Dni
Godzin
Minut
Sekund

Ilość Wolnych Miejsc:
/

Witam Cię serdecznie!
Dziś kończymy temat chorób charakteru.
Części 1-4 znajdziesz klikając na linki poniżej:
► Choroby charakteru (Część 1)
► Choroby charakteru (Część 2)
► Choroby charakteru (Część 3)
► Choroby charakteru (Część 4)
Jeszcze 2 przykłady niezwykle niebezpiecznych dolegliwości. Niebezpiecznych, bo postrzeganych jako przejawy zdrowia.
11. Pasywna nadzieja.
Inaczej zwana apatią i fantazjowaniem.
Oczekujemy, że przyszłość się zmieni sama. Tak jakby była niezależna od nas.
Ale nasza przyszłość zależy tylko i wyłącznie od nas!
Zaś ludzie wolą powtarzać niedojrzałą bzdurę – “Mam nadzieję, że czasy się zmienią” albo “W dzisiejszych czasach”… Zrzucają więc odpowiedzialność na mistyczne “czasy”. Ale niech mi je ktoś pokaże! Gdzie są te czasy? Czym są? Kiedy pojawiły się te “czasy”, a kiedy i gdzie zniknęły poprzednie? Kiedy, dlaczego i gdzie odejdą te “czasy” i kiedy nadejdą nowe i jakie będą?
Czyli – myślimy, fantazjujemy, chcemy, mamy nadzieję… i tyle!
Wiemy po co mamy ręce, nogi, usta, umysł analityczny? By z nich AKTYWNIE KORZYSTAĆ! Jeśli mielibyśmy z nich nie korzystać, to byśmy ich nie mieli i urodzilibyśmy się np. rybą.
Przyszłości nie zmienia pasywna nadzieja – bo to przypadłość chorobowa! Zaś choroba rozwijać się może tylko przy sprzyjających jej warunkach. Apatia to warunek dla powstania choroby, a nie stan oznaczający zdrowie.
Przyszłość zmieniamy my – planowaniem i realizowaniem!
A samo planowanie to już praca sama w sobie. I dlatego tak dużo ludzi ją odkłada – bo to wg nich dodatkowy, niepotrzebny wysiłek. No bo wszystko będzie dobrze, gdy zmienią się czasy… więc po co się męczyć? Wystarczy poczekać!
Trzymają więc kciuki, by się udało… Ale jeśli nic nie zaplanowali, to nic się nie uda! Tak było od tysięcy lat, jest i zawsze będzie!
“Czasy” nigdy się nie zmieniły! Jest dokładnie tak samo jak było od tysięcy lat zapisanej ludzkiej historii.
No bo co się zmieniło? Proszę o jeden konkretny przykład. Mamy samochody? To takie konie, tylko mechaniczne. Mamy telefony. To takie gołębie pocztowe, tylko szybsze. Nowe straszne choroby? Kiedyś też były niekiepskie. Szminki? Kosmetyki były od zarania dziejów.
Dlaczego mówi się “nadzieja matką głupich”? Mówiąc żartem – bo nadzieja, tak jak matka, sama z siebie jeszcze niczego nie urodziła! Potrzebny jest jeszcze ojciec! Czyli twórcze, aktywne działanie w świecie. Swój wkład musimy w coś włożyć! Nic nie urośnie przez samo chcenie, by do tego doszło.
To tyczy się sukcesu biznesowego jak i odczucia szczęścia. To wszystko ma źródło w nas, nie w świecie.
Odpowiedź na poważnie –
nie nadzieja jest matką głupich, tylko pasywna nadzieja.
Bo pasywna nadzieja w dorosłym życiu to forma głupoty – niedojrzałości, z której przecież powinniśmy wyrosnąć. To dziecko czeka na prezent i liczy, że go dostanie od rodziców. Dziecku można to wybaczyć, bo dziecko to dziecko. Człowiek dorosły i dojrzały nie czeka na nic, tylko to sam tworzy i/lub AKTYWNIE DĄŻY do tego.
A żeby do czegoś dążyć, trzeba to przede wszystkim świadomie WYBRAĆ. Rodzice wybierają za i dla dzieci. Człowiek dorosły i dojrzały wybiera za i dla siebie.
Rozwiązanie? Przede wszystkim rozpoznać różnicę między fantazjowaniem, a twórczym wykorzystaniem umysłu – tworzeniem wizji.
Ostatnio w mailu jeden z Uczestników Programu Wolność od Porno zadał mi to pytanie – “(…) zdałem sobie sprawę, że nie rozumiem czym różni się fantazjowanie od stworzenia sobie takiej wizji życia pełnego pięknych kobiet, o której piszesz.”
Moja odpowiedź:
Wizja to praca, w którą wkładamy wysiłek – planujemy konkretny rezultat i drogę do niego. Plus to, co jeszcze przedstawię w tym komentarzu.
Tworzenie wizji to realna praca. Fantazjowanie to ucieczka od czegoś. To stan apatii, bezsilności. To taki stan, którego intencją nie jest osiąganie, tylko unikanie.
To kluczowa różnica.
Wizja ma mieć intencję zmierzenia się z całym nagromadzonym bagażem i – przede wszystkim – podjęciem działań, by ustalony cel osiągnąć.
Natomiast fantazjowanie to pozostanie w swojej głowie, by nie czuć – by uciekać/unikać odczuwania i dyskomfortu psychicznego.
Tworzenie wizji zakłada dyskomfort, bo jesteś trzeźwy i wiesz, że jeżeli do tej pory nie osiągnąłeś bez problemu tego, czego wizję tworzysz lub tego po prostu nie masz, to oczywistym jest, że istnieje jakaś podświadoma blokada – emocje, opór i/lub negatywne przekonania. To musi wyjść podczas tworzenia wizji i wyjdzie. Również podczas właściwie stosowanych tzw. afirmacji.
A fantazjowanie tego nie ujawni, bo jego intencją nie jest ujawnienie tego, tylko uniknięcie.
Najlepiej pokaże to przykład. Np. z mojego życia – z tego jak tworzyłem swój biznes, czyli m.in. to, że teraz rozmawiamy.
Na początku, jeszcze gdy pracowałem w robocie na etacie, fantazjowałem. JAKBY TO BYŁO, GDYBYM XYZ – np. miał swój biznes, swoją firmę.
Mój umysł tworzył sobie niesamowite historyjki jak sobie popijam mojito w ciepłych krajach, a pieniążki same spływają. Tworzył takie wizje, bo już je gdzieś widziałem.
Ok, można tę fantazję wykorzystać do tworzenia wizji – czyli ustalić ją jako cel.
Jednak moją INTENCJĄ nie było zrealizowanie tego celu, tylko uciekanie w umysł od niewygód dnia codziennego. Utrzymywałem w sobie bezsilność.
Dopiero gdy nagromadzone toksyczności stały się nie do wytrzymania, rzuciłem pracę (bo uznawałem ją za źródło tego). Podszedłem do tego niedojrzale ale ostatecznie w ten sposób można rzec, że spaliłem za sobą most.
Poszukałem eksperta najpierw od poznawania kobiet, bo uznałem, że to jest najważniejsze. By przestać cierpieć i naprawić ten obszar.
Szukałem, czytałem blogi różnych PUA. Również kupowałem ich produkty, różne programy ale cały czas moją intencją nie była zmiana. Więc tylko je czytałem, nie stosowałem poznanej wiedzy. Niektóre tylko kupiłem i nigdy nawet nie przeczytałem ich 5%.
Dopiero gdy ból był naprawdę duży i już nie widziałem żadnej innej opcji, napisałem bardzo długi mail do jednego uwodziciela.
Zapłaciłem mu za pomoc. Spotkaliśmy się, odbyłem jego szkolenie. Zostaliśmy przyjaciółmi.
Przez ponad rok nie miałem pracy i wydawałem zaoszczędzone pieniądze.
Za biznes na poważnie wziąłem się, gdy pieniędzy mi zabrakło :)
Przez cały ten czas tylko fantazjowałem.
Nagle rzeczywistość przypomniała o sobie i nie było wyjścia, niż ZAPLANOWAĆ DZIAŁANIA I SIĘ ICH PODJĄĆ.
Zacząłem więc przekuwać fantazję w wizję – włożyłem pracę w planowanie, rozpoznanie.
Dostałem od poznanych ludzi materiały, które zacząłem studiować. Brałem udział w warsztatach.
Napisałem skrypty do nagrań, stworzyłem stronę. Cały czas czytałem i usprawniałem to, co wymagało poprawy.
I pamiętam, gdy miałem nagrać pierwszy filmik – czyli faktycznie nagrać swój głos – użyć głosu. Wykonać nowy rodzaj pracy.
Czułem ogromny opór. Chciałem uciec. Przyjaciel kazał mi to zrobić. Nie pozwolił wstać, aż nie nagram całych 3 minut tekstu.
Niesłychane, że pragnąłem prowadzić biznes, a nagranie 3 minut tekstu to był dla mnie tytaniczny wysiłek.
W końcu to zrobiłem – odpuściłem opór. Ale gdy go czułem, mój umysł fantazjował jak to robię następnego dnia. I na 100% tego dnia znowu czułbym to samo i umysł fantazjowałby o tym, że robię to kolejnego dnia. I kolejnego. I nigdy bym tego nie zrobił. Ale opór odpuściłem (nie przełamałem) i wykonałem działanie. Które było zaplanowane i niezbędne. Wykonywałem je czując i odpuszczając opór.
Powstało nagranie. Potem zrobiłem z niego filmik.
Wykupiłem hosting, domenę – oczywiście najpierw edukowałem się o tym, o tworzeniu nazw, etc.
W ogóle sam pomysł na ten biznes to już było niemałe wyzwanie i przyszedł przypadkiem podczas rozmowy.
