Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy temat świadomości Pożądania. Części 1-9 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► O Emocjach – Pożądanie (Część 1). ► O Emocjach – Pożądanie (Część 2). ► O Emocjach – Pożądanie (Część 3). ► O Emocjach – Pożądanie (Część 4). ► O Emocjach – Pożądanie (Część 5). ► O Emocjach – Pożądanie (Część… Przeczytaj
Wpis!
Witam Cię serdecznie! Niedawno w mailu przeczytałem “fantastyczne” zdanie. To jedno twierdzenie pokazuje OGROM problemów – niezrozumienia, grania ofiary i braku odpowiedzialności – oraz oczywiście jeden z fundamentów samego uzależnienia. Dlatego – jeśli się trzymamy tego przekonania, nie mamy szans wyzdrowieć z uzależnienia. Oto to zdanie: “Ja po prostu zawsze tylko chciałem czuć się dobrze”.… Przeczytaj
Wpis!
Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy temat cnót charakteru! Części 1-5 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► Cnoty (Część 1) – Wstęp i szczerość. ► Cnoty (Część 2) – Ciężka praca, Odwaga. ► Cnoty (Część 3) – Moralność, Ciepło, Pracowitość/Pilność, Niefrasobliwość. ► Cnoty (Część 4) – Wytrwałość, Dobry/uprzejmy, Bycie pomocnym, Pozytywny. ► Cnoty (Część 5) – Rozważność,… Przeczytaj
Wpis!
Otrzymałem ostatnio taką wiadomość: “Piotrze, czy jeśli miałem wpadkę z porno i masturbacją po miesiącu, oznacza to, że zaczynam od nowa? Te emocje muszą znowu od nowa wychodzić? Czuję właśnie żal, że straciłem tyle czystych dni, ale w sumie nie jest tak źle. Zazwyczaj wpadam po dłuższych przerwach i wtedy lecę w ciągi, lecz teraz… Przeczytaj
Wpis!
Bardzo dobrze to napisałeś.Dzięki Tobie odzyskałem wiare w to,że mogę się zmienić.Sam do tej pory uważałem,że nerwica to stan, z którego ciężko wyjść ale to tylko stłumione emocje.
Dziękuję za miłe słowa.
Jednak to, że wiesz czym nerwica jest nie oznacza, że automatycznie będzie Ci łatwo. Bowiem wiedzieć nie oznacza być.
Ja potrzebowałem miesięcy, by pozwolić sobie w ogóle zmierzyć się ze swoim gniewem, a potem kolejnych na jego akceptację, uwalnianie i na wzięcie odpowiedzialności za niego, a także by przestać się bać swojego gniewu i go całkowicie uznać jako część mnie, przestać go wypierać, przestać mu umniejszać, itd.
Niemniej masz jasno rozrysowaną drogę co jest do zrobienia.
Na nerwicę składać się będą warstwy gniewu, wstydu, poczucia winy, żalu i oporu, czyli bólu, który można odczuwać jako bóle różnych części ciała, migreny, nerwobóle, etc. W zależności co masz nagromadzone w podświadomości i ciele.
Kluczem jest akceptacja.
W nocy nie mogłem zasnąć bo miałem kłucia w sercu i duszności lecz zaakceptowałem to co czuje tak jak pisałeś i teraz zasypiam bardzo szybko.Z gniewem nie mam dużego problemu bo fajnie czasem się wkurwić.Gorszy jest strach tak mi się wydaje.Można powiedzieć,że Ty też miałeś objawy nerwicy prawda?
W nocy nie mogłem zasnąć bo miałem kłucia w sercu i duszności
To pokazuje, że emocje faktycznie zalegają w ciele – kłucie w sercu to doświadczana w ciele (i nie tylko) nagromadzona masa toksyn. Zablokowana jest tzw. czakra serca, w co oczywiście nie wierzy lub nie zdaje sobie sprawy z 95% Polaków, o ile nie 99%.
Duszności zaś to inny rodzaj doświadczenia tego samego. Przy okazji jest symboliczne – wierzysz, że życie Cię nie wspiera, że się dusisz w nim. Masz wiele negatywnych przekonań o sobie i życiu, których się trzymasz i trzymając się których jednocześnie opierasz się i/lub trzymasz również emocjonalne toksyny. Zaś nimi zasilasz te przekonania i koło się zamyka.
lecz zaakceptowałem to co czuje tak jak pisałeś i teraz zasypiam bardzo szybko.
Brawo!
Widzisz jak potężna jest zwykła akceptacja?
I w życiu WSZYSTKO można zaakceptować i automatycznie przestajemy cierpieć, a nawet chorować.
Chorujemy zazwyczaj na własne życzenie.
Z gniewem nie mam dużego problemu bo fajnie czasem się wkurwić.
Ooooj, uważaj.
Czym innym jest “czasem się wkurwić”, a czym zupełnie innym, z całkowicie innej galaktyki jest świadomie zmierzyć się z ogromem stłumionego gniewu i oporem, który mu stawiliśmy.
Na razie nie zmierzyłeś się nawet z 0,1% gniewu.
Gdy przyjdzie gniew, którym ludzie są w stanie racjonalizować zamordowanie kogoś, wtedy zobaczysz czy to jest takie łatwe.
Gorszy jest strach tak mi się wydaje.
Nic nie jest ani gorsze, ani lepsze. Wszystko jest jakie jest, a jeśli wydaje się gorsze, to tylko dlatego, że temu sami stawiliśmy większy opór niegdyś i/lub teraz.
Można powiedzieć, że Ty też miałeś objawy nerwicy prawda?
Oczywiście!
I dlatego wiem jakie bzdury panują na świecie odnośnie nerwicy i większości innych chorób, przypadłości i dysharmonii fizycznych oraz psychicznych.
Czy Ty Piotr miałeś całkowitą abstynencje od porno przez te miesiące,w których mierzyłeś się z gniewem?Chce dodać,że gdy mam abstynencje nawet 2 dni od porno to nawet mam chęci do małych czynności typu wykosić trawe lub coś posprzątać.Ostatnio nawet poszedłem na huśtawke a nie byłem kilka lat.Wystarczy kilka minut porno i nawet nie moge skupić się na czytaniu modułu bo w głowie jest chaos.Jak dalej tak będzie to będę musiał chyba jakieś leki brać no już sam nie wiem.
Czy Ty Piotr miałeś całkowitą abstynencje od porno przez te miesiące,w których mierzyłeś się z gniewem?
Gdy zaczynałem pracę z emocjami, to oczywiście nie. Wpadki miałem nawet częste – raz w tygodniu.
Ale widziałem już wtedy, że uzależnienie nie jest osobnym bytem i nie jest w ogóle tylko kompulsywnym korzystaniem z porno czy dowolnej innej używki, tylko bardzo precyzyjnym mechanizmem, który uaktywnia się tylko w momentach braku akceptacji, braku miłości – słowem – oporu.
Więc wraz z emocjami ujawniały się ogromne ładunki oporu, który również odczuwałem jako ból. Nieraz jako cierpienie, gdy nie akceptowałem bólu.
Były sytuacje, że tak wydzierałem się – gdy wychodził ze mnie gniew razem ze smutkiem – że bolało mnie gardło, głowa, miałem nawet gorączki, nerwobóle i więcej. Nawet ciało zaczynało mi śmierdzieć. W ustach miałem posmak jak żul, który nigdy nie mył zębów. Bo w zasadzie taki miałem poziom zadbania wnętrza. Nigdy go nie myłem.
Początkowo nie było łatwo. Jednak wiedziałem czego chcę – do czego dążę. Do całkowitej świadomości i odpowiedzialności. I wiedziałem, że to co stłumię, wróci. Dlatego krok po kroku sesje, za pomocą których tłumiłem niechciane stawały się coraz rzadsze, a ja akceptowałem i uwalniałem coraz więcej.
W końcu wystarczyła zwykła, świadoma decyzja, by już nie sięgać po porno, gdy ujawniała się kolejna warstwa. Mówiłem stanowcze “Nie!” ale bez żadnego oporu. To był wybór wynikający z CHĘCI, a nie niechęci. I następnie skupiałem się na akceptacji i przeżywaniu tego, co się ujawniało. I trwałem w tym, aż nie wyczerpało swojego ładunku.
Chce dodać,że gdy mam abstynencje nawet 2 dni od porno to nawet mam chęci do małych czynności typu wykosić trawe lub coś posprzątać. Ostatnio nawet poszedłem na huśtawke a nie byłem kilka lat.
Dokładnie.
A to 2 dni bez głębokiego oczyszczenia. Wyobraź sobie co “czeka po drugiej stronie”, gdy zarówno przestaniesz się opierać temu, tłumić i uwolnisz np. 30% nagromadzonych toksyn…
Wystarczy kilka minut porno i nawet nie moge skupić się na czytaniu modułu bo w głowie jest chaos.
Oczywiście. To normalne i spodziewane.
Bo po porno czy dowolną inną używkę sięgamy WYŁĄCZNIE w sytuacjach, w których nie akceptujemy czegoś w sobie. A jeśli wybierzemy opór, nasz umysł od razu zaczyna szukać drogi wyjścia – by uniknąć odczuwania. Im większy opór, czyli im większa niechęć, tym umysł szybciej myśli, nieraz nawet szaleńczo.
Bo za pomocą takiej intensywnej mentalizacji unikamy świadomego odczuwania. Umysł jest niewinny i nieświadomy – i on naprawdę wierzy, że musi nas ratować przed odczuwaniem. Ludzie, nie tylko Ty, tak właśnie żyją – w takim niezrozumieniu, takiej niechęci do własnego wnętrza, czego zostali nauczeni przez innych. Że gdy tylko pojawi się kapka emocji, oni już sięgają po trucizny – czy to porno, alkohol, papierosy, czy narkotyki. Inni nawet idą do drugiej osoby i mają z nią seks – czyli oddają jej swoje toksyny, których nie akceptują.
Jak dalej tak będzie to będę musiał chyba jakieś leki brać no już sam nie wiem.
Gdy nie radzimy sobie z ilością ujawnianych emocji, jak najbardziej można skorzystać z jakiegoś leku ale ZAWSZE ze świadomością tego, co robimy i dlaczego.
Daj sobie tyle współczucia i zrozumienia ile potrzebujesz. Ale wiedz, że to co stłumisz – wróci. Zawsze wraca.
Więc oczyść się z takich ilości, z ilu potrafisz, a potem jak będzie za trudno, weź lek.
Ale następnym razem pozwól sobie pójść krok dalej, przeżyć to w akceptacji chociaż minutę dłużej. Tak dojdziesz do zdrowia – gdy będziesz aktywnie dążył w jego kierunku.
Wyłącznie pasywne, apatyczne branie leków nic nie zmieni.
Ja ostatnio mialem “atak nerwicy”, czy jak to sie mowi- atak paniki. Obudzil mnie ok. 12 w nocy wlasnie ten atak. Byl to glownie silny lek, strach i wiele wiele innych emocji, jak i rowniez uczucia sciskania w klatce piersiowej, uczucie goraca w calym ciele i jeszcze kilka innych objawow. Na poczatku myslalem ze zwariuje, poniewaz naprawde wpadlem w panike, ale potem przypomnialem sobie to, o czym piszesz na blogu o uwalnianiu i ignorowaniu mysli. I tak tez staralem sie robic. Po czesci mi wychodzilo, a po czesci nie. Telepalo mna, dostawalem skurczow miesni calego ciala, trzeslem sie w srodku i plakalem. Ten stan trwal mniej wiecej do 4 nad ranem, zeby potem znowu dac o sobie znac, ale juz z mniejsza sila, okolo 11 . Znowu czulem ogromny strach, ale i smutek, zal i inne emocje. Final byl okolo godziny 12.10, gdzie wszedlem caly roztrzesiony do kuchni, gdzie siedziala moja mama i gdy sie spytala: co ci synu? , to w tym momencie bardzo sie rozplakalem, zaczelo mna trzasc, a w rekach od lokci do palcow, poczulem jakby energia chyb z calego mojego ciala sie tam nazbierala. A najwiecej w dloniach i palcach. Czulem ogromne wibracje w dloniach. Energie, ktora promieniowala dookola dloni. W placzu i w drgawkach powoli w szystko zaczelo odchodzic, az w koncu nastala cisza i ogromny spokoj. Dodam jeszcze ze przed calym procesem mialem bol kregoslupa, sztywnosc i napiecie karku i szyi, oraz lapaly mnie skurcze palcow u nog. Po zakonczeniu tego procesu 95% wszystkich bólów odeszlo. Gdy wszystko odeszlo poczulem sie lekki, wolny i spokojny. Mama mi mowila, ze gdy wszedlem do kuchni, to w oczach mialem obled i wygladalem jak opetany. Czy to bylo Piotrze uwolnienie emocji, czy jakis diabel ze mnie wyszedl? Ale przezycie niesamowite. Przezylem horror, ale wrocilem do zywych.
Tę uwagę napiszę przy każdej mojej odpowiedzi – najpierw przeczytaj wszystkie 3, przemyśl i dopiero odpowiedz.
