Edukacja. Aby uwypuklić jak marna, niewystarczająca, niewystępująca, zabobonna, uprzedzona i niebezpieczna w obecnej formie jest edukacja seksualna w Polsce oraz jakie są jej konsekwencje, najpierw należy zadać sobie pytanie “Czym w ogóle jest edukacja?” Edukacja – przekazywanie i pozyskiwanie wiedzy, stan wiedzy, wychowanie pod względem umysłowym. Encyklopedia PWN dodaje: “Ogół czynności i procesów mających na… Przeczytaj
Wpis!
Witam Cię serdecznie! Często w mojej pracy i rozmowach z osobami uzależnionymi spotykam się ze stwierdzeniami: – Odczuwam brak. – Mam poczucie braku. – Brakuje mi. – Czuję pustkę. Próbuję ją wypełnić. Na pewno znalazło by się więcej podobnych sformułowań jednak pod nimi kryją się te same niezrozumienia. Rozważmy dlaczego jest to problem i co… Przeczytaj
Wpis!
Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy drugą z trzech serii dotyczących dróg do pokoju, szczęścia i sukcesu! Zajmiemy się szczęściem. Link do artykułu wprowadzającego znajdziesz poniżej! ► Seria „100 Dróg” – Wprowadzenie. Części 1-3 znajdziesz klikając na poniższe linki: ► 100 Dróg do Szczęścia (1-6) – Źródło jest w Tobie, nie poza Tobą, Chciej tego, co masz,… Przeczytaj
Wpis!
Witam Cię serdecznie! Oto piąta i ostatnia część serii o gorszych dniach. Części 1-4 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► Gorsze dni [WAŻNE!] (Część 1) – Wprowadzenie. ► Gorsze dni [WAŻNE!] (Część 2) – Rozwinięcie. ► Gorsze dni [WAŻNE!] (Część 3) – Ogólne Rady. ► Gorsze dni [WAŻNE!] (Część 4) – Konkrety. Gorsze dni charakteryzują… Przeczytaj
Wpis!
U mnie depresja wiąże się wlasnie z tym oporem i wtedy czuje ból w jelitach na dole brzucha jak tam naciskam.Bardzo pomaga mi sok z kiszonych ogórków i woda z cytryną na oczyszczenie oczywiście to tylko dodatek ,bo trzeba zaprzestać stawiać opór ale jeśli będziemy oczyszczać się z emocji a jeść gowniane jedzenie w tym cukier to będziemy się fatalnie czuć lub mieć depresje.Dodam też ,że masaż pomaga mi na dole brzucha i czuje się bardziej oczyszczony.
W zasadzie jestem już w takim punkcie, iż pornografia mnie nudzi. Musiałbym tkwić z filmikami przez cały dzień by coś więcej z siebie wykrzesać. Czasem gdy coś oglądam to ogarnia mnie takie wyczuwalne znużenie. Silna apatia. Znacznie lepsze rezultaty osiągam poprzez zastosowanie masturbacji z pomocą pamięciówki, i w tym wszystkim coraz bardziej się ku temu skłaniam. Mniej się meczę. Mniej brutalnie potrzebuję wykonać tą czynność. Podczas realnego, i bardzo rzadkiego, seksu nie mam żadnych problemów z wątłością pewnej części ciała. Nie chcę sięgać po mocniejsze rzeczy, wiem iż mogłyby ożywić moje reakcje. Świadomie jednak nie chcę w to brnąć. W tym samym czasie zauważyłem u siebie większą ciągotę w stronę innych używek. Coraz częściej mam ochotę na alkohol. Częściej niż kiedykolwiek rozmyślam o lżejszych dragach, przechodzę swoistą teoretyczną fascynację LSD. Wyczuwam w sobie małą wiarę, iż ten specyfik mógłby wznieść mnie na upragniony poziom samopoczucia i percepcji. Odżyła we mnie wzgarda do ludzi, w szczególności do kobiet. Choć na słowo seks aż mnie mdli, to jednak stojąc w kolejce oceniam innych, fantazjuję o innych, traktuję niczym towar w sklepie. Gardzę kobietami będąc żonatym. Nikogo w swoim umyśle nie oszczędzam. Choć to nie ja myślę, to jednak z tym bełkotem się utożsamiam. Ta “tożsamość” mnie zawstydza, czuję się winny za ten proces, w który wpycha mnie zdobyta wcześniej wiara w pewne rzeczy na mój temat. Bliżej mi do mnicha niż do CEO. To też było we mnie zawsze piętnowane. Kiedyś wstydziłem się, iż nie osiągnąłem społecznie uznanego sukcesu. Teraz bardziej wstydzę się i winię za to, iż umiem poczuć w sobie energię emocji. Potrafię o tym otwarcie opowiedzieć, stykając się z ignorancją i politowaniem. Błąkam się między tym czego osobiście doświadczam, a tym co naukowo zostało ustalone, iż doświadczyć tego po prostu nie mogę. Zostało ustalone, a jednak czuję. “A jednak się kręci” jak rzekł kiedyś bodajże Galileusz. Co z tego jeśli ja sam podważam moje doświadczenia wiarą, iż może jestem tak głupi i niedouczony, że aż mi się po prostu wydaje, iż cokolwiek odczuwam. Może to aż moc autosugestii. Niezwykle powtarzalnej za każdym niemal razem, ale jednak tylko autosugestii. Nie wiem czy mam tego fuksa być nieco bardziej świadomym rzeczywistości. Czasem zazdroszczę pijanym typom spod monopolowego. Wydaje mi się, iż są błogo spokojni. W ich umysłach nie dzieje się nic. Wszystko zostało wypalone wysokim procentem. Tak, wiem iż to jest tylko moje wyobrażenie. Wydaje mi się, iż bardzo brakuje we mnie przede wszystkim akceptacji tego co jest i jaki jestem w tym momencie. Odmawiam sobie spokojnego startu, stabilnej bazy, z której mógłbym podjąć konkretniejsze kroki ku sobie. Nie czuję by akceptacja była mityczną biernością. Nie wiem czy tak do końca rozumiem czym jest. Nie wiem też w jaki sposób do niej dotrzeć.
