Witam Cię serdecznie!
Kontynuujemy drugą z trzech serii dotyczących dróg do pokoju, szczęścia i sukcesu! Zajmiemy się szczęściem.
Link do artykułu wprowadzającego znajdziesz poniżej!
► Seria „100 Dróg” – Wprowadzenie.
Część 1 znajdziesz klikając na poniższy link:
► 100 Dróg do Szczęścia (1-6) – Źródło jest w Tobie, nie poza Tobą, Chciej tego, co masz, zamiast tego co chcesz mieć, Szczęście jest wewnętrzną decyzją, Zrezygnuj z “biedny/a ja”, Dokonuj wyborów zamiast usilnie pożądać (…) Bądź gotów poddać to pożądanie Bogu, Poddawaj wszystkie łaknienia i pragnienia (…) Módl się.
Szczęście jest automatyczną konsekwencją dojrzałości i mądrych wyborów. Doświadczanie szczęśliwości nie jest więc żadnym efektem losowości w świecie, genów, wydarzeń lub ich braku.
2000 lat temu Jezus Chrystus powiedział “Królestwo Boże jest w was”. To nie tylko jedna z najważniejszych informacji dla człowieka ale też wniosek, że jeśli Królestwa Bożego nie wybierzemy, to Go nie doświadczymy. I okazuje się, że większość ludzi wcale tego nie wybiera. Niektórzy z nieświadomości, wszyscy z ignorancji, a niektórzy wolą np. obwiniać, denerwować się, biadolić, niż żyć chociażby spokojnie. No ale nie dziwne jeśli sądzą, że Bóg też się gniewa, osądza, karze, potępia, itd. Obraz Boga i/lub życia jaki utrzymujemy kolosalnie wpływa na nasze wybory oraz nasz obraz nas samych. A co naucza religia? Np. żeby nie osądzać i żeby wybaczać.
Czy tak postępujemy? A co to jest wybaczenie?
No ale jeśli Boga uważamy za osądzającego, karzącego, to i Jego Królestwo w naszych oczach nie ma za wielkiej wartości, ani się nam tam nie spieszy. Szczególnie jeśli sądzimy, że trafimy tam dopiero po śmierci, gdy jakimś cudem bozia (dla wielu – sadystyczny demon, którego cieszy ludzkie cierpienie, jeśli się w ogóle interesuje) nasze życie osądzi jako “no dobra, nie skażę cię na wieczne cierpienie”.
Dr Hawkins zauważył, że droga do sukcesu w formie np. szczęścia jest prosta i wąska. To prawda. Przecież nawet gdy przygotowujemy jakiś posiłek, liczba opcji jest ograniczona. Przygotowanie danego dania wymaga od nas podążenia pewną drogą, wykonania jakichś czynności, kupienia konkretnych składników. Jeśli chcemy zrobić frytki, a kupimy ogórki, pojawią się problemy. A jeśli z najlepszymi intencjami spróbujemy zrobić z ogórków frytki, to spotka nas zawód.
A jeżeli boisz się zrobić frytki, bo Cię ktoś może osądzić, że wyszły słabe, to pytanie czy to życie jest straszne, czy Ty sobie robisz niepotrzebny problem?
Bo to planeta konsekwencji. Tutaj wszystko co robimy ma swoje konsekwencje.
I wszystko jest tym, czym jest.
Najlepiej wiedzą to uzależnieni, którym wydaje się, że np. picie wódki czy oglądanie porno nie niesie żadnych konsekwencji, a nawet im pomaga. Zazwyczaj dopiero po latach konsekwencje są już na tyle bolesne, że przestają oni problem bagatelizować lub dopiero zaczynają te konsekwencje zauważać i łączyć z tym co wybierali i nadal wybierają. Bo oglądanie porno jest tym, czym jest. Nie ważne co nam się wydaje lub jak interpretujemy to, co się z nami dzieje w trakcie jego oglądania.
Zarówno uzależnienie jak i wyzdrowienie z niego wymaga pewnych warunków, w których może zaistnień oraz trwać. NIE SĄ nimi geny. Ani żadna rzekoma losowość. To że czegoś nie rozumiemy nie oznacza, że nie ma to klarownej przyczyny.
Są ludzie, którzy sądzą, że nawet Bóg ich karze poprzez nieprzyjemne doświadczenia, choroby, uzależnienie… Tak bardzo nie chcą zrozumieć odpowiedzialności oraz konsekwencji.
Jedną z takich przyczyn problemów jest ludzka natura i wszystkie związane z nią ograniczenia. O tym trąbię na tym serwisie od samego początku. By wiedzieć i rozumieć gdzie są pułapki, jakie, jak ich uniknąć, a gdy w nie wdepnęliśmy, to jak się wydostać. Pająki uczą nas, że szamotanie się tylko pogłębia problem, bo złapana mucha, tylko coraz bardziej się zaplątuje w sieć.
Ci którzy szamoczą się z jakimkolwiek problemem w swoim życiu też go nie rozwiązują.
Zapamiętaj, że wszystko co zrealizowałeś/aś postępując niecnotliwie, udało Ci się zrealizować POMIMO braku cnotliwości, a nie dzięki temu.
No chyba, że cel był negatywny.
A zdrowie, szczęście, spokój czy sukces wspierający życie Twoje i/lub innych, nie są negatywne. Są to cele pozytywne. Dlatego nie mogą do nich prowadzić negatywne środki. Negatywne nie oznacza złe, tylko nie wspierające życia, nie będące po jego pozytywnej stronie. Innymi słowami – do tego co pozytywne doprowadzi Cię to co kalibruje się na poziom 200 i wyżej. Poziom 200 to poziom odwagi, czyli odpowiedzialności i szczerości.
Jeśli tego brakuje, to nie wykonujesz pierwszego, fundamentalnego kroku w stronę poprawy. Nie dlatego, że nie możesz. Oczywiście, że możesz. Ale jesteś przywiązany/a do czegoś negatywnego i opierasz się. Ani przywiązanie, ani opór nie wspierają życia.
Można być nawet przywiązanym do apatii i opierać się energii życiowej oraz radości. Jeśli radości nie doświadczasz w swoim życiu, to bardzo możliwe, że tak jest. Czyli żyjesz nie wspierając swojego życia. Przeżywasz POMIMO tego, a nie dzięki temu.
Przed nami 3 kolejne drogi do szczęśliwości, które same w sobie są kolosalnie wspierające.
7. Radość życia/własnej egzystencji jest niezależna od zdarzeń. To jest nastawienie oraz znamienity “styl” życia. W życiu ludzkim nie ma ani wygranych, ani przegranych. Celebruj Twoją własną egzystencję, radość życia oraz pomoc innym.
Rozpatrzmy każdy z trzech elementów:
1. Egzystencja i szczęśliwość niezależne od zdarzeń.
Jak wyjaśniałem wielokrotnie – doświadczanie emocjonalności jak i spokoju i radości są stricte wewnętrzne. Ani radość, ani cierpienie nie biorą się ze świata jak i od niego nie zależą. To co czujemy to konsekwencja naszej percepcji, intencji, nastawienia, pozycjonalności, oporu czy poziomu ochoty oraz nadanych wartości, znaczenia i sensu tego co się dzieje w świecie. Naturalnie również to konsekwencja już istniejących zaniedbań, czyli stłumionej emocjonalności.
Sam ból to zawsze informacja, że należy wejrzeć w siebie i dokonać korekt. Nawet ból fizyczny mówi nam przecież, że coś jest do korekty, że z czymś jest jakiś problem. Np. boli nas ząb, głowa, palec u nogi czy narząd wewnętrzny. Jeśli nie podejmiesz decyzji, by to wyleczyć, by poprawić swoją sytuację i zastosować do tego odpowiedni środek – np. wizytę u dentysty – to problem pozostanie i żadna ilość biadolenia nie pomoże.
To opieranie się uczuciom powoduje, że nie mijają. Uczucie, którego stawiamy opór może trwać nawet dziesiątki lat. Nawet całe życie. I nadal, nawet przez sekundę, nie ma nic wspólnego ze światem zewnętrznym. Ale mało kto to rozumie, bo od małego jesteśmy uczeni kłamstwa, że myślimy. Zaczynamy się hipnotyzować mentalizacją, której jedynym celem jest racjonalizowanie uczuć i ich projekcja na świat.
A gdy jeszcze usłyszeliśmy, że emocje są złe i trzeba robić wszystko, by ich nie czuć i dążyć za wszelką cenę, by czuć się lepiej – np. jedząc słodycze, pijąc alkohol, oglądając kabarety w tv czy porno, to będziemy zaniedbywać obszar, od którego zależy myślenie. Czyli – jak uciekasz od smutku, to skazujesz się na smutek i smutne myśli. Jeżeli będziesz jeszcze podejmować decyzje oparte o smutek, to skazujesz się na smutne doświadczenia.
Tak jak każdy kto kieruje się strachem doprowadza do tego, czego się boi. A pragnienia prowadzą do braków, wbrew temu co się powszechnie i mylnie wydaje. Okazuje się, że aby coś zrealizować pragnienie nie jest w ogóle potrzebne.
Jeżeli nasze samopoczucie, a nawet obraz samych siebie uzależniliśmy od świata, to stanowić dla nas powinno przede wszystkim 2 informacje:
– Żyjemy niedojrzale, czyli szkodliwie dla siebie.
– Możemy dokonać zmiany.
Innymi słowy – mamy pewną drogę do przejścia, której konsekwencje będą dla nas niezwykle pozytywne. Jeśli tak jest, nie szukajmy ani przyczyn, ani tym bardziej winnych. To tylko strategia, by pozostać w tym samym miejscu. Wszystko co ważne jest dostępne tu i teraz. Bo jeśli tu i teraz nie doświadczasz szczęśliwości, to nie przez coś, co miało miejsce X lat temu, tylko przez to, że tu i teraz szczęśliwości nie wybrałeś/aś. Zamiast tego wybrałeś/aś coś innego. Co?
Czy masz tego świadomość?
Przykład niezrozumienia co nie wspiera życia, a postrzegane jest jako wspierające (o strachu i pożądaniu/pragnieniach już powiedziałem) – sentymentalność i sentymentalizm. Kalibracja pokazała poziom 184. No wspominamy sobie coś, wracamy pamięcią, rozpamiętujemy i co? I nic. Np. wspominamy jak było fajnie. No było i co? I nic. Zamiast sentymentalizmu wybierajmy wdzięczność, wyciągajmy wnioski, przekuwajmy je, by w chwili obecnej oraz w przyszłości było dobrze i lepiej.
Jeśli się rozwijasz, to przed Tobą nowe wyzwania, nowe problemy, nowe sytuacje. Sentymentalizm w ogóle nie będzie miał do nich odniesienia.
Poziom 184 pokazuje dlaczego ludzie uważają sentymentalność za dobrą. Bo względem żalu (75-99) czy strachu (100-124), a nawet pożądania (125-149) kalibruje się znacznie wyżej. Jeżeli boimy się zmierzyć z jakimś problemem, to rozpamiętywanie jak fajnie było za czasów dzieciństwa i pragnienie tego będzie dla nas dużo bardziej przyjemnym doświadczeniem. No tak, tylko pozostawia nas w tym samym miejscu, a problem jak jest, tak pozostał. Ponadto wracając pamięcią do przeszłych wydarzeń nie dokonujemy przewartościowania, rekontekstualizacji. Nie rozpoznajemy z jakich pozycjonalności to postrzegamy. Stoimy więc w miejscu. I coraz bardziej się opieramy.
A tym samym odbieramy sobie możliwość zmiany wewnętrznej, która jest niezbędna jeśli na co dzień nie doświadczasz szczęśliwości własnego istnienia.
Dlatego też zawsze gdy czegoś doświadczysz lub coś się stanie, zadaj sobie pytanie – “Jaką wartość, sens i znaczenie temu nadałem/am?”
Bo to nie ma żadnego znaczenia, ani wartości. Naturalnie może wiązać się z konsekwencjami nawet dla całych narodów – jakby szaleniec tyran mową nienawiści skłaniał rodaków do ataku na inne nacje. Jednak samo w sobie nie jest dla Ciebie żadne, dopóki o tym nie zdecydujesz w ten czy inny sposób.
Zauważ, że jak jadąc samochodem przebijesz oponę, to masz przed sobą każdą możliwość – denerwować się, biadolić, płakać, krzyczeć, kopać tę oponę, grozić Bogu. A masz możliwość spokojnie ją wymienić lub zadzwonić po pomoc i cierpliwie poczekać na rozwiązanie problemu lub rozwiązać go własnoręcznie. Strata spokoju i zwalanie tego na wydarzenie jest Twoją decyzją. To zdarzenie nie jest Twoim katem. To Ty ewentualnie stajesz się katem dla siebie na własne życzenie. To co czujesz odnośnie tego zdarzenia to konsekwencja jak je postrzegasz. A jeśli jeszcze się będziesz temu opierać, to te uczucia się nie zmienią. Więc nie zmienią się też myśli. I prawie na pewno z tego powodu nie zmienisz swoich działań, celów, intencji, nadanych wartości, sensu i znaczenia być może nawet swojemu życiu i nawet, gdy nie jest to w ogóle wspierające, czyli zgodne z rzeczywistością.
Osób negatywnie usposobionych możesz nienawidzić, opierać się, narzekać, że w ogóle takie są, a możesz im współczuć. W tym pierwszym przypadku w konsekwencji będziesz cierpieć. W drugim przypadku pozostaniesz spokojny/a.
Ale jeżeli wolisz utrzymywać przekonanie, że ktoś Cię denerwuje czy frustruje i nawet się nie przyjrzysz czy tak na pewno jest, no to pozostaniesz denerwującym się i frustrującym człowiekiem nawet do końca Twojego życia.
Wracamy do przeszłości, zazwyczaj do czasów dziecięcych, bo jako dziecko nie nosiliśmy jeszcze tak wielu negatywnych programów – np. przekonań. Nie mieliśmy tylu zaniedbań. Ani nie doświadczyliśmy tak dużo. Jeśli to były negatywne doświadczenia, to i nie nadaliśmy im tego negatywnego znaczenia, nie opieraliśmy się, nie graliśmy ofiary. Dlatego i nasze doświadczenia były dużo bardziej pozytywne. Nie zmienia to faktu, że sentymentalność uniemożliwia nam rozwój, który poprawiłby naszą sytuację teraz. Próby wymyślenia sobie drugiej młodości lub uciekanie w rozpamiętywanie jak to “kiedyś było lepiej” jest bzdurne. To strategia niszczenia swojego szczęścia i spokoju teraz.
Pamiętaj – ani sens, ani znaczenie, ani tym bardziej cierpienie nie są wpisane w żadne doświadczenie, ani zdarzenie.
Tego nie ma poza Tobą. Aby zaistniało w Twoim doświadczeniu, sam(a) musisz to do niego dodać. Czyli wybrać.
Dla jednego przyznanie, że jest uzależnionym to koniec świata. Dla drugiego możliwość wyzdrowienia. Dla jednego strata pracy jest źródłem cierpienia, dla drugiego chwilową niedogodnością i ekscytacją umożliwiającą znalezienie nowej, lepszej pracy. Np. mniej wymagającej, a tak samo dobrze płatnej.
Każdy poziom rozwoju niesie za sobą tzw. pozycjonalności – czyli pary, wobec jednego elementu której opieramy się, a wobec drugiego przywiązujemy się. To nas zatrzymuje w tej jakości doświadczeń lub prowadzi do dalszej degradacji.
Na tej planecie nie możesz ani cierpieć, ani być szczęśliwym/ą bez dokonania takiego wyboru. Jednak jako dzieci jesteśmy szczęśliwi, pełni radości i życia. Co pokazuje, że ten wybór jest naturalnym; wpisany jest w samą egzystencję.