Potem zacząłem tworzyć pierwszą wersję Programu WoP. Pierwszym krokiem było stworzenie tzw. frameworka (a jeszcze wcześniej znalezienie niszy, rozpoznanie kto jest moim klientem – czyli stworzenie obrazu takiej osoby, która reprezentować będzie klientów – w tym poznanie potrzeb, marzeń, ograniczeń, strachów, oporów, etc.).
Samo stworzenie frameworku, czyli takiego powiedzmy spisu treści zajęło mi chyba 2 tygodnie. Tyle ujawniało się oporów.
Ale się udało. I to też poprawiałem cały czas.
Potem pisanie Programu. Wiele godzin każdego dnia. Rozrzucenie wici o teście Programu. Tutaj też było mnóstwo oporu, lęków, etc.
Ale kroczek po kroczku robiłem to. Czasem uciekałem, czasem nie byłem w stanie nic zrobić. Ale stawiałem kroki. Przekuwałem wizję w rzeczywistość.
Widziałem jak umysł fantazjuje w obliczu każdej niewygody. Zaś tworzenie wizji to “WIEM co mam zrobić i ZROBIĘ TO w zaplanowanym terminie”.
A fantazjowanie to tylko “marzy mi się”. Marzenie to cel. Tyle. Koniec roli marzenia. Marzenie to przypomnienie do czego zmierzamy. A potem czeka PRACA. Realna. Rzeczywista. W SOBIE i w świecie. Jedna i druga przynajmniej tak samo ważna. Jedna bez drugiej zamienia życie w męczarnię. Musi istnieć harmonia.
A fantazjowanie to brak pracy i wewnątrz, i na zewnątrz.
Nadal dążę do możliwości popijania mojito i zarabiania w tym czasie pieniędzy. I już jestem na dobrej drodze. Np. oglądam sobie film, robię przerwę, by uzupełnić yerbę, włączam maila, a tam informacja, że ktoś kupił WoP w wersji solo. Czyli pozornie “bez wysiłku” zarobiłem 400 zł.
Ale ile wysiłku włożyłem (i nadal wkładam) w to, by było to możliwe? Tysiące godzin przez kilka lat, by realizować klarowną wizję, którą cały czas koryguję, kształcę się i więcej. Cały czas też przywracam harmonię między pracą w sobie i w świecie, i odpoczynkiem. To samo w sobie stanowi inną formę pracy.
Brakuje mi jeszcze kompletnie rozpoznania w kwestii marketingu, może reklamy i wiele więcej.
Bo popełniłem dużo błędów – szczególnie za dużo czasu poświęciłem na pracę z Klientami, co oczywiście było niezbędne, bo nie miałem żadnego wykształcenia, ani szkolenia w kwestiach pomocy.
Błędem było to, że tego nie zaplanowałem mądrze. Zacząłem od tego zależeć. Nie dawałem rady znaleźć czasu na resztę istotnych spraw.
Bo fantazjowałem. Nie było klarownej wizji i planu.
To jest niezbędne na każdym etapie. Jak jest plan – wracamy do wizji, patrzymy gdzie są problemy, gdzie są błędy, gdzie zboczyliśmy ze ścieżki lub gdzie był błąd w planowaniu, niekoniecznie w realizacji i dokonujemy korekt. Wracamy na ścieżkę realizacji. To realna praca pomimo, że czasem nie wymaga od nas nawet żadnego działania (poza niezbędnym pisaniem – trzeba pisać, trzeba wychodzić ze swojego umysłu).
A fantazjowaniem byłoby tylko myślenie jakby to było fajnie nie mieć problemów. I tyle.
I teraz pomyśl sobie, że kompletnie nie rozumieją tego miliardy ludzi. I dlatego jest im ciężko. A wcale nie musi być.
Widzimy więc, że pasywna nadzieja to stan apatii, utrzymywania braku w sobie. Tym samym doprowadzi do braku. Czekając traciłem pieniądze. Nic nie tworzyłem. A nawet gdy już tworzyłem i miałem jako taki plan ale pojawiały się problemy czy sprawy nierozpoznane, to nie szukając dla nich rozwiązania, tylko starając się ich uniknąć lub podchodząc do nich w jakikolwiek niemądry sposób – dalej traciłem.
Rozwiązaniem więc jest ustalenie celu, wybór rezultatu, rozpoznanie obecnej sytuacji i jej problemów. Wytrzeźwienie, czyli zaprzestanie patologicznych projekcji na cokolwiek w świecie i rozpoczęcie mądrych działań – czyli właściwie rozpoznanych, ustalonych, zaplanowanych.
Następnie uczciwie rozliczanie się z rezultatów tych działań, z postępów.
Bo jak nie będziemy uczciwi, to sorry – nic się nie zmieni na lepsze.
Należy zacząć wyłapywać momenty niekonstruktywnej mentalizacji.
Powtórzę – tworzenie wizji to świadoma, twórcza praca, w którą wkładamy świadomy, realny wysiłek. Fantazjowanie zaś to proces automatyczny, którym się tylko oczarowujemy, hipnotyzujemy i tak jesteśmy bez intencji stworzenia czegokolwiek.
Uciekać możemy całe życie. Bo to od czego uciekamy jest w nas cały czas.
12. Radosna nadzieja.
Jesteśmy bez grosza przy duszy, mamy mnóstwo problemów, oporów, chorujemy, nie realizujemy nic nowego i nadal się uśmiechamy tak jakby nic złego nie działo się w naszym życiu. Jakby wszystko było dobrze.
W tym przypadku to nie wyraz pozytywnego podejścia do życia, tylko głupoty i naiwności.
Nie mówię, że mamy być przygnębieni i gburowaci cały czas, także podczas pracy. Mówię tylko o samym nastawieniu bez trzeźwego, uczciwego przeanalizowania swojego życia, rezultatów jakie mamy i podejmowania odpowiednich działań, by naprawić błędy, załatać dziury, zasiać nowe plony.
Czasem trzeba coś zrobić natychmiast z trzęsącymi się nogami. A czasem trzeba najpierw przywrócić w sobie spokój. W świecie fizycznym już jest tak, że liczy się rezultat fizyczny. Wszystko inne może ułatwić lub utrudnić jego osiągnięcie.
Taka osoba mówi sobie – “Będzie dobrze”. Nie będzie! Jeśli nic nie zmienisz, to będzie tak jak do tej pory. Zacznij od intencji.
Dotrzesz tam dokąd zmierzasz.
Zawsze tak było, jest i będzie.
Co masz obecnie w swoim życiu? Będziesz miał/a tego więcej, jeśli nic nie zmienisz!
Jeśli istnieją nieuświadomione blokady, problemy, jeśli istnieją różnej maści długi, to z czasem nie będzie dobrze, ani lepiej, tylko gorzej!
Prawo tego świata uczy nie tylko – zbierzemy to co zasialiśmy – ale jeszcze, że zbierzemy tego więcej! Jeśli zaś identyfikujemy się z jakąś grupą – np. narodem, no to zbierzemy to, co zasiał naród. Czyli zupełnie obcy nam ludzie! I to zbierzemy tego więcej, niż oni zasiali.
Czy zajmowanie się tym jest szlachetne? Zależy i nie jest to temat na ten artykuł, ani dyskusję, bo lista poruszonych tematów jest już pokaźna.
Jeśli masz 40 lat i nie masz partnerki, masz mało pieniędzy, puste życie – to pora by zacząć leczyć wady swojego charakteru i wziąć się do roboty! Nie masz ani rozpaczać, ani się na siłę cieszyć! Otwórz oczy. Spójrz na fakty. Jeśli Cię przestraszą – wspaniale! Jeśli Cię zaboli – doskonale! Nawet jakbyś się miał/a przerazić i zrobić pod siebie – super! Wykorzystaj strach do działania, bo od tego on jest! Strach jest po to, by poradzić sobie z zagrożeniem, a zaniedbane życie w dorosłym wieku to poważne zagrożenie! Twój kierunek jest negatywny – płyniesz “na skały”.
To nie miejsce ani na rozpaczanie, ani na radowanie się, tylko klarowne, racjonalne podejście i podjęcie się niezbędnych kroków.
I nie wciskaj sobie kitu, że to jakiś los, na który nie masz wpływu.
“Los” to wymyślone pojęcie nie mające żadnego zaczepienia w rzeczywistości!
Zostało stworzone przez nieświadomych, niedojrzałych ludzi, żeby zawsze było na co zwalać odpowiedzialność za WŁASNE DECYZJE (oczywiście w większości nieświadome). Los nie istnieje, bo przyszłość nie istnieje, a tym samym nie ma nic w świecie, co by Ci źle życzyło lub na Ciebie czekało negatywne.
Usuń słowo “los” ze swojego słownika! Jesteś Ty, Twoje wybory, Twoje rezultaty i Twój rozsądek. Cała reszta może iść się gonić.
A jeśli wolisz wierzyć, że los istnieje, to proszę – udowodnij mi, że on istnieje. Pokaż mi go. I pokaż mi, że “jest on” czymś innym, niż zwyczajnymi, normalnymi i spodziewanymi rezultatami własnych działań i ich intencji…
Utrzymywanie, że “mój los jest smutny” to tak naprawdę stwierdzenie – “moje rezultaty są smutne”, a to oznacza, że “Twoje wybory były/są smutne”. Zamiast więc rozpaczać nad rezultatami/losem, zajmij się przyczynami – własnymi wyborami. Bo bardzo możliwe, że podjąłeś/podjęłaś je na bazie m.in. żalu – smutku. Dlatego więc “były smutne”.
 
