Dni
Godzin
Minut
Sekund

Ilość Wolnych Miejsc:
/

Witam Cię serdecznie!
Kontynuujemy temat cnót charakteru!
Części 1-5 znajdziesz klikając na linki poniżej:
► Cnoty (Część 1) – Wstęp i szczerość.
► Cnoty (Część 2) – Ciężka praca, Odwaga.
► Cnoty (Część 3) – Moralność, Ciepło, Pracowitość/Pilność, Niefrasobliwość.
► Cnoty (Część 4) – Wytrwałość, Dobry/uprzejmy, Bycie pomocnym, Pozytywny.
► Cnoty (Część 5) – Rozważność, Łagodność/życzliwość, Rozważny/roztropny, Dyplomatyczny.
Dzisiaj część szósta! To znaczy, że… jedziemy dalej! ;)
Na start wspomnę tylko o czymś istotnym. To, że sobie poczytasz kolejny długi artykuł nic nie zmieni. Każdy akapit ma swoje zastosowanie. Każdy akapit możesz wdrożyć, coś przemyśleć, zmienić w swoim życiu.
Jak przeczytasz zaraz “osoba w niskiej świadomości będzie kombinować” to już to niezwykle istotna informacja. Ileż można z niej wyciągnąć! Że jestem w niskiej świadomości i jakie są tego konsekwencje? Jak można wzrosnąć? Czy kombinuję? Kiedy? Jak to wygląda? Co z tego mam?
A samo przeczytanie tego zdania i zaraz 40-tu następnych co zmieni? Ano nic.

16. “Sól ziemi”

