Witam Cię serdecznie!
W dzisiejszym artykule chcę poruszyć NIEZMIERNIE istotny temat świadomości, kontekstu i subiektywności. Niestety zauważyłem, że pomimo, iż mówię o najwyższej wadze tych zagadnień, sprawa jest najwyraźniej bagatelizowana. Bowiem ego walczy o swoją “suwerenność”.
Nie szkodzi.
Moja intencja pozostaje niezmieniona – poprzez edukację uwalniać ludzi ze zmagania i cierpienia. Czyli pomagać ludziom, by zaczęli pomagać sami sobie.
Szczególnym brakiem powodzenia nie cieszy się FAKT, że “wszystko jest jakie jest”. Ci, którzy wypowiedzieli się na ten temat wyprojektowali na niego swoją apatię, winę, opór, żal, gniew i dumę. Ich interpretacja, nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością stanowiła przeogromne zniekształcenie.
Ja mówię “wszystko jest jakie jest”, a słyszę – “Aha! Czyli wg Ciebie jest takie i takie, i takie, i takie! W takim razie ja cię tak skrytykuję!”. Osoby te nawet nie dostrzegały własnej projekcji, na bazie której dorobiły dalszą część własnej historii. Uważali, że rozmawiają ze mną, a nie wyszli z własnej głowy nawet o krok.
Zacznę od prostego przykładu, by to wyjaśnić.
Każdy słyszał o czymś takim jak poczucie własnej wartości. Pytanie tylko czy jest to coś realnego? Okazuje się, że poczucie własnej wartości nie istnieje! To urojenie, bajeczka, konstrukt umysłu nie mający żadnego zaczepienia w rzeczywistości (prócz naszego własnego paplającego umysłu).
No ale skoro wszyscy o tym słyszeli to musi być realne…
Przede wszystkim –
ludzka wartość jest niezmienna tak jak i każdej żywej istoty.
Więc jeśli każda żywa istota w tym kontekście jest identyczna, znika w ogóle potrzeba zajmowania się tym tematem. Jeśli się ktoś nim zajmuje, no to warto się zastanowić dlaczego… czyli w co wierzy – jakie programy utrzymuje i w jakim kontekście?
Mądrzy ludzie zauważyli, że nie musimy nienawidzić mordercy (nawet tego, kto nas morduje – co w swoim miłosierdziu pokazał nam Jezus). Uczą oni, by po prostu z rozsądku unikać tych osób. Budda zauważył, że nienawidzenie szkodzi wyłącznie nam.
Po drugie – mówimy nie o ludzkiej wartości ale jej POCZUCIU. Czyli o odczuwaniu.
No bo jeśli ktoś nam powie 1000 razy, że jesteśmy gorsi, że jesteśmy do niczego… to czy to ma jakikolwiek wpływ na rzeczywistość? Nie! Zmienia się jedynie nasze poczucie rzeczywistości – nasze jej postrzeganie. Sami przesłaniamy sobie oczy.
Więc poczucie własnej wartości jest jak poczucie zapachu kwiatów. W zależności od zmysłu powonienia jedna osoba może czuć zapach kwiatów bardzo wyraźnie, a inna w ogóle. Czy to w jakikolwiek sposób wpływa na sam zapach i na kwiaty? Czy jeśli osoba nie czuje zapachu róży to znaczy, że róża nie pachnie lub przestała pachnieć? Nie. Róża pachnie cały czas. Jeśli jej nie czujemy, to nasz problem. Może wystarczy wydmuchać nos? Dlaczego mamy się zmagać czy walczyć z problemem powonienia?
Słowem – tak jak i ludzka wartość, zapach kwiatów jest obecny i stały cały czas.
Jeśli powiemy róży, że nie zasługuje by pachnąć, by rosnąć, by kwitnąć to czy ją to obchodzi? Nie! Bo róża jest osadzona w rzeczywistości i jest mądrzejsza od około 90% ludzkości. Żadna ilość przekonywania jej, że nie zasługuje nie zmieni róży. A człowiekowi wystarczy nieraz jedno zdanie i będzie cierpiał 80 lat…
To, że czujemy np. wstyd lub opór i nasz umysł mentalizuje bzdury typu “nie zasługuję” nie ma ŻADNEGO wpływu na rzeczywistość. No ale doświadczymy i dostaniemy w życiu to, co sami utrzymujemy w sobie. Dlatego jeśli w to uwierzyliśmy no to nasz problem. Nikogo innego.
Dlatego też bardzo mądre i świadome osoby zauważyły, że sami sobie nadajemy wartość! Tak jak i nadajemy ją wszystkiemu innemu.
Więc wracamy do stwierdzenia – “Wszystko jest jakie jest”. Aby to dostrzec, należy najpierw przestać narzucać własne widzimisie, własne osądy, interpretacje, oceny, mentalizację i w stanie spokoju spojrzeć na to. Dopiero wtedy zobaczymy jakie to jest. I dopiero na tym poziomie możliwe jest podjęcie się konstruktywnych, pozytywnych i SKUTECZNYCH działań. Bo działania nieskuteczne można podejmować latami i tracić na nie mnóstwo energii, pieniędzy, a nawet i zdrowia. Tym jest m.in. walka.
Zaś w swoich wypowiedziach starano się mi wmówić, że ja namawiam do bezczynności pomimo, że wprost mówiłem, że działanie jest istotne ale z odpowiedniego poziomu i w odpowiednim kontekście.
No bo jeśli sądzimy, że nasza wartość jest niska, to to, że tak czujemy i tak bełkocze nasz umysł oznacza, że jest to realne? Nie! Ale można podejmować w życiu WSZYSTKIE działania bazujące na tym kłamstwie! I w rezultacie cierpieć. Bo rezultaty zawsze przyjdą. Gdyż jesteśmy odpowiedzialni za to, co sami utrzymujemy. Nikt nie utrzymuje tego za nas.