Ja ostatnio mialem “atak nerwicy”, czy jak to sie mowi- atak paniki.
Weź proszę pod uwagę, że to co się powszechnie mówi o emocjach i odczuwaniu jest najczęściej totalnie błędne, przekręcone, w masie przypadków głupie i szalone.
Jak to atakuje jakaś nerwica? Jak cokolwiek w ciele może atakować? Jaki element człowieka może zwrócić się przeciwko sobie?
Żaden.
Tylko człowiek w swojej percepcji może uznać coś za wroga i działać ze szkodą dla siebie czy ciała.
Moje pytanie brzmi – jeśli wsadzisz do szafy tonę szajsu, że aż zacznie napierać na drzwi od wewnątrz i Ty z kolei na te drzwi zaczniesz napierać od zewnątrz, co wytworzy zmaganie – to znaczy, że szafa na Ciebie napiera? Atakuje? Napada?
Albo te rzeczy, które do niej wepchałeś?
Nie.
To czego doświadczasz to bezosobowa konsekwencja.
Nadawanie temu cech ludzkich pokazuje niedojrzałość ludzkości. Tak jak się powszechnie uważa, że można zranić czyjeś uczucia.
Raz, że uczucia nie są niczyje, dwa – jak można zranić bezosobową konsekwencję percepcji?
To jakbym twierdził, że mi ktoś obraził pot po wysiłku.
Obudzil mnie ok. 12 w nocy wlasnie ten atak.
To nie był żaden atak.
Obudziłeś się z niewiadomego powodu.
Pamiętaj, że zaraz po przebudzeniu nie stawiamy jeszcze oporu temu co czujemy.
Plus – brak oporu podczas snu powoduje, że może się ujawnić jakaś warstwa lub warstwy emocji.
Ale większość ludzi od razu, natychmiast zaczynają stawiać opór.
Byl to glownie silny lek, strach i wiele wiele innych emocji,
Lęk i strach to jedno i to samo.
Ale tak, można odczuwać różne emocje naraz.
A czy był silny? Nie.
Emocje nie posiadają cechy “siły”. Tylko ładunek.
Bateria posiadająca pełny ładunek nie jest silniejsza od baterii posiadającej 5% ładunku. Rozładowanie 100% baterii i 5% jest dokładnie takie samo.
To co może się wydawać trudne wynika z samego faktu odczuwania emocji, demonizowania oraz stawiania oporu.
jak i rowniez uczucia sciskania w klatce piersiowej,
To był efekt tego, że się opierałeś.
uczucie goraca w calym ciele
Czasem zimno, czasem ciepło – to spodziewane doświadczenia cielesne, gdy zastygła energia zaczyna się poruszać.
Ja zazwyczaj odczuwam to w formie zimna.
Gorąco zaczyna się robić, gdy się opieramy.
Gdy ja stawiałem opór emocjom, temperatura ciała potrafiła się podnieść w kilkanaście sekund o np. jeden stopień i rosnąć tak długo jak się opierałem.
Raz po koło godzinie silnego emocjonowania się dostałem 39 stopni gorączki.
i jeszcze kilka innych objawow. Na poczatku myslalem ze zwariuje,
Kolejne fundamentalne urojenie – “(ja) myślałem”.
Nie myślałeś, tylko od razu uciekłeś w hipnotyzowanie się mentalnym bełkotem, który racjonalizuje emocjonalność.
A że stawiałeś jej opór, nie chciałeś tego, etc., no to bardzo częstą racjonalizacją jest “ja wariuję”. Ale nie wariujesz, tylko hipnotyzujesz się bezosobowym procesem próbującym racjonalizować bezosobową energię nazywaną emocjami. Oraz racjonalizujący opór.
Emocje nie mijają, które nadal uważasz, że Cię atakują, przytłaczają – Ty się wewnętrznie miotasz próbując je odrzucić, zdławić; w umyśle jest coraz większy chaos.
Oczywiście mentalizacja zawsze zajmuje co najwyżej 1% umysłu ale od zawsze był dla nas ważny, bo, jak dla zwierzęcia, interesuje nas, bo coś się tam dzieje, bo jest “ruch”.
I od zawsze wierzyliśmy w kłamstwo i urojenie, że myślimy, że jesteśmy tego autorem oraz że to, często z samego przekonania, że myślimy, ma samo w sobie sens, znaczenie, wartość i jest realne oraz odnosi się do rzeczywistości.
Tak nie jest.
poniewaz naprawde wpadlem w panike,
Nie wpadłeś w żadną panikę, tylko tak zapewne przez całe życie traktowałeś strach – czując strach uważając, że “wpadłeś” w panikę lub “panikujesz”.
Ale to tylko racjonalizacje lęku przez umysł i tyle.
Nie ma żadnej paniki, ani wariowania. W nic nie wpadłeś.
Tylko opierasz się uczuciu, więc nie mija i rośnie. A umysł wymyśla coraz dziwaczniejsze racjonalizacje.
ale potem przypomnialem sobie to, o czym piszesz na blogu o uwalnianiu i ignorowaniu mysli.
Bardzo się cieszę, że słowa zapadły w pamięć!
I tak tez staralem sie robic. Po czesci mi wychodzilo, a po czesci nie. Telepalo mna,
Nic Tobą nie telepało.
Tylko Ty walczyłeś, opierałeś się, próbowałeś energię zdusić z powrotem do środka.
Pamiętaj – to nie panika atakuje/napada nas, tylko to my atakujemy/napadamy emocje. Tzn. oczywiście próbujemy, bo to nie jest możliwe.
To Ty próbowałeś telepać lękiem, nie lęk Tobą.
dostawalem skurczow miesni calego ciala,
Tak wygląda opieranie się.
trzeslem sie w srodku i plakalem. Ten stan trwal mniej wiecej do 4 nad ranem, zeby potem znowu dac o sobie znac, ale juz z mniejsza sila, okolo 11 .
Gdybyś w pełni się poddał, to by pewnie trwało może nawet 15 minut, choć mogło więcej ale bez tego całego męczenia się.
Znowu czulem ogromny strach,
Na pewno był ogromny? Na 100%?
ale i smutek, zal i inne emocje. Final byl okolo godziny 12.10, gdzie wszedlem caly roztrzesiony do kuchni, gdzie siedziala moja mama i gdy sie spytala: co ci synu? , to w tym momencie bardzo sie rozplakalem, zaczelo mna trzasc, a w rekach od lokci do palcow, poczulem jakby energia chyb z calego mojego ciala sie tam nazbierala. A najwiecej w dloniach i palcach. Czulem ogromne wibracje w dloniach. Energie, ktora promieniowala dookola dloni. W placzu i w drgawkach powoli w szystko zaczelo odchodzic, az w koncu nastala cisza i ogromny spokoj.
No bo się poddałeś. :) To całe zmaganie przez pół nocy i cały ranek nie było potrzebne.
Ale też widzimy, że człowiek zazwyczaj poddaje się, gdy się już wymęczy tym całym zmaganiem.
To co opisałeś – odczuwanie energii i wibracji jest jak najbardziej normalne. Nie są to żadne tajemne arkana.
Dodam jeszcze ze przed calym procesem mialem bol kregoslupa, sztywnosc i napiecie karku i szyi, oraz lapaly mnie skurcze palcow u nog.
Żadne skurcze Cię nie łapały.
To wszystko konsekwencje opierania się, walki, którą prowadziłeś zapewne non stop przez całe życie. Dlatego tego nie zauważałeś i konsekwencje tego uznawałeś za samoistne byty, które Ci coś robią.
Po zakonczeniu tego procesu 95% wszystkich bólów odeszlo.
Witamy po stronie uwalniania. :)
Gdy wszystko odeszlo poczulem sie lekki, wolny i spokojny.
Nie odeszłoby, gdybyś się nadal opierał i zmagał.
Wyobraź sobie, że ponad 80% ludzkości właśnie jak Ty zmaga się i opiera cały czas.
Tylko wstają – od razu np. włączają radio czy telewizor, zapalają papierosa. Alkoholicy zaczynają pić, pornoholicy włączają porno, itd.
To czego doświadczyłeś to nie było uczucie spokoju, tylko naturalny stan bycia. Nie mogłeś “poczuć się”, bo uczucia nie mają nic wspólnego z Tobą.
Ani żaden inny stan.
Wszystko czego możesz doświadczyć i zaobserwować – tym nie jesteś.
Mama mi mowila, ze gdy wszedlem do kuchni, to w oczach mialem obled i wygladalem jak opetany. Czy to bylo Piotrze uwolnienie emocji,
A jak sądzisz? :)
czy jakis diabel ze mnie wyszedl?
Dobrze, że o to pytasz.
Bo masy ludzi dosłownie tak traktują emocje – jak diabły, które napadają, szarpią, atakują, grożą zranieniem, a nawet zabiciem.
Nie bez powodu miliardy ludzi jest gotowa zapić się nawet do utraty przytomności czy oglądać porno całymi dniami tracąc powoli zdrowie, karierę, nawet rodzinę.
A powiedz im to, to na poziomie logicznym pewnie zaczną się cynicznie śmiać, wyśmiewać to, drwić, etc.
I oczywiście powiedzą, że oglądają porno, bo lubią i że mogą przestać, że mają nad tym kontrolę. Niektórzy mówią – “nie oglądam porno od X czasu, to już mi się poprawia, bo w ogóle nie czuję ochoty na to”.
To nie był żaden demon. Można rzec, że to Ty byłeś demoniczny dla zwykłych odczuć – dla uczuć, emocji.
A ciało cóż ma począć? Jak wybierzesz opór, to się napnie. Tak jak naciśnięcie hamulca podczas jazdy powoduje, że samochód zacznie hamować. Nie ma w tym nic dziwnego.
Gdybyś zaś z całych sił naciskał pedał gazu i hamulca, to co się stanie? Mniej więcej to, czego doświadczałeś całą noc. I gdyby samochód mógł racjonalizować to, co się dzieje, to też by pewnie mówił, że wariuje. ;)
Ale przezycie niesamowite. Przezylem horror, ale wrocilem do zywych.
Widzisz? Emocje = horror. Dopiero zaprzestane ich odczuwania = życie.
Nie dziwne, że na tej planecie wszystko co odcina świadomość odczuć jest dla ludzi jak święte.
Podkreślę – nie każde uwalnianie będzie tak wyglądać. Im więcej będziesz uwalniał, tym mniej będzie tego całego “horroru”. I będziesz jakby “obok” całego procesu – jako obserwator.
Gdy wyjmujesz z wanny korek, nie musisz w niej siedzieć, gdy woda zacznie odpływać.
To całe zmaganie i “horror” wynikały z tego, że non stop utożsamiałeś się z umysłem – myślami, ciałem i emocjami. Starałeś się cały proces zatrzymać, kontrolować, powstrzymać, zmienić, zapobiec.
Pewnie uważasz, że to Ty uwalniasz, że Ty coś robisz. I gdy próbujesz na siłę – jak stękanie podczas siedzenia na sedesie, to emocje “wyjdą” szybciej. ;) Tak nie jest.
Jakiekolwiek próby na siłę, tylko blokują uwolnienie.
Teraz sugeruję, byś uwolnił cały opór przed ponownym takim doświadczeniem. :)
Pamiętaj – wszystko co odczuwałeś – sam to stłumiłeś. Dlatego też uważanie, że jakakolwiek ilość emocji czy ich “siła” to tylko granie ofiary konsekwencji własnych decyzji – zaniedbań i niskiej inteligencji emocjonalnej.
Ja sam doświadczałem napięć i bóli w masie miejsc na ciele. Niejednokrotnie budziłem się w środku nocy i od razu odczuwałem coś – zazwyczaj również strach. Zdarzało się, że wiele razy powtarzały się te same racjonalizacje – np. “Cholera, czy ja zdałem już studia? Czy jeszcze mam jakiś egzamin? Czy zaliczyłem wszystkie klasy przedmiotów?!” I nieraz chwilę zajmowało mi, że studia skończyłem wiele lat temu. Jednak przez ten moment odczuwania lęku i racjonalizowania go przez umysł – to się wydawało bardzo realne. A akurat ta racjonalizacja, bo podczas studiów stłumiłem masę strachu i dotyczyło to zazwyczaj zaliczeń, deadline-ów, etc.
A Ty się pewnie naoglądałeś horrorów o opętaniach. I dlatego umysł to powtarza.
Wlasnie Piotrze- akceptacja. Jak wiec zaakceptowac ten tzw. “atak paniki” oraz natlok tylu emocji, oraz oporow na raz, ze nie wiadomo co jest czym i nie wiadomo czym sie zajac? Czlowiek jednoczesnie odczuwa strach i inne niskie emocje, a jednoczesnie ma ucisk w klatce piersiowej i boi sie, ze sie udusi. Jak zaakceptowac dane emocje i odczucia w ciele, jezeli wywoluja one straszny dyskomfort i czlowiek chce sie ich pozbyc? Walczy z nimi. Nie chce ich. Da sie to w ogole zaakceptowac, czy lepiej bedzie wziasc jakies srodki na uspokojenie? Dal bys jakas rade, jak sobie z tym poradzic?
