Dni
Godzin
Minut
Sekund

Ilość Wolnych Miejsc:
/

Witam Cię serdecznie!
Dzisiejszym artykułem rozpoczynam opis emocji (jakości energii) oraz świadomości określanej jako gniew. Będę trochę klął, żeby było tematycznie ;)
Niemniej muszę uważać, co piszę, bo ludzie globalnie zakochani są w tej emocji i nie życzą sobie odczarowania. Dlaczego? Bowiem gniew jako forma energii jest najsilniejszą z niskich emocji. Oraz mającą niemalże najwyższą jakość z najniższych (najwyższą jakość niskich stanów ma duma). Dla zwierzęcia (i człowieka w zwierzęcej świadomości – czyli około 80% populacji tej planety) gniew oznacza żyć albo nie żyć. Nawet jeśli jest co najwyżej dziecinnym obwinianiem i wiecznym frustrowaniem się.
Dla wielu osób na świecie gniew jest jedynym paliwem do podejmowania działania. Nie wezmą się oni za nic, zanim się nie zdenerwują. Przykładowo nie wybiorą natychmiast zmiany negatywnej pracy z troski o siebie, tylko będą czekać, aż tak ich będzie boleć, będą już tak wnerwieni, że zmienią nie z wysokiej intencji ale z nienawiści. Oczywiście zazwyczaj obwiniają wtedy tych, na których się zdenerwowali – a więc na ludzi, którzy pomogli im wzbudzić w sobie energię niezbędną do wyjścia z apatii, na co pozostają ślepi.
Kiedy staniemy w korku jesteśmy apatyczni, niemrawi. Frustracja zaczyna rosnąć i działanie pojawia się dopiero po osiągnięciu “masy krytycznej” energii gniewu. Tylko zazwyczaj działaniem tym jest trąbienie i wrzeszczenie na innych. Dlaczego nie zaplanować wtedy reszty dnia dlaczego nie wykonać wtedy wewnętrznej pracy – zadbać o swoje wnętrze? Stanie w korku jest jedną z najczęstszych sytuacji, gdy ludzie wzajemnie wyciągają z siebie gniew ale ich ego z łatwością przekonuje ich o winie innych ludzi (czyli oprócz własnego gniewu przelewa na innych także własne poczucie winy).
Jeśli “denerwuje Cię” polityk – osoba ta w rzeczywistości pomaga Ci wzniecić w sobie energię potrzebną do zmiany Twojej jakości życia. Doceń go za to! Nie oznacza to, że masz nadal oddawać odpowiedzialność temu politykowi za swój stan oraz warunki swojego życia w formie obwiniania. Tylko Ty za to odpowiadasz w 100%. No ale do świadomości tego trzeba dorosnąć. Zaś gniew i frustrowanie się to informacja zwrotna DLA CIEBIE, że oddajesz odpowiedzialność za siebie i swoje decyzje.
Czy jesteś ofiarą stania w korku czy raczej ofiarą własnego niedojrzałego sposobu myślenia i oddawania za siebie odpowiedzialności? Taka sytuacja, gdy jesteśmy “bezsilni” jak stanie w korku i nie mamy wyjścia, tylko zmierzyć się z wychodzącą z nas frustracją jest DAREM! Dlatego ego szybciutko dodaje do tej sytuacji racjonalizację w postaci – “korek jest zły i dzieje mi się krzywda”, by usprawiedliwić brak odpowiedzialności za siebie i swoje emocje.
Mówiłem już, że świadomość zwierzęcia zawarta w emocjonalności potrzebuje różnych form energii nazywanych emocjami, by móc funkcjonować. Najprostszy przykład – nie wstajemy z łóżka, bo cieszymy się swoim życiem, nie wstajemy z radością, chęcią i energią, tylko z poczucia obowiązku, poczucia winy (MUSZĘ pracować!), lęku (jak nie pójdę do pracy to mnie wywalą, a najchętniej przespałbym/przespałabym cały dzień), itd. Bez gniewu, frustracji, niechęci, a nawet nienawiści (i kawy!) większość ludzi na świecie leżałaby plackiem w letargu bez możliwości ruszenia palcem. Ale na obwinianie i frustrowanie się energię zawsze jakoś magicznie by znaleźli.
Jak uważasz, dlaczego możesz nie mieć rano energii? Bo jest niskie ciśnienie na dworze? Nie! Bo tłumisz w sobie tonę toksyn, w tym gniew. Dlatego też nie masz energii ale i nie podejmujesz się w swoim życiu czynności, których wykonanie wyciągnęło by z Ciebie tłumione emocje oraz sam opór. Wiele z tych czynności polepszyło by jakość Twojego życia w ogromnym stopniu.