Wielcy Nauczyciele starają się nas nauczyć, że KAŻDA MYŚL KŁAMIE. Każda myśl na niskim poziomie mentalizacji. Dlatego może się nam na poziomie dumy, gniewu, żalu, winy wydawać, że działanie A jest właściwie. Ale na 99,99999% nie jest. Nie. Źle mówię. Na 100% nie jest. Tak jak z porno. Na początku wydaje się nam, że jego obejrzenie jest właściwie. Ale gdy przyjdą konsekwencje tego wyboru dopiero dostrzegamy, że nie był to właściwy wybór. Tak samo z niemal każdym działaniem podjętym w stanie innym, niż spokój.
Bajecznie ważne stwierdzenie, którym zajmę się szerzej w następnych częściach tej serii brzmi – “Rzeczywistość stwarzana jest w nas – w świadomości. To my tworzymy rzeczywistość”.
Jak wszystko, to stwierdzenie może zostać zrozumiane w dziecinny, bzdurny sposób. Jednak zrozumiane właściwie ukazuje naturę życia na tej planecie.
WSZYSTKO jest subiektywne. Nie ma nawet jednej obiektywności.
To że nie podoba się nam wojna lub chcemy wojny i zabijać wrogów nie ma nawet minimalnego wpływu na rzeczywistość. Oczywiście ma wpływ na naszą rzeczywistość i ludzi, którzy wybrali podobną “wibrację”. Spotkają się i doświadczą tego, dokąd zmierzali. Np. będą strzelać do siebie lub wymierzać sobie ciosy.
Ile razy spotkaliśmy się ze stwierdzeniem typu – “Naukowcy doszli do wniosku, że…” albo “Badania pokazują…”. I uważamy to za obiektywną rzeczywistość!!!
Natomiast kompletnie pomijany jest wpływ świadomości i intencji. Czyli to, co już Jezus zauważył 2000 lat temu – “Szukajcie, a znajdziecie”. Co to oznacza? Otóż oznacza to, że znajdziemy dokładnie to, czego szukamy! Dojdziemy tam, dokąd zmierzamy. Doświadczymy tego, co jest naszą intencją.
Czyli doświadczymy pełnej subiektywności, która zależy w 100% od nas.
Więc gdy ja mówię – “Wszystko jest jakie jest” mam na myśli, że jeśli wykalibrujemy poziom jakości danej rzeczy, osoby, zdarzenia, stwierdzenia, interpretacji – ukazany zostanie jej poziom zgodności z Rzeczywistością (która jest niezmienna) i to jedyny obiektywny fakt (można też wykonywać kalibracje w odniesieniu do czegoś). Cała reszta to dodana przez nasz umysł bajeczka (której poziom też można sprawdzić).
Większość ludzi nie żyje więc kompletnie rzeczywistością, tylko własnymi projekcjami, urojeniami i bajeczkami, w które wierzą i nieraz narzucają je nawet siłą innym.
Powtórzę, że operujemy tylko jedną zmienną – miłością (dobrem). Tak jak jest tylko jedna zmienna w temperaturze. Możemy zmierzyć poziom temperatury. Bierzemy termometr i mierzymy temperaturę. Wynosi np. 19 stopni Celsjusza. I co więcej możemy o tym powiedzieć? To jedyny fakt – mamy 19 stopni. Cała reszta to dodana nasza własna bajeczka zależna od kontekstu, który sami nadaliśmy. Bo jeśli jesteśmy chorzy, no to 19 stopni to za mało, by było nam komfortowo. Ubierzemy więc sweter. Jeśli chcemy napić się zimnego drinka to 19 stopni wody to zdecydowanie za dużo. Ale to nadal 19 stopni, które jest jakie jest! Wszystko inne to kompletny wymysł nie mający żadnego wpływu na temperaturę! To, że umieramy z pragnienia i marzymy o zimnym piwku i oddalibyśmy za zimne piwko wszystkie pieniądze nie zmienia nawet o 0,00001% ani temperatury, ani jej znaczenia.
Jeśli mamy 30 stopni to mamy gorąco. Ale nadal to za mało, by np. ugotować makaron czy zaparzyć herbatę. A jeśli mamy -5 stopni, no to wspaniała temperatura, by zamrozić i przechować żywność. Wiele osób wykonuje zdrowotne kąpiele w lodowatej wodzie. Ale większość ludzi wolałaby nie brać prysznica o temperaturze 2 stopni.
Czy poziom temperatury wpływa na jej naturę – raz jest dobra, a raz zła? Nie. No ale jeśli zamarzło nam dziecko czy odmroziło sobie stopy, no to możemy sami nadać wartość temperaturze poniżej zera, że jest zła. Ale czy to w jakikolwiek sposób ją zmieni, wpłynie na nią? Absolutnie nie. To my mamy problem, jeśli zaczynamy nienawidzić lub bać się temperatury poniżej zera.
Może bardziej wyraźny przykład… PENIS!
To wszystko. Penis.
No – zapiszmy jakie myśli pojawiły się w naszym umyśle?
Nie mają one NIC wspólnego z rzeczywistością, ani tym dlaczego wybrałem akurat penisa. Kto może powiedzieć o tym cokolwiek obiektywnego? KAŻDY będzie mówił wyłącznie o własnym programowaniu, własnej podświadomości. Nikt nie przedstawi żadnego faktu, żadnej namacalnej (ha!) rzeczywistości. Zero faktów, zero obiektywności.
A jeśli ktoś sądzi, że zna fakty lub rzeczywistość – proszę, niech nas oświeci w komentarzu!
Jeszcze inny przykład – króliczek!
No, to kto jakie miał myśli?
Czyjś umysł może pomyślał – “Ale śliczny!”, “Ale puchaty!”, “Paskudny! Tylko niszczy ogródki!”
Otóż żadna z tych myśli nie ma nic wspólnego z rzeczywistością! Ten króliczek nie jest ani śliczny, ani puchaty, ani paskudny! To wszystko projekcje, programowanie, urojenia.
