Witam Cię niezwykle serdecznie! Jako, że nie ma śniegu na dworze, proszę – oto cyfrowy śnieg w artykule! Możesz go sobie wziąć do woli na własny użytek! Jeśli masz zły humor, włącz zaproponowany utwór w mini odtwarzaczu powyżej. Nie pożałujesz! ;D A z mojej strony pragnę złożyć Ci najserdeczniejsze życzenia. Ale ale – co to… Przeczytaj
Wpis!
Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy temat świadomości Gniewu. Części 1-2 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► O Emocjach – Gniew (Część 1). ► O Emocjach – Gniew (Część 2). Gniew i duma rzadko występują osobno i są na tym świecie gloryfikowane. Pomimo, że w głównym nurcie myślowym panuje przekonanie (i słuszne!), że nie powinniśmy podejmować decyzji,… Przeczytaj
Wpis!
Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy temat cnót charakteru! Części 1-9 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► Cnoty (Część 1) – Wstęp i szczerość. ► Cnoty (Część 2) – Ciężka praca, Odwaga. ► Cnoty (Część 3) – Moralność, Ciepło, Pracowitość/Pilność, Niefrasobliwość. ► Cnoty (Część 4) – Wytrwałość, Dobry/uprzejmy, Bycie pomocnym, Pozytywny. ► Cnoty (Część 5) – Rozważność,… Przeczytaj
Wpis!
Witam Cię serdecznie! Rozpoczynamy drugą z trzech serii dotyczących dróg do pokoju, szczęścia i sukcesu! Dzisiaj zajmiemy się szczęściem. Link do artykułu wprowadzającego znajdziesz poniżej: ► Seria „100 Dróg” – Wprowadzenie. Jako, że już w serii “Cnoty (Część 17) – Szczęśliwy, Racjonalność” mówiłem dużo o szczęściu, dzisiaj spojrzymy na to pod względem konkretnych dążeń, konkretnych… Przeczytaj
Wpis!
Oglądam mecze MŚ i nie rozumiem skąd tyle złości wywołuje porażka Polski.
Jak to możliwe, że nagle jest tyle jadu, złości, agresji.
To tak jakby uznawali porażke jako że jest ktoś gorszy. Jak atak osobisty.
Denerwuje ich nawet to, ze ktos się cieszy mimo porażki.
Zacząłem szukać informacji, czytałem komentarze i na szczęście trafiłem na budujące komentarze, byli ludzie szcześliwi, nie traktując niczego “gorszy” “lepszy”
Hej!
Oglądam mecze MŚ i nie rozumiem skąd tyle złości wywołuje porażka Polski.
Jak to możliwe, że nagle jest tyle jadu, złości, agresji.
Dlaczego nie rozumiesz? Skoro nie rozumiesz, nie rozumiesz co ja piszę na Blogu od miesięcy.
Porażka ujawniła zaniedbane wnętrza ludzi – gniew, dumę, wstyd, winę, żal, bezsilność. Tyle tego noszą ludzie i to w tych płytkich warstwach, które byle mecz ma siłę wyciągnąć. W głębszych warstwach podświadomości jest setki razy więcej. Tyle, że wystarczył krzykacz Hitler, by nagle cały świat zaczął się mordować i sądzić, że postępuje słusznie. Wiem, bo się z tym mierzyłem w zeszłym roku.
To tak jakby uznawali porażke jako że jest ktoś gorszy. Jak atak osobisty.
Bowiem wielu mężczyzn z niskim poczuciem własnej wartości (czyli dumą) utożsamia swoją wartość z osiągnięciami innych, całych grup jak właśnie kluby sportowe, zespoły, a nawet religie. Więc jeśli źle się dzieje w tych grupach, automatycznie dzieje się źle u takiej osoby. Jest to bardzo niedojrzałe ale powszechne, bo występujące u miliardów ludzi.
Przypominam, że to co boli to nasz własny opór – niechęć, niezgoda. Więc po co ta niechęć i niezgoda, po co ten ból i potem gniew? Gniew pomaga nam dodać nam energii, by nie czuć się jak ofiara, nie popaść w apatię i podjąć korzystne działania, by przestać cierpieć. A niedojrzali ludzie wybierają, wraz z ujawnioną winą (świadomością ofiary) atak na innych, zazwyczaj na słabszych i na tych, którzy ujawniają jeszcze więcej blokad i oporów w tych osobach.
Np. typowy drech zaatakuje studenta, bo student ujawnia w nim opory przed wiedzą, przed rozwojem, przed konstruktywnym myśleniem. Drech poczuje ten opór, a wraz z nim winę zasilającą go, pojawi się naturalnie gniew, by wspomóc korzystne działanie ale wraz z dumą drech usłyszy w swoim umyśle “Ten typek zasłużył, by mu zaj***ć” i dres to zrobi jak robot.