W zasadzie jestem już w takim punkcie, iż pornografia mnie nudzi. Musiałbym tkwić z filmikami przez cały dzień by coś więcej z siebie wykrzesać. Czasem gdy coś oglądam to ogarnia mnie takie wyczuwalne znużenie. Silna apatia.
Nie istnieje coś takiego jak “pornografia mnie nudzi”.
Proszę poświęć trochę czasu, by to zrozumieć.
Żyjesz w 2 iluzjach:
1. Że pornografia coś Ci daje.
2. Że źródło zarówno radości jak i rozmaitych negatywności jest poza Tobą. Czyli np. radość czy nuda leżą w czymś.
Ale tak NIGDY nie było, nie jest i nigdy nie będzie.
Oglądanie pornografii niszczy mózg, a w tym zdolność odczuwania.
Zaś niczym nie ograniczone sygnały seksualne, poprzez przekłamanie umysłu, który nie potrafi odróżnić obrazu na ekranie od rzeczywistości, powodują powstanie nieograniczonej ilości bardzo silnych sygnałów seksualnych.
Więc to co czułeś oglądając porno to nigdy nie była radość, tylko zwykłe pożądanie, które dlatego było tak miłe, bo tłumiony był także opór i wstyd, więc ich nie czułeś razem z pożądaniem.
Jako, że zniszczenia w mózgu postępują, tłumienie nie jest już takie silne. Porno przestaje więc dawać Ci tą samą korzyść co do tej pory – pełne stłumienie i silne pożądanie.
A Ty nadal uważasz, że źródło pozytywności jest poza Tobą – np. w porno. Więc oczekujesz, że porno Ci to da.
Ale porno tylko niszczy zdolność odczuwania i w zależności ile i jakiej siły sygnały seksualne płyną przez Twoje ciało i mózg, tyle pożądania będziesz czuł.
Czyli coraz mniej, bo mózg jest wypalany od wewnątrz – niszczone są połączenia neuronalne. Szeroko mówię o tym w darmowych materiałach wideo na Newsletterze.
Jednocześnie nie przestajesz się opierać zarówno negatywnościom jak niskim emocjom, jak i pozytywnościom – radości, spokojowi.
Masz już tak zniszczony mózg, że sygnały seksualne już nie są w stanie płynąć przez mózg, a więc nie mają odpowiedniej siły tłumienia.
Apatia to rezultat bardzo silnego, ciągle stawianego podświadomego oporu.
Porno przestaje więc dawać Ci korzyść, której ciągle potrzebujesz.
Ale nie jest źródłem nudy.
Tzw. nuda to konsekwencja utrzymania kosztem całej swojej energii silnego oporu i jednocześnie nie dodawania radości do swojego życia. Oraz życia niechętnego wobec wielu rzeczy, spraw, tematów, osób.
A nie dodajesz radości do swojego życia, bo także wierzysz, że jej źródło jest zewnętrzne – np. hobby, spotkanie ze znajomymi, seks, etc. Ale zawsze gdy czułeś radość, to nie brałeś jej skądś, tylko sam ją DODAWAŁEŚ do tego ze swojego wnętrza.
Znacznie lepsze rezultaty osiągam poprzez zastosowanie masturbacji z pomocą pamięciówki, i w tym wszystkim coraz bardziej się ku temu skłaniam. Mniej się meczę. Mniej brutalnie potrzebuję wykonać tą czynność.
No to jesteś w bardzo poważnym uzależnieniu. Bardzo poważnym.
I widzę, że niewiele na razie rozumiesz z całego mechanizmu uzależnienia.
Nie chcę sięgać po mocniejsze rzeczy, wiem iż mogłyby ożywić moje reakcje.
Nie ożywiłoby to żadnych reakcji.
Obejrzyj proszę filmy gratisowe w Newsletterze, byś zrozumiał na czym polega uzależnienie i co się dzieje.
Teraz wymyślasz jakieś fantazje na temat swojego ciała, psychiki i całej sytuacji.
Gdybyś sięgnął po silniejsze rzeczy, które dałyby Ci ten sam rezultat, co porno na początku, to natychmiast byś się od tego uzależnił.
Bo to ten sam mechanizm i chodzi tu o korzyść.
Zaś oczywiście sięganie po różne rzeczy jak alkohol czy porno wiąże się z konsekwencjami tego wyboru. Nie tylko korzyść osiągana jest w bardzo niezdrowy, nienaturalny sposób ale jeszcze organizm, psychika, świadomość i podświadomość obciążane są coraz bardziej, a mózg jest dosłownie fizycznie niszczony – przepalane i usuwane są połączenia neuronalne.
Świadomie jednak nie chcę w to brnąć. W tym samym czasie zauważyłem u siebie większą ciągotę w stronę innych używek.
Bo to nadal ten sam mechanizm uzależnienia – szukasz tego, co da Ci korzyści, których potrzebujesz.
Przepalenie mózgu powoduje, że płynie coraz mniej i coraz słabszych sygnałów seksualnych, więc coraz słabiej osiągana jest korzyść.
Coraz częściej mam ochotę na alkohol. Częściej niż kiedykolwiek rozmyślam o lżejszych dragach, przechodzę swoistą teoretyczną fascynację LSD. Wyczuwam w sobie małą wiarę, iż ten specyfik mógłby wznieść mnie na upragniony poziom samopoczucia i percepcji.
Czyli non stop hipnotyzujesz się mentalnym bełkotem. Jesteś można powiedzieć na “autopilocie podświadomości”.
Nie ma w Tobie w ogóle niczego spoza tej pętli uzależnienia.
Żaden narkotyk ani używka niczego nigdy nie dają! Tylko odcinają na moment ze świadomość to, co blokuje te wyższe stany – dlatego je na moment odczuwasz. Ale nie jest to osiągane w zdrowy sposób.
To jak oglądanie cyrku w telewizji zamiast się tam faktycznie wybrać. Niby coś jest ale nigdy nie jest to w pełni satysfakcjonujące, ani stałe.
A cena rośnie, rośnie, rośnie i paradoksalnie potrzebujesz coraz bardziej tego, co coraz mniej Ci daje.
Odżyła we mnie wzgarda do ludzi, w szczególności do kobiet.
Nic nie odżyło, tylko mózg masz już tak zniszczony, że porno nie wystarcza do tłumienia podświadomej winy, gniewu, żalu, oporu, dumy, które teraz Twój umysł zaczyna projektować na innych ludzi, w szczególności na kobiety.
