Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy drugą z trzech serii dotyczących dróg do pokoju, szczęścia i sukcesu! Zajmiemy się szczęściem. Link do artykułu wprowadzającego znajdziesz poniżej! ► Seria „100 Dróg” – Wprowadzenie. Części 1-3 znajdziesz klikając na poniższe linki: ► 100 Dróg do Szczęścia (1-6) – Źródło jest w Tobie, nie poza Tobą, Chciej tego, co masz,… Przeczytaj
Wpis!
Witam Cię serdecznie! Dzisiaj przedstawię Ci coś wyjątkowego – opis młodego mężczyzny, który wyzdrowiał z uzależnienia dzięki programowi 12 kroków. Zobaczysz co to jest wyzdrowienie. Pamiętaj – wyzdrowienie to NIE jest jakieś magiczne zdarzenie – jakaś linia mety, którą jak przekroczysz, to już można zapomnieć o wszystkim i dalej sobie żyć jak Ci się podoba.… Przeczytaj
Wpis!
Witam Cię serdecznie! Przed Tobą nietypowy artykuł. Jest długi ale poświęć proszę na niego swój czas i czytaj go bardzo uważnie. Wiem dobrze jak to jest czytać nawet bardzo wartościową wiedzę (nie znając tej wartości – nie rozpoznając jej) i nie mieć pojęcia co z nią zrobić lub cały czas zastanawiać się czy warto poświęcić… Przeczytaj
Wpis!
Witam Cię serdecznie! Dzisiaj nietypowy artykuł. A nie, artykuł typowy, tylko temat niecodzienny :) Otóż chcę pokazać, że uzależnienie nie jest wcale złem, które trzeba zwalczyć za wszelką cenę. Wielu oczywiście może się tak wydawać, szczególnie tym, którzy nawet widząc jak odchodzi od nich żona robili to z kieliszkiem wódki w ręku. Lub ci, którzy… Przeczytaj
Wpis!
A czy Piotrze polecasz zazywanie srodkow antydepresyjnych, lub przeciwlekowych, jezeli objawy sa tak jak w przypadku nerwicy, ze tak powiem “nasilone”? Chodzi mi o to, czy leki te moga zablokowac przekraczanie poziomow swiadomosci. Jezeli np. odetna czlowiekowi swiadomosc odczuwania niskich emocji, to rozumiem, ze czlowiek nie bedzie w stanie ich uwalniac, a tym samym uniemozliwi sobie wchodzenie wyzej. Jak ty sie na to zaopatrujesz? Czy wziecie lekow, jezeli czlowiek jest w takim stanie, ze trudno funkcjonuje, bo np. nie spi w nocy itd. bedzie dobrym rozwiazaniem, aby wlasnie zaczac jakos funkcjonowac i potem dalej przerabiac np. twoj program, uwalniac itd? Krotko mowiac- czy leki nie zablokuja wyjscia czlowiekowi z uzaleznienia, rozwoju duchowego itd?
A czy Piotrze polecasz zazywanie srodkow antydepresyjnych, lub przeciwlekowych, jezeli objawy sa tak jak w przypadku nerwicy, ze tak powiem “nasilone”?
Polecam tylko jeśli mają sens.
Jeżeli wiesz, że depresja to tylko efekt stłumionych emocji i tego, że się non stop opierasz, projektujesz je na swoje życie, dramatyzujesz, grasz ofiarę, żyjesz niechętnie – to po co masz zażywać leki?
Szczególnie tak silne, że Cię mają zostawić w stanie ogłupienia?
Depresje mogą mieć różne przyczyny. Leki też są różne.
A ja nie jestem specjalistą farmakologii, który spędził 20-30 lat na pozwaniu tych przypadłości i oddziaływania różnych preparatów.
Na pewno nie dam żadnej definitywnej odpowiedzi dla tak kolosalnego zagadnienia.
Jak każdemu jednak, zaleciłbym zaprzestanie używania tych utartych, nieprecyzyjnych, niekompletnych określeń jak “depresja” czy “nerwica” i precyzyjne opisanie tego, co się dzieje, co robisz, kiedy, itd.
