Witam Cię serdecznie!
Dzisiejszym artykułem zespolę w jedno 3 ostatnio poruszane, ważne tematy – odwagi, ludzkiego umysłu oraz gorszych dni. Te wszystkie serie znajdziesz klikając na linki poniżej:
► Wyższe stany – Odwaga (Część 3).
► Ludzki umysł (Część 2).
► Gorsze dni [WAŻNE!] (Część 5) – Słowo kończące.
Nie wiem jak wygląda Twoje życie. Ale jeśli czytasz ten blog, to pewnie są w nim problemy. A to jest normalne i spodziewane na tej planecie. Życie nikogo z nas nie miało wyglądać perfekcyjnie, ani nawet normalnie, dopóki nie wyrównamy fundamentu, na którym zostało zbudowane. Czyli nas samych.
Zastanawiam się, co powiedziałbym teraz samemu sobie sprzed np. 20-tu lat, gdy nie widziałem nic innego na świecie, niż tylko bełkot swojego umysłu i nie czułem nic, tylko wstyd, strach, poczucie winy, żal, opór i bezsilność… wierzyłem, że taka jest rzeczywistość, a jestem po prostu gorszy od wszystkich i wszystkiego. I tak ma być zawsze.
A więc życie prowadziło mnie “na dno”, bym puścił się oporu względem siebie i przestał doić poczucie niesprawiedliwości, poczucia bycia gorszym i wszelkie racjonalizacje i usprawiedliwienia do trzymania się negatywności na swój temat. A jak zmusić kogoś, by puścił się tego, co mu szkodzi, a ta osoba tego nie chce? Najskuteczniej będzie zmęczyć tę osobę i wtedy puści się ona tego sama.
Dlaczego jest to tak ważne? Bo jeśli ktoś zmusi nas do puszczenia się negatywności, nasze ego szybko przekona nas, byśmy się znowu ich złapali.
A jeśli sami dostrzeżemy istotność w zmianie, będzie ona trwała.
Umysł człowieka w świadomości ofiary klei się do negatywności. Racjonalizuje je, usprawiedliwia, szuka kontekstu, w którym można dalej się tego trzymać niezależnie jak jest to dla nas szkodliwe. Dlatego uzależnieni nadal wybierają uzależnienie nawet, gdy już prawie sięgnęli dna. A jeśli nadal je wybierają, jeszcze dna nie sięgnęli.
To oznacza, że sięgnięcie dna jest POZYTYWNE, bo zmusza nas do zmiany. I wtedy sami zazwyczaj dostrzegamy konieczność zmiany. Przestajemy słuchać swojego umysłu, wzrastamy ponad niego.
Umysł człowieka, który utrzymuje w sobie mnóstwo wstydu i poczucia winy jednak będzie próbował zatrzymać wszystko takim jakim jest. Czyli nas.
Podkreślę, że emocje nie są negatywne i właśnie stanowią informację o konieczności zmiany kierunku w życiu.
Czymś kompletnie innym jest przykładowo użalać się, czyli mentalizować na bazie żalu i trzymać się go, czyli nie mieć INTENCJI, by żalu się puścić i jeszcze go dodatkowo usprawiedliwiać. A czymś zupełnie innym jest wypłakać się, pozwolić sobie wyrzucić z siebie żal, nawet jeśli dotyczy spraw sprzed kilkudziesięciu lat. Bo jeśli się go puścimy, to po tym procesie oczyszczenia, nagle poczujemy energię, chęć i wiarę do zmiany, gdyż utrzymywanie oporu oraz wciskanie w siebie tego żalu, walka z nim i ucieczka od niego kosztowało nas ogromne ilości energii.
Ludzie globalnie nie widzą różnicy w użalaniu się, a odczuwaniu żalu. To dwie zupełnie inne drogi w życiu. Jedna prowadzi do cierpienia, druga do wolności i radości.
I umysł nie zna innego stanu, jeśli od samego początku byliśmy przesycani tymi emocjami. Wierzy, że tak było, tak miało być i tak będzie zawsze (szczególnie w przypadku wstydu i winy). Ale to nie jest prawda.
Przede wszystkim zapytałbym się czy nadal chcę w to wierzyć i nic nie zmienić, nie doświadczyć żadnej poprawy? Czy jestem gotów, czyli jestem ODWAŻNY, by chociaż na ten moment uznać, że tak jest – po prostu jestem wewnętrznie przygruzowany i nie miałem szans doświadczyć czegoś innego? To w ŻADEN SPOSÓB nie świadczy o mnie źle.
