Dni
Godzin
Minut
Sekund

Ilość Wolnych Miejsc:
/

Witam Cię serdecznie!
Kontynuujemy temat cnót charakteru!
Części 1-8 znajdziesz klikając na linki poniżej:
► Cnoty (Część 1) – Wstęp i szczerość.
► Cnoty (Część 2) – Ciężka praca, Odwaga.
► Cnoty (Część 3) – Moralność, Ciepło, Pracowitość/Pilność, Niefrasobliwość.
► Cnoty (Część 4) – Wytrwałość, Dobry/uprzejmy, Bycie pomocnym, Pozytywny.
► Cnoty (Część 5) – Rozważność, Łagodność/życzliwość, Rozważny/roztropny, Dyplomatyczny.
► Cnoty (Część 6) – “Sól Ziemi”, Otwartość, Tolerancyjność, Elastyczność, Wspieranie.
► Cnoty (Część 7) – Skromny, Uprzejmy/grzeczny, Stanowczy/zdecydowany, Spokój.
► Cnoty (Część 8) – Niezawodność/bycie słownym, Budzący respekt, Miły, Cierpliwy.
Dzieci uczą się przez przykład. Innymi słowy – przez naśladownictwo. Rozumiemy?
Dzieci się uczą, a nie “są uczone”. Tylko dziecko w swojej niewinności uczy się wszystkiego, co jest mu przekazywane przez rodziców, szkołę, telewizję, internet. Przyjmuje to jako fakt.
Jeśli dziecko otrzyma dwa przeciwne sobie programowania “jest kochane i perfekcyjne” oraz “jest gorsze/złe”, to wybierze to, które potwierdzi mu jego intencje. Jeśli będzie się chciało usprawiedliwić, wybierze takie coś, co wytłumaczy jego pomyłkę – “jestem gorszy, więc się mylę i dokonuję zawsze złych wyborów”. Oczywiście będzie dochodzić do mentalnych konfliktów – “Skoro niby jestem dobry/a, to dlaczego czuję się jak XYZ?” – zazwyczaj “jak śmieć”, co często powtarzają mi (i sobie) uzależnieni.
Ano dlatego, bo “Czuję się JAK śmieć” to programowanie. Nie ma takiego uczucia – “jak śmieć”. Czujemy wstyd i go usprawiedliwiamy przekonaniem “jestem jak śmieć”. A to programowanie skądś się wzięło. Dopóki więc nie zrezygnujemy z usprawiedliwiania swoich pomyłek i uczuć, no to nasze życie zewnętrzne i wewnętrzne będzie wyglądać jak u ludzi, którzy się tak traktują.
Bo w życiu mamy reprezentację tego jaki obraz siebie utrzymujemy w podświadomości/umyśle.
Rozumiemy? Robimy to MY, nikt inny. A po drugie – UTRZYMUJEMY. Utrzymujemy przez trzymanie oraz opieranie się zasilających to przekonanie emocji – głównie wstydu i winy.
Jeśli czując wstyd i winę natychmiast zahipnotyzujesz się mentalnym jazgotem, wiecznie pozostanie z Tobą to “uczucie” – “jestem gorszy/a”. Jeśli je wyprzesz – to samo. Jeśli je stłumisz używką taką jak porno – efekt będzie ten sam. Jeśli będziesz z nim walczyć – to samo.
I tej dziecięcej niewinności nigdy nie tracimy. Osoba dorosła wręcz używa intelektu do usprawiedliwiania i racjonalizowania negatywnych/dziecinnych cech oraz przekonań, z których nie wyrosła, bo ich nie zaakceptowała i nie puściła. Zamiast tego niedojrzały człowiek obwinia. Przerzuca odpowiedzialność za to, za co odpowiedzialności oddać nie można.
Jeśli przejeżdżający obok samochód oblał Cię brudną wodą z kałuży, to będziesz czekać aż się zreflektuje, wróci, przeprosi, umyje Cię, wypierze Ci ciuchy i jeszcze zaprosi na obiad? Możesz się użalać 100 lat i chodzić brudny/a, a możesz się umyć i wyprać swoje ubrania i po kłopocie.
Gdyby tak się rozejrzeć po świecie i użyć tej analogii, to widzielibyśmy miliardy ludzi utytłanych w błocie po czubki głów!

