Dni
Godzin
Minut
Sekund

Ilość Wolnych Miejsc:
/

Witam Cię serdecznie!
Poruszę dzisiaj temat, który powtarza się bardzo często – temat utraty kobiety (ogólnie partnerki/partnera).
Ma on wiele gałęzi. Gdyby było to drzewo, byłoby pokaźnych rozmiarów ;) W przyszłości poskaczemy po innych gałęziach.
W dzisiejszym artykule zajmiemy się (potencjalną) utratą kobiety, z którą nie jesteśmy w związku ale o której fantazjujemy, której pragniemy. Wszystko co opiszę ma też przełożenie na sytuację utraty (potencjalnego) partnera przez kobietę.
Temat wypłynął podczas pracy z jednym z moich Klientów – uczestników Programu Wolność od Porno. Jak zwykle odpowiem w formie dialogu, który rozbuduję. Zaproponowałem tej osobie, że odpowiem szeroko w postaci artykułu, by każdy mógł skorzystać, a on przy okazji otrzyma wyczerpującą odpowiedź na swój problem.
Przy okazji Drogi Czytelniku/Droga Czytelniczko, zobaczysz jak wygląda fragment mojej pracy z uzależnionymi i problemami jakie poruszamy i rozwiązujemy.
Sądzę, że artykuł jest bardzo fajny i sporo pomoże Ci zrozumieć w kwestii psychiki, emocjonalności, powodów cierpienia oraz kłopotów w związkach jak i przy samym dążeniu do związku.
Piszę od razu do ciebie Piotrze.
Mam sporo obaw. Wyjaśnij mi je, proszę.
Dosłownie 15 minut temu na Facebooku zobaczyłem zdjęcie tej dziewczyny-kobiety, do której obecnie się przywiązałem i postrzegam ją jako ideał dla siebie.
Po pierwsze – skoro wiesz, że przeglądanie Facebooka doprowadzi do problemów, dlaczego to robisz?
To ważne pytanie – wiemy, że przeglądanie Facebooka często doprowadza do frustracji, smutku, porównywania się z innymi i oglądania zdjęć ładnych dziewczyn, przez co potem mamy wpadki, A JEDNAK mimo to na Facebooka wchodzimy. Wracamy do tego pomimo, że nie mamy z tego nic pozytywnego. Więc mamy coś innego. Co? Coś jest dla nas ważniejsze, niż wysokie ryzyko wpadki.
Jeden z pierwszym artykułów na tym Blogu dotyczył uzależnienia od Facebooka. Problem więc może być wielowymiarowy (jak np. złudne poczucie kontroli). Swoją drogą – kiedyś wrócę do tematu Facebooka.
Ok, ale zajmijmy się problemem “z kobietą”.
Wykonałeś notatki dlaczego w ogóle siedziałeś na Facebooku i przeglądałeś zdjęcia? Czego szukasz? Dlaczego to robisz? W jakich sytuacjach wchodzisz na Facebooka?
Niezbędne jest, byś stał się tego świadomy, a nie żył nieświadomie sądząc, że postępujesz właściwie – zdrowo dla siebie. Bo widać, że tak nie jest.
Dlaczego nie? W wypowiedzi pojawiło się określenie – “przywiązałem się”. Czyli co tak naprawdę?
Mężczyzna ten sądzi, że przywiązał się do kobiety. Może się tak wydawać. Ale nie jest to rzeczywistość.
Przede wszystkim niewiele wie o tej kobiecie. A może nawet nie wie nic, bo to co wie nie jest rzeczywiste. Więc co najwyżej możemy być przywiązani do naszego wyobrażenia jakiejś osoby. Czyli do własnej fantazji. Nie chodzi więc o drugą osobę, tylko o realizację jakiegoś naszego pragnienia. Mówi, że postrzega ją jako ideał dla siebie… ale kim jest to “siebie”, dla którego ona rzekomo jest ideałem?
To po pierwsze. Jeśli “siebie” nie potrafimy precyzyjnie określić lub zbudowaliśmy to na bazie własnych opinii o przeszłości i przeszłych decyzjach i jest to z gruntu negatywne, to nasze “siebie” też jest mało rzeczywiste. Ale jest nasze, niezależnie jakie jest. Pamiętajmy, że opinia to nie rzeczywistość. To co najwyżej opinia.
Po drugie –
nie chodzi o samą osobę ale o to, czego źródłem wg nas ona jest.
Źródłem czegoś, czego w sobie nie widzimy. Czyli nasze “siebie” jest wybrakowane. Można rzec, że ta osoba nie jest ideałem, tylko idealną ucieczką od własnych niedoskonałości. Sposobem, by nie mieć z nimi nic do czynienia.
Przykładowo – osoba, która siebie postrzega jako brzydką (fizycznie i/lub w innym znaczeniu), będzie się “zakochiwać” w osobach ładnych pod tym względem lub przynajmniej ładniejszych od niej. By taką osobę przy sobie zatrzymać może nawet pozwalać się na złe traktowanie, co w oczach większości ludzi będzie brzydkie. Więc walka o to, by czymś zewnętrznym wypełnić wewnętrzny brak zazwyczaj daje efekt przeciwny do zamierzonego.
Warto też mieć na uwadze, że faktyczna brzydota (jest coś takiego? Jeśli nawet jest to tylko w subiektywnym odczuciu, a więc stanowi projekcję), a zaniedbanie to dwie różne sprawy.
Uważasz, że to, co o niej sądzisz pokrywa się z (wszystkimi?) Twoimi potrzebami. Ale co to są za potrzeby? Jakie braki w Twojej wizji spełnia ta kobieta? Tego nie wiemy i każdy powinien odpowiedzieć sobie na to pytanie.
To ciekawe, że mówisz o ideale i na tym kończysz. To fajnie, że brzmi to romantycznie ale nie ma przełożenia na nic namacalnego. Jakby ktoś do mnie podszedł i powiedział, że jestem dla niego/niej ideałem i tyle, to by mi przeszedł po plecach zimny dreszcz, a nie pojawiła radość na twarzy. Jak mogę być dla kogoś ideałem, jeśli ta osoba nic ze mną nie przeżyła, nawet jednego normalnego dnia, ani nie rozwiązaliśmy wspólnie żadnego problemu, ani nie popełniliśmy wspólnie żadnego błędu?
Często jesteśmy/przebywamy z kimś, kto nas ogranicza, a nawet rani, a mimo to nie rzucamy tej osoby, gdyż jej obecność wypełnia nam jakiś brak. Jest to dla nas bardziej istotne, niż wszelkie negatywności wynikające z tej relacji. Co jest samo w sobie oczywiście głupie.
W tym przypadku mówimy o ideale, a za chwilę pojawia się cierpienie przez jedno zdjęcie!
W dawnym miejscu mojego zamieszkania niemal codziennie pijany sąsiad często bił żonę. Krzyczał, przeklinał, wyzywał od najgorszych. A jednak nigdy od niego nie odeszła. Sama obecność kogoś przy sobie była dla niej ważniejsza, niż poprawienie jakości swojego życia. Nawet obecność kogoś, kto tę kobietę krzywdził fizycznie i psychicznie. Ta kobieta tak się nie szanowała, nie kochała, nie dbała o siebie, że wolała być bita, niż zostać samą chociaż przez jakiś czas.
Korzyścią było nie bycie samemu. Przywiązanie dla samego przywiązania. Bo nigdy nie zaakceptowała bycia samemu, nigdy też nie zaakceptowała siebie. Za to płaciła tę ogromną cenę. Można rzec, że jej mąż reprezentował to jak ona traktowała sama siebie i z jaką intencją żyła.
Słyszałem, że ten facet umarł. Ale nigdy nie przestał się tak zachowywać. Więc ostatecznie i tak została sama. Stało się to czego się najbardziej bała. A nawet jeśli pragnęła, by się to skończyło, to nie odeszła. Żyła apatycznie. Nie robiła nic, by poprawić swoją sytuację. Tylko biernie czekała “znosząc” cierpienie.
To troszkę jak z uzależnieniem – niszczy nas, a i tak do niego wracamy. I tak z czasem dzieje się to, czego się najbardziej obawiamy.
Chcę przez to pokazać jak niebezpieczny może być mechanizm przywiązania.
Co to jest jednak samo przywiązanie?
Przywiązanie to energia.
Możesz sobie wierzyć w energię lub nie. To nie jest ważne. Wystarczy zastosować uwalnianie odnośnie przywiązania do czegokolwiek/kogokolwiek, a doświadczysz, że zacznie słabnąć. Dzięki technice uwalniania zaczynamy rozładowywać tę energię.
Oczywiście większość ludzi na tej planecie nawet wiedząc, że mogą przywiązanie uwolnić, nie zrobiliby tego. Dlaczego? Bo wierzą w mity na temat tego, czym przywiązanie jest. Np. sądzą, że dzięki przywiązaniu zatrzymają to, do czego/kogo się przywiązali. Ale czy tak jest/będzie?
Przywiązanie nie tylko męczy, bo musi być cały czas zasilane ale też nie daje nic pozytywnego. Bo energia ta odpycha to, do czego/kogo się przywiązaliśmy. Druga osoba odczuwa to jako obciążenie. Jak sądzimy – dlaczego ten facet bił swoją żonę? Bo czuł do niej niechęć. Nie była pięknością z okładki Playboya ale nie to było problemem. Problemem było m.in. niesłabnące napięcie psychiczne.
