Dni
Godzin
Minut
Sekund

Ilość Wolnych Miejsc:
/

Witam Cię serdecznie!

W dzisiejszym artykule porozmawiamy o męskości (i przy okazji o innych tematach).

Chcę, byś na to zagadnienie spojrzał(a) jako jakość typu bycia w świecie – pewien wycinek ze spektrum ekspresji. Są oczywiście tylko 2 aspekty, które powszechnie nazywamy męskością i kobiecością. Są to jakości dopełniające się, a nie, jak wielu bezmyślnie powtarza, przeciwne sobie.

Co pokazuje jakimi konspektami operuje umysł – totalnie nie odnoszącymi się do rzeczywistości (ale ludzie używają ich bardzo chętnie). Tak jak dualizm dobra czy zła. Zło to nie przeciwieństwo dobra, tylko brak dobra (a co to jest to “dobro”?). Zimno to nie przeciwieństwo ciepła, tylko brak ciepła. Ciemność to nie przeciwieństwo jasności, tylko brak jasności. Dlaczego jest to tak ważne? No bo nie można zabrać zimna, ciemności, ani zła. Nie da się, bo to tylko mentalizacja – ograniczenie percepcji. Jest tylko jedna zmienna. Jeśli próbujemy coś zrobić z wytworem naszej ograniczonej percepcji, to nic nie zdziałamy.

No bo powiedz – czy można zabrać brak wiedzy? Czy można usunąć brak informacji i to automatycznie da informacje? Czy można zabrać brak edukacji? Czy można zabrać brak doświadczenia? Czy można zabrać głupotę? Nie. Można tylko edukować, zdobywać odpowiednie informacje.

Czy można usunąć złamanie? Nie. Można zadbać o warunki, w których kość się zrośnie. Z samym złamaniem nic nie można zrobić. No bo złamana kość, to nadal ta sama kość. Nie jakaś inna kość. Trzeba odpowiednio zająć się kością, a nie nazywaniem jej “złamaniem” i próbami jego usunięcia.

Czy można usunąć jakikolwiek sygnał płynący z ciała, np. ból? Nie. Można tylko odciąć jego świadomość. Dopóki nie zajmiemy się przyczyną – warunkami, w których pojawia się informacja nazywana bólem – ta informacja będzie trwała, a nawet rosła. Ale oczywiście, jeśli ból nazwiemy naszym wrogiem, to będziemy z nim walczyć jak z terrorystą, który chce naszego nieszczęścia. Co w efekcie sytuacji nie polepszy, a może nawet kolosalnie pogorszyć.

W przypadku ludzi tak, mamy dwie płcie, ale są to ekspresje jednego aspektu istnienia – człowieczeństwa. A ogólniej – życia. Jakże to może być przeciwne? Przeciwne czemu? Samemu sobie?

To samo odnosi się do aspektów wewnętrznych – braków nie można zabrać, usunąć, ani wypełnić. Chociażby dlatego, że każdy brak to tylko percepcja, osąd, ocena. Do tego sami nadaliśmy temu wartość, stawiliśmy opór i uznaliśmy się za ofiarę tego. Na bazie tego, że samych siebie nie postrzegamy jako perfekcyjnych takimi jakimi jesteśmy. Bowiem się osądziliśmy. Zazwyczaj bardzo niesprawiedliwie i sadystycznie.

Zauważ, że jeśli cokolwiek wewnętrznego uznasz za swojego przeciwnika, czyli coś przeciwne Tobie – np. myśli lub emocje, to automatycznie do Twojego życia zapraszasz cierpienie, napięcie, niepokoje, zmaganie. Co oczywiście ma przełożenie na wszystko co robisz i masz w świecie zewnętrznym. Bez tej walki, z Twojego życia zniknęłaby masa problemów.

Im więcej problemów, tych zewnętrznych i wewnętrznych, tym silniejszy sygnał, że coś jest do korekty. Najczęściej wystarcza korekta percepcji. A jeśli nie wystarcza, to potrzebny jest realny rozwój świadomości.

Powiedz teraz – czy można usunąć cień? To że coś nazywasz cieniem, nie oznacza, że ma to osobny byt w rzeczywistości i można coś z tym zrobić. Tzw. cień to nic innego, niż brak światła w pewnym obszarze widziany przez kontrast z większym natężeniem światła. Nie można z cieniem zrobić nic, bo to mentalizacja. To że Twój umysł widzi różnice w poziomie natężenia światła, nie oznacza, że te różnice nagle mają osobne istnienie w rzeczywistości i można tym manipulować.

A emocje to właśnie takie zmienne ilościowe i jakościowe poziomy energii wewnętrznej człowieka. Plus – to informacje, które należy właściwie interpretować. Próby usuwania emocji, walki z nimi, itd. kończą się zawsze wzrostem bólu jako sygnału, że popełniamy błędy. Potencjalnie poważne. A emocje oczywiście trwają, a nawet rosną – bo nie jest uwalniania ich energia, ani korygowana percepcja.

Wracając do płci. Już wiesz, że nie są przeciwne – to że widzisz coś przez kontrast, nie oznacza, że jest to inne i/lub przeciwne sobie.

Naprawdę mało mężczyzn chce osoby – kobiety. Zamiast tego chcą, aby zniknęło poczucie braku – np. wstyd, że jest się samemu. Mężczyźni chcą seksu, czyli przyjemności. Swoją drogą – to przyczyna zarzutu kobiet odnośnie mężczyzn – “faceci myślą tylko o seksie”. To co kobiety chcą przez to powiedzieć to to, że mężczyźni najczęściej nie mają innego celu bycia z kobietą, niż seks. A nie to, że cały czas dosłownie myślą o seksie.

Chcą kogoś ładnego przy sobie, by zyskać podziw – chcą tego, za czego źródło uznali kobiety. Widzisz? Nie ma tu mowy o drugiej osobie.

Naprawdę tylko kapka osób opisała mi dokładnie z jaką osobą chcieliby spędzić wspólnie swoje życie, które nie opierałoby się tylko na seksie.

Innymi słowy – ludzie ci kierują się niechęcią do czegoś, np. samotności. Jako, że uczucia nazywane wspólnie samotnością nie mijają, to albo próbują się od tych uczuć odciąć, albo próbują zdobyć coś ze świata, co ma w sobie obietnicę, że te uczucia znikną.

A gdy okazuje się, że kobieta to też osoba, która ot tak nie odda się obcemu facetowi, by temu było lepiej, by się poczuł mężczyzną, by zniknęło poczucie samotności, by się przestał osądzać, to oczywiście facet kobietę uznaje za swojego przeciwnika. Za swoje przeciwieństwo. No bo kobieta jest przeciwna jego potrzebom. Staje na drodze ich spełnieniu.

Widzisz absurd?

Kiedyś nie było problemu. Łubudu maczugą i kobieta zdobyta. ;) Potem, przez długi czas kobiety traktowano jak przedmioty, jak własność i robiono z nimi co się chciało. Dzisiaj już tak, na szczęście, nie jest. Jednak dla wielu facetów nadal jest i nawet być powinno. W ogóle nie potrafią odnaleźć się w sytuacji, w której egoizm nie daje pożądanych rezultatów. Ani samo pożądanie. Stają wobec kobiet do rywalizacji jak z przeciwnikiem, jak do walki, w której tylko jedna strona może wygrać. Nie rozumieją, że zdrowy związek nie może opierać się o rywalizację, tylko mówiąc generalnie – musi opierać się o współpracę, sojusznictwo, wspólne dobro. Tak jak biznes.

Czym się różni seks od gwałtu? Seks to dbanie o dobro obu osób. Gwałt to dbanie o dobro tylko jednej osoby. Przynajmniej “dobro” w rozumieniu osoby, która gwałci. Można rzec, że ta sama czynność, a od intencji zależy czy będzie wspaniałym doświadczeniem dla dwojga lub przestępstwem i czynieniem ogromnej krzywdy.

Generalnie przelewanie uczuć na świat i swoje życie jest jednym z fundamentalnych sygnałów o niedojrzałości emocjonalnej i niskiej świadomości. NIC co widzisz przez pryzmat emocji nie jest prawdą. Wliczając pożądanie.

Fundamentalny błąd percepcji uzależnionych – sądzą, że pożądają porno lub wódki. Ale tak nie jest. Pożądają KORZYŚCI jakie z tego mają. Gdyby te korzyści potrafili osiągnąć w inny sposób – nawet przez żucie starych sznurowadeł, to żuliby stare sznurowadła. Ale nie potrafią. I żeby to sobie jakoś wytłumaczyć, mówią – “Lubię TO” – czyli picie, oglądanie porno, masturbację. A jeśli tak – to dlaczego się potem obwiniają?

Błąd percepcji opartej o dualizmy i przeciwieństwa także dobrze znają uzależnieni, którzy próbują zabrać, usunąć uzależnienie czy dowolną negatywną cechę, myśl lub emocję. Da się? Niektórzy próbują od kilkudziesięciu lat i jak na razie im się nie udało. No, ale sądzą, że to dlatego, bo próbują za słabo. Używają więc coraz więcej siły i skutek jest taki sam. A że emocje nie znikają, no to jedną z cech myślenia jest cały czas racjonalizowanie emocji, projektowanie ich na świat czy ludzi (wliczając ich samych), budowanie kontekstu dla nich, usprawiedliwianie ich, szukanie dla nich potwierdzenia, etc. To tak jakby pomalować sobie okulary zieloną farbą, a potem szukać dowodów, że świat jest zielony. No tylko oczywiście pewne jego aspekty są zielone – np. trawa. Więc oczywistym jest, że z łatwością można znaleźć dowód każdej percepcji. Co zakleszczy człowieka w tej percepcji. Jeśli jest negatywna, no to zaczynają pojawiać się problemy – czyli negatywne, bolesne konsekwencje.

Płcie nie są sobie przeciwne. Przestań w ogóle tak podchodzić do tematu płci. Orzeł to nie przeciwieństwo reszki. -10 stopni Celsjusza to nie przeciwieństwo +10 C.

Zły/dobry, to tylko błędy percepcji, która ma zastosowanie w przypadku edukacji malutkich dzieci. Gdy dziecko nie jest jeszcze w stanie pojąć bardziej złożonych konceptów o życiu, no to mądrym jest mu powiedzieć, że np. otwieranie drzwi do domu obcemu człowiekowi jest złe. Że są źli ludzie – np. ci, którzy w ogóle zaczepiają małe dzieci. Ale dlaczego tego konceptu nigdy nie rozbudowujemy? Zamiast tego dokładamy coraz więcej strachu, winy. A nasze zmysły i umysł głupieją, bo z czasem żyjemy w takim napięciu jakbyśmy poruszali się po polu minowym.

Nie ma zła, ani dobra. Ty możesz uważać, że terrorysta jest zły. A on uważa, że jest dobry. I kto ma rację? Ty oczywiście sądzisz, że Ty masz rację. A on sądzi, że on ma rację.

Rozumiesz? Oczywiście Twoja percepcja oparta jest (przynajmniej tak zakładam) o chęć życia, o przynajmniej pewną zgodę na to, że żyć jest lepiej, niż zostać zabitym. Terrorysta ma inną percepcję. Wg niego śmierć w imię boga i zabicie przy tym niewiernych jest lepsze, niż życie np. za kasą w Biedronce i życzenie klientom miłego dnia.

Jako, że świat ewoluował, no to jest ogólna zgoda za tym, by życie chronić. Nie odbierać życia, gdy np. chcemy coś, co ma ktoś inny.

A że żyjemy w szkole (mowa o tej planecie), no to oczywistym jest, że są ludzie, a nawet całe narody, które jeszcze nie ewoluowały do tej percepcji – do tego poziomu świadomości. Nie czyni ich to złymi. Ale jeśli dasz im pretekst, to Cię zabiją. Jeśli dasz im możliwość, to Cię zabiją. Jeśli pozwolisz sobie wejść na głowę, to na nią wejdą i ją odetną.

Kobiety w pewnym sensie postępują podobnie – testują mężczyzn. Sprawdzają czy mężczyzna jest na tyle silny i mądry, by nie pozwolić sobie wejść na głowę. Bo jeśli pozwoli “słabej kobiecie”, to kobieta widzi, że ma do czynienia z jednostką, której ktoś silniejszy głowę odetnie. Ale o kobiecych testach porozmawiamy nieco później w tym artykule.

Już w szkole jeśli dziecko pozwala, gra słabą, ofiarkę, to nawet reszta klasy zaczyna z takiej jednostki się śmiać, dręczyć ją. Czy nie tak postępują nierozwinięte kraje z bardziej rozwiniętymi? Czy nie przypomina to międzynarodowej sceny politycznej? Jeśli otworzysz okno, to zawsze wleci przez nie mucha. Jeśli żyjesz naiwnie, to zawsze znajdą się chętni, by to wykorzystać.

Nie mówię, by żyć w strachu. Wręcz przeciwnie – mówię, by żyć rozsądnie. Rozumieć rzeczywistość. Uczyć się z wielu przykrych lekcji historii. A nie szukać usprawiedliwień do grania ofiary i liczenia na innych. A do tego nie stawać się przy tym zalęknionym, ani zgorzkniałym.

Po raz kolejny – nie żyjemy w świecie przeciwieństw. Żyjemy w świecie kontekstu i percepcji opartej o kontekst.

Znaczenie każdej informacji bierze się z kontekstu.

Rozważ w jakim kontekście trzeba patrzeć na kobiecość i męskość, by uznać, że są sobie przeciwne? A jaki może być kontekst, w którym już przeciwne sobie nie są?

Przecież ludzie żyją w takim kontekście, że uważają, że np. kłócą się sami z sobą! Jak to jest możliwe? Jak można kłócić się samemu ze sobą? Trzeba by się rozdzielić na dwie jednostki, z których każda ma inne spojrzenie na pewną sprawę i doprowadzić do konfliktu między nimi. Tak nie jest, bo to niemożliwe. Ludzie próbują przegadać myśli, z którymi się identyfikują. Ale to tak na marginesie, by pokazać jak wielkie znaczenie ma KONTEKST.

Rzuć okiem na poniższy obrazek:

Mamy tutaj sylwetkę medytującej (tak na zachętę ;) ) postaci. Specjalnie wybrałem taką, która nie przypomina ani mężczyzny, ani kobiety. Bo płeć dla tych rozważań nie ma znaczenia.

Na pewno zauważyłeś/aś różnokolorowe punkciki. Nazywają się czakrami. Ja wiem, że wielu zapewne fuknie jak zirytowany kot ale posłuchaj. Bowiem każdy z tych punkcików reprezentuje fundament ekspresji jako istota ludzka. Od razu powiem, że układ czakralny w ogóle zaczyna funkcjonować od poziomu świadomości przynajmniej 200, czyli od spektrum sprzyjającego życiu – Odwagi. A więc w obszarze ekspresji życia, na którym nie jest ponad 80% ludzi. Nie ważne jakie ćwiczenia zrobisz z czakrami, to nic nie da. Bo system energetyczny człowieka automatycznie się harmonizuje z poziomem świadomości. Innymi słowy – gdy zaczniesz żyć odważnie, całe Twoje wnętrze zacznie “działać” z coraz lepszą jakością. I zaczniesz odczuwać wibracje w tych punktach. Co oczywiście jest tylko uczuciem i nie ma znaczenia.

Żadne urządzenia tego nie mogą zbadać, nie da się tego udowodnić.

Jak wszystko, co wewnętrzne – to można tylko doświadczyć dzięki własnego rozwojowi.

To się tyczy zarówno odwagi, jak i miłości i boskości, anielskości. To wszystko wewnętrzne. Tego nie ma gdzieś w świecie. Miłości nie można znaleźć, ani zdobyć. Odwagi nie można zdobyć. Można ew. dzięki sprzyjającym warunkom odrzucić to, czym ją w sobie ograniczamy i ją wybrać. Boga też nie ma poza Tobą.

Dlatego ludzie nie mają energii bez kawy, jedzenia. Bo ich wewnętrzny system energetyczny jest tak zapchany, że bez dostarczania energii z zewnątrz padliby bez siły. I to oczywiście normalne i naturalne (O ILE apatyczność, brak energii nie jest efektem oporu, grania ofiary, wmawiania sobie bezsilności, etc. – to nie jest ani naturalne, ani zdrowe).

Tak wygląda świat zwierząt – potrzebne jest zewnętrzne zasilanie. Zauważ, że nawet nasz umysł jest cały czas skoncentrowany na analizie świata zewnętrznego. Wystarczy minimalny ruch i już wzrok leci dokładnie na ten punkt. Za to umysł totalnie gubi się w świecie wewnętrznym. Jedyne co zna odnośnie wnętrza, to podstawowe zwierzęce zachowania mające pomóc w przeżyciu – walka lub ucieczka. Ani jedno, ani drugie nie jest właściwym postępowaniem względem czegokolwiek wewnętrznego.

Bo w sobie nie masz żadnych przeciwności, ani przeciwników.

Ani myśli, ani emocje to NIE są Twoi przeciwnicy. Rola obu tych aspektów nie jest w ogóle rozumiana na świecie.

Zauważmy, że świecie zwierząt jest fundamentalny podział na istoty muszące odbierać życie, by samemu przeżyć i osobniki rozwinięte ponad to – ich przeżycie nie ma kosztu.

Podobnie – ludzie cały czas muszą dostarczać sobie rozrywki, ekscytacji – tylko to nędzne alternatywy dla radości. Co staje się jasne dla tych, którzy nareszcie doświadczą prawdziwego spokoju i radości mających wewnętrzne źródło. Ale nie jest to możliwe, jeśli sądzimy, że mamy w sobie jakieś zło, zagrożenia.

W świadomości zwierzęcej normalnym jest cały czas zwracanie się ku światu zewnętrznemu. Nie ma w tym nic złego. Ba! Jeśli nawet pisklątko nie będzie głośno informowało swoich rodziców o własnych potrzebach, to zdechnie. Jeśli nie zacznie szukać i dziobać ziaren, to zdechnie. Jeśli nie zacznie chodzić, to zdechnie. Jeśli nie zacznie uciekać w obliczu niebezpieczeństwa, to zostanie zabite i zjedzone. Jeśli nie będzie eksplorować, szukać pożywienia, wody, to zdechnie.

Jeśli ludzkie dziecko wrzaskiem nie będzie informowało rodziców np. o swoim głodzie, to umrze z głodu. Brak wrzasku jest poważnym sygnałem, że coś z dzieckiem jest nie tak.

Aby przeżyć, trzeba zrozumieć, że ten świat m.in. umożliwia nam dostarczanie sobie z zewnątrz tego, czego potrzebujemy. Jest to normalne i zdrowe. Nie ma zwierzęcia, które miałoby z tym problem. Ludzie, przez negatywne programowanie, mają. Uczą się np., że to źle płakać. Że jeśli masz potrzeby, to jesteś egoistą. Uczymy się, że gniew jest zły. Głupot, których każdy z nas się nasłuchał są tysiące. Niestety zostaliśmy też zaprogramowani, że jeśli mamy w sobie coś złego, to wystarczy np. zjeść coś słodkiego, zapalić papierosa, wypić piwo czy obejrzeć porno i to zniknie.

A to błąd. Bo to niczego nie wypełnia, nie “odreagowuje”, nie realizuje. Tylko wytłumia, odcina totalnie błędnie rozumiane sygnały płynące z wewnątrz.

Żyjesz swobodnie czy czujesz ból? No to ból to informacja, że popełniasz błędy. Należy je odsiać i skorygować. A co ludzie robią? Demonizują ból i robią wszystko, by go nie czuć, a jak już czują, to stłumić. Nie zajmują się jego przyczynami.

Jak mówiłem, wiele spraw już nie możesz załatwić siłą. Jeśli walniesz kobietę maczugą w głowę i zataszczysz do domu, to zapewne kolejne 10 lub więcej lat spędzisz w więzieniu. Podobnie – jeśli będziesz próbował(a) atakować myśli lub emocje, to będziesz żył(a) dla siebie jak złoczyńca, zatrzaśniesz się w świecie zmagania, walki i cierpienia.

Różnica między źródłem wewnętrznym, a zewnętrznym jest m.in. taka:

– Tego, co wewnętrzne nikt nie może Ci zabrać, odebrać, zniszczyć. Dzięki czemu nie trzeba się bać utraty, nie trzeba się nikogo bać. A i im więcej tego dasz sobie i innym, tym więcej się tego pojawia. To tyczy się zarówno miłości czy odwagi jak i emocji jak strach, wstyd czy gniew.

– To, co wewnętrzne jest nieskończone. Można to ewentualnie ograniczyć. Jeśli usuniesz ograniczenia np. dla radości, to radość nie może się wyczerpać jak ekscytacja nowym filmem. Radość będzie trwała tak długo, jak jej nie będziesz ograniczać i uzależniać od niczego i jeszcze będzie Cię zasilać. A człowiek po długiej ekscytacji czuje się nawet wycieńczony, pełen napięcia. Tak jak po długim utrzymywaniu emocji i oporu. A co jeśli ktoś zawiedzie Twoją ekscytację? Jeśli film okaże się nie tak fajny jak się spodziewałeś/aś? Od razu pojawi się smutek, nieraz gniew. Zaś radości zawieść nie można. A każdą emocję oraz opór trzeba zasilać własną energią życiową – trzeba ją na to poświęcać.

– Wszystkiemu w świecie, czyli temu co zewnętrzne nadajesz sens, wartość i znaczenie na bazie czegoś wewnętrznego (zazwyczaj myśli i emocji). Nic w świecie nie może nadać sensu, znaczenia, ani wartości temu, co wewnętrzne. Jeśli uważamy, że ktoś nas np. zawstydził, zranił, odebrał wartość, rozczarował to tylko dlatego, bo na to sami pozwoliliśmy. Można rzec – otworzyliśmy temu drzwi. Bez naszej zgody na to, nie ma możliwości, by świat zewnętrzny jakkolwiek na nas wpływał. Jak mówiłem – gdy otworzysz okno, to zawsze wleci jakaś mucha.

