Dni
Godzin
Minut
Sekund

Ilość Wolnych Miejsc:
/

Witam Cię serdecznie!

Wracamy do tematu strachu. Dziś część trzecia. Poprzednie znajdziesz klikając na linki poniżej:
O Emocjach - Strach (Część 1)
O Emocjach - Strach (Część 2)

Wszyscy znamy strach. Ale jak świadomi go jesteśmy?

Zacznijmy się obserwować, gdy czujemy strach. Co wtedy robimy? Co podpowiada nam umysł? Jakich działań się podejmujemy, a jakich nie?

Bez tej świadomości będziemy tkwili, niczym muchy w pajęczynie. W pajęczynie własnej nieświadomości. A nie zewnętrznych okoliczności.

Nawet jeśli strach nie będzie duży, nasze podświadome nawyki zadziałają. Tym lepiej jeśli jest niewielki. Dzięki temu możemy zyskać świadomość samego siebie i skorzystać z niej w obliczu większego strachu.

Bowiem jest tylko jeden strach. Jeden rodzaj energii. Strach przed śmiercią. A więc strach przed czym?
Boimy się śmierci, gdyż uważamy ją za coś złego lub, że dopiero po niej nastąpi coś złego.
Dla wielu osób jest to największe zło i niesprawiedliwość - śmierć. Porozmawiamy o niej szerzej w następnym artykule.

Z poprzednich części serii O Emocjach - Strach wynikły ciekawe dyskusje na wiele tematów.

Jedna osoba podzieliła się swoim doświadczeniem mówiąc, że kilku większych i silniejszych od niej jegomościów, gdy poczuło strach tej osoby, zaatakowało ją. Zaś inne osoby nadal próbowały przekonać nas (czyli próbwały przekonać same siebie), że strach jest potrzebny.

Pamiętajmy o jednym. Nasz świat to miejsce różnych form energii. A to oznacza, że wszystko wibruje. Każda cząsteczka wibruje, nic nie jest nieruchome. Bowiem przepływa przez nie wieczna, nieskończona energia. I dzięki manipulacji tą energią uzyskujemy różne rezultaty. Nie tylko w fizycznej reprezentacji świata. Ale również emocjonalnej, psychicznej i każdej innej (a jest ich trochę).

Zarządza tym nasza Świadomość. To, jak bardzo jesteśmy przebudzeni determinuje z jak dużej części naszej podświadomosci zdajemy sobie sprawę i jak/czy nią zarządzamy, a także dzięki poszerzeniu kontekstu świata i tego, co doświadczamy możliwe jest mądrzejsze zarządzanie.

Większość żywych istot jest jednak wciąż w niskiej świadomości kierowanej przez zwierzęce instynkty. To nie zmieniło się przez tysiące lat.

Świat jest w ciągłym procesie zwiększania świadomości. Można to nazwać - przebudzenia. Musimy o tym wiedzieć, by po prostu z troski dla siebie i o innych postępować odpowiednio.

Co robimy, gdy ktoś kogo kochamy śpi? Jak się zachowujemy? Staramy się tej osoby nie obudzić, prawda? Ale dlaczego? Żeby spała w nieskończoność? Nie! Wiemy doskonale, że w końcu sama się obudzi. Więc o co nam chodzi? O to, by moment, gdy się obudzi sama był dla niej jak najbardziej przyjemny. To samo przecież robimy sami dla siebie. Jest nawet powiedzenie - "Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz". Jakie to prawdziwe!

Dlatego również mówiłem - co dajemy, wraca do nas (zazwyczaj pomnożone - na tym opiera się każdy biznes). Inni ludzie to nasze lustrzane odbicie. To jak dbamy o przebudzenie innych osób jest dokładnym odbiciem tego, jak dbamy o swoje i czy w ogóle chcemy "wstać z łóżka".

Świadomość strachu to koszmar. To zły sen przekonujący nas o tym, że taka jest rzeczywistość. Jednak nie zdajemy sobie sprawy, że trzymając się strachu, sami decydujemy się, by przeżywać ten koszmar. Wcale nie musimy. Ale o tym mówiłem nieco wcześniej - z jak dużej części siebie zdajemy sobie sprawę oraz czy i jak nią (sobą) zarządzamy.

Dlaczego decdujemy się na życie w koszmarze? Bo ten sam sen śni miliardy różnych istot na Ziemi, wliczając większość ludzi. I nieświadomość tych ludzi nie zostaje ujawniona. Więc zarządza ich życiem ego. I w zdecydowanej większości przypadków ego nie zależy, by przekroczyć świadomość Strachu.

I jeśli utrzymujemy w sobie energię strachu, ona rezonuje ze stłumionym strachem innych. A także zwierząt i roślin.

Zwierzęta nie atakują, bo są dzikie, złe, nienasycone, krwiożercze. Zwierzęta są kochające. Jednak, podobnie jak ludzie, mają zautomatyzowaną część świadomości działającą automatycznie od dostarczonej do niej energii. Jeśli wyczują wibrację strachu, ich wewnętrzny system nawigacji powie im jedną rzecz - "Ofiara". Ale przecież SAMI TO WYBIERAMY!!!
Zwierzę jest wdzięczne, że wyczuwa ofiarę - dzięki temu wie, że świat się troszczy o nie - dał mu możliwość przeżycia - jedzonko. Ono nie atakuje, bo jest złe. Ono atakuje, bo troszczy się o siebie. Zaś my sami wysyłamy jej sygnał - "zaatakuj mnie, jestem Twoją ofiarą".

