Witam Cię serdecznie!
Dzisiaj nietypowy ale bardzo ważny artykuł. Przedstawiam za zgodą jednego z uczestników Programu Wolność od Porno, jego pierwszy Raport wraz z moim komentarzem. Oraz przedstawię Ci 2 krótkie wypowiedzi mężczyzn, z których pierwszy od 4 lat próbował masy różnych rzeczy, które mu jednak nie pomogły; drugi zaś non stop dąży do nieszczęść w swoim życiu i odrzuca to co dobre i pomocne.
Opisałem tu tak wiele fundamentalnych i podstawowych rzeczy jak i zwróciłem uwagę na bardzo dużo panującego powszechnie niezrozumienia, że postanowiłem napisać to w formie artykułu i jeszcze rozbudować.
Pewne fakty zmieniłem, by całkowicie zachować anonimowość tych mężczyzn. Najpierw przedstawię Ci Raport z moim komentarzem, a następnie drugą i trzecią wiadomość oraz moje odpowiedzi. Jak zwykle – zostawiłem oryginalną pisownię, więc mogą być literówki i błędy.
1. Ile masz lat?
Odpowiedź: Ponad 50.
(…)
Tytułem wprowadzenia, żebyś mógł lepiej zrozumieć mój problem.
Jestem uzależniony – to nie ulega wątpliwości. Sądzę jednak, że pornografią nie jest największym problemem.
Bo nigdy nie jest.
Gdy zrozumiesz co to jest uzależnienie, zobaczysz, że nie w tym jest problem.
Poprawna definicja uzależnienia brzmi:
“Uzależnienie to życie w destruktywnym spektrum. Oglądanie pornografii, picie alkoholu, palenie, branie narkotyków i wszelkie inne “-holizmy”, to “tylko” nieskuteczne próby radzenia sobie z KONSEKWENCJAMI takiego życia – destruktywnego dla siebie oraz dla osób w najbliższym otoczeniu. O ile w ogóle są to próby radzenia sobie, bo najczęściej to pretekst do ucieczki, prób “zapominania” o życiu, świecie, rzeczywistości, itd.”
Gdy się przyjrzysz temu jak żyłeś nawet przez ostatni miesiąc, zobaczysz, że tak jest.
I podajesz kilka przykładów w dalszej części wypowiedzi.
Nie korzystam z niej często i nie trwa to długo.
Właśnie. Zauważ jakiego słowa użyłeś – “korzystasz”.
A korzystamy z czegoś w jakimś celu, zgadza się? Pornografia więc to narzędzie, którym próbujesz coś osiągnąć.
Ale nie masz tego świadomości – ani co próbujesz osiągnąć, ani co osiągasz, ani w jaki sposób, ani że jest tego wielka cena.
Myślę, że większym problemem jest alkohol.
Nie.
Tak jak w przypadku pornografii – alkohol to też narzędzie. Tylko nieskuteczne i związane są z nim konsekwencje – inne, niż w przypadku porno. Jednak również bardzo negatywne. I nie mówię tylko o kacu czy zatruciu. Mówię o spadaniu w świadomości.
Jednak kiedyś pewnie mniej piłeś, a więcej oglądałeś pornografii, zgadza się? Wtedy większym problemem było porno, a dziś alkohol. Być może dlatego, bo już jako osoba nieco starsza, bardziej się tego wstydzisz.
Jednak – nie ma “uzależnienia od X” i innego “uzależnienia od Y”. Jest tylko dążenie – pewien cel, rezultat – który próbujesz osiągnąć za pomocą różnych środków.
Jest tylko jedno uzależnienie. Różnice to “tylko” używka, której używasz i to jak wpływa na Ciebie.
Prawdziwy problem to to jak żyjesz.
Rzecz w tym, że nie upijam się do nieprzytomności, po prostu tego nie lubię – nie lubię mieć kaca i nie lubię źle spać w nocy. Tak mam po alkoholu, że nie wypoczywam.
A czy potrafisz wypoczywać?
Czy wysypiasz się, rano masz dużo energii i chęci? Pytanie czy to czego doświadczasz to “brak wypoczynku”, niemożność regeneracji? Czy jednak coś innego? Mało ludzi rozumie, że życie niechętne, szczególnie gdy regularnie oglądamy porno czy pijemy wódkę, prowadzi do coraz większej apatyczności i wycofania życiowego. Tym samym to czego doświadczasz to nie zmęczenie, ani senność, tylko apatia. A jej nie da się wyspać, ani wypocząć. A jeśli jeszcze ciągle się opierasz, obwiniasz, wstydzisz, frustrujesz, etc. to ten potencjał energii maleje. A wraz ze spadkiem świadomości, degeneruje się także JAKOŚĆ doświadczeń.
Jakie więc znalazłem rozwiązanie
Widzisz? “Rozwiązanie”.
Uważasz więc, że alkohol coś rozwiązuje w Twoim życiu.
Ale nie mówisz co. Ani nie rozumiesz jak.
– zaczynam 13-14 wypijam przez 2 godziny (również pracując w tym czasu (pracuję w domu dla jasności- jak wyjeżdżam to nie piję)) 2-3 piwa. Robi się fajnie,
“Fajnie”. To jedna z KORZYŚCI, do których dążysz.
Tylko nie masz świadomości co to jest to “fajnie” – czyli co naprawdę osiągasz. Ani jaki jest tego koszt.
Niemniej – pewne konsekwencje dostrzegasz – np. to “po prostu wegetuję”. Czyli widzisz, że to co wybierasz ma koszt. Jednak ten koszt jest w Twoich oczach mniejszy, niż KORZYŚĆ, której chcesz. Czyli to “fajnie”.
problemy „znikają”.
Kolejny element układanki. Są jakieś problemy.
Które wg Ciebie znikają dzięki temu, że wypiłeś 2-3 piwa.
Ale – co to są za problemy?
Czy na pewno “znikają”?
No bo czy zmienia się rzeczywistość dzięki temu, że wypiłeś piwo?
Nie.
Jednak – coś się zmienia. Coś, co osądzasz jako problem, którego nie chcesz.
I nie potrafiąc sobie z nim poradzić – pijesz. I picie nazywasz “rozwiązaniem”. Czyli za to “rozwiązanie” jesteś cały czas gotowy płacić cenę. Która już widzisz, że jest już bardzo duża.
Ale co się okazuje – że pijesz regularnie od lat, a te problemy nadal są obecne. I płacisz za to nieskuteczne “rozwiązanie” cenę – np. nie pracujesz, nie robisz nic konstruktywnego, tylko wegetujesz. Co to znaczy? Że tak żyjesz – niechętnie. Bo ta etykietka “wegetuję” skrywa wiele elementów.
Zaczynasz rozumieć, że nie ma “uzależnienia od” czegokolwiek?
Ja używam tego określenia, bo gdybym pisał wprost jak jest, to nikt by tego nie zrozumiał. Bo to by było jakbym mówił po chińsku.
Ale gdy mam do czynienia z realnym opisem życia, mogę zacząć się do tego odnosić i przedstawiać jak jest.
Mam nadzieję, że zaczynasz widzieć czym jest picie i oglądanie porno.
Czy to jest uzależnienie “od” alkoholu lub porno?
Nie.
To uzależnienie OD tego stanu “fajnie”, od tego “problemy znikają”.
DO TEGO WRACASZ. Za wszelką cenę. Nawet wiedząc, że przez resztę dnia nic nie zrobisz. A środki jakie stosujesz zmieniasz jak rękawiczki. Niektórzy co kilka tygodni, niektórzy co kilka lat. Naprawdę nie brakowało mi przypadków, w których czytałem słowa – “rzuciłem palenie ale zauważyłem, że zacząłem oglądać więcej pornografii”. I w ogóle nie jest dostrzegana korelacja. Bo nie chodzi o to “jak?”, a cel jaki człowiek próbuje osiągnąć.
Gwarantuję Ci, że gdyby podobny efekt co picie i oglądanie porno przynosiło żucie starych sznurowadeł, to w rok na tej planecie byłaby pandemia żucia starych sznurowadeł. I pojawiłyby się firmy produkujące stare sznurowadła, smakowe, np. miętowe z posmakiem weneckiej starości. Ludzie w pracach na przerwach wychodziliby wspólnie żuć sznurowadła. Szybko przejawem galanterii byłoby danie kobiecie przez mężczyznę starego sznurowadła do żucia, tak jak dzisiaj jest np. pomoc w zapaleniu papierosa. Pojawiły by się sznurowadłowe mafie, itd. Oczywiście rządy wprowadziłyby podatki, akcyzy, etc. I mówię całkowicie serio.
Rzecz w tym, że ta ilość alkoholu powoduje, że do wieczora nie jestem w stanie zrobić nic konstruktywnego – porostu wegetuję.
A jednak – zgadzasz się na to chętnie. I pewnie zgadzałeś już setki razy.
Pamiętaj – nie ma żadnego “po prostu”. Wywal to stwierdzenie ze swojego słownika, bo wszystko co po nim powiesz, jest fałszem. Pijesz niewiele – by odciąć świadomość czegoś ale nadal to jest. Więc non stop się opierasz. W ten sposób tkwisz w miejscu i nie chcesz się ruszyć. Mniej lub bardziej dosłownie.
To jak się domyślasz powoduje, że cofam się w rozwoju i coraz mniej mnie interesuje.
Nie cofasz się w rozwoju.
Widzisz – o tym mówiłem – nie masz świadomości co osiągasz, ani jakim kosztem.
Wszystko Ci wyjaśnię. Część w tej wiadomości, część w kolejnych. Jak i cały obraz nakreśli Ci Program WoP. Przede wszystkim – co to jest rozwój? Uważasz, że możesz się cofnąć? Wiesz, pewne umiejętności mogą zanikać, może maleć np. sprawność wykonywania czegoś.
Jednak nie to jest głównym problemem. Głównym problemem jest upadek w świadomości. Na pewno zauważyłeś, że z czasem – zazwyczaj trwa to latami – masz coraz mniej energii, radości, chęci do życia, do radości, zabawy, żyjesz coraz mniej chętnie, aktywnie, etc. Masy ludzi przypisują to starości. Bo ludzkość nie rozumie tematu świadomości.
Rozwój jak wiedza czy umiejętności – to wszystko można sprawnie nadrobić. Ale upadek w świadomości – np. złapanie się obwiniania i potępiania siebie za coś – tym człowiek może zacząć się kolosalnie niszczyć, bo np. uznał, że już nie zasługuje na nic dobrego. Człowiek może szybko upaść bardzo nisko.
Z drugiej strony – również wzrost może być bardzo szybko i poważny. Ale to wymaga poważnej pracy wewnętrznej.
Często po tym piwie, dwóch ślęczę przy komputerze i szukam, sam nie wiem czego – co by tu kupić aby poprawić sobie nastrój
O!
Właśnie. To jest to.
Jak widzisz – efekt Cię nie zadowala. A to “fajnie” jest bardzo krótkotrwałe. Okazuje się, że problemy, które sądziłeś, że zniknęły – nie zniknęły.
I nadal szukasz.
Czego? Nazywasz to “poprawić sobie nastrój”.
Czyli co jest problemem? Coś w świecie? Nie!
Chodzi o ten “nastrój”. Uważasz, że jego możesz poprawić czymś ze świata – czymś zewnętrznym. I zaczynasz tego szukać. Najpierw oczywiście wypijasz te kilka piw. A potem cały świat przestaje się liczyć.
I to jest fundamentalny błąd. Raz, że sądzisz, że sobie pomagasz. Dwa – że jest w świecie zewnętrznym coś, co może poprawić/uzdrowić świat wewnętrzny.
To co wewnętrzne możesz uzdrowić tylko wewnątrz.
A wnętrza unikasz. Prawda? Powiedz – czy nie jest tak, że w domu cały czas masz coś włączone – radio, telewizor, jakąś muzyczkę w komputerze? Czy cały czas czegoś nie robisz, nie przeglądasz różnych serwisów, itd.? Bo przecież to “szukanie, sam nie wiem czego” to nie jedyny element tego całego rytuału. To możliwe, że trwa cały czas.
Czy cisza jest dla Ciebie może nawet przerażająca?
Czy wizja “zupełnie nic się nie dzieje” – jest ekscytująca czy raczej widzisz w tym coś złego?
– te poszukiwania są później wielotygodniowe bo chciałbym kupić to coś co jest najlepsze, ma najlepszy stosunek jakości do ceny itd. A taki przedmiot w żadnej dziedzinie nie istnieje.
Zgadza się. Bo nie chodzi o żaden przedmiot. Nigdy nie chodziło.
Jednak widzisz, że dążenia zewnętrzne nie mogą pomóc w tym co wewnętrzne.
Nie chodzi o przedmiot, tylko o EKSCYTACJĘ z samego szukania. Widzisz to?
A przecież ta ekscytacja to coś podobnego do tego “robi się fajnie”, “problemy znikają”, bo szukasz. Czegoś. I nie znajdujesz tego, bo nie możesz.
ALE WŁAŚNIE DZIĘKI TEMU, ŻE NIE MOŻESZ MASZ ZAGWARANTOWANE, ŻE MOŻESZ TEGO SZUKAĆ W NIESKOŃCZONOŚĆ!
I ta ekscytacja będzie obecna. Nawet gdy wiesz, że nie możesz tego znaleźć tygodniami. Bo jak nie w tym sklepie, to może w kolejnym? A może gdzie indziej? To tak jakbyś włączał kolejne filmy porno lub otwierał następne piwo.
To jedna rzecz.
A druga – jak żyjesz przez te tygodnie? Jak wygląda Twoja codzienność?
Bo TO jest uzależnienie. To wszystko o czym jeszcze nie powiedziałeś.
Dla jasności – po alkoholu nie ciągnie mnie do „zdjęć”.
Nic Cię nigdy nie ciągnęło.
Jednak – gdy pijesz, przestajesz być świadomy tego, co nazywasz “problemami”.
A czym to jest?
Myśli i emocje. Zgadza się?
Jakie masz myśli? Czego dotyczą? Co uważasz za treść myśli?
Co czujesz? Wobec czego? Co osądzasz na bazie tych emocji?
Gdy odpowiesz na te pytania, zauważ, że wcale nic Cię nie ciągnie do porno czy alkoholu. Tylko nie chcesz czegoś i żeby tego uniknąć, sam bardzo chętnie sięgasz po porno i alkohol. A potem przesiadujesz tygodniami utrzymując stan ekscytacji. Byle tylko go nie stracić. Tak naprawdę nie chcesz wracać do swojej codzienności.
Ale właśnie tylko wtedy możesz się zająć swoim życiem. Gdy pozwolisz sobie widzieć wszystko trzeźwo. Bo zmienić możesz tylko to, co realne. Dlatego nic nie ulega poprawie i jest coraz gorzej, bo za wszelką cenę tylko starasz się utrzymać stan nietrzeźwości – tego haju emocjonalnego. Nic innego się nie liczy. Nawet to, że nie znajdujesz tego “najlepszego produktu”. Ważne, że szukasz.
A wiesz, co drugi klient pisze mi, że włącza porno i szuka jakiegoś “idealnego” czy “specjalnego”, “wyjątkowego” filmu, przy którym mógłby dać sobie orgazm. To jest dokładnie to samo. A taki film nie istnieje. Chodzi o samą ekscytację szukaniem.
Problem uświadomiłem sobie już jakiś czas temu, przeczytałem wiele książek i nie posunąłem się do przodu a wręcz mam wrażenie że się cofam.
Bo prawie nikt nie rozumie co to jest uzależnienie. Wliczając światowej sławy specjalistów.
Bo ilu je przeżyło? Ilu je uzdrowiło?
Nikt nie może tego wiedzieć, o ile sam nie przeżył uzależnienia – czyli nie żył tak niską jakością życia – i wyzdrowiał. Czyli EWOLUOWAŁ. Rzadko jest tak, że człowiek żył kolosalnie szkodliwie i niedojrzale np. 30-40 lat, w końcu wziął się za siebie, uzdrowił to np. uczestnictwem we wspólnocie 12 kroków i wybrał edukowanie się na specjalistę terapeutę. Terapeuci wiedzę zyskują z rozmów z pacjentami oraz wymieniając się doświadczeniami z innymi terapeutami. A skąd terapeuta ma wiedzieć czy jego pacjent mówi prawdę i czy jego kolega dobrze interpretuje problemy swoich pacjentów?
A jak rozwiązać problem negatywnych myśli i niekomfortowych emocji, które możesz czuć nawet od 40-tu lat?
Tym się właśnie będziemy zajmować. I wiele więcej.
Natomiast to o czym mówisz to to, co wielu nazywa “rozwojem osobistym”. Czyli rozwojem osoby – umiejętności, zdobywaniem wiedzy, itd. To jakby przystrajać choinkę na święta. To nie da Ci jednak rozwiązania na problemy.
Bo problem nie leży w poziomie rozwoju osoby, tylko w poziomie świadomości. Jej nie rozwijasz wiedzą, tylko intencją i poddaniem. Oczywiście wiedza na ten temat ma wielką wagę. Ale sama z siebie to potencjał. Np. dzięki niej rozumiesz swoje doświadczenia i wiesz jak postąpić – np. przestać próbować kontrolować i opierać się myślom i zaczynasz je ignorować, etc.
Z tego powodu mam problem z odpowiedzią na niektóre poniższe pytania i odpowiedzi mogą wydawać się zdawkowe ale nie wynika to z braku zaangażowania lecz braku wiedzy/świadomości po mojej stronie na tym etapie.
Bardzo dobrze, że to widzisz i przyznajesz!
A pytania właśnie są jakie są, by to wszystko zacząć warstwa po warstwie wyciągać.
Bardzo dużo ludzi odpowiada w Raportach jak dzieci na sprawdzianie – w sposób wyuczony, prezentują mi formułki.
Tak jakby Raporty były, żebym patrzył czy uczestnik ładnie wszystko zapamiętał.
A nie o to chodzi. Chodzi o uczciwie i odważne przyglądanie się temu jak żyjemy, jak widzimy swoje życie, samych siebie, swoje problemy, wyzwania, innych ludzi, etc.
Raporty są tak skonstruowane, by pomóc zacząć patrzeć na problem z właściwej strony.
Nie będziemy zajmować się pornografią, ani tym jak jej nie oglądać. Tu Ci mogę dać jakieś proste rady. Ale cała moc WoP polega na tym, by analizować to jak żyjesz i zacząć to korygować, dojrzewać, uzdrawiać.
I proszę – nie obrażaj się na słowa typu “dojrzewać”. Jeśli Ci to przeszkadza, to mogę mówić – EWOLUOWAĆ.
Np. – zastanów się – czy byłbyś gotów na resztę życia zrezygnować z tych poszukiwań tego specjalnego przedmiotu – “to coś co jest najlepsze, ma najlepszy stosunek jakości do ceny”?
Jeśli nie – nie wypieraj tego. Ale przyjrzyj się – dlaczego nie?
Nie szukaj teorii, nie szukaj jakiejś napisanej przez kogoś innego odpowiedzi.
Powiedz uczciwie tak jak to widzisz.
Prawda to pierwszy niezbędny krok do zdrowia.
Mam nadzieję, że zrozumiałeś co mam na myśli.
Bardzo dobrze zrozumiałem. :)
Część 2 – właściwy Raport
1. W skali 0-10 z jakiej części informacji z Modułu nie zdawałem sobie dotychczas sprawy, nie rozumiałem, nie brałem pod uwagę w swoim życiu:
0 – nic nie wiedziałem, 10 – wiedziałem już wszystko?
Odpowiedź: Trudno to jednoznacznie skwantyfikować. Wiele rzeczy wiedziałem, lecz sposób ich ujęcia przedstawiony przez Ciebie jest wyjątkowy.
To miłe ale jednocześnie ja nie czerpię z tego dumy.
To co powiedziałeś jest bardzo ważne – że wszystko co do tej pory znalazłeś to były akademickie rozważania na temat uzależnienia. Teorie, jakieś domysły.
A ja to przeżyłem, ja TAK ŻYŁEM. I przeszedłem ogromną drogę w kwestii dojrzałości. I nadal nią idę. To nie jest coś, co robisz przez miesiąc, dwa czy trzy.
Tylko to jest ewolucja na resztę życia.
W efekcie swoją wiedzę określiłbym gdzieś pomiędzy 3 a 5.
Niska wartość zawsze mnie cieszy. :)
Ciekawe jest to, że wiele osób nieraz podaje np. 6 czy 7.
Wiesz dlaczego? Bo znajdują słowa, które już czytali.
Moduł 2 porusza temat nawyków.
Masy ludzi piszą mi, że wiedzę znali na poziomie 5, 6 czy 7. A potem okazuje się, że zupełnie nic nie wynieśli z tego Modułu. Nadal np. twierdza, że nawyk to oglądanie pornografii. To jakby w ogóle nie przeczytali Modułu.
Bo to, że znasz słowo “nawyk” nie musi wcale oznaczać, że rozumiesz je poprawnie.
Dobrym przykładem jest np. słowo “ostry”. Samo z siebie nie znaczy zupełnie nic. Zgadza się?
Czegoś brakuje. KONTEKSTU.
Dopiero znaczenie nadaje KONTEKST. Więc kontekstem może być np. ulica. I wtedy “ostry” może odnosić się do “ostrego zakrętu”. W przypadku kulinariów – “ostry” może być smak lub przyprawa. Ostry może być nóż.
Rozumiesz?
To samo słowo, a rozumiane totalnie inaczej.
Jedną z krytycznie istotnych ról WoP jest przedstawienie jak najszerszego KONTEKSTU do jak największej ilości zagadnień. Bo to że kilka osób używa słowa “uzależnienie” nie oznacza, że znaczenie tego słowa jest wpisane w samo słowo czy DNA człowieka i jest wspólne dla wszystkich. Każdy może rozumieć coś zupełnie innego. A większość ludzi nie tylko widzi to różnie ale jeszcze zupełnie niepoprawnie. Wliczając oczywiście samych uzależnionych.
Tylko znając poprawny kontekst można poprawnie rozumieć ten problem, a więc też coś z tym zrobić.
Przyznasz, że zrobić coś można tylko z tym, co istnieje, co jest realne – zgadza się?
A teraz wyobraź sobie, gdybyśmy żyli zupełnie pomijając kontekst. Czy moglibyśmy się w ogóle dogadać?
Np. mówię “ostry” i tyle. “Potrzebuję ostry”. Kto by się domyślił o co mi chodzi? Czy ktokolwiek mógłby mi pomóc? Nie. Dopiero gdy podam kontekst, sprawa staje się oczywista. “Potrzebuję ostry dowcip na dzisiejszy wieczór, by rozbawić towarzystwo”.
2. Czy masz za sobą pierwsze doświadczenia seksualne z kobietami?
Odpowiedź: Tak
3. Czy korzystałeś z porno przed pierwszymi doświadczeniami seksualnymi?
Odpowiedź: Nie było wówczas porno a na pewno nie było dostępne w takiej ilości.
Zgadza się. Bo porno jest problemem istniejącym relatywnie od niedawna. To też jeden z powodów, dla których mało ludzi rozumie cały problem. I długo jeszcze nie będzie rozumiany.
Alkoholizm jest tak stary jak ludzkość. A nadal jedynie garstka ludzi wie czym jest, z czego wynika i jak go rozwiązać. Zresztą – nawet jak ktoś wie jak go rozwiązać (grupy 12 kroków), to i tak nie chce. Zazwyczaj alkoholik albo nie chce przestać pić, albo stwierdza, że “najpierw samemu spróbuję sobie poradzić”. Co tłumaczy się – “chcę mieć poczucie kontroli nad swoim życiem (czyli urojenie) i to ma dla mnie większe znaczenie, niż realna trzeźwość”.
Jeszcze jedno – niegdyś nie było internetu, przynajmniej wiele ludzi nie miało do niego dostępu. Przez to ilość informacji była ograniczona. Więc uzależniony wiedział, że ma opcje – terapię i grupę 12 kroków. Nic więcej. Dziś namnożyło się pełno teorii i masa bzdur, szczególnie nofap. Bo ludzie sądzą, że jak nazwą nie robienie czegoś, to ma to w sobie jakąś specjalną moc. To jakby człowiek otyły uznał, że jak zaprzestanie jedzenia nazwie “nofood” to będzie to jakaś specjalna metoda, technika czy sposób, by schudnąć.
A sam widzisz już na podstawie tej jednej wiadomości, że robisz to, bo masz z tego kolosalnie istotne dla Ciebie KORZYŚCI. Żaden “nofap” nic tu nie pomoże, bo to widzenie problemu z zupełnie niewłaściwej strony. I jeszcze jest bardzo niebezpieczne, bo uzależniony sięgnie po wszystko, byle tylko nic nie zmienić.
Zdjęcia nagich piersi to było już coś.
Nagie piersi to zawsze coś. ;) A, tylko ja mówię o faktycznych piersiach, nie o zdjęciach. Jednak widzisz – zdjęcie przez umysł odbierane jest jak coś rzeczywistego. Tylko że to nie jest rzeczywiste. Ale umysł tego nie odróżnia! To jeden z powodów tego pandemicznego oglądania pornografii i erotyki.
Brakuje w tym “tylko” całego człowieczeństwa.
Tak jak w reklamie np. hamburgera, brakuje “tylko” całego hamburgera.
4. Jak długo korzystasz z pornografii?
Odpowiedź: Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Nawet jak stały się dostępne nigdy nie kupowałem pism erotycznych. NIe oglądałem też filmów pornograficznych na video – nie podobały mi się. Jak się pojawił internet to od czasu do czasu zacząłem szukać zdjęć ładnych dziewczyn – tylko zdjęcia bez sexu.
Ale pewnie istniały inne rzeczy, które robiłeś, by “rozwiązywać problemy”, prawda? Np. piłeś.
5.1. Czy poświęcam pornografii więcej czasu, niż bym chciał?
Odpowiedź: Nie, nie sądzę, jeśli uznamy że poświęcanie temu czasu ogóle powinno mieć miejsce.
Ok ale co tak naprawdę przez to mówisz?
Mówisz, że problemy, które masz powinieneś faktycznie rozwiązać. Bo oglądaniem porno ich nie rozwiązujesz. Ani piciem.
Tylko do tej pory nie miałeś świadomości co robisz i dlaczego. Ale to robiłeś. Np. uważasz, że szukaniem jakiegoś perfekcyjnego produktu, w końcu go znajdziesz. Tylko że go nie znajdziesz. A nawet jakbyś znalazł, to i tak byś go nie kupił. Powiedziałbyś sobie – “na pewno znajdę jeszcze lepszy”. Tak ludzie postępują nawet w związkach. Jak znajdą jakąś “wyjątkową osobę”, szybko się “nudzą” i uważają, że znajdą kogoś jeszcze lepszego. Ale zupełnie nie o to chodzi. Czego sam fakt “znudzenia” jest dowodem. Bo nudy ludzie też kompletnie nie rozumieją.
5.2. Czy oglądając pornografię mam problemy z zakończeniem tej czynności?
Odpowiedź: Nie.
Na pewno?
A czy nie jest tak, że kończysz dopiero i tylko wtedy, gdy “problemy znikną” i “zrobiło się fajnie”? Zresztą – mówisz, że znalazłeś “rozwiązanie” – wypić 2 piwa. Tylko że gdy je wypijesz – zaczynasz wegetować, czyli żyć apatycznie. A potem zaczynasz te poszukiwania czy bezcelowe przeglądanie internetu.
Bo uzależnienie to nie jest tylko jedna czynność. Dlatego zapytałem wcześniej czy życie bez tej ekscytacji szukaniem jest dla Ciebie wizją pozytywną, czy na ten moment jeszcze być może nawet straszną?
5.3. Czy przez pornografię zacząłem zaniedbywać któryś z obszarów mojego życia? Jeżeli tak to jakie są to obszary i w jaki sposób je zaniedbujesz?
Odpowiedź: Przez uzależnienie z całą pewnością zaniedbałem siebie.
Nie.
Uzależnienie i zaniedbywanie siebie to jedno i to samo.
Coraz mniej rzeczy mnie interesuje, jestem apatyczny, nadpobudliwy zniechęcony, poddenerwowany.