To się dzieje właśnie z ludźmi – są nieświadomi, śpią. Pozwalają się kierować swoim umysłom, które nieświadomie i niewinnie mentalizują na bazie ujawnionych tłumionych od lat emocji i oporów. Nikt nie bierze za to odpowiedzialności, a ego milionów ludzi z przyjemnością doi nieodpowiedzialność, gniew, dumę, winę, wstyd, żal, etc. To cyrk, ZOO. No ale dla większości ludzi ich codzienna rzeczywistość, bo nie biorą za nią odpowiedzialności.
Denerwuje ich nawet to, ze ktos się cieszy mimo porażki.
Naturalnie!
Bo sukces innych ludzi wyciąga z tych, co sukcesu nie osiągnęli to wszystko, co sukces blokowało – opór odczuwany jako ból, poczucie bycia ofiarą, wstyd, bezsilność, itd. Jeśli osoba ma w sobie dumę, czyli jest nieświadoma i nieodpowiedzialna, uzna, że za jej ból i porażki odpowiadają inni i zaatakuje ich zamiast się oczyścić wewnętrznie i pozwolić sobie na ten sam sukces.
Widzimy cały czas na świecie ogrom niedojrzałości wśród biologicznie dorosłych ludzi. Stąd też tak bardzo staram się to wszystko tu wyjaśnić.
Zacząłem szukać informacji, czytałem komentarze i na szczęście trafiłem na budujące komentarze, byli ludzie szcześliwi, nie traktując niczego “gorszy” “lepszy”
No pewnie! Bo ten świat zamieszkują także ludzie dojrzali. Ale większość, około 80% to ludzie niedojrzali i nieodpowiedzialni względem swoich emocji, działań, intencji.
Obwiniają, użalają się, gniewają się, wstydzą, boją i atakują dumą.
Trzeba zrozumieć, że porażki nawet naszej ulubionej drużyny to dar. Dar wewnętrznego oczyszczenia dla tych, co to wybiorą. Dla tych, co wybiorą obwinianie naturalnie porażka drużyny, która jest czymś tak małym w skali naszego życia (i wyolbrzymionym tylko przez ego i jego urojone projekcje, dodanie wartości, którą naturalnie najpierw musieliśmy ująć sami sobie), że jest to aż śmieszne, spowoduje cierpienie. Nawet ogromne cierpienie. Ludzie realnie cierpią z tego powodu. A to ten sam mechanizm, gdy dziecko płacze i cierpi, gdy zepsuje mu się ulubiona zabawka. To mechanizm kilkuletniego dziecka. No ale kto uzdrawia swoje wnętrze, dorasta wewnętrznie – emocjonalnie? Praktycznie nikt. Stąd też po porażce drużyny, na którą liczyliśmy, by dała nam możliwość poczucia się jak ktoś lepszy (nie wartościowy ale lepszy od innych, np. od fanów przeciwnej drużyny), reagujemy jak kilkuletnie dzieci.
Dodam jeszcze, że jeżeli chcemy naprawdę wspomóc naszą drużynę, zacznijmy dodawać wdzięczność, radość, spokój, doping, a nie gniew, urazy, poczucie dumy, nienawiść do drużyny przeciwnej. Nienawiść osłabia, także na poziomie podświadomym naszą drużynę. Ludzka podświadomość, co już mówiłem na Blogu, ma ogromny zasięg i przenika się z podświadomością innych ludzi.
Tym samym za porażkę drużyny ODPOWIADAJĄ (a nie są winni) wszyscy. Która drużyna ma większą szansę na porażkę niezależnie od ilości włożonego wysiłku? Ta, której masa krytyczna zainwestowanych negatywności jest większa, wliczając fanów. Więc tak naprawdę porażka tej drużyny stanowi jednocześnie dar dla większej ilości ludzi na świecie, bo ujawni ich inwestycje – dodawane emocje i niską świadomość, które przecież dodają do wielu innych obszarów swojego życia.
dziękuje za świetną odpowiedź :)
Oglądając mecz i słysząc ten gniew, złość, wyzywanie itd sam się denerwowałem na te osoby. Złość dała mi energie do zmiany sytuacji, dlatego szukałem odpowiedzi i znalazłem.
Bardzo się cieszę!
