Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy temat stanięcia w obliczu faktu o własnym uzależnieniu. Części 1-5 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 1) – Wstęp ► Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 2) – Lista nr 1 ► Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 3) – Nienawiść, złość, chęć zemsty, wina ► Jestem uzależniony/a.… Przeczytaj
Wpis!
Wpis ten poświęcony został statystycznym informacjom dotyczącym pornografii. Wg mnie zebranie tych informacji jest niezbędne, by pokazać ludziom (nie tylko uzależnionym!), że porno ma realny wpływ na otaczającą nas rzeczywistość. To nie wszystko. Z Newslettera mogłeś się dowiedzieć w jaki sposób porno wpływa na mózg ludzi w każdym wieku – tym bardziej dzieci. Jeżeli nie… Przeczytaj
Wpis!
Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy temat świadomości Pożądania. Części 1-6 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► O Emocjach – Pożądanie (Część 1). ► O Emocjach – Pożądanie (Część 2). ► O Emocjach – Pożądanie (Część 3). ► O Emocjach – Pożądanie (Część 4). ► O Emocjach – Pożądanie (Część 5). ► O Emocjach – Pożądanie (Część… Przeczytaj
Wpis!
Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy temat cnót charakteru! Części 1-15 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► Cnoty (Część 1) – Wstęp i szczerość. ► Cnoty (Część 2) – Ciężka praca, Odwaga. ► Cnoty (Część 3) – Moralność, Ciepło, Pracowitość/Pilność, Niefrasobliwość. ► Cnoty (Część 4) – Wytrwałość, Dobry/uprzejmy, Bycie pomocnym, Pozytywny. ► Cnoty (Część 5) – Rozważność,… Przeczytaj
Wpis!
Witam Piotrze ponownie. Odnoszac sie Piotrze do wpisu “Quo vadis”, chcialbym zapytac, co ma zrobic taki czlowiek jak ja, ktory nie ma pomyslu na swoje zycie, na siebie itd.? Ktory nie wie dokad zmierza? Jak znalezc sobie jakis cel w zyciu? W tej chwili czuje sie jak tratwa dryfujaca na morzu, ktora plynie tam, gdzie ja fale poniosa. Tak wyglada moje zycie. Mam jakas tam prace i ogolnie wszystko mam w zyciu “jakies”. A chcialbym miec w zyciu….. no wlasnie. I tu jest problem, poniewaz ja nie wiem jakie chcialbym miec zycie. Raz sobie pomysle, ze fajnie bylo by miec zone i dzieci, zeby za chwile stwierdzic, ze to nie dla mnie. Chcialbym zmienic prace, na lepiej platna, ale brak mi wyksztalcenia, poza tym jestem juz w takim wieku, ze nawet jakbym zdobyl odpowiednie kwalifikacje, co zajelo by pare lat, to jestem juz w takim wieku ze nikt starego dziada bez doswiadczenia nie zatrudni. Rynek pracy jest, jaki jest. I tak sie motam. Nie wiem, w ktorym kierunku ” uderzyc”. Innym razem sobie mysle, ze w ogole nie chce mi sie pracowac. Czy to wszystko Piotrze wina nagromadzonych we mnie ” negatywnych ” emocji i jak je uwolnie, to odblokuje sie we mnie tryb wyznaczania celow i dazenia do nich?
Druga sprawa o ktora chcialem zapytac, to sprawa lęków. Pan Hawkins wspominal, ze wszystkie leki maja swoje zrodlo w leku przed smiercia. Ja ostatnio zastanawialem sie nad tym i doszedlem do wniosku, ze bardziej od smierci boje sie samotnosci. Jak sobie pomysle, ze mialbym umrzec, to tak sobie mysle, ze i dobrze, bo przynajmniej uwolnil bym sie od problemow i juz nie musial bym sie meczyc. Natomiast mowiac o samotnosci, mam na mysli to, ze do konca zycia bede sam- w sensie bez drogiej polowki. Bez kobiety. I tutaj chcialbym poruszyc trzecia sprawe, poniewaz mowiac, ze boje sie samotnosci, ja to tylko mowie. I ja wiem, ze sie tego boje, ale nie potrafie wzbudzic w sobie tego uczucia. Nie potrafie go zlokalizowac, zeby moc sie od niego uwolnic. Jak to zrobic? O czym myslec? Jeszcze chcialem zapytac o pragnienia. Jak wzbudzic w sobie pragnienie. Jezeli ja mam tak, ze jak pragne bliskosci kobiety, to ja to tak, jakby wiem na poziomie swiadomym, ale rowniez nie potrafie zlokalizowac tego uczucia, zeby moc je uwolnic. Jak Piotrze wzbudzic w sobie w tym przypadku pragnienie( chcenie) “bycia” z kobieta, zeby moc sie od niego uwolnic? I nie chodzi mi o jakas konkretna kobiete, tylko tak ogolnie.
To tak na razie tyle. Znowu sie troszke rozpisalem. Jakbys znalazl Piotrze troche czasu i zechcial bys odpowiedziec na moje pytania, to dziekuje, a jak nie, to tez dziekuje. Pozdrawiam.
Witam Piotrze ponownie. Odnoszac sie Piotrze do wpisu “Quo vadis”, chcialbym zapytac, co ma zrobic taki czlowiek jak ja,
Czyli jaki?
Za kogo się uważasz?
Uważasz, że jaki jesteś?
Nie! Jesteś dokładnie taki za jakiego się uważasz. Nie odwrotnie.
Ktory nie wie dokad zmierza? Jak znalezc sobie jakis cel w zyciu?
Jak nie wiesz to się dowiedz. Obserwuj. Wyciągaj wnioski.
Jak znaleźć cel? Wybrać. Podjąć decyzję. I być świadomym swoich oczekiwań.
W tej chwili czuje sie jak tratwa dryfujaca na morzu, ktora plynie tam, gdzie ja fale poniosa.
Bo żyjesz nieświadomie.
Nic nie chcesz czuć, tylko hipnotyzujesz się bełkotem umysłu, mentalizacją. W tym stanie nieświadomie cały czas utrzymujesz opór.
Więc żyjesz z pozycji niechęci i skupiasz się na ucieczce od niekomfortowych uczuć. Tym samym niezwykle ograniczasz spektrum swoich możliwości.
A to nie jesteś Ty. Umysł powtarza tylko w kółko to, co usłyszał i czym został zaprogramowany.
I na tej podstawie dokonywałeś oraz nadal dokonujesz decyzji. Czyli w kółko tych samych.
Co nie zmienia faktu, że decyzje podejmujesz TY.
Ale dopóki nie będziesz świadom, że je podejmujesz, jakie są, jakiej podstawie ich dokonujesz oraz jakie masz z tego korzyści – niewiele można zmienić.
Tak wyglada moje zycie.
Twoje życie to reprezentacja Twoich decyzji – świadomych i nieświadomych.
Oraz tego za kogo się uważasz.
Jeśli np. się nie lubisz, no to nie wybierzesz dla siebie tego, co wybiera osoba, która kogoś lubi.
Mam jakas tam prace i ogolnie wszystko mam w zyciu “jakies”.
Bzdura. Nic nie jest “jakieś”. Jest dla Ciebie bardzo konkretne.
Ty sam nadajesz temu wartość.
Sam uważasz, że Twoja praca jest “jakaś”. Sam nadałeś jej takie znaczenie. Ale nawet to “jakieś” ma bardzo precyzyjnie określoną wartość.
To reprezentacja tego jak się traktujesz. “Jakoś”. Czyli raz tak, raz tak. Troszkę tego, troszkę tamtego. Nie ma wybranego i utrzymywanego kierunku.
Gdybyś był kapitanem statku i ktoś by Cię zapytał dokąd płyniesz, to bez ustalonego kursu, co byś odpowiedział? Że ot tak sobie pływasz.
I tak samo jest w Twoim życiu.
Czy na pewno Twoja praca jest “jakaś”?
Nie jest “jakaś”, tylko wybierasz ją z jakichś powodów.
Oraz z jakichś powodów nie wybierasz innej pracy.
Nie lepiej wybrać wdzięczność, że masz pracę, dzięki której możesz się utrzymać?
Dlaczego non stop, w kółko wybierasz negatywności?
Co ma się zmienić na lepsze, jeśli nadal utrzymujesz to samo – negatywności?
A chcialbym miec w zyciu….. no wlasnie. I tu jest problem, poniewaz ja nie wiem jakie chcialbym miec zycie.
Nie wiesz, bo nigdy nie wziąłeś za to odpowiedzialności nie wybrałeś DLA/ZA SIEBIE.
Zawsze kierowałeś się tylko programowaniem, wymaganiami innych.
Nie wybierałeś tego, co Ty chciałeś.
Tak działa człowiek z dużą ilością stłumionych wstydu i winy.
To, co chciałbyś mieć w życiu … wybierz to, czego chcesz.
Odpowiedz sobie na pytanie – czego chcesz? Proste!
Bierz kartkę i długopis i zacznij pisać.
Tego nie wymyśli Twój umysł, bo Twój umysł tylko bełkocze w kółko racjonalizacje emocji i oporu oraz tego co usłyszał, że “powinieneś” mieć.
Raz sobie pomysle,
Nie Ty myślisz.
To mentalizacja, która racjonalizuje podświadome emocje i opór.
ze fajnie bylo by miec zone i dzieci, zeby za chwile stwierdzic, ze to nie dla mnie.
Bo to tylko bezosobowa mentalizacja.
Mentalny bełkot.
Tak jak programy telewizyjne – cały czas zmienia się to, co widzisz w umyśle.
I sądzisz, że to Ty myślisz? Nie Ty myślisz!
Chciałeś myśleć o założeniu rodziny? Nie! Chciałeś myśleć, że to nie dla Ciebie? Nie!
To tylko w kółko powtarzane różne mentalizacje – raz na bazie pożądania, raz oporu, raz strachu, raz winy, itd.
I to jest nieskończone, bo zasilają to emocje, które nosisz w podświadomości.
Wpatrując się w to pozostajesz zahipnotyzowany, tkwisz w miejscu i nie masz szans podjąć innych decyzji.
Bo umysł nie wymyśli niczego nowego.
Chcialbym zmienic prace, na lepiej platna, ale brak mi wyksztalcenia, poza tym jestem juz w takim wieku, ze nawet jakbym zdobyl odpowiednie kwalifikacje, co zajelo by pare lat, to jestem juz w takim wieku ze nikt starego dziada bez doswiadczenia nie zatrudni.
To kapota!
Po co w ogóle się starać!? Najlepiej w takim razie kup sobie trumnę!
A może na to też już jesteś za stary?
Widzisz – to tylko bzdurna mentalizacja.
Ile szukałeś nowej pracy? Jakie sprawdziłeś? Chociaż jedną?
Są osoby, które szukają pracy nawet latami, szukają odpowiedniej, sprawdzają setki różnych miejsc pracy.
Są ludzie, którzy “zaczęli żyć” w wieku 60 lat. Bo nie byli na tyle dumni, by wiekiem dalej racjonalizwać opór.
Rynek pracy jest, jaki jest.
Taaaak? Niby jaki jest ten mistyczny rynek pracy?
Przedstaw proszę swoje wykształcenie w tym temacie… z jakich materiałów się uczyłeś o realiach rynkowych? Jakich miałeś nauczycieli?
Jaki jest ten rynek? Jaki jest teraz?
W jaki KONKRETNY sposób Ci ten rynek coś uniemożliwia?
Brak wykształcenia i chęci, by się tym zająć to nie rynek, tylko TWOJE decyzje.
I tak sie motam.
Bo mylisz się z myśleniem, nie żyjesz świadomie i odpowiedzialnie, nie podejmujesz decyzji.
Utrzymujesz opór, wstyd, winę, strach i tyle. Robisz tylko to, dzięki czemu unikasz ich odczuwania.
Mylisz rzeczywistość z własnymi projekcjami.
“Rynek” nie jest żaden, tak jak i Twoje życie nie jest szare, tak jak i Ty nie jesteś taki za jakiego się uważasz.
To tylko mentalizacja.
Nie wiem, w ktorym kierunku ”uderzyc”.
Ależ przecież jesteś za stary na jakikolwiek kierunek!
Innym razem sobie mysle, ze w ogole nie chce mi sie pracowac.
Nie tylko za stary ale Ci się nie chce!
No straszny los!
I po raz kolejny – nie Ty myślisz.
Tylko się hipnotyzujesz mentalnym bełkotem.
Radio też Ci nie powie co masz robić. Tylko nadaje audycje i tyle.
Czy to wszystko Piotrze wina nagromadzonych we mnie ” negatywnych ” emocji i jak je uwolnie, to odblokuje sie we mnie tryb wyznaczania celow i dazenia do nich?
Powiedz mi gdzie ja kiedykolwiek mówiłem, że cokolwiek jest czyjąkolwiek/czegokolwiek winą?
Nie, to nie wina emocji. To niczyja wina. Natomiast Twoje WYBORY i DECYZJE to Twoja ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
Mówiłem wiele razy:
– Stłumione emocje zasilają mentalną mentalizacją.
– Mentalizacja to proces bezosobowy.
– Osoba nieświadoma hipnotyzuje się tym mentalnym bełkotem i na tej podstawie podejmuje nieuświadomione decyzje.
– Nikt nie jest winny. My jesteśmy odpowiedzialni za swoje decyzje oraz ich brak.
– Masz to co wybierasz.
– Wybierasz to za kogo się uważasz.
Uwolnienie emocji odciąży Twoją psychikę i zmniejszy mentalizację ale nadal masz odpowiedzialność za swoje decyzje.
Będziesz miał to co wybierzesz.
Tylko z poziomu spokoju można wybrać DUŻO korzystniej.
Druga sprawa o ktora chcialem zapytac, to sprawa lęków. Pan Hawkins wspominal, ze wszystkie leki maja swoje zrodlo w leku przed smiercia. Ja ostatnio zastanawialem sie nad tym i doszedlem do wniosku, ze bardziej od smierci boje sie samotnosci.
Ależ bzdura kompletna!
Gdybyś nie “zastanawiał się”, tylko przeprowadził proces, o którym mówił dr Hawkins, dostrzegłbyś, że “boisz się samotności”, bo ma ona źródło w strachu przed śmiercią.
Niby dlaczego boisz się samotności? Co się stanie jak będziesz samotny?
Np. nie znajdziesz motywacji do pracy.
I co wtedy?
Nie będziesz miał pieniędzy i wydasz w końcu wszystkie swoje oszczędności.
I co wtedy?
Nie będzie Cię stać na czynsz.
I co wtedy?
Stracisz mieszkanie.
I co wtedy?
Zamieszczasz z żebrakami.
I co wtedy?
Umrzesz z głodu.
Rozumiesz? Zawsze dojdziesz do strachu przed śmiercią.
A nawet ten lęk to projekcja. Źródłem lęku nie jest śmierć. To tylko projekcje.
Każdy lęk można uwolnić.
Nawet jeśli “czegoś boisz się BARDZIEJ” – co z tego? Ten lęk możesz uwolnić tak jak każdy inny.
Jak sobie pomysle,
Nie Ty myślisz.
Tylko w kółko hipnotyzujesz się mentalnym bełkotem.
ze mialbym umrzec, to tak sobie mysle, ze i dobrze, bo przynajmniej uwolnil bym sie od problemow i juz nie musial bym sie meczyc.
Ależ nie męczysz się przez problemy, tylko przez własny opór!
Przestań się opierać, skończysz się męczyć!
A i tak wrócisz na tę planetę na poziomie świadomości, na który wzrośniesz.
Jak teraz nie przepracujesz oporu, no to lekcja wróci.
I na tym polega ta strategia przeżycia ego – odsuwa przerabianie lekcji, przez co mamy je cały czas.
Właśnie przez to ludzie wzrastają średnio o 5 punktów w świadomości, jeśli wzrastają w ogóle.
Natomiast mowiac o samotnosci, mam na mysli to, ze do konca zycia bede sam – w sensie bez drogiej polowki. Bez kobiety.
I co z tego?
Dopóki nie będzie Ci dobrze z samym sobą, z kobietą nie będzie Ci lepiej.
Przez moment, np. miesiąc będzie ekscytacja, że “się udało”. A potem to opadnie, czyli się ODCZARUJESZ, znowu zaczniesz wybierać opór, wstyd, winę.
Kobieta będzie to z Ciebie wyciągać, Ty się będziesz temu opierać, zacznie się obwinianie, kłótnie, próby kontroli, itd.
W końcu się odczarujesz i zostanie “szara” rzeczywistość.
Czyli dalsze projekcje oporu, wstydu, winy, żalu, lęku, etc.
A przecież jakoś żyjesz sam. I co? Sądzisz, że cierpisz przez to?
Już jesteś “samotny”… i co? Co z tym strachem? Po co Ci on? Co Ci daje? Co ma Ci niby dać?
Nie dostrzegasz, że jesteś samotny, bo zamiast działań wybierać mentalizację i trzymanie się strachu?
A poza tym – jak śpisz, to cierpisz? Nie.
A przecież też “jesteś wtedy samotny”.
Bo nie chodzi o to, co masz lub nie, tylko jak do tego podchodzisz.
Opierasz się, używasz do racjonalizacji oporu, wstydu, winy, żalu, frustracji… i nic. Tyle.
I tutaj chcialbym poruszyc trzecia sprawe, poniewaz mowiac, ze boje sie samotnosci, ja to tylko mowie.
Powtarzasz tylko mentalny bełkot będący projekcją podświadomego lęku i oporu.
I ja wiem, ze sie tego boje, ale nie potrafie wzbudzic w sobie tego uczucia. Nie potrafie go zlokalizowac, zeby moc sie od niego uwolnic.
Bo się mu opierasz. Uwolnij opór.
A poza tym naprawdę chcesz go uwolnić?
Jak go uwolnisz, to radośnie przystąpisz do poznawania kobiet? Np. do rozmawiania codziennie z 20-30 różnymi kobietami i umawiania się na 2-3 randki każdego dnia?
Czy jesteś gotowy przeorganizować swoje życie, by tak zacząć żyć?
Czy na to też jesteś za stary?
Jak to zrobic? O czym myslec?
Jak to “o czym myśleć”?
Gdzie ja czy dr Hawkins kiedykolwiek powiedzieliśmy, by o czymkolwiek myśleć i że myśli stanowią rozwiązanie czegokolwiek?
Myślenie to źródło wszystkich problemów.
Zacznij ignorować mentalny bełkot, bo hipnotyzując się nim właśnie masz problemy z odczuwaniem.
Instrukcję odczuwania przedstawiłem w serii O Emocjach. Link znajdziesz na prawym panelu Bloga.
Nie potrzebujesz żadnego uczucia, by wziąć kartkę papieru, długopis, rozpisać kroki i je wykonać.
Ani żadne uczucie Ci w tym nie przeszkadza.
To zależy w 100% od Twojej decyzji.
Jeszcze chcialem zapytac o pragnienia. Jak wzbudzic w sobie pragnienie.
Emocji się nie wzbudza.
Emocje to rezultat naszych postaw/nastawienia i wyborów.
WYBIERZ chęć, pojawi się pragnienie.
A poza tym po co Ci pragnienie, by cokolwiek osiągnąć?
Uważasz, że brak pragnienia uniemożliwia Ci zrealizowanie czegoś? Nie. Brakuje decyzji i działania, a nie pragnienia.
Jakoś myjesz się nie pragnąć tego. Czyli masz dowód, że pragnienie nie jest do niczego potrzebne.
Pragniesz pracy, którą masz obecnie? Nie. A jakoś ją masz.
I właśnie pragnienie czegoś lepszego powoduje, że zamiast się wziąć do roboty i to zmienić, Ty hipnotyzujesz się tym mentalnym bełkotem i nie podejmujesz działań.
Jezeli ja mam tak, ze jak pragne bliskosci kobiety, to ja to tak, jakby wiem na poziomie swiadomym, ale rowniez nie potrafie zlokalizowac tego uczucia, zeby moc je uwolnic.
Bo do uwolnienia masz przede wszystkim opór.
A ponadto – chcesz wzbudzić w sobie pragnienie, by potem je uwolnić?
To jak kopać dwa doły i z jednego przerzucać ziemię do drugiego.
Po kolejne – nie pragniesz bliskości kobiety, tylko pragniesz ucieczki od uczucia samotności.
A że tego uczucia sam się trzymasz, zamiast podejmować konkretne działania prowadzące do realizacji konkretnych celów (np. aby poznać kobietę), Ty cały czas zajmujesz się uczuciami i myślami.
Zamiast próbować uwalniać cokolwiek, weź się do roboty.
Bo to szybka piłka – działanie lub nie.
Tyle.
Nie ma kombinowania, oczarowywania się co to jest to całe uwalnianie.
Uwalnianie wykonasz, gdy wybierzesz działanie. Tyle.
Jak nie wybierzesz działania, no to to wybrałeś. Proste.
Jak Piotrze wzbudzic w sobie w tym przypadku pragnienie( chcenie) “bycia” z kobieta, zeby moc sie od niego uwolnic?
Nie widzisz nic dziwnego w tym pytaniu?
Poza tym chęci nie wzbudzasz, tylko odpuszczasz to, co ją blokuje i następnie WYBIERASZ chęć.
Chęć to wybór. Nic innego.
Chęć możesz wybrać w każdym momencie.
Tak jak i w każdym momencie możesz podjąć się wybranego działania.
Poza tym Ty nie chcesz być z kobietą, tylko chcesz przestać się czuć jak ktoś szary i samotny.
I nie chodzi mi o jakas konkretna kobiete, tylko tak ogolnie.
Ale o co Ci chodzi?
Kompletnie nie wiem po co to wszystko.
Czego się spodziewasz po uwolnieniu wzbudzonego pragnienia chcenia kobiet?
Jeszcze jedno – nie napisałem nic nowego. Wszystko co napisałem było już wyjaśnione na tym Blogu.
Ponadto jesteś kolejną osobą, która pomimo, że mówię cały czas o istotności swoich intencji nie powiedziała jakie były, ani są.
A jakie moze miec intencje czlowiek, ktory siedzi po uszy w gownie? Najpierw chyba pragnie wydostac sie z gowna, potem umyc, zeby byc czystym i przestac smierdziec, a dopiero chyba potem zaczyna chciec czegos wiecej? Nie wiem. Moge sie mylic. Na dzien dzisiejszy moja intencja jest przestac cierpiec. Jak i o ile przestane cierpiec, to zastanowie sie, co chce robic dalej. Oczywiscie pragne byc szczesliwy i radosny, ale bardziej od tego pragne nie cierpiec. Od pragnienia chcenia bycia z kobieta chcialem sie uwolnic, zeby wlasnie przestac pragnac byc z kobieta i miec spokoj. A co do celow i kartki i dlugopisu, to moim celem bedzie :” przestac cierpiec”. Takie mam intencje. Przestac cierpiec i przestac sie meczyc. Odpowiedzialem najuczciwiej, jak tylko potrafilem. Dziekuje.
Jeszcze chcialem zapytac Piotrze o Kurs Cudow, a dokladniej mowiac o 128 lekcje. Jak ma sie idea tej lekcji (i oczywiscie nie tylko tej lekcji), ze cyt.”Świat, który widzę, nie posiada niczego, czego chcę.”, do tego co pisales o odnoszeniu sukcesow w zyciu, nasladowania ludzi, ktorzy osiagneli sukces, zeby nasladowac przedsiebiorcow itd? Jezeli ten swiat nie posiada niczego, czego chce, to po co to wszystko? Cele, marzenia itd? Moglbys wyjasnic jak ty to rozumiesz, bo ja jeszcze bardziej sie w tym pogubilem?
Gubisz się na własne życzenie. Dla Ciebie ego i Ty to dalej jedno i to samo.
Nie wiem jak możesz tego nie rozumieć. A czy przerobiłeś poprzednie lekcje? Czy czytałeś ich opisy?
KC jest po to, by przestać cierpieć, przestać kierować się iluzjami.
Co nie znaczy, że masz nie żyć rozsądnie.
Masz żyć zgodnie ze swoim obecnym poziomem ale się nie oczarowywać.
Naturalnie nie podałeś żadnego przykładu, czego chcesz w świecie.
Naprawdę zastanawiające. Dosłownie pierwsze zdanie z tej lekcji:
“Świat, który widzisz, nie ma niczego tobie do zaoferowania; niczego, co mógłbyś w jakikolwiek sposób użyć i co mogłoby dać ci radość”.
I powiedz mi czego nie rozumiesz? Co Ci się miesza? Hmm?
Ze 100 razy mówiłem, że nic nie daje radości, tylko my ją dodajemy od siebie.
Więc to to samo, co ta lekcja. A Ty mówisz, że nie rozumiesz i się pogubiłeś…
Naprawdę nie wiem jak Ty to wszystko “przerabiasz”.
Drugie zdanie z tej lekcji:
“Uwierz w tę myśl, a zaoszczędzisz sobie lat nieszczęść, niezliczonych rozczarowań i nadziei, które obracają się w końcu w gorzką rozpacz.”
Z milion razy mówiłem, że oczarowanie prowadzi do rozczarowania.
Mówiłem, że porno nie daje radości, ani ulgi. Że sukces nie daje wartości, radości, etc.
Mówiłem, że wszystko co czujemy ma źródło tylko w naszym wnętrzu.
Co nie znaczy, że masz przestać jeść. TWOJE CIAŁO tego potrzebuje do przeżycia, nie Ty. Więc z miłości do swojego ciała możesz dostarczyć mu niezbędnych składników.
KC rozmontowuje ego. A o tym, że nie jesteś ego mówiłem już w Module 4. Wszystko się ze sobą pokrywa. Bo Prawda jest jedna.
A Ty się gubisz… to jest sztuka!
Jak tylko czytasz, nie stosujesz tego, to nie dziwne, że wszystko się miesza. Bo o to chodzi ego – to jedna ze strategii jego przeżycia.
Gdybyś uwolnił pożądanie choć jednej rzeczy i zrealizował ją bez pragnienia, bez chcenia, tylko ze spokojnego wyboru, zrozumiałbyś na całe życie.
Ale Ty tylko czytasz.
Mówię, że to my nadajemy wszystkiemu wartość i znaczenie, czyli się oczarowujemy. A następnie dokonujemy na to projekcji, co jest jednym z głównych źródłem rozczarowań i cierpienia.
A KC służy, by się nauczyć żyć świadomie, dojrzale i odpowiedzialnie.
Czytasz te lekcje… ale czy je wdrażasz? Ile z WoP wdrożyłeś?
Ty sądzisz, że np. seks da Ci poczucie wartości, szacunku, akceptację, radość.
A nie da.
Co nie znaczy, że nie możesz go sobie zorganizować spokojnie, z uśmiechem, nie cierpieć bez niego.
I mając go DODAĆ do niego radość – dzielić się nią z kobietą.
Z drugiej strony KC uczy też, że to nie np. słaba praca jest źródłem cierpienia, męczenia się, niskiego poczucia własnej wartości. Ani myśli.
Czyli odczarowuje Cię zarówno z “pozytywnych” jak i negatywnych oczarowań (każde oczarowanie jest negatywne).
Bo to umożliwia życie świadome, radosne i niezależne od świata zewnętrznego.
Czyli – ta lekcja odnosi się do oczarowania – należy rozróżnić CZEGO tak naprawdę chcesz?
W kontekście relacji – naprawdę chcesz związku? Wcale nie!
Większość facetów wcale nie chce związku! Chcą seksu, nie chcą być samotni. Tyle.
Więc nie chcą kobiety, tylko tego, czego źródłem ona jest w ich oczach.
Chcą ucieczki od uczucia samotności, od wstydu, że nie mają seksu, etc.
I lekcja ta odczarowuje m.in. z tego.
A jakie moze miec intencje czlowiek, ktory siedzi po uszy w gownie? Najpierw chyba pragnie wydostac sie z gowna, potem umyc, zeby byc czystym i przestac smierdziec, a dopiero chyba potem zaczyna chciec czegos wiecej?
Widzisz więc jak do tego podchodzisz i jak traktujesz mnie.
Traktujesz mnie jako chłoptasia do pogadania, a nie człowieka, który zna rozwiązania, zna wszystkie pułapki i wie jak w nie nie wpaść.
Ale Ty wiesz lepiej.
Wolisz własną rację, nie spokój.
Wybierasz kierować się tym, co człowiek, który siedzi w gównie po uszy, niż człowiek, który przestał. Jakże masz więc przestać?
Nie mówię tego, bo oczekuję jakiejś formy wielbienia, czy coś w tym stylu.
Chodzi o to, że jak mnie nie będziesz traktował jak specjalistę, to oczywiście, że nie będziesz się mnie słuchał.
Wolisz mieć rację… ok! Masz rację! Brawo!
Twój umysł dalej jest dla Ciebie cenniejszy, niż rady specjalisty. Ok, no problem.
Nie wiem. Moge sie mylic.
I mylisz się.
Mówię Ci jasno i wyraźnie co jest do korekty, co jest do zrobienia.
Na dzien dzisiejszy moja intencja jest przestac cierpiec. Jak i o ile przestane cierpiec, to zastanowie sie, co chce robic dalej.
