Witam Cię serdecznie!
W tym artykule chciałem wyjaśnić na czym polega istota i ważność dość często używanego przeze mnie stwierdzenia – “Każdy mówi tylko o sobie”. Bowiem pojawiło się bardzo dużo związanego z nim niezrozumienia. A nawet wykorzystywania go “przeciwko mnie”. Wyjaśnię ogromne znaczenie tego faktu, z czego wynika i jakie są konsekwencje niezdawania sobie z niego sprawy.
Co mam na myśli przez – “Każdy mówi tylko o sobie”?
Każdy mówi wyłącznie o swojej percepcji.
Zaś dla człowieka w niskiej, zwierzęcej świadomości (+/- 85% ludzkości tej planety) percepcja ta jest przesiąknięta (czyli drastycznie ograniczona i przekłamana) emocjami, oporem, własnymi, subiektywnymi, przeszłymi doświadczeniami rzutowanymi na to, czego ta osoba doświadcza obecnie. Taka osoba nigdy nie doświadcza chwili obecnej (nazywanej rzeczywistością), tylko tego, co nosi w sobie od długiego czasu (zazwyczaj od wielu lat). Stąd też nic w jej życiu nie ulega poprawie na lepsze, tylko ewentualnie wciąż na gorsze. Bo ciągnie ze sobą ogromny bagaż negatywności.
Percepcja jest więc mylona z rzeczywistością, która nie może zostać poznana umysłem.Bo umysł nie jest od poznawania, tylko analizy. A analizuje tylko to, co uznaliśmy za rzeczywiste i tylko w obrębie tego, co sami uznaliśmy za istotne! Dlatego ludzie poświęcają lata na analizy np. lęku opartego o jakieś przekonania na temat życia. Tylko ta analiza nie może przynieść niczego pożytecznego, bo te przekonania nie są rzeczywistością! Dlatego się nie kończy, a życie ulega stagnacji.
Umysł służy wtedy zwierzęciu, przez co osoba taka gromadzi w sobie jeszcze więcej negatywności, które bierze ze sobą dalej we własne życie. I którymi naturalnie “obdarowuje” innych ludzi. (Do)daje to do świata/światu. Więc jeśli tak robi, to nie dziwne, że znajduje tego więcej. Czy nie tak było w Twoim życiu?
I osoby takie najczęściej nie chcą poznać rzeczywistości. Nie chcą odpuścić bagażu, który przygniata ich często od lat. I tylko dlatego, bo “poczuliby stratę”. Dotyczy to uzależnienia niszczącego życia, relacji, która nic nie daje, pracy, której nienawidzimy ale lepszej nie ma, etc.
Są osoby, które nie chcą wyrzucić dziurawej skarpety, bo się do niej przywiązali i szkoda im. Bo tak mówi im umysł. Do noża wbitego w brzuch też byśmy się przywiązali? Oczywiście! Dla zwierzęcia w nas nie ma różnicy do czego się przywiąże, byle służyło to jego racji. Ego przywiązuje się nawet do uraz i nienawiści.
Do czego my jesteśmy przywiązani? Czy RZECZYWIŚCIE przyniosło nam to cokolwiek dobrego?
Takiej osobie wystarcza jej percepcja, jej racja – duma. Jej interpretacje rzeczywistości, które nazywa rzeczywistością. A nie rzeczywistość. Ludzie nie chcą znać rzeczywistości, ani prawdy! Boją się ich! Wybierają ciasne “jaskinie” swoich umysłów, w których gromadzi się coraz więcej śmieci.
Taka osoba nawet nie jest bliska uświadomienia sobie intencji swoich interpretacji. No bo jeśli ciągniemy za sobą worek śmieci, to gdziekolwiek się nie udamy widzimy śmieci i śmierdzi! I możemy tym usprawiedliwiać wszystko! Niepowodzenia, niechęć do nas, własne choroby i syf w życiu, przeszłość… no i oczywiście swój niski poziom rozwoju.
To dokładnie tak jakbyśmy po obejrzeniu jakiegoś brutalnego, nieprzyjemnego filmu stwierdzili, że wszystkie filmy są dokładnie takie same! I wszyscy oglądają to samo, co my. A jak ktoś twierdzi, że ogląda inny film, to nie ma racji! I tak naprawdę każdy ogląda ten sam film, tylko wydaje się mu, że nie. A jak się upiera, to oszukuje. Albo uznajemy, że ta osoba miała szczęście, bo życie puściło jej inny film, a nam nie!
Ależ możemy obejrzeć inny film ale należy wziąć odpowiedzialność za to, co sobie puszczamy, co oglądamy i czy na podstawie tego interpretujemy całą resztę.
Stwierdziłem, że każdy mówi tylko o sobie, bo to “każdy” w tym zdaniu zawiera w sobie właśnie percepcję. Oraz nasze utożsamienie się z nią. To co nosimy w sobie na temat siebie, innych, interpretacje wydarzeń przeszłych i obecnych, projekcje na przyszłość zostaje to nałożone na rzeczywistość niczym film puszczony na białą ścianę. A wtedy przestajemy widzieć ścianę. Ale przecież to co widzimy jest możliwe dzięki ścianie. Każdy wybiera co na niej wyświetli i odpowiada za to w 100%.
I to co widzimy, to nie jest rzeczywistość. To tylko nasza percepcja. To co mówi nam umysł – co nakłada na białą ścianę.
Skupiając się na myślach widzimy więc wszystko, TYLKO NIE rzeczywistość.
Dlatego ludzie dojrzali dostrzegli –
wszystkie myśli kłamią.
“Biała ściana” to rzeczywistość – spokój, radość, pełnia. To co na niej widzimy to “tylko” projekcje. I zaczynają dotyczyć nas wyłącznie, gdy sami tego zechcemy. Gdy oddamy im moc przez angażowanie się, opór, próbę zmiany, kontroli czy uzależnianie jakiegoś poczucia braku od tego, co widzimy na ścianie.
Jako, że się identyfikujemy z własną percepcją, rzeczywistość zamieniana jest na nią i w ten sposób widzimy tylko siebie samych. A nawet nie siebie, tylko mentalizację umysłu służącą samej sobie. Nic więcej. Własne emocje, interpretacje, a nawet przeszłość, której cały czas się trzymamy i opieramy. Widzimy racjonalizacje naszych niechcianych emocji i oporu oraz ich wytłumaczenia. Widzimy zaburzanie kontekstu, by pasował naszemu obecnemu poziomowi świadomości. Widzimy własne oczarowania tym co negatywne i pozytywne. Widzimy BARDZO niewiele. A to na co patrzymy to w większości kłamstwa, banialuki i urojenia naszego umysłu, którymi przesiąkaliśmy przez lata.
Nie można dostrzec rzeczywistości sądząc, że to co czujemy jest obiektywne.
Ani TYM BARDZIEJ, że to co wydaje się naszemu umysłowi jest obiektywną rzeczywistością dla reszty ludzi.
Skala absurdu niezrozumienia tego stwierdzenia została osiągnięta przez jednego człowieka. Uznał on, że skoro ja widzę u niego wstyd, gniew, dumę, winę, żal, ból i opór, to znaczy, że sam je w sobie noszę, NO BO KAŻDY MÓWI TYLKO O SOBIE. Co, jak podkreślił, sam przecież powiedziałem.
Wg tego pana lekarz, który zdiagnozował u pacjenta raka sam ma raka. Wg tego pana człowiekowi, który widzi jak pali się czyjś dom też musi palić się jego dom. Wg tego pana trener, który wrzeszczy na podopiecznego “Dasz KU*WA RADĘ, NIE MAZGAJ SIĘ, WYCISKAJ JESZCZE 3 RAZY!” sam się mazgai i nie chce wyciskać jeszcze 3 razy. Wg tego pana policjant, który złapie złodzieja sam jest złodziejem. Wg tego pana Papież mówiący o wojnie w jakimś kraju sam ma wojnę we własnym lub sam wojnę prowadzi. Wg niego nauczyciel, który stawia jedynkę uczniowi za nieodrobioną pracę domową sam ma nieodrobioną pracę domową.
To pokazuje jak umysł skupia się wyłącznie na powierzchownych sprawach pomijając, ignorując lub całkowicie wypierając wszystko co ważne – esencję, intencję, kontekst.
Gdy specjalista wejdzie do spalonego budynku, dostrzeże wiele faktów i wskazówek odnośnie tego, dlaczego doszło do pożaru. Czy to oznacza, że specjalista wie to tylko dlatego, bo sam podłożył ogień? Nie. Tak samo ja gdy ja wchodzę w czyjeś uzależnienie, dostrzegam wiele faktów, przyczyn choroby, bo mam doświadczenie, wiem na co zwracać uwagę. Moja percepcja jest rozwinięta. Gdy widzę w kimś gniew, wstyd czy dumę, nie oznacza, że przelewam je z własnego wnętrza na tę osobę.
Ja mogę mówić otwarcie o tym, co widzę w innych uzależnionych, bo sam to w sobie przepracowałem i uzdrowiłem. Tym samym nie rzutuję swoich stanów na nikogo. Jeśli używam FORMY gniewu, nie robię tego, by przelać własną frustrację czy uczucie niemocy. Staram się za to kopnąć w tyłek, podkreślić coś, zaznaczyć, zmotywować, pojechać po ambicji, wsadzić szpilkę, by zabolało i zmusiło do zmiany działań lub do ich podjęcia. Tym są przekleństwa, wykrzykniki, duże litery. Zrozummy ESENCJĘ, INTENCJĘ, KONTEKST, z których to robię. A potem spójrzmy na swoje.
To czego używam nie oznacza niedojrzałości i nieumiejętności zgrabnego wysławiania się. Ma to swój cel i działa. Bo wyciąga z ludzi gniew, winę, opór, wstyd, żal, dumę. Odsysa z ludzi nagromadzone toksyny i ujawnia negatywne, szkodzące im ich postawy! Spoko, nie musicie mi dziękować! ;)
Ale człowiek w niskiej świadomości INTERPRETUJE to tak jak mu podpowiada umysł. Zaś te podpowiedzi zazwyczaj są jakości na poziomie piaskownicy. Ileż razy słyszałem, że ja kogoś obrażam, nienawidzę, nie szanuję, drwię, etc., BO wyciągnąłem z tych osób gniew, dumę, winę, żal, opór. A jak? Używając kilku wykrzykników i jednego słowa, np. “ku*wa”. I już! To wystarcza, by umysł nałożył na rzeczywistość całą historię, zazwyczaj dramat.