Będąc bardziej precyzyjnym – rola gniewu była niezwykle krótka – to był impuls, by podjąć jakąś decyzję – i ta decyzja, która była w 100% Twoja spowodowała, że miałeś ochotę znaleźć odpowiedź, wyjść poza cierpienie, zrozumieć, wzrosnąć. Nie stawiłeś oporu samemu gniewowi, nie oddałeś odpowiedzialności za swoje wnętrze, nie wybrałeś ani użalania, ani obwiniania. To – odpowiedzialność i pozytywna chęć wzrostu – spowodowało, że automatycznie zestroiłeś się z polem zawierającym odpowiedzi, nowe opcje, zrozumienie i wiele więcej. M.in. ja w nim byłem :)
sam się denerwowałem na te osoby.
Nie zdenerwowałeś się na te osoby (Twoje ego chce, byś tak to rozumiał) ale gniew pojawił się DZIĘKI tym osobom. Gdyby nie one, dziś zapewne nie czytałbyś ani mojego Bloga, ani nie rozmawiał ze mną.
Gniew to tylko bezosobowa forma energii – jakaś energia. W Twojej psychice, podświadomości i ciele gromadziły się od młodości niskiej jakości przekonania, także niższe od gniewu, a wraz z nimi inne formy energii – emocje, a także różne przekonania odnośnie ich. Skoro emocje były stłumione, to były to przekonania negatywne. Dziś inni, zupełnie obcy Ci ludzie, których nawet nie widziałeś na oczy pomogli Ci nieświadomie wydobyć z Ciebie większy ładunek wyższej jakości energii, który Ty następnie wykorzystałeś twórczo pomimo, że – jak wszyscy – także masz ego i ono już próbowało przesłonić to, co miało miejsce.
Złość dała mi energie do zmiany sytuacji, dlatego szukałem odpowiedzi i znalazłem.
Złość to po prostu energia odczuwana w ciele i na jej bazie umysł myśli z jakąś jakością. Jakość tę wybieramy sami.
Większość ludzi wybiera obwinianie, użalanie, etc. i stąd nie czują się z gniewem dobrze, nie czują chęci do działania.
Jeśli kiedyś zamknęliśmy w sobie gniew i nasz umysł projektował, że winni są inni – to się wraz z gniewem naturalnie pokazało. Ale przekroczyłeś to w kilka sekund, może kilka minut. Większość ludzi tego nie zrobi nawet przez lata. Będą dalej obwiniać i użalać się. Bo nie są świadomi i wybierają nadal pozostać nieświadomymi.
Btw. dzięki Twojej wiadomości zainspirowałeś mnie do następnego artykułu na temat Dumy, który w sumie już napisałem :) Jutro go zredaguję i opublikuję.
Pozdrawiam!
moim zdaniem to o czym mowisz nie zawsze ma przełożenie na życie. wielokrotnie pisałeś że zmaganie się nic nie daje, że sukces osiąga się w spokoju itp. tymczasem kontrastem dla tego jest obserwacja społeczeństwa. weźmy teraz np. popularny temat czyli piłkarzy – wielu z nich mówi że np. mieli ciężkie dziecinstwo, musieli sie z tym zmagac, ale że (UWAGA) duma ich napędza bo po wygraniu trofeów czują się dumni itp. weźmy np. raperów – wielu z nich ćpanie, jaranie, mówią o kobietach że są dziwkami i jeszcze na koncertach te kobiety piszczą za nimi, czyli podziwiają ich. ciężko obserwując taki świat, dojść do wnoisku, że miłość i spokój jest receptą na wszystko a nie walka, zło itp. to moja opinia, pozdrawiam
Hej Arku! Dzięki za super komentarz!
moim zdaniem to o czym mowisz nie zawsze ma przełożenie na życie.
Oczywiście, że ma przełożenie na życie!
W tym sęk, by do tego poziomu wzrastać, obrać to sobie za cel. A droga każdego człowieka jest inna, bo każdy doświadczył czegoś innego i znajduje się w innym punkcie.
wielokrotnie pisałeś że zmaganie się nic nie daje, że sukces osiąga się w spokoju itp. tymczasem kontrastem dla tego jest obserwacja społeczeństwa. weźmy teraz np. popularny temat czyli piłkarzy – wielu z nich mówi że np. mieli ciężkie dziecinstwo, musieli sie z tym zmagac,
Przede wszystkim nie musieli się z tym zmagać.
Wybrali zmaganie, bo nie znali innej drogi.
Tu jest kluczowe zrozumienie różnicy między czymś, co wybieramy robić, bo nie widzimy innych opcji, a potem utrzymywanie tego przez resztę życia nie szukając innej drogi.
Mało kto rozumie, że zmaganie i walka są opcjonalne. Zmagamy się tak naprawdę tylko z tym, co utrzymujemy w sobie. Wystarczy to zaobserwować w swoim życiu.