No to cierpieć przestać możesz W TYM MOMENCIE.
Przestań się opierać temu, co czujesz, co Ci się przytrafia, przeszłości, myślom.
Całkowicie porzuć opór, to zniknie cierpienie w tej samej sekundzie.
Tyle.
No, to TERAZ pora zastanowić się co dalej.
Oczywiscie pragne byc szczesliwy i radosny, ale bardziej od tego pragne nie cierpiec.
Wow.
To tak jakbyś powiedział, że pragniesz się najeść ale bardziej od tego pragniesz przestać być głodnym.
To, przez co nie jesteś szczęśliwy i radosny to jest to samo, przez co cierpisz – jest tym utrzymywanie oporu.
Od pragnienia chcenia bycia z kobieta chcialem sie uwolnic, zeby wlasnie przestac pragnac byc z kobieta i miec spokoj.
Uwalniaj więc opór przed byciem bez partnerki.
A co do celow i kartki i dlugopisu, to moim celem bedzie :” przestac cierpiec”. Takie mam intencje. Przestac cierpiec i przestac sie meczyc.
To zaobserwuj swój opór i z niego rezygnuj na rzecz radości.
Odpowiedzialem najuczciwiej, jak tylko potrafilem. Dziekuje.
I to ujawniło iluzje, w które wierzyłeś.
I strategię przeżycia Twojego ego.
A wyższe cele od “przestać XYZ” są po to, bo jak szybko zauważysz – wcale nie będziesz chciał zrezygnować z oporu.
Ludzkie ego jest zbyt sprytne. Szybko znowu będzie Cię miało w garści.
Napisanie sobie wzniosłych celów, pozytywnych, zdrowych daje Ci możliwość wyboru – wybranie tego lub dalsze opieranie się.
Masz wybór – zrezygnować ze wszystkiego, co blokuje i uniemożliwia zrealizowanie tego celu lub dalsze robienie tego samego.
Porzucenie oporu dla samego rzucenia to żadna motywacja. Ego czerpie z tego za dużo korzyści.
Ty musisz wybrać coś innego. Wtedy dużo łatwiej będzie Ci zrobić to dla tego.
Ludzie uduchowieni wybierają miłość do Boga. Inni ludzie robią to np. dla swojej pracy, dla swojej partnerki, dzieci, by odnieść KONKRETNY sukces/cel, etc.
Ale nikt nie porzuca oporu dla samego rzucenia oporu…
Choćby dlatego, bo jest to niemożliwe.
Osoba bez oporu automatycznie żyje – chętnie, radośnie, odważnie.
A bez działania opór przede wszystkim się nie ujawni – więc źródło cierpienia.
Sam wchodzisz w pułapkę i staram się Ci to uświadomić.
Właśnie w momencie rozmyślania nad tym, do czego będziesz dążył ujawni się wszystko, przez co tego nie masz – wliczając opór, przez który cierpisz.
Bez tego nie ujawni się on i tyle.
Każdego dnia możesz wybrać spokojne i/lub radosne działanie, by coś zrealizować i to samo z siebie wyciągnie z Ciebie i opór, i emocjonalność i negatywne programy oraz pozycjonalności, których się trzymasz i którymi usprawiedliwiałeś opór i niską emocjonalność.
Więc – czemu się opierasz? Czemu konkretnie? Emocjom? Działaniom? Posiadaniu partnerki? Nie posiadaniu? I temu, i temu?
Czy jesteś tego świadom?
Już sama rozmowa ze mną wyciąga z Ciebie opór, przez którego utrzymywanie cierpisz. Już teraz masz możliwość uwolnienia jego energii i poddania tej niechęci.
Jaką postawę więc wybrałeś odnośnie mnie i rozmowy ze mną, moich rad? Wdzięczności, radości?
Czy niechęci, bo sądzisz, że ja się wymądrzam, etc.?
Więc Twoją intencją nie może być “przestać cierpieć”.
Twoją intencją powinno być “przestać się opierać, by zrealizować XYZ i przestać cierpieć nie mając tego ale aktywnie dążąc do tego każdego dnia”.
Bez tej wizji, sorry – zaraz ego podsunie Ci 149 powodów, przez które dobrze, że cierpisz, że Ci się należy, że i tak sobie nie poradzisz, że to Twój los, którego zmienić nie możesz, itd.
A jak zrealizowanie tej wizji będzie dla Ciebie ważniejsze od tego bełkotu, no to odpuścisz wszystko, co blokuje działanie.
A jak odpuścisz działanie przy pierwszej pomyłce lub porażce, no to widać jasno, co było dla Ciebie ważniejsze – nie zrealizowanie celu, tylko znalezienie pretekstu do dalszego użalania się i racjonalizowania cierpienia.
Dlaczego wybrałeś tę bzdurną mentalizację – “A jakie moze miec intencje czlowiek, ktory siedzi po uszy w gownie?”, a nie – “Ok, dobra, posłucham. Zobaczę co z tego wyjdzie”?
Dlaczego od razu wybrałeś niechęć, niezgodę? Czyli w esencji opór? Hmm?
No sam wybierasz podtrzymywanie źródła cierpienia. To ja się pytam – jak chcesz przestać cierpieć, gdy sam to utrzymujesz?
Mówisz jedno, a robisz drugie.
Dosłownie w tej sekundzie możesz odpuścić opór przed radością i sobie na nią pozwolić. Naprawdę nie ma w tym żadnej magii, ani filozofii.
Ale trzeba porzucić dumę i całe bzdurne programowanie, że to jest trudne, że radość od czegoś zależy, że nie możesz, etc. A każde “nie mogę” oznacza nieuświadomione “nie chcę”.
“Nie mogę przestać cierpieć” oznacza tyle – “nie chcę przestać cierpieć”.
Bo radość, a cokolwiek innego, to różne sprawy.
Możesz nie cierpieć, a cały czas się użalać, gniewać, frustrować… i co? Przestałeś cierpieć! Brawo! Ale nic Ci to nie da, bo dalej czerpiesz pełno korzyści z utrzymywania innych niedojrzałych, niskich, niezdrowych postaw. I wkrótce wrócisz do cierpienia.
A jak wybierzesz wzniosły cel, to od razu stanie się jasne, co nie służy w jego realizacji i odpuścisz to na rzecz tego celu.
Jak wybierzesz np. poznanie kobiety, no to odrzucisz użalanie się, wstydzenie za przeszłość, itd.
Jak zobaczysz, że problemem jest wstyd, że nie potrafisz tańczyć, to odpuścisz opór, wstyd, dumę i zapiszesz się na lekcje tańca.
Realizując ten cel oczyścisz się z OGROMU negatywności i jeszcze pozwolisz sobie na dobrą zabawę, poczujesz się wartościowy.
Dlatego motywacja – “przestać oglądać porno” nigdy dla nikogo nie zadziała. Sorry ale po prostu nie.
Uzależnienie to zbyt potężny mechanizm, a ego jest zbyt sprytne, by takie podejście cokolwiek zmieniło.
Dla ego Twoje cierpienie i opór to pożywka. Ono z tego nie zrezygnuje. A ewoluowało przez miliony lat. Po prostu jest za sprytne dla Ciebie. I dla każdego innego człowieka. Nawet myśl “Ta, jasne, że jest za sprytne” to już myśl, którą podsuwa Cię ego, by Cię zrobić w jajo. Nie ma myśli, której słuchając się służyłoby Ci i na czym wyszedłbyś dobrze. To fundament – ignorowanie mentalnego bełkotu.
Wg mnie powinieneś wybrać działanie, by poznać kobietę i stworzyć z nią relację. Nie pragnąć tego, tylko to wybrać z poziomu rozsądku, rozsądnie zaplanować niezbędne kroki i zacząć je realizować.
Po drodze ujawni się wszystko, co ogranicza końcowy rezultat (wliczając pożądanie, chcenie, fantazjowanie).
Więc krokiem pośrednim może być wspomniana nauka tańca. Zrealizowanie tego drobnego kroku ujawni bardzo dużo – w tym powody cierpienia.
I to nie jest coś co sobie będziesz robił przez 20 minut w co drugą sobotę rano. To jest coś, co robisz cały czas – poddawanie, uwalnianie. Bo wszystko zacznie to z Ciebie wyciągać.
Będziesz czuł opór jadąc na pierwszą lekcję tańca, a nawet już podczas zapisywania się.
Będziesz czuł opór przed zapłatą. Przed przebraniem się. Przed pierwszym ruchem. I to wszystko opór – czyli źródło cierpienia.
Zresztą pewnie już większość tego, czego doświadczasz wyciągało z Ciebie opór i/lub względem tego wybierałeś postawę niechęci – czyli w esencji opór.
Zapewne wybierałeś względem tego niezdrowe, niedojrzałe postawy, którymi usprawiedliwiałeś opór i dokonywałeś projekcji cierpienia, braków, oporu oraz emocji poza siebie.
Ponadto samo “przestanie cierpienia” nie może zadziałać, bo INTENCJA jest niska. A intencja to cel końcowy.
Intencja, by porzucić balast balonu nie wystarczy, by wystartował. Zwolnienie hamulca w samochodzie też nie wystarczy, by pojechać.
Bo zaraz usłyszysz w umyśle myśl – “No ale po co mam zwalniać hamulec jak i tak nie wiem gdzie mam jechać, po co… Po co więc mam się wysilać?”
Potrzebna jest pozytywna intencja – osiągnięcie wyższego stanu – spokoju, radości, odwagi, chęci. A w tym pomaga konkretny cel – by osiągnąć go z takim stanem.
Już w Module 2 – Raporcie z tego Modułu – zalecam by stworzyć wizję nowego życia. Czyli tego, czego CHCESZ.
DLA CZEGO wybierzesz wolność – zmierzenie się z wszystkimi toksynami, oporem, negatywnymi postawami i je odpuścisz/poddasz/przepracujesz/uzdrowisz.
Ile wytrzymasz w odczuwaniu wstydu czy winy i związanych z ich tłumieniem oporem, jeśli nie będziesz miał powodu, dla którego to robisz?
Porzucisz uwalnianie na pierwszej myśli “po co to właściwie robię?”
Być może się mylę i w Twoim przypadku motywacja “nie chcę już cierpieć!” wystarczy.
A może nie.
Ale tak naprawdę co Ci szkodzi wybrać pozytywne cele?
W jakim gównie Ty siedzisz? Konkretnie? Co jest tym gównem?
Jakie są do tego rozwiązania?
Bo jak jest rozwiązanie, to nie ma problemu. Wystarczy je zastosować.
“Tylko niech mi nikt nagle nie zaczyna nosić noża w kieszeni do tej “niezbędnej ochrony”! Proszę najpierw o konsultację ze mną odnośnie ewentualnych zamiarów!”
Ok, a jeżeli od dawna noszę to co, mam przestać? Nawet jeśli nie zrobiłem nim nikomu krzywdy?
“Co ciekawe, wielu topowych bokserów mówiło, że unikają wszelkich zaczepek i konfliktów. I z prostego faktu – że jakby walnęli w szczękę takiego głupiego jegomościa, to by go zabili na miejscu. :)”
Chętnie zapytam którzy, tak konkretnie? Najlepszy aktualnie bokser wagi ciężkiej na świecie (Deontay Wilder) osobiście spotkał się z jednym ze swoich hejterów internetowych i go pobił. Miał również sprawę o pobicie kobiety (201 cm wzrostu, 100 kg wagi – nie mów że mógłby mieć powód) Otwarcie przyznaje że chciałby tak znokautować, żeby zabić. Najbogatszy na świecie były bokser – Floyd Mayweaher znęcał się nad słabszymi od siebie członkami swojej rodziny, za co poszedł do więzienia, ale został zwolniony ponieważ jego adwokat stwierdził że więzienna dieta nie zaspokaja jego potrzeb żywieniowych. Mariusz Pudzianowski siedział w więzieniu za pobicie. Andrzej Gołota był bliskim przyjacielem pruszkowskiego szefa mafii ps. Pershing, dla którego ściągał długi – nie muszę pisać w jaki sposób, bo to oczywiste. Adonis Stevenson – “czysta legenda”. Koleś był sutenerem który siłą zmuszał kobiety do prostytucji, więził, fizycznie i psychicznie znęcał się nad swoimi ofiarami, gwałcił i zmuszał je do udziału w walkach przeciwko sobie nawzajem. Poza tym ma na koncie masę innych przestępstw z wykorzystaniem siły fizycznej w roli głównej. Zwróć uwagę że wymienione przeze mnie osoby, to są właśnie topowi bokserzy, lub emerytowani topowi bokserzy.
“Tym samym widzimy, że mają przewagę, mogą sobie poradzić, a jednak nie wykorzystują swojej siły, by komuś zaszkodzić (nawet idiotom). Są świadomi swojej siły fizycznej, a jednak szukają innych rozwiązań. Przede wszystkim nie ujmują sobie wartości, gdy ktoś ich wyzywa od przypakowanych idiotów.”
Jeżeli ktokolwiek uważa że mając przewagę masy mięśniowej – siły fizycznej, ma rzeczywiście przewagę to znaczy że nie jest niczego świadom. Jak wspomniałem noszę przy sobie od dawna nóż (którego nigdy nie używałem), kubotan, pałę milicyjną (tych ostatnich używałem) – i co ktoś nieuzbrojony ma nade mną przewagę? Niedźwiadek w zoo mając więcej masy mięśniowej od jakiegokolwiek sterydowego potwora ma nad kimkolwiek przewagę kiedy siedzi w klatce? A wartości to sobie tym nie ujmują, tylko na tym właśnie budują. Oni karmią się tym kiedy ktoś nazywa ich w ten sposób. Oni nie wiedzą że sobie poradzą. Jedni leją kogo popadnie (mówię o zawodowcach właśnie), inni starają się być “zawodnikami z klasą” i możliwe że faktycznie poza ringiem/ oktagonem nikogo nie biją. Ale problem polega na tym że kiedy walczy się z kimś na poważnie, to organizm wyzwala takie ilości adrenaliny, że nieprzyzwyczajona do tego osoba się tylko trzęsie jak paralityk, i niczego nie jest w stanie zrobić. Kuczem tutaj jest niestety doświadczenie – osoba która ma doświadczenie w walce na ulicy pokona gościa który jest silniejszy fizycznie, ale tego regularnie nie robi. Takie są fakty, których większość trenerów samoobrony nie zna ponieważ zajmują się trenowaniem samoobrony, a nie samoobroną. Trener powie ci żebyś uciekał kiedy przeciwnik wyjmuje nóż – a tak naprawdę to jest kosa w plecy.
“Możemy mieć biceps jak piłka do koszykówki, a w parku wejść na drzewo i zdjąć balonik, który tam ugrzązł, by sprawić radość małemu dziecku i samemu cieszyć się, że mogliśmy pomóc.”
Osobnik z takim bicepsem na pewno wiele może, ale nie wejdzie na drzewo. Masa ma swoje minusy. Generalnie bez sterydów zrobienie takiego bicepsa jest nie możliwe. Sądzisz że można brać sterydy z pozytywnych powodów? Może być w tym coś pozytywnego, jeśli wiadomo jak bardzo mogą być szkodliwe i że praktycznie nie ma od tego wyjątków?
Wiesz ja naprawdę nie czepiam się treści tego co napisałeś, ale uważam że mógłbyś rozważniej dobierać porównania. Wiesz ja trenowałem liczne sztuki walki (dosłownie wiele z nich, moge powiedzieć że co najmniej liznąłem karate shotokan, kyokushin, klasyczne mma, krav magę, sambo (sistema), kick boksing, judo – to co pamiętam, bo chodziłem na treningi różnych sztuk nałogowo, części mogę nawet nie pamiętać, ale stanowczo dużo mogę na ten temat powiedzieć), rozważałem karierę w mma, i nawet obwiniałem rodziców, zwłaszcza mamę – lekarza, o utrudnianie mi tego. Na szczęście udało im się mnie przekonać do tego abym to porzucił. To bardzo niezdrowy i niebezpieczny sport. WSZYSCY zawodowcy biorą sterydy. Większość z nich ma bardzo poważne problemy z mózgiem. Obrażenia jakich bokserzy doznają w trakcie walk są nieodwracalne. Czy ktoś świadomy wybrałby sobie taki zawód?
Wiesz ja naprawdę nie czepiam się treści tego co napisałeś, ale uważam że mógłbyś rozważniej dobierać porównania.
Ależ umyka Ci esencja. :)
Znajdziesz ludzi, którzy robią X, znajdziesz takich, co robią Y.
Oczywiście tych w pozytywności, rozsądku jest mniej ale są.
Tym bardziej, że rozmawiamy w tym momencie o sportach, które nie kalibrują się wysoko.
Niemniej nawet jakby tylko 1 z 99 wojowników kierował się pozytywnością i żył integralnie, to czy nie byłby żywym dowodem, że się da? I że warto brać z niego przykład?
Natomiast przytoczyłeś mnóstwo przykładów… i co miałeś na celu pokazać? Jaka była Twoja intencja?
Czy coś Cię zabolało w tym jak prostych porównań używam nie mając sobie za nic realia?
Ja chcę poszerzać ludzką świadomość, a nie ukazywać wyrytą w kamieniu rzeczywistość.
Rzeczywistość jest niezwykle skomplikowana i wielowymiarowa. Nie sposób oddać ją nawet w minimalnie zadowalającym przybliżeniu.
Gdybym chciał uwzględniać wszystko, np. to czy facet z bicepsem jak piłka do koszykówki wejdzie na drzewo, to nigdy nie przekazałbym tego, co chcę – że w esencji wielka siła nie oznacza automatycznie agresji i bycia niebezpiecznym dla innych. Siłę można wykorzystać do ochrony, budować ją i wzmacniać z szacunku do siebie i innych ludzi, których pragniemy chronić i o których chcemy się troszczyć.
A to co zrobisz i z jaką intencją zależy od Ciebie.
Nawet to, co nas spotyka w dużej mierze zależy od nas, tylko przyczyn jesteśmy nieświadomi.
Każda chwila jest odzwierciedleniem całej przeszłości od początku świata wliczając nas w tej chwili i nasze wybory, nasze decyzje oraz intencje w tej właśnie chwili.
Rzeczywistość więc zmienia się w każdej sekundzie. W każdej sekundzie każdy człowiek się zmienia. Bo każdy czegoś doświadcza, coś usłyszy, coś zrobi.
A konsekwencje zostają z nami na wieki. Tym samym każdy wybór, każda decyzja zmienia nas. Jedni wzrastają, inni upadają.
Więc mówienie o czymkolwiek w jakikolwiek sposób to zawsze niebywałe uproszczenie. 99,99999% informacji musimy pominąć chociażby z prostego faktu, że ich nie znamy i nie mamy jak poznać.
Gdyby każdy to zrozumiał, naprawdę zrozumiał co to oznacza, pojawiła by się pokora. Zaczęlibyśmy odczuwać do siebie jako ludzie większą empatię, dużo prościej byłoby nam wybaczać sobie nawzajem jak i samym sobie. I więcej. Ale większość osób tego nie rozumie. I tak naprawdę gdyby nawet poznało tę informację, miałoby ją gdzieś.
Wiesz ja trenowałem liczne sztuki walki (dosłownie wiele z nich, moge powiedzieć że co najmniej liznąłem karate shotokan, kyokushin, klasyczne mma, krav magę, sambo (sistema), kick boksing, judo – to co pamiętam, bo chodziłem na treningi różnych sztuk nałogowo, części mogę nawet nie pamiętać, ale stanowczo dużo mogę na ten temat powiedzieć),
I co możesz powiedzieć? W esencji – co mógłbyś powiedzieć?
To nie pytanie sarkastyczne. To pytanie do głębokiego przemyślenia.
Nie mówimy o sztukach walki, tylko intencji ich trenowania oraz wykorzystania.
Ile faktów znasz? Ile doświadczyłeś? Z jakiego poziomu zrozumienia? Jaka byłaby intencja tego, co chciałbyś powiedzieć?
Czy chciałbyś kogoś do czegoś przekonać? Jakieś przekonania/przekonań byś chronił, próbował je racjonalizować?
Czy możesz chociaż jednoznacznie określić z jaką intencją trenowałeś te sztuki walki?
Czy rozumiesz co się zmieniło, że przestałeś to robić?
rozważałem karierę w mma, i nawet obwiniałem rodziców, zwłaszcza mamę – lekarza, o utrudnianie mi tego.
Nie chodziło o karierę ale o to, czego źródłem sądziłeś, że może dla Ciebie być.
Na szczęście udało im się mnie przekonać do tego abym to porzucił. To bardzo niezdrowy i niebezpieczny sport. WSZYSCY zawodowcy biorą sterydy. Większość z nich ma bardzo poważne problemy z mózgiem. Obrażenia jakich bokserzy doznają w trakcie walk są nieodwracalne. Czy ktoś świadomy wybrałby sobie taki zawód?
Każdy odpowiada za swoje powody i intencje.
Każdy ma własne przyczyny tego, co wybiera.
Świadomość ma poziomy. To gradient. Tak jak temperatura.
Nie można powiedzieć “czy ktoś o wysokiej temperaturze zrobiłby XYZ?” Co to znaczy “o wysokiej temperaturze”?
Wg mnie mogłaby się trafić osoba, która z troski o zdrowie tych ludzi wybrałaby to (np. zostanie trenerem), by zwiększać świadomość i pomagać oraz/lub minimalizować zniszczenia.
Czy Ty byłeś świadom swoich wyborów? Czy teraz jesteś ich świadom? Czy jesteś świadom przyczyn obecnych wyborów?
Mówisz, że na szczęście udało im się Ciebie przekonać, byś to porzucił. Więc wzrosłeś w świadomości. Coś sobie uświadomiłeś, zrozumiałeś. Inaczej na to patrzysz. Być może właśnie taka jest rola tych sportów? By widząc jak niebezpieczne jest to, szukać innych rozwiązań dla… no właśnie – dla czego? Czego Ty w tym szukałeś?
Te sporty są czym są. Więc wybierając je będzie to, co będzie. To brzmi prosto i prawdę mówiąc z pozoru kretyńsko ale gdyby to przemyśleć, wnioski będą głębokie.
Nie możemy tych sportów w obecnej formie uczynić niczym innym, niż są.
Natomiast nikt nie broni nam zaprezentować ich w nowej formie. Z inną filozofią i intencją.
“Możemy mieć biceps jak piłka do koszykówki, a w parku wejść na drzewo i zdjąć balonik, który tam ugrzązł, by sprawić radość małemu dziecku i samemu cieszyć się, że mogliśmy pomóc.”
Osobnik z takim bicepsem na pewno wiele może, ale nie wejdzie na drzewo. Masa ma swoje minusy.
Jak mówiłem – umyka Ci esencja.
Mówiłem, że można być wojownikiem i być łagodnym. Siła nie oznacza, że będziemy się automatycznie znęcać nad słabszymi.
Możesz być kochający nawet bardziej od milionów ludzi.
Bo to jaki jesteś zależy całkowicie od Ciebie, a nie od tego co robisz, co robiłeś, co miałeś.
Generalnie bez sterydów zrobienie takiego bicepsa jest nie możliwe. Sądzisz że można brać sterydy z pozytywnych powodów?
Uważam, że nie.
W najlepszym przypadku zapewne byłby to smutny powód – konieczność obrony siebie.
Może być w tym coś pozytywnego, jeśli wiadomo jak bardzo mogą być szkodliwe i że praktycznie nie ma od tego wyjątków?
Nic nie jest tylko negatywne.
Wszystko jest jakie jest.
Ci co biorą sterydy widzą w tym sens ze swojego poziomu.
Ty dojrzałeś na tyle, że nie tyle ich nie potrzebujesz i rozumiesz ich wpływ ale to, do czego są potrzebne tym ludziom, Ty porzuciłeś.
Widzisz więc, że wyższa świadomość automatycznie odrzuca to, co jest poniżej. I znajduje inne rozwiązania bez wysiłku.
Branie sterydów można porównać do oglądania porno czy picia alkoholu.
Z jakiegoś poziomu może wydawać się sensowne, bo daje nam to, czego szukamy, czego potrzebujemy, by osiągnąć jakiś cel.
Ale z poziomu wyższego zaczynamy nie tylko rozumieć jak wielką cenę to ma ale i zaczynamy zmierzać w ogóle innym kierunku.
Zmieniamy cel. A konsekwencją tego jest automatyczna zmiana środków, po które będziemy sięgać, by ten cel osiągnąć.
“Tylko niech mi nikt nagle nie zaczyna nosić noża w kieszeni do tej “niezbędnej ochrony”! Proszę najpierw o konsultację ze mną odnośnie ewentualnych zamiarów!”
Ok, a jeżeli od dawna noszę to co, mam przestać? Nawet jeśli nie zrobiłem nim nikomu krzywdy?
Pytanie pierwsze – po co go nosisz?
Na ile jesteś świadomy i odpowiedzialny?
Jeśli do tej pory go nie użyłeś, po co Ci on?
W jakich sytuacjach byłbyś gotowy go użyć?
Ja Ci niczego nie mogę zabronić, ani nakazać.
Mogę tylko pomóc Ci stać się jak najbardziej świadomym i odpowiedzialnym.
Z rozmów z Tobą wynika, że jesteś odpowiedzialny, aczkolwiek mocno pogubiony, bo dopiero zaczynasz przygodę z wewnętrznym oczyszczeniem.
Niemniej nie sądzę, że mógłbyś komuś zrobić krzywdę przypadkiem.
Ale też sądzę, że dopóki będziesz widział sens w noszeniu noża, będzie Ci w życiu ciężko.
Więc kontynuuj pracę nad sobą, aż sens noszenia noża zniknie, aż sam poczujesz, że nie ma to już sensu.
“Co ciekawe, wielu topowych bokserów mówiło, że unikają wszelkich zaczepek i konfliktów. I z prostego faktu – że jakby walnęli w szczękę takiego głupiego jegomościa, to by go zabili na miejscu. :)”
Chętnie zapytam którzy, tak konkretnie?
Jeśli dobrze pamiętam, mówił to Gołota. Słyszałem o jeszcze kilku ale już nie pamiętam, bo było to dawno i już od bardzo długiego czasu nie mam żadnych informacji z tego skrawka rzeczywistości. Oczywiście kimś takim był Bruce Lee.
Gołota mówił to w formie porady. Że większość sytuacji tego typu olewa, nie atakuje, bo mógłby zabić. Było to mądre z jego strony.
No, przynajmniej jak dla niego.
Naturalnie nie był i nie jest na poziomie 200. Z tego co mówisz dalej wychodzi jego brak integralności.
Jak mówiłem – nie jest ważne kto tak mówił. Ważne, że ktoś. Ważne, że jest przykład tego, że swojej siły nie wykorzystujemy negatywnie w stosunku do innych. Dla wielu nie jest to w ogóle oczywiste.
To zdanie może dla wielu być szokujące – no bo po co komuś siła, jeśli nie do walki?
Najlepszy aktualnie bokser wagi ciężkiej na świecie (Deontay Wilder) osobiście spotkał się z jednym ze swoich hejterów internetowych i go pobił. Miał również sprawę o pobicie kobiety (201 cm wzrostu, 100 kg wagi – nie mów że mógłby mieć powód)
Ależ oczywiście, że mógłby mieć powód.
Wystarczy, że kobieta wyciągnęłaby z niego wstyd czy winę, wcisnęła w nim odpowiedni guzik i już facet wpada w furię i nie panuje nad sobą.
Wielki fizycznie, a emocjonalnie dziecko.
Inteligencja emocjonalna to zupełnie inny aspekt człowieczeństwa, niż każdy inny.
Otwarcie przyznaje że chciałby tak znokautować, żeby zabić.
Przynajmniej jest szczery.
Ale widzimy jaki to poziom dojrzałości.
A potem dziwić się, że dzieci są męczone w szkołach przez rówieśników.
A dlaczego, bo w poprzednich inkarnacjach dokonały wyboru, by męczyć innych.
Najbogatszy na świecie były bokser – Floyd Mayweaher znęcał się nad słabszymi od siebie członkami swojej rodziny, za co poszedł do więzienia, ale został zwolniony ponieważ jego adwokat stwierdził że więzienna dieta nie zaspokaja jego potrzeb żywieniowych.
I co możemy o tym powiedzieć?
Czy można wyciągnąć jakiekolwiek wnioski?
To jedna sytuacja jednego człowieka.
Niemniej widzimy z czym mamy do czynienia.
W takiej sytuacji ja zawsze zapytałbym się sędziego/sędziny/ławy przysięgłych czy dokonaliby takiego samego wyboru, gdyby on znęcał się nad nimi lub ich dziećmi?
Nie wiem jak wyglądał proces sądowy ale jestem przekonany, że gdyby dokonujący decyzji znali fakty na temat świadomości i poziomu świadomości tego człowieka, wyrok byłby zupełnie inny.