Jeszcze na koniec powiem coś istotnego (coś, co uważam za istotne) – ja wszystkich swoich mądrości nie wyciągnąłem ze swojego tyłka. Wszystko, co wiemy wiedział już ktoś inny. Pytanie tylko – kto?
Praktycznie żaden człowiek sukcesu nie wymyślił niczego nowego!
Przykład – czy Steve Jobs wymyślił coś nowego? Absolutnie nie! On połączył tylko różne, już istniejące dobre pomysły w coś nowego. Tylko i aż tyle.
Czy to plagiat? Raczej nie. A jeśli tak, to pora, by firmy lotnicze zaczęły płacić kary ptakom za kradzież “ich pomysłu” ze skrzydłami i lataniem.
Inspiracje nie są naszym osobistym osiągnięciem. Naszym osobistym osiągnięciem jest takie zadbanie o swoje wnętrze (a także i zewnętrzne – np. warsztat, na który przyszliśmy), by do inspiracji doszło.
Większość ludzi tylko ulepsza i wykorzystuje inspiracje naszych poprzedników, naszych przodków, naszych pionierów. Korzystamy z ich doświadczenia i dalej je rozwijamy, idziemy dalej. To mądre.
Nikt nigdy niczego nie osiągnął sam. Można tak sądzić ale prosty fakt – sami się urodziliśmy? :)
Przykład dużo bardziej znaczący – czy to my utrzymujemy swoje życie? Na pewno?
Jednak można krakać jak wrony w dużej grupie i klepać biedę lub cichutko medytować ze wspaniałymi ludźmi na prywatnym jachcie. Można się śmiać ile sił w płucach z grupą przyjaciół, można tańczyć zmysłowo tylko we dwoje. A nawet samemu.
Gdzie się znajdziemy zależy od nas. Co/kogo wybierzemy zależy od nas. Cała reszta to sprawa świata/Boga.
Jednak nasz kierunek, nasze decyzje, nasze wybory są nasze i tylko nasze.
NIC nie jest takie jak my to postrzegamy.
To wyłącznie projekcje, majaki naszego umysłu i usprawiedliwienia tego, co czujemy. I jeśli to robimy, to już ważny sygnał, by przestać i douczyć się w temacie emocjonalności, bo robimy rzeczy bardzo niedojrzałe i szkodliwe. A douczyć możemy się np. z tego Bloga.