Gdy ktoś coś nam powie, odmówi nam podwyżki, zwolnią nas z pracy – z czym tak naprawdę się wtedy męczymy, z czym jest nam ciężko? Z tym, co się stało czy z własnymi emocjami?
Znam ludzi, którzy po zwolnieniu spokojnie, a nawet radośnie szukali nowej pracy i po tygodniu mieli nową. A znam takich, którzy użalali się tygodniami i potrzebowali nawet 3-4 miesięcy na znalezienie nowej.
Ciężkie dzieciństwo to oczywiście trudny temat. Dziecko emocje innych ludzi bierze bardzo mocno do siebie. Uczy się także postępowania innych względem emocji. Naśladuje innych. Jest bardzo niewinne, dlatego nie ma zdrowego poglądu na to, co słyszy od innych. Bierze wszystko za pewnik.
Dlatego jak czuje smutek czy wstyd (jako naturalne odpowiedzi organizmu i psychiki na to jak postrzega daną sytuację), a potem usłyszy od ojca, że ma się nie mazgaić – to przez resztę życia będzie mu bardzo ciężko w każdej sytuacji, która wyciągnie z niego wstyd i smutek. Będzie straszliwie cierpieć, gdy np. nie wygra ważnego meczu. Dlaczego ten człowiek będzie cierpieć? Bo przegrał? Nie. Bo przegrana wyciągnęła z niego tłumione przez całe życie toksyny oraz opór, które odczuwa jako ból. A przegrała w dużym stopniu właśnie dlatego, bo cały czas obciążała się tymi toksynami i oporem.
Gdyby ci piłkarze znali temat oczyszczania się z emocji, akceptacji, właściwie podeszli do doświadczanych sytuacji – nie musieliby się zmagać. Niestety jednak mało kto miał to szczęście poznać te informacje w młodym wieku. Nawet w dorosłym mało ludzi je pozna, a gdy pozna to weźmie na poważnie i zastosuje. Bo ich ego nie chce tych informacji.
Ludzkie ego chce, by ludzie płacili za sukcesy jak największe ceny – przez zmaganie, ból, a nawet cierpienie. Dla wielu osób to wydaje się normalne ale nie jest.
ale że (UWAGA) duma ich napędza bo po wygraniu trofeów czują się dumni itp.
To jest dokładnie to, co napisałem w tym artykule.
Duma jest ponad wstydem, winą, bezsilnością, żalem, strachem, gniewem. Duma może napędzać co najwyżej do swojego poziomu. Ale już aby stać się odważnym, dumę trzeba przekroczyć. Wielu piłkarzy nie jest odważnym ale dumnych i pogniewanych. Bo właśnie mieli trudne dzieciństwo, w którym doświadczali wiele gniewu, dumy, wstydu, winy. Nikt ich nie nauczył, że prawdziwa moc,poczucie wartości, radość, spokój są stałymi, niezmiennymi, doświadczalnymi stanami, gdy zrobimy im miejsce. No ale jeśli cały czas potrzebujemy dumy, bo nie oczyszczamy się z niższych od nich emocji jak wspomniane żal, wina, wstyd, etc. to nigdy nie poczujemy też tego dogłębnego spokoju, satysfakcjonującego odprężenia, wszechogarniającej radości. Poczujemy co najwyżej trochę radości i ulgę po osiągnięciu sukcesu ale dostrzeżemy, że to uczucie było niezwykle krótkotrwałe w porównaniu do ilości włożonego wysiłku.
A potem patrzymy na małe dziecko, które po dostaniu rowerka potrafi cieszyć się miesiącami. A piłkarz po zdobyciu tytułu mistrza strzelców cieszy się 2 godziny, a potem czuje związane z tym napięcie, obciążenie emocjonalne i ten cały bagaż, który w sobie nosił i przez który było mu ciężko w życiu od młodości.
weźmy np. raperów – wielu z nich ćpanie, jaranie, mówią o kobietach że są dziwkami i jeszcze na koncertach te kobiety piszczą za nimi, czyli podziwiają ich.
Dumę podziwia się tylko z niższych od niej poziomów.
Ludzie podziwiający dumnych ludzi są niżej – we wstydzie, winie, apatii, żalu, strachu, pożądaniu, gniewie.
Ten “podziw” tak naprawdę to nie podziw, tylko projekcja własnych braków. To “zakochanie” się – odmawianie sobie własnych pozytywnych cech i przelewanie oraz wyolbrzymianie ich w innych.