Przypominam raz jeszcze słowa Jezusa – “Królestwo Boże jest w nas”. Im dłużej żyjemy, tym więcej słyszymy, że w nas nie ma żadnego królestwa, ani nic dobrego, tylko śmietnik. Pamiętajmy, że każdej negatywności zostaliśmy nauczeni. Sami byśmy nigdy nie wpadli na coś tak głupiego jak np. ujmowanie sobie wartości, znaczenia, miłości.
2. Brak wygranych oraz przegranych.
Wgrana i przegrana to nasza opinia, nasz osąd. Nic więcej.
To jedna z wielu tzw. dualistycznych pozycjonalności – czyli ograniczenia percepcji, które od razu generuje percepcję przeciwną. Najbardziej powszechne dualistyczne pozycjonalności to: ciepło/zimno, dobro/zło, jasność/ciemność.
Ludzie uważają, że są to sobie przeciwne wartości/jakości ale tak nie jest. Bo to urojenia. Spójrz na termometr – gdzie tu są jakiekolwiek przeciwieństwa? Nie ma. Jest JEDNA ZMIENNA – temperatura. Pewna jej wartość nazywana jest ciepłem, a niższa – zimnem. Tym samym nie możemy mówić o przeciwieństwie. Zimno to nie przeciwieństwo ciepła.
Także – gdyby istniała oddzielna od jasności ciemność, to by znaczyło, że można z ciemnością coś zrobić – np. dodać, zabrać. Czy możesz z ciemnego pokoju zabrać ciemność, by stało się jasno? Nie możesz. Co pokazuje, że ciemność nie istnieje. Istnieje tylko natężenie światłości – jedna zmienna. Zimna też nie możesz zabrać. Możesz tylko podwyższyć temperaturę.
Jeśli przełożymy to na wygraną/przegraną, to sprawa jest nieco bardziej skomplikowana ale nadal klarowna. Po pierwsze – osąd, że wygraliśmy i przegraliśmy zawiera się w pewnej percepcji – kontekście. Tylko w nim możemy uznać, że wygraliśmy lub przegraliśmy.
Przykładowo – jeśli pieniądzom nadaliśmy ogromną wartość i uważamy je za źródło naszego bezpieczeństwa i znaczenia, to wszystko co pieniądze nam zapewni będzie w naszych oczach zwycięstwem. Wliczając ich kradzież. Teraz pytanie – jeśli okradniemy czyjś sklep to czy odnieśliśmy sukces, czy porażkę? Rozumiesz? Przegrana/wygrana to urojenie i kolosalne uproszczenie. Jednocześnie jeśli stracimy pieniądze, to automatycznie będziemy cierpieć. Non stop też możemy żyć w lęku i napięciu przed ich stratą, obwiniać się, jeśli zarobiliśmy za mało, wstydzić się tego, etc.
Inny przykład – pogoda. Ludzie sądzą, że np. jak pada i wieje, to jest to zła pogoda. Ok ale ja się pytam – zła do czego? A, zła, by np. opalać się czy żeby było nam ciepło. Albo zła, bo jest bardzo wilgotno i włosy się puszą. Widzisz więc jaki trzeba wybrać malutki i egoistyczny kontekst, by uznać pogodę za złą. Ale taka pogoda jest bardzo potrzebna nieprzeliczonym milionom żyjących istot. A zresztą i człowiekowi się przyda, by hartować organizm. Więc ani jedna, ani druga pogoda nie jest żadna. To tylko nasz niepotrzebny osąd.
Nieco bardziej złożony i znaczący przykład – przyznanie, że jest się uzależnionym i uzależnienie w ogóle. Dla większości ludzi moment przyznania się do uzależnienia jest momentem życiowej porażki. Przegrania życia. Gdy patrzą na swoją przeszłość i obecną sytuację, również uważają, że to przegrana. Pytanie – czy tak w rzeczywistości jest?
Oczywiście nie. Bo ten osąd wynika z ograniczonej percepcji zbudowanej o wstyd, poczucie winy i żal. Ponadto nie uwzględnia on fundamentalnych prawd – że szczęście, spokój, poczucie jedności ze światem, pełne zrozumienie swojego miejsca na tej planecie, etc. – mają źródło wewnętrzne. Moment ich odsłonięcia w nas stanowi moment, gdy przestajemy ubolewać nad przeszłością. Czyli jedno i drugie to ten sam moment – wybór zaprzestania ubolewania nad przeszłością odsłoni w nas spokój. Ale przez ból trzeba przejść. Przez żal też. Tylko ból to nie cierpienie. A żal to nie użalanie się.
Niejednemu mężczyźnie, który biadolił nad swoją “straconą przeszłością/młodością” wyjaśniałem, że gdy będzie miło spędzał czas z ładną dziewczyną, niezależnie jak wyglądała jego przeszłość, nie będzie to miało żadnego znaczenia.
Jednak większość nie chce i żeby mieć wygodne usprawiedliwienie, że “nie mogą”, wybierają biadolenie, niż zmierzenie się z dyskomfortem – np. lękiem i wstydem, odklejeniem się od nich i wybraniem lepszej jakości życia. Innymi słowy – nie chcą zmienić swojego kierunku.
Więc oczywiście mogą spędzać czas z kobietami na randkach i żyć spokojnie ale wolą się okłamywać, by uniknąć niewygód, lęku, etc.
To ważne, by to zrozumieć – uwielbiamy popadać w ubolewanie, w mówienie sobie “przegrałem/am”, bo to fantastyczne usprawiedliwienie! Tak jak “życie jest złe, niesprawiedliwe”. Bo tym sposobem zawsze możemy sobie wytłumaczyć niechęć do starania się, podejmowania kolejnych prób. Usprawiedliwiamy apatyczne nastawienie do życia, lęk, opór. “Przegrana” może mieć dla nas masę korzyści. Inny przykład takiej korzyści – przywiązanie do jednego punktu widzenia, upór, by się odkleić i spojrzeć na jakieś wydarzenie inaczej.
Jednak na szczęście żyjemy w świecie, w którym nie można uniknąć konsekwencji swoich decyzji. Jeśli więc zaniedbujemy swoje życie, prędzej czy później konsekwencje tego staną się niekomfortowe, z czasem bolesne. I ból będzie rósł. Tym szybciej i bardziej, im silniej i dłużej będziemy się opierać. W końcu zmusi nas to do odpuszczenia oporu i podjęcia się konstruktywnych działań. Co też pokazuje, że cierpienie, które może wydawać się wyłącznie przegraną, w końcu przekujemy na konstruktywne działanie. O ile to zrobimy. Oczywiście cierpienie nie jest do tego potrzebne. Jednak doświadczenie pokazuje, że ludzie są tak uparci, tak trzymają się tego, co znają, że naprawdę musi ich porządnie zaboleć, by zdecydowali się na zmiany.
Uzależnienie jest właśnie takim elementem – który dociska nas, przypiera do ściany, dusi coraz bardziej. Zmusza do wyboru dojrzałości w każdej formie.
Co pokazuje, że osądzenie uzależnienia jako złego i przegranej, jest kolosalnym błędem. Uzależnienie bowiem jest konsekwencją niedojrzałego życia – np. nieodpowiedzialnego, kierowania się wstydem, winą, żalem. Unikania problemów, wyzwań, możliwości rozwoju, trzymania się negatywności, niemądrego nadawania wartości i znaczenia. I wielu więcej.
Uzależnienie nie tylko stanowi tego konsekwencję ale też katalizator – przyspiesza on bowiem to, co negatywne. Dzięki temu człowiek szybciej może upaść na samo dno, z którego można już tylko iść do góry. Lub odebrać sobie życie, co też stanowi kolosalny błąd. Ludzie tak nie chcą mierzyć się z lękiem, wstydem, winą, żalem, etc., że wolą odebrać sobie życie. Nazywają to “ucieczką”. W pewnym sensie więc zabicie się stanowi dla nich wygraną, a dalsze życie przegraną.
Czy jest to wygrana? Nie. Dlaczego? Bo sam moment dotarcia do tego miejsca stanowi konsekwencję popełnienia bardzo wielu błędów. W tym fundamentalnego – hipnotyzowania się mentalnym bełkotem. Rozważania czy popełnić samobójstwo stanowią kontynuowanie tego błędu. Uważasz, że w myślach znajdziesz motywację do dalszego życia? Ha! Wiesz co znajdziesz? Kolejne argumenty, że jesteś nic nie znaczącym robakiem i nawet po śmierci nikt Cię nie będzie chciał. Takiego doradcy się słuchasz całe życie i nadal zamierzasz?
Poza tym – jeśli potrzebujesz motywacji do dalszego życia czy realizowania jakichś celów, to znaczy, że problem leży w wartości, sensie i znaczeniu jaki temu nadałeś/aś, a nie w braku jakiegoś wzniosłego uczucia, które nazywasz “motywacją”. Potrzebujesz motywu, by żyć szczęśliwie, a żeby sobie robić krzywdę i nienawidzić się już nie potrzebujesz, jak rozumiem? Nie zastanawia Cię to?
Wyjaśniałem, że czymś normalnym powinno być na naszej drodze życiowej dokonywanie przewartościowania i rekontekstualizacji zarówno naszego życia, różnych zdarzeń, jak i przeszłości, percepcji ludzi, okoliczności, etc. Dojrzewamy, rośniemy, rozwijamy się, doświadczamy. Nie możemy liczyć, że będzie się nam żyło dobrze z wartościami, sensem i znaczeniem nadanymi, gdy brakowało nam tych doświadczeń i wiedzy. Szczególnie jeśli nie były mądrze nadane. Nie możemy liczyć, że będzie się nam dobrze żyło, jeśli sens, wartość i znaczenie nadaliśmy na bazie negatywności, czyli np. poczucia winy i wstydu. Oraz jako dzieci nie mające pojęcia o czymkolwiek.
Jeżeli nasi rodzice nas zawstydzali i obwiniali, jeśli słuchając się ich zbudowaliśmy osłabiający, nędzny obraz samych siebie, to musimy dokonać korekt. A nie brać to wszystko ze sobą w swoje życie i liczyć, że nie będzie nas za bardzo bolało i że jakoś to będzie. Wiesz jak będzie? W najlepszym przypadku tak jak do tej pory.
Wszystko co robimy i mamy stanowi pochodną tego, co sądzimy na swój temat.
Jeśli postrzegamy się jak bezwartościowego robaka, to nie ma działania, ani sukcesu, które by to wymazało. Możemy nawet mieć na koncie bankowym kilka milionów złotych i nie zmieni to nic. Bo nie będziemy potrafili ani się tym cieszyć, ani mądrze wykorzystać. A przecież słyszymy o wielu przypadkach osób majętnych i sławnych, które były w depresji. Np. Robin Williams – jeden z najbardziej popularnych komików i aktorów. Pomijając całą resztę – pokazał nam, że zawsze możemy wybrać pozytywność i dawać ją innym niezależnie co nosimy w sobie. Ale jeśli się tym nie zajmiemy, a dawanie innym przerodzi się w samopoświęcenie, będziemy cierpieć.
A możemy nawet wydawać pieniądze, by uciekać od tego, co wymaga właśnie naszej troski, ciepła, zrozumienia, łagodności, akceptacji, wybaczenia, uzdrowienia, miłości – od własnego wnętrza. Więc pieniądze, które w oczach wielu stanowią źródło wartości, mogą stać się środkiem, by swoją wartość degenerować bardziej i bardziej i nie dać sobie szans, by to uzdrowić.
W takim wypadku posiadanie nawet ogromnej kwoty może wcale nie być wygraną, tylko przegraną. Ale w rzeczywistości nie jest ani tym, ani tym.
Zapamiętaj – w życiu nie ma ani wygranych, ani przegranych.
Uważanie, że tak jest odpowiada masie ludzi, bo jest bardzo wygodne. Jednak to jak próby zamknięcia wszechświata w słoiku po dżemie.
Panaceum jak zwykle stanowi radykalna szczerość, uczciwość oraz intencja prawdy. Jeśli wierzysz w Boga, módl się o pomoc w rekontekstualizacji tego, co postrzegasz jako przegraną, a swoje dotychczasowe percepcje poddaj. Możesz, i powinieneś/powinnaś, to robić też jeśli nie wierzysz w Boga. Wtedy poszukaj ludzi, którzy tak postąpili.
3. Celebrowanie własnej egzystencji, wliczając pomoc innym. Znamienity “styl” życia.
Jeśli nie wiesz co to znaczy, poobserwuj małe dzieci, które jeszcze nie dostały “prezentów”, że są gorsze, ani nie nauczyły się toksycznych wzorców jak porównywanie się, osądzanie, etc. Popatrz jak żyją. Jak błyszczą im się oczy na wszystko. Jak wszystko je cieszy.
W wieku, w którym nie mamy jeszcze żadnej informacji na temat miejsca, na które przyszliśmy, potrafimy doskonale żyć. Potrafimy o siebie zadbać. Gdy wszystko gra, cieszymy się. Bawimy się, potem odpoczywamy, regenerujemy się. Gdy czegoś potrzebujemy, dajemy o tym znać z całych sił. Non stop się uczymy, doświadczamy, dotykamy, smakujemy.
Kochamy nawet własną kupkę. Niczego nie osądzamy. Religie mówią, by nie osądzać. Nie tylko dlatego, bo nie jesteśmy do tego zdolni ale też dlatego, bo to odrze nas ze spokoju i radości. Dziecko nie osądza nie dlatego, bo jest na to za głupie. Osądzanie samo w sobie jest głupie.
No niech mi ktoś powie jakie są realne korzyści z osądzania? Nie ma żadnych! Ale oczywiście możemy mieć z tego własne korzyści – np. tkwić w apatii i obwiniać za swoją sytuację innych ludzi, Boga, świat.
Gdyby obwinianie służyło życiu, noworodki by obwiniały. A tak nie jest.
Dr Hawkins zwraca uwagę na to, by pomagać innym. Fundamentem pomocy nie może być poświęcanie się, tylko branie pod uwagę realnego dobra drugiego człowieka. Solidnym przykładem takiej pomocy oraz miłości jest pozwolenie, by bliska nam, uzależniona osoba upadła na samo dno. A nie utrzymywanie jej za wszelką cenę w znośnym cierpieniu. Bo to gwarantuje, że ona nigdy sobie nie pomoże. Musimy więc tak mocno kochać bliską nam osobę, by pozwolić jej upaść. Ale to przykład hardkorowy.
Mniej hardkorowy to np. dawanie swoim dzieciom pieniędzy. Z jednej strony to oczywiście akt miłości i pomocy. Ale musimy się zastanowić jakie wartości nadaliśmy pieniądzom, co przekazaliśmy dzieciom. Czy rozumieją co to są pieniądze, czego efekt stanowią? Czy dziecko jest do nich przywiązane, boi się lub wstydzi zarabiać? Może zarabianie uważa za nieetyczne, może sprzeczne z religią, z rozwojem duchowym? Może się boi?
Jeśli tak jest, i tu konieczne jest przewartościowanie pieniędzy. Pomocą wcale nie musi być ciągłe dawanie pieniędzy dziecku, szczególnie jeśli wydaje je ono niemądrze. W jaki sposób zmądrzeje? Gdy przestanie otrzymywać od nas pieniądze. Gdy będzie musiało samo zacząć zarządzać nimi mądrze(j). Gdy zostanie postawione w sytuacji, w której nie ma innej drogi, niż dojrzenie w kwestii pieniędzy – zarówno ich zarabiania jak i zarządzania nimi.
Jeżeli pieniądzom nadaliśmy taką wartość, że zarabianie ich uważamy za złe, nieetyczne lub z drugiej strony – jako wyznacznik naszej wartości, bezpieczeństwa, kontroli, to mądrym będzie fundamentalne przewartościowanie i rekontekstualizacja.