 

Mam nadzieję, że ta seria artykułów pomogła Ci choć uświadomić sobie jedną, być może kilka chorób charakteru (nie wmówić je). A tym samym zacząć wyczerpywać ich moc i wspomóc Cię, by przestać je utrzymywać kosztem swojego zdrowia, szczęścia, a także kontroli nad swoim życiem.
Już sam fakt, że 99% “nie mogę” oznacza “nie chcę” (często słyszę też, że to 100%), już ukazuje nam jak wszyscy jesteśmy potężni. Ilość cierpienia jaką możemy odczuwać jednoznacznie pokazuje nam ile mamy w sobie energii. Bo boli nas wyłącznie nasza energia, którą napieramy na swoje wnętrze. Nic innego nie boli.
Tym samym jak nisko upadliśmy, tak wysoko możemy się wznieść.
Ale należy skończyć z uwłaczaniem sobie niezależnie jaką przeszłość mogliśmy mieć i jak obecnie wygląda nasze życie.
Nie ma lepszych i gorszych żyć. Każdy ma swoje. Zajmowanie się życiami innych i, nie daj Boże, porównywanie ich, to jak porównywanie pierwiastków chemicznych do siebie. To nie ma żadnego sensu. Albo to jak porównywanie prezydenta do papieża – a to przecież dwie zupełnie różne funkcje służące czemuś zupełnie innemu.
To jak porównywanie kolorów. Nie ma lepszych i gorszych! I nigdy nie było.
Ale nasz umysł się nie zamknie, dopóki będziemy utrzymywać w sobie zastane niskie energie.
Ignoruj go i wybierz odwagę, spokój. Wybierz cel większy od ujadania, od prób podcinania innym skrzydeł. Bo podcinasz je wyłącznie sobie. Jeśli innym pozwolisz na dowolnej skali sukcesy, automatycznie pozwolisz na nie sobie.
Nie ma kary, która na Ciebie czeka. “Karą” jest jedynie odpowiedzialność za własne decyzje i ich rezultaty. A to sprowadzamy na siebie sami. Życie świadome i pozytywne nie jest straszne, ani męczące. Jest inne. Ale wymaga od nas uczciwości i szczerości cały czas.
I do tego Cię zachęcam.

