Witam Cię super serdecznie! :)
Będę dziś niezwykle cnotliwy, bowiem dzisiejszym artykułem rozpoczynam serię dotyczącą cnót. Czy wszystko w porządku? Wygodnie Ci? Bardzo się cieszę, że tu ze mną jesteś! :)
Dlaczego ten temat uznałem za ważny stanie się jasne w trakcie jego czytania.
Zapraszam!
Czym w ogóle jest cnota?
Cnota to taka postawa, cecha, wybór jakości bycia w świecie, która sprzyja życiu we wszystkich jego przejawach. Zaczyna się oczywiście od naszego życia i wraz z rozwojem zdolności kochania, ta troska zaczyna rozrastać się coraz szerzej i szerzej.
To wybór takiej jakości W SOBIE, która zaczyna rezonować z odpowiadającym jej poziomem i coraz bardziej z całym światem. Jest to o tyle ważne, że na tej planecie podobne przyciąga podobne. Niezrozumienie co jest faktycznie pozytywne od tego, co jest negatywne łatwo doprowadzić może do chaosu, niepotrzebnych kłopotów i związanego z tym cierpienia.
Zobaczmy co na temat cnót ma do powiedzenia internetowa encyklopedia PWN:
cnota,
filoz. zbiór zalet charakteru, postawa lub siła moralna wyrażająca się w dążeniu do doskonałości i w przestrzeganiu zasad budzących szacunek. (jak zobaczymy – budzenie respektu kalibruje się na 250)
Życie cnotliwe, czyli życie wg norm etyki, to przedkładanie dobra etycznego nad przyjemności, umiejętność ograniczania realizacji swoich (np. czysto biologicznych) popędów. (widzimy? Życie cnotliwe to życie m.in. wolne od uzależnień)
Zauważmy również bardzo istotną rzecz – postawa wyrażająca się W DĄŻENIU… Cnota więc to nie coś, co robimy z rzadka, tylko coś, czym się cały czas kierujemy, na co się powołujemy!
Cnota to nasza INTENCJA.
Najpierw przedstawię listę cnót z ich wykalibrowanym poziomem, a następnie porozmawiamy o każdej w szerszym kontekście, wliczając uzależnienia.
Przedtem kilka uwag.
Kalibracja o niższej wartości NIE OZNACZA, że jakaś cnota jest gorsza, a inna lepsza.
Kalibracja oznacza, że coś jest dobre/właściwie/odpowiednie w tym obszarze i na tym poziomie. Wszystko albo zatrzyma nas na danym poziomie, albo pomoże do niego wzrosnąć/upaść.
Więc np. kłamstwo (które cnotą nie jest) kalibruje się… na różnych, niskich poziomach:
– Białe kłamstwo (tzw. kłamstwo awaryjne) kalibruje się na 190. Czyli nawet najbardziej “pozytywna” forma kłamstwa, to nadal poziom NIE sprzyjający życiu, ani zdrowiu, ani szczęściu. Warto więc się zastanowić dlaczego w ogóle dopuściliśmy/znaleźliśmy się w sytuacji, która tego “wymagała” lub sami się na nie zdecydowaliśmy w jakiejś sytuacji. Bo jej nie rozwiążemy stosując ciągle białe kłamstwa. Ponadto ludzie doskonale wyczuwają się na poziomie podświadomym. Każde kłamstwo jest poniżej 200, więc osłabia nas i każdego, do kogo jest skierowane. Tego nie można udawać. Jeśli będziemy kłamać, każdy w końcu się zorientuje. A tak naprawdę nikogo nie można okłamać. Tylko siebie samego. Najwięcej (jedyni) tracimy my. Pozorny zysk jest śmiesznie niski w porównaniu ile krzywdy sami sobie wyrządzamy kłamiąc. Bo przeciwieństwa cnót to również dążenia. A w życiu docieramy dokładnie tam, dokąd zmierzamy.
– Kłamstwo mające ukryć prawdę dla naszych “korzyści” kalibruje się na ok. 90. Poziom 90 to m.in. poziom jakości Adolfa Hitlera (który szczerość i uczciwość postrzegał jako przejaw kretynizmu i naiwności), ludzi bezdomnych, uzależnienia od narkotyków, Stalina, Husseina, etc. Więc… nie za dobrze.
Kłamstwo osłabia i uniemożliwia uzdrowienie, ani rozkwit, ani rozwiązanie żadnego problemu w naszym życiu. Więc jeśli mamy problemy, które nie mijają, zawsze warto się zastanowić czy przypadkiem czegoś nie ukrywamy przed samymi sobą.
To nie kłamstwa pokonały wspomnianych tyranów, tylko odwaga, szczerość, uczciwość, troska, miłość, prawda. Tylko wyższa energia może wygrać z niską. Próba pokonania negatywności tak samo niskim lub niższym poziomem tylko dalej je zasili.