Te emocje i przekonania cały czas w Tobie były.
Choć na słowo seks aż mnie mdli,
Nie mdli Cię na słowo seks, tylko na to, co utrzymujesz względem własnej seksualności – wstyd, winę, żal, opór. Pewnie też nienawiść. Masz względem siebie urazy.
Oraz względem kobiet, bo wszystko co czułeś nawet odnośnie najmniejszych uraz jest w Tobie i rosło oraz degenerowało się przez lata.
to jednak stojąc w kolejce oceniam innych, fantazjuję o innych, traktuję niczym towar w sklepie.
Nie Ty to robisz, tylko hipnotyzujesz się mentalnym bełkotem, od którego nie potrafisz się odróżnić.
Umysł mentalizuje sam na bazie emocji i podświadomych przekonań.
Ale Ty żyjesz jakby to była rzeczywistość. I doświadczasz w sobie tego konsekwencji – wiecznego niezadowolenia, osłabienia, apatii, niechęci i kto wie czego jeszcze.
Gardzę kobietami będąc żonatym.
Nie gardzisz kobietami, tylko hipnotyzujesz się projekcjami winy, gniewu, żalu.
Kiedyś gdzieś przeczytałeś lub usłyszałeś, że kobietami się gardzi lub np. zobaczyłeś jak ktoś to robił i teraz Twój umysł, jak małe dziecko też to powtarza.
Bo to racjonalizacje emocjonalności.
Niemniej jeśli w to wierzysz, to będziesz tak postępował i projektował na kobiety, w tym na swoją żone, nienawiść, gniew, żal, winę, opór, dumę.
Czyli będziesz w tym tkwił nawet do końca życia.
Warto jednak zastanowić się dlaczego się z tym bełkotem zgadzasz? Chcesz gardzić innymi ludźmi? Jeśli tak, to dlaczego? Czy po prostu bezwolnie i apatycznie zgadzasz się ze wszystkim, co widzisz w swoim umyśle i traktujesz się jako ofiarę tego?
Nikogo w swoim umyśle nie oszczędzam.
Nie Ty to robisz. To się dzieje samo, a Ty się w to wpatrujesz zahipnotyzowany.
Pytanie tylko dlaczego się z tym zgadzasz? Dlaczego Ci się to podoba? Dlaczego tego chcesz?
Choć to nie ja myślę, to jednak z tym bełkotem się utożsamiam.
Bo “wiedzieć”, a “być” to często dwa zupełnie inne światy.
Moje pytanie brzmi – dlaczego utożsamiasz się z nienawiścią do kobiet, czy do wszystkich ludzi?
Naprawdę nienawidzisz wszystkich? Dlaczego? Co Ci zrobili?
A nawet jeśli by Ci coś zrobili, to dlaczego uważasz, że nienawiść to właściwa postawa? Co Ci ona daje?
Ta “tożsamość” mnie zawstydza, czuję się winny za ten proces, w który wpycha mnie zdobyta wcześniej wiara w pewne rzeczy na mój temat.
No i po co teraz przerzucasz wstyd i winę na siebie?
Daje Ci to coś?
Nie.
Tylko dalej trzymasz się tego, przez co masz coraz większe problemy.
Najpierw niepotrzebnie utożsamiasz się z bełkotem nienawiści, a teraz z bełkotem wstydzenia się za to…
Bliżej mi do mnicha niż do CEO.
Do nikogo Ci nie bliżej.
Biorąc pod uwagę co napisałeś, to bliżej Ci do CEO, który przebywa w swoim umyśle, niż do mnicha, który z definicji jest osobą świadomą i rozwiniętą.
Ty jak widzimy nie jesteś taki.
Nie mówię tego, by Cię obrazić, tylko prosty fakt – mnich nie utożsamia się z mentalizacją. I oczyszcza swoje wnętrze, jest spokojny, kochający – rozwija w sobie miłość.
A Ty pielęgnujesz w sobie nienawiść.
I to jeszcze chętnie.
To też było we mnie zawsze piętnowane. Kiedyś wstydziłem się, iż nie osiągnąłem społecznie uznanego sukcesu. Teraz bardziej wstydzę się i winię za to, iż umiem poczuć w sobie energię emocji.
I tak w kółko.
I po co Ci to całe wstydzenie i obwinianie? Hmm?
Zmienia coś na lepsze?
Kiedy z tym skończysz? Czy w ogóle zamierzasz z tym skończyć?
Czy będziesz się w tym pławił przez resztę życia?
Mnie też nienawidzisz? A mojej mamy?
Zrobiliśmy Ci coś? Jeśli tak, to przyjmij moje przeprosiny!
Czy mogę coś zrobić, by Ci to zrekompensować?
Potrafię o tym otwarcie opowiedzieć, stykając się z ignorancją i politowaniem. Błąkam się między tym czego osobiście doświadczam, a tym co naukowo zostało ustalone, iż doświadczyć tego po prostu nie mogę. Zostało ustalone, a jednak czuję. “A jednak się kręci” jak rzekł kiedyś bodajże Galileusz. Co z tego jeśli ja sam podważam moje doświadczenia wiarą, iż może jestem tak głupi i niedouczony, że aż mi się po prostu wydaje, iż cokolwiek odczuwam.
Czyli po prostu hipnotyzujesz się mentalizacją.
Patrzysz sobie wygodnie na swoje myśli i tyle.
Instrukcję odczuwania znajdziesz na Blogu.
Może to aż moc autosugestii. Niezwykle powtarzalnej za każdym niemal razem, ale jednak tylko autosugestii.
Nie.
To stanie w miejscu i wpatrywanie się w nieskończony potok bezosobowej, ciągłej, wiecznej mentalizacji.
To podejmowanie na jego podstawie w kółko tych samych decyzji.
To nieświadomość tych decyzji, ani ich intencji.
Nie wiem czy mam tego fuksa być nieco bardziej świadomym rzeczywistości.
Nie masz żadnego fuksa, tylko przeczytałeś kilka informacji na tym Blogu i teraz Twój umysł je powtarza.
Coś się zmieniło?
Nic.
Gdybyś był nieco bardziej świadomy, to byś żył nieco inaczej.
