Witam Cię serdecznie!
Chciałbym dzisiaj poruszyć wybitnie istotny temat, gdyż zauważyłem, że zacząłem go poruszać już na starcie współpracy z nowymi Uczestnikami Programu Wolność od Porno. Uznałem to za co najmniej krytyczne, by jak najszybciej zdać sobie z tego sprawę. Gdyż temat ten i tak pojawia się jako rzecz więcej, niż niezbędna do pojęcia i stosowania na co dzień, jeśli chcemy wyzdrowieć z uzależnienia, przestać cierpieć, zmagać się i lądować w sytuacjach niepożądanych.
Chodzi o umysł i to jak ON myśli.
No właśnie – zalecam moim Klientom proste ćwiczenie – by spróbowali zatrzymać swój umysł. Choć na 5 minut.
Co ciekawe od 4 lat mojej pracy i setkach uzależnionych NIKOMU nie udało się tego dokonać. Oto wyzwanie dla Ciebie – spróbuj zatrzymać myślenie. Poświęć proszę na to 5 minut zanim przystąpisz do dalszej lektury. W trakcie postaraj się zaobserwować czy to faktycznie Ty myślisz (a skoro tak, to bez problemu powinieneś/powinnaś przestać myśleć), czy raczej odbywa się jakiś inny proces?
…
Ciekawe prawda? Nie da się zatrzymać myślenia! Więc widzimy, że umysł myśli sam.
Myślenie odbywa się samo.
Czy tego chcemy, czy nie. Co więcej – kto to dostrzega wyraźnie, że “jego” myślenie odbywa się samo?
Ponadto – kto to właściwie zaobserwował? Umysł? Nie! Umysł paplał sam, gdy my próbowaliśmy to przerwać. Jednak ktoś/coś jest w stanie to zaobserwować. Więc – to coś/ktoś może się z nim zgadzać, a nawet identyfikować lub nie! Może się też zmagać, nie chcieć, walczyć, użalać, obwiniać. Jednak myślenie jak się odbywa samo, tak się odbywać będzie dalej niezależnie co z tym będziemy próbować zrobić.
Uświadomienie sobie tego jest kluczem, by znaleźć się na drodze zdrowia, spokoju, szczęścia, uczucia pełni i każdej wysokiej wartości o jakiej kiedykolwiek marzyliśmy – nie my myślimy, myślenie odbywa się samo, a my NIC nie musimy z tym zrobić.
Bo jeśli umysł myśli sam, a nie my myślimy, to znaczy, że MY NIGDY NIE MYŚLELIŚMY O SOBIE NEGATYWNIE! Tylko umysł tak myślał. I umysł miał/ma ku temu własne powody. Dlaczego jednak jego powodu i jego myślenie stają się naszymi powodami i myślami?
Czy on myśląc negatywnie opisuje rzeczywistość? Nie!
Umysł nie zna rzeczywistości.
Zna tylko sam siebie. W swojej naturze ludzki umysł nie potrafi rozróżnić prawdy od jej braku, rzeczywistości od szaleńczego urojenia! Nie ma takiej zdolności!
Najprostszy dowód – dla umysłu zdjęcie babki na ekranie czy ulotce = rzeczywista, naga kobieta gotowa do seksu! inaczej nie poczulibyśmy pożądania “wiedząc” na poziomie logicznym, że to tylko zdjęcie! A jednak wystarczy naga kobieta na ekranie telewizora i nagle wszyscy patrzą i nie mogą oderwać wzroku. Bo nie dostrzegają, że ich umysł postrzega tę kobietę jak rzeczywistą.
Umysł zna tylko sam siebie – ludzki umysł nie ma bladego pojęcia co się dzieje poza nim i cały czas paple sam. Paple o sobie. Powtarza w kółko to, co usłyszał. Na poziomie emocji umysł powtarza tylko to, co niegdyś usłyszał i “wymyślił’ na ich niskim poziomie jakości.
Jak małe dziecko, nieprawdaż? Więc to, co “mamy w głowie” to dzidziuś. I dla wielu osób ten dzidziuś to najświętszy i najmądrzejszy przewodnik życiowy!
Czy to dziwne, że dla wielu stanowi źródło ich cierpienia? Jednym nie daje usnąć, a dla innych przynosi pomysły warte miliony dolarów. O co chodzi? Czy jeśli należymy do pierwszej grupy, oznacza to, że dostaliśmy na start złe karty – gorszą “rękę” od innych? Nie.