Nie jestem winny. Nigdy nie byłem. Nikt nie był. Byłem nieświadomy i przesiąkłem toksynami właśnie przez własną niewinność. Bo ludzki umysł uwierzy we wszystko, nawet największe kłamstwo właśnie z tego powodu – bo jest niewinny. Umysł to dziecko w nas. Najbardziej wrażliwa, nieświadoma, naiwna część człowieka.
Wiele razy podchodziłem do tego – że skoro nie zależy mi na mnie i moim życiu, jeśli nie widzę w tym sensu, to chociaż spróbuję zbadać swoje wnętrze, zmierzyć się z toksynami, które w sobie noszę i zobaczyć jak może wyglądać życie bez nich.
Do zmiany – z cierpienia do szczęścia nie wiodą tajemnice, płatne sekrety, tajemne techniki. Potrzebujesz wprowadzić do swojego życia 3 elementy:
1. Świadomość. Więc świadomość tego, że sam/a trzymasz się negatywności. Samo uświadomienie sobie tego wiąże się z odwagą, co już zmienia nasz kierunek. Jak w golfie – początkowo nie zobaczymy dużych zmian ale z czasem znajdziemy się w zupełnie innym miejscu w życiu (lepszym).
2. Gotowość/chęć odpuszczenia oporu, żalu, wstydu, winy, strachu, gniewu, uraz, etc. Nie musimy początkowo potrafić, ani nawet tego zrobić ale sama gotowość to już OGROMNY krok do przodu. Życie nam pomoże. Na bank.
3. Wyznaczenie nowego kierunku – nowych, pozytywnych intencji. Dojdziemy tam dokąd zmierzamy. Jeśli czujemy, że pogrążamy się coraz bardziej, to “tylko” informacja, że tam zmierzamy i możemy łatwo dokonań korekt.
Jak?
Przez świadomość i gotowość do odpuszczenia tego kierunku i nektaru, który z tego czerpiemy. Np. poczucia niesprawiedliwości, poczucia krzywdy, etc.
Albo – albo.
Albo negatywności i brak zmian, albo puśćmy się tego i wybierzmy nowy kierunek.
Umysł tego nie wymyśli. Umysł zacznie nas wspierać dopiero, gdy wykonamy kawał wewnętrznej pracy polegającej na uświadomieniu sobie zalegających w nas niskich energii (oporu, wstydu, żalu, winy, etc.), wzięciu za nie odpowiedzialności, oczyszczeniu się z nich i nowym wyborom życiowym, przede wszystkim we wszystkich codziennych sytuacjach. Czyli jeśli pani kasjerka miała gorszy dzień i zachowała się względem nas nieprzyjemnie, to porzucamy dojenie z tej sytuacji poczucie krzywdy i odpuszczamy opór, gniew, dumę, urazę oraz wybieramy współczucie względem siebie (niezależnie od reakcji) i względem tej pani.
W umyśle znajdziemy oczywiście tylko własną rację – że pani kasjerka to głupia koza i niech sczeźnie. Nie w takiej myśli problem ale tym, czy usprawiedliwimy nią tym, co czujemy. Albo się złapiemy emocji i je usprawiedliwimy takimi myślami, albo spokojnie będziemy obserwować umysł, nie utożsamimy się z tymi myślami (nie my myślimy, umysł myśli sam) i puścimy się emocji i oporu.
Wybór pozytywnego ładunku w sobie zabierze nas w nowe, pozytywne miejsce w życiu.
A to możemy wybrać W KAŻDEJ SEKUNDZIE. I jeśli czekamy, zwlekamy z wyborem – nasze ego już stara się odłożyć zmianę, bo to dla niego niebezpieczeństwo. Pozytywność to dla ego wyrok śmierci. Dlatego uzależnieni czują odnośnie wolności, świadomego, odpowiedzialnego życia opór, a nawet strach, czują się zagrożeni. Bo to nie człowiek jest zagrożony, tylko ego.
Jeśli jesteśmy na początku swojej drogi, nie wymagajmy od siebie cudów. Jesteśmy nieświadomi, nie potrafimy więc wybierać dojrzale i odpowiedzialnie. Będą wpadki z gniewem, wstydem, użalaniem, nienawidzeniem, zazdrością, oporem, etc. Trudno.
Ale to może się skończyć TYLKO, gdy przestaniemy z tym walczyć, wypierać, nienawidzić, opierać się.