To pokazuje prostą prawdę – bez szczerości nie jest możliwe w ogóle nawet wznieść się na poziom, który sprzyja życiu.
Kłamstwa siane np. przez Hitlera doprowadziły do śmierci setek milionów ludzi. Kłamstwa siane w sobie przez nas samych zapewne już doprowadziły do strat w naszym życiu, które także można liczyć w milionach. Sorry ale jeśli żyjemy jak biedak, to nie dlatego, bo “życie jest złe”, tylko dlatego, bo żyjemy względem siebie jak najgorszy tyran.
Wyzdrowienie z uzależnienia jest możliwe dopiero na poziomie 350.
Czyli na całościowym poziomie bycia w świecie nazywanym Akceptacją, do którego zdążamy przez praktykę różnych cnót. Bez m.in. akceptacji – bez patrzenia na rzeczy szczerze i uczciwie oraz BEZ OPORU nic z tego nie będzie.
A mówimy o skali logarytmicznej (o podstawie logarytmu 10).
Czym jest skala logarytmiczna? Wzrost o jeden punkcik nie jest liniowy, czyli to NIE wygląda tak:
1 to 1.
2 to 2.
3 to 3.
Skala logarytmiczna (z podstawą 10) wygląda tak:
1 to 10.
2 to 100.
3 to 1 000.
4 to 10 000.
15 to 1 000 000 000 000 000.
100 to dziesięć z setką zer.
Rozumiemy?
Wzrost o jeden punkcik to coraz większy, bardziej znaczący wzrost.
Wzrost ze 150 na 151 to wzrost z 10^150 do 10^151. Czyli to pomnożenie o 10 liczby ze 150 zerami.
Wzrost z 349 na 350 to pomnożenie o 10 liczy ze 349 zerami. To kolosalnie większy wzrost. A nadal jest to wzrost “o jeden”.
Można to porównać tak – wzrost o jeden punkcik w obszarze ego, to jak pomnożenie 1 grosza na 10 groszy lub 1 złotówki na 10 zł. Nie za wiele. Zmiany są prawie niedostrzegalne. Ale wzrost już ponad obszarem ego to wzrost ze 100 zł na 1 000 zł, 10 000 zł na 100 000 zł, itd. To zmiany duże, większe, ogromne i coraz bardziej ogromniaste. A cały czas “o jeden”. Dlatego w Biblii pouczano, że biedny będzie biedny, a bogaty będzie się coraz bardziej bogacił. Jak ktoś nie ma, to mu zabiorą, a jak ktoś ma, to dadzą mu jeszcze więcej. Tak to po prostu wygląda. Bo kierowanie się cnotami lub ich przeciwieństwami to dążenie, a nie, wbrew pozorom, stanie w miejscu.
I nikt nie broni nam wybrać pozytywnego poziomu i wzrostu. To czeka nas nas – aż to my się zmienimy. Czyli wzrośniemy ponad ego.
Czekając na cokolwiek/kogokolwiek, czekamy na samych siebie.
Dr Hawkins wykalibrował, że większość ludzi na tej planecie (ci żyjący w ego – około 80% ludzi) wzrastają średnio o 5 punktów przez całe życie. O ile w ogóle wzrastają. Dlatego ten proces jest praktycznie niedostrzegalny w społeczeństwie (i dlatego mało się zmienia w życiach większość ludzi, co oczywiście interpretują jako swój los…).
Wzrost i rozkwit są oczywiście dostrzegalne u ludzi, którzy np. przeżyli poważne kryzysy i w nich oczyścili się z ogromnych pokładów ujawnionych emocji i oporu (dlatego życiowe kryzysy są niedostrzeganym/niedostrzeżonym darem). Wzrost coraz bardziej widoczny jest u tych, co wewnętrzną pracę wykonywali uczciwie. Dostrzegalny jest u tych, którzy mierzyli się z emocjami i oporem i je uwalniali.
To pokazuje jak należy zmienić swoje podejście do praktycznie wszystkiego – z negatywnego i nietrzeźwego, na trzeźwe, świadome, odważne, pozytywne, chętne, szczere, uczciwe. Im dalej “w las”, tym więcej czeka na nas owoców.
To MY mamy się zmienić. Dzięki temu zmienimy nasze życie.
Życie nie jest JAKIEŚ – nie jest takie, jakie nam wmówiono. Jest DLA NAS dokładnie takie jacy my jesteśmy dla samych siebie i dla innych. Wraca do nas w różnych formach to, co dajemy sobie i innym.
Jeśli więc nie żyjemy cnotliwie, jakże mamy doświadczać cnót?
Znaczące zmiany nie są możliwe na poziomie ego – wstydu, winy, apatii, żalu, strachu, pożądania, gniewu i dumy. Ilościowo i jakościowo znamienita zmiana rozpoczyna się od poziomu świadomości Odwagi.