To określenie zaczerpnięte z Biblii.
Poczytałem sobie przeróżne źródła i widzę, że jest ogromny problem ze zrozumieniem co w ogóle oznacza to określenie.
Osoba w niskiej świadomości będzie kombinować. Osoba w wysokiej “wie o co biega” intuicyjnie. Nie musi nawet tego mówić. Rozumie to. “Czai”.
Przypominam – każdy sam wybiera kim jest dla siebie, dla innych, dla świata. Nie jest to wyryte w kamieniu. Nieświadomość nie zwalnia z odpowiedzialności. Nie wiesz, że dziś na tej planecie zrobienie komuś krzywdy to sprawa kryminalna i pozbawią Cię za to wolności? No to lepiej, żebyś to wiedział(a)!
Nikt więc nie jest “solą ziemi”, bo się takim urodził, a ktoś inny nie. Tylko każdy sam to wybrał lub nie. Każdy w każdym momencie może wybrać, by żyć pozytywnie. Życie “nie negatywne” nie oznacza automatycznie życia pozytywnego. To, że nie zabierasz innym pieniędzy nie oznacza, że jesteś hojny/a i że mądrze wykorzystujesz pieniądze i skutecznie je zarabiasz. To, że nie niszczysz innym ich ogródków nie oznacza, że dbasz o swój lub że robisz to właściwie. Zrozumiałe?
Jaką osobę możemy nazwać “solą ziemi”?
Są zdania, że to jednostki najbardziej wartościowe, pomocne. Albo takie, które przestrzegają praw bożych i są ogólnie pobożne.
Więc sprawę postaram się rozjaśnić. Bo zaraz pojawi się porównywanie z innymi, użalanie, rozpaczanie, gniewanie, zazdroszczenie lub wciskanie kitu, że Bóg ma jakiś kodeks postępowania, z czego za jedne karze, a drugie nagradza…
Bo czy grawitacja karze Cię, że puściłeś kubek z kawą? Nagradza Cię, że go trzymasz? Nie. Tak to po prostu wygląda – jak puścisz kubek, to upadnie, rozbije się, a kawa się rozleje. Grawitacja nie wybiera, by komuś szkodzić, a kogoś innego wspierać. Nie jest arbitralna. I Bóg też nie.
Dlatego też odpowiedzialność za siebie jest tak krytycznie ważna.
Co oznacza także jej świadomość.
Bo jak inaczej poznasz grawitację i jej wpływ jeśli nie uważałeś w szkole? Ano przez doświadczenie konsekwencji. Oczywiste? Oczywiste! Więc spójrz na swoje życie i zastanów się ile z tego to już konsekwencje własnych decyzji?
Jako, że Biblia powstała w czasach, gdy ludzie jako cała populacja była na niezwykle prymitywnym poziomie, użyte w niej porównania również były proste, by były łatwe do zrozumienia. To dzisiaj ludzie wszystko przekombinowują. Bo w ten sposób ego się chroni. Dziś naprawdę się sądzi, że 2000 lat temu ludzie byli dokładnie tacy sami jak dziś i rozumowali podobnie… Bo ludzie pojęcia nie mają, że w tym czasie globalnie wzrośliśmy o ponad 100 punktów świadomości. Głównie dzięki obecności i naukom Jezusa Chrystusa oraz pracy wielu świadomych, mądrych, kochających ludzi, o których nic nie wiemy.
Wzrost o 100 punktów jest tak znaczący, że nie oddadzą tego słowa. Może użyję porównania – to tak jakby ktoś przerobił za Ciebie lekcje z 20-tu żyć. Ile lekcji z obecnego życia zrozumieliśmy czy w ogóle dostrzegliśmy? A ile przerobiliśmy? Każdy problem w naszym życiu to nasza osobista lekcja, którą sami sobie stworzyliśmy, by wzrastać w świadomości.
No, to teraz wyobraźmy sobie, że praca Jezusa Chrystusa to był ekwiwalent przerobienia ZA CAŁĄ LUDZKOŚĆ lekcji z 20-tu żyć WSZYSTKICH LUDZI. Głowa mała? Mała.
Sól ziemi to coś naturalnego. Coś co dosłownie jest w ziemi, pochodzi z niej. To coś czystego, sama esencja.
Tym samym – ma swoje miejsce na tej planecie. Nie lepsze, nie gorsze. Jest w harmonii ze wszystkim innym.
Nie będę kombinował do czego jest dobra sól, do czego szkodliwa, itd. Bo znowu nic z tego nie będzie.
ESENCJA – o to zawsze chodzi.
Człowiek świadomy swojego pochodzenia i natury życia rozumie swoje położenie na tej planecie. Przypominam, że nauki zawarte w Biblii stanowią całość. Jak wyrywamy coś z kontekstu i następnie staramy się wykombinować resztę… no to czemu się dziwić, że są trudności ze zrozumieniem?
Jaka jest więc natura życia na tej planecie i jakie jest pochodzenie człowieka?
Naturą życia ludzkiego na tej planecie jest zbieranie pozytywnej karmy i oczyszczanie się z negatywnej. Bycie najlepszą możliwą wersją siebie. Tak kochającym, pomocnym, życzliwym jak tylko możemy.
Czyli stawanie się człowiekiem coraz bardziej kochającym – wznoszącym się w świadomości. Co następuje przez intencję oraz zmierzenie się z wszystkimi nagromadzeniami karmicznymi, emocjami, oporem, negatywnym programowaniem i oczyszczenie z nich.
“Sól ziemi” więc to człowiek, który to rozumie.
Rozumie, że jego problemy/lekcje są jego. Jak jest pogniewany, to się tym zajmuje, a nie atakuje innych. Jak czuje się winny, dokonuje niezbędnych korekt. Gdy czuje strach, mierzy się z nim w sobie poprzez np. jakieś rozsądne działanie. Nie projektuje swojego syfu na innych i nie wywala im go na głowy. I jednocześnie go w sobie nie zbiera. Nie obwinia, nie ocenia. Zwierzęta nie oceniają. Ziemia nie ocenia. Grawitacja nie ocenia. Bóg nie ocenia.
Ale jak my będziemy, sami zostaniemy ocenieni. Bo taka jest natura tego miejsca. Więc sami organizujemy sobie życie i lekcje. Doświadczamy tego jacy jesteśmy. Chcesz lepszego życia? Stań się lepszy/a! A nie módl się, by Bóg zabrał problemy. Módl się, by stać się osobą, która potrafi sobie z nimi poradzić!
Po komentarzach widzimy poziom zarozumiałości niektórych ludzi. To poziom szkoły podstawowej albo przedszkola. Dlatego ludzie ci mają problemy w swoich życiach.
“Sól ziemi”, że świat jest jaki jest. Gdy czuje strach, to nagle nie stwierdza, że świat jest straszny, tylko rozumie, że to ona czuje strach i tyle. To problem tej osoby, że wybrała postawę generującą emocję strachu.
Nie oczarowuje się także miliardem rozpraszaczy oferowanych przez dzisiejszy świat. Nie żyje, by szukać akceptacji, poklasku, docenienia. Żyje mądrze, kochająco tak jak tylko potrafi.
Znaczenie soli zależy od jej zastosowania. Czyż nie?
Poziom BYĆ zależy od nas. To jacy JESTEŚMY to w 100% nasza decyzja.
Nie naszych rodziców, nie genów, nie wychowania, nie społeczeństwa, nie kultury, nie telewizji. Nasza. W tym momencie i każdym następnym. I za to odpowiadamy. Ile czasu potrzeba na dokonanie decyzji? Ułamka sekundy.
Jak komuś życzymy piekła lub cierpienia, sami sobie organizujemy piekło i cierpienie. Nie ważne czy ktoś sobie na to zasłużył. Nienawiść do kogokolwiek z jakiegokolwiek powodu w końcu zaszkodzi nam.
Możemy więc być solą w czyimś oku (czyli ostatecznie w swoim) lub tym, co podkreśla smak potrawy.
To jacy jesteśmy dla siebie i dla innych to nasza decyzja i odpowiedzialność. I wiąże się z konsekwencjami, które nie zależą od boskiego widzimisie.
BYĆ “solą ziemi” to nasz wybór. To bycie na tej planecie z jak najlepszą intencją dla jej dobra. To bycie w harmonii ze wszystkim innym. To życie z pozytywną intencją dla siebie i innych.
To co z ziemi jest dobre dla ziemi. Jest właściwie, na odpowiednim dla siebie miejscu.
Kalibracja tej cnoty wynosi 240. To nadal poziom świadomości Odwagi. Czyli to poziom ponad utożsamianiem się z emocjonalnością (co nie oznacza jej braku). To poziom, w którym już sobie nie ujmujemy jako istota ludzka. To poziom sprzyjający życiu. Naszemu i innych.
Osoba odważna szuka więc nowych rozwiązań, eksploruje życie. Nie jest zamknięta na rozwiązania, opcje.
Warto w odniesieniu do tej cnoty zadać sobie pytanie – czym jesteśmy dla Ziemi, dla innych ludzi? Odważnie, szczerze, uczciwie. Bez użalania, rozpaczania.
Bez AKCEPTUJĄCEJ świadomości nie można dokonać korekt.
Wystarczy spojrzeć na swoje zachowania, podjęte działania, wypowiedziane słowa w ostatnim tygodniu, a sprawa będzie dość jasna.
To krytycznie ważne, bo cały czas czytający tego Bloga odnoszą się do innych ludzi. Nie zauważają, że nienawidząc innych sami są nienawidzący. Prosty fakt? Co za różnica czy Twoja nienawiść wydaje się usprawiedliwiona, czy zwyczajnie szalona? To ta sama nienawiść! Jeśli plujesz jadem to co za różnica w kogo? Jad masz w sobie. I jeszcze go usprawiedliwiasz!
Więc następnie odpowiedzmy sobie na pytanie – jacy jesteśmy dla siebie? Sądzimy, że nienawiść do KOGOKOLWIEK jest usprawiedliwiona i dobra? To tak jakby powiedzieć, że zjedzenie zgniłego mięsa jest usprawiedliwione względem kogokolwiek… to po prostu głupota. Zwykła głupota. Efekt nieświadomości – kierowania się programowaniem mającym zaszkodzić NAM. Nikomu innemu.
To tyczy się nienawidzenia i wybaczania. Ileż ludzi sądzi, że nienawidząc kogoś robią dobrze i mówiąc “oni nie zasłużyli na wybaczenie” również robią dobrze? A są po prostu głupi! Bo to NICZYM nie różni się od wpuszczenia do swojego krwiobiegu jadu żmii i mówienie, że żmija nie zasłużyła, byśmy ten jad wydobyli z siebie… Żmija nie zasłużyła…
Kolejne pytanie – dlaczego tacy jesteśmy?
Możemy być dowolną osobą – wystarczy wyobrazić to sobie jak dokładniej i w tym czasie uwalniać wszelką emocjonalność i opór, które poczujemy względem tego.
A co robią ludzie? Zamiast ją uwolnić, szukają usprawiedliwień! Na tysiące sposobów! Nie chcą żyć spokojnie, radośnie, zdrowo!
Zamiast oczyszczać się z brudu, trucizn, syfu, jadu, nagle wypisują na Blogu przeróżne racjonalizacje. Pławią się w tym. A potem się dziwią, że tyle już wiedzy przeczytali, a nadal oglądają porno i cierpią…
Po drodze (WEWNĘTRZNEJ drodze) ujawnią się wszelkie problemy – blokujące zmianę przekonania, pozycjonalności, korzyści, które doiliśmy nawet latami z utrzymywania dotychczasowych postaw, interpretacji i percepcji, etc. To również można poddać. Nie walką, nie zmaganiem.
Tylko odrzuceniem korzyści jakie doimy z trzymania się ich.
Więc brak zmian w życiu to rezultat braku zmian siebie. A brak zmian siebie to rezultat niechęci do odpuszczenia korzyści z utrzymywania braku zmian.
Szczególnie mężczyźni muszą zrozumieć, że zmiana na lepsze nie odbywa się siłą. Nie możesz zmienić nawet najmniejszej wady swojego charakteru siłą. Za pomocą siły nie zmienisz nawet obgryzania paznokci, ani podjadania. Nieoceniająca świadomość jest niezbędna. Niezbędna jest obserwacja tego zachowania i porzucenie oporu względem niego, oczyszczenie z emocji oraz korzyści, które czerpiemy z niego.
!!!WAŻNE!!!
Nienawidzenie złej osoby nie robi z Ciebie dobrej osoby!
!!!WAŻNE!!!
Czy to jest takie trudne do zrozumienia? Jak nienawidzisz mordercy, jesteś człowiekiem nienawidzącym! Co z tego kogo nienawidzisz? Jak nienawidzisz Hitlera to tak jakbyś wypił truciznę i się cieszył, że zrobiłeś to, bo Hitler był zły… no zwyczajna głupota!!! GŁUPOTA!
A jak pozornie kogoś zmienisz siłą – np. wymusisz na swoim dziecku zachowanie gniewaniem się – to przy okazji “podarujesz” dziecku opór, poczucie winy, żal do Ciebie. Również w Tobie pojawi się wina. Nie będziesz radosny/a nawet jeśli dziecko się “zmieni”. Będziesz się podświadomie czuć winny/a.
Cena więc jest znacząca takiej “zmiany”. Oczywiście gniew stanowi jakiejś formy rozwiązanie w przypadku, gdy dziecko np. utrzymuje opór przejawiający się jako apatyczne nastawienie. Ale jeśli do każdego działania dziecko tak podchodzi, to wiecznie gniewanie się i karanie go nic nie zmieni, a dziecko tylko jeszcze mocniej obciąży na całe życie. Trzeba w takiej sytuacji zająć się przyczyną – oporem.
Człowiek nie może żyć zgodnie z naturą jeśli jej nie rozumie. Jeśli nie rozumiesz mechanizmów działających w Twojej psychice, ciele, podświadomości, sferze emocjonalnej – jak możesz liczyć na zmianę?
Ale żyjesz na tej planecie i odpowiadasz za swoje decyzje. Jak nie rozumiesz, że objadanie się słodyczami doprowadzi do bólu, a nawet choroby, rozwoju grzybów w organizmie, próchnicy, no to dowiesz się przez doświadczenie tego. Magia? Ezoteryka?
Rozwój świadomości polega na porzucaniu iluzji w jakie wierzyliśmy. Oraz na uświadomieniu sobie własnych wyborów, decyzji – tego kim wybieramy się stać.
Jak nienawidzisz, stajesz się kimś, kto nienawidzi. Więc doświadczysz nienawiści do siebie i powodów do nienawiści.
Rozwój polega także na rozpoznaniu i porzucaniu głupot jakie sami sobie robiliśmy… “nie mogę spojrzeć w lustro”! Bzdura! NIE CHCESZ! Możesz, pewnie, że możesz ale nie chcesz! Bo to wiąże się z odczuciem wstydu, winy, żalu do siebie, nienawiści, którą rzekomo czujesz DO KOGOŚ złego… (jaaasne). To zwykła duma, z której też nie chcesz zrezygnować… prościutkie!
Niejeden facet sądzi, że wystarczy dumnie (durnie) i silnie pierdo…ć w emocje i dzięki temu znikną… No to poziom kopania morza licząc, że przestanie rzucać naszym statkiem.
No dziwić się, że mają problemy z kobietami jak żyją na poziomie dziecka i to jeszcze wkurzonego!
Ileż ludzi pisało mi, że próbowali swoje emocje zdusić, zgnieść, etc… No skąd oni wzięli te pomysły? Jaki dzidziuś wpadł na to, by emocje dusić i gnieść? Dzieci wyrażają emocje, puszczają się ich, nie trzymają, bo to wrodzona mądrość. Dopiero potem sami utrzymujemy otrzymane skądś negatywne programowanie – walki. A to ze “sobą”, a to z myślami, a to z emocjami, a to z całym światem!
No – kto sądzi, że dzięki nienawiści pokona nienawiść? Naprawdę nikogo nie zastanawia poziom sensu tego stwierdzenia?
I oczywiście nienawidzimy części tych, którzy faktycznie walczą, a innych podziwiamy. Pławimy się w tej nienawiści i dumie. I dzięki temu wygodnie unikamy zmierzenia się z faktem, że w sobie i sobie robimy dokładnie to samo.
Możemy więc być osobą, dzięki której zyskuje cały świat, a możemy być po prostu kolejnym ujmującym sobie baranem, który daje się łatwo kontrolować i wykorzystywać.