Z tym pogrywam – z opisem i wyciągnięciem na światło świadomości emocji, od oczarowania którą zależy życie większości ludzi na świecie. Dosłownie. Bowiem ludzie ci śpią i oddają odpowiedzialność za swoje życie swojemu ego. A ego – zwierzę – kocha się gniewać. I robi co może, by gniew trwał. A to kosztuje nas bardzo dużo. Jednak inaczej nie potrafimy.
Gdy tłumaczę moim Klientom, że nie są swoim umysłem i nie muszą (a wręcz nie powinni) się go słuchać, pytają mnie – “To w takim razie kogo/czego mam słuchać?”. Widzimy jak bardzo zakorzeniona jest świadomość ofiary? Nie wybieramy sami, tylko potrzebujemy kogoś, kto nam powie co mamy robić. Jak dzieci. Zaś ego jest NAJGORSZYM doradcą w kwestii jakości życia.
Zadaniem gniewu jest dodać nam energii. Niestety jako, że ludzie kompletnie nie biorą odpowiedzialności za swój gniew – jego jakość ulega przeobrażeniu na wiele zdegradowanych stanów takich jak frustrowanie się, denerwowanie, kłócenie, prześladowanie, trzymanie uraz, obwinianie, a nawet otwarte ataki, bójki i wojny.
Bardzo często nawet nie jesteśmy świadomi, że narasta w nas gniew ale, także nieświadomie, zaczynamy mu się opierać z ogromną siłą. Wtedy zamiast wzmacniającej nas energii czujemy apatię, niemoc, opadamy z sił. Nie wiedząc co się dzieje nasz umysł logiczny zaczyna szukać odpowiedzialnych i/lub winnych za nasz stan. Zaczyna obwiniać świat zewnętrzny i zachęca do wprowadzania do swojego organizmu używek lub wysokokalorycznego pożywienia, by jeszcze mocniej stłumić niechciany i nieuświadomiony stan emocjonalny.
Nieraz też zamiast skorzystać z wewnętrznej energii wyższej jakości, niż dotychczasowa (jak apatia czy lęk), do podjęcia korzystnych, konstruktywnych działań, marnujemy ją całą albo na wewnętrzne zmaganie, albo na obwinianie, szukanie winnych, karanie. Globalnie zachowujemy się wtedy gorzej, niż dzieci. Praktycznie nikt nie wie, że gniew jest korzystnym stanem ale tylko krótkotrwale. Przedłużający się gniew zaczyna nas wyniszczać od środka. Ale co tam! Skoro to inni nas denerwują, to oni są winni i można się na nich gniewać latami! Czyli trzymać w sobie gniew, który z energii wzmacniającej zmienia się na emocjonalną toksynę – wewnętrzną truciznę.
Niemniej ego jest cwane. Skoro gniew miałby się przysłużyć konstruktywnemu życiu i aktywnemu rozwiązywaniu problemów – musiało ono znaleźć sposób, by zablokować i sabotować nasz potencjalny wzrost oparty o wykorzystanie energii gniewu. Zaczęło więc nienawidzić gniew i zrzucać za niego winę na świat zewnętrzny. Jak doprowadziło do demonizowania gniewu – ano wymyśliło np. 7 grzechów głównych, z których jeden brzmi “gniew”. Więc mamy przesrane – nie możemy gniewu powstrzymać, więc nagrzeszymy co niemiara. Dobry chrześcijanin nie gniewa się, a jak się gniewa to grzeszy i ma przestać pod groźbą wiecznego potępienia. No milutko! Tym gorzej, jeśli nagromadziliśmy w sobie gniew jeszcze będąc dzieckiem. Od małego, od lat możemy nosić w sobie ogromny bagaż negatywności, którego świat nie pozwala nam zrzucić (bo nie można oczyścić się z emocji nie odczuwając ich). Stąd też tak często naciskam na konieczność wzięcia odpowiedzialności.