Kalibracja mówi nam jakie coś w esencji jest. Jaką wibracją rezonuje to w nieograniczonym polu, w którym poruszamy się za pomocą własnego ładunku – tym jacy sami jesteśmy. Jacy WYBIERAMY być.
Z tego też powodu osoba SAMA utrzymująca w sobie wibrację poczucia winy nie osiągnie sukcesu np. zawodowego czy w związku. A jej umysł uzna to za jej smutny los, geny, wychowanie, czasy czy podpowie dowolne inne, bzdurne wytłumaczenie, gdy tak naprawdę powód jest rażąco oczywisty – zestrojenie z taką, a nie inną jakością W SOBIE poprzez WŁASNY WYBÓR.
Na tej planecie mamy to jacy sami jesteśmy.
Tym samym nasze rezultaty nazywane życiem – NASZE ODBICIE – możemy zmienić jedynie przez zmianę siebie. I dopóki nie zmienimy siebie, nie oczekujmy innych rezultatów.
Więc wmawianie sobie popularnych głupstw, że to z pracą jest coś nie tak, z innymi ludźmi, z nami, ze światem jest robieniem siebie w balona. To po prostu jest, a ten kto to wybiera to my i nikt inny.
A co z nami jest nie tak? Ano żyjemy w niskiej świadomości – w domenie ego – a tu ego ma pełno energii, którą cały czas mu oddajemy cyckając samych siebie na każdym kroku, że np. ktoś jest winny, ktoś nas obraził, zdenerwował, itd., itd., do znudzenia i tak dalej.
Poziomy świadomości nazywane są też wzorcami atraktorowymi. Czyli na każdym poziomie istnieją pewne jakości i nie lepsze. Na poziomie żalu życie jest smutne DLA NAS, wszystko czego MY doświadczamy jest DLA NAS bez radości, bez sensu. Dla innej osoby to samo wydarzenie może być obojętne, radosne, ekscytujące, ciekawe. A to pokazuje, że to nie wydarzenie było JAKIEŚ, tylko to my nadaliśmy mu wartość, znaczenie i wyprojektowaliśmy własne emocje, ewentualny opór, przekonania, to my wybraliśmy jakąś postawę/nastawienie odnośnie niego.
Jeśli śmierdząc wejdziemy do pociągu to znaczy, że pociąg śmierdzi? Nie. Śmierdzi tylko nasze otoczenie. Czy należy się zmagać i użalać? Nie. Należy się umyć. Natomiast emocjonalnie na tej planecie “myje się” raptem 20% ludzkości.
Tego udawać nie można. Jeśli jesteśmy na poziomie strachu i np. otrzymamy szansę – podwyżkę/awans/wyższe obowiązki czy pojawi się większa suma pieniędzy, to dopóki nie wzrośniemy na odpowiedni poziom dojrzałości, z czasem wrócimy do tego, co było. Możemy się męczyć, a nawet cierpieć i nic to nie da, a dla naszego ego to stanie się kolejnym eksponatem w jego kolekcji niesprawiedliwości. Jedną z cnót jest ciężka praca ale jest to na świecie horrendalnie niezrozumiane.
Pamiętaj – nie możesz podgrzać wody temperaturą 10-ciu stopni.
Wielokrotnie mówiłem, że wszystko jest jakie jest. Natomiast ludzie w bardzo niskiej świadomości od razu oburzali się, że namawiam ich do apatii i jakiegoś bzdurnego, chorego usprawiedliwiania. Ale to była projekcja ich oporu – już istniejącej apatii, którą oni sami utrzymywali. A ja przedstawiałem fakt – wszystko ma swój poziom, należy do jakiegoś wzorca atraktorowego, czyli zawiera się w jakimś obszarze pola. Wszystko ma jakąś “temperaturę” i jeśli chcemy jej doświadczyć, sami musimy taką “temperaturę” wybrać w sobie. A jej źródłem nie jest świat zewnętrzny, tylko nasze wnętrze. Trzeba tylko oczyścić “rury gazowe”.
Można powiedzieć inaczej – wszystko jest na jakimś piętrze wieżowca. Im wyższe jakości, tym na wyższym piętrze je znajdziemy. A na te piętra musimy wejść osobiście. Pozostając na niskim piętrze nie liczmy na doświadczenia z wysokich.
Wychodzenie z uzależnienia to proces wzrostu “do góry” jako istota ludzka.
Jako, że esencja bycia istotą ludzką jest duchowa (fizyczność to również duchowość),
wzrostu nie wykonujemy siłą i zmaganiem (bo to domena ego), tylko odpuszczeniem tego, do czego się przywiązaliśmy, czemu się opieramy i co utrzymujemy w sobie. Wzrost odbędzie się automatycznie jak lot balonem do góry po odczepieniu balastu.
Pierwszym krokiem wyzdrowienia z jakiejkolwiek choroby jest w ogóle postawienie właściwej diagnozy – czy jesteśmy uzależnieni? To możemy uświadomić sobie tylko my sami. Czasem oczywiście ktoś zauważy nasze nieuświadomione, wypierane zachowania. Ale ostatecznie to czy sami przed sobą przyznamy się do uzależnienia stanowi naszą odpowiedzialność.