To oznacza, moi Mili, odpowiedzialność.
Większość ludzi niestety nie rozumie nawet, co oznacza odpowiedzialność za własne słowa i czyny. Więc jeszcze zapewne troszkę poczekamy, aż świat zrozumie co to znaczy odpowiedzialność za własne emocje (i wibracje). Podkreślę - poziom odpowiedzialności za dany aspekt oznacza jak odpowiadamy w obrębie tego aspektu. Jeśli zrzucamy odpowiedzialność, czyli nie odpowiadamy osobiście, bo nie chcemy, nasza odpowiedzialność jest bliska zeru. Jeśli odpowiadamy w pełni ale obwiniamy samych siebie, nasza odpowiedzialność również jest niska. Natomiast jeśli odpowiadamy w pełni ale z troski i dążąc do poprawy z uwzględnieniem dobra wszystkich - nasza odpowiedzialność jest ogromna. I doprowadzi do ogromnie pozytywnych rezultatów. Bo zawsze znajdziemy w świecie odbicie naszej odpowiedzialności.

Zauważmy, że przekonanie - "Wygrywa silniejszy" jest absolutną bzdurą. Gdyby tak było, ziemią rządziłyby nosorożce, czerwone mrówki albo bakterie i nic innego, by nie istniało poza nimi. A jednak tak nie jest. Jest zachowany balans, harmonia (no już nieco mniejsze ale pomimo naszych usilnych starań świat jeszcze się nie rozp***ił). Każda istota ma tu swoje miejsce. I nawet te najsilniejsze nie robią niczego, by udowodnić swoje miejsce na Ziemi. Nie walczą z innymi z poziomu pychy i wstydu - by pokazać, uzasadnić czy zwiększyć swoją wartość. Kierują się oczywiście programami ale nie jest to absurdalne.
I nie przeradza się w absurd, bo zwierzęta nie stawiają oporu swoim emocjom, światu i samym sobie. Dlatego niechciane aspekty nie zostają wyparte i nie rosną w podświadomości. Tylko ludzie zaczęli walczyć sami ze sobą (między sobą i w obrębie tylko swojej istoty), gdyż wmówienie braku akceptacji samego siebie (odebranie świadomości bezwarunkowej miłości - dodanie do niej warunków) był i nadal jest najprostszym i skutecznym sposobem kontroli dla własnego zysku. Zyskać coś ujmując innym - takie działanie wynika właśnie ze strachu - ze świadomości odłączenia od Źródła Bezwarunkowej Miłości.

Jeśli terrorysta strzela na zewnątrz, to jest w nas. To uniwersalna prawda. To z czym jesteśmy dopasowani wibracyjnie, to będzie naszą rzeczywistością.

Mówienie więc - "Boję się terrorystów" to jest jak powiedzenie - "Zapraszam terrorystów do siebie! I weźcie ze sobą znajomych!" (naprawdę myślicie, że obecny problem z uchodźcami to jest ich problem? To nasza wibracja ich ściąga! Oni to nasze odbicie! I jak postępujemy z nimi, postępujemy sami ze sobą - ciekaw jestem jaki opór ujawni to stwierdzenie)
Tak przemawia nasze ego. Liczy na brak naszej odpowiedzialności - na oddanie kontroli naszej podświadomości, np. trzymanych urazom i stłumionemu strachowi.

"Boję się XYZ" oznacza tyle - "Wybieram trzymać się wibracji strachu DLA XYZ, gdyż wierzę, że ta wibracja odstraszy XYZ ode mnie, że ten strach odepchenie ode mnie XYZ". Ale rzeczywistość jest taka, że im bardziej się boimy, tym większą zgodność tworzymy z XYZ i prędzej czy później XYZ pojawi się w naszym życiu (bo podobne przyciąga podobne, to nie przeciwieństwa się przyciągają!). Rzeczywistość jest odbiciem tego, co podpowiada nam ego! Jest zawsze odwrotnie, niż myślimy na bazie niskich emocji!
A jeśli nawet nie znajdziemy w naszym życiu fizycznej, bezpośredniej formy XYZ, to zawsze włączymy jakiś program telewizyjny czy obejrzymy wiadomości w internecie, które potwierdzą nasz strach, czyli dadzą nam pretekst, by trzymać w sobie tę toksynę i odbierać sobie zdrowie, bo "cośtam" XYZ.

A ego i tak podpowie - "Ale strach jest nam potrzebny!"

Pozwól, że zapytam - "Do czego?"

Cały czas słyszę od mnóstwa różnych osób:
- Stresuję się pracą.
- Stresuję się remontem mojego mieszkania.
- Stresuję się randką.
- Stresuję się wszystkim, już tak mam.

Etc.

Oznacza to, że generujemy w sobie emocję strachu, gdyż postrzegamy coś w tych sytuacjach jako zagrożenie. Następnie zmagamy się z tą emocją, co ją tłumi (i to już przeczy gadaniu, że strach jest potrzebny, bo gdybyśmy naprawdę w to wierzyli, to byśmy się z nim nie zmagali). Rośnie w nas wibracja zagrożenia. Zestrajamy się więc z sytuacją, przed którą próbujemy się ochronić strachem.
I co się stanie? Przy kluczowym pytaniu podczas rekrutacji na ważne dla nas stanowisko "zapomnimy języka w ustach". Na randce będziemy spięci i palniemy jakąś głupotę lub zachowamy się dziwnie, co zniszczy seksualny klimat. W pracy trudno będzie się nam skoncentrować i popełnimy jakieś niedopuszczalne błędy. Będziemy wiecznie zmęczeni. Przy remoncie nowego mieszkania zawsze znajdziemy coś, co potwierdzi nasze obawy i potem będziemy mieli pretekst, by czuć się jak ofiara, bo jakaś płytka jest trochę krzywo i nigdy tak naprawdę nie zagości w naszym nowym domu miłość.