Pamiętajmy o rzeczywistości – np. nasza podświadomość zapisuje wszystko cały czas, a umysł wykorzysta to, by np. podać racjonalizację jakiejś emocji. Więc jeśli przebywamy w towarzystwie negatywnych osób, to nie możemy uniknąć programowania ale miejmy na uwadze, że to my wybraliśmy to towarzystwo i wybieramy, by w nim przebywać.

Innymi słowy – to co wewnętrzne definiuje to co zewnętrzne. Nie ma odwrotnej zależności.

Powtórzę –

znaczenie wynika z kontekstu. Wszystkiemu nadajesz takie znaczenie, w jakim kontekście to umieściłeś/aś.

Przykład – dopóki sam(a) nie osądzisz np. braku seksu jako czegoś złego, to brak seksu nie będzie dla Ciebie żadnym problemem. A jeśli pojawi się ochota lub uznasz, że chcesz tego doświadczyć, to sobie to spokojnie, a nawet radośnie załatwisz.

Inny przykład. Powiedzmy, że jesteś samotny/a. I wybierasz swoją percepcję tego:

– “Jestem samotny/a. To źle, BO…”

– “Jestem samotny/a. To dobrze, BO…”

Możesz uznać, że to źle, bo MUSISZ kogoś szukać, bo nie masz seksu, bo inni mają, więc Ty masz mniej od innych, a to źle, etc. Możesz uznać, że to dobrze, bo MOŻESZ poznać fantastyczną osobę, mieć seks z kimś nowym, nauczyć się czegoś, etc. Gdy cokolwiek uznasz za złe, pojawi się lęk, zaczniesz się temu opierać. A jeśli uznasz to za dobre, pojawi się ekscytacja.

Różnica między lękiem, a ekscytacją to wybór percepcji. Czyli kontekstu, w którym interpretujemy informację “jestem samotny/a”.

Zauważ też, że niezależnie czy jesteś z kimś, czy jesteś sam(a), masz pracę lub ją dziś straciłeś/aś, świat nie uległ zmianie. Gdybyś w tym momencie wygrał(a) milion dolarów lub całkowicie wyzdrowiał(a) z uzależnienia – czy świat przez to się zmienił na lepsze lub gorsze? Nie. Równie dobrze możesz uznać, że posiadanie miliona dolarów to źle, bo już nie będziesz wiedzieć kto jest Twoim przyjacielem, a kto udaje licząc na pieniądze.

– To co wewnętrzne i pozytywne ma zupełnie inną jakość, niż to co zewnętrzne. Prawdziwa akceptacja i miłość względem siebie jest tak kolosalnie bardziej znamienita od dowolnego sukcesu czy akceptacji innych (oczywiście wszystkie uczucia z tym związane też się biorą z wnętrza), że się tego nie da opisać. To oczywiście przyjemne np. osiągnąć coś znaczącego czy być lubianym członkiem grupy. Ale nawet do tego można się przywiązać, bać się utraty, osądu tego, a nawet zadręczać się próbami “przebicia” tego, gdy znowu zaczniemy poddawać wątpliwościom swoją wartość. A gdy pojawi się ktoś, kto zyska nawet większy podziw grupy, pojawi się po raz kolejny poczucie bycia gorszym/gorszą, poczucie braku i nawet nienawiść do tej osoby.

Naturalnie człowiek żyjący już wysokimi jakościami, pragnie robić coś dla innych. I służenie innym staje się ogromną rozkoszą samą w sobie. Nie robi tego dla poklasku, nie szuka w tym źródła przyjemności. Nieraz mówiłem – kochamy dla samego kochania, a nie dlatego, bo coś z tego mamy. Tak jak człowiek odważny wybiera odwagę dla samej odwagi.

To również ma odniesienie do rozwoju. Zdobywanie wiedzy, informacji i ich stosowanie od czasu do czasu nie da Ci mądrości (ani zdrowia). Mądrość to efekt doświadczenia zdobytego dzięki zastosowaniu wiedzy. Zewnętrzne informacje same z siebie nie mają znaczenia, dopóki nie znajdą zastosowania i nie zostaną zastosowane, a jednostka dzięki temu nie zyska doświadczenia, które właściwie zinterpretuje. Czyli mądrość to BYCIE. Naturalnie wiedza może rozwiązać pewne dylematy, podać kontekst, w którym automatycznie zniknie cierpienie czy pojawi się odpowiedź. Ale zazwyczaj dopiero jej realne zastosowanie ma przełożenie na efekty.

To fajnie wiedzieć, że odpowiedzialność za własne życie to fundament zdrowia. Ale zdrowie da Ci dopiero realne, odpowiedzialne życie.

Podobnie jest ze zdrowiem.

Zdrowie da Ci BYCIE z takimi jakościami.

Więc czym innym jest raz na jakiś czas przejawić akt odwagi, a czym innym jest BYĆ odważnym cały czas, bez wyjątku.

Jak? Najprościej jest przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji zadać sobie pytanie – “Jakiego wyboru w tych okolicznościach dokonałaby osoba odważna/śmiała/uczciwa/rozsądna/kochająca?”

Jak to niektórzy mówią – “fake it, till you make it”. Czyli – udawaj, aż Ci się uda. Kluczem do nauki wszystkiego jest po prostu powtarzanie. Im więcej, tym lepiej. Już malutkie dzieci to robią. Wszystko co nowe – słowa, melodie, zabawki, gesty, ruchy – powtarzają to setki razy każdego dnia. Dlatego w końcu zaczynają chodzić, a nie fantazjują o tym jakby to było fajnie chodzić. Rozwija doświadczenie, działanie. Realne uczestniczenie w świecie.

Co pokazuje, że jak np. chcesz nauczyć się podrywu, to podejście do nawet 2-3 kobiet dziennie to za mało. Podejdź dziennie do stu kobiet. To jest poprawny kierunek. Od razu zobaczysz harmonizację – zacznie wychodzić lęk przed działaniem, wstyd przed ekspresją, będziesz musiał skorygować swoją percepcję, zaakceptować swoją seksualność i ją wyrazić, pogodzić się z tym kim jesteś i co masz, pogodzić się z popełnionymi błędami i wyciągać z nich pozytywne, budujące wnioski, etc. Więc podchodzenie do kobiet będzie harmonizowało Twoje wnętrze z jakością odwagi. A jeśli nie przestaniesz, to i wyżej – neutralności, ochoty, rozsądku, a nawet miłości.

Harmonia w świecie zewnętrznym – np. sukces – to efekt harmonii w świecie wewnętrznym. Nigdy nie było inaczej. Każde zwierzę nie uważa zjadania innego zwierzęcia za złe. Gdyby uważało, zdechłoby z głodu.

Innymi słowy – największe znaczenie ma SPÓJNOŚĆ.

Gdy w końcu pojawi się spokój, to stanie się dla Ciebie normalne jak dla człowieka chodzenie czy jeżdżenie samochodem, gdy robi to regularnie. I zaczniesz dostrzegać jak kosmiczna jest różnica między faktycznym spokojem, a brakiem uczuć przez cały czas odwracanie uwagi od swojego wnętrza np. wpatrywaniem się w telewizję, komputer czy myśli i wytłumianie uczuć używkami i pornografią.

Przypominam – lekcje miłości zaczynają się dopiero od odwagi. To co nie jest przynajmniej odwagą, nie jest też miłością i nie ma z nią nic wspólnego. Dziecko nie zadaje sobie głupich pytań typu – “czy zasługuję, żeby chodzić?” Jest mądrzejsze od tego. Wie, że jeśli dostatecznie wiele razy spróbuje, to w końcu się nauczy. Umiejętność chodzenia i dowolna inna, to nie kwestia zasługiwania, tylko praktyki. Ale potem dostajemy “prezenty” od innych ludzi w formie przeróżnych negatywnych przekonań, w które sami wybieramy wierzyć i nawet nimi się usprawiedliwiać i zaczynają się kłopoty. A nasz umysł znajdzie potwierdzenie i usprawiedliwienia dla każdego takiego przekonania w świecie. Tak jak człowiek w zielonych okularach zawsze znajdzie coś zielonego. A niebieskie czy żółte zignoruje.

To takie generalne uwagi. Wróćmy do obrazka układu czakralnego.

Od dołu (od tego, co najbardziej przyziemne) jest:

1. Podstawa – zakorzenienie w świecie, inteligencja do zadbania o podstawowe potrzeby.

2. Seksualność – ekspresja jako istota z pasją (do) życia (nie tylko płodzenia dzieci).

3. Działanie – jakość i swoboda podejmowania działań w świecie – fizycznego ruchu.

4. Serce – zdolność kochania (lekcje miłości zaczynają się od odwagi).

5. Gardło – zdolność ekspresji, kreatywności praktycznej.

6. Czoło – tzw. “trzecie oko” – widzenie prawdy (jej poziomu w zależności od rozwoju tego ośrodka). Zwane też intuicją.

7. Głowa – mądrość – zdolność korzystania z wiedzy, kreatywność teoretyczna, czyli np. kreatywne korzystanie z umysłu.

Jak widzimy – ma to sens. Nie są to ezoteryczne bzdury.

Każdy, kto boi się lub wstydzi coś wykonać, zazwyczaj odczuwa napięcie w okolicach brzucha. Czyli doświadcza “zamknięcia”, czy raczej blokowania ośrodków 2 i 3. I nie pomoże masowania brzucha, czarowanie, kombinowanie, aromaterapia, smakoterapia czy jakakolwiek terapia, ani żadne cuda na kiju. Pomoże odpuszczenie oporu i podjęcie śmiałego działania. Pomoże zmierzenie się z lękiem i generalnie rozwój świadomości. Taka osoba ma też problem z wyrażeniem swoich potrzeb, lęków, trosk, ma problem z zachowaniem spokoju i w umyśle widzi chaos.

I można naprawdę się męczyć nawet latami, a harmonizację przyniesie prostota – “Dobra, zrobię to. Będzie co będzie”. Raz, drugi, setny.

Działanie to trochę jak wsadzić rękę do zaniedbanego akwarium i zamieszać. Wzburzy to wodę i ukaże jej stan – wszystko co opadło na dno, uniesie się i stanie się widoczne. Chaos może wynikać z braku ukierunkowania działań – energii. Tzw. niepewność, to właśnie brak decyzji, brak decyzyjności, brak określenia i wyboru kierunku, dążenia. Więc i myśli są chaotyczne, w organizmie i psychice generalnie brakuje spokoju. Mogą także wystąpić/występować różne zaburzenia, dolegliwości jak i ogólny niski poziom energii.

Dlaczego brakuje niepewności w świecie? Bo brakuje jej w środku. Bowiem nikt nas nigdy nie nauczył poprawnych informacji o naturze ludzkiej. Bardziej boimy się własnych uczuć, niż czegokolwiek w świecie. Ale przecież strach to też uczucie.

A jeśli rozumiemy naturę myślenia, to rozumiemy, że najgorsze co możemy zrobić, to wpatrywać się w myślenie w stanie innym, niż spokój.

Bo to tak jakby chory nie wiedząc nawet, że jest chory, ani tym bardziej na co, próbował żyć zdrowo. No ale już jest chory. Jeśli nawet nie wie dlaczego zachorował, to jak może cokolwiek poprawić? Podobnie z myślami – myśli to już efekt niepokoju czy wstydu. Jak wpatrywanie się w nie ma rozwiązać ten problem? Nie rozwiąże go, tylko jeszcze go pogłębi.

To się tyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn, bo kobieta i mężczyzna nie różnią się w żaden sposób pod względem natury emocjonalnej, ani mentalnej. Różnią się fizycznością i silniejszym naciskiem na ekspresję innych aspektów człowieczeństwa. Niemniej ja spotkałem mężczyzn, którzy pod wieloma względami byli bardziej kobiecy i spotkałem kobiety, które pod wieloma względami były bardziej męskie.

Męskość bardziej skupia się na aspektach z punktów 1, 3 i 5. Kobiecość na 2, 4, 6. Punkt 7 jest wspólny.

Gdy to przemyślimy, staje się jasne dlaczego to głównie od mężczyzn oczekuje się zadbania o finanse, ochronę – ogólną zaradność życiową w świecie. Bo fundamentalne potrzeby, działanie, ekspresja – to aspekty bardziej męskie.

I to w pewnych okolicznościach może stanowić problem, bo mężczyzna zawsze sądzi, że załatwi coś działaniem. “Zrobię to/coś!” Tylko, że uzależnienie pokazuje, że działanie nie zawsze ma zastosowanie i może nawet prowadzić do niszczenia życia i zdrowia. Jeśli kierujemy się niechęcią do swojego wnętrza, to wszystko co zrobimy będzie nam szkodzić.

Tzw. “samogwałt” to przecież gwałt na sobie – wymuszona aktywność seksualna, której podstawą jest niechęć do czegoś w sobie. Żeby nie czuć, żeby przestać czuć, żeby uniknąć odczuwania ludzie cały czas coś robią. Rano pierwsze co robią to włączają radio lub telewizor. Od razu biorą telefon. To tak jakbyś płynął łodzią po oceanie i pierwsze co zrobił to od razu zaczął patrzeć za burtę, a nie w ogóle przeanalizować jaki jest kurs, czyli gdzie płyniemy, czy łódź nie przecieka, czy wszystko działa. Problem polega na tym, że nigdy nie wracamy do swojego wnętrza, by zobaczyć, że wszystko jest ok. Nie oznacza, że tak musi być. Należy to skorygować, uzdrowić.

Można rzec, że 2/3 czakr dolnych, czyli poniżej czakry przejawiającej kochanie, dotyczących świata zwierzęcego i zewnętrznego, to czakry męskie. Nie dziwne, że ziemią “rządzili” mężczyźni. Oczywiście tylko, jak praktycznie wszystko, do tego co zdrowe wkradła się choroba – egoizm, megalomania, duma w formie pychy. To co się powszechnie nazywa złem. Bowiem 3 najniższe czakry to jakości czysto zwierzęce. Synonim – “ja chcę przeżyć, dlatego ty musisz umrzeć”. Dopiero jakości wyższe – od mądrości, doświadczenia, widzenia, ekspresji, wliczając potrzebę przynależności do grupy – zaczynają wprowadzać ład do chaosu np. w formie współpracy z innymi. Jeśli jednak nie odbędzie się to przez czakrę serca, czyli nie będzie człowiekiem kierowała miłość (miłość “zaczyna się od” odwagi), to w życiu pojawia się zmagania, a nawet walka z innymi. Inni będą dla nas co najwyżej środkami do naszych celów. Jak przedmioty. Nie będziemy w nich widzieć istot ludzkich. Ich wartość będzie w naszych oczach co najwyżej użytkowa.

Wiemy z historii, że niemal każdy wynalazek można użyć ze szkodą dla innych. Skalpel można wbić innej osobie w brzuch. Proch = amunicja, czyli setki milionów zabitych. Jeśli świat zwierzęcy i wiedzy/doświadczenia nie połączymy miłością, zawsze się coś spieprzy.

Widzimy na przykładzie Talibów. W ogóle odrzucają kobiecość, czyli kochanie, intuicję, seksualność i kobiety w ogóle. Skupiają się na działaniu, które opierają o całkowicie zniekształcony kontekst religijny, co w efekcie prowadzi do zwykłego bestialstwa. Tylko oczywiście jest to uświęcone i usprawiedliwione religijnym bełkotem. Brakuje kochania, brakuje intuicji, by w ogóle zrozumieć, że kierują się przeciwieństwem Prawdy. Niemniej wspaniale pokazują reszcie świata jak wygląda męskość bez kobiecości (inny przykład – np. Dziki Zachód). Widzimy klarownie do czego to prowadzi.

Gdy mężczyzna uznaje się za przeciwnika kobiet, zaczyna dążyć do niszczenia świata i życia. Zresztą nawet to jak się Talibowie ubierają i wyglądają pokazuje jak żyją – chodzą niemalże w workach, nawet się nie golą, a kobietom każą chodzić w jeszcze większych workach i zasłaniać twarz. By przypadkiem któryś z nich nie przypomniał sobie, że życie to też piękno. Żeby przypadkiem nie zapomniał mordować i nie zaczął myśleć o randkowaniu, a nie wysadzaniu się w powietrze. Ale pamiętajmy – niezależnie jak będą się ubierać, to wciąż ci sami ludzie.

Trzeba to zrozumieć, bo prowadzenie jakiejkolwiek dyplomacji z takimi ludźmi to błąd – tacy ludzie sprawy ludzkie wykorzystają przeciwko ludziom. Bo dla nich cel jest dużo wyższy. Chętnie skorzystają z naiwności innych. A w każdą polityczną grę chętnie zagrają i z tego co widzimy – wygrywają. Błędem ludzi bardziej rozwiniętych jest to, że sądzą, że np. Talibowie postrzegają świat dokładnie tak jak oni i za ważne też uznają to samo. A wygrywają dlatego, bo nie mają żadnej intencji dotrzymać zasad jakiejkolwiek gry. Dla nich liczy się zwycięstwo i osiągną je każdym sposobem, bo robią coś dla Boga. Wszystkie chwyty dozwolone.

Wiesz jaki poziom reprezentują Talibowie? 70. To poziom neandertalczyka i Azteków. To poziom III Rzeszy. W świecie zwierząt poziom ten reprezentują np. puma, a niegdyś dinozaury. Przypominamy sobie z historii jak wyglądał świat “rządzony” przez dinozaury? Były leki, kino, komputery, samochody, ubrania, supermarkety, chodniki, ulice? Wyobrażamy sobie świat, w którym po ulicach chodzą same pumy? Psychopata, czyli osoba chora mentalnie to poziom 60. Nie ma dużej różnicy. Zaraz zobaczymy dlaczego.

Mężczyzna bez kobiety, który nie został poddany religijnej indoktrynacji, zazwyczaj sam dąży do zniszczenia samego siebie i własnego życia. NIE oznacza to, że potrzebuje kobiety i tylko kobieta go zbawi. To błąd. Pomoże mu to, dzięki czemu w ogóle pozwoli sobie poznać kobietę i zbudować z nią trwały związek oparty o wspieranie się, zaufanie, szczerość, odwagę. To często wymaga wyrwania się ze świadomości destrukcji życia. Rozważania na ten temat wymagają kolosalnej i odpowiedzialnej analizy. Nie o tym jest ten artykuł.

Jak wielkie znaczenie ma kontekst niech pokaże przykład Koranu. Oto kilka pierwszych zdań z pierwszej strony Koranu:

1. W imię Boga Miłosiernego, Miłościwego! – Bóg miłosierny i miłościwy. Niech mi ktoś powie – dosłownie pierwsze zdanie Koranu jest całkowicie ignorowane, odrzucane na rzecz rzezi. A może właśnie miłosierność interpretowana jest jako zabijanie niewiernych, by już więcej nie grzeszyli? Widzimy jak łatwo zniekształcić dowolną informację? A czy przypadkiem np. inkwizycja przez najbardziej zwyrodniałe i bestialskie tortury nie sądziła, że oczyszcza i zbawia dusze bardzo często niewinnych kobiet tylko dlatego, bo np. znały się na zielarstwie? Ludzie ci sądzili, że są miłosierni dla grzeszników. Ale czy to na pewno miłosierność? Czy na pewno te działania były w imię Boga Miłosiernego? Nie.

2. Chwała Bogu, Panu światów. – To fundament tego, że wszystko co człowiek robi w imię Boga, zawsze będzie w jego oczach ważniejsze, niż dowolna ludzka wartość. Dlatego zamordowanie dowolnej ilości ludzi to dla takiej osoby nie czyn ponad wszelkim horrorem, tylko wspaniała możliwość służenia takiemu bóstwu. To przecież czynienie jego woli. No bo już wiemy, że jesteśmy miłosierni dla grzeszników, gdyż uniemożliwiamy im dalsze grzeszenie. Człowiek dla miłości takiego boga jest w stanie zrobić wszystko. Tylko że taki bóg nie istnieje… Taka osoba służy wyłącznie własnym urojeniom.

3. Miłosiernemu, Miłościwemu. – Już wiemy, że nie mówimy o miłości, tylko własnej, maniakalnej interpretacji. Pojęcia nie mamy i nie mamy zdolności pojęcia, że kochanie to m.in. dobra wola względem każdego przejawu istnienia takim jakim jest. Jeśli ktoś grzeszy, to niech grzeszy. My i tak go kochamy. A jeśli rozsądek podpowiada, że lepiej takiej osoby unikać, to jej unikamy. Wiemy, że puma nas rozszarpie ale nie jedziemy zastrzelić wszystkich pum na Ziemi.

Świat bardziej cywilizowany też nie ma pojęcia co to jest miłość. Miłość mylona jest z erotyzmem, przywiązaniem, pożądaniem, oczarowaniem, nadaniem wielkiej wartości (czyli zniekształcaniem rzeczywistości), z seksem. To wszystko dziecinada. No bo niech mi ktoś powie – jeśli kobietę stawiasz na piedestale, przypisujesz jej cechy, których nie posiada, to jak można mówić o miłości? Sądzisz, że kochasz kogoś, kto nie istnieje poza Twoim umysłem. To nie miłość. To urojenie. O miłości jeszcze porozmawiamy.

Tak na marginesie – z obrazem Boga jest jeszcze gorzej.

4. Władcy Dnia Sądu! – Bardzo ważny punkt i oczywiście wspólny dla chrześcijaństwa. Otóż ludzie z jakichś powodów zinterpretowali to, że w przyszłości czeka taki specjalny dzień, w którym wszyscy zostaną osądzeni i świat się skończy. Otóż to bzdura. Nic takiego nie czeka. Ale oczywiście to wspaniała możliwość projekcji wstydu, winy, strachu i grania ofiary straszliwego, wielkiego sędziego, który wypomni nam tego dnia wszystkie nasze błędy i albo się ulituje, albo wrzuci do piekła na wieczność.

Właściwa interpretacja tego punktu brzmi – “Nie osądzaj nikogo, bo nie jesteś do tego zdolny/a. Zostaw osąd Bogu”. Czy tak jest? Nie. Wszyscy osądzamy wszystkich innych. I tych osądów używamy jako pretekstu, by np. zabijać czy siać terror. Zauważ, że wystarczy, że osądzisz samego/samą siebie, że nie zasługujesz na sukces i już masz gwarantowane, że sukcesu nie osiągniesz i jeszcze siebie będziesz osądzać, karać, poniżać. Dlatego już w 4-tym zdaniu Koranu jest ostrzeżenie, by nie osądzać. Bo każdy osąd jaki mamy dla innych, mamy dla siebie.

