Dni
Godzin
Minut
Sekund

Ilość Wolnych Miejsc:
/

Witam Cię serdecznie!
Kontynuujemy temat cnót charakteru!
Części 1-6 znajdziesz klikając na linki poniżej:
► Cnoty (Część 1) – Wstęp i szczerość.
► Cnoty (Część 2) – Ciężka praca, Odwaga.
► Cnoty (Część 3) – Moralność, Ciepło, Pracowitość/Pilność, Niefrasobliwość.
► Cnoty (Część 4) – Wytrwałość, Dobry/uprzejmy, Bycie pomocnym, Pozytywny.
► Cnoty (Część 5) – Rozważność, Łagodność/życzliwość, Rozważny/roztropny, Dyplomatyczny.
► Cnoty (Część 6) – “Sól Ziemi”, Otwartość, Tolerancyjność, Elastyczność, Wspieranie.
Powoli docieramy do połowy zaproponowanych cnót. Warto w tym momencie wspomnieć, że to normalne czuć opór “przed” wdrożeniem nawet najprostszej z nich. Nie ma w tym nic dziwnego. Wszystko jest dobrze, jeśli czujesz niechęć, opór, napięcie.
Jeśli czujesz opór, to wszystko w porządku! Bo gdybyś go nie czuł/a, to już byś taki/a był/a!
I właśnie INTENCJA wprowadzenia tej cnoty do swojego życia, czyli STANIE SIĘ taką osobą, wyciągnie z Ciebie to wszystko, co blokowało taką jakość życia. Idź do przodu niezależnie od oporu. O to właśnie chodzi.
Jeśli wybierzesz np. odwagę, to ujawni się z Twojej podświadomości wszystko, przez co nie byłeś/aś odważnym/odważną. Bo odwaga już w Tobie jest. To tak jak z zapchanym wężem ogrodowym. Wystarczy, że usunięta zostanie blokada i woda popłynie swobodnie. Wody nie trzeba szukać poza wężem.
Tym samym odczucie strachu w tym momencie byłoby wspaniałym znacznikiem tego, że rozpoczęło się wewnętrzne oczyszczenie – emocjonalny detoks.
To sprawa najwyższej wagi – mierzenie się z tzw. “cieniem” swojej podświadomości, by ją oczyścić. Uciekanie od tego w coś pozytywnego nie doprowadzi Cię w nowe miejsce w życiu. Bo to tak jakbyś liczył, że z węża ogrodowego popłynie woda, gdy nie usunąłeś/aś blokady.
Kolejna krytycznie ważna sprawa – zaraz będę mówił o skromności. Nie oznacza to, że demonizuję np. pożądanie i mówię, że jest złe.
Każda emocja ma swoje pozytywne zastosowanie ale tylko w odniesieniu do stanów niższych od niej.
Jeśli żyjemy w apatii, to nagle dostrzeżenie, że można mieć samochód, mieszkanie i drogi ekspres do kawy pomoże nam wybyć z siebie energię niezbędną do wykonania takiej pracy, by to osiągnąć. Bez pożądania to byłoby niemożliwe. Tylko już po osiągnięciu tego szybko przychodzi rozczarowanie, gdy nie oczyściliśmy się wewnętrznie z tego, co blokuje w nas np. radość z posiadania, z bycia z kimś.
Jeśli więc umieścimy w ekspresie do kawy źródło radości, to gdy minie ekscytacja związana z jego kupnem, szybko znowu poczujemy pustkę.
W niejednym biednym kraju, gdy mieszkańcy zobaczyli w telewizji co można mieć i jak żyć, wzięli się do roboty, by to osiągnąć! Bez świadomości, że można mieć więcej nie podejmowali działań do zmiany i rozwoju. Dzięki pożądaniu porzucili stan apatii i podjęli się działania.
Wchodzenie po kolejnych szczeblach świadomości i poziomów energii opisuję dokładnie w Programie Wolność od Porno.
A teraz wracamy do cnót.

