Dni
Godzin
Minut
Sekund

Ilość Wolnych Miejsc:
/

Witam Cię serdecznie!

Poruszę dzisiaj temat bardzo, bardzo istotny. Bowiem niezrozumiany nawet przez terapeutów, którzy uzależnienia rozumieją co najwyżej akademicko – czysto teoretycznie. I nie tylko uzależnienia.

Mowa o “zaspakajaniu głodu/łaknień”.

Fundament – to, że masz jakieś wewnętrzne uczucie, które możesz interpretować jako “przymus zrobienia czegoś” i po zrobieniu tego to uczucie znika, NIE OZNACZA TO, ŻE COKOLWIEK ZOSTAŁO ZASPOKOJONE!

Uczucia nie są czymś, co się zaspokaja. Ani uczucia nie stanowią żadnego przymusu. Naprawdę włosy stają dęba, gdy czytam takie stwierdzenia nawet od terapeutów, których kanały Youtube obserwuje tysiące ludzi. Uczucia to konsekwencje i ew. informacje. Czy można zaspokoić ból? Poczucie winy? Lęk? Nie. Głodu też nie, bo to informacja. Czy możesz zaspokoić migającą lampkę na desce rozdzielczej samochodu informującą, że brakuje benzyny lub płynu do spryskiwaczy? Jeśli spróbujesz, np. zamalujesz ją, to ona nadal będzie migać. A problem, o którym informuje – nie został rozwiązany. Możesz zaspokoić rozkład autobusowy? A może tramwajowy?

Czy oddając mocz zaspokajasz jakiekolwiek uczucie??? Ktoś tak uważa? Sikasz, by cokolwiek zaspokoić???

Czy jesz, by zaspokoić uczucie głodu??? Uważasz, że głód to jest uczucie, które możesz zaspokoić i po to się je??? Nie. Nikt nie powinien jeść, jeść, jeść, a tym bardziej żreć, żreć, żreć, aż przestanie odczuwać głód. Głód to informacja, którą należy mądrze zarządzać. Obżeranie się to nie jest mądre zarządzanie.

A to są przecież prościutkie i oczywiste fundamenty, które są niezrozumiane, bo ludzie tylko bezmyślnie powtarzają jakieś utarte bzdury i próbują wyeliminować uczucia, których nie chcą. A potem chcą czuć “się” dobrze…

W ogóle porównywanie uzależnionego do człowieka głodnego to tragedia.

Uzależniony NIE CZUJE GŁODU niczego.

“Łaknienia” to nie jest coś, co się zaspokaja. To zupełnie błędna analiza i z niewłaściwej strony.

Co to jest nawyk – to jest coś, co powtórzyliśmy tyle razy, że przestaliśmy analizować co właściwie robimy i dlaczego. A robimy to, bo mamy z tego korzyści. Dlatego to powtórzyliśmy tyle razy. A korzyści się nie zaspokaja. Co staje się oczywiste, gdy uświadamiamy sobie te korzyści oraz to co faktycznie osiągamy, w jaki sposób i jaką ceną.

Uzależnienie od pornografii to nie jest uzależnienie na tle seksualnym. Żadne nie jest na tle seksualnym – szczególnie, gdy radykalnie uczciwie przyjrzymy się powodom.

Nic nie zostaje zaspokojone, rozładowane, usunięte. Nic. Niemniej – coś się dzieje – uzależniony czegoś doświadcza – konsekwencji tego co zrobił. Tylko nie wie do czego doprowadził, w jaki sposób, ani jakim kosztem. Interpretuje to sobie tak, by mu pasowało ale to nie jest prawda.

Nikt nie ma łaknień porno czy seksu. Nikt. To tylko racjonalizacja.

Fundament –

w pewnych okolicznościach, które demonizujemy, którym się opieramy, wobec których widzimy się jako ofiarę i KTÓRYCH WCALE NIE MUSIMY BYĆ ŚWIADOMI, uznajemy obejrzenie porno za najlepszy wybór, bo po jego obejrzeniu doświadczyliśmy pewnych konsekwencji, do których się przywiązaliśmy. Konsekwencji tych też jesteśmy nieświadomi ale pragniemy ich.

Więc w nieuświadomionych okolicznościach podejmujemy nieświadomą decyzję, by osiągnąć coś, czego też nie jesteśmy świadomi. Dlatego pojawia się masa bzdurnych interpretacji. Np. “zaspokoiłem moje fetysze”, “zobaczę tylko z ciekawości czy pojawiło się coś nowego”, “muszę się odstresować”.

Dlaczego “łaknienie” znika? Bo osiągnęliśmy korzyść. NIC NIE ZOSTAŁO ZASPOKOJONE! I gdy okoliczności się powtórzą, znowu zrobimy to samo. I masa uzależnionych ogląda porno nawet wielokrotnie każdego dnia, dzień w dzień. Wmawianie im, że oni zaspokajają jakieś uczucia to jest KLĘSKA! To samo z “rozładowywaniem” uczuć, napięć, stresu, itd. To nie ma miejsca!

STOP!

Niektórzy nawet sądzą, że umysł się zaspokaja, że trzeba go karmić! Zobacz co napisał mi w jednej korespondencji klient:

Czy według Ciebie człowiek to nie jest jednak istota myśląca? Czy nasze myślenie (które nazywasz mentalnym bełkota/trajkoczącym radyjkiem) nie jest tym czymść co między innymi odróżnia nas od innych zwierząt? Czy aby procesy myślowe nie wynikają z tego że mamy 3x większy mózg od naszych małpich przodków 2 miliony lat temu? I właśnie dlatego potrzebujemy pokarmu intelektualnego (zrozumienia) a nie umysłowego znieczulenia (ignorowania myśli podczas medytacji) ?

Przede wszystkim – człowiek to nie jest istota inteligentna. Inteligencja generalnie to mądrość w korzystnym dostosowaniu się do panujących warunków. Tak żyje garstka ludzi. Zapewne ponad 90% ludzi nie jest inteligentnych. Inteligencji jest masa różnych – od finansowej, emocjonalną, społeczną, po seksualną.

W ogóle należy przestać patrzeć na ludzi jak na istoty inteligentne, bo gdy zrozumiemy, że normalność (poziom świadomości 300) to domena ok. 10% ludzkości (a historycznie to pewnie ze 3% max), to dotrze do nas, że 9/10 ludzi są jak dzieci we mgle. A raczej jak różne drapieżniki we mgle. Co oczywiście cnotą nie jest. Bo drapieżnik jest niżej w ewolucji od zwierząt roślinożernych.

Człowiek to nie jest też istota myśląca. Myśli ok. 10-15% ludzi, a i tak tylko odnośnie konkretnych sytuacji czy problemów – aż do ich rozwiązania (nie zawsze efektywnego). Bo myślenie to wybór podejmowany w konkretnym celu, a nie to, w co się wpatrujemy nieustannie całe dnie. To co w 99% przypadków ludzie nazywają “myślałem/am”, tak naprawdę było “wpatrywałem/am się w to, co akurat przelatywało w umyśle i narcystycznie nadałem/am temu swoje autorstwo”.

Nawet ten mężczyzna cały czas twierdzi, że myślenie jest nasze. I uważa, że ja to tylko nazywam mentalnym bełkotem. Zobacz co ten sam mężczyzna napisał w Raporcie 3 (uwaga, wulgarne słownictwo):

2. Zarezerwuj 10-15 minut. Wykonaj następujące ćwiczenie – zapisz na kartce papieru wszystkie myśli, dosłownie wszystko co pojawi się przez ten czas w Twoim umyśle. Od słów piosenek, losowe myśli, po nucenie lub powtarzanie losowych dźwięków. Załącz notatki i wyciągnij wnioski.
2.1. Moje notatki: dupa, cipka, a pierdolisz, hahaha, wypisz wszystkie, dooooosłownie kurwa wszystkie,boszu co za bełkot, baby am I lost in you, am I lost in you aaaaaa aaa aaa, szumi wiatrak, samochody są takie piękne zwłaszcza te sportowe, ale ona miała niezłą dupcię, tylko jak jej o tym powiedzieć, strach u hu hu brednie, ładny blask na klawiaturze, światło się odbija, może bym tą szafkę inaczej ustawił, boże jak ja bazgrolę, nie czytaj tylko pisz, skup się na pisaniu, ile jeszcze czasu mam to robić? oooo zasmuciłem się, już późno! nie wymyślaj na siłę tylko słuchaj swojego umysłu, przestań sam na siebie krzyczeć, kurwa co on sobie pomyśli jak będzie to czytał, stoooop, cisza i spokój, słuchamy, ale ja sapię ile jeszcze ?dobrze wypadłem już długo nie wytrzymam dlaczego pomyślałem o dupie i cipce na początku? bo jestem samotny, skup się, bądź poważny, dobra koniec
2.2. Moje wnioski: Można by pomyśleć, że jestem popierdolony, ale wygląda na to, że umysł faktycznie sam myśli sobie po swojemu co tam chce i pojawiają się randomowe myśli i słowa. Natomiast nie całkiem randomowe. Są związane z sytuacją w jakiej jestem lub byłem przed chwilą i ze stanem emocjonalnym w jakim się znajduję, więc tak całkiem randomowe i oderwane od kontekstu nie są. Mózg na zasadzie skojarzeń, wspomnień szuka i wyrzuca z siebie co tam ma pasującego do danej sytuacji. No i akurat u mnie przed chwilą było duże negatywności i samokrytyki.