Ponadto, pomyślmy – taki terrorysta żyje w nędzy, programowany jest wyłącznie pogardą, wierzy, że jego niedostatek jest spowodowany przez inne kraje – nawet te za oceanem. Kieruje nim niechęć do życia innych, jego jedynym pragnieniem jest zabijanie. I nadal twierdzi, że to w co wierzy jest ok. W ogóle nie łączy swojego losu z własnymi wyborami. Nie żyje odpowiedzialnie. Gra ofiarę. No pomyśl – kraj oparty o szkolenie zabójców, niszczycieli życia (w tym traktowanie kobiet gorzej od śmieci) i dziwić się, że jest tam gorzej, niż źle? Że nic tam nie ma? A skoro ludzie nie wierzący w takie bóstwo mają rzekomo wszystko, to dlaczego dalej w to wierzyć? A bo przecież to bóstwo ma moc potępiania… więc żeby uniknąć tego najstraszliwszego losu, człowiek jest gotów zrobić wszystko.

Porównajmy to do osoby uzależnionej – też żyje w nędzy (wewnętrznej, co też ma przełożenie na jej świat zewnętrzny) wierzy, że to przez kogoś, zazwyczaj rodziców ale też nieraz cały świat (niejeden mi mówił, że coraz bardziej obwinia cały świat za własne niepowodzenia), coraz bardziej rośnie w niej niechęć do życia. I nadal w to wszystko wierzy. W ogóle nie łączy swojego losu z własnymi wyborami. Nie żyje odpowiedzialnie. Gra ofiarę. I żeby uniknąć jakiegoś straszliwego losu, który widzi w swoim umyśle, jest gotowa zrobić wszystko – upić się każdego dnia, oglądać porno godzinami, wstrzyknąć sobie do krwiobiegu śmiertelnie niebezpieczną substancję.

I cały czas, nieprzerwanie siebie osądza. Czasem tylko szuka jakichś w jej oczach jeszcze gorszych ludzi, by przez osądzanie ich na moment poczuć dumę. A zazdrość i pycha to przecież dwa z siedmiu największych błędów, jak poucza religia.

5. Tylko Ciebie czcimy i tylko u Ciebie szukamy pomocy. – No tak ale jeśli mylimy Boga z rządnym krwi demonem, no to wszystko co zrobimy w imię czci takiego bóstwa, będzie błędem z poważnymi konsekwencjami dla wszystkich. Zauważmy – mowa jest, że cześć należy oddawać tylko Bogu i tylko w Bogu szukać pomocy. A co robią Talibowie? Czczą jakichś tam swoich guru, którzy religię wykorzystują jako narzędzie kontroli naiwnych i niewinnych, którzy czczenie Boga mają głęboko gdzieś i którzy tylko rozkoszują się w mordzie, sianiu terroru i kontroli innych.

6. Prowadź nas drogą prostą. – No, droga terroru może i jest prosta ale na pewno nie jest to droga, na którą wskazywałyby te pierwsze zdania Koranu. Niemniej to zdanie można przecież zinterpretować jak tylko się chce. Czy to znaczy, że interpretacja “Morduj niewiernych, a trafisz do nieba” jest usprawiedliwiona? Nie. To tylko pretekst do pozostania barbarzyńcą – człowiekiem w mentalności jaskiniowca, który nie ewoluował nawet do świadomości niewolnictwa. W oczach takiej osoby życie nie ma żadnej wartości. Czci się śmierć, nie życie. Dlatego i kobiety są w oczach tych ludzi mniej warte od bydła. To prosta droga ale nie do Boga.

7. Drogą tych, którym błogosławisz, a nie tych, którzy zasłużyli na Twój gniew, i nie tych, którzy błądzą. – Ponownie zdanie, które można zinterpretować tak, by pasowało do drogi sadyzmu, megalomanii, szaleństwa i śmierci. Naturalnie taki Talib uważa, że to inni błądzą, nie on. Bo on ma w ręku Koran, a nie oni. Ale oczywiście błądzi on, a błędy nie mają nic wspólnego czy ktoś wyznaje tę religię, czy inną, czy nie wyznaje żadnej. Czczenie śmierci to być może najgorszy kierunek jaki człowiek mógł kiedykolwiek obrać. Bo nawet dinozaur czci samego siebie – jest najdoskonalszym egoistą i egomaniakiem. Ale przynajmniej robi wszystko, by przeżyć. Nie popełnia samobójstwa w imię jakiegoś urojonego demona.

To tylko 7 zdań bardzo obszernej księgi. A można z tego zarówno wynieść drogę kochania jak i drogę mordowania.

Pytanie ode mnie – czy jakąkolwiek winę ponosi religia? Oczywiście nie. Problem stanowi brak intuicji, brak nawet zrozumienia, że człowiek nie jest w stanie odróżnić “dobra” od “zła”, czyli kierunku sprzyjający życiu od kierunku niesprzyjającego. Jak trzeba mieć ograniczone pojmowanie duchowe, by czcić śmierć? Porównałem Taliba do osoby chorej psychicznie. No bo jeśli tylko te 7 zdań człowiek interpretuje, że Bóg pragnie mordu niewiernych, to naprawdę taka osoba nie jest inteligentna. Jest z nią coś bardzo nie tak.

Niemniej widzimy jak krytyczne jest umieszczanie informacji w odpowiednim KONTEKŚCIE. Widzimy też jak intelekt staje się sługą nieświadomości, programowania. Jak człowiek staje się ślepy na prawdę, gdy zostanie zaprogramowany kłamstwem.

Wszystkie działania podjęte na bazie takiej percepcji doprowadzą do niszczenia życia, a nie jego wspierania.

Kobiety natomiast są bardziej żywe w środku, kochają – wprowadzają ciepło i życie do tego, co tworzy mężczyzna (jakość męska) – dążą do splecenia się z jakościami męskimi (oraz oczywiście mężczyznami), pragną być przez nie prowadzone ale też rozwijają je, wzbogacają (daj kobiecie surowe mięso, a przygotuje Ci ucztę), a nieraz nawet inspirują do przekroczenia. Nie bez powodu ci, którzy czczą śmierć odrzucają, a nawet potępiają kobiety.

Przykładowo – każdy mężczyzna wybiera między strachem, a działaniem (by np. podejść do kobiety). Między wstydem, a odwagą. Kobiecość zmusza do odwagi. A synonimem odwagi jest odpowiedzialność. Czy terrorysta jest odpowiedzialny za to co robi? Nie, on tak nie uważa. Wg niego odpowiedzialni są grzesznicy i bóg.

Kobiety także przejawiają odwagę. Aż nie rozwinęła się medycyna, urodzenie dziecka wiązało się z ogromnym prawdopodobieństwem śmierci kobiety przy porodzie. Mało kobiet to zatrzymało. Kobiety były gotów zaryzykować własne życie, by urodzić dziecko i to w wielkim bólu. To wielka odwaga. Dla mężczyzn takim miejscem do wyboru odwagi było i nadal jest pole walki. Naturalnie przejawów odwagi kobiet jest masa. Więcej, niż można sobie wyobrazić. Zresztą – mężczyzn też.

Mam nadzieję, że to Cię trochę otrzeźwi jeśli masz jakiś uraz do kobiet – że weźmiesz za niego odpowiedzialność i wybaczysz.

Dlaczego mężczyzna miałby iść odważnie na wojnę? Zazwyczaj są tylko 2 powody – albo pragnienie mordu (co oczywiście zdrowe nie jest), albo z miłości do kraju, bliskich, rodziny (m.in. kobiety).

Ojczyźnie nadaje się znamiona kobiece. Mężczyzna więc zawsze był gotów zawsze umrzeć za kobietę. Bez kobiety walczył dla samego haju walki i po nic więcej. Głupcy widząc ewolucję ludzkości wymyślili sobie pretekst Boga, by w Jego Imieniu dalej czynić akty barbarzyńskie, czyli tak naprawdę typowo zwierzęce. Nie są w stanie pojąć co jest górą, a co dołem.

Co ciekawe – nawet jak facet walczył dla samego zabijania, to po wszystkim i tak gwałcił.

Okręty także nazywano imionami kobiecymi – okręty, które umożliwiały mężczyzną eksplorację świata, odważne odkrywanie tego co nieodkryte i nowe. Niektórzy muzycy swoje instrumenty także nazywają imionami kobiet. Bo umożliwiają im pełną ekspresję siebie i dawanie tego światu. Często jest to też tancerz, który i działaniu i wrażliwości, i sile, i delikatności daje ekspresję w tańcu. Zarówno prowadzi jak i jest prowadzony przez taniec. Ten, który próbuje kontrolować swoje ruchy, męczy się lub jest nienaturalny. Ten, kto pozwala się prowadzić, poddaje się – tańczy zazwyczaj fantastycznie i bezwysiłkowo.

Mężczyzna bez kobiety, bez kobiecości, obumiera. Z jakichkolwiek uczuć pozostaje mu adrenalina, gdy np. zabija wroga lub ściga się z innymi facetami po ulicach miasta ryzykując śmierć siebie i przechodniów.

Zauważmy, że w spektrum zwierzęcości jest seksualność.

A co się dzieje z seksualnością bez miłości, bez żadnej pozytywnej intencji? Albo staje się narzędziem do rozmnażania, narzędziem politycznym, narzędziem kontroli lub zostaje gwałt. Oczywiście nie czyni to samej seksualności brudną, nieczystą czy grzeszną. To błąd religijnej interpretacji. Seksualność może być nieczysta, gdy brakuje w niej choć radości. A będzie dla nas osobistym problemem, jeśli się przywiążemy do seksu czy masturbacji lub będziemy się opierać własnej ekspresji seksualności. Przypominam – grzech to błąd, a nie jakaś ezoteryczna skaza na duszy.

Oczywiście w świecie zwierząt mamy przejawy miłości. I to niemało. Bo zwierzęta są tak samo istotami duchowymi jak ludzie. Świat zwierzęcy to ogromne spektrum jakości ekspresji. Są zwierzęta nie przejawiające ani kapki miłości. A są zwierzęta, które bez miłości wręcz obumierają. W świecie zwierząt miłość przejawia się głównie u roślinożerców. Ale nie tylko, czego dobrymi przykładami są pies i kot.

Seksualność, kochanie i widzenie (intuicja) to cechy bardziej kobiece. Bez zdrowej kobiecości z seksualności pozostaje rżnięcie i gwałt. Kochanie staje się również środkiem do manipulacji, przywiązania, erotyzmu. A widzenie – jak na przykładzie Koranu – dowolnym stekiem bzdur. W tym bzdur bardzo niebezpiecznych.

Niech mi ktoś powie – czy wycięcie lasu, by zbudować wspaniałe meble i sprzedać je z dużym zyskiem jest wielkim sukcesem czy kolosalną porażką? Gdy nie uwzględnimy miłości, to oczywiście sukces. Ale gdy spojrzymy przez pryzmat miłości – czyli troski o dobro zwierząt, których miejsce do życia zostało zdewastowane, gdy spojrzymy na cały ekosystem, który powoli jest niszczony – zobaczymy, że to porażka, której skali nie da się oddać słowami.

Można też rzec, że męskość jest bardziej na zewnątrz, a kobiecość bardziej wewnątrz.

Jak mówiłem 2/3 zewnętrza jest bardziej męskie. Natomiast 2/3 wnętrza jest bardziej kobiece. Można rzec, że to mężczyzna w swojej roli ma zawojować świat. Ale bez kobiety ta wojna prowadzić będzie do zniszczenia i śmierci, a nie rozkwitu, rozwoju, ewolucji. Najlepszym przykładem takiego zdrowego zawojowania świata jest przedsiębiorca, który nie tylko stworzył wspaniały produkt lub usługę ale jeszcze stworzył miejsca pracy dla tysięcy innych ludzi. Odniósł sukces, na którym każdy tylko zyskał, nikt nic nie stracił.

Co oczywiście w żaden sposób nie wyklucza, by kobieta była aktywna w świecie, a mężczyzna bardzo świadomy wewnętrznie. Tzw. brak pewności siebie, to tak naprawdę brak pewności swoich intencji, decyzji i uczuć. Czyli brak u mężczyzny tego, co kobiecie chociaż w minimalnym aspekcie. Oczywiście i kobieta można nasłuchać się banialuków o emocjach, myślach, o swoich możliwościach odnośnie tego. A od jej poziomu świadomości zależy co z tym zrobi. Męskość i kobiecość są tak samo pogubieni w świecie wewnętrznym i w świecie zewnętrznym.

Jakość ekspresji zarówno kobiecości i męskości wynika z mądrości jednostki inaczej zwanej też inteligencją. Inteligencja zaś nie ogranicza się tylko do zdolności analizy i korzystania z abstrakcyjnych pojęć jak programowanie czy wiele konceptów rzeczywistości (np. dobro i zło – tymi pojęciami nie operuje żadne zwierzę). Jest wiele różnych inteligencji. Jest inteligencja seksualna, finansowa, emocjonalna, społeczna, itd. Więc analfabeta może być “geniuszem” seksualnym.

Inteligencja jest to zdolność do dostosowania się do zastanych okoliczności.

Czyli inteligentny seksualnie nie tylko dobrze obchodzi się sam ze sobą ale też potrafi sobie zorganizować seks, gdy go potrzebuje i nie jest on w formie gwałtu, ani płacenia prostytutce za usługę. To nie inteligencja. To zwykły handel, w którym człowiek płaci za coś bardzo niskiej jakości, co może mieć za darmo (mówiąc przyziemie) i dużo wyższej jakości. Kwestia zrobienia porządku w sobie i decyzji.

Jest to też jakość korzystania z mądrości przodków – czakra 7 to ośrodek, przez który odbieramy informacje zwane myślami, pamiętamy/przypominamy sobie, etc. Błędnie sądzi się, że myśli głowa lub mózg. Mózg nie myśli. Informacje spływają od góry/z góry przez ośrodek zwany czakrą korony. Tzw. “aureola” na obrazach świętych to symboliczne ukazanie w pełni otwartej i harmonicznej czakry korony z najwyższymi jakościami mądrości i widzenia.

Dla człowieka nierozwiniętego jest to niedostępne. Jedyne czym dysponuje to własna pamięć, która przecież jest bardzo zawodna. Dlatego religie nauczały o istotności POKORY. Mało kto rozumie jak jest ważna.

Święta osoba jest tak samo męska jak i kobieca w najwyższych jakościowo ekspresjach jedno i drugiego. A tak naprawdę nie jednego, ani drugiego, bo to jedno i to samo.

Odnośnie czakry 7 – można zdobyć dużo informacji ale nie potrafić z nich mądrze skorzystać. Każdy słyszał, że wybaczanie jest ważne. Ale daleko nie każdy wybacza czy nawet wybaczył cokolwiek. Masa ludzi nawet drwi z wybaczenia albo wmawiają sobie, że coś, co zrobili nie da się wybaczyć (albo to co zrobili im inni nie zasługuje na wybaczenie), itd. Czyli zarówno czakra 7 jak i 6 są niemalże zatrzaśnięte. Człowiek więc może mieć przed sobą klucz do zakończenia własnego cierpienia, wolności, szczęścia i go dumnie odrzucić i jeszcze zwalić odpowiedzialność na innych…

Możesz patrzeć ale nie widzieć. Tak jak ten kto czyta Koran – czyta o miłości, miłosierdziu, o tym, by nie osądzać ale w ogóle to do niego nie dociera. Zresztą z chrześcijaństwem było i nadal jest, dokładnie tak samo.

Ponadto – informacje to jedno. A co z kłamstwami? Kłamstwa to też informacje. Zdolność przeczuwania co jest kłamstwem, a co nie to rola czakry 6. Widzenie kontekstu, rozumienie kontekstu, mądrość w dążeniu do poszerzenia kontekstu – to wszystko krytycznie istotne tematy. Brak widzenia duchowego (nie mówię o widzeniu duszków Kacperków, ani Slajmasów, tylko o intuicji co sprzyja życiu, a co nie) doprowadziło nawet do wojen całego świata ze sobą.

Widzenie duchowe, czyli widzenie prawdy. A prawda zależy od kontekstu.

W im szerszym kontekście interpretujemy cokolwiek, tym nasze widzenie duchowe zaczyna się rozwijać.

Ten, kto czyta o miłosierdziu i dąży do mordu musi być wręcz niedorozwinięty. Podałem, że Taliba od osoby chorej psychicznej dzieli tylko 10 punktów świadomości. A że to skala logarytmiczna, to na tym poziomie ta różnica jest naprawdę niewielka.

Na mniejszą skalę widać jaki jest to problem w życiu osoby uzależnionej. Nie potrafi ona w ogóle znaleźć mądrości, pomocnych informacji, podjąć decyzji wspierających jej życie. Cały czas klei się do tego co negatywne, buduje negatywny obraz siebie i świata. Odrzuca, a nawet wyśmiewa to, co pozytywne. Mówi sobie, że np. nie zasługuje na wybaczenie, itp.

Mówiłem już, że mądrość to konsekwencja doświadczenia. Wiedza to nie mądrość. Każdy, kto tylko przeczytał np. WoP czy dowolny inny kurs, a nic z niego nie zastosował w swoim życiu zdobył informacje ale nie mądrość. Kurs jazdy daje Ci teorię i trochę praktyki. Ale dopiero regularne śmiganie samochodem potencjalnie da Ci mądrość – inteligencję w tym zakresie. Oczywiście jest pełno ludzi, którzy nie mają intencji rozwoju i od lat jeżdżą jak furmani. Jest pełno ludzi od nawet dziesiątek lat w związkach, a nie wygląda jakby się w ogóle rozwinęli inteligencji partnerskiej, ani seksualnej.

Problem pojawia się, gdy cały czas wybierasz i doświadczasz tego samego, a w szczególności czegoś negatywnego i uważasz, że to przez kogoś lub coś w świecie. Czyli grasz ofiarę. Wtedy nie można tego zmienić, nie można wyrwać się z negatywnego spektrum. Tak jak Talib, który sądzi, że jego niedola wynika z dobrobytu USA.

Masy ludzi czytają Koran, a żadna z nich nie zapyta się czy mordowanie to właściwy kierunek? Gdy krzyżowcy jechali z intencją masowego mordowania też się nie pytali czy naprawdę o to chodzi?

A gdy osoba uzależniona mówi, że chce się zrelaksować przy pornografii lub wódce – też się nie pyta “czy na pewno o to chodzi”? Odpowiem – nie o to. Bo to kłamstwo.

Szczególnie uzależnieni mają problem z przekuwaniem swoich doświadczeń na mądrość. Czyli to problem z “górą” – czakrami 6 i 7. A z problemem tym może być związana np. zdolność ekspresji – lęk czy wstyd w komunikacji swoich potrzeb czy utrzymywany żal projektowany na partnera/partnerkę, przez co nie rozwijamy zdolności kochania. Takich “kombinacji” jest oczywiście bardzo, bardzo dużo.

Z tego powodu ludzie mądrzy pouczają, by zawsze ustalać cel, do którego będzie się dążyło. Wejście na taką ścieżkę i gotowość do jej przejścia i pozostania na niej pomimo wątpliwości, lęków czy pokus doprowadzi do harmonizacji niezbędnej, by ten cel osiągnąć. Oczywiście jeśli wykonywać będziemy wewnętrzną pracę, a nie tylko się męczyć z tym, co się ujawni. Mądrość to mądrość. Nie weźmie się z uderzania maczugą we wszystko. Tak jak świata nie rozwinie tylko zabijanie tych, których osądziliśmy jako złych.

Jeśli mocno zawiązane sznurowadło przetniesz zamiast je rozwiązać, to straciłeś/aś sznurowadło. I będzie Ci się źle chodziło w bucie, o ile zaraz nie spadnie Ci z nogi.

Jeśli nie wiesz gdzie chcesz dojechać, to nie wiesz jaką drogą jechać. Jeśli nie wybierzesz co chcesz zjeść, to nie wiesz jakie zakupy zrobić, ani do jakiej knajpy pójść.

Mam nadzieję, że do tej pory wszystko jasne. Jeśli jako mężczyzna chcesz żyć zdrowo, to konieczne jest przynajmniej odważne dbanie o fundamentalne potrzeby, podejmowanie działania oraz ekspresję. Im więcej mądrości, najlepiej brania przykładu z ludzi, którzy już żyją tak jak tego pragniesz, tym lepiej.

Dla kobiety istotny jest temat seksualności (aby rodzić zdrowe dzieci, a raczej zminimalizować prawdopodobieństwo problemów), kochania i intuicji – widzenia prawdy. Dlatego jeśli skupiasz się na tym, że jakaś inna baba nosi taką samą kieckę co Ty, to nie ma w tym za dużo mądrości. To nie ten kierunek. Jeśli sądzisz, że Twoja unikalna ekspresja kobiecości została ograniczona lub przyćmiona przez to, że inna babka ubrała się tak samo, to problemu naprawdę nie stanowi to jak to widzisz. Problem leży w tym jakie Ty masz zdanie o samej sobie. Ta inna kobieta dała Ci możliwość przyjrzenia się samej sobie, gdy zabolało. Przypominam – zazdrość to jeden z najpoważniejszych błędów. Mężczyzn tyczy się to samo.

Zauważmy – dbanie o fundamentalne potrzeby, działanie, ekspresja – to wszystko przecież zwykła wojna, grabież, mord. Chcesz żarcia? To idziesz do tego, kto je ma, zabijasz go, zabierasz i już. Ew. skrzykujesz większą grupę i napadacie miasto. Nie tak żyli ludzie przez tysiące lat? Oczywiście, że tak. Brakowało w tym całkowicie kochania, intuicji i seksualności, która ograniczała się do wsadzania sterczącego od adrenaliny członka w co popadnie. “Intuicja” ograniczała się tylko jak efektywnie napaść, grabić, zabić i gwałcić. W różnej kolejności.