Podziel się tym artykułem!

Napisz komentarz!

Zasubskrybuj
Powiadom mnie o
guest
56 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Łukasz

Piotrze często piszesz o reinkarnacji i chodzi mi o to,że jeśli w tym życiu człowiek wzrośnie w świadomości powiedzmy do 500 to przy narodzinach w następnym życiu będziemy wszystko wiedzieć to co w poprzednim zyciu?To raczej niemożliwe albo nie rozumiem reikarnacji.

Łukasz

Masz racje umysł i tak nie ma zdolności poznawania rzeczywistości więc lepiej zająć się sobą i swoim życie,bo i tak umysł nigdy nie pozna prawdy.Co do świadomości to uważam,że jestem wyżej od odwagi,bo pokochałem siebie i ogólnie jestem wybaczającym człowiekiem,akceptującym,pomocnym nawet zwierzęta do mnie lgną, bo wyczuwają bezwarunkową radość.

Paweł

Ogolniebto chcialem Piotrze nauczyc sie dwoch metod- i Sedony i dr. Hawkinsa. Technike uwalniania stosowalem w domu, jak mialem duzo czasu i nikt mi nie przeszkadzal, a Sedone stosowalem w pracy, jak mialem jakas wolna chwile. A ty Piotrze z wlasnego doswiadczenia ktora metode bys polecil do stosowania w pracy? Skupic sie na jakims uczuciu, jednoczesnie wykonujac swoje obowiazki i trwac w nim, dopoki nie minie, czy w wolnych chwilach skupic sie na odczuwaniu i zadawac te pytania z MS?( oczywiscie odczuwajac itd)
Oczywiscie pomijajac fakt ze ja nie potrafie odczuwac, stawiam opor i nie wiem jak ten opor odpuscic/ uwolnic.

Paweł

“Powiedz mi, kiedy zakwestionujesz choć jedną myśl tak jak mówił dr Hawkins? Kiedy zaczniesz je ignorować? Bez kombinowania – prosta, klarowna odpowiedź – zaczniesz? A jeśli tak, to kiedy? “Nie wiem” oznacza “nie” i tyle.” Nie.
“Co to jest uwolnienie?” Jest to czucie emocji, bez stawiania jej oporu i trwanie w tym odczuwaniu dopóty, dopóki ta emocja sie ode mnie nie odpierdoli i nie opusci mojego ciala. A po uwolnieniu rezultaty beda takie, ze nie bede sie wiecej czul jak spierdolina zyciowa, nie bede sie trzepal do pornosow, a jak zobacze na ulicy kobiete, ktora mi sie podoba, to nie bede sie czul jak gowno, tylko podejde i sie z nia umowie. A jak sie nawet nie umowie, to chociaz podejde i jej powiem, to co mysle.
“Następnie NAPISZ jak Ty je wykonujesz, co faktycznie robisz, czego się po tym spodziewasz.” Najlepiej uwalnia mi sie metoda dr. Hawkinsa- klade sie, zamykam oczy i odczuwam. W pracy probuje Metode Sedony i czasami po zadawaniu tych pytan, rzeczywiscie czuje, ze cos uwolnilem. Ale to czasami.
I tak szczerze, to nie chce mi sie juz nic pisac, dlatego bo: przeczytalem te wszystkie wspomniane ksiazki, czytam twojego bloga, twoj program, twoje komentarze, a ja dalej kurwa nie rozumiem co i jak. Dzien dnia sie zmagam. Dzieki Piotrze za twoje rady, poswiecony czas i w ogole, ale to chyba bez sensu. Nie wiem po chuj ja sie urodzilem. Pozdrawiam.

Łukasz

Pawle wpisz na YouTube „Uwalnianie emocji” odpal któryś film,zamknij oczy i słuchaj tego co ktoś mówi,a zobaczysz co to znaczy uwalnianie.

Paweł

Jeszcze chcialbym cos dodac. Pisales Piotrze, zeby patrzec sie w lustro. Czy w przypadku, kiedy patrze sie w lustro i gdy tak sie na siebie patrze, to mam sobie ochote pierdolnac w leb, a praktycznie na wyciagniecie reki mam nabita bron, to mam kontynuowac, czy lepiej przestac? Czy to jest tak, ze jakbym mial to zrobic, to juz dawno bym to zrobil, czy po prostu jeszcze ” czara goryczy” sie nie przelala? Ja naprawde nie moge na siebie patrzec.

Paweł

Nie boj sie Piotrze. Nie jebne se w leb. Az tak pojebany nie jestem. Ja juz w ogole stracilem orientacje i nie wiem w koncu kim ja jestem. Raz piszesz, ze ja cos mysle, a raz, ze to moj umysl sam mysli. Jeszcze innym razem, ze jakies ego mysli. To kim w moim przypadku jest Pawel? I jesli wyjde, jak to piszesz- poza ego, to kto wtedy bedzie myslal? I kim ten ktos bedzie? I jeszcze skad mam wiedziec, ze np. moje hobby jest moje, a nie mojego ego, czy umyslu czy jeszcze chuj wie czego? Pisales jeszcze, ze dusze chca doswiadczac. To czemu akurat moja dusza chce doswiadczac tego, czego doswiadcza przeze mnie, znecajac sie nade mna. Czemu ja nie mam nic do powiedzenia? Ja np. pierdole takie wzrastanie. Ja tego nie chce. Na co mi to? Niech se ta dusza idzie do kogos innego doswiadczac. To ja mam sie teraz meczyc, bo sie jakiejs duszy zachcialo doswiadczac tej chujni, ktora mam praktycznie od dziecka? W chuju to mam i w ogole caly ten zjebany swiat. Dobrze ktos tu napisal, zeby zrzucic bomby na ten syf.

