Dni
Godzin
Minut
Sekund

Ilość Wolnych Miejsc:
/

Witam Cię serdecznie!
Kontynuujemy temat niewinności!
Część pierwszą znajdziesz klikając na link poniżej:
► Niewinność a wina (Część 1).
Gdy zaczynałem moją pracę sądziłem, że tak jak ja, każdy rozraduje się po poznaniu informacji, że jest uzależniony. Sądziłem, że wiedza dlaczego ma problemy ze zdrowiem, psychiką i życiem oraz jak je rozwiązać, że może z tego wyjść, naprawić swoje życie, zdrowie, odczuć szczęście być może pierwszy raz w swoim życiu, poczuć się jak wartościowa osoba, będzie wspaniałą wiadomością i każdy zrobi co w jego mocy, by wyzdrowieć. Błędem było sądzić, że każdy podejdzie do tego i zachowa się jak ja.
Rzeczywistość okazała się… dużo ciekawsza.
Okazuje się, że ludzie robią co tylko mogą, by nie wyzdrowieć i nie poprawić swojej sytuacji. Zapierają się rękami i nogami, by nic nie zmienić, by nie wziąć odpowiedzialności, by nie rozwiązać swoich problemów. Nawet nie chcą zacząć.
Ludzie nie chcą przestać ani cierpieć, ani męczyć się w swoim życiu!
Wynika to z ogromnej ilości nieświadomego programowania, któremu każdy z tych osób podlega oraz niewinności świadomości oraz natury umysłu. Oraz – rzecz jasna – osobistego wyboru każdego człowieka.
Artykuł ten będzie właśnie o tym. Bo wynika to z ludzkiej niewinności.
Tylko dzisiaj odpisałem na wiadomość mężczyzny, który powiedział mi, że przed porzuceniem świadomości ofiary blokuje go niezrozumienie m.in. dlaczego Bóg stworzył pierwotniaki. Nagle wymyślił sobie, że musi zrozumieć po co jest ewolucja! Inaczej nie przestanie traktować się jak śmieć… A potem zapytał się mnie czy jest gdzieś jakiś super kurs na wzrost świadomości, bo chciałby wzrosnąć jeszcze bardziej… Czy widzimy dziecinną niewinność?
Jeszcze inny chłopak, który jest w tak poważnej sytuacji, że tata wozi go do psychiatry przeczytał otrzymane ode  mnie specjalne materiały i zapoznał się z większością artykułów na tym Blogu. I jedyne co mi napisał to, że zamierza nie oglądać porno przez 90 dni dla dziewczyny, która mu się podoba. Tyle wyciągnął z ogromnej masy materiałów. W których ze 100 razy powtarzałem, że niezbędna jest praca nad sobą, a nie powstrzymywanie się siłą, by nie oglądać porno. Oczywiście nie napisał jak zamierza osiągnąć te 90 dni abstynencji.
Poza tym mówił mi, że wszystkiego się boi. Nawet nie zapisał się na Newsletter, bo się bał otrzymywać “jakieś oferty”.
To my mamy się zmienić, a nie po prostu przestać oglądać pornografię.
Myślałem, że słyszałem już wszystkie absurdy ale nadal jestem zadziwiany. To ja muszę ludzi motywować do pracy nad sobą. Zachęcać, przekonywać, a nawet argumentować dlaczego warto naprawić swoje życie! To jakby człowiekowi umierającemu z niedożywienia musieć tłumaczyć dlaczego warto dobrze zjeść!
Oczywiście znajdą się tacy, którzy mi podsuną niezwykle “mądry” argument, że człowiek w swojej naturze jest leniwy i inne podobne głupstwa. Co jest oczywistym urojeniem i wygodną racjonalizacją dla ludzi na niskim poziomie rozwoju świadomości (ponad 80% ludzkości). A ci co cały czas działają i osiągają coraz więcej, coraz bardziej im się chce i mają coraz więcej energii. No ale człowiek w niskiej świadomości pojęcia nie ma jak MOŻE żyć. A że wybiera priorytetowo swoją rację, no to nie chce żyć inaczej. Może ale nie chce. Zaś osoba uzależniona zmuszona jest przez ból i cierpienie, by zmierzyć się m.in. ze strachem i oporem i się z nich oczyścić. Wtedy doświadcza w sobie wielkiej zmiany i zaczyna żyć chętnie, aktywnie. Bez bólu i cierpienia nie podjęłaby tej decyzji.
Więc każdy sobie sam znajdzie zawsze argumenty, by się ruszyć lub leżeć. I argumenty te będą zgodne z poziomem świadomości tej osoby. Osoba rozwinięcia znajdzie sobie powody, by działać i osiągnąć coś jeszcze, a osoba nierozwinięta znajdzie sobie powody, by nic nie zmienić, nie ruszyć się i nic nie osiągnąć.
Wspominam o tym, bo to doskonałe przykłady na temat ludzkiej niewinności.
Mówię człowiekowi jak może przestać cierpieć, a on odpowiada – “No ale XYZ” – i zaczyna wyliczać dlaczego nie może przestać cierpieć. Czyli tak naprawdę podaje powody, przez które NIE CHCE przestać cierpieć. Po prostu nie chce. Jeszcze nie spotkałem się z sytuacją, że ktoś naprawdę nie mógł. Nie cieszy się, że może przestać cierpieć i właśnie poznał rozwiązanie, tylko walczy, by dalej cierpieć, by się to nie skończyło.
Nikt z takich osób jeszcze nie zapytał co dokładnie może zrobić, nie zapytał dlaczego czuje opór i strach i co może zrobić, by już tak nie żyć. Nie ma nawet zainteresowania dlaczego ma trudności w zmianie na lepsze. Jest od razu granie w różne gry o podłożu zarozumiałości i pychy (dumy), że nie może nic zmienić i koniec tematu. Że to jest niezwykle trudne, ba! niemożliwe! I jeszcze mówi mi dlaczego to ja się mylę… Do tego oczywiście 20 razy więcej narzekania, biadolenia i użalania się, dumnej argumentacji, niż jakiejkolwiek chęci do i zaangażowania w zmianę.
Grają ze mną w grę – “Przekonaj mnie dlaczego mam zacząć wkładać energię w swoje życie”. Ależ nikt nie ma żadnej powinności przekonać Cię do tego, a Ty nie masz żadnej powinności, by się zmienić. To Twoja decyzja, Twór wybór. Będziesz miał(a) to, co sam(a) wybierzesz. Zawsze tak było, jest i będzie. I masz to, co sam(a) wybrałeś/aś.
Nikt Cię nie stworzył takim/taką jakim/jaką jesteś. To Twoja decyzja kim jesteś.
A że świat ewoluował, no to warto wiedzieć, że za nieprzestrzeganie prawa grozi np. więzienie. Zdrowy rozsądek nakazuje, by nie walczyć ze światem, tylko się do niego dostosować. A jednak ludzie chcą walczyć. CHCĄ! Chcą konfliktów, problemów, zmagania. Bo co innego mieliby robić, gdyby nie mieli z kim/czym walczyć? Kim wtedy by byli? Co by robili?
Co byś robił(a), gdybyś w życiu nie miał(a) żadnego problemu?

Odpowiedź na powyższe pytanie najprawdopodobniej ukaże Ci dlaczego nie rozwiążesz ich, a może nawet żadnego.
Mnóstwo osób mówiło mi także, że nie ma zamiaru przestać pragnąć. Bo jak osiągną to, czego pragną, to co by im pozostało? Ano nic! Nuda! … a przynajmniej oni tak sądzą. Więc nic nie osiągają, tylko w kółko pragną.
Inną częstą strategią jest akademicka dyskusja, której intencją absolutnie nie jest żadna wiedza, mądrość, ani tym bardziej zmiana, tylko duma z prowadzenia dyskusji o tym, co się WIE, a nie o tym, kim się jest i co się osiągnęło.
Cały czas dostaję pytania “Piotrze, a co sądzisz o tym i o tamtym?” Nic nie sądzę, bo moje zdanie o tym nie ma żadnego znaczenia. Nie muszę mieć swojego zdania o wszystkim i Ty też nie musisz. Natomiast moje pytanie brzmi – dlaczego zadajesz to pytanie? Jaka jest jego intencja?
NIKT mi jeszcze nie przedstawił intencji tych pytań. Bo oczywistym jest, że intencją jest ucieczka od strachu, oporu, niepewności, działania.
Pytanie “co sądzę o…” jest dokładnie tym samym, co “nie będę szczęśliwy, dopóki nie dowiem się po co na świecie są jednokomórkowce”. To zwykłe szaleństwo, które jednak dla człowieka zadającego to pytanie ma dużo sensu.
Albo nawet ludzie nie pytają, tylko od razu przedstawiają swoją opinię, która dla nich jest słuszna. Ale ich opinia nie ma żadnego znaczenia. Jeśli jest niezgodna z rzeczywistością lub kierowanie się nią szkodzi tej osobie, no to ona sama robi sobie problem i to jej odpowiedzialność jest zastanowić się czy ma jakikolwiek sens dalsze trzymanie się tej opinii. Na tej planecie naprawdę nie ma nic prostszego, niż udowodnienie swojej racji. Jak się uprzesz, to pozostaniesz uparty/a i tyle. Twoja wola.
Upór i opór, tzw. “droga po najmniejszej linii oporu” to zwykła duma i apatia. A religie uczą od tysięcy lat, że lenistwo, czyli bezczynność, bierność jest jednym z głównych i największych błędów ludzkości (tzw. grzech), bo jest odrzuceniem i zanegowaniem boskiego daru życia. Energii, radości, odwagi, miłości. ŻYCIA.
Ale ludzie uparcie wybierają po swojemu – wstyd, winę, apatię, żal, strach, chcenie, gniew, dumę i wszystkie ich odcienie. Bo im tak wygodnie… A wszystko co boskie jest PONAD tym. No ale łatwiej sobie wymyślić, że Bóg się gniewa dokładnie tak jak człowiek, niż dostrzec własną niewiedzę, niski poziom rozwoju, niechęć do kochania i projekcję tej niedojrzałości na Boga.
No to jak Ci tak wygodnie, to chociaż nie narzekaj, że innym jest lepiej w życiu, łatwiej, wspanialej, zdrowiej, szczęśliwiej. Masz wolną wolę – nikt Ci jej nie odbierze. Warto nauczyć się z niej mądrze korzystać.
Ja nikogo nie zmuszę i nie zamierzam zmuszać, by był szczęśliwy, odważny, radosny, uczciwy, chętny do podejmowania wyzwań i osiągania coraz więcej, ani zdrowy.
– Tato/mamo, dlaczego wykonujesz tę pracę?
– Bo mi pan z internetów kazał coś robić.
To wszystko pokazuje jak ludzie przywiązali się do cierpienia, zmagania, żalu, strachu, wstydu, winy, oporu, frustrowania się, stresowania, obwiniania, etc. Nie chcą spokoju, chcą własnej racji chociaż im nigdy nic kompletnie dobrego nie przyniosła.
Mówią, że się przyzwyczaili. Czyli przywiązali. Ale pokaż mi jakiekolwiek zwierzę szczęśliwe, że jest przywiązane, że ma ograniczoną wolność. Nie ma takiego zwierzęcia. Takim zwierzęciem jest tylko człowiek.
Ale pokaż mi człowieka przywiązanego i szczęśliwego. Nie ma takich ludzi. A ci co sądzą, że są szczęśliwi, pojęcia nie mają co to jest szczęście i nigdy go nie odczuwali. Nie widzą nawet różnicy między odczuwaniem spokoju i nie odczuwaniem niczego. To jakby nie widzieć różnicy w człowieku śpiącym i sparaliżowanym…
Jak się przyzwyczaiłeś/aś, to się odzwyczaj i rusz dupsko.
W swojej niewinności człowiek jest w stanie samego siebie przekonać do każdego absurdu i bronić go za wszelką cenę.
A że taka osoba zawsze odczuwa braki, to próbuje doić innych z uwagi, czasu, współczucia. Doprowadza do problemów, by inni zwrócili na nią uwagę choć na chwilę.
A gdyby faktycznie zaczęła fantastycznie sobie radzić w swoim życui i osiągać sukcesy, to inni jeszcze zaczęliby jej zazdrościć, przestaliby ją lubić! Więc nie chce sobie radzić. Chce być taka jak inni w jej otoczeniu. Czyli jaka?
Ten chłopak, którego od lat tata zawozi do psychiatry nie słucha również samej terapeutki. Terapeutka zachęca go, by zaczął samemu przychodzić, a on nie słucha. Ja mu dałem mnóstwo porad, a on nadal wybrał po swojemu. Nie skorzystał z żadnej rady ode mnie.
Jego życie jest to jedna wielka rozsypka, a on nadal nikogo innego nie słucha, tylko swojego jazgoczącego umysłu.
A tak mi pisze, że już nie może, że chce to zmienić. Zaś przy każdej okazji wybiera dokładnie to samo, co dotychczas. I nie jest to odosobniony przypadek.
Napisał kolejną wiadomość, w której odpowiada dlaczego jeździ z tatą – “po prostu do psychiatry wolę pojechać z tatą, bo tak mi jest wygodniej”. Psychiatra mu mówi, by przestał jeździć z tatą. Ja też mu to mówię. A on dalej swoje, bo “po prostu mu wygodniej”. Ale przecież każde uzależnienie to ta patentowana, pozorna wygoda! Bał się zapisać na Newsletter, a do terapeuty oczywiście jeździ z tatą dlatego, bo mu wygodnie… tak się cały czas oszukuje, okłamuje i robi w balona. Nawet boi się przyznać, że się boi. Wg mnie terapeutka to doskonale wie ale też rozumie, że on sam musi w końcu odważyć się spojrzeć na fakty, na prawdę. Nie może mu wszystkiego powiedzieć, bo w ten sposób on nie dojrzeje, nie rozwinie się jako istota ludzka. Tylko stara się go naprowadzić takimi poradami – by np. zaczął na spotkania chodzić sam, bez taty. Ale on dalej robi wszystko po swojemu.
Wszystkie problemy w ludzkim życiu wynikają z robienia w kółko tego samego. Wszystko co stoi powoli umiera. Zanieczyszcza się, blokuje, dusi. No ale on jest mądrzejszy! On wie lepiej! I także zignorował moje ostrzeżenia i jedyną motywacją jaką ma do zmiany jest jakaś dziewczyna, dla której zamierza nie obejrzeć porno przez 90 dni. Bo twierdzi, że bez tego nie ma żadnej innej motywacji. Nie widzi żadnego innego sensu, by przestać niszczyć sobie życie i zdrowie i zacząć żyć lepiej, mądrzej.
Prawdopodobieństwo, że wytrzyma te 90 dni jest bliskie zeru. Prawdopodobieństwo, że wyjdzie z uzależnienia wynosi 0. Bo to co wybrał nie ma nic wspólnego z wolnością. To robienie czegoś na siłę i to przez krótki okres czasu, by spróbować z dziewczyną – przestać utrzymywać wstyd, że ogląda porno. Co to zmieni? Absolutnie nic.
Prowadzę ten Serwis od ponad 4 lat, napisałem mnóstwo artykułów, niedługo udostępnię drugą część darmowych materiałów, w których jest ogrom wiedzy, a chłopak, którego tata wozi do psychiatry z tego wszystkiego uznał, że wystarczy mu na siłę nie obejrzeć porno przez 90 dni.
Ktoś inny zapłacił mi 1000 zł za współpracę i w mniej, niż 24 godziny po wysłaniu pierwszego Modułu już otrzymałem maila z narzekaniem i biadoleniem jak to mu powoli idzie! Dorosły facet! Zawodzi, że zaraz mu wyślę kolejny Moduł, a on jeszcze nie skończył pierwszego!
Więc i mnie musiał mieć za idiotę, skoro widzę, że facet jest tak pogubiony, że sobie nie radzi już z pierwszym Modułem, a miałbym go zalać kolejnymi materiałami…
Był to mężczyzna, który 5 lat temu wziął udział jako jeden z nielicznych w grupie testowej pierwszej wersji Programu. Której oczywiście nie przerobił, nie skończył, nic nie wdrożył i nie zmienił. Przestał się odzywać. Przez 5 lat robił dalej po swojemu i dziwi się, że ze złej sytuacji ma teraz bardzo złą.
W końcu dzisiaj przysłał mi pierwszy Raport. W pierwszym punkcie zawsze jest pytanie jaki procent wiadomości z tego Modułu nie znał. Odpowiedział, że kiedyś już to czytał. To cała jego odpowiedź.
No tak, tylko każdy Moduł zmienił się tak mniej więcej o 80% i jest przynajmniej 2 razy obszerniejszy, niż 5 lat temu. A z informacji, które przekazał w Raporcie wynikało, że nie zrozumiał kompletnie nic i dalej powtarza dokładnie to samo, co 5 lat wcześniej.
Niech mi ktoś powie – jeśli na tak proste pytanie, by określić w skali 1-10 ile informacji było nieznanych, nowych, niezrozumianych otrzymuję odpowiedź “już to kiedyś czytałem“, to jak wyobrażamy sobie jakąkolwiek poprawę? To poniżej wszelkiej krytyki. Czy ja wymagałem wiernego odtworzenia atomowego okrętu podwodnego w skali 1:1?
Człowiek w nawet zaawansowanej, ciężkiej, wieloletniej depresji powinien spokojnie na to odpowiedzieć. Napisać np. “1, bo wszystko jest dla mnie nowe i niewiele rozumiem”. Wtedy bym poprosił o jakiś przykład i byśmy się tym zajęli. A tu osoba użyła dokładnie przemyślanego stwierdzenia, z którego nic nie wynika, nie można tego dalej pociągnąć. Nic z tym nie można zrobić. Bo on nie chce, by cokolwiek zrobić.
Jeszcze w osobnej wiadomości napisał do mnie – “Jeszcze jedna rzecz bo naprawdę nie czuje wpływu na swoje myśli itd ciągła ucieczka i czasem mam wrażenie że padłem ofiarą kontroli umysłów bronią haarp, piszą w internecie czy to jest bujda? Jeśli tak to tak naprawdę, czy to też ma czemuś służyć? Tylko nie śmiej sie, bo ja naprawdę już wariuje.
Tak, jestem przekonany, że tajemna, super zaawansowana broń kontroli umysłów uniemożliwiła mu rzetelnie odpowiedzieć już na pierwsze pytanie Raportu…
Nie, nie wariuje, nikt go nie kontroluje, tylko ma dokładnie takie podejście do wszystkiego – do dupy, żenująco pozbawione jakiegokolwiek zaangażowania.
Zamiast przyznać się, że mu się nie chce, że woli biadolić i narzekać – co robi przez praktycznie całe życie – nagle wciska sobie kit o jakiejś broni do kontroli umysłów…
Ponownie wraca znana informacja – że ludzie wolą się zaćpać na śmierć, zapić, zamasturbować do utraty przytomności, niż wykonać odważny, rzetelny obrachunek moralny. Ludzie wolą sobie wymyślić ufoludki, demony, broń do kontroli umysłów, gorsze geny, zwalić wszystko na rodziców, niż wziąć odpowiedzialność za np. swoje patentowane lenistwo. Wolą wymyślić sobie, że Bóg się na nich uwziął, niż przyznać się, że kochają narzekać, użalać się nad sobą i swoim losem, że są małostkowi, uwielbiają taplać się w umniejszaniu sobie. Wolą godzinami każdego dnia czytać o haarpach, o wieżach, które wysyłają śmiertelne fale, niż stanąć przed faktem, że się boją, że nie chcą zmiany, że woleli by skonać w biedzie, niż się wziąć do roboty. Że są zbyt dumni, by ruszyć tyłek i cokolwiek zmienić. By zacząć żyć chętnie, odważnie, przestać się użalać, narzekać, obwiniać, wziąć za cokolwiek odpowiedzialność. Zero. Całą energię poświęcają na to, by przekonać siebie, że nic nie mogą, bo im ktoś/coś nie pozwala. Albo że już tuż tuż jest jakaś katastrofa, a więc nie warto wkładać wysiłku w starania. Są nawet ludzie uzależnieni od porażek! Non stop do nich dążą, bo dzięki temu mogą się użalać, narzekać i obwiniać!
Byli tacy, co mnie zachęcali do rozpoczęcia jakiejś ciężkiej, marnej, mało płatnej pracy, bym potwierdził jakiż to mają do porzygu smutny los. Tylko moje pytanie brzmi – dlaczego miałbym to zrobić? Nie tylko wybrałbym wybitnie głupio dla siebie, zmarnowałbym czas, nic nie zyskał, a jeszcze tym osobom potwierdziłbym ich podejście, które utrzymuje ich w biedzie, cierpieniu, narzekaniu, użalaniu się i dumie. Gdybym ich posłuchał, swoim postępowaniem zatrzymałbym ich w ich niskiej świadomości. A moją intencją jest pomagać.
Oni chcieli bym ja obniżył swój poziom do ich i powiedział im – “Macie rację, jest bardzo ciężko i macie prawo się użalać, świat jest niesprawiedliwy i jesteście biednymi ofiarkami.” A potem napić się z nimi wódki jak dobrzy kumple… To byłoby całkowicie przeciwne temu, po co w ogóle prowadzę ten Serwis.
Gdyby mądrzy słuchali głupców na tej planecie, wszyscy dawno przestalibyśmy istnieć. Także w obecnej sytuacji – ile osób, gdyby władza tego nie wymusiła siłą, strachem i karami, nosiłaby maseczki, siedziała w domu, dokładnie myła dłonie, etc.? Ile osób żyłoby mądrze względem obnecnej sytuacji? Jak sądzimy o ile gorzej by było? Wg mnie przynajmniej 1000 razy gorzej. Czyli w samej Polsce już umarłoby zapewne blisko pół miliona ludzi, a więc 1/3 Warszawy. A jeszcze wiele przed nami.
Cały czas przypomina mi się historia ze starym i młodym rybakiem. Młody rybak podchodzi do starszego rybaka, który łowi kraby. Ma już prawie pełen koszyk krabów, a nie ma na nim żadnej pokrywki. Młody rybak mówi:
– Rybaku! Dlaczego nie zakrywasz kosza? Przecież uciekną ci wszystkie kraby, które złapałeś!
Na co spokojnie odpowiada stary, mądry rybak:
– Nie uciekną. Bo gdy jeden krab próbuje się wydostać, reszta go łapie i nie pozwala mu opuścić kosza.
Non stop to widać u ludzi. Ludzie, którzy nic nie osiągnęli, którzy cierpią, którym jest trudno non stop zachęcają innych, by robili i żyli dokładnie tak jak oni! Nawet wymagają tego siłą! Przekonują, że oni mają rację! Wkładają mnóstwo wysiłku, by innych przekonać, że ich racja jest jedyną słuszną. I siebie też do tego przekonują! Zamiast każdego dnia szukać rozwiązań i sposobów jak wyjść z tej sytuacji i ją rozwiązać, szukają (i znajdują) dlaczego nie mogą, szukają wytłumaczeń dla niej i argumentów, że nic nie da się zmienić.
Zaś ludzie mądrzy jedyne co robią względem innych to inspirują własnym przykładem i są otwarci. Nikogo nie zmuszają do tego. Drzwi stoją otworem. Wystarczy przez nie przejść.
Bo prawdziwą mądrość zyskujemy nie przez to, że ktoś nas do czegoś zmusił, tylko przez zrozumienie, własne, nowe decyzje i ich znaczenie.
W moim przypadku to wyglądało – “Boże! Ja MOGĘ żyć lepiej! MOGĘ! Wybieram to! Zrobię wszystko, nie zatrzymam się choćbym nie wiem ile razy upadł!”
Zaś inni wciskają sobie setki, tysiące wymówek! Biadolą, użalają się, narzekają. A prawda brzmi – nie chcą, bo się boją i/lub są zbyt dumni, by narazić się na poczucie winy po popełnieniu błędu.
Ja się z tych osób nie śmieję. To kilka przykładów z już na pewno ponad setki różnych w jaki sposób ludzie sabotuję się, zapierają z całych sił przed zmianą. Oczywiście non stop też słyszę, że boją się zmiany, bo np. sobie nie poradzą. Mi jest bardzo przykro to słyszeć ale co mogę zrobić? Nadal robię to, co uważam za najlepsze – staram się edukować.
Dalej – ludzie nie chcą brać odpowiedzialności, bo się boją albo uważają, że to coś złego…
Mężczyzna pomimo narzekania, biadolenia i użalania się jednak potrafił wypełnić Raport. Ale jego umysłu to nie obchodzi. Zaraz znajdzie sobie kolejny cel do projekcji wewnętrznych zaniedbań. Sam sobie to podda racjonalizacji, usprawiedliwi i wytłumaczy.
Powiedzmy, że Ty jesteś taką osobą – na słowo “zmiana” robi Ci się sucho w gardle, na słowo “odpowiedzialność” wolisz się zapaść pod ziemię, a na stwierdzenie “podejmij działanie TERAZ” wolisz wypić pół litra wódki i paść nieprzytomny/a… powiedz mi – czego się tak naprawdę boisz? Co sądzisz, że Cię czeka jak się weźmiesz za siebie – dzisiaj, jutro, pojutrze?
Czy w ogóle jesteś świadomy/a tego co się dzieje w tym momencie w Tobie? Ile czasu poświęciłeś/aś, by to zbadać? Chociaż 2 sekundy? Bo założę się, że nawet nie 2 sekundy. Pokaż mi swoje notatki, swoje zapiski. Bo myślenie o tym, to żadna praca. To robienie się w jajo.
Dlaczego do życia podchodzisz jak do jakiejś kaźni? Czy ktokolwiek w tym momencie Ci to robi? Co się stanie jak odpuścisz ten opór, przestaniesz się bać, wstydzić, winić? Czego się spodziewasz? Koszmaru? Zranienia?
A może umysł mówi “nie poradzę sobie”?
Rozumiem, że teraz sobie radzisz? A po głębokim oczyszczeniu, nauce radzenia sobie z emocjami, oporem, negatywnymi myślami, po wdrożeniu wielu ważnych narzędzi, po praktyce pozytywnych postaw Twój umysł nadal teraz sądzi, że nic się nie zmieni i sobie nie poradzisz?
A co z całą pracą, którą wykonasz w sobie po drodze? Chrzanić ją? No ale kto to teraz wybiera? Los to coś, co sam(a) sobie kujesz. On nie czeka jak jakiś drapieżnik, by Cię dopaść. W tym momencie go sobie wybierasz i tworzysz.
Twój umysł nie może poznać niczego nowego. Dlatego nie wymyśli jak będzie wyglądać przyszłość. On tylko rzutuje chwilę obecną na przyszłość. Czyli sądzi, że Ty będziesz taki/a samy/a, a gdy zmieni Ci się życie, to sobie z nim nie poradzisz. Ale niech mi ktoś odpowie – jak niby ma się życie tak poważnie zmienić samo z siebie? Czy ja mówię o grze w Totolotka? Nie. Mówię o ruszeniu dupy i ciągłym oczyszczaniu się z obciążenia psychiki, emocjonalności, negatywnych przekonań, postaw podczas podejmowania się działań niezbędnych do poprawy swojego życia i rozwiązania istniejących w nim problemów.
Co jest najpierw – najpierw podnosisz zbyt ciężki kamień i dopiero stajesz się wystarczająco silny, by go podnieść? Czy najpierw trenujesz, by stać się wystarczająco silny i dopiero go podnosisz?
Twój umysł może co najwyżej wiedzieć o pracy. Ale nie ma pojęcia jak to będzie, gdy ją zaczniesz wykonywać każdego dnia i jaki/a będziesz, gdy zaczniesz się zmieniać.
Stąd też powtórzę po raz kolejny – Ty się zmienisz. To warunek niezbędny. Oczywiście, że teraz to się wydaje niemożliwe, trudne i/lub przerażające. Ale to właśnie ten opór, ten strach, ten wstyd uwolnisz – oczyścisz się z tego na trwałe. Teraz je czujesz, a nie w przyszłości. Teraz wybierasz iluzję – urojenie na temat przyszłości. Teraz się ich trzymasz i nie chcesz puścić.
Ale właśnie do tej pory nie robiłeś/aś jednej najważniejszej rzeczy – nie zmieniłeś/aś się. Trzymasz się tych negatywności i przez to stają się Twoim losem – Twoim przeznaczeniem – każdej kolejnej sekundy. A więc także każdej przyszłości o jakiej możesz fantazjować.
Zrozum nareszcie naturę relacji – emocje + umysł + podświadomość. Umysł mentalizuje na bazie emocji i podświadomości. Powtarza w kółko to, co skądś poznał i używa tego do racjonalizacji Twojego stanu emocjonalnego. To może mieć przebieg dość łagodny do bardzo silnej mentalizacji. Ale powiedz mi – czy włączenie jednego radia lub 10-ciu odbiorników radiowych naraz różni się czymkolwiek? Nie.
Ta mentalizacja nie ma żadnego sensu, znaczenia, ani wartości. Ignoruj ją. Przestań się nią zajmować. Zostaw dumę za sobą i zacznij to ignorować.
Problem polega tylko na 2 sprawach:
1. Twoim nieprzerwanym i bezwolnym hipnotyzowaniu się tym mentalnym bełkotem. Non stop się w niego wpatrujesz i wierzysz we wszytko, nawet największy absurd, głupotę i szaleństwo. A 99,9% myśli ani nie mają w ogóle odniesienia do rzeczywistości, ani się nie sprawdzą i nigdy nie sprawdziły. Jednocześnie się temu opierasz i dlatego nie mija, a nawet się nasila.
2. W czasie, gdy zajmujesz się myślami opierasz się również emocjom. Przez to nie mijają, trwają, a nawet rosną. A wraz z tym rośnie mentalizacja. Być może nawet nie jesteś świadomy/a, że w ogóle coś czujesz. Praktycznie nikt także nie dostrzega, że się opiera.
Jedno i drugie traktujesz jako coś normalnego, jako standardowe życie. Ale jest to życie KOLOSALNIE dalekie od normalnego, zdrowego i tego, co nazwałbym “punktem wyjścia”.
Osoba zdrowa nie wpatruje się non stop w mentalny jazgot. Nie opiera się także temu, co czuje. Jest świadoma swoich uczuć, akceptuje je, pozwala im płynąć i podejmuje decyzje RACJONALNE. ŻADNA decyzja podjęta na bazie mentalizacji nie jest racjonalna.
Oczywiście można jeszcze dodać trzeci punkt:
3. Sądzisz, że to Ty myślisz i jak masz w głowie chaos, to sądzisz, że jest z Tobą coś nie tak. Ale chaotyczny, nieprzerwany, natężony i kompletnie pozbawiony kontroli strumień myśli jest całkowicie normalny i spodziewany dla człowieka z zaniedbaną podświadomością. Jaki by nie był – nie ma on żadnego znaczenia i nie należy się nim zajmować. Należy nauczyć się go ignorować.
Ma to związek z niewinnością człowieka, bo możesz usłyszeć milion razy, by się tego nie słuchać i ignorować, a i tak będziesz się tego słuchać, wierzyć temu jazgotowi, utożsamiać się z nim, opierać, bać, wstydzić, nienawidzić, winić, żalić, kierować się nim i podejmować na jego bazie decyzje.
W pewnym momencie nagle stwierdzisz, że te konkretne, straszne myśli mają sens i coś znaczą.
Możesz sobie zniszczyć życie i zdrowie przez słuchanie się umysłu, a nadal będziesz to robić i sobie to jeszcze usprawiedliwiać! Nieraz słyszałem taki argument – “No ale czego mam się słuchać jak nie umysłu?!” Wow!
Ta osoba właśnie się zapytała czego niewolnikiem ma dalej być! Nie chce być wolna! Chce się cały czas czegoś/kogoś słuchać! Nie chce przestać być sługą!
Ile wysiłku włożyłeś/aś, by znaleźć ludzi godnych naśladowania? Jakie autorytety masz? Jaki research zrobiłeś/aś odnośnie ich życia, pracy, wykorzystywania wolnego czasu?
A jeśli nie naśladujesz swoich autorytetów, to kogo naśladujesz? Czyje działania skopiowałeś/aś? W jakim kierunku idziesz? Bo dotrzesz dokładnie tam, gdzie te osoby!

W umyśle zobaczymy wszystko co skądś usłyszeliśmy. Czyli od innych, z książek, telewizji, internetu. A ile jest w tym prawdy? Czy zastanowiliśmy się ile jest prawdy w tym, co wierzymy? Czy kiedykolwiek to przesialiśmy? Czy udawaliśmy, że tego nie ma? I nawet nie dostrzegaliśmy, kiedy się na to decydowaliśmy i nadal decydujemy?
W okresie pandemii, gdy z wielu osób wyszło bardzo dużo strachu, pojawiły się myśli, że Bóg nas karze tym wirusem. Z ludzi zaczął wychodzić gniew, który wraz z podświadomą winą zaczęli projektować na innych w formie nienawiści. Od wielu osób usłyszałem, że ludzkość nie zasługuje na życie.
A przecież to są cytaty z filmów, książek i różnych innych bzdurnych źródeł. Więc osoby te wpatrują się w mentalny rzyg, nie obchodzi ich nawet skąd się on bierze i powtarzają oni teksty zasłyszane z filmów o wartości merytorycznej równej ciągnących się za włosy dwóch nastolatek kłócących się o chłopaka. Albo jeszcze niższej.
Ale ludzie mają to gdzieś. Widzą w umyśle myśli, że ludzkość nie zasługuje na życie, czują dumę, winę, opór, żal, gniew i to dla nich wystarcza, by wyrokować o całej ludzkości…
Czy nie dostrzegamy w tym zwykłego szaleństwa? Czytałem już opinie różnych terapeutów, że po tej pandemii ogromna rzesza ludzi – liczona w milionach – będzie miała bardzo poważne problemy psychiczne. I nie dziwne biorąc pod uwagę co sobie robią przez cały ten czas! Już teraz bardzo dużo ludzi ma problemy psychiczne ale oni sami uważają się za zdrowych i tak dobrze poinformowanych! Tak, przez głosy w głowie…
I w tych warunkach mają się odbyć ważne wybory. Naprawdę sądzimy, że podjęte decyzje będą racjonalne, mądre, właściwe? Nie. To będzie tylko wykorzystanie nieświadomości, niedojrzałości, choroby masy ludzi. Dokonane przez nich wybory będą bardzo niewłaściwe. Więc dalej będzie to samo w tym kraju lub gorzej. Bo ludzie się nie zmieniają, bo nie chcą się zmienić.
Przez ostatnie kilka dni usłyszałem od paru osób, że czują się jakby wariowały. Naturalnie – bo postępują dokładnie tak jak opisałem w trzech punktachnieco wcześniej.
Odczucie jakby się wariowało jest najzupełniej normalne i spodziewane. Silny opór, zahipnotyzowanie mentalnym jazgotem, wiara, że nie tylko człowiek myśli ale utożsamianie się z myślami, opieranie się im, próby kontroli i zmiany myśli… robiąc to oczywistym jest, że będziemy mieli wrażenie, że zwariowaliśmy. Jeśli tego nie zmienimy, to będzie coraz gorzej.
A to zwykła niedojrzałość, nieświadomość i głupie wewnętrzne postępowanie. Nic więcej. I jest to los, na który sami się skazujemy.
Niektórzy mi jeszcze wypisują, że boją się ile to emocji w nich siedzi. Ale ile by ich nie siedziało, narzędzie uwalniania polega na uwalnianiu kolejnych ładunków jeden za drugim. A co za różnica czy w latarce masz 4 baterie czy 40? Najpierw wyciągasz jedną, potem drugą. W przypadku 40 czeka Cię nieco więcej pracy ale co z tego?
Poza tym – skoro te emocje już w Tobie są, to kiedy Ci w końcu coś zrobią? Może dzisiaj w nocy wyjdą spod łóżka i Cię pod nie wciągną? A może czekają na jakiś ważny moment, by wyskoczyć z rękawa i coś Ci zepsuć w życiu? Hmm? Całe życie człowiek ucieka od tego, co w sobie ma. Nic mu to nie robi i jedyne co mu niszczy życie, to w kółko powtarzane głupie decyzje, by od emocji uciec. Zapytajmy siebie – jakby wyglądało nasze życie, gdybyśmy za wszelką cenę uciekali od łyżeczek od herbaty i starali się utrzymać przynajmniej 5-metrowy dystans? W wielu sytuacjach wyglądalibyśmy jak szaleńcy i żyło by się nam trudno. Bo kolega w pracy przychodzi do pokoju z kubkiem herbaty, a Ty nagle rzucasz robotę i wybiegasz z pokoju, czekasz aż on wyniesie ten kubek z powrotem do kuchni. A jak nie wynosi, to zaczynasz narzekać, użalać się, obwiniać go, denerwować się, nienawidzić. Następnie tracisz pracę, bo nie pracowałeś/aś cały dzień i zaczynasz uważać życie za niesprawiedliwe. A co Ci zrobiła ta łyżeczka od herbaty?
A jeżeli się boisz odczuwać, to kiedy przyznasz się do tego? Kiedy staniesz twarzą w twarz z prawdą? Prawdą, która brzmi – “boję się”. Ile jeszcze będziesz się robił(a) w jajo, że musisz wiedzieć po co jest ewolucja i pierwotniaki lub będziesz wmawiał(a) sobie, że wariujesz? Ile jeszcze wypierania prawdy i życia urojeniami – każdym bzdurnym szajsem, który akurat wyskoczy Ci w umyśle? No powiedz – ustal termin, linię, po przekroczeniu której nie będzie już powrotu do tego szitu.
A jeśli odpowiesz “nie wiem”, to chociaż miej świadomość, że właśnie wybrałeś/aś “nigdy”. Po prostu. Więc chociaż przestać swój żałościwy los zrzucać na Boga czy kogokolwiek innego. Bo w tym momencie go wybrałeś/aś. I naprawdę trochę strachu wystarcza, byś wybrał(a) po raz 1763-ci opór, żal, wstyd, winę, strach? Chociaż uświadom sobie, że to tylko i wyłącznie Twój wybór.
Bo to dla wielu bardzo duży krok w stronę prawdy, a więc i wolności – z “nie mogę”, “to niemożliwe”, “los mi nie sprzyja”, “świat jest niesprawiedliwy”, “Bóg to kawał drania i chce dla mnie cierpienia” na “sam(a) wybieram swój los/swoją przyszłość i nikt nie robi tego za mnie”.
Już poznanie tych 4 spraw odmienić może bardzo dużo:
1. Że Ty wybierasz.
2. Co wybierasz.
3. W jakich okolicznościach to wybierasz.
4. Jakie czerpiesz z tego korzyści.
A nie coś robi los, psychika, Twoja rodzina, rząd, kraj, czasy, Bóg, technologie ufoludków, etc.
Odpowiedz tu, teraz w komentarzu na te pytania, jeśli:
– Czuję strach.
No i?
– Czuję opór.
No i?
– Mam negatywne myśli.
No i?
Co to dla Ciebie oznacza? Czujesz strach, opór, masz negatywne myśli – no i co z tego?
Jeśli chcesz zmiany, to poświęć kilka najbliższych dni, by zmierzyć się z oporem i strachem. Niech Cię wytrzęsie, przetelepie, a jak trzeba będzie to zwymiotuj. Ale uwolnij tą niską energię raz na zawsze i przestań ją już racjonalizować, usprawiedliwiać i zrzucać na świat zewnętrzny.
Drugim moim największym błędem było założenie, że wszyscy, którzy wzięli udział w Programie Wolność od Porno podjęli decyzję o zmianie, o wyjściu z uzależnienia. Ale okazało się, że podjął ją malutki procent. I ci sobie poradzili – wyzdrowieli. Ci, którzy  ją podjęli w trakcie także wyzdrowieli.
Bez Twojej decyzji by wyzdrowieć, by wyjść z tego nic się nie poprawi.
Nikt tej decyzji nie podejmie za Ciebie. I nie masz o tym myśleć, nie masz sobie o tym fantazjować, ani bardzo chcieć. Tylko to zrobić.
Zamknij oczy, skup się wyłącznie na swoim wnętrzu. Spójrz na swoje życie, na swoją przeszłość. Czy nadal chcesz tak żyć? Nadal chcesz być dokładnie taką samą osobą? Pamiętaj – świat się nie zmieni specjalnie dla Ciebie. Porno nie zniknie, a będzie go coraz więcej i coraz bardziej wymyślne. Ludzie też się nie zmienią. Cierpienie nie zniknie, bo się wycierpiałeś/aś już przez wiele lat. Będziesz cierpieć przez kolejne lata, jeśli nic nie zmienisz.
Ile tego zbędnego obciążenia chcesz jeszcze nosić ze sobą i w sobie?
To ma być decyzja podjęta raz na zawsze.
To nie ma być “a spróbuję i zobaczę co z tego będzie”. Próbowanie zostaw sobie na degustację wina. Mówimy o Twoim życiu. Mówimy o Tobie. Chcesz dalej żyć jak narzekająca, użalająca się, podatna na najmniejsze zranienie, na leciutki powiew wiatru ofiara? Chcesz cierpieć z byle powodu? Chcesz sobie wciskać kit, że jesteś jakimś gorszym sortem?
Masz zająć się tym tematem i zająć się nim aż do rozwiązania. Porażki, błędy, ból, opór, strach, wina, żal – to wszystko nie ma prawa Cię zatrzymać. A bądź pewny/a, że się pojawią.
Jeśli więc wybierasz porno, gdy czujesz żal, to masz się zająć żalem od A do Z – uwalniać jego energię i przepracować, skorygować i porzucić każdą postawę, opinię i percepcję zbudowaną o żal! Masz się przestać użalać DO KOŃCA ŻYCIA. Masz stać się świadom żalu, swojego podejścia do niego oraz każdej podjętej na jego bazie decyzji. Jeśli sądzisz, że w wychodzeniu z uzależnienia chodzi o coś innego, to bujasz w obłokach.
I w tym momencie co widzisz w umyśle? “Ale ja nie wiem czy potrafię”? Oczywiście, że potrafisz. Tylko nie chcesz.

A jak podejmijesz decyzję, to się słuchaj i rób to, co się do Ciebie mówi. Nie po swojemu. Jak usłyszysz – klaszcz 15 razy, to klaszcz 15 razy. Nie pytaj dlaczego 15, nie pytaj po co klaskać. Nie pytaj jak głośno. Tylko zaklaskaj 15 razy. Znajdź sposób, by zaklaskać 15 razy, a nie szukaj pretekstu, by tego nie zrobić.
Jak Ci powiem – pomasuj sobie brzuch 6 razy w lewo, a potem 6 razy w prawo, to zrób to jak Ci mówię. Problemami zajmiemy się jeśli jakieś się pojawią W TRAKCIE DZIAŁANIA. A jak sobie wymyślisz jakieś przed, to sobie je odmyśl i podejmij działanie zgodnie z podaną instrukcją i UPEWNIJ SIĘ, że ją poprawnie wykonałeś/aś.
Zbyt wiele osób wciskało mi kit, że robili coś dobrze, gdy robili to karygodnie niepoprawnie.
No ale niektórzy najwyraźniej mają problemy, by zastanowić się jaki procent informacji był dla nich nowy w Module.
A jak nie chcesz słuchać się poleceń, to zalecam pójście do wojska. W wojsku Cię wymusztrują i nauczą dyscypliny. Tam wiedzą jak sobie radzić z takim durnym uporem i pychą. Wybiją Ci to z głowy. Tematem uzależnienia zajmiemy się po Twoim powrocie z wojska.
Dużo osób jeszcze mi i sobie wciskają kit, że oglądanie pornografii nic im nie daje. A więc robili coś np. przez 15 lat, zniszczyli sobie życie, bo nic im to nie dawało? Bez jaj.
WSZYSTKO CO ROBISZ, ROBISZ TO, BO MASZ Z TEGO JAKĄŚ KORZYŚĆ.
Nawet gdybyś walił(a) głową w ścianę doprowadzając do wstrząsu mózgu – robisz to, bo coś z tego masz.
To również kolejny przykład własnego uporu. Głupiej dumy. Specjalista mówi – poszukaj i znajdź korzyści z oglądania porno. A pytana, chora od lat osoba odpowiada – “nie widzę żadnych”. Pomyślała całe 3 sekundy, max. 5 i odpowiada, że nie widzi. Ogląda porno od lat, nieraz przez większość życia i mówi, że nie widzi korzyści z tego… I tak się przyłożyła, że aż myślała o tym kilka sekund! No przepraszam, że aż tyle wymagam. Ja wiem, że jest ciężko, a tu takie trudne pytania… ach!
Albo słyszę, że porno już kogoś nudzi…
Ludzie niszczą sobie życia, zdrowia, związki, karierę, popełniają samobójstwa, a tu mi ktoś pisze, że go zaczęło go nudzić. Ale jakoś tak pominął fakt, że nadal i tak ogląda.
Ok, nie widzę sensu w wałkowaniu kolejnych przykładów tego samego. Mam nadzieję, że esencja tego przekazu dotarła.
A, wspomnę jeszcze tylko o jednej sytuacji – “A co jak ktoś ma rodzica alkoholika?” No co? A czym się to różni od sytuacji, że rodzice nie są uzależnieni od żadnej używki? Jedyne co mogę dodatkowo zasugerować to znaleźć terapię dla DDA i zacząć na nią uczęszczać. Poza tym do wykonania jest dokładnie taka sama praca jak w dowolnym innym przypadku.
Jaki jest pierwszy krok? Masz 3 opcje:
1. Program Wolność od Porno. Zawsze można się zapisać do współpracy ze mną lub przerabiać go solo.
2. Grupy 12 kroków – darmowe rozwiązanie. Ale potrwa tak długo, jak długo zajmie Ci pełne przerobienie 12 kroków i wdrożenie ich na stałe do swojego życia.
3. Terapia. Najdroższe i najdłuższe.
W obecnej sytuacji na świecie najlepszym rozwiązaniem będzie pomoc przez intenet. WoP jest przez internet. Niektóre terapie też. Niestety na ten moment grupy 12 kroków odpadają. No chyba, że zorganizowały również spotkania przez internet.
Są rozwiązania, jest wiedza. Masz wszystko, czego potrzebujesz. Ale tyłek sam się nie ruszy. Samo nic się nie zrobi.
Pamiętaj, że znajdujesz to, czego szukasz.
Czyli to, co znalazłeś/aś – tego szukałeś/aś. Jeśli nie znajdujesz rozwiązań, tylko problemy, no to szukasz problemów, nie rozwiązań.
Wszyscy jesteśmy niewinni. Ale też w pełni odpowiedzialni za swoje życie. Nikt nie jest skazany na cierpienie i problemy. I naszą “brochą” jest je rozwiązać, zadbać o siebie. Zaś ten sam czas, którzy inni wykorzystają na aktywne życie, my możemy wykorzystać na biadolenie i trzęsienie tyłkiem i wymyślanie sobie setek usprawiedliwień i wytłumaczeń, wliczająć wiarę w ufoludki i tajemnicze technologie. Nasza wola.
Podziel się tym artykułem!

Napisz komentarz!

Zasubskrybuj
Powiadom mnie o
guest
10 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Mateusz

czuję strach – i nic. Po prostu go czuję. To informacja, że chcę coś zmienić. Dodaje mi energii do zmiany. Czując strach często też decyduję się czuć opór. Oporuję strachowi bo mam w głowie, że jak będę się opierał to nie wydarzy się to, czego się boję. Ale to nieprawda. To co czuje nie ma nic wspólnego z tym co robię i co się dzieje na zewnątrz.

czuję opór – też niewiele to oznacza. Na trzymanie w sobie oporu decyduję się sam. Opór jest tylko gdy sam chcę żeby był. Gdy decyduję się na brak oporu to go nie ma. W zasadzie w ogóle nie ma czegoś takiego jak opór, to nie istnieje. Jest tylko moja decyzja – tak lub nie.

mam negatywne myśli – naprowadzają one na ewentualne scenariusze, nad którymi warto się zastanowić gdy są realne. Ale większość negatywnych myśli to po prostu bełkot, który nic nie oznacza.

Łukasz

Piotrze to już bardziej zależy od psychiki a nie porno czy alkoholu ,bo znam alkoholików którzy pracują normalnie a ja jakbym się napił to bym zdychał kilka dni i nie mógłbym wstać z łóżka.Są też ludzie co oglądają nałogowo porno a mają rodzine itd.Twoja strona nazywa się wolnośćodporno a część ludzi ma problemy psychiczne i tu nie chodzi o same porno.Alkoholik przestaje pic i wraca normalnie do zycia pracuje a u mnie to jakiś jeszcze gorszy problem.Jak byłem w ośrodku ,bo tam przyjmował psycholog to Ci uzależnieni normalnie rozmawiali z ludzmi i nie mieli lęków.Ja tak patrzyłem na nich i dla mnie to by było łatwo wyjść z alkoholizmu ,bo tylko przestać pic i wrocic do zycia a co ja ktoś ma głębsze lęki.Byłem zdziwiony ,że nawet Maryla Rodowicz była w tym ośrodku dla uzależnionych osoba publiczna która ma duzo znajomych.Chcialbym mieć takie małe problemy jak inni ludzie a u mnie to od małego lęki genetyczne i nawet jak chce to ciężko ,bo to automatyczne.Wlasnie do tego nawiązuje ,bo wiele osób co pisze do Ciebie lub na blogu ma problemy z psychiką a nie samym porno.

Łukasz

Tyson Fury nawet jak miał depresje to chodził do baru pic i ćpać wiec raczej dużych lęków nie miał poza tym on występuje przed kamerami i walczy przed ogromną widownią.Facet o silnej psychice miał próbę samobójczą w sumie Deontay Wilder mówił ,że miał przyłożony pistolet do głowy gdy urodziła mu się niepełnosprawna córka.Ludzie mają kasę,przyjaciół itd a mają depresje.

Rafał

Piotrze, szykowała się ściana tekstu ale… To ma sens tylko na początku, by coś z siebie wyrzucić. Dziękuję za ten wpis. Miałem dzisiaj słaby dzień, choć zapowiadał się w pewnym momencie całkiem nieźle. Teraz przeczytałem w tym wpisie dokładnie o tym co się ze mną dzisiaj działo. Sprawdziło się. Podsumowało wszystko. Przy okazji coś do mnie dotarło. Dlatego skasowałem to co miałem wysłać wcześniej. Zmieniłem swoją intencję. Chciałem w tych kilku zdaniach przekazać małe światło czegoś pozytywnego. Teraz czas na medytację i oswobodzenie kilku emocji.

Rafał

Zrezygnowałem z wysyłania kolejnej ściany tekstu ponieważ nagle przestałem widzieć w tym sens. Wziąłem głęboki oddech i po prostu poczułem, iż niczego mi to nie daje. Zabieram czas sobie i Tobie, a wszystko już zostało powiedziane z Twojej strony w odpowiedzi, czy samym wpisie. Miast zastanowić się nad tym i czerpać z podanych rozwiązań, poczułem iż chcę przepisać swoje myśli po raz kolejny. Tak naprawdę chciałem się po prostu pożalić na swój los, przy okazji po raz kolejny zrozumieć co się ze mną dzieje. Tylko to już zostało mi wyjaśnione, któryś raz z rzędu. To co mi mówisz naprawdę do mnie dociera, tylko nie dociera do mnie to co ja sam czynię. Bronię tego na tyle mocno, iż jestem w stanie pisać i pisać o tym samym. O odwiecznie nierozwiązanym problemie, który swoje rozwiązanie posiada już od dawna. Mam sporo korzyści z tego tytułu. Część z nich znam, o innych nie mam pojęcia. Natomiast każdego z nich kurczowo się trzymam. Dlatego postanowiłem je odkryć. Zająć się tym co nieuświadomione. Pewnie i te słowa są sztuczką mojego ego, wiem dobrze jak potrafi być przebiegle przewrotne. Tylko nic z tą wiedzą konkretnego nie czynię. Pisząc swoją “ścianę” miałem intencję by ciężar swojego istnienia rozłożyć po raz kolejny na innych. Odpuściłem to sobie. Postanowiłem się z tym zmierzyć. Może i nieudolnie, jednak chcę doskonalić swoje zrozumienie i podejście. Kilka miesięcy temu nabyłem wersję solową Programu. Głównie z tego powodu by bardziej zaangażować siebie samego w cały proces pracy nad sobą. Wiem bowiem, iż mam silną tendencję do obciążania uwagą kogoś kto mi pomaga. Wiem, iż mało dobrego z tego wynika. Mimo tego uczyniłem tak jak zazwyczaj. Mam wszystko pod ręką, a oczekuję cudu. Raczej dojenia korzyści ze starej postawy. Dotarło do mnie, iż w tym całym procesie najtrudniejszy jest pierwszy krok. Podjęcie decyzji, iż chce się z nałogu wyjść i cokolwiek w swoim życiu zmienić na lepsze. Tak bardzo boję się być spokojnym i radosnym.

Podobne Wpisy:
Cnoty (Część 2) – Ciężka praca, Odwaga

Cnoty (Część 2) – Ciężka praca, Odwaga

Witam Cię serdecznie! Dziś kontynuujemy temat cnót. Będzie ogień, zapnij pasy! Część 1 znajdziesz klikając na link poniżej: ► Cnoty (Część 1) – Wstęp i szczerość. Zanim przejdziemy do dyskusji na temat kolejnych cnót, jeszcze kilka zdań o szczerości. Szczerość, jak Odwaga, kalibruje się na poziom 200. Czyli na poziom graniczny między dusznym obszarem negatywności… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 34
Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 1) – Wstęp

Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 1) – Wstęp

Witam Cię serdecznie! Każdy uzależniony przez to przechodzi – dowiaduje się, że jest uzależniony. Że ma bardzo poważny problem. Pewnego dnia staje przed tym faktem – ma bardzo poważny problem, bardzo niebezpieczną chorobę i nie może już tego dłużej wypierać, ukrywać, bagatelizować, ani udawać, że wszystko jest ok. Wiadomości w tym są dwie – dobra… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 24
Dlaczego noworoczne postanowienia nie działają?

Dlaczego noworoczne postanowienia nie działają?

Witam Cię serdecznie! Zaczął się nowy rok kalendarzowy. Dla wielu osób zmiana tej daty jest wyjątkowa i ważna. Jednak w żaden sposób nie jest taka – nie jest w nią wpisana żadna wyjątkowość (oczywiście poza np. nowymi przepisami prawnymi, itd.). 1 stycznia jest dokładnie takim samym dniem jak 19 czerwca czy 5 września. Dlatego jeśli… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 6
Świadomość ofiary (Część 3)

Świadomość ofiary (Część 3)

Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy serię na temat świadomości ofiary. Części 1-2 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► Świadomość ofiary (Część 1). ► Świadomość ofiary (Część 2). Aby przekroczyć świadomość ofiary konieczne jest porzucenie soku, który z tego sączymy, tego nektaru, który spijamy z np. narzekania, obwiniania. Mamy zająć się KORZYŚCIAMI, a nie samymi czynnościami. Nie… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 52

WOLNOŚĆ OD PORNO