Witam Cię serdecznie!
Kontynuujemy bardzo istotny temat świadomości, kontekstu i subiektywności.
Części 1-4 znajdziesz klikając na linki poniżej:
► Świadomość, kontekst i subiektywność (Część 1)
► Świadomość, kontekst i subiektywność (Część 2)
► Świadomość, kontekst i subiektywność (Część 3)
► Świadomość, kontekst i subiektywność (Część 4)
W dzisiejszym artykule poruszę nieco temat religii. Bo dla wielu osób jest to bardzo ważny temat. I niestety niepoprawne postrzeganie go ma ogromny wpływ na nasze życie, a nawet zdrowie. Nie mówiąc o skuteczności naszych starań, by uwolnić się z uzależnienia.
Artykuł jest długi ale sądzę, że bardzo wartościowy. I sugeruję go przeczytać więcej, niż raz, bo wiele zrozumiemy za każdym razem i na resztę informacji spojrzymy z zupełnie innego poziomu.
Ani Jezus, ani Budda nie założyli religii. To nie była ich intencja.
Religie, czyli systemy zasad zostały stworzone przez słuchających ich ludzi, by sobie to wszystko uporządkować w umyśle. Bo umysł lepiej nie potrafi.
Każdy rozsądny człowiek prowadzi notatki, gdy jest na warsztacie czy wykładzie mądrego prowadzącego. A co było w czasach Awatarów? Ludzie nie potrafili ani pisać, ani czytać. Jedyne co pozostało to zapamiętać i przekazać dalej.
Jednak już dzieci uczą się jak łatwo zniekształcić to, co słyszymy. Wystarczy zagrać w grę “głuchy telefon”, gdy przekazujemy informację kolejnej osobie w grupie ustawionej w kole. Informacja do nas wraca i często jest diametralnie inna, zniekształcona i nieraz nie mająca nic wspólnego z tym, co powiedzieliśmy pierwszej osobie. Co więcej – zniekształcenie odbywa się bez negatywnej intencji, by wprowadzić zaburzenia, ani kogokolwiek kontrolować. A jednak 10-15 pozytywnie nastawionych i starających się osób w minutę kolosalnie zmienia pierwotną informację.
Zaś to, co zapisane – I SZCZEGÓLNIE – to, co tak silnie zależy od kontekstu – tak łatwo jest zmodyfikować, zniekształcić. Tym bardziej przez tak długi odcinek czasu.
No bo wystarczył jeden niemiły pan, który odwiedził przepisującego Biblię mnicha i powiedział mu – “zapisz to, albo utnę ci jaja”. I mnich pisał, co mu kazano i nikt o tym nie wiedział. I co robili kolejni ludzie? Sami znajdowali racjonalizację dla tej informacji. Szukali dla niej sensu i kontekstu, by można było jakoś wyjaśnić, że przekazał nam ją kochający Bóg dla naszego dobra. No bo TO PRZECIEŻ BIBLIA – Słowo Boże! Tylko, że pisane ręką człowieka…
Poza tym ludzie globalnie do tej pory nie rozumieją, że KAŻDA informacja zależy od kontekstu, a nie kontekst od informacji!
Informacja może nam pomóc poszerzyć kontekst (i np. na tym polegają rozprawy sądowe). Ale czego uczy nas golf? Że minimalna zmiana, niedostrzegalna dla oka, spowoduje, że piłeczka wyląduje w zupełnie innym miejscu.
Lekka zmiana kontekstu powoduje, że ta sama informacja doprowadzi nas w zupełnie inne miejsce!
Wiara, że porno coś nam daje – radość, odstresowuje, pozwala się zrelaksować – to kompletne nieporozumienie i w rzeczywistości jest to kierunek bardzo daleki od zdrowia, spokoju, szczęścia, radości, etc.
W kontekście religii wyobraźmy sobie, gdzie wylądowałaby piłeczka, gdyby kąt minimalnie, niedostrzegalnie zmieniać przez 2000 lat… A zmiany wcale nie były takie minimalne! Przed Soborem w Nicei z 325 roku, poziom nauk chrześcijaństwa wynosił niebotyczny poziom 840. Po tym Soborze poziom spadł o prawie 400 punktów!!!! I podkreślam – mowa o skali logarytmicznej. Mój umysł nie potrafi nawet wymyślić odpowiednio pasującego do tego porównania. Bo poziom 485 nadal był wysoki ale kolosalnie, kolosalnie, kosmicznie niższy.
To tak jakby 10-krotny mistrz olimpijski stracił cały talent i nie mógł osiągnąć już nic prócz nauki w liceum wychowania fizycznego. Nawet to porównanie nie oddaje w pełni upadku jakiego doznało chrześcijaństwo.
Dziś Kościół Katolicki jako instytucja kalibruje się na poziomie Playboya – okolice 300-305. To także poziom m.in. socjalizmu, ludzi dobrej woli, cyrku, szympansów czy etycznego nastawienia szacunku. Widzimy w jakich jakościach “porusza się” dzisiejsza religia. Tak została “wyprana” z tego co krytycznie istotne.
Jest to nadal poziom pozytywności ale w porównaniu do oryginalnych nauk został zdruzgotany. Ot, można żyć przyzwoicie ale daleko, daleko nam do zrozumienia i właściwego nastawienia do tego, co dzieje się w naszym życiu, świecie, szczególnie do problemów.
Jest tak wiele nieporozumień, bo do tej pory ludzkość nie miała żadnego narzędzia do badania rzeczywistości/prawdy (poziomu prawdy)! Żadnego!
Ani umysł, ani zmysły to NIE narzędzia do badania rzeczywistości!
Czy rozumiemy to stwierdzenie?! Czy potrafimy odpuścić dumę choć na ten moment, by pojąć znaczenie tego stwierdzenia, że żaden człowiek przez tysiące lat NIGDY nie mógł stwierdzić na 100% żadnej prawdy, ani potwierdzić żadnego faktu!
Dzisiaj nie uległo to zmianie. Dlatego nauka sama sobie podcina gałąź, na której siedzi. Bo twierdzi, że badania potwierdzają założenia i pokazują fakty. Ale ludzie rozwinięci duchowo doskonale wiedzą, że na tym świecie znajdziemy to, czego szukamy. Zobaczymy co najwyżej to jaką mamy intencję.
Natomiast badania w ogóle nie uwzględniają intencji. Tym samym intencjonalność zostaje pominięta i subiektywność zostaje uznana za obiektywność. A to KOLOSALNY błąd.
Jezus, Budda, Kriszna i inni tzw. Awatarowie to byli ludzie, którzy odpuścili wszystkie iluzje Siebie i doznali Oświecenia lub, tak jak w przypadku Jezusa, już się urodzili na najwyższym możliwym poziomie świadomości.
Czyli – widzieli NIEOGRANICZONY KONTEKST. Nie widzieli więc własnej subiektywności, tylko obiektywność.
Poznali więc obiektywność jako jedyni na świecie. I zobaczyli, że wszyscy inni – podkreślam – WSZYSCY – mogą co najwyżej mówić o własnej subiektywności. Natomiast dzisiejsze serwisy, nauka, media, serwisy informacyjne cały czas zakładają, że mówią o globalnej obiektywności. A tak nie jest, nigdy nie było i nigdy nie będzie. Tym bardziej, że większość serwisów informacyjnych w swojej postawie odnośnie informacji są uprzedzeni i mają własne agendy. Więc nie tylko mówią o subiektywności, którą przekłamują jako obiektywność ale jeszcze zniekształcają kontekst i dążą do własnych celów. Tym samym nie informują, tylko kontrolują. Piorą ludziom mózgi non stop. Nikt nie może tego uniknąć. Każdy billboard i ulotka to pranie mózgu. Bo nasza podświadomość zapamiętuje wszystko i wyszukuje powtarzających się wzorców, które następnie uznaje za rzeczywistość.
Nie ma przed tym ochrony, bo nasza podświadomość programowana jest cały czas.
W przeciwieństwie do Buddy Jezus nigdy nie miał poprzedniej inkarnacji fizycznych i dlatego o tym nie mówił. Natomiast Budda miał.
Wszyscy zaś mówili o tym samym. Tylko mówili w innych czasach oraz innych kulturach (czyli tego, do czego ludzie są niezwykle przywiązani). Mówili o tym, co wybierać, by wzrastać w świadomości – wzrastać jako istota ludzka – “do góry”, czyli “w stronę” Boga. Piszę to w cudzysłowie, bo Boga nie ma poza nami.
A wzrost do Boga odbywa się m.in. przez Rozsądek!
Natomiast dzisiaj widzimy, że brak rozsądku to jak globalna plaga.
To, co krytyczne, by zrozumieć to również fakt, że możemy niesamowicie rozwinąć swój umysł i inteligencję, zdobyć niesamowitą wiedzę, zbudować rakietę, klonować żywe tkanki (klonowanie ludzi to poziom 180) ale to w żaden sposób nigdy nie zmieni naszej świadomości i nieumiejętności odróżnienia prawdy od fałszu.
Różnica w naukach między Buddą, a Jezusem polega na tym, że Jezus dawał nam wiedzę i narzędzia do wzrostu na poziom Miłości oraz Miłości Bezwarunkowej (poziomy 500 i 540). Bez konieczności poznania wiedzy na temat naszych poprzednich inkarnacji – pokazywał nam co wybierać, by te wyższe poziomy osiągnąć. Niemniej mówił, że jeśli ktoś uderzy nas w policzek, to byśmy nadstawili drugi. Tu mówił w oczywisty sposób o karmie z poprzednich inkarnacji. Bo jeśli dzieje się nam coś nieprzyjemnego, to nie jest przypadkowe i nie należy się temu opierać.
Mnóstwo ludzi nadal nie chce tego zrozumieć, więc raz jeszcze podkreślę – zanim zaczniemy wrzeszczeć, pienić się, ujadać i bełkotać i przedstawiać ekstremalne przykłady, by zanegować sens, a nawet poczytalność tego stwierdzenia, przetestujmy je na czymś niewielkim w swoim życiu. Nadstawmy temu drugi policzek, odpuśćmy opór, wybaczmy, zrozummy dlaczego jest to obecne w naszym życiu i się powtarza. Gdy przepracujemy ten temat W SOBIE – gdy uzdrowimy WŁASNE negatywne postawy i zachowania, zniknie on z naszego życia. Dopiero wtedy zrozumiemy co Jezus chciał nam przekazać. A jeśli będziemy to próbować zrozumieć na poziomie intelektu i jeszcze przesyconego rozżarzonym do czerwoności gniewem na podstawie napaści, gwałtów, pedofilii, wojen, etc., no to po co w ogóle czymkolwiek się zajmować i starać skoro zawsze ktoś nas może zgwałcić, okraść, napaść i wywołać wojnę? Lepiej od razu wykopać sobie grób i leżeć w nim apatycznie…
Poziom Miłości Bezwarunkowej w religii chrześcijańskiej nazywa się Zbawieniem. MY zbawiamy siebie otwierając się na Boga w nas – na miłość.
Kto czeka na Boga, czeka tak naprawdę na siebie samego/samą.
Oczywiście w czekaniu na Boga nie ma nic złego, tylko kompletnie nic się nie wydarzy. Może tylko zostaniemy kopnięci “przez Niego” w dupę. ;)
Nie zbawia nas ego (do czego stara się nas przekonać). Ego musi zostać poddane. Progresywnie, dzień po dniu. Dlatego ego tak uwielbia podawać przykłady ekstremalne, by dzięki temu uniknąć wewnętrznej pracy nawet w minimalnym stopniu – czyli skorygowania “kąta uderzenia piłeczki golfowej” nawet o pół procenta.
Stając się istotą na poziomie Miłości Bezwarunkowej automatycznie grawitujemy w stronę jednego z nieskończonej ilości astralnych, niebiańskich rzeczywistości, które religia nazwała niebem. Oczywiście nieba nie ma jednego, tylko jest ich nieskończona ilość.
NIE oznacza to, że po śmierci od razu idziemy do nieba (lub do piekła). Niebo to poziom zgodności z wysoką świadomością – a ona nie oznacza wielkiej mądrości czy inteligencji, tylko takie postawę, nastawienie i rozumienie życia, które jest akceptujące, kochające, rozumiejące, wybaczające, radosne. Zebra jest na poziomie 250, czyli wyższym niż ponad 80% ludzkości. Obserwując jak żyje zebra, jakie ma podejście do życia i do siebie – naśladując ją już gwarantujemy sobie niebo (a przynajmniej jego najniższe jakości) – to zdanie kalibruje się powyżej 350. Czyli naśladownictwo ESENCJI życia zebry pomoże nam uporać się z ogromną ilością problemów (ale nie z uzależnieniem). Nie oznacza, że zaczniemy więcej zarabiać jedząc trawę. Aby zrozumieć co powiedziałem trzeba troszkę ruszyć łepetynką.
Zaś wiele z tego, co dziś znajduje się w religiach nieba nam nie gwarantuje.
Każdy może w trakcie jednego życia wykonać taką pracę, by wzrosnąć na poziom Miłości. Zazwyczaj dopóki nie osiągniemy tego poziomu, wracamy do Czyśćca. Biorąc pod uwagę, że poziom Miłości osiągnęło do tej pory 4% ludzkości, a poziom Miłości Bezwarunkowej 0,4%, widzimy co jako ludzie uparcie wybieramy. Wystarczy spojrzeć na historię ludzkości – to czego doświadczamy na tej planecie jest konsekwencją dokonanych wyborów – zaś one wynikają z tego, kim każdy WYBRAŁ, aby się stać. Nie w tym życiu ale też w każdym poprzednim.
Inny fakt – średnio istota ludzka wzrasta podczas jednej inkarnacji o 3-5 punktów w świadomości. Około 80% ludzkości jest poniżej poziomu 200. A że jest to skala logarytmiczna, widzimy wyraźnie jak ludzkie ego opiera się zmianie.
I jest to dość wyraźne – gdy rozmawiam z ludźmi, to są to te same osoby, co 20 czy 30 lat temu. Wierzą w te same przekonania, a czasem nawet coraz gorsze. Realizują posłusznie tylko globalnie akceptowalne programy, etc. Mało kto wychodzi poza to, czego został nauczony przez rodziców i swoją okolicę. A jeśli wychodzą to nie z duchowej, pozytywnej intencji, tylko zazwyczaj z dumy i niechęci. Gromadzą w sobie coraz więcej gniewu, oporu, żalu, wstydu, winy i dokonują coraz silniejszych projekcji… to, że w ogóle wzrastają nie jest ich zasługą, tylko pracy ludzi dojrzale uduchowionych (zdanie wykalibrowane jako prawda).
Nie ma w tym nic złego ale to po prostu “wolniejszy pas” rozwoju (porównując do ruchu drogowego). Do celu dojedziemy, tylko dużo wolniej, niż ten, co kieruje się intencją pozytywną.
Budda natomiast mówił o czymś dużo trudniejszym, żmudnym, ekstremalnie trudnym – o Oświeceniu. I tak jak w przypadku nieba, nie ma jednego Oświecenia. Poziom świadomości nazywany Oświeceniem to niebywale szerokie spektrum od poziomu świadomości 600/700 do 1000. Raz jeszcze – to skala logarytmiczna. Więc wzrost z 700 na 701 to kolosalnie, nieporównywalnie większy wzrost (wymagający rozpoznania i porzucenia dużo głębiej zakorzenionych iluzji), niż wzrost ze 170 na 171.
Wzrost z 700 na 701 to dodanie kolejnego zera do jedynki z 700 zerami. Czyli pomnożenie o 10 już potężnie ogromnej jakości.
Wzrost ze 170 na 171 to dodanie kolejnego zera do jedynki ze 170 zerami. Czyli jakości dużo, dużo, dużo, dużo niższej. To różnica 530 zer.
Różnica polega jeszcze na tym, że do poziomu Miłości Bezwarunkowej przepracowujemy wyłącznie własne tematy (dlatego ten poziom nazywa się Zbawieniem, bo jego osiągnięcie oznacza przepracowanie całej własnej negatywnej karmy, bo STALIŚMY SIĘ kochający bezwarunkowo). Ponad tym poziomem osoba pracująca duchowo zaczyna uzdrawiać tematy globalne. Wtedy dopiero zaczyna się zabawa :)
Jedna osoba, która wykona więc wzrost z 500 na 501 neutralizuje negatywny wpływ tysięcy ludzi na globalną świadomość. To jest prawdziwa duchowa praca – zmiana siebie.
Za czasów Buddy ludzkość była globalnie na poziomie świadomości 90. Czyli na poziomie uzależnienia od alkoholu, ludzi bezdomnych, pornografii i anarchii. Pokazuje to w jaki sposób postrzegali i odnosili się do rzeczywistości, innych ludzi, samych siebie, Boga, świata, życia – było to horrendalnie oddalone od prawdy i jakichkolwiek wyznaczników etyczności i dobra, a nawet zdrowego rozsądku (rozsądek to poziom 400+). I było normą. Zadźganie kogoś, bo wydał nam 5 groszy reszty za mało to była codzienność.
W czasach Jezusa poziom świadomości był niewiele wyższy – okolice 110. I to w głównej mierze dzięki wpływowi fizyczności oraz nauk Buddy!
Więc dla tych ludzi normalką było mordowanie, okradanie, okłamywanie siebie, gwałt. Normą rozrywki były igrzyska, gdzie ludzie się po prostu zabijali.
Gdyby dzisiaj w telewizji puszczono program jak ludzie się realnie mordują to jaka byłaby światowa reakcja? Oburzenie to mało powiedziane. Bo globalnie ludzkość wzrosła o tyle, by tak postrzegać mordowanie – już nie jako rozrywkę, tylko barbarzyństwo. Oczywiście nie wszyscy nadal tak je postrzegają. Niemniej globalnie bardzo poważnie zmienił się kontekst postrzegania rzeczywistości.
Rozumiemy? Niegdyś trzeba było mądrości, by dostrzec, że w mordowaniu drugiego człowieka nie tylko nie ma nic dobrego (chyba, że w obronie bliskich) ale wiąże się to oczywiście z gromadzeniem negatywnej karmy. Podkreślę, że niegdyś ludzie byli na takim poziomie, że z podbitych ludów nie czyniono niewolników. Wybijano wszystkich – kobiety, mężczyzn i dzieci. Niewolnictwo to był skok ewolucji!!! Przed tym w ludzkim umyśle darowanie życia nie miało żadnego sensu.
Każdy Awatar i Jego nauki to dar dla ludzkości, czego opisać w pełni nie sposób. Bo nie tylko Ich obecność podniosła globalnie poziom świadomości (obecność Jezusa – sama Jego fizyczność – podniosła świadomość o ponad 40 punktów!!!!!!!!, czyli “zaoszczędziła” KAŻDEMU człowiekowi przynajmniej 10 inkarnacji rozwoju). Kto powie “dziękuję”?
Ich nauki stanowiły mapę rzeczywistości w jakiej się urodziliśmy, w jakiej istniejemy. A jest nią karmiczna harmonia wszystkiego i wszystkich. Tego nie mógł i nie może poznać ludzki umysł! Potrzebna była osoba, która go przekroczyła i doświadczyła Rzeczywistości taką jaka jest. To tak jakby jedna osoba widziała i opowiadała reszcie – milionom ślepców – jak iść, by nie spaść w przepaść. Ale ludzie nadal wolą spadać! Bo do tego prowadzi duma.
Oczywiście rozumiem, że nikt nie może mieć pewności czy postępujemy właściwie i czy nawet Jezus się nie mylił. Dlatego wybór postawy współczującej i wybaczającej sobie oraz innym jest tak ważne. Natomiast ta wiedza przyjdzie w odpowiednim czasie. Poczujemy co jest prawdziwie mądre, a co nie. Bo jedynym źródłem wiedzy jest nasze wnętrze.
Ludzkość nie podniosła się nawet o jeden punkcik w okresie 1400-1930. Był to globalny poziom 185. Więc wszelkie machinacje i zniekształcenia nauk Awatarów spowodowały, że staliśmy w miejscu przez ponad 500 lat!
M.in. dlatego, że ludzie z mądrością i w wysokiej świadomości była mordowana i nawet skazywana przez tłum. Pamiętam w jednym filmie (chyba “Czarownice z Salem”) doskonale to zobrazowano – jedna z kobiet poprawiała pończochę i w tym samym momencie zagrzmiało – zbliżała się burza. Zobaczył to jakiś facet i od razu zaczął wrzeszczeć na całe gardło, że ta kobieta to wiedźma, bo wywołała burzę poprawiając pończochę. Kobieta została bodajże spalona na stosie. Taki poziom miała niegdyś ludzkość GLOBALNIE. Dzisiaj jest to mniejszość (ale nadal obecny). A były czasy, że nawet ten poziom był wysoki w porównaniu!
Wzrost odbył się dopiero po 1930-tym. Ludzkość po raz pierwszy w historii globalnie weszła na poziom sprzyjający życiu w roku 1986. Przekroczyła 200! Jest to to, co w religii nazywa się “Ponownym przyjściem Chrystusa”. Wiele osób pracujących NAD SOBĄ duchowo tak wzrosło w w świadomości, że globalnie wypchnęli ludzkość z wieków ciemnych. Podkreślam, że nadal 3/4 ludzi jest poniżej tego kluczowego poziomu rozwoju.
Oczywiście nadal wiele osób czeka sobie na Jezusa, bo kompletnie niezrozumiana została ta mądrość – Królestwo Boże jest w nas. A nie w kimś, kto przyjdzie i coś zrobi za nas. Każdy w sobie ma szukać Boga, a nie poza sobą. To jedna z największych iluzji i niezrozumień religii. Jezus swoje, a reszta swoje. Jezus mówi – “widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w swoim nie dostrzegasz”, a ludzie swoje – sądzą, że w nich nic nie ma, a wszystko jest w świecie. I te same osoby nazywają się wierzącymi. Więc ja się pytam – wierzącymi w co? Oczywiście we własną rację, bo jest wygodna.
Dzięki duchowej pracy tysięcy ludzi, o których nic nie wiemy, nie doszło do masowej zagłady. I to niejednokrotnie. Bo życie na poziomie poniżej 200 prowadzi do własnej destrukcji – im niżej, tym szybciej. Dzisiaj osoby mądrze i dojrzale zajmujące się duchowością nie chwalą się tym, bo w ludzkiej globalnej podświadomości nadal jest wrzeszczący wsiur, który doprowadził do zamordowania kobiety, która poprawiła sobie pończochę.
Niektórzy już na mnie wrzeszczeli, wyzywali i grozili różnymi cudawiankami.
Warto też wspomnieć, że czymś innym jest modlitwa do Jezusa jako człowieka, by coś zrobił, np. zabrał (czyli nie tylko my się nie zmieniamy, zrzucamy odpowiedzialność ale i jeszcze utrzymujemy świadomość separacji), a czymś zupełnie innym jest modlitwa do Boga – do Jego ekspresji poprzez m.in. Jezusa. Obie te modlitwy mają inny wpływ, inny rezultat. Większość modli się do Jezusa jako człowieka. A nie Chrystusowej świadomości, która jest w każdym z nas. Tym samym także opóźniają swój rozwój.
Intelekt to coś zupełnie innego, niż świadomość.
Można być bardzo inteligentnym, a jednocześnie na poziomie dzikiej bestii. Dobrym przykładem tego byli dowódcy Trzeciej Rzeszy. Inteligencji nie można im odmówić, a jednak doprowadzili do ludobójstwa, terroru, zniszczenia na niewyobrażalną skalę. Intelekt służył więc dzikiej bestii.
Dzięki rozwojowi nauk powstały bronie niedostępne nigdy wcześniej – broń masowej zagłady. To niezwykle poważne zagrożenie, gdy rozwój umysłu pozwala nam zniszczyć całą planetę, a w naszej świadomości nadal nie potrafimy nawet wybaczyć czegoś sąsiadowi czy własnym rodzicom. Bo tak silnie walczy nasze ego, byśmy pozostali jego niewolnikiem. Byśmy pozostali w jego domenie – wstydu, winy, apatii, żalu, strachu, pożądania, gniewu i dumy. I jest w stanie nawet zniszczyć całą planetę i zabić miliardy ludzi, by ten poziom zachować.
Bodajże Wojciech Eichelberger w swojej książce “Zdradzony przez ojca” powiedział piękne zdanie – “Nie daj mężczyźnie karabinu dopóki nie nauczy się on tańczyć”.
Bez kinestezjologii nie byłoby możliwe zbadanie nawet jednego z tych faktów.
Kilka cech rzeczywistości, w której żyjemy:
– Co dasz, wróci. Wróci w większej ilości. Oczywiście mowa o tym, co negatywne jak i pozytywne.
– Jeśli coś zabierzesz, coś zostanie Ci zabrane.
– Od kłopotów nie uciekniesz. Na tej planecie problemy są w menu głównym. Nie by cierpieć ale uczyć się, wzrastać i “odpokutowywać”.
– Jesteś odpowiedzialny za WSZYSTKO w Twoim życiu. Nie tylko osobiście ale także w kontekście grup, z którymi się identyfikujesz (i identyfikowałeś/aś) jak np. naród.
To niezwykle ważne, bo tylko dzięki odpowiedzialności i akceptacji czegoś możemy to zmienić. Bo nawet jeśli pojawia się coś w naszym życiu, co teoretycznie nie powinno mieć miejsca – zostajemy napadnięci, a żyliśmy uczciwie, prawo – to należy założyć, że wróciło do nas coś z poprzednich inkarnacji. A może była to reprezentacja stłumionej winy, świadomości ofiary, którą czuliśmy jako dziecko i którą nigdy się nie zajęliśmy?
– Na jakim poziomie świadomości umrzesz, na takim się urodzisz. Na tym polega karma – to jaki(a) się stajesz, pozostajesz dopóki sam(a) nie dokonasz dalszej zmiany. I tylko Ty za to odpowiadasz – za swój kierunek – intencję.
– Sam/a wybrałeś/aś sobie warunki narodzin, które były perfekcyjne z punktu widzenia Twojej karmy (czyli tym kim się stałeś(aś) i co wybrałeś(aś) przez całość Twojego istnienia). Były to zarówno warunki do oczyszczenia jak i wyboru nowego kierunku. Bo inaczej wybrać można jedynie w okolicznościach, w których wybieraliśmy coś do tej pory.
Przykładowo – uwolnić się z uzależnienia, czyli uzdrowić z PRZYCZYN sięgania po nie – można jedynie w sytuacjach, w których porno nadal jest dla nas ważne.
– Ta planeta to to, co religia chrześcijaństwa nazywa Czyśćcem. To już ta planeta – witamy! Więc jeśli wierzyłeś(aś), że sobie na to trzeba zasłużyć, no to zasłużyłeś(aś) i już tu jesteś!
– Jeśli się czemuś opierasz, zatrzymasz to w swoim życiu i zasilając to własną energią będzie to rosło. Ty będziesz więc słabł(a) i jeszcze miał coraz więcej tego, czego nie chcesz.
– Z drugiej strony to, co będziesz zasilał(a) energią akceptacji i miłości ale zniknie z Twojego życia, gdy jest negatywne, albo zostanie przetransformowane na pozytywność, albo pojawi się tego coraz więcej jeśli jest pozytywne. Czasem oczywiście najpierw ujawni się wszelka stojąca za tym negatywność, by mogła zostać odpuszczona i dokonane korekty tam, gdzie są wymagane. Tego procesu – wyboru i utrzymywania w sobie pozytywności – nie można udawać.
– Osoby, które mamy w swoim życiu to osoby niezbędne do naszego wzrostu duchowego. Sami je wybraliśmy. Nazywa się to “kontraktem duchowym”. Dopóki lekcja nie zostanie przerobiona, w naszym życiu będzie przybywać osób reprezentujących cechę do uzdrowienia/odpuszczenia. Czyli to, co powszechnie nazywa się “osobami, które nas ranią/nie dają żyć/odbierają spokój/etc.”. A więc tak naprawdę “osobami, które pokazują nam nasz własny cień”.
– Nie ma przypadków.
– Nie istnieje coś takiego jak “przyczyna i skutek”. To, co się dzieje w świecie to rezultat oddziaływania tzw. pól atraktorowych, których poziom można wykalibrować. To w jakim polu się znajdujemy zależy od tego kim jesteśmy – kim WYBIERAMY być m.in. poprzez intencję.
– Im niższa energia, tym wolniej doświadczymy rezultatów tej inwestycji – to dotyczy zarówno inwestycji niskich energii jak i wysokich. Osoba utrzymująca w sobie nienawiść będąca nisko potrzebować może nawet lat, by zamanifestowała się w jej ciele choroba (dlatego im jesteśmy starsi, tym pojawia się więcej dolegliwości i chorób. Nie ma to nic wspólnego ze starym wiekiem biologicznym). Osoba w wyższej energii może potrzebować jedynie miesięcy, tygodni, a czasem nawet wymiaru godziny lub kilku godzin.
– Na wszystko trzeba jeszcze wziąć poprawkę w kontekście osobistej karmy. A że wiedza o własnej karmie z poprzednich inkarnacji przychodzi zazwyczaj na dalszym etapie rozwoju duchowego, no to bardzo zalecana jest postawa pokorna.
Zdaję sobie sprawę jak może to brzmieć – przeczytanie informacji tego typu na jakimś internetowym Blogu, od człowieka, o którym nic nie wiemy i to gdy tych informacji praktycznie nikt nie uczy. Dlaczego? Myślę że powinno stawać się powoli jasne.