Paweł

A teraz mi Piotrze glupio, za to co powyzej napisalem, bo wiem, ze to belkot i stek bzdur. Mozesz zrobic na podstawie tego mojego obsranego wywodu artykul pt” Tak mysli umysl pierdolnietego debila” i podac dla przykladu to, co napisalem. Nie wiem czemu to napisalem. A moze to nie ja? Juz sam nie wiem. Mimo wszystko przepraszam.

Paweł

“Dalej sądzisz, że to emocje są problemem, a nie hipnotyzowanie się myślami. Twoja wola.”- A o czym dr. Hawkins pisze i pan Hale Dwoskin? Że źródłem myśli są emocje i to emocji trzeba się pozbyć, a wtedy myśli same znikną. Czegoś chyba znowu nie zrozumiałem.

Paweł

A czy wypada Piotrze przekonywac kogos do tego, o czym piszesz ty, pan Hawkins itd.? Chodzi mi o to, ze staram sie tlumaczyc moim bliskim, na tyle ile umiem i rozumiem, jak wyglada swiat i jak dziala. O emocjach i ze ludzie i sytuacje je z nas wyciagaja, poziomach swiadomosci, testach kinezjologicznych itd. Czesto jest tak, ze poruszaja przy mnie temat Boga, kosciola, chrzescijanstwa, a gdy staram im sie wytlumaczyc, ze to nie dziala tak, jak zostalismy nauczeni i mowie im o tym, o czym tutaj piszemy/rozmawiamy, to patrza sie na mnie jak na p…erdolnietego. Olac i zajac sie soba? Kazdy ma swoja sciezke, ktora podaza i jak bedzie sie mial dowiedziec prawdy, to sie dowie?

Łukasz

Piotrze czy kojarzysz może ten kanał na youtube?
https://www.youtube.com/channel/UCIIh8g94TRSW0CbpMfTdoFA

Łukasz

Znaczy on porusza podobny temat co Ty Piotrze i mówi o świadomości dużoi o emocjach też oraz duchowości.Dziewczyna mi wysłała link i wysłałem Tobie.

Paweł

Piotrze, ty pewnie bedziesz wiedzial o co chodzi. Otoz podczas uwalniania, gdy wyobrazam sobie drzwi, przez ktore ma wyleciec emocja, chocbym nie wiem, jak bardzo sie staral, te drzwi od razu mi sie zatrzaskuja. Wyobrazam sobie, ze sie otwieraja i potem tak, jakbym tracil kontrole nad wlasna wyobraznia. Zamykaja sie i koniec. Troszke energii zdazy uleciec, ale o co chodzi? Moze to malo wazne, ale wolalem zapytac.

Paweł

Bardzo to jest dla mnie dziwne i niezrozumiale, bo jak wyobraze sobie drzwi, ktore skladaja sie z dwoch polowek i nie probuje ich otwierac w prawo i w lewo, tylko przekrecam te drzwi o 90 stopni, to wtedy sie otwieraja. W sensie takim, ze jedna polowka jest na gorze, a druga na dole. Ta gorna oczywiscie musze przytrzymywac zeby sie nie zamknela. Ma to jakies znaczenie, czy to ja p…erdolniety jestem? Na forum Metody Sedony czytalem komentarz pana Hale-a Dwoskina i on pisal, zeby uwalnianie czuc sercem, a te wizualizacje to jest tylko dodatek. Ale mnie i tak nurtuja te drzwi.:)

Paweł

Medytuje codziennie. Raz dziennie obowiazkowo, ale staram sie dwa razy dziennie. Minimum 20 minut. Jakos nie potrafie sobie uswiadomic, ze to nie ja mysle, tylko umysl. Znaczy sie ja wiem o tym, ale ta wiedza mi nic nie daje. Na tym blogu i w Programie powtarasz to do znudzenia, a ja i tak slucham i utozsamiam sie z tym belkotem. Jakos nie potrafie( nie umiem?) przekonac sam siebie, ze to nie ja mysle. Nawet jak medytuje i pojawiaja sie mysli, to nie potrafie “stanac” obok i ich obserwowac. Nie wiem, czy pisze zrozumiale, ale to jest tak, ze ja wiem, ale cos w srodku silniejszego robi swoje i utozsamia mnie z tymi myslami.

Paweł

Ok. Moja medytacja wyglada tak, ze siadam sobie wygodnie, nieraz w domu, gdzie gra w drugim pokoju telewizor i ogolnie dobiegaja inne dzwieki, i czesto tez schodze do piwnicy, gdzie panuje kompletna cisza i przyznam, ze w piwnicy jakos lepiej mi sie medytuje. Gdy juz sobie usiade i zamkne oczy, zaczynam sie patrzec w ten punkt, ktory podales w Programie- posrodku, nad oczami. Zaczynam oddychac- wdech nosem i wydech ustami. Staram sie cala uwage skierowac na wdech i wydech. Ale pojawia sie mysl. Wiec mimowolnie, ale nie zawsze, ide za ta mysla, ide, ide i znowu kieruje uwage na oddychanie. Czasami, jak pojawia sie mysl, to wyobrazni odsuwam ja reka na bok i mysl znika. Wracam do oddychania. Po okolo 10 -15 minutach, wpadam jakby w trans. Oddech staje sie rownomierny i rytmiczny i zaczynam sie jakos tak fajnie i dziwnie czuc, tak, jakbym znajdowal sie w innym miejscu. I pomimo, ze oczy mam zamkniete to tak, jakbym jakies obrazy widzial przed oczami. Ale nie potrafie tego opisac/ wytlumaczyc. Ale fajny i dziwny stan. I potem dzwoni budzik, wstaje i wracam do codziennych spraw. Czyli do czucia sie zle.:)