To dotyczy wszystkiego, co jeszcze rzutuje na nasze doświadczanie. Co 5 minut możemy zadać sobie pytanie – “Czy, a jeśli tak, to w jaki sposób, odcinam się od celebrowania własnej egzystencji w tym momencie?”
Odklejasz się od każdej pokusy, każdej korzyści z obwiniania siebie lub kogokolwiek oraz czegokolwiek innego. Bierzesz odpowiedzialność za wszystko. Krok po kroku. To że przez 30 lat piłeś/aś lub oglądałeś/aś porno nie musi stanowić fundamentu skazywania siebie na życie w cierpieniu. Sam fakt, że poza Twoim własnym osądem i karaniem siebie oraz konsekwencjami Twoich decyzji nic się nie dzieje, pokazuje, że tego w świecie nie ma. Ani nie czeka. To co najgorsze robimy sobie sami.
Pewne, nawet krytycznie ważne rzeczy, możesz skorygować od ręki. W tej chwili. Zacznij od ignorowania myśli typu “no nie wiem”, “a co jeśli…”. Tego nie ma. To tylko mentalny bełkot. No ale dla Ciebie może stanowić świętość.
Zacznij mierzyć się z dyskomfortem, lękiem przed zmianą, przed działaniem, przez nowym, nieznanym. No bo co z tego, że jest to niekomfortowe? Nic. Jeśli nadal nie chcesz, to zapytaj siebie czy naprawdę jest Ci tak przytulnie teraz w życiu?
Jeśli jeszcze nie pomogłeś/aś sobie, nie liczyłbym, że wiesz jak pomóc innym. Zacznij od tego, by przestać szkodzić – np. zaprzestań osądzania, kłótni, denerwowania się, etc. Z cnót wybierz np. uprzejmość. Możesz dawać jej ekspresję tak jak zaproponowałem to w tym artykule: Cnoty (Część 4) – Wytrwałość, Dobry/uprzejmy, Bycie pomocnym, Pozytywny.
Przemyśl, przeanalizuj, zaplanuj jakich korekt możesz dokonać.
Znamienity styl życia to nie jest to, co promują media. Media promują to, na co jest popyt wynikający z lęku, wstydu, winy, żalu i negatywnych przekonań. Nie promuje się zdrowia, ani tego co do niego prowadzi. Skoro już 2300 lat temu Arystoteles był w stanie zrozumieć, że szczęśliwość nie bierze się ani z uciech, ani zaścianek, ani nawet hobby, tylko z cnotliwego życia, to samo mówili Buddowie, Jezus i każdy inny Awatar oraz ludzie rozwinięci, także przedsiębiorcy, to dlaczego to do nas nie dociera? Czy w telewizji widzimy cnotliwość czy raczej zachęty do np. zazdrości, nienawidzenia, uraz, zemsty i odwetu?
Rady o życiu bierzemy od piłkarzyny, który bije żonę? Muzyka, który ćpa? Jeśli żyją znamienicie, to tak, wtedy ich słuchajmy. Ale jeśli żyją wyłącznie na pokaz, to nie będzie mądrym słuchanie ich życiowych rad. Być może piłkarza warto słuchać w temacie sportu ale nie życia rodzinnego.
Poszukaj, znajdź ludzi, których styl życia można ocenić jako znamienity. Znajdź tych, którzy bez poświęcania się pomagają innym. No i przede wszystkim – którzy są szczęśliwi.
Zdaję sobie sprawę, że namnożyło się naukowców, filozofów, tzw. influencerów i innych. Każdy sądzi i twierdzi co innego. Jeden mówi, że dobre jest coś, a drugi, że to jest złe. Kogo słuchać?
Zanim wybrałbym kogoś, kogo będę słuchał całym sercem, zacząłbym od zrobienia poważnych wewnętrznych porządków. Bo są tematy niezależne od opinii. Jak uwalnianie, medytacja, poddanie, wybaczenie, szczerość, uczciwość, odwaga.
Zapamiętaj, że nie masz zdolności odróżnienia prawdy od fałszu. Jeśli jeszcze jesteś na niskim poziomie świadomości, to bardzo możliwe, że to co dobre i złe oceniasz przez pryzmat swoich odczuć, a to oznacza, że być może 9/10 spraw postrzegasz zupełnie odwrotnie. Bardzo możliwe, że mylisz sufit z podłogą. Więc kogo słuchać? Znowu przypominam słowa Awatara – “Po owocach ich poznacie”. Znajdź kogoś, kto był w Twojej sytuacji i ją kolosalnie poprawił nie czyniąc przy tym nikomu krzywdy. Zalecam np. wspólnotę 12 kroków.
Nie słuchaj na temat uzależnień człowieka, który nie był uzależniony. Bo co on o tym może wiedzieć? Kompletnie/prawie nic. No chyba, że realnie pomaga uzależnionym wyzdrowieć.
W każdym Raporcie proszę, by klienci przedstawili mi poziom swojego dotychczasowego zrozumienia omawianych tematów. Moduł 1 dotyczy mechanizmów uzależnienia. Zazwyczaj w skali 1-10 otrzymuję tu 5-7. Czyli sporo. I co powszechnie znana wiedza daje? Nie za wiele. Nikt, kto podał nawet 7 lub więcej nie był ani trochę bliżej wyzdrowienia. Tym bardziej jeśli okazywało się, że wiele z tego, co wiedzieli było niepoprawne, czyli np. stanowiło jakiś powszechny i popularny mit.
Jednak do celebrowania własnej egzystencji nie potrzebujesz żadnych guru, żadnych filozofii. Tylko decyzji, by odkleić się od tego, do czego się przykleiłeś/aś i przestać opierać temu, czemu się opierasz. Przestań doić skrywaną przyjemność z trzymania się czegokolwiek negatywnego. Poddaj to w cholerę!
Skoro “po owocach ich poznamy”, to przyjrzyj się małym zwierzątkom. Np. kociętom. Zobacz jak się bawią np. kłębkiem włóczki. Zobacz jak się cieszą posiłkami. Widzisz niewinność? Widzisz radość wpisaną w esencję egzystencji? Taka sama jest w Tobie. I tego stracić nie możesz. To niemożliwe. Możesz tego nie wybierać. Największa tragedia nie jest w stanie usunąć ludzkiej niewinności. Najbardziej sprytne programowanie też nie. Bo sam fakt, że daliśmy się zaprogramować wynika z esencji naszego istnienia – niewinności. Żadna ilość graffiti nie może usunąć ściany, na której jest malowane.
Każda pora roku w Polsce daje Ci masę możliwości takiej zabawy jak mały kotek. Np. jesienią podrzucanie różnokolorowych liści, bieganie i rozrzucanie ich. Zimą walki na piguły, zjeżdżanie na sankach, jazda na łyżwach. Wiosną wąchanie kwiatów, pikniki. Latem np. pływanie w jeziorach. Jeśli masz alergię, to zacznij się tym zajmować. Nie musisz na nią tracić radości życia. Alergia to efekt wypierania własnej mocy, uczulenia na coś/kogoś w życiu. To efekt atakowania siebie lub wiary, że świat atakuje Ciebie. Lub to może być też efekt zaprogramowania od kogoś bliskiego, który sam był alergikiem i powtarzał w kółko, że pyłki go uczulają. Tak nie jest.
Przypominam – nie ma przyczyny i skutku. Ale jeśli warunki są odpowiednie dzieje się jedno lub drugie. Jeśli masz program, że pyłek uczula, to przy takim uwarunkowaniu, gdy pyłek wpadnie Ci do nosa, ciało zareaguje zgodnie z tym programem. Pyłek nie jest tego przyczyną. A program ten utrzymuje prawie zawsze wstyd i wina. Ja niegdyś byłem alergikiem. W maju i czerwcu byłem w stanie wytrzymać max 10 minut na dworze aż nie musiałem uciekać do łazienki i myć oczu, nosa, twarzy. Chodziłem na przeróżne zabiegi, leczenia, szczepionki. Nic to nie dawało. Dzisiaj kichnę raz na miesiąc.
To dowód, że nasze życie, wliczając dolegliwości oraz choroby, nie są efektem niczego w świecie. Ale w pewnym stopniu stanowimy jego nieodłączny element. Np. bez tlenu, wody i pożywienia nasze ciało umrze. To nieuniknione. Podobnie – gdy nosimy przekonania, że życie nie jest bezpieczne, jest straszne, to w ten czy inny sposób nasze ciało to odzwierciedli.
Przypomnę również i to – ciało to biologiczna maszyna dając informacje zwrotne. Kalibracja tego stwierdzenia wyniosła 410-420.
A teraz wyobraźmy sobie, że wierzymy, że ciało to my, jesteśmy do niego przywiązani, uzależniamy od niego nasz obraz siebie, osądzamy je, walczymy z nim, wstydzimy się, wprowadzamy trucizny, zaniedbujemy itd.
No ale ludzie postępują podobnie z samochodami, kieckami, wiertarkami.
Zacznij żyć z poziomu troski, odpowiedzialności, łagodności. Gdy trzeba – tupnij, warknij. Ale nie usprawiedliwiaj takich zachowań, nie szukaj dla nich pretekstu. Unikaj tego. Zacznij zważać co możesz poprawić w jeden sposób, a czego tym sposobem nie zmienisz. Pomagaj sobie np. pisemnymi notatkami.
8. Czy to dziecko, dorosły, czy rodzic, który chce?
Zapamiętaj sobie po wsze czasy poniższe zdanie:
Szczęśliwość = pełne życia i aktywne dziecko, zintegrowany dorosły oraz całkowicie kochający i akceptujący rodzic.
Zarówno ludzie rozwijający się duchowo, jak i psychiatrzy, rozpoznają w ludzkiej psyche 3 aspekty (pamiętajmy, że to tylko nazwy – używanie języka, by pomóc sobie w opisie tego, co widzimy i jak to rozumujemy):
1. Dziecko.
2. Dorosły.
3. Rodzic.
Każdy z tych aspektów ma swoją rolę. I jeśli zacznie on wykraczać poza nią lub popadnie w aspekty negatywne, toksyczne, to w konsekwencji pojawią się problemy.
Doktor Hawkins mówi o tym, by aspekt dziecka był pełen życia i aktywności. Aspekt dorosłego zintegrowany. Aspekt rodzica – całkowicie kochający i akceptujący.
Najpierw przedyskutujmy jak przejawia się każdy z tych aspektów, gdzie są zagrożenia, limity, granice i ograniczenia. Dzięki temu będziemy mogli zauważyć gdzie są odchylenia od normy i zdrowia i jak możemy je skorygować, by przywrócić w swoim życiu szczęśliwość lub zacząć jej doświadczać.
Ad. 1. Dziecko.
Najbardziej ekspresyjna i “nieopierzona” “część” świadomości. W sposób pełny doświadcza i daje jej ekspresję każde biologiczne dziecko – zarówno ludzkie jak i ze świata zwierząt.
Innymi słowy rodzimy się na poziomie dziecka. I jeśli nic z tym nie zrobimy, pozostaniemy dzieckiem, czyli jednostką nierozwiniętą, żyjącą niedojrzale, a więc w sposób niesprzyjający życiu. Bowiem mądrość mówi nam, że odpowiadamy za swoje życie. Dziecko zależy od rodziców. Więc nie rozwijanie pozostałych dwóch aspektów pozostawi nas jednostką zależną, podatną na zranienie i nie radzącą sobie w życiu.
Widzimy najbardziej jak niewinna jest świadomość. Bez negatywnego programowania jest pełna życia, energii, radości, swobody. Nie obchodzi jej nic, bo niczego się nie przywiązuje, nie nadaje wartości, nie osądza, nie krytykuje.
Nie widzi problemu, by w butach za 1000 zł skakać po kałużach i błocie. Nie widzi problemu, by tańczyć w deszczu. Niczego się nie boi. Jest śmiałe, odważne i mądre. Gdy ma jakąś potrzebę, to całym sobą daje znać. Dzieci mające dobę potrafią tak płakać, że robią się całe czerwone. Walczą o swoje przeżycie i wszelkie potrzeby nie zważając na nic.
Wszystko je interesuje, cieszy, intryguje. Chcą wszystkiego dotknąć, spróbować, doświadczyć.
Co oczywiście zawiera w sobie niebezpieczeństwa.
Kilka cech aspektu dziecka:
– Niewinność. To nie tylko aspekt psyche ale esencja każdego życia. Widzimy to zarówno w małym, bawiącym się kotku jak i gadzie zjadającym małego kotka. Widzimy ją w starszej pani troszczącej się o ogródek jak i terroryście wysadzającym siebie i 20 innych osób. Widzimy ją w człowieku, który pokornie uczy się do egzaminu jak i badaczu, który usilnie coś twierdzi i stara się tego dowieść. Widzimy ją w pacyfiście jak i człowieku uwielbiającym mordować, zabijać. Widzimy ją w niedźwiedziu rozszarpującym inną istotę i bawiącym się w rwącym potoku jak i krowie skubiącej trawkę na łące.
Człowiek nienawidzący żyć i życia, nienawidzący innych, Boga, wszystkiego i wszystkich robi to przez własną niewinność. Oczywiście też przez swoją ignorancję. Człowiek obwiniający siebie i/lub innych, czyni to przez własną niewinność i ignorancję.
– Nieświadomość. Świadomość i nieświadomość nie są jak włącznik światła. To nie jest nic binarnego. To niepojęcie rozległy horyzont ewolucji świadomości. Nadal ponad 80% ludzi rodzi się w niskiej świadomości. W spektrum, które dobre opisuje słowo – nieintegralność.
Co oznacza, że zawsze czegoś nie jesteśmy świadomi, niezależnie na jakim poziomie rozwoju się znajdujemy. Nieświadomość jednak nie jest problemem. Gorzej z tym, co już sądzimy, że wiemy – jakąś ostateczną prawdę, nasze osądy, które uwielbiamy, nasze ukochane pozycjonalności i duma, że już rozumujemy na najwyższym poziomie. Naturalnie i to jest efekt niewinności.
Każdy człowiek w momencie poczęcia już jest na jakimś poziomie świadomości, który można wykalibrować.
Jednak nieintegralność przejawia się nie tylko w życiu bardzo nieświadomym ale też niechęci do wzrostu oraz życiu negatywnym – np. okłamywaniu siebie i innych, udawaniu, odgrywaniu ról. Zauważmy, że najwyższym poziomem świadomości będącym nadal w centrum nieintegralności jest duma. A ludzie przecież dumę uważają za jakieś ukoronowanie uczuć, jakieś nadzwyczajne uczucie nad wszystkimi innymi, jakiś pozytywny stan. Nie tylko w kwestii jednostki ale nawet całego kraju. Jak to się ładnie określa – duma narodowa.
Czyli ludzi cieszy nie tylko to, co nieintegralne ale też to, co zawiera w sobie podatność na zranienie i wykorzystanie. Znamy też powiedzenie – “duma poprzedza upadek”. Naprawdę dalej chcemy sądzić, że “duma narodowa” to coś wzniosłego?
Człowiek dumny potrafi budzić się zarzygany w rowie i nadal twierdzić, że może przestać pić w każdej chwili. A ludzie dumę uważają za coś pozytywnego. Dlatego przypomnę – duma, jak każda inna emocja – może być pozytywna TYLKO WOBEC CZEGOŚ INNEGO. Czego? Innych niskich emocji jak wstyd, wina, apatia, żal, strach, pożądanie i gniew. Gdy tak spojrzymy na dumę, przestaje wydawać się taka pozytywna.
Ponadto – każdy wybór wiąże się z konsekwencjami. Więc im szybciej zdamy sobie sprawę z tego co czym jest w rzeczywistości, tym lepiej dla nas.