Mariusz Pudzianowski siedział w więzieniu za pobicie. Andrzej Gołota był bliskim przyjacielem pruszkowskiego szefa mafii ps. Pershing, dla którego ściągał długi – nie muszę pisać w jaki sposób, bo to oczywiste. Adonis Stevenson – “czysta legenda”. Koleś był sutenerem który siłą zmuszał kobiety do prostytucji, więził, fizycznie i psychicznie znęcał się nad swoimi ofiarami, gwałcił i zmuszał je do udziału w walkach przeciwko sobie nawzajem. Poza tym ma na koncie masę innych przestępstw z wykorzystaniem siły fizycznej w roli głównej. Zwróć uwagę że wymienione przeze mnie osoby, to są właśnie topowi bokserzy, lub emerytowani topowi bokserzy.
Widzisz więc jak wygląda jakość tego atraktora. Atraktora gniewu, dumy, intencji walki z innymi, agresji.
“Tym samym widzimy, że mają przewagę, mogą sobie poradzić, a jednak nie wykorzystują swojej siły, by komuś zaszkodzić (nawet idiotom). Są świadomi swojej siły fizycznej, a jednak szukają innych rozwiązań. Przede wszystkim nie ujmują sobie wartości, gdy ktoś ich wyzywa od przypakowanych idiotów.”
Jeżeli ktokolwiek uważa że mając przewagę masy mięśniowej – siły fizycznej, ma rzeczywiście przewagę to znaczy że nie jest niczego świadom. Jak wspomniałem noszę przy sobie od dawna nóż (którego nigdy nie używałem), kubotan, pałę milicyjną (tych ostatnich używałem) – i co ktoś nieuzbrojony ma nade mną przewagę?
Po raz kolejny – Ty jesteś żywym przykładem tego, o czym mówię.
Mógłbyś napadać, okradać i nawet szybko się wzbogacić. Gdybyś był w tym sprytny nie zostałbyś złapany.
A jednak tego nie robisz. Mógłbyś, a jednak się na to nie decydujesz. Dlaczego?
Tylko ze strachu przed więzieniem?
Ja nie bawię się w gierki kto komu wpier***i. Esencja tego, do czego dążę jest zupełnie inna.
Niedźwiadek w zoo mając więcej masy mięśniowej od jakiegokolwiek sterydowego potwora ma nad kimkolwiek przewagę kiedy siedzi w klatce?
To porównanie nie ma żadnego sensu.
Ale jeśli tak, to kalibracja pokazałaby, że wielu bokserów i innych walczących jest na podobnym poziomie.
Więc oni też powinni siedzieć w klatce.
A jednak są wypuszczani na wolność, bo w więzieniu ich słabo karmią…
A wartości to sobie tym nie ujmują, tylko na tym właśnie budują.
Tak m.in. wygląda niedojrzałość.
Oni karmią się tym kiedy ktoś nazywa ich w ten sposób.
Tak, bo ego karmi się każdą formą negatywności i doszukuje się pretekstów i usprawiedliwień do negatywnego zachowania i projekcji.
Oni nie wiedzą że sobie poradzą. Jedni leją kogo popadnie (mówię o zawodowcach właśnie), inni starają się być “zawodnikami z klasą” i możliwe że faktycznie poza ringiem/ oktagonem nikogo nie biją.
Mamy więc przeciwne sobie przykłady.
Tych, co są agresywnie i niedojrzali jest więcej. To zrozumiałe biorąc pod uwagę poziom kalibracji ludzkości.
Ale są przykłady tych, co starają się żyć pozytywnie.
Można się ich zapytać dlaczego to robią, skoro bardzo, bardzo teoretycznie byłoby prościej kogoś walnąć w japę, zabrać mu portfel i kupić sobie obiad?
Robią to tylko dlatego, bo w dzisiejszych czasach za napaść i kradzież trafiliby na policję? A może jest inny powód? Jeśli tak, to jaki?
Dlaczego Ty nikogo nie napadasz, skoro codziennie mógłbyś okraść pewnie z 1000 osób? Gdybyś każdej zabrał 10 zł, jednego dnia zarobiłbyś 10 000 zł.
Ale problem polega na tym że kiedy walczy się z kimś na poważnie, to organizm wyzwala takie ilości adrenaliny, że nieprzyzwyczajona do tego osoba się tylko trzęsie jak paralityk, i niczego nie jest w stanie zrobić.
Dlatego właśnie żyjemy we wspaniałych czasach, bo przynajmniej większość ludzi nie musi i nie będzie musiała walczyć fizycznie z jakimiś wikingami czy barbarzyńcami.
Byle słabeusz może takiego bykola zastrzelić.
Kuczem tutaj jest niestety doświadczenie – osoba która ma doświadczenie w walce na ulicy pokona gościa który jest silniejszy fizycznie, ale tego regularnie nie robi. Takie są fakty, których większość trenerów samoobrony nie zna ponieważ zajmują się trenowaniem samoobrony, a nie samoobroną. Trener powie ci żebyś uciekał kiedy przeciwnik wyjmuje nóż – a tak naprawdę to jest kosa w plecy.
Zgadzam się.
Tym bardziej warto zdać sobie sprawę z duchowych realiów życia i przepracować wszelkie powody, przez które moglibyśmy znaleźć się w takiej sytuacji.
Czyli m.in. uwolnić się z podświadomego gniewu, winy, dumy.
Zauważ, że dopiero budzisz się, wybudzasz z odmętów nieświadomości. Dopiero, małymi kroczkami zaczynasz brać za siebie odpowiedzialność.
Świadomość, którą jesteś, dopiero się budzi. Dopiero zaczyna prześwitywać choć troszkę światła z ciemności.
Uwierzyłbyś, gdybym Ci powiedział, że to Twoja 18-ta inkarnacja (miałem pozwolenie, by to skalibrować i się tym podzielić)? Byłeś już na tej planecie 17 razy i taki poziom osiągnąłeś przez ten czas.
Zapewne przez większość czasu właśnie walczyłeś na różnych polach walki.
Dopiero po raz pierwszy, dopiero w 18-tym życiu zacząłeś szukać nowego sposobu bycia. Zacząłeś ewoluować. Dopiero zacząłeś raczkować w temacie dojrzałości.
Zacząłeś wybierać inaczej i dostrzegać jak wielu facetów wcale nie chce zacząć wybierać inaczej. Dalej chcą żyć prymitywnie w świecie, który zmienił się diametralnie od dawnych czasów.
Nie musisz w to wierzyć ale dla potrzeb tego jednego przykładu załóż, że tak było.
Że np. żyłeś średnio 40 lat. Czyli żyłeś ponad 500 lat i w głównej mierze istotą tego była walka, pokonanie przeciwnika.
Być może podczas ostatniej inkarnacji strzelałeś do wrogów na I Wojnie Światowej. I chciałeś tego, bo po prostu nie potrafiłeś żyć inaczej.
I nagle w tym życiu świadomość, która walczyła od samego początku zaczęła pragnąć grać muzykę i poszła na studia prawnicze.
I dlaczego? Ze strachu? Z tego, że jak kogoś napadniesz, to zostaniesz złapany? Bo ktoś Cię nagra lub zobaczy na kamerze?
A może jest inny powód? Jeśli tak – jaki? Dlaczego rezygnujesz z tego, co robiłeś przez 500 lat?
Dlaczego wojownik przestaje zabijać i zaczyna się kształcić i pragnie grać muzykę?
Dlaczego więc zaczyna robić to, co przez 500 lat uważał za słabość, a może i zwyczajną naiwność i głupotę?
Nawet ten prosty fakt Twojego komentarza można poświęcić bardzo dużo czasu, by badać z czego wynikała, dlaczego napisałeś to, co napisałeś, dlaczego użyłeś tych przykładów i wiele więcej.
Można na to poświęcić godziny, dni. I kolejne dziesiątki, a może i setki godzin dalej na ten temat dyskutować.
A to tylko jedna osoba, jeden temat, jeden komentarz. A co z całą resztą Twojego obecnego życia? Co z 17-toma poprzednimi?
A co z ponad 6-cioma miliardami innych ludzi?
Natomiast karmiczna jedność uwzględnia to wszystko. Wszystko jest perfekcyjne takim jakim jest, w perfekcyjnym miejscu, w perfekcyjnym czasie.
Co wiemy? Zazwyczaj tylko to, co usłyszeliśmy skądś. To, co doświadczyliśmy jest dla nas zagadką, bo widzimy tylko swoje emocje i myśli na ten temat.
Nie widzimy nieskończoności czynników (za których wiele odpowiadamy my) dlaczego do tego doszło.
Widzisz, nie prowadzę tego bloga, by analizować czy facet z bicepsem jak piłka do kosza wejdzie na drzewo, ani czy potrzebował do wykształcenia takiego bicepsa sterydów.
Używasz określeń typu – “Jedni leją kogo popadnie (mówię o zawodowcach właśnie), inni starają się być “zawodnikami z klasą”” – a ja właśnie staram się ukazać co kryje się za tym “jedni” i “inni”.
Mówisz, że niedźwiedź nie ma przewagi, bo siedzi w klatce. Ale przecież wielu z tych agresywnych, przypakowanych typków bardzo się od niedźwiedzi nie różni! W ESENCJI.
Też powinni zostać zamknięci w klatce w jakimś ZOO, bo są niebezpieczni dla innych.
Ale ludzie nie rozumieją tego. Kompletnie. Dumnie (durnie) uważa się, że jak ktoś jest człowiekiem to od razu XYZ – a że lepszy, a że ma rządzić na tej planecie i inne szalone, urojone bzdury.
Ludzie reprezentują niezwykle szerokie spektrum świadomości – od największych łotrów, po agresywnych idiotów, po ludzi inteligentnych ale zimnych emocjonalnie, po cały przekrój miłości, odwagi, chęci, uczciwości i duchowej dojrzałości będącej szczytem możliwości ewolucyjnej istoty ludzkiej (takich osób było kilka w całej historii).
Jesteśmy w duchowej szkole. A za nasze decyzje odpowiadamy na wieki.
W dzisiejszym świecie, w którym mamy więcej możliwości, niż kiedykolwiek wcześniej, dostęp do tak wielu informacji, niż kiedykolwiek wcześniej, ludzie nadal wybierają niszczenie sobie mózgu i pranie się po japach. Co z tego mają? Trochę pieniędzy i dumy.
Gostek chce kogoś znokautować, by zabić… możemy się zastanowić jaka karma się z tym wiąże. Oraz jaka karma grupy tych, co będą wtedy wiwatować i zachęcać do zabójstwa…
A potem dziwimy się, że ludziom “przydarzają się” przykrości.
Biorąc pod uwagę ewolucję świadomości, możemy zastanowić się ile jeszcze lekcji ich czeka, ile ponownej inkarnacji. I to z ich własnego wyboru.
Każdego dnia mogą wybrać szacunek do ludzkiego życia, a jednak tego nie wybierają. Wolą dalej mordować. I nazywać to “sportem”.
I właśnie ta niewiedza i ta możliwość wyboru to esencja, rzecz krytyczna. Masz możliwość kogoś napaść i okraść, a także masz możliwość tego nie zrobić.
Dalszy Twój “los” zależy m.in. od tego wyboru. I każdego innego. Oraz od przeszłych. Wliczając przeszłe inkarnacje.
To “pozornie niewielka” zmiana to PRZEOGROMNA zmiana Twojej przyszłości.
Powiedzenie “jesteś kowalem własnego losu” nie jest tylko motywacyjnym frazesem. Jest to sprawa krytyczna do zrozumienia.
O tym wszystkim mówię – wszystko co przytaczam ma służyć zrozumieniu realiów tej planety, a nie czy facet z bicepsem jak piła może wejść na drzewo.
Inteligentny facet znajdzie rozwiązanie. Np. weźmie drabinę. Raczej po drabinie wejdzie nawet z takim bicepsem. Plecy może umyć mu żona ;)
I uprzedzając pytanie – skąd to wiem, warto zadać to pytanie sobie – skąd wiem to, co wiem? Skąd wiesz to, co wiedziałeś do tej pory? Jakie były to źródła? Co o nich wiesz?
Jaki był poziom ich kalibracji, zrozumienia rzeczywistości?
Bo poczytaliśmy, co napisali inni? No to czym się to różni od tego Bloga?
Bo obejrzeliśmy jakieś filmiki? No i? Ja też mam filmiki na kanale Youtube.
Bo od kogoś to usłyszeliśmy? No, to teraz też słyszysz coś ode mnie.
Sam więc dokonujesz wyboru czym się kierujesz i z jakich powodów.
Napisałeś w innym “jestem osobą która totalnie nie wie jak żyć”.
Wiesz dlaczego – bo znalazłeś się w świecie, w którym walka z innymi stała się słabością, a nie siłą.
Nie wiesz jak żyć, bo do tej pory tylko walczyłeś.
A teraz szukasz, dopiero szukasz nowego sposobu bycia.
Jesteś więc w DUŻO LEPSZEJ sytuacji, niż ci wszyscy “wojownicy”, którzy nadal za najlepsze wybierają pranie się po gębach.
I wybrałeś bardzo sensownie – studia prawnicze i muzykę. Nawet pomimo tego, że rodzice Cię w tym nie wspierali.
I jeszcze nazywasz siebie nieudacznikiem.
Ja bym powiedział, że jesteś cholernie inteligentny i mądry. Tylko dałeś się zaprogramować masą głupot.
To część Twojego karmicznego długu – no bo jakby nie patrzeć to “kilka” osób zabiłeś.
Ale już masz odpowiedź. Masz narzędzia, wiedzę, rozwiązania.
Jednak czy z nich skorzystasz, czy odprogramujesz się z winy, wstydu, gniewu, dumy to Twój wybór i Twoja odpowiedzialność.
Gdy następnym razem zobaczysz w umyśle “jestem nieudacznikiem” pamiętaj o tym, co napisałem.
Ja tego nie piszę, by Cię poklepać po główce, tylko przedstawiam Ci to, co powinno pomóc Ci spojrzeć na siebie… z łagodnością.
Czyli pomóc Ci praktykować cnotę, o której mówiłem.
Esencją moich wypowiedzi było, że łagodność nie musi oznaczać słabości.
Właśnie przez nienawiść skierowaną do siebie samego jest Ci ciężko w tym życiu.
Co jasno ukazuje, że to nienawiść jest słabością, a łagodność siłą.
Następuje więc totalne przewartościowanie Twojego życia i wyborów.
Daj sobie czas. Ale też podejdź do siebie racjonalnie.
Planuj, pisz, wychodź z głowy. Szukaj rozwiązania do problemów i je stosuj.
W głowie ich raczej nie znajdziesz, co pokazuje temat z praktyką innych stylów muzyki.
Najpierw zrób coś nowego, reszta się sama pojawi w odpowiednim momencie.
Zauważ jak wiele się dowiedziałeś i to “tylko” dlatego, bo zdecydowałeś się zrobić coś z uzależnieniem od porno.
Najpierw podjąłeś się nowego działania.
“Tym bardziej, że rozmawiamy w tym momencie o sportach, które nie kalibrują się wysoko.”
Kto by się tego spodziewał… Ciekawe jak nisko się kalibrują. Szczególnie interesuje mnie ich kalibracja względem metalu.
“Czy coś Cię zabolało w tym jak prostych porównań używam nie mając sobie za nic realia?
Ja chcę poszerzać ludzką świadomość, a nie ukazywać wyrytą w kamieniu rzeczywistość.”
Pod swoim pytaniem napisałeś coś co uniemożliwia mi odpowiedź na to pytanie. Widocznie sądziłem ze chcesz podawać “wyrytą w kamieniu rzeczywistość”, co wywołało wątpliwości. Chciałem to skonfrontować. Mogę mieć w podświadomości jakieś negatywności odnośnie tego filmowego niemal modelu “dobrego mistrza sztuk walki”.
“I co możesz powiedzieć? W esencji – co mógłbyś powiedzieć?”
Nie warto trenować po to by podnieść sobie samoocenę, albo poczucie bezpieczeństwa. Ja aktualnie nie trenuję sztuk walki, częściowo z przyczyn finansowych, oraz tego że spadło to na mojej liście priorytetów. Możliwe że wrócę do tego bo to znakomity i wszechstronny trening. Ponieważ w trakcie prawdziwej walki ludzie (nawet zawodowcy) zapominają techniki (jeżeli totalnie ich nie paraliżuje – nie ma znaczenia co się trenuje. Znaczenie ma jakość sali, trener, terminy i popularność. Lepiej trenować w miejscu gdzie dużo ludzi trenuje – można poznać kogoś. Istotny jest także podział na grupy – początkujących/ zaawansowanych. Mieszanie praktycznie uniemożliwia trenerowi poprowadzenie profesjonalnego treningu. Niema znaczenia co to za sport w istocie. W kontekście sportów walki ważne są warunki w jakich można go uprawiać.
“To nie pytanie sarkastyczne. To pytanie do głębokiego przemyślenia.
Nie mówimy o sztukach walki, tylko intencji ich trenowania oraz wykorzystania.
Ile faktów znasz? Ile doświadczyłeś? Z jakiego poziomu zrozumienia? Jaka byłaby intencja tego, co chciałbyś powiedzieć?
Czy chciałbyś kogoś do czegoś przekonać? Jakieś przekonania/przekonań byś chronił, próbował je racjonalizować?”
Kiedy zaczynałem chciałem móc pokonać każdego. Wiedziałem że to nie możliwe. Nie dysponuje pokaźnym wzrostem, a ważę mniej od przeciętnej młodej kobiety. Już pisałem o tym pod inny artykułem – mam problem z przybieraniem na wadzę, bez przejadana się tak jak to robią sportowcy, nie jestem w stanie przybrać na wadze. Uważałem że było to źródło moich problemów. Myślałem że z tego powodu nie zasługuję na żadną trochę chociaż atrakcyjną kobietę. Nie czułem się w swojej skórze dobrze, i ani odrobinę nie czułem się ze sobą bezpiecznie. I uważałem że w moim towarzystwie żadna kobieta nie poczuje się bezpiecznie. Że jako mężczyzna jestem z tego powodu niepełnowartościowy, i że jedyne kobiety jakie mogłyby mnie chcieć to takie które nie mogłyby sobie pozwolić na większego mężczyznę, bo same nie były atrakcyjne. Liczyłem że poznam jakiś “sekret”, który pozwoli mi to obejść, i stać się “najsilniejszym”, czyli “jedynym prawdziwym” w moim odczuciu mężczyzną. Tym byłem zaprogramowany. I w to wierzyłem. W międzyczasie walcząc na macie zrozumiałem bardzo wiele rzeczy. Nigdy nie chciało mi się uczyć fizyki. Ale na treningach, przez lata poznawałem ją w praktyce. Dowiedziałem się że w walce na gołe pięści nigdy nie będę mieć szans z zawodnikiem z kategorii ciężkiej. Ale dzięki walce z bronią (plastikową, ale zawsze) przekonałem się że mała masa ciała może pomagać jeżeli ma się długie ręce, mało tłuszczu i dobrą koordynację. Postanowiłem skupić się na zapewnieniu sobie bezpieczeństwa przy pomocy ekwipunku, a treningi traktować jako formę dbania o swoje ciało. Stąd nóż, kubotan, pała, a chciałem kupić maczetę, ale nie wiedziałem jak ją schować tak aby była niewidoczna. Nie ma tym krzty bezwarunkowości. To jest rozwiązanie powierzchowne. Mam obsesję na punkcie zapewniania sobie bezpieczeństwa. Uczyłem się nawet strzelać, ale mam dziwny, niewytłumaczalny wręcz pociąg do walki wręcz. Przedkładam umiejętność walki wręcz ponad umiejętność strzelania pomimo tego iż ta ostatnia jest praktyczniejsza. Udało mi się odpierać ataki osób które naprawdę mogłyby robić karierę w wadze ciężkiej, dlatego że jako ludzie mamy możliwość tworzenia i wykorzystywania broni. Ta umiejętność pozwalała naszym przodkom radzić sobie z dzikimi zwierzętami, i bez niej by nas pozjadały. Dlaczego przeciwko ludziom miałbym polegać na samej sile fizycznej jeżeli dysponuje małą masą ciała, kiedy wiem że niektórzy prezentują taki poziom że atakują kogo popadnie? Mam liczyć na to że mi się poszczęści i nikt nie zrobi mi krzywdy mając taką możliwość? Jeżeli jest coś do czego chciałbym przekonać ludzi którzy myślą o trenowaniu sztuk walki to byłoby to urealnienie swoich oczekiwań. Czyli jeżeli ktoś nie jest wielkim, wysokim i grubokościstym facetem to nie powinien liczyć na to że dzięki jakiejkolwiek sztuce walki to “nadrobi” (jeżeli jest cokolwiek do nadrabiania) – nie bo nie nadrobi. Kobieta nie powinna liczyć że dzięki sztukom walki będzie wstanie obronić się przed jakimkolwiek napastnikiem płci męskiej. Nie będzie w stanie. Nawet bardzo mały, drobny mężczyzna, mniejszy ode mnie ma nad większością kobiet dużą przewagę, a to za sprawą większego udziału tkanki tłuszczowej (która nie jest neutralna, jak niektórzy leniwi chcieliby żeby było, a przeszkadza) u kobiet – czyli zarazem mniejszego udziału tkanki mięśniowej, oraz niekorzystnych w ich przypadku proporcji ciała. Po prostu sztuki walki niczego nie zmieniają poza poziomem sprawności fizycznej, w walce na ulicy z losowym przeciwnikiem, bez możliwości przygotowania się nawet zawodowcy zapominają technik i polegają na czystej sile fizycznej.
“W jakich sytuacjach byłbyś gotowy go użyć?”(noża)
Jako że na wcześniej zadane pytania już odpowiedziałem, zacytuję tylko to. Noża użyłbym w sytuacji gdyby ktoś użył noża przeciwko mnie – a to też nie jestem pewien – używałem kubotanu, pały, walczyłem z kolesiami dwa razy większymi ode mnie, ale nie użyłem nigdy noża przeciwko człowiekowi – mogę więc sobie gdybać, możliwe że sparaliżowałby mnie strach przed byciem zabitym nożem, albo odpowiedzialnością karną gdybym to ja zabił. Dlatego mogę jedynie gdybać czy i w jakiej sytuacji użyłbym noża.
“Jeśli dobrze pamiętam, mówił to Gołota. Słyszałem o jeszcze kilku ale już nie pamiętam, bo było to dawno i już od bardzo długiego czasu nie mam żadnych informacji z tego skrawka rzeczywistości. Oczywiście kimś takim był Bruce Lee.” (odnośnie cytatu o który cię zapytałem)
Gołota znalazł sobie wymówkę bo bał się odpowiedzialności karnej. Po prostu ktoś go zaczepiał, a on czuł ból bo nie mógł mu przyjebać pod rygorem odpowiedzialności karnej, i musiał to sobie jakoś zracjonalizować. Dlatego wymyślił sobie taką gadkę aby grać “szlachetnego rycerza walczącego tylko z równymi sobie”, będąc w rzeczywistości zwykłym oprychem. Bruce Lee jest śmieszny. Koleś był mniej więcej z tej samej kategorii wagowej. był podobnych rozmiarów co ja (nawet chyba trochę niższy), a próbował grać mocarza. Nie warto się tutaj sugerować aktorami. Nie są wagi ciężkiej dlatego że mniejsze osoby mają lepszą motorykę, walki bokserskie i mma w lżejszych kategoriach wagowych zazwyczaj są bardziej widowiskowe niż te w cięższych – dlatego też Bruce Lee, Jackie Chan, Chuck Norris, Jean Claude van Damme, Jason Statham i cała reszta są skromnego wzrostu i nie grzeszą masą ciała – aby filmy były bardziej widowiskowe, a nie bo rozmiar nie ma znaczenia – ma, ale nie zawsze pomaga. Stąd popyt na niedużych aktorów będących ikonami filmów akcji. Aby nikt tego nie zauważył dobierano równie niewielkich statystów. Jeżeli Bruce Lee powiedział coś takiego to mu współczuję. Tak samo jak współczuję każdemu kolesiowi o wadze poniżej 90 kg, który twierdzi że zabiłby kogokolwiek jednym ciosem. To jest żenujące, że ktoś taki myśli że jest groźny dzięki swojej sile fizycznej. Albo jest nieświadomy swojej siły (jej braku), albo próbuje grać groźnego przed innymi i myśli że ktoś kto go na żywo zobaczy zapomni o jego rozmiarach pod wpływem jego słów.
“Ale są przykłady tych, co starają się żyć pozytywnie.
Można się ich zapytać dlaczego to robią, skoro bardzo, bardzo teoretycznie byłoby prościej kogoś walnąć w japę, zabrać mu portfel i kupić sobie obiad?
Robią to tylko dlatego, bo w dzisiejszych czasach za napaść i kradzież trafiliby na policję? A może jest inny powód? Jeśli tak, to jaki?
Dlaczego Ty nikogo nie napadasz, skoro codziennie mógłbyś okraść pewnie z 1000 osób? Gdybyś każdej zabrał 10 zł, jednego dnia zarobiłbyś 10 000 zł.”
Obawiam się że mogłeś się oczarować. Nie wiem co bym robił gdyby nie było prawa i możnaby napadać ludzi bezkarnie. Nie wiem. Po prostu nie potrafię powiedzieć czy to że nikogo nie atakuję i nie napadam nie jest efektem lęku przed organami ścigania, bo nie miałem okazji sprawdzić jakbym się zachował w sytuacji gdybym był bezkarny. Nigdy nie myślałem o napadaniu ludzi dla pieniędzy. Ale sępiłem pieniądze od ludzi na alkohol. A zaczęło się od tego że próbowałem podrywać dziewczyny na ulicy. Nie byłem wstanie podtrzymać rozmowy, więc aby się nie frustrować, a jednocześnie podtrzymać swój umysł przekonany do tego że “coś robię aby poprawić swój los” zacząłem podchodzić i sępić od nich pieniądze, w międzyczasie przekonałem się że kobiety są hojniejsze od mężczyzn, bo od mężczyzn też próbowałem. Nie można powiedzieć o kimś kto nie ma mocy aby bezkarnie czynić niegodziwości, że nie czyniłby ich gdyby miał możliwość. Tak więc ja wybrałem aby nie ryzykować pójścia za kraty. A niekoniecznie aby nie czynić nikomu krzywdy. Możliwe że tak, może gdybym miał moc, to nie wykorzystywałbym jej przeciwko innym. Ale możliwe że nie. Nie wiadomo.
“Uwierzyłbyś, gdybym Ci powiedział, że to Twoja 18-ta inkarnacja (miałem pozwolenie, by to skalibrować i się tym podzielić)? Byłeś już na tej planecie 17 razy i taki poziom osiągnąłeś przez ten czas.”
Nie wiem czy jestem w stanie to uwierzyć. Jestem agnostykiem (to nie to samo co ateista). Wychodzę z założenia że nic nie wiem o świecie ponad światem fizycznym – wiedza o tym fizycznym też jest ograniczona, w latach 50tych stosowano lobotomię aby leczyć depresję – wydłubywano ludziom kawałek mózgu, nie wierzę jakoby dzisiaj nauka była na dużo wyższym poziomie. Jestem takim niedowiarkiem że nawet nauce nie ufam, bo zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo może być niedoskonała. Ale, równie dobrze możesz mówić prawdę. Dlatego przyjmuję to do wiadomości.
“I dlaczego? Ze strachu? Z tego, że jak kogoś napadniesz, to zostaniesz złapany? Bo ktoś Cię nagra lub zobaczy na kamerze?
A może jest inny powód? Jeśli tak – jaki? Dlaczego rezygnujesz z tego, co robiłeś przez 500 lat?
Dlaczego wojownik przestaje zabijać i zaczyna się kształcić i pragnie grać muzykę?”
Widzę że można bez tego żyć, i to dużo lepiej niż z tym. Chcę skorzystać z tej możliwości. Oprócz tego zawsze miałem jakąś pasje – odkąd sięgam pamięcią. W dzieciństwie interesowałem się całym mnóstwem rzeczy, zupełnie niezwiązanych z prawem,muzyką czy sztukami walki. Na dobrą sprawę mogłem już wiele lat temu zrobić biznes na bazie jakiejkolwiek z nich. Zawsze (przynajmniej w ciągu tego życia) miałem perspektywę robienia czegoś lepszego od napadania na ludzi. Poza tym moi rodzice włożyli ogromny wysiłek w to abym nie wyrósł na osobę która chodzi o ulicy i napada ludzi – w dzieciństwie otarłem się o poprawczak – miałem w domu ogromne problemy z tego powodu. Walczyłem po to aby poprawić sobie samoocenę, aby lepiej się ze sobą czuć. A kiedy sam sobie udowodniłem że potrafię się obronić przed kolesiem który waży 100 kg stosując proste narzędzia, odkryłem że w zasadzie nic się nie zmieniło – jestem taki sam.
“Tym bardziej, że rozmawiamy w tym momencie o sportach, które nie kalibrują się wysoko.”
Kto by się tego spodziewał…
Nie cwaniakuj proszę.
Jeszcze chwilę temu nawet nie wiedziałeś, że istnieje możliwość kalibracji.
Czy wiesz co ona w ogóle oznacza?
To, że coś nie kalibruje się wysoko – co to znaczy?
Ciekawe jak nisko się kalibrują.
