Witam Cię serdecznie!
Poruszę dzisiaj temat bardzo, bardzo istotny. Bowiem niezrozumiany nawet przez terapeutów, którzy uzależnienia rozumieją co najwyżej akademicko – czysto teoretycznie. I nie tylko uzależnienia.
Mowa o “zaspakajaniu głodu/łaknień”.
Fundament – to, że masz jakieś wewnętrzne uczucie, które możesz interpretować jako “przymus zrobienia czegoś” i po zrobieniu tego to uczucie znika, NIE OZNACZA TO, ŻE COKOLWIEK ZOSTAŁO ZASPOKOJONE!
Uczucia nie są czymś, co się zaspokaja. Ani uczucia nie stanowią żadnego przymusu. Naprawdę włosy stają dęba, gdy czytam takie stwierdzenia nawet od terapeutów, których kanały Youtube obserwuje tysiące ludzi. Uczucia to konsekwencje i ew. informacje. Czy można zaspokoić ból? Poczucie winy? Lęk? Nie. Głodu też nie, bo to informacja. Czy możesz zaspokoić migającą lampkę na desce rozdzielczej samochodu informującą, że brakuje benzyny lub płynu do spryskiwaczy? Jeśli spróbujesz, np. zamalujesz ją, to ona nadal będzie migać. A problem, o którym informuje – nie został rozwiązany. Możesz zaspokoić rozkład autobusowy? A może tramwajowy?
Czy oddając mocz zaspokajasz jakiekolwiek uczucie??? Ktoś tak uważa? Sikasz, by cokolwiek zaspokoić???
Czy jesz, by zaspokoić uczucie głodu??? Uważasz, że głód to jest uczucie, które możesz zaspokoić i po to się je??? Nie. Nikt nie powinien jeść, jeść, jeść, a tym bardziej żreć, żreć, żreć, aż przestanie odczuwać głód. Głód to informacja, którą należy mądrze zarządzać. Obżeranie się to nie jest mądre zarządzanie.
A to są przecież prościutkie i oczywiste fundamenty, które są niezrozumiane, bo ludzie tylko bezmyślnie powtarzają jakieś utarte bzdury i próbują wyeliminować uczucia, których nie chcą. A potem chcą czuć “się” dobrze…
W ogóle porównywanie uzależnionego do człowieka głodnego to tragedia.
Uzależniony NIE CZUJE GŁODU niczego.
“Łaknienia” to nie jest coś, co się zaspokaja. To zupełnie błędna analiza i z niewłaściwej strony.
Co to jest nawyk – to jest coś, co powtórzyliśmy tyle razy, że przestaliśmy analizować co właściwie robimy i dlaczego. A robimy to, bo mamy z tego korzyści. Dlatego to powtórzyliśmy tyle razy. A korzyści się nie zaspokaja. Co staje się oczywiste, gdy uświadamiamy sobie te korzyści oraz to co faktycznie osiągamy, w jaki sposób i jaką ceną.
Uzależnienie od pornografii to nie jest uzależnienie na tle seksualnym. Żadne nie jest na tle seksualnym – szczególnie, gdy radykalnie uczciwie przyjrzymy się powodom.
Nic nie zostaje zaspokojone, rozładowane, usunięte. Nic. Niemniej – coś się dzieje – uzależniony czegoś doświadcza – konsekwencji tego co zrobił. Tylko nie wie do czego doprowadził, w jaki sposób, ani jakim kosztem. Interpretuje to sobie tak, by mu pasowało ale to nie jest prawda.
Nikt nie ma łaknień porno czy seksu. Nikt. To tylko racjonalizacja.
Fundament –
w pewnych okolicznościach, które demonizujemy, którym się opieramy, wobec których widzimy się jako ofiarę i KTÓRYCH WCALE NIE MUSIMY BYĆ ŚWIADOMI, uznajemy obejrzenie porno za najlepszy wybór, bo po jego obejrzeniu doświadczyliśmy pewnych konsekwencji, do których się przywiązaliśmy. Konsekwencji tych też jesteśmy nieświadomi ale pragniemy ich.
Więc w nieuświadomionych okolicznościach podejmujemy nieświadomą decyzję, by osiągnąć coś, czego też nie jesteśmy świadomi. Dlatego pojawia się masa bzdurnych interpretacji. Np. “zaspokoiłem moje fetysze”, “zobaczę tylko z ciekawości czy pojawiło się coś nowego”, “muszę się odstresować”.
Dlaczego “łaknienie” znika? Bo osiągnęliśmy korzyść. NIC NIE ZOSTAŁO ZASPOKOJONE! I gdy okoliczności się powtórzą, znowu zrobimy to samo. I masa uzależnionych ogląda porno nawet wielokrotnie każdego dnia, dzień w dzień. Wmawianie im, że oni zaspokajają jakieś uczucia to jest KLĘSKA! To samo z “rozładowywaniem” uczuć, napięć, stresu, itd. To nie ma miejsca!
STOP!
Niektórzy nawet sądzą, że umysł się zaspokaja, że trzeba go karmić! Zobacz co napisał mi w jednej korespondencji klient:
Czy według Ciebie człowiek to nie jest jednak istota myśląca? Czy nasze myślenie (które nazywasz mentalnym bełkota/trajkoczącym radyjkiem) nie jest tym czymść co między innymi odróżnia nas od innych zwierząt? Czy aby procesy myślowe nie wynikają z tego że mamy 3x większy mózg od naszych małpich przodków 2 miliony lat temu? I właśnie dlatego potrzebujemy pokarmu intelektualnego (zrozumienia) a nie umysłowego znieczulenia (ignorowania myśli podczas medytacji) ?
Przede wszystkim – człowiek to nie jest istota inteligentna. Inteligencja generalnie to mądrość w korzystnym dostosowaniu się do panujących warunków. Tak żyje garstka ludzi. Zapewne ponad 90% ludzi nie jest inteligentnych. Inteligencji jest masa różnych – od finansowej, emocjonalną, społeczną, po seksualną.
W ogóle należy przestać patrzeć na ludzi jak na istoty inteligentne, bo gdy zrozumiemy, że normalność (poziom świadomości 300) to domena ok. 10% ludzkości (a historycznie to pewnie ze 3% max), to dotrze do nas, że 9/10 ludzi są jak dzieci we mgle. A raczej jak różne drapieżniki we mgle. Co oczywiście cnotą nie jest. Bo drapieżnik jest niżej w ewolucji od zwierząt roślinożernych.
Człowiek to nie jest też istota myśląca. Myśli ok. 10-15% ludzi, a i tak tylko odnośnie konkretnych sytuacji czy problemów – aż do ich rozwiązania (nie zawsze efektywnego). Bo myślenie to wybór podejmowany w konkretnym celu, a nie to, w co się wpatrujemy nieustannie całe dnie. To co w 99% przypadków ludzie nazywają “myślałem/am”, tak naprawdę było “wpatrywałem/am się w to, co akurat przelatywało w umyśle i narcystycznie nadałem/am temu swoje autorstwo”.
Nawet ten mężczyzna cały czas twierdzi, że myślenie jest nasze. I uważa, że ja to tylko nazywam mentalnym bełkotem. Zobacz co ten sam mężczyzna napisał w Raporcie 3 (uwaga, wulgarne słownictwo):
2. Zarezerwuj 10-15 minut. Wykonaj następujące ćwiczenie – zapisz na kartce papieru wszystkie myśli, dosłownie wszystko co pojawi się przez ten czas w Twoim umyśle. Od słów piosenek, losowe myśli, po nucenie lub powtarzanie losowych dźwięków. Załącz notatki i wyciągnij wnioski.
2.1. Moje notatki: dupa, cipka, a pierdolisz, hahaha, wypisz wszystkie, dooooosłownie kurwa wszystkie,boszu co za bełkot, baby am I lost in you, am I lost in you aaaaaa aaa aaa, szumi wiatrak, samochody są takie piękne zwłaszcza te sportowe, ale ona miała niezłą dupcię, tylko jak jej o tym powiedzieć, strach u hu hu brednie, ładny blask na klawiaturze, światło się odbija, może bym tą szafkę inaczej ustawił, boże jak ja bazgrolę, nie czytaj tylko pisz, skup się na pisaniu, ile jeszcze czasu mam to robić? oooo zasmuciłem się, już późno! nie wymyślaj na siłę tylko słuchaj swojego umysłu, przestań sam na siebie krzyczeć, kurwa co on sobie pomyśli jak będzie to czytał, stoooop, cisza i spokój, słuchamy, ale ja sapię ile jeszcze ?dobrze wypadłem już długo nie wytrzymam dlaczego pomyślałem o dupie i cipce na początku? bo jestem samotny, skup się, bądź poważny, dobra koniec
2.2. Moje wnioski: Można by pomyśleć, że jestem popierdolony, ale wygląda na to, że umysł faktycznie sam myśli sobie po swojemu co tam chce i pojawiają się randomowe myśli i słowa. Natomiast nie całkiem randomowe. Są związane z sytuacją w jakiej jestem lub byłem przed chwilą i ze stanem emocjonalnym w jakim się znajduję, więc tak całkiem randomowe i oderwane od kontekstu nie są. Mózg na zasadzie skojarzeń, wspomnień szuka i wyrzuca z siebie co tam ma pasującego do danej sytuacji. No i akurat u mnie przed chwilą było duże negatywności i samokrytyki.
Już o tym zapomniał. :) I to są dla niego te fantastyczne procesy myślowe, dzięki 3 razy większemu mózgowi od małp. I KAŻDY klient wypisuje podobny bełkot. Setki ludzi, z którymi pracowałem – bez wyjątku każdy wypisywał ten chaotyczny szwargot, nonsens, ten labilny jazgot, wahliwy, chimeryczny mamrot. I gdy człowiek nieuzależniony przyjrzy się myślom, zobaczy to samo.
Przy okazji – małpy to nie nasi przodkowie. To zupełnie inna gałąź ewolucji.
Wiesz co zwierzęta odróżnia od nas? Zwierzęta nie potrzebują tego bełkotu do niczego – ani zdrowia, ani szczęścia, ani sukcesu, ani rozmnażania. A my hipnotyzując się nim uczyniliśmy tylko ogrom szkód sobie, innym, zwierzętom, roślinom, planecie. I nadal to czynimy. I nadal wolimy twierdzić, że to jest takie super. Tylko garstka ludzi korzysta z umysłu twórczo, a nie destruktywnie. Np. ci, co opracowali leki, zrealizowali różne osiągnięcia techniczne. A reszta? Nadal używa jak maczugi. Pewnie więcej, niż 6 miliardów ludzi to dosłownie takie “boszu co za bełkot, baby am I lost in you aaaaaa aaaa szumi wiatrak”. A potem – “dlaczego pomyślałem o dupie i cipce? Skup się, bądź poważny”. Ach, ludzie. :)
Na jakiej podstawie mężczyzna ten twierdzi, że potrzebujemy jakiegoś pokarmu intelektualnego? Matko… To jakby on w ogóle się nawet nie obudził, tylko powtarzał jakieś bzdury, które zasłyszał w czasie snu. Jakby w ogóle nie przyglądał się temu jak żyje, czym się kieruje. Rozejrzyj się! Ile osób znasz, które naprawdę szuka czegoś znamienitego, czym mogłoby poprawić swoją sytuację czy kogoś innego? Kto naprawdę szuka i kieruje się mądrością, osiągnięciami wyżyn intelektu? A jak w ogóle rozpoznać realny intelekt od logicznie brzmiącego bełkotu? Na podstawie swoich uczuć? Toż to gorzej, niż źle!
I kiedy możemy stwierdzić, że coś rozumiemy? Z doświadczenia – dla wielu uzależnionych próby “rozumienia” czegoś to tylko strategie, by nigdy tego nie wykonać – zazwyczaj nawyków, uwalniania i medytacji.
Poza tym – na tej planecie są ludzi otyli i kolosalnie otyli. Bo nawet dosłownym pokarmem można sobie zrobić krzywdę. A czy rozumiemy jak korzystać z intelektu, jaka jest jego rola, ograniczenia, pułapki?
Więc nawet pożywieniem można sobie zaszkodzić – można pożerać ogromne ilości jedzenia dobrej jakości i zrobić sobie krzywdę. Można pożerać ogromne ilości jedzenia złej jakości i sobie zrobić jeszcze większą krzywdę. A jak odróżnić mądrą informację od durnego urojenia? Jak odróżnić książkę zawierającą mądrość od chłamu? Ilością czytelników i recenzją? A skąd wiesz, kto przeczytał tą książkę i ją pozytywnie ocenił?
Nie zauważyłeś/aś, że próby zrozumienia np. uzależnienia to tylko kolejna strategia, by pozostać uzależnionym? Ja w WoP nigdzie nie napisałem, że masz cokolwiek zrozumieć. Ew. masz stać się świadomym. Zrozumienie zupełnie nic Ci nie da, bo to ew. “wiem o”. No bo wiesz, że oglądanie porno Ci szkodzi. No i co z tego, że to wiesz, że to rozumiesz? Informacja to tylko potencjał. O ile jest zgodna z rzeczywistością. Albo – co z tego, że wiesz, że oglądasz porno, by uciec od uczuć? Ta informacja sama z siebie nie ma żadnej wartości. Posiadanie jej to natomiast potencjał.
Trzeba z tego potencjału jeszcze odpowiednio skorzystać. A jak jednej osobie mówiłem ze 20 razy, że nic nie musi rozumieć, to odpowiedziała – “dobrze, zaczynam rozumieć”… Ale nigdy w życiu nie powiedział sobie np. “nie zjem koperku, zanim go nie zrozumiem” czy “muszę zrozumieć koperek, zanim go zjem”. Nie mówiąc o oglądaniu porno – “nie obejrzę porno, dopóki nie zrozumiem dlaczego chcę je obejrzeć!” Nigdy nie było faktycznego dążenia do rozumienia tego, co już robi, szczególnie tego, czym sobie szkodzi.
Zmianę, postęp, zdrowie przyniesie Ci “jestem”. A właśnie – ten sam mężczyzna napisał też – “dla mnie świadomość to pusty frazes”. Ale – “dupa, cipka, pierdolisz” to mentalny pokarm na równi z wykwintnym daniem! ;) Mówi, że potrzebujemy zrozumienia. To dlaczego nie chce zrozumieć, że nie myśli? Że to bełkot, który sam sobie przedstawił? Bo nie rozumie też, że jedną z funkcji nierozwiniętego umysłu jest wyparcie. Nie rozumie, że rdzeń homo sapiens to narcyzm.
I teraz samo “piękno” wyparcia – medytację nazywa umysłowym znieczuleniem!
Większość ludzi żyje tak jakby non stop przysłuchiwała się włączonej wiertarce i nazywała to wierceniem (myśleniem). Włączona wiertarka nie oznacza wiercenia. Aby wiercić, trzeba jej świadomie użyć w konkretnym celu. Zaś cel przecież może być totalnie głupi. I można też z wiertarki korzystać nieudolnie.
A po wywierceniu otworu najlepiej przestać z niej korzystać – np. wiercisz dziurkę w odpowiednio wybranym miejscu, by powiesić obraz. Koniec wiercenia. No chyba, że zupę też chcesz zjeść z użyciem wiertarki. :) Albo nie wyłączasz, bo nie wiadomo kiedy się może znowu przydać… A to poczucie winy – masy ludzi zbierają masę śmiecia właśnie tak to argumentując – “nigdy nie wiadomo do czego się może przydać”. Zaś mądrzy ludzie mówią – “jeśli z czegoś nie skorzystałeś/aś pół roku/rok (wyłączając sprawy okresowe jak np. kurtka zimowa), wywal to na śmietnik”.
I tak właśnie jest – używamy tej “wiertarki” do wszystkiego. A potem się dziwimy, że trudno się nam żyje i nic nam nie wychodzi. Spróbuj zamieszać kawę wiertarką. Łatwo? Przyjemnie? Albo ludzie wywiercą dziurę i zostawiają wiertarkę włączoną. Nie trudno wtedy o wypadek. Pamiętaj, że mówię symbolicznie.