Jeżeli uważasz się za ofiarę czegokolwiek – na pewno nią jesteś? Czy to tylko wygodne usprawiedliwienie?
– Ignorancja. Przejawia się w esencji istnienia – nie mamy zdolności odróżnienia prawdy od fałszu. Wraz z narodzinami nie mamy fundamentalnych konceptów istnienia na tej planecie. Np. zjedzenie muchomora może doprowadzić nawet do śmierci ciała. Granie ofiary przyciąga atak. Biadolenie i pragnienie osłabia. I tysiące innych. Tego wszystkiego nie wiemy.
Wszystko co wiemy – zostaliśmy tego nauczeni od innych. Nie mając zdolności odróżnienia szajsu, który nie sprzyja życiu od mądrości, która nas zbawi, jesteśmy ignorantami. I pozostaniemy nimi jeśli nigdy nie zaczniemy uczciwego obrachunku moralnego (do czego zachęca np. 12 kroków).
Takim samym ignorantem może być małe dziecko jak i dojrzały, wykształcony naukowiec.
Możemy być rozwinięci i mądrzy w jednym aspekcie, a w drugim przejawiać ogromną ignorancję. Bo każdy aspekt rzeczywistości postrzegamy w innym kontekście.
Budda zauważył, że ignorancja to jedyny grzech. Wszystko co jako ludzie nazywamy grzechem, jest efektem właśnie tego – ignorancji. Podobnie każdy lęk ma swoje źródło w lęku przed śmiercią.
Gdyby np. przywódca kultu wiedział jakie konsekwencje go czekają, nigdy nie robiłby tego, co robi.
Panaceum na ignorancję jest pokora.
Łatwo zauważyć, że o pokorze ani się nie słyszy, ani nie promuje, nie rozmawia, nie zaleca innym. Ja tego słowa nie widzę nigdzie. Dopiero gdy zaczynam szukać jakichś konkretnych informacji i przesiewam źródła, by w końcu dojść do zadowalającego np. serwisu internetowego czy książki, pojawia się tam to słowo.
Pokora też jest już pierwszym krokiem wyzdrowienia z uzależnienia – przejawia się ona w przyznaniu, że nie kierujemy swoim życiem i że jesteśmy bezsilni wobec pragnienia alkoholu/porno/narkotyków/hazardu, etc.
Uzależniamy się również przez niewinność i ignorancję. Możemy popełnić tysiąc razy ten sam błąd i nadal nie wyciągnąć poprawnych wniosków. Duma, zacietrzewienie i opór są tu największymi obciążeniami, które powinniśmy od siebie odpiąć.
– Potrzeba zadbania o prowadzenie. Dla dziecka ważne może się stać puszczanie papierowych stateczków w kałużach. Może się do tego przywiązać i pragnąć robić tylko to. Ignorować będzie przy tym całą pozostałą rzeczywistość. Wliczając nawet potrzebę pożywiania się.
Czy dla dziecka ważna jest nauka, edukacja? Oczywiście, że nie. Ile procent dzieci w szkole chodzi na lekcje chętnie? Być może kilka procent. Dla reszty jest to przykry obowiązek. A nawet się boją sprawdzianów, niezapowiedzianych kartkówek, wywiadówek, etc.
Dziecko nie rozumie odpowiedzialności, realiów życia na tej planecie. A realia się przecież w pewnym stopniu zmieniają. Jeszcze do niedawna królowały płyty winylowe, a dziś próbując prowadzić biznes sprzedaży płyt winylowych raczej trudno byłoby nam przeżyć. Dziecko nie rozumie, że np. upór będzie bardzo utrudniał życie dorosłe. Dziecko sądzi, że jak się uprze, to rzeczywistość dostosuje się do niego. Rodzice być może tak. Ale bardzo wątpliwe jest czy ktokolwiek inny.
Mądrzy przedsiębiorcy pouczają, że jeśli chcemy zarobić, to my musimy dostosować się do rzeczywistości – np. do popytu rynku – a nie próbować dostosować rynek do siebie. Jeśli będziesz próbować sprzedać produkt, którego nikt nie chce, ani nie potrzebuje, no to skazujesz swoją firmę na bankructwo.
Tak samo ze związkami – my musimy zmienić się do tego, co uznajemy za cel, esencję relacji. Jeśli chcemy, by relacja była miłością, troską, radością wspólnego przeżywania życia, no to nie możemy liczyć, że druga osoba się do tego dostosuje. Powinniśmy zacząć od siebie, a nie wymagać tego od partnerki/partnera.
Płacz wzywający rodziców, by zmienili pieluchę dziecku lub je nakarmili także nie jest już sprzyjający w życiu dorosłym. Spróbujmy tak postępować np. względem żony/męża, a szybko przekonamy się, że potrzebna jest zmiana.
Jednym z wpisanych w esencję istnienia “mechanizmów” jest naśladownictwo. Dziecko naśladuje rodziców. Naśladuje ludzi naokoło. Zapamiętuje, powtarza. Zapamiętywania, nauki, programowania nie można zatrzymać. To się dzieje samo. Nie można się przed tym bronić. Gdy przeczytasz jakieś zdanie – już je zapamiętałeś/aś na wieki.
Jak zauważył bodajże Einstein – “mózg nie może się skurczyć”. Miał przez to na myśli, że każda informacja zostaje zapamiętania na wieki. Dlatego tak ważne jest, by rozumieć jak ważne jest to, w jakim towarzystwie przebywamy, co czytamy, oglądamy, słuchamy, czego szukamy. Oraz to, że być może większość informacji jakie mamy to mogą być zwyczajne bzdury.
Jak wejdziemy na jakiś poziom, automatycznie będziemy go bronić. Będziemy utrzymywać ten standard. I tak jest. Niezależnie czy się osądzasz za to jaki/a jesteś i jak żyjesz, to Twój poziom, na którym jesteś. A na tej planecie wszystko ma swoje plusy i minusy. Innymi słowy – wszystko jest dobre lub złe ale tylko względem czegoś.
Możesz więc bronić np. apatii, nudy, niechęci, poczucia bezsilności sądząc, że Ci to pomaga – np. chroni. Czy tak jest? Nie. Zastanów się w jakim kontekście to może wydawać się pozytywne, a w jakim kontekście już pozytywnym przestaje być.
Jeśli przywiązałeś/aś się np. do palenia papierosów, bo uważasz je za świetny sposób na odstresowanie i poznawanie innych ludzi, to wiedz, że innym aspektom będzie to szkodzić. Potrafisz je wskazać, nazwać?
Mało który rodzic poznał fundamenty istnienia jako osoba – czego doskonałym przykładem jest powszechne niezrozumienie natury myśli i myślenia oraz emocji. Tym samym sami musimy o to zadbać. Wyprowadzić siebie ze ślepych uliczek, rozpoznać mity i to wszystko co rozumiemy błędnie i dokonać korekt.
Ekscytujesz się, że kończy się weekend i następnego dnia jest poniedziałek? Jeśli nie – dlaczego nie? Czy zmienisz swoje nastawienie? Czy masz świadomość skąd je w ogóle wziąłeś/wzięłaś? Przecież jest szkodliwe…
– Potrzeba zadbania o bezpieczeństwo. Dziecko nie ma konceptu bezpieczeństwa, ani jego braku. Jesteśmy w świecie fizyczności. A to oznacza, że poruszamy się w spektrum nietrwałym. Co więcej – w spektrum, które nie ma swojego źródła zasilania. Aby utrzymać coś fizycznego, potrzebne jest coś innego. Ciało potrzebuje zewnętrznego źródła zasilania. Aby coś ruszyć, trzeba w to włożyć energię, a energię trzeba dostarczyć.
Ogień potrzebuje 3 elementów, by mógł trwać – paliwa, tlenu i zapłonu. Innymi słowy – coś się musi spalać.
Nasze ciało, mózg i narządy wewnętrzne potrzebują ciągłego dostarczania tlenu i wydalania dwutlenku węgla.
Nasze ciało, gdy się je zrani, będzie krwawić. Nie tylko wiąże się to z niebezpieczeństwem wykrwawienia ale też zakażenia, wejścia pasożyta, etc.
Wiemy, że na tej planecie masa ludzi uwielbia szkodzić innym. Mądrzy ludzie zauważyli, że każdy sukces zostanie zaatakowany w ten czy inny sposób. Np. podważany będzie jego sens. Albo hakerzy będą próbowali się włamać na serwery firmy i wykraść informacje lub je usunąć. Tak to wygląda.
Wiemy, że są osoby, które potrzebują tylko pretekstu, by np. komuś przywalić lub okraść. Wiemy, a raczej już powinniśmy wiedzieć, że granie ofiary, biadolenie, narzekanie, generalne odgrywanie roli marnego robaka przyciąga negatywności. Bo “drapieżniki”, czyli w przypadku ludzi – ci, którzy swoje negatywności przelewają na innych – wolą dobrać się do osoby, która wiedzą, że nie będzie się bronić, niż do kogoś silnego.
Dziecko tego wszystkiego nie rozumie. Jak zostanie zawstydzone, to się będzie tego trzymać nawet przez 80 lat. Choć będzie miało z tego setki przykrości na każdym kroku, dalej będzie się tego trzymać. A do tego bronić, usprawiedliwiać, racjonalizować. Bo i tu dotyczą tego niewinność i nieświadomość. Oraz naiwność.
Większość ludzi na bezpieczeństwo/brak bezpieczeństwa patrzą przez pryzmat odczuwania strachu. Jak czują strach, to jest niebezpiecznie. Gdy przestają go czuć, to jest bezpiecznie. No ale strach w ogóle nie odnosi się do świata zewnętrznego.
Strach w ogóle nie informuje czy jest bezpiecznie, czy nie, tylko to konsekwencja tego jak my oceniliśmy daną sytuację/okoliczność.
Czyli utrzymywanie lęku i kierowanie się nim jest realnym, fundamentalnym brakiem bezpieczeństwa i prowadzenie siebie w stronę realnych zagrożeń. Bardzo wielu, którzy rzetelnie przyjrzeli się swoim decyzjom, działaniom i ich konsekwencjom, dostrzegli, że gdy kierowali się lękiem zawsze doprowadzali do tego, czego się bali.
Więc – czy w ogóle wiesz jak dba się o swoje bezpieczeństwo? Czy w ogóle Twoja definicja bezpieczeństwa jest mądra, rozsądna? Kiedy ją stworzyłeś/aś? O co ją oparłeś/aś?
Jeśli fundament jest krzywy lub zbudowany niepoprawnie, wszystko co na nim stoi, w końcu runie. I niekoniecznie musi to być złe. Ale na pewno będzie bolesne. Przypomnę – ból to informacja, że potrzebne jest dokonanie zmian wewnętrznych, które następnie trzeba przełożyć na zmiany zewnętrzne.
– Potrzeba zadbania o przestrzeganie praw tej planety. Jednym z niepisanych praw jest prawo do życia. Dopiero Konstytucje niektórych krajów zapewniają prawo do życia. Do tego jako ludzie też ewoluowaliśmy. Dostrzeganie wartości życia, a szczególnie życia innych ludzi jest relatywnie nowe w świadomości ludzi.
W świecie zwierząt mięsożernych tego nie ma, bo te zwierzęta jeszcze muszą do tego wyewoluować. Są daleko w tyle względem zwierząt roślinożernych.
Niemniej każdy żywy organizm ma prawo do życia.
Jest prawo grawitacji, ciśnienie, tarcie, temperatura i masa, masa innych praw, zależności, etc. Jest prawo zachowania materii, jest prawo zachowania życia. Jest karma.
Ile z tego rozumiemy i rozumiemy poprawnie? Ile z tego przestrzegamy?
Niemal każdy przechodzi przez etap traktowania siebie jako pępka świata. Niezależnie czy gramy najbardziej skrzywdzoną ofiarę na świecie, czy jesteśmy tak dumni, że uważamy się za najważniejszych, ważniejszych nawet od Boga. Niemal każde dziecko uważa siebie i swoje potrzeby za najważniejsze. Do pewnego momentu jest to mądre. Bo jeśli dziecko nie będzie ryczeć na pełen regulator, to ryzykuje własną śmierć. Ale gdy dorasta, potrzebne jest zrozumienie, że jego potrzeby nie są wcale lepsze ale też nie gorsze od innych ludzi oraz zwierząt. To też tyczy się roślin. Bo jeśli wytniemy las, to zaszkodzimy również sobie.
Ta planeta to złożony ekosystem. Wszystko zależy i przenika się ze wszystkim innym. Niektórzy wyfilozofowali tzw. “efekt motyla”. Naturalnie nic takiego nie istnieje. Bo to tylko niezrozumienie, że nie ma przyczyny i skutku. Jednak uzależniony wie, że nieraz niewinna zabawa może przerodzić się w poważny problem. Co do tego “efektu motyla”, ważne jest, by uczyć się z konsekwencji wyborów zarówno naszych jak i innych ludzi, naszych przodków.
Każdy film pokazujący ten “efekt motyla” ignorował fakt, że do każdego zdarzenia doprowadzała nieskończona ilość czynników, a nie tylko ten jeden, wytłuszczony.
Czy rozumiemy, że np. zaniedbanie i niechęć do korekty doprowadzi do dalszych zaniedbań? Ile razy np. raz nie wyprasowaliśmy koszuli i już przestaliśmy prasować? Negatywność, tak jak i pozytywność, to wibracje. Są jak echo, jak okręgi na jeziorze po rzuconym kamieniu. Rozbrzmiewają w niewidzialny sposób.
Możemy to zaobserwować także w myślach – gdy usłyszymy coś negatywnego i weźmiemy to do siebie, nadamy temu wartość, przykleimy się do tego – to będzie rozbrzmiewać w naszym umyśle nawet przez całe życie. A w nas będzie rósł gniew, frustracja, żal, poczucie winy. Tak samo jest z każdą urazą, której nie wybaczyliśmy. Negatywności rosną, kumulują się. Jeśli nie będziesz dbać o zęby, regularnie ich myć, czyścić szczelin pomiędzy, etc., to poza natychmiastową konsekwencją w postaci śmierdzącego oddechu z czasem pojawią się inne – przebarwienia, próchnica, uszkodzenia szkliwa, bóle, nawet krwawienia, wypadanie zębów i inne.
Tego nie unikniesz. Jeśli jako dziecko uprzesz się, że nie chcesz myć zębów, to mam nadzieję, że rozumiesz jakie kłopoty zwalisz sobie na głowę i na zęby. A problemy z uzębieniem często mają dalsze konsekwencje – np. wstyd, trudności w nawiązywaniu kontaktów, nawet opieranie się uśmiechowi, śmiechowi. No masa, masa dalszych efektów. Wliczając konieczność wydania masy pieniędzy na leczenie, aparat, sztuczne zęby, etc.
– Potrzeba zadbania o uwzględnienie dobra swojego i innych. Wliczając zwierzęta. Dziecko nie rozumie, że np. króliczek jest niesłychanie podatny na zranienie i łatwo go zabić. Tym samym dużo większe i silniejsze od króliczka niemowlę ludzkie może udusić, zagnieść lub zabić zabawką inne żywe stworzenie. Ba! Dziecko może zostać nauczone, że zabijanie innych, nienawiść czy generalne postrzeganie życia jako bezwartościowego jest poprawne.
Każdy reżim i ustrój polityczny wykalibrowany poniżej 200 stara się dobrać już do dzieci. Bo to gwarant, że można zaprogramować człowieka na resztę życia największym zbydlęceniem i odwróceniem rzeczywistości, największym kłamstwem i zniekształceniem prawdy. I taki człowiek nigdy nie podda tego wątpliwościom, nigdy nie dokona korekt. Będzie tego bronił do śmierci i będzie bronił tych, którzy go tego nauczyli.