Prawdę mówiąc osoba, która “cierpi przez swój umysł” ma dużo większe szansę, by odczuć prawdziwe szczęście, spokój, radość, niż osoba, której umysł jest względnie ułożony. Dlaczego? Gdyż naturą bólu i cierpienia jest doprowadzić nas do takiego miejsca w życiu, w którym albo zrobimy to, co konieczne, by wszystko uzdrowić i znaleźć w sobie potencjał, albo… w najlepszym przypadku nic się nie zmieni NA LEPSZE. Na gorsze? Jasne! Bo spróbuj oddać prowadzenie samochodu dzidziusiowi? Czy dojedziesz do celu? Do drugiego miasta? Czy przejedziesz chociaż 100 metrów bez wypadku? Raczej nie.
Ta druga grupa osób niczego nie będzie ruszać, by nie zepsuć. Więc zapewne nie osiągnie dużo więcej, niż do tej pory (jeśli nie wykona porządnej wewnętrznej pracy). Grupa pierwsza nie ma wyjścia i dzięki temu – dzięki tej ODWADZE może zyskać więcej, niż druga grupa zyska kiedykolwiek. Można zyskać samych siebie. Przypomnieć sobie. Obudzić się. Bo rzeczywistość nie jest straszna. Tylko to, co zamknęliśmy w sobie wydaje się naszemu umysłowi, BO zamknęliśmy to w sobie. Oporem, niechęcią. Bólem.
A potem umysł mówi, że życie boli. Nie. Życie nikogo jeszcze nie zabolało na tej planecie. To, co boli to opór – to wewnętrzne warunki, które wybieramy sami.
Jednym z elementów tego, by przestać cierpieć jest przestać słuchać swojego umysłu. Przestać słuchać ale nie oznacza to, że mamy zmagać się, by umysł przestał myśleć. On nie przestanie myśleć! Jego zadaniem jest dziamotać w nieskończoność! My mamy tylko nauczyć się podchodzić do niego jak do dzidziusia.
Czyli m.in. przestać polegać na dzidziusiu i wybrać odpowiedzialność za swoje życie.
W tym także przestać go nienawidzić, ranić, wymagać od niego niemożliwego, obwiniać, starać się zmienić. Czy jakiekolwiek dziecko, względem którego tak zachowują się rodzice wyrośnie zdrowe, spokojne, silne, kochające, wspomagające swoich rodziców? Nie! Dlaczego więc postępujemy tak względem swojego umysłu i liczymy, że on się zmieni na lepsze? Że przestanie paplać – co można swobodnie porównać do płaczu i wołania o pomoc, o miłość?
Nasz umysł paplając cały czas pragnie naszej miłości. Tak jak każda kobieta, która non stop gada przy swoim partnerze, a on “nie może tego znieść”. To kobieta pragnąca, by facet wyszedł ze swojego umysłu i zacząć BYĆ, CZUĆ – by STAŁ SIĘ obecny, dostępny. Tak samo postępuje nasz umysł – gada, nie daje nam spokoju, byśmy się nim zajęli w sposób kochający – byśmy go wysłuchali, zaakceptowali – stali się obecni. Odrzucili opór, negatywność, niechęć, gniew.
Czy sami pamiętamy, gdy nasi rodzice nakrzyczeli na nas, byśmy przestali płakać? Jak się wtedy czuliśmy? Lepiej? Nie! Zamykaliśmy się w sobie – więc wycofywaliśmy się z obecności pełnej ekspresji, swobody, energii, radości do umysłu – do jaskini, do dzidziusia. Bo wierzyliśmy, że tam będziemy bezpieczni. W jaki sposób? Bowiem umysł nie ma zdolności odczuwania, więc dla nas wydawał się jedynym bezpiecznym miejscem, w którym nie możemy cierpieć. Ale wszystko, czemu się oparliśmy nadal w nas jest, a nasz umysł robi co może, by uniknąć odczuwania.
Zaś to czego nie odczuwamy i tak wpływa na nasze życie i nasze zdrowie.
Umysł ludzki nie może pokochać sam siebie i nie może pokochać nikogo i niczego, bo nie takie ma zadanie. W jego “ekwipunku” nie ma też zdolności odczuwania i doświadczania. Umysłem nie doświadczamy, ani nie odczuwamy. Więc jeśli “czujemy pustkę” w życiu i identyfikujemy się w trakcie z umysłem, nie mamy za bardzo możliwości zmiany tego, bo umysł może tylko paplać. Innymi słowy – umysł informuje nas o tym, co sami uznaliśmy za złe i chce tego uniknąć.