Widzimy więc zakochanie w umyśle. M.in. tak wygląda narcyzm, buta – bośmy się nazwali jakimiś najbardziej rozwiniętymi istotami na tej planecie. I że nawet Bozia nam kazała rządzić i panować nad planetą. STOP! Ledwośmy wstali z babrania się we własnych odchodach (niejeden nadal się babra). Dla mas mężczyzn kobiety nadal są gorszą płcią, służącą tylko do rodzenia dzieci… Wielu z ludzi na takim poziomie rozwoju stoi na czele całych narodów…
Nie mamy ani kontroli, ani żadnej możliwości zatrzymania nawet jednej myśli, emocji, żadnego procesu w ciele. Ale wewnętrzna głupota – narcyzm – każe nam sądzić, że za wszystko odpowiadamy. Bo, jak dzieci, widzimy się jako pępki świata. Dużo jest tych pępków. Nawet w co drugim filmie science-fiction przylatuje na naszą piękną planetę super zaawansowana, zła rasa ufoludków, którzy chcą nas podbić, zjeść, zabrać nam nasz dom, nasze surowce, a czasem wszystko naraz. I wtedy ludzie jednoczą się ze sobą, widzą w sobie przyjaciół, braci i siostry i walczą ze wspólnym wrogiem i potem już tak zostaje… ha! Więc nawet filmy pokazują, że aby ludzie choć na moment przestali być wobec siebie wrodzy i egoistyczni, to się musi zagłodzić, zniszczyć całą swoją planetę super zła i zaawansowana cywilizacja kosmitów i pofatygować się na Ziemię grożąc naszą totalną zagładą. I coś podobnego jest z uzależnionymi – dopóki pozostanie im jakiś jeszcze niespalony most, to nie chcą wyzdrowieć.
Powiem Ci coś – gdyby naprawdę w naszej okolicy pojawiła się super zaawansowana rasa obcych, to by patrzyli na nas z politowaniem jak na śliniące się dzieci – noworodki. Tak jak my patrzymy na małe kotki, pieski i króliczki. Współczuli by nam i odlecieli. Tak jak mądry i kochający człowiek widzący pijanego i agresywnego zejdzie mu z drogi, nie da pretekstu, by się dalej taplał w swojej negatywności. Ani nie będzie mu próbował pomóc na siłę. Ew. kupi i zostawi mu np. jakieś jedzenie, mydło, ciepłe skarpetki. Ale nie będzie mu ich wciskał na siłę i kazał coś z tym zrobić.
Jesteś w szkole. Zacznij się uczyć, a nie nazywaj się jakąś super rozwiniętą istotą, bo taką nie jesteś. Ja też nie. Każde zwierzę ma coś kolosalnie bardziej rozwiniętego od nas – od zmysłów, po możliwość regeneracji utraconych kończyn, siłę, sprawność, potencjał do kochania, możliwość przeżycia w niesprzyjających warunkach, itd. Są mrówki, które kolosalnie lepiej prowadzą wojny, niż nasi najznamienitsi generałowie… Nawet małpy widząc, że przegrywają – wycofują się. Nie dają się bezsensownie zabijać dla jakiejś kretyńskiej idei.
A ludzie co? Za zimno – nie przeżyjemy. Za ciepło – nie przeżyjemy. 2 minuty brak tlenu – nie przeżyjemy. Brak wody – nie przeżyjemy. Lekkie zadrapanie – możliwość infekcji i śmierć w męczarniach. Kapka dumy i się nawet sami potrafimy zabić za głupoty! Ktoś nas obraził, to kisimy tę urazę i 70 lat! Wmówimy sobie, że nas rodzice nie wychowali i używamy tego jako argumentu, by ich obwiniać, nienawidzić i nic nie zmienić przez całe życie. Bo “wychowanie”…
Jeden wrzeszczący człowiek i cały świat walczy ze sobą mordując się w dziesiątkach milionów… Nawet zrzucają na siebie bomby mogące wyeliminować całe życie na planecie. Zatruwają się gazem. Biją, torturują, mordują, bo rzekomo się bozia obraziła na grzesznika i kazała ukarać… To jest inteligencja?
Widziałeś/aś kiedyś listę chorób, na które chorują ludzie? Wpisałem w Google ile jest chorób. Oto odpowiedź:
Klasyfikacja chorób ma podstawowe znaczenie dla statystyki medycznej, która dostarcza wiedzy o życiu ludzi i stanie ich zdrowia – od narodzin do śmierci. Każda choroba i przyczyna śmierci ma swój kod. O ile w poprzedniej klasyfikacji (ICD-10) kodów było 14 400, to w ICD-11 jest ich już 55 000.
A teraz pomyśl (pomyśl), że każda choroba to konsekwencja jakiejś negatywności, zaniedbania, kiszenia tego w sobie przez wiele lat i po prostu głupoty. 55 tysięcy… (4 razy więcej, niż w poprzedniej klasyfikacji) Biorąc pod uwagę co ja słyszę od ludzi, to te 55 tysięcy to i tak nie tak dużo.
Rozwinięte są jednostki. Maluśki procent tej całej 7-miliardowej zbieraniny ludzi na poziomie rozwoju od sadystycznego mordercy dzieci, po świętych. I nie mamy jak ich odróżnić od siebie? Każdego się nazywa człowiekiem i tyle. Co też jest kolosalną głupotą. Ale zrozumiałą.
Człowiek na poziomie rozwoju np. strachu to zupełnie inna istota, niż człowiek odważny, nie mówiąc o człowieku rozsądnym czy kochającym.
Większość patrzy na to z tej strony – co nas wyróżnia od zwierząt. Ale to bajdurzenie. Nic nas nie wyróżnia. Chyba tylko poziom buty. Wszystko co ludzkie jest też zwierzęce. Nie ma jednego zachowania ludzkiego, którego nie przejawiałyby zwierzęta. Nawet przywiązywanie się do rzeczy. Piesek może przywiązać się do jakiejś zabawki i nawet denerwować się, gdy będziemy chcieli ją wyprać! Nie puści jej! Nie odda nawet, gdy będzie już zniszczona. Nie tak postępujemy nawet jako dorośli?
Ok, kciuki mamy. Tylko co z tego? Ty mi powiedz jak z tego kciuka korzystasz. Sam fakt, że go masz NIC NIE ZNACZY. Tak jak informacja, że oglądanie porno szkodzi. No masz tę informację i co? Ważne jak z niej skorzystasz. I czy w ogóle.
Masa ludzi przeprowadza na swoim ciele gwałtu np. w formie negatywnej masturbacji. Niegdyś normą było ranienie swojego ciała, bo się je uważało za nieczyste, brudne, grzeszne. Choć Jezus mówił wprost, że to świątynia dla ducha. Ale kto by się tam Go słuchał. Dziś “leczymy” je truciznami, bo wybiliśmy, przetrzebiliśmy szeregi ludzi pomagających całkowicie naturalnie i za darmo. Czy rozumiesz, że np. szaman to była osoba rozumiejąca naturę i życie? Czy raczej wyobrażasz sobie jakiegoś wyjącego, prymitywnego szaleńca? Ja poznałem kilku szamanów. Fantastyczni ludzie!
Żadne zwierzę nie wykonało na swoim gatunku, ani żadnym innym nawet 0,000001% niegodziwości ile uczynili ludzie. Cały świat ludzki walczył ze sobą – kilkukrotnie było blisko do całkowitej zagłady całego życia na Ziemi. I NADAL twierdzimy, że jesteśmy rozwinięci? Sami wybieramy takich wodzów i liderów – w kółko. Przykładów tak kolosalnej niedojrzałości jest dużo, dużo, dużo więcej, niż 55 tysięcy.
Podkreślę – mówiąc o głupocie nikogo nie mam intencji obrazić. Jak się ktoś obrazi – to kolejny dowód na to, że nie jesteśmy tacy super jak się nam wydaje. Twoje obrażanie się to Twój problem.
Nie mówię tego z jakąś negatywnością. Porównam to – gdybyś złamał(a) rękę, to masz problem. To jest Twój problem i jesteś odpowiedzialny/a, by go rozwiązać, bo inaczej będzie źle i coraz gorzej. Zgadzasz się? Dobrze. :) I teraz – jeśli nie będziesz chcieć go rozwiązać, to prędzej czy później spotkasz kogoś, kto Cię po tej ręce np. poklepie lub za nią złapie. Co wtedy? Ogromny ból i nawet cierpienie! Jaka zła osoba wyrządziła mi tyle bólu! Świat jest zły, bolesny! A ja biedną ofiarą! Tak czy nie? Możesz liczyć, że danego dnia nikt tej ręki nie dotknie. Może nawet jakimś cudem przeżyjesz tak kilka dni. Rozumiesz do czego zmierzam?
Mówię o tym, by WYBRAĆ POKORĘ. I zrozumienie. By przestać fantazjować o tej planecie i rozumieć FAKTY.
Wziąć odpowiedzialność za swoje życie i zacząć o nie dbać – m.in. poprawić to, co możesz poprawić i resztę zaakceptować.
Jest lepiej, niż sądzą pesymiści ale gorzej, niż twierdzą optymiści. :)
Widzimy, że człowiek uzależniony jest zakochany w myślach, choć 99,9% są totalnie negatywne. A uczuciom się opiera. Nie rozumie, że myśli to konsekwencja uczuć. A uczucia to nie jest coś, co się zaspokaja. Bo uczucia to tylko bezosobowe konsekwencje. Np. uczucie głodu to tylko konsekwencja i informacja. Tego nie zaspokajasz! To głupota! Organizm daje Ci znać, że potrzebuje składników odżywczych. Często wcale nie jest zalecane nażreć się tyle, by zniknęło uczucie głodu. Mi kilku mądrych trenerów mówiło, że posiłki mają być przemyślane, wcale nie za duże, a gdy po nich nadal będę głodny, to mam pić wodę. Też nie za dużo. A gdybym dążył do “zaspokojenia” uczucia głodu, to bym ładował w ciało za dużo składników, które odkładałyby się jako tłuszcz.
Jak jesteś chorobliwie otyły, to słuchanie się tej informacji – głodu – to błąd! Tak jak dla uzależnionego myśli o seksie to jak rozkaz, by o wszystkim zapomnieć, rzucić w kąt i zacząć oglądać porno. Nawet nie szukać seksu z żywą osobą, tylko hipnotyzować się obrazami. To błąd!
A ciała nie skonstruował człowiek. I naprawdę niewiele osób ma ochotę pojąć, że ciało to tylko narzędzie. Można rzec – pojazd. Ma swoje zastosowanie, cele ale też jest z nim masa problemów. A ludzie dokładają sobie jeszcze wiele innych – np. budują “poczucie wartości” na bazie swojego ciała, jego wieku czy wielkości jakichś jego elementów… Już nie mówiąc o totalnym utożsamianiu się z ciałem.
Chcesz powiedzieć, że tankując samochód zaspokajasz bak czy brak paliwa? Nic nie zaspokajasz, tylko tworzysz warunki, w których auto jest sprawne i może pojechać. Z ciałem jest dokładnie tak samo.
Nie ważne, że coś czujesz i widzisz myśl “muszę zjeść/obejrzeć porno/napić się wódki”. Ważne są fakty – wliczając przyczyny pojawienia się takich myśli oraz co faktycznie osiągasz jedzeniem, oglądaniem pornografii czy piciem wódki. Bo nie jest to to, co zakładasz, że osiągasz.
Większość tego, co nazywamy “łaknieniem”, “poczuciem braku”, “pustką”, “potrzebą, którą trzeba zaspokoić”, “ciekawością” – WCALE TYM NIE JEST!
To tylko racjonalizacje – kłamstwa – dla stawianego oporu, czego nie jesteśmy nawet świadomi.
Dlatego są ludzie, którzy jedzą, jedzą, jedzą, nawet żrą i to “uczucie głodu” nie znika – nigdy nie zostaje zaspokojone. Bo nie można go zaspokoić, ani to nie jest uczucie głodu. To tylko opór stawiany temu co ta osoba czuje i doświadcza. Dlatego nie mija, rośnie i może trwać całe życie. Żadna ilość jedzenia tego nie “wypełni”. Bo to urojone braki. I dlatego mamy ludzi tak otyłych, że głowa mała. Nawet niezdolnych już do samodzielnego życia. A świat co? Dorabia do tego kontekst… Nazywa to jakoś heroicznie, a potem każe innym to szanować… A jak nie szanujesz to jesteś nazwany/a negatywnie i to z Tobą jest problem…
Ludzie emocjom nadają cechy ludzkie – uważają, że uczucia można zaspokoić, a nawet zranić!
To jest dziecinada! To jest poziom przedszkola. Pamiętaj, że nawet cierpieć nie możesz, dopóki sam(a) nie zaczniesz się opierać! A jednak ludzie uwielbiają cierpieć, bo to zawsze fantastyczny argument, pretekst i usprawiedliwienie. A ileż ludzi się denerwowało na mnie, gdy powiedziałem im, że mogą przestać cierpieć, bo sami to wybierają!
– Hej! Możesz przestać cierpieć w tej chwili!
– O ty $%#TG%^H$^&%%&!!!! Zabieraj łapy od MOJEGO cierpienia!!!!!
Dowodem na to, że nic nie zostaje zaspokojone jest chociażby fakt, że po każdej sesji z porno jest zazwyczaj dużo, dużo gorzej, niż przed. Gdy będąc głodnym/głodną zjesz odpowiedni posiłek, to będziesz spokojny/a, zadowolony/a, mieć energię, chęci do działania. Po sesji z porno jest zupełnie odwrotnie. Ile osób po zjedzeniu obiadu za godzinę je kolejny obiad? A uzależniony wielokrotnie po jednej sesji szybko rozpoczyna kolejną. I kolejną.
Ale “łaknienie znika” choć na moment. Uważamy, że to dlatego, bo je zaspokoiliśmy. To tzw. “łaknienie” to to, co w literaturze na temat nawyków nazywa się ANTYCYPACJĄ NAGRODY. Czyli nawykowej korzyści. To samoistny, mentalny proces, który nie ma znaczenia i którego nie można zaspokoić, tak jak nie można zaspokoić np. wiatru. Nie my to robimy, ani nie oznacza on, że jest jakakolwiek potrzeba, którą trzeba zaspokoić. Ani nie nagradzamy się w rozumieniu dosłownym – jak otrzymanie medalu po zwycięskich zawodach.
Zresztą – nawet na logikę – uzależniony niszczy sobie życie, zdrowie, powoli wszystko traci. I to nazywamy zaspokajaniem potrzeb? Nagradzaniem się? To jest życie nieświadome – ślepe! To dążenie do własnej destrukcji!
Jest tylko jeden ważny aspekt antycypacji nagrody – gdy stajemy się jej świadomi, wiemy, że są okoliczności, które demonizujemy, którym się opieramy, od których pragniemy uciec. Należy się zatrzymać – przestać walczyć i uciekać – i zacząć to w pełni akceptować. A następnie zastosować odpowiednią wiedzę i narzędzia.
Prawdziwa potrzeba (opierająca się o rozsądek i rzeczywistość) to np. pełna akceptacja tego co czujemy. Czyli porzucenie oporu i osądów. A nie przeglądanie serwisów internetowych jak jakiś niewolnik robiący to bez żadnego celu. Tylko robi to dla samego robienia i racjonalizuje jako jakieś “zaspokajanie”, np. “ciekawości”. Ciekawość to też totalna bzdura. Nie można zaspokoić ciekawości! Bo ciekawość to nie jest uczucie, tylko to jacy jesteśmy. Zauważ np. małego kotka czy pieska, którego adoptujemy i przywozimy do domu. JEST ciekawy. JEST taki cały czas. Eksploruje każdy zakamarek. A nie zaspokaja jakiekolwiek uczucie. Jeśli uważasz, że jesteś czegoś ciekawy/a, co musisz zaspokoić, to zawsze czerwona lampka, że tak naprawdę od czegoś uciekasz, czemu stawiasz opór. Prawdziwej ciekawości towarzyszy spokój, radość, nawet ekscytacja. A nie napięcie, niepokój, przekonanie “MUSZĘ!” Tym bardziej jeśli po tym stajesz się apatyczny/a i cierpisz. I bez tego również. Ciekawy kotek, gdy zaczniesz się z nim bawić, porzuca eksplorację na rzecz zabawy bez poczucia winy, bez poczucia straty i bez żalu. Bo to nie jest żadne uczucie.
Ciekawość ma swoje silne plusy ale jest w nią wpisane też dużo pułapek i niebezpieczeństw. Potrafisz wymienić chociaż jedną pułapkę?