I tu uzależnieni są doskonałym przykładem jak łatwo, nawet bez wejścia w kult czy organizację czczącą śmierć, nie dbać o swoje życie, a nawet dążyć do jego degradacji i destrukcji. Jeszcze sobie to usprawiedliwiamy, że Bóg nas musi nienawidzić, szydzić z nas, bo pozwolił, byśmy się uzależnili, stracili pracę, partnerkę, dzieci, zdrowie, etc.
Każdy pretekst jest dobry dla niewinnego i nieświadomego człowieka, którego psychika przesiąknięta jest wstydem, winą, żalem, gniewem i dumą. Nie idź tym kierunkiem.
Ponadto niejeden klient, który sobie nie radził z problemami, nie rozwijał się, bo nie rozumiał, że się opiera i przywiązał się do czegoś negatywnego, mówił mi, że rosnącą frustrację i gniew zaczyna przelewać na innych ludzi. Np. zaczyna obwiniać wszystkich ludzi za swoje niepowodzenia. Wyobrażasz to sobie? A jednak dla wielu milionów, może nawet liczonych w setkach milionów tak to właśnie wygląda. Kolejny przykład niewinności, nieświadomości i ignorancji.
– Egoizm. Dziecko stawia siebie na pierwszym miejscu. Stawia też na swoim miejscu własne potrzeby. Dlatego właśnie dzidziuś jak się przestraszy czy lekko uderzy, zaczyna nawet wyć z całych sił. W ten sposób informuje swoich rodziców. Lub też innych ludzi. Nie obchodzi go, że np. rodzic nie spał całą noc i potrzebuje wypoczynku. Dziecko będzie płakać nawet przez kilka godzin. A są dorośli ludzie, którzy użalają się dziesiątki lat. Albo cały czas żyją egoistycznie i za nic mają sobie innych ludzi. Umyka im oczywisty fakt, że praktycznie wszystko co mają zawdzięczają innym ludziom.
To wszystko może się wydawać jedynie niepotrzebnym obciążeniem. Ale aspekt dziecka to nie jedyny aspekt naszej psyche. Zresztą każdej żywej istoty. Jest jeszcze dorosły i rodzic, które powinny przewodzić na krytycznie ważnych płaszczyznach. Ale bez niewinności i radości dziecka niemożliwym byłoby żyć w swobodzie, szczęściu i miłości, ani się rozwijać. A wiemy, że radości i swobody często brakuje rodzicom i dorosłym.
Ad. 2. Dorosły.
Czyli dorosłość, dojrzałość. To aspekt nas rozumiejący w jakiej rzeczywistości żyjemy.
Żyjemy na planecie, na której poza nami jest jeszcze 7 miliardów innych ludzi. Każdy ze swoimi potrzebami, prawami, celami, etc. Oraz nieprzebrane miliardy zwierząt, które mają takie samo prawo do życia jak i my.
Dorosły rozumie, że życie to nie kulenie się w kącie. To przede wszystkim śmiałość i odwaga, to przedsiębiorczość, to siła, to dążenie w obranym kierunku.
Zwierzęta uczą się tego od samego początku. Nawet pisklaczek pierwsze co musi zrobić, to wykazać się siłą i przebić skorupkę. Matka mu w tym nie pomoże, bo rozumie, że jeśli od małego nie będzie wyrabiać w sobie siły, to nie przeżyje. Pisklaczek musi grzebać nóżkami w ziemi i szukać pożywienia, bo zdechnie. Pisklaczek musi dziobać ziarno, bo inaczej zdechnie. Pisklaczek musi nadążyć za matką, bo inaczej zdechnie. Pisklaczek jest więc doskonałym nauczycielem realiów życia na tej planecie. Słuchaj pisklaczków!
Gdyby pisklaczek tylko sobie biegał po trawce, to by zdechł. Naturalnie ma czas na zabawę ale zwierzęta rozumieją, że priorytetem jest zadbanie o podstawowe potrzeby. Od zwierząt możemy się nauczyć naprawdę bardzo, bardzo dużo.
Dorosły i rodzic działają więc wspólnie, by zapewnić dziecku przeżycie.
Jednak kura nie jest zaprogramowana fałszem. Jako ludzie niestety tak. Dlatego pisklaczek naśladujący kurę postępuje słusznie, a dziecko naśladujące swoich rodziców i obcych ludzi – już niekoniecznie.
Dyscypliną, odwagą, siłą, dążeniem do zapewnienia sobie realnego bezpieczeństwa dbamy o swoje życie. Co nam zapewni bezpieczeństwo? Picie wódki, by przestać się stresować, czy kreatywna praca przynosząca pieniądze?
Dorosły i rodzic robią to, by mógł rozwinąć się zdrowy, pełny energii, radości – życia – organizm. Czyli aspekt dziecka zaczyna być “opierzony”. Nie obciążony. Jednak uwzględniający coraz więcej nie tracąc przy tym pogody ducha.
Bezpieczni jesteśmy wyłącznie żyjąc w odpowiednim kontekście.
Przypominam, że miłość poprzedza kolosalnie wysoki poziom rozsądku. Miłość jest niezbędna do przeżycia i rozwoju ale bez rozsądku – rozumienia realiów tej planety – będzie nam bardzo trudno. Zresztą bez przejścia lekcji rozsądku, nie wzrośniemy do miłości, więc nie ma się co obawiać, że zapomnimy o fundamentach, bo taaaaacy będziemy kochający. ;)
W esencji dorosły przestrzega dyscypliny, rozsądku ale też jest odpowiedzialny za odwagę. Czyli ten aspekt musimy szczególnie wzmacniać i praktykować jeśli są problemy w tematach zdrowia, pracy, finansów, relacji, a także uzależnienia. Każdy nich wymaga bowiem dyscypliny. Dziecko nie jest zdyscyplinowane.
Rodzic może przekładać np. bezpieczne spędzanie czasu w domu nad dyscyplinę – np. zdrową rywalizację podczas uprawiania sportu drużynowego.
Ad. 3. Rodzic.
Rolą rodzica jest przede wszystkim zapewnienie podstawowych potrzeb. Czyli zadbanie nie tylko o przeżycie ale też warunki do rozwoju. Rodzic to np. matka powtarzająca dziecku, by nie biegało, bo upadnie. Rodzic to ojciec, który zachęca dziecko, by weszło na rowerek i pojechało samo. Rodzic to osoba gotowa oddać życie za swojego potomka i pracująca nawet kilkanaście godzin na dobę, by zapewnić mu byt.
To osoba/aspekt, którego działania opierają się o miłość do drugiego człowieka.
Problemy pojawiają się, gdy np. mamy stłumioną masę strachu i nasz aspekt rodzica nigdzie nie czuje się bezpiecznie i za priorytet obiera zapewnienie nam bezpieczeństwa. To np. człowiek, który boi się wyjść z domu czy spróbować czegoś nowego.
Zobaczmy jak przejawia się aspekt rodzica i dziecka na przykładzie dr Hawkinsa i jego żony:
Dr Hawkins: Kiedy miałem 12 lat, mama kazała mi nosić gumowe okrycie do szkoły, kiedy padało. To mnie zawstydzało. W drodze do szkoły chowałem je w krzakach, a w drodze do domu zakładałem je ponownie. Szczęście to chowanie gumowego okrycia w krzakach!
Dr Hawkins: Poszedłem do internisty, wróciłem do domu i w Susan (żona dr Hawkinsa; przyp. mój) pojawił się rodzic: „Nie poszedłeś w tym podkoszulku z dziurą, prawda?!
Oczywiście chodzenie w podkoszulku z dziurą nie jest wskazane, choć niekoniecznie musi o czymkolwiek przesądzać. I uwodziciele udowadniali, że w starych trampkach można uwieść piękną kobietę jak i doskonały programista może pracować w renomowanej firmie nawet jeśli jego ubiór pozostawia wiele do życzenia. Niemniej widzimy, że aspekt dziecka nie dba o to. A korekta nie wymaga ani od nas, ani od nikogo innego zawstydzenia nas o to. Tylko spokojnego wyboru.
Rolą dorosłego jest także dbanie o edukację swojego dziecka. Niejednokrotnie na tym serwisie mówiłem, by zwracać uwagę nie tylko skąd czerpiemy informacje ale też skąd mamy informacje, których używamy – np. przekonania. Jeśli rodzic nauczył nas czegoś głupiego, szkodliwego lub czegoś ważnego nas nie nauczył, to nie znaczy, że chciał nam wyrządzić krzywdę. Tylko przekazał nam to, co sam wiedział i jak to rozumiał. Jeżeli rodzic nas zawstydza, karze za niskie stopnie, nawet bije, to uważa to za coś dobrego. Uważa np., że nas w ten sposób zaprawia do życia, przygotowuje na ciosy, które na pewno nadejdą, bo sam ich doświadczył i uznał za nieunikniony, smutny, brutalny los.
Zamiast nienawidzić i obwiniać, powinniśmy współczuć.
Kilka przykładów po interakcje między poszczególnymi aspektami:
Dziecko-rodzic:
Dziecko tańczące i bawiące się w trakcie ulewy nie liczy się z konsekwencjami. Gdy się wybawi, zmęczy czy znudzi, pozostanie z konsekwencjami – przemoczonymi ciuchami. Rodzic musi zadbać o powrót do domu, wysuszenie siebie, wypranie ubrań.
Jeśli mamy wobec siebie urazy, trzymamy się winy, gniewu, to nie pozwalamy sobie na różne dobre rzeczy – zabawę, swobodę ale też sukcesy. Dajemy sobie “szlaban”. Tak jak masa uzależnionych (ale nie tylko) mówią sobie, że na coś nie zasłużyli. Dochodzi do absurdów, że ludzie uważają, że nie zasługują na nic dobrego, a nawet żeby w ogóle dalej żyć.
Widzimy więc niebezpieczeństwo, gdy jeden z aspektów w sposób toksyczny dominuje nad resztą.
Zauważmy, że rodzic chce, by dziecko mówiło prawdę. Dlaczego? No, dziecku wydawać się może, że to ogranicza jego wolność, swobodę. Ale rodzic w ten sposób uczy dziecka, że jeśli nie będzie szczere, to prędzej czy później wpędzi się w poważne kłopoty. Jak zwykle najlepszym przykładem tego jest uzależnienie – uzależniony często kłamie, że nie ma problemu z porno czy piciem. W filmach promocyjnych do Programu WoP podawałem przykład młodego mężczyzny, męża i ojca, który obudził się w zarzygany i nadal twierdził, że nie ma problemu z alkoholem. Dopiero znajomi przemówili mu do rozsądku. A i tak ledwo, ledwo.
Bardzo dużo osób nie ma zdrowego aspektu dziecka. Jednym z fundamentów tego jest obwinianie swoich rodziców i trzymanie się do nich uraz. Np. żal za to, że nas czegoś nie nauczyli. To pozostawia nas zależnymi, słabymi, pełnymi żalu, niechęci, podatności na zranienie i kontrolę.
Jeśli zrozumiemy, że miłość na tej planecie jest bardzo młoda – ma jakieś 200-300 lat, to rozumiemy dlaczego nasi rodzice mogli nas nie wychowywać w miłości, tylko np. obwiniali nas, zawstydzali, gniewali się, karali. Bo troska, wsparcie, łagodność przejawia dopiero jednostka rozwinięta. Nasi rodzice naprawdę szczerze mogli uważać, że to jak nas edukują będzie dla nas korzystne, choć nie musiało tak być.
Dziecko przez swoją nieświadomość i ignorancję oczekuje od rodziców miłości. A jeśli jej nie otrzymało, to wybiera granie ofiary, obwinianie, denerwowanie się i brak miłości zarówno do siebie, do rodziców jak i do reszty ludzi. Dlaczego? Bo dziecko jest dzieckiem! Jest niedojrzałe!
Daj dziecku broń, każ mu powtarzać 1000 razy dziennie, że wszyscy inni ludzie odpowiadają za jego niedolę i zasłużyli na ich zabicie i dziecko będzie zabijać. Dlaczego? Bo jest niedojrzałe, jest w swojej naturze niewinne, nieświadome i jest ignorantem na prawdę. Jak wszyscy inni.
Dla Ciebie taka osoba może wydawać się szalona lub zła. Ale nie rozumiesz jej perspektywy. Natomiast spójrz na siebie – czy żyjesz odważnie, chętnie, swobodnie, radośnie? Podrywasz kobiety, cieszysz się wspólną interakcją? Jeśli nie – dlaczego nie? A dlatego, bo jak dziecko strzelające do innych, kierujesz się czymś negatywnym, czego się nauczyłeś od innych i co postrzegasz jako pozytywne. To ten sam problem.
Niemniej relacja dziecko-rodzic jest pierwszą relacją jaką nawiązują ludzie na tej planecie. Dlatego jest bardzo ważna. Powszechnie sądzi się, że ta relacja determinuje wszystko inne. Tak jest dla większości ludzi ale nie oznacza, że taka jest rzeczywistość. Każdy uzależniony wie jak niechętnie się zmienia nawet jeśli to zmiany na lepsze i będzie dzięki nim żyło się mu dużo, dużo lepiej. Potwierdziła to kalibracja – średnio ludzie wzrastają w ciągu całego życia o 5 punktów.
Biorąc pod uwagę niewielki zakres zmian, ludzie założyli, że to przez wychowanie, które jest determinantem wszystkiego innego.
Jednak dojrzałość nakazuje wziąć odpowiedzialność za siebie i swoje życie. Nagle okazuje się, że przeszłość, wliczając wychowanie, nie ma żadnego znaczenia. Tylko my się go trzymamy, bo jest to bardzo wygodne.
Od masy klientów słyszę na okrągło – “no tak już jestem, od dziecka” albo “tak już mam odkąd pamiętam”. No bo osoba taka robi coś kompletnie bez analizy tego, bez świadomości co robi, ani dlaczego. I robi to w kółko 10 lat, 20, 30, 50, 70. I sądzi, że skoro robi to od dzieciństwa, to albo takie jest albo to przez wychowanie. Na pewno?
Dziecko-dorosły:
Dziecko chce się bawić. Dorosły uczy, że jesteśmy odpowiedzialni za siebie i swoje życie. Potrzebujesz pieniędzy, by opłacić rachunki, zapewnić sobie dach nad głową, spełniać swoje potrzeby i to, na co masz ochotę. To wymaga dyscypliny, pracy. NIE oznacza to, że mamy ograniczać radość. No chyba, że jesteśmy księdzem i odprawiamy mszę za kogoś zmarłego. ;) Ale nawet wtedy nie musimy być pozbawieni spokoju i ciepła.
Jeśli przeważać będzie dziecko i zaniedbywać będziemy dorosłość, pojawią się problemy najpóźniej, gdy staniemy się już odpowiedzialni w oczach prawa (18-ty rok życia). Rodzice przestają nam dawać kieszonkowe, jeśli w ogóle dawali; idziemy na studia. Choć przecież już szkoła podstawowa uczy nas odpowiedzialności za przygotowanie, odrobienie lekcji, etc.
Im wcześniej zaczniemy rozumieć znaczenie odpowiedzialności i przynajmniej cnoty dyscypliny, tym lepiej dla nas. Pamiętajmy, że etap życia, w którym przeważa dziecko to mniejszość ludzkiego życia. To 18 lat. Następne dziesiątki lat to czas, w którym prowadzić powinien (niekoniecznie dominować) dorosły. Ale nawet jeśli jako małe dziecko utniemy sobie palec, to nam ten palec nie odrośnie po 18-tych urodzinach. To konsekwencja, która zostanie z nami przez resztę życia.