Powiedz – a kiedy interesowałeś się wszystkim, byłeś chętny, aktywny, śmiały, spokojny, radosny?
Być może we wczesnych latach 20-tych Twojego życia lub nawet wcześniej? A z czasem następowała tego degradacja?
Bo jak mówię – uzależnienie to jakość życia, to kierunek w stronę destrukcji. Tak jak np. “nie pracuję, tylko wegetuję”.
To co teraz napisałeś – “przez uzależnienie jestem apatyczny” to błąd widzenia całej sytuacji. Życie apatyczne i uzależnienie to jedno i to samo. Bo czegoś nie chciałeś i wolałeś oglądać wobec tego pornografię. Apatyczność pogłębia się oczywiście, bo jak mówiłem – każda sesja z porno czy piwem obniża poziom świadomości. Jednak zauważ – nie zajmujesz się tym, tylko np. tygodniami czegoś rzekomo szukasz. Bo to “uzależnienie” to to jak żyjesz. Nie możesz mówić, że jesteś apatyczny przez jakieś uzależnienie.
Jesteś apatyczny, bo tak żyjesz.
5.4. Czy problemy występujące w jakiejś sferze mojego życia są powodem sięgania po pornografię? Jeżeli tak to jakie są to obszary i w jaki sposób prowadzą Cię do sięgania po nią?
Odpowiedź: Z całą pewnością to stres związany z prowadzoną działalnością
Ok ale przede wszystkim – co to jest stres?
Odpowiem za chwilę tam, gdzie mówisz o “rozładowaniu napięcia”.
ale uważam, że są elementy których sobie nie uświadamiam.
Również bardzo mnie cieszy, że zdajesz sobie z tego sprawę.
I właśnie kluczem jest uświadomienie sobie ich.
Wtedy będziesz miał jasny obraz tego jak żyjesz i co możesz zrobić.
Plus – wraz z uświadamianiem sobie krok za krokiem, będziesz jednocześnie odpuszczał obwinianie się, wstydzenie, przeżyjesz żal, urazy, wszelkie poczucia straty, zmarnowania życia, itd.
Dzięki temu będziesz zupełnie pogodzony, spokojny, radosny, pokorny.
TO, można rzec, pozwoli życiu płynąć. Czyli to pozwolisz żyć sobie pozytywnie. Bo teraz za pozytywne uważasz to, co tym nie jest – np. to szukanie. Gdyż za pozytywne uznajesz np. to, podczas wykonywania czego czujesz “się” lepiej, niż przed. Ale to nadal nie jest dążenie pozytywne. Zwolnienie z jazdy 110 km/h po terenie zabudowanym na 90 km/h na pewno jest lepsze ale to jeszcze nadal zdecydowanie niebezpieczna prędkość.
6. Czym było dla mnie dotychczas oglądanie pornografii?
Odpowiedź: Metodą na rozładowanie napięcia.
Tak to widzisz.
Tylko że nie jest to możliwe.
To też jeden z tematów powszechnie totalnie niezrozumianych.
Napięcie ma tylko jedno źródło – opór. Napięcie stanowi konsekwencję oporu.
Co to oznacza? Że nie można go rozładować. Nic z nim nie można zrobić. Tak jak nic nie możesz zrobić z cieniem.
Spróbuj. Możesz “rozładować” cień? Możesz go zwiększyć lub zmniejszyć? Jakikolwiek cień jaki widzisz. Spróbuj.
Możesz? Nie możesz
Dlaczego nie. Bo to co się etykietkuje “cieniem” nie istnieje.
Ta etykietka to tylko wygodne opisanie dwóch różnych natężeń światła i kontrastu między nimi. Wniosek – JEST TYLKO JEDNA ZMIENNA – POZIOM NATĘŻENIA ŚWIATŁA.
Ale nie ma żadnego osobnego cienia.
Rozumiejąc to odpowiedzmy – co to jest napięcie?
Napięcie to konsekwencja siły oporu jaki stawiasz. Więc – w zależności od oporu napięcie jest mniejsze lub mniejsze.
Co więc się dzieje? Gdy oglądasz porno, przestajesz się opierać. Dlatego znika napięcie. NIE ZOSTAŁO ROZŁADOWANE.
Nie zostały odprawione żadne gusła. ;)
Rozumiesz?
A gdy przestajesz oglądać porno, wracasz do stawiania oporu. Więc i napięcie znowu się pojawia i rośnie.
I tak w kółko od wielu lat.
A co to jest stres? Stres to stawianie oporu temu co czujesz. Więc stres to nie jest rzeczownik, to nie jest żadna wartość, żadna osobna instancja, żaden atrybut, którym możesz manipulować.
STRES TO CZASOWNIK. To jest coś, co sam robisz.
Stawiasz opór – zmagasz się z tym, co czujesz. Próbujesz to kontrolować, zmienić, odrzucić, rozładować, usunąć. Nie chcesz tego, demonizujesz to.
Stres – opór, ból, emocjonalność – trwa, bo sam to utrzymujesz. I przestajesz tylko na czas picia i oglądania porno. Zgadza się?
Emocje to energia. To coś, czego naturą jest ruch. Ty natomiast stawiasz temu opór, nie chcesz tego, demonizujesz to, boisz się tego, pewnie też wstydzisz.
Kiedy ostatnio płakałeś?
Jak widzisz siebie płaczącego?
7. Czym jest teraz dla mnie oglądanie pornografii po zapoznaniu się z Modułem 1?
Odpowiedź: Nie wiem, nie potrafię teraz na to pytanie odpowiedzieć – nie mam opinii.
Nie chodzi o opinię.
Chodzi o to czy już coś widzisz inaczej w porównaniu do tego jak to widziałeś i rozumiałeś do tej pory?
Najczęściej “nie potrafię” oznacza “nie chcę”.
Na razie nie chcesz jeszcze zmienić tego jak widzisz “uzależnienie”.
Bo niezrozumienie tego tematu gwarantuje, że go nie rozwiążesz. Czyli dalej będziesz mógł np. ekscytować się tygodniowymi poszukiwaniami czegoś “najlepszego”.
Dlatego zapytałem – czy wyobrażasz sobie żyć bez tych poszukiwań? Zacząć cieszyć się i doceniać to, co masz i nie potrzebować niczego więcej?
8. Co zazwyczaj odczuwam, gdy pojawiają się łaknienia?
Odpowiedź: Nie potrafię tego określić, to są impulsy, których nie imiem jak dotąd zidentyfikować.
Nie dziwne, bo nic takiego jak impulsy nie istnieje. :)
To też fundamentalne niezrozumienie mas ludzi.
Czytaj Newsletter ode mnie. Tam to bardzo dokładnie wyjaśniam. Dlaczego ludziom wydaje się, że są jakieś impulsy, które nimi kierują.
Pojawiają się a potem program podświadomy zaczyna już działać.
Nie ma żadnego programu.
Jesteś Ty, Twoje decyzje i ich konsekwencje. Możesz to opierać o jakieś nieuświadomione postrzeganie. Ale nie jesteś zaprogramowanym robotem. Swoją drogą – człowiek to nie jest software. Człowiek to hardware. A żaden software nie może zmienić hardware-u.
NIe wiem czy potrafię to lepiej opisać.
Na razie nie, bo siebie widziałeś jako pacynkę jakichś “podświadomych programów, które zaczynają działać”.
A nie widziałeś siebie jako “JA PODEJMUJĘ DECYZJĘ”.
Dlatego to “uzależnienie” jest takie kuszące – by się z nim zmagać, grać jego ofiarę, próbować to rzucać, przezwyciężać, itd.
Walczyć z “impulsami”, kompulsywnością, itd.
“Walka” – jakże heroicznie to brzmi. Ale to właśnie walka jest jedną z przyczyn uzależnienia. A nie jego rozwiązanie.
9. Co zazwyczaj odczuwam w trakcie oglądania pornografii?
Odpowiedź: Chyba przyjemność.
Widzisz? “Chyba”.
Nie masz świadomości tego. Ale jednak potrafisz to nazwać – “zaczyna się robić fajnie”, “problemy znikają”.
Dopiero w ogóle zaczynasz się zastanawiać po co w ogóle to robisz.
Bo na razie uważałeś, że jakieś programy się odpalają.
Ale tak nie jest.
Jesteś Ty i Twoje decyzje – Twoje dążenia.
Nic Tobą nie kieruje. Tylko Ty swoim życiem kierowałeś w kierunku niesprzyjającym życiu.
Mówisz o impulsach i programach. Ale właśnie dlatego to Ci pozostaje, bo to znalazłeś w źródłach w książkach i internecie.
Bo tyle widzą uzależnieni.
Powiedz – gdybyś poszedł do specjalisty – terapeuty – i przedstawił mu swój problem tak jak to opisałeś w tym Raporcie bez moich korekt – to dokładnie tym dysponuje terapeuta – taką wiedzą.
A i tak przedstawiłeś to nawet lepiej, niż zazwyczaj czytam w Raporcie pierwszym.
Powiedz – skąd specjaliści mają znać i rozumieć fakty? Próbują pracować z tym, co przekazują uzależnieni i dlatego niewiele mogą zdziałać.
Jak mówiłem – coś zrobić można tylko z tym, co istnieje, jest realne.
A dlaczego nie widzisz faktów? Bo nie chcesz ich widzieć! Prawda?
Np. te “problemy”, od których uciekasz. Chcesz z nimi stanąć oko w oko? Pewnie za nic na świecie.
I właśnie z tej ucieczki trzeba zrezygnować. Wobec choć najprostszego czy najmniejszego problemu i zacząć wobec niego stosować wiedzę i narzędzia z WoP.
Wtedy zobaczysz, że te okoliczności to nie są żadne impulsy, tylko np. emocja, której tak nie chcesz, że gdy tylko poczujesz ją na skraju świadomości, już uciekasz w porno czy alkohol lub szukanie “najlepszego przedmiotu”. Więc i emocja niczego nie powoduje, tylko stanowi dla Ciebie PRETEKST.
Jeśli tego nie przedstawisz terapeucie, to skąd on ma to wiedzieć – skąd ma wiedzieć jak żyjesz?
A ja wiem jak to wygląda, bo sam tak żyłem.
Jeszcze powiem Ci coś istotnego – dlaczego zmiany wydają się ludziom takie straszne. ;)
Ja sam zacząłem już ponad pół roku temu zimne prysznice. Lodowate wręcz. Właśnie wyszedłem spod lodowatego prysznica – ok. 10-15 minut.
Genialna sprawa.
Mogę śmigać w krótkich rzeczach przy temperaturze -5 C i w ogóle nie czuję zimna.
Mam znajomą. Jej cały czas jest zimno. Nawet we własnym domu. Ogląda TV pod kocem, w swetrze i grubych skarpetach.
Znalazłem dla niej rozwiązanie. Lejesz zimnej wody do miski. Wkładasz stopy na 2-3 minuty. Po kilku-kilkunastu sekundach przestajesz czuć zimno.
Po wyjęciu, szybko zaczyna się poprawiać ukrwienie, cyrkulacja i robi się tak przyjemnie ciepło.
Powiedziałem jej o tym. I wiesz co? Nie chce!
Rozmawiamy dalej. I ona, i ja całe życie mieliśmy problem z wągrami. Da się to załatwić u kosmetyczki ale problem powraca.
Znalazłem rozwiązanie – przestać jeść nabiał. I wiesz co? Po ok. 2 tygodniach zobaczyłem wielką poprawę!
Rozwiązanie przedstawił na Youtube doktor Eric Berg. Wiesz – taki tam specjalista, który m.in. trenował tysiące innych lekarzy, ma odnotowane wyleczenia swoich pacjentów z raka i masy innych chorób, jego filmy oglądano miliardy razy.
Taki tam “specjalista drugiej klasy”. ;)
Też jej o tym mówię.
Na co ona – “Nie no, ja to bym najpierw poszła do lekarza i się zapytała. Poza tym – to nie może być takie proste. Gdyby było, to przecież miliony ludzi na świecie by rozwiązało problem z wągrami, a tak nie jest, więc to nie może być takie proste”.
Mówię jej – “No ale kto powiedział, że ludzie chcą rozwiązać swoje problemy, nawet jeśli – a raczej szczególnie wtedy – gdy rozwiązanie jest proste? A ty? Przecież powiedziałem ci, że jak jest ci zimno, to 2-3 minuty dziennie moczenia stópek w zimnej wodzie go rozwiążą!”
Na co ona – “Nie chcę, bo mi nie odpowiada forma!”
Ha! W duchu zacząłem się śmiać do rozpuku. FORMA jej nie odpowiada! :D Widzisz jaki to jest bełkot? Nie powie prawdy – “Nie chcę, bo wolę biadolić, że mi zimno, bo wtedy mam “głaski” od znajomych”.
Tak żyją miliardy ludzi, wliczając nieuzależnionych. Szczególnie uzależnieni tak żyją.
Aby zmienić cokolwiek, nawet minimalnie – czasem musi solidnie zaboleć.
Możesz sam siebie zapytać czego potrzebowałeś, by zacząć szukać pomocy? ;)
Czy była to troska o siebie, pragnienie zadbania o swoje zdrowie? Czy raczej wstyd, wina, strach, ból?
Dlatego na samym początku zapytałem w jaki sposób sobie uświadomiłeś, że masz problem?
Zauważ – mówisz, że masz problem z alkoholem/porno ale jednocześnie mówisz, że np. dzięki nim “problemy znikają”.
Zapewne dopiero negatywne, potencjalnie bolesne konsekwencje pomogły Ci w ogóle nieco otworzyć oczy – np. ten całodniowy letarg po wypiciu kilku piw. Ale pewnie nie tylko to – może zabolało, bo nie wywiązałeś się z zobowiązania, mniej zarabiasz, etc.
Prawda?
Czyli – bolesne konsekwencje są tym, co często choć na moment otrzeźwia człowieka. Ale nadal niezauważalne pozostaje to co najważniejsze – to jak żyjesz.
10. Co zazwyczaj odczuwam w trakcie masturbacji?
Odpowiedź: Również przyjemność.
Tylko, że nie radość.
Ta krótkotrwała przyjemność to naprawdę minimalna korzyść, szczególnie wobec kosztów jaką niesie.
Skoro prowadzisz swoją firmę, to na pewno znasz pojęcia przychodu i dochodu. ;)
Gdybyś brał pod uwagę tylko przychód, to może byś uważał, że zarabiasz krocie.
Ale gdy weźmiesz pod uwagę koszty, może okazać się, że dochód jest nawet minusowy.
Taki błąd popełniają właśnie uzależnieni. Zupełnie nie biorą pod uwagę kosztów tego, co osiągają, bo nawet nie zdają sobie z nich sprawy.
Aż dostatecznie nie zaboli.
Koszty ZAWSZE przewyższają korzyści. Bo i korzyści, na które liczysz – nie zostają osiągnięte.
Problemy wcale nie zniknęły, napięcie wcale nie zostało rozładowane.
I pamiętaj – wszystko co Ci mówię – TO DOBRE WIADOMOŚCI!
Bo to oznacza, że przeżyłeś pomimo tylu błędów i takich wielkich kosztów.
Gdy więc naprawdę zaczniesz rozwiązywać realne problemy i wzrastać jako istota ludzka – życie zacznie realnie i trwale, bez zmagania – stawać się coraz bardziej znośne. A nawet bardzo przyjemne. :)
Tak jak ludzie naokoło chodzą pozapinani w kurtki, rękawiczki, szaliki owinięte tak mocno, że ledwo widać oczy. ;) A i tak im zimno, trzęsą się, cały czas jest dla nich brzydka pogoda.
A ja sobie śmigam w letnich adidaskach, krótkich spodenkach i T-shircie i jest mi tak przyjemnie. Nagle to co miliardom ludzi całe życie wydaje się złe i brzydkie – okazuje się, że wcale takim nie jest i nigdy nie było. Od ludzi słyszę, że pogoda jest brzydka, że jest paskudnie, zimno. A mi jest dobrze i przyjemnie. Zimno w ogóle mi nie przeszkadza. Co jest dowodem, że pogoda nie jest taką jak ją osądzamy. Ani wszystko inne. I nawet wobec pogody to my możemy się zmienić, dostosować. Wtedy świat staje się inny dla nas.
I może się tak wszystko zmienić dla każdego. No – ale to wymaga realnej pracy nad sobą i dyscypliny.
Ja średnio biorę zimny prysznic 6 razy tygodniowo, czasem więcej. Ale nigdy mniej. To dla mnie bardzo ważne. Robię to już od 8 miesięcy. Ale to przykład tego, że można zmienić coś fundamentalnego, co się utrzymywało przez całe życie. I to relatywnie szybko.
11. Co zazwyczaj odczuwam po zakończeniu pornograficznego rauszu?
Odpowiedź: Wstyd, zażenowanie.
Dlaczego?
Skoro mówisz, że dzięki temu “problemy znikają”, to dlaczego czujesz zażenowanie?
Widzisz – to również element tego jak żyjesz. Obwiniasz się, osądzasz, potępiasz, wstydzisz. Nie bierzesz odpowiedzialności, tylko grasz ofiarę.
Pora na drugą wiadomość.
Mam ponad 20lat, oglądam pornografie od około 12 lat zacząłem stosunkowo wcześnie jak miałem 10 lat albo 9 teraz już nie pamietam. Zauważyłem że cos jest nie tak w wieku 16 lat jak poszedłem do liceum, nie mogłem sie od tego uwolnić,
Nie mogłeś, bo nie chciałeś.
cały czas miałem w głowie te obrazy sceny itp.
To nie oznacza, że nie jesteś wolny. Problem polega m.in. na tym, że całe życie wpatrujesz się w myśli i realizujesz ich treść.
A jak treść się nie zmienia, uważasz, że nie jesteś wolny. Dodatkowo próbowałeś pewnie myśli zmieniać, kontrolować, usuwać, szamotałeś się z nimi i gdy to nic nie zmieniło, uznałeś, że jesteś zniewolony. Ale tak nie jest.
Olałem cała tą sytuacje bo nie wiedziałem że nie mam chceci do zycia przez porno.
Nie. Nie masz chęci do życia, bo nie wybierasz chęci. A dlatego, bo cały czas się opierasz, grasz ofiarę, uważasz, że czegoś nie możesz, że coś Cię przeraża, że np. życie jest straszne, Ty jesteś gorszy, etc.
Zgadza się?
Od 4 lat probuje to rzucic
Niczego nie możesz rzucić.
Ten mail wyjaśni Ci w dużym zarysie dlaczego.
i sie zmienić na poważnie
Co to znaczy “zmienić się”? Jaki jesteś? I na kogo chcesz się zmienić? Oraz w jaki sposób?
sporo poświęciłem czasu i pieniędzy a efektów brak.
Przykro mi to słyszeć ale też nie dziwne, biorąc pod uwagę jak fatalnie rozumiesz cały problem.
Oto poprawna definicja uzależnienia:
“Uzależnienie to życie w destruktywnym spektrum. Oglądanie pornografii, picie alkoholu, palenie, branie narkotyków i wszelkie inne “-holizmy”, to “tylko” nieskuteczne próby radzenia sobie z KONSEKWENCJAMI takiego życia – destruktywnego dla siebie oraz dla osób w najbliższym otoczeniu. O ile w ogóle są to próby radzenia sobie, bo najczęściej to pretekst do ucieczki, prób “zapominania” o życiu, świecie, rzeczywistości, itd.”
Więc odnośnie efektów – powiedz jak żyjesz i co zmieniłeś w tym jak żyjesz? Czyli m.in. jak widzisz siebie, swoje życie, przeszłe błędy, straty, jakie masz intencje wobec obecnego życia, problemów, wyzwań, co czujesz na co dzień i co z tym robisz, etc.?
Korzystałem z pomocy stowarzyszeń miałem powiernika (księdza) tutaj nic nie wyszło
A czy wykonywałeś 12 kroków? Wdrażałeś je w życie wraz ze sponsorem?
W jaki sposób “korzystałeś z tej pomocy”?
Czy to na pewno była pomoc?
I na co liczyłeś? Co miało wyjść?
nadal mam kontakt z tym księdzem obiecałem mu że go odwiedze jak z tego wyjde.
Z niczego nie możesz wyjść, ani rzucić. To są fantazje na temat uzależnienia – jakieś akademickie urojenia. To nie są fakty.
Na razie nie przedstawiłeś nawet jednej poprawnej informacji o uzależnieniu. Dlatego wszystko co robisz nie przynosi rezultatów.
Zapraszali mnie już kika razy ale wstydze się
O, to już jest element uzależnienia – wstydzenie się. Teraz przyjrzyjmy się przyczynom tego wstydzenia się oraz co robisz na jego podstawie.
bo do tej pory miałem z nimi kontakt tylko telefoniczny, nie mógł bym spojrzeć im w oczy
Kolejny element uzależnienia – wmawianie sobie niemocy. Ale to przecież oczywisty fałsz – oczywiście MOŻESZ im spojrzeć w oczy. Tylko NIE CHCESZ, bo się obwiniasz i wstydzisz.
Boisz się od nich usłyszeć właśnie tego – “Tyle ci daliśmy, a ty to zmarnowałeś! Nie zasługujesz już na to, by nas znać!”
Zgadza się?
Moje pytanie brzmi – a jeśli by tak nie było? Jeśli zamiast osądów i odrzucenia otrzymałbyś jeszcze mocniejsze wsparcie? Jeśli dla nich informacja, że nadal sobie nie poradziłeś byłaby sygnałem do jeszcze silniejszego wspierania Ciebie? Dlaczego z góry zakładasz, że spotkasz się z negatywną reakcją/odzewem?
pomagali mi starali się poświęcali swój czas a ja to zmarnowałem.
Widzisz? TO jest uzależnienie – np. obwinianie się i wstydzenie, bo tak widzisz sprawę – że zmarnowałeś, zaprzepaściłeś to, co Ci dali. Oraz to “zmarnowanie”. Co tak naprawdę robiłeś? A nie było przypadkiem tak, że już z góry bałeś się tego stosować, słuchać – by ich nie zawieść? I doprowadziłeś właśnie do tego?
Ale gdybyś poprawnie rozumiał cały problem, byłoby jasne, że mało kto go rozumie i dlatego to co Ci dali, nie mogło Ci pomóc. Nic więc nie zmarnowałeś. A masz doskonałą okazję zająć się jednym z najważniejszych elementów uzależnienia – wstydem i winą. Więc tak naprawdę nie zmarnowałeś tego, co otrzymałeś, tylko niewłaściwie widziałeś faktyczną pomoc.
Następnie znalazłem jakiegoś gościa który był uzalezniony ponad 25lat ale tylko wyciągnął ode mnie kase tak jak ostatni znawca. Najgorsze jest to że sie wciąż obwiniam dzien w dzien
Właśnie. TO jest uzależnienie. To jak żyjesz – np. codziennie się obwiniasz. Nie wybaczasz sobie. Nie troszczysz się o siebie. Jak miałeś odróżnić kłamcę od człowieka szczerego? Nie mogłeś. Dlaczego więc czynisz sobie dodatkową krzywdę, gdy uczynił Ci ją ktoś inny?
Nie dziwne też, że znajdujesz też takie osoby, z który kontakt tylko pogłębia obwinianie się. Dzięki temu, że coraz bardziej boli, masz potencjał, by dokonać korekt WEWNĘTRZNYCH.
czuje jakbym miał na klatce piersiowej 30kg obciązenia
To czego doświadczasz to napięcie ciała wynikające z ciągłego mentalnego oporu – nie tylko wobec np. popełnionych błędów i obwiniania się oraz wstydzenia za nie. Ale także opierasz się wybaczeniu, w tym miłości wobec siebie. To, że doświadczasz tego w okolicach klatki piersiowej, czyli serca, jest bardzo symboliczne i bardzo znaczące. Klatka piersiowa = serce = zdolność kochania oraz wybaczania.
A nie chcesz sobie wybaczyć – stąd zamknięcie symbolicznego serca doświadczanego m.in. jako takie uczucie ciężaru.
Ale jak mówię – to jest non stop stawiany opór podświadomej winie, wstydowi, żalowi, nienawiści skierowanych od wewnątrz do wewnątrz.
A także gniewowi, który zapewne uznajesz za grzech i wypierasz.
ponieważ udało mi sie wytrzymać 30dni bez porno i masturbacji jak byłem za granicą.
Nic Ci się nie udało. Ten czas nie ma żadnego znaczenia. I Twoje życie to pokazało – te 30 dni nie znaczyły nic. Bo potem wystarczył pretekst i dalej żyłeś tak samo.
Trzeźwość, czy jak mówisz “czystość” nie ma nic wspólnego z czasem przez jaki nie oglądasz pornografii. Tylko z tym jak żyjesz.
Jak wróciłem do kraju czułem sie całkowicie inaczej jakbym dostał nowe życie
Wcale nie.
To co czujesz to konsekwencja tego jak postrzegasz np. dane okoliczności. Uznałeś, że te 30 dni są dowodem, że już jest po problemie, że go rozwiązałeś (choć oczywiście nic nie zrobiłeś, tylko się męczyłeś). Dlatego przestałeś się obwiniać, wstydzić i bać. TO – tymczasowe zaprzestanie tego destruktywnego kierunku – dało Ci na ten czas wyższej jakości doświadczenia – bliższe normalności i zdrowiu.
Ale że się nie rozwinąłeś, nie zdałeś sobie sprawy wobec czego uznawałeś oglądanie pornografii za najlepszy wybór, to gdy te okoliczności się powtórzyły (wcale nie musiały być zewnętrzne), znowu to zrobiłeś. I znowu zacząłeś się za to obwiniać, wstydzić, nienawidzić. Czyli kontynuować życie destruktywne.
ale to zmarnowałem
Nic nie zmarnowałeś.
Bo to i tak nie miało znaczenia. Ale widzisz – żal, wstyd i wina biorą się m.in. z tego, że uważasz, że zmarnowałeś coś bardzo ważnego. Np. jakąś szansę. A tak nie jest.
Bardzo źle postrzegasz swoje doświadczenia.
teraz wytrzymuje max 2 tyg.
To nie ma żadnego znaczenia. A samo “wytrzymywanie” to błędny kierunek. To Ci nic nie da. Ani miesiąc, ani 3, ani rok.
Ja raz nie oglądałem porno ani razu przez ponad rok. I wiesz co? Nic to nie dało. Bo potem też wystarczył pretekst i “kula śnieżna” zaczęła się toczyć i powiększać.
Przez porno rzuciłem studia
Nie “przez porno”, tylko uznałeś, że i tak sobie nie poradzisz, bo już tak się potępiasz. Mam rację?
Porno to tylko dobry kozioł ofiarny.
Obwiniałeś się, wstydziłeś, opierałeś, miałeś podejście “muszę”, nie studiowałeś chętnie, tylko się zmuszałeś, nie chciałeś tego i WOLAŁEŚ oglądać pornografię.
Ja wiem, bo sam tak żyłem. Kilka razy prawie wyleciałem z uczelni i cudem zdobyłem tytuł inżyniera. Magistra rzuciłem po półtora roku przygotowywania bardzo trudnego programu. Non stop stres, opór, zmaganie, uciekanie. Szalę przeważył dzień, w którym ówczesna dziewczyna powiedziała mi, że może być w ciąży. Oczywiście nie mówię tego jako jakiekolwiek obwinianie. Tylko tak żyłem, że tego już było dla mnie za wiele.
mam niską samoocene
Nie masz, tylko sam sobie to robisz. TO jest uzależnienie – właśnie takie widzenie siebie – negatywne, przez nienawiść, osądzanie się, potępianie, wybieranie ze szkodą dla siebie. A gdy sobie zaszkodzisz, to zamiast sobie pomóc, jeszcze sobie dopierdalasz. Jak inni Ci zaszkodzą – również. Zgadza się?
Jak nie wykorzystasz pomocy – też sobie dopierdalasz. Dlaczego? Czy kiedykolwiek zadałeś sobie to pytanie?
fobie społeczną nadmierne lęki.
Nie masz żadnej fobii, ani “nadmiernych” lęków. Tylko m.in. dlatego oglądałeś porno, by przestać odczuwać lęki, wstyd i winę. A osądzasz siebie non stop.