Już o tym zapomniał. :) I to są dla niego te fantastyczne procesy myślowe, dzięki 3 razy większemu mózgowi od małp. I KAŻDY klient wypisuje podobny bełkot. Setki ludzi, z którymi pracowałem – bez wyjątku każdy wypisywał ten chaotyczny szwargot, nonsens, ten labilny jazgot, wahliwy, chimeryczny mamrot. I gdy człowiek nieuzależniony przyjrzy się myślom, zobaczy to samo.

Przy okazji – małpy to nie nasi przodkowie. To zupełnie inna gałąź ewolucji.

Wiesz co zwierzęta odróżnia od nas? Zwierzęta nie potrzebują tego bełkotu do niczego – ani zdrowia, ani szczęścia, ani sukcesu, ani rozmnażania. A my hipnotyzując się nim uczyniliśmy tylko ogrom szkód sobie, innym, zwierzętom, roślinom, planecie. I nadal to czynimy. I nadal wolimy twierdzić, że to jest takie super. Tylko garstka ludzi korzysta z umysłu twórczo, a nie destruktywnie. Np. ci, co opracowali leki, zrealizowali różne osiągnięcia techniczne. A reszta? Nadal używa jak maczugi. Pewnie więcej, niż 6 miliardów ludzi to dosłownie takie “boszu co za bełkot, baby am I lost in you aaaaaa aaaa szumi wiatrak”. A potem – “dlaczego pomyślałem o dupie i cipce? Skup się, bądź poważny”. Ach, ludzie. :)

Na jakiej podstawie mężczyzna ten twierdzi, że potrzebujemy jakiegoś pokarmu intelektualnego? Matko… To jakby on w ogóle się nawet nie obudził, tylko powtarzał jakieś bzdury, które zasłyszał w czasie snu. Jakby w ogóle nie przyglądał się temu jak żyje, czym się kieruje. Rozejrzyj się! Ile osób znasz, które naprawdę szuka czegoś znamienitego, czym mogłoby poprawić swoją sytuację czy kogoś innego? Kto naprawdę szuka i kieruje się mądrością, osiągnięciami wyżyn intelektu? A jak w ogóle rozpoznać realny intelekt od logicznie brzmiącego bełkotu? Na podstawie swoich uczuć? Toż to gorzej, niż źle!

I kiedy możemy stwierdzić, że coś rozumiemy? Z doświadczenia – dla wielu uzależnionych próby “rozumienia” czegoś to tylko strategie, by nigdy tego nie wykonać – zazwyczaj nawyków, uwalniania i medytacji.

Poza tym – na tej planecie są ludzi otyli i kolosalnie otyli. Bo nawet dosłownym pokarmem można sobie zrobić krzywdę. A czy rozumiemy jak korzystać z intelektu, jaka jest jego rola, ograniczenia, pułapki?

Więc nawet pożywieniem można sobie zaszkodzić – można pożerać ogromne ilości jedzenia dobrej jakości i zrobić sobie krzywdę. Można pożerać ogromne ilości jedzenia złej jakości i sobie zrobić jeszcze większą krzywdę. A jak odróżnić mądrą informację od durnego urojenia? Jak odróżnić książkę zawierającą mądrość od chłamu? Ilością czytelników i recenzją? A skąd wiesz, kto przeczytał tą książkę i ją pozytywnie ocenił?

Nie zauważyłeś/aś, że próby zrozumienia np. uzależnienia to tylko kolejna strategia, by pozostać uzależnionym? Ja w WoP nigdzie nie napisałem, że masz cokolwiek zrozumieć. Ew. masz stać się świadomym. Zrozumienie zupełnie nic Ci nie da, bo to ew. “wiem o”. No bo wiesz, że oglądanie porno Ci szkodzi. No i co z tego, że to wiesz, że to rozumiesz? Informacja to tylko potencjał. O ile jest zgodna z rzeczywistością. Albo – co z tego, że wiesz, że oglądasz porno, by uciec od uczuć? Ta informacja sama z siebie nie ma żadnej wartości. Posiadanie jej to natomiast potencjał.

Trzeba z tego potencjału jeszcze odpowiednio skorzystać. A jak jednej osobie mówiłem ze 20 razy, że nic nie musi rozumieć, to odpowiedziała – “dobrze, zaczynam rozumieć”… Ale nigdy w życiu nie powiedział sobie np. “nie zjem koperku, zanim go nie zrozumiem” czy “muszę zrozumieć koperek, zanim go zjem”. Nie mówiąc o oglądaniu porno – “nie obejrzę porno, dopóki nie zrozumiem dlaczego chcę je obejrzeć!” Nigdy nie było faktycznego dążenia do rozumienia tego, co już robi, szczególnie tego, czym sobie szkodzi.

Zmianę, postęp, zdrowie przyniesie Ci “jestem”. A właśnie – ten sam mężczyzna napisał też – “dla mnie świadomość to pusty frazes”. Ale – “dupa, cipka, pierdolisz” to mentalny pokarm na równi z wykwintnym daniem! ;) Mówi, że potrzebujemy zrozumienia. To dlaczego nie chce zrozumieć, że nie myśli? Że to bełkot, który sam sobie przedstawił? Bo nie rozumie też, że jedną z funkcji nierozwiniętego umysłu jest wyparcie. Nie rozumie, że rdzeń homo sapiens to narcyzm.

I teraz samo “piękno” wyparcia – medytację nazywa umysłowym znieczuleniem!

Większość ludzi żyje tak jakby non stop przysłuchiwała się włączonej wiertarce i nazywała to wierceniem (myśleniem). Włączona wiertarka nie oznacza wiercenia. Aby wiercić, trzeba jej świadomie użyć w konkretnym celu. Zaś cel przecież może być totalnie głupi. I można też z wiertarki korzystać nieudolnie.

A po wywierceniu otworu najlepiej przestać z niej korzystać – np. wiercisz dziurkę w odpowiednio wybranym miejscu, by powiesić obraz. Koniec wiercenia. No chyba, że zupę też chcesz zjeść z użyciem wiertarki. :) Albo nie wyłączasz, bo nie wiadomo kiedy się może znowu przydać… A to poczucie winy – masy ludzi zbierają masę śmiecia właśnie tak to argumentując – “nigdy nie wiadomo do czego się może przydać”. Zaś mądrzy ludzie mówią – “jeśli z czegoś nie skorzystałeś/aś pół roku/rok (wyłączając sprawy okresowe jak np. kurtka zimowa), wywal to na śmietnik”.

I tak właśnie jest – używamy tej “wiertarki” do wszystkiego. A potem się dziwimy, że trudno się nam żyje i nic nam nie wychodzi. Spróbuj zamieszać kawę wiertarką. Łatwo? Przyjemnie? Albo ludzie wywiercą dziurę i zostawiają wiertarkę włączoną. Nie trudno wtedy o wypadek. Pamiętaj, że mówię symbolicznie.

Widzimy więc zakochanie w umyśle. M.in. tak wygląda narcyzm, buta – bośmy się nazwali jakimiś najbardziej rozwiniętymi istotami na tej planecie. I że nawet Bozia nam kazała rządzić i panować nad planetą. STOP! Ledwośmy wstali z babrania się we własnych odchodach (niejeden nadal się babra). Dla mas mężczyzn kobiety nadal są gorszą płcią, służącą tylko do rodzenia dzieci… Wielu z ludzi na takim poziomie rozwoju stoi na czele całych narodów…

Nie mamy ani kontroli, ani żadnej możliwości zatrzymania nawet jednej myśli, emocji, żadnego procesu w ciele. Ale wewnętrzna głupota – narcyzm – każe nam sądzić, że za wszystko odpowiadamy. Bo, jak dzieci, widzimy się jako pępki świata. Dużo jest tych pępków. Nawet w co drugim filmie science-fiction przylatuje na naszą piękną planetę super zaawansowana, zła rasa ufoludków, którzy chcą nas podbić, zjeść, zabrać nam nasz dom, nasze surowce, a czasem wszystko naraz. I wtedy ludzie jednoczą się ze sobą, widzą w sobie przyjaciół, braci i siostry i walczą ze wspólnym wrogiem i potem już tak zostaje… ha! Więc nawet filmy pokazują, że aby ludzie choć na moment przestali być wobec siebie wrodzy i egoistyczni, to się musi zagłodzić, zniszczyć całą swoją planetę super zła i zaawansowana cywilizacja kosmitów i pofatygować się na Ziemię grożąc naszą totalną zagładą. I coś podobnego jest z uzależnionymi – dopóki pozostanie im jakiś jeszcze niespalony most, to nie chcą wyzdrowieć.