Oczywiście nawet pracując, wykonując poważne obowiązki, możemy być radości, szczęśliwi, być ciepli dla współpracowników, klientów. Uśmiechać się, poklepać po ramieniu, przynieść głodnemu i zarobionemu kanapkę, etc. Możemy wybaczać, uczyć się, rozwijać, przepracowywać tematy zaniedbane i nierozwinięte, etc.
Dziecko przywiązuje się. Uważa, że to jakie jest nie podlega dyskusji. Obraża się, gdy usłyszy, że np. zrobiło coś nie tak i powinno się zmienić. Dziecko nie chce się zmieniać. A powinno. I nie powinniśmy się ani przywiązywać, ani opierać. I jedno, i drugie szkodzi.
Bo każde życie się rozwija. Każde uczy się nowych, niezbędnych umiejętności. I odpowiada za ich wykorzystywanie. Jeśli kurczaczek pozostałby kurczaczkiem, a nie stał się kurą lub kogutem, to by zdechł lub został szybko zjedzony. Jeżeli kurczaczek przywiązałby się do skorupki i nie chciał jej stracić oraz opierałby się wyjściu poza nią, zdechłby.
Czy czujesz, że żyjesz, czy raczej ledwo zipiesz? No to bardzo możliwe, że właśnie przez przywiązanie do skorupki i opór, by żyć.
Ludzie dali się nawet zaprogramować głupstwem, że jeśli pozostaną nieporadni, niedojrzali, to inni powinni się nad nimi litować i pomagać. I niektórzy faktycznie próbują. To też niedojrzałość i ignorancja. Bo to pozostawia nieporadnych nieporadnymi, a ci, którzy starają się im pomóc tracą swój czas, energię, zapewne też pieniądze.
Nie da się pomóc uzależnionemu, który nie wybrał pełnej odpowiedzialności za swoje życie.
Rodzic także chce bezpieczeństwa dla swojego dziecka. To może przejawiać się, wbrew pozorom, w odcinaniu dziecka od informacji i edukacji. Bo jeśli świat postrzegamy jako niebezpieczny, czyhający na nasze życie i nieświadomość, no to będziemy się poruszali tylko w dotychczasowym spektrum. Masa ludzi tak żyje – na bazie informacji przekazanych sobie przez dziadków, pradziadków, itd. Czyli posługują się informacjami mającymi setki lat. No, to kapkę przeterminowane informacje.
Zresztą masa religijnych ugrupowań, wliczając te główne i największe, nie chcą, by człowiek eksplorował rzeczywistość. Uważają bowiem, że z góry skazany jest na porażkę i zagubienie się. Tak nie jest. A jednak bardzo dużo ludzi, nawet wielu moich klientów boi się – np. boją się medytacji, bo nasłuchali się, że może ich coś opętać. Więc otrzymali informacje o rzeczywistości, że złe duszki opętują. Naturalnie niejeden przedstawiał mi też dowody opętań… No tak ale nic o tym nie wiemy. A przypadki tych “opętań” to jakiś marginalny ułamek. Uzależnionych są setki milionów.
Niedługo ludzie zaczną się bać nauki, bo uznają, że mogą zwariować od natłoku informacji…
Tak czy siak – fanatyczny rodzic, który myli realne bezpieczeństwo z kierowaniem się lękiem, może doprowadzić do poważnych kłopotów i osiągnąć całkiem przeciwny rezultat od zamierzonego.
Szczególnie, gdy np. tak “dba” o dziecko, że upewnia się, że nie popełni ono żadnego błędu. Okazuje się, że błędy to jedne z najlepszych nauczycieli. Jak inaczej uzależniony mógłby liczyć, że wyzdrowieje, gdyby nie gruchnął porządnie o ziemię, czyli gdyby nie popełniał codziennie poważnych błędów?
Jeśli na studiach będziesz tylko imprezować, to jak możesz nauczyć się odpowiedzialności jeśli nie przez zawalenie egzaminów, konieczność zapłaty za powtórzenie przedmiotów, itd.? Błędem jest zawstydzenie się i zakazanie sobie zabawy. Tylko trzeba ją przewartościować i jako główny priorytet ustalić coś innego – np. dyscyplinę i edukację. I możemy się uczyć ochoczo oraz radośnie.
Rodzic-dorosły:
Dorosły pragnie się rozwijać, pracować, eksplorować życie, swój potencjał. Rodzic chce bezpieczeństwa. Problem pojawia się, gdy rodzic ogranicza dorosłego. Np. nie pozwala sobie na nic nowego, bo się boi – czyli trzyma lęku.
Odpowiedzialnością rodzica jest bezpieczne życie, co nie znaczy, że ma się ograniczać.
Zdrowe połączenie – np. praca przy wysokich napięciach. Dorosły wykonuje obowiązki, szkoli się, rozwija, pracuje ale rodzic dba, by to wszystko realizował bezpiecznie. Czyli nie tylko zważał na szkolenie, zagrożenia i przestrzegał wytycznych ale też dbał o przeszkolenie się w tych kwestiach.
Pamiętajmy – bezpieczeństwo to nie kierowanie się lękiem, tylko rozsądkiem.
Dorosły prowadzi samochód ale rodzic dba o to, by jechać zgodnie z przepisami i zważać na dobro innych. A jeśli bał(a)byś się wejść do samochodu, to nie jest rozsądne.
Dorosły organizuje się, planuje, realizuje, rodzic dba, by wszystko było przygotowane, bezpieczne, a dziecko jest otwarte, swobodne, pełne energii i życia. Jest chętne, gotowe na nowe doświadczenia i wyzwania.
Gdy te 3 aspekty współegzystują w harmonii, żyje się fantastycznie.
Przykładowe problemy z poszczególnym aspektem:
Dziecko:
W Module 2 Programu Wolność od Porno instrukcja brzmi – “Wybierz jeden nawyk, który zaczniesz zmieniać”. Niejedna osoba wybrała więcej, niż jeden. 2, 3, a nawet i 10. To aspekt dziecięcy, któremu brakuje dyscypliny i posłuszeństwa. Uważa, że wie lepiej; uważa, że więcej = dobrze/lepiej. Tak nie zawsze jest. Nikt, kto wybrał więcej, niż jeden nawyk do zmiany nie zmienił nawet jednego. Powodów jest wiele i znam doskonale każdy.
Nie wszystkie instrukcje w WoP tłumaczę dlaczego tak, a nie inaczej. Bo to pozwala mi zobaczyć jakie kto ma podejście do różnych spraw. Jedni ignorują instrukcje i robią “na hurra!”, inni jak coś nie jest powiedziane wprost, to minimalizują swoje wysiłki. Np. nigdzie nie powiedziałem, żeby odpowiadać na moje odpowiedzi na Raporty, więc tego nie robią. Rękami i nogami zapierają się, by włożyć jak najmniej w pracę. Wnioskiem oczywistym jest, że nie chcą wyzdrowieć.
Są tacy, którzy gniewają się na mnie i biadolą, bo im zwracam uwagę na masę błędów, które popełniają i które gwarantują, że pozostaną w tym samym miejscu.
Jeszcze inni rozpisują się na wielkie akapity. Piszą ogromne ilości tekstu i w kółko powtarzają to samo. Żaden mój komentarz nie dociera. Oczywiście dziękują, powtarzają teksty typu “coraz bardziej otwierasz mi oczy”. Liczą, że mnie połechtają w ten sposób. Ale to nie działa. A potem się denerwują, że im wypominam błędy, że zwracam im uwagę. Albo mówią “no miałem na myśli coś zupełnie innego, niż napisałem”. W kółko usprawiedliwienia.
Brakuje balansu, klarowności, precyzji, często też szczerości. Zazwyczaj Raport pisze aspekt dziecka.
Znajoma kupiła sobie samochód i zamówiła zestaw opon zimowych wraz z felgami. Umówiła się na konkretny dzień, bo ich odbiór był w innym mieście. Dzwoniła kilka razy, upewniała się. Pan z warsztatu zapewniał, że wszystko jest. Ale okazało się, że mówił tylko o oponach, a nie o rzeczywiście wszystkich przedmiotach. Przyszły opony ale felgi jeszcze nie. Więc dorosły facet postępował jak dziecko. Zamiast powiedzieć wprost, że felgi będą trochę później albo nawet i za miesiąc – nie – wolał kłamać, ukrywać, by nie czuć się źle. I tylko wkurzył znajomą i spowodował, że rozwalił wszystkie plany jakie miała.
Dlatego mówiłem – kierowanie się emocjami jest niedojrzałe i zawsze doprowadzi do problemów na wielu płaszczyznach. Bo jeśli unikniesz poczucia winy czy lęku, to wcale nie oznacza, że jest dobrze! Musimy to sobie wreszcie wbić do głowy. Bo przecież tak samo jest z dziećmi. Czy dzieci tak się boją kar? Nie. Boją się poczucia winy. I jeśli go unikną, to dla nich sukces. Mogą nawet kłamać. Ale realia tej planety to ogromne spektrum wykraczające znacznie ponad emocje. Więc jeśli dziecko nie wysprząta pokoju, tylko wszystko wrzuci do szafy czy schowa pod łóżkiem, prędzej czy później “to ugryzie go w tyłek”.
Bo każdy problem “zamieciony pod dywan” nie znika. To tylko dziecinne podejście – “jak schowam głowę pod kołdrę, że przestanę widzieć zagrożenie, to zagrożenie też mnie nie będzie widzieć”.
Tak właśnie postępują uzależnieni – mówią, że oglądanie porno pozwala im uciec od problemów.
To przerośnięty aspekt dziecka, który nadal fantazjuje o rzeczywistości i nie chce jej zrozumieć.
Rodzic:
Już podkreślałem jak ważne jest odróżnić zdrowy rozsądek i faktyczne dbanie o swoje bezpieczeństwo od kierowania się lękiem i robieniem wszystkiego, by uniknąć dyskomfortu.
Kolejny toksyczny temat – karanie np. za nieposłuszeństwo. Kara nie uczy. Kara bowiem nie daje szerszego kontekstu, w którym możemy pojąć dlaczego pewne działanie jest wskazane nad inne. Kara kontekst ogranicza. A jeśli jeszcze to, wobec czego nie jesteśmy posłuszni jest głupie, no to tym bardziej uczyć się będziemy tego, co nie wspiera naszego życia i życia w ogóle. I za nieposłuszeństwo względem tego będziemy karani. Często przez siebie.
Np. wielu klientów pisało mi, że po wpadkach mieli w dupie cały Program Wolność od Porno. Choć pisałem wprost, że są pewne rzeczy, które trzeba zrobić po wpadce, to robić tego nie chcieli. Dlaczego nie?
Bo człowiek, który kieruje się poczuciem winy np. w formie kary, nie dąży w stronę zdrowia i będzie odrzucać to, co zdrowe. Mówi sobie też, że zasługuje na karę, że nie zasługuje na nic dobrego.
Tak mówi toksyczny rodzic, czyli jednostka daleka od zdrowia i integralności. Takimi informacjami nie należy się kierować. Bo to ogranicza w nas swobodę, radość, energię – życie. To odcina nas nie tylko od radości i szczęśliwości ale też od wewnętrznych zasobów niezbędnych, by poradzić sobie z życiowymi problemami i wyzwaniami.
Miałeś/aś kiedyś problem z brakiem motywacji, by zrobić coś ważnego? No to właśnie konsekwencja karania i obwiniania siebie, a nie kreatywnego wyciągania wniosków.
Rodzic musi być bezgranicznie kochający i akceptujący. A nie oceniający, osądzający, karzący.
Co nie znaczy naiwny i głupi. Jednak już wiemy, że ocenianie, osądzanie i karanie nie sprzyja życiu. Jest to kolosalnym błędem. Jednostka bezwarunkowo kochająca i akceptująca nie pozwala sobie umniejszać, odzierać się z godności ale też nie przejmuje się tym, że ktoś inny jest negatywny. Może takiej osobie współczuć i trzymać się od niej z daleka.
Rodzic też kocha swoje dziecko niezależnie jakie jest. Matka kocha swoje dziecko, które trafiło do więzienia za przestępstwo. Boli ją to, wolałaby żeby dziecko nie było przestępcą ale nie przestaje go kochać. Często taki młodociany przestępca postanawia się zmienić nie dlatego, bo zrozumiał, że popełnił poważne błędy ale nie chce, by osoba, która go kocha cierpiała. Rodzic, który jeszcze dodatkowo obwinia swoje dziecko za nawet tak duże błędy, gwarantuje, że się ono nie zmieni na lepsze.
Rodzic, którego dziecko uwikłało się w narkotyki, obwinianiem nie pomoże mu w niczym kłótniami, użalaniem, gniewaniem, osądzaniem, itd. A nawet doda paliwa temu, przez co dziecko w ogóle zaczęło sięgać po narkotyki.
Większość uzależnionych, którzy zaczęli oglądać pornografię w wieku dziecięcym, robiło to, by choć na moment zapomnieć o krzyczących na siebie rodzicach, stresie w szkole, nie radzeniu sobie ze znajomościami, etc. A gdy to wszystko jeszcze skraplało się na dziecko, tylko mocniej zakleszczało je w percepcji, że oglądanie porno jest dobre. Jak mówiłem – konsekwencje oglądania porno, picia czy ćpania są nieuniknione. Niezależnie w jak trudnej sytuacji jesteśmy i korzystamy z tych używek, zaszkodzą nam. Potencjalnie bardzo poważnie.
Dorosły:
Dorosły może sądzić, że męczenie się jest wskazane, że nawet informuje, że wykonujemy dobrą robotę. Gdy się nasłuchamy takich głupot, możemy nawet nienawidzić ludzi, którym żyje się swobodnie, przyjemnie i którzy się nie męczą. No bo kto nie słyszał, że “trzeba ciężko pracować”?
No tak ale to nie oznacza, że się mamy męczyć i nie mieć energii już po godzinie pracy, a nawet mieć kłopoty, by wstać do pracy, a po robocie być wymordowanym, wycieńczony, spiętym i niechętnym do czegokolwiek jeszcze.
Wyjaśniałem, że każdy poziom rozwoju wiąże się z parami – do jednego aspektu się przywiązujemy, a drugiemu się opieramy. Jeżeli więc przywiążemy się do męczenia, to będziemy opierać się swobodzie. Z drugiej strony jeśli przywiążemy się do swobody, możemy mieć problemy z dyscypliną.
Dorosły może wierzyć, że jego przeżycie jest cały czas zagrożone przez innych – że np. inni przy każdej okazji zaatakują, zabiorą mu, ujmą czegoś. To poczucie braku wpisane w granie ofiary i generalne patrzenie na świat przez pryzmat braków.
Dorosły może np. wierzyć, że postępuje słusznie walcząc o klimat na planecie, bo dał sobie wmówić, że efekt cieplarniany to konsekwencja wpływu ludzi na środowisko. Może nawet całe swoje życie naiwnie oddać sprawie, która nie ma sensu.
Dorosły może sądzić, że smucenie się zwróci uwagę innych, wzbudzi współczucie i ludzie nie będą mogli spać spokojnie, dopóki nie pomogą. Dzieci postępują podobnie – dziecko gdy widzi, że płacz zwraca uwagę, będzie się smucić całymi dniami.
Ale w realnym świecie każdy ma własne problemy i rzadko ma intencję, by jeszcze zajmować się kimkolwiek innym. Tym samym taka osoba pozostaje sama ze swoimi smutkami i innymi emocjami oraz wręcz odpycha ludzi, którzy może i byliby skłonni pomóc, gdyby sama obecność takiego smutasa nie była osłabiająca.