21. Skromny

Łatwo zaobserwować jak niemile widziana jest ta cnota w dzisiejszym świecie. Otóż zawsze znajdziemy kogoś, kto ma więcej od nas lub robi/zrobił więcej. Jak mieliśmy seks z trzema kobietami, to zaraz usłyszymy jak ktoś się będzie chwalił, że miał z 30-toma. I co wtedy? Nagle w umyśle zobaczymy – “To można mieć seks z tyloma? A ja miałem tylko 3? Co ze mnie za facet?!” I nawet jak uda nam się mieć seks z większą ilością kobiet, to zaraz się dowiemy, że są mężczyźni, którzy mieli seks z 10 000 kobiet i to z 15-toma naraz. I co wtedy powie nasz umysł? Jedyny wniosek – że jesteśmy do kitu.
Bo najprościej jest człowieka zaprogramować poczuciem braku – “To jaki JESTEM zależy od tego, co ROBIĘ i co MAM”. Jeśli w to uwierzymy i zaczniemy się porównywać z innymi, to zawsze wypadniemy źle, bardzo źle lub w najlepszym przypadku blado i nijako. A że to co ROBIMY i MAMY zależy i wynika od tego jak się postrzegamy, no to zamkniemy się w spirali samoumniejszania. Czyli będziemy robili coraz gorzej i mieli coraz mniej i coraz gorsze jakości. Na tym polega uzależnienie.
Zawsze pozwolimy sobie co najwyżej na to, na co podświadomie uważamy, że zasługujemy.
A świat zewnętrzny “przyjdzie nam z pomocą” dostarczając nam różne produkty, których obietnicą jest, że nas zmienią, uczynią bardziej wartościowymi i godnymi.
W esencji będzie to to samo – już nie wystarczy nam garnitur ale musi to być garnitur modny, sławnej marki, odpowiedni do pory roku, przynajmniej za 5 000 zł, etc. A jak nawet weźmiemy pożyczkę, by kupić sobie taki garnitur, to zaraz spotkamy kogoś, kto ma garnitur za 15 000 zł od jeszcze “lepszej marki”. I kto może sobie pozwolić na 10 różnych takich garniturów. Co wtedy? Po raz kolejny usłyszymy WE WŁASNYM UMYŚLE, że jesteśmy do niczego.
A że myśli nie mają żadnego znaczenia i kłamią, to czy ta myśl stanie się NASZĄ rzeczywistością zależy czy w nią uwierzymy.
Ludzie nawet ze zwierząt zrobili ten cyrk – już nie wystarczy mieć pieska, tylko musi być to rasowy piesek wyhodowany z linii mającej 30 pokoleń, itp. bullshit. A zwykły, biedny, zarobaczony szczeniaczek znaleziony na wysypisku merdaniem swojego ogonka generuje pole miłości o mocy 500.
Ponoć już grabie i łopaty mają loga znanych marek…
Świat umniejsza tej cnocie. W niemal każdym filmie, w każdej reklamie, praktycznie wszędzie widzimy zachęty do gromadzenia coraz więcej rzeczy. Im im droższych, bardziej błyszczących czy posiadających więcej opcji, tym lepiej! A także zachęcani jesteśmy do nadawania im nierealnych wartości. Jesteśmy również programowani do przywiązywania się do nich.
Czyli widzimy namawianie do dziecinnego postępowania, które bardzo łatwo wykorzystać i wyciągać z nas coraz większe sumy pieniędzy.
Oczywiście ludzie chętnie robią się tak w jajo sami i robią to sobie nawzajem i uważają, że to coś pozytywnego!
Otrzymany w prezencie zegarek to nie zegarek, tylko ten MÓJ, specjalny zegarek, który dała mi babcia/dziewczyna/żona ze SPECJALNEJ, WYJĄTKOWEJ OKAZJI. A tym samym wszystko co stanie się z tym zegarkiem dzieje się ze mną. Jak się zarysuje, to tak jakby mnie ktoś zarysował, ujął mi tej wartości, którą wyprojektowałem na zegarek.
Czyli w jednej chwili z prezentu otrzymujemy poważne psychiczne obciążenie i potencjalne źródło cierpienia, wstydu, winy i żalu.
Stajemy się więc więźniami rzeczy i osób, do których się przywiązaliśmy, stajemy się więźniami własnych projekcji jak i więźniami nadanych im sztucznych, nierealnych wartości.
A więzień nie czuje się spokojny. Ani bezpieczny. Ani wolny. Jest zależny od tego, co dzieje się z tym czymś sztucznie obudowanym w iluzje.
Wystarczy, że nadasz samochodowi ogromną wartość i uzależnisz swoją wartość od niego, a od razu tracisz poczucie spokoju, kontroli i bezpieczeństwa w związku z nim. Staniesz się podatny/a na zranienie. Zaczniesz się obrażać, gdy ktoś np. nie doceni tego samochodu. Wpadniesz w furię, gdy ktoś niechcący naniesie do niego błota. Stracisz więc całą radość życia!
Oczywiście zaczniesz oczekiwać, że ludzie będą się zachwycali tym drogim, specjalnym, TWOIM samochodem. A jak nie, to będziesz generował/a i trzymał/a urazy. Automatycznie pojawi się strach przed utratą. I więcej!
I to jest uważane za normalne.
A dlaczego by nie porzucić przywiązania i CIESZYĆ się z posiadania samochodu? I nawet jeśli by go nam ukradli – trudno. Lekko zaboli ale nie będziemy cierpieli, obwiniali, żalili się, nienawidzili przez lata!
Jeśli na samochód patrzyliśmy jako użyteczne narzędzie w pewnych sytuacjach, to nie musieliśmy na niego wydać wszystkich oszczędności, więc automatycznie żyje nam się lepiej.
Więc nie chodzi o samochód ale o nasze podejście do niego.
Ego sądzi, że jak się do czegoś/kogoś nie przywiąże, to tego nie może mieć i/lub to straci. A to zwykła iluzja, urojenie.
Weź SWÓJ telefon teraz do ręki. Spójrz na niego. Jak silnie jesteś do niego przywiązany/a? Co na niego wyprojektowałeś/aś? Czy możesz się tego puścić? Czy możesz pozwolić sobie stracić, zgubić, zniszczyć ten telefon? Czy możesz się na to zgodzić i nie cierpieć? Przetestuj to. Wyraź zgodę. Głęboko odetchnij, bo rzeczywistość jest taka, że to nie Twój telefon. To po prostu telefon, którego zarządcą jesteś przez jakiś czas. Jeśli wydałeś/aś na niego dużo pieniędzy – no, jesteś odpowiedzialny/a za decyzję i intencję. Niemniej – jeśli odpuściłeś/aś projekcje i przywiązanie, to czy zniknął ten telefon? Wyparował z Twojej dłoni? Straciłeś/aś go? Nie. Nadal go “masz” ale już nie czujesz w związku z tym napięcia i strachu!
Dzięki odpuszczeniu przywiązania i oczarowania zniknęła podatność na zranienie.
I gdy już nie czujesz strachu, możesz pozwolić sobie na prawdziwą, zdrową radość i docenienie tego użytecznego przedmiotu. A nawet z radością możesz go podarować osobie, która potrzebować go może bardziej od Ciebie. Tak rodzi się hojność – również bardzo pozytywna cecha.
Tak samo jest z iluzją, że aby coś mieć, to trzeba tego pragnąć… A przecież każdy człowiek bez problemu robi i posiada tysiące rzeczy, których nie pragnie. Po prostu spokojnie to wybiera.
Ludzie masowo mylą przywiązanie, oczarowanie i nadanie sztucznej wartości z miłością. A to nie miłość. To zwykły strach i dziecinada.
Kto uważa SWOJĄ partnerkę/SWOJEGO partnera za niezwykle wyjątkowych, niezwykłych, cudownych, etc.? A przecież to zwykłe bzdury. Tak – romantyczne, łatwiej o seks i lepsze samopoczucie… ale czy to, że wyprojektowujemy na innych dziecinne wartości tylko dlatego, bo sami nigdy się tacy nie czuliśmy i liczymy, że ta druga osoba to doceni zmienia cokolwiek/kogokolwiek? Nie.
Jeśli powiesz, że rosnąca róża jest wyjątkowo piękna, to czy czyni ją wyjątkowo piękną? Nie. Tylko w Twoich oczach. Ale rzeczywistości to nie zmienia. Ani samej róży. Oznacza to, że sam/a się oczarowałeś/aś w tym momencie. Ma to jakiś sens? Nie bardzo. Po co to robimy? Naprawdę nie możemy docenić róży dokładnie taką jaka jest? Musimy urajać sobie jakieś niestworzone bzdury?
A co jak ta super niezwykła, wyjątkowa, niespotykana osoba nas rozczaruje? No przecież nie możemy oczekiwać, że spełni nasze wszystkie oczekiwania i wymagania. Co wtedy? A jak się odczarujemy i poczujemy ogromny ból, hmm? Jeśli ktoś zawiedzie nasze nierealne, nieraz szalone oczekiwania, to usprawiedliwimy tym nienawiść lub poczucie winy i żal? Co zrobimy z tym całym bólem i cierpieniem, które na 100% się pojawi?
Naprawdę potrafimy się cieszyć i doceniać coś/kogoś dopiero, gdy zarzucimy te wszystkie neurotyczne sieci?
Dlaczego dajemy się robić w jajo bzdurnym przekonaniom typu – “Człowiek potrafi coś/kogoś docenić dopiero, gdy to straci”. Ależ to brednie, horrendalne zwyrodnienie rzeczywistości! Jak nie potrafisz doceniać, to jesteś niedojrzały i pora dorosnąć. To wszystko. A nie czekać na ból i cierpienie związane ze stratą i ODczarowaniem z własnych majaków na temat tego czegoś/kogoś. I to nazywać docenianiem.
To jakby mylić uczucie głodu z wypruciem nam flaków ostrym nożem.