Wtedy do każdego aspektu można zastanowić się co stanowi rozwiązanie i pomoc.
Może okazać się, że jakiś lek wobec czegoś będzie wskazany.
A nie “mam nerwicę, co robić?” – pojęcia nie mam co ktoś rozumie przez “nerwica”.
Właśnie rozmawiam z człowiekiem, do którego dopiero dotarłem, że bezpieczeństwo to nie jest uczucie – nie można czuć “się” bezpiecznym.
A on przez ponad 30 lat uważał, że bezpieczeństwo to to jak “się” czuje.
Wtedy też by wychodziło, że wzięcie leku na stłumienie np. lęku rozwiązuje problem bezpieczeństwa – człowiek “jest” wtedy bezpieczny.
Chodzi mi o to, czy leki te moga zablokowac przekraczanie poziomow swiadomosci.
A co to jest przekraczanie poziomów świadomości?
Co to są poziomy świadomości?
Jezeli np. odetna czlowiekowi swiadomosc odczuwania niskich emocji, to rozumiem, ze czlowiek nie bedzie w stanie ich uwalniac, a tym samym uniemozliwi sobie wchodzenie wyzej.
W jakimś scenariuszu tak może być. Ale to nie jedyny scenariusz.
Jak ty sie na to zaopatrujesz?
Żyć rozsądnie.
Zmienić to co możemy zmienić, akceptować resztę. Mądrze odróżniać jedno od drugiego.
Czy wziecie lekow, jezeli czlowiek jest w takim stanie,
A jakim stanie jest i jaki człowiek?
ze trudno funkcjonuje, bo np. nie spi w nocy itd.
I to że nie śpisz w nocy to cały opis?
I wzięcie leku ma uniemożliwić np. życie uczciwie, mówienie prawdy, życie pokorne?
bedzie dobrym rozwiazaniem,
Jaka jest sytuacja – jaki jest problem?
Jaki lek chcesz wziąć? Jaki ma wpływ na człowieka?
Co w Twoich oczach jest rozwiązaniem sytuacji? Co do tego rozwiązania doprowadzi, a co nie?
aby wlasnie zaczac jakos funkcjonowac
“Zacząć jakoś funkcjonować” – pytasz jak ja się na to zapatruję?
i potem dalej przerabiac np. twoj program, uwalniac itd? Krotko mowiac- czy leki nie zablokuja wyjscia czlowiekowi z uzaleznienia, rozwoju duchowego itd?
Nie jestem w stanie na to odpowiedzieć, bo nie powiedziałeś nawet jednego konkretu, nie ma żadnego odniesienia do realnego życia, realnej sytuacji.
Jaki lek ma uniemożliwić Ci mówienie prawdy, wybaczanie, podejmowanie odważnych decyzji, bycie uprzejmym, kierowanie się pozytywnymi intencjami, troskę o siebie i innych, zaprzestanie biadolenia, użalania się, wypominania sobie błędów?
Wiesz, bo równie dobrze można rzec, że narkoza rozwiązuje wszystkie problemy na świecie. ;) Tylko czy na pewno?
“Jeśli jako dziecko poczuliśmy wstyd i strach, gdy spadliśmy z rowerka, a nasi niedojrzali w kwestii emocji rodzice (czyli mniej więcej 90% rodziców na tej planecie) powiedzieli nam, że NIC SIĘ NIE STAŁO i że powinniśmy się uspokoić, to my jako posłuszne dziecko stłumiliśmy te emocje i nosiliśmy je w podświadomości i ciele od tamtego czasu”
Zaciekawiło mnie to! To co powinien powiedzieć rodzic?
Zaciekawiło mnie to!
Dlaczego Cię to zaciekawiło?
To co powinien powiedzieć rodzic?
Słowa jak wszystko co dajemy światu powinno być spójne z naszym wnętrzem.
Więc nie tak jest ważne co powiemy jak to jacy jesteśmy.
Czyli jacy jesteśmy dla swojego bólu, swoich upadków, błędów i emocji.
