Dni
Godzin
Minut
Sekund

Ilość Wolnych Miejsc:
/

Witam Cię serdecznie!
Dziś kontynuujemy temat świadomości Dumy. Części 1-5 znajdziesz klikając na linki poniżej:
► O Emocjach – Duma (Część 1).
► O Emocjach – Duma (Część 2).
► O Emocjach – Duma (Część 3).
► O Emocjach – Duma (Część 4).
► O Emocjach – Duma (Część 5).
W tym artykule przedstawię dynamikę dumy w temacie relacji międzyludzkich. A przynajmniej poruszę kilka tematów w uproszczonej formie.
Pierwszym, najważniejszym punktem tak w przypadku relacji jak i każdego innego tematu, jest intencja. Powód. Przyczyna. Destynacja. Kierunek. Ona determinuje całą resztę, tworzy grunt, naczynie, do którego następnie dodawać będziemy nasze dalsze inwestycje. Niska intencja, złej jakości, krucha, mała spowoduje, że druga osoba może nie zmieścić swoich inwestycji, nasze naczynie może ich nawet nie uwzględniać.
Musimy być szczerzy do bólu (bo jeśli mamy jakiekolwiek problemy w relacjach, już nosimy w sobie opór, a szczerość go ujawni w postaci bólu psychicznego, a nieraz i fizycznego). Po co nam dana relacja? Czego od niej chcemy? Jaką rolę w naszym życiu pełni ta osoba (jaka jest NASZA rzeczywistość?), jaką byśmy pragnęli, jaką pragnie pełnić ona, jaką rolę pełnimy my i jaką pragnęlibyśmy pełnić względem tej osoby? Robimy to z każdym człowiekiem, który jest obecny w naszym życiu. Ujawnienie bólu, czyli oporu pozwoli nam dokonać korekt, które nie były możliwe przez zmaganie i niechęć.
Jeśli pragniemy od innej osoby – kobiety/mężczyzny tylko seksu – bądźmy szczerzy. Jeśli to ukryjemy, nie tylko zranimy tę osobę, bo prawda wyjdzie na jaw ale utrzymując kłamstwo, nieszczerość, będzie w naszej podświadomości narastało poczucie winy (nawet jeśli nie uznamy, że robimy coś złego). I nawet jeśli seks będzie nie będziemy z niego w stanie w pełni korzystać, bo będziemy czuli się na podświadomym poziomie winni. Wina będzie cyrkulowała między nami i drugą osobą, obniżając jakość doświadczenia. Ta osoba też będzie się czuła coraz bardziej winna – będzie czuła, że robi coś złego. Obniżany będzie jej stan wewnętrzny, więc będzie miała coraz mniej radości i zdrowej seksualności do dawania i coraz mniej będzie ich przyjmowała w siebie. Będzie się zamykała, dystansowała i w końcu relacja się zakończy.
Wbrew pozorom bardzo dużo osób jest otwartych na relacje czysto seksualne ale do tego tematu trzeba podejść dojrzale i odpowiedzialnie. Bowiem jeszcze więcej osób nosi w sobie rany na gruncie seksualności. W otwartości na seks nie ma w tym nic złego i ludzie nieprzesiąknięci projekcjami innych (szczególnie przedstawicieli religijnych) takimi jak wina i wstyd to rozumieją. Ludzka seksualność pociąga za sobą otwartość, wrażliwość – a więc podatność na zranienie. Pamiętajmy o tym! Zachowywanie się jak kretyn w tym temacie może być nawet niebezpieczne. Dla nas na pewno ale i dla drugiej osoby, jeśli nie jest na tyle obecna, by zadbać o siebie na czas.
Warto założyć niezależnie ile mamy biologicznie lat i jakie mamy doświadczenie z seksem, że jesteśmy w tym tematem dzieckiem. Nieświadomym, niewinnym, dopiero uczącym się, raczkującym. Wzbudźmy w sobie pokorę.
Bo jeśli dodamy dumę, nie liczmy na wysoką jakość ani seksu, ani relacji z innymi. Duma jest bardzo niziutko. Bardzo. Jeśli mimo to jest przyjemna, warto zadać sobie wtedy pytanie, że jeśli duma jest nisko, a jest tak przyjemna, to co czeka wysoko ponad nią?
Drugi temat – ujawnianie negatywności. Od tego w głównej mierze jest większość relacji na tej planecie. Tak naprawdę odgórna rola relacji nie jest znana ludziom w ogóle. Dla większości znaczenie ma aspekt biologiczny – spłodzenie potomka i już. Bo tak przemawia świadomość zwierzęcia. Nie uwzględnia ona nic ponad fizycznością. Tak jakby ostatni wagonik 100-wagonikowego pociągu nie uwzględniał 98 pozostałych wagoników tylko dlatego, bo jedyne co widzi, to dupę przedostatniego.