Jak mówiłem – duma wydaje się pozytywna TYLKO w porównaniu z niższymi od niej stanami. Więc jak ktoś podziwia dumę to możemy sobie wyobrazić w jakim on musi być stanie wewnętrznym. Jak sam się traktuje. Jak np. nastolatka mdleje na koncercie Justina Biebera, a najpierw wyje jakby robiono jej depilację taśmą biurową, wiemy, że ona sama ma mocno zablokowaną seksualność, poczucie własnej wartości. Zapewne utrzymuje w sobie mnóstwo wstydu, poczucia winy, bezsilności, smutku, strachu. I gdy “splugawimy wizerunek” jej idola, nagle poczuje gniew tak jakby to ona była atakowana – bo tak reaguje ego chroniące własnych projekcji, czyli tak naprawdę iluzji na nasz temat. Ego chce, by jej właściciel/ka utrzymywała, że źródło jej wartości, radości, fantazji, etc. było ciągle zewnętrzne i nieosiągalne. Dzięki temu może fantazjować, marzyć, chcieć ale nigdy nie wzrośnie wewnętrznie, bo wzrost odbywa się przez odpuszczenie iluzji i oporów względem siebie samego/samej.
Tym samym ego zawsze będzie silne, a wraz z nim wszelkie projekcje i subiektywna rzeczywistość i doświadczenia tych osób.
ciężko obserwując taki świat, dojść do wniosku, że miłość i spokój jest receptą na wszystko a nie walka, zło itp. to moja opinia, pozdrawiam
Bo sam wybierasz jaki świat obserwujesz.
Ja obserwuję świat, w którym jest ciepło, radość, zrozumienie, pomaganie sobie, troska o siebie i innych, współpraca, wspólne osiąganie, wspieranie siebie.
A kiedyś jasne – widziałem świat odmawiający, pełen bólu, dysproporcji, niesprawiedliwości.
Bo ta planeta ma miejsce na każdy rodzaj doświadczeń. Te, z którymi zestrajamy się my koresponduje bezpośrednio z tym, co utrzymujemy w sobie. Więc warto zastanowić się czy warto utrzymywać w sobie “świat jest niesprawiedliwy, trzeba walczyć, miłość się nie opłaca” , bo ta planeta ma miejsce, w którym doświadczane są dokładnie te jakości. Utrzymując w sobie te negatywności nieświadomie zmierzamy w jego stronę.
Jednak oczywiście, jak mówiłem – do miłości się wzrasta bez wypierania tego, co nosimy w sobie, jacy jesteśmy. Należy wziąć za to odpowiedzialność i ustalić intencję wzrostu i zobaczymy zmianę w naszym życiu – tak jakby wielki mechanizm tego świata przestroił się dla nas. Spotkamy innych ludzi, zobaczymy nowe programy – edukacyjne, a nie traktujące o wojnach i walkach na świecie, itd.
Ja tego doświadczyłem i wielu z moich Klientów.
Piłkarz, który męczył się od młodości jednak zainwestował mnóstwo energii i czasu w sukces. Tyle, że masa krytyczna jest inwestycji przekroczyła utrzymywane w nim negatywności. Niemniej mógł z tych negatywności się oczyścić i byłoby mu łatwiej, dużo łatwiej. Co robi zaś większość ludzi? Nie ma w sobie tyle samozaparcia, siły woli. Dlatego większość ludzi nie odnosi takich sukcesów. Próbują raz, drugi raz, może przez miesiąc, a potem odpuszczają – bo cały czas noszą w sobie bagaż toksyn, który bardzo silnie ich hamuje.
Wbrew pozorom właśnie trudne dzieciństwo dla osób, które odniosły sukces, stanowiło ukryty dar. Bo nauczyli się nie sabotować siebie pomimo odczuwania strachu, wstydu, winy, bezsilności, smutku. Wybierali wtedy dumę i gniew i szli do przodu.
I ten świat nie jest odmawiający. Jest kochający i zawsze umożliwi nam to, dzięki czemu wzrośniemy. Dla piłkarza odniesie sukcesu jest możliwością odpuszczenia umniejszania sobie ale opcjonalną cenę musiał niestety zapłacić – zmaganie, walka, wysiłek, ból, a nawet cierpienie. Większość ludzi tej ceny nie chce płacić (pomimo, że by mogli), więc nie przekraczają nigdy masy krytycznej niezbędnej do osiągnięcia sukcesu i pozostają gdzieś w mierności.