Powiem Ci coś – gdyby naprawdę w naszej okolicy pojawiła się super zaawansowana rasa obcych, to by patrzyli na nas z politowaniem jak na śliniące się dzieci – noworodki. Tak jak my patrzymy na małe kotki, pieski i króliczki. Współczuli by nam i odlecieli. Tak jak mądry i kochający człowiek widzący pijanego i agresywnego zejdzie mu z drogi, nie da pretekstu, by się dalej taplał w swojej negatywności. Ani nie będzie mu próbował pomóc na siłę. Ew. kupi i zostawi mu np. jakieś jedzenie, mydło, ciepłe skarpetki. Ale nie będzie mu ich wciskał na siłę i kazał coś z tym zrobić.

Jesteś w szkole. Zacznij się uczyć, a nie nazywaj się jakąś super rozwiniętą istotą, bo taką nie jesteś. Ja też nie. Każde zwierzę ma coś kolosalnie bardziej rozwiniętego od nas – od zmysłów, po możliwość regeneracji utraconych kończyn, siłę, sprawność, potencjał do kochania, możliwość przeżycia w niesprzyjających warunkach, itd. Są mrówki, które kolosalnie lepiej prowadzą wojny, niż nasi najznamienitsi generałowie… Nawet małpy widząc, że przegrywają – wycofują się. Nie dają się bezsensownie zabijać dla jakiejś kretyńskiej idei.

A ludzie co? Za zimno – nie przeżyjemy. Za ciepło – nie przeżyjemy. 2 minuty brak tlenu – nie przeżyjemy. Brak wody – nie przeżyjemy. Lekkie zadrapanie – możliwość infekcji i śmierć w męczarniach. Kapka dumy i się nawet sami potrafimy zabić za głupoty! Ktoś nas obraził, to kisimy tę urazę i 70 lat! Wmówimy sobie, że nas rodzice nie wychowali i używamy tego jako argumentu, by ich obwiniać, nienawidzić i nic nie zmienić przez całe życie. Bo “wychowanie”…

Jeden wrzeszczący człowiek i cały świat walczy ze sobą mordując się w dziesiątkach milionów… Nawet zrzucają na siebie bomby mogące wyeliminować całe życie na planecie. Zatruwają się gazem. Biją, torturują, mordują, bo rzekomo się bozia obraziła na grzesznika i kazała ukarać… To jest inteligencja?

Widziałeś/aś kiedyś listę chorób, na które chorują ludzie? Wpisałem w Google ile jest chorób. Oto odpowiedź:

Klasyfikacja chorób ma podstawowe znaczenie dla statystyki medycznej, która dostarcza wiedzy o życiu ludzi i stanie ich zdrowia – od narodzin do śmierci. Każda choroba i przyczyna śmierci ma swój kod. O ile w poprzedniej klasyfikacji (ICD-10) kodów było 14 400, to w ICD-11 jest ich już 55 000.

A teraz pomyśl (pomyśl), że każda choroba to konsekwencja jakiejś negatywności, zaniedbania, kiszenia tego w sobie przez wiele lat i po prostu głupoty. 55 tysięcy… (4 razy więcej, niż w poprzedniej klasyfikacji) Biorąc pod uwagę co ja słyszę od ludzi, to te 55 tysięcy to i tak nie tak dużo.

Rozwinięte są jednostki. Maluśki procent tej całej 7-miliardowej zbieraniny ludzi na poziomie rozwoju od sadystycznego mordercy dzieci, po świętych. I nie mamy jak ich odróżnić od siebie? Każdego się nazywa człowiekiem i tyle. Co też jest kolosalną głupotą. Ale zrozumiałą.

Człowiek na poziomie rozwoju np. strachu to zupełnie inna istota, niż człowiek odważny, nie mówiąc o człowieku rozsądnym czy kochającym.

Większość patrzy na to z tej strony – co nas wyróżnia od zwierząt. Ale to bajdurzenie. Nic nas nie wyróżnia. Chyba tylko poziom buty. Wszystko co ludzkie jest też zwierzęce. Nie ma jednego zachowania ludzkiego, którego nie przejawiałyby zwierzęta. Nawet przywiązywanie się do rzeczy. Piesek może przywiązać się do jakiejś zabawki i nawet denerwować się, gdy będziemy chcieli ją wyprać! Nie puści jej! Nie odda nawet, gdy będzie już zniszczona. Nie tak postępujemy nawet jako dorośli?

Ok, kciuki mamy. Tylko co z tego? Ty mi powiedz jak z tego kciuka korzystasz. Sam fakt, że go masz NIC NIE ZNACZY. Tak jak informacja, że oglądanie porno szkodzi. No masz tę informację i co? Ważne jak z niej skorzystasz. I czy w ogóle.

Masa ludzi przeprowadza na swoim ciele gwałtu np. w formie negatywnej masturbacji. Niegdyś normą było ranienie swojego ciała, bo się je uważało za nieczyste, brudne, grzeszne. Choć Jezus mówił wprost, że to świątynia dla ducha. Ale kto by się tam Go słuchał. Dziś “leczymy” je truciznami, bo wybiliśmy, przetrzebiliśmy szeregi ludzi pomagających całkowicie naturalnie i za darmo. Czy rozumiesz, że np. szaman to była osoba rozumiejąca naturę i życie? Czy raczej wyobrażasz sobie jakiegoś wyjącego, prymitywnego szaleńca? Ja poznałem kilku szamanów. Fantastyczni ludzie!

Żadne zwierzę nie wykonało na swoim gatunku, ani żadnym innym nawet 0,000001% niegodziwości ile uczynili ludzie. Cały świat ludzki walczył ze sobą – kilkukrotnie było blisko do całkowitej zagłady całego życia na Ziemi. I NADAL twierdzimy, że jesteśmy rozwinięci? Sami wybieramy takich wodzów i liderów – w kółko. Przykładów tak kolosalnej niedojrzałości jest dużo, dużo, dużo więcej, niż 55 tysięcy.

Podkreślę – mówiąc o głupocie nikogo nie mam intencji obrazić. Jak się ktoś obrazi – to kolejny dowód na to, że nie jesteśmy tacy super jak się nam wydaje. Twoje obrażanie się to Twój problem.

Nie mówię tego z jakąś negatywnością. Porównam to – gdybyś złamał(a) rękę, to masz problem. To jest Twój problem i jesteś odpowiedzialny/a, by go rozwiązać, bo inaczej będzie źle i coraz gorzej. Zgadzasz się? Dobrze. :) I teraz – jeśli nie będziesz chcieć go rozwiązać, to prędzej czy później spotkasz kogoś, kto Cię po tej ręce np. poklepie lub za nią złapie. Co wtedy? Ogromny ból i nawet cierpienie! Jaka zła osoba wyrządziła mi tyle bólu! Świat jest zły, bolesny! A ja biedną ofiarą! Tak czy nie? Możesz liczyć, że danego dnia nikt tej ręki nie dotknie. Może nawet jakimś cudem przeżyjesz tak kilka dni. Rozumiesz do czego zmierzam?

Mówię o tym, by WYBRAĆ POKORĘ. I zrozumienie. By przestać fantazjować o tej planecie i rozumieć FAKTY.

Wziąć odpowiedzialność za swoje życie i zacząć o nie dbać – m.in. poprawić to, co możesz poprawić i resztę zaakceptować.

Jest lepiej, niż sądzą pesymiści ale gorzej, niż twierdzą optymiści. :)

Widzimy, że człowiek uzależniony jest zakochany w myślach, choć 99,9% są totalnie negatywne. A uczuciom się opiera. Nie rozumie, że myśli to konsekwencja uczuć. A uczucia to nie jest coś, co się zaspokaja. Bo uczucia to tylko bezosobowe konsekwencje. Np. uczucie głodu to tylko konsekwencja i informacja. Tego nie zaspokajasz! To głupota! Organizm daje Ci znać, że potrzebuje składników odżywczych. Często wcale nie jest zalecane nażreć się tyle, by zniknęło uczucie głodu. Mi kilku mądrych trenerów mówiło, że posiłki mają być przemyślane, wcale nie za duże, a gdy po nich nadal będę głodny, to mam pić wodę. Też nie za dużo. A gdybym dążył do “zaspokojenia” uczucia głodu, to bym ładował w ciało za dużo składników, które odkładałyby się jako tłuszcz.

Jak jesteś chorobliwie otyły, to słuchanie się tej informacji – głodu – to błąd! Tak jak dla uzależnionego myśli o seksie to jak rozkaz, by o wszystkim zapomnieć, rzucić w kąt i zacząć oglądać porno. Nawet nie szukać seksu z żywą osobą, tylko hipnotyzować się obrazami. To błąd!

A ciała nie skonstruował człowiek. I naprawdę niewiele osób ma ochotę pojąć, że ciało to tylko narzędzie. Można rzec – pojazd. Ma swoje zastosowanie, cele ale też jest z nim masa problemów. A ludzie dokładają sobie jeszcze wiele innych – np. budują “poczucie wartości” na bazie swojego ciała, jego wieku czy wielkości jakichś jego elementów… Już nie mówiąc o totalnym utożsamianiu się z ciałem.