Czasem zazdroszczę pijanym typom spod monopolowego.
Aha, i Ty nazywasz to większą świadomością rzeczywistości?
Gdybyś był trochę bardziej świadomy rzeczywistości, to byś pijanym typom spod monopolowego nie zazdrościł.
Wydaje mi się,
Tak, to wszystko Ci się wydaje.
iż są błogo spokojni.
To Ci się bardzo źle wydaje.
Ale widzisz swój kierunek. A Ty jesteś błogo spokojny?
Nie.
Jesteś biedny i przesiadujesz pod monopolowym? Nie.
Więc to jeszcze przed Tobą.
Skoro Ty masz tak zaniedbane wnętrze, a biedny nie jesteś, to jak zaniedbane wnętrze muszą mieć ci ludzie co nie robią nic innego, tylko piją?
W ich umysłach nie dzieje się nic.
Skąd masz te rewelacje? Zupełnie tak nie jest.
A sądzisz, że oni o czym gadają? Przekazują sobie racjonalną analizę istoty świata?
Posłuchaj co mówią do siebie, a zobaczysz co dzieje się w ich umysłach.
W ich umysłach jest bełkot co najmniej tak samo intensywny jak u Ciebie.
Wszystko zostało wypalone wysokim procentem.
Czy w Tobie cokolwiek się wypaliło?
Nie. Nadal trwa nieskończona mentalizacja nie mająca ani końca, ani sensu, ani celu.
Już masz tak przepalony mózg, że nieograniczone źródło potężnych sygnałów seksualnych, za które ludzie się zabijali zaczęło Cię nudzić.
A jednak mentalizacja odbywa się non stop tak samo, a nawet bardziej.
Biedny nie staje się biedny przez spokój.
Alkohol nie wypala myślenia, ani myśli. To się dzieje niezależnie w jakim stanie jest mózg człowieka.
Tak, wiem iż to jest tylko moje wyobrażenie.
Nie wiesz. Powtarzasz tylko bełkot umysłu.
Najpierw piszesz jakieś rzeczy, w które wierzysz, a potem mówisz, że wiesz, że jest inaczej.
Grasz w jakąś grę i mi się w nią grać nie chce.
Mam tylko jedno pytanie – czy chcesz wyjść z tego, czy dalej zamierzasz w tym tkwić i doić swoją rację?
Wydaje mi się,
To się obudź.
iż bardzo brakuje we mnie przede wszystkim akceptacji tego co jest i jaki jestem w tym momencie.
To tylko jedna rzecz z bardzo wielu do wdrożenia i korekty.
Odmawiam sobie spokojnego startu,
Jakiego startu?
Masz 18 lat?
stabilnej bazy, z której mógłbym podjąć konkretniejsze kroki ku sobie.
Tak, bo pławisz się w tym wszystkim.
Dobrze Ci tak i tyle.
Na razie to jest Twoja baza i nie chcesz z niej zrezygnować.
Nie czuję by akceptacja była mityczną biernością.
To co czujesz nie ma żadnego znaczenia.
Co Ci się wydaje na temat akceptacji nie zmienia jej.
A poza tym – o akceptacji czego mówisz? Akceptacja to nie jest magiczne zaklęcie – pyk! i jest. Możesz zaakceptować dziurę w jednej skarpecie, a w drugiej już nie.
Nie wiem czy tak do końca rozumiem czym jest.
Oczywiście, że nie rozumiesz.
Wg Ciebie pijani ichmościowie spod monopolowego są spokojni.
Dla Ciebie spokój to stan zniszczenia i obciążenia psychiki. Niczym nie różni się od zdrowego zadbania o siebie, o swoje życie, o swoje zdrowie i życie mądre, chętne, odważne, uczciwe.
Nie wiem też w jaki sposób do niej dotrzeć.
Pokazuje się myśl “nie wiem w jaki sposób do niej dotrzeć” i Ty przepisujesz to.
Skoro nie wiesz czym jest akceptacja, to dlaczego miałbyś wiedzieć “jak do niej dotrzeć”? Już sam fakt, że próbujesz do niej dotrzeć jasno pokazuje, że nie wiesz o czym mówisz. Fantazjujesz o czymś, wyobrażasz sobie rzeczywistość.
Może zacznijmy najpierw od tego czego nie akceptujesz i dlaczego?
Akceptacja to naturalny stan człowieka. Jej brak to efekt negatywnego programowania – dokonania na jego podstawie negatywnego wyboru. Jako dzieci uczymy się tej postawy od niedojrzałych dorosłych. Ludzie nie wiadomo skąd przekonali samych siebie, że niechęć do czegoś jest wskazana i że w czymś pomaga.
A jeszcze nie spotkałem się z nawet jednym przykładem, by opór, brak akceptacji był lepszy czy zdrowszy, niż akceptacja, a nawet by w czymkolwiek pomógł i coś rozwiązał. Oczywiście można doić dumę z postawy niechęci względem czegoś/kogoś. No ale duma także nie daje nic, tylko napędza samą siebie.
Więc opór zamyka nas w takiej spirali niskich jakości i braku rozwiązań, braku spokoju, zdrowia, energii, siły, chęci oraz często też wielu innych braków.
Więc stoisz w miejscu, przepisujesz swoje fantazje na temat rzeczywistości. Przepisujesz to, co widzisz w umyśle i w sumie tyle.
Widzę, że jest Ci w tym bardzo dobrze.
Ok, masz pełne prawo do tego.
Tylko moje pytanie brzmi – po co napisałeś? By się podzielić tym jakie masz mądre przemyślenia?
By zyskać trochę uwagi?
By Cię ktoś poklepał po ramieniu i powiedział jak mu przykro lub jak Ci współczuje?
Ja nie jestem od tego. Jestem, by wyciągnąć z bagna. Ale nikogo nie wyciągnę siłą. A szczególnie z tych, którzy sobie w nim chętnie grzęzną.
Tyle tekstu i co z niego wynika? Nic.
Nie ma prośby o pomoc, o wyjaśnienie, o jakąś radę. Nic.
Czyli chcesz sobie pogadać – trochę akademickiej retoryki z kimś, kto “ma fuksa być nieco bardziej świadomym rzeczywistości”.
Ale czy tak w rzeczywistości jest?