A my inwestując w to, oczywiście nie chcemy odpuścić, bo to tak jakbyśmy codziennie wkładali w coś wysiłek i nic z tego nie mieli.
Ludzie nawet potrafią znienawidzić osób, które rzekomo kochali (a tak naprawdę byli tylko przywiązani), a te osoby w końcu znalazły sobie kogoś innego. Od razu znika ta cała inwestycja nie mająca realnego pokrycia. I pojawia się cierpienie.
Dlatego już nieraz mówiłem, że nasze emocje to nasz problem. Bo emocje to informacja DLA NAS o tym, co my robimy z rzeczywistością – jak ją interpretujemy/zniekształcamy w swojej świadomości.
To jakbym sobie uszył zbyt ciasne spodnie, byłoby mi niewygodnie, ktoś mi to powiedział, a ja uznał, że ta osoba jest winna mojej niewygodzie…
Próba odpuszczenia tego do kogo/czego jesteśmy przywiązani bez rozładowania energii przywiązania nic nie da. Bo to tylko będzie mentalny teatrzyk, który nie będzie miał przełożenia na rzeczywistość. Spróbuj się przywiązać do stołu sznurkiem, a następnie zacznij odchodzić. Jak poczujesz opór, to zacznij ciągnąć. Coś to da? Nawet sznurówki trzeba najpierw odwiązać, by zdjąć buty. A jak je będziesz ciągnął, tylko trudniej będzie je rozwiązać.
I tak pozostaniemy przywiązani pomimo zmagania. I bardzo łatwo możemy się przekonać, że już rzuciliśmy przywiązanie, a i tak będziemy pełni napięć, strachu przed utratą i będziemy cierpieć, gdy tej osoby/przedmiotu mieć nie będziemy. I każde zdjęcie tej osoby z kimś innym będzie jakby nam ktoś wbijał szpilki w serce. Zamiast się cieszyć jej szczęściem, będziemy cierpieć i zastanawiać się co z nami jest nie tak.
Ludzie się przywiązują, bo sądzą, że dzięki temu mogą mieć to, do kogo/czego się przywiązali. A jest zupełnie odwrotnie.
Prosty przykład – ja pójdę z drugą osobą na kawę z przyjemnością jeśli będę tego chciał, jeśli będę się z tą osobą dobrze czuł. Nie trzeba się do mnie przywiązać. Wystarczy zaproszenie i pozytywna intencja.
Jeśli ktoś względem mnie (i innych) jest ok, nie widzę problemu, by się spotkać i fajnie spędzić trochę czasu. Przywiązanie do mnie i wymaganie tego spowodowałoby u mnie odczucie niechęci. Bo zniknąłby luz, radość, spontaniczność, uczucie wolności. Nie mógłbym być sobą, bo mógłbym zawieść oczekiwania tej osoby.
Kto lubi być przywiązany? Przywiąż się dosłownie do czegoś i powiedz mi czy jest Ci lepiej? Zrób to teraz! Przywiąż się do krzesła, bo koszulki, do kubka. I jak? Fajnie?
Przywiąż się nawet 2-metrowym sznurkiem do kogoś bliskiego i spróbujcie tak żyć przez jeden dzień, a potem mi powiedzcie czy było Wam lepiej?
Bo energia przywiązania dokładnie tak działa – jakby coś nas trzymało, ograniczało. Podświadomie nie chcemy tego.
Przecież nawet osoba, która się do kogoś przywiązała i została zawiedziona, zaczyna atakować, nienawidzić i/lub użalać się i cierpieć. Więc nawet jej jest źle przez przywiązanie!
Przywiązanie to mechanizm zwierzęcy. A więc mający zastosowanie w BARDZO OGRANICZONYM spektrum. Jako ludzie żyjemy w paradygmacie dużo szerszym. I mądrym, dojrzałym, zdrowym jest zrezygnowanie z przywiązania na rzecz dojrzałego odpowiednika –
mądrego, kochającego zarządzania, dbania, troski.
Przywiązanie pomaga zwierzęciu np. zadbać o terytorium – uznać je za swoje i chronić. To samo z samicą/samcem. Ale ważne są te działania, a nie samo przywiązanie. Bo to, że do pewnego obszaru przywiązało się zwierzę zmienia rzeczywistość? Nie. To po prostu jakiś obszar. Do nikogo nie należy. Ale zwierzę może na nim dominować jeśli ODPOWIEDNIO BĘDZIE ZARZĄDZAĆ/TROSZCZYĆ SIĘ i walczyć o ten obszar.
TO jest ważne – te działania, a nie samo przywiązanie. A więc ważne jest to jak zwierzę zarządza tym obszarem.
Czy potrzebujesz się przywiązać, by coś mieć? Jesteś przywiązany do swojego ręcznika? Nie, a jednak nie zniknął! Nie straciłeś/aś go! Co więcej – jesteś spokojny/a, używasz go swobodnie i nie obawiasz się go stracić. Same plusy! Jeśli będziesz nim mądrze zarządzać, to posłuży Ci przez lata.
Jestem pewny, że gdyby ręcznik był żywy, to by Ci podziękował za brak przywiązania się do niego.
Zazwyczaj gdy słyszę o przywiązaniu jednej osoby do drugiej, to ta osoba tylko przywiązuje się coraz mocniej, fantazjuje, rozmyśla, kombinuje ale tyłka nie rusza. Nic nie robi.
To jakby lew obsikał swój teren, poobcierał się o wszystkie drzewa i liczył, że to załatwi temat. Ale jeśli nie zacznie o niego aktywne dbać i chronić, zarządzać, to wszystko straci. Odbierze mu to pierwszy inny lew czy drapieżnik. A może nawet przegna go własne stado, bo jest dupa, a nie dobry opiekun.
Co więcej – jeśli nastąpi susza lub zwierzęta, na które poluje opuszczą ten teren, to pozostanie na nim z sentymentu byłoby proszeniem się o kłopoty, wliczając śmierć. Więc lew jest mądry i pomimo, że terytorium uznał za swoje i o nie walczył, opuści je, gdy pojawi się potrzeba. A ludzie nie chcą opuścić tego, do czego się przywiązali nawet gdy już cierpią i nic tam dla nich nie ma. Już mówiłem, że sentymentalizm jest negatywny, bo ogranicza, obciąża i przesłania rzeczywistość.
Więc jeśli chcesz żyć jak zwierzę, żyj jak zwierzę w 100%, a nie fragmentarycznie. Chroń to, do czego się przywiązałeś/aś i walcz o to. A nie leż na brzuchu i rozmyślaj o niebieskich migdałach. Zwierzęta nie rozmyślają, bo nie mają umysłów racjonalnych. A my mamy i co z nimi robimy? Nic, tylko się nimi hipnotyzujemy, a nasza dupa jak leżała na ziemi, tak leży. I w końcu stracimy to, o czym fantazjujemy.
Bo istotne nie jest przywiązanie ale co zrobimy, jak o coś/kogoś zadbamy.
Nic nie jest głupie i/lub bezsensowne w naturze. To my tylko albo niepoprawnie rozumiemy, nie widzimy całości lub błędnie z tego korzystamy. Kuriozalne jest oczywiście “wykorzystywanie” umysłu i emocji.
Mechanizm przywiązania może być także istotny w jednym przypadku, a w drugim zupełnie niepotrzebny.
Jeśli przywiążesz się do szczoteczki do zębów, to nie jest to rozsądne. Bo wiesz, że się wkrótce zużyje i trzeba będzie ją zastąpić. Niestety ludzie podobnie podchodzą do innych ludzi – sądzą, że przydatność drugiej osoby się wyczerpie i trzeba będzie zastąpić (wspomniany temat – za źródło czego uznajemy daną osobę? Jaką rolę spełnia? Jakie znaczenie ma dla nas?). Bo nie zarządzają mądrze relacją i są w relacji z poczucia braku. Inwestują minimum, by ją utrzymywać. Ale przez to nikt w niej nie rozkwita, a wręcz traci.
Dokładnie to samo tyczy się pracy. Jeśli wykonujemy minimum i to jeszcze niechętnie, szansa na utratę tej pracy jest najwyższa.
A można się przywiązać nawet do pracy, której nie chcemy wykonywać! Dajemy z siebie minimum, by ją utrzymać i mieć z niej to, czego potrzebujemy – wypłatę. Jednocześnie przywiązanie powoduje cierpienie i uniemożliwia nam zmianę. I pomimo, że się w niej męczymy, boimy się ją stracić! Nie chcemy jej stracić pomimo, że pragniemy przestać się męczyć. Co robi dalej taka niedojrzała osoba? Uznaje się za ofiarę tej pracy! Zrzuca więc odpowiedzialność za swoje niedojrzałe postępowanie. To pokazuje BARDZO niepoprawne korzystanie z umysłu.
A to jakby lew obsikał sawannę, położył się, leżał, był gryziony przez inne drapieżniki i mówił, że nie może odejść, bo mu sawanna nie pozwala i go trzyma… I ludzie tak sobie to tłumaczą! Miliony ludzi! To pokazuje jak niedojrzali i nieświadomi są. Jak nierozsądnie korzystają z umysłu.
“Cierpię przez ciebie!” – mówi się powszechnie… Mówimy tak odnośnie swoich dzieci, innych ludzi, bliskich osób, całych grup i narodów! Włączmy telewizor, program informacyjny – jakiś dziennik – i od razu zostaniemy poinformowani, że ktoś cierpi, bo ktoś coś zrobił/powiedział! Jesteśmy więc programowani tą bzdurą i nietrzeźwością i sami ją propagujemy dalej.