Kto w ogóle zdaje sobie sprawę, że daje się jak jagnię cały czas kontrolować i wykorzystywać swojemu ego? Kto zdał sobie sprawę jak i kiedy się to odbywa?

Kto kiedy zadał sobie pytanie – “Co ja w ogóle wyczyniam/wygaduję?”
Oczywiście nasz umysł i ego będą kontynuować, chronić i racjonalizować dotychczasowego negatywnego programowania. Naszą odpowiedzialnością jest wtedy to dostrzec – stać się świadomym i przestać zasilać te mechanizmy.
Możemy żyć spokojnie, radośnie, chętnie, a możemy ujadać, gniewać się, obwiniać, zazdrościć, nienawidzić. Nasz wybór.
“Sól ziemi” nie zatruwa ziemi. Rozumiemy?
Jeśli chcesz ruszyć z miejsca, musisz się go puścić.
To przecież oczywiste! Nawet z pokoju nie wyjdziesz, jeśli będziesz się w nim czegoś trzymać. Dlatego tak ważne jest odpowiedzenie na pytanie – “Wolisz mieć rację czy spokój?”
To co mamy to nasz wybór, to rezultat naszych decyzji. Zawsze tak było, jest i będzie. To jacy jesteśmy to również rezultat naszych decyzji tu i teraz. A nie wychowania.
Jedna osoba napisała komentarz rozpływając się w nienawiści nad zbrodniarzami wojennymi. A na końcu sprytne ego powiedziało – “No ale mogę się mylić”. Wow! Możesz się mylić! No jaka uczciwość i szczerość! Ale już się pławisz w tych wszystkich toksynach! Gostek cierpi i chce przestać, a za chwilę doi wszelkiej maści negatywności i się jeszcze w tym rozpływa! I sam siebie przekonuje, że odpowiada za to świat, historia… Nie porzuca tego, tylko się trzyma. I oczywiście sądzi, że ma to sens.
Z negatywności doimy gorzki nektar. Dlatego z tego nie rezygnujemy. Kochamy tą nienawiść!
Żadne nasze widzimisie, opinie na ten temat, wiara w coś innego nie zmienia tego prostego i jakże fundamentalnie ważnego faktu. Możesz sobie sądzić co chcesz o grawitacji, a nie wpłynie to na nią nawet w minimalnym stopniu.
Jak nienawidzisz, lubisz to i chcesz tego. Tym samym sprowadzisz dla swojej nienawiści kolejne źródła zasilania… tylko po co?
Nie masz też żadnej powinności, by się zmienić. Zmiana na siłę, to żadna zmiana.
“Sól ziemi” to ludzie, którzy wybrali po prostu mądrze. I z mądrych powodów. Od tego są inni ludzie, by się nimi inspirować. Jeśli powodów do zmiany nie widzisz w sobie, poszukaj ich w świecie. A do tego trzeba odpuścić zazdrość, opór przed sukcesem, itd.
Można rzec, że “sól ziemi” to człowiek, który nie kieruje się durnym, negatywnym programowaniem. Jest choć trochę świadomy (a poziom 240 to już bardzo wysoki poziom dojrzałości).
To ludzie, którzy w swoich działaniach uwzględniają dobro innych, świata, na którym żyją. A także własne dobro. Nie ujmują sobie, nie poświęcają się w negatywnym sensie, etc. Takich ludzi jest mniejszość, bo ponad 80% ludzkości doi korzyści z utrzymywania całego przekroju negatywności. W tym negatywnych przekonań, że utrzymywanie negatywności ma sens…
Jednocześnie jak nazwa mówi sama za siebie – “sól ziemi” to nikt nadzwyczajny. Właśnie “nadzwyczajne”, czy raczej “podzwyczajne” jest to całe 80% – utrzymywanie negatywności. To głupota i szaleństwo.
Normalność kalibruje się na 300! Poziom 300 to wysoki poziom świadomości Neutralności i bliski Ochocie. To coś, na co wzrosło kilka procent ludzkości. Dlaczego tylko tyle bardzo dobrze pokazują komentarze na tym Blogu. Bo reszta pławi się w tym, co negatywne.
O cnocie normalności i czym normalność w esencji jest porozmawiamy w dalszej części tej serii.
Niemal wszyscy łatwo dają się oczarowywać różnymi celebrytami, bo mają dużo świecidełek i jest wokół nich dużo krzyku. Czyli w esencji te oczarowane osoby są jak dzieci, których hipnotyzuje połyskujące opakowanie. Zaś w opakowaniu tym może nic nie być!
Kto oczarowuje się błyskotkami? Dziecko! Mały kotek. Zwierzę. A nie osoba dojrzała, świadoma, dorosła. Osoba dojrzała może doceniać, cieszyć się z czegoś ładnego ale się tym nie oczarowuje, nie hipnotyzuje.
To co powszechnie nazywa się normalnym utożsamiane jest z nudnym, pozbawionym wartości, pospolitym, szarym, nieciekawym. To zwykłe nieporozumienie.
Normalność to stan bez projekcji syfu, bzdur, niedojrzałości i negatywności. To stan czystości wewnętrznej i bardzo wysokiej dojrzałości wewnętrznej. Czyli radości własnego istnienia, która nie potrzebuje udowadniania, walki, ochrony, nie jest podatna na zranienie, nie zależy od niczego. Nie można jej stracić, nie może zostać wykorzystana.
Ludzie, których można nazwać “solą ziemi” są więc bardziej normalni od ponad 80% społeczeństwa na tej planecie. 80% ludzkości to NIE SĄ dobre przykłady do naśladowania.
Najlepiej po prostu się nimi nie zajmować i ich unikać.
Ja kiedyś sądziłem, że nie mogę żyć normalnie, spokojnie, szczęśliwie, godnie, robić czegoś ze znaczeniem – czyli żyć jak “sól ziemi” bez seksu, bez dymania tych wszystkich ślicznotek jak lokomotywa… okazuje się, że mogłem. I czułem większą przyjemność żyjąc jak “sól ziemi”, samemu, niż mając 2-3 godziny seksu dziennie. Analnego, z połykiem, takiego, takiego, takiego… Tylko jakoś umykało mi, że nigdy nie byłem szczęśliwy. Byłem dumny, jasne… czułem ulgę, że nie jestem nikim skończonym (bo przecież jest seks, jest kasa)…
No, w takim paradygmacie siła wydaje się jedynym rozwiązaniem – ucieczką od dojmującego uczucia pustki. Nawet w trakcie seksu tylko grzmociłem coraz silniej…
Ale człowiek na poziomie świadomości 240 już nie działa z poczucia braku. DAJE OD SIEBIE światu. Oddaje Ziemi.
Sądzisz, że ciało, które posiadasz jest Twoje? Bzdura! “Twoje” ciało nie jest Twoje! Należy do świata, do ziemi. Ty jesteś tylko jego chwilowym zarządcą, administratorem.
To, że się do niego przywiązałeś i utożsamiłeś, to Twój problem i odpowiedzialność, by go rozwiązać! Po cholerę nazywać ciało sobą? Hmm? Co z tego mamy? To zwyczajna nieprawda – nikt nie jest swoim ciałem. Problemy zaczynają się z utożsamienia z nim, porównywania sądząc, że porównujemy siebie, etc.
Twoją odpowiedzialnością również jest mądrze z niego korzystać. Ma wiele miłych i ważnych zastosowań. Warto o nie dbać. Ale nie gwałcić go różnymi przekonaniami, że od niego zależy czyjaś wartość, że o czymś świadczy…
Jednym z aspektów ciała fizycznego jest to, że stanowi ono przekaźnik dla biologicznych informacji zwrotnych o Tobie – świadomości. O tym co utrzymujesz na swój temat, a także na temat świata.
Wszelkie choroby, brak energii, dolegliwości, etc., to informacje dla Ciebie o Twoim WEWNĘTRZNYM kierunku. Czyli o poziomie BYĆ. Czyli ciało to taki “ogród informacyjny”. Ciało to niebywale skomplikowany, wielowymiarowy, głęboki mechanizm. I z tego też powodu przez ego został tak niebywale spłycony. By umykała esencja i by ludzie męczyli się z powierzchownością.
Każda choroba jest symboliczna. Każda ma przesłanie. A dla ludzi choroby to tylko kolejny pretekst do użalania się, zmagania i zacieśniania swojego negatywnego paradygmatu postrzegania rzeczywistości. Zresztą taki pretekst zrobią ze wszystkiego.
Człowiek praktykujący cnotę bycia “solą ziemi” żyje z poczucia wdzięczności. A ona nie bierze się z umysłu, tylko z serca.
Rozumie, że każdy dzień to dar… A w człowieku w niskiej świadomości od razu krzyk podnosi ego – “A za co niby mam być wdzięczny/a!? Nic nie mam w swoim życiu!? Nic nie osiągnąłem/osiągnęłam!”
No właśnie dlatego nic nie masz i nie osiągasz, bo zapewne nie robisz tego, co niezbędne, ani nie wybierasz cnót, nie kierujesz się nimi. Wdzięczność jest jedną z cudownych, uzdrawiających cnót.
Oraz jest to rezultat tego jak zarządzasz sobą, swoim życiem, projekcjami, jakie wartości i znaczenie nadajesz sobie, swoim działaniom, rezultatom, etc.
Jesteś odpowiedzialny/a za wszystko w swoim życiu. Za wszystko.
Tym samym masz pełną moc, by to zmienić. Każdy obszar, każdy jego aspekt.
Bo jesteś “solą ziemi” – swojej ziemi, tylko nie jesteś tego świadomy/a.
Za co można być wdzięcznym/wdzięczną? Że masz kolejny dzień, w którym masz możliwość wyboru – zmiany swojego kierunku. Np. porzucenia żalu, gniewu, winy, dumy, oporu, projekcji, nadanie innego znaczenia przeszłości, chwili obecnej, itd.
Jeśli czytasz ten Blog, to masz taką możliwość.
To co wydaje się oczywiste, pospolite, w rzeczywistości jest bezcenne.
Tylko, że wolna wola oznacza to, że to od nas zależy jak z tego skorzystamy. Tak jak z soli. Jeśli z soli skorzystamy mądrze, zyskamy. A jeśli głupio – stracimy.
No bo nikt mi nie powie, że to sól wpływa na smak zupy? Oczywiście, że nie! Na smak zupy wpływa to ile MY jej dodamy i czy w ogóle z niej skorzystamy.
Tym samym na Twoje życie i na Ciebie nie wpływa to, co Ci się przydarza ale jaką wartość i znaczenie Ty temu nadajesz. Bo jesteś solą swojej ziemi. Jesteś także tą ziemią, z której wszystko wyrasta dla Ciebie.