Ale uzależniony nie ma szans tego ani pojąć, ani wybrać, bo uzależnieni niemal wszystko widzą totalnie odwrócone – to co negatywne widzą jako pozytywne, a nawet niezbędne, a to co pozytywne widzą jako negatywne, złe, niesprawiedliwe. Zresztą – koło 80% ludzkości również.
Np. wybaczenie. Ktoś im wyrządził krzywdę, a oni mają tej osobie wybaczyć?! Jak to!? To przecież nieuczciwe! Dlaczego mielibyśmy wybaczyć komuś tak złemu! Przecież ta osoba nie zasłużyła, by jej wybaczyć!
Albo – odpowiedzialność. Ludzie boją się jej, opierają, nie chcą. Szczególnie ci z uwielbieniem grający ofiary. Wyrwać człowieka ze świadomości ofiary to bardzo często sensacja.
Tak naprawdę w większości przypadków jedyne co uzależnieni widzą to myśli. A na przykładzie kawałka Raportu mojego klienta widzimy jakiej jakości są to myśli. Tak jak myśl – “obejrzę tylko jeden film”. Ile razy wierzyliśmy temu, uważaliśmy, że my to sobie mówimy, a potem kończyło się nawet wielogodzinną sesją? Setki? Tysiące? To była tylko myśl, a my przecież wiedzieliśmy, że się okłamujemy, tylko użyliśmy jej jako pretekstu, by zacząć. To samo z “rozładuję napięcie”, “zapomnę o moich problemach/życiu/rzeczywistości” – każda taka myśl to racjonalizacja – kłamstwo. Usprawiedliwienie dalszego dążenia do własnej destrukcji.
Nie ma czegoś takiego jak potrzeby intelektualne. Nie ma. Albo coś wybierasz, albo nie. Najważniejsza w tym jest INTENCJA. Bo w tym momencie masz np. milion możliwości. Naprawdę uważasz, że najlepszym wyborem jest np. przeczytanie kolejnej książki? A co z pozostałymi możliwościami? Je też rozważyłeś/aś?
Zauważmy, że dzieci fantazjują cały czas. Bujają w obłokach, “przeżywają” całe historie, tworzą całe światy. Nieraz nawet wymyślają sobie przyjaciół, z którymi rozmawiają, a oni im odpowiadają. To wszystko niedojrzałe – dziecinne. To nie jest żadna potrzeba, tylko element niedojrzałego życia – nietwórczego hipnotyzowania się procesami mentalnymi. W życiu dorosłym ważne, by to zastąpić planowaniem, TWÓRCZYM DZIAŁANIEM, plus ew. świadomą wizualizacją. Np. malarz maluje – przenosi wyobrażenia na płótno. Bez twórczego działania te fantazje nie miałyby zupełnie żadnej wartości. Często wymaga to też solidnego treningu – np. gitarzysta, by zagrać to, co chce, musi się wyćwiczyć, inaczej nie będzie w stanie.
W tym dziecinnym fantazjowaniu nic nigdy nie zostaje zaspokojone i może trwać non stop – nawet przez całe życie. I u wielu osób trwa. Ludzie np. wolą fantazjować, że mają ładne ciało, niż zacząć ćwiczyć. Bo mentalne procesy są ciągłe, nieustające oraz są bezosobowe. Nie jesteś nimi, nie czynisz ich, nie jesteś ich autorem, nie masz na nie wpływu oraz nic z nimi nie powinieneś/powinnaś robić. A dla umysłu oczywiście każda myśl jest realna – tak jak dzieci myślą, że postaci z bajek naprawdę istnieją. Dorośli zresztą też. Dlatego i dla człowieka wiecznie hipnotyzującego się myślami, w jego świadomości zaciera się granica między tym co realne, a tym co urojone.
I tu uzależniony wmawia sobie, że np. nie rozumie uwalniania i musi je zrozumieć… Nie, nie musi, bo tu nie ma co rozumieć. Możesz zastosować instrukcję i uwolnić emocje. “Zrozumienie” to będzie doświadczenie.
A jeśli butnie uprzesz się, to zrób coś łatwiejszego – zanim zjesz koperek, zrozum np. smak koperku. Zrozum go. Proszę. Użyj tego 3-krotnie większego mózgu od małp, tej wybitności ewolucji, by zrozumieć smak koperku.
Kolejny przykład takiej “dorosłej dziecinady” – wypominanie sobie przeszłości, obwinianie się za błędy, mówienie – “gdybym wtedy zrobił(a) to/tamto/nie zrobił(a) tego, to XYZ” lub “mogłem/mogłam to zrobić lepiej/inaczej”. To intelektualna papka. To mówienie mniej więcej – “gdyby wszystko we wszechświecie było kiedyś inne, to dziś wszystko byłoby lepsze”.
Mało ludzi pojmuje znaczenie tego – sam fakt, że widzisz, że mogłeś/aś coś zrobić lepiej/inaczej, już wynika z faktu, że dokonałeś/aś tego wyboru i poprzez konsekwencje wyciągasz wnioski.
To jakby malarz wypominał sobie, że mógł inaczej pociągnąć pędzlem i wtedy wyszedłby mu lepszy obraz… A skoro nie jest tak dobry jak mógłby, to jego malarstwo to klęska, porażka i tyle.
Masa ludzi pisze mi, że ich życie to porażka. W wieku 20-tu lat, 30-tu, 40-tu… w każdym wieku słyszę to samo. Bo to tylko usprawiedliwienie. Niechęć do nauki, rozwoju, ponownego podejmowania wysiłków. To folgowanie sobie. Używanie błędów jako racjonalizacji, by zacząć biadolić. I oczywiście – unikać emocji.
Jeśli coś nazywasz “swoją potrzebą”, najpierw RADYKALNIE UCZCIWIE przyjrzyj się INTENCJI, z której chcesz to osiągnąć/zrealizować.
Bo na tej planecie nikt nic nie musi. ALE MOŻE. Możemy bardzo dużo. I nie wszystko powinniśmy wybierać. Można popełnić naprawdę kolosalnie poważne błędy, których lepiej uniknąć. Tak jak Jezus 2000 lat temu powiedział “Nie zabijaj, unikaj tego dla własnego dobra, bo masz życie wieczne, za które jesteś odpowiedzialny/a”. Dotarło? Odpowiedź jest oczywista. Bo przecież te super zaawansowane istoty dominujące na tej planecie wiedzą lepiej. I to co im nie odpowiada najlepiej zabić i po problemie…
Nie wierzysz – uważasz, że coś MUSISZ? Chcesz dyskutować? Ok, to przykład – ci, którzy regularnie medytują, “potrzebują” coraz mniej snu. Są ludzie, którzy śpią 8 godzin i nigdy nie są wyspani, ani wypoczęci, potem jeszcze dosypiają, bo są tacy apatyczni (co mylone jest z sennością). A człowiek spokojny, medytujący, śpi np. 2 godziny i ma przez cały dzień masę energii. Co pokazuje, że sen nie jest potrzebą, tylko ew. pomocą dla człowieka żyjącego niedojrzale. Oczywiście nazywa się to normalnością i główną potrzebą ludzką. :)
Czy wydalanie jest potrzebą? To potrzeba ciała, nie Twoja. A kupa jest elementem ekosystemu. Więc to “potrzeba” bezosobowa. Ty – świadomość – stajesz się świadomy informacji płynącej z ciała, że ciało potrzebuje wydalić m.in. pozostałe produkty trawienia. Najlepiej, byś zrobił(a) to w odpowiednich warunkach. Ale czy Ty wydalasz? Nie. To się dzieje samo. Są ludzie, którzy np. siedzą, stękają, zmuszają się, nawet spocą, a nie idzie. Bo to proces bezosobowy. My możemy mu tylko stać na drodze.
To bardzo ważne, by zwierzęta użyźniały glebę. Ale ludzie (to też zwierzęta) tak się osądzają, nienawidzą, wstydzą, że ukrywamy niemal wszystko. Nie mówię, by zacząć załatwiać się na trawniku, tylko pokazuję tendencję. To co zwierzęce nazywane jest obrzydliwym, złym, ludzie się tego wstydzą, etc. A z seksualnością jest jeszcze gorzej – człowiek mniejszy problem widzi w powiedzeniu komuś, że nie może odebrać telefonu, bo robi kupę, niż, że się masturbuje.
Każdy, z kim rozmawiałem, kto zaczął regularnie medytować, prowadzi coraz bardziej spokojne, harmonijne i szczęśliwe życie. Ostatnio jeden mężczyzna mi napisał, że jego żona zaczęła medytować i uwalniać. Sama z siebie. On z nią w ogóle nawet o tym nie rozmawiał, nie przekonywał. Sama zaczęła, bo dostrzegła pozytywną zmianę w mężu (który wkroczył na poziom świadomości > 200, czyli prawdziwą pozytywność). A większość nawet, gdy widzi, że po medytacji i nieraz nawet kilku minutach uwalniania jest kolosalnie lepiej, i tak się temu nadal opierają i uciekają. Bo nadal są na poziomie niesprzyjającym życiu i sobie. Właściwą drogą jest ewolucja. A dla “wierzących”, według których Bóg stworzył człowieka i koniec – warto zrozumieć, że kreacja i ewolucja to jedno i to samo. Co staje się oczywiste na pewnym poziomie rozwoju. “Wiem o” to zupełnie za mało. Jeśli pozostaniesz na poziomie rozwoju, na jakim jesteś, Twoje doświadczenia nigdy się nie poprawią. Usprawiedliwianie się kreacją z wyparciem ewolucji to tylko robienie się w balona.
A i tu są super toksyczne usprawiedliwienia – np. “gdyby Bóg nie chciał, bym mordował ludzi, to nie stworzyłby mnie mordercą”. Wow. Uzależnienia też ludzie sądzą, że Bóg rozdaje. Jednym dał kochających rodziców, pieniądze, urodę, a innym krzywy nos i uzależnienie. ;)
I bardzo częsty argument używany, by zaprzeczyć, że cokolwiek ma jakikolwiek sens – wliczając samo życie – “Jeśli Bóg istnieje, to dlaczego pozwala na to całe cierpienie?” Dwie perspektywy, które pomogą ODPUŚCIĆ potrzebę odpowiedzi na to pytanie:
– Dlaczego nauczyciele pozwalają dzieciom popełniać błędy i dostawać jedynki; oraz zabraniają im ściągać? A nawet pozwalają, by nie zdały i powtarzały klasy? Nawet zostały wyrzucone ze szkoły? A jest na tej planecie całkiem niemało rodziców, których dziecko jeśli dostanie jedynkę, to idą atakować nauczyciela, grozić mu nawet zwolnieniem… (nie wiem kto to powiedział ale to bardzo trafne – “nieskończony jest tylko wszechświat i ludzka głupota”). Bo dziecko ma zdać i tyle. Czy to mądre? Chciał(a)byś jeździć samochodem, którego systemem hamulcowym zajmował się taki człowiek, którego rodzice nakrzyczeli na nauczyciela, że ma zdać?
– Modlisz się do Boga, by zabrał to, co sam(a) osądziłeś/aś jako zło? Modlisz się o zabranie konsekwencji Twoich własnych wyborów? Pozwól, że na moment wyręczę Boga. ;) ZABRANIAM CI POPEŁNIAĆ BŁĘDY! MASZ W TEJ CHWILI ZACZĄĆ WSZYSTKO I WSZYSTKICH BEZWARUNKOWO KOCHAĆ! MASZ ŻYĆ ODPOWIEDZIALNIE, UCZCIWIE, ODWAŻNIE, MÓWIĆ TYLKO PRAWDĘ, WSZYSTKO WYBACZYĆ I CHĘTNIE REALIZOWAĆ SWOJE CELE, MARZENIA I ŻYĆ PEŁNIĄ ŻYCIA! MASZ JUŻ NIGDY NIE POPEŁNIĆ ŻADNEGO BŁĘDU! JAK NIE TO DZWONIĘ NA KOSMICZNĄ POLICJĘ!
Pomogło? :) Jeśli nie – dlaczego nie? Bo moje groźby są bez pokrycia? Tylko dlatego?
Trzecia – bonusowa – perspektywa – wiesz, że miliardy ludzi uwielbia cierpieć, męczyć się, nienawidzić, gniewać, zazdrościć, walczyć, zabijać? Już wspominałem, że ludzie reagowali gniewem, gdy mówiłem im, że mogą przestać cierpieć, bo to tylko wybór.
Chcesz im to odebrać? Stanąć między nimi, a jedyną formą rozrywki jaką znają? Powodzenia! Ale najlepiej najpierw napisz testament! Ile osób wierzy z całych sił, że trzeba być biednym, by trafić do Nieba? :) Głupi i naiwny nie trafi do nieba, bo do nieba się nie trafia, a poziom ewolucji Miłości to nie jest coś, co się człowiekowi trafia jak ślepej kurze ziarno. Na tej planecie nikt nie znalazł się przypadkiem, ani nie został tu zrzucony, umieszczony siłą. Wszyscy sami to wybraliśmy rozumiejąc dobrze naturę tego miejsca. A widzimy jak opieramy się, by zmienić czasem nawet malutką sprawę w swoim życiu. Zamiast tego wolimy zmienić cały świat i rozpaczamy, że nie dajemy radę. :)
Budda powiedział, że urodzić się człowiekiem jest największym darem. Bo mamy możliwość ewolucji i nie ma tu żadnego “sufitu”. A jak ewoluować? Jak np. rozwinąć się do odwagi? Zmierzyć się z lękiem i oporem i je przekroczyć. Nieba nie dają Ci takiej możliwości. Piekła też nie. Ziemia – tak. A jeśli utkniesz w tym “zaspokajaniu” jakichś rzekomych potrzeb czy ciekawości, czy uczuć – no to pozostaniesz w miejscu z rosnącym poczuciem bezsensu, beznadziei, frustracji i oddzielenia od wszystkiego co pozytywne. I każda używka będzie dla Ciebie coraz bardziej nęcąca, usprawiedliwiona i niezbędna. Wliczając używki intelektualne oraz rozrywkowe. A cała reszta – bezsensowna, pusta, bezcelowa.
Ewolucja to proces samoistny, który nastąpi, gdy usuniesz to, czym go ograniczasz. Należy to sobie uświadomić i poddawać. A nie “zaspokajać”, omijać, wypierać, projektować, odpychać, tłumić, tłamsić, opierać się, grać ofiarę, cały czas coś robić – czy jakakolwiek z setek innych strategii, które podały nasze “wspaniałe” umysły.
Przypominam – człowiek to “human BEING”, a nie “human DOING”. Doing-iem nie zastąpisz being-a.
A “being” wymaga ewolucji. Inaczej będą kłopoty. Zauważmy kolosalny problem ludzi zakochanych w umyśle. Umysł zakłada, że sens, znaczenie i wartość są wpisane w treść – np. przedmiot, osobę, wydarzenie, nawet słowa! Więc automatycznie dochodzi do wniosku, że musi to zdobyć, posiadać…
Wiesz – jabłko to jabłko, bo nie może być niczym innym. Ciało to ciało. Jak zjesz jabłko, to reszta się wydarzy automatycznie – jakiś efekt. Ale jeśli jabłkom nadasz ogromne znaczenie i zastąpisz nimi każdy posiłek, to już efekty będą zdecydowanie inne. Więc nawet jabłkami możesz sobie zrobić krzywdę.
W każdym Raporcie proszę, by w skali 1-10 wpisać ile wiedzieliśmy z przeczytanej treści Modułu. Najczęstsze wartości to 4 i 5. To oznacza, że człowiek wiedział i rozumiał połowę treści. Najlepiej ten problem widać na przykładzie Modułu 2, który dotyczy nawyków. Człowiek NAWET PO PRZECZYTANIU CAŁEGO MODUŁU, stwierdza, że wiedział połowę. A potem czytam dalej Raport i zupełnie dalej nie rozumie nawyków. Nadal uważa, że np. nawyk to oglądanie pornografii… Nie. Oglądanie pornografii to 1/4 nawyku – tylko działanie – i to może być część wspólna 40-tu różnych nawyków.
Ale człowiek zakłada, że sens i znaczenie są wpisane w słowo – “nawyk”. I jak go używamy, to mamy na myśli dokładnie to samo, co każdy inny. TAK NIE JEST. Każdy używa innej definicji i na tej planecie nie ma nawet jednej definicji, do której wszyscy byliby zgodni. Natomiast każdą można wykalibrować – sprawdzić jej poziom zgodności z Prawdą. Poprawne rozumienie nawyków jest przedstawione w WoP.