Faceci trzymali się z facetami, a babki z babkami. Miłości w tym nie było. Miłość naprawdę na tej planecie ma maks kilkaset lat – 200-300. I to mowa o romantycznej miłości, a nie miłości z serca. Miłość płynąca z serca między mężczyzną i kobietą nadal jest rzadka jak diament. Mężczyzna szedł na wojnę, pił, a kobiety tęsknił, wyczekiwały, zajmowały się domem i dzieckiem, które z mężczyzną robili na szybko, gdy była chwila czasu przed kolejną wojną.

Jednak przejawy miłości jak akty odwagi były zawsze. Tylko to były akty osobiste i zazwyczaj w sprawach dużo większych, niż relacja dwójki osób – jak ochrona ojczyzny. Nie były to akty dzielenia się troską o siebie nawzajem. Dlatego facet mógł walczyć w obronie kraju ale w relacji z kobietą był zimny jak stal i zamknięty. Facet był jak zbroja, którą nosił i broń, którą dzierżył. A kobieta była zimna i pusta (pozbawiona miłości) jak jej samotność.

Niemniej piszę o tym, byśmy się nie dziwili, że nasi rodzice mogli się nie kochać – ojciec pracował, potem pił, a mama była coraz bardziej smutna lub sfrustrowana. A więc także nie kochali nas. Mama mogła gotować, sprzątać, ojciec dawał pieniądze. I w sumie tyle. To normalne dla naprawdę masy ludzi. Brak miłości w wychowaniu nie jest niczym dziwnym. Ani odosobnionym. A niegdyś było jeszcze dużo gorzej.

Problem uzależnionych rozpoczyna się, gdy sądzą oni, że nie są kochani, a nawet pomiatani przez rodziców, a wszystkie inne dzieci są oczywiście kochane. Szczególnie uzależnieni sądzą, że są odosobnieni w braku miłości swoich rodziców. Co jest błędem ich percepcji. Niejednym. A przez resztę życia stanowi “wspaniałe” (w sensie – skuteczne) usprawiedliwienie dla każdej niewygody, dyskomfortu i emocji. Jest z czymś źle? To przecież przez rodziców, którzy nie kochali i nie wychowali, nie nauczyli odpowiednio! No tak, a co przez ostatnie 10-20-30-40 lat? Nie dało się nadrobić zaległości? Oczywiście, że się dało.

Kilka tematów, które wyjątkowo w dzisiejszym świecie bolą mężczyzn mających z tym problemy. Mówi się, że kobiety oczekują od mężczyzn prowadzenia, stabilności finansowej, poczucia humoru, zaradności, siły i jeszcze mężczyzn testują. Parę słów o tym.

Przede wszystkim nie opieraj się temu, bo to nie ma nic wspólnego z tym, że jesteś ofiarą kobiet. Oczywiście możesz się postawić w roli ofiary wszystkiego. Tylko, że to niedojrzałość.

Tzw. “kobiecie testy” to dla Ciebie fantastyczna możliwość przyjrzenia się sobie, swoim reakcjom, projekcjom – generalnie swojemu obrazowi siebie. A nie bycie marionetką w niczyich rękach.

Jeśli Cię coś boli, to już wiesz, że jest jakiś wewnętrzny problem, bo ból to zawsze informacja, że coś jest do korekty w nas – w środku. Nie w świecie.

Zazwyczaj wystarcza korekta percepcji.

Co to w ogóle dla Ciebie znaczy, że kobieta oczekuje czegoś od mężczyzny? To znaczy, że mężczyzna musi być sługą, niewolnikiem, marionetką, popychadłem? A możesz zapytać samego siebie czego Ty oczekujesz od kobiety? Dlaczego kobieta miałaby się do tego dostosować?

Przyjrzyjmy się teraz temu, co tak boli mężczyzn.

Kobiety generalnie oczekują od mężczyzn:

– Prowadzenia. Bycia liderem. Co to znaczy? To znaczy, że nie jesteś egoistą. A przynajmniej jesteś mniejszym egoistą. Już nie myślisz tylko o sobie ale bierzesz pod uwagę też dobro innych. Jesteśmy żywym przykładem tego, co pozytywne (a przynajmniej tego, co pozytywne w oczach kobiety) – człowieka silnego, który działa dla dobra swojego otoczenia i bliskich. Kobieta chce, byś BYŁ tym, o kim ona marzy. Nie znaczy, że masz być pacynką w jej rękach. To kompletne niezrozumienie tematu i granie ofiary. Ona chce podążać za Tobą. Tak jak naród za mądrym królem. Tak jak wojsko za mądrym wodzem. A kobieta chce mądrego mężczyzny.

Oczywiście każdy ma jakieś swoje osobiste oczekiwania, wymagania, preferencje, etc. Są też tematy bardziej nieuchwytne umysłem. Niemniej co złego jest w tym, że kobieta oczekuje, że będziesz sobie radził m.in. finansowo i prowadził – będziesz silny, a ona będzie się czuła z Tobą i przy Tobie bezpiecznie? Takie to jest straszne, byś wybierał coś dobrego dla Ciebie, dla kobiety – ogólnie dla Was? I byś był silny?

Aaa, bo kobieta nic nie robi, tylko sobie kiwa palcem, a facet ma decydować i robić. Otóż nie. Przypominam o punkcie 7 – mądrości, a także punktach 6 i 5 – widzeniu i ekspresji. Jeśli coś Ci się nie podoba – informuj o tym. Informuj o swoich decyzjach. Uwzględniaj kobietę w swoich planach. Czyli rozwijaj zdolność kochania – rozwijaj się ponad egoizm (egoizmu nie można się pozbyć, można go nie wybierać i zamiast niego wybrać…). Wybieraj odwagę i odpowiedzialność. Jeśli wybierzesz mądrze, kobieta pomoże Ci to wzbogacić i rozwinąć.

Bądź w tym radykalnie uczciwy. Jeśli masz problem z szacunkiem do siebie i akceptacją siebie, to nie wymagaj tego od kobiety. Nie rób niczego, czego intencją miałoby być zdobycie szacunku i akceptacji. Szacunek i akceptacja to naturalna konsekwencja tego, że my sami szanujemy i akceptujemy siebie, i innych.

Szacunkiem do siebie będzie nieraz niezrobienie tego, o co prosi Cię kobieta, a nawet postawienie się jej, gdy WIDZIEĆ będziesz w jej zachowaniu coś nie tak. Ale jeśli jesteś mądry, to wyrazisz to w mądry sposób i nie ograniczysz przy tym kochania. A jeśli nie zobaczysz chęci zmiany u kobiety, to być może mądrym będzie się rozejść, zakończyć relację? A poza tym, jak to się mówi – “widziały gały co brały”. Ile widziałeś faktów, a ile swojego oczarowania, oczekiwań, fantazji o tej kobiecie?

Prowadzenie to podejmowanie mądrych działań z intencją ogólnego dobra (minimum swojego ale też swoich bliskich czy klientów, pracowników jeśli np. prowadzisz firmę). Zauważ, że bezpośrednio towarzyszą temu seksualność i serce. Bowiem ruch to życie. A ruch wspierający je pomnaża życie – to co dobre. Lider zazwyczaj jest więc rozwinięty seksualnie – bo jego działania wspierają życie.

Wyobrażasz sobie seks bez ruchu? No, poniekąd jego karykatura to oglądanie pornografii. Nie ma w ogóle ruchu. Energia seksualna nie płynie, tylko jest blokowana na samym starcie. Nie podąża wzdłuż kręgosłupa – przez ośrodek działania, kochania, ekspresji, widzenia, mądrości. Nie “zbiera” tych informacji i nie wraca w zamkniętym obiegu, który ją nie tylko pomnaża ale też wzbogaca. Nie jest wymieniana z drugą osobą. Nie ma jej przelania w zdrowy sposób w świat. Nie ma otwartości, zaufania, radości. Nie ma nic. Zauważ, że sam seks zamyka się u mężczyzny “na dole”, o ile w ogóle wyrazi swoją potrzebę seksualną. Kobieta natomiast swoją seksualność otworzy jeśli spełnione zostanie to, co na górze – jeśli widzieć będzie np. bezpieczeństwo i zdrowie (czasem nawet higieny nie widzi). Wtedy otworzy się. Niekoniecznie serce. ;) To oczywiście tak spłycone jak tylko się da, niemniej warto to przemyśleć pod tym względem.

Lider jest też odpowiedzialny. Bierze odpowiedzialność za swoje decyzje i działania. Można na nim polegać, a jego działania sprzyjają życiu. Lider to człowiek, którego prowadzenie służy grupie. Dwie osoby to już mała grupa. Nieraz 3 osoby to już pełne ręce roboty. :)

A co sobie wymyślili faceci? A samców alfa i beta. I się uważa, że najlepszym wyborem prowadzenia jest siła. Ale człowiek silny może być 100 razy głupszy, niż osoba słaba fizycznie. Siła wcale nie musi wynikać z tężyzny fizycznej. Siła fizyczna to nie inteligencja.

Kobieta oczekująca, by facet prowadził tak naprawdę oczekuje, że facet żyje zdrowo, że nie robi sobie krzywdy. Dzięki temu jest duża szansa, że nie zrobi krzywdy jej.

Bo czy to naprawdę taka filozofia, taki wielki problem, by zdecydować co zjecie na obiad lub jak spędzicie wieczór? Tak trudno jest to przemyśleć i podzielić się planami z kobietą i zapytać ją o zdanie? Takie to straszne i męczące – zaplanować wspólny czas, by dobrze było i Tobie, i bliskiej Ci osobie lub osobie, która chcesz, by była Ci bliska?

Takie to straszne żyć tak jak tego chcesz, jak o tym marzysz? A poza tym masz pełną wolność w wyborze partnerki. Jeśli trafisz na “księżniczkę”, to kto Ci każe z nią być?

A jeśli chcesz tylko seksu, to takie to straszne być w tym szczerym? Chętnych też nie brakuje na samo bzykanko. Bo to normalne także w świecie (w świadomości) zwierząt.

– Stabilność finansowa. Dlaczego jest to ważne? Już wyjaśniam. Pieniądz to fantastyczny “wynalazek”, a raczej efekt ewolucji świadomości. Bowiem stanowi uniwersalny środek wymiany. Zauważ, że dzięki niemu możesz zyskać to, czego potrzebujesz od osoby, która nie potrzebuje tego, co Ty robisz. Np. jeśli jesteś stolarzem, możesz pójść do osoby, która ma stół i stołu nie potrzebuje i kupić od niej np. jedzenie czy ubrania. Umożliwiają to pieniądze. A bez pieniędzy musiałbyś znaleźć osobę, która dysponuje nadmiarowym jedzeniem i potrzebuje stołu. A następnie musielibyście się dogadać ile jedzenia da Ci za Twój stół. Nie mówiąc, że ten stół musiałbyś przywieźć. No same problemy.

Pieniądz to reprezentacja wartości jaką nadaliśmy produktowi czy usłudze w danej wymianie czy ogólnie na rynku.

Oczywiście to często kwestia percepcji, którą łatwo manipulować. Np. wystarczy przyczepić logo znanej firmy do produktu i już ludzie, którzy tej firmie nadali sami ogromną wartość, są w stanie zapłacić dużo więcej za produkt, który bez loga wartość tę traci (co niekoniecznie musi być związane z tym, że jest gorszej jakości). Ale nie o tym mówimy.

Dlatego są ludzie zarabiający ogromne kwoty. Bo dzięki swojej pracy dają rynkowi pożądaną wartość. Zazwyczaj bardzo wielu ludziom. Jeśli wartość Twojej pracy jest niska i/lub nie dostarczasz jej dużej ilości osób, no to nie zarabiasz dużych pieniędzy. Problem stanowi to, że ludzie, którzy sami własnej pracy nie nadali dużej wartości, tak samo niską wartość nadali sobie. I zwalili odpowiedzialność na pracę. Nawet tego nie dostrzegając. A co w mężczyźnie, który sam siebie widzi źle ma widzieć kobieta? No ona widzieć będzie to samo.

Stabilność finansowa to więc inteligencja, dzięki której potrafimy rozpoznać potrzeby rynku i dostarczyć mu wartość, której szuka, dzięki czemu w zamian otrzymamy ekwiwalent tego, co daliśmy. Ten ekwiwalent zwany pieniędzmi następnie możesz wymienić na to, czego Ty potrzebujesz.

Jeśli chcesz seksu, to to jest taki sam rynek jak rynek ziemniaczany. Rozpoznaj potrzeby, dostarcz je, a otrzymasz to, czego potrzebujesz. Niestety mało mężczyzn edukuje się w tym. Bo wybierają wstyd i winę względem siebie i swojej seksualności. Dlatego nie idą głębiej. Bo dlaczego mieliby zajmować się tym, co w ich mniemaniu jest złe, gorsze i ich boli? Dlaczego to oni mają się starać, a kobieta nie? A bo kobieta nie ma z tym problemu, tylko Ty. Jeśli masz złamaną rękę, to się nią zajmij, a nie narzekaj, że inni albo nie mają złamanych rąk, albo nic nie robią ze swoimi złamaniami.

Kobieta oczekuje więc, że mężczyzna będzie rozumiał fundament wymiany wartości z innymi ludźmi, a więc także z nią samą. Wszyscy mamy oczekiwania. I od naszej mądrości, rozumienia ich (widzenia) oraz ekspresji zależy jak dobrze potrafimy o to zadbać czy nawet zakomunikować o tym innym. Oraz czy będziemy w tym w ogóle widzieć sens. Jeśli kobieta czy mężczyzna lubi chodzić na parady równości i jest to dla tej osoby ważne, a dla Ciebie to idiotyczne, to Wasza relacja raczej nie będzie zdrowa.

Kobieta pragnie zdrowego mężczyzny. A zdrowy mężczyzna radzi sobie w życiu i żyje się mu przyjemnie. Ty jesteś towarem na “rynku” seksualności. Trzymanie się wstydu, osądzania to więc największe błędy jakie możesz popełnić. I ciało oraz psychika obciążone tym balastem “działają” najgorzej. A jeśli na rynek wprowadzasz towar niskiej wartości, to mało osób po niego sięgnie.

Bez komunikacji swoich potrzeb nikt nie jest w stanie dostarczyć odpowiedniej wartości.

Często kobiety mają problem z komunikacją mężczyznom swoich potrzeb. Jedną z głównych przyczyn jest zawstydzenie kobiet pod względem seksualności i wmawianie kobietom, że są słabą i/lub gorszą płcią. Automatycznie zamyka to ośrodek ekspresji oraz kochania. Więc nie tylko kobiety mają problem z wyrażaniem swoich potrzeb, wyrażaniem siebie, ekspresją np. trosk ale też robią to w sposób, który frustruje mężczyzn. Np. nagle przestają się odzywać.

Ileż razy słyszałem od klientów – “kobiety są jakieś dziwne”, “denerwują mnie kobiety, które nie wyjaśnią o co chodzi, tylko milczą”. Takich zarzutów było i jest wiele. Bo wynika z niezrozumienia tego, co przedstawiłem na początku – “układu czakralnego”, a tak naprawdę niezrozumienie tego jak przejawia się człowieczeństwo pod postaciami męskimi i kobiecymi.

To odpowiedzialność każdego z nas, by zamiast fukać, denerwować się, frustrować, oczekiwać, by się ktoś domyślił – jasno i klarownie komunikować. Np. jeśli oczekujesz co miesiąc romantycznej kolacji z kwiatami wiesz jakie jest rozwiązanie? Idziesz do faceta, kładziesz mu pod nos kartkę i długopis i mówisz mu żeby zapisał – “Co miesiąc romantyczna kolacja ze świecami”. Jeśli macie dyg do technologii, to możesz powiedzieć mężczyźnie, by ustawił sobie przypomnienie w telefonie. Jeśli oczekujesz, że przyjedziecie do Twojej mamy na jej urodziny, co możesz zrobić? Powiedzieć swojemu facetowi, że jest to dla Ciebie ważne i poprosić, by o tym pamiętał. Upewnij się, że to zapisze. I jeszcze mu o tym przypomnij tydzień przed. A jeśli wolisz oczekiwać, by pamiętał, potem grać ofiarę, emocjonować się, fukać, trzymać urazę, itd. – droga wolna. Ale radości w związku będzie coraz mniej. O tym jeszcze porozmawiamy. Bo oczywiście nikt nie może być ślepy. Jeśli widzisz, że druga osoba nie stara się, by np. spełniać Twoje potrzeby, no to trzeba się zastanowić czy to relacja z odpowiednią osobą.

Trudne?

A facet zamiast od razu obwiniać kobietę, niech lepiej sam się zastanowi czy na randce dostarczył wartość, której szukała kobieta? Niejeden mi mówił, że jest randka, jest fajnie – piją kawę, spacerują, jedzą lody. A potem kobieta przestaje się odzywać. No to ja się pytam – dla Ciebie może i było to fajne, bo było bardzo bezpieczne, było “grzeczne”, nie naraziłeś się na ocenę i osąd kobiety. Ale czy dla kobiety też to było takie fajne? Kobieta nie idzie na randkę wypić kawę. Kawę pije pewnie codziennie z koleżankami i kolegami lub sama. Randka nie jest dla tworzenia relacji koleżeńskiej. To drzwi dla relacji intymnej. Powiedz mi – co takiego intymnego było w tym spotkaniu? Co było elektryzującego? Co było seksualnego? Nie, jedzenie lodów nie jest seksualne. ;)

Do jakich wniosków dochodzi po takich randkach mężczyzna? Że bycie dobrym jest złe. Że trzeba być złym… (to w końcu zło jest dobre czy złe?) Że kobiety lubią zło, więc muszą być złe. A jeśli sami nie chcą być źli, no to na gruncie relacji z kobietami są przegrani, bo nie chcą być tacy jacy sądzą, że muszą być, aby zdobyć kobietę.

Zaczynają się więc tworzyć w umyśle totalne banialuki.

Ponadto – stabilność finansowa, to nie (tylko) posiadanie pieniędzy, tylko inteligencja na tyle duża, by potrafić zarobić tyle, ile potrzeba i kiedy potrzeba. Przypominam też o urojeniach umysłu zwanych dualizmami. Bieda to nie przeciwieństwo bogactwa czy inteligencji finansowej. Jest tylko jedna zmienna – poziom świadomości. Bieda lub sukces finansowy to konsekwencje poziomu świadomości. Nie można zabrać pieniędzy bogatym i samemu stać się bogatym. Można znaleźć informacje o ludziach, którzy wygrali w Totolotka duże kwoty i stali się bankrutami, a nawet wpadli w poważne długi mniej więcej po roku niemądrego wydawania tych pieniędzy.

Pragnienie osoby inteligentnej jest wyrazem inteligencji.

– Poczucie humoru. Kolosalnie ważna rzecz. Poczucie humoru to taki rodzaj inteligencji, dzięki któremu możemy żyć na tej planecie i nie cierpieć. Bowiem ta planeta to szkoła. Tu prawie nic nie działa. Mamy 7 miliardów ludzi, z czego 80% w świadomości, która nie sprzyja życiu i jeszcze ogromna część tych ludzi aktywnie dąży, by szkodzić innym. Nienawidzi się ludzi sukcesu, ludzi bogatych – tych, którzy sobie radzą. Prawda mylona jest z najbardziej wulgarnymi, paskudnymi, głupimi kłamstwami. I wiele, wiele więcej. Tylko dzięki duchowej pracy rozwiniętych jednostek ludzkość nie rozpirzyła się w drobny mak choć bardzo się starała i nie przestaje starać.

Poczucie humoru to mądrość, by WIDZIEĆ to, co się dzieje w świecie lub czego doświadczamy W TAKIM KONTEKŚCIE, w którym zamiast gniewu, strachu, winy, wstydu czy bezsilności widzimy niewinność i odczuwamy współczucie i potrafimy się z tego śmiać (nie wyśmiewać).

Kobieta szukając mężczyzny z poczuciem humoru szuka mężczyzny rozwiniętego, który niemalże gwarantuje, że ona nie ucierpi z jego ręki i sami nie będą cierpieć niezależnie czego doświadczą. Bo jeśli facet nie potrafi mądrze poszerzać kontekstu i interpretuje wydarzenia w ograniczonym, marnym kontekście, no to jeśli uzna, że coś lub ktoś go denerwuje, będzie zbierał gniew i w końcu z dużym prawdopodobieństwem zwali go na głowę swojej partnerce, dzieciom, bliskim. Jeśli zrobi to raz w pracy, to ją zapewne straci. Taka osoba jest więc chodzącym granatem z wyjętą zawleczką.

Jednym z sygnałów, że mamy niską inteligencję emocjonalną jest stres i oczywiście sądzenie, że coś lub ktoś w świecie daje nam emocje lub jest ich źródłem.

Ponadto jeśli potrafisz być radosny, to znaczy, że masz potencjał, by rozwinąć się na bardzo wysoki poziom świadomości i być zdrowym oraz żyć zdrowo. To ważna informacja, że wolisz to, co sprzyja życiu od tego, co mu nie sprzyja – np. nie wybierzesz grania ofiary czy nie wmówisz sobie bezsilności. Tylko znajdziesz rozwiązanie. Poza tym to także znak, że prawdopodobnie nie staniesz się agresywny podczas seksu. I jeśli kobieta wbije Ci szpilkę, to także nie zrobisz z tego dramatu.

Czy terroryści mają poczucie humoru? Nie. Pewnie nawet uważają to za szczyt głupoty. Oni śmieją się np. z praw kobiet. Śmieją się z ludzi przestrzegających zasady. Śmieją się z ludzi sądzących, że ich przekonają do pokoju, itd. Ale to nie poczucie humoru. Terrorysta nie jest na tyle rozwinięty, by w ogóle przejawiać poczucie humoru. Przecież nawet za narysowanie karykatury Mahometa grozi śmierć.

Inne, praktyczne “zastosowania”, czyli konsekwencje radości, to poza oczywistym dobrym samopoczuciem i wysokim poziomem energii – każdy problem, który ujmiemy w takim kontekście, w którym możemy na niego spojrzeć humorystycznie, przestaje być problemem i możemy go swobodnie oraz efektywnie rozwiązać.