17. Otwartość

Ach! Jakże ważna cnota!
Otwartość to wspaniała praktyka porzucania dumy.
Duma to zaściankowość, brak elastyczności. Duma to klatka percepcji. A tym samym więzienie własnej świadomości. To przesłonięcie horyzontu opcji, możliwości, rozwiązań.
Brak otwartości prowadzi po prostu do cierpienia. To, czego się złapiemy, do czego/kogo się przywiążemy zawsze stwarza niebezpieczeństwo cierpienia oraz prawdopodobieństwo dodawania do życia negatywności jak próby manipulacji, kontroli, kłamstwa, strach przed utratą i więcej.
Opór od razu czujemy jako ból. Nie boli nic innego, niż opór. A opór to w esencji niechęć. Czyli brak otwartości.
Przywiązanie nawet do czegoś pozytywnego jak spokój może prowadzić do cierpienia! Mówiłem o tym w serii artykułów o tzw. gorszych dniach. Gdy przywiążemy się do lepszego samopoczucia i oczarujemy, że skoro jest to musimy zrobić wszystko, by je utrzymać… no to tylko kwestia czasu, aż będziemy cierpieć z powodu jego utraty.
Bo gorsze samopoczucie to rzecz normalna na tej planecie. Nienormalne jest oczarowanie, zmaganie ze swoim samopoczuciem i nieświadomość tego, co właściwie ma miejsce. Nienormalne jest uciekanie od tego, co czujemy, próby tłamszenia tego. A jednak są powszechne.
Otwartość oznacza więc, że POZWALAMY sobie czuć się gorzej, czyli “stracić” lepsze samopoczucie. Nie pławimy się w ujawnionej negatywności, tylko DBAMY o siebie. POZWALAMY sobie na troskę, a nie negatywne programowanie, które ujawni się wraz z kolejną warstwą ujawnionych trucizn.
Otwartość to dużo więcej. To zgoda na to, co ma dla nas świat. A w KAŻDYM doświadczeniu ukryty jest dar. Dlaczego jest ukryty? Tak naprawdę nie jest ukryty ale licząc, że dostrzeże go nasz umysł, popełniamy błąd. Umysł nie może poznać rzeczywistości, szczególnie, gdy poddany został silnemu, negatywnemu programowaniu (np. takiemu, że to narzędzie właściwe do poznania rzeczywistości).
Umysł widzi co najwyżej nasz obecny poziom emocjonalny. Wyszukuje w świecie tego potwierdzenie, nadaje wartości takich jakości temu, co widzi, tak interpretuje świat. Człowiek na poziomie wstydu wszystkiego się wstydzi. Człowiek na poziomie strachu wszystko uważa za straszne. Człowiek na poziomie gniewu wszystkim się denerwuje. Itd.
Więc świat jaki widzimy nie istnieje. To tylko informacja dla nas o naszych projekcjach.
Jeśli opieramy się czemuś, czyli ZAMYKAMY na to, to zamknięcie następuje wewnątrz nas. Nie tylko nic nam nie daje ale zamyka nas na inne opcje, nowe możliwości.
To, czemu stawiamy opór zostaje zamknięte w naszym życiu, a my zamknięci w tym.
Jeśli więc w kółko doświadczamy powodów do np. nienawiści, to znaczy, że mamy ją zamkniętą w sobie i należy zacząć się z niej oczyszczać. Nienawidzenie innych, dążenie do konfliktu nie jest sposobem na oczyszczenie. Tylko zasila i nasila nienawiść.
Otwartość, uwolnienie, zgoda, akceptacja, odpuszczenie – to wszystko służy NAM. Bo w świecie nie ma nic, co by nam szkodziło.
Kto np. dał się zaprogramować, że to bakterie nam coś robią? Ano nie. To co jest szkodliwe to reakcja naszego organizmu na bakterię… A to dość spora różnica, czyż nie? To jak reagujemy zależy od nas. To my stwarzamy w nas warunki do rozwoju bakterii (dosłownie i symbolicznie) i to my programujemy nasze ciało jak będzie reagowało.
Co więcej – ludzie cały czas chronią swojego negatywnego programowania. Co chwila słyszę coś negatywnego i następnie “Takie mam zdanie” czy coś w tym stylu… No spoko, Twój wybór. A nie lepiej mieć spokój?
Gdy tak posłuchamy ludzi szczęśliwych zobaczymy, że oni nie mają takich zdań. O każdym starają się powiedzieć coś dobrego. Hitler? No najwyraźniej lepiej nie potrafił. Szkoda gościa. Nie rozpływają się we własnym jadzie!
Otwartość uczy nas mądrego, BARDZO MĄDREGO, podejścia do życia.
Bo żyjąc w ten sposób po prostu przestajemy cierpieć.
Przykładowo – tracimy pracę. No i? Sami nadajemy temu znaczenie! Dlaczego mamy cierpieć z tego powodu? Bo strata pracy OZNACZA, że MY JACYŚ JESTEŚMY – gorsi? Przecież to dziecinna bzdura! Gdybyśmy szczerze i uczciwie spojrzeli na fakty, to okazałoby się, że straciliśmy pracę przez własne zaniedbania. Które wynikały z utrzymywania i nieradzenia sobie z emocjonalnymi zaniedbaniami, z niedojrzałych, negatywnych postaw, nastawienia i intencji.
Utrata tej pracy nie tylko więc umożliwia nam oczyszczenie z ujawnionych emocji ale też korektę tego, przez co ją utraciliśmy.
Ponadto dzięki temu mamy możliwość znalezienia dowolnej innej!
Widzimy więc, że możemy z tego wyciągnąć same plusy! A możemy wykorzystać to jako pretekst do dojenia wszelkiej maści negatywności.
Oczywiście konieczne jest świadome zrezygnowanie z negatywnego programowania, które ujawni się w całej okazałości. A także dumy i rozpływania się w wyciągniętych z podświadomości toksynach. Nie należy się im również opierać.
Ci co uważają, że duma jest pozytywna nie rozumieją, że jest pozytywna tylko w odniesieniu do niższych od niej emocji. A sama z siebie nie sprzyja życiu, prowadzi do upadki, zranienia, konfliktów i jeszcze wymaga ciągłego zasilania z zewnątrz!
Dlatego jeśli utrzymujemy w sobie wstyd, winę, opór, żal, strach, pożądanie, gniew, to i duma będzie cały czas wydawała się nam cenna. A wraz z tym przesłaniać sobie będziemy wszystko wyższe od dumy… czyli mniej więcej 95% pozytywnych opcji. No bo nie jesteśmy otwarci na nic innego, co utrzymujemy w sobie!
To jak jedzenie w kółko przypalonych tostów, bo w lodówce mamy tylko zgniłe ogórki… A nie można zjeść czegoś lepszego i zrobić normalne zakupy?
Duma nie chce niczego nowego. Chce nadal to samo, tylko bardziej, silniej, mocniej… i sądzi, że to da jej inne rezultaty! Nagle znikną negatywne i pojawią się pozytywne! Ale to tak jakby coraz bardziej próbować zabrać zimno i liczyć, że pojawi się ciepło lub coraz silniej walczyć z ciemnością i liczyć, że to przywróci jasność…
To jakby coraz silniej nienawidzić i liczyć, że będzie z tego w końcu coś pozytywnego…
Kto więc wybiera, by być na tyle otwartym, żeby zrozumieć, że nie ma ciemności, ani zimna, ani zła na tej planecie?
No bo jeśli żyjemy oczarowaniami, kierujemy się prymitywnymi i nieprawdziwymi percepcjami, no to na co liczymy? Na zdrowie? Zdrowie to rezultat… zdrowego życia, a nie życia pełnego urojeń, wypaczeń, zniekształceń, kłamstw i bzdur.
Cukierki to jedzenie? Jedzenie, jakaś jego forma. Ale spróbuj na nich przeżyć. Nienawiść to jakaś forma energii… ale spróbuj na niej przeżyć…
Tak naprawdę strata tego, co pozytywne to rezultat wyboru tego, co negatywne. Nic i nikt nie zabiera nam tego, co pozytywne!
Porno nie zabiera Ci zdrowia. Sam(a) wybierasz porno, by uciec od tego, co ogranicza Twoje zdrowie. W esencji uciekasz od zdrowia.