Pamiętaj, że to o czym mówimy to tylko zewnętrzne. Świat uwielbia pomijać to co istotne – codzienną praktykę, działania, radzenie sobie z własnymi oporami, strachem, wstydem. Mówisz, że piłkarze mówili, że kierowała nimi duma. Nie. Gdyby naprawdę się sobie przyjrzeli to bardzo często wybierali troskę, odpoczynek, odpuszczenie oporu, wybierali coś większego od siebie – sukces, swoich fanów, często robili to dla swojej dziewczyny. Raper tak samo – niby gada o paleniu trawki ale warto zastanowić się dlaczego o tym śpiewa – sam może to robi ale przecież muzycy zapierdalają godziny dziennie, by odnieść sukces, a nie tylko palą. Śpiewa o tym, co chcą usłyszeć jego fani – że życie jest niesprawiedliwe, że trzeba sobie ulżyć, że rząd to banda kutasów.
Ale o tym, że codziennie zapierdala, by odnieść sukces, że ma cele, rozlicza się z nich, że nie pozwala sobie nagadać przez nikogo, że uczciwie podchodzi do siebie, swojej pracy, że szanuje się, że działa, że robi uczciwą, rozsądną, pełną wiary w siebie robotę to już nie śpiewa, bo to się nie sprzeda. Tego ich fani tkwiący w użalaniu i obwinianiu nie chcą słyszeć. Bo to ich zaboli. Bo tyle mają oporu względem samych sobie.
Więc muzyka staje się też używką do racjonalizowania własnej niechęci, negatywności, które utrzymujemy w sobie. A nie uwznioślającym środkiem przekazu.
Ponownie – bardzo istotnym jest uświadomić sobie kogo słuchamy, jakich przekazów. Bo życie dostosuje się do naszego wnętrza – odbije je w 100%.
“Ale o tym, że codziennie zapierdala, by odnieść sukces, że ma cele, rozlicza się z nich, że nie pozwala sobie nagadać przez nikogo, że uczciwie podchodzi do siebie, swojej pracy, że szanuje się, że działa, że robi uczciwą, rozsądną, pełną wiary w siebie robotę to już nie śpiewa, bo to się nie sprzeda. Tego ich fani tkwiący w użalaniu i obwinianiu nie chcą słyszeć. Bo to ich zaboli. Bo tyle mają oporu względem samych sobie.”
Dokładnie. W podobnym tonie pisze MJ de Marco w swojej książce “Fastlane milionera” – ludzie chcą widzieć efekt ale nie proces.
“Śpiewa o tym, co chcą usłyszeć jego fani – że życie jest niesprawiedliwe, że trzeba sobie ulżyć, że rząd to banda kutasów.”
Dlatego nie słucham rapu :)
Dokładnie. W podobnym tonie pisze MJ de Marco w swojej książce “Fastlane milionera” – ludzie chcą widzieć efekt ale nie proces.
Książka rzeźnicka – na tyle mocna, że dzięki niej rzuciłem swoją pracę, w której byłem ekspertem i rozpocząłem podróż z pomocą uzależnionym.
Co ciekawe – nawet już o mnie zaczynają ludzie tak mówić. W jednym z komentarzy ktoś napisał coś w stylu “fajnie, że tobie udało się zastosować to wszystko…”. To znowu ta sama śpiewka. Pominięcie rzeczywistości i wybranie urojenia umysłu.
Nic mi się nie udało. Poświęciłem tysiące godzin na naukę, praktykę, mierzyłem się z oporami, emocjami, oczyszczałem się, uczyłem się brania odpowiedzialności, korygowałem się, ustalałem odpowiednie intencje i wiele, wiele więcej. To samo w kwestii pracy z uzależnionymi – rozmawiałem z setkami osób na tysiące tematów, napisałem już ponad 60 000 maili, wiele z nich ogromnych, po wiele stron worda. Kształciłem się w kwestii pomocy.
Ale niektórzy nadal sądzą, że sukces to jest coś, co się nagle przydarza kilku wybrańcom. Ludzie nadal wierzą w tej bajeczki, które nie wiem przez kogo są rozsiewane ale ich zadaniem jest powstrzymać ludzi przed osiągnięciem sukcesu, który jest dostępny i czeka NA WSZYSTKICH, którzy wybiorą mądry cel i nie zboczą ze ścieżki, która uwzględniać będzie osobisty wzrost. Bo o to zawsze chodzi. Ostatecznie o to, byśmy wzrośli do radości, spokoju. Praktycznie nigdy nie chodzi o sam cel ale drogę do niego – czyli o nas.
Jednak porzucenie działania, by poczuć ulgę od napięcia to nie właściwa decyzja, bo nie wynika ze świadomego zadbania o siebie, tylko jest to ucieczka, wiara, że dzieje się coś złego – pogłębienie iluzji. To nie wzrost, tylko degeneracja.