Więc boisz się, że inni potwierdzą te osądy i już zostaną z Tobą jak jakaś czarna niezmazywalna skaza na duszy. Tego się boisz. Nie ludzi. Tylko osądów. A przecież sam sobie to czynisz.
A lęku czujesz dużo i często, bo go tłumisz całe życie.
Wszystko co tłumiłeś pornografią – nosisz w sobie, a umysł automatycznie projektuje to na świat, racjonalizuje, etc. To są fundamenty zrozumienia działania ciała, umysłu, natury emocjonalności i więcej. To wszystko tłumaczę dokładnie w WoP, by się właśnie człowiek całe życie nie robił w jajo, że ma jakąś osobną fobię – jakąś dolegliwość, którą musi np. leczyć lekami. Tak nie jest. To tylko stłumiony lęk i non stop zahipnotyzowanie się mentalnym bełkotem, który to automatycznie projektuje. To jakbyś wszedł w kałużę błota i nie wyczyścił butów. Następnie chodzisz, wszędzie zostawiasz błoto i zaczynasz mówić, że cały świat jest ubłocony, brudny i trudno jest Ci żyć, nie może być nigdzie czysto. Nawet w łóżku masz błoto! ;)
Rozumiesz? Tak wygląda życie z emocjonalnymi zaniedbaniami i generalnie niskim poziomem rozwoju.
Dziwię się że mam jeszcze siłe szukać pomocy przez te 4 lata za dużo razy się sparzyłem.
Bo poziom siły jakim dysponujesz to wybór.
Wiesz dobrze, że rozwiązanie jest, bo są miliony ludzi, którzy wyzdrowieli. Gdzieś wewnątrz wiesz, że też możesz to rozwiązać.
Ale nie widząc całego problemu uzależnienia poprawnie, nie mogłeś znaleźć rozwiązania. Bo skąd miałeś wiedzieć, że to jest rozwiązaniem? To jakbyś nie wiedział jak wyglądają i smakują frytki, ani ziemniaki. Skąd miałbyś wiedzieć, że znalazłeś przepis na frytki? Rozumiesz?
Mam pytanie ta probocja obowiązuje jeszcze 23h a wątpie żebym się na nią załapał
Dlaczego?
czy będą jescze jakieś promocje w najbliższych tygodniach?
Nie. Bo ta malutka obniżka to nagroda dla tych, co gdy poznali co to jest problem, który mają, jak Ty nawet przez ponad połowę życia, postanawiają go rozwiązać.
Nie daję żadnych promocji, bo jak ktoś zamierza czekać na zdrowienie z tak kolosalnie poważnego problemu jak uzależnienie, by zaoszczędzić kilka stów czy 100 zł w przypadku pracy solo, to nie jest poważne. I widać na czym człowiekowi bardziej zależy. Z takim podejściem i tak by nie wyzdrowiał.
A zawsze możemy się umówić np. na 2 raty.
Przepraszzam że sie tak rozpisałem,
Nie masz za co przepraszać. Ta wiadomość i tak jest króciutka.
ale jak mam możliwość popisać z osobą która miała to co ja to trudno z tego nie skorzystać,
Rozumiem ale równie dobrze “popisać” może wynikać z tego, że chcesz właśnie tylko popisać, a nie nareszcie zacząć nad sobą pracować. Zaś ja nie mogę sobie pozwolić na czcze rozmowy. Jak widzisz – nie odpisałem Ci niczego, co nie miałoby praktycznego i pragmatycznego przełożenia na życie.
Ani nie piszę po próżnicy, bo to jest moja praca.
Ponadto – widzę, że nie wyraziłeś zgody na otrzymywanie informacji handlowych. Co oznacza, że nie otrzymasz maili o Programie WoP.
zastanawiam się jescze czy nie zaczac jeżdzić na spotkania seksoholików 2 tyg temu rozmawiałem z chłopakiem który miał to co ja
Nie “miał tego co Ty”. Bo nie możesz powiedzieć nic o tym jak żył. Nic o jego wnętrzu, przeszłości, intencjach, nadawanych wartościach, znaczeniu, sensu, dążeniach, etc.
Ewentualnie możesz mówić o tym jak długo oglądał pornografię. Ale to w ogóle nie jest żadna informacja, z którą można coś zrobić.
Poprawne analizowanie tej informacji to – “Przez X lat uznawał oglądanie pornografii za najlepszy wybór wobec pewnych problemów, tematów, obszarów życia, okoliczności”.
Co z tym wszystkim zrobił, ani z czym, ani czy w ogóle – nie wiadomo. Ale na pewno nie żyje identycznie jak Ty. Bo uzależnienie nie jest uzależnieniem od używek czy pornografii.
i jest już 9 miesiecy czysty.
Czas nie ma znaczenia.
“Czystość” też nie ma żadnego znaczenia odnośnie oglądania pornografii.
To tylko nietrafiona próba przeniesienia tego, co się niezbyt dobrze rozumie na temat alkoholizmu. Alkoholik wlewa w siebie realną, fizyczną truciznę. I odtrucie się z tego jest jednym z wymogów wyzdrowienia.
Z pornografią tak nie jest. Bo tu nie ma żadnej zewnętrznej trucizny. Niczego, z czego organizm musi się oczyścić.
To co naprawdę mówisz, to to, że ten chłopak od 9 miesięcy nie daje sobie pretekstu, by się wstydzić i osądzać oraz potępiać, że obejrzał pornografię. To ja ta “czystka”. Ale te emocje – wstyd, wina, żal nadal są stłumione.
Tego nie przyniesie Ci czas – ani miesiąc, ani 3, ani rok, ani 10 lat. Bo tu jest niezbędna konkretna, uczciwa, rzetelna i poważna praca wewnętrzna.
Tak jak np. ciągłe obwinianie się – to się samo nie skończy. Ani za rok, ani za 50 lat. Są ludzie, którzy obwiniają się coraz bardziej aż do deski grobowej. A to kolosalny błąd. Sam widzisz, że obwinianie nie przynosi nic dobrego, a tylko jeszcze pogarsza sprawę. Bo zaczynasz rezygnować z coraz więcej – np. rzuciłeś studia. Uważasz, że to przez porno. Ale to nie jest prawda i dobrze o tym wiesz.
Ta “czystość” to właśnie życie spokojne, radosne, chętne, kochające, odważne – bez tego całego obwiniania się, wstydu, frustracji. Tego nie przyniesie Ci czas. Tylko dojrzewanie, ewolucja, wybór. I tego nie robisz przez tydzień, miesiąc, ani rok. Tylko albo tak będziesz żył i bez zmuszania się, albo żadna ilość starań i męczenia się, wytrzymywania, prób rzucania – nic nie da. Tym właśnie zajmujemy się w Programie WoP. Tym i wiele więcej. Można rzec, że uczysz się nareszcie normalnie, dobrze żyć. Bo takie życie = uzdrowienie. A nie najpierw jakieś ezoteryczne “wyjście z uzależnienia”, a dopiero normalne, dobre życie.
I wiadomość trzecia:
Jeszcze chcialbym sie Piotrze ciebie zapytac o cos w kwestii zdrowia, a wydaje mi sie, ze bedziesz znal odpowiedz na ten temat. I gdybys kiedys przy okazji znalazl chwile, aby mi odpowidziec, to bylo by super. Chodzi o moje oczy i o to, ze ma tzw. męty ciała szklistego. Byłem u okulisty, zbadał mi dno oka i powidział, że jest wszystko w porządku, i ze te męty, to naturalny proces starzenia sie itd. Ze niektorzy ludzie tak maja.
Weź pod uwagę, że nie jestem okulistą.
Mi to jednak nie dawalo spokoju
Kłamstwo.
Ty sam sobie nie dajesz spokoju już kilkadziesiąt lat i znajdujesz sobie tylko kolejne cele do projekcji i usprawiedliwień.
Widzisz to? Czy nie?
Poza tym – widzimy, że dla Ciebie dobra wiadomość – że nie masz żadnej dolegliwości, że nic Ci nie grozi – odbierasz negatywnie.Bo nie usłyszałeś tego co chciałeś. A chciałeś usłyszeć, że jesteś poważnie chory i możesz stracić wzrok – bo to byłoby idealne oczarowanie – perfekcyjna fantazja, którą byś usprawiedliwiał sobie lęk, obwinianie, wstyd, żal i miał usprawiedliwienie na wszystko.
Chciałeś czegoś negatywnego.
i zaczalem szukac w internecie, jaka moze byc przyczyna tych mętów i to był błąd z mojej strony,
Nie pierwszy i nie ostatni.
Ale właśnie – w momencie wyboru nie widzisz tego jako błąd.
Bo nie jesteś wtedy świadomy, by nawet pamiętać to co Ci mówię.
Dlatego tak naciskam, byś w ogóle zaczął widzieć jak w swoim życiu dążysz do tego, co negatywne. Do jakiegoś nieszczęścia.
Sam tego szukasz!
ponieważ naczytałem się o chorobach oczu, przez które te męty mogą sie pojawiać, łącznie z odklejaniem się siatkówki, co może nawte prowadzić do ślepoty. I to mi strasznie utkwiło w głowie.
Nic Ci nie utkwiło w głowie, tylko sam się tych myśli trzymasz. Nie pozwalasz im odejść.
Nie IGNORUJESZ tego szajsu.
I widzisz, że to umysł namnaża racjonalizacje do tego co czujesz.
A doktor Hawkins pisał w “Technice uwalniania”, by ignorować mentalny bełkot, bo umysł będzie w nieskończoność pomnażał treść emocjonalną – czyli w przypadku strachu, straszliwe myśli, straszne myśli, przerażające myśli, katastroficzne myśli, dramatyczne myśli, itd.
I tutaj wracam do tematu mojego strach, o którym pisałem na blogu.
“Twojego strachu”.Nie, strach nie jest Twój.
Tak jak wiatr nie jest Twój, bo go czujesz dzięki skórze ciała.
Strach jest bezosobowy.
Tylko Ty się do lęku przywiązujesz.
Myśli też są bezosobowe. Nie są Twoje.
Ty sam się do tego przywiązujesz. I niepotrzebnie ale jak widzisz – dla Ciebie to doskonałe preteksty i usprawiedliwienia, gdy stanie się coś złego, gdy masz negatywne myśli, gdy czujesz coś negatywnego.
Otóz najbardzej widze te mety, gdy spojrze sie na jakies jasne tło (niebo, ściana itp.) i gdy je widze, to sie boję.
Z tego co czytałem to najzupełniej normalne.
Boje się, że
Nie boisz się, “że” nic.Tylko sobie racjonalizujesz to co czujesz. A to co czujesz nie ma nic wspólnego z tym “że”, tylko z tym jak sam wybierasz to postrzegać.
ten okulista czegoś nie zauważył
Oczywiście, że specjalista czegoś nie zauważył, a Ty tak.
Tak jak było w przypadku czytania książki doktora Hawkinsa i nawet błędnego cytowania i twierdzenia, że może ja czegoś nie zrozumiałem i błędnie przeanalizowałem.
Kolejny przykład zarozumiałości – dumy.
Chcesz czegoś złego dla siebie. Odrzucasz wszystko co pozytywne, bo chcesz nieszczęść, by się móc w nieskończoność emocjonować.
Ale oczywiście nie jesteś w tym jedyny – zapewne przynajmniej połowa ludzkości też tego chce.
i że w moich oczach jest jakaś choroba ktora moze doprowadzic do… juz nawet nie chce pisac tego slowa.
Do czego? Ślepoty – utraty wzroku?
Czyli się opierasz, skoro nie chcesz. To też jest przyczyną tego, że lęk trwa od wielu lat i rośnie.
Zupełnie nie zauważasz jak w tym momencie stawiasz opór lękowi. Dlatego nie mija i rośnie.
Nie wiem, czy tak jak pisales, to ja sie lapie tego strachu, ale to jest tak jakby poza moja kontrola- z automatu.
Nie poza Twoją kontrolą, bo lęku i tak nie możesz kontrolować, ani myśli.Twoim problemem jest życie totalnie nieświadome, powtarzanie non stop tego samego – szkodliwego wpatrywania się w mentalny bełkot i wiary w każdą myśl jaką zobaczysz.Jak i granie ofiary emocji, opieranie się emocjom, trzymanie się ich i wiele więcej.To wielka niedojrzałość i nieświadomość.
I niczego z tego nawet nie zauważasz. Tylko “z automatu”, “poza moją kontrolą”.
Jak Twoje decyzje mogą być poza Twoją kontrolą? Np. by opierać się lękowi? To tylko kolejne usprawiedliwienia.
Idę, zaczynam widziec te męty i ogarnia mnie strach, fala strachu.
Nic Cię nie ogarnia.
To twierdzenie powtarza co druga osoba, bo niemal nikt nie rozumie co to są emocje.To Ty próbujesz ogarnąć strach – np. właśnie kontrolować, zapanować nad nim i nad emocjami.To Ty stawiasz mu opór i starasz się go przepędzić jak muchę, która wleciała do pokoju.
Moglem na blogu dokladnie ci opisac czego “się boję”,
Dlaczego piszesz to w cudzysłowie? Tak jest wg Ciebie. Cały czas to twierdzisz.
I choć lekarz powiedział Ci, że wszystko jest ok, że to normalne – nie ma to dla Ciebie znaczenia. Bo wolisz się bać, czyli emocjonować.
ale w takim razie piszę tutaj. Jak ty to widzisz? Czy to ja tworzę ten strach, czy sie go łapię.
To nie ma znaczenia.
Nie uwalniasz, ani nie ignorujesz mentalnego bełkotu i zamiast uwalniania, wolisz zadawać bezsensowne pytania.
Strachu nie tworzysz Ty. Emocjonalność jest bezosobowa – to konsekwencja percepcji. Oraz masz już stłumione masę lęku – bo tłumiłeś go latami.
A Ty i wierzysz, że możesz stracić wzrok, jak i trzymasz się lęku, bo sądzisz, że boisz się, “że” stracisz wzrok.
Więc i trzymasz się lęku, i opierasz się, i sobie dokładasz.
I teraz zmierzajac do sedna, otoż jest taka metoda przykładania rąk do głowy, w różnych pozycjach i nazywa się ona BSM.
Żadna metoda nie pozbawi Cię emocji, ani nie dojrzeje za Ciebie, ani nic nie zrozumie za Ciebie.
Ty uważasz, że to straszliwe wydarzenie – utrata wzroku – jest źródłem lęku i że jak sobie te męty usuniesz, to zniknie lęk.Ale to nie jest możliwe.
Albo chcesz choroby, by sobie już wygodnie lęk usprawiedliwiać, a potem próbować tę chorobę wyleczyć – i to też tylko i wyłącznie w formie unikania mierzenia się z lękiem.
Została ona stworzona przez Polaka i z tego co wiem, jest bardzo skuteczna na wiekszosc chorob, z ktorymi medycyna konwencjonalna sobie nie radzi. Jest nawet kanał na youtubie, która prowadzi współtwórca tej metody, który dzwoni do ludzi, którzy tą metodę stosowali i sie wyleczyli, aby podzielili się swoimi doświadczeniami z widzami. I wśród ludzi wyleczonych były bodajże dwie osoby które również miały męty i wyleczyły sobie je tą metodą.
To nie jest problemem w Twoim przypadku.
Jak chcesz, to stosuj sobie metodę.
Ale na Twój problem – nieświadomość i niedojrzałość, szkodzenie sobie, niechęć do mierzenia się z emocjami – to Ci nic nie pomoże.
Ja tą metodę stosowałem i tu przyznam, że rzetelnie i z dyscyplina, oraz stosowałem sie do wskazań i przeciwskazań. Jednak bezskutecznie.
Bo specjalista ma rację, a Ty kombinujesz i uciekasz.
Kontaktowałem sie nawet z tym panem ( współtwórcą metody) telefonicznie i wysyłałem mu zdjęcia, jak trzymam ręce i on mnie poprawiał tak, aby było dobrze. Jednak z tego co ludzi, którzy stosują tą metodę piszą i mówią, to trzymają te ręce na głowie niezbyt dokładnie, a i tak mają efekty. Ja niestety tych efektów nie mam, a stosowałem ponad dwa miesiące p 3-4 razy dziennie. Zgodnie z zaleceniami. Jeden pan wyleczył męty w miesiąc. Inny jakąs tam wadę wzroku w 2 tygodnie. Czyli albo to na mnie nie działa, albo przyczyna tych mętów jest inna, np. zepsute zęby, bo takich mam kilka i wzialem sie za nie wreszcie i chodze do dentysty, aby mi je powyrywal. I tutaj chcialem sie ciebie Piotrze zapytac, poniewaz ta metoda oddzialuje na centralny uklad nerwowy, a czytajac ksiazki pana Hawkinsa dowiedzialem sie, ze nad ukladem centralnym, jest akupunkturowy/meridianowy układ nerwowy, ktory tym układem centralnym zawiaduje i że stłumione emocje zaburzaja, bądz blokują ten układ akupunkturowy. Czy możliwe jest, ze w moim przypadku 9 uzależnienie, stłumione emocje itd) ta metoda nie działa, ponieważ mam jakieś pole zaburzone, czy coś w tym stylu?
Ilość zaniedbań i jakości życia same z siebie kolosalnie obniżają skuteczność jakichkolwiek metod.
To jakbyś codziennie jadł kilo cukierków i liczył, że codziennymi wizytami u dentysty będziesz leczył zęby.
Bo ta metoda opiera się na tym, ze kazdy zywy organizm emanuje jakims polem i dlonie przyklada sie do glowy, tam, gdzie sa osrodki centralnego ukladu nerwowego i pole, ktore emanuje z dloni, oddzialuje na te osrodki w mozgu i dzieki temu organizm sie leczy.
Nie jesteś na tyle rozwinięty, ani nie jesteś w stanie nawet pewnie przez 2 minuty utrzymywać pozytywności i spokoju.
Bo też cały czas sądzisz, że Ci coś zabiera spokój, nie daje spokoju.
Więc też uważasz, że spokój bierze się ze świata – coś Ci go da, np. wyleczenie tych mętów.
Raz jeszcze – skup się na WoP.
Czy moze to byc tak, ze mam zablokowany ten uklad meridianowy i dlatego oddzialywanie na uklad centralny nie dziala?
Tak, masz go zapchanego jak kinol podczas solidnego przeziębienia.
Żadna technika oddziaływania na meridiany jak i praca energetyczna na Twoim poziomie nic nie da. Trzeba zacząć żyć integralnie, by meridiany choć w minimalnym stopniu zaczęły pracować.
Ja sam tak żyłem i pamiętam dzień, w którym po raz pierwszy poczułem czakrę. Była to czakra gardła – czułem jak mocno jest zablokowana, czułem wibracje, mdliło mnie.
Zawsze miałem problemy z mówieniem, niegdyś sepleniłem. Oraz wypowiadaniem swoich życzeń, potrzeb, bólu, mówienia co naprawdę chcę powiedzieć, etc.
Dopiero wtedy ewentualna – gdy już żyjesz integralnie – praca z meridianami może coś przynieść ale i tak zalecam to tylko w formie suplementacji. Bo zupełnie co innego jest krytycznie ważne.
A ten nacisk, o którym pisałeś nie ma jeszcze nic wspólnego z czakrami.
A moze moje dlonie nie emanuja tego pola? Gdybys tam kiedys w miedzy czasie, w wolnym czasie odpowiedzial, na tyle co wiesz, to… nie wiem własnie co. Byc moze bys mi pomogl pozbyc sie tych męt. Dzięki
Ja Ci niczego nie mogę pomóc się pozbyć.
Wszystko co ma związek z problemami z oczami jest symboliczną konsekwencją tego jak Ty coś widzisz – np. siebie, swoje życie.
Tu właśnie patrzysz tak mętnie – przez mentalny bełkot, przez ten jazgot, przez te mentalne memły, z których zupełnie nic nie wynika.
Co Twoje komentarze na Blogu pokazują wyraźnie.
Nie mówię tego w formie obrażania Ciebie, tylko daję Ci do zrozumienia, że dalej robisz po swojemu. I tylko dokładasz sobie problemów.
Kolejny przykład tego jak umysł znowu wymyśla sobie problem i potem szuka do niego rozwiązania (szuka w nieskończoność i nigdy nie znajduje, i tylko dodaje kolejne problemy).
A Ty biegasz za myślami jak piesek za rzuconym patykiem.
Tę wiadomość przeczytaj nawet kilka razy. Zacznij to obserwować, bo to jest krytycznie ważne.Samo przeczytanie tego i skryte urażanie się czy wkurwianie na mnie też tylko pozostawi Cię w sytuacji, w której jesteś od 25-ciu lat lub dłużej.
Pamiętaj, że żadna ilość denerwowania się, zmagania, opierania i grania ofiary nie zmieni absolutnie nic na lepsze.
Bo zdrowie to nie ten kierunek.
Tak wygląda sam zarys wstępu do analizy życia. Ja przez 7-8 lat mojej pracy wymieniłem z uzależnionymi już ponad 90 tysięcy maili. Niektóre relatywnie krótkie, jak te. Rekord miał 40 stron Worda (!!!). Czyli w jednej wiadomości napisałem małą książkę.
NIE oznacza to, że problem uzależnienia jest tak skomplikowany, że wymaga setek stron informacji!!!
Cały czas zajmujemy się realnym życiem. A wobec niego jest ogrom niezrozumienia, urojeń, błędów, etc. I każdy żyje inaczej, a nie jak twierdzi ten mężczyzna, że ktoś inny “miał to samo co on”. Obszarów jest sporo, dążeń, samych emocji, problemów z myślami, itd. Do tego dochodzi dokładne wyjaśnienie czym jest akceptacja, wybaczenie, rekontekstualizacja, przewartościowanie, odpuszczenie, etc.
Wliczam oczywiście sytuacje, że człowiek tak się wstydzi i obwinia, że wcale nie chce sobie pomóc. Ale w takich przypadkach zawsze zalecam klientom, by koniecznie poszli również do grupy 12 kroków. Lub najpierw kilka miesięcy popracowali ze sponsorem nad tymi krokami, a potem napisali do mnie z powrotem.
Witaj panie Piotrze. W Module 2 WOP, piszesz ze impulsy istnieja, a tu piszesz ze nie istnieja. Jak to rozumiec? Czy w ogole nie zawracac sobie glowy blogiem, tylko skupic sie na Programie? Ja szczerze przyznam, ze jakos bardziej rozumiem to, o czym na blogu piszesz, niz w Programie. Tutaj bardzo duzo mi pomagaja komentarze czytelnikow i twoje odpowiedzi na nie. Mam wersje bez wspolpracy.
Chcialem jeszcze dopytac o jedna rzecz, poniewaz z tego co wyczytalem na blogu i w Programie, to czlowiek oglada porno zeby uciec od emocji ( stlumic). Ale dlaczego ucieka? Nie mozna zyc, czujac ta emocje i nie ogladac porno? Jezeli mozna, to jak sie tego nauczyc? Czuc sie za przeproszeniem gownianie, chocby do konca zycia, ale nie siegnac po porno, ani po inne uzywki. I nie jest to kombinowanie z mojej strony, jak rzucic porno, nie pracujac z programem. Nie nie. Nic z tych rzeczy. Zastanawiam sie, co jest takiego w odczuwaniu emocji, ze czlowiek od tego ucieka, ze az siega po porno itd. To jest dla mnie bez sensu. To cale uzaleznienie. Czuje emocje i co z tego? Moze i jest niekomfortowo, ale mozna z tym zyc przeciez. Po co siegac po porno?
Witaj panie Piotrze.
Hej Michale!
W Module 2 WOP, piszesz ze impulsy istnieja, a tu piszesz ze nie istnieja. Jak to rozumiec?
Przeczytaj proszę wszystko co napisałem.
Nie skupiaj się na samych słowach.
Co napisałem:
“A dlaczego nie widzisz faktów? Bo nie chcesz ich widzieć! Prawda?
Np. te “problemy”, od których uciekasz. Chcesz z nimi stanąć oko w oko? Pewnie za nic na świecie.
I właśnie z tej ucieczki trzeba zrezygnować. Wobec choć najprostszego czy najmniejszego problemu i zacząć wobec niego stosować wiedzę i narzędzia z WoP.
Wtedy zobaczysz, że te okoliczności to nie są żadne impulsy, tylko np. emocja, której tak nie chcesz, że gdy tylko poczujesz ją na skraju świadomości, już uciekasz w porno czy alkohol lub szukanie “najlepszego przedmiotu”. Więc i emocja niczego nie powoduje, tylko stanowi dla Ciebie PRETEKST.”
Napisałem wprost co powinniśmy rozumieć przez ewentualne używania słowa “impulsy”.
A w WoP wyjaśniam, że nie istnieje nic, co by było samo z siebie czymś, co wybiera za nas.
W literaturze AA i SA czasem można przeczytać określenia “żądza nas pcha do pewnych wyborów”.
Bo tylko z nią próbujemy walczyć, opierać się. Czyli utrzymujemy to, a wraz z tym rośnie prawdopodobieństwo wyboru szkodliwego.
Czy w ogole nie zawracac sobie glowy blogiem, tylko skupic sie na Programie.
Zdrowienie to nie jest “robić/nie robić”.
Powiedz z jakich przyczyn czytasz Bloga, choć w Programie WoP zalecałem, by tego nie robić?
Ja szczerze przyznam, ze jakos bardziej rozumiem to, o czym na blogu piszesz, noz w Programie.
Co np. “jakoś bardziej rozumiesz”?
Tutaj bardzo duzo mi pomagaja komentarze czytelnikow i twoje odpowiedzi na nie. Mam wersje bez wspolpracy.
A co oznacza “pomagają”?
Co widzisz jako “pomoc”?
Czy pokrywa się to z definicją trzeźwienia/zdrowienia 12 kroków?
Jeśli od tematów trudnych, których nie chcesz analizować, zmierzyć się, zaobserwować w realnym życiu, tylko o nich czytać, uciekasz w coraz większe pochłanianie wiedzy z Bloga, to nie dziwne, że jego czytanie widzisz jako dobre i “pomoc”.
Bo “czujesz się lepiej”. Tylko nie jest to efekt wewnętrznej zmiany, ani oczyszczenia.
To coś porównywalnego do hype-u, tej ekscytacji jak podczas otwierania kolejnych zdjęć pornograficznych.
Pamiętaj – to nie “samo+uczucie” jest dowodem na poprawę.
Tylko uczciwa analiza tego jak żyjesz. Najlepiej to zapisywać i porównywać do tego jak żyłeś.
Np. izolowałeś się, a teraz się otwierasz na ludzi, częściej wychodzisz, cieszysz się z obecności innych i jesteś przy innych swobodny, etc.
Ale chwilowa ekscytacja ulgą, że nic nie musisz robić, tylko możesz sobie czytać kolejny wielki artykuł to nie jest ani pomoc, ani postęp.
Oczywiście nie neguję, że pewne sprawy mogłeś lepiej pojąć dzięki artykułom i komentarzom. W końcu po to je napisałem.
A wszystko piszę zawsze od zera. Nie stosuję żadnej copy-pasty. Ciągle staram się ująć dany temat innymi słowami, z innej perspektywy, w inny sposób.
Ale zawsze też wyjaśniam kontekst.
Dlatego też w WoP mogłem napisać, że są impulsy ale też co mówię w Module 2? By analizować swoje życie – stawać się świadomym nawyków, których to elementem są tzw. wskazówki.
Wtedy okaże się jasne, że nie ma impulsu, który by cokolwiek powodował, tylko je PRETEKST, pewne podłoże, na bazie którego dokonujemy decyzji i podejmujemy działania.
Zaś tym podłożem często są konsekwencje negatywnego życia oraz zaniedbania i to wieloletnie. Oraz oczywiście myśli, które bełkoczą się samoistnie.
A zarówno wskazówki jak i dokonanie decyzji może odbyć się całkowicie poza świadomością i dlatego wydaje się, że był jakiś impuls, który coś spowodował, wywołał, zmusił nas, etc.