Tym samym każdy jest odpowiedzialny co wie, czym się kieruje i co praktykuje. Jeśli nasi rodzice nie byli najlepszym wzorem do naśladowania, to nasza odpowiedzialność poszukać lepszego i zacząć naśladować tę osobę/osoby przynajmniej w zaniedbanym obszarze naszego życia, o który ta osoba zadbała dużo lepiej. Jednocześnie utrzymywanie uraz do rodziców będzie jak zaciągnięcie hamulca ręcznego w tym obszarze naszego życia. Jeśli nie sabotujemy rezultatów, to odczuwane zadowolenie i satysfakcję.
Ta seria artykułów ma na celu poszerzyć świadomość – ukazać, że to jacy jesteśmy to nasz wybór.
Bo każdy jest kowalem własnego losu – wszyscy w każdej sekundzie wybieramy kim jesteśmy.
Więc dowolny moment jest perfekcyjny, by dokonać zmian, jeśli coś w nas lub w naszym życiu nam nie odpowiada.
Bo jako ludzie mamy wspaniałą możliwość zmiany tego kim jesteśmy. A raczej wzrostu do tego, kim/czym już jesteśmy ale to ograniczyliśmy za pomocą niepotrzebnych utożsamień i negatywnego, ograniczającego programowania.
Człowiek w niskiej świadomości porusza się w niezwykle ograniczonym obszarze ego – zwierzęcia, za które praktycznie nikt nie wziął odpowiedzialności, nie zrozumiał natury, nie zaakceptował i nie kieruje sobą świadomie.
Psychiatria z jednej strony błędnie szuka przyczyn w dzieciństwie. Bo mogliśmy wyuczyć się wtedy negatywnego wzorca postępowania. Ale przecież nie wybieramy go “wtedy”, tylko teraz. Więc jedynie chwila obecna jest ważna. Tu i teraz wybieramy np. użalanie się nad sobą. Nie ważne czy robiliśmy to już 1000 razy wcześniej. TERAZ mamy z tego korzyść, którą doimy. Teraz wybieramy użalanie, a nie cnotę np. dobroci, pozytywności, uprzejmości wobec siebie.
Nasi rodzice nie są odpowiedzialni za to kim jesteśmy teraz, tylko my.
Zauważmy, że przez bardzo długi czas jedyne “narzędzia” i informacje do zmiany były zawarte w religiach. Każda religia była Drogą wskazującą ludziom jak przekraczać ego i wzrastać do miłości oraz rozwiązywać problemy w swoim życiu – od chorób po problemy finansowe.
Dzisiaj natomiast mamy tak wielkie zagubienie, że ludzie mylą już religię/religijność z głupimi ich przedstawicielami/praktykantami. Oraz historią tego.
To tak jakby jazdę samochodem uważać za debilizm, bo jakiś idiota spowodował wypadek. A tych, którzy “praktykują jazdę samochodem” za głupców, naiwniaków i ludzi żyjących szaleństwem. Niektórzy faktyczne mogą tacy być ale daleko nie wszyscy.
Masa ludzi wyśmiewa religię, Boga i tylko na podstawie tego, że banda baranów albo świadomych manipulatorów pokierowało miliony ludzi w demonicznych kierunkach. Dla nas samych to bardzo niebezpieczne atakować religie tylko dlatego, bo jakieś barany nazywają się wyznawcami, a nie robią NIC w zgodzie ze swoją religią, tylko jej fatalnymi interpretacjami, którymi zostali zaprogramowani.
Przykład – miliony ludzi zabijało się w imię Boga. I co robi reszta ludzi? Atakują i obwiniają za to Boga! A co ma z tym wspólnego Bóg, ktoś może mi powiedzieć?
Jeśli obejrzysz dzisiaj porno lub wypijesz pół litra wódki i stracisz przytomność, to co ma z tym wspólnego Bóg i dlaczego? To Twoja odpowiedzialność co wybierasz. Ty masz się uczyć wybierać lepiej. W szkole, gdy uczeń dostaje po raz 20-ty jedynkę za to samo postępowanie, np. brak pracy domowej, to nauczyciel powinien zacząć rozwiązywać zadania domowe za tego ucznia? Ten nauczyciel byłby idiotą. Bo szkoła jest od tego, by to uczeń się nauczył. Trzeba zmienić podejście, bo jedynki nie działają. Ale na pewno nie należy nic robić za tego ucznia.
Ludzie mądrzy doskonale to rozumieją – jeśli będziemy za kogoś rozwiązywać problemy tej osoby, to ta osoba nigdy nie dojrzeje. Dotyczy to kwestii pieniędzy, relacji, dbania o siebie, o porządek w domu, studia, etc.
Dlaczego więc nie rozumiemy tego w szerszym obszarze? Możemy poprosić nauczyciela o pomoc ale mądry nauczyciel nic nie zrobi za nas. Przedsiębiorcy mówią, że najlepszym sposobem nauki jest nie dać głodnemu ryby, tylko wędkę. Zrozumiała to także Oprah, która przez wiele lat działała charytatywnie na rzecz biednych państw i dostrzegła, że żadna ilość pieniędzy nie rozwiązuje problemu ubóstwa w tych krajach, tylko EDUKACJA ludzi.
A wiemy, że mądry, dojrzały marketing to właśnie edukacja? Niegdyś była to manipulacja. Ale ponownie – to że jacyś idioci lub ludzie nieświadomi marketing robili w bardzo marny, wyrodny sposób, nie oznacza, że coś jest nie tak z samym marketingiem.
Jeden z Uczestników Programu Wolność od Porno powiedział mi ostatni, że bał się kupić Program WoP, bo “marketing był dopięty na ostatni guzik”. Tak. To znaczy, że to jak edukuję innych jest dopięte na ostatni guzik. Oznacza to, że jestem świetnym edukatorem.
Więc dlaczego Bóg ma za nas rozwiązać nasze problemy? Jeśli żyjemy w biedzie lub chorobie, to dlaczego obwiniamy Boga i chcemy, by zabrał to od nas? A dlaczego nie zrozumieć w tym lekcji dla nas? Oczywiście człowiek sceptyczny i/lub cyniczny podsunie wiecznie żywy argument, że już małe dzieci rodzą się ciężko chore i że to jest niesprawiedliwe, bo dziecko przecież nie zrobiło nic złego. Ok, a powątpiewaj sobie do woli! Ale osoba, która zrozumie wreszcie naturę swojej korelacji z Bogiem i rzeczywistością zacznie rozwiązywać swoje problemy. A osoba uparta nie i dalej się będzie “szlachetnie” (lol) męczyć.
Warto wiedzieć, że nikt nie wyszedł z uzależnienia trzymając się dalej jakichkolwiek negatywności, w tym cynizmu.
Wracając do rozróżnienia religii od jej przedstawicieli.
Jeśli jakiś ksiądz będzie molestował dziecko, to co ma z tym wspólnego Bóg czy religia? To ten człowiek jest odpowiedzialny za swoje postępowanie. To ten człowiek jest oszustem, kłamcą, manipulatorem, przestępcą. A nie oznacza to, że religia jest zła czy usprawiedliwieniem dla postępowania tego osobnika.
Jeśli ktoś usprawiedliwia swoje postępowanie tym jaką profesją się para, to jest na poziomie dziecka w przedszkolu. Niestety na tej planecie często jest to jeszcze tolerowane.
Jak ktoś sobie wytłumaczy, że religia zachęca do mordowania, no to jest naiwnym idiotą. Jak można nie dostrzegać różnicy między oczywistymi, bardzo pozytywnymi i pożytecznymi naukami od dodanych PRZEZ LUDZI na przestrzeni ostatnich 2000 lat nawet całych ksiąg mających zwrócić ludzi z właściwej Drogi?
Już przedstawiałem sytuację z zabawą w “głuchy telefon”. 10 osób w 2 minuty zmieni kompletnie treść, a nawet znaczenie przekazywanego zdania. A co dopiero setki/tysiące ludzi przez 2000 lat niezwykle mądrą księgę, w której najważniejsze jest poprawne oddanie nie tylko treści ale też KONTEKSTU!
I zmiana treści, niepoprawne tłumaczenia dla wielu osób to dowód na to, że z religią jest coś nie tak… A to tak jakby ktoś przypalił naleśnika, uczył przypalania innych i na tej podstawie z naleśnikami jest coś nie tak…
Warto wrócić do zrozumienia, że jako ludzie nie mamy możliwości odróżnienia prawdy od fałszu. Więc traktowanie wszystkich tekstów religijnych jako równej całości jest też poważną naiwnością.
Kto w ogóle rozumie fundamentalny fakt, że ZNACZENIE WYNIKA Z KONTEKSTU.
Zarówno w temacie nauk religijnych, jak i nawet samego uzależnienia! Uzależnienie można rozumieć na setki różnych sposobów w zależności w jakim kontekście je umieścimy. Właściwy kontekst podaję w Programie Wolność od Porno.
Ale wystarczy uzależnienie umieścić w negatywnym, niewłaściwym kontekście i nagle mamy niesprawiedliwe zrządzenie losu i ogromny problem, z którym musimy się zmagać, a inni nie i przez to my jesteśmy ofiarą. A jest zupełnie inaczej.
Zapytajmy siebie jak głupim trzeba być, by przeczytać w Koranie, że Allah jest bogiem wybaczającym (Allah is all merciful), a następnie mordować niewiernych czy wyznawców innych religii…? I co – problem jest w religii Islamu? Nie. Problem jest w manipulowaniu nieświadomymi ludźmi przez garstkę tyranów.
Mamy przykłady chrześcijańskich rodzin, w których karze się, obwinia, a nawet fizycznie i psychicznie znęca nad “grzesznymi” dziećmi, a są przykłady chrześcijańskich rodzin, w których praktykuje się wybaczenie, miłość, zrozumienie, akceptację i bycie przykładem.
I co? Z religią jest coś nie tak, czy raczej z większą/mniejszą grupą ludzi, którzy dali się zmanipulować? Oczywiście manipulację dostrzegamy po czasie. Ale czy to oznacza, że religie są manipulacją? Nie. Wręcz przeciwnie. Manipulacją może stać się wyłącznie wyrodna interpretacja narzucana innym lub szukanie w tekstach usprawiedliwiania własnych postaw i wyborów poprzez wyciąganie tych treści z kontekstu.
Jak mówiłem – prawdziwa modlitwa oznacza, że sami stajemy się tym, o co się modlimy. Jeśli chcemy, by nasze dzieci weszły na dobrą ścieżkę (np. przestały brać narkotyki), to najpierw MY wejdźmy na dobrą ścieżkę i pokochajmy je takimi jakimi są obecnie (czyli biorącymi narkotyki). Bo tylko wtedy możliwa jest zmiana w ich zachowaniu. Z dziećmi jest (najprawdopodobniej) wszystko ok, tylko robią coś szkodliwego. Sami więc zacznijmy rozróżniać poziom ROBIĆ od BYĆ.
Religie uczą tego od tysięcy lat. Psychologia zaczyna to dopiero rozumieć, dopiero w tym temacie raczkuje.
Dopiero gdy pokochamy ludzi dokładnie takich jakimi aktualnie są (w tym siebie), z ich psychiki wyparuje opór przed dostrzeżeniem nowych opcji wyboru.
Wiele osób nienawidzi grzechu. Bo wydaje się to logicznym – a może nawet pobożnym – “nienawidzenie grzechu”. No ale nienawiść to nienawiść i sama z siebie stanowi grzech, a więc błąd. Błąd w tym jak podchodzimy do błędów swoich oraz innych ludzi.
Przedsiębiorcy, czyli ludzie, którzy “rozpracowali” m.in. jak “działa” temat pieniędzy i relacji z innymi ludźmi dostrzegli, że krytycznie ważne jest nasze podejście do błędów własnych oraz innych ludzi. Np. jedną z niezbędnych cech nauczyciela/coacha/trenera jest właściwe podejście do błędów swoich podopiecznych. Jeśli nie ma w nim akceptacji, miłości, zrozumienia – ciężko będzie dać ich podopiecznym rezultaty, których oczekują.
Pamiętajmy, że miłość nie jest słaba. Trener może kochać swojego podopiecznego krzycząc na niego “Jeszcze 3 podciągnięcia, k***a!” Bo WIERZY w niego. I pomaga mu odpuścić opór, uwierzyć w siebie i zaprezentować to przez zwiększenie swojego potencjału, którego nigdy do tej pory nawet nie dostrzegał. Być może dostosował język do swojego podopiecznego ale energia, która za nim przemawia jest wzmacniająca. A opór, obwinianie, gniew spowodowałyby, że ciało i psychika trenującego osłabłyby i uniemożliwiły wzrost zarówno psychiki jak i ciała.
Dlatego nie słowa są aż tak ważne ale intencja, która się za nimi kryje. Można powiedzieć to samo zdanie “Jeszcze 3 podciągnięcia, k***a!” z gniewem, obwinianiem, zawstydzaniem, użalaniem się, a można powiedzieć to z szacunkiem, akceptacją, mocą, miłością, wiarą. W obu przypadkach rezultaty będą diametralnie inne.
Ileż razy ja zakląłem w swoim życiu ale z energią poczucia humoru, co rozbawiało wszystkich nieraz nawet do łez. A gdy energia zasilające te słowa była inna – np. gniew czy poczucie winy, to wszyscy tylko się denerwowali i odnosili do mnie niechętnie.
Wstęp był ciut przydługi ale uważam, że jest to więcej, niż krytycznie ważne. A teraz porozmawiajmy o kilku kolejnych cnotach.