Ludzie np. starają się tworzyć nawyki. Nie możesz stworzyć nawyku! To się dzieje samo, gdy daną czynność, poprzez którą dążysz do jakiejś korzyści, wykonasz chętnie (bez oporu) dostateczną ilość razy. Najlepiej w tych samych okolicznościach. Ludzie tylko skupiają się na “doing” – robieniu. Zupełnie pomijają BYCIE – intencję, nastawienie, to jacy SĄ względem tej czynności, do czego dążą, etc. Dlatego jeśli daną czynność będziesz wykonywać niechętnie – np. jako ofiara – “muszę” – to nigdy nie powstanie nawyk.
Ludzie jeszcze uważają, że to oni tworzą nawyki… Nie. Nawyki tworzą się same, bo to proces samoistny, jak rośnięcie paznokci czy włosów. W odpowiednich warunkach to nastąpi samo. Zadbaj o warunki. “Gdzie?” W sobie. Zadbaj o siebie. Jak dbać o siebie?
Ale znowu – jeśli uważasz, że np. musisz stworzyć sobie nawyk nauki, bo robisz się w balona. Nawet nie dostrzegasz tej kłody, którą rzuciłeś/aś sobie pod nogi. Jeden klient mówi, że tworzy nawyk uczenia się… Nie dociera do niego, że uczyć – tak jak prowadzić samochód – ma się świadomie. A nie liczyć na nieświadome wykonywanie czegoś. Nawykowa może być zmiana biegów ale jeśli prowadzić będziesz np. hipnotyzując się mentalnym bełkotem – jak to się mówi – “myślami będziesz gdzie indziej” – to potencjalnie śmiertelny wypadek, to tylko kwestia czasu.
Robienie nie jest ewolucją od bycia, tylko reprezentacją. Ale dla człowieka, który utknął w akademickich rozważaniach to się wydaje absurdalne i od razu wychodzi z założenia, że BYCIE neguje ROBIENIE – np. człowiek spokojny, radosny i akceptujący nie będzie ciężko pracował po 12 godzin na dobę. Wręcz przeciwnie. I to staje się oczywiste, gdy zobaczymy co ROBI większość ludzi – z jaką jakością i jakie są tego efekty. Np. męczą się, zmuszają, by w ogóle iść do pracy i to nazywają “ciężką pracą”, bo się nasłuchali, że muszą ciężko pracować. No to ciężko pracują. :) A jak efekty są marne, to wnioski są zazwyczaj takie – pracują za mało, za słabo, muszą ciężej. Skoro tak, to sami muszą być za słabi, gorsi, niewystarczający, niegodni… A już się za takich uważali. I liczyli, że praca im to będzie kompensowała. Tak jak związek czy pieniądze, itd.
A potem widzą, że ktoś, kto pracował dużo mniej od nich dostał awans, nie oni. I następuje wielka wściekłość. Ja się takich historii naczytałem setki i je doskonale rozumiem. “Human doing” tego nie zrozumie. Bo jest zafiksowany na “doing”. Naturalnie na jakimś poziomie samo “doing” jest istotne – np. odkurzenie domu. Ale nie w zdrowieniu z uzależnienia. Co mam nadzieję ten artykuł dobitnie pokazał. To, że oglądasz pornografię NIE oznacza, że chcesz pornografii i że w niej leży problem. A to NIE jest usprawiedliwienie dla oglądania pornografii.
Oczywiście nie ma żadnego “human doing”. To żart. Wszyscy jesteśmy “human being” ale mało ludzi dba o ten poziom.
Zauważ – idąc na spacer nie zrelaksujesz się samym chodzeniem, a możesz się nawet zmęczyć i frustrować ;). Mi się zdarzało spacerować tak, że nogi były coraz bardziej napięte, aż zaczynały mnie boleć łydki. Ani spokoju nie da Ci park. To ew. sprzyjające warunki, by odpuścić opór, zamartwianie się, etc. – odkleić się od myśli. Bez tego możesz chodzić i 2 godziny i nie zrelaksujesz się nawet odrobinki. A jak się będziesz opierać, to umysł zacznie nawet panikować! Będzie chciał(a) uciec z parku do domu.
Fundamentalny błąd uzależnionych jest taki, że gdy “czują łaknienia”, to próbują coś robić, czymś się zająć. Mówią o tym – “próbuję zająć czymś umysł”. Efekt tego jest wiadomy i spodziewany. Bo nie rozumieją natury myśli. Najczęściej nie chcą.
A jak wzięli udział w WoP, to “przerabiają WoP”. Np. nie odzywają się, potem mówią, że “wracają do pracy z WoP”, itd. Ale znaczenie ma tylko to jak żyjesz. WoP to pomoc do tego, bo mówi o rzeczywistości. Więc znaczenie ma to jak żyłeś/aś w trakcie tego, gdy “nie pracowałeś/aś z WoP”. Ludzie mi piszą, że medytowali i uwalniali. I tyle. To jakby mówili, że brali prysznic i wiercili wiertarką. A jak żyli w tym czasie?
Właśnie jeden z nowym klientów opisał mi w wielkim żalu, że przez 2 tygodnie nic nie robił z WoP – nie przerabiał. Opisał mi np. to, że wraca na studia i bardzo się boi, opiera, że to go przytłacza, tamtym jest wyczerpany, itd. A potem napisał – “Zszedłem z tematu uzależnienia, ale są to rzeczy, które mnie dotyczą a uzależnienie towarzyszy tym rzeczą (napisałem część sfer w których nie daję rady).”
Ale właśnie uzależnienie to to wszystko co opisał. Nie ma osobnego uzależnienia. Nie zszedł z tematu, tylko właśnie opisując to jak żyje – opisuje uzależnienie.
I np. prosi mnie, bym mu kazał medytować, bym “był jego alarmem” – abym się dopytywał czy medytuje. Mówi, że ma nadzieję, że będzie się trzymał tego, co napisał.
Mówi mi, że nie stosuje zaleceń WoP i pyta co musi robić. Po pierwsze – nic nie musi. Zdrowia nikomu nie da granie ofiary żadnego programu, wliczając program wychodzenia z uzależnienia. Dwa – co ma robić, wie. Tylko tego nie robi. A ja nie mam żadnej magicznej, tajemnej techniki ukrytej jak as w rękawie, którą zdradzam ludziom w takich sytuacjach.
Albo żyjesz zdrowo, albo nie. Dlaczego nie – nie chce tego przeanalizować, ani zanotować. Cóż więcej mogę zrobić? To jakby lekarz mówił przeziębionemu, że powinien nosić czapkę w zimne dni, a on nie nosi i pyta się co może zrobić? I chce, by mu lekarz przypominał o noszeniu czapki…
“Piotrze, nie robię tego, co zalecasz. Powiedz co mogę zrobić?” – na to nie ma odpowiedzi. Nie robisz, to nie. Najwyraźniej zdrowie nie ma jeszcze dla Ciebie znaczenia. Ani spokój, ani szczęście. Dalej wolisz biadolić, grać ofiarę, cierpieć, musieć, uważać siebie za gorszego, etc.
Naturalnie samo dostrzeżenie tego jest bardzo ważne – sam powiedział, że “Cieszę się, że mogłem to napisać, czuję się jakbym pierwszy raz z tobą i sobą był szczery – napisałem to co mnie trapi.” Bo to część jednego z 12-tu kroków – “Wyznaliśmy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów.” Jednym z efektów tego jest zmniejszenie podświadomej winy. Widzimy, że powiedzenie prawdy – już rozpoczyna proces uwolnienia. Tylko oczywiście to nie jest magiczne zaklęcie. Raz jeszcze – znaczenie ma tylko to jak żyjemy.
Zdrowie to wybór. Wolność od uzależnienia to wybór. Nie ma nic wspólnego z “uda/nie uda”, z nadzieją, itd. Albo to wybierzesz, albo nie. Jeśli wybierzesz – pomogę Ci i dasz radę, będzie wspaniale. Jeśli nie wybierzesz – nie ma techniki, ani sposobu, które Ci pomogą.
WoP to nie jest “jeśli nie wybrałeś/aś zdrowia, to przerób WoP i wyzdrowiejesz!”. Bo nie ma czegoś takiego. I nigdy nie będzie.
Ponownie wraca temat poprawnych definicji – zdrowia, wolności oraz uzależnienia. Bo jeśli cele określisz źle, to ich nie osiągniesz.
To jakbyś próbował(a) dojechać do Gdańska nie wiedząc gdzie Gdańsk leży. No nie dojedziesz do niego za żadne skarby, niezależnie jak wspaniale jeździsz i jak wspaniały masz samochód. Do tego – jeśli nie wiesz gdzie się znajdujesz, a nawet wiesz gdzie leży Gdańsk – też do niego nie dojedziesz.
Trzeba więc poprawnie rozumieć co to jest zdrowie, wolność oraz co to jest uzależnienie. Wtedy można połączyć oba te punkty i droga staje się oczywista. Bez tego człowiek może co najwyżej miotać się w kółko i cieszyć się, że nie obejrzał porno przez tydzień… Albo dalej się okłamywać, że “już tego nie potrzebuje” jak to twierdzi bardzo wielu. No, potrzebowali przez 20 lat, a nagle przestali. Tak, tak, oczywiście. Było, samo minęło.
Potrzeby powinien określać zdrowy rozsądek. Nie emocje, myśli, nie żadne totalnie nieuświadomione i rzekome “przymusy” – ani zewnętrzne, ani wewnętrzne.
No ale jeśli twierdzimy, że myślimy, to będziemy wiecznie kierować się tylko racjonalizacjami. Nawet najbardziej absurdalnymi.
Więc gdy następnym razem np. poczujesz coś, co idiotycznie osądzisz jako “atak paniki”, zrozum, że to tylko lęk. Nic Cię nie atakuje i nic nie musisz robić. Kiedyś miałem takie doświadczenie i dzięki obecności dostrzegłem, że wynikało z tego, że miałem “poczucie” braku kontroli. Gdy uwolniłem pragnienie kontroli, “panika” zniknęła automatycznie. Nic nie próbuj “zaspokajać”, ani nie wmawiaj sobie, że musisz. Ani z tym nie walcz. Zwróć się wreszcie w kierunku zdrowia – akceptuj.
Jeśli chcesz nareszcie coś realnie zmienić, a nawet monumentalnie – jak wyzdrowieć z uzależnienia – zapisz się do WoP. I proszę – nie z intencją, że ja coś zrobię za Ciebie. Nawet najlepszy nauczyciel gry na skrzypcach nie nauczy Cię za Ciebie grać na skrzypcach. Albo jak z prawem jazdy – gdy zdasz egzamin, a potem przestaniesz korzystać z tego, czego się dowiedziałeś/aś, ani nie będziesz jeździć, to cóż miało Ci przynieść zdanie tego egzaminu?
Nie ma osobnego problemu uzależnienia, ani tym bardziej nałogu, który musisz rzucić, ani z którym musisz wygrać. Mówimy tylko o tym jak żyjesz. Oglądanie pornografii tak jak picie wódki, to wyłącznie próby radzenia sobie z konsekwencjami takiego życia; i z nimi są związane dodatkowe, destruktywne konsekwencje. Dlatego jeśli tylko zmagasz się, by przestać oglądać porno, to raz, że próbujesz przestać robić coś, czego wcale nie chcesz przestać robić, a dwa – poświęcasz siły na nieosiągalny cel, co stanie się dodatkowym pretekstem do oglądania pornografii. Lub już się stało.
Cześć Piotrze
Piszę do Ciebie bo potrzebuję twojej porady. Jestem Ci bardzo wdzięczny za to co robisz. To dzięki tobie rzuciłem pornografie. Nie oglądam od stycznia tego roku, no właśnie.. dzisiaj zobaczyłem nagie zdjęcia kobiet w internecie i masturbowałem się z 3 razy. Cały czas stosowałem technikę uwalniania i uwalniałem nią emocje, aż dzisiaj coś we mnie pękło. Przez ten okres nie miałem żadnej kobiety. Mam wyrzuty sumienia, że to zrobiłem. Zastanawiam się tylko czy ja oby nie przesadzam trochę. Nie oglądałem 8 miesięcy porno, ani się nie masturbowałem a przejmuję się takim występkiem i do tego to nie było do porno. Moja obawa to, że znów wróciłem do punktu wyjścia i nie będę mógl znów osiągnąć erekcji w prawdziwym zbliżeniu. To było głównym celem rzucenia porno. Mam wrażenie, że jestem trochę przesiąkniety chyba starym podejściem, które polegało na nofap zanim trafiłem na twój blog i dlatego teraz męczą mnie wyrzuty sumienia. Planuję znów przejrzeć twoje artykuły o emocjach m.in wstyd i poczucie winy. Chciałbym się ciebie zapytać, czy mógłbyś odnieść się do tego co napisałem tzn naprostować mój tok myślenia i wskazać w którym miejscu robię błąd bo nie mam pojęcia czemu nie potrafię się docenić za ten postep 8 miesięczny tylko przejmuję tym co się stało i że przez to znów będę miał problem z erekcja. Dziękuję jeszcze raz za to co robisz.
Cześć Piotrze
Hej Bartku!
Uwaga, odpowiedź może zaboleć.
Piszę do Ciebie bo potrzebuję twojej porady. Jestem Ci bardzo wdzięczny za to co robisz. To dzięki tobie rzuciłem pornografie.
Pornografii, jak żadnego uzależnienia, się nie rzuca.
To nie jest możliwe.
Uzależnienie to negatywne życie i próby radzenia sobie – czy to za pomocą porno, czy np. alkoholu – z konsekwencjami takiego życia.
Zaś z samym oglądaniem porno wiążą się dodatkowe, destruktywne i nieuniknione konsekwencje, które najczęściej jeszcze pogłębiają negatywne życie.
Esencja problemu nie leży w samym oglądaniu pornografii, tylko przyczynach i korzyściach.
Nie oglądam od stycznia tego roku, no właśnie.. dzisiaj zobaczyłem nagie zdjęcia kobiet w internecie i masturbowałem się z 3 razy.
O tym mówię. Nie można rzucić niczego.
Bo to dla Ciebie sposób – próba – radzenia sobie z… czymś, czego nie jesteś świadomy, bo nie chcesz być.
I to “rzucenie”, a tak naprawdę nie oglądanie na siłę jest jak tykająca bomba.
A potem najmniejszy pretekst i bum.
Cały czas stosowałem technikę uwalniania i uwalniałem nią emocje, aż dzisiaj coś we mnie pękło.
Nic nie pękło. Tylko wyczerpałeś siłę woli, bo tylko się zmagałeś.
Nie byłeś na drodze uzdrowienia.
Gdyby coś w Tobie pękło, to by jakąś dziurę wypływały krwawe wybroczyny.
Przestałeś się opierać masturbacji, obwinianiu, itd. Bo cały czas tylko się męczyłeś – opierałeś.
Uwalnianie jest jak branie prysznica.
Pewnie też próbowałeś uwalniać pragnienie obejrzenia porno. A to jest syzyfowa praca. Nie tędy droga.
Przez ten okres nie miałem żadnej kobiety.
Dlaczego nie?
To też krytycznie ważny element – bo czy to był świadomy, spokojny wybór? Czy raczej dalej się bałeś, opierałeś, wstydziłeś i nie podjąłeś decyzji, by o to zadbać?
Mam wyrzuty sumienia, że to zrobiłem.
Nie masz wyrzutów sumienia, tylko sam się obwiniasz.
Sumienie niczego nie wyrzuca, bo sumienie to granice kontrolne dla zwierzęcości – takie kontrolne zawiasy trzymające zwierza w ryzach. A zwierzęcość mamy w “spadku” ewolucji. Np. dzięki sumieniu nie mordujesz i nie kradniesz. A wiesz, że są ludzie i z takimi brakami.
Sumienie najczęściej budowane jest w okresie wychowania przez rodziców. Ale oczywiście nie oznacza to, że nie możemy go rozwijać.
Sumienie “mówi” jako pierwsze – cicho i spokojnie “nie powinienem tego robić”. Niczego nie wyrzuca.
Tak jak znak drogowy spokojnie informuje, że np. za 100 metrów będzie ostry zakręt. Nie czeka potem druga część tego znaku wyrzucająca Ci dlaczego ostro nie skręcałeś. Nie ma znaków “wyrzutu”.