Używam różnych słów i określeń, bo każdy uzależniony jest na innym poziomie pojmowania, rozumienia, gotowości na zrozumienie.
Nie ma złotego środka.
Dla jednego będzie odkrywcze, że jest coś, co nim prowadzi i może się temu przyjrzeć.
A dla kogoś innego będzie odkrywcze, że to co wydawało mu się, że rządzi nim całe życie to jego własna energia, którą trwonił na wybory, które tylko w myślach wydawały się dobre.
Bo np. uważał, że jak przestanie uciekać, to umrze – to to coś, co cały czas stara się trzymać z dala od siebie, dopadnie go i pochłonie, zadusi, zabije.
A tutaj zaryzykował… i…? Żyje!
Raz mogę napisać, że emocje są ważne, a innym razem, że zupełnie nie są ważne.
A to dlatego, bo piszę w całkowicie różnych kontekstach.
Emocje są ważne, bo to nasza energia, to baza, na której zbudowaliśmy całą percepcję siebie, świata, życia, innych ludzi, przeszłości, swojej wartości, itd.
To też energia, którą się zasilamy, bo nigdy nie znaliśmy żadnej lepszej alternatywy.
A emocje nie są zupełnie ważne, bo to tylko i wyłącznie bezosobowa forma energii, której uwolnienie uwalnia nas. I umożliwia nam wybór tych lepszych alternatyw jak spokój, radość, wdzięczność, odwaga, odpowiedzialność, itd.
Nie musisz się wkurwić na nikogo i o nic, by mieć energię do działania. Bowiem może ona wynikać z takiego przedstawienia sobie np. obowiązków w pracy, że wykonujesz je chętnie i radośnie. A nie jak ofiara.
Więc oba twierdzenia – “emocje są ważne” i “emocje nie są ważne” są prawdą. Na różnych poziomach naszego rozwoju raz jedno jest ważne i stanowi prawdę, a innym razem to drugie.
Dla jednego, zupełnie nieświadomego jakiegokolwiek faktu, twierdzenie, że są impulsy może być bardzo ważne i prawdziwe. Bo nie jest w stanie jeszcze dostrzec tego pełniej.
Ale dla kogoś, kto już przebył pewną drogę to twierdzenie będzie oczywistym fałszem, bo to on dokonuje decyzji – np. na podstawie wielkiej niechęci do czegoś, wielkiego wstydu czy lęku i pragnie tej “nieskończonej” energii pożądliwości – zwanej żądzą. Choć dalej może mieć wrażenie, że rządzą nim jeszcze jakieś impulsy – bo nadal są aspekty nieuświadomione, od których ucieka.
Ale też może wtedy dostrzec, że z tej energii nigdy nie korzystał konstruktywnie, zaś ta cała szaleńcza ucieczka od rzeczywistości, to nie jest ucieczka od rzeczywistości, a od innych emocji i myśli (które mogliśmy też projektować na świat zewnętrzny), co jednak ma wielką cenę.
Uzależnienie jest to bardzo złożony, trudny, przenikający się z całym życiem problem. Bo to jakość życia. Destruktywna, która większość spraw widzi zupełnie odwrotnie.
Np. pokorę jako upokorzenie. Przyznanie się do porażki jako przegraną, a nie wygraną. Poproszenie o pomoc jako utratę “korony”. “Sam sobie poradzę” jako dobre, bo dumne, dążenie, itd.
Jednak w esencji to jest oczywiście bardzo proste.
Dlatego na Twoje pytanie – czy powinieneś się skupić tylko na WoP, czy też na Blogu – pozostawiam Twojej uczciwości.
Jeśli Ci to faktycznie pomaga – no to sprawa jest jasna.
Ale jeśli za tym stoją intencje nieuczciwe i negatywne… jakaś korekta jest potrzebna.
Chcialem jeszcze dopytac o jedna rzecz, poniewaz z tego co wyczytalem na blogu i w Programie, to czlowiek oglada porno zeby uciec od emocji ( stlumic). Ale dlaczego ucieka?
Jaki człowiek?
Ty zacznij mówić o sobie.
Ty powiedz dlaczego oglądasz porno?
Czy uciekasz?
A jeśli uciekasz, to w jaki sposób i od czego?
Nie mozna zyc, czujac ta emocje i nie ogladac porno?
Zaryzykuj i opowiedz.
Jezeli mozna, to jak sie tego nauczyc?
Czego chcesz się nauczyć?
Nie oglądanie porno i odczuwanie emocji to nie jest coś, czego nie potrafisz.
Tylko za żadne skarby nie chcesz.
Ale to i tak tylko jedna gałąź całego problemu.
Czuc sie za przeproszeniem gownianie, chocby do konca zycia,
Nikt nie jest skazany na nieprzyjemne uczucia.
Sami się na to skazujemy.
ale nie siegnac po porno, ani po inne uzywki.
No ale jeżeli Ty widzisz, że bez porno czy wódki będziesz “SIĘ czuł” gównianie do końca życia, to nie ma siły we wszechświecie, która Cię przekona, że to dobry pomysł.
Ponadto – sam mówisz – Ty widzisz siebie jako emocje.
Uważasz, że czujesz siebie – że emocje i to jak je potępiasz to Ty.
A że porno to zmienia w moment na kolosalnie lepszy stan – no to zmienia Ciebie!
Któż przy zdrowych zmysłach chciałby skazać się na życie jako kawał gówna, gdy może “czuć się jak” najlepszy kochanek pod Słońcem!
I nie jest to kombinowanie z mojej strony, jak rzucic porno, nie pracujac z programem. Nie nie. Nic z tych rzeczy.
Ok ale jest tu masa błędnych założeń na fundamentalne tematy.
Przede wszystkim nadal poruszasz się w akademickich rozważaniach, rozważaniach o jakimś “człowieku” oraz używasz frazesów, które są absolutnym fałszem.
Zastanawiam sie, co jest takiego w odczuwaniu emocji, ze czlowiek od tego ucieka, ze az siega po porno itd.
No to pora przestać się zastanawiać i uczciwie zacząć patrzeć na to jak żyjesz.
Bo nie ma żadnego “człowieka”, która tak żyje, ani nie ma niczego “w odczuwaniu”, by ten “człowiek” od tego uciekał.
Ty naprawdę uciekasz od emocji i to cały problem?
Ja piszę na podstawie własnych doświadczeń oraz doświadczeń setek ludzi, z którymi rozmawiałem.
Dlatego w wielki sposób muszę to uogólniać i generalizować.
Co nie znaczy, że jest jakiś kropka w kropkę uniwersalny opis, który można zapamiętać i problem rozwiązać jak krzyżówkę.
To jest dla mnie bez sensu. To cale uzaleznienie.
To dobrze.
Bo to co przedstawiasz to nie jest uzależnienie, tylko kilka wyssanych z palca dziwacznych twierdzeń.
Czuje emocje i co z tego?
TY czujesz emocje. I co z tego, że je czujesz?
Co dzisiaj czułeś i jakie to miało dla Ciebie znaczenie?
Moze i jest niekomfortowo, ale mozna z tym zyc przeciez. Po co siegac po porno?
To Twoja odpowiedzialność odpowiedzieć na to pytanie szczerze.
Jednym z najważniejszych fundamentów, których uczą na mitingach 12 kroków jest by MÓWIĆ TYLKO O SOBIE, O WŁASNYCH DOŚWIADCZENIACH.
Unikać nawet mówienia “się” – czyli “sięga się po to”. Mówimy tylko i wyłącznie “JA SIĘGAM PO TO”.
Czyli mówimy prawdę.
I w WoP nie mówię, byś analizował życie jakiegoś “człowieka”, który coś robi z jakichś swoich powodów.
Mówię, byś analizował życie WŁASNE. Przyglądał się radykalnie uczciwie własnym decyzjom i dążeniom.
Raz jeszcze powtórzę – uzależnienie to to jak żyjesz.
A to jak żyjesz, przynajmniej w momentach wyborów, nie jest dla Ciebie “bez sensu”. Właśnie zapewne ma największy i jedyny sens.
Dlatego w pierwszym punkcie napisałem – jeśli w czytanie bloga uciekasz od analizy własnego życia i wszystko traktujesz jako teoretyczne rozważania o jakimś wymyślonym “człowieku”, to na razie robisz się w balona.
Na razie “zastanawiasz się”, a tak naprawdę wpatrujesz się w mentalny bełkot, którego autorem NIE jesteś. Dlatego to co w nim widzisz jest bez sensu.
Bo każda myśl nie ma sensu. A myśli, które widzisz to nie rzeczywistość, ani analiza rzeczywistości.
I wodzisz się za nos, bo jesteś zahipnotyzowany treścią, którą całe życie uważałeś za prawdę, a siebie za jej twórcę. Tym samym też automatycznie nadawałeś jej znaczenie i wierzyłeś w ich prawdziwość.
No bo gdyby nie było to prawdą, to dlaczego miałbyś to pomyśleć?
Ten problem wyjaśnia Moduł 3.
A że opierasz się czemuś, uciekasz z pracy nad Programem WoP do bloga, mówisz, że Ci to pomaga, choć za moment piszesz takie rzeczy, to rzuca spory cień podejrzenia na to jak rozumiesz swoją sytuację i jej rozwiązanie.
W Module 4 odnośnie emocji mówię, że należy ten bełkot ignorować, bo racjonalizacje, projekcje, pytania będą się mnożyć w nieskończoność. I żadne z nich nie będzie miało sensu.
Zastąp słowa “człowiek” w swojej wypowiedzi słowem “ja” i wtedy sprawy zaczną się przejaśniać.
Podejrzewam, że Twoim zamiarem nie jest wyzdrowienie, a “zrozumienie” uzależnienia. I dlatego tylko próbujesz o tym czytać i budować w myślach obraz jakiś uniwersalny scenariusz “człowieka” i jego choroby “uzależnienia”.
I zrozumienie czego automatycznie rozwiąże go.
A to pułapka, w którą wielu wpada nawet na długie lata.
WoP wychodzi z założenia, że każdy, kto zdecydował się na pomoc, rozumie swoją bezradność, rozumie powagę swojego problemu i naprawdę pragnie go rozwiązać.
Oczywiście doświadczenie ukazało, że rzadko tak jest. Dlatego to podkreślam, by jak najszybciej każdy zdał sobie z tego sprawę.
Bo błąd można naprawić, tylko jeśli sobie zdamy sprawę, że go popełniamy.
Blog mi bardziej pomaga, w sensie takim, ze do znudzenia tu powtarzasz, aby ignorowac mysli i coraz bardziej udaje mi sie te mysli ignorowac. Nie do konca, moze nawet nie wiekszosc, ale duza czesc mysli ignoruje. I powoli tak jakby staje sie swiadomy tego, ze mysli sie pojawiaja, a nie ze to ja je mysle. Ale jednak nie wiem, kiedy wpatruje sie w mentalny belkot, a kiedy cos sam analizuje i przemyslam. Np gdy stane i pomysle sobie, ze ladna dzis pogoda, to czy to jest mentalny belkot, czy to ja pomyslalem? Tego nie wiem. A w kwestii tego czym jest uzaleznienie, to rozumialem to tak, ze uciekam od czegos w swoim zyciu, od problemow itd. A jesli ze wszystkim co sie robi, wiaza sie jakies emocje, to dlatego uwazam, ze uzaleznienie to ucieczka od emocji. Bo jezeli boje sie zmierzyc z jakims problemem w moim zyciu, to znaczy ze boje sie emocji, ktora bede czul mierzac sie z tym problemem. I jezeli od tego problemu uciekam w porno, to tak naprawde uciekam od emocji. Tak to rozumiem. Chyba ze zle rozumiem. Uzaleznieniem jeszcze jest dla mnie wpatrywanie sie w mentalny belkot. Ale.tutaj tak jak napisalem, nie wiem.kiedy jest belkot, a kiedy to ja o czyms mysle. Tak samo uzaleznienie to wybieranie negatywnosci, zamiast pozytywnosci i problem z rozroznieniem co jest co. Tak jak piszesz- uzaleznienie to to jak czlowiek zyje. A ja jak sie spojrze na to jak zyje, to nie dziwie sie, ze jestem uzalezniony. Zastanawia mnie tylko taki fakt, ze tak jak ty piszesz Piotrze, ze uzaleznieni sa i biedacy i bogaci. Robole i biznesmeni. Dlaczego ludzie, ktorzy maja pieniadze, kobiety, samochody i Bóg wie co jeszcze, tez sa uzaleznieni? Dziwne te cale uzaleznienie.
Jeszcze tak apropo problemow w zyciu. Ogladaam duzo pana Tolle-a i on ma taki jeden film zatytulowany: “No story, no problem”. Chodzi mi o to ( i ty tez o tym piszesz na blogu) ze wszystko jest, jakie jest i to dopiero czlowiek sam sobie stwarza problem. Swoja historia na temat danego zdarzenia itd. Wobec tego ucieczka od problemow jest tak naprawde ucieczka od wlasnych mysli, interpretacji danej sytuacji itd? Tak to rozumiem.
I jeszcze apropo mentalnego belkotu i o tym ze nie rozrozniam. Podam przyklad ze swojego zycia. Jade dzisiaj na rowerze, a naprzeciwko mnie jedzie rowerzysta i jedzie prosto na mnie. I jedzie, tak jakby mnie nie zauwazal. I chyba nie widzial, bo sie patrzyl w ziemie. W ostatniej chwili podniosl glowe i nie doszlo do wypadku. Moja pierwsza mysl zaraz po tym zdarzeniu: kurwa!, ale zaraz potem: pewnie sie czlowiek zamyslil i dlatego mnie nie zauwazyl. I teraz czy to byl belkot, te mysli?
Wiesz co, Piotrze. Ja nie wiem. Albo ja jestem jakis malo rozumny, albo uposledzony, albo jeszcze nie wiem co. Piszesz w drugim module tak:” Postrzeganie siebie jako ofiary to REZULTAT stłumionego poczucia winy,
co nie ma nic wspólnego z rzeczywistością!”
Ale przeciez m.in. na tym blogu pisales ze poczucie winy pojawia sie na skutek postrzegania sie jako ofiare. Tutaj jest jakies odwrocenie. Pisales ze przeciez emocje to rezultat tego jak cos postrzegamy. Czyli w tym wypadku stlumione poczucie winy bedzie rezultatem tego jak sie postrzegamy. Przecuez emocje nie sa mna. Tak pisales. I na skutek tego jak ja siebie widze, jakies sytuacje itd, powstana jakies emocje. A tutaj piszesz odwrotnie. Ze ktos siebie widzi tak i tak, bo ma stlumione poczucie winy. Nie wiem naprawde jak rozumiec to co piszesz, bo w WOP co innego, tutaj co innego…
Połączyłem Twoje komentarze w jeden, by był porządek.
Blog mi bardziej pomaga, w sensie takim, ze do znudzenia tu powtarzasz, aby ignorowac mysli i coraz bardziej udaje mi sie te mysli ignorowac. Nie do konca, moze nawet nie wiekszosc, ale duza czesc mysli ignoruje.
Czyli dobrze, że to powtarzam do znudzenia.
A w Programie jak coś napiszę raz, to należy to zastosować, sprawdzić, zaobserwować w swoim życiu.
Program to nie jest czytanka, tylko poważne zbiór informacji, obserwacji, wniosków, zaleceń, narzędzi.
Nie należy przeczytać i lecieć dalej i czytać kolejne 100 zdań i żadnego nie wdrożyć, nie zaobserwować.
“Wiedzieć”, “pamiętać o” nie oznacza, że to postęp.
Czasem wdrożenie, a nawet zaobserwowanie jednej informacji może wymagać nawet tygodni pracy.
I powoli tak jakby staje sie swiadomy tego, ze mysli sie pojawiaja, a nie ze to ja je mysle.
“Tak jakby”… to nie napawa optymizmem.
Wg mnie to “tak jakby” oznacza, że częściej masz taką myśl, co interpretujesz jako “już prawie o tym pamiętam”.
Ale jednak nie wiem, kiedy wpatruje sie w mentalny belkot, a kiedy cos sam analizuje i przemyslam.
Widzisz?
Więc elementem Twojego życia jest to, że nie wiesz kiedy coś robisz, ani co, a kiedy czegoś nie robisz.
To “tak jakby” to tylko “wiem o tym”. Starasz się to pamiętać. Ale nie masz tego świadomości.
To tak jakbyś nie wiedział kiedy wpatrujesz się w reklamę frytek, a kiedy jesz frytki, które zamówiłeś.
Kiedy byś “tak jakby” stał się bardziej świadomy, że oglądasz reklamę, a nie spożywasz posiłek?
Na razie nie jesteś w stanie stwierdzić kiedy sam zainicjowałeś proces mentalny w jakimś konkretnym celu i z jaką intencją, a kiedy jesteś non stop w stanie hipnozy mentalnym bełkotem, który wcale nie wydaje Ci się mentalnym bełkotem, a analizowaniem i konstruktywnym myśleniem.
Czy to nie poważne?
Nie mówię tego w formie zarzutu, tylko daję Ci bardzo istotne wnioski.
I niestety je daję.
Np gdy stane i pomysle sobie, ze ladna dzis pogoda, to czy to jest mentalny belkot, czy to ja pomyslalem? Tego nie wiem.
Co zaczyna pokazywać czym jest uzależnienie.
To jest m.in. tak nieświadome życie.
To dokładnie taki sam problem jak “nawet nie wiem kiedy znowu usiadłem przed pornografią”.
A gdy będzie myśl – “jestem nic nie wartym gnojkiem” – czy to mentalny bełkot, czy sam to pomyślałeś? A jak ta myśl będzie “wracać” co 5 minut lub non stop trwać?
Jak wtedy mają się fakty?
A w kwestii tego czym jest uzaleznienie, to rozumialem to tak, ze uciekam od czegos w swoim zyciu, od problemow itd. A jesli ze wszystkim co sie robi, wiaza sie jakies emocje, to dlatego uwazam, ze uzaleznienie to ucieczka od emocji.
Ale to dalej tylko akademickie rozważania, a nie uczciwa, wnikliwa analiza własnego życia.
“Rozumiem to tak” to tylko “widzę taką myśl na ten temat, która wydaje się mieć sens”. A jakie są fakty?
Na razie dużo wiesz teoretycznie, a nie jesteś w stanie stwierdzić czy pomyślałeś, że jest ładna pogoda, czy nie.
Prawda jest naturalnie prosta.
Ale widzimy, że nawet wobec kwestii tak infantylnych jak pogoda nie jesteśmy w stanie nie tylko stwierdzić czy pomyśleliśmy dane myśli, czy nie.
Ani jak się one mają do samej pogody, którą widzimy.
Bo to, że widzisz takie myśli – niezależnie czy je wybrałeś, czy nie, czy w nie wierzysz, czy nie – to czy to jest prawda? Czy pogoda naprawdę jest ładna?
A co to znaczy ładna?
A gdy leje deszcz, to pogoda nie jest ładna? Jaka jest wtedy? Brzydka?
Czyli pogoda ma 2 stany – ładna/brzydka? To na pewno ma cokolwiek wspólnego z pogodą?
Czy mówiąc to mówisz o świecie zewnętrznym, czy jednak o czymś innym?
Ta informacja pochodzi z zewnątrz – z tej “pogody”, czy raczej z wewnątrz i jest narzucana na to co widzisz?
I jaki byłby cel myślenia o tym, że pogoda jest ładna? Trzeba o tym myśleć? A nie widać tego?
A gdybyś zobaczył myśl, że pogoda jest brzydka, to znaczy, że pogoda jest brzydka?
Jeśli całe życie hipnotyzujemy się myślami, to z góry zakładamy, że one mówią o rzeczywistości – jaka jest treść myśli – takie są fakty.
Tylko że jest zupełnie inaczej.
Bo jezeli boje sie zmierzyc z jakims problemem w moim zyciu, to znaczy ze boje sie emocji, ktora bede czul mierzac sie z tym problemem.
To nie jest uczciwe wyznanie, tylko powtórzenie czegoś, co skądś przeczytałeś.
W WoP mówiłem, by się temu przyglądać w momencie wyboru. Nie przed, nie po fakcie – bo wtedy to będzie już racjonalizowanie, usprawiedliwianie, dorabianie kontekstu. A nie prawda.
I jezeli od tego problemu uciekam w porno, to tak naprawde uciekam od emocji. Tak to rozumiem.
Tylko to “wiesz”.
A wiedzieć można fałsz.
Chyba ze zle rozumiem.
Problem jest w tym, że tylko to “rozumiesz”.
Ale nie masz świadomości.
Bo tak jak sądzisz, że myśli opisują rzeczywistość, tak sądzisz, że informacje pochodzące z zewnątrz wystarczą.
Gdy coś zrozumiesz – wystarczy.
I zanim coś zastosujesz, najpierw musisz to zrozumieć.
Ale tak nie jest.
Bo większość możesz “zrozumieć” dopiero, gdy to doświadczysz i właściwie zinterpretujesz swoje doświadczenia.
Uzaleznieniem jeszcze jest dla mnie wpatrywanie sie w mentalny belkot. Ale.tutaj tak jak napisalem, nie wiem.kiedy jest belkot, a kiedy to ja o czyms mysle.
Co stanowi jeszcze większy problem, niż samo wpatrywanie się.
Czyli elementem uzależnienia nie tylko jest to, że się wpatrujesz w bełkot, który uważasz za ważną, obiektywną prawdę ale też nie widzisz, że to robisz, ani kiedy.
Nie masz świadomości dokonywania decyzji.
Tak samo uzaleznienie to wybieranie negatywnosci, zamiast pozytywnosci i problem z rozroznieniem co jest co.
A czy to nie jest samo w sobie tak straszliwie ważne, że aż nogi się uginają?
Nie wiesz co jest pozytywne, a co negatywne.
To tak jakbyś nie potrafił odróżnić, który pedał w samochodzie jest gazem, a który hamulcem.
To jakbyś nie potrafił odróżnić co jest oknem, a co drzwiami.
To jakbyś nie potrafił odróżnić ognia od wody.
Opatrunku od papieru ściernego.
Podłogi od sufitu.
Jazdy samochodem do przodu, a jazdy do tyłu.
Wchodzenia od schodzenia po drabinie.
Wrzątku od bryłki lodu.
Z tym jednym stwierdzeniem związana jest monumentalna ilość zagrożeń i tragicznych konsekwencji – jak np. wybór Hitlera na kanclerza.
Tak jak wybór wódki zamiast np. uczciwości.
Tak jak wybór porno zamiast…?
Tak jak piszesz- uzaleznienie to to jak czlowiek zyje. A ja jak sie spojrze na to jak zyje, to nie dziwie sie, ze jestem uzalezniony.
Na razie wg mnie nie patrzysz na to jak żyjesz, tylko na swoje osądy tego. Lekko tylko muskasz jedno czy kilka działań, za które się obwiniasz i których się wstydzisz.
Sam napisałeś – “jak spojrzę”. Na moment, raz czy dwa zerkasz. A uzależnienie to właśnie to jak żyjesz.
Napisałeś – “tak jak piszesz”. Ale właśnie ja to napisałem. Na razie to tylko wiesz, bo ja to napisałem.
A gdy patrzysz na coś i od razu oczarowujesz się myślą – “ładna dziś pogoda”, to co to ma wspólnego z tym na co się patrzysz?
Nie mówisz o faktach, tylko … właśnie – co?
To na razie przeczytanie tytułu książki “ja i moje życie”, to jeszcze nawet nie odwrócenie kartki, by przyjrzeć się spisowi treści.
Zastanawia mnie tylko
Nie “tylko”, a już kolejna rzecz.
Jak mówiłem – umysł będzie pomnażał takie pytania w nieskończoność, a żadne z nich nie ma sensu.
Nie zastanawia Ciebie, tylko non stop wpatrujesz się w myśli, które się mnożą jak karaluchy.
taki fakt, ze tak jak ty piszesz Piotrze, ze uzaleznieni sa i biedacy i bogaci. Robole i biznesmeni. Dlaczego ludzie, ktorzy maja pieniadze, kobiety, samochody i Bóg wie co jeszcze, tez sa uzaleznieni?
Dziwne te cale uzaleznienie.
Jak mówiłem – na razie nie mówisz o uzależnieniu. Tym bardziej nie “całym”.
Dlatego to, co nim nazywasz wydaje Ci się dziwne.
I znowu – proszę, byś mówił o sobie, a Ty mówisz o biedakach i bogatych, “robolach” i biznesmenach.
Dziwi Cię to, bo tak jak w przypadku pogody, nie mówisz o pogodzie, a opisujesz myśli jakie widzisz.
A myśli to nie jest rzeczywistość.
Każda myśl to jest fałsz.
Po raz kolejny – jeśli chcesz przestać się dziwić, to wybierz uczciwość w oglądzie WŁASNEGO życia, WŁASNYCH wyborów, WŁASNYCH decyzji, WŁASNYCH intencji.
Niczego nie mówię tu z wyrzutem. Ani nie staram się ukazać Ciebie z jakiejś szczególnie negatywnej perspektywy.
Bo miliardy ludzi postępują dokładnie tak samo i są tak samo nieświadomi, a nawet i bardziej.
Tylko podkreślam – czytasz, czytasz, czytasz, kupujesz programy, nie wiadomo z ilu jeszcze źródeł czerpiesz.
A gdy przychodzi do przyjrzenia się jednej myśli – okazuje się, że nic nie wiesz.
Oczarowujesz się, że “tak rozumiesz” to czy tamto. Ale prawda ma się tak – że nie widzisz jak jest. Bo się indoktrynujesz przeróżnymi treściami, w tym myślami.
To jakbyś się spóźnił do pracy, szef pyta dlaczego się spóźniłeś, a Ty odpowiadasz – “tak to rozumiem, że…”
Każdy by rozumiał, że ściemniasz, że nie mówisz prawdy.
A to jest właśnie to o czym mówił pan Tolle – te historie.
Całe życie się nimi hipnotyzujesz, zakrywasz nimi rzeczywistość i jest problem, by nawet widzieć czy pomyślałeś jaka jest pogoda, czy nie i czy ona naprawdę taka jest.
Jeszcze tak apropo problemow w zyciu.
Nie a’propos, tylko non stop wpatrujesz się w myśli, które się mnożą w nieskończoność i wiją niekończące się historie.
Ogladaam duzo pana Tolle-a i
Właśnie.
Czyli non stop wręcz obżerasz się informacjami. Ale ich nie przekuwasz na realne życie.
on ma taki jeden film zatytulowany: “No story, no problem”.
Tak, zgadza się.
A Ty wierzysz w każdą historię jaką widzisz w myślach.
Chodzi mi o to ( i ty tez o tym piszesz na blogu) ze wszystko jest, jakie jest i to dopiero czlowiek sam sobie stwarza problem.
Zgadza się.
Na co przykładem jest, że nie wiesz nawet czy Ty pomyślałeś, że pogoda jest ładna.
Albo że “dlaczego ludzie mający kobiety i samochody są uzależnieni”.
No bo dla Ciebie “uzależnienie” to np. uciekanie od wstydu – widzenia siebie jako gorszego. A przecież ktoś kto ma kobiety nie może widzieć siebie jako gorszego!
Ale czy to cała perspektywa?
Swoja historia na temat danego zdarzenia itd. Wobec tego ucieczka od problemow jest tak naprawde ucieczka od wlasnych mysli, interpretacji danej sytuacji itd? Tak to rozumiem.
Nie “rozumiesz”, tylko wpatrujesz się w mentalny bełkot pozostając ślepym na rzeczywistość.
Podaj jeden przykład ze swojego życia – uczciwie i wnikliwie przeanalizowany – to stanie się to jasne.
I jeszcze apropo mentalnego belkotu
Jak widzimy – nieskończoność…
i o tym ze nie rozrozniam. Podam przyklad ze swojego zycia. Jade dzisiaj na rowerze, a naprzeciwko mnie jedzie rowerzysta i jedzie prosto na mnie. I jedzie, tak jakby mnie nie zauwazal. I chyba nie widzial, bo sie patrzyl w ziemie. W ostatniej chwili podniosl glowe i nie doszlo do wypadku. Moja pierwsza mysl zaraz po tym zdarzeniu: kurwa!, ale zaraz potem: pewnie sie czlowiek zamyslil i dlatego mnie nie zauwazyl. I teraz czy to byl belkot, te mysli?