Chcesz powiedzieć, że tankując samochód zaspokajasz bak czy brak paliwa? Nic nie zaspokajasz, tylko tworzysz warunki, w których auto jest sprawne i może pojechać. Z ciałem jest dokładnie tak samo.

Nie ważne, że coś czujesz i widzisz myśl “muszę zjeść/obejrzeć porno/napić się wódki”. Ważne są fakty – wliczając przyczyny pojawienia się takich myśli oraz co faktycznie osiągasz jedzeniem, oglądaniem pornografii czy piciem wódki. Bo nie jest to to, co zakładasz, że osiągasz.

Większość tego, co nazywamy “łaknieniem”, “poczuciem braku”, “pustką”, “potrzebą, którą trzeba zaspokoić”, “ciekawością” – WCALE TYM NIE JEST!

To tylko racjonalizacje – kłamstwa – dla stawianego oporu, czego nie jesteśmy nawet świadomi.

Dlatego są ludzie, którzy jedzą, jedzą, jedzą, nawet żrą i to “uczucie głodu” nie znika – nigdy nie zostaje zaspokojone. Bo nie można go zaspokoić, ani to nie jest uczucie głodu. To tylko opór stawiany temu co ta osoba czuje i doświadcza. Dlatego nie mija, rośnie i może trwać całe życie. Żadna ilość jedzenia tego nie “wypełni”. Bo to urojone braki. I dlatego mamy ludzi tak otyłych, że głowa mała. Nawet niezdolnych już do samodzielnego życia. A świat co? Dorabia do tego kontekst… Nazywa to jakoś heroicznie, a potem każe innym to szanować… A jak nie szanujesz to jesteś nazwany/a negatywnie i to z Tobą jest problem…

Ludzie emocjom nadają cechy ludzkie – uważają, że uczucia można zaspokoić, a nawet zranić!

To jest dziecinada! To jest poziom przedszkola. Pamiętaj, że nawet cierpieć nie możesz, dopóki sam(a) nie zaczniesz się opierać! A jednak ludzie uwielbiają cierpieć, bo to zawsze fantastyczny argument, pretekst i usprawiedliwienie. A ileż ludzi się denerwowało na mnie, gdy powiedziałem im, że mogą przestać cierpieć, bo sami to wybierają!

– Hej! Możesz przestać cierpieć w tej chwili!

– O ty $%#TG%^H$^&%%&!!!! Zabieraj łapy od MOJEGO cierpienia!!!!!

Dowodem na to, że nic nie zostaje zaspokojone jest chociażby fakt, że po każdej sesji z porno jest zazwyczaj dużo, dużo gorzej, niż przed. Gdy będąc głodnym/głodną zjesz odpowiedni posiłek, to będziesz spokojny/a, zadowolony/a, mieć energię, chęci do działania. Po sesji z porno jest zupełnie odwrotnie. Ile osób po zjedzeniu obiadu za godzinę je kolejny obiad? A uzależniony wielokrotnie po jednej sesji szybko rozpoczyna kolejną. I kolejną.

Ale “łaknienie znika” choć na moment. Uważamy, że to dlatego, bo je zaspokoiliśmy. To tzw. “łaknienie” to to, co w literaturze na temat nawyków nazywa się ANTYCYPACJĄ NAGRODY. Czyli nawykowej korzyści. To samoistny, mentalny proces, który nie ma znaczenia i którego nie można zaspokoić, tak jak nie można zaspokoić np. wiatru. Nie my to robimy, ani nie oznacza on, że jest jakakolwiek potrzeba, którą trzeba zaspokoić. Ani nie nagradzamy się w rozumieniu dosłownym – jak otrzymanie medalu po zwycięskich zawodach.

Zresztą – nawet na logikę – uzależniony niszczy sobie życie, zdrowie, powoli wszystko traci. I to nazywamy zaspokajaniem potrzeb? Nagradzaniem się? To jest życie nieświadome – ślepe! To dążenie do własnej destrukcji!

Jest tylko jeden ważny aspekt antycypacji nagrody – gdy stajemy się jej świadomi, wiemy, że są okoliczności, które demonizujemy, którym się opieramy, od których pragniemy uciec. Należy się zatrzymać – przestać walczyć i uciekać – i zacząć to w pełni akceptować. A następnie zastosować odpowiednią wiedzę i narzędzia.

Prawdziwa potrzeba (opierająca się o rozsądek i rzeczywistość) to np. pełna akceptacja tego co czujemy. Czyli porzucenie oporu i osądów. A nie przeglądanie serwisów internetowych jak jakiś niewolnik robiący to bez żadnego celu. Tylko robi to dla samego robienia i racjonalizuje jako jakieś “zaspokajanie”, np. “ciekawości”. Ciekawość to też totalna bzdura. Nie można zaspokoić ciekawości! Bo ciekawość to nie jest uczucie, tylko to jacy jesteśmy. Zauważ np. małego kotka czy pieska, którego adoptujemy i przywozimy do domu. JEST ciekawy. JEST taki cały czas. Eksploruje każdy zakamarek. A nie zaspokaja jakiekolwiek uczucie. Jeśli uważasz, że jesteś czegoś ciekawy/a, co musisz zaspokoić, to zawsze czerwona lampka, że tak naprawdę od czegoś uciekasz, czemu stawiasz opór. Prawdziwej ciekawości towarzyszy spokój, radość, nawet ekscytacja. A nie napięcie, niepokój, przekonanie “MUSZĘ!” Tym bardziej jeśli po tym stajesz się apatyczny/a i cierpisz. I bez tego również. Ciekawy kotek, gdy zaczniesz się z nim bawić, porzuca eksplorację na rzecz zabawy bez poczucia winy, bez poczucia straty i bez żalu. Bo to nie jest żadne uczucie.

Ciekawość ma swoje silne plusy ale jest w nią wpisane też dużo pułapek i niebezpieczeństw. Potrafisz wymienić chociaż jedną pułapkę?

Ale uzależniony nie ma szans tego ani pojąć, ani wybrać, bo uzależnieni niemal wszystko widzą totalnie odwrócone – to co negatywne widzą jako pozytywne, a nawet niezbędne, a to co pozytywne widzą jako negatywne, złe, niesprawiedliwe. Zresztą – koło 80% ludzkości również.

Np. wybaczenie. Ktoś im wyrządził krzywdę, a oni mają tej osobie wybaczyć?! Jak to!? To przecież nieuczciwe! Dlaczego mielibyśmy wybaczyć komuś tak złemu! Przecież ta osoba nie zasłużyła, by jej wybaczyć!

Albo – odpowiedzialność. Ludzie boją się jej, opierają, nie chcą. Szczególnie ci z uwielbieniem grający ofiary. Wyrwać człowieka ze świadomości ofiary to bardzo często sensacja.

Tak naprawdę w większości przypadków jedyne co uzależnieni widzą to myśli. A na przykładzie kawałka Raportu mojego klienta widzimy jakiej jakości są to myśli. Tak jak myśl – “obejrzę tylko jeden film”. Ile razy wierzyliśmy temu, uważaliśmy, że my to sobie mówimy, a potem kończyło się nawet wielogodzinną sesją? Setki? Tysiące? To była tylko myśl, a my przecież wiedzieliśmy, że się okłamujemy, tylko użyliśmy jej jako pretekstu, by zacząć. To samo z “rozładuję napięcie”, “zapomnę o moich problemach/życiu/rzeczywistości” – każda taka myśl to racjonalizacja – kłamstwo. Usprawiedliwienie dalszego dążenia do własnej destrukcji.

Nie ma czegoś takiego jak potrzeby intelektualne. Nie ma. Albo coś wybierasz, albo nie. Najważniejsza w tym jest INTENCJA. Bo w tym momencie masz np. milion możliwości. Naprawdę uważasz, że najlepszym wyborem jest np. przeczytanie kolejnej książki? A co z pozostałymi możliwościami? Je też rozważyłeś/aś?

Zauważmy, że dzieci fantazjują cały czas. Bujają w obłokach, “przeżywają” całe historie, tworzą całe światy. Nieraz nawet wymyślają sobie przyjaciół, z którymi rozmawiają, a oni im odpowiadają. To wszystko niedojrzałe – dziecinne. To nie jest żadna potrzeba, tylko element niedojrzałego życia – nietwórczego hipnotyzowania się procesami mentalnymi. W życiu dorosłym ważne, by to zastąpić planowaniem, TWÓRCZYM DZIAŁANIEM, plus ew. świadomą wizualizacją. Np. malarz maluje – przenosi wyobrażenia na płótno. Bez twórczego działania te fantazje nie miałyby zupełnie żadnej wartości. Często wymaga to też solidnego treningu – np. gitarzysta, by zagrać to, co chce, musi się wyćwiczyć, inaczej nie będzie w stanie.