Przywiązanie niczemu nie służy, tylko samo sobie. A że jest czymś zupełnie urojonym – naszą projekcją – wymaga ciągłego zasilania. My musimy je zasilać, by je utrzymać.
Ale czy przywiązanie ma jakieś znaczenie? Nie, tylko takie jakie sami mu nadaliśmy. Więc możemy sobie je nazywać jakkolwiek, nadawać mu ogromną wartość, nazywać poświęceniem, miłością, wyjątkowością, męczyć się, a nawet cierpieć, a w rzeczywistości jedyne czemu służy, to tylko utrzymaniu przywiązania. Osoba, do której się przywiązaliśmy nie tylko może ale i powinna mieć to gdzieś! Przywiązanie to nasz problem, nikogo innego. Co więcej – druga osoba czuje się obciążona przez to. Bo przywiązanie to taka subtelna forma kontroli, wywieranie presji na kimś innym. To realna energia, która negatywnie wpływa na innych ludzi.
Bo przywiązanie nigdy nie powinno wystąpić wśród ludzi. Ci, którzy nie potrafią kochać i troszczyć się o cokolwiek/kogokolwiek, przywiązują się i czasem wykorzystują to jako pretekst, by zadbać choć w minimalnym stopniu. Facet, który żyje niedojrzale i nieświadomie chociaż zmusi się, by zawieźć dziecko do pracy, bo jest JEGO. Nie robi tego z miłości, tylko z dumy. No lepsze to, niż nic ale męczy się przy tym zupełnie niepotrzebnie.
Jeszcze my sami żyjemy pełni strachu i/lub frustracji. Bo non stop inwestujemy, a osoba, do której się przywiązaliśmy nie tylko nie jest do niczego zobowiązana względem nas ale i prawdopodobieństwo, że zrobi coś bolesnego dla nas rośnie wraz z rosnącą energią przywiązania.
Poświęcamy się samemu przywiązaniu, a mówiłem, że samo przywiązanie nic nie znaczy, tylko to z jaką jakością będziemy zarządzać/dbać/troszczyć się o to, do kogo/czego się przywiązaliśmy. Bo samo przywiązanie nie ma żadnej wartości i raczej w kontekście relacji ma odcień negatywny.
Dziecko raczej nie poczułoby się zajebiście, gdyby usłyszało od rodzica – “Dbam o ciebie, bo jesteś moje, nie dlatego, że cię kocham”. Ale nawet to nie jest prawda. Dzieci nie są nasze, nie należą do nas. To tylko nasze urojenie. To zupełnie inne osoby. To, że jesteśmy odpowiedzialni za ich pojawienie się na świecie nie czyni z nich naszej własności. Warto to zrozumieć.
Przywiązanie do dzieci jest również mechanizmem zwierzęcym, bo dzięki temu zwierzę, które nie jest zdolne do miłości dba o swoje potomstwo. A to umożliwia przetrwanie gatunku. Jednak najczęściej nie ma to nic wspólnego z miłością.
Miłość nie rości sobie do niczego prawa ale dba o to najlepiej jak potrafi.
No ale lepiej już, by człowiek w niskiej świadomości dbał o swoje dziecko chociaż w minimalnym stopniu, niż w ogóle. Wynikają z tego praktycznie same problemy (i jeszcze tacy rodzice wymagają od dziecka niemal czci za swoje poświęcanie się!). No ale nikt nie powiedział, że ponad 80% ludzkości może/potrafi/chce żyć lepiej.
Zapytajmy byle kogo – “Hej! Cierpisz wyłącznie przez swoje przywiązania! Jesteś gotowy/a, chcesz je odpuścić?” W zdecydowanej większości przypadków usłyszymy – “Nie!” Te osoby same wybrały. Nikt je nie zmusił do tego.
To samo zresztą tyczy się uzależnień.
Ludzie nawet przywiązują się do emocji – popularne – “Strach mnie sparaliżował”. Ale strach nikogo nie sparaliżował, tylko ta osoba trzyma się strachu sądząc, że strach ją chroni… A potem oczywiście brak działań zwala na strach – “Zbyt się bałem/am”. No ale kto się przed momentem z całych sił trzymał strachu i wciskał sobie ciemnotę, że strach chronił? To skąd potem ten wyrzut? Okazuje się, że strach nie chronił, bo doszło do tego, czego się baliśmy.
No bo przywiązanie to mechanizm zwierzęcy i nie ma nic wspólnego z rozsądkiem. Zresztą emocje to też część mechanizmu zwierzęcego – część naszej ewolucji i spuścizny.
Od tysięcy lat religie starają się nas nauczyć, że trzymanie się emocji to grzech – np. gniewu, pożądania, dumy, winy. A co to jest grzech? Zrozummy nareszcie –
grzech to po prostu błąd, który warto skorygować.
A za błędy nie czeka kara, tylko naturalne konsekwencje. Nie ma to nic wspólnego z byciem karanym przez jakiegoś wielkiego człowieka z wielkim ego. Już w szkole jesteśmy uczeni odpowiedzialności za błędy – np. za brak przygotowania. Jak na sprawdzianie się pomylisz, to nie zostaniesz ukarany/a, tylko czekają konsekwencje w postaci gorszego stopnia. Jeśli błędu nie naprawisz i nie przygotujesz się lepiej do kolejnego sprawdzianu, no to może się skończyć pozostaniem w klasie na kolejny rok. Czy to kara? Nie. To konsekwencja własnych zaniedbań i niechęci do nauki. Potem rodzice karzą swoje dzieci sądząc, że to dobra metoda wychowawcza. Ale nie jest. Właściwą metodą wychowawczą jest stanie się przykładem dla dziecka.
Niechęć do nauki, do wzrostu, to BARDZO POWAŻNY błąd.
Ale ludzie znaleźli i na to wytłumaczenie. Mówią, że przeżyją najsilniejsi. Ok, może tak było 1 000 lat temu. Ale dziś to nie 1 000 lat temu. I dziś przeżycie zależy od czegoś zupełnie innego – m.in. od współpracy z innymi ludźmi. Zresztą kiedyś też tak było. Przeżycie wiosek i miast zależało od tego jak ci ludzie współegzystowali ze sobą. Kretyn, który tylko niszczył, nie był zdrową częścią społeczeństwa, zostawał wygnany. A dziś wciskamy sobie ciemnotę, że tacy “siłacze” przeżyją jako jedyni…
Taki osiłek nie wie nawet jak posadzić zboże. Ciekawe czy zagotowałby wodę bez elektrycznego czajnika… Więc jeśli będzie krzywdził innych, umrze, bo nie zapewnią mu tego, czego potrzebuje do przeżycia. Siła ma oczywiście zastosowanie ale na pewno nie jest sama w sobie znacząco istotna. A za kradzieże i krzywdzenie ludzi czekają dziś kary i wyroki, w tym pozbawienia życia. Świat się zmienił i my też powinniśmy.
Wielki goryl nie dlatego zachowuje się agresywnie, by przyciągnąć kłopoty. Były kretynem i inne goryle by go przegnały ze stada, gdyby ściągał na nie niebezpieczeństwo! Goryl zachowuje się agresywnie, by odstraszyć potencjalnego napastnika! Robi to, by zatroszczyć się o stado! A ludzie sami proszą się o kłopoty. To więc oznaka mądrości czy głupoty? Pamiętajmy, że byle chuderlak może nam przebić opony w samochodzie w odwecie za złe traktowanie. Nie zaszkodzi nam bezpośrednio ale pośrednio tak. I po co nam to? Goryl oczywiście nie zarysuje nożem lakieru Ferrari krokodyla, bo nie ma odpowiednio ukształtowanej dłoni, by nóż obsłużyć.
Ocenianie, karanie, wyrokowanie, osądzanie – to wszystko wymysły ludzkiego umysłu, a nie rzeczywistość. Żadna roślina, ani zwierzę nie oceniają. Ale są świadome konsekwencji. Jak nie przygotują się na zimę, to zginą.
Religie też uczą nas, by nie karać i nie oceniać, bo to sprawa Boga. Dlaczego o tym jesteśmy uczeni? Bo to błąd – nie jesteśmy zdolni dokonać słusznych i sprawiedliwych osądów! Po prostu nie znamy 99,9% faktów. Zaś te, które znamy postrzegamy z niezwykle ograniczonego paradygmatu. A jak mówiłem – z błędami wiąże się odpowiedzialność i konsekwencje. Skoro tak, to po co nam te błędy? Nie lepiej ich nie popełnić? A jeśli ktoś je popełnił względem nas to nie lepiej wybaczyć?
Także próby kontroli i zmiany świata to coś wymyślonego przez ludzki umysł – to coś urojonego. Żadne zwierzę i roślina nie próbują zmienić świata. A ludzie próbują z niskiej, zwierzęcej świadomości. Robią więc coś, czego zwierzęta nigdy nie miały robić! Religie uczą, że –
zmienić świat możemy wyłącznie w jeden sposób – samemu stając się zmianą, której chcemy doświadczyć w świecie.
Już mówiłem, że na tym polega modlitwa – modląc się WYBIERAMY (bo to zależy od naszej decyzji), by stać się tym, o co się modlimy. Jeśli zmiana będzie pozytywna, inni ludzie sami zechcą być jak my.