Co z tego, że raz czy dwa powiemy dziecku coś innego, niż sami uważamy? Dziecko i tak non stop przesiąka naszymi podświadomymi przekonaniami i bierze od nas wzorce naszego postępowania.
Rodzic, który mówi płaczącemu dziecku, że nic się ni stało kompletnie pomija jego sferę emocjonalną.
Przede wszystkim nie wie co czuje dziecko. Więc powinien się zapytać. Pomóc dziecku nawiązać z tym świadomy kontakt. I my też to powinniśmy robić sami ze sobą i swoimi emocjami.
A robimy?
Następnie to zaakceptować, nie opierać się. Powiedzieć dziecku, że nie ma nic złego W TYM CO CZUJE.
Bo boli – oczywiście, że boli! Mogło sobie uszkodzić ciało!
Nie należy tego negować ale to rzecz normalna i nie należy też tworzyć dramatu.
Mówimy o sferze emocjonalnej i o bólu.
Czy my rozumiemy, że upadki, porażki, błędy i ból z nimi związany jest normalny? Czy rozumiemy, że płacz jest ludzki?
Czy my płaczemy, gdy coś straciliśmy? Czy pozwalamy sobie na to?
Czy rozumiemy, że ból to coś zupełnie innego, niż cierpienie? Można odczuwać ból bez cierpienia. Czy my pozwalamy sobie odczuwać ból i ni cierpimy przy tym?
Czy rozumiemy, że wina to informacja, że robimy coś nie tak i by to poprawić?
Czy rozumiemy, że wstyd to informacja, że sami odmawiamy sobie współczucia, wybaczenia, zrozumienia, łagodności, miłości?
Kiedy my nauczyliśmy się ostatnio czegoś nowego? Jak zachowywaliśmy się przy porażkach?
Poza tym – nie każda porażka jest taka sama. Są błędy mniej i bardziej poważne.
Upadek na rowerze może być zarówno niegroźny jak i poważny. Ja będąc dzieckiem złamałem sobie kiedyś rękę – jechałem szybko na rowerze, upadłem i jakoś niefortunnie rower upadł na mnie, ręka mi się zablokowała pomiędzy elementami i kość pękła.
Bolało jak diabli. Otrzymałem pomoc, troskę. Zapytali się mnie co się dzieje.
Więc byłem w sobie. Nie wyparłem faktu, że boli i nie byłem traktowani ani jako ofiara, ani nie została sytuacja zbagatelizowana.
Sam siebie też nie traktowałem jak ofiary. Wiedziałem, że popełniłem błąd, że to jego konsekwencja i trzeba ręką się zająć i wszystko będzie ok.
Nikt mi nie wciskał kitu, że nic się nie stało. Bo się stało i to poważnie. Bolało, nie było to przyjemne i potem kilka tygodni tą ręką nie mogłem nic zrobić.
Ale w tym przypadku wszyscy byli na tyle trzeźwi i obecni, że nikt nie wymyślił żadnego urojenia.
Szybko wróciłem na rower.
Niemniej – jak zwykle – trzeba zacząć przyglądać się jak my sami reagujemy na sytuacje emocjonalne i bolesne.
Dopiero potem zacząć zajmować się innymi ludźmi.
Bo rodzic mówiący “nic się nie stało”, gdy dziecko płacze chce dobrze. Nie chce uczynić krzywdy. Ale negowanie jednego z najważniejszych aspektów życia – emocji – to poważny błąd i to czyniony niechcący.
A czy ten sam rodzic gdy ostatnio płakał też sobie mówił, że nic się nie stało? To w takim razie dlaczego płakał?
Coś się jednak stało – ważnego DLA NIEGO. Bo każde doświadczenie, wliczając emocje, jest subiektywne.
Więc jeśli chcemy pomóc, musimy zrozumieć drugą osobę i pomóc również jej zrozumieć siebie. Co czuje i dlaczego.
Każda emocja to odpowiedź naszej psychiki na to, co się stało. To sygnał odczuwany w ciele.
Płaczemy, bo płacz wspomaga wewnętrzny przepływ energii i łagodzi ból. Płacząc nie opieramy się w sobie, więc automatycznie nie cierpimy lub cierpimy dużo mniej.