Co więcej – umysł myśli co najwyżej na aktualnym poziomie emocjonalnym. A już wiemy z rzeszy artykułów o emocjach, które napisałem – że jeśli opieramy się emocjom, jeśli ich nie akceptujemy, nie przeżywamy i nie odpuszczamy – będą w nas trwały nawet całe życie. A więc również nasz umysł cały czas będzie paplał na ich poziomie. Umysł nie wymyśli rozwiązania. Nie możemy na to liczyć. On tylko znajdzie racjonalizacje dla tych emocji i oporu – dla bólu – że świat jest straszny, że my jesteśmy do niczego, itd.
No właśnie – “my”… czyli kto? Uważamy, że słowa “ja/mi/moje/mnie”, które widzimy w naszych myślach dotyczą nas? I że to my je myślimy?
Na pewno taka jest rzeczywistość? Już wiemy, że nie my myślimy, tylko nasz umysł robi to sam. Umysł, który nie ma pojęcia o rzeczywistości. Czy więc może tak być, że słowa “ja/mi/moje/mnie” nie dotyczą nas? A jeśli nie nas, to kogo?
Czy nie może być tak, że myśl – “Jestem gorszy/a od innych” nie dotyczy kompletnie nas? Tylko umysł znalazł taką racjonalizację dla emocji, którym się opieramy i tę racjonalizację usłyszał w telewizji, od innych? I ci inni również pojęcia nie mieli o rzeczywistości, tylko powtarzali jak katarynka to, co sami usłyszeli skądś – nawet nie wiedzą skąd?
Więc to “ja/mi/moje/mnie” dotyczy innych ludzi! Ludzi, którzy może nawet nie żyją już 200 lat, tylko ludzkie umysły nadal nieświadomie powtarzają ich słowa i przekazują je kolejnym umysłów wierząc, że to one wymyśliły.
Ileż uzależnionych nosi w sobie słowa swoich rodziców, bo uwierzyli, że rodzice krzycząc na nich, obwiniając, zawstydzając mówili o tych dzisiejszych uzależnionych. Nie! Ich rodzice mówili o samych sobie! Tylko powtarzali jak papugi to, co widzieli w swoich paplających umysłach. Zaś umysły uzależnionych uwierzyły, że mowa o nich i same zaczęły dziamotać w ten samo sposób.
Czy więc nie jest tak, że wierzymy w same bzdury, które powtarza nasz umysł i sami powtarzamy je… nie bezmyślnie, wręcz przeciwnie?! Powtarzamy je, bo skupiamy się na tym, co paple nasz umysł. Nieświadomie, nieodpowiedzialnie, niedojrzale. Nasyceni treścią naszego umysłu niczym pełną pieluchą? To nie bezmyślność, tylko pełne utożsamienie siebie z umysłem. Widzimy, że “bycie myślicielem” to nie taka znowu wybitna pozycja? To wielkie ograniczenie. To jakby zamknąć się z dzieckiem w celi i wierzyć w każde jego słowo jakbyśmy my je mówili i jakby było rzeczywiste.
Jak nasz umysł nasłuchał się sensownych historyjek o innych ludziach, sukcesie, kobietach – taka osoba zajdzie dalej od osoby, której umysł od małego słuchał negatywności i banialuków. Jednak obie grupy osób nie dojdą dalej, niż pozwoli im umysł. Bo umysł nie wymyśli nic wyższej jakości, ani nie poczuje względem tego chęci – bo umysł nie potrafi czuć. On może tylko papleć i racjonalizować to, co poznał.
Jak poznał, że Bóg strąca do piekła lub może się pogniewać – będzie tego bronił nawet za cenę życia! Bo wierzy, że chroni SWOJEJ wiary i zostanie za to nagrodzony. Umysł innej osoby widząc negatywności, które z jakiegoś podejrzanego powodu stanowią 99% wszystkich serwisów informacyjnych pomimo, że np. ja nie widziałem nawet 1% tego w swoim życiu – a potem ten umysł skontrastuje to z przekazami wiary, że Bóg nas kocha zgłupieje. Uzna, że albo jest głupi i nic nie rozumie, albo Boga musi nie być, bo to, co umysł widzi (dlaczego akurat to widzi?) nie ma nic wspólnego z opisami Boga!
Dlatego umysł nie chce uwierzyć, że stworzył go Bóg, bo to musiałby być żart. Ja kompletnie nie dziwię się takim osobom, bo to co wciskają ludziom religie na tej planecie to więcej, niż absurd. Dobrze wiedzieć, że nie ma bogów opisywanych przez religie.
