CIA. Uczestniczyla przy tworzeniu Projektu Manhattan. Piszesz, ze KC kalibruje sie na 600, podczas gdy sam KC wmawia ludziom, ze to, co nas otacza, nie istnieje, a sam powiedziales, ze ty- Piotrze, jestes jak najbardziej realny. Nie widzisz, ze ktos nam robi papke z mozgu. Wedlug kursu, tobie wydaje sie, ze jestes realny, a tak naprawde, to ciebie nie ma. I jak kalibracja moze byc wiarygodna, skoro wszystko jest iluzja, lacznie z kalibracja?
podczas gdy sam KC wmawia ludziom, ze to, co nas otacza, nie istnieje, a sam powiedziales, ze ty- Piotrze, jestes jak najbardziej realny.
NASZA PERCEPCJA tego, co nas otacza nie jest realna.
Aby to zrozumieć trzeba kurs uczciwie i rzetelnie przerobić, a nie pisać bzdury.
Moja percepcja mnie nie odnosi się do tego, co realne, a nie ja nie jestem realny.
Nie widzisz, ze ktos nam robi papke z mozgu.
Ty tego nie widzisz. Ja widzę doskonale.
Wedlug kursu, tobie wydaje sie, ze jestes realny, a tak naprawde, to ciebie nie ma.
Tak, nie ma tego, co sam utrzymuję na swój temat. Ale tego doświadczę.
I jak kalibracja moze byc wiarygodna, skoro wszystko jest iluzja, lacznie z kalibracja?
A to bzdura kompletna.
Dziwne, ze nie odniosles sie do tego, kim ta pani byla i dla kogo pracowala. I ze slowa niby Jezusa slyszala, ale w swojej glowie. Sprawdz sobie rowniez, jak wygladaly ostatnie chwile jej zycia. To, co ja napisalem, ze swiat nie istnieje, to nie ja to wymyslilem. I tu noe chodzi o percepcje, kontekst, ani nic takiego. KC mowi, ze ani my, ani nasz swiat nie istniejemy.I to nie jest moja interpretacja. Wedlug kursu, to czego doswiadczasz, tak naprawde tez nie istnieje. Myslisz ze w CIA pracuja debile i nie wiedza o Hawkinsie, poziomach swiadomosci i duzo, duzo wiecej? Oni doskonale wiedza, jak robic ludziom wode z mozgu. KC jest tego przykladem. Ja sie wypisuje z tego g…wna. Oczywiscie bez urazy Piotrze. Uwazam twoj blog za zajebiscie wartosciowy. Uwalnianie emocji, wzrastanie w swiadomosci itd, jest super, ale takie rzeczy, ze Bog tego swiata nie stworzyl, tylko nasze umysly i tak naprawde nic nie jest realne, to juz troche przesada. I co ma do tego moj poziom swiadomosci? Jezeli jestem na poziomie np. zalu i widze kamien, to widze ten kamien, a ktos mi wmawia, ze tego kamienia nie ma. Ze to moj umysl sobie go wymyslil.
Dziwne, ze nie odniosles sie do tego, kim ta pani byla i dla kogo pracowala.
Widzisz więc, co uznałeś za ważne z mojej wypowiedzi i jeszcze zinterpretowałeś to jako dziwne.
Zrobiłem to całkowicie świadomie, bo w kontekście istoty rzeczy co chciałbyś byś zrozumiał i inni czytlnicy nie jest to zupełnie ważne.
Kurs kalibruje się na 600. Co za różnica jak powstał?
I ze slowa niby Jezusa slyszala, ale w swojej glowie.
To jest tzw. channeling. Akurat w przypadku tej pani istota, której słuchała i słowa przepisała kalibrowała się możliwie wysoko i co najważniejsze – jej intencją jest dobro ludzkości.
Natomiast 99% channelingów to słuchanie się kompletnych bzdur i to jeszcze mówionych z bardzo niskich intencji.
Jedną z takich osób był Hitler. Jego dar przemawiania (na poziomie 400) został wykorzystany z bardzo niską intencją.
Sprawdz sobie rowniez, jak wygladaly ostatnie chwile jej zycia.
A co mnie obchodzą jej subiektywne doświadczenia, wybory i ich konsekwencje?
To, co ja napisalem, ze swiat nie istnieje, to nie ja to wymyslilem.
Wiem.
Ale się do tego odnosisz i na tej podstawie dokonujesz jakichś interpretacji i wyborów.
I tu noe chodzi o percepcje, kontekst, ani nic takiego.
O matko…
A o co innego? Ty na tej podstawie przeprowadzasz jakiś proces myślowy i wyciągasz wnioski i na ich podstawie dokonujesz decyzji.
I jakość tej percepcji oraz tych decyzji zależy od Twojego pojmowania kontekstu. Bo to jak rozumiesz całą resztę zależy od tego jaki kontekst utrzymujesz.
KC mowi, ze ani my, ani nasz swiat nie istniejemy.I to nie jest moja interpretacja.
Ale Twoją interpretacją jest co to oznacza i jak do tego podejść.
Wedlug kursu, to czego doswiadczasz, tak naprawde tez nie istnieje.
Wg kursu nie istnieje to, jaka jest Twoja percepcja tego, czego doświadczasz.
Przerobiłeś kurs? Dotarłeś do tej lekcji? Jeśli nie, to dlaczego powołujesz się na niego?
Myslisz ze w CIA pracuja debile i nie wiedza o Hawkinsie, poziomach swiadomosci i duzo, duzo wiecej?
A co mnie to obchodzi?
Poziom CIA to równo 200.
Tyle muszę wiedzieć. Reszta zależy od moich wyborów i decyzji.
A skoro to jest ich poziom to nawet to, że wiedzą o Hawkinsie nic nie zmienia.
Oni doskonale wiedza, jak robic ludziom wode z mozgu.
No i?
Skoro to wiesz, to się ich nie słuchaj.
Natomiast KC kalibruje się na 600.
Jednak nie to jest tylko ważne. Ważna jest Twoja intencja co do samego kursu, jeśli zamierzałbyś go przerobić.
A w ogóle tak na marginesie 99% tego, co wie większość ludzi na dowolny temat to już “woda z mózgu”.
KC jest tego przykladem.
I Ty mówisz, że percepcja, ani kontekst nie mają nic do rzeczy, a teraz na podstawie własnej percepcji i własnego kontekstu, których nawet nie jesteś świadom wyciągnąłeś taki wniosek…
Czy zdajes sobie sprawę ile rzeczy ZAŁOŻYŁEŚ, by powiedzieć to jedno zdanie?
Ja sie wypisuje z tego g…wna.
Niby jak?
Jesteś na tej planecie. Skąd pewność, że jutro nie wybierzesz książki jak ten “Znikający wszechświat” czy łatewer, która nie będzie próbą CIA, by wyprać Ci mózg?
Jak się niby zamierzasz wypisać? Co to w ogóle oznacza?
Chcesz uniknąć programowania?
Jeśli tak, to poczytaj mojego Bloga DOKŁADNIE I ZE ZROZUMIENIEM, a może dotrze do Ciebie natura świadomości i umysłu.
Oczywiscie bez urazy Piotrze.
Jeśli wybrałbyś urazę, to byłby Twój problem, nie mój.
Ja czuję jedynie współczucie, że nie widzisz tego, co ja…
I cieszę się, że nie robisz sobie krzywdy urazą! :)
Uwazam twoj blog za zajebiscie wartosciowy. Uwalnianie emocji, wzrastanie w swiadomosci itd, jest super, ale takie rzeczy, ze Bog tego swiata nie stworzyl, tylko nasze umysly i tak naprawde nic nie jest realne, to juz troche przesada.
Dziękuję.
Ale jak mówię – powtarzasz słowa, których nie rozumiesz.
To poziom dużo wyższy, niż jest Ci teraz potrzebny w Twoim życiu.
Czy fizyka kwantowa jest Ci do czegokolwiek potrzebna? Nie. A jednak istnieje i jej badania oraz wnioski z niej płynące są niezwykle istotne w pewnych aspektach życia.
A żeby to zrozumieć trzeba dojrzeć i w ogóle tego potrzebować. A to zależy wyłącznie od naszych wyborów.
Czy do czegokolwiek potrzebna jest Ci wiedza, że “nic nie jest realne” (co i tak błędnie interpretujesz cały czas)? Nie.
Więc jej nie szukaj i nie kombinuj, tylko zignoruj. Gdy wzrośniesz w świadomości, dostrzeżesz istotność tego stwierdzenia i je wreszcie poprawnie zinterpretujesz.
NIC NA SIŁĘ.
Próba przerabiania KC przez osobę, która na to nie jest gotowa jest jak próba uczenia wyższej matematyki dzieci w podstawówce. Dziecko w podstawówce chce się bawić, cieszyć spontanicznością, a nie siedzieć na tyłku i próbować pojąć całki i różniczkowanie, nie mówiąc o dużo bardziej zaawansowanych zagadnieniach. Jak sądzisz ile dzieci dałoby radę się tego nauczyć i byłaby szczęśliwa z tego powodu, że znają definicję całek?
I co ma do tego moj poziom swiadomosci?
Wszystko.
Jezeli jestem na poziomie np. zalu i widze kamien, to widze ten kamien, a ktos mi wmawia, ze tego kamienia nie ma. Ze to moj umysl sobie go wymyslil.
A przed chwilą się pytasz co ma do tego Twój poziom świadomości…
Ty widzisz kamień, a są ludzie, którzy medytowali patrząc na kamień i doznali oświecenia.
Jeden patrzy na kobietę i widzi tylko swój wstyd, żal i strach, ucieka, masturbuje się i użala, cierpi, a inny widzi piękno, majestat i wchodzi w związek i wiedzie cudowne życie.
To ma do tego poziom świadomości.
Ten, który w kobiecie widzi piękno i się zachwyca oraz cieszy nie wmówi tego osobie, która czuje wyłącznie wstyd i strach. Jeszcze tę osobę sfrustruje i jeszcze bardziej pogubi, że ona nie jest tego też w stanie dojrzeć. Bo obie te osoby mają zupełnie inny poziom i dla każdej istotne jest co innego. Ten co widzi wstyd, strach, żal powinien przede wszystkim się z tego uzdrowić. A nie próbować na siłę widzieć coś, czego widzieć (na razie) nie może.
Jest takie powiedzenie – “Nie ucz świni szczekać, bo się tylko zmęczysz i zdenerwujesz świnię”.
Na Twoim miejscu kompletnie w takim razie zapomniał bym o KC (cały czas nie podzieliłeś się jaka była w ogóle Twoja intencja zaczęcia tego kursu, jeśli nie jesteś gotów zrezygnować z fundamentalnych iluzji?). Ale nie zakładaj, że jacyś ludzie skądś tam wiedzą coś na ten temat i że jest to odpowiednia baza do wyciągania wniosków na jakikolwiek temat.
Skoro uważasz CIA za takich sprytnych, to wierz mi, że gdyby chcieli, nie miałbyś żadnej wiedzy, że KC mógłby być ich dziełem. Ale nie jest.
Bo to jest właśnie taka zabawa naszego ego – najpierw zakłada, że CIA to tacy spryciarze, a za chwilę mówi, że wszyscy wiedzą, że np. KC to ich sprytny sposób manipulacji… ta bajeczka nie trzyma się kupy.
Natomiast mojego Bloga postrzegasz jako wartościowego, bo jest bliżej Twojego poziomu świadomości. I taka jest moja intencja – by właśnie stworzyć pomost między zaawansowaną świadomością, a bardzo niską. Dlatego widzisz w tym wartość. Byłem w stanie to stworzyć, bo w tym życiu byłem na bardzo niskim poziomie świadomości i wykonałem ogromną pracę i doskonale rozumiem mnóstwo problemów, wątpliwości, strachu, oporu, których doświadczają osoby dalej będące w niższej świadomości (niższej nie oznacza, że gorszej!). Gdybym sam nie był na tym poziomie, nie potrafiłbym się teraz odpowiednie komunikować i moje mądrości byłyby o kant dupy otłuc.
Ale również zauważ to, że to Twoja percepcja – Twoja świadomość. Tak naprawdę też nie możesz mieć żadnej pewności, że to co przekazuję to prawda. Ani że moja intencja uwzględnia dobro innych osób (np. Ciebie), niż tylko moje. Więc swojej interpretacji dokonujesz na bazie tego jak czujesz się z tą wiedzą.
A są osoby, których wiedza tu przedstawiona zabolała i nagle cały Serwis stał się dla nich złym miejscem… i nadal uważają swoje opinie za obiektywną rzeczywistość… no cóż.
Mówisz o wypisaniu się. Co oczywiście nie jest możliwe. Ale dzięki tej dyskusji może pojmiesz w jaki sposób unikać tego, co albo nieprawdziwe, albo kompletnie nieprzydatne.
Bo jak mówię – mógłbyś w tym momencie zapisać się na roczny kurs rzeźbiarstwa ale z intencji ucieczki od swojego życia. Czy ten kurs dałby Ci cokolwiek pożytecznego? Nie. Problemy, od których uciekłeś nadal byłby aktualne, a może nawet urosłyby dużo większe. A jednak w innych okolicznościach taki kurs mógłby zmienić Ci życie, bo może odnalazłbyś w tym swoją pasję i zarobiłbyś majątek, zachwycił tysiące ludzi, etc. Ale próba robienia takiego kursu na siłę i z niskiej świadomości stałaby się jedynie kolejnym źródłem frustracji i zmagania. Wiele osób tego doświadcza idąc na studia, co nie było ich świadomym wyborem dokonanym z wysokiej intencji, tylko by np. rodzice przestali im “truć” nad uszami. I tylko niewielka ilość osób zadaje sobie pytanie – “Po co ja poszedłem na te studia, skoro mnie to kompletnie nie interesuje i nie kręci?”
Więc powtarzam pytanie – “Po co Ci był KC?”
KC zaczalem przerabiac, gdy przeczytalem Radykalne Wybaczanie. Chcialem uwolnic sie od nienawisci do osob, ktore, jak myslalem skrzywdzily mnie. Przerabialem lekcje po lekcji prawie codziennie. Obecnie jestem na 101. Przegladajac internet natrafilem na “Znikniecie wszechswiata”. Przeczytalem prawie do polowy, a potem juz wiesz co bylo, bo pisalem. Zaczalem werowac rozne blogi, fora itd. i ludzie pisali ze wg KC Bóg nie stworzyl swiata itd. Reszte tez znasz. O co w takim razie chodzi z tym oddzieleniem nas od Boga? Przeciez Bóg jest wszedzie. Nawet w Biblii jest napisane, ze Bóg jest nawet pod kamieniem. Jednak kompletnie mnie rozwalilo to, ze wszystko jest nierealne, a ten swiat jest jedynie kreacja naszych umyslow. Dla mnie to jest pranie mozgu i sie przestraszylem i przestalem przerabiac KC i napisalem do ciebie.
KC zaczalem przerabiac, gdy przeczytalem Radykalne Wybaczanie. Chcialem uwolnic sie od nienawisci do osob, ktore, jak myslalem skrzywdzily mnie.
Więc możesz zastosować wiedzę z KC – to, przez co trzymasz się nienawiści nie jest realne. To jest iluzja.
Ale sama uraza jest realna DLA CIEBIE, bo jest to Twoje SUBIEKTYWNE doświadczenie.
Przerabialem lekcje po lekcji prawie codziennie. Obecnie jestem na 101.
Więc przychodzą różne iluzje i urojenia, byś się mógł ich nareszcie puścić ale Ty uciekasz.
Przegladajac internet natrafilem na “Znikniecie wszechswiata”. Przeczytalem prawie do polowy, a potem juz wiesz co bylo, bo pisalem.
Mówiłem – bo zacząłeś szukać racjonalizacji dla tego, co czułeś.