No uważam, że myśl “kurwa!” to jest owoc dojrzałej egzegezy świętej treści mentalnej. ;)
Gdzie ta kurwa? To kurwa jechała na tym rowerze?
Rower był w kształcie kurwy?
Obok szła?
Jak większość – wg Ciebie myśleniem jest “moja pierwsza myśl”. Tylko dlatego, bo “była pierwsza”.
Ale czy wybrałeś, by ją pomyśleć? Po co mieszać do tego jakąkolwiek kurwę?
Po co przeklinać – rzucać przekleństwa?
A drugą też pomyślałeś? Mogę zapytać w jaki sposób to zrobiłeś?
Czy “pewnie się człowiek zamyślił i dlatego nie zauważył” to prawda? Zapytałeś się go o to i Ci to powiedział?
Oglądałeś filmik “no story, no problem”, a jednak historię sobie stworzyłeś.
A czy “ładna dziś pogoda” to nie jest przypadkiem taka sama historia? Co ona ma wspólnego z rzeczywistością?
Ponowny przykład, że nie masz pojęcia w kolejnej sytuacji czy pomyślałeś, czy wydarzyło się coś innego.
Ani nawet nie jesteś w stanie określić czy myśl jest bełkotem, czy opisem rzeczywistości.
Zacznij od kontemplacji tych fundamentalnych spraw.
Bo przecież to samo dotyczy pornografii – wszelkiej maści myśli o treści erotycznej.
W pewnych okolicznościach, o których masz całe historie, pierwsze myśli to “a gdyby tak włączyć porno i sobie ulżyć/zapomnieć o tym?”…
Ponadto mamy też przykład innego człowieka, który też był tak zahipnotyzowany myślami, że nawet nie zauważył innego rowerzysty.
“Rozumiem” nie jest tożsame ze “znam fakty”. Ani tym bardziej nie oznacza, że te fakty uzyskałeś poprzez uczciwą kontemplację świata, którego doświadczasz radykalnie subiektywne.
Na razie tylko indoktrynujesz się. Zastępujesz uczciwą, wnikliwą kontemplację własnych doświadczeń “wiedzeniem o” – pamiętaniem przeczytanych treści.
Poprawną drogą jest dążenie, by tę kontemplację kontynuować, aż jej owoce pokryją się z tym, co wiedziałeś wcześniej lub być może okażą się inne ale będziesz pewny, że są prawdą.
Ponownie przytoczę przykład z koperkiem – mógłbyś o tym jak pachnie koperek przeczytać 1000 książek i “tak rozumieć” zapach koperku jak tam opisali.
Ale to wszystko to tylko ułuda, która staje się oczywistą “mgłą myślową przesłaniającą rzeczywistość” w tej samej chwili, gdy w rzeczywistości poczujesz zapach koperku.
I wtedy już nie musisz próbować dalej tego rozumieć. Bo już wiesz jaka jest rzeczywistość. I nie jest potrzebna o tym żadna myśl. Bo po co?
Gdy już poczułeś zapach koperku, po co jeszcze o tym myśleć? Po co jeszcze jest potrzebna nawet jedna myśl?
Czy myśl, że “koperek pachnie ładnie” lub “koperek pachnie brzydko” ma cokolwiek wspólnego z koperkiem i jego zapachem?
Czy myśl “jestem głupi” ma cokolwiek wspólnego z Tobą, ze mną, czy z kimkolwiek innym?
Ponadto – zacząłeś pytać o impulsy, bo nie rozumiesz. A teraz już mamy 4 komentarze, same pytania, niezrozumienia.
Po wysłaniu tej odpowiedzi, pojawi się pewnie ze 100 kolejnych pytań, może uraza, frustracja.
No powiedz – czy to “jedzie tak jakby mnie nie zauważał” to rzeczywistość, czy myśli – ta historia, o której mówił pan Tolle?
I nagle “o kurwa!” – historia jaką się hipnotyzowałeś okazała się inna, niż rzeczywistość!
Patrzyłeś, że nie patrzy, że jedzie prosto na Ciebie, a jednak prawie doszło do wypadku. I dlaczego? Bo on się nie patrzył? Ale Ty przecież nie widziałeś tak samo jak on. Patrzeć nie znaczy widzieć.
W każdej chwili mogłeś skręcić ale byłeś tak zahipnotyzowany myślami, że nawet nie wziąłeś odpowiedzialności za swoje bezpieczeństwo.
Zapewne chciałeś tego zderzenia, by móc tę osobę obwinić.
A potem kolejna historia – “może się on zamyślił”.
Ale jedyny istotny “aktor”, który się “zamyślił” to byłeś Ty. I tak zaabsorbowałeś się tą historią, którą z góry uznałeś za rzeczywistość, że nie dostrzegłeś, że była o Tobie.
Tak projektowałeś myśli na kogoś, że prawie sam wjechałeś w tego gościa.
I teraz czy to był bełkot, te myśli?
Możesz policzyć ile o tym jednym wydarzeniu było historii.
Wiesz co, Piotrze. Ja nie wiem. Albo ja jestem jakis malo rozumny, albo uposledzony, albo jeszcze nie wiem co. Piszesz w drugim module tak:” Postrzeganie siebie jako ofiary to REZULTAT stłumionego poczucia winy,
co nie ma nic wspólnego z rzeczywistością!”
Ale przeciez m.in. na tym blogu pisales ze poczucie winy pojawia sie na skutek postrzegania sie jako ofiare. Tutaj jest jakies odwrocenie. Pisales ze przeciez emocje to rezultat tego jak cos postrzegamy. Czyli w tym wypadku stlumione poczucie winy bedzie rezultatem tego jak sie postrzegamy. Przecuez emocje nie sa mna. Tak pisales. I na skutek tego jak ja siebie widze, jakies sytuacje itd, powstana jakies emocje. A tutaj piszesz odwrotnie. Ze ktos siebie widzi tak i tak, bo ma stlumione poczucie winy. Nie wiem naprawde jak rozumiec to co piszesz, bo w WOP co innego, tutaj co innego…
Tak się tylko wydaje, bo non stop jesteś omamiony myślami.
Nie przyjrzałeś się żadnej własnej percepcji, nie kontemplujesz z czego wynika, co jest jej konsekwencją. Nic.
Tylko używasz słów jako idei, którymi “podlewasz” myśli.
Bujasz w obłokach “dymu myślowego”. A rzeczywistości nie pojmujesz, nie rozumiesz, nie widzisz.
Cóż za problem wywnioskować, że wstyd powstał jako konsekwencja wiary w przekonanie “jestem gorszy”, w które kiedyś uwierzyłeś.
A następnie na bazie tego wstydu zacząłeś wierzyć w nowe percepcje, które produkował umysł, w kolejne racjonalizacje, projekcje, etc. To są te “historie”. “Jestem gorszy” to też tylko historia, w którą wierzysz.
Np. wstyd mógł być konsekwencją wiary w “jestem gorszy”, a na jego podstawie już stworzyłeś sobie kolejne, np. “nie zasługuję”.
Oba twierdzenia są prawdą – że emocja powstaje z percepcji i percepcje z emocji.
Ale jeśli dalej będziesz się tylko upijał tłustymi kęsami informacji, cała rzeczywistość zawsze będzie poza zasięgiem.
A Ty zaczniesz obrastać w ten “tłuszcz informacyjny” i będzie Cię on coraz bardziej obciążał.
Raz jeszcze – zacznij zajmować się swoim życiem.
Na razie nie jesteś w stanie nawet stwierdzić czy pomyślałeś, że pogoda jest ładna.
Nie jesteś w stanie stwierdzić co było faktem, a co myślą i czy w ogóle te myśli pomyślałeś w jednej sytuacji z drugim człowiekiem – rowerzystą.
Tym się zajmij.
A nie już lecisz dalej.
Raz czytasz jedno twierdzenie, z którym nic nie robisz, następnym razem drugie, z którym też nic nie robisz.
Wcześniej pan Tolle i też – brak kontemplacji.
I za chwilę zgrzyt. I następny. I pytania. I tak w nieskończoność.
I zaraz kolejne milion pytań. I wątpliwości. I sam już nie wiem.
I Piotrze wytłumacz.
A czy już wykonujesz notatki? Czy zaobserwowałeś choć raz siebie w sytuacji widzenia siebie jako ofiary?
Jak mówię – na razie nie jesteś w stanie nic stwierdzić wobec myśli “pogoda jest ładna”.
I pytasz się mnie czy pomyślałeś. Ja przecież nie mogę Ci powiedzieć czy i co zrobiłeś.
Raz że nie wiem. Dwa – nawet jakbym stał obok, to Twój świat wewnętrzny – nie da się stwierdzić co zrobiłeś wewnątrz.
Trzy – nawet gdybym wiedział – a jestem tego prawie pewien – to powiedzenie Ci tego byłoby błędem.
Bo to by była tylko kolejna informacja – kolejne “wiem, bo o tym przeczytałem/bo mi ktoś o tym powiedział”, z którymi widzimy jak się miotasz.
Zamiast pożerać kolejne kęsy wiedzy i próbować ją “rozumieć”, przestań i zacznij analizować swoje życie.
Z wiedzy NIE korzystamy tak, że ją zapamiętujemy i próbujemy zrozumieć.
Tylko w swoich doświadczeniach, dążeniach, kontemplacjach obieramy jakiś aspekt swojego życia, uczciwe analizujemy to jaki dla nas obecnie jest i zaczynamy zmianę, korektę całego kontekstu.
Kierunek nie ma być z zewnątrz do wewnątrz, tylko z wewnątrz do wewnątrz, a informacje/wiedza mają tylko ukazywać cel.
Samo czytanie informacje, to jak oglądanie zdjęć jakiegoś miejsca, do którego jednak się jeszcze nie wybrałeś. I możliwe, że nie masz takiej intencji.
Mówienie “wiem o” tym, bo o tym przeczytałeś z zewnętrznego źródła jest jak twierdzenie, że byłeś w jakimś miejscu, bo obejrzałeś pocztówki, które ktoś inny Ci wysłał.
Dlatego też pojawiają się problemy, by przedstawić najprostszą rzecz spoza tego, co znajdowało się na tych “pocztówkach”.
Twoje pytania właśnie wynikają z tego, że oglądanie pocztówek uznajesz za tożsame z odbyciem podróży.
Szczerze mowiac, to ze tak powiem: nie wiem o czym do mnie mowisz. Ale miliona pytan nie bedzie. Nie bedzie juz nawet jednego. A analizy mojego zycia dokonalem i wyszlo ze jest chujowe, do dupy itd. I patrzac na to jak zyje, to ta analiza jest trafna. Chyba ze wynika z osadzania siebie. I jest wtedy falszem. Nie wiem natomiast jak mam zyc bez mysli. Przeciez analizowanie to tez myslenie. A notatki wykonalem i jako moze nie ofiare, ale malego bezradnego czlowieczka postrzegam sie caly czas. I nie wiem jak przestac sie tak postrzegac. Byc moze postrzegam sie tak, bo wpatruje sie w swoje mysli. A byc moze nie. Ale tu znowu wraca temat, jak tu zyc bez mysli. Przeciez nawet jak pisze ten tekst, to zanim cos napisze, to pojawia mi sie mysl co mam napisac. I nie rozumiem tego, ze mowie ze czegos nie rozumiem, a ty Piotrze piszesz, ze to “nie rozumiem” to jest mysl, w ktora sie wpatruje. Czarna magia dla mnie.
A na koniec napisze, ze mam nerwice i czuje caly czas cos w ciele- w brzuchu, chyba emocje i uciekam w porno zeby tego nie czuc. Pomaga na jakis czas, a potem wraca. I potem znowu porno i tak w kolko. Technike uwalniania probuje stosowac, ale oczywiscie nie caly czas, bo przeciez slucham sie mysli. Ale dwa razy dziennie medytuje skupiajac sie wlasnie na tych odczuciach w ciele i wtedy staram sie te uczucia obserwowac i ignoruje mysli. Ale to nie dziala. Metode Sedony tez probuje, ale to tez nie daje efektow. A czytalem ksiazke i mam nawet kurs na 20 plytach cd, pana Dwoskina. I on mowi w tym kursie, ze jest niemozliwe zeby nie dzialala, bo dziala zawsze i na kazdego. A ja co? Zadaje te pytania: could you? Would you? When? Now. I co? I gowno. ( za przeproszeniem Piotrze) Dziekuje ci za to ze poswieciles mi swoj cenny czas. Bede przerabial twoj Program ( ktory to juz raz? 5-ty?) najlepiej jak bede potrafil. Ale fajerwerkow sie nie spodziewam. Skoro poprzednimi razami nic nie wskoralem, to teraz pewnie tez nic z tego nie bedzie. Pozdro!
Szczerze mowiac, to ze tak powiem: nie wiem o czym do mnie mowisz.
Treść jest jasna, przekaz konkretny do poszczególnych zagadnień, które zawsze umieszczam nad moją odpowiedzią.
Skoro nie wiesz, to znaczy, że nie chcesz wiedzieć.
Bo co mówię i o czym jest podane czarno na białym.
A że odnoszę się do konkretnych treści, Twoich wypowiedzi, przeżyć, historii w oparciu o informacje z WoP, to solidny sygnał, że raczej nie przepracowałeś nic z tego.
To jakbyś zdał prawo jazdy – “przerobił je” ale nigdy nie siadł za kółkiem samochodu samodzielnie.
Po jakimś czasie wracasz do instruktora jazdy, on pyta się o Twoją jazdę, np. jak Ci idzie parkowanie, a Ty – “nie wiem o czym do mnie mówisz”.
Byłoby oczywiste, że nawet raz nie zaparkowałeś.
Albo przeczytałeś 5 razy książkę kucharską ale nic z niej nie wykonałeś.
Kucharz się Ciebie pyta o różne parametry, jak ugniatałeś ciasta, jakie kawałki kurczaka kroiłeś, itd.
Wtedy też byś odpowiedział, że nie wiesz o czym do Ciebie mówi ten kucharz.
Ale miliona pytan nie bedzie. Nie bedzie juz nawet jednego.
Będą. I są.
Gdybyś się temu tematowi przyjrzał, to byś dostrzegł, że zadajesz masę pytań ale na żadne nie odpowiadasz.
Tak jak np. “jak żyć bez myśli?” Odpowiedzi można podać niezliczone ilości.
To taki sam “problem” jak pogubienie się, gdy powiedziałem, że emocje pochodzą z percepcji, a i percepcje z emocji.
Umysł, którym jesteś zahipnotyzowany 24/7 jak niewolnik, gubi się tym bardziej im prostszy jest problem.
A analizy mojego zycia dokonalem i wyszlo ze jest chujowe, do dupy itd. I patrzac na to jak zyje, to ta analiza jest trafna.
To nie jest żadna analiza.
To bazgrolenie na kolanie wulgarnych, bezwartościowych frazesów czy raczej w ogóle wulgaryzmów bez żadnej treści i znaczenia.
Ponadto – mówisz, że dokonałeś analizy życia, a za chwilę “i patrząc na to jak żyję, to ta analiza jest trafna”.
A jak mogłeś jej dokonać inaczej, niż patrząc na swoje życie?
Czyli zrobiłeś coś nie patrząc na swoje życie i dopiero na nie spojrzałeś w ten czy inny sposób.
Coś tu jest solidnie podejrzanego.
Chyba ze wynika z osadzania siebie. I jest wtedy falszem.
Jest fałszem, bo nie napisałeś nic zgodnego z prawdą.
Nie wiem natomiast jak mam zyc bez mysli.
A kto powiedział, że masz żyć bez myśli?
No o tym mówię – nie słuchasz, fantazjujesz o tym co Ci mówię, co jest podane w WoP.
Czy w WoP powiedziałem, że masz żyć bez myśli?
Co mówiłem o myślach?
Przeciez analizowanie to tez myslenie.
Nie “też”. Analizowanie to jedna z form myślenia.
A to co robisz przez 99,9% czasu to jest wpatrywanie się w mentalny bełkot, co nie jest w żaden sposób konstruktywne.
Zaś co do “analizowania” to na razie tego zupełnie brakuje.
5 sekund wpatrywałeś się w myśli i stwierdziłeś, że jest chujowo (zapewne bo oglądasz porno od X lat).
I to wszystko.
Coś jeszcze?
Wnikliwego obrachunku moralnego z pomocą doświadczonej osoby, np. ze mną, ludzie dokonują tygodniami, miesiącami. Niektórzy latami.
A nie – “już, jest chujowo”.
Ostatnio jeden mężczyzna powiedział mi, że 4 czy 5 lat potrzebował, by uświadomić sobie, że nie jest myślami.
Myśli to nie myślenie, ani analiza, tak jak farbki i pędzel to nie jest obraz.
A notatki wykonalem
Nie wiem co to za notatki, skoro mówisz, że żyjesz “chujowo”, “do dupy”, itd.
Ani nie wiem jaką miałeś intencję pisząc je ale na pewno nie zdrowia.
Notatki to nie jest coś, co raz sobie “wykonujesz” i fajrant.
To nie cerowanie dziury w gaciach.
Cel notatek to jak rysowanie mapy własnego życia i osobowości.
A celem mapy nie jest stwierdzenie “ale chujowa okolica”.
Tylko to pomoc w rozeznaniu, w poruszaniu się po tym terenie.
Celem notatek jest też stawanie się świadomym rzeczywistości w momencie ich pisania.
i jako moze nie ofiare, ale malego bezradnego czlowieczka postrzegam sie caly czas.
Bo jesteś bezradny. Jak każdy uzależniony. Jesteśmy bezradni wobec tego problemu.
I dlatego konieczna jest pomoc kogoś/czegoś większego od Ciebie, np. wspólnoty 12 kroków.
A Ty mówisz, że nie. 5-ty raz będziesz robił to samo. I – jak sam trafnie zauważyleś – czego można się spodziewać?
Uważasz, że teraz będzie coś innego?
A co zmieniłeś za drugim razem, trzecim i czwartym?
Co zamierzasz zmienić teraz?
Wiesz, jeśli masz problem, by rozeznać się czy myślisz, czy nie nawet o pogodzie, by przyjrzeć się nawet jednemu uczuciu, które czujesz cały czas, to naprawdę nie możesz liczyć, że dalsze samotne zmaganie się ze wszystkim przyniesie Ci poprawę.
Widzisz siebie jako bezradnego ale nadal nie zmieniasz decyzji. Dalej chcesz próbować tego samego.
Dlaczego?
I nie wiem jak przestac sie tak postrzegac.
No bo nigdy nie “przerobiłeś” WoP nawet raz. Tylko 4 razy czytałeś i nie miałeś intencji nic pojąć.
Tak jak teraz moich odpowiedzi.
A jak wielu mówiłem – nie, to nie.
Nikomu nie da się pomóc na siłę.
Znowu – jak u każdego, kto nie stosuje zaleceń i nie ma intencji ich zrozumieć – pytasz “jak?”
JAK można coś przestać robić?
No powiedz – jak przestać się drapać po nosie? Czy potrzebna jest do tego jakaś technika?
Czy zaprzestanie drapania się po nosie wymaga jakiejś technologii, tajemnicy, sposobu? Czy potrzebne jest “JAK”? Jakaś metodologia?
To nie są pytania retoryczne. Zadaję je, byś na nie sobie odpowiedział.
To że tak się postrzegasz całe życie i nie przestajesz NIE wynika z tego, że nie poznałeś tej magicznej, niezbędnej techniki – odpowiedzi na pytanie “jak?”
Zamiast rozważać na tak ważnymi sprawami, sugerowałem, byś przyjrzał się dlaczego pogodę postrzegasz jako np. “ładną”.
Gdybyś uczciwie i rzetelnie wykonywał notatki, to nie tylko przeanalizowałbyś cały problem – co robisz, w jakich okoczlinościach, co z tego masz, czym to wszystko jest.
Ale też byłbyś świadomy w tych momentach – widziałbyś swoje decyzje i to że je podejmujesz oraz dlaczego.
Odpowiedź byłaby wtedy jasna.
A teraz wmawiasz sobie, że nie wiesz jak coś możesz przestać robić, bo takiej właśnie analizy dokonałeś – jest chujowo.
Widzimy jak istotna jest rzetelność i uczciwość.
Robienie dla samego robienia tak się właśnie kończy.
WoP możesz przeczytać kolejne 20 razy i nadal będzie tak samo.
Konieczne są zmiany.
Byc moze postrzegam sie tak, bo wpatruje sie w swoje mysli. A byc moze nie.
…
Jak widzimy – nadal nie masz zamiaru uczciwie przyjrzeć się czemukolwiek w swoim życiu.
Mylisz obserwację ze ślepymi osądami.
“Może tak, może nie” tłumaczy się jako – “nie mam zamiaru”.
Ale tu znowu wraca temat, jak tu zyc bez mysli.
Ignorowanie chmur na niebie nie oznacza, że masz żyć bez chmur.
Przeciez nawet jak pisze ten tekst, to zanim cos napisze, to pojawia mi sie mysl co mam napisac.
Tak – POJAWIA SIĘ MYŚL.
A nie wybrałeś żadnej analizy. Tylko przepisujesz myśli.
To jakbyś nie widział różnicy między – “przygotowałem sobie posiłek”, a “pojawił się talerz z jakimś żarciem”.
Nie ma ani intencji pracy, ani intencji zrozumienia, ani świadomego wyboru, by myśleć – czyli też analizować czy dane spostrzeżenie jest zgodne z prawdą, czy nie.
Dlatego piszesz rzeczy takie jak “może tak, może nie”.
I naprawdę jest to “myśl co masz napisać”???
Kto tak twierdzi? Ta myśl? Myśli mówi Ci co MASZ zrobić?
Nie – właśnie dla Ciebie całe życie to było – myśli = tak mam postąpić.
I tyle.
Jak widzisz myśl “ładna jest pogoda”, to ładna jest pogoda. I tyle.
Jak widzisz myśl “brzydko dzisiaj”, to jest brzydko i tyle!
Jak widzisz myśl o porno, to masz obejrzeć porno. Koniec tematu!
Jak widzisz myśl “jestem XYZ człowieczkiem”, to jesteś takim człowieczkiem. Proste!
Pytasz jak żyć bez myśli.
No to POMYŚL – jak żyć bez myśli w tym przypadku? Gdyby się myśl nie pojawiła “co napisać”?
Co byś napisał? Pojawiłaby się czarna dziura i wchłonęła cały wszechświat?
No, nie zostałoby Ci nic innego, niż przyjrzeć się rzeczywistości i napisać prawdę.
A to wymagałoby odpowiedzialności.
I nie rozumiem tego, ze mowie ze czegos nie rozumiem, a ty Piotrze piszesz, ze to “nie rozumiem” to jest mysl, w ktora sie wpatruje. Czarna magia dla mnie.
Tak, a ta “czarna magia” to też tylko myśl.
Powiedz – jak w swoim życiu zrozumiałeś cokolwiek?
Jaki proces temu towarzyszył?
Co z tego, że czegoś na początku nie rozumiałeś? Jak przestałeś nie rozumieć i zrozumiałeś?
A nie rozumiesz, bo łapiesz się takiej myśli i nawet nie rozważasz, że może ona nie być prawdą.
Co tu jest do rozumienia? Przeczytaj moje odpowiedzi, odnieś je do realnego życia.
A na koniec napisze, ze mam nerwice i czuje caly czas cos w ciele- w brzuchu, chyba emocje i uciekam w porno zeby tego nie czuc.
Nikt nie ma nerwicy, tylko non stop się opiera, próbuje walczyć, kontrolować emocje, ściska swoje wnętrze, by za żadne skarby nie dopuścić tej całej emocjonalności, którą tłumił zapewne całe życie.
Naklejenie na to etykietki “nerwicy” nie czyni z tego czegoś innego, specjalnego. Ani czegoś niezależnego od naszego postępowania.
To co nazywa się nerwicą to niezrozumienie emocji i myśli. To ciągła walka z nimi, próby kontroli – bo kontrola możliwa nie jest – a w efekcie ciągłe zmaganie, napięcie, ból, a problem nie tylko trwa ale nawet rośnie.
M.in. dlatego też uważasz porno za pomoc, a nie problem. Bo większym problemem jest nerwica.
Pomaga na jakis czas, a potem wraca.
Właśnie – dlatego w życiu nie przestaniesz oglądać porno, jeśli będziesz to widział jako “pomaga”.
A widzisz, że od tylu lat to robisz, a problemu nigdy nie rozwiązałeś. Nawet nie wiesz czym jest.
Mówisz tylko, że czujesz COŚ. “Chyba” emocje.
I nie widzisz nawet co sam z tym robisz – a to właśnie kluczowy element KONSEKWENCJI, które fatalnie etykietkuje się nerwicą.
Dlatego i 5-ty raz “przerobienie” WoP nic nie da, jeśli nadal będziesz tylko czytał, fantazjował obok swojego życia.
Pierwszy krok każdej techniki uwalniania to świadomość tego co czujesz. To nawiązanie świadomego kontaktu z uczuciem.
A tego zupełnie brakuje. Nie ma tego.
Tak jak możesz przygotować całe ciasto, wszystko zrobić super, ale jeśli nie włączysz piekarnika, to nawet jeśli całe ciasto w nim umieścisz na dowolną ilość czasu, to i tak nie wyrośnie, ani się nie upiecze.
Krytycznie istotnym jest przyjrzenie się temu, co nazywasz nerwicą.
Bo to że ktoś temu przyczepił etykietkę nie zwalnia Cię z odpowiedzialności i konsekwencji. No ale jest to bardzo wygodne – bo to przecież ta “nerwica”, więc co można zrobić?
Poczekać na lek.
Bo to “nerwica”, a nie:
– Ciągłe stawianie oporu emocjom – szczególnie gniewowi, winie i żalowi.
– Demonizowanie (tych) emocji.
– Demonizowanie myśli.
– Próby kontroli myśli.
– Robienie wszystkiego, by nie czuć.
– Niedopuszczanie do siebie zaniedbań z wielu lat nieświadomego i negatywnego życia.
– Ciągłe projekcja stłumionej emocjonalności na coś/kogoś w świecie, względem czego “stajesz się nerwowy” i próbujesz tego unikać.
Nie JESTEŚ nerwowy, nie MASZ nerwicy, tylko WYBIERASZ nieświadomie takie, a nie inne postępowanie. I doświadczasz tego konsekwencji.
Nawet nie wiesz co czujesz. Tylko “coś” i “chyba”.
A gdy np. jakaś sytuacja czy osoba mocniej Cię przyciśnie – reagujesz gniewem. Czyli “znerwicowaniem”.
Ciągle masz nadwyrężone “nerwy”.
Ale czy to nerwy?
To reagowanie wielce zaniedbaną emocjonalnością.
I potem znowu porno i tak w kolko.
Tak jak czytanie WoP któryś tam już raz. W kółko to samo.
No bo nawet jednej myśli nie poddałeś analizie. Nie zapytałeś siebie – “na pewno tak jest? A może jest inaczej?”
Technike uwalniania probuje stosowac, ale oczywiscie nie caly czas, bo przeciez slucham sie mysli.
Jeśli teraz kpisz, to tylko sam sobie podcinasz nogi.
I co to znaczy “próbuję stosować”? Albo coś stosujesz, albo nie.
Czy kiedykolwiek próbowałeś umyć zęby? I jak? Mogło się nie udać? Może to nie zadziałać? Nie dać efektów?
Technika ma kilka zdań. W czym leży problem?
KONKRETNIE.
Bo na razie konkretów jest totalne zero.
W WoP instrukcję uwalniania rozdrobniłem na 8 kroków, by można było precyzyjnie określić, z którym jest problem i jaki.
Ale dwa razy dziennie medytuje skupiajac sie wlasnie na tych odczuciach w ciele i wtedy staram sie te uczucia obserwowac i ignoruje mysli. Ale to nie dziala. Metode Sedony tez probuje, ale to tez nie daje efektow.
Bo nawet nie masz świadomości, że się opierasz.