Szczególnie ostrożne mogą być osoby, które ułożyły sobie życie – mają rodziny, dzieci, i “nie chcą wdepnąć w coś”, etc. Jednak gdybyśmy na moment przemyśleli co oznacza posiadanie narzędzia do badania rzeczywistości…
Moglibyśmy sprawdzić:
– Która szkoła jest najlepsza dla naszego dziecka.
– Czy pracownik, którego zamierzamy zatrudnić to najlepszy wybór na oferowane mu stanowisko.
– Czy kontrakt, który zamierzamy podpisać jest dla nas dobrym wyborem.
– Który lek/terapia jest najlepsza na przypadłość/chorobę, którą mamy my lub bliska nam osoba.
I tysiące innych!
Ja czasem sprawdzam nawet tak prozaiczne tematy jak czy rzecz, którą chcę kupić jest w sklepie. Znam ludzi, którzy potrafią poświęcić kilka godzin, pojechać do odległego sklepu, zawieść się, że nie ma tego, co chcieli kupić i wracają. Stracili 5 godzin, a wystarczyłby test, który zajmuje kilka sekund.
Naturalnie konieczny jest wzrost do poziomu integralności, czyli przynajmniej do poziomu 200. I nasza intencja też musi być pozytywnie ukierunkowana, nie egoistyczna, np. zachłanna. Przyszłości też nie możemy poznać, bo nie jest realna (rzeczywistość tworzona jest cały czas w karmicznej harmonii wszystkiego, w tym naszych wyborów tu i teraz). Dlatego nie wykorzystamy kalibracji, by wygrać w Totka. Nie możemy mieć również oczekiwań odnośnie wyniku, etc. – nie możemy być uprzedzeni. Warunki, by korzystać z kompasu wymienił w swoich książkach dr Hawkins.
Jeszcze kilka faktów. Człowiek istnieje na wielu poziomach jednocześnie. Tylko umysł to wszystko upraszcza – ucina, by możliwe w ogóle było funkcjonowanie dla człowieka na początku swojej drogi rozwoju. Wiele osób naprawdę mnóstwo energii mentalnej poświęca, by nie czuć emocji. Czyli tego, co niewidzialne, niedostrzegalne. Ludzie budzą się zmęczeni, pełni niechęci. I ich umysł od razu dokonuje projekcji najczęściej na obowiązki – na pracę. Ale ten opór to podświadome napieranie na emocje, by nie ujawniły się z podświadomości.
Jednym z takich poziomów jest ego – fizyczność i poziom mentalny – umysł. Jest też poziom emocjonalny. Czy da się zobaczyć myśli, emocje, przekonania? Nie! A jednak jest to dla większości ludzi coś krytycznie istotnego. I całkowicie subiektywnego. Obok siebie może siedzieć kilka osób i każda czuje i myśli coś diametralnie innego – jedna kipi nienawiścią, druga jest w stanie apatii, trzecia jest spokojna i opanowana, czwarta jest niezwykle szczęśliwa, czwarta jest szczęśliwa ale tylko warunkowo, bo wygrała 5-tkę w Totka, etc. Każdy żyje w innej rzeczywistości. Żadna z tych osób nie zrozumie drugiej. Ani jedna nie przekona jakiejkolwiek innej, że rzeczywistość jest taka jak ona ją postrzega.
Przykład życia na wielu poziomach jednocześnie – możesz miesiącami wykonywać duchową pracę, by wybaczyć komuś, kto Cię zranił. Możesz osiągnąć sukces i wybaczyć. Ale nic innego nie zmienisz w swoim życiu, prócz tego, że pozbyłeś(aś) się źródła swojego cierpienia. Twój dom może być niczym śmietnik, możesz mało zarabiać i żyć samotnie. A jednak miesiącami robiłeś(aś) coś, co było kompletnie niewidzialne dla wszystkich innych ludzi (i zapewne też nieważne), a dla Ciebie krytycznie istotne, bo np. masz ciężką chorobę.
I odwrotnie – Twój dom może lśnić, możesz zarabiać miliony i miesięcznie przeznaczać kilka tysięcy złotych na różne zabiegi higieniczne, zaś wewnętrznie być pełen(łna) napięć, gniewu, dumy, żalu, cynizmu, winy, zarozumiałości. Czyli zewnętrze może wyglądać na zadbane ale wewnątrz jest ściek.
Poziom spójności charakteryzuje się m.in. tym, że nasze wnętrze perfekcyjnie odzwierciedlone jest na zewnątrz (i odwrotnie). Czyli przykładowo – jeśli coś powiemy, zrobimy to. Przestajemy więc kłamać i żyjemy tak, że kłamstwo nie jest potrzebne. A są ludzie, którzy nie tylko popełniają przestępstwa ale gdy zostaną przyłapani to jeszcze zniekształcają rzeczywistość, że tego nie zrobili i że nie są odpowiedzialni. To poziom ścieku w kontekście integralności. A jest ona niezbędna w każdym obszarze życia, wliczając biznesowy i relacji. Nie mówiąc o tym, w jakim kierunku grawitujemy w Rzeczywistości nazywanej Bogiem.
Więc – w czasach Jezusa i Buddy naprawdę istotnym było, by powiedzieć ludziom, by nie zabijali się, bo zbierają sobie tym negatywną karmę i w ogóle nie jest to najlepsze rozwiązanie. W jakim kierunku ludzie wtedy grawitowali? No w stronę zabijania ich lub ważnych dla nich osób. A czy “tamte” osoby to inni ludzie, niż dziś? Nie! To zarówno ci sami ludzie jak i z dużym prawdopodobieństwem my sami.
Dlatego dziś ego robi z tego takie dramaty.
Naturalnie – czasem nie dało się inaczej, gdy byliśmy atakowani i niezbędne było się bronić (więc znowu krytycznie istotny jest kontekst).
Dziś się może i z tego śmiejemy ale tylko dlatego, bo ludzkość globalnie wzrosła i naprawdę nie jest to zasługa tych, którzy śmieją się z mądrości, by nie zabijać. Ba! Wiele osób chce, by wróciły kary śmierci.
Dzięki temu “przykazaniu”, czyli bezcennej wskazówce mamy dzisiaj prawo zabraniające mordowania. Gdybyśmy nie mieli, wiemy co by się działo po meczach albo w barach?
A co gdyby wróciły kary śmierci? Biorąc pod uwagę, że 50% naocznych świadków nieświadomie składa błędne zeznania, mordowalibyśmy niewinnych ludzi w ogromnych ilościach.
Czyli rozumiemy, że śmierć nie jest dobrym wyjściem, rozumiemy mądrość tego 2000-letniego stwierdzenia, by nie zabijać, a przecież codziennie słyszymy w wiadomościach, że ktoś jednak zgwałcił i zabił. Czyli nawet po 2000 lat nie dotarły te fundamentalne mądrości. Niektórzy zabili niechcący ale jednak uczynili to. Np. wsiedli pijani do samochodu. To również nie za dobrze świadczy o takiej osobie.
Ludzie wolą rozpaczać, obwiniać się i użalać, że mają myśli pożądania na temat ładnej, zamężnej kobiety, niż porządnie wziąć się do roboty nad sobą.
Więc te “przykazania” – wskazówki nadal są bardzo aktualne. I to do ludzi nadal nie dociera. U całkiem pokaźnej grupy ludzi trochę alkoholu i gniewu wystarcza, by za nic sobie mieli te mądrości.
Dość tragicznym wydarzeniem jest to, że wiele bzdur, zniekształceń, przekłamań i urojeń zostało przez tysiąclecia dodane do religijnych tekstów i człowiek nie mający zdolności odróżnienia mądrości od szaleństwa nie miał wyjścia, tylko wszystko traktuje jako Słowo Boże. Biblia – mówimy o całości jak o równi, o równie mądrym poziomie wiedzy. Ale okazuje się, że różne jej fragmenty i całe księgi kalibrują się od poziomu 70 do nawet ponad 600!
Różne wersje Biblii kalibrują się zupełnie inaczej.
Apokalipsa Św. Jana przykładowo kalibruje się na 70. To poziom III Rzeszy. Jak to zrozumieć? Skąd się to wzięło – tak niski poziom w tak ważnej księdze? Dlaczego zostało dodane do Biblii?
Przede wszystkim “święty” Jan kalibrował się na 70 (…). To poziom autora tej księgi. Miał on wizję i nie potrafił jej właściwie zinterpretować. Doświadczył apokalipsy, tylko nie rozumiał, że ona dotyczy zupełnie innej rzeczywistości – jednego z tzw. planów astralnych (jednego z niskich nazywanych piekłami). W swoich medytacjach po prostu odwiedził inną rzeczywistość i błędnie zinterpretował to, czego doświadczył. Był przekonany, że widział wizję przyszłości Ziemi, no bo nie był świadom innych rzeczywistości. No ale jeśli nie znamy szerszego kontekstu rzeczywistości – że jest coś więcej, niż tylko Ziemia i ew. niebo i piekło, no to co możemy zrobić z taką wizją? Albo uznać ją za prawdę lub nie. Natomiast była to prawda tylko gdzie indziej i nas nie dotyczy. Miliony ludzi jednak uwierzyło w tę wizję i jej błędną interpretację i dzięki temu stało się podatnymi na kontrolę. Były sytuacje, że tysiące ludzi, w tym inteligentnych i majętnych, dało się ogłupić, że przyjdzie koniec świata ale uratują ich ufoludki. Porzucili/oddali więc cały swój dobytek i wyjechali na pustynie czekać na kosmitów. Lub inaczej – bardziej przyziemnie – wykupili niezwykle drogie domy-schrony na terytorium Afryki, bo tam była ponoć największa szansa przeżycia końca świata…
I nie byli to bełkoczący idioci, tylko normalni, inteligentni ludzie. Ale inteligencja wcale nie oznacza, że odróżnimy prawdę od fałszu.
Każdy Awatar mówił o tym, by nie zajmować się innymi rzeczywistościami, bo nie jesteśmy na to przygotowani. Nigdy nie mamy pojęcia kto nam odpowie. A jednak tysiące osób dokonują tzw. channelignów i to co słyszą biorą za wiedzę aniołów, a nawet samego Boga! Wiele osób przynosi wiedzę istot, które tytułują się “baba”. A poziom kalibracji tych istot to okolice 190, a jednak podają się za mistrzów. Tytuł “guru” przed latami 1960-tymi – 540+. Obecnie – 190.
Sorry ale NIKT NIGDY nie słyszał Boga. Gdyby Archanioł (poziom OD 50 000 – SKALA LOGARYTMICZNA!!!) pomyślał o nas przez ćwierć sekundy, to nasze ciało padłoby na kilkadziesiąt lat (o ile nie zostałoby spopielone tą energią) i osoba przeniosłaby się do innej rzeczywistości. A Bóg to poziom NIESKOŃCZONOŚCI. Więc plis… nie wciskajmy sobie nawzajem kitu, że ktoś słyszał Boga… Ja kiedyś nawiązałem kontakt z lepsiejszym aniołem. Myślałem, że mi mózg eksploduje.
Ale tak łatwo oczarować człowieka tym co spoza tego świata. Bo nie rozumiemy tego, czego również uczył Jezus – “każdy włos zostanie policzony”. Czyli wszystko o nas to wiedza dostępna “publicznie”. Ale idziemy do jakiejś cyganki i ona dokonuje channelingu i mówi nam, że nasza ciotka umarła na gruźlicę. Skąd ona to mogła wiedzieć!!!? Umysł od razu ulega hipnotyzacji i jest gotowy uwierzyć we wszystko, bo wierzy, że właśnie stoi naprzeciw jakiegoś wybrańca, człowieka ze specjalnym, rzadkim darem. Ale ten “wybraniec” nie ma żadnego daru. Ot troszkę popracował duchowo i sobie czyta to, co jest dostępne dla wszystkich, bo zapisane na wieczność w polu globalnej świadomości. I już jesteśmy otwarci na przewidywanie przyszłości, której poznać się nie da. Ale skąd my to mamy wiedzieć? I oddajemy 50 zł i kolejne 50 zł…
“Największy mistyk” Nostradamus kalibrował się raptem na 220! Czyli ten “wielki mistyk” ledwo “wyszedł ze szkoły. Jego “dar” to był bardziej pewnego rodzaju “talent”.
Czyli widzimy jak łatwo oczarowujemy się i wyolbrzymiamy to, czego nie rozumiemy. Naturalnie także się tego boimy.
Mówię o tym, bo widzę, że nawet na tym Blogu ludzie się oczarowują – pytają o rzeczy kompletnie niezwiązane ze swoim życiem. Są ciekawi, to oczywiste. Bo taka jest natura umysłu. Ale jak to się mówi – “Ciekawość to pierwszy stopień do piekła”. Nie oznacza to, że jak będziemy ciekawi to trafimy do piekła. Oznacza to, że jeżeli będziemy uciekać w nowości od swojego życia, zajmować się rzeczami niezwiązanymi z naszym życiem i w tym wszystkim nie będziemy wzrastać, a nasze intencje są poniżej poziomu integralności, no to zmierzamy sami do piekła, sami wybieramy ten kierunek.
Dlatego uważajmy o co pytamy i dlaczego! Bo jeśli cały czas nasz umysł domaga się odpowiedzi:
– A co jeśli?
– A dlaczego?
– A po co?
No to już wiemy, że zmierzamy w stronę piekła, bo unikamy w ten sposób jedynej istotnej rzeczy na tej planecie – osobistego, wewnętrznego wzrostu i przepracowywania swojej karmy, której ekspresją jesteśmy i jest nasze obecne życie.
A takich pytań nasz umysł wyprodukować może dziesiątki tysięcy KAŻDEGO DNIA.
O kierunku decyduje nasza intencja – jeśli pytamy o coś istotnego W KONTEKŚCIE naszego życia, to ok, gdy uzyskaną wiedzę zastosujemy z korzyścią dla siebie.
Ale jeśli pytamy dla samego pytania lub by wdać się w akademicką dyskusję czy udowodnić swoją rację – no cóż…
Poza tym w jednym z komentarzy do poprzedniej części tej serii pewna osoba poprosiła o kalibrację heavy metalu. Kalibracja ukazuje jasno – poziom 35-90. Nie ma nawet jednego zespołu heavymetalowego kalibrującego się powyżej 200. I ta osoba odpowiedziała, że sama się skazuje na coś takiego. Czyli nawet znając fakty dalej nie chce zmienić swojego kierunku.
Więc na pytanie – “I co teraz?” mamy odpowiedź – “Nic”.
Ja też sobie channelingowałem anioły, różnych Mistrzów i co? I nic. Fajne doświadczenie ale posłuchałem się mądrości największych Nauczycieli – “Nie idź tam”. Zawróciłem. Bo można tam utknąć na wiele inkarnacji i nic tak naprawdę z tego nie mieć.
Poziom channelingu to 190, czyli poniżej integralności. Fundamentalnym błędem jest świadomość, że zwracamy się do czegoś zewnętrznego i otrzymujemy odpowiedź od czegoś/kogoś. Cała mądrość tego świata pochodzi tylko i wyłącznie z wewnątrz. Mówi się o tym “czuję to”. Ale pamiętajmy, że na poziomie świadomości braku integralności często wzmacnia nas to, co negatywne. Dlatego cały czas większość ludzi na tej planecie “nie czuje” tego, co przekazywali Awatarowie. Bo ich wewnętrzna skarbnica wiedzy (Królestwo Boże) jest przez nich blokowana, np. dumą.
Ludzie zwiedzają cały świat, podróżują, a najgłębszym ich doświadczeniem jest “ojapierdolę”, gdy widzą coś ładnego, np. zapierający dech w piersiach wodospad.
Awatarowie nie mówili, że nie istnieją inne rzeczywistości, tylko by tam nie iść. Swoją drogą – kalibracja “duchy istnieją” kalibruje się poniżej 200. Więc odpowiedź brzmi – “nie”. Tzw. opętania to sprawa INDYWIDUALNA każdego człowieka, który życzył innym czegoś negatywnego, np. piekła.
Jeden błąd św. Jana wystarczył, by miliony ludzi przez stulecia obawiali się dnia Sądu Ostatecznego i dawali sobą manipulować przez kościół jako rzekomo jedynych, którzy wiedzą jak zapobiec naszemu wiecznemu potępieniu przez karzącego boga. Nie wszyscy przedstawiciele kościoła robili to świadomie. Większość z nich robiła to z dobrą intencją ale sami ulegli programowaniu nie będąc w stanie odróżnić prawdy od fałszu.
Niemniej widzimy do czego może doprowadzić jeden błąd jednego człowieka i brak narzędzia do weryfikacji.
Podobnym błędem jest postawa kościoła odnośnie pedofilii. Poziom ten jest poniżej 90! To poziom Adolfa Hitlera. Widzimy więc jakiego kalibru błędy wkradają się do tego, co 2000 lat temu było na poziomie 980 i nazywane było “Drogą”. A dzisiaj ta droga na pewno nie prowadzi w linii prostej do Zbawienia. Bo nawet najbardziej mądrze oddani nie wejdą na poziom Zbawienia – bo to poziom 540, a religia i jej nauki nie dochodzą do tego poziomu. Potrzeba więc albo poważnego oczyszczenia religii ze zniekształceń, kłamstw i niezrozumienia lub wybór innej drogi (przynajmniej na jakimś stopniu własnego, “religijnego rozwoju”).
To są fakty. Bo kalibracja nie jest stronnicza. Tak jak termometr ma gdzieś ustrój polityczny, przekonania, emocje, rację czy to, że ktoś bardzo chce, by woda była ciepła i tej osobie wydaje się, że woda jest ciepła. Termometr pokazuje radykalną prawdę – poziom temperatury – rzeczywistość. Jeśli termometr pokaże 2 stopnie Celsjusza, a my się z tym nie zgodzimy, pogniewamy się na termometr i wejdziemy do wody, bo chcemy wziąć gorącą kąpiel, no to natychmiast doświadczymy radykalnej rzeczywistości.
Z tego co się orientuję to Neron (rzymski władca) kazał wybatorzyć morze, bo się go nie słuchało. Ludzie zabili i Jezusa, i św. Piotra za przedstawienie Prawdy, która im się nie podobała. To tak jakby ludzie zniszczyli wszystkie termometry, bo pokazały im, że np. mają gorączkę. Warto zapytać więc samego siebie – jeśli termometr pokazał nam 40 stopni, to czy należy go nienawidzić, wypierać ten fakt, czy jak najszybciej podjąć odpowiednie kroki? Nieleczona gorączka na tym poziomie doprowadzi do naszej śmierci i nawet w obecnych czasach (z obecnym poziomem medycyny) ludzie chorujący na grypę umierają tysiącami, także w Polsce.
Niechęć do prawdy, do jej szukania i mierzenia się z nią to niechęć do tego, co pokaże termometr i nienawidzenie go za prawdę i już nigdy nie zmierzenie sobie temperatury i liczenie, że jakoś to będzie. Tak ludzie żyją od tysięcy lat!
A tylko dzięki prawdzie – radykalnej – mamy możliwość dokonania niezbędnych korekt!
Skuteczny lek na grypę zastosowany do innej dolegliwości może bardziej zaszkodzić, niż pomóc! I odwrotnie – lek niewystarczający do wyleczenia grypy podawany nawet często i tak doprowadzi do śmierci. Czy to niesprawiedliwie? Nie – to bardzo rozsądne.
Co więcej – Budda mówił wyraźnie, że to dar urodzić się w fizyczności. Wiele istot z innych wymiarów astralnych pojęcia nie ma o tej rzeczywistości, więc nawet ich pozytywna intencja może nie mieć kompletnie przełożenia na nasze życie, bo istoty te również nie znają wszystkich faktów i tym bardziej – naszej karmy.
Rola tej planety jest jasno określona – zdobywać pozytywną karmę i przepracowywać negatywną. A karma to my i nasze życie – nasze ego.
Powyższe zdanie kalibruje się powyżej 900!!! Czyli to prawie najwyższy możliwy poziom zrozumienia.
Inne rzeczywistości mają zupełnie inną rolę i inne “zasady”. To, że mamy ego i nie możemy odróżnić prawdy od fałszu ma swoje bardzo ważne zastosowanie – bo na tym polega wolny wybór. Sami decydujemy czy w okolicznościach, które MY interpretujemy jako np. niesprawiedliwe usprawiedliwimy tym własną nienawiść, dumę, winę, gniew, etc. Osoba pokorna wybierze zupełnie inny kierunek.
Ponadto – energia anielska to już poziom 500. Muzyka Carlosa Santany to poziom 515. Są również anioły, które inkarnowały w fizyczności (nie wszyscy na poziomie 500+ to anioły). Więc wcale nie trzeba “mieć skrzydełek”, by tę jakość energii dawać światu. Mówiłem, że dziewczyna kalibrująca się na poziom 300+ grająca na ulicy na gitarze tworzyła pole o energii 500-600 dzięki muzyce i intencji. I nie grała z finezją Santany. Niektórzy spotykali faktyczne anioły inkarnowane w ciele.
Kościół wymordował (“święta” Inkwizycja – poziom 35!!! Widzimy więc do czego przyczepiano “metkę” świętości) m.in. większość druidów, czyli ludzi mających wspaniałą wiedzę o roślinach, zwierzętach, naturze, chorobach, etc. I nie tylko, bo ludzi mądrych, połączonych ze świadomością natury było dużo więcej, w tym tzw. “wiedźmy”. Poziom kalibracji druidów ogólnie to 450, czyli byli też druidzi na jeszcze wyższym poziomie. To tak jakbyśmy mordowali “Einsteinów i Edisonów natury”. A potem dziwimy się, że nic nie rozumiemy o świecie, w którym żyjemy i dlaczego chorujemy. I piszczymy na widok małej myszki czy pajączka o masie mniejszej, niż 1% naszego ciała.
Szpitale kalibrują się w większości poniżej 200. Tylko niektóre na świecie przekroczyły poziom 200. Więc o ile sama medycyna to poziom 400+, to jej praktyka, czyli zrozumienie, INTENCJA stosowania oraz sama jakość zabiegów to poziom daleki od tego jak mogłoby wyglądać leczenie i w ogóle jakość zdrowia na świecie.
A jak dzisiaj postrzegamy druidów? Jako wariatów, szaleńców. A jednak byli to mistycy, których brak to OGROMNY “cios” dla naszej świadomości, zdrowia i ogólnego dobra. Choćby z tego powodu, że ich miejsce zajął przemysł farmaceutyczny, czyli sztuczny. To co mieliśmy za darmo, dziś nie tylko jest skuteczne w niewielkim procencie ale i kosztuje nas ogromne ilości pieniędzy oraz czasu, bo dodana do tego została jeszcze niezwykle skomplikowana i czasochłonna biurokracja.
Wielki Duch, do którego odnoszą/odnosili się Indianie kalibruje się na 850, czyli jest to poziom prawie tak samo wysoki jak Chrześcijaństwo 2000 lat temu. Więc ignorowaliśmy to, co było niezwykle bliskie prawdy. I zniszczyliśmy, wymordowaliśmy ludzi, którzy kierowali się mądrością na tym poziomie.
Zauważmy, że na świecie jest coraz gorzej jeśli chodzi o ogólny poziom zdrowia. Sukcesywnie to, co uznawane jest za normę coraz bardziej zostaje zdegradowane – zarówno ze świadomą, negatywną intencją jak i nieświadomie. To samo zresztą w kwestii edukacji, bo jakiś idiota nie mający pojęcia co i jak stwierdził, że wszystkie dzieci muszą dobiec do linii mety w tym samym czasie. Gdyby tak miało być, to latałyby małpy i krowy. Czy latają? Nie. I dobrze! A że tak nie jest, to człowiek stwierdził, że trzeba obniżać progi. Już nawet komicy śmieją się, że niedługo jedynym warunkiem wstępu na uczelnie wyższe będzie długopis. Jak masz długopis – zapraszamy…!
Zanim więc zaczniemy śmiać się ludzi, którzy uwierzyli w apokalipsę, podkreślam, że oglądanie porno, palenie papierosów i picie alkoholu bardzo się od tego nie różni. Też ślepo wierzymy w urojenie, że tego potrzebujemy i że to nas przed czymś uratuje.
Teraz trochę o poziomach prawdy Biblii.
Biblia w wersji Lamsa (przełożenie z aramejskiego) kalibruje się na 495.
Biblia w wersji Króla Jakuba (przełożenie z greki) kalibruje się na 475, więc 20 punktów niżej.
Kto mógłby to stwierdzić? Nawet tysiąc lat badań nie dałoby nam żadnej pewności, czy i która jest bliższa prawdy.
Księga przysłów (wersja Lamsa) kalibruje się bardzo przyzwoicie – na 350. Czyli na poziom dużo wyższy od 80% ludzkości.
Księga Rodzaju (wersja Lamsa) kalibruje się 660, więc bardzo wysoko.
Nowy Testament Biblii Króla Jakuba (przełożenie z greki) to poziom 640. Po usunięciu Apokalipsy wzrasta na 790.
Biblia w wersji Lamsa (przełożenie z aramejskiego) po usunięciu Starego Testamentu i Apokalipsy kalibruje się na 880!
Cały Stary Testament z uwzględnieniem Księgi Rodzaju (660), Psalmów (650) i Przysłów (300+) kalibruje się na 190. Więc widzimy, że oprócz tych trzech ksiąg, cała reszta to po prostu przekłamania, urojenia. Nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
Koncept Boga ze Starego Testamentu to poziom 100, czyli poziom m.in. reprezentowany przez pornografię. Wszystko co Stary Testament ma do powiedzenia na temat Boga to urojenia, głupoty, kłamstwa i poważne zniekształcenia. Przeczytajmy sobie więc ST ze świadomością, że cokolwiek tam powiedziano to bzdura :)
Nowy Testament (wersja Lamsa) jest na poziomie 750. Gdyby wyłączyć z niego Apokalipsę Św. Jana, to kalibracja rośnie o 40 punktów!!! Widzimy więc jak Apokalipsa jest potężnym zniekształceniem rzeczywistości.
Z nieco innej “beczki”:
Zauważmy coś istotnego – pornografia kalibruje się na 100. Zaś seksualność i seks uprawiany z integralnością kalibruje się na 200-205. Czyli upadek seksualności pokazany w pornografii to ponad 100 punktów!!! To tak jakbyśmy w kontekście seksualności cofnęli się 2000 lat w rozwoju!
Swoją drogą – pieniądze to również poziom 200-205. To poziom graniczny, neutralny. Czyli tak naprawdę pozytywny.
To my wyznaczamy rolę i znaczenie seksu i pieniędzy. Same z siebie służą utrzymaniu życia w fizyczności – sprzyjają mu. Sprzyjają temu, byśmy mogli przeżyć i funkcjonować w Czyśćcu, więc są ok. Tak w ogóle to wynalazek pieniądze jest fantastyczny. Ten, kto na to wpadł był geniuszem.
Jeszcze inna beczka…
Nasze dzieci i bliscy odpowiadają za siebie. My nikogo nie zbawimy, ani nie oświecimy. Tak jak nie możemy za nikogo podnosić ciężarów, by ta osoba się wzmocniła. My odpowiadamy za swoje intencje i działania – za to kim jesteśmy. A inni za siebie. Choćbyśmy modlili się 100 lat codziennie przez 10 godzin na dobę za kogoś – ta osoba i tak może wybrać coś przeciwnego, niż NASZE życzenia. Oczywiście w jej świadomości może pojawić nowa możliwość, której wcześniej nie widziała ale nadal – decyzja należy do niej. My odpowiadamy za to, czy zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, by pomóc tej osobie Z ODPOWIEDNIEGO POZIOMU. Jeśli poziom jest niski, to możemy mieć pewność, że bardziej szkodzimy, niż pomagamy.
Więc dlaczego chcemy kogoś zmienić? Dlaczego uważamy, że to najlepsze dla tej osoby? Dlaczego uważamy, że mądrym jest zmienić ją lub wypraszać, by Bóg ją zmienił? Bo nie rozumiemy, że to Czyściec i jednym z najistotniejszych aspektów tej rzeczywistości to aby każdy WZRÓSŁ, ZROZUMIAŁ i zaczął WYBIERAĆ inaczej.
Często to drastyczny upadek na samo dno dopiero jest wystarczający, że człowiek zaczyna patrzeć na siebie i rzeczywistośc inaczej i zaczyna dokonywać innych, lepszych wyborów.
Zapobiegając więc, by ktoś nie osiągnął dna, to poważna szkoda dla tej osoby!
Tylko praca nad nami może podnieść świadomość innych ludzi. Żadne noszenie krzyżyków, symboli, koszulek, chodzenie do kościoła i modlitwy w intencji NIC nie zmienią, o ile my się nie zmienimy. Mówiąc nieco inaczej – inni mogą wybrać zmianę, gdy ich zainspirujemy tym kim sami jesteśmy i jakie działania z tego wynikają. Ale jeśli modlimy się i nie akceptujemy osoby, chcemy żeby się zmieniła – no to nawet logika podpowiada, że to się udać nie może. Wystarczy przetestować to na sobie. Cech, których w sobie nie zaakceptujemy nigdy nie zmienimy. Możemy udawać, męczyć się ale się nie zmienimy.