Paweł

Ksiazke Metoda Sedony czytalem. Czytalem rowniez tematy na forum tej metody. Z tego co zrozumialem, to emocje objawiaja sie jako rozne odczucia w ciele. Wiec gdy czuje np. ucisk w klatce piersiowej, to sie na tym skupiam i zadaje te pytania, ktore juz sam nie wiem czemu maja sluzyc. I staram sie odpowiadac szczerze tak/nie. Jezeli stawiam opor, to tez go chyba jakos odczuwam. Wiec niezaleznie co czuje, to cos przeciez czuje. I na tym sie skupiam. I to staram sie uwolnic. Wiec co robie zle? A mialo byc latwo, lekko i przyjemnie. Znowu zmaganie sie i walka. Z reszta jest od groma komentarzy na tamtym forum, ze uwalnianie nie dziala. Ludzie stosuja po kilka lat, dokupuja kursy, plyty, szkolenia i dupa. Nie na wszystkich pewnie to dziala. Pewnie jest jeszcze jakis magiczny warunek do spelnienia, ktorego ja, jak i wiele osob nie spelnia. Stosuje ta metode chyba z pol roku i jak sie chujowo czulem, tak sie chujowo czuje. Mam lepsze dni, ale to i mialem tak samo, zanim poznalem technike uwalniania. Stwierdzam, ze na mnie to nie dziala. Byc moze zle to stosuje, ale podobno umiemy juz uwalniac jako dzieci. Podobno mamy to we krwi, wiec chyba zwykly smiertelnik taki jak ja nie powinien miec problemu z zastosowaniem tej jakze prostej i skutecznej metody?

Paweł

Pewnie ze nie chce czuc tych emocji. A co mam zrobic zeby mi sie zachcialo? Nie chce ich zaakceptowac. I kolo sie zamyka. Pewnie potrzebna jest do tego silna wola, ktorej ja nie mam. Ogladalem tez film pana Dwoskina ” Letting go” i on tam przeprowadzal z ludzmi sesje uwalniania. Cyk pyk i gotowe. Uwolnione w 15 sekund. I to kazdy. Siadal zaplakany, a za chwile odchodzil szczesliwy. Ty piszesz o 100 godzinach, a w ksiazce i w tym filmie trwa to chwilke. Dla kogo takie pieprzenie?( chodzi o ksiazke i film, nie o ciebie Piotrze) Dla naiwniakow i frajerow?

Paweł

Nie wciskam nikomu kitu. To, ze nie chce czuc tych emocji, nie znaczy, ze ich nie czuje. Jedno nie wyklucza drugiego. Czuje, tylko nie moge ich uwolnic. Albo inaczej- one nie chca odejsc. Po prostu. Moze jestem obciazany karmicznie, o czym pisal pan Hawkins? A moze czegos Piotrze po prostu nie wiesz i zadna kalibracja sie nie dowiesz, bo Bóg nalozyl jakies ograniczenie? Moze myslisz, ze testami kinezjologicznymi poznajesz prawde, a tak naprawde poznajesz tylko to na co Bóg ci pozwala?

Paweł

Ja wiem Piotrze, ze ty masz racje i nawet nie smiem negowac tego, o czym piszesz. Zastanawialem sie nawet, czy gdybym wykupil u ciebie Wspolprace, to by cos dalo. Bo mnie sie wydaje ze, nie bo przeciez nie bedziesz odczuwal za mnie i nie wejdziesz do mojej glowy, zeby zobaczyc, co tam sie dzieje. Mimo wszystko dzieki ci za pomoc i za cierpliwosc. Nie to, zebym sie jakas duma unosil, ale chyba ze mnie naprawde ciezki przypadek. Nie uwazasz?

Paweł

Dobrze. Jeszcze raz. Jezeli skupiam sie na swoim wnetrzu i cos odczuwam i skupiam sie na tym uczuciu i jezeli tym uczuciem jest opor, to dlaczego nie moge tego oporu uwolnic? Bo stawiam opor temu oporowi? A potem oporowi oporowi? I tak w nieskonczonosc? To co mam zrobic, zeby nie stawiac oporu? A jak juz postawie opor, to jak ten opor uwolnic. Chyba maslo maslane mi wyszlo.

Mateusz

Czy naprawdę konieczne jest osiąganie w życiu rezultatów? Czy nie można być szczęśliwym bez realizowania jakiś tam celów? Konieczne jest mierzenie się z emocjami po to by osiągać tak zwane sukcesy? Czy we wszystkich przypadkach osoby które nic nie mają i pomimo to “uśmiechają się jakby nic złego nie działo się w ich życiu”, są dotknięte “chorobą radosnej nadziei”?

Mateusz

“Możesz więc pytać wyłącznie o swoje życie.”
A ja własnie chciałem zapytać o cudze, bo już napisałeś mi do jakich rezultatów powinienem dążyć. Sądziłem jednak że są na świecie osoby które ich nie potrzebują, a artykuł zabrzmiał tak jakby wszystkie osoby które “nic w życiu nie osiągnęły” z automatu były nieszczęśliwe.
“A jesteś?”
Nie mam nawet nadziei na to że kiedyś będę. Brak nadziei także jest chorobą charakteru?
“99,99% tak.”
Szkoda, myślałem że jest ich więcej (dobra, wiem – umysł myślał, kiedyś nawet myślał że zna takie osoby).

Mateusz

“Pokaż mi szczęśliwe zwierzę, które się nie rusza…”
Mój pies jak się przejada, a tylko przejedzony jest szczęśliwy (specyficzna rasa która ma nieprawidłowo zbudowany ośrodek odczuwania głodu w mózgu), to się nie rusza tylko leży i trawi (trochę mu wtedy zazdroszczę).
“Zacznij od dodawania radości do najprostszych czynności.”
Ciężko jest ją dodawać do czegokolwiek kiedy się jej nie czuje. Ostatnio zdałem egzamin którego od dawna zdać nie mogłem. Radość poczułem dopiero po egzaminie. Przed egzaminem czułem rozpacz, bo myślałem że nie zdam i wylecę ze studiów. Postanowiłem jednak poddać to uczucie i uznać że “co ma być to będzie”, pogodziłem się tym że nie zdam (nawet zrobiłem plan co zrobię jeśli tak się stanie – na wszelki wypadek), ale poszedłem napisać ten egzamin – niesamowicie zaskoczyło mnie to co się stało, bo zdałem jako jeden z mniejszości tych co zdawali mając wpis warunkowy z owego przedmiotu. Tak więc jest coś w tym wszystkim o czym piszesz, ale radość pojawiła się potem a nie wcześniej. Nauka do tego egzaminu była męczarnią, ostatecznie poszedłem niedouczony, a zdałem fartem. Nie rozumiem natomiast dalej jak można dodawać radość do działania, kiedy się jej nie czuje.