A czułeś to, bo się UJAWNIŁO, gdyż nosiłeś to w sobie od lat. Zanim w ogóle usłyszałeś o KC.
Zaczalem werowac rozne blogi, fora itd. i ludzie pisali ze wg KC Bóg nie stworzyl swiata itd.
“Ludzie pisali”…
JACY LUDZIE? Co o nich wiesz??? Dlaczego ich opinie traktujesz jako istotne?
Dlaczego na bazie tego, co paplają inni porzucasz decyzję o zrobieniu tego, co ważne, by uwolnić się z nienawiści?
Więc nie tylko dalej nosić będziesz w sobie nienawiść ale jeszcze strach i coraz silniej je usprawiedliwiać.
Reszte tez znasz. O co w takim razie chodzi z tym oddzieleniem nas od Boga?
To jest iluzja.
Przeciez Bóg jest wszedzie. Nawet w Biblii jest napisane, ze Bóg jest nawet pod kamieniem.
Bóg nie jest wszędzie, tylko wszystko w sobie ma esencję Kreatora/Kreacji. Można w dużym uproszczeniu powiedzieć, że Bóg JEST WSZYSTKIM.
Nawet nienawiścią, strachem przed Bogiem i brakiem wiary w Boga – Bóg jest tego źródłem.
Bo na tej planecie mamy możliwość doświadczenia każdego poziomu jaki wybierzemy.
Jednak kompletnie mnie rozwalilo to, ze wszystko jest nierealne, a ten swiat jest jedynie kreacja naszych umyslow. Dla mnie to jest pranie mozgu i sie przestraszylem i przestalem przerabiac KC i napisalem do ciebie.
Dlatego powtórzę raz jeszcze – nie “wszystko jest nierealne”, tylko “nasza percepcja/to jak postrzegamy rzeczywistość odnosi się do tego, co nie jest realne”.
KC odnosi się do PERCEPCJI rzeczywistości, a nie rzeczywistości.
Zauważ, że trzecią lekcją KC jest “Nie rozumiem nic co widzę w tym pokoju, etc.” A ludzie, którzy komentują KC, że rzekomo jest stekiem bzdur mówią “Ja wszystko rozumiem i mam rację”.
Gdybyśmy tak dla testu założyli na 5 minut, że jednak KC to jedna z największych mądrości na tej planecie, a potem przez ten pryzmat spojrzeli na to, co sądzą inni, dostrzeglibyśmy jak wiele dumy i zarozumiałości widać i jak odległe jest to od tego, co mądre.
Ludzie ci sądzą, że ich percepcja to rzeczywistość! I wszystko, co ją narusza jest niebezpieczne, że to wróg i należy go zwalczać.
Kurs mówi “nic nie rozumiem”, “moje myśli nic nie znaczą”, a inni mówią – “ja wszystko wiem i rozumiem”, “moje myśli są prawdziwe i mówią o prawdzie”.
Ok. Teraz juz troche bardziej rozumiem, ze jeszcze ciagle nic nie rozumiem i dluga droga przede mna. Dzieki.
To akurat bardzo wysoki poziom dojrzałości! Wbrew temu, co może wydawać się “przegraną”, jest tak naprawdę wielkim krokiem do przodu.
Przypomnij sobie pierwsze lekcje KC. Bo to, że przerabiasz 100+ nie oznacza, że pierwsze przestają mieć znaczenie.
To, że bierzesz się za całki nie oznacza, że masz zaniedbać dodawanie.
“Moje myśli są jak to co widzę w pokoju – nic nie znaczą”. I ZASTOSUJ TO W SWOIM ŻYCIU, a nie tylko czytaj.
Myśl, że KC jest niebezpieczny nic nie znaczy. 10 000 ludzi mówiących, że Bóg nie stworzył świata nic nie znaczy i tego nie rozumiesz.
A skoro nie rozumiesz, to dlaczego się tym zajmujesz i, co ważniejsze, słuchasz i wierzysz?
IDENTYCZNIE kwestii uraz, które chciałeś/chcesz wybaczyć – to, że je widzisz w umyśle nic nie znaczy.
No wlasnie nie wiem, czemu sie tym zajmuje. Dokladnie chodzilo mi ota interpretacje. Chcialbym poznac twoje zdanie na ten temat. To z jakiegos forum. Jak bedzie trzeba, to podam link do zrodla.
Cyt.”
Istnieje Umysł. Ów umysł nie jest umieszczony ani w czasie ani przestrzeni. Jest pozaczasowy i pozaprzestrzenny. Nie da się go dokładnie określić, przyjmijmy że jest wieczny, doskonały, jest pełen Miłości i Radości, nie ma początku i końca. Jest kreatywny. Umysł ten jest czymś co zazwyczaj określamy jako Bóg. (słowa Umysł/Bóg będe uzywał zamiennie, proszę pamiętac, ze słowa są tylko niewyraźnymi symbolami i pokracznie oddają rzeczywistość metafizyczną)
Bóg jest Jeden i nie ma nic co nie jest Bogiem. BÓG JEST i jest wszystkim co Jest.
Powstaje SYN BOŻY
Będąc kreatywnym Umysł/Bóg stworzył umysł, który był jego częścią.
Trudno to prosto wyjaśnić, przyjmijmy że Bóg Ojciec stworzył Syna Bożego. Syn Boży, to taki sam Umysł co do istoty jak umysł Boga, będący nierozróżnialną cześcią umysłu Boga.
Syn Boży jest doskonały i kreatywny, istnieje w Bogu i jest Bogiem. Mówiąc prostym językiem Ojciec i Syn żyli w stanie doskonałości w niefizycznym niebie.
I tu zaczyna się jazda.
POWSTAJE ILUZJA TEGO ŚWIATA
Umysł Syna Bożego tak samo jak umysł Ojca, jest kreatywny. W pewnym momencie Synowi Bożemu wydało się że miał myśl – co by było gdybym nie był razem z Ojcem, gdybym był ODDZIELNIE?
I tu pozornie nastąpiła mała katastrofa. Ponieważ Umysł Syna natychmiast kreuje(wyobraża) to o czym myśli, w wyniki tej pierwszej myśli o SEPARACJI, powstało iluzoryczne miejsce, gdzie Syn Boży mógł doświadczyć siebie jako czegoś oddzielnego.
W Boskiej rzeczywistości, “tam na górze”, wygląda to tak, że cześć umysłu Syna zapadła w sen, podzieliła się na niezliczone
rzesze umysłów istot (rzekomo) żyjących odrebnie w świecie fizycznym.
*** Mała dygresja – przypowieść o synu marnotrawnym jest daleką alegorią powyżej historii – syn który chce żyć na
własny rachunek, odchodzi od ojca i jest mu źle. Również to, że zapadamy codziennie w sen, gdzie jedna część umysłu snuje Iluzje a druga w nią wierzy, jest podpowiedzią rozwiązania zagadki świata, którą mamy od ZAWSZE pod nosem.
Kilka Faktów
Bóg nie stworzył tego świata. Stworzył go umysł Syna, śniącego o byciu ODDZIELNYM od Boga. Umysł ten obecny jest we wszystkich istotach zasiedlających ten sen. My o tym nie wiemy, ale wszystko co czujemy i co robimy jest odczuwane przez ów śniący Umysł. My jesteśmy tym umysłem, śniącym różne sny o byciu różnymi ludzmi, istotami, etc…
Na scenie pojawia sie EGO
Gdy umysł Syna wkroczył w świat iluzji separacji, pojawiło się EGO. Najprościej ujmując ego jest fałszywym wierzeniem
o tym że jesteśmy indywidualnościami. Ego jest kontynuacją i podtrzymaniem pierwszej mysli o separacji. Cześć umysłu Syna Bożego jest skażona ego i wierzy on w swoją odrebność. Ego snuje iluzje, które przekonują umysł ze jest on odrębny od Boga, niedoskonały, żyje w fizycznym świecie.
Działalność EGO
Emocje i lęki przywiązują ludzi do Iluzji. Ego stosuje zasade kija i marchewki, aby utrzymac umysł w śnieniu. Kijem jest kontrola za pomocą strachu – ego przekonuje umysł, ze jest sam w groźnym świecie na pastwie przypadkowych zdarzeń i złych ludzi… Ego “podpowiada” umysłowi jak powinien się zachowywać aby przeżyć, jednocześnie kłując go widłami strachu “zobacz jak się stoczyłeś, Bóg cie ukarze, jesteś niegodny..” itp… Ponieważ wieczną cechą umysłu jest kreatywność, tworzy sie z tego zaklęta negatywna spirala… umysł wierzy ze jest świat jest zły i że nadejdzie kara więc, podświadomość (odpowiedzialną za kreowanie zdarzeń w iluzji) stwarza takie sytuacje które utwierdzają go że się nie myli.
Marchewką są zaszczyty i bogactwa tego świata – umysł goni iluzoryczne szczęście przez całe życie. Ulubionym trickiem ego jest “rywalizacja”. Ego podpowiada “udowodnij innym, ze jesteś dobry”, “rusz sie do roboty”,
“zwycieżaj, nie badź przegranym”.
I tak umysł konkuruje sam ze sobą w chocholim tańcu iluzji. Zapomniawszy o swoim dziedzictwie, kreatywności,
nieśmiertelności, zaabsorbowany jedynie tym, aby utrzymać się na powierzchni, pośród wielu innych fragmentów siebie samego, tak samo zaczadzonych ego.
Rola duchowości.
Z ego można się wyleczyć jest to proste, choć niełatwe. Lekiem na ego jest wybaczanie i nieosądzanie innych. Dzięki temu unikamy złych emocji, które przywiązują do Iluzji.
Jezus, Budda i wielu innych mistrzów, odnalazło Prawdę – uświadomili sobie iluzoryczność tego świata i to że są współistotni z Bogiem.
Ich nauki podpowiadają jak przypomnieć sobie o tym ze jest się Synem Bożym.
W naszej kulturze przebudzenie ze snu fizycznego nazywa sie “świadomością Chrystusową”, na wschodzie mowa jest o
nirwanie. Te różne terminy znaczą to samo – wyzbycie się ego i powrót do Jedności z Bogiem.
Dla ego jest to śmiertelna groźba. Dlatego ego robi wszystko, aby odwrócić uwagę umysłu od duchowości.
Wzbudza lęk umysłu, sugerując ze pozbycie się ego (fałszywego wierzenia) spowoduje likwidacje umysłu. Gdy zachodni człowiek usłyszy coś o nirwanie, stopieniu sie z Bogiem, automatycznie pomyśli o utracie indywidualności i odrzuci ten koncept.
Ze “świadomością Chrystusową” i świadectwem Jezusa, ego wybrało inną drogę. Uczyniło z Jezusa niedościgniony ideał, jednocześnie dołując umysł, mówiąc “jesteś niegodny równać się z nim, nie rób nic, czekaj aż on cie zbawi”. Po czym podaje fałszywe ścieżki – oceniaj innych, widzisz zło w świecie – to sprawka szatana – osądź je, nie wybaczaj, to ludzkie.
Tymczasem wszelkie zło w świecie pochodzi od EGO! ” Koniec cytatu.
Mozna w ogole sprawdzic na il kalibruje sie ta historia?
No wlasnie nie wiem, czemu sie tym zajmuje.
Już Ci wyjaśniłem.
Ujawnił się stłumiony lęk i Twój umysł zaczął szukać dla niego wytłumaczenia, racjonalizacji. A że akurat zajmowałeś się KC, no to projekcja padła na KC.
Bo wierzysz, że TO Cię przestraszyło. Ale tak nie jest. TO stało się celem projekcji.
Gdybyś w tym czasie poznawał jakąś kobietę i ujawnił się ten strach, to w umyśle usłyszałbyś – “Czy to na pewno odpowiednia osoba do związku? A jeśli nie?”
Widzisz więc czym warto się zająć – nie jesteś świadom dlaczego podjąłeś jakieś decyzje. A przeklejasz mi cytaty o tym jak rzekomo powstał świat… A może warto byłoby zająć się jednak sprawami nieco bardziej przyziemnymi?
Chcialbym poznac twoje zdanie na ten temat. To z jakiegos forum. Jak bedzie trzeba, to podam link do zrodla.
Nie trzeba.
Nie będę się zajmował wszystkim, co ktoś tam ma do powiedzenia. Zajmuję się sobą i moją intencją jest pomoc uzależnionym.
Mozna w ogole sprawdzic na il kalibruje sie ta historia?
Tak.
Sprawdziłem. Powyżej 200 ale poniżej 300. Więc wyszła z pierwszej klasy ale utknęła na drugiej.
Jest tu mnóstwo błędów i wymienienie ich wszystkich mija się na razie z celem, bo stałoby się dla większości czytających dalszym pretekstem do ucieczki od własnego życia.
Powiem tylko tyle: rolą duchowości nie jest pozbycie się ego. Jest to kompletne niezrozumienie i to groźne.
Ego to my i nasze życie – to jaki obecnie poziom reprezentujemy. Zajmowanie się ego to już sprytny zabieg ego, by uciec od życia.
Rozwiązuj problemy w swoim życiu, żyj śmiało, odważnie, radośnie, kochająco. To automatycznie spowoduje “pozbycie się ego”. Ego to karma.
Przepracuj swoje problemy, uzdrów swój ból, żyj swoim życiem na full i to będzie perfekcyjne z perspektywy rozwoju duchowego. Możesz do tego dodać praktyki duchowe takie jak uwalnianie, medytacja, modlitwa, może jakieś ćwiczenia z ciałem. Ale nie należy zastępować tym czegokolwiek. To ma być POMOC, a nie życie samo w sobie.
Rolą duchowości jest wzrost w świadomości i WSZYSTKO co mamy obecnie w naszym życiu to nasz nauczyciel – perfekcyjny na tym poziomie. Każdy problem, każdy ból.
Tego autor cytatu nie porusza – można rzec, że odrywa ludzi od rzeczywistości, czego NIGDY nie robili ani Jezus, ani Budda.
To liderzy kultów ingerują w osobiste życie ludzi i mówią im co mają/mogą robić, a czego nie.
Jezus mówił tyle – “Unikaj tego, co kalibruje się poniżej 200”. To tak jakby powiedział – “Unikaj zabawy z wężami, bo natura węża jest taka, że Cię ugryzie i umrzesz. Ale wąż nie jest zły. Tylko rozsądek podpowiada, by unikać tej jakości jeśli chcemy wzrosnąć do wyższej”. Nie zakazuje Ci nic, tylko naucza o naturze rzeczy i konsekwencjach. Wybierzesz poniżej 200 – przyjdą bolesne konsekwencje. Wybierzesz powyżej 200, przyjdą konsekwencje pozytywne.
W naszej kulturze przebudzenie ze snu fizycznego nazywa sie “świadomością Chrystusową”, na wschodzie mowa jest o
nirwanie. Te różne terminy znaczą to samo – wyzbycie się ego i powrót do Jedności z Bogiem.
To też poważny błąd. Autor zakłada jakoby Oświecenie było sprawą binarną – nie jesteśmy oświeceni i nagle pstryk – jesteśmy.
Hawkins mówi wyraźnie – świadomość jest jak temperatura czy natężenie światła. Nie jest binarna, tylko “ma poziomy” (z braku lepszego określenia).
“Wyzbycie się ego” można rozumieć na tysiące różnych sposobów.
Ego to nasze życie – nasza karma. Taka jaka jest tu i teraz. Rozwiązanie problemów, wzrost do odwagi, ochoty, chęci, radości, akceptacji, rozsądku czy miłości to jest “wyzbycie się ego”.
Praca nad ego to jak praca nad myślami – nieskończona i bezsensowna.
Kolejne niebezpieczne niezrozumienie:
Kilka Faktów
Ojojoj.