Cnota ta uczy nas m.in. tego, że nie potrzebujemy tych wszystkich dziecinnych, niedojrzałych, często głupich postaw, projekcji i oczarowań, by normalnie, zdrowo, szczęśliwie żyć!
Gdyby tak rozejrzeć się po świecie, okazałoby się, że najszczęśliwsze są osoby skromne! Posiadające mało, zadowalające się drobiazgami.  Ale nie dlatego, bo ich zwyczajnie nie stać na coś innego. Mają to co świadomie i mądrze wybrały dla swojego zdrowia, spokoju, szczęścia.
Oczywiście jeśli mylimy szczęście z dojeniem dumy z posiadania czegoś/kogoś, no to warto zdać sobie sprawę z głębi negatywnego programowania, któremu podlegamy.
Niech każdy sobie odpowie na pytanie – czy wolelibyśmy być nieszczęśliwi z czymś/kimś, czy szczęśliwi bez tego?
A to co sprzedają nam media – te śmiejące się z możliwości kupienia margaryny, wyglądające jak na narkotykach wybielone programowo paszczęki to zwykłe programowanie. Ci ludzie nie są szczęśliwi. I Ty też nie będziesz.
Bo szczęście nie bierze się z zewnątrz! Nie mają i nie dają go ani przedmioty, ani nie można go czerpać od innych ludzi.
Więc im mniejszą ilością warunków obwarujemy swój spokój i szczęście, tym bardziej będziemy szczęśliwi i tym trudniej będzie nam utracić poczucie szczęścia.
Więc jak ktoś mówi – “Jestem do niczego, jestem nieszczęśliwy/a, bo nic w życiu nie mam!”, to wspaniale! Łatwiej będzie Ci być szczęśliwym/ą! Tylko musisz porzucić przekonanie, że musiałeś/aś coś osiągnąć, by poczuć szczęście.
No bo czy możesz poczuć się szczęśliwy/a w tym momencie? Ależ oczywiście, bo to kwestia wyboru!
A jeśli pojawi się jakieś ALE, no to właśnie Twój warunek na szczęście, z którego możesz w tym momencie zrezygnować.
“Nie mogę być szczęśliwy, bo właśnie odeszła ode mnie wieloletnia partnerka!” Ależ możesz! Tylko przestań doić uczucie niesprawiedliwości, żalu, winy, wstydu z tej sytuacji.
Zostało to obwarowane jeszcze innym typem chorych przekonań. Np. – “Wolę płakać i cierpieć w nowym BMW, niż w Małym Fiacie”. Otóż nie byłbym tego taki pewny. Cierpienie każdy odczuwa tak samo. Nie jest to stan zarezerwowany tylko dla biednych i chorych.
Skromność nie oznacza biedy. Nie jest z nią tożsama.
Osoba skromna WYBIERA, by nie posiadać wielu rzeczy, by nie żyć w tzw. przepychu. Dlaczego to robi? Bo tak jest po prostu prościej, spokojniej, łatwiej. I może się skupić na tym, co naprawdę jest dla niej ważne.
A dzisiaj? Mamy drogie ekspresy do kawy, drogie, wielofunkcyjne pralki, etc. I co? Ano zaraz się coś zepsuje. My zaczniemy się irytować. Bo przecież wydaliśmy na to kupę kasy, więc OCZEKUJEMY, że da nam radość i będzie działać. A że ci co je produkują nie są głupi (ok są głupi ale w innym kontekście), no to oczywistym jest, że te rzeczy często nie psują się losowo.
Pamiętam wiele lat temu jak spotkałem na klatce schodowej sąsiada. Trzymał w rękach telewizor. Przeklinał. Zapamiętałem tylko jedno zdanie – “Cholera, zepsuł się akurat tydzień po gwarancji!”
Przypadek? Jaaasne…! Więc sąsiad stracił radość, bo zepsuł mu się telewizor. Ja bym się na jego miejscu cieszył! Bo to w dzisiejszym świecie główne źródło negatywnego programowania i marnowania czasu. A on z tego powodu jeszcze rozpaczał! I leciał naprawić telewizor, oddać na to jeszcze dodatkowo pieniądze!
No ale wydał na telewizor dużo pieniędzy i miał oczekiwania, wymagania, nadał mu wartość. Zepsuty telewizor stał się więc źródłem bólu. Aby więc przestać czuć ból, musi naprawić telewizor. Zanim tego nie zrobi, ból będzie trwał…
Tym samym może się stać np. zaginiony widelczyk z drogiej zastawy, którą dostaliśmy od nieżyjącej już mamy pod choinkę 20 lat temu.
Btw. sentymentalność kalibruje się poniżej 200. Więc w esencji sentymentalność jest postawą/stanem chorobowym.
Uważamy, że jak będziemy traktować coś jak coś super, mega wyjątkowego, to w ten sposób jakoś uczcimy drugą osobę lub ją tym docenimy.
A co z wdzięcznością, radością, miłością, wspomnianym docenianiem? Czy one nie wystarczą? Nie możemy docenić osoby i cieszyć się z jej hojności? Dlaczego musimy przedmiotom nadawać jakieś wyimaginowane wartości? Przecież to szaleństwo! A przy okazji gwarantujemy sobie cierpienie, gdy się z tym coś stanie.
Jeśli nasza partnerka kupi nam piękną koszulę na urodziny, a my ją niechcący oplamimy, to od razu odczujemy wstyd, a może nawet gniew na siebie.
A czy swoją mamę docenialiśmy i kochaliśmy każdego dnia NIEZALEŻNIE czy nam sprezentowała wyjątkowo drogi zestaw sztućców? Nie ma innych możliwości wyrażenia swojej miłości, doceniania, szacunku i radości z bycia z nami? Dlaczego w kółko robimy siebie w jajo?
Bo jak wydaliśmy 500 zł na prezent, a mogliśmy pozwolić sobie na wydanie 600 zł, to oznacza, że nie kochamy tej osoby całym sercem, jesteśmy pazerni i zasługujemy na karę i cierpienie? A skoro tak, to jeśli możemy sobie pozwolić na pożyczkę na 10 000 zł, to dlaczego za tyle nie kupiliśmy prezentu?
Dostrzegamy wzorzec neurotyczny?
Ja sprawiałem radość prezentami za 20 zł. Nawet po latach wywołują uśmiech u wielu osób. BO TAKA BYŁA ICH INTENCJA. I gdyby się zgubiły lub zniszczyły nikt by nie cierpiał. A to, że nie był to prezent jedyny w swoim rodzaju, to gdy się zepsuje, z łatwością można go wymienić!
A nosząc taki wyjątkowy, specjalny, drogi zegarek zamiast się cieszyć i żyć swobodnie mając go na ręce, będziemy żyli niepewnie, co chwila będziemy zerkać czy go nie uszkodziliśmy i nie zarysowaliśmy. A jak się to stanie, będziemy się czuli winni, będziemy rozpaczać i przestaniemy go nosić. Nie daj Boże zostawić go np. w hotelu lub zgubić! Wtedy dopiero byśmy cierpieli! Przez zegarek! Zegarek stałby się ważniejszy od nas! Cierpielibyśmy nawet latami.
Dosłownie wczoraj znajomy narzekał – “Cholera, kupiłem nowiutkie buty na zimę i założyłem je dziś pierwszy raz do pracy i już obdarłem czuby”. Stracił spokój, bo lekko obtarł sobie buty! Dorosły facet z żoną i dzieckiem! No ale wydał na nie pewnie 300-400 zł, jak nie więcej, i oczarował się, że jest w nich źródło elegancji, wartości.
Więc skromność nie oznacza tylko WYBÓR życia bez tych wszystkich świecidełek ale też bez nadawania im szalonych wartości i znaczeń. Ekspres do kawy to tylko maszynka. Jak się zepsuje – trudno! Musimy się z tym liczyć. Drogie buty, to nadal tylko i wyłącznie buty. Jeśli się oczarowaliśmy marką, a mogliśmy wydać połowę tego za takie same ale niemarkowe buty, no to daliśmy się zwyczajnie wykiwać.
Nie oznacza to, że nie możemy nosić eleganckich rzeczy. Jak najbardziej możemy! Ale skromność jako że pochodzi Z WEWNĄTRZ, oznacza to, że nie musimy wyprojektować nie wiadomo czego także na drogie buty czy płaszcz. Cieszmy się z nich, cieszmy się z estetyki i elegancji jakie mogą odbierać inni ludzie. Być może kogoś zainspirujemy do lepszej jakości życia. Ale po co ten cały cyrk uzależniania swojej wartości od rzeczy jakie mamy?
Pamiętam jak kiedyś byłem na pewnym warsztacie. Każdy miał przynieść coś do jedzonka dla wszystkich. Pojechałem do supermarketu po ciasto. Był ogromny wybór. Chodziłem od jednego do drugiego przez minimum 20 minut. Czytałem skład. Zamknąłem oczy i poprosiłem podświadomość, by pomogła mi wybrać najlepsze możliwe ciasto dla tej grupy. Odczułem spokój i dokonałem wyboru. Na spotkaniu wszyscy wypakowaliśmy zakupy i wyroby. Jedna kobieta upiekła ciasto własnoręcznie. Była profesjonalną cukierniczką (tak to się odmienia?). Opowiadała, że to specjalny przepis dany jej przez już nieżyjącego, niezwykle doświadczonego, starego mistrza cukiernictwa. No, ciasto naprawdę wyglądało, pachniało i smakowało ekstra. Ale niezwykłe było to, że ludzie wręcz rzucili się na ciasto, które kupiłem i chwalili mnie, że jest bardzo dobre, gdzie je dorwałem, etc. Nie było nawet drogie! Kosztowało może 30 zł. Mi też bardzo smakowało. Spojrzałem wtedy na tę kobietę. Ludzie brali małe kawałeczki jej wyrobu i dawali skromne pochwały, że no faktycznie dobre. A ona była wręcz zdruzgotana (ale starała się to ukryć). Została więc rozczarowana, czyli inaczej – odczarowana. Bo oczarowała się. Jej intencja była negatywna – zostać docenioną. Zapewne sama się nie doceniała pomimo, że potrafiła piec tak wspaniałe ciasta. A że był to warsztat z dojrzałości świadomości, no to każdy zareagował względem niej odpowiednio do jej intencji i wszyscy dali jej niezwykle istotną lekcję.