I dlaczego to jest ciekawe?
Co ma Ci dać konkretna wartość? Ważne, że wiesz, że poniżej 200.
Szczególnie interesuje mnie ich kalibracja względem metalu.
A dlaczego Cię interesuje “szczególnie”?
Co ma Ci to dać?
Co oznacza, że coś kalibruje się poniżej 200?
“Czy coś Cię zabolało w tym jak prostych porównań używam nie mając sobie za nic realia?
Ja chcę poszerzać ludzką świadomość, a nie ukazywać wyrytą w kamieniu rzeczywistość.”
Pod swoim pytaniem napisałeś coś co uniemożliwia mi odpowiedź na to pytanie.
Jaaasne… w jaki sposób uniemożliwia?
Bajki też nie są realne, a ich wartość wynika z przesłania, które niosą.
To, że napisałem, że facet ma biceps jak piłka i wchodzi na drzewo nie niweczy przesłania, ani wartości tego, co mówiłem.
Widocznie sądziłem
Nie wiesz co zrobiłeś i dlaczego?
ze chcesz podawać “wyrytą w kamieniu rzeczywistość”, co wywołało wątpliwości. Chciałem to skonfrontować.
Nic nie wywołało wątpliwości.
Ty sam użyłeś mojej wypowiedzi, by coś wyprojektować.
I niby jakie to wątpliwości coś wywołało?
Jaką intencję miałeś?
Skoro pojawiły się wątpliwości, to coś wiedziałeś i nagle zacząłeś to podważać.
Czym więc to było?
Mogę mieć w podświadomości jakieś negatywności odnośnie tego filmowego niemal modelu “dobrego mistrza sztuk walki”.
To nie ma nic wspólnego z tym, że “czepiłeś” się mojej wypowiedzi.
Ty sądzisz, że mówimy o ćwiczeniach, walce, napaściach.
A ja mówię o pozytywnym, mądrym wykorzystywaniu siły, porzucaniu agresji, szukaniu drogi pozytywnego, świadomego życia.
“I co możesz powiedzieć? W esencji – co mógłbyś powiedzieć?”
Nie warto trenować po to by podnieść sobie samoocenę, albo poczucie bezpieczeństwa.
Z tą intencją nie.
Ale warto trenować, by np. zmierzyć się z tym, co blokowało/ograniczało samoocenę i poczucie bezpieczeństwa.
“To nie pytanie sarkastyczne. To pytanie do głębokiego przemyślenia.
Nie mówimy o sztukach walki, tylko intencji ich trenowania oraz wykorzystania.
Ile faktów znasz? Ile doświadczyłeś? Z jakiego poziomu zrozumienia? Jaka byłaby intencja tego, co chciałbyś powiedzieć?
Czy chciałbyś kogoś do czegoś przekonać? Jakieś przekonania/przekonań byś chronił, próbował je racjonalizować?”
Kiedy zaczynałem chciałem móc pokonać każdego. Wiedziałem że to nie możliwe.
Po raz kolejny powtórzę – nie chodzi mi o to co robiłeś/robisz ale z jakich intencji i powodów.
Ty uciekałeś od poczucia braku, a Twój umysł podsuwał Ci różne mniej lub bardziej bzdurne racjonalizacje.
I co miało Ci dać pokonanie nawet wszystkich? Poczucie wartości… To fajnie. Mógłbyś czuć się nieco bardziej wartościowy ale nienawidziłoby Cię miliony ludzi…
Niektórzy może nawet by Cię podziwiali. Ale uczucie braku, strach, etc. nadal by w Tobie były.
Nie dysponuje pokaźnym wzrostem, a ważę mniej od przeciętnej młodej kobiety. Już pisałem o tym pod inny artykułem – mam problem z przybieraniem na wadzę, bez przejadana się tak jak to robią sportowcy, nie jestem w stanie przybrać na wadze.
A ja już na to odpowiedziałem i poradziłem.
Uważałem że było to źródło moich problemów. Myślałem że z tego powodu nie zasługuję na żadną trochę chociaż atrakcyjną kobietę.
Bo umysł nie zna rzeczywistości i projektuje wewnętrzne braki na świat.
Zaczyna więc szukać w świecie tego, czego brak odczuwa. A nawet nie tego, tylko źródła tych braków.
Np. nie chcemy kobiety dla tego, bo chcemy kobiety, tylko chcemy uciec od poczucia samotności. Nie robimy tego dla tej osoby, dla bycia razem, tylko by nie czuć jakiejś negatywności.
A każdy brak to iluzja.
Bo nawet brak ręki to nie problem. Problem to zwykła interpretacja, której zazwyczaj towarzyszy wstyd, wina, opór, żal, gniew.
To my na brak ręki możemy wyprojektować wstyd, winę, żal, gniew, opór, dumę.
Jest pełno przykładów ludzi, którzy nauczyli się żyć radośnie bez nóg czy rąk.
Więc problem nie jest w tym nawet dosłownym braku, tylko w naszym podejściu.
Już wiesz, że możesz i powinieneś uwalniać opór, emocje i zaprzestać projekcji.
Medytować, ustalać intencję, cele, planować, rozpisywać kroki, rozliczać się.
Wszystko wiesz.
Reszta – decyzja – należy do Ciebie.
Nie czułem się w swojej skórze dobrze, i ani odrobinę nie czułem się ze sobą bezpiecznie.
I nadal tak jest.
A źródła bezpieczeństwa nie ma poza Tobą.
Pałka czy nóż Ci go nie dadzą.
Nie czułeś się dobrze “w swojej skórze”, bo “w Twojej skórze” nagromadzona jest energia strachu.
Możesz od tego uciekać lub możesz ją uwolnić.
I uważałem że w moim towarzystwie żadna kobieta nie poczuje się bezpiecznie.
Uważałeś dobrze ale z błędnych powodów.
Utrzymywanie strachu i niepewności spowoduje, że inni też to poczują w Twoim towarzystwie.
A poczucie bezpieczeństwa nie bierze się z noszenia noża.
Ty dodatkowo projektowałeś jeszcze wstyd za to, że czujesz strach.
A uwalnianie emocji zaczyna się od ich akceptacji. Od akceptacji tego, że je czujesz.
Że jako mężczyzna jestem z tego powodu niepełnowartościowy,
Nie “jesteś”, tylko tak interpretujesz to, co czujesz.
Uznałeś, że skoro czujesz strach to negatywnie rzutuje to na Ciebie jako mężczyznę.
Ale to bzdura. To negatywne programowanie.
Nie ma nic złego w odczuwaniu strachu. Całe “zło” to cała reszta – projekcja, jakieś negatywne traktowanie siebie na podstawie odczuwania strachu.
i że jedyne kobiety jakie mogłyby mnie chcieć to takie które nie mogłyby sobie pozwolić na większego mężczyznę, bo same nie były atrakcyjne.
To dalsza projekcja.
Sądzisz, że lepiej wiesz od kobiet. A tak naprawdę rozumiesz kobiety? Ich motywacje? Pragnienia, potrzeby?
Czy rozumiesz w ogóle swoje?
Liczyłem że poznam jakiś “sekret”, który pozwoli mi to obejść, i stać się “najsilniejszym”, czyli “jedynym prawdziwym” w moim odczuciu mężczyzną.
Nie Ty na to liczyłeś, tylko Twój umysł.
Dlatego nie miałeś szans nic zmienić.
Nie ma ŻADNYCH sekretów.
Ani nie ma możliwości “obejścia” emocji. Należy się z nimi zacząć mierzyć i uwalniać.
A ego oczywiście chce to obejść, bo to niemożliwe i można na to poświęcić nawet wiele żyć. Ile tylko chcesz.
Tym byłem zaprogramowany. I w to wierzyłem.
A teraz czym jesteś zaprogramowany i w co wierzysz?
Kiedy przestaniesz w to wierzyć i kiedy uwolnisz paliwo programowania?
W międzyczasie walcząc na macie zrozumiałem bardzo wiele rzeczy. Nigdy nie chciało mi się uczyć fizyki. Ale na treningach, przez lata poznawałem ją w praktyce. Dowiedziałem się że w walce na gołe pięści nigdy nie będę mieć szans z zawodnikiem z kategorii ciężkiej. Ale dzięki walce z bronią (plastikową, ale zawsze) przekonałem się że mała masa ciała może pomagać jeżeli ma się długie ręce, mało tłuszczu i dobrą koordynację. Postanowiłem skupić się na zapewnieniu sobie bezpieczeństwa przy pomocy ekwipunku, a treningi traktować jako formę dbania o swoje ciało. Stąd nóż, kubotan, pała, a chciałem kupić maczetę, ale nie wiedziałem jak ją schować tak aby była niewidoczna.
To nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek problemem, jaki masz.
Możesz mówić latami o tym, co robiłeś.
A istotne są przyczyny i intencje.
Istotna jest intencja TERAZ, istotne jest postrzeganie TERAZ, istotne są wybory TERAZ.
Nie ma tym krzty bezwarunkowości. To jest rozwiązanie powierzchowne. Mam obsesję na punkcie zapewniania sobie bezpieczeństwa.
Nie Ty masz, tylko Twój umysł.
Bo masz stłumione pełno strachu, którego projekcji Twój umysł cały czas dokonuje na świat zewnętrzny.
I ogłupia Cię, że coś z zewnątrz go usunie…
Przywiązałeś się do myśli, że musisz zapewniać sobie poczucie bezpieczeństwa.
A tak naprawdę jest to nawyk ucieczkowy od emocji strachu.
Co robić z nawykami wyjaśnia Moduł 2 WoP.
Uczyłem się nawet strzelać, ale mam dziwny, niewytłumaczalny wręcz pociąg do walki wręcz.
Wytłumaczalny, tylko nie jesteś świadomy siebie, swoich intencji, potrzeb, przyczyn, decyzji…
Nie jesteś w sobie, tylko w umyśle non stop, więc nie żyjesz trzeźwo.
Nie wiesz więc nawet co czujesz, że coś czujesz, co WYBIERASZ, itd.
Po prostu sądzisz, że jak problem rozwiążesz dosłownie własnoręcznie, to nareszcie poczujesz się bezpieczny… Czyli jeśli własnymi rękoma załatwiłbyś silnego gościa, to nagle pojawi się poczucie bezpieczeństwa. Ale nigdy się nie pojawi. Pojawi się duma ale nie poczucie bezpieczeństwa. Bo duma nie usunie strachu.
Przedkładam umiejętność walki wręcz ponad umiejętność strzelania pomimo tego iż ta ostatnia jest praktyczniejsza.
Bo żyjesz nieświadomie i nie jesteś świadom intencji.
To ponadto również projekcja dumy – masz proste rozwiązanie – zastrzelić agresywnego jegomościa. I po problemie!
Nie trzeba ryzykować życia. I wolisz z tego zrezygnować na ultra niebezpieczną bójkę wręcz…
Więc nawet w tym ograniczonym paradygmacie strachu wybierasz najgorsze możliwe rozwiązanie.
Udało mi się odpierać ataki osób które naprawdę mogłyby robić karierę w wadze ciężkiej, dlatego że jako ludzie mamy możliwość tworzenia i wykorzystywania broni. Ta umiejętność pozwalała naszym przodkom radzić sobie z dzikimi zwierzętami, i bez niej by nas pozjadały.
To, że zwierzęta nazywa się dzikimi nie oznacza, że by nas pozjadały, gdybyśmy my ich nie zabijali.
Zwierzęta nie mają na celu nas wybić. To projekcja Twojej podświadomej winy i tak naprawdę globalnej ludzkiej podświadomości.
To my mordowaliśmy zwierzęta ze strachu.
Nawet atak dzikiego, szablozębnego tygrysa na nas to nie rezultat jego agresji i nienawiści. Tylko zwykłe polowanie. Coś, co ludzie również robią od zawsze.
To my na to wyprojektowaliśmy podświadomy lęk, winę. Tak jak na Boga, świat, życie, los, na co popadnie.
Zwierzęta zabijają wyłącznie, by przeżyć (99,99% zwierząt). Po prostu takie są. Nie ma w tym nienawiści.
Wąż duszący małe źrebię nie robi tego, bo jest zły. W ten sposób sam zapewnia sobie przeżycie. Lepiej nie potrafi.
Nie robi tego z nienawiści, z rządzi mordu. Po prostu jego przeżycie zależy od tego czy wciamka inne ciało. A do tego potrzebuje, by się nie ruszało, by mu nie uciekało.
Tyle.
Znowu dokonujesz projekcji własnego podświadomego gniewu i strachu.
Ludzie żyli ze zwierzętami w harmonii odkąd staliśmy się nieco bardziej świadomi i pojawili się nauczyciele duchowi, którzy uczyli nas jedności i harmonii z całą planetą.
Tylko za czasów kompletnej zwierzęcości kapka ludzi walczyła o przeżycie. Bo projektowali strach. Większym problemem od drapieżników było zimno. A jednak nie panikujemy, gdy zaczyna się zima.
Bo znaleźliśmy świetne rozwiązanie. Więcej, niż jedno.
Większość ludzi, którzy giną zabici przez zwierzęta w dzisiejszych czasach to ignoranci lub idioci.
To chyba hipopotamy zabijają najwięcej ludzi… Więc jeśli znajdziemy się w ich otoczeniu, warto by poczytać co należy, a co nie w ich pobliżu…
A jakoś nikt nie boi się samochodów, pomimo, że rocznie giną setki tysięcy ludzi w wypadkach samochodowych…
Drapieżniki to był/jest najmniejszy problem.
Gdyby lwy mordowały rocznie tyle ludzi, co wypadki samochodowe, to ludzie chyba wybili by wszystkie z nienawiści.
A jednak nikt nic nie robi sobie w temacie samochodów. Ani alkoholu.
Jeśli dobrze pamiętam, to więcej ludzi ginie z własnej ręki we własnej łazience, niż zabijają rekiny i krokodyle razem wzięte.
A jednak nikt nie boi się swojej łazienki…
Ten strach to tylko głupie programowanie i projekcje.
Dlaczego przeciwko ludziom miałbym polegać na samej sile fizycznej jeżeli dysponuje małą masą ciała, kiedy wiem że niektórzy prezentują taki poziom że atakują kogo popadnie?
I możesz sobie takich pytań zadać miliony, poświęcić lata na rozmyślania, a Twoje poczucie bezpieczeństwa nie zmieni się o 1%.
Ważne jest zastanowić się dlaczego żyjesz tak, że takich ludzi spotykasz? Dlaczego nie spotykasz ludzi pozytywnych, pomocnych, otwartych?
Mam liczyć na to że mi się poszczęści i nikt nie zrobi mi krzywdy mając taką możliwość?
Niezłe spojrzenie na świat…
Tak, możesz na to liczyć.
Możesz też żyć rozsądnie i nie pchać się w miejsca niebezpieczne.
Jakoś miliardy ludzi nie chodzi z nożem przy sobie. Mają małe dzieci, żyją spokojnie, czują się bezpieczni. Nikt ich nie napada.
Codziennie 6 miliardów ludzi może reszcie zrobić krzywdę. A jednak tego nie robi.
A Ty możesz sobie na ten temat rozmyślać lub uwolnić strach, winę, gniew, dumę i zacząć wybierać rozsądnie(j).
Jeżeli jest coś do czego chciałbym przekonać ludzi którzy myślą o trenowaniu sztuk walki to byłoby to urealnienie swoich oczekiwań.
Sam zrób to najpierw względem siebie i swoich oczekiwań.
Jakie Ty masz oczekiwania?
Że nóż Ci zapewni bezpieczeństwo?
Jakbyś urealnił swoje oczekiwania?
Czyli jeżeli ktoś nie jest wielkim, wysokim i grubokościstym facetem to nie powinien liczyć na to że dzięki jakiejkolwiek sztuce walki to “nadrobi” (jeżeli jest cokolwiek do nadrabiania) – nie bo nie nadrobi.
A Ty kijami i nożami nie nadrobisz poczucia braku bezpieczeństwa. Ani żadnego innego braku.
Ani obecnością kobiety, ani niczym innym.
Kobieta nie powinna liczyć że dzięki sztukom walki będzie wstanie obronić się przed jakimkolwiek napastnikiem płci męskiej. Nie będzie w stanie. Nawet bardzo mały, drobny mężczyzna, mniejszy ode mnie ma nad większością kobiet dużą przewagę, a to za sprawą większego udziału tkanki tłuszczowej (która nie jest neutralna, jak niektórzy leniwi chcieliby żeby było, a przeszkadza) u kobiet – czyli zarazem mniejszego udziału tkanki mięśniowej, oraz niekorzystnych w ich przypadku proporcji ciała. Po prostu sztuki walki niczego nie zmieniają poza poziomem sprawności fizycznej, w walce na ulicy z losowym przeciwnikiem, bez możliwości przygotowania się nawet zawodowcy zapominają technik i polegają na czystej sile fizycznej.
Widzisz więc, że masz doświadczenie, masz wiedzę, rozumiesz wiele w tym temacie. To bardzo mądra rada.
Jaką więc dałbyś kobietom radę? Co mogłyby zrobić, by realnie zwiększyć sobie szansę na przeżycie w niebezpiecznych sytuacjach?
To jedno.
Ale drugie – mówimy o tym, czego się trzymasz na swój temat, świata, itd.
Niezbędne jest oczyszczenie.
Możesz lata, nawet całe życie poświęcić na szukanie różnych rozwiązań ale ich nie znajdziesz, bo ich nie ma w świecie.
Odpuszczenie strachu jest rozsądne. Strach nie chroni.
Chroni to, co zrobimy czując go. A to możemy zrobić również nie czując go.
Zauważ – jeśli spotkamy drapieżnika to co możemy zrobić? Walczyć lub uciec. Dyplomatyczne podejście do lwa nie zadziała. Zapewne też nie zadziała w przypadku wielkiego drecha z pałą.
I teraz? Czy strach nas ochroni? Niby jak? Strach to energia, której jakość jest taka, że ogranicza mentalny potencjał do dwóch prostych wyboró – walki lub ucieczki.
A więc strach WSPOMAGA DZIAŁANIE.
I od tego działania zależy czy przeżyjemy lub będziemy mieli szansę. Nie od strachu.
A przecież decyzję o walce lub ucieczce możemy podjąć czując spokój, a nawet radość. Nic nie ogranicza naszych decyzji i działań.
Więc strach tylko obciąża psychikę i układ energetyczny, a ponadto stanowi niebezpieczeństwo wyprojektowania go na to, gdzie nie ma żadnego zagrożenia i nigdy nie było.
“W jakich sytuacjach byłbyś gotowy go użyć?”(noża)
Jako że na wcześniej zadane pytania już odpowiedziałem, zacytuję tylko to. Noża użyłbym w sytuacji gdyby ktoś użył noża przeciwko mnie – a to też nie jestem pewien – używałem kubotanu, pały, walczyłem z kolesiami dwa razy większymi ode mnie, ale nie użyłem nigdy noża przeciwko człowiekowi – mogę więc sobie gdybać, możliwe że sparaliżowałby mnie strach przed byciem zabitym nożem, albo odpowiedzialnością karną gdybym to ja zabił. Dlatego mogę jedynie gdybać czy i w jakiej sytuacji użyłbym noża.
To teraz inne pytanie – w takim razie czy mógłbyś żyć bez noża?
Co poczułbyś, gdybyś przez najbliższy rok miał poruszać się bez żadnej broni przy sobie?
“Jeśli dobrze pamiętam, mówił to Gołota. Słyszałem o jeszcze kilku ale już nie pamiętam, bo było to dawno i już od bardzo długiego czasu nie mam żadnych informacji z tego skrawka rzeczywistości. Oczywiście kimś takim był Bruce Lee.” (odnośnie cytatu o który cię zapytałem)
Gołota znalazł sobie wymówkę bo bał się odpowiedzialności karnej. Po prostu ktoś go zaczepiał, a on czuł ból bo nie mógł mu przyjebać pod rygorem odpowiedzialności karnej, i musiał to sobie jakoś zracjonalizować.
Być może ale można z tego wyciągnąć wnioski dla siebie.
To, że czuł ból to rezultat jego niedojrzałości.
Niemniej widzimy – pobicie drugiej osoby nie jest do niczego potrzebne.
Jak ktoś się nas czepia, nie trzeba reagować. Nie każdy nosi nóż w kieszeni.
Dlatego wymyślił sobie taką gadkę aby grać “szlachetnego rycerza walczącego tylko z równymi sobie”, będąc w rzeczywistości zwykłym oprychem.
Mógł być/może jest zwykłym oprychem, nie neguję.
Ale nie mówimy o tym, tylko o esencji.
Bruce Lee jest śmieszny. Koleś był mniej więcej z tej samej kategorii wagowej. był podobnych rozmiarów co ja (nawet chyba trochę niższy), a próbował grać mocarza. Nie warto się tutaj sugerować aktorami.
Z tego co się orientuję, Bruce Lee był dużo więcej, niż tylko aktorem.
I na pewno nie był śmieszny.
Nie są wagi ciężkiej dlatego że mniejsze osoby mają lepszą motorykę, walki bokserskie i mma w lżejszych kategoriach wagowych zazwyczaj są bardziej widowiskowe niż te w cięższych – dlatego też Bruce Lee, Jackie Chan, Chuck Norris, Jean Claude van Damme, Jason Statham i cała reszta są skromnego wzrostu i nie grzeszą masą ciała – aby filmy były bardziej widowiskowe, a nie bo rozmiar nie ma znaczenia – ma, ale nie zawsze pomaga.
Ja rozumiem z jakiej pozycji to wszystko piszesz.
Zdaję sobie sprawę, że człowiek, który od małego naprawdę ćwiczył, wychował się “na ulicy” to poskłada kogo popadnie.
Słyszałem o kolesiach, którzy są bliscy nieśmiertelności w kwestii wytrzymałości i odporności na ból ;)
Ale nie o tym mówimy.
Mówimy o tym jak żyjesz i jak będziesz żył dalej jeśli nic nie zmienisz. Ty. Nie Jason Statham.
Stąd popyt na niedużych aktorów będących ikonami filmów akcji. Aby nikt tego nie zauważył dobierano równie niewielkich statystów. Jeżeli Bruce Lee powiedział coś takiego to mu współczuję. Tak samo jak współczuję każdemu kolesiowi o wadze poniżej 90 kg, który twierdzi że zabiłby kogokolwiek jednym ciosem. To jest żenujące, że ktoś taki myśli że jest groźny dzięki swojej sile fizycznej. Albo jest nieświadomy swojej siły (jej braku), albo próbuje grać groźnego przed innymi i myśli że ktoś kto go na żywo zobaczy zapomni o jego rozmiarach pod wpływem jego słów.
Łatewer.
Gdyby Bruce Lee wziął nóż, zapewne takiemu dużemu faciowi zdołałby go wbić w czaszkę.
Silny cios w krtań też byłby nieprzyjemny niezależnie jak wielki jesteś.
Ale nie o tym mówimy.
Mówimy O TOBIE.
A 99% Twoich wypowiedzi jest o … cholera wie kim i cholera wie z jakich powodów o tym mówisz.
A co z tym co ważne?
Czy w tym momencie mógłbyś odpowiedzieć co dla Ciebie jest w tym momencie ważne/najważniejsze?
“Ale są przykłady tych, co starają się żyć pozytywnie.
Można się ich zapytać dlaczego to robią, skoro bardzo, bardzo teoretycznie byłoby prościej kogoś walnąć w japę, zabrać mu portfel i kupić sobie obiad?
Robią to tylko dlatego, bo w dzisiejszych czasach za napaść i kradzież trafiliby na policję? A może jest inny powód? Jeśli tak, to jaki?
Dlaczego Ty nikogo nie napadasz, skoro codziennie mógłbyś okraść pewnie z 1000 osób? Gdybyś każdej zabrał 10 zł, jednego dnia zarobiłbyś 10 000 zł.”
Obawiam się że mogłeś się oczarować. Nie wiem co bym robił gdyby nie było prawa i można by napadać ludzi bezkarnie. Nie wiem.
Bo żyjesz nieświadomie.
Zareagowałbyś zgodnie ze swoim poziomem świadomości. A jego możesz zmienić.
Po prostu nie potrafię powiedzieć czy to że nikogo nie atakuję i nie napadam nie jest efektem lęku przed organami ścigania, bo nie miałem okazji sprawdzić jakbym się zachował w sytuacji gdybym był bezkarny.
Nie wiesz, bo nie jesteś świadomy swoich intencji.
Nie ma to nic wspólnego z tym, co byłbyś zrobił GDYBY. Gdybanie nie ma żadnego sensu.
Tu i teraz kierujesz się jakimiś intencjami, których nie jesteś świadom.
Nosisz przy sobie broń. Całe życie uciekasz od poczucia strachu, pustki, braku własnej wartości.
Nigdy nie myślałem o napadaniu ludzi dla pieniędzy.
Nie Ty myślisz.
Myślenie odbywa się samo na bazie nagromadzonych emocji i programów.
Ale zapewne te programy w sobie masz. Pytanie czy zachowasz je “na czarną godzinę”?
Czy już teraz zaczniesz o siebie dbać, by do takiej “czarnej godziny” nigdy nie musiało dojść?
Ale sępiłem pieniądze od ludzi na alkohol. A zaczęło się od tego że próbowałem podrywać dziewczyny na ulicy. Nie byłem wstanie podtrzymać rozmowy, więc aby się nie frustrować, a jednocześnie podtrzymać swój umysł przekonany do tego że “coś robię aby poprawić swój los” zacząłem podchodzić i sępić od nich pieniądze, w międzyczasie przekonałem się że kobiety są hojniejsze od mężczyzn, bo od mężczyzn też próbowałem.
Więc widzisz, że kierowałeś się jakimiś niskimi intencjami, których w większości nie byłeś świadom.
To był taki WEWNĘTRZNY cyrk, poza który nigdy nie wyszedłeś.
A tego cyrku w świecie nie ma. To były tylko wewnętrzne zaniedbania.
A świat zewnętrzny miał Ci to zaprezentować, byś stał się tego świadom.
Ale Ty zamiast tego zacząłeś przy sobie nosić nóż wierząc, że np. źródłem strachu jest świat zewnętrzny.
Nie można powiedzieć o kimś kto nie ma mocy aby bezkarnie czynić niegodziwości, że nie czyniłby ich gdyby miał możliwość.
Można.
Wystarczy wykalibrować poziom świadomości i intencje.
A w przypadku samej osoby, ona sama musi sobie zdać świadomość z własnych intencji.
Tak więc ja wybrałem aby nie ryzykować pójścia za kraty. A niekoniecznie aby nie czynić nikomu krzywdy.
Więc wybierałeś ze strachu.
A gdybyś go nie czuł? Co wybrałbyś teraz?
Możliwe że tak, może gdybym miał moc, to nie wykorzystywałbym jej przeciwko innym. Ale możliwe że nie. Nie wiadomo.
Nie wiadomo, bo żyjesz nieświadomie, a nie dlatego, bo nie można się domyślić przyszłości.
“Uwierzyłbyś, gdybym Ci powiedział, że to Twoja 18-ta inkarnacja (miałem pozwolenie, by to skalibrować i się tym podzielić)? Byłeś już na tej planecie 17 razy i taki poziom osiągnąłeś przez ten czas.”
Nie wiem czy jestem w stanie to uwierzyć. Jestem agnostykiem (to nie to samo co ateista).
Rozróżniam.
Ale to nie ma nic wspólnego z wiarą w Boga.
Ponadto – nie tyle ważne jest uwierzenie w inkarnowanie ale zdanie sobie sprawy w co już wierzysz… wierzysz, że potrzebujesz noża… nosisz go przy sobie… Skąd wiara w to? Nie wierzysz w duchową rzeczywistość, którą sprawdzić i potwierdzić jest banalnie, tak samo tego, że myślenie odbywa się samo i że człowiek nie myśli…
Już wierzysz w bardzo wiele.
Ale Twoje doświadczenia nie są potwierdzeniem tej wiary, tylko jej rezultatem.
Musiałeś się bronić nie dlatego, bo taka jest rzeczywistość, tylko taka jest TWOJA, SUBIEKTYWNA rzeczywistość, BO w to wierzyłeś.
I takie doświadczenia sam sobie stworzyłeś.
To przecież oczywiste. Ludzie naokoło nie mają takich doświadczeń.
A gdyby świat był taki, jaki wierzysz, że jest, to wszyscy mieliby takie doświadczenia i wszyscy nosiliby noże, pałki, broń palną…
A ile osób nosi? Ja noszę nóż, gdy jadę na grilla… żeby sobie pokroić warzywka. I cholernie uważam jak go używam. To ja wtedy czuję, że jestem zagrożeniem dla innych, a nie inni dla mnie. Moja czujność jest zwiększona tysiąckrotnie, by nikomu nie zrobić krzywdy.
Wychodzę z założenia że nic nie wiem o świecie ponad światem fizycznym
To bardzo dobre założenie.
Tylko, że przecież w cale tak nie jest.
O świecie czysto fizycznym też niewiele wiesz. Wiesz tylko to, czego Ty doświadczyłeś i jak to zinterpretowałeś.