Obwiniasz się. I to jest jeden z fundamentów uzależnienia – czyli destruktywnego życia. Nie korygujesz błędów, tylko się obwiniasz. Przez to je popełniasz nawet całe życie.
Zastanawiam się tylko czy ja oby nie przesadzam trochę. Nie oglądałem 8 miesięcy porno, ani się nie masturbowałem a przejmuję się takim występkiem i do tego to nie było do porno.
Bo uzależnienie to nie jest oglądanie porno czy picie wódki, tylko takie życie, które prowadzi do własnej destrukcji. To życie przeciwko sobie.
Właśnie np. obwinianie się – i to kolosalnie przesadne – za nawet małe błędy. I więcej krzywdy robisz sobie właśnie obwinianiem, niż tą masturbacją.
Poza tym – 8 miesięcy, a nadal nie zacząłeś poznawać kobiet. Kiedy zamierzałeś zacząć?
Moja obawa to, że znów wróciłem do punktu wyjścia i nie będę mógl znów osiągnąć erekcji w prawdziwym zbliżeniu.
Nie ma żadnego punktu wyjścia.
Zaś to przez co możesz mieć dalej problemy z erekcją to jest to wszystko, co jest nieuświadomione oraz właśnie “ta obawa”, którą masz, bo sam tak wybierasz widzieć swoją sytuację.
Dalej chcesz trzymać się lęku jak jakiegoś magicznego zaklęcia ochronnego.
To było głównym celem rzucenia porno.
No to bardzo negatywny cel. Tylko pozornie wydaje się pozytywny.
Ale uzależnienie to to jak żyjesz.
Przeczytaj artykuł o problemach z erekcją i z czego mogą wynikać:
http://wolnoscodporno.pl/blog/2021/11/flatline-1/
“Rzucenie porno” to deklaracja, że zajmiesz się wszystkim od czego uciekałeś w porno, co zaniedbywałeś oglądaniem pornografii, czego się bałeś, wstydziłeś, za co się obwiniałeś i więcej.
Samo nie oglądanie pornografii magicznie nie da Ci silnych erekcji. Bo problemów może być – i zazwyczaj jest – dużo więcej.
Ponadto – jedna masturbacja po 8 miesiącach przerwy miałaby zniweczyć ten cały czas?
W WoP już w Module 1 podaję jak zdrowo się masturbować. Bo to naturalne, normalne i ma pozytywne zastosowanie. Ale oczywiście, jak wszystko, można to robić sobie ze szkodą.
Głównym powodem są negatywne intencje i oczywiście to jak się masturbujemy.
Mam wrażenie, że jestem trochę przesiąkniety chyba starym podejściem, które polegało na nofap zanim trafiłem na twój blog i dlatego teraz męczą mnie wyrzuty sumienia.
Nie jesteś niczym przesiąknięty, tylko nie jesteś świadomy swoich prawdziwych dążeń. Albo przywiązałeś się do tego co robisz, bo dobrze wiesz, że to zawsze doskonałe usprawiedliwienie, żeby omijać tematy bolesne, niekomfortowe, itd. Jak np. randkowanie. Zawsze możesz sobie powiedzieć, że jeszcze musisz kolejne 8, 18 czy 80 miesięcy uwalniać emocje, żeby mieć pewność, że będziesz miał erekcję…
Widzisz – chciałeś tylko po to nie oglądać, by przestać się wstydzić i bać tego, że możesz nie mieć przy kobiecie erekcji.
Tym samym cały czas utrzymujesz w sobie lęk, wstyd oraz – jak widzimy – dużo poczucia winy. Bo od razu zacząłeś się przesadnie obwiniać. I jeszcze uważasz, że to jakieś sumienie Ci to robi – czyli grasz ofiarę sumienia – oddajesz odpowiedzialność.
Choć obwinianie to zawsze folgowanie sobie. Bo to niechęć do wzięcia na klatę tego co zrobiłeś i konsekwencji.
Planuję znów przejrzeć twoje artykuły o emocjach m.in wstyd i poczucie winy.
To jakbyś cały czas tylko się suplementował, a nigdy nie zjadł normalnego, pełnowartościowego posiłku.
Pytanie – dlaczego nie weźmiesz udziału w Programie WoP? To jest system. Artykuły to jest dodatkowa pomoc, nie rozwiązanie.
O czym przestrzegałem wielokrotnie.
I powiedz mi – czy emocje zmusiły Cię do przesadnego obwiniania siebie, dramatyzowania na temat jednego błędu? Choć oczywiście błędów było dużo więcej ale ich nawet nie widziałeś.
Chciałbym się ciebie zapytać, czy mógłbyś odnieść się do tego co napisałem tzn naprostować mój tok myślenia i wskazać w którym miejscu robię błąd
Błąd przede wszystkim leży w niepoprawnej interpretacji uzależnienia.
Uzależnienie nie zaczyna się na oglądaniu pornografii i nie kończy się na zaprzestaniu oglądania.
Co widać wyraźnie – X miesięcy przerwy, a potem byle co i już. I jeszcze obwinianie. Lęki.
Czyli dalej to jak żyjesz. Bo to wynika z tego jaki jesteś. Np. dla siebie.
bo nie mam pojęcia czemu nie potrafię się docenić za ten postep 8 miesięczny
A widzisz. Czyli dalej – mamy to, że nie chcesz się doceniać. Uważasz, że nie potrafisz. I nie masz pojęcia dlaczego.
Czyli nie jesteś świadomy tego dlaczego nie chcesz być dla siebie dobry, doceniający, wyrozumiały.
Zdrowie to efekt zdrowego życia. A nie kombinowania jak tu tylko nie obejrzeć pornografii.
tylko przejmuję tym co się stało i że przez to znów będę miał problem z erekcja. Dziękuję jeszcze raz za to co robisz.
Bo tak wygląda właśnie próby zdrowienia na własną rękę.
Nie rozumiesz co to jest uzależnienie, zdrowie, więc możesz tylko kombinować po omacku. A potem folgownaie sobie w formie np. obwiniania.
A gdy ludziom przedstawiam wprost, tak jak teraz, co to jest uzależnienie – praktycznie 9/10 przestaje się odzywać.
Bo intencją wcale nie było zdrowie. Tylko coś negatywnego.
W ilu artykułach mówiłem cokolwiek o rzucaniu porno czy nie oglądaniu? Ile razy mówiłem, że jest to jakiś ostateczny cel?
Bo ja sobie nie przypominam ani razu.
A o uwalnianiu mówię często, bo to najczęstszy błąd, który jak najszybciej należy skorygować.
I też masy ludzi sądzą tylko na podstawie artykułów, że i WoP to pewnie z 15 stron tekstu o uwalnianiu, emocjach i tyle.
Nie. WoP to ponad tysiąc stron podzielone na 12 Modułów, plus Maczeta, która sama w sobie ma ponad 500 stron.
To masa informacji, wytłumaczeń setek tematów, bo uzależnienie to to jak człowiek żyje. A nie tylko sposobiki na to, by nie obejrzeć porno.
Mówimy o tym jak żyjesz, jakim jesteś człowiekiem. Gdyby porównać WoP do przepisów drogowych – z których korzystasz całe życie – to WoP to takie “przepisy życiowe”. Niejeden klient mówił mi, że tego powinni uczyć w szkołach. Bo to fundamenty.
I tak jak mówi 12 kroków – to czego się nauczyliśmy, poznaliśmy – stosujemy w swoim życiu, we wszystkich swoich przedsięwzięciach. I jak trzeba to i co 5 minut przeprowadzamy odważny obrachunek moralny. To wszystko też jest w WoP.
A teraz widzisz – obwiniasz siebie, nie doceniasz się za wiele miesięcy nawet pozornych postępów – i nawet nie wiesz dlaczego. Jeszcze uważasz, że na podstawie tego, że tego nie robisz, to uznajesz, że to dlatego, bo nie potrafisz. Co jest oczywistym kłamstwem.
Uwalnianie to jak branie prysznica.
A widzisz – uwalniasz, uwalniasz, uwalniasz – “cały czas”, a wystarczy jeden błąd i już nie uwalniasz, tylko lęki, obwinianie się, itd. Bo nadal żyjesz tak samo. Kobiet też nie poznawałeś ale o przyczynach nie mówisz. Zapewne dlatego, bo się wstydzisz.
I tak w kółko.
Pytanie – dlaczego więc nie uwalniasz w realnych sytuacjach? Przecież to jest najważniejsze.
W WoP już w 2 Module zaczynasz analizować to jak żyjesz – nie tylko stajesz się świadomy, że Twoje życie to Twoje decyzje ale też w jakich okolicznościach je podejmujesz i na co liczysz.
Oraz zaczynamy się przyglądać co faktycznie osiągasz i jakim kosztem.
A ludzie tylko – “uzależnienie to nałóg oglądania pornografii” i mówią, że zmienią nawyk oglądania pornografii.
Fundamentalne niezrozumienie to to, że oglądanie pornografii to tylko 1/4 nawyku i to najmniej ważna i może być częścią wspólną i stu różnych nawyków.
A ludzie próbują to zmienić za jednym zamachem.
Próbują np. spacerami załatwić temat samotności, żalu za przeszłość, dramatyzowania w myślach, obwiniania się, itd. Powodzenia!
Przypominam bardzo ważne zdanie uzdrowionego alkoholika – “Ty mi nie mów jakimi sposobami zdrowiejesz. Ty mi powiedz jak żyjesz”.
Więc – Twoja prośba o naprostowanie Twojego toku myślenia i wskazanie błędu – ma taką odpowiedź:
Skup się na tym jak żyjesz. A nie na nie oglądaniu pornografii. Zacznij obserwować w jakich okolicznościach – zewnętrznych i wewnętrznych – uznajesz obejrzenie pornografii za dobry, właściwy, a może nawet jedyny słuszny wybór.
Dużo mówię o uwalnianiu, bo emocje to konsekwencje naszych percepcji. I dlatego to jest tak ważne. Bo uzależniony żyje na niskim poziomie świadomości – zazwyczaj tak niskim, że wobec dosłownie każdego aspektu swojego życia nie jest ani spokojny, ani radosny, ani odpowiedzialny. Tylko właśnie emocjonuje się, opiera, gra ofiarę, ucieka w myśli, co nazywa np. “myśleniem o tym”. I dlatego uwalnianie jest jednym z fundamentalnych i krytycznie ważnych kroków. Ale to daleko nie wszystko.
Ludzie uwielbiają “rzucać nałogi”, bo to gwarantuje, że nigdy tego nie osiągną. Ale mają idealną wymówkę – “no przecież próbuję, to trudne, nie udaje mi się ale walczę”… a to wszystko kłamstewka, bo niemal nikt wcale nie chce przestać.
A masy ludzi wtedy kiwa głowami aprobująco, życzą powodzenia, gratulują, klepią po ramieniu…
Większość ew. chce lepiej radzić sobie z konsekwencjami.
A jak zaboli solidniej to najczęściej właśnie z pornografii i nieraz masturbacji robi się wroga numer 1 i zaczyna się walka – krucjata z tym.
Ale nikt uczciwie nie przygląda się temu jak żyje. Bo to nadal strategia, by pozostać uzależnionym.
Np. Ty Bartku, ile razy w życiu się obwiniałeś? Tysiące? TO jest uzależnienie. Oglądanie porno to próba radzenia sobie z konsekwencjami takiego życia. A widzisz, że potem obwiniasz się za nieudane próby. Bo to dalej uzależnienie. To jak żyjesz.
A za sukcesy się nie doceniasz i nawet nie wiesz dlaczego. Ale wmawiasz sobie, że to dlatego, bo nie potrafisz. Na pewno nie potrafisz? To jest jakaś umiejętność, której się dopiero trzeba nauczyć?
I ja się tym zajmuje – pomagam ludziom nareszcie faktycznie zacząć dobrze żyć. I nie mówię o bankietach czy szybkich samochodach. Tylko w taki sposób, który sprzyja zdrowiu, sukcesowi, szczęściu.
Co z tym zrobisz – to Twoje życie – Ty wybierzesz.
Dziwisz się co się dzieje, bo zapewne też popełniasz i taki fundamentalny błąd – uważasz, że droga do zdrowia to linia prosta – lepiej, lepiej, lepiej, dobrze, dobrze, bardzo dobrze, wspaniale.
Tak nie jest.
Intencja zdrowia zaczyna wyciągać i ujawniać to wszystko co stoi na drodze zdrowiu – a większość tego jest nieświadome, bo przecież to jeden z celów np. oglądania pornografii i również większości decyzji.
Tak jak w poprzednim artykule:
http://wolnoscodporno.pl/blog/2022/08/czuc-sie-dobrze/
Jeśli intencją jest “czuć się dobrze”, a raczej “nie czuć tego, co sam(a) osądzam jako złe”, to osoba taka automatycznie nie będzie wybierać tego, co dobre; tylko to, w czym nie widzi ryzyka ujawnienia emocji, ani tego, co osądza jako złe, trudne, niekomfortowe i jak poczuje jakieś emocje, to od nich ucieknie. I to sobie usprawiedliwi.
Tak jak Ty np. starałeś się nie patrzeć na plakaty z modelkami i na żywe kobiety. Dlatego ludziom zadaję pytanie – mogą się zamknąć w piwnicy bez komputera i telefonu. I problem rozwiązany! Nie oglądają porno! Tylko czy na takim życiu im zależy?
Większość podchodzi do tego albo próbują “rzucać”, albo “walczą”. I też próbują “panować nad sobą”… To wszystko jest robienie siebie w balona.
Walczyć możesz z barbarzyńskim plemieniem, które napadło Twoje plemię, a nie z tym jak żyjesz oraz jakie są tego konsekwencje.
I jak większość – szukasz jakiejś porady, bo to jak widzisz swój problem jest błędne. Uważasz, że gdzieś popełniasz tylko jakiś błąd i jak go skorygujesz, to już będzie dobrze.
Ale sam fakt, że wystarczyło tylko jedno zdjęcie i nagle 3 masturbacje, potem obwinianie, zupełna nieświadomość dlaczego, ani się nie doceniałeś nawet raz przez 8 miesięcy – to pokazuje wprost, że błędów, jak u każdego, jest masa.
A te “błędy” to życie na niskim poziomie świadomości. To nie jest kwestia tylko tego co ROBISZ ale jaki JESTEŚ.
WoP to narzędzie do ewolucji. A nie “tabletka” przeciwko pornografii.
Samo zajmowanie się emocjami bez ewolucji, to w kółko tylko zajmowanie się konsekwencjami, co może przerodzić się w beznadziejne, niekończące się zmaganie. Dlatego widzisz – 8 miesięcy “postępów”, które nie były postępami, bo nofap mówi, że średnio wystarcza 3 miesiące – i od razu uważasz, że ten cały postęp został zniwelowany i musisz od nowa. Ale od nowa co? I ile tym razem? 100 miesięcy? I co się magicznie wydarzy po tych 100 miesiącach, co nie wydarzyło się po 8?
Jeśli zabolało – nie przepraszam, bo prawda to fundament zdrowia i jakiejkolwiek poprawy. Gdyż w życiu można zmienić tylko to, co istnieje, co jest realne.
Jeśli próbujesz rozwiązać jakikolwiek problem, który niewłaściwie interpretujesz, to go nie rozwiążesz.
Albo możesz próbować np. – gdy cieknie Ci z kranu, to możesz zakręcić wodę w całym domu i to “rozwiąże problem”. Kran przestanie przeciekać. Tylko czy to realne rozwiązanie? Czy problem był w wodzie?
Cześć Piotrze,
Dziękuję za odpowiedz. Nic nie zabolało bo od dłuzszego czasu staram się brać odpowiedzialnośc za swoje życie i taka prawda mi pomaga niż obraża. Powiem Ci, że cieszę się, że masturbowałem się po tym czasie bo takto nie trafiłbym znowu tutaj i nie otworzyłbyś mi oczu. Zdaje sobie sprawę, że sam ,,reset” mózgu to jedno, ale tutaj zawiodły inne czynniki. Moje przekonania, ze jesli zobacze przypadkiem jakieś nagie zdjęcie kobiety lub scene w filmie to wszystko na marne. Cały czas życie w lęku. Nawet to czy oby już napewno wystarczająco długo nie oglądam żeby wszystko było okej z kobieta. To tak jak wspomnialeś, czy to 8 miesiecy czy 100 to nic nie zmienia.