Nie wiem czy to prawda ale pamiętam też jak ktoś opowiadał mi z jakich powodów zbankrutował producent kałasznikowów – bo się nie psuły! Człowiek kupował jeden i miał go całe życie.
M.in. dlatego producenci upewniają się, że ich produkty będą się psuły. Zauważmy, że zawsze najważniejsze/kluczowe komponenty są najniższej jakości. I nie ma dla nich części zapasowej! Najłatwiej ją uszkodzić i gdy to zrobisz, trzeba będzie odkupić całość!
Szczytem absurdu są ładowarki do urządzeń elektrycznych. Każda marka, każdy model ma inną, która nie jest kompatybilna z żadnym innym urządzeniem. A że są niewielkie i łatwo je gubimy, to często potrzebujemy kupić nowe.
Jeśli tego nie rozumiemy, no to każdy przedmiot jaki posiadamy staje się potencjalnym źródłem naszego bólu, a nawet cierpienia!
Tym samym bardzo istotne jest, byśmy zrobili listę rzeczy, które posiadamy i jasno określili co dla nas dana rzecz znaczy i jaką ma wartość.
Nagle może okazać się, że nasze buty traktujemy jako źródło dowartościowania się. Bo wydaliśmy na nie 600 zł, a tym samym oczekujemy, że inni to dostrzegą, docenią i zyskamy w ich oczach to, czego nie widzimy w sobie.
Skromność oznacza też brak przywiązywania się. Bo wystarczy do czegokolwiek dodać to jedno słowo – “mój/moje/moja” i już mamy pretekst do niechęci, obrażania się, itd.
Wystarczy, że ktoś powie coś nieprzyjemnego o Polsce, którą uważamy za NASZ kraj, i nawet jeśli będzie to zgodne z rzeczywistością, zaraz się obrazimy. Bo skoro to jest MOJE, to jak ktoś to zaatakuje, to tak jakby atakował nas! A to przecież bzdura, dziecinada. A jednak powszechne i ego ludzi się w tym pławi.
Jak ktoś zobaczy z Polską jakiś problem – super! Jak jest głupi i przedstawi to w obraźliwy sposób, to problem tej osoby, nie nasz. A my możemy zająć się dostrzeżonym problemem. I nie musimy przy tym cierpieć, ani sobie umniejszać!
Zamiast tego ludzie oczywiście wykorzystują każdy pretekst do projekcji wypartego gniewu, winy, żalu, wstydu, dumy. Czyli w esencji do dalszego trzymania ich w sobie.
Jak ktoś powie, że Polska to prymitywny kraj, daleko za mamutami, bo np. w warsztatach samochodowych używa się starych urządzeń pomiarowych, a w kraju tej osoby jest dużo lepiej, to osoba niedojrzała się obrazi, poczuje zraniona i zacznie nienawidzić tej osoby i wstydzić się. A osoba dojrzała dostrzeże możliwość zrobienia biznesu i rozwoju własnego kraju! Przy okazji dowie się na czym może się wzorować!
Skromność oznacza WYBÓR spokoju. Nie dążenie do konfliktów. Ciszę.
No ale trzeba umieć docenić spokój (o którym porozmawiamy dalej w tym artykule). A spokój dla ego jest jak trucizna. Ego nie chce spokoju.
Jak ktoś ma 300 znajomych, to problem! Bo poświęcenie nawet minutki dziennie każdej z tych osób to 5 godzin! A nie lepiej mieć 10 bliskich przyjaciół i tyle? Naprawdę potrzebujemy setek? Sądzimy, że posiadanie wielu znajomych cokolwiek znaczy? Niby co? A może te osoby też czują się puste i nawiązały z nami znajomość, bo bez tego czują się bez wartości? Czyli neurotyzm napędza neurotyzm.
Tylko oczywiście nie usprawiedliwiajmy oporu i wstydu przed zapoznawaniem nowych osób ze świadomym wyborem, by szukać osób, z którymi stworzymy naprawdę głębokie, bliskie, dojrzałe relacje.
Uważamy, że te wszystkie konflikty na świecie to problem? Nie! Ludzie ich chcą! Dążą do nich! Cieszą się z nich! Bo bez nich co by robili?
Co miałby robić człowiek mający w sobie mnóstwo gniewu, winy i dumy? Zajmować się ogródkiem? Nie! Ta osoba potrzebuje kogoś nienawidzić, obwiniać, zazdrościć i na coś narzekać! Potrzebuje problemów, by się nimi wiecznie zajmować i wyprojektowywać na nie swoje zaniedbane wnętrze!
Nawet ludzie na tym Blogu czytający go od lat w kółko zadają mi pytania – “Skoro nic mnie nie cieszy, to po co mam cokolwiek robić?” Tak wygląda poziom niezrozumienia.
“Jak będę odczuwać spokój, to po co dalej żyć?”, “Jak niczego mam nie pragnąć, to po co w ogóle coś robić?” – pytają. Więc stwarzają sobie problemy, by się nimi wiecznie zajmować. A co robią zwierzęta? Przecież kochamy je za to, że są pełne radości, spokoju. Już takie są! A nie dopiero, gdy odniosą sukces finansowy. Czy zwierzęta pozwalają sobie na szczęście dopiero, gdy coś osiągną? Nie.
Czy człowiek radosny, szczęśliwy mówi sobie – “Cholera, skoro jestem już radosny, to nie mam po co żyć!”, hmm? Kto ostatnio jak się cieszył, to stracił radość życia? Ano nikt! Nigdy! I czy ważny jest powód tej radości? Nie! Bo radość pochodzi z wewnątrz i gdy ją czujemy, czujemy ją cali sobą.
Uważamy, że drogie wakacje możemy docenić tylko jeśli się namęczymy, by na nie zarobić, stworzymy sobie ogromne oczekiwania, wyprojektujemy na nie potężną sztuczną wartość, nastawimy się na niesamowite przeżycia, etc.? Przecież to jak jakaś choroba psychiczna!
A nie można się nimi po prostu cieszyć i dobrze bawić bez żadnych głupich, niedojrzałych i całkowicie zbędnych postaw?
Świat namawia nas do bycia głośnymi. Im głośniej, tym większa zabawa! Czyż nie? Tak jakby radość zależała od poziomu natężenia dźwięku muzyki czy ilości wydanych pieniędzy…
Idziemy więc do głośnego klubu. Jest mnóstwo ludzi. Przepych. Ubieramy się w najlepsze ciuchy. Psikamy najdroższymi perfumami. Jedziemy najdroższą taryfą. Mamy najmodniejszą fryzurę. Stawiamy drogie drinki znajomym… A to wciąż za mało, by się dobrze bawić!
Nagle ktoś proponuje narkotyki. Zgadzamy się, bo przecież TO część dobrej zabawy. A jednak radości w sobie nie czujemy. Skaczemy jak małpka od drinków, “zabawiania” innych, po próby podrywu, po kolejne drinki, papierosy, narkotyki.
A radości W NAS jak nie było, tak nie ma! Jest co najwyżej duma. Ale nie ważne. Jesteśmy nietrzeźwi, uśmiechamy się, tańczymy. No to może być. W końcu wydaliśmy mnóstwo pieniędzy, to MUSIMY się wybawić! A następnego rana kac. W tym kac moralny. Nie czujemy się z tym wszystkim dobrze ale niedługo to powtórzymy.
Nie mówię, że tak wygląda życie każdego Kowalskiego. Daleko nie. Ale w pewnym stopniu każdy tak postępuje.
Skaczemy od kieliszka do kieliszka, od filmu porno do filmu porno, od filmu w konie do filmu w kinie, od książki do książki, od telefonu do jednego znajomego do telefonu do innego znajomego, etc.
Widzimy, że nikomu nie wystarcza jeden film pornograficzny. To daje nam do zrozumienia jak daleko od zdrowia jesteśmy. Ile razy obiecywaliśmy sobie, że obejrzymy tylko jeden film porno, a kończyło się na 58? Ile razy obiecywaliśmy sobie, że zjemy tylko jedno ciasteczko, a zjedliśmy całą paczkę? Ile razy obiecywaliśmy sobie, że nie odpuścimy ćwiczeń na siłowni, a odpuściliśmy po raz 7-my?
Miliony ludzi naokoło nas również tak postępuje! Bo naprawdę kobieta potrzebuje 20-tu par butów, a mężczyzna 20-tu partnerek seksualnych?
Tym samym pęcznieć możemy gromadząc coraz więcej zbędnych, drogich rzeczy, tak jak i kolekcjonując kolejną urazę, poczucie niesprawiedliwości, zranienie, etc. To dokładnie ten sam mechanizm.
Mówiłem, że sentymentalizm to coś dalekiego od zdrowia, a nawet szkodzący zdrowiu. No bo uciekamy w przeszłość od chwili obecnej i od emocji dotyczących przyszłości. Łapiemy się przeszłości i związanych z nią miłych wspomnień oraz projekcji, nadajemy im coraz bardziej nierzeczywiste wartości. Trzymamy się ich coraz więcej. Bo co poczulibyśmy bez tego? Pustkę.
A okazuje się, że osoby, które doznały amnezji są spokojne i radosne cały czas! Są więc żywym dowodem, że wspomnienia nie są potrzebne, by odczuwać szczęście!
Wnioskować możemy więc, że wspomnienia nie są też przyczyną cierpienia.
Czyli widzimy, że nieskromni możemy być nie tylko na płaszczyźnie materialnej ale też emocjonalnej, mentalnej i dowolnej innej.