Widzimy wyłącznie to, czym zostaliśmy zaprogramowani może nawet 30-40 lat temu i nigdy nie poddaliśmy tego nawet minimalnej krytyce.
Ludzki umysł zna tylko przeszłość. Wszystko co widzimy tu i teraz jest interpretowane na bazie przeszłości.
Naturalnie mogliśmy spotkać wiele innych osób, które TWIERDZIŁY podobnie – że króliczek jest śliczny albo że jest to szkodnik.
I czy to ma cokolwiek wspólnego z rzeczywistością tylko dlatego, bo tak święcie jesteśmy przekonani, że jest jak sądzimy? Ależ nie!
Nawet jeśli jednej osobie zające/króliki zniszczą działkę – to opinia, że są szkodnikami to nadal WYŁĄCZNIE ich subiektywna opinia! Są ludzie, których doświadczenia z królikami są zgoła inne. Jedni drugich nie przekonają do własnej racji, bo nikt nie ma racji! Bowiem doświadczanie rzeczywistości jest subiektywne.
Są ludzie, którzy na słowo penis zarumienią się, spocą, przerażą się i zaczną się modlić, natychmiast atakować, fantazjować o porno i zaczną się masturbować. Są miejsca, z których by mnie wyproszono, gdybym powiedział tam słowo “penis”. Dlatego, bo dalej hołdują swoim urojeniom i wolą je od rzeczywistości.
A są tacy, dla których to słowo niczym nie będzie się różnić od “kartki papieru”. Są też tacy, którzy przypomną sobie wszystkie miłe chwile z uczestnictwem ich penisa i kobiet(y).
Każda osoba zareaguje inaczej i zgodnie ze swoim poziomem świadomości i zaprogramowania, któremu uległa. Ani jedna osoba nie przedstawi żadnego faktu, żadnej obiektywnej analizy, którą można by uznać za wspólny mianownik. Każdy, choćby nie wiem ile się starał i tak pominie ważne fakty.
Daj mi fantastycznego naukowca i niech mówi o penisie przez 5 godzin. A i tak pominie chociażby temat energetyki. I tylko dlatego, bo w niego nie wierzy. Poza tym, chcąc nie chcąc, będzie mówił wyłącznie o swoim penisie i/lub wyłącznie tych, które zbadał. A jak wiemy – badał ze swoją percepcją, intencją i kontekstem. Znalazł to/doszedł do takich wniosków, które już wybrał na starcie.
Więc WSZYSTKO co powie będzie i tak rzutowaniem jego opinii na rzeczywistość, a nie rzeczywistością.
Następny przykład – wojna!
I już umysły drukują nam swoje historyjki:
– Wojna jest straszna!
– Nie chcę wojny!
– Boję się wojny!
– Nienawidzę wojny!
– Wojna to zło!
– Walczyłem na wojnie i wojna to rzecz niezbędna!
– Bez wojny nie moglibyśmy się chronić!
– Na wojnie mierzy się poziom męskości.
– Wy młodzi nie wiecie co to rzeczywistość. Gdybyście byli na wojnie, to byście dopiero zrozumieli.
No ok. A jakiś, choć jeden FAKT? Czy ktoś może mi przedstawić niezbite i konkretne fakty dlaczego doszło do choć jednej wojny? Nie. Bo nikt nie zna wszystkich faktów.
Powiedzcie mi jak ktokolwiek może mieć jakiekolwiek obiektywne opinie np. na temat polityki jeśli nie zna wszystkich politycznych faktów? Nie znamy ich nawet 1%. Jesteśmy robieni w jajo na każdym kroku i jeśli uważamy cokolwiek za rzeczywistość to sami robimy się w balona i jeszcze dumnie sądzimy, że wszystko jest takie jak sądzimy…
Zauważyłem, że tylko osoby pokorne i mądre używają stwierdzeń takich jak:
– Wg mnie…
– Tak mi się wydaje…
– Moje doświadczenie jest następujące…
– Mogę się mylić ale…
Większość ludzkości natomiast używa określeń typu:
– TO jest XYZ.
– On/ona jest taki(a).
Narzucają więc swoje SUBIEKTYWNE (i przeszłe) doświadczenia na rzeczywistość i uznają je ze obiektywną rzeczywistość. Jako, że wybierają swoją rację nie rozumieją, że –
doświadczają tego, co już uznali za rzeczywistość, a nie doświadczają czegoś, bo taka faktycznie ona jest.
Rozmawiam, słucham ludzi i słyszę wyłącznie opinie mylone z faktami. Pieniądze, życie, ludzie, seks, zdrowie i tysiące innych tematów – opinie mylone z faktami. Praktycznie nikt nie jest na tyle świadomy i pokorny, by do swojego “potoku” myśli dodać “JA uważam, że” i mieć na uwadze, że może kompletnie nie mieć racji i tysiące osób naokoło nich ma tysiące innych (często diametralnie) doświadczeń!
No ale jeśli ktoś od własnej racji uzależnił POCZUCIE własnej wartości, czyli od jednej iluzji uzależnił drugą, no to będzie wciskał innym swoje iluzje, by nie rozsypała się jego wizja rzeczywistości jak domek z kart. Bo nie jest niczym więcej!
Seks, miłość, Bóg, Jezus, śmierć, życie, ludzie, ja, masturbacja, pornografia, uzależnienie… – kto może o tym powiedzieć COKOLWIEK obiektywnego? Nikt i nic nie może powiedzieć! Nic.
Ile razy usłyszeliśmy w kościele – “Kochani, pojęcia nie mam jaka jest rzeczywistość. Natomiast JA wierzę w to i to (tu ksiądz/zakonnik wymienia konkrety). Mam z tego takie rezultaty (tu ksiądz/zakonnik wymienia konkretne rezultaty).”? Słyszeliśmy tylko, że “Rzeczywistość jest taka jak mówię i nie inna! A jak uwierzycie w inną, to bóg zrzuci was do piekła!” A jeszcze inni sądzą, że po śmierci nic nie ma, znikną, etc. No ale nikt nie ma ani jednego faktu, ani jednego dowodu na każde z tych stwierdzeń!