Ostatnio oglądam sobie filmiki różnych perkusistów. Trafiłem na Jeffa Porcaro, perkusistę zespołu Toto. Posłuchałem wywiadów. Oni rozpoczęli jako dzieciaki w liceum. Tak jak i ja niegdyś. I po prostu nie przestali praktykować, nie znaleźli wymówek, tylko rozwiązania. Ustalili cel i cisnęli pomimo, że mieli pełno wątpliwości “Stary, to szalone, to nigdy się nie uda”. Nie byli super uzdolnieni, nie pochodzili z jakichś nadzwyczajnych rodzin. Ale doszli do sukcesu po prostu idąc w jego kierunku.
Zwykli panowie jak Ty i ja. I widzę komentarze – “udało się im”. Nie, ku..wa nie udało się im! Sukces to naturalny rezultat mądrego procesu. Nie zawsze prostego.
Praktycznie każdy zespół tak zaczynał – wybrali cel, znaleźli odpowiednich ludzi, działali, działali, działali – tysiące godzin, dziesiątki tysięcy. A w trakcie ciągły rozwój, zmiany.
Dziękuję za fajną odpowiedź. Ja mam wlasnie taki problem ktory miedzy innymi opisales, wydaje mi sie ze brakuje mi samodyscypliny do trzymania sie zmian, ktore chce wprowadzic. Czesto łapałem się na tym że szukałem kolejnych super sposobów np. na ćwiczenie a problem w tym że nie mam sił żeby konkretną rzecz robić a nie nie wiem JAK ją robić. widzę że masz dużą wiedzę na temat funkcjonowania psychiki, emocjonalności, da się w ogóle zmienić z człowieka który ma problem zwlec się z lozka w człowieka ktory realizuje to co chce?
Dziękuję za fajną odpowiedź.
Plose :)
Ja mam wlasnie taki problem ktory miedzy innymi opisales, wydaje mi sie ze brakuje mi samodyscypliny do trzymania sie zmian,
Nie dyscypliny Ci brakuje ale rozpisania konkretnych celów, kroków, działań z odpowiednią intencją i rozliczania się na papierze z rezultatów oraz korygowania tego, co jest powodem, że rezultaty nie są zadowalające. Dyscyplina to efekt wyboru CHĘCI względem czegoś, co naturalnie wyciągnie z Ciebie wszystkie niechęci i aktywuje wszystkie ucieczkowe i sabotujące nawyki.
Więc brakuje świadomości, którą zapewne mylisz z myślami. Myśli to nie Ty i w nich nigdy nie znajdziesz motywacji, dyscypliny i chęci, dopóki nosisz w sobie stłumione negatywności jak opór.
Bo umysł pracuje sam na bazie emocji. Jak emocji nie ma i nie ma oporów, czyli niechęci, umysł jest cichy.
ktore chce wprowadzic. Czesto łapałem się na tym że szukałem kolejnych super sposobów np. na ćwiczenie
To nie Ty szukałeś kolejnych super sposobów ale umysł – Twoje ego, by sabotować świadome działanie z wysoką intencją.
Bo uważa, że np. niechęć zniknie jak poznasz jakąś tajemnicę, najlepiej skomplikowaną i drogą – tak z tysiąc dolarów albo więcej.
A niechęć to nasz własny, nieświadomy wybór.
a problem w tym że nie mam sił żeby konkretną rzecz robić a nie nie wiem JAK ją robić.
To nie problem ale rezultat problemu.
Brak sił to rezultat. Rezultat niechęci, oporu, nieświadomości, niskiej świadomości, zmuszania się, poczucia winy (świadomości ofiary), itd.
widzę że masz dużą wiedzę na temat funkcjonowania psychiki, emocjonalności, da się w ogóle zmienić z człowieka który ma problem zwlec się z lozka w człowieka ktory realizuje to co chce?
Ależ oczywiście! Bo nie chodzi o zmianę, a oczyszczenie. Oraz wybór świadomości CHĘCI, zaś Ty do tej pory identyfikowałeś się ze swoimi myślami, w których była tylko niechęć i które były rezultatem niechęci.
Każdy ma wewnętrzne, nieograniczone źródło energii, radości. Trzeba tylko je odgruzować i nadać mu kierunek, by energia mogła płynąć.
Odpowiedź co z tym zrobić podałem w artykule – przestać się opierać swoim wadom/niedoskonałościom.
Rozbuduję to nieco:
Nie wolno pomylić rezultatów z przyczynami. Trudno ze wstaniem to nie przyczyna, a rezultat. Ok, może być przyczyną czegoś innego ale musimy zrozumieć, że jeśli w życiu coś MAMY, bądź ROBIMY, to efekt tego, kim JESTEŚMY – jaki poziom BYĆ utrzymujemy.