Więc nie tylko w naszym życiu zmienia się coraz lepiej, bo my zmieniliśmy się na osobę np. bardziej zaradną. Także inni ludzie zaczynają z tego korzystać! Wszystkim dzieje się coraz lepiej!
Oczywiście to, jak ktoś to zinterpretuje zależy od poziomu rozwoju tej osoby. Osoba apatyczna za pozytywne uzna siłę, dumę, nienawiść, niechęć. Tylko dlatego, bo jest to kapkę wyżej od niej. Mnóstwo osób wyjście z uzależnienia postrzega apatycznie lub jako coś złego!
Niestety z jakichś powodów ludzie uznali za pozytywną siłę, a nie moc. Sądzą, że drapieżniki są lepsze, bo są silniejsze od roślinożerców i je zjadają. Ale tak nie jest.
I w ten sposób dochodzi do rozruchów, niszczenia mienia, a nawet zabijania, gdy pojawi się odpowiedni pretekst. Wszyscy tracą. Raz za razem doświadczamy i widzimy, że siła niczego nie rozwiązuje i jest źródłem kłopotów.
Wiemy jak nazywa się związek chemiczny, który na tej planecie jest odpowiedzialny za najwięcej śmierci i zniszczenia? Testosteron.
Warto więc wziąć pod uwagę, że to, co wydaje się pozytywne tylko dlatego, bo my czujemy się troszkę lepiej, nie oznacza, że innym też będzie lepiej. Na tym polega egoizm – nie uwzględniamy dobra innych ludzi, ani ich inności. Tylko sądzimy, że nasze doświadczenia, interpretacje, etc. są uniwersalne i obiektywne. A jak komuś jest z tym źle, to z tą osobą jest coś nie tak. Ba! Przypadki ekstremalne, to uznanie całych ras ludzi za gorszych, a tym samym niezasługujących na życie.
A przecież nawet lew szanuje gazelę, bo dzięki niej żyje. Nie zabija z poczucia wyższości czy nienawiści. A jednak ludzie są na tyle głupi, że tak postępują.
Chcę przez to pokazać, że mechanizmy zwierzęce służą wyłącznie zwierzęciu oraz WYŁĄCZNIE, gdy są stosowane w mądry sposób. Zwierzęta są bardzo mądre. A ludzie nie są mądrzy. Nie tylko nie rozumieją ani tych mechanizmów (w tym emocji), ani swojego miejsca na tej planecie ale też nie rozumieją elementów ewolucji – umysłu racjonalnego dodanego na umysł gadzi, ani jego związku z emocjami.
Ja też niegdyś nic nie rozumiałem. A sądziłem, że rozumiem. I dostrzegłem, że ta planeta naprawdę jest jak szkoła (przedszkole) dla ewoluujących, uczących się świadomości. A ludzie uznali się oczywiście za pępek świata. To występuje już u dzieci w szkole i najwyraźniej niewiele się zmieniło. Dziecko tylko dlatego powinno traktować się jako pępek świata (swojego świata i świata rodziców), bo dzięki temu ma możliwość przeżycia. Dorosły natomiast już nie potrzebuje tego mechanizmu i przeżywa tym lepiej, im lepiej współegzystuje i współpracuje z innymi ludźmi (bez poświęcania się), czyli pod pewnymi względami innych traktuje jako co najmniej tak samo ważnych jak on sam.
Więc przywiązanie nie ma zastosowania u ludzi, którzy chcą żyć pozytywnie, dojrzale.
Zobaczyłem ją z inną grupą osób w tym chłopaka, o którym myślę, że mógłby “mi ją zabrać/odbić” (tak, wiem, nie należy do mnie, nie jest przedmiotem).
Co z tego, że to wiesz na poziomie logicznym, skoro zachowujesz się inaczej i czujesz się inaczej?
Zauważmy – przywiązanie już spowodowało, że umysł zaczął rościć sobie prawa – “ona jest moja i ktoś może/chce/próbuje mi ją odbić”. To kompletne życie urojeniami. Życie nietrzeźwe – oderwane od rzeczywistości. Bo to mechanizm zwierzęcy użyty w niemądry sposób.
Ważne jest, że zignorowałeś swoje uczucia, wyprojektowałeś je na kogoś i oczarowałeś się mentalnym bełkotem. Ta cała wypowiedź pokazuje już istniejące zaniedbanie i dążenie do dalszego zaniedbania. Zaniedbanie wynika z uniknięcia/unikania zajęcia się swoim wnętrzem i natychmiastowego przeniesienia świadomości na świat zewnętrzny. To jakbyśmy próbowali coś zrobić nie wiedząc dlaczego, jak, z jakich przyczyn, po co, etc. Dopiero potem umysł racjonalny stara się podać jakieś wytłumaczenie. Ale to będzie dalsze budowanie fantazji na fantazji. Urojenia na urojeniu.
Dlatego dochodzi do bólu, bo ból zmusza nas do zatrzymania się i wejrzenia w siebie. Uniemożliwia dalszą ucieczkę. M.in. z tego powodu używki odcinające świadomość bólu i dostępne powszechnie są tak niebezpieczne. Bo nie robimy tego, co krytycznie ważne.
Czujesz stratę nawet zanim do niej doszło! I pewnie, gdyby kogoś poznała, cierpiałbyś pomimo, że teraz napisałeś – “tak, wiem, nie należy do mnie”.
Zamiast zadbać o relację, stworzyć ją, troszczyć się, walczyć, chronić – co tak naprawdę robisz? Przeżywasz coś w sobie nawet nie rozumiejąc co i dlaczego.
Ale się przywiązałeś i dla Twojej psychiki to jest jak część Ciebie. I dlatego “strata” niej odczuwana byłaby przez Ciebie jak strata ręki czy nogi – cierpiałbyś. A czy ta kobieta to część Ciebie? Nie. Ale już nastąpiło przywiązanie – projekcja. Ty ją uznałeś za część siebie – zainwestowałeś w to energię pożądania (dlatego uznałeś ją za część siebie, bo dostrzegasz w niej swoją energię) – i Twoja psychika reaguje odpowiednio do tego przekonania.
Przywiązanie to energia, którą można i należy uwolnić. Bo to co wyprojektowałeś i zainwestowałeś w drugą osobę to Twoja energia. Twoja psychika domaga się jej z powrotem. A ego domaga się tego, na co energię wyprojektowałeś. Psychika chce uzdrowienia i scalenia Ciebie, powrotu Twojej energii. A ego chce dalszego oczarowania i uzależniania się od czegoś/kogoś.
Dlatego też uwalnianie przywiązania i energii pożądania jest pozytywne i korzystne dla nas. Bo uwalniasz siebie.
Przywiązanie nie tylko nie jest pozytywne i zdrowe ale w kwestii relacji prowadzi do toksyczności (tzw. współuzależnienia) i wbrew pozorom – do degradacji i prawdopodobnej utraty tej relacji/znajomości.
Zauważmy, że cały czas aktywna jest wiara w urojenie, że my myślimy – “o którym myślę”. Nie, nie Ty myślisz. Myślenie odbywa się samo – jest to proces kompletnie bezosobowy i stanowi tylko powtarzane w kółko przekonania jako racjonalizacje emocjonalności. Tak jakbyś wsadził do szuflady 30 lat wcześniej niebieski T-shirt. Co znajdziesz w tej szufladzie, gdy otworzysz ją po 30-tu latach? Niebieski T-shirt. Ale prawie na pewno będzie na Ciebie za mały. Dlatego warto go usunąć i zastąpić czymś, co jest odpowiednie na Ciebie teraz.
To przekonanie, po pierwsze, że Ty myślisz, a po drugie – że on mógłby Ci zabrać dziewczynę, już jest nieaktualne, bo powstało zapewne w latach dziecięcych. A dzieckiem już nie jesteś. Niemniej będziesz cierpiał tak samo, jak będąc dzieckiem, gdy pierwszy raz poczułeś stratę.
Rozsądek tu nic nie wskóra, bo emocje i energia przywiązania są silniejsze, niż logika. Na poziomie logicznym wiesz jedno, a czujesz drugie i umysł bełkocze to drugie. I co dla Ciebie będzie bardziej istotne po doświadczeniu straty – przekonanie, że wiesz, że ona nie była Twoja, czy realnie odczuwane cierpienie?
Nie jesteś z nią, a jednak cierpisz już teraz jakbyś był i jakby on Ci ją “odbijał”.
I gdyby on jednak to zrobił, cierpienie byłoby ogromne.
To oczywiście wiąże się z inteligencją emocjonalną, która niestety jest na niskim poziomie. Również są ogromne zaniedbania w emocjonalności oraz własnej świadomości – tym jak podchodzimy do innych ludzi.
A o to wszystko możesz zadbać. I cała ta sytuacja jest darem, by się tego nauczyć – byś dojrzał jako istota ludzka.
Taki był pierwszy emocjonalny odbiór zdjęcia.
Tak, bo to niedojrzała projekcja prowadzące do niedojrzałego życia i niezdrowych rezultatów.
Przywiązanie jest niedojrzałe. Przywiązujemy się, bo sądzimy, że w ten sposób przywiążemy do siebie źródło tego, czego źródłem wierzymy, że jest ta osoba czy przedmiot. Ale nie jest, nigdy nie było i nie będzie.
Nawet lew przywiązany do jakiegoś obszaru nie gwarantuje sobie niczego. Gwarancja leży wyłącznie w jego zdroworozsądkowych, lwich staraniach.