A im bardziej będziemy próbowali cokolwiek udowodnić – tym gorzej dla nas! Bo sami będziemy się coraz głębiej zagrzebywać we własnych iluzjach, programowaniu, urojeniach i racji. I nie mówię tylko o księżach, tylko wszystkich ludziach wszędzie na świecie.
Poza tym psychiatria doskonale się orientuje, że jeśli ktoś komuś próbuje cokolwiek udowodnić – to sygnał o niskim poczuciu własnej wartości tej osoby. Czyli osoba chce wykonać jakieś działania z bardzo niskiej intencji, by zniknęła iluzja, którą dalej ta osoba zasila.
Ja u siebie zauważyłem, że często aż za bardzo próbuję komuś pomóc. Pytam się wtedy – “Dlaczego ja próbuję zmieniać tę osobę? Czy chociaż zaakceptowałem ją taką jaką teraz jest? Czy potrafię ją kochać? Jeśli nie – dlaczego? Czego nie kocham w samym sobie?”
Bo jeśli nie kochamy czegoś w kimś innym, nie kochamy tego w sobie.
Czyli w sobie utrzymujemy negatywność strukturyzującą nasze życie. Warto więc się z tego oczyścić – zaakceptować “innych”, wybaczyć, pokochać. Czyli – zmienić kontekst i oczyścić się.
Dlaczego zdawanie sobie z tego wszystkiego sprawy jest krytycznie ważne? Nie wymienię wszystkich powodów ale wystarczyć powinien chociaż ten – nasza podświadomość każdą projekcję uznaje za rzeczywistość ale dotyczącą NAS. Dlatego mówiłem, że rzeczywistość tworzona jest W NAS. Osoby oświecone zauważyły, że świat, w który wierzymy i tak nie istnieje, dlatego też próba jego zmiany jest kompletnie bezsensowna. Należy zmieniać wyłącznie siebie – swoją świadomość.
Więc jeśli mówimy:
– Ty jesteś zły! – podświadomość rozumie to – “Ja jestem zły”.
– Oni są idiotami! – podświadomość rozumie to – “Ja jestem idiotą”.
– Świat jest straszny! – podświadomość rozumie to – “Ja jestem straszny”.
Uzależnieni doskonale wiedzą jak żyje się z takim bagażem. A żyje z większym lub mniejszym praktycznie każdy. Dlatego Budda, Jezus i każdy inny mądry człowiek nauczali, by nie projektować niczego na świat! Bo to wróci i nasze ego wszystko wykorzysta przeciwko nam.
Bo naprawdę wolimy mieć rację, że króliczek jest śliczny, a masturbacja zła? A nie lepiej popatrzeć na fakty i dostrzec, że piękno, którego sami sobie odmawiamy wyprojektowaliśmy na króliczka, zaś to, czym przesłaniamy własne piękno wyprojektowaliśmy na masturbację? Dlaczego nie wziąć za to odpowiedzialności, nie oczyścić się i nie odczuć nareszcie spokoju?
Małe dzieci – bobaski – jeszcze niezaprogramowane – tak samo reagują na małego pieska jak i wielkiego, zarośniętego chłopa. Cieszą się – DAJĄ radość, którą mają w sobie. Nie ograniczają jej, bo są mądre. Człowiek z natury jest mądry ale też niewinny i ulegający programowaniu.
Zastanawiające jest, że jeszcze nikt nie napisał do mnie, że zaszokowały go te informacje. Albo, że umysł tylko paple sam i powtarza to, co już usłyszał. Tak silny opór stawia ich ego i nawet tak silny opór nie jest dostrzegalny!
I jeszcze słyszę, że skoro ktoś odczuł opór i poczuł dumę, to ja muszę się mylić. I przedstawiane mi są absurdalne przykłady, zadawane dziesiątki bezsensownych pytań… umysły szaleńczo wręcz ryczą jak zarzynane bawoły, by zakrzyczeć rozsądek i spokój. Ale czy to jakkolwiek zmienia rzeczywistość. Nie.
A były osoby, które po usłyszeniu tych FAKTÓW potrzebowały miesiąca, by dojść do siebie. Bo pozwoliły sobie naprawdę zrozumieć znaczenie tych faktów.
Ja nieraz zaobserwowałem u siebie, że na pewne sprawy i nie ważne jakie, codziennie miałem inną opinię. Ba! Ona się zmieniała co godzinę, co kwadrans! Na jeden temat miałem więc setki ciągle zmieniających się poglądów! Ten, który wydawał mi się mądry, trafny, rzeczywisty, na drugi dzień wydawał mi się absurdalny lub głupi. Więc co obiektywnego ja mogę powiedzieć o czymkolwiek? Im silniej się będę przy czymś upierał, tym gorzej dla mnie!
Naprawdę chcemy wierzyć, że – przykładowo – TO nas śmieszy (skecz, kabaret)? Ależ to nas nie śmieszy i nigdy nie śmieszyło! TO ukazywało nam inny kontekst, w którym odpuszczaliśmy opór przed radością, która zawsze była w nas! Źródłem radości nie był ani skecz, ani żart, ani to, co ktoś powiedział! Nigdy tak nie było! Bo radość ma źródło wewnętrzne. Nikt nie może dać nam radości, tylko ewentualnie pomóc nam ją dostrzec w sobie.
Jeśli jesteśmy w depresji, boimy się, użalamy, rozpaczamy – czy to jakkolwiek zmienia rzeczywistość i nagle znika z nas źródło radości, bo ją przestaliśmy czuć? Absolutnie nie. Jeśli zaciśniemy nos i przestaniemy czuć kwiaty, to znaczy, że one przestały pachnieć? Jeśli chmury przesłonią Słońce, to znaczy, że ono przestało świecić?
Jeśli więc kompletnie myliliśmy się w tak prostej kwestii, w ilu innych, dużo bardziej poważnych również się mylimy?