Jeśli łączą się ze sobą osoby noszące w sobie negatywności – np. strach, wstyd i gniew i ich intencją jest życie na wyższym poziomie – dynamika między tymi osobami będzie taka, że doprowadzi do ujawnienia się tych negatywności. Przykładowo jedna z tych osób zacznie coraz więcej pracować, co ujawni poczucie braku i osamotnienia w drugiej oraz opór przed zatroszczeniem się o siebie. To, czyli m.in. ból jednocześnie pozwoli nam odpuścić opór przed pragnieniem bliskości, pomaganiem sobie, wspieraniem się, kibicowaniem sobie nawzajem.
Istotne jest wtedy co dalej? Obwinimy się, zrzucimy odpowiedzialność za to, co zostało w nas ujawnione czy zrozumiemy niezwykłość tego, co się dzieje (a raczej zwykłość)? Czy odpuścimy to, pomożemy sobie, nauczymy się wybaczać, akceptować, szanować, troszczyć? Co dodamy do naszego naczynia intencji, w którym znajduje się relacja? A może wymienimy to naczynie na bardziej pojemne?
Jeśli zaś te same osoby łączą się ze sobą, by mieć “wspólnika zbrodni” – obwinianie innych, użalanie się jaki to świat jest zły i straszny, aktualny poziom będzie się utrzymywał i te dwie osoby nie wzrosną, a wraz z tym jakość ich relacji nie ulegnie zmianie na lepsze. Minie tzw. “miesiąc miodowy” i potem wszystko spowszechnieje lub będzie się degenerowało w jakości.
Intencja określa co ujawni się z naszej podświadomości. Jeśli zwiążemy się z drugą osobą, by stanowiła dla nas plaster na nasze rany, osoba ta prędzej czy później nas rozczaruje (co błędnie jest interpretowane jako zranienie). Plaster kupuje się w kiosku. Rany emocjonalne i psychiczne uzdrawiamy w sobie sami i sami jesteśmy za to odpowiedzialni. Żadna osoba nie może nic nam dać, bo każdy rodzaj braku, oporu i bólu to temat stricte wewnętrzny. Ból to naturalny element naszego życia i koresponduje ze wzrostem. Jakoś żaden facet nie potrzebuje kobiety, by całkowała jego bolące mięśnie po każdym treningu i nie rozpacza, że go boli, a nikogo przy nim nie ma. Dlaczego więc w temacie psychiki zachowujemy się jak dzieci? Cierpienie to efekt opierania się bólowi. Ból oznacza wzrost, więc naturalnie musimy dostać mocno “po łapach”, jeśli go blokujemy niechęcią – oporem.
Opierając się bólowi robimy sobie ogromną krzywdę i cierpienie ma nas wymęczyć, byśmy przestali się opierać. Zaś braki utrzymujemy sami niedojrzałymi, nieprawdziwymi przekonaniami o sobie, innych i o świecie. Nie jesteśmy winni. Jesteśmy niewinni, nieświadomi ale nadal odpowiedzialni.
Jednym z takich przekonań może być to, że szczęście da nam perfekcyjny partner/partnerka. Nie. Nie da nam tego druga osoba! Da nam coś 1000-krotnie bardziej wartościowego! Ujawni z nas to, czym sami blokujemy odczuwanie szczęścia w sobie.
I jeśli dodamy do tego typu relacji dumę, unikniemy możliwości wewnętrznego rozkwitu. Dumą zablokujemy własny wzrost i uzdrowienie.
A dawanie pozytywności osobie, która cały czas się opiera i wybiera poczucie braku jest niezwykle męczące dla osoby, która tylko daje. Nieraz taka “studnia bez dna” potrzebuje dostać klapsa i osoba rozsądna odejdzie. Nie wolno egzystować tylko w przepływie dawania lub otrzymywania! Należy doprowadzić do harmonii – dawanie i otrzymywanie ma się wyrównać po obu stronach i ma wynikać z chęci, a nie powinności czy muszenia!