Co do kobiet, nie napisałem o tym, ale staram się poznawać. Przez ten okres 8 miesięcy miałem tylko jedną intymna sytuację i zawiodłem. To było w kwietniu, pamietam, że myślałem wtedy o tym czy oby juz napewno minęło wystarczająco duzo czasu, żeby ona mnie podnieciła oraz wszystko zadziałało. Znów lęk. Ogólnie nie mam problemu podejść na ulicy czy to jak jest sama czy z koleżanka czy nawet z mama. Problem u mnie jest to, że narzucam sobie presje, żeby wypaść jak najlepiej bo boję się pokazać to ze czasami tez sie zawstydze lub smuce. Po poznaniu kobiety jak np spedzamy 1h razem (nie robie tak ze tylko biore numer bo traktuje to jako tylko komunikator do umawiania spotkan) to jest przez ten czas luz tylko po takim spotkaniu pojawia się ten lek i mysle ze zwiazany z tym co napisalem wczesniej, jesli popelnie jakis blad to ona pomysli ze jestem malomeski. Co wiecej to ze mam 25 lat i mialem mało doswadczen powoduja lek ze moze jestem gorszy od innych. Haha Czy ja wlasnie znow nie przerzucam odpowiedzialnosci na swiat zewnetrzny? zamiast brac odpowiedzialnosc znow obwiniam to ze nie mialem tego czy tamtego i dlatego tak jest. Pamietam fragment ksiazki hawkinsa na ten temat, aby odpowiedziec sobie na pytanie jaka jest korzysc z obwiniania, bo byc moze kryje sie pod tym brak odwagi wziecia odpowiedzialnosci za zycie. Ciekawe jest to, ze jak bywam na poziomach powyzej 200+ to moge sama mysla o kobiecie przywolac erekcje bo nie ma wtedy zadnych mysli negatywnych i przekonan na swoj temat. Zapisałem się tydzien temu na terapie schematu. Jesli o tym slyszales to (w bardzo duzym skrocie) m.in dzieki wyobrazeniom i nadpisywaniu przeszlych wspomnien z pozytywnym zakonczeniem jak i przezywaniu tych emocji mozna zmienic sposob myslenia na swoj temat. Jako, ze w szkole bylem gnebiony to mam troche do przepracowania. Tak się teraz zastanawaim czy ja znow nie przerzucam odpowiedzialnosci na innych? Chyba tak.
Nie odniosłem się do wszystkiego co napisałes, ale zrozumiałem przekaz. Myśle, ze to bedzie dobry pomysl zakupic WoP, aby nie bladzic tylko zrobic to jak nalezy. Dzieki :)
Cześć Piotrze,
Heja ponownie!
Dziękuję za odpowiedz. Nic nie zabolało bo od dłuzszego czasu staram się brać odpowiedzialnośc za swoje życie i taka prawda mi pomaga niż obraża.
To zawsze ulga, że nie uciekłeś i zacząłeś się temu przyglądać. Większość jednak już się nie odzywa, albo bezsensownie dyskutują, albo dalej robią po swojemu.
Pamiętaj – nie ma “takiej prawdy”. Wszystko można uznać za prawdę w pewnym kontekście. A ja zawsze staram się ukazać jak najszerszy kontekest, by każda informacja i wniosek były w nim zawarte, a tym samym sprzyjały życiu.
Im węższy kontekst, tym większe ryzyko, że cokolwiek w nim przeanalizujemy, nie będzie to sprzyjało.
Powiem Ci, że cieszę się, że masturbowałem się po tym czasie bo takto nie trafiłbym znowu tutaj i nie otworzyłbyś mi oczu.
To ryzykowny wniosek.
Staraj się nie dorabiać filozofii do tego co robisz, tylko bierz odpowiedzialność.
To jakby mówić np. “dobrze, że miałem wypadek i zostałem sparaliżowany, bo tak nigdy nie zacząłbym oglądać/czytać…” Rozumiesz?
Dlaczego zakładasz, że nie trafiłbyś tu znowu?
To tylko decyzja. Równie dobrze mogłeś i tak jej nie podjąć.
Pytanie – ile razy w Twoim życiu zwróciłeś się w stronę jakiejkolwiek poprawy, gdy nie wydarzyło się nic bolesnego, szkodliwego, destruktywnego czy np. poczułeś strach czy winę?
Ile razy DBAŁEŚ o swoje życie z dobrą intencją, a nie tylko dlatego, bo poziom zmagania, bólu czy napięcia przekroczył granicę pozornego komfortu?
Zdaje sobie sprawę, że sam ,,reset” mózgu to jedno,
Nie ma czegoś takiego jak “reset” mózgu.
Mówiłem – mózg to reprezentacja, a nie przyczyna czegokolwiek.
I 40 lat “resetu” nic Ci nie da.
Bo sprawa najważniejsza, to ewolucja – bycie takim jakim jeszcze nie byłeś, życie takie jak jeszcze nie żyłeś.
To nie zależy od mózgu.
A mózg też ewoluuje – zaczyna inaczej pracować.
Poza tym – nawet, gdybyś “wrócił” do tego sprzed uzależnienia, to pamiętaj, że byłeś wtedy człowiekiem, który doprowadził do uzależnienia.
Nie masz się cofać, nie masz czegokolwiek “resetować”, bo to i tak nie jest jakieś urojenie.
Tylko niezbędna jest EWOLUCJA.
Bo jeśli nie ewoluujesz, to niemożliwe jest żyć tak, by wyzdrowieć. Gdyż mózg działa w taki sposób, że priorytetowo i szybko przetwarza emocje. Więc człowiek nie ma szans żyć świadomie, dokonywać decyzji, tylko REAGUJE.
A reaguje na bazie myśli, zaś myśli racjonalizują emocje. Dlatego tylko jeszcze bardziej “zakopuje się” w emocjonowaniu się.
Wraz z ewolucją, mózg przestaje priorytetowo i szybko przetwarzać emocje i dlatego pojawia się potencjał, by spokojnie się przyjrzeć temu co się dzieje i podjąć decyzję racjonalną.
Próby “resetowania” mózgu, to tylko stanie w miejscu – płonne i bezcelowe.
ale tutaj zawiodły inne czynniki. Moje przekonania, ze jesli zobacze przypadkiem jakieś nagie zdjęcie kobiety lub scene w filmie to wszystko na marne.
To wszystko wynika z tragicznie błędnie rozumianego problemu.
Cały czas życie w lęku.
Właśnie – czyli całe życie opierasz o lęk – nie tylko się go trzymasz i podejmujesz się tylko tego, czego “się nie boisz” ale też główny priorytet Twojego życia to unikanie tego, czego się boisz jak i tłumienie lęku.
Więc jednocześnie lęku się trzymasz, bo sądzisz, że ma jakieś magiczne właściwości ochronne i podejmowane decyzje na jego bazie Cię chronią – np. unikasz tych wszystkich niebezpieczeństw, które widzisz w umyśle ale też bojąc się przecież nie pozwalasz sobie lęku czuć, tylko go tłumisz.
Nawet to czy oby już napewno wystarczająco długo nie oglądam żeby wszystko było okej z kobieta.
Czytałeś artykuł o problemach z erekcją?
To tak jak wspomnialeś, czy to 8 miesiecy czy 100 to nic nie zmienia.
Tak, bo jedyne co może się zmienić to Ty. I to przez własne decyzje, odpowiednie intencje i wewnętrzną pracę.
Co do kobiet, nie napisałem o tym, ale staram się poznawać. Przez ten okres 8 miesięcy miałem tylko jedną intymna sytuację i zawiodłem. To było w kwietniu, pamietam, że myślałem wtedy o tym czy oby juz napewno minęło wystarczająco duzo czasu, żeby ona mnie podnieciła oraz wszystko zadziałało. Znów lęk.
No widzisz. A jak sądzisz, dlaczego nie doświadczyłeś podniecenia?
Bo wybrałeś lęk. A nim ukrywasz wstyd. Opierasz się więc lękowi, bo w ten sposób może on trwać.
Co w konsekwencji nazywa się stresem – zmaganiem z tym co czujesz, by tego nie czuć.
I to jedna z najczęstszych przyczyn problemów z erekcją. Słowem – kierowanie się lękiem prowadzi do tego, czego się boimy.
A potem to bardzo częste kłamstwo, by obejrzeć porno i stłumić wstyd – “sprawdzę czy mój penis zadziała przy kobiecie, obejrzę tylko jeden filmik”.
Ogólnie nie mam problemu podejść na ulicy czy to jak jest sama czy z koleżanka czy nawet z mama.
Bo się opierasz.
Widzisz – uważasz, że lęk Cię chroni i unikasz tego, na co lęk projektujesz. Nawet nie jesteś tego świadomy.
I kierując się lękiem właśnie wpadasz w pułapkę, że uważasz automatycznie, że jest jakieś niebezpieczeństwo w podejściu do kobiety i dlatego tego nie robisz. Uważasz, że się przed tym chronisz.
Ale jednocześnie chcesz podejść. I w ten sposób zaczynasz się zmagać – “stresujesz się” ale ostatecznie priorytetem jest unikanie dyskomfortu.
Problem u mnie jest to, że narzucam sobie presje, żeby wypaść jak najlepiej bo boję się pokazać to ze czasami tez sie zawstydze lub smuce.
O tym właśnie mówię. Więc uważasz, że możesz “się” zawstydzić – czyli poczuć wstyd. To jest główny priorytet – nie chcesz czuć wstydu. To jeden z filarów uzależnienia.
I kolejny błąd – narzucasz na siebie presję, czyli kierujesz się poczuciem winy – “muszę/powinienem”. A co robimy ze wszystkim, co uważamy, że musimy? Opieramy się temu.
Rola strachu jest zupełnie inna, niż się wydaje ludziom, szczególnie tym, którzy mają dużo stłumionego strachu, który projektują na różne okoliczności.
Po poznaniu kobiety jak np spedzamy 1h razem (nie robie tak ze tylko biore numer bo traktuje to jako tylko komunikator do umawiania spotkan) to jest przez ten czas luz tylko po takim spotkaniu pojawia się ten lek i mysle ze zwiazany z tym co napisalem wczesniej, jesli popelnie jakis blad to ona pomysli ze jestem malomeski.
Nie myślisz sobie, bo człowiek nie myśli. Tylko non stop hipnotyzujesz się mentalnym bełkotem, który RACJONALIZUJE emocje – tutaj lęk, wstyd, winę.
I jednocześnie zrzucasz odpowiedzialność na kobietę – uważasz, że problem leży w tym, co ona sobie pomyśli.
Ale to nie ma żadnego znaczenia. Bo Ty już sam siebie tak widzisz.
Co wiecej to ze mam 25 lat i mialem mało doswadczen powoduja lek
Nie, to kolejna racjonalizacja.
Fundament – nic nie powoduje emocji. Przede wszystkim strach to konsekwencja widzenia w czymś/kimś zagrożenia. Niezależnie czy faktycznie jakiekolwiek zagrożenie jest.
I oczywiście – lęk może się ujawniać, gdy był stłumiony. I wtedy nie dotyczy zupełnie niczego, czego doświadczasz.
ze moze jestem gorszy od innych.
Nie ma żadnej emocji “że” cokolwiek. To nie jest w ogóle rzeczywistość – to mentalne urojenie powtarzane przez ludzi. “Boję się, że…” Ale widzimy – uważamy, że lęk nas chroni przed tym, co jest po “że”.
Tylko że to jest emocja. Jak nas może chronić uczucie? Nie może. Tylko my używamy lęku jako usprawiedliwienia i pretekstu, by czegoś unikać. A że emocja nie mija, bo się jej trzymamy i opieramy, to ją tłumimy. Np. pijąc, paląc, oglądając porno.
Haha Czy ja wlasnie znow nie przerzucam odpowiedzialnosci na swiat zewnetrzny?
Ależ oczywiście, że przerzucasz. I zapewne przez całe życie w tysiącach sytuacji.
Plus – zwalasz też odpowiedzialność na emocje i myśli. Np. “mam lęk, że” – tutaj uważasz, że lęk za cokolwiek jest odpowiedzialny.
zamiast brac odpowiedzialnosc znow obwiniam to ze nie mialem tego czy tamtego i dlatego tak jest.
Bo to wygodna wymówka.
Pamietam fragment ksiazki hawkinsa na ten temat, aby odpowiedziec sobie na pytanie jaka jest korzysc z obwiniania, bo byc moze kryje sie pod tym brak odwagi wziecia odpowiedzialnosci za zycie. Ciekawe jest to, ze jak bywam na poziomach powyzej 200+ to moge sama mysla o kobiecie przywolac erekcje bo nie ma wtedy zadnych mysli negatywnych i przekonan na swoj temat.
Nie “bywasz na poziomach 200+”. To nie są punkty widokowe w parku krajobrazowym.
Albo JESTEŚ, albo nie.
Być może miałeś doświadczenia, w których wybierałeś odwagę. Ale nie jesteś na tym poziomie.
Każdy wobec różnych kwestii czy tematów w życiu jest na różnym poziomie. Niektóre rzeczy widzimy przez apatię, inne przez wstyd, inne przez strach, inne przez gniew czy dumę.
Niektóre pewnie totalnie akceptujemy, itd. Zapewne wobec kobiet nigdy nie byłeś na poziomie Odwagi. Bo gdybyś wzrósł na ten poziom, to byś za żadne skarby nie chciał z niego spaść.
Ale mówienie, że “bywasz na poziomach” to raczej bujanie w obłokach. Wiesz co np. pomaga wzrosnąć na ten poziom? Trening na Amerykańskich Marines. To wyciąga człowieka z dumy na odwagę.
Cały ten bardzo wymagający trening. Tak ludzie nie chcą wejść na poziom sprzyjający życiu. Bo się powszechnie przyjęło, że duma jest spoko. Ale nie jest.
Zapisałem się tydzien temu na terapie schematu. Jesli o tym slyszales to (w bardzo duzym skrocie) m.in dzieki wyobrazeniom i nadpisywaniu przeszlych wspomnien
Nadpisywanie wspomnień? Zapisałeś się na terapię zajmującą się myślami?
Ty nie masz nic nadpisywać, tylko ew. rekontekstualizować, przewartościować wspomnienia. A nie cokolwiek robić z samymi wspomnieniami.
z pozytywnym zakonczeniem jak i przezywaniu tych emocji mozna zmienic sposob myslenia na swoj temat.
Nie można zmienić sposobu myślenia, bo ani nie ma sposobów myślenia, ani człowiek nie myśli.
Myśli to racjonalizacje emocji. Nawet jak uprzesz się i poradzisz sobie z kilkoma myślami na swój temat, to umysł i tak wyprojektuje stłumione emocje na coś innego – będzie je racjonalizował inaczej.
Jako, ze w szkole bylem gnebiony to mam troche do przepracowania. Tak się teraz zastanawaim czy ja znow nie przerzucam odpowiedzialnosci na innych? Chyba tak.
Wszystko co uważasz, że jest przez kogoś lub coś to oddawanie odpowiedzialności i granie ofiary. Wszystko bez wyjątku.
Na pewno byłeś gnębiony? Ile trwało to gnębienie, a ile “przeżywałeś” to w sobie? Zazwyczaj stosunek jest jakiś 1:100.
Nie odniosłem się do wszystkiego co napisałes, ale zrozumiałem przekaz. Myśle, ze to bedzie dobry pomysl zakupic WoP, aby nie bladzic tylko zrobic to jak nalezy. Dzieki :)
To bardzo miłe czytać takie słowa.
Zapomniałem jeszcze dodać. Sam ten okres nieoglądania pornografii spowodował, ze nie patrze juz na kobiety jak na przedmiot.
Żaden okres nic nie spowodował. To co teraz napisałeś może oznaczać, że przestałeś na kobiety projektować źródło jakiegoś braku. Bo na tym Ci zależało – na tym źródle, nie na osobie. Osoba w osiągnięciu tego stanowiła dla Ciebie tylko przeszkodę.
Ale nadal widzisz w kobietach jakieś zagrożenie.
Pamiętaj – samo nic się nie zmienia. Niemniej – widzisz jak mało precyzyjnie opisujesz swoje życie. Uważasz, że coś spowodowało taką monumentalną zmianę, żę przestałeś widzieć połowę ludzkości jako przedmioty? Miałeś szczęście? Bozia się zlitowała? Uznała, że już się wystarczająco wycierpiałeś i Cię nagrodziła?