Podkreślę, że wiele z religijnych wytycznych tworzyli ludzie dla ludzi w czasach świadomości stadnej, dla ludzi bez edukacji, nieumiejących nieraz pisać i czytać, prostych ludzi. Nie oznacza to, że wytyczne te są złe. Ostatecznie gniew faktycznie wynika z braku miłości (z “grzechu”) ale nie mamy się powstrzymywać od gniewu, bo i tak nie możemy. Jeśli powstrzymujemy gniew to go tłumimy, przez co zaczyna w nas zalegać i się degenerować. Żyjemy więc wtedy w “permanentnym grzechu”. Ale zanim zaczniemy się śmiać z “religijnego prymitywizmu”, zrozummy, że dzisiejsza nauka wcale nie jest lepsza w kwestii ludzkiej emocjonalności. Także jest w erze jaskiniowej. Zresztą z religii wyśmiewa się nie osoba inteligentna ale osoba w świadomości napuchniętego zwierzaczka dumnego ze swojej wymyślonej wyższości, której właśnie samo zaprzecza. Osoba faktycznie inteligentna nie wyśmiewa się z innych (ani z siebie). Bowiem poczucie wyższości (duma) także jest sprawą stricte wewnętrzną i ma nam służyć naszemu wzrostowi – przekraczaniu siebie z przeszłości – bez umniejszania innym (oraz sobie z przeszłości).
Co dalej ego – umysł – robi z gniewem? Mamy pełno “guru”, którzy sprzedają nam gówniane bajeczki nad koniecznością kontrolowania gniewu, panowania nad nim, mówią jaki to gniew jest zły i jak destruktywnie wpływa na życie. Bzdura! A cóż to za nieodpowiedzialna i karygodna projekcja? Jeśli ktoś mówi, że gniew niszczy życie, nie rozumie kompletnie jego znaczenia! Zapewne ta osoba sama doświadczyła jedynie zdegradowanej, zgniłej formy tej jakości energii trzymając się jej latami i teraz sądzi, że gniew nie ma w sobie nic pożytecznego. Ja byłem pogniewany. Całe życie tłumiłem go w sobie. Wiem dobrze co to znaczy faktycznie odczuwać furię i nawet nienawiść spalającą od wewnątrz (skierowaną tak na innych, jak i na siebie samego). Wiem jak to jest wybuchać furią na niewinne osoby za byle pierdołę. Ale także wiem jak ważny jest gniew i bez niego nie wydostałbym się z rozpaczy, w której tkwiłem. Więc jak ktoś nie miał jaj, żeby doświadczyć wszystkich obliczu gniewu i nie wziął za nie pełnej odpowiedzialności, niech zamilknie i słucha.
W radzeniu sobie z gniewem wszyscy wymieniają złote rady ale żadna nie uwzględnia KRYTYCZNEJ PODSTAWY, FUNDAMENTU ZDROWIA – akceptacji samego gniewu. Pokochania go takim jaki jest (bez żadnej projekcji i niedojrzałej interpretacji) i wybaczenia go sobie. Ale i jednocześnie nie mamy go wypierać, udawać, że go nie ma, racjonalizować, szukać wytłumaczenia, przegadać i wmawiać sobie, że osoba “święta” nie odczuwa gniewu (skąd ta pewność?). Nie.
Chcesz przestać grzeszyć? To nie masz przestać się gniewać ale przestać go projektować i nienawidzić. Widzisz – można dodać miłość do gniewu. Grzech, czyli brak miłości, nie oznacza, że gniew jest grzeszny. Poczucie winy – grzech – to informacja zwrotna, że zapomnieliśmy dodać miłość do naszego życia. Gniew także nas o tym informuje.
Dlaczego jeszcze gniew jest taki popularny i społecznie akceptowany (szczególnie gniew na innych)? Bowiem fundamentem istnienia ego jest utrzymywanie świadomości separacji od innych. Gniew doskonale nadaje się jako energia, dzięki której tę świadomość separacji możemy pogłębiać. Ile razy denerwowaliśmy się na inną osobę, która nas np. nie zrozumiała, zawiodła, rozczarowała, zraniła? Ile razy okazywaliśmy nienawiść do innych, niechęć, frustrację, ile razy zrzucaliśmy odpowiedzialność na innych za swój stan emocjonalny (który jest w 100% naszą odpowiedzialnością!)? Ile razy wykorzystaliśmy własny, niezrozumiały stan wewnętrzny jako wymówkę, by oddalać się od innych (i od siebie)?
Podkreślę – człowiek to nie wadliwa istota, która ma w sobie mechanizmy nie mające korzystnego zastosowania, jak gniew. Ludzie, którzy sądzą, że ewolucja “nie dokończyła roboty” lub “Bóg schrzanił sprawę” mylą się i po prostu oddają odpowiedzialność za swoje wnętrze. Nie są świadomi. Śpią. Oddają swoje życie w ręce ich ego, które bawi się ich kosztem. Ego blokuje ich ewolucję – ewolucję ich świadomości. Lub osoby te szczerze nie wiedzą co mogą zrobić z tym co czują niezależnie czy w kwestii świata zewnętrznego, czy subiektywnego doświadczania siebie.