W tym dziecinnym fantazjowaniu nic nigdy nie zostaje zaspokojone i może trwać non stop – nawet przez całe życie. I u wielu osób trwa. Ludzie np. wolą fantazjować, że mają ładne ciało, niż zacząć ćwiczyć. Bo mentalne procesy są ciągłe, nieustające oraz są bezosobowe. Nie jesteś nimi, nie czynisz ich, nie jesteś ich autorem, nie masz na nie wpływu oraz nic z nimi nie powinieneś/powinnaś robić. A dla umysłu oczywiście każda myśl jest realna – tak jak dzieci myślą, że postaci z bajek naprawdę istnieją. Dorośli zresztą też. Dlatego i dla człowieka wiecznie hipnotyzującego się myślami, w jego świadomości zaciera się granica między tym co realne, a tym co urojone.

I tu uzależniony wmawia sobie, że np. nie rozumie uwalniania i musi je zrozumieć… Nie, nie musi, bo tu nie ma co rozumieć. Możesz zastosować instrukcję i uwolnić emocje. “Zrozumienie” to będzie doświadczenie.

A jeśli butnie uprzesz się, to zrób coś łatwiejszego – zanim zjesz koperek, zrozum np. smak koperku. Zrozum go. Proszę. Użyj tego 3-krotnie większego mózgu od małp, tej wybitności ewolucji, by zrozumieć smak koperku.

Kolejny przykład takiej “dorosłej dziecinady” – wypominanie sobie przeszłości, obwinianie się za błędy, mówienie – “gdybym wtedy zrobił(a) to/tamto/nie zrobił(a) tego, to XYZ” lub “mogłem/mogłam to zrobić lepiej/inaczej”. To intelektualna papka. To mówienie mniej więcej – “gdyby wszystko we wszechświecie było kiedyś inne, to dziś wszystko byłoby lepsze”.

Mało ludzi pojmuje znaczenie tego – sam fakt, że widzisz, że mogłeś/aś coś zrobić lepiej/inaczej, już wynika z faktu, że dokonałeś/aś tego wyboru i poprzez konsekwencje wyciągasz wnioski.

To jakby malarz wypominał sobie, że mógł inaczej pociągnąć pędzlem i wtedy wyszedłby mu lepszy obraz… A skoro nie jest tak dobry jak mógłby, to jego malarstwo to klęska, porażka i tyle.

Masa ludzi pisze mi, że ich życie to porażka. W wieku 20-tu lat, 30-tu, 40-tu… w każdym wieku słyszę to samo. Bo to tylko usprawiedliwienie. Niechęć do nauki, rozwoju, ponownego podejmowania wysiłków. To folgowanie sobie. Używanie błędów jako racjonalizacji, by zacząć biadolić. I oczywiście – unikać emocji.

Jeśli coś nazywasz “swoją potrzebą”, najpierw RADYKALNIE UCZCIWIE przyjrzyj się INTENCJI, z której chcesz to osiągnąć/zrealizować.

Bo na tej planecie nikt nic nie musi. ALE MOŻE. Możemy bardzo dużo. I nie wszystko powinniśmy wybierać. Można popełnić naprawdę kolosalnie poważne błędy, których lepiej uniknąć. Tak jak Jezus 2000 lat temu powiedział “Nie zabijaj, unikaj tego dla własnego dobra, bo masz życie wieczne, za które jesteś odpowiedzialny/a”. Dotarło? Odpowiedź jest oczywista. Bo przecież te super zaawansowane istoty dominujące na tej planecie wiedzą lepiej. I to co im nie odpowiada najlepiej zabić i po problemie…

Nie wierzysz – uważasz, że coś MUSISZ? Chcesz dyskutować? Ok, to przykład – ci, którzy regularnie medytują, “potrzebują” coraz mniej snu. Są ludzie, którzy śpią 8 godzin i nigdy nie są wyspani, ani wypoczęci, potem jeszcze dosypiają, bo są tacy apatyczni (co mylone jest z sennością). A człowiek spokojny, medytujący, śpi np. 2 godziny i ma przez cały dzień masę energii. Co pokazuje, że sen nie jest potrzebą, tylko ew. pomocą dla człowieka żyjącego niedojrzale. Oczywiście nazywa się to normalnością i główną potrzebą ludzką. :)

Czy wydalanie jest potrzebą? To potrzeba ciała, nie Twoja. A kupa jest elementem ekosystemu. Więc to “potrzeba” bezosobowa. Ty – świadomość – stajesz się świadomy informacji płynącej z ciała, że ciało potrzebuje wydalić m.in. pozostałe produkty trawienia. Najlepiej, byś zrobił(a) to w odpowiednich warunkach. Ale czy Ty wydalasz? Nie. To się dzieje samo. Są ludzie, którzy np. siedzą, stękają, zmuszają się, nawet spocą, a nie idzie. Bo to proces bezosobowy. My możemy mu tylko stać na drodze.

To bardzo ważne, by zwierzęta użyźniały glebę. Ale ludzie (to też zwierzęta) tak się osądzają, nienawidzą, wstydzą, że ukrywamy niemal wszystko. Nie mówię, by zacząć załatwiać się na trawniku, tylko pokazuję tendencję. To co zwierzęce nazywane jest obrzydliwym, złym, ludzie się tego wstydzą, etc. A z seksualnością jest jeszcze gorzej – człowiek mniejszy problem widzi w powiedzeniu komuś, że nie może odebrać telefonu, bo robi kupę, niż, że się masturbuje.

Każdy, z kim rozmawiałem, kto zaczął regularnie medytować, prowadzi coraz bardziej spokojne, harmonijne i szczęśliwe życie. Ostatnio jeden mężczyzna mi napisał, że jego żona zaczęła medytować i uwalniać. Sama z siebie. On z nią w ogóle nawet o tym nie rozmawiał, nie przekonywał. Sama zaczęła, bo dostrzegła pozytywną zmianę w mężu (który wkroczył na poziom świadomości > 200, czyli prawdziwą pozytywność). A większość nawet, gdy widzi, że po medytacji i nieraz nawet kilku minutach uwalniania jest kolosalnie lepiej, i tak się temu nadal opierają i uciekają. Bo nadal są na poziomie niesprzyjającym życiu i sobie. Właściwą drogą jest ewolucja. A dla “wierzących”, według których Bóg stworzył człowieka i koniec – warto zrozumieć, że kreacja i ewolucja to jedno i to samo. Co staje się oczywiste na pewnym poziomie rozwoju. “Wiem o” to zupełnie za mało. Jeśli pozostaniesz na poziomie rozwoju, na jakim jesteś, Twoje doświadczenia nigdy się nie poprawią. Usprawiedliwianie się kreacją z wyparciem ewolucji to tylko robienie się w balona.

A i tu są super toksyczne usprawiedliwienia – np. “gdyby Bóg nie chciał, bym mordował ludzi, to nie stworzyłby mnie mordercą”. Wow. Uzależnienia też ludzie sądzą, że Bóg rozdaje. Jednym dał kochających rodziców, pieniądze, urodę, a innym krzywy nos i uzależnienie. ;)

I bardzo częsty argument używany, by zaprzeczyć, że cokolwiek ma jakikolwiek sens – wliczając samo życie – “Jeśli Bóg istnieje, to dlaczego pozwala na to całe cierpienie?” Dwie perspektywy, które pomogą ODPUŚCIĆ potrzebę odpowiedzi na to pytanie:

– Dlaczego nauczyciele pozwalają dzieciom popełniać błędy i dostawać jedynki; oraz zabraniają im ściągać? A nawet pozwalają, by nie zdały i powtarzały klasy? Nawet zostały wyrzucone ze szkoły? A jest na tej planecie całkiem niemało rodziców, których dziecko jeśli dostanie jedynkę, to idą atakować nauczyciela, grozić mu nawet zwolnieniem… (nie wiem kto to powiedział ale to bardzo trafne – “nieskończony jest tylko wszechświat i ludzka głupota”). Bo dziecko ma zdać i tyle. Czy to mądre? Chciał(a)byś jeździć samochodem, którego systemem hamulcowym zajmował się taki człowiek, którego rodzice nakrzyczeli na nauczyciela, że ma zdać?

– Modlisz się do Boga, by zabrał to, co sam(a) osądziłeś/aś jako zło? Modlisz się o zabranie konsekwencji Twoich własnych wyborów? Pozwól, że na moment wyręczę Boga. ;) ZABRANIAM CI POPEŁNIAĆ BŁĘDY! MASZ W TEJ CHWILI ZACZĄĆ WSZYSTKO I WSZYSTKICH BEZWARUNKOWO KOCHAĆ! MASZ ŻYĆ ODPOWIEDZIALNIE, UCZCIWIE, ODWAŻNIE, MÓWIĆ TYLKO PRAWDĘ, WSZYSTKO WYBACZYĆ I CHĘTNIE REALIZOWAĆ SWOJE CELE, MARZENIA I ŻYĆ PEŁNIĄ ŻYCIA! MASZ JUŻ NIGDY NIE POPEŁNIĆ ŻADNEGO BŁĘDU! JAK NIE TO DZWONIĘ NA KOSMICZNĄ POLICJĘ!

Pomogło? :) Jeśli nie – dlaczego nie? Bo moje groźby są bez pokrycia? Tylko dlatego?

Trzecia – bonusowa – perspektywa – wiesz, że miliardy ludzi uwielbia cierpieć, męczyć się, nienawidzić, gniewać, zazdrościć, walczyć, zabijać? Już wspominałem, że ludzie reagowali gniewem, gdy mówiłem im, że mogą przestać cierpieć, bo to tylko wybór.