Czy wyśmianie Cię przez 100 osób robi Ci krzywdę? Nie! To Ty nadajesz temu znaczenie! To Ty się temu opierasz, co odczuwasz jako ból! Źródłem bólu nie jest więc ani to co ktoś zrobił czy powiedział, ani nie to, co czujesz. Tylko Twoja niezgoda na to wszystko.
A jak nadasz temu negatywne znaczenie i oprzesz się swoim odczuciom, to je w sobie zamkniesz i wyprojektujesz na innych ludzi… A co robią inni? Śmieją się i pokazują palcami… to wszystko. No ja w tym nie widzę źródła cierpienia. A miliardy ludzi tak!
A wystarczy na to spojrzeć z tej strony – no ok, widzą coś, co ich śmieszy. Ich sprawa. Jak widzą we mnie coś negatywnego, to ich problem. A jeśli jest w tym ziarno prawdy, no to pokazują mi, co mogę w sobie zmienić! Dziękuję!
Podkreślę raz jeszcze, bo jest to niezwykle ważne w kontekście tej cnoty – umysł nie jest otwarty. Nie można otworzyć umysłu! Tak jak nie można otworzyć radia, by zaczęło nadawać coś innego. To my odpowiadamy za zmianę fal, na jakich to radio nadaje. Nie mamy zajmować się aktualną audycją i próbować ją zmienić, zgnieść, zadusić…
Do tego momentu ten bełkot należy ignorować i WYBRAĆ to, co wzniosłe. Znaleźć to, a nie szukać w umyśle.
Można więc przestać się utożsamiać i trzymać mentalnego bełkotu, odpuścić to, co go zasila i POSZERZYĆ KONTEKST, co skutkować będzie poszerzeniem świadomości. Nowe opcje pojawią się same. Bo były cały czas dostępne, tylko nie dostrzegaliśmy ich przez hipnotyzowanie się tym mentalnym bełkotem.
Praktykowanie otwartości ma jeszcze jedno zastosowanie. Używam na tym Blogu różnych określeń (zgodnych z Prawdą) – że wszystko jest jakie jest, że każdy wybiera to, co uznaje za dobre.
A ludzie, którzy cierpią, którzy mają ogromne problemy w życiu, którzy są uzależnieni, którzy nie potrafią odczuwać radości, ani spokoju dalej sądzą, że ich postrzeganie ma sens i jest właściwe. Nawet nie wiedzą skąd wzięli te przekonania, których tak “rycersko” bronią!
Zaraz ich umysły podsuwają wizje jak to jedna osoba morduje drugą, znęca się i od razu zaczyna się wewnętrzna debata – “Jak to niby jest dobre!? Przecież to zwykła bestia, nikczemność”.
I nawija, nawija, nawija, nawija.
ROZPŁYWA się w tym – plecie w kółko. Nienawidzi, radośnie projektuje własny gniew, winę, nienawiść, poczucie wyższości i co tylko popadnie. Pławi się w tym, cieszy! W esencji – wybiera to.
Nie dostrzega tego prostego faktu, co utrzymuje w sobie. Bo czy ważne jest kto podał Ci truciznę? Czy zmienia na Ciebie wpływ to czy sam(a) ją wypiłeś/aś, czy ktoś Ci ją podał skrycie?
Ja dzielę się tym, co wiem, by wyciągnąć ludzi z tego dołu głupoty, a ludzie nie chcą! Dalej wyszukują wszystkiego, co tylko usprawiedliwi negatywności, trucizny, toksyny!
Mówię po 10, 20, 30 razy o pułapkach uzależnienia, a i tak w nie wchodzą. Mówię – “jak przestaniesz wykonywać zalecenia, gdy się wszystko zacznie chrzanić lub gdy pozornie wszystko będzie dobrze, to się wszystko posypie i wrócisz do uzależnienia”. A i tak to robią! Nie pracują z Programem. Robią wszystko, byle tylko nie zrobić tego, co niezbędne.
Czyli jest to jak ze wspominanym już koszykiem złapanych krabów – jeden chce się wydostać, reszta go chwyta i nie pozwala. A tu ludzie sami sobie nie pozwalają na to.
Kto ich zamyka więc w takiej jakości życia, której doświadczają? Bóg? Los? Inni ludzie? Nie! Oni sami. Robią sobie problem na własne życzenie.
W praktykowaniu tej cnoty najlepiej zacząć od czegoś prostego.
Kto w deszczowy, pochmurny dzień patrzy przez okno i orzeka – “ALE BRZYDKI DZIEŃ!” Wow! No pięknie! Tylko czy zdajemy sobie sprawę, że to zwykłe, durne, nieprawdziwe, dziecinne, nie mające nic wspólnego z rzeczywistością urojenie? Dzień wcale nie jest brzydki. Żaden dzień.
Miliardy istot przeżywa dzięki tym warunkom. Miliony ludzi doświadcza czegoś cudownego w trakcie takich dni. My sami mamy możliwość odpuszczenia dowolnej ilości negatywności. Ale patrzymy na warunki pogodowe i dumnie orzekamy, że dzień jest brzydki… I oczywiście nie dostrzegamy, że dokładnie tej samej durnej projekcji dokonujemy na swoje ciało, życie, przeszłość, emocje i na co popadnie.
I jak sądzimy – co nasze zmysły i podświadomość wybiorą w tej sytuacji z nieograniczonego spektrum? Coś ładnego? Coś mądrego? Coś zdrowego? Nie! Przefiltrują miliardy opcji i znajdą coś brzydkiego! Skoro dzień DLA NAS jest brzydki, no to umysł znajdzie to, co to potwierdzi.
I pod koniec takiego dnia taka osoba, która w nim nic nie osiągnęła, wymęczyła się jak zwykle, powie – “No, miałem rację, dzień był jak sądziłem – brzydki”. Ależ to dalsze oczarowanie! Dzień był taki DLA CIEBIE, bo tak sądziłeś/aś!
Utrzymywanie negatywności to samospełniająca się przepowiednia.
Taka osoba usłyszy coś negatywnego i będzie się w tym pławić nawet miesiącami. A przez ten okres zignoruje dosłownie TYSIĄCE miłych tematów, pożytecznych, komplementów, etc. Porzuca tysiące pozytywności i potencjalnych wspaniałych sukcesów na rzecz tej jednej racjonalizacji własnego jadu.
Jak nieraz mówiłem – w NASZYM życiu znajdziemy dokładnie to czego szukamy. Więc to co mamy – sami do tego dążyliśmy.
Naprawdę nie spotkałem się jeszcze Z NIKIM (wliczając mnie), kto doświadczył czegoś, czego się wcześniej już nie bał, nienawidził, opierał, negatywnie oceniał, utrzymywał wizję, przeczuwał, itd. Nigdy nie słyszałem jeszcze – “Ok, to coś nowego!”. Zamiast tego ZAWSZE słyszałem rzeczy typu – “Wiedziałem! Po prostu wiedziałem!”
Więc inni ludzie zawsze stają się dla nas reprezentacją naszej świadomości.
I nie chodzi mi o jednorazowe wyczarowanie jakiegoś rezultatu, tylko o całościowe podejście do życia. Nasze nastawienie automatycznie dostosowuje nasze zmysły i kieruje podświadomość do zrealizowania tego.
Prawo świadomości brzmi – to, co utrzymujesz w świadomości/umyśle dąży do realizacji przy sprzyjających warunkach.
Po prostu zwiększa się prawdopodobieństwo doświadczenia tego. Osoba utrzymująca energię miernoty, niechęci, słabości, itd. zawsze przyciągnie do siebie osoby czepiające się, agresywne, niechętne… Tak po prostu jest. Bo tak wygląda ten poziom. A kto się tego poziomu trzyma? My sami. I to często bardzo chętnie!
A jak przekraczać poszczególne poziomy tłumaczę w Programie Wolność od Porno. Tłumaczy to również dr Hawkins w książce “Przekraczanie poziomów świadomości”. To wg mnie wiedza, której powinni(śmy się) uczyć na każdym poziomie edukacji – od podstawówki po studia doktoranckie.
Brak otwartości wynika z braku miłości.
Sądzimy, że jak się otworzymy to stracimy – np. zostaniemy okłamani, wykorzystani, zranieni. A jak się podzielimy naszą dobrocią, to stracimy…
Tym samym pojawiły się cechy takie jak sknerstwo, skąpstwo, nietolerancyjność, małostkowość i wiele więcej.
A miłość nie jest ślepa. To tylko bzdury powtarzane przez społeczeństwo, które w 96% nigdy nie znalazło się na poziomie miłości. Bezpiecznym jest wzrosnąć tak wysoko jak tylko sobie pozwolimy!
Do roboty!

18. Tolerancyjność

Cecha, której brakuje większości ludzi na tej planecie.
A Polakom w szczególności.
Brak tolerancyjności ludzie nauczyli się racjonalizować pod maskami przeróżnych neurotycznych wzorców zachowań.
Np. nie tolerujemy innych, bo jak zaczniemy, to się rozpanoszą w naszym kraju. Zamiast więc podjąć politycznie i społecznie korzystne decyzje, podejmowane są głupie, ludzie potem wybierają jeszcze głupsze postawy, by racjonalizować nimi wszelkiej maści negatywności. I tak się to toczy od setek lat.
Nie tolerujemy jakichś zachowań, bo wierzymy, że w ten sposób je w kimś zmienimy. Lub wymusimy, że ta osoba wobec nas ich nie przejawi… A jest zupełnie inaczej!
Nietolerancyjność przyciąga do naszego życia to, czego nie akceptujemy i względem czego utrzymujemy opór.
Tolerancja więc to coś dobrego przede wszystkim dla nas.
Człowiek nietolerancyjny żyje po prostu jak niedojrzały bachor, który nie dostrzega jak sam siebie robi w jajo i zwala sobie na głowę kłopoty, których liczy, że uniknie utrzymywaniem negatywnej postawy.
Krytyka innych jako uzależnienie od dojenia trucizn kalibruje się na 120. Okazyjnie nie zaszkodzi kogoś skrytykować (najlepiej z uczciwą intencją unaoczeniania tej osobie co robi nie tak). Ale są ludzie, od których krytykę słyszy się NON STOP. A to oznacza, że osoby te same zmierzają w stronę jakości reprezentowanych np. przez kulty, paranoje, wilki w owczych przebraniach, strach i więcej. A co mają z tej krytyki? Ano dojenie negatywności. Radość z krytyki, z wywyższania się, z narzucania swoich opinii (zazwyczaj dziecinnych i durnych).
Możemy być tolerancyjni względem innych kultur ale musimy wybrać – jeśli nasza córka czy syn chce związku z kimś innej narodowości czy kultury, to co jest dla nas ważniejsze – szczęście naszego dziecka czy nasza durna postawa, którą mamy… skąd właściwie? Kto nam to przekazał, tę nietolerancyjność? Dlaczego ją podtrzymujemy? Dlaczego ją wybieramy? Dlaczego w ogóle ma dla nas jakąkolwiek wartość?
Co nam daje brak tolerancji? Poczucie wyższości? Poczucie bycia lepszym?
Przecież sama nietolerancyjność to dno, to niedojrzałość. Jak jesteśmy nietolerancyjni dla innych i czujemy się z tym lepsi, to jakby polać się tłuszczem ze starej ryby i sądzić, że pachniemy lepiej od innych.
Cnota tolerancyjności wiąże się z tym, co napisałem odnośnie otwartości. Możemy wybrać – podkreślę – MOŻEMY WYBRAĆ – tolerancyjność względem każdego wydarzenia i każdej ludzkiej postawy. Każdej. Każdej. Każdej.
Słowem – możemy porzucić każdą korzyść z trzymania trucizn w sobie. To tylko kwestia NASZEGO WYBORU.
Jeśli w naszym życiu coś nie działa, jest coś, co chcielibyśmy zmienić, to do zmiany nie prowadzi utrzymywanie w sobie jakichkolwiek negatywności, tylko odpowiednie działanie. Zaś na skuteczność działań wpływa nasza postawa. Jak jest nią zdecydowanie, odwaga, spokój, to prawdopodobieństwo osiągnięcia rezultatów pozytywnych jest większe, niż działanie z postawy niechęci, ofiary, itd.
Brak tolerancji najczęściej stanowi podstawę do projekcji własnych wewnętrznych zaniedbań – strachu, oporu, dumy, gniewu, żalu, winy, wstydu.
Nazywamy coś/kogoś innym (od np. NASZEJ kultury czy religii) i już – mamy kontekst, w którym możemy wylewać od siebie innym na głowę swój własny jad i syf. Przy czym w ten sposób w naszym życiu go nie ubędzie, tylko przybędzie.
Zapytajmy siebie – dlaczego powszechnie człowiek boi się nieznanego? Jaki ma sens ta postawa? Oczywiście tłumaczymy to sobie, że wzięło się sprzed iluś tam tysięcy lat, gdy człowiek wchodząc do nieznanej jaskini musiał być przygotowany do walki z drapieżnikiem. Wtedy było to prawdopodobne.
A dzisiaj? Czy wchodzimy do jaskini dzikiego niedźwiedzia? Ano nie. Więc to wytłumaczenie nie ma żadnego sensu. Możemy sobie zwalać za nie odpowiedzialność na geny ale już na tym Blogu wyjaśniałem “jak działają” emocje.
Wiemy już, że doświadczenia każdego człowieka są w 100% subiektywne. To CZŁOWIEK jest ich źródłem ale nie przyczyną.
To co utrzymujemy w sobie dąży do manifestacji czy tego chcemy, czy nie.
Więc największą głupotą jest utrzymywać w sobie negatywności i je usprawiedliwiać, projektować, tłumaczyć, wypierać, etc.
Wybór otwartości oznacza, że to co zamknięte w nas się ujawni. I wtedy dopiero okaże się kto jest odważny. Bo można skakać na bungee, jeździć bardzo szybko samochodami. Ale gdy do zmierzenia się będą własne demony, których siłą pokonać nie można – wtedy okaże się czy to naprawdę była odwaga, czy dziecinna brawura, czy zwykłe szaleństwo.