Aby zniknęło poczucie braku, należy się z nim zmierzyć w sobie i uwolnić, odpuścić. Jeśli my tego nie zrobimy, życie pomoże ;) I naturalnie wiąże się to najczęściej z bardzo dużym bólem, a nawet cierpieniem. Oczywiście nie musi do tego dojść ale ludzie nie rozumieją zupełnie ani energii pożądania, ani przywiązania. Sądzą, że jest to pozytywny i zdrowy mechanizm ale jest to stan patologiczny i często przeradza się w stan psychotyczny.
Jeśli chcesz zdrowych, dojrzałych i pozytywnych relacji, to nie mają się opierać o poczucie braku, przywiązanie i drenowanie drugiej osoby jak pasożyt, tylko na DAWANIU tego, co pozytywne i otwartości na pozytywność, w tym na prawdę na swój temat. Ale zanim coś uznamy za dobre dla kogoś innego, upewnijmy się, że naprawdę takie jest.
Przecież tego uczy nas nawet oddychanie – nie możesz przeżyć ani wyłącznie na wdechu, ani wyłącznie na wydechu. Musi wystąpić harmoniczna i  równa ilość wdechów i następujących po nich wydechów. To samo w relacji z innymi ludźmi. Zawsze warto dać nieco więcej TEGO CO POZYTYWNE DLA TEJ OSOBY. Zaś wymaganie  i oczekiwanie zanim coś damy, to jak próba życia na wydechu.
Czułem że przechodzi przeze mnie całego fala żalu, rozgoryczenia, zawiści i wstydu.
Tak, bo zaniedbywałeś emocje przez całe życie.
Problem jest w Tobie, a nie w tych osobach.
Jeśli zależy Ci na osobie, to dlaczego nie rozważasz jej szczęścia w kategoriach swojego szczęścia? Hmm? Dlaczego znalezienie przez nią partnera nie byłoby dla Ciebie radosnym wydarzeniem?
Bo szczęście tej kobiety nie ma nic do rzeczy. Gdybyś je uwzględniał, nie cierpiałbyś z powodu, że ona znalazła sobie partnera lub może znaleźć kogoś innego.
Jedno zdjęcie wystarczyło, byś tak zareagował. A co gdyby to nie było zdjęcie, tylko zobaczyłbyś, że się z kimś całuje?
To co poczułeś to informacja o tym jak postrzegasz tę całą sytuację oraz w jakiej pozycji stawiasz samego siebie. Skoro cierpisz, popełniłeś błąd.
Przestraszyłem się, że aż tak mnie to dotknęło.
Nie dotknęło Cię.
A nawet ten strach – “przestraszyłem się” jest też zaniedbaniem i wyprojektowałeś go z kolei na emocje.
Wierzysz, że ona jest źródłem czegoś, czego brak w sobie odczuwasz. I dlatego tak cierpisz i przeżywasz już samą możliwość, że ona mogłaby zniknąć z Twojego życia.
Emocje to informacje o Twoim podejściu do sytuacji, których doświadczasz. Informują Cię o tym jak je postrzegasz, interpretujesz. Jeśli pojawiło się mnóstwo emocji, najprawdopodobniej Twoje podejście/nastawienie jest dalekie od zdrowego.
Ból to informacja, by skupić się na swoich wnętrzu i zadbać o nie.
Czy to zrobiłeś?
Ja przeżyłem to cierpienie. Bo cały czas zaniedbywałem swoje wnętrze, uciekałem od niego, ignorowałem ból, któremu się opierałem i za który zrzucałem odpowiedzialność na innych.
Dokładnie wiem co czeka, gdy do tego dojdzie. I dlatego tak ważne jest, by odpuścić przywiązanie i zaakceptować potencjalną “stratę”. Uświadomić sobie brak, od którego uciekasz w sobie i go też zaakceptować – uwolnić opór.
Odpuszczenie pragnienia oraz przywiązania nie tylko zabezpieczy Cię przed cierpieniem ale paradoksalnie zwiększa prawdopodobieństwo stworzenia tej relacji i że będzie udana. A także dzięki temu, że przestajesz brak projektować na kogoś w świecie, umożliwiasz sobie uwolnienie całego oporu z siebie, co będzie miało wymierne przełożenie na Twoje zdrowie, poziom energii, zadowolenia, szczęścia, etc. niezależnie co wydarzy się w świecie zewnętrznym.
Już samo przekonanie, że to “Twoja luba” jest urojeniem. To, że sobie to wmówiłeś nie zmienia rzeczywistości, tylko wpływa na Twoje doświadczenia. Jak – już wiesz. Boisz się straty i cierpisz nawet, gdy do niczego nie doszło. Sądzisz, że takie jej postrzeganie – jako wyjątkowej zwiększy prawdopodobieństwo jej oczarowania.
Ale to wynika z naszego oczarowania bajeczkami, romantycznymi filmami, książkami, itd. Rzeczywistość jest inna i ma gdzieś nasze wyobrażenia o niej. Tylko równie wybrakowana osoba oczaruje się nadaniem jej specjalnej wartości. Bo sama jest spragniona tego – bycia kimś specjalnym, wyjątkowym, bo sama traktuje się jako ktoś gorszy, słabszy, nieważny. Ale osoba dojrzała, akceptująca się takie traktowanie odbierze (i słusznie) za manipulację, kłamstwa, próby kontroli, ograniczenia. Nietrzeźwość. I wie z kim ma do czynienia – osobą nietrzeźwą, nieświadomą, utrzymującą na swój temat negatywne przekonania, które następnie przerzuca na świat. Od takiej osoby lepiej trzymać się z daleka.
Nie mówię tego, by Cię negatywnie ocenić, tylko ukazać skalę niezrozumienia, o czym stanowi informację Twój stan – Twoje SAMOPOCZUCIE. Jak wskazuje to określenie – to jak “czujesz” sam siebie. Nie za dobrze. A to warto skorygować.
Z drugiej strony byłem świadomy na tyle, by pozwolić sobie to odczuć.
Super!
Dzięki temu rozmawiamy i masz możliwość nauki i zmiany.
Usiadłem i powiedziałem do siebie, że skoro już się te uczucia pojawiły, to dam im wolną drogę aby się po mnie rozeszły i abym ich nie blokował. Zaraz je odpuszczę.
Dobrze.
Pamiętaj, że te uczucia to “tylko” reakcja na Twoje przywiązanie i wizję straty iluzji.
Ale co kryło się pod nimi?
Czego tak naprawdę się boisz poczuć?
Wtedy też doszło do mnie że:
1) Ona była z nimi tylko dlatego, że byli razem w teatrze.
Wow! Niesamowite! Naprawdę nie chcieli Cię zranić, bzykać się i śmiać się przy okazji z Ciebie????
Ale jak to??? Czyżby Twój najznamienitszy przewodnik życiowy, doradca i nieomylny znawca życia – umysł – nie miał racji???
Niech ktoś zapisze w Encyklopedii Życia, że odnotowano pierwszy przypadek, że ludzki umysł pojęcia nie miał jaka jest rzeczywistość! /s
2) Nie byłoby jej tam, gdyby ktoś z omawianej grupy nie mógł być i nie dał “mojej lubej” biletu.
Och! Czyli to nie ona pragnęła z całych sił być z tym gościem i lizać mu jego jaj? Och! Nie dowierzam normalnie!
3) Wcale na tym zdjęciu nie widać kontaktu “mojej lubej” ze wspomnianym chłopakiem.
Tak, bo Twój umysł nie doszedł jeszcze do momentu odprowadzania jej do domu ;)
Zapytaj sam siebie co by było, gdyby jednak “Twoja luba” np. trzymała się z tym gościem za rękę?
Czego się obawiam?
Niczego się nie obawiasz.
Strach to jedynie informacja, że widzisz w czymś zagrożenie. I nie ważne czy jest realne, czy nie.
Słowem – najpierw jest Twoja interpretacja, potem emocja. Ale Ty sądzisz, że jest odwrotnie.
Strach już w Tobie był i go projektujesz na potencjalną stratę.
A poza tym strachu też stłumiłeś mnóstwo, więc każda myśl na jego podstawie powinna być dla Ciebie informacją, że nie jest prawdziwa, a nawet jest przeciwieństwem rzeczywistości.
Pytanie powinno brzmieć – “Na co wyprojektowałem ogromne zaniedbanie?”
Bo nie boisz się sytuacji, tylko tego co poczujesz, gdy do niej dojdzie.
A to już w Tobie jest. Inaczej nie widziałbyś w tym problemu. Bo problem już jest i jest w Tobie.
To raz. Dwa – pytanie właściwe – czego się obawiasz? Gdyby ona w tym momencie kogoś poznała i wyjechała zamieszkać np. do Hiszpanii i widziałbyś na zdjęciach tylko jak kwitnie, jaka jest radosna z tym innym facetem – co wtedy? Co byś stracił? Nie ją. Za źródło czego ją traktujesz?
Być może fantazjowanie o niej stanowi ucieczkę od swojego wnętrza i tyle?
Skoro takie emocje i przeżycia wzbudza we mnie (…)
Możliwe, że wzbudza ale też wyciąga z Ciebie stłumioną emocjonalność. To co już w Tobie zalega.
I jakie są te “taaaakie emocje”? Jak traktujesz własne emocje, czyli sygnalizację o Twojej świadomości oraz własną energię?
A poza tym jeśli by wzbudzało (co jest możliwe), to emocje to rezultat tego jak Ty podchodzisz do tej sytuacji.