Pamiętajmy, że istotne jest tutaj zarządzanie swoją świadomością, a nie walka ze strachem. Ja nie jestem James Bond połączony z Bearem Gryllsem i niczego się nie boję. Ależ czuję strach. Jednak wiem, że jest to ujawniająca się z mojej podświadomości energia - oczyszcza się wielkie obciążenie mojej świadomości, czyli mnie i mojego życia. Oczyszczam się z niego, a jak nie puszcza, dochodzę do sedna - jaka jest przyczyna tego strachu? Pozwalam się jej ujawnić i rozpuszczam jej w mojej bezwarunkowej akceptacji.

Wiem dobrze, że umysł wielu podejmie krzyk - "Łatwo ci mówić! Spróbuj się tu nie bać napadu jak mnie już napadli 10 razy!"

Właśnie o tym mówię. To jest niechęć do stania się świadomym. Wibrujemy strachem. To przyciąga kolejne napady. Nie dlatego, byśmy jeszcze bardziej trzymali się strachu. Strach rośnie, gdyż się go trzymamy i tłumimy. Bo przecież zawsze potem możemy zrobić coś, co "przyniesie" nam ulgę, np. oglądamy porno. Dzięki trzymaniu się strachu możemy grać ofiarę i robić wszystko, na co przyjdzie nam (naszemu umysłowi kierowanemu chaosem podświadomości) ochota i będziemy mieli doskonałe usprawiedliwienie.
Więc gromadzimy strach w podświadomości, przez co jego energia i wibracja rośnie, a więc przyciąganie strasznych sytuacji do naszego życia staje się silniejsze.

Jednak możemy zacząć obserwować swój strach i zdać sobie sprawę, że strach nie chroni, tylko jest przyczyną naszych nieszczęść.

Właśnie to co czujemy - to napięcie, ten stres, a może przytłaczające uczucie strachu to jest dokładnie to, co zasila nieprzyjemne wydarzenia. To jest dokładnie również ten moment, że możemy WYBRAĆ, aby przestać się opierać tej emocji i zacząć się z niej oczyszczać. I puścić wszelkie racjonalizacje, że jak przestaniemy się bać, to stanie się coś złego. Nie. Ewentualnie stanie się, gdy znów zgromadzimy go w sobie. Bo nasza podświadomość doprowadzi do wydruku swojej zawartości.

Spójrz na swoje życie - to jest dokładny wydruk Twojej podświadomości, a także tego, co utrzymujesz w świadomości. To wszystko - to cała tajemnica na temat życia. Enjoy! Podkreślę - nie myśli kształtują nasze życie ale działania podjęte na bazie naszej świadomości.

Do zmiany poziomu BYĆ (z którego wynika ROBIĆ i MIEĆ) wystarczy NIEOCENIAJĄCA (akceptująca) świadomość. Obecność NAS. Nie umysłu. Nie ego. NAS. Obecność JAM JEST. Świadomość bycia przebudzającą się istotą większą od jej dotychczasowych doświadczeń.

Przykładowo napaści to jest coś, co sami wybieramy jako język naszej osobistej komunikacji ze światem. Dzięki napaściom świat daje nam możliwość wewnętrznego oczyszczenia ze strachu i świadomości ofiary.
Sami to wybieramy (i sami możemy to zmienić), bo sami trzymamy się dużej ilości niskich energii oraz programów "Świat jest niebezpieczny", "Zawsze mi się coś przydarza", "Dlaczego zawsze ktoś musi doczepić się do mnie!?", "Muszę się bronić". Itd. Najpierw tym wibrowaliśmy (bo np. wibrowali tak nasi rodzicie i my niewinnie wzięliśmy to na siebie), potem to przyciągnęło napaść.

Świat niczego nam nie odmawia. Ale zasada jest jedna - intencja i energia. Jeśli naszą intencją jest szczęście, to ujawnione zostanie z nas wszystko, co blokuje odczuwania szczęścia naturalnie, bez niczego z zewnątrz. I naszą odpowiedzialnością jest odpuszczenie tego, co nie jest zestrojone ze szczęściem, czyli z płynącą z naszego wnętrza radością dodawaną do życia.
Zmierzymy się ze wszystkim, przez co nie czujemy radości. I gdy ujawni się - czy puścimy to? Czy będziemy się wstydzić, użalać, gniewać, walczyć, zmagać? Czyli odpowiemy tak jak do tej pory?

Jeśli stresujemy się randką - trzymamy się niezwykle niskiej energii, która będzie śmigała w naszym otoczeniu. Wypełni przestrzeń między nami, a kobietą, co bardziej wrażliwi ludzie odczują jako nieprzyjemna atmosfera. Kobiety po prostu w momencie wyboru (umówić się na drugą randkę czy nie?) powiedzą nie, bo nieświadome wyczują energię braku mężczyzny. Staną się jego odbiciem. Strach przyciągnie różne niskie doświadczenia, zablokuje przyjemne i udzieli się kobiecie. Stresujemy się, bo wierzymy, że ten strach pozwoli nam uniknąć tego, czego nie chcemy ale jednocześnie nie chcemy się bać, więc blokujemy energię strachu zamykając ją w nas. Ale gdybyśmy byli całkowicie świadomi tego, co dajemy i co do nas wraca, dostrzeglibyśmy, że strach powolutku burzy to, co staramy się zbudować. To jest powszechnie nazywane zmaganiem się w/z życiem.
No właśnie - kierujemy się tym, czego nie chcemy, a nie tym, co chcemy (nieCHCĘ powtórzyć porażki). Czego więc chcemy?! Przestańmy się tego wstydzić i bać! Przecież to inni ludzie, którzy również bali się i wstydzili samych siebie nauczyli nas, że coś z nami jest nie tak. Ile jeszcze mamy sami walczyć o udowadnianie sobie i innym, że nieJESTEŚMY do dupy?

2+2 = 4. Kto się nie zgodzi?
Człowiek = piękna i wartościowa istota.

Oba równania są prawdą.