Bóg nie stworzył tego świata. Stworzył go umysł Syna, śniącego o byciu ODDZIELNYM od Boga.
To nie kalibruje się nawet powyżej 200. Więc to kompletne nieporozumienie.
Autor pojęcia nie ma o roli tej planety.
Jezus ani Budda nigdy nie poruszali tego tematu, bo nie było potrzeby. Po cholerę nam wiedzieć jak powstał ten świat?
I dlaczego pytania te zadają i szukają na nie odpowiedzi zazwyczaj osoby, których coś bardzo boli w ich życiu? Bo to ucieczka.
Autor mówi o jakichś zagadkach, tajemnicach… matko. Nic na tym świecie nie jest tajemnicą.
Wszystko jest zapisane na wieczność w polu świadomości (Jezus powiedział wyraźnie – “Każdy włos zostanie policzony”). I mamy do tego dostęp za pomocą kinestezjologii.
Tylko aby jej używać należy wzrosnąć na poziom integralności (czyli na/powyżej 200) i nasza INTENCJA też musi być pozytywna. Więc jeśli będziemy coś kalibrować, bo czerpiemy z tego jakąś egoistyczną korzyść, automatycznie kalibracja nie powiedzie się.
Warto wiedzieć, że naturą tej planety jest to, co religia określa jako Czyściec.
Mamy tu możliwość uzdrawiania karmy negatywnej i nagromadzenie karmy pozytywnej. Ale tylko jeśli nasze działania nie będą ucieczką od własnego życia.
Próba kombinowania i uzdrawiania karmy przez jakieś ezoteryczne praktyki tworzy nową karmę – karmę ucieczki do karmy. Innymi słowy – dostaniemy coś, od czego już uciec nie da rady :)
Nasze życie nie jest przypadkowe i ma nas UCZYĆ. Wspomagać wzrost świadomości, a jednocześnie nasze życie jest tym, kim my wybieramy być i co utrzymujemy we własnej świadomości na nasz temat, świata, innych ludzi, itd.
Dlatego mądrzy ludzie zauważyli, żeby przestać zajmować się światem i próbować go zmienić, tylko zająć się sobą – odważnie i uczciwie.
No bo jeśli na tej planecie miałyby zniknąć wojny, to gdzie miałyby być? Wojna to perfekcyjna ekspresja tej jakości, tego poziomu. Nie jest zła.
Co więcej – umożliwia ogromny skok z dumy na odwagę. Bo zapewnia możliwość zmierzenia się z realnym strachem o własne życie i jego przekroczenie dla czegoś większego.
Potem można powołać się na to doświadczenie przekraczając własne ego.
A wzrost jest od dołu do góry. Co zaś właściwie jest na górze? Wiele osób sądzi, że karzący, arbitralny bóg. Ale tak nie jest. “Wyżej” jest spokój, miłość, radość. Można rzec – Słońce, które sami przesłoniliśmy chmurami. Więc należy uczciwie oczyścić się z tego, co przesłania Słońce i ono samo wyjrzy. Zaś najskuteczniej się z tego oczyścimy zajmując się uczciwie własnym życiem. I na tym polega praca z moim Programem. Uczymy się odwagi i uczciwości w odniesieniu do własnego życia. Uczymy się rozpoznawać problemy i ich źródła i odpowiednio je uzdrawiać oraz podejmować działania mądre, z pozytywną intencją. A nie walczymy z porno…
Ok. A jak sie ma do tego, ze nie musimy wiedziec, kto stworzyl swiat- Pismo Swiete i opis stwarzania tam zapisany. Na ile ten opis sie kalibruje i jezeli nie uznajemy tego, ze Bog stworzyl swiat, tak, jak jest napisane wlasnie w Biblii, to dlaczego uznajemy np. to, o czym nauczal Jezus. Chodzi mi o to, ze czemu traktujemy to co jest napisane w Biblii wybiorczo. Czy chodzi o kalibracje, czy o to, co nam pasuje?
I jeszcze na temat kontekstu i subiektywnosci chcialem zapytac, jezeli chodzi o mnie i moje zycie i tak ogolnie. Czy, jezeli moje zycie wyglada tak, ze mam 40 lat, jestem prawiczkiem, nie mam kobiety, zony, dzieci, mieszkam z rodzicami, pracuje, zarabiam, ale dla mnie te moje zycie jest smutne i do dupy, to czy ono jest po prostu takie dla mnie? Czy to ja to tak odbieram, na podstawie emocji, jakie sa we mnie i na jakim poziomie swiadomosci jestem? Czy mozna powiedziec, ze jezeli ktos ma takie i takie zycie, to ma fajnie, a np. ktos taki jak ja ma ujowe, czy to zalezy po prostu od tego jak w temacie? ( subiektywnosc, kontekst) Czy jest w ogole cos takiego w zyciu, ze cos powinno sie robic, np. miec zone, dzieci itd, czy trzeba po prostu zyc i byc “dobrym” czlowiekiem? A cala reszta, to normy spoleczne, programowanie itd?
Ok. A jak sie ma do tego, ze nie musimy wiedziec, kto stworzyl swiat- Pismo Swiete i opis stwarzania tam zapisany.
Kto nie musi wiedzieć?
Dlaczego mówisz w liczbie mnogiej?
Nikt nic nie musi. Ja mówię/twierdzę, że ta wiedza do niczego nie jest potrzebna.
No bo – nawet gdybyś poznał odpowiedź od A do Z – co się zmieni w Twoim życiu? Jak Ty się zmienisz? Nagle zaczniesz żyć bardziej śmiało, odważnie i kochająco?
Nie.
Więc dalej pytasz, by uciekać od swojego życia, gdyż masz przynajmniej co robić – dociekać rzekomo “ważnych” pytań.
Na ile ten opis sie kalibruje i jezeli nie uznajemy tego, ze Bog stworzyl swiat, tak, jak jest napisane wlasnie w Biblii,
Stary Testament całościowo kalibruje się na 190, więc jest karygodnie daleki od rzeczywistości.
powyżej 200 kalibrują się tylko 3 księgi:
– Rodzaju.
– Psalmy.
– Przysłów.
Cała reszta to śmieci i syf.
Ale ponownie – to, że te 3 księgi kalibrują się wysoko nie oznacza, że automatycznie właściwie je zrozumiemy.
I nie oznacza to, że potrzebujemy tej wiedzy do czegokolwiek. Encyclopedia Britannica kalibruje się na 465, a jednak nawet nauczenie się jej na pamięć niewiele zmieni w życiu człowieka, który ma kłopoty ze wstydem i strachem.
to dlaczego uznajemy np. to, o czym nauczal Jezus.
Kto to uznaje? Znowu liczba mnoga.
Poza tym nie ma żadnego konkretu. O czym WG CIEBIE nauczał Jezus i jak to rozumiesz?
Zamiast pytać ogólnikowo, może warto czarno na białym przedstawić w co tak naprawdę wierzysz?
Bo to, że Ty używasz określenia “to, o czym nauczał Jezus” każdy rozumie inaczej i każdy w tym stwierdzeniu zawiera zupełnie co innego i inaczej się do tego odnosi.
Chodzi mi o to, ze czemu traktujemy to co jest napisane w Biblii wybiorczo.
Kto traktuje? Konkretnie. Pokaż palcem.
Każdy bierze to, co mu pasuje i to jeszcze w zależności od sytuacji i może codziennie inaczej sobie to interpretować.
Ja nie mam pojęcia o kim mówisz – zapewne o nikim, tylko wymyśliłeś sobie jakieś osoby, które coś robią, by pasowało to do Twojej wizji pytania.
Widzisz jak wielkie są różnice w przekazywanych informacjach w Biblii. Traktowanie wybiórczo tego, co jest tam napisane jest zdroworozsądkowe.
Ale już niespójne i negatywne jest świadome wybieranie i dobieranie interpretacji tak, by pasowały do naszej wizji świata.
Czy chodzi o kalibracje, czy o to, co nam pasuje?
A skąd ja mam to wiedzieć?
Sam siebie się zapytaj dlaczego traktujesz to wybiórczo.
I jak może chodzić o kalibrację jeśli 99,9% ludzi w ogóle o niej nie słyszało? A poza tym większość chrześcijan wierzy w Boga takiego jak to opisano w Starym Testamencie (ta wizja kalibruje się na 100, czyli m.in. na poziom pornografii).
I jeszcze na temat kontekstu i subiektywnosci chcialem zapytac, jezeli chodzi o mnie i moje zycie i tak ogolnie. Czy, jezeli moje zycie wyglada tak, ze mam 40 lat, jestem prawiczkiem, nie mam kobiety, zony, dzieci, mieszkam z rodzicami, pracuje, zarabiam, ale dla mnie te moje zycie jest smutne i do dupy, to czy ono jest po prostu takie dla mnie?
Zgadza się. Takie jest dla Ciebie.
Inny człowiek może robić dokładnie to samo i odczuwać radość, a nawet wdzięczność, że żyje.
Natomiast to co w nim masz i co robisz to bezpośrednie przełożenie tego kim jesteś – kim WYBIERASZ, aby BYĆ. Czyli tym, co utrzymujesz na swój temat.
Mówisz, że życie jest smutne i do dupy. Wcale nie!
To Ty w sobie utrzymujesz smutek i postrzegasz siebie jako do dupy. Konsekwencją tego jest m.in. mieszkanie z rodzicami w wieku 40 lat, brak seksu, partnerki, etc.
Czy to ja to tak odbieram, na podstawie emocji, jakie sa we mnie i na jakim poziomie swiadomosci jestem?
Nie tylko tak to odbierasz ale to jak sobie życie ułożyłeś jest bezpośrednim przełożeniem tego jak już się traktowałeś i co nosiłeś w sobie.
Czy mozna powiedziec, ze jezeli ktos ma takie i takie zycie, to ma fajnie, a np. ktos taki jak ja ma ujowe, czy to zalezy po prostu od tego jak w temacie?
Masz to, co sam wybrałeś.
A powody dla Twoich decyzji i wyborów sam musisz sobie uświadomić.
Inna osoba w identycznej sytuacji mogłaby się wkurwić, wyprowadzić się w te pędy do byle jakiej kawalerki, zmieniłaby pracę na lepszą i/lub dokształciła się do niej, poszła na siłownię, zaczęła się uczyć tańczyć, uczyć języka, więcej przebywać z ludźmi, poszukała sobie hobby wśród innych ludzi, szybko znalazłaby partnerkę.
Tylko to trzeba zaplanować i wdrożyć.
( subiektywnosc, kontekst) Czy jest w ogole cos takiego w zyciu, ze cos powinno sie robic, np. miec zone, dzieci itd, czy trzeba po prostu zyc i byc “dobrym” czlowiekiem?
Nie.
WSZYSTKO zależy od Twoich decyzji i ich intencji.
A cala reszta, to normy spoleczne, programowanie itd?
A co nie jest programowaniem?
To, że facet powinien mieć partnerkę i dzieci? Jakoś na świecie są przykłady ludzi, którzy tego nie mają i żyją pełniej i w większym szczęściu, niż większość ludzi na tej planecie.
Ok. A dlaczego w takim razie w KC jest napisane, ze grzech nie istnieje, podczas, gdy Jezus powiedzial, ze “kto jest bez grzechu, niechaj pierwszy rzuci kamieniem”? Czyli potwierdzil, ze ludzie sa grzesznikami, czyli grzech istnieje. KC mowi, ze nie istnieje. I komu wierzyc? Jezusowi czy pani Schucman?
A co to jest grzech?
Znowu założyłeś, że jest jakaś jedna definicja, że jest obiektywna i że każdy dokładnie tak rozumie grzech.
Co to jest grzech? Grzech to błąd.
Nie istnieje grzech w rozumieniu religijnym – że to jakaś skaza na duszy, którą może wymazać tylko Bóg. To kompletne nieporozumienie.
Ale znowu – to wysoki poziom zrozumienia. Osoba niedojrzała, głupia gdyby usłyszała, że grzech nie istnieje zaczęłaby żyć nieodpowiedzialnie, a nawet w sposób szalony.
Obciążyłaby się karmicznie przytłaczająco i zupełnie niepotrzebnie. Zapewne szybko zrobiłaby sobie krzywdę lub wylądowała w więzieniu.
W KC istnieje nawet rozróżnienie między grzechem, a błędem. Błąd istnieje ale grzech w powszechnym rozumieniu nie. Bo to urojenie i niezrozumienie. Błędna interpretacja – błędna percepcja.
Po raz kolejny mówię, że KC odnosi się do PERCEPCJI.
Czy jesteś w stanie zrozumieć to, co mówię?
Nie istnieje to, co w zrozumieniu religijnym będziemy karani. Ale istnieje coś takiego jak odpowiedzialność i konsekwencje.
Czy musisz odpokutować, że sobie podrzuciłeś kamień nad głowę i on na nią spadł? Nie. I to zdarzenie oraz towarzyszący mu ból ma Cię nauczyć, by tego nie robić, bo konsekwencje są jakie są.
Wszystkie nauki Wielkich Mistrzów były po to, by niepotrzebnie nie “podrzucać sobie kamieni nad głowę”. Nigdy nie było mowy o karze, ani arbitralnym Bogu.
Natomiast jeśli zrobimy komuś krzywdę, krzywda stanie się nam.
Przykładowo jeśli zainwestujemy energię – swoje działania – w negatywny lub głupi, nieprzemyślany sposób – przyjdą bolesne konsekwencje.
No bo jeśli niechcący wbiegniemy w ścianę, to ściana się na nas gniewa i nas za to karze? Nie. Ściana oddaje nam naszą własną energię.
Dlatego im lżej przyłożymy w ścianę, tym lżej zaboli.
Ok. Teraz rozumiem. A czytales moze Zlota Ksiege Saint Germaina i System Uniwersalnego Klucza Charlesa Haanela? Polecasz, czy raczej unikac? Nie chce sie znowu w cos wpier…., tak, jak z tym Zniknieciem Wszechswiata.
Teraz rozumiem
Co konkretnie zrozumiałeś? Bo kolejne zdanie w Twojej wiadomości pokazuje, że chyba jednak nie za bardzo rozumiesz mój przekaz.
W Twoim przypadku jak i przypadku praktycznie każdego Czytelnika nie polecam teraz nawet modlitewnika.
Nie masz w swoim życiu praktycznie nic, czego pragniesz i pragnąłeś. I nadal chcesz więcej książek z tematyki, której na razie nie jesteś w stanie pojąć i nie czujesz się z nią dobrze. I która kompletnie nie ma przełożenie na Twoją sytuację.
Czytałeś “Radykalne Wybaczanie” z dobrą intencją i z tysięcy istotnych rzeczy, które tam powiedziano zapamiętałeś jedno – “Przeczytać Kurs Cudów”. Chociaż nie jestem pewny czy polecano go tam przeczytać, czy tylko o nim wspomniano.
I zacząłeś go czytać. A ile arkuszy wybaczania wypełniłeś? Ile godzin uwalniałeś emocje i korygowałeś swoją świadomość względem tego, odnośnie czego trzymałeś urazy? Jakie miałeś rezultaty, że zacząłeś kolejny temat?
Zaniedbałeś to i wybrałeś książkę, której nie byłeś w stanie pojąć, bo o to chodziło – by uciec od swojego życia, dalej je zaniedbywać i zająć się tematami kompletnie niepotrzebnymi, których nigdy nie miałbyś szans rozwiązać, ani znaleźć właściwych odpowiedzi. To miała być nieskończona praca i/lub to, co miało dać Ci pretekst, by usprawiedliwić i zracjonalizować porzucenie pracy nad sobą, emocjami, urazami – nad swoim życiem i tym, co Cię w nim boli. Co namacalnego dało Ci przerabianie KC? Czego oczekiwałeś? Że Dżizus się zlituje, przyleci na jednorożcu i posprząta Ci w życiu?