Oczywiście od naszej mądrości zależy czy naprawdę będzie to poczucie humoru, czy robienie z siebie błazna. Robienie z siebie błazna to szukanie poklasku i uwagi, to wypieranie i bagatelizowanie problemów, to ograniczanie kontekstu, to próby ukrycia wstydu i strachu. Poczucie humoru tym nie jest.

Poczucie humoru nie musi być wyrażane w formie żartów. Przykładem go jest to, że gdy ja się dowiedziałem, że jestem uzależniony – ucieszyłem się! Bo przedstawiłem sobie tę informację w takim kontekście: już wiem, co jest ze mną i z moim życiem nie tak i mogę to zmienić! I wiesz co? Osiągnąłem sukces. Za każdym razem, gdy szedłem do klubu muzycznego z poczuciem humoru, było fantastycznie. Czasem nie musiałem zrobić nic, by mieć sukcesy z kobietami. Niemniej nigdy nie osiągnąłem więcej, niż miałem intencję względem tego wyjścia. Nawet jak już się całowałem, jeśli moją intencją nie był seks, to zawsze zrobiłem coś, że albo seksu nie było, albo zniechęciłem kobietę.

Większość uzależnionych nie wybiera takiego kontekstu, gdy dowiedzą się, że są uzależnieni. Kontekst opierają o wstyd, winę, bezsilność, żal i strach. Niemało także o dumę – “No nie, przestałem/am to wypierać i teraz muszę coś z tym zrobić”. Niejeden mi pisze, że “boi się pracy, którą musi wykonać, aby wyzdrowieć”. Albo boją się odpowiedzialności. Boją się żyć bez pornografii.

Ja bałem się żyć z pornografią. Bałem się dalej żyć tak samo. Ale nie zatrzymałem się na lęku. Wybrałem odwagę. Odpuściłem opór przed zmianą.

– Zaradność. Czyli generalnie inteligencja. Co to znaczy? To znaczy żyć z taką jakością, która wspiera życie. Jakością, która wspiera to, co pozytywne – np. każdą fundamentalną potrzebę – bezpieczeństwa, odpoczynku, pożywienia. Ale też zaradność w kwestiach społecznych, kwestiach rozwoju (wliczając osiągnięcia).

Kobiety chcą faceta, który rozumie w jakiej rzeczywistości żyje i się do niej potrafi dostosować. Czyli – jeśli rynek przestanie potrzebować kaset VHS i zacznie potrzebować płyt DVD, to facet nie będzie uparcie starał się wciskać ludziom VHS, tylko rozwinie się i dopasuje swoją podaż do popytu.

Gdyby posłuchać mężczyzn opowiadających o randkach, to nie dostarczają tego na co jest popyt – tego, czego pragną, oczekują, chcą kobiety. Dostarczają to, co oni uważają za dobre dla siebie. Nie dla kobiet. To tak jakby wędkarz na końcu haczyka umieszczał to, co smakuje mu, a nie to, co wabi ryby. Sądzisz, że by coś złowił z kieliszkiem whisky lub cygarem?

Można rzec, że kobieta oczekuje od faceta, że będzie potrafił ją zdobyć. Że rozumie w jakiej rzeczywistości żyje, że rozumie jak wyglądają potrzeby kobiety. Kobieta pragnie, by mężczyzna rozumiał kobiety. Dzięki temu lepiej zrozumie siebie. Bo męskość i kobiecość się dopełniają. Dopiero wspólnie można liczyć na coś zdrowego. Wspólnie nie tylko w rozumieniu dwóch osób ale też życia jako singiel. No bo jeśli kobieta bez partnera nie ruszy tyłka i nie znajdzie pracy, to nie będzie miała pieniędzy. Musi więc sama zrozumieć, że świat wymaga ruchu, działania, dodawania wartości. Tylko wtedy da nam to, czego potrzebujemy my. Ekwiwalent danej mu wartości w formie uniwersalnego środka wymiany – pieniędzy.

Jeśli kobieta dba o swoje wnętrze, to taka kobieta jest zazwyczaj zarówno w oczach mężczyzn jak i kobiet, podziwiana. Ludzie obu płci śnią o takiej kobiecie. Zresztą mężczyźni pielęgnujący w sobie zarówno męskość jak i kobiecość również są kolosalnie atrakcyjni.

Innymi słowy – kobieta oczekuje, by facet nie żył w grzechu. Bo to, co w religii nazywane jest grzechem, to w rzeczywistości jakości nie wspierające życia. Nie będące nawet właściwym kierunkiem. Dlatego mówi się o potępieniu – bo wybierając te jakości nie dążymy w stronę życia. Nikt nas nie potępi. Sami to robimy.

Przykładowo – 7 grzechów (błędów) głównych:

1. Pycha. Czyli zacietrzewienie w ograniczonym kontekście. Niezdolność i niechęć, by się rozwijać. To także zawiera niechęć do przyznawania się do błędów (co uniemożliwia ich poprawę, a także prowadzi do ich powtarzania i popełniania błędów coraz poważniejszych). Przykład – niechęć do przyznania się do uzależnienia uniemożliwia wyzdrowienie z niego. Jeśli uznasz, że cierpisz przez kogoś, to nie przestaniesz cierpieć. Widzimy, że pycha to faktycznie poważny błąd.

2. Chciwość. Czyli nadanie większej wartości materii, niż miłości – niż życiu. Jak mówiłem – pieniądz to uniwersalny środek wymiany wartości. Co więc musi kierować człowiekiem chciwym? No, musi mieć tak marne zdanie o sobie, że cały czas chce czegoś więcej. Nie kocha się. Żadna osoba kochająca nie jest chciwa. Jedno wyklucza drugie. Chciwość wynika z przywiązania, a przywiązanie gwarantuje cierpienie. I gwarantuje życie negatywne – np. podejrzliwość i agresję wobec osób, które sądzimy, że mogą nam zabrać to, do czego/kogo jesteśmy przywiązani.

3. Nieczystość. Sprawę można rozważyć bardzo symbolicznie, a następnie ten symbolizm przenieść na dowolne zagadnienie w życiu. Porządek to usunięcie brudu, to umieszczenie wszystkiego w odpowiednim dla niego miejscu, to pozbycie się tego, co nie jest potrzebne, to zdobycie tego, co jest potrzebne, to spokój, to zadowolenie. To posiadanie zadbanego miejsca do życia, które wspiera nasze życie.

Życie w nieczystości w jakimś obszarze, to nieprzejawianie tych jakości w tym obszarze. Więc przykładowo nieczystość seksualna to np. kierowanie się niezdrowymi intencjami, to próby dowartościowania się, to wieczne nienasycenie (co jest też 5-tym grzechem głównym – nieumiarkowaniem). To dążenie w negatywnym kierunku.

4. Zazdrość. Bardzo szerokie spektrum błędów. Jednym przejawem zazdrości jest brak wdzięczności, brak mądrego zarządzania percepcją własnych doświadczeń oraz tym, co się posiada. To niemądre nadawania wartości i znaczenia. To osądzanie siebie i swojego życia i traktowanie się bez miłości. To sądzenie, że inni posiadają coś lepszego – o większej wartości – i pożądanie tego, co ma rzekomo wypełnić poczucie braku, poczucie bycia kimś gorszym.

Generalnie zazdrość wynika z osądzania samego siebie i własnego życia. To także wmawianie sobie bezsilności i osądzanie innych. To życie w świadomości niesprawiedliwości, czyli świadomości bardzo niskiej. Zazdrość jest m.in. dlatego poważnym błędem, bo gdy zazdrościmy, zazwyczaj mentalnie odcinamy się od tego, co jest niezbędne, by osiągnąć czy zdobyć to, czego nam brakuje. Zamiast naśladować osoby, które to mają/osiągnęły, skrycie ich nienawidzimy, więc nie pozwolimy sobie być jak oni.

Zazdrość więc prostą drogą prowadzi do cierpienia i nienawiści.

5. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. Dlaczego jest to poważny błąd? Wie to każdy otyły. Wie to każdy alkoholik. Wie to każdy narkoman. Wie to każdy pracoholik. Wie to każdy oglądający pornografię. To niszczy życie i zdrowie. Nawet zwykła woda wypita w zbyt dużej ilości może zaszkodzić, a nawet zabić.

6. Gniew. Jak każda emocja, również gniew jest “dobry” tylko w porównaniu do niższych od niego emocji. Jest to szczebel w ewolucji. Sam z siebie jest jednak bardzo destruktywny – nie tylko wobec świata zewnętrznego ale też wewnętrznego.

Jednym z przejawów wewnętrznych kłopotów związanych z gniewem jest depresja. Najbardziej popularna depresja to konsekwencja represji gniewu.

Religie tego nie rozumieją. Dostrzegają błąd w gniewie ale błędem nie jest sam gniew, tylko przywiązanie do niego i opór względem niego. Jeśli złapiesz się tego “szczebla” lub nie będziesz na niego chcieć wejść, to będziesz miał(a) problemy, by wejść wyżej na drabinie.

Gniew to już relatywnie wysoki poziom energii. Wyobraź sobie ile energii musisz włożyć, by go w sobie tłumić? Masę. Dlatego z czasem pojawia się depresja – brak energii, brak chęci, brak radości, brak nadziei, brak sensu.

Niemal każdy, kto chce wyjść z depresji, będzie musiał zmierzyć się z dużymi pokładami gniewu, a nawet nienawiści. Naturalnie ekspresja gniewu nie uwolni jego energii. A nawet może ją wzmocnić, gdy zacietrzewimy się w percepcji, w której gniew w ogóle powstaje.

Ani tłumienie, ani represja, ani ekspresja emocji nie jest właściwą drogą. Właściwą drogą jest uwalnianie.

7. Lenistwo. Nazywane też apatią i znużeniem duchowym. To nieraz cały czas wybieranie oporu, granie ofiary, wmawianie sobie bezsilności, czekanie na coś, brak decyzyjności, brak aktów woli, etc. To grzech, czyli błąd nie wspierający Twojego życia.

Co także oznacza “znużenie duchowe”? To brak pracy polegającej na poszerzaniu kontekstu. To spoczywanie w jednym, niezmiennym kontekście. Szczególnie dobrze znają to uzależnieni – dopóki swoją przeszłość, siebie, swoje życie postrzegać będą w dotychczasowym kontekście, w ich życiu będzie trwało obwinianie, nienawiść, gniew, wstyd, wina, strach, ból, cierpienie, a także pozostałe grzechy główne jak nieczystość, nienasycenie, zazdrość. Sama niechęć do zmiany kontekstu – w tym wybaczenia sobie i innym – to pycha.

Każdy z tych największych błędów będzie przyczyną tego, że między mężczyzną, a kobietą nie będzie płynęło zdrowie, tylko choroba.

Nienawiść do grzechu też nie wspiera życia i jest błędem. Nie ma zdrowej nienawiści. Każda nienawiść jest dokładnie taka sama.

Człowiek nienawidzący najczęściej nie jest zaradny lub zaradność traci. Człowiek apatyczny czy trzymający się uraz przynajmniej w obszarach życia, które postrzega w kontekście apatii i urazy nie radzi sobie.

Kobieta oczekuje więc, że mężczyzna albo postrzega rzeczywistość w sposób wspierający życie, albo jest na to otwarty. Inaczej życie z takim mężczyzną będzie udręką lub po początkowym oczarowaniu stanie się reprezentacją tych jakości – apatycznym, nudnym i coraz więcej będzie przychodzić z trudem.

Więc mężczyzna zaradny to m.in. mężczyzna, który wybacza. To mężczyzna, który nie tylko radzi sobie w świecie zewnętrznym ale także wewnętrznym. A im lepiej radzi sobie w świecie wewnętrznym, tym lepiej radzi sobie w świecie zewnętrznym.

– Siła. Czakry 1 i 3 mówią o zakorzenieniu w rzeczywistości i działaniu w rzeczywistości/rzeczywistym działaniu. Nie mówię o potrzebie korzystania z siły cały czas, ani o znajdowaniu się w takich warunkach, by cały czas potrzebować korzystania z siły (np. bić się/bronić przed napaścią). Mówię o takiej jakości życia, takich WEWNĘTRZNYCH wyborach, których siła i poczucie siły są naturalną konsekwencją. Jeśli mężczyzna jest pewny siebie, jest w sobie spokojny, kobieta będzie się czuła przy nim bezpieczna i będzie bezpieczna, bo spokój to siła.

Tego nie rozumieją ludzie, którzy mówią “ciężko pracuję”. To kolosalna różnica wkładać ogromną energię w pracę i zbierać tego owoce, a wkładać ogromną energię, by w ogóle zmusić się do pracy.

To różnica jak między przejściem 50 kilometrów, a przyczepieniem sobie ciężkiej kuli do nogi i przejściem 500 metrów. Ciężka praca to to pierwsze. Wykonać 100 telefonów możesz jako ofiara i męczyć się niemiłosiernie, a potem mówić “ciężko pracowałem/am”, a możesz ich wykonać 300 i robić to swobodnie, z chęcią i ekscytacją. I telefonować, aż Cię siłą nie będą wyganiać z biura. ;) Czyli normą będzie wykonać ich więcej, niż np. oczekuje pracodawca. TO jest ciężka praca. Ciężkie pracowanie i nie męczenie się przy tym mentalnie. Bo jeśli męczysz się mentalnie, to znaczy, że stawiasz opór. I energię tracisz na opór, a nie wkładasz jej w pracę. Jeśli małe dziecko próbuje wsadzić okrągły plastikowy klocek w kwadratową dziurkę, to nie pracuje ciężko.

– Testy. Test, czyli badania i potwierdzenie rzeczywistości. Rzecz fundamentalna w każdym dążeniu – od kobiecych testów mężczyzn, rozwoju jako istota ludzka, po osiąganie celów. Bez punktu odniesienia, bez uczciwej i rzetelnej analizy faktów, bardzo łatwo jest zboczyć z kursu. Dla kobiety najczęściej takim potwierdzeniem są jej uczucia i intuicja. Niestety często to pierwsze mylone jest z tym drugim. Mało ludzi w ogóle rozumie co to jest intuicja, ani nie potrafią jej odróżnić od projekcji i emocji.

Kobieta dzięki testom sprawdza kierunek mężczyzny. Czy np. nadal uzależnia swoją wartość i samopoczucie od pracy? Czy daje sobie wejść na głowę? Czy oddaje odpowiedzialność za swoje decyzje? Czy zaczął wybierać znużenie i niechęć? Jakie ma zaniedbania emocjonalne – np. gniew? Jak patrzy na odmowy, na porażki, na problemy? Co wtedy wybiera? A jeśli się to ujawni, to co wtedy zrobi? Czy zrobi coś mi? Zemści się?

To wszystko kolosalnie ważne rzeczy.

Oczywiście dla osoby grającej ofiarę to wszystko będzie wydawało się niesprawiedliwe – “Dlaczego mnie ktokolwiek testuje, a nie siebie!?”, “Dlaczego to ja muszę się starać i rozwijać, a inni tylko jeszcze mnie sprawdzają?!” Jak mówiłem – ofiarę możemy grać wszystkiego i to nie sprzyja naszemu życiu.

Mężczyźni grający ofiary zazwyczaj nie mają partnerek. Co to znaczy? Że nie dążą do pełni. Wybierają kierunek przeciwny życiu, więc automatycznie też w świecie wybierają to, co życiu nie sprzyja.

Jeszcze nie pracowałem z człowiekiem, który byłby sam z rozsądnego, spokojnego wyboru. ZAWSZE decyzje te były dyktowane lękiem, wstydem, winą, oporem czy jakimś kolosalnym zniekształceniem kontekstu. Nikt z nich też nie akceptował swojej sytuacji, czyli opierał się ale też opierał się zmianie. I mimo cierpienia nie wybierał zmiany. Czyli nie rezygnował z korzyści jakie miał z dotychczasowej sytuacji.

Wielu mówi sobie, że boją się poznawać kobiety, bo co gdy kobieta się zapyta dlaczego nikogo nie ma? Dlaczego się tego boją? Bo sami to osądzają, obwiniają się, odbierają sobie szacunek, wartość i degradują obraz siebie na podstawie tego, że są sami.

Prosta prawda brzmi, że zawsze znajdziesz człowieka, który w czymś radzi sobie lepiej od Ciebie. Na tej planecie wszystko jest lepsze od czegoś innego. Szczęście i sukces to nie efekt wyścigu szczurów. To efekt mądrej intencji, mądrych działań, przekraczania WŁASNYCH ograniczeń, a nie zazdrości, nienawiści, itd.

Gdyby dzieci w pierwszej klasie wstydziły się być w pierwszej klasie i/lub zazdrościły tym, które są już w drugiej, to byłoby im kolosalnie trudniej przejść do kolejnej klasy.

Wróćmy teraz do tematu tego, gdy partner/partnerka w związku nie wyraża ochoty na dbanie o relację lub o to, co Ty uważasz za ważne.

Ważne – dla osoby mądrej, pojedynczy błąd zazwyczaj ma niewielkie znaczenie. Tak, może zaboleć, a jeśli błąd był dużego kalibru, to i konsekwencje mogą być i dużo bardziej znaczące. Ale generalnie mniej lub bardziej każdy rozumie, że błędy są normalne. Dlaczego? Bo w swojej naturze człowiek jest grzeszny, czyli skory do błędów. Dlaczego? Bo nie ma możliwości odróżnienia prawdy od fałszu. A jeszcze przez wojny i negatywne programowanie masa ludzi ma bardzo wypaczony wewnętrzny kompas, którego elementem są emocje (emocje dotyczą naszej percepcji świata, a nie świata). Do tego praktycznie każdy wmawia sobie bzdurę, że myśli – czyli stawia się w roli autora myślenia i myśli.

To co ma naprawdę ogromne znaczenie to kierunek – dążenie.

Każdy może popełnić błąd (i popełnia). Ale jeśli te same błędy popełniasz w kółko, nawet ich nie dostrzegasz, nie bierzesz odpowiedzialności, bagatelizujesz, grasz ofiarę, zrzucasz odpowiedzialność, to Twój kierunek nie sprzyja życiu. Jedną z konsekwencji takiego kierunku jest uzależnienie. Uzależnienie to konsekwencja najczęściej wielu lat dążeń w negatywnym kierunku – czyli kierunku niesprzyjającym życiu.

Przykład – jeśli do kobiet w kółko podchodzisz tak samo – z taką samą intencją, poziomem energii, tekstem, no to i efekty będą podobne.

Inny przykład takich błędów – obwinianie się za błędy. Jeśli obwiniasz się za błędy, to ich nigdy nie poprawisz, ani nie przestaniesz popełniać. Tym bardziej ma to przełożenie na uzależnienie. Jeśli się obwiniasz za sesje z porno, no to będziesz porno oglądał coraz więcej i częściej, gdyż jednym ze wspólnych powodów oglądania pornografii jest uciekanie od poczucia winy. Kolejnym częstym aspektem tego jest niechęć do wybaczenia sobie – nie tylko niechęć do zmiany percepcji – kontekstu i odpuszczenia winy – ale też utrzymywanie takiego marnego obrazu siebie, że uznajemy, że nie zasługujemy na nic dobrego/lepszego, a nawet zasługujemy na coraz mniej. Z każdym popełnionym błędem obraz siebie degenerujemy coraz bardziej i bardziej. Aż w końcu jedynym wyjściem z tego marnego padołu i cierpienia zaczyna wydawać się nam samobójstwo.

Przypomnę – jesteśmy na planecie, którą można nazwać szkołą. Każdy jest na swoim poziomie rozwoju. Ale wszyscy ewoluujemy z jakości zwierzęcych. Człowiek na niskim poziomie świadomości (czyli 80% ludzkości) nie przejawia żadnego zachowania, którego nie przejawiałyby zwierzęta. Od gadów i płazów po ssaki.

Dla niemal każdego gada to co się rusza i zmieści mu się do paszczy to jego jedzenie, do którego ma prawo; totalnie nie mając nawet konceptu, że odbiera życie innej istocie. A pogoni za uciekającym, by uratować własne życie zwierzęciem, często towarzyszy jeszcze ekscytacja.

Gdy przyjrzymy się myślom, dostrzeżemy, że często jest w nich nienawiść, całkowity brak empatii, radykalny egoizm i więcej. Widzimy fantazje o mordowaniu, zabijaniu, gwałceniu. Widzimy myśli i odbieraniu życia zarówno innym jak i samemu sobie.

Przykład. Gdy piszę ten artykuł, wczoraj na moim osiedlu padła bez zapowiedzi woda. Awaria. Mamy fejsbukową grupę osiedlową. Jedna z kobiet – atrakcyjna, na każdym zdjęciu zadowolona, trenerka fitness, żona i matka – napisała, że chce się jej płakać. A potem napisała takie zdanie – “Właśnie sobie uświadamiam jak niewiele mi trzeba żeby mieć ochotę kogoś zamordować”. Hmm? Czyżby, w przez wszystkich uważanej za całkowicie normalną, pani krył się skory do mordu gad? :) Prawda brzmi – w każdym z nas jest taki gad. Oczywiście ten gad nie tylko jest gotów wyrządzić krzywdę innym ale też sobie/nam. Ten gad za nic ma życie. Bo to doskonały egoista. Który nawet za jakąś głupią rację jest gotów rzucić się z okna.

I teraz – błędem nie jest gniew, jak podaje religia, ale percepcja, z której gniew wynika (tutaj poczucie bezsilności, zapewne też zmęczenie, obwinianie, być może kilka jeszcze problemów, które nałożyły się na siebie) i przywiązanie się do gniewu. Przypominam – problemu nie rozwiąże gniew ale TWÓRCZE DZIAŁANIE z ewentualnym wykorzystaniem energii gniewu. Rzucenie talerzem o ścianę to nie jest twórcze działanie. To właśnie grzech, o którym mówi religia. To samo z uderzeniem kogoś w twarz.