A podchodzisz jak mówiłem – widzisz w niej źródło braku, w który wierzysz na swój temat. Dlatego tak to przeżywasz. Postrzeganie siebie jako wybrakowanego to poważne zaniedbanie i błąd. Dlatego Twoje przeżycia są tak silne i bolesne. Bo ból chce zmusić Cię do zajęcia się Twoim wnętrzem. Ty jednak uciekasz od niego i zmagasz się ze światem zewnętrznym. A nawet nie ze światem zewnętrznym, tylko swoimi dramatycznymi, tragicznymi  i  nawet nierealnymi wyobrażeniami na jego temat.
Uwolnij ten brak, znikną te wszystkie przeżycia i poczujesz spokój nawet jakby związała się z kimś innym.
zwykłe zdjęcie, do którego dopisuję własne historie, (…)
Tak, a te historie mają KOLOSALNE znaczenie!
Dlatego właśnie tak to przeżywasz! DLA CIEBIE to zdjęcie nie jest zwykłe!
Takie znaczenie im nadałeś, w takim kontekście je postrzegasz, że cierpisz pomimo, że nic się nie stało.
Emocje to ODPOWIEDŹ TWOJEJ PSYCHIKI na to jak to wszystko postrzegasz oraz siebie.
Wraca temat kontekstu –
z kontekstu wynika znaczenie wszystkiego. 
Ty sądzisz, że znaczenie wynika z samego zdarzenia ale tak nie jest.
Na razie nie powiedziałeś słowa o kontekście – czyli Twojej subiektywnej rzeczywistości, w/z której postrzegasz wszystkie wydarzenia i doświadczenia. Oraz samego siebie w ich obliczu.
W tym momencie ta dziewczyna jest w Twojej świadomości wyżej od Ciebie. Jesteś nawet gotów cierpieć, gdyby ona znalazła szczęśliwą relację z kimś innym, niż Ty. A sam zapewne masz pełno wymówek i wytłumaczeń na to, by nie zacząć aktywnie dążyć do relacji z nią.
to co się ze mną będzie działo gdy poważnie ktoś zajmie mi tą dziewczynę, gdy będę w warunkach “polowych” i nie uwolnię tej energii tylko ją zatrzymam i podejmę głupie kroki?
Dokładnie – co będzie?
Z tym możesz się zmierzyć już teraz. I będzie to mądry wybór.
Wyobraź sobie, że spełnia się najgorszy scenariusz.
I zobacz, że chodzi tylko o to, co wtedy poczujesz.
Możesz zmagać się, walczyć, cierpieć, by do tego nie doszło i paradoksalnie najprawdopodobniej właśnie dojdzie do tego. I również paradoksalnie to będzie dla Ciebie darem, bo zmierzysz się wtedy z tym, od czego uciekałeś całe życie i nadal pomimo wiedzy i udziału w Programie WoP nadal nie chcesz się z tym zmierzyć.
A gdy oczyścisz się teraz ze swoich oczekiwań, braków, pragnień i przywiązania, to przestaniesz cierpieć niezależnie co się stanie. M.in. na tym polega dojrzałość.
I w tym stanie spokoju, akceptacji, radości szansa na stworzenie relacji będzie najwyższa. Bo możesz oczywiście stworzyć związek na bazie braku ale nie będzie szczęśliwy i może zacząć wyglądać jak to małżeństwo, o którym wspomniałem na początku – obwinianiu, gniewie, a nawet biciu. Bo spadło całe oczarowanie i zostaliśmy z własnymi rosnącymi zaniedbaniami i ich projekcjami. A także z przywiązaniem.
Słowem – będzie dokładnie to, co wybierzesz.
To nie odpowiedzialność emocji, tylko Twoja.
Emocje i ból to informacje o konieczności dokonania korekt W SOBIE. A nie szaleńczych prób kontroli tego jak żyją inne osoby i co wybierają. Bo to zawsze stanowi tylko próby zabezpieczenia się przed własnymi uczuciami.
Ani opór, ani strach, ani cierpienie, ani przywiązanie przed niczym Cię nie zabezpieczą, niczego nie powstrzymają, a gwarantują cierpienie, gdy spełni się “czarny” scenariusz.
Wspomogłem się twoim nagraniem odnośnie żalu. Nie blokowałem. Chwilowo stawiałem opór, bo znów miałem odruch wymiotny w momencie uwalniania. Zdałem sobie sprawę, że się blokuję, więc pozwoliłem sobie na odczucie dyskomfortu. Wymiotowałem i płakałem. Dałem sobie czas. Potem raz jeszcze sprawdziłem czy mam w sobie żal. Był. Ponownie zwymiotowałem i jeszcze więcej płakałem. To, co pozostało jako resztki już uwalniałem bez wymiotów i bez płaczu.
Brawo!
No i widzisz?
To tak jakbyś opił się będąc dzieckiem, mdliłoby Cię przez 20 lat, Ty nigdy byś nie zwymiotował i potem mówił, że każdy posiłek jest straszny i zły i Cię krzywdzi, bo nie możesz go jeść.
Nigdy nie chodziło o tę dziewczynę ale o strach przed tym, co nosisz w sobie – jakimś brakiem, z którym nie chcesz się zmierzyć.
I jak zniknie ładna dziewczyna, to zostaniesz sam na sam ze swoim wnętrzem. I co wtedy? Kapota. ;)
A jak się zaczniesz mierzyć już teraz i oczyścisz swoje wnętrze, zaakceptujesz się dokładnie takim jaki obecnie jesteś, odpuścisz pragnienie ucieczki, to pojawi się nie tylko spokój ale też odwaga, pewność siebie, radość.
A to niezwykle atrakcyjne dla kobiet męskie cechy!
Dlatego mówi się, że np. gdy przestanie nam zależeć na seksie, to paradoksalnie będziemy go mieli więcej. Bo zaczynamy być spokojni i radośni nawet bez niego. Nie projektujemy własnych braków, nie oczekujemy i nie wymagamy, czego psychika innych osób nie będzie już odbierać jako niechęci – naporu.
Nie próbujemy podświadomie kontrolować innych, a nasze intencje stają się pozytywne – nie chcemy wziąć, tylko dać. A to wzmacnia inne osoby i powoduje, że czują się z nami pozytywnie. A gdy tak jest, są bardziej skore do dzielenia się z nami tym, co pozytywne.
Niestety większość ludzi myli stan uwolnienia przywiązania, pragnienia i braku, myli stan spokoju, radości i akceptacji z apatią, biernością, zobojętnieniem i impotencją.
Jednak po uwalnianiu naszła taka refleksja.
Czyli projekcja, którą się natychmiast oczarowałeś i której nie poddałeś rozsądnej analizie.
Skoro takie nic nie znaczące zdjęcie (…)
ALEŻ ZNACZĄCE!!!
TY MU NADAŁEŚ TAKĄ WARTOŚĆ, PRZEZ CO POCZUŁEŚ TO WSZYSTKO!
To jakie znaczenie nadałeś temu zdjęciu oraz hipotetycznej sytuacji (acz prawdopodobnej), że jak “stracisz” tę dziewczynę to będziesz cierpiał.
I co? I już cierpisz!
Nasze doświadczenia i uczucia to właśnie reprezentacja tego jakie znaczenie nadajemy wszystkiemu w naszym życiu!
To co poczułeś to REZULTAT tego jakie znaczenie nadałeś temu potencjalnemu wydarzeniu! To zrobiłeś zanim pojawił się pretekst, który to, co w sobie nosiłeś “wylało się”.
Gdybyś zaakceptował siebie, tę kobietę i każdy możliwy scenariusz, czyli nie nadał temu wszystkiemu horrendalnych znaczeń, niezależnie co by się stało, czułbyś spokój, a nie ogromną emocjonalność i cierpienie.
Dlatego od zawsze byliśmy uczeni, by przestać próbować zmieniać i kontrolować świat i przede wszystkim zmienić siebie. Porzuć projekcje i nadawanie wartości potencjalnym wydarzeniom, a będziesz żyć w spokoju i radości, w szczęściu.
wyzwala we mnie to wszystko, to ile niecodziennych trudniejszych spraw doprowadzi mnie do okropnych doświadczeń?
Doświadczenia nie są okropne, tylko błędne ich interpretowanie, ocenianie jako straszne i opieranie się temu, co czujesz. A to co czujesz to odpowiedź Twojej psychiki na te interpretacje i nadaną wartość.
To jaką wartość Ty nadałeś tym doświadczeniom, w jakim kontekście je postrzegasz, powoduje, że czujesz to, co czujesz.
Nawet teraz powiedziałeś, że są inne, okropne doświadczenia. I co – te doświadczenia są okropne? To, że dziewczyna znalazła sobie partnera? Nie. To Ty nadajesz im takie znaczenie. Już teraz ustaliłeś jak zareagujesz, gdy do nich dojdzie. I reagujesz tak nawet, gdy do tego nie doszło.
Dlatego od zawsze religie i osoby dojrzałe uczyły jak krytycznie ważna jest akceptacja. Swoją drogą – poziom świadomości Akceptacji jest niezwykle wysoki (poziom 350). Jego znaczenie jest m.in. takie, że chroni przed cierpieniem (ale nie bólem ;) ).
Dla jednej osoby to, że ktoś inny spotka kogoś innego i stworzy z tą osobą związek będzie powodem do szczęścia. A dla drugiej osoby, np. Ciebie, staje się to źródłem udręki nawet zanim do tego doszło.