Oczywiście jeśli facet pozna ślicznotkę, która jednak za cholerę nie będzie chciała wzrosnąć, a on nie będzie chciał jej “stracić”, może zacząć się męczyć w tej relacji próbując uszczęśliwić osobę, która wcale nie chce być szczęśliwa! Chce mieć rację, czuć się dumna, ważna ale nie chce być szczęśliwa! Kwoka na najwyższej grzędzie nie jest szczęśliwa! Szczęśliwy jest wolny ptak śpiewający na gałązce drzewa, który zawsze znajduje to, czego potrzebuje z radością, swobodą i spokojem. I jeszcze obdarza swoim pięknym śpiewem inne istoty i robi to bezwarunkowo, nie oczekując poklasku. To jest i piękno, i wolność, i dojrzałość.
Dlatego w punkcie pierwszym napisałem o intencji – musimy wiedzieć czego chcemy my, a czego chce druga osoba. Jeśli obie intencje nie są ze sobą kompatybilne, relacja będzie ciężkim doświadczeniem. Dlatego też wszystkim polecam stosowanie w relacjach starożytnej i często zupełnie pomijanej praktyki. Nasi przodkowie nazywają ją konwersacją. Rozmową. Wypróbuj.
Trzeci temat – projekcje. Zawsze obustronne, dotyczą osób, które żyją nieświadomie i nieodpowiedzialnie. Osoba świadoma i odpowiedzialna nie może projektować niczego. Ani bólu, ani braku, ani gniewu, ani winy, ani jakiejś historyjki o czymś lub o kimś.
Tym samym jeśli już kogoś obwiniamy, ta osoba także nosi w sobie winę, inaczej nie uczestniczyłaby w tym wydarzeniu. Chyba, że sama wybrała odczucie tej winy w sobie, wzięcie jej na siebie i przetransformowanie w sobie. Taka osoba jest bardzo dojrzała, wybitnie uduchowiona i już tylko przez to bardzo rzadka na tej planecie.
W 99% przypadków relacji jeśli uważamy, że ktoś odpowiada za naszą jakość życia, odczuć, tego co w życiu mamy i czego nie mamy – projektujemy. Oddajemy odpowiedzialność poza siebie, wybieramy by postrzegać siebie jako mniejszą lub większą ofiarę, tworzymy sobie jakieś usprawiedliwienie – racjonalnie brzmiącą historyjkę, która jednak im mądrzejsza – tym gorzej dla nas! Co się dla nas liczy? Spokój czy racja? Czy możemy puścić się wszelkich historyjek i zatroszczyć się o siebie i ewentualnie też drugą osobę?
Najbardziej powszechnym rodzajem projekcji jest – “Ty mnie denerwujesz/zawstydzasz/powodujesz, że czuję się winny/winna!”. Nikt nie może nas zranić, ani zawstydzić, ani zdenerwować, ani spowodować, że będziemy czuli się winni. To już w nas było. Inna osoba może tylko wyciągnąć to z naszej podświadomości. Podkreślę, że wszelkie toksyny zalegające w naszej podświadomości i tak na nas wpływają! A odczuwanie ich w świadomości daje NAM możliwość oczyszczenia się. Jednak wyprojektowanie tych toksyn poza siebie w postaci np. obwiniania, pozbawia nas możliwości oczyszczenia. Dla świata zaś jest to informacja, że wybieramy pozostać nieświadomymi i nieodpowiedzialnymi. Tym samym takiej jakości nadal będą doświadczenia naszego życia.
O projekcjach stworzę w przyszłości serię artykułów.
Czwarty temat – zestrojenie. Czyli intencja i nasze codzienne inwestycje. Utrzymywanie kierunku, wizji, celu. Nie dojdziemy w żadnej relacji dalej, niż intencje obu stron.
Oczywiście temat jest bardzo szeroki.
Mówiłem już w niejednym artykule o istotności kontekstu, w którym żyjemy, z którego działamy. Jego krytycznym aspektem jest także intencja. Osoba dojrzała uwzględnia drugiego człowieka. Osoba niedojrzała nie uwzględnia innych. Może od nich wymagać, oczekiwać ale w swoim codziennym życiu nie traktuje innych jako wartościowych, ważnych, istotnych, tylko zazwyczaj jako gorszych (od nas) lub lepszych (czyli umniejszamy sobie, co jest równie bardzo niskiej jakości). Postrzega innych jako problemy, ludzi, którymi MUSI się zająć, dla których coś MUSI zrobić, by był spokój, by uniknąć kłopotów i kłótni. Osoby, względem których coś NALEŻY, coś TRZEBA. Żyje więc jak ofiara – na poziomie winy – jednym z najniższych możliwych.