Przedstawiam kalibrację Biblii, by pokazać, że to nie jedyna mądra księga. Co więcej – wysoka kalibracja czegoś wcale nie musi być lepsza od niższych.
Wielkie Księgi Świata Zachodniego (zestaw Mortimera J. Adlera) kalibrują się:
– Z uwzględnieniem prac Karla Marxa na 450.
– Z wyłączeniem prac Karla Marxa na 468.
Czyli już wiemy, że to, co Karl Marx przedstawił ma się nijak do rzeczywistości. Nie należy się tym więc kierować.
Mówię o tych książkach, bo ich poziom kalibracji jest po prostu bliższy większości ludzi. Jest na poziomie Rozsądku.
Sami musimy wybrać co nam bardziej pomoże i w czym. Naprawdę nie musimy wertować całej Biblii, by poradzić sobie z trudną sytuacją finansową. Znajdziemy mnóstwo rozwiązań w dzisiejszym świecie opracowanych przez ludzi, którzy odnieśli sukcesy finansowe i rozwiązali problem, który my mamy.
Piszę ten artykuł, bo ostatnio przeglądałem sobie występy przeróżnych komików dotyczące religii i zobaczyłem jak wyśmiewane są na równi absolutne głupoty i ponadczasowe, bezcenne mądrości. I jedne nie są kompletnie rozróżniane od drugich i to przez ludzi powszechnie uznawanych za ponadprzeciętnie mądrych i inteligentnych! Szaleństwa i mądrość traktowane są przez nich na równi!
To tak jakbyśmy na równi stawiali mądrości dresika pijącego piwko na podwórku, którego największym osiągnięciem jest nie porzygać się po weekendowym piciu, do mądrości największych filozofów, odkrywców i pionierów ludzkości.
Śmianie się z religii ma pewien istotny wymiar – zrzucenie jarzma strachu przed karzącym bogiem i poczucia winy z przekonania o skazie na duszy, przez którą cierpimy na tej planecie i utraciliśmy raj. Wiele osób, które rzucało fanatyczną wiarę mówiło o uczuciu wolności, którego nigdy wcześniej nie doświadczali. To tak jakby wyszli z więzienia.
Przykładowo – oczywiście jako dorośli wyśmiewamy się z legendy o św. Mikołaju. Dzieciom mówimy, że istnieje i że w nocy przynosi prezenty. No ale czy naprawdę tak trudno zrozumieć o co chodzi? Sam koncept św. Mikołaja – dawania prezentów innym ludziom (warto poczytać sobie historię tego człowieka) kalibruje się na 390. Nie chodzi o ściemnianie i wciskanie kitu, że on istnieje i lata na saniach z Rudolfem i wchodzi przez komin. Chodzi o zrozumienie, że takie podejście do życia jest niezwykle cenne! Widać to po dzieciach jak ich oczy się rozpalają, jak czekają z ekscytacją. A przecież tak właśnie mężczyzna czeka na piękną kobietę w seksownej bieliźnie, gdy wie, że zaraz będzie miał z nią seks. Czy to też mamy wyśmiewać? Wielu facetów dałoby się za to pokroić, a jednak wyśmiewają się z podejścia do życia, które to praktycznie gwarantuje.
Takie nastawienie do swojej pracy GWARANTUJE sukces. A po drodze niesłychaną jakość doznań. Zero cierpienia, zero męczenia się. Cudowne samopoczucie non stop od pierwszej minuty każdego dnia choćbyśmy mieli pracować po 16 godzin na dobę. Jeśli taką postawę będziesz miał odnośnie poznawania kobiet – będziesz miło zaskoczony rezultatami. Ale oczywiście możesz się zamiast tego śmiać z bajeczki o św. Mikołaju i wybrać postawę zmagania, ciężkiej, męczącej pracy. Podkreślę, że tę samą pracę możemy wykonać cierpiąc i dobrze się bawiąc.
Bo jak mówiłem – aby osiągnąć wynik +2 możemy dodać +1 i +1, a możemy jeszcze odjąć – 77 i to wtedy? Trzeba będzie dodać +77. A skąd to +77 wytrzasnąć i to jeszcze w tym kraju?
No ale dziś wolimy wyśmiewać ten koncept kompletnie go nie rozumiejąc. No bo GLOBALNIE jesteśmy dopiero kapkę powyżej 200 – czyli dopiero liznęliśmy poziom sprzyjający życiu oraz poziom integralności. Więc dalej skupiamy się na śmiesznym, grubym dziaduniu ubierającym się na czerwono i próbującym wejść do naszego domu przez komin zamiast zrozumieć, że obdarowywanie innych to dar zarówno dla ludzi jak i dla siebie samego.
Jedną z cech miłości jest to, że daje. Więc praktykowanie konceptu św. Mikołaja wznosi nas na poziom Miłości – na poziom bliski Zbawieniu. Ciężka praca i poświęcanie się nie…
Każdy dojrzały przedsiębiorca powie Ci, by służyć ludziom, by dawać im więcej, niż oczekują, niż się spodziewają! Każdy milioner i miliarder to taki właśnie św. Mikołaj! Bo kierują się tym konceptem. Dlatego odnoszą sukces. A większość ludzi co robi? Zamiast dawać, bierze! Dlatego się męczą i wiecznie czują opór.
Komik wyśmiewa opowieść jak Jezus chodził po wodzie. Ale nie rozumie on, że to, że słucha go tysiące, a może i setki tysięcy ludzi to efekt tego, że właśnie kieruje się on niezachwianą wiarą tego, o czym mówi! Czyli tym, co w tej historii stracił uczeń Jezusa, który wpadł do wody. I tym co warto zrozumieć z tej historii. Że wiara jest tak ważna i by jej nie tracić. Gdyby ten komik nie był pewien tego co mówi, “wpadłby do wody” – nie osiągnąłby sukcesu, nie miałby posłuchu i ludzie dobrze by się nie bawili na jego występach.
Ale ponownie wraca temat kontekstu i intencji. Wojownik dżihadu ma niezachwianą wiarę. Ale jest niezwykle niebezpieczny. Bo swoją wiarę ukierunkował w to, co niezwykle niskie. Bo również został oszukany, okłamany i zmanipulowany, nie mniej niż my.
Inny przykład – droga “narodu wybranego” do “ziemi obiecanej”. Czyli nasza droga do sukcesu. Co się działo po drodze? Wszyscy narzekali na co popadnie. A że za daleko. A że za gorąco. A że żarcie nie takie. I co? Doszli? Nie!
I na czym ludzie się skupiają, co uznają za istotne? Mannę z nieba, laskę zamienioną w węża (czy odwrotnie, whatever). A nie dociera do nich prosty wniosek – narzekanie sabotuje nasz sukces. I nie dlatego, że Bóg się obrazi czy zdenerwuje, tylko narzekanie to granicznie niska jakość bycia i sami siebie odepchniemy od sukcesu. Kalibracja pokazała mi, że narzekanie to poziom 70-80. Czyli narzekając będziemy odpychali wszystko, co powyżej i zatrzymamy się na jakościach, które dał nam Hitler. Czyli pokazał nam jak wygląda ten poziom. To cenny dar!
Komik miesza niezwykle wartościową postawę przedstawioną w tradycji św. Mikołaja (poziom 390) z wciskaniem dzieciom bajeczki o wróżce zębuszce (poziom kalibracji tej historyjki jest poniżej 200). My mieszamy bardzo istotną informację o jakości postawy narzekania z głupotami o kaszy mannie z nieba.
No bo super sobie wyobrażać, że Bóg się ulituje przez nasze cierpienie i zrzuci nam z nieba pieniążki, niż wziąć się do roboty i przestać robić to, co rujnuje sukces. Lepiej czekać sobie na śmierć, niż zająć się narzekaniem, użalanie, obwinianiem, gniewaniem.
Lepiej każdej mszy powtarzać, że pijemy krew Jezusa i jemy jego ciało, niż zrobić dojrzały, trzeźwy, odważny rachunek sumienia i zobaczyć co w naszym życiu nie działa i rozpoznać jak MY możemy się tym zająć (lub wynająć kogoś, kto potrafi to rozwiązać).
Lepiej programować się bajeczkami o tym jak Mojżesz rozstąpił morze, niż zrozumieć, że w tym wszystkim w dużej mierze chodzi, że wybór W SOBIE pozytywnych jakości wpłynie na nasz, nasze życie i rezultaty. I to co DLA NASZEGO UMYSŁU jawiło się jako niemożliwe, stanie się możliwe.
No ale człowiek czuje się lepiej wiedząc, że może do niego przemówić płonący krzak, niż odpuścić opór przed “niemożliwym” podejściem do kobiety i powiedzeniem jej “cześć”.
Lepiej sądzić, że jak “damy na tacę” to się wdzięczny Bóg wszystkim zajmie, bo mu brakuje na spłatę ostatniej raty Iphone-a 10. A my już nic nie musimy robić. No bo męczymy się, więc nam wystarczy – my już mamy zawalony cały grafik.
Wyobraźmy sobie jak zareagowaliby “wierni”, gdyby zamiast fantastycznych bajeczek o kaszce mannie usłyszeliby, że są odpowiedzialni za swój los, że narzekanie jest synonimem porażek, obgadywanie prowadzi do chorób, migren. Że oni sami sobie to robią. Sądzę, że taki ksiądz nie byłby zbyt popularny, a może nawet jakiś “oddany wierzący” zarysowałby lakier jego samochodu. ;)
Cały czas mieszane są więc poziomy. Mamy po prostu bajzel. I wszyscy sądzą, że trzeba sobie z nim radzić. Nikt nie chce go uprzątnąć. No bo nikt nie chce wziąć odpowiedzialności.
We własnym pokoju, gdy jest syf, nie znajdziemy kluczy do samochodu, nie mówiąc o całym życiu i jego wielu obszarach i niuansach.
Bo ludzie nie potrafią odróżnić mądrości od głupot.
Mieszamy to co pozwala osiągnąć ogromny sukces finansowy z tym, co prowadzi do zmagania, frustracji i cierpienia.
Kolejny absolutnie niezrozumiany koncept religijny to tzw. Sąd Ostateczny.
Sąd Ostateczny odbywa się każdej sekundy!!! Na tym polega wolna wola. Sami wybieramy kim jesteśmy i nigdy nie jest za późno, by zmienić swój kierunek.
Aby to wyjaśnić porównajmy Wszechświat do pola elektromagnetycznego.
Każdy odpowiada za swój ładunek i tym samym sam decyduje w jakim miejscu tego pola się znajdzie w każdej sekundzie. Od tego m.in. jest czas – byśmy mogli dokonać korekt. Bez czasu jeden błąd mógłby spowodować, że od razu wylądowalibyśmy w piekle.
To pole NIE JEST arbitralne – nie karze i nie nagradza. Nie ma wybrańców, nie wartościuje. Daje nam to, jacy jesteśmy. Daje bezwarunkowo, cały czas i coraz więcej. Kalibracja tego akapitu to poziom zrozumienia ponad 700. Nie ma za co! Enjoy! :)
A teraz wiedząc to, przeczytajmy Biblię z tego poziomu (wiemy już jakie księgi pominąć). I wtedy starajmy się zrozumieć przekazy.
Możemy więc dalej modlić się do Boga, by zmienił świat i zabrał z niego zło (hehe) lub modlić się, by pomógł nam poradzić sobie z wadami własnego charakteru, stać się bardziej wyrozumiałym, rozsądnym, itd.
Pole nie jest arbitralne. Nie wysyła jednej istoty tu, a drugiej tam, bo tak mu się podoba. Tak się nie dzieje. Dlatego koncept Boga ze Starego Testamentu jest tak wyrodny, bo to absolutne niezrozumienie Rzeczywistości.
Rzeczywistość jest stwarzana cały czas. Bóg nigdzie nie odszedł, bo nie gra w bilard – nie uderzył bili i się reszta toczy bez Jego udziału. Jest cały czas obecny. Tak jak Jezus mówił – Królestwo Boże jest w nas. Bóg jest w nas, a nie gdzieś tam i czeka na nas na wielkim tronie. I jednych przytuli, a drugich kopnie w dupę.
Ale to od nas zależy czy grawitować będziemy w stronę Boga, czy nie. Czyli czy będziemy żyć coraz bardziej odważnie, chętnie, akceptująco, radośnie, kochająco, etc.
Więc jeśli wybieramy na poziomie pornografii – 110, no to nie dziwmy się, że nasze życiowe doświadczenia nie będą na poziomie radości albo w naszym życiu będzie coraz mniej radości. Bo poziom 110 to poziom ludzi bezdomnych, anarchii, rasizmu, wilka w owczym przebraniu (tym jest pornografia). Czyli jesteśmy podatni na manipulację, żyjemy przeświadczeniami fatalistycznymi, może nawet wpadniemy do jakiejś sekty lub kultu, jesteśmy podatni na krytykę i sami krytykujemy – wręcz jesteśmy jakby uzależnieni od krytyki, etc. Czy ktokolwiek nas do tego zmusza? Nie! Ale jeśli wybieramy jakiś poziom, no to sami zapraszamy inne jakości z tego poziomu.
“Pukajcie, a wam otworzą”. No jeśli pukamy do speluny to kto otworzy? Święty? Bogaty? Mądry? Otworzy żul, biedak, bandyta lub ktoś chory.
Czy tak trudno to zrozumieć?
Może wreszcie poraz dojrzeć, że rzeczywistość da się dość klarownie opisać na zadowalającym poziomie zrozumienia?
Przypieprz ręką w ścianę – zaboli! Przypieprz mentalnie w emocję – zaboli!
Przytul ścianę – będzie przyjemnie. Przytul emocję – będzie przyjemnie.
Tylko oczywiście jest poziom 200 – poziom, na którym bardzo wiele ulega zmianie. Na poziomie niższym wzmacnia nas to co negatywne – np. ciężka, brutalna muzyka.
Jeśli wzmacnia nas to, co zdrowy rozsądek określa jako negatywne, to mamy poważny problem.
Na poziomie poniżej 200 niechęć, walka, agresja wzmacnia człowieka. Na poziomie powyżej już osłabia. Ja kiedyś gdy się wściekałem to czułem się silny i groźny. Dzisiaj jak się wścieknę, to czuję w żołądku jakbym miał tam kwas, chce mi się wymiotować i muszę się położyć. Oczywiście wkurzenie się na moment niewiele mi szkodzi ale gdy się szybko nie uporam z gniewem, no to mam problem.
Jeszcze kilka ciekawych kalibracji:
– OSHO – 95.
– Człowiek, który sam siebie uznał za mistrza Kursu Cudów – 165.
– Mohammed, gdy dyktował Koran – 740. Potem, w wieku 35 lat – 130.
Nie dziwmy się więc jak obecnie wyglądają relacje z radykalnymi wyznawcami religii założonej przez Mohammeda. To poziom nieco tylko wyższy od poziomu apokalipsy.
Jesteś w Czyśćcu. Możesz popełniać błędy. Od tego jest do cholery ta planeta! To bezpieczne miejsce do popełniania błędów! Idź popełniaj błędy! Wybieraj to co pozytywne – zawsze miej taką intencję. Bierz odpowiedzialność za swoje wybory, dobrze się baw, staraj się służyć ludziom, a przynajmniej bliskim (nie usługiwać, tylko służyć), bierz na klatę co przychodzi. Będzie dobrze!
Dlaczego tak ważne jest, by wzrastać w świadomości? Bo to nie tylko wzrost w jakości nastawienia do życia, ludzi, siebie, etc. ale także wzrost ilościowy oraz jakościowy w energii, którą dysponujemy.
Jednocześnie przerabiamy niezwykle ważne lekcje.
Człowiek dopiero na poziomie świadomości Akceptacji zaczyna tworzyć swoje życie zgodnie ze swoją wolą. Do tego momentu ulega tylko temu, co oferuje mu jego otoczenie. Ma pracę mniej więcej taką jak jego znajomi/bliscy, za granicę wyjeżdża tylko na wakacje, nie uczy się niczego, czego nie poznali ludzie z jego otoczenia, etc.
Wzrastając w świadomości przerabiamy lekcje kolejnych poziomów:
– Odwagi: stajemy się przedsiębiorczy, pionierscy, zaczynamy badać życie, eksperymentować, wędrować coraz dalej poza strefy znane naszemu umysłowi.
– Neutralność: uczymy się właściwych postaw odnośnie różnych negatywności i problemów, na które trafimy.
– Ochota: uczmy się właściwego nastawienia do życia, do sukcesu, do osiągania, do działania. Wzrost w energii i zmiana intencji powodują, że chce nam się coraz więcej i coraz bardziej. Ale są to już wybory mądre, a nie takie jak uzależnieni – robienie coraz więcej i coraz dłużej tego, co poważnie szkodzi.
– Akceptacja: potężny poziom energii i podejścia do życia. Przestajemy cierpieć i mamy energię, by poradzić sobie z większością problemów i wyzwań. Mówi się, że człowiek na poziomie Akceptacji, gdy znajdzie się nagi na wyspie to za pół roku będzie miał tam działającą fabrykę bananów. Bo człowiek ten jest elastyczny – dostosowuje się do rzeczywistości, w której się znalazł. A to właśnie jedno z ogromnych nieporozumień ludzi z niskiej świadomości. Sądzą oni, że ludzie przedsiębiorczy zmieniają rzeczywistość – że ją naginają pod siebie. Ale tak nie jest! Oni obserwują rzeczywistość i DOSTOSOWUJĄ SIEBIE do niej. Patrzą np. czego potrzebują ludzie, jakie mają problemy i znajdują do tego rozwiązanie. Jeśli coś się zmieni – np. przestają być popularne kasety VHS, bo technologia poszła do przodu, to nie zmagają się i nie użalają, tylko zaczynają się uczyć, poznawać nową technologię i dostosowują swoje usługi i produkty do nowego poziomu technologicznego.
– Rozsądek: lekcje rozsądku to jeden z najbardziej istotnych poziomów na tej planecie.
Oczywiście każdy poziom jest ważny i każdy jest inny. Nie można powiedzieć, że któryś jest lepszy od drugiego, bo naturalnie trzeba uwzględnić kontekst. Przykładowo poziom 440-460 to idealny pułap dla prezydenta USA. Człowiek na tym poziomie jest w stanie połapać się we wszystkich niuansach polityki, problemów w szerokiej skali.
Natomiast człowiek na poziomie Miłości (500+) kompletnie się by nie nadawał na prezydenta, bo takiej osoby nie interesuje to, co jest istotne na 440. Poziom Miłości to perfekcyjny pułap dla przywódcy duchowego jak papież.
Wyobrażamy sobie Jana Pawła II zajmującego się np. ekonomią? Mógłby przytulić te osoby, pozdrowić je, pobłogosławić ale nie byłby praktyczną pomocą.
Dlatego KAŻDY poziom jest istotny na swoim poziomie dla aspektów rzeczywistości bliskich mu i nieraz także niższych.
Wracając do Rozsądku – to poziom już bardzo daleko od zwierzęcej, niskiej emocjonalności. Emocje oczywiście nadal występują i będą dopóki jesteśmy człowiekiem. Ale jaka jest różnica? Człowiek dużo niżej w świadomości może nie czuć strachu i zrobi coś idiotycznego – np. wejdzie do klatki z lwem w ZOO albo żeby się popisać przed znajomymi wypije na raz pół litra wódka i inne szaleństwa. Słowem – zrobi sobie krzywdę. Człowiek rozsądny nawet nie czując strachu wybierze rozsądnie. Sprawdzi, co w jego życiu wymaga natychmiastowej korekty, naprawy i uzdrowienia i zajmie się tym od ręki.
Człowiek w niskiej świadomości widząc brudny pokój najpierw pójdzie do kina, by poczuć się lepiej i potem może ewentualnie posprząta. Człowiek rozsądny najpierw posprząta pokój i dopiero pójdzie do kina.
Człowiek w niskiej świadomości najpierw zajmie się tematami najmniej ważnymi, by uniknąć tych najbardziej bolesnych. Człowiek rozsądny najpierw zajmuje się tematami najbardziej bolesnymi.
Człowiek w niskiej świadomości żyje tak jakby każdy dzień był pierwszym i miał przed sobą tysiące kolejnych. Człowiek rozsądny żyje tak jakby każdy dzień był ostatnim dniem jego życia.
Człowiek w niskiej świadomości żyjąc tak jakby każdy dzień miał być ostatnim wybiera zazwyczaj ucieczkę w różne przyjemności, by się “nachapać”. Człowiek rozsądny robi to, co najważniejsze w kontekście zadbania o przyszłość swoich bliskich, swojej firmy, swoich klientów.
Człowiek w niskiej świadomości modli się, by Bóg zabrał od niego problemy. Człowiek rozsądny modli się, by Bóg pomógł mu się z nimi uporać – by pomógł mu wzrosnąć na tyle, by te problemy przestały być uciążliwe.
Czy to jakieś sekrety, niesamowite tajemnice, wybitne sztuczki psychologiczne, ezoteryczne mądrości uzyskane od istot astralnych? Nie. To zwykłe, racjonalne podejście do życia. Dojrzałe, zdrowe, odpowiedzialne. Osoba w niskiej świadomości o tym wszystkim słyszała ale po prostu tego nie robi. Nie żyje tak. Zazwyczaj dlatego, bo zatrzymuje się na poziomie mentalnym (myśli) i/lub emocjonalnym (opór/emocje).
Osoba rozsądna nie zatrzymuje się na negatywnych myślach i niskich emocjach tylko dlatego bo je ma i czuje dyskomfort. Podejmuje działania POMIMO tego. Ale oczywiście podświadomość ma bardziej zadbaną. Nie nosi w niej ogromnego obciążenia, które towarzyszy praktycznie non stop innym ludziom, którzy zamiast się z niego uwolnić, albo się z tym męczą, tłumią, wypierają, albo projektują na świat zewnętrzny.
Mam nadzieję, że ten artykuł dał Ci do myślenia! I że to myślenie przekujesz na pozytywne rezultaty w Twoim życiu!
Nadal są igrzyska tylko że w dużo lekkszej formie niż kiedyś i bez zabijania – box, wrestling itp. miliony facetów lubią to oglądać i marzą aby lać się po pysku niczym małpy w buszu.
Pojęcia nie masz dlaczego ludzie to oglądają. Ani o czym marzy miliony mężczyzn.
Pojęcia nie masz nawet dlaczego oglądasz porno, ani dlaczego wypisujesz tyle różnych szaleństw na tym Blogu.
Non stop dokonujesz projekcji swoich toksyn i trucizn.
Piotrze wspominasz cały czas aby kierować się słowami Wielkich takich jak Budda, Jezus, Kriszna, Zoroaster. Co jest dla mnie oczywiste:) A Mahomet? Czy w Islamie i księdze Koran nie ma mądrości? Byłam w krajach zachodnich i zaskoczyło mnie jak bardzo ta religia się staje popularna i jak coraz więcej ludzi wybiera ją.
Piotrze wspominasz cały czas aby kierować się słowami Wielkich takich jak Budda, Jezus, Kriszna, Zoroaster.
Tutaj trzeba być bardzo ostrożnym.
Słowa to jedno. A drugie to ich interpretacja i użycie jako podstawy swoich działań w odpowiednim kontekście.
Kalibracja pokazuje, że pacyfiści w trakcie II Wojny Światowej kalibrowali się tylko na 145. A przecież Buddyzm to pacyfizm w dużym uproszczeniu.
Dlaczego?
Bo nawet przykazanie “nie zabijaj” w czasie tak ogromnego zagrożenia dla ludzkiego życia i Prawdy musi zostać pominięte.
Oczywiście nie mamy się ślepo mordować, tylko chronić życie swoje i bliskich. Oraz strzec Prawdy. Gdy słychać rogi barbarzyńców za bramami miasta to już nie czas na zakładanie wianuszka i śpiewanie pieśni pokojowych. Bo zostaniemy wymordowani. Wtedy pacyfizm to ignorancja i często głupota, szaleństwo, otumanienie.
To pora na walkę i ochronę.
Wiele, jeśli nie wszystkie, ze słów Wielkich można zniekształcić lub użyć w nieodpowiednim kontekście, czyli wypaczyć ich esencję.
Przede wszystkim nie chodzi o to, by się nimi kierować. Chodzi o to, by pojąć o co w ogóle chodzi :)
No bo w Biblii mamy napisane, by panować nad ziemią. I ludzie, będący w esencji durnymi kretynami, “panują”. Czyli mordują, niszczą i dopuszczają się aktów, na określenie których nie mam słów. Ogłupiali się przez wieki coraz bardziej, że król to wybrany przez Boga, lepszy, etc. A wielu królów to byli szaleńcy, ludzie chorzy umysłowo, psychopaci i osobniki neurotyczne. Ale ludzie jak nie mieli, tak dotąd nie mają sposobu na odróżnienie szaleństwa od mądrości.
Ostatnio ktoś mi napisał, że palono książki “Harry Potter”. A kalibrują się one powyżej 200! Czyli palono to, co w esencji pozytywne i zbliża do Boga. Naturalnie pretekstem do tego była magia, tematy okultystyczne, etc. A sprawdźmy jak kalibruje się ten akt palenia tych książek… ten akt nie przekracza 110. Widzimy więc niezwykle poważny błąd. Ogłupienie. Szaleństwo. Niszczenie poziomu sprzyjającego życiu – pozytywnego i to jeszcze, którego odbiorcami są młodzi ludzie. I czyni to poziom 110, czyli poziom niezwykle negatywny, niedojrzały, szalony. Pod maską ochrony, pod maską czegoś pozytywnego. I nawet tego nie dostrzega! Jest ślepy. Służy po prostu niszczeniu, niczemu więcej.
A chodzi o nasz rozwój, wzrost, naukę. DO GÓRY. Czyli do/przez pokój do miłości, a następnie ewentualnie przez kolejne poziomy Oświecenia.
Czasem jakaś mądrość będzie pomocna, a czasem nie. Nie można być ślepym.
Nauki Wielkich to mapa. A jak korzystasz z mapy? Patrzysz cały czas w jeden punkt? Nie. Najpierw uczciwie, odważnie, szczerze określasz swoje aktualne położenie, znajdujesz je na mapie, szukasz miejsca docelowego i znajdujesz najlepszą ścieżkę do celu. Wtedy mapa służy. A jeśli tylko patrzymy w jakiś punkt i zaczynamy iść na ślepo, raz w lewo, raz prawo, to po kilku krokach wejdziemy w ścianę lub wpadniemy pod samochód.
Mądrości są bezcenne oczywiście, szczególnie dla ludzi śpiących, zaślepionych mentalizacją swoich umysłów i emocjami. Bo oni widzą tylko ten jeden skrawek mapy – np. strach, gniew, dumę, wstyd, winę. Albo wszystkie te skrawki naraz. Nie widzą pełnego obrazu. I dlatego nieświadomie kierują się właśnie w te obszary – gniewu, winy, wstydu, żalu, strachu, oporu, bólu. No bo jeśli tylko to widzą, to dlaczego mieliby trafić gdzie indziej?
Tym samym mądrości Wielkich są po to, by tę wizję rozszerzyć.
Tak jak ja napisałem o karmie, inkarnowaniu, a jednak i to zostało zrozumiane straszliwie na opak. Ego Czytelników użyło tego do dalszego usprawiedliwiania swoich dramatów i ślepoty. Ja mówię – powtarzam mądrość – o odpowiedzialności, a ktoś to wypacza i wciska sobie urojenia o karze za coś, co nie istniało.
Bo różnica między przekazywaną mądrością np. przeze mnie, a naukami prawdziwego Awatara jest transmisja energii i świadomości. To, czego człowiek nie jest/był w stanie pojąć. Sama fizyczność Jezusa podniosła globalny poziom ludzkości o 40 punktów. Nikt sobie z tego nie zdaje sprawy i dopiero kalibracje dr Hawkinsa to potwierdziły. Następnie nauki Jezusa ponownie spowodowały globalny wzrost o kolejne kilkadziesiąt punktów. Jezus samym swoim ŻYCIEM (nie śmiercią) “zaoszczędził” każdemu człowiekowi od kilku do kilkunastu inkarnacji nauki. To było “poświęcenie” Jezusa, a nie męka na krzyżu – czyli kolejne wypaczenie niedojrzałych kretynów nie mających żadnego pojęcia o niczym.
Sama inkarnacja w ciele Awatara była ogromnym darem dla ludzkości, a nie zamęczenie ciała na śmierć.
Każda mądrość Jezusa, o której słyszałem była zrozumiana niewłaściwie, a nieraz karygodnie i wręcz szaleńczo.
Więc samo kierowanie się Jego słowami wcale nie musi być takie pozytywne. Nie dlatego, bo coś z mądrością jest nie tak, tylko człowiek, który stara się ją rozumieć, świadomie lub nieświadomie kompletnie ją zniekształca i robi ostatecznie na opak.
Jezus mówił o Mieczu Prawdy, a kretyni sięgnęli po miecze z żelaza i zaczęli się wycinać, bo ktoś jest niewierny, ktoś zasługuje, tu wiedźma, tam czarownik, tam inna religia, etc. Jezus mówi o przywiązaniu do bogactwa, a ludzie żyli jak śmieć, gorzej, niż szczury i jeszcze do tego się przywiązali! Ich “pokorność” była na pokaz. Nie było tam nawet grama szczerości. Był tylko strach, wina. I nadal jest. Widać to w energii ludzi – obecność na niedzielnych mszach jest “żeby inni widzieli”. Nie wynika z pobożności, tylko z dumy. Więc nawet “święcenie świętego dnia” nie jest praktykowane jak należy.