To, co polecam to zrobić ręcznie napisaną listę obszarów Twojego życia, które Cię bolą – tym z najwyższym bólem nadać najwyższy priorytet i zacząć dbać o te obszary. Rozpoznać przyczyny takiego stanu rzeczy, ustalić jaki ma być efekt końcowy i aktywnie dążyć do tego rezultatu z ustalonym terminem końcowym – deadlinem. TO polecam. A nie kolejne książki, które nic Ci nie dadzą teraz. Różne praktyki powinieneś wykorzystać, by wspomóc ten proces – np. uwalniać opór. A opór najlepiej uwalnia się w trakcie działania.
Każdego tygodnia poświęć np. godzinę w niedzielę po południu, by zrewidować swoje działania i rezultaty, sprawdzić czy cały czas jesteś na kursie, ile z zaplanowanych działań zrealizowałeś, jaki jest procent realizacji ustalonego celu, itd.
Mówiłem, że nawet wspaniały kurs rzeźbiarstwa w nieodpowiednim czasie i z nieodpowiednią intencją stałby się ucieczką i sabotażem. I w rezultacie kolejnym źródłem cierpienia. Tak samo czytanie Encyclopedii Britannica dla samego czytania.
Nic, co nie przyniesie Ci namacalnych i zdroworozsądkowych rezultatów odnośnie tych obszarów, które wypiszesz nie jest na teraz dla Ciebie choćby nie wiem co. Nawet jakbyś miał szansę wygrać na loterii, to masz to zignorować i wybrać naprawę swojego życia. Bo gdybyś się przyjrzał swojej intencji, to wyglądałaby – “JEŚLI wygram, przeznaczę pieniądze na naprawę swojego życia. JEŚLI przegram, usprawiedliwię tym odczuwany opór, żal, gniew, winę, wstyd, dumę i gniew i nie podejmę się naprawy swojego życia i będę się trzymał poczucia niesprawiedliwości oraz postawy ofiary”.
Czy i od czego zaczniesz i co zrobisz zależy od Ciebie. Warto priorytetowo zabrać się za problem oglądania pornografii. A do tego już jest konkretne, całościowe rozwiązanie.
To moje zdanie, moja opinia.
Zrób z tym co uważasz.
Tak szczerze, to jak zaczalem czytac Hawkinsa i twoj blog, to sie troche rozczarowalem, bo w Biblii jest napisane, ze Jezus przyjdzie na ziemie i przyniesie miecz. Wiem, ze kazdy moze to sobie interpretowac na swoj sposob, ale ja mialem nadzieje, ze Jezus tu przybedzie i zrobi porzadek z tym calym pierdolnikiem. Bylem tez fanem Apokalipsy sw. Jana i mialem nadzieje, ze to co jest tam zapisane wydarzy sie za mojego zycia. Teraz widze, ze chyba tak sie nie stanie i jest mi smutno z tego powodu.
To, co napisales o mnie, to masz calkowita racje. Jestem w czarnej d..pie. Emocje uwalniam caly czas, a arkuszy nie wypelniam, bo mi sie nie chce. W ogole to nic mi sie nie chce. Nawet zyc. Dzieki. Pozdrawiam.
Tak szczerze, to jak zaczalem czytac Hawkinsa i twoj blog, to sie troche rozczarowalem,
I bardzo dobrze!
Bo każde rozczarowanie to efekt zaczarowania.
A każde zaczarowanie to sprawa negatywna, mająca niezdrowy wpływ na nas i nasze życie.
bo w Biblii jest napisane, ze Jezus przyjdzie na ziemie i przyniesie miecz.
Nie wiem gdzie w Biblii o tym piszą.
Ty zaś już wiesz, że traktowanie Biblii jako spójnej całości jest ogromny błędem, bo treści wahają się od poziomu poniżej 100 do powyżej 600.
To tak jakbyś traktował na równi wiedzę z podstawówki z wiedzą z najlepszych uczelni na świecie i najbardziej zaawansowanych laboratoriów.
Stary Testament ma zgodność z Prawdą na poziomie ataku na Pearl Harbot, CIA (hehe) czy telemarketingu.
Wiesz w ogóle o co chodzi z mieczem? Miecz Prawdy, czyli świadomość – Prawda.
A Prawda boli. Więc rozumiem, że jesteś gotów dostać tym mieczem po głowie? Brawo, już dostałeś! Przed chwilą. Oto miecz Prawdy. Chrystus przyszedł do Ciebie – podniosła się Twoja świadomość. Enjoy. Ale nic za Ciebie nie zrobi, bo jest mądry. Żaden mądry rodzic nic nie robi za swoje dzieci.
Dzieci, za które wszystko robią rodzice wyrastają na nieradzące sobie w życiu ofermy.
Wiem, ze kazdy moze to sobie interpretowac na swoj sposob, ale ja mialem nadzieje, ze Jezus tu przybedzie i zrobi porzadek z tym calym pierdolnikiem.
A pewnie.
Bo to byłoby najmądrzejsze…
Tylko rodzice sprzątają po swoich dzieciach, bo to są dzieci (a i tak nie wszyscy rodzice – z pożytkiem dla swoich pociech). Osoby dorosłe za robienie nieporządku mogą zostać ukarane mandatem, a nawet pójść do więzienia za wandalizm i potem odkupują swoją winę np. pracami publicznymi. To jest mądre. A Jezus jest jeszcze mądrzejszy.
Zaś ta planeta to planeta wzrostu. Tu nikt nic nie zrobi za Ciebie chyba, że tę osobę do tego wynajmiesz lub ktoś zdecyduje się to zrobić dobroczynnie.
Poza tym – o jaki pierdolnik Ci chodzi? Uważasz, że Jezus przyjdzie i nagle ludzie stracą chęci do napierdalania się czy obwiniania? A może Jezus pokaże im mieczyk i powie – “No, chujki? Który tu jeszcze chce rozrabiać? Proszę na gołe klaty ze mną”. I co – Jezus się będzie napieprzał z połową ludzkości?
Naprawdę wierzysz w bajeczkę, że nawet gdyby zniknęły wszystkie wojny i choroby, to Ty nagle znalazłbyś w sobie magicznie motywację do wyprowadzenia się od rodziców, zmiany pracy/lepszej pracy, zadbania o siebie, etc.? A może Jezus napisałby Ci SMS-a: “Hej Pawle! Jesteś może wolny w sobotę? Bo wbijam do Ciebie odpicować Ci życie!”
To co widzisz w świecie jest jedynie projekcją tego, czego nie chcesz widzieć w swoim życiu. W nim masz pierdolnik i to jedyny pierdolnik, który powinien Cię interesować.
Bylem tez fanem Apokalipsy sw. Jana i mialem nadzieje, ze to co jest tam zapisane wydarzy sie za mojego zycia.
A dzięki serdeczne!
W sumie to Ci się nie dziwię, że nie uczestniczysz w życiu, skoro życzysz śmierci ponad 6 miliardom ludzi.
Na randce, gdy kobieta by się Ciebie zapytała co Cię interesuje w życiu, to odpowiedziałbyś jej – “A wiesz – by się skończyło. By wszystkich szlag trafił i żeby wszyscy dostali fifti-fifti szansę na wieczne potępienie lub niebo. A interesuje mnie to dlatego, bo czuję trochę oporu i nic mi się nie chce robić. Czekałem ponad 30 lat, by Jezus przyszedł i mi odkurzył pokój i wyprasował koszule. To, co – kiedy kolejna randka?”
Teraz widze, ze chyba tak sie nie stanie i jest mi smutno z tego powodu.
Bardzo mi miło, że liczyłeś na koniec świata! Miło mi, że chciałeś, by miliardy ludzi straciły możliwość dokonania lepszych wyborów, zmiany swojego życia i siebie.
I to dlatego, bo Ci się nie chce zadbać o siebie.
Nice.. nice…
To tak jakby dziecko, któremu się nie chce uczyć w szkole i ma same jedynki liczyło, żeby jakiś kretyn wysadzi szkołę w powietrze i wymordował setki innych dzieci, by ono już nie musiało się uczyć i nie dostało kolejnej jedynki.
To, co napisales o mnie, to masz calkowita racje. Jestem w czarnej d..pie. Emocje uwalniam caly czas, a arkuszy nie wypelniam, bo mi sie nie chce. W ogole to nic mi sie nie chce. Nawet zyc. Dzieki. Pozdrawiam.
To co Ty uwalniasz? Nic nie uwalniasz.
Zacznij od oporu i jak mówiłem – stworzenia listy obszarów życia, które Cię bolą. Użyj rączek.
Nie przejmuj się – nie jesteś jedynym jednorożcem. Ludzi z taką postawą odnośnie życia są miliony. No ale Ty znalazłeś troszkę sensownych informacji.
Pytanie – czy je zastosujesz, wdrożysz i skorygujesz swoje postawy, czy też nie, bo XYZ?
Utrzymując taką wizję na temat świata i innych ludzi niczym zaskakującym jest, że nie ciągnie Cię do ludzi. W końcu wszystkim życzysz śmierci! I odczuwasz z tego podświadome wstyd oraz poczucie winy. A także strach. Więc unikasz innych ludzi. No bo wierzysz – projektujesz – że skoro Ty życzysz śmierci innym, no to inni na pewno życzą Tobie tego samego! I tak zamyka się koło własnej mentalizacji.
Uwalnianie to jedno.
Drugie, równie ważne, to korygowanie swojego nastawienia/postawy. Najlepiej działa praktyka wdzięczności, wybaczenia i akceptacji. Czyli tego, od czego uciekłeś.
A uciekłeś, bo arkusze wybaczania działały – ujawniły ten cały syf, wliczając opór, który błędnie interpretujesz jako “Nic mi się nie chce, nawet żyć”.
Ależ to kompletna bzdura! CZUJESZ OPÓR – to wszystkie fakty.
Cała reszta to bzdurna mentalizacja.
Ja wiem, ze masz racje. Calkowicie sie z toba zgadzam. Wlasnie nie wiem, co ja uwalniam. Moze wydaje mi sie, ze cos uwalniam, a tak naprawde, to nic nie uwalniam. Arkuszy juz nie wypelniam, bo przestalem juz czuc uraze, do tyc osob, do ktorych ja czulem. Czy wybaczylem? Nie wiem, ale nie czuje juz do nich nienawisci. Z reszta… Co tu ci sie bede rozpisywal i ci d…pe zawracal. Dzieki za pomoc. Nara.
Co tu ci sie bede rozpisywal i ci d…pe zawracal. Dzieki za pomoc. Nara.
No tak, o wybujałej ezoteryce i duchowości to pisałeś od groma, a gdy przyszedł temat dojrzałości i zajęcia się swoim życiem, to uciekasz… i racjonalizacja, której użyłeś to, że mi nie będziesz zawracał dupy… ależ dziękuję serdecznie! Bo przecież jestem tak szczęśliwy, że cholera wie co teraz zrobisz ze sobą i swoim życiem… Mówisz, że Ci pomogłem, dziękujesz za pomoc… na pewno tak to postrzegasz? Ta nagła i szybka ucieczka albo oznacza ogromny opór i strach, albo nienawiść teraz skierowaną w stosunku do mnie.
Co teraz zamierasz? Jakie decyzje podejmiesz? Uważasz, że dobre? Co się zmieniło, że nagle podejmiesz dobre dla siebie decyzje, jeśli przez długi czas większość z nich nie była dla Ciebie zbyt dobra?
Wcześniej to zawracałeś dupę, a teraz gdy zaczęliśmy tematy poważne, to nagle się żegnasz. A o tym jak powstał świat to mogłeś rozmawiać dnie i noce. Ale o konkretnej pracy nad swoim życiem już nie, ani słowa.
“Ja wiem, że masz rację” – co to w ogóle znaczy? W czym mam rację? I jak to ma się w przełożeniu na Twoje życie?
Zgadzasz się ze mną i co?
Ja milion razy wolałbym, żebyś mnie znienawidził i się porządnie wziął za siebie, niż się zgodził i wrócił do tego, co zwykle.
“Nie wiem co uwalniam” – a zamierzasz się dowiedzieć?
W czym masz racje? We wszystkim, co o mnie napisales. No prawie, bo napisales, ze nie mam praktycznie nic, czego pragnalem, a to nie prawda. Pare celow i pragnien zrealizowalem. Zamierzam jeszcze raz przeczytac Technike Uwalniania Hawkinsa, bo chyba do konca nie wiem, jak te emocje uwalniac. A nie chce ci juz dupy zawrac, wlasnie dlatego, ze wczesniej sie juz rozpisalem i wiem, ze zarabiasz na pomaganiu ludziom, a czas to pieniadz. Niby dlaczego mialbys mi tu caly czas odpisywac, nic z tego nie majac. A pomogles mi w tym, ze mi uswiadomiles, ze przede mna jeszcze duzo, duzo pracy. Teraz przynajmniej wiem, ze nic nie wiem.
W czym masz racje? We wszystkim, co o mnie napisales. No prawie, bo napisales, ze nie mam praktycznie nic, czego pragnalem, a to nie prawda. Pare celow i pragnien zrealizowalem.
Pytanie czy były to Twoje pragnienia, czy jedynie pozbycie się poczucia braku lub pragnienia kogoś innego – np. Twoich rodziców czy społeczeństwa?
Oraz czy były to cele i pragnienia rozsądne. No bo każdy może mi powiedzieć, że zrealizował pragnienie obejrzenia nowych Avengersów.
Zamierzam jeszcze raz przeczytac Technike Uwalniania Hawkinsa, bo chyba do konca nie wiem, jak te emocje uwalniac.
Widzisz więc, że dalej wybierasz robić po swojemu.
Ja Ci mówię, co zrobić najlepiej – wybrać i zaplanować cele, rozpisać co Cię boli najbardziej w życiu i rozpoznać w jaki sposób możesz je naprawić, i że uwalnianie najlepiej przeprowadzać podczas działania, a Ty chcesz czytać. Chęć do życia nie weźmie się z czytania, tylko z podejmowania konkretnych, chętnych działań. Chęć to wybór, a nie biologiczne prawdopodobieństwo na lepsze samopoczucie.
A nie chce ci juz dupy zawrac, wlasnie dlatego, ze wczesniej sie juz rozpisalem i wiem, ze zarabiasz na pomaganiu ludziom, a czas to pieniadz.
A skąd masz taką mądrość o pieniądzach? Skąd wiesz, że czas to pieniądz?
Skoro każdy ma tyle samo czasu, to dlaczego nie wszyscy mają tyle samo pieniędzy?
Niby dlaczego mialbys mi tu caly czas odpisywac, nic z tego nie majac.
Nie wiesz co bym zrobił. Dlaczego zakładasz, że wiesz?
Skoro wiesz co bym zrobił, dlaczego Ty nie jesteś ekspertem od pomocy?
A pomogles mi w tym, ze mi uswiadomiles, ze przede mna jeszcze duzo, duzo pracy. Teraz przynajmniej wiem, ze nic nie wiem.
A skąd wiesz, że dużo pracy przed Tobą?
Czy ustaliłeś konkretne, precyzyjne cele i wiesz gdzie dokładnie teraz jesteś, że stwierdzasz, że przed Tobą dużo pracy?
Jakiej pracy? Czytania? Jeśli czytania, to przed Tobą nieskończona praca, wieczna i która niewiele lub nic Ci nie da.
Bo jeśli nie wybierzesz i nie określisz celów PRECYZYJNIE i klarowanie, to jak masz gdziekolwiek dojść lub cokolwiek zrobić?
Skąd wiesz jaka droga przed Tobą, jeśli nie określiłeś ani punktu startu, ani końca?
To tak jakby ktoś zapytał się kapitana o jego podróż, a on mówi:
– No, przede mną długa żegluga.
– A gdzie płyniecie, kapitanie?