Dodam Piotrze, ze na mnie nie dziala technika uwalniania, ani metoda sedony. A w takim stanie, jak wyzej opisalem, to juz w ogole zadne pytania, wizualizacje, ani nic takiego. Czytajac takze twojego bloga rozumiem, ze nie czlowiek nie odczuwa caly czas silnych emocji, tylko dopiero moze je przywolac, gdy zabiera sie za uwalniania. Ja prawie caly czas czuje silne emocje. A moze to nie sa emocje? Czuje czesto ucisk w klatce, szybkie bicie serca i inne nieprzyjemne objawy. Czy to strach? Staram poddawac temu uczuciu, ale on nie mija. Przykladem jest, to co opisalem wyzej. 12 godzin lezenia i przezywania horroru. Z malymi przerwami. Ulge troche przynosi rozmowa z mama, spacer z bratem itd. Jednak gdy klade sie spac, to te uczucie sie nasila. Piszesz, ze nerwica, to stlumione emocje. Nie rozumiem tego calego uwalniania. Gdy pojawiaja sie u mnie w/w objawy, typu wlasnie ten ucisk w klatce i bicie serca, to znaczy ze sie opieram emocji, czy uwalniam. Dodam, ze wtedy sie boje. Czuje strach. No i wiele innych uczuc, ale ten strach chyba dominuje. Wiem, ze pisales ( chyba) ze wlasnie takie objawy, przyapieszone bicie serca itd. , to jeat efekt opierania aie strachowi. Jak zatem czuje sie energie strachu, bez opierania sie jej? Jako bezosobowa energie? Nie rozumiem naprawde i jestem zalamany, poniewaz nie wiem jak mam sobie pomoc. Czy czeka mnie psychiatra i branie prochow? Nie chce tego. Mozesz jakos pomoc Piotrze? Moge nawet zaplacic. Nie wiem. Wiem ze jestes z Warszawy. Ja tez. Moze byla by mozliwosc spotkac sie z toba, za oplata, jesli byla by taka mozliwosc? Jestes chyba moja ostatnia deska ratunku. Dodam, ze jestem.uzalezniony od porno, ale w ogole nie ogladam, juz chyba od dwoch, czy trzech tygodni. Nie chce i nie mam ochoty. Moze to stad mam te objawy. Odpisz prosze Piotrze. Pomoz.
Tę uwagę napiszę przy każdej mojej odpowiedzi – najpierw przeczytaj wszystkie 3, przemyśl i dopiero odpowiedz.
Dodam Piotrze, ze na mnie nie dziala technika uwalniania, ani metoda sedony.
Gdy czytam takie słowa, to jestem pewny, że nie stosujesz uwalniania.
Jak to “nie działa na mnie”? A co tu ma nie działać? To nie są sposobiki czy jakieś tajemne, ezoteryczne manipulacje.
Tym bardziej, że opisałeś uwalnianie ale dopiero, gdy po wielu godzinach męczenia się – odpuściłeś. Tylko zrobiłeś to zupełnie bez świadomości, że to zrobiłeś.
To co mówisz to jakby latarka mówiła, że na nią nie działa rozładowanie baterii.
Gdybyś przeczytał dokładnie opis czy to uwalniania jak to opisał dr Hawkins czy pan Dwoskin, zobaczyłbyś, że człowiek nie uwalnia, tylko usuwa to, przez co uwalnianie nie może się odbyć.
Bo uwalnianie to proces samoistny – nie jesteśmy jego autorem, nie możemy go wykonać sami. Możemy go ew. blokować.
Uwalniając my tylko puszczamy się tego, przez co uwalnianie jest “zablokowane”.
Tak jak zapewne przytuliłeś się do mamy po całej nocy niepotrzebnego zmagania. Odpuściłeś wtedy opór. Dlaczego? Bo przy mamie uznałeś, że jesteś bezpieczny.
A całą noc uważałeś, że jak odpuścisz zmaganie, to Cię te emocje zabiją.
A w takim stanie, jak wyzej opisalem, to juz w ogole zadne pytania, wizualizacje, ani nic takiego.
Oczywiście – bo uwalnianie dla Ciebie to pytania i wizualizacja – czyli jakieś robienie.
Nie poddanie.
A ten “stan” jaki opisałeś, to duże zmaganie, czyli przeciwieństwo uwalniania.
Używając porównania – dociskasz hamulec z całych sił i próbujesz go “odcisnąć” używając jakiejś techniki.
Czytajac takze twojego bloga rozumiem, ze nie czlowiek nie odczuwa caly czas silnych emocji, tylko dopiero moze je przywolac, gdy zabiera sie za uwalniania.
Nie wiem gdzie to przeczytałeś.
Ale to jakieś zupełnie oderwane od życia stwierdzenie.
Gdzie ja napisałem, że człowiek przywołuje emocje? Emocje to nie pies, którego możesz zawołać za pomocą imienia.
A naprawdę nigdy w życiu nie odczuwałeś emocji bez intencji ich uwolnienia?
A opisana noc?
Człowiek ew. intencją odczucia czegoś – np. najwyższej warstwy ze stosu – odpuszcza opieranie się. Ujawnienie emocji to proces samoistny, jej świadomość to proces samoistny, uwolnienie to proces samoistny.
A opór to jakbyś każdej milisekundy krzyczał “NIE! NIE! NIE! NIE! NIE! NIE! NIE!” i próbował mentalnie pokonań niechciane uczucia. Także ciało napina się jakby miało otrzymać cios.
To nie jest stan naturalny i dlatego kosztuje nas energię.
Tak jak zaciskanie pięści. Aby ją zaciskać, ciało musi przeznaczyć na to energię. Stanem naturalny jest otwarta dłoń. To nie wymaga wysiłku.
A człowiek opierający się emocjom uważa, że musi zaciskać pięść, bo w jego mniemaniu on trzyma się czegoś, co zapewnia mu bezpieczeństwo, nawet przeżycie – jakby zwisał nad przepaścią trzymając się gałęzi.
Ja prawie caly czas czuje silne emocje. A moze to nie sa emocje?
A co?
Zapach kawy z kardamonem i cynamonem? :)
Powiedz mi – cóż to za kombinowanie? Jesteś w takim stanie, że nie jesteś w stanie rozsądnie przeanalizować sytuacji?
Napisałem wielokrotnie, że gdy opieramy się emocjom, to trwają nawet całe życie i rosną.
Jedno uczucie można utrzymywać dziesiątki lat. A w umyśle utrzymywać setki racjonalizacji.
Czuje czesto ucisk w klatce, szybkie bicie serca i inne nieprzyjemne objawy. Czy to strach?
Nie, to konsekwencje demonizowania strachu i opierania się mu.
Czyli zmaganie, by strachu nie czuć.
Staram poddawac temu uczuciu, ale on nie mija.
Bo nie poddajesz się lękowi, tylko próbujesz coś wykombinować z konsekwencjami zmagania z lękiem.
Przykladem jest, to co opisalem wyzej. 12 godzin lezenia i przezywania horroru. Z malymi przerwami.
To nie był horror, tylko konsekwencje zmagania.
Uwolnienie było dopiero, gdy zacząłeś płakać przy mamie.
To całe zmaganie w nocy nie było potrzebne.
Ulge troche przynosi rozmowa z mama, spacer z bratem itd.
Nie to Ci przynosi ulgę, tylko w tym czasie przestajesz zmagać się z tym co czujesz, uznajesz, że jest spoko, że jesteś bezpieczny.
Ale to cały czas wiara, że spokój, ulga, bezpieczeństwo biorą się ze świata, a zagrożenie, niebezpieczeństwo biorą się z wewnątrz.
Jednak gdy klade sie spac, to te uczucie sie nasila.
Powiedz uczciwie – czy jesteś gotowy powitać lęk, przestać się mu opierać, poddać się mu i pozwolić mu być dokładnie takim jakim jest?
Czy napinasz się jakbyś miał wysiąść pod ostrzałem z helikoptera podczas wojny w Wietnamie?
Piszesz, ze nerwica, to stlumione emocje. Nie rozumiem tego calego uwalniania.
M.in. próby zrozumienia to strategia unikania.
Miałem bardzo dużo przykładów, że gdy ktoś powiedział, że nie rozumie uwalniania, to nigdy nawet nie przeczytał instrukcji.
Oto opis uwalniania z książki “Technika uwalniania” dr Hawkinsa:
1. “Uświadom sobie dane uczucie, pozwól, by się ukazało i pozostań z nim kontakcie.”
Tutaj czegoś nie rozumiesz? Czy jakiekolwiek rozumienie tu jest potrzebne?
To instrukcja dokładnie jak “wyjmij z lodówki masło i ser, posmaruj masłem kromkę chleba”. A człowiek mówi – “nie rozumiem tego całego wyjmowania sera i smarowania”.
2. “Nic w nim nie zmieniaj, nic z nim nie rób – pozwól, aby sobie swobodnie płynęło.”
Powiedz mi – czego tu nie rozumiesz? Czy jakiekolwiek zrozumienie jest tu potrzebne? Co to znaczy “zrozumieć”? Odpowiem – doświadczyć.
Ale umysł próbuje wymyślić to doświadczenie.
To jakbyś próbował “zrozumieć” zapach koperku nigdy nie wąchając koperku. Spróbuj, używając całej mocy mentalnej, całego danego przez ewolucję konstruktywnego potencjału umysłu, by wymyślić sobie zapach koperku.
Da się?
A nawet wąchając koperek – możesz to zrozumieć?
Nie. “Zrozumieć” oznacza – “doświadczyć”. Tylko. Ale wiele osób za “zrozumienie” uważa narzucenie jakiejś opinii, interpretacji, nawet całej historii.
Tak jak “atak paniki”. To już jest próba zmiany tego co czujesz. To niezgoda na to, by było, granie ofiary i zwalanie odpowiedzialności na uczucie.
3. “Oznacza to po prostu zgodę na to, że czujesz, (…)”
Ponownie – czego tu nie rozumiesz?
4. “(…) i skupienie się na uwolnieniu ukrytej za tym energii”.
O, tu umysł może starać się zrozumieć o co chodzi. Ale znowu – gdy pozwolisz sobie na to, co zostało powiedziane do tego momentu, to ten krok staje się oczywisty. Bo już tego doświadczasz.
5. “Czyli najpierw pozwól sobie na odczuwanie, bez opierania się temu co czujesz, bez rozładowywania tego uczucia, obawiania się go, potępania czy moralizowania na jego temat. Oznacza to porzucenie osądów i zdanie sobie sprawy, że to tylko uczucie.”
I znowu – jeśli tego nie zrobimy i będziemy kontynuować to całe zmaganie, osądzanie, opieranie się, próby odepchnięcia, zmiany, kontroli, rozładowania, etc., no to co nam pozostaje? Próbować “zrozumieć” JAK to wykonać.
Ale to nie jest kwestia “jak?”, tylko “czy?”
6. “Jesteś z tym uczuciem i odpuszczasz wszelkie wysiłki, aby w jakikolwiek sposób je zmieniać. Odpuść też chęć, by mu stawić opór. To właśnie opór powoduje, że uczucie trwa”.
Czego tu nie rozumiesz?
Dr Hawkins pisze wprost, że te wszystkie próby zmiany i kontroli to wysiłek. I to właśnie powoduje, że uczucie trwa.
Ale człowiek bez świadomości, że się opiera – czyli ten, kto nie wykonał wcześniejszych zaleceń, zatrzymuje się tu i stara “wymyślić” lub “zrozumieć” to.
Przykład – jeśli nigdy nie jadłeś kanapki z żółtym serem i plastrami banana, spróbuj w tym momencie zrozumieć jakby to było zjeść taką kanapkę? Da się? Oczywiście nie.
Ale jeśli najpierw ją zrobisz i zjesz, to to doświadczenie staje się oczywiste. Nic nie trzeba rozumieć.
Dlatego w WoP najpierw zalecam medytację. Bo to nauka poddania, ignorowania, spokojnego BYCIA bez prób robienia czegokolwiek.
A masy ludzi, praktycznie każdy, uważa, że uwalnianie to właśnie coś, co trzeba robić – że robi to człowiek.
Przecież praktycznie każdy uzależniony mówi, że nawet nie on, tylko pornografia rozładowuje napięcie… No nic takiego nie ma miejsca, bo nie może mieć.
Gdy włączysz latarkę, to Ty rozładowujesz baterię? Czy to się dzieje samo? Musisz zrozumieć jak to działa? Musisz zrozumieć jak włączyć latarkę, by ją włączyć?
7. “Gdy przestaniesz stawiać opór lub próbować je zmienić, przejdzie ono w następne uczucie i będą mu towarzyszyć łagodniejsze doznania. Uczucie, któremu się nie opieramy, zniknie, gdy tylko wyczerpie się energia, która je napędza”.