Może i smucenie się, granie takiej skrzywdzonej bidulki miałoby większy sens (choć nadal to pozostawanie w bardzo niskim poziomie z ogromnego spektrum jakości życia), gdyby większość ludzi na tej planecie żyła kochająco. Ale tak nie jest. Ponad 80% ludzkości jest na poziomie nieintegralności. Niektórzy nabierają się na odgrywanie tych ról, biorą to na poważnie i poświęcają się. Ale jest też niemała grupa ludzi, którzy słabość chętnie wykorzystują, a jeszcze inni atakują słabeuszy, czyli tych, którzy nie staną w swojej obronie.
Generalnie jeśli mamy jakiekolwiek korzyści z bidulkowania, to są marne w porównaniu z negatywnymi konsekwencjami takich decyzji.
Dorosły może też się gniewać sądząc, że w ten sposób chroni siebie przed niebezpieczeństwami i zagrożeniami. A jak wygląda rzeczywistość? Oto co o gniewie mówi dr Hawkins (i co ja sam mogę potwierdzić jako prawdę):
Powinniśmy zdać sobie sprawę, że bezwiednie staliśmy się “kolekcjonerami krzywd”.
Komunikaty medialne przepełnia ta forma chronicznej urazy. Widzimy więc jak kolekcjonowanie krzywd w relacjach międzynarodowych robi z jakiejś nacji tę “złą” i jest to uznawane za całkowicie obiektywne.
Nieświadomie zostaliśmy zaprogramowani, by wierzyć, że to normalne.
W odróżnieniu od tego nawykowego wzorca, który jest destrukcyjny i osłabiający, uwalnianie, oswobadza nas z dokładnego wyliczania wszystkich “błędów”, które zostały przeciw nam popełnione.
Nasz czas i uwaga zostają uwolnione, by dostrzec piękno i otaczające nas możliwości.
Gniew nie uwalnia nas, lecz wiąże. Łączy nas z drugą osobą i trzyma w naszych życiowych schematach.
Zostajemy więc uwięzieni w tych negatywnych wzorcach, dopóki nie uwolnimy energii gniewu i jej małych korzyści, np. oburzenia wynikającego z przekonania o tym, że to my mamy rację, czucia się źle oraz pragnienia zemsty.
Nie musi być to jedna i ta sama osoba w naszym życiu. Jeśli nie ona, pojawią się inne, które będą reprezentować tę samą jakość wyzwalając w nas gniew i urazę.
To będzie trwało, dopóki nie uporamy się ze swoją ukrytą złością. Wówczas z naszego życia nagle znikną osoby reprezentujące tę jakość.
Budda powiedział, że trzymanie urazy jest jak picie trucizny z nadzieją, że zaszkodzi komuś innemu. A nawet jeśli by tak było, to pytanie dlaczego mielibyśmy komuś chcieć zaszkodzić? Co to rozwiąże? Odpowiem – niczego nie rozwiąże. Wszystkich pogrąża w coraz niższej jakości życia. Czyli oddala od niego.
Niemniej widzimy, że tak gniew, który mylnie postrzegany jest jako oznaka siły, tak i granie ofiary, przyciągają kłopoty.
To wszystko pokazuje, że możemy chcieć dobrze – np. walczyć o klimat tej planety, czyli życie wszystkich istot – ale postępować będziemy na bazie kłamstw, przeinaczeń, niezrozumienia. Nasza ignorancja i naiwność spowodują, że będziemy poświęcać swoje życie za puste hasła.
No bo jeżeli sądzimy, że faktycznie dym czy cokolwiek innego powoduje zmiany klimatu na całej planecie, to możemy walczyć, nienawidzić, nawoływać całą ludzkość do zmiany. I nawet gdybyśmy wszystkich “przebudzili” i udało się nam założyć solidne filtry na każdy komin i rurę i przestać używać lodówek, dezodorantów i nie wiadomo co jeszcze – to nic by nie dało. Bo nie to jest przyczyną podwyższenia się temperatury na tej planecie.
Podobnie możemy wysyłać ogromne kwoty do Afryki i liczyć, że to pomoże tym ludziom. Ale widzimy z różnych źródeł jak żyją uchodźcy. Nawet ci co dostali ogromny zasiłek, ba! nawet zamek! Żyją dalej jak w chlewie. Bo nie w braku pieniędzy jest problem. Tylko w poziomie świadomości. Tak samo z uzależnionymi.
Tylko poziom świadomości odpowiada za życie w uzależnieniu lub wyzdrowienie z niego.
Można kupić Program Wolność od Porno czy zresztą jakikolwiek problem, a niczego nie rozwiązać. Choć masz do tego rozwiązanie – wszystkie informacje, narzędzia. Tylko ich nie stosujesz lub stosujesz niepoprawnie. Mam klienta, któremu ze 30 razy wyjaśniałem, że emocje to konsekwencje percepcji, a w ostatniej wiadomości napisał mi, że zrozumiał nareszcie, że emocje to informacje…
Kolejny przykład naiwności, czyli błędu dorosłego – np. dążenie do poznania odpowiedzi na pytanie “dlaczego?” Zdarzali się mi już klienci, którzy zadawali to pytanie non stop. “A dlaczego 12 powtórzeń, a nie 13? A dlaczego medytujemy 5 minut, a nie 7?” Byli nawet klienci, którzy pytali się mnie dlaczego nie mogą sobie bimbać przed telewizorem czy komputerem i mieć tego czego chcą…
Oczywiście pytali tylko albo o rzeczy istotne, albo pytanie samo w sobie stanowiło strategię, by nic nie robić. A gdy pytali o rzeczy istotne, to nie dlatego, by ruszyć do przodu ale mieli jakiś problem, tylko poddawali je wątpliwości. Nie zwrócili uwagi (bo o to chodziło), by poddawać wątpliwościom wszystko negatywne – np. “a dlaczego zamierzam siedzieć przed komputerem, a nie popracować?”, “dlaczego włączam porno, zamiast żyć śmiało i odważnie?”
Przykład współpracującej trójki aspektów psyche – np. doprowadziliśmy lub mieliśmy wypadek samochodowy. Rodzic dba o dobro wszystkich, bo wszystkich kocha bezwarunkowo. Nie tylko sprawdza swoich pasażerów ale też drugi samochód. Nie zapomina o sobie. Dorosły bierze odpowiedzialność, a nie obwinia. Dąży do rozwiązania tego problemu z korzyścią dla wszystkich. A dziecko pozostaje pełne życie, bo go nie ogranicza. Walczy, by wszyscy wyszli z tego jak najmniejszą stratą. Więc i ono samo. Nie pozwala sobie na obwinianie się, wstyd, żal, granie ofiary i bidulki. Nie odziera się z siły, by wydawało się mniejsze i tym samym “uniknęło kłopotów”. Wręcz przeciwnie – bierze to na klatę ale nie pozwala się obwinić.
Podsumowując tę drogę:
Szczęśliwość = pełne życia i aktywne dziecko, zintegrowany dorosły oraz całkowicie kochający i akceptujący rodzic.
I teraz pytanie – jeśli nasi rodzice nie byli całkowicie kochający i akceptujący, to nie wymagajmy, że nauczyli nas co to jest szczęśliwość i jak żyć szczęśliwie. Bo sami tego nie doświadczyli, nie zaznali. Nie możemy ich za to obwiniać. I to nasza odpowiedzialność, by zacząć tak żyć. To nasza odpowiedzialność, by żyć INTEGRALNIE, czyli wybierać jakości, których kalibracja wynosi 200+.
Jeśli dorośli w naszym życiu nie byli integralni, czyli nie żyli przynajmniej odważnie, odpowiedzialnie, uczciwie, szczerze, no to też nie mieli ani jak tego przekazać, ani być może nawet nie rozumieli wartości i znaczenia integralności. Jeśli sami nie byli pełni życia, to jak możemy oczekiwać od nich, że wiedzą nie tylko czego pełnia życia jest konsekwencją, ani jak ważna jest.
Oraz – bardzo ważne – przestańmy traktować okres dzieciństwa jako jakiś “najlepszy czas życia” czy coś w tym stylu. To bzdury i usprawiedliwianie się. Aspekt dziecka jest w nas cały czas. W każdej chwili możemy wybrać pełnię życia i aktywności jak i radość. Tylko jest za to cena – porzucenie obwiniania, zawstydzania się, użalania, etc. Czyli wybór niewinności w tym aspekcie. Wybór integralności, wybór akceptacji i integralności.
Czyli żyjesz pełnią życia ale odpowiedzialnie, mądrze. Prowadzisz siebie odpowiedzialnie w każdym obszarze życia – od zabawy i relaksu, po obowiązki jak praca i tematy ważne jak rozwój umiejętności, zdobywanie wiedzy, doświadczenie, podróże, etc. Błędy bierzesz na klatę bez obwiniania siebie i innych. Wybaczasz. Dążysz do pozytywności – szczęścia, spokoju i sukcesu. Nie kłamiesz.
Karmisz w sobie pełne życia i aktywności dziecko, bezwarunkowo akceptującego i kochającego rodzica oraz integralnego dorosłego.
I jeszcze uwaga – nieraz widzimy jak rodzic, szczególnie kobieta wzrusza się, gdy widzi dzieciątko. Pamiętajmy, że w każdym z nas jest nieśmiertelne niewinne dzieciątko, które w esencji jest takie samo jak noworodek. Czyli widok każdej osoby może nas wzruszać jak wzrusza nas widok różowiutkiego dzidziusia. Jeśli tak nie jest, to nasz problem.
9. Rozróżniaj zwycięstwa i zyski faktyczne od symbolicznych.
Szczególny problem mają z tym uzależnieni.
Dla uzależnionego sukcesem jest pozbycie się niekomfortowych uczuć, uniknięcie problemów, zapomnienie o nich, zapomnienie o całym świecie, o życiu, itp.
Pomyśl – jeśli zapomnisz, że cieknie Ci kran, to dobrze czy źle? Podpowiem – niedługo będziesz mieć zalane mieszkanie i być może zacznie przeciekać do sąsiada. Przy okazji zaczną Ci gnić panele.
Czyli to nie jest żaden sukces, bo nie ma przełożenia na jakiekolwiek zdrowe rezultaty. Możemy natomiast rozważyć to w sensie symbolicznym. Poprzez oglądanie pornografii lub wypicie wódki osiągamy pewną KORZYŚĆ. Praktycznie nikt uzależniony nie rozumie tego, ani nie rozumie w jaki sposób ta korzyść jest osiągana, ani nie rozumie konsekwencji.
Bo to życie dziecinne – nie rozumiejące konsekwencji. Masa uzależnionych pisała mi, że nie chcą nic zmieniać. Chcieliby żyć dalej tak jak żyli, tylko żeby nie było tego negatywnych konsekwencji. Tak mają ograniczony aspekt dorosłego w sobie (często z dominacją karzącego, ograniczającego rodzica), że nawet nie chcą rozumieć jak ważne jest to, by się rozwijali, zmieniali, korygowali, pracowali, działali. Śmiało, odważnie, spokojnie, chętnie, odpowiedzialnie.
Co może być zwycięstwem i zyskiem symbolicznym, a nie realnym?
Najpierw musimy zrozumieć kontekst życia na tej planecie i życia w ogóle. Życie to dar od Boga. Życie jest wieczne i niezniszczalne. Każdy z nas odpowiada za swoje decyzje na wieki. Jak to powiedziano w religii chrześcijańskiej – “każdy włos zostanie policzony”. Tak ale nie w jakimś specjalnym dniu tzw. “Sądu Ostatecznego”, tylko w każda chwila to właśnie konsekwencja wszystkich poprzednich i wszystkiego w chwili obecnej. Każda chwila jest konsekwencją każdej podjętej decyzji i wszystkiego, co istnieje i co jest potencjalne. Innymi słowy – każda chwila to “Sąd Ostateczny”. Odbywa się on teraz. I teraz. I teraz. I teraz.
Wszystko materialne jest tymczasowe. Przywiązanie się do tego gwarantuje cierpienie. Więc boli nie tylko moment utraty tego ale też boimy się to stracić. Naturalnie i nasze ciała fizyczne są przemijalne.
Robimy wszystko co się da, by zapomnieć o śmierci, by o niej nie myśleć. No ale dlaczego? Strach wyłącznie rośnie. Coraz trudniej się nam żyje. A jak nie rozumiemy, że każdy strach ma źródło w lęku przed śmiercią, no to widzimy, że sami niejako podlewamy każdy lęk. A potem mówimy, że świat jest straszny, życie czy jakieś wydarzenia… I co chwila widzimy tragedie, straty, przerażamy się, wszystkiego się zaczynamy bać.
Dobrym przykładem symbolicznego zysku są bzdurne reklamy, których w telewizji jest coraz więcej. I jeszcze nowe rozporządzenia zdejmujące ograniczenia czasu reklam na godzinę. Naiwny tuman sądzi, że to zwiększy zyski i być może nawet się tak będzie wydawać. Ale nikt, kto widzi coraz dłuższe reklamy nie jest z tego zadowolony. Konsekwencją wydłużania czasu reklam będzie zaprzestanie oglądania telewizji przez masy ludzi i przeniosą się nawet na płatne platformy streamingowe lub zrezygnują z telewizji.
Albo reklamy w ogóle – jeśli reklama jest paskudna, nachalna, to ludzi będzie drażnić, niezależnie jaki produkt jest reklamowany. Jeżeli reklama kalibruje się na poniżej integralności, czyli osłabia widza i nie przekazuje rzetelnych informacji w fajny sposób – szkodzi to firmie.
Symbolicznym zyskiem jest np. zarobienie ogromnej kwoty. Nie mówię tego, by usprawiedliwiać niechęć do pracy, do osiągania spektakularnych sukcesów, ani nie demonizuję pieniędzy, etc. Mówię, że pieniądz to tylko i wyłącznie pieniądz. Nic więcej i nic mniej. Dlatego jeśli my nadaliśmy pieniądzom jakieś nadzwyczajne znaczenie, to się rozczarujemy posiadając je. Bo już tak to jest na tej planecie, że ludzi bogatych nienawidzi się, zazdrości, wielu próbuje okraść. Więc pozorny sukces i zysk mogą okazać się większym problemem, niż zaletą. Choć nie muszą. Wszystko zależy od tego jak my tym zarządzamy.
Mniej oczywisty przykład – wspomniany wielokrotnie gniew. Pogniewanej osobie może się wydawać, że zyskuje – no bo czuje się silniejsza, może nawet kogoś przestraszyła. Ale konsekwencje będą szkodliwe.
Zawstydzanie, obwinianie, karanie dziecka – być może to, że będzie się nas słuchało będziemy interpretowali jako sukces. Ale czy to rzeczywiście jest sukces?
Wygranie argumentu lub kłótni – kolejny flagowy przykład zwycięstwa symbolicznego.
Udowodnienie swojej racji – podobnie.
Zysk symboliczny – zwiększenie sprzedaży produktu ale obniżenie jego jakości.
Teraz kilka przykładów faktycznych zwycięstw i zysków.
Życie integralne, szczere, odpowiedzialne. Mierzenie się z lękiem. Rozwiązywanie swoich problemów. Akceptacja rzeczywistości bez jej osądzania i fantazjowania o niej.
Praca i zarabianie bez oporu i bez przywiązania. Docenianie swojej pracy, współpracowników, korzystanie z pieniędzy rozsądnie i z wdzięcznością.
Pokora. Edukacja.
Odpuszczenie uraz, wybór radości, spokoju. Zwrócenie się w stronę Boga. Porzucenie prób kontroli i manipulacji. Poddanie.
Nie pozwolenie sobie na granie ofiary, biadolenie i życie apatyczne. Wybór odwagi i miłości w każdej sytuacji.
Życie uważne, świadome.
Branie pod uwagę najwyższego dobra naszego i innych niezależnie od okoliczności.