Naprawdę nie martwi i nie zastanawia Cię to, że gardzisz ludźmi? Czy masz ku temu choć jeden racjonalny, sensowny powód?
Piotrze, odpowiedziałeś mocno. Ja do siebie też nie mam cierpliwości, mam ją jednak do bagna jakie sobie tworzę. Nie gram w grę z Tobą, raczej ze sobą samym. Uznałem siebie w tym wpisie za w miarę świadomego ponieważ tak mnie określiłeś w innym z moich komentarzy. Czasem taki jestem, choć ciągle mało z tego wynika. Czasem nawet nie wiem jaki jestem. Po prostu chcę się czegoś dowiedzieć o pewnych rzeczach, które mnie dotyczą. Chcę sobie z nimi poradzić. Często pisanie z mojej strony ma całkiem miałki charakter. Dlaczego gardzę ludźmi? Jeśli chodzi o mnie to zaznałem od wielu osób krzywd, także fizycznych. Mój lęk nie dotyczy tylko wyimaginowanych sytuacji, jest związany z realnymi historiami. Po prostu kiedyś wiele razy gonił mnie prawdziwy tygrys, nie we śnie. Realnie. To już przeszłość, jednak za moją sprawą wciąż aktualna. Dlatego stworzyłem sobie swoistą bańkę, w której się poruszam. W której zaczynam się gubić. By przestać bać się tego zagubienia potrafię ulać z siebie taki bezsens lub po prostu czerpać korzyść z kolejnego upodlenia siebie. To nie jest tak, iż uważam typów spod monopolowego za mój stan docelowy. To nie jest tak, iż gardzę ludźmi i chcę każdego nienawidzić. Napisałem to co myśli mój umysł, z czym często się identyfikuję. Tylko poza procesem myślenia tak nie czuję. Nie czuję się dobrze ze swoją identyfikacją. Potrafię się do tego przyznać. Dlatego trafiłem na Ciebie, dlatego tutaj jestem. Wkurzam się na siebie, bowiem chyba nikt nie ma do mnie cierpliwości. Nie jestem osobą, która lubi spamować. Jednak czasem to co piszę nie ma większego sensu, prócz tego, iż coś po prostu upuszczam z siebie. Z drugiej strony wydaje mi się, iż czasem może wnoszę coś sensownego, skoro jestem w stanie poczuć własne emocje a podane przez Ciebie ćwiczenia przebiegają we mnie dokładnie tak jak to opisałeś, w sensie moich odczuć. Tak, mam myśli, iż sobie coś wkręcam. Tylko to wszystko jest bardzo powtarzalne. Jestem przepalony pornografią. Często czuję w sobie pustkę, istne sito, które nie jest zdolne do jakiegokolwiek ruchu. Jednak nie jestem na tyle zaślepiony by nie wiedzieć co faktycznie uważam, a z czym po prostu próbuję się utożsamić. Ta identyfikacja daje mi korzyść unikania “zabawy” ze swoim strachem. Pewnie, iż chcę coś z tym uczynić. Inaczej by mnie tutaj nie było, i nie irytowałbym się Twoim pozornym zdenerwowaniem. To ja jestem zdenerwowany, i dobrze. Mam szansę to właściwie dla siebie wykorzystać. Piotrze, nie mam racjonalnego i sensownego powodu by gardzić innymi. Nauczyłem się tego od ludzi, którzy wierzą, iż mają takie powody. Tylko strach to strach. Taki sam, niezależnie od powodu. Realnego czy wyimaginowanego. Piotrze, nie staraj się irytować moją osobą. Poprzedni wpis był pokazem mojej małości, wiesz iż nie zawsze tak jest. Nie chcę czerpać korzyści z użalania się nad sobą. Jest we mnie ogrom negatywności, dlatego przyciągam do siebie kłopoty. Jednak spotykam też ludzi, którzy pokazują mi inną perspektywę. Przedstawiłeś mi moją małość. Kiedyś bym się za to obraził i zaatakował. Jednak teraz wiem, iż mam do wykonania sporo pracy nad sobą. Szczerze zazdroszczę Ci tego co uzyskałeś, także osobom, którym pomogłeś. Chcę tą zazdrość wreszcie przekuć w inspirację.
Piotrze, odpowiedziałeś mocno.
To kop motywacyjny dla Ciebie.
W Twojej sytuacji jak ja ją rozumiem, potrzebne są poważne zmiany i to jak najszybciej.
Nie będę bawił się w głaskanie, tylko jasno, klarownie i mocno podkreślam co jest nie tak.
Zbyt wielu ludzi trzeba się bardzo chętnie iluzji, które uważają za rzeczywistość, bo im wtedy jest wygodniej żyć.
Ale ta pozorna wygodna niszczy ich od wewnątrz i niszczy ich życie.
Ja do siebie też nie mam cierpliwości,
Jak to “też”?
Ja mam do Ciebie cierpliwość, bo niecierpliwość jest wyrazem niedojrzałości – stawiania oporu, frustrowania się.
Pisząc co napisałem nie dawałem upustu frustracji, tylko chciałem Cię kopnąć w tyłek.
Zaś Ty nie akceptujesz ani siebie, ani swoich emocji, ani błędów, ani przeszłości, ani sytuacji obecnej.
Brak akceptacji – opór – to jest to, co nazywasz “brakiem cierpliwości”.
Uważasz, że podejście negatywne, ból, cierpienie zmienią coś na lepsze. A zmieniły? Nie.
mam ją jednak do bagna jakie sobie tworzę.
I właśnie dlatego nadal w nim tkwisz i bagno się nie zmienia.
Bo to czemu stawiamy opór trwa i rośnie.
Nie gram w grę z Tobą, raczej ze sobą samym.
I możesz w nią grać przez całe życie.
Uznałem siebie w tym wpisie za w miarę świadomego ponieważ tak mnie określiłeś w innym z moich komentarzy.
Każdy może się pomylić :)
Ty tak nie chcesz czuć, tak nie chcesz sobie wybaczyć, tak się pławisz w winie, wstydzie, żalu, gniewie i dumie, że mając normalne życie, dużo bogatsze od żuli, to im zazdrościsz…
To bardzo głupie. Bardzo. Bo to po prostu poważna zarozumiałość.
Naprawdę aż tak nie chce Ci się wziąć za siebie?