Jeśli to komuś przerywamy, to tak jakbyśmy zachęcali tę osobę do cierpienia.
Mówi się “chłopaki nie płaczą”. Ale ja powiedziałbym “idioci/chorzy/niedojrzali nie pozwalają sobie na płacz”.
Jednak trzeba odróżnić użalanie się i płaczliwość od porządnego żalu.
Po użalanie się różni się od porządnego żalu jak topienie się od pływania.
Stłumiony i wyparty ból emocjonalny zostaje w ciele i psychice i nawet po latach może zamanifestować się jako przeróżne dolegliwości, ospałość, apatyczność i się również ujawniać. Byle co może nas potem boleć dużo bardziej, niż podpowiada zdrowy rozsądek.
Są ludzie, którzy potrafią naprawdę cierpieć i nawet się rozpłakać, czuć beznadziejnie, wstydzić i obwiniać, bo stłukli talerz, który kosztował 20 zł.
Co wtedy powiemy? Że nic się nie stało?
Pozornie tak – to tylko talerz.
Ale to co czuje w tej sytuacji ta osoba to emocjonalne nagromadzenia i ból emocjonalny zbierane i trzymane w sobie nawet latami.
Pozwolenie, by to przepłynęło ma KOLOSALNE znaczenie.
Więc nigdy nie wiemy czy mamy do czynienia z osobą płaczliwą, użalającą się nad sobą, czy osobą, która ma okazję do poważnego wewnętrznego oczyszczenia.
Dziecku trzeba pomóc rozwiązać problem zarówno zewnętrzny jak i wewnętrzny. Jak zamknie się na jeden, to zamknie się na drugi.
Więc akceptujemy emocję, pozwalamy jej przepłynąć, nie trzymamy się jej i nie zwalamy na świat zewnętrzny – nie wyprojektowujemy.
A następnie pomagamy zachęcić do odważnego ponownego wejścia na rower – wyciągamy energetycznie z bólu, z żalu, ze strachu na poziom odwagi, a jak potrafimy to i na poziom ochoty.
W moim poczuciu obecny czas i to co się dzieje w temacie epidemii stanowi także niezwykle dobrą okazję do przyjrzenia się sobie. Zwykłe pójście do sklepu wyciąga z ciebie ogrom emocji, znacznie bardziej niż w poprzedzającym czasie. Zwłaszcza jeśli idziesz do niego po aktualizacji wszystkich wiadomości z portalów informacyjnych. Potężne przytłoczenie mentalne i fizyczne, jakie sprawia w tobie opór wobec tego co wyciągają z ciebie choćby puste półki. Wiadomo Piotrze o co chodzi w tym wszystkim. Jednak coraz chętniej przystaję w tej dusznej atmosferze i przyglądam się temu co się dzieje we mnie. Całkiem szybko dociera do mnie, iż “moje” przemyślenia to zlepek tego co przed chwilą czytałem, widziałem, słyszałem oraz tego z czym miałem wcześniej do czynienia. Naprawdę nic nowego, nic odkrywczego. Gdy przestaję się gniewać na media i ludzkie zachowania, zaczynam odczuwać ulgę. Ulgę choć częściowego odpuszczenia sobie pewnych rodzących się we mnie emocji. Nie czuję się w pełni wolny, bowiem niby jak. To proces, systematyczna praca a nie cud. Jednak to uczucie jakby ciągle napięte ramiona choć troszkę opadły niżej, w tym ogromnym napięciu nawet tak lekka doza swobody jest niesamowicie wyczuwalna. Na dodatek ten stan można pracą nad sobą pogłębiać. To niesamowite :) Dziwna wydaje mi się jeszcze pewna rzecz, którą zauważyłem. Jestem osobą toksyczną. Wyciągam energię innych swoim wiecznym narzekaniem, niezdecydowaniem i użalaniem się nad sobą czy wreszcie szantażowaniem bliskiej mi osoby swoim samobójstwem. Tylko gdy mam styczność z kimś podobnym do mnie, to czuję się osłabiony, duszony, zmęczony. Nie mam ochoty by przyłączyć się do