Każdy uzależniony doskonale wie, że jest uzależniony. Jeśli nic nie zmieniłeś/aś w swoim życiu od iluś lat, jeśli wracasz do porno/papierosów/alkoholu/czegokolwiek innego regularnie, np. w obliczu strachu, stresu, jakiejś niewygody, jeśli przekładasz w kółko obowiązki, nie żyjesz ze spokojem i radością – jesteś uzależniony/a.
Nie przejmuj się, bardzo możliwe, że połowa lub więcej Twoich znajomych i ludzi naokoło też jest.
Bez tego kroku – szczerości – nie wyzdrowiejemy NIGDY.
Bowiem szczerość jest na pierwszym miejscu listy cnót – kalibruje się równo na poziom Odwagi, na 200 – czyli na poziomie, na którym zmieniamy kierunek naszej wędrówki w życiu – z negatywności na pozytywność.
Wzrost na poziom 200 to jedna z najbardziej doniosłych zmian w ludzkim życiu. I coś, co osiągnęło zaledwie 20% ludzkości w historii tej planety. Do poziomu Miłości dotarło zaledwie 3-4%. 4%!!! W Polsce dużo mniej. A jednak, gdy włączymy telewizję czy internet, cały czas widzimy słowo “miłość”. A to nie miłość i nigdy nią nie było.
Ten kto szczerze i uczciwie przyzna się przed samym sobą, że jest uzależniony – wyzdrowieje. Bo czy chodzi tylko o oglądanie porno, picie alkoholu czy palenie papierosów? Oczywiście, że nie. To “tylko” symptom.
Co to znaczy, że jesteśmy uzależnieni? To znaczy, że nie mamy kontroli nad sobą. Więc i nie nad swoim życiem. Żyjemy nieświadomie, nawykowo, negatywnie dla siebie i swojego otoczenia. Skupiamy się na walce i ucieczce od swojego wnętrza, a nie rozkwicie. Ranimy siebie i często też w efekcie innych ludzi (również “niechcący”). Obwiniamy, użalamy się, narzekamy, boimy, stresujemy, gniewamy, projektujemy emocje i opór na co popadnie. Trwonimy własną energię nic z tego nie mając.
Bez szczerego, odważnego obrachunku moralnego, niemożliwym jest wyzdrowieć.
Oto obiecana lista cnót z ich wykalibrowanym poziomem:
1. Szczerość (200).
2. Ciężka praca (200).
3. Odwaga (200) (jedna z cnót głównych wymienianych w religii nazywana także męstwem).
4. Moralność (200).
5. Ciepło (205).
6. Pracowitość/pilność (210).
7. Niefrasobliwość (210).
8. Wytrwałość (210).
9. Dobry/uprzejmy (220).
10. Bycie pomocnym (220).
11. Pozytywny (225).
12. Rozważność (225).
13. Łagodność/życzliwość (225).
14. Rozważny/roztropny (240) (jedna z cnót głównych wymienianych w religii).
15. Dyplomatyczny (240).
16. “Sól Ziemi” (240).
17. Otwartość (240).
18. Tolerancyjność (245).
19. Elastyczność (245).
20. Wspieranie (245).
21. Skromny (245) (jedna z cnót głównych wymienianych w religii nazywana także umiarkowaniem).
22. Uprzejmy/grzeczny (245).
23. Stanowczy/zdecydowany (245).
24. Spokój (250).
25. Niezawodność/bycie słownym (250).
26. Budzący respekt (250).
27. Miły (255).
28. Cierpliwy (255).
29. Stabilny (255).
30. Honorowy (255).
31. Serdeczny/ciepły (255).
32. Prawdziwość/autentyczność (255).
33. Zadowolenie/bycie przyjemnym (255).
34. Humanitarność (260).
35. Dostępność (265).
36. Ochrona (265).
37. Przyjazny (280).
38. Dojrzały (280).
39. Odpowiedzialność (290).
40. Niezawodność/można na nas polegać (290).
41. Troskliwość (295).
42. Przyzwoitość (295).
43. Idealistyczny (295).
44. Uporządkowany/zdyscyplinowany (300).
45. Normalny (300).
46. Zdrowy rozsądek/świadomość (300).
47. Sprawiedliwość (305) (jedna z cnót głównych wymienianych w religii).
48. Etyczność (305).
49. Balans/zbalansowany (305).
50. Respekt (305).
51. Uradowany/radosny (335).
52. Poczucie humoru (345).
53. Lojalność (345).
54. Zdrowie (350).
55. Słuszność/godziwość (365).
56. Wierność (365).
57. Mądrość (385).
58. Szczęśliwy (395).
59. Racjonalność (405).
Spora lista! Będzie o czym rozmawiać! :)
A teraz przemyślmy to, czego kobiety zazwyczaj mówią, że szukają w mężczyznach:
– Poczucie humoru (prawie zawsze). Czyli pragną takiego mężczyzny, którego potencjał jest na poziomie 345 i który ten poziom potrafi przejawić! 5 punktów wyżej jest poziom nazywany zdrowiem (poziom wyzdrowienia z uzależnienia). Dlatego jeśli ktoś nie ma poczucia humoru, to ZAWSZE bardzo silny sygnał ostrzegawczy. Bo nie mamy do czynienia z kimś zdrowym, a nawet nie jest to ktoś, kto oscyluje jakkolwiek blisko poziomu zdrowia.