A ja staram się przedstawić nie tylko informacje, że tak naprawdę właśnie to “coś ponad” jest radykalną rzeczywistością ale też przedstawiam jak to sprawdzić i doświadczyć.
I mówię Ci dlaczego doświadczyłeś tego, czego doświadczyłeś.
Cały ten Blog przedstawia realia z różnych perspektyw. Np. to, że doświadczenia ludzkie są w 100% SUBIEKTYWNE. I każdy odpowiada za swoje.
Świat nie jest żaden. Każde zdanie typu “świat jest”, “rzeczywistość jest” nie jest prawdą!
Prawdą może być tylko w ograniczonym kontekście.
Zazwyczaj więc trzeba zdać sobie sprawę, że MÓJ świat jest XYZ, MOJA rzeczywistość jest XYZ.
Ale nawet wtedy dochodzi raczej do użalania się, wstydzenia, frustrowania, obwiniania i wmawiania sobie bezsilności czy bycia kimś gorszym, niż rozsądne zastanowienie się DLACZEGO i wzięcia za to ODPOWIEDZIALNOŚCI.
– wiedza o tym fizycznym też jest ograniczona, w latach 50tych stosowano lobotomię aby leczyć depresję – wydłubywano ludziom kawałek mózgu, nie wierzę jakoby dzisiaj nauka była na dużo wyższym poziomie.
W niektórych kwestiach jest, w innych nie.
Ale zauważ – skoro wiesz, że mamy tak ograniczony punkt widzenia rzeczywistości, dlaczego jednak cały czas tak uparcie trzymasz się jakichś własnych przekonań?
Co z tego masz?
Czy w ogóle zdajesz sobie sprawę, że WSZYSTKO to, co wiesz o świecie to Twoje przekonania, Twoja wiara?
Agnostyk i ateista również całe swoje życie opierają na wierze. Np. wierze, że Bóg nie istnieje czy nie może istnieć…
To taka sama wiara jak, że Bóg istnieje i jest gnojem.
To wszystko wiara. To my oddajemy temu energię i tym samym energetyzujemy odpowiednie doświadczenia w swoich życiach.
Ci co sądzą, że Bóg jest łotrem znajdą tego potwierdzenie i doświadczą tego, co będzie na to dowodem.
A ci co sądzą, że Bóg jest mądry i kochający to nawet bolesne doświadczenia zinterpretują z korzyścią dla siebie.
Jestem takim niedowiarkiem że nawet nauce nie ufam, bo zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo może być niedoskonała. Ale, równie dobrze możesz mówić prawdę. Dlatego przyjmuję to do wiadomości.
Wbrew pozorom to bardzo mądra postawa.
Ale jak mówię – wszystko o czym mówię można przetestować.
Akurat wiedza na temat poprzednich inkarnacji pojawia się sama na ogromnie wysokim poziomie świadomości (powyżej 600, na który wzrosło około mniej, niż 0,01% ludzkości).
Ale wiele innych można sprawdzić. Np. temat myśli, emocji, projekcji, uwalniania, bycia połączonym ze światem, że nasze życie zewnętrzne to przedruk naszej podświadomości i więcej.
Mówisz, że jesteś “takim niedowiarkiem”… ale dlaczego kłamiesz?
Gdybyś był niedowiarkiem, niedowierzałbyś również tego, w co wierzysz, co sądzisz… a tak nie jest.
Niedowierzasz temu, co nowe, a nie temu co już wiesz.
Czyli sam wdepnąłeś w pułapkę, wszedłeś w dół, w którym siedzisz.
Jeśli już masz być niedowiarkiem to zacznij niedowierzać WSZYSTKIEMU poczynając od własnych myśli i emocji, hmm?
“I dlaczego? Ze strachu? Z tego, że jak kogoś napadniesz, to zostaniesz złapany? Bo ktoś Cię nagra lub zobaczy na kamerze?
A może jest inny powód? Jeśli tak – jaki? Dlaczego rezygnujesz z tego, co robiłeś przez 500 lat?
Dlaczego wojownik przestaje zabijać i zaczyna się kształcić i pragnie grać muzykę?”
Widzę że można bez tego żyć, i to dużo lepiej niż z tym. Chcę skorzystać z tej możliwości.
Super!
Niemniej to nie spowoduje, że coś się zmieni samo.
Ty musisz zmierzyć się ze strachem, oporem, dumą, gniewem, poczuciem winy, itd.
“Wiedzieć”, a “być” to dwie zupełnie inne płaszczyzny.
Granie super muzyki nie spowoduje, że poczujesz się bardziej wartościowy. Ale podczas grania możesz uwalniać opór, strach, wstyd i poczucie wartości pojawi się spontanicznie. Jego źródłem nie będzie granie muzyki.
Oprócz tego zawsze miałem jakąś pasje – odkąd sięgam pamięcią. W dzieciństwie interesowałem się całym mnóstwem rzeczy, zupełnie niezwiązanych z prawem,muzyką czy sztukami walki. Na dobrą sprawę mogłem już wiele lat temu zrobić biznes na bazie jakiejkolwiek z nich.
Widzisz więc, że wszyscy mamy mnóstwo opcji ale ich nie dostrzegamy lub rezygnujemy z nich, bo wybieramy kierowanie się projekcjami, ucieczką, niskimi intencjami.
Również z tego powodu duma jest tak niebezpieczna – bo porzucamy wszystko, co pozytywne, by zajmować się negatywnościami… ale nie żeby je rozwiązać, tylko racjonalizować, usprawiedliwiać, walczyć z nimi, itd.
Zawsze (przynajmniej w ciągu tego życia) miałem perspektywę robienia czegoś lepszego od napadania na ludzi. Poza tym moi rodzice włożyli ogromny wysiłek w to abym nie wyrósł na osobę która chodzi o ulicy i napada ludzi – w dzieciństwie otarłem się o poprawczak – miałem w domu ogromne problemy z tego powodu. Walczyłem po to aby poprawić sobie samoocenę, aby lepiej się ze sobą czuć.
Ale w jaki sposób można walczyć?
Już mówiłem – myśli i programy należy ignorować i uwalniać to, co je zasila.
A kiedy sam sobie udowodniłem że potrafię się obronić przed kolesiem który waży 100 kg stosując proste narzędzia, odkryłem że w zasadzie nic się nie zmieniło – jestem taki sam.
Dokładnie!
To również wbrew pozorom niezwykle istotne, że to dostrzegłeś!
I to właśnie klucz – zmienić się.
Umysłu nie zmienisz, emocji nie zmienisz.
Bo nimi nie jesteś!
Kim/czym jesteś? I jak możesz się zmienić?
To coś najważniejszego, najbardziej istotnego, krytycznego. No i po prostu jest to rzeczywiste.
Całej reszty nie możesz zmienić.
Możesz i 700 lat walczyć z myślami, a nie zmienisz ich nawet o trochę.
Możesz 1700 lat uciekać od strachu, a nadal go będziesz czuł.
To pokazuje, że prawdziwa odwaga zaczyna się w nas i dotyczy zmierzenia się ze SWOIMI “demonami”.
“Demony” na zewnątrz, to wyłącznie projekcje.
Nie mamy zajmować się innymi ludźmi, np. Gołotą.
Bo wystarczy zapamiętać – każdy wybiera to, co uznaje za dobre. To wszystko!
Na tej podstawie możemy innych rozumieć, wybaczać. W tym także sobie.
Ale właśnie konieczna jest korekta tego, co my uważamy za dobre. Inaczej nie zmienimy wyborów.
“Nie cwaniakuj proszę.
Jeszcze chwilę temu nawet nie wiedziałeś, że istnieje możliwość kalibracji.
Czy wiesz co ona w ogóle oznacza?”
Nie wiem. Przeczytałem o niej w kilku twoich artykułach. Ale na podstawie podawanych przez ciebie przykładów zauważyłem pewną korelację – to co szkodliwe generalnie kalibruje się poniżej 200.
“A dlaczego Cię interesuje “szczególnie”?”
Stary narkotykowy nawyk. Osoby które ćpają często tworzą sobie listy specyfików posegregowane od najbardziej szkodliwych do najmniej, lub odwrotnie. Widocznie miałem intencję zrobienia sobie takiej samej tylko z metalem i sztukami walki. Wiem że do niczego tak naprawdę nie potrzebuję tej informacji.
“A źródła bezpieczeństwa nie ma poza Tobą.
Pałka czy nóż Ci go nie dadzą.”
To dlaczego z pałką i nożem czuję się bezpieczniej. Czy dążenie do uczynienia siebie bezpiecznym jest zawsze ucieczką od poczucia braku bezpieczeństwa. Czy nasi przodkowie kiedy robili włócznie by bronić się przed dużymi kotami, również tylko uciekali przed poczuciem braku bezpieczeństwa?
“Nawet atak dzikiego, szablozębnego tygrysa na nas to nie rezultat jego agresji i nienawiści. Tylko zwykłe polowanie. Coś, co ludzie również robią od zawsze.”
A wynalezienie broni przez człowieka nie było po prostu próbą utrudnienia zwierzętom tego polowania na człowieka?
“Wąż duszący małe źrebię nie robi tego, bo jest zły. W ten sposób sam zapewnia sobie przeżycie. Lepiej nie potrafi.”
I mam być dla losowego dresa z ulicy taki jak to małe źrebie dla tego węża, aby umożliwić sobie emocjonalne oczyszczenie?
“Jakoś miliardy ludzi nie chodzi z nożem przy sobie. Mają małe dzieci, żyją spokojnie, czują się bezpieczni. Nikt ich nie napada.”
Problemem nie jest to że nikt ich nie napada, tylko to że w każdej chwili może napaść. Co wtedy?
“Sam zrób to najpierw względem siebie i swoich oczekiwań.i
Jakie Ty masz oczekiwania?
Że nóż Ci zapewni bezpieczeństwo?”
W ograniczonym stopniu, i tylko fizyczne. Finansowego mi nie zapewni. Jak ktoś wyciągnie pistolet to będę mógł rzucić nóż. Tylko. Niestety (a może to i dobrze) nie mam ani pieniędzy, ani pozwolenia na swój własny pistolet. On także nie zapewniłby mi bezpieczeństwa, ale powiększyłby iluzję. Dlatego nie planuję zdobywania pozwolenia na broń, ani zakupu broni palnej, pomimo tego iż wiem jak mogę to sobie załatwić, a za jakiś czas będzie mnie pewnie na to stać.
“Jaką więc dałbyś kobietom radę? Co mogłyby zrobić, by realnie zwiększyć sobie szansę na przeżycie w niebezpiecznych sytuacjach?”
Temat przykry i niewygodny dla kobiet – zwłaszcza tych które chcą sobie udowadniać że są lepsze od mężczyzn. Najlepsze co kobieta może zrobić aby zwiększyć swoje szanse na ulicy to mieć przy sobie faceta – wielkiego lub uzbrojonego, albo wielkiego i uzbrojonego.
“Dyplomatyczne podejście do lwa nie zadziała. Zapewne też nie zadziała w przypadku wielkiego drecha z pałą.”
No właśnie. I co mogę zrobić jak takiego spotkam będąc bez broni? Co jeśli spotkałbym kogoś takiego będąc w towarzystwie osoby którą chciałbym chronić?
“To teraz inne pytanie – w takim razie czy mógłbyś żyć bez noża?
Co poczułbyś, gdybyś przez najbliższy rok miał poruszać się bez żadnej broni przy sobie?”
Próbowałem ostatnio chodzić po ulicy nie mając przy sobie żadnej broni – nawet gazu czy kubotanu. Bałem się każdego mijanego na ulicy mężczyzny który był ode mnie wyższy lub lepiej zbudowany. Bałem się patrzeć ludziom w oczy, czułem że każdy może mnie za to pobić. To było uwłaczające. Bez noża mogę spróbować chodzić od dzisiaj – i tak nigdy nie używałem. Ale kubotan? To jest mój najlepszy przyjaciel.
“Z tego co się orientuję, Bruce Lee był dużo więcej, niż tylko aktorem.”
Możliwe. Ja znam tylko otoczkę którą wokół niego zbudowano. Podejrzanie krótko żył.
“I na pewno nie był śmieszny.”
Ciężko brać na poważnie gościa który na wagę ciężką nie wygląda, a twierdzi że zabiłby jednym ciosem.
“Gdyby Bruce Lee wziął nóż, zapewne takiemu dużemu faciowi zdołałby go wbić w czaszkę.”
Oczywiście, dlatego go noszę. Aby czuć że mam przewagę nad tymi których mijam na ulicy. Bez niej czuje się fatalnie. Jak śmieć. Czuję wtedy że każdy może pozwolić sobie w stosunku do mnie na cokolwiek. Każdą nieuprzejmość. A ja nie mogę odpyskować bo dostanę wpierdol od cięższego i silniejszego. Kiedy nie mam broni czuję że każdy może mnie zdominować, a ja nie chcę być uległy. Czuję się jak gówno kiedy jestem zmuszony do uległego zachowania, przez kogoś kto nie jest żadnym pracodawcą czy profesorem, tylko gościem z wyższej kategorii wagowej. Przyznaję mało kto mnie atakował fizycznie odkąd zacząłem chodzić uzbrojony. A kiedy atakowano mnie werbalnie to pyskowałem w taki sposób że większy i fizycznie silniejszy przeciwnik od razu leciał z łapami – ja wtedy wyciągałem co trzeba, i koleś odchodził poturbowany.
“A 99% Twoich wypowiedzi jest o … cholera wie kim i cholera wie z jakich powodów o tym mówisz.”
Masz rację. Kiedy czytam swoje wypowiedzi widzę że rozpisuje się całkiem niepotrzebnie. Kiedy zapytałeś ogólnie o to co mi dały sztuki walki mogłem po prostu odpowiedzieć – “poznałem swoje ograniczenia, poznałem swoje mocne strony, nauczyłem się obserwując ludzi oceniać ich warunki fizyczne, tak aby wiedzieć do jakiego sportu się nadają, do jakiego nie, i czy nieuzbrojeni stanowią dla mnie fizyczne zagrożenie czy nie”. Szybciej i treściwiej – ale dopiero teraz wpadłem na to że mógłbym to ubrać w takie słowa. Czasem mam problem ze znalezieniem odpowiednich słów, i dlatego często porozumiewam się przykładami. Tak jakbym większość czasu nie miał dostępu do swojego własnego zasobu intelektualnego. Utrudnia mi to komunikację.
“Mówisz, że jesteś “takim niedowiarkiem”… ale dlaczego kłamiesz?
Gdybyś był niedowiarkiem, niedowierzałbyś również tego, w co wierzysz, co sądzisz… a tak nie jest.”
Najwyraźniej okłamuję sam siebie. Nie mogę więc nie kłamać innym.
“Granie super muzyki nie spowoduje, że poczujesz się bardziej wartościowy.”
Zdążyłem to już zauważyć.
na podstawie podawanych przez ciebie przykładów zauważyłem pewną korelację – to co szkodliwe generalnie kalibruje się poniżej 200.
Zgadza się!!!
Bo tylko kalibracja pokazuje co jakie w rzeczywistości jest!
To co nam się wydaje to zwyczajne urojenia.
A rzeczywistość po prostu jest jaka jest i tylko kalibracja to pokazuje co faktycznie jakie jest W ESENCJI.
To dlaczego z pałką i nożem czuję się bezpieczniej.
Bo wyprojektowałeś na nią źródło bezpieczeństwa.
A to czy jesteś bezpieczny zależy od tego jaką energią emanujesz i rezonujesz ze światem.
To, co czujesz zależy od Twojej postawy i nastawienia.
Ty oczarowałeś się, że dopiero z pałką czy nożem możesz poczuć się bezpiecznie.
Ale to bzdura. Możesz poczuć się dokładnie tak samo bez nich.
To czy pałka daje bezpieczeństwo zostanie potwierdzone, gdy np. spotkasz grupę agresywnych mężczyzn.
Ale że ich spotkałeś miało swoje źródło w czymś zupełnie innym. W tym, przez co decydujesz się je nosić.
W wibracji strachu i świadomości ofiary.
Czy dążenie do uczynienia siebie bezpiecznym jest zawsze ucieczką od poczucia braku bezpieczeństwa.
Mówisz o czymś.
Pomijasz przy tym rzecz krytyczną i najważniejszą – intencję.
Ty nosząc pałkę faktycznie uciekasz. Bo żyjesz projekcjami własnego podświadomego strachu.
Nic nie jest “zawsze” jakieś. To my wybieramy co jest jakie i z jakich powodów.
Czy nasi przodkowie kiedy robili włócznie by bronić się przed dużymi kotami, również tylko uciekali przed pozuciem braku bezpieczeństwa?
Dlaczego tak uważasz?
Wg mnie nie robili tego ze strachu. Nie srali po gaciach. Tylko wykorzystali dobry pomysł, by wspomóc siebie.
Poza tym byliśmy dużo bardziej uziemieni w przeszłości.
A wynalezienie broni przez człowieka nie było po prostu próbą utrudnienia zwierzętom tego polowania na człowieka?
Wynalezienie broni było naturalną konsekwencją posiadania umysłu racjonalnego.
Bo broń to pewnej formy narzędzie.
Za jego pomocą ułatwione zostało zdobywanie pożywienia, by przeżyć.
Dopiero potem broń została użyta do celów innych, niż zapewnianie sobie przeżycia w niezbędny, jedyny znany sposób.
Potem ten sam proces ewolucji pomógł znalezienie innych sposobów – np. uprawę warzyw i owoców. Czyli potrzeba/niezbędność zabijania zaczęła maleć.
Ale dopóki nosimy w sobie strach, gniew, winę, no to oczywiście zawsze znajdzie się pretekst do zabijania. Ale nie będzie miał on nic wspólnego z tą przykrą ale niezbędną powinnością – przeżycia za cenę odebrania życia.
Np. dzisiaj mamy kłusownictwo, które nie służy przeżyciu, tylko np. biznesowi sprzedaży futer.
Broni używamy do mordowania siebie nawzajem za byle pretekst i garść kłamstw.
I mam być dla losowego dresa z ulicy taki jak to małe źrebie dla tego węża, aby umożliwić sobie emocjonalne oczyszczenie?
Uważasz, że każdy losowy dres chce Ci zrobić krzywdę?
Ty nawet mając tą pałkę tak się czujesz. To każdy podświadomie wyczuwa.
Możesz nosić pałkę ale uwalniaj ten strach, przestań projektować go poza siebie.
Gdy będziesz uwalniał strach, w końcu dotrze do Ciebie jak absurdalnie żyłeś.
Problemem nie jest to że nikt ich nie napada, tylko to że w każdej chwili może napaść. Co wtedy?
Co wtedy? Zadajesz pytanie o hipotetyczne “może”?
Wygrałeś.
Brawo!
Pokonałeś wszelki rozsądek! Kłaniam się Twojej zapobiegliwości…
Dotrzesz tam dokąd zmierzasz. W końcu ktoś Cię napadnie. Ale nie dlatego, bo taka jest rzeczywistość, tylko Ty sam to do siebie przyciągniesz.
Agresywny dres wypatrujący ofiary wybierze Ciebie, bo podświadomie wyczuje Twój strach.
I co wtedy? Nagle potrzeba noszenia pałki stanie się jeszcze bardziej usprawiedliwiona? Zapewne tak.
A to, że wybrałeś akurat to miejsce i ten czas, że go spotkałeś to była Twoja nieuświadomiona decyzja oparta o ten strach i intencję udowodnienia sobie, że jest jak uważasz.
I gdybyś w momencie napaści był świadomy myśli, to pierwszą byłaby ulga, uczucie wiktorii – że jest jak myślałeś.
Ja Ci nie udowodnię, że jest coś takiego jak pole emocjonalne, energia, karmiczna harmonia, ani to, że zazwyczaj manifestuje się w naszym życiu to, co sami podtrzymujemy.
Ja zostałem napadnięty kilka razy w moim życiu. Ale miałem poważnie zaniedbane wnętrze.
Od lat nie miałem żadnych problemów z gniewem i agresją innych ludzi. Ani trochę.
A są ludzie, którzy doświadczają tego non stop.
“Jaką więc dałbyś kobietom radę? Co mogłyby zrobić, by realnie zwiększyć sobie szansę na przeżycie w niebezpiecznych sytuacjach?”
Temat przykry i niewygodny dla kobiet – zwłaszcza tych które chcą sobie udowadniać że są lepsze od mężczyzn. Najlepsze co kobieta może zrobić aby zwiększyć swoje szanse na ulicy to mieć przy sobie faceta – wielkiego lub uzbrojonego, albo wielkiego i uzbrojonego.
To bardzo ciekawe.
Ale pokazuje bardzo istotną motywację dla wielu mężczyzn – ćwiczyć, starać się stawać silnym mężczyzną nie ze strachu, poczucia bycia gorszym czy aby porównywać się z innymi osiłkami, tylko aby chronić swoją kobietę (w tym przyszłą/potencjalną) lub ogólnie kobiecość/kobiety. To piękna motywacja.
Nie na tym polega esencja rycerskości – by chronić innych? By swoją siłę i umiejętności przeznaczyć, oddać, poświęcić dla dobra innych?
Czy nie na wypaczaniu tego polega dzisiejsza “polskość” i “patriotyzm”? Czyli na wylewaniu z siebie agresji?
Gniew ma wspomóc KONSTRUKTYWNE działanie. I to my odpowiadamy za jego wykorzystanie.
A Ty dlaczego ćwiczysz? Dlaczego nosisz broń? Tylko dlatego, bo bez tego czujesz się słaby.
Bo sam utrzymujesz tę postawę.
Racjonalizujesz to – że zawsze możesz spotkać kogoś, kto Cię zdominuje bo nie masz broni.
Musisz więc zdecydować – czy więcej tracisz żyjąc w ten sposób, czy ucząc się żyć w świadomości wewnętrzego bezpieczeństwa, rozsądku, intencji?
“Dyplomatyczne podejście do lwa nie zadziała. Zapewne też nie zadziała w przypadku wielkiego drecha z pałą.”
No właśnie. I co mogę zrobić jak takiego spotkam będąc bez broni?
Spieprzać.
A potem odpowiedzieć sobie na pytanie – “Dlaczego podświadomie doprowadziłem do tej sytuacji?”
Utrzymywanie w sobie tego, co utrzymujesz od lat dramatycznie zwiększa prawdopodobieństwo spotkania wielkiego drecha z pałą.
A człowiek rozsądny i spokojny robi rozeznanie gdzie takich może spotkać i unika takich miejsc. Nie ze strachu. Tylko ze spokoju i troski o siebie.
Co jeśli spotkałbym kogoś takiego będąc w towarzystwie osoby którą chciałbym chronić?
Na pytania hipotetyczne nie da się odpowiedzieć.
Zawsze sobie można wymyślić sytuację, w której żaden rozsądek nie ma racji bytu. Tylko strach, gniew, poczucie bezsilności, niesprawiedliwości.
Bo hipotetyczne to całkowite zaprzeczenie rzeczywistości.
To pominięcie 99,9999% faktów. A od takiej ich ilości zależy czy dojdzie do takiej sytuacji.
Ty jesteś tego źródłem.
Jeśli do tego doszło, to mniej lub bardziej świadomie sam do tego doprowadziłeś. M.in. utrzymując strach, wstyd, winę.
A wiemy, że masz ich stłumione bardzo dużo.
I teraz Twój umysł szuka tylko dla tego racjonalizacji.
Ale sam wiesz, że strach nie chroni. Więc po co Ci on?
Pałka też nic Ci nie da, gdy spotkasz 2-3 dżentelmenów nieparzystopasiastych.
Próbowałem ostatnio chodzić po ulicy nie mając przy sobie żadnej broni – nawet gazu czy kubotanu. Bałem się każdego mijanego na ulicy mężczyzny który był ode mnie wyższy lub lepiej zbudowany.
Widzisz więc jaki jest poziom zaniedbania Twojej podświadomości. I jak nieświadomie żyjesz.
Gdy ja widzę wielkich facetów, przypakowanych to się cieszę, czuję się bezpieczniej!
Bo podchodzę do tego rozsądnie. Nikomu nie daję pretekstu do ataku, do bycia agresywnym i doceniam starania o własną siłę, sylwetkę, kondycję.
Cieszę się, że mężczyźni dbają o siebie.
A Ty dokonujesz projekcji strachu i poczucia bycia gorszym.
Dalej się dajesz robić w jajo swojemu umysłowi.
Wierzysz, że się bałeś tych facetów. Ale tak nie było. Odczuwałeś strach i wstyd. Tyle. Reszta to była projekcja.
A ci faceci o czym myśleli? Jak Ci zrobić krzywdę? Napaść? Nie.
Zapewne większość z nich myślała o ostatnim meczu, o tym co mają do kupienia. Może kilku spojrzało na Ciebie i pomyślało, że masz fajnie zbudowaną sylwetkę.
A Ty w sobie przeżywałeś dramaty i katusze.
I możesz tak żyć tyle ile chcesz.
Bałem się patrzeć ludziom w oczy,
Nie bałeś się patrzeć w oczy, tylko bałeś się, że inni zobaczą w Tobie to, czego Ty nie chcesz widzieć – tego strachu oraz tego, co strach przykrywa – wstyd.
czułem że każdy może mnie za to pobić.
Bzdura.
Nie ma takiego uczucia.
Czułeś strach.
A cała reszta to było szaleńcze jego racjonalizowanie i projektowanie przez umysł.
To jest cały czas ucieczka od jeszcze niższego od strachu uczucia – wstydu.
To było uwłaczające.
Kolejna bzdura.
TO nie było żadne.
To Ty wyprojektowałeś na TO podświadomy wstyd, którego ujawnienia się boisz.
Czyli jednocześnie opierasz się wstydowi i trzymasz się strachu, którym ten wstyd przykrywasz.
A cała reszta to wymyślanie przez umysł projekcje na świat.
Tego o czym myśli Twój umysł nie ma w rzeczywistości. Nie ma.
Prawdopodobieństwo zawsze istnieje. I Jezus mówił – nadstawić drugi policzek. Nie opierać się.
Ale Ty wolisz przez 99,999% czasu trzymać się strachu, wstydu, oporu, poczucia bycia niewystarczającym… i tylko czekasz w ogromnym napięciu, aż zdarzy się tego, na co projektujesz ten cały syf.
A nawet jakbyś dostał w mordę? Co z tego? Ja nawet bym się nie zdziwił – z taką ilością stłumionych emocji i tak silnymi projekcjami w końcu to się zdarzy.
Ale może to zająć całe 5 minut i zapomnisz o sprawie. A pozostałe dni, setki dni, całe lata będą wspaniałe, bo wypełnione spokojem, radością, odwagą, chęcią, etc.
Bez noża mogę spróbować chodzić od dzisiaj – i tak nigdy nie używałem. Ale kubotan? To jest mój najlepszy przyjaciel.
Nie Twój, tylko Twojego ego.
Bo stanowi wspaniały cel do projekcji strachu.
Dzięki temu nigdy nie musisz zająć się strachem, bo przecież w pałce jest źródło Twojego bezpieczeństwa.
I jednocześnie bezpieczeństwo dla ego, bo nigdy w ten sposób też nie ujawnisz wstydu. Którego w podświadomości masz masę.
Słowem – to standardowe zagrywki umysłu osoby uzależnionej.
Oczywiście, dlatego go noszę. Aby czuć że mam przewagę nad tymi których mijam na ulicy.
Czuć, że masz przewagę, a faktycznie ją mieć to dwa różne światy.
To raz.
Dwa – nie chodzi o żadną przewagę nad innymi, tylko dalsze wyprojektowywanie strachu i ucieczkę od własnego wstydu.
Po prostu dajesz się robić w jajo własnemu umysłowi.
Rób sobie co chcesz ale uwalniaj emocje i opór.
Bez niej czuje się fatalnie. Jak śmieć.
Nie.
Bzdura.
Nie ma takich uczuć.
Bez pałki, czyli bez celu do projekcji strachu ujawnia się stłumiony wstyd.
Tak właśnie wygląda odczuwanie wstydu.
I Ty projektujesz na niego te wszystkie negatywności “fatalnie”, “jak śmieć”. A tak nie jest. To po prostu wstyd. Tyle. To nawet nie wstyd, bo wstyd to metka.
To po prostu energia, której się opierasz i którą projektujesz na świat i na siebie.
I przez to nie możesz się z niego oczyścić, bo zamiast tego wolisz go wypierać, opierać się mu i uciekać w strach i demonizowanie innych ludzi.
“Czuć się jak śmieć” to zwykłe, bzdurne, negatywne programowanie, które sam utrzymujesz.
Sam się robisz w jajo. Sam się napadasz. Sam się obezwładniasz. Sam sobie wbijasz ten nóż w brzuch.
Sam oddajesz swojemu ego energię, którą Cię dominuje.
Czuję wtedy że każdy może pozwolić sobie w stosunku do mnie na cokolwiek.
Nie ma takiego uczucia.
Nie czujesz tego, tylko Twój umysł mentalizuje próbując ten wstyd wytłumaczyć.
To zwykłe projekcje.
A Ty jesteś więźniem swojego umysłu, a nie rzeczywistości, która nigdy nie nastąpiła.