Więc jeśli teraz poczułeś/aś opór i umysł zaczął paplać, że nic to nie da, że to bez sensu, że to zbędne, że to za mało, etc. – ok! Obserwuj to, nie zasilaj, nie oddawaj niechęci swojej energii. Niech sobie opór będzie. Już jest. Nie wypieraj tego faktu i jeśli nie wybierzesz względem tego niechęci, będzie to wyczerpywało swój ładunek. Z każdym dniem będzie nam coraz łatwiej, będziemy się budzić bardziej wypoczęci, będziemy mieli więcej energii, odwagi, radości, spokoju.
Nieoceniająca obserwacja już transformuje nas od wewnątrz.
Nie zmuszaj się, niech zmiana odbywa się swoim tempem. Słońce bardziej oświecające Ziemię nie przyspieszy wzrostu kwiatów (a może tylko przeszkodzić). Kwiat rośnie swoim tempem. Słońce nie świeci bardziej, by to zmienić. Ty również bądź jak siebie Słońce i kwiat. Ogrzewaj się, gdy sobie o tym przypomnisz. Odpuść opór względem tego jaki/a teraz jesteś. Zadbaj o odpowiednie WEWNĘTRZNE WARUNKI, a zmiana na lepsze przyjdzie.
W każdym momencie wszystko jest perfekcyjne nawet jeśli czujemy ból i nasz umysł mentalizuje, że nasze życie jest złe. I nawet jeśli to widzimy – np. nasz tata pije, mama krzyczy, nawet jeśli czujemy się samotni.
Jeśli od początku naszego życia mamy gorsze dni – najwyraźniej był ku temu powód. I żeby to pojąć oczywiście postrzeganie siebie tylko przez pryzmat tego jednego życia nie da nam odpowiedzi i szybko damy się omamić umysłowi, że życie jest niesprawiedliwie, a Bóg, jeśli w ogóle istnieje, to kawał bydlaka. A jeśli tak nie jest? A jeśli wszystko ma ogromny sens? A jeśli nie ma ofiar na tej planecie i wszystko jest sprawiedliwe?
Zastanówmy się co musielibyśmy sami zrobić innym, oraz sobie, by w pełni sprawiedliwe było nasze aktualne życie, byśmy pomyśleli – “No tak, w takiej sytuacji, to wszystko ma sens i faktycznie nie mogłem liczyć na nic innego. Teraz rozumiem.”?
A nawet jeśli nie wierzymy w nic poza tym życiem, wszystko i tak zależy od nas TU I TERAZ. Jacy JESTEŚMY dla siebie i dla innych.
Nie trzyma nas przeszłość, dzieciństwo, wychowanie, kultura. Nic. Wszystko zależy od naszych wyborów TERAZ, a poziom ROBIĆ nie może przekroczyć poziomu BYĆ. Dlatego zadbajmy o BYĆ, bo nie jest on wyryty w kamieniu. I jeśli ktoś twierdzi inaczej, wybiera swoją rację.
Zaś bardzo mądre osoby dostrzegły, że wybór racji zazwyczaj pozbawia nas pokoju.
A to odsuwa szczęście, sukces, nawet zdrowie.
Nie mówię, że to wszystko ma być łatwe, ani przyjemne. Ale nie ma innej drogi, niż porzucenie oporu niezależnie od warunków zewnętrznych.
Bo wszystko czemu stawiamy opór trwa i rośnie. A także się degeneruje. Jeśli więc nienawidzimy siebie i swojego życia, to to nie ulegnie zmianie nie dlatego, że takie jest i takie będzie ale dlatego, że się temu opieramy.
Na tej planecie nie urosłoby żadne drzewo, gdyby opierało się temu, że na początku jest ziarenkiem.
Żadne drzewo również nie urosłoby pragnąć być czymś innym, niż jest. Dąb nie urósłby pragnąć być świerkiem. A żadne drzewo nie jest gorsze. Jakim drzewem jesteś?
Na pewno nie jesteś tym, co usłyszałeś na swój temat. Bo gdyby taka była rzeczywistość, nie cierpiałbyś/nie cierpiałabyś. Rzeczywistość można łatwo rozpoznać, że gdy jesteśmy w jej obliczu, czujemy dogłębny spokój i radość. Wszystkie emocje i ból to informacje, że oddalamy się od rzeczywistości. Bo są jak wewnętrzny kompas.