22. Uprzejmy/grzeczny

Słowo, na dźwięk którego jeży się mnóstwo facetów. GRZECZNY!
Przecież facet “grzeczny” to nie facet! To ciapa! To frajer! To ktoś, kim można pomiatać i kogo się nie poważa!
Większość ludzi za kogoś grzecznego uważa osobę podporządkowującą się innym, słabą, nieatrakcyjną, seksualnie odpychającą.
A jednak cnota ta kalibruje się na poziom Odwagi (245). Czyli na poziom gotowości zmierzenia się ze śmiercią. To poziom, który decyduje o tym czy wygramy bitwę, czy uciekniemy z podkulonym ogonem.
Tym samym widzimy po raz kolejny kompletne niezrozumienie ESENCJI.
Więc gdzie tkwi błąd?
Cnota ta przyrównana jest do uprzejmości.
Więc, porzućmy na czas czytania tego artykułu swoje uprzedzenia i przekonania na temat tej cechy i zastanówmy się jakie ważne przesłanie niesie i jakie są korzyści z jej przejawiania w swoim życiu.
Grzeczny oznacza zawierający się w jakichś określonych ustaleniach. Przestrzegający ich.
Więc to nie cecha ta jest głupia, tylko te ustalenia mogą być głupie.
Zauważmy – osoba grzeczna przestrzega przepisy drogowe. Bo od tego zależy bezpieczeństwo na drodze. Nie tylko nasze ale też innych ludzi oraz pieszych. Osoba niegrzeczna nie przestrzega. Np. zasuwa na motorze 110 km/h po miejskiej drodze. Bo tak jej się podoba.
Dlaczego dochodzi do śmiertelnych wypadków, w których ginie nawet dziesiątki ludzi? Bo jakiś kretyn był niegrzeczny – nie dostosował się do przyjętych ustaleń. Mądrych ustaleń, których celem jest właśnie brak tego typu sytuacji.
Dlaczego więc powszechnie uważa się, że tzw. “niegrzeczny chłopiec” jest atrakcyjny seksualnie?
Bo on nie przestrzega głupich zasad odnośnie kobiet, seksualności i randek, którymi zostaliśmy masowo zaprogramowani. W tym KONTEKŚCIE jest niegrzeczny.
Jak chce pocałować kobietę, robi to. Jest niegrzeczny dla większości, bo większość ma masę głupich przekonań – a że nie wypada całować, a że kobieta przez to będzie łatwa, a że dopiero po 38 randce, a że będziemy nachalni, itd.
A przecież kobiety pouczają nas – żyj zgodnie z sercem, bądź szczery. Nie oznacza to, że masz się rzucać na obce kobiet i je całować, bo tak poczułeś. Dojrzałość emocjonalna, psychiczna, seksualna oraz dojrzałość jako istota ludzka, jako mężczyzna oraz poziom zrozumienia wzajemnych relacji z kobietami – tego się trzeba nauczyć, oduczyć głupot, należy to uzdrowić, oczyścić, dojrzeć.
Nie będę w tym momencie robił wykładu z randkowania, tylko chcę podkreślić dlaczego grzeczność została tak zniesławiona.
Określ własne zasady (mądre, rozsądne) i ich przestrzegaj. Bądź grzeczny w tym wymiarze.
Jakie masz zasady, których się trzymasz? Czy jesteś ich świadomy/a? Jeśli nie – pozostajesz niewolnikiem własnej podświadomości. Czyli tego czym zaprogramowali Cię inni.
Nawet wielki wódz wikingów był grzeczny względem swoich zasad. A nie był grzeczny względem zasad kraju, który najeżdżał. Dla swoich ziomków był “badassem”, a dla milionów innych ludzi był barbarzyńcą, tyranem, kimś kogo trzeba się pozbyć.
My również możemy być tak postrzegani przez pewną grupę osób, a przez inną zupełnie inaczej. Przez jednych pozytywnie, a przez innych negatywnie.
Oczywiście, że dla wielu innych ludzi będziesz niegrzeczny/a. Ale dla wielu będziesz atrakcyjny/a! Staniesz się kimś do naśladowania dla pewnej grupy ludzi, a dla innej będziesz obiektem zazdrości czy niechęci. I to jest najzupełniej normalne!
Nie można zadowolić wszystkich – to po prostu niemożliwe. Czyli my sami musimy WYBRAĆ kogo chcemy (próbować) zadowolić.
Ponadto nawet dla tej samej grupy ludzi możemy być godni naśladowania tylko w pewnym zakresie, a w innych nie. I to też jest normalne!
Dla mnie Trump jest wzorem do naśladowania jako biznesmen i przedsiębiorca. W innych obszarach (na razie) nie szukam w nim wzoru. Więc w kwestii przedsiębiorczości wybieram grzeczność względem jego nauk. A jeśli będę niegrzeczny, no to sam sobie narobię kłopotów, nie odniosę sukcesu (takiego jaki mógłbym).
Jeśli Trumpa traktowałbym całościowo tak samo, no to jest to głupota, bo nikt nie zaprzeczy, że radzi sobie biznesowo.
Doceniam jego mądrość i doświadczenie oraz rezultaty jakie ma jako przedsiębiorca. Tak samo w kwestii przepisów drogowych – gdy jadę, to ich przestrzegam, bo są mądre.
I proszę bez żadnych teorii spiskowych na jego temat. Najpierw sami zaróbmy 100 000 000 zł i dopiero zacznijmy podważać mądrość pana Trumpa odnośnie przedsiębiorczości.
Chodzi o to, że gdybym go z jakiegoś powodu nie lubił i tym samym kompletnie zamknął się na jego rady odnośnie np. wspomnianego prowadzenia biznesu, firmy, etc., no to pozbawiłbym się doskonałych rad! Swoją niechęcią i zaślepieniem tylko narobiłbym sobie niepotrzebnie kłopotów.
Konieczna jest (jak zwykle) odpowiedzialność za siebie, za swoje wybory. Przemyśl temat. Jakich zasad warto przestrzegać? Na pewno przepisów drogowych. Na pewno przepisów prawnych, bo jak nie zapłacisz czynszu, to przyjdzie komornik i będzie problem. Na pewno nie warto nikogo okradać, bo trafimy za kratki.
Ale czy warto nie pocałować dziewczyny, gdy tego pragniemy i gdy ona patrzy się nam żarliwie w oczy? I tylko dlatego, bo tak mówiła nam mama czy jakiś znajomy lub jakiś idiota z internetu?
Rozumiemy? Dlaczego mamy nie powiedzieć kobiecie, że nas urzeka i chcemy się z nią kochać? Powiedz to, patrz jej w oczy i daj jej do zrozumienia co czujesz. I daj jej miejsce do oddychania. Niech się z tym oswoi.