festiwalu narzekań i obwiniania. Może jestem już w tym na etapie czerpania z tego korzyści. Samo w sobie mi to nie pasuje, zwłaszcza jeśli stykam się z tym w wydaniu innej osoby. Jednakże sam wobec innych ochoczo stosuję takie przejawy, bowiem coś mi to daje. Unikam wtedy decyzji, odpowiedzialności za nie. Utrzymuję status quo, o co zresztą mi chodzi. Może to już nie jest problem sam w sobie, a moja strategia na pozostanie w korzystnym dla siebie stanie. Pozornie korzystnym, bowiem jednak ogarnia mnie za to poczucie wstydu, winy i żalu za swoje zachowania. Wydaje mi się, iż jestem całkiem świadomym manipulatorem. Opieram się na wielu nawykach, jednak jestem pewnej części nich świadomy. Korzystam z nich bowiem coś mi dają. Wydaje mi się to korzystne w świetle mojego sposobu myślenia. Jednak w wyniku tego stykam się z krzywdą innych i docierającym do mnie sygnałem o poczuciu niesprawiedliwości. Co mnie gryzie potem, mimo tego i tak wybieram ponownie swoje korzyści. Dlatego coraz częściej udaje mi się korygować moje zachowania, z obserwacją tego co się we mnie dzieje. Chciałoby się krzyknąć coś na literę k, gdy wspomnę o tym poczuciu siebie i o tym jak bywa to niezwykle przyjemne oraz odkrywcze, świeże. Zwykła akceptacja tego jak jest potrafi wprowadzić tyle spokoju, zwykłe działanie w ramach tej akceptacji. Wiele mogę uczynić, mam nad czymś kontrolę. Nie nad wszystkim, dlatego nie muszę się z niemożliwym zmagać. Nie muszę zajmować się wszystkim tym na co wpływu nie mam. Mimo tego mam namiastkę poczucia, iż jakoś wszystko się układa gdy masz właściwe podejście. Nawet jeśli powstają błędy, porażki. Jest inaczej. To jest jak drzewo, które zamykasz w jednym słowie lub pozwalasz je sobie doświadczyć bez konstruktów mentalnych. Ciągle się miotam między tym co stare a tym co nowe. Jednak nie ma już drogi odwrotu, nie po takich doświadczeniach. Mieszkanie w bloku podczas epidemii to znakomite warunki by uwolnić swoje emocje. Każdego dnia udaje mi się jakąś ich namiastkę uwolnić, nigdy wcześniej nie sądziłem jak błogo mogę się poczuć. Jak lekko mogę się czuć już poprzez samą akceptację :)
Czyli nie da się wyjść z nerwicy będąc uzależnionym od porno?Załóżmy,że osoba uzależniona od porno chodzi na terapię a nadal tłumi emocje podczas fapania do porno to nie oczyści się?
Czyli nie da się wyjść z nerwicy będąc uzależnionym od porno?
Proszę, czytaj ze zrozumieniem.
Na to pytanie jest bezpośrednio odpowiedź w artykule.
Porno oglądamy, by stłumić niechciane emocje, nagromadzenia których konsekwencją jest m.in. nerwica i inne zaburzenia.
Jeśli je tłumimy, jakże mamy się z nich oczyścić i uzdrowić choroby?
Załóżmy,że osoba uzależniona od porno chodzi na terapię a nadal tłumi emocje podczas fapania do porno to nie oczyści się?
No i co ona niby robi na takiej terapii? Opowiada jak jest jej źle?
Uzdrowienia nie można przeintelektualizować – zdrowia nie (od)zyska się mówiąc o nim. Trzeba się zająć przyczyną – emocjami, a także tym, przez co te emocje są w naszym życiu cały czas obecne.
Bo oczyszczenie się to jedno, a drugie to wzrost w dojrzałości – by przestać żyć tak, że się męczymy, stresujemy, denerwujemy, obwiniamy, narzekamy, użalamy się.
Uczymy się żyć bardziej otwarcie, odważnie, radośnie.