29. Stabilny (255)

Stabilność to bardzo interesująca i praktyczna cnota.
Zauważmy, że poziom 255 jest już ponad emocjonalnością. Oczywiście emocje nadal będą się pojawiać, bo taka jest natura bycia człowiekiem ale stabilność oznacza bycie osobą, która nie zbacza z kursu niezależnie od emocjonalności swojej oraz innych ludzi (co oczywiście uwzględnia rozsądne korekty po/na tej drodze).
Przykładowo możemy czuć gniew ale nie zaczniemy rzucać talerzami, bić innych, krzyczeć, itd. Z dużym prawdopodobieństwem nie stracimy nad sobą kontroli. Swoje zachowanie poddamy następnie refleksji. Jeśli faktycznie zrobiliśmy coś szkodliwego, przeprosimy, zadośćuczynimy. A po wszystkim wyciągniemy naukę i odpuścimy poczucie winy (np. w formie spowiedzi lub osobistej, wewnętrznej pracy).
Co więcej – w ten czy inny sposób będziemy trzymali się “na wodzy”, bo jesteśmy już na tyle dojrzali, by rozumieć, że są sytuacje, w których np. okazanie gniewu jest kompletnie niewskazane – np. w sytuacjach dyplomatycznych oraz medialnych. Czasem jedno niestosowne słowo przed kamerą może zniszczyć człowiekowi budowaną latami ciężką pracą karierę.
Tym samym ta cnota jest kolosalnie praktyczna. Wiedząc, że każde nasze słowo i zachowanie może zostać w dowolnej chwili nagrane na wieczność, warto zdać sobie sprawę jak istotna jest stabilność w ludzkim życiu.
Niegdyś wojownik mógł się wściec czy czuć nienawiść do tych, z którymi walczył. To był pewien rodzaj stabilności umożliwiający osiągnięcie zamierzonych rezultatów z poziomu gniewu. Gdyby jednak zaczął zastanawiać się dlaczego przebija mieczem innych ludzi, którzy mu nic nie zrobili, raczej trudno byłoby mu dalej walczyć. Jako wojownik byłby wtedy bezużyteczny. No ale niegdyś raczej nie można było tego oczekiwać od wojownika, a szczególnie już na polu walki.
Tak jak i uzależniony nie zreflektuje się co robi w trakcie oglądania porno czy picia alkoholu. Refleksja po kolejnym ciągu może być istotna ale najważniejsze jest stać się świadomym ZANIM sięgniemy po używkę.
Naturalnie cnota ta jest także niezwykle istotna w wielu innych obszarach życia. Przykładowo:
– Praca. Praca wiąże się z codziennym wykonywaniem przez przynajmniej 8 godzin obowiązków swojej firmy lub tej, w której jesteśmy zatrudnieni. Niestabilność albo to uniemożliwi, albo niezwykle utrudni.
– Rodzina. Wyobraźmy sobie, że nasze dziecko lub partnerka/partner zachorowali, a my zamiast się o nich zatroszczyć, chodzimy wściekli lewo-prawo. Albo mamy zwierzątko, które codziennie potrzebuje spaceru, załatwiania się, co drugi-trzeci dzień mycia, regularnych wizyt u weterynarza i wiele więcej. Bez stabilności jakże mamy zadbać o żyjącą istotę?
Wiedząc, że jako ludzie nie unikniemy detoksu i to w różnych, często niespodziewanych sytuacjach, warto praktykować cnotę stabilności i nie zwalać innym swojego bagażu na głowę (również tym, którzy wspomogli w nas detoks). Ani nie obwiniać się za niego, nie walczyć z nim.
Ludzie popełniają fundamentalny błąd – sądzą, że opór, wewnętrzna walka z emocjami zapewni im stabilność. Ale tak nie jest.
Zobaczmy jak wygląda z zewnątrz walka z emocjami, którą często czynimy od dziecka:

(To nie mój film. Oryginał znajdziesz tu: https://www.youtube.com/watch?v=6Oa2s9LWRXs)
Z zewnątrz wygląda to, że sobie siedzi kobieta. A jednak w niej DLA NIEJ odbywa się horror. Zobaczmy – drapie swoje ciało, bije się po głowie! W esencji – opiera się własnej emocjonalności. I co, to pomaga? Nie. To, co pomaga, to energia akceptacji i miłości, która w tej sytuacji emanuje z/przez pieska.
Taka osoba więc potrzebuje źródła tej jakości energii. Bo na razie sama nie potrafi sobie jej dać. Gdyż sama walka, a więc opór, blokuje przepływ wyższych form energii z/przez nią.
Ta kobieta nie jest stabilna i nie będzie tak długo, jak długo będzie się opierała własnym emocjom i walczyła z nimi, co symbolicznie pokazuje atakując swoje ciało.
Już pierwsze słowa w tym filmie wskazują na ogrom  globalnego niezrozumienia. Pies wcale nie próbuje uspokoić tej kobiety! Pies daje jej akceptację i miłość. Nie neguje tego, co ona czuje, nie chce jej zmienić. Po prostu ją akceptuje i kocha. Bezosobowa energia akceptacji i miłości sama z siebie robi swoje. Nie robi tego pies. Filmik ten jest dowodem na istnienie (energii) miłości i tego jak krytycznie ważna jest. Oraz tego jakim darem dla ludzi są zwierzęta. Większym, niż podejrzewamy.
Drugie zdanie i ponownie kompletny brak zrozumienia – “Kobieta zaraz dostanie ataku paniki”. Panika nie atakuje! Ujawnia się nagromadzona w podświadomości energia strachu, której ta kobieta opierała się najprawdopodobniej przez całe swoje życie. Bije siebie, drapie się tak jak “biła i drapała” swoje emocje cały ten czas – dziesiątki lat. Piesek pokazuje jak potężna jest energia akceptacji i bezwarunkowej miłości i jak nieefektywny jest opór oraz walka. Miłość i akceptacja w kilka sekund zrobiły to, czego walka i opór nie zrobiły przez 30+ lat i czego nigdy nie zrobią.
Zresztą to także tyczy się innych ludzi, nie tylko nas.
Gdy spojrzymy na to z tej strony i dostrzeżemy dar w zachowaniach osób, np. bliskich, których nie akceptujemy i którym się opieramy, po przepracowaniu NASZEGO oporu zmieni się nasze życie i przestaniemy cierpieć. Ponadto dzięki przepracowaniu oporu, zyskamy ogromną mądrość i dojrzałość, które będą kwitły przez całe nasze życie. Bo problem zawsze był w naszym oporze, a nie zachowaniach innych osób. Bez oporu i cierpienia rozwiązanie stanie się oczywiste, niezależnie jakie jest. Ale utrzymując opór nie ma szans, byśmy je dojrzeli.
Co więc robimy z własnymi emocjami? Jesteśmy dla nich jak ten piesek czy raczej jak ta kobieta? Może sądzimy, że emocje nas atakują i napadają jak zasugerowano w tym filmie? Kto w tym filmiku jest chory? Czy pies atakuje emocje tej kobiety? Robi coś z nimi? Nie.
Kobieta jest autystyczna. Wikipedia podaje takie wytłumaczenie (korzystam z Wikipedii, bo setki milionów ludzi szuka w niej informacji jako pierwszej):
Autyzm jest postępującą dolegliwością, która charakteryzuje się trudnościami w interakcji z innymi ludźmi, z komunikacją, wycofaniem oraz w ograniczeniach będących powtarzalnymi zachowaniami.
Ok, tylko jak widzimy wcale nie chodzi o wycofanie zewnętrzne, tylko wewnętrzne. Ta osoba nie akceptuje swojego wnętrza, więc automatycznie nie akceptuje wszystkich innych. Widząc w innych te same emocje, które próbuje wydrapać i wybić z siebie, nie wejdzie w kontakt z innymi, bo istniej w tym zagrożenie ujawnienia z niej tej całej wypieranej emocjonalności. Powtarzalne wzorce zachowań są takie jak widzimy – opór i walka. A to czemu się opieramy trwa i rośnie.
Stabilność w życiu jest nierozerwalnie związana ze stabilnością wewnętrzną. A stabilności wewnętrznej nie da nam opór, ani walka, tylko akceptacja, miłość, wybaczenie. Czyli to, czego w esencji starały i nadal starają się uczyć religie. Dlatego poprawna interpretacja nauk religijnych oraz ich mądre stosowanie jest bardzo praktyczne m.in. dla naszego zdrowia fizycznego i psychicznego.
A teraz można się zastanowić jak mocno trzeba być pogubionym i/lub głupim, by zamiast tego mordować się w setkach tysięcy, palić na stosie, torturować, karać, winić, zawstydzać, straszyć piekłem i potępieniem i wiele innych “bogobojnych” przejawów własnych ograniczeń świadomości… Problemów naprawdę nigdy nie było poza nami.
Innym przykładem tego jest ukazana tu emocja strachu. Ludzie odczuwający w dużych ilościach strach, zazwyczaj mówią, że strach ich sparaliżował. Ale nie jest to prawdą. To nie strach trzyma się ich i nie pozwala im działać ale to ludzie trzymają się strachu i przez to nie pozwalają sobie na działania. Nie będąc tego w ogóle świadomymi projektują swój opór i “przyklejenie” na strach.
Bardzo dużo osób zwala też swój opór na świat zewnętrzny – miejsca, osoby, jakieś wydarzenia. Mówią – “TO mnie ogranicza/trzyma”. Ale tak nigdy nie było.
Ludzie z wysokim poziomem świadomości dostrzegli, że to my pchamy na ścianę. Ściana na nas nie napiera!
Odklej się więc od “ściany” – strachu, oporu, miejsca, wydarzenia, osoby, a ruszysz do przodu.
Więc to nie strach jest ograniczeniem ale nasze przywiązanie do niego. Dlatego ludziom powtarzam – “Nie boisz się CZEGOŚ, tylko CZUJESZ STRACH”. No ale usłyszeć to, a zrozumieć, to dwa różne światy.
Stabilność jest ponad emocjonalnością ale ją uwzględnia. Robimy po prostu swoje dalej niezależnie czy nagle poczuliśmy strach, czy wstyd. Jeśli będzie to duży ładunek lub zachorujemy, troszczymy się o siebie i nie zmieniamy kierunku. Nasz kierunek jest stabilny. Nie próbujemy “ominąć” oporu czy strachu jakby próbować statkiem ominąć mielizny. Większości kłopotów po drodze warto uniknąć ale naszą intencją zawsze będzie dopłynąć do celu. To zmianie nie uległo i nie ulegnie.
Gdy się sobie przyjrzymy szczerze i uczciwie, możemy dostrzec, że wręcz chorobliwie czekamy na byle pretekst, by zmienić kierunek i zawrócić. Jeśli tak jest, po prostu to zaobserwujmy i zapytajmy samych siebie – od czego tak naprawdę uciekamy? I czy jest to mądry wybór? Bowiem to od czego uciekamy jest w nas cały czas. Gdy zawrócimy, to znajdziemy to “w starym miejscu”. A jeśli nie zboczymy z kursu, znajdziemy się w nowym miejscu i bardzo możliwe, że będzie w nim dużo łatwiej sobie poradzić. W tym momencie niekoniecznie mówię o miejscu fizycznym.