Bo według umysłu tej osoby ja czuję DOKŁADNIE to samo co ona. Bo każdy jest jak ona. Na tym polega egocentryzm, czyli samo dno dojrzałości. Ego twierdzi, że jest pępkiem świata. A jest dokładnie tak samo ważne jak biliardy innych istot i ma swoje miejsce. Nie jest szczególne. Nikt nie jest. Każdy liść jest tak samo ważny jak ja i Ty. Każdy piesek, każda świnka, każda krówka, każdy krokodyl, każdy inny człowiek.
Widać to wyraźnie, gdy uświadomimy sobie, że tak jak traktujemy innych, traktujemy samych siebie. I to jak jesteśmy traktowani przez innych, to odzwierciedlenie jak traktowaliśmy innych oraz samych siebie. Stąd też przykładowo na tej planecie nigdy nikogo nie ukąsił przypadkiem wąż. Bo nie ma przypadków. Każde zdarzenie to nauka, to lekcja DLA NAS. A jeśli obserwujemy czyjąś lekcję, to naszą jest jej właściwe zinterpretowanie.
Jeśli odczuwamy ból, to jego źródłem jest nasze własne podejście i postawa – niechęci, oporu. A nie to, co ja zrobiłem lub w jaki sposób. Ani ktokolwiek inny!
Ta osoba widziała w FORMIE użytej przeze mnie ESENCJĘ tego, co nosi sama w sobie. Moja ESENCJA (kontekst, intencja) jest ZUPEŁNIE INNA, niż osoby, która na to patrzy.
Dlatego przestańmy być oczarowani swoim umysłem. Bo to zazwyczaj zaniedbane, pozbawione przez lata miłości, przerażone i pogniewane małe dziecko! Czy życiowe decyzje oddałbyś/oddałabyś dzieciakowi z pierwszej klasy podstawówki, który jest wiecznie niezadowolony? A jednak 85% ludzi na tej planecie robi dokładnie to każdego dnia!
Tak jest w życiu praktycznie każdego człowieka. Oddawanie całej odpowiedzialności umysłowi. I to jeszcze umysłowi przesiąkniętemu toksynami. A to nie może się dobrze skończyć.
Ego – umysł – skupia się na formie pomijając esencję.
Więc jeśli widzimy piękną, wystrojoną kobietę, to NA PEWNO jest to łatwa suka, która się nie szanuje i nie szanuje nikogo innego. Skoro to czujemy i tak myślimy, to musi być prawda! Prawda…? … na pewno?
Ego na formę nakłada własną esencję – w tym przypadku własny opór, wstyd, winę, gniew, dumę, brak szacunku do siebie, do innych ludzi, do tej kobiety, do piękna, do własnej seksualności. Zaś esencją – intencją – formy (wyglądu, dbania o siebie) tej kobiety może być, że np. pragnie ona, by mężczyzna, który miał odwagę do niej porozmawiać i umówił się z nią na randkę czuł się wspaniale, męsko i by oboje wspaniale spędzili czas. A więc bardzo pozytywna i daleka od egoizmu.
Nigdy nie sączę jadu i nie aplikuję go innym po kryjomu.
Jeśli ktoś tak sądzi (“myśli”), to znaczy, że ta osoba już ma w sobie ten jad. I sama, po kryjomu, aplikuje go innym. Na mnie to nie działa. Widzę to natychmiast. No ale nikogo nie zmienię siłą. Logiką też nikomu nie przetłumaczę dlaczego warto odpuszczać i oczyszczać się z negatywności.
No bo jak powiem – “Karma to Ty. Jak wybierasz być negatywny, doświadczysz negatywności. I wszelkie negatywności jakich doświadczyłeś w obecnym życiu są odbiciem tego jaki byłeś dla innych i siebie we wszystkich swoich poprzednich życiach. Bo jest jedno życie i odpowiadamy za nie cały czas w 100%.”, to usłyszę tylko rechot. No ale mówiłem już wielokrotnie – bardzo łatwo można to sprawdzić samemu.
Decyzja co zrobimy należy do nas. Zaś nasze ego zawsze nas przegada.
Jeśli więc pojawiają się jakieś pytania, by np. mnie zagiąć (o ile w ogóle zdamy sobie sprawę z własnej intencji takich pytań) – sami siebie zaginamy i pewnie wielokrotnie i codziennie.
Tym samym moja percepcja jest dość obiektywna względem osób uzależnionych. Ja jestem samoświadomy, jestem świadom swoich intencji, zamierzeń, postaw. Wiem co czuję, bo potrafię czuć. Mierzę się z tym, oczyszczam. A jeśli zrobię coś, co nie działa, co nie dało spodziewanych, pozytywnych rezultatów, używam słowa “Przepraszam” i koryguję swoje działania. Bo dążę do pozytywności. Nie tylko w swoim życiu ale też życiu każdego innego człowieka!
A tamta negatywna osoba podziękowała mi, że w rozmowie ze mną znalazła usprawiedliwienia dla swoich negatywnych postaw. Zwierzę podziękowało mi, że się nachapało moim kosztem i że mogło zrzucić odpowiedzialność za własne deformacje i wypaczenia moich słów oraz kontekstu na mnie.
Bo ego tylko bierze. A jeśli daje, to dlatego, że ma z tego jeszcze więcej korzyści. Jeśli dziękuje, to nie z uprzejmości czy życzliwości. Tylko z własnych, egoistycznych powodów. Najczęściej, by ukryć swoje prawdziwe zamiary.
Ego nie chce, nie potrafi i nie może być hojne. Bo nosi w sobie poczucie pustki. Musi być stale zasilane z zewnątrz. Dla niego każde obdarowanie to strata. Każde danie pozytywności innym to pozbycie się części pozytywności ze swojego wnętrza, które są wg tej osoby ograniczone. Bo sama czuje się ograniczona.
Osoby w niskiej, zwierzęcej świadomości są bardzo przezroczyste, wyraziste. Bardzo łatwo je odczytać, bo wszystkie niskie, zwierzęce stany i zagrywki ego zostały dobrze poznane, rozpoznane, opisane przez duchowych nauczycieli o wysokim poziomie kalibracji. A także stają się oczywiste i łatwo dostrzegalne dla człowieka w wysokiej świadomości.
Ego jest cwane zazwyczaj tylko dla nas. Bo siebie trudniej obserwować, niż innych. Tak samo jak trudno jest siebie dokładnie ogolić bez patrzenia w lustro. Tym samym lustro zostało nam dane w postaci innych ludzi oraz zwierząt.
Inni wyciągają z nas nasze własne toksyny i ukazują nam nasze własne postawy, nastawienie i percepcję.
Z tego samego powodu też zwierzęta są ogromnym darem dla ludzkości. Zwierzęta przez swoje zachowania i postawy odtwarzają wszystkie zachowania i postawy homo sapiens.
Jako, że zwierzęta nie mają ego, w ich przypadku nie może zostać dokonana projekcja i zrzucona odpowiedzialność tak jak to robią ludzie względem siebie.
Aczkolwiek i tu zdarzały się absurdy, że np. ludzie wymordowali całe stado krokodyli, by UKARAĆ jednego krokodyla, który zjadł dziecko pewnego małżeństwa. Małżeństwo to wybrało się z małym dzieckiem do hotelu położonego przy bagnie, gdzie mieszkało pełno krokodyli. Nie upilnowali malucha, co skończyło się nieszczęściem. Czy krokodyl był winny? Nie! Krokodyl taki po prostu jest. Dla niego dziecko to obiadek. Nie robi tego, bo nienawidzi ludzi. Jak coś sobie chodzi i wygląda mięsiście, to krokodyl to sobie zje. Bo taki jest poziom BYCIA na poziomie reprezentowanego przez krokodyla.
Krokodyl reprezentuje poziom 40. Poziom winy. Destrukcji życia. Taki poziom reprezentują/reprezentowali m.in. Vietcong, Heinrich Himmler, Hamas, nielegalne laboratoria metamfetaminy, islamski terroryzm. Więc ci państwo zabrali swoje dziecko obok przytułku Hamasu i islamskich terrorystów. A potem dziwią się, że doszło do nieszczęścia i szukają winnych. A może tak trochę odpowiedzialności za swoje decyzje?
No bo co? Rodzice uważali, że to oswojone krokodyle i one uszanują obecność dziecka? Niedojrzali do kwadratu rodzice nie wzięli pod uwagę natury krokodyla. Rzeczywistości. I jeszcze lokalne władze zaczęły szukać tego krokodyla, by ukarać go za jego złe zachowanie! Przy okazji podczas tego detektywistycznego procederu wymordowano resztę krokodyli. Oto poziom dojrzałości ego walczącego o “sprawiedliwość” pomijając własną odpowiedzialność.
Nie zdziwiłbym się, że gdyby tym ludziom minęła wściekłość i krokodyla by jeszcze nie ubili, to by mu przygotowali rozprawę sądową i wynajęli prawnika.
Czy inne krokodyle na świecie wyciągną z tego naukę? Nie. Natura krokodyla się nie zmieni niezależnie jak surowo będziemy je karać. Wyginą. Sami zabijemy przewspaniałą reprezentację poziomu 40, którego w pewnych obszarach zapewne sami jeszcze jesteśmy reprezentantami. Więc zbijemy lustro, przez co tylko trudniej będzie nam.
Niechęć, gniew, poczucie winy, ani żal nie rozwiązują problemów. Problemy wynikają z trzymania ich w sobie. Homo sapiens nie jest wyposażone, by rozwiązywać problemy tego świata, ani nawet swoich.
Homo sapiens to po prostu zwierzę + umysł logiczny (przy czym logika zazwyczaj służy zwierzęciu w nas).
Historia powyżej pokazuje jak umysł racjonalny zaczął służyć zwierzęciu, czyli niedojrzałości i nieświadomości. A nie życiu, nie rozwojowi. Czy po tym wydarzeniu rodzice zmądrzeli? Nie. Ich poziom mógł spaść jeszcze bardziej przez trzymanie w sobie winy, żalu, gniewu i oporu. Może nawet zaczęli zatruwać innych przekonaniami jakie to krokodyle są złe i że usprawiedliwiona jest nienawiść do nich.
Oczywiście niedojrzała projekcja może odbyć się również w drugą stronę. Na niższe jakości mogą być rzutowane pozytywności. Był przypadek młodej pary, która wybrała się do opanowanego przez wojujący Islam kraju. Byli pozytywnie nastawieni do życia i kierowali się zasadą, że miłość przezwycięża wszystko. Po około półtorej godziny wizyty w pierwszej wiosce podjechał do nich samochód z kilkoma wojującymi islamistami, obcięli im głowy i pojechali dalej.