Musisz sprawdzić, na jakim etapie tego problemu jesteś w stanie coś zrobić. Na pewno nie podczas wstawania, bo jesteś wtedy wydrenowany z sił, czujesz niechęć, zmagasz się – nie jesteś świadomy.
Więc może jak już się zwleczesz możesz coś skorygować – np. nie obwiniać się, zaakceptować ten stan rzeczy. A może kładąc się spać – wybrać radość, wdzięczność za miniony dzień, nauczyć się usypiać bez umysłu pełnego trosk? Gdzieś konieczne jest zaaplikowanie pełnej akceptacji, czyli wybór chęci.
Rozpisz sobie jakby etapy tego problemu – wstawanie z łóżka to etap ostatni, więc o nim na razie “zapominamy”. Zobacz, gdzie zaczyna się początek – gdzie jest faktyczne źródło tego problemu.
Bo brak energii to również rezultat czegoś – zapewne nagromadzonego w podświadomości oporu, czyli niechęci. Więc tu drogą byłoby rozpoznanie wszystkich momentów i sytuacji, którym się opierasz – wobec których wybierasz niechęć i dlaczego i rozpoczęcie korygowania tego.
Niezbędne jest również oczyszczenie się z oporów, które już w Tobie zalegają.
masz na myśli to, że powinienem świadomie stawiac sie w niekomfortowych sytuacjach które wywołują wstyd, strach itp?
analizując to o czym napisałeś, doszedlem do wniosku że czuję niechęć względem obecnego mojego życia, czyli mam wiele obszarów o których fantazjuję że mogłyby wyglądać inaczej ale boję się je zmienić z różnych powodów.
dziękuję jeszcze raz za tą pomoc, postaram się zwracac uwage na to co mnie osłabia i to poprawić
masz na myśli to, że powinienem świadomie stawiac sie w niekomfortowych sytuacjach które wywołują wstyd, strach itp?
Nie wywołują, tylko ujawniają, bo te toksyny już w Tobie są i nic ich nie wywołuje. To po pierwsze.
Po drugie – to, co napisałeś jest ok ale nie ma być to np. robienie czegoś niebezpiecznego jak mówiąc butnie – idioci, którzy sądzą, że skacząc na główkę z 50 metrów do morza pokona strach przed czymś.
Mówiłem – zapisz cele, Twoje marzenia, rozpisz jakie KONKRETNE kroki wiodą do nich i zacznij je realizować i rozliczać się z tego. To dla Twojego umysłu już będzie an tyle niekomfortowe, że będziesz mógł nauczyć się akceptacji tego, co czujesz i działać pomimo tego.
Po co masz robić coś co jest tylko straszne, niebezpieczne, etc., jeśli w ogóle nie prowadzi Cię do tego, czego chcesz?
analizując to o czym napisałeś, doszedlem do wniosku że czuję niechęć względem obecnego mojego życia, czyli mam wiele obszarów o których fantazjuję że mogłyby wyglądać inaczej ale boję się je zmienić z różnych powodów.
Nie boisz się ICH, ani nie boisz się cokolwiek ROBIĆ.
Przypomnij sobie serię o samym odczuwaniu. Jest tam wprost napisane, że odpowiedzialność za emocje oznacza od już nie patrzymy “Boję się TEGO”, tylko “Czuję strach. TO POMAGA mi zmierzyć się ze strachem, który noszą w sobie od lat”.
Nie Ty doszedłeś do wniosków, tylko Twój umysł zrobił to sam, a Ty się z tym identyfikujesz. To nie niechęć wobec obecnego życia.
To opór, przez który Twoje życie wygląda jak wygląda i ten opór nosisz w sobie od dziecka i od dziecka go pogłębiasz.
Niechęć wobec życia to tylko racjonalizowanie oporu i emocji, czyli trzymanie się ich ze względu na coś – na obecne życie.
Fantazjowanie to sposób na uniknięcie odpowiedzialności i za wnętrze – emocje, intencje, przekonania, opór, pragnienia, poczucia braków – oraz zewnętrze – działanie, rezultaty.
Nie boisz się ich zmienić, tylko strach czujesz już teraz, tylko Twoje ego rzutuje go na przyszłość, czyli na coś co nie istnieje. Istnieje tylko strach teraz. Czujesz strach i tyle.
A te powody są nierealne, są urojeniami i iluzjami.
dziękuję jeszcze raz za tą pomoc, postaram się zwracac uwage na to co mnie osłabia i to poprawić
:)