Biorąc pod uwagę Twoje całonocne doświadczenie, widzimy jasno, że nie przestałeś stawiać oporu. Zmagałeś się całą noc. I dopiero pozwoliłeś się mu wyczerpać przy mamie.
Wtedy bardzo szybko uczucie się wyczerpało i zmieniły się doznania na łagodne. Z tego co mówiłeś – kolosalnie bardziej pozytywne.
8. “Podczas uwalniania ignoruj wszelkie myśli. Skup się na uczuciu samym w sobie, nie na myślach. Myśli nigdy się nie kończą, napędzają się same i płodzą jedynie więcej myśli. Myśli są zaledwie racjonalizacjami umysłu, który stara się wyjaśnić obecność uczuć.”
Dla większości ludzi to jest “czarna magia”. Większość z tej większości w ogóle nie pozwala sobie nawet na przyjęcie tego. Mam wrażeniem, że podczas czytania opisu uwalniania ludzie totalnie pomijają ten fragment.
Cały czas mówią “ja myślę”. Nie ignorują myśli. Szczególnie podczas odczuwania emocji.
Tylko starają się myśli zatrzymać, kontrolować, bo cały czas narcystycznie skupieni są na przekonaniu, że to oni myślą. A skoro myślą, to mogą przestać.
I dlatego nie uwalniają, tylko cały wysiłek wkładają w próby zatrzymania myśli.
A gdy myśli nie mijają i cały czas racjonalizują uczucia, często w formie porównywalnej do belkotu, to człowiek przechodzi w kolejną “fazę” – wmawia sobie, że jest szalony, co jest z nim nie tak, że jest jakiś dziwny, inny, etc.
Tutaj też nie ma co rozumieć. Nic kompletnie.
I znowu – zapytałeś czy to demon z Ciebie wyszedł. To właśnie jedna z myśli, których nie ignorujesz. Bo uważasz, że panika lub demon Cię atakuje, szarpie, nie daje spokoju.
A to tylko uczucie.
9. “Prawdziwym powodem tego co czujesz jest nagromadzone napięcie ukryte za emocjami, które napiera, by uwolnić się w danym momencie”.
Tutaj małe wyjaśnienie.
Mało ludzi rozumie, że emocje wynikają z 2 faktów:
– Już je stłumiliśmy podczas życia.
– To konsekwencja percepcji danego wydarzenia, okoliczności, osoby, przedmiotu, etc.
Uwalniamy ze względu na to pierwsze – że uczucie już zostało stłumione. A tłumimy stawiając mu opór. Konsekwencją oporu jest napięcie.
Emocje i opór to nasza energia. Zaś naturą energii jest ruch.
Dlatego właśnie pozwolenie, by uczucie sobie było rozładowuje je. Bo poprzez ruch, wytraca energię.
Odczuwaniu stłumionych uczuć musi więc towarzyszyć napięcie, bo to konsekwencja oporu, który non stop nieświadomie stawiamy tej emocji.
Bo to jakbyśmy do szafy wsadzili masę rzeczy. Te rzeczy same z siebie zaczynają napierać na drzwi. A my z kolei napieramy na te drzwi, by te rzeczy nie wypadły z szafy.
I to właśnie jest to doświadczenie napięcia.
Nie ma tu żadnej ezoteryki, ani tajemnic.
A ta szafa to Twoje ciało. Więc doświadczasz napięcia. Bo to ciało “przechowuje” energię emocji. Nie jest to może najbardziej precyzyjne oddanie tego, co się dzieje ale na rzecz wyjaśnienia wystarczy.
10. “Myśli czy zdarzenia zewnętrzne są jedynie pretekstem wymyślonym przez umysł.”
Kolejny powód, przez który praktyka medytacji jest bardzo pomocna.
Łatwo zauważyć, że gdy odczuwamy emocje, szczególnie te niechciane, wyparte, stłumione, to w umyśle pojawią się natychmiast racjonalizacje i projekcje.
Od razu każde zdarzenie zewnętrzne będzie się nam wydawało być źródłem danego uczucia. Ludzie mówią – “on mnie zdenerwował!” Ale to nie jest prawda. To jest urojenie, kłamstwo i usprawiedliwienie.
Ale jest bardzo wygodne, bo nie chcemy ani się poddać, ani pozwolić sobie na doświadczenie uczucia i napięcia.
Masa ludzi decyduje się tylko na to, co oddają słowa “po najmniejszej linii oporu”.
To zdanie mówi, że człowiek opiera się cały czas i wszystkiemu. I wybiera tylko to, czemu opiera się najmniej, zazwyczaj różnie w zależności od okoliczności.
To także tyczy się pornografii – np. pół dnia opieramy się pornografii, bo uważamy, że w ten sposób kontrolujemy “łaknienia”, a potem przestajemy się opierać, a przynajmniej nie opieramy się tak jak opieramy się np. emocjom czy wydarzeniom, które uważamy, że są źródłem tych emocji. Towarzyszy nam cały czas napięcie. A gdy już nie chcemy go doświadczać, decydujemy się obejrzeć porno – przestajemy się temu opierać. A potem znowu się opieramy i dochodzi jeszcze poczucie winy – obwinianie, wstyd, żal, etc.
A tym emocjom też się opieramy, więc znowu napięcie rośnie, emocje trwają i też rosną, etc. Cały czas mamy pretekst do tłumienia emocji.
A ludzie jeszcze sądzą, że porno rozładowuje napięcie… nawet, że POZWALA na to. Tak nie jest.
Bo napięcie to konsekwencja oporu. Nie jakiś osobny aspekt rzeczywistości, którym można manipulować.
Co też staje się oczywiste, gdy uświadomimy sobie stawiany opór.
No – co tu próbujesz zrozumieć?
Widzisz, że te próby “zrozumienia” to tylko strategia uniku odczuwania i uwalniania? :)
Gdy pojawiaja sie u mnie w/w objawy, typu wlasnie ten ucisk w klatce i bicie serca, to znaczy ze sie opieram emocji, czy uwalniam.
Ty mi powiedz co robisz.
Świadomość tego co robimy, że to robimy, jest fundamentalnie ważna.
Dodam, ze wtedy sie boje. Czuje strach.
I co robisz z tym uczuciem?
Zauważ też, co piszesz – “boję SIĘ” i “czuję strach”.
Więc dosłownie uważasz się za uczucie. Zapewne też mówisz “jestem przestraszony”. JESTEM.
Ale nie JESTEŚ. Tylko odczuwasz lęk.
Nie jesteś tym uczuciem i dlatego możesz pozwolić mu minąć.
No i wiele innych uczuc, ale ten strach chyba dominuje. Wiem, ze pisales ( chyba)
No widzisz?
Więc nie pamiętasz, nie sprawdzisz. Tak jak z uwalnianiem.
Bo nie chcesz uwalniać.
Boisz się strachu.
Piszesz “wiem, że pisałeś (chyba)” co pięknie pokazuje jak większość ludzi czyta instrukcję uwalniania.
Coś “wie” ale niepoprawnie, coś sobie tam starają przypomnieć ale w rzeczywistości za żadne skarby nie chcą uwalniać.
ze wlasnie takie objawy, przyapieszone bicie serca itd. , to jeat efekt opierania aie strachowi. Jak zatem czuje sie energie strachu, bez opierania sie jej?
Widzisz?
A tu umysł uważa, że nie opieranie się to jakaś osobna technika, jakiś sposób… pyta “jak?”
Ale to nie jest kwestia “jak?” tylko “czy?” CZY pozwolisz sobie na odczuwanie lęku bez opierania się mu?
Na razie odpowiedź brzmi “nie”.
Jako bezosobowa energie? Nie rozumiem naprawde i jestem zalamany, poniewaz nie wiem jak mam sobie pomoc.
Dlatego fundamentem jest stawanie się świadomym.
I każdemu zalecam nie zaczynać od sytuacji najtrudniejszych, w których odczuwamy najwięcej emocji, szczególnie tych najsilniej znienawidzonych i zdemonizowanych.
Tylko ćwiczymy od sytuacji prostych – np. idziesz na spacer, a mimo to jesteś napięty. Wtedy warunki są dużo bardziej sprzyjające, by wykonać to, co trzeba, zaobserwować efekty, mieć dowód, że “to działa”.
Wtedy możesz przyjrzeć się temu napięciu, z czego wynika. Nie masz przeświadczenia, że czyha jakiś straszliwy, potężny demon, który Cię rozszarpie.
I gdy poradzisz sobie z takimi małymi sytuacjami, pozwolisz sobie na odwagę w sytuacjach innych – np. tych w nocy.
Wtedy dopiero powiesz sobie – “ok, odważę się powitać to uczucie i nic z nim nie robić”.
Ale jeśli nie pozwoliłeś sobie na to w sytuacjach dużo prostszych, to trudne będzie w sytuacji takiej jak w nocy. Nie mówię, że to będzie niemożliwe.
Tylko zazwyczaj właśnie ludzie miotają się masę czasu, a potem przez to opierają się jeszcze bardziej.
Dlatego zaleciłem Ci, byś odpuścił opór przed powtórzeniem takiej nocy, nawet wielokrotnie.
Czy czeka mnie psychiatra i branie prochow? Nie chce tego.
A tu zaczyna się biadolenie.
Nawet jakby czekał psychiatra – to coś złego?
Szukanie pomocy to przejaw dojrzałości i mądrości. A dla Ciebie to co? Dowód, że jesteś czubkiem?
Masa ludzi, którzy zaczęli chodzić na terapię, uważają, że przegrali, że są gorsi, że są przegrywami, czubkami, szaleńcami. Nawet ci co nie są uzależnieni.
Szczególnie w Polsce ludzie są tak narcystyczni, że szukanie pomocy uważają za dowód, że upadli, przegrali, że są gorsi, bo inni przecież “radzą sobie”.
To dowód, że musieli z nikim nie rozmawiać szczerze i otwarcie.
Ja poznałem masę ludzi, którzy chodzą na terapię. Bo to pomoc w tematach wewnętrznych, to pomoc w uzyskaniu perspektywy, nowego i zewnętrznego punktu odniesienia, którego kontrolować nie możemy. Naturalnie możemy okłamać i wiem, że masy ludzi okłamują terapeutów, co w ogóle mija się z celem pobytu. Oczywiście nie każdy terapeuta jest spoko. Ale tak jest przecież z każdą profesją.
To jakby uczeń, który zaczął brać korepetycje uznał, że jest gorszy, że jest czubkiem.
Mój znajomy, który po śmierci żony zaczął chodzić na terapię, nazywa terapeutę “tym od czubków”.
Tylko czekam, aż lekarzy zacznie się uważać “tymi od czubków” i ludzie w swoim narcyzmie będą się próbowali leczyć sami.
A to element tego narcystycznego, idiotyczngeo widzenia świata – że nie można mieć problemów, że problemy źle o nas świadczą. I że szczęśliwi nie mają problemów. Że problemy to tylko zły los, Bóg się doczepił, itd.
Bardzo mało ludzi bierze odpowiedzialność za swoje życie i widzi, że problemy często to konsekwencje naszych błędów. Ale nie zawsze.
Mozesz jakos pomoc Piotrze?
Mogę.
Ale czego oczekujesz?
Moge nawet zaplacic.
Ok ale to powinno być dość jasne.
To moja praca. To to co robię w formie pracy zarobkowej.
Sporo piszę na Blogu, bo to dla wielu uzależnionych w ogóle dowód, że ja coś rozumiem, coś umiem, że to wszystko nie jest jakimś oszustwem.
A pomoc to Program Wolność od Porno.
To że teraz uważasz, że nie masz problemu z porno, co oczywiście nie jest prawdą, i uważasz, że potrzebujesz pomocy tylko z tymi “atakami paniki”, nie jest właściwie rozumianą sytuacją.
I nie mogę dać Ci jakichś osobnych rad – takiego suplementu, który sobie możesz przyjmować, gdy sytuacja tego będzie wymagać.
Nie wiem. Wiem ze jestes z Warszawy. Ja tez. Moze byla by mozliwosc spotkac sie z toba, za oplata, jesli byla by taka mozliwosc? Jestes chyba moja ostatnia deska ratunku. Dodam, ze jestem.uzalezniony od porno, ale w ogole nie ogladam, juz chyba od dwoch, czy trzech tygodni. Nie chce i nie mam ochoty.
2-3 tygodnie nie jest ani żadnym postępem, ani niczym znaczącym w kwestii zdrowienia. O ile w ogóle możemy mówić o zdrowieniu. To co przekazałeś pokazuje, że nie dążysz w stronę zdrowia. Tylko starasz się znaleźć rozwiązanie dla jednego problemu, który sam w sobie stanowi konsekwencję innych problemów.
Jak mówiłem – ja nie oglądałem ponad rok, a potem “wszystko wróciło”. Bo istotne jest to jakim człowiekiem jesteśmy, jak żyjemy.
Skoro jesteś uzależniony, to rozwiązanie znasz – program WoP.
Nie ma żadnych osobnych rad, które mogę Ci teraz dać, by Ci pomóc.