Chcesz im to odebrać? Stanąć między nimi, a jedyną formą rozrywki jaką znają? Powodzenia! Ale najlepiej najpierw napisz testament! Ile osób wierzy z całych sił, że trzeba być biednym, by trafić do Nieba? :) Głupi i naiwny nie trafi do nieba, bo do nieba się nie trafia, a poziom ewolucji Miłości to nie jest coś, co się człowiekowi trafia jak ślepej kurze ziarno. Na tej planecie nikt nie znalazł się przypadkiem, ani nie został tu zrzucony, umieszczony siłą. Wszyscy sami to wybraliśmy rozumiejąc dobrze naturę tego miejsca. A widzimy jak opieramy się, by zmienić czasem nawet malutką sprawę w swoim życiu. Zamiast tego wolimy zmienić cały świat i rozpaczamy, że nie dajemy radę. :)

Budda powiedział, że urodzić się człowiekiem jest największym darem. Bo mamy możliwość ewolucji i nie ma tu żadnego “sufitu”. A jak ewoluować? Jak np. rozwinąć się do odwagi? Zmierzyć się z lękiem i oporem i je przekroczyć. Nieba nie dają Ci takiej możliwości. Piekła też nie. Ziemia – tak. A jeśli utkniesz w tym “zaspokajaniu” jakichś rzekomych potrzeb czy ciekawości, czy uczuć – no to pozostaniesz w miejscu z rosnącym poczuciem bezsensu, beznadziei, frustracji i oddzielenia od wszystkiego co pozytywne. I każda używka będzie dla Ciebie coraz bardziej nęcąca, usprawiedliwiona i niezbędna. Wliczając używki intelektualne oraz rozrywkowe. A cała reszta – bezsensowna, pusta, bezcelowa.

Ewolucja to proces samoistny, który nastąpi, gdy usuniesz to, czym go ograniczasz. Należy to sobie uświadomić i poddawać. A nie “zaspokajać”, omijać, wypierać, projektować, odpychać, tłumić, tłamsić, opierać się, grać ofiarę, cały czas coś robić – czy jakakolwiek z setek innych strategii, które podały nasze “wspaniałe” umysły.

Przypominam – człowiek to “human BEING”, a nie “human DOING”. Doing-iem nie zastąpisz being-a.

A “being” wymaga ewolucji. Inaczej będą kłopoty. Zauważmy kolosalny problem ludzi zakochanych w umyśle. Umysł zakłada, że sens, znaczenie i wartość są wpisane w treść – np. przedmiot, osobę, wydarzenie, nawet słowa! Więc automatycznie dochodzi do wniosku, że musi to zdobyć, posiadać…

Wiesz – jabłko to jabłko, bo nie może być niczym innym. Ciało to ciało. Jak zjesz jabłko, to reszta się  wydarzy automatycznie – jakiś efekt. Ale jeśli jabłkom nadasz ogromne znaczenie i zastąpisz nimi każdy posiłek, to już efekty będą zdecydowanie inne. Więc nawet jabłkami możesz sobie zrobić krzywdę.

W każdym Raporcie proszę, by w skali 1-10 wpisać ile wiedzieliśmy z przeczytanej treści Modułu. Najczęstsze wartości to 4 i 5. To oznacza, że człowiek wiedział i rozumiał połowę treści. Najlepiej ten problem widać na przykładzie Modułu 2, który dotyczy nawyków. Człowiek NAWET PO PRZECZYTANIU CAŁEGO MODUŁU, stwierdza, że wiedział połowę. A potem czytam dalej Raport i zupełnie dalej nie rozumie nawyków. Nadal uważa, że np. nawyk to oglądanie pornografii… Nie. Oglądanie pornografii to 1/4 nawyku – tylko działanie – i to może być część wspólna 40-tu różnych nawyków.

Ale człowiek zakłada, że sens i znaczenie są wpisane w słowo – “nawyk”. I jak go używamy, to mamy na myśli dokładnie to samo, co każdy inny. TAK NIE JEST. Każdy używa innej definicji i na tej planecie nie ma nawet jednej definicji, do której wszyscy byliby zgodni. Natomiast każdą można wykalibrować – sprawdzić jej poziom zgodności z Prawdą. Poprawne rozumienie nawyków jest przedstawione w WoP.

Ludzie np. starają się tworzyć nawyki. Nie możesz stworzyć nawyku! To się dzieje samo, gdy daną czynność, poprzez którą dążysz do jakiejś korzyści, wykonasz chętnie (bez oporu) dostateczną ilość razy. Najlepiej w tych samych okolicznościach. Ludzie tylko skupiają się na “doing” – robieniu. Zupełnie pomijają BYCIE – intencję, nastawienie, to jacy SĄ względem tej czynności, do czego dążą, etc. Dlatego jeśli daną czynność będziesz wykonywać niechętnie – np. jako ofiara – “muszę” – to nigdy nie powstanie nawyk.

Ludzie jeszcze uważają, że to oni tworzą nawyki… Nie. Nawyki tworzą się same, bo to proces samoistny, jak rośnięcie paznokci czy włosów. W odpowiednich warunkach to nastąpi samo. Zadbaj o warunki. “Gdzie?” W sobie. Zadbaj o siebie. Jak dbać o siebie?

Ale znowu – jeśli uważasz, że np. musisz stworzyć sobie nawyk nauki, bo robisz się w balona. Nawet nie dostrzegasz tej kłody, którą rzuciłeś/aś sobie pod nogi. Jeden klient mówi, że tworzy nawyk uczenia się… Nie dociera do niego, że uczyć – tak jak prowadzić samochód – ma się świadomie. A nie liczyć na nieświadome wykonywanie czegoś. Nawykowa może być zmiana biegów ale jeśli prowadzić będziesz np. hipnotyzując się mentalnym bełkotem – jak to się mówi – “myślami będziesz gdzie indziej” – to potencjalnie śmiertelny wypadek, to tylko kwestia czasu.

Robienie nie jest ewolucją od bycia, tylko reprezentacją. Ale dla człowieka, który utknął w akademickich rozważaniach to się wydaje absurdalne i od razu wychodzi z założenia, że BYCIE neguje ROBIENIE – np. człowiek spokojny, radosny i akceptujący nie będzie ciężko pracował po 12 godzin na dobę. Wręcz przeciwnie. I to staje się oczywiste, gdy zobaczymy co ROBI większość ludzi – z jaką jakością i jakie są tego efekty. Np. męczą się, zmuszają, by w ogóle iść do pracy i to nazywają “ciężką pracą”, bo się nasłuchali, że muszą ciężko pracować. No to ciężko pracują. :) A jak efekty są marne, to wnioski są zazwyczaj takie – pracują za mało, za słabo, muszą ciężej. Skoro tak, to sami muszą być za słabi, gorsi, niewystarczający, niegodni… A już się za takich uważali. I liczyli, że praca im to będzie kompensowała. Tak jak związek czy pieniądze, itd.

A potem widzą, że ktoś, kto pracował dużo mniej od nich dostał awans, nie oni. I następuje wielka wściekłość. Ja się takich historii naczytałem setki i je doskonale rozumiem. “Human doing” tego nie zrozumie. Bo jest zafiksowany na “doing”. Naturalnie na jakimś poziomie samo “doing” jest istotne – np. odkurzenie domu. Ale nie w zdrowieniu z uzależnienia. Co mam nadzieję ten artykuł dobitnie pokazał. To, że oglądasz pornografię NIE oznacza, że chcesz pornografii i że w niej leży problem. A to NIE jest usprawiedliwienie dla oglądania pornografii.

Oczywiście nie ma żadnego “human doing”. To żart. Wszyscy jesteśmy “human being” ale mało ludzi dba o ten poziom.

Zauważ – idąc na spacer nie zrelaksujesz się samym chodzeniem, a możesz się nawet zmęczyć i frustrować ;). Mi się zdarzało spacerować tak, że nogi były coraz bardziej napięte, aż zaczynały mnie boleć łydki. Ani spokoju nie da Ci park. To ew. sprzyjające warunki, by odpuścić opór, zamartwianie się, etc. – odkleić się od myśli. Bez tego możesz chodzić i 2 godziny i nie zrelaksujesz się nawet odrobinki. A jak się będziesz opierać, to umysł zacznie nawet panikować! Będzie chciał(a) uciec z parku do domu.

Fundamentalny błąd uzależnionych jest taki, że gdy “czują łaknienia”, to próbują coś robić, czymś się zająć. Mówią o tym – “próbuję zająć czymś umysł”. Efekt tego jest wiadomy i spodziewany. Bo nie rozumieją natury myśli. Najczęściej nie chcą.

A jak wzięli udział w WoP, to “przerabiają WoP”. Np. nie odzywają się, potem mówią, że “wracają do pracy z WoP”, itd. Ale znaczenie ma tylko to jak żyjesz. WoP to pomoc do tego, bo mówi o rzeczywistości. Więc znaczenie ma to jak żyłeś/aś w trakcie tego, gdy “nie pracowałeś/aś z WoP”. Ludzie mi piszą, że medytowali i uwalniali. I tyle. To jakby mówili, że brali prysznic i wiercili wiertarką. A jak żyli w tym czasie?