Ja musiałem naprawdę mocno dostać po tyłku od życia, by to wszystko przyjąć do wiadomości i zacząć żyć świadomie, odpowiedzialnie, chętnie, radośnie. Przestać zwalać wszytko na Boga, na innych ludzi i wymagać żeby świat się zmienił, by ktoś coś zrobił za mnie – np. mnie zaakceptował. Inaczej cały czas oddawałem odpowiedzialność umysłowi i wierzyłem w każdą jedną myśl i że to ja je myślę. I tak mógłbym “żyć” cały czas, a wtedy nic by nie było z tego Bloga, Programu, pomocy setkom osób. A to dopiero początek rezultatów mojego rozwoju. Wyjścia z domeny umysłu.
Bardzo spodobało mi się zdanie, które kiedyś usłyszałem na temat przebudzenia świadomości – “Jeden mikser podłączony do prądu jest potężniejszy, niż milion mikserów niepodłączonych”.
Umysł nie ma możliwości, by “podłączyć się do prądu”. Więc nie wymyślimy swojej prawdziwej natury. Za pomocą umysłu nie zyskamy ŻADNEGO wglądu na temat ludzkiej natury, bo tego można tylko DOŚWIADCZYĆ STAJĄC SIĘ TYM. Czyli m.in. odpuszczając własną identyfikację z umysłem.
Kto jest na to gotowy? Kto jest na tyle ODWAŻNY?
Jaka wizja siebie, życia, a może też Boga nie pozwala nam spróbować?
A czy może jest to tylko nie świat, nie wizja, tylko umysł? Czyli ten sam mechanizm, przez który nasze życie wygląda jak wygląda? W kwestiach najważniejszych oddajemy odpowiedzialność swojemu umysłowi i liczymy, że nas poprowadzi w bezpieczne miejsce?
Ale czy rozumiemy, że on nie ma pojęcia, gdzie jest bezpiecznie i tylko powtórzy to, dzięki czemu sam przeżył? Bezpieczeństwo dla naszego umysłu nie ma NIC wspólnego z naszym bezpieczeństwem! Umysł chce uniknąć odczuwania tego, co uznaliśmy za złe! Dlatego mężczyzna nie podejdzie do pięknej kobiety, bo nie chce czuć wstydu i strachu – gdyż uznał je za złe! Sabotuje więc swoje szczęście, możliwość poznania wspaniałej kobiety, bo pomylił siebie z umysłem i uciekając od kobiety wierzył, że ratuje siebie. Ale “uratował” tylko swoją rację – negatywną wizję siebie i życia. Nic nie zyskał. A przeżyłby i tak! Tylko potencjał innego wyboru – np. wspominanej rozmowy z piękną kobietą był o niebo większy, niż ucieczka. A potem ten sam umysł co robi? Wyrzuca nam, że tego nie zrobiliśmy! Kto przy zdrowych zmysłach tak postępuje!?
Ha! Nikt nie powiedział, że umysł ludzki to dojrzały, zdrowy, mądry mechanizm! Co więcej – ten sam umysł twierdzi, że to sumienie nam wyrzuca sprawy, którymi się nie zajęliśmy lub które spieprzyliśmy. Zrzuca odpowiedzialność jak dziecko. Dodatkowo nagle, magicznie, niespodziewanie pozwala nam czuć poczucie winy, wstyd i żal, których nie chcieliśmy poczuć przed podejściem do tej kobiety… ale gdy odmówiliśmy tego sobie nagle zgadza się na odczuwanie… Szaleństwo! I większość ludzi słucha się umysłu jak Mojżesza z nowymi tablicami. Ale to dzidziuś. Tylko i aż. Bo każde dziecko to doskonały nauczyciel.
Mam nadzieję, że nieco bardziej otworzyło Ci to oczy na temat natury umysłu i jak z nim postępować. Wrócimy do naszego kochanego dzidziusia w następnym artykule.
Dziś pomimo kaca wysprzątałem pokój a nie mogłem się za to zabrać od dawna aż się zdziwiłem bo zazwyczaj na kacu cały dzień oglądałem porno.Dziś czuje się szczęśliwszy niż zawsze w sumie nie wiem dlaczego.Zauważyłem,że jak czuje się dobrze to umysł też jest spokojny.Gdy umysł jest spokojny to widzę,że mam chęć do małych działań np iść na spacer albo iść na huśtawke ale pewnie jak poczuje się źle i umysł będzie paplał to znów nie będę miał chęci na nic i wrócę do porno.Dziś naprawde mam jakiś spontaniczny dzień bo nic nie planowałem i w ogóle na kacu zawsze była ogromna ochota oglądania porno a dziś jestem jakiś zadowolony bo nie walcze i odpuściłem opór.