Nie mam juz fantazji jak w filmach.
Nie ma nic złego w fantazjach na temat kobiet. Jak zwykle – najważniejsza jest intencja tych fantazji.
Wlasnie zauwazylem, ze pojawila sie taka ekstytacja to jak wyglada i zwracanie uwagi na drobne szczegoly. Kolor skory, gladkosc, czy nawet sam fakt ze bardzo mi sie podobaja naturalne kobiety, i nieumalowane niz jakies porobione.
I tu też – najważniejsza jest intencja.
Jak kobieta jest mocno zrobiona, to włożyła w to zazwyczaj dużo wysiłku. Jaka była intencja tego to inna sprawa. Ale można to docenić.
Inna rzecza to zniknela ochota na seks jak na filmach. Mam duza ochote na seks pelen namietnosci i bliskosci. Tutaj tez sie pojawia lek czy przez to nie jestem gorszy skoro nie mam ochoty na ostry seks i nie zostane odebrany negatywnie.
Widzisz – umysł cały czas znajduje kolejne racjonalizacje dla stłumionych emocji. I tak będzie całe życie.
Jak “przestałeś się bać” X to “zaczynasz się bać” Y. A potem Z. Potem A. Potem B. A potem ABC, DEF, itd.
Ponadto – zdecydowanie nie każda kobieta ma ochotę na ostry seks, chce ostrego seksu, ani nie zawsze. Ostry seks można traktować jak ostrą przyprawę – można to lubić, dodawać ale jak przesadzisz, to potrawa będzie niezjadliwa.
Poza tym – nie siłą wzmacniasz doznania seksualne, tylko wrażliwością. Ostre jebanie nie zwiększy Ci wrażliwości, a jak szybko można się zorientować – nawet szybka masturbacja jest efektem braku wrażliwości, uciekania od wstydu, winy, a intencją jest tłumienie, a nie dzielenie się tym co pozytywne. Więc nawet kobieta lubiąca ostry seks może być bardzo miło zaskoczona, gdy doświadczy seksu dojrzałego ze świadomym mężczyzną.
A żadna ilość siły wkładanej w doświadczenia seksualne nie zwiększa ich jakości.
Przypomnę – kalibracja porno to około 90-100. Naturalnie są też jeszcze niższe nisze. Tym samym to co widzisz w porno jest daaaaaaaaaaaaaaaalekie od realnego, zdrowego seksu. Bo seks uprawiany z integralnością to poziom przekraczający 200.
Czyli ponad 100 punktów kalibracji różnicy. A to skala logarytmiczna, więc to nie różnice o 1, tylko każdy punkt to razy dziesięć.
Co pokazuje z jakich źródeł czerpią ludzie na temat tak fundamentalnego tematu jak seksualność. A energia seksualna to energia życiowa. Więc swoją energię życiową widzimy z poziomu granicznego między strachem, a żalem. Poziom ten reprezentuje np. anarchia, ludzie bezdomni, islamskie mordy “honorowe” (np. brat morduje siostrę, bo nie zakryła twarzy czy powiedziała żart o Mahomecie), rasizm, nihilizm, koncept wilka w owczym przebraniu.
Nie dziwne, że trudno się żyje.
Powiedz – a jak zostaniesz odebrany negatywnie przez kobietę – co wtedy? Ziemia się rozstąpi i Cię pochłonie?
Pamiętaj, że żyjesz na planecie Ziemia. Tutaj masa ludzi uwielbia rozpływać się w negatywnościach, podcinać innym skrzydła. A czasem i spotkasz dobrą osobę, która ma zły dzień.
Jest masa kobiet, które nosi w sobie urazy, żale, chce negatywnie, chce np. “ranić” mężczyzn, itd. Ale oczywiście daleko nie każda.
I widzisz – wolisz się bać takiej, niż ekscytować się spotkaniem pozytywnej.
Ok, teraz Twoja decyzja. Wystarczy już pitu-pitu w komentarzach. Albo rzetelna praca nad sobą, albo kończymy rozmowę, bo to już nic dobrego nie przyniesie.
A jeżeli np. w czasie energii strachu trzęsą mi się ręce albo mam uczucie spiętego, trzęsącego się ciała – to znaczy że blokuje uwalnianie? Że nadal ściskam podświadomie emocje? Nie daje sobie ich uwalniać?
A jeżeli np. w czasie energii strachu trzęsą mi się ręce albo mam uczucie spiętego, trzęsącego się ciała – to znaczy że blokuje uwalnianie? Że nadal ściskam podświadomie emocje?
Konsekwencją oporu zawsze jest napięcie.
Trzęsące się ręce mogą mieć wiele przyczyn.
A to czy blokujesz uwalnianie – to tylko możesz przeanalizować uczciwością. Ciało reaguje w różny sposób na przepływ energii, szczególnie tej, którą (s)tłumiłeś np. przez 20 lat.
Trzęsące się ręce, nogi, szczęka, a nawet całe ciało to może być też efekt przeżywania wstydu, gniewu, żalu.
Jeśli chcesz zobaczyć czy coś robisz podświadomie, to stań się tego świadomy.
Bo trzęsienie może być efektem zarówno oporu jak i uwalniania.
A może być raz tak, a raz tak.
Podczas uwalniania jak i przeżywania, opierania się czy ekspresji ja doświadczałem czasem trzęsącego się nawet całego ciała, a czasem nie było takich doznań.
Zauważ, że trzęsienie się to ruch. Przykład – gdy jest Ci zimno, ciało poprzez trzęsienie się prowadzi do rozgrzania się.
Więc ten ruch może być sprzyjający jak i efektem wkładania wysiłku w opór.
Gdy zaczniesz napierać na ścianę, nawet niezbyt mocno, to po pewnym czasie Twoje ręce zaczną się trząść ze zmęczenia.
Nie daje sobie ich uwalniać?
Jak mówię – jest tylko jedno narzędzie do analizy – świadoma uczciwość.
Nic innego.
To czy sobie coś dajesz lub nie – nie stwierdzisz tego po żadnych dolegliwościach fizycznych.
Albo to robisz, albo nie. To możesz tylko przyznać, gdy wybierzesz prawdę.
Czy nadal ściskasz podświadomie emocje – również to możesz przyznać stając się świadomym.
Naturalnie – jako że emocje są ułożone warstwami – to tym niższym się nadal opierasz.
A czy tym, które odczuwasz – uwalnianie ma jako określone kroki. Wystarczy sprawdzić czy każdy z nich wykonujesz.
Pamiętaj – ja nie mam magicznej mocy twierdzenia co ktoś robi i z jaką intencją. Nikt nie ma takiej mocy. Taką “mocą” jest uczciwość.
Emocjonalność to pierwsze kroki w to, co nazywam “światem wewnętrznym”. Nie ma narzędzi, ani technik, które to mogą zbadać, ani cokolwiek udowodnić.
Warto zauważyć, że np. maszynka – wykrywacz kłamstw – może ew. wskazać, gdy kłamiemy i uznajemy to za coś złego. A co gdy kłamiemy ale jesteśmy święcie przekonani, że mówimy prawdę? Wykrywacz nic nie wskaże.
Jak i można się nauczyć oszukiwać te maszynki.
Nie mówię, że człowiek zawsze się okłamuje świadomie ale często nieprawda – np. w formie niepoprawnej analizy czy błędnych wniosków – wynika z braku fundamentalnej wiedzy na temat uwalniania, emocji i doświadczeń emocjonalnych, jak i mentalnych.
Podkreślam ludziom wielokrotnie, żeby się ustawić nawet na 100 godzin uwalniania jednej emocji. A bardzo dużo klientów uwalnia nawet niecałe 5 minut i już zaczynają kombinować – jak emocja minęła, to uważają, że już koniec. A jak nie minęła, to uważają, że robią coś źle.
Na własnym przykładzie mówiłem, że nieraz miałem sytuacje, że uwalniałem emocję 2 dni praktycznie non stop.
Ostatnio jeden z klientów mówił mi, że zaczął wątpić w siebie, bo ma sytuację powtarzającą się co 5 dni, gdy uwalnia max 10 minut, zaczyna “czuć ‘się'” lepiej i przerywa. A krótki czas potem ogląda porno.
Notatek nie wykonuje – choć pamięta, choć wie, że to ważne, to i tak tego nie robi.
I rozpacza, czyta osiem Modułów WoP i szuka, gdzie popełnia błąd. Pyta ile razy można popełniać ten sam błąd. Odpowiedziałem mu, że setki razy. Nawet przez całe życie.
A błędów może być wiele. Najważniejszy to brak analizy tego, od czego ucieka. Oraz fakt, że uważa, że 10 minut uwalniania coś zmieni.
Nie napisał ani co odczuwa, ani jakie są okoliczności. Tylko zauważył, że to się powtarza co 5 dni. Zauważył też, że nie chce wykonać notatek.
Ludzie wobec uwalniania uciekają jak od wściekłych psów. Niektórzy, nawet na tym blogu, pytali po przeżyciu lęku, któremu się opierali godzinami – całą noc – czy to ich demon opętał.
Tak ludzie widzą emocje. Dlaczego?
Bo emocje to energia, na którą reaguje ciało i umysł. A oni próbują je kontrolować, tłumić, zdławić, odrzucić, zmienić, rozładować, itd. Nie rozumieją, że nie mają nad tym kontroli, bo emocjonalność to aspekt bezosobowy i emocje to konsekwencja.
Nie jesteśmy ich autorem, więc nie możemy z nimi zrobić nic, prócz uwolnienia, oporu lub ekspresji, która jak łatwo zauważyć – praktycznie nigdy nie sprzyja życiu. A myśli w stanie emocjonalnym racjonalizują emocje, więc kierowanie się myślami w tym stanie w najlepszym przypadku nic nie zmieni, a zazwyczaj prowadzi do pogłębienia się stanu emocjonalnego lub upadku jeszcze niżej. Nieraz nawet z dumy na wstyd.
Pytań są setki. Strategii unikania – setki. Kłamstw – setki. I ja setki już widziałem.
Ktoś np. zarzucił mi, że ja przekombinowałem, bo w WoP rozpisałem kilka zdań uwalniania na 8 kroków, choć w książce można powiedzieć, że są 3.
Dlaczego to zrobiłem? By utrudnić? Nie, to jest dokładnie te 3 kroki z książki, tylko troszkę rozdrobnione, by łatwiej było dostrzec na jakim etapie stawiamy opór.
A gdy dodałem drugą instrukcję, do której dołączyłem krok z wizualizacją, to na oko z połowa klientów ucieka w tą instrukcję i gdy opisują mi uwalnianie, mówią – “czuję emocję i wyobrażam sobie drzwi”. Więc w ogóle nie wykonują uwalniania i skupiają się tylko na wizualizacji, czyli fantazjowaniu. To tak jakbyś nie jadł żadnego posiłku i tylko łykał tabletki – suplementy.
Nawet z samego uwalniania ludzie robią sobie strategię ucieczkową. Tylko “uwalniają” bez intencji podjęcia działania. Choć jest to ostatni krok – by podjąć się tego, na co projektowaliśmy emocje i opierając się im, unikaliśmy tego.
Fundamentem analizy postępów jest zewnętrzny punkt odniesienia – czasem w formie postępów w realizacji czegoś lub w postaci drugiej osoby, która patrzy na nasze działania niezależnie od naszych opinii, uczuć i myśli.
I np. my mówimy “czuję ‘się’ lepiej”, a ta osoba mówi – “a robota nadal nie zrobiona”. Bez takiej osoby łatwo się okłamać, że są postępy, bo czujemy “się” lepiej, a w rzeczywistości postępów brak.
Mało osób w ogóle przygląda się temu czym jest uwalnianie. Gdy mówię “uwolnij X, Y czy Z”, to nie mówię, że człowiek cokolwiek robi. Bo to co nazywa się uwalnianiem, to usuwaniem tego, czym blokujemy naturalny, bezosobowy, całkowicie neutralny proces.
I emocje to też całkowicie neutralne i bezosobowe konsekwencje w formie energii.
Ich uwolnienie jest samoistne, gdy warunki będą odpowiednie.
Każdy krok uwalniania to właśnie upewnienie się, że warunki są odpowiednie, by mógł się odbyć.
Co oznacza, że człowiek nic nie robi, nie wykonuje niczego, nic sam nie robi z emocjami. Tylko przestaje robić i zaczyna być. I pozwala światu być dokładnie takim jakim jest. Poddaje się temu.
Czego oczywiście człowiek w niskiej świadomości najczęściej nie chce za żadne skarby – bo to fundamentalna iluzja tzw. “ego”, że kontroluje życie. Że przeżywa dzięki swoim wysiłkom. Najczęściej jednak wysiłki jakie wkłada przeszkadzają w życiu, nie pomagają.
Jednym z kroków uwalniania jest, by nie próbować z emocją nic zrobić – ani zmienić, ani rozładować.
A ludzie mówią – “uwalniam i nadal nie udaje mi się/nie mogę rozładować/pozbyć się emocji”. Co oznacza, że nie uwalniają. Nawet nie przeczytali kroków.
To jakby w instrukcji było napisane – “zagotuj wodę w garnku”, a człowiek nalał wody, nie włączył kuchenki i próbował samemu zagotować wodę. Da się? Hmm. Wątpię.
Mówimy “gotuję wodę” ale przecież nie my to robimy. My tylko stworzyliśmy temu warunki. A to się robi samoistnie. Zgadza się?
Dzisiaj chyba puściło. Przez ok 4-5 godzin czułem się jakby w depresji, z rana dosłownie czarna rozpacz…
Odczułem pewien po tym na ok 1 godzinę dziwny spokój i taką “jedność” z ludźmi i światem.Taki luz? Ale nie taki zwykły, ale to było coś głębszego. Taki “przepływ swobodny”. Nawet ludziom zacząłem się przyglądać twarzą w twarz tak na dłuższą chwilę(co np. z rana by mi się nie udało jak byłem w tych emocjach)
Po prostu odczuwałem to, czasami myślałem że się rozpłaczę w pracy (mam doświadczenie ze świadomym płaczem, z 4 razy mi się udało uwolnić smutek poprzez płacz – zawsze to przynosiło ulgę. Miałem taką potrzebę, nawet sobie przypomniałem że jako dziecko czasami chciałem płakać ale to “dusiłem” bo tego wymagała sytuacja) ale odczuwałem świadomie, nawet myśli się nie pojawiały co ciekawe. Skupiłem się na ciele i na odczuciu które oczywiście było nieprzyjemne…
Powiem tak – ja kompletnie nie mogę nawet OGLĄDAĆ bez walenia pornografii. Ona zryła mi łeb nie w sensie emocji ale LOGIKI. Ja mam jakieś kompletnie błędy poznawcze przez to XD.
Np. dzisiaj byłem w tej rozpaczy i ludzie z pracy byli do mnie ok, nie wiem czy to wyczuwali albo po prostu miałem taką energię… czasami mi się wydaje jak ludzie wyczuwają że “uczciwie uwalniam” i jakby to wyczuwają? Wiem że to może być jakaś racjonalizacja – albo po prostu moje haluny w głowie to bzdury… nikt mnie nie odrzuci bo ze 3 dni nie jestem w formie XD
Chcę iść w sport. Zauważyłem że tylko zostanę w domu i już wegetuje przy komputerze. Dlatego basen, potem siłownia. Wychodzenie do ludzi i tyle. PO ZA DO MEM!
A jedno pytanie, co powiedzieć osobie która zauważy np. trzęsące się ręce albo jakieś nerwowe ruchy? Wiem że nie powinienem na to zwracać uwagi ale hmm wstydzę się tego. Boje się oceny (tak wiem, to tylko myśli)…
Dzisiaj chyba puściło.
Nie puściło, bo się nie trzymało.
Ty się opierałeś i możliwe, że przestałeś.
Właśnie większość ludzi męczy się z emocjami m.in. dlatego, bo uważają, że to emocje napadają, atakują, trzymają się, czepiają, itd. Myśli nazywa się inwazyjnymi, etc.
To granie ofiary i wielu terapeutów utwierdza ludzi w tej świadomości.
Dlatego mówisz – “puściło”. Ale nie mogło, bo nic takiego nie miało miejsca.
To jakbyś 20 lat napierał na ścianę, przestał i powiedział, że w końcu ściana przestała napierać na Ciebie.