Głupia grzeczność to próby usilnego postępowania wedle jakichś wytycznych, które nie mają przełożenia na NASZĄ subiektywną rzeczywistość. To brak elastyczności, spontaniczności. To bycie jak robot, jak zaprogramowana zabawka.
Ale po raz kolejny – jeśli nie potrafimy odróżnić przepisów prawnych trzymających w kupie miliony ludzi i chroniących społeczność przed anarchią od negatywnego programowania na temat swojej wartości, to najpierw idźmy na terapię i temat przepracujmy z wykwalifikowanym specjalistą.
Jak grzeczność ma się do uprzejmości?
Uprzejmość to przecież także pewne zachowania zawarte w konkretnych wytycznych. Np. przepuszczanie kobiety w drzwiach. To bycie uprzejmym, grzecznym. Najwięksi dżentelmeni i osoby sławne, podziwiane, seksualnie atrakcyjne są uprzejme. Tym samym są także grzeczne – przestrzegają zasad – oddawania szacunku kobietom czy osobom starszym bez umniejszania sobie. Jakoś to nie przeszkadza im być atrakcyjnymi seksualnie.
Działania te nie wynikają z pozycji bycia słabym, nie mającym swojego zdania. To działania z pozycji mocy i świadomości siebie. Oni wiedzą co robią i dlaczego. “Robię to, bo JA uważam to za słuszne i dobre”, a nie dlatego, bo tak wypada, bo inaczej ktoś się obrazi czy nas negatywnie oceni…
Ja nieraz najpierw byłem uprzejmy i grzeczny, a potem uprzejmy ale bardzo niegrzeczny. Ale w różnych kontekstach.
Rozumiesz różnicę?
Kto rozumie, jest świadomy swojej intencji po co z kobietą idzie na randkę? Po co mu ta randka? Co ona oznacza? Jakimi zasadami, jakimi przekonaniami się kierujemy? Gdyby kobieta się nas zapytała po co jesteśmy z nią na randce, to co byśmy odpowiedzieli? Szybko coś wymyślili? Użylibyśmy jakichś racjonalizacji? A co z faktami? Co z NASZĄ rzeczywistością?
Bardzo możliwe, że jesteśmy grzeczni wobec jakichś głupich, dziecinnych, niezdrowych zasad (i to od lat), a niegrzeczni względem zdrowego rozsądku. Możemy także być niegrzeczni wobec kobiety – wystroiła się, pięknie pachnie, ma oczekiwania wobec nas, a my siedzimy zamknięci w klatce nieświadomości i grzeczności wobec jakichś niedojrzałych “zasad randkowania” i nawet nie dostrzegamy przed sobą żywej osoby. Widzimy tylko “co można/czego nie można”, “co wypada/co nie wypada”… i tyle. BOIMY SIĘ wziąć odpowiedzialność za swoje decyzje, bo zamiast sukcesu wolimy uniknąć potencjalnej winy i wstydu związanych z pomyłką.
Ale nawet gdyby kobieta nie zgodziła się na pocałunek, to będzie pod wrażeniem, że się odważyliśmy na próbę jej pocałowania (o ile nie byliśmy nachalni, wulgarni, etc.).
No bo czy rozsądnym i mądrym jest uniknięcie odczucia winy, która JUŻ W NAS JEST, a ceną za to jest odmówienie sobie niemałego prawdopodobieństwa sukcesu?
Bawi mnie, gdy słyszę jak kobiety frustruje, że faceci jak roboty przynoszą kwiaty na spotkania. Następnie idą do restauracji, potem na spacer, potem do kina, potem jeszcze gdzieś i ona cały czas niesie tego cwietka. Najchętniej by go wyrzuciła w pierony ale przecież facet się jeszcze obrazi, poczuje zraniony. To trzymają go jak białą flagę. A faceci sądzą, że dobrze postępują, bo przecież “tak się robi” i “kobiety lubią kwiaty”. Tak – lubią, gdy mogą je sobie wstawić do wazonu i cieszyć nimi oczy, a nie taszczyć 3-4 godziny non stop w deszcz, wiatr, wchodzić z nim, wychodzić z samochodu i jeszcze zajmować się nim, by się nie złamał zamiast się skupić na byciu z Tobą. Nie mówię, by kwiatka nie kupować, bo to miły gest. Podkreślam tylko brak rozsądku w tym, co się robi. Jeśli postąpiłeś nierozsądnie, to Ty taszcz kwiat przez kilka godzin (przy okazji zobaczysz jakie jest to wygodne), a kobieta niech się przytuli. Wręczysz jej go ponownie pod koniec randki. Nie słyszymy o tym, bo która kobieta powie facetowi, że irytowało ją noszenie kwiatka ze sobą.
Nie mówię, że każda kobieta, nie mówię, że jest to jakkolwiek znacząco ważne, nie mówię, że to jakaś tajemnica randkowania. Ale to sprawa czysto praktyczna, a wielu facetów nie robi tego nawet z chęci sprawienia radości kobiecie, tylko pewnej dziecinnej grzeczności. Nie robią tego, bo to ich decyzja, tylko “bo wypada”. To jak dziecko, które spełni oczekiwania rodzica, a potem oczekuje nagrody. No ale jeśli kobieta idzie z dzieckiem na randkę, to fajerwerków raczej z tego nie będzie.
Ja wszystkie najwspanialsze przeżycia miałem, gdy decydowałem się na nie będąc nieposłusznym dla zasad i reguł przestrzeganych przez moich bliskich i większość ludzi (ale zawierających się w prawie i uwzględniających dobro drugiego człowieka). Z drugiej strony podobnie było z największymi przypałami i problemami ;) Miałem największe sukcesy i najwięcej radości, gdy robiłem to, czego się bałem, nie byłem pewny, gdy robiłem coś, czego nigdy nie zrobił nikt z moich bliskich. Bo wtedy odpadało z mojego wnętrza najwięcej lęku, oporu, wątpliwości i mogło przez to wyjrzeć szczęście, radość. A także odwaga.
A gdy wybieramy grzeczność, czyli takie pozorne bezpieczeństwo, to nigdy nie będziemy szczęśliwi.
Nawet ten serwis powstał wbrew temu co pochwalali WSZYSCY moi bliscy. Wiele razy namawiali mnie do zaprzestania pracy nad nim i nigdy mnie nie wspierali. Nawet się nie interesowali. Aby go stworzyć, pracować nad nim, pomagać potrzebna była praktyka stanowczości, zdecydowania, spokoju. Byłem grzeczny wobec swojego celu i tego, co do niego prowadziło. Wobec moich bliskich byłem niegrzeczny. Jednocześnie nie wywyższałem się i nie ujmowałem im, bo wiedziałem, że oni robią to z troski. Bali się i nie chcieli bym odniósł porażkę. Dlatego w swoich dążeniach byłem skromny i nadal jestem.