Osoba dojrzała zestraja się z drugą osobą. Traktuje ją jak część siebie. Żyje na poziomie szacunku, akceptacji, trzeźwości. Pyta ją szczerze i uczciwie jak się czuje, co zamierza, co porabia. To normalne, codziennie pytania, które możliwe że zadawaliśmy wiele razy. Ale jaka była ich intencja? Czy robiliśmy, bo tak POWINNIŚMY, bo tak WYPADA? Czy naprawdę głęboko w sobie czuliśmy pragnienie, by tej osobie było bezwarunkowo dobrze nie oczekując od niej zadośćuczynienia za naszą troskę i starania? Czy pragnęliśmy dla niej wszystkiego, co najlepsze nie oczekując niczego w zamian? Nawet nie przyjęcia od nas naszej pomocy?
Czy dzwonimy do innych z poczucia braku – projektujemy własny lęk i strach na drugą osobę nazywając to troską? Martwimy się, czyli trzymamy w sobie strach, wmawiamy sobie, że odpowiada za niego druga osoba, dzwonimy do niej, by upewnić się, że postępuje tak jak oczekujemy. Jeśli tak – puszczamy się lęku, a jak nie to pojawia się poczucie winy, żal, a nieraz i gniew. Zaczyna się terroryzm – przelewanie żalu, winy i gniewu na drugą osobę, co usprawiedliwiamy nazywając to rozczarowaniem, zawiedzeniem.
Ja naprawdę wolałbym, aby nikt o mnie nie myślał. Bo jeśli umysł jednej osoby myśli o drugiej osobie, to jest to sygnał dla osoby, której umysł nadaje, że żyje poczuciem jakiegoś braku. Wtedy kontakt zazwyczaj stanowi automatycznie przelewanie problemu na głowę osoby, o której myślimy. Czy wyrazem troski i szacunku jest obarczanie innych naszymi troskami, problemami? Zabieranie jej czasu, by wypełniała swoimi staraniami braki, które sami utrzymujemy i nieraz nawet pielęgnujemy?
Czy pozwolimy sobie być dojrzałymi i zrozumiemy, że utrzymywanie w sobie negatywności nigdy nie zaprowadzi nas do niczego znamienitego? Czy dzwonimy do drugiej osoby z pozycji wsparcia, radości, motywowania? A może dzwonimy z prawdziwej troski o siebie – powiemy, że sobie nie radzimy z czymś i czy mogłaby nam pomóc? Czy uwzględnimy tę osobę w nasze życie i pozwolimy jej również otworzyć się na troskę, wsparcie, dawanie?
Czym innym jest zadzwonić i zamartwiać się, użalać, a czym innym jest klarownie przedstawić problem i poprosić o pomoc i wsparcie. Większość ludzi jednak wykorzystuje swoich bliskich, by byli dla nich jak tampon na ich negatywności.
Z czym jesteśmy zestrojeni? Z byciem ofiarą czy z dzieckiem uczącym się relacji międzyludzkich? Dzieckiem niewinnym, pełnym chęci, ciekawości, które radośnie wstanie po upadku i nie będzie się za nie dodatkowo raniło? Czy małym robaczkiem, ofiarą? Kimś zdawałoby się niekochanym przez nikogo i przez nic, wliczając Boga? Jeśli to drugie – zostaw komentarz – zobaczymy jak wiele ciekawostek wyjdzie z tej rozmowy! Ja sam doskonale pamiętam te czasy, gdy czułem się jak niechciany wypierdek. I prawdę mówiąc dziś kocham się tak bardzo, że gdybym się spotkał teraz w takim stanie jak wtedy, uściskał bym siebie jak najserdeczniejszego przyjaciela! Bo już dawno puściłem wstyd, winę i  żal względem swojej przeszłości. To klucz do jakiejkolwiek zmiany na lepsze w przyszłości.
Trzymając się przeszłości, tylko ją powtórzymy w przyszłości.
Uwzględnianie drugiego człowieka to także branie pod uwagę wewnętrznej rzeczywistości tej osoby (o której zazwyczaj nie wiemy nic poza pewną, subtelną mowę ciała tej osoby). Dlatego musimy zrozumieć, że to, co my uważamy, że będzie dobre dla tej osoby (nawet jeśli faktycznie będzie), nie musi takie być DLA NIEJ.
Przykładowo – jeśli dzwonimy do kogoś, by się poużalać, przelać własne negatywności, podzielić się tym wszystkim złym, co nas spotkało tego dnia – czy na pewno to będzie najlepsze dla tej osoby? Czy kiedykolwiek wzięliśmy to pod uwagę? Czy sami chcielibyśmy, by inna osoba zadzwoniła do nas i użalała się przez 15 minut lub więcej?
A jeśli nie wiemy, co SAMI mielibyśmy zrobić z tym, co w sobie nosimy – żalem, winą, może gniewem – pora dorosnąć i porządnie wziąć się za siebie – zacząć wykonywać wewnętrzną pracę, której uczę w Programie Wolność od Porno.