Tu jest potrzebne holistyczne podejście.
Bo na sam problem odczuwania lęku rozwiązania znasz ale ich nie stosujesz i uważasz, że akurat na Ciebie nie działają. Lub że tego “nie rozumiesz”.
A już w Module 1 przestrzegam, że to jedna ze strategii sabotowania zdrowia – “mój problem jest unikalny, inny”, “mi nie da się pomóc”, “nikt nie rozumie mojego problemu/mnie”, etc.
Mniej więcej 1/3 moich klientów tak twierdzi.
Jesteś uzależniony, a to co opisałeś to jeden aspekt tego – solidna niedojrzałość emocjonalna i poważne zaniedbania.
Ale to nie wszystko.
To że chwilowo nie chcesz i nie masz ochoty nie ma znaczenia. Bo gdy powtórzą się okoliczności, w których porno oglądałeś, zrobisz to po raz kolejny.
No powiedz – gdybyś od alkoholika usłyszał, że nie pije od 2 tygodni, to uznałbyś, że już nie ma problemu z piciem i może skupić się na czymś innym? Że mu się poprawia?
Sam sobie szczerze odpowiedz – ile razy miałeś w życiu takie przerwy?
Moze to stad mam te objawy. Odpisz prosze Piotrze. Pomoz.
Oglądanie pornografii dla większości uzależnionych ma jeden cel – jak każdego innego uzależnionego – zrobić wszystko, by przestać czuć niechciane, demonizowane emocje.
Tylko że niemożliwym jest przestać czuć. Co jest oczywiste, gdy spróbujemy przestać np. czuć zapachy, smaki czy słyszeć dźwięki. Nie da się.
A odczuwanie odbywa się w świadomości.
Tym samym nie można np. zamknąć sobie uszu dłońmi czy zacisnąć nos. A nawet jakby się dało, to nie zalecałbym nikomu życie z dłońmi przyłożonymi do uszu.
Pozostaje tylko robienie czegoś, by skupić się nad tym, a tym samym unikać świadomości tego, co wewnętrzne.
Może być to poświęcenie się pracy mogące przerodzić się w pracoholizm.
Czytanie książek.
Imprezowanie.
Oraz uzależnienia, czyli takie czynności, które wiążą się z kolosalnie niebezpiecznymi konsekwencjami, które same z siebie nasilają wszystkie problemy, od których uciekamy w te używki.
Więc non stop próbujemy pozostać nieświadomymi, odcinać świadomość emocji, wytłumiać je i robimy to nawet znając cenę, która jest ogromna.
Zaprzestanie np. oglądania porno co powoduje? Że zaczynamy stawać się świadomi uczuć.
Ale nadal nie jesteś tego ani świadomy, ani nie jesteś świadomy, że się cały czas opierasz.
Przyspieszone bicie serca jest na to dowodem – serce pracuje jakbyś miał zaraz doświadczyć jakiegoś niebezpieczeństwa, więc pompowana jest krew, by dodać Ci sił do walki.
Tylko, że tu nie ma przeciwnika.
Inne strategie unikania, to np. “nie mam motywacji”, “straciłem/am nadzieję/wiarę”, itd.
A pod tym kryje się tylko to – “nie chcę”.
Moje pytanie do Ciebie brzmi – chcesz?
Tę uwagę napiszę przy każdej mojej odpowiedzi – najpierw przeczytaj wszystkie 3, przemyśl i dopiero odpowiedz.
Wlasnie Piotrze- akceptacja. Jak wiec zaakceptowac ten tzw. “atak paniki” oraz natlok tylu emocji, oraz oporow na raz, ze nie wiadomo co jest czym i nie wiadomo czym sie zajac?
A co to jest akceptacja?
Bo pytasz jakby akceptacja to było jakieś jasno określone narzędzie, które nie wiesz jak zastosować. I masz je w ręce, jak lutownicę i tylko zastanawiasz się “jak” tego użyć?
Ale mało ludzi rozumie co to jest akceptacja.
Akceptacja NIE jest jakąś osobną czynnością, którą wykonujemy. Akceptacja to stan naturalny, który przywracamy odrzucając wszelkie osądy i wartościowanie oraz opór.
To intencja, by widzieć coś dokładnie tym, czym jest. A nie co nam się wydaje.
Więc już sam fakt, że uważasz, że doświadczasz ataku jakiejś paniki uniemożliwia akceptację, bo nic takiego nie ma miejsca.
Nie możesz zaakceptować urojeń, ani kłamstw, bo nie istnieją. A akceptacja to stan naturalny – może wystąpić tylko w rzeczywistości wobec tego, co realne.
Gdy ludzie zadają mi to pytanie – bo jest bardzo częste – zazwyczaj problemu nie stanowi “jak to zrobić?” tylko “nie chcę tego zrobić i szukam jakiejś alternatywy, jakiegoś sposobu, by nie cierpieć”.
A to co próbują akceptować nie istnieje, tylko stanowi jakąś błędną interpretację, osąd, nieraz cała wymyśloną historię.
Zauważ, że mówisz o natłoku oporów… ale opór to to, co sam robisz – opierasz się. Opór to właśnie niechęć, czyli można rzec – przeciwieństwo akceptacji.
Dlatego umysł pyta “jak zaakceptować?” Ale to nie jest kwestia “jak?” tylko “czy?” – czy przestaniesz się opierać? Przestaniesz osądzać i wartościować to, co czujesz, czego doświadczasz?
Czy pozwolisz sobie na to? Czy pozwolisz temu być dokładnie takim jakim jest?
Czlowiek jednoczesnie odczuwa strach i inne niskie emocje, a jednoczesnie ma ucisk w klatce piersiowej i boi sie, ze sie udusi.
To co opisujesz to solidne zaniedbania i niska inteligencja emocjonalna oraz niska świadomość.
Jak i non stop opieranie się.
Już pisałem, że ucisk to efekt opierania się.
“Lęk, że się uduszę” to tylko lęk i opór względem tego, czego doświadczasz i dalsze hipnotyzowanie się mentalnym bełkotem. To dalsza nieświadomość tego, co ma miejsce.
Co ciekawe – ostatnio miałem takie doświadczenie. Przez moment umysł sądził, że dzieje się coś złego – zaczynało brakować mi tlenu, coraz bardziej płytko oddychałem. W umyśle pojawiły się myśli, które można nazwać “paniką”.
Wstałem od komputera, otworzyłem okno, włączyłem wiatrak. I zacząłem całkowicie poddawać się tej sytuacji.
“Chwila grozy” trwała niecałą minutę. I całkowicie minęła.
Jak zaakceptowac dane emocje i odczucia w ciele, jezeli wywoluja one straszny dyskomfort
A tak, że to nie emocje wywołują dyskomfort, tylko brak akceptacji – demonizowanie, opór, niechęć.
Sam pytałeś czy to było uwolnienie, czy jakiś demon Cię opuścił. Tak widziałeś emocje – jak demony i robiłeś wszystko, by nie czuć ich, wliczając non stop stawiany opór.
I to pierwsze co robi większość ludzi zaraz po przebudzeniu – od razu stawiają opór. Dlatego tego nie zauważają, bo to dla nich jak woda dla ryby. Ryba pływa w wodzie cały czas i dlatego nie zauważa wody, nie zdaje sobie sprawy, że jest w wodzie.
W przypadku emocji niechęć do ich odczuwania, czyli opór, plus demonizowanie emocji, wartościowanie, etykietkowanie jako złe, nieprzyjemne, negatywne, jest tym, przez co trwają nawet wiele lat oraz rosną. A doświadczanie tego całego zmagania naturalnie przyjemne nie jest.
Bo to sygnał o popełnianych błędach.
Dlatego ludzie pytają – “jak zaakceptować?” – bo uważają, że akceptacja to jest coś specjalnego, co muszą uczynić. Niektórzy nawet sądzą, że ezoterycznego.
Właśnie przeczytałem ciekawe zdanie – terapeuta powiedział pewnemu człowiekowi – “nie jesteś wykończony, tylko dysponujesz pewną ilością energii, którą całkowicie przeznaczasz na przetrwanie”.
I wiele osób łapie się tego, łyka jak młody pelikan.
Gdybyśmy radykalnie uczciwie przyjrzeli się rzeczywistości, dostrzeglibyśmy zapewne z niemałym zaskoczeniem, że przeżywamy samoistnie. I przeżywamy POMIMO tego całego “zmagania, by przeżyć”.
Dodatkowo wiele osób właśnie sądzi, że przeżywa dzięki niedopuszczaniu emocji do świadomości, opieraniu się także negatywnym myślom, dzięki próbom kontroli emocji, myśli, sytuacji zewnętrznych, nawet innych ludzi, całego świata i życia.
Że przeżywają dzięki pragnieniom, dzięki strachowi i wiele więcej.
Ale przeżywamy POMIMO tego wszystkiego.
i czlowiek chce sie ich pozbyc? Walczy z nimi. Nie chce ich.
Mówisz jakby ta chęć, by się ich pozbyć, walka i niechęć do emocji działy się same.
Ale przecież Ty to robisz.
I pytasz “jak?” zaakceptować.
Ale widzisz – nie chcesz ich, chcesz się ich pozbyć, walczysz z nimi… Więc akceptacja to nie jest kwestia “jak?” tylko “czy to wybiorę?”
Dopiero, gdy to całe zmaganie Cię wymęczy, odpuszczasz, poddajesz zmaganie i wtedy proces uwolnienia może się odbyć. Bo to proces samoistny. Nikt nic nie uwalnia.
Da sie to w ogole zaakceptowac,
Akceptacja to nie jest jakaś tajemna, ezoteryczna technika, którą musisz wytańczyć czy wyczarować jakimś rytuałem.
Tylko zaprzestanie tego, co wymieniłeś – przestać chcieć się ich pozbyć, zaprzestać tej walki, zaprzestać nie chcieć ich.
Bo to co czujesz to konsekwencje Twoich percepcji – to konsekwencje tego jak żyłeś i jaki byłeś przez całe życie.
Niechęć do konsekwencji jest wielkim błędem. Stąd też dyskomfort.
czy lepiej bedzie wziasc jakies srodki na uspokojenie?
Nie ma żadnych środków, które dawałyby spokój.
Środki ew. odcinają świadomość tego, co osądzamy, z czym walczymy, co demonizujemy, czemu stawiamy opór.
I tylko przez to, że na czas działania specyfikuj przestajemy być tego świadomi, przestajemy się opierać.
Z tego bierze się to pozorne “uspokojenie” – że przestajesz prowadzić tę całą batalię. Tylko, że nie potrzebujesz do tego żadnego leku.
Ani leki tego nie dają.
Żaden lek nie ma mocy, by Ci dać spokój.
Biorąc pod uwagę, że każdy lek to trucizna, to możemy sobie przemyśleć na jakiej zasadzie ma nas trucizna uspokoić? :)
W USA bodajże 50% ludzi przyjmuje nałogowo leki “uspokajające”. Tak jak z alkoholem, papierosami i porno – to nic nie daje. A osiągany efekt nie jest rozumiany w ogóle. Ani jego cena.
I ten “spokój” trwa tak długo, jak długo się nie opieramy. Gdy działanie leku się kończy, znowu stajemy się coraz bardziej świadomi emocji i od razu zaczynamy się im opierać. A umysł zaczyna to racjonalizować.
Dal bys jakas rade, jak sobie z tym poradzic?
“To” z czym pytasz jak sobie radzić nie istnieje.
A jak sobie radzić – przecież już sobie poradziłeś.
Więc w czym problem? Już wiesz jak postąpić. Doświadczyłeś spokoju, odeszło 95% bóli i napięć.
Problem polega na tym, że nie jesteś świadomy tego, że emocje demonizujesz, że się opierasz, ani nawet, że je czujesz.
A gdy emocje jakoś “ominą” te wszystkie Twoje “zasieki, pola minowe, zamknięte drzwi, psy strażnicze”, itd., to uważasz, że Cię napadają i walczysz z nimi pół nocy. Aż ze zmęczenia się poddajesz i pozwalasz sobie płakać. Dopiero wtedy przestajesz się opierać.
Dr Hawkins w książce “Technika uwalniania” podkreślał, że uwolnienie emocji jest dla ego – czyli człowieka w niskiej, zwierzęcej świadomości – pozbywaniem się jedynego znanego mu źródła paliwa, którego chce oraz to niszczenie całego fundamentu “ego”.
To dążenie do śmierci iluzji, w które wierzymy i dlatego “ego” zrobi wszystko, byle tylko nie uwalniać. Czyli człowiek zastosuje wszystko co wie, byle tylko emocji uniknąć, wyprojektować, opierać się, grać ofiarę, zapomni, nie zrozumie, będzie się starał “zrozumieć”, będzie kłamał i wiele innych.