Każdą nieuprzejmość.
To Ty jesteś nieuprzejmy.
Każdego traktujesz jak potencjalnego napastnika, co jest szaleństwem.
I w końcu ktoś się zdenerwuje i da Ci w gębę, byś przestał. Wydobędzie to z Ciebie strach, wstyd, winę, opór.
A ja nie mogę odpyskować bo dostanę wpierdol od cięższego i silniejszego.
Zamiast się męczyć w klatce wstydu i strachu możesz je uwolnić.
Kiedy nie mam broni czuję że każdy może mnie zdominować,
Jedyne co Cię dominuje to Twój własny umysł.
a ja nie chcę być uległy.
Ależ jesteś.
Potulny jak to jagnię.
Dla swojego ego.
Czuję się jak gówno kiedy jestem zmuszony do uległego zachowania,
Ależ przecież sam się zmuszasz do tego!
Do noszenia pałki. Do projekcji. Do strachu.
Do traktowania się jak potencjalna ofiara każdego przechodnia.
przez kogoś kto nie jest żadnym pracodawcą czy profesorem, tylko gościem z wyższej kategorii wagowej.
Więc boisz się tego, że ktoś o siebie dba.
Zadbanych kobiet boisz się i wstydzisz przecież tak samo – mówiłeś, że zasługujesz tylko na te brzydkie.
Przyznaję mało kto mnie atakował fizycznie odkąd zacząłem chodzić uzbrojony.
Oczywiście.
Codziennie mijasz tysiące osób i nikt nic Ci nie robi.
Ale Twoje ego tylko czeka na tę jedną osobę, co spróbuje coś Ci zrobić. Jedna wystarczy.
I wtedy te dni, miesiące, lata wyczekiwań nagle staną się potwierdzone. Nagle 99,9999% czasu zostanie pominięte na rzecz tego jednego zdarzenia, do którego i tak sam doprowadziłeś nosząc w sobie uparcie to wszystko.
A kiedy atakowano mnie werbalnie to
… to ujawniło ten stłumiony wstyd.
To nie był atak, tylko dar.
To Ty to interpretowałeś jako atak.
pyskowałem w taki sposób że
Żeby podtrzymywać projekcje i nie wziąć odpowiedzialności za swój wstyd.
większy i fizycznie silniejszy przeciwnik od razu leciał z łapami
No i widzisz jak sam doprowadzałeś do tych sytuacji?
Sam zmuszałeś tych ludzi do ataku. A oni tego zrobić nie chcieli.
Jestem w trakcie kończenia artykułu o Tedzie Bundy. Zacząłem go pisać 2 tygodnie temu.
Tydzień temu byłem w podróży z bratem i jego żoną. Musieliśmy się zatrzymać na moment stacji benzynowej.
Chwilkę sobie postaliśmy na parkingu. Żona brata potrzebowała skorzystać z toalety i zaproponowałem, że ją odprowadzę.
Na stacji rozejrzałem się, patrzę, a na stojaku z DVD film o Tedzie Bundy.
Zbieg okoliczności? Jaaaaaasne.
To działa nawet w tak banalnych kwestiach. Dość mocno zastanawiałem się jak ugryźć ten artykuł i od razu zacząłem generować sytuacje dotyczące Bundy-ego.
Oczywiście byłem spokojny, radosny, więc nie przyciągnąłbym żadnego wariata.
A Ty co utrzymujesz na swój temat, świata, innych ludzi?
To Twoja odpowiedzialność.
Jeśli zrzucisz ją na świat, to Ty masz problem. Bo to tak jakbyś wsadził rękę do kontaktu i twierdził, że to kontakt sam wskoczył Ci na rękę.
– ja wtedy wyciągałem co trzeba, i koleś odchodził poturbowany.
Więc widzisz – “wygrywasz” na własne życzenie.
Jest dokładnie tak jak chcesz, by było.
Masz to co sam wybierasz.
Tylko po co to wybierać?
Masz rację. Kiedy czytam swoje wypowiedzi widzę że rozpisuje się całkiem niepotrzebnie.
Ależ potrzebnie – dla Ciebie.
Masz z tego korzyść, dlatego to robisz.
Kiedy zapytałeś ogólnie o to co mi dały sztuki walki mogłem po prostu odpowiedzieć – “poznałem swoje ograniczenia,
Naprawdę?
A poznałeś te najważniejsze – że nie potrafisz odróżnić prawdy od fałszu, że możesz zostać zaprogramowany wszystkim i wtedy zaczynasz to nieświadomie odtwarzać w swoim życiu?
poznałem swoje mocne strony,
I jakie są to mocne strony?
Czy na pewno są mocne?
nauczyłem się obserwując ludzi oceniać ich warunki fizyczne, tak aby wiedzieć do jakiego sportu się nadają, do jakiego nie, i czy nieuzbrojeni stanowią dla mnie fizyczne zagrożenie czy nie”.
“No tak ale zapomniałem oczyścić się z wewnętrznych trucizn i szalonych projekcji, przez co to, co potencjalnie pozytywne stało się jedynie celem do utrzymywania urojeń.”
Szybciej i treściwiej – ale dopiero teraz wpadłem na to że mógłbym to ubrać w takie słowa. Czasem mam problem ze znalezieniem odpowiednich słów, i dlatego często porozumiewam się przykładami. Tak jakbym większość czasu nie miał dostępu do swojego własnego zasobu intelektualnego. Utrudnia mi to komunikację.
Zgadza się. Nie masz.
Bo Twoja psychika i podświadomość są niezwykle obciążone i OGROM energii idzie na utrzymywanie ciągłego, bardzo silnego oporu stłumionym emocjom.
Psychika nie może się rozwijać, ani odprężyć, a umysł szaleńczo cały czas analizuje otoczenie szukająć racjonalizacji dla podświadomego strachu i wstydu.
A Twój umysł zamiast spokojnie analizować sytuację dla Twoich korzyści, non stop tylko projektuje dramatycznie zaniedbane wnętrze.
A T się oczarowujesz, że Cię chroni i że to jest konieczne.
Nie mówię, że zagrożeń nie ma. Agresywnych ludziów jest trochę. Ale Twoje życie pokazuje Ci, że przez 99,99% czasu nic Ci nie groziło i nic złego się nie stało.
Więc przez 99,99% czasu jesteś niepotrzebnie spięty i jeszcze dodatkowo zwiększasz przez to prawdopodobieństwo, że coś negatywnego w końcu Cię spotka.
“Mówisz, że jesteś “takim niedowiarkiem”… ale dlaczego kłamiesz?
Gdybyś był niedowiarkiem, niedowierzałbyś również tego, w co wierzysz, co sądzisz… a tak nie jest.”
Najwyraźniej okłamuję sam siebie. Nie mogę więc nie kłamać innym.
Zgadza się.
Okłamujesz innych nazywając ich napastnikami, kimś, kto ma nad Tobą przewagę, kto może Ci zrobić krzywdę.
“Wg mnie nie robili tego ze strachu. Nie srali po gaciach. Tylko wykorzystali dobry pomysł, by wspomóc siebie.
Poza tym byliśmy dużo bardziej uziemieni w przeszłości.” (odnośnie pierwszych ludzi)
Ok. Ja w takim razie chciałbym zrozumieć różnicę między jaskiniowcem z włócznią, a szczupłym, niewysokim kolesiem z pałką. Dlaczego w jednym przypadku włócznia jest rozsądnym wyborem, a w drugim pałka jest ucieczka od stłumionych negatywności? Przecież tygrys szablozębny w istocie nie różni się zbytnio od przeciętnego dresiarza. Obydwaj chcą mniej więcej tego samego.
“Ale pokazuje bardzo istotną motywację dla wielu mężczyzn – ćwiczyć, starać się stawać silnym mężczyzną nie ze strachu, poczucia bycia gorszym czy aby porównywać się z innymi osiłkami, tylko aby chronić swoją kobietę (w tym przyszłą/potencjalną) lub ogólnie kobiecość/kobiety. To piękna motywacja.”
Ja ćwiczę, jestem silniejszy niż byłem zanim zacząłem. Niemniej jednak dalej jestem lekki (a masa w walce gołymi rękami ma bardzo istotne jeśli nie decydujące znaczenie) – i zawsze będę, bo do tego predestynuje mnie mój wzrost i struktura kostna. Samo moje ciało nigdy nie będzie skuteczną bronią. I tym samym bez broni nigdy nie będę w stanie “chronić swojej kobiety”.
“A Ty dlaczego ćwiczysz? Dlaczego nosisz broń? Tylko dlatego, bo bez tego czujesz się słaby.”
Fizycznie jestem słaby, i zawsze będę – przynajmniej w porównaniu z innymi mężczyznami.
“Pałka też nic Ci nie da, gdy spotkasz 2-3 dżentelmenów nieparzystopasiastych.”
Przewaga w uzbrojeniu czasem daje więcej od przewagi liczebnej. 500 Hiszpanów podbiło całe Imperium Azteckie. Pałka w rękach zwinnego, wysportowanego gościa (takiego jak ja) może wystarczyć przeciwko 2-3 dresiarzom z gołymi rękami.
“Więc boisz się tego, że ktoś o siebie dba.
Zadbanych kobiet boisz się i wstydzisz przecież tak samo – mówiłeś, że zasługujesz tylko na te brzydkie.”
Podzielasz pewien mit w który wierzy ogromna część społeczeństwa. Duża masa nie ma wiele wspólnego z dbaniem o siebie. Mężczyźni dążą do maksymalizacji swojej masy, kobiety do jej minimalizacji przez kretyńskie genderyzmy. Są ludzie o różnych rozmiarach i budowach ciała – i to jest przyczyna posiadania większej/mniejszej masy. A z powodów wyżej wymienionych drobnej budowy mężczyźni na siłę starają się przybierać na masie i robią sobie krzywdę. Biorą sterydy, zjadają zbyt duże porcje i zbyt często. Na dłuższą metę ich organizmy nie wytrzymują presji gonienia innych masywniejszych mężczyzn. Zamiast skupić się na tym że są naturalnie zwinniejsi i mogą dzięki temu lepiej walczyć przy pomocy broni do walki wręcz, zamęczają się na siłę próbując bezskutecznie dorównać innym masą. Nie zauważyli przy tym np. tego że jaskiniowcy także byli mniejsi od mamutów i tygrysów szablozębnych. Ale byli uzbrojeni. Kobiety tak samo – tylko w drugą stronę. Nie wszystkie rodzą się drobne, i te które nie miały tego “szczęścia” niszczą swoje ciała poprzez głodzenie się, bieganie dziesiątek kilometrów dziennie itd. Tracą przez to przede wszystkim masę mięśniową która nadaje kobiecym ciałom atrakcyjny kształt. A tkanka tłuszczowa zostaje. I potem płacz że “dba o siebie”, a czuje się i wygląda coraz gorzej. Nie jest prawdą to co powiedziałeś odnośnie tego że boje się mężczyzn który o siebie “dbają”. Ja boje się mężczyzn którzy mają naturalnie lepsze warunki do walki gołymi rękami w sytuacji kiedy jestem nieuzbrojony. Masa w zdecydowanej większości przypadków nie bierze się z dbania o siebie. Mężczyźni przesadzają z tym przybieraniem na masie. Przetrenowując się generują kortyzol, objadają się “programowo” (sorry 4000 kcal dziennie to dużo za dużo, a to przeciętna “dawka” jedzenia dla takiego “dbającego o siebie” pana “na masie”, są tacy co jedzą dużo więcej), zjadają przy tym zbyt dużo białka czym dodatkowo zakwaszają swoje organizmy, co sprawia że organizm wyciąga wapń z kości – następne stadium to osteoporoza. Ostatecznie coraz większa część mężczyzn decyduje się na sterydy, Następnym powodem posiadania dużej masy ciała jest siedzący tryb życia i dieta fast-foodowa. A takim najczęstszym powodem posiadania dużej masy jest po prostu urodzenie się naturalnie dużym/masywnym. To nie ma nic wspólnego z dbaniem o siebie. Dlatego nie zgadzam się z tym że boje się mężczyzn którzy dbają o siebie. Ja lubię poznawać ludzi którzy dbają o siebie – dobrze jest czasem poznać kogoś z kim ma się wspólne tematy do rozmowy. Zachęcam też swoich kolegów do dbania o siebie. Natomiast odnośnie tego że boję się zadbanych kobiet to chyba masz rację.
“Naprawdę?
A poznałeś te najważniejsze – że nie potrafisz odróżnić prawdy od fałszu, że możesz zostać zaprogramowany wszystkim i wtedy zaczynasz to nieświadomie odtwarzać w swoim życiu?”
Miałem na myśli fizyczne ograniczenia.
“I jakie są to mocne strony?
Czy na pewno są mocne?”
Że jestem zwinny i mam dużą siłę w stosunku do swojej masy? Wydaje mi się że z czysto fizycznego punktu widzenia to mocna strona. W walce pałką czy kubotanem sprawdza się znakomicie. Jak było kilka treningów z plastikowymi mieczami, albo drewnianymi bokenami, to mnie z grupy początkującej przenoszono na chwilę do zaawansowanej. Jako początkujący z żółtym pasem karate parę treningów kendo (bo mieliśmy kilka – jako ciekawostkę) musiałem spędzić w towarzystwie grupy czarnych – bo nie miałem co robić w tej w której byłem normalnie.
““No tak ale zapomniałem oczyścić się z wewnętrznych trucizn i szalonych projekcji, przez co to, co potencjalnie pozytywne stało się jedynie celem do utrzymywania urojeń.””
Kiedy szedłem trenować nie myślałem o takich rzeczach. Nie miałem zielonego pojęcia o emocjach, liczył się dla mnie świat fizyczny. Gdyby wtedy ktoś powiedział mi że zaniedbuję swoje wnętrze to powiedziałbym coś w stylu “wnętrze się nie liczy”. Dlatego własnie musiałem sięgnąć dna. Byłem nieprawdopodobnie zarozumiały zanim to nastąpiło. Byłem przekonany że wszystko co bełkocze mój umysł to najświętsza prawda, i byłem gotów pokłócić się z każdym kto podważał “mądrość” tej “najświętszej wyroczni”.
Ok. Ja w takim razie chciałbym zrozumieć różnicę między jaskiniowcem z włócznią, a szczupłym, niewysokim kolesiem z pałką. Dlaczego w jednym przypadku włócznia jest rozsądnym wyborem, a w drugim pałka jest ucieczka od stłumionych negatywności?
Bo w jednym przypadku człowiek robi co może by przeżyć. Robi to dla siebie, dla swoich bliskich/dla swojego plemienia.
A w drugim jest to idiota, który szuka konfliktu z innymi.
Jeden robi to z przykrej konieczności. A drugi bo jest kretynem, który za najlepsze uważa dążenie do walki z innymi ludźmi.
Przecież tygrys szablozębny w istocie nie różni się zbytnio od przeciętnego dresiarza.
COOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO?
W ISTOCIE tygrys nie różni się od dresiarza?
Jeśli tak postrzegasz rzeczywistość, to nie dziwne, że jest Ci trudno w życiu.
Wielkie koty to kalibracja okolic 70.
Człowiek dresiarz, czyli dumny, pogniewany to poziom wysoko ponad 100 (ale mniej od 200). To zazwyczaj poziom Gniewu i Dumy.
Dla Ciebie 100 punktów kalibracji “nie różni się zbytnio”.
Poziom 198, a poziom 201 różni się tym, że 198 zniszczyłby Ziemię w wojnie atomowej. Poziom 201 już nie.
Mówiłem – zwierzęta nie są pogniewane, nie zabijają z nienawiści, nie chodzą wkurwione i nie szukają zaczepki.
Nawet zwierzęta na poziomie 70. Po prostu polują na inne żywe stworzenia, by przeżyć i tyle. Bronią swojego terytorium też przez zabijanie. Chronią swoje młode również zabijając.
Gdyby na tej planecie, z takim poziomem technologicznym ludzkość była na poziomie 70, to byśmy wysadzili wszystko w powietrze od razu.
Zwierzęta na tym poziomie nie dążą do niszczenia.
Oczywiście istnieją mechanizmy wspólne – walka o partnerkę, utrzymywanie statusu samca alfa, etc.
Tylko w przypadku zwierząt ma to sens, jest dla nich mądre, w ich paradygmacie rzeczywistości.
A ludzie robią to z głupoty, niedojrzałości, dumy.
Więc istota obu stworzeń jest ZUPEŁNIE inna.
Obydwaj chcą mniej więcej tego samego.
Naaaaaprawdę?????
A skąd Ty wiesz czego chce tygrys?????? Tym bardziej szablozębny, który już nie istnieje…
Skąd wiesz jak funkcjonuje poziom 70?
Czy pumy będące na tym poziomie nie mają nic lepszego do roboty, tylko chodzą wszędzie i niszczą, dokuczają, kradną portfele i telefony?
Czego chce dres?
A jeśli nawet wszystkich dresiarzy wrzucić do jednego koszyka – to jak sądzisz dlaczego robią to, co robią?
a ćwiczę, jestem silniejszy niż byłem zanim zacząłem. Niemniej jednak dalej jestem lekki (a masa w walce gołymi rękami ma bardzo istotne jeśli nie decydujące znaczenie) – i zawsze będę, bo do tego predestynuje mnie mój wzrost i struktura kostna. Samo moje ciało nigdy nie będzie skuteczną bronią. I tym samym bez broni nigdy nie będę w stanie “chronić swojej kobiety”.
A moje pytanie brzmi – po co Ci w ogóle broń?
Na jakim świecie Ty żyjesz?
Ja całkiem nieźle i coraz lepiej sobie radzę bez broni. Nie spotyka mnie nic złego. Bo ani do tego nie dążę świadomie i podświadomie, ani nie pojawiam się w miejscach, gdzie istnieje duże ryzyko napaści.
Fizycznie jestem słaby, i zawsze będę – przynajmniej w porównaniu z innymi mężczyznami.
I to właśnie jedna z głównych postaw, przez którą nigdy się w życiu nie poprawia – porównywanie się z innymi.
Zawsze znajdzie się ktoś silniejszy, bogatszy, bardziej przystojny, mądrzejszy, etc.
I co z tego?
A skoro to wiesz, to jaki jest cel Twoich treningów?
Przewaga w uzbrojeniu czasem daje więcej od przewagi liczebnej. 500 Hiszpanów podbiło całe Imperium Azteckie. Pałka w rękach zwinnego, wysportowanego gościa (takiego jak ja) może wystarczyć przeciwko 2-3 dresiarzom z gołymi rękami.<.strong>
No super, tylko pytanie czy my żyjemy teraz z Aztekami?
Czy codziennie musisz odpierać ataki tubylców tudzież polować na dziką zwierzynę z włócznią, podczas czego może napaść Cię wkurwiony tygrys szablozębny, który wg Ciebie w istocie nie różni się od drecha?
Jak korzystasz z rozwoju ludzkości o ponad 100 punktów świadomości.
Żyjesz w rzeczywistości obecnej, czy tej sprzed tysiąca/tysięcy lat?
Podzielasz pewien mit w który wierzy ogromna część społeczeństwa.
Chętnie posłucham w jakie to mity wierzę.
Duża masa nie ma wiele wspólnego z dbaniem o siebie.
A czy ja napisałem, że ma?
To Ty wciskasz mi jakiś mit i nie rozumiesz esencji.
Niczym się to nie różni od zarzucenia mi, że facet z bicepsem jak piłka do kosza nie wejdzie na drzewo.
Ja mówię o facecie, który ma ładnie zbudowane ciało, a inny komentujący od razu czuje się od takiego gorszy, czuje strach przed potencjalnym atakiem.
Sądzisz, że ja nie wiem co niektórzy faceci robią ze swoimi ciałami?
A’propos ciała. A czy Ty wierzysz w mit, że duży penis jest niezbędny do seksualnego zaspokojenia kobiety?
Może zajmijmy się mitami, w które Ty wierzysz?
Bo na razie dążysz do akademickiej dyskusji o niczym.
Mężczyźni dążą do maksymalizacji swojej masy,
Którzy mężczyźni??????
Łomatko!
Taaatooooo, przestań maksymalizować swoją masę!!!
kobiety do jej minimalizacji przez kretyńskie genderyzmy.
Jakie kuźwa kobiety?
Ludzie, o czym Wy piszecie???
Pokaż mi tych ludzi! Jakoś codziennie oglądam tysiące ludzi na ulicy i nie widzę, by jedni dążyli do maksymalnej masy, a inni do minimalnej.
Toż to jakieś szaleństwo…
Czy Ty widzisz innych ludzi poza siłowniami, w których przebywasz?
Są ludzie o różnych rozmiarach i budowach ciała
Wow! Naprawdę?
A nie są wszyscy tacy sami?
I nie powinni być? Przecież mężczyźni dążą do maksymalizacji masy, a kobiety do minimalizacji!
– i to jest przyczyna posiadania większej/mniejszej masy. A z powodów wyżej wymienionych drobnej budowy mężczyźni na siłę starają się przybierać na masie i robią sobie krzywdę.
Nie to jest powodem, tylko intencja i użyte środki.
Biorą sterydy, zjadają zbyt duże porcje i zbyt często.
Z tego co się orientuję, to mój tata, ani brat nie biorą sterydów.
Większość moich znajomych też nie.
Na dłuższą metę ich organizmy nie wytrzymują presji gonienia innych masywniejszych mężczyzn.
A mózg oglądającego porno nie wytrzymuje siły sygnałów seksualnych i jest niszczony.
Zamiast skupić się na tym że są naturalnie zwinniejsi i mogą dzięki temu lepiej walczyć przy pomocy broni do walki wręcz, zamęczają się na siłę próbując bezskutecznie dorównać innym masą.
Zamiast skupić się na uwalnianiu emocji, oporu i dążyć w życiu do wzniosłych celów z pozytywnymi intencjami i nastawieniem, walczą w sobie, zmagają się, cierpią, opierają, projektują swoje zaniedbania, hipnotyzują się mentalnym bełkotem uznając go za obiektywną rzeczywistość, mylą istotę rzeczy z pozorami i powierzchownymi interpretacjami, etc…
Nie zauważyli przy tym np. tego że jaskiniowcy także byli mniejsi od mamutów i tygrysów szablozębnych. Ale byli uzbrojeni.
Tak ale z przykrej konieczności. Tym samym było to mądre.
A nie robili tego, bo się czuli gorsi, niekochani, wiecznie przestraszeni, dumni i zarozumiali. Nie byli zapijaczeni agresją i pychą.
Nie chcieli robić sobie nawzajem krzywdy, tylko szukali sposobu na przeżycie w świecie, w jakim żyli.
Dzisiaj mamy miliardy dużych, wściekłych dzieci.
Kiedyś tak nie było.
Kobiety tak samo – tylko w drugą stronę.
Które kobiety?
Wymień.
Nie wszystkie rodzą się drobne, i te które nie miały tego “szczęścia” niszczą swoje ciała poprzez głodzenie się, bieganie dziesiątek kilometrów dziennie itd.
To ich problem, nie Twój.
Natomiast jeśli wiesz, że tak jest i znasz rozwiązanie, to im POMÓŻ.
Przy okazji zarobisz.
Tracą przez to przede wszystkim masę mięśniową która nadaje kobiecym ciałom atrakcyjny kształt. A tkanka tłuszczowa zostaje. I potem płacz że “dba o siebie”, a czuje się i wygląda coraz gorzej.
Więc ponownie – skoro widzisz problem w życiu pewnej grupy ludzi, znajdź rozwiązanie i im je dostarcz.
Nie jest prawdą to co powiedziałeś odnośnie tego że boje się mężczyzn który o siebie “dbają”. Ja boje się mężczyzn którzy mają naturalnie lepsze warunki do walki gołymi rękami w sytuacji kiedy jestem nieuzbrojony.
Czyli projektujesz strach i wstyd. Tyle.
Ja też codziennie mijam setki ludzi, którzy jeśliby chcieli, mogliby mnie ogłuszyć, okraść i skrzywdzić.
No ale jakoś nie zdarza mi się to. Może mi bozia sprzyja? A może po prostu nie projektuję na świat swoich emocjonalnych zaniedbań?
Masa w zdecydowanej większości przypadków nie bierze się z dbania o siebie. Mężczyźni przesadzają z tym przybieraniem na masie. Przetrenowując się generują kortyzol, objadają się “programowo” (sorry 4000 kcal dziennie to dużo za dużo, a to przeciętna “dawka” jedzenia dla takiego “dbającego o siebie” pana “na masie”, są tacy co jedzą dużo więcej), zjadają przy tym zbyt dużo białka czym dodatkowo zakwaszają swoje organizmy, co sprawia że organizm wyciąga wapń z kości – następne stadium to osteoporoza. Ostatecznie coraz większa część mężczyzn decyduje się na sterydy, Następnym powodem posiadania dużej masy ciała jest siedzący tryb życia i dieta fast-foodowa.
No i pytanie czy Ty chcesz rywalizować z takimi gośćmi w swojej głowie?
Czy chcesz poświęcić swoje życie na niemożliwe zmaganie – zabezpieczenie się od potencjalnych ataków? A przecież wiesz, że zawsze znajdzie się ktoś silniejszy/sprawniejszy/bardziej doświadczony/lepiej uzbrojony.
Stawiasz się więc cały czas na przegranej pozycji. I na niej trzymasz się wstydu, winy, strachu, oporu, bo tam nie ma podstaw, by je puścić.
A nie lepiej wybrać zupełnie inny kierunek i po prostu trzymać się od nich z dala i robić coś pozytywnego?
A takim najczęstszym powodem posiadania dużej masy jest po prostu urodzenie się naturalnie dużym/masywnym. To nie ma nic wspólnego z dbaniem o siebie.
Ależ ma.
Nawet ten, kto urodzi się “duży/masywny” może doprowadzić się do dowolnie patologicznego stanu.
Tak jak i Ty – urodziłeś się emocjonalnie zdrowy. A teraz robisz sobie krzywdę.
To, że boisz się, czyli trzymasz strachu, nie ma nic wspólnego z dbaniem o siebie.
Dlatego nie zgadzam się z tym że boje się mężczyzn którzy dbają o siebie. Ja lubię poznawać ludzi którzy dbają o siebie – dobrze jest czasem poznać kogoś z kim ma się wspólne tematy do rozmowy. Zachęcam też swoich kolegów do dbania o siebie. Natomiast odnośnie tego że boję się zadbanych kobiet to chyba masz rację.
Esencją mojej wypowiedzi było to, byś zdał sobie sprawę co projektujesz na świat i jak dalej z tym postępujesz.
Bo plączesz się we własną sieć projekcji.
Ja nie chcę się popisywać wiedzą, prześcigać w wymyślaniu gdzie jest granica absurdu w ćwiczeniach fizycznych…
ESENCJA.
Chcę, byś przestał zajmować się światem zewnętrznym jako sposobie na racjonalizację swojej nieświadomości, strachu, wstydu, winy, gniewu, dumy, pożądania i zajął się wewnętrznym oczyszczeniem, życiem spokojnym, rozsądnym, kochającym, akceptującym, rozumiejącym, świadomym, mądrym.
“Naprawdę?
A poznałeś te najważniejsze – że nie potrafisz odróżnić prawdy od fałszu, że możesz zostać zaprogramowany wszystkim i wtedy zaczynasz to nieświadomie odtwarzać w swoim życiu?”
Miałem na myśli fizyczne ograniczenia.
Wiem co miałeś na myśli.
A ja podkreślam znaczenie tego, co jest dużo ważniejsze, niż fizyczne ograniczenia.
Ludzie bez rąk, bez nóg radzą sobie fantastycznie, są szczęśliwi, nie muszą walczyć, nie są napadani.
Pewnie znajdziesz przykłady, że są. Ale znajdziesz też, że nie są.
I co z tego? Doświadczenia na tej planecie są w 100% SUBIEKTYWNE.
I my jesteśmy ich źródłem.
“I jakie są to mocne strony?
Czy na pewno są mocne?”
Że jestem zwinny i mam dużą siłę w stosunku do swojej masy? Wydaje mi się że z czysto fizycznego punktu widzenia to mocna strona.
Tak ale jeśli uzależnisz od niej poczucie swojej wartości oraz poczucie bezpieczeństwa, to staje się to toksycznym przekonaniem.
I mocna strona staje się słabą.
W walce pałką czy kubotanem sprawdza się znakomicie. Jak było kilka treningów z plastikowymi mieczami, albo drewnianymi bokenami, to mnie z grupy początkującej przenoszono na chwilę do zaawansowanej. Jako początkujący z żółtym pasem karate parę treningów kendo (bo mieliśmy kilka – jako ciekawostkę) musiałem spędzić w towarzystwie grupy czarnych – bo nie miałem co robić w tej w której byłem normalnie.
No super.
A jak to się ma do Twojego życia, problemów, uzależnienia?
To nie portal “Tutaj Korygujemy Siebie Nawzajem Odnośnie Mitów Treningowych”. To nie portal TKSNOMT, tylko WoP.
““No tak ale zapomniałem oczyścić się z wewnętrznych trucizn i szalonych projekcji, przez co to, co potencjalnie pozytywne stało się jedynie celem do utrzymywania urojeń.””