– Stanowczy/zdecydowany. Poziom 245. Również bardzo pozytywne cechy! Żyjemy na świecie, gdzie 80% ludzkości osłabia nas i nie sprzyja ani życiu, ani sukcesowi, ani zdrowiu. Bez stanowczości i zdecydowania po prostu nigdzie nie zajdziemy, bo się zatrzymamy na pierwszej krytyce jakiegoś idioty. To cnota ważna szczególnie dla nas i dla naszych celów. Jeśli “tylko spróbujemy” mój Program, nie wyzdrowiejemy. Uzależnienie to zbyt silna przypadłość (kalibracja uzależnienia od pornografii to poziom mniej więcej 110). Konieczna jest stanowczość i zdecydowanie – zrobienie wszystkiego, co konieczne, by wyzdrowieć. Program Wolność od Porno zawiera w sobie wszystko, co konieczne, by wyzdrowieć. Ale trzeba to stosować zdecydowanie W SWOIM ŻYCIU.
– Ciepły. Poziom 205. Czyli taki, którego sposób bycia w świecie sprzyja pozytywności, życiu. Taki mężczyzna DAJE ciepło (pozytywną energię), a nie zabiera. Nie udaje. W jego towarzystwie czujemy się wzmocnieni, a nie osłabieni. Z takimi osobami po prostu dobrze się czujemy.
– Bycie słownym. Poziom 250. Jeśli dotrzymujemy słowa, jesteśmy spójni, czyli “poruszamy się” po pozytywnym spektrum. Wiadomo, że dążymy do pozytywności. A jednak ludzie na świecie wybierają w kółko polityków, którzy słowa nie dotrzymują… Więc nie dziwmy się, że w kraju się nie poprawia. Całościowy poziom Polski nie przekracza 180.
– Wierny/lojalny. Poziom 345! Zauważmy jak kolosalnie wyżej jest od cnoty dotrzymywania słowa. Dotrzymywanie słowa zależy od dania słowa (i jeszcze jakiego słowa) ;) Ale wierność i lojalność to zupełnie inny, dużo bardziej znamienity sposób bycia w świecie. Nie dotyczy tylko innych osób ale np. naszego oddania pracy, hobby, Bogu. A jeśli pracujemy z poczucia winy, z niechęci, strachu, dumy – no to sami rezonujemy z energiami, na których wielkich sukcesów nie ma i nigdy nie było.
– Spokojny. Poziom 250! Natomiast często mylony jest z apatią (poziom 50, czyli poziom niższy od spokoju o 200 zer!!!!!!!). Mężczyzna spokojny, to mężczyzna, który żyje świadomie. Który jest samoświadomy. Nie wybuchnie nagle gniewem czy furią. Aczkolwiek może się okazyjnie zdenerwować. Jednak jego gniew jest bezpieczny. Człowiek spokojny, to człowiek, który się kontroluje, panuje nad sobą. To np. mężczyzna, który po ciężkim dniu w pracy nie wyładuje gniewu i stresu na swojej partnerce czy dzieciach. To mężczyzna, który jest silny wewnętrznie, ułożony, zharmonizowany. To poziom, na którym nie podlegamy polu emocji – np. strachowi. Tysiące ludzi mogą zacząć panikować naokoło nas, a my pozostaniemy spokojni i podejmiemy decyzję z zupełnie innego poziomu, niż ślepo i szaleńczo uciekające stado. Jako, że spokój jest cnotą, wiemy już, że nie podlega i nie zależy od niczego z zewnątrz.
Mamy więc odpowiedź dla facetów, którzy zastanawiają się – “Czego te baby w ogóle chcą!!!?” Chcą, byśmy byli zdrowi i podchodzili pozytywnie i do siebie, i do nich, i do życia.
Mam nadzieję, że ta seria artykułów w tym pomoże!
Przejrzyjmy listę cnót raz jeszcze i zastanówmy się ile osób w naszym życiu przejawia wymienione cechy. I ile osób, których słuchamy – np. politycy, księża. Pamiętajmy, że mówienie o cnotach nie oznacza z automatu bycia cnotliwymi.