Ja miałem np. do czynienia z kilkoma klientami, którzy cały czas sądzili – i nic do nich nie docierało – że czują “się” źle, jak ofiara przez ludzi. Więc wyjechali z Polski za granicę. Kilku miesięcy było potrzeba, by całkowicie o tym zapomnieli i dalej czuli dokładnie to samo i dokładnie to samo sobie tłumaczyli – tylko tym razem uważali, że czują “się” źle przez ludzi w tym innym kraju. I znowu wyjeżdżali – jeden wracał do Polski, inni do jeszcze innych krajów. Bo cały czas sądzili, że to przez innych ludzi czują “się” niechciani, osądzani, etc. Nawet nie zauważali, że sami sobie to robią i także to oni osądzają innych cały czas.
Dzieki za odpowiedz. Na poczatku chcialbym sie odniesc do tych moich spacerow z bratem. Czy podczas wlasnie tych spacerow, gdy jestem spokojny, to emocje sa uwalniane ze mnie?
Czy jezeli boje se ze zlapie mnie “atak paniki”, czy dobrym sposobem na uwolnienie sie od strachu i w ogole na uwolnienie stlumionego strachu, bedzie robienie najczesciej jak tylko moge, rzeczy, ktore ten strach ze mnie wyciagna? Ja mam tez problem z odczuwaniem. Jezeli chodzi o strach, to uwazalem, ze gdy czlowiek sie boi, to bije mu wlasnie serce, ma ucisk w klatce itd. Jak zatem czuje sie strach bez opierania sie mu? Tego nie rozumiem. Gdy czuje np. gniew, to zacisniete zeby i napiecie miesni, tez bedzie swiadczyc, ze opieram sie gniewowi? Czytalem twoje artykuly o odczuwaniu, ale dla mnie to jest w dalszym ciagu czarna magia. Ja juz nie wiem, czy czuje emocje, czy stawiam jej opor. Czuje cos, ale nie wiem czy jest to opor, czy emocja. Dlatego niebardzo wiem CO mam zaakceptowac. W przypadku bicia serc i ucisku w klatce, mam zaakceptowac ten ucisk i bicie, czy zaczac spokojnie oddychac, wyciszyc sie i uspokoic? Czy to wtedy bedzie uwalnianie? Czy uwalnieniem bedzie poddanie sie temu uczuciu ucisku i biciu serca? Nic nie rozumiem i czuje sie jak w jakims kolowrotku. Co mam zaakceptowac?
Teraz inna sprawa. Gdy np w ciagu dnia jestem spokojny i czuje sie bezpiecznie, to czy emocje sa ze mnie uwalniane w tym czasie? Najwiekszym problemem jest dla mnie to, ze nie wiem czy to co czuje, to emocja, czy opor stawiany jakiejs emocji. Nie wiem jak to jest czuc jakas emocje, bez stawiania jej oporu, poniewaz nie wiem czy to co zawsze czulem i czuje to emocja, czy opor. Eh. Sam juz sie w tym pogubilem.
Czy w stanie medytacji, kiedy umysl jest wyciszony, a ja skupiam sie na odczuciach w ciele i ignoruje mysli, to to jest wlasnie uwalnianie. Pytam, bo ostatnio tak wlasnie lezalem i lezalem, az w koncu doznalem takiego wewnetrznego spokoju i uczucia blogosci, ze zaden stan ktory znam, nie moze sie z nim rownac. Czy to.bylo uwolnienie, czy te emocje zostaly gdzies zepchniete do podseiadomosci, tk ze nie bylem ich swiadomy? Usnalem potem w nocy i spalem do rana.
I ostatnie pytanie. Czy, jezeli znowu bede mial te objawy bicia serca i ucisku w klatce, to bedzie znaczylo, ze stawiam opor emocji? Czy wtedy nalezy sie uspokoic, oddychac, wyciszyc i czy wtedy to bedzie uwalnianie?
Dzieki za odpowiedz. Na poczatku chcialbym sie odniesc do tych moich spacerow z bratem. Czy podczas wlasnie tych spacerow, gdy jestem spokojny, to emocje sa uwalniane ze mnie?
Widzisz?
Znowu kombinowanie.
Nawet przepisałem Ci całą instrukcję uwalniania z pełnym wytłumaczeniem i powiedzeniem co robisz nie tak, czego nie robisz, etc.
I nadal pytasz – czy podczas spaceru emocje są uwalnianie z Ciebie…
Powiedz mi – gdzie w instrukcji uwalniania jest napisane “idź na spacer”? Albo “bądź spokojny”?
Co to znaczy “jestem spokojny” i gdzie w instrukcji np. od doktora Hawkinsa jest to zalecenie?
Czy jezeli boje se ze zlapie mnie “atak paniki”,
To uwolnij opór i lęk.
Mówiłem Ci – uwolnij opór przed powtórzeniem tego doświadczenia.
Bo będziesz żył jakby cała planeta to było wielkie pole minowe.
czy dobrym sposobem na uwolnienie sie od strachu i w ogole na uwolnienie stlumionego strachu, bedzie robienie najczesciej jak tylko moge, rzeczy, ktore ten strach ze mnie wyciagna?
Możesz wejść do klatki z tygrysem.
A możesz żyć rozsądnie i mądrze.
Dlatego zaprosiłem Cię do Programu WoP.
Bo widzisz jak zaczynasz od razu dalej kombinować. Zamiast żyć rozsądnie, normalnie – teraz chcesz robić tylko to, co będzie z Ciebie wyciągało lęk.
I uważasz, że się do tego zmusisz? Jeśli nic nie robiąc męczysz się i walczysz całą noc, choć zupełnie nic się nie dzieje, nic nie musisz, to jak ma Ci pomóc jeszcze robienie czegoś, co wyciągnie więcej lęku?
Gdybyśmy współpracowali w WoP, to bym Ci tego nie zalecił.
Ja mam tez problem z odczuwaniem.
Nie masz.
Opierasz, gdy tylko zaczynasz cokolwiek czuć.
Problem polega na tym, że nie chcesz czuć.
Jezeli chodzi o strach, to uwazalem, ze gdy czlowiek sie boi, to bije mu wlasnie serce, ma ucisk w klatce itd.
Tylko jeśli człowiek uznał lęk za wroga, za coś złego.
Doznania cielesne z emocjami są inne w zależności od tego czy uznamy, że dzieje się coś dobrego lub złego.
Jak zatem czuje sie strach bez opierania sie mu?
Wyjaśniłem to już.
Tego nie rozumiem.
Nie musisz tego zrozumieć.
A wyjaśnienie otrzymałeś.
Gdy czuje np. gniew, to zacisniete zeby i napiecie miesni, tez bedzie swiadczyc, ze opieram sie gniewowi?
Nie próbuj tego wymyślić, tylko stań się świadomym, gdy odczujesz gniew.
Czytalem twoje artykuly o odczuwaniu, ale dla mnie to jest w dalszym ciagu czarna magia.
Bo tego nie wykonujesz.
Tylko starasz się “zrozumieć”.
Ja juz nie wiem, czy czuje emocje, czy stawiam jej opor.
To tylko strategia ucieczkowa i usprawiedliwienie.
Czuje cos, ale nie wiem czy jest to opor, czy emocja.
A z instrukcji odczuwania nie korzystasz.
Tak jak teraz otrzymałeś całkiem spore odpowiedzi i co? Zero. Tak jakbyś tylko rzucił okiem i tyle.
Bo umysł nie chce uwalniać, tylko chce myśleć o tym, fantazjować, wyobrażać sobie – masa osób jedyne co robi z zalecanych instrukcji uwalniania to “suplement” polegający na wizualizacji.
Umysł chce kontrolować, uspokajać, robić, czytać, cały czas dowiadywać się, próbować zrozumieć, itd.
Nic z tego nie jest potrzebne.
Dlatego niebardzo wiem CO mam zaakceptowac.
Nic.
Wyjaśniałem, że akceptacja to jest porzucenie wszelkich osądów. To zgoda na to co jest takim jakim jest.
Nic nie musisz rozumieć.
Nie musisz rozumieć wiatru, by nie stawiać mu oporu i nie dokładać do niego jakiejś historyjki, np. “łeee, wiatr mnie zaatakował, taki zimny wieje prosto na mnie, łeee!” ;)
Co? Odpowiedź brzmi – to co jest w tej chwili. O w ten właśnie TERAZ.
Bo gdy uwalniasz emocje to też “dysponujesz” jedynie TERAZ. Jeśli TERAZ nie jesteś świadomy TERAZ, m.in. tego, że się opierasz, to czego możesz stać się świadomy i kiedy?
A jak widzisz – umysł jest specjalistą od uciekania od teraz.
Problem polega na tym, że od TERAZ nie można uciec. Nawet jeśli masz tysiąc myśli o przeszłości i przyszłości, to widzisz je TERAZ.
W przypadku bicia serc i ucisku w klatce, mam zaakceptowac ten ucisk i bicie, czy zaczac spokojnie oddychac, wyciszyc sie i uspokoic?
Odpowiedź na to powinna być oczywista.
Ale oczywiście uważasz, że istnieje coś takiego jak “wyciszenie się” i “uspokojenie się”.
Powiedz mi – ile razy w życiu tak postąpiłeś? Co wtedy zrobiłeś?
Dlaczego mi zadajesz takie pytanie?
Czekasz aż ja dam Ci pozwolenie? A co próbowałeś zrobić przez całą noc niemałej męki? Nie próbowałeś przypadkiem wyciszyć tego wszystkiego i uspokoić?
Otrzymałeś cały opis co jest do zrobienia. Nadal nie chcesz tego zrobić i przepisujesz mi mnożące się w nieskończoność pytania umysłu.
Czy to wtedy bedzie uwalnianie?
Przepisałem Ci cały opis.
Co jest jeszcze niejasne?
Czy uwalnieniem bedzie poddanie sie temu uczuciu ucisku i biciu serca? Nic nie rozumiem i czuje sie jak w jakims kolowrotku. Co mam zaakceptowac?
A ja powtarzam, że nic nie masz próbować zrozumieć, tylko to wykonać.
A nawet nie coś wykonać, tylko przestać wykonywać – przestać stawiać opór, przestać wpatrywać się w mentalny bełkot, przestać osądzać emocje, przestać próbować je zmieniać, kontrolować, rozładowywać, etc.
Teraz inna sprawa. Gdy np w ciagu dnia jestem spokojny i czuje sie bezpiecznie,
Widzisz? Nadal uważasz, że uczucia to Ty. “Czuję —>się<---". Ale nie czujesz "się". To nie ma nic wspólnego z Tobą. Nie ma takiego uczucia jak "bezpiecznie". Nie czujesz lęku. Tyle. A gdy zaczynasz czuć lęk, od razu uważasz, że już nie czujesz "się" bezpieczny. Uczucia nie mają nic wspólnego z tym jaki jesteś. Wliczając to czy faktycznie jesteś bezpiczny, czy nie. Co bierzesz pod uwagę analizując swoje bezpieczeństwo? Tylko uczucia? No to tak jakbyś analizował swoje bezpieczeństwo pod względem zapachów. Jak pachnie ładnie - różami - to jesteś bezpieczny. A jak pachnie skoszoną trawą, to jesteś bezpieczny tylko troszkę. Uczucia nie mają nic wspólnego z Twoim bezpieczeństwem i właśnie uzależnienia pokazują ten absurd - człowiek robi sobie ogromną krzywdę - niszczy mózg pornografią, wyrzuca z siebie energię życiową, wlewa w siebie truciznę, wypala trucizny, ćpa i gdy uczucia wytłumił, totalnie zniszczył na moment możliwość ich odczucia, twierdzi - "no wreszcie jestem bezpieczny". A gdy ma iść na spacer, to się trzęsie jakby miał jechać na front. Robi coś najbardziej niebezpiecznego i uważa, że dzięki temu jest bezpieczny. To jakby uznać się za bezpiecznego od lwa w jego paszczy. Pytanie pomocnicze - od czego rzekomo "czujesz się" bezpiecznie? O co zadbałeś i w jaki sposób, że twierdzisz, że jesteś bezpieczny? A jaka jest różnica ODNOŚNIE FAKTÓW NIE UCZUĆ, gdy uznajesz, że nie jesteś bezpieczny i przed czym? to czy emocje sa ze mnie uwalniane w tym czasie?
Opis uwalniania otrzymałeś.
Najwiekszym problemem jest dla mnie to, ze nie wiem czy to co czuje, to emocja, czy opor stawiany jakiejs emocji.
To standardowa zagrywka tych, którzy nie chcą uwalniać.
Nie poświęciłeś nawet 1 sekundy na to, by uczciwie przeanalizować sytuację. Ani nie wykonałeś żadnego kroku z instrukcji jak nauczyć się odczuwać.
No bo powiedz – znalazłeś jakieś miejsce, w którym pozwalasz sobie dać upust jakiejkolwiek emocji bez lęku i oporu?
Plus – zadałem Ci pytania pomocnicze – czy np. gdy kładziesz się spać, to jesteś gotowy i chętny, by powitać lęk? Czy nie?
Przecież dobrze opisywałeś to co czułeś – nie tylko lęk ale jeszcze mówiłeś o innych emocjach, byłeś w stanie stwierdzić, że są też inne ale lęk dominuje.