Ile razy krzyknęliśmy – “O matko! Ale mnie przestraszyłeś(aś)!”? Ależ to zupełnie nie jest rzeczywistość! Osoba ta tylko ukazała Ci to co już w Tobie było! Ona nie była źródłem strachu, który poczułeś/aś! Tylko tak szybko wyprojektowaliśmy emocję strachu i nie dostrzegliśmy rzeczywistości (ba! nie dostrzegaliśmy jej pewnie od dziesiątek lat).
No ale tym głupim programem, że ktoś może nas/my możemy kogoś przestraszyć programowani jesteśmy już od pierwszych dni naszego życia. Bo malutkie dziecko wszystko zapisuje w swojej podświadomości. I słyszy jak rodzice mówią – “Ale mnie dzisiaj przestraszył nasz bobas! Przez chwilę myślałam(em), że nie oddycha”. Bobas oczywiście pojęcia nie ma co oznaczają te słowa. Ale wkrótce to “zrozumie” i zacznie odtwarzać ten program w swoim życiu. I różne rzeczy oraz osoby będą go straszyć, przerażać, itd. Bo będzie sądził, że źródłem strachu są te sytuacje, osoby, rzeczy, zdarzenia. Natomiast gdyby wziął za strach odpowiedzialność i go uwolnił, nagle magicznie te zdarzenia przestałyby go straszyć!
No ale trzeba puścić się dumy i wierzyć, że COŚ jest straszne i ma na nas wpływ. Niestety tego, że to program i można się z niego oczyścić bobas nie usłyszał, więc nie będzie o tym wiedział. Uznał więc, że coś/ktoś może go przestraszyć za obiektywną rzeczywistość.
Jeśli prosimy, by ktoś nas nie straszył, to tak jakby prosić, by osoba nie wyciągała z nas jadu po ukąszeniu żmii. Bo dobrze jest jak jest – jakoś żyjemy. Jest ciężko, boleśnie, męczymy się no ale takie jest życie… czyż nie? Tak jest ale TWOJE, a nie życie w ogóle. I jest takie BO nosisz w sobie ten jad. I będzie nas bolało “to”, że np. sąsiada nie boli życie i jest mu łatwiej. Będziemy mu zazdrościć, a może nawet nienawidzić… no ale nie lepiej pozbyć się jadu z naszego organizmu i psychiki?
Jak silnie nadal wybieramy, by wierzyć w UROJENIE, że my myślimy? Ależ to zupełnie nie jest prawda!
Umysł myśli sam! A nawet to nie jest precyzyjnie poprawne! MYŚLENIE ODBYWA SIĘ SAMO! To proces nieskończony i bezosobowy!
Tylko my wpatrujemy się w to i tylko dlatego, że widzimy tam słowa “ja/mi/mnie/moje” oraz że w ogóle widzimy te myśli, sądzimy, że to my myślimy… ależ to kompletne urojenie! To iluzja! Ale nikt nie chce poddać tego analizie.
A nawet jak podaję test, który to rozstrzyga, to większość ma go za nic, ma go gdzieś i dalej wybiera, by wierzyć w urojenie, którym zostali zaprogramowani i uznawać je za rzeczywistość.
Pracuję z osobami, którym powtarzałem ze 100 razy, że nie oni myślą, że to proces automatyczny i oni tylko się z nim mylą. Zaś w każdym kolejnym mailu znowu czytam “Pomyślałem, że…”.
Na tej planecie myśli może 2-3% ludzi. Reszta nie myśli, tylko mentalizuje.
No ale w grupie 100 osób jeśli 2-3 sądzą, że jest inaczej, niż twierdzi 97, no to naturalnie te 97 uznają pozostałe 3 za wariatów. A rzeczywistość jest zupełnie odwrotna – szaleństwo utrzymuje 97 osób. Nie bez powodu ludzi, którzy odnieśli ogromne sukcesy czy zrealizowali swoje marzenia jest bardzo mało. Bo reszta woli własną rację.
Ktoś starał się mnie przekonać, że rzeczywistym jest stwierdzenie “myślę więc jestem”. Zaś ja starałem się wyjaśnić tej osobie, że powiedział to człowiek, który był na poziomie świadomości i wewnętrznej dojrzałości reprezentowanej przez 2%, może 3% ludzkości. Reszta jest kosmicznie niżej i ich podejście do umysłu jest KOMPLETNIE inne. Większość ludzkości chodzi zaczarowana paplającym umysłem i nie poddają żadnej myśli ani analizie, ani krytyce. Są w nie wpatrzeni, zahipnotyzowani bez możliwości oderwania się od nich, oddzielenia swojej świadomości od bełkoczącego procesu mentalnego.
Natomiast Kartezjusz był na poziomie świadomości Rozsądku, który jest ponad Odwagą, ponad Neutralnością, ponad Ochotą i ponad Akceptacją. On używał umysłu w stanie spokoju i INTENCJONALNIE. Dlatego dostrzegł dość wysoką kalibrującą zależność – “Skoro mogę używać umysłu ŚWIADOMIE, to znaczy, że JESTEM. JESTEM tym, który używa umysłu”. Ale większość ludzi rozumie, że są myśleniem, bo się z nim w 100% utożsamiają. A to urojenie! Szaleństwo! Oni sądzą, że są umysłem ale tak naprawdę to umysł używa ich! Oni są jego sługami! Sługami bezosobowego procesu mentalizacji. I sądzą, że skoro tak, to są…
No bo sądzą, że ich subiektywne postrzeganie rzeczywistości z bardzo niziutkiego poziomu jest faktyczną rzeczywistością. A to oznacza dumę i zarozumiałość.