Osoby te zignorowały kompletnie poziom racjonalny. Nie były w Miłości. Tylko im się wydawało. Były może w Odwadze ale do Miłości jeszcze DUUUUŻO im brakowało. Bo aby faktycznie kochać, należy przerobić lekcje rozsądku. Możemy kochać tygrysy i rozumieć ich naturę. Tygrys nas zje. Nie jest zły. Jest jaki jest i lepiej nie potrafi. Wojujący islamista jest jaki jest. Odetnie nam głowę, gdy nas spotka. Tak jak krokodyl. Możemy ich kochać, wybaczać im ale najlepiej utrzymywać duży dystans. Krokodyl jest jaki jest. Gdy zobaczy nasze najukochańsze dziecko, zje je. Bez żalu, bez winy, bez gniewu. Bo taki jest jego poziom.
Dla niego to jest pyszny obiadek. Jak dla niedojrzałego człowieka wyciąganie słów z kontekstu i używanie ich do własnych celów o niskiej intencji.
Widzimy, że miłość jest kompletnie niezrozumiana na tej planecie. Rozsądek zresztą też.
Czy to oznacza, że miłość jest słaba? Nie. Bo to co oni reprezentowali to po prostu nie była miłość. Prawdziwa Miłość to ogromne pole mocy, które ma potencjał, by uzdrowić nawet większość chorób. Tym samym (tak na marginesie) żaden człowiek nigdy niczego nie uzdrawia. To dzieje się automatycznie w odpowiednim polu, do którego osoba może się ewentualnie dostroić. Dlatego jeśli ktoś ucina nam głowę, to raczej nie byliśmy w miłości.
Jakby ktoś pytał o Jezusa – dlaczego zginął skoro był w ultra miłości – to ZUPEŁNIE INNA sytuacja. Aby ją dobrze wyjaśnić (a przynajmniej spróbować), potrzebowałbym serii artykułów. Na razie tego nie zrobię. Najpierw należy zrozumieć podstawy. Pierwszą klasę. Na późniejsze lekcje przyjdzie czas. Oczywiście jedną z głównych elementów nauki było wybaczenie niezależnie co robią nam inni. Oraz poddanie fizyczności – ciała, poddanie swoich myśli – umysłu, interpretacji. Stąd słowa – “Boże wybacz ludziom, bo nie wiedzą co czynią”. Nikt nie wie. Bo jesteśmy w szkole. Ślepi, bez kompasu, bez wiedzy na temat rzeczywistości. Widzimy tylko swoje lekcje.
Nauka Jezusa polegała na poddaniu ego – zwierzęcia w nas.
Człowiek, który przekroczył zwierzę w sobie, to już zupełnie inny gatunek, niż homo sapiens – tzw. homo spiritus. Człowiek duchowy.
Zwierzę tego nie rozumie, nie chce zrozumieć. Bo intencja przekroczenia ego oznacza niechybnie w przyszłości jego śmierć. Więc Jezus nie umarł, tylko poddał fizyczność (dobrowolnie!). Ale o tym kiedy indziej.
Ewolucja postępuje. Zaś ewolucja to nie zmiana jednego gatunku na drugi. Małpie nie wyrosną skrzydła. Jeśli kiedyś zobaczymy latającą małpę, to ZUPEŁNIE inny gatunek, niż ptaki i małpy. I ma własną, osobną rolę w całym Stworzeniu.
Każdy gatunek to zupełnie inna gałąź – inne znaczenie, powód, intencja, struktura, etc. Homo spiritus to coś zupełnie innego, niż homo sapiens. Tak jak dawanie jest zupełnie inne, niż branie. Wszystko jest inne.
Coś trzeba zostawić za sobą, porzucić, odpuścić, puścić. I wybrać nowy kierunek – pozytywny, uwzględniający coraz więcej. Więc przestajemy się opierać, tylko wybieramy akceptację. Przestajemy być bierni i wybieramy działanie z pozytywnymi intencjami. Przestajemy obwiniać i bierzemy odpowiedzialność. Itd.
Dlatego nie można tego oszukać. Intencją musi być przekroczenie egoizmu – dumy, gniewu, uraz, żalu, wstydu, winy. Porzucenie poczucia braków. Wzrost z brania na dawanie, na dzielenie się. A na to nikt nie zdecyduje się za nas.
Nie liczmy, że osoba w zwierzęcej świadomości, która nie potrafi utrzymać spokoju ma jakiekolwiek nieupośledzone, rzetelne, rzeczowe i sprawiedliwe wglądy i opinie.
“Wiem, że nic nie wiem” to BARDZO dobry start dla wszystkich. Im częściej będziemy zdawać sobie z tego sprawę, tym lepiej. Wbrew pozorom to bardzo bezpieczne miejsce, by zacząć eksplorować rzeczywistość. Dlatego Jezus podkreślił – “Ludzie nie wiedzą co czynią”. Nikt nie wie. Bo nie znamy nawet 1% całego kontekstu rzeczywistości. I dopiero homo spiritus ma narzędzie do jej badania.
Osoba w świadomości zwierzęcej mówi wyłącznie o sobie, swoich projekcjach i brakach. Czyli mówi o swojej percepcji. Dla niej nienawiść jest usprawiedliwiona, sensowna, a nawet prawa (tzw. święte oburzenie). Taka osoba przestrzega ogólnie przyjętych zasad tylko, gdy jej to pasuje. Człowiek, który trzyma się gniewu, winy, dumy łamie zasady, których “powinien” przestrzegać (to zawsze jest osobisty wybór każdego z nas). Dlatego zostałem niejednokrotnie obrażony. Bo ego już dokonuje projekcji swojej niedojrzałości. Skoro czuje gniew, winę i dumę, to może przestać przestrzegać zasad, szanować, rozumieć, współczuć i przestać być po prostu przyzwoitym. I sobie na wszystko pozwala. NICZYM się to nie różni od dowolnego innego kryminalisty. Gdy poczuła dumę, gniew, opór, winę, od razu złamała zasady tego Bloga i zaczęła mnie obrażać. Wcześniej już próbowała obrazić inną osobę komentującą tutaj. Tylko nie znalazła ku temu wystarczającego pretekstu.
Znalazła go we mnie, bo ja ze zbyt wielką łatwością ujawniam ego. Widzę je wyraźnie. Ono nie może się ukryć, dlatego syczy, warczy, próbuje drapać i kąsać.
Taka osoba w sądzie nie przyrzekłaby mówić prawdy i tylko prawdy trzymając rękę na Biblii, bo jest prawa i sprawiedliwa. Tylko zrobiłaby to czuć się jak ktoś lepszy od oskarżonego. A jeśli oskarżony wg niej winny miałby szansę wyjść na wolność, zaczęłaby kłamać pomimo własnej przysięgi. Bo swoją niechęć postawiłaby powyżej prawa.
Jeśli taka osoba to zrozumie i weźmie za to odpowiedzialność, ma możliwość przekroczenia tego. Zaprzestania projektowania na świat siebie i zajęcie się tym w sobie. Dzięki temu zmieni się jej percepcja, a wraz z nią postawy, nastawienie, co w efekcie zmieni życiowe doświadczenia na pozytywne. Na sprzyjające życiu zarówno jej, jak i innych ludzi.
Dlatego zapamiętajmy –
homo sapiens nie sprzyja życiu.
Ten poziom nie sprzyja ludzkości, zwierzętom, roślinom i i nigdy nie sprzyjał! I jak zwykle najwyraźniej widać to na przykładzie zwierząt biorąc pod uwagę ile milionów już ich wymordowaliśmy i nadal mordujemy. A argument zawsze jest taki sam – bo nie można inaczej. Każdy uzależniony tak twierdzi w związku ze swoją chorobą. A jednak się okazuje, że można.
Musimy to zrozumieć, że zwierzęcość w nas już wielokrotnie była bliska wybicia całej ludzkości. Nienawiść do drugiego człowieka (ORAZ do nas samych) pod dowolnym pretekstem jest dążeniem właśnie do tego. Bo ego ma gdzieś rozsądek. Jak nienawidzi jednej osoby, bo ma ku temu sensowny (wg niej) powód, znajdzie powody, by znienawidzić całą rzeszę ludzi. W taki sposób ludzie w świadomości ofiary potrafią nienawidzić nawet wszystkich kobiet (a do czynienia w jakikolwiek sposób mieli z może 0,0001% kobiet na świecie). Tak dochodzi do wojen między całymi narodami.
Bo ego wykorzystuje dar ewolucji – umysł racjonalny – do własnych celów. Nawet najbardziej chorych i szalonych. Dlatego uzależniony zawsze znajdzie sposób, by obejść zabezpieczenia, utrudnienia w dotarciu do swojej używki. Analiza jego umysłu nie sprzyja jego życiu.
Jeśli taka osoba nie weźmie za to odpowiedzialności i uzna, że ona zna prawdę, że rozumie, że widzi rzeczywistość – pozostaje ślepa. Po prostu. A ślepca łatwo poprowadzić w najczarniejsze odmęty. Samego siebie również, co z własnego doświadczenia doskonale wiedzą uzależnieni. A większość i tak dalej słucha się ego i przyznaje mu rację! Chcą wyjść z uzależnienia ale nadal chcą oddawać odpowiedzialność za swoje życie ego. Sorry ale to tak nie działa.
NIGDY nie możemy uznać, że widzimy rzeczywistość jeśli nie jesteśmy w 100% spokojni. I należy zrozumieć, że spokój mamy CZUĆ. Jeśli nic nie czujemy, jeśli nie potrafimy czuć i mylimy to ze spokojem, nadal nie dostrzegamy rzeczywistości. Widzimy tylko swój nieuświadomiony opór.
A ego nie chce spokoju! Dlatego gdy zaczynamy medytować, zazwyczaj początkowo czujemy ogromny opór. A jeśli ego jest cwane, to opór będzie narastał stopniowo. Najpierw więc się oczarujemy, że medytacja taka fajna, ajajajaj, palce lizać. A potem bum! Nagle gorszy dzień i odpuścimy. Potem dużo obowiązków i odpuścimy drugi raz. A potem nagle umysł stwierdzi, że w sumie medytacja niewiele zmienia, że to placebo, etc. I sami siebie przekonamy, że medytując tylko marnujemy czas.
