Dni
Godzin
Minut
Sekund

Ilość Wolnych Miejsc:
/

Witam Cię serdecznie!
Otrzymałem ostatnio prośbę, bym odniósł się do pewnego filmu.
W czytaniu tego artykułu proszę o spokój. Rozumiem, że temat jest poważny. To temat wykraczający ponad codzienne ekstrema. I ja pierwszy raz odnoszę się do takiego tematu.
Poprzez ten artykuł nie mam zamiaru nikogo usprawiedliwiać.
Zajmujemy się przypadkiem ekstremalnym. A więc i mogą wyjść ekstremalnie graniczne emocje i przekonania. Proszę się trzymać na wodzy. Jakiekolwiek ujadanie w komentarzach nie zostanie zatwierdzone, więc proszę się nawet o nie nie kusić. To że coś czujemy NIE stanowi usprawiedliwienia wyboru negatywnych postaw.
Rolą artykułu jest nam pomóc zrozumieć tematy podświadomości, emocji, ich tłumienia, podejmowania decyzji i odpowiedzialności za swoje wybory.
Słowem – chcę za pomocą tego artykułu nie tylko pokazać pewne ważne mechanizmy działające w każdym człowieku ale też raz jeszcze, na tym przykładzie, pokazać potencjalne konsekwencje oglądania pornografii.
Nie wyczerpię tematu nawet w minimalnym stopniu. To nie kropka nad żadnym “i”. To nie próba udowodnienia czy pokazania czegoś. Tylko ukazanie części z tego, co mogło się dziać “pod maską”.
Oto ten film (to nie jest mój film, nie roszczę sobie do niego praw):
 