Kiedy szedłem trenować nie myślałem o takich rzeczach. Nie miałem zielonego pojęcia o emocjach, liczył się dla mnie świat fizyczny.
I dlatego cierpisz i masz masę emocjonalnych zaniedbań.
Próbuję to zmienić.
Próbuję poprowadzić Cię W TYCH OBSZARACH właściwą drogą.
Ale nie przejdę jej za Ciebie.
Gdyby wtedy ktoś powiedział mi że zaniedbuję swoje wnętrze to powiedziałbym coś w stylu “wnętrze się nie liczy”.
A teraz co byś powiedział?
Dlatego własnie musiałem sięgnąć dna.
Nie musiałeś.
Ale jak widzisz – sam to wybrałeś.
Byłem nieprawdopodobnie zarozumiały zanim to nastąpiło. Byłem przekonany że wszystko co bełkocze mój umysł to najświętsza prawda, i byłem gotów pokłócić się z każdym kto podważał “mądrość” tej “najświętszej wyroczni”.
Więc widzisz skąd się biorą problemy w życiu.
Nie dlatego, bo życie jakieś jest. Nie dlatego, bo świat jakiś jest. Nie dlatego, bo Bóg jakiś jest.
Nie dlatego, że my jacyś jesteśmy – gorsi, etc.
Tylko dlatego, bo robimy fundamentalny błąd – słuchamy się tej “najświętszej wyroczni” bez żadnej świadomości.
Śpimy. Jesteśmy nieświadomi. I całkowicie zależymy więc od programowania jakie dostaliśmy.
Dlatego też świat wydaje się niesprawiedliwy. Ale nie jest taki.
Wystarczy wziąć odpowiedzialność za swoje decyzje. Przestać obwiniać. Przestać się opierać. Przestać zazdrościć, gniewać się, obwiniać, żalić, wstydzić, walczyć…
Zacząć żyć świadomie, odpowiedzialnie, dojrzale.
Czyli porzucić dumę i wszelkie korzyści z dojenia tych negatywnych postaw.
Dres od tygrysa różni się na przykład tym, że dres ma wybór jaki chce być.
Tygrys nie ma.
Ty też masz wybór. Jaki jesteś. Co zrobisz.
Jak spotkasz wielkiego gościa, możesz się bać, zaatakować, użalać. A możesz się uśmiechnąć, wyciągnąć dłoń z pozytywną intencją, życzyć mu wszystkiego najlepszego i nawet nawiązać przyjaźń.
To samo z kobietą – możesz się użalać, rozpaczać, uważać za gorszego, niezasługującego i w myśli życzyć tej kobiecie źle, obwiniać Boga, że jest niesprawiedliwy, bo ona taka ładna, a Ty duży brzydal. ;)
Lub możesz podejść, powiedzieć komplement, uśmiechnąć się, zażartować w fajny sposób i miło spędzić razem czas.
A tygrys nie ma tych opcji.
Dres ich zwyczajnie nie widzi, bo jest na niskim poziomie rozwoju.
A Ty z jakichś przyczyn te opcje zyskałeś. Np. dzięki wiedzy z tego Bloga.
Reszta zależy od Twoich wyborów.
“Wielkie koty to kalibracja okolic 70.
Człowiek dresiarz, czyli dumny, pogniewany to poziom wysoko ponad 100 (ale mniej od 200). To zazwyczaj poziom Gniewu i Dumy.”
“A jeśli nawet wszystkich dresiarzy wrzucić do jednego koszyka – to jak sądzisz dlaczego robią to, co robią?”
Dumny i pogniewany to jest profesor mający tendencję do obrażania studentów na egzaminie kiedy odpowiedzą coś nie tak. Trochę się mylisz odnośnie dresiarzy. Oni tak naprawdę oprócz bycia dumnymi i pogniewanymi uważają się za gorszych od innych, dlatego napadają na innych aby podnieść sobie samoocenę. Wiem to stąd że w szkole podstawowej robiłem dokładnie to samo, o czym kiedyś już wspominałem pod innym twoim artykułem. Oni chcą się dowartościować a nie tylko wyładować gniew. Bo jak przychodzi co do czego to pracować mogą tylko na budowie, nawet można powiedzieć że “nie są w stanie” zdobyć lepszych kwalifikacji. Oni są tak apatyczni, że uważają że nie mają lepszych perspektyw na życie, bo urodzili się na “takim osiedlu” i “wychowała ich ulica”, i dlatego “nie są w stanie zmienić niczego”. Wiem bo zdarzało mi się czasem rozmawiać z wieloma, znam ich podejście do życia – mało który uważa że może cokolwiek poza daniem komukolwiek w pysk.
“Jak korzystasz z rozwoju ludzkości o ponad 100 punktów świadomości.
Żyjesz w rzeczywistości obecnej, czy tej sprzed tysiąca/tysięcy lat?”
Cóż to prawda że traktuje siebie jakbym żył w rzeczywistości sprzed tysięcy lat. Naczytałem się redpillowych artykułów głoszących że ludzie nie zmienili się zupełnie od czasów epoki kamienia łupanego, i kobiety pragną tylko i wyłącznie tego najsilniejszego “samca alfa” który “najmocniej pierdolnie”, a reszta mężczyzn to “beta – frajerzy”. Wiem że to projekcje ich własnych umysłów, że starają się tym wytłumaczyć samym sobie dlaczego nie potrafią znaleźć sobie partnerki. Oprócz tego przeczytałem np. Biblię Szatana, i była ona dla mnie kiedyś zbiorem wskazówek które traktowałem bardzo poważnie. Ja wiem że to głupoty, ale kiedy wychodzę z domu bez niczego – naprawdę zacząłem, chcę naprawić swoje życie – to z tyłu głowy cały czas mam myśl o tym że zostanę napadnięty, że jestem “samcem beta”, że jak dostanę wpierdol na ulicy to dziewczyny które to zobaczą będą mną gardziły, itd. Oprócz tego w młodości (tej wcześniejszej, bo można powiedzieć że dalej jestem osobą młodą) obejrzałem masę przepełnionych przemocą filmów (teraz nie oglądam już żadnych – od lat). Pamiętam takie gdzie jakiś wykształcony, dobrze zarabiający pan został razem ze swoją partnerką postawiony w sytuacji w której on zostaje przemocą zdetronizowany przez swojego pracownika, jego kobieta oddaje się temu pracownikowi, a on pobity, upokorzony, zdegradowany do roli podnóżka musi na to patrzeć. Ze wszystkich stron programowano mnie na osobę która siłę i zdolność do stosowania przemocy uważa za jedyną wartość i cnotę. Chociaż fakt – sam to wybierałem, nikt nie kazał mi tego czytać, ani oglądać, ani się tym programować. Po prostu z jakiegoś powodu mnie do tego ciągnęło. Tak jak ciągnęło mnie do pornografii i heavy metalu. Ciągle mam myśli o tym że ten pokój który mamy lada moment się skończy, i dlatego trzeba się zbroić, ćwiczyć konfrontowanie się z innymi, itd. – bo będzie anarchia/ wojna/ coś innego (niepotrzebne skreślić) i znowu przetrwają tylko najsilniejsi, a słabi będą ginąć/ służyć/ cierpieć.
“A czy ja napisałem, że ma?” (odnośnie tego że masa i dbanie o siebie idą ze sobą w parze)
Tak zinterpretowałem twoją wypowiedź. Ja napisałem że boje się mężczyzn o większej masie ciała, a ty mi napisałeś że to lęk przed mężczyznami którzy o siebie dbają.
“Niczym się to nie różni od zarzucenia mi, że facet z bicepsem jak piłka do kosza nie wejdzie na drzewo.”
Ja ci niczego nie zarzucam, tylko stwierdziłem fakt wynikający z praw fizyki.
“A czy Ty wierzysz w mit, że duży penis jest niezbędny do seksualnego zaspokojenia kobiety?”
A czemu miałbym w to wierzyć? Informacje o anatomii kobiecych narządów rozrodczych są powszechnie dostępne (a z nich wynika ze duży penis nie jest potrzebny). Interesuje się wieloma rzeczami – heavy metalem, home recordingiem, treningiem siłowym, fizyką, historią, biologią, paleontologią, psychologią, uzbrojeniem i amerykańską motoryzacją, to jakże mógłbym nie zainteresować się anatomią kobiecych narządów rozrodczych?
“Którzy mężczyźni??????”
Powszechnie zachęca się mężczyzn do maksymalizacji masy mięśniowej, propaguje się faceta dysponującego masą znacznie przekraczającą optymalną jako wzorzec męskości. i ja gdziekolwiek nie szedłem trenować tam trafiałem na kolesi próbujących mi wciskać suplementy i sterydy (nigdy nie wziąłem i nie wezmę). Ciągle czepiali się mnie że jestem za chudy (mężczyźni, nie kobiety, nigdy nie słyszałem od kobiety że jestem za chudy), kiedy już pogodziłem się z tym że jestem jaki jestem to byli oburzeni. Sami często dysponowali idealną wagą i ilością masy mięśniowej, wyrażali jednak chęć zwiększenia wagi o co najmniej 15 kilogramów.
“Które kobiety?
Wymień.”
Moja siostra ma anoreksję. Siostra kumpla – bulimię. Obydwie obracają się w dolnym przedziale wagi prawidłowej. Obydwie wciąż chcą schudnąć. Prawdę mówiąc mojej siostrze udało się zrzucić sporo kilogramów, ale zmiany fizyczne jakie faktycznie przy tym nastąpiły to zmniejszenie rozmiarów piersi, oraz spłaszczenie tyłka. I tak w praktyce wygląda odchudzanie jeżeli dziewczynie która waży tyle ile powinna coś się uroi że jest za gruba, wierzy że musi zrzucić aby chłopcy się nią zainteresowali. A faktem jest że sama odrzucała chłopaków, bo podchodzili do niej prości czasem trochę chamscy chłopcy. A ona widząc że nie podchodzą do niej dojrzali gentlemeni, sama będąc w środku małą dziewczynką, nie tolerującą mężczyzn w głębi serca uznała że musi schudnąć aby zainteresowali się nią porządni faceci. Bo tak przeczytała w jakimś pismaku – “schudnij a będziesz bardziej atrakcyjna”. Ja nie mówię że kobieta z nadwagą nie powinna dążyć do redukcji wagi, ale w dzisiejszych czasach fajne (z fizycznego punktu widzenia) dziewczyny, dysponujące prawidłową masą ciała uważają że są za grube i to jest jakaś pandemia. Z którą nie pogadam, to mówi że chciałaby schudnąć. A zdarza mi się rozmawiać z różnymi ludźmi o treningach. Nie tylko na siłowniach.
“Pokaż mi tych ludzi! Jakoś codziennie oglądam tysiące ludzi na ulicy i nie widzę, by jedni dążyli do maksymalnej masy, a inni do minimalnej.”
Możesz oglądać ludzi na ulicy, nie znając ich problemów, i nie wiedzieć do czego dążą. Nie każda kobieta od razu powie ci że chciałaby schudnąć.
“Ja nie chcę się popisywać wiedzą, prześcigać w wymyślaniu gdzie jest granica absurdu w ćwiczeniach fizycznych…”
Niepotrzebnie się rozpisałem. Ale nie potrafię dotrzeć do esencji w inny sposób. Nawet w ten nieszczególnie mi to wychodzi.
“Ludzie bez rąk, bez nóg radzą sobie fantastycznie, są szczęśliwi, nie muszą walczyć, nie są napadani.”
To tylko dowodzi tego co napisałem wcześniej – ludzie atakują innych aby sobie podnieść samoocenę, a atakując niepełnosprawnego sobie nie podniosą. Więc nie atakują.
“A jak to się ma do Twojego życia, problemów, uzależnienia?”
Że nawet pomimo to jestem uzależniony. Czegokolwiek nie dokonam, cokolwiek nie pokaże mi jak dobrymi warunkami dysponuje, nie ma to wpływu na to czy czuję się ze sobą dobrze, czy nie. Pomimo to wszystko szedłem później do szkoły i dalej nie czułem się wart koleżanek które mi się podobały.
“To nie portal “Tutaj Korygujemy Siebie Nawzajem Odnośnie Mitów Treningowych”. To nie portal TKSNOMT, tylko WoP.”
;D. Niczego konkretnego na to nie odpiszę. Podoba mi się to zdanie.
“A teraz co byś powiedział?” (odnośnie tego że twierdziłem ze wnętrze się nie liczy)
Teraz widzę że jakiego sukcesu nie odniosę, dalej pozostaję nieszczęśliwy.
“Nie musiałeś.
Ale jak widzisz – sam to wybrałeś.”
Tego własnie nie rozumiem. Zupełnie nie byłem tego wszystkiego świadomy, jak miałem wybrać cokolwiek innego? Co z tego że mam jakąś opcje do wyboru, która nawet miałaby być najlepsza, jeżeli w danym momencie jej nie widzę, albo nie widzę korzyści jakie daje?
“Dres od tygrysa różni się na przykład tym, że dres ma wybór jaki chce być.
Tygrys nie ma.”
Teoretycznie tak. Pisałeś gdzieś że Ted Bundy kalibrował się na poziome węża – przecież on też różnił się od niego tym że miał wybór. Czy nie miał wyboru?
Dumny i pogniewany to jest profesor mający tendencję do obrażania studentów na egzaminie kiedy odpowiedzą coś nie tak.
A wiesz dlaczego używamy gniewu?
Bo czujemy się bezsilni, bezbronni. Słabi. Nieważni. Zranieni.
Dlatego ego reaguje gniewem.
To, że się ktoś okazyjnie zdenerwuje nie oznacza, że jest na poziomie gniewu.
To, że ktoś się wstydzi w jakimś obszarze życia nie oznacza, że jest na poziomie wstydu.
W różnych obszarach mamy różny poziom świadomości.
Trochę się mylisz odnośnie dresiarzy. Oni tak naprawdę oprócz bycia dumnymi i pogniewanymi uważają się za gorszych od innych, dlatego napadają na innych aby podnieść sobie samoocenę.
Ależ ja sobie zdaję sprawę.
Wielu jest jednak na poziome gniewu i dumy.
Nie można powiedzieć, że drech to tygrys, bo dresiarze to ludzie na szerokim przekroju świadomości.
Są na poziomie 40, 70, 100, 180. Różnie.
Wiem to stąd że w szkole podstawowej robiłem dokładnie to samo, o czym kiedyś już wspominałem pod innym twoim artykułem. Oni chcą się dowartościować a nie tylko wyładować gniew.
No tak, tylko emocji nie wyładowujemy przez ich ekspresję…
Tylko je wzmacniamy.
Jeśli więc chcemy zacząć sobie radzić z emocjami (co jest krytycznie ważne), pora zmądrzeć i dorosnąć.
I przestać popełniać fundamentalne błędy.
Nie możesz już z nich brać przykładu jeśli chcesz czegoś lepszego dla siebie.
Bo jak przychodzi co do czego to pracować mogą tylko na budowie, nawet można powiedzieć że “nie są w stanie” zdobyć lepszych kwalifikacji. Oni są tak apatyczni, że uważają że nie mają lepszych perspektyw na życie, bo urodzili się na “takim osiedlu” i “wychowała ich ulica”, i dlatego “nie są w stanie zmienić niczego”. Wiem bo zdarzało mi się czasem rozmawiać z wieloma, znam ich podejście do życia – mało który uważa że może cokolwiek poza daniem komukolwiek w pysk.
Bo tak wygląda ten poziom świadomości.
Gdyby uwolnili gniew i dumę oraz kryjące się pod nimi żal, wstyd, winę, opór, to nagle dotarło by do nich, że mogą zrobić coś innego.
Niejeden przecież zaczął tworzyć muzykę, wielu wspaniale maluje.
Wielu skończyło studia. Ale większość oczywiście nie.
Każdy ma dar, tylko go nie dostrzega, bo psychika jest obciążona, a umysł skupia się na projektowaniu i wypieraniu emocjonalności.
Każdy ma opcje ale dostrzeże je i umożliwi sobie ich zrealizowanie, gdy odpuści to, co to ogranicza.
A oni się tego trzymają wierząc, że danie komuś w pysk rozładuje gniew.
Gdyby tak było to po meczach i bójkach wszyscy byliby spokojni. A nie są. Są coraz bardziej wściekli.
Cóż to prawda że traktuje siebie jakbym żył w rzeczywistości sprzed tysięcy lat. Naczytałem się redpillowych artykułów głoszących że ludzie nie zmienili się zupełnie od czasów epoki kamienia łupanego,
Bo ci co to napisali pojęcia nie mają o świadomości.
To fakt, że 80% ludzkości jest nadal w świadomości zwierzęcej.
Ale 20% już nie.
Ludzkość w latach 80-tych po raz pierwszy w historii wzrosła globalnie powyżej poziomu 200. Czyli nie wybijemy się, bo przeważa już energia pozytywna.
“Nauka” uwielbia przecież usuwanie punktów z wykresu, które do niego nie pasują.
Tym samym usunięcie z wniosków tych 20% ludzi to z perspektywy nauki coś nic nie znaczącego.
No oprócz tego, że te 20% kontrbalansuje 80% negatywnej energii pozostałej części ludzkości… no ale to taki szczegół.
Jedna prawdziwie kochająca osoba kontrbalansuje negatywny wpływ energii tysięcy ludzi w niskiej energii.
No ale nikt tego nie udowodni poza badaniami duchowymi.
Poza tym jakim kretynem trzeba być, by przedstawiać takie wnioski? A różne osiągnięcia nauki, techniki, biologii, chemii i więcej?
Jak trzeba być aroganckim, by ignorować miliony cudownych i bezcennych osiągnięć ludzkości?
Dlaczego o ludzkości mówi się tylko patrząc na spód? Dlaczego nie podnieść głowy i patrzeć w górę?
i kobiety pragną tylko i wyłącznie tego najsilniejszego “samca alfa” który “najmocniej pierdolnie”, a reszta mężczyzn to “beta – frajerzy”.
Bo tak wygląda interpretowanie z poziomu poniżej 200 poziomów poniżej 200.
To taki zamknięty, ograniczony paradygmat. Taka klatka ZOO.
Wiem że to projekcje ich własnych umysłów, że starają się tym wytłumaczyć samym sobie dlaczego nie potrafią znaleźć sobie partnerki. Oprócz tego przeczytałem np. Biblię Szatana, i była ona dla mnie kiedyś zbiorem wskazówek które traktowałem bardzo poważnie. Ja wiem że to głupoty, ale kiedy wychodzę z domu bez niczego – naprawdę zacząłem, chcę naprawić swoje życie – to z tyłu głowy cały czas mam myśl o tym że zostanę napadnięty, że jestem “samcem beta”, że jak dostanę wpierdol na ulicy to dziewczyny które to zobaczą będą mną gardziły, itd.
Bo Twój umysł projektuje tylko to, co już usłyszał i użył tego do racjonalizowania emocji, które cały czas w Tobie zalegają w dużych ilościach.
Ludzie mają o świecie do powiedzenia zazwyczaj to, co usłyszeli w telewizji przez ostatnie kilka dni.
Tyle.
I jest to szokująco prawdziwe.
Oprócz tego w młodości (tej wcześniejszej, bo można powiedzieć że dalej jestem osobą młodą) obejrzałem masę przepełnionych przemocą filmów (teraz nie oglądam już żadnych – od lat).
Dokładnie!
I dlatego możesz na to spojrzeć z humorem! Nie żyjesz rzeczywistością, tylko mylisz ją z filmami, które oglądałeś!
A sądzisz, że dlaczego one są puszczane? Właśnie dlatego, by ludzie wpadali w te pułapki własnych projekcji i nieświadomości.
Pamiętaj, że wszystko co obejrzałeś leży w Twojej podświadomości i umysł używa tego do racjonalizacji i projekcji emocjonalności.
To, że już nie oglądasz głupot nie oznacza, że te, które obejrzałeś wyparowały.
Pamiętam takie gdzie jakiś wykształcony, dobrze zarabiający pan został razem ze swoją partnerką postawiony w sytuacji w której on zostaje przemocą zdetronizowany przez swojego pracownika, jego kobieta oddaje się temu pracownikowi, a on pobity, upokorzony, zdegradowany do roli podnóżka musi na to patrzeć.
I widzisz. Obejrzałeś film i dla Twojego umysłu to był niejako dowód, że rzeczywistość jest do dupy…
Obejrzałeś film w telewizji! Fikcję!
Czy to nie dziecinne? Czy to nie świadczy o tym, że wszyscy cały czas mamy w sobie dziecinną niewinność i uwierzymy we wszystko?
Ze wszystkich stron programowano mnie na osobę która siłę i zdolność do stosowania przemocy uważa za jedyną wartość i cnotę.
No tak ale sam znajdowałeś tego racjonalizacje.
Sam w to wierzyłeś.
Nikt Cię do tego nie zmuszał.
Nikt nie włączył tych filmów za Ciebie, nikt nie utrzymywał tych emocji i przekonań za Ciebie.
Wyciągnij z tego wnioski – nie jesteś niewolnikiem swojego programowania ale jesteś za nie odpowiedzialny i będziesz je wybierał, dopóki nie będziesz świadomy swoich wyborów oraz KORZYŚCI jakie doisz z tych wyborów.
A co robić z programowaniem wyjaśnia WoP.
Chociaż fakt – sam to wybierałem, nikt nie kazał mi tego czytać, ani oglądać, ani się tym programować. Po prostu z jakiegoś powodu mnie do tego ciągnęło.
Umysł cały czas potrzebuje zewnętrznych racjonalizacji do tego, co nosisz w sobie.
Tak działa umysł.
Wyszukuje z całego świata, nieograniczonego spektrum możliwości to co potwierdzi Twoje przekonania, programowanie, emocje, opór, intencje.
Ciągnęło Cię do tego, co więc sam utrzymywałeś w sobie.
Nie oznacza to, że tylko taki jest świat. Ale sam z tego świata filtrowałeś to, by znaleźć to, czego szukałeś.
Tak jak ciągnęło mnie do pornografii i heavy metalu.
Już powinieneś wiedzieć, że nie chodzi o porno, tylko o korzyść z jej oglądania – tłumienie emocji i oporu.
A heavy metal – wznosił Cię w energii, bo byłeś w negatywnym spektrum.
Często się na to decydując powstały nawyki. Czyli teraz nawet logicznie wiedząc lepiej i tak będziesz to wybierał, aż nie przepracujesz nawyków.
Pamiętaj, że nic Cie nie ciągnie. To Ty wybierasz. Zawsze my wybieramy. Nic nie dzieje się samo.
Ciągle mam myśli o tym że ten pokój który mamy lada moment się skończy, i dlatego trzeba się zbroić, ćwiczyć konfrontowanie się z innymi, itd. – bo będzie anarchia/ wojna/ coś innego (niepotrzebne skreślić) i znowu przetrwają tylko najsilniejsi, a słabi będą ginąć/ służyć/ cierpieć.
Więc dalej jesteś w pułapce projekcji.
A nawet jakby miało dojść do wojny za 5 lat… to co Ci da to wszystko? Sądzisz, że akurat Ty przeżyjesz?
Sądzisz, że to zależy od przygotowania?
Nie. To zależy od karmy.
I chcesz poświęcić 5 lat na utrzymywanie strachu, wstydu, winy, oporu, dumy i nic nie osiągnąć. A w trakcie wojnym wystarczy jeden nabój i po Tobie…
Skoro nawet chcesz w to wierzyć, to nie lepiej zmykać z tego kraju? Nie lepiej poszukać pracy za granicą, w państwie chronionym, mądrzejszym?
Ponadto sądzisz, że przeżyli najsilniejsi? Najsilniejsi zginęli na wojnie w setkach tysięcy, w milionach!
To jest tragedia wojny – giną odważni, mężni. Ale ponownie – to ich karma, ich wybór.
I w odwadze leży bardzo istotna lekcja – by doświadczyć jak to jest oddać swoje życie za wyższą sprawę.
Bo gdy człowiek ewoluuje do poziomu Oświecenia, to wtedy musi poddać całe ego. Czyli faktycznie umrzeć.
I wtedy doświadczenia śmierci na wojnach jest bezcenne.
Więc nawet w tych rzekomych tragediach jest zawarty ogromny dar.
“A czy ja napisałem, że ma?” (odnośnie tego że masa i dbanie o siebie idą ze sobą w parze)
Tak zinterpretowałem twoją wypowiedź.
Bo dalej Twoje myśli dla Ciebie to najwyższe dobro.
Kiedy zaczniesz je podważać?
Ja napisałem że boje się mężczyzn o większej masie ciała, a ty mi napisałeś że to lęk przed mężczyznami którzy o siebie dbają.
Rozumiem nieporozumienie i przepraszam za brak klarowności.
Jaka widziałem facetów na siłowniach to widziałem dobrze zbudowanych, a nie wielkich mutantów.
Dlatego użyłem tego porównania.
Tak czy siak – strach Cię nie chroni, tylko prowadzi do problemów. Przyciąga je.
Nikt Cię także nie zmusza do przebywania tam, gdzie są ci potencjalnie niebezpieczni ludzie.
Tak jak nikt Cię nie zmusza do słuchania bełkotu mentalnego o wojnie i oglądania filmów jak człowiek sukcesu zostaje zmieszany z błotem.
Nawet jakby tego ktoś doświadczył, to jego SUBIEKTYWNE doświadczenie. Jego karma.
A Ty masz swoją.
Ponadto utrzymywanie strachu zamyka Cię w bardzo ograniczonym spektrum doświadczeń i to doświadczeń nieprzyjemnych – wieczna niepewność, stres, brak poczucia bezpieczeństwa.
I czas, energię, pieniądze poświęcasz na szukanie w świecie czegoś, co “da” Ci choć trochę czegoś pozytywnego.
“Niczym się to nie różni od zarzucenia mi, że facet z bicepsem jak piłka do kosza nie wejdzie na drzewo.”
Ja ci niczego nie zarzucam, tylko stwierdziłem fakt wynikający z praw fizyki.
A ja po raz kolejny mówię – esencja.
Nie o tym mówimy.
Bajki, w których bohaterami są zwierzęta mają wiele ważnych przesłań. A nikt się nie czepia, że królik nie chodzi w marynarce i nie mówi.
“A czy Ty wierzysz w mit, że duży penis jest niezbędny do seksualnego zaspokojenia kobiety?”
A czemu miałbym w to wierzyć?
Bo wielu facetów w ten sposób racjonalizuje wstyd.
Każdy o tym słyszał.
A w 99% porno nie ma małych penisów.
Informacje o anatomii kobiecych narządów rozrodczych są powszechnie dostępne
Nie mówię o kobiecych narządach, tylko rozmiarze TWOJEGO penisa.
(a z nich wynika ze duży penis nie jest potrzebny).
To dlaczego pewnie z 90% facetów sądzi, że “ma za małego”?
Logika tego nie zmieni.
Tak jak ze strachem – racjonalne, logiczne argumenty nie mają żadnej mocy.
Jak masz w sobie wstyd, a masz, i słyszałeś, że tylko duży penis może zaspokoić kobietę, a mały jest śmieszny, no to automatycznie Twój umysł użyje tego, by racjonalizować wstyd.
Interesuje się wieloma rzeczami – heavy metalem, home recordingiem, treningiem siłowym, fizyką, historią, biologią, paleontologią, psychologią, uzbrojeniem i amerykańską motoryzacją, to jakże mógłbym nie zainteresować się anatomią kobiecych narządów rozrodczych?
Dalej umyka Ci esencja.
Nie mówię o narządach rozrodczych, tylko emocjach oraz poczuciu braków i ich projekcjach.
Wiemy już, że dokonujesz wielu projekcji strachu. Więc wstydu, winy, żalu, oporu zapewne też.
“Którzy mężczyźni??????”
Powszechnie zachęca się mężczyzn do maksymalizacji masy mięśniowej, propaguje się faceta dysponującego masą znacznie przekraczającą optymalną jako wzorzec męskości. i ja gdziekolwiek nie szedłem trenować tam trafiałem na kolesi próbujących mi wciskać suplementy i sterydy (nigdy nie wziąłem i nie wezmę).
Oooooo! Właśnie!
Tam gdzie TY nie trafiłeś!
A dlaczego wybierałeś akurat takie miejsca?
Bo tam, gdzie chodziłem ja nie było takich akcji.
Albo ich nie dostrzegałem.
Ciągle czepiali się mnie że jestem za chudy (mężczyźni, nie kobiety, nigdy nie słyszałem od kobiety że jestem za chudy),
Bo w kwestii emocji i ciała kobiety są DUŻO dojrzalsze od mężczyzn.
I też chcę to przekazać – by mądrzej na to wszystko patrzeć.
Także na pracę umysłu.
kiedy już pogodziłem się z tym że jestem jaki jestem to byli oburzeni.
A jaki jesteś?
Co to znaczy “pogodziłeś się”? Ile wstydu, winy, żalu i oporu uwolniłeś?
Upewnij się, że nie mylisz akceptacji z apatyczną postawą ofiary.