Przykładowo – ilu księży było szczerych i powiedziało prawdę – “Słuchajcie, kochani, ja naprawdę nie wiem czy Bóg istnieje i często mam wątpliwości”. Ilu mówi szczerze, że wg nich Bóg to raczej kawał gnojka, a nie kochający Stwórca? Ilu powiedziało szczerze, że nie rozumie tak naprawdę nauk Jezusa, ani prawd religijnych? A ilu tylko fanatycznie powtarza jakieś utarte, puste frazesy?
Warto również zdać sobie sprawę, że wybór dowolnej z tych cech i praktykowanie jej NON STOP, 24/7 przeprowadzi nas przez uzdrowienie całego życia. Ale ma nie być nawet jednego, malutkiego wyjątku. Ani jednego. Jak ktoś nie potrafi być więc miły dla swojego wrednego sąsiada – warto zacząć od tego! :D A tego nie robimy siłą, tylko zapewne najpierw trzeba będzie odpuścić dumę, potem opór, winę, gniew, żal. To naprawdę głęboki, WEWNĘTNRZY proces.
Zauważmy też, że nie ma tam “wstrzemięźliwości seksualnej”. To bzdura wymyślona przez zawstydzonych mężczyzn projektujących na kobiety własne frustracje i nierozwiązane problemy psychiczne i emocjnalne. Natomiast jest tam skromność, rozważność i rozsądek. Bzykanie kogo popadnie więc nie zawiera się w obszarze, który można nazwać cnotą. Dotyczy to zarówno mężczyzn jak i kobiet. “Bzykanie kogo popadnie” to nie cnota męska.
Wspomnę też, że jako ludzie zazwyczaj poruszamy się po różnych obszarach jednocześnie. W jednej sytuacji możemy być spokojni, a w innej panikować. Dla jednej osoby możemy być mili i cierpliwi, a dla drugiej wredni. To najzupełniej normalne, niemniej z tego powodu praktykowanie tych cech tam, gdzie ich nie przejawiamy będzie nas harmonizować i uzdrawiać automatycznie.
Bo nie mamy się zajmować (odpuszczać) tym, co już jest pozytywne, tylko tym, co jeszcze jest negatywne.
Ok, zacznijmy dyskusję na temat poszczególnych cnót.
1. Szczerość (200)
Szczerość to pierwszy nas krok w stronę rzeczywistości, prawdy. W stronę trzeźwości. W stronę spokoju, szczęścia i zdrowia. W stronę rozwiązania wszelkich problemów w naszym życiu.
Bo to już ta wibracja, ten poziom jakości, który sprzyja faktycznym rozwiązaniom, a nie wiecznemu uciekaniu, odwracaniu uwagi i zamiataniu pod dywan.
Wyborowi szczerości praktycznie zawsze towarzyszy opór, żal, wstyd, wina. Oraz – ulubiona emocja Polaków – duma.
Szczerość to najszybszy sposób, by wyjść z niskich obszarów zwierzęcości – ego.
Przykładowo – boisz się czegoś? Przyznaj się przed sobą do tego! Powiedz sobie – “O cholera! Boję się!”
Czy to tak straszne?
Dla ego oczywiście, bo szczerość oznacza początek końca dla niego. Cnoty dla ego to wyrok śmierci! A dla nas to droga do szczęścia, uzdrowienia, wolności.
Wybór ego, to wybór swojej małości, to wybór można rzec śmierci czy raczej braku życia. To zniewolenie siebie w niezwykle ograniczonym, dusznym i w esencji negatywnym obszarze. Ale oczywiście mamy prawo to wybrać.
To krytycznie ważne, by być szczerym. Dlaczego?
Bowiem jeśli wmówimy sobie nieprawdę, czyli np., że “nie możemy” porozmawiać z kobietą jeszcze zrzucając odpowiedzialność mówiąc, że “TO jest za trudne”, sami wybieramy wibrację apatii – bardzo, bardzo niską. Praktycznie sam dół. Na tym poziomie TO oczywiście WYDAJE SIĘ nam niemożliwe i za trudne. Ale czy takie jest w rzeczywistości?
Gdy będziemy szczerzy i dostrzeżemy, że tak naprawdę możemy ale się boimy i NIE CHCEMY, automatycznie wzrastamy wyżej – na poziom strachu, być może dumy. A strach możemy uwolnić, co wzniesie nas jeszcze wyżej, np. na poziom dumy – “MOŻEMY i udowodnimy sobie, że damy radę!” Taka postawa nie pojawi się, gdy będziemy trzymać się niższej wibracji. A dumę też możemy uwolnić i znowu wzrośniemy – np. na poziom Odwagi lub nawet potężnej Akceptacji.
Jeśli zaś okłamiemy się – pozostaniemy nieszczerzy – że nie możemy i/lub że TO jest za trudne, zostaniemy na poziomie apatii.
Warto pamiętać, że każdy z nas doświadczył sytuacji, gdy nie czuł w sobie energii, a nagle coś pomogło wyrwać się z tego stanu (zazwyczaj jakiś kryzys). Energia w nas jest, tylko sami ją blokujemy lub marnujemy na opieranie się.