Przez ok 4-5 godzin czułem się jakby w depresji, z rana dosłownie czarna rozpacz…
Więc nie było żadnej rozpaczy, tylko miks energii emocjonalnej, której stawiałeś opór i starałeś się unikać przez pewnie wiele lat i gdy się wyczerpało, to nagle ta “czarna rozpacz”, czyli mentalny bełkot, przestały się nawijać.
Odczułem pewien po tym na ok 1 godzinę dziwny spokój
Widzisz – dla Ciebie spokój jest dziwny.
A normą pewnie były niepokoje i takie mniejsze czy większe “rozpacze”.
i taką “jedność” z ludźmi i światem.Taki luz? Ale nie taki zwykły,
A jaki jest zwykły?
Jest jakiś niezwykły luz?
Istnieje jakaś klasyfikacja luzu?
ale to było coś głębszego.
Nie dorabiaj do tego filozofii.
Pouwalniałeś kilka godzin i doświadczyłeś czegoś bardziej zbliżonego do normalności, niż zazwyczaj trzymając i opierając się emocjom i hipnotyzując się mentalnym bełkotem.
Spojrzenie na drugiego człowieka bez lęku, bez winy, bez wstydu i dobrze też, by bez dumy naturalnie zaczyna pozbawiać percepcję iluzji separacji. Dlatego pojawia się to poczucie jedności.
Bo jedność to rzeczywistość. Ma ona różne nazwy – np. karma.
I to jest normalność.
Cała reszta – to emocjonowanie się co ktoś pomyśli, czy nas nie odrzuci, itd. – to nie jest ma nic wspólnego z normalnością.
Ale jest powszechne, więc uznawane jest za normę.
Taki “przepływ swobodny”. Nawet ludziom zacząłem się przyglądać twarzą w twarz tak na dłuższą chwilę(co np. z rana by mi się nie udało jak byłem w tych emocjach)
Oczywiście, że by Ci się “udało”, bo to tylko decyzja.
Do tej pory jej nie podejmowałeś.
Ale widzisz – zwykłe przyjrzenie się drugiej osobie dla Ciebie jest czymś głębokim, jakimś takim niezwykłym luzem.
A to jest normalne. Zwykłe tak jak się tylko da.
To wszystko inne jest właśnie odległe od zwykłości i normalności.
Dlatego ja ludziom zawsze tłumaczę, że nikt nie wraca do zdrowia, bo nigdy nie żył zdrowo.
Tylko rozwija się, koryguje, by w ogóle zacząć kierować się w stronę zdrowia i normalności.
Bo tożsamy ze zdrowiem jest rozsądek, a nie np. “nie odczuwanie” czegokolwiek. Nie odczuwanie to stan patologiczny.
Po prostu odczuwałem to, czasami myślałem że się rozpłaczę w pracy
Nie ma żadnego “po prostu” i nie myślałeś.
Ale widzisz “myślałeś”, że się rozpłaczesz i ile razy się rozpłakałeś?
Ani razu, bo się opierałeś, gdyż uważałeś, że jeśli sobie na to pozwolisz, to zostaniesz wyśmiany, osądzony, a potem Cię ten los będzie nawiedzał do końca życia – jako np. “płaczka”.
(mam doświadczenie ze świadomym płaczem, z 4 razy mi się udało uwolnić smutek poprzez płacz – zawsze to przynosiło ulgę.
Nie udało Ci się, bo uwalnianie nie ma nic wspólnego z “uda/nie uda”. Ani uwalnianie nie odbywa się “przez” cokolwiek.
Płacz może towarzyszyć uwalnianiu ale nie musi.
Albo uwalniasz, albo nie. Nie potrzebujesz do tego niczego. A co sobie będzie robić ciało, to jego sprawa. Ty się nie opierasz niczemu.
Ludzie właśnie uwielbiają dorabiać do tego bajeczki – “no próbowałem uwalniać, tylko mi się nie udało”. A gdyby taka osoba powiedziała szczerze i uczciwie czy w ogóle chciała, odpowiedziałaby, że nie.
Zapewne “udało” Ci się tylko te 4 razy, bo tylko 4 razy płacząc faktycznie uwalniałeś, a pozostałe razy nie i ew. tylko liczyłeś, że ekspresja emocji je uwolni czy rozładuje. A tak nie jest.
Miałem taką potrzebę, nawet sobie przypomniałem że jako dziecko czasami chciałem płakać ale to “dusiłem” bo tego wymagała sytuacja)
Ach, sytuacja wymagała, byś się w sobie dusił?
No widzisz jak wygodnie to zwalać na świat zewnętrzny?
Bałeś się osądów, wyśmiania, a sytuacja niczego nie wymagała. Ty sam sobie tak przedstawiłeś sytuację, że byłeś w niej ofiarą i nie mogłeś tego czy tamtego. Zgadza się?
Oczywiście mogłeś, tylko nie chciałeś, bo chciałeś uniknąć XYZ.
ale odczuwałem świadomie, nawet myśli się nie pojawiały co ciekawe.
Ależ się pojawiały, tylko na ten czas to ignorowałeś.
Powtórzę po raz pewnie ze 400-setny – mentalizacja to proces ciągły i nieskończony. Myśli nigdy nie przestają się pojawiać. Nigdy.
Jak nie ma emocji, które mentalizacja może racjonalizować, to myśli będą wyglądały dosłownie jak mowa dzidziusiowa – “Blleee grrblblrblrblbrlr”.
Skupiłem się na ciele i na odczuciu które oczywiście było nieprzyjemne…
Właśnie. Skupiłeś się na czymś innym niż myśli. Co NIE oznacza, że myśli przestały się pojawiać.
I aby tej nieprzyjemności unikać – tych odczuć, ludzie wmówią sobie dowolną bzdurę – np. to, że sytuacja wymaga, byś w sobie dusił smutek.
A tak naprawdę Ty nie chciałeś odczuwać smutku, bo go osądzałeś, w tym siebie – widziałeś to na bazie wstydu.
A co mówisz niżej? Pytasz właśnie o wstyd.
Powiem tak – ja kompletnie nie mogę nawet OGLĄDAĆ bez walenia pornografii. Ona zryła mi łeb nie w sensie emocji ale LOGIKI. Ja mam jakieś kompletnie błędy poznawcze przez to XD.
A co to jest poznanie?
Kiedy uważasz, że Twoje poznanie jest ok?
Generalnie nie rozumiem co teraz powiedziałeś.
Np. dzisiaj byłem w tej rozpaczy i ludzie z pracy byli do mnie ok, nie wiem czy to wyczuwali albo po prostu miałem taką energię…
Znowu to “po prostu”.
Dlaczego wszystko jest dla Ciebie takie “po prostu”? Nic nie jest po prostu.
Nie miałeś żadnej energii, bo to nie bajka dla dzieci.
Energia nie jest Twoja – to po pierwsze. To bezosobowa jakość dopasowana do nas – np. poziomu świadomości, intencji, postrzegania, etc.
A ludzie reagują zgodnie ze swoim poziomem ewolucji, intencją, aktualnym stanem emocjonalnym, itd.
Równie dobrze mogli być dla Ciebie opryskliwi i nie miałoby to nic wspólnego z tym, czego Ty doświadczasz wewnątrz.
czasami mi się wydaje jak ludzie wyczuwają że “uczciwie uwalniam” i jakby to wyczuwają?
Tak, tylko Ci się wydaje.
Niemniej – pozytywny stan, np. spokój, to dla wielu osób może być odpowiedni pretekst/warunek, by nie ulegać swoim słabościom i nie projektować na Ciebie swoich zaniedbań.
Prawdopodobieństwo, że ktoś akurat wobec Ciebie będzie negatywny rośnie, jeśli utrzymujesz to w sobie, co negatywne.
I czasem nasz stan może być czynnikiem przechylającym szalę. Ale nigdy nie jest jedyną przyczyną. Tylko elementem wielowymiarowej rzeczywistości.
Wiem że to może być jakaś racjonalizacja – albo po prostu moje haluny w głowie to bzdury…
A co to jest racjonalizacja?
I widzisz – mówię, by ignorować myśli, bo to bełkot.
Ale dla Ciebie to nadal ważne. I nie tylko dalej twierdzisz, że są Twoje ale jeszcze nazywasz to “halunami”.
Mówiłem – każda myśl kłamie. Każda myśl to bełkot. I trzeba się naprawdę nieraz natrudzić, by dorobić do takich myśli kontekst, by wydały się sensowne.
To co widzisz w umyśle, widzi każdy człowiek. To mentalizacja – ciągły, nieskończony proces mentalizacji. Każdy “ma” takie “haluny”. To się nazywa myśli. A proces mentalizacją.
Jednak bardzo wygodne jest granie ofiary myśli i cały czas interesowanie się tym, co tam znowu zobaczymy.
Mało ludzi w ogóle na tej planecie faktycznie myśli.
Natomiast myślenie to coś zupełnie innego.
Np. to co napisałeś poniżej:
nikt mnie nie odrzuci bo ze 3 dni nie jestem w formie XD
To wymagało świadomej analizy rzeczywistości.
To już nie były myśli w umyśle. To było bardziej świadome podejście do sprawy.
Zaś w umyśle ciągle będziesz widział to czego się obawiasz, np. “jak kilka dni nie będę w formie, to mnie na pewno odrzucą”.
Chcę iść w sport. Zauważyłem że tylko zostanę w domu i już wegetuje przy komputerze. Dlatego basen, potem siłownia. Wychodzenie do ludzi i tyle. PO ZA DO MEM!
Ok ale bez rozpoznania czego się trzymasz, a czemu stawiasz opór, to się szybko może przerodzić w zmaganie.
To czego unikałeś i od czego uciekałeś i tak nadal jest.
A jedno pytanie, co powiedzieć osobie która zauważy np. trzęsące się ręce albo jakieś nerwowe ruchy? Wiem że nie powinienem na to zwracać uwagi ale hmm wstydzę się tego. Boje się oceny (tak wiem, to tylko myśli)…
Nie ma magicznego scenariusza “co odpowiedzieć”.
Sam będziesz wiedział co powiedzieć w danej sytuacji, gdy zaakceptujesz to, że mogą trząść Ci się ręce, gdy przestaniesz temu nadawać jakieś specjalne znaczenie.
Wstydzisz się… to uwolnij wstyd.
Bo nie “wstydzisz się tego”, tylko wstyd to naturalna konsekwencja tego jak wybierasz widzieć to, że trzęsą Ci się ręce – uważasz bowiem, że to źle o Tobie świadczy, że przez to jesteś XYZ.
I uważasz też, że inni dokładnie POMYŚLĄ to samo. Tylko, że nikt tak nie pomyśli, bo sam musiałby odczuwać wstyd i usłyszeć/przeczytać gdzieś coś takiego, by to widzieć w myślach.
Wcześniej to samo robiłeś ze smutkiem i/lub płaczem i wmawiałeś sobie nawet, że jesteś ofiarą sytuacji, która wymaga od Ciebie, byś to w sobie dusił.
Więc widzisz, że kontynuujesz to samo. Aż się tym nie zajmiesz.
Ale widzisz – “tak, wiem, to tylko myśli” ale co Ci daje ta wiedza? Nie korzystając z niej, każdy problem będzie dalej trwał.
To “tylko myśli” ale jednak bardzo chętnie się ich trzymasz, bo dzięki temu masz wytłumaczenie dla wstydu i możesz się nim nie zajmować.
I już jest kombinowanie – co powiedzieć komuś, kto zobaczy, że trzęsą Ci się ręce? To nie ma znaczenia.
Powiedz, że 10 dni pod rząd dziabałeś drewno na opał, żeby mieć na zimę, gdy wyłączą prąd. ;)
To pytanie tak naprawdę brzmi – “jak przedstawić tej osobie moje trzęsące się ręce, by uniknąć jej osądu, a tym samym odczucia wstydu”.
Niemniej widzisz – kapka uwalniania i świadomej refleksji i nagle ile rzeczy zaczynasz widzieć inaczej. Lub przynajmniej widzisz, że możesz na nie spojrzeć inaczej.
A to dopiero pierwsze, nieśmiałe “raczkowanie”, takie nieuporządkowane, chaotyczne, losowe, w zmianie na lepsze.
A i jeszcze zapytam, czy ty będąc w wypartym smutku/żalu/gniewie/wstydzie zagadywałeś do dziewczyn? W sensie czy np. zagadywać na mieście dziewczyny jak wejdą takie wyparte emocje? Niestety nie sądzę logicznie że np. jąkając się zrobię na kobiecie wrażenie…
A i jeszcze zapytam, czy ty będąc w wypartym smutku/żalu/gniewie/wstydzie zagadywałeś do dziewczyn? W sensie czy np. zagadywać na mieście dziewczyny jak wejdą takie wyparte emocje?
Co to znaczy “wejdą takie wyparte emocje”?
Jak to “będąc w wypartej emocji”? Nie rozumiem. Emocje to jest coś, w czym możesz być? To pomieszczenie? Pojazd?
Co to są emocje, że możesz w nich być i wchodzą? To goście zaproszeni na urodziny?
Zamiast fantazjować o podejściu, podejdź i pogadaj. Uwalniaj to co będziesz czuł. Oraz uwalniaj opór. Rób to ze świadomie ustaloną intencją.
Nie ma magicznej techniki, która spowoduje, że unikniesz emocji w tematach tak negatywnie widzianych społecznie jak np. podryw, uwodzenie, a nawet relacje.
Szczególnie jeśli masz emocjonalnych zaniedbań po sufit, bo zbieranych przez pewnie 90% życia.
Zauważ, że płcie powszechnie nazywa się PRZECIWNYMI sobie. Nie dziwne, że podchodząc nie jesteś spokojny, bo już z założenia podchodzisz do kogoś przeciwnego Tobie i Twoim celom i musisz tę osobę zmanipulować, coś wykombinować, by nie zrobiła czegoś raniącego względem Ciebie, by Cię nie odrzuciła, nie wyśmiała, itd., itd. i jednocześnie, by dała Ci to, czego chcesz i co ukrywasz, bo sam to osądzasz. Próbujesz więc zdobyć od osoby przeciwnej Tobie coś, czego jej nie mówisz i próbujesz manipulując nią uniknąć masy “zranień” i zdobyć to, by się nie zorientowała, aż będzie po fakcie. No – nie lada to wyczyn. :)
Niestety nie sądzę logicznie że np. jąkając się zrobię na kobiecie wrażenie…
“Nie sądzę logicznie” – też nie rozumiem. Jak inaczej sądzisz?
A jeśli Twoją intencją jest zrobić wrażenie, to jakieś wrażenie zrobisz i jąkając się.
Pamiętaj, że ja nie prowadzę serwisu od randek.
Jeśli dla Ciebie podchodzenie do kobiet jest jeszcze za trudne, to znajdź coś innego, wobec czego nie jesteś jeszcze spokojny i jest to trochę prostsze i praktykuj uwalnianie podczas działania.
A wobec kobiet sugerowałbym zmienić intencję i ustalić konkretny cel. Bo osiągniesz to jaką masz intencję. Jeśli masz “zrobić wrażenie”, no to zrobisz wrażenie. Jakie? Kto wie. Ale na tym poprzestaniesz.
I nie dziwne, że uważasz, że się będziesz jąkał, bo to cel zupełnie nieprecyzyjny, więc automatycznie nie wiesz co powiedzieć.
Zaś jeśli Twoją intencją jest uniknąć dyskomfortu, no to sam się skazujesz właśnie na takie “jąkanie” mniej lub bardziej dosłowne. Bo to efekt opierania się, zmagania z tym co czujesz. Nie akceptujesz tego.
Treść słów, które chcesz powiedzieć będą oczywiste, jeśli ustalisz konkretną intencję.
Zapomniałem jeszcze dodać. Sam ten okres nieoglądania pornografii spowodował, ze nie patrze juz na kobiety jak na przedmiot. Nie mam juz fantazji jak w filmach. Wlasnie zauwazylem, ze pojawila sie taka ekstytacja to jak wyglada i zwracanie uwagi na drobne szczegoly. Kolor skory, gladkosc, czy nawet sam fakt ze bardzo mi sie podobaja naturalne kobiety, i nieumalowane niz jakies porobione. Inna rzecza to zniknela ochota na seks jak na filmach. Mam duza ochote na seks pelen namietnosci i bliskosci. Tutaj tez sie pojawia lek czy przez to nie jestem gorszy skoro nie mam ochoty na ostry seks i nie zostane odebrany negatywnie.