Więc to co powiedział Kartezjusz NIE dotyczy 80-85% ludzkości. On mówił wyłącznie o sobie. Ale ludzie uznali, że skoro powiedział to mądry człowiek to i oni muszą być mądrzy! A nie są. I pojęcia nie mają jaką prawdę (i jak się kalibrowała) przedstawił Kartezjusz. Tak samo ludzie nie rozumieją Jezusa, Buddy i praktycznie większości ludzi w wysokiej świadomości. Bo postrzegają ich słowa z poziomu bardzo niskiego – zwierzęcego. Nie widzą tego czym jest to, co postrzegają, tylko narzucają na to swoją percepcję.
Niestety duma i zarozumiałość są powszechne. Polska kalibruje się na poziomie dumy, co bardzo dużo tłumaczy.
Było mnóstwo sytuacji takich jak Stany Zjednoczone wysłały swoich dyplomatów do różnych ugrupowań bojówkowych w Afryce, by rozmawiać o pokoju. Bo sądzili, że ci ludzie są na takim samym poziomie – są identyczni jak oni i podchodzą do rzeczywistości racjonalnie. Ale tak nie było. Wszyscy dyplomaci – ludzie rozsądni, dążący do pokoju – zostali zamordowani.
Bo poziom z jakiego politycy postrzegali i interpretowali rzeczywistość był KOMPLETNIE inny od tych afrykańskich wojowników. Dla tych wojowników wojna, mordowanie to dobra zabawa! Oni tego chcą. Dla nich pokój to największe zagrożenie! Pokój jest dla nich śmieszny! Naiwny.
Tak jak niegdyś próba wdrożenia demokracji w krajach afrykańskich. Jakiś afrykański polityk zapytał się – “Demokracja? A co to? Da się to zjeść?” Dla tych ludzi życie to – jeść, spać, kopulować. Jak zjedzą to wspaniale! Liczy się niewiele więcej. I gdybyśmy wykalibrowali ich poziom, stałoby się jasne dlaczego. Gdybyśmy wykalibrowali swój, nasze dążenia i kontekst, który utrzymujemy również wiele by nam powiedziały w jakim kierunku zmierzamy.
Tak samo w przypadku Kartezjusza i ponad 80% ludzkości. To, że on postrzegał rzeczywistość tak jak to opisał, NIE OZNACZA, że automatycznie dotyczy to nas.
Jedni wierzą, że Bóg stworzył świat, inni, że to ewolucja, a jeszcze inni, że to kompletny przypadek. I NIKT nie ma ani trochę racji! Nawet nie są zainteresowani skąd wzięli tę opinię! Tylko wolą atakować innych za ich opinie… jakby co, to świat nie ZOSTAŁ stworzony, tylko JEST TWORZONY cały “czas”. I każdy tworzy swój wycinek na wzór tego, co utrzymuje w sobie.
Więc jeśli ktoś utrzymuje w sobie dumę, żal, gniew, etc. pomimo, że można sprawdzić z jakimi jakościami korespondują te ENERGIE, czyli czego doświadczymy… albo już osoba ta doświadczyła nieprzyjemności, a nadal nie chce z tego zrezygnować… no cóż. A WSZYSTKO jest energią. Na szczęście zrozumiał to Einstein. Zauważył on, że np. ściana to nie ściana, tylko energia wibrująca z taką częstotliwością, że wydaje się nam, że to ściana. A że ściana ma gęstość, no to doświadczymy gęstości jeśli spróbujemy przejść przez ścianę. Niemniej materia to energia. Więc wszystko co mamy w życiu to też energia. Jeśli więc utrzymujemy w sobie niskie jakości energii, mamy niskiej jakości rezultaty fizyczne.
No bo jeśli w dłoni nosić będziemy lód, to będzie nam zimno, nieprzyjemnie. Możemy się z tym zmagać, a możemy lód odłożyć lub założyć rękawiczki. Większość ludzi się zmaga.
Jeszcze inny przykład kompletnego niezrozumienia kontekstu i świadomości – twierdzenie “Jeśli chcesz odnieść sukces, rób to co kochasz”. Dostrzegli to ludzie, którzy naprawdę odnieśli sukces.
No ale trzeba wiedzieć kilka faktów – osoby te były wysoko w świadomości – najczęściej na poziomie Rozsądku. Więc już wiemy, że ich działania wynikały z rozsądku. Natomiast większość ludzi kompletnie tego nie rozumie (dlatego np. tak atakowany jest Donald Trump, który jest na tym niezwykle wysokim poziomie. Uważa się, że Trump jest dumny ale on jest na kosmicznie wyższym poziomie). Co robią ludzie? Robią to, co “kochają” – np. grają na konsolach, palą papierosy, obijają się, oglądają telewizję. No przecież robią to, co kochają! Muszą więc odnieść sukces!
Tak jak z “myślę więc jestem” absolutnie został pominięty kontekst i zrozumienie nastąpiło na poziomie dojrzałości danej osoby.
Nie chodzi o robienie TEGO, co kochamy, tylko o DODAWANIE OD SIEBIE miłości do tego co robimy (NIEZALEŻNIE co robimy).
Natomiast samo działanie jeśli chcemy odnieść sukces musi być rozsądne. Bo jeśli robić będziemy coś, czego nikt nie potrzebuje i nie chce, no to nic nie zarobimy. Proste. Możemy to kochać – np. malować liście w ogródku na pomarańczowo, a nie zarobimy ani złotówki.
Leonardo Da Vinci jest wspaniałym przykładem działania z poziomu rozsądku. W czasie jego życia popyt był na obrazy. Leonardo nie kochał ich malować. Natomiast kochał badania. Z badań jednak nie mógł wyżyć, bo daleko nie każdego to interesowało (jeść, spać, kopulować). Był zaś popyt na obrazy. Więc Leonardo z rozsądku malował obraz, za sprzedaż którego miał fundusze na wiele miesięcy badań. Gdy pieniądze się kończyły, malował kolejny obraz. Czy chciał malować obrazy? Nie! Absolutnie nie! Tak samo jak nie chce dzwonić do obcych ludzi marketer. Ale jeśli chce odnieść sukces, to będzie to robił i będzie to robił chętnie, z uśmiechem – ROZSĄDNIE. Zaś robić to będzie, by mógł następnie robić to, co kocha – np. inwestować, budować, tworzyć coś innego.