Najpierw porozmawiamy o tym w dość szerokim kontekście, a potem odniosę się do kolejnych fragmentów jego wypowiedzi.
Kim był Ted Bundy? Był to mężczyzna, który zgwałcił i zamordował kilkadziesiąt kobiet. I który nie pochodził z patologicznej rodziny. Pochodził z rodziny silnie wierzącej.
Chcę jeszcze dodać, że nie wiem o tym człowieku nic więcej. Nic nie czytałem, nie dowiadywałem się niczego dodatkowego, nic ekstra. Odnoszę się całkowicie tylko do tego, co powiedział w tym 4-minutowym filmie. Ok, pisząc ten artykuł obejrzałem jeszcze fragmenty dwóch filmów pokazujących jak się zachowywał na kilku rozprawach. W sumie ze 2 minuty. To wszystko.
Więc mamy początek – normalna, wierząca rodzina. I koniec – maniakalny, seryjny morderca-gwałciciel.
Co się działo “pomiędzy” oraz wewnątrz postaram się przybliżyć bazując na nawiązaniach do uzależnionych oraz do wypowiadających się na tym Blogu.
Sprawa nr jeden – człowiek to świadomość. To pole, w którym wydarza się cała reszta zgodnie z jakościami utrzymywanymi w sobie (w tym całościowym kontekstem – paradygmatem) oraz intencją. Działania wynikają same z siebie, a umysł je usprawiedliwia i racjonalizuje. Umysł zniekształca kontekst, by usprawiedliwiał i racjonalizował działania.
Powyższy akapit łatwo przetestować na swoim przykładzie – kto zastosował już podaną wiedzę z tego Bloga? A jak wiele osób dalej robi to samo, co dotychczas? No bo działania wynikają z tego kim jesteśmy. Dopóki się nie zmienimy, nie zmienią się nasze działania. Zwykła, prosta logika. Żadna mistyczna tajemnica życia.
Przypomnę, że ciemność nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. To tylko mentalny konstrukt. Jest tylko światło i różne poziomy jego natężenia. Ponownie dla wątpiących – jeśli wierzysz w ciemność, to spróbuj ją zabrać z ciemnego pokoju… to powinno pokazać jak bardzo zahipnotyzowani jesteśmy mentalnym bełkotem.
Mówię o tym, bo należy zrozumieć, że nie istnieje również zło. Jeśli wierzysz w zło, to spróbuj je zabrać ze świata czy z kogokolwiek…
Przetestuj to na swoich bliskich – spróbuj zabrać ich gniew, dumę, strach… nie da się! Ale można DODAĆ wyższy poziom dobra – np. akceptację, spokój.
Jest tylko dobro i jakiś poziom, z którego postrzegamy to, co jest dla nas dobre. Nikt nie ogląda porno, bo jest złe czy że on/a jest zły/a. Ogląda je, bo z perspektywy takiego człowieka DLA NIEGO jest to dobre. A ta perspektywa zmienia się zazwyczaj w zależności od odczuć. Po sesji, gdy czujemy winę i wstyd nagle przestajemy postrzegać porno jako dobre. A jeszcze niedawno widzieliśmy w nim niemal ratunek swojego życia. I tak w kółko…
Tym samym nasze wybory zmieniają się w zależności od nas. Jak ktoś utożsamia się z emocjami, to wybierze coś innego czując gniew, coś innego czując wstyd, coś innego czując strach. I zazwyczaj jest to negatywne i nigdy nie wybralibyśmy tego w np. stanie spokoju.
Na razie wszystko jasne? Jak masz pytania – zadaj je w komentarzu.
BYĆ -> ROBIĆ -> MIEĆ – oto faktyczna “kolejność”.
Natomiast osoby niedojrzałe i nieświadome sądzą, że to jakie są jest determinowane przez to, co robią i robiły i co mają. Ale tak nie jest i nigdy nie było.
To pokazuje, że to, co wybieramy nie świadczy, że jesteśmy źli, bo wybieramy coś pozornie złego. Z różnych perspektyw każdy wybór może wyglądać inaczej i inaczej być interpretowany. Ale dla osoby, która go dokonuje zawsze w momencie wyboru jest to coś dobrego.
Podstawą wybaczenia jest uświadomienie sobie, że wtedy ten wybór wydawał się dobry. Ale teraz taki nie jest. Na tym polega rozwój.
Natomiast to, co jako ludzie generalnie uważamy za poziom BYĆ to nasze własne urojenia i fantazje. I zazwyczaj zakładamy, że poziom BYĆ odzwierciedlany jest jeden do jednego przez poziom ROBIĆ (często też MIEĆ)…
Co więc ludzie sądzili na temat Teda Bundy-ego, a jaka była rzeczywistość, to dwa różne światy. I nie mamy tego jak poznać. Ludzie zakładali, że skoro nie ZROBIŁ nikomu krzywdy to BYŁ normalny.
Do tego jeszcze wrócimy.
Przypadek taki jak ten pokazuje nam po raz kolejny NIEWINNOŚĆ ludzkiej świadomości.
Podkreślę co mam na myśli mówiąc o niewinności – ten człowiek w kontekście jaki utrzymywał naprawdę sądził, że robi coś dobrego. Nawet potem mówiąc, że popełnił coś, co dla innych było horrorem, on tego dalej tak nie postrzegał. Jego interpretacja własnych czynów i motywacji nie uległa zmianie. Dlaczego powinno stać się jasne dalej.
Bodajże Freud zauważył, że człowiek zawsze wybiera to, co uważa za dobre.
Ale oczywiście uważa to za dobre ze swojego poziomu świadomości.
Tego nie rozumieją ludzie. To co my uważamy za dobre, inna osoba może wyśmiewać, mieć za nic. I odwrotnie.
Waran z Komodo za najlepsze wybiera, by zjeść to, co zmieści mu się do paszczy (a także nieraz nawet to, co się nie zmieści). Bo tak wygląda ten poziom świadomości. Tak waran postrzega świat.
Można powiedzieć, że im niższa świadomość, tym coraz większy egoizm. Czyli coraz ciemniejszy pokój – coraz mniej światła. Światła, czyli miłości. Waran to pewna reprezentacja miłości – tylko jej niewielkiego natężenia.
Pełno ludzi, wliczając komentujących na tym Blogu, za dobre wybierają ujadanie, nienawiść, niechęć, dumę, niż spokój i zdrowie. Ich wola. Wybierają to, bo uważają to za dobre ze swojego poziomu świadomości. Tak samo Ted Bundy to co robił uważał za dobre ze swojego poziomu.
Ludzie nie zdają sobie sprawy, że to, że ktoś wygląda jak my nie oznacza, że jest taki jak my.
To, że ktoś jest człowiekiem jeszcze nic nie znaczy. Istotny jest poziom świadomości.
Ludzie na tej planecie przejawiają świadomość na poziomie 1 (bakteria) – 1000 (Chrystus/Budda), z czego 80% ludzkości jest poniżej krytycznego poziomu spójności i integralności – poziomu Odwagi. Tym samym 80% społeczeństwa to w większości po prostu zwierzęta bez moralnego kompasu. Robią to, co WYDAJE się IM za dobre DLA NICH.
Ale czy takie jest w rzeczywistości?
Człowiek może być na poziomie żmii, warana z Komodo, skorpiona, wilka, wściekłego psa, wiewiórki, delfina, krowy. I będzie wybierał odpowiednio do tego poziomu. Działania wynikać będą z tego na jakim poziomie te osoby się utrzymują.
A jakie są to poziomy? Kto się w ogóle orientuje? Zapewne nikt. To samo z siebie już powinno wzbudzić w nas pokorę. Kto więc poczuł się pokorny, że naprawdę mało wie o rzeczywistości?
Ludzie poniżej poziomu 200 to po prostu zwierzęta. Zwierzęta z racjonalną częścią umysłu, który tylko służy zwierzęciu. Zwierzę rządzi takimi osobami, bo są kompletnie nieświadomi czegoś ponad tym zwierzęciem. Tego CZYM (nie kim) w rzeczywistości są.
Co także jest źródłem życia tego zwierzęcia. Ale zwierzę przez tysiąclecia (a tak naprawdę od początku istnienia żywej materii na tej planecie, czyli bakterii) ewoluowało skupiając się na fundamentalnym DLA NIEGO mechanizmie – fizycznym przeżyciu. Resztę ma gdzieś. Jest czysty egoizm. Co nie oznacza, że jest to złe. Jest to po prostu świadomość na niskim poziomie ewolucji, która skupia się na fizycznym przeżyciu. I nawet najniższy poziom ma zastosowanie. W naszych ciałach jest mnóstwo ważnych bakterii.
Tym samym błędem jest ocenianie poziomów jako lepszych czy gorszych.
Musimy zrozumieć, co mam na myśli mówiąc o przeżyciu ludzkiego ego. Nie mam na myśli tylko przeżycia fizycznego. No bo jesteśmy już nieco bardziej rozwinięci, niż bakteria i waran.
Mam na myśli przeżycie wszystkich negatywności, którymi ego się karmi – od wstydu po dumę i wszystkie ich racjonalizacje, programy, utożsamienia, postawy, pozycjonalności (np. “ja lepszy/a, inni gorsi” i odwrotnie “ja gorszy/a, inni lepsi”), dualizmy i więcej.
No bo – czy urazy są nam potrzebne do czegokolwiek? To po cholerę się ich trzymamy? Ktoś ma jakieś sensowne wyjaśnienie?
Cierń wbitą w tyłek się wyjmuje, bo boli i nie jest to do niczego potrzebna. A trzymane urazy mają DUŻO bardziej negatywne konsekwencje w naszym życiu, niż tylko ból. Starał się nas tego nauczyć Jezus już 2000 lat temu ale do ludzi nadal to nie dociera.
Więc zwierzę dalej jest zwierzęciem, tylko “bardziej” – jest sprytniejsze. Może się też ukrywać, udawać.
Przykładowo Adolf Hitler, gdy był kanclerzem III Rzeszy, był na poziomie 45. Poziom ten w świecie zwierząt reprezentują np. węże, gady i wspomniany waran z Komodo. A przecież była to osoba o niezwykłym darze przemawiania (wykalibrowanym na 450(!!!)) i inteligencji. A jednak W ESENCJI był to jadowity wąż. Ze wspaniałym darem przemawiania (za który był odpowiedzialny).
Waran nie może zrzucić na nikogo bomby, ani się wysadzić raniąc kilkadziesiąt osób. A człowiek już tak.
Ludzie jednak nie byli w stanie tego dostrzec, że Hitler nie był taki jak oni. Oczarowywani byli słowami i energią, która się kryła za nimi. Nie mieli absolutnie pojęcia o ESENCJI – o intencji Hitlera, o jego usposobieniu, całościowym postrzeganiem świata i ludzi.
Hitler był niebezpiecznym zwierzęciem. Ale przecież potencjalnie każde zwierzę i każdy człowiek jest niebezpieczny. Wszystko zależy od naszych decyzji, za które W PEŁNI odpowiadamy.
Psy przecież też nie gryzą wszystkich jak leci. Ale wystarczy dać psu pretekst i nas boleśnie ugryzie. Czy zrobi to z nienawiści? Nie. Zazwyczaj w ten sposób chroni sam siebie. Zwierzęta nie zabijają, bo są złe, nie pałają nienawiścią. Lepiej nie potrafią. Ale ludzie już potrafią ranić przez zwykłą emocjonalność i chęć sprawiania bólu. Z drugiej strony mogą wybaczać, akceptować, ewoluować, porzucać gniew, urazy, nienawiść, strach, wstyd, itd.
Nie mówię, że Ted Bundy nie jest odpowiedzialny za to, co zrobił, bo jest. Każdy odpowiada za to, co wybiera. I każdy wybór wiąże się z konsekwencjami. Tak to wygląda w świecie dorosłych i im szybciej nauczymy tego własne dzieci, tym lepiej. Im szybciej sami to zrozumiemy, tym lepiej dla nas.
Ale zastanówmy się co musiałby utrzymywać w świadomości na temat kobiet, by je torturować, gwałcić i ostatecznie zabić? Co człowiek musi utrzymywać odnośnie drugiej osoby, by wyrządzić jej taką krzywdę? Co musi się w nim dziać, a co nie, by takich czynów dopuszczał się wielokrotnie i nigdy nie dokonał żadnej korekty? Dlaczego nie zadziałał mechanizm samokrytyki, autokorekty oraz wyciągania budujących wniosków?
Przemyślmy to na naszym przykładzie. Jakie błędy popełniamy w kółko i ich nie korygujemy? Dlaczego się to odbywa? Co blokuje korektę?
Co więc działało w miejscu tego? Co zostało zduszone?
Po pierwsze – widzimy gołym okiem, że Ted Bundy kompletnie nic nie czuje. Nie czuje połączenia, nie czuje jedności z drugą osobą. To, że się uśmiecha i nic z niego nie emanuje nie oznacza nic dobrego.
To inni oczarowywali się nim. Dokonywali projekcji własnych fantazji, emocji, urojeń, a nawet romantycznych wizji. A on to wykorzystywał.
Gdyby oczyścić nasz wewnętrzny system nawigacji z zalegających w nim emocjonalnych toksyn, poczulibyśmy pustkę ziejącą z serca Teda Bundy. Nie mielibyśmy szans oczarować się jego “osobowością”. Spieprzalibyśmy jak najdalej. Ale wiele osób czuje się akceptowana, gdy ktoś jej powie komplement, bo wewnętrznie czuje się pusta. To nie zdrowy rozsądek, tylko niedojrzałość. Hitler robił dokładnie to samo. I każdy inny maniakalny megaloman.
I efekty tego widzimy – jak padamy ofiarą drapieżników chętnie idąc w ich pułapki nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Bo to co powinno nas chronić i ostrzegać obciążyliśmy do absurdalnego poziomu. Ignorujemy wewnętrzne sygnały ostrzegawcze i dokonujemy projekcji własnych oczekiwań i fantazji. Setki milionów ludzi tracą życie.
Warto więc spojrzeć na przykład Teda Bundy jako pewnej formy nauczyciela – by wreszcie zdać sobie sprawę jak powierzchownie patrzymy na ludzi i że nie mamy możliwości poznania rzeczywistości.
To również pokazuje, że osoba zdrowa emocjonalnie nie może “paść ofiarą” drapieżców tego typu. Słowem – stajemy się ofiarą na własne życzenie.
Kobiety te pewnie czuły strach wobec normalnych, zdrowych, tylko wstydliwych facetów, którzy przychodzili do nich z kwiatami. A wobec maniakalnego zabójcy nie czuły strachu, tylko fascynację. Bo on to wykorzystywał. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nikt nie wie jaki jest. Nieświadomość ludzi wykorzystywał jako własny kamuflaż.
Ale zanim zaczniemy projektować na kobiety poczucie wyższości, z facetami nie jest wcale lepiej. Chociażby dobrze ukazuje to “jaranie się” sportami… oglądając je w telewizji. Oraz “jaranie się” pornografią. Sądzenie, że duży penis = lepszy penis = lepszy kochanek = lepszy facet…
Moja znajoma powiedziała, że dla niej oglądanie piłki nożnej to jak oglądać rąbanie drewna. :D Doskonale zrozumiałem co przez to chciała powiedzieć. Po prostu nie projektowała na to tego, co projektują mężczyźni na sporty nawet nie będąc tego świadomymi.
Ogólnie – wszyscy chodzimy po omacku nie mając pojęcia co jest czym. A drapieżniki w ludzkiej skórze doskonale zdają sobie z tego sprawę. I niejeden mówił, że szokował ich poziom nieświadomości ich ofiar. Uważali ludzi za kretynów, którzy nie zasługują by żyć. Tak jak i Hitler powiedział po przegraniu wojny, że naród niemiecki nie zasługuje, by żyć. Nagle “wyszło szydło z worka”.
Maniakalny megaloman za nic ma ludzkie życie, wliczając życie swoich rodaków. Od początku istnienia ludzkości każdy szaleniec był dokładnie taki sam, miał taki sam zestaw cech… a jednak nadal nie potrafimy ich odróżnić od reszty.
A my za co mamy życie innych ludzi? Za co mamy własne życie? Jak daleko jest nam do podobnej manii?
Nieraz mówiłem, że “czuć spokój”, a “nie czuć nic” to zupełnie dwa różne światy. Odczuwanie spokoju to stan zdrowia, wysokiej dojrzałości i rozwoju.  W tym stanie czujemy aurę drugiej osoby i ktoś taki jak Ted Bundy byłby dla nas jak smród zgniłego mięsa.
Intuicja, którą ma każdy chroniłaby nas. Ale póki jest przytłoczona emocjonalnym bagażem, nie ma szans działać właściwie. Bo to tak jakby przy kompasie położyć silny magnes i sądzić, że kompas działa poprawnie…
Osoba w niskiej świadomości nie wyczuwa nic, prócz własnego “smrodu”. Jej kompas nie działa.
Brak odczuwania czegokolwiek to stan patologiczny i potencjalnie bardzo niebezpieczny. To po prostu choroba. Czyli brak zdrowia.
Oraz praktycznie nie da się tego zbadać, bo to co czujemy (lub nie) jest w 100% subiektywne. I zależy od naszej ŚWIADOMOŚCI. Od nas samych. Zakładanie, że inni są tacy jak my (lub my jesteśmy tacy jak inni) jest po prostu błędem. Kluczem jest poziom świadomości, o czym przytłaczająca większość ludzkości nie wie kompletnie nic. A nawet czytelnicy tego Bloga mają ogromne problemy ze zrozumieniem tego choć w minimalnym stopniu. Ja też nie rozumiałem tego w ogóle, dopóki nie zacząłem studiować informacji o świadomości. To mocno otwiera oczy na naturę rzeczywistości.
Po drugie – Ted Bundy z racji, że nic nie czuje, nie ma zdrowego, wewnętrznego systemu nawigacji. Wina, wstyd, opór – te emocje w nim nie występują na poziomie świadomym. Są albo głęboko wyparte, albo na bieżąco tłumione. Zapewne wypierał je od bardzo młodego wieku. Być może duży wpływ miało na to religijne programowanie.
Po trzecie – co skłania człowieka do decyzji, co powoduje, że za najlepszy wybór uznaje to, co uznał – gwałt, zabójstwa? Co skłania człowieka, że pije tyle alkoholu, że traci świadomość? Co składania człowieka, by wejść do samochodu po pijanemu znając związane z tym ryzyko nie tylko dla niego ale i innych ludzi? Co skłania człowieka do ponownego włączenia porno pomimo, że już mocno zniszczył sobie tym życie?
Po czwarte – widzimy, że jest on gotowy powiedzieć wszystko, co go broni i usprawiedliwia jego czyny. Nie czuje winy, oporu i nie widzi problemu w powiedzeniu dowolnego kłamstwa czy dowolnego zniekształcenia prawdy, by działało to na jego “korzyść”. To czysto dziecięce zachowania. I widać je także wśród komentujących tutaj.
Dzieci również kłamią, byle tylko uniknąć odpowiedzialności. Od razu pokazują palcem na kogoś, by zrzucić winę. Tylko w przypadku dzieci jest tak, że one czują się z tym winne (chyba, że ekscytacja uniknięcia odpowiedzialności to zagłuszy). A ten dorosły mężczyzna zapewne nie czuł winy od wielu lat. I robił wszystko, by jej nie czuć.
Masowo widać, że także komentujący tutaj non stop pokazują palcami na innych. A Jezus już 2 000 lat temu uczył, by tego nie robić, bo pozostajemy ślepi na rzeczywistość i sami sobie narobimy kłopotów. Mówił, że “sąd należy do Boga”, a miliardy ludzi sobie osądza wszystko i wszystkich jak popadnie.
I oczywiście dzisiaj z Jezusa miliony ludzi się śmieje, a podziwiają ludzi wykalibrowanych dużo poniżej poziomu 200.
Spójrzmy na ten mechanizm w sytuacji, gdy wracamy do domu z pracy. Jesteśmy zestresowani, poddenerwowani i marzymy tylko, by usiąść przed telewizorem i nic już nie musieć. Ale jadąc wjeżdżamy w korek. Stoimy. Czas ucieka. Będziemy mieli coraz mniej wolnego czasu dla siebie. Wszyscy trąbią. Zaczynamy się denerwować i krzyczeć na innych kierowców. Odczuwamy realny gniew. Padają przekleństwa, pojawia się coraz więcej wściekłości. Nagle żona do nas dzwoni i mówi, że musimy jeszcze skoczyć coś kupić na drugi koniec miasta, gdzie też jest korek…
To zwykła, codzienna sytuacja, której doświadcza nawet każdego dnia setki milionów normalnych ludzi na całym świecie. A teraz dodajmy do tego bardzo silne programowanie, że tego gniewu, winy, oporu, frustracji nie możemy okazać. Bo np. Bóg nas ukarze lub że dobre dziecko się po prostu nie gniewa. I jeśli się gniewamy, znacza to, że jesteśmy złym człowiekiem.
Jaki mamy wybór? Co możemy zrobić? Ted Bundy oglądał porno. Bo, jak już powinno być jasne, oglądanie pornografii bardzo skutecznie tłumi emocje.
Oznacza to, że ta wściekłość, ten gniew, ten opór, duma, wina cały czas zalegają w człowieku.
To, że gniew nam pozornie mija, gdy siądziemy przed telewizorem z piwem NIE OZNACZA, ŻE WYCZERPAŁA SIĘ JEGO ENERGIA! Ta energia nadal w nas jest i odczuwamy ją jako np. coraz częstsze frustrowanie się, denerwowanie o coraz mniej istotne pierdoły, etc.
A co jeśli od małego wmawiano Bundy-emu, że jest cudownym, dobrym chłopcem? Ile rzeczy założono w jego przypadku i nigdy nie zweryfikowano?
Zastanówmy się co nas – jakie osoby i sytuacje – wytrącają z równowagi, denerwują, doprowadzają do “szewskiej pasji”. A teraz zastanówmy się co powstrzymuje nas od zrealizowania myśli jakie wtedy mamy? Kto w ogóle zdaje sobie sprawę, że ma takie myśli? Kto rozumie odpowiedzialność za swoje wybory, których ani emocje, ani myśli NIE SĄ usprawiedliwieniem?
Każdy miał myśli, że by kogoś utopił czy w jakiś inny zmyślny sposób pozbawił życia. A jednak mało kto się na to zdecydował. Dlaczego?
Ze strachu przed konsekwencjami? Przez poczucie winy? Rozsądek? Troskę o innych ludzi? Opanowanie się? Przez co? Jaki mechanizm działa w naszym przypadku? Zaobserwujmy go, bo jest ważny.
Ten mechanizm nie działał w przypadku Teda Bundy.