Problemem nie są myśli, nie są pojedyncze błędy. Problemem są nasze dążenia. Jeśli często się denerwujesz, no to naprawdę poważny sygnał, by wykonać porządną (czyli też odpowiedzialną) WEWNĘTRZNĄ pracę.

Jeśli widzisz myśli samobójcze, to nie one są problemem ale to, że Ty nadajesz im sens i znaczenie. Z myślami nie jest inaczej, niż z plakatami reklamowymi. Jeśli codziennie mijać będziesz mijać szyldy, billboardy, transparenty, plakaty np. z fast-foodem, to bardzo szybko zaczniesz dostrzegać takie myśli. I jeśli nieuważnie się do nich przywiążesz i nadasz im wartość, zaczniesz do tego dążyć. Przykładowo gdy poczujesz się głodny/a, to możesz spodziewać się, że w myślach nie znajdziesz zachęty, by przygotować sobie świetny obiad, tylko “a zjem fast-fooda, co mi tam”. Czy nie takie myśli widzą uzależnieni – “A obejrzę sobie tylko jeden filmik, nic się nie stanie”?

Jeśli np. wobec jakichś doświadczeń życiowych stawiasz się w roli ofiary, zrzucasz odpowiedzialność za cierpienie i wmawiasz sobie bezsilność, to w ich obliczu w myślach nie zobaczysz zachęty do ich rozwiązania, do wyboru odwagi, tylko dalej dążenie niesprzyjające życiu np. w formie myśli samobójczych.

Jeśli w czymś widzisz problem i zamiast tego spokojnie nie wybierać i unikać, uważasz to za źródło swojego cierpienia, oceniasz to jako straszne, itd., to tylko kwestią czasu jest, aż coraz więcej będziesz tak postrzegać. Rozwiązaniem nie jest emocjonowanie się i wpatrywanie w mentalny bełkot, tylko rozwój świadomości – np. wybór odwagi, by problem rozwiązać. Lub odwaga w formie wzięcia odpowiedzialności.

Innymi słowy – jeśli widzisz myśli samobójcze i nadajesz im znaczenie, to kontynuujesz drogę, która w ogóle doprowadziła do tej sytuacji.

Pamiętaj – nie można udawać. Można ukrywać prawdę przed innymi. Można wypierać, można starać się zapomnieć lub nie skupiać na jakimś problemie. Ale to wszystko nie poprawia rzeczywistości. Bo zmienić można tylko to, co istnieje. Jeśli kłamiesz, czyli twierdzisz, że realne jest coś, co nie istnieje, to nic z tym nie możesz zrobić.

Najbardziej dosadna i poważna kwestia – uzależnienie. Jeśli twierdzisz, że nie masz problemu z pornografią, wódką czy papierosami, no to nie możesz tego zmienić. A konsekwencji będziesz doświadczać cały czas. Np. w formie utraty zdrowia, związku, pracy, spokoju, radości, etc. W formie bólu, cierpienia i myśli samobójczych. To naprawdę nie są jakieś straszliwe losy dla tych najgorszych. Każdy może do tego doprowadzić, gdy się odpowiednio postara. I tak samo każdy może to uzdrowić i zacząć lub wrócić do życia zdrowego. Pytanie czy wybierzemy dumę z cierpienia i grania ofiary, czy też nie?

Wracając do stricte męskości oraz natury bycia człowiekiem. Ewoluujemy ze zwierzęcości, której na oko 99% ludzkości nie przekroczyło. A to oznacza, że jeśli chcesz żyć dobrze, to zacznij walczyć o swoje życie. Nie bijąc się po mordach z żebrakami o kosz z odpadkami. Nie wciskając sobie ciemnotę, że ciężko pracujesz, gdy 80% energii przeznaczasz na niechęć, opór, granie ofiary, zazdrość i mentalizację, a potem dziwisz się, że zarabiasz za mało do tego ile siły wkładasz, by w ogóle wykonać najprostsze czynności. Nikt Ci nie płaci za bycie inwalidą, tylko za dostarczoną wartość.

Zwierzę nie może zjeść fantazji. Może zjeść tylko to, co upolowało i ochroniło przed innymi drapieżnikami. Jak to powiedział Hale Dwoskin – autor “Metody Sedony” – “Odkładaj w banku, a nie w myślach”. To powiedzenie istniało już dużo wcześniej – “Nie dziel skóry na (żywym) niedźwiedziu”.

Myśli to nie rzeczywistość. Nikt praktycznie nie wie co to są myśli i jaka jest ich rola. Cytując “Dzień świra” – “Ileż to razy w myślach osiągałem wszystko”. Tak ale myśli to nie rzeczywistość. W myślach nie masz nawet ułamka jednego procenta faktów z Twojego życia, ani realnych doświadczeń.

Możesz się hipnotyzować myślami, że zaliczasz egzamin lub zdobywasz upragnioną pracę. Ale wiesz co? Nie doświadczysz tego, jeśli nie wykonasz realnej pracy, byś mógł/mogła tego doświadczyć. Jeśli się nie nauczysz, nie przećwiczysz zagadnień, to nie zaliczysz egzaminu niezależnie jak długo będziesz o tym fantazjować. Jak nie podniesiesz tyłka i nie zaczniesz szukać ogłoszeń, pytać innych o zatrudnienie (większość miejsc pracy jest ukrywane, bo niemal każdy woli zatrudnić kogoś z rekomendacji człowieka, którego zna), wysyłać CV, dbać o swoje kompetencje, etc., no to Twoja wymarzona praca może “czekać”, a Ty obejdziesz ją szerokim łukiem.

Jeśli myślisz o sobie jako o spokojnym człowieku, “TYLKO INNI MNIE DENERWUJĄ,” to wiesz co? Wcale nie jesteś spokojnym człowiekiem! Fantazjujesz o tym. Nie tylko jest w Tobie gniew ale jeszcze zwalasz za niego odpowiedzialność. Wiesz kiedy naprawdę będziesz mógł/mogła powiedzieć o sobie “spokojny człowiek”? Kiedy pod żadnym pretekstem nie stracisz, czyli nie ograniczysz w sobie spokoju. Wliczając sytuacje i osoby, które sądziłeś, że powodują w Tobie gniew i są jego źródłem.

Wiesz kiedy odłożysz pieniądze na koncie? Albo gdy będą na koncie, albo gdy będziesz je mieć w ręce. Nie wcześniej.

Szczególnie męskość, zważywszy, że czakra podstawy związana jest z zakorzenieniem w rzeczywistości, wymaga od nas patrzenia na fakty. Wielu mężczyzn niestety myli to z zakochaniem w myśleniu sądząc jakoby to myśli odnosiły się do rzeczywistości. Większość ludzi nawet nie jest świadoma, że tylko hipnotyzują się samoistnym mentalnym bełkotem. A ci, którzy to nawet usłyszą i do nich dotrze, i tak nie chcą przestać. Bo mają z tego KORZYŚCI – np. mogą zawsze na myśli zwalić wszystko – “myśli nie dawały mi spokoju” albo “miałem/am straszne myśli i nie mogłem/am spać”…

I jednocześnie tacy ludzie często też atakują emocjonalność, wypierają ją u siebie i uznają za rzeczywiste tylko to, co można zbadać i udowodnić. To proszę zbadaj kota i udowodnij co to jest kot. Zbadaj i udowodnij zapach szczypiorku… tfu! koperku! ;) Wszystko to, do czego dojdziesz w trakcie tej analizy, będzie to efekt intencji, kontekstu i poziomu Twojej świadomości. Nie będziesz w ogóle poruszał(a) się “w” prawdzie, tylko w swojej percepcji.

Mężczyzna powinien wiedzieć, że jak nie podejmie działania, to nie będzie żadnych efektów. Jak nie nauczy się celnie rzucać oszczepem, to nic nie upoluje. Jeśli nie nauczy się zakradać do zwierzęcia, to nic nie upoluje. Jeśli nie nauczy się zabezpieczać i transportować mięsa oraz skóry, to nic nie przyniesie do domu. Nikt go też nie wyręczy. Bo jeśli upoluje zwierzę inny łowca, to on ma prawo do tej zdobyczy.

Nikt nie poderwie za Ciebie kobiety. Nikt nie wykona Twojej pracy za Ciebie i Ty dostaniesz za to wynagrodzenie. Nikt nie podniesie ciężarów za Ciebie, by Tobie wzmocniło się ciało. Jeśli chcesz się rozwinąć, to nikt nie powinien wyręczać Cię w Twoich problemach. Jeśli chcesz się rozwinąć np. emocjonalnie, to konieczne jest zakończyć ze zwalaniem odpowiedzialności za Twoje samopoczucie. To co czujesz to Twój problem i nikogo innego. Zacznij się z tym mierzyć, przestań to demonizować. Emocje to nic strasznego. Tak, są niekomfortowe jak cholera. No i?

Uwalniaj opór przed odczuwaniem, uwalniaj strach. A następnie uwalniaj emocje warstwa za warstwą.

Teraz troszkę o czakrach 2, 4, 6, czyli ekspresjach kobiecości (co nie znaczy, że są ograniczone tylko do kobiet).

Czakra druga to seksualność. Jest “pomiędzy” zakorzenieniem w rzeczywistości i fundamentalnymi potrzebami, a działaniem – aktywnością fizyczną. Co pokazuje czym seksualność w ogóle jest – fundamentalną energią życiową związaną z ruchem i (prze)życiem. Wszystko co ją ogranicza w religii nazywane było grzechem. Czyli błędem. Niestety za sam grzech uznano też samą seksualność, co nie ma nic wspólnego z pierwotną mądrością przekazaną przez Awatara Jezusa Chrystusa. Nadpobudliwa seksualność lub jej zawstydzanie, obżeranie się lub problemy z jedzeniem, przepracowywanie się lub brak pracy – wszystko może być w takiej jakości, która życiu nie sprzyja. Ale czy jedzenie jest grzeszne? Nie. Dopiero obżarstwo. Lub niedojadanie.

Problemem nie jest sama czynność, tylko opór do niej lub wyższej jakości oraz przywiązanie.

Wolność, czyli zdrowie to zarówno brak oporu jak i brak przywiązania.

Nie w seksualności, ani seksie jest problem. Tylko w przywiązaniu do niej lub oporze względem niej. Jeśli np. utrzymujesz na swój temat marne zdanie i uważasz, że dopiero seks zwróci lub da Ci wartość, no to błąd, czyli grzech. Ale już dzielenie się radością z drugą osobą grzechem nie jest.

Seks jest normalną, ludzką rzeczą. I zwierzęcą również. Możesz się nim cieszyć. Ale rób to odpowiedzialnie, bezpiecznie, radośnie. Jeśli nie potrafisz – rozpoznaj co stoi na przeszkodzie i się tym zajmij. Ani tego nie ukrywaj, ani nie zaniedbuj.

Czakra 4 – kochanie/zdolność kochania jest aspektem kobiecości. Dlaczego? Bo tylko miłość to naprawdę zdrowie.

Była sytuacja, że w czasie wojny noworodki ukryto w odosobnionym budynku i zapewniano im wszystko – ciepło, bezpieczeństwo, jedzenie, opiekę. Noworodki mimo to masowo umierały. Nic nie pomagało. Dopiero zatrudnienie nianiek, które dawały dzieciom miłość, spowodowało, że noworodki radośnie szły dalej w życie.

Gdy uzależniony przyjrzy się swoim postępowaniom, to zobaczy dwie główne rzeczy – brak miłości oraz ucieczkę od tego, co stanowi konsekwencję braku miłości.

Historia pokazuje nam, że sama męskość nie tylko ma problemy z kochaniem ale zazwyczaj nie ma zamiaru kochać. Historia wojen to przecież historia egoizmu i zwierzęcości. Tzw. “Dziki Zachód” przypominał stada dzikich psów walczących ze sobą. Mężczyzna dla zysku jest gotów zniszczyć las, by wybudować kolejną autostradę. Bez miłości męska energia jest jak palące Słońce – spala ziemię. Kobieca energia bez męskiej jest jak woda, która zatopi wszystko w odmętach zmienności i rwących nurtów.

Potrzebny jest balans. Zjednoczenie.

Dopiero odpowiednie nasłonecznienie i odpowiednia wilgotność to warunki odpowiednie, w których może rozwijać się roślina. Tak jak każdy inny projekt.

I teraz kolejna bardzo ważna jakość kobieca – intuicja. Czyli dla wielu całkowite zaprzeczenie logiki i rozsądku. Tzw. kobieca intuicja jest zdolnością widzenia prawdy ale nie zmysłami, tylko niejako doświadczaniem wibracyjnej jakości. Szczególnie kobieta potrafi wyczuć, gdy ktoś kłamie. Bo kłamstwo to jakość energii wibrująca z niską jakością. Kobieta może wyczuć niskie intencje – np. to, że ktoś chce nas wykiwać. Ilu z męskich czytelników usłyszało od swojej partnerki lub znajomej – “Wiesz co? Coś mi się nie podoba w tym facecie”?

Oczywiście są też mężczyźni z rozwiniętą wrażliwością na odczuwanie co jest dobre (wysokiej wibracji), a co nie. I np. z 20 możliwych decyzji na giełdzie wybiorą dobrze i zarobią dużą kwotę. Ale jeśli decyzje podejmiesz z niskiej intencji i/lub w stanie innym, niż totalny spokój, na 99% decyzja ta będzie błędną, czyli nie przyniesie Ci zysku, a pewnie i straty.

Dlaczego szczególnie kobiecość ma rozbudzoną intuicję? Bo kobieta jest bardziej w sobie. Musi być bardziej wrażliwa, bo od jej zdolności “czytania dziecka”, które nie potrafi jeszcze się komunikować, zależy przeżycie dziecka. Innymi słowy – wrażliwość sprzyja życiu i przeżyciu. A więc też intuicja. Myśli to nie intuicja. Najczęściej myśli to już konsekwencja tego, co intuicją nie jest i ją przesłania/zagłusza.

Zarówno bez działania jak i bez odpowiedniej intencji, mądrości oraz gotowości do nauki i wyciągania wniosków, a nie grania ofiary, w dążeniu do jakiegokolwiek celu, pojawią się problemy.

Każde działanie, które jest egoistyczne nie wspiera życia. Co jest oczywiście normalne i spodziewane. Świat zwierząt to m.in. świat odbierania życia innym stworzeniom. Jednak świat zwierząt to też dużo więcej. Jest też miłość, troskliwość, opieka, odwaga. Jest masa cnotliwości i wysokich jakości, z którymi większość ludzkości ma problem.

Różnica polega na tym, że każde zwierzę jest już w swoim najwyższym potencjale. Jako ludzie nie jesteśmy. Bo wszystko co wiemy na swój temat to przekonania, opinie, percepcje, kłamstwa, zniekształcenia, wiara. Przecież nawet imię to tylko wymysł. To tylko ma uprościć życie – np. gdy ktoś zwróci się po naszym imieniu, to wiemy, że mówi o nas. Ale w rzeczywistości to tylko pewna informacja, której się trzymamy. Tak samo z “jestem gorszy/a”. To taka sama informacja, jak nasze imię, której sami się trzymamy. Niegdyś nie było nazwisk. Mówiło się np. “Jan, syn Benedykta”. Dopiero z czasem dodano nazwiska, co też uprościło komunikację i umożliwiło wiele innych spraw. Niemniej to wymysły ludzkie. Tego nie ma poza naszymi umysłami. W świecie zwierząt nie ma imion. Zwierzęta rozpoznają swoje młode zazwyczaj po zapachu.

Mówię o tym, byśmy mieli na uwadze jak wiele po prostu uznajemy za pewnik, nie poddajemy tego żadnej analizie, a nawet w ogóle nie jesteśmy tego świadomi. Ale nie tylko. To samo tyczy się różnych negatywnych przekonań i kłamstw jak np. “mężczyzna zaczyna się od 1.80 cm”. No to przecież urojenie. Ale że fantastycznie usprawiedliwia wstyd, no to wielu facetów z przyjemnością się tego trzyma. Mówią o sobie “nie jestem prawdziwym facetem”. No, jeśli nie jesteś prawdziwym facetem, to kim jesteś? Nieprawdziwym? A, no tak, przecież ponoć nie ma 2 płci, tylko ze 100 różnych, tak? Nie. To tylko mentalizacja tak oderwana od rzeczywistości jak tylko się da.

Jeśli naszej uwadze unika tak oczywisty fakt, że nie myślimy, tylko podajemy się za autora myśli i myślenia, to nie dziwne, że nie dostrzegamy jaka jest prawda na dowolny temat. A przynajmniej jakie są informacje bliższe prawdy.

Jeśli nie potrafimy właściwie poruszać się po wewnętrznym świecie i jeszcze projektujemy zaniedbania na świat zewnętrzny, to oczywiście nici z widzenia prawdy i intuicji, za które uważać będziemy mentalizację.

Wtedy np. nasza partnerka co chwila będzie zmieniać zdanie, nie będzie wiedziała czego chce, bo emocje i myśli są zmienne. Każdej minuty możemy czuć się inaczej i mieć kilkadziesiąt innych myśli. Rolą mężczyzny jest ochronić ją – stworzyć jej takie warunki, w których przywróci w sobie spokój i harmonię i zmienność zacznie ponownie służyć – np. w formie rozpatrywania zagadnień w różnych kontekstach. A jeśli mężczyzna jeszcze osądzi kobietę, tylko pogorszy sprawę, co ostatecznie zaszkodzi również mu i relacji.

Jednym z przejawów niedojrzałości męskiej jest osądzanie kobiet za emocjonowanie się. To pokazuje totalne niezrozumienie ani natury kobiecej, ani natury emocji. Zresztą sami nawet nie dostrzegają, że zaczęli się emocjonować tym, że się emocjonuje jakaś kobieta i uważają, że to z nią jest problem… Tylko oczywiście od razu wypierają emocje i się im opierają, że nawet ich nie zauważają. Szczególnie uzależnieni są w tym “ekspertami”.

Człowiek nierozwinięty cały czas skupia się na mentalnym bełkocie, który z kolei skupia się na świecie zewnętrznym często w najbardziej bezsensowny, durny sposób. Ale że taka osoba nie ma w ogóle konceptu myślenia, ani kontrastu z myśleniem kreatywnym, no to ten bełkot wydaje się jej normalny, mądry i przede wszystkim – faktycznie dotyczący rzeczywistości.

Każda myśl dla takiej osoby jest jak ruch w świecie zewnętrznym. Od razu zwraca na to uwagę. Od razu też nadaje temu wartość, znaczenie, sens i opiera się lub łapie. Od razu projektuje to na świat. Nic z tego nie dostrzega i to wszystko wspólnie nazywa myśleniem i podaje się za jego autora.

Dlatego mówiłem – męskość bardziej skupia się na zewnątrz, a względem swojego wnętrza gubi się. Nawet nie dostrzega, że wcale nie myśli, tylko wpatruje się w bezosobowy bełkot. A dla umysłu w ogóle nie ma rozróżnienia między tym, co wewnętrzne i zewnętrzne.

Z tego powodu każdą emocję wyprojektowuje na świat, uważa, że świat jest jej źródłem. Każda myśl sądzi, że dotyczy rzeczywistości. Szczególnie uzależnieni wiedzą ale nie zdają sobie z tego sprawy – że patrząc na filmy i zdjęcia pornograficzne, nie odróżniają ich od rzeczywistości. Mówią nawet o spełnianiu swoich seksualnych potrzeb i pragnień.

Masa ludzi w ogóle nie uczestniczą w życiu poza tym, co uważają, że MUSZĄ zrobić. Ale nawet wtedy głównie wpatrują się w mentalny jazgot. Poza tym wcale nie chcą uczestniczyć w życiu. Np. osądzają je jako nudne. Wystarczy spojrzeć na ludzi, którzy nie mają nic do roboty podczas jazdy metrem, autobusem czy tramwajem. 4/5 osób wpatrzona jest w telefony. Nawet nie zauważają, że się opierają i że uciekają. A ci, którzy nie są wpatrzeni w telefony, wpatrzeni są w myślenie. Niemal nikt się nie uśmiecha.

No i dla nas to, że ludzie naokoło nas zachowują się w ten sposób jest dowodem i potwierdzeniem, że tak trzeba, że to jest normalne. Ale czy jest?

Wracając do płci – zarówno kobiecość jak i męskość, o ile są zdrowe, dążą do rozkwitu zarówno swojego i wzajemnego. Możemy zobaczyć też, że jedną z cech zdrowia jest przekazywanie tego, co zdrowe dalej – np. w formie edukacji, dzielenia się jak i płodności. Gorzej, gdy intencja posiadania dziecka (lub nieposiadania) nie jest zdrowa. Anyway – zdrowa relacja to taka, w którym męskość wspiera kobiecość, a kobiecość wspiera męskość. Zdrowa relacja z samym/samą sobą opiera się na tym samym.

Czy wspierasz siebie? Gdy popełnisz błąd, to się obwiniasz, czy wyciągasz wnioski i się rozwijasz? Postanawiasz już nie próbować, czy podejmujesz kolejną próbę? Gdy jest Ci źle, to dbasz o siebie, czy zaniedbujesz się jeszcze bardziej? Gdy odczuwasz ból, to zajmujesz się jego źródłem, czy ból tylko wytłumiasz i nie masz zamiaru zająć się jego przyczyną?

Szukasz akceptacji czy akceptujesz siebie? Szukasz miłości czy kochasz siebie (lekcje miłości zaczynają się od odwagi, czyli odpowiedzialności). Szukasz szacunku czy szanujesz siebie i innych?

W tradycyjnej relacji – mężczyzna wspiera wspólne życie przez działanie, ochronę, siłę, rozsądek, a kobieta przez wzbogacanie tego w miłość, swobodę, radość, intuicję. Jedną z cech męskości jest także dyscyplina, niezmienność, trwałość. U kobiet to elastyczność, zmienność. Jedno i drugie ma kolosalne zalety jak i wady. Należy rozumieć jak jedno i drugie przekłada się na realne życie.