Zaś mentalizacja służy wyłącznie sama sobie. Nie służy ani nam, ani naszemu życiu, ani zdrowiu, ani szczęściu. Więc nie płaćmy ceny za kierowanie się nią. Jeśli przyjdą gorsze dni, mentalizacja jest kompletnym odwróceniem kierunku, w jakim powinniśmy się udać.
Dlatego prowadzę tego Bloga – by dać Ci to, czego nie znajdziesz w swoim umyśle, dopóki nie wykonasz porządnej wewnętrznej pracy.
Potrzebujemy innych ludzi, potrzebujemy siebie nawzajem. Każda, nawet najbardziej negatywna osoba ma pozytywną rolę na tej planecie ale dojdziemy tylko tam, jacy sami jesteśmy. A jeśli cały czas mylimy siebie z umysłem, emocjami i oporem, przebywanie z negatywnymi osobami utrudni nam pozytywną zmianę.
Niemniej kluczowe jest znalezienie takich osób, które będą potrafiły dojrzeć to, co jest ponad mentalizacją. Ja zmieniłem swoje życie, gdy znalazłem osobę, która powiedziała mi, że mogę zrobić to, względem czego czułem strach, opór, wstyd, a mój umysł mówił mi, że niemożliwe jest osiągnięcie tego. Oczywiście mój umysł się mylił.
Jednak gdyby nie pomoc drugiego człowieka, nie wybrałbym ponad umysł. Wybrałbym to, co zwykle.
Ja również potrzebuję innych ludzi, potrzebuję moich Klientów i tych, co ze mną korespondują. Powodów jest wiele i najbardziej prozaicznym jest to, że mam z tego pieniążki. Ale korespondencja i reakcje innych oraz to czy potrafię im pomóc mówi mi tak wiele na mój temat. Bo wszyscy jesteśmy dla siebie lustrem, odbiciem.
Każdy człowiek reprezentuje część nas. Zarówno negatywną – i jej się zazwyczaj opieramy (dlatego nie mija) – jak i pozytywną – i nią się zazwyczaj oczarowujemy (dlatego cierpimy). A rzeczywistości zależy na naszej trzeźwości – świadomości, spójności. Dlatego będzie nas od/rozczarowywać i ściskać nas, by wycisnąć z nas to, co w sobie stłumiliśmy i co nam szkodzi. A to przecież jak najbardziej pozytywne!
Prowadzenie własnej działalności to wspaniały sposób na naukę odpowiedzialności, dbania o siebie poprzez służbę innym. Bo służąc odbiciu w mądry sposób, służę samemu sobie. Nie próbuję zmienić odbicia ale zmieniam siebie, a poprzez to zmienia się to, co dostrzegam w lustrze. Tak samo działają relacje, związki.
Na koniec jeszcze słowo – nie napinaj się, nie opieraj, nie walcz. Mi wyjście z gówna zajęło 6 lat BARDZO intensywnej pracy, której niezwykle istotnym elementem było porzucanie wielu przywiązań i utożsamień. Zrobiłem w tym czasie mnóstwo rzeczy, których nigdy nie zrobiłem i które wyciskały ze mnie mnóstwo oporu, strachu, wstydu, winy, a nawet gniewu i nienawiści.
Nie wiesz ile tego w Tobie jest. Więc nie daj się oczarować radom tych, którzy noszą tego w sobie zdecydowanie mniej. Roślina zanim wypuści liście i da owoce, najpierw zapuszcza korzenie, głęboko. Zapuść je w sobie. Zajmij się swoim wnętrzem i początkowo możesz nie widzieć owoców tej pracy ale wkrótce rozkwitniesz. To nieuniknione, gdy wybierzemy właściwy kierunek (w siebie).
Zamiast wydawać pieniądze na drogi garnitur czy wyjazd w tropiki na kilka tygodni, ZAINWESTUJ te pieniądze w siebie – kup kurs rozwojowy, zacznij naukę nowego języka, kup kilka wartościowych książek (zawsze mogę coś doradzić). Nie szukaj szczęścia, spokoju i ulgi tam, gdzie ich nie da. Ulgę możesz poczuć korzystając z banalnej i ogólnodostępnej techniki relaksacyjnej i poczujesz to po 5-ciu minutach, a nie w pięciogwiazdkowym hotelu pijąc szampana.