30. Honorowy (255)

Bardzo ciekawa cnota.
Czytam sobie, co mają do powiedzenia o honorze ludzie i widzę, że traktują “honor” jako coś samego w sobie. Np. coś, za co warto umrzeć. Pytają – “Czy w dzisiejszych czasach honor ma znaczenie?”, etc.
Ale honor to nie jest kanapka z serem!
Bardzo podoba mi się definicja, którą znalazłem w Wikipedii:
Honor to postawa, dla której charakterystyczne jest połączenie silnego poczucia własnej wartości z wiarą w wyznawane zasady moralne, religijne lub społeczne. Naruszenie zasad honoru przez siebie lub innych odbierane bywa jako “dyshonor” lub “hańba”.
Ha! Ostatnie zdanie pokazuje jasno, że nikt nie może nam “splamić honoru” (tak jak nie może upokorzyć, wyśmiać, zranić czy porzucić). Honor splamić sobie można wyłącznie samemu łamiąc własny kodeks moralny, etyczny czy religijny.
Więc jak honor może nie mieć wartości jeśli związany jest z poczuciem własnej wartości, wyznawaniem zasad moralnych, religijnych i społecznych oraz wiarą w nie!? Honor zawsze miał krytycznie ważne znaczenie i nadal ma.
Już mówiłem o przestrzeganiu własnych zasad w opisie innych cnót.
Niemniej widzimy – kalibracja jest bardzo wysoka (255) ale również nadal blisko czystej (nie brudnej) zwierzęcości (poziom poniżej Odwagi). Tym samym można być honorowym ale zasady, którymi się kierujemy mogą być nawet demoniczne i lucyferyczne. Przykładowo – “mi żyje się gorzej, to innym też powinno”, “inni powinni cierpieć za moje błędy”, “zabijanie w imię Boga”, “życie jest niesprawiedliwe, bo innym się wiedzie lepiej, a mi gorzej”.
Albo dziś coraz bardziej popularne wyznawane przez Bin Ladena – “Oni mają więcej, to można i należy ich zabijać” i tzw. “madki” – “Oni mają więcej, to można/należy im zabrać”.
Nadal jest też popularne “Bóg, honor, ojczyzna”. Innymi słowy te sfery sacrum stały się zwykłym usprawiedliwieniem dla dowolnego zachowania, nawet opartego o kłamstwa, destrukcję i śmierć.
Zapytajmy się człowieka, który wyznaje to hasełko i niech nam powie kim/czym jest dla niego Bóg, jakie ta osoba ma poczucie własnej wartości, jakie są tego fundamenty, jakie zasady moralne, religijne i społeczne są dla niej ważne oraz czym jest dla niej ojczyzna?
Bo bardzo fajnie jest głosić jakieś górnolotne hasełka ale –
w esencji chodzi o to jakim jesteśmy człowiekiem.
Bardzo dużo ludzi własne zaniedbania zrzuca np. na kraj, w którym żyją. Albo na wychowanie, innych ludzi, miejsca pracy, itd.
Nie są więc honorowi, bo nie mają wysokiego/normalnego poczucia własnej wartości, ani zdrowego fundamentu dla niego.
Albo sobie wymyślają, że honor to coś oderwanego od życia, coś wymyślonego, czego muszą chronić i w obronie zabijać innych… ale honor nie jest jak zużycie prądu! Nikt nam honoru zabrać nie może. Tak jak i wartości oraz godności.
Honor to poziom dojrzałości i to, czego faktycznie zamierzamy chronić mówiąc o ochronie honoru.
Jeśli jesteś honorowy/a, to np. chronisz swojej pracowitości. Więc jeśli zależy Ci na awansie, to robisz wszystko, by ten awans uzyskać. I gdy w tym czasie zadzwoni znajomy z propozycją imprezki, to odmawiasz, bo jesteś honorowy/a. Jeśli pojawi się chęć przerwania pracy i obejrzenia filmu, to odpuszczasz tę myśl i pracujesz aż do wykonania ustalonego celu na obecny dzień. Dopiero wtedy ewentualnie pozwalasz sobie na nagrodę w postaci filmu.
To pokazuje, że nikt nie może nam zabrać honoru, ani go splamić. Sami możemy np. sprzeniewierzyć się własnym zasadom. Ktoś może się do tego przyczynić okłamując nas i wykorzystując, jak to miało miejsce w przypadku japońskich pilotów kamikadze w czasie II Wojny Światowej. Pilot kamikadze to poziom 390-400. Bo to poziom gotowości nawet do oddania życia za swoich bliskich, rodaków, kraj/Boga. Natomiast ci, którzy wykorzystali tę gotowość kalibrowali się na poziom rzędu 60-70. Piloci kamikadze byli więc niezwykle honorowi. Niezwykle dojrzali.
Jeśli jednak splamiliśmy własny honor, to odczuwane wtedy wstyd i wina nie są po to, by się zadręczać ale znaleźć przyczynę splamienia i się nią uczciwie, odważnie, rzetelnie zająć. DLACZEGO doszło do splamienia własnego honoru – np. naruszenia własnych zasad?
Zrozumienie i właściwie praktykowanie tej cnoty będzie bardzo pomocne uzależnionym. Bo naprawdę sądzą, że dalej oglądając porno pomimo, że obiecali sobie lub innym, tracą wartość, szacunek do siebie – w esencji plamią swój honor.
Ale obwinianie się i wstyd są często głównym powodem, przez który sięgają po porno. Tak bardzo nie chcą ich odczuwać, co rozumieją jako właśnie utratę honoru/godności/wartości, że… wybierają to (porno), co potem traktują jako źródło utraty honoru/godności/wartości. A jest to kompletne niezrozumienie mechanizmu mentalno-emocjonalno-nawykowego.
Niemniej – kierowanie się wstydem i winą zazwyczaj prowadzi do odczucia ich w coraz większych ilościach, a nie do ich uniknięcia.
Honor przejawiać możemy, gdy np. wybraliśmy, by schudnąć i ktoś nam proponuje słodycze lub coś tłustego. Nie denerwujemy się, nie atakujemy, że ktoś nas nie rozumie, nie szanuje i stara się strącić nas z obranego kursu. Tylko dziękujemy, ewentualnie wyjaśniamy nasze postępowanie i tyle. W tym kontekście honor wspomoże nasz proces radzenia sobie z otyłością oraz nauczy nas zdrowej komunikacji z innymi ludźmi, którzy nie są świadomi naszych decyzji.
Pamiętajmy także o testach naszej decyzyjności, które zawsze przyjdą.
Warto również mieć na uwadze, że odczuwanie wstydu i winy (nawet w dużych ilościach) jest kolosalnie lepszą sytuacją, niż nie odczuwanie tych emocji w ogóle. Zazwyczaj jest więc dużo lepiej, niż sądzimy. :) Ale nie zawsze, bo uzależnieni mają to do siebie, że bagatelizują problemy w swoim życiu.