Ludzie nie są nawet w żłobku prawdziwej pobożności.
Co jest dla mnie oczywiste:)
Bo Ty jesteś na zupełnie innym poziomie i Prawdę wyczuwasz podświadomie. A ponad 80% ludzkości absolutnie nie.
A Mahomet?
Gdy dyktował Koran kalibrował się na 740. Czyli księga ta odzwierciedlała jego poziom zrozumienia.
Jednak potem spadł. W wieku 35 lat jego poziom wynosił 130.
Dzisiaj to dokładny poziom wojującego Islamu. I religijnego fundamentalizmu. A więc poziom, gdy religia staje się fundamentem dowolnych, nawet niezwykle negatywnych decyzji i czynów.
A powinno być odwrotnie. To my mamy kontrastować swoje działania i ich intencje o niezmienną, twardą, radykalną Prawdę. A nie dopasowywać ją do swojego widzimisie.
Niemniej ponad 80% ludzkości nie ma zdolności, by to pojąć.
Czy w Islamie i księdze Koran nie ma mądrości?
Ależ są, tylko ja po prostu nic o nich nie wiem, bo nie czytałem Koranu i nie znałem chyba nikogo, kto kierowałby się tymi naukami w mądry sposób.
Nigdy nawet nie trzymałem Koranu w rękach. :) Kalibracja pokazuje poziom Koranu na ponad 700. Ogromnie, niesłychanie wysoko.
Tylko nie wiem czy są różne tłumaczenia i wersje jak w przypadku Biblii. Jest na pewno wersja Koranu o tak wspaniałej kalibracji.
Więc również można się zastanowić co się stało, że Islam raczej kojarzony jest z wojującymi szaleńcami wysadzającymi się w powietrzne, niż z poziomem katedry Notre Dame.
Honorowy mord to poziom 90.
Hamas – 75.
IMU – 75.
Islamscy terroryści – poziom od 35 do 70.
Al-Qaida – 65.
Talib – 65.
Jihad – 50. To poziom zniszczenia i satanizmu. Tyle da kierowanie się nim. Każde usprawiedliwienie i nawoływanie do tego nie da nic. Ci, którzy się tym kierują niszczą przede wszystkim samych siebie. Ale nie tylko. Bo to, że w ogóle są w świecie i wpływają na niego negatywnie pokazuje, że postawa pacyfizmu jest niewłaściwa. Bo każdy rodzaj wojny jest możliwy tylko wtedy, gdy utrzymuje się zniekształcenia Prawdy. To co demoniczne, czyli wojny, mord, zniszczenie może wejść do świata tylko, gdy najpierw zatriumfuje to, co lucyferyczne, czyli zniekształcenie, wypaczenie Prawdy.
Nikt nie rzuci się na drugiego człowieka, dopóki nie będzie miał odpowiedniego pretekstu. Więc wystarczy człowiekowi na poziomie apatii, żalu, smutku czy wstydu obiecać 90 dziewic i zbawienie za oddanie swojego życia, by zamordować niewiernych i ten człowiek zrobi to! Bo wreszcie jego życie nie tylko będzie miało sens i cel ale też wreszcie czeka go coś pozytywnego! Chętnie więc przyczepi sobie do torsu bombę i znajdzie autobus pełen dzieci. Tak ślepy jest. Tak daje sobą kierować.
Ludzie, nawet bardzo inteligentni, są jednocześnie tak głupi i naiwni. Jeden komik – osoba wysokiej inteligencji – mówiła pół żartem, pół serio – “Dlaczego Szatan miałby morderców męczyć w piekle? Przecież to jego chłopaki! Powinni mieć u niego wszystko to, co najlepsze!”
To niezwykle naiwne postrzeganie rzeczywistości. Sądzenie, że to jak postępują najgorsi w szkole – na tej planecie – czyli mordercy, złodzieje, mafie, etc. ma przełożenie na poziomy niskich astrali… Wszystko co negatywne jest robione tylko dla tego: dla samej negatywności. Celem jest odciąganie od Boga tych, którzy jeszcze mogą Boga wybrać. Stosują więc wszelkiej maści zabiegi praktykowane przez tysiąclecia, by przechytrzyć, ogłupić, okłamać człowieka i spowodować, by zszedł ze ścieżki. Na której, podkreślam, jesteśmy WSZYSCY.
Od szczęścia, od spokoju, radości… nic innego nie jest ważne. Największym sukcesem jest takie ogłupienie człowieka, by sam sprowadził na siebie upadek i jednocześnie wierzył, że wzrósł.
Nikt za czynienie negatywności nie zostanie nagrodzony przez nic i nikogo niczym dobrym, niczym pozytywnym. Nie ma i nigdy nie było za to żadnej nagrody. To wszystko to tylko kolejne sposoby na odciąganie od Boga naiwnych, głupich i nieprzygotowanych. Dlaczego na tym świecie jest “tyle cierpienia”? Bo ci głupcy sami je na siebie sprowadzili.
Wystarczy więc tak zniekształcić Prawdę, że Bóg jest demonem i chce walki, cierpienia, zniszczenia, mordowania i nagrodzi za to “swoją stronę” i to wystarczy, by człowiek głupi, naiwny, niedojrzały walczył. I był przekonany, że uszczęśliwia Boga i dostanie za to nagrodę. Czy nie tak postępują malutkie dzieci? Ten poziom to poziom kompletnej niedojrzałości. Małe dziecko zrobi wszystko, by zyskać podziw swoich rodziców. Nawet będzie cierpieć. Ten mechanizm niezwykle łatwo jest wykorzystać.
Na pierwszych stronach Koranu jest niezwykle ważne przykazanie – by przed jakąkolwiek próbą czytania go modlić się do Boga o ochronę przed zniekształceniem Prawdy – przed fałszywym zrozumieniem i błędnymi interpretacjami. Bo to w esencji jest lucyferyzmem.
Znalazłem Koran online. I zobaczmy to jest napisane już na pierwszych stronach:
“Przedstawiając to Święte Pismo polskojęzycznym czytelnikom modlimy się do Allaha Wszechmogącego aby stało się ono dla nich przewodnikiem (tutaj pojawiły się w moich oczach łzy piękna tej intencji) i aby mogli czerpać korzyści z nauk Świętego Słowa Bożego, zesłanego całej ludzkości”.
To piękne. Niesamowite.
Ale miejmy na uwadze jedno – Mohammed podyktował Koran będąc na tak wysokim poziomie, że wycisnął teraz ze mnie łzy. A potem spadł.
Więc wszystko co powiedział po podyktowaniu Koranu i jak sam to potem interpretował już było błędne i nie należy tego słuchać.
Akapit ponad tą dedykacją jest zdanie – “Wszystkie koszty druku tego tłumaczenia pokryte zostały przez Rodzinę Obiecanego Mesjasza”.
I tu uwaga. Ten “obiecany Mesjasz” upadł. Mohammed upadł. To nie ten sam człowiek, który podyktował tę Świętą Księgę. Tego człowieka nie ma. To fantazja wynikająca z nieświadomości jego upadku. Mohammed chwycił potem za miecz i zaczął rzeź. Był nieprzygotowany, by żyć na poziomie, który reprezentował przez jakiś czas.
Mądrość jest w Księdze i każdy odbierze ją ze swojego poziomu oraz ze swoją intencją. Nie ma już żadnego Mesjasza, którego należy się słuchać. Słowo zostało napisane i należy dołożyć wszelkich starań, by właściwie je odebrać dla dobra swojego i innych ludzi. Zostały podyktowane zabiegi ochronne ale nie słyszałem, by ktokolwiek się do nich stosował. Jest powiedziane na pierwszych stronach, że ten początek jest najważniejsze i stanowi bazę do dalszego zrozumienia reszty. Jest powiedziane jak konieczna jest modlitwa o ochronę. I co? I nic. Dupa zbita. Lucyferyzm pełną gębą.
Nie należy pozwolić na interpretacje ludziom na niskim poziomie i o negatywnej intencji. Bo to największe niebezpieczeństwo dla tego świata. To zniekształcenie prawdy otwiera drzwi do wojny całego świata i do zniszczenia. A nie strach czy nienawiść. To czujemy wszyscy częściej lub rzadziej. Ale nikomu nie przejdzie do głowy rozpętać wojny. Potrzebne jest potężne zniekształcenie. Dlatego też mówi się, że człowiek potrzebuje Zbawiciela – do poziomu, aż zostanie Zbawiony, czyli osiągnie poziom Miłości Bezwarunkowej. Potem jednak dalej potrzebna jest ochrona i pomoc. I należy o nią zabiegać.
Ja nawet teraz nie wiem czy moje słowa same z siebie nie zawierają czegoś lucyferycznego. Musiałbym je wykalibrować.
Przeczytałem kilka pierwszych stron Koranu i nie dziwne, że kalibruje się on powyżej 720.
Byłam w krajach zachodnich i zaskoczyło mnie jak bardzo ta religia się staje popularna i jak coraz więcej ludzi wybiera ją.
Zauważ, że nie wiesz jacy to ludzie i dlaczego ją wybierają.
A to fundament. Ilość nic nie znaczy. Liczy się intencja. Zrozumienie. Dążenia. A o tym nie wiemy nic.
Gdyby 6 miliardów ludzi wybrało i praktykowało coś na poziomie 180, a kilka osób coś na poziomie 600, ja poszedłbym do tych kilku osób.
No bo czy mądrym jest być na statku płynącym na skały tylko dlatego, bo jest na nim dużo ludzi?
Mahommedanizm kalibruje się na 325. Więc to upadek równy chrześcijaństwu.
Średnia muzułmanów to 205. Więc można rzec, że tak samo jak “reszta świata”. Czyli to, co negatywnego sądzimy o tych ludziach odnosi się tylko do niewielkiego procenta i stanowi jedynie projekcję.
A wiesz co wybiera reszta świata. Nie wybiera Prawdy. Nie obchodzi ich prawda. Więc nie wiesz tak naprawdę co wybierają, z jaką intencją, jak to rozumieją, do czego dążą.
To, że “wybierają religię” oznaczać może, tak jak w przypadku Chrześcijaństwa – wybierają wyprawy krzyżowe, podczas których ulice spłynęły krwią lub wybierają pokój i miłość. Nie wiesz tego.
Nawet ten mądry mnich ze spokojnym głosem z filmiku, który mi wysłałaś, tego nie rozumie. Odpowiada na pytanie, że niektórzy uważają pobyt w klasztorze jako ucieczkę i akt egoizmu. Już w samym tym pytaniu zawarte jest zniekształcenie rzeczywistości. Uważają, że pobyt w klasztorze jest źródłem tego, co widzą. Uważają, że TO jest jakieś. Ale nie jest.
Nie rozumieją intencji.
A wszystko zależy od niej. Jeden człowiek wybiera pobyt w klasztorze jako ucieczkę od swojego życia, od bólu, a inny jako naturalny etap swojego rozwoju. A jeszcze inna osoba jeszcze jako co innego.
Dlatego gdy zapytałaś się mnie dlaczego wielu mnichów wybiera ascetyzm odpowiedziałem Ci, że nie wiem i że każdy ma swój powód.
Każdy sam wybiera czym on będzie dla niego/niej. Sam w sobie nic nie znaczy.
No bo czy znaczy coś, że ogolisz sobie głowę, założysz szatę, będziesz mantrować przez 80 lat w samotności? Absolutnie nie. To samo w sobie nic nie znaczy.
Były osoby, które potrzebowały kilkudziesięciu lat, by uświadomić sobie, że faktycznie uciekły od swojego życia. Ale w międzyczasie faktycznie wzrastały poprzez różne praktyki. Dlatego sobie to uświadomiły i wróciły do tego, od czego uciekły ale już przestały uciekać.
Ten kto ucieka wróci. Bo nie wytrzyma w odosobnieniu. Bo nie ucieka tak naprawdę od świata, ani od problemów, tylko od swoich myśli i uczuć na temat świata, problemów, itd.
Czyli bierze to ze sobą. I to wszystko wróci, ujawni się nawet jeszcze wyraźniej w odosobnieniu. W samotności. Gdy umysł nie będzie już wiecznie czymś rozpraszany.
Jeśli robimy to na pokaz, wymęczymy się, nic nam to nie da i jeszcze upadniemy po powrocie chwaląc się jacy to nie byliśmy praktykujący… ale pobyt w kościele, tak jak i w klasztorze nic nie znaczy sam z siebie. Kieruje nami intencja – nasz własny powód, przyczyna. Można chodzić do kościoła codziennie 2-3 razy przez 80 lat i być cały czas takim samym nieświadomym kretynem pełnym uraz, oporu, dumy. Może w tym rodzaju poświęcenia jest jakiś karmiczny benefit ale jeśli jest to niewielki.
A i tu są pułapki. Mantra Aum kalibruje się na 210! Czyli na poziom pozytywności ale nie spowoduje żadnego poważnego wzrostu duchowego. A są szkoły, które ją praktykują od setek lat! Jaka prosta pułapka! Bo osoby te nie mają sposobu, by zweryfikować to, co robią. Natomiast mantra Om kalibruje się 740.
I ja czuję różnicę. Aum nic nie powoduje. Prawie nic. Natomiast Om wibruje tak, że aż dziw bierze, że się ściany nie trzęsą.
Bardzo polecam mantrowanie tzw. Pięciu Wojowniczych Sylab – A, OM, HUNG, RAM, DZA. Miałem z nimi kilka przyjemnych doświadczeń :)
Ale “w Aum nie ma zawartej wielkiej mocy”.
Piotrze na jakim poziomie świadomości aktualnie jesteś i jak wysoko się chcesz wznieść? Pewnie dążysz do wyższych nieb astralnych i tam pójdziesz. A swoją drogą gdzie znajdują się te nieba i piekła których są nieskończone ilośći.W kosmosie?Na odległej planecie? Wielu ludzi mówi i uważa że piekło jest na Ziemi.
Piotrze na jakim poziomie świadomości aktualnie jesteś i jak wysoko się chcesz wznieść?
Nie mogę tego sprawdzić.
Nikt nie powinien kalibrować swojego poziomu, bo jednym z najważniejszych warunków kalibracji jest brak przywiązania do wyniku, brak osobistej agendy.
Najtrudniej wobec własnej kalibracji zostać w 100% bezstronnym.
Kalibrowałem się – próbowałem. I wyniki miałem od 400+ do 600+. Zaś WoP wykalibrował mi się raz powyżej 500, raz powyżej 600, raz nawet powyżej 700.
Więc wyniki nie są w żaden sposób stabilne.
Jak wysoko chcę się wznieść? Ja się nie wznoszę. Wznosi pole automatycznie, gdy puścimy się tego, czego się trzymaliśmy.
A moją intencją jest puścić się wszystkich ograniczeń, błędów, identyfikacji, etc.
Pewnie dążysz do wyższych nieb astralnych i tam pójdziesz.
Nigdzie nie dążę. Nie robię tego, by trafić do nieba.
Robię to dla siebie i dla Boga tak jak to rozumiem. Z jakiegoś powodu istnieję.
A swoją drogą gdzie znajdują się te nieba i piekła których są nieskończone ilośći.
W Tobie.
W kosmosie?Na odległej planecie? Wielu ludzi mówi i uważa że piekło jest na Ziemi.
Wielu ludzi najmniejszego pojęcia nie ma o niczym.
To, że coś uważają nic nie znaczy.
A stwierdzenie, że piekło jest na Ziemi pokazuje poziom bzdurności, niedojrzałości i absolutnego braku pojęcia co jest co i jak.
Nawet określenie Czyściec nie oddaje w pełni znaczenia tej planety, jej roli i natury. Ale dość dobrze to przybliża.
Więc możesz sobie słuchać wielu ludzi.
Piekła i nieba są w Tobie. A żeby to zrozumieć, trzeba dojść kim/czym właściwie “człowiek” jest. Bo na pewno nie ciałem, ani umysłem.
Ale dla 80-90%, może więcej człowiek to tylko ciało i umysł i nic więcej.
Przypomnę, że ludzkość NIGDY nie miała żadnego narzędzia do badania rzeczywistości. Jednocześnie naszą niezmienną naturą jest niewinność, co stety/niestety umożliwia programowanie dowolnym fałszem. Ilość fałszu i skala programowania ludzkiej świadomości przechodzi wszelkie pojęcie. Ale naturalnie większość ludzi w ogóle nie uważa, że została czymkolwiek zaprogramowana…
Piotrze podczas kazania na górze w Galilei Jezus wygłosił kazania kto zazna błogosławieństwa\szczęścia. Czy one są prawidłowe i są to właściwe wartości? Czy trzeba być milczący lub cierpieć?
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy /ludzie/ wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.
Czy one są prawidłowe i są to właściwe wartości?
Wszystko można uznać za prawdę w odpowiednim kontekście.
Jeśli Jezus coś powiedział, warto w ogóle rozważyć z jakiego poziomu to mówił i do jakiego poziomu.
Czy trzeba być milczący lub cierpieć?
Nie dosłownie.
Skąd taki pomysł? Dlaczego uważasz, że cierpienie ma jakikolwiek sens? Bo Jezus tak powiedział? Ale kiedy i do kogo?
Przypominam, że Jezus przemawiał do ludzi globalnie na poziomie niższym, niż 100. Wiesz jak wtedy żyli ludzie? Poziom 100 to poziom postrzegania całego życia jako przerażającego, to poziom postrzegania Boga jako karzącego. To poziom wycofania z życia, wiecznego, głębokiego niepokoju.
My możemy to już rozumieć dojrzalej.
W odpowiednim miejscu przedstawię jak ja to rozumiem.
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie.
Ja bym to rozumiał, że każdy jest tu w szkole.
Ten kto jest na początku swojej drogi wcale nie oznacza, że nie zazna Nieba. Zazna jeśli będzie na tej drodze.
“Ubogi w duchu” oznacza “silnie w ego”. Więc jest dopiero “w pierwszych klasach” wzrostu. Nie należy się przejmować, tylko wzrastać.
NIE oznacza to, że mamy “pozbawiać się ducha” czy cokolwiek podobnego.
Jezus uspokajał tych, którzy nie odczuwali nawet kapki radości. Mówił do ludzi, którzy kompletnie nie mieli pojęcia o niczym.
Dzisiaj to się bardzo nie zmieniło globalnie poza tym, że było już i jest sporo ludzi, którzy już kumają conieco.
Kum! Kum!
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Więc nic złego nie ma w smutku. Problem jest, gdy się do smutku przywiążemy i będziemy go usprawiedliwiać i projektować na świat.
A to robili ludzie globalnie.
Jezus więc błogosławił tych, którzy byli na tym poziomie i pocieszał ich, bo oni kompletnie nie widzieli źródła radości (Boga) w sobie.
Przypominam, że człowiek do poziomu Miłości potrzebuje Zbawiciela. Sam się nie zbawi.
Dopiero od tego poziomu dojrzałości (który oczywiście ma swoje problemy) można zdziałać coś “samemu” – ale już w świadomości Boga w sobie (czyli radości, miłości, mocy).
Ego mocy nie ma żadnej.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Cytując klasyczny polski film i mówiąc pół żartem, pół serio – “Już tak to jest na tym świecie, że pierwszy zwraca na siebie uwagę idiota”.
Wrzask nie jest potrzebny. To rozwinę dalej.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Ponownie – sprawiedliwość można rozumieć na wiele sposobów.
Warto zastanowić się jak my postrzegamy sprawiedliwość.
Sprawiedliwość dla jednego to uderzenie w twarz, gdy sam został uderzony. A jednak Jezus nauczał, że to nie sprawiedliwość i by nadstawić drugi policzek.
Więc sprawiedliwość w tym przekazie była na najbardziej podstawowym poziomie – nie oszukiwać, szanować siebie i innych.
To fundamentalnie podstawowe “zasady” funkcjonowania.
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Nic dodać, nic ująć.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
To, poprzednie i następne jest bardzo ważne – to już zaawansowane kroki świadomości.
Przypominam po raz kolejny, że ludzie wtedy za normalkę uważali oszukiwanie, mordowanie, za(o)truwanie innych (dosłownie), kradzieże, etc.
A Jezus im mówi – “postępujcie inaczej”. Dlaczego? Bo konsekwencje przyjdą i będzie bolało.
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Zgadza się.
A ego co wprowadza? Niepokój. Wiecznie coś, wiecznie jakieś robienie, bieganie za czymś, zawsze jakiś brak, jakiś problem, jakaś ofiara czy kat.
Dlatego człowiek w podartej koszuli pracujący na polu za grosze ale odczuwający spokój, radość, naprawdę sławiący Boga i odczuwający wdzięczność jest bliżej zbawienia, niż ten co się wozi drogim wozem, rzuca duże sumy na różne fundacje charytatywne ale odczuwa co najwyżej dumę.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy /ludzie/ wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.
Tu warto napisać więcej.
Jezus zauważył, że i przed nim byli inni prorocy – np. Budda, Kriszna, Zoroaster.
Jezus nie miał wyłączności na Prawdę, nie był “jedynym Synem Boga” – to po prostu błędna interpretacja. Powiedział z góry, że On nie ma monopolu na Boga.
Ale ludzie oczywiście mieli to gdzieś i nadal mają.
Tzw. Proroków, czyli ludzi w najwyższej świadomości było co najmniej kilku. Nazywani są też Awatarami.
Każdy mówił o jednej Prawdzie, bo ona jest niezmienna od początku.
To czego doświadczał Jezus czy inny Prorok 10 000 lat przed nim jest tym samym czego i my doświadczymy na wysokim poziomie duchowym.
Nie jest to zablokowane przed nikim. Ale należy zrezygnować z tego, co to blokuje. Z przywiązań, utożsamień, nieprawdy, iluzji, urojeń, kłamstw, etc.
Z tego co się orientuję, wszystkich wyśmiewano. Jezusa ostatecznie ukrzyżowano za głoszenie prawdy. Wielu ludzi w wysokiej świadomości pozbawiono życia. Dla nich to oczywiście nie był żaden problem, bo nie opierali się, nie odczuwali cierpienia. Byli w duchowej ekstazie. Te wszystkie rysuneczki pokazujące rzekome cierpienie Jezusa to zwykłe projekcje niezrozumienia wysokiego stanu duchowego. Taka osoba w ogóle nie jest utożsamiona z ciałem. Używa go, bo ludzie w niziutkiej świadomości nie postrzegają nic więcej, tylko twardą, zbitą materię fizyczną. Potrzebne jest więc ciało, by się porozumiewać.
Człowiek na tak wysokim poziomie świadomości nie przejmuje się ciałem, bo to tak jakby Słońce przejmowało się kamykiem, bo ktoś na niego pluje…
Niektórzy ludzie, którzy doznali oświecenia położyli się na drodze, ich ciała jadły robaki, a ich to kompletnie nie obchodziło. Dopiero inni ludzie zaopiekowali się ciałem. Nie było to potrzebne no ale oni czuli się z tym lepiej.
Natomiast większość ludzi (99,999%) nadal potrzebuje ciała do przepracowania swojej karmy. W tym samego utożsamienia z nim.
Nawet ja byłem wyśmiewany, ubliżano mi i mojej pracy. Czy to zmieniło jej wartość i przekaz? Nie. Dalej robię swoje. I tego oczekuje Jezus.
Zresztą każdy przedsiębiorca mówi – jak masz dobry pomysł na biznes to go go go! I to sami mówi Jezus. Jak znasz Prawdę – go go go! Niczym się nie przejmuj.
Ale ego nie chce prawdy. Chce swoich urojeń, swoich iluzji, swoich utożsamień. Chce swoich dramatów, swojej racji.
I ten kto wzrasta duchowo oczywiście bez problemu to wszystko wyciśnie z innych. Opór, gniew, dumę, strach, etc.
Ja nawet utrzymując spokój doprowadzałem ludzi do białej gorączki. Z drugiej strony gdy się wściekłem nie na żarty to te same osoby nagle milkły i grały potulne.
Bo to cyrk ich ego.
Najbardziej do szału doprowadza ego spokój i cisza. Widzimy to po dzisiejszym świecie – ile jest rozpraszaczy, ile jest cały czas do robienia. Cały czas robienie. Cały czas coś. Coś nowego, coś starego. Rozpamiętywane jest w nieskończoność wszystko co popadnie.
Zabawnym jest widzieć jak ludzie uciekają od spokoju w umyśle, od medytacji. Dla ego to jak śmiertelna trucizna – spokój. :)
Ale powinno stać się jasne dlaczego spokój nazywa się świętym, np.: – “A daj mi święty spokój”.
Bo świętość czujemy w spokoju umysłu. A raczej umysł staje się spokojny, gdy odnajdujemy pokój w sobie (“Królewsto Boże jest w Was”).
Mógłbym napisać książkę tylko o tych zagadnieniach. Ale na razie wystarczy.
Tobie naprawdę sugeruję porządnie podejść do tematu, a nie pytać wyrywkowo o losowe tematy, bo nagle wydały Ci się ciekawe.
Nie zrozumiesz tego, o czym mówi Jezus na swoim niskim poziomie świadomości.
Od tego, by porządnie wzrosnąć jest np. Program WoP. Dlatego go przygotowałem, bo doskonale rozumiem, że wzrost w świadomości, czyli duchowy jest niezbędny, by wyzdrowieć z uzależnienia. Z poziomu ego – z poziomu umysłu – jest to niemożliwe. Potrzebne jest odblokowanie, przepracowanie, oczyszczenie, skorygowanie intencji, zmiana kierunku w życiu i w sobie – zmiana siebie. Zwrócenie się w stronę kompletnie innych jakości. Np. z “brać” na “dawać”. Ale o tym w zaawansowanej części Programu.
Ja Ci mogę odpisywać na zagadnienia tego typu latami i prawie na pewno nic nie zmienisz.
Mówiłem wyraźnie w artykułach, że umysł wymyśli w przeciągu godziny setki pytań. I co? Nic. Będziesz sobie na nie szukał odpowiedzi, gdy właściwą drogą jest odpuszczenie oporu, przywiązania do umysłu, do tego, by poznać te odpowiedzi. Rozwiązaniem jest powrót do spokoju w sobie – do ciszy, o której mówił Jezus. Spokoju nie da Ci znalezienie odpowiedzi na pytania, bo po znalezieniu odpowiedzi na 5 pojawi się 50 kolejnych.
Natomiast Ty przepisujesz mi paplaninę swojego umysłu wierząc, że jest ważna.
Oczywiście ciekawość ma istotną rolę w rozwoju ale na tym momencie to co krytyczne i istotne teraz – na tym etapie Twojego życia – już poznałeś. Teraz pora to wdrożyć. A nie dalej pytać. Bo te pytania to ucieczka. Ukrywana pod płachtą ciekawości.
Praktyczne każdy popełnia ten sam błąd – nasyca umysł, który nagle stał się ciekawy nowych zagadnień. Ale umysł nic nie zmieni. Karmienie go nie spowoduje wzrostu.
Roztyjesz go tylko, a “jego potrzeby” są nieskończone.
Ty nie jesteś umysłem, więc karmisz tylko zwierzęcą część siebie, która nie odpowiada za Twój wzrost, tylko za jego zahamowanie.
Duchowo nie wzrośnesz omijając zwierzę w sobie, bo myślenie to już proces zwierzęcy, nie duchowy.
Należy przede wszystkim rozpoznać już działające mechanizmy zwierzęce, przepracować je, pozbawić je paliwa i wtedy wybrać nowy, zdrowy, dojrzały kierunek.
Na razie Twoje zwierzę tylko karmi się ciekawością. A Ty stoisz w miejscu dając mu to papu.
“Mógłbym napisać książkę tylko o tych zagadnieniach”- jak napiszesz, to z chęcią kupię. :)
Na razie skupiam się na uzależnieniach. W WoP i dodatkach oraz w FAQ masz materiału na naprawdę długi czas.
Ale dziękuję. Jeśli kiedyś miałaby powstać książka typu “Współczesny rzut okiem na 2000-letnie, niezrozumiane nawet w 1% nauki”, będę informował poprzez Serwis WoP ;)
Zapomniałem dodać coś KRYTYCZNIE ważnego… słowa Jezusa nie były wcale takie ważne.
Bo to, co było najważniejsze, to bezgłośna transmisja, która się wtedy odbywała.
Energia Boga płynęła przez Jezusa po całym świecie. Tego nie można udawać, to nie odbywa się przez słowa, tylko wynika z energii i świadomości nauczyciela.
Dlatego ludzie zdrowieli. Nie robił tego Jezus, tylko Bóg przez Jezusa. Tak “po prostu” wygląda ten niewyobrażalnie wysoki poziom.
Więc ludzie sobie mogą sądzić, że cała “praca” Jezusa to były logiczne próby przekonywania kogokolwiek do czegoś i od czasu do czasu cud… co jest kompletną porażką percepcji.
Jak mówiłem – sama fizyczność Jezusa podniosła świadomość ludzi o 40 punktów! Czyli już sam fakt istnienia na tej planecie człowieka w świadomości i energii poziomu 1000 wpłynął bezgłośnie na setki milionów ludzi po wsze czasy. I nadal wpływa.
Skupianie się na słowach to raczej sposób, by zająć czymś umysł. Prawdziwa duchowa praca może być całkowicie bezgłośna.