A co robią ludzie? Uważają, że źródłem ich złego samopoczucia jest praca, którą wykonują. Źle się czują, to nie wykonują jej starannie. Albo w ogóle tego nie robią! Bo “nie czują tego” albo czują niechęć. I sądzą, że to co czują ich usprawiedliwia!
A potem w czasie wolnym nie robią też tego, co kochają, tylko “odreagowują” to, co nazbierali w sobie w pracy. Narzekają, obwiniają, czekają aż poczują się lepiej i wiele innych dziecięcych postaw.
Uważają, że jak czegoś nie chcą, bądź nie lubią, to usprawiedliwia to to, że mogą tego nie robić. Fakt – nie muszą tego robić, np. płacić podatków. Ale konsekwencje przyjdą jeśli tego nie zrobią. Czy trzeba utrzymywać jakąkolwiek negatywność względem tej czynności? Nie! Budda zauważył, że nie ma usprawiedliwionej urazy. Walenie głową w mur, by zwolnić się ze sprawdzianu, bo boli nie jest zbyt dojrzałą postawą. Tak samo jak utrzymywanie oporu.
A jeśli “kochamy” oglądanie telewizji czy ekscytację, adrenalinę związaną z Totolotkiem, no to sorry – czy to naprawdę są fakty? Że kochamy to? To nie są fakty! Wcale tego nie kochamy, bo nie robimy tego z miłości, ani chęci, tylko z NIECHĘCI do czegoś innego! No ale żeby to dostrzec niezbędne jest 100% świadomości i uczciwości.
Ileż razy słyszałem od uzależnionych – “Próbowałem już wszystkiego i nic nie zadziałało”. Ależ to nie jest rzeczywistość! No bo czy odwiedzili wszystkie ośrodki dla uzależnionych? Czy byli w grupach 12 kroków i wykonali je? U ilu specjalistów byli? U wszystkich? Nie! Więc twierdzenie “Próbowałem wszystkiego” jest urojeniem.
Ludzie dojrzali pracują ze wspaniałą intencją SŁUŻENIA innym – dawania. Dodają miłość do tego co robią. NIE poświęcają się. Nie cierpią, nie tracą, nie zmagają się. Bo dają to, co mają. A to co mają ma nieskończone źródło. I gdy się tym dzielą, mają tego coraz więcej.
A co reszta? A reszta chce się nachapać jak najwięcej i narobić jak najmniej. No bo to “kochają”.
I jak słyszą “służyć innym”, to od razu napinają się, bo ich umysły już wyciągają z zasyfionej podświadomości to co poznali na temat służenia innym – niewolnictwo, brak szacunku, pomiatanie drugim człowiekiem, itd. I sądzą, że tak wygląda rzeczywistość służby innym! Czy więc doktorzy, pielęgniarki są pomiatani i wykorzystywani? Nie. Więc jaka jest rzeczywistość? A taka DLA NAS jaką sami ją sobie tworzymy DLA SIEBIE.
Te osoby zapewne same pomiatały osobami, które im służyły – np. kelnerkami/kelnerami.
Służba drugiemu człowiekowi to nie upodlenie. Wręcz przeciwnie. No chyba, że ktoś dobrowolnie wybierze, by się przy tym poświęcać i uważać to za szlachetne…
Poczucie winy charakteryzuje się tym, że nie rozumiemy kontekstu. Wypominamy sobie – “Dlaczego to zrobiłem(am)!?”
Dlaczego? Bo wtedy KONTEKST był inny! I na tym polega wzrost, że zmienia się kontekst i w nowym (oby bardziej zgodnym z prawdą) widzimy sprawy zupełnie inaczej! I dlatego możemy dokonać korekt. Ale jeśli wybieramy użalanie się, trzymanie winy, to dalej będziemy robić to samo, więc popełniać te same błędy.
Jedną z kluczowych rzeczy, którą trzeba zrozumieć jest to, że –
jako człowiek będziemy popełniać błędy i jest to najzupełniej normalne!
Ba! Sportowcy, milionerzy i inni ludzie sukcesu zauważyli, że odnieśli sukcesy BO popełnili więcej błędów, niż inni ludzie! Nie wycofywali się, nie rezygnowali, nie użalali się. Próbowali dalej!
Wiesz ile błędów Edison popełnił próbując wynaleźć żarówkę? Ponad 5000. Czy cierpiał, poświęcał się? Nie! On się przy tym doskonale bawił! Jego podejściem do błędu było – “Super, że go popełniłem! Teraz wiem, żeby go już nie popełnić! Jestem o jeden krok bliżej do sukcesu!” A co robi większość ludzi? No sądzą, że od tego czy popełnią błąd zależy ich wartość (to tzw. perfekcjoniści). Więc unikają błędów, by uniknąć degradacji ich wartości! Uciekają od rzeczywistości, bo utrzymują iluzję na swój temat. A Edison z porażek czerpał wartość! Cieszył się, że je popełniał!
Więc czym jest porażka? Ano tym, czym sami ją dla siebie uczynimy. A czy jest to rzeczywistość? Nie! Ale to co uczynimy z porażki będzie naszą rzeczywistością.
Na tym polegają w głównej mierze wpadki podczas nofap-u. Bo robimy dalej to samo, tylko mocniej. Dlatego skuteczność nofap nie wynosi nawet 1%. Bo aby wyzdrowieć z uzależnienia, należy dojrzeć. Jeśli zaś nie zmieniamy kontekstu i nie wyciągamy z niego konstruktywnych wniosków, uzdrowienie nie jest możliwe. Bo uzdrowienie z uzależnienia to rezultat wzrostu w naszej dojrzałości.
Każdy z poruszonych tematów rozwiniemy w kolejnych częściach tego artykułu.