Czy możemy wyobrazić sobie jak wszystko idzie wspaniale i przyjemnie dla nas i dla kobiety? Jak oboje jesteśmy zadowoleni ze swojego towarzystwa? Czy możemy już teraz POCZUĆ się dobrze z naszym sukcesem i przestać opierać się porażce? Dostrzegasz różnice w obu postawach? To właśnie tutaj jest moment, który determinuje w większości przyszły rezultat.

Po co ten strach? Umysł podpowie tysiące racjonalizacji:
- Bo nie wiem czy mi się spodoba.
- Bo nie wiem czy ja jej się spodobam.
- Bo zawsze jak dochodzi do momentu pocałunku to coś się nie udaje.

Zgadnij dlaczego!?
Pragniemy kontroli i bezpieczeństwa, bo uważamy, że znajdujemy się w niebezpieczeństwie. Że coś jest w nas nie tak i to zostanie ujawnione, a potem rozniesie się po świecie i wszyscy będą już wiedzieli jacy jesteśmy. Może powiemy coś głupiego, a ta kobieta nie będzie miała nic lepszego w życiu do roboty, tylko za cel swojego istnienia obierze sobie powiedzenie wszystkim swoim koleżankom jacy głupi byliśmy lub co głupiego palnęliśmy (bo przecież WIEMY JAKIE SĄ KOBIETY. Nie, one takie czasem są, bo w to wierzymy), a potem każda z nich zrobi to samo i po tygodniu będą mówić o nas w telewizji i różnych programach wyśmiewających dziwnych ludzi.

Ale to nasz własny strach. Tak bardzo nie chce zostać ujawniony i odpuszczony. Widzisz jak on walczy sam o siebie, a nie o Ciebie!

Dostrzeżmy wreszcie, że istnieje w nas inne życie - ego. I ono robi, co może, by przeżyć. Jeśli jego przeżyciu przy okazji posłuży nasze zdrowie czy szczęście, czy udana randka - ok, zatroszczy się o to. Ale zazwyczaj tak nie jest. I ono skorzysta z naszej nieświadomości, by zrobić coś, w kluczowym momencie, np. zacząć kaszleć, gdy już prawie złączyliśmy usta z kobietą. Wszystko, byśmy jeszcze mocniej zasilili tkwiące w nas negatywne przekonania różnymi emocjami, w tym poczucia winy, strachu, żalu, wstydu i gniewu.

Myślisz, że telefon teściowej, gdy idziesz wreszcie po tygodniu z żoną do łóżka to przypadek? Nie! Teściowa doskonale czuje Wasze wibracje strachu, wstydu i bezsilności i tym telefonem pomaga Wam je z Was wydobyć! Ale jeśli wybieramy opieranie się teściowej, a nie własne oczyszczenie...

Pamiętajmy, że w życiu mamy tylko jedną osobę, którą zarządza naszym szczęściem, nieszczęściem, porażkami i sukcesami. To jesteśmy my sami. Nie politycy, nie Illuminaci, nie pani Zosia ze spożywczego, nie nasza eks, która nas zraniła, nie nasz szef, nie nasi Klienci, nie nasi rodzice, nie teściowie, nie wredny wykładowca, który trzeci raz nie zaliczył nam egzaminu. Tylko my.

Jedna osoba. Jedna osoba, która nosi na plecach swojej nieświadomości bagaż emocji i przekonań. I wystarczy tylko ujawniać je jedno po drugim i oczyszczać się dzięki swojej nieoceniającej świadomości. Dzięki temu zniknie ciężka energia. Przestaniemy wibrować energią porażki, czyli przestaniemy być magnesem dla doświadczeń tego typu.

A jeśli nie chcemy wzrostu, to oznacza, że z obecnych i przeszłych doświadczeń mamy jakieś korzyści. Z tych wszystkich nieudanych randek, nawet setek nieudanych randek mamy korzyści! I jeśli ich nie ujawnimy, możemy boksować się z własną podświadomością i nic z tego nie będzie oprócz obitej twarzy.

Pamiętajmy, że odczucie strachu NIE JEST wezwaniem, by zacząć coś robić. To niska świadomość. Działanie nie zmieni bycia. Działanie wynika z bycia! Działanie oparte na niskiej świadomości po prostu ją zachowa i najczęściej pogłębi. Dlatego trzeba zmienić poziom BYĆ. Zmienić intencję, zmienić świadomość. Gdy czujemy strach - zatrzymajmy się. Stańmy się świadomi swojego wnętrza. Bo to ono prowadzi nas przez życie i to ono zestraja nas z wnęrzem innych osób.

Jak chcesz mieć udane randki, jeśli pozwalasz kierować się napięciem zgromadzonym lata wcześniej, gdy wyśmiewali się z Ciebie silniejsi koledzy? Przecież dokładnie ci chłopcy siedzą obok Ciebie na tej randce i nadal śmieją się z Ciebie. Ta randka nie uzdrowi tej rany. Nie każda kobieta ma w sobie tyle miłości, by pójść z Tobą do łóżka widząc jak cierpisz (nawet nie będąc tego świadomą).
Zazwyczaj to kobiety potrzebują miłości od nas, np. w formie braku oceniania ich pożądania, ich potrzeb, ich "ryzyka", by odbyć stosunek seksualny z obcym mężczyzną w świecie, który tak kieruje się zgromadzonymi w podświadomości urazami, że atakuje nasze kochane kobiety, nasze uśmiechy, nasze kwiaty, nasze słońca, nasze piękniejsze połówki tylko za to, że wybrały, by cieszyć się swoją seksualnością.