Jak możesz przestać się opierać, skoro nie widzisz, że wcale nie chcesz przestać?
Poza tym co “nie działa”? I względem czego?
Te “odczucia w ciele” to konsekwencje tego, co robisz bez świadomości, że to robisz.
Opierasz się, bo nie chcesz czuć. Wcale nie dopuszczasz do siebie żadnych uczuć, wcale nie pozwalasz im być, wcale nie akceptujesz ich takimi jakimi są. Bo nawet nie widzisz jakimi są.
I nie dopuszczasz ich. A dopuszczasz? Oczywiście, że nie.
Dlatego techniki nie działają. Bo same z siebie nie zadziałają.
Tak jak nie zadziała żadna technika wiązania krawatu jeśli w rękach nie będziesz trzymał krawatu.
A co z jakąkolwiek sytuacją, w której “jesteś nerwowy”? Czy wtedy stosujesz uwalnianie?
Czy/jak stawiasz krok pierwszy tej techniki?
Pytania zadawane przez pana Dwoskina – “czy MOŻESZ to zrobić?” oraz “czy zrobisz to?” – nie są refrenem piosenki.
O co pyta pan Dwoskin?
Ty nie masz odpowiedzieć na te pytania, tylko wykonać robotę.
Gdyby żona pytała się Ciebie czy możesz iść po chleb i odpowiedziałbyś, że tak, a następnie zapytała się Ciebie czy to zrobisz, a Ty odpowiadasz “tak” ale tego nie robisz, to nie dziw się, że chleba nie ma, a żona niezadowolona.
Nie ma innej drogi niż poddanie lub powierzenie komuś silniejszemu, niż my sami.
Nie robisz tego.
Tylko ciągle “sam sobie poradzę”… i już zamierzasz próbować 5-ty raz. No cóż – są ludzie, co próbują setki razy.
Jeden mężczyzna napisał, że 7 lat próbował emocji się pozbyć… no bo dla niego to było bez różnicy – pozbyć się czy uwolnić – bo przecież efekt jest taki sam – brak emocji!
To jakby chcieć odwiedzić kogoś w szpitalu i bez różnicy czy dojedziemy tam bezpiecznie czy w ambulansie po wypadku. W końcu chodziło o to, by znaleźć się w szpitalu!
On też, jak Ty, uważa, że tu chodzi o “życie bez…” myśli czy emocji.
“Tu chodzi” o życie dojrzałe, uczciwe.
A czytalem ksiazke i mam nawet kurs na 20 plytach cd, pana Dwoskina. I on mowi w tym kursie, ze jest niemozliwe zeby nie dzialala, bo dziala zawsze i na kazdego.
No ale trzeba to robić.
A czy Ty zgodnie z zaleceniami pana Dwoskina całkowicie zaakceptowałeś te odczucia w brzuchu? Jakimkolwiek by nie było. Czy pozwoliłeś mu/im być dokładnie takimi jakimi są?
A ja co?
Na to pytanie na razie nie odpowiedziałeś uczciwie.
Choć może odpowiedziałeś – “I co? I gówno”.
Zgadza się?
Zadaje te pytania: could you? Would you? When? Now. I co? I gowno. ( za przeproszeniem Piotrze)
Bo (za przeproszeniem) gówno robisz. I nie mówię tego, by Cię ośmieszyć, ani obrazić, tylko stwierdzam fakt.
Tak, zadaje pytania – pan Dwoskin. Nie Ty.
Ty nie przeprowadziłeś uwalniania nawet przez 5 minut. To oczywiste.
Tylko wpatrywałeś się w myśli.
Tak jak ja twierdzę, że uzależnienie to ucieczka. Ty tego nie twierdzisz.
To co Ty twierdzisz to “oglądanie porno pomaga”. TO jest prawda dla Ciebie. Tak to widzisz.
Co też pokazuje, że zupełnie nie dokonałeś nawet minimalnej analizy swojego życia.
Wszystko to właśnie takie – gówno (za przeproszeniem).
A jak nie gówno, to chujowo czy do dupy.
Patrzysz się na myśl, która się pojawiła. Np. o pogodzie.
I co?
Pytasz mnie.
A co z realną analizą?
Pytam jak żyjesz. Odpowiadasz – “chujowo, do dupy”.
TO jest uzależnienie – m.in. właśnie takie podejście do poprawy.
Słuchanie wykładowców na studiach nie uczyni Cię specjalistą. Trzeba włożyć w to troszkę więcej zaangażowania i odpowiedzialności.
Dziekuje ci za to ze poswieciles mi swoj cenny czas. Bede przerabial twoj Program ( ktory to juz raz? 5-ty?) najlepiej jak bede potrafil. Ale fajerwerkow sie nie spodziewam. Skoro poprzednimi razami nic nie wskoralem, to teraz pewnie tez nic z tego nie bedzie. Pozdro!
Mówiłem – Ty nie masz “przerabiać Programu”, tylko zajmować się swoim życiem.
Nigdzie nie dojdziesz “przerabiając mapę”. Nigdzie nie dojedziesz “przerabiając samochód” czy “przerabiając ulicę”.
Tak jak nie masz “stosować techniki”, a zajmować się tym jak żyjesz – np. zacząć całkowicie akceptować wszystkie doznania jakich jesteś świadomy.
Albo jak zalecał pan Tolle – nie tworzyć historii.
A Ty – “pogoda jest ładna”. A co to jest jak nie historia?
Uważałeś, że te historie to jakieś kilkurozdziałowe opasłe opisy każdej chmurki na niebie i źdźbła trawy? Nie, historia to np. “pogoda jest ładna”.
Do tej pory nie zastosowałeś absolutnie nic z tych wszystkich materiałów jakie zgromadziłeś i słuchasz, i “przerabiasz” od lat po ileś razy.
Bo gdybyś faktycznie to stosował, to by były zmiany. Bo – jak zauważył pan Dwoskin – nie może być inaczej. To działa jeśli się to uczciwie stosuje.
12 kroków też mówi wyraźnie – aż nie zaangażujemy się całym sercem, będziemy do tego wracać i wracać.
A wielu wcale nie chce wyzdrowieć, tylko cieszyć się np. pornografią czy wódką, tylko troszkę to kontrolować.
Pamiętanie informacji “ignorować myśli” nie oznacza, że ją wdrożyłeś.
Czym innym jest utrzymywać myśl, by ignorować myśli, a czym innym jest ignorować myśli.
I ja to wiem, bo wiele razy miałem do czynienia z klientami, którzy lat potrzebowali, by przyznać, że też tylko “przerabiali” WoP dla samego przerabiania, a wcale nie mieli intencji nic z tego zastosować, nic nie zmienić, ani tym bardziej wyzdrowieć.
Liczyli, że się samo wszystko zrobi. Tak jak po połknięciu aspiryny migrena sama minie.
Ja też tak początkowo żyłem. Tylko chomikowałem informacje – zbierałem je jak wiewiórka żołędzie w dziupli.
Dlatego nieraz mówię – żadna ilość żołędzi nie zmieni wiewiórki.
Oczywistym jest, że to np. “jest chujowo” to strategia, by nie przeanalizować nawet jednego postępowania. Jednego wyboru.
Bo aby powiedzieć prawdę o czymkolwiek, można to zrobić tylko w momencie doświadczania tego, wyboru, podejmowania decyzji, etc.
A Ty w 5 minut przeanalizowałeś wszystkie swoje decyzje, wybory, ich konsekwencje?
W momencie podejmowania decyzji nigdy, nawet raz, nie powiedziałeś – “ale chujowa decyzja ale i tak ją podejmę”. Tylko widziałeś je jako decyzje dobre.
Nawet mówisz, że ciągle czujesz coś w ciele, w okolicach brzucha. Ale ciągle jest to tylko “coś” i “chyba”.
Zastanów się – np. idziesz na terapię, specjalista pyta się Ciebie jak przeżyłeś dzień, a Ty odpowiadasz – “chujowo”.
Jakich owoców można się spodziewać z takiej “współpracy”? To że zapłaciłeś terapeucie nie oznacza, że on dokona jakichś guseł na Twoim życiu.
Nie pamiętam czy Tobie to mówiłem – krok 1 ma modlitwę kapitulacji.
W niej są dwie bardzo ważne prośby do samego Boga – nie tylko o całkowitą gotowość do poddania, co uzależnieni rozumieją jako ŁASKĘ ale też prośbę o ukazanie całej naszej nieuczciwości.
Tak jak nie widzisz różnicy między wpatrywaniem się w mentalny bełkot, a myśleniem np. w formie analizowania, tak nie widzisz słuchania czyjegoś gadania, a wykonaniem pracy, którą opisuje.
Tak jak cały opis swojego życia to “do dupy”.
Albo jak nie widzisz, że wcale nie uwalniasz, tylko odsłuchujesz nagrania.
Podkreślę dla pewności – ja Ci teraz nic nie wyrzucam, nie atakuję. Choć oczywiście może boleć – bo możesz czuć winę i wstyd, którym się bardzo mocno opierasz.
ROZWIĄZANIE:
Zamiast kolejny raz robić to samo, idź do wspólnoty 12 kroków. To zacznie Ci SOLIDNIE przejaśniać w czym leżą przyczyny problemów, zaczniesz się otwierać, słuchać, zrzucać gardę.
Po kilku miesiącach wróć do moich komentarzy i do WoP, i dopiero dostrzeżesz co faktycznie robiłeś nie tak, etc.
Wtedy złapiesz się za głowę widząc jak postępowałeś i co mówiłeś. Rozwiązania staną się oczywiste, wskazówki zaczną docierać.
Wniosek z tego jest jeden – sam sobie nie poradzisz.
Masz dowody z filmów, książek, metod, całego programu – no nic nie działa. Dlaczego?
Bo próbujesz tego wszystkiego sam.
I to bardzo nieuczciwe.
Milionom pomogło. Dlaczego? Bo podchodzili do tego uczciwie i oddawali się temu całym sercem – taką mieli intencję.
Ty na razie nie.
Jak mniej więcej 2/3 a może 3/4 uzależnionych, z którymi sam miałem do czynienia. Aż dostatecznie mocno nie zaboli obierają taki kierunek.
Ci którzy coś robią, nawet latami, a zmian nie ma – tylko robią dla samego robienia. Nie są temu oddani.
Na co dowodem są Twoje opisy.
INTENCJA to fundament.
Ja sam doskonale to znam. Jeszcze mam na kompie resztki różnych programów, które niegdyś kupiłem… o samym uwodzeniu miałem z 15-20.
I tak – każdego zapalczywie słuchałem. I to wszystko. Słuchałem. A nie wykonałem żadnego. Nigdy nie miałem intencji np. działać, by mieć te 3 randki tygodniowo z nowymi kobietami.
Np. słuchałem programu o rozmowach z kobietami, jak rozmawiać, jak eskalować, a w tym czasie… robiłem w pokoju przysiady. Nie byłem na randkach, nie rozmawiałem z kobietami i następnie analizowałem te rozmowy na bazie programu.
Tylko słuchałem tego jak słuchowisk.
Tak samo można słuchać jak ktoś recytuje formułkę uwalniania ale nie wykonać pierwszego kroku.
Np. nie nawiązać świadomego kontaktu z uczuciem.
No przecież właśnie dlatego słuchasz, by nie nawiązać świadomego kontaktu z uczuciem.
Takie nagranie nie jest potrzebne do uwalniania. Przesłuchaj je raz czy dwa razy, by zapamiętać formułę, a następnie tę formułę ZASTOSUJ.
Albo napisać jakieś notatki… i?
Jaka jest rola notatek w WoP, możesz powiedzieć? No bo jeśli coś robisz pojęcia nie mając po co, to nie dziwne, że możesz to robić X razy i nic to nie przyniesie.
Bo nie TO ma cokolwiek przynieść, tylko Ty masz dać sam sobie z pomocą np. notatek.
Była taka scena w filmie “Dzień świra”, w której główny bohater przepytuje z angielskiego swojego syna.
Wszystkie moje uwagi, rady, korekty – “szczerze (…) nie wiem o czym do mnie mowisz”.
Przepraszam, może napisałem po łotewsku?
Przeczytałeś tylko wszystko jednym “haustem” i tyle. Coś stanęło w gardle i wszystko wyplułeś.
Kiedyś rozmawiałem z mężczyzną, który nie chciał się mnie w ogóle słuchać, podważał bardzo wiele z Programu WoP.
Bo tyle już wiedział – przeczytał masę książek, przesłuchał wiele programów, był na terapii ponad 5 lat. Chodził na terapię “aby wyzdrowieć”.
Zapytałem się go co to jest zdrowie? Odpowiedział – “nie wiem”.
Każdy może powiedzieć – “jadę nad morze”. Ale jeśli nie wiesz, gdzie to morze leży, to nie dojedziesz do niego i po 20-tu latach.
A co do “jak mam żyć bez myśli”, to weź pod uwagę, że np. śpisz nie mając myśli i jak się w myśli wpatrujesz przed snem, to źle się śpi, nie wypoczywa, nie wysypia, a niektórzy w ogóle nie mogą zasnąć.
Więc bez myśli żyłoby się całkiem dobrze.
Dlatego mówiłem – potrzebujesz myśli, by widzieć, że jest ładne słoneczko? Bez tych myśli nagle cały świat zniknie? Nie będziesz widział co jest co?
Naprawdę byłbyś zupełnie bezradny bez myśli? Gdybyś podszedł do szafy z ubraniami, by wybrać co na siebie włożyć, to bez myśli to zadanie stałoby się niemożliwe? Byłoby to wyzwanie, któremu nie sposób sprostać bez myśli?
Potrzebujesz myśli “co na siebie włożyć”, by coś na siebie włożyć?
No, na razie widzisz, że porno Ci “pomaga”. Też zahipnotyzowany jesteś tą myślą. Jakby Ci się żyło bez wiary w tą myśl? No, zobaczyłbyś, że oglądanie porno wcale Ci nie pomaga ani na chwilę, ani na dłużej.
Całe doświadczenie też pokazuje jak poważnym problemem jest uzależnienie i nikt sobie z tym sam nie poradzi. Ani ja, ani nikt inny z kim pracowałem, ani nikt o kim słyszałem.
No powiedz – jakbyś miał żyć bez tych wszystkich myśli o porno? Gdybyś je wszystkie ignorował?
Jakbyś miał żyć bez tych myśli dotyczących “nerwicy” jak – to mnie denerwuje, tym się stresuje, to mnie wkurza, tym się martwię, itd.?
No jak?
Odpowiadam – no, trzeba by zacząć żyć samodzielnie i odpowiedzialnie! Koniec zwalania wszystkiego na myśli!
Koniec z “czuję się źle”, “nie chce mi się”, itd. Trzeba podejmować odpowiedzialne decyzje i liczyć się z konsekwencjami!
Trzeba zacząć podejmować decyzje POMIMO myśli. I co więcej – podejmować decyzje, których w myślach wcale nie chcesz podjąć.
WoP działa fantastycznie dla tych, którzy już oddali się temu całym sercem i są uczciwi, wnikliwi, odważni, pokorni.
Ale jeśli są takie problemy jak i z innymi źródłami, z których korzystasz samemu, to pora na zmianę fundamentalną.
Przestać to wszystko robić samemu. Poszukać pomocy.
I ponownie – “jak żyć bez myśli”? Gwarantuję Ci, że w myślach nie zobaczysz nowych treści. To będzie ciągle to samo.
Jak żyć bez myśli?
Skoro i tak nie jesteś ich autorem, ani twórcą, to jak zwykle nie oczekiwać magicznej, zewnętrznej odpowiedzi “jak?”
Tylko na to pytanie ODPOWIEDZIEĆ.
Bo żyjesz tak jak sam wybierasz. Nikt tu nie dokonał za Ciebie żadnej decyzji. Myśli też nie.
Dzieki ze odpisujesz tak obszernie i calkowicie za darmo. Przyznam ze mam poczucie winy z tego powodu, ze mam WOP, tego bloga, gdzie odpowiadsza ludziom na problemy, ktore czesto sie u wiekszosci z nich powielaja. A ja zamiast wyciagac wnioski i wprowadzac w zycie twoje rady, to ciagle pytam. I dlatego juz nie bede pytal i nie odpowiem na twoje pytania z szacunku do ciebie, zebys nie tracil na mnie swojego czasu.
Co do 12 Krokow, to oczywiscie na ten temat przeczytalem cala “encyklopedie” i obejrzalem mnostwo filmow, jak i for internetowych. Mam tez pracownika w pracy, ktory uczeszcza na 12 Krokow, ale online. Nie wiem czy taka forma jest odpowiednia. Ale czytajac i ogladajac te wszystkie w/w, jak i rozmawiajac z tym kolega z pracy, dowiedzialem sie ze duzo ludzi z grup 12 Krokow, o ile nie wiekszosc, trwa w trzezwosci, dopoki uczeszcza na spotkania. Ten kolega wlasnie zna kogos, kto nie pil 30 lat i stwierdzil ze skoro nie pije, to juz nie bedzie chodzil na spotkania. I przestal chodzic i znowu zaczal pic. Wnioskuje z tego ze 12 Krokow, to takie kolejne uzaleznienie. Dopoki sie chodzi, to jest sie trzezwym, a jak sie przestanie chodzic, to od nowa Polska Ludowa. Tak slyszalem, a jak jest to nie wiem. Dobra. Pozdrawiam i dziekuje.
Dzieki ze odpisujesz tak obszernie i calkowicie za darmo. Przyznam ze mam poczucie winy z tego powodu, ze mam WOP, tego bloga, gdzie odpowiadsza ludziom na problemy, ktore czesto sie u wiekszosci z nich powielaja. A ja zamiast wyciagac wnioski i wprowadzac w zycie twoje rady, to ciagle pytam. I dlatego juz nie bede pytal i nie odpowiem na twoje pytania z szacunku do ciebie, zebys nie tracil na mnie swojego czasu.
To nie jest szacunek.
To wina, wstyd i lęk.
Ja nie tracę czasu. Ty sam teraz bardzo dumnie próbujesz dysponować moim czasem.
Ja znam Twoją sytuację i gdybym uważał, że marnuję czas, to bym nie pisał ani tak obszernie, ani za darmo.
Teraz uciekasz. Bo właśnie wstydzisz się i winisz.
Zamiast wyciągać konstruktywne wnioski.
Próbujesz to tylko “szlachetnie ukryć”. Odwracasz kota ogonem.
“Ja zamiast wyciągać wnioski i wprowadzać w życie” – więc wiesz, że tego nie robisz, rozumiesz, że to istotne. A jednak tego nie robisz.
I to nazywasz szacunkiem do mnie?
To nie jest szacunek ani do mnie, ani do siebie. To ciągle niechęć do wyzdrowienia, do mówienia prawdy.
To nadal nie jest jeszcze nawet pierwszy krok w stosunku do zdrowia.
Gdybyś szanował to co Ci mówię, to byś był wdzięczny i to stosował. A jednak tego nie robisz. O przyczynasz nie mówisz.
To się nazywa duma.
Skoro czujesz winę – co z uwalnianiem? Co z medytacją?
Ponownie – nie używałeś tych narzędzi do poprawy własnego życia i zdrowia, tylko robiłeś je dla samego robienia.
A ja nigdy nie mówiłem, że uwalnianie i medytacja to wszystko co trzeba, by zaczęło się poprawiać.
To elementy niezbędne ale to elementy całego “systemu” zdrowia. Którego samym fundamentem jest radykalna szczerość i uczciwość.
TERAZ jest najlepszy moment, by uwolnić winę, wstyd i lęk. Bo jak nie, to to co będzie tego dalszym ciągiem, to będzie zahipnotyzowanie się mentalnym bełkotem, który dalej będzie Cię prowadził na manowce i ku destrukcji.
Tak jak setki, tysiące razy do tej pory.
A teraz przyjrzyjmy się jakie “wnioski” wyciągasz, bo są właśnie dalszym dążeniem ku swojej zgubie:
Co do 12 Krokow, to oczywiscie na ten temat przeczytalem cala “encyklopedie” i obejrzalem mnostwo filmow, jak i for internetowych.
Czyli to samo co z WoP, metodą Sedony, itd.
Masa ale tylko teoretycznych informacji, których nie wdrażasz w życie.
Powtórzę – mógłbyś przeczytać tysiąc książek o smaku koperku ale dopóki nie spróbujesz koperku, to nie masz pojęcia jak smakuje.
Żadna ilość informacji nie zastąpi doświadczenia.
Przypominam, że uwalnianie to nie jest magiczne zaklęcie. Jak je właściwie “rzucisz”, to nie wydarzy się magiczny efekt.
Analiza Twoich słów wykazała, że non stop się opierasz emocjom, nie nawiązujesz z nimi świadomego kontaktu, co wyklucza stosowanie uwalniania oraz jego efekty.
Mam tez pracownika w pracy, ktory uczeszcza na 12 Krokow, ale online. Nie wiem czy taka forma jest odpowiednia. Ale czytajac i ogladajac te wszystkie w/w, jak i rozmawiajac z tym kolega z pracy, dowiedzialem sie ze duzo ludzi z grup 12 Krokow, o ile nie wiekszosc, trwa w trzezwosci, dopoki uczeszcza na spotkania.
Zgadza się.
Co ponownie pokazuje jak wielkim problemem jest uzależnienie.
To efekt wielu ograniczeń ludzkich natury.
To trochę jak z jedzeniem – żyjesz, dopóki odpowiednio i regularnie się odżywiasz.
Ten kolega wlasnie zna kogos, kto nie pil 30 lat i stwierdzil ze skoro nie pije, to juz nie bedzie chodzil na spotkania. I przestal chodzic i znowu zaczal pic.
Oczywisty błąd.
Gdyby uczciwie przyjrzał się podstawom tej decyzji, byłoby oczywiste, że zacznie pić bardzo szybko.
I literatura SA oraz AA wyraźnie przed tym przestrzegała.
Wnioskuje z tego ze 12 Krokow, to takie kolejne uzaleznienie.
Właśnie.
Wnioskujesz na bazie tego jednego przykładu, że metoda znana na całym świecie, która uzdrowiła nieprzeliczone miliony, to kolejne uzależnienie.
No to wiesz – musisz pracować, by mieć pieniądze. Uzależnienie!
Jeść, by żyć – uzależnienie!
Nosić spodnie – uzależnienie!
Brać prysznic i myć zęby – uzależnienie!
Trenować na siłowni, by utrzymywać ciało w sile i sprawności – uzależnienie!
Codzienne chodzenie do szkoły/na studia i nauka – uzależnienie!
Utrzymywanie kontaktu z bliskimi, z partnerką/żoną – uzależnienie!
Przestrzeganie przepisów drogowych podczas kierowania samochodem – uzależnienie!
Tak właśnie widzisz uzależnienie – tylko jako coś, co powtarzamy. I to wszystko.
I wystarczy 5 sekund analizy, by dostrzec, że to co robimy to nie jest uzależnienie.
Niemniej – pokazuje też, że sam sobie nie poradzisz, bo raz – to nie możliwe, dwa – potrzebujesz wsparcia, bo wnioski wyciągasz fatalne.
To Ci nie służy.
Dopoki sie chodzi, to jest sie trzezwym, a jak sie przestanie chodzic, to od nowa Polska Ludowa. Tak slyszalem, a jak jest to nie wiem. Dobra. Pozdrawiam i dziekuje.
Nie wiesz i się nie dowiesz, aż nie pójdziesz.
Natomiast widzisz, że robisz wszystko, by nie wyzdrowieć. By dalej żyć tak samo.
A trzeźwość – niezależnie ile trwa – to jeszcze niekoniecznie zdrowie.
To jeden z przejawów zdrowia. Ale nie jest samo w sobie dowodem na wyzdrowienie.
Jak mówi literatura AA i SA, jak ja dobrze wiem – to dopiero początek.
Dlatego mówiłem – nie myślisz, nigdy nie myślałeś. A to nie wnioski, to nie analiza, to nie zastanawianie się.
To wpatrywanie się w mentalny bełkot, który zignorował miliony przykładów pozytywnych i na bazie jednego oczywistego błędu odrzucił całe rozwiązanie.
No i sam fakt – ten człowiek nie pił 30 lat.
Tylko też nie mówisz jak żył przez te 30 lat. Bo na mitingi chodził pewnie 2-3 razy tygodniowo. Miting trwa ok. godziny.
To jakbyś usłyszał, że ktoś zjadł jabłko i zwymiotował i na tej podstawie “wyciągnąłeś wnioski”, że nie zamierzasz jeść jabłek.
A dlaczego nie przytoczysz choć jednego przykładu osoby, która przestała pić i podniosła się z dna cierpienia i biedy, i zaczęła żyć szczęśliwie i fantastycznie?
Jak widzisz – nadal “inspirujesz się” przykładami negatywnymi, a nie pozytywnymi.
TO jest uzależnienie.
Gdy otrzymujesz pomoc – wstydzisz się i winisz, uciekasz. Nazywasz to “z szacunku”. Ale to nie jest szacunek. Nie wiesz co to jest szacunek.
Bo gdybyś wiedział, to byś się posłuchał, gdyż dostrzegłbyś nareszcie, że Twoje decyzje Ci nie służą.
Tak jak mówi “Biała księga” definiująca człowieka uzależnionego – “przestał odróżniać dobro od zła”.
Widzimy tego przykłady.
Np. pomimo, że choćby mój Program “przerobiłeś” 4 razy – nadal nie dostrzegasz, że czytanie to nie działanie.
Słuchanie nagrań uwalniania to nie działanie.
To czytanie i słuchanie. Nic więcej. To jak wiewiórka gromadząca orzechy w dziupli. No ma je. I?
To jakbyś czekał przygotowany do biegu, słyszysz wystrzał pistoletu ale tylko go usłyszałeś. A nadal czekasz przy ziemi w bezruchu.
Nie odpowiadasz na moje pytania nie z szacunku, tylko ze wstydu, winy i lęku.
Gdybyś naprawdę miał do mnie szacunek, to byś na nie odpowiedział, choćby dla siebie.
No ale nie zamierzasz robić tego, co Ci radzę, mówię, zalecam, polecam. Wolisz dalej po swojemu.
Ok. Twoja wola.
Wszystko zostało powiedziane. To jest już tylko kwestia Twojej intencji i decyzji.
Zamiast “gdy przestanę, to wszystko wróci do tego jak było”, spójrz na to tak – “gdy zacznę, to wszystko zacznie się zmieniać na lepsze”.
Bo na razie to tak jakbyś był całe życie anorektykiem i nie chciał zacząć normalnie, zdrowo jeść, bo gdy przestaniesz, to znowu zaczniesz chudnąć…
Albo kradłeś całe życie i trafiałeś do więzienia i mówisz, że nie chcesz zacząć uczciwie żyć, bo gdy przestaniesz uczciwie żyć, to znowu zaczniesz kraść.
Albo – “jestem samotny ale nie chcę zacząć się z nikim spotykać, bo gdy przestanę, to znowu zacznę być samotny”.
Zaczynasz rozumieć absurd swojej deklaracji?
Ponadto – 4 razy przeczytałeś WoP, a nadal sądzisz, że uzależnienie to coś, co się robi – np. ogląda porno…
Mężczyzna, który nie pił 30 lat nigdy nie pojął czym jest uzależnienie, ani wyzdrowienie.
On chyba nie przeczytał fundamentalnej Wielkiej Księgi AA, w której na początku jest podany przykład człowieka, który właśnie nie pił ok. 30 lat, a potem znowu zaczął.
TO jest uzależnienie – brak kontroli nad swoim życiem.
Której też już nie masz od wielu lat.
I jak widzisz – tak jak alkoholik pije, by “ukoić skołatane nerwy”, sam jesteś nerwowy i oglądasz porno, by “się uspokoić”. A potem ten stan “spokoju” mija i znowu to samo.
To jest uzależnienie.
To jest tak poważny problem.
Tak jak człowiek, który złamie sobie nogę, potrzebuje pomocy. Rehabilitacji. Ale gdy znowu zrobi to samo, znowu złamie sobie nogę. I będzie jeszcze gorzej.
Życie uważne, uczciwie, cały proces rehabilitacji – to nie jest kolejne uzależnienie. To elementy zdrowia.