Tak samo z tematem sukcesów zawodowych – dla kogoś to, że ktoś inny sobie wspaniale radzi będzie źródłem radości, ekscytacji i być może pragnieniem, by gonić, by naśladować, będzie źródłem inspiracji. A dla kogoś innego będzie to powód do zazdrości, obwiniania, użalania się, trzymania wizji niesprawiedliwej rzeczywistości i w konsekwencji apatycznego podejścia do swojego życia.
A jaka jest rzeczywistość? Nie da się powiedzieć, bo wszystko na tej planecie jest w 100% subiektywne.
Ty nadal sądzisz, że zdjęcie jest nic nie znaczące. Ale pomijasz najbardziej krytyczny fakt – Ty nadałeś temu zdjęciu wartość. Wyprojektowałeś wizję czarnego scenariusza, którą budujesz od dłuższego czasu.
Jeśli na kubek, który podarowała nam zmarła bliska osoba wyprojektowaliśmy wartość i sentymentalizm, to jego zbicie również stanie się źródłem nawet ogromnego cierpienia. A jeśli tego kubka używaliśmy z wdzięcznością i dojrzale – to tylko kubek i ważna jest pamięć, radość ze wszystkich pozytywnych wspólnych przeżyć, to nawet strata tego kubka nie będzie niczym bolesnym. Ot poboli kilka chwil i minie.
Ponadto każde uwalnianie oczyszcza Cię z generalnej puli tego, co stłumiłeś.
Więc każde inne doświadczenie stanie się mniej emocjonalne O ILE skorygujesz również swoje interpretacje/postawy.
Emocje to Twój kompas – to informacje, że tę dziewczynę traktujesz jako źródło Twojego szczęścia, spokoju. Uzależniasz od jej decyzji Twoje własne cierpienie. Oddajesz kontrolę nad swoim życiem wydarzeniu, na które nie masz wpływu. Jednocześnie zaniedbujesz swoje życie, nie rozumiesz co czujesz i dlaczego, nie dokonujesz korekt, tylko się męczysz z własną energią.
Dlatego pojawia się tyle emocji – bo to bardzo poważne błędy!
Nie możesz przecież zabronić tej kobiecie żyć tak jak tego chce! Ale zabraniasz także sam sobie.
Mówisz “moja luba”, czyli sugerujesz, że ją kochasz. Dlaczego więc nie chcesz, by kogoś poznała i była szczęśliwa? A jeśli Ty chcesz jej zapewnić szczęście – to dlatego tego nie robisz? Czy sobie zapewniasz szczęście?
Dlaczego nie zapierdalasz, by być najlepszym jakim możesz być (jak nie dla siebie, to dla niej) i nie robisz wszystkiego, by w dojrzały, zdrowy sposób stworzyć z nią związek?
Pamiętaj – ja to przechodziłem sam i doskonale wiem, co przeżywasz teraz i co jest prawdopodobne, gdy nic nie zmienisz. Dlatego wiem dobrze, co zrobić, czego unikać oraz co i jak skorygować.
Ja tego nie wiedziałem i po stracie kobiety cierpiałem około dwa lata. Myślałem, że się uduszę od tych wszystkich emocji i bólu. Nie byłem w stanie pracować, ani myśleć. Codziennie miałem tysiące myśli o tej kobiecie, tym co się stało i co mogło się stać. Non stop przeżywałem dramat. Piłem, paliłem, ćpałem. Nic oczywiście nie pomagało.
Wracały do mnie te wszystkie emocje i ból ponad 2 lata. Bo nigdy ich nie zaakceptowałem, nigdy się z nimi nie zmierzyłem. Tylko non stop oczarowywałem się mentalnym bełkotem, a w sobie walczyłem.
A są ludzie, którzy cierpią nawet kilkanaście i kilkadziesiąt lat!
A Ciebie może poboleć teraz krótko (a ból to nie cierpienie), poczujesz spokój, radość niezależnie co się stanie.
A w stanie spokoju i radości prawdopodobieństwo pozytywnej relacji jest wysokie.
Ileż ja jeszcze mam tego w sobie.
Nikt tego nie wie. I prawdę mówiąc nie jest to ważne.
Ważne jest zrozumieć, że skoro masz w sobie tak wiele emocji, to na pewno Twoje postrzeganie rzeczywistości jest bardzo zniekształcone, bo większość Twoich interpretacji i osądów to zwykłe ordynarne projekcje ;)
Ale na pewno każda sesja z uwalnianiem oczyszcza Cię na stałe. Żyjesz, przeżyłeś pomimo kompletnej nieświadomości i bardzo niezdrowego zarządzania emocjami w swoim życiu. Więc każdy wysiłek włożony w korektę tego będzie bardzo pozytywnie wpływał na Twoje życie, zdrowie, poziom energii, radości, spokoju. A przy okazji nauczysz się właściwie zarządzać swoim wnętrzem w przypadku doświadczenia kolejnych emocjonalnych sytuacji i ewentualnego następnego przywiązania.
Ponadto – dopóki nie zmienisz wartości jaką temu nadałeś, będziesz cierpiał niezależnie ile będziesz uwalniał.
Czuję dyskomfort.
Bo się opierasz i przywiązałeś się, wyprojektowałeś na tę dziewczynę ogromną wartość.
Tak jakbyś bez niej był gorszy, wybrakowany. Dosłownie jakby ona była częścią Ciebie.
Gdyby teraz szedł ktoś z wielkim nożem i powiedział, że Ci odrąbie rękę, jakbyś zareagował? Podobnie jak w przypadku “utraty” tej dziewczyny, prawda?
Wiem, że jest to potrzebne. Wiem też, że się opieram przed emocjami, ale chyba nie jestem świadom w pełni tego oporu. Nie wiem jak go puścić.
Jakoś przed chwilą powiedziałeś, że zdałeś sobie sprawę i go puściłeś.
Przywiązałeś się do niej – to jest problemem.
Wyprojektowałeś na nią coś – to jest problemem.
Opierasz się utraty tego, co wyprojektowałeś. Jednak projekcja nie oznacza, że to powędrowało do niej i jest w niej. Nie jest. Ale w to wierzysz. Dlatego cierpisz jakby ktoś coś z Ciebie miał wyrwać i zabrać na wieczność. A tego nikt zrobić nie może. Sam sobie to robisz i dlatego możesz przestać. Ty. Nikt inny.
Notatki robię, zapisuję teraz co czułem przy jakiej okazji. Powrócę do modułu i poczytam o oporze.
Chyba nie mam więcej pytań.
Ok.
Pamiętaj – to, że sobie teraz porzygasz nie oznacza, że będziesz rzygał całe życie.
Tak jak na siłowni – to, że ogromnie bolą Cię mięśnie po kilku pierwszych treningach i ledwo żyjesz nie oznacza, że tak będzie zawsze.
A poza tym ból nie oznacza cierpienia. Ludzie po porządnym wysiłku na siłowni cieszą się z bólu mięśni, bo to oznacza wzrost!
Uczysz się, dopiero w ogóle chyba po raz pierwszy w życiu odpuściłeś opór.
Ponadto widzisz, że mądrym nie jest prosić o ujawnienie wszystkich blokad, bo na razie jeden temat wyciągnął z Ciebie masę syfu.
Dlatego w Programie WoP mówię, by zajmować się jednym nawykiem/jednym tematem naraz. A nie wszystkimi.
Ten temat może być jednym z głównych tematów w Twoim życiu, bo wiąże się z nim bardzo silne przywiązanie i projekcja, a tym samym i opór.
Przepracowanie tego jest dla Ciebie bardzo ważne.
Więc nie oczekuj, że to zrobisz w tydzień i po kłopocie. Jeszcze go nawet nie liznąłeś ;)
Na razie za okropne uznałeś to jedno uwalnianie. Więc nie naciskał bym na siebie, by poczuć tego jeszcze więcej.
Na razie radzisz sobie z takimi ilościami emocji, więc uwalniaj tyle, nie więcej.
Ponadto nadal projektujesz na tę dziewczynę jakiś brak. Dlatego tak cierpisz – bo wierzysz, że jak ktoś ją “Ci zabierze”, to stracisz źródło tego na zawsze. Ale zamiast się z tym zmagać, lepiej zaakceptuj ten brak i przestać się mu opierać, przestań go projektować. Uświadom sobie o co chodzi i wtedy będziemy mogli coś na to poradzić.
Poza tym –
przyczyną cierpienia jest zarówno opór jak i przywiązanie.
A nie to, co się stało.
Cierpisz przez przywiązanie i opór, nie przez emocjonalność.
Zacznij uwalniać energię przywiązania, to nie będziesz cierpiał nawet jakby ktoś ją poderwał.
Ale to Twój wybór – cierpieć lub nie. Uwolnić przywiązanie i związane z tym iluzje, przestać próbować kontrolować tę kobietę, w tym przez własne cierpienie, tylko dążyć do zdrowej, dojrzałej relacji opartej o to, co pozytywne.
Ile pozytywnego jej dałeś? Bo na razie słyszę tylko o oporze, wstydzie, przywiązaniu, winie, żalu, strachu, cierpieniu.
Na tym chciałbyś zbudować relację?
Budujesz ją na strachu przed utratą, na poczuciu braku, na kontroli i przywiązaniu. A to wszystko osłabiające jakości. Na nich nie da się zbudować trwałej, zdrowej relacji, na której zależałoby fajnej osobie.
Uf-puf! Duży artykuł! Mam nadzieję, że pomoże Ci wybierać mądrze i się niepotrzebnie nie przywiązywać! Zarządzaj mądrze swoimi relacjami, a będą kwitły tak samo jak Ty! Przywiązanie nie jest do tego potrzebne.
Podziel się tym artykułem!