Sami często dysponowali idealną wagą i ilością masy mięśniowej, wyrażali jednak chęć zwiększenia wagi o co najmniej 15 kilogramów.
Bo ich umysły cały czas projektowały na ich ciało poczucie braku, wstyd, poczucie słabości, bycia niewystarczającym, etc.
I to się nie skończy.
“Które kobiety?
Wymień.”
Moja siostra ma anoreksję. Siostra kumpla – bulimię. Obydwie obracają się w dolnym przedziale wagi prawidłowej. Obydwie wciąż chcą schudnąć.
Mówisz “kobiety coś robią”, a w rzeczywistości mówisz albo o dwóch, albo o kilku jeszcze.
A co z tysiącami, które mijasz na ulicy?
Prawdę mówiąc mojej siostrze udało się zrzucić sporo kilogramów, ale zmiany fizyczne jakie faktycznie przy tym nastąpiły to zmniejszenie rozmiarów piersi, oraz spłaszczenie tyłka. I tak w praktyce wygląda odchudzanie jeżeli dziewczynie która waży tyle ile powinna coś się uroi że jest za gruba, wierzy że musi zrzucić aby chłopcy się nią zainteresowali.
Widzisz więc do czego prowadzi działanie kierujące się urojeniami.
Weź to pod uwagę odnośnie całej swojej wypowiedzi. I Twojego życia.
A faktem jest że sama odrzucała chłopaków, bo podchodzili do niej prości czasem trochę chamscy chłopcy. A ona widząc że nie podchodzą do niej dojrzali gentlemeni, sama będąc w środku małą dziewczynką, nie tolerującą mężczyzn w głębi serca uznała że musi schudnąć aby zainteresowali się nią porządni faceci. Bo tak przeczytała w jakimś pismaku – “schudnij a będziesz bardziej atrakcyjna”.
A Ty na jakimś filmie obejrzałeś jak ktoś jest raniony i wykorzystywany.
I też w to wierzysz jak mały chłopczyk.
To samo odnośnie wojny i zapewne wielu jeszcze przekonań.
Widzisz jak łatwo to dostrzec w innych, a z jakichś magicznych powodów trudno w sobie.
Pytanie – co z tym zrobisz? O ile w ogóle…
Ja nie mówię że kobieta z nadwagą nie powinna dążyć do redukcji wagi, ale w dzisiejszych czasach fajne (z fizycznego punktu widzenia) dziewczyny, dysponujące prawidłową masą ciała uważają że są za grube i to jest jakaś pandemia.
A ludzie, którym nic się nie przytrafiło boją się, wstydzą, stresują całe życie…
Z którą nie pogadam, to mówi że chciałaby schudnąć. A zdarza mi się rozmawiać z różnymi ludźmi o treningach. Nie tylko na siłowniach.
Bo tak jak i Ty, powtarza to, co skądś przeczytała, usłyszała, itd.
Nie żyje rzeczywistością.
Tak wygląda duma.
Duma i wstyd to dwie strony tej samej monety.
“Pokaż mi tych ludzi! Jakoś codziennie oglądam tysiące ludzi na ulicy i nie widzę, by jedni dążyli do maksymalnej masy, a inni do minimalnej.”
Możesz oglądać ludzi na ulicy, nie znając ich problemów, i nie wiedzieć do czego dążą.
No, Ty sądzisz, że każdy duży facet chce Cię pobić.
Nie każda kobieta od razu powie ci że chciałaby schudnąć.
A Ty co sobie mówisz cały czas?
“Ja nie chcę się popisywać wiedzą, prześcigać w wymyślaniu gdzie jest granica absurdu w ćwiczeniach fizycznych…”
Niepotrzebnie się rozpisałem. Ale nie potrafię dotrzeć do esencji w inny sposób. Nawet w ten nieszczególnie mi to wychodzi.
Dlatego zadaję Ci pytania.
“Ludzie bez rąk, bez nóg radzą sobie fantastycznie, są szczęśliwi, nie muszą walczyć, nie są napadani.”
To tylko dowodzi tego co napisałem wcześniej – ludzie atakują innych aby sobie podnieść samoocenę, a atakując niepełnosprawnego sobie nie podniosą. Więc nie atakują.
Dlatego lepiej wyjdziesz jak nie będziesz wystawiał się na atak.
Wielu milionerów nie ubiera się w złote zegarki, tylko noszą normalne ubrania, normalne koszule za 80 zł, itd.
Nie przyciągają do siebie idiotów. To oznaka mądrości.
A jak doświadczamy różnych kłopotów, to coś w nas to “robi”. A nie jest tak, bo świat jest zły.
“A jak to się ma do Twojego życia, problemów, uzależnienia?”
Że nawet pomimo to jestem uzależniony. Czegokolwiek nie dokonam, cokolwiek nie pokaże mi jak dobrymi warunkami dysponuje, nie ma to wpływu na to czy czuję się ze sobą dobrze, czy nie.
No to o tym trąbię od samego początku.
Dopóki nie uwolnisz emocji, oporu, nie zrezygnujesz z korzyści dojenia pozycjonalności, że jesteś za słaby, etc., to NIC nie da Ci poczucia bezpieczeństwa, wartości, radości.
Pomimo to wszystko szedłem później do szkoły i dalej nie czułem się wart koleżanek które mi się podobały.
Bo dopóki nie uwolnisz m.in. wstydu, to umysł będzie go cały czas projektował.
Nawet do końca życia.
“To nie portal “Tutaj Korygujemy Siebie Nawzajem Odnośnie Mitów Treningowych”. To nie portal TKSNOMT, tylko WoP.”
;D. Niczego konkretnego na to nie odpiszę. Podoba mi się to zdanie.
Mi też :D
“A teraz co byś powiedział?” (odnośnie tego że twierdziłem ze wnętrze się nie liczy)
Teraz widzę że jakiego sukcesu nie odniosę, dalej pozostaję nieszczęśliwy.
Ale możesz w każdym momencie stać się szczęśliwy.
Kwestia wyboru. Wyboru nowego kontekstu, przez który patrzysz na siebie, przeszłość, teraźniejszość, etc.
I oczywiście odpuszczenie oporu przed radością.
“Nie musiałeś.
Ale jak widzisz – sam to wybrałeś.”
Tego własnie nie rozumiem. Zupełnie nie byłem tego wszystkiego świadomy, jak miałem wybrać cokolwiek innego?
Nie mogłeś, BO nie byłeś świadomy.
Co nie znaczy, że nie było innych opcji.
I niezbędnym elementem wzrostu w przekroczeniu poczucia winy jest właśnie świadomość, że nie potrafiliśmy lepiej.
A teraz jesteś już bardziej świadomy i możesz wybrać inaczej.
Co z tego że mam jakąś opcje do wyboru, która nawet miałaby być najlepsza, jeżeli w danym momencie jej nie widzę, albo nie widzę korzyści jakie daje?
Ano to, że to uzmysławia, że nie istnieje bezsilność, tylko nieświadomość.
Nie jesteś ofiarą, tylko to sobie wmówiłeś.
Nie jesteś ograniczony, tylko to program, którym racjonalizujesz własny opór.
“Dres od tygrysa różni się na przykład tym, że dres ma wybór jaki chce być.
Tygrys nie ma.”
Teoretycznie tak. Pisałeś gdzieś że Ted Bundy kalibrował się na poziome węża – przecież on też różnił się od niego tym że miał wybór. Czy nie miał wyboru?
Tak jak Ty miał. Tylko ich nie dostrzegał.
A nawet jakby dostrzegł, że może nie zabić kobiety, że ma problem, to i tak nic by z tym nie zrobił, bo po prostu nie chciał.
Pławił się w poczuciu bycia silnym, niebezpiecznym.
Miał to co wybierał.
Tak jak Ty i każdy inny człowiek.
Zmiana dokonuje się, gdy odpuścimy korzyści z dojenia obecnej sytuacji – np. gniewu, oporu, wstydu.
Gdy odpuścimy korzyści z np. wstydzenia się, automatycznie przestaniemy się go trzymać. Jego energia zostanie uwolniona, a my podejmiemy się działań, na które sobie nie pozwalaliśmy.
Ale paradygmat życia w niskiej świadomości jest taki, że widzimy to jako jedyną opcję i to jeszcze słuszną.
Nie pomaga w tym to, że 80% społeczeństwa żyje mniej więcej tak samo.
Dlatego Odwaga jest pierwszym wysokim, sprzyjającym życiu poziomem świadomości. Bo rozpoczynamy osobistą wędrówkę – zarówno w życiu jako jednostka, a nie część stada, oraz w sobie – mierząc się ze swoimi problemami i ograniczeniami, których już nie projektujemy na świat.
Poprzez Odwagę więc wiedzie droga do zdrowia, pozytywności, energii, radości, szczęścia, spokoju. A nie przez walkę.
I nikt tej drogi nie przejdzie za nas.
Tak jak i na siłowni nikt nie podniesie za Ciebie ciężarów, by Cię wzmocnić.
“Dlaczego o ludzkości mówi się tylko patrząc na spód? Dlaczego nie podnieść głowy i patrzeć w górę?”
Spód się bardziej rzuca w oczy. Ludzie robią co mogą by ktoś ich zauważył. Kto faktycznie potrzebuje Facebooka, czy Instagrama? A jednak masa ludzi lansuje się na takich portalach. Mnóstwo ludzi ogląda potem te profile, na których poza zdjęciami w niekompletnych ubraniach nic nie ma.
“Nikt Cię do tego nie zmuszał.
Nikt nie włączył tych filmów za Ciebie, nikt nie utrzymywał tych emocji i przekonań za Ciebie.”
Mało powiedziane. Byłem dzieckiem, rodzice nie chcieli abym oglądał takie filmy. A ja oglądałem je kiedy nie patrzyli.
“Nie mówię o kobiecych narządach, tylko rozmiarze TWOJEGO penisa”
Z tym akurat nie mam problemu. Jestem żywym dowodem na to że nie istnieje korelacja między rozmiarami ciała mężczyzny a rozmiarem jego penisa. Ale jak już wspomniałem zdaję sobie sprawę że nie ma to znaczenia, więc nie chwalę się tym gdzie się tylko da (zauważ że już w poprzednim swoim komentarzu zacząłeś temat rozmiaru penisa, a ja dopiero teraz, ciągnięty za język się na ten temat wypowiadam), nie czuję się z tego powodu lepszy od nikogo.
“Jak masz w sobie wstyd, a masz, i słyszałeś, że tylko duży penis może zaspokoić kobietę, a mały jest śmieszny, no to automatycznie Twój umysł użyje tego, by racjonalizować wstyd.”
Mój umysł mógłby tym racjonalizować najwyżej dumę. No chyba że zacząłbym porównywać się z czarnymi.
“Co to znaczy “pogodziłeś się”? Ile wstydu, winy, żalu i oporu uwolniłeś?”
Przestałem projektować swoje problemy na swoje ciało. Zacząłem projektować je na swoje “nieprzystosowanie społeczne”. Uznałem że skoro nie mam partnerki, to przyczyna jest w tym że jestem “dziwolągiem”, od którego ludzie trzymają się z daleka.
“Duma i wstyd to dwie strony tej samej monety.”
Zdążyłem zauważyć. Obydwie strony opierają się na wartościowaniu. Więc jeżeli z jednej strony ktoś czuje dumę – “bo cośtam”, spełnia jakiś warunek – to znaczy że czułby wstyd gdyby nie spełniał tego warunku, na dobrą sprawę wystarczyłoby przestać go spełniać – i dumny człowiek zaczyna się wstydzić.
“A Ty co sobie mówisz cały czas?”
Kiedy mijałem dziewczyny które mi się podobały, mówiłem sobie “pewnie woli wysokich”, teraz częściej “wyśmieje mnie bo jestem prawiczkiem, i nie mam doświadczeń z kobietami”, “nie zaspokoję jej bo za pierwszym razem dojdę w kilka sekund” albo “nie zasługuje na nią bo nie mam co najmniej 500 znajomych na facebooku”.
“Wielu milionerów nie ubiera się w złote zegarki, tylko noszą normalne ubrania, normalne koszule za 80 zł, itd.
Nie przyciągają do siebie idiotów. To oznaka mądrości.”
To tak jak ja. Ja nie noszę żadnej biżuterii, zegarka, tatuaży, ozdób – niczego zbędnego. Nosiłem długie włosy – i to był główny pretekst dla ataków dla mnie. Zacząłem łysieć, więc ogoliłem głowę (i nie uważam ze to źle, to niesamowicie skróciło czas jaki poświęcam na mycie się po tych wszystkich treningach) – w zasadzie można powiedzieć że z zewnątrz zupełnie niczym się nie wyróżniam, jeżeli nie znajdę się w towarzystwie ludzi z nadwagą. Z metalowca zostały mi tylko czarne ubrania – i nawet nie ze względu na identyfikację, tylko dlatego że mi do twarzy w tym kolorze.
“Dlaczego o ludzkości mówi się tylko patrząc na spód? Dlaczego nie podnieść głowy i patrzeć w górę?”
Spód się bardziej rzuca w oczy.
Nie rozumiem kompletnie co Ty mówisz.
Ty chyba też nie wiesz.
Co się rzuca w oczy? Komu? Dlaczego?
Mów o sobie – zacznij w końcu brać odpowiedzialność za swoje projekcje.
Tobie dół się rzuca w oczy. Mi się w oczy nic nie rzuca.
Ludzie robią co mogą by ktoś ich zauważył.
Którzy ludzie?
Kto faktycznie potrzebuje Facebooka, czy Instagrama?
Ponad miliard ludzi, jeśli nie 2 miliardy.
Co o nich wiesz?
Co wiesz o ich powodach?
A czego Ty potrzebujesz i z jakich powodów?
A jednak masa ludzi lansuje się na takich portalach. Mnóstwo ludzi ogląda potem te profile, na których poza zdjęciami w niekompletnych ubraniach nic nie ma.
A jednak coś DLA NICH tam jest.
A co jest w tym, co Ty wybierasz dla Ciebie?
Mówiąc o innych nie tylko nic nie zyskujesz – żadnej wiedzy, żadnych wniosków ale też pomijasz to co najważniejsze – samego siebie.
Bo o to chodzi ego – by zajmować się wszystkim i wszystkimi, tylko nie sobą.
“Nikt Cię do tego nie zmuszał.
Nikt nie włączył tych filmów za Ciebie, nikt nie utrzymywał tych emocji i przekonań za Ciebie.”
Mało powiedziane. Byłem dzieckiem, rodzice nie chcieli abym oglądał takie filmy. A ja oglądałem je kiedy nie patrzyli.
Oczywiście.
A dlaczego już wyjaśniałem.
Zabranianie, obwinianie, straszenie karą nic nie daje. A zostajemy obciążeni tym syfem na lata.
A potem sami kontynuujemy ten sam schemat postępowania wobec siebie. I dalej to nic nie daje.
“Nie mówię o kobiecych narządach, tylko rozmiarze TWOJEGO penisa”
Z tym akurat nie mam problemu. Jestem żywym dowodem na to że nie istnieje korelacja między rozmiarami ciała mężczyzny a rozmiarem jego penisa.
99,99% tzw. “faktów”, w które wierzy ludzkość nie są prawdą.
Ale jak już wspomniałem zdaję sobie sprawę że nie ma to znaczenia, więc nie chwalę się tym gdzie się tylko da (zauważ że już w poprzednim swoim komentarzu zacząłeś temat rozmiaru penisa, a ja dopiero teraz, ciągnięty za język się na ten temat wypowiadam),
Tak, bo obaj wiemy jak uciekasz od mówienia o sobie.
nie czuję się z tego powodu lepszy od nikogo.
Rozmiar penisa jest jedną z najczęstszych racjonalizacji wstydu, winy i żalu. Tylko dlatego o tym wspominam.
A czy jest coś w Twoim ciele wobec czego utrzymujesz brak akceptacji, opór, wstyd, żal?
“Jak masz w sobie wstyd, a masz, i słyszałeś, że tylko duży penis może zaspokoić kobietę, a mały jest śmieszny, no to automatycznie Twój umysł użyje tego, by racjonalizować wstyd.”
Mój umysł mógłby tym racjonalizować najwyżej dumę. No chyba że zacząłbym porównywać się z czarnymi.
Więc w Twoim przypadku zapominamy o tym temacie.
“Co to znaczy “pogodziłeś się”? Ile wstydu, winy, żalu i oporu uwolniłeś?”
Przestałem projektować swoje problemy na swoje ciało. Zacząłem projektować je na swoje “nieprzystosowanie społeczne”. Uznałem że skoro nie mam partnerki, to przyczyna jest w tym że jestem “dziwolągiem”, od którego ludzie trzymają się z daleka.
Więc widzisz, że umysł zawsze znajdzie jakąś bzdurną racjonalizację.
Świetnie, że to widzisz! 80% ludzkości nie widzi tego i nie ma intencji wziąć za siebie odpowiedzialności.
A teraz kwestia Twojej intencji – co z tym zrobisz? I kiedy? Bo to kwestia Twojej decyzji.
“Duma i wstyd to dwie strony tej samej monety.”
Zdążyłem zauważyć. Obydwie strony opierają się na wartościowaniu. Więc jeżeli z jednej strony ktoś czuje dumę – “bo cośtam”, spełnia jakiś warunek – to znaczy że czułby wstyd gdyby nie spełniał tego warunku, na dobrą sprawę wystarczyłoby przestać go spełniać – i dumny człowiek zaczyna się wstydzić.
Zgadza się!
Ale to jeszcze nie wszystko.
Pojawia się strach przed utratą tego – np. samochodu. Pojawia się gniew, gdy ktoś go nie docenia, nie chwali nas. Pojawia się żal.
Pojawia się opór, brak relaksu, spokoju.
Gdy jest to osoba pojawiają się próby kontroli i manipulacji, nawet kłamstwa, oszukiwanie.
Ostatecznie zawsze prowadzi to do wstydu, winy, bólu, nawet cierpienia.
“A Ty co sobie mówisz cały czas?”
Kiedy mijałem dziewczyny które mi się podobały, mówiłem sobie “pewnie woli wysokich”, teraz częściej “wyśmieje mnie bo jestem prawiczkiem, i nie mam doświadczeń z kobietami”, “nie zaspokoję jej bo za pierwszym razem dojdę w kilka sekund” albo “nie zasługuje na nią bo nie mam co najmniej 500 znajomych na facebooku”.
I sądzisz, że Ty to mówiłeś?
Nie.
Tylko hipnotyzowałeś się bełkoczącym umysłem, który jedynie powtarzał to, co skądś zasłyszał, co by racjonalizowało stłumione emocje.
Ty się chętnie tych racjonalizacji łapałeś, by mieć usprawiedliwienie dla tych emocji.
Więc bez przeniesienia fundamentalnej wiedzy z WoP do swojego życia raczej niewiele się zmieni.
Bo już WIESZ, że nie Ty myślisz, nie Ty “mówisz sobie” to wszystko. To się odbywa samo, bez Twojej woli. Ty się tym jedynie hipnotyzujesz.
Ale wiedza to za mało. Trzeba jeszcze stać się świadomym.
“Wielu milionerów nie ubiera się w złote zegarki, tylko noszą normalne ubrania, normalne koszule za 80 zł, itd.
Nie przyciągają do siebie idiotów. To oznaka mądrości.”
To tak jak ja. Ja nie noszę żadnej biżuterii, zegarka, tatuaży, ozdób – niczego zbędnego.
Różnica polega na tym, że milioner, o którym mówię może sobie na to pozwolić, a mimo to świadomie tego nie wybiera.
Czy Ty gdybyś miał teraz 10 000 000 zł na koncie dla siebie, czy nie odpierdzieliłbyś sobie jakiegoś wdzianka lub samochodu, tatuaży?
Jaki jest prawdziwy powód tego, że tego nie robisz?
Bo nie jest istotne to, co mamy i robimy ale jakie są tego intencje oraz prawdziwe powody.
To, że miliarder nie gra w golfa, ani my, nie oznacza, że jesteśmy podobni. Miliarder ma zapewne ZUPEŁNIE inne powody, dla których tego nie robi.
Zazwyczaj też mądre i pozytywne. A większość ludzi negatywne i zazwyczaj głupie – np. projekcja, że to sport dla nadętych bogaczy.
Czyli zwyczajna głupia projekcja winy, wstydu, oporu, żalu, gniewu, dumy.
A miliarder tego nie projektuje i wybiera rozsądnie, mądrze, kochająco. I nie widzi problemu ani w grze w golfa, ani w nie graniu w golfa.
Nosiłem długie włosy – i to był główny pretekst dla ataków dla mnie. Zacząłem łysieć, więc ogoliłem głowę (i nie uważam ze to źle, to niesamowicie skróciło czas jaki poświęcam na mycie się po tych wszystkich treningach) – w zasadzie można powiedzieć że z zewnątrz zupełnie niczym się nie wyróżniam, jeżeli nie znajdę się w towarzystwie ludzi z nadwagą. Z metalowca zostały mi tylko czarne ubrania – i nawet nie ze względu na identyfikację, tylko dlatego że mi do twarzy w tym kolorze.
Więc postąpiłeś mądrze.
A dlaczego miałeś długie włosy?
Nie można grać metalu w krótkich włosach?
Długie włosy to był Twój świadomy wybór dokonany z radości, szacunku dla siebie?
Czy nie?
“Co się rzuca w oczy? Komu? Dlaczego?
Mów o sobie – zacznij w końcu brać odpowiedzialność za swoje projekcje.”
Skoro mówię to ja to chyba oznacza że mi. A że oprócz tego prawdopodobnie większości innych ludzi to inna sprawa. Jest faktem że wszyscy wiedzą o zbrodniach Hitlera, czy Stalina, a mało kto wie o tym np. kto naprawdę wynalazł żarówkę (nie Edison), bo mało kogo tak naprawdę to obchodzi. Ludzie generalnie chcą szukać tylko negatywnych informacji. Ja tak samo. Chciałem szukać informacji które potwierdziłyby to co czuję, i mój stan wiedzy dotyczący świata opiera się na zbiorze negatywnych wydarzeń i przekonań.
“Ponad miliard ludzi, jeśli nie 2 miliardy.
Co o nich wiesz?
Co wiesz o ich powodach?
A czego Ty potrzebujesz i z jakich powodów?” (odnośnie portali społecznościowych)
O większości z nich zapewne nic nie wiem. Ale jeżeli chodzi o osoby które znam to używają oni tych portali aby móc śledzić innych ludzi. Albo aby móc być śledzonymi. Jak tylko idą do knajpy, to fotografują swoje żarcie, a potem to wrzucają i liczą na lajki. Czego potrzebuję? Wielu rzeczy. Ciężko byłoby mi to wszystko wymienić teraz podczas jednego wpisu.
“A jednak coś DLA NICH tam jest.
A co jest w tym, co Ty wybierasz dla Ciebie?” (dalej odnośnie portali społecznościowych)
Kiedy zaczynałem studia założyłem konto na fb aby mieć dostęp do informacji związanych z uczelnią. Dostałem bana, bo napisałem coś niepoprawnego politycznie, ale założyłem drugie konto, na którym już tylko wyłącznie ogarniam uczelnie, albo szukam pracy. Tam prywatnie nie ma dla mnie nic.
“A czy jest coś w Twoim ciele wobec czego utrzymujesz brak akceptacji, opór, wstyd, żal?”
Może to być brak idealnej symetrii twarzy i ciała – czyli coś co ma absolutnie każdy, a ja tego nie akceptuję, trochę (a może bardzo) chore – zgadzam się. Bardziej ciała, bo zgodnie z tym o czym piszesz spędziłem przed lustrem trochę czasu, i chyba zaakceptowałem to że nie jestem “idealny”. Natomiast jeżeli chodzi o ciało to mam obsesje na punkcie ćwiczeń na jedną połowę ciała, tak aby zmieniać strony i zmuszać obydwie połowy do jednakowego wysiłku. Chodzi o to że asymetria ludzkiego ciała ma związek z tym że jesteśmy prawo, lub leworęczni, bo silniejsza strona ciała jest częściej wykorzystywana w sytuacjach z życia codziennego. Tuż przed sesją miałem niemal idealnie symetryczną klatkę piersiową, w trakcie sesji nie trenowałem (nie starczyło siły woli by się uczyć i trenować jednocześnie) i jak stanąłem przed lustrem potem to czułem się naprawdę brzydki. Poziom symetrii spadł i nadal pracuje nad jego odzyskałem. Tak samo bicepsy – mogą sobie być małe ale jak różnią się rozmiarami to… odczuwam chyba całe spektrum negatywnych emocji, może z wyjątkiem dumy.
“Czy Ty gdybyś miał teraz 10 000 000 zł na koncie dla siebie, czy nie odpierdzieliłbyś sobie jakiegoś wdzianka lub samochodu, tatuaży?”
Jakbym miał mieć tatuaż to urodziłbym się we wzorki. Samochód? Jestem fanem amerykańskich samochodów, które nie są jakieś szczególnie drogie, a dla mnie osobiście warte są więcej niż jakieś pedalskie mercedesiki. Projekcja dumy – wiem, uważam ordynarne, paliwożerne, wyposażone w ośmiocylindrowy wielkiej pojemności silnik i agresywnie stylizowane amerykańskie samochody za bardziej “męskie” od droższych, bardziej luksusowych, dających większy prestiż, bardziej zaawansowanych technologicznie, bardziej elegancko stylizowanych, i wyposażonych w najnowsze zdobycze technologii z dziedziny bezpieczeństwa i komfortu jazdy, oraz dysponujących mniejszymi, ale bardziej oszczędnymi (chociaż także szybciej się psującymi) jednostkami napędowymi samochodów niemieckich – oprócz tego dochodzi jeszcze moja germanofobia. Absurdalne wiem – uważać samochód taki i taki za “męski”. Przecież “męski” to słowo którego społeczeństwo używa, aby narzucać mężczyznom jakieś wzorce, a ja pomimo tego że zdaje sobie z tego sprawę projektuję dumę i podtrzymuję głupią identyfikację. Ale że amerykańskie fury są tańsze, to problem samochodu odpada, bo nie muszę być bogaty, aby mieć dokładnie taki samochód o jakim marzę, wystarczyłoby abym chociaż zaczął zarabiać tyle ile zwykle zarabia się w zawodzie do jakiego ja się przygotowuje, studiując. Ale dla mnie nie jest to sprawa priorytetowa i w zasadzie samochód przydałby mi się do wożenia ciężkiego sprzętu gitarowego na próby i ewentualne koncerty, którego nie przewiozę pieszo, rowerem, ani motocyklem (a ja do takiego zwykłego środka transportu dorabiam taką głupią projekcję). Poza tym? Sprzęt nagraniowy – ale to kosztuje wielokrotnie mniej niż jakikolwiek samochód, nawet używany. To jest sprawa priorytetowa, i do jego zdobycia (sprzętu, nie samochodu) dążę.
“Jaki jest prawdziwy powód tego, że tego nie robisz?”
Jestem przekonany że gdybym był takim bogaczem to nie wydawałbym pieniędzy bez potrzeby. Może wydałbym np. na sprzątaczkę, częściej jadłbym na mieście, itd. – aby oszczędzać czas. A to czy wykorzystałbym ten czas mądrze to inna kwestia. Ja mam mnóstwo wolnego czasu nawet bez sprzątaczki, a większość marnuję. Np. na oddawanie się uzależnieniu którego dotyczy ten blog.
“To, że miliarder nie gra w golfa, ani my, nie oznacza, że jesteśmy podobni. Miliarder ma zapewne ZUPEŁNIE inne powody, dla których tego nie robi.
Zazwyczaj też mądre i pozytywne. A większość ludzi negatywne i zazwyczaj głupie – np. projekcja, że to sport dla nadętych bogaczy.”
To nie jest sport dla nadętych bogaczy. To jest po prostu taki sam sport jak szachy. Nie rozwija możliwości siłowych, dlatego nie jestem zainteresowany jego uprawianiem. Być może jest to kolejna projekcja dumy i tego że uważam sporty nie związane z bardzo intensywną aktywnością fizyczną za “niemęskie”.
“A dlaczego miałeś długie włosy?
Nie można grać metalu w krótkich włosach?
Długie włosy to był Twój świadomy wybór dokonany z radości, szacunku dla siebie?
Czy nie?”
Można grać metal w krótkich włosach. Ja teraz nie mam włosów – nawet krótkich. I tą decyzję podjąłem z przyczyn estetycznych. Ponieważ uważam że facet który łysieje a nie goli sobie głowy nie dba o swój wygląd – po prostu taka łysiejąca nieogolona głowa nie wygląda estetycznie. Natomiast długie włosy to była decyzja podyktowana moją identyfikacją z różnymi subkulturami. Uważałem że jestem inny, wyobcowany, persona non grata. Chciałem aby mój wygląd to podkreślał. Gdybym nie zaczął łysieć prawdopodobnie nadal miałbym długie włosy. A są one jak zdążyłem się ostatnio przekonać bardzo niepraktyczne. Zaoszczędziłem mnóstwo czasu goląc głowę, nawet biorąc pod uwagę że codziennie kilka minut mi to zajmuje.