Musimy więc wybrać czy chcemy pozostać w tym niskim stanie, czy go opuścić?
Pracując ze szczerością i uwalnianiem szybko będziemy przemieszczać się po skali wzorców wibracyjnych i wkrótce poczujemy, że nie tylko to jest możliwe (niezależnie czym TO jest) ale też ekscytujące, by spróbować.
Można i powinniśmy uznać każdy problem, każdą niedogodność. Nawet najbardziej wydawać by się mogło bzdurną i nieważną (jak i każdą poważną). Zważajmy na to, co nasz umysł uważa za nieważnego i że “można to odpuścić, tym się nie zajmować”. Bo TYM BARDZIEJ powinno stać się dla nas ważne, bo “pod tym” kryje się prawdziwy problem.
Wielu uzależnionych bagatelizuje swoje uzależnienie. Szczególnie od porno. Bo ich ego doskonale wie, że pod tym kryje się MASA nieuświadomionych problemów.
Paradoksalnie ludzie boją się bać. I dlatego strach nie mija. Bo z nim walczą, wypierają, uciekają od niego, opierają się mu. A gdy się zatrzymasz, wybierzesz SZCZEROŚĆ, powiesz sobie, że się boisz i pozwolić strachowi przepłynąć przez Ciebie – minie! Strach zniknie! Zaniedbane wnętrze czasem potrzebuje pewnego czasu na oczyszczenie.
Ale jeśli żyć będziesz nieświadomie i na ten strach naprzesz, by się nie ujawnił, będziesz się wiecznie czegoś/kogoś bać. A strach NIE sprzyja życiu (bo kalibruje się na poziomie 100). Jedyne co chroni, to urojenia powstałe na jego poziomie jak i samego siebie.
Każda z wymienionych cnót wymaga od nas ŚWIADOMEGO WYBORU. Zmiany kierunku, podjęcia się nowej decyzji. Wyboru nowej jakości. Choć minimalnie lepszej/wyższej.
Jeśli nie przyznasz się przed sobą, że masz problem z jakimś obszarem Twojego życia, to NIGDY go nie rozwiążesz. Ale jeśli wybierzesz szczerość, która jest jednocześnie poziomem Odwagi, już samo to spowoduje odczucie ulgi, czyli wzrost energetyczny – wzrost na zupełnie inny poziom, z którego trwałe rozwiązanie staje się możliwe.
Następnie “idź za ciosem”.
“gdybyśmy mogli, to byśmy to zrobili. Ale wybraliśmy to, co uznaliśmy za najlepsze W TAMTYCH WARUNKACH i W TAMTYM KONTEKŚCIE”
Jak ma się to do odpowiedzialności, tego że nie jesteśmy ofiarami i tego że mamy dokładnie to co wybraliśmy? Ja tu widzę sprzeczność. Możesz dokładniej wytłumaczyć? Bo odkąd dowiedziałem się że jestem odpowiedzialny za wszystko co mam i co mnie w życiu spotkało nieustannie wypominam sobie swoje złe decyzje.
“gdybyśmy mogli, to byśmy to zrobili. Ale wybraliśmy to, co uznaliśmy za najlepsze W TAMTYCH WARUNKACH i W TAMTYM KONTEKŚCIE”
Jak ma się to do odpowiedzialności, tego że nie jesteśmy ofiarami i tego że mamy dokładnie to co wybraliśmy?
Mateuszu – a czym jest to TO, o czym mówisz?
Nie wyjaśniłeś/nie przedstawiłeś kompletnie tego, do czego się odnosisz.
Masz jakąś własną wersję tego czym wg Ciebie są “tamte warunki” oraz “tamten kontekst” i na bazie tego tworzysz coś dalej i, co gorsza, wyciągasz wnioski.
Biorąc pod uwagę co napisałeś i do jakich wniosków doszedłeś, Twoje rozumienie tych zagadnień jest błędne.
Odpowiedz na pytania – czym wg Ciebie jest kontekst i dlaczego właściwe jego zrozumienie jest ważne w temacie odpowiedzialności?
A następnie znajdź artykuły, w których wyjaśniałem te pojęcia i skontrastuj jedno i drugie.
Ja tu widzę sprzeczność.
Tak, TY widzisz… I sądzisz, że to co widzisz i jak to interpretujesz jest właściwe. I co – tylko dlatego, bo co najwyżej do takich wniosków doszedł Twój umysł? I już? To wszystko? Koniec? Umysł nie wymyślił nic lepszego, to musi być tak jak wymyślił?
Nie ma żadnego “tu”. To “tu” to Twój własny umysł. Nic innego.
Który posługuje się jakimiś definicjami niezgodnymi z prawdą. I na tej podstawie Twój umysł doszedł do sprzeczności, a Ty tylko to przepisujesz.
Nie mówisz o kontekście, ani warunkach, ani tym, o czym mówię, tylko mówisz o swoim umyśle.