Regularne przeprowadzanie wewnętrznego inwentarza moralnego. Świadomość i ew. korygowanie swoich intencji.
Przerobienie “Kursu cudów”. Uwalnianie. Medytacja.
Odróżnienie duchowości od religijności. Odróżnienie tego co wewnętrzne od tego co zewnętrzne.
Porzucenie gonitwy za tym, co materialne na rzecz troski, dbania o życie. Nie oznacza to klepania biedy i żywienia się korzonkami.
Porzucenie glamouru, życia głośnego na rzecz spokoju i pokoju. Pokój w świecie jest konsekwencją pokoju wewnętrznego. Nie odwrotnie.
Na podsumowanie tych dróg przedstawię Ci krótką wymianę zdań z jednym z byłych klientów, który – już niemal tradycyjnie – uciekł na ponad rok. W przypadku tego mężczyzny uciekł on już po Module 1.
Nie było mnie ponad rok, myślałem
Moduł 3 wyjaśniał, że nie myślisz. Człowiek nie myśli.
Ludzie tylko hipnotyzują się bezosobowym mentalnym bełkotem zwanym mentalizacją.
Wpatrywanie się w niego i podejmowanie na jego bazie decyzji nie doprowadzi Cię w lepsze miejsce w życiu.
No ale nie dałeś sobie nawet szans, by się tego dowiedzieć. A raczej nareszcie uświadomić sobie, bo to nie żadna tajemnica.
Tak jest, tak wygląda rzeczywistość.
że będę potrafił się zmienić
To nie jest kwestia tego czy potrafisz. Tylko czy chcesz i czy zrobisz to, co niezbędne.
Zauważ, że zrezygnowałeś z profesjonalnego programu, który wyjaśniał na starcie jak kolosalnie niebezpiecznym i zdradliwym problemem jest uzależnienie.
Zignorowałeś to i nie skorzystałeś. Więc dla Ciebie ważniejsze było nie zdrowie, tylko coś innego.
Nie mogłeś? Ależ mogłeś, tylko nie zrobiłeś tego, co ważne, bo za ważniejsze uznałeś coś innego.
i sam poszukać w sobie przyczyn oglądania porno na własną rękę. Myliłem się i potrzebuję poukładanego programu, bo inaczej się mi nie uda.
To nie ma nic wspólnego z “uda/nie uda”.
Jak widzisz – doświadczasz konsekwencji własnych decyzji.
Twoja sytuacja to też taka konsekwencja.
A doprowadziłeś do niej m.in., bo wybierałeś X, a nie Y.
A kiedy zaczynałeś wybierać Y? Tutaj dopiero, gdy minął rok. W tym czasie denerwowałeś się, jak sam piszesz – wściekałeś. Do tego był chaos, amok…
Tak wygląda w wielkim skrócie i uproszczeniu jak żyłeś. I jedną z konsekwencji tego jest tzw. uzależnienie.
Zauważ, że jeszcze Ci się nie przydarzyło “nie udało mi się wściec”. Nie masz z tym problemu, choć jest to destruktywne dla życia.
Żyć w amoku też możesz rok bez żadnych problemów.
Dlaczego więc są trudności z życiem poukładanym, zdrowym, pozytywnym?
No bo do tej pory nie rozwinąłeś się na tyle, by w takim życiu widzieć coś wartościowego. I dlatego tego nie wybierałeś.
Przechodząc pierwszy Moduł 1, który mniej więcej pamiętam wystraszyłem się tego, że na wszystko co myślałem i Tobie napisałem miałeś odmienne zdanie.
A czego tu się bać? Gdyby to, co Ty uważałeś było poprawne, zdrowe, zgodne z rzeczywistością, to przede wszystkim nie byłbyś uzależniony i nie potrzebował pomocy.
Gdyby chory człowiek zrobił wszystko, by pozostać zdrowy, to by był zdrowy.
Ponadto – co złego jest w tym, że są ludzie mający odmienne zdanie od Ciebie?
Gdyby wszyscy na wszystko mieli takie zdanie jak Ty, to wszyscy żyliby tak jak Ty.
Byłem na Ciebie wściekły, bo myślałem że nie liczyłeś się z tym że było mi źle,
Liczyłem i dlatego podawałem Ci informacje, które mają Ci pomóc, bo odnoszą się do faktów.
A jednak widzisz jaki dramat zrobiłeś nawet z pomocy już na pierwszym Module.
Niemniej widzimy kolejny element Twojego podejścia – “Ktoś ma inne zdanie niż ja, to się nie liczy, że jest mi tak źle w życiu”. I zaczynasz się denerwować, nie słuchać tej osoby.
No ale to Twój dramat, który sam sobie z jakichś przyczyn sprawiłeś.
Innymi słowy – bardziej liczyło się dla Ciebie, by Cię ktoś poklepał, powiedział Ci jaką to bidulką jesteś, niż próbował Cię z tego wyciągnąć.
ale tak naprawdę byłem wściekły bo zaburzyłeś mój schemat myślenia.
Widzisz? Potrzebowałeś roku, by to przemyśleć i dojść do zupełnie innych wniosków.
Dlatego mówiłem, że zdrowie to nie kwestia tego czy możesz ale czy chcesz.
Niemniej – rok się zdenerwowałeś, bo ukazałem Ci, że to, co było Twoimi ukochanymi i ważnymi schematami, doprowadziło do wszystkich problemów jakie masz.
Ty zinterpretowałeś to negatywnie.
Ale równie dobrze mogłeś na to spojrzeć pozytywnie – “Skoro tylko ja odpowiadam za swoje życie, to mogę podjąć dowolną decyzję, bo nic w moim życiu nie zależy od innych, nikt mi niczego nie może odebrać, zabrać, nie może mnie kontrolować”.
Rok temu działem w amoku, tak naprawdę nie wiedziałem jaki jest dzień tygodnia i czy wstając po prostu nie wyjść przez okno otwierane o poranku zamiast iść do toalety (z tymi myślami dalej walczę).
I po co z nimi walczysz? A dlaczego ich nie ignorujesz?
Czy walczysz z każdym przejeżdżającym samochodem, czy spokojnie czekasz aż będziesz mógł przejść przez jezdnię?
Powiedz – od czego chcesz tak desperacko uciec? Masz możliwość nareszcie zrozumieć co jest co, przestać cierpieć i zacząć normalnie żyć.
Gdzie jest ten “potwór spod łóżka”, którego się tak boisz?
Ja chcę przejść cały program, bo uważam że jest cenny
No tak ale widzisz jak fechtujesz ocenami – gdy Ci się coś nie spodoba, nawet jeśli jest kolosalnie ważne i prawdziwe – to uciekasz, obrażasz się, denerwujesz.
Dopiero, gdy poważnie zabolało, przynajmniej w jakimś stopniu poddałeś to refleksji.
Dlaczego też uznałeś WoP za cenny, skoro nie przerobiłeś go nawet w 10%?
i wiem że nie mam innego wyboru jeżeli chcę “wrócić” do normalności, której nigdy nie miałem.
Więc porzuć twierdzenie, że do czegoś będziesz wracał. Bo właśnie to zrobiłeś – na rok wróciłeś do tego jak żyłeś.
A raczej nie wróciłeś, tylko odrzuciłeś wszystko to, co mogło to zmienić. Przede wszystkim własną decyzję. I dalej żyłeś tak jak żyłeś całe dotychczasowe życie.
Ty masz się rozwinąć. Zacząć żyć zupełnie inaczej. Nie mówię, że masz wyjechać do Chin. Mówię o jakości życia. Głównie wewnętrznego.
Uciekałem, bo czułem że WOP mi pomaga i jest mi lepiej,
Na pewno?
W pierwszym Module nie było jeszcze żadnych ćwiczeń i narzędzi mających rozwiązać problem uzależnienia.
Jak więc mogłeś to czuć? Przede wszystkim nie ma takiego uczucia.
Poczułeś się lepiej, bo dumnie stwierdziłeś, że wydałeś dużo pieniędzy ale nie miałeś intencji sobie pomóc.
I dlatego przy najbliższej sposobności i mając pretekst, zrezygnowałeś.
Twierdzisz, że uciekłeś od WoP, bo Ci pomagał? To nie ma żadnego sensu.
Gdybyś miał grypę i poszedłbyś do lekarza, który by Ci pomagał ją wyleczyć, to też byś uciekł?
a ja to odebrałem jako anomalię i coś co mi się nie należy.
Nie. To tylko wymyślanie.
Prawdziwy powód to był brak decyzji, by wyzdrowieć i bałeś się.
Sam mówiłeś, że ważniejsze dla Ciebie było to jak sobie patrzyłeś na siebie, swoje życie, uzależnienie, niż fakty.
Takie błędne myślenie mi towarzyszyło przez ostatni rok.
Nie. Takie błędne podchodzenie do wielu spraw towarzyszy Ci zapewne od zawsze.
Chcesz mi powiedzieć, że przed tym rokiem żyłeś odpowiedzialnie, uczciwie i trwałeś z tym, co Ci realnie pomagało w życiu?
Widzimy zaniedbane i negatywne aspekty dziecka, dorosłego i rodzica. Robienie co się chce, chaotyczne, bez pozytywnego celu, zaniedbywanie, uciekanie, obrażanie się, denerwowanie, obwinianie, etc. Widzenie masy spraw zupełnie odwrotnie. To, co dobre, sprzyjające postrzegane jest jako złe i się człowiek nawet przestraszył i wrócił “w ramiona” tego co negatywne, co degeneruje, niszczy życie i zdrowie.
Widzimy, że wystarczyło, by ktoś miał oddzielne zdanie i przez rok człowiek potrafi żyć wściekły i zaniedbywać swoje życie. I do tego użalanie się i granie ofiary.
Widzimy, że zysk był symboliczny – odgrywanie swojego dramatu, w którym każdy, to tak robi jest przecież gwiazdą – postacią pierwszoplanową. I dlatego jesteśmy w tym zakochani.
Poświęciłem ponad 4 lata na stworzenie WoP, często kilkanaście godzin dziennie. Wymieniłem już blisko 90 000 maili z uzależnionymi. Prowadzę od lat Bloga, na którym napisałem już ponad 200 artykułów, z których wiele ma objętość małej książki. Robię co mogę i potrafię, by pomóc.
Ale i tak nadal trafiają się ludzie, którzy wolą wierzyć, że każdy ma gdzieś ich cierpienie, zmaganie, problemy. Powiem tak – jeżeli jesteś taką osobą, to Twoja to odpowiedzialność się nimi zająć i je rozwiązać. A nie liczyć, że Ci inni będą współczuć i Twoje problemy będą ich obchodzić. No bo co z tego, że kogoś one obchodzą lub nie? Jeśli Ty ich uczciwie nie postanowisz rozwiązać i ich nie rozwiążesz, to i milion osób zainteresowanych nimi nic nie pomoże.
Po raz kolejny przytoczę przykłady osób sławnych jak Robin Williams. Uwielbiany, szanowany, otoczony przez kochające, bliskie osoby. A i tak miał depresję. A jeżeli Tobie zależy bardziej, by kogoś obchodziły Twoje problemy, niż je rozwiązać, to wiemy w czym leży problem.
Człowiek mądry nie pomoże Ci tylko dlatego, bo jest Ci źle. Człowiek mądry będzie Cię wspierał, od czasu do czasu może zmotywować, czyli przedstawić bardziej wspierający kontekst, może dać radę, wskazówkę, towarzyszyć, skorygować. Człowiek mądry będzie ucinał Twoje biadolenie, użalanie się nad sobą, rozpaczanie, dramatyzowanie. Powie Ci prawdę prosto w oczy nawet jeśli będzie bardzo boleć.
Tak jak trener na siłowni. Będzie Cię wspierał, pomagał ALE ĆWICZYĆ MASZ TY. A poza tym masz się tak zorganizować, by w ogóle przyjść na siłownię. Jeśli nie przyjdziesz, to nawet jeśli trenera będzie obchodzić Twój postęp, nic nie będzie mógł zrobić.
A Ty musisz się zastanowić ile jeszcze chcesz być cierpiącym dzieckiem, obwiniającym rodzicem i nieintegralnym dorosłym?
Ile jeszcze chcesz ukrywać swoje problemy, wypierać je, a przy okazji je nadmuchiwać?
Jednym z najważniejszych kroków jakie możesz (i powinieneś/powinnaś) wykonać, jest pełne zaakceptowanie i wzięcie 100% odpowiedzialności za problem, który chcesz rozwiązać. I zdecydować, by go rozwiązać.
Modlisz się już o rozpoznanie tego, co możesz i powinieneś/powinnaś zmienić? Bo jeśli popełniasz uparcie fundamentalne i kardynalne błędy, to nie ma człowieka, który Ci pomoże. Nikt nie będzie się Ciebie pytał co 5 sekund czy już wróciłeś/aś do dramatyzowania, hipnotyzowania się mentalnym bełkotem, nadawania jakimś bzdurnym (a nawet poważnym) wydarzeniom ze świata ogromnej wartości i czy uzależniłeś/aś od nich swoją wartość, spokój, szczęście. Nikt nie będzie Cię testował, ani pytał czy żyjesz cnotliwie, czy jak Ci się podoba.
Jeśli ktoś powie mi, że przez 20 lat biadoli nad swoim losem, to moją reakcją będzie podniesiona brew i pytanie – “Zamierzasz coś z tym zrobić czy nie?” Jeśli nie, to nie licz na to, że będzie mi się źle spało, bo ktoś zamierza biadolić przez kolejne 20 lat i cierpieć doświadczając konsekwencji tego.
Ale jak mi przedstawisz klarownie problem, pokażesz kiedy ma miejsce, co się wtedy dzieje i zaproponujesz też rozwiązania, to mamy o czym rozmawiać i mało rzeczy sprawia mi większą radość, niż konkretna praca z kimś ku poprawie. Ale nikogo nie będę próbował za uszy wyciągać z bagna, z którego wcale nie chce wyjść.
Ile jeszcze zamierzamy ignorować, a nawet wyśmiewać bardzo ważne duchowe prawdy jak jeden z najpoważniejszych błędów – znużenie duchowe, apatyczne nastawienie?
Lekarz siedzi w swoim gabinecie. Jeśli jesteś chory/a, to nie jest odpowiedzialnością lekarza, by dzwonił po wszystkich mieszkańcach i pytał czy ktoś akurat może nie zachorował. Ty masz się wybrać do lekarza. Lekarz może i będzie współczuł ale też nie będzie miał koszmarów, bo nie przyszedł do niego chory. Ty masz zadbać o siebie i swoje zdrowie, życie. Nie lekarz. Można rzec, że lekarz to Twoje narzędzie do zdrowia. Ty z niego korzystaj, a nie licz, że narzędzie się użyje samo.
Przypominam – w ludzkim życiu nie ma ani wygranych, ani przegranych. Ani zwycięstw, ani klęsk.
Być może gdy stracisz wszystko i wszystkich, zmądrzejesz. A może nie, może i to będzie za mało. Oczywiście nie potrzebujesz tego, by np. przyznać, że się czegoś boisz, zmierzyć się z tym lękiem, przestać się mu opierać i zmierzyć się z tym dyskomfortem w działaniu, w realizowaniu np. swojego marzenia. Nie potrzebujesz w życiu do niczego cierpieć. Nie cierpienie jest wpisane w esencję życia, tylko radość.
Czy zakończenie tego artykułu ma dla Ciebie wydźwięk negatywny, czy pozytywny, decydujesz Ty. Ty wybierasz punkt widzenia, kontekst, nastawienie, interpretację, wartość, znaczenie, sens. Ty decydujesz co dalej.
Zmiana czegoś, co wybrałeś/aś kilka razy, a czegoś, co wybrałeś/aś tysiące razy i już w dzieciństwie jest taka sama.