Potem powiedziałeś, że przy mamie czułeś żal.
Więc potrafisz odczuwać, potrafisz to poprawnie nazwać (choć nie jest to wymagane do uwolnienia).
A opierasz się cały czas. :)
Nie wiem jak to jest czuc jakas emocje, bez stawiania jej oporu, poniewaz nie wiem czy to co zawsze czulem i czuje to emocja, czy opor. Eh. Sam juz sie w tym pogubilem.
I to jest moment, by podejść do tematu na poważnie.
Bo teraz się opierasz, a umysł mnoży pytania w nieskończoność. Myśli napędzają myśli, tak jak przestrzegał dr Hawkins, a Ty się tym hipnotyzujesz bez ustanku i nie chcesz wykonać nic, co Ci poradziłem.
Tak, sam się pogubiłeś, bo tego chciałeś. By się pogubić, by dalej unikać uwalniania.
Jak masz to wiedzieć, jeśli cały czas się opierasz?
To jakbyś nie chciał przejść przez próg drzwi, przez które jeszcze nie przeszedłeś, bo nie wiesz jak to jest po drugiej stronie tych drzwi.
A jak masz się tego dowiedzieć? Tylko przechodząc przez próg.
Czy w stanie medytacji, kiedy umysl jest wyciszony,
O, dalej. “W stanie medytacji umysł jest wyciszony”.
Kto tak powiedział? Ty?
A ja wyjaśniałem, że medytacja to nie żaden magiczny stan, tylko decyzja, by ignorować mentalny bełkot, bo mentalizacja to proces ciągły i nieskończony. I zajmuje on 1% umysłu. Mentalizacja jest to proces ciągły i niekończący się.
Nie ma jakiegoś ezoterycznego stanu wyciszenia umysłu, ani spokojnego umysłu. 99% umysłu to totalny, kompletny spokój.
Ale widzisz – umysł bełkocze cały czas, Ty nie chcesz tego ignorować, przepisujesz mi w kółko treść umysłu, zupełnie pomijasz informacje i zalecenia, które ode mnie otrzymałeś.
Gdy się na moment od tego odklejasz, uważasz, że to umysł się wyciszył lub Ty uspokoiłeś. Ale tak nie jest.
Dlatego – decyzja. Bierzesz udział w WoP, czy dalej wolisz po swojemu?
Prosiłeś mnie o pomoc. Otrzymałeś ją. Ale nie korzystasz. Mnożysz pytania.
a ja skupiam sie na odczuciach w ciele i ignoruje mysli, to to jest wlasnie uwalnianie.
Co to jest uwalnianie napisałem słowo w słowo.
Pytam, bo
Bo ciągle hipnotyzujesz się mentalnym bełkotem i świata poza nim nie widzisz.
ostatnio tak wlasnie lezalem i lezalem, az w koncu doznalem takiego wewnetrznego spokoju i uczucia blogosci, ze zaden stan ktory znam, nie moze sie z nim rownac.
Nie wiem czego doznałeś, a wiem, że ludzie zrobią wszystko, by uniknąć odczuwania i uwalniania.
Teraz sobie wymyśliłeś jakiś błogi stan, który Ci dało leżenie.
Czy to.bylo uwolnienie, czy te emocje zostaly gdzies zepchniete do podseiadomosci, tk ze nie bylem ich swiadomy?
Co to jest uwolnienie otrzymałeś w postaci dokładnego opisu.
Usnalem potem w nocy i spalem do rana.
I ostatnie pytanie. Czy, jezeli znowu bede mial te objawy bicia serca i ucisku w klatce, to bedzie znaczylo, ze stawiam opor emocji?
Czy nie wyjaśniłem tego?
Czy wtedy nalezy sie uspokoic, oddychac, wyciszyc i czy wtedy to bedzie uwalnianie?
Czy nie wyjaśniłem tego?
Zamiast kombinować coś o jakiejś przyszłości, co teraz odczuwasz, co z tym robisz?
Gdzie ja napisałem, że masz próbować “się uspokoić”?
No to spróbuj się uspokoić – przecież to właśnie robisz zawsze, gdy “panikujesz”.
Czy przeczytałeś instrukcję uwalniania? Gdzie tam jest zalecenie, by “uspokajać się”? Albo “wyciszyć”?
Skąd to bierzesz? Dlaczego o to pytasz, skoro to są jakieś powszechnie powtarzane bzdury, których nikt tak naprawdę nie stosuje, bo to niemożliwe?
No ze wszystich sił postaraj się TERAZ uspokoić, wyciszyć. Spróbuj wyciszyć umysł. Możesz mu kazać. Dajesz, dajesz.
Masz do uspokojenia tylko około 50 000 myśli – mniej więcej tyle “przelatuje przez” umysł każdego dnia bez wyjątku. :)
Moje pytanie do Ciebie brzmi – czy chcesz uwolnić lęk? Czyli pozwolić mu być bez stawiania mu oporu?
Nie musisz tego rozumieć. Nic nie musisz z tego, co napisałeś i o co zapytałeś.
Problem nie leży w “jak?” czy “nie rozumiem”, tylko “nie chcę”.
A chęć to tylko decyzja.
I ja wiedziałem doskonale, że to nie będzie żadne “ostanie pytanie”.
20 minut i już kolejny komentarz. Kolejne pytania.
Widzisz? Mówisz jedno, robisz drugie. Tylko dlatego, bo “masz myśli”. Miałeś je ignorować, a tego nie robisz. Też nie dotrzymałeś słowa, bo tego nie rozumiesz – nie rozumiesz jak to jest już nie zadawać pytań, gdy to orzekłeś?
Jak w tak trywialnych sprawach nie dotrzymujesz słowa, to jak wyobrażasz sobie zrealizowanie w swoim życiu czegokolwiek?
Teraz poczekam kolejny kwadrans i pojawi się kolejny komentarz. Potem pewnie kilka kolejnych.
A potem pewnie jak zwykle – przepraszanie za trucie dupy, że pewnie jesteś jakiś głupi, bo nic nie rozumiesz, a reszta na pewno wszystko od razu łapie, itp. biadolenie. :)
Takich rzeczy też się naczytałem masę.
Oraz tego, że ktoś ma dokładny opis, a on przepisuje mi jakieś scenariusze z życia, jak np. “idę na spacer, czy jak się wtedy uspokoję, to czy to będzie uwalnianie?”
Co też wspaniale pokazuje, że myślenie odbywa się w polu i zupełnie obcy sobie ludzie, żyjący w różnych miejscach na ziemi, widzą dokładnie takie same myśli, stosują takie same zagrywki.
Bo człowiek w Kanadzie czuje wiatr dokładnie tak samo jak człowiek w Polsce czy Japonii.
Ktoś mi kiedyś napisał, gdy nie uwalniał nawet sekundy, że ma świetny pomysł – pójdzie do klubu ze znajomymi, gdzie zazwyczaj czuje dużo emocji i tam wszystko uwolni!
Poszedł, męczył się całą noc, nie zignorował nawet 1 myśli, nie uwalniał nawet mikrosekundy, wrócił pełen napięcia, oglądał porno przez resztę nocy.
Zacząłem pisać to w innym komentarzu ale napiszę w tym.
Chcę jeszcze dodać, że ja rozumiem, że to dla Ciebie trudne, przeżycia nieprzyjemne, ani nieciekawe.
Ja to rozumiem, bo sam przez to przechodziłem.
I każdemu współczuję ale też nikogo nie widzę jako ofiarę. Bo nikt ofiarą nie jest. Niczego.
Nikogo też nie klepię po główce, bo się nacierpiał i liczy, że cierpienie to usprawiedliwienie.
Zdrowie to przede wszystkim konsekwencja uczciwości.
Dostałem wczoraj bardzo ciekawą wiadomość.
Po Module 5, jeden Uczestnik WoP napisał mi:
“Dziękuję za odpowiedzi. Przeczytałem Twoje podsumowanie mojego raport do modułu 5 i przeczytałem “Maczetę” .
Mogę tylko napisać tyle, że ściemniam cały czas. Ściemniam siebie. Oszukuję siebie. Odwalam 25 minut siedzenia rano i wieczorem, czasami nawet nie i więcej nic nie robię. No, może jeszcze przeczytam coś od Ciebie albo kawałek jakiejś książki i tyle. Sprawa załatwiona. A JA UCIEKAM CAŁY CZAS. Spierdalam świadomością jak najdalej od ciała i emocji, zajmuję się nieistotnymi sprawami , przeglądam internet , oglądam głupie filmiki, “załatwiam sprawy” itp, itd… Nawet minuty nie skupię się na uczuciu jak uwalniam, bo cały czas moja uwaga jest rozproszona. Nawet nie wiem teraz co mam napisać na Twoje pytania, bo wszystko co “wymyślę” to głupoty. To co napisałem w raporcie do modułu 5 to jakieś farmazony napisane na odpierdol. Przecież nie da się zmienić pomyślanej myśli. Ja nie mam nad myślami żadnej władzy i nawet nie wiem jaka będzie moja kolejna myśl. I tak naprawdę nic mądrego nie wymyślę, żeby poprawić swoje życie. ”
A to co napisał w komentarzu równo rok temu:
“Burdel, burdel , burdel , jeden wielki burdel i samooszukiwanie się w moim życiu… Pozdrawiam i dzięki za super film!”
Więc kontynuuje to jaki jest. Nadal robi dokładnie to samo. Oszukuje, ściemnia. A to dlatego, bo cały czas hipnotyzuje się mentalnym bełkotem. Jest jak niewolnik myśli.
Wszystko, byle tylko nic nie zmienić. Nawet minuty nie skupia się na uczuciu, gdy “uwalnia”.
Ale sam fakt, że przyznał to jest bardzo ważny. Bardzo.
Wbrew pozorom postawił krok do przodu.
Ty na razie nie chcesz. :)
Napisał bardzo wiele ważnych rzeczy, nareszcie dostrzegł to sam, a nie tylko usłyszał ode mnie. Widzi teraz – ma świadomość – że umysł wymyśla tylko głupoty. Czyli racjonalizacje.
Ty na razie uważasz, że zadajesz mądre i potrzebne pytania. :) On dostrzegł, że nie widział jeszcze żadnej myśli, która byłaby po jego stronie.
Ludzie uciekają od zmian i sabotują je jak tylko mogą.
Szczególnie wszystko, co jest związane z emocjami i uwalnianiem.
Ja się naczytałem setki wymyślnych sposobów na podważanie uwalnianie, przekłamywanie, kombinowanie, itd., byle tylko nie uwalniać.
A ja i tak wiem doskonale kto uwalnia, kto ma intencję uzdrowienia. Wiem to doskonale, bo mam ogromne doświadczenie i sam tak żyłem. Wiem dobrze jak się kłamie, ściemnia, kombinuje.
Nie mówię, że wszyscy robią to świadomie i z premedytacją. Zdecydowanie nie. Ale to i tak nie ma znaczenia. :)
Jeden np. mi zarzucał, że ja za bardzo skomplikowałem uwalnianie, bo je opisałem w 8 krokach w WoP, a dr Hawkins w książce w kilku zdaniach.
Tobie przedstawiłem to, co powiedział dr Hawkins w 10 punktach. :) No to już zamotałem totalnie!
A to są dosłownie przepisane zdania z książki.
No ale człowiek uznał, że skoro dodałem do tego punkty i nazwałem krokami, to już za bardzo skomplikowałem. :) Dobrze, nie? :)
A zrobiłem to, by czarno na białym było, na którym kroku jest problem.
Tak jak i Tu – na każdym zadałem Ci pytania, by wyszło, gdzie leży problem, czego nie robisz lub robisz inaczej.
I zamiast spokojnie to przeanalizować, przepisujesz mi jak to kiedyś leżałeś na łóżku lub wyobrażasz sobie jak to idziesz na spacer.
A potem uzależniony człowiek mówi tak – “uzależnienie niszczy mi życie!” :) “Nie mogę wyzdrowieć!” “To za silne!”
A kto spieprza jak może i kłamie na każdym kroku? :)
No, 16 minut i kolejny komentarz. :) Dobry jestem w te klocki. ;)
Moge ci Piotrze zaplacic, jezeli nauczysz mnie jak odczuwac emocje bez opierania sie im. O.ile to w ogole mozliwe ( ze mozesz mnie nauczyc)
Nie można się nauczyć odczuwać, bo to nie jest umiejętność.
Odczuwanie jest fenomenem bezosobowym, który odbywa się samoistnie i spontanicznie jak słuchanie dźwięków czy odczuwanie zapachów.
Chciałbyś komuś zapłacić, żeby nauczył Cię słuchać dźwięków? ;)
Nie możesz się tego nauczyć. Ani oduczyć. Nie możesz tego nie umieć. Nie możesz też tego ani zatrzymać, ani kontrolować, ani przestać, ani zacząć. Można co najwyżej przeszkadzać lub nie zwracać uwagi.
Gdybyś przyjrzał się instrukcji odczuwania, którą przedstawiłem na Blogu (w WoP też jest tylko inna), to zobaczysz, że nie ma tam żadnej umiejętności, którą możesz ćwiczyć i której Ci brakuje.