Wielu pełnych dumy mężczyzn (czyli mężczyzn w zwierzęcej świadomości) mówi – “Kobiety są XYZ”. Nie, nie są. Może były tylko te, które ci mężczyźni widzieli tylko w sytuacjach, których oni sami doświadczyli. A może te kobiety były takie tylko względem nich… i dlatego to ich boli?
Mężczyzna w niskiej świadomości zazwyczaj przytacza wtedy drugi argument – “Ale kobiety są identyczne także dla moich znajomych, więc to nie może być przypadek!” No ale gdyby się temu przyjrzeć, to ci mężczyźni bardzo się od siebie nie różnią. Więc mają podobne doświadczenia. DLA NICH kobiety są XYZ. Dla innych już nie.
Jaki wg Ciebie jestem dla Ciebie? Czy możesz być pewny/a, że taka jest rzeczywistość?
Jeśli dwóch mężczyzn idzie ulicą i do jednego kobieta się uśmiechnie, a do drugiego nie, to nigdy nie ma to nic wspólnego z czymś zewnętrznym. WSZYSTKO dotyczy WNĘTRZA tych mężczyzn (a nie wnętrza kobiety). Jeden z nich nie szanuje, nie akceptuje zarówno kobiet jak i siebie samego. Inny szanuje siebie i kobiety. I to automatycznie powoduje uśmiech na twarzy kobiety.
Obaj mogą popełnić najbardziej podstawowy błąd – skupią się na tym, co ZROBIŁA kobieta. Dodatkowo zapewne na tej podstawie wyobrażają sobie jaka kobieta JEST (jeden uzna, że super, a drugi, że suka). A zupełnie ignorują to jacy obaj sami SĄ. Względem siebie i kobiet. Jeden z nich już długo przed tym spotkaniem utrzymywał w sobie opór, wstyd, winę, gniew, urazy, żal. Drugi miał tego w sobie albo zdecydowanie mniej, albo odnośnie kobiet utrzymuje zrozumienie, radość, akceptację, szacunek.
I tego nie widać. Bo to absolutnie subiektywne.
A to dostrzec możemy wyłącznie sami i tylko będąc w 100% uczciwymi.
Zwierzę w nas nie jest uczciwe. Nie jest sprawiedliwe. Nie jest kochające. Nie jest rozumiejące. Nie jest akceptujące. Nie jest wybaczające.
Co nie znaczy, że jest złe!
Jest jakie jest.
I rozumiejąc to możemy wzrosnąć ponad nie. Nie przez walkę czy nienawiść. Tylko przez nieoceniającą obserwację. I dostrzeżemy, że nieoceniająca obserwacja zacznie zmieniać nasze życie, nasze doświadczenia.
Religie posunęły się do granic absurdu nazywając zwierzęce zachowania i postawy grzesznymi i nakazało nawet walczyć z nimi. Opierać się im. Wypierać za wszelką cenę. A nawet próbować walczyć z myślami. Nie dopuszczać do siebie. Ale to przecież niemożliwe, bo umysł myśli sam!
I mamy nawet utrzymywać winę jakby to w czymkolwiek pomagało. Wina to informacja o konieczności dokonania korekt. A nie środek do karania za pomyłki.
Proszę nie mylić korekt z karą.
Co więcej – poczucie winy zasila negatywną (grzeszną) mentalizację.
Słowem – demonizowanie ego tylko je wzmacnia. Nienawiść i niechęć do grzechu zasilają grzech. Dlatego jest go na świecie coraz więcej. To nawet widać w biznesie. Zanika klasa średnia. Jest coraz więcej biednych i bogatych. Jest coraz więcej kompletnej negatywności i absolutnej pozytywności. Zanika to, co jest po środku. Oczywiście dużo mniejsza ilość pozytywności równoważy liczniejszą negatywność. Bo pozytywność to po prostu drastycznie wyższa jakość i moc.
Gdy będziemy patrzeć na kobietę w sposób nieoceniający, to może ją nawet do nas przyciągnąć, bo poczuje zaciekawienie naszym spokojem. Sama poczuje spokój. Jeśli będziemy postrzegać sytuację w swojej pracy w sposób nieoceniający, dostrzeżemy wszystkie blokady, przeszkody, problemy i dzięki temu dostrzeżemy również rozwiązania.
Jeśli będziemy na swoje ego i umysł patrzeć w sposób nieoceniający, wreszcie dostrzeżemy jakie jest i przestanie mieć nad nami władzę.
Obwinianie, ocenianie, denerwowanie się, użalanie, itd. to wszystko postawy dziecięce. A dzieci mają to do siebie, że aby przeżyły muszą zajmować się nimi osoby dojrzalsze. Bo dziecko samo z siebie nie jest w stanie zatroszczyć się o swoje życie w sposób korzystny dla siebie i wszystkich.
Obwinianie, ocenianie, denerwowanie się, użalanie, itd. nie ma zastosowania w dojrzałym życiu, bo wynika i zatrzymuje nas w dziecięcości (i zazwyczaj zwierzęcości).
Ok teraz już rozumiem że na ten moment w tym niskim poziomie świadomości, nie mam racji. Lepiej zrobię jak nie będę słuchać swojego umysłu tylko osób mądrzejszych, dojrzałych, pozytywnych np. Ciebie Piotrze. Muszę się jeszcze bardzo dużo nauczyć to pewne.
Osoby w niskiej, zwierzęcej świadomości są bardzo przezroczyste, wyraziste. Bardzo łatwo je odczytać, bo wszystkie niskie, zwierzęce stany i zagrywki ego zostały dobrze poznane, rozpoznane, opisane przez duchowych nauczycieli o wysokim poziomie kalibracji. A także stają się oczywiste i łatwo dostrzegalne dla człowieka w wysokiej świadomości
Ale jak rozpoznać te osoby w niskiej świadomości po czym to zauważyć?Na zewnątrz tego na pewno nie widać. Niektórzy ludzie są jak kameleony. Na początku są dla mnie przemili a później pełni pogardy. Już sam nie wiem o co im chodzi. Manipulują prowadzą niejasne gierki. Nie cierpię jak ludzie robią żarty ze mnie by mnie obrazić. Zresztą dla mnie żarty i wygłupianie nie istnieją bo one zawsze mają negatywny cel czyli ośmieszyć drugą osobę by inni mieli ubaw.
Ok teraz już rozumiem że na ten moment w tym niskim poziomie świadomości, nie mam racji.
Nie chodzi o rację ale o fakty.
Lepiej zrobię jak nie będę słuchać swojego umysłu tylko osób mądrzejszych, dojrzałych, pozytywnych np. Ciebie Piotrze. Muszę się jeszcze bardzo dużo nauczyć to pewne.
Przede wszystkim trzeba się wielu rzeczy oduczyć.
“Osoby w niskiej, zwierzęcej świadomości są bardzo przezroczyste, wyraziste. Bardzo łatwo je odczytać, bo wszystkie niskie, zwierzęce stany i zagrywki ego zostały dobrze poznane, rozpoznane, opisane przez duchowych nauczycieli o wysokim poziomie kalibracji. A także stają się oczywiste i łatwo dostrzegalne dla człowieka w wysokiej świadomości”
Ale jak rozpoznać te osoby w niskiej świadomości po czym to zauważyć?
Założyć, że jak sami jesteśmy w niskiej świadomości, czyli jeszcze na świat nie patrzymy ze spokojem i odwagą, to każda osoba z naszego otoczenia jest, bo po prostu takie przyciągamy i takich osób jest zdecydowana większość (około 85% ludzkości).
Średnia w Polsce jest w okolicach 200, więc pewnie ponad 90% ludzi jest w świadomości czysto zwierzęcej.
A po czym widać? Po intencjach – po tym, że robią coś dla siebie, by zarobić, by się wybawić, innych traktują jako odseparowanych, zazwyczaj patrzą przez negatywny pryzmat, narzekają, użalają się, obwiniają, gniewają się, oglądają brutalne filmy lub głupie, popularne, nie czują się pełni, spokojni, zasilają się negatywnościami, itd., itd.
Na zewnątrz tego na pewno nie widać.
Właśnie wymieniłem Ci kilkanaście przykładów jak to widać.
Ale Ty dalej wolisz widzimisie swojego umysłu pomimo, że przed chwilą napisałeś, że się go nie będziesz słuchał.
Niektórzy ludzie są jak kameleony.
Nie. Ty tylko patrzysz przez pryzmat swojej mentalizacji.
Gdybyś spojrzał na świat ze spokojem, to te wszystkie “kameleony” zrzuciłyby skórę.
Na początku są dla mnie przemili a później pełni pogardy. Już sam nie wiem o co im chodzi.
Jak się będziesz skupiał na nich, to nigdy się nie dowiesz.
Skup się na sobie i na tym co czujesz oraz jakie sam miałeś intencje. I zobaczysz wtedy, że ich rolą w Twoim życiu jest wyciągnąć z Ciebie emocje, opór oraz wyciągnąć Twoje negatywny, dziecinne postawy na światło dzienne, byś mógł się z nimi zmierzyć i je skorygować.
Manipulują prowadzą niejasne gierki.
Bo tak postępuje z Tobą Twoje ego.
Nie cierpię jak ludzie robią żarty ze mnie by mnie obrazić.
Oto chodzi – by wyciągać z Ciebie gniew, winę, wstyd, opór.
A Ty się dalej tego trzymasz i zrzucasz odpowiedzialność na nich.
Zresztą dla mnie żarty i wygłupianie nie istnieją bo one zawsze mają negatywny cel czyli ośmieszyć drugą osobę by inni mieli ubaw.
Dlatego doświadczasz ich w swoim życiu.
Bo się im opierasz.