Jeśli nie wiesz co zrobić – ZAAKCEPTUJ SIEBIE TAKIM JAKIM JESTEŚ/TAKĄ JAKĄ JESTEŚ DOKŁADNIE W TYM MOMENCIE.

Czy komukolwiek “przyszło do głowy”, że ich umysł może się kompletnie mylić, gdy czują gniew? Oczywiście, że nie, bo jeśli utożsamiamy się z gniewem, automatycznie utożsamiamy się z ego, a ego nie “wymyśli” odpowiedzialności, uczciwości, a nawet zgodności z rzeczywistością. Będzie za to utrzymywało szereg iluzji, urojeń, niekorzystnych założeń, zaburzeń, zniekształceń. Dodatkowo będzie broniło swojej racji kosztem naszych relacji, zdrowia, szczęścia. Byle miało rację, a obecna świadomość (prze)trwała.
Wzrost w świadomości (wewnętrzna praca) przynosi z czasem fundamentalną zmianę – gniew, który miał nas w świadomości zwierzęcej wzmacniać, zaczyna nas osłabiać. Drenować z sił. A nawet trzymając się gniewu zaczynamy chorować dużo szybciej, niż osoba w niższej świadomości. To namacalna zmiana w życiu każdego, kto bierze za siebie odpowiedzialność i wyznaczy sobie cel (ustali intencję) życia uczciwego, dojrzałego, odpowiedzialnego. Wtedy naturalnie coraz więcej zaczynamy obcować z tym, co pozytywne i wewnętrzne – sami stajemy się pozytywni, a wraz z tym też inni ludzie, którzy pojawią się w naszym otoczeniu. Nie oznacza to “łykania pigułki szczęścia” ale faktyczne dostrzeżenie natury rzeczywistości – ona jest pozytywna! Przepełniona radością i miłością!
Wzrost do radości przez wewnętrzną pracę zabezpiecza nas przed ogłupieniem się niedojrzałą pozytywnością. Rozczarowani (i zazwyczaj zranieni) zostają tylko ci, którzy byli pozytywni na siłę, wypierając negatywności tego świata (i własne), wypierając rzeczywistość i żyjąc oczarowaniem, omamieniem.
Ludzie jednak bardzo chętnie zatrzymują się na gniewie – bowiem on nie tylko ich wzmacnia ale i ukrywa ukryte w ich podświadomości warstwy niższych emocji jak już opisane – wstyd, poczucie winy, apatię, żal, strach i pożądanie. Każda osoba w niskiej świadomości z przyjemnością się pogniewa na siebie lub na kogoś, byle tylko nie czuć niższych od gniewu emocji. W ten sposób nigdy się z nich nie oczyszcza, a utrzymywanie gniewu kosztuje ogromne ilości energii (której organizm nie może już wykorzystać do np. uzdrowienia chorującego organu wewnętrznego, którego przy okazji rozpala ten cały zmagazynowany gniew – stąd też różne zapalenia w ciele).
Gdy jednak oczyścimy wnętrze, gdy zmierzymy się z tym, co ukrywaliśmy gniewem (przypominam, że mężczyźni zazwyczaj gniewem ukrywają smutek, a kobiety smutkiem ukrywają gniew), odkrywamy wewnętrzne źródło, które jest POZYTYWNE. Dostrzegamy, że skoro my jesteśmy pozytywni i wystarczyło to odkryć, inni ludzie też muszą tacy być. Ba! Nie tylko ludzie! Bóg też, jeśli w Niego wierzymy.