Zauważ, że nie musisz zrozumieć co słyszysz, by to słyszeć, zgadza się?
Nie musisz zrozumieć co zjadłeś, by czuć tego smak. Tak czy nie?
Nie musisz zrozumieć jakiej muzyki, audycji radiowej czy generalnie jakie dźwięki słyszysz, by to słyszeć.
Nie musisz rozumieć co czujesz na skórze – np. wianie wiatru czy promienie słoneczne, by to czuć. Co zmieni to, że się tego dowiesz? Zupełnie nic.
Choć oczywiście warto wiedzieć czy nagrzewanie skóry to efekt promieni słonecznych (i może wtedy warto posmarować się olejkiem do opalania) czy może chemicznego lub fizycznego poparzenia.
Wtedy ma to ogromne znaczenie dla zdrowia i potencjalnie życia.
Ale w przypadku emocji nie jest to do niczego potrzebne, bo emocje to tylko zbiorcze nazwy dla pewnych doświadczeń.
Nie musisz rozumieć ciała, brudu czy potu, by się umyć, by wziąć prysznic – zgadza się?
W instrukcji odczuwania jest np. znalezienie takiego miejsca, w którym będziesz widział siebie jako bezpiecznego, w którym nie będziesz lękał się np. dać ekspresję emocji. Tak jak pozwoliłeś sobie wypłakać się dopiero w obecności mamy.
A nauka odczuwania to branie odpowiedzialności – czyli zaczynasz skupiać się na wnętrzu i już nie potrzebujesz do tego nikogo innego.
Podałem wielki arkusz, by zacząć nazywać to, co czujesz. Itd.
To wszystko nie jest umiejętnością. Tylko pomocą, by dostrzec, że się opierasz i dlaczego się opierasz.
Odczuwanie to tylko element uwalniania. Samo w sobie nie jest uwalnianiem. To tylko pomoc, by przestać uciekać na każdym kroku.
Jak sam opisałeś – emocje są dla Ciebie jak demony, jak opętanie. Instrukcja odczuwania jest po to, by zacząć nareszcie widzieć uczucia jako uczucia i nic innego, nic więcej.
To wszystko jednak nie jest uwalnianie, tylko kroki, by odpuszczać opór przed odczuwaniem, by w ogóle sobie zacząć na to pozwalać.
Bo odczuwanie, tak jak i doświadczanie świata przez zmysły, czyni się samo.
Zamiast płacić mi za jakiś okruch tego, co ważne, sugeruję, byś albo kupił WoP, albo zaczął współpracę ze mną.
Odczuwanie emocji to tylko jeden element rozwiązania. A skoro mówisz, że jesteś uzależniony od porno, no to wiele Ci to nie zmieni w życiu.
Za naprawdę niewielką kwotę dowiesz się masę – poznasz fundamenty funkcjonowania jako istota ludzka.
Dowiesz się np. jak myśleć. Wiesz jak myśleć? Ile z dzisiejszego potoku myśli wybrałeś mieć? Jeśli uważasz, że myślisz, to powiedz mi jak konstruujesz te myśli? Jak to wygląda?
Bo jesteś w stanie opisać jak robisz kanapkę. A czy jesteś w stanie dokładnie tak samo precyzyjnie opisać mi Twoje myślenie?
Np. gdy doświadczasz tej “paniki” to wybierasz mieć te wszystkie straszne myśli?
A wydane pieniążki to zawsze świetna sprawa, by inwestycję docenić i wykorzystać.
Bo teraz widać – dostałeś całą odpowiedź ale z niej nie skorzystałeś. Ja naprawdę mam wątpliwości czy przeczytałeś moje odpowiedzi.
Uwalnianie to nadal dla Ciebie jest przymus, niechęć. A gdy pieniążki z konta znikną, to już będzie kapkę bolało zmarnowanie tego i człowiek znajdzie taki motyw, by zacząć to realnie stosować.
Tak jak ten klient – przyznał, że uciekał, kłamał, kombinował jak koń pod górę.
Gdyby WoP otrzymał za darmo, w życiu by tego nie przyznał. A tak zabolało i nagle uznał, że prawda zaboli mniej. :)
Iluś osobom podarowałem WoP za darmo. Gdy tak samo uciekali i sabotowali się jak inni, to jeszcze wykorzystali ten fakt do biadolenia – “otrzymałem WoP za darmo, a z niego nie skorzystałem, nie wykorzystałem szansy, jestem do niczego, lepiej, żeby mnie nie było”. :)
WoP ma taką strukturę, że od razu widać w jakich sytuacjach człowiek się sabotuje i jak.
Bo na przykładzie wymiany tych kilku komentarzy widać, że problem nie leży w “jak?”, tylko “czy?”
Większość uzależnionych NIE CHCE wyzdrowieć, BO… i właśnie świadomość korzyści, z których nie chcą zrezygnować to fundament potencjału do zmiany. Do decyzji.
Duża część pracy to poddawanie, a nie nauka czegoś nowego.
Tak jak w przypadku odczuwania – to nie jest nauka umiejętności, tylko uświadamianie sobie w jaki sposób od tego uciekasz i zaprzestanie tego.
A np. nazywanie tego co czujesz ma tylko taki sens, że zaczynasz to widzieć jako tylko i wyłącznie uczucie, a nie jakiś atak czy demony. A dzięki temu pozwalasz się temu poddać, przestać opierać i uciekać.
Większość to nie jest nauka żadnych umiejętności, tylko świadomość tego jak żyjesz, jakie decyzje podejmujesz, w jakich okolicznościach i jakie widzisz w tym korzyści.
To świadomość np. przywiązania i oporu.
Nawyki – tworzenie czy zmiana – to też nie jest umiejętność, bo to się dzieje samoistnie.
Medytacja to też nie jest umiejętność. Tylko decyzja. A wymaga praktyki, no bo jeśli czegoś nie robisz, to tego nie robisz. Zgadza się? Tak jak ten Uczestnik WoP napisał, że nawet minuty nie skupiał się na odczuwaniu emocji podczas uwalniania.
Więc nie uwalniał, bo pozwolenie sobie na odczucie emocji i skupienie na tym uczuciu to przecież element uwalniania.
Gdybyśmy współpracowali, to byśmy zaczęli analizować w jakich sytuacjach – codziennych, nie żadnych specjalnych i wyjątkowych – czego doświadczasz i się tym zajmowali.
Wybrałbyś jeden temat, wobec którego zacząłbyś stosować wiedzę i narzędzia, by zacząć BYĆ wobec tego tematu spokojny, chętny, radosny, zadowolony.
A emocje to nie jaki JESTEŚ. Tylko do tej pory się z nimi utożsamiałeś.
Przykładem tego jest – “JESTEM bezpieczny”, gdy nie odczuwasz lęku. A gdy odczuwasz, to uważasz, że panikujesz, czyli JESTEŚ paniką i NIE JESTEŚ bezpieczny.
Uważasz, że Ty się zmieniasz w zależności od emocji. Nazywałeś to nawet opętaniem.
A tak nie jest.
Zapamiętaj, że to Ty pętasz emocje do siebie, nie czynią tego one.
Jeszcze chcialem dodac, ze czasmi gdy “lapie” mnie ten “atak” to zaczynam spokojnie oddychac, wyciszam sie itd.
Nie ma “i tak dalej”.
Nie możesz się wyciszyć. Możesz natomiast przestać się zmagać, opierać, walczyć, miotać się.
Spokojne, czyli równomierne i dość głębokie oddychanie zawsze pomaga.
Ale to nie Ty się wyciszasz, tylko poprzez poprawne oddychanie przestajesz “boksować” emocje.
I wtedy w tym stanie bez tego bicia serca i ucisku w klatce cos czuje.
Więc widzisz, że wiedziałeś co zrobić, by stać się świadomym uczuć.
A mimo to starałeś się temat ostro przekombinować.
Czy to jest wlasnie odczuwanie bez stawiania oporu, czy po prostu jakos stlumilem/ stlamsilem emocje i dlatego czuje sie wzglednie spokojny?
“Odczuwanie bez stawiania oporu” nie jest jakimś osobnym wariantem rzeczywistości.
Gdybyśmy współpracowali, to zaleciłbym Ci znaleźć takie zajęcie, obowiązek czy czynność, wobec której nie odczuwasz emocji ale się temu opierasz. Np. sprzątanie w domu.
Wtedy bardzo łatwo byłoby Ci się stać świadomym, że się opierasz i przestać.
Jeszcze chcialem sie do tego odniesc:
Uświadom sobie dane uczucie, pozwól, by się ukazało i pozostań z nim kontakcie.”
A co w przyadku, gdy juz mam te uczucie bicia serca i ucisku w klatce?
To już oznacza, że się zacząłeś zmagać, a uczucie osądziłeś jako złe.
Czy ta instrukcje rowniez mozna do tego odniesc?
A czy ją w ogóle przeczytałeś?
Jakiego jej elementu można do tego nie odnieść?
Którego nie jesteś pewien?
Ale z tego co pisales, to raczej nie.
Powiedz konkretnie i precyzyjnie – na podstawie których moich słów wyciągnąłeś ten wniosek?
Wiec jak poradzic sobie z tymi odczuciami?
Przestać hipnotyzować się każdą myślą i uciekać od każdego doznania i uczucia, których doświadczasz.
Przestac sie opierac strachowi? Ale ja nie wiem, jak to jest czuc “zdrowo” strach i kolo sie zamyka. Eh…
Nie ma żadnego koła, tylko bardzo uparty mężczyzna, który za nic na świecie nie chce być w chwili obecnej. :)
Zauważ też, że nie odpowiedziałeś na żadne pytanie, które zadałem w poprzednich komentarzach.
Ja ich nie zadałem z nudów. To była dla Ciebie pomoc, której nawet nie dostrzegłeś.
Masa ludzi prosząc o pomoc, prosi tak naprawdę o potwierdzenie swojej racji lub o coś, czym mogą się zająć i zajmować jak najdłużej i dzięki temu omijać tematy niewygodne – czyli te najważniejsze.
Jeszcze chcialem dodac, ze czasmi gdy “lapie” mnie ten “atak” to zaczynam spokojnie oddychac, wyciszam sie itd. I wtedy w tym stanie bez tego bicia serca i ucisku w klatce cos czuje. Czy to jest wlasnie odczuwanie bez stawiania oporu, czy po prostu jakos stlumilem/ stlamsilem emocje i dlatego czuje sie wzglednie spokojny?
Jeszcze chcialem sie do tego odniesc:
Uświadom sobie dane uczucie, pozwól, by się ukazało i pozostań z nim kontakcie.”
A co w przyadku, gdy juz mam te uczucie bicia serca i ucisku w klatce? Czy ta instrukcje rowniez mozna do tego odniesc? Ale z tego co pisales, to raczej nie. Wiec jak poradzic sobie z tymi odczuciami? Przestac sie opierac strachowi? Ale ja nie wiem, jak to jest czuc “zdrowo” strach i kolo sie zamyka. Eh…
Moge ci Piotrze zaplacic, jezeli nauczysz mnie jak odczuwac emocje bez opierania sie im. O.ile to w ogole mozliwe ( ze mozesz mnie nauczyc)
dobrze że jesteś z nami + fajnie że zaczniesz taką serię :)
,,Niemożliwe jest jednocześnie czuć chęć i niechęć. Jedno albo drugie.”
otóż, to. Tak coś podejrzewałem ale teraz to potwierdziłeś
dobrze że jesteś z nami + fajnie że zaczniesz taką serię :)
Dziękuję za miłe słowa :)
To nie będzie seria ale raz na jakiś czas, czasem może częściej, niż raz w tygodniu napiszę artykuł na coś, co uznałem za istotne.
,,Niemożliwe jest jednocześnie czuć chęć i niechęć. Jedno albo drugie.”
otóż, to. Tak coś podejrzewałem ale teraz to potwierdziłeś
Nawet umysł logiczny to rozumie.
Niechęć utrzymujemy w sobie ale umysł osoby nieświadomej i nieodpowiedzialnej natychmiast “umieści” tę niechęć w czymś/kimś na zewnątrz. Dlatego mówi się – “TEGO mi się nie chce”.
Ale tak naprawdę TO nie ma znaczenia. Jeśli TO uznamy za wystarczający powód, by UTRZYMYWAĆ W SOBIE niechęć – tym gorzej dla nas.
Niechęć, opór to wewnętrzny ścisk, niezgoda, zamknięcie, które wpływają na wszystko w naszym życiu, a nie tylko na TO.
Jeśli więc utrzymujemy opór “do” pracy czy “przed” pójściem do pracy, to nie liczmy, że będzie nam “się chciało” posprzątać w domu, iść na piwo, realizować swoje cele, dotrzymać postanowień.
Dodatkowo jeszcze osoby niedojrzałe oddają odpowiedzialność za swoją niechęć innym w formie obwiniania. Często też wstydzą się i obwiniają za brak chęci.