31. Serdeczny/ciepły (255)

Cnota serdeczności i ciepła jest wykalibrowana w obszarze poziomu znajdującego się ponad Odwagą – poziomu Neutralności. Słowem – serdeczność i ciepło wspiera życie potężnym polem mocy.
Przypominam, że pozytywności nie można udawać, nie można MYŚLEĆ, że jesteśmy pozytywni, a tak naprawdę czujemy opór, niechęć, zazdrość czy gniew i zmagamy się w sobie.
Niejeden się już “oświecił” własnymi myślami. Prawie zaczął świecić jak żarówka, tak się przekonał, że jest pozytywny. A jednak postępowanie takiej osoby wskazywało na coś zupełnie innego.
To, co napędza serdeczność i ciepło to intencja. Możemy mówić i zachowywać się jak osoba ciepła i serdeczna ale wcale tacy nie BĘDZIEMY, bo intencją będzie np. próba manipulacji, kontroli innych, zdobycia czegoś, na czym nam zależy.
Dlaczego dajemy kobiecie kwiaty? Jaka jest nasza intencja? Na czym nam zależy? Na dobrym samopoczuciu kobiety czy chcemy coś z tego dla siebie?
Kiedyś już mnie ktoś próbował przekonać, że niemożliwym jest nie mieć oczekiwań względem kobiety… ok, niemożliwym jest na niskim poziomie świadomości. Ale tu mówimy o wzroście i praktyce tego, co wspomaga wzrost świadomości. Mówimy o przekroczeniu zwierzęcości bez jej wypierania, demonizowania i projektowania na świat.
Pozytywność ma to do siebie, że nie ma celu innego, niż BYCIE tym dla samego BYCIA.
Miłość nie ma celu, nie ma korzyści jaką próbuje osiągnąć. BYCIE kochającym to BYCIE kochającym dla samego KOCHANIA. Nie próbujemy nic ugrać. Po prostu tacy JESTEŚMY. Dla siebie, dla innych niezależnie co się dzieje.
To troszkę jak z porównaniem do płomienia świecy. Jednym płomieniem świecy możemy rozpalić tysiące innych świec i pierwsza świeca nic nie straci. A w ciemnym pomieszczeniu zrobi się niezwykle jasno. Jednak zgaszona świeca walcząca z ciemnością i z innymi zgaszonymi świecami nie da nawet jednego lumena.
Przypominam, że aby zrobiło się jaśniej, należy dodać światło, a nie zabrać ciemność.
Tak jak piesek – on nie walczył z paniką tej kobiety, tylko dawał jej akceptację i miłość, których nie tracił. A raczej – był “transmiterem” akceptacji i miłości tak jak zapalony knot świecy może być “transmiterem” ognia dla innych knotów. Widać też, że piesek dający miłość się nie męczy. Bo miłość to nie jest siła, tylko pole. Opór, walka – to są przykłady użycia siły. A siła potrzebuje ciągłego zasilania. Tak jak ciało bolesne, o którym można się dowiedzieć szukając informacji od Eckharta Tolle (ważny temat, warto się z nim zapoznać).
Więc i serdeczność oraz ciepło też nie potrzebują zasilania, bo są naturalnymi jakościami życia. Wystarczy usunąć to, czym je zablokowaliśmy i wyjrzą same jak Słońce zza chmur. Np. obdarować kogoś bezwarunkowo oznacza porzucenie warunków dla naszego czynu. Dajemy prezent i nie oczekujemy niczego w zamian. Nie ograniczamy naszej serdeczności i ciepła. Wszystko zależy od naszej intencji.
Człowiek, który mówił mi, że nie może nie mieć oczekiwań mówiąc kobiecie komplement nie był świadomy swojej niechęci do tego, by robić to bezwarunkowo. Ok, jego wybór. Już 100 razy bardziej atrakcyjnym jest chociaż być szczerym odnośnie swoich oczekiwań – nie ukrywać ich pod maską bezwarunkowości.
Najlepiej praktykować tę cnotę odnośnie emocjonalności własnej oraz emocjonalności innych ludzi. Ogromny błąd wychowawczy jaki masowo popełniają rodzice, to negowanie odczuć dziecka. Dziecko płacze, a rodzice mówią – “wszystko jest dobrze, nic się nie stało, nie płacz”. Ale dla niego wszystko nie jest dobrze! Dlatego płacze!
Gdybyś Ty płakał(a), bo straciłeś/aś pracę, a ktoś podchodzi i mówi Ci, że nic się nie stało, to pewnie być przynajmniej nawrzeszczał(a) na tę osobę. A jednak większość rodziców bardzo chętnie postępuje tak ze swoimi dziećmi. Następnie każdy kontynuuje ten negatywny wzór w swoim życiu i przekazuje go dalej.
Jak sama nazwa wskazuje – akceptacja czegoś oznacza, że tego czegoś nie wypieramy i nie udajemy, że tego nie ma. A akceptacja jest bardzo istotnym elementem tej cnoty.
Jeśli nie potrafimy (czyli nie chcemy) być uprzejmi i serdeczni dla ludzi nieuprzejmych i nieserdecznych, no to nie potrafimy być ani uprzejmi, ani serdeczni. Tylko tak sądzimy.
A prawdziwym sprawdzianem jest doświadczenie przeciwieństwa tego, kim chcemy być i zobaczyć jak zachowamy się wtedy.
Natomiast większość ludzi, którzy uważają się za dobrych, jest dobrymi tylko w obliczu innych dobrych ludzi… To trochę jak z radykalnymi islamistami, którzy wysadzają tylko nie-islamistów.
Więc – chcesz sukcesu? Zgadnij jakich ludzi przyciągniesz do swojego życia!? Chcesz radości? Zgadnij jacy ludzie zapukają do Twoich drzwi!? Chcesz spokoju? Zgadnij jakich ludzi spotkasz najwięcej!?
I co wtedy? Porzucisz swój kierunek i odpowiedzialność za tę decyzję zwalisz na te osoby?
Prawdziwa zmiana odbywa się, gdy doświadczamy przeciwności, a jednak nie ulegamy im. M.in. dlatego również tak ważna jest cnota stanowczości/zdecydowania. Jednocześnie nikt nie każe nam się zacząć zmagać, opierać czy nienawidzić! Ta cnota jest właśnie perfekcyjna do radzenia sobie z przeciwieństwami.
Już kiedyś mówiłem, że najlepszą bronią wobec negatywnej osoby jest zgadzać się z nią w 100%. Jak nam mówi, że jesteśmy głupi, to odpowiadamy “Masz rację! Jestem najgłupszy/a na tej półkuli! Jestem tak głupi/a, że często myję zęby drugą stroną szczoteczki!” Jeśli zrobimy to w pełni akceptując siebie i tę osobę – co więcej może nam ona zrobić?
Honoru nie stracimy, a wręcz zyskamy! Bo już wiemy czym jest honor. Jeśli w negatywnej osobie zobaczymy człowieka, który sobie nie radzi, człowieka szukającego sposobu na wzmocnienie się, to uczucie ciepła, a nawet życzliwości i serdeczności wobec niej naprawdę może wiele zmienić. Oczywiście nie z poziomu dumy – wyższości.