Tutaj raczej szukamy nowej drogi mentalnej dla siebie.
Kiedyś napisałeś mi ze poziom kalibracji OSHO jest dość wysoki, ale nie należy się go “ślepo słuchać”. Teraz widzę w artykule 95. Jak to możliwe? Mógłbyś rozwinąć?
Jak to możliwe? A to, że nie napisałem, że poziom Osho JEST wysoki, tylko że BYŁ. Poziom Osho spadał. Kalibracja pokazała, że w trakcie ostatniej inkarnacji był w pewnym momencie powyżej 200.
To raz. Dwa – nigdy go wcześniej nie kalibrowałem, a czytałem jego książki przed wzięciem się porządnie za siebie. Wydawało mi się, że mówił w nich całkiem z sensem.
Ale się pomyliłem. Kiedyś zastanawiałem się dlaczego odkąd zacząłem sensowną duchową pracę nie ciągnie mnie do żadnej jego książki (a nadal mam ich koło 10-ciu).
Sprawdziłem i stało się jasne dlaczego.
Poza tym – czym innym jest przekazywana wiedza przez kogoś, a czym innym poziom kalibracji tej osoby.
Człowiek może robić coś kalibrującego się wysoko ale swój poziom mieć dużo niższy. Więc jego książki mogą mieć wyższy poziom od niego.
Ja chciałbym odnieść się do komentarza osoby która zapytała o to, czy spotykasz się z kobietami tylko powyżej 200. Jak to wygląda całościowo w kontekście relacji? Pisałeś o tym że seks jest wymianą energii, więc jeżeli Ty jesteś na poziomie np. 300 a kobieta byłaby na tym poziomie zwierzęcym (czyli poniżej 200) to seks z nią sprawi, że ona odda Tobie energię “gorszej jakości”, niższą? Ja patrzę u kobiet tylko na wygląd, mogłaby być na poziomie 0 ale jak byłaby ładna to byłbym zainteresowany seksem z nią. Mam nadzieję że napiszesz kiedyś artykuł o kalibracji, jak wygląda ten proces, i jak oblicza się poziom danej osoby, stwierdzenia itp. Pozdrawiam :)
Jak to wygląda całościowo w kontekście relacji?
Całościowo????
Powtórzę – temat relacji to możliwe, że najbardziej skomplikowany, złożony, wielowymiarowy i zmienny obszar ludzkiego życia.
Powstało tysiące książek, które raptem skubnęły powierzchnię.
Tym bardziej, że jakość zmienia się wraz ze wzrostem świadomości. A ludzkość w większości operuje w jakościach bardzo, bardzo niskich.
Zamiast pytać “jak to wygląda” nie lepiej tego doświadczyć poprzez własny wzrost?
Pisałeś o tym że seks jest wymianą energii, więc jeżeli Ty jesteś na poziomie np. 300 a kobieta byłaby na tym poziomie zwierzęcym (czyli poniżej 200) to seks z nią sprawi, że ona odda Tobie energię “gorszej jakości”, niższą?
Nie.
Kobieta nie może oddać niskiej energii, jeśli dostanie wysoką.
Jeśli ja jestem wyżej, to automatycznie daję energię wysoką, wysoką wibrację. To podnosi poziom energii kobiety i albo ucieknie ;) albo będzie jej tak dobrze, że w mig zrobi co trzeba w sobie, by tę energię oddać i ponownie przyjąć i tak to się będzie powielało. Aż do orgazmu. I kolejnego, i kolejnego.
Ale trzeba zrobić pracę w sobie. Bo wiele kobiet nie czuje się ani piękna, ani nie czują się kobiece (przynajmniej pod względem seksualności), a i w przyjemności podświadomie czują coś złego, brudnego, grzesznego. Dlatego potrzebny jest facet, który akceptuje i kocha bezwarunkowo. Wtedy świadomość automatycznie się oczyszcza z syfu.
Mi kobiety mówią, że sama moja obecność już działa na nie pozytywnie. Cieszą się, chcą mnie dotykać, a to sprawdzić coś tylko, a to przytulić się hihi, etc.
Tylko zazwyczaj początkowo wychodzi wkurw (ogólny na mężczyzn), różne lęki. Wytrzęsie, wytrzęsie, a potem jest fajnie.
Ja energii nie tracę, bo jej źródło jest wewnętrzne i nieskończone. Jeśli moją intencją byłoby zabrać to od razu ja bym osłabł i kobieta by się wycofała.
A jak sobie jestem jak słońce – promieniuję nic nie chcąc w zamian, no to większość ludzi lubi się “opalać”. Czyli przebywać w takiej energii.
A kiedyś tylko brałem i nawet seks nie dawał mi więcej energii. Poziom się utrzymywał i był niski.
Ja patrzę u kobiet tylko na wygląd,
Bo sam nie dostrzegasz własnego piękna.
I ono nie zależy od tego jak wygląda nasze ciało.
Oczywiście stan zadbania informuje – stanowi reprezentację – tego jak podchodzimy do siebie.
Ale źródło piękna jest wewnętrzne i jest w każdym człowieku.
mogłaby być na poziomie 0 ale jak byłaby ładna to byłbym zainteresowany seksem z nią.
Gdyby była na poziomie 0, to by nie istniała.
Nawet Mengele miał poziom 35.
Niemniej widzisz z jaką jakością podchodzisz do życia. To tylko króciutki, bardzo płytki opis. Ale mechanizmy pod nim są bardzo poważne.
Mam nadzieję że napiszesz kiedyś artykuł o kalibracji, jak wygląda ten proces, i jak oblicza się poziom danej osoby, stwierdzenia itp. Pozdrawiam :)
-> Dr David R. Hawkins “Siła czy moc”.
Nie widzę potrzeby w opisywaniu tego, co już ktoś doskonale zrobił.
Dlaczego Mengele i inkwizycja mieli wyższy poziom kalibracji od znanych seryjnych morderców i Kuby Rozpruwacza. Przecież wszyscy byli tym samym tylko że Mengele sobie do tego dodał usprawiedliwienie że robi to dla medycyny a inkwizycja dla interesów Kościoła. Z tego co pisze na tabeli że najniżej (niżej się nie da 5) blisko bakterii jest masakra w Virginia Tech. Dlaczego to jest na samym spodzie w kalibracji. Czy to znaczy że oni są w najniższym piekle?
Dlaczego
Na pytania tego typu nie można nigdy odpowiedzieć precyzyjnie, bo musiałbym uwzględnić wszystkie/większość faktów od początku stworzenia świata.
Czyli biliardy biliardów.
Odpowiedź brzmi – bo to jest/było takie jakie jest/było.
Mengele i inkwizycja mieli wyższy poziom kalibracji od znanych seryjnych morderców i Kuby Rozpruwacza. Przecież wszyscy byli tym samym tylko że Mengele sobie do tego dodał usprawiedliwienie że robi to dla medycyny a inkwizycja dla interesów Kościoła.
A co Cię obchodzi czy ktoś jest o kilka punktów w tę czy tę stronę?
Nie rozumiesz co oznacza kalibracja. Co wskazuje.
Jak ktoś jest poniżej 100 to już bez różnicy czy to 5 czy 50. Trzymaj się z daleka i TYLE.
Z tego co pisze na tabeli że najniżej (niżej się nie da 5) blisko bakterii jest masakra w Virginia Tech. Dlaczego to jest na samym spodzie w kalibracji. Czy to znaczy że oni są w najniższym piekle?
Nikt nie jest w żadnym piekle tylko w Czyśćcu. I każdy robi to co uważa za słuszne na swoim poziomie.
Zapewne ludzie, którzy zginęli w tej masakrze mieli karmę z tego poziomu – czyli sami w swoich poprzednich inkarnacjach dopuścili się czynów na tym poziomie.
TYLE.
Nie idź tam. Nic Cię to nie powinno obchodzić. Skup się na sobie.
Powtarzam to każdemu po przynajmniej kilka-kilkanaście razy, a na razie każdy ma to gdzieś…
Warto też wspomnieć, że czymś innym jest modlitwa do Jezusa jako człowieka, by coś zrobił, np. zabrał (czyli nie tylko my się nie zmieniamy, zrzucamy odpowiedzialność ale i jeszcze utrzymujemy świadomość separacji), a czymś zupełnie innym jest modlitwa do Boga – do Jego ekspresji poprzez m.in. Jezusa. Obie te modlitwy mają inny wpływ, inny rezultat. Większość modli się do Jezusa jako człowieka. A nie Chrystusowej świadomości, która jest w każdym z nas. Tym samym także opóźniają swój rozwój.
Jak wiec powinna brzmieć modlitwa do Boga o pomoc w wyjsciu z uzależnienia, lub pomoc/poddanie mu jakiejś emocjii?
“Przez Chrystusa Pana naszego” ,tzn przez Chrystusową świadomość?
Jak wiec powinna brzmieć modlitwa do Boga o pomoc w wyjsciu z uzależnienia, lub pomoc/poddanie mu jakiejś emocjii?
“Przez Chrystusa Pana naszego” ,tzn przez Chrystusową świadomość?
Słowa mają najmniejsze znaczenie, jeśli w ogóle jakiekolwiek.
Chodzi o naszą świadomość – o to, do kogo się modlimy.
Możesz używać tych słów – “Przez Chrystusa Pana naszego” ale ze świadomością, że modlisz się bezpośrednio do Boga i oddajesz mu swoje troski, swoje prośby i niech Bóg zrobi z nimi to, co uważa za słuszne.
Bardzo ciekawe jest to, że Hawkins wykalibrował, że najskuteczniejsze modlitwy są bezgłośne i liczy się ich intencja, ich oddanie.
Np. oddajemy modlitwę w jakiejś sprawie – i tę sprawę w 100% (nie w 99%, tylko w 100%) poddajemy Bogu. I po prostu podczas bezgłośnej modlitwy uwalniamy chęci kontroli, poczucie braku, żal, strach, poddajemy świadomość ofiary. Słowa mogą pomóc nam ale nie są wymagane, by modlitwa dała odpowiedni rezultat.
Dziękuję za odpowiedź.
Czyli uwalniając coś, jakąś energię i poddając ją w całości Bogu, nie powinno się jej dalej uwalniać, tylko przestać zajmować jej świadomym uwalnianiem, chyba że proszę Boga o pomoc w uwolnieniu tej energii a sam uwalniam dalej jednym z sposobów które poznałem?
“Na jakim poziomie świadomości umrzesz, na takim się urodzisz. Na tym polega karma – to jaki(a) się stajesz, pozostajesz dopóki sam(a) nie dokonasz dalszej zmiany. I tylko Ty za to odpowiadasz – za swój kierunek – intencję.”
Czyli Rodząc sie dajmy na to na poziomie 137, znaczy ze na tym poziomie umarło poprzednie ciało które było “mną”,duszą, jaźnią, cząstką Boga? ok.
Teraz odczuwam sprzeczność, bo przypomniało mi się że dziecko rodząc się wcale nie jest takie “ładne”, tylko czarujemy się jego niewinnością, tym że nie ma żadnych programów, że jest czystą kartą, ma bliższy kontakt z Jaźnią a jego ego jest “wyciszone”, bo nie ma programów na bazie których mogło by zacząć tworzyć iluzję i odciagać je od Prawdy? czyli ma wyższą energię, która z biegiem czasu,rozwoju, chłoniecia programów spada, do tej z momentu poprzedniej śmierci, więc dziecko rodzi się “jedynie” z obciążeniem karmicznym?
Uwalnianie- czuję że łatwiej mi przychodzi i dłużej uwalniam się metodą z techniki uwalniania(T.U) Sedoną uwalniałem się najdłużej przez ponad godzinę w jednej sesjii o ile dobrze pamiętam
Jednak z tego co się nauczyłem i również zaobserwowalem w sobie, coś co mi łatwiej przychodzi, nie oznacza że działa lepiej. Przed uwalnianiem Sedony czuje opór, czyli ego się tego Uwalniania boi bardziej?
Przed “T.U” czuję opór, ale bez problemu mogę na to poświęcić więcej czasu.
Od 2 lat uwalniam się Sedoną/poddaniem,sporadycznie inaczej a od niedawna “T.U”
Przez czas uwalniania troszkę się zmieniło, tzn teraz odczuwam to jako troszkę, bo dalej odczuwam dużo wstydu, strachu,żalu..o tak żalu, traktuje się jako ofiarę.
Lecz kiedyś było o wiele gorzej, wyjscie do sklepu stanie w kolejce wiązało się z duzym stresem , odczuwałem strach, wstyd wszystko się wylewalo jak stałem w kolejce a za mną nie daj Boże jakieś dziewczyny. Myśli jakie miałem, to takie ze jestem chory na głowę, ze to nienormalne,oczywiście teraz wiem że było to spowodowane masą oporu i emocjami, poziomem świadomości.
Tj jeden przykład a jest ich więcej, przypominają mi się co jakiś czas, bo u mnie do tej pory uwalnianie działa na tyle subtelnie że dooiero po jakimś czasie orientuje się, że oho, tutaj przeważnie czułem strach, teraz spokój, lub duży wstyd,chęć ucieczki poddanie a teraz tylko wstyd o wiele wiele mniejszy. np wzrosła pewność Siebie, polepszyly się ogólne kontakty społeczne itp.
Od razu mówię, że uwalnialem się mało w stosunku do tego jak bardzo chciałem się uwalniać.
Brzmi nielogicznie, ale mam nadzieję że osoby które się uwalnialy wiedzą o co chodzi.
Opór przed uwalnianiem.
Nagle każda pierdola staje się ważna, to tak jak uczenie się do egzaminu sprawdzianu, siadamy i nagle umysł zaczyna wymyślać.
Trudno mi złapać ten opór, bo jak chce się na nim skoncentrować, to próżno go szukać.
Więc powinienem powtórzyć, zrobić notatki i praktykować Twoje artykuły o odczuwaniu.
Jak zaczynam odczuwać czuję np ucisk na zębach, czy w okolicy kości policzkowych, z biegiem czasu policzki to czuję jakby ktoś na nich kamienie położył,czasem czuję że bardzo wzrasta temperatura okolic właśnie policzków, zaczynam łzawić.
Międzyczasie czuję nerwobóle w nogach i aż muszą kopnąć w powietrze, żeby przeszło.
Po dłuższej chwili czuję frustracje że wszystko dalej trwa, nadchodzą myśli że tracę czas, trwam w tym jak w medytacji, odcinam się od nich, nie oszukując jednak, są też momenty że tracę tą chwilę i zaczynam słuchać umysłu, rodzi się rozdrażnienie, brak chęci,bezsilność i choć wiem że to wszystko emocje, energia do uwolnienia, zaczynam się opierać, na siłę akceptować, po jakimś czasie kończę z żalem że źle mi poszło, trwam w tym, uwalniam się pytaniami, poddaje to uczucie Bogu.
Kończy się to różnie, raz czuję się lepiej raz ogarnia mnie rozpacz przez którą staram się przejsc akceptując i uwalniając, lecz czasem cały “mix” emocjonalny tak obciąża, że kładę się spać czując się jeszcze gorzej z pytaniem, czy ja kiedykolwiek coś uwolnilem, czy tylko mi się zdaje.
Mam jeszcze pytanie o łzy, nie płacz tylko łzy podczas uwalniania. Łzy i ziewanie
Bardzo bardzo często podczas sesji nagrań z maczeta przy odczuwaniu emocji ciekły mi łzy a co ciekawe na słowo uwolić lub kiedy miałem powiedzieć teraz ziewałem samoistnie jak narwany i dalej ziewam.
Łzy są dobre w uwalnianiu tak samo jak śmiech który też się zdarza, a co oznacza ziewanie?
Co ciekawe kilka razy podczas odczuwania czułem taki “bolący z daleka punkcik w głowie” który odczuwałem jako “daleki” ból głowy, ból głowy gotowy do interwencjii w najblizszym czasie i rzeczywiście nie pamietam czy raz czy dwa po zapaleniu później papierosa głowa zaczęła mnie boleć w okolicach tego miejsca.
To źródło bólu, które odczuwalem było przestrzenne, tzn nie w głowie, tylko…za głową w 3D?! :)
To jest odczucie w ciele emocjonalnym?
Wiedziałem że za którymś razem walne taki długi tekst, dlatego tak mało sie odzywam :D
Odpisz na tyle ile uznasz z tego za stosowne.
Jesteś tu jeden a nas potrzebujacych setki ;-)
Można wiedzieć ile razy dziennie medytujesz i jaki tj czas?
Podziwiam, podziwiam to jak możesz znaleźć czas na odpisywanie na komentarze, na raporty, na odpisywanie inną korespodencje uczestników WOP ex uczestników, potrzebujących którzy nie są uczestnikami WOP, zadbać o siebie, mieć czas na przyjemności, spędzać czas z swoimi bliskimi, przyjaciółmi, tworzyć coś nowego, i pewnie innne rzeczy wow wow wow
Poziom świadomości na którym jestem i umysł z którego próbuje to zrozumieć nie daje rady, ale to nie dziwne, więc jesteś żywą reklamą swojego “produktu”, przy czym słowo produkt przy tym co przekazujesz, brzmi dość niedorzecznie :)
Czyli uwalniając coś, jakąś energię i poddając ją w całości Bogu, nie powinno się jej dalej uwalniać, tylko przestać zajmować jej świadomym uwalnianiem, chyba że proszę Boga o pomoc w uwolnieniu tej energii a sam uwalniam dalej jednym z sposobów które poznałem?
Bóg nie zrobi nic za Ciebie.
Jeśli się czegoś trzymasz, to Ty się tego trzymasz. To jest wolna wola.
Poddanie coś Bogu oznacza ustalenie intencji i puszczenie tego. Czyli w esencji uwolnienie.
Jeśli uważasz, że mamy przestać uwalniać, to znaczy, że nie rozumiesz uwalniania i poddania.
Wolna wola oznacza możliwość wyboru. A Bóg pomaga nam w naszych wyborach.
“Na jakim poziomie świadomości umrzesz, na takim się urodzisz. Na tym polega karma – to jaki(a) się stajesz, pozostajesz dopóki sam(a) nie dokonasz dalszej zmiany. I tylko Ty za to odpowiadasz – za swój kierunek – intencję.”
Czyli Rodząc sie dajmy na to na poziomie 137, znaczy ze na tym poziomie umarło poprzednie ciało które było “mną”,duszą, jaźnią, cząstką Boga? ok.
Ciało to nie dusza, tylko ego.
Na tym poziomie miałeś ego. Ego to karma.
Dusza używa ego do rozwoju ale w esencji aby być na poziomie świadomości Duszy/Wyższego Ja/Jaźni, trzeba przekroczyć umysł, ciało, etc.
Przestać się z nimi identyfikować ale ich nie wypierać.
Teraz odczuwam sprzeczność, bo przypomniało mi się że dziecko rodząc się wcale nie jest takie “ładne”, tylko czarujemy się jego niewinnością,
Dziecko jest niewinne.
Jeśli widzisz coś negatywnego, to znaczy, że interpretujesz coś niewłaściwie.
Dziecko wybrało takie, a nie inne warunki narodzin, w których zostanie zaprogramowane takim, a nie innym poziomem programów.
Zapewne wybiera tak, by poziom nie wzrósł i by lekcja mogła zostać kontynuowana.
tym że nie ma żadnych programów, że jest czystą kartą, ma bliższy kontakt z Jaźnią a jego ego jest “wyciszone”, bo nie ma programów na bazie których mogło by zacząć tworzyć iluzję i odciagać je od Prawdy?
Można tak powiedzieć.
A warunki narodzin są zgodne z wyborem Duszy.
czyli ma wyższą energię, która z biegiem czasu,rozwoju, chłoniecia programów spada, do tej z momentu poprzedniej śmierci, więc dziecko rodzi się “jedynie” z obciążeniem karmicznym?
Załóżmy, że tak jest.
Uwalnianie- czuję że łatwiej mi przychodzi i dłużej uwalniam się metodą z techniki uwalniania(T.U) Sedoną uwalniałem się najdłużej przez ponad godzinę w jednej sesjii o ile dobrze pamiętam
Jednak z tego co się nauczyłem i również zaobserwowalem w sobie, coś co mi łatwiej przychodzi, nie oznacza że działa lepiej. Przed uwalnianiem Sedony czuje opór, czyli ego się tego Uwalniania boi bardziej?
Tak.
A więc masz możliwość uwolnienia dużej ładunku oporu i porzucenia kontroli oraz iluzji, że Twoje ego jest źródłem Twojego przeżycia. A nie jest i nigdy nie było.
Przed “T.U” czuję opór, ale bez problemu mogę na to poświęcić więcej czasu.
Czyli czujesz opór przed każdym uwalnianiem.
Od 2 lat uwalniam się Sedoną/poddaniem,sporadycznie inaczej a od niedawna “T.U”
Przez czas uwalniania troszkę się zmieniło, tzn teraz odczuwam to jako troszkę, bo dalej odczuwam dużo wstydu, strachu,żalu..o tak żalu, traktuje się jako ofiarę.
Widzisz więc, że uwalnianie to jedno. A drugie to rozwój i korekty.
Uwalnianie ma pomóc Ci usunąć chwasty z ogrodu ale ogród sam o siebie nie zadba.
Masz wybór, masz wolną wolę – sam decydujesz jak się będziesz traktował, postrzegał, z jakich intencji będziesz działał, pracował, robił coś, etc.
Lecz kiedyś było o wiele gorzej, wyjscie do sklepu stanie w kolejce wiązało się z duzym stresem, odczuwałem strach, wstyd wszystko się wylewalo jak stałem w kolejce a za mną nie daj Boże jakieś dziewczyny.
Ależ daj Boże!
Ego mówi nie, a Ty automatycznie uznajesz to za rzeczywistość…
Widzisz, że nie chciałeś kobiet w swoim towarzystwie i tylko dlatego, bo czułeś troszkę dyskomfortu.
A potem człowiek narzeka, że jest samotny…
Myśli jakie miałem, to takie ze jestem chory na głowę, ze to nienormalne,
Bo nie rozumiałeś praktycznie w ogóle tematu pracy umysłu, ego, emocji, oporu.
oczywiście teraz wiem że było to spowodowane masą oporu i emocjami, poziomem świadomości.
Myślenie odbywa się samo.
Jedynym problemem było Twoje identyfikowanie się z nim i dalszeopieranie się.
Tj jeden przykład a jest ich więcej, przypominają mi się co jakiś czas, bo u mnie do tej pory uwalnianie działa na tyle subtelnie że dooiero po jakimś czasie orientuje się, że oho, tutaj przeważnie czułem strach, teraz spokój, lub duży wstyd,chęć ucieczki poddanie a teraz tylko wstyd o wiele wiele mniejszy. np wzrosła pewność Siebie, polepszyly się ogólne kontakty społeczne itp.
Wspaniale!
Widzisz więc jaka moc jest w świadomości.
Ego porównuje się do kropki. A świadomość do oceanu.
Od razu mówię, że uwalnialem się mało w stosunku do tego jak bardzo chciałem się uwalniać.
Ależ oczywiście – bo chcieć, a robić to dwie zupełnie inne rzeczywistości.
Aby coś zrobić należy odpuścić przed tym opór i wybrać to. W większości przypadków podjąć się tej czynności POMIMO odczuwania oporu.
Brzmi nielogicznie,
Ależ brzmi jak najbardziej logicznie! Tak to wygląda u WSZYSTKICH ludzi!
ale mam nadzieję że osoby które się uwalnialy wiedzą o co chodzi.
Wiele osób przystępując do uwalniania nie ma w swoim dotychczasowym towarzystwie ludzi, którzy to robili, więc bardzo cenne jest wymienianie się swoimi doświadczeniami.
Dziękuję!
Opór przed uwalnianiem.
Nagle każda pierdola staje się ważna, to tak jak uczenie się do egzaminu sprawdzianu, siadamy i nagle umysł zaczyna wymyślać.
To również standard i tak to wygląda.
Widzisz jaki mechanizm działa. Dzięki Twojej NIEOCENIAJĄCEJ obserwacji mechanizm ten zaczyna słabnąć.
Trudno mi złapać ten opór,
A kto gdziekolwiek powiedział, że masz ten opór łapać???????
Masz zaakceptować to, co czujesz, że go czujesz I TYLE.
Ustalić intencję uwolnienia I TYLE.
bo jak chce się na nim skoncentrować, to próżno go szukać.
Bo opór to Twoja niechęć. Wystarczy skoncentrować się na czymś i już opór maleje.
A potem znowu nieświadomie zaczynamy go stawiać.
Ty nie masz go łapać, tylko uwalniać jego energię.
Więc powinienem powtórzyć, zrobić notatki i praktykować Twoje artykuły o odczuwaniu.
To zawsze dobry pomysł.
Jak zaczynam odczuwać czuję np ucisk na zębach, czy w okolicy kości policzkowych, z biegiem czasu policzki to czuję jakby ktoś na nich kamienie położył,czasem czuję że bardzo wzrasta temperatura okolic właśnie policzków, zaczynam łzawić.
Tak jest, gdy człowiek dużo się denerwował i tłumił to/wypierał.
Podczas denerwowania się/frustrowania często zaciskamy szczękę, więc w tych okolicach gromadzi się dużo napięć, oporu, a także gniewu i żalu.
Międzyczasie czuję nerwobóle w nogach i aż muszą kopnąć w powietrze, żeby przeszło.
Nogi, szczególnie kolana symbolizują naszą umiejętność i łatwość podróży przez życie.
Kolana odpowiadają ego i jego niechęci do zmiany kierunku, do elastyczności, uginania się (poddania).
Po dłuższej chwili czuję frustracje że wszystko dalej trwa,
Czyli ujawnia się opór.
A Twój umysł nie rozumiejąc tego od razu zaczyna bełkotać, bredzić i projektować to na “wszystko”.
Uwolnij ten opór i ignoruj myśli. To dalej proces uwalniania – detoksu.
nadchodzą myśli że tracę czas,
I co z tego?
To tylko myśli – ignoruj je.
trwam w tym jak w medytacji, odcinam się od nich, nie oszukując jednak, są też momenty że tracę tą chwilę i zaczynam słuchać umysłu, rodzi się rozdrażnienie, brak chęci,bezsilność i choć wiem że to wszystko emocje, energia do uwolnienia, zaczynam się opierać, na siłę akceptować, po jakimś czasie kończę z żalem że źle mi poszło, trwam w tym, uwalniam się pytaniami, poddaje to uczucie Bogu.
Więc po raz kolejny masz dowód, osobiste doświadczenie do czego prowadzi trzymanie się myśli i wybór swoich postaw/nastawienia na ich bazie.
Kończy się to różnie, raz czuję się lepiej raz ogarnia mnie rozpacz
Rozpacz nie ogarnia. Rozpacz się ujawnia, bo już w Tobie była.
To umysł nadaje jej większy rozmiar, niż ma w rzeczywistości. To tylko uczucie smutku, winy, strachu, oporu.
przez którą staram się przejsc akceptując i uwalniając, lecz czasem cały “mix” emocjonalny tak obciąża,
Mix emocji nie obciąża.
To Ty obciążasz się oceniając go negatywnie – opierając się mu.
Poza tym wraz z emocjami ujawnia się stawiony im opór. I to Twój umysł interpretuje jako “obciążenie”.
Ależ to obciążenie to Twoja własna energia, którą jednak wykorzystałeś na niechęć – na wewnętrzne napieranie na emocje.
że kładę się spać czując się jeszcze gorzej z pytaniem, czy ja kiedykolwiek coś uwolnilem, czy tylko mi się zdaje.
Oczywiście, że tak!
Gdybyś niczego nie uwalniał, to nie byłoby sytuacji, że czujesz się gorzej!
To, że ujawniają się kolejne warstwy niskich emocji oznacza, że “kopiesz coraz głębiej”.
Mam jeszcze pytanie o łzy, nie płacz tylko łzy podczas uwalniania. Łzy i ziewanie
Bardzo bardzo często podczas sesji nagrań z maczeta przy odczuwaniu emocji ciekły mi łzy a co ciekawe na słowo uwolić lub kiedy miałem powiedzieć teraz ziewałem samoistnie jak narwany i dalej ziewam.
Łzy są dobre w uwalnianiu tak samo jak śmiech który też się zdarza, a co oznacza ziewanie?
Ziewanie to dotlenianie organizmu. Czyli wspomaganie przepływu. Jak mówię – wraz z emocjami ujawnia się stawiony im opór.
Więc organizm automatycznie wspomaga się, by wspomóc przepływ energii.
Co ciekawe kilka razy podczas odczuwania czułem taki “bolący z daleka punkcik w głowie” który odczuwałem jako “daleki” ból głowy, ból głowy gotowy do interwencji w najblizszym czasie i rzeczywiście nie pamietam czy raz czy dwa po zapaleniu później papierosa głowa zaczęła mnie boleć w okolicach tego miejsca.
To źródło bólu, które odczuwalem było przestrzenne, tzn nie w głowie, tylko…za głową w 3D?! :)
To jest odczucie w ciele emocjonalnym?
Każde odczucie jest w ciele emocjonalnym – ciała subtelne przenikają się.
Każdy ból psychiczny i emocjonalny to odczucie w innym rodzaju ciała. Ciało fizyczne to odzwierciedla ale nie w nim są emocje. Fizyczność odzwierciedla to co niewidzialne, m.in. właśnie po to, by było widzialne.