No ale jeśli nadal nasz pyszny umysł przekonuje nas, że leczenie to co najwyżej łyknięcie tabletki czy wypicie piwka lub zapalenie papieroska, a potem jazda! jazda! jazda! trzeba się przełamać!... a te wszystkie banialuki o emocjach, uzdrawianiu, wewnętrznej pełni i miłości to wyssane z palca głupoty, by oczarowywać tych, co trzymają się głupiej nadziei...

Rozejrzyj się nieco bardziej po świecie. Wyjmij głowę z tyłka i zobacz, że to działa. Owszem, niektórzy dają się oczarować ale dlatego, że to wybierają. Ale inni uzdrawiają się, bo taka jest ich faktyczna intencja. Pozwalają sobie na to.

Nie wiem czy powinienem mówić ale wszystko na tym świecie to placebo. Zaś my wybieramy, co dla nas działa, a co nie.

Tylko ktoś nam kiedyś powiedział, że jak coś nie działa, to trzeba zacząć się:
- Opierać.
- Bać.
- Nienawidzić.
- Walczyć.

Zamiast:
- Zaakceptować.
- Wybrać coś innego z troską.
- Oczyścić się z ewentualnych nagromadzonych złogów toksyn bez wstydu, poczucia winy czy żalu.

No bo ludzkość biła się i nadal bije o wszystko. Zabija. To takie symboliczne - te wszystkie wojny na świecie.

Uważamy, że śmierć tego, co złe jest dobrym wyjściem. Dlatego o śmierci pogadamy następnym razem.


Pozdrawiam Cię gorąco,
Piotr Kruk

Jeżeli znalazłeś w tym artykule coś dla siebie, masz pytanie lub chcesz się czymś podzielić - poniżej zostaw komentarz!



Zostaw komentarz!

Podziel się tym artykułem!

Napisz komentarz!

Zasubskrybuj
Powiadom mnie o
guest
14 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Piotrek

,,Nie wiem czy powinienem mówić ale wszystko na tym świecie to placebo. Zaś my wybieramy, co dla nas działa, a co nie.”

To brzmi ciekawie, no nie powiem. Pamiętam jak się uczyłem samoobrony, wybrałem konkretnego nauczyciela i jego program ale wcześniej miałem w głowie chaos, każdy z tych różnych nauczycieli których znałem wydawał się na swój sposób sensowny a ja miałem poczucie no ,,że już kurwa nic nie potrafię!!”. Później wybrałem jednego, podążałem tą ścieżką, poczułem się kompetentny i patrząc z perspektywy widzę że w sumie mogłem wybrać większość z tych nauczycieli(co nie zmienia faktu że byli gorsi i lepsi) ale przede wszystkim należało uwierzyć że się da radę i trzeba rzetelnie pracować. Tak się zastanawiam czy to własnie była ta zasada którą wspomniałeś w praktyce?

Dziś jestem chory i te leki które biorę różnie działają choć powiem szczerze że jestem negatywnie nastawiony do leczenia konwencjonalnego i w ogóle przewlekłego chorowania do końca życia, m.in. dlatego szukam metod alternatywnych tak jak Ciebie już wypytywałem. To jest ta sama zasada? Że ja wybieram co działa?

Pozdrawiam :)

Piotrek

,,W przypadku choroby. Jaki jest grunt, na którym chcesz się leczyć?
– Choroba – coś złego, kara, buuu, nie chcę, trzeba walczyć, usunąć to z mojego życia.
– Lek – o, on pomoże, potrzebuję go, muszę go mieć, by walczyć z chorobą.
– Ja sam – nie chcę tej choroby, gdyby nie ona, mógłbym teraz tyle zrobić, ogranicza mnie, to ona jest winna mojego nieszczęścia.

Jeśli tak, nie licz, że wyzdrowiejesz, bo, mam nadzieję, że jest to jasne na tym przykładzie – że to Ty tworzysz chorobę w sobie.”

Właśnie nie do końca wiem czy rozumiem. Ja takie ostre problemy mam od 1.5 roku(mniej więcej jak się pojawiłeś z wywiadem z Feniksem) a od pół roku inwalidztwo. Jak wcześniej były ataki choroby to rozpacz mnie ogarniała(choć nie było tak źle jak teraz) i byłem wściekły tak na serio bardzo. Nawet parę miesięcy temu tak było. Teraz jest trochę inaczej, pomimo tego że właśnie myślę tak jak wcześniej(lipiec mamy! LATO!) ,,nie chcę tej choroby, gdyby nie ona, mógłbym teraz tyle zrobić, ogranicza mnie, to ona jest winna mojego nieszczęścia.” to teraz jednak się chyba tak nie wściekam, jakby, nie szarpię się tak z tymi ,,łańcuchami” choroby bo i tak ich nie rozerwę. Ale czy jest tak jak piszesz:

Zmień swoje postrzeganie jako pierwsze, na razie bez żadnych zewnętrznych modyfikacji.

– Pełen miłości, kochający mnie sygnał w ciele odnośnie mojej dotychczasowej świadomości braku miłości samego siebie.
– Akceptuję moją chorobę, kocham ją i jestem jej wdzięczny.
– Akceptuję i kocham siebie wraz z tą chorobą. Przestaję walczyć ze sobą i z moją chorobą.
NAWET DO KOŃCA ŻYCIA.

O, to jest dopiero grunt pod zdrowie.”

to też bym nie powiedział, może gdzieś pomiędzy. Słyszałem że takie podejście bojowe własnie powoduje somatyczny konflikt w ciele, coś jakby ,,wojnę domową” ;)

<>

Tak trochę odchodząc na bok. To skąd np się bierze to że jednego weźmie nowotwór a innego jakaś przykładowo choroba autoimmunologiczna mimo że w obu przypadkach mamy do czynienia z brakiem miłości do siebie?

,,Jakoś każdy zignorował tę uwagę. Zero komentarzy.”

No właśnie a jak patrzysz na interwencję w takim przypadku? Nie wtrącać się czy raczej ,,ludzie się zastanawiają co wypada a co nie, a ja się troszczę o ludzi i się wtrącę!”?

,,Choroba nie jest zła. Tylko my wybieramy do dupy. A choroba to tylko sygnał, że stajemy pod ściekiem własnych negatywności.”

Ciekawa rzecz że ja zacząłem chorować jak miałem 8 lat, w wakacje między I a II klasą podstawówki. Pamiętam jacy rodzice byli niezadowoleni z moich doświadczeń ze szkoła. Wiesz, wtedy były założenia że ,,doktorat i przynajmniej 3 języki obce znać!” a tu jeden z najgorszych uczniów xD

Swoją drogą Piotrze, jak trafiłeś na tę wiedzę o uzdrawianiu? Z tego co mówiłeś przez 15 lat byłeś uzależniony, czyli jakoś w trakcie przy okazji zahaczyłeś o to przywracanie zdrowia? :)
Pozdrawiam

P.S. Dzięki za odpowiedź :)

Piotrek

,,Od kogo słyszałeś? Kim była ta osoba? Czy życzyłbyś sobie jej życia?”

Peter Winslow. Człowiek prowadzący stronę asvictors . .com. Nie, był bardzo nieszczęśliwy, schorowany ale wyszedł z tego i tego mu w pewnym sensie zazdroszczę. Też chciałbym być ,,po”. :)

,,Czy ja napisałem coś o podejściu bojowym?”

Wspomniałeś że podejście że chce się walczyć z chorobą nie działa i ja to podejście nazwałem ,,podejściem bojowym”

,,Patrzysz na nagie ego, niebezpieczne, życzące własnej córce choroby. Nie interweniujesz. Akceptujesz, że jest tak i nawet gorzej.
I w myślach, słowach, gestach, energii życzysz miłości, by wszystko im się układało jak tylko może najlepiej.
Powtarzasz – tak jak sobie – kocham Was. Zero podejścia bojowego jak to określiłeś. Nie ma interwencji, to nie Irak czy Wietnam, gdzie ego urządziło sobie właśnie krwawy plac zabaw dla swoich “koniecznych interwencji.”

Rzeczywiście, jak zacznę gadać to ktoś może to odebrać jako atak i od razu pojawi się opór(najprawdopodobniej)

,,Właśnie przyszedłeś m.in. odprogramować to przekonanie u swoich rodziców (i nie tylko u rodziców) – “Miłość dopiero za wyniki”.
Nie byli zadowoleni z Twoich doświadczeń, bo nie byli zadowoleni ze swoich i z siebie. Atakowali Ciebie, bo wymagali od Ciebie miłości, której sami sobie nie dawali i nie dawali jej Tobie.
Nie byłeś najgorszy. Twoi rodzice byli najgorszymi uczniami, bo nie zrozumieli najważniejszej lekcji życia – by kochać siebie i swoje dziecko bezwarunkowo.”

Zauważyłem że mam takie coś że czuję iż muszę ,,być kimś” żeby być docenionym choć w tym samym czasie ,,walczę” z tym u rodziców. Z Ich podejściem. No i to jest naprawdę głębokie, w sensie że tak mocno zakorzenione. Spotkałem się kiedyś z takim sformułowaniem(u ludzi od dekodyki):
,,buntownik dalej jest niewolnikiem”. Wydaje mi się że pasuje. xD

,,Tak, w trakcie. Gdy sięgnąłem dna cierpienia. Wtedy pojawiło się światełko.
I od tamtej pory, dzięki temu, że od tego nie uciekłem, czasem muszę się trzymać tak zapierdalam :)
I jak tak szperam po internetach, bardzo dużo ludzi miało podobne doświadczenia – kompletne dno w życiu, a potem zmiana o 180 stopni i już cacy. Ale oczywiście bywa turbulentnie jak cholera.”

Właśnie się też zastanawiam czy to już jest to dno czy jeszcze. Jak w 2014 wziąłem się za tę samoobronę to właśnie było podczas jednego z najgorszych pogorszeń zdrowia, no źle było wtedy i jakoś w trakcie tak dotarło do mnie wiele rzeczy które już Ci opisywałem w temacie. Później jak były te pogorszenia to myślałem ,,że może teraz ruszę coś innego” ale widac bolało za mało albo w sumie nie wiem o co chodziło..
W sumie jak teraz jest źle to trafiłem na Ciebie, mam trochę materiałów dot. przywracania zdrowia, mozę to ten czas :)
OBY

Dzięki Piotrze za pomoc

P.S. jak Ty się czujesz z tym pomaganiem ludziom? Tzn potrafiłbyś odmówić bo czasem odnoszę wrażenie że jesteś w takim stanie że nie. Mam nadzieję że Cię tym nie uraziłem
Pytam dlatego że brat mi wczoraj opowiadał że jakiś znajomy jego dziewczyny miał niedawno sytuację:
jedzie w nocy w okolicach mojego miasteczka i nagle przybiega do niego kobieta, od tak wchodzi do auta i mówi zeby jechał bo ktoś ją ściga. I rzeczywiście jakieś BMW ciągle za nim jeździło, ta chciała żeby gdzieś tam podjechał, ale koleś mówi że się boi i jadzie na policję. Kiedy ta zobaczyła komisariat to wyskoczyła z jadącego auta i jakby nigdy nic wsiadła do tego BMW. Wiesz, ja w zeszłą niedzielę miałem historię z kobietą która mi weszła do domu w nocy. Nie boisz się że ktoś mógłby wykorzystac Twoją dobroduszność? Normalnie uznałbym ze są na to małe szanse ale po tym co widzę w swoim życiu i w sytuacjach otoczenia te ,,małe szanse” wcale nie są takie oczywiste. Dziwne do moje P.S. ale mówię Ci, wygląda na to że coś sie niedobrego w kraju dzieje. Kiedys o takich akcjach się nie słyszało

Piotrek

,,Brak akceptacji to opór. Opór to niewola. Niezależnie czy opieramy się czemuś “złemu” lub “dobremu”. To nadal niechęć.
To odcięcie się od energii. To ograniczanie siebie poprzez próbę ograniczenia czegoś “złego” w świecie.”