19. Elastyczność

Bardzo, bardzo praktyczna i pomocna cecha.
Wyobraźmy sobie co by było, gdyby drzewa nie były elastyczne? Byle silniejszy podmuch łamałby je. A tak dzięki elastyczności unikają złamania.
Więc – tzw. złamane serce – jak sądzimy z czego wynika? Z tego co ktoś nam zrobił? Ano nie, tylko z braku elastyczności (i otwartości). Z braku gotowości i niechęci do dostosowania się do panujących nowych warunków.
Ludzie cały czas znajdują nowe zastosowania dla drzew bambusowych – dzięki ich giętkości i wytrzymałości.
Zastanówmy się – czy chodzenie cały rok w jednym zestawie ubrań to wyraz praktyczności, czy głupoty? Więc dlaczego i my “chodzimy” cały czas z takimi samymi postawami do wszystkiego? I to zazwyczaj negatywnymi!
Czasem trzeba trzasnąć, potrząsnąć kimś (sobą), czasem być spokojnym, czasem radosnym, czasem rozważnym, czasem cicho, czasem głośno. Ale jeśli cały czas jesteśmy np. wściekli czy zestresowani – no to na pewno nie jest nic dobrego!
Z jakichś powodów globalnie ludzie opierają się i zmagają z tym, czego nie chcą. Nie zgadzają się, obwiniają, użalają, gniewają i liczą, że to coś zmieni na lepsze.
A, jak mówiłem już wielokrotnie – to czemu się opieramy trwa i rośnie w naszym życiu.
Elastyczność można opisać jednym słowem – “OK”.
To jedno słowo zapobiega cierpieniu.
Odeszła partnerka? Ok. Straciliśmy pracę? Ok. Ktoś nam dokucza? Ok. Jesteśmy uzależnieni? Ok. No problem!
A dzięki takiej postawie nie tracimy energii na opór, użalanie, obwinianie, gniewanie. Możemy więc wykorzystać ją na zadbanie o te obszary. Bo same o siebie nie zadbają!
Nie wyszło? Ok! Nie wyszło za setnym razem? Ok! Jedziemy dalej! Ok?
Widzimy, że praktykowanie tych cnót to po prostu jak najbardziej zdrowe, pożyteczne, korzystne postawy dla naszego zdrowia, samopoczucia. Mają realne przełożenie na nasze szczęście, umiejętność radzenia sobie z problemami.
Nie tylko leczą z cierpienia ale mu zapobiegają.
Zdajmy sobie sprawę w jakich obszarach naszego życia nie jest za dobrze, a nic w nich nie zmieniliśmy? Jakie są to obszary? Praca, relacja, zdrowie, hobby? Także w seksie warto od czasu do czasu coś urozmaicić.
Bo jeśli nie będziemy elastyczni i seks będziemy uprawiali tylko “po bożemu” – ona leży krzyżem, a on modli się o erekcją dłuższą, niż 2 minuty, no to sami na własne życzenie ograniczamy bardzo, bardzo szeroki obszar doświadczeń. Jeśli nie zastosujemy tantrycznych ćwiczeń, nie zaczniemy dbania o własną energię, a nawet nie otworzymy się na wiedzę o tym, no to sorry – będzie nam po prostu dużo gorzej, niż mogłby być. Raczej żadna kobieta nie pogardzi fajnym orgazmem. No chyba, że ma w sobie bardzo dużo winy i oporu przed przyjemnością.
Sprawdźmy także, w którym obszarze naszego życia ograniczamy się, jesteśmy uparci, niezmienni, a także na co zrzucamy odpowiedzialność za nasze postawy. Projekcje to nasz problem i tylko nasz.
Sprawdźmy, gdzie wierzymy, że NIE MOŻEMY się zmienić.
Bo każde “nie mogę” to nieuświadomione “nie chcę”.
Praktykowanie elastyczności to właśnie przyjrzenie się takim postawom i sprawdzenie czy naprawdę nie możemy…
Ileż osób wciska sobie kit, że nie mogą np. porozmawiać z kobietą, gdy prawda jest taka, że mogą ale są zbyt dumni nie chcąc narazić się na wstyd i winę, gdyby “odnieśli porażkę”. I jeszcze projektują te emocje na kobietę – że niby ich może odrzucić… A przecież oczywistym jest, że to oni odrzucają siebie i kobietę. Oraz własne emocje.
Elastyczność więc otwiera nam oczy na SZERSZY KONTEKST naszej rzeczywistości. Którą sami sobie uparcie przesłaniamy i wypełniamy tym co negatywne.
Elastyczność ma również niezwykle istotne przełożenie w pracy. Jeśli pojawia się nowy problem, no to raczej trzeba podejść do niego w nowy sposób. Bo gdyby istniało znane rozwiązanie, no to nie byłoby problemu. Tym samym elastyczność pomaga się rozwijać na wielu płaszczyznach – intelektualnej, emocjonalnej, psychicznej, finansowej i więcej!
Jeśli jednak nasze stare (starożytne) przekonania są dla nas ważniejsze, niż nowe “zdobycze” ewolucji, świadomości i rozwoju jako rasa ludzka (patrzę na was zwolennicy demonizowania i wypaczania seksualności ludzkiej!), no to kto sam siebie trzyma w Średniowieczu? To kilka epok temu!
Ale to samo tyczy się nienawiści, wstydzenia, obwiniania, setek, tysięcy różnych postaw… Kiedyś z tego należy wreszcie wyrosnąć, a nie robić w swoją “emocjonalną pieluchę” i narzekać, że nikt nie chce nas przewinąć.
A idioci ją sobie zdejmują siłą, rzucają komuś w twarz, kto im powie, że od nich śmierdzi, nie czyszczą się i zakładają spodnie, które od razu stają się brudne. I to w dzisiejszych czasach nazywa się normalnym.

20. Wspieranie

Jako że żyjemy na świecie, w którym wraca do nas to, co daliśmy innym (i sobie), postawa wspierania jest czymś, co się nam zwróci. Jest pozytywną inwestycją w swoją przyszłość.
Można to pokrótce opisać tak – jeśli jesteś wspierający dla siebie i innych, będziesz wspierany.
Najprostszy możliwy przykład – jak wesprzesz swoje ciało i dostarczysz mu niezbędnych składników odżywczych, to ono wesprze Ciebie. Dostarczy energii do działania, do wykonania różnych czynności.
W drugą stronę też to działa – jak je zaniedbasz, jak będziesz wtłaczał(a) w nie toksyny, trucizny (fizyczne czy emocjonalne), no to ciało zareaguje odpowiednio – pojawi się osłabienie, dolegliwości, choroby.
Jak będziesz inwestował(a) to samo w swoje życie, to zostanie w nim pomnożone. Czy to jakaś magiczna ezoteryka? Nie.
Kłóć się z kimś cały czas, to znajdziecie jeszcze więcej powodów do kłótni. Denerwuj się, wyszukuj powody do denerwowania, projektuj gniew, frustrację na innych i na świat, to znajdziesz więcej ludzi, którzy Cię będą denerwowali i doświadczysz więcej denerwujących sytuacji.
Wystarczy troszkę uczciwie poobserwować swoje życie i stanie się to jasne.
Jak podlewasz róże, wyrosną róże. Jak podlewasz kalafiory, wyrosną kalafiory.
To tajemnice życia! Sekrety odsłonięte na tajemnych konwentach magii anielskiej…! /s
A jak “podlewasz” zarozumiałość, to doświadczysz jej więcej w swoim życiu. I zgodnie z naukami Jezusa – belka będzie w Twoim oku, a w oczach innych ludzi będzie jedynie źdźbło. To poziom odpowiedzialności.
Odnośnie nauki – potrafimy latać w kosmos, rozszczepiać atomy, klonować komórki, a nauka nie może jednoznacznie określić jak właściwie wychować dziecko… nawet są wątpliwości co do okazywania czułości i miłości!
A każdy i tak wychowa ze swojego poziomu świadomości. I każdy zinterpretuje miłość po swojemu – u jednych będzie to prawdziwa miłość i troska wynikająca z mądrości, a u drugiego zwykła głupota, w tym usprawiedliwianie negatywnych zachowań, egoizmu, wciskanie mnóstwa uprzedzeń, negatywnych przekonań i postaw. Jedna osoba stanie się pozytywnym wzorcem do naśladowania, a druga będzie karać i obwiniać za błędy, bo sama także była tak traktowana i traktowała tak samą siebie.
Tak m.in. wygląda niska świadomość. Pojęcia nie ma co jest czym. Nie ma zdrowego rozsądku. Nie ma możliwości odróżnienia prawdy od fałszu. A że kobiety były męczone, dręczone i traktowane gorzej od przedmiotów przez setki lat, no to całą mądrość jaką przekazywały dziecku nie mogły przekazać lepiej, niż ich poziom rozwoju. Czyli mądrość również została zadręczona, zniekształcona, wypaczona.
I nie jest to niczyja wina.
Pora wrócić do “soli ziemi” i zacząć uzdrawiać to, co możemy uzdrowić.
Ilość szaleństwa jaka wyszła z niewielkiej ilości (na razie) komentujących na tym Blogu jest oszałamiająca.
Złamanej ręki nienawidzisz, uderzasz nią w ścianę? Szukasz winnych? Czy opatrujesz i chronisz? Co spowoduje, że ręka wróci do pełnej sprawności – troska czy nienawiść?
Mnóstwo ludzi uwielbia rozpływać się w poczuciu niesprawiedliwości, że oni tacy pomocni, tacy dobrzy, a źle się im dzieje. A jakby się dopytać, pogadać więcej, to nagle wyjdzie mimochodem, że zazdroszczą, nienawidzą, są skąpi, nieuczciwi względem siebie i innych, wstydzą się, obwiniają siebie lub innych, etc. Skrycie trzymają się tak wielu toksyn, że cudem jeszcze nie chorują na coś poważnego. Albo udawali, by tak naprawdę czerpać, doić od innych akceptację, uznanie, poklaski, uwagę…
Przypomnę, że kluczowe jest kim jesteśmy. To, co robimy – za to jesteśmy odpowiedzialni. Ale nasze życie kształtuje to kim jesteśmy. Oczywiście z wszystkimi zdroworozsądkowymi “klauzulami” – uśmiechanie się przez cały dzień nie odkurzy Ci mieszkania.
Zanim nauka udowodni cokolwiek, co piszę na tym Blogu, jeszcze sobie troszkę poczekamy… (większości oczywiście nigdy nie udowodni). A i tak nie zmieni to żadnego faktu, bo na rzeczywistość nie mamy żadnego wpływu. Mamy wpływ wyłącznie na swoją rzeczywistość, bo życie na tej planecie jest radykalnie subiektywne.
Natomiast my możemy sobie to sprawdzić bardzo szybko.
Żadna ilość zmagania, badań, ani eksperymentów nie zmienią nawet prawa grawitacji. Jest jakie jest i tyle. Deal with it. Jak zasadzisz kalafory i będziesz je podlewać, wyrosną Ci kalafory. Deal with it. Oczywiście nie zimą. Należy się dowiedzieć kiedy sadzić kalafiory i jak o nie dbać. Jak coś się nam będzie wydawać… no to żyjemy w świecie fantazji. A w niej urosnąć mogą co najwyżej urojenia i dalsze szaleństwo.
Słowem – jak chcesz lepiej dla siebie, zacznij realnie lepiej traktować i siebie, i innych. Więc konieczne jest odpuszczenie dumy (wykalibrowanej dużo niżej od tej cnoty), uraz, niechęci, winy, etc. Oraz zrezygnowanie z korzyści ich dojenia.
Nie są to żadne tajemnice. To tzw. “oczywiste oczywistości”.
Przestań obwiniać się za wpadki, to od razu będzie ich mniej. A z zaoszczędzoną energią i mniejszą ilością toksyn będzie Ci łatwiej wziąć się do porządnej roboty nad sobą.
Tylko oczywiście uwaga. Wszechświata nie da się oszukać. Jeśli powierzchownie wspieramy innych, a potajemnie oczekujemy nagrody, wdzięczności, no to nasza INTENCJA jest błędna. A intencja to klucz.
Na koniec zadam pytanie – jak ma się do tego nauka? Jeśli tak ufamy nauce i za niezbędne do uwierzenia w cokolwiek uznajemy dowody, to proszę – niech ktoś udowodni, że druga osoba żyje np. elastycznie lub tolerancyjnie!
Kto udowodni, poda dowody, że ktoś rozpoznał i porzucił korzyści z dojenia nienawiści do swojej matki, bo go nie traktowała jak prawdziwego mężczyznę? Czy da się sprawdzić, że ktoś przeprowadził proces wybaczenia?
Widzimy – dojrzałość, to jacy jesteśmy to sprawa w 100% WEWNĘTRZNA oraz SUBIEKTYWNA. Nie ma możliwości zbadania tego (innego od wykalibrowania poziomu świadomości). Nasza własna uczciwość jest niezbędna.
A jak ma się to wszystko do uzależnienia?
Uzależnienia to choroba życia nieświadomego, w którym nie występują praktycznie żadne pozytywne postawy. A także to życia z niezrozumieniem, że bycie np. hojnym nie usunie już działających, negatywnych mechanizmów – np. ucieczki od poczucia winy.
Jak mówiłem – to, że dbasz o róże, nie oznacza automatycznie, że dbasz o kalafiory!
Jeśli żyjesz urojeniami, że ktoś da Ci akceptację czy wartość, bo poświęciłeś tej osobie setki godzin… no to pora się przygotować na ból związany z roz(OD)czarowaniem!
Niezbędne działania to za mało (aczkolwiek są również krytycznie ważne). Sprawa klucz to poziom BYĆ.
Zacznij żyć trzeźwo. Jak czegoś nie rozumiesz, to nie daj się omamić bełkotowi umysłu. Sprawdź to w swoim życiu. Jak nie rozumiesz, że człowiek wybiera tylko to, co uznaje za dobre, to sam sprawdź, że wybierasz porno, bo w tym momencie uznajesz je za dobre. A nie rozwijaj historię jak to INNI coś zrobili. Skup się na sobie!