Właśnie jeden z nowym klientów opisał mi w wielkim żalu, że przez 2 tygodnie nic nie robił z WoP – nie przerabiał. Opisał mi np. to, że wraca na studia i bardzo się boi, opiera, że to go przytłacza, tamtym jest wyczerpany, itd. A potem napisał – “Zszedłem z tematu uzależnienia, ale są to rzeczy, które mnie dotyczą a uzależnienie towarzyszy tym rzeczą (napisałem część sfer w których nie daję rady).”

Ale właśnie uzależnienie to to wszystko co opisał. Nie ma osobnego uzależnienia. Nie zszedł z tematu, tylko właśnie opisując to jak żyje – opisuje uzależnienie.

I np. prosi mnie, bym mu kazał medytować, bym “był jego alarmem” – abym się dopytywał czy medytuje. Mówi, że ma nadzieję, że będzie się trzymał tego, co napisał.

Mówi mi, że nie stosuje zaleceń WoP i pyta co musi robić. Po pierwsze – nic nie musi. Zdrowia nikomu nie da granie ofiary żadnego programu, wliczając program wychodzenia z uzależnienia. Dwa – co ma robić, wie. Tylko tego nie robi. A ja nie mam żadnej magicznej, tajemnej techniki ukrytej jak as w rękawie, którą zdradzam ludziom w takich sytuacjach.

Albo żyjesz zdrowo, albo nie. Dlaczego nie – nie chce tego przeanalizować, ani zanotować. Cóż więcej mogę zrobić? To jakby lekarz mówił przeziębionemu, że powinien nosić czapkę w zimne dni, a on nie nosi i pyta się co może zrobić? I chce, by mu lekarz przypominał o noszeniu czapki…

“Piotrze, nie robię tego, co zalecasz. Powiedz co mogę zrobić?” – na to nie ma odpowiedzi. Nie robisz, to nie. Najwyraźniej zdrowie nie ma jeszcze dla Ciebie znaczenia. Ani spokój, ani szczęście. Dalej wolisz biadolić, grać ofiarę, cierpieć, musieć, uważać siebie za gorszego, etc.

Naturalnie samo dostrzeżenie tego jest bardzo ważne – sam powiedział, że “Cieszę się, że mogłem to napisać, czuję się jakbym pierwszy raz z tobą i sobą był szczery – napisałem to co mnie trapi.” Bo to część jednego z 12-tu kroków – “Wyznaliśmy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów.” Jednym z efektów tego jest zmniejszenie podświadomej winy. Widzimy, że powiedzenie prawdy – już rozpoczyna proces uwolnienia. Tylko oczywiście to nie jest magiczne zaklęcie. Raz jeszcze – znaczenie ma tylko to jak żyjemy.

Zdrowie to wybór. Wolność od uzależnienia to wybór. Nie ma nic wspólnego z “uda/nie uda”, z nadzieją, itd. Albo to wybierzesz, albo nie. Jeśli wybierzesz – pomogę Ci i dasz radę, będzie wspaniale. Jeśli nie wybierzesz – nie ma techniki, ani sposobu, które Ci pomogą.

WoP to nie jest “jeśli nie wybrałeś/aś zdrowia, to przerób WoP i wyzdrowiejesz!”. Bo nie ma czegoś takiego. I nigdy nie będzie.

Ponownie wraca temat poprawnych definicji – zdrowia, wolności oraz uzależnienia. Bo jeśli cele określisz źle, to ich nie osiągniesz.

To jakbyś próbował(a) dojechać do Gdańska nie wiedząc gdzie Gdańsk leży. No nie dojedziesz do niego za żadne skarby, niezależnie jak wspaniale jeździsz i jak wspaniały masz samochód. Do tego – jeśli nie wiesz gdzie się znajdujesz, a nawet wiesz gdzie leży Gdańsk – też do niego nie dojedziesz.

Trzeba więc poprawnie rozumieć co to jest zdrowie, wolność oraz co to jest uzależnienie. Wtedy można połączyć oba te punkty i droga staje się oczywista. Bez tego człowiek może co najwyżej miotać się w kółko i cieszyć się, że nie obejrzał porno przez tydzień… Albo dalej się okłamywać, że “już tego nie potrzebuje” jak to twierdzi bardzo wielu. No, potrzebowali przez 20 lat, a nagle przestali. Tak, tak, oczywiście. Było, samo minęło.

Potrzeby powinien określać zdrowy rozsądek. Nie emocje, myśli, nie żadne totalnie nieuświadomione i rzekome “przymusy” – ani zewnętrzne, ani wewnętrzne.

No ale jeśli twierdzimy, że myślimy, to będziemy wiecznie kierować się tylko racjonalizacjami. Nawet najbardziej absurdalnymi.

Więc gdy następnym razem np. poczujesz coś, co idiotycznie osądzisz jako “atak paniki”, zrozum, że to tylko lęk. Nic Cię nie atakuje i nic nie musisz robić. Kiedyś miałem takie doświadczenie i dzięki obecności dostrzegłem, że wynikało z tego, że miałem “poczucie” braku kontroli. Gdy uwolniłem pragnienie kontroli, “panika” zniknęła automatycznie. Nic nie próbuj “zaspokajać”, ani nie wmawiaj sobie, że musisz. Ani z tym nie walcz. Zwróć się wreszcie w kierunku zdrowia – akceptuj.

Jeśli chcesz nareszcie coś realnie zmienić, a nawet monumentalnie – jak wyzdrowieć z uzależnienia – zapisz się do WoP. I proszę – nie z intencją, że ja coś zrobię za Ciebie. Nawet najlepszy nauczyciel gry na skrzypcach nie nauczy Cię za Ciebie grać na skrzypcach. Albo jak z prawem jazdy – gdy zdasz egzamin, a potem przestaniesz korzystać z tego, czego się dowiedziałeś/aś, ani nie będziesz jeździć, to cóż miało Ci przynieść zdanie tego egzaminu?

Nie ma osobnego problemu uzależnienia, ani tym bardziej nałogu, który musisz rzucić, ani z którym musisz wygrać. Mówimy tylko o tym jak żyjesz. Oglądanie pornografii tak jak picie wódki, to wyłącznie próby radzenia sobie z konsekwencjami takiego życia; i z nimi są związane dodatkowe, destruktywne konsekwencje. Dlatego jeśli tylko zmagasz się, by przestać oglądać porno, to raz, że próbujesz przestać robić coś, czego wcale nie chcesz przestać robić, a dwa – poświęcasz siły na nieosiągalny cel, co stanie się dodatkowym pretekstem do oglądania pornografii. Lub już się stało.

Podziel się tym artykułem!

Napisz komentarz!

Zasubskrybuj
Powiadom mnie o
guest
11 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Bartek

Cześć Piotrze

Piszę do Ciebie bo potrzebuję twojej porady. Jestem Ci bardzo wdzięczny za to co robisz. To dzięki tobie rzuciłem pornografie. Nie oglądam od stycznia tego roku, no właśnie.. dzisiaj zobaczyłem nagie zdjęcia kobiet w internecie i masturbowałem się z 3 razy. Cały czas stosowałem technikę uwalniania i uwalniałem nią emocje, aż dzisiaj coś we mnie pękło. Przez ten okres nie miałem żadnej kobiety. Mam wyrzuty sumienia, że to zrobiłem. Zastanawiam się tylko czy ja oby nie przesadzam trochę. Nie oglądałem 8 miesięcy porno, ani się nie masturbowałem a przejmuję się takim występkiem i do tego to nie było do porno. Moja obawa to, że znów wróciłem do punktu wyjścia i nie będę mógl znów osiągnąć erekcji w prawdziwym zbliżeniu. To było głównym celem rzucenia porno. Mam wrażenie, że jestem trochę przesiąkniety chyba starym podejściem, które polegało na nofap zanim trafiłem na twój blog i dlatego teraz męczą mnie wyrzuty sumienia. Planuję znów przejrzeć twoje artykuły o emocjach m.in wstyd i poczucie winy. Chciałbym się ciebie zapytać, czy mógłbyś odnieść się do tego co napisałem tzn naprostować mój tok myślenia i wskazać w którym miejscu robię błąd bo nie mam pojęcia czemu nie potrafię się docenić za ten postep 8 miesięczny tylko przejmuję tym co się stało i że przez to znów będę miał problem z erekcja. Dziękuję jeszcze raz za to co robisz.

Bartek

Cześć Piotrze,
Dziękuję za odpowiedz. Nic nie zabolało bo od dłuzszego czasu staram się brać odpowiedzialnośc za swoje życie i taka prawda mi pomaga niż obraża. Powiem Ci, że cieszę się, że masturbowałem się po tym czasie bo takto nie trafiłbym znowu tutaj i nie otworzyłbyś mi oczu. Zdaje sobie sprawę, że sam ,,reset” mózgu to jedno, ale tutaj zawiodły inne czynniki. Moje przekonania, ze jesli zobacze przypadkiem jakieś nagie zdjęcie kobiety lub scene w filmie to wszystko na marne. Cały czas życie w lęku. Nawet to czy oby już napewno wystarczająco długo nie oglądam żeby wszystko było okej z kobieta. To tak jak wspomnialeś, czy to 8 miesiecy czy 100 to nic nie zmienia.
Co do kobiet, nie napisałem o tym, ale staram się poznawać. Przez ten okres 8 miesięcy miałem tylko jedną intymna sytuację i zawiodłem. To było w kwietniu, pamietam, że myślałem wtedy o tym czy oby juz napewno minęło wystarczająco duzo czasu, żeby ona mnie podnieciła oraz wszystko zadziałało. Znów lęk. Ogólnie nie mam problemu podejść na ulicy czy to jak jest sama czy z koleżanka czy nawet z mama. Problem u mnie jest to, że narzucam sobie presje, żeby wypaść jak najlepiej bo boję się pokazać to ze czasami tez sie zawstydze lub smuce. Po poznaniu kobiety jak np spedzamy 1h razem (nie robie tak ze tylko biore numer bo traktuje to jako tylko komunikator do umawiania spotkan) to jest przez ten czas luz tylko po takim spotkaniu pojawia się ten lek i mysle ze zwiazany z tym co napisalem wczesniej, jesli popelnie jakis blad to ona pomysli ze jestem malomeski. Co wiecej to ze mam 25 lat i mialem mało doswadczen powoduja lek ze moze jestem gorszy od innych. Haha Czy ja wlasnie znow nie przerzucam odpowiedzialnosci na swiat zewnetrzny? zamiast brac odpowiedzialnosc znow obwiniam to ze nie mialem tego czy tamtego i dlatego tak jest. Pamietam fragment ksiazki hawkinsa na ten temat, aby odpowiedziec sobie na pytanie jaka jest korzysc z obwiniania, bo byc moze kryje sie pod tym brak odwagi wziecia odpowiedzialnosci za zycie. Ciekawe jest to, ze jak bywam na poziomach powyzej 200+ to moge sama mysla o kobiecie przywolac erekcje bo nie ma wtedy zadnych mysli negatywnych i przekonan na swoj temat. Zapisałem się tydzien temu na terapie schematu. Jesli o tym slyszales to (w bardzo duzym skrocie) m.in dzieki wyobrazeniom i nadpisywaniu przeszlych wspomnien z pozytywnym zakonczeniem jak i przezywaniu tych emocji mozna zmienic sposob myslenia na swoj temat. Jako, ze w szkole bylem gnebiony to mam troche do przepracowania. Tak się teraz zastanawaim czy ja znow nie przerzucam odpowiedzialnosci na innych? Chyba tak.
Nie odniosłem się do wszystkiego co napisałes, ale zrozumiałem przekaz. Myśle, ze to bedzie dobry pomysl zakupic WoP, aby nie bladzic tylko zrobic to jak nalezy. Dzieki :)

Zagg

A jeżeli np. w czasie energii strachu trzęsą mi się ręce albo mam uczucie spiętego, trzęsącego się ciała – to znaczy że blokuje uwalnianie? Że nadal ściskam podświadomie emocje? Nie daje sobie ich uwalniać?

Zagg

Dzisiaj chyba puściło. Przez ok 4-5 godzin czułem się jakby w depresji, z rana dosłownie czarna rozpacz…
Odczułem pewien po tym na ok 1 godzinę dziwny spokój i taką “jedność” z ludźmi i światem.Taki luz? Ale nie taki zwykły, ale to było coś głębszego. Taki “przepływ swobodny”. Nawet ludziom zacząłem się przyglądać twarzą w twarz tak na dłuższą chwilę(co np. z rana by mi się nie udało jak byłem w tych emocjach)

Po prostu odczuwałem to, czasami myślałem że się rozpłaczę w pracy (mam doświadczenie ze świadomym płaczem, z 4 razy mi się udało uwolnić smutek poprzez płacz – zawsze to przynosiło ulgę. Miałem taką potrzebę, nawet sobie przypomniałem że jako dziecko czasami chciałem płakać ale to “dusiłem” bo tego wymagała sytuacja) ale odczuwałem świadomie, nawet myśli się nie pojawiały co ciekawe. Skupiłem się na ciele i na odczuciu które oczywiście było nieprzyjemne…

Powiem tak – ja kompletnie nie mogę nawet OGLĄDAĆ bez walenia pornografii. Ona zryła mi łeb nie w sensie emocji ale LOGIKI. Ja mam jakieś kompletnie błędy poznawcze przez to XD.

Np. dzisiaj byłem w tej rozpaczy i ludzie z pracy byli do mnie ok, nie wiem czy to wyczuwali albo po prostu miałem taką energię… czasami mi się wydaje jak ludzie wyczuwają że “uczciwie uwalniam” i jakby to wyczuwają? Wiem że to może być jakaś racjonalizacja – albo po prostu moje haluny w głowie to bzdury… nikt mnie nie odrzuci bo ze 3 dni nie jestem w formie XD

Chcę iść w sport. Zauważyłem że tylko zostanę w domu i już wegetuje przy komputerze. Dlatego basen, potem siłownia. Wychodzenie do ludzi i tyle. PO ZA DO MEM!

A jedno pytanie, co powiedzieć osobie która zauważy np. trzęsące się ręce albo jakieś nerwowe ruchy? Wiem że nie powinienem na to zwracać uwagi ale hmm wstydzę się tego. Boje się oceny (tak wiem, to tylko myśli)…

Last edited 1 rok temu by Zagg
Zagg

A i jeszcze zapytam, czy ty będąc w wypartym smutku/żalu/gniewie/wstydzie zagadywałeś do dziewczyn? W sensie czy np. zagadywać na mieście dziewczyny jak wejdą takie wyparte emocje? Niestety nie sądzę logicznie że np. jąkając się zrobię na kobiecie wrażenie…

Bartek

Zapomniałem jeszcze dodać. Sam ten okres nieoglądania pornografii spowodował, ze nie patrze juz na kobiety jak na przedmiot. Nie mam juz fantazji jak w filmach. Wlasnie zauwazylem, ze pojawila sie taka ekstytacja to jak wyglada i zwracanie uwagi na drobne szczegoly. Kolor skory, gladkosc, czy nawet sam fakt ze bardzo mi sie podobaja naturalne kobiety, i nieumalowane niz jakies porobione. Inna rzecza to zniknela ochota na seks jak na filmach. Mam duza ochote na seks pelen namietnosci i bliskosci. Tutaj tez sie pojawia lek czy przez to nie jestem gorszy skoro nie mam ochoty na ostry seks i nie zostane odebrany negatywnie.

Podobne Wpisy:
Nofap – dlaczego nie działa? I dlaczego działa? (Część 1)

Nofap – dlaczego nie działa? I dlaczego działa? (Część 1)

Jeżeli miałeś lub aktualnie masz problem z pornografią, zapewne zetknąłeś się z określeniem “nofap”. Czym jest nofap – jest to cel, do którego prowadzą różne ścieżki ale głównie ścieżka siły woli. Celem tym jest brak masturbacji (i oczywiście tego, co do niej prowadzi – pornografii) przez dany okres czasu, który ma przynieść całkowite uwolnienie od… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 4
Rola uzależnień w życiu człowieka

Rola uzależnień w życiu człowieka

Witam Cię serdecznie! Dzisiaj nietypowy artykuł. A nie, artykuł typowy, tylko temat niecodzienny :) Otóż chcę pokazać, że uzależnienie nie jest wcale złem, które trzeba zwalczyć za wszelką cenę. Wielu oczywiście może się tak wydawać, szczególnie tym, którzy nawet widząc jak odchodzi od nich żona robili to z kieliszkiem wódki w ręku. Lub ci, którzy… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 2
100 Dróg do Sukcesu (28-30)

100 Dróg do Sukcesu (28-30)

Witam Cię serdecznie! Sukcesywnie kontynuujemy serię dotyczącą sukcesu! :) Link do artykułu wprowadzającego znajdziesz poniżej! ► Seria „100 Dróg” – Wprowadzenie. Części 1-8 tej serii znajdziesz klikając na poniższe linki: ► 100 Dróg do Sukcesu (1-6) – Wewnętrzne vs zewnętrzne, Osobiste, duchowe, w świecie, Przeczytaj książki, Sukces jako zwyciężanie, Sukces jako osiąganie celów, Sukces jako… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 2
100 Dróg do Szczęścia (19-21)

100 Dróg do Szczęścia (19-21)

Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy drugą z trzech serii dotyczących dróg do pokoju, szczęścia i sukcesu! Zajmiemy się szczęściem. Link do artykułu wprowadzającego znajdziesz poniżej! ► Seria „100 Dróg” – Wprowadzenie. Części 1-5 znajdziesz klikając na poniższe linki: ► 100 Dróg do Szczęścia (1-6) – Źródło jest w Tobie, nie poza Tobą, Chciej tego, co masz,… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 0

WOLNOŚĆ OD PORNO