Codzienna nauka gra na wiolonczeli to nie jest uzależnienie.
To co powtarzasz nawet codziennie wcale nie musi być uzależnieniem, a wyrazem rozsądku i zdrowia.
Problemu nie stanowi tylko poziom ROBIĆ.
Codzienne uprawianie sportu czy czegoś innego to nie jest kolejne uzależnienie. To może być cudowna forma rozwoju czy relaksu.
A uzależnienie to brak kontroli nad własnym życiem, niemożność odróżnienia prawdy od fałszu, dobra od zła i życie ku własnej destrukcji.
Uprawianie sportu to nie jest dążenie ku własnej destrukcji. No chyba, że uprawiasz go, gdy np. masz przewodzić zespołem w kluczowym projekcie firmy i gdy to zaniedbałeś, firma upadła.
Chodzenie na mitingi to nie jest dążenie ku własnej destrukcji.
Uznanie, że nie pójdziesz do wspólnoty, bo ktoś tam był trzeźwy przez 30 lat i przestał być trzeźwy – to jest dążenie ku własnej destrukcji.
Są nawet choroby fizyczne, które wymagają od nas ciągłego przyjmowania leków – przez resztę życia.
Np. problemy z tarczycą czy sercem.
Przyjmowanie leków to nie jest kolejne uzależnienie, ani kolejna choroba. To niezbędna forma pomocy sobie, by nasze życie mogło trwać. Bo tak żyliśmy, że teraz musimy nasze zdrowie wspomagać.
A leki czy suplementy to też dar od Boga.
30 lat trzeźwości, która kończy się natychmiast, gdy rezygnujesz z rozwiązania pokazuje, że rozwiązanie jest, jest niezbędne i jak poważny jest problem uzależnienia – alkoholizmu czy seksualnego pijaństwa.
To jedno i to samo.
Natomiast możemy zobaczyć, że samo uczęszczanie do wspólnoty i stosowanie z pewnym zaangażowaniem kroków już daje fantastyczne rezultaty – utrzymywało człowieka w trzeźwości przez 30 lat.
Choć zapewne nie był oddany całym sercem swojemu zdrowieniu, nadal był bardzo dumny, nadal uważał, że może swój problem kontrolować i kto wie co jeszcze.
A gdy włożysz w to swoje serce – co wtedy może się wydarzyć? O tym też pisze literatura.
Na razie uważasz, że porno Ci pomaga, a grupy 12 kroków Ci nie pomogą. Bo ktoś był trzeźwy tylko przez 30 lat.
To nieodróżnianie dobra od zła.
To jakbyś branie leków żeby wyzdrowieć uważał za kolejną chorobę.
Nastawianie kości po złamaniu jako kolejny wypadek.
Patrzysz zarówno na oglądanie porno jak i chodzenie do wspólnoty jako jakieś idee, tylko coś co ROBISZ i tyle.
Jest to pozbawione całej rzeczywistości.
Jakiś czas temu napisał do mnie mężczyzna, który był uzależniony praktycznie całe życie.
Poszedł do wspólnoty 12 kroków i przestał oglądać. Był trzeźwy.
Doszedł do wniosku, że “wyciągnąłem z 12 kroków wszystko co się dało” i przestał chodzić. Na drugi dzień siedział przy pornografii. I naprawdę nie mógł pojąć dlaczego.
Dlaczego? Bo dalej był w głównej mierze tym samym człowiekiem.
Sam fakt, że 12 kroków widział jak dolewkę Coca-Coli w McDonaldzie pokazuje, że zupełnie nie rozumiał ani swojego problemu, ani co to jest wyzdrowienie.
A mimo to samo uczęszczanie do wspólnoty trzymało go w trzeźwości.
Ponadto – 12 kroków mówi wyraźnie – że należy stosować kroki we wszystkich naszych poczynaniach oraz nieść posłanie innym cierpiącym.
Skoro to dla niego było obce, nienaturalne, to pokazuje bardzo dużo o jego poziomie zdrowia.
On tylko chciał “wiedzieć o”, “rozumieć”. Gromadził informacje jak wiewiórka żołędzie w dziupli.
Oczywiście to wiewiórka jest uzależniona – chora. A żadna ilość żołędzi nie zmieni wiewiórki.
Na co jesteś też dowodem – przeczytałeś “encyklopedię” i nawet mając ogrom pewnej wiedzy – i tak podjąłeś decyzję szkodliwą, bezowocną, negatywną. To dalej kierunek destrukcji.
Bo aby korzystać z wiedzy dobrze, to też wymaga rozwoju – ewolucji.
Na razie to co robisz nazywa się technicznie INDOKTRYNACJĄ.
To Ci nie służy.
Zmień to co robisz. Idź do wspólnoty 12 kroków i przestań to podważać.
A jeśli nie – ok. Pogódź się z tym ale pamiętaj o konsekwencjach.
Będzie coraz gorzej.
Ale dlaczego mialo by byc coraz gorzej, skoro to ja decyduje jak bedzie? I tutaj znowu napisze, ze nie rozumiem co to jest uzaleznienie. Piszesz ze to jest ot jak czlowiek zyje i potem radzi sobie z konsekwencjami takiego zycia, za pomoca alkoholu porno itd. Czyli czlowiek podejmuje takie decyzje, a potem sie z nimi nie zgadza i dlatego ucieka w nietrzezwosc?( A mialem nie zadawac pytan) Czyli ja to tak rozumiem, ze wystarczy zaakceptowac swoje decyzje i swoje zycie i wtedy nie trzeba bedzie od niczego uciekac. Dobrze rozumiem? Jesli zaakceptuje swoje zycie takie jakie jest teraz i przestane obwiniac sie za przeszlosc i bac sie przyszlosci, to nie bede musial ogladac. Tak samo.jeali zaakceptuje swoje mysli, ale nie bede sie ich lapal. A tak na marginesie, to nauka gry na flecie moze byc uzaleznieniem. Zalezy z jakiego powodu ktos gra na tym flecie. Jesli gra na flecie jest ucieczka, to jest uzaleznieniem. A sporty uprawiam cale zycie, wiec chyba tak do konca do destrukcji siebie nie daze. I wiem co to jest szacunek. Do czlowieka i do zwierzat. Do czyjejs wlasnosci i do swojej. Nie jestem socjopata ani jakims debilem. Nie siedze sfrustrowany przy porno. I tez wyciagasz bledne wnioski, bo warunkujesz, ze nie wiem co to jest szacunek, bo cos tam cos tam. A to nie jest prawda, tylko twoje domysly. Dobra, nie bede sie spieral. Dobrej nocy. Pozdrawiam.
Ps.Jesli pojde do grupy 12 krokow, to czy te uczucia ktore caly czas czuje, a od ktorych uciekam w porno, magicznie znikna? Czy i tak bede musial stosowac technike uwalniania. Bo z tego co wywnioskowalem, to ja caly czas czuje cos, co pan Tolle nazwal “cialem bolesnym”. I mam to caly czas te uczucia od dobrych kilku lat. Chyba stosowanie 12 krokow tego nie usunie?
Ale dlaczego mialo by byc coraz gorzej,
Sam mówiłeś, że żyjesz chujowo.
A chujowe życie, szczególnie oglądanie porno, ma negatywne konsekwencje. Bardzo negatywne.
Skoro decydujesz – no to przestań żyć chujowo.
Zresztą – nie urodziłeś się pełen nerwów i napięć. To jedne z konsekwencji. A na pewno jest dużo więcej. Np. brak radości, energii, etc.
Czym jest ta “nerwica” jeśli nie właśnie tym “coraz gorzej”?
skoro to ja decyduje jak bedzie?
Naprawdę?
A ile czasu już oglądasz porno? Decydujesz, że to robisz?
Ile razy zdecydowałeś, że go nie obejrzysz, że nie będziesz się masturbował?
Skoro tak, to przestań oglądać.
Przestań cierpieć.
Przestań doświadczać napięcia, nerwów, zdenerwowania, wstydu, winy.
Zdecyduj, że nie będziesz znerwicowany.
No chyba, że zdecydowałeś, że chcesz być znerwicowany, to przepraszam, czepiam się.
Przestań żyć do dupy i zacznij żyć ekstra.
…
To że decydujesz to iluzja. Tak Ci się wydaje. Jak każdemu.
Pierwszy krok mówi wyraźnie – przestaliśmy kierować własnym życiem. Przegraliśmy z żądzą.
TO jest prawda.
Jedną z części “definicji” uzależnienia jest to, że nawet wiedząc jak bardzo sobie szkodzimy, jak bardzo już zniszczyliśmy sobie życie, nawet z całych sił pragnąć przestać to robić, nadal nie jesteśmy w stanie.
Oczywiście nikt nie musi doprowadzić się do takiej sytuacji. Ale choroba uzależnienia to coś, co nieubłaganie postępuje. W WoP określam to jako spirala samozniszczenia.
I tutaj znowu napisze, ze nie rozumiem co to jest uzaleznienie.
Zgadza się.
Co jest ciekawe, bo mówisz, że 4 razy czytałeś WoP.
To powinno być jasne. A nadal nie jest.
A mimo to twierdzisz za chwilę, że jednak wiesz co to jest uzależnienie – bo np. flecista może być uzależniony od gry na flecie.
Piszesz ze to jest ot jak czlowiek zyje i potem radzi sobie z konsekwencjami takiego zycia, za pomoca alkoholu porno itd.
Nie, nie radzi sobie.
Gdybyś sobie radził, to żyłbyś spokojnie, zdrowo, silnie. Coraz lepiej. A nie coraz gorzej.
PRÓBUJESZ sobie radzić. A to tylko wszystko pogłębia i pomnaża.
I dalej mówisz o jakimś człowieku, a nie o sobie.
Niemniej dalej mówisz – że taki urojony człowiek radzi sobie i to jeszcze ZA POMOCĄ używek.
Dalej twierdzisz więc, że porno Ci pomaga w radzeniu sobie.
Czyli czlowiek podejmuje takie decyzje, a potem sie z nimi nie zgadza i dlatego ucieka w nietrzezwosc?( A mialem nie zadawac pytan)
Kolejny przykład, że nie dotrzymałeś własnej decyzji.
Nie miałeś nie zadawać pytań.
Mówiłem, że pytania będą, bo mentalizacja bełkocze się cały czas.
A Ty pytasz, bo nie chcesz trzeźwo spojrzeć na żaden fakt z własnego życia. I non stop jesteś zahipnotyzowany tym bełkotem.
Gdybyś przyjrzał się temu jak żyjesz, to odpowiedź byłaby oczywista.
Po raz kolejny mówisz “człowiek”. A nie “ja”. Nie mówisz o sobie.
Dlatego nic nie pojmujesz, nic nie rozumiesz. Bo nie patrzysz uczciwie na siebie.
I liczysz na jakąś krzyżówkę z gazetki, którą wystarczy rozwiązać i odgadnąć hasło.
Czyli ja to tak rozumiem, ze
Nic nie rozumiesz, tylko wpatrujesz się zahipnotyzowany w mentalny jazgot przez co jesteś zupełnie oderwany od faktów.
wystarczy zaakceptowac swoje decyzje i swoje zycie i wtedy nie trzeba bedzie od niczego uciekac. Dobrze rozumiem?
Fatalnie.
Ale jeśli uważasz, że dobrze, to przetestuj to i opowiedz o efektach.
Jesli zaakceptuje swoje zycie takie jakie jest teraz i przestane obwiniac sie za przeszlosc i bac sie przyszlosci, to nie bede musial ogladac.
Nie.
To dalsze wypieranie 99% faktów i całego rozwiązania.
Czy 12 kroków mówi “wystarczy się przestać obwiniać”?
Czy w WoP napisałeś, że “wystarczy się przestać obwiniać”?
A poza tym mówisz, że życie jest chujowe. Czyli wg Ciebie jak zaakceptujesz, że Twoje życie jest chujowe, to nagle nie będziesz musiał oglądać porno…
Kiedy więc przestaniesz widzieć swoje życie jako chujowe? No chyba, że zamierzasz zaakceptować, że jest chujowe?
Do czego należy tu “przyłożyć” akceptację?
Ok – to pora na testy.
Tak samo.jeali zaakceptuje swoje mysli, ale nie bede sie ich lapal.
To co piszesz to są wszystko myśli.
A tak na marginesie, to nauka gry na flecie moze byc uzaleznieniem. Zalezy z jakiego powodu ktos gra na tym flecie. Jesli gra na flecie jest ucieczka, to jest uzaleznieniem.
Nie jesteś specjalistą, nie widzisz nawet najprostszych, fundamentalnych rzeczy o swoim życiu.
A rozważasz nad całym uzależnieniem.
Nie, gra na flecie nie może być uzależnieniem.
Może być elementem uzależnienia – życia nieświadomego, niedojrzałego.
Mówiłem Ci, że nie chodzi o to co człowiek ROBI.
Ale nie słuchasz. Zupełnie.
A sporty uprawiam cale zycie, wiec chyba tak do konca do destrukcji siebie nie daze.
“Tak do końca”…
Dalej to tylko fantazje nie wykraczające poza mentalne jazgotanie.
To odpowiedz sobie – z roku na rok, z miesiąca na miesiąc – jest coraz lepiej czy coraz gorzej?
Czy 10 lat temu było gorzej, niż teraz, czy lepiej? I pod jakimi względami?
I wiem co to jest szacunek. Do czlowieka i do zwierzat. Do czyjejs wlasnosci i do swojej. Nie jestem socjopata ani jakims debilem.
Ale to nie ma nic wspólnego z byciem socjopatą czy debilem.
Nie wiesz, bo tak nie żyjesz.
Tylko “rozumiesz” po swojemu.
Nie siedze sfrustrowany przy porno. I tez wyciagasz bledne wnioski, bo warunkujesz, ze nie wiem co to jest szacunek, bo cos tam cos tam. A to nie jest prawda, tylko twoje domysly. Dobra, nie bede sie spieral. Dobrej nocy. Pozdrawiam.
Ja nic nie “warunkuję”, tylko doskonale o tym wiem.
Bo wiem dobrze jak wygląda życie tak jak to przedstawiasz. Czego sam nie widzisz i nie pojmujesz. Bo nie chcesz widzieć.
To co nazywasz “szacunkiem” to duma i dumanie.
Tak “wiesz” ale nie napisałeś ani czym szacunek jest, ani jak go oddajesz temu “człowiekowi” czy jakiemukolwiek zwierzęciu. Czy własności.
Przepisałeś myśl i to wszystko.
W Raporcie 7 jest pytanie co to jest szacunek do siebie i do innych.
I wiesz co zazwyczaj czytam? “Szacunek do kogoś, to szanowanie tej osoby”. Czyli masło maślane.
Mówisz o akceptacji. Ale czy akceptujesz np. to, że ja bardzo dobrze rozumiem temat uzależnienia i wiele z nim pokrewnych? Bo na razie uważasz, że ja się mylę i Ty wszystko wiesz lepiej. Ew. tylko “nie rozumiesz” kilku spraw.
Ale wnioskujesz, że można niszczyć sobie życie grą na flecie…
Chociaż podałeś przykład – za szacunek uważasz nie zabieranie mi czasu, bo nie chcesz mnie słuchać.
A ja Ci wyjaśniłem, że to szacunek nie jest, tylko ucieczka ładnie nazwana i ukryta pod płaszczykiem “szacunku” – np. “do czyjejś własności”. Tu – do mojego czasu.
Ale tak jak granie na flecie to nie jest uzależnienie i nie może być. Tak samo to co nazywasz szacunkiem nie jest nim i nie musi być.
Uzależnienie to np. brak fundamentalnej pokory, przyznania, że nie wiesz.
Tak jak tysiące razy oglądałeś porno cały czas sądząc, że Ci pomaga. I nadal tak sądzisz, pomimo, że 4 razy przeczytałeś WoP.
Co pokazuje jak fatalnie pojmujesz tę decyzję. Należy założyć, że inne też.
A co do gry na flecie – znasz chociaż jednego człowieka, który grając na flecie zniszczyłby sobie życie i pragnął skończyć z grą na flecie ale nie był w stanie i znalazł się przez to w skrajnej rozpaczy, odeszła od niego żona, zniszczył sobie zdrowie, karierę, rodzinę?
Bo zamiast np. porozmawiać z żoną, przeprosić – uciekał do pokoju i grał godzinami na flecie?
Znasz kogoś, kto grał na flecie np. 10 godzin non stop i zapomniał w tym czasie jeść i pić? I to nie raz czy dwa ale setki razy?
Jeśli nie – to przyznaj chociaż to, że nie wiesz co mówisz.
I (nie) chcesz się spierać ale znowu – udajesz “szacunek”, a to tylko i wyłącznie duma, teraz połączona z poczuciem winy.
Pytanie – dlaczego miałbyś się ze mną spierać? Ja rozumiem Twój problem, a Ty nie. Ja znam rozwiązanie, a Ty nie.
Ty 5-ty raz zamierzasz robić to, co nie działa. I nie mówię o WoP, bo WoP to narzędzie. Ty z niego korzystasz. Z jakimi efektami – widzimy i nie dziwne biorąc pod uwagę Twoje wypowiedzi.
I co do tego, że “wystarczy zaakceptować” swoje życie i myśli (skąd pomysł, że myśli są Twoje?), to proszę – zaczynaj!
Nic nie stoi na przeszkodzie, skoro mówisz, że Ty o wszystkim decydujesz.
No kiedy zaakceptujesz swoje życie?
Zaakceptuj i powinno być po problemie, skoro tak twierdzisz. Trzymam kciuki!
Miliony alkoholików, seksoholików, narkomanów, hazardzistów, którzy wyzdrowieli nie zrozumieli, że wystarczy zaakceptować życie i (swoje) myśli…
Po co była ta cała praca, pomoc innym, skoro wystarczyło zaakceptować życie i myśli…?
Zacznij to robić – szybko realizuj te wszystkie pomysły. Bo im szybciej się z nich wyprztykasz, tym większa szansa, że dostrzeżesz swoją bezsilność i bezradność. Dopiero wtedy być może zwrócisz się ku faktycznemu rozwiązaniu.
Bo to oczywiście nigdy nie jest nic pewnego. Większość nigdy nie przyzna prawdy. Szczególnie ci na nofap – bo nofap zachęca do powtarzania ciągle tego samego. Co jest nieskuteczne w faktycznym uzależnieniu. Ale wmawia się ludziom, że tylko muszą coraz mocniej zaciskać zęby i po miesiącu, dwóch czy trzech, nagle wszystko magicznie się zmieni. To jak dziecinne baśnie. A jednak – ludzie łapią się na to jak ryby na haczyk. Ty się jeszcze (chyba) nie złapałeś, więc jesteś w relatywnie niezłej sytuacji w porównaniu z wieloma innymi.
Można zauważyć, że coś takiego jak “nodrink” czy “nokieliszek” nie istnieje. Ale też zapewne dlatego, bo problem alkoholizmu ma tysiące lat. I nadal jest kolosalnie niezrozumiany przez zdecydowaną większość. A problem pornografii ma kilkadziesiąt.
To co masz do zaakceptowania, to nie “swoje życie”, bo na razie to jest tylko idea – myśl.
A do zaakceptowania jest to, że Twoje życie stało się niekierowalne i że potrzebujesz pomocy.
Ale jak mówię – do tego dochodzimy przez ból, cierpienie i rozpacz.
Na razie jeszcze nie zabolało na tyle, byś był gotów to przyznać. Na razie cały czas uważasz, że decydujesz.
I to doświadczenie jest bardzo wyraźne, nie można go pomylić z niczym. Gdy stanie się jasne, że przestałeś kierować swoim życiem, znikną pokusy, by się spierać.
Przypomnę – masz problem, by dostrzec czy pomyślałeś, że pogoda jest ładna, czy nie. Masz problem, by pojąć jak możesz żyć bez tej myśli.
A twierdzisz, że rozumiesz co to jest uzależnienie – temat, nad którym miliony ludzi pracowało w pocie i łzach, by znaleźć rozwiązanie, a i tak nieprzeliczone miliony nadal to wypierają tak potężnie, że realne zagrożenie życia to dalej za mało, by przyznali prawdę.
Problem tu jest też taki, że nie poprosiłeś mnie o pomoc, bo nie widzisz, żebyś jej potrzebował.
Dlatego to co mówię uważasz za moje zdanie i tyle. Ja mam swoje, a Ty swoje.
I gdy moje zdanie jest inne, niż Twoje, to się opierasz, uważasz, że ja się tu przepycham czy spieram.
Ja przecież nie mogę wiedzieć o Tobie nic, bo Cię nie znam…
A przy porno nikt nie siedzi sfrustrowany. Właśnie m.in. dlatego to robisz, by zmienić stan emocjonalny. Z którego nawet nie zdajesz sobie sprawy.
Nikt na tej planecie nie jest też żadnym debilem. Inteligencji jest wiele różnych rodzajów. Można być np. inteligentnym społecznie ale klapa w inteligencji finansowej.
Inteligentnym akademicko, a bardzo nieinteligentnym seksualnie.
Nie ma czegoś takiego jak “jestem” czy “nie jestem” i tyle.
Twierdzenie “nie jestem debilem” jest tak samo nieprecyzyjne, a tym samym pozbawione znaczenia, jak “jest chujowo”.
Ponadto nie rozumiesz, że inteligencja to nie jest jakiś fenomen zakorzeniony w rzeczywistości.
To fenomen pracujący w oparciu o informacje, które posiadamy.
Tym samym inteligencja może pracować na szkodę, gdy np. za fakt uznaliśmy coś szkodliwego i nieprawdziwego. Co widać na przykładzie Twoich wypowiedzi, bo m.in. fatalnie rozumiesz co to jest uzależnienie.
A jednak nie jesteś tego świadomy – ani czym naprawdę jest, ani jak je pojmujesz.
Dlatego w umyśle widzisz zgrzyt i treść “dziwne to uzależnienie”.
W pierwszej odpowiedzi napisałem Ci, że nie masz pojęcia co to jest uzależnienie i to czemu przyczepiłeś tą etykietkę nie jest uzależnieniem. Co dalej potwierdza to, że twierdzisz, że gra na flecie może być uzależnieniem. Albo że wystarczy, że zaakceptujesz swoje życie i myśli i nagle zniknie potrzeba ucieczki.
To jakby kierowca, który codziennie doprowadza do wypadków twierdził, że wystarczy, że zaakceptuje, że miał te wypadki i będzie miał, to przestanie je mieć.
Dlatego mówię – zacznij testować swoje teorie.
Nie bądź jak inny mężczyzna, który napisał taki komentarz ale go nie zaakceptowałem przez totalny bezsens jakiejkolwiek dyskusji z takim człowiekiem:
Wy się bawcie w jakieś uwalnianie,terapie i tak dalej a ja zrobię nofap 90dni i mi się mózg naprawi.Po okolo miesiącu znikną myśli o porno,będę miał pełno energii,będę pewny siebie i tak dalej i tak dalej.Po co mam chodzić na terapie i słuchac innych ludzi ktorzy mowią o swoim problemie?Na reddicie są goscie co oglądali porno po 10 lat i po 3 miesiącach byli innymi ludźmi.
Piękne, nie? Jacyś ludzie na reddicie twierdzą, że nagle się stali innymi ludźmi. :)
On to też zrobi!
Oczywiście nie zrobił ale przyszedł napisać, że zrobi.
Ale jak już zrobi, to pewnego dnia obudzi się jako ktoś inny!
Bo mózg mu się naprawi i znikną myśli o porno. :)
No nigdy na to bym nie wpadł! Normalnie nowy Kolumb!
Tutaj mamy pomieszanie z poplątaniem. Do tego sądzenie, że mitingi 12 kroków, to tylko siedzenie i słuchanie jakie problemy mają inni…
Zakładam, że ludzie z reddita wierzą, że negatywne myśli produkuje chory – zniszczony – mózg.
I jak się mózg naprawi to zacznie produkować myśli pozytywne. Ot, nagle sobie przypomni, że może…!
To ciekawe dlaczego w ogóle ci ludzie zaczęli oglądać porno? Przecież wtedy mózg mieli zdrowy, więc powinni mieć tylko pozytywne myśli, być pewnymi siebie, i tak dalej i tak dalej.
Ponadto – do czego komukolwiek myśli? Ile z nich – negatywnych czy pozytywnych – pokrywa się z faktami?
Dlatego pytałem – czy myśl “pogoda jest ładna”, czy “pogoda jest brzydka” ma cokolwiek wspólnego ze światem?
Ciekawe iluż to ludziom po miesiącu czy 3 zniknęły myśli o porno?
Ja rozmawiałem szczerze i uczciwie z setkami ludzi i ani jedna tak nie twierdziła.
I wszyscy co stosowali ten osławiony nofap upadali. Nikomu nie pomógł.
Ale oczywiście, że takie “społeczności internetowe” się tworzą i mnożą. Na tej planecie nawet największe szaleństwo i bałamuctwo ma swoich zwolenników. I zawsze będzie miało.
Jest masa urojeń i szaleństw, w które wierzą miliardy.
Codziennie się motywują cytatami wielkich ludzi jak David Goggins np, róznych aktorów,komandosów itp.
Wow, cytatami się motywują. :)
Ciekawe ilu z tych wielkich ludzi wyzdrowiało z uzależnienia?
Andrew tate powiedział żeby się nagrać jak się ogląda porno i potem obejrzeć siebie jak to wygląda z innej perspektywy,to powoduje obrzydzenie do siebie i dlatego łatwiej wytrzymać.
Obrzydzenie do siebie pomoże. :)
Bo pan Tate tak powiedział.
A ile razy oglądaliśmy porno, bo czuliśmy właśnie obrzydzenie do siebie?
Czy pan Tate to rozważył?
Jak sądzisz?
Czy ktoś, kto się siebie/sobą brzydzi, wystarczy, że zaciśnie zęby na 90 dni i przestanie się siebie brzydzić?
Znasz choć jedną taką osobę?
Czy wygadywanie takich rzeczy to jest szacunek do kogokolwiek?
Wiesz – jeśli potrzebujesz się motywować codziennie, to znaczy, że wcale nie chcesz tego robić.
Ponadto – widzimy, że mężczyzna ten też przytacza tylko czyjeś słowa. Pan Tate tak powiedział.
Ale ta osoba w ogóle tego nie zastosowała nawet raz. Jest oczarowany tylko tym, że ten gościu jest popularny gdzieś w świecie.
Słyszał o nim. Automatycznie jego słowa uważa za słuszne.
Pierwsze dni są najgorsze bo strasznie ciągnie do porno,ale potem jest coraz łatwiej.Jest jeszcze do pokonania flatline,gdzie dużo ludzi przegrywa walkę,ale ja się nie poddam bo na reddicie są obrazki komandosów i ludzi którzy pokonali ten nałóg.
On się nie podda, bo na reddicie są obrazki.
Jakie to proste!
Wystarczą cytaty i obrazki na reddicie!
Właśnie przyznanie się, że walka nie skutkuje i nie może doprowadzić do zdrowia to podstawa.
A tu się ludzie zachęcają do kontynuowania walki – tylko dłużej, silniej, bez końca.
Sami trzymają się w uzależnieniu.
Bo to człowiek chory próbuje leczyć innych chorych.
“Pokonali nałóg” – ja nie znam nawet jednego przypadku. Ani nie słyszałem o nikim, kto by “pokonał” jakikolwiek nałóg.
Ale znowu – jakiej definicji “nałogu” używamy? I co to znaczy “pokonać”?
Możliwe, że społeczność nofap jest najbardziej szkodliwą społecznością dla uzależnionych.
Bo uzależniony pozostawiony sam sobie doprowadzi się do stanu rozpaczy i w końcu poprosi o pomoc.
A tutaj ludzie robią wszystko, by nie dotrzeć do tego momentu monumentalnego zwrotu życiowego.
Możesz się zapytać – jeśli codziennie walczysz, to jesteś zdrowy?
Jeśli codziennie musisz naprawiać przeciekający kran, to naprawiłeś go?