Czasem taki jestem, choć ciągle mało z tego wynika.
Tak, bo to duma.
Czasem nawet nie wiem jaki jestem.
I po co Ci to wiedzieć?
Zaplanuj zmiany na lepsze, zacznij je wdrażać, a po drodze uwolnij i przepracuj wszelkie ograniczenia.
Jesteś taki jaki wybierasz być. To nie jest wykute w kamieniu, ani w pyle gwiezdnym.
Po prostu chcę się czegoś dowiedzieć o pewnych rzeczach, które mnie dotyczą.
O jakich?
Opierasz się, jesteś w niskiej świadomości. Na razie wnioski jakie wyciągniesz będą błędne i/lub bardzo ograniczone.
Chcę sobie z nimi poradzić.
To zamiast próbować je zrozumieć, odpuść przed nimi cały opór i przestań je negatywnie oceniać.
Często pisanie z mojej strony ma całkiem miałki charakter. Dlaczego gardzę ludźmi? Jeśli chodzi o mnie to zaznałem od wielu osób krzywd, także fizycznych.
Na pewno nie od wszystkich, tylko od kilku.
A nawet do tych kilku osób pogarda nie jest wskazana, bo tylko Ty tracisz przez to. Nic Ci to nie daje.
Pławisz się tylko w negatywnościach i usprawiedliwiasz sobie nimi to, że masz “bagno” w życiu.
Zwalasz odpowiedzialność na innych i od ilu już lat?
Mój lęk nie dotyczy tylko wyimaginowanych sytuacji, jest związany z realnymi historiami.Po prostu kiedyś wiele razy gonił mnie prawdziwy tygrys, nie we śnie. Realnie. To już przeszłość, jednak za moją sprawą wciąż aktualna.
Oczywiście.
Bo jeśli będziesz się trzymał emocji, a w tej sytuacji – strachu – to będzie on trwał nawet całe życie.
Więc dalej się czujesz tak jakby Cię ten tygrys gonił.
I możesz sobie ten strach racjonalizować na tysiące sposobów ale żadna z tych racjonalizacji nie będzie miała ani sensu, ani wartości, ani znaczenia.
Bo tyczyć się będzie zaniedbania, z którego możesz się oczyścić.
Dlatego stworzyłem sobie swoistą bańkę, w której się poruszam.
A to kolejne “piętro” tego bezsensu.
W której zaczynam się gubić.
Oczywiście, bo wszystko co mówi Ci w niej i o niej Twój umysł nie jest rzeczywiste.
By przestać bać się tego zagubienia potrafię ulać z siebie taki bezsens lub po prostu czerpać korzyść z kolejnego upodlenia siebie.
Naturalnie.
Bo tak wygląda mentalizacja – zamyka nas w emocjonalności, zasila samą siebie i nic kompletnie nie daje.
Dlatego tak się skupiłem na tym Serwisie na temacie inteligencji emocjonalnej – by podać rozwiązanie z takich właśnie sytuacji.
To nie jest tak, iż uważam typów spod monopolowego za mój stan docelowy. To nie jest tak, iż gardzę ludźmi i chcę każdego nienawidzić. Napisałem to co myśli mój umysł, z czym często się identyfikuję.
Ale to ważne, bo nie widzisz innej drogi dla siebie.
Mówisz, że Twój umysł nikogo nie oszczędza. Bo non stop czujesz dumę, gniew, winę, frustrację, żal, wstyd, itd.
A znasz jaką alternatywę dla tego stanu?
Bo radości nie można wymusić, nie można się też zmusić do spokoju.
Tylko poza procesem myślenia tak nie czuję.
To błąd.
Myślenie – mentalizacja – to REZULTAT emocji. Świadomych i podświadomych.
Gdy myślenie się zmienia to oznacza tylko tyle, że zmienił się chwilowo Twój stan emocjonalny.
Najpierw zmienił się stan emocjonalny, a następnie myśli.
Nie czuję się dobrze ze swoją identyfikacją.
Bo stawiasz jej opór i masz względem siebie urazy – projektujesz na siebie niską emocjonalność oraz Twoje postrzeganie siebie jest negatywne.
Potrafię się do tego przyznać.
Dobrze, świadomość tego jest ważna.
A teraz krytycznie ważna jest intencja, by przestać się tego trzymać i to zmienić oraz zmierzyć się z emocjonalnością i zacząć ją uwalniać.
Dlatego trafiłem na Ciebie, dlatego tutaj jestem. Wkurzam się na siebie, bowiem chyba nikt nie ma do mnie cierpliwości.
Nie wkurzasz się na siebie, tylko projektujesz na siebie gniew i winę.
A gniew to emocja, która jest, by dodać Ci energii do działania – do zmian. Zaś Ty jej nie wykorzystujesz do tego, tylko się trzymasz i pławisz w niej.
Nie jestem osobą, która lubi spamować. Jednak czasem to co piszę nie ma większego sensu, prócz tego, iż coś po prostu upuszczam z siebie.
Bo mentalizacja nie ma żadnego sensu.
Mógłbyś mi co 2 dni napisać ścianę tekstu i nie miałoby to żadnego znaczenia.
Bo mentalizacja to proces nieskończony i ciągły. Nie ma żadnego innego sensu i znaczenia poza napędzaniem siebie.
Z drugiej strony wydaje mi się, iż czasem może wnoszę coś sensownego, skoro jestem w stanie poczuć własne emocje a podane przez Ciebie ćwiczenia przebiegają we mnie dokładnie tak jak to opisałeś, w sensie moich odczuć.
Nic nie wnosisz, bo stoisz w miejscu i przekazujesz tylko to, co widzisz w umyśle.
A sam nie ustaliłeś intencji zmiany, nie podjąłeś się wysiłku, by zadbać o jakiś zaniedbany obszar swojego życia, ani nie uwolniłeś nawet kapki emocji i oporu, etc.
Tak, mam myśli, iż sobie coś wkręcam.
Możliwe, że tak jest.
Bo nie masz intencji zmiany, tylko siedzisz w umyśle. I pewnie liczysz, że coś się w nim zmieni. Ale tak nie będzie.
Tylko to wszystko jest bardzo powtarzalne.
Bo mentalizacja to powtarzanie w kółko tego, co już wiesz. Nie znajdziesz w niej nigdy nic nowego.