Gdybyśmy te emocje czuli np. przez rok non stop? Jest realna szansa, że ten mechanizm przestałby już być dla nas istotny. Istotne stałoby się to, co piszący ze mną uzależnieni nazywają “zrzuceniem z krzyża”, “odreagowaniem”, “wywaleniem z siebie”, “upuszczeniem pary” i wiele innych określeń. Niektórzy w historii nazywali to wypędzaniem demonów, oczyszczaniem z grzechu (często dosłownie przez ogień) i wiele więcej. I to szaleństwo było społecznie akceptowalne. Niegdyś takich Tedów Bundy było tysiące i byli nawet szanowani, uznawani za świętych, za sługów bożych. Kierowali całymi narodami. Palili innych na stosie, radośnie siekali sobie kogo popadnie, torturowali, etc. Dziś już w większości miejsc na tej planecie tak nie jest. Co pokazuje znaczący postęp w świadomości. Społecznie nie jest to akceptowalne.
Co ciekawe – mechanizm ten u ludzi nie działa w przypadku zwierząt. Zarżnięcie żywej ryby, bo taka jest świąteczna tradycja – karp świąteczny? Norma! Robi to setki milionów ludzi i się z tego cieszą, że będzie pyszny karpik. Programują też dzieci, że karpik smażony taki dobry!
Dlaczego nie mamy empatii odnośnie zwierząt? Jaki kontekst utrzymujemy – jaki całościowy paradygmat życia – że hodujemy, więzimy zwierzęta tylko po to, by je potem masowo zarzynać na np. “świąteczne okazje”?
Nie mówię, by przestać ale zastanowić się – dlaczego?
Jaka jest różnica między człowiekiem, a zwierzęciem? 80% ludzkości to zwierzęta. Dosłownie. Być może Ted Bundy nie widział różnicy.
No przecież szokuje nas jak ludzie zabijają słonie dla ich kości czy tygrysy dla ich futra… i co? Dlaczego? Z troski o słonie? Nie! Z poczucia winy, bo gatunki te już prawie wymarły. Ale z krowami, których jest nadal bardzo dużo nie mamy problemu. Ani z rybami… no to jak to jest? Szkoda nam tygrysów tylko dlatego, bo się nam bardziej podobają i jest ich mniej od krów? Toż to jakieś super szalony system wartości!
Czyli rozumiem, że gdyby teraz tygrysów było na Ziemi 100 000, to byśmy sobie radośnie pojechali na safari, by do nich strzelać i zdzierać skórę na nowe futro dla swojej dziewczyny?
A jeśli Ted Bundy dokładnie tak postrzegał innych ludzi? Jest nas miliardy… mordujemy inne żywe stworzenia. Jeszcze siebie nawzajem. Nie szanujemy siebie. “Odrzucamy”, ranimy… no nic, tylko usprawiedliwienie, by mordować innych ludzi! Pozbawiamy życia “złych” ludzi – czyli robimy coś dobrego. Nie tak?
Zaczyna w kimś wrzeć? Spokojnie. Raz jeszcze powtórzę – nikogo nie usprawiedliwiam, tylko podkreślam, że mechanizmy te występują u każdego człowieka. Ted Bundy, ani żaden inny morderca, to nie jakiś wyjątek natury.
Przypomnę też, że trochę kłamstw i manipulacji wystarczyło, by setki milionów ludzi z radością zaczęło do siebie strzelać, obrzucać się granatami, napalmem, gazem i czym tylko popadnie. I to przy więcej, niż jednej okazji! Wystarczyło odpowiednie zniekształcenie kontekstu i danie ludziom PRETEKSTU. Człowiek gotowy zabić drugą osobę to był/jest wzór męstwa! No hej! Przecież codziennie oglądamy takie filmy! I je lubimy! Milionami chodzimy do kina!
“No ale ‘bohaterowie’ zabijają złoczyńców!” – ktoś podniesie krzyk. Ok, ok. Ale właśnie przed sekundą sam ukazałem, że w pewnym kontekście można za złego uznać praktycznie każdego człowieka.
No przecież Hitler nie był jedyny na polu walki! To inni radośnie posyłali swoje dzieci do wojska! Sami się pchali! No więc?
Jakiego pretekstu my byśmy potrzebowali, by radośnie sięgnąć po broń i wymierzyć ją w drugą osobę? Może po prostu ze strachu? A niech mi ktoś powie – od kiedy czułeś/aś ten strach? Co z nim robiłeś/aś przez całe życie? Przecież ten strach kompletnie nie dotyczy innych ludzi! To zwykła projekcja zaniedbanego od lat wnętrza.
Co przychodzi nam jako pierwsze do głowy, gdy powiem – “inni ludzie”? Coś pozytywnego? A może nie?
W przypadku Bundy-ego szokuje nas nie samo mordowanie i gwałcenie tylko prosty fakt, że się tego nie spodziewaliśmy po nim. Przecież codziennie oglądamy w telewizji, filmach i serialach setki morderstw i to jeszcze bardziej brutalnych, niż dokonał Ted Bundy. A nasz umysł nie odróżnia obrazów na ekranie od rzeczywistości. Dla umysłu to realne, dokonywane przed naszymi oczyma morderstwa.
Tylko telewizja pierze nam mózg, że morderca czy gwałciciel to ktoś taki, że od razu jest to oczywiste. Ma paskudną gębę, jest brudny, “źle mu z oczu patrzy”, itp. pierdoły. Umysły mamy prane na wiele więcej sposobów. I oczywiście praktycznie nikt wiedząc to i tak nie zrezygnuje ze swojej ukochanej telewizji.
Teraz warto zastanowić się dlaczego więc tylko niewielki procent ludzi decyduje się na krok dalej? Krok poza szalone mentalne urojenia i przeniesienie ich do świata?
Aczkolwiek gdybyśmy poczytali komentarze niektórych czytelników tego Bloga, zobaczylibyśmy, że jest w nich nienawiść skierowana do całego świata. Są gotowi zrzucać bomby na ludzi, na fabryki, gdzie pracują ludzie. Nie widzą w tym problemu. I ja im wierzę – potencjalnych Tedów Bundy mamy na świecie wielu. I każdy z nich uważa, że jego majaki są usprawiedliwione, właściwe, słuszne i dobre. I że się innym należą kaźnie jakie wymyślają ich umysły. Raz jeszcze przypomnę, że ani myśli, ani to co czujemy nie stanowią ŻADNEGO usprawiedliwienia i wytłumaczenia. Jesteśmy w pełni odpowiedzialni za swoje decyzje oraz to co czujemy.
Każdy z tych ludzi sam sobie znajdzie odpowiedni pretekst, gdy ktoś/coś z nich wyciśnie troszkę więcej gniewu i dumy. Na tym Blogu widzimy, że byle co wystarczy, by zaczęło się z kometujących wylewać masa negatywności. Rozpływają się w wypominaniu innym jak to źle żyją, jacy to są źli. Lub wylewają to na samych siebie.
Tak jak i Ted Bundy nie widział problemu w wyrządzaniu krzywdy kobietom.
Ted Bundy w niektórych wywiadach mówił, że nie jest winny, że nie jest odpowiedzialny za to, co zrobił. Tak broni się ego licząc na naiwność i pogubienie w intelekcie innych ludzi. Pogubienie w swoich własnych zasadach i systemach wartości. Tak ego wykorzystywało intelekt do własnych celów. Ten mechanizm widać również tutaj w niektórych komentarzach.
Bundy liczył, że ktoś się zacznie “zastanawiać” czy naprawdę nie jest winny.
Przypominam – niewinności nie tracimy nigdy i gdyby np. przez pół roku powtarzano nam, że może jednak Ted Bundy nie jest winny, nagle nasz umysł zostały tym zaprogramowany i zacząłby bronić tego stwierdzenia, usprawiedliwiać je i wyszukiwać takiego kontekstu, w którym faktycznie jest/był on niewinny (w rozumieniu – nie ponosi odpowiedzialności za to, co zrobił).
Od razu znaleźliby się ludzie walczący o jego prawa…
Dlatego tak kluczowe jest podnoszenie ludzkiej świadomości. Edukacja. Intelekt u osób w niskiej świadomości zawsze przegra z kłamstwami i manipulacją. Bo nie mają zdolności w odróżnieniu esencji od kłamstw. A programowanie odbywa się cały czas i nie ma przed nim ochrony.
Widzimy po komentujących tutaj – intelekt zamiast wspierać ich życie, pomagać rozwiązywać problemy wyszukuje tylko racjonalizacji dla ich niskich emocji i oporu. Zwierzę trzyma ich w garści, a oni radośnie się na to godzą.
Co robił Ted Bundy? Zapewne próbował swoje potrzeby przepleść w to, co słyszał od swoich rodziców. Mówił – silnie wierzących. Słyszał, że jest kochany, że Bóg go kocha, że jest normalny. I że odczucie gniew lub winy oznacza, że pójdzie do piekła. Że pożądanie innych jest grzeszne i też czeka za to kara.
Musimy zdać sobie sprawę, że dziecko wszystko rozumie dosłownie.
Być może więc Ted Bundy obwiniał kobiety za pożądanie, które do nich czuł i którego się bał i wstydził? A wiemy co pojawia się na odczucie bezsilności? Gniew.
Jak ma podejść do świata osoba, która nigdy nie poznała poziomu rozsądku, tylko ewentualnie fanatyzm religijny – czyli bardzo surowe i niewybaczające zasady – i która nakazywała wypierać i demonizować w sobie wszystkie emocje – od wstydu i winy po gniew i pożądanie?
Kto rozumie, że dodawanie jakichś wspaniałych, uskrzydlających przekonań na wrzący gniew nie usunie gniewu? A może tylko jeszcze bardziej pogubić i wpędzić w poczucie winy.
Nauka nowego punktu widzenia, rozwój świadomości mogą przynieść nowe spojrzenie na pewne zagadnienia i problemy, dzięki czemu nie będą generowane nowe emocje i żyć będziemy w spokoju i radości. Natomiast emocje, które już w sobie czujemy – one w nas są. Opór powoduje, że dodatkowo rosną. Sorry ale gotująca się woda nie wyparuje, jeśli na garnku leży pokrywka. Pokrywkę trzeba zdjąć. A emocje uwolnić. A nie usprawiedliwiać, wypierać i projektować.
Co ma zrobić człowiek, który nigdy nie miał możliwości do rozwinięcia jakiegokolwiek połączenia z własnymi emocjami oraz z innymi ludźmi? Ten człowiek i jego otoczenie byli bardzo nisko w świadomości. To że chodzimy do kościoła co niedzielę i unikamy gniewania się nie czyni z nas kochających. Ani dla siebie, ani dla innych ludzi. Umysł szuka ujścia dla emocji. Często desperacko.
To, że powołujemy się na Jezusa, jakieś tam zasady nie oznacza, że jesteśmy kochający. Słowa to tylko słowa. A co się za nimi kryje? Jaka intencja?
Mamy więc do czynienia ze zwierzęciem, które nie ma możliwości żadnego upustu do tłumionych i wypieranych energii. Co więcej – mamy potencjalnie bardzo niebezpieczne zwierzę, które ma jeszcze narzędzie – umysł racjonalny. Oraz mamy miliardy kompletnie nieświadomych ludzi.
Ciekawostką jest też to, co umyka wielu/większości ludzi. Komentarze, które piszą.
To, co powoduje, że ludzie przekraczają granicę, to PRETEKST. Odpowiedni dla nich. Pretekstem dla większość ludzi staje się to, co uznali za złe. Kanał Youtube, z którego wziąłem ten krótki wywiad, miał pod tym filmem tysiące komentarzy. Większość z nich, jak to określił właściciel kanału, były “werbalnym ściekiem”.
Więc pozornie normalni i zdrowi ludzie znaleźli pretekst, by wylewać z siebie ściek. A jeśli by tego nie znaleźli, gdzie by go wylali? Na kogo? Z jakich powodów?
Niemało osób znalazło sobie pretekst do wylewania swojego ścieku też na tym Serwisie. Na Serwisie, którego moją intencją jest pomoc ludziom uzależnionym, czyli ciężko chorym. I te osoby to nie obchodziło i nadal nie obchodzi. Nie tylko mieli gdzieś jakąkolwiek przyzwoitość ale też nie uszanowali regulaminu, zasad, które określiłem jasno i klarownie. Zapewne nawet nie odwiedzili strony z Regulaminem. Można rzec, że złamali prawo. Nie uszanowali ustalonych zasad. A czym to się różni od popełnienia przestępstwa w realnym życiu? Zasady obowiązujące na Blogu są równie realne.
Wystarczył odpowiedni pretekst, by zignorowali obowiązujące tu zasady i zrobili co im się tylko podobało. I jeszcze pisali mi w komentarzach jaki to JA jestem zły, że nie zatwierdzam tego szaleństwa. Tego ścieku werbalnego.
Tak jak i Bundy liczył, że ktoś powie, że on faktycznie nie jest winny tego co zrobił…
Nikomu nie staram się wmówić, że jest jak Ted Bundy. Tylko mówię – Bundy to amalgamacja tego, co jest w każdym człowieku w jakiejś części. Jeśli będziemy to wypierać, opierać się temu, zasilać i usprawiedliwiać oraz projektować, będzie W NAS rosło.
Tak samo jak i Ted Bundy obudował swoje wybory w odpowiedni pretekst. W inteligentnie brzmiącą retorykę, która jednak nie wpływa na ESENCJĘ. A esencją był poziom świadomości 20. Poziom jadowitego węża.
Ale pretekst, czyli ograniczony kontekst, to nasze własne szaleństwo. Każdy ma swoje.
Raz jeszcze przypomnę słowa bardzo mądrego psychiatry – “Dziś na świecie za osobą zdrową uważa się jednostkę, która podziela urojenia społeczeństwa oraz swojego terapeuty”.
Jednym z takich urojeń jest biblijne przekonanie, że mamy panować na tej planecie (oczywiście nie każde wynika z niezrozumienia religii). A że mądre zwierzęta mają gdzieś nasze urojenia, no to dumna, pogubiona, nieświadoma ludzkość zaczęła je masowo mordować. I dziś mamy świątecznego karpika.
A ja się pytam – kiedy weźmiemy za siebie odpowiedzialność i zaczniemy rozwijać w sobie np. empatię do życia – zarówno swojego jak i innych istot? Kosmicznie się nie pojawi sama. Czy ją wykształcimy to nasza odpowiedzialność.
Kto zabija pająki, bo się ich boi i brzydzi? Przecież nasze odczucia to nasz problem, nie pająka! Nie odpowiada za nie pająk! A jednak na tej podstawie odbieramy życie innej istocie. Projektujemy na drugą żywą istotę nasze zaniedbania i na tej podstawie usprawiedliwiamy odebranie życia. Dokładnie jak Ted Bundy.
Łatwo jest wylewać swoje śmieci na głowę innym ale żeby się z nimi zmierzyć w sobie, wziąć za nie odpowiedzialność – na to odwagę i uczciwość oraz wewnętrzną integralność ma jedynie 6-7% populacji tej planety. Reszta ludzi dokonuje projekcji własnych zaniedbań.
Każdy film w telewizji, który widzieliśmy to sposób na ucieczkę od tego, co w nas jest.
Słowem – filmy jakie lubimy oglądać to ekran, na którym oglądamy własną podświadomość. Czyli to, do czego potencjalnie, nieświadomie zmierzamy we własnym życiu.
To, w co Bundy WIERZY/UWAŻA, że jest prawdą, nie oznacza, że takie jest w rzeczywistości.
Ja np. sądzę, że on w więzieniu naprawdę zastanawiał się dlaczego to wszystko zrobił. Ale nie dlatego, bo mu było przykro. Nie ze skruchy. Nie dlatego, bo zrozumiał jak wiele negatywnego uczynił.
Kalibracja pokazuje, że na rozprawach sądowych jego poziom świadomości to były okolice 20. Na filmie, który umieściłem był to poziom 40. Seryjni mordercy generalnie to poziom 6-15. Więc blisko bakterii (poziom 1). W trakcie dokonywania morderstw poziom Bundy-ego był niższy, niż 20.
Niemniej widzimy wzrost o 20 punktów. Nadal krytycznie niski ale jednak wzrost się odbył. Uważam więc, że on naprawdę w choć minimalnym stopniu zaczął się zastanawiać dlaczego zrobił to, co zrobił? Dlaczego zrobił to, czego nie dopuściło się 6 miliardów innych ludzi? I wielu z nich mających naprawdę trudny start?
Nie mówię, że uznał to za coś złego. Nie mówię, że był gotów do zmiany. Zapewne można by mu poświęcić 50 lat terapii i nie zmieniłby się nawet o trochę. Większość morderców i gwałcicieli po wielu latach spędzonych w więzieniu, gdy je opuszczają, to pierwszego dnia ponownie dopuszczają się zbrodni. Bo nie wzrośli w świadomości. To DLACZEGO dokonywali morderstw nie zostało usunięte/uzdrowione.
Jakie zwierzęta reprezentują poziom 20? Skorpiony, rekiny, ryby. Więc zwierzęta, które w przeważającej większości widzą świat bardzo prosto – coś można zjeść lub nie. Czy 20 lat terapii rekina spowodowałoby, że przestałby zjadać inne ryby? Hmm?
W przypadku Teda Bundy-ego było podobnie. Patrzył na świat w bardzo zwierzęcy, prosty sposób. Do tego wykorzystywał intelekt, by chronić swoją naturę.
Przy czym ani skorpiony, ani rekiny, ani ryby nie są złe. Po prostu są takie jakie są. Tylko ludzie sądzą, że jak ktoś jest człowiekiem, to powinien automatycznie szanować inne życie czy rozumieć pewne kwestie… ale właśnie poziom świadomości pokazuje kto z jaką jakością patrzy na świat, jak go postrzega, interpretuje. Człowiek w świadomości 20 “to wąż” chodzący, mówiący, wykorzystujący umysł racjonalny. Ale dla większości populacji kompletnie nie odróżnia się od człowieka na poziomie Rozsądku, ani Miłości. Taki człowiek chapnie Cię, gdy będzie miał okazję. Proste. Trudne staje się, gdy się ładnie ubierze i uczesze, ogoli, użyje drogich perfum i przejedzie wymytym samochodem z bukietem kwiatów.
Ja prowadzę ten Serwis od już ponad 4 lat. A do ludzi, którzy czytają tu artykuły nadal nie docierają krytycznie ważne kwestie. Bo ich poziom świadomości nadal jest niski. Ale spokojnie – 80% populacji miałaby/ma ten sam problem.
Osoba dojrzała, czyli zdrowa rozumie np., że cel nie uświęca środków. To, że boisz/brzydzisz się pająka NIE usprawiedliwia jego zabicia. Pająka można ostrożnie złapać i wynieść na dwór. Kto poświęci na to minutkę, max dwie? Przy okazji będzie to wspaniała okazja do uwolnienia energii strachu!
To, że Bundy wyprojektowywał coś na swoje zabójstwa – że nadał im jakiś sens i znaczenie, nie oznacza, że w rzeczywistości miało to jakikolwiek sens. W esencji odbierał życie wbrew woli innym ludziom. A za to odpowiada. Odpowiada za odebranie życia. Taka jest rzeczywistość. Cała reszta to dodane urojenie.
Kalibracja pokazuje, że odpowiadamy za odebranie życia. Gdy odbierzemy życie, odkupimy to w jakimś innym swoim życiu. A znając historię ludzkości, nie dziwmy się, że nagle w wypadku samolotowym traci życie 128 “niewinnych” osób. Jesteśmy w Czyśćcu, co samo w sobie jest OGROMNYM darem.
Gdybyśmy obejrzeli na Youtubie filmiki jak zachowuje się wielka żaba – widzielibyśmy, że ona po prostu je. Małe robaki, inne żaby, myszy, itd. Czy jest zła? Czy to diabeł wcielony? Nie. Tak po prostu wygląda ten poziom. Jest to bardzo proste, egoistyczne postrzeganie świata. Ta żaba nie jest pogniewana. Nie robi tego z nienawiści. Po prostu to, co może zjeść, zjada. Tak postrzega rzeczywistość i tego zmienić nie można w przypadku żaby. Je póki może, póki jest okazja. A przecież dokładnie to samo odbywa się w przypadku pornograficznego rauszu. Darmowej wódki też niewielu odmówi.
Można więc podobne pytanie postawić w przypadku Teda Bundy-ego. Czy był zły? Czy był diabłem wcielonym?
Gdybyśmy przestali projektować na niego to, co rozumiemy jako “on jest człowiekiem”, gdybyśmy przestali projektować na niego własne przekonania, oczekiwania, fantazje, urojenia… gdybyśmy spojrzeli na rzeczywistość – widzimy poziom < 40. To że ludzie wyprojektowali na niego jakieś swoje fantazje, mówili mu, że jest kochany, cudowny nie zmienia esencji – poziomu < 40.
Pytanie – co w takim razie zrobić z człowiekiem na tym poziomie? Ja na to nie odpowiem. Ale to coś, z czym w końcu na świecie trzeba będzie sobie jakoś zacząć radzić.
Mów swojemu ukochanemu wężowi jaki jest cudowny przez 20 lat. A potem włóż dłoń do terarium (nie odpowiadam za konsekwencje). Ale zanim to zrobisz zadzwoń po pogotowie i wyjaśnij co zamierzasz zrobić.
To że Hitler obudował swoje szaleństwo w sensowny dla dziesiątek/setek milionów pretekst nie zmieniło esencji tego czym to było. Poziomem 40. Tak wygląda ten poziom – odbieranie życia. Gdy dodamy do tego umysł racjonalny, to zmienia się tylko forma ale nie esencja. Odbieramy życie już nie tylko rękoma ale poprzez różne narzędzia – broń, gaz, itd.
Jeśli nie rozumiemy poziomów świadomości i wszystkich traktujemy na równi, no to oczywiście łatwo dojść do wniosku, że Bundy był złem wcielonym czy wyjątkiem.
Wiele ludzi hoduje w swoich domach węże i skorpiony. Opiekują się nimi latami. Żywią je, dbają o nie. Kochają. I nawet po 10-15 latach to zwierzę, gdy będzie miało okazję, ukąsi swoich opiekunów. Zabije. Czy to dlatego, bo to diabeł wcielony? Nie. Tak wygląda postrzeganie świata na tym poziomie świadomości. Tam “nie ma miłości” (jest jej bardzo niewiele)! Wąż nie kocha. Ale to też NIE oznacza, że nienawidzi! Po prostu taki jest. Jak coś mu się rusza przed nosem to to ugryzie, by potem zjeść. W ten sposób zapewnia sobie przeżycie. Tylko o to mu chodzi. Gryzie, by jego jedzonko mu nie uciekło. Nie czerpie z tego przyjemności. Zabija, bo jest to praktyczne do zjedzenia.