Tak, fakt jest jeden a każdy sobie zmienia je według swojej racji. Np. faktem jest że brutalne gry komputerowe mają negatywny wpływ na dzieci i nastolatków. Mimo że większość nie chce tego uznać za fakt. W ogóle na temat szkodliwości gier komputerowych cały czas toczy się batalia. Ostatnio nawet naukowcy jednak poddali się i stwierdzili że brutalne gry wideo nie mają związku z agresją nastolatków. Nie jest faktem że czekolada zawiera składniki które sprawiają że jesteśmy radośni. Raz gdy ktoś mnie chciał zachęcić i jak on to powiedział “nauczyć” palić papierosy i ja stanowczo odmówiłem (jestem świadomy że szkodzą i są mi nie potrzebne do niczego) to on powiedział że mam słabe płuca i że mama mi zabroniła palić. Obraził się na mnie i potem cały czas próbował mówić że nie mam siły. Czy on naprawdę uważał że ma rację? Mieć na kogoś “focha” to postawa dziecinna. Jaka jest dla nich intencja w tych żartach żebym wyładował na nich gniew? Gdy je zaakceptuje polubię nie będę wszystkiego brał na poważnie to nie będą mi się przytrafiały? Ale co złego jest w byciu poważnym. Oj bardzo dużo jest osób w niskiej świadomości. Ale to że wszyscy chcemy zarobić i mieć na przeżycie pieniądze to dobrze, gorzej gdy się nie ma pracy. Ale nie wszyscy w niższej świadomości są tacy że od razu atakują lub projektują na innych. Zdarzają się też mili życzliwi i przyjaźni. A Czy ludzie w bardzo niskiej świadomości atakują wszystko i wszystkich czy tylko tych u których widzą to co jest w nich W jaki sposób dobierają sobie cel? Gdy zapytałem Jeśli ktoś raz przekroczył pewne granice będzie miał jeszcze mniejsze opory, by to zrobić to odpowiedziałeś: “Więc pytanie jak zareagowaliśmy za pierwszym razem?” A jak w ogóle nie zareagujemy, będziemy obojętni to czy będzie to dobre wyjście? Może uznać że się zgadzamy na to i będzie jeszcze bardziej atakował projektował i nawet innych zachęcał aby robili nam to co on jak w tym nieszczęsnym eksperymencie amerykańskim z agresją u dzieci. Co wtedy zrobić aby to zakończyć?
Tak, fakt jest jeden
Faktów jest dość sporo, a nie jeden.
a każdy sobie zmienia je według swojej racji.
Bo wszystko można uznać za rację w odpowiednio dobranym kontekście.
Np. faktem jest że brutalne gry komputerowe mają negatywny wpływ na dzieci i nastolatków.
Na pewno?
Mimo że większość nie chce tego uznać za fakt. W ogóle na temat szkodliwości gier komputerowych cały czas toczy się batalia. Ostatnio nawet naukowcy jednak poddali się i stwierdzili że brutalne gry wideo nie mają związku z agresją nastolatków.
Przemyślmy temat.
Przede wszystkim fakty:
– Ludzki umysł nie odróżnia iluzji od rzeczywistości. Nie potrafi nawet odróżnić obrazu na ekranie monitora od rzeczywistych wydarzeń.
– Ludzka świadomość jest niewinna i zapisuje w sobie wszystko. A potem to zostaje odtworzone w życiu.
– Każdy rodzi się na własnym poziomie świadomości.
– Wszyscy wybieramy w każdym momencie.
Więc jeśli żyjemy tak, że gromadzimy w sobie gniew i poczucie winy, a potem ktoś z nas to wyciśnie, to naturalnie nasz umysł poszuka jakichś racjonalizacji i wyjść z bolesnej sytuacji. I jeśli graliśmy w brutalne gry komputerowe, takiej osobie sensownym może się wydać zrobienie tego, co robiła w trakcie takiej gry.
Ale zanim nazwiemy taką osobą niedojrzałą lub gorzej, zastanówmy się czy sami nie postępujemy w dokładnie taki sam sposób, tylko wzorujemy się na czymś innym.
Nie jest faktem że czekolada zawiera składniki które sprawiają że jesteśmy radośni.
Nic nie sprawia, że jesteśmy radośni.
Radość to zupełnie inny stan, niż sztuczne pobudzenie pewnych receptorów w mózgu.
Raz gdy ktoś mnie chciał zachęcić i jak on to powiedział “nauczyć” palić papierosy i ja stanowczo odmówiłem (jestem świadomy że szkodzą i są mi nie potrzebne do niczego) to on powiedział że mam słabe płuca i że mama mi zabroniła palić. Obraził się na mnie i potem cały czas próbował mówić że nie mam siły.
To jego problem, nie Twój.
Ty postąpiłeś mądrze.
Czy on naprawdę uważał że ma rację?
Oczywiście!
Ta osoba naprawdę sądziła, że robi coś dobrego, coś właściwego.
Tylko nie wiemy w jakim kontekście operowała. Ty w swoim postrzegałeś to jako coś złego (dla Ciebie). Ta osoba postrzegała to jako coś dobrego dla Ciebie.
Może wierzyła, że dzięki papierosom czuje się bardziej wyluzowana, bardziej męsko?
Mieć na kogoś “focha” to postawa dziecinna.
Tak.
Ale jeśli stosujemy ją świadomie, może być też cwanym sposobem, by wyciągnąć z drugiej osoby jej dziecinne postawy.
Jaka jest dla nich intencja w tych żartach żebym wyładował na nich gniew?
A skąd mamy wiedzieć jaką ludzie mają intencję tego, co robią?
My skupmy się na sobie.
Gdy je zaakceptuje polubię nie będę wszystkiego brał na poważnie to nie będą mi się przytrafiały?
Nigdy nie wiemy co nam się przytrafi.
Ale jeśli coś zaakceptujemy, to nawet jeśli się nam przytrafi, to nie będzie problemu.
Ale co złego jest w byciu poważnym.
A to, że poczucie humoru to ogromnie wysoka energia. Jeśli potrafimy spojrzeć na coś z humorem, to zazwyczaj dużo łatwiej jest nam się tym zająć, rozwiązać i uzdrowić, niż utrzymywanie w sobie powagi. Oczywiście na wszystko jest czas i miejsce.
Jednak generalnie poczucie humoru zawsze jest wskazane.
Oj bardzo dużo jest osób w niskiej świadomości.
85%.
Ale to że wszyscy chcemy zarobić i mieć na przeżycie pieniądze to dobrze,
Nie przeżywamy dzięki pieniądzom. To fikcja.
gorzej gdy się nie ma pracy.
To, przez co nie mamy pracy, to nasza percepcja rzeczywistości. A nie rzeczywistość.
Ale nie wszyscy w niższej świadomości są tacy że od razu atakują lub projektują na innych. Zdarzają się też mili życzliwi i przyjaźni.
Zgadza się.
Przecież nie wszystkie zwierzęta od razu nas atakują.
Delfiny kalibrują się np. na poziom 95, czyli żalu, zniechęcenia. Taka jest realna ich jakość bycia w świecie. A jednak wiele osób postrzega delfiny jako radosne, energiczne i pozytywne. Z ciekawostek – taki sam poziom jak delfiny reprezentują ludzie bezdomni.
Skoro tak postrzegaliśmy delfiny, to widzimy jak bardzo zaburzoną mamy percepcję.
Małpy i owce kalibrują się na poziom 210, więc bardzo wysoko. To poziom Odwagi. Czyli owce są wyżej, niż 85% ludzkości. A jednak dla tych osób owce stanowią tylko źródło mięsa i wełny.
A Czy ludzie w bardzo niskiej świadomości atakują wszystko i wszystkich czy tylko tych u których widzą to co jest w nich W jaki sposób dobierają sobie cel?
Wiele osób nie pozwala sobie na atak ze strachu, przez opór, winę.
Takie osoby naprawdę trzeba “zmotywować” do ataku.
Jednak jeśli nie oczyszczają się z nagromadzeń frustracji, winy, żalu, zaczynają atakować same siebie. Można powiedzieć, że spalają się wewnętrznie.
Spotkałem się z przypadkami, że osoby gromadziły w sobie złość “przez” innych ludzi, a gdy przyjeżdżali do bliskich i ktoś coś nieopatrznie powiedział czy zrobił, to im się dostawało po głowie. Więc Wszystko zależy i nie da się generalizować.
Gdy zapytałem Jeśli ktoś raz przekroczył pewne granice będzie miał jeszcze mniejsze opory, by to zrobić to odpowiedziałeś: “Więc pytanie jak zareagowaliśmy za pierwszym razem?” A jak w ogóle nie zareagujemy, będziemy obojętni to czy będzie to dobre wyjście?
A jaka jest sytuacja?
Nie ma jednolitych odpowiedzi. Nie ma jednej odpowiedzi na wszystko.
Może uznać że się zgadzamy na to
Przyznanie agresywnej osobie racji to zazwyczaj dobre rozwiązanie, bo o co dalej może mieć do nas pretensje taka osoba? Wygrała, ma rację. Nie stawiamy jej oporu, nie próbujemy jej zmienić, ani z nią walczyć. Jej gniew się wyczerpie lub poszuka sobie ona innej ofiary.
i będzie jeszcze bardziej atakował projektował i nawet innych zachęcał aby robili nam to co on jak w tym nieszczęsnym eksperymencie amerykańskim z agresją u dzieci. Co wtedy zrobić aby to zakończyć?
Czy mówisz o sobie czy jakichś hipotetycznych, nierealnych sytuacjach?
Jeśli o sobie, to przykro mi to słyszeć. I jeżeli miałbym doradzić coś sensownego, to nie na bazie tego, co w 99% jest moimi przypuszczeniami.
“Myśli nikogo nie ograniczają”
Chciałbym się nauczyć, aby puszczać myśli, żeby za chwilę minęły, a nie się ich opierać, bo to faktycznie trwa i rośnie. Myśli są absurdalnie chore i pogarsza mi się przez to samopoczucie. Medytuje z około pół godziny z samego rana i łatwo jest mi się wyciszyć wtedy, kiedy jest absolutna cisza, ale w miejscu publicznym, gdzie są ludzie nie potrafię swobodnie puszczać myśli, aby sobie płynęły i się z nimi nie utożsamiał. Czy to też może być nawykowo? Że się im opieram? Przez co mnie boli to, bo nie mogę tego trochę skontrolować. Takiego stresa czuję, że masakra, co mój umysł o czym będzie myślał.
Poza tym odnosząc się do dalszej części artykułu, to będąc w wyższej świadomości wtedy możemy sobie pozwolić ewentualnie na opinie danej osoby? Wszyscy są jacy są ok, to nie ma dobra ani zła? Mówimy o sobie – wow, tyle lat w kłamstwie! Ale możemy przecież dostrzec, kto jest mówiąc łagodnie nie w porządku? Lecz będąc w tej wysokiej świadomości, bo w tej niskiej uważamy, że wszystko i wszyscy są źli i należy tylko ufać sobie?
Ja od zawsze uważałem, że świat jest zły i życie jest ciężkie przez co moje lenistwo i depresja mocniej się zasilały. Do tego toksyny emocjonalne plus PMO i wyniszczony młody, bez perspektyw człowiek.