Inny przykład – każdy rozumie, że alkoholik niszczy się pijąc kolejną kolejkę wódki, tak jak rozumiemy, że uzależniony od porno niszczy się kolejnymi sesjami. Ale nie oznacza to, że dla tych osób faktycznie najlepsze będzie porzucenie tego. Bo jeśli nie zrozumiemy, że ta osoba robi to z jakichś powodów – np. by uniknąć odczuwania zranienia, bólu, które nosi w sobie nieraz od lat, próba na siłę zmuszenia tej osoby, by tego nie zrobiła może jeszcze mocnej pogłębić jej poczucie bycia ofiarą, życiowego zagubienia, bycia słabym/ą, niewystarczającym/ą. Już mówiłem, że próba logicznego tłumaczenia samobójcy, że ma po co żyć jest jednym z najbardziej szkodliwych podejść. Ta osoba nie radzi sobie z tym, co już nosi w sobie. Mówienie jej, że nie powinna tego czuć jeszcze mocniej wpędzi ją w poczucie bezsilności, od której przecież próbuje się wyzwolić.
Musimy zrozumieć, że o drugiej osobie zazwyczaj nie wiemy NIC. A szczególnie jej intencji, czyli tego, czego zazwyczaj sama druga osoba nie jest świadoma. Więc w relacje z innymi ludźmi wyglądają zazwyczaj jakby próbowały się dogadać dwie niewidome i nieme osoby. Obmacują się, czasem dosłownie i już!
Gdy sami już wzrastamy, co często odbywa się w dużych skokach (przynajmniej na początku) nasz partner/nasza partnerka może zostać nawet dość daleko w tyle. Gdy zyskujemy dystans, gdy porzucamy świadomość ofiary, gdy odzyskujemy wewnętrzną moc, szacunek, miłość do siebie i widzimy w jakich iluzjach żyliśmy, płonnych obietnicach (oczywiście nie wszyscy ale mogliśmy tak żyć), wtedy nie wolno nam obwinić drugiej osoby, nie możemy także wcisnąć sobie kolejnej bajeczki, że popełniliśmy jakieś błędy czy że popełniła je ta druga osoba. Nie. Nie popełniliśmy żadnych błędów. Nikt nie popełnił. Wszyscy zrobili wszystko najlepiej jak umieli. Zawsze tak było, jest i będzie.
Co więcej – nauka dopiero się rozpoczyna – nauka pokory, akceptacji, zrozumienia. Że sami wybraliśmy tę osobę, by pomogła nam właśnie znaleźć się w tym momencie – iluminacji, oświecenia, zrozumienia, wzrostu ponad to, z czym się w pełni identyfikowaliśmy.
Mam nadzieję, że te prosto opisane kilka punktów dało Ci do zrozumienia jak wielkie znaczenie ma trzeźwość i odpowiedzialność, którymi duma nie jest!
Ostatnio przeczytałem bardzo ładny cytat jednej kobiety – “Zaczynam rozumieć, że w życiu nie jest ważne, co mam ale czego się nauczyłam”. Więc uważajmy czego się uczymy oraz jakie wnioski wyciągamy! Zastanówmy się czy Życie chce, byśmy uczyli się nieprawdy, kłamstw i iluzji? Czy nie jest tak, że jeśli coś traciliśmy, to tak naprawdę tylko to, co negatywne jak przywiązania i oczarowania? Oczywiście to, co posiadamy – czym ZARZĄDZAMY – też jest ważne. Błędem jest tylko identyfikowanie się z tym, uzależnianie siebie od tego i przywiązanie.
Wiesz, że np. dość dużym błędem jest przywiązanie się do DOBREGO samopoczucia? Bo wtedy automatycznie czujemy napięcie i boimy się to stracić. I wkrótce sami doprowadzimy do czegoś, co “zabierze” nam dobre samopoczucie. Tak naprawdę zrzucimy odpowiedzialność na to, co się stało, na inną osobę lub przedmiot za to, co już wcześniej nosiliśmy w sobie. Więc sami wpędzimy się nieświadomie w iluzję.
Przywiązanie fundamentalnie różni się od uwzględnienia drugiej osoby jako część nas. Przywiązanie powoduje, że trzymamy się czegoś/kogoś (nieraz dosłownie i siłą), a nie tworzymy w naszej świadomości świętej przestrzeni akceptacji, uznania, szacunku, wolności. Przywiązanie ogranicza, uwzględnianie umożliwia rozkwit. Ale o tym napiszę więcej innym razem!
Czuję, że do Dumy jeszcze wrócimy w następnym artykule! Na dziś wystarczy!
Podziel się tym artykułem!