Wiedziałem że za którymś razem walne taki długi tekst, dlatego tak mało sie odzywam :D
Wszystko można zawsze napisać krócej i bardziej przejrzyście.
Szukaj odpowiedzi na Blogu w artykułach, w komentarza, w FAQ Programu jeśli go kupiłeś, etc.
Odpowiedziałem już na setki pytań.
Odpisz na tyle ile uznasz z tego za stosowne.
Jesteś tu jeden a nas potrzebujacych setki ;-)
Można wiedzieć ile razy dziennie medytujesz i jaki tj czas?
Koło godziny, czasem pół godziny. Ale medytacja to jedno. Drugie to świadome, obecne życie – bo to esencja medytacji.
Medytacja samemu w domu to taka zaprawa do “przeniesienia” jej do codzienności.
Podziwiam, podziwiam to jak możesz znaleźć czas na odpisywanie na komentarze, na raporty, na odpisywanie inną korespodencje uczestników WOP ex uczestników, potrzebujących którzy nie są uczestnikami WOP, zadbać o siebie, mieć czas na przyjemności, spędzać czas z swoimi bliskimi, przyjaciółmi, tworzyć coś nowego, i pewnie innne rzeczy wow wow wow
Dziękuję.
Ale to moja praca. Dbam o to, co robię, wkładam w to ekstra wysiłek.
Po prostu staram się żyć jak normalna, zdrowa osoba.
Nie męczę się, nie zmagam, więc czas wykorzystuję konstruktywnie.
Poza tym – poszukaj w necie. Znajdziesz takich magików, którzy robią 100 razy więcej.
Im szersze spektrum sposobów bycia znajdziesz i rozważysz, tym więcej możliwości zaczniesz dostrzegać.
Nie zamykaj się tylko na to, co ja mówię. To błąd. Nie jestem “jedynym sprawiedliwym”.
Poziom świadomości na którym jestem i umysł z którego próbuje to zrozumieć nie daje rady, ale to nie dziwne, więc jesteś żywą reklamą swojego “produktu”, przy czym słowo produkt przy tym co przekazujesz, brzmi dość niedorzecznie :)
Dlatego mówię, by zrobić pisemną listę problemów w swoim życiu i do każdego znaleźć rozwiązanie.
Praca nad swoim życiem to najlepsza droga rozwoju duchowego – rozwoju świadomości. A nie jakieś czary-mary.
Od tego są narzędzia Programu, by wspomóc zajmowanie się swoim życiem. Są praktyczne i pomocne w każdym obszarze życia, a nie “oderwane od rzeczywistości”.
Twoje uwalnianie i medytację nie stosuj “z boku” swojego życia, tylko stosuj je do konkretnych problemów, wyzwań i obowiązków.
Mówisz, że nie wiesz czy coś uwolniłeś. Właśnie zajmowanie się swoim życiem pokaże Ci to jak na dłoni – będziesz miał listę problemów i będziesz sobie zapisywał co zmieniłeś, jakich działań się podjąłeś, jakie miałeś rezultaty, co jest jeszcze do wdrożenia, co do zmiany, co do zaprzestania, etc.
Wtedy zobaczysz np., że od 5 lat coś odkładałeś i wreszcie się za to wziąłeś. To będzie jasny dowód tego, że uwolniłeś opór/strach/wstyd.
A takie uwalnianie dla samego uwalniania to najczęściej robienie się w jajo.
Wszystko jest duchowe – Twoje życie, ciało, problemy, podatki, rachunki, randki, seks. Wszystko. A nie tylko jakieś dziwne uwalniania czy medytacje.
Jeśli stosujemy je z dala od swojego życia, no to nie rozumiemy o co chodzi.
Piotrze to może ja podam bardzo dobry przykład przedstawiający kontekst jest nim kazirodztwo. Przepraszam że taki dosadny ale świetnie pokazuje kontekst.Oczywiście ani nie popieram ani nie zwalczam. Jest brat i siostra i kochają się wyższą miłością od zawsze się sobie podobają dogadaju się jak żadne inne pary, żyją jakby we związku ich dusze są w ogniu w łózku częstują się smakowitymi pocałunkami ale muszą ukrywać to przed wszystkimi ludźmi zwłaszcza obcymi bo inaczej dostaną zakaz zbliżania. Pewnie od dziecka już byli zawsze razem, spali w pobliżu a gdy dojrzewali razem odkrywali świat swoje ciała i namiętną seksualność. A oni przecież w ogóle nie robią sobie krzywdy jest to za zgodą obydwóch są lepszą parą niż większość małżeństw ale nie mogą. Dla społeczeństwa z każdym pocałunkiem i seksem coraz bardziej są w piekle. Kto w takim przypadku postępuję dobrze ludzie którzy zakazują ich miłośći czy oni poddając się katastrofalnej miłości? Kto ma rację? Dziecka wiadomo że nie będę mogli mieć, ale będę chociaż ze sobą zawsze. Na zachodzie w paru krajach kazirodztwo jest legalne, zresztą czy to grzech przecież mówi się z siostrą nie grzech.
Piotrze to może ja podam bardzo dobry przykład przedstawiający kontekst jest nim kazirodztwo. Przepraszam że taki dosadny ale świetnie pokazuje kontekst.
Nie wyjaśniłeś w jaki niby sposób temat kazirodztwa przedstawia kontekst.
Kazirodztwo kalibruje się w okolicach 140.
Zdrowi ludzie nie czują pociągania seksualnego do członków swojej rodziny. Bo rodzina to sprawa ważna w kontekście karmy.
Karmicznie wybieramy być np. bratem i siostrą. Kochankowie to zupełnie inny wymiar relacji.
Jest brat i siostra i kochają się wyższą miłością od zawsze się sobie podobają dogadaju się jak żadne inne pary, żyją jakby we związku ich dusze są w ogniu w łózku
Nie wiem skąd bierzesz te określenia ale ani miłość, ani “dusze są w ogniu w łóżku” nie ma nic wspólnego z miłością, ani duszami.
Ciało i umysły są w łóżku. To jak siebie traktują jako brat i siostra może być wyrazem pewnych jakości miłości.
Natomiast pożądanie nie powinno wystąpić. Jeśli występuje to jest coś do uzdrowienia.
To, że ktoś się świetnie dogaduje nie powinno być powodem do powstania pożądania.
Kto w takim przypadku postępuję dobrze ludzie którzy zakazują ich miłośći czy oni poddając się katastrofalnej miłości? Kto ma rację?
Nikt nie ma racji, Ty również. Nikt nie postępuje “dobrze”. Każdy postępuje z jakąś jakością. W żadnym z wymienionych przypadków nie jest to poziom wysoki.
Natomiast ma on swoje źródło – poziom świadomości tych osób.
To nie miłość i miłość nie jest katastrofalna. Nie myl proszę seksu z miłością. Seks jest na poziomie 200, a miłość na poziomie 500. Powtórzę, że do miłości wzrastamy przez lekcje rozsądku.
Ludzie nie zabraniają im miłości, tylko seksu – dobrze, by wreszcie ludzie to zaczęli rozróżniać. Seks jak najbardziej może być bez miłości i miłość bez seksu.
To czemu poddają się brat i siostra uprawiając seks to nie miłość, tylko zwykłe pożądanie, które jest na poziomie 125-150. Więc kazirodztwo jest po prostu w tym przedziale – jest jednym z wyrazów pożądania, którego nie uprawiamy z poziomu wewnętrznej integralności, tylko jakiejś wewnętrznej niespójności.
Zakazywanie i karanie nie rozwiązało do tej pory żadnego problemu na tej planecie. Problemy rozwiązujemy odnajdując ich źródło – korzeń i odpowiednio się nim zajmując.
Nie wiem jaka może być przyczyna kazirodztwa i czy jest jedna i zawsze ta sama.
Dla społeczeństwa z każdym pocałunkiem i seksem coraz bardziej są w piekle.
I co z tego?
Jeśli dla społeczeństwa to, że jesz kanapki z pomidorem i majonezem będzie zbliżaniem się do piekła to przestaniesz jeść chleb, pomidory i majonez?
Do tej pory w historii ludzkości społeczeństwo nie za bardzo się popisało w swoich ogólnych poglądach.
Dziecka wiadomo że nie będę mogli mieć,
A niby dlaczego nie?
Pełno jest przypadków narodzin dzieci z kazirodczych relacji. Nawet nasi królowie mieli takie sytuacje.
ale będę chociaż ze sobą zawsze.
Wymyślasz bajeczki. Zero konkretów, zero rzeczywistych odniesień. To ostatni raz, kiedy odpisuję na komentarz tego typu.
Na zachodzie w paru krajach kazirodztwo jest legalne,
Są kraje gdzie legalne jest kamieniowanie, mordowanie i okaleczanie…
zresztą czy to grzech przecież mówi się z siostrą nie grzech.
Nie wiem kto tak mówi ale sugerowałbym tej osoby nie słuchać.
I co – to, że coś jest legalne lub nie jest to wszystko czym będziesz się kierował? A gdzie rozsądek, gdzie własne wnioski, własna krytyka, odpowiedzialność, samodzielność?
Jak pojawi się trend chodzenia boso to zaczniesz chodzić boso? Jak legalne stanie się picie w miejscach publicznych to zaczniesz pić w miejscach publicznych przy każdej okazji?
Przepraszam nie podałem do czego się to odnosi.Piotrze to nie bajeczki nic nie wymyślam. To chodzi o moich znajomych są to brat i siostra to zdarzyło się nie dawno byli ze sobą, uprawiali seks ale ktoś wielce oburzony doniósł na nich i teraz mają zakaz kontaktu i zbliżania do siebie i trafili do pudła ale za co ja się pytam?Przecież nie robili sobie krzywdy kochali się wyższą miłością ale teraz to już koniec ich związku. Dlaczego im zabraniają seksu dobrze że miłośći im nie zabraniają. Ale właśnie to był dla nich sposób okazywania miłości przez pieszczoty choćby jedne. Właśnie w ich kontekście ich związek kazirodczy jest piękny a w kontekście innych ludzi jest to karygodne. A te dusze w ogniu to oni mi opisali jaki oni mieli seks a całowanie dla nich było jak smakowanie wina z dobrego rocznika. Po prostu było tak gorąco w łózku i pod prysznicem to chyba z miłości. Ah! Rozmarzyłem się tym! Aż mi wiadomo co się postawiło. Czyli to jest grzech (błąd)czy nie? W Piśmie nic nie pisze o tym Jezus nic nie powiedział ale nie powiedział też że porno złe bo nie wiedział że będzie a dożyliśmy czasów że jest i szkodzi realnie. Oczywiście a jakże nie inaczej są filmy porno typu brat i siostra coś tam. Wszystko wcisną do tego porno. A oni też se nakręcił seks taśmy. Za Chiny chciałbym je zobaczyć! Zresztą jak zauważyłeś w dawniejszych czasach to kazirodztwo było bardzo częste zwłaszcza w elitach. A jak powinna wyglądać idealna miłość między rodzeństwem, współpraca? W jaki sposób to karma czy w poprzednim życiu członkowie rodziny znali się i przez coś przechodzili i teraz to czas naprawić? Ci moji znajomi z przykładu źle postępują między sobą? Hmm ale pożądanie a nawet zniewolenie seksualne się pojawiło. Bo ona jest bardzo atrakcyjna dla niego (dziewczyną marzeń jak to mi powiedział) on też niczego sobie mają wspólne tematy przyczepili się od dziecka i nie mogą się odczepić ale to już koniec nie wiem jak oni przeżyją to rozstanie…. A była to taka piękna para……
Piotrze to nie bajeczki nic nie wymyślam. To chodzi o moich znajomych
Tego nie powiedziałeś. Sądziłem, że mówisz ogólnie o kazirodztwie.
ktoś wielce oburzony doniósł na nich i teraz mają zakaz kontaktu i zbliżania do siebie i trafili do pudła ale za co ja się pytam?
Ktoś tak przedstawił sytuację policji, że wyszło, że złamali prawo. Np., że on się na niej znęca i wymusza seks, czyli w efekcie ją gwałci.
Przecież nie robili sobie krzywdy
Robili ale na poziomie duchowym.
kochali się wyższą miłością
Nie.
Jak mówię – istnieje nieprzepracowane źródło choroby. Kazirodztwo to coś kosmicznie odległego od miłości.
Gdyby naprawdę kochali, nie uprawialiby seksu.
ale teraz to już koniec ich związku. Dlaczego im zabraniają seksu dobrze że miłośći im nie zabraniają.
Twoje postrzeganie całej sytuacji wielce odbiega od poziomu rozsądku.
Ale właśnie to był dla nich sposób okazywania miłości przez pieszczoty choćby jedne.
Więc po raz kolejny powtórzę, że to co robili kalibruje się na 140 – to poziom prostytucji, modelu kat-ofiara. To BARDZO odległe od zdrowia, a więc od miłości.
I inni to podświadomie wiedzą.
Właśnie w ich kontekście ich związek kazirodczy jest piękny
Więc Ty dalej nie rozumiesz.
To w jakim kontekście oni postrzegali swój związek było BARDZO DALEKIE od zdrowia i to jak Ty to postrzegasz również jest BARDZO odległe od zdrowej relacji i dojrzałego okazywania miłości.
a w kontekście innych ludzi jest to karygodne.
Akurat tutaj bliżsi prawdy są inni ludzie.
A te dusze w ogniu to oni mi opisali jaki oni mieli seks a całowanie dla nich było jak smakowanie wina z dobrego rocznika.
Bo tak odczuwamy normalne, zdrowe pożądanie.
Po prostu było tak gorąco w łózku i pod prysznicem to chyba z miłości.
Nie. To nie “z miłości”. To normalne pożądanie. Które kalibruje się poniżej 150.
Ah! Rozmarzyłem się tym!
Bo Ty masz problem z własną seksualnością i ignorujesz znaczenie ogromnego nieporozumienia kazirodztwa, bo Ci to pasuje do Twojej bajeczki – “Ach! Dusze w ogniu! Pocałunki jak picie wina! Ach! Jakie to wspaniałe!” To nie wspaniałe. Jest jakie jest i Ty na to projektujesz swoje poczucie braku i sztuczną wartość.
Tym samym nie postrzegasz rzeczywistości, tylko własne urojenia. A rzeczywistość już Ci przedstawiłem – poziom 140, czyli bliski faszyzmu.
Aż mi wiadomo co się postawiło.
I uważasz, że jeśli dostałeś na myśl o czymś erekcji to jest to dobre?
To jest właśnie bardzo niska świadomość – zwierzęca, nie mająca sobie za nic rzeczywistość i usprawiedliwiająca wszystko tym, co czuje.
Jak czuje pożądanie, to można zabić, zgwałcić okraść, oglądać porno godzinami zaniedbując życie.
Tak nie żyje osoba zdrowa, dojrzała i świadoma.
Czyli to jest grzech (błąd)czy nie?
Nie będę się powtarzał.
W Piśmie nic nie pisze o tym Jezus nic nie powiedział ale nie powiedział też że porno złe bo nie wiedział że będzie a dożyliśmy czasów że jest i szkodzi realnie. Oczywiście a jakże nie inaczej są filmy porno typu brat i siostra coś tam.
Nie wiesz czy o tym mówił, bo większość z Jego nauk zostało albo usunięte, porzucone lub zniekształcone, źle zrozumiane, etc.
Kazirodztwo z tego co się orientuje istniało od bardzo dawna w ludzkiej świadomości i na pewno było obecne w czasach Jezusa – przypominam, że drastycznie niższych pod względem globalnej ludzkiej świadomości.
Wszystko wcisną do tego porno.
Bo porno to podaż na popyt. Jak sam widzisz – sam przed chwilą podnieciłeś się kazirodztwem. Dziwisz się, że istnieje taka nisza w pornografii?
A oni też se nakręcił seks taśmy. Za Chiny chciałbym je zobaczyć!
A nie chciałbyś “za Chiny” wyzdrowieć i cieszyć się odpowiedzialnym, dojrzałym, zdrowym życiem?
Dlaczego wybierasz poziom paranoi? Paranoja ma poziom 120, więc bardzo bliski kazirodztwu.
Zresztą jak zauważyłeś w dawniejszych czasach to kazirodztwo było bardzo częste zwłaszcza w elitach.
Tak jak mordowanie się. Czy to oznacza, że jest dobrze, bo robiło to mnóstwo ludzi w zupełnie innym kontekście rzeczywistości?
A jak powinna wyglądać idealna miłość między rodzeństwem, współpraca?
Nie opiszę Ci tego w komentarzu, bo to niemożliwe. Nie ma jednego “sposobu”.
Relacje międzyludzkie to możliwe, że najbardziej skomplikowany, wielowymiarowy temat na tej planecie.
W jaki sposób to karma czy w poprzednim życiu członkowie rodziny znali się i przez coś przechodzili i teraz to czas naprawić?
A co to jest karma?
Ci moi znajomi z przykładu źle postępują między sobą?
Postępują na poziomie faszyzmu i zaborczego pożądania seksualnego.
Hmm ale pożądanie a nawet zniewolenie seksualne się pojawiło.
Bo nieleczone źródło problemu generuje kolejne i kolejne przejawy.
Bo ona jest bardzo atrakcyjna dla niego (dziewczyną marzeń jak to mi powiedział) on też niczego sobie mają wspólne tematy przyczepili się od dziecka i nie mogą się odczepić
Mogą ale nie chcą, bo są na tyle niedojrzali, że nie dostrzegają błędu.
Ich uczucia są ważniejsze od zdrowego rozsądku i zdrowia w ogóle.
Nierozpoznane źródło problemu pozostanie do przepracowania.
Przywiązanie i pożądanie to BARDZO odległe jakości od miłości. To “lata świetlne”.
ale to już koniec nie wiem jak oni przeżyją to rozstanie…. A była to taka piękna para……
Bardzo dobrze, że do tego doszło. Mają możliwość uwolnienia przywiązania.
Może wtedy dotrze do nich skala problemu. ICH problemu.
Nikogo więcej nie powinno to obchodzić. Bo jeśli moglibyśmy im pomóc to wyłącznie przez 100% akceptacji i ukazanie rzeczywistości.
Kazirodztwo to objaw choroby świadomości, jakiejś nieprzepracowanej przyczyny. To nie zdrowy przejaw seksualności.
A jak ktoś się do tego czynu dopuści lub będzie chciał to za to trafi do piekła? Jak jest na poziomie faszyzmu? To znaczy ze Mussolini twórca faszyzmu miał takie wyczyny?
Po raz kolejny powtórzę – przestań drążyć temat astrali, bo tego nie rozumiesz, nie chcesz zrozumieć, ani do niczego nie jest Ci potrzebny.
Ponadto nie mam pojęcia o jaki czyn pytasz.
Na tej planecie każda decyzja wiąże się z konsekwencjami. Nie za każde przewinienie pójdziesz do więzienia ale za niektóre pójdziesz siedzieć na całe życie. Nad morze z Warszawy nie doskoczysz. Trzeba wykonać “kilka” kroków.
Do piekła się nie trafia, tylko się je wybiera. Jesteś tam, jaki jesteś. Masz to jaki jesteś. To się tyczy także prac, które tutaj kilku przyrównuje do piekieł pojęcia nie mając jakie pierdoły i bzdury wypisują. Sami to wybrali, to to mają. Bo tacy są dla siebie. Sami traktują się tak jak są traktowani przez innych. Ale są zbyt dumni, by sobie to uświadomić.
Nigdzie nie trafiamy, bo to nie zależy od losu, przypadku, ani arbitralności Boga, łotewer. To zależy od tego kim się staliśmy poprzez własne decyzje.
Poza tym Mussolini to nie żaden twórca faszyzmu. Faszyzm to tylko nazwa. Takie postawy, działania, postrzeganie rzeczywistości, etc. jakie mamy na myśli nazywając to faszyzmem były u ludzi od zawsze. To, że zostały przyjęte przez państwo lub większą niż do tej pory grupę ludzi, nie oznacza, że został nagle wynaleziony i wcześniej tego nie było.
Dzięki ludziom takim jak Mussolini zaczynamy dostrzegać szkodliwość takiego poziomu świadomości i decyzji, dzięki skali, którą to przyjęło w świecie. Możemy więc wyciągnąć wnioski i zacząć wybierać mądrzej – zarówno dla siebie jak i dla innych.
Ale ja się z nimi zgodzę w 100% bo to jest piekło. Mądrze mówią pewnie sami tego doświadczyli. Wiem bo sam miałem bodajże 7 takich zatrudnień moja nie dawna praca to była znowu w fabryce na produkcji.Więc wiem wszystko o takiej pracy. A Piotrze nie wiesz bo miałeś największe cudowne boskie szczęście że nie wybrałeś takiej gó******j pracy wolę nie wiedzieć jakie prace są niskiej jakości i są jeszcze piekłem aż mną trzęsie.Boże trzymaj mnie z dala! Pół roku to najdłużej wytrzymałem. Wybór tej pracy to jak wbicie sobie noża w plecy. Gdy straciłem z własnej głupoty dobrą pracę i wybrałem tą to wszystko szło u mnie w dół a Porno było codziennością. To był jeden z moich największych błędów życiowych. Tam się nie da żyć przebywa się tam z totalnym dnem już nie będę wymieniał więcej określeń bo to by trwało w nieskończoność skąd się takie biorą, ja nie wiem . Nigdy więcej, Boże nigdy więcej nigdy nie dopuść aby znowu wybrał i trafił do tak niskiej jakości pracy- tak codziennie się modlę. Piotrze znasz film “Mechanik” z Christianem Balem? To jest własne film o takim pracowniku. Ja byłem w stanie podobnym co on. To bylem ja wtedy.To byłem ja gdybym wybrał całe życie mieć taki zawód. Jego całe życie jest monotonne szare nudne a on wycieńczony fizycznie, psychicznie i na skraju szaleństwa nie może zasnąć cierpi na bezsenność. Zamordował kogoś ale to nie ważne w tym filmie, ta praca tam jest całą strukturą budującą jego chore życie i świetnie reprezentująca go. Ja bylem bardzo bliski jemu. Ten film dużo mnie nauczył i przestrzegł aby nie iść w jego kierunku bo skończę jak on – szkielet i kości ledwo wiążący koniec z końcem sam z całym tym szaleństwem jedyną bliską osobą była prostytutka.Moje życie w czasach tej najgorszej pracy było bardzo zbliżone co do niego i wewnętrznie i zewnętrznie prócz tego że ja nie mieszkam w wynajętym domku ale z rodzicami. Naprawdę tez tak chudłem w zastraszającym tempie i moja psychika się degradowała umierałem wewnętrznie czułem się jak trup bylem tam w niebezpieczeństwie mobbing to tam normalka. Wtedy też byłem najmocniej uzależniony od Porno i potrzebowałem coraz więcej i więcej nie chciałem w ogóle jeść tylko wymiotowałem. Wyłem i płakałem non stop z bezsilności.Również Cierpłem na bezsenność nie mogłem w ogóle zasnąć tylko wpadałem (nie raz w pracy nawet często zaspałem i nie poszedłem do pracy ale to z tego powodu bo miałem jej dość nie zwalniali mnie bo potrzebowali ludzi nikt tam nie chciał iść) w półsen i szybko się budziłem.Nic dziwnego bo tam brali każdego byle miał ręce i nogi Teda Bundy by tam przyjęli z otwartymi rękami może nawet na kierownika psychopaci zarządzają. Boże, tak to jest jak w pracy jesteś niczym, traktowany jak śmieć pracujesz wśród najgorszych elementów i najgłupszych za najniższą krajowa czy może być gorzej? Jeszce dodam że łatwo tam o wypadek kalectwo lub śmierć (jak w tym filmie) słyszałem od kolegi o fabryce gdzie pracowali wśród chemikaliach truli się chorowali na raka szli na emeryturę wcześniejszą i umierali!Ale więcej zarabiali aby mieć na leczenie i żeby ktoś tam przyszedł do pracy! To są katownie fabryki śmierci!Boże jak mogłem być tak głupi ze tam poszedłem do pracy!Pukłem się teraz w głowę! Już dawno powinienem zanim wybrałem taką pracę. Ta praca nic nie uczy jesteś zwykłym trybikiem maszyny robolem co mogą zrobić z nim co chcą i wymienić kiedy chcą. We wszystkich było piekło ale ta jedna najmocniej mi zniszczył psychikę jak temu koledze (mojego wtedy alter ego)z filmu pewnie temu bo tam najdłużej pracowałem. Dobrze że stamtąd uciekłem musiałem miałem już dość tego byłem wrakiem. Ale co teraz? Ostatnio znowu wybrałem (na początku tam było w miarę ale potem ale po miesiącu zaś wpadłem w tą monotonny niezmienny ogłupiony mechanizm śmierci) Boże przecież nie chcesz mojej zguby?Jeśli tak wygląda piekło to mam ogromną motywację aby brać się za siebie i znowu tam nie trafić. Boże pomóż mi broń mnie przed złem! Potrzebuję mądrości i siły!
No i widzisz Marcin? Czy to widzisz?
Po co ja się staram, powiedz mi? Od ponad roku staram się Ci przemówić do rozumu, a Ty dalej swoje.
Nie chcesz sobie poprawić życia. Piszesz do mnie prywatnie jedno, a na Blogu piszesz drugie.
Zamiast spokoju, energii, radości, sukcesu, szczęścia wybierasz to dojenie poczucia niesprawiedliwości, doisz żal, doisz winę, doisz co się da.
Doisz, doisz, doisz.
Rozpływasz się w tym nektarze syfu. Liczysz, że inni Ci przyklasną jacy to inni ludzie są do dupy, a Ty i tamci biedne ofiarki. Liczysz na ten poklask.
Bo dalej chcesz sobie usprawiedliwiać swoją niechęć. I dumę.
Dalej powtarzasz te dziecinne banialuki dla poklasku innych, którzy też nie chcą odpuścić.
Dalej nie dociera do Ciebie nic. Co jest piekłem? Praca? Czyś Ty zwariował?
Praca piekłem… to szczyt głupoty i nieświadomości. Szczyt dziecinady. Wulgarny szczyt niedojrzałości i braku szacunku dla głównego ludzkiego prawa – wolności wyboru.
Nie dociera do Ciebie i do tych ludzi fundament, podstawa jakiejkolwiek ludzkiej dojrzałości.
Jak można mieć szczęście w wyborze? Czy Ty składałeś jakieś przysięgi w tych pracach, że będziesz pracował w nich ileś czasu?
Nie. Więc mogłeś się zwolnić w każdym momencie. Ale tego nie robiłeś. Więc sam to WYBIERAŁEŚ.
Wybór sam z siebie neguje istnienie czegoś takiego jak szczęście. Na tej planecie nie ma szczęścia tak jak i nie ma losu, nie ma przypadków. To wszystko dziecinne bajeczki, które sobie ludzie wciskają, by się poczuć lepiej ze swoim “losem”. Czyli tak naprawdę konsekwencjami swoich wyborów.
Wybrałeś 7 razy to samo… doświadczyłeś 7 razy tego samego, skończyłeś 7 razy tak samo…czy to ma cokolwiek wspólnego ze szczęściem? Nie. Absolutnie nic. Wręcz przeciwnie – pokazuje i udowadnia właśnie brak szczęścia. Pokazuje i udowadnia, że mamy to, co wybierzemy. To co mamy to rezultat tego co robimy i tego kim jesteśmy. A nie jakiegoś zewnętrznego, odłącznego od nas czynnika – losu czy szczęścia.
Kolejna bajeczka – że praca jest piekłem. Ano nie jest. Raz, że to jakby porównać pocieranie nosa po kichnięciu z obdzieraniem ze skóry żywcem. Takie to jest porównanie z piekłem.
W każdej chwili mogłeś się zwolnić. Ale nie tylko tego nie zrobiłeś, po raz kolejny wybrałeś to samo ale też cały czas W SOBIE się męczyłeś ze SWOIMI uczuciami.
Tym samym to, co bzdurnie nazywasz piekłem nie była to praca, tylko doświadczanie odpowiednie do Twojego podejścia, nastawienia oraz traktowania własnych emocji. To nie miało NIC wspólnego z pracą.
Ale Ty nie chcesz dojrzeć. Wolisz pozostać bachorem, niedojrzałym użalającym się, dojącym latami negatywności, toksyny i trucizny chorym, biednym, smutnym facetem, tak? Tak chcesz skończyć? I co? Też mi powiesz, że mam szczęście, że się nie użalałem przez 30 lat, nie rozpaczałem przez 30 lat, nie narzekałem przez 30 lat? To też zależy od szczęścia?
Chcesz mi powiedzieć, że jakbym 7 razy wybrał ch***ą pracę, to nie miałem szczęścia? I że się w nich męczyłem latami, to też nie miałem szczęścia? Ja bym się zwolnił na drugi dzień. Tyle by było tego “piekła”.
Wg Ciebie wszystko zależy od szczęścia? Nic nie zależy od Ciebie?
Trzęsie Tobą, bo organizm próbuje wytrząść to, co durnie, głupio, kretyńsko sam trzymasz w sobie i nie chcesz puścić i pojęcia nie masz o niczym, co się dzieje W TOBIE. Rozpościerasz tylko dalej ten sam swój dramat. Dalej ta sama kalka i tak w kółko do porzygu.
Ile jeszcze ja się pytam? Ile? Konkretnie? Następne 19 lat? 29 lat? 49 lat? Kolejne 7 prac? A może 49?