W TYM może pomóc terapia. Jednak jeszcze sam nie słyszałem o terapeucie od moich Klientów, który pomógłby im oczyścić się ze stłumionych emocji, a nawet to sugerował.
A to przecież krytyczne, bo to emocje już nagromadzone w podświadomości są efektem chorób, zaburzeń i innych dolegliwości. A także samego uzależnienia.
Odpowiedź na Twoje pytanie brzmi – “nie”.
Ok dzięki teraz już wszystko rozumiem.
Dodam jeszcze – leki mają swoje zastosowanie. Nie mówię, że mamy z nich zrezygnować, jeśli je bierzemy.
Jednak żaden lek nie wyleczy ani depresji, ani nerwicy, ani żadnej innej przypadłości, choroby i zaburzenia związanego z emocjami.
Leki tłumią ujawnione emocje, ogłupiają umysł, przez co tracimy ich świadomość lub odcinają świadomość niskich emocji. Ich zastosowanie polega na tym, że jeżeli odczuwamy więcej emocji, niż potrafimy jeszcze sobie poradzić, można wziąć lek ale WYŁĄCZNIE ze szczerą i uczciwą świadomością, że wrócimy do tego tematu – bo te emocje wrócą, nigdzie nie zniknęły, nie zostały usunięte przez lek.
Jednak NIE WOLNO oczarowywać się, że lek coś załatwi za nas.
Nigdy w życiu nie brałem leków i wolałbym się uzdrowić bez leków bo nie wolno oszukiwać lekami.Myśle,że szczera praca nad sobą przyniesie lepsze rezultaty niż lek.Nie wiem nawet na jakiej zasadzie działają te leki?Jak czuje opór lub strach to tabletka pomaga?
Jak czuje opór lub strach to tabletka pomaga?
Tabletka “pomaga” w taki sposób, że tracimy świadomość bólu. Ale nie zostaje uleczone jego źródło.
Tak samo z emocjami i oporem – tracimy ich świadomość ale one nadal w nas są i ich źródło również.
To prawie jak narkotyk gdy go zażyje to będę czuł się lepiej a jak minie jego działanie to 2 razy gorzej niż przed braniem.Więc lepiej chyba wcale noe brać tych leków no chyba,że są takie super i zdrowe w co wątpie.
Powtórzę raz jeszcze i proszę skończmy ten temat, bo już został wyjaśniony. Teraz kwestia, byś to przyjął do wiadomości, a nie powtarzał te same słowa.
To prawie jak narkotyk
Tak, wiele leków to narkotyki o nieco słabszym działaniu.
Mówi się, że lek od trucizny różni się dawką i jest to prawdą w większości przypadków.
Zwykła aspiryna przedawkowana może prowadzić do śmierci.
gdy go zażyje to będę czuł się lepiej a jak minie jego działanie to 2 razy gorzej niż przed braniem.
Nie będziesz się czuł dwa razy gorzej. W trakcie działania leku możesz uwolnić emocje, możesz odpuścić opór, zmaganie.
Wiele osób nieświadomie to robi ale dopiero, gdy minie ból. Dlatego gdy minie działanie leku nie czują bólu.
Ale z czasem znowu zaczynają się opierać, opór się nasila i ból wraca np. w formie migreny.
I potem cykl się powtarza – lek, odcięcie świadomości, nieświadoma zmiana postępowania. Ale branie leku jest nie tylko opcjonalne, a tak naprawdę niepotrzebne ale także tracimy przez nie świadomość własnych decyzji.
Więc lepiej chyba wcale nie brać tych leków no chyba,że są takie super i zdrowe w co wątpie.
Raz jeszcze napiszę – lek, jak wszystko na tej planecie – ma pewną funkcję i w określonych sytuacjach można z tego skorzystać.
Gdy np. ból jest bardzo silny, warto wziąć aspirynę. Ale musimy mieć świadomość, że wspomniana migrena ma jakieś źródło. To, że lek pomaga nam przestać czuć ból nie oznacza, że nas wyleczył czy wyleczył migrenę, bo ból głowy to tylko objaw migreny, a nie cały problem sam w sobie.