Dostrzegamy wyraźnie, że ludzie nie są źli, tylko nie są dobrzy. A nie są dobrzy, bo się nie oczyszczają z zalegających w nich toksyn – gdyż boją się z nimi zmierzyć, boją się stracić kontrolę, boją się zostać przytłoczonymi przez te negatywności, boją się nie poradzić sobie, boją się stracić jedyne źródło swojej siły – gniew, dumę, pragnienia, etc. Boją się! Ludzie nie są dobrzy ze strachu! Z tego samego strachu, w którym człowiek żył od początku swojego istnienia. Tym samym potrzebował tego, co strach stłumi – pożądania – poczucia braku, dzięki któremu byłby gotowy zaryzykować podjęcie działania, by to osiągnąć oraz potrzebował gniewu. Tylko dlatego gniew jest cenny. Jednak można go przekroczyć i zmienić “polaryzację” swojego życia – z negatywnego, niskich intencji lęku i poczucia winy, zasilania się gniewem i niechęcią na pozytywność – wybieraniem z chęci, troski, szacunku, służenia innym, zasilania się tym, co pozytywne, uwznioślające, wzmacniające nas i innych.
Widzimy wtedy wyraźnie w jakiej głębokiej iluzji żyją ludzie na tym świecie. Dostrzeżemy, że drapieżnictwo – konieczność odebrania innym (np. ich życia), by samemu przeżyć – nie jest oznaką siły! To oznaka słabości! Więc łańcuch pokarmowy został zrozumiany całkowicie opacznie! Drapieżniki są na samym dole – żyją w największym zakłamaniu – iluzji. Krowa – kochająca, troszcząca się i żyjąca w taki sposób, że trawa, którą zje odrasta bardziej zielona jest wyżej w ewolucji od np. lwa. Krowa nie musi odebrać życia lwu, by przeżyć. Zaś lew musi. Czy my musimy odbierać sobie i innym radość, szczęście, pieniądze, marzenia, by przeżyć? My nie ale nasze ego tak.
Dostrzegamy więc wielkie zagubienie ludzi – widzimy jak głęboka jest to iluzja, gdy społecznie akceptowane są instytucje MASOWO mordujące zwierzęta – dokonujące ich rzezi każdego dnia, bazując tylko na jednym przekonaniu – że tak to skonstruowała natura. Bzdura.
80% ludzkiej populacji i ponad 90% w historii ludzkości trwającej tysiące lat, człowiek nie wykonywał wewnętrznej pracy. Zamiast tego pogłębiał iluzje – separacji, negatywności jako głównej jakości tego świata, konieczności, walki, zmagania i cierpienia. Niezależnie jak rozwinęliśmy intelekt, te jaskiniowe przekonania nadal są w nas zakorzenione i kierują nami każdego dnia. Stąd też “ynteligentny” człowiek wynalazł broń masowej zagłady. To oznaka siły? Rozpierdolenie całej planety? W moich oczach to małpa, która czuje się silna i ważna, gdyż może rzucić kupą gówna w drugą małpę. To nawet nie człowiek, to małe napuszone zwierzę.
Niemniej, ciekawe jest to, że niezależnie jaką iluzję czy głupotę wyznajemy – zawsze znajdziemy zwolenników. Zazwyczaj tylko dobre, uwznioślające sprawy zyskują ich najmniej, co jest zastanawiające. Tak jakby ludzie kierowali się czymś, co nie chce się uczyć, rozumieć, wzrastać i kochać.
Drugą ciekawostką jest to, że łatwo jest dostrzec, że będąc w tej niskiej polaryzacji jakości życia, potrzebujemy zewnętrznych punktów zaczepienia – tak pozytywnych jak i negatywnych, aby czuć, podjąć działanie, etc. Osoba dojrzała wie jak z tego mądrze korzystać i np. jak coś postanowi, to wykorzystuje taki zewnętrzny punkt odniesienia – np. bliską jej osobę, by pomogła jej się uczciwie rozliczać ze swoich postanowień. Ale osoba niedojrzała nie wie. Nawet żeby poczuć gniew, któremu tak hołubi, potrzebuje czegoś/kogoś zewnętrznego. Gdyby taką osobę poprosić, by się zdenerwowała ot tak, na zawołanie – nie będzie potrafiła. Ale zdenerwuje się, gdy będziemy ją ponaglać – tylko wtedy automatycznie obwini nas, co m.in. świadczyć będzie o jej niedojrzałości i braku odpowiedzialności.