Poza tym nie Ty doszedłeś do tego wniosku, tylko Twój umysł. Powiedz – jaką pracę Ty wykonałeś prócz wyłącznie patrzenia się w myśli, by dojść do sprzeczności?
Czy użyłeś informacji, którymi się podzieliłem? Z tego, co widzę, to nie.
Możesz dokładniej wytłumaczyć?
O kontekście, świadomości i subiektywności napisałem 5 obszernych artykułów. Jeszcze to jest dla Ciebie za mało dokładne?
Bo odkąd dowiedziałem się że jestem odpowiedzialny za wszystko co mam i co mnie w życiu spotkało nieustannie wypominam sobie swoje złe decyzje.
Nie Ty sobie to wypominasz, tylko Twój umysł bełkocze sam. Twoje ego robi Cię w jajo, a Ty się dalej utożsamiasz z każdą negatywną myślą, bo nie potrafisz/nie chcesz zrozumieć, że nie jesteś umysłem, ani tym bełkotem – tym “wypominaniem” sobie. Mówiłem ze 100 razy już, by bełkot mentalny ignorować. A Ty tego dalej nie robisz i w prostych kwestiach dalej jesteś pogubiony.
Definicja odpowiedzialności, którą się posługujesz jest wykrętna, błędna. Nie jest to definicja, którą przedstawiłem w artykułach.
Twoje ego wykorzystało niepoprawną i negatywną definicję odpowiedzialności oraz nieuświadomione i nieuznane poczucie winy i zaczęło projektować je na Ciebie zgodnie z Twoją definicją odpowiedzialności.
Kontekst tego, do czego się odnosisz w swoim życiu się nie zmienił.
Kontekstem wtedy było to samo co teraz (jak i warunkami). Obwiniałeś się w przeszłości, dalej się obwiniasz. Bo cały czas pozwalasz się hipnotyzować bełkotem mentalizacji.
I jak w niej widzisz “jestem winien”, to się tego łapiesz bez żadnej świadomej analizy.
Identyfikujesz się z umysłem i nie widzisz nic innego poza ten mentalny bełkot.
Widzisz tylko tyle i na tej podstawie wybierasz. To wszystko.
I tak wybierałeś w przeszłości. Dlatego wybrałeś to, co wybrałeś i co zapewne w dużej większości było dla Ciebie niekorzystne, a może nawet bardzo szkodliwe. I dalej robisz to samo. Bo dalej nie zmieniłeś warunków – dalej sądzisz, że to Ty myślisz.
Dalej utrzymujesz, że jesteś ofiarą, a nie że jesteś odpowiedzialny. Mylisz te dwa pojęcia i nie widzisz między nimi różnicy.
Jak chcesz różnicę zrozumieć, to uwolnij poczucie winy, a nie oczarowuj się bełkotem na bazie tej winy.
Poza tym temat ten wyjaśniałem dokładnie w serii artykułów o świadomości, odpowiedzialności i kontekście oraz o serii o świadomości ofiary.
Ile z tego zrozumiałeś? Bo z tego co widzę nic lub niewiele.
Poza tym – co z fundamentami? Co z podstawowym faktem, że nie Ty myślisz? Co z podstawowym negatywnym postępowaniem – hipnotyzowaniem się negatywnym bełkotem i wiarą w każdą durną bzdurę, którą widzisz w swoim umyśle? Co z krytyką tych myśli? Co z poddawaniem ich wątpliwościom? Co z odczarowaniem się z wartościowania tych bzdur mentalnych, tej papy myślowej?
Bo na razie nie potrafisz dodawać i dziwisz się, że nie wychodzi Ci bardziej skomplikowane działanie, niż 2 + 2.
Naprawdę sugeruję, byś zaczął korzystać z wiedzy innych, np. z tego Bloga, a nie tego, co Ci dyktuje Twój umysł.
Bo to gdzie wylądowałeś w swoim życiu to rezultat bycia niewolnikiem swoich myśli.
Cnotą którą wybieram jest autentyczność.
Rozumiem ją jako przyznawanie się przed sobą co do swojej unikalnej natury np pasji, preferencji i życie w zgodzie z nimi, co nie koniecznie jest łatwe bo po drodze będą wychodzić różne neurotyczne wzorce z podświadomości
Piotrze, Ty się przede wszystkim skup na wytycznych profesjonalnego Programu Wolność od Porno, który z tego co mi mówisz “przerabiasz”, a nie poradach z Bloga.
Masz profesjonalne i wystarczające narzędzie do uzdrowienia. A jeśli zaczniesz je mieszać z czymś innym, to sam sobie narobisz kłopotów. Blog jest ewentualnym uzupełnieniem do Programu, a nie czymś osobnym.
Proces wyboru cnót i korekty ich przeciwieństw, a także rozpoznania ich przyczyn masz wytłumaczony w Programie. Tego się trzymaj.