To nie jest rzeczywistość – tak sobie tłumacze.
P.S. Nawet mistrz w swojej dziedzinie ma potknięcia (jesteśmy ludźmi popełniamy błędy, prawda?), ale najważniejsze jest to z jakiej intencji to robisz i nigdy się nie poddawaj – pamiętaj! Nic nie poradzisz na reakcję ludzi, ale to jak odbierzesz już tak. Jeszcze na nie jednego trafisz, który będzie wyzywać, ponieważ boli prawda i racjonalizował to wszystko.
Tyle ode mnie. Trzymaj się Piotrek i rób dalej, co robisz, bowiem na tym polega rozwój ludzkości. Pomagajmy sobie nawzajem i dzielmy swoim doświadczeniem. :)
“Myśli nikogo nie ograniczają”
Chciałbym się nauczyć, aby puszczać myśli,
Aby coś puścić, należy zdać sobie sprawę, że się tego trzymamy.
żeby za chwilę minęły, a nie się ich opierać, bo to faktycznie trwa i rośnie.
Od tego jest medytacja.
Myśli są absurdalnie chore i pogarsza mi się przez to samopoczucie.
Absolutna nieprawda. Czyli w skrócie – bzdura.
Nie przez myśli pogarsza Ci się samopoczucie, tylko przez opierane się im oraz temu, co zasila mentalizację.
Medytuje z około pół godziny z samego rana i łatwo jest mi się wyciszyć wtedy, kiedy jest absolutna cisza, ale w miejscu publicznym, gdzie są ludzie nie potrafię swobodnie puszczać myśli,
Potrafisz ale nie chcesz.
Bo wybierasz oczarowanie swoim umysłem. Uciekasz w niego od tego, co czujesz wśród ludzi.
Wierzysz, że umysł ratuje Cię od niebezpiecznych emocji.
aby sobie płynęły i się z nimi nie utożsamiał. Czy to też może być nawykowo? Że się im opieram?
A co to jest nawyk?
Ludzie bardzo często powtarzają to stwierdzenie ale nie mają pojęcia co ono oznacza.
Nawyk to działanie, poprzez które dążymy do nagrody, której antycypuje umysł. A antycypacja pojawia się w obliczu wskazówki – zazwyczaj emocji i oporu.
Działanie to sami wybieramy i sami wykonujemy.
To, że się opierasz emocjom i/lub myślom powoduje, że one rosną i tym silniej rośnie potrzeba ucieczki od nich.
I uciekasz poprzez ich tłumienie.
Sam się na to decydujesz.
Przez co mnie boli to,
Nie TO Cię boli, tylko Twój opór.
bo nie mogę tego trochę skontrolować.
Nie możesz, bo nie jesteś jeszcze świadom, co aktywowało nawyk, jaka była nagroda oraz nie jesteś świadomy własnej decyzji, by do tej nagrody dążyć.
Takiego stresa czuję, że masakra, co mój umysł o czym będzie myślał.
Stres to strach, któremu się opieramy.
Masz w sobie stłumione bardzo dużo strachu i stresu, którym się bardzo silnie opierasz.
I sądzisz, że to stres względem czegoś, co będzie myślał Twój umysł.
Ale Twój umysł będzie myślał negatywności, BO trzymasz się m.in. tego strachu/stresu.
Poza tym odnosząc się do dalszej części artykułu, to będąc w wyższej świadomości wtedy możemy sobie pozwolić ewentualnie na opinie danej osoby?
Wtedy opinie nie są do niczego potrzebne.
Wszyscy są jacy są
Dokładnie. Więc opinie są całkowicie zbędne.
ok, to nie ma dobra ani zła?
Nie ma.
Są tylko reprezentacje różnej świadomości.
Mówimy o sobie – wow, tyle lat w kłamstwie!
Nie kłamstwie.
To co napisałem po prostu rozumie dużo mniej, niż 1% ludzi.
Ale możemy przecież dostrzec, kto jest mówiąc łagodnie nie w porządku?
A co wiesz o tej osobie?
Gdybyś sprawdził jaki ma poziom świadomości, zobaczyłbyś, że jej zachowanie są perfekcyjną jego reprezentacją.
A ludzie oczekują, że żółte będzie pomarańczowe.
Oczekują, że ogrzeją się w temperaturze -10 stopni.
Najpierw zmierzmy temperaturę, a potem rozsądnie zastanówmy się czego można po niej oczekiwać.
Lecz będąc w tej wysokiej świadomości, bo w tej niskiej uważamy, że wszystko i wszyscy są źli i należy tylko ufać sobie?
Ego ma wszystko i wszystkich gdzieś.
A jeśli nie, to ma w tym swój cel, korzyść.
Ego za dobre uważa to, co mu służy.
Za złe więc uzna np. człowieka sukcesu, który uczy innych jak odnieść wspaniałe sukcesy.
Bo to oznaczałoby odpuszczenie dumy, racji, gniewu, uraz, etc.
Więc nawet osoby bardzo pozytywne mogą przez ego zostać uznane jako złe.
Ja od zawsze uważałem, że świat jest zły i życie jest ciężkie przez co moje lenistwo i depresja mocniej się zasilały.
To, co zasilało depresję było tym samym, dlaczego Twój umysł tak myślał o świecie.
Były to niskie emocje, którym się bardzo silnie opierałeś.
Do tego toksyny emocjonalne plus PMO i wyniszczony młody, bez perspektyw człowiek.
To, że nie dostrzegałeś perspektyw nie oznacza, że ich nie było.
Dlatego w artykule mówiłem o PERCEPCJI.
Percepcja człowieka w niskiej świadomości jest niezwykle ograniczona.
To nie jest rzeczywistość – tak sobie tłumacze.
I nigdy nie była to rzeczywistość.
To była tylko mentalizacja w oparciu o opór i emocje.
P.S. Nawet mistrz w swojej dziedzinie ma potknięcia (jesteśmy ludźmi popełniamy błędy, prawda?)
Naturalnie!
Najwięksi mistrzowie odnieśli najwięcej porażek i popełnili najwięcej pomyłek.
Dlatego właśnie zostali mistrzami.
Gdyż się temu nie opierali i nie ujmowali sobie miłości przez własne błędy.
ale najważniejsze jest to z jakiej intencji to robisz i nigdy się nie poddawaj – pamiętaj!
Ależ poddanie to jeden z najważniejszych mechanizmów na tej planecie!
Mamy poddać wszystko co negatywne, dumne, niesprzyjające, niezdrowe.
Tylko poddanie to nie wybór oporu, apatii, żalu, wstydu, winy, lecz porzucenie za sobą tego, co nam nie służy.
Nic nie poradzisz na reakcję ludzi, ale to jak odbierzesz już tak.
Zgadza się.
Warto potem zastanowić się tylko co takiego musiała ta osoba w nas dostrzec, że się tak zachowała.
Jeszcze na nie jednego trafisz, który będzie wyzywać, ponieważ boli prawda i racjonalizował to wszystko.
Skup się na sobie.
Tyle ode mnie. Trzymaj się Piotrek i rób dalej, co robisz, bowiem na tym polega rozwój ludzkości.
Na czym?
Pomagajmy sobie nawzajem i dzielmy swoim doświadczeniem. :)
Rozwój ludzkości polega na tym, że sami przerabiamy własne lekcje.
Nikt za nas nie przerobi naszych lekcji.
Rozwój ludzkości polega na tym, że sami stajemy się tym, co chcemy zobaczyć w świecie.
A świat akceptujemy dokładnie takim jakim jest, a nie jakim go widzimy i co o nim sądzimy.
“Nawyk to działanie, poprzez które dążymy do nagrody, której antycypuje umysł. A antycypacja pojawia się w obliczu wskazówki – zazwyczaj emocji i oporu.
Działanie to sami wybieramy i sami wykonujemy.”
Czyli przez samo powstrzymywanie się nic nie zmieni, bo nawyk jest zakodowany w mózgu, co nie? I będzie dopóki nie zmienimy działania na trwałe. Nie chcę do tego podchodzić byle jak, aby jak najszybciej – chcę pełnego wyzdrowienia raz na zawsze! Zrobić porządną robotę i konkretnie. Ja staram się wybierać akceptację względem tego i nie wiem czy to dobre działanie. Nie wiem też ile to w sobie mogę mieć zapisanego w podświadomości kilka, kilkanaście, jeśli nie setki nawyków. W tej chwili mam świadomość, że to mój umysł pragnie porno, bo mam z tego korzyści, nagrodę. Ja nigdy nie chciałem porno, masturbować się, to tylko była tzw. antycypacja nagrody.
Zauważyłem, że dostaję sygnał do mózgu przy stresujących sytuacjach, ucieczki od problemów, chęci do zapomnienia. To na pewno są wskazówki. Zresztą, zaczynam zdawać sobie sprawę, że to między innymi przez to sięgałem po porno i samogwałt.
“To, że się opierasz emocjom i/lub myślom powoduje, że one rosną i tym silniej rośnie potrzeba ucieczki od nich.
I uciekasz poprzez ich tłumienie.
Sam się na to decydujesz.”
Fakt. Miałem faktycznie tak, że oglądałem porno, aby zająć czymś umysł i przestał chaotycznie myśleć. To było ogłupienie mózgu i chwila ulgi.
“Ale Twój umysł będzie myślał negatywności, BO trzymasz się m.in. tego strachu/stresu.”
Okej Kruk po kolei spokojnie krok po kroku. Mam nadzieję, że dogłębnie wyczerpałeś temat w programie.
BTW. Fajnie, że rozdzielasz moduły i po jakimś czasie wysyłasz kolejne, bo bym się kompletnie pogubił (i tak mi przyznam, że trudno Ciebie zrozumieć) z nadmiarem materiału i nie wiedział bym za co tu się zabrać. A Ty spoko to wszystko przemyślałeś.
“Więc nawet osoby bardzo pozytywne mogą przez ego zostać uznane jako złe.”
Ten wylewający się jad z ludzi, to bardzo częsty scenariusz.
“Były to niskie emocje, którym się bardzo silnie opierałeś.”
I prawdopodobnie od dziecka. Boję się ile mam tego nagromadzone.
“Skup się na sobie.”
Dzięki za radę. No widzisz od otoczenia przywykłem, że jakie to życie jest chu*owe i ludzie źli. Życie mnie męczy i ludzie wkurzają. Muszę oduczyć się narzekania.
Jak to się mówi “miej wyjebane, a będzie Ci dane”.