Zmierzam do tego, że będąc w niskiej świadomości bardzo rzadko jesteśmy suwerenni. Jesteśmy zależni. A to np. od akceptacji innych, a to od łaski lub niełaski losu, a to od ułożenia planet, ciśnienia, własnego samopoczucia, myśli, itd. Jesteśmy jak ofiary świata zewnętrznego. Tylko nie dostrzegamy, że świadomość ofiary utrzymujemy sami, bo zależymy od naszego ego i tego z czym się utożsamiło. Sami oddajemy wszystko co cenne za utrzymanie iluzji siebie. Małego siebie.
Zamiast wybierać samodzielnie, z wysoką jakością, czekamy na świat zewnętrzny aż nas zdenerwuje, zrani, wystraszy, kogoś lub coś nam zabierze, zawstydzi, zirytuje, itd. Bez tego jesteśmy apatyczni, bierni. Jeśli już coś robimy to z musu, bez przekonania, szukając raczej poklasku, jakiegoś ochłapu akceptacji innych. Jesteśmy pozbawieni energii. Bo zamiast jej wewnętrznego, POZYTYWNEGO źródła szukamy negatywnych źródeł zewnętrznych. I je znajdujemy! Bo na tym świecie zawsze znajdziemy to, czego szukamy.
Wiele osób szuka jakichś tajemnic, które nagle ich zmienią, zmienią ich życie. Pstrykną palcem, powiedzą magiczny tekst, zastosują jakieś tajemne perfumy, mowę ciała i zmienią wszystko w swoim życiu. Spłynie na nich blask Syriusza, przylecą obcy z innej planety i wybawią ich od ich szarego życia. Jest popyt – jest podaż. Przy okazji płacą za to ogromne pieniądze i poświęcają ogromne ilości czasu. Inni zaś łykają własną frustrację, zgorzknienie sądząc, że to szare życie to faktyczna rzeczywistość. Oba ekstrema nie zmieniają i nie osiągają nic. Bo szukają nie tam gdzie trzeba.
Ale o tym porozmawiamy w przyszłych artykułach.
Na koniec zobacz jeszcze zdjęcie tego artykułu. Widzisz na nim dwa wilki – biały gotuje się do ataku na parę wilków – samca i samiczkę. Samica udając przestraszoną tak naprawdę chroni gardło swojego samca. Widzimy, że nawet u drapieżników pojawiają się przejawy troski, ochrony – miłości. Ile kobiet byłaby gotowa ochronić “gardło” swojego mężczyzny, a ilu mężczyzn zrobiłoby wszystko, by ochronić swoją partnerkę? Wilk w towarzystwie swojej samiczki nie okazuje agresji, by jej zaimponować, by się dowartościować, by komuś zrobić krzywdę, bo tak. Używa gniewu, by się wzmocnić i ochronić siebie i swoją partnerkę. Nie robi tego w obawie przed wymyślonymi niebezpieczeństwami ale realnymi, z którymi faktycznie się mierzy. Wilki te są trzeźwe, dojrzałe. Żyją w rzeczywistości, która nie jest dla nich zła, odmawiająca. Są dojrzalsze, niż ponad 80% ludzkości. Co daje do myślenia.
Dla tych co rozumieją – wilk kalibruje się na 190 (w skali Hawkinsa), zaś ponad 80% ludzi wciąż jest poniżej tej wartości. Więc wyszlibyśmy lepiej naśladując tę parę wilków, niż ponad 8/10 osób, które spotkaliśmy i spotkamy :) Auuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!
Podziel się tym artykułem!