– A nie wiem.
– To skąd wiecie, że długa żegluga?
A może pracy nie ma dużo? A może możesz się przy niej doskonale bawić i nawet jeśli miałaby zająć Ci całe życie, to nigdy nie traktowałbyś tego jako pracę?
No bo jeśli zależy Ci na samej jak to mówisz “pracy”, no to możesz pracować całą wieczność i nic nie zrealizować. Możesz przez 40 lat doskonalić sztukę wbijania gwoździ i wbijać je najlepiej na świecie, a nic nie zbudujesz. Jeśli kapitanowi zależy na samej żegludze, a nie by gdziekolwiek dopłynąć to sobie może pływać i 80 lat.
Mówisz, że ja nic nie miałbym z tego, że Ci pomagam. Starałem się niebezpośrednio naprowadzić Cię, że rozwiązanie jednego z ważniejszych problemów w Twoim życiu masz przed nosem – jest tym Program Wolność od Porno. Jednocześnie jest w nim ogromna wiedza i narzędzia, dzięki którym będziesz miał przynajmniej poważne fundamenty do zmiany, naprawy i uzdrowienia każdego innego problemu.
Kilkoma komentarzami wyprowadziłem Cię z bardzo poważnych błędów i iluzji/urojeń. A co da stworzony przez ponad 4 lata profesjonalny Program i to jeszcze stworzony na bazie doświadczenia współpracy z innymi ludźmi? No ale możesz oczywiście próbować samemu i poświęcić następne 10 lat na to, co ja – czytanie setek książek, mieć tysiące upadków, wydać mnóstwo pieniędzy, czasu na różne warsztaty, szkolenia, etc. Nie wykluczam, że dojdziesz do tego samego co ja. Tylko to troszkę przeczy zdrowemu rozsądkowi – po to inni już coś zrobili, byśmy my nie musieli tego robić.
Bo jeśli tak podejdziesz do uzależnienia i swoich problemów, no to pora jeszcze wynaleźć ogień, koło, zacząć samemu szyć sobie ubrania… a jednak korzystasz z tego, co już ktoś osiągnął i wynalazł.
Dlatego jeśli do uzależnienia i swoich problemów podchodzisz na zasadzie – “Sam sobie z tym poradzę”, to praktycznie na 100% jest to ucieczka – duma. Tak naprawdę nie chcesz ich rozwiązać, tylko sobie udowodnić coś. Uciec od niskiego poczucia własnej wartości, zamiast uwolnić to poczucie braku i zająć się życiem na poważnie – REALIZOWANIEM MĄDRYCH CELÓW. Robienie czegoś samemu bardzo często nie jest mądre.
Ja cały czas uczę się od kogoś i cały czas podejmuję nakierowane na konkretny rezultat działania. Jeśli natrafię na problem/ścianę – wtedy czytam. Nie walę głową w mur. Ale jeśli muru nie ma, działam.
W Twoim przypadku na pewno nie ma muru do zrealizowania pierwszych kroków do naprawy przynajmniej części obszarów Twojego życia. Uczucie oporu to nie ściana.
Jeszcze do niedawna czekałeś sobie ochoczo na Apokalipsę i jest Ci smutno, że nie nastąpi. Na Twoim miejscu naprawdę skorzystałbym z każdej pomocy.
Odpisywałem cierpliwie, bo jak mówiłem – takich jednorożców jak Ty jest cała masa i może jak ktoś inny przeczyta naszą rozmowę, to też do niego coś z tego dotrze.
Dla Twojej wiadomości to to, co religia nazywa “Sądem Ostatecznym” odbywa się każdego dnia. Dlatego też napisałem, że rzeczywistość nie została (S)tworzona kiedyś i tyle, tylko JEST TWORZONA cały czas na bazie tego, kim każdy wybiera być. Można powiedzieć, że każdy sam w każdej mikrosekundzie wybiera swój ładunek, który następnie będzie odpowiednio “dryfował” w nieskończonym polu nazywanym Bogiem. A jak wiemy to nie pole na nic wpływa, tylko wszystko, co znalazło się w polu oddziałuje z nim w odpowiedni DLA SIEBIE sposób. A pole tego nie ocenia. Nie jest arbitralne. Tak jak pole elektromagnetyczne nie ma ulubionych opiłków żelaza czy gwoździ. To jak pole z nim będzie oddziaływać, zależy od gwoździa.
Ogladalem ten filmik i ten pan ponoc przerobil kurs cudow.
Ponoć…
I co to znaczy “przerobił”? Przeczytał? Co wiesz o tym człowieku, o jego poziomie świadomości, czyli jego całościowym postrzeganiu rzeczywistości, jego intencjach?
Skąd bierzesz te wszystkie wspaniałe, oświecające informacje i dlaczego jesteś ich tak pewien?
Powiem Ci. Bo Ty wcale nie chcesz poznać rzeczywistości, ani odczuć spokoju. Wyłącznie szukasz czegoś, co wytłumaczy Ci Twoje poczucie niepewności, strach, lęk, żal, dumę, itd.
Coś WYDAJE Ci się sensowne i się tego od razu łapiesz. Zobaczmy czego tym razem.
Polecam w szczegolnosci ostatnie 20minut,
Nie ma opcji, bym słuchał każdego, kto twierdzi, że wie coś na temat rzeczywistości.
Ilość pułapek, nieporozumień, iluzji, urojeń, w które wierzą ludzie jest niebotyczna.
Jeśli ktoś sądzi, że poznał rzeczywistość no to sam sobie kopie dołek, z którego potem będzie się musiał odkopać.
kiedy pani sie pyta o morderstwa dzieci w jakiejs szkole w Usa, a on odpowiada, ze na podstawie KC to nie mialo miejsca, ze to nie istnialo, bo KC mowi, ze Bóg nie stworzyl tego swiata, a wszystko, co sie wydarza, jest wytworem naszych umyslow.
Bla bla bla.
A może by tak spojrzeć na tę sprawę uczciwie, z własnego poziomu świadomości, a nie powoływać się na coś, czego się kompletnie nie rozumie?
To, że autor KC mówi, że świat nie istnieje, tak jak w przypadku Kartezjusza, że myśli więc jest, NIE OZNACZA TO, ŻE TO AUTOMATYCZNIE DOTYCZY NAS!!!!!!!!!
Aby tak podejść do świata, uczciwie, dojrzale należy wzrosnąć do tego poziomu. A 99% ludziom nadal jest BAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAARDZO daleko.
W sumie to jednego umyslu, ktory mysli, ze jest oddzielony.
Bla bla bla.
Przede wszystkim umysł nie myśli. 99% umysłu jest kompletnie cicha. Tylko ludzie hipnotyzują się tym 1%.
Tez o tym pisales.
Naprawdę? A może byś otworzył oczy i zobaczył o czym ja piszę, a nie wymyślał sobie cudawianki pasujące Ci do Twojej historyjki?
Nic takiego nie pisałem.
W ogole dokopalem sie do informacji, ze KC to twor CIA i jest czescia programu Mk-Ultra, do prania ludziom mozgow.
lol!
A jakbyś dokopał się do informacji, że ja jestem agentem Walta Disneya i ten Blog służy misji przejęcia świata przez myszkę Miki też byś uwierzył?
Duzo czytalem na ten temat na zagranicznych forach i duzo ludzi jest zgodnych ze KC mowi o tym, ze Syn Boga sobie pomyslal, co by bylo gdyby, byl oddzielony od Ojca i my jestesmy po prostu wytworem tego “gdyby.”
Wow.
Nagle okazuje się, że dużo ludzi zna rzeczywistość i nawet wiedzą, co Bóg zrobił i Chrystus! Niesamowite!!! /s
A może by tak podzielili się skąd to wiedzą?
Czy chociaż jedna z tych osób uświadomiła sobie fundamentalną prawdę, że myślenie to proces kompletnie bezosobowy i nie mamy nad nim kontroli?
I dlatego trzeba BARDZO uważać czego się słuchamy?
A to zerówka wzrostu świadomości.
Gdyby nagle 100 000 osób wspólnie krzyknęło, by porzucić wszystkie swoje rzeczy i jechać tańczyć nago na pustyni, to byś z nimi pojechał? Bo dużo o tym czytałeś i te osoby są ze sobą zgodne?
Poza tym już samo mówienie o Bogu “Ojciec” pokazuje ogromny poziom niezrozumienia. Czyli po prostu bzdury.
Ten swiat nie istnieje, Bóg go nie stworzyl, my myslimy, ze jestesmy oddzieleni, a tak naprawde jestesmy razem z Bogiem, jako jedna jazn, a ten nasz swiat to jeat iluzja stworzona przez Chrystusa.
Ale pierdolenie.
To jest tylko powtarzanie jakichś słów bez minimalnego ich zrozumienia, nawet bez próby zrozumienia.
Niech mi ktoś udowodni choć jedną część tej wypowiedzi. Co więcej – niech ci ludzie opiszą jak żyją, jak odnoszą się do innych, do swoich obowiązków, problemów w świecie…
Wszyscy spimy.
I jak to rozumiesz?
Może wreszcie troszkę odpowiedzialności za to, co mówisz i w co wierzysz?
To, że ktoś coś powiedział/napisał nie oznacza, że nagle to jest Twoja prawda. Bo tego nie rozumiesz, nie dostrzegasz, nie jesteś świadom.
Dajesz się kontrolować i się jeszcze z tego powodu dumnie cieszysz.
Idac dalej, nikt nie jest niczemu winny, nawet Hitler,Stalin itd,
Ponownie – kompletny brak zrozumienia tego twierdzenia.
Ot przepisałeś coś i co dalej? Nic. Bo tego nie rozumiesz.
To, że ktoś nie jest winny, NIE OZNACZA, że nie jest odpowiedzialny. Ja w skórze Hitlera czy Stalina wolałbym nie być…
bo ten swiat nie istnieje
ABSOLUTNA BZDURA!!!
I TO ABSOLUTNA BZDURA DO KWADRATU biorąc pod uwagę to co było przed “bo”.
i w koncu wszyscy sie obudzimy obok Boga i bedzie wszystko pieknie i slicznie.
A to już bardzo niebezpieczne kłamstwo. Urojenie.
Bo programuje ludzi, by przestawali żyć świadomie i odpowiedzialnie. By nie wzrastali w dojrzałości, tylko czekali, aż “będzie wszystko pięknie i ślicznie”.
I Ty jesteś doskonałym przykładem, że bez osobistego wzrostu w świadomości każdego bardzo łatwo można kontrolować i zatrzymać w miejscu.
A wtedy to “w końcu” nigdy nie nadejdzie.
Nie bylo holokaustu, ludobojstw, Hiroszimy itd, bo tego swiata nie ma.
Ale bzdury…
Mówię po raz n-ty – na drodze do Miłości jest poziom Rozsądku.
To, że ktoś mówi z poziomu jeszcze wyższego NIE OZNACZA, że czytający ma zaniedbać poziom Rozsądku.
KC przeprowadza każdego drogą trzeźwości. Najpierw należy krok za krokiem pozbyć się silnych urojeń ego. W tym, że myśli cokolwiek znaczą.
Więc ludzie interpretują słowa zawarte w KC ale za cholerę ich nie rozumieją. Dalej tylko przepisują to, co widzą w umysłach…
To tak jakby ktoś twierdził, że mówi po Chińsku ale kompletnie nie używał chińskich słów.
Jest wytworem naszych umyslow.
PERCEPCJA TEGO ŚWIATA JEST WYTWOREM NASZYCH UMYSŁÓW!!!
TO JAK MY POSTRZEGAMY ŚWIAT NIE JEST REALNE, A NIE ŚWIAT!!!!!!!!!!!!!!!!
Nawet ten absolutnie krytyczny fundament został zniekształcony, błędnie zrozumiany, a nawet zignorowany.
Więc to, co tu przedstawiasz to szaleńcza paplanina bez grosza próby zrozumienia o co chodzi.
Nikt za nic nie odpowie, bo wszystko jest iluzja.
Naaaaaaaaaaapraaaaaaaaaaaaaawdę???
Oj, to się zdziwią ci ludzie…
O tym mowi KC.
Nie.
KC mówi o konieczności wzrostu do poziomu, w którym zaczynamy to rozumieć. A teraz 99% ludzi kompletnie nie ma pojęcia o czym pier***ą.
A ta cala Helen podobno byla oblakana, chora psychcznie.
Tak, tak. Na pewno zdrowszy jest człowiek, który mówi, że świat nie istnieje i że nikt za nic nie odpowiada…
Tak. Uwazam, ze ta ksiazka jest niebezpieczna.
Oczywiście!
Bo to “rozumowania”, który do tego doprowadził był jak najbardziej racjonalny i przeprowadzony w trzeźwości i spokoju umysłu…
Nawet nie dostrzegłeś jak sam się obłąkałeś, jak się zaplątałeś w urojenia całkowicie obcych osób, o których nie wiesz NIC.
Co do człowieka, który ponoć przerobił KC. Swoją drogą – czy to stawia go na jakimkolwiek podium czy autorytarnym miejscu?
Kluczem jest jego poziom zrozumienia, świadomości i INTENCJA, a nie sam fakt, że coś przerobił.
Czy on w ogóle był na poziomie Rozsądku? Kalibracja pokazuje, że nie.
Czy on rozumie swoje intencje i to, do kogo mówi, z kim rozmawia? Czy rozumie wpływ tego, co przekazuje na innych?
Skąd pewność, że nawet jeśli mówi coś istotnego, to zostanie to właściwie zrozumiane przez słuchaczy?
Większość Oświeconych siedzi sobie w odległych miejscach – górach, klasztorach. Bo m.in. doskonale zdają sobie sprawę, że ich sposób postrzegania świata jest tak inny i dla większości tak niepraktyczny, że narobiliby tylko więcej namieszania w świecie, niż pomogli, gdyby zaczęli się tym dzielić. Ten kto jest gotowy żyć na tym poziomie poszuka ich i znajdzie.
Większość ludzi nie szuka i traktuje takie “duchowe seminaria” jako sposób na ucieczkę od swojego życia, bo ich boli. A ucieczka to nie wzrost, nie odpowiedzialność, nie dojrzałość.
I słyszy na takim seminarium, że świat nie jest realny… Super! Czyli można olać swoje życie, dbanie, odpowiedzialność, dojrzałość, uczciwość i można na wszystko sobie trąbić… bo spotkaliśmy cholera wie kogo, kto nagle “odkrył Amerykę” i wie jak trzeba żyć.
Powtórzę – Hawkins zapytamy czym jest Bóg poświęcił ponad pół godziny na odpowiednie przedstawienie kontekstu, by jego słowa nie mogły zostać zniekształcone i niezrozumiane.
A tutaj mamy myloną rzeczywistość z percepcją rzeczywistości (czyli subiektywnością o czym piszę, że to fundament istnienia na tej planecie).
Aż włosy stają dęba.
Jeszcze kilka uwag.
Jesteś na Blogu dla uzależnionych od pornografii. Zakładam więc, że porno oglądasz. Zapewne jesteś uzależniony.
Więc już samo to pokazuje, że jakość Twojej zdolności do wyciągania wniosków i podejmowania dojrzałych decyzji… szwankuje. A jednak nadal temu zawierzasz bez grama samokrytyki.
Mówię wyraźnie, że w świecie znajdziemy to, czego szukamy. Czego Ty szukasz? Czy choć jesteś tego świadom? Jakie są Twoje intencje?
Bo Ty i tylko Ty jesteś odpowiedzialny za swój kierunek. To, że ktoś ma inny – niezależnie czy w górę, czy w dół – nie zastępuje Twojej odpowiedzialności za siebie.
To, że ktoś przestał podrzucać kamienie nad swoją głowę i przestały mu na nią spadać, nie oznacza, że gdy Ty podrzucisz kamień nad swoją głowę, to nim nie oberwiesz.