No właśnie a dlaczego tak jest? Czytałem to ,,Healing and Recovery” Hawkinsa, tak jak zaleciłeś ale dziś np nic nie czytałem choć sobie obiecywałem.. to są te problemy z akceptacją?

,,Wiesz jak zmienia życie osoba zdrowa? Podejmuje decyzje, rozpisuje cele i je aktywnie realizuje w poczuciu, że robi coś wartościowego, bo sama jest wartościowa.”

Czyli nie ma żadnego ,,ale”? Sam fakt że jest jakieś ,,ale” już świadczy że jest niedobrze? To to jest tak jak z nofapem tłumaczyłeś, jak ktoś nie ma tych problemów wewnętrznych to nofap zadziała a jak są to nic z tego..
A to jest związane z tym co wcześniej pisałem? O tym że czuję że muszę ,,byc kimś” ale zwalczam takiem podejście moich rodziców do mnie? To z tym buntownikiem ;)

,,Dobroduszność =/= naiwniactwo.”

,,Już kilku osobom podziękowałem, bo gadały, gadały, gadały. Odpowiadałem cierpliwie. Ale zegar tykał. W końcu dotykał, a osoby te nadal gadały.
Nie słuchały rad, tylko dalej swoje.
Powiedziałem, że ja nie jestem w stanie im pomóc, bo one nie chcą mojej pomocy. Chcą naiwniaka, który będzie ich słuchał.
Przestałem ich słuchać.”

W sumie widywałem już takie sytuacje jak ktoś przychodził się wygadać a jak dostawał porady to się jakoś dziwnie ,,wymigiwał”

,,Czy ja byłbym w stanie pomóc pani, którą goni BMW? Nie marzy mi się bycie Jamesem Bondem dla jakiejś damulki.”

Ja miałem na mysli to że to była Jej zmyślona historyjka a najprawdopodobniej była w zmowie z tymi ludźmi i być może właśnie szukali jakiejś ofiary żeby ,,wziąć kogoś” na dobroduszność

,,Z tego co mówisz, nosisz w sobie duży ładunek negatywności w odniesieniu do siebie samego.”

A możliwe jest np noszenie negatywności wobec czegoś zewnętrzego ale wobec siebie nic a nic?

,,Nie zwalaj odpowiedzialności na kraj czy świat :)”

ok, spoko :)

Piotrek

,,Sam sobie odpowiedz. Dlaczego nie czytałeś dziś? Jaki był powód?
Ludzie stawiają opór, bo:
– Nie chcą.
– Uważają, że muszą.
– Uważają, że muszą, a nie chcą.
– Uważają, że nie mogą (czyli nie chcą).
– Wolą coś innego (czyli nie chcą).”

hmmm… chyba ,,muszę, a nie chcę”

,,To o czym piszesz to już słowem pier***lenie :)
Skup się na swoich odczuciach i je puszczaj. Medytuj, bo umysł się tak zapętli, że można zgłupieć.

Życie jest zaprojektowane, by było proste, tylko umysł wszystko komplikuje.”

Sęk w tym że ja nic nie czuję, jak w takim razie mam puścić?

P.S. planujesz przerobić wszystkie emocje rozpisane przez Hawkinsa czy tylko te poniżej 200?

Piotrek

Widzę że w ogóle nie przeczytałem Twojego komentarza z wczoraj 20:36 to jeszcze do niego się odniosę

,,Nie, rozpacz już była w Tobie i choroba właśnie informowała Cię o tym.”

W sensie że choroba dopiero ,,pozwalała” się rozpaczy ujawnić?

,,Za co tak naprawdę nienawidzisz swojej choroby i swoich dolegliwości?
Rozejrzyj się po świecie – jest mnóstwo przeszczęśliwych inwalidów. Są nawet olimpiady dla inwalidów.”

Bo to udawanie życia, to mnie utrzymuje w zalezności od tej dwójki narcyzów, moich rodziców, bo o to od małego słyszałem że ,,Piotruś jest chory i musi mieć pracę biurową!”. Właściwie to dużo się wokół tego kręci. Jak ja taki obolały, schorowany, sfrustrowany mam np jakiś biznes założyć co mi się od dawna marzy, jak mam się uwodzeniem zająć(no w końcu do Ciebie trafiłem przez Feniksa, nie?) czy no jakimś sportem. Poza tym na wóżku przecież nie jeżdżę tylko jestem taki do niczego więc pełne zdrowiewydaje mi się być w moim zasięgu.
Chodzi tez o to że ja tak gdzieś sądzę że nie znam siebie, że dopiero ,,ja w pełni zdrowy” byłbym tak naprawdę ,,sobą” a tak to od lat znam siebie ,,w trybie choroby”. Nie wiem czy rozumiesz o co mi chodzi.

,,Choroba zawsze jest EFEKTEM tego, co utrzymujemy w swoim umyśle. Ludzie potrafią cierpieć, bo nie dostali najnowszego Iphone-a. I to jest prawdziwe cierpienie porównywalne z cierpieniem po utracie kogoś bliskiego!”

Słyszalem o czymś takim, że komuś z zewnątrz to się może wydawać śmieszne ale ta osoba cierpiące bardo serio to przeżywa.

Piotrek

,,No jak?
Najlepiej nadal zwalać wszytko na rodziców czy na choroby, prawda?
Skoro jesteś trochę schorowany to możesz poświęcić czas na czytanie książek o prowadzeniu firmy, marketingu, etc.”