Czyli przez samo powstrzymywanie się nic nie zmieni, bo nawyk jest zakodowany w mózgu, co nie?
Nie.
To co jest zakodowane w mózgu to REPREZENTACJA tego, co podświadome i co wybieramy przez nieświadome i niedojrzałe życie.
Niemniej to nadal nasze wybory opierające się na nagrodach, których pożądamy, a z których nawet nie zdajemy sobie sprawy.
I będzie dopóki nie zmienimy działania na trwałe.
Dopóki nie rozpoznamy, czyli dopóki nie uświadomimy sobie tego, co aktywowało nawyk i do czego dążymy – czyli przez co zaczynamy pragnąć nagrody i dążyć do niej za wszelką cenę, nawet wykonując bardzo niezdrowe czynności.
Nie chcę do tego podchodzić byle jak, aby jak najszybciej – chcę pełnego wyzdrowienia raz na zawsze!
Więc staraj się zrozumieć co mówię o nawykach.
Zmiana działania to dopiero dalszy krok. Najpierw rozpoznajesz wskazówki i nagrody.
Zrobić porządną robotę i konkretnie. Ja staram się wybierać akceptację względem tego i nie wiem czy to dobre działanie.
Względem czego?
Akceptacja to działanie?
Nie wiem też ile to w sobie mogę mieć zapisanego w podświadomości kilka, kilkanaście, jeśli nie setki nawyków.
Setki nie.
Ale kilkanaście, 20+ jak najbardziej.
W tej chwili mam świadomość, że to mój umysł pragnie porno, bo mam z tego korzyści, nagrodę. Ja nigdy nie chciałem porno, masturbować się, to tylko była tzw. antycypacja nagrody.
Ależ Ty chciałeś, bo Ty wybrałeś niechęć do emocji, ucieczkę od nich.
Umysł tylko się do tego dostosował. Jak piesek na smyczy, który idzie za Tobą.
Zauważyłem, że dostaję sygnał do mózgu przy stresujących sytuacjach, ucieczki od problemów, chęci do zapomnienia. To na pewno są wskazówki.
Stres, opór to wskazówki. Chęć ucieczki i zapomnienia to nagrody.
Zresztą, zaczynam zdawać sobie sprawę, że to między innymi przez to sięgałem po porno i samogwałt.
Zgadza się.
Okej Kruk po kolei spokojnie krok po kroku.
Dobrze się zastanów kto nie jest spokojny.
Mam nadzieję, że dogłębnie wyczerpałeś temat w programie.
Dogłębnie wszystko już Ci powiedziałem.
To kilka zdań instrukcji. Nie wiem czego jeszcze potrzebujesz.
BTW. Fajnie, że rozdzielasz moduły i po jakimś czasie wysyłasz kolejne, bo bym się kompletnie pogubił (i tak mi przyznam, że trudno Ciebie zrozumieć)
Dlatego mówię – zastanów się kto nie jest spokojny.
z nadmiarem materiału i nie wiedział bym za co tu się zabrać. A Ty spoko to wszystko przemyślałeś.
Zgadza się.
Więc Ty już nie musisz niczego przemyśleć, tylko powtórzyć to co opisałem.
Boję się ile mam tego nagromadzone.
A więc trzymasz się strachu i boisz się ile to go trzymasz…
Tak jakbyś bał się oparzyć rozżarzonym prętem i trzymał się go, by mieć go pod kontrolą.
Nie Ty się boisz, tylko Twoje ego wmawia Ci, że masz się trzymać strachu, by uchronić się od emocji.
Ale strach to emocja, których tak się boisz.
To jest cyrk. Ego robi Cię w konia.
To, czego się boisz to nieznane. Całe życie opierałeś się emocjom i nie umarłeś.
Więc ich odczuwanie i uwalnianie TYM BARDZIEJ nie zrobi Ci krzywdy.
To, że nie czujesz stłumionych emocji, nie oznacza, że ich nie ma.
Więc jakby coś Ci się miało stać, jużby Ci się stało.
A stało Ci się?
Dzięki za radę. No widzisz od otoczenia przywykłem, że jakie to życie jest chu*owe i ludzie źli. Życie mnie męczy i ludzie wkurzają. Muszę oduczyć się narzekania.
Aby oduczyć się narzekania, uświadom sobie przyjemność jaką z tego masz.
Bo masz.
Każdy doi nektar przyjemności z negatywnych postaw.
A potem jak próbują to zmienić, to się im opierają, co ich jeszcze silnie w tym zakleszcza. A dalej nie puszczają korzyści jakie czerpią z tych postaw.
Rozpoznaj korzyści, uwolnij je i narzekanie samo zniknie, bo już nie będzie ku niemu powodu.
Jak to się mówi “miej wyjebane, a będzie Ci dane”.
Jeśli zamierzasz korzystać z tych niezwykle mądrych, oświecających, życiowych rad, to pamiętaj, że będziesz miał rezultaty takie jak osoby, które te rady Ci dały.
A co wiesz o tych osobach? Kto tak mówi? Kim jest? Jaki jest poziom jego szczęścia?
Uważasz, że “wyjebanie” da Ci szczęście?
Jak niby wprowadzisz to “wyjebanie”?
Uważasz tę radę za mądrą? Czy ja coś takiego napisałem w Programie?
Ty mówisz, żebym ja robił coś po kolei i spokojnie, a tymczasem sam nagle zapodajesz jakąś instrukcję, której w Programie nie ma.
Nie dziwne, że się gubisz w życiu, jeśli starasz się podążać w kilku kierunkach naraz.
I oczywiście wg Ciebie ja coś robię nie po kolei… i nagle nie ‘Piotrek’, tylko ‘Kruk’, oj jak poważnie, ajajaj.
Naprawdę dzięki szczerze za wszystko, co mi opisałeś dotychczas – Twoje słowa dały mi dużo!
Mam tą wiedzę, już można powiedzieć, że jestem świadomy, że ja się m.in. oporu trzymam, ale dalej nie mam pojęcia, jak mam się tego puścić. Ostatnio mam wrażenie, że trochę opory puściłem, ponieważ nareszcie zabrałem się za to, co odkładałem w nieskończoność. W końcu się odrobinę poukładałem.
Aha, i źle mnie heh zrozumiałeś. Spokojnie chodziło mi o mnie, żebym się nie denerwował, jak mi nie wyjdzie zmienianie nawyków i wytrwale przerabiał dalej lekcję.
Jeszcze dużo muszę się nauczyć, ale co zrobić… za błędy się płaci.
Naprawdę dzięki szczerze za wszystko, co mi opisałeś dotychczas – Twoje słowa dały mi dużo!
Cieszę się!
Mam tą wiedzę, już można powiedzieć, że jestem świadomy, że ja się m.in. oporu trzymam, ale dalej nie mam pojęcia, jak mam się tego puścić. Ostatnio mam wrażenie, że trochę opory puściłem, ponieważ nareszcie zabrałem się za to, co odkładałem w nieskończoność. W końcu się odrobinę poukładałem.
Dowiesz się w Module 4.
Niemniej kluczem jest zmiana nastawienia odnośnie tego, względem czego czujesz opór – z “nie chcę ale muszę” na “chcę”.
Aha, i źle mnie heh zrozumiałeś. Spokojnie chodziło mi o mnie, żebym się nie denerwował, jak mi nie wyjdzie zmienianie nawyków i wytrwale przerabiał dalej lekcję.
A do tej pory denerwowałeś się na siebie?
Jeśli tak – dlaczego i czy Ci dawało to coś pozytywnego?
Jeszcze dużo muszę się nauczyć, ale co zrobić… za błędy się płaci.
No i kolejny cytat…
Naprawdę za błędy się płaci? Kto tak twierdzi? Kto powiedział to mądre zdanie?
Co to za obserwacja? Kto jej dokonał? Jaką jest osobą? Jaki jest jej poziom rozwoju i szczęścia?
Co to w ogóle jest błąd?
Dlaczego niby się za nie płaci? W jaki sposób? Kto wymaga od nas tej zapłaty?
Czy jest gdzieś katalog za jaki błąd co trzeba zapłacić?
Gdy dziecko upadnie próbując chodzić to musi za to komuś zapłacić?
Jeśli nie, kiedy się to zmienia i trzeba uwzględniać jakieś ceny?
Hmm?
Powiem Ci tak, że kiedyś byłem wybuchową osobą, którą łatwo było wyprowadzić z równowagi. Wkurzałem się najczęściej na innych.
Mam takie nastawienie, że nie ma sensu się denerwować, bo raz, co mi to da, a dwa szkoda zdrowia. Staram się panować nad nerwami.
No widzisz Piotrek powtarzam dosłownie to, co usłyszał czy przeczytał mój mózg i piszę myśląc, że te stwierdzonka są pod jakimś względem wartościowe i mądre. Od tego powinienem również odzwyczaić się. Daleko nie zajde stosując się do takich cytatów, rad. Co najwyżej dotrze tam, gdzie takowa dana osoba doszła sama w życiu.
Widzisz więc, że zdrowy rozsądek nie bierze się z genów, tylko z korygowania własnego podejścia, własnych postaw.
No bo – dlaczego niby za błąd mielibyśmy płacić? Hmm?
Popełniamy błąd – to informacja, że mamy coś do skorygowania. Dlaczego mielibyśmy jeszcze coś za to komuś (komu?) oddawać?
Takie bzdurne popierdułkowate powiedzonka powtarzają sobie ludzie mający mnóstwo wypartej winy, by ją jakoś usprawiedliwić. I wszędzie doszukują się niesprawiedliwości, kar, zagrożeń, itd.
Takim czymś jest w religii grzech. Że jak popełnimy grzech (a grzech dosłownie oznacza pomyłkę, błąd), to czeka nas kara. Jaka ku*wa kara?
Tylko durny, niedojrzały rodzic karze dziecko za błędy. No i pełno ludzi tak postrzega Boga ale nie widzą, że to projekcja ich własnych postaw i doświadczeń, których trzymają się (czyli również winy i wstydu) zazwyczaj od dzieciństwa.
Czyli całe życie mają, bo utrzymują dziecinne spojrzenie na świat. I mogą sobie mieć pracę, rodzinę, własne dzieci ale w sposobie BYCIA w świecie, w swoich postawach są w podstawówce max, a zapewne w żłobku.
No ale ta planeta to duchowa szkoła i dlatego takich ludzi jest tu najwięcej póki co. Zawsze było i na razie nic nie wskazuje, że się to zmieni.