Przykład – mniejsza hmm “podatność” na emocjonowanie się u mężczyzn można przekuć w bycie stabilnym oparciem dla swojej partnerki, gdy ona jest w jakimś stanie emocjonalnym. Nasza akceptacja, spokój, miłość pozwolą jej to szybko w sobie przeżyć, a także jeszcze bardziej uwrażliwić się dzięki poczuciu bezpieczeństwa i oczywiście samej miłości. Jej intuicja pomoże mężczyźnie i oczywiście ich sama relacja rozkwitnie. A następnie kobieta będzie mogła pomóc mu z jego emocjonalnymi problemami.

To wszystko to oczywiście ogromne uproszczenie, bo o tym można napisać kilka książek i tylko liznąć temat. Niemniej pokaż mi faceta, który nie chce pracować ze zdrowych powodów. Który nie podrywa kobiet ze zdrowych powodów, który nie rozmawia otwarcie i szczerze ze swoją partnerką ze zdrowych powodów. Który nie realizuje swoich celów, marzeń i pragnień ze zdrowych powodów. Który nie załatwia na bieżąco problemów ze zdrowych powodów.

Pokaż mi człowieka, który je słodycze i pije alkohol ze zdrowych powodów. Hmm? Pokaż mi człowieka, który ogląda pornografię ze zdrowych powodów.

Rozważmy dyscyplinę i niezmienność jako cechy męskie. Kowal nie wykuje żadnego miecza, jeśli co chwila uderzać będzie z inną siłą, jeśli nie będzie dążył do konkretnego celu i jeśli co chwila będzie próbował zrobić coś innego – raz miecz, raz zbroję. Aby wykuć miecz, tę samą czynność musi powtórzyć nawet setki razy. A jednak może tak na to patrzeć, że będzie robił to z pasją. Nie będzie w tym nudy, ani grania ofiary. Więc jeśli kowal – taki typowy facet ;) – do swojej “nudnej” czynności doda kobiecość, czynność ta rozkwitnie w jego doświadczeniu.

“Kowalów programowania” to oczywiście też dotyczy. Równie dobrze jeden może mówić “piszę kod, którego i tak nikt nie zobaczy, ani nie doceni”, a drugi – “moją pracą pomagam ludziom”.

Połączenie męskości i kobiecości – taka “kombinacja” zazwyczaj przejawia się jako artysta lub przedsiębiorca. Tutaj potrzebna jest zarówno dyscyplina, siła, dużo ukierunkowanego działania jak i gotowość do poddania się kreatywności, zmienność, otwartość, radość, dawanie światu. Oczywiście nie tylko. To może być także rozwiedziona kobieta lub wdowa, która wychowuje trójkę dzieci sama i ma zarówno czas jak i energię na wszystko inne, wliczając swoje hobby. Jest zarówno kochająca, czuła jak i zdyscyplinowana i silna. Ale też dużo przyjemniej żyłoby się z kimś, kto by ogarnął połowę spraw za nią.

Gdy przeanalizujesz te 7 aspektów ekspresji zwanych czakrami, zrozumiesz, że ludzie przejawiają każdą ich kombinację. Pewne są ograniczone lub nawet wypierane i demonizowane, inne okazywane 100x ponad normą, od pewnych ludzie uzależnili wszystko, jednych nienawidzą, innych się boją, itd.

Nie ma jakiejś perfekcyjnej kombinacji. Nie ma czegoś, co powtarza bardzo wielu, szczególnie młodych mężczyzn – “prawdziwego mężczyzny”. Bo to tylko osądzanie siebie czynione na bazie jednej kombinacji tych cech, które się uważa za wzór.

Jest tylko jedno słowo, które może opisać “prawdziwe” istnienie – harmonia. Jeśli jej brakuje, to mężczyzna nie przestaje być “prawdziwym mężczyzną”. Tylko w pewnych aspektach żyje “mniej lub bardziej”.

Zauważ też, że w opisie czakr nie ma słowa o “własnej wartości”, bo wartość to urojony koncept. W świecie zwierząt nie ma czegoś takiego. Jak lew jest głodny, to idzie zapolować. Jak krowa jest głodna, to idzie skubać trawę. Jak pająk jest głodny, to plecie sieć i czeka. Żadne zwierzę nie mówi sobie “nie jestem wart gazeli/trawy/muchy”. Natomiast zwierzęta mają koncept tzw. “alfa”, który ludzie totalnie błędnie pojmują. “Alfa” to osobnik najbardziej zaradny, którego przewodnictwo nad stadem zapewni mu przetrwanie. Stadu, a nie temu osobnikowi. Alfa to osobnik odpowiedzialny za dobro grupy. Naturalnie w świecie zwierząt siła ma ogromne znaczenie, a o pozycję alfa zazwyczaj walczy się kłami i pazurami. Jeśli jednak silny osobnik okazuje się patologiczny, zostaje przegnany lub zagryziony. Często o takim “alfa” decyduje starszeństwo (czyli osobnik najbardziej rozwinięty i doświadczony).

W świecie ludzi taki “alfa” to lider. Nie przypakowany idiota. Nie mongoł z kwadratową szczęką. Nie ten, który wszystkich pobije, a potem się upije. Nie taki, który jest niebezpieczny dla swojego otoczenia. To jednostki chore. To nie jest alfa. Lider to człowiek, który już rozwinął się ponad drapieżny egoizm.

Ale ludzie nie potrafią odróżnić lidera od szaleńca. Dlatego cały czas wybierani są megalomani, których rządy prowadzą do śmierci i zniszczenia. Ale to m.in. dlatego, bo zamknięte jest trzecie oko, czyli kolosalnie ograniczone jest widzenie prawdy i intuicja. A ponadto – gniew i duma to najwyższe ekspresje zwierzęcości. Dlatego ponad 80% ludzkości wydają się słuszne i mądre. Ale tylko dlatego, bo w porównaniu z nimi strach, wstyd, wina, żal, bezsilność i pragnienie (czyli poczucie braku) są gorsze. Powtórzę – W PORÓWNANIU Z NIMI. A gdy porównamy gniew i dumę do odwagi, to już gniew i duma wypadają bardzo blado. Po prostu widzimy w nich prymitywizm.

Niestety większość ludzi opiera swoje istnienie o urojoną tzw. “wartość siebie”, którą sami utrzymują na niezwykle niskim poziomie. To jakby człowiek żył na czworakach i żywił się odpadkami i nie chciał się podnieść, bo jak się podniesie, to go łatwiej zobaczą drapieżniki. Ale jednocześnie zazdrości tym, którzy chodzą wyprostowani. W żadnym przypadku taka osoba nie przestaje być “prawdziwym mężczyzną/kobietą”. Problem leży w percepcji i decyzjach – w poziomie świadomości. Nawet gdy gazela ukrywa się w wysokiej trawie, to nie odbiera sobie szacunku do siebie, nie odbiera sobie miłości, nie osądza się.

A ludzie co? Np. facet nie podejdzie do kobiety, choć jest mu źle z samotnością, bo go kobieta może ocenić i odrzucić. Nie naprawi problemu w swoim życiu, bo się boi jeszcze bardziej coś schrzanić. Nie pojedzie w nowe miejsce na wakacje, bo może mu się nie spodobać. Uzależniony nie chce się wziąć za siebie, bo się boi, opiera, gra ofiarę – bo może być jeszcze gorzej. A potem takie osoby narzekają, że nie mają do niczego ani chęci, ani energii. Mówią “nie chce mi SIĘ”. Ale nie ma żadnego “się” Oni nie chcą. Mogą ale nie chcą. Bo się oczarowują mentalnym jazgotem, w którym nie ma nic pozytywnego.

Warto wiedzieć, że ludzki umysł jest gotów uwierzyć we wszystko. I dlatego takie koncepty jak “ludzka wartość” szerzą się jak zarazki. Bo to by wszystko tłumaczyło – biedę, bogactwo, dobry i zły los, dobrych i złych ludzi, szczęście i nieszczęście, etc. Ale to wszystko dualizmy, czyli ograniczenia ludzkiej percepcji.

Natomiast jeśli chcesz zdrowia i sukcesu – żyj w rzeczywistości. Nie teoretycznej, tylko doświadczalnej.

Elementy rzeczywistości to – jesteś w jakimś punkcie ewolucji ze świadomości zwierzęcej. Jeśli czytasz tego Bloga, to załóż, że niewiele, o ile cokolwiek z Twojego życia, ponad nią wykracza. Co to oznacza? Oznacza to, że jeśli nie będziesz przynajmniej trochę drapieżny w swoim życiu, to nic nie zyskasz, nic nie zdobędziesz. Przy czym pamiętaj, że ewoluuje cała ludzkość. Jeśli czegoś nie masz, a chcesz, to już nie jest ok zebrać grupę innych i zaatakować miasto obok. Jeśli komuś coś zabierzesz, to przestępstwo, nie sukces.

Pieniądze uczą, że rynkiem rządzi wartość. Daj innym to czego potrzebują, a dadzą Ci uniwersalne narzędzie wymiany. Dzięki niemu kupisz to, co możesz kupić. Natomiast pamiętaj – np. w kwestii warsztatów. Możesz kupić miejsce, czas nauczyciela ale nauczyciel niczego Cię nie nauczy, jeśli Ty nie zaczniesz z wiedzy korzystać we własnym życiu. Bo możesz przeczytać 100 książek kucharskich, a nie uczyni Cię to ani trochę lepszym kucharzem, dopóki nie zaczniesz wykonywać tych potraw.

Uczy i rozwija doświadczenie. Mądrość to konsekwencja doświadczenia. A wiedza pomaga WIEDZIEĆ jak wykonać czynności i uniknąć błędów oraz jak naprawić ewentualne błędy. Ale to wszystko.

Oczywiście intencja i poziom świadomości – kontekst – to wszystko coś, czego ludzie nie rozumieją. Bo równie dobrze możesz być wspaniałym wodzem wojska ale prowadzić barbarzyńskie kampanie. Możesz być mistrzem walki ale mordować niewinnych. Możesz być niezwykłym wynalazcą ale skupiać się na wynajdywaniu trucizn.

Hitler był wspaniałym mówcą, a jak wykorzystał ten dar?

Umiejętności, informacje, wiedza – to wszystko tylko teoria. Rzeczywistość to ich zastosowanie.

Więc – wiesz już, że niejako rolą mężczyzny jest podejmować inicjatywę i działanie. I teraz od mądrości jednostki zależy co zrobi z tą informacją. Jedni wybiorą by grać ofiarę, inni zrozumieją, że to po prostu zdrowe dla męskości. I kobiety to rozumieją. Jeśli nie dadzą mężczyźnie możliwości ekspresji męskości, no to mężczyzna nie będzie męski.

A podejmowanie śmiałych działań to fundament każdego sukcesu – w pracy, hobby, dowolnego osobistego. Jak i oczywiście w relacji. Jak się będziesz bał dotknąć kobiety w łóżku, to i seks nie będzie nawet fajny. Bywa, że i kobietę szlag trafi. Były sytuacje, że facet, który przespał się z kobietą na drugi dzień się jej pytał czy może ją pocałować. Kobieta wstała i pokazała mu drzwi.

Ileż razy słyszałem użalanie się, narzekanie i obwinianie – “rodzice nic dla mnie nie zrobili”. Wspaniale! To była fantastyczna możliwość, byś rozwijał cechy męskie, umiejętności! To był wspaniały dar! Jeden z klientów, z którymi obecnie pracuję, gra ofiarę tego, że musiał przed 18-tym rokiem życia pracować, by mieć własne pieniądze, bo rodzice żadnych mu nie dawali. W moich oczach to był niezwykle cenny dar. On w tym widział powód swojego cierpienia.

Albo ludzie mówią “dzień był męczący”. Gdyby jednak sprawę przeanalizowali uczciwie, to by zobaczyli, że to, co opisują nie miał z dniem nic wspólnego. Twoja energia to sprawa stricte wewnętrzna. A jeśli sądzisz, że to dzień był jakiś, np. męczący, no to dzień automatycznie staje się w Twoich oczach wrogiem. A co można zrobić z wrogiem? Unikać albo z nim walczyć. Ani jedno, ani drugie nie poprawi Twojej sytuacji. Bo żaden dzień nie jest Twoim wrogiem.

Ponadto – mówiłem, że możesz nawet wygrać milion złotych lub stracić pracę i żaden dzień się nie zmienił. Świat się nie zmienił. A Ty nadal jesteś takim samym człowiekiem. Nadal lubisz np. łowić ryby czy oglądać filmy. Oczywiście możesz do tego dodać granie ofiary, żal, gniew czy dumę. Twój wybór. Ale to dlatego, bo już byłeś/aś takim człowiekiem.

Możesz też odpuścić to na rzecz docenienia, wdzięczności, radości.

Twój kierunek – Twój los – jest w Twoich rękach.

Ok, jeszcze na koniec jedna sprawa.

Jeśli jesteś mężczyzną, w szczególności mężczyzną uzależnionym, to z doświadczenia kilka tematów, które są krytyczne, by się nimi zająć od A do Z:

– Więcej wewnętrznego wglądu. Czyli – więcej kobiecości.

– Mniej wpatrywania się umysł, więcej używania inspiracji, naśladownictwa ludzi mądrych. Szukaj rozwiązań na swoje problemy i je wdrażaj. Rozwiązania znajdziesz u tych, którzy mieli te problemy i je rozwiązali.

– Mniej ataku skierowanego do wewnątrz i na zewnątrz. A raczej całkowity jego brak. Więc zacznij obserwować w jakich obszarach kogoś atakujesz, kogo, za co, jak to usprawiedliwiasz, itd.

– Więcej działania w świecie ale mądrego działania. Realizuj swoje cele, ustalaj je mądrze. Realizuj swoje marzenia. Rób to. Zacznij żyć dla siebie, a nie staraj się jak ofiara spełniać oczekiwań innych (chyba, że są to całkowicie racjonalne i mądre oczekiwania jak np. skończenie studiów).

– Zacznij używać języka sprzyjającego życiu – czyli języka odwagi, ochoty, neutralności, rozsądku i miłości. Zastanów się jakie mogłyby to być słowa. Kieruj je do siebie i do swojego życia.

– Przestań grać ofiarę. Bierz odpowiedzialność. Wybieraj bycie autorem. Dokonuj korekt, a nie obwiniaj.

Mam nadzieję, że ten artykuł pokieruje Cię na właściw(sz)e tory!

Podziel się tym artykułem!

Napisz komentarz!

Zasubskrybuj
Powiadom mnie o
guest
18 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Maciek

Co sądzisz Piotrku o mentalności Black Pill? Z tego, jakie są moje doświadczenia z płcią przeciwną śmiało stwierdzam, że to po prostu prawda i muszę się pogodzić z życiem w samotności. Łatwo jest powiedzieć ” Bądź męski i pewny siebie, dla kobiet to się liczy, a nie wygląd”, ale nauka mówi co innego. Fajnie się słucha takich kołczów motywacyjnych, ale najczęściej są to osoby przystojne. To tak, jakby milionerów twierdził, że pieniądze się nie liczą. Ja po prostu wyglądam jak incel i nie da się tego zmienić w żaden sposób. Urodziłem się z “drobną” deformacją twarzy. Na tyle drobną, że wyglądam absolutnie na zdrowego człowieka, bo przeszedłem dwie operacje, ale na człowieka brzydkiego i to bardzo. Żadna fryzura, ciuchy, czy kosmetyk nie zrobi ze mnie nigdy nikogo atrakcyjnego w oczach kobiet, wiem bo próbowałem. Zmiana zachowania, pewność siebie, czy inteligencja i duża, ciekawa wiedza ogólna o świecie, która sprawia że jestem fajnym rozmówcą też nie działa, a jedyne co osiągnąłem to śmieszność. Te wszystkie szkoły uwodzenia bazujące rzekomo na psychologii i pewności siebie to po prostu biznes, który ma na celu wydoić z naiwnych, samotnych i nieszczęśliwych ludzi ostatnie pieniądze.

Maciek

Tak, bardzo dziękuję i będę praktykował. Boję się tylko, że jak już będę miał okazję się wykazać i będzie możliwość, że między mną, a jakąś dziewczyną do czegoś dojdzie to spękam i ucieknę, albo zrobię z siebie pośmiewisko. Zawsze lubiłem sobie utrudniać na wszelkie możliwe sposoby. Za każdym razem, kiedy mijałem jaką dziewczynę w moim wieku, który była totalnie w moim typie najpierw pojawiała się myśl “podejdź do niej, uda się”, ale po tej jednej, pojawiało się setki innych, że po co próbować, że i tak mi się nie uda, że jest za ładna, że na pewno nie będzie zainteresowana, a najczęściej w mojej głowie pojawiała się scena, że ta dziewczyna zaczyna się śmiać i nabijać ze mnie, co mnie paraliżowało i odwracałem się na pięcie. Ja mam zerowe doświadczenia zarówno w podrywaniu, jak i tym bardziej seksie. Kończę liceum w tym roku, więc podejrzewam, że pewnie już prawie wszyscy jakieś pierwsze doświadczenia w tym temacie mają za sobą, a ja mam żadne. ( nie licząc kompulsywnej masturbacji 5- 10 razy dziennie na raz do pornografii z czego dumny absolutnie nie jestem). Chociaż logiczna część mojego mózgu wie, że nie ma nic złego w byciu prawiczkiem, to wolałbym żeby mnie posadzili na elektrycznym krześle niż przyznać się do tego jakiejś dziewczynie. ( W mojej głowie ta sama scena co przy podchodzeniu- ironiczne wyśmianie przez dziewczynę ). Moja rodzina jest bardzo katolicka, u nas seks był tematem tabu, był czymś mega złym, grzechem. Mój tata przykładowo ożenił się z moją mamą, kiedy był już starszym mężczyzną i do tamtej pory był prawiczkiem, nie miał przed moją mamą żadnej innej kobiety, był chorobliwie nieśmiały, całą młodość przesiedział w domu. Moja mama była sporo młodsza i w młodości bardzo żywiołowa, ale bardzo się wycierpiała przez innego mężczyznę i wolała mieć już spokojnego i odpowiedzialnego męża, do którego miała pewność, że będzie dobrym ojcem, będzie ją szanował i trzymał się rodziny. Nigdy nie zachowywali się, jak małżeństwo i para, tylko bardziej jak najlepsi przyjaciele, którzy może i bardzo się cenią i lubią, ale są ze sobą nie z miłości tylko wzajemnego szacunku, nawet sypialnie mają osobne, ja osobiście przez całe życie nigdy nie widziałem, żeby się nawet całowali, czy czule przytulili. Natomiast kiedy moja mama miała poważne problemy zdrowotne, o czym wspomniałem kiedyś w innym poście stanął na wysokości zadania i był przy nas, opiekował się nami jak nikt inny, co prawda też nie był ideałem, bo miał w swoim życiu incydent z alkoholem, ale szybko z tego wyszedł, dla nas. Całą miłość moi rodzice przelali na mnie i moją młodszą siostrę, byliśmy ich oczkami w głowie. Natomiast oni zawsze twierdzili, że “seks tylko po ślubie albo ewentualnie w stałym związku, jak się ma już pracę i myśli o dzieciach, bo żadna prezerwatywa nie daje stuprocentowej gwarancji, że kobieta nie zajdzie w ciążę”. Kilka lat temu pamiętam, że byłem zdziwiony, że w młodym wieku ludzie też uprawiają seks ( z boku to się może wydawać zabawne, ale nie jest). Z biegiem lat zacząłem zauważać, że moja siostra, jest bardzo śmiała i otwarta jak mama, a ja robię się dokładnie taki jak ojciec. Trochę smutne, ale czas wziąć odpowiedzialność za swoje życie.

Maciek

Ostatnio zagospodarowałem więcej czasu dla siebie, kilka razy zamknąłem się w pokoju i przestałem przed tym uciekać, płakałem chyba ponad godzinę za każdym razem, ale po wszystkim było mi lżej. Zacząłem być bardziej pozytywny i częściej się uśmiechać. Ostatnio spotkałem też starą koleżankę i mieliśmy okazję dłuższą chwilę porozmawiać. Powiedziała mi, że jestem jakiś inny niż kiedyś, że zapamiętała mnie inaczej. Staliśmy i ona patrzyła mi w oczy przez chyba minutę bez przerwy, stała i uśmiechała się bez słowa. To był tak piękny i szczery uśmiech, że dawno takiego nie widziałem, a na pewno nie w stosunku do mojej osoby. W tamtej chwili sobie uświadomiłem, że to nie z kobietami był problem, ani nie z moim wyglądem, tylko z całym tym samym syfem, który w sobie nosiłem. Nie miałem pojęcia co się dzieje i próbowałem sobie logiczne wytłumaczyć to moim wyglądem. Przypomniałem sobie, że było w moim życiu kiedyś wiele dziewczyn, które mnie lubiły, a byłem dużo brzydszy niż teraz, a w jakiś magiczny sposób śmiały się z każdego mojego żartu i chciały się ze mną przytulać na pożegnanie, czy przywitanie, nie unikały mnie, mnie brzydziły się mnie ani nie osądzały, podczas gdy ja to robiłem. Kiedyś byłem po prostu bardziej pozytywny, kompleksy miałem zawsze, ale one z każdym rokiem się powiększały aż doszły do ekstremalnej formy. Staram się siebie bardziej teraz doceniać, patrzeć z dumą w lustro i widzieć wartościową osobę, a nie osobę, z asymetryczną, krzywą buzią i dziwną szczęką, którą kiedyś miałem, po dwóch operacjach jest już przecież wszystko w porządku. Moja twarz już zawsze będzie trochę asymetryczna, ale nie musi być idealna, nie muszę i nie chce wyglądać jak model z okładki pierwszej strony magazynu z posągową urodą. Samodestrukcja zaczęła się chyba w momencie, kiedy byłem zakochany w jednej z koleżanek, ale ona traktowała mnie tylko jak przyjaciela, podczas gdy ja robiłem dla niej wszystko. Jak ona miała jakiś problem, to on automatycznie stawał się również moim, pomagałem jej wszystko rozwiązać, dbałem o nią, troszczyłem się, broniłem przed wszystkimi, gdy coś przeskrobała, nawet kosztem własnej reputacji. A największą nagrodą za tyle poświęceń było dla mnie to, że dała mi się czasem odprowadzić do domu, czy się ze mną spotkać. Do czasu, kiedy nie zauważyłem, że podoba jej się koleś, który miał ją gdzieś. Jaka była główna różnica między nami? Ja byłem zakompleksionym blondynem średniego wzrostu z trochę krzywą buzią, a on był cholernie wysokim brunetem z facjatą, jakby sam Michał Anioł mu ją dłutkiem haratał. Wszystkie do niego wzdychały i on wszystkie miał gdzieś, naśmiewał się z nich, czasem wprost obrażał, nie szanował dziewczyn, był wredny i opryskliwy, upokarzał je, a mimo to za nim latały. Ta “moja” tak samo, podczas gdy na spotkanie ze mną przychodziła nieumalowana i w byle jakim ubraniu, bo miała gdzieś, co sobie o niej pomyślę, albo wręcz chciała mnie do siebie zniechęcić dla tamtego stawała się najlepszą wersją siebie, gdy wiedziała że on się ma gdzieś pojawić zawsze wyglądała jak milion dolarów. Gdy próbowałem zmienić charakter w jakim mnie odbiera i że chcę czegoś więcej niż przyjaźń, próbowałem nakierować rozmowę na takie tory, to zawsze słyszałem ” nie przejmuj się, jesteś świetnym gościem, na pewno niedługo znajdziesz dziewczynę, która cię w końcu doceni i będziesz szczęśliwy, życzę ci tego z całego serca, bo na to zasługujesz, przecież wiesz ile znaczy dla mnie nasza przyjaźń, nie chciałabym zepsuć tego, co jest między nami…”, czyli wcisnęła mi typową wymówkę dla frajerów, bo sama chciała wyjść z twarzą i pobiegła do tamtego, bez zastanowienia. Tego, który nic dla niej nigdy nie zrobił, tego z którym nie miała żadnej więzi emocjonalnej, podczas gdy ja byłem dla niej jak brat, całkowicie aseksualny. Nie bolał sam fakt odrzucenia, bolało rozczarowanie i do tej pory tego panicznie się bałem, że znowu usłyszę te słowa, znowu i znowu, tylko od innej. Bo od paru już usłyszałem. Mniej więcej tak od kilka lat wyglądały moje relacje z dziewczynami, tak albo gorzej. O dziewczynie, która się ze mną umówiła tylko dla żartu, a potem nastawiła przeciwko mnie wszystkie koleżanki już kiedyś wspominałem. Kiedyś rozmawiałem o tym wszystkim z jedynym przyjacielem, pokazałem mu jej zdjęcie i zapytałem, czy nie “nie mierzę za wysoko, czy jestem dość dobry”. Ta dziewczyna wcale nie była zabójczo piękna, była przeciętna, normalna, ale niesympatyczna, szorstka i arogancka nie tylko dla mnie, ale dla wszystkich. Dla mnie natomiast stanowiła spełnienie marzeń jeśli chodzi o atrakcyjność, była w moich oczach idealna. Potem kilka miesięcy użalałem się nad sobą, jaki byłem naiwny, że dałem się podejść jak dziecko, że jestem frajerem, że jestem głupi. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że hipnotyzowałem się ściekiem, że ślepo słuchałem swoich myśli.

Maciek

Cały czas próbujesz mi wytłumaczyć Piotrku, że problemu nigdy nie było na zewnątrz, tylko wewnątrz mnie, co na poziomie logicznym oczywiście zrozumiałem, ale nie wiem jak mam przepracować te wszystkie emocje, pozycjonalności i zmienić intencje. Teorię oczywiście znam, emocje potraktować jak energię, nie osądzać, przywołać, zaakceptować i się puścić, ale to wszystko to dla mnie pojęcia trochę abstrakcyjne. Nie do końca wiem, jak to ma wyglądać technicznie. Siedzę albo leżę na wyrku, skupiam się, przypominam sobie momenty, w których czułem emocję XYZ, przywołuję ją i próbuję ją świadomie czuć, a na końcu mówię sobie w myślach, że ją odpuszczam. Od dłuższego czasu czuję stały ucisk w okolicach brzucha i splotu słonecznego, taką jakby energię, która podczas tego procesu chce wypychać się w górę i wyjść przez usta, co zbiera mnie na wymioty. Kiedyś wspominałeś, że tak może być, więc próbuję zrobić tak, żeby wyszła, ale za każdy razem gdy mnie na te wymioty szarpie to w końcu do nich nie dochodzi i ta energia znów się cofa i dalej zamiast ulgi czuję ten ucisk. Nie do końca też wiem, w jaki sposób zmienić postrzeganie siebie, powtarzać sobie cały czas w myślach świadomie, że jestem zajebisty? Okej, może i na krótką metę to działa, ale negatywne przekonania na mój temat wracają bardzo szybko. Pewnie znowu piszę, jakieś totalne bzdury i złapiesz się za głowę czytając moje wypociny, ale serio to dla mnie skomplikowane. Staram się nie kleić do żadnej negatywności i ślepo nie ufać myślom, próbuję medytować, ale ta mentalizacja jest tak strasznie szybka i silna, że ciężko mi nawet sobie herbatę zrobić ze skupieniem i spokojem umysłu, a co dopiero jakieś bardziej ambitne rzeczy. Mój umysł jest bardzo rozbiegany, myśl goni myśl i te myśli wcale nie są pełne nadziei i optymizmu tylko pełne gówna i czarnych scenariuszy. Finalnie robię tak, że odwracam sobie uwagę telewizją, muzyką, czy czymkolwiek innym, żeby chociaż na chwilę nie zwracać na nie uwagi. Tak jak mówiłeś- kapkę sobie popłakałem i zrobiło mi się ciut lepiej, kilka weselszych chwil, ale na pewno nie na stałe, nic nie idzie do przodu, a czasem mam wrażenie, że się cofam i jest gorzej. Z resztą, żeby doszło do tego płaczu to dużo mnie to kosztowało, jest jakaś blokada, która sprawia, że nawet ryczeć mi ciężko. A z tymi intencjami to też nie wiem, jak do końca jest, wzbudzić ją sobie świadomie powtarzając w głowie ten cel? Mogę sobie cały czas “łoooo jesteś zajebisty Maciej, serioooo”, ale to nic nie da, skoro tego nie czuję. Nie wiem, jak wzbudzić do siebie miłość i akceptację, skoro przez tyle lat wykształciłem sobie tyle mechanizmów, żeby od siebie uciekać. :(

Kamil

Zobaczyłem ciekawy komentarz, więc w sumie chciałem się przyłączyć do dyskusji. Tak całkiem szczerze to ja muszę się przyznać, że od jakiegoś czasu jestem mizoginem i jest mi z tym dobrze, jeśli chodzi o dziewczyny to przestałem się całkowicie z nimi zadawać i dopiero wtedy poprawił się mój stan psychiczny. Unikam ich jak ognia, albo ostentacyjnie ignoruję, moi znajomi, z którymi spędzam czas po uczelni to tylko faceci i przyznam szczerze, że to mi wystarcza. Jak któraś do mnie napisze to albo ignoruję albo od razu blokuję, bo pewnie albo czegoś ode mnie chce, żebym zrobił jakąś przysługę za darmochę, albo chce sobie ze mnie jaja zrobić. Przyzwyczaiłem się, że żadna nie traktuje mnie poważnie i tak było zawsze, już w czasach szkolnych, na przełomie gimnazjum i liceum jak spodobała mi się któraś i jakimś cudem udało mi się przełamać i rozpocząć interakcję, to i tak była z tego kicha i zostałem upokarzany. Jedna wymyśliła sobie chłopaka na poczekaniu, a dobrze wiedziałem, że go nie ma. No powiedz, czy nie zasługiwałem na szczerość? Dużo bardziej wolałbym usłyszeć, że po prostu nie jest zainteresowana niż takie bajeczki. Potem nagadała coś swoim psiapsiółkom i pół roku później założyły się, że jedna z nich mnie poderwie, przy okazji zdobywając moje zaufanie i wyciągając ze mnie jakieś brudy i upokarzające sekrety, żeby mieć na mnie jakieś haki. Oczywiście nie byłem głupi i nie dałem się nabrać, bo domyśliłem się, że tak atrakcyjna laska się mną by bez powodu nie zainteresowała. Gdybym uwierzył, że jestem na tyle wartościowy to bym niepotrzebnie cierpiał, niskie poczucie wartości chroni mnie przed takimi sytuacjami. Do dziś jestem ciekawy o co się założyły, ile warte było w ich oczach moje zainteresowanie, czas, może jakieś uczucie. Kilka miesięcy później znowu się zakochałem i też tamta dziewczyna nie szanowała mnie, nie traktowała poważnie, pewnego dnia ogarnąłem, że sobie robi ze mnie jaja gdy widziałem jej koleżaneczki, kiedy przechodziłem przez korytarz i one widząc mnie zaczęły gapić się i chichotać, cudownie się bawiły moim kosztem. Ona tak samo, uśmiech diablicy pełen satysfakcji, ten widok wrył mi się w łeb do dnia dzisiejszego. Wszystko byłoby zrozumiałe, gdybym zachowywał się jakoś nienormalnie, śmiesznie, niepoważnie. Nie robiłem nic, co mogłoby być kompromitujące w ich oczach, ale wyglądam jak wyglądam. Bardzo niski wzrost i masa innych niedociągnięć robi swoje. Próbowałem wielu rzeczy, miałem kiedyś bardzo przystojnego przyjaciela, który już w gimnazjum dorabiał sobie jako jakiś model, czy coś takiego, wygrał jakiś konkurs. Poznaliśmy się w szkole, ja pomagałem mu w nauce, bo nie był dość lotny, a on w zamian wkręcał mnie towarzysko w różnie rzeczy. Jak ktoś się mnie czepiał o coś to dostawał od niego w mordę, jak ktoś robił jakąś posiadówkę to automatycznie byłem zapraszany ze względu na niego. To nie była relacja benefitowa, oboje bardzo się naprawdę lubiliśmy, chłop miał złote serce i dużo mu zawdzięczam, do dziś zbijamy pionę, jak się gdzieś widzimy. Nasza znajomość przetrwała do czasów licealnych, gdzie poduczał mnie “podrywać”, ale dałem sobie szybko spokój, bo nie przynosiło to efektów. Na jego widok dziewczyny same się uśmiechają, same piszą, same zagadują, czują przyjemność z rozmowy z nim, a ja zawsze musiałem zabiegać o tą atencję, łatwo jest mu uczyć podrywu, jak on nie musi nic umieć, by mieć na zawołanie kilka atrakcyjnych dziewczyn, wystarczy że pstryknie palcami jak Hugh Hefner. Zacząłem oglądać filmy, czytać książki o tym całym PUA, ale jakoś też nie miałem rezultatów. Nigdy nie miałem sytuacji w której dziewczyna sama inicjuje ze mną kontakt, mając czyste intencje, zawsze albo chciała czegoś ode mnie albo mnie upokorzyć, ja się ich po prostu bardzo boję. Ja wiem Piotr, co powiesz o mojej filozofii i zwalaniem wszystko na słabe geny, że to tylko robienie z siebie ofiary, ale są nawet badania naukowe, które jednoznacznie mówią, że ponad 70 procent kobiet odczuwa obrzydzenie nawet przy samej rozmowie z nieatrakcyjnym mężczyzną ( w moim przypadku w rozmowie “z krasnalem ogrodowym”). Żadna kobieta nie powie wprost, że jestem brzydki i niski, tylko będzie się zasłaniać bajeczką o wnętrzu i że rzekomo to ono jest najważniejsze, a potem sama będzie się ze mnie śmiać, że w to uwierzyłem. Żadna kobieta nie daje też kosza w niemiły sposób, bo zdaje sobie sprawę, że typ się jej może jeszcze do czegoś przydać, nie ma to żadnego związku z jej wrażliwością, dobrym sercem i szacunkiem do osoby tego gościa, jak wielu ludzi myśli. Przytaczałeś kiedyś postać Nicka Vujicicia, tego przykładu nie podważam, ale wydaje mi się, że jest to po prostu anomalia, ten facet to bardzo dobry człowiek i po prostu miał szczęście spotykając taką kobietą, która zaakceptowała jego niepełnosprawność, nie jest to coś powszechnego, tylko szansa jedna na milion. Wygląd, wygląd, wygląd, czynnik decydujący, noo albo głupota. W liceum to świetnie było widać, jak dziewczyny wzdychają do  “słodkich patusów” i imponuje im najbardziej to ile kto wypił. Ja raczej na nikim nie zrobiłem wrażenia, że moją pasją było malarstwo, rysunek, czytanie książek, wszystko co miało związek ze sztuką i kulturą. Jedna powiedziała mi wprost, że to nie są zainteresowania dla faceta, tylko dla “pizdy”. :D Miłe, co nie? Czy są wartościowe kobiety? Pewnie tak, nie podważam tego faktu, ale w dzisiejszym świecie to jak szukać igły w stogu siana. Już samo to, że dziewczyna jest zdrowa psychicznie to dużo w XXI wieku. Miałem kolegę, który był zakochany w dziewczynie, która nie powiedziała mu o swojej chorobie psychicznej i lekach od psychiatry. Czasem leżeli sobie obok siebie, ona się do niego przytulała, a jak zasnął chciała go udusić i wbiła mu prawie paznokieć w szyję bez powodu, więc wiesz… Szacunek kobiety poza wyglądem można zdobyć wysokim statusem społecznym, ale to nie będzie żadna miłość, forsą nie da się pobudzić mózgu kobiety do produkowania dopaminy i serotoniny. Poza tym z moją fizycznością musiałbym być na liście najbogatszych Polaków. No i okej, można mówić, że dla wielu kobiet wygląd nie jest najważniejszy, może i tak jest, ale nie chcę się nawet domyślać, jak one muszą wyglądać w takim razie. Może jestem wredny i wrzucam wszystkich do jednego worka, ale wyjątki potwierdzają tylko regułę. W każdym razie nie jest to miłe jak jesteś gotowy dać komuś całe serce, uczucie, troskę, miłość, a ktoś to wszystko depcze i jeszcze się przy tym sarkastycznie uśmiecha, a potem widzisz ją z typem przypominającym neandertalczyka, który zachowuje się po wódce jak małpa, nie szanuję ją, poniża, flirtuje z innymi, ale ona i tak woli być z toksykiem niż krasnalem ogrodowym. Najgorsze są tylko te przekonywania kolegów, bo ciężko im sobie wyobrazić, że chce być bez kobiecy do końca życia. Jeden nawet chciał mi założyć konto na Tinderze, niezły żart.  :D

ssssw

Jeszcze dopiszę:
Jak “uwolnić” pragnienie? Jak pisałem poniżej, mam PRAGNIENIE by wszyscy mnie lubili, by mnie nie odtrącali. Przez co jestem “potrzebujący” i nie dbam często o swoje, łatwo mnie zranić :(

ssssw

Odpuszczanie i uwalnianie ok. Ale jeżeli np, ktoś ci dosrywa w pracy, próbuje w towarzystwie cię “zbijać” w grupie, widzisz że jak jest w gniewie to prowokuje cię (przelewa na ciebie swoje emocje) to jak się przed tym bronić? Mi zaraz załącza się stres i strach bo kiedyś zostałem upokorzony w klasie. Boję się powtórki tej sytuacji przez co chcę odpowiadać chamstwem na chamstwo, przytykiem na przytyk itp.
Ja rozumiem uwalnianie ale nie wolno chyba sobie “pozwalać” nie? Ja względem np. człowieka w pracy byłem ok ale jedna sytuacja zdarzyła się taka że zaczął wzbudzać we mnie wstyd i poczucie winy (“zawiodłem się na tobie, myślałem żę jesteś inny). Bardzo to odczułem bo mam tych emocji dużo w sobie i ten człowiek spowodował mój gniew na niego. Bo mi się już w głowie kręci jaki mam być, czy uwalniać, odpuszczać mu? No bo przecież jak ktoś cię nawyzywa albo dopieprza w towarzystwie to brak reakcji przeważnie “pokazuje” towarzystwu że można po tobie jeździć a ty nie reagujesz…
A jeżeli ktoś zechce cię pobić ( i mi nie chodzi o lęk przed pobiciem ale błagam – takie rzeczy się zdarzają nawet tym najlepszych ludziom ) to jak mi zęby wybije to mam to puścić płazem? Albo dać się pobić?
Już pisze że ja jestem serdeczny i pozytywny do ludzi ale niektórzy interpretują to jako jakąś słabość. I chcą to wykorzystać…

Łukasz

facet zamiast od razu obwiniać kobietę, niech lepiej sam się zastanowi czy na randce dostarczył wartość, której szukała kobieta? Niejeden mi mówił, że jest randka, jest fajnie – piją kawę, spacerują, jedzą lody. A potem kobieta przestaje się odzywać. No to ja się pytam – dla Ciebie może i było to fajne, bo było bardzo bezpieczne, było „grzeczne”, nie naraziłeś się na ocenę i osąd kobiety. Ale czy dla kobiety też to było takie fajne? Kobieta nie idzie na randkę wypić kawę. Kawę pije pewnie codziennie z koleżankami i kolegami lub sama. Randka nie jest dla tworzenia relacji koleżeńskiej. To drzwi dla relacji intymnej. Powiedz mi – co takiego intymnego było w tym spotkaniu? Co było elektryzującego? Co było seksualnego? Nie, jedzenie lodów nie jest seksualne. ;)

>> Wrzucanie do jednego worka.Ostatnio spotkałem się z kobietą, która jest po rozstaniu i nie chce wchodzić w żadne relacje i dużo pewnie takich jest co po prostu chcą sobie porozmawiać z facetem lub wyjść na piwo/kawę.Zresztą sam często pisałeś, że sex jest czysto zwierzęcy a teraz nagle, że kobietami tylko trzeba intymnie.Kobieta poznając wartościowego faceta, którego chce do stałego związku tez od razu nie da się dotykać wiec Ty piszesz o jakiś łatwych kobietach lub pijanych, które szukają przygód a nie związku.Wiec po co te gry? Nie łatwiej napisać, że szuka się sexu i wtedy bez problemu dążyć można do tego obydwoje.

Czy relacje z kobietami polegają tylko na sexie?a gdzie przyjaźń np? Nie lepiej iść na Rokse zapłacić niż udawać jakieś pseudo miłości by dobrać się do majtek?

Piotr

Cześć

Im bardziej czytam ten artykuł to tym bardziej czuję że nigdy nie wyzdrowieję – to jest takie poczucie że “nadzieja przyszłego wyzdrowienia” jest de facto jedynym czynnikiem podtrzymującym mnie przy życiu przez ostatnie kilka lat.

Kobiety w pewnym sensie postępują podobnie – testują mężczyzn. Sprawdzają czy mężczyzna jest na tyle silny i mądry, by nie pozwolić sobie wejść na głowę. Bo jeśli pozwoli „słabej kobiecie”, to kobieta widzi, że ma do czynienia z jednostką, której ktoś silniejszy głowę odetnie.

jak mnie kobiety testowały to odbierałem to jako osobisty atak mający na celu zniszczenie mnie lub totalne podporządkowanie. Rzecz jednak w tym, że u mnie w rodzinie tak właśnie jest – to nie jest “test charakteru” tylko faktyczne próbowanie zgojenia człowieka w celu podporzadkowania.

Pamiętam jak ojciec kiedyś się postawił matce i wygrywał w kłótni, a ta wyskoczyła do niego z tekstem: A ty wiesz jak umierał Twój ojciec…? Powiedziała to tonem głosu którego do końca życia nie zapomnę – był to głos osoby rozkoszującej się faktem że może komuś bezkarnie zadawać ból(“bezkarnie” bo bez świadków – ja się schowałem i podsłuchiwałem – stąd wiem). P.S. dziadek umarł 20 lat temu w wieku 56 lat na zawał – był przewieziony do szpitala matki gdzie go widziała i miała jakiś kontakt przed śmiercią. Swoją drogą moi rodzice też teraz mają po 56 lat…

Brat mi też opowiadał że on z kolei w podobnej sytuacji usłyszał matkę oznajmiającą: Jak tak to się z Tobą rozwiodę. – nie test a szantaż i “kontrolowanie marionetki. Nic innego.

Jak nie podniesiesz tyłka i nie zaczniesz szukać ogłoszeń, pytać innych o zatrudnienie (większość miejsc pracy jest ukrywane, bo niemal każdy woli zatrudnić kogoś z rekomendacji człowieka, którego zna), wysyłać CV, dbać o swoje kompetencje, etc

No po prostu bajka jak się nie ma znajomych…

P.S. odpuściłem dziewczynę z instagrama o której pisałem kilka tygodni temu.

Podobne Wpisy:
Boję Się Zmian i Tego, Że Sobie z Nimi Nie Poradzę

Boję Się Zmian i Tego, Że Sobie z Nimi Nie Poradzę

Witam Cię serdecznie! Ostatnio jeden klient napisał mi w raporcie 2 stwierdzenia, które pojawiają się u bardzo wielu uzależnionych. Z tego powodu postanowiłem napisać o tym artykuł. Te stwierdzenia to: 1. Boję się zmian i tego, że sobie z nimi nie poradzę. 2. Dodatkowo jak już coś się zmieni to boje się powrotu do starego… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 58
Czy seks nam szkodzi?

Czy seks nam szkodzi?

Witam Cię serdecznie! Pytanie postawione w tytule dzisiejszego artykułu może wydawać się niedorzeczne. Wszędzie można znaleźć informacje, że seks jest dobry. Ale moje pytanie brzmi – czy seks sam w sobie z góry można stwierdzić, że jest jakiś? Artykuł ten rozjaśni nam to zagadnienie. A być może z góry założymy, że ten temat służyć ma… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 6
Czym jest Rozwój Emocjonalny i dlaczego zazwyczaj robimy to źle?

Czym jest Rozwój Emocjonalny i dlaczego zazwyczaj robimy to źle?

W poprzednim Wpisie podzieliłem się z Tobą następującą informacją: Rozwój intelektualny nie jest równoległy, ani tożsamy z rozwojem emocjonalnym. Co to za bestia, gdzie ma rogi i jak je chwycić? Da się zauważyć, że rozwój intelