Dni
Godzin
Minut
Sekund

Ilość Wolnych Miejsc:
/

Witam Cię serdecznie!
Kontynuujemy temat cnót charakteru!
Części 1-10 znajdziesz klikając na linki poniżej:
► Cnoty (Część 1) – Wstęp i szczerość.
► Cnoty (Część 2) – Ciężka praca, Odwaga.
► Cnoty (Część 3) – Moralność, Ciepło, Pracowitość/Pilność, Niefrasobliwość.
► Cnoty (Część 4) – Wytrwałość, Dobry/uprzejmy, Bycie pomocnym, Pozytywny.
► Cnoty (Część 5) – Rozważność, Łagodność/życzliwość, Rozważny/roztropny, Dyplomatyczny.
► Cnoty (Część 6) – “Sól Ziemi”, Otwartość, Tolerancyjność, Elastyczność, Wspieranie.
► Cnoty (Część 7) – Skromny, Uprzejmy/grzeczny, Stanowczy/zdecydowany, Spokój.
► Cnoty (Część 8) – Niezawodność/bycie słownym, Budzący respekt, Miły, Cierpliwy.
► Cnoty (Część 9) – Stabilny, Honorowy, Serdeczny/ciepły, Prawdziwość/autentyczność, Zadowolenie/bycie przyjemnym.
► Cnoty (Część 10) – Humanitarność, Dostępność, Ochrona, Przyjazny.
Na początku tego artykułu chcę wyjaśnić, że mówiąc o np. dojrzałości nie mam na myśli, że nie jesteśmy dojrzali, a nagle puf! – i jesteśmy. Rozwój świadomości to proces stopniowy, który zawiera w sobie również “upadki”. Bo aby stać się dojrzałym w jakiejś kwestii, no to trzeba zmierzyć się ze wszystkim, co dojrzałością nie jest w tej kwestii. Dzięki naszej intencji ujawni się z podświadomości, by mogło zostać poddane, uwolnione i/lub przepracowane oraz zastąpione dojrzalszym/dojrzałym odpowiednikiem.
Wiele osób np. wybiera coś nowego, dojrzalszego i natychmiast zaczynają się ujawniać lęki, opór, strach, wątpliwości, a po pierwszych próbach życia w nowy sposób zaczynają się użalać, narzekać, frustrować i w konsekwencji rezygnują. Słowem – jak chcesz się stać odważnym, to wyjdzie z Ciebie strach, opór, wątpliwości i wszystkie przekonania o własnej słabości, małości, nieważności, etc.
To tak jakby mając zapchany nos zaczynali go dmuchać i rezygnowali po pierwszym przyłożeniu chusteczki do nosa. No ale żeby przeczyścić, odetkać nos, trzeba z niego wydmuchać wszystko, co w nim zalega, nieprawdaż? Nie musi być to przyjemne ale jest konieczne.
Nie wydmuchanie nosa i nazywanie tego wygodą, komfortem byłoby po prostu głupie, zgadza się? To dlaczego tak podchodzimy do oglądania porno i pozornej ucieczki od problemów, życia, emocji?
I czy ma jakikolwiek sens obwinianie siebie, atakowanie kataru, nienawidzenie nosa? Nie, to zupełnie niepotrzebne. Ale jeśli zaczniemy tak postępować, jeśli wybierzemy takie nastawienie, no to całe doświadczenie będzie dla nas coraz bardziej nieprzyjemne.
Nie możemy też powiedzieć, że jesteśmy ogólnie dojrzali. W jakichś obszarach możemy być dość dojrzali, a w innych kompletnie nie. Z drugiej strony – w jakichś obszarach możemy być niezwykle niedojrzali, a w innych bardziej.
Tego nie rozumieją masy ludzi – uwielbiają np. swojego idola w temacie muzyki – solistę/solistkę, a okazuje się, że w setce innych obszarów sobie kompletnie nie radzi. Jednak oczarowanie i projekcja to pomijają. Uważają osobę za wspaniałą, zamiast np. jej występy. Mylą poziomy ROBIĆ i MIEĆ z BYĆ.
Ważne, by odróżnić esencję od pozorów, od tego na co nam coś wygląda.
Inaczej będziesz oceniał “prezent” po opakowaniu, a nie zawartości.
Taki błędem – i to krytycznie poważnym – jest postrzeganie porno, że daje nam ulgę, pozwala się zrelaksować, itd. urojenia. To pozory. W esencji tracimy coraz więcej i nic nie zyskujemy.
Przykładowo – ludzie własne pomyłki, błędy, niewłaściwe wybory biorą do siebie, a potem karzą się wstydem i winą nawet przez całe życie. I dlaczego to sobie robią? Bo nie potrafią odróżnić esencji – człowieczeństwa, w które wpisane są błędy i to często poważne ale też wpisana jest ewolucja, rozwój, nauka, wyciąganie wniosków. Więc to, co bezosobowe – człowieczeństwo i jego ograniczenia (jak niemożność odróżnienia prawdy od fałszu) biorą do siebie i uważają siebie za gorszych, bo mu podlegają. Ale KAŻDY człowiek temu podlega!
Co więcej – ludzie też do siebie biorą pomyłki innych, np. swoich dzieci! Mówią – “zawstydzasz mnie!” albo “wstydzę się przez Ciebie!” To może jeszcze powiemy, że mamy przez kogoś rozwolnienie? A jednak nikt sobie z tego nic nie robi, choć pokazuje to kolosalną niedojrzałość, wręcz chorobliwą i karygodną, w jednym z najważniejszych obszarów ludzkiego życia i ludzkiej psychiki.
Poza tym – dlaczego sami uznajemy wstyd i winę jako odpowiednie środki do zastosowania w tym przypadku??? A dlaczego nie współczucie, litość, wybaczenie, edukację? Dlaczego np. od Boga oczekujemy tego, czego sami nie chcemy dać? Dlaczego wymagamy od innych tego, czego nie chcemy dać im? Jezus 2000 lat temu nauczał o istotności wybaczenia, a ludzie mają to w nosie i wolą obwiniać. A potem wielkie narzekanie, że oni tacy dobrzy, a dużo złego się im dzieje w życiu.
Nauki duchowe mówią, że wybaczenie innym zbawia nas, a nie osoby, którym wybaczamy.
Ale i tu ludzie globalnie sądzą, że wybaczając komuś popełniają naiwny błąd, że robią coś dobrego temu, kto im zaszkodził.
Niektórzy potrafią ranić samych siebie przez całe życie – pławią się we wstydzie i winie, mówią sobie – tak jak i powszechnie sądzi się o innych – że nie zasługują na wybaczenie. I nie wybaczają sobie. Mogą ale nie chcą. A potem oczywiście przekonują samych siebie, że skoro oni tacy są dla siebie i innych, to sam Bóg musi taki być! A cóż to ma wspólnego z Bogiem? To nasz wybór. Głupi, niedojrzały, żenujący. I sądzimy, że Bóg taki jest? Bez jaj…
Ludzki umysł dokonuje projekcji naszych wypartych, niechcianych, niezaakceptowanych i stłumionych aspektów automatycznie. Bo ma to wpisane w naturę. Nie mamy się tym hipnotyzować! Ani tym bardziej usprawiedliwiać jakiejkolwiek negatywności!
Dodatkowo ludzie sądzą, że z tym, czego nie chcą trzeba walczyć, nienawidzić, oceniać, osądzać, pozbyć się, wyprzeć, udawać, że nie ma, etc… No błąd za błędem, głupota goni głupotę…
Ja rozumiem, że ludzkość wojnę/walkę ma również wpisaną w naturę – nie pokój! Ludzkość walczy ze sobą przez ponad 93% zarejestrowanego czasu. Ale przypominam, że dopiero w latach 80-tych ludzkość globalnie wzrosła po raz pierwszy w historii powyżej poziomu świadomości 200 – czyli po raz pierwszy globalnie jesteśmy w “przedsionku” dojrzałości dotyczącej tego jak w ogóle podchodzimy do życia. Więc nikt na walkę nie jest już skazany. Ewentualnie samemu można się na nią skazać.
Robią to właśnie z obwinianiem się. Nie robią tego świadomie. Próbują tego nie czuć, udają, że ich nie ma, że nic się nie dzieje. Boją się. Opierają. Napierają na próbującą przepłynąć przez nich energię winy, a ona płynąć nie może. Stawiany jej opór powoduje, że utyka w człowieku często na wiele lat. Różne wydarzenia i osoby następnie nieświadomie próbują tą winę wypchać z człowieka, a on znowu robi to samo – zaczyna się w niej taplać, napiera na nią i/lub projektuje ją na innych. I tak można doprowadzić do walki w sobie nawet przez całe życie.
To z czym walczymy NIE mija!
Jeśli chcesz dostrzec absurd obwiniania – zacznij to robić świadomie. I tak intensywnie jak tylko możesz – “O straszny/a JA, o dlaczego JA to zrobiłem/am!? Ach, dlaczego MI się to przytrafiło!? Ach biedny/a JA!” I ciśnij tak z pół godziny.” Tarzaj się po podłodze, wszystko przewracaj, zbij ze 2 talerze i kubek. Zobaczysz jakie to super. A potem wyobraź sobie, że tak zachowujesz się nieświadomie być może przez 90% czasu, tylko nie jesteś tego świadomy/a. Nie dziwne, że może być Ci trudno w życiu.
Tak jak niedoskonałości i ograniczenia człowieczeństwa, ludzie uwielbiają brać do siebie myśli i emocje. Mówią “moje myśli” i “moje emocje”. A skąd pomysł, że są Twoje??? To, że czujesz wiatr na skórze oznacza, że to Twój wiatr, bo go czujesz i wieje akurat w Twoim kierunku? A może deszcz też jest Twój, bo pada na Ciebie? A może zapach kwiatów jest Twój, bo go czujesz? To skoro czujesz zapach kwiatów, to i kwiaty muszą być Twoje i ziemia, na której rosną…!
Przywiązywanie się, identyfikowanie, branie do siebie to część zwierzęcych mechanizmów, które są wpisane w psychikę na niskim poziomie rozwoju. To środki do przeżycia ego, a nie coś, czego my potrzebujemy do przeżycia. Słowem – można i powinniśmy z tego wyrosnąć.
Niech mi ktoś odpowie – po co mu myśli? Co dobrego kiedykolwiek Ci dało słuchanie się myśli, hmm?
Zresztą sami sobie to robimy. Np. mówimy – “wstydzę się”, albo “powinieneś/powinnaś się tego wstydzić!” A niby dlaczego? Super, że komuś wciskamy negatywny program. A nie lepiej zamiast obciążenia podać rozwiązanie, skoro widzimy, że ktoś czyni coś nie tak? A może to my powinniśmy się wstydzić, bo nie wiemy jakie jest rozwiązanie? Krytykowanie bez podania lepszej alternatywy jest po prostu głupie i zarozumiałe.
Zawstydzanie związane było z eliminacją słabych osobników ze stada. Wywalenie ze stada wiązało się ze śmiercią. Czyli osobnik musiał się podporządkować i dostosować do stada. Więc wstyd był narzędziem porządku. A ludzie korzystają z tego na lewo i prawo pojęcia nie mając co robią i jakie będzie to miało długofalowe konsekwencje.
No ale trzeba być już na pewnym etapie rozwoju, by dostrzec ESENCJĘ np. emocji. Czym są i czemu służą w biologii i psychice człowieka/zwierzęcia. Ale ludzie nie potrafią odróżnić esencji od pozorów. Tylko w kółko powtarzają programowanie, którego nigdy nie przeanalizowali z wyższego poziomu, niż samo programowanie.
No kto się przyznał – kiedy ostatnio kogoś obwinił i co liczył, że to daje? Po co obwiniłeś/aś? Po co Ci to? Czy zamierzasz z tego zrezygnować już na zawsze?
Kto się ostatnio stresował? Dlaczego to robiłeś/aś? Co Ci to dało? Czy robiłeś/aś to świadomie? Chciałeś/aś tego? Sądzisz, że stresowanie się ma jakiś sens? Uważasz, że SKORO coś robisz, TO musi mieć to sens?
To właśnie dorabianie kontekstu do czegoś, co jest kolosalnym błędem i nazywane jest lucyferyzmem. Bo to zniekształcanie rzeczywistości na własne potrzeby.
Ludzie nie widzą różnicy między pokorą (poziom 265), a upokorzeniem (około 65). Pokora czyni Cię niewrażliwym na upokorzenie.
To jakby nie widzieć różnicy między lekiem, a chorobą.
Człowiek w niskiej świadomości (ponad 80% ludzkości) nie ma konceptu, ani potencjału, by wyobrazić sobie np. jak wygląda stan pokory, spokoju, radości i miłości. Ludzie patrzą na to ze swojego niskiego poziomu. Mówią np., że oglądając porno czują radość i szczęście. Ale nie rozumieją, że to nie ma nic wspólnego ani z radością, ani ze szczęściem. Czują zwierzęcy stan pożądania, którego nie obciąża wstyd i wina, bo są tłumione przez niszczenie mózgu.
Sądzą, że porno ich relaksuje i daje spokój, gdy tak naprawdę następuje niszczenie zdolności odczuwania.
Sądzą, że kochają jakieś kobiety, a tak naprawdę to tylko przywiązanie, pożądanie, erotyzm i wyprojektowanie jakichś wartości jak poczucie piękna, którego w sobie nie dostrzegają.
Od tego jest ta seria – by pokazać, by opowiedzieć o wysokich wartościach oraz przedstawić odpowiedni ich kontekst, opisać esencję oraz drogę jaka do nich prowadzi. By odróżnić fałsz – niskie jakości – od prawdy – wysokich i coraz wyższych jakości.
Mnóstwo osób także przekonało samych siebie, że kochają innych. Ale nigdy nie kochali. I przy pierwszym pretekście zaczynają nienawidzić, oceniać, osądzać. Mówią “kocham ale do pewnego momentu”. A więc nigdy nie kochali. Bo miłość to nie jest własne “widzimisie”. To wysoki poziom dojrzałości wynikający z głębokiego zrozumienia ludzkiej natury, natury świadomości, wynikający z wykonania bardzo poważnej, żmudnej, mozolnej, często niepraktycznej w codziennym życiu pracy nad sobą, nad swoją percepcją, co także uwzględnia bardzo poważne wewnętrzne oczyszczenie ze stłumionej i wypartej emocjonalności.
Do esencji Miłości jeszcze się nawet nie zbliżyliśmy w tej serii artykułów, a jesteśmy już na 38-ej cnocie.
Jednak warto wiedzieć, że wszystko co jest powyżej 200 jest pewną formą miłości. Nie jej esencją ale pewnym jej aspektem.
Dlatego warto wybrać choć jedną cnotę i ją regularnie praktykować. Najlepiej w każdej sytuacji BEZ WYJĄTKU.

38. Dojrzały (280)

Ludzka psychika zawiera w sobie m.in. te 3 aspekty:
1. Dziecka.
2. Dorosłego – rodzica.
3. Dorosłego – opiekuna.
W każdej sytuacji są w nas i każdy zabiera głos w zależności od naszego poziomu rozwoju.
Dojrzałość nie oznacza tego, co większość dzieci sobie wyobraża jako bycie dorosłym – wiecznie poważnym, napiętym, skostniałym, kontrolującym.
Praktycznie każde dziecko postrzega życie dorosłe przez pryzmat tego jak żyją jego rodzice. I chcąc nie chcąc albo samo się takim staje, albo walczy, by być tego kompletnym przeciwieństwem i paradoksalnie i tak bardzo się nie różni od swoich rodziców.
Nikt nie traci tzw. wewnętrznego dziecka.
Najwięcej ludzi po prostu przygruzowuje w sobie spontaniczność, radość, energię, śmiech, odwagę do popełniania błędów, eksplorowania świata i życia, a nawet do odczucia bólu.
Wraz z wiekiem (najczęściej z wiekiem, aczkolwiek nie zawsze) zmieniają się (powinny się zmienić) priorytety – z dziecka na dorosłego i opiekuna. Co nie znaczy, że dziecko ma zniknąć! Ale też nie powinno cały czas dominować.
Jako dziecko jeździmy na rowerze. Często nie przejmujemy się konsekwencjami, przyspieszamy, upadamy, obijamy się, obdzieramy kolana i łokcie, wstajemy i dalej się ganiamy. Jest to niepohamowana zabawa.
Czy jako dorośli przestajemy jeździć na rowerze? Czy wyrastamy z tego? Nie. Mnóstwo dorosłych nadal jeździ na rowerze ale troszkę bardziej uważnie, ostrożnie. Często aż przesadnie.
Co się zmieniło? Sama czynność? Nie. Zazwyczaj jej cel. To już nie spontaniczna zabawa, tylko sposób na rekreację lub relaks. Często też preferowana forma transportu miejskiego.
Więc jako dorośli nadal się cieszymy z jazdy na rowerze ale już nie szalejemy. W większym stopniu kieruje nami rodzic.
Naturalnie dorastając pewne czynności przestajemy wykonywać – np. bawić się w piaskownicy. Ale wielu dorosłych mimo wieku i tak potrafi bawić się w piasku np. na wakacjach na piaszczystej plaży nad morzem. Ale nie robią tego każdego dnia jak dzieci.
Wiele osób nie chodzi do pracy tak jak np. chodzili na plac zabaw – chętnie, będąc podekscytowanymi co ich spotka i co będą robić. Traktują się jak ofiary, uważają, że są niesprawiedliwie traktowani, frustrują się, męczą. Zapominają o tym, że mogą wybrać spokój, radość, zaangażowanie. Zapominają o swojej niewinności, bo są tak nieświadomi, że zaczynają gromadzić w sobie coraz więcej emocjonalności, którą następnie racjonalizują coraz większą ilością negatywnych projekcji i postaw. Zamiast żyć cały czas chętnie jak dziecko, żyją coraz bardziej niechętnie.
Nikt nigdy nie powiedział, że nie mamy się dobrze czuć, a nawet dobrze bawić w pracy. Dopóki ją wykonujemy rzetelnie, dobre samopoczucie stanowić będzie dodatkowy miły element całego doświadczenia. Mnóstwo ludzi przekonało samych siebie i stara się przekonać nawet mnie, że ich samopoczucie zależy od pracy. Ale te same osoby, które tak starają się utrzymać to przekonanie tak naprawdę nigdy nie czują się dobrze. Tak źle jak w pracy czują się dużo częściej także poza pracą.
Współpracowałem kiedyś z chłopakiem, który za nic na świecie nie chciał przestać trzymać się przekonania, że dręczyli go inni w pracy, że byli przyczyną jego zmagania, a same prace były tak złe, że się męczył przez nie. A potem nie miał pracy przez ponad pół roku i czuł się jeszcze gorzej! Nikt go nie dręczył, nie męczył się w żadnej pracy, a jego samopoczucie kompletnie nie uległo poprawie. Więc nie zależało od miejsca, w którym przebywał, tylko od jego postawy względem siebie i poziomu zaniedbania siebie. Tylko prace i inni ludzi stanowili doskonały pretekst do wyprojektowania tego. Jego poziom dojrzałości był niezwykle niski, bliski zeru. Nie uważał się za autora czegokolwiek w swoim życiu, tylko za ofiarę wszystkiego.
Kompletnie nie był w stanie pojąć konceptu odpowiedzialności. Zapytany by napisał czym wg niego jest odpowiedzialność, dosłownie przekleił cytat z Wikipedii. Nie był w stanie odpowiedzieć. Potem gdy zapytany został dlaczego to zrobił, mówił, że bał się popełnić błąd odpowiadając na to pytanie…
To tak jakby ktoś zapytał się Ciebie co sądzisz o np. kolorze zielonym, a Ty ze strachu przed popełnieniem pomyłki szukasz w encyklopedii co oznacza kolor zielony i przepisujesz to.
W tym przypadku oczywiście praktycznie 90% to był aspekt psychiki dziecka, 10% rodzica, który za wszelką cenę chciał zapewnić dziecku bezpieczeństwo i nie narażać go na nic. A że we wszystkim widział on źródło swojego bólu, zmagania, cierpienia, to uciekał od wszystkiego i robił tylko to, co mu się podobało. Nie było tam w ogóle miejsca na opiekuna, by mądrze do wszystkiego podszedł. A był na tyle zarozumiały, że nie słuchał osób, które były dla niego takimi opiekunami. W tym 2 terapeutów i ja.
Różne obszary naszego życia i różne sytuacje wymagają od nas różnego “poziomu” zaangażowania dziecka, rodzica i opiekuna. Więc wymagają od nas innego poziomu odpowiedzialności oraz dyscypliny. Czasem musimy całkowicie zrezygnować ze spontaniczności na rzecz wykonania planu – np. podczas przyjmowania leków czy postępowania w przypadku pandemii. Naturalnie to samo dotyczy pracy zawodowej i wielu, wielu innych sytuacji.
Jeśli będziesz nosić maseczkę i rękawiczki tylko wtedy, gdy “poczujesz”, że jest to odpowiednie, to narazisz nie tylko siebie ale też innych ludzi na potencjalną śmiertelną chorobę.
A jeśli pójdziesz na imprezę i będziesz tylko chodzić od człowieka do człowieka i rozmawiać, to pewnie zostaniesz uznany/a za sztywniaka i nudną osobę. Bo to nie miejsce dla rodzica, tylko dla dziecka i jeśli będzie w harmonii z opiekunem, to bardzo dobrze.
Jeśli zamierzasz rozpocząć biznes i robić tylko to, co pewne, bezpieczne, to także nie licz na duży sukces. Tak samo jeśli postanowisz wstawać wtedy, gdy poczujesz, pracować, gdy będzie Ci się chciało i przekładać spotkanie ze znajomymi nad zaangażowanie w prowadzenie biznesu – będzie Ci ciężko.
O dojrzałości można powiedzieć bardzo dużo.
Przede wszystkim – w kontekście słów Jezusa, by nie szukać niedoskonałości innych, tylko skupić się na swojej – nie doszukujemy się niedojrzałości u innych, nie atakujmy jej, nie oceniajmy i obwiniajmy, bo to samo w sobie jest już ogromną niedojrzałością. Nie oczekuj i nie wymagaj jej także od innych – np. od swoich rodziców. Ty bądź taki/a względem nich i sam(a) dobierz jak wiele czasu chcesz im poświęcić.
A jeśli jesteś rodzicem, to najlepszą formą nauki dojrzałości jest stać się przykładem.
To zresztą dotyczy nie tylko wychowania własnych dzieci.

39. Odpowiedzialność (290)

Temat kolosalnie niezrozumiały.
Przede wszystkim – definicja:
odpowiedzialność to świadomość bycia autorem.
Rozumiemy? To świadomość. Czyli uświadamiamy sobie to, co już jest. I tak już jesteśmy odpowiedzialni, bo jesteśmy autorami swojego życia i losu. Ale tzw. “wzięcie odpowiedzialności” to pełna świadomość tego faktu.
Jest więc niezbędna do zmiany/do poprawy czegokolwiek w życiu. No bo jeśli uznasz, że nie jesteś autorem czegoś w swoim życiu, tylko tego niesprawiedliwą ofiarą, to co możesz zrobić? Nic, tylko cierpieć i dalej przekonywać siebie, że cierpisz przez to/przez kogoś.
Ludzie boją się brać odpowiedzialności i nawet nie wiedzą dlaczego. Odczuwają względem niej strach i tyle. Dlaczego? Bo boi się ich ego. Gdy człowiek bierze odpowiedzialność, to przestaje być ofiarą. Nie może się już użalać, winić kogokolwiek, frustrować się. Czyli ego tej osoby nie może już doić emocjonalności i grać ofiary.
Wybieraj – odpowiedzialność albo bycie ofiarą.
Od małego wszyscy jesteśmy uczeni w najlepszym przypadku posłuszeństwa względem rodziców ale nie odpowiedzialności za swoje postępowanie. Dziecko jest straszone i karane, a nie uczone odpowiedzialności za konsekwencje swoich wyborów. Dlatego zaczyna bać się popełniać błędy, a nie spokojnie działać, wyciągać z błędów wnioski i lekcje i działać dalej będąc mądrzejszym.
Człowiek zastraszany i karany nie staje się odpowiedzialny.
Wina jest na poziomie 30, strach na poziomie 100. Odpowiedzialność jest na poziomie 290 (przypominam o skali logarytmicznej).
Poziomami 30 i 100 nikogo nie doprowadzimy na poziom 290.
Dlatego właśnie bez wzięcia odpowiedzialności za swoje życie, negatywne cechy charakteru, błędy, przeszłość, uzależnienie, etc. nie można wyzdrowieć. Użalanie się, obwinianie, frustrowanie, wstydzenie, etc. – te niskie, negatywne postawy nie zawierają się w polu mocy niezbędnym, by wyjść z uzależnienia.
Odpowiedzialność jest też nierozerwalnie związana z dyscypliną – z wyborem aspektu dojrzałości, dorosłego – tego, co robi to, co niezbędne niezależnie jak się wobec tego czuje. Dziecko jak to dziecko – używa każdego pretekstu, by robić tylko to, co mu się podoba. Dlatego się mówi – “paluszek i główka to szkolna wymówka”. Dziecko wykorzysta bolący palec, by uniknąć pójścia do szkoły i nauki.
Czyli wykorzysta problem fizyczny, a nawet skłamie, że go ma, by uniknąć nauki! Rozwoju! Dlatego tak niebezpieczne jest utrzymywać psychikę dziecka w życiu dorosłym.
Bo inteligencja rozumiana jako generalna część psychiki to zdolność dostosowania się do panujących warunków.
Dziecko się nie dostosowuje, tylko traktuje jako ofiarę. Mama woła na obiad! A to straszny los! Dziecko chce się bawić, a tu wredna mama woła, że pora zjeść! Albo – człowiek taki samotny, cierpiący, a tu musi wyjść z domu, ruszyć tyłek na miasto i kogoś poznać! Niedoczekanie! Ależ to niesprawiedliwy i zły los!
Kiedyś na studiach nie mogłem załapać o co chodziło w pewnym projekcie. Nie włożyłem w to w ogóle wysiłku. Męczyłem się, tak. Ale nie poprosiłem nikogo o pomoc. Wybłagałem u kolegi gotowy projekt i zamiast poprosić, by mi pomógł to zrozumieć, zrobiłem copy-pastę i tylko podmieniłem dane. Przy oddaniu oczywiście prowadzący zapytał się mnie o kilka spraw, których nie kumałem. Połapał się w moment, że nie wykonałem tego projektu. A potrzebowałem tego zaliczenia. Zacząłem grać ofiarę – popłakałem się, przyznałem się nawet do uzależnienia, biadoliłem jak mi ciężko, etc. I jakie było moje zdziwienie, gdy nie ulitował się! Uwalił mnie! I dobrze! Dzięki temu się nauczyłem. Zobaczyłem, że nie popłaca grać ofiary. A gdy odpuściłem już biadolenie, męczenie się, zobaczyłem jak prosty był to projekt. Ale utrzymując ciągły opór mój umysł nie był w stanie pracować wydajnie. Sam sobie więc narobiłem górę problemów. Bo byłem niezwykle niedojrzały. Miałem kilka miesięcy na tej projekt, a jego wykonanie na spokojnie zajęłoby 3-4 dni.
Gdyby profesor dał mi zaliczenie, pozostałbym grającą ofiarę i liczącą na litość innych biedulką. I w życiu dorosłym byłoby mi bardzo trudno. Podobnie było w moim pierwszym związku. Gdyby nie rzuciła mnie dziewczyna, nie dojrzałbym. Wszystkie najważniejsze lekcje mojego życia były bolesne.
Ale tragicznym zniekształceniem tego jest intencjonalne krzywdzenie innych – fizyczne i psychiczne. Czyli tzn. znęcanie się. Wlicza się w to zawstydzanie i obwinianie. To nie rozwija człowieka. Bo to przelewanie własnej niedojrzałości na drugą osobę.
Jak mama zastraszy dziecko, że jeśli nie przyjdzie na obiad to nie zje, to nawet jak dziecko przyjdzie, to nie zrobiło tego przez własny, świadomy wybór. Nie zrobiło tego z pozytywną intencją, tylko by uniknąć kary. To go nie rozwinie, a tylko obciąży winą, strachem, a często też wstydem. I potem taka osoba wszystko robi nie z chęci, radości, zaangażowania, tylko by uniknąć kary.
Ludzie, którzy niechętnie idą do pracy to bardzo często właśnie dzieci zastraszane, by przyszły na obiad. Mówię w przenośni.
Dorosły uczy się i pracuje niezależnie od samopoczucia. Oczywiście nie mówię tu o głupocie – gdy jest poważnie chory, to dba o siebie. Dlatego i wewnętrzny rodzic ma tu dużo do powiedzenia.
Ile razy nie chciało się nam wstać, nie czuliśmy chęci i wstaliśmy do pracy tylko dlatego, bo baliśmy się jej utraty i dlatego, że MUSIMY iść? A więc ile razy postawiliśmy się w roli ofiary? Ile razy użalaliśmy się po drodze, narzekaliśmy, frustrowaliśmy i jeszcze obwinialiśmy innych? Tak postępuje niedojrzała dziecinność. Nieodpowiedni aspekt nas i to jeszcze w bardzo niezdrowy sposób. To tupiące nóżką dziecko, które uważa, że ktoś mu coś uniemożliwia. Ale uniemożliwia sobie tylko ono – wybierając postawę niechęci i usprawiedliwiając nią resztę wyborów.
Jak Ci się coś nie podoba, to to zmień. Rusz tyłek i to zmień. Przestrzegając prawa i dobra innych ludzi.
Samopoczucie to konsekwencja naszych postaw/nastawienia.
A jednak dla ludzi staje się pretekstem do wyboru dalszych negatywnych postaw.
Odpowiedzialność to nie tylko jakaś fantazyjna jakość. Odpowiedzialność to także świadomość własnych wyborów, bo od nich zależy nasza przyszłość. Czy wiesz, że jesteś odpowiedzialny/a za to, co dzisiaj przeczytasz, obejrzysz, usłyszysz? A może grasz ofiarę artykułów, które pojawią się na jakimś serwisie informacyjnym? Czy rozumiesz, że Ty je wybierasz? Czy ktoś Ci każe je czytać?
Czy rozumiesz, że Twoja podświadomość zapamiętuje wszystko i nie ma możliwości odróżnienia prawdy od fałszu i wykorzysta każdą zapamiętaną informację do racjonalizacji i jako pretekst, by wytłumaczyć to, co jest i tego nie zmienić?
Warto zrobić PISEMNĄ listę zaniedbanych obszarów naszego życia i napisać kogo jeszcze za nie obwiniamy, kto sądzimy, że ponosi za niego odpowiedzialność. Oraz oczywiście nasze własne nastawienie wobec tego obszaru, przekonania, czy jest opór i jak silny, jakie emocje czujemy. Napisać też dlaczego go zaniedbujemy i ustalić kiedy się za niego weźmiemy lub co musiałoby ulec zmianie, byśmy się za niego zabrali?
Napisać uczciwie co zrobiliśmy, by o niego zadbać i w jaki sposób jeszcze go zaniedbujemy. Napisać co możemy zrobić inaczej, a także czego sądzimy, że nie możemy zrobić. Warto też poszukać ludzi, którzy mieli ten problem i go trwale rozwiązali. Dowiedzieć się co oni zrobili. Nikt nam nie każe wymyślać rozwiązania od zera. Większość dzisiejszych wynalazków opiera się na pracy innych ludzi lub dalej rozwija już istniejące rozwiązania. To po prostu mądre.
Jeśli miałbyś/miałabyś do wyboru samochód bez poduszki powietrznej i taki sam samochód, który ma poduszkę powietrzną, to który byś wybrał(a)? Prawie na pewno ten, który ma dodatkową, ważną opcję. Ale to nadal ten sam samochód. Tylko ma dodatkowe rozwiązanie. Nie ma rewolucyjnego rozwiązania w samym samochodzie – on sam niczym się nie różni. Ale dodana została poduszka powietrzna.
Mnóstwo ludzi wierzy w bzdurę typu “samiec/samica alfa”. A czy rozumiemy, że to wiąże się z ogromną odpowiedzialnością? Samiec alfa przewodzi stadem, a nie nim rządzi. Nie robi tego z egoistycznych pobudek, tylko walczy o możliwość przewodnictwa. Natura wyszukuje najodpowiedniejszego przewodnika dla dobra gatunku.
Zapewne dziesiątki jak nie setki tysięcy razy stado przegoniło, a nawet zagryzło głupiego przewodnika, który na stado sprowadzał kłopoty lub był nieudolny.
Z odpowiedzialnością oczywiście wiążą się benefity. Ale nie sama siła świadczy, że ktoś jest “alfa”. Kto jest gotów przewodzić “stadu”? Kto przewodzi? Kto weźmie odpowiedzialność za dobrobyt innych ludzi i będzie rozliczany z rezultatów? Kto będzie wkładał ekstra wysiłek, by kierować innymi ludźmi dla korzyści wszystkich? To m.in. jest odpowiedzialność samca alfa. Ale ludzie nie rozumieją tego. Chcą tylko by na nich skupione były oczy innych i tyle. Są jak dzieci, które chcą błyszczeć, być wyjątkowe w oczach swoich rodziców. Brak miłości potem kompensują sobie szukaniem uwagi u innych i próbami bycia lepszym. I po co? A nie lepiej odpuścić wstyd, winę, żal, urazy, dumę i zacząć żyć z radością i miłością w sercu?
W każdej firmie projektami przewodzi osoba silna ale nie mająca wielkie łapy, tylko osoba mądra, odpowiedzialna, potrafiąca spokojnie zarządzać, pilnować pracy innych, kontrolować ich i wiele, wiele więcej. A nie bijąca po pysku i mająca najlepsze samiczki tylko dlatego, bo jest duża.
No ale historia pokazała, że ludzkość nie jest w stanie odróżnić tyrana, megalomana i szaleńca gotowego doprowadzić do śmierci setki milionów ludzi od mądrego wodza.
Dlatego m.in. poprze tą serię artykułów chcę troszkę “przetrzeć oczy”. I pomóc dostrzec rzeczywistość, a nie urojenia na jej temat i podświadome, społeczne programowanie, które większości tylko szkodzi.

40. Niezawodność/można na nas polegać (290)

Niezawodność jest na poziomie odpowiedzialności. Bardzo wysoko.
Nie zawieść oznacza znalezienie sposobu, by osiągnąć zamierzony, ustalony cel. Nie poddać się po drodze, nie znaleźć wymówki, ani pretekstu, by odpuścić, tylko znaleźć drogę zarówno zewnętrzną jak i wewnętrzną – motywację, nadać odpowiednie znaczenie pracy, błędom, porażkom po drodze i kolejnym próbom, etc.
Być kimś na kim można polegać jest bardzo wysokim poziomem rozwoju.
Bo pokazuje to jaką intencją kieruje się ta osoba – poszuka i znajdzie rozwiązanie, a nie po natrafieniu na przeszkodę uzna, że nie może. Bo MOŻE ale NIE CHCE.
Ludzie mi np. piszą, że próbowali wszystkiego, by wyjść z uzależnienia. Pytam czego próbowali. I nagle okazuje się, że nie próbowali grup 12 kroków lub byli raz czy dwa i zrezygnowali, byli u aż jednego terapeuty i odpuścili po miesiącu, z WoP oczywiście nie skorzystali. Nie byli w żadnym ośrodku dla uzależnionych, nie porozmawiali o tym z bliskimi i poprosili o rady, etc. Nie próbowali setek możliwości, a uznali, że wykorzystali wszystkie opcje. Więc ich intencją wcale nie jest rozwiązanie problemu, tylko próby znalezienia komfortowego rozwiązania. Zaś takiego nie ma.
Więc człowiek, na którym można polegać daje od siebie coś ekstra, stara się, angażuje, inwestuje dużo. Dopina swego, wybiera cel, a nie porażkę. Wybiera naukę, rozwój, zostawia za sobą użalanie się, obwinianie, wmawianie sobie bezsilności. Szuka, eksploruje. Znajduje osoby, które mogą mu w czymś pomóc.
A ja wielokrotnie spotykałem się z prośbami, bym np. poszukał czy przetłumaczono jakąś książkę na język polski, etc. Więc człowiek jest tak niechętny, apatyczny, nie daje od siebie, tak niesamodzielny, że nawet sam nie poszuka informacji, której znalezienie zajęło mi minutę. Zrobiłem to dla testu. Osoba napisała do mnie, czekała kilka dni na odpowiedź, a rozwiązanie tego wymagało aż wpisania w Google frazy – “tytuł książki + tłumaczenie na język polski”. Rozwiązanie było na pierwszej stronie. Jeśli w tak banalnych kwestiach człowiek nie jest samodzielny, to co z dużo bardziej poważnymi?
Ostatnio zapytałem człowieka, dlaczego żenująco mało napisał na ważny punkt w Raporcie Programu Wolność od Porno. Odpisał – “nie mam odpowiedzi”. Albo wspomniany wcześniej inny uczestnik, który zapytany o napisanie czym wg niego jest odpowiedzialność wkleił cytat z Wikipedii.
Jeśli odpuszczamy każdą okazję, by poćwiczyć DAWANIE od siebie, no to nie liczmy na poprawę naszego życia. W sklepie też aby otrzymać produkt najpierw musisz zapłacić, czyli dać od siebie. Sam musisz wiedzieć czego chcesz, poszukać tego. A jak nie wiesz gdzie są margaryny, to poszukaj osoby, która będzie wiedzieć.
Rozwiązania są!
Ale jak już nauczał nas Jezus Chrystus – szukajcie, a znajdziecie, proście, a będzie wam dane.
To nie religijna propaganda, tylko coś, co Jezus rozumiał już 2000 lat temu, a dzisiejsza nauka dalej się głowi i nie ma o tym pojęcia. Znajdziesz to, czego szukasz – jaką masz intencję. Z innej strony – to, co znalazłeś/aś – tego szukałeś/aś. Jak nie znajdujesz rozwiązań, to znaczy, że nie ich szukasz. Co nie znaczy, że ich nie ma.
Bo intencja i jej wpływ to jest coś, czego nie da się udowodnić w żaden sposób. Dlatego nauka nie bierze jej pod uwagę. A jest to sprawa najwyższej wagi. Bo dotyczy szerszego kontekstu, niż tylko umysł logiczny.
Nawet teraz – jeśli jesteś uzależniony, to przypominam, że jesteś na Serwisie dla uzależnionych od pornografii. Jest tu dla Ciebie cały, profesjonalny Program opracowany, by rozwiązać problem uzależnienia od A do Z, trwale. Jeśli go nie wybierasz, to znaczy, że na czymś bardziej Ci zależy, niż na skutecznym wyzdrowieniu.
Wielu uzależnionych zawodzi się – bo np. obiecują sobie to, czego nie mogą dotrzymać – że już nigdy nie obejrzą pornografii, bo zrozumieli jaka jest szkodliwe. Co więcej – porażkę traktują jako dowód, że zawiedli i że nie mogą sobie ufać i że to koniec.
Nie rozumieją, że wybór celu – wolności od uzależnienia ma stać się tym, do czego dążą, wzrastają, zdobywają niezbędną wiedzę, narzędzia, umiejętności.
Cały ten Blog poświęcony jest temu, by pokazać właściwą drogę i metodologię. Powtórzę ją w jednym zdaniu –
Ty masz się zmienić.
Najświętsza deklaracja, że już nie obejrzysz porno w 99% przypadków nie zmieni nic, a tylko stanie się pretekstem do obwiniania się i nawet nienawiści względem siebie. Co też dużo pokazuje – dlaczego w ogóle się obwiniać i nienawidzić za niedotrzymane słowo? Dlaczego to robimy? O co nam chodzi?
A więc rozpoznaj przyczyny sięgania po porno i stanie się jasno jakie aspekty siebie musisz zmienić. Często ważna jest nie tyle zmiana tego ale też zmiana swojej postawy odnośnie tego. Np. zmiana obwiniania się za porażki na akceptację i korektę. Dlaczego się za nie obwiniamy? Przecież to masochizm, który nie przynosi żadnej zmiany na lepsze! Wybieramy więc sadystyczną postawę i tkwimy w niej coraz bardziej degenerując swoje zdrowie i życie.
Jak więc mamy wyzdrowieć z uzależnienia jeśli dalej się karzemy, obwiniamy, traktujemy bardzo źle i nie znajdujemy mądrych, zdrowych, dojrzałych i odpowiednich rozwiązań do problemów jakie mamy w swoim życiu?
Oczywiście, że popełnisz błędy! I to całe mnóstwo! Ale niezawodność polega na tym, że Cię to nie zatrzyma. Naturalnie można popełniać te same błędy przez wiele lat. Niejedna osoba tak postępuje – w kółko robi to samo i liczy, że coś się nareszcie zmieni. Ale się nie zmieni (na lepsze).
Ja wiem dlaczego nic się nie zmienia. A Ty wiesz? Uświadom sobie jakimi intencjami się kierujesz, bo prawie na pewno jest to intencja dalszego komfortu i unikania emocji. A także niechęć, by się od nich odkleić – by przestać się ich trzymać.
No bo czy niezawodnym jest człowiek, który zapytany czy zrealizował obowiązek odpowiada – “Nie, bo się trzymałem strachu/oporu i nie chciałem puścić”. No bo tym jest to “czuję opór”, “boję się”, “wstydzę się”, “sam(a) nie wiem co mam zrobić”, itd. Trzymaniem się emocji – przyklejeniem się do nich jak glut (cytuję pewną mądrą osobę ;) ).
Ludzie rzucają pracę z Programem i współpracę ze mną, bo “pojawiły się niezapowiedziane obowiązki”. Bo nagle osoba musiała zająć się czymś “ważnym”. Często potem okazywało się, że były to zwyczajne kłamstwa lub coś, czym ludzie ci i tak się nie zajęli na 100%. Szukali tylko jak mogli pretekstu, by przestać przerabiać Program, bo nie chcieli stawać się świadomi, odczuwać, uwalniać, zmieniać swoich postaw, mierzyć się z oporem i emocjami, podejmować działania, itd. Z radością witali problemy i rzucali WoP od razu, by rzekomo się nimi zajmować. Ale nimi często też się wcale nie zajmowali. Naturalnie przestawali stosować narzędzia i wdrażać informacje z Programu, które już poznali.
A poza tym dlaczego praca nad sobą, by wyjść z jednej z najpoważniejszych chorób na tej planecie nie jest tym “czymś ważnym”? Ludzie nie medytowali, bo znajomi zapraszali ich na imprezę! Tak im nie zależało, że nawet nie wymyślili rozwiązania – by zaplanować medytację trochę wcześniej – 10 minut. Rezygnowali z medytacji kompletnie i pisali mi, że nie mogli, bo nie mieli na nią czasu. Nie znaleźli czasu – a więc tego szukali.
Jak nie masz na coś odpowiedzi, to znaczy, że też jej nie szukasz. Szukasz braków i braki znajdujesz. Wiele osób jest w tym niezawodnych – zawsze znajdzie sobie kolejny brak, kolejny problem, kolejny pretekst, by odpuścić. Co też daje do myślenia – jeden człowiek nigdy nie odpuści i zawsze sobie poradzi, a drugi nie. Dlaczego? Bo różnią się ich intencje.
O, albo przed sekundą wszedłem na stary artykuł na temat ilości pornografii w internecie, a tam komentarz czy można gdzieś znaleźć statystykę. Więc wpisuję w Google dokładnie tę frazę – “ilość pornografii w internecie” i na pierwszej stronie mam kilkanaście wyczerpujących odpowiedzi. A jednak ktoś wolał napisać komentarz na Blogu i czekać aż mu podsunę odpowiedź pod nos, niż poszukać samemu. Oczywiście nie odpowiadam na takie pytania, bo nie zamierzam w nikim zasilać stanu dziecka – niedojrzałości i niesamodzielności.
I oczywiście każdy może moje postępowanie zinterpretować po swojemu – albo nie można na mnie polegać, bo nie odpowiedziałem, albo właśnie, że dałem komuś super lekcję i można na mnie polegać.

41. Troskliwość (295)

Troskliwość jest niezwykle wysoko – zbliża się do kolejnego poziomu świadomości nazywanego Ochotą (310).
Dlaczego troskliwość jest tak wysoko? Bo jest to poziom (DO)DAWANIA tego, co pozytywne – to świadomy wybór pozytywnej, sprzyjającej życiu i zdrowiu postawy.
Osoba w niskiej świadomości np. użala się, że jest chora i walczy z choroba. Cały czas słyszymy, że ktoś wygrał walkę z chorobą, co jest głupotą i chorobliwym wynaturzeniem. Nikt nie wygrał żadnej walki. Choroba nie mija, bo się z nią boksowaliśmy i znokautowaliśmy. Co ktoś ma na myśli mówiąc walka? Opór, niechęć, negatywne ocenianie, traktowanie jako smutnego losu, jako złej przypadłości. To sądzenie, że niechęć przepędzi chorobę. Ale niechęć osłabia, a więc zasila chorobę.
Walka jest na poziomie Gniewu, czyli 150 – jest to poziom NIE sprzyjający życiu.
Nie poddawanie się, nie użalanie nad sobą, nie odpuszczanie starania, a przede wszystkim CHĘĆ ŻYCIA nie ma nic wspólnego z walką z chorobą. Tak jak jeśli chcesz odnieść sukces finansowy w jakiejś branży, to nie masz walczyć z innymi… Jak chcesz mieć zgrabne ciało to nie walczysz z nadwagą.
No ale wiele osób bardzo chętnie woli walkę, której wygrać nie mogą, bo nie ma przeciwnika. A potem brak zmian staje się dla nich pretekstem do użalania się nad sobą.
Mówiłem już – to że nie czynimy nikomu krzywdy nie czyni nas dobrym człowiekiem. To, że nie wlewamy w siebie codziennie litra wódki nie oznacza, że dbamy o siebie.
Tak samo to, że nie szkodzimy sobie nie oznacza, że jesteśmy troskliwi. Człowiek żyjący apatycznie, nieśmiało, niechętnie niekoniecznie będzie sobie robił krzywdę ale i tak niewiele osiągnie i być może będzie podatny na zachorowania przez swój bardzo niski poziom energii.
Poziom 295 oznacza także bardzo wysoki poziom energii, a więc także i chęci. Chętnie dbamy o siebie. Troszczymy się, zapewniamy sobie to, co potrzebujemy i czego chcemy. Staramy się, byśmy to mieli. Widzimy różnicę między świadomą troską, a graniem ofiary i wmawianiem sobie, że nie możemy czegoś mieć, bo nam np. ktoś/coś odmawia/uniemożliwia lub nie zasługujemy? To wszystko urojenia – negatywne programy racjonalizujące zaniedbaną emocjonalność. Troska jest wysoko ponad tym.
Warto podkreślić, że troskliwość jest nawet ponad poziomem Odwagi.
Bo zauważmy, że jednym jest podejść do kobiety – odważyć się, zagadać, poderwać, umówić się. Ale co potem? Przygoda dopiero się zaczyna. Jeśli chcemy, by nasz związek rozkwitnął, potrzebne jest zaangażowanie, troska. Zauważmy, że troskliwość jest nawet o 5 punktów wyżej od niezawodności! Bo osoba, która się troszczy nie zawodzi. Pyta o potrzeby swoje i innej osoby i robi co może, by je zapewnić.
Co więcej – jeśli np. wejdziemy do kuchni i zobaczymy otwarte drzwi lodówki, to zamiast szukania winnych, narzekania wybieramy troskę – zamykamy je, nie robimy z tego kłopotu. Spokój, dobro nasze i osoby, z którą jesteśmy jest dla nas ważniejsze, niż spór i jego wygranie.
Najczęściej wybieramy troskę w obliczu choroby. Dlaczego? Bo wybieramy życie i dbanie o nie. I to automatycznie zestraja nas z wysokim polem energii, które życiu sprzyja. Osoba troszcząca się ma energię, chęci. Zawsze wykrzesa z siebie dodatkową energię, by zrobić coś dla kogoś lub dla siebie – dla tego, o kogo się troszczy.
Malarz troszczący się o swój obraz będzie spędzał nad nim mnóstwo czasu. Będzie spokojny, cierpliwy, dokładny. Będzie nad nim pracował, aż efekt go zadowoli.
To pokazuje nam jak ta cnota sprzyja życiu oraz sukcesowi.
A teraz porównajmy to do wykonywania obrazu niechętnie, jako ofiara – bo nam ktoś kazał, bo musimy lub żeby go odbębnić jak najszybciej. Nawet jeśli wykonamy dobrą robotę, to nie będziemy w ogóle zadowoleni. Raczej tylko przestaniemy się dodatkowo mordować w sobie i trochę odetchniemy po zakończeniu obowiązku ale będzie to dalekie od zadowolenia.
Czy nie tak pracujemy? Niechętnie, zamiast troskliwie. Nie dziwne, że nigdy nie jesteśmy zadowoleni. Zawsze też znajdujemy powody do narzekania, a nie poprawy. Zamiast poprawić jakość swojej pracy, zarobki, a może w ogóle zmienić pracę, wolimy się zmagać z tym, co nam się nie podoba.
Powtórzę – jak Ci się coś nie podoba, to sobie to zmień.
Często do tego potrzebne będą małe kroczki, tzw. “baby steps”. Jednak trzeba je wykonać. A jeśli jesteśmy na to zbyt dumni, no to kto się robi w jajo?
Ludzie naprawdę nie chcą nic zmieniać. Jak mają problem, to mówią, że inni też go mają, też ich dotyczy i że inni powinni się nim zająć… a sami dalej narzekają z tego powodu, bo oczywiście nikt się tym nie zajmie. Człowiek apatyczny, narzekający i użalający się oczywiście będzie tylko czekał i liczył na innych. A że ponad 80% LUDZKOŚCI żyje mniej więcej w ten sposób, no to zmienia się niewiele u tych ludzi.
Są całe kraje na poziomie apatii, gdzie nikt nie sprząta ulic. Ludzie wywalają śmieci tam gdzie stoją. Nie ma usług, by dbać, troszczyć się o kraj. Zazwyczaj najwięcej pieniędzy wydawane jest na wojsko – czyli na walkę. Co pokazuje jakie jest to głupie. A w wojsku są najczęściej bardzo negatywne osoby, które zamiast troszczyć się o rodaków, dodatkowo ich dręczą. Co na wielką skalę pokazuje jak mniej więcej potrafi postępować każdy z nas względem siebie.
Troska najczęściej wymaga od nas praktykowania i wykorzystania strony psychiki nazywanej wewnętrznym rodzicem. Oczywiście dbamy i troszczymy się nie tylko o sprawy zewnętrzne jak np. praca, dom, relacje, związki ale też sprawy wewnętrzne jak swoje potrzeby, emocje, ból, pragnienia.
Kiedy ostatnio daliśmy prezent swojemu wewnętrznemu dziecku? A kiedy mądrze nim pokierowaliśmy, daliśmy dobry przykład?
Wewnętrzne dziecko to także nasze ego – tak, ta zwierzęca część, która uważa się za centrum świata, Boga, za najważniejsze na świecie, lepsze od wszystkich, pragnące władzy, kontroli, uwagi i szacunku, zadośćuczynienia za krzywdy, które dopatruje się niesprawiedliwości, etc. Zaniedbywane będzie biadolić coraz głośniej. Kiedy ostatnio poklepaliśmy je po główce, a ile razy kazaliśmy się mu zamknąć, nienawidziliśmy go, negatywnie ocenialiśmy, etc.?
Pokaż mi zwierzę, które uspokoi się, gdy na nie nawrzeszczysz lub cały czas będziesz na nie warczeć?
Jeśli wiecznie będziemy tylko utożsamiać się z dzieckiem, żalić się, płakać, czekać aż ktoś coś zrobi za/dla nas, no to w swojej świadomości wiecznie będziemy bezsilni wobec wszystkiego. Troskliwość m.in. dlatego jest ponad odwagą, bo odwagi wymaga “wyklucie się” i stanie się jednostką zaradną, samodzielną dbającą o siebie i o innych. Im bardziej troszczymy się o innych, tym mniej egoistyczni jesteśmy i tym więcej mamy w sobie energii, chęci, miłości.
Zdrowa osoba pozwala sobie na radość i zabawę i nie czuje się z tego powodu winna. Pozwala sobie na błędy, nie obwinia się za nie ale bierze odpowiedzialność za ich konsekwencje. Zdrowa osoba przeznacza czas na obowiązki i przyjemności. Robi to mądrze. Jeśli trzeba, rezygnuje z zabawy na rzecz pracy i naprawy – troski. Nie narzekając poświęca weekend, by zadbać o coś, co wymaga zaangażowania.
Jest obecna w tym co robi – gdy pracuje, skupia się na pracy. Gdy odpoczywa, nie myśli o pracy. Gdy oddaje się hobby, nic innego się nie liczy. Gdy jest z drugą osobą, koncentruje się na niej.
Nie zwala odpowiedzialności na myśli. Uczy się i potrafi ignorować rozpraszacze. Nie wykorzystuje ich jako usprawiedliwienia, by zmienić swój kierunek.
Jeśli ktoś lub coś przeszkadza jej w nauce, to nie zaczyna się użalać i walczyć z tym, tylko szuka rozwiązania, by jak najszybciej wrócić do nauki. A jeśli przestaje się uczyć i zaczyna się zajmować czymś innym, no to najwyraźniej nauka nie była dla niej najważniejsza.
Osoba, która się troszczy o siebie, nie musi robić tego sama. Prosta sprawa – potrzebujesz ubrać. Czy sam(a) sobie je szyjesz? Nie. Kupujesz. Wydajesz na to pieniądze – czyli używasz uniwersalnego środka wymiany. Jeśli potrzebujesz edukacji, to wszystko sam(a) wymyślasz? Nie. Idziesz do szkoły, a potem na studia i UCZYSZ się tego, co odkryli inni. Non stop korzystasz z pomocy innych ludzi.
Ludzie zaś patrzą tylko na pieniądze. Mówią, że stracą pieniądze jak komuś zapłacą za pomoc. Wow! Czyli jak kupujesz artykuły spożywcze, to tracisz pieniądze? Dlaczego nie patrzą na to jako inwestycję w siebie? Po co jesz? Żeby mieć energię. Istotne jest więc jak jej użyjesz – jak wykorzystasz inwestycję i jej  efekt.
Jeśli zapiszesz się na kurs prawa jazdy, to straciłeś/aś pieniądze? Nie. To również inwestycja. Ważna jest nie tylko nauka podczas kursu ale też to jak wykorzystasz nowo nabytą umiejętność i czy będziesz ją dalej rozwijać. Jak ją zaniedbasz lub nie będziesz wykorzystywać, no to Twoja umiejętności prowadzenia samochodu będzie coraz mniejsza.
Czyli cały czas płacimy komuś innemu za jego wiedzę i doświadczenie. Płacisz rolnikowi za owoce i warzywa i piekarzowi za pieczywo. Płacisz firmie zarządzającej supermarketem, w którym zrobiłeś/aś zakupy.
Jeśli troszczysz się o siebie, to to rozumiesz. A nie narzekasz, że musisz komuś zapłacić za produkt czy usługę. Dlaczego więc w innych tematach, w których nie musisz radzić sobie sam(a) nie chcesz?
W czym sobie nie radzisz? I w czym sądzisz, że jesteś sam(a)? Szkoła i studia to świetne miejsca i czas, by nauczyć się prosić o pomoc i z niej korzystać. Kupujesz piwo lub pół litra i idziesz do innego studenta, który dobrze sobie radzi. Często nawet nic nie będzie chciał za pomoc, bo rozumie, że ucząc innych doskonali sam siebie.
Mądrzy ludzie poszli o krok dalej – rozumieją, że najlepiej jest dać człowiekowi wędkę i nauczyć go łowić, a nie w kółko łowić dla niego ryby. Dzieci w szkole często chcą, by lepsi uczniowie robili im prace domowe. Te dzieci można podzielić na 2 grupy:
1. Głupców, którzy nie chcą się uczyć i sądzą, że w ten sposób rozwiązują swoje problemy. A potem dalej sobie bimbają.
2. Cwane dzieci, które znajdują mądrzejszych od siebie do rozwiązania ich problemów. A one w tym czasie zajmują się czymś innym, co interesuje.
A czy nie postawa nr 2 gwarantuje sukces? Jak sobie nie radzisz np. w temacie relacji damsko-męskich, to co robisz? Wymuszasz siłą, by ktoś za Ciebie poderwał Ci kobietę? Czy szukasz kogoś, kto Cię tego nauczy?
To pokazuje, że wcale nie trzeba być najmądrzejszym, by odnieść sukces. Możesz zatrudnić mądrzejszych od siebie, by zajęli się tym, w czym oni są dobrzy! Wszyscy na tym wygrywają! Wiele osób tego nie rozumie, a mimo to postępuje tak każdego dnia – jak chociażby w kwestii produktów spożywczych.
Zarówno biznesmeni, jak i nauczyciele duchowości mówią, by podążać czyjąś ścieżką – guru, aż nie znajdziemy własnej. Biznesmeni mówią, że mniej więcej do 30-go roku życia pracować w dobrej firmie dla świetnego szefa. By nauczyć się jak co działa.
Ludzie nie potrafią odróżnić prawdy od fałszu – dlatego tak ważne są religie. Bo również pokazują poprawną drogę – np. spowiedź, żal za grzechy (błędy), zadośćuczynienie, wybaczanie, w ogóle zwracanie się do Boga o pomoc. Dopóki nie zaczętą zarządzać nimi często w dramatyczny sposób, były jak najbardziej właściwą ścieżką. I nadal są.
Dlatego tak ważne jest, by BYĆ wzorem do naśladowania dla swoich dzieci. I dla innych!
Nic nie uczy tak jak przykład!
Troska to nauka innych przez przykład. A jeśli staniemy się świetnym wzorem do naśladowania, no to i nasze życie będzie dzięki temu lepsze!
Zauważmy na czym opiera się nasz system edukacji, bo na pewno nie na trosce. Jest to system oparty o karę i wartościowanie. Oczywiście oceny są niezbędne ale nie jako kara, tylko drogowskaz, informacja. Ale pokażcie mi dzieci, które do szkoły idą chętnie? Czy nauczyciele są poważani? Czy stanowią przykład dla uczniów? Nie.
A dzieci są jak małe zwierzęta. Zwierzę potrzebuje przewodnika. Kogoś innego ugryzie lub nasika mu do buta. Czy nie tak się dzieje? Często dosłownie! Bez szacunku i poważania do nauczyciela dziecko nie będzie przyswajało wiedzy, którą otrzyma. Choćby była to wspaniała wiedza! To samo tyczy się rodziców.
Które dziecko chce być jak jego nauczyciel? Praktycznie żadne nie chce! A który nauczyciel kocha dzieci? Zamiast tego cały czas dzieciaki oglądają filmy, w których wygrywają tylko ci, co mordują, kradną, oszukują, nie szanują nikogo. Nie ma pokazywanych mądrych wzorców. Szanujących drugiego człowieka i życie.
Jeśli za wykształcimy w sobie nienawiść do ludzi sukcesu lub do mądrzejszych od siebie, no to sami sobie kładziemy kłody pod nogi!
Bo wszystko co masz w życiu masz dzięki mądrzejszym od siebie, którzy się poświęcili, włożyli w to kupę wysiłku, czasu i pieniędzy. Nawet chodniki mamy nie tylko dzięki pracy robotników ale też tego, kto ich wynajął, wyszkolił, zapłacił im. Ja mogę być mądrzejszy w jakimś temacie ale na pewno nie zrobię Ci wspaniałej porcelanowej zastawy. Natomiast gdyby mi ktoś przystawił pistolet do głowy i dał 2 miesiące, bym taką zastawę zrobił, to sposób by się znalazł :)
Oczywiście nie należy żyć tak, by zawsze potrzeby był pistolet przystawiony do głowy. Właśnie o to chodzi we wzroście – żeby podejmować inicjatywę, ryzyko, próby, nowe wyzwania bez strachu, tylko odważnie, chętnie.
Bo jeśli uzależnienie sprowadzi Cię na dno rozpaczy, co zmotywuje Cię do pracy nad sobą… przez miesiąc, aż poczujesz się trochę lepiej, a potem odpuścisz, no to nic z tego nie będzie.
Troska to jeden ze wspaniałych sposobów, by np. poradzić sobie z prokrastynacją i tzw. nudą.
Co to jest prokrastynacja? To odkładanie działania, by uniknąć dyskomfortu psychicznego. A z czego wynika ten dyskomfort? Bo względem czegoś nie czujemy chęci. Dlaczego nie mamy chęci? Bo wybieramy niechęć, a więc opór. A dlaczego wybieramy opór? Najczęściej dlatego, bo stawiamy się w roli ofiary tego, co mamy zrobić. Sądzimy, że MUSIMY to zrobić. A człowiek względem automatycznie wybiera postawę niechęci – zaczyna stawiać opór.
Ale nikt nam nie każe wybrać takiej postawy. Możemy wybrać troskę o siebie, o swoje fundusze, o swoje życie. Zrozumieć, że praca nie musi być celem samym w sobie ale środkiem do osiągnięcia innego celu. Pieniądze zarobione w pracy, którą niekoniecznie musimy ubóstwiać możemy wydać na to, na co naprawdę nam zależy. Dzięki temu i na naszą pracę spojrzymy przychylniej.
No ale jeśli daliśmy się wpuścić w maliny – w obwinianie szefa, narzekanie na niego, w zazdrość i poczucie niesprawiedliwości, no to nigdy nie będziemy pracować chętnie, przez co tylko nam będzie trudniej. A zarobione i zaoszczędzone pieniądze zamiast mądrze inwestować, będziemy wydawać na różne używki, by na moment poczuć się lepiej.
No bo MUSIMY jeszcze się więcej uczyć i przeznaczać na to pieniądze? A co z relaksem, zabawą, ulgą od zmagania? No ale kto nam każe się męczyć, frustrować, stresować?
Kiedy wybierzemy troskliwość? Mam nadzieję, że ukazałem Ci jak jest zdrową, pożyteczną i mądrą postawą!
Podziel się tym artykułem!

Napisz komentarz!

Zasubskrybuj
Powiadom mnie o
guest
4 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Łukasz

Tyson Fury obecny mistrz świata w boksie waga ciężka powiedział ,że od małego ma problemy psychiczne i musi codziennie trenować ,bo inaczej by nie umiał żyć i zapewne popełniłby samobójstwo.Czy to znaczy ,że ucieka od odczuwania w treningi?Czy jest niedojrzały emocjonalnie?

Łukasz

Zapewne jest dojrzalszy od większości ludzi lecz brał narkotyki przez jakiś czas i miał depresje wiec powiedział ,że walczy o życie na treningach.Ludzie którzy mają problemy psychiczne mogą osiągnąć więcej niż pozostali ,bo widzą więcej szczegółow i jak się zawezmą to potrafią osiągnąć sukces lecz z drugiej strony mogą tez łatwo upaść.

Podobne Wpisy:
Co to jest samotność, czy istnieje i dlaczego ludzie “przez nią” cierpią? (Część 1)

Co to jest samotność, czy istnieje i dlaczego ludzie “przez nią” cierpią? (Część 1)

Witam Cię serdecznie! Dzisiaj rozpocznę temat, który bardzo często pojawia się w pracy z uzależnionymi. Ale nie tylko. Jest to problem powszechny na całym świecie. Naturalnie wiąże się z nim masa niezrozumienia w temacie emocji, oporu, projekcji oraz samego nazywania czegoś “samotnością”. Dzisiaj zacznę. Na pewno będzie jeszcze jedna część, a może i więcej. Najpierw… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 11
Gorsze dni [WAŻNE!] (Część 4) – Konkrety

Gorsze dni [WAŻNE!] (Część 4) – Konkrety

Witam Cię serdecznie! Oto czwarta i przedostatnia część serii o gorszych dniach. Części 1-3 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► Gorsze dni [WAŻNE!] (Część 1) – Wprowadzenie. ► Gorsze dni [WAŻNE!] (Część 2) – Rozwinięcie. ► Gorsze dni [WAŻNE!] (Część 3) – Ogólne Rady. Jako, że żyjemy w świecie nastawionym na praktyczność, kilka praktycznych porad,… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 2
Ludzki umysł (Część 1)

Ludzki umysł (Część 1)

Witam Cię serdecznie! Chciałbym dzisiaj poruszyć wybitnie istotny temat, gdyż zauważyłem, że zacząłem go poruszać już na starcie współpracy z nowymi Uczestnikami Programu Wolność od Porno. Uznałem to za co najmniej krytyczne, by jak najszybciej zdać sobie z tego sprawę. Gdyż temat ten i tak pojawia się jako rzecz więcej, niż niezbędna do pojęcia i… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 1
Jak mieć spokojny umysł?

Jak mieć spokojny umysł?

Witam Cię serdecznie! Dzisiaj artykuł na kolejny, bardzo popularny mit i niezrozumienie – ludzie chcą posiadać spokojny umysł oraz widzą rzekomy problem polegający na posiadaniu niespokojnego umysłu. A gdy tak jest, próbują umysł uspokoić lub okiełznać. To jak ludzie nie rozumieją umysłu i myśli jest chyba jednym z najbardziej powszechnych problemów na świecie. Wraz z… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 18

WOLNOŚĆ OD PORNO