I to od nas zależy czy przejdziemy do następnej klasy.
Hm te powiedzonka wiele mówią o nastawieniu do życia. Moi rodzice często mi mówią: “nie martw się, jutro będzie lepiej” albo “mogło by być lepsze”. Zaś mój znajomy lubi mówić p****** to. Pytam go masz dziewczynę a on p******* to.
Widzimy więc postawę apatyczną – ofiary – w dwóch ekstremach:
1. “Akceptacja”, czyli tak naprawdę postawa – “życie mi się przydarza, bo sam/a nie mam mocy, by je tworzyć”. “Nie martw się” to akurat dobra rada ale “jutro będzie lepiej” to czyste szaleństwo. Jeśli nic nie zmienisz w sobie – intencji, kierunku, nastawienia, jeśli nie odpuścisz negatywności, oporu, to jutro będzie albo identyczne jak dziś, albo będzie nam jeszcze trudniej.
2. Wypieranie oporu, utrzymywanie niechęci i gniewu, które są projektowane i również zatrzymują nas w impasie. Ta “bad boy-owa” postawa to dziecinada, piaskownica. On nie “TO pie***i”, tylko siebie. Nosi w sobie opór, niechęć, gniew, wstyd, lęk, winę i nie chce się z nich oczyścić, bo on sądzi, że coś w świecie go nie obchodzi. A to także projekcja.
Obie postawy są praktycznie identyczne. Są BARDZO negatywnym nastawieniem odnośnie siebie samego (i reszty ludzi też oraz świata też).
Powiem Ci tak, że kiedyś byłem wybuchową osobą, którą łatwo było wyprowadzić z równowagi. Wkurzałem się najczęściej na innych.
To zrozumiałe, bo ego atakuje tych, w których widzi samo siebie. Czyli wyparte aspekty siebie, niezaakceptowane. A to boli. Bo boli opór stawiany tym aspektom.
I to nie uległo zmianie. Nadal masz w sobie ten sam gniew, wstyd, winę, żal, tylko wyparłeś je jeszcze silniej.
Dlatego wydaje Ci się, że kiedyś byłeś taką osobą, a teraz nie.
W procesie zdrowienia konieczne będzie wydobyć i zmierzyć się z tymi emocjami.
Mam takie nastawienie, że nie ma sensu się denerwować, bo raz, co mi to da, a dwa szkoda zdrowia. Staram się panować nad nerwami.
Więc widzimy kolejne niezdrowe przekonania, które tylko dla logiki brzmią sensownie.
Masz zmienić swoje nastawienie odnośnie ludzi, by już gniew nie musiał się pojawiać. Zazwyczaj reagujemy gniewem na poczucie zagrożenia.
A że wiemy, że nosisz w sobie mnóstw stłumionych emocji, których się boisz oraz oporu, który odczuwasz jako ból – gniewem reagowałeś na poczucie zagrożenia związane z ujawnieniem się tego.
Masz w sobie tego mnóstwo. I utrzymywanie tego – opieranie się temu w sobie nie tylko drenuje Cię z większości energii ale samo w sobie niezwykle Ci szkodzi.
Więc to “nie ma sensu się denerwować (…) szkoda zdrowia” to najgorsza możliwa postawa odnośnie tego, co masz w sobie.
Ty masz pozwolić się sobie wkurzyć i to na maksa, by ten gniew z siebie wyrzucić.
Inaczej on nadal “spala” Cię wewnętrznie.
Nie wolno panować nad nerwami. Bo to oznacza walkę.
Masz pozwolić sobie puścić to ale nie eksplodować innym ludziom w twarz, tylko w bezpiecznym miejscu tak jak to opisuję w instrukcjach odczuwania.
Panowanie nad nerwami to robienie sobie krzywdy.
Dopiero, gdy oczyścisz się, możesz liczyć na zdrową, korzystną zmianę postaw, dzięki czemu gniew nie będzie musiał powstawać.
Nad emocjami nie mamy panować!
No widzisz Piotrek powtarzam dosłownie to, co usłyszał czy przeczytał mój mózg
Tak jest cały czas.
Ujawniać się będą cały czas zasłyszane od innych słowa, powiedzonka, stwierdzenia, przekonania, etc.
Bo wszystko czym się kierowałeś w życiu i uznałeś za swoje, a nawet za siebie, to tylko programowanie.
I szkodliwe, bo gdyby nie było szkodliwe, wiódłbyś wspaniałe, zdrowe, pełne energii i radości życie.
i piszę myśląc, że te stwierdzonka są pod jakimś względem wartościowe i mądre.
Tak jak “panuję nad nerwami”.
Od tego powinienem również odzwyczaić się.
Nie odzwyczaić się, tylko uświadomić sobie, że wybierasz daną postawę. A wybierasz ją z jakichś powodów – bo np. czujesz bezsilność.
Daleko nie zajde stosując się do takich cytatów, rad. Co najwyżej dotrze tam, gdzie takowa dana osoba doszła sama w życiu.
Dlatego też poprzez medytację poddawaj wątpliwościom KAŻDE stwierdzenie, którego użyjesz, nawet takie, które brzmi bardzo sensownie.
Mam takie pytanie dosyć poważne teraz, a mianowicie czy ludzie faktycznie mają jakąś moc czy to może być w postaci daru tak jakby, co wyłania z nas emocje? U mnie jest dziwne doświadczenie z tym. Gdy zobaczę dziecko idąc sobie mam wrażenie, że coś się ze mną dzieję, jakbym się czemuś opierał. Co to może być? Czy taki mały człowiek ma moc, aby wysłonić we mnie wyprane emocje? Dziwna sytuacja.
Mam takie pytanie dosyć poważne teraz, a mianowicie czy ludzie faktycznie mają jakąś moc
Nikt nie ma mocy.
Jest tylko jedno Źródło Mocy i nazywane jest Bogiem.
Przy czym wiele osób zapomina, że Bóg to Moc ORAZ Miłość.
Tylko w ten sposób mamy dostęp do rzeczywistości i możemy doświadczać wyższy rodzaj doświadczeń bez dodatkowych obciążeń karmicznych.
czy to może być w postaci daru tak jakby, co wyłania z nas emocje?
Nie.
To proces bezosobowy.
Wszyscy cały czas na siebie wpływamy tym jacy jesteśmy.
U mnie jest dziwne doświadczenie z tym. Gdy zobaczę dziecko idąc sobie mam wrażenie, że coś się ze mną dzieję, jakbym się czemuś opierał. Co to może być?
Niewinność dziecka wyciąga z Ciebie poczucie winy, wstyd, żal, strach – to wszystko, co w sobie stłumiłeś i czemu nadal się opierasz.
Dlatego czujesz opór.
To opór przed niewyrażonymi pragnieniami, niewypłakanymi łzami, niewypowiedzianymi słowami i to wszystko, co Cię boli.
Tego nie robi dziecko, bo dziecko, ani żadne inny człowiek nie ma mocy.
Ale sama obecność dziecka – niewinności, braku zaprogramowania winą, wstydem, etc. oddziałuje na Ciebie.
Czy taki mały człowiek ma moc, aby wysłonić we mnie wyprane emocje? Dziwna sytuacja.
Nikt nie ma nawet ździebłka mocy.
Dziecko nic Ci nie robi tak samo jak nigdy nie zrobił Ci nic żaden człowiek.
Wszystko dzieje się samo, spontanicznie, a my jesteśmy tylko świadomi tak wiele, jaki jest nasz poziom.
Wrażenie, że ktoś coś robić i ma jakąś mocą, to tylko błędna interpretacja ograniczonej percepcji.
To, czego doświadczasz to Twój własny proces detoksu i Twój umysł projektuje to, co nosisz w sobie na dziecko.
Uważa, że skoro doświadczasz czegoś przy dziecku, to powodem tego musi być dziecko.
Ale tak nie jest.
Dziecko to tylko reprezentacja tego, co masz i zawsze miałeś w sobie.
Dostrzegamy w dziecku to, co jest w nas i wszystko to, czym to przesłoniliśmy zaczyna stawać się świadome, bo też w nas cały czas jest.
Nic takiego nie ma miejsca. To tylko duma innych ludzi, którzy uważają, że mają moc.
Wielkie dzięki za odpowiedź. Nie wychodziło mi to z głowy. Po takich sytuacjach życiowych totalnie spontanicznie bierze mnie ogromny chaos myśli, którym się bardzo mocno opieram bojąc się, co mi wpadnie do głowy w danej, nieodpowiedniej chwili. Oczywiście w takim przypadku mam myśli o fapaniu, XXX widea przed oczami. Wspomnienia, jak to robiłem. To jest uciążliwe.
Mam uczucie, że to wszystko bardzo, bardzo mocno na mnie wpłynęło. Strasznie to przeżywam.
Wielkie dzięki za odpowiedź. Nie wychodziło mi to z głowy.
Tak, bo umysł myśli sam na bazie emocji i oporu.
“Nie wychodziło Ci to z głowy”, bo myśli nie wyjdą z głowy.
Myślenie to proces automatyczny i spontaniczny, który zasilany jest przez emocje i opór.
Po takich sytuacjach życiowych totalnie spontanicznie bierze mnie ogromny chaos myśli, którym się bardzo mocno opieram bojąc się, co mi wpadnie do głowy w danej, nieodpowiedniej chwili.
Opór i strach więc spowodowały mentalizację, której dodatkowo zacząłeś się opierać.
I tylko dlatego, bo ten sam umysł mówi Ci “muszę się opierać, bo boję się, co mi wpadnie do głowy”.
To tak jakby pijany mówił, że musi się napić, bo mu się jeszcze zakręci w głowie.
To takie “masło maślane”.
Oczywiście w takim przypadku mam myśli o fapaniu, XXX widea przed oczami. Wspomnienia, jak to robiłem. To jest uciążliwe.
Nie TO jest uciążliwe, tylko opieranie się temu i noszenie w sobie strachu, winy, żalu, wstydu, z których się jeszcze nie oczyszczasz.
Tylko walczysz z myślami, co jeszcze silniej zasila i emocje, i samą mentalizację.
Mam uczucie, że to wszystko bardzo, bardzo mocno na mnie wpłynęło. Strasznie to przeżywam.
Kompletnie tego nie przeżywasz!
Nie chcesz tego przeżywać!
Uważasz to za straszne i dlatego z tym walczysz!
Nie chcesz tego czuć. I dlatego to nie mija. Bo wszystko czemu stawiamy opór trwa i rośnie.