Nic nie pomoże tłumaczenie Tedowi, że nie powinien mordować. Spróbuj wyjaśnić wężowi, że nie powinien kąsać. Możesz poświęcić na to kilkadziesiąt lat, a gdy zbliżysz do niego rękę, pierwsze co zrobi, to ją dziabnie!
Umysł osoby w tak niskiej świadomości wszystkie informacje wykorzysta, by być jeszcze lepszym w tym, czym W ESENCJI jest. Zwierzęta tego nie potrafią. Ale ludzie już tak. Człowiek ma potencjał do zmiany.
Co nie zmienia faktu, że odpowiadamy za swoje decyzje. Jak jakiś idiota na rozprawie sądowej by powiedział – “No ale jestem jaki jestem!” to czy to stanowi usprawiedliwienie? Pewnie jacyś kretyni adwokaci używaliby tego jako argumentu. Ale to pokazałoby ich dziecinność. Ich własną nieświadomość i pogubienie.
No właśnie jeśli za najlepsze wybierasz odbieranie życia, no to trzeba Cię zamknąć w “terarium”, byś już nikogo nie ukąsił!
Co z tego, że “jesteś jaki jesteś”? Masz wybór. Odpowiadasz za swoje decyzje. Wybrałeś co wybrałeś. Pora na konsekwencje.
Dopiero badania nad świadomością ukazują to, co niedostrzegalne dla umysłu – można ustawić koło siebie 10 osób i jedna będzie na poziomie węża, druga wilka, trzecia wieloryba, czwarta będzie kochająca, etc. Nie ma szans tego zbadać inaczej, niż poprzez wykalibrowanie poziomu świadomości.
Człowiek w świadomości reprezentowanej m.in. przez skorpiona będzie używał wszystkich darów ewolucji, by być jeszcze sprytniejszym “skorpionem”. Jak zobaczy, że bycie uprzejmym dla ludzi spowoduje, że nam zaufają i otworzą drzwi, to będzie uprzejmym. Nie dlatego, bo chce być dobry dla ludzi, tylko by to wykorzystać do kontroli i ostatecznie “kąsania”.
A skoro tak to możemy się zastanowić czy usprawiedliwiona jest nienawiść do Teda Bundy-ego? Przecież to świadomość węża w ludzkiej skórze, która wybierała ze swojej poziomu mając do dyspozycji umysł racjonalny.
Nienawiść to nienawiść i szkodzi wyłącznie nam. W niczym nie pomaga. Wypierana, projektowana, tłumiona będzie w nas rosła. Takie są realia życia na tej planecie.
Nie oznacza to, że jak wyprojektujemy naszą akceptację na Bundy-ego czy innego maniakalnego mordercę, to nas nie zabije. Ależ zabije! Jak pokochasz terrorystę to on też Cię wysadzi, bo dla niego ma to cel, który jest dla niego ważniejszy od wszystkiego innego. A z miłości kpi.
Jednocześnie wiemy, że to czemu się opieramy ma większe prawdopodobieństwo zamanifestowania się w naszym życiu.
Każdy tego doświadczył. Łatwo zaobserwować, że jakoś magicznie przyciągasz do siebie ludzi z cechami charakteru, których nie znosisz – którym się opierasz. A co robi umysł? Używa tego do racjonalizowania jeszcze silniejszego oporu i usprawiedliwiania cierpienia.
Oczywiście wraca temat tego, że ludzie są niezwykle ograniczeni – nie mają zdolności odróżniania esencji od zmysłowej analizy.
Dlaczego? Nie wiem. Ale tak po prostu jest.
Widzimy co kto robi, jak się zachowuje, co mówi. Łatwo dajemy się oczarować słowami, glamourem, urokiem osobistym. Ale unika nam ESENCJA.
Tygrys jest dla mnie jednym z najpiękniejszych stworzeń. Ale zdaję sobie doskonale sprawę, że gdybym znalazł się z tygrysem w 4 oczy, to pewnie miałbym kilka sekund życia i zostałbym rozszarpany i zjedzony. Czy przez to nienawidzę tygrysów i chcę ich śmierci? Czy cieszy mnie to, że są zagrożone wyginięciem? Nie! Kocham tygrysa i szanuję jego naturę. Szanuję też swoje życie. Dodaję więc 1 + 1 i wynikiem jest – kochaj tygrysy ale trzymaj się od nich z daleka. A przecież są ludzie, którzy z tygrysami żyją jak z małymi, domowymi kotkami. Słowem – rzeczywistość zupełnie inna, niż się pozornie wydaje.
Jest mnóstwo zwierząt i roślin, które wykorzystują przeróżne techniki do zdobywania pożywienia, do polowania – w esencji do przeżycia. Zapachy, kolory, feromony, hipnotyzujące ruchy i więcej… Niektóre pająki budują nawet “ręczne” pułapki z sieci! Dlaczego tak trudno jest nam zrozumieć, że w przypadku NIEKTÓRYCH ludzi jest dokładnie tak samo?
Nie mówię tego, że mamy się zacząć bać wygadanych, sympatycznych ludzi.
Ale człowiek w niskiej świadomości może wysławiać się elokwentnie, być oczytanym, potrafić oczarowywać kobiety, być uprzejmym w swoich zachowaniach… ale to wszystko tylko poziom ROBIĆ. A go przecież można udawać! Nawet czując ogromną nienawiść możemy się uśmiechnąć. Co za problem?
O poziomie BYĆ drugiego człowieka nie wiemy nic. ZAKŁADAMY, że poziom BYĆ jest taki jak ROBIĆ. Przede wszystkim wyprojektowujemy na innych swoje utożsamienia. ZAKŁADAMY, że jak my za wszelką cenę utrzymujemy spokój i nie dążymy do konfliktów, to inni rozumują dokładnie tak samo… a to zwykła niedojrzałość i oczarowanie.
Zwierzęta m.in. dlatego stanowią dla nas wspaniały dar, bo obserwując je, obserwujemy jak wygląda poziom świadomości, który reprezentują. Ludzie na tym poziomie zachowują się DOKŁADNIE TAK SAMO.
Co za problem jest udawać zachowania? Zwierzę na niskim poziomie wykorzystuje dary ewolucji do własnych korzyści – przetrwania. I jest to niejako mądre i przykro niezbędne.
Jednak przecież jako człowiek przeżycie mamy zapewnione. Wystarczy współpracować z innymi i będzie dobrze! Jednak nie tak postrzegają rzeczywistość ludzie w niskiej świadomości. Dążą do konfliktów, do negatywnej rywalizacji.
Waran z Komodo nie może udawać czegoś innego, niż jest. Ale człowiek może. I miliardy ludzi się nabierają.
Jednak tylko dlatego, bo większość ludzi nie ewoluowała na poziom umożliwiający odróżnienie esencji od pozorów.
Tym samym ponownie widzimy znaczenie własnej ewolucji.
To właśnie najważniejsze ograniczenie i karmiczna spuścizna ludzkości – niemożność odróżnienia esencji od pozorów. Czyli wykalibrowanie Prawdy i jej poziomu.
Bez tego żyjemy jak po ciemku. Dla nas domowy, kochający kotek jest tym samym co wściekły szakal. Dla nas trucizna jest tym samym co pełnowartościowy posiłek.
Dla nas duma, nienawiść, gniew, obwinianie są jak sukces finansowy, szczęście, zdrowie, spokój.
Dla nas porno jest jak plaster na rany.
Mnóstwo osób było zadziwionych – “no przecież Ted BYŁ takim miłym, sympatycznym, pomocnym chłopcem! Nigdy nie ROBIŁ problemów.” No właśnie naiwność ludzi pokazuje jak mylą poziom ROBIĆ z BYĆ. Nie dziwne, że powszechnie nie rozumie się np. jak odnieść sukces – dlaczego jednym “się udaje”, a innym nie.
To jakby spojrzeć na tygrysa, gdy się liże – myje – i sądzić, że jak wejdziemy do klatki to nas też umyje… To że nie miał PRETEKSTU do ataku nie oznacza, że atak nie jest w jego naturze…
Gdyby Waran z komodo miał umysł racjonalny i zobaczyłby, że spokojne zachowanie ułatwia mu zdobycie posiłku, to zacząłby żyć spokojnie. Stałby się mistrzem spokoju. Inni czuliby się przy nim spokojnie, bezpiecznie! A potem HAPS!
Możemy się teraz zastanowić – gdybyśmy mieli okazję do pogadania z wężem, który ma możliwość ewolucji i logicznego rozumowania – jakich argumentów byśmy użyli, by przekonać go, że warto ewoluować? Wąż ze swojego poziomu szukałby tylko tego, co pomogłoby mu być lepszym w polowaniach, w ukrywaniu się – w przeżyciu. Wężowi jeszcze daleko do rozważań na temat założenia rodziny, dbania o innych, troski, brania pod uwagę dobra innych ludzi i zwierząt. Wąż chce być najlepszym wężem jakim może być! Uszanujmy go i trzymajmy się od niego z daleka i/lub nie dawajmy mu pretekstu, by nas pokąsał!
Na poziomie poniżej 200 nie ma człowieka – jest tylko zwierzę, które zachowywać się będzie odpowiednio do poziomu, który reprezentuje. To wszystko. Jeśli będzie na poziomie rozumienia zalet kamuflażu, wykorzysta go, by wtopić się w otoczenie. Będzie zachowywać się jak inni ludzie, rozmawiać jak inni ludzie, ubierać się jak inni ludzie. Ale to zupełnie coś innego, niż człowiek żyjący na poziomie np. Odwagi.
Człowiek w niskiej świadomości zaprogramowany, że aby coś znaczył musi założyć rodzinę i ciężko pracować – będzie to robił. Ale daj mu pretekst, to Cię walnie młotkiem w głowę. Człowiek w wyższej świadomości nawet prowokowany nikomu krzywdy nie zrobi. Poszuka rozwiązania pokojowego jeśli będzie ono możliwe.
Człowiek na poziomie węża może nauczyć się korzystać z komputera, a nawet zostać kanclerzem całego kraju. I miliony ludzi nie dostrzegło, że kieruje nimi jadowity gad, którego sami wybrali. I prawdopodobnie tylko dlatego, bo mówił dość rozsądnie. Wykorzystał oczekiwania, urojenia, fantazje innych ludzi przeciwko światu.
Inteligencja, a poziom świadomości to dwa zupełnie inne płaszczyzny. Można być na poziomie Teda Bundy, Hitlera, węża i skorpiona i być niezwykle inteligentnym. Można też być idiotą. Można być kochającym i bardzo prostym człowiekiem w kwestiach umysłowej analizy.
Przekrój jest bardzo szeroki.
Wzrost o 20 punktów świadomości nie oznacza, że Bundy zaczął dostrzegać w tym co zrobił coś złego ale być może zadawał sobie pytanie – “Dlaczego ja?” Dlaczego też ci inni, z którymi siedział w więzieniu zrobili coś innego, niż reszta ludzi? Zaczął z nimi rozmawiać. Pytać.
Pokazał się wspólny mianownik – pornografia.
Ale nie ma mowy o emocjach (wspomniał o oglądaniu agresji, więc to pokazuje, że był w nim stłumiony gniew). Ted Bundy, jak i większość ludzkości, nie rozumie, że to nie porno jakoś na nas wpływa, tylko korzyścią z jej oglądania jest pozostanie nieświadomym emocji poprzez ich tłumienie i niszczenie zdolności do ich odczuwania.
Bo ewolucja w formę człowieka powoduje, że zaczynamy odczuwać emocje. Pojawia się emocjonalny kompas. Tym samym mamy ewolucyjną możliwość dostrzec, że odbieranie życia nie jest już najlepszym wyborem. Za każdą niegodziwość popełnioną odnośnie dowolnej żywej istoty pojawia się poczucie winy. Wypierany przez większość ludzi, projektowane na świat i Boga. Mamy całe rynki – alkoholowy, papierosowy, porno, rozrywkowy i więcej, by uciekać od emocji.
Uciekając od niskich emocji niszczymy zdolność do odczucia połączenia z drugim człowiekiem, do odczuwania miłości, spokoju. Tłumione emocje, z których możemy nie zdawać sobie sprawy na poziomie świadomym, rosną, obciążają naszą psychikę i stanowią paliwo dla negatywnej mentalizacji.
Człowiek na poziomie świadomości 20-40, nawet mający dość sprawnie działający intelekt, nie znajdzie poprawnej odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie – “Dlaczego?”. Nie ma szans. Nie ma w nim tej fundamentalnie istotnej jakości – pokory. Nie ma tam INTENCJI poznania PRAWDY. Tak jak zresztą u mniej więcej 80% ludzkości. Jest to poziom drastycznie oddalony od czegokolwiek, co można by nazwać miłością i rozsądkiem.
Jest tylko dbanie o swój interes. Tak jak zwierzaki.
Słowem – wąż nie może poradzić za wiele na to, że jest wężem. Obwinianie, nienawidzenie nie zmieni tego faktu. Wąż to wąż.
Umysł takiej osoby działa DRAMATYCZNIE inaczej, niż umysł człowieka w świadomości np. 200.
Łatwo to zaobserwować u siebie – myśli i emocje uznajemy za fakty, usprawiedliwienia, rację i bronimy ich za cenę relacji, pracy, zdrowia, pieniędzy, czasu… w umyśle nie ma miłości. Tak jak nie ma jej w nadającym radiu. To po prostu jakaś audycja. Cała reszta to nasze wybory.
Natomiast człowiek w wysokiej świadomości umysł przez większość czasu ma spokojny. I dlatego osoba taka może wybierać z miłością, spokojem, rozsądkiem. Może kochać i nie ogranicza tego, bo coś tam  przez chwilę bełkocze jej wściekły, zazdrosny czy obrażony umysł.
Naturalnie nikt nie broni nas rozpocząć swojej ewolucji na wysokie poziomy świadomości – poziomy sprzyjające życiu. Wtedy życie zacznie wspierać nas.
Człowiek w wysokiej świadomości dostrzega te dziecinne, zwierzęce mechanizmy i je ignoruje, nie zasila. Wybiera mądrze. Mądrzej od 80% ludzkości.
Dlatego tak istotna jest pokora. Uświadomienie sobie rzeczywistości – to, że do tej pory nienawiść czy stres uznawaliśmy za dobre, to czy takie są w rzeczywistości? Jakie są konsekwencje ich utrzymywania i kierowania się nimi? Dla większości ludzi korzyści z ich utrzymywania przeważają nad korzyściami spokoju, radości, szczęścia.
Jeśli jest w nas zdolność do zastanowienia się, do poddania tego krytyce – tym lepiej dla nas! Przeszliśmy daleką drogę w ewolucji! Wąż nie poddaje analizie zabijania. I nie powinien, bo nie ma on innej możliwości przeżycia.
Jeśli my to robimy – wspaniale! Przecież doskonale sobie zdajemy sprawę, że przeżywamy bez zabijania.
Możemy więc ewoluować dalej, bo to nasza decyzja. Nasza INTENCJA. I jesteśmy za nią odpowiedzialni. Bo, jakby się ktoś zastanawiał, nie jesteśmy ani wężem, ani małpą, tylko człowiekiem. A z tym wiąże się odpowiedzialność. Przy czym odpowiadamy za siebie, nie za innych. Każdy odpowiada za siebie.
Dlaczego osoba w świadomości jadowitego węża urodziła się w takiej rodzinie? Nie wiem. Ale warto wiedzieć, że jest to możliwe.
Ludzie tego nie rozumieją, bo oczywiście tematy duchowości, to w najlepszym przypadku tabu, a w przypadku najpowszechniejszym coś ignorowanego, wyśmiewanego lub całkowicie mylonego z religijnością. Z której uczyniono małpi cyrk i zwykły biznes.
Nie ma także czegoś takiego jak przekazywanie genów, etc. To co obserwujemy w formie genów, to reprezentacja procesu ewolucji świadomości i karmicznej harmonii wszystkiego, co było od początku stworzenia świata.
To, że dostrzegamy, że w rodzinie alkoholików jest większa szansa zostać alkoholikiem, czyli być podatnym na to uzależnienie nie ma nic wspólnego z rodzicami. Rodzice nie są przyczyną. To wybór Duszy na poziomie ewolucji, która jeszcze zmaga się z uzależnieniem i która wybrała, by spróbować sobie z nim poradzić (co ma OGROMNE znaczenie w rozwoju świadomości). Dlatego wybrała, by przyjść w rodzinie alkoholików, by otrzymać odpowiednie programy. Ale to nie wina alkoholików, że ich dziecko również zaczęło pić.
Oczywiście udowodnić się tego nie da, ani zbadać. Ale można to wykalibrować.
I zastanawiające jest, że takie dzieci (już także jako osoby dorosłe) dalej za najlepsze uznają obwinianie rodziców… A skoro taki jest ich poziom rozwoju, nie dziwne, że wybrały
drogę ekspresowego rozwoju świadomości, który jest niezbędny w przypadku wychodzenia z uzależnienia.
Tym samym z jakichś powodów Dusza, która w swojej ewolucji była dopiero na samym początku – w świadomości węża – przyszła na świat w rodzinie religijnej. Jakiej w esencji – nie wiemy. Co wiemy o tych ludziach? Tylko to, jak ich postrzegali inni. Widzimy więc fantazje, urojenia, projekcje innych ludzi, a nie rzeczywistość.
Więc o rzeczywistość nie wiemy po prostu nic.
Jakby nie patrzeć Bundy wzrósł o 20 punktów. Czyli 4-krotnie więcej, niż średnio wzrastają wszyscy inni ludzie… Oczywiście w pełni odpowiada za to, co zrobił.
Osobę, która poprosiła mnie o moje zdanie na temat tego filmu zapytałem:
– Co chciałbyś usłyszeć? Na jaki konkretny temat?
– Mnie ciekawi czy możliwe jest przejście z nałogu od pornografii do robienia tak strasznych rzeczy jak on w filmie opisywał (gwałty, zabójstwa lub pedofilia). Czy to co w pornografii widział już mu nie wystarczało i potrzebował większych bodźców czy jest to może po prostu osoba psychiczna. 
Mam nadzieję, że artykuł wyjaśnił sprawę krytyczną – poziom świadomości. On odgrywa najważniejszą rolę.
Więc osoba w bardzo niskiej świadomości jest dużo bardziej skora do przeniesienia na świat swoich negatywnych myśli i usposobienia.
Nie możemy podchodzić do tego, że człowiek na poziomie świadomości 20 żyje tak jak człowiek na poziomie 100 lub wyższym (i wciąż niższym od 200).
Pamiętajmy, że poziom świadomości reprezentowany m.in. przez wstyd NIE oznacza, że człowiek się tylko wstydzi. Są przykłady ludzi, którzy są na tym poziomie, a wiodą z pozoru normalne życie, mają przyjaciół, pełno energii. Hitler był na podobnie niskim poziomie. Tak samo Stalin jak i każdy inny, podły tyran. Nie trzęśli się ze strachu, nie mieli myśli samobójczych. Ich ego wyprojektowało wyparte emocje na innych ludzi. Nie widzieli w nich żadnej wartości, tylko coś, co mogą dowolnie wykorzystać dla swoich celów i urojeń.
Natomiast osoba odczuwająca wstyd i nawet odmawiająca sobie wartości jest w DUŻO lepszej sytuacji od np. Hitlera. Na bardzo wielu poziomach. Chociażby nie zbierze karmy zamordowania milionów ludzi.
Ted Bundy będąc na terapii udawałby, byle tylko wrócić na wolność. Zapewne już miałby gotowy plan kolejnego zabójstwa. Natomiast zdrowy człowiek ale pełen stłumionego wstydu i strachu mógłby dzięki terapii wzrosnąć na bardzo wysokie poziomy świadomości.
Człowiek zdrowy ale ze stłumioną emocjonalnością raczej nie skrzywdzi nikogo. Mógłby oczywiście zaniedbać relacje, okazyjnie doprowadziłby do kłótni, okłamał, itd. Czyli tak naprawdę nic nadzwyczajnego. Nic niebezpiecznego.
“(…)czy jest to może po prostu osoba psychiczna.”
Świadomość ludzka pokazuje, że nie jest to nic “po prostu”. Ludzkość nie ma zdolności odróżnienia potencjalnego masowego mordercy od normalnej, spokojnej osoby.
Ludzie nie odróżniają nawet odczuwania spokoju od nie czucia niczego. Nie odróżniają fanatycznego przywiązania, prób kontroli, oczarowania, projektowania romantycznych wizji, zaborczości od miłości.
Nie mają pojęcia, że żyją kompletnie nieświadomie. Dopiero osoby na wysokim poziomie świadomości zaczynają dostrzegać, że około 80% populacji jest jakby we śnie.
Nie ma sposobu zbadania intencji, zamierzeń, postrzegania, postaw, nastawienia.
Ludzkość nie ma sposobu nawet na zbadanie poziomu zadowolenia, spokoju, radości. Ani swoich, ani nikogo innego. Nie możemy udowodnić, że miłość istnieje, jak ważna jest, jakie ma znaczenie.
No – kto mi powie jak bardzo zachwyca go zachód Słońca lub wspaniała solówka gitarowa? To całkowicie subiektywne doświadczenie, którego zmierzyć, ani przekazać nie sposób.
Więc wszystko o innych tylko nam się wydaje. A jak jest?
Najważniejszych rzeczy nie można udowodnić. Dlatego tak ważne jest zrozumienie SUBIEKTYWNOŚCI życia na tej planecie.
Czy można komuś udowodnić, że np. podczas napadu w sklepie, w którym jesteśmy można odczuwać głęboki spokój? Nie! Dopóki sami tego nie DOŚWIADCZYMY poprzez wewnętrzne oczyszczenie i wzrost w świadomości, to dla nas będzie nawet szalone. Szok, panika, strach, nienawiść będą jedynymi możliwościami. Ale okazuje się, że w rzeczywistości nie są.
Jakie wnioski możemy wyciągnąć? Ano takie – Ted Bundy (i inni mu podobni) powinien nas nauczyć jak krytycznie ważna jest nauka na temat świadomości (i wzrost w niej). To, że jesteśmy człowiekiem to dar, bo mamy możliwość ewolucji tak wysoko jak tylko wybierzemy. Zwierzęta nie mają takiej możliwości. To nas wyróżnia – nieograniczona niczym możliwość wzrostu. Ale też poważne ograniczenia, z których musimy sobie zdawać sprawę.
To, że ktoś urodził się człowiekiem nie oznacza automatycznie, że jest taki jak my. Ale też nie ma lepszych i gorszych. Wąż nie jest lepszy od wilka. I wąż, i wilk są jakie są i każdy ma swoje miejsce na tej planecie.
Wystarczy włączyć sobie jakiś program przyrodniczy i dostrzeżemy w nim zachowania 80% populacji. Naturalnie w tych 80-ciu procentach zawarte są nowe, wyuczone zachowania. Mamy umysł racjonalny, więc pojawiła się możliwość analizy. Ludzie mądrzy i w wysokiej świadomości dostrzegli, że mamy możliwość nauki, pojmowania, wyciągania wniosków. Ludzie mądrzy, uduchowieni otwierali nam oczy na dużo szerszy paradygmat rzeczywistości.
Ale zwierzęta na bardzo niskim poziomie ewolucji, również nazywane ludźmi, to wszystko zaburzały i wypaczały przez lata. Bo to gwarantowało im przeżycie.
To co nigdy się nie zmieniło, to nasza niewinność i nieświadomość. Nasz umysł i podświadomość mogą zostać zaprogramowane czymkolwiek i przez naszą niewinność uwierzymy w to. No – kto o sobie mówił “pi**a” czy używał równie kwiecistych epitetów? Ależ to zwykłe programowanie – coś, co umysł skądś usłyszał i tylko powtarza jako racjonalizację zaniedbanego wnętrza.
Ale człowiek nie ma możliwości odróżnienia tego od rzeczywistości. Sam w to wierzy. Tym samym sam blokuje sobie możliwość ewolucji.
Kto nie wierzy w realia duchowe, niech uczciwie i odważnie ustali intencję przepracowania jakiejś negatywnej cechy charakteru – np. gniewu. Nagle, “niespodziewanie” zacznie doświadczać dużo więcej, niż dotychczas sytuacji wyciągających z niego gniew i wywołujących go w nim. Magia? Przypadek? Nie. Coś, co ludzie uduchowieni i spalani na stosach wiedzieli doskonale od tysięcy lat. Tylko naturalnie nikt nie brał tego na poważnie, bo globalnie byliśmy przez setki lat na poziomie hipopotama lub niżej. Jak ktoś się za bardzo do nas zbliżył, od razu tratowaliśmy… I nazywaliśmy to rycerskością, honorem, nazywaliśmy zwalczaniem heretykówi td.
Człowiek na takim poziomie świadomości ma gdzieś jakiekolwiek fakty i prawdę. Wszystko, co mu potrzebne to tylko to, co wspomoże jego łowy i możliwość kopulacji. Oczywiście taka osoba uważa, że wszyscy ludzie są identyczni jak ona. Ależ nie są. Część jest. I można to przebadać. Ale są ludzie, którzy są dużo niżej i są niezwykle niebezpieczni.
Ale są ludzie, którym można dać klucz do swojego domu np. na rok i jak wrócimy, to w naszym domu będzie lśniło, będzie stała pełna puszka odkupionej kawy, cudownie pachnące kwiaty, etc. I jeszcze kupi nam dobre whisky z wdzięczności. Takich osób jest oczywiście mniejszość – kilka procent całej populacji. Ale są.
Poprzez ten artykuł po raz kolejny chciałem również pokazać jak niewiele wiemy o rzeczywistości, w której przyszło nam żyć. A nie wiemy, bo ludzi, którzy tego uczyli potraktowaliśmy jak wariatów lub fanatycznie zaczęliśmy “wielbić” zamiast słuchać ich nauk i wdrażać w swoim życiu. I nadal wierzymy, że zrobią coś za nas…
Nie rozumiemy kluczowych tematów – natury i pracy umysłu, jego roli, emocji, ich roli i wpływu na nas, podświadomości, świadomości i jej ewolucji, karmy, duchowej odpowiedzialności i odpowiedzialności w ogóle. Nie rozumiemy roli tej planety.
Mnóstwo osób wierzy, że życie to zwykły przypadek, co jest niebywałym niezrozumieniem. Te osoby oczywiście są święcie przekonane, że źródłem ich życia i przeżycia jest ego – umysł.
Ludzie sądzą, że to oni tworzą nowe życie. Ale nic samo w sobie nie jest w stanie stworzyć życia. Nic także nie jest w stanie życia zniszczyć.
Kto rozumie, że życie jest WIECZNE. I sam fakt, że istnieje – czyli to, co bierzemy za oczywistość – jest tak ogromnym darem, że umysł nie jest w stanie tego pojąć w najmniejszym stopniu. Ignorujemy to, co najistotniejsze.
Tak mało wiemy i rozumiemy na temat rzeczywistości. Jesteśmy globalnie zapijaczeni własną dumą. Gdybyśmy ją poddali i wtedy spojrzeli na swoje życie, nagle wszystko zaczęłoby mieć sens. Wywalilibyśmy gały i nie mogli wyjść ze zdumienia.
Słyszałem o ludziach, którzy gdy zaczęli rozumieć “o co cho”, potrzebowali kilku miesięcy, by dojść do siebie.
Kto mi powie dlaczego jeden z największych umysłów – Freud (poziom 499, czyli nie wszedł na poziom Miłości) – doszedł do wniosku, że skoro wszystko negatywne, co sądzimy na temat Boga, to projekcje ludzkiej podświadomości, to Bóg nie może istnieć? A dlaczego nie doszedł do wniosku, że nie może istnieć negatywny Bóg, a pozytywny jak najbardziej? Tak poważny błąd, tak oczywiste pominięcie.
Skąd cały czas te smutne do porzygu wnioski?
Dlaczego ludzie “niepewni siebie” są tak naprawdę tylko niepewni tego, co pozytywne? A tego, co negatywne są pewni tak silnie, tak uparcie, że wyszliby z apatii, by obronić swoich negatywnych przekonań i postaw? Hmm? Nie jest to podejrzane dla nikogo?
Ok. Teraz odniosę się pokrótce do wypowiedzi Bundy-ego.
Urodziłem się we wspaniałym domu z dwójką oddanych i kochających rodziców i z jednym z pięciu braci i sióstr.
Tutaj od razu coś wtrącę. On tak naprawdę nie uważał swojego domu za wspaniały. On tego nie rozumiał. Tylko powtarzał to, co usłyszał od innych – że jego dom jest wspaniały, a rodzice kochający. On tego nie czuł, nie czuł miłości. To nie był jego wniosek.
Jako dzieci byliśmy centrum życia naszych rodziców
To celna obserwacja. Ale nie towarzyszy jej miłość, ani wdzięczność.
Regularnie uczęszczaliśmy do kościoła. Dwójka chrześcijańskich rodziców nie piła, ani paliła. Nie było hazardu, fizycznej przemocy, ani bijatyk między sobą.
Dalsze obserwacje. Zwykła, pozbawiona czegokolwiek ciepłego i pozytywnego, zimna analiza.
Byłem po prostu normalną osobą.
Błąd. To również powtarzane to, co usłyszał na swój temat. To, że zachowywał się jakoś “normalny” nie oznacza, że taki był.
Nie byłem jakimś gościem szlajającym się po barach, ani włóczęgą.
To racjonalizacje. Próba wytłumaczenia tego, co słyszał na swój temat – że BYŁ normalny.
Nie byłem zboczeńcem w sensie, że ktoś mógł spojrzeć na mnie i powiedzieć – “Z nim jest coś nie tak”.
Ponownie – poprawna analiza. Ale pomija prosty fakt, że odnosi się do poziomu ROBIĆ i MIEĆ. A nie do BYĆ. Piesek ma 4 łapy i lew ma 4 łapy ale tylko z jednym będzie Ci się przyjemnie mieszkało.
W esencji byłem normalną osobą.
Nie. Fundamentalny błąd. To przeniesienie poziomów ROBIĆ i MIEĆ na poziom BYĆ. On odtwarzał tylko programowanie – że należy robić to, a tamtego nie. W końcu jednak zaczął wybierać inaczej.
W esencji był na jakimś poziomie świadomości, o czym ludzkość w przytłaczającej większości nie ma pojęcia. I nie miała ani jego rodzina, ani znajomi.
Miałem dobrych przyjaciół i wiodłem normalne życie.
To nie oznacza, że JESTEŚMY np. normalni, ani dobrzy. To, że wąż spokojnie sobie siedzi w terrarium nie oznacza, że można go wypuścić do ludzi i też będzie sobie żył spokojnie.
To że wąż ma kochających opiekunów nie oznacza, że i wąż jest przez to kochający.
Z wyjątkiem tego jednego, małego ale bardzo silnego i destruktywnego jego segmentu, który trzymałem dla siebie i nie pozwoliłem nikomu go poznać.
A widzisz, Ted. Mówisz, że BYŁEŚ normalny W ESENCJI. Ale W ESENCJI nie byłeś. I wiedziałeś o tym. Ale nieświadomie powtarzałeś na swój temat to, co widzieli inni. Wykorzystałeś to jako kamuflaż.
I częścią szoku oraz horroru dla moich drogich przyjaciół i rodziny, kiedy zostałem aresztowany, było to, że nic na to nie wskazywało. Patrzyli na mnie i widzieli zwykłego, amerykańskiego chłopca.
Zgadza się. Bo to ukrywałeś. Tak jak uzależniony od porno ukrywa swoje uzależnienie. Nikt nic nie podejrzewa. Ludzie widzą pewne zachowania (większości nie) i nie widzą nic więcej. I na tej podstawie wyciągają wygodne dla nich wnioski potwierdzające ich wiarę, urojenia, oczekiwania i fantazje. Czyli ich poziom świadomości.
To działo się etapami, stopniowo.
Ale co się działo? Ty wiedziałeś, że nie jesteś jak inni. Więc nie to się działo, że stawałeś się inny. To, co się działo, to porzucanie oporu, lęku, winy, przed tym, by w ten sposób zacząć żyć. Czyli porzucanie “dobrego programowania” na rzecz esencji tego, kim byłeś. Czyli kim wierzyłeś, że jesteś, czego potrzebujesz – czym programowałeś się oglądając porno. Lepiej nie potrafiłeś ale nie zwalnia Cię to z odpowiedzialności, ani nie umniejsza to esencji tego, co zrobiłeś.
To nie dzieje się – a przy najmniej dla mnie nie stało się – z dnia na dzień.
Ale co się dzieje? Nie powiedział, co konkretnego się działo. A to klucz.
Generalnie moje doświadczenie z pornografią i z pornografią, której treść zawiera elementy agresji seksualnej jest takie, że kiedy się od niej uzależnisz, a patrzę na to jak uzależnienie pewnego rodzaju, że tak jak uzależniony, zaczynasz pragnąć, pożądać czegoś silniejszego, mocniejszego.
Ale tego, czego pragnąłeś nie wpoiła Ci pornografia. To Twój poziom, Twoje zaniedbania, Twój gniew i Twoje decyzje spowodowały, że zacząłeś zabijać. Uciekałeś od winy, od strachu, niepewności czy powinieneś w pornografię. Ale to ich nie usuwało. Faktyczny powód nadal był w Tobie. I rósł. Bo go karmiłeś. Być może robiłeś to z kompletnej nieświadomiści oraz niewinności ale to robiłeś.
Czegoś z większą dozą ekscytacji, podniety.
Ale to dlatego, że nie zająłeś się faktyczną przyczyną powodowało, że rosła. Religijne programowanie powodowało, że się temu opierałeś i wypierałeś. A to czemu się opieramy trwa i rośnie. Nie powodowało tego oglądanie pornografii.
Aż nie dojdziesz do takiego punktu, w którym pornografia już więcej nie może ci dać.
Ale pornografia nic Ci nie dawała! Nikomu nic nie daje! Konsekwencją jej oglądania jest tłumienie emocji i niszczenie zdolności odczuwania. Przestajemy więc czuć np. winę związaną z popełnieniem niegodziwego czynu. Niszczymy nasz naturalny moralny kompas. Niszczymy w sobie empatię. I jednocześnie nie usuwamy żadnej emocji – ani pożądania, ani gniewu, ani wstydu, ani winy.
Dochodzisz do punktu przeskoku, w którym zaczynasz się zastanawiać czy faktyczne zrobienie tego da ci to, co jest ponad tylko czytaniem o tym i patrzeniem na to.
I właśnie to jest klucz – co miał Ci dać ten “przeskok”? Chodziło o bardzo konkretną korzyść.
Po co Ci ta adrenalina i ekscytacja?
Ano po to, bo człowiek w niskiej świadomości nie potrafi odczuwać radości. Ani spokoju. To, co czuje to to, czym sam ogranicza te wysokie stany.
Pająk siedząc na sieci emanuje radością swojego istnienia. Ten, kto medytował przy pająku powinien to poczuć. Bo pająk nie zabija z nienawiści.
Ale osoba w niskiej świadomości nie czuje nic. Więc chce coś poczuć. A dlaczego nie czuje? Bo w podświadomości ma tak wiele obciążenia – winę, wstyd, żal, gniew.
Adrenalina i dopamina to najbardziej powierzchowne i płytkie zamienniki radości własnego istnienia. Ale taka osoba lepiej nie potrafi.
I w jakiś wykrętny sposób poszukuje ich w świecie. A że jest wewnętrznie niezwykle obciążona, to np. ekscytacji związanej z wycieczką rodzinną nie czuje. Bo to za mało, by wytłumić to, co podświadome.
Czyli gdyby Bundy wzrósł w świadomości poprzez intencję i wewnętrzne oczyszczenie i poczuł faktyczną radość swojego istnienia, nie potrzebowałby szukać adrenaliny w zabijaniu. Zacząłby cenić życie – zarówno swoje jak i innych istot.
Nie jestem badaczem społecznym i nie przeprowadzałem żadnej ankiety. Nie twierdzę, że wiem co Jan Kowalski myśli na ten temat ale żyłem w więzieniu już długi czas i spotkałem wielu mężczyzn, którzy są zmotywowani do popełnienia brutalnej zbrodni jak ja. I bez wyjątku, każdy z nich był głęboko w pornograficznym nałogu. Bez żadnej wątpliwości. Bez jednego wyjątku.
Zgadza się. Bo przed nią nie ma zabezpieczeń w mózgu. A umysł nie odróżnia obrazów na ekranie od rzeczywistości. Dlatego facet z tak zaniedbanym wnętrzem i w niskiej świadomości może uniknąć zmierzenia się ze swoim wnętrzem i odkrywać na ekranie tego, co pożąda. Wypierając swoje emocje powoduje, że gromadzi je w sobie w coraz większej ilości.
I w końcu umysł zaczyna domagać się jeszcze silniejszych sposobów na tłumienie, co racjonalizuje zrobieniem “tego” w świecie.
A my już wiemy, że mordercy są w bardzo niskiej świadomości. Nie czują radości istnienia, nie czują empatii, ani połączenia z innymi żywymi istotami. Mają bardzo zaniedbaną podświadomość.
Głęboko pod wpływem i zakorzeniony w uzależnienie od pornografii. Nie ma żadnej wątpliwości. Badania FBI nad seryjnymi morderstwami pokazują, że najbardziej powszechnym zainteresowaniem seryjnych morderców jest pornografia.
Bowiem to forma ucieczki od poczucia wewnętrznej brzydoty w pożądanie, które jest energetycznie wyżej od wstydu, winy, oporu, żalu i strachu.
Można rzec, że ludzie ci potrzebują, by tłumić to, czego nie chcą w sobie widzieć.
Większość ludzi ogląda mordowanie na ekranie, bo nie mają aż takich wewnętrznych zaniedbań.
Czy widzieliśmy bandytę, który wstydził się tego, co zrobił lub czuł się winny? Nie! A nieraz jeszcze obwiniał za to innych.
Słyszałem o pedofilach, którzy mówili, że to wina dzieci, bo ich nęciły, że ich obecność powodowała w nich pożądanie…
Więc były w nich wina i wstyd, tylko projektowane były wraz z gniewem, by uciec od wewnętrznego poczucia bezsilności.
Człowiek stojący w korku i trąbiący, przeklinający innych działa pod wpływem tego samego mechanizmu. Niejeden przecież się wtedy pobił.
Ci z nas, którzy byli pod takim wpływem przemocy pokazywanej w mediach i tej w pornografii nie są urodzonymi potworami. Jesteśmy waszymi synami, jesteśmy waszymi mężami.
Jest w tym trochę racji.
Jednak każdy rodzi się z ustalonym poziomem świadomości. Każdy otrzymuje programowanie, które jednak nie może wyprzeć rzeczywistości.
W każdy jest układ emocjonalny, każdy ma podświadomość, każdy ma umysł. W każdym jest ego, którego głównym priorytetem jest przeżycie.
Być może Ted Bundy był najlepszym przykładem na ludzką niewinność. Zbierał w nim wypierany gniew i związany z tym wstyd. I gdy zobaczył w porno, że agresji można dawać upust na kobietach, to zwyczajnie zaczął to robić bez żadnego wewnętrznego kompasu, bo przecież właśnie próbował w ten sposób uciec od poczucia winy.
Którego oczywiście nie zabierze żadna spowiedź, bo nikt nie ma mocy, by oczyścić nas z naszych emocji. To nasza intencja i decyzja powoduje, że np. podczas spowiedzi puszczamy się ze wstydu i winy.
Ogólnie mówienie innym o tym, co nas boli zmniejsza ból ALE TYLKO, gdy naszą intencją jest przestać się opierać, gniewać, obwiniać, użalać, etc.
Urodziliśmy się i wychowaliśmy się w tradycyjnych rodzinach. A pornografia może dosięgnąć i porwać każde dziecko z każdego domu. Mnie porwała z mojego domu 20… 30 lat temu.
Nie uważam, że pornografia go porwała. Był odpowiedzialny za swoje decyzje i działania, których motywacji z tego wywiadu chyba nie był świadomy. Być może naprawdę kompletnie nie wiedział co robi. Ani dlaczego. Po prostu to robił. Tak jak wąż po prostu dziabnie Cię, gdy przybliżysz do niego rękę.
I pomimo, że moi rodzice robili co mogli, by zapewnić swoim dzieciom bezpieczeństwo. I pomimo, że mieliśmy dobry, chrześcijański dom. Nie ma ochrony dla dzieci przed tymi wpływami, które stają się luźne w społeczeństwie zaczynającym je tolerować.
Wg mnie to, co powiedział w tym wywiadzie było całkowicie spójne z jego poziomem rozumienia siebie i wpływu porno. Sądzę, że nie kłamał, tylko był nieświadomy.
Emocje, intencja, decyzje to sprawa stricte wewnętrzna.
Musimy zrozumieć naturę świadomości. Jest kompletnie niewinna. Wiedząc, że porno jest dostępne, nie zakazujmy go. Straszenie, obwinianie, ani wypieranie nie działa. Nigdy nie działało.
Działa EDUKACJA.
Edukujmy dzieci o jej szkodliwości. Jednocześnie zapewniajmy im zdrowe źródła edukacji o seksualności. Sami bądźmy dobrym przykładem! I naprawdę uważajmy na to, co uważamy za dobre.
Tłumienie problemów powoduje, że rosną! Wypierany gniew rośnie! Demonizowane pożądanie rośnie!!!
Człowiek w niskiej świadomości nie jest skazany na mordowanie, ani gwałcenie innych ludzi. Ale społeczna niedojrzałość nie pomaga ani im żyć normalnie, ani nikomu innemu.
Z przypadku Teda Bundy-ego można wyciągnąć bardzo dużo. Bardzo.
2 000 lat temu (i wcześniej) byliśmy uczeni przez Awatarów Prawdy, realiów życia na tej planecie. Słowem – byliśmy uczeni o Rzeczywistości. Jednej i niezmiennej od zawsze dla każdego człowieka. Jeśli nadal te informacje będą dla nas o kant dupy, to nie dziwmy się, że jest jak jest.
Kto w tym momencie, kto czyta ten Blog mógłby mi w kilku prostych zdaniach wyjaśnić jak działa ludzka emocjonalność i jaki ma wpływ na umysł i własną decyzyjność? Kto mi chociaż powie po co nam emocje?
To informacje krytycznie ważne, a stanowią przedszkole dojrzałości ludzkiej oraz są to fundamenty zdrowia psychicznego.
Jak fundamenty leżą, to cała reszta jest krzywo.
Wciskanie dzieciakowi jaki to dobry i wspaniały, jaki normalny jest nie oznacza, że się nie wkur…i w pewnych sytuacjach. Jeśli wtedy jego gniew zdemonizujemy lub je jeszcze zawstydzimy czy ukarzemy, to co ma zrobić takie dziecko? Wyprojektuje to na świat. I gniew będzie w nim rósł. Bo nic i nikt gniewu od niego nie zabierze. To samo z winą, wstydem, strachem, pożądaniem, etc. A że nie tracimy niewinności, robimy to także jako osoby dorosłe.
Pornografia może stać się punktem zapalnym ale na pewno nie jest przyczyną żadnych nieszczęść. To oczywiście bardzo wygodne obwiniać czy nienawidzić pornografię.
Ale ja, któremu pornografia pozornie zabrała ponad 15 lat życia zrozumiałem, że nikt nie był niczemu winny. Wliczając samą pornografię.
Także emocje nie są winne. Kto sądzi inaczej, to nawet jeszcze nie raczkuje w kwestii dojrzałości. Mówiłem wcześniej, że nawet nasz kochający, domowy piesek nas ugryzie, gdy damy mu pretekst. Jeśli całe życie nosilibyśmy na plecach ciężki plecak, to też dalibyśmy w mordę temu, kto by nam nawet z niewinnej radości wskoczył na plecy, byśmy go ponosili.
Bo emocje to element wewnętrznego sytemu nawigacji. Jak ktoś nam naopowiada na ten temat bzdur, to potem bzdurnie wybieramy. I nie mamy nikogo obwiniać, bo to też bzdurny wybór. Każdy przekazuje nam to, czym sam był zaprogramowany. Odprogramowanie się to nasza odpowiedzialność. Jeśli widzimy, że jesteśmy coraz bardziej obciążeni, to nie zaczynajmy walczyć, ani uciekać, tylko zaczynajmy pozbywać się tego obciążenia. Logiczne? Logiczne. Rozsądne? Rozsądne. To skomplikowane jak fizyka kwantowa? Nie.
No chyba, że wolimy czekać kolejne 2 000 lat, aż coś się zrobi samo. Spoko. Możemy czekać. Tylko fakty są takie, że samo nic się nie zrobi.
Czy możliwe jest więc poprzez oglądanie pornografii dojście do poziomu mordowania? Uważam, że nie zależy to od samej pornografii. Oglądanie pornografii może tylko zasilić paliwo do innych mechanizmów, przez które ostatecznie człowiek decyduje się na zabójstwo.
Gdybyśmy zliczyli wszystkie masowe morderstwa pozornie “za sprawą pornografii”, a potem zliczyli wszystkie przypadki zabójstw pod wpływem alkoholu, wynik byłby jednoznaczy – “największym masowym mordercą jest alkohol”. A jednak nie szokuje nas, gdy widzimy jak nasi znajomi piją, a nawet się upijają. Co chwila w telewizji leci reklama piwka i wódki…
No więc?

To chyba najbardziej obszerny artykuł jaki napisałem. I nie bez przyczyny. Chciałem przedstawić jak najszerszy kontekst. By zacząć się zastanawiać. Zacząć żyć choć troszkę bardziej świadomie i odpowiedzialnie. Zarówno względem siebie jak i innych ludzi.

Podziel się tym artykułem!

Napisz komentarz!

Zasubskrybuj
Powiadom mnie o
guest
28 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Paweł

A dla mnie ( i pewnie sie myle) to cale gadanie, ze kazdy robiac cos, uwaza, ze robi cos dobrego, to sie kupy nie trzyma. O ile moge zrozumiec, ze ktos kogos zabija dla jakiejs idei, to juz nie potrafie zrozumiec, ze ktos kogos zabija ze szczegolnym okrucienstwem. Jako przyklad moge podac ludobojstwo na Wołyniu. Jak wytlumaczyc takie zachowanie, ze kaze sie matkom patrzec, jak sa torturowane i mordowane w okrutny sposob ich wlasne dzieci? Przeciez taki jebany zwyrodnialec doskonale wie co robi. Wie, ze wyrzadzi tym rodzicom ogromny ból ( delikatnie mowiac), kazac im patrzec, jak ich wlasne dzieci gina w mekach, a oni nic nie moga zrobic. Taka k…wa doskonale wie, ze zle robi. Ze wyrzadza krzywde. Gdyby nie wiedzial, to by zabil w najszybszy mozliwy sposob. Strzalem z pistoletu, czy tam z karabinu. Bo czemu sie zneca. Swiadkowie II wojny swiatowej mowili, ze niemcy zabijali od tak- po prostu, a ukraincy podobno zabijali ” z blyskiem w oku”. Napawali sie tym zabijaniem. Bo co dobrego moze widziec taki smiec w tym, ze morduje dziecko i kaze rodzicom tego dziecka sie patrzec na to? Sa po prostu na swiecie zwyrodniale k..wy i tyle.Tak, jak ktos tu na blogu napisal, ze sa ludzie, ktorzy maja w sobie nasienie zla, czy cos w tym stylu i ja sie z tym zgadzam. No chyba ze to nie sa ludzie, tylko tak , jak czytalem- potomkowie upadlych aniolow- Nefilimi. Oni nie nawidza ludzi i dlatego bez oporow ich morduja, a wrecz to lubia. Pewnie nie mam racji, ale takie mam zdanie. Dziekuje.

Bercik

Powinni temu zwyrolowi zrobić to samo co on tym niewinnym ofiarą i w takich samych ilościach. Krzesło elektryczne to za mało.

Marcin

“Po pierwsze – widzimy gołym okiem, że Ted Bundy kompletnie nic nie czuje. Nie czuje połączenia, nie czuje jedności z drugą osobą. To, że się uśmiecha i nic z niego nie emanuje nie oznacza nic dobrego.”

Jak to nie widać że nic nie czuje. Jego twarz jest bardzo ekspresyjna i pobudzona. Patrzy oczami na rozmówce z pewnością. Nie jest w ogóle spięty, sztywny.Jakby wyluzowany. Jest bardzo pewny siebie ma piękny uśmiech jego głos jest przyjazny pewny nie drżący przyjemny. Nie to co ja, po mnie od razu słychać i widać że coś ze mną nie tak. W ogóle spójrz na jego twarz jaka czysta i ładna nie ma żadnych zanieczyszczeń nie ma podkrążonych oczu ani pryszczy a takie niby ma mocno zanieczyszczone wnętrze!

Chciałbym być jak Ted Bundy! Szalenie inteligentny, bystry, mocno pewny siebie, zero strachu. Na dziewczyny działał jak magnes! Nawet na rozprawy sądowe zbierała się cała masa jego fanek! Po cholerę on je zabijał? No i kuźwa przede wszystkim chciałbym tak zajebiście wyglądać jak on! Dla niego można zostać gejem! Swoja drogą wyznam szczerze że wolałbym przyjść na ten świat w płci żeńskiej. Naprawdę Piotrze! Kompletnie nie radzę sobie jako facet nigdy nie bylem prawdziwym facetem. W jaki sposób byś odczuł przy nim odpychanie i ten smród zgniłego mięsa. To chyba ze mną tak jest i temu między innymi ludzie odemnie stronią i atakują. Pewnie od urodzenia jestem na jego poziomie to cud że nikogo jeszcze nie zamordowałem ale w dzieciństwie mogłem swojego kata w obronie ale strach przed piekłem mnie powstrzymał i moja iluzja bezsilności oraz wyparty gniew. Też jak Ted urodziłem się w mocno katolickiej rodzinie i zostałem mocno zaprogramowany. Bardzo szybko zacząłem się opierać emocją o ogólnie wszystkiemu. A gniew i pożądanie dla mnie były czymś demonicznym. Pie#####y i sk****y kościół katolicki dobrze że już nic z nim nie mam wspólnego!

Mateusz

Serio? Te rozbiegane oczka? W którym momencie patrzy na rozmówcę z pewnością? Jeżeli uważasz że jego twarz jest ładna to chyba nigdy nie widziałeś ładnej twarzy. Tębr jego głosu jest wysoki, może nie drży mocno ale słychać w nim niepewność.Zdecydowanie nie jest wyluzowany. Z drugiej strony podejrzane jest dla mnie to że nie wygląda i nie zachowuje się podejrzanie. Jest jak setki innych niepewnych siebie mężczyzn z którymi miałem okazję rozmawiać. Brzmi i wygląda trochę jak profesorek który nie zna materii swojego własnego wykładu. I w istocie z wyglądu i zachowania przypomina mi trochę takiego jednego profesora który po egzaminie, którego miałem nie zdać poprosił mnie bym został na moment… żeby w drodze wyjątku dać mi tróję. Czasem mnie zdumiewa kogo inni ludzie potrafią uważać za “atrakcyjnego”. Gdybym ja porównywał się tylko z takimi (to źle porównywać się z kimkolwiek, tak na marginesie) to miałbym o sobie bardzo wysokie mniemanie.

Marcin

Jest bardzo pewny bardzo to widać na nagraniach gdzie jest przed publiką w ogóle on zachowuje się jak jakaś gwiazda lub celebryta tutaj dużo razy to widać https://www.youtube.com/watch?v=1-wB3W4kqEk Nie ma napięcia sztywności czuje się jak u siebie.Głos ma przyjemny i ma ładną twarz taki diabeł w skórze aniołka. No ale po jego ciele w ogóle nie widać tych wszystkich zanieczyszczeń zaniedbań których musiał mieć naprawdę całą masę nie widać obciążenia.Ciało i skóra w 100% czyste i bez jakiś defektów zmęczenia braku energii. Ale faktycznie on lata tymi oczami na wszystkie strony, w ogóle bardzo mocno gestykuluje i jego twarz się rusza i on jest taki “żywy” w czasie rozmowy, jest ruchomy, rusza oczami brwiami. Wygląda na bardzo zrelaksowanego nie przejmuje się nawet że. On jest bardzo bystry i bardzo dobry w gadaniu. To jest nie do uwierzenia on był mistrzem manipulacji – tutaj https://www.youtube.com/watch?v=VVV3XeAevc8 z zewnątrz wydaje się taki super gościu uśmiechnięty od ucha do ucha promieniście. Taki powalający banan. A tu jeden z największych psycholi. Nigdy nie wiemy co jest w czyimś wnętrzu. A to że miał masę fanek które aż chciały się do niego dostać i były na rozprawach to fakt nawet posyłały mu kwiaty. Miał też dziewczyny. Albo te tytuły artykułów i filmów o nim “czarujący demon” “morderca kochany przez miliony”.

Mateusz

W filmikach z linków nic nie widać z tego co napisałeś. To że jacyś brzydcy, grubi, niezadbani policjanci i detektywi twierdzą że jest przystojny, nie znaczy że taki jest. Jak dla mnie jest najwyżej średni. Chociaż wiem że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia – zdaję sobie sprawę że mogę nie być obiektywny. Niemniej jednak z bardziej obiektywnego punktu widzenia opisowo – fakt ma “męską” kwadratową szczękę, ale jego twarz prezentuje dość wysoki poziom asymetrii, do tego nieregularne, wyjątkowo krzywe zęby – co w filmie zostało wyraźnie pokazane. Dalej jego sylwetka – nosi obcisłe ubrania co ułatwia zauważenie – ma “sylwetkę konia” – masywny korpus, kończyny jak patyki, jego biodra i ramiona mają prawie taką samą szerokość – słowem – naprawdę nie ma czego zazdrościć pod względem fizycznym. Jego głos jak na głos męski miał dość wysoką barwę. Pewny siebie? Pełen energii? Nic bardziej mylnego. Jest arogancki. Udaje takiego pewnego siebie. Uśmiecha się kiedy go aresztują – psychiczny, a nie pewny siebie facet. Wierzysz w to że śmieje się szczerze? Tym jest dla ciebie bycie pewnym siebie? Udawaniem kozaka gdzie tylko się da? Dalej jego historia. Lata czterdzieste – rodzi się jako tzw. “bękart”. A rewolucje obyczajową mamy w latach sześćdziesiątych. Rodzina głęboko wierząca. Dalej nie lubią go koledzy w szkole, jest nieśmiały. W liceum dalej nie nawiązuje żadnych relacji. Dalej sam wspomina że próbował to nadrabiać arogancją i zarozumialstwem. Do ofiary dobiera się udając policjanta. Nawet jej nie podrywa, tylko udaje policjanta. Słabe to. Ale jest sprytny, i widocznie potrafi oszukiwać. Ma pewne znamiona psychopaty. Właściwie jestem ciekaw co autor bloga napisałby o psychopatach. Skąd się biorą? Dlaczego zdają się nie odczuwać emocji? Dlaczego nie wpływa to na ich skuteczność w działaniu? Dlaczego czerpią przyjemność z krzywdzenia innych? Na sali sądowej przegrał bo za bardzo emocjonował się swoim “dziełem”.

Mateusz

“On mówi o sobie, nie o policjantach.”
Odnoszę się do filmików które tu wstawił, na nich jacyś podstarzali oficerowie policji, detektywi i prawnicy wypowiadają się na jego temat. Paru twierdzi że Ted Bundy jest przystojny i kolega powtarza po nich. Nie musi to być zgodne z rzeczywistością, ale oni musieli to zawrzeć w tym filmiku, aby narzucić widzom opinię, dzięki temu pewnie “lepiej się ogląda”.
“Sądzisz, że forma ma jakiekolwiek znaczenie?”
Na pewno nie zawsze. Ale w niektórych przypadkach może mieć.
“A Ty wierzysz, że cokolwiek napisałeś jest rzeczywistością?
To Twoje projekcje.”
Zdaje sobie sprawę z tego że najprawdopodobniej wszystko co napisałem i powiedziałem przez całe życie to moje projekcje. Tak samo jak w przypadku większości innych ludzi. Czy to oznacza że nic nigdzie nie powinienem pisać, oraz się odzywać?
“A dla Ciebie czym jest pewność siebie?
Dlaczego cały czas wszyscy komentujący mówią o kimś, a nie o sobie????”
Hasłem marketingowym. Hasłem które jednak istnieje w zbiorowej świadomości (albo nieświadomości) społeczeństwa. Kolega użył tego w takim samym znaczeniu, w jakim używa tego reszta społeczeństwa.
“A jaka jest Twoja?
Jaki Ty jesteś?”(odnośnie historii życia)
Jest jaka jest. Nie potrafię inaczej na to odpowiedzieć. Mogę powiedzieć że jest jak sinusoida. A ja? Ja już próbowałem odpowiedzieć na to pytanie.
“A Ty jaki się urodziłeś?”
Urodziłem się przez cięcie cesarskie, ledwo żywy w 35 tygodniu ciąży, ważyłem 1550 g.
“A kiedy Ty dokonasz swojej rewolucji?”
Nie wiem. To zależy ode mnie, ale nie potrafię odpowiadać na pytania dotyczące przyszłości. W przeszłości wielokrotnie zawiodłem się na sobie, bo nie potrafiłem dotrzymać danego sobie słowa. Dlatego ostrożnie formułuję zdania odnośnie tego co zrobię w przyszłości.
“A Ty w co głęboko wierzysz?”
Na pewno wierzę w jakieś projekcje. Ale nie jestem w stanie stwierdzić czy w jakąkolwiek z nich wierzę głęboko.
“A Ty kiedy nawiążesz relację ze sobą, a nie ze swoim umysłem?”
Nie wiem.
“A Ty czym nadrabiasz swoje braki?”
Wszystkim co uważam za swoje zalety.
“A czy Ty lubisz siebie? Kiedy odpuścisz wstyd?”
Są rzeczy które lubię w sobie. Ale są też takie których nie lubię. Dalej nie wiem.
“A Ty kogo udajesz?”
Staram się nikogo nie udawać. Chociaż wiem że przez wiele lat kogoś kim myślałem ze chcę być.
“A powinno?
Każdy przedsiębiorca sukcesu powie Ci, że działa pomimo emocji i żadna emocja go nie powstrzymuje, ani nie ogranicza.” (odnośnie skuteczności psychopatów w ich działaniu)
Czy jeżeli mają niski poziom świadomości to dlaczego nie ograniczają ich stłumione emocje i opór. Dlaczego ja muszę się z tym wszystkim mierzyć aby zrealizować swoje cele, a oni tak jakby nie musieli?

Chciałbym zacytować pewną twoją wypowiedź z twojej odpowiedzi do komentarza kolegi? Bo bardzo jestem ciekaw pewnej rzeczy.
“Gdyby przy mnie w pracy ktoś wyskoczył z takim tekstem, to by dostał na odlew, następnie bym go znokautował i kazał wezwać policję, by zamknąć idiotę.”
Chciałem zapytać, czy gdyby Deontay Wilder (ten obecny posiadacz mistrzowskiego pasa WBC w wadze ciężkiej 201 cm, 100 kg bla, bla) wyskoczył z takim tekstem, to dostałby na odlew, a potem próbowałbyś go znokautować, (wybacz że nie wierzę w to że dałbyś radę) żeby potem wzywać policję bo powiedział coś nie tak?

Marcin

“że jak wyskakuje z takim tekstem, to się powinien liczyć z najprzeróżniejszymi negatywnymi reakcjami, w tym dostaniem w szczękę.”
CO???????? To ja już chyba bym niejednej osobie powinienem dać w psyk! A nie dałem. Jeszcze głupsze rzeczy ludziska gadały w miejscach pracy czy szkole których byłem i to nawet na mnie ? I co miałem ich tłuc wszystkich po pysku jak leci?
A poza tym Piotrze. Od początku Ci mówię że moim problemem numer jeden jest że się mało odzywam i nic nie mówię izoluję się od ludzi.Mam fobię społeczną. Czy ty naprawdę wierzysz że ja miałbym odwagę i był tak nieświadomy że taki tekst bym powiedział przy ludziach?????? Ja dobrze wiem co mówię i po co.Ja AŻ ZA BARDZO kontroluje co mówię żeby nic głupiego nie powiedzieć aby nie wypaść na głupka nie mieć wpadki i nie ośmieszyć się a Ty piszesz że takie coś bym powiedział w pracy a poza tym mówisz że mówię głupoty w pracy. Nie, właśnie nie jestem wygadany i zazwyczaj to jest taki small talk nie otwieram się na ludzi nie wchodzę w dyskusję gadam gdy ktoś do mnie mówi mało zaczynam rozmowę a jak już to z kimś co chce ze mną gadać .
I jeszcze skąd wiesz jak wyglądam teraz i co chcesz od mojego wyglądu? To że nie jestem przypakowanym osiłkiem i nie szkoliłem się w walce to nie znaczy że można mnie atakować i wywyższać się. Ja jestem malarzem artystą mam być informatykiem a nie żołnierzem, wojownikiem czy budowlańcem. Gdybym chciał być żołnierzem, ochroniarzem czy jakimś specjalistą od dźwigania cegieł to bym dążył aby być silny jak Pudzian czy jakiś inny tam strongman. Ale ja wybieram inne kierunki i pasje. Ja mam być silny w umyśle.

Paweł

A ja nie rozumiem, czemu sie czepiacie chlopaka. Przeciez on napisal :” Chciałbym być jak Ted Bundy! Szalenie inteligentny, bystry, mocno pewny siebie, zero strachu. Na dziewczyny działał jak magnes!”. Sam Piotrze mowiles, ze na wszystko nalezy patrzec calosciowo. W szerszym kontekscie. A niektorzy tutaj wyrywaja z kontekstu jedno zdanie i juz kolege linczuja. Ja tez chcialbym byc jak Ted Bundy, w tym kontekscie, o ktorym kolega napisal w tym zdaniu. Chyba, ze czegos znowu nie zrozumialem. Jezeli napisze, ze chcialbym byc, jak Cristiano Ronaldo, to kto bedzie wiedzial, o co mi chodzi? Ze jaki chce byc? Przystojny, czy wysportowany? A tutaj kolega przeciez wyraznie napisal, zechce byc, jak Ted Bundy, ale taki, taki i taki i dzialac na dziewczyny tak i tak. Przeciez nie napisal, ze chce kogos mordowac.

Paweł

A moze to jest problem tych ludzi, ze tak reaguja, a nie jego? I nie zobaczylem rzeczywistosci, tylko, jak reaguje kilka osob. Idac za toba- jacy ludzie? Ktorzy? Ile? Co o nich wiemy itd? To, ze jakas garstka osob tak zareagowala, to nie znaczy, ze wszystkie osoby na tej planecie by tak zareagowaly. A co przychodzi jako pierwsze na temat seryjnego gwalciciela? I znowu. Komu przychodzi? Mi? Tobie? Halinie z PKT? Kazdemu moze przyjsc do glowy co innego. Teraz piszesz, ze : ” widzisz, jak reaguja ludzie”, a wczesniej pisales, ze za czlowieka zdrowego uwaza sie tego, ktory podziela urojenia reszty spoleczenstwa”. Czyli co? Trzeba sie dostosowac do jakiejs garstki ludzi, bo tak reaguja? To moze w nich jest problem? Ja wiedzialem od razu, o co Marcinowi chodzi. A z tym Hitlerem, to w czym problem? Byl pewny siebie i potrafil zjednoczyc ludzi. No i co w zwiazku z tym?
Napisales o Ronaldo, ze KAZDY zalozy. Łał! Piotr zna wszystkich i wie, co kazdy zalozy. Chyba Piotrze gdzies zboczyles z drogi i sie zagubiles. Nie jestes spojny, w tym co piszesz.

Mateusz

“Dlaczego ludzie biorą za treningi pewności siebie nawet po 5 000 zł za jeden dzień czy kilka godzin?
Co, ludzie aż tak dają się robić w jajo?”
Wygląda na to że tak. Ludzie pod hasłem “pewności siebie” rozumieją pewien zestaw cech, który chcą nabyć, gdyż powszechnie uważa się że jest to niezbędne by móc odnieść tzw. “sukces”.
“Dlaczego masowo ludzie wierzą w mit, że nie mają pewności siebie, są niepewni, nieśmiali?
Ty jesteś “pewny siebie”? Jeśli nie, a pewność siebie nie istnieje, to w czym problem?”
Jakoś muszą sobie wytłumaczyć to dlaczego coś im nie wychodzi. Jeżeli mówimy o “pewności siebie” jako o pewnym zestawie cech, to moja “pewność siebie” ma rozdwojenie jaźni. Jestem w stanie “załatwić każdą sprawę” – tak to można w skrócie ująć. Jestem w stanie wyjść przed ludzi i mówić. Uwaga dużej grupy ludzi nie jest dla mnie onieśmielająca. Jestem w stanie porozmawiać z każdym, jeżeli w grę wchodzi mój interes, i jest to odpowiednia osoba do załatwiania danego typu spraw. Jestem w stanie wyjść niemal z każdym na piwo, pod jednym warunkiem – że nie “zbliżamy się do siebie” za bardzo. Ja jestem bardzo ekstrawertyczną, kontaktową i wygadaną osobą – do momentu w którym w grę zaczyna wchodzić budowanie relacji. Kiedy kontakt jest zbyt bliski, przestaję czuć się komfortowo. Dlatego potrzebowałem alkoholu – bo nigdy nie byłem alkoholikiem. Ostatni raz piłem sam, kiedy podkradałem tacie whisky mając 14 lat. Natomiast potrzebowałem go w kontakcie z ludźmi – aby tłumaczyć im dlaczego chcę się z nimi spotkać. Lubiłem spotykać się z ludźmi, poznawać ludzi, a jednocześnie się tego wstydziłem, natomiast z jakiegoś powodu nie wstydziłem się tego czy lubię wypić, chociaż prawdę mówiąc ja wcale nie potrzebuję alkoholu. Kiedy siadło mi zdrowie i musiałem odstawić alkohol, załamałem się bo skończyło się jednocześnie życie towarzyskie. A siadło mi dokumentnie bo z wątroby przeszło na jelita i płuca – wątrobę mogłem mieć uszkodzoną od miesięcy, albo dłużej, ale dopiero gdy zacząłem mieć przykre objawy związane z jelitami to uznałem że pora z tym skończyć. To była jedna z trudniejszych decyzji w moim życiu, aczkolwiek jedna z niewielu które były słuszne. Samo odstawienie nie było problemem – zrobiłem to z dnia na dzień, ale wiązało się to dla mnie z końcem spotykania i poznawania ludzi. Popadłem w depresję, i przez kilka lat byłem na tym samym roku studiów. Przebudzony bywałem o 7mej rano, ale wstawałem z łóżka o 13- 14 po południu. Nic prawie nie robiłem poza graniem w gry komputerowe i oglądaniem pornosów. Kiedy wróciłem do picia i części dawnych znajomych, od razu narobiłem sobie problemów z prawem. Dalej mam ogromny problem nawiązywaniem bliższych relacji, nawet przyjaźni – z mężczyznami. Nigdy w życiu nie powiedziałem nikomu żadnego komplementu, takiego który odnosiłby się do niego samego (albo niej samej), zawsze chwaliłem wyłącznie czynności, dowcipy, historie, a nigdy ludzi. Do kobiet także potrafiłem podejść w “swoim interesie”, jak chciałem sępić kasę, ale nie umiem zrobić tego aby nawiązać z nimi relacje. Nigdy nie powiedziałem nawet żadnej kobiecie że mi się podoba, i to pomimo tego że liczne kobiety dawały mi do zrozumienia że ja im się podobam (w tym takie które mi również się podobały). Tak więc powierzchownie mam ten zestaw cech powiązywany z tzw. “pewnością siebie” – słyszałem nawet wielokrotnie od ludzi że jestem “pewny siebie”. Ale w środku, wiele mi brakuje aby czuć się pewnie.
“Co z intencjami obecnej sytuacji? Co zrobiłeś zamiast dotrzymania słowa?
Dlaczego to wybrałeś zamiast dotrzymania słowa?”
Pytanie dość ogólne. Bywało różnie. Generalnie mogę powiedzieć że z lenistwa.
“A poza tym – czy masz zapisane swoje cele? Jakie są to cele?”
Kiedyś oglądałem jakiś materiał motywacyjny gdzie było wyraźnie powiedziane aby zapisać cel na kartce. Zrobiłem to. Wiem co jest moim celem od lat, ale z jakiegoś powodu szybko zboczyłem z drogi.
“Czy masz rozpisane kroki – rozsądne, prowadzące do tych celów?”
Nie. Znaczy wiem mniej więcej co powinienem zrobić, aby je zrealizować. Nie myślałem o szczegółowym rozpisywaniu kroków z tego względu że pewnych rzeczy nie da się z góry chronologicznie przewidzieć – co uda się wykonać najpierw, a co potem. Najjaśniej zaplanowaną mam ścieżkę kariery związanej z zawodem do którego przygotowuje się na studiach. Z pozostałymi celami byłoby naprawdę ciężko ustalić w krokach co byłoby np. krokiem 2gim, a co 3cim, bo mogłoby na przykład być odwrotnie. Można powiedzieć przykładowo: kupić gitarę – nauczyć się grać – zdobyć podstawowy sprzęt do profesjonalnej gry – znaleźć ludzi do zespołu, – jest tu jednak problem bo “znaleźć ludzi do zespołu” będzie się mieszać z “nauczyć się grać”, gdyż z ludźmi gra się zdecydowanie inaczej niż samemu. W tym wypadku krok 2gi i 4ty zachodziłyby na siebie. Niektóre rzeczy są trochę bardziej złożone i trochę ciężko zaplanować od początku do końca cokolwiek, nie mówiąc o rozplanowaniu wszystkiego chronologicznie – w krokach.
“Czy masz zapisane deadline-y? Czy ich dotrzymujesz?”
Miałem – nie dotrzymuję, więc z tym skończyłem.
“Czy rozliczasz się z działań? Czy dokonujesz korekt tam, gdzie są potrzebne?”
Nie.
“Ile już zrealizowałeś z któregoś z tych obranych celów? Ile procent?
Gdzie masz to zapisane?”
Trudno powiedzieć. Tego nie da się rozpisać na procenty. Czy naprawdę konieczne jest opracowywanie aż tak szczegółowych planów aby coś zrealizować?
“A Twoje ego nagle zaczyna pławić się w dumie i przedstawiać mi hipotetyczną sytuację, ŻE GDYBY TAM GDZIE JA BYM PRACOWAŁ jednocześnie pracowałby mistrz pasa WBC w wadze ciężkiej… toś wyczarował… Trzeba było jeszcze dodać, że gostek będzie akurat w fazie mutowania się w potwora, bo akurat w tym momencie pojawił się nowy wirus i jeszcze akurat tego dnia obcy chcący naszej zagłady dokonali inwazji na Ziemię i zaczęli od tego miejsca pracy!”
Interesująca wizja.
“I oczywiście wg Twojego umysłu względem niego zrobiłbym to samo, co odnośnie wątłego Marcinka. Bo przecież jestem idiotą i bym się rzucił z gołymi pięściami na jakiegoś zabijakę, który jeszcze przed sekundą obwieścił, że chce być jak seryjny morderca…”
Czyli twierdzisz, że skoro Marcinek jest wątły to znaczy że można go bić? Uważasz taką wybiórczość odnośnie wyboru potencjalnych przeciwników za coś godnego naśladowania? Jak ma się to do tego że nie dawno napisałeś mi że noszenie broni jest w dzisiejszych czasach ucieczką od emocji? A teraz sam nie widzisz problemu w tym aby różnicować ludzi na silniejszych i słabszych fizycznie. To co, ma to znaczenie czy nie? Marcinka byś od razu znokautował. A o takiej samej sytuacji z Wilderem nie chcesz nawet myśleć. Czyli osiłek nie musi liczyć się ze słowami – może robić co mu się żywnie podoba, bo reszta ze strachu i tak nic nie zrobi. Uważasz że to w porządku że jedna osoba robi co jej się żywnie podoba, a inna robiąc to samo zostaje pobita, a następnie jeszcze wzywają policję aby zabrali takiego “wariata”? Uważasz że gdyby osoba o warunkach fizycznych Deontaya Wildera twierdziła że “chce być jak Ted Bundy”, to sprawiałaby mniejsze zagrożenie i nie trzeba by na to reagować?
“Nie rozumiesz, że poruszanie się w hipotetycznych sytuacjach jest po prostu głupotą, bo to nie jest rzeczywistość. Nie jest i nie będzie.
A za pomocą hipotetycznych rozważań ZAWSZE można wymyślić, wycudować taką sytuację, w której wszystko się sypie, my zawsze przegrywamy… tylko po co?”
Ale sam przytoczyłeś hipotetyczną sytuację, o tym że ktoś miałby w twojej pracy twierdzić że “chce być jak Ted Bundy”. Ja jedynie dokleiłem dodatkową zmienną do wykreowanej przez ciebie hipotetycznej sytuacji.
“Tak chętnie rzucasz się do obrony jakichś swoich stanowisk, a tak samo chętnie nie bronisz swojej godności, poczucia wartości, szacunku, celów, działań.
Dlaczego tak samo nie podchodzisz do negatywnych myśli o sobie, do wstydu, winy, strachu, oporu? Dlaczego im nie przedstawisz hipotetycznej sytuacji, że Ci się wszystko udaje?”
Dlaczego im nie przedstawię? Im? To znaczy komu? I w którym momencie powinienem bronić swojej godności i poczucia własnej wartości? Nie czuje aby ktokolwiek je “atakował” żebym miał je bronić. Ja niczego nie bronię, ani nie atakuje. Nie chciałem abyś tak odebrał moje słowa. Dyskutuje bo mam wątpliwości, a nie dlatego że chcę na siłę czegoś bronić albo atakować. Celów i działań natomiast nie będę bronić w żadnej dyskusji jeżeli wiem że ich nie realizuje. Natomiast jak je zrealizuję to nie będę musiał niczego bronić. I skąd miałbym wytrzasnąć hipotetyczną sytuacje że mi się wszystko udaje? Miałoby mi to coś dać? To że będę wierzył w to że mi się uda?
“Bo co? Bo do tej pory Ci się nie udawało? A może właśnie dlatego, bo zamiast pozytywnego podejścia, wybierałeś tak jak teraz negatywne?

Dlaczego stosujesz tricki mentalne i sztuczki akademickie tylko do tego, co ja piszę z intencją pomocy Tobie?”
Cóż mogę powiedzieć – najwyraźniej na podstawie przeszłości oceniam przyszłość. A co do sztuczek mentalnych i tricków – ja na prawdę nie zdaję sobie sprawy z tego że to robię, mogę robić bezwiednie takie rzeczy. Może odczuwam opór przed pomocą sobie i tak naprawdę chce tylko przekonać umysł że coś robię tak naprawdę nie chcąc niczego zmienić. Miewałem ostatnio tego typu myśli. Że dobrze byłoby upaść niżej. Zdałem sobie sprawę że jako dziecko bezwiednie zazdrościłem psychopatom (nie wiedziałem wtedy że to psychopatia, chodzi mi o zestaw cech, chciałem robić co mi się podoba nie czując nic), podziwiałem ich, i chciałem być taki jak oni. I to może było powodem dla którego dokonywałem tak błędnych decyzji – wiedziałem, że te dobre decyzje nie uczynią ze mnie psychola, dlatego podejmowałem błędne decyzje.
“Dlaczego sobie nie przedstawisz sytuacji, że jak się weźmiesz za siebie, to wszystko Ci się zacznie udawać, osiągniesz wszystko co wybierzesz?
Dlaczego nie przedstawisz sobie sytuacji, że odważnie poznajesz kobietę, fajnie się Wam rozmawia, zostajecie parą, wiedziecie przyjemne, odpowiedzialne, dojrzałe, pełne radości życie?
Hmmm?
Masz jakieś sensowne (może być hipotetyczne, skoro to tak lubisz) wyjaśnienie?”
To wszystko nadal wydaje mi się być całkowicie nierealne. Realne jest dla mnie wzięcie się za siebie, ukończenie studiów, dostanie się na aplikacje, praca jako prawnik, i pogodzenie tego z działalnością muzyczną. Do tego dążę – i naprawdę wierzę w to że uda mi się to zrealizować. Może nawet uda mi się zrealizować więcej, Może po drodze wpadnę na nowe ciekawe pomysły i je także zrealizuję. Ale to co dalej napisałeś? Samo czytanie o tym że miałbym tak nagle jakby nigdy nic po tych wszystkich latach samotności poznawać kobiety wywołuje dyskomfort. I jak niby miałoby mi się fajnie rozmawiać z kobietą – kiedy ja nie mam żadnego doświadczenia w rozmowach z kobietami? I jeszcze miałbym wejść z taką kobietą w związek, kiedy jak wspominałem mam ogromne problemy z nawiązywaniem bliskich relacji. Nie mam już żadnego wyjaśnienia tego stanu rzeczy. Ja może po prostu nie chcę spełnić się “jako mężczyzna”.

Marcin

“Bo on jest spójny ze swoim poziomem rozwoju.”
Piotrze czy mógłbyś mi to wytłumaczyć? A na jakim jestem poziomie? Niskim. Ja nie chcę być na tym poziomie.Jest zbyt niski.

“Bundy się nie opiera, nie walczy, nie wstydzi, ani nie wini.”
No właśnie a ja tak. Dlaczego ja się wstydzę i opieram zadałem sobie to pytanie teraz.Dlaczego?! Czy mam powody, czy nie mam? Nie jestem gorszy! Ale ja też do tej pory inaczej nie potrafiłem żyć lub nie chciałem. Z lenistwa?A czy przypadkiem Bundy nie powinien wstydzić się tego co robił systematycznie i opierać? A poza tym on nie miał w sobie masy toksyn? Przecież nie chciał czuć wypierał to i tłumił. Uciekał od tego tak jak ja.

“to, że Bundy jest psycholem, czy to, że TY tego w nim nie widzisz”
Ale jak byś to zobaczył i poczuł że ten gościu jest psycholem przecież tego nie widać. Po fakcie się ludzie dowiadywali gdy już wpadli w jego pułapkę lub gdy weszli w bliższą relację.

Marcin

Uwaga! Żeby na mnie nikt się nie rzucił tu z wyciem jak dzikie zwierzę z niedojrzałym nazewnictwem które mnie i tak nie rusza ale bardzo dużo mówi o nadawcy tych epitetów to wyszczególnię swoją wypowiedz. Współczuję tym co już pewnie mnie wyzywali od najgorszych po przeczytaniu tego powyższego komentarza. Nie macie serca! Żle go napisałem, szybko i nie wyjaśniłem dokładnie o co mi chodzi bo na pewno nie o bycie seryjnym psychopatycznym mordercą. Mówiąc chciałbym być jak Ted Bundy mam na myśli że chciałbym też tak fajnie wyglądać (bo był przystojny i miał ładną przyjazną twarz taka miłą przecież jego wygląd bardzo omamiał jego ofiary studentki i był jak lepik na muchy) i być inteligentny bo on można powiedzieć że był (np. ukończył wysokie studia z bardzo wysokim wynikiem) tylko wykorzystywał to w bardzo zbrodniczym celu a ja wykorzystywałbym w bardzo pozytywnym czyli w moje pasje i rozwój. Ja niestety nie mam takiego daru takiej inteligencji i bystrości oraz zaradności. Hitler też był inteligentny ale wykorzystał to do negatywnych i egoistycznych celów. Jego wybór jego problem. Mógł wybrać inny kierunek i uwzględnić dobro wszystkich ludzi i innych krajów ale on wybrał tylko swoje dobro no i może też Niemców ale nie wszystkich.Oraz przede wszystkim pewność siebie której bardzo mi brakuje a raczej nie istniała przez całe moje życie i cały czas bardzo trudno mi ją zdobyć mimo takiej bogatej wiedzy i ćwiczeń. Też chciał bym tak działać na dziewczyny tak przyciągać tak zagadywać do nich aby aż same prosiły o kontakt lub przebywanie ze mną ale tylko do celu aby mieć fajne relacje przyjaciółki lub aby w końcu odnaleźć partnerkę życiową w końcu doświadczyć piękna seksu i bliskich relacji między dziewczyną a chłopakiem! Ale nigdy żeby ją podstępem oczarować zmanipulować i przyciągnąć do siebie a następnie zgwałcić, torturować i zabić a następnie kopulować z martwym ciałem aż zgnije (tak robił Ted Bundy czytałem o nim podobno zabił w brutalny sposób aż 100 kobiet). NIGDY! przenigdy! Nawet do głowy by mi to nie przyszło! Bo niektórzy czytający ten mój komentarz mogą wyciągnąć bardzo złe i błędne wnioski (ale rozumiem źle to napisałem za szybko) że np. chciałbym robić to co on czyli popełnić przestępstwa mordować i gwałcić lub inne krzywdy! Nie! Musiałbym być kompletnym wariatem i być w tym momencie zamknięty w psychiatryku aby takie coś chcieć robić i zachwycać się tymi czynami i już nie mówić o tym że może uznałbym je jeszcze za męskie i się tym podniecałem. Morderstwo i gwałt czy inne przestępstwa kradzież oszustwo oszczerstwo to rzeczy które bym nigdy nie zrobił.Nie potrafiłbym nawet gdyby ktoś mi groził mam barierę do czynienia negatywności innym (co jest u mnie od zawsze skrajne bo nie potrafię postawić na swoim) i unikam negatywnych ludzi jak psy ze wścieklizną. Ale czasem bardzo trudno ich rozpoznać i wyczuć że ten jest taki i jakie kto ma intencje wobec nas. Miałem do czynienia z takim co miał poziom zbliżony do Teda to był ten kat on na prawdę nie miał problemów ze zrobieniem krzywdy kradzieżą a nawet zabójstwem i to wszystko dla zabawy aby wszystkim udowodnić jaki to niby jest “męski” a poza tym to w esencji był bandyta. Taki bardzo agresywny kleszcz co wyssie z ciebie wszystko mimo wszystko nic mu nie zrobiłem a mogłem a nawet powinienem się bronić ale balem się konsekwencji nie potrafiłbym komuś odebrać życia nawet zwierzęciu.Mam w sobie nie tylko program ofiary ale też słabiaka. A Kościołem katolickim i innymi wszelkimi istniejącymi sektami gardzę i nie chcę mieć z nimi nic wspólnego ja dążę do wolności i niezależności. A oni łatwo potrafią z człowieka zrobić ofiarę niewolnika i narzędzie do swoich niecnych interesów. Np. powiedzą idź zabić tego to pójdziesz do nieba i owieczka leci! Patrzcie ile takich baranów mamy w Polsce co całują po stopach duchownego pedofila pasibrzucha i upychają konto kościoła. Ze mnie katole zrobili ofiarę. Taki programik wcisnęli mi. Tedowi pewnie też. Trudno mi porzucić tą rolę.Teraz się już nie dam i nikt nigdy nie wciągnął by mnie do jakiegoś religijnego syfu a raczej biznesu jakiegoś porypanego guru. A jeśli chodzi o mój problem z męskością. To naprawdę podejrzewam że może w poprzednim życiu byłem kobietą i teraz gdy dostałem formę męska aby się tego nauczyć to trudno mi być takim prawdziwym przebojowym facetem a jeszcze warunki początkowe mi nie pomogły odkryć w sobie prawdziwej męskości i jej rozwinąć. Ale wygląd (oczywiście tylko zewnętrzny) Teda Bundy mi się podoba i gdybym był gejem to był by dla mnie bardzo atrakcyjny. Co pokazuje jak jego wygląd był skuteczna bronią.Prawda jest taka że dziewczyny i kobiety maja łatwiej i wygodniej lepiej sobie radzą w dzisiejszych czasach. Facet jednak musi być twardy i bardzo pewny swego .Podobno dziewczyny w większości poszukują faceta co przy nim będą się czuć bezpiecznie i co nich obroni. Ja przyszedłem na ten świat na bardzo niskim poziomie zbliżonym co Ted Bundy – wstydu bo bardzo się wszystkiego wstydziłem nawet mówić. Wszyscy mówili że jestem najbardziej nieśmiałym chłopcem w tym kraju.

bercik

CHCIAŁBYM BYĆ JAK TED BUNDY! Czy ktoś przyznaje tytuł za najgłupsze życzenie roku?

piotr

Wg wikipedii był z ekstremalnie patologicznej rodziny- to co tu mówi o niej to kłamstwo lub totalna nieświadomość

jak to jest z tym ,,oglądaniem”? tzn
jaki typ ludzi ogląda sport?(osobiście nie jestem w stanie, gorzej niż rąbanie drewna) Ktoś potrzegający siebie jako jakiegoś inwalidę? Projektują sprawność na obraz z telewizji?
jaki ogląda pornografię(+ np instagram itp)? Ktoś z rozchwianą seksualnością? Co to właściwie znaczy?
jaki politykę(czy wojskowość, gry strategiczne)? Ludzie niezdecydowani, niezorganizowani?

Podobne Wpisy:
O Emocjach – Duma (Część 3)

O Emocjach – Duma (Część 3)

Witam Cię serdecznie! Dziś kontynuujemy temat świadomości Dumy. Części 1-2 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► O Emocjach – Duma (Część 1). ► O Emocjach – Duma (Część 2). Zainspirowany komentarzem do poprzedniej części tej serii (za co bardzo dziękuję!), napiszę dzisiaj na podstawie Mistrzostw Świata w piłce nożnej o dynamice dumy oraz niższych od… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 4
O Emocjach – Żal (Część 1)

O Emocjach – Żal (Część 1)

Wracam do Bloga po bardzo długiej przerwie! Smutno mi było go tak zostawić bez opieki i dlatego wracam do regularnej pracy! Na początek raz w tygodniu, abym się rozkręcił (a może uda się i dwa). Będzie tematycznie – bo dzisiaj rozpoczynam serię artykułów o emocji żalu Wraz z emocją żalu coś się w człowieku zaczyna… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 0
O Emocjach – Apatia (Część 2)

O Emocjach – Apatia (Część 2)

Jak mówiłem – apatia jest iluzją. Dlaczego więc jest tak wyraźnie odczuwalna? Powtórzę – każda emocja, każdy niski stan to REZULTAT wewnętrznego zaniedbania lub hołdowania i pielęgnacji w sobie negatywności. Apatia np. charakteryzuje się zaniedbaniem, obojętnością, biedą, a nawet rozpaczą i brakiem nadziei. Czym są te cechy? Powodem czy skutkiem? Jednym i drugim. Apatia nie… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 5
O Emocjach – Żal (Część 3)

O Emocjach – Żal (Część 3)

Smutek to część życia. I płacz to część życia. Również męskiego. Jednak tak jak łzy są tymczasowe, smutek jest korzystny również tylko, gdy jest krótkotrwały – gdy się go nie chwytamy i nie utożsamiamy. Większość osób będzie utożsamiać się ze swoimi przywiązaniami – kulturowymi, religijnymi, tradycjami rodzinnymi, społecznymi, etc. do końca swojego życia. A to… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 3

WOLNOŚĆ OD PORNO