32. Prawdziwość/autentyczność (255)

Bardzo ciekawe, że cnota prawdziwości/autentyczności jest na bardzo wysokim poziomie 255, czyli na poziomie, na którym nie znajduje się obecnie ponad 80% ludzkości. A niegdyś jeszcze więcej.
Co to oznacza?
Oznacza to, że ponad 80% ludzkości jest bardzo daleko w swoim sposobie bycia od tego kim są naprawdę.
Dopiero w nastawieniu neutralnym do wszystkiego i wszystkich zaczynamy dostrzegać to, kim jest człowiek – czymś ponad myślami i emocjami.
Gdybyśmy np. dostrzegli sytuacje i osoby, na które się denerwujemy, zobaczymy, że gniew nie ma tak naprawdę praktycznego zastosowania. Ani tym bardziej wina, wstyd, żal, opór. Te stany energetyczne mają pomóc nam wzrastać na “drabince” energetycznej, by możliwe było realne, pozytywne rozwiązanie problemu z uwzględnieniem dobra wszystkich zaangażowanych. Ale praktyczne są/mogą być podjęte działania, a nie same emocje. Co daje sam prąd? Nic. Dopiero to, w czym prąd zastosujemy może mieć sens. A opieranie się czy walka z prądem ma sens? Ani trochę.
Na tej planecie naprawdę nie potrzebujemy wrogów. A przynajmniej nie ma co robić sobie więcej wrogów, niż już mamy.
Tym samym nawet gniew “na kogoś”, czyli tak naprawdę projektowany i zazwyczaj nie mający nic wspólnego z tą osobą, nie sprzyja NASZEMU życiu. Bo emocje to nie my. Emocje to nasze ego. Emocje sprzyjają ego. Im szybciej poradzimy sobie z własnymi emocjami, tym lepiej. Ale używki nie “radzą sobie” z emocjami. Z niczego nas nie oczyszczają. To tak jakby po złamaniu ręki “poradzić sobie” z tym jedząc lizaka. Używki są właśnie idealne dla ego, bo gwarantują to, że “paliwo” dla ego zawsze w nas będzie.
Trudno jest znaleźć człowieka, którego życie jest lepsze, gdy nienawidzi innych ludzi, zazdrości, wstydzi, obwinia, użala się, obgaduje, etc., niż gdyby szukał sposobu, by mieć z nimi w najgorszym wypadku neutralną relację.
Jak mówią bardzo dojrzałe osoby – “możesz kochać terrorystę ale trzymaj się od niego z daleka”.
Nasze emocje to nasz problem i nasza odpowiedzialność. Bo to my jesteśmy ich autorem.
Odpowiedzialność oznacza świadomość bycia autorem.
Większość ludzi kompletnie nie jest odpowiedzialna w kontekście emocji, bo cały czas wierzą, że to inni ich denerwują, ograniczają, ranią, zawstydzają, stresują, winią, powodują żal, odrzucają, itd. Sądzą więc, że za ich stan emocjonalny odpowiadają inni. Ale to, że tak uważają NIE oznacza, że tak jest. Jeśli uznasz, że machając szybko rękoma polecisz, no to zwykłe urojenie niezależnie jak silnie będziesz w nie wierzył(a). A jeśli spróbujesz, zapewne dość mocno się poobijasz lub po prostu zmęczysz bez żadnych efektów.
Rozsądek bowiem uwzględnia rzeczywiste fakty. Zobaczmy co słownik mówi na temat rozsądku:
Rozsądek:
1. Zdolność dojrzałego rozumienia świata, zjawisk, zależności między nimi, ludzi i spraw ludzkich.
2. Skłonność do namysłu, refleksji przed działaniem.
Np. nierozsądne będzie sadzić ziemniaki zimą, bo wynika to z niezrozumienia świata, a więc naszej niedojrzałości w tym obszarze poznania.
To samo tyczy się walki, opierania, uciekania od emocji czy problemów w życiu. A także wszystkich niskich postaw – wstydzenia i zawstydzania, sztywności, nietolerancji, “perfekcjonizmu” będącego uzupełnianiem poczucia wewnętrznego braku, obwiniania, osądzania, karania, potępiania, projektowania, wmawiania sobie bezsilności, złośliwości, okrucieństwa, skąpstwa, przerzucania odpowiedzialności, grania maluczkiego, apatyczności, bierności, braku rozróżnienia między “nie mogę”, a “nie chcę”, obojętności, stosowania wymówek i kłamstw (wliczając tzw. “białe kłamstwa”), braku nadziei, szukania problemów, próżniactwa, lenistwa, cynizmu, pesymizmu, traktowania siebie jako niegodnego, odrzucania pomocy, rozczulania się nad sobą, folgowania sobie, wiecznego ulegania pokusom, traktowania porażek jak swojego stylu życia czy losu, życia przeszłością, nadziei na zmianę i błagania o nią, trzymania się strat, urazy, poczucia niesprawiedliwości, traktowania czegoś/kogoś jako źródła szczęścia, melancholii, emocjonowania się, poszukiwania współczucia, prób kontroli i manipulacji, wymuszania, zgorzknienia, ekscytowania się zagrożeniami, panikowania i przesadnego reagowania, dramatyzowania, projektowania na przyszłość, eskalowania, usprawiedliwiania, postrzegania źródła przeżycia w ego, czyli w małej jaźni, poczucia bycia odrzuconym, projektowania specjalności i wyjątkowości, zmieniania świata, gdy przyczyna/źródło oczywiście leżą w nas, odgrywania uczuć, zastraszania, wyrównywania rachunków, obrażania się, podniecenia i “nakręcania” się, szukania/udowadniania własnej racji, nadymania się, grania “macho”, warczenia, grożenia, porównywania. To wszystko i wiele więcej to postawy niezwykle odległe od Rozsądku, bo wszystkie kalibrujące się poniżej 200, zaś Rozsądek to poziom 400-499 (skala logarytmiczna!).
Kierowanie się tymi postawami to jak próba sadzenia ziemniaków zimą. Dobrze się to nie skończy DLA NAS i dla naszych pyrek. Jeśli komuś innemu ziemniaki wyrosły w dużej ilości, to zamiast zazdrościć, nienawidzić czy próbować ukraść, nie lepiej zapytać co zrobiła inaczej/lepiej? Czyli – nauczyć się poprawnie sadzić ziemniaki?
Oglądanie porno jest jak sadzenie pyrek zimą. I to w kółko przez wiele lat.
A ego jest sprytne. I człowiek np. zaczyna się osądzać za to, że osądzał się i innych… A potem zaczyna nienawidzić ego, bo nienawidził siebie. Obwinia, że popełnił błąd… itd. A to jak z nienawidzeniem grzechu. WYDAJE SIĘ sensowne… ale czy takie faktycznie jest?
Nie ma co rozpaczać, tylko wybrać pierwszą postawę np. z przedstawionej wyżej listy i zacząć nad nią pracować. Pierwszym krokiem będzie jej akceptacja i uświadomienie sobie korzyści jaką mamy z jej utrzymywania.
W czasie odczuwania emocji, większość ludzi hipnotyzuje się mentalnym jazgotem. Można rzec, że nie są wtedy autentyczni, bo identyfikują się z emocjami i myślami, którymi człowiek nie jest (tylko się do nich klei i się z nimi identyfikuje).
Poziom świadomości tych ludzi jest więc poniżej 200 – poniżej poziomu wspierającego życie (oraz dużo poniżej tej cnoty). W tym ich własne życie. I wszystkie wymienione wyżej postawy nie sprzyjają NASZEMU życiu niezależnie co o tym sądzimy. Możesz się modlić do Boga 100 lat, a nie wyrosną Ci ziemniaki posadzone zimą. Bo nie taka jest natura rzeczywistości. I co wtedy? Znienawidzisz Boga? Przestaniesz w Niego wierzyć? A może pora dorosnąć i poznać naturę ziemniaka? :) Pyrki proszą o Twoją pokorę i zrozumienie!

Wiemy już, że konstruktywne myślenie to proces, który nie może wystąpić w stanie niskiej emocjonalności. Zamiast tego mamy do czynienia z tzw. mentalizacją – procesem bez praktycznego zastosowania. To jedynie niekonstruktywny proces potrzebujący ciągłego zasilania. Eckhart Tolle nazwał go częścią ciała bolesnego. To jakby zanikający ból w nas prosił, by go zasilić, wzmocnić.
To jakby ciągle dorzucać węgla do pociągu jeżdżącego w kółko, który nie przewozi żadnego ładunku, tylko ciągle spala węgiel. I ludzie są tak przywiązani do tego pociągu, że non stop dorzucają tego “węgla”.
Nasza zaniedbana emocjonalność i napuchnięte ego potrzebują regularnego zasilania. Oddajemy więc temu energię, często większość dostępnej. Np. doprowadzamy do sytuacji frustrujących czy denerwujących nas, bo nasze ego potrzebuje zasilenia gniewu. Sytuacji tych nie rozwiązujemy, tylko czerpiemy z nich energię emocjonalną (a tracimy zdrowotną). I tyle. Rośnie ból, rosną problemy w naszym życiu ale przynajmniej nasze ciało bolesne zostało nasycone… na pewien czas. Czasem na kilka dni, czasem na kilka tygodni.
Mentalizacja zależąca od emocji będzie więc zmieniać się w zależności od tego w jakim stanie emocjonalnym jesteśmy. To oznacza kompletny brak stabilności. Tym bardziej, że zasilając własne ciało bolesne nigdy się z niego nie uzdrowimy. Tym samym nasze życie będzie niestabilne, nasza praca, nasze relacje, nasze zdrowie, itd.
Brak pewności siebie jest właśnie spowodowany m.in. tym procesem – nie jesteśmy pewni swoich intencji i wyborów. Ani tego jak się zachowany, jak zareagujemy, co poczujemy w różnych sytuacjach. A ludzie mylą to z – co wynika z samego określenia – pewnością SIEBIE. Jednak mylą siebie ze wszystkim, czym nie są.
Non stop słyszę np. “boję się, że kobieta mnie odrzuci”. Ależ wcale nie! Boisz się tego, co wtedy poczujesz i jak Ty zareagujesz. Boisz się swoich myśli. A nie tego, co zrobiła kobieta.
Cały ten Serwis i Program Wolność od Porno m.in. są właśnie po to, byś wreszcie przestał(a) się bać swoich uczuć i nareszcie postawił(a) krok poza dotychczasowe rezultaty.