Za 70 lat usłyszysz w umyśle dokładnie to samo co teraz.
Jestem przepalony pornografią.
Więc konieczne jest dać mózgowi się zregenerować oraz zacząć dbać o siebie, a nie denerwować się.
Troska panie, a nie gniew.
Często czuję w sobie pustkę,
Nie istnieje nic takiego.
Ta tzw. “pustka” to opór. Twoja własna niechęć do siebie i np. do emocji.
istne sito, które nie jest zdolne do jakiegokolwiek ruchu.
Tak wygląda stawianie oporu.
Jednak nie jestem na tyle zaślepiony by nie wiedzieć co faktycznie uważam, a z czym po prostu próbuję się utożsamić. Ta identyfikacja daje mi korzyść unikania “zabawy” ze swoim strachem.
Widzisz więc do jakichś ekstremów i absurdów może posunąć się umysł, by racjonalizować strach i w konsekwencji od niego uciekać.
Pewnie, iż chcę coś z tym uczynić. Inaczej by mnie tutaj nie było, i nie irytowałbym się Twoim pozornym zdenerwowaniem.
Ależ ja jestem spokojny.
Będzie mi troszkę przykro jeśli po prostu znikniesz i nic nie zmienisz i dalej będziesz tak żył.
To ja jestem zdenerwowany, i dobrze. Mam szansę to właściwie dla siebie wykorzystać.
Tak, tylko że gniew minie, bo to emocja.
I z czym zostaniesz? Znowu z tym uczuciem pustki, z żalem, oporem.
I co wtedy? Porzucisz działania, bo się źle będziesz czuł i w umyśle będzie popularna “nawijanka” braku nadziei i sensu?
Piotrze, nie mam racjonalnego i sensownego powodu by gardzić innymi.
Bo pogarda i każda inna projekcja emocji nie ma nic wspólnego z rozsądkiem i racjonalnością.
O to właśnie chodzi w projekcji emocjonalności, o czym nauczał nas już 2000 lat temu Jezus – że projektując pozostajemy ślepi.
Skupiamy się na malutkich aspektach innych, a w tym samym czasie zaniedbujemy potężnie samych siebie.
Żyjemy w iluzji, uciekamy od swojego wnętrza, a przez to widzimy coraz mniej, słabniemy i jest nam progresywnie coraz gorzej.
To jedna z największych wad dumy.
Nauczyłem się tego od ludzi, którzy wierzą, iż mają takie powody.
Każdej projekcji uczymy się od innych.
Tylko strach to strach. Taki sam, niezależnie od powodu. Realnego czy wyimaginowanego.
Zgadza się.
Co nie zmienia faktu, że odczuwając go będziesz się czuł dokładnie tak samo jak wtedy, gdy gonił Cię tygrys.
I aby strach uwolnić, tym razem trzeba przestać uciekać i zmierzyć się z nim bez oporu.
Piotrze, nie staraj się irytować moją osobą.
Ja się nie irytuję.
Staram się tylko na różne sposoby dotrzeć do innych i ukazać im co sami sobie robią.
Czasem pomaga szyderstwo, czasem dosadne ukazanie pewnych rzeczy.
Nie wiem co do kogo trafi.
Ja po prostu współczuję tym, którzy żyli jak ja niegdyś nie chcą przestać się bać, wstydzić, winić, nienawidzić, użalać, wmawiać sobie bezsilność.
O ile lepiej, przyjemniej i prościej się żyje!
Poprzedni wpis był pokazem mojej małości, wiesz iż nie zawsze tak jest.
A jaka była tego intencja?
Zyskanie uwagi, akceptacji, współczucia?
Nie chcę czerpać korzyści z użalania się nad sobą.
To z nich zrezygnuj, bo użalasz się zapewne od wielu lat. Czyli masz z tego dużo korzyści.
Jest we mnie ogrom negatywności, dlatego przyciągam do siebie kłopoty.
Szukasz w ten sposób dla nich wytłumaczenia.
Jednak spotykam też ludzi, którzy pokazują mi inną perspektywę.
No ale nadal sam wybierasz czym się będziesz kierował.
Dzięki internetowi mamy możliwość poczytania i usłyszenia o ludziach, którzy praktycznie doświadczyli wszystkiego, rozwiązali każdy problem.
I ukazują wiele różnych punktów widzenia na niemal każdy temat.
Przedstawiłeś mi moją małość. Kiedyś bym się za to obraził i zaatakował. Jednak teraz wiem, iż mam do wykonania sporo pracy nad sobą.
Nie przedstawiłem Ci Twojej małości, bo nie jesteś mały.
Jesteś na tyle potężny, że możesz utożsamić się z każdym brakiem.
I to, że masz przed sobą dużo pracy, to BARDZO DOBRA wiadomość, bo już żyjesz. Przeżyłeś. A z każdą zmianą będzie Ci po prostu lepiej i łatwiej.
Szczerze zazdroszczę Ci tego co uzyskałeś, także osobom, którym pomogłeś. Chcę tą zazdrość wreszcie przekuć w inspirację.
Zazdrość zamień w inspirację.
Zazdrość to nadal wmawianie sobie bezsilności, to wartościowanie, utrzymywanie i projektowanie poczucia braków i utrzymywanie wiary w niesprawiedliwość.
Ale nie sprawiedliwy jesteś wyłącznie Ty dla siebie samego.
Zazdrość zatrzyma Cię dalej w tym samym miejscu. Bo to dalej utrzymywanie swojej małości, poczucia niewystarczalności i przekonania “nie mogę”.
Możesz ale nie chcesz i w tym momencie zamiast ruszyć tyłek wolisz zazdrościć – hipnotyzować się mentalizacją.
I tak w kółko.
Czy takie spojrzenie na energię seksualną oznacza, że seks między kobietą i mężczyzną polega na wymianie energii? Mężczyzna daje kobiecie męską energię a ona daje jemu kobiecą? I czemu ma służyć masturbacja? Czy jest ona w ogóle potrzebna, bo jeżeli zrezygnujemy z niej jako z narzędzia do “rozładowania” napięcia, to czemu innemu ona mogłaby się przysłużyć?
Czy takie spojrzenie na energię seksualną oznacza, że seks między kobietą i mężczyzną polega na wymianie energii? Mężczyzna daje kobiecie męską energię a ona daje jemu kobiecą?
Spójrz na to w ten sposób – jak na rozmowę.
Czy rozmowa polega na ABC czy XYZ?
Rozmowa polega na tym, jaka jest Twoja/Wasza intencja.
Wy/Ty wybierasz o co Ci chodzi i dążysz do tego najlepiej jak potrafisz.
Seks, rozmowa czy dowolna inna czynność to niezwykle szerokie spektrum doświadczeń.
Wymiana energii występuje we wszystkim – ile energii dajesz, ile przyjmujesz, ile próbujesz zabrać i w jakiej formie – tego nie da się uogólnić.
Jeśli kobieta podchodzi do Ciebie, napiera na Ciebie, opiera o ścianę, a następnie uśmiecha się, klęka, rozpina Ci rozporek, następnie daje Ci przyjemność, pozwala skończyć w ustach, wstaje i wraca do swoich zajęć na to na czym to polega?
A jeśli organizujecie cały wieczór we dwójkę i grę wstępną macie przez godzinę, a potem seks przez 2-3 to na czym to polega?
A szybkie bara bara na łące w lesie na czym polega?
A rozmowa na jakiś temat? Small talk? Kłótnia?
W zależności od INTENCJI oraz energii będzie to wyglądało inaczej.
Od intencji i energii tego, co robisz zależy praktycznie wszystko. Jeśli opowiesz kawał, a za nim nie będzie energii radości, to nikogo nie rozśmieszysz.
Ty mi powiedz co dajesz kobiecie w trakcie seksu, jaką masz intencję i co przyjmujesz od kobiety, na co jesteś gotowy.
I czemu ma służyć masturbacja? Czy jest ona w ogóle potrzebna, bo jeżeli zrezygnujemy z niej jako z narzędzia do “rozładowania” napięcia, to czemu innemu ona mogłaby się przysłużyć?
A choćby temu, by poznać swoją seksualność, cieszyć się swoim ciałem, poznawać je, uczyć czerpać przyjemność.
Poza tym mówiłem, że orgazm wzmacnia to, co mamy w sobie. Jeśli w trakcie masturbacji będziesz dawał sobie miłość, radość, akceptację, wdzięczność i doprowadzisz do orgazmu, to to wzmocnisz.
Poza tym odpowiednia masturbacja jest niezbędna, gdy uczysz się orgazmu bez wytrysku.
Ponadto jeśli potrafisz sobie sprawiać ogromną przyjemność masturbując się, to możesz poprowadzić kobietę, by uwzględniła to, co lubisz.
A jeśli nie badasz swojego ciała i seksualności, to skąd masz wiedzieć co lubisz?
Ja brałem ręce kobiety i pokazywałem co lubię. Mówiłem co mi sprawia przyjemność, jaki ruch. Im więcej razy się spotykaliśmy, tym oboje zaczynaliśmy już się rozumieć bez słów czego chcemy.
Pamiętam jak pierwszy raz jedna partnerka wzięła mnie za penisa, mocno i zaczęła dość intensywnie mnie masturbować. Uśmiechnąłem się i mówię “hej hej hej, wolniej, zobacz, o tak”. Bardzo uważnie słuchała :) Wręcz była zachwycona, że się uczyła.
Gdybym ja nie potrafił sobie wspaniale dać przyjemności, to nie wiedziałbym jak poprowadzić kobietę.
Ona potem prowadziła mnie – kierowała moją dłoń w sprawianiu przyjemności jej – pokazywała mi odpowiedni rytm, nacisk.
Więc wzajemna masturbacja dzięki własnej masturbacja stała się takim jak lodołamaczem w komunikacji seksualnej.
Co otworzyło drzwi do wielu innych, rozmaitych doświadczeń.
Ostatecznie masturbacja (przeprowadzana mądrze, radośnie, z przyjemnością) może służyć jako sposób na obniżenie napięcia, gdy inaczej nie potrafimy sobie poradzić.
Z nikogo artykułami nie uczynię mistrza seksu, ani nie uzdrowię seksualności.
Poznawanie swojego ciała, psychiki, emocji, potrzeb, pragnień – to wszystko jest Twoje.
Jak Ty tego nie poznasz, nie zrozumiesz, to nikt inny też tego nie pozna i nie zrozumie.
Jeśli w związku nie powiesz kobiecie co lubisz, czego nie, nie dogadasz się w nawet najprostszych sprawach, tylko założysz czy będziesz oczekiwał, że partnerka się domyśli, no to będziesz się tylko niepotrzebnie frustrował. Komunikacja jest kluczem we wszystkim.
A jeżeli nie znasz siebie, to co możesz komunikować?
To pokazuje różnicę między “nie tak”, a “tak”.
Jeśli kobieta np. masturbuje Cię lub macie seks po francusku i nie sprawia Ci to dużej przyjemności, to gdy kobieta usłyszy “nie rób tego tak”, to ją to tylko zniechęci. Ale jeśli będziesz wiedział JAK i pokażesz/powiesz/zakomunikujesz to odpowiednio, to reakcja będzie zupełnie inna.
To tak jakbyś poszedł do restauracji i zapytany co podać odpowiedziałbyś “nie kotleta”. Co to mówi kelnerce? Nic. Nadal nie wie co Ci podać.
Poza tym masturbacja to tylko zajmowanie się w jakiś sposób tylko jedną częścią swojego ciała. A co z sutkami, klatką piersiową, uszami, pachwinami, udami, łydkami, stopami, dłońmi, palcami, ustami, etc.? Mężczyzna również może czerpać przyjemność w bardzo szeroki sposób.
Ale jeśli potrafi tylko grzmocić swojego penisa, że ma potem bąble na dłoni, to sam zamyka sobie drzwi do niezwykle bogatego świata doświadczeń seksualnych.
Zdrowa masturbacja jest wspaniałym sposobem, by uczyć się otwartości, by się otworzyć na doznania, na przyjemność. By zmierzyć się ze wstydem, oporem, strachem, winą, żalem – przeprosić sobie, wybaczyć jakieś urazy, żale, zaakceptować swoje ciało, ewentualne niedoskonałości, etc., by potem nie obciążać tym już relacji z partnerką.
Zmiana zawsze zaczyna się od nas.