Trzeba zacisnąć zęby i wytrzymać pierwsze tygodnie i ten paskudny flatline gdzie pojawiają się lęki społeczne,poczucie się jak szmata,i ciągła ospałość.Nie rozumiem kompletnie tego uwalniania,tam ludzi byli nieśmiali a po dwóch tygodniach byli jak james bond.
Jak widzisz – uzależniony złapie się wszystkiego, byle tylko nie wejść na drogę zdrowia.
Znajdzie sobie kogoś w internetach, który coś twierdzi i już!
Ludzie po 2 tygodniach nagle stawali się jak James Bond!
Czy samo to nie rzuca już wielkiego cienia podejrzenia? Naprawdę nikt nie widzi, że tu jest coś bardzo nie tak? To jakieś szaleństwo – że człowiek nagle się stanie zupełnie inny.
Nagle “lęki społeczne” znikną… tak, tak są te specjalne lęki – “społeczne”. Ludzie zupełnie nie rozumieją co to jest lęk i co jest jego podstawą.
“Poczucie się jak szmata” – tutaj oczywisty przykład utożsamiania się z emocjami. W tym przypadku ze wstydem, który demonizuje się i potępia. A wraz z tym samego siebie.
“Ciągła ospałość”. Czyli apatyczność. A tylko ona może mieć kilkadziesiąt przyczyn.
Ale znowu – wystarczy “zacisnąć zęby” i nagle się całe życie zmieni! Bo ktoś na reddicie, kto wrzucił obrazeczek komandosa tak powiedział!
Masy ludzi twierdzą, że mózg do nich mówi! Wow! No bo przecież mózg tworzy myśli, a myśli do nas mówią, namawiają nas, przekonują…
Czy to nie masowe szaleństwo? Oczywiście, że tak.
To jak uważać, że brzuch do nas mówi, gdy nam w nim burczy. Mówi nam, że mamy zjeść. A my słuchamy.
Co jeszcze do nas mówi? Może nos? Ręka?
Czego ofiarę jeszcze będziemy grali?
Czy w realnym świecie ktokolwiek powiedziałby szefowi, że nie przyszedł do pracy, bo jego nogi go przekonały, by nie iść?
Ile zdrowych osób przyjęłoby takie wytłumaczenie?
Zapewne to co ten mężczyzna mówi, to to, że po 2 tygodniach pojawiła się nagle pewność siebie – ten cały “błąd… wielbłąd”.
Ale przecież każdy człowiek jest bardzo pewny “siebie”. Tylko to, co uważa za “siebie” jest w większości negatywne.
I opiera się w głównej mierze na myślach.
A że ludzie wmówili sobie, że myśli tworzy mózg, no to skoro mózg jest zniszczony, a myśli są negatywne – to “logika” takich ludzi – wnioskuje, że jak się mózg naprawi, to i myśli się zmienią…
Moje pytanie też brzmi – ile razy byli oni niepewni wyboru pornografii? Albo użalania się nad sobą?
Ten człowiek widzi siebie “jak szmatę”. I uważa, że stanie się “pewny siebie” po iluś tam dniach nie oglądania porno.
Ja naprawdę nie chciałbym, aby stał się bardzo pewny siebie ktoś, kto siebie potępia i nienawidzi.
A skoro ma “lęki społeczne”, to i ludzi widzi negatywne. Bo gdyby widział pozytywnie, to by się nikogo nie bał.
Każdy jest zawsze “pewny ‘siebie'”. Problem jest w tym, co uważa za siebie i dlaczego jest tego tak pewny. Oraz czego pewny nie jest.
Takich ludzi, którzy sobie znaleźli jakichś ludzi w internecie, którzy coś twierdzą jest pełno. Niejeden też mi się zarzekał, że wystarczy, że zagryzie zęby na 3 miesiące.
Ale jakoś tak nikt z takich osób już nigdy do mnie nie napisał – ani po tych 3 miesiącach, ani latach. Jakoś nie wrócili pochwalić się, że wyzdrowieli.
Oczywiście wszyscy w internetach, a szczególnie na reddicie są uczciwi, szczerzy, rzetelni, mówią tylko prawdę, nic nie ukrywają!
Gwarantuję!
Wiesz, są ludzie, którzy wierzą, że Ziemia jest płaska. Wielu też w to uwierzyło – bo ktoś w internetach tak stwierdził.
Nie dziwne, że tak chętnie ludzie wierzą w tą ezoteryczną “regenerację mózgu”.
Skazanie kogoś na codzienną walkę, męczarnię i obiecywanie, że to zmieni życie jest dosyć sadystyczne, nie sądzisz?
No ale to też wychodzi z fatalnego założenia, że cały problem uzależnienia to tylko to, co robimy.
Więc jak przestaniemy – niezależnie jakim sposobem, jakim kosztem – to po problemie! Bo przestaliśmy to robić…
Uważasz, że ktoś w takiej społeczności przyjdzie po np. 3 miesiącach trzeźwości, czy 6 miesiącach, czy po roku i przyzna, że jednak nadal ogląda?
Jak mówię – do bezsilności przyznajemy się przez solidny upadek.
Jeden upadnie relatywnie szybko – np. po kilku miesiącach ciężkich prób.
Inny po latach.
Jeszcze inny nigdy.
Ty sam masz możliwość udowodnienia sobie co nie działa. Tylko przestań się łudzić obietnicami czasu.
Ja sam byłem trzeźwy przez ponad rok. Ale nie byłem zdrowy. Trzeźwość nie jest tożsama ze zdrowiem.
Bo trzeźwość mieć jest bardzo łatwo – wystarczy zamknąć się w piwnicy bez żadnej elektroniki. Poprosić kogoś bliskiego, by co 2 dni dowoził trochę jedzenia.
Trzeźwość gwarantowana.
Tylko czy po opuszczeniu piwnicy takiego człowieka będzie można nazwać zdrowym?
Ps.Jesli pojde do grupy 12 krokow, to czy te uczucia ktore caly czas czuje, a od ktorych uciekam w porno, magicznie znikna?
A co mówi WoP o uczuciach?
Co to są emocje, z czego wynikają i co z nimi zrobić?
To Ty się masz zmienić wobec uczuć, nie uczucia.
Czy i tak bede musial stosowac technike uwalniania. Bo z tego co wywnioskowalem, to ja caly czas czuje cos, co pan Tolle nazwal “cialem bolesnym”. I mam to caly czas te uczucia od dobrych kilku lat. Chyba stosowanie 12 krokow tego nie usunie?
Usunie przyczynę.
I w trakcie też będziesz się mierzył z tymi uczuciami, w czym bardzo pomoże technika uwalniania.
Wykonując kroki w wielkim stopniu będą ujawniać się pokłady tego, co stłumione, wyparte, zdemonizowane.
Czy już nie samo rozważanie pójścia do wspólnoty czy wykonania telefonu, by znaleźć miting nie ujawnia lęku, wstydu, winy? Nie zaczynasz się temu opierać?
Jednocześnie – czy te emocje uniemożliwiają Ci podjęcie decyzji?
Witaj Piotrze,
Pytanie pierwsze- Wybaczenie. Nie innym, sobie. W ćwiczeniu przed lustrem mówiłeś żeby starać się przywołać energię miłości do siebie, która pomoże ze wstydem. Cytuję “nie ważne jak bardzo napsociłeś w swoim uzależnieniu nie czyni to z ciebie złego człowieka” z tego, co pamiętam. Nie jestem w stanie wykonać tego ćwiczenia. Chodzi mi bardziej o to, że są poważne rzeczy, których się nie da sobie wybaczyć. Ja na przykład nie jestem w stanie sobie wybaczyć tego, w jaki sposób traktowałem swojego ojca, a teraz już jest za późno, żeby go nawet przeprosić. Domyśl się dlaczego. Każdy ma coś takiego. Tak samo nie wyobrażam sobie w hipotetycznej sytuacji, żeby jakiemuś kryminaliście na przykład: złodziejowi, mordercy, gwałcicielowi albo co gorsza pedofilowi, (bo chyba nie ma już bardziej poważnego przestępstwa ) miałoby się zrobić lżej na serduszku, bo popatrzy sobie w lustro i powie kilka miłych rzeczy. Tak samo ktoś kto przesiedział w więzieniu ileś tam lat za poważne przestępstwo jak wyjdzie na wolność to raczej po nim to nie spłynie i dalej będzie miał wyrzuty sumienia już zawsze. Raczej nie powie “No cóż, kiedyś takim nożem zabijałem ludzi, a teraz sobie kroję nim chlebek na kanapeczki i jestem innym człowiekiem, fajniusio.” No, bo pewnych rzeczy się nie da naprawić, za późno. Ja nie złamałem nigdy prawa, a się czuję jak gorsze gówno niż Jeffrey Dahmer. Takie osoby się nie zmienią nawet przez technikę uwalniania. Nie wiem, czy dobrze to zrozumiałem, w jaki sposób odbierasz wstyd, bo może jestem zbyt tępy, ale chyba masz na myśli, że złe jest nie to, co robimy złego, tylko, że się zadręczamy i czujemy wstyd, a przecież sumienie od tego jest. Jak robisz coś złego to masz się automatycznie czuć jak shit, żeby tego nie powtarzać w przyszłości.
Drugie pytanie- W ostatnich miesiącach zacząłem się bardzo bać ludzi, jak jestem na mieście gdzieś to mam wrażenie, że każdy facet będzie chciał mnie pobić i wygląda podejrzanie. Bardzo stresuje mnie fakt, kiedy ktoś na przykład podchodzi do mnie na dworcu i pyta o drogę. Tak samo, jak jestem na przykład na zakupach w galerii handlowej zorientowałem się, że mam dużo lęk wysokości i cały czas boję się, że spadnę, więc trzymam się z daleka od barierek. Jest to o tyle dziwne, że nigdy nie miałem z takimi rzeczami problemu, nawet jako dziecko. Takie rzeczy nigdy mnie nie przerażały. Nigdy nie ciągnęło mnie też do alkoholu- teraz coraz częściej. Wczesniej nie potrzebowałem wychodząc z kimś pić wcale i bawiłem się najlepiej, zamawiałem sok albo colę i zabawiałem całe towarzystwo z drinkami, można powiedzieć, że byłem abstynentem, a teraz bez przynajmniej kilku drinków nie daję rady. Kiedyś wychodziłem dla ludzi, a teraz łapię się na tym, że ” Ooo fajnie, spotkanko, będę mógł się w końcu napić.” Jednak najbardziej daje mi się we znaki chroniczne zmęczenie, mimo, ze potrafię spać ponad 12 godzin czasami ciągle czuję się ociężały, nic mi się nie chce, nie mam żadnej motywacji itp. Czy wpływ na to może mieć oglądanie porno? Muszę przyznać, że nigdy nie czułem się tak źle mentalnie w moim życiu, a wiele rzeczy już przeszedłem mimo stosunkowo młodego wieku.
Witaj Piotrze,
Heja Danielu!
Dzięki za podzielenie się sprawami tak trudnymi.
Jak zwykle – w poważnych tematach odpowiedź może zaboleć.
Ale to dobrze.
Pytanie pierwsze- Wybaczenie. Nie innym, sobie.
Nie ma różnicy.
Wybaczając innym, wybaczasz sobie.
Wybaczając sobie, wybaczasz innym.
W ćwiczeniu przed lustrem mówiłeś żeby starać się przywołać energię miłości do siebie, która pomoże ze wstydem. Cytuję “nie ważne jak bardzo napsociłeś w swoim uzależnieniu nie czyni to z ciebie złego człowieka” z tego, co pamiętam.
Jeśli ma coś dla Ciebie znaczenie, to się upewnij, że informacje pamiętasz prawidłowo.
Nie jestem w stanie wykonać tego ćwiczenia.
Ależ oczywiście, że jesteś, tylko albo nie chcesz, albo się zmagasz.
Chodzi mi bardziej o to, że są poważne rzeczy, których się nie da sobie wybaczyć.
A to totalna bzdura i kłamstwo.
Ale bardzo wygodne.
Właśnie o to chodzi w tym ćwiczeniu – by ujawnić to wszystko, czym sam sobie odmawiasz radości w życiu.
Mówisz – “nie mogę”, “nie da się”.
Na pewno?
I uważasz, że “bardzo poważnych rzeczy” nie da się wybaczyć. A kto tak twierdzi? Tylko Ty.
To duma.
Ja na przykład nie jestem w stanie sobie wybaczyć tego, w jaki sposób traktowałem swojego ojca, a teraz już jest za późno, żeby go nawet przeprosić.
Ale wybaczenie nie ma nic wspólnego z przeprosinami drugiej osoby.
Tylko rekontekstualizacją całego zdarzenia oraz uwolnieniem emocjonalności.
Domyśl się dlaczego. Każdy ma coś takiego.
Bo “każdy” w ogóle nie rozumie wybaczenia.
I wmawia sobie tysiące kłamstw i usprawiedliwień.
Przykro mi, że Twój tata nie żyje ale to w niczym nie przeszkadza, by wybaczyć.
Tak samo nie wyobrażam sobie w hipotetycznej sytuacji, żeby jakiemuś kryminaliście na przykład: złodziejowi, mordercy, gwałcicielowi albo co gorsza pedofilowi, (bo chyba nie ma już bardziej poważnego przestępstwa ) miałoby się zrobić lżej na serduszku, bo popatrzy sobie w lustro i powie kilka miłych rzeczy.
“Popatrzy sobie w lustro i powie sobie kilka miłych rzeczy” – no, jeśli to co przekazuję to dla Ciebie takie dziecinne banialuki, to nie dziwne, że uważasz, że się nie da.
Po pierwsze – przestępstwa, które wymieniłeś to czyny widziane przez osoby je popełniające jako dobre.
Więc można się zastanowić na jakim poziomie ewolucji jest człowiek, który np. gwałt na dziecku uważa za właściwy?
Czy taka osoba jest zdolna do dojrzałości, do wzięcia odpowiedzialności? Nie. Więc i do wybaczenia.
Bo w większości tacy przestępcy nie mają jeszcze potencjału, by w ogóle widzieć w swoim postępowaniu błędy i szkodę dla innych. Gdyż nawet nie widzą drugiego człowieka jako żyjącej, świadomej istoty z prawem do życia i dobra.
Nie mają granic, ani sumienia. Tym samym też – nie mają potencjału do rekontekstualizacji, ani tym bardziej nie odczuwają emocji, bo nie widzą swoich działań z nowego kontekstu.
Ty widzisz, a mimo to dalej sobie mówisz “nie mogę”.
Zapamiętaj – każde “nie mogę” to nieuświadomione “nie chcę”.
Ponadto – zauważ też, że usprawiedliwiasz niechęć do wybaczenia największymi zbrodniami. Nie przesadzasz kapki?
Tak samo ktoś kto przesiedział w więzieniu ileś tam lat za poważne przestępstwo jak wyjdzie na wolność to raczej po nim to nie spłynie i dalej będzie miał wyrzuty sumienia już zawsze.
To są już całkowite fantazje wyssane z palca.
Nie rozumiesz tematu emocji, sumienia, wybaczenia, rekontekstualizacji.
Zajmij się sobą, a nie buduj fantastyczne opowieści o wyimaginowanych przestępcach.
Raczej nie powie “No cóż, kiedyś takim nożem zabijałem ludzi, a teraz sobie kroję nim chlebek na kanapeczki i jestem innym człowiekiem, fajniusio.”
Ależ pewnie, że są ludzie, którzy tak to sobie przedstawiają.
Tylko co z tego?
Ty jesteś taką osobą?
No, bo pewnych rzeczy się nie da naprawić, za późno.
Naprawić nie.
Ale wybaczenie nie polega na tym.
Tak jak nie możesz np. odzyskać przeszłości, którą przesiedziałeś przy porno. Nie możesz naprawić relacji z człowiekiem, który umarł.
Ale możesz zmienić siebie.
Ja nie złamałem nigdy prawa, a się czuję jak gorsze gówno niż Jeffrey Dahmer.
Nie czujesz “się”. Uczucia nie mają nic wspólnego z Tobą.
Tylko sam siebie potępiasz i osądzasz. I wmawiasz sobie kłamstwa “nie mogę”.
Całe życie wszystkie percepcje siebie opierałeś o emocje – a to fundamentalny błąd.
Nie rozumiałeś i nadal nie rozumiesz czym są emocje, ani ewolucja świadomości.
Dlatego nadal się potępiasz za błędy, których nie chcesz rekontekstualizować.
Jak mówisz – nie złamałeś prawa, rozumiesz, że zrobiłeś coś nie tak ale przez sam fakt, że nie widzisz możliwości naprawy błędów, uważasz, że jesteś gównem i za późno, i nie możesz.
Bo nie wiesz czym jest wybaczenie.
Takie osoby się nie zmienią nawet przez technikę uwalniania.
To co teraz powiedziałeś – “ja się nie chcę zmienić”.
Nie wiem, czy dobrze to zrozumiałem, w jaki sposób odbierasz wstyd, bo może jestem zbyt tępy, ale chyba masz na myśli, że złe jest nie to, co robimy złego,
Nic takiego nie powiedziałem.
Wszystko co robimy, przynajmniej w momencie wyboru, widzimy jako dobre.
Ewentualna refleksja przychodzi później. Zazwyczaj gdy doświadczamy konsekwencji tego wyboru i/lub widzimy ten czyn w innym kontekście – bo np. przestaliśmy być pogniewani i widzimy, że to co powiedzieliśmy komuś nie było prawdą i było tylko formą ataku.
Wstyd to wmawianie sobie “jestem gorszy/zły/niegodny miłości”. To największe kłamstwo.
Jednak wstyd ma pewną rolę wychowawczą – ten, kto czuje wstyd, ma choć minimalny potencjał do dostrzeżenia swoich błędów – np. dostrzeżenia, że popełnił nikczemny uczynek.
A więc ma też pewien potencjał do korekt.
Jednak samo wstydzenie się to już folgowanie sobie. Bo to pewna forma karania siebie. Tylko że nie przenosi poprawy.
I wiesz to po sobie. Żadnej poprawy nie ma, a wstyd trwa – który nazywasz “czuję się jak gorsze gówno, niż jakiś absolutny zwyrodnialec”.
Tym samym widzisz jak sobie folgujesz. Coś napsociłeś i swoje uczucia wyolbrzymiasz do kanibala.
Powiedz mi – jak możesz czuć się jak ktoś? Co to w ogóle znaczy? Nic to nie znaczy.
To tylko usprawiedliwianie siebie.
“Łeee, tak się źle czuję, łeee, takie błędy popełniłem łeeee, jestem taki zły łeeee!”
tylko, że się zadręczamy i czujemy wstyd,
Zgadza się.
Tylko to sobie robisz, bo NIE CHCESZ sobie wybaczyć.
a przecież sumienie od tego jest.
Nie wiesz co to jest sumienie.
Sumienie to system wartości, coś, czego przestrzegasz – to granice, których nie przekraczasz.
Np. nie pozwalasz sobie ukraść samochodu, choć widzisz, że właściciel zostawił kluczyki w stacyjce. Co więcej – możesz nawet zostać i przypilnować samochodu, aż wróci właściciel i pouczyć, by bardziej uważał.
Tu brakuje Ci sumienia. Ale możesz to naprawić.
Jak robisz coś złego to masz się automatycznie czuć jak shit, żeby tego nie powtarzać w przyszłości.
Bzdura tak wielka, że sięga stratosfery.
Po pierwsze – żadne nieprzyjemne uczucia nie są elementem niezbędnym do korekt.
Dwa – jak sam widzisz – nic to nie daje. Bo się zadręczasz, porównujesz do kanibala. I?
Trzy – błędy powtórzysz, o ile nie uświadomisz sobie dlaczego uznałeś to niegdyś za dobry wybór. Żadna ilość wstydu i winy tu nie pomoże. I wie to doskonale każdy uzależniony – wstydzi się, obwinia, nienawidzi za oglądanie porno, a i tak ogląda dalej, nawet każdego dnia.
Więc widzisz jak łatwo fantazjować akademickimi teoriami, choć rzeczywistość jest oczywista i zupełnie inna.
Drugie pytanie- W ostatnich miesiącach zacząłem się bardzo bać ludzi,
Nie boisz się ludzi, tylko boisz się potwierdzenia osądów jakie masz wobec siebie.
Oraz boisz się odwetu za osądy jakie masz wobec innych.
To właśnie “symptom” tego, że trzymasz się urazy i mówisz sobie “nie mogę”. I jeszcze usprawiedliwiasz się, że te “gówniane uczucia” są Ci potrzebne, byś już nie popełnił tego samego błędu.
Co pokazuje, że wybaczenie uwalnia nas.
I wszystko przez co się zmagasz nie ma nic wspólnego z przeszłością, światem i innymi ludźmi, tylko tym jak to widzisz, co sam sobie czynisz.
jak jestem na mieście gdzieś to mam wrażenie, że
Tak, to tylko wrażenie.
Bo to hipnotyzowanie się mentalnym bełkotem opartym o wstyd i winę.
każdy facet będzie chciał mnie pobić i wygląda podejrzanie.
A to dlatego, bo mniej lub bardziej symbolicznie Ty się tak bijesz.
Bardzo stresuje mnie fakt,
1. Nic Cię nie stresuje.
2. To co przedstawisz teraz to nie jest żaden fakt.
Stres to zmaganie z tym co czujesz. A sam mówisz – trzymasz się wstydu i winy, bo sądzisz, że tego potrzebujesz, by żyć lepiej. I również trzymasz się lęku, bo sądzisz, że się tym chronisz przed innymi.
Jednocześnie się opierasz.
TO jest stres.
kiedy ktoś na przykład podchodzi do mnie na dworcu i pyta o drogę.
I to Cię stresuje? Że ktoś zapyta o drogę? :)
Tak samo, jak jestem na przykład na zakupach w galerii handlowej zorientowałem się, że mam dużo lęk wysokości i cały czas boję się, że spadnę, więc trzymam się z daleka od barierek.
Nie ma uczuć, “że” cokolwiek.
To są projekcje, tak samo jako to, że boisz się, “że” ktoś podejdzie.
No podejdzie. I co? Też spadniesz?
Nie. To lęk, którego się trzymasz od lat. I umysł projektuje to na co popadnie, a Ty w to wierzysz.
I też będziesz sobie wmawiał, że nie możesz tego uwolnić? Że nie zasługujesz?
Jest to o tyle dziwne, że
Bo nie rozumiesz całej sytuacji – ani emocji, ani myśli.
nigdy nie miałem z takimi rzeczami problemu, nawet jako dziecko.
No bo tak wyglądają wieloletnie zaniedbania emocjonalne i życie nieświadome – zahipnotyzowane myślami.
Im więcej stłumionych emocji, tym więcej racjonalizacji i projekcji.
Takie rzeczy nigdy mnie nie przerażały.
Ależ to nie rzeczy Cię przerażają.
To projekcje stłumionych emocji. To nie ma nic wspólnego ze światem zewnętrznym.
Nigdy nie ciągnęło mnie też do alkoholu- teraz coraz częściej.
Nic Cię nigdy nie ciągnęło do niczego, ani nikogo innego.
To Ty w piciu widzisz rozwiązanie – chociaż chwilowe – na te wszystkie gówniane emocje i przerażające myśli.
Jak mówiłem – wszystko co wybieramy, przynajmniej w momencie wyboru sami uznajemy za dobre.
Wczesniej nie potrzebowałem wychodząc z kimś pić wcale i bawiłem się najlepiej, zamawiałem sok albo colę i zabawiałem całe towarzystwo z drinkami, można powiedzieć, że byłem abstynentem, a teraz bez przynajmniej kilku drinków nie daję rady.
Cały czasz zmagasz się z tym co czujesz.
Nawet w towarzystwie, które wiesz, że jest Ci przychylne.
Co też jest dowodem, że myśli i emocje nie mają nic wspólnego ze światem zewnętrznym i jest to temat stricte wewnętrzny.
I choć słyszałeś o uwalnianiu i medytacji – nie robisz tego.
Kiedyś wychodziłem dla ludzi, a teraz łapię się na tym, że ” Ooo fajnie, spotkanko, będę mógł się w końcu napić.”
Bo zmieniłeś swoje życiowe priorytety.
Nie wiem jakie były wcześniej ale teraz jest to – “przestać czuć, “uniknąć emocji”.
Jednak najbardziej daje mi się we znaki chroniczne zmęczenie,
Bo tak silnie się opierasz.
To nie jest żadne zmęczenie, tylko apatyczność. Wynikające z masy stłumionych emocji (emocje to Twoja energia), którym stawiasz opór – opieranie się to też Twoja energia.
Oraz jeszcze potępiasz się, obwiniasz, widzisz jako bezwartościowe gówno gorsze od kanibala.
Życie to miłość.
Jak odzierasz się z miłości, to masz niski potencjał energii.
mimo, ze potrafię spać ponad 12 godzin czasami ciągle czuję się ociężały,
Bo to nie jest zmęczenie. Jego się nie da wyspać, wypocząć, zregenerować.
Nawet jakbyś spał 100 godzin.
nic mi się nie chce,
Nie ma żadnego “się”, któremu się nie chce.
TY NIE CHCESZ.
Bo się cały czas potępiasz, osądzasz, wstydzisz, boisz odwetu, boisz, że nawet ktoś do Ciebie podejdzie i wyrządzi Ci tak wielką krzywdę pytając o drogę.
A Ty połkniesz język, nie odpowiesz słowem, a ta osoba się wielce obruszy, uzna, że jesteś jakiś dziwny, jak kanibal i odejdzie, opowie o Tobie wszystkim znajomym, znajdzie Cię na fejsbuku, tam też wszystkim powie, że nie powiedziałeś jak gdzieś dojść i cały świat będzie Cię pokazywał paluchem i potępiał.
Zgadza się?
Poza tym – opierasz się, nie widzisz wartości w żadnej czynności, bo nie nadajesz tych wartości niczemu, prócz temu, co wiesz, że albo “pomoże” Ci nie czuć, albo robiąc to na pewno nic nie poczujesz.
nie mam żadnej motywacji itp.
Bo żadna “motywacja” nie istnieje.
Motyw, tak jak sumienie, budujesz i masz.
Czy wpływ na to może mieć oglądanie porno?
Oczywiście.
Bo porno to dla Ciebie teraz sztandarowa czynność, którą sądzisz, że sobie pomagasz z tym wszystkim co wypisałeś.
Czyli z tym jak widzisz siebie, swoje życie, przeszłość, innych ludzi – świat oraz z konsekwencjami tego.
A wraz z oglądaniem porno wszystkie stłumione uczucia gromadzą się w podświadomości, więc przybywa racjonalizacji i projekcji.
Co też oczywiście kosztuje Cię coraz więcej energii, czyli masz coraz mniej energii życiowej.
Po każdej sesji też upadasz coraz niżej świadomości – m.in. dlatego porównujesz się do kanibala i generalnie człowieka demonicznego.
Muszę przyznać, że nigdy nie czułem się tak źle mentalnie w moim życiu, a wiele rzeczy już przeszedłem mimo stosunkowo młodego wieku.
To, że coś przeszedłeś nie ma znaczenia.
Znaczenie ma to jakie wnioski wyciągnąłeś, jakie znaczenie temu nadałeś, w jakim kontekście to widzisz.
A tu są ogromne błędy i jest ich sporo.
No bo – “nie mogę sobie wybaczyć jak traktowałem swojego ojca”. Ale nie mówisz o tym nic – ani jak go traktowałeś, ani dlaczego, ani jakie to ma dla Ciebie znaczenie.
A wiesz co? Teraz tak samo, albo jeszcze gorzej, traktujesz siebie.
Więc widzisz – wstydzisz się, obwiniasz, porównujesz do kanibala, używasz jakichś podwórkowych “mądrości”, że potrzebujesz czuć “się” jak gówno, by nie popełniać tych samych błędów.
Ale je popełniasz, a nawet jeszcze więcej.
Co ciekawe – nie zadałeś żadnego pytania odnośnie pierwszego tematu – wybaczenia.
Bo z góry założyłeś, że nie możesz sobie wybaczyć. Co nie jest prawdą. Pewnie pytanie, które chciałeś zadać to, co możesz zrobić, by przestać cierpieć.
Odpowiedź brzmi – wybaczyć.