33. Zadowolenie/bycie przyjemnym (255)

Ta cnota bardzo ładnie pokazuje, że emocjonalność naprawdę nie jest potrzebna i warto wzrosnąć ponad nią. Ale też, że nie należy jej wypierać.
Ileż razy ludzie uzależnieni bali się zarówno odczuwać jak i puszczać emocji, bo sądzili, że to, co z nich zostanie bez emocji to robot bez uczuć. No tak… bo przecież miłość też interpretowana jest jako emocja – czyli coś, co ma źródło w świecie i coś, co można stracić… Jednak miłość to nie emocja.
Co więcej – okazuje się, że emocjonalność jest tym, co ogranicza właśnie wszystko co pozytywne w nas!
Zauważmy, że gniew czy poczucie winy można utrzymywać nawet całe życie! Skoro to, co nie wspiera życia można utrzymywać przez całe życie, zaś życie wspiera pozytywność i pozytywność wspiera życie… oznacza to, że nie musimy utrzymywać pozytywności! Ona utrzymywać będzie sama siebie, a także nas i to bez wysiłku!
Naszą odpowiedzialnością jest przepracować/uwolnić/uzdrowić to, czym blokujemy pozytywność i korzyści jakie z tego doimy.
Kto nie lubi się śmiać? Kto nie lubi dobrze się czuć? A jednak ludzie non stop mówią mi, że pozbawieni emocji staną się jak lalki – kukły. Niejeden film pokazywał, że ludzie bez emocji byli bladzi, bez włosów, wyprostowani, chudzi, jakby bez życia. Nie uśmiechali się, nie byli empatyczni, tylko w najlepsym wypadku wyrachowani, zimni, logiczni. Zamknięci w umysłach. A jest zupełnie inaczej! Tacy są ludzie tłumiący emocjonalność i utożsamiający się z nią, a nie ci, którzy ją przekroczyli! Jak zahipnotyzowani, sztywni, niechętni do zmiany, do radości, do zabawy, do spontaniczności. I na wszystko mają setki usprawiedliwień!
Kto poznał choć kilka osób przedsiębiorczych, zaradnych życiowo, w tym także milionerów, którzy wzbogacili się własną pracą? To ludzie niezwykle pozytywni, wspierający, akceptujący, empatyczni, rozsądni, radośni, z ogromnym poczuciem humoru. Mają pełno energii. Nie mają wymówek, zawsze znajdują czas dla innych. Nie są egoistyczni! I nie stali się tacy po osiągnięciu sukcesu, tylko osiągnęli sukces, BO JUŻ TACY BYLI. Czyli wybrali sukces, bo wybrali bycie tym, co sukcesowi sprzyja.
A “jak roboty” są zazwyczaj tzw. perfekcjoniści, czyli ludzie, którzy za wszelką cenę chcą uniknąć wstydu i winy związanych z popełnieniem pomyłki…
Oto co ostatnio napisał mi w prywatnej korespondencji pewien mężczyzna:
Mam doktorat i wykładałem na uczelni. Niestety pechowo straciłem pracę. Gdyby nie to, pewnie bym brnął dalej i robił kolejne tytuły zastanawiając się dlaczego nic mi to życia na lepsze nie zmienia.
No proszę. Strata pracy postrzegana jako dar!
Przedsiębiorcy niezwykle cieszą się nawet (głównie) z pomyłek! Czy to oznacza, że są idiotami? Nie. Bo wyciągają mądre wnioski i osiągają sukces. Działają aż do skutku. I jak trzeba stają się elastyczni i dokonują korekt. Często bardzo dużych i nawet kilka razy dziennie! Jednak nie zmieniają celu (chyba, że po drodze okazał się głupi).
Ponad 80% ludzkości non stop projektuje własną emocjonalność na świat i na innych ludzi. I przez to nie mogą jej przekroczyć.
Bo przekroczyć coś możemy wyłącznie wtedy, gdy to zaakceptujemy w 100% i weźmiemy za to 100% odpowiedzialności, czyli uświadomimy sobie, że jesteśmy tego jedynym autorem.
A tak jak ludzie są pogniewani, to denerwują innych. Jak są przestraszeni, to opowiadają o swoich lękach innych programując ich nieufnością do życia. Jak są zawstydzeni, to zamykają się i tworzą dystans do innych, co często odbierane jest z niechęcią.
Emocjonalność wspiera życie ale nie tak jak rozumie to większość ludzi na tej planecie. Np. strach wcale nie chroni życia, tylko mądre działanie dopasowane do sytuacji z wykorzystaniem energii strachu. Dla zwierzęcia zazwyczaj jest to ucieczka lub walka, gdy istnieje realne zagrożenie. Ale jako ludzie mamy już potencjał, by na większość sytuacji spojrzeć z wyższego poziomu, np. spokoju czy rozsądku. I widzimy, że istnieją setki innych możliwości, niż tylko walka lub ucieczka.
Jeśli na swoje uzależnienie patrzymy tylko z poziomu wstydu, winy, apatii, żalu, strachu, to nigdy nie znajdziemy dla niego rozwiązania. Jeśli będziemy walczyć lub uciekać, również nic nie zmienimy.
Konieczne jest wzrosnąć w poziomie świadomości i energii.
Czyli z bycia dla siebie taką autystyczną panią, stać się kochającym pieskiem.
Zadowolonymi możemy być zawsze, bo to kwestia wyboru. Tylko sami z jakichś powodów warunkujemy swoją radość. Oczywiście na negatywności pozwalamy sobie zawsze ale na pozytywność jakoś już nie. Jest to bardzo podejrzane ale większość ludzi tego tak nie widzi. No bo wystarczy wizja świata, że jest zły lub niesprawiedliwy, wystarczy zaprogramować się przekonaniem, że człowiek pozytywny jest naiwny i zostanie zraniony… i po ptokach.
Np. męczymy się w pracy, nie wykonujemy jej ani chętnie, ani z uśmiechem, za co oczywiście zwalamy odpowiedzialność na pracę i innych ludzi. Gromadzimy w sobie opór, gniew, winę, żal, zaczynamy się męczyć z tym także poza pracą, za co cały czas obwiniamy pracę i kogo/co popadnie. Czujemy się coraz gorzej, wręcz niegodni, by mieć lepszą pracę. Więc nawet nie szukamy, tylko nadal męczymy się w tej samej pracy jak gdyby uparcie chcieć potwierdzić, udowodnić sobie swój smutny los… którego kowalem cały czas jesteśmy wyłącznie my.
Mądrzy ludzie mówią, by zmianę zawsze zacząć od siebie. Więc jak chcemy mieć lepszą pracę, np. bardziej pozytywną, jeśli sami nie stajemy się np. bardziej pogodni?
No bo wcisnęliśmy sobie bajeczkę, że źródłem naszego gorszego samopoczucia jest praca. A więc możemy poczuć się lepiej dopiero, gdy ją zmienimy. Czym automatycznie uniemożliwiamy sobie znalezienie lepszej pracy.
Ale źródłem naszego gorszego samopoczucia jest nasze podejście do pracy, a nie ona sama. Dopóki go nie zmienimy, to nie poczujemy się lepiej nawet w wymarzonej pracy. Zapewne nasza wymarzona praca jest pozytywna. Więc będąc negatywnymi, sfrustrowanymi, zgorzkniałymi – sami nie tylko takiej pracy nie wybierzemy, a nawet jeśli trafiłaby się nam jak ślepej kurze ziarno, nie utrzymalibyśmy jej, bo naszym nastawieniem wpływalibyśmy negatywnie na resztę ludzi.
Pamiętajmy, że przyciągają się nie przeciwieństwa, a te same jakości! Jeśli trafiamy na negatywnych ludzi, to zastanówmy się dlaczego tak się dzieje?
Cnota ta jest niejako wspaniałym sposobem na modlitwę – stajemy się tacy jacy chcielibyśmy, by dla nas byli inni – zadowoleni z naszej obecności i przyjemni dla nas.
A więc ZACZYNAMY OD SIEBIE. My stajemy się zadowoleni i ciepli dla siebie oraz dla innych. Stajemy się zadowoleni z obecności ludzi w naszym życiu. Również tych negatywnych :)
Pamiętajmy, że możliwość porzucenia oporu jest ogromnym darem dla nas, dla naszej psychiki, zdrowia, poziomu energii i szczęścia. A ponadto rozprawiając się z oporem nareszcie przekroczymy iluzję, że opór jest potrzebny. To jakby się zerwać z łańcuchów pierwszy raz w życiu!
Przypominam o mądrości pyrek! Poznajmy naturę czegoś, a zacznie nas wspierać. Zrozummy, że “nie mogę” to nieuświadomione “nie chcę”. Zrozummy czym jest opór. Zrozummy czym są emocje. Zrozummy czym są myśli.
Nic nas nie ogranicza, tylko nasze własne wybory. Po prostu na razie więcej czerpiemy z użalania się nad sobą, niż z pracy, by zmienić swoją sytuację. Użalanie się ma dla nas większą wartość, niż korzyści wynikające ze zmiany. Wystarczy jedna myśl “A jak mi się nie uda?”, “I po co się męczyć, w końcu i tak umrę?” i tyle!
A jak się ktoś krzywo na Ciebie popatrzy, gdy będziesz wracać z zakupami? Co TO będzie znaczyło?
TO nic nie będzie znaczyło, bo całą wartość i znaczenie nadasz temu Ty!
A może już nadałeś/aś z góry?
Możesz podejść do tej sytuacji ciepło, przyjemnie, być zadowolonym/zadowoloną z własnej świadomości i mocy własnego wyboru. Albo wybrać zgorzknienie, użalanie, rozpaczanie, obwinianie i jeszcze sobie wmówić kompletną bezsilność i beznadzieję i roztoczyć ją na cały świat. Do wyboru, do koloru. Na Ziemi mamy mnóstwo przykładów ludzi, którzy wybrali jedno lub drugie, więc wiemy do czego doprowadzą te decyzje.
Co znaczy łopata? Łopata nic nie znaczy! Ale jeden człowiek za pomocą łopaty wykopie dół, w który następnie wpadnie, a drugi m.in. za pomocą łopaty zbuduje Taj Mahal.
To samo z religiami i wszystkim innym.
Naucz się mądrze nadawać znaczenie. Bo znaczenie nie zmieni rzeczywistości, tylko Twoje subiektywne w niej doświadczenia.
Posadź ziemniaka zimą, a nie wyrośnie. Bo ziemniak jest ziemniakiem i niczym innym. Człowiek natomiast różni się od ziemniaka m.in. tym, że w tych samych warunkach może zareagować w bardzo różny sposób. Po raz kolejny przypomnę o panu Viktorze Franklu i jego książce “Człowiek w poszukiwaniu sensu”.
To MY nadajemy znaczenie naszym doświadczeniom.
On nadał doświadczeniu pobytu w obozie koncentracyjnym zupełnie inne znaczenie, niż większość. Można powiedzieć, że jako ziemniak został posadzony zimą, a wyrósł wielki i zdrowy. I jeszcze nauczył tego inne ziemniaki.
Nie jest tak ważne co się wydarzyło ale jakie my nadaliśmy temu znaczenie. Dopóki nie zmienimy tego znaczenia, możemy na samo wspomnienie czuć to samo, co podczas tego doświadczenia nawet do końca życia. Czyli przykładowo cierpieć.
Niemniej od małego jesteśmy programowani, że zarówno my jak i nasze samopoczucie zależy od warunków zewnętrznych – np. od kultury, czasu, miejsca, religii, ustroju, rodziny. I jest nam również programowane znaczenie tych warunków. Ale nikt inny, tylko my nadajemy naszym doświadczeniom znaczenie.
Słowem – z jakichś powodów ludzie programują się, że są ofiarami własnych interpretacji, które następnie nimi rządzą i których zmiana nie jest możliwa.
Od dzisiaj więc nie mówmy już “TO oznacza…”, tylko “JA TERAZ nadaję TEMU znaczenie…”
Pamiętajmy jednak, że natury ziemniaka nie zmienimy. To, że zaczniesz np. uzależnienie traktować jako sposób relaksu nie zmieni to jego natury. Wszystkie konsekwencje związane z jego wyborem będą obecne – niszczenie Twojego mózgu, obciążanie psychiki, tworzenie nawyków sabotujących Ci życie, zdrowie, itd. A natura ma to do siebie, że daje o sobie znać. Czasem dość boleśnie. :)
Podziel się tym artykułem!