I co – znowu znajdziesz sobie dokładnie taką samą robotę, będziesz w niej dokładnie tak samo pracował, tak samo się męczył, tak samo narzekał, tak samą zostaniesz zwolniony i za 47 lat znowu napiszesz dokładnie taką samą rzewną wiadomość? I nazwiesz to, że ja miałem szczęście, a Ty nie?
Nigdy więcej, Boże nigdy więcej nigdy nie dopuść aby znowu wybrał i trafił do tak niskiej jakości pracy- tak codziennie się modlę
I co? Bóg ma Cię złapać za rękę, byś czegoś nie zrobił?
Człowieku, to Twoja odpowiedzialność?
Ciebie Bóg karmi codziennie? Podciera? Dmucha nos? Co ma Bóg jeszcze zrobić za Ciebie? Może zawiązać Ci buty?
I jak Bóg Ci nie wydmucha nosa, to jesteś w piekle i musisz się męczyć z zatkanym nosem?
A nie można zareagować i go wydmuchać, iść do lekarza, otrzymać lek i go zastosować?
Lepiej z tego zrezygnować, a potem wyć, by Ci Bóg pomógł?
To byłem ja gdybym wybrał całe życie mieć taki zawód.
I po cholerę miałbyś to wybierać przez całe życie??????
Jego całe życie jest monotonne szare nudne a on wycieńczony fizycznie, psychicznie i na skraju szaleństwa nie może zasnąć cierpi na bezsenność.
Bo film nie pokazuje tego, co staram się Ci wbić do głowy od samego początku – odpowiedzialność za swoje postawy, nastawienia, emocje, postępowanie z nimi… ale oczywiście Ty dalej wolisz się oczarowywać, że źródłem cierpienia jest coś w świecie – np. praca. W KAŻDEJ pracy możesz czuć spokój, radość, szczęście. W KAŻDEJ.
Być może reżyser zrobił film, by znalazł poklask u ludzi tak nieświadomych jak Ty.
Ale Ty tego wszystkiego nie chcesz zrozumieć, bo jesteś zbyt dumny.
W ciągu ostatnich 2 tygodni napisałeś tyle komentarzy, które są w kółko o tym samym, jak Twoje prace, że by wystarczyło treści na 3 Raporty z Modułu 4. Ale Raportu nie ma.
I jak Ty sobie wyobrażasz zmianę? Że Bóg Ci nie pozwoli wybrać znowu takiej samej pracy? Ależ pozwoli! Bo może to wreszcie będzie dostatecznym bodźcem, żeby Cię otrzeźwić i wyrwać z tej żenującej apatii.
Gdyby Bóg wybierał za nas, to cała ta planeta nie miałaby sensu istnienia.
Właśnie darem na niej jest to, że jesteśmy wolni i MOŻEMY WYBRAĆ cokolwiek.
ta praca tam jest całą strukturą budującą jego chore życie i świetnie reprezentująca go. Ja bylem bardzo bliski jemu.
Tak, praca REPREZENTUJE jego wybory. To jaki jest w sobie.
I dlatego trzeba zmienić SIEBIE.
Miał chore życie, bo sam był chory i nie chciał wyzdrowieć.
A co to jest choroba? To nie rezultat działania strasznego wirusa. To rezultat naszej reakcji na naszą sytuację. Choroba to brak zdrowych reakcji przez nas.
I Ty też nie chcesz pomimo, że wiesz, że możesz i co jest do zrobienia.
A mimo to nie chcesz.
Wolisz dalej trzymać w sobie trucizny i sądzić, że praca za to odpowiada. Albo szczęście. Albo Bóg…
Bóg nie ma z tym nic wspólnego. Nic.
Wyłem i płakałem non stop z bezsilności.
Tak, wmówiłeś sobie bezsilność, bo sądziłeś, że źródłem Twojego cierpienia jest świat zewnętrzny. Ale tym nie jest i nigdy nie był.
A Ty cały czas robiłeś to samo. Czy to w toksycznym miejscu czy bardzo pozytywnym. Ty się nie zmieniałeś, bo byłeś na to za dumny.
Czy do Ciebie to dotrze czy nie? Powiedz mi teraz?
Czy jesteś gotów to zrozumieć, czy nie?
Teraz też jesteś bezsilny? Teraz Twój wybór, Twoja decyzja też zależy od szczęścia? A może ja Ci robię mobbing?
Hmmm?
W odpowiedzi na to pytanie jaki mechanizm, w który wierzysz teraz następuje? Może Bóg uniemożliwia Ci wybór, hmmm?
Boże, tak to jest jak w pracy jesteś niczym, traktowany jak śmieć pracujesz wśród najgorszych elementów i najgłupszych za najniższą krajowa czy może być gorzej?
Ależ oczywiście, że może!
Tylko po co to wybierać?
W każdej chwili mogłeś odejść, a tego nie zrobiłeś. Powiedz mi więc w czym był problem?
Sam się tak traktowałeś całe życie. Więc i inni Cię tak traktowali.
słyszałem od kolegi o fabryce gdzie pracowali wśród chemikaliach truli się chorowali na raka szli na emeryturę wcześniejszą i umierali!Ale więcej zarabiali aby mieć na leczenie i żeby ktoś tam przyszedł do pracy! To są katownie fabryki śmierci!
I mimo to dalej pracowali…
I powiedz mi – to piekło? Czy po prostu tak wygląda głupota, hmm?
Wykonywali pracę, która realnie wpływała degradująco na ich zdrowie (nawet chorowali na raka) i dalej ją wykonywali… aby mieć na leczenie…
Czy to nie definicja głupoty? Odpowiedz mi.
Czy to piekło, czy po prostu kretyńskie wybory?
Ktoś im kazał to robić? Groził? Nie. Sami to wybierali, by XYZ… każdy miał swoje powody.
Boże jak mogłem być tak głupi ze tam poszedłem do pracy! Pukłem się teraz w głowę!
No ale przecież to zależy od szczęścia! Od losu! Od Boga! Od latającego potwora spaghetti, że to wybierałeś?
To nie zależało przecież od Twoich osobistych decyzji, które zawsze mogłeś zmienić!
To w ogóle nie zależało od osobistej głupoty, która także była przenoszona na to JAK pracowałeś…
To przecież praca sama zwabiła Cię podstępnie niczym wąż hipnotyzujący ogonem!
Nic nie mogłeś zrobić! Tylko szedłeś! Jak zombie! /s
No, więc jak mogłeś być tak głupi? Odpowiedz sobie na to pytanie. Dlaczego wybrałeś taką pracę i nie wybrałeś, by natychmiast ją rzucić?
Już dawno powinienem zanim wybrałem taką pracę. Ta praca nic nie uczy
A czy Ty chciałeś się czegoś nauczyć?
Czego niby?
jesteś zwykłym trybikiem maszyny robolem co mogą zrobić z nim co chcą i wymienić kiedy chcą.
Widzisz?
Więc dlaczego Ty nie wymieniłeś pracy? Mogłeś to zrobić kiedy tylko chciałeś.
A skoro nie chciałeś i wyraziłeś zgodę na zastane warunki – w czym był problem?
Na wszystko sam się zgodziłeś. Nikt do niczego Cię nie zmusił. Do niczego.
I byłeś wolny, by się zwolnić w każdej sekundzie. Wystarczyło podjąć decyzję ale tego nie zrobiłeś.
I dlaczego?
We wszystkich było piekło
W NICZYM NIE MA PIEKŁA TYLKO W TOBIE! I TO JEST TWÓJ WYBÓR!!!!!!
TWÓJ WYBÓR!!!!
CZY TY ROZUMIESZ CO TO ZNACZY??????
Piekło to decyzja. Twoja, osobista.
I każdego innego człowieka też.
Nawet jak komuś urwie rękę, to osobista decyzja tej osoby czy to będzie dla niej piekło, czy nie. Czy się będzie opierać, użalać, grać ofiarę, czy to zaakceptuje i zatroszczy się o siebie.
Mamy na świecie przykłady obu postaw, więc to pokazuje jasno i klarownie, że wszystko zależy od naszych decyzji.
ale ta jedna najmocniej mi zniszczył psychikę jak temu koledze (mojego wtedy alter ego)z filmu pewnie temu bo tam najdłużej pracowałem.
Żadna praca nie niszczyła Ci psychiki.
Niszczenie psychiki to rezultat obciążeń emocjonalnych i mentalnego oporu, który sam stawiałeś.
A emocje generowane są jako odpowiedź na Twoje postawy, nastawienie, interpretacje, percepcję.
Nic co czułeś nie miało źródła w pracy. Nic. Nic. Nic.
To, co Ci niszczyło psychikę to była Twoja niechęć do podjęcia decyzji, do zareagowania, do powiedzenia czegoś.
Ale wybierałeś opór.
Dobrze że stamtąd uciekłem musiałem miałem już dość tego byłem wrakiem.
Uciekłeś?
Ale to było piekło! Z piekła nie ma ucieczki!
Jak to?
To miałeś szczęście, że uciekłeś? Żaden diabeł nie przywiązał Cię rozgrzanym do białości piekielnym łańcuchem?
Nie polewał Cię kwasem? Nie wlewał gotującej się siarki go gardła? Nie sypał soli do oczu?
Nie wsadzał widłów w uszy?
Nie podpalał koniuszków palców?
Nie wyrywał paznokci?
Nie drapał trującymi hakami pleców?
Nie pocierał odsłoniętych nerwów?
Co tam było piekłem? Hmmm? To, żeś w sobie męczył się ze swoimi emocjami i zwalał to na robotę?
Wykonywanie w kółko tego samego to piekło?
Kto Cię traktował gorzej niż robaka?
Marcin, przesłałeś mi historię Twojego życia. I nikt nie traktował Cię w niej gorzej, niż Ty sam siebie.
Ale co teraz?
To samo co do tej pory. Będziesz miał to, co sam wybierzesz.
Bóg nie podejmie nawet jednej decyzji za Ciebie.
W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że Bóg to jedno wielkie OK.
Co wybierzesz, Bóg odpowiada na to – OK.
Jak wybierzesz cierpienie – Bóg odpowiada – “OK, Marcin! Oto cierpienie dla Ciebie! Jeszcze więcej!”
A jak wybierzesz sukces, Bóg też odpowie – “Ok, Marcin! Oto sukces dla Ciebie! Jeszcze więcej!”
Więc po co wybierać to, co negatywne, skoro wiemy, że będziemy to mieli?
Ostatnio znowu wybrałem (na początku tam było w miarę ale potem ale po miesiącu zaś wpadłem w tą monotonny niezmienny ogłupiony mechanizm śmierci)
Jaki znowu mechanizm śmierci????????????????
Gdzie on jest?
Może odkryłeś coś bardzo istotnego? Może odkryłeś źródło cierpienia wszystkich ludzi – mechanizm śmierci! Wow!
Napisz książkę, zostaniesz miliarderem!
A czy przypadkiem nie był to ten sam nawyk opierania się emocjom?
Czyli podstawa tego, co trzeba rozpoznać – stać się świadomym – by wyzdrowieć z uzależnienia i przestać cierpieć?
Ty byś “wpadł w ten monotonny niezmienny ogłupiony mechanizm śmierci” (aka nawyk) nawet ucząc młodych ludzi malowania!
Czułbyś dokładnie to samo!
Boże przecież nie chcesz mojej zguby?
Nie ale najwyraźniej Ty jej chcesz.
Bóg daje Ci to, co wybierasz. Tyle.
Jak wybierasz opór, Bóg daje Ci więcej sytuacji do opierania się. Proste.
A jak wybierzesz radość, pojawią się sytuacje, dzięki którym zmierzysz się z tym, czym zablokowałeś w sobie radość. Gdy się z tego oczyścisz i wybierzesz radość, uśmiech, zadowolenie, pojawią się sytuacje, w których będziesz odczuwał coraz więcej radości.
Jeśli tak wygląda piekło to mam ogromną motywację aby brać się za siebie i znowu tam nie trafić. Boże pomóż mi broń mnie przed złem! Potrzebuję mądrości i siły!
Naprawdę potrzebujesz mądrości?
Do czego Ci niby?
Dostałeś wszystkie mądrości jakich potrzebowałeś. I co?
I nic.
Bo to przecież zawsze jak biedna bezsilna ofiarka wpadasz w ten monotonny niezmienny ogłupiony mechanizm śmierci.
Bo Bóg chce Twojej zguby! Tak! Oczywiście! Uwziął się na biednego Ciebie! Teraz wszystko jasne!
Siłę weźmiesz z własnego wnętrza, gdy uwolnisz to, co ją ogranicza.
Jeśli tak się Ty uwziąłeś na piekło, czyli religijne pitu pitu, to powiedz mi ile z religii zastosowałeś?
Ile z nauk, wiedzy, mądrości bożej wprowadziłeś do swojego życia? Czyli ile wybrałeś?
No bo celem nauk religii jest, by człowiek nie trafił do piekła.
Więc skoro trafiłeś do piekła, to nie wybierałeś religijnych prawd. Proste.
To może i Raportu nie piszesz, bo jesteś w piekle? Może to też zależy od szczęścia?
No, od czego to zależy, że nie robisz tego, co krytycznie ważne do zmiany na lepsze?
Dlaczego nie robisz tego, od czego zależy zmiana?
Może Bóg Ci nie pozwala? Może Bóg chce Twojej zguby i zabrania Ci napisać Raportu 4 i wziąć się poważnie za Program WoP?
Może ja czegoś nie wiem? Zapytam Boga…
Dobra, zapytałem. Mówi, że on sobie ogląda serial Friends i nic nie wie o żadnym piekle i cierpieniu Marcina.
Hmm…
Prosisz Boga o mądrość, a nadal WYBIERASZ, by wierzyć w tak wiele głupot i trzymać się tak wielu durnot i kretynizmów!
I powiedz mi – skąd ma się wziąć mądrość?
Jak do lodówki nawpychasz starych ziemniaków, to skąd ma się wziąć miejsce na świeże jajka, mleko, sery, wędliny, etc.?
Co? To też piekło? Bo w lodówce nie ma miejsca? Nic nie możesz zrobić?
Ano trzeba się puścić przywiązania do starych ziemniaków i je wywalić!
A Ty tego nie robisz. Już siódmy raz. To co – czekamy na ósmy?
Dla Ciebie mądrość jest tym, w co Ty już wierzysz.
Nie wiem do kogo się odnosisz ale zgadzasz się z kimś w 100%, że mówi mądrze…
Więc wybierasz głupotę, a nie mądrość. I nazywasz głupotę mądrością.
I modlisz się do Boga o mądrość ale wybierasz głupotę.
Mojej mądrości nie chcesz przyjąć.
No więc? Gdzie leży problem? W świecie? W pracy? W losie? W braku szczęścia? Hmm?
No docierasz DOKŁADNIE TAM, dokąd sam wybierasz dotrzeć.
Nie ma tu ani krztyny wpływów czegokolwiek i kogokolwiek z zewnątrz.
Wybierasz to samo, co cierpiący i nazywasz to mądrością…
I dlaczego dziwisz się, że i Tobie jest źle?
Na wszystkie Twoje modlitwy Bóg odpowiedział. Masz Program WoP – skarbnicę mądrości, a nadal Ci mało. I z tego nie korzystasz, nie przekładasz na swoje życie.
Zamiast tego wolisz przybijać sobie piątki z innymi, którzy wybierają głupio.
Skoro straciłeś pracę, masz po raz kolejny pełną gamę możliwości, z poprawką na zdrowy rozsądek. Raczej nie wezmą Cię do programu kosmicznego.
Ale jest mnóstwo możliwości. Wystarczy odpuścić dumę i opór i poszukać. Popytać.
Zapytać czego miałbyś się douczyć, w czym dokształcić. I zrobić to.
Piotrze odnośnie świadomości to pisałeś, że 80% ludzi jest poniżej 200.Załóżmy,że Ty masz powyżej 200 czy spotykasz się z kobietami,które są tylko powyżej 200?
Załóżmy,że Ty masz powyżej 200
Dlaczego musisz to zakładać? Uważasz, że nie jestem?
Gdybym nie był, to nie mógłbym kalibrować.
Poza tym jestem dużo, duuużo wyżej. Jak się nauczysz kalibracji to sobie sprawdzisz jak wysoko.
czy spotykasz się z kobietami,które są tylko powyżej 200?
Oczywiście! I to często jeszcze są one wyżej ode mnie.
Wiem,że jesteś powyżej 200 i nie muszę tego sprawdzać.
Czyli kobiety poniżej 200 lub na poziomie dumy raczej by się nie dogadały z facetem powyżej 200,bo mógłby wyciągać np z Nich emocje itd.To już teraz wiem czemu na mnie patrzą dojrzałe kobiety albo mężatki,bo one są pewnie dojrzałe wewnętrznie a te nastolatki to jeszcze są poniżej 200 oczywiście nie wszystkie.
Czyli kobiety poniżej 200 lub na poziomie dumy raczej by się nie dogadały z facetem powyżej 200
Ja jakoś dogaduję się z Tobą… więc czemu zakładasz, że nie?
Ale intencja tych rozmów ma jasno określony cel, poza który nie chcę wychodzić.
bo mógłby wyciągać np z Nich emocje itd.
Ten proces zachodzi cały czas względem wszystkich ludzi. Nie ważne czy ktoś jest w niskiej czy wysokiej świadomości.
Jeśli coś w kimś zalega, to prędzej czy później spotka kogoś, kto to z niego wyciągnie.
To już teraz wiem
Biorąc pod uwagę co napisałeś powyżej nie zakładałbym, że wyciągnąłeś poprawny wniosek.
czemu na mnie patrzą dojrzałe kobiety albo mężatki,
Nie wiem czemu na Ciebie patrzą. Może miałeś na sobie koszulę, którą chciały kupić mężowi?
bo one są pewnie dojrzałe wewnętrznie a te nastolatki to jeszcze są poniżej 200 oczywiście nie wszystkie.
A Ty sądzisz, że jesteś powyżej 200?
Kalibracja pokazuje mi, że nie.
Patrzysz na to tylko z jednej perspektywy co samo w sobie nie może być prawdą, bo życie ma nieskończoną liczbę wymiarów.
Patrzysz przez pryzmat dojrzałości/seksualności. A teraz przez poziom świadomości.
Widzisz co chcesz zobaczyć.
Może zamiast się domyślać to się po prostu zapytaj czemu się na Ciebie patrzy jakaś kobieta? Wtedy poznasz radykalną rzeczywistość.
Nie mówię, że na pewno nie jest tak jak twierdzisz ale lepiej się nie oczarowywać, żeby się nie rozczarować.
Nie chce się rozczarować lecz ponoć facet,który się nie masturbuje i nie ma wytrysku ma tak zwaną aurę i kobiety to dostrzegają.Nie sądzę,by patrzyły na moją koszule lecz to było kilka kobiet i normalnie podniecały się na mój widok.Patrzyły przez szybę od sklepu,bo to były sprzedawczynie i miały po 40 lat a ja mam 23 więc dziwnie się czułem.
Nie chce się rozczarować lecz ponoć facet,który się nie masturbuje i nie ma wytrysku ma tak zwaną aurę i kobiety to dostrzegają.
Aurę “mają” wszyscy, bo aura to po prostu wyższe ciała subtelne człowieka – w tym mentalne, czyli podświadomość, myśli, przekonania, emocjonalne, czyli po prostu wszelkiej maści energie i więcej.
Człowiek w wysokiej energii może mieć różne warstwy aury roztaczające się setki metrów. Niższe ciała aury Jezusa miały promień kilku kilometrów.
Aury więc nie daje Ci brak masturbacji i wytrysku. To bardzo wielkie zubożenie informacji.
Oczywiście osoba w niskiej świadomości często masturbując się i doprowadzając do wytrysku pozbawia się energii i organizm non stop musi przeznaczać około 60% zasobów na produkcję spermy.
Ale nie to jest najważniejsze, tylko PRZYCZYNY częstej masturbacji.
A nimi najczęściej są wstyd, wina, opór, strach, etc. Więc jeśli pracujemy nad sobą wewnętrznie i przepracowujemy POWODY i zaprzestanie masturbacji jest tego REZULTATEM, to wtedy nasza energia trwale wzrasta i to jest odczuwane podświadomie przez ludzi.
Słowem – wyższa świadomość koresponduje z wyższym poziomem energii oraz wyższą jakością energii.
Czasem wystarczy oczyścić się z negatywnych przekonań na temat swojego ciała i już zaczną zwracać na nas uwagę osoby, które jeszcze odnośnie swojego ciała mają jakieś “ale” (czyli większość ludzi). I nawet nie będą wiedzieli dlaczego ale coś ich będzie “przyciągać”. To oczywiście ich własna projekcja i oczarowanie. Bo sądzą, że źródłem akceptacji, którą dajesz sobie i której oni sobie nie dają jesteś Ty. Ale tak nie jest. I to oczarowanie bardzo często mylone jest z miłością.
to było kilka kobiet i normalnie podniecały się na mój widok.
No to enjoy! :)
to były sprzedawczynie i miały po 40 lat a ja mam 23 więc dziwnie się czułem.
Nie można “dziwnie” się czuć. Nie ma takiego stanu. Można nie rozumieć co czujesz. A Ty zapewne czułeś pożądanie zmieszane ze wstydem, oporem i strachem.
Więc te sytuacje służą Ci, byś stał się świadomy tego, co czujesz, natomiast Ty od razu zaczynasz skupiać się na tych kobietach i starać się domyślić z jakiego powodu na Ciebie patrzą.
Nie ma nic złego w tych sytuacjach, ani tym, co czujesz.
Właśnie nie czułem wstydu,oporu,strachu tylko się cieszyłem,że podobam się kobietom i skoro mężatki sie do mnie uśmiechają to znaczy,że jestem wartościowy facet.Tylko jedna sprzedawczyni była z mojej miejscowości więc nie czułem się komfortowo do końca.
Raz mówisz, że czułeś się dziwnie, a raz, że się cieszyłeś…
Wyrażaj się proszę precyzyjnie. Tracę czas domyślając się o co Ci chodzi. Nie jest to w ogóle w moim interesie i jeśli dalej będziesz tak postępował to przestanę zatwierdzać i komentować Twoje komentarze.
skoro mężatki sie do mnie uśmiechają to znaczy,że jestem wartościowy facet.
Nie, to w ogóle o tym nie znaczy.
Wartościowy jesteś niezależnie czy się ktoś do Ciebie uśmiecha, czy nie.
Tylko Ty oczarowujesz się i dalej sądzisz, że źródło wartości odebrano Ci i mają je np. obce kobiety. To Twoja iluzja i jest do przepracowania.
Więc o to chodzi w tym całym “kobiety się na mnie patrzą”.
Ale nie współpracujemy, więc tyle mogę Ci pomóc. Wiesz już nad czym pracować. Zacznij na to zwracać uwagę. Wszystkie narzędzia masz w Programie.
Już ostatni komentarz.Dokładnie oczarowałem się tym a raczej mój umysł cholernie ciągle myśli o kobietach.Tylko w tym obszarze w życiu czuje braki.Podczas pisania z dziewczynami jestem niecierpliwy i czasem nachalny a na spotkaniu mniej jestem potrzebujący więc to tylko umysł lecz logiczne argumenty nie pomagają no chyba, że skoro prawie rok nie miałem wytrysku to automatycznie ciągnie do kobiet i nie da się temu zapobiec
Już ostatni komentarz.
To stwierdzenie stosowałeś już wiele razy. I nigdy nie było prawdą.
Dokładnie oczarowałem się tym a raczej mój umysł cholernie ciągle myśli o kobietach. Tylko w tym obszarze w życiu czuje braki.
Więc je uwalniaj. Nic nie ulega zmianie. Każdy brak to iluzja.
Podczas pisania z dziewczynami jestem niecierpliwy
Bo w nich umieściłeś swoje źródło wartości i gdy nie otrzymujesz ciągłego potwierdzenia zainteresowania, to automatycznie ujawnia wstyd.
Więc bardzo dobrze się dzieje, że nie odpisują lub robią to z opóźnieniem.
i czasem nachalny a na spotkaniu
Więc sam prowadzisz do utraty tego, co wierzysz, że najbardziej potrzebujesz.
mniej jestem potrzebujący więc to tylko umysł
Nie “tylko”, bo nie potrafisz się kompletnie od niego odróżnić.
lecz logiczne argumenty nie pomagają
A kiedykolwiek pomogły?
no chyba, że skoro prawie rok nie miałem wytrysku to automatycznie ciągnie do kobiet i nie da się temu zapobiec
Nie masz niczemu zapobiegać, tym bardziej zdrowemu mechanizmowi, tylko zająć się przyczynami realnych problemów.
Loooooo k…wa! Super artykul. Super we wszystkim. Dzieki.
Piotrze, ja tez chcialbym samemu kalibrowac, tylko nie wiem, na jakim poziomie swiadomosci ja jestem. Czy moglbys mnie ” wykalibrowac”, tak na odleglosc? A ty jak kalibrujesz? Samemu, czy we dwoch?
I jeszcze bardzo mnie zaciekawilo, to, co napisales o aniolach, archaniolach itd. Moglbys polecic jakas ksiazke/ki, w tych tematach? Pozdrawiam.
Piotrze, ja tez chcialbym samemu kalibrowac, tylko nie wiem, na jakim poziomie swiadomosci ja jestem.
Sam wiesz jakie emocje i stany towarzyszą Ci najczęściej oraz wiesz jakimi intencjami się kierujesz, jak patrzysz na świat.
Nie musisz potrafić kalibrować, by to sprawdzić. Wystarczy uczciwość i szczerość.
Czy moglbys mnie ” wykalibrowac”, tak na odleglosc? A ty jak kalibrujesz? Samemu, czy we dwoch?
Jesteś poniżej 200, co jest oczywiste. To wystarczy. I tak naprawdę to jest najważniejsze – czy ktoś/coś jest powyżej, czy poniżej poziomu integralności.
Kalibruję samemu ale różnymi metodami.
I jeszcze bardzo mnie zaciekawilo,
Nie Ciebie zaciekawiło, tylko Twój umysł, bo znalazł sobie nowy sposób na ucieczkę od tego, co Cię boli.
To ten sam mechanizm, co oglądanie coraz to nowszych filmów pornograficznych.
Czyli chcesz robić dalej to samo będąc oczarowanym, że robić będziesz coś nowego i że może akurat to Ci pomoże.
Ale nie pomoże. Nawet anioł nic nie zrobi za Ciebie. Od tego jest ta planeta, byśmy my wzrastali. By od problemów i wyzwań uciec się nie dało.
to, co napisales o aniolach, archaniolach itd.
No pewnie – bo to nie ma żadnego przełożenia na Twoje życie. O czym zresztą mówiłem w artykule.
A dlaczego nie zaciekawiła Cię żadna z kilkudziesięciu innych i to bardzo PRAKTYCZNYCH kwestii, które poruszyłem?
Moglbys polecic jakas ksiazke/ki, w tych tematach? Pozdrawiam.
Nie zrobię tego, bo to nie jest w ogóle ważne teraz w Twoim życiu.
Twoją intencją jest ucieczka – czytanie sobie o aniołkach, a bolesne tematy jak były zaniedbywane, tak będą.
Dając Ci namiary na książki wyrządziłbym Ci więcej krzywdy, niż pożytku.
I z premedytacją napisałem o aniołach w artykule, by właśnie ujawnić ten mechanizm. Bo wiedziałem, że jak tylko o nim napiszę, to umysł to zignoruje i zacznie się domagać wiedzy o aniołach.
A gdyby to była bzdura?
Odpowiedzi, rozwiązania, a nawet pierwsze kroki już Ci podałem. Pomoc już dostałeś. Ale nikt jej nie zastosuje za Ciebie.
Poza tym jak nawiązać kontakt z aniołem uczeni jesteśmy od małego. Jest modlitwa do Anioła Stróża. Po co Ci więc jeszcze jakieś książki mające po kilkaset stron?
Czytanie o aniołach w Twojej sytuacji jest dalekie od rozsądku.
Poza tym to również odnosi się do tego co powiedziałem o kultach – w tym momencie gdybym należał do jakiegoś kultu z łatwością bym Cię do niego wkręcił.
Co z tego artykułu przełożyłeś na swoją sytuację, na swoje życie?
Skoro od razu chcesz następne źródło wiedzy na inny temat, to musi oznaczać, że to wiedzę z obecnego źródła już wdrożyłeś, zastosowałeś, zrozumiałeś, wyczerpałeś?
Czytanie o aniołach to ucieczka. Zaniedbania będą rosły, a wraz z nimi ból, cierpienie, zmaganie i potrzeba oglądania porno.
Gdybyś zająć się tym, co Cię boli, odkopał się i swoje życie, pracował radośnie za rozsądne pieniądze, miał fajne hobby, przyjaciół, cieszył się życiem – wtedy prośba o książki o aniołach miałaby rozsądne podstawy (wbrew pozorom – mówienie o aniołach jest jak najbardziej rozsądne ale we właściwym kontekście oraz sytuacji życiowej). Bo wtedy wiadomo będzie, że to przekujesz na namacalne rezultaty, zastosujesz do czegoś korzystnego.
A jakoś do tej pory nie usłyszałem od żadnego milionera, ani faceta, który ma dużo seksu, że się modlił do aniołów czy czytał o nich…
Dlaczego więc chcesz robić to, czego nie robią ludzie odnoszący sukcesy i/lub nie stosowali w problemach, które masz?