Napisz komentarz!

Zasubskrybuj
Powiadom mnie o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
Mateusz

“Wiemy jak nazywa się związek chemiczny, który na tej planecie jest odpowiedzialny za najwięcej śmierci i zniszczenia? Testosteron.”
Testosteron jest męskim hormonem płciowym. Męski hormon płciowy jest odpowiedzialny za śmierć i zniszczenie? A nie ci którzy mordują i niszczą? Mamy dążyć do obniżana poziomu testosteronu? Bo skoro jest on odpowiedzialny za śmierć i zniszczenie to logicznym byłoby obniżanie jego poziomu. Jednak badania naukowe wykazują że kobiety preferują mężczyzn z wysokim poziomem testosteronu. Czyli lubią kiedy mamy we krwi dużo odpowiedzialnego za śmierć i zniszczenie pierwiastka. Jednak jeżeli mamy niski poziom testosteronu, to nie mamy także silnych potrzeb seksualnych, więc możemy kobiety sobie odpuścić. Brzmi jak ostateczne rozwiązanie, ale kłóci się z tym co kiedyś mi napisałeś.

Podobne Wpisy:
Uzależnienie – Czym Jest i Jak Powstaje? (Część 3, Wideo)

Uzależnienie – Czym Jest i Jak Powstaje? (Część 3, Wideo)

[Transkrypt wideo] Witam Cię serdecznie! W poprzednich dwóch filmach opowiedziałem Ci bardzo dużo na temat FAKTU, że nie w samym uzależnieniu (jak pornografia) jest problem i praca nad stricte jedynie jego usunięciem nie tylko może być niemożliwa ale także może przynieść rozczarowujące rezultaty, których osiągnięcie ma zazwyczaj ogromne koszty czasowe i psychiczne, a nieraz i… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 0
Trzy urojenia – “czuję, że nie jestem sobą”, “szukam siebie” i “czuję się samotny/a”

Trzy urojenia – “czuję, że nie jestem sobą”, “szukam siebie” i “czuję się samotny/a”

Witam Cię serdecznie! Dzisiaj raz na zawsze chcę rozprawić się z urojeniami, przez wiarę w które masa ludzi tkwi w martwym punkcie w swoim życiu lub nawet cofa się i nie wie dlaczego. Są również bardzo chętnie utrzymywanymi przez uzależnionych, bo gwarantują, że nic się nie zmieni nawet przez całe życie. Dlatego mogą trwać w… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 5
WAŻNE – Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 2)

WAŻNE – Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 2)

Witam Cię serdecznie! Dzisiaj część druga niezwykle ważnego tematu odczuwania (bycia). Część pierwszą znajdziesz klikając na link poniżej: Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 1). Przypomnę – umysł nie ma zdolności odczuwania (przeżywania), ani nie chce odczuwać. Słowem – umysł nie żyje. Jeśli jesteś zwolennikiem umysłu (bo umysł oczywiście jest zwolennikiem samego siebie), “Ty” wiesz,… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 2
O Emocjach – Gniew (Część 3)

O Emocjach – Gniew (Część 3)

Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy temat świadomości Gniewu. Części 1-2 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► O Emocjach – Gniew (Część 1). ► O Emocjach – Gniew (Część 2). Gniew i duma rzadko występują osobno i są na tym świecie gloryfikowane. Pomimo, że w głównym nurcie myślowym panuje przekonanie (i słuszne!), że nie powinniśmy podejmować decyzji,… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 4

WOLNOŚĆ OD PORNO