Ciekawe czy odpowiesz na moje pytania? Bo do tej pory nikt, kto prowadzi ze mną żywe dyskusje na tematy duchowe nie odpowiedział nawet na jedno z zadanych mu pytań… a to bardzo dużo tłumaczy.
To raz.
Dwa – każda mądra, dojrzała, dbająca o ten świat, pielęgnująca go, pomagająca innym, budująca przedsiębiorstwa, realnie działająca, by było faktycznie lepiej mówiła o konieczności życia odpowiedzialnego, świadomego i UCZCIWEGO. Czyli zgodnego z naszym poziomem świadomości.
Biedak próbujący żyć jak miliarder smutno skończy. Człowiek próbujący żyć na poziomie Miłości bez przepracowania tematów dumy, gniewu, pożądania, oporu, wstydu, winy, akceptacji, odwagi, ochoty, rozsądku będzie po prostu cierpiał. I będzie to głupota nawet jeśli intencja będzie pozytywna.
KAŻDA osoba, która nie nauczyła się mądrze zarządzać pieniędzmi i wygrała w totka wszystko straciła, wzięła rozwód i ostatecznie skończyła jako biedak. Nie było wyjątku.
Próba życia na poziomie reprezentowanym przez KC przez człowieka, który nawet nie wszedł na poziom wewnętrznej integralności i spójności jest jeszcze bardziej niebezpieczna.
Ba! Próba w ogóle postrzegania rzeczywistości z tego poziomu to jakby dziecko z podstawówki próbowało zarządzać dużym przedsiębiorstwem lub państwem… najpierw trzeba skończyć szkołę i nauczyć się rozwiązywać WŁASNE problemy.
To jakby ktoś żył na parterze i sądził, że skoro wie, że budynek ma 100 pięter, to on automatycznie widzi to, co osoby na piętrach 50+. Bo poczytał o tym.
Aby zobaczyć okolicę z 50-tego piętra, należy na to piętro wejść. I każdy za to odpowiada sam. I co ciekawe – każdy zobaczy co innego, bo skupi się na czym innym. Więc nawet postrzeganie z 50-tego piętra będzie inne dla każdego.
Jaką Ty pracę wykonałeś? Z jakiego piętra postrzegasz rzeczywistość? Na jakim piętrze realnie – szczerze i uczciwie – żyjesz?
Na jakim piętrze żyją osoby, na których wiedzę się powołujesz i których percepcję bierzesz za najwyższą możliwą?
Mylenie “świat nie jest realny” z “MOJA percepcja odnosi się do tego co nie jest realne” to jakby pomylić 5-te piętro z 75-tym.
Mam nadzieję, że choć troszkę z tego co napisałem trafiło.
Cześć Piotrek. Czytałeś może to?: https://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=1060517
Hej Mariuszu!
Nie czytałem i nie dziwne. Jeśli czytałeś moje artykuły, to mówiłem w nich wyraźnie, że na tej planecie znajdziemy to czego szukamy.
Jako, że czytasz i jedno (artykuły tego typu), i drugie (mój Blog) – widzę to jakbyś był na rozdrożu. Sam zdecyduj, w którym kierunku będziesz się kierował.
Informacje, które zawieram w moich artykułach staram się, by były bardzo łatwo przyswajalne, praktyczne i pokazywały jasno i klarowanie naturę życia i ludzkiego umysłu.
By możliwe było właśnie samodzielne odniesienie się do podobnych wypowiedzi, których natura dla mnie jest oczywista. I dokonanie na bazie swoich interpretacji mądrych i korzystnych decyzji dla WŁASNEGO życia. A nie mojego widzimisie.
Dla mnie kluczowe było najpierw poznanie poziomu kalibracji autora tej krytyki. Jest poniżej 200. Tyle mi wystarczy. Najpierw zapytałem czy mogę ją poznać i się nią podzielić.
Wystarczy tylko jeden fragment tego artykułu, by pokazać jak ograniczonymi informacjami posługuje się autor i jaka jest jego intencja.
“Przez 20 lat wykonywania podobnych kalibracji, Hawkins był stanie przeanalizować pełne spektrum poziomów ludzkiej świadomości, rozwijając fascynującą[!] mapę geografii doświadczeń człowieka. Ta “anatomia świadomości” oddaje kształt całej ludzkiej kondycji, pozwalając na wykonanie obszernej analizy emocjonalnego i duchowego rozwoju jednostek, społeczeństw i rasy ludzkiej w ogóle.”[ibid.s.16]
Niezła arogancja! A teraz wyobraźmy sobie “doktora” i jego zespół, jak latami machają tymi rękami, arbitralnie twierdząc, że coś daje “silną” albo “słabą” reakcję (niezależnie od relaksacji mięśni i elementarnego zdrowego rozsądku), że spełnia to wydumane obostrzenia, a nie jest po prostu humbugiem – Hawkins COŚ stwierdził i wszyscy mają uwierzyć.
Hawkins mówił wyraźnie (widziałem też i sam testowałem), że dziesiątki tysięcy ludzi przeprowadzało niezależne testy i dostawali identyczne rezultaty na tysiące różnych zagadnień.
Na całej planecie to już miliony spójnych kalibracji.
Autor zakłada błędy w tej metodzie – zakłada, że Hawkins jest zwykłym idiotą pomimo, że prowadził on przez wiele największą praktykę psychiatryczną w Stanach Zjednoczonych i przyczynił się do uzdrowień tysięcy najcięższych problemów natury psychicznej oraz nowotworowej. I autor sądzi, że Hawkins na pewno przeprowadzał testy przy napiętych mięśniach… każdego można uznać za idiotę. Ja mogę w tym momencie stwierdzić, że np. Elon Musk to idiota. Nikt mi tego nie broni! No ale kto żyje bajeczką pasującą do jego wizji świata? Musk żyje swoją i ma swoje rezultaty. Ja mogę uznać go za idiotę, gdy mi to będzie do czegoś pasowało i już… bo np. chcę sobie udowodnić jakąś rację. Banalne! Musk to idiota, bo X lat temu zrobił coś (i to coś kompletnie wyrywam z kontekstu) i automatycznie mam w czymś rację! Ale jestem super! Wyrywanie z kontekstu cały czas zachodzi w wiadomościach – np. pokazywana jest jedna strona konfliktu i jak cierpi. I że druga to samo zło. A okazuje się, że pominięto 350 faktów i gdyby je wziąć pod uwagę to winowajcą konfliktu jest jakiś polityk (np. kompletnie z innego kraju), który oszukał innych polityków i społeczeństwo i doprowadził do wojny, w której cierpią po równo obie strony.
W II Wojnie Światowej łatwo można uznać Niemców za zło. Ale oni zostali po prostu oszukani. Większość z nich nawet nie wiedziała o obozach zagłady. Wojna w Wietnamie – również oszustwo i polityczne machlojki, przez które zginęły dziesiątki tysięcy ludzi po obu stronach. Ogromna ilość młodych Amerykanów została zabita i dotkliwie okaleczona. A zgodnie z propagandą mieli zdobyć chwałę, przysłużyć się Ameryce, walczyć z wrogami, etc. Ale wrogów nie było.
Ja sam dla pewności najpierw coś testuję samemu, potem porównuję to z innymi testami i dostaję identyczne odpowiedzi.
Więc Hawkins nic nie stwierdził i nikt nie ma w to uwierzyć, bo on coś powiedział.
Ten wniosek jest tak bzdurny, tak głupi, tak dziecinny, tak wulgarny, że aż dziw, że pisze go osoba dorosła.
Ale wystarczą wieczorne wiadomości, by zobaczyć jaki poziom merytoryki i dojrzałości jest społecznie akceptowalny i uznawany za normę i zdrowie.
Autor tej wypowiedzi jest po prostu kolejnym człowiekiem, którego jego umysł jest dla niego największą świętością. Taki ma poziom i to jest ok.
Niesamowite jest jak unika ludziom to, że cały czas mówią o sobie.
“Niezła arogancja” – no tak, łatwo zobaczyć ją w Hawkinsie, a trudno w sobie.
Już 2 000 lat temu Jezus powiedział – “Człowieku, jesteś w stanie dostrzec źdźbło w oku drugiej osoby, a belki w swoim nie dostrzegasz?” Ta uwaga jest cały czas aktualna i jej istota ma nawet jeszcze większe znaczenie w dzisiejszych czasach. I nadal nie została ani zrozumiana, ani nawet mały procent ludzi nie wykazuje dobrej woli, by to nareszcie pojąć.
No cóż – Jezusa też się wyśmiewa i mało kto wykazał odrobinę dobrej woli, by zastanowić się nad tym i doświadczyć samemu tego, czego uczył i o czym mówił – np. że Królewstwo Boga jest w nas.
Każdy ma do tego prawo i ja nie będę wyruszał na krucjatę z nikim.
Kolejne stwierdzenie, które umyka autorowi, że mówi o sobie:
Tak, dzieci są naiwne. Uwierzą w każdy bzdet, który im wciska jowialnie wyglądający brodaty wujcio.
To właśnie również Pana natura!!!
Dlatego mówi Pan to co mówi o rzeczywistości, której nie potrafi Pan jeszcze badać, BO ma Pan niewinną (a nie naiwną) naturę.
Poza tym – jak dziecko może być naiwne??? Niech mi to ktoś wyjaśni.
Naiwność zakłada, że coś wiemy, coś rozumiemy i dokonujemy własnej interpretacji, która mija się z faktami (np. oczywistymi).
Przykładowo człowiek naiwny, to człowiek, który leci do Afryki z zamiarem wprowadzenia tam demokracji, bo uznał to za ważne dla nich. Ale nie rozumie faktów, pomija je i dlatego jest naiwny.
Ale dziecko nie zna żadnych faktów, nie ma żadnych interpretacji. Dopiero potem, gdy do głosu dojdzie ich część logiczna umysłu, zaczyna on budować interpretacje na bazie tego, czym dziecko zostało zaprogramowane. To się dzieje w życiu każdego człowieka.
Dziecko nic nie wie i nic nie rozumie, bo jest białą kartą. Wszystkiego jest uczone. Dopiero potem jego umysł na bazie tego programowania rozwija je dalej i ich chroni nawet, gdy nie ma w tym żadnego sensu.
Naiwny jest dorosły, który zakłada, że poznał rzeczywistość, gdy oczywistym jest, że nie poznał jej nawet w 0,0001%. A to co poznał nie rozumie i/lub błędnie interpretuje. Bo to akurat można sameu sobie udowodnić w 5 sekund. Naiwność pomija poziom rozsądku. Zaś autor komentarza tego poziomu nie osiągnął.
Ten Pan został czegoś nauczony, potem jego umysł i zmysły wychwytywały z nieograniczonej rzeczywistości tylko potwierdzenia jego wiary i tyle.
Naiwne jest sądzić, że to cała rzeczywistość i nic więcej. Nawet bardzo wykształconym ludziom umyka fakt, że brak wiary czy “strata wiary” to nadal wiara. To cały czas ten sam mechanizm, tylko zmienia się kontekst. Zaczynamy wierzyć, że np. życie jest bez sensu. Ale to ta sama wiara, co “życie jest piękne, warto żyć i cieszenie się życiem to moje najwyższe dobro!” Przestanie/brak wiary w Boga to wiara!
Na mojej drodze to, co chyba najbardziej mnie uderzyło (oprócz oczywiście doświadczenia boskości w sobie) to stwierdzenie – “Więcej masz do oduczenia się, niż nauczenia”.
I to była prawda. Przynajmniej dla mnie, bo taka była moja intencja – poznać Rzeczywistość. A raczej przypomnieć ją sobie.
Jednym z przykładów osobistego doświadczenia “czegoś więcej” było, gdy po pewnej praktyce stanąłem w kompletnie ciemnym korytarzu, spojrzałem na swoje dłonie i stopy i świeciły się złotym światłem.
Oczywiście bzdurnie byłoby sądzić, że widziałby to ktoś inny. Nie spodziewałem się tego, nie szukałem tego. To pokazało się samo. A potem zniknęło.
Odsłonięta została część “kurtyny”.
Komunikowałem się ze zwierzętami na odległość bez słowa. Telepatycznie. Z innymi ludźmi też. Wysłałem życzenia urodzinowe pewnej osobie i nagle niespodziewanie usłyszałem “dziękuję”. Zapytana była w stanie dokładnie powtórzyć moje życzenia, gdy nikt na świecie ich nie słyszał, bo ich nawet nie wypowiedziałem na głos.
Było. Minęło. Dostałem prezent, by upewnić mnie w mojej drodze.
Przypomnę, że ludzki umysł może wyprzeć wszystko niezależnie od faktów. Alkoholik może po raz dwusetny obudzić się zarzygany w rowie i nadal uparcie twierdzić, że nie ma problemu z alkoholem.
Proste! Tak jak stwierdzenie, że Musk czy Hawkins to idiota.
Oczywiście dla człowieka, który utknął w intelekcie czy bełkocie mentalizacji od razu nazwie to “wygodne, że pojawiło się i zniknęło i nic nie można udowodnić, ani przebadać”.
I bardzo dobrze!
No bo powiedzmy sobie – jak można przebadać dobroć człowieka, albo spokój? Albo radość? Albo poziom energii? Albo odpowiedzialności? Albo uczciwości? Albo wiary? Jak można przebadać intencję drugiej osoby?
Jak można w jakikolwiek naukowy sposób kategorycznie stwierdzić te fundamentalne aspekty człowieczeństwa i duchowości?
Nie da się.
A jeśli czegoś tak fundamentalnego nie jesteśmy w stanie przebadać, no to jak można w ogóle sądzić, że nauka stwierdzi cokolwiek głębszego?
To/ten, kto może cokolwiek powiedzieć to my sami i WYŁĄCZNIE o sobie. W przypadku innych ludzi mówimy WYŁĄCZNIE o swojej percepcji i o niczym więcej.
Dwie identyczne osoby, np. dwójka fizycznie identycznych bliźniaków może siedzieć w identyczny sposób, mieć zamknięte oczy, oddychać identycznie, wyglądać identycznie, etc. – z zewnątrz możemy nie dostrzegać nawet minimalnej różnicy, a to co się w nich może odbywać to dwa różne światy – jeden bliźniak odczuwa głęboki, duchowy spokój, utrzymuje miłość, radość, współczucie i przepływa przez niego potężna energia miłości, którą czuje wyłącznie on, zaś jego umysł jest cichy, a drugi w tym czasie czuje napięcie, stres, jego umysł mentalizuje, ocenia, osądza, itd.
Ok, jest aparatura, którą zastosowano np. na medytujących mnichach i dostrzeżono ogromne/jakieś różnice w działaniu mózgu. Ale to wszystko. Czyli wielkie ogólne “coś widzę ale nie wiem co widzę”.
A to co czuje taki mnich, jak żyje i jak mu z tym jest to w 100% subiektywne doświadczenie.
Z nieco innej beczki – zauważmy, że zawsze dobro jest i było atakowane. Bo dobro nie atakuje. Dobro jest, dzieli się, rozwija, kwitnie, kocha, wybacza, buduje. Ewentualnie się broni.
Cała reszta robi ten krzyk, wrzask, raban i prowadzi wojny. Żaden człowiek, który odniósł znaczący sukces nie krytykuje innych. Po prostu. Bo osoba dojrzała nie rezonuje z tą jakością postrzegania innych.
Ja mogę tylko odczuwać ogromne współczucie dla osoby, która jest na takim poziomie, że nie potrafi dostrzec mądrości, nie mówiąc o jej zrozumieniu czy zastosowaniu.
Niech autor pokaże nam jak jego umysł potrafi poznawać rzeczywistość.
Niech siądzie z żoną i wymieni jej wszystkie fakty jakie zna na jej temat. Niech zrobi listę i zobaczy jak ten potężny umysł zna rzeczywistość, jak ją potrafi poznać.