Zdrowe poczucie własnej wartości możesz przywrócić przez wykonanie uczciwej autointrospekcji (odważny przegląd moralnego inwentarzu), a nie bujanie się w towarzystwie nadzianych osób, które wyciągają z Ciebie czas i pieniądze. Bardzo przyda się praca z terapeutą i uwierz mi na słowo, gdy powiem, że MNÓSTWO normalnych, fajnych ludzi było u terapeuty przynajmniej raz. Ja też.
Potrzebujesz nowej perspektywy – nowego KONTEKSTU, nowego PARADYGMATU siebie, świata, swojego życia i tego co robisz. Gdy kontekst jest odpowiedni, czujemy spokój nawet w obliczu warunków, które niegdyś były dla nas powodem cierpienia.
A to daje do “myślenia”.
*
Przejmuję się wszystkim. Mam to już po prostu zapisane w mózgu, że mam się przejmować i towarzyszące uczucie bycia kimś gorszym, złym czy może nawet zboczonym. Czytałem sobie wpis blogerki i zobaczyłem zdjęcie skąpo ubranej i zaczęły się jakieś fantazję odlatywałem myślami o porno i aktorkach. Samo ujrzenie jakiejś kobiety i to nie ważne czy jest dużo starsza etc., wystarczy zobaczyć odkryte nogi, tyłek itp. i pojawia się erekcja. Ostatnio jestem na nołfapie i to jest straszne, jak gust się zmienia i zaczyna podniecać zwykła fotka w bikini. Mam wrażenie, że mój penis aż się prosi o powrót do masturbacji, bo nie może wytrzymać z przyzwyczajenia(?). Mam poczucie winy po tym i wstręt do siebie, bo mam szacunek tak do tych kobiet (w tym przypadku czytałem tylko wpis na interesujący mnie temat na którym zobaczyłem parę fotek) i pojawił się wzwód, którego nie chciałem i ciśnienie w głowie z lekkim poczuciem gorąca. Inaczej rzecz ujmując mam lęk przed erekcją. Co jest ze mną nie tak?
Przejmuję się wszystkim.
Nie Ty się przejmujesz. Umysł myśli sam.
Mam to już po prostu zapisane w mózgu, że mam się przejmować i towarzyszące uczucie bycia kimś gorszym, złym czy może nawet zboczonym.
Nie.
Umysł myśli sam na bazie tego, co nosisz w swojej podświadomości.
Ty wierząc, że jesteś na to skazany nawet nie zauważasz, gdy łapiesz się tego, co te myśli zaczyna – niskich emocji i oporu.
Dlatego nic się nie zmienia, a umysł racjonalny musi podać do tego jakieś wytłumaczenia.
Czytałem sobie wpis blogerki i zobaczyłem zdjęcie skąpo ubranej i zaczęły się jakieś fantazję odlatywałem myślami o porno i aktorkach.
Bo umysł tylko szuka pretekstu, by móc usprawiedliwić ucieczkę od tego, co nosisz w sobie i czego nie chcesz czuć.
Samo ujrzenie jakiejś kobiety i to nie ważne czy jest dużo starsza etc., wystarczy zobaczyć odkryte nogi, tyłek itp. i pojawia się erekcja.
Tak, bo masz w sobie nagromadzone tak dużo toksyn, że choć odrobina kobiecego piękna jest dla Twojego umysłu dużo, dużo, dużo wyższym i dlatego dużo bardziej pożądanym stanem.
Ostatnio jestem na nołfapie i to jest straszne,
Nie TO jest straszne.
Nosisz w sobie wstyd, winę, opór, żal, strach, pożądanie i opierasz się temu.
Nie oczyszczasz się z tego i Twój umysł stara się to jakoś wytłumaczyć tym, co widzisz w świecie, co robisz i czego doświadczasz.
jak gust się zmienia i zaczyna podniecać zwykła fotka w bikini.
Bo im więcej nagromadzisz w sobie toksyn, tym więcej i częściej umysł potrzebuje tłumić to, bo ujawnia się coraz częściej i silniej.
Mam wrażenie, że mój penis aż się prosi o powrót do masturbacji, bo nie może wytrzymać z przyzwyczajenia(?).
Nie masz wytrzymywać przyzwyczajeń.
“Przyzwyczajenie” to nawyk, a nawyki się sobie uświadamiania, rozpoznaje ich elementy i zmienia.