Tylko,że większość ludzi uważa za dziwnych tych co wzrosła ich świadomość.Jak coś napisałem komuś o tym co ja uważam,że według mnie jest tak a nie inaczej to mogli mnie wziąć za dziwnego,bo ostatnio jedna osoba napisała,że jestem jakimś kosmitą.Wiesz o co mi chodzi Piotrze o to,że załóżmy 85% ludzi ma podobny poziom świadomości i Oni uważają za normalne to co reszta,a jak ktoś będzie się wyróżniał i miał inny poziom świadomości to mogą wziąć go za dziwaka.Postanowiłem,że nie będę się wypowiadał przy innych ludziach o tym co dla mnie może być “prawdą” i wtedy będzie ok.
Tylko,że większość ludzi uważa za dziwnych tych co wzrosła ich świadomość
A skąd to wziąłeś?
Uważasz to za prawdę? Niby dlaczego?
To absolutnie nie jest prawda.
Jan Paweł II – dziwak?
Tony Robbins – dziwak?
Oprah – dziwaczka?
Dalai Lama – dziwak?
Einstein – dziwak? Może ciut ekscentryczny.
Tesla – dziwak?
George W. Bush – dziwak?
Hemingway – dziwak?
Faraday – dziwak?
Tołstoj – dziwak?
Kennedy – dziwak?
Zebra jest na poziomie 250, czyli wyższym, niż 85% ludzkości.
Kruk czarny również.
Kościół katolicki (kalibracja kościoła jako instytucji z 2004 roku) był niżej od Playboya. Teraz oba przemysły spadły.
Pytanie czy powinno nas interesować opinie innych, szczególnie, gdy wiemy, że są w niskiej świadomości?
Ty pomimo moich usilnych starań, nadal skupiasz się na innych. Bo to ucieczka od siebie.
Jak coś napisałem komuś o tym co ja uważam,że według mnie jest tak a nie inaczej to mogli mnie wziąć za dziwnego,bo ostatnio jedna osoba napisała,że jestem jakimś kosmitą
I od razu dumnie uznałeś, że większość ludzi uważa tych, co są wyżej w świadomości za dziwnych.
Bo JEDNA osoba powiedziała coś TOBIE. Wow…
Czyli założyłeś, że jesteś wyżej w świadomości od większości ludzi. I dlaczego tak uznałeś? Bo poczytałeś trochę Bloga, Programu WoP i pouwalniałeś emocje?
Otóż na razie za bardzo tak nie jest. Bo BYĆ, a wiedzieć to zupełnie inne światy.
Obejrzenie profesjonalnego tancerza powoduje, że automatycznie jesteśmy profesjonalnym tancerzem? Nie.
Poza tym nie pochwaliłeś się co powiedziałeś tej osobie, ani kim w ogóle ta osoba jest, ani jaki był kontekst.
Bo za dziwaka można uznać człowieka, który powie coś bardzo sensownego ale wyrwanego z kontekstu – np. osoby rozmawiają o nietoperzach, a ktoś podchodzi i zaczyna mówić mądre fakty o motylach. Dziwak!
Więc Twoja wypowiedź nie tylko nie odnosi się do rzeczywistości (jedynie do Twojej), ani nie wprowadza nic konstruktywnego, bo nie zawiera żadnych istotnych informacji.
Już samo to pokazuje, że nie jesteś wyżej w świadomości.
Wiesz o co mi chodzi Piotrze
Nie wiem.
o to,że załóżmy 85% ludzi ma podobny poziom świadomości i Oni uważają za normalne to co reszta,
Czy można powiedzieć coś bardziej ogólnego i nie przekazującego kompletnie nic merytorycznego?
a jak ktoś będzie się wyróżniał i miał inny poziom świadomości to mogą wziąć go za dziwaka.
Jak mówiłem – to milion razy zbyt ogólne stwierdzenie.
Jakbyś nie zauważył, to KAŻDY jest inny.
To, że ktoś się wyróżnia nic mi nie mówi. Co robi ten ktoś, o kim mówisz? Nosi na głowie rogi? Pachnie zakwasem chlebowym? Porusza się na latającej małpie? Szkoli bizony by gwizdały w rytm?
Mówienie innym na ulicy, że nie mają racji też nie jest zbyt fajne. Moją intencję wyjaśniłem. To, co przekazuję na tym Blogu jest potrzebne uzależnionym i ludziom cierpiącym. Bo ja przestałem cierpieć i dzielenie się tym uznałem za ważne z mojej perspektywy. Ludzie przychodzą do mnie. Ja się nigdzie nie wpraszam.
Natomiast mam wrażenie, że Ty chcesz zabłyszczeć chwaląc się czego Ty nie wiesz… ale co tak naprawdę wiesz? Że ludzie nie myślą? Ale Ty nadal się mylisz z własnym umysłem.
Mimo, że w tym obszernym artykule napisałem o znaczeniu intencji, też nie napisałeś jaka była Twoja intencja w tym, że komuś coś powiedziałeś.
Więc nie przekazałeś kompletnie NIC istotnego i jeszcze na tej podstawie wyciągnąłeś wnioski…
Postanowiłem,że nie będę się wypowiadał przy innych ludziach o tym co dla mnie może być “prawdą” i wtedy będzie ok.
Naprawdę uważasz, że będzie ok? Niby dlaczego?
A co nie było ok? Że ktoś powiedział, że jesteś kosmitą? A może jesteś? Skąd ja mam to wiedzieć?
A może powiedziałeś coś, co kompletnie nie było prawdą, albo czymś bardzo odległym od niej i od tej osoby dostałeś cenny feedback?
Ogólnie znowu przepisałeś mi to co tam paplał Twój umysł.
Dla Ciebie ważne jest uczciwie, odważne zajmowanie się swoim życiem. SWOIM, a nie innych ludzi i ich reakcjami.
Masz uświadamiać sobie bloki, opory, emocje, intencje i je oczyszczać, korygować, uzdrawiać. Ustalać pozytywne cele, wykraczające poza strefę komfortu i realizować je.