23. Stanowczy/zdecydowany

Bardzo istotna cecha.
Ale również łatwo pomylić ją z jej “odbiciem w krzywym zwierciadle” – np. zadufaniem, arogancją, zaślepieniem czy fanatyzmem.
Stanowczość i zdecydowanie ma ważne zastosowanie w dążeniu do swoich marzeń.
Po prostu marzenia i wzniosłe cele zawsze zostaną zaatakowane. Nawet przez nieświadomych tego bliskich! Zawsze usłyszymy od kogoś “i po co ci to?” Albo “e, nie uda ci się”.
Jeden z Uczestników Programu WoP powiedział swojej mamie, że przerabia Program i mniej więcej wyjaśnił co robi w pierwszych modułach. Mama odpowiedziała, że nie grzebie się w świadomości. Mówił, że nie zareagowała dobrze. I to go przybiło! Pojawił się kryzys, wiele wpadek, cierpienie, ból, co trwało tygodniami! A już było dobrze! Głupie słowo bezmyślnej krytyki nieświadomej bliskiej osoby spowodowało lawinę cierpienia, która trwała ponad pół roku.
W rezultacie jeszcze ja zostałem zaatakowany za to przez tego Uczestnika.
Bo tak wygląda życie osoby niepewnej, niezdecydowanej. Byle lekki “powiew wiatru” powoduje, że cierpi. Bo szuka potwierdzenia swojej wartości z zewnątrz. Szuka akceptacji tego, co robi, bo nie jest tego pewna! Mężczyzna ten nawet nie zdecydował, że to co robi jest ważne dla niego i ma ogromną wartość. Szukał u mamy akceptacji, a dostał dokładnie to, przez co sam jej w sobie nie widział. A że zaczął się temu opierać, pojawiło się cierpienie.
Wielu mężczyzn uważa, że jak kobieta nie zgodzi się na pocałunek, to już ich odrzuciła… aaaAAAAaAAAAaa dramat i tragedia! A ludzie, którzy mają realne sukcesy z kobietami uczą – to część gry. Kobieta testuje właśnie m.in. tę cechę – stanowczość, zdecydowanie. Sprawdza czy facet szuka u niej akceptacji, czy rozumie swoją wartość. Czy ona będzie dla niego niczym trofeum, czyli tylko potwierdzeniem jego niskiego poczucia wartości, czy jest to zdrowy mężczyzna, z którym spędzi wspaniale czas.
Ba! Pani w sklepie też to przetestuje. Jak wypiszczymy – “Poplosę tsy bułecki”, to się na nas wręcz wścieknie, zacznie być wobec nas niemiła. Dlaczego? Bo jak kobieta ma czuć się bezpiecznie w świecie, gdy faceci zachowują się gorzej od dzieci? Gdyby w tym momencie do sklepu wpadło 3 nastolatków i wszystko zaczęło niszczyć, to taki facet zacząłby panikować, zamiast strzelić takiego gówniarza w pysk, by się uspokoił.
Stanowczość, zdecydowanie jest odbierane pozytywnie przez innych ludzi.
Ludzie czują się niepewnie z człowiekiem niepewnym. Nie podoba im się to, a tym samym i takiego człowieka traktują negatywnie, bez szacunku.
A człowiek w świadomości ofiary (sam utrzymujący się na takiej pozycji) sądzi, że jak będzie cichutki i malutki jak myszka, to uniknie kłopotów, zyska litość, współczucie. A jest zupełnie inaczej – ciapowatość, niepewność przyciąga kłopoty, ataki, niechęć. Tak po prostu jest i zawsze było.
Pamiętam gdy znajomy opowiadał mi o swoim koledze, który miał seks. Odważył się, poderwał kobietę, zabrał do siebie. Rano się budzą razem i on się jej pyta czy może ją pocałować… Wstała, ubrała się i wyszła. Nie rozumiał dlaczego…
Jak praktykować tę cnotę mądrze, by nie wpaść w arogancję?
Przede wszystkim nie żyjmy oczarowaniem, że staniemy się pewni i zdecydowani z dnia na dzień. Nie wiem jaki jest Twój poziom zadbania/zaniedbania wnętrza i Twoja dojrzałość emocjonalna. Ale najlepiej zacząć od małych kroczków. Chociażby od wspomnianego kupowania bułek. Użyjmy tego do trenowania pewności siebie. Kupujmy bułki jak James Bond!
Ja kiedyś byłem w takim stanie, że odczuwałem ból, gdy coś mi odburknęła starsza pani za kasą w supermarkecie.
Wiele osób przerabiając Program Wolność od Porno dochodzi do momentu, gdy niezbędne staje się praktykowanie tej cnoty. Bo zaczynają pracę z oczarowania – “O jak fajnie! Robię program internetowy, za który zapłaciłem! Super! Wszystko się zmieni!” A gdy przychodzi moment odpowiedzialności za swoje życie, decyzje, moment wyboru, moment świadomości, moment wymagający podjęcia innej decyzji, niż 1000 razy wcześniej, nagle uciekają. Znika iluzja. Samo nic się nie zrobi. Potrzebna jest stanowczość, zdecydowanie – np. zrobienie czegoś pomimo odczuwanej emocjonalności. Trzeba wejść w nieznane. Być może pierwszy raz w życiu. Pierwszy raz zmierzyć się z lękiem, oporem, dyskomfortem, a nawet bólem.
Bo problemem nie jest to, co czujemy ale jaką wtedy PODEJMIEMY DECYZJĘ.
Nagle okazuje się, że to co czujemy nie może już stanowić usprawiedliwienia dla niezdrowych decyzji.
Każdy przedsiębiorca, milionerzy, ludzie mający kolosalne sukcesy z kobietami mówią, że nadal odczuwają pełną gamę emocji – boją się, wstydzą, czują winni od czasu do czasu, frustrują, stresują. Tylko oczywiście w dużo mniejszym stopniu, niż większość ludzi.
To co jednym zapewnia sukces, a u innych nic się nie zmienia to decyzje, które w tych kluczowych momentach podjęły te osoby.
Oczywiście nigdy nie jesteśmy zwolnieni ze zdrowego rozsądku. Wybór drogich wakacji, gdy mamy problemy finansowe ale chcemy popraktykować cnotę zdecydowania raczej nie będzie mądrym wyborem.
Jednak perfekcyjną okazja była wspomniana sytuacja Uczestnika Programu, którego decyzję skrytykowała mama. Widzimy, że jego posłuszeństwo, jego grzeczność względem nierozsądnej puli zasad, reguł i przekonań spowodowało cierpienie i zatrzymanie się w miejscu.
Osobiste cele wykraczająco daleko poza to, co mamy/robiliśmy dotychczas są wspaniałym sposobem na dojrzewanie jako istota ludzka. Jako mężczyzna oraz kobieta. Np. właśnie poradzenie sobie z uzależnieniem.
W dzisiejszych czasach niestety nie istnieje coś takiego jak “mądra starszyzna”, która kierowałaby młodymi ludźmi do dojrzałej, zdrowej, mądrej, kochającej, odważnej dorosłości. Starość nie jest już synonimem mądrości, doświadczenia i roztropności, tylko raczej zgorzknienia. Tym samym sami musimy zadbać o możliwość dojrzenia, w tym zmierzenie się ze swoimi lękami, oporami, a także wszelkimi emocjami, od których mogliśmy uciekać. Inaczej będziemy po prostu chorym, nierozwiniętym człowiekiem. Perfekcyjne do tego są osobiste cele i marzenia – ich realizacja.
Inną okazją do praktyki tej cnoty jest bycie z kimś. Pokierowanie grupy lub drugiej osoby, wzięcie odpowiedzialności za siebie. Ileż razy widzę jak faceci pytają się kobiet co chcą one robić, gdzie iść, co kupić. Lub kobiety pytają się facetów, co mają wybrać, a oni na to – “To co Tobie pasuje”. Widzimy ciapowatość, niezdecydowanie, brak kierunku, oddawanie odpowiedzialności. To naprawdę zniechęca kobiety.
Oni w oczach kobiet w tych sytuacjach są jak małe pieski, które skaczą naokoło nich. Naprawdę nie trzeba być łysym, wytatułowanym, wielkim facetem na Harley-u karmionym whisky od pierwszych dni swojego życia, by w oczach kobiety być pewnym siebie i tak żyć.
Zdecyduj gdzie chcesz zabrać kobietę, zaplanuj to, poprowadź ją. Daj jej możliwość ruchu, oddychania. Pozwól jej też decydować ale miej swoją opcję. Naucz się proponować, prowadzić. Jak mamy wykształcić pewność swoich decyzji jeśli o wszystko pytamy się innych prosząc ich o opinie, potwierdzenia, etc.? Nauczmy się popełniać błędy. Bierzmy je na klatę. Nawet jeśli miejsce, w które zabraliśmy kobietę nie było ciekawe, to i tak sukces, bo wybrałeś, wziąłeś za to odpowiedzialność i już oboje wiecie, by tam nigdy nie wrócić. To niczyja wina.
Kobiety często nawet nie obchodzi gdzie będzie z Tobą. Chce tylko wiedzieć jak ma się ubrać i co wziąć ze sobą. Resztą będzie się ekscytować. I naprawdę nie musicie lecieć do Paryża, by wypić filiżankę kawy na Wieży Eifla, by było fajnie.
Jak już się trochę znacie, to świetna będzie randka w domu przy świecach, wspólne przygotowanie szybkiego posiłku, taniec – np. twist. Dużo humoru. Może karaoke w domu. Koszt całkowity – 20-30 zł.
Ale jeśli dalej będziesz unikał nawet tych małych okazji do praktykowania zdecydowania i odpowiedzialności, nie licz, że na tej planecie dojdziesz w jakiekolwiek znaczące miejsce.
Jakie masz standardy życiowe? Czy jesteś ich świadom(a)? Dlaczego takie? Czy je utrzymujesz? Jeśli nie – dlaczego? Czy jesteś świadomy/a powodów? Jeśli Ci nie odpowiadają – kiedy je zmienisz?
Jeśli także będziesz udawał kogoś kim nie jesteś – no to albo utrzymasz ten nieprawdziwy obraz siebie przez całe życie (czyli w esencji będziesz żył jako ktoś, kim nie jesteś), albo go szybko porzucisz i kobieta/mężczyzna nagle zobaczy, że jest z kimś kogo nie zna… No bo zabierałeś/aś ją/go w miejsca, w których nigdy nie byłeś/aś, ubrałeś/aś się jak się nigdy nie ubierałeś/aś… i oczywiście, by grzecznie zrobić wrażenie. Ale tak naprawdę to okłamywanie i oczarowywanie… Na tym polegać ma randkowanie?
Tak wstydzimy się siebie, by udawać już na pierwszym spotkaniu? Kiedy więc skończy się udawanie? Po wzięciu ślubu i wtedy nagle okaże się, że małżonkowie nie mają pojęcia kim jest ta druga osoba?
Nie trzeba nikomu zrobić krzywdy, nie trzeba walczyć, bić się, nienawidzić, etc. Wystarczy wybierać to, co pozytywne i robić to zdecydowanie, szczerze, uczciwie.
Jak mówiłem na początku – pożądanie jest istotne, gdy jesteśmy często w stanie niższym od niego. Musimy czegoś pragnąć, by to osiągnąć ALE TYLKO DO PEWNEGO MOMENTU. Gdy oczyścimy się ze strachu, wstydu, winy, żalu, oporu, to co mamy nie będzie już kwestią fantazjowania, chcenia, pragnienia, tylko DECYZJI i WYBORU. Osiąganie staje się wtedy dużo łatwiejsze (a nieraz w ogóle możliwe), bo nie działamy już z poczucia braku, ze strachu czy wstydu, tylko ze stanu spokoju, radości i wielu innych, różnych wysokich, pozytywnych intencji.
Nie musimy udawać i być w tym zdecydowanym będzie nam po prostu łatwo.