Mam poczucie winy po tym i wstręt do siebie,
Nie PO TYM. Tylko “PO TYM” staje się doskonałym usprawiedliwieniem do trzymania w sobie wstydu i winy, których nosisz w sobie bardzo duży ładunek i uciekasz w porno i masturbację właśnie, gdy je czujesz.
bo mam szacunek tak do tych kobiet (w tym przypadku czytałem tylko wpis na interesujący mnie temat na którym zobaczyłem parę fotek) i pojawił się wzwód, którego nie chciałem i ciśnienie w głowie z lekkim poczuciem gorąca. Inaczej rzecz ujmując mam lęk przed erekcją. Co jest ze mną nie tak?
To, co już wiele razy napisałem – jak każdy uzależniony masz zaniedbane wnętrze – masz nagromadzone niskie, zdegenerowane emocje jak wstyd, winę, żal, strach, pożądanie. Opierasz się im, przez co nie mogą one przeminąć i gromadzą się oraz degenerują w Tobie od lat.
I umysł cały czas stara się znaleźć coś, dzięki czemu upewni się, że nie będziesz ich odczuwał.
Konkret artykuł! :)
Może jakiś wpis nt. polecanych książek? ;) Może jakiś artykuł opisujący Twoją Historię np kto Ci pomógł?
kilkukrotnie właśnie widziałem ten temat u różnych nauczycieli/terapeutów co do spędzenia jakiegoś czasu pracując z wnętrzem/energią itp
w tym człowiek ,,nie traci”
Konkret artykuł! :)
Dziękuję!
Może jakiś wpis nt. polecanych książek? ;) Może jakiś artykuł opisujący Twoją Historię np kto Ci pomógł?
Na pewno będą artykuły na temat książek. Ale na ten moment uznałem inne tematy za bardziej naglące.
O sobie również napiszę coś więcej w przyszłości.
kilkukrotnie właśnie widziałem ten temat u różnych nauczycieli/terapeutów co do spędzenia jakiegoś czasu pracując z wnętrzem/energią itp
w tym człowiek ,,nie traci”
Na pewno?
Zastanówmy się.
Załóżmy, że od 3 miesięcy nie wysprzątałeś pokoju. Czy potrzebujesz różnych nauczycieli/terapeutów czy guru pracujących z wnętrzem i energią, by odkurzyć? Nie. Jedyne czego potrzebujesz to kapkę uczciwości.
Ale oczywiście możemy jechać w Himalaje i medytować 5 lat, a potem wrócić i nie chcieć dalej zająć się tym kurzem, bo my już taaaaaakimi “himalaistami” jesteśmy.
Wszystko, co najbardziej istotne jest już w naszym życiu przed naszymi oczyma. Choćby najbardziej prozaiczne jak odkurzanie, bo jeśli najbardziej przyziemnych rzeczy nie potrafimy robić z radością i na czas, wiele się nie zmieni, jeśli nie zajmiemy się przede wszystkim tym.
Nie mówię, że mamy zrezygnować z terapeuty – wręcz przeciwnie! Ale idźmy do niego uczciwie z tym, co ważne. Powiedzmy – “Od 3 miesięcy nie odkurzałem, wiecznie mi się nie chce”. Jeśli nauczymy się odpuszczać opór przed sprzątaniem i dodawać do tego radość, przeszliśmy tysiąc mil w naszym rozwoju.
Problemów nie ma “gdzieś w świecie”, ani ich rozwiązań. Wszystko jest w nas.
To, co należy przede wszystkim zrobić/wprowadzić, to oddzielić siebie od mentalizacji umysłu – odkleić się od myśli, przestać się nimi hipnotyzować, przestać karmić umysł.
Bo jego praca w niczym nam nie służy. W niczym kompletnie.
Dopóki praca umysłu nie skupi się na poprawie jakości działań, których już się podejmujemy i/lub z którymi mamy problem – np. odkurzamy pokój ale się męczymy. Możemy PODCZAS SPRZĄTANIA zastanowić się jak to robić efektywniej. Albo jak umilić sobie czas podczas sprzątania. Wtedy umysł nam pomoże. Ale jeśli już przed odkurzaniem umysł paple, a jak nie sięgnęliśmy po zmiotkę czy odkurzacz, tak dalej leżą w szafie – paplanina umysłu w niczym nie pomoże. Bo tylko przesłania źródło blokady – naszą własną niechęć.
I ta rada dotycząca sprzątania jest równie cenna zarówno dla biznesmena, matki, ojca czy uzależnionego. Bo utrzymywanie w sobie oporu nawet względem zagiętego rogu prześcieradła osłabia nas tak samo jak opór względem wyjścia na miasto i zagadywania do kobiet czy poproszenia szefa o podwyżkę.