Paweł

Czyli to cale gadanie ze mozna byc szczesliwym niezaleznie od wszystkiego, to mozna sobie o kant dupy potluc? Chyba ze ja znowu cos zle rozumiem.

Łukasz

Przed chwilą sobie pomyślałem o kobietach nagle wchodzę na Twojego bloga,czytam artykuł a tu piszesz o uwodzeniu.Chciałem Ci napisać,że wiedza z Programu/Blogu faktycznie działa i najpierw trzeba zacząć od swojego wnętrza wtedy automatycznie przyciągamy kobiety co zauważyłem po sobie,a kiedyś kupowałem jakieś kursy,książki o uwodzeniu i to było takie sztuczne.Moją aktualną dziewczynę poznałem bez żadnych tricków po prostu podszedłem i powiedziałem ,że mi się podoba krótko i konkretnie.Warto być autentycznym i szczerym a nie próbować manipulować kobiet.

Łukasz

Racja tak samo ja mogę pocałować obcą kobietę nawet mężatkę i nie będzie miała nic przeciwko a jak ktoś na innym poziomie chciałby ją pocałować to nawet może ta kobieta się zdenerwować lub go odebrać za jakiegoś zboczeńca.

Łukasz

Chciałem jescze napisać,że kiedyś związek dla mnie to był tylko seks i tak jakby wszystko dla potrzeby ego,a nic nie dawałem od siebie.Teraz zrozumiałem ,że relacja to dawanie bezwarunkowo i ogólnie żeby dbać o kobietę.Zauważyłem,że podczas przytulania jest jakaś magia ,bo czuje taki relaks i odprężenie jak nigdy w życiu o dziewczyna to samo czuje.Jej mama powiedziała ,że pierwszy raz w życiu widziała ją taką wypoczętą aż się ucieszyłem ,że ja mogę czuć się dobrze i do tego kobieta wchodzi w mój stan.Wiesz co jest tez dobre? Ta dziewczyna 2 dni przed poznaniem mnie zaczęła interesować się świadomością wiec umysł raczej tego nie zrozumie.Powiedziała mi też ,że kilka miesięcy temu miała jakieś przeczucie ,że zacznie się spotykać z jakimś facetem i tak się stało.

Łukasz

Szczerze mówiąc od małego byłem chłopcem,który wszystkiego się boi wiec zdecydowanie życie zaczyna być interesujące ,bo nigdy wcześniej nie zaznałem tego stanu.Przed uzależnieniem to nawet bałbym się pokazać z dziewczyną w miejscu publicznym lub jakiejś restauracji a teraz to robię.Ogólnie napisałem na blogu by zainspirować tych,którzy uważają ,że nic już się nie da zmienić lub narzekają na swoje życie.Uważam też,że Ty Piotrze jesteś osobą,która faktycznie chce komuś pomóc i wkłada w to całe serce więc dzieki mojej zmianie być może więcej osób podejmie się pracy nad sobą;)

Łukasz

Jescze chciałem coś dodać.Wiele kobiet powiedziało mi ,że się mnie boi ,bo jestem jakiś inny od większości facetów.

Podobne Wpisy:
Facebook – Czyli 2 uzależnienia w 1

Facebook – Czyli 2 uzależnienia w 1

Dzisiejszy wpis poświęcę bardzo niepokojącemu zjawisku, mianowicie – większość mężczyzn, z którymi współpracuję powiedziała mi, że nakręcają się lub pornograficzny amok rozpoczyna u nich obejrzenie zdjęcia ładnej dziewczyny na Facebooku. Wszyscy wiemy jak działa fejs – uruchamiasz go i na dzień-dobry natrafiasz na ścianę – ścianę “newsów” różnego typu – od niegroźnych wpisów przez aktualizacje… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 19
Cnoty (Część 3) – Moralność, Ciepło, Pracowitość/Pilność, Niefrasobliwość

Cnoty (Część 3) – Moralność, Ciepło, Pracowitość/Pilność, Niefrasobliwość

Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy temat cnót charakteru! Części 1-2 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► Cnoty (Część 1) – Wstęp i szczerość. ► Cnoty (Część 2) – Ciężka praca, Odwaga. Pamiętajmy – nadal poruszamy się przy cnotach na poziomie granicznym. Są to oczywiście pozytywne aspekty, które zawsze możemy wybrać ale bardzo łatwo jest użyć ich… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 7
WAŻNE – Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 3)

WAŻNE – Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 3)

Witam Cię serdecznie! Dzisiaj część trzecia niezwykle ważnego tematu odczuwania (bycia). Części 1-2 znajdziesz klikając na linki poniżej: Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 1). Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 2). Poznałeś już krok pierwszy, by nauczyć się odczuwać – zaakceptować swoje emocje, czyli przestać je oceniać, a także wziąć za nie odpowiedzialność w… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 14
Choroby charakteru (Część 4)

Choroby charakteru (Część 4)

Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy temat chorób charakteru. Części 1-3 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► Choroby charakteru (Część 1) ► Choroby charakteru (Część 2) ► Choroby charakteru (Część 3) Wymienione choroby charakteru mają praktycznie wszyscy na planecie, bo to pandemia. Skala jest tak szeroka z wielu niezrozumień i błędnych interpretacji. Np. Zygmunt Freud BŁĘDNIE uznał,… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 6

WOLNOŚĆ OD PORNO