To jest piękne:
“Nasze środki badawcze okazują się być ze swej natury niewystarczające do realistycznej oceny zachodzących zjawisk.”[ibid.s.30]
Oto przykład banału.
Oto żywy dowód, że umysł na tym poziomie zrozumienia nie był w stanie dostrzec mądrości tego stwierdzenia. Był w swojej naturze niewystarczający.
To stwierdzenie Hawkinsa jest tak ważne, tak niesamowicie uzmysławiające, że szczęka opada. A dla autora krytyki to jest banał.
Mądrzy ludzie nauczali (co już z własnego doświadczenia sam zrozumiałem), by negatywność pozostawić samą sobie. Nie zasilać jej w żaden sposób.
Dla mnie oczywistością jest, że człowiek ten widzi wyłącznie i co najwyżej to, co chce zobaczyć, co absolutnie i jednoznacznie ukazuje poprawność mądrości przekazanej przez Hawkinsa i ułudy autora krytyki. I każdy w zależności od tego, co chce zobaczyć zobaczy właśnie to. Nic więcej.
Odniosę się jeszcze do tego:
No, znowu mamy bełkot, onieśmielanie fachowym słownictwem, oczywiście niezgodnie z definicjami (stosowanymi w nauce).
Jak widzimy – mamy kierowanie się pewnymi definicjami, czyli założeniami i stwierdzeniami. I to dlatego, bo są stosowane w nauce.
Autor nie podaje tych definicji – nie przedstawia więc niczego czym się kieruje. Nie mówi nic o źródłach, w które wierzy, ani tym jakie badania, jakie były intencje badających – czyli co chcieli znaleźć, odkryć, udowodnić sobie.
Zakłada, że są poprawne i tyle… Zapewne autor stwierdziłby, że drapieżniki są wyżej w drabinie ewolucyjnej, a oczywistym jest, że nie.
Hawkins wszystko wyjaśnia – mówi o rzeczywistości, która jest radykalnie duchowa i możliwa do poznania. Nie można wiedzieć o niej, tylko można jej doświadczyć.
A że umysł może co najwyżej “wiedzieć o”, to już wiemy, że jest do tego nieodpowiednim narzędziem.
…
Ja naprawdę gdybym miał odnieść się do tego tematu wyczerpująco, z uwzględnieniem dobra wszystkich, musiałbym napisać kilkadziesiąt stron, jeśli nie kilkaset tekstu, bo widzę to w tak szerokim spektrum. I nie mówię tego, by się chwalić. Wręcz dla mnie jest to niezwykle kłopotliwe, bo zależy mi na poszerzaniu świadomości ludzi, a sytuacje takie jak ta ukazują jak mocno i w jak szerokim spektrum zniekształcony został kontekst rzeczywistości, jak niezrozumiany jest ogrom aspektów i jak silnie broni ich ego, które dalej jest kompletnie niedostrzegane przez ludzi, szczególnie ludzi zakochanych w swoim intelekcie i intelekcie innych. Pomimo najszczerszych intencji i tak mi się obrywa po uszach, jestem atakowany, nawet wyśmiewany i obrażany. Jak Hawkins, jak Jezus i jak pełno innych ludzi.
Proszę, niech autor krytyki przedstawi naukowe fakty dlaczego kochamy zwierzęta – np. psy i koty. Niech przedstawi wystarczające fakty, by to potwierdzić. No bo chciałbym zauważyć, że miliony ludzi kocha swoje zwierzaki i niejednokrotnie traktują je z równą miłością co członka rodziny. I po śmierci rozpaczają jakby umarło im dziecko czy brat/siostra. Czyli ci ludzie są szaleni i nawiedzeni? Przecież miliony ludzi na całym świecie MÓWI do swoich zwierząt i jeszcze oczekują, że zwierzęta ich zrozumieją! A gdybym ja powiedział, że rozmawiam z drzewami i mi odpowiadają… kto jest bardziej szalony? Ja, bo robię coś innego, niż miliony i jest to moje osobiste doświadczenie czy może mamy naokoło siebie setki milionów szaleńców, którzy nie tylko mówią do zwierząt ale jeszcze oczekują zrozumienia i zwierzęta w większości ich nie rozumieją ale osoby te dalej w kółko robią to samo! Osoby te krzyczą na zwierzęta, bo nie podoba się im ich natura – że np. coś podrapały czy pogryzły! Oni liczą, że psy/koty zrozumieją ich gniew i jego przyczyny i dostosują się – zmienią swoją naturę – by ich “właściciel” lepiej się poczuł…
A jednak okazuje się, że dzieci wyrastające ze zwierzętami statystycznie są dojrzalsze, zdrowsze, szczęśliwsze i żyją dłużej!
Co na to powie ta wspaniała nauka?
Jak nauka wyjaśni fakt, że w trakcie I lub II Wojny Światowej dzieci w sierocińcach masowo umierały pomimo, że miały tam wszystko – leki, zdrową żywność, ciepło, wodę?
Umierały, bo nie było tam miłości. Przestały umierać dopiero, gdy zaczęły się nimi aktywnie opiekować kobiety zatrudnione do przebywania z dziećmi.
Logika podpowiada, że nie powinno mieć to miejsca. A jednak miało i zawsze będzie miało.
Ostatnio widziałem na ulicy parę – on i ona plus kilkuletnia córeczka (już chodziła). I on wydziera się na partnerkę, że źle zaparkowała, że miała z tym trudności. Darł się na nią jakby zrobiła mu ogromną krzywdę… no tak, zrobiła ale jego ego – ukazała jego wstyd, strach, niskie poczucie wartości. Jegomość oczywiście przypakowany, wytatułowana łydka, krótko obstrzyżony – no taki samczyk alfa. A jednak gdyby się go posłuchać, to gościa bym zamknął w ośrodku o poziomie edukacji szkoły podstawowej, bo pozostawienie go w społeczeństwie to dość ryzykowna sprawa. A jednak ma dziecko i on je wychowuje… I taką osobę uważa się za normalną – no bo napędza gospodarkę, płodzi dzieci, płaci za używki, ogląda telewizję, chodzi na mecze… a Hawkinsa, który dla ludzkości zrobił coś, czego słowa nie są w stanie oddać atakuje się…
Chcę zauważyć, że każdego pioniera atakowano, wyśmiewano. Edison – kilka tysięcy patentów. Znamy jego dzieje? W szkole usłyszał, że nic z niego nie będzie, że się nie nadaje do nauki. Na jego wynalazkach wzbogaciła się cała Ameryka. Założył firmę General Electric – największą na świecie, która sobie wykupuje banki.
Hawkins to jeszcze większy geniusz ale zostanie on rozpoznany najwcześniej zapewne za kilkaset lat. Na razie naprawdę niewielki odsetek ludzi jest w stanie pojąć to, co przekazywał.
Bo to jak z kwiatami. Kiedyś na tej planecie nie było kwiatów. Było kilka sztuk. A potem cała planeta nimi porosła. Tak samo z tematyką duchową.
Nauka i ludzie opierający się na nauce nigdy nie przekroczyli liniowego postrzegania rzeczywistości. Jedyni kto tego doświadczyli nazywani byli w historii mistykami i często palono ich na stosie.
Dlatego stwierdzili oni, że lepiej mądrość zostawić dla siebie i człowiek gotowy sam ją odnajdzie, bo taka jest jedna z cech tej rzeczywistości. Ale co każdy z nią zrobi zależy od niego.
Tak jak i od Ciebie teraz.
Nauka i to nauka opierająca się na rzeczywistości, nauka spójna z prawdą kalibruje się co najwyżej na poziom 499 (poziom 500 to już wykraczająca ponad Rozsądek Miłość). Einstein i każdy inny człowiek nauki nigdy nie przekroczyli tego poziomu.
Bo to poziom fundamentalnego skoku, którego dokonało niecałe 4% ludzkości.
Więc nie dziwne, że reszta mało wie na ten temat. Bo to już nie jest coś, co można zbadać i poznać przy pomocy urządzenia. To nie jest coś, o czym można poczytać i stwierdzić “Aha! Teraz wiem, to mogę to zastosować!” To jest ZUPEŁNIE inny sposób istnienia w świecie. Zupełnie. To jak czytać o seksie, oglądać go na komputerze, a mieć go w rzeczywistości i to jeszcze uprawiać taki seks, że czujemy jedność z partnerką i mamy taki wspólny orgazm, że aż od energii świeci całe pomieszczenie i lecą łzy ze szczęścia. Słyszałem o sytuacjach, gdy wysoko rozwinięte duchowo osoby uprawiały dojrzały seks. Generowana była taka energia, że negatywnie usposobieni ludzie – ich sąsiedzi – wyprowadzili się. Nie byli w stanie jej znieść. Oczywiście osoby te kochając się nie wydzierały się, że się nie dało wytrzymać. Wszystko działo się na poziomie niedostrzegalnym dla zmysłów.
Co można o tym wszystkim powiedzieć? Mógłbym o tym pisać kilka godzin i czy kogokolwiek przekonam, że to jest możliwe u nich? Czy ktokolwiek może cokolwiek o tym powiedzieć jeśli sam tego nie doświadczył? Nawet gdyby na dworcu obok nas usiadł facet, który ma taki seks regularnie to nagle magicznie się tacy staniemy nawet jeśli z nim porozmawiamy? Nie. Możemy oczywiście usłyszeć jakieś rady, sugestie ale co z nimi zrobimy zależy w 100% od nas. A to co CZUJE ten mężczyzna i jego partnerki to ich osobiste doświadczenie. Nie może poczuć tego nikt inny nawet jakby był w tym pomieszczeniu, gdy uprawiają oni seks. I co mógłby stwierdzić? Nic. Mógłby za to uznać, że udają, by się popisać…
Obejrzyj sobie film “Zack i Miri kręcą porno”. Tam to świetnie ukazano, gdy Zack i Miri mają wreszcie seks przed kamerą. Obserwują to ich znajomi, którzy kręcą tę scenę do filmu porno. Dla nich jest to najbardziej nudny seks jaki widzieli. Zaś dla Zacka i Miri jest to najwspanialsze doświadczenie ich życia. Absolutnie subiektywne. I tak jest ze wszystkim w życiu jak z seksem w tej scenie.
Wzrost duchowy to jakby całe życie pełzać i w końcu rozwinąć skrzydła, wzbić się i dostrzec wszystko z zupełnie innej perspektywy. PERSPEKTYWY, czyli KONTEKSTU.
Umysł nie może wzbić się ponad pewien poziom.
Czy umysły wymyśliłby, że mały robaczek może zmienić się w motyla? Przecież dżdżownica i motyl nawet nie wyglądają podobnie! Umysł nigdy by tego nie wymyślił.
Jestem przekonany, że pierwszą myślą, gdy ktoś po raz pierwszy zobaczył co wykluło się z poczwarki dżdżownicy było “ojapierdole!” (żart)
Tak jak faceta, który całe życie sądził, że jest gorszy i w końcu klęknęła przed nim kobieta i dobrowolnie zrobiła mu laskę.
Tak jak z lataniem przez człowieka, nie mówiąc o maszynach szybujących w powietrzu, które mogą przewieźć kilkaset osób.
Tak jak pewnych rzeczy nie zrozumiemy w podstawówce. Zrozumiemy je dopiero w liceum. I w licem też pewnych rzeczy się nie dowiemy i nie zrozumiemy, bo nie ma tam nawet na tyle wykształconych nauczycieli. Aby je poznać, należy wybrać studia i to odpowiednie. A co się okazuje? Że do szczęśliwego, majętnego życia ogromna część poznawanych tam informacji jest kompletnie nieprzydatna, a nawet bardzo szkodliwa. Więc jeśli tak przyziemne rzeczy są jeszcze tak krytycznie niezrozumiane w stosunku do prostego zarabiania pieniędzy, a autor odnosi się do czegoś, co w esencji uśmierca ego…
A czy liceum czy wyższe uczelnie są niedostępne dla ludzi? Nie. Trzeba tylko wykonać pewną pracę, by zostać przyjętym. Zdać egzaminy.
Takim “egzaminem” była np. w moim przypadku duchowa praktyka, “dzięki której” (bo nie ona była przyczyną) zobaczyłem swoje wyższe ciała subtelne.
Autor krytyki postrzega rzeczywistość tak jakby nie dostał się do liceum lub go nie wybrał i był święcie przekonany, że licea nie istnieją! Że to bzdury i ci co mają stamtąd wiedzę bełkoczą. Używają jakichś bzdurnych wzorów, których nie rozumie i nie może, bo nie chce, itd., a skoro tak to one nie mają zastosowania w rzeczywistości. Tak jak teorie Einsteina czy wynalazki da Vinciego i Edisona. Nawet Bill Gates twierdził kiedyś, że nigdy nie będzie potrzebne więcej pamięci, niż kilkaset kilobajtów… a dzisiaj czasem kilkadziesiąt gigabajtów to za mało…
Jednocześnie autor widzi i dostrzega, że nie mamy możliwości rozpoznać co jest kitem, a co nie. Ale nie dostrzega tego w swoim przypadku – sam jest więc arogancki, co zarzuca Hawkinsowi. Dokonuje więc ordynarnej projekcji i ją oczywiście uważa za obiektywną ocenę rzeczywistości.
Są ludzie, którzy nauczyli się oszukiwać najlepsze wykrywacze kłamstw. Nauka jest więc kompletnie bezsilna wobec poznawania rzeczywistości i zawsze będzie. Tak jak i umysł.
Sorry ale rosół zrobiony z miłością przez babcię skuteczniej leczy przeziębienie, niż najlepszy lek, na którego produkcję poświęcono lata i miliony dolarów.
Rosół z domowej kurki i włoszczyzny z własnego ogródka. Które nic nie kosztowały i same urosły. Intencja miłości też nic nie kosztowała.
Autor odpowiedzi mógłby zauważyć, że nie ma ŻADNEGO sposobu, by w jakikolwiek sensowny sposób udowodnić swoje opinie, spostrzeżenia, negacje, prześmiewczość, itd. ŻADNEGO.
Tak jak np. Ty, Mariuszu, nie możesz, ani nikt inny za pomocą nawet najbardziej cudownej maszyny, zbadać mojej intencji dla tej odpowiedzi.
Czy ja chcę Cię przekonać np. do wiary w jakieś niebezpieczne, ezoteryczne pułapki, czy chcę Cię kontrolować, czy się tu śmieję z Ciebie, może kombinuję jak wyciągnąć z Ciebie jak najwięcej pieniędzy, a może kieruję się najgłębszym możliwym współczuciem dla ludzkiej natury, która nie może poznać rzeczywistości i chcę ukazać z szacunku do Ciebie i tego, dlaczego w ogóle jesteś na tej planecie, rzeczywistość i wynikające z tego bezgranicznie ważne konotacje? Nie wiesz. Dlatego sam to ocenisz, sam wybierzesz i to Cię pokieruje. Tak jak i autora krytyki. Pytanie na bazie czego oprzesz swoją ocenę i wybór? Większość ludzi na tej planecie decyzje podejmuje na bazie oporu, strachu, niechęci, chęci ucieczki i/lub walki, udowadniania swojej racji, akademickiej dyskusji dla samej dyskusji, itd. Ich umysły dobudowują do tego odpowiednio zniekształcony kontekst i zaburzają fakty.
Obaj coś założycie/założyliście i Wasza subiektywność będzie dalszym ciągiem Waszego życia.