Napisz komentarz!

Zasubskrybuj
Powiadom mnie o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Podobne Wpisy:
100 Dróg do Szczęścia (22-24)

100 Dróg do Szczęścia (22-24)

Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy drugą z trzech serii dotyczących dróg do pokoju, szczęścia i sukcesu! Zajmiemy się szczęściem. Link do artykułu wprowadzającego znajdziesz poniżej! ► Seria „100 Dróg” – Wprowadzenie. Części 1-6 znajdziesz klikając na poniższe linki: ► 100 Dróg do Szczęścia (1-6) – Źródło jest w Tobie, nie poza Tobą, Chciej tego, co masz,… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 7
Niewinność a wina (Część 1)

Niewinność a wina (Część 1)

Witam Cię serdecznie! Dzisiaj poruszę temat niewinności – temat trudny ale ważny. Przedstawię go w oddzieleniu od karygodności i odpowiedzialności. Nie będziemy skupiać się na czynach społecznie i prawnie postrzeganych jako przestępstwo. Skupimy się na życiowych błędach, z którymi kojarzymy poczucie winy, wstyd i ból. Ale najpierw rozważny dlaczego do tego w ogóle dochodzi. Świadomość… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 12
O Emocjach – Poczucie Winy (Część 4)

O Emocjach – Poczucie Winy (Część 4)

Wiesz już nieco o wpływie emocji na człowieka i bardzo możliwe, również na Ciebie. Moje pytanie brzmi – czy wybierasz, by zrezygnować z poczucia winy i żyć bez niego? Czy jesteś gotowy wybaczyć sobie i innym przeszłość, chwilę obecną i nie trzymać winy na przyszłe błędy? Czy jesteś gotowy żyć w szacunku do życia? Do swojego… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 4

WOLNOŚĆ OD PORNO