Dalej chcesz robić po swojemu i liczysz, że będziesz miał inne rezultaty w swoim życiu? To także nie jest rozsądne.
Loooooo k…wa! Super artykul. Super we wszystkim. Dzieki.
Dziękujesz nie za mądrość, tylko możliwość oczarowania i ucieczki.
Przykro mi ale nie dam Ci brzytwy, której mógłbyś się chwycić.
Piotrze, moim zdaniem masz bardzo duzu, duzo racji, w tym, co piszesz, ale chyba troszke za bardzo idealizujesz rzeczywistosc. Szczegolnie ta w naszym pieknym kraju. Piszesz o milionerach. Ok, ale proszę, poczytaj, skąd wziela sie w Polsce ogromna ilosc tych milionerow, i jezeli napiszesz, ze z uczciwosci, milosci itd, to my chyba zyjemy w dwoch innych Polskach. U nas milionerow namnozylo sie po przemianach ustrojowych. Ludzie z UB, WSI,itd.Teraz to sa ich potomkowie. Z reszta przeciez ignorantem nie jestes i takie rzeczy wiesz. Czy takich ludzi mam nasladowac? Potomków zbrodniarzy z NKWD? Nie cukierkujesz troszke za bardzo? I pewnie napiszesz mi tak: a ilu znasz milionerow? Nie wszyscy sa tacy itd. A ja ci moge napisac to samo. Jak jeszcze nie przeczytalem, zeby w Polsce jakis milioner dorobil sie od zera swoja wlasna uczciwa praca. Ale to ja. Byc moze ty masz inne doswiadczenia.
A co w tym zlego, ze mnie anioly interesuja? Mam nic juz w zyciu nie robic, tylko legnac plackiem i uwalniac emocje? A moze czytanie o aniolach choc w jakims malym stopniu sprawi, ze do mojego zycia dodam troche radosci?
“A dlaczego nie zaciekawiła Cię żadna z kilkudziesięciu innych i to bardzo PRAKTYCZNYCH kwestii, które poruszyłem?”- O masz. No przeciez napisalem, ze zaciekawila mnie kalibracja. To ja juz nic nie rozumiem. I ciebie i nikogo. A na motocyklu tez mam nie jezdzic? I na rowerze tez?
Piotrze, moim zdaniem masz bardzo duzu, duzo racji, w tym, co piszesz, ale chyba troszke za bardzo idealizujesz rzeczywistosc.
Nie.
To Ty wybierasz z niej tylko takie fragmenty, które pasują do Twojej wizji rzeczywistości – negatywnej.
A przecież Twoja wizja jest tak wspaniała, że masz w życiu niesamowite rezultaty godne naśladowania!
Ja rzeczywistości nie idealizuję. Doskonale wiem jacy są ludzie – przecież w kółko powtarzam, że 80% ludzkości jest w niskiej, zwierzęcej świadomości.
Tylko się tym nie zajmuję. Skupiam się na pozostałych 20% ludzkości. A Ty na 80%.
Szczegolnie ta w naszym pieknym kraju.
Sarkazm nie jest potrzebny.
Piękno jest we wszystkim. Jeśli nie potrafimy go dostrzec, to my mamy problem.
Jeśli nie czujesz zapachu kwiatów, to nie należy budować opowiastki o świecie, że kwiaty nie pachną, tylko trzeba wydmuchać zapchany nos.
Piszesz o milionerach. Ok, ale proszę, poczytaj, skąd wziela sie w Polsce ogromna ilosc tych milionerow,
Nie obchodzi mnie to.
Ja szukam informacji mądrych, budujących. Szukam ludzi przedsiębiorczych, inteligentnych, uczciwych, rozwijających się. Nimi się inspiruję, kieruję się ich wskazówkami i ich naśladuję.
A Ty… widzimy jakich informacji Ty szukasz. I co Ci to daje? A to, że dalej sobie wciskasz i to już dziesiątki lat tę samą bajeczkę. I dlatego masz takie, a nie inne rezultaty, a ja mam swoje, inne.
Pytasz co miałbyś przekazać swoim dzieciom, a ja Ci powiedziałem – to co wciskasz sam sobie.
Dlaczego właśnie tylko niewielka ilość ludzi dorabia się w Polsce? Bo im rodzice tego szajsu nie wcisnęli. Ale też nie oczarowywali, że mogą sobie bimbać.
Jednemu z najbardziej przedsiębiorczych i kochających mężczyzn jakiego znam rodzice nigdy nie pomogli w rozwiązywaniu lekcji w szkole. Sam miał szukać rozwiązań, radzić sobie.
No i dzięki temu nauczył się właściwej postawy i uczciwie, śmiało, odważnie zarobił miliony, gdy WSZYSCY jego znajomi żyją co najwyżej super przeciętnie.
Magik? Jednorożec? Nie. Po prostu miał właściwą postawę i zapierdalał.
A ją każdy może wybrać lub obwiniać swoich rodziców, że ich nie nauczyli.
A kto powiedział, kto wcisnął nam bzdurę, że tylko rodzice powinni nas uczyć? Przede wszystkim my się uczymy i to nasza odpowiedzialność od kogo.
Jeśli Twoi rodzice byli słabymi nauczycielami, to znajdź sobie lepszych!
i jezeli napiszesz, ze z uczciwosci, milosci itd, to my chyba zyjemy w dwoch innych Polskach.
Tak, żyjemy w innych rzeczywistościach. Nie w innych Polskach ale w innej świadomości.
Każdy żyje “we własnej Polsce”, bo każdy ma inną świadomość – każdy sam wybiera, co dostrzeże i jak to zinterpretuje. I dlatego każdy ma inne rezultaty. Większość oczywiście ma rezultaty co najwyżej średnie lub do dupy.
Bo to wybiera i tak jak Ty trzyma się towarzystwa, które potwierdza jego rzeczywistość.
Obaj wiemy, że 80% ludzi żyje przynajmniej w dużej części negatywnie.
I co z tym robimy?
Ty się tego łapiesz, opierasz, usprawiedliwiasz tym swój los. Ignorujesz innych ludzi, inne opcje.
A ja to akceptuję, rozumiem i po prostu nic z tym więcej nie robię. Za to szukam ludzi, którzy żyją pozytywnie, uczciwie, rozsądnie, mają świetne rezultaty życiowe i uczę się ich naśladować.
U nas milionerow namnozylo sie po przemianach ustrojowych. Ludzie z UB, WSI,itd.Teraz to sa ich potomkowie.
Bla bla bla.
A ja czytałem o wielu milionerach, którzy dorobili się od zera uczciwą pracą, zapieprzając po 16 godzin na dobę, cały czas ucząc się, rozwijając. I nie narzekając.
Nawet miliarderzy cały czas jeżdżą na seminaria, kształcą się, wymieniają doświadczeniami z innymi. Co daje do myślenia o tym jak podchodzą do siebie i do pracy.
Są jedni i drudzy. Którymi i jak będziemy się zajmować zależy od naszego wyboru.
Z reszta przeciez ignorantem nie jestes i takie rzeczy wiesz.
Lol!
Właśnie nie jestem ignorantem i takich rzeczy nie wiem! I bardzo dobrze!
Bo gdybym wiedział to co Ty, żyłbym tak jak Ty.
Czy takich ludzi mam nasladowac?
Powiedziałem Ci wyraźnie jakich ludzi masz znaleźć i naśladować.
A Ty dalej swoje.
Potomków zbrodniarzy z NKWD?
eh…
Nie cukierkujesz troszke za bardzo?
Nie.
To Ty dalej bełkoczesz ten sam smutny do porzygu syf.
I pewnie napiszesz mi tak: a ilu znasz milionerow? Nie wszyscy sa tacy itd. A ja ci moge napisac to samo.
I dobrze!
I ja dalej będę miał swoje rezultaty, a Ty swoje. I tak będzie zawsze.
Bogaci się bogacą, a biedni biednieją.
Ja znajduję informacje z grupy A dające rezultaty jakości A, a Ty z grupy Z. Proste.
Dla każdego na tej planecie wszystko się znajdzie. Znajdujesz to czego szukasz.
Jak idziesz do sklepu kupić kilo jabłek i widzisz, że ponad połowa jest zepsuta, to bierzesz zepsute i się użalasz, że nie ma ładnych?
A jak widzisz, że osoba obok wybiera dobre, to mówisz jej czy nie cukierkuje za bardzo?
Nie. Twoim podejściem jest to, że nie chce Ci się włożyć troszkę więcej pracy, by powybierać ładne jabłuszka. Wkładasz rękę z zamkniętymi oczyma, wyjmujesz zapsute i narzekasz.
I jeszcze do tego zaczynasz nienawidzić zepsutych jabłek, bo usłyszałeś w telewizji, że jakieś dziecko się zatruło, że ktoś kupił 10 kilo jabłek, a tam kilo zepsute! No straszny ten świat!
Czy ta kobieta męczy się, zmaga i cierpi wybierając ładne jabłuszka? Nie. Robi to z troską, miłością, spokojem. A nawet cieszy się, że MA WYBÓR. I dokonuje właściwego. Zgodnego z jej intencją.
Gdyby kogoś nie lubiła, pewnie wybrałaby dla tej osoby brzydkie i zepsute jabłka.
A jeśli wybieramy takie dla siebie, no to jasnym jest, że się nie lubimy z jakichś powodów.
Ja Ci mówię o ludziach przedsiębiorczych, a Ty mi opowiadasz o zbrodniarzach…
To może ludzie, którzy nauczyli się rozumieć kobiety, podrywać je, uprawiać wspaniały seks i go uczą to już w ogóle potomkowie Azteków i co 37 zaćmień Słońca składają kobiety w ofierze Quezacotl-owi?
Ja dzisiaj dostałem na pocztę wspaniałego, budującego maila z nowymi pomysłami przedsiębiorczymi i marketingowymi.
Czy to słodzenie? Jeśli chcemy w to wierzyć… tylko w tym mailu było wyraźnie powiedziane, że trzeba będzie pozapierdalać tak ze 100 godzin, by to zrealizować… Jakie maile Ty dziś otrzymałeś?
Ty chodzisz do sklepów, gdzie są same zepsute jabłka, bo Ci blisko, bo się przyzwyczaiłeś, bo są tańsze…
A ja chodzę tam, gdzie jabłka są zdrowe i ładne. I wcale nie są droższe. Co ciekawe – często są tańsze od zepsutych. Nieraz nawet darmowe.
Więc może temu przedsiębiorcy, od którego dostałem maila mam odpowiedzieć, że za bardzo cukierkuje, że źle podchodzi do życia i że rozmawiam właśnie ze specjalistą od życia i my w ogóle źle do wszystkiego podchodziliśmy! Przecież są zbrodniarze! Trzeba wszystko rzucić i zacząć ich nienawidzić!
Jak jeszcze nie przeczytalem, zeby w Polsce jakis milioner dorobil sie od zera swoja wlasna uczciwa praca.
Bo takich informacji szukasz i takie znajdujesz. A ja szukam innych i również je znajduję.
Nawet algorytmy Youtube-a podpowiadają więcej tego, czego sami wyszukaliśmy pierwsi. Dopóki nie zmienisz tego, czego szukasz, “algorytmy rzeczywitości” nie powielą niczego innego.
Mówiłem, że znajdziesz co najwyżej to czego szukasz – jaką masz intencję.
Jezus mówił wyraźnie – szukajcie, a znajdziecie. Proście a będzie wam dane. Pukajcie a wam otworzą.
I to my odpowiadamy za to czego szukamy, o co prosimy i gdzie pukamy.
I jest Ci dane to, o co prosisz – potwierdzenia Twojej smutnej historii. Zawsze tak było, jest i będzie.
Ale to ja. Byc moze ty masz inne doswiadczenia.
Oczywiście!
Na tym to polega.
Ty to Ty, a ja to ja. Proste.
Ty masz swoje doświadczenia, bo WYBIERASZ być taki, a nie inny. A ja mam inne doświadczenia, bo jestem inny.
Dopóki się nie zmienisz, nie zmienisz swoich doświadczeń i bez problemu znajdziesz potwierdzenia wszelkich negatywności.
Choćby też dlatego, bo w Polsce większość ludzi jest na niskim poziomie świadomości. Ale są też dziesiątki, jeśli już nie setki tysięcy powyżej.
A co w tym zlego, ze mnie anioly interesuja?
Powiedziałem wyraźnie – bo to ucieczka.
Mam nic juz w zyciu nie robic, tylko legnac plackiem i uwalniac emocje?
I widzisz?
Ja Ci mówię, że chcesz uciekać i wymieniłem kilkadziesiąt innych istotnych działań, które na 100% bardzo Ci pomogą, a Ty nagle mi mówisz, że masz leżeć plackiem, bo Ci odmówiłem książeczki o aniołkach…
A moze czytanie o aniolach choc w jakims malym stopniu sprawi, ze do mojego zycia dodam troche radosci?
Jaaaasne…
Nic nie sprawi, że coś zrobisz. To tylko i wyłącznie Twoja decyzja.
Możesz radość dodać w tej chwili. Nie potrzebujesz do tego nic, tylko decyzji.
Książeczka magicznie nie da Ci radości. Doskonale wiesz, że jej nie wybierzesz. Bo dalej wybierasz iluzję, że źródło radości jest w czymś… i to nagle w książeczkach o aniołach.
Ale oczywiście w książce o przedsiębiorczości na pewno nie ma radości i nie ma co ich wybierać!
“A dlaczego nie zaciekawiła Cię żadna z kilkudziesięciu innych i to bardzo PRAKTYCZNYCH kwestii, które poruszyłem?”- O masz. No przeciez napisalem, ze zaciekawila mnie kalibracja.
Przede wszystkim nie możesz używać kalibracji, bo nawet nie zbliżyłeś się do poziomu świadomości, który umożliwia jej stosowanie.
Gdybyś naprawdę był nią zaciekawiony, zrobiłbyś wszystko, by jej używać. Czyli wzrosnąłbyś do poziomu odwagi – zrezygnował ze wstydu, winy, oporu, żalu, strachu, pożądania, gniewu i dumy.
Zabrałbyś się za uwalnianie, za ustalenie nowych, odważnych intencji i działań. A jednak tego nie wybierasz.
Poza tym powiedziałem wyraźnie, że jest ktoś taki jak dr Hawkins i kalibracja jest opisana w jego książkach. A Ty chcesz książek o aniołach, o których znaczeniu NIC nie mówiłem. Ani w kwestii uzależnienia, ani zdrowia, ani szczęścia. Ale Ty wiesz przecież lepiej – że może książka o aniołach sprawi, że dodasz radość do swojego życia…
A kalibracja to co to w ogóle jest? To kompas. To tylko tyle i aż tyle.
Więc mówisz, że jesteś zainteresowany kompasem. I co? Co Ci da zainteresowanie kompasem?
Kompasu należy używać, by określić swój kierunek i jeśli płyniemy na skały, to go skorygować. Natomiast Ty już doskonale wiesz, że płyniesz na skały od kilkudziesięciu lat. Więc po co Ci interesowanie się kompasem? Teraz najwyższa pora, by zmienić kierunek, bo po raz kolejny wpłyniesz na skały! I Ci już jasno i klarownie napisałem jak zmienić kierunek i nawet jest koło Twojego nosa cały, obszerny Program zawierający wszystkie niezbędne informacje i narzędzia.
W innym komentarzu człowiekowi napisałem wprost, że chce grać muzykę kalibrującą się na poziomie czczenia diabła, zniszczenia i cierpienia, a on dalej i tak to wybiera.
Tak jak Ty – dalej wybiera to samo.
Ty wybierasz wszystko, byle tylko uniknąć odpuszczenia choć trochę winy, gniewu, dumy. I na razie nic nie wskazuje, że wybierzesz inaczej.
To ja juz nic nie rozumiem.
Dobrze. Masz do tego prawo.
Tylko z tego “nic” nie wyłączyłeś swojej racji. Nie chcesz zrozumieć niczego nowego. Wszystko, co rozumiałeś do tej pory zostaje.
Więc zostaną te same rezultaty.
Zastanów się – jeśli w Polsce jest 2000 fryzjerów i 1800 obcina bardzo źle, to czy nie ma innych? Czy wielką filozofią jest znaleźć tych 200 i ich odwiedzić?
Czy raczej większy sens ma użalanie się nad tymi 1800 i jakością ich pracy? Nienawidzić ich, zazdrościć im, mówić jacy to są nieuczciwi, jacy to zbrodniarze strzyżenia – czy ma to jakikolwiek sens i przełożenie na nasze życie?
Co to komukolwiek da? Nikomu nic nie da. Oni dalej będą tacy. A Ty nienawidząc ich będziesz cierpiał. A tych 200 pozostałych dalej będzie sobie tam gdzie byli i będą wychodzili od nich ludzie zadowoleni.
Jest takie powiedzenie – “Bogaci się bogacą, a biedni biednieją”. Twoja sytuacja jest tego perfekcyjnym potwierdzeniem. Bo właśnie zamiast zmienić siebie i swój kierunek dalej wybierasz to samo.
I ciebie i nikogo.
Nie ma problemu.
Ale żebyś chociaż też przestał rozumieć siebie i swój paplający umysł, byłoby bardzo dobrze! Jednak tego nie chcesz przestać rozumieć, ani słuchać.
A na motocyklu tez mam nie jezdzic? I na rowerze tez?
Gdybyś jeżdżąc na motocyklu zaniedbywał coś w swoim życiu to bym Ci napisał, byś przestał jeździć przynajmniej do czasu zadbania o tę kwestię.
Dlaczego starasz się mnie namówić na swój punkt widzenia?
Co z tego masz? Coś dobrego?
Bo teraz to tak jakby ciężko chory człowiek mówił, by osoba zdrowa i pełna sił zaczęła żyć tak jak ten chory, wierzyć w to, co on i kierować się tym co on… i nie chce się dać przekonać, by kierować się tym, co osoba zdrowa i pełna sił…
Dlaczego próbujesz mnie zarazić tym, w co Ty wierzysz?
Czy uważasz, że osoba zdrowa powinna się słuchać w kwestii zdrowia rad osoby chorej?
Dlaczego chcesz, bym słuchał Twoich rad i wierzył w to, co Ty? Chcesz, bym żył tak jak Ty? Skoro Ty tego nie chcesz, dlaczego kogokolwiek przekonujesz do swojej racji?
Kto jest u kogo? Ja u Ciebie czy Ty u mnie?
Czy musisz nienawidzić 1800 negatywnych fryzjerów, by znaleźć i chodzić do 200 pozytywnych? Najwyraźniej musisz. A ja nie.
Chodzę do 200, wiem, że jest tych 1800 i po prostu nic z nimi nie robię. A niech sobie będą! Od tysięcy lat byli, są i będą kolejne tysiące lat. A jednak miliony ludzi na całym świecie żyje szczęśliwie, zdrowo, majętnie i nic z tymi ludźmi nie mają do czynienia, bo tego nie wybierają.
Co mnie to obchodzi, że jest 1800 obleśnych fryzjerów, którzy źle tną i oszukują ludzi? Ja się strzygę u 200 innych, świetnych, uczciwych fryzjerów i jestem zadowolony.
A Ty mi mówisz – “Olej tych 200!!! Zajmuj się 1800 złymi, bo oni tacy źli, okrutni, złodzieje, zbrodniarze…” A wieczorem piwko w barze z kumplami, którzy też nienawidzą tych 1800 i nie chcą nawet posłuchać, że jest 200 innych.
Negatywności nie ignorujemy jeśli mają realny wpływ na nasze życie. Odpowiednio się nimi zajmujemy.
Natomiast Ty nie tylko zajmujesz się negatywnościami, które nic Ci nie robią ale i zajmujesz się nimi w najbardziej nieodpowiedni sposób.
Poza tym najpierw mówisz, że wszystko w artykule jest super, a teraz mówisz, że ja nie mam racji i cukierkuję.
Ajajaj, ktoś tu nie jest zdecydowany i tylko powtarza ślepo co tam paple jego umysł…
Chłopie – nie lubisz ludzi bogatych, nie lubisz kobiet, nie lubisz siebie – ot, cały problem. Nie lubisz też mądrze pracować, bo wolisz użalać się, że jesteś głupi.
Nie jesteś głupi, tylko głupio wybierasz.
I jak powiesz znajomym od piwka, że może warto byłoby zmienić pracę i robić coś bardziej znaczącego, nie zdziw się, gdy usłyszysz dokładnie to samo, co teraz mi napisałeś.
Usłyszysz też, że musisz być głupi… a to powinno dać do myślenia, że to jedynie przekonanie, którym zostałeś zaprogramowany i w które uwierzyłeś, a nie rzeczywistość.
Życie nieświadome – powtarzanie przez lata tych samych programów, które nic/niewiele Ci dają nie jest oznaką głupoty, tylko nieświadomości.
Czy malowanie pięknych obrazów i zachwycanie ludzi wymaga wielkiej inteligencji? Gdzie tam!
Czy nauka i granie pięknej muzyki wymaga ukończenia sławnej uczelni? Nie!
Ale masz to co wybierzesz.
Ok. Dzieki za odpowiedz. Powoli, ale to baaaardzo powoli zaczynam rozumiec, to, co piszesz. Jednoczesnie chcialem przeprosic jezeli bylem wobec ciebie niemily, czy cos takiego. Ja w ogole juz po napisaniu tego poprzedniego komentarza, stwierdzilem, ze co ja pisze i co opier…alam i zebys go nie publikowal, bo napisalem go zanim pomyslalem i ze wiekszosc tego to bzdury. Ale juz poszlo i trudno. A moze i dobrze? Nie wiem. Ale musze ci cos wytknac. Napisales, ze ja cos tam przy piwku z kolegami, a ja przeciez ci pisalem w innych komentarzach, ze rzucilem picie i palenie kilkanascie lat temu. Nie pije, nie pale, trenuje sporty walki, jezdze na motocyklu i rowerze. Takie mam pasje. Oprocz tego mam kule u nogi w postaci porno. Tak wiec troszeczke sie pomyliles. Nie wiem czemu zalozyles, ze chodze, jak to napisales -” na piwko”. Takze widzisz… Nie ocenia sie ksiazki po okladce.
Ja w ogole juz po napisaniu tego poprzedniego komentarza, stwierdzilem, ze co ja pisze i co opier…alam i zebys go nie publikowal, bo napisalem go zanim pomyslalem i ze wiekszosc tego to bzdury. Ale juz poszlo i trudno. A moze i dobrze? Nie wiem
Nic nie szkodzi.
Napisałeś co napisałeś, bo to zobaczyłeś w swoim umyśle i dopiero po fakcie się zorientowałeś, bo stałeś się świadomy.
To normalne. Ważne, że zdałeś sobie sprawę i mam nadzieję, że odpuściłeś uczucie winy i wstydu.
Napisales, ze ja cos tam przy piwku z kolegami, a ja przeciez ci pisalem w innych komentarzach, ze rzucilem picie i palenie kilkanascie lat temu.
Nie wiem czemu zalozyles, ze chodze, jak to napisales -” na piwko”. Takze widzisz… Nie ocenia sie ksiazki po okladce.
Nie założyłem tego, tylko pomyliłem się – sądziłem, że napisałeś inny komentarz, w którym jeden mężczyzna napisał właśnie, że wieczorami chodzi do baru z kumplami i wylewają z siebie smutki.
Nie oceniam Cię i nie oceniałem, ani tamtej osoby, tylko odnoszę się do tego, co zostaje napisane. A że korespondencji jest sporo, no to czasem się pomylę.
Ok. A czy tak, jak dla mnie, ( tylko nie krzycz :) ) to polecasz stosowanie afirmacji? Chodzi mi o ta ksiazke i o afirmacje, ktore poleca autor: “Złota Księga” Saint Germain. Warto, czy mam sobie w ogóle nie zawracać niczym głowy, tylko uwalniac?
tylko nie krzycz
Dlaczego miałbym krzyczeć?
Nie widzę nic złego w tym, że ludzie popełniają błędy nawet po raz tysięczny z rzędu.
Jeśli popełnisz błąd – ok!
to polecasz stosowanie afirmacji?
Tak ale odpowiednio ułożonych i należy w ogóle rozumieć czym są afirmacje, jak działają, kiedy nie działają i dlaczego, kiedy działają, etc.
To wszystko tłumaczę dokładnie w Programie Wolność od Porno.
Chodzi mi o ta ksiazke i o afirmacje, ktore poleca autor: “Złota Księga” Saint Germain. Warto, czy mam sobie w ogóle nie zawracać niczym głowy, tylko uwalniac?
Zapytaj się sam siebie ile w Złotej Księdze jest o wychodzeniu z uzależnienia i zastanów się ile z tych afirmacji przyda Ci się w życiu?
Ile kobiet poleci na te afirmacje i rozmowy o tej książce? Ile z nich wytrze kurze, zrobi Ci posiłek, potrenuje, zarobi pieniądze?
To książka dla ludzi – jak sam Saint Germain mówił – zdyscyplinowanych, duchowo dojrzałych, oddanych Bogu.
A z tego co dałeś się poznać, to masz jeszcze do pokonania pewną drogę. Ta książka to narzędzie dla ludzi na pewnym etapie rozwoju duchowego.
Ja z premedytacją napisałem w artykule o aniołach. Bo doskonale wiedziałem, że osoba pełna oporu, strachu, wstydu i winy, by wziąć się za swoje życie wybierze to, skupi się na tym, zainteresuje się tym i/lub tym, co nie ma przełożenia na jej życie.
Bo to dalej to, co wybierała w swoim życiu – to dalej wybieranie ucieczki i tego, co kompletnie nic nie zmieni, tylko ma na chwilę zająć czymś umysł.
I Twój umysł to racjonalizuje – mówi jak bardzo jest tym zaciekawiony, jak tego chce i nawet zaczyna obiecywać, że może akurat dzięki temu coś zmieni.
Ale nic nie zmieni, bo zawsze o to chodziło.
Po raz kolejny ukazałem więc podświadomy mechanizm, któremu podlegałeś całe życie.
Ale Ty dalej tego nie widzisz i nawet zacząłeś go chronić.
Właściwym działaniem jest to, co mówiłem o notatkach oraz Program WoP czy dowolny inny program/sposób, by wyjść z uzależnienia – np. terapia lub grupy 12 kroków.
Bo tam zajmiesz się nie tylko wzrostem w świadomości ale też nauką uczciwości, szczerości, nauką życia odpowiedzialnego, odważnego, etc.
Ale musisz wybrać inaczej, niż podpowiada Ci umysł. Jeśli dalej się będziesz go słuchał i tego, czego on chce, no to wszystko zostanie po staremu.
————————
Jeszcze to, co warto, byś wiedział – napisałeś, że nic już nie rozumiesz.
Dobrze.
Bo to co się stało to Ty po raz kolejny chciałeś posłuchać tego, czego chciał umysł. Bo na razie, do tej pory i przez całe swoje życie wierzyłeś, że Ty i umysł to jedno i to samo. I jak słyszałeś w umyśle – “Ciekawi MNIE książka o aniołach” to wierzyłeś – z góry zakładałeś, że to “MNIE” oznacza Ciebie. Ale tak nigdy nie było i to nigdy nie odnosiło się do żadnego człowieka, tylko do jego umysłu.
To zaciekawiło umysł tak jak ciekawi go pornografia, gdy np. czujesz opór i chcesz uciec od niego. Wiesz, że Ci to szkodzi, niszczy mózg, a mimo to i tak wybierasz porno, bo dalej wierzysz, że robisz coś dobrego dla siebie, czego potrzebujesz. Ale potrzebuje tego umysł, bo to po prostu program odtwarzany przez niego. Ty potrzebujesz coś zupełnie innego.
I ja Ci mówię czego potrzebujesz i nie jest to, o czym myśli Twój umysł.
On myśli po swojemu i nie można tego zmienić. Ja Ci wymieniam 40 ważnych spraw, tematów, działań, a umysł skupia się na kilku innych, kompletnie nieprzydatnych.
Ty sądzisz, że to Ty myślałeś i że Ty potrzebujesz tych kilku i że Ty to wybrałeś. Ale tak nie jest. Nawet nie zauważyłeś jak szybko uznałeś, że to co pomyślał i wybrał umysł pomyślałeś i wybrałeś Ty. Ale Ty tylko nieświadomie zgodziłeś się z myślami, których słuchanie się nie jest dla Ciebie wskazane.
Dopóki nie osiągniesz stanu spokoju, to słuchanie się swoich myśli NIE JEST zalecane. Bo Ty nie jesteś ani umysłem, ani myślami, ani myśleniem. I właśnie uzależniłeś się, bo słuchałeś myślenia i wybierałeś dla siebie to, co widziałeś w myślach i tylko dlatego, bo było tam słowo “ja”. Ale to “ja” odnosiło się do umysłu, nie do Ciebie.
To umysł potrzebował np. porno i teraz książek o aniołach, by uciec od odczuwania. A Ty aby wyzdrowieć potrzebujesz nauczyć się odczuwać, akceptować i uwalniać emocje, a nie od nich uciekać. A umysł cały czas będzie chciał uciekać.
Dlatego tak ważna jest medytacja. I o tym wszystkim mówię w Programie Wolność od Porno, tłumaczę co i jak i prowadzę przez cały ten proces.