Na koniec warto dostrzec pewną ciekawostkę. Wszedłem na stronę “o autorze” i znalazłem tam umieszczony przez niego cytat:
“Nie żywię nienawiści do pojęć odmiennych od moich: nie mam tego w charakterze, aby mnie gniewało, gdy spotkam się z różnicą w zdaniach, i abym nie mógł ścierpieć towarzystwa ludzi dlatego, iż myślą i rozumują odmiennie niż ja. Przeciwnie (jako iż rozmaitość jest najzwyczajniejszą z dróg, jakie obrała przyroda, a bardziej jeszcze w duchach niż w ciałach, ile że są substancji bardziej gibkiej i podatnej różnym postaciom), raczej znajduję to bardziej osobliwym, gdy się trafi na zgodność w usposobieniach i zamiarach. I nigdy nie było w świecie dwóch mniemań jednakich, tak samo jak dwóch włosków i dwóch ziarn: najpowszechniejszą ich cnotą jest odmienność.”
A teraz zobaczmy reakcję odnośnie Hawkinsa i jego pracy oraz słowa, które wylewają się z niego… Zastanawiające jest jak jest odległa od tego cytatu.
Jako, że nie cały czas poddaję swoją rację, dumę, co 15 minut mógłbym napisać inną odpowiedź.
Jedno co by się nie zmieniło to chęć ukazania różnicy poziomów zrozumienia, postrzegania i interpretowania rzeczywistości przez autora komentarza i Hawkinsa.
Czy nauczyciel w szkole podstawowej jest mniej ważny od nauczyciela na Politechnice? Nie. Pełnią po prostu kompletnie inną funkcję. Powiedziałbym nawet, że nauczyciel w szkole podstawowej jest ważniejszy, bo niejako “zaszczepia” dzieciom nastawienie do poszukiwania wiedzy, nauki, doświadczania, oceniania, mierzenia się z problemami i wiele więcej.
To, co poznał i nauczał Hawkins jest istotne i to możliwe, że jest to wiedza najważniejsza na tej planecie od samego początku. Kalibracja pokazała, że nie ale na twierdzenie, że jest “dość istotna” biorąc pod uwagę nieskończoność świata i jest istotna dla tej planety kalibracja już pokazała zgodność z prawdą.
Natomiast wiedza, którą posiadł autor krytyki ma swoje zastosowanie w swoim paradygmacie. A jaki jest to paradygmat może wiedzieć tylko autor krytyki, bo to jego subiektywna rzeczywistość, której uparcie chroni.
Bardzo możliwe, że intencja autora jest pozytywna. No bo chce uchronić innych przed popełnieniem błędu, wiarą w ezoteryczne bzdury. Ok. Cacy.
No tylko jego zaślepienie własną racją uniemożliwia mu dostrzeżenia, ża sam już wpadł w pułapkę tego, że nie ma pojęcia o czym mówi i że sam nie może podać żadnego dowodu na to, co przedstawia.
Sam nie ma sposobu ani żeby zanegować, ani żeby potwierdzić wiedzę przekazywaną przez Hawkinsa. No ale sądzi, że on ma rację, a Hawkins to zwariowany dziadek…
Sorry ale żadna ilość wiedzy nie pomogła chłopcom stać się bardziej pewnymi siebie. Pomoże całkowicie nielogiczne, irracjonalne, zwykłe uśmiechnięcie się do nich przez ładną dziewczynę. Ten jeden uśmiech może uzdrowić to, czego nie da rady uzdrowić lata kosztująca majątek psychoterapia.
I to jedno zdarzenie trwające 3 sekundy może odmienić ludzkie życie w sposób, do którego nauka NIGDY się nie zbliży i żadne jej cudowne wynalazki.
Są miliony facetów, którzy oddaliby wszystkie swoje elektroniczne zabawki za spędzenie życia z cudowną kobietą.
Oczywiście nauka powie, że taka jest biologia, bla bla bla. Ale nie jest. Bo gdyby to była biologia, to nikt by nie miał z tym problemów.
Poza tym miłość między mężczyzną, a kobietą to rzecz całkiem nowa! Ma może 200-300 lat! Wcześniej nic takiego nie istniało!!! Więc miłość to nic biologicznego. Miłości między samcem i samicą nie ma w przyrodzie – u zwierząt. Miłość widzimy jedynie między matką i jej dziećmi. Ale między ojcem – samcem – i dziećmi nie widzimy. Samiec zazwyczaj wyleguje się, poluje z innymi samcami lub wyrusza w dalszą drogę i zapładnia kolejne samice. Samicę z dziećmi zostawia.
Dopiero od bardzo niedawna mężczyźni zaczęli szukać miłości w relacjach z kobietami.
A jednak uciekamy w intelektualizowanie, czytanie i dalej nie potrafimy się uśmiechnąć do kobiety na ulicy i na widok ładnej kobiety wielu mało nie zrobi w gacie.
Człowiek z naukową nagrodą Nobla może srać po gaciach na widok ładniutkiej blondynki z dużymi bimbałkami.
Nauka nie jest w stanie zbadać czym jest humor, z czego wynika. Nie rozumie tak prostej kwestii.
Nauka nie chce przyjąć do wiadomości, że nawet nie umysł myśli sam, tylko myślenie odbywa się samo. Prosty test zajmujący kilka minut pokazuje i to, i to, że nie możemy kontrolować myślenia, ani go zatrzymać.
Co więcej można powiedzieć?
Kiedy dostałem podobnego maila ze “sprawozdaniem” pewnej osoby z warsztatu u Katie Byron.
Dostrzeżone zostały wyłącznie powierzchowne wydarzenia – ludzie oddawali portfele, płakali, rozpaczali, a nawet zawodzili.
I na tej podstawie ktoś stwierdził, że to oszustwo, zwykła kradzież i koszmar, niszczenie ludzkiej psychiki.
Natomiast to zupełne niezrozumienie. Ludzie uwalniali się tam od PRZYWIĄZAŃ, a nie oddawali pani Byron swojej własności.
Osoba “zdająca relację” pominęła zupełnie fakt, że jedną z głównych przyczyn cierpienia jest przywiązanie.
Poza tym jedną z głównych iluzji umysłu jest to, że jak czegoś nie będziemy pragnęli to tego nie osiągniemy/nie będziemy mieli. Pomimo, że te same osoby mają w swoim życiu tysiące rzeczy, których nigdy nie pragnęły.
Ponadto nigdy sama nie wykonała najprostszej i fundamentalnej duchowej praktyki uwalniania przywiązania. Np. przywiązania do poczucia kontroli lub do komfortu. Gdyby tak spróbowała się uwolnić od jednego ze swoim silnych przywiązań, zareagowałaby w identyczny sposób jak ludzie na tym warsztacie. Ale po uwolnieniu energii przywiązania poczułaby taką wolność, radość, spokój jak nigdy w życiu.
W innej wiadomości ktoś napisał mi, że np. ludzi ciągnie do natury, wyjeżdżają nad morza, w góry i że Z TEGO WYNIKA, że mamy to zaprogramowane…
Widzimy więc kompletne pominięcie fundamentu, że nic z niczego nie wynika, tylko sami na podstawie własnego poziomu świadomości konstruujemy naszą wizją rzeczywistości. I sami WYBIERAMY.
Więc jeśli coś “wynika” to jedynie z naszej percepcji – subiektywnego postrzegania i interpretacji.
Człowiek nie jest zaprogramowany, tylko sam to wybiera z własnych, subiektywnych przyczyn. To co ZAŁOŻYŁA ta osoba – że jest jakiś program nakazujący nam w lipcu jechać nad morze – jest kompletnym nieporozumieniem. Wiele, a może nawet zdecydowana większość osób pojęcia nie ma co chce robić i jedzie nad morze tylko dlatego, bo są praktycznie tylko takie oferty i/lub są najtańsze. I też dlatego, bo została zaprogramowana, że tak trzeba. Ale nie przez Boga/naturę, etc., tylko przez telewizję, internet, znajomych.
Ja mówiłem wyraźnie, że kluczowe jest zrozumienie zależności: BYĆ->ROBIĆ->MIEĆ
Natomiast większość ludzi zakłada, że ich zarówno ich poziom BYĆ jak i poziomy ROBIĆ i MIEĆ są obiektywne. Czyli że każdy człowiek jest taki sam, tylko jakiś tam odsetek jest biologicznie uszkodzony… co jest niebotyczną bzdurą.
Zobacz np. ten filmik:
https://www.youtube.com/watch?v=GFzOiX4XlA4
Widzimy na nim zwykłe szaleństwo. A jednak wszyscy dobrze się czują, no to wszystko jest ok.
I człowiek, który nie pokazał żadnego talentu, przeszedł dalej w programie “Mam talent”.
Dlaczego? Przecież nie ma w tym ŻADNEJ logiki, ani zdrowego rozsądku! To też zaprzecza kompletnie strukturze programu.
A jednak wszyscy się dobrze bawią i mają to gdzieś.
Bo człowiek ten zmienił KONTEKST i dlatego wszyscy zaczęli się bawić. Logika nie miała nic do rzeczy i ukazanie nowej perspektywy, zburzenie oczekiwań w niespodziewany, bezpieczny i humorystyczny sposób spowodowało, że wszyscy podnieśli się w energii chociaż na moment. Nie widzieli stresu, zmagania drugiej osoby, walki o akceptację, tylko stało się coś kompletnie wewnętrznego.
Nauka tego nie wytłumaczy, bo nie ma tu co badać. Zbadanie wszystkich ludzi na widowni, jurorów i uczestnika nic by nie ukazało.
I jeszcze słyszymy teksty – “Dobrze ci poszło!” NAAAAPRAAAWDĘ? Powiedzenie 3 identycznych słów dobrze mu poszło? Wow! No to dlaczego nie dać honorowych medali tym, co od lat pracują w Maku i sprzedają frytki? No logika podpowiada, że skoro tego gościa tak obklaskali, chwalili i docenili za stanie w miejscu i powiedzenie 3 razy “tequilla”, no to człowiekowi, co sprzedaje frytki 10 godzin na dobę powinni dać order męstwa.
Słyszymy “this was brilliant” ale logicznego wytłumaczenia już nie. Słyszymy jedynie subiektywne opinie ale żadnego podłoża naukowego, racjonalnego. Nic.
A jednak miliony ludzi ogląda i uważa to za zdrowe, normalne. Nie mając pojęcia co właściwie się dzieje. Bo wszyscy sobie wierzą w wygodną iluzję, że TO było śmieszne, czyli TO było źródłem radości. A to zupełnie nieprawda. No ale skoro wszyscy w to wierzą, no to wszystko ok. Tak masowo ludzie wierzą w iluzje. Bo wszystkim to pasuje.
Umysł tak ma gdzieś rzeczywistość i dlatego, gdy staje z nią w 4 oczy, czyli z tym co opisuje Hawkins z najwyższego poziomu zrozumienia i świadomości, umysł się wręcz oburza i zrzuca uświęconą maskę przyzwoitości.
Ale gdy ego się czuje dobrze, to wszystko jest ok. A gdy tylko poczuje się inaczej, usprawiedliwić można każde zachowanie.
Kiedyś szedłem w Warszawie z kolegą i nagle poczuliśmy się obaj bardzo dziwnie. W okolicy grała na gitarze młoda dziewczyna. Praktycznie wszyscy zatrzymywali się przy niej. Pary obejmowały się, zastygały przytulone. Wszyscy słuchali. Działo się coś magicznego, coś umykającego logice.
Wykalibrowałem pole, które tworzyła muzyka i intencja tej dziewczyny – wynosiło ponad 600. Jej gra, intencja, energia, która przepływała przez tę dziewczynę była energią błogości, pokoju. Ona sama była również dość wysoko, jeśli dobrze pamiętam w okolicach 300. Obaj z kolegą niezależnie poczuliśmy to samo – coś, czego nie czuli inni, tylko się temu poddali – uczestniczyli w tym, kiedy my potrafiliśmy stać się obserwatorami. Nasze niezależne kalibracje ukazały to samo.
Każdy więcej niż raz doświadczył czegoś, czego umysł nie był w stanie wytłumaczyć i tylko dlatego wyparł to lub zapomniał. Co nie zmienia faktu, że miało miejsce.
Ja Piotrze zauważyłem,że jak czuję radość to przyciągam ptaki i one patrzą na mnie.Są mną zaciekawione.Ja Ci wierzę, że potrafisz się porozumiewać ze zwierzętami,bo ja trochę też.
Ptaki ogólnie są bardzo ciekawskie ale i płochliwe. Warto więc zadbać w sobie o wibrację spokoju.
Co do komunikacji ze zwierzętami – co to jest, z czego wynika i wiele więcej, bardzo polecam:
https://www.youtube.com/watch?v=u6fqDsLV7ak
Staram się nie skupiać na myślach,ale ciężko to zrobić np podczas wysiłku fizycznego najbardziej mój umysł analizuje i to takie głupstwa,że np sąsiad patrzy na mnie i sobie coś o mnie myśli jak rąbie drzewo.Ja się złoszczę czemu takie głupie myśli się pojawiają i frustruje się jeszcze bardziej.Pojawia się też dużo myśli odnośnie tego jak się zachowałem dzień wcześniej,co powiedziałem do kogoś itd.
zawartość podświadomości => emocje/opór => mentalizacja
postawa/nastawienie => emocje/opór => mentalizacja
Ignorujesz mentalizację, zajmujesz się przyczyną – uwalnianiem emocji i oporu
ORAZ
korygowaniem swoich postaw/nastawienia odnośnie sytuacji, w której i o której umysł mentalizuje.
Jeśli w tym, że sąsiad patrzy na Ciebie dopatrujesz się czegoś złego, umysł będzie bełkotał cały czas.
Rozwiązanie – zaakceptuj to.
Jeśli w tym, że sąsiad patrzy na Ciebie dopatrujesz się czegoś złego, umysł będzie bełkotał cały czas.
Rozwiązanie – zaakceptuj to.
>>Właśnie nie dopatruje się czegoś złego tylko ciągle jest ta analiza nawet drobnych głupot.Zamiast się skupić na czynności to ja ciągle te dialogi prowadzę z myślami albo próbuje na siłę się uspokoić i wiesz co mi kiedyś pomogło?Jak się wkurwiłem i powiedziałem,że zaraz wszystko rozniose.
To jeśli znasz rozwiązanie, dlaczego go nie zastosujesz, tylko piszesz komentarze?
No,bo uważam, że to nie jest odpowiednie rozwiązanie wkurzanie się na “myśli” i agresja.Wolałbym działać w spokoju bez tej analizy oczywiście jest dużo lepiej niż kilka miesięcy temu i mam nadzieję,że będzie jszcze mniej tej analizy i dialogów.
No,bo uważam, że to nie jest odpowiednie rozwiązanie wkurzanie się na “myśli” i agresja.
To źle uważasz.
Nie masz się wkurzać na cokolwiek, tylko uwalniać gniew poprzez jego ekspresję.
Mówisz, że poczułeś się lepiej po wkurzeniu – bo pozwoliłeś sobie na gniew.
A teraz go wypierasz pomimo, że mówiłem, że na uwolnienie każdej emocji trzeba się nastawić na kilkadziesiąt godzin uwalniania.
No ale “Ty” uważasz…
Wolałbym działać w spokoju
Spokój pojawi się spontanicznie, gdy uwolnisz wszystko, co go blokuje.
Spokoju nigdy sobie nie wymyślisz ani nie przeskoczysz oczyszczenia się z tego, co go ogranicza.
bez tej analizy oczywiście jest dużo lepiej niż kilka miesięcy temu i mam nadzieję,że będzie jszcze mniej tej analizy i dialogów.
Nadzieja nic nie zmieni.
Nadzieja to świadomość tego co być może pomimo, że nasz umysł tego jeszcze nie dostrzega.
Natomiast ja Ci mówię wyraźnie co jest do zrobienia.
Bo nadzieja NIE może wykluczać rozsądku.
A rozsądek mówi – zmierzyć się i uwolnić to, co ogranicza to, co chcemy osiągnąć/zrealizować.