No w sumie wczoraj sobie rozpisałem program na 12 tygodni zawierający:
a) Naukę rosyjskiego(właśnie od paru lat języki chodziły mi po głowie to czemu wreszcie nie zacząć)
b) jogę(chyba mi nie zaszkodzi, bo jednak podnoszenie ciężarów było dla mnie straszne)
c) medytację(już to robiłem a też mówisz o przydatności tego, z resztą do tantry będzie kiedyś potrzebne)
d) zmiana odżywiania(jadanie raz dziennie, obiad po prostu a nie ciągłe jedzenie cukru w różnej formie)
e) sen(spać przed północą a nie siedzieć po nocach przy kompie)
f) usunąć śledzenie polityki(to chyba jest 10x bardziej toksyczne niż porno, takie mam wrażenie)

Ale czy ja dobrze rozumiem, jeżeli się tym zajmę zamiast rozpaczaniem, to są większe szanse na wyzdrowienie i jakąś poprawę stanu?

,,Czekamy na coś. Na jakieś niesamowite odkrycie, na zdrowie, na lepszy układ planet.”

No w sumie jak sobie przypomnę to rzeczywiście parę lat temu, jak brałem specjalne leki(była iluzja ze jestem zdrowy, nic mi nie było, w sumie problem się zaczął z odstawieniem Ich na jesieni) to miałem takie myślenie że jeszcze to, jeszcze tamto ,,muszę” zrobić, to dopiero się wezmę za to co chcę.

,,A dobry syn czy córka słucha rodziców, bo wtedy zasłuży na ich miłość, a to takie ważne, ojojoj.”

Oj, od lat wiem że to głupie ale jakoś mimo wszystko to w człowieku siedzi. Robiłem trochę NLP i podbnych żeby to osłabić i coś tam pomogło ale gdzieś w samej głębi to ta potrzeba akceptacji gdzieś jeszcze siedzi. Aż mi się przypomniał ten wykład Johnnego Soporno jak mówił że chłopiec nie stanie się mężczyzną dopóki nie przestanie szukać aprobaty a dziewczynka kobietą dopóki nie przestanie szukać bezpieczeństwa.

Jeszcze mi się przypomniało. Nie wiem czy kojarzysz człowieka, jest taki prof. na University of Toronto, nazywa się Jordan B. Peterson. Wziął dwójkę studentów i mówi mniej więcej tak: ,,zdanie Twoich rodziców jest dla Cb ważnie i zdaniej Jej rodziców jest dla Niej ważne. Ale czy zdanie Jej rodziców jest ważne dla Cb i czy zdanie Twoich rodziców jest ważne dla Niej?”. To tak w ramach ciekawostki.

Wiesz co, to przynajmniej częściowo jest tak, że jeśli nie wiem czy wyzdrowieję kiedykolwiek to mi w ogóle nie zależy na takim życiu właśnie chodzi o to że jeśli jest jakaś nawet mini gwarancja tego to wiem że jest sens cokolwiek robić. W chwili obecnej jestem w takim stanie, co też wspominałem, że to ja muszę siebie uzdrowić a nie liczyć na lekarzy bo Ci mnie leczą od 1999 roku i pewnie będą mnie tak właśnie leczyć do samego końca.

Dzięki za odpowiedź, szczerze myślałem że masz mnie już dość i nie dopiszesz xD

Podobne Wpisy:
100 Dróg do Sukcesu (7-9)

100 Dróg do Sukcesu (7-9)

Witam Cię serdecznie! Sukcesywnie kontynuujemy serię dotyczącą sukcesu! :) Link do artykułu wprowadzającego znajdziesz poniżej! ► Seria „100 Dróg” – Wprowadzenie. Część 1 tej serii znajdziesz klikając na poniższy link: ► 100 Dróg do Sukcesu (1-6) – Wewnętrzne vs zewnętrzne, Osobiste, duchowe, w świecie, Przeczytaj książki, Sukces jako zwyciężanie, Sukces jako osiąganie celów, Sukces jako… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 0
Porno w liczbach (szokujące informacje!)

Porno w liczbach (szokujące informacje!)

Wpis ten poświęcony został statystycznym informacjom dotyczącym pornografii. Wg mnie zebranie tych informacji jest niezbędne, by pokazać ludziom (nie tylko uzależnionym!), że porno ma realny wpływ na otaczającą nas rzeczywistość. To nie wszystko. Z Newslettera mogłeś się dowiedzieć w jaki sposób porno wpływa na mózg ludzi w każdym wieku – tym bardziej dzieci. Jeżeli nie… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 14
Jak radzić sobie z porażkami (Część 2)?

Jak radzić sobie z porażkami (Część 2)?

Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy serię na temat radzenia sobie z porażkami. Część pierwszą znajdziesz klikając na poniższy link: ► Jak radzić sobie z porażkami (Część 1)? Porażka to rezultat NASZEJ ciężkiej pracy. To nie jest coś, co przytrafia się nam w jeden moment, bo świat jest niesprawiedliwy czy zły. Stanowi pewien rezultat. Zły? Nie. Jedyne,… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 35
Z życia wzięte 6 – Utrata kobiety (1 studium przypadku)

Z życia wzięte 6 – Utrata kobiety (1 studium przypadku)

Witam Cię serdecznie! Poruszę dzisiaj temat, który powtarza się bardzo często – temat utraty kobiety (ogólnie partnerki/partnera). Ma on wiele gałęzi. Gdyby było to drzewo, byłoby pokaźnych rozmiarów ;) W przyszłości poskaczemy po innych gałęziach. W dzisiejszym artykule zajmiemy się (potencjalną) utratą kobiety, z którą nie jesteśmy w związku ale o której fantazjujemy, której pragniemy.… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 1

WOLNOŚĆ OD PORNO