Napisz komentarz!

Zasubskrybuj
Powiadom mnie o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Podobne Wpisy:
Choroby charakteru (Część 3)

Choroby charakteru (Część 3)

Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy temat chorób charakteru. Części 1-2 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► Choroby charakteru (Część 1) ► Choroby charakteru (Część 2) Aby wyleczyć dowolną chorobę, najpierw trzeba w ogóle być świadomym, że ją mamy. Bez użalania się, bez narzekania, bez obwiniania, bez gniewania się. Po prostu to zaobserwować, zaakceptować i dobrać odpowiednie… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 0
Porno w liczbach – 1. Kiedy zaczynamy ją oglądać?

Porno w liczbach – 1. Kiedy zaczynamy ją oglądać?

Średni wiek, w którym człowiek zaczyna oglądać porno w Stanach Zjednoczonych to… 11 lat! W Polsce jest to 13 lat! Potwierdza się to z moimi danymi. 25-latek mówi, że ogląda już 13 lat. 40-latek mówi, że ponad 20. 18-latek mówi o 4-6. Zauważ, że napisałem “zaczyna oglądać”. Jak pokazuje jeden z Wpisów dotyczących danych statystycznych… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 3
100 Dróg do Sukcesu (16-18)

100 Dróg do Sukcesu (16-18)

Witam Cię serdecznie! Sukcesywnie kontynuujemy serię dotyczącą sukcesu! :) Link do artykułu wprowadzającego znajdziesz poniżej! ► Seria „100 Dróg” – Wprowadzenie. Części 1-4 tej serii znajdziesz klikając na poniższe linki: ► 100 Dróg do Sukcesu (1-6) – Wewnętrzne vs zewnętrzne, Osobiste, duchowe, w świecie, Przeczytaj książki, Sukces jako zwyciężanie, Sukces jako osiąganie celów, Sukces jako… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 0
Pornografia, a izolacja

Pornografia, a izolacja

Witam Cię serdecznie! Sytuacja z pandemią nie wygląda najlepiej. Zaostrzane są przepisy i najlepsze co możemy zrobić, o ile jest to możliwe, to siedzieć w domu oraz przestrzegać zdrowego rozsądku oraz szczególnych wytycznych higieny. Obecna sytuacja może dla wielu osób stać się doskonałym pretekstem do oglądania pornografii i usprawiedliwiania tego. Izolacja, stres, przesiadywanie samemu w… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 16

WOLNOŚĆ OD PORNO