24. Spokój

Spokój kalibruje się na niezwykle wysoki poziom 250.
Tym samym jest czymś dramatycznie innym od apatii, niechęci, by coś robić, nudy, braku zainteresowania – czyli tym, co powszechnie utożsamia się ze spokojem.
Spokój jest więc ponad emocjonalnością. Ale nie oznacza jej braku.
Spokój oznacza taką POSTAWĘ, czyli WYBÓR, którego jakość znajduje się w obszarze świadomości nazywanym Odwagą. Jest to więc bardzo pozytywny wybór.
Wow! Czyli przejawem odwagi jest wybór spokoju, gdy reszta panikuje, denerwuje się, obwinia, projektuje, użala, nienawidzi, zazdrości, etc. To przejaw odwagi wybrać świadomie niezwykle pozytywny stan spokoju NIEZALEŻNY OD WARUNKÓW ZEWNĘTRZNYCH.
Jeśli wszyscy Twoi bliscy/znajomi/grupa, z którą jesteś denerwują się, obwiniają, użalają, co zrobisz wtedy Ty? Automatycznie postąpisz jak reszta stada? Czy wybierzesz spokój i nastawienie możliwie bliskie obiektywnemu (czyli nie opierającemu się o emocjonalność)? Wybierzesz jak inni postawę niezdrową, szkodliwą, czy odpowiedzialność i zdrowie? Twoja decyzja.
Spokój oznacza m.in. BRAK PRZYWIĄZANIA SIĘ do emocji.
Rozumiemy?
Jesteś człowiekiem i będziesz odczuwać emocje. Nie oznacza to, że masz cierpieć! Wystarczy nie przywiązać i nie opierać się emocjom, a spokój można zachować nawet wraz ze strachem i gniewem!
Dla wierzących/interpretujących grzech. Grzech to przywiązanie. Puść przywiązanie, zniknie grzech. A więc – puść przywiązanie do gniewu, to gniew zniknie. Puść przywiązanie do nienawiści, a nienawiść zniknie. Puść przywiązanie do myśli, a przeminą. Nie potrzebna jest żadna walka, wypieranie, udawanie, że tego nie ma. Bierz to na klatę, puść/poddaj przywiązanie i kłopot zniknie. Oczywiście nieraz wymagać to będzie bardzo poważnej, wewnętrznej pracy ale to z grubsza rozwiązanie.
Jak mądrym jest podejście – “Ok, od czasu do czasu czymś się zirytuję, zdenerwuję, zawstydzę, obwinię”. To normalne! Nie rób z igły wideł! Zacznij akceptować ludzką naturę, a będzie Ci tysiąckroć łatwiej w życiu! A żeby coś zaakceptować, trzeba się z tym zmierzyć! Co nieraz wymaga odwagi.
Pamiętaj – Twoja inteligencja i to co nazywamy “człowieczeństwem” została DODANA na gadzi mózg! DODANA. A to oznacza, że gadzi mózg nadal jest! Masz go. Zazdrości, nienawidzi, chce zabić, udusić, zabrać dla siebie i więcej! To wszystko jest częścią Ciebie niezależnie jak inteligentny/a i wykształcony/a jesteś.
Próba wypierania tego, udawania, że tak nie jest jest po prostu głupie! Udawanie, że się nie oparzyłeś/aś, gdy już pojawiły się bąble nie załatwi sprawy.
Odwaga oznacza wzięcie tego “na klatę”. Zmierzenie się z tym i dokonanie wyboru co dalej. Jak nie masz odwagi spojrzeć na poparzoną rękę, to jak możesz się o nią zatroszczyć?
Gdy się rozejrzymy, zobaczymy, że 80% społeczeństwa  odwzorowuje po prostu zachowania zwierząt. Niczym się od nich nie różnią. Mamy więc jaszczurki, gady, wilki, przeróżne owady, itd. Ale mamy też wzorce łagodności, życzliwości. Krowa zjada trawę ale nie zjada korzonków, więc trawa odrasta. Dodatkowo krowa nawozi ziemię, więc trawa odrasta bardziej zielona. Krowa potrafi kochać, okazywać radość. Jest przyjazna. Żyje dla świata, a nie jego kosztem. Jest spokojna, życzliwa, grzeczna, skromna. Przejawia w swoim byciu większość cnót, które tu opisuję! Dla niej jest to oczywiste, a dla miliardów ludzi to nadal “czarna magia”. I to jeszcze naiwna.
No ale kto jest bardziej naiwny – ten kto sądzi, że trzymanie się emocjonalności jest mądre? Czy ten kto dąży do spokoju, radości (ale nie słabości)?
Kto jest mądrzejszy? Ten kto się przywiązał do drogiego zegarka, na który pracował 2 lata i stresuje się nosząc go czy ten kto przez dwa lata rozwijał w sobie empatię, szacunek do siebie i innych, a zarobił dużo mniej?
Spokój ma to do siebie, że ZAWSZE możemy go wybrać. Bo to jest rzeczywistość. Jedyna. I dostępna wyłącznie w chwili obecnej. Więc wszystko co spokojem nie jest ma zaczepienie w mentalizacji, czyli w urojeniach naszego umysłu. A mentalizacja zawsze dotyczy albo przeszłości, albo projekcji na przyszłość. Czyli tego, co nie jest rzeczywiste, bo już/jeszcze/w ogóle nie istnieje, nie istniało i nie będzie istnieć.
Słowem – zawsze możemy wybrać spokój, gdy zrezygnujemy ze wszystkiego, czym go sobie odbieramy. Inaczej – dopóki spokoju nie wybierzemy i nie zrezygnujemy ze wszystkiego, czym go sobie odbieramy, nie poczujemy go.
Przykład – jeśli ktoś nas uderzył, to już w następnej sekundzie możemy wybrać spokój. Nie musimy doić z tej sytuacji żalu, gniewu, winy, oporu, wstydu, strachu. Dlaczego możemy to wybrać? Bo to już przeszłość. Już w następnej sekundzie to już nie istnieje. Minęło! To co było to już tylko urojenie, majak, sen! I tylko nasz umysł rości sobie do tego jeszcze jakieś prawa – stara się to utrzymywać.
Próbując to zrobić zaobserwujemy jak nasz umysł, ego próbuje trzymać się przeszłości. Dostrzeżemy niechęć, by zrezygnować z cierpienia na rzecz spokoju. Zobaczymy jak nasze ego chce oddać spokój za gniewanie się, użalanie, nienawiść, wstyd, winę, żal, chęć odwetu. Widzimy jak bez “mrugnięcia okiem” ego oddaje spokój, zdrowie, radość, szczęście, dążenie do tego, co pozytywne na rzecz gniewu, winy, użalania się, obwiniania, etc.
Minęło ponad 2000 lat, gdy byliśmy uczeni znaczenia wybaczenia, a do większości ludzi dalej to nie dotarło. To tak jakby dla ponad 80% ludzkości nie dotarło znaczenie grawitacji. A wybaczenie jest DUŻO ważniejsze. Tak samo inteligencja emocjonalna.
Dlaczego tak trudno jest nam to odpuścić? Bo tak byliśmy programowani cały czas, że emocje coś znaczą, że są niezbędne do przeżycia, że odpowiadają za nie inni ludzie, etc. A tak nie jest i nigdy nie było. Każda emocja ma zastosowanie tylko w bardzo ograniczonym spektrum. Poza nim jest zbędna. Ale jeśli nazbieraliśmy ich mnóstwo, konieczne jest ich uwalnianie. A to wymaga czasu. Zaś w tym procesie jeden za drugim będą aktywowane nawyki i wszelkie programy i przekonania zbudowane na podstawie tych emocji. Bez wzrostu w świadomości i uważnego życia trudno więc będzie nam dokonać jakiegokolwiek postępu w kwestii spokoju wewnętrznego.
Dlaczego spokój jest cenny? Dlaczego warto oddać za niego całą emocjonalność i dojone z nich korzyści? Bo stan spokoju to stan zdrowia, stan trzeźwości, stan, w którym jesteśmy najbardziej efektywni. Spokój to stan, w których możliwe są rozwiązania wszelkich problemów. Wiele osób sądzi, że rozwiązania są w gniewie, dumie, obwinianiu czy użalaniu się. Ale tak nie jest.
Ze stanu spokoju najłatwiej jest nam wybrać wybaczenie, akceptację, miłość, radość i każdą inną pozytywną, zdrową, korzystną postawę.
Wiele osób nazywa się spokojnymi i dziwi się, że ich denerwują inni ludzie i czego od nich chcą. No bo nie rozumieją, że wcale nie są spokojne. Są zestresowane, napięte, wrze w nich gniew, wina, etc. To nie spokój. Starają się na siłę nie reagować, a tak spokój nie wygląda. Tym spokój nie jest. Bo spokój to już nie emocjonalność. Spokój jest ponad emocjonalnością, której wypierać nie można i udawać, że jej nie ma.
Dlatego po raz kolejny wraca temat inteligencji emocjonalnej oraz właściwego postępowania z emocjami. A o tym już bardzo szeroko pisałem na Blogu i zajmujemy się tym bardzo szeroko w Programie Wolność od Porno, bo temat emocji jest sprawą kluczową w wychodzeniu z uzależnienia.

Podziel się tym artykułem!

Napisz komentarz!

Zasubskrybuj
Powiadom mnie o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Łukasz

Miałeś racje Piotrze cały czas uciekałem od bycia w poznawanie kobiet,żeby się poczuć lepiej.Wychodzi na to ,że głównym problemem u mnie jest to odczuwanie i żeby nie uzależniać szczęścia od świata zewnetrznego,kobiet itd.Jak osiągnąłem to chciałem to pojawiło się rozczarowanie ,bo myślałem ,że związek to coś wspaniałego a to były tylko projekcje umysłu.Czyli tak jak w artykule nadawanie niesamowitej wartości komuś lub czemuś w świecie.Umysł ciągle chciałby coś robić,osiągać nawet pomimo tego,że nie wiem co mam robić to umysł myśli ,że dopiero bede spełniony jak bede miał to i to lub robił to i to.Już w tej chwili moge być radosny i nie potrzebuje do tego robić coś,ale z drugiej strony trzeba ciagle też coś robić ,bo ciężko wytrzymać w samotności.Spotykając się z kimś też mamy jakiś cel i mało kto spotyka się nie oczekując nic.

Podobne Wpisy:
O Emocjach – Duma (Część 7)

O Emocjach – Duma (Część 7)

Witam Cię serdecznie! Dziś kontynuujemy temat świadomości Dumy. Części 1-6 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► O Emocjach – Duma (Część 1). ► O Emocjach – Duma (Część 2). ► O Emocjach – Duma (Część 3). ► O Emocjach – Duma (Część 4). ► O Emocjach – Duma (Część 5). ► O Emocjach – Duma… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 0
Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 2) – Lista nr 1

Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 2) – Lista nr 1

Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy temat stanięcia w obliczu faktu o własnym uzależnieniu. Część 1 znajdziesz klikając na link poniżej: ► Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 1) – Wstęp Dziś zajmiemy się konkretami. Przy okazji miej na uwadze, co sądziłeś/aś, że potrzebujesz i czego chciałeś/aś w kwestii wolności, wyjścia z uzależnienia, a czego dowiesz się z… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 4
Absurdy – Rzeczywistość

Absurdy – Rzeczywistość

Serwis Wolność od Porno poświęcony jest problemowi pornografii. – “Problemowi, powiadasz?” – możesz zapytać. – “Tak, problemowi” – odpowiadam bez wahania. Problemowi, ponieważ gołym okiem widać, że w społeczeństwie na płaszczyźnie seksualności dzieje się coś niedobrego. “To postęp! Zmiany!” Gdzie tam postęp! Ale zmiany tak – w najlepszym przypadku prowadzące zbyt wielu ku zaściankowości, dziecinadzie… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 10
Cnoty (Część 2) – Ciężka praca, Odwaga

Cnoty (Część 2) – Ciężka praca, Odwaga

Witam Cię serdecznie! Dziś kontynuujemy temat cnót. Będzie ogień, zapnij pasy! Część 1 znajdziesz klikając na link poniżej: ► Cnoty (Część 1) – Wstęp i szczerość. Zanim przejdziemy do dyskusji na temat kolejnych cnót, jeszcze kilka zdań o szczerości. Szczerość, jak Odwaga, kalibruje się na poziom 200. Czyli na poziom graniczny między dusznym obszarem negatywności… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 34

WOLNOŚĆ OD PORNO