Podziel się tym artykułem!

Napisz komentarz!

Zasubskrybuj
Powiadom mnie o
guest
6 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Kamil

Jeżeli wolno mi się odnieść do komentarza Tymoteusza, według mnie najlepiej sprawdza się zasada: Pytaj tych co potrafią słuchać i odpowiadaj tylko tym którzy potrafią pytać.
W kontekście mojego doświadczenia oczywiście, Pan Piotr pewnie się jakoś odniesie do tego :)
Pozdrawiam wszystkich.

Tymoteusz

Czy uważasz z perspektywy Twoich doświadczeń, że większości ludzi nie da się pomóc, ponieważ sami tego nie chcą?

Łukasz

Witaj Piotrze moje życie stanęło w miejscu i nie wiem co dalej.Rok temu jak byłem uzależniony to chciałem mieć dziewczynę,samochód,powodzenie u kobiet itd,a jak teraz to mam nie umiem tego docenić.Czytając Twoje materiały przekonałem się,że nic z zewnątrz nie daje nam szczęścia wiec teraz to nawet nie mam żadnych celów.Jak oglądam innych ludzi w internecie i patrzę jak Oni mają swoje pasje,hobby a ja nic takiego nie mam… jestem obojętny i nie zależy mi na niczym.Czy moim celem w życiu takim głównym ma być poszerzanie świadomości?Sam już nie wiem co robić.

Łukasz

Ogólnie niedawno miałem wypadek samochodem,na szczęście nic mi się nie stało lecz auto do kasacji.Po tym wypadku miałem chwile dołka,ale z drugiej strony ucieszyłem się ,bo dzięki temu mogę docenić bardziej życie i wejść na nową ścieżkę.Właśnie po tym wypadku wróciłem do porno na 3 dni,ale czułem ból i sam zacząłem przerabiać program od nowa tym razem jescze z większym zaangażowaniem i świadomością.Przez ostatni rok zaglądałem jeszcze na strony porno,a teraz chce być całkowicie wolny od pornografii.Co do celów to postawiłem sobie,że bede zbierał pieniądze w banku żeby za x lat być wolnym finansowo.Chodzi mi o to bardziej,że to takie normalne a kiedyś człowiek to jarał się mega jak coś miał kupić nawet jakąś małą rzecz.Zauważyłem,że jak zwrasta świadomość,radość to można osiągnąć coś bez pragnień np kiedyś bardzo chciałem gdzieś pojechać a w tym roku byłem tam na spontanie bez planowania.Jak jestem radosny to wszystko wydaje się takie łatwe i do zrealizowania.Ogólnie to chciałbym mieć więcej chcęci do życia i motywacji,ale ego jest leniwe bardzo.Załóżmy,że mam cel związany ze sylwetką ale nie ma tego czegoś tej takiej euforii,żeby zapierdalać na siłowni.

Podobne Wpisy:
Co to jest samotność, czy istnieje i dlaczego ludzie “przez nią” cierpią? (Część 2)

Co to jest samotność, czy istnieje i dlaczego ludzie “przez nią” cierpią? (Część 2)

Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy temat samotności! Część 1 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► Co to jest samotność, czy istnieje i dlaczego ludzie “przez nią” cierpią? (Część 1). Przedstawię w OGROMNYM  skrócie to jak patrzę na życie osoby samotnej w dzisiejszym świecie. Ale zanim się tym zajmiemy, raz jeszcze – odczucie samotności to stan niedojrzałości,… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 25
Cnoty (Część 13) – Zdrowy rozsądek-świadomość, Sprawiedliwość

Cnoty (Część 13) – Zdrowy rozsądek-świadomość, Sprawiedliwość

Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy temat cnót charakteru! Części 1-12 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► Cnoty (Część 1) – Wstęp i szczerość. ► Cnoty (Część 2) – Ciężka praca, Odwaga. ► Cnoty (Część 3) – Moralność, Ciepło, Pracowitość/Pilność, Niefrasobliwość. ► Cnoty (Część 4) – Wytrwałość, Dobry/uprzejmy, Bycie pomocnym, Pozytywny. ► Cnoty (Część 5) – Rozważność,… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 0
Czy “Nowy Rok” Ma Znaczenie i Co Nieco o Motywacji

Czy “Nowy Rok” Ma Znaczenie i Co Nieco o Motywacji

Witam Cię serdecznie! Jako, że weszliśmy w nowy rok, chciałbym krótko odnieść się do popularnych noworocznych postanowień jako mechanizmu motywacyjnego i sprawdzić czy w nowym roku kryje się jakaś tajemnicza wartość wspomagająca motywację. Odpowiem na początku, a następnie to uzasadnię. Otóż w nowym roku nie ma niczego magicznego. Niemniej każdy MOTYW, by podjąć się odpowiedniej… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 13
Święta 2021!

Święta 2021!

Ho ho ho! Święta! Jupi! \o/ Dlaczego się cieszę? Bo choinka, prezenty i pełen stół? Nie (nie tylko ;) ). Bo jest to czas, gdy miliony ludzi wybiera kolosalnie wyższe jakości, niż każdego innego okresu w roku. To się da odczuć. Większość ludzi oczarowuje się stroikami, światełkami, itd. i uważają, że to “wprowadza świąteczny klimat”.… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 4

WOLNOŚĆ OD PORNO