Napisz komentarz!

Zasubskrybuj
Powiadom mnie o
guest
8 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Łukasz

Czy może być tak,że jeśli nie dostałem bezwarunkowej miłości od matki w dzieciństwie to teraz mam jakąś obsesje na punkcie kobiet?Czy porno tak wpłynęło na mój umysł ,że ciagle myśli o kobietach.Jak ide przez miasto to patrzę się na każdą kobiete i sprawdzam czy ona na mnie patrzy albo nawet jak stoi ze swoim chłopakiem to od razu pojawiają się myśli ,że ja byłbym lepszy od Niego itd.To jest jest serio dziwne i tak głęboko we mnie zakorzenione ,że kobiety mogą mnie postrzegać jak kogoś „niewyżytego.Mając dziewczynę podchodziłem do innych jak mi się podobała z wyglądu i rozmawiałem z Nimi albo całowałem.Czy to jest związane z tym ,że szukam poczucia własnej wartości w kobietach?

Łukasz

A jeśli kocham kobiety i to jest wpisane w męskie dna ,że ciągnie do podchodzenia?Skoro nie oglądam porno to naturalnie będzie mnie ciągnąć do dziewczyn i bede ich pożądali.W sumie nie podchodzę do kobiet żeby im zrobić krzywdę lub je wykorzystać albo tylko zaliczyć tylko bardziej,żeby zwiększać pewność siebie i robić różne wyzwania oraz lepiej się poczuć.

Łukasz

Powiedziałem swojej terapeutce ,że podchodzę do kobiet całuje je itd a ona powiedziała ,że takie rzeczy to tylko jak już się kogoś dłużej zna.Ustaliliśmy ,że nie podchodzę do dziewczyn żeby je poznać tylko lepiej się poczuć i potwierdzić ,że jestem fajny,odważny itd.Tylko,że całując kobiety to niby moja przyjemność a nie kobiet.Nie wiem czemu akurat kobiety i jakie jest głębsze źródło tego.Przecież Ci uwodziciele co podrywają kobiety chcą je zaliczyć a ja jakos tak inaczej podchodziłem bez żadnej manipulacji tylko bardziej z ekscytacji.

Łukasz

Podchodziłem,żeby się poczuć zajebiście i mieć większą pewność siebie.Zapewne wielu facetów żyje w przekonaniu,że jakby dali buziaka obcej kobiecie to mogła by dać im z liścia itd,a a ja to robiłem i mnie to nakręcało,że robie rzeczy,które są niemożliwe dla innych.Oczywiście nie miałem złej intencji podchodząc do dziewczyn, a teraz się obwiniam,że to było egoistyczne,bo chciałem poczuć tą moc z drugiej strony jakby te dziewczyny nie chciały to same by mi powiedziały lub coś,a ja teraz się żle z tym czuje.

Podobne Wpisy:
12 kroków – Relacja uzależnionego

12 kroków – Relacja uzależnionego

Witam Cię serdecznie! Dzisiaj przedstawię Ci coś wyjątkowego – opis młodego mężczyzny, który wyzdrowiał z uzależnienia dzięki programowi 12 kroków. Zobaczysz co to jest wyzdrowienie. Pamiętaj – wyzdrowienie to NIE jest jakieś magiczne zdarzenie – jakaś linia mety, którą jak przekroczysz, to już można zapomnieć o wszystkim i dalej sobie żyć jak Ci się podoba.… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 2
O Emocjach – Żal (Część 4)

O Emocjach – Żal (Część 4)

Żal, smutek to sygnał, że stajemy na granicy pożegnania się z częścią tego, co uznaliśmy za nas, za nasze życie. Nasze ego, czyli nasz umysł nie chce wchodzić w to głębiej. Nie chce całkowicie świadomie stanąć w obliczu tej emocji. Bo doskonale wie, że automatycznie nastąpi transcendencja naszej świadomości. Gdy przestaniemy się utożsamiać z żalem,… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 0
Czym jest uzależnienie? (Wideo)

Czym jest uzależnienie? (Wideo)

W tym filmie opowiem Ci czym jest uzależnienie. Postanowiłem to wyjaśnić, gdyż na wielu serwisach, które zajmują się tym zagadnieniem i pokrewnymi – NIE MAJĄ POJĘCIA CZYM UZALEŻNIENIE JEST. Spotkałem się np. z taką definicją: “Uzależnienie to nabyta, bardzo silna potrzeba wykonywania jakiejś czynności czy zażywania określonej substancji. Walka z różnego rodzaju uzależnieniami i zaburzeniami… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 3
Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 1) – Wstęp

Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 1) – Wstęp

Witam Cię serdecznie! Każdy uzależniony przez to przechodzi – dowiaduje się, że jest uzależniony. Że ma bardzo poważny problem. Pewnego dnia staje przed tym faktem – ma bardzo poważny problem, bardzo niebezpieczną chorobę i nie może już tego dłużej wypierać, ukrywać, bagatelizować, ani udawać, że wszystko jest ok. Wiadomości w tym są dwie – dobra… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 24

WOLNOŚĆ OD PORNO