Leki nie są zdrowe, nie są też niezdrowe. To w jakiej sytuacji, z jakiego powodu – słowem “dlaczego” z nich korzystamy jest najważniejsze.
Przejawem głupoty byłoby nie wziąć leku przeciwbólowego, gdy np. będziemy mieli wypadek. Jednak tak samo przejawem niedojrzałości (czyli zazwyczaj głupoty) jest brać lek przeciwbólowy w każdej sytuacji, gdy czujemy ból i nic nie zmienić w sobie i w swoim życiu.
Tak leki przeciwbólowe sam biore ale mi chodziło o leki typu depresanty i te mocne od psychiatry.Psychotropy chyba się mówi na nie.
Żaden lek nie leczy przyczyn, tylko walczy z objawami.
Nie można nikomu wyleczyć psychiki lekiem, nie można wyleczyć emocji, oczyścić z emocji lekami. Leki mogą co najwyżej odciąć na czas ich działania świadomość emocji – ogłupić nas.
To przeczyszcza nam nieco pole widzenia i możliwe są wtedy – bo stają się widoczne – nowe działania lub działania nowej jakości.
Nie ma antydepresantów – to nie leczy z depresji, tylko tłumi jej objawy, a w tym czasie można i należy zająć się przyczynami depresji. Niemniej to, co już zostało w nas stłumione musi wyjść. Zaś ludzie biorą leki, gdy właśnie ujawniają się nagromadzone toksyny – uciekają więc w nieświadomość i dlatego muszą leki brać cały czas – bo nie robią tego, co niezbędne, by wyzdrowieć.
Nie wykonują też wewnętrznej pracy, której celem jest wzrost jako osoba świadoma, odpowiedzialna, bardziej pozytywna, otwarta, akceptująca, wybaczająca, kochająca.
Żaden lek też nie leczy bólu, bo ból psychiczny to efekt opierania się i utrzymywania w swojej psychice toksyn emocjonalnych. Leki mogą pozbawić nas tego świadomości ale emocje i opory (czyli też ból) prędzej czy później się ujawnią. Przepisanie silniejszych leków przez lekarza pokazuje tylko kompletnie niezrozumienie, niedojrzałość i pogubienie się medycyny.
Zawsze byłem negatywnie nastawiony do tego typu leków a jeśli będe musiał brać,żeby wyjść do ludzi?Troche sie boje takich leków,że mogą zmienić działanie mózgu.
Łukaszu, Ty się wszystkiego “trochę boisz”.
A to wyjścia do ludzi, a to leków, a to życia bez uzależnienia, a to życia w uzależnieniu, a to zrobić coś, a to medytować, a to pracować z WoP, a to się pomylić, etc…
Bo nadal dajesz się oczarowywać swojemu umysłowi – od miesięcy piszesz do mnie i powtarzasz dokładnie to samo. Nadal wierzysz, że strach jest poza Tobą, tym razem w lekach.
Pomimo, że miliony, setki milionów ludzi je bierze, Ty znalazłeś sobie nowy argument, by oddać odpowiedzialność za emocję strachu poza siebie.
Pytasz, pytasz, pytasz – umysł pyta. Ego pyta. Byś tylko pytał i nadal pytał, gdy pojawi się choć trochę strachu. I przeze wiele miesięcy ile pracy nad sobą wykonałeś? Co zrozumiałeś? Co zastosowałeś? Z Twoich pytań wnioskuję, że albo niewiele, albo nic.
Kompletnie nie dociera do Ciebie to, co piszę w wiadomościach i na Blogu. Nadal powtarzasz swoje bez zrozumienia.
Powiedz – co mogę zrobić, byś zrozumiał?
Byś przestał powtarzać jak katarynka w kółko to samo i wziął się do roboty?
Mam Ci wystawić rachunek na 10 000 zł za terapię? To Cię zmobilizuje?
Tak to jest z darmową pomocą – człowiek pyta dla samego pytania i nic z tego nie ma. Pomimo, że wiedza jaką Ci przekazałem mailami oraz na Blogu jest wystarczająca, byś poradził sobie z każdym problemem i dolegliwością jaką masz i zdecydowanie przekracza nawet te 10 000 zł. Bo tego terapeuci nie znają. Znaleźć takiego, który to rozumie to jak znaleźć sagan pełen złota na końcu tęczy.
Ale nawet największy dar, największa wiedza dla człowieka nieświadomego stanowi co najwyżej ciekawostkę, którą “odstawiają na półkę, by zbierała kurz”.
Tak wiem masz racje nie neguje tego.Kiedyś miałem moc i robiłem coś pomimo paplania tego umysłu/ego teraz umysł ma większą siłę i nie wiem czemu mam słabszą moc świadomości.
O tym wszystkim też już Ci mówiłem.
Nagromadzenie w podświadomości oporu (czyli niechęci) kosztuje ogromne ilości siły i uniemożliwia odczuwanie chęci.
Ego zaś jest tym mocniejsze im większy opór i im więcej nosimy w sobie emocji.
Zaś Twoja “moc świadomości” jak to określasz jest nadal tak samo nieograniczenie potężna. Nadal masz dokładnie to jaki jesteś. Nie więcej, nie mniej.
Mam ostatnie pytanie.Czy Ty na początku brałeś jakieś leki lub byłeś na terapii czy sam dałeś rade?
Nie brałem leków. Wręcz przeciwnie – przestawałem brać leki, w tym aspirynę, gdy bolała mnie głowa.
Jednak nie zrobiłem niczego sam. W podróż do wnętrza siebie nie można oczywiście zabrać nikogo innego, ani nikt inny nie wykona jej za nas.
Ale do pewnego momentu bardzo potrzebowałem towarzystwa innych ludzi. Nie z negatywnym usposobieniem – bo właśnie częścią odpowiedzialnej pracy osobistego wzrostu jest znalezienie ludzi wyżej od nas. Pozytywnych, odpowiedzialnych, dojrzałych.
Przebywanie w ich towarzystwie automatycznie wywindowuje nas w górę (jeśli taka będzie nasza intencja). Potrzebowałem kilku lat towarzystwa kilku-kilkunastu bardzo dojrzałych osób, by wzrosnąć samemu.
Niemniej w każdej sekundzie sami decydujemy za siebie. Nikt, nawet największy “czarodziej” nic nie zrobi za nas na tej planecie. Bo nawet jak ktoś nam podstawi pod nos michę z żarciem, to i tak możemy ją wywalić, jeśli będziemy żyli jak wściekłe zwierzę.
A życie daje nam naprawdę dużo pod sam nosek!
Ciężko coś robić czując niecheć a co zrobić żeby pojawiła się chęć?Długo trzeba czekać by pojawiła się chęć?
Hej! Dzięki za komentarz!
Jako, że temat jest istotny, postanowiłem w odpowiedzi napisać cały artykuł! :)
http://wolnoscodporno.pl/Blog/2018/09/Opor/
Porno też tłumi emocje a po sesji czuje jescze gorszy strach więc po tych tabletkach też bym czuł się jescze gorzej?
po tych tabletkach też bym czuł się jeszcze gorzej?
Nie. Po tabletkach ludzie czują się lepiej, dlatego na świecie coraz więcej ludzi uzależnia się od leków.
Ale emocja nie znika. Po prostu tracimy jej świadomość, jednak jej wpływ na nas pozostaje taki sam.
Co więcej – z czasem te emocje znowu się ujawnią i jeśli osoba nadal nie zmieni swojego postępowania, znowu będzie potrzebowała leków, by przestać to czuć.
Dokładnie tak jak z porno, alkoholem, papierosami, narkotykami, etc.
Porno też tłumi emocje a po sesji czuje jeszcze gorszy strach
Bo po sesji masz zniszczony mózg i niezwykle przeciążoną psychikę, więc nie ma ona siły utrzymywać głębszych warstw emocji dalej w podświadomości, więc się ujawniają.
Nie czujesz “jeszcze gorszego” strachu ale większy jego ładunek, który i tak już w sobie miałeś.