Witam Cię serdecznie!
Dziś kończymy temat chorób charakteru.
Części 1-4 znajdziesz klikając na linki poniżej:
► Choroby charakteru (Część 1)
► Choroby charakteru (Część 2)
► Choroby charakteru (Część 3)
► Choroby charakteru (Część 4)
Jeszcze 2 przykłady niezwykle niebezpiecznych dolegliwości. Niebezpiecznych, bo postrzeganych jako przejawy zdrowia.
11. Pasywna nadzieja.
Inaczej zwana apatią i fantazjowaniem.
Oczekujemy, że przyszłość się zmieni sama. Tak jakby była niezależna od nas.
Ale nasza przyszłość zależy tylko i wyłącznie od nas!
Zaś ludzie wolą powtarzać niedojrzałą bzdurę – “Mam nadzieję, że czasy się zmienią” albo “W dzisiejszych czasach”… Zrzucają więc odpowiedzialność na mistyczne “czasy”. Ale niech mi je ktoś pokaże! Gdzie są te czasy? Czym są? Kiedy pojawiły się te “czasy”, a kiedy i gdzie zniknęły poprzednie? Kiedy, dlaczego i gdzie odejdą te “czasy” i kiedy nadejdą nowe i jakie będą?
Czyli – myślimy, fantazjujemy, chcemy, mamy nadzieję… i tyle!
Wiemy po co mamy ręce, nogi, usta, umysł analityczny? By z nich AKTYWNIE KORZYSTAĆ! Jeśli mielibyśmy z nich nie korzystać, to byśmy ich nie mieli i urodzilibyśmy się np. rybą.
Przyszłości nie zmienia pasywna nadzieja – bo to przypadłość chorobowa! Zaś choroba rozwijać się może tylko przy sprzyjających jej warunkach. Apatia to warunek dla powstania choroby, a nie stan oznaczający zdrowie.
Przyszłość zmieniamy my – planowaniem i realizowaniem!
A samo planowanie to już praca sama w sobie. I dlatego tak dużo ludzi ją odkłada – bo to wg nich dodatkowy, niepotrzebny wysiłek. No bo wszystko będzie dobrze, gdy zmienią się czasy… więc po co się męczyć? Wystarczy poczekać!
Trzymają więc kciuki, by się udało… Ale jeśli nic nie zaplanowali, to nic się nie uda! Tak było od tysięcy lat, jest i zawsze będzie!
“Czasy” nigdy się nie zmieniły! Jest dokładnie tak samo jak było od tysięcy lat zapisanej ludzkiej historii.
No bo co się zmieniło? Proszę o jeden konkretny przykład. Mamy samochody? To takie konie, tylko mechaniczne. Mamy telefony. To takie gołębie pocztowe, tylko szybsze. Nowe straszne choroby? Kiedyś też były niekiepskie. Szminki? Kosmetyki były od zarania dziejów.
Dlaczego mówi się “nadzieja matką głupich”? Mówiąc żartem – bo nadzieja, tak jak matka, sama z siebie jeszcze niczego nie urodziła! Potrzebny jest jeszcze ojciec! Czyli twórcze, aktywne działanie w świecie. Swój wkład musimy w coś włożyć! Nic nie urośnie przez samo chcenie, by do tego doszło.
To tyczy się sukcesu biznesowego jak i odczucia szczęścia. To wszystko ma źródło w nas, nie w świecie.
Odpowiedź na poważnie –
nie nadzieja jest matką głupich, tylko pasywna nadzieja.
Bo pasywna nadzieja w dorosłym życiu to forma głupoty – niedojrzałości, z której przecież powinniśmy wyrosnąć. To dziecko czeka na prezent i liczy, że go dostanie od rodziców. Dziecku można to wybaczyć, bo dziecko to dziecko. Człowiek dorosły i dojrzały nie czeka na nic, tylko to sam tworzy i/lub AKTYWNIE DĄŻY do tego.
A żeby do czegoś dążyć, trzeba to przede wszystkim świadomie WYBRAĆ. Rodzice wybierają za i dla dzieci. Człowiek dorosły i dojrzały wybiera za i dla siebie.
Rozwiązanie? Przede wszystkim rozpoznać różnicę między fantazjowaniem, a twórczym wykorzystaniem umysłu – tworzeniem wizji.
Ostatnio w mailu jeden z Uczestników Programu Wolność od Porno zadał mi to pytanie – “(…) zdałem sobie sprawę, że nie rozumiem czym różni się fantazjowanie od stworzenia sobie takiej wizji życia pełnego pięknych kobiet, o której piszesz.”
Moja odpowiedź:
Wizja to praca, w którą wkładamy wysiłek – planujemy konkretny rezultat i drogę do niego. Plus to, co jeszcze przedstawię w tym komentarzu.
Tworzenie wizji to realna praca. Fantazjowanie to ucieczka od czegoś. To stan apatii, bezsilności. To taki stan, którego intencją nie jest osiąganie, tylko unikanie.
To kluczowa różnica.
Wizja ma mieć intencję zmierzenia się z całym nagromadzonym bagażem i – przede wszystkim – podjęciem działań, by ustalony cel osiągnąć.
Natomiast fantazjowanie to pozostanie w swojej głowie, by nie czuć – by uciekać/unikać odczuwania i dyskomfortu psychicznego.
Tworzenie wizji zakłada dyskomfort, bo jesteś trzeźwy i wiesz, że jeżeli do tej pory nie osiągnąłeś bez problemu tego, czego wizję tworzysz lub tego po prostu nie masz, to oczywistym jest, że istnieje jakaś podświadoma blokada – emocje, opór i/lub negatywne przekonania. To musi wyjść podczas tworzenia wizji i wyjdzie. Również podczas właściwie stosowanych tzw. afirmacji.
A fantazjowanie tego nie ujawni, bo jego intencją nie jest ujawnienie tego, tylko uniknięcie.
Najlepiej pokaże to przykład. Np. z mojego życia – z tego jak tworzyłem swój biznes, czyli m.in. to, że teraz rozmawiamy.
Na początku, jeszcze gdy pracowałem w robocie na etacie, fantazjowałem. JAKBY TO BYŁO, GDYBYM XYZ – np. miał swój biznes, swoją firmę.
Mój umysł tworzył sobie niesamowite historyjki jak sobie popijam mojito w ciepłych krajach, a pieniążki same spływają. Tworzył takie wizje, bo już je gdzieś widziałem.
Ok, można tę fantazję wykorzystać do tworzenia wizji – czyli ustalić ją jako cel.
Jednak moją INTENCJĄ nie było zrealizowanie tego celu, tylko uciekanie w umysł od niewygód dnia codziennego. Utrzymywałem w sobie bezsilność.
Dopiero gdy nagromadzone toksyczności stały się nie do wytrzymania, rzuciłem pracę (bo uznawałem ją za źródło tego). Podszedłem do tego niedojrzale ale ostatecznie w ten sposób można rzec, że spaliłem za sobą most.
Poszukałem eksperta najpierw od poznawania kobiet, bo uznałem, że to jest najważniejsze. By przestać cierpieć i naprawić ten obszar.
Szukałem, czytałem blogi różnych PUA. Również kupowałem ich produkty, różne programy ale cały czas moją intencją nie była zmiana. Więc tylko je czytałem, nie stosowałem poznanej wiedzy. Niektóre tylko kupiłem i nigdy nawet nie przeczytałem ich 5%.
Dopiero gdy ból był naprawdę duży i już nie widziałem żadnej innej opcji, napisałem bardzo długi mail do jednego uwodziciela.
Zapłaciłem mu za pomoc. Spotkaliśmy się, odbyłem jego szkolenie. Zostaliśmy przyjaciółmi.
Przez ponad rok nie miałem pracy i wydawałem zaoszczędzone pieniądze.
Za biznes na poważnie wziąłem się, gdy pieniędzy mi zabrakło :)
Przez cały ten czas tylko fantazjowałem.
Nagle rzeczywistość przypomniała o sobie i nie było wyjścia, niż ZAPLANOWAĆ DZIAŁANIA I SIĘ ICH PODJĄĆ.
Zacząłem więc przekuwać fantazję w wizję – włożyłem pracę w planowanie, rozpoznanie.
Dostałem od poznanych ludzi materiały, które zacząłem studiować. Brałem udział w warsztatach.
Napisałem skrypty do nagrań, stworzyłem stronę. Cały czas czytałem i usprawniałem to, co wymagało poprawy.
I pamiętam, gdy miałem nagrać pierwszy filmik – czyli faktycznie nagrać swój głos – użyć głosu. Wykonać nowy rodzaj pracy.
Czułem ogromny opór. Chciałem uciec. Przyjaciel kazał mi to zrobić. Nie pozwolił wstać, aż nie nagram całych 3 minut tekstu.
Niesłychane, że pragnąłem prowadzić biznes, a nagranie 3 minut tekstu to był dla mnie tytaniczny wysiłek.
W końcu to zrobiłem – odpuściłem opór. Ale gdy go czułem, mój umysł fantazjował jak to robię następnego dnia. I na 100% tego dnia znowu czułbym to samo i umysł fantazjowałby o tym, że robię to kolejnego dnia. I kolejnego. I nigdy bym tego nie zrobił. Ale opór odpuściłem (nie przełamałem) i wykonałem działanie. Które było zaplanowane i niezbędne. Wykonywałem je czując i odpuszczając opór.
Powstało nagranie. Potem zrobiłem z niego filmik.
Wykupiłem hosting, domenę – oczywiście najpierw edukowałem się o tym, o tworzeniu nazw, etc.
W ogóle sam pomysł na ten biznes to już było niemałe wyzwanie i przyszedł przypadkiem podczas rozmowy.
Potem zacząłem tworzyć pierwszą wersję Programu WoP. Pierwszym krokiem było stworzenie tzw. frameworka (a jeszcze wcześniej znalezienie niszy, rozpoznanie kto jest moim klientem – czyli stworzenie obrazu takiej osoby, która reprezentować będzie klientów – w tym poznanie potrzeb, marzeń, ograniczeń, strachów, oporów, etc.).
Samo stworzenie frameworku, czyli takiego powiedzmy spisu treści zajęło mi chyba 2 tygodnie. Tyle ujawniało się oporów.
Ale się udało. I to też poprawiałem cały czas.
Potem pisanie Programu. Wiele godzin każdego dnia. Rozrzucenie wici o teście Programu. Tutaj też było mnóstwo oporu, lęków, etc.
Ale kroczek po kroczku robiłem to. Czasem uciekałem, czasem nie byłem w stanie nic zrobić. Ale stawiałem kroki. Przekuwałem wizję w rzeczywistość.
Widziałem jak umysł fantazjuje w obliczu każdej niewygody. Zaś tworzenie wizji to “WIEM co mam zrobić i ZROBIĘ TO w zaplanowanym terminie”.
A fantazjowanie to tylko “marzy mi się”. Marzenie to cel. Tyle. Koniec roli marzenia. Marzenie to przypomnienie do czego zmierzamy. A potem czeka PRACA. Realna. Rzeczywista. W SOBIE i w świecie. Jedna i druga przynajmniej tak samo ważna. Jedna bez drugiej zamienia życie w męczarnię. Musi istnieć harmonia.
A fantazjowanie to brak pracy i wewnątrz, i na zewnątrz.
Nadal dążę do możliwości popijania mojito i zarabiania w tym czasie pieniędzy. I już jestem na dobrej drodze. Np. oglądam sobie film, robię przerwę, by uzupełnić yerbę, włączam maila, a tam informacja, że ktoś kupił WoP w wersji solo. Czyli pozornie “bez wysiłku” zarobiłem 400 zł.
Ale ile wysiłku włożyłem (i nadal wkładam) w to, by było to możliwe? Tysiące godzin przez kilka lat, by realizować klarowną wizję, którą cały czas koryguję, kształcę się i więcej. Cały czas też przywracam harmonię między pracą w sobie i w świecie, i odpoczynkiem. To samo w sobie stanowi inną formę pracy.
Brakuje mi jeszcze kompletnie rozpoznania w kwestii marketingu, może reklamy i wiele więcej.
Bo popełniłem dużo błędów – szczególnie za dużo czasu poświęciłem na pracę z Klientami, co oczywiście było niezbędne, bo nie miałem żadnego wykształcenia, ani szkolenia w kwestiach pomocy.
Błędem było to, że tego nie zaplanowałem mądrze. Zacząłem od tego zależeć. Nie dawałem rady znaleźć czasu na resztę istotnych spraw.
Bo fantazjowałem. Nie było klarownej wizji i planu.
To jest niezbędne na każdym etapie. Jak jest plan – wracamy do wizji, patrzymy gdzie są problemy, gdzie są błędy, gdzie zboczyliśmy ze ścieżki lub gdzie był błąd w planowaniu, niekoniecznie w realizacji i dokonujemy korekt. Wracamy na ścieżkę realizacji. To realna praca pomimo, że czasem nie wymaga od nas nawet żadnego działania (poza niezbędnym pisaniem – trzeba pisać, trzeba wychodzić ze swojego umysłu).
A fantazjowaniem byłoby tylko myślenie jakby to było fajnie nie mieć problemów. I tyle.
I teraz pomyśl sobie, że kompletnie nie rozumieją tego miliardy ludzi. I dlatego jest im ciężko. A wcale nie musi być.
Widzimy więc, że pasywna nadzieja to stan apatii, utrzymywania braku w sobie. Tym samym doprowadzi do braku. Czekając traciłem pieniądze. Nic nie tworzyłem. A nawet gdy już tworzyłem i miałem jako taki plan ale pojawiały się problemy czy sprawy nierozpoznane, to nie szukając dla nich rozwiązania, tylko starając się ich uniknąć lub podchodząc do nich w jakikolwiek niemądry sposób – dalej traciłem.
Rozwiązaniem więc jest ustalenie celu, wybór rezultatu, rozpoznanie obecnej sytuacji i jej problemów. Wytrzeźwienie, czyli zaprzestanie patologicznych projekcji na cokolwiek w świecie i rozpoczęcie mądrych działań – czyli właściwie rozpoznanych, ustalonych, zaplanowanych.
Następnie uczciwie rozliczanie się z rezultatów tych działań, z postępów.
Bo jak nie będziemy uczciwi, to sorry – nic się nie zmieni na lepsze.
Należy zacząć wyłapywać momenty niekonstruktywnej mentalizacji.
Powtórzę – tworzenie wizji to świadoma, twórcza praca, w którą wkładamy świadomy, realny wysiłek. Fantazjowanie zaś to proces automatyczny, którym się tylko oczarowujemy, hipnotyzujemy i tak jesteśmy bez intencji stworzenia czegokolwiek.
Uciekać możemy całe życie. Bo to od czego uciekamy jest w nas cały czas.
12. Radosna nadzieja.
Jesteśmy bez grosza przy duszy, mamy mnóstwo problemów, oporów, chorujemy, nie realizujemy nic nowego i nadal się uśmiechamy tak jakby nic złego nie działo się w naszym życiu. Jakby wszystko było dobrze.
W tym przypadku to nie wyraz pozytywnego podejścia do życia, tylko głupoty i naiwności.
Nie mówię, że mamy być przygnębieni i gburowaci cały czas, także podczas pracy. Mówię tylko o samym nastawieniu bez trzeźwego, uczciwego przeanalizowania swojego życia, rezultatów jakie mamy i podejmowania odpowiednich działań, by naprawić błędy, załatać dziury, zasiać nowe plony.
Czasem trzeba coś zrobić natychmiast z trzęsącymi się nogami. A czasem trzeba najpierw przywrócić w sobie spokój. W świecie fizycznym już jest tak, że liczy się rezultat fizyczny. Wszystko inne może ułatwić lub utrudnić jego osiągnięcie.
Taka osoba mówi sobie – “Będzie dobrze”. Nie będzie! Jeśli nic nie zmienisz, to będzie tak jak do tej pory. Zacznij od intencji.
Dotrzesz tam dokąd zmierzasz.
Zawsze tak było, jest i będzie.
Co masz obecnie w swoim życiu? Będziesz miał/a tego więcej, jeśli nic nie zmienisz!
Jeśli istnieją nieuświadomione blokady, problemy, jeśli istnieją różnej maści długi, to z czasem nie będzie dobrze, ani lepiej, tylko gorzej!
Prawo tego świata uczy nie tylko – zbierzemy to co zasialiśmy – ale jeszcze, że zbierzemy tego więcej! Jeśli zaś identyfikujemy się z jakąś grupą – np. narodem, no to zbierzemy to, co zasiał naród. Czyli zupełnie obcy nam ludzie! I to zbierzemy tego więcej, niż oni zasiali.
Czy zajmowanie się tym jest szlachetne? Zależy i nie jest to temat na ten artykuł, ani dyskusję, bo lista poruszonych tematów jest już pokaźna.
Jeśli masz 40 lat i nie masz partnerki, masz mało pieniędzy, puste życie – to pora by zacząć leczyć wady swojego charakteru i wziąć się do roboty! Nie masz ani rozpaczać, ani się na siłę cieszyć! Otwórz oczy. Spójrz na fakty. Jeśli Cię przestraszą – wspaniale! Jeśli Cię zaboli – doskonale! Nawet jakbyś się miał/a przerazić i zrobić pod siebie – super! Wykorzystaj strach do działania, bo od tego on jest! Strach jest po to, by poradzić sobie z zagrożeniem, a zaniedbane życie w dorosłym wieku to poważne zagrożenie! Twój kierunek jest negatywny – płyniesz “na skały”.
To nie miejsce ani na rozpaczanie, ani na radowanie się, tylko klarowne, racjonalne podejście i podjęcie się niezbędnych kroków.
I nie wciskaj sobie kitu, że to jakiś los, na który nie masz wpływu.
“Los” to wymyślone pojęcie nie mające żadnego zaczepienia w rzeczywistości!
Zostało stworzone przez nieświadomych, niedojrzałych ludzi, żeby zawsze było na co zwalać odpowiedzialność za WŁASNE DECYZJE (oczywiście w większości nieświadome). Los nie istnieje, bo przyszłość nie istnieje, a tym samym nie ma nic w świecie, co by Ci źle życzyło lub na Ciebie czekało negatywne.
Usuń słowo “los” ze swojego słownika! Jesteś Ty, Twoje wybory, Twoje rezultaty i Twój rozsądek. Cała reszta może iść się gonić.
A jeśli wolisz wierzyć, że los istnieje, to proszę – udowodnij mi, że on istnieje. Pokaż mi go. I pokaż mi, że “jest on” czymś innym, niż zwyczajnymi, normalnymi i spodziewanymi rezultatami własnych działań i ich intencji…
Utrzymywanie, że “mój los jest smutny” to tak naprawdę stwierdzenie – “moje rezultaty są smutne”, a to oznacza, że “Twoje wybory były/są smutne”. Zamiast więc rozpaczać nad rezultatami/losem, zajmij się przyczynami – własnymi wyborami. Bo bardzo możliwe, że podjąłeś/podjęłaś je na bazie m.in. żalu – smutku. Dlatego więc “były smutne”.
Jeszcze na koniec powiem coś istotnego (coś, co uważam za istotne) – ja wszystkich swoich mądrości nie wyciągnąłem ze swojego tyłka. Wszystko, co wiemy wiedział już ktoś inny. Pytanie tylko – kto?
Praktycznie żaden człowiek sukcesu nie wymyślił niczego nowego!
Przykład – czy Steve Jobs wymyślił coś nowego? Absolutnie nie! On połączył tylko różne, już istniejące dobre pomysły w coś nowego. Tylko i aż tyle.
Czy to plagiat? Raczej nie. A jeśli tak, to pora, by firmy lotnicze zaczęły płacić kary ptakom za kradzież “ich pomysłu” ze skrzydłami i lataniem.
Inspiracje nie są naszym osobistym osiągnięciem. Naszym osobistym osiągnięciem jest takie zadbanie o swoje wnętrze (a także i zewnętrzne – np. warsztat, na który przyszliśmy), by do inspiracji doszło.
Większość ludzi tylko ulepsza i wykorzystuje inspiracje naszych poprzedników, naszych przodków, naszych pionierów. Korzystamy z ich doświadczenia i dalej je rozwijamy, idziemy dalej. To mądre.
Nikt nigdy niczego nie osiągnął sam. Można tak sądzić ale prosty fakt – sami się urodziliśmy? :)
Przykład dużo bardziej znaczący – czy to my utrzymujemy swoje życie? Na pewno?
Jednak można krakać jak wrony w dużej grupie i klepać biedę lub cichutko medytować ze wspaniałymi ludźmi na prywatnym jachcie. Można się śmiać ile sił w płucach z grupą przyjaciół, można tańczyć zmysłowo tylko we dwoje. A nawet samemu.
Gdzie się znajdziemy zależy od nas. Co/kogo wybierzemy zależy od nas. Cała reszta to sprawa świata/Boga.
Jednak nasz kierunek, nasze decyzje, nasze wybory są nasze i tylko nasze.
NIC nie jest takie jak my to postrzegamy.
To wyłącznie projekcje, majaki naszego umysłu i usprawiedliwienia tego, co czujemy. I jeśli to robimy, to już ważny sygnał, by przestać i douczyć się w temacie emocjonalności, bo robimy rzeczy bardzo niedojrzałe i szkodliwe. A douczyć możemy się np. z tego Bloga.
Piotrze często piszesz o reinkarnacji i chodzi mi o to,że jeśli w tym życiu człowiek wzrośnie w świadomości powiedzmy do 500 to przy narodzinach w następnym życiu będziemy wszystko wiedzieć to co w poprzednim zyciu?To raczej niemożliwe albo nie rozumiem reikarnacji.
Piotrze często piszesz o reinkarnacji
Łukasz, czytaj uważnie to, co piszę i o czym piszę.
Nie mówiłem ani razu o reinkarnacji, tylko o inkarnowaniu. To dwa zupełnie różne tematy.
Jeśli tak niedokładnie czytasz to co mówię, to bardzo mocno zastanowiłbym się czy w ogóle dociera do Ciebie to, co mówiłem w setkach innych tematów.
Reinkarnacja to ponowne narodziny tej samej osobowości. To bardzo rzadkie, aczkolwiek zdarzało się w historii ludzkości. Jednostki reinkarnowały. Bo miały w tym jakiś poważny powód.
Ale kompletnie nie jest to ważne, ani nikomu potrzebne wiedzieć o tym cokolwiek.
Inkarnowanie natomiast to proces, który odbywa się w przypadku 99,999999% ludzi. Bo to jest ważne dla nich, z ich punktu duchowego rozwoju.
To wybór wszelkich warunków narodzin przez Duszę, które są perfekcyjne na jej etapie rozwoju, by ten rozwój mógł postępować (co wlicza doświadczenie części lub wszystkich nagromadzonych w trakcie poprzednich inkarnacji obciążeń i benefitów).
Osobowość, w tym programowanie, rozwija się przez wychowanie. A potem każdy już sam tworzy dalsze interpretacje siebie, rzeczywistości, etc.
chodzi mi o to,że jeśli w tym życiu człowiek wzrośnie w świadomości powiedzmy do 500 to przy narodzinach w następnym życiu będziemy wszystko wiedzieć to co w poprzednim zyciu?
Nie będziesz wiedział, bo nie jest to do niczego potrzebne.
Co chcesz wiedzieć? Po co Ci to? Boisz się czegoś? Jak się boisz to TERAZ uwolnij strach i opór.
Najpierw wzrośnij do 500, potem pogadamy.
Można powiedzieć, że jak wzrośniesz w świadomości, to urodzisz się na tym lub bliskim temu poziomie.
Zależy. Jeśli miałeś jakieś ciężkie obciążenie i z poziomu Duszy wybrałeś, by to przepracować, to być może konieczny będzie wybór inkarnacji o niższej świadomości, by tego doświadczyć, a tym samym umożliwić sobie wybór.
Ważny jest wzrost świadomości, a nie jakaś wiedza. Dusza dba o to, by wszystko co niezbędne do wzrostu zostało dostarczone w odpowiednim, właściwym czasie.
Tym masz się przestać o to martwić i wzrastać do Miłości TU I TERAZ.
Jakoś trafiłeś na mój Serwis i nareszcie zaczęło Ci się poprawiać? I co? Dlatego, bo miałeś jakąś wiedzę z poprzedniej inkarnacji?
A może coś niewidzialnego zadbało, byś to znalazł w perfekcyjnym dla Ciebie czasie?
Nawet teraz ego robi Cię w jajo, byś się złapał strachu, że stracisz wiedzę, że przestaniesz pamiętać i znowu się zagubisz.
To całkowite bzdury i wciskanie kitu, że Dusza jest głupia lub że całe życie jest jednym wielkim przypadkiem i że trzeba gromadzić “cenną” wiedzę jak chomik kasztany na zimę.
To raczej niemożliwe albo nie rozumiem reikarnacji.
Zgadza się, nie rozumiesz reinkarnacji, ani nie rozumiesz inkarnowania.
Nie zajmuj się tym, porzuć te tematy. Zajmuj się swoim życiem tu i teraz.
Nie próbuj tego rozumieć, ani się tym zajmować, bo to jedynie ucieczka od Twojego obecnego życia.
Gdzie w Programie napisałem, że jest to do czegokolwiek potrzebne? Już żyjesz na poziomie Akceptacji? Nie. Raptem liznąłeś trochę Odwagi.
Po co więc Ci wiedzieć o inkarnowaniu? Jakoś setki milionów ludzi radzi sobie i żyje szczęśliwie bez tej wiedzy. Wliczając wychodzenie z uzależnień.
Jaka jest Twoja intencja zadawania tych pytań?
Masz racje umysł i tak nie ma zdolności poznawania rzeczywistości więc lepiej zająć się sobą i swoim życie,bo i tak umysł nigdy nie pozna prawdy.Co do świadomości to uważam,że jestem wyżej od odwagi,bo pokochałem siebie i ogólnie jestem wybaczającym człowiekiem,akceptującym,pomocnym nawet zwierzęta do mnie lgną, bo wyczuwają bezwarunkową radość.
Ogolniebto chcialem Piotrze nauczyc sie dwoch metod- i Sedony i dr. Hawkinsa. Technike uwalniania stosowalem w domu, jak mialem duzo czasu i nikt mi nie przeszkadzal, a Sedone stosowalem w pracy, jak mialem jakas wolna chwile. A ty Piotrze z wlasnego doswiadczenia ktora metode bys polecil do stosowania w pracy? Skupic sie na jakims uczuciu, jednoczesnie wykonujac swoje obowiazki i trwac w nim, dopoki nie minie, czy w wolnych chwilach skupic sie na odczuwaniu i zadawac te pytania z MS?( oczywiscie odczuwajac itd)
Oczywiscie pomijajac fakt ze ja nie potrafie odczuwac, stawiam opor i nie wiem jak ten opor odpuscic/ uwolnic.
Ogolnieb to chcialem Piotrze nauczyc sie dwoch metod- i Sedony i dr. Hawkinsa. Technike uwalniania stosowalem w domu, jak mialem duzo czasu i nikt mi nie przeszkadzal,
Nikt Ci nigdy nie przeszkadzał.
To Twój umysł projektuje na innych ludzi podświadomy opór, gniew, winę, żal.
Twoje postawy/nastawienie odnośnie zachowania innych powoduje, że zaczynasz odczuwać jakieś emocje.
I nadal nieświadomie się im opierasz i projektujesz je na innych ludzi.
Uwalnianie ma spowodować, że poczujesz emocje i opór! Więc inni Ci nie przeszkadzają, tylko pomagają!
Nie daj się omotać swojemu ego, że podczas uwalniania masz czuć się dobrze i spokojnie. Nie! Masz poczuć to, od czego uciekałeś w pornografię przez długie lata! A jak nie wybierzesz tego sam, to pomogą Ci inni.
a Sedone stosowalem w pracy, jak mialem jakas wolna chwile. A ty Piotrze z wlasnego doswiadczenia ktora metode bys polecil do stosowania w pracy?
Powiedziałem, że to Ty masz przetestować znane Ci metody i sprawdzić, która sprawdza się najlepiej w danym przypadku.
Moje doświadczenie jak sama nazwa wskazuje jest MOJE. A Twoje jest Twoje.
Moi klienci natomiast sami znajdowali co działa W ICH przypadku.
Skupic sie na jakims uczuciu, jednoczesnie wykonujac swoje obowiazki i trwac w nim, dopoki nie minie, czy w wolnych chwilach skupic sie na odczuwaniu i zadawac te pytania z MS?( oczywiscie odczuwajac itd)
Możesz robić jedno i drugie.
Oczywiscie pomijajac fakt ze ja nie potrafie odczuwac,
Przestań wciskać sobie kit. Potrafisz odczuwać, bo czujesz emocje – zdenerwowanie, żal, wstyd, winę, strach.
Przestań nareszcie słuchać się każdej durnej myśli jaka pojawi się w Twoim umyśle.
Potrafisz odczuwać, tylko nie chcesz zrozumieć, że emocje ułożone są warstwami w podświadomości. Aby poczuć inne, niż dotychczas, to albo świat musi Cię przycisnąć mocniej, albo musisz uwolnić obecnie odczuwane emocje i opór.
stawiam opor i nie wiem jak ten opor odpuscic/ uwolnic.
Czyli mówisz, że przeczytałeś “Technikę uwalniania” i “Metodę Sedony” i nadal nie wiesz jak uwolnić opór?
Czy naprawdę je czytałeś?
Przecież było w nich napisane wprost i prostymi słowami.
No ale Ty przecież wolisz wierzyć umysłowi – jak umysł mówi “nie wiem” to Ty od razu się chętnie zgadzasz i już możesz sobie pozostać bezsilną ofiarką… no bo przecież UMYSŁ ORZEKŁ! Twój najświętszy przewodnik życiowy WYPOWIEDZIAŁ SIĘ! Trzeba bić pokłony!!!
Powiedz mi, kiedy zakwestionujesz choć jedną myśl tak jak mówił dr Hawkins? Kiedy zaczniesz je ignorować? Bez kombinowania – prosta, klarowna odpowiedź – zaczniesz? A jeśli tak, to kiedy? “Nie wiem” oznacza “nie” i tyle.
Co to jest uwolnienie? Napisz własnymi słowami – prosto i klarownie. Jak przebiega, o co w nim chodzi, jakie mają być rezultaty i co do nich prowadzi? Nie masz sobie przypomnieć co napisali w tych książkach autorzy, ani ja, tylko to jak Ty to teraz rozumiesz. Bo to jak to rozumiesz decyduje o rezultatach.
Następnie NAPISZ jak Ty je wykonujesz, co faktycznie robisz, czego się po tym spodziewasz.
A potem przeczytaj w tych książkach o tym raz jeszcze.
I na koniec skontrastuj jedno i drugie i trzecie.
Ja mówię wyraźnie, że emocje i opór mają ładunek, bo to energia. Ograniczona.
I jeśli trwa to dlatego, bo albo się jej opieramy, albo utrzymujemy. Czyli ją sami utrzymujemy.
Więc zaprzestanie opierania się i racjonalizowania, trzymania, usprawiedliwiania, wypierania, nienawidzenia, osądzania spowoduje, że energia zacznie się wyczerpywać.
Uwalnianie to proces, a nie magiczna sztuczka, którą się robi w 5 sekund.
A uwalniać możesz to, co jest “na górze” podświadomości, czyli to, co czujesz teraz. A coś czujesz. Nie ma opcji, że nic.
“Powiedz mi, kiedy zakwestionujesz choć jedną myśl tak jak mówił dr Hawkins? Kiedy zaczniesz je ignorować? Bez kombinowania – prosta, klarowna odpowiedź – zaczniesz? A jeśli tak, to kiedy? “Nie wiem” oznacza “nie” i tyle.” Nie.
“Co to jest uwolnienie?” Jest to czucie emocji, bez stawiania jej oporu i trwanie w tym odczuwaniu dopóty, dopóki ta emocja sie ode mnie nie odpierdoli i nie opusci mojego ciala. A po uwolnieniu rezultaty beda takie, ze nie bede sie wiecej czul jak spierdolina zyciowa, nie bede sie trzepal do pornosow, a jak zobacze na ulicy kobiete, ktora mi sie podoba, to nie bede sie czul jak gowno, tylko podejde i sie z nia umowie. A jak sie nawet nie umowie, to chociaz podejde i jej powiem, to co mysle.
“Następnie NAPISZ jak Ty je wykonujesz, co faktycznie robisz, czego się po tym spodziewasz.” Najlepiej uwalnia mi sie metoda dr. Hawkinsa- klade sie, zamykam oczy i odczuwam. W pracy probuje Metode Sedony i czasami po zadawaniu tych pytan, rzeczywiscie czuje, ze cos uwolnilem. Ale to czasami.
I tak szczerze, to nie chce mi sie juz nic pisac, dlatego bo: przeczytalem te wszystkie wspomniane ksiazki, czytam twojego bloga, twoj program, twoje komentarze, a ja dalej kurwa nie rozumiem co i jak. Dzien dnia sie zmagam. Dzieki Piotrze za twoje rady, poswiecony czas i w ogole, ale to chyba bez sensu. Nie wiem po chuj ja sie urodzilem. Pozdrawiam.
Pawle wpisz na YouTube „Uwalnianie emocji” odpal któryś film,zamknij oczy i słuchaj tego co ktoś mówi,a zobaczysz co to znaczy uwalnianie.
Jeszcze chcialbym cos dodac. Pisales Piotrze, zeby patrzec sie w lustro. Czy w przypadku, kiedy patrze sie w lustro i gdy tak sie na siebie patrze, to mam sobie ochote pierdolnac w leb, a praktycznie na wyciagniecie reki mam nabita bron, to mam kontynuowac, czy lepiej przestac? Czy to jest tak, ze jakbym mial to zrobic, to juz dawno bym to zrobil, czy po prostu jeszcze ” czara goryczy” sie nie przelala? Ja naprawde nie moge na siebie patrzec.
Jeszcze chcialbym cos dodac. Pisales Piotrze, zeby patrzec sie w lustro.
Nie pisałem, żeby patrzeć się w lustro, tylko jest to element całego ćwiczenia, które ma konkretny cel – zmierzyć się z emocjami i oporem, by umożliwić ich uwolnienie – i dać sobie miłość, akceptację, wybaczenie.
A Ty na razie nie zamierzasz się z tym mierzyć, ani tego odpuścić, tylko wykorzystać to do zrobienia sobie krzywdy.
Czy w przypadku, kiedy patrze sie w lustro i gdy tak sie na siebie patrze, to mam sobie ochote pierdolnac w leb,
STOP!
Może wreszcie trochę cywilnej odpowiedzialności, co?
Ty masz ochotę pierdolnąć sobie w łeb? Nie, ku*a! Nie Ty, tylko Twój durny, bełkoczący umysł!
I cały czas nie masz nawet krzty dobrej woli, by przestać się słuchać tego patologicznego mielenia nagromadzonego przez lata syfu?
Nadal nic Ci nie świta, by przestać się słuchać tego, co ma ochotę Cię zabić?????
a praktycznie na wyciagniecie reki mam nabita bron, to mam kontynuowac, czy lepiej przestac?
Jak jesteś na tyle niedojrzały i nieodpowiedzialny, że trochę emocji i myśli ma doprowadzić do odebrania sobie życia, to nie masz kontynuować i zamiast tego masz zapisać się na terapię W TE PĘDY! Nie mam zamiaru potem się tłumaczyć przed sądem dlaczego osoba, z którą rozmawiałem jako ostatni odebrała sobie życie przy wykonywaniu zaleconego mu ćwiczenia…
Jak więc nie chcesz żyć dla siebie, to chociaż zlituj się nade mną.
Poza tym – skąd miałbyś wziąć pistolet? Broń powinny mieć osoby wyłącznie dojrzałe i ODPOWIEDZIALNE.
Czyli m.in. takie, które nie zastrzelą kogoś tylko dlatego, bo poczuły przez moment impuls czy trochę gniewu.
Czy to jest tak, ze jakbym mial to zrobic, to juz dawno bym to zrobil, czy po prostu jeszcze ” czara goryczy” sie nie przelala?
I co?
Uważasz, że jak się przeleje jakaś czara, to stwierdzisz, że nara?
No to fajnie, fajnie.
Każdy w każdym momencie może sobie odebrać życie. Nic i nikt nikogo nie broni przed tym.
Dlaczego jeszcze sobie nie odebrałeś życia, hmm? Dlaczego akurat teraz miałbyś, gdy masz narzędzie do pełnego oczyszczenia i uzdrowienia?
Bo czujesz trochę oporu, emocji i masz negatywne myśli? I tyle wystarczy?
Bo jesteś na tyle dumny, by nie kontynuować krytycznie ważnej pracy?
Jesteś na tyle dumny, że nie dociera do Ciebie co właściwie się dzieje – chcesz wyjść poza obszar ego, a ono walczy jak tylko może, byś w nim pozostał?
Naprawdę nie dostrzegasz, że masz narzędzie do wyjścia z więzienia, w którym tkwi miliardy ludzi od tysięcy lat?
Ja naprawde nie moge na siebie patrzec.
Możesz do cholery, tylko nie chcesz, bo czujesz kapkę wstydu, winy, żalu i oporu. I pełno dumy, zapewne też gniewu.
I wolisz sobie wciskać ciemnotę, a nawet jesteś gotów odebrać sobie życie zamiast się z tym zmierzyć… a w poprzednich wiadomościach zarzekałeś się, że nie możesz czy nie potrafisz odczuwać.
No tak, nic po prostu nie możesz! Jeno się zmagać na tym bidnym padole marnego losu…
Czy ja mogę nareszcie porozmawiać z właścicielem ty cerberze jeden niecny ty – ego podające się za świadomość nazywającą się Paweł?
Chcesz mu odebrać życie ty pacanie jeden, zwierzaku niepokorny ty, za kapkę racji…
Paweł, kontynuuj uwalnianie. Nie podejmuj ŻADNYCH decyzji, a szczególnie na temat swojego życia i jego znaczenia w niskim stanie emocjonalnym i gdy trwa ta bzdurna, chora mentalizacja.
Nie jesteś jedyny, który przez to przechodzi i masz kontynuować uwalnianie choćby skały srały.
Gdy będziesz uwalniał, to to minie. Skończy się i pewnego dnia doznasz szoku, że czujesz się zupełnie inaczej, że jesteś spokojny, rozsądny, nawet radosny i Twój umysł już nie bełkocze, a to, co widziałeś w nim wcześniej zobaczysz jakim absurdem było, a tym bardziej wiara w to i słuchanie się tego.
Ale teraz tak to nie wygląda i nie będzie, dopóki “baterie” Twoich emocji jeszcze mają sporo ładunków.
Bo odpowiedz sobie racjonalnie – czy naprawdę NIE MOŻESZ spojrzeć na swoje odbicie w lustrze? Naprawdę NIE MOŻESZ?
No – jaka jest rzeczywistość? Że nie możesz? Na pewno? Na 100%? A jeśli się okaże, że możesz, to co wtedy? Bo ja się założę, że możesz.
Ale jak się uprzesz, to jasne, że nie… ale nie dlatego, że nie możesz, tylko że sam to wybrałeś.
Patrz na to w ten sposób – z uwalnianiem emocji i z uwalnianiem oporu, to jak przerzucaniem węgla.
Jeśli się będziesz patrzył tylko na łopatę i to, ile jeszcze zostało, to zawsze będzie się wydawało, że jest dużo lub cały czas to samo i że nic nie przerzuciłeś.
Ale gdy spojrzysz na to, z czym już się uporałeś, to zadziwisz się.
Im silniej ego walczy (a Twoje rozważa samobójstwo), tym sygnał o dobrym kierunku, o tym, że zmiana następuje i że należy kontynuować. Inaczej ego byłoby spokojne.
To, że Twój umysł panikuje to bardzo dobry znak! Nie dzieje się nic złego, tylko Twoje ego traci grunt pod nogami i korzysta z każdej sztuczki, np. wciskając Ci kit, że nie możesz na siebie patrzeć w lustrze… Taka oczywista bzdura i kłamstwo, a Ty chcesz w nie wierzyć? Naprawdę nie chcesz doświadczyć innej jakości życia? Nadal chcesz być więźniem tych bzdur i kłamstw?
Przeczytaj w Maczecie rozdział “Gdy nic nie działa”.
Nie boj sie Piotrze. Nie jebne se w leb. Az tak pojebany nie jestem. Ja juz w ogole stracilem orientacje i nie wiem w koncu kim ja jestem. Raz piszesz, ze ja cos mysle, a raz, ze to moj umysl sam mysli. Jeszcze innym razem, ze jakies ego mysli. To kim w moim przypadku jest Pawel? I jesli wyjde, jak to piszesz- poza ego, to kto wtedy bedzie myslal? I kim ten ktos bedzie? I jeszcze skad mam wiedziec, ze np. moje hobby jest moje, a nie mojego ego, czy umyslu czy jeszcze chuj wie czego? Pisales jeszcze, ze dusze chca doswiadczac. To czemu akurat moja dusza chce doswiadczac tego, czego doswiadcza przeze mnie, znecajac sie nade mna. Czemu ja nie mam nic do powiedzenia? Ja np. pierdole takie wzrastanie. Ja tego nie chce. Na co mi to? Niech se ta dusza idzie do kogos innego doswiadczac. To ja mam sie teraz meczyc, bo sie jakiejs duszy zachcialo doswiadczac tej chujni, ktora mam praktycznie od dziecka? W chuju to mam i w ogole caly ten zjebany swiat. Dobrze ktos tu napisal, zeby zrzucic bomby na ten syf.
A teraz mi Piotrze glupio, za to co powyzej napisalem, bo wiem, ze to belkot i stek bzdur. Mozesz zrobic na podstawie tego mojego obsranego wywodu artykul pt” Tak mysli umysl pierdolnietego debila” i podac dla przykladu to, co napisalem. Nie wiem czemu to napisalem. A moze to nie ja? Juz sam nie wiem. Mimo wszystko przepraszam.
A teraz mi Piotrze glupio, za to co powyzej napisalem, bo wiem, ze to belkot i stek bzdur.
Czujesz się winny i dobrze!
Bo od tego jest poczucie winy – nie by się karać i nienawidzić, tylko rozumieć swoje błędy, dostrzegać je i korygować.
Więc je skoryguj i puść się winy, a nie utrzymuj ją jak przez całe swoje życie.
Sądzisz, że ten szaleńczy bełkot wziął się skąd? Właśnie z tego, że trzymasz w sobie mnóstwo winy i również wstydu, żalu, gniewu, dumy.
Mozesz zrobic na podstawie tego mojego obsranego wywodu artykul pt” Tak mysli umysl pierdolnietego debila”
Nie jesteś pierdolniętym debilem i nigdy nie byłeś.
To co przedstawiłeś to tylko przepisany mentalny bełkot.
Nie Ty myślałeś te myśli ale widziałeś je w swoim umyśle, bo Twój umysł – który działa jak antena – podłączył się do takiego pola globalnej ludzkiej podświadomości. W tym polu, tzw. atraktorze, są myśli takiej jakości. To wszystko.
Tylko ty nie rozumiałeś/nie rozumiesz tego, że nie Ty myślisz i jakość myślenia, do której podłącza się ludzki umysł zależy od tego jakiej jakości energię w sobie nosisz i utrzymujesz.
Ty w dużej części wstyd, winę, żal, gniew, dumę.
Więc i myśli widzisz takich jakości. Dlatego tak krytyczne jest to ignorować.
Teraz Cię to zabolało, więc wykorzystaj to, by wziąć się za siebie NA POWAŻNIE. Jak widzisz – to nie przelewki.
i podac dla przykladu to, co napisalem. Nie wiem czemu to napisalem.
Napisałeś to, bo tak jak do tej pory, zahipnotyzowałeś się tym bełkotem mentalnym i tyle.
Uznałeś go za realny i że Ty go wymyśliłeś.
I tak będzie wyglądać Twoje życie i wyglądało – ktoś/coś Cię przycisnął, wyciągnął z Ciebie emocje, więc automatycznie umysł dostroił się do takiego pola myśli.
Ty żyjąc kompletnie nieświadomie oczarowywałeś się tym bełkotem i zaczynałeś żyć tak jakie myśli widziałeś.
A potem czułeś się winny, czułeś wstyd, opór, żal, itd.
A że każdy jest odpowiedzialny za swoje decyzje, doświadczałeś także ich konsekwencji.
Tak nie musi być dalej.
A moze to nie ja?
Ty odpowiadasz za swoje decyzje.
A myślenie odbywa się samo.
Juz sam nie wiem. Mimo wszystko przepraszam.
Nie musisz przepraszać mnie. Ja to doskonale rozumiem. I staram się Cię obudzić, byś zaczął żyć świadomie/j.
Przeproś koniecznie samego siebie.
Nie jesteś winny ale jesteś w pełni odpowiedzialny.
Przestań utrzymywać w sobie winę i wstyd. Uwalniaj je. To sprawa najwyższej wagi.
Warto też, byś na to, co napisałeś wcześniej spojrzał z poczuciem humoru. Bo to jest dość zabawne. Nie jest straszne, dopóki tego nie zrobisz. Rozładuj winę za pomocą humoru. Wybacz sobie. Jak trzeba będzie to porzygaj się emocjonalnie. Nie trzymaj w sobie emocji. Ale nie obwiniaj się za wszelką cenę, wybacz sobie. Nie ma nic złego w tym co napisałeś. Tak to po prostu wygląda i KAŻDY człowiek zobaczy takie same myśli, gdy ktoś mu pociśnie i wyciśnie z niego gniew, dumę i winę. Każdy w swoim życiu miał myśli, by komuś zrobić krzywdę, a nawet zniszczyć świat. Ja też miałem i się dzisiaj z tego śmieję – że moje małe ego za kapkę niewygody byłoby w stanie rozwalić świat…
Zauważ ile to roboty – by zgromadzić tyle bomb, zbudować je lub kupić, rozmieścić na całym globie i wysadzić niepostrzeżenie… matko! Toż z tego by była niezła powieść! :)
Pamiętaj – to, że widzisz takie myśli w swoim umyśle NIE oznacza, że jesteś pierdolnięty. Ja znam normalnych ludzi mających rodziny, dzieci – kochających, dojrzałych, którzy po prostu cały czas chcą coś robić. Nie siedzą spokojnie. Jak siedzą, to włączają telewizor. Jak sądzisz – dlaczego? Bo są tacy uczynni i mają tyle energii? Nie. By właśnie nie widzieć tych negatywnych myśli. Boją się ich, wstydzą. Wypierają.
A Ty się z nimi zmierzyłeś i zobaczyłeś jak wygląda ego. Tak właśnie wygląda. Takie jest ego. Zniszczyć, zabić, wykorzystać. Tyle. Zabawne, nie? :)
A skoro już je zobaczyłeś w pełnej krasie i nic się nie stało, to możesz przestać się tego bać i wypierać, zacząć się z tym mierzyć i oczyszczać i brać coraz większą odpowiedzialność. Zacząć żyć pozytywnie dla siebie i dla innych. Od tego jest Program WoP, by się tego nauczyć + oczyścić z już nagromadzonego syfu.
—————————————————————————
Oto moja odpowiedź na Twój poprzedni komentarz:
Nie boj sie Piotrze.
Nie boję się. Pisałem pół żartem, pół serio.
Nie jebne se w leb. Az tak pojebany nie jestem.
To po co o tym pisałeś?
I dlaczego wierzysz w całą resztę tego, co napisałeś?
Sobie w łeb nie palniesz ale na Ziemię atomówki byś zrzucił, co? I nie jesteś aż tak pojebany?
A jaki więc jesteś?
Ja juz w ogole stracilem orientacje i nie wiem w koncu kim ja jestem.
Bardzo dobrze!
Tylko dlaczego dalej przepisujesz toksyczny bełkot swojego umysłu i nie poddajesz go jakiejkolwiek krytyce?
Raz piszesz, ze ja cos mysle, a raz, ze to moj umysl sam mysli.
Używam tego zamiennie, bo na razie w Twoim przypadku nie ma żadnej różnicy.
Po prostu w to wierzysz i nie widzisz różnicy w automatycznym myśleniu i hipnotyzowaniu się tym – bezmyślnym, beznamiętnym wpatrywaniu się w to, a korzystaniem z umysłu konstruktywnie i świadomie.
Umysł mówi, że byś sobie strzelił w łeb, a zaraz piszesz, że tego nie zrobisz… to w końcu jak będzie?
Może jakaś decyzja i odpowiedzialność za nią?
Jeszcze innym razem, ze jakies ego mysli.
Ego to ciało + umysł.
To kim w moim przypadku jest Pawel?
Tym kim decydujesz być.
Na tym polega wolna wola.
Po co Ci ta informacja? Co ma zmienić? Czy nagle dzięki niej przestaniesz słuchać bełkotu umysłu?
Nie jesteś ani myślami, ani emocjami – nie podlegasz im, odpowiadasz za swoje decyzje i doświadczasz tego, co utrzymujesz w sobie, np. na swój temat – to wszystko, co musisz wiedzieć.
Jesteś tym, co sam wybierasz na swój temat, w co wybierasz wierzyć, jakich interpretacji się złapiesz i z czym się utożsamisz.
I jesli wyjde, jak to piszesz- poza ego, to kto wtedy bedzie myslal?
Nikt. Bo nikt nigdy nie myślał, ani nie myśli.
Umysł to narzędzie, a nie Ty. Myślenie odbywa się samo. Nie zależy od Ciebie, ani do Ciebie. Ty tylko całe życie popełniałeś błąd sądząc, że to Ty robisz i że Twoje przeżycie zależy od tego.
Ale to tak jakby wierzyć, że Twoje przeżycie zależy od włączonego radia.
Możesz z niego korzystać świadomie lub nie korzystać.
Jak w radiu usłyszysz, że będzie padać, to upewnij się, że mówią o miejscu, w którym jesteś.
Prosty eksperyment – gdy czymś jesteś mocno zajęty, w pełni jesteś coś zaangażowany, to zauważyć można, że umysł wtedy nie myśli.
Okazuje się, że myślenie do niczego nie jest potrzebne.
A Tobie po co niby jest potrzebne to myślenie, hmm?
I kim ten ktos bedzie?
Umysł to nie człowiek, ani żadna świadoma istota, tylko to coś na zasadzie anteny.
Myślenie to proces bezosobowy. Tak jak powiew wiatru.
Jak założysz kaptur i przestaniesz czuć wiatr, to co Cię on dalej ma obchodzić?
Kim jesteś gdy przestałeś marznąć przez zimny wiatr? Kimś innym? Nie. Ale będzie Ci się lepiej żyło.
I jeszcze skad mam wiedziec, ze np. moje hobby jest moje, a nie mojego ego, czy umyslu czy jeszcze chuj wie czego?
Od odpowiedzi na proste pytanie – po co Ci to hobby i czy przypadkiem nie służy tylko ucieczce od poczucia braku lub stanowi tylko nieświadome powtarzanie nawykowych zachowań?
Wszystko co WYBIERASZ jest Twoje, byś tym mądrze zarządzał i możesz przestać to wybierać.
Jak Ci coś nic nie daje, no to po co Ci to?
Pisales jeszcze, ze dusze chca doswiadczac. To czemu akurat moja dusza chce doswiadczac tego, czego doswiadcza przeze mnie,
Doświadczasz to, czego wybierasz. Co utrzymujesz w sobie.
Dusza to Ty. Masz możliwość dowolnego wyboru i zmiany.
Ty jesteś świadomością i poziom jaki reprezentujesz zależy od tego, z czym się identyfikujesz.
Ale póki będziesz wierzył, że myślenie to Ty, no to nigdy nie wybierzesz czegoś innego, niż dyktuje myślenie – ego.
I tak było do tej pory i na razie dalej tak jest.
znecajac sie nade mna.
Sam się znęcasz nad sobą.
Wybierasz z niskich intencji, na bazie negatywnych myśli, z nastawieniem niechęci i to czego doświadczasz jest tego rezultatem.
Ból ma Cię zmusić do zmiany, a Ty go interpretujesz, że się nad Tobą znęca Dusza… i kto wybiera taką interpretację?
Ty się opierasz i słuchasz myśli i zawsze możesz to zmienić.
Twoja Dusza chce, byś przestał cierpieć, a Ty nie chcesz i tyle. Bo Ty na obecnym poziomie dokonujesz decyzji, by słuchać się mentalnego bełkotu.
Dusza chce, byś się rozwinął, żył radośnie, spokojnie, a Ty nie chcesz i wybierasz, by trzymać się tego, co negatywne.
No powiedz – kto się nad kim znęca?
Czemu ja nie mam nic do powiedzenia?
Co ku..a? Od samego początku mówię, staram się wytłumaczyć, że każdy odpowiada za WSZYSTKO w swoim życiu.
Każdy wszystko sam wybiera i jest odpowiedzialny. Wszystko, co masz w swoim życiu to rezultat tylko i wyłącznie Twoich decyzji, nikogo innego.
A Ty nagle mi tu piszesz, że nie masz nic do powiedzenia.
Masz ale wolisz słuchać mentalnego wyrzygu myślowego, który nigdy nie będzie pozytywny, dopóki nie zrobisz czegoś wbrew niemu i co przedstawiam w WoP.
I co? Dlaczego się tego nie słuchasz, nie korzystasz, nie kierujesz? Bo nie masz nic do powiedzenia? Co – ktoś Ci to uniemożliwia, np. przystawił pistolet do głowy i zabronił?
Oczarowujesz się bełkotem umysłu – także teraz. Nawet ten rzyg, że nie masz nic do powiedzenia, to tylko myśl. Nie jest prawdziwa. Ale Ty wybierasz, by jej wierzyć.
Umysł mówi, że nie masz nic do powiedzenia i właśnie W TYM MOMENCIE WYBIERASZ, że taka jest prawda – że nie masz nic do powiedzenia.
Sam to wybrałeś. Masz więc do powiedzenia, że nie masz nic do powiedzenia. I kto nad kim się znęca? Dusza nad Tobą? Nie! Tylko Ty nad samym sobą.
A mogłeś wybrać, że masz coś do powiedzenia i dokonać zmian… rozwinąć się do poziomu wysoko ponad mentalnym bełkotem.
Na tym polega wolna wola. Sam wybierasz. Dusza to Ty. Sam wybierasz dla siebie. Tworzysz swoje życie i doświadczenia na bazie własnych intencji i decyzji.
Jak zdecydujesz, że nie masz nic do powiedzenia, to doświadczysz takich sytuacji, w których nie będziesz miał nic do powiedzenia. Proste.
A nikt nie każe Ci utrzymywać apatii, ani tego wybierać.
Ale Ty jako Dusza wybierasz, że jesteś myślami i tyle. Sam sobie to tworzysz.
Ja np. pierdole takie wzrastanie.
Jakie niby wzrastanie?
Nie wybierasz wzrostu, to nie wzrastasz. Wybierasz utrzymywanie świadomości bezsilności, gniew, dumę, winę, strach, wstyd…
Wybierasz wiarę we wszystkie myśli – w mentalny bełkot. No kto to wybiera? Pasikonik grający wieczorem przy pełni księżyca? Prezydent Czadu?
Ktoś Ci każe to robić? No powiedz.
Ja tego nie chce. Na co mi to?
Czego nie chcesz? Wzrostu? Doświadczania?
To może napisz czego chcesz?
To czemu się opierasz trwa i rośnie.
A poza tym dalej wybierasz negatywności, mentalny bełkot. Chcesz tego.
Pytałem się wyraźnie – czy/kiedy przestaniesz słuchać tego mentalnego jazgotu, przez którego słuchanie masz to, co masz i doświadczasz czego doświadczasz.
Odpowiedziałeś jasno i wyraźnie, że nie.
Twoja wola.
Niech se ta dusza idzie do kogos innego doswiadczac.
Przestań proszę powtarzać bełkot umysłu… ten szaleńczy jazgot, ten rzyg mentalizacji.
To ja mam sie teraz meczyc,
Męczysz się na własne życzenie.
Nikt Cię do tego nie zmusza.
Co mówiłem dziesiątki razy w Programie, na Blogu, gdzie popadnie.
bo sie jakiejs duszy zachcialo doswiadczac tej chujni,
Doświadczasz tego, co sam wybierasz.
Jako Dusza masz wolną wolę i możliwość dowolnej zmiany. Doświadczenia WSZYSTKIEGO co wybierzesz.
No ale decyzji podejmujesz oczarowany bełkotem umysłu… wolna wola.
ktora mam praktycznie od dziecka?
Bo sam się tego trzymasz i opierasz pozytywności od dziecka. I nadal nie chcesz tego zmienić.
W chuju to mam i w ogole caly ten zjebany swiat.
Nie, Twoje ego ma to w chuju.
A Ty – nieograniczona Istota – kurczy się do rozmiarów tego małego zwierzaka, który szczeka na świat i robi Ci z życia burdel.
I nagle przez własną niedojrzałość, ego zaczyna dokonywać projekcji na cały świat.
Utrzymując nienawiść do świata doświadczysz nienawiści od świata. Prosta sprawa.
A ktoś zmusza Cię do tego? Nie. To Twój wolny wybór.
2 000 lat temu starał się nauczyć tego ludzi Jezus Chrystus, jeszcze wcześniej różni Buddowie.
A ludzie, w tym Ty, dalej swoje.
Że nie mają nic do powiedzenia, a nagle nienawiść tu, nienawiść tam, wciskanie sobie bezsilności, etc.
Wychodzi na to, że do powiedzenia masz całkiem dużo, tylko w kółko wybierasz coś karygodnie negatywnego.
Dobrze ktos tu napisal, zeby zrzucic bomby na ten syf.
Dobrze?
Naprawdę?
Stary – idź na terapię. Naprawdę. Potrzebujesz tego.
Na początku powiedziałeś, że nie jesteś AŻ tak pojebany, a teraz zgadzasz się z chorym wariatem, by zrzucać bomby na świat.
I Ty mówisz, że nie jesteś pojebany? Powinieneś z takim podejściem być w szpitalu psychiatrycznym przynajmniej na kilkutygodniowej obserwacji.
Powtarzasz dokładnie to samo co Hitler. Dlaczego cały świat walczył z Hitlerem?
Bo to był bardzo chory człowiek, szaleniec, który dążył do zniszczenia świata. Ale ludzie nie potrafią odróżnić tak poważnej choroby od normalności. Tak jak Ty teraz.
A jak się bawisz w Hitlera, to masz ROZKAZ odpowiedzieć na zadane Ci pytania, bo je do tej pory omijałeś. Nie odpowiedziałeś na 90% zadanych Ci pytań.
Wszystko czego potrzebujesz do zmiany zostało Ci już powiedziane i przedstawione.
Teraz reszta zależy od TWOICH DECYZJI, za które odpowiadasz. Zawsze odpowiadałeś za swoje decyzje i zawsze będziesz za nie odpowiedzialny. I doświadczysz konsekwencji.
Chcesz doświadczać konsekwencji nienawiści do całego świata? Proszę bardzo! Masz takie prawo!
Masz w WoP podane krok po kroku jak ten mechanizm rozpracować ale tego nie robisz. Bo widzisz w umyśle “nie!” A co się spodziewasz znaleźć? “Tak”?
Ego wybierze tylko to, co służy mu, jego przeżyciu.
Jedyny syf jest w Twoim umyśle i Ty się go trzymasz, ufasz mu, wierzysz, podejmujesz na jego bazie mądre decyzje, za które odpowiadasz. I nie chcesz tego zmienić.
Nic podejrzanego nie widzisz w myślach, by zrzucać bomby na ludzi? Na ludzi spokojnie sobie żyjących?
I dlatego doświadczasz syfu. To tylko i wyłącznie Twój wybór. Konsekwencje Twoich wybór, Twoich decyzji.
Ty za to odpowiadasz, bo masz bardzo dużo do powiedzenia. Każda decyzja to Twoje przyzwolenie.
No powiedz – co takiego trudnego jest w zmianie? Co takiego niemożliwego jest w pozytywnym życiu, w radości, spokoju, hmm? By sobie i innym życzyć dobrze?
Czemu jest to takie straszne dla Ciebie? Dlaczego tego nie wybierasz? Przedstaw konkretne powody. Tu i teraz.
No?
Bo na razie chcesz zrzucać bomby na innych ludzi, na moich bliskich, na mnie. Na miliardy ludzi, którzy nic Ci nigdy nie zrobili, a dzięki którym masz łóżko, na którym śpisz, masz ubrania, które nosisz, masz co jeść, masz dom, masz transport publiczny, itd. Ty to zrobiłeś? Nie. To inni zrobili dla Ciebie. 99,99999% ludzi nic Ci nie zrobiła i nigdy nie zrobi. Wielu z nich nawet by Ci współczuło i starało się Ci pomóc, gdyby poznali Twoją sytuację. A Ty chcesz ich mordować…
Ty dalej wybierasz nienawidzenie innych i siebie. I to uważasz za zdrowie? Tak chcesz żyć przez kolejne kilkadziesiąt lat i pogłębiać ten patologiczny stan neurotycznego szaleństwa?
A jak jutro zobaczysz w umyśle, by kogoś dźgnąć nożem, to co? Zaczniesz chodzić z nożem i szukać pretekstu, by komuś ten nóż wbić w brzuch, odebrać życie? I uznasz to, że Dusza się nad Tobą znęca? Jak ktoś się wg Ciebie krzywo na Ciebie spojrzy, to tej osobie wbijesz nóż w ciało? Zamordujesz ją? I jak wylądujesz w więzieniu to dalej będziesz wciskał sobie kit, że nic nie miałeś do powiedzenia i że Dusza się nad Tobą znęca i dlatego wylądowałeś w więzieniu lub zakładzie psychiatrycznym?
To ten sam mechanizm, który odpowiedział “nie” na pytanie czy przestaniesz się słuchać tego bełkotu.
Pawła to tam nie ma. Jest tylko niebezpieczne zwierzę, które szczeka na cały świat i jest gotowe gryźć i szarpać. I Ty odpowiadasz za to, co zrobisz. Bo to zwierzę to nie Ty. Ale Ty na razie nie widzisz kompletnie różnicy.
Jak to zwierzę komuś spróbuje zrobić krzywdę, to Cię inni obezwładnią i zamkną. Bo ludzie, którzy są tak niedojrzali, że nie potrafią wybrać z korzyścią dla siebie i innych to niebezpieczeństwo dla społeczeństwa. Nie jesteś sam na tej planecie i nigdy nie byłeś i nigdy nie będziesz. Inni są tak samo wartościowi i ważni jak Ty. To, że Ty nie widzisz i nie rozumiesz wartości własnego życia i życia w ogóle nie oznacza, że tej wartości nie ma. To Ty masz problem i Twoją odpowiedzialnością jest go rozwiązać. A nie grozić innym, bo sobie nie radzisz.
Dlaczego widząc to niebezpieczne, szalone zwierzę nadal chcesz pozwalać mu sobą kierować? I jeszcze zwalasz to na Duszę?
Powiedz – szczerze, uczciwie, klarownie, konkretnie – dlaczego chcesz zrzucać bomby na świat? Co Ci zrobiło 6 miliardów ludzi, że chcesz, by przestali żyć?
No? Co ja Ci np. zrobiłem, że chcesz mnie zamordować z zimną krwią? Znęcam się nad Tobą? Zrobiłem Ci krzywdę? Zraniłem Cię? Zabroniłem Ci czegoś, odmówiłem Ci czegoś, zabrałem Ci coś, ukradłem, okłamałem, wyśmiałem, ośmieszyłem? No z jakiego powodu chcesz mi zrzucić na głowę bombę, która rozerwie moje ciało i dom na kawałeczki?
Hmm?
Nie wypieraj tych myśli i uczuć – naprawdę tego chciałeś chociaż przez moment. To było realne i w innych warunkach byś to zrobił.
Nie pozwól teraz ego się schować. Nie wypieraj tego, nie unikaj odpowiedzialności. To było realne i wróci, gdy znowu ktoś Cię np. pociśnie i poczujesz gniew.
Jak sobie tego mechanizmu nie uświadomisz, to będzie Tobą rządził. A Ty odpowiadasz za swoje decyzje. I nie będzie potem tłumaczenia (które wielu kryminalistów stosuje), że ktoś Cię zdenerwował, ośmieszył, zranił, że ktoś sobie zasłużył – to wszystko niedojrzałe, chore, patologiczne racjonalizowanie tego, co zbierasz w sobie od lat i z czego nie chcesz się oczyścić.
Widzisz jak łatwo jest się tak zaniedbać, że umysł zaczyna wręcz chcieć palnąć sobie w łeb i zacząć mordować innych ludzi. I tylko dlatego, bo nie potrafisz/nie chcesz nauczyć się radzić sobie z emocjami i myślami.
Ile jeszcze będziesz płacił tę cenę, która cały czas rośnie – kierowania się mentalizacją i niedojrzałości emocjonalnej, obciążania psychiki coraz bardziej?
Masz myśli samobójcze, cierpisz, zmagasz się, jest Ci źle, zgadzasz się z szaleństwem i chęcią masowego mordowania… to co będzie za 10-20 lat?
Kiedy zmienisz swój kierunek i weźmiesz się NA POWAŻNIE za to co Ci mówię?
Bo teraz to takie pitu pitu. Coś tam sobie czytasz i tyle.
A ja milion razy mówiłem, że myślenie to proces bezosobowy, a Ty na początku tej wiadomości pytasz to kto w końcu myśli…
To ile z tego co mówię i powtarzam po sto razy w Programie dociera do Ciebie? Cokolwiek?
Wykonałeś ćwiczenia, wypełniłeś Raporty? Jak bardzo zależy Ci na zmianie? Naprawdę to co masz teraz ma dla Ciebie większą wartość, niż to jak być może i będzie, gdy zmienisz kierunek?
“Powiedz mi, kiedy zakwestionujesz choć jedną myśl tak jak mówił dr Hawkins? Kiedy zaczniesz je ignorować? Bez kombinowania – prosta, klarowna odpowiedź – zaczniesz? A jeśli tak, to kiedy? “Nie wiem” oznacza “nie” i tyle.”
Nie.
Jak zmienisz tę jedną decyzję na “tak”, skończą się Twoje problemy.
dopóki ta emocja sie ode mnie nie odpierdoli i nie opusci mojego ciala.
Emocje to energia. Nie mają preferencji, ani ich rolą nie jest Ci szkodzić, tylko informować.
Prąd nie przestaje płynąć przez urządzenie, bo się zdecydował odpierdolić, tylko bo wyczerpało się jego źródło.
Twoje podejście nie uległo zmianie – nadal się im opierasz, nie chcesz odczuwać. To cały problem. To czemu się opierasz trwa i rośnie. Nie mija.
I ponadto wynika z tego, że dalej wolisz się hipnotyzować bełkotem umysłowym na temat emocji.
ze nie bede sie wiecej czul jak spierdolina zyciowa
Nie ma takiego uczucia.
To jedynie wstyd i wina, a cała reszta to pierdolona mentalizacja umysłu, której nie masz zamiaru na razie przestać się słuchać i bezkrytycznie wierzyć.
Dalej sądzisz, że to emocje są problemem, a nie hipnotyzowanie się myślami. Twoja wola.
Ale ciekawe jest to, że dalej nie chcesz przestać słuchać myśli, których słuchanie się jest jedynym problemem.
Dalej wolisz zwalać odpowiedzialność na emocje, która nie stanowią żadnego problemu i nie chcesz odpuścić słuchania myśli…
to nie bede sie czul jak gowno
Nie ma takiego uczucia.
To dalszy bełkot, zwykła mentalizacja – racjonalizacja emocji.
Ale – powtórzę – nie w emocjach problem, tylko w słuchaniu się bełkotu umysłu. I na samym początku sam zdecydowałeś, że nie przestaniesz się tego słuchać.
Sam się więc robisz w jajo sądząc, że odczucie wstydu czy strachu oznacza, że jesteś gównem.
Ale jest odwrotnie – najpierw uznałeś się za gówno i dopiero pojawiła się emocja i zdecydowałeś się na tej podstawie nie podchodzić do kobiety, ani nawet nie “podejść” do tych emocji.
Fundamentalnym krokiem podczas uwalniania jest ignorowanie myśli.
i jej powiem, to co mysle.
Aha, czyli powiesz jej, że jesteś spierdoliną i gównem?
No przecież to myślisz!
Najpierw przestań to mówić sobie, a nie dąż, by to mówić kobietom…
i czasami po zadawaniu tych pytan, rzeczywiscie czuje, ze cos uwolnilem. Ale to czasami.
Tak, bo tylko czasami ładunki do uwolnienia są niewielkie.
A pozostałe potrzebują CZASU do uwolnienia.
Jak bateria ma niewielki ładunek, to zużyje go szybko. A jak bateria jest pełna to na jej rozładowanie potrzeba więcej czasu.
A Ty sądzisz, że to pytania usuwają emocje w jakiś magiczny sposób, czyż nie?
I tak szczerze, to nie chce mi sie juz nic pisac,
Bo czujesz opór i umysł mówi Ci, że nie chce Ci się pisać, a Ty posłusznie się z nim zgadzasz.
Poziom świadomości i odpowiedzialności – praktycznie zerowy.
Być może też czujesz gniew i też nie chcesz go poczuć.
A dumy są tony. Watomiesiące dumy.
dlatego bo:
Już wyjaśniłem dlaczego.
A Ty teraz przedstawiasz nam kolejną bajeczkę, którą wcisnęło Ci ego.
Bo wolisz się słuchać mentalizacji, która jest gotowa odebrać Ci życie, niż profesjonalisty, który życzy Ci samych sukcesów, szczęścia i zdrowia.
przeczytalem te wszystkie wspomniane ksiazki, czytam twojego bloga, twoj program, twoje komentarze, a ja dalej kurwa nie rozumiem co i jak.
Ile razy mam mówić, że Ty nie masz nic tu rozumieć, tylko stosować narzędzie uwalniania?
Co Ty chcesz rozumieć? Z tym poziomiem psychicznego obciążenia?
Po raz kolejny powiem – jak ładunek ujawnionej emocji ma 0,2 watogodziny, to będziesz go uwalniał 0,2 godziny.
A jak ładunek ma więcej, to będziesz uwalniał dłużej. I w tym czasie krytycznym jest IGNOROWAĆ MENTALNY BEŁKOT.
Czy musisz rozumieć jak działa latarka, by ją włączyć i pozwolić jej wyczerpać baterię? Nie potrzebujesz. Wystarczy ją włączyć i tyle.
Dzien dnia sie zmagam.
I po co?
Zmaganie oznacza opieranie się.
Skończ z opieraniem się, zniknie zmaganie.
Dzieki Piotrze za twoje rady, poswiecony czas i w ogole, ale to chyba bez sensu.
Skoro tak sądzisz…
Nie wiem po chuj ja sie urodzilem.
A po co Ci to wiedzieć?
O roli tej planety już pisałem na Blogu.
A dusza ma charakter ewolucyjny. Każdy jest na własnym poziomie ewolucji i można go kontynuować lub nie. Każdy ma wybór.
Ale już sam fakt, że się urodziliśmy oznacza, że wybraliśmy wzrost – dalszą ewolucję.
Pozdrawiam.
Pozdrów siebie.
“Dalej sądzisz, że to emocje są problemem, a nie hipnotyzowanie się myślami. Twoja wola.”- A o czym dr. Hawkins pisze i pan Hale Dwoskin? Że źródłem myśli są emocje i to emocji trzeba się pozbyć, a wtedy myśli same znikną. Czegoś chyba znowu nie zrozumiałem.
Tak, źródłem myśli są emocje ale nie oznacza to, że emocje są jakimkolwiek problemem.
Bateria nie jest problemem tylko to, że sam skierowałeś sobie włączoną latarkę na oczy.
Emocje NIC Ci nie robią. Natomiast Twój umysł chce byś popełnił samobójstwo, gdy “czara goryczy się przeleje”, gdy emocje się nie odpierdolą…
Twój umysł robi Cię w jajo na każdym kroku, przekłamuje rzeczywistość, chce nawet, byś się zabił bez zrobienia tego, po co w ogóle istnieje ta planeta – byś nie wzrastał, a Ty nie chcesz przestać się go słuchać. Nadal wybierasz, by każdą myśl uznawać za rzeczywistość i święte przykazanie.
Myśli nigdy nie znikną, bo zawsze będziesz coś czuł. Taka jest natura bycia człowiekiem.
Ty masz wybrać i nauczyć się myśli kompletnie ignorować. A nie żyć jak bezwolny golem, jak robot.
Masz dojrzeć jako istota emocjonalna. A nie zrobisz tego przez wpatrywanie się w mentalny bełkot, w myślowy rzyg, w tę bzdurną papkę bezwartościowego syfu.
Żaden ze wspomnianych autorów nie pisał, że emocje są problemem, tylko opieranie się im, tłumienie, racjonalizowanie nimi swoich decyzji i wyborów.
Czyli to słuchanie się myśli jest problemem i podejmowanie na ich bazie decyzji, tworzenie interpretacji rzeczywistości, etc.
Żadna emocja nigdy nic Ci nie zrobiła. Tylko Twoje postępowanie na bazie myśli Ci szkodzi.
A za nie dalej nie chcesz wziąć odpowiedzialności, bo Ci tak mówi małpi umysł.
A czy wypada Piotrze przekonywac kogos do tego, o czym piszesz ty, pan Hawkins itd.? Chodzi mi o to, ze staram sie tlumaczyc moim bliskim, na tyle ile umiem i rozumiem, jak wyglada swiat i jak dziala. O emocjach i ze ludzie i sytuacje je z nas wyciagaja, poziomach swiadomosci, testach kinezjologicznych itd. Czesto jest tak, ze poruszaja przy mnie temat Boga, kosciola, chrzescijanstwa, a gdy staram im sie wytlumaczyc, ze to nie dziala tak, jak zostalismy nauczeni i mowie im o tym, o czym tutaj piszemy/rozmawiamy, to patrza sie na mnie jak na p…erdolnietego. Olac i zajac sie soba? Kazdy ma swoja sciezke, ktora podaza i jak bedzie sie mial dowiedziec prawdy, to sie dowie?
A czy wypada Piotrze przekonywac kogos do tego, o czym piszesz ty, pan Hawkins itd.?
Nie.
Chodzi mi o to, ze staram sie tlumaczyc moim bliskim, na tyle ile umiem i rozumiem, jak wyglada swiat i jak dziala.
Naprawdę?
A jak wg Ciebie wygląda świat i jak działa?
Ty nikogo do tego nie przekonasz, bo Ty masz stać się przykładem.
Tylko wtedy jeśli ktoś będzie chciał podążać tą samą drogą, zapyta Ciebie co zrobiłeś, czego się uczyłeś i od kogo.
A takie przekonywanie na siłę, to tylko ucieczka od swojego oporu, wstydu, strachu, winy, etc.
Twoje ego robi Cię w jajo.
Ja mówię, by zajmować się sobą, a Ty ochoczo lecisz zbawiać innych ludzi i pewnie jeszcze ich denerwujesz.
Innych zmieniamy wyłącznie zmieniając samych siebie. Nigdy inaczej.
O emocjach i ze ludzie i sytuacje je z nas wyciagaja, poziomach swiadomosci, testach kinezjologicznych itd.
Najpierw to Ty sam zacznij tak żyć, z wdzięcznością, że ktoś wyciągnął z Ciebie np. wstyd, winę czy frustrację.
Czesto jest tak, ze poruszaja przy mnie temat Boga, kosciola, chrzescijanstwa,
I co z tego?
Widzisz – oni swoje, a Ty swoje.
Tak dochodzi do konfliktów na świecie.
a gdy staram im sie wytlumaczyc, ze to nie dziala tak, jak zostalismy nauczeni i mowie im o tym, o czym tutaj piszemy/rozmawiamy, to patrza sie na mnie jak na p…erdolnietego.
I nie dziwne. Bo tylko tak mówisz.
A jak żyjesz powiedz mi?
Olac i zajac sie soba?
Tak, bardzo proszę z lukrem na szczycie. Nareszcie.
Kazdy ma swoja sciezke, ktora podaza i jak bedzie sie mial dowiedziec prawdy, to sie dowie?
Tak.
Dlaczego dalej robisz po swojemu?
Gdzie ja napisałem, by iść i głosić wiedzę z tego Bloga komukolwiek?
Mówiłem, że ponad 80% ludzi ma gdzieś prawdę i zawsze wybiorą swoją rację, nawet za cenę spokoju, szczęścia i zdrowia.
Ponad 80% ludzi jest kompletnie poddanych ego, a ego za rację jest gotowe zrzucić się ze skały, wysadzić w powietrze, nienawidzić, bić bliskich, etc.
Z takimi osobami się nie gada, tylko akceptuje i trzyma z daleka. I robi swoje nie chwaląc się tym kompletnie.
Niech rezultaty mówią same za siebie.
Piotrze czy kojarzysz może ten kanał na youtube?
https://www.youtube.com/channel/UCIIh8g94TRSW0CbpMfTdoFA
Nie i bardzo bym prosił o nie wysyłanie mi różnych kanałów i pytanie o opinie.
Każdy ma swoją rację i co z tego?
Nie słuchałem każdej osoby, która ma coś do powiedzenia. Nawet jeśli kanał jest pozytywny, to Ty wiesz co masz robić.
Najpierw załatw jeden problem, do którego narzędzie i wiedzę masz, a gdy pojawi się kolejny lub Ty wybierzesz kolejne zaniedbanie do naprawy, wtedy poszukasz odpowiedniego DO TEGO źródła wiedzy i narzędzi.
Pytasz o jakiś kanał. Załóżmy – 100 filmów. I co? Mam coś powiedzieć o każdym filmie? A mówiąc o każdym można się odnosić do tysięcy różnych spraw, perspektyw i w różnych kontekstach. Życia by mi nie wystarczyło, by w jakikolwiek zadowalający sposób odnieść się do nawet 1/10 jakichś sensownych źródeł informacji i to na samym Youtube.
Jeśli chcesz się o coś zapytać, to proszę uwzględnij w jakim kontekście pytasz, w odniesieniu do jakiej sprawy/problemu. Twórca kanału może być np. ekspertem w jakimś jednym temacie i w nim warto go słuchać. Ale nikt nie jest ekspertem w wielu różnych kwestiach.
Znaczy on porusza podobny temat co Ty Piotrze i mówi o świadomości dużoi o emocjach też oraz duchowości.Dziewczyna mi wysłała link i wysłałem Tobie.
Dziesiątki tysięcy mówi o tym, co ja.
Różnica polega na tym, że ja używam kalibracji, by sprawdzić poprawność tego, co mówię i rozumiem fundamentalne, krytycznie ważne podstawy.
A nie mówię, bo tak mi się wydaje.
To co ważne na temat świadomości, emocjach i duchowości masz w WoP i bibliografii, którą polecam w ostatnim Module.
Piotrze, ty pewnie bedziesz wiedzial o co chodzi. Otoz podczas uwalniania, gdy wyobrazam sobie drzwi, przez ktore ma wyleciec emocja, chocbym nie wiem, jak bardzo sie staral, te drzwi od razu mi sie zatrzaskuja. Wyobrazam sobie, ze sie otwieraja i potem tak, jakbym tracil kontrole nad wlasna wyobraznia. Zamykaja sie i koniec. Troszke energii zdazy uleciec, ale o co chodzi? Moze to malo wazne, ale wolalem zapytac.
Bo uwalniając opierasz się.
Otwieranie drzwi to tylko pomoc.
Esencją uwalnianie jest odczuwania i akceptacja tego co czujesz. A nie magiczne otworzenie drzwi.
Uwalnianie to nie magiczna sztuczka.
Ty się cały czas opierasz, co Twoja wyobraźnia stara się Ci uświadomić pokazując, że SAM “zatrzaskujesz drzwi”, czyli opierasz się energii emocji.
To nie zabawa “o, troszkę energii uleciało przez drzwi, jak fajnie”. Ty nie wykonałeś wcześniejszych kroków uwalniania jak pełna świadomość, że coś czujesz i co i akceptacja tego, trwanie w tym uczuciu. Tylko od razu “lecisz” do drzwi licząc, że o to chodzi. Ale nie o to.
Bardzo to jest dla mnie dziwne i niezrozumiale, bo jak wyobraze sobie drzwi, ktore skladaja sie z dwoch polowek i nie probuje ich otwierac w prawo i w lewo, tylko przekrecam te drzwi o 90 stopni, to wtedy sie otwieraja. W sensie takim, ze jedna polowka jest na gorze, a druga na dole. Ta gorna oczywiscie musze przytrzymywac zeby sie nie zamknela. Ma to jakies znaczenie, czy to ja p…erdolniety jestem? Na forum Metody Sedony czytalem komentarz pana Hale-a Dwoskina i on pisal, zeby uwalnianie czuc sercem, a te wizualizacje to jest tylko dodatek. Ale mnie i tak nurtuja te drzwi.:)
Ma to jakies znaczenie, czy to ja p…erdolniety jestem?
Nie jesteś pierdolnięty, tylko się mnie nie słuchasz i dalej robisz po swojemu.
Powiedziałem wyraźnie, że drzwi to dodatek i to nawet nie niezbędny. Jest opcjonalny.
A skoro stał się problemem i ucieczką od uwalniania, to powinieneś przestać wizualizować drzwi.
Na forum Metody Sedony czytalem komentarz pana Hale-a Dwoskina i on pisal, zeby uwalnianie czuc sercem, a te wizualizacje to jest tylko dodatek.
Więc pan Dwoskin – osoba bardzo rozwinięta, mądra i dojrzała mówi to samo ale Ty masz to gdzieś. Ty wiesz lepiej.
Ale mnie i tak nurtuja te drzwi.:)
Nie Ciebie to nurtuje, tylko Twój umysł, od którego cały czas nie potrafisz/nie chcesz się odróżnić.
Nie bez powodu w Programie WoP medytacja jest podana przed uwalnianiem – by uczyć się IGNOROWANIA MYŚLI.
Umysł myśli sam, cały czas. To proces bezosobowy, ciągły i nieskończony. A Ty dalej sądzisz, że to Ty myślisz.
Nie ignorujesz więc myśli. Ty cały czas za nimi biegasz jak mały piesek za rzuconym mu patykiem sądząc, że to Ty ten patyk sobie rzuciłeś i że ma to sens.
Ale nie ma i NIGDY nie miało.
To umysł nurtują drzwi, bo dzięki temu on może sobie na ich temat myśleć w nieskończoność, a międzyczasie unikać odczuwania i uwalniania.
Możesz sobie te drzwi budować, obracać, malować, tapetować, cementować, drapać, myć, szorować, kopać, głaskać, możesz im śpiewać, a nie uwolnisz nawet 0,1% emocji i oporu.
Drzwi wizualizujesz i otwierasz jak już wyraźnie odczuwasz energię emocji, jesteś na niej skupiony, akceptujesz ją, czujesz jak płynie. Ale Ty tego nie robisz, tylko od razu lecisz do drzwi i łapiesz się ich jak tonący brzytwy.
Wróć do medytacji. Bez tego umysł zawsze zrobi Cię w jajo/Ty się zrobisz w jajo hipnotyzując się mentalizacją.
Medytuje codziennie. Raz dziennie obowiazkowo, ale staram sie dwa razy dziennie. Minimum 20 minut. Jakos nie potrafie sobie uswiadomic, ze to nie ja mysle, tylko umysl. Znaczy sie ja wiem o tym, ale ta wiedza mi nic nie daje. Na tym blogu i w Programie powtarasz to do znudzenia, a ja i tak slucham i utozsamiam sie z tym belkotem. Jakos nie potrafie( nie umiem?) przekonac sam siebie, ze to nie ja mysle. Nawet jak medytuje i pojawiaja sie mysli, to nie potrafie “stanac” obok i ich obserwowac. Nie wiem, czy pisze zrozumiale, ale to jest tak, ze ja wiem, ale cos w srodku silniejszego robi swoje i utozsamia mnie z tymi myslami.
Medytuje codziennie. Raz dziennie obowiazkowo, ale staram sie dwa razy dziennie. Minimum 20 minut.
Bardzo dobrze!
Ale opisz proszę jak wygląda Twoja medytacja.
Jakos nie potrafie sobie uswiadomic, ze to nie ja mysle, tylko umysl.
Mylisz “uświadomienie” z “wymyśleniem”.
Obserwuj myśli i zobacz, że żadnej z nich nie wybrałeś, by myśleć, że żadnej nie zaprosiłeś.
Proponowałem w WoP ćwiczenie, by spróbować zatrzymać umysł. Kazać mu, nakrzyczeć na niego.
Znaczy sie ja wiem o tym, ale ta wiedza mi nic nie daje.
Daje.
Ale ego stawia silny opór. Uwalniaj go, ignoruj, nie biegnij za mentalizacją.
Wracaj do stanu obserwacji. Opór będzie malał i w końcu “dotrze” to do Ciebie, czyli poziom “wiem” zmieni się na “jestem”.
Na tym blogu i w Programie powtarasz to do znudzenia,
I będę powtarzał jeszcze setki razy, bo widzisz na swoim przykładzie jak ego się broni.
a ja i tak slucham i utozsamiam sie z tym belkotem.
Nie szkodzi.
Wracaj do medytacji. Wydłużaj ją. Medytuj w różnych miejscach. Zalecam przynajmniej raz spróbować medytować przez godzinę lub dłużej.
Jakos nie potrafie( nie umiem?) przekonac sam siebie, ze to nie ja mysle.
Ale gdzie i kiedy powiedziałem, że kogokolwiek masz do tego przekonać?
Twoje ego robi Cię w bambuko. Używasz umysłu, by przekonać umysł, że nim nie jesteś? To nie ma żadnego sensu.
Ty nie masz próbować nikogo/niczego przekonywać, tylko obserwować myśli i NIC z nimi nie robić.
Nawet jak medytuje i pojawiaja sie mysli, to nie potrafie “stanac” obok i ich obserwowac.
Ależ potrafisz.
Nie wiem, czy pisze zrozumiale, ale to jest tak, ze ja wiem, ale cos w srodku silniejszego robi swoje i utozsamia mnie z tymi myslami.
Twoja wiara, że jest to silniejsze powoduje, że sam dajesz temu moc.
Ale to – ego – nie ma żadnej mocy, bo nie ma innego źródła zasilania, niż to, co sam mu oddajesz.
Gdy przestaniesz, ego osłabnie i wtedy dostrzeżesz, że myśli faktycznie są jak chmury na niebie i nic nie musisz z nimi robić.
Każda myśl ma tylko jedno źródło energii – emocje, którym sam oddajesz moc – za pomocą oporu lub utożsamiania z nimi.
Myśli masz tylko ignorować i to wszystko. Nic więcej.
Nie Ty myślisz, więc nic nie musisz z nimi robić. Bo to nie coś, co Ty robisz, więc nie Ty możesz to przerwać.
Nie masz nikogo przekonywać do tego, bo tak po prostu jest.
Więc ignoruj to, bo myślenie odbywać się będzie samo, ciągle i po swojemu.
Ty to ignoruj i skupiaj się na uwalnianiu tego, co mentalizację zasila – utrzymywany opór i emocje, które czujesz.
Ok. Moja medytacja wyglada tak, ze siadam sobie wygodnie, nieraz w domu, gdzie gra w drugim pokoju telewizor i ogolnie dobiegaja inne dzwieki, i czesto tez schodze do piwnicy, gdzie panuje kompletna cisza i przyznam, ze w piwnicy jakos lepiej mi sie medytuje. Gdy juz sobie usiade i zamkne oczy, zaczynam sie patrzec w ten punkt, ktory podales w Programie- posrodku, nad oczami. Zaczynam oddychac- wdech nosem i wydech ustami. Staram sie cala uwage skierowac na wdech i wydech. Ale pojawia sie mysl. Wiec mimowolnie, ale nie zawsze, ide za ta mysla, ide, ide i znowu kieruje uwage na oddychanie. Czasami, jak pojawia sie mysl, to wyobrazni odsuwam ja reka na bok i mysl znika. Wracam do oddychania. Po okolo 10 -15 minutach, wpadam jakby w trans. Oddech staje sie rownomierny i rytmiczny i zaczynam sie jakos tak fajnie i dziwnie czuc, tak, jakbym znajdowal sie w innym miejscu. I pomimo, ze oczy mam zamkniete to tak, jakbym jakies obrazy widzial przed oczami. Ale nie potrafie tego opisac/ wytlumaczyc. Ale fajny i dziwny stan. I potem dzwoni budzik, wstaje i wracam do codziennych spraw. Czyli do czucia sie zle.:)
Ale pojawia sie mysl. Wiec mimowolnie, ale nie zawsze, ide za ta mysla, ide, ide i znowu kieruje uwage na oddychanie.
I to masz praktykować cały czas.
Nie masz podążać za myślami, tylko przestać dostrzegać w nich wartość, przestać im ją nadawać.
Ignoruj myśli, bo żadna nie ma żadnej wartości i nic nie znaczy.
A na bieganie za myślami możesz poświęcić całe swoje życie, wymęczyć się i nic nie zrealizować i jeszcze umrzeć z wyrzutem, że tak się starałeś i nic z tego nie masz. Ano dlatego, bo zamiast żyć, Ty biegałeś za absurdalnymi myślami.
Czasami, jak pojawia sie mysl, to wyobrazni odsuwam ja reka na bok i mysl znika.
Myśl znika, bo ją zignorowałeś.
Wracam do oddychania. Po okolo 10 -15 minutach, wpadam jakby w trans. Oddech staje sie rownomierny i rytmiczny i zaczynam sie jakos tak fajnie i dziwnie czuc, tak, jakbym znajdowal sie w innym miejscu.
Poszerza się Twoja świadomość. Zaczynasz dostrzegać, że rzeczywistość jest nieco inna, niż tylko wieczna mentalizacja umysłu.
I pomimo, ze oczy mam zamkniete to tak, jakbym jakies obrazy widzial przed oczami. Ale nie potrafie tego opisac/ wytlumaczyc.
Ignoruj to i medytuj.
Ale fajny i dziwny stan. I potem dzwoni budzik, wstaje i wracam do codziennych spraw. Czyli do czucia sie zle.:)
I dlaczego się uśmiechasz?
Jeśli codziennie czujesz się źle, to znaczy, że codziennie opierasz się emocjom i dlatego nie mijają.
Kiedy więc odpuścisz opór i uwolnisz te emocje?
Kiedy zmienisz swoje nastawienie do siebie, życia, obowiązków, problemów?
Ksiazke Metoda Sedony czytalem. Czytalem rowniez tematy na forum tej metody. Z tego co zrozumialem, to emocje objawiaja sie jako rozne odczucia w ciele. Wiec gdy czuje np. ucisk w klatce piersiowej, to sie na tym skupiam i zadaje te pytania, ktore juz sam nie wiem czemu maja sluzyc. I staram sie odpowiadac szczerze tak/nie. Jezeli stawiam opor, to tez go chyba jakos odczuwam. Wiec niezaleznie co czuje, to cos przeciez czuje. I na tym sie skupiam. I to staram sie uwolnic. Wiec co robie zle? A mialo byc latwo, lekko i przyjemnie. Znowu zmaganie sie i walka. Z reszta jest od groma komentarzy na tamtym forum, ze uwalnianie nie dziala. Ludzie stosuja po kilka lat, dokupuja kursy, plyty, szkolenia i dupa. Nie na wszystkich pewnie to dziala. Pewnie jest jeszcze jakis magiczny warunek do spelnienia, ktorego ja, jak i wiele osob nie spelnia. Stosuje ta metode chyba z pol roku i jak sie chujowo czulem, tak sie chujowo czuje. Mam lepsze dni, ale to i mialem tak samo, zanim poznalem technike uwalniania. Stwierdzam, ze na mnie to nie dziala. Byc moze zle to stosuje, ale podobno umiemy juz uwalniac jako dzieci. Podobno mamy to we krwi, wiec chyba zwykly smiertelnik taki jak ja nie powinien miec problemu z zastosowaniem tej jakze prostej i skutecznej metody?
zadaje te pytania, ktore juz sam nie wiem czemu maja sluzyc.
Bo próbujesz jechać kilkoma samochodami naraz.
Wybierz sobie jedno źródło wiedzy i korzystaj z niego. Wybierz jedną metodę uwalniania i stosują ją.
A jak pracujesz z WoP to słuchaj się WoP. Każdy ma swoje podejście spójne w nim.
A jak próbujesz jechać kilkoma drogami naraz to nie dziwne, że trudno jest Ci wystartować.
Wiec co robie zle?
A jaki jest problem?
A mialo byc latwo, lekko i przyjemnie. Znowu zmaganie sie i walka.
A kto Ci każe się zmagać i walczyć?
Dlaczego “ma być” inaczej, niż sam wybierasz?
M2 jest od tego, byś stał się świadomym nieświadomych zachowań – m.in. walki i zmagania, które sam wybierasz.
M3 jest od tego, by nauczyć się ignorowania myśli.
M4 jest od tego, by zacząć uwalniać przyczynę myśli, cierpienia i nawykowych wyzwalaczy.
M5 jest od tego, by zacząć wzrost w świadomości, by emocje i opór przestały się pojawiać.
Etc.
Więc w czym jest problem?
Z reszta jest od groma komentarzy na tamtym forum, ze uwalnianie nie dziala. Ludzie stosuja po kilka lat, dokupuja kursy, plyty, szkolenia i dupa. Nie na wszystkich pewnie to dziala.
Bzdura.
Opierają się, walczą, zmagają się, chcą na szybko. Nie ma w nich pokory do tego procesu. Nie ma akceptacji emocji.
Nie wykonują uwalniania.
Pewnie jest jeszcze jakis magiczny warunek do spelnienia, ktorego ja, jak i wiele osob nie spelnia.
Tak – nie stosujecie uwalniania.
Bo gdybyś uwalniał, to nie byłoby walki i zmagania.
Stosuje ta metode chyba z pol roku i jak sie chujowo czulem, tak sie chujowo czuje.
Bo dalej się opierasz emocjom, nie chcesz ich, negatywnie je oceniasz, próbujesz je stłamsić.
Nie ma podstawowego kroku – akceptacji tego, co czujesz.
Uwalnianie to odczuwanie tej energii, a nie robienie czegoś, byle jej nie czuć.
Mam lepsze dni, ale to i mialem tak samo, zanim poznalem technike uwalniania. Stwierdzam, ze na mnie to nie dziala.
Nie Ty stwierdziłeś, tylko umysł.
Mówiłem w WoP, że na uwolnienie jednej emocji potrzeba nawet 100 godzin uwalniania. Człowiek uzależniony ma w sobie masę stłumionych emocji i oporu.
Włącz Maczetę i przeczytaj rozdziała “Gdy nic nie działa”.
Byc moze zle to stosuje, ale podobno umiemy juz uwalniac jako dzieci.
Tak ale trzeba to robić, a nie się opierać.
Podobno mamy to we krwi, wiec chyba zwykly smiertelnik taki jak ja nie powinien miec problemu z zastosowaniem tej jakze prostej i skutecznej metody?
Po prostu jej nie stosujesz, bo nie rozumiesz, że energii trzeba pozwolić płynąć.
A nie jakoś magicznie próbować czuć, magicznie próbować otwierać drzwi, etc.
Po prostu pozwalasz na wszystko dokładnie takim jakim jest I TYLE. NIC WIĘCEJ.
Doświadczasz i nie mija tylko to, czemu się opierasz.
To zawsze wyznacznik – jak coś jest i nie mija, to znaczy, że się temu opierasz. Nie akceptujesz tego, nie chcesz, negatywnie oceniasz, próbujesz kontrolować i/lub zmienić. A to nie akceptacja, a więc to nie uwalnianie.
Dziecko się nie opiera płaczowi czy gniewowi. Ryczy, wrzeszczy pełną gębą. Nie opiera się im, nie usprawiedliwia ich, nie szuka dla nich racjonalizacji. Energia płynie swobodnie. Jak szybko dziecko zmienia stany emocjonalne? W sekundę. Najpierw jest czerwone od płaczu – płacze 15 minut (spróbuj płakać 15 minut), a za chwilę jest spokojne i radosne. Dlaczego? Bo nie opiera się. Energia płynie i dziecko automatycznie zmienia stan, gdy zmienia swoje podejście. Gdyby się opierało, to ryczałoby nawet tydzień cały czas, bo zalegała by w nim energia.
A w Tobie energia zalega od lat i opierasz się jej nieświadomie cały czas.
Opierasz się, nie chcesz tego. Konieczna jest radykalna szczerość – chcesz czuć te emocje? Pewnie, że nie chcesz! Nie taka jest prawda?
Bo gdybyś je akceptował, to pozwoliłbyś sobie czuć dokładnie to, co czujesz. Paradoksalnie pełne pozwolenie sobie na wstyd spowoduje, że wstyd minie.
Pewnie ze nie chce czuc tych emocji. A co mam zrobic zeby mi sie zachcialo? Nie chce ich zaakceptowac. I kolo sie zamyka. Pewnie potrzebna jest do tego silna wola, ktorej ja nie mam. Ogladalem tez film pana Dwoskina ” Letting go” i on tam przeprowadzal z ludzmi sesje uwalniania. Cyk pyk i gotowe. Uwolnione w 15 sekund. I to kazdy. Siadal zaplakany, a za chwile odchodzil szczesliwy. Ty piszesz o 100 godzinach, a w ksiazce i w tym filmie trwa to chwilke. Dla kogo takie pieprzenie?( chodzi o ksiazke i film, nie o ciebie Piotrze) Dla naiwniakow i frajerow?
No i widzisz?
Pieprzą ludzie, że technika “na nich nie działa”, a prawda jest taka, że się opierają i z techniki nie korzystają. No ale lepiej oczywiście dalej wierzyć, że są ofiarami i jednorożcami – że ich się nie ima technika uwalniania.
Pewnie ze nie chce czuc tych emocji.
Więc dlaczego tego nie napisałeś na starcie, tylko wciskasz mi i sobie kit, że to technika nie skutkuje?
A co mam zrobic zeby mi sie zachcialo?
Uwolnij opór przed uwalnianiem i odczuwaniem.
Nie chce ich zaakceptowac.
Nie Ty, tylko czujesz opór i sądzisz, że on ma sens.
To tylko opór, który możesz i dla własnego zdrowia powinieneś uwolnić stosując technikę.
Powinieneś również uwolnić opór przed stosowaniem samej techniki.
Jak uwolnisz opór, to nagle “magicznie” Ci się zachce. Tak jak ze wszystkim innym.
I kolo sie zamyka.
Żadne koło się nie zamyka, tylko zacznij uwalniać opór.
Pewnie potrzebna jest do tego silna wola, ktorej ja nie mam.
Powiedz mi, kto w jakiejkolwiek książce, które podobne przeczytałeś czy ja w Programie mówiliśmy o tym?
Z siły woli starasz się korzystać całe życie i dlatego jest Ci trudno.
Uwalniaj opór, a nie walcz cały czas.
Ogladalem tez film pana Dwoskina ” Letting go” i on tam przeprowadzal z ludzmi sesje uwalniania. Cyk pyk i gotowe. Uwolnione w 15 sekund. I to kazdy.
Bo oni nie byli uzależnieni i nie mieli podświadomego tak silnego oporu jak Ty.
Siadal zaplakany, a za chwile odchodzil szczesliwy. Ty piszesz o 100 godzinach, a w ksiazce i w tym filmie trwa to chwilke.
Ty sądzisz, że on uwolnił cały żal?
To tylko jeden ładunek.
Emocje ułożone są warstwami. Oni uwolnili jedną, aktualnie najwyższą warstwę.
Proszę zacznij czytać ze zrozumieniem to, co mówię w Programie.
Dla kogo takie pieprzenie?
To nie pieprzenie tylko Ty nie rozumiesz co w Programie mówię o emocjach, oporze i podświadomości.
( chodzi o ksiazke i film, nie o ciebie Piotrze) Dla naiwniakow i frajerow?
Nie.
Po prostu błędnie to zinterpretowałeś.
Nie wciskam nikomu kitu. To, ze nie chce czuc tych emocji, nie znaczy, ze ich nie czuje. Jedno nie wyklucza drugiego. Czuje, tylko nie moge ich uwolnic. Albo inaczej- one nie chca odejsc. Po prostu. Moze jestem obciazany karmicznie, o czym pisal pan Hawkins? A moze czegos Piotrze po prostu nie wiesz i zadna kalibracja sie nie dowiesz, bo Bóg nalozyl jakies ograniczenie? Moze myslisz, ze testami kinezjologicznymi poznajesz prawde, a tak naprawde poznajesz tylko to na co Bóg ci pozwala?
Nie wciskam nikomu kitu. To, ze nie chce czuc tych emocji, nie znaczy, ze ich nie czuje. Jedno nie wyklucza drugiego.
Wciskasz.
Nie mówimy o tym, że nie czujesz emocji, tylko, że rzekomo technika nie działa na Ciebie.
Czuje, tylko nie moge ich uwolnic.
Możesz, tylko nie rozumiesz czym jest ta technika.
To nie magiczna sztuczka.
Masz przestać się opierać emocjom, pozwolić sobie je czuć.
A Ty je czujesz i tego nie chcesz. Więc nie stosujesz techniki.
Albo inaczej- one nie chca odejsc. Po prostu.
Nie ma “po prostu”.
Emocje to nie frustrowane dzieci, które czegoś chcą lub nie chcą.
Emocje to energia, której Ty stawiasz opór i dlatego zalega w Tobie zablokowana i nie może przepłynąć.
Moze jestem obciazany karmicznie, o czym pisal pan Hawkins?
Bzdura.
Przed chwilą sam napisałeś, że opierasz się emocjom, czyli robisz coś przeciwnego technice.
Nie dorabiaj filozofii do zwykłego oporu.
A moze czegos Piotrze po prostu nie wiesz
Wszystko wiem, tylko Ty pozostajesz ślepy na oczywiste fakty.
i zadna kalibracja sie nie dowiesz, bo Bóg nalozyl jakies ograniczenie? Moze myslisz, ze testami kinezjologicznymi poznajesz prawde, a tak naprawde poznajesz tylko to na co Bóg ci pozwala?
A co to za bełkot mi przepisujesz?
Przestań słuchać swojego umysłu, bo dotychczas NIC dobrego nie miałeś w swoim życiu ze słuchania się go.
I nie myl Boga z CIA.
Ja wiem Piotrze, ze ty masz racje i nawet nie smiem negowac tego, o czym piszesz. Zastanawialem sie nawet, czy gdybym wykupil u ciebie Wspolprace, to by cos dalo. Bo mnie sie wydaje ze, nie bo przeciez nie bedziesz odczuwal za mnie i nie wejdziesz do mojej glowy, zeby zobaczyc, co tam sie dzieje. Mimo wszystko dzieki ci za pomoc i za cierpliwosc. Nie to, zebym sie jakas duma unosil, ale chyba ze mnie naprawde ciezki przypadek. Nie uwazasz?
Zastanawialem sie nawet, czy gdybym wykupil u ciebie Wspolprace, to by cos dalo.
Uważasz, że TO ma jakąkolwiek moc?
Wszystko zależy od Twoich decyzji i intencji.
Bo mnie sie wydaje
Nic się Tobie nie wydaje, tylko wpatrujesz się dalej zahipnotyzowany w umysł.
ze, nie
A no tak, przecież jesteś ofiarą i nic nic nie da.
Bo COŚ ma coś dać. Ty sam nic nie możesz zmienić.
bo przeciez nie bedziesz odczuwal za mnie
A no nie.
Pytanie – dlaczego miałbym i dlaczego Ty nie chcesz odczuwać?
i nie wejdziesz do mojej glowy, zeby zobaczyc, co tam sie dzieje.
Nie muszę wchodzić Ci do głowy, by wiedzieć co się tam dzieje.
Ja to doskonale wiem i dalej powtarzam, że masz to ignorować. A Ty tego nie ignorujesz.
Mimo wszystko dzieki ci za pomoc i za cierpliwosc. Nie to, zebym sie jakas duma unosil, ale chyba ze mnie naprawde ciezki przypadek. Nie uwazasz?
Nie uważam.
Twój przypadek jest tak standardowy, że chyba bardziej się nie da.
W Module 1 wymieniałem strategie ego odnośnie uzależnienia.
Praktycznie każdy uzależniony sądzi, że jego przypadek jest szczególny, trudny, wyjątkowy. Lub szczególnie, wyjątkowo trudny. No bo przecież “inni zdrowieją, a ja nie” i to już musi oznaczać, że przypadek jest trudny. Ale nie jest. Jest dokładnie taki sam jak u każdego innego człowieka.
To gdzie dojdziesz zależy od Twoich intencji i decyzji. Jedni wybierają A, inni B. Ci co wybrali A zdrowieją, a ci co wybrali B nie.
A nic nie stoi na przeszkodzie, by wybrać A i się tego trzymać.
To, że poczytasz o czymś nie oznacza, że to już umiesz i że taki jesteś.
Nawet mając prawo jazdy za umiejącego jeździć dopiero uważa się człowieka, który przejechał przynajmniej 100 000 km.
Ty można rzec, że “przejechałeś” dopiero tysiąc.
I to znaczy, że jesteś trudnym przypadkiem? Nie. Jeździj dalej, tylko do konkretnego celu.
Poczytanie, że nie jesteś myślami i że należy je ignorować nie spowoduje automatycznie, że się ich nie będziesz słuchał.
Dalej się ich słuchasz.
Poczytanie, że należy zaakceptować emocje i je uwolnić nie oznacza, że sobie to wymyślisz.
Masz to faktycznie zrobić.
Masz ego, każdy człowiek ma. I każdy wierzy, że to on myśli i przez to te myśli są święte.
Ale nie są i nigdy nie były. A Ty jeszcze nie przetestowałeś jakby to było zrobić coś POMIMO myśli, emocji i oporu.
Jak czujesz opór i masz myśl “nie chcę tego” to uważasz, że to Ty pomyślałeś i że taka jest rzeczywistość i faktycznie tego nie chcesz.
I jeszcze nie odpuściłeś oporu i nie wybrałeś tego.
Wybierałeś tylko to, dzięki czemu uciekałeś od nieprzyjemnych uczuć, które nie mijały, BO się im opierasz i od nich uciekasz. I tak możesz całe życie – w kierunku B.
Dobrze. Jeszcze raz. Jezeli skupiam sie na swoim wnetrzu i cos odczuwam i skupiam sie na tym uczuciu i jezeli tym uczuciem jest opor, to dlaczego nie moge tego oporu uwolnic? Bo stawiam opor temu oporowi? A potem oporowi oporowi? I tak w nieskonczonosc? To co mam zrobic, zeby nie stawiac oporu? A jak juz postawie opor, to jak ten opor uwolnic. Chyba maslo maslane mi wyszlo.
Jezeli skupiam sie na swoim wnetrzu i cos odczuwam i skupiam sie na tym uczuciu i jezeli tym uczuciem jest opor, to dlaczego nie moge tego oporu uwolnic?
A co robisz?
“Nie mogę” oznacza “nie chcę”.
Nie pozwalasz sobie czuć oporu i dlatego nie mija.
Bo stawiam opor temu oporowi?
Nie chcesz czuć tej energii, dlatego nie mija.
A potem oporowi oporowi? I tak w nieskonczonosc?
Ty mi powiedz co robisz. Ja się nie będę domyślał.
Na razie zasilasz opór przy każdej okazji i dokładasz sobie jeszcze frustrację i poczucie winy.
To co mam zrobic, zeby nie stawiac oporu?
Najpierw w ogóle dostrzec, że go stawiasz.
A jak juz postawie opor, to jak ten opor uwolnic. Chyba maslo maslane mi wyszlo.
Jak uwolnić? To w końcu znasz jakąkolwiek technikę?
Wybierz jedną, przeczytaj uważnie jej opis i zacznij stosować, zacznij się tego uczyć.
Albo przetestuj każdą przez kilka dni i zobacz, która działa dla Ciebie najlepiej i ją wybierz.
Czy naprawdę konieczne jest osiąganie w życiu rezultatów? Czy nie można być szczęśliwym bez realizowania jakiś tam celów? Konieczne jest mierzenie się z emocjami po to by osiągać tak zwane sukcesy? Czy we wszystkich przypadkach osoby które nic nie mają i pomimo to “uśmiechają się jakby nic złego nie działo się w ich życiu”, są dotknięte “chorobą radosnej nadziei”?
Czy naprawdę konieczne jest osiąganie w życiu rezultatów?
W czyim życiu?
Mówiłem, że fundamentalnie krytyczne jest zrozumienie, że WSZYSTKO jest na tej planecie subiektywne.
Możesz więc pytać wyłącznie o swoje życie.
Czy w TWOIM życiu konieczne jest osiąganie rezultatów? I nawet to pytanie nie jest zadane właściwie. Konieczne jest zaproponowanie konkretnych rezultatów.
I prawie na pewno odpowiedzią będzie – “Tak”.
Czy nie można być szczęśliwym bez realizowania jakiś tam celów?
A jesteś?
Konieczne jest mierzenie się z emocjami po to by osiągać tak zwane sukcesy?
Tak.
Czy we wszystkich przypadkach osoby które nic nie mają i pomimo to “uśmiechają się jakby nic złego nie działo się w ich życiu”, są dotknięte “chorobą radosnej nadziei”?
99,99% tak.
“Możesz więc pytać wyłącznie o swoje życie.”
A ja własnie chciałem zapytać o cudze, bo już napisałeś mi do jakich rezultatów powinienem dążyć. Sądziłem jednak że są na świecie osoby które ich nie potrzebują, a artykuł zabrzmiał tak jakby wszystkie osoby które “nic w życiu nie osiągnęły” z automatu były nieszczęśliwe.
“A jesteś?”
Nie mam nawet nadziei na to że kiedyś będę. Brak nadziei także jest chorobą charakteru?
“99,99% tak.”
Szkoda, myślałem że jest ich więcej (dobra, wiem – umysł myślał, kiedyś nawet myślał że zna takie osoby).
Sądziłem jednak że są na świecie osoby które ich nie potrzebują, a artykuł zabrzmiał tak jakby wszystkie osoby które “nic w życiu nie osiągnęły” z automatu były nieszczęśliwe.
Nie chodzi o to, co ktoś ma lub nie ma, tylko z jakich powodów.
Nie odnosisz się do nikogo konkretnie, a ja wiem doskonale, że duża większość ludzi, która nic nie osiągnęła nie zrobiła tego, bo była taka szczęśliwa i nie widziała już sensu w robieniu czegokolwiek, tylko była pełna oporu, strachu, często też winy, wstydu, dumy, frustracji, etc.
Nie mam nawet nadziei na to że kiedyś będę. Brak nadziei także jest chorobą charakteru?
Brak nadziei to uczucie oporu, żalu, winy, wstydu i oczarowanie mentalizacją, że to jest niezmienna rzeczywistość.
A to zwykła projekcja tego, z czego możesz się oczyścić.
Nie próbuj ze swojego poziomu interpretować niczego w świecie, bo tylko się mocniej zaplączesz w sieć ego.
Poddawaj to, uwalniaj, a Słońce samo wyjrzy za chmur i zobaczysz jak absurdalne było takie podejście.
Szkoda, myślałem że jest ich więcej (dobra, wiem – umysł myślał, kiedyś nawet myślał że zna takie osoby).
Bo Twoje ego cały czas szuka usprawiedliwienia oporu i niskich emocji, których się cały czas trzymasz.
I jakby znalazło potwierdzenie, że jest ktoś, kto nic nie robi i jest szczęśliwy, to uznałoby tę osobę za usprawiedliwienie Twojej apatii.
A Ty nie będziesz szczęśliwy, dopóki nie weźmiesz się na poważnie za uwalnianie emocji i oporu. Przez pewien czas zalecam robić to w samotności. Ale intencją ma być wyjście z uzależnienia, zadbanie o swoje życie, zajęcie się najbardziej zaniedbanymi obszarami, uzdrowienie wad swojego charakteru i więcej.
Osoba, która naprawdę jest szczęśliwa i nic nie robi, to zupełnie inny poziom świadomości, niż Twój obecnie.
To jak porównywanie temperatury 30 stopni do -10.
Zacznij od dodawania radości do najprostszych czynności. To przecież zalecam w Programie.
“Pokaż mi szczęśliwe zwierzę, które się nie rusza…”
Mój pies jak się przejada, a tylko przejedzony jest szczęśliwy (specyficzna rasa która ma nieprawidłowo zbudowany ośrodek odczuwania głodu w mózgu), to się nie rusza tylko leży i trawi (trochę mu wtedy zazdroszczę).
“Zacznij od dodawania radości do najprostszych czynności.”
Ciężko jest ją dodawać do czegokolwiek kiedy się jej nie czuje. Ostatnio zdałem egzamin którego od dawna zdać nie mogłem. Radość poczułem dopiero po egzaminie. Przed egzaminem czułem rozpacz, bo myślałem że nie zdam i wylecę ze studiów. Postanowiłem jednak poddać to uczucie i uznać że “co ma być to będzie”, pogodziłem się tym że nie zdam (nawet zrobiłem plan co zrobię jeśli tak się stanie – na wszelki wypadek), ale poszedłem napisać ten egzamin – niesamowicie zaskoczyło mnie to co się stało, bo zdałem jako jeden z mniejszości tych co zdawali mając wpis warunkowy z owego przedmiotu. Tak więc jest coś w tym wszystkim o czym piszesz, ale radość pojawiła się potem a nie wcześniej. Nauka do tego egzaminu była męczarnią, ostatecznie poszedłem niedouczony, a zdałem fartem. Nie rozumiem natomiast dalej jak można dodawać radość do działania, kiedy się jej nie czuje.
Pokaż mi szczęśliwe zwierzę, które się nie rusza…”
Mój pies jak się przejada, a tylko przejedzony jest szczęśliwy (specyficzna rasa która ma nieprawidłowo zbudowany ośrodek odczuwania głodu w mózgu), to się nie rusza tylko leży i trawi (trochę mu wtedy zazdroszczę).
Wow! Wygrałeś!
Znalazłeś zwierzę (które ma nieprawidłowo zbudowany ośrodek odczuwania)! Czyli jesteś usprawiedliwiony.
Możesz nie realizować nic, leżeć w podartym podkoszulku na ziemi, ryczeć, bełkotać, robić co Ci się podoba.
No bo jest jedna psina, co tak żyje.
“Zacznij od dodawania radości do najprostszych czynności.”
Ciężko jest ją dodawać do czegokolwiek kiedy się jej nie czuje.
A CO CZUJESZ?
TO uwolnij.
Ostatnio zdałem egzamin którego od dawna zdać nie mogłem.
Mogłeś ale zamiast podejść do niego i do nauki chętnie, opierałeś się.
Radość poczułem dopiero po egzaminie.
Bo dopiero wtedy przestałeś się opierać radości.
Przed egzaminem czułem rozpacz, bo myślałem że nie zdam i wylecę ze studiów.
Bo się opierałeś, trzymałeś w sobie żal, apatię, wstyd, winę.
Postanowiłem jednak poddać to uczucie i uznać że “co ma być to będzie”, pogodziłem się tym że nie zdam (nawet zrobiłem plan co zrobię jeśli tak się stanie – na wszelki wypadek), ale poszedłem napisać ten egzamin – niesamowicie zaskoczyło mnie to co się stało, bo zdałem jako jeden z mniejszości tych co zdawali mając wpis warunkowy z owego przedmiotu.
Więc ILE JESZCZE będziesz się robił w jajo, że czegoś nie możesz, gdy to jedynie kwestia uwolnienia emocji i oporu?
Możesz tak żyć – w tej rozpaczy całe życie, męczyć się niepotrzebnie, a potem niesamowicie zaskakiwać, gdy po męczarni to odpuścisz.
A możesz odpuścić przed męczarnią.
Tak więc jest coś w tym wszystkim o czym piszesz,
No proszę!
Można? Można.
ale radość pojawiła się potem a nie wcześniej.
Bo żyjesz nadal nieświadomie i nawet nie dostrzegasz jak wielki opór stawiasz non stop.
Nauka do tego egzaminu była męczarnią,
Absolutna bzdura.
Jedynym źródłem męczarni było Twoje opieranie się.
Gdybyś to dostrzegł i przestał się mordować W SOBIE, nauka stałaby się przyjemna.
ostatecznie poszedłem niedouczony, a zdałem fartem.
I co z tego?
A następnym razem pójdziesz niedouczony i nie zdasz.
Nie rozumiem natomiast dalej jak można dodawać radość do działania, kiedy się jej nie czuje.
Nie można.
I właśnie chodzi o to, by uświadomić sobie co czujesz i to uwolnić.
Uwolnić należy również opór przed radością.
Czyli to cale gadanie ze mozna byc szczesliwym niezaleznie od wszystkiego, to mozna sobie o kant dupy potluc? Chyba ze ja znowu cos zle rozumiem.
Ależ oczywiście, że można i to właśnie jest zdrowie!
Ale ludzkie ego jest bardzo sprytne i chce, byśmy siedzieli na dupie.
Bo ono wie, że realizowanie wzniosłych celów, aktywne, świadome życie wyciągnie z nas całą nagromadzoną negatywność. A siedzenie na tyłku nie.
Bo energia podąża za działaniem. Siedzenie na zadzie nie ruszy energii i nie wyciągnie z Ciebie nic, przez co nie czujesz radości swojego istnienia.
Chodzi o to, by się nie oczarowywać, że to jakieś działanie da Ci radość. To Ty wybierasz swoją intencję działania i to, co zainwestujesz w to. Opór czy chęć? Poczucie winy czy radość?
A po drugie – osoba pełna energii, radości i szczęścia żyje aktywnie, osiąga, doświadcza życia w pełni. A nie siedzi przed telewizorem.
Pokaż mi szczęśliwe zwierzę, które się nie rusza…
Przed chwilą sobie pomyślałem o kobietach nagle wchodzę na Twojego bloga,czytam artykuł a tu piszesz o uwodzeniu.Chciałem Ci napisać,że wiedza z Programu/Blogu faktycznie działa i najpierw trzeba zacząć od swojego wnętrza wtedy automatycznie przyciągamy kobiety co zauważyłem po sobie,a kiedyś kupowałem jakieś kursy,książki o uwodzeniu i to było takie sztuczne.Moją aktualną dziewczynę poznałem bez żadnych tricków po prostu podszedłem i powiedziałem ,że mi się podoba krótko i konkretnie.Warto być autentycznym i szczerym a nie próbować manipulować kobiet.
Chciałem Ci napisać,że wiedza z Programu/Blogu faktycznie działa
Ja to doskonale wiem.
I każdy sam musi się do tego przekonać.
kiedyś kupowałem jakieś kursy,książki o uwodzeniu i to było takie sztuczne
Każdy autor pisze swoje książki i programy ze swojego poziomu świadomości.
Jeśli odbiorca jest na poziomie niższym, to oczywiście dla niego będzie to sztuczne, nieraz niepraktyczne, a nawet wydawać się będzie niemożliwe.
Ale pokazuje drogę.
Uwalnianie i wzrost w świadomości powoduje, że “zbliżamy się” wewnętrznie do tego i staje się coraz bardziej zrozumiałe i naturalne.
Czyli to, co wydawało się niemożliwe i straszne, staje się możliwe, a nawet ekscytujące.
Także znajdujemy własne sposoby ekspresji, wyrażenia, zrobienia tego.
Jak autor mówi – podejdź i się uśmiechnij do kobiety, to on pisze to ze stanu spokoju i akceptacji. Zaś czytelnik zapewne jest dużo niżej – np. na poziomie strachu.
Powinien zdać sobie z tego sprawę i zrobić to POMIMO tego. Niezależnie jak będzie się to wydawało niekomfortowe, dziwne, sztuczne, etc. Bo to tylko racjonalizacje, by nie odpuścić strachu. Gdy strach i opór uwolni, a także zapewne i inne emocje, pojawi się spokój i przywitanie się z kobietą stanie się naturalne. I znajdzie własny, spójny “sposób”.
Warto być autentycznym i szczerym a nie próbować manipulować kobiet.
Można powiedzieć, że każdy jest autentyczny.
Bo jak ktoś się boi i wierzy, że strach go chroni, to będzie trzymał się strachu i kombinował z tego poziomu.
To o czym mówisz to nie jest to, co zrobiłeś ale kim się stałeś poprzez ciągłe poddawanie nagromadzonych negatywności.
Ktoś na poziomie, na którym byłeś np. kilka miesięcy temu próbując zrobić to samo co Ty będzie miał inne rezultaty.
Bo nie chodzi o to co zrobisz, tylko kim jesteś i jakie masz intencje.
A jak ktoś będzie szczery i autentyczny to podejdzie do kobiety i powie jej, że się boi, jest napalony i najchętniej by uciekł. Jest minimalna szansa, że na jakiejś kobiecie zrobi to wrażenie ale należy się raczej spodziewać, że dzieci z tego nie będzie ;)
Racja tak samo ja mogę pocałować obcą kobietę nawet mężatkę i nie będzie miała nic przeciwko a jak ktoś na innym poziomie chciałby ją pocałować to nawet może ta kobieta się zdenerwować lub go odebrać za jakiegoś zboczeńca.
Racja tak samo ja mogę pocałować obcą kobietę nawet mężatkę i nie będzie miała nic przeciwko
Prędzej czy później spotkasz taką, która będzie miała coś przeciwko.
Chciałem jescze napisać,że kiedyś związek dla mnie to był tylko seks i tak jakby wszystko dla potrzeby ego,a nic nie dawałem od siebie.Teraz zrozumiałem ,że relacja to dawanie bezwarunkowo i ogólnie żeby dbać o kobietę.Zauważyłem,że podczas przytulania jest jakaś magia ,bo czuje taki relaks i odprężenie jak nigdy w życiu o dziewczyna to samo czuje.Jej mama powiedziała ,że pierwszy raz w życiu widziała ją taką wypoczętą aż się ucieszyłem ,że ja mogę czuć się dobrze i do tego kobieta wchodzi w mój stan.Wiesz co jest tez dobre? Ta dziewczyna 2 dni przed poznaniem mnie zaczęła interesować się świadomością wiec umysł raczej tego nie zrozumie.Powiedziała mi też ,że kilka miesięcy temu miała jakieś przeczucie ,że zacznie się spotykać z jakimś facetem i tak się stało.
No i co? Życie zaczyna być interesujące? ;)
Szczerze mówiąc od małego byłem chłopcem,który wszystkiego się boi wiec zdecydowanie życie zaczyna być interesujące ,bo nigdy wcześniej nie zaznałem tego stanu.Przed uzależnieniem to nawet bałbym się pokazać z dziewczyną w miejscu publicznym lub jakiejś restauracji a teraz to robię.Ogólnie napisałem na blogu by zainspirować tych,którzy uważają ,że nic już się nie da zmienić lub narzekają na swoje życie.Uważam też,że Ty Piotrze jesteś osobą,która faktycznie chce komuś pomóc i wkłada w to całe serce więc dzieki mojej zmianie być może więcej osób podejmie się pracy nad sobą;)
Jescze chciałem coś dodać.Wiele kobiet powiedziało mi ,że się mnie boi ,bo jestem jakiś inny od większości facetów.
Projektują na Ciebie podświadomy strach.
Większość osób na tej planecie boi się tego, czego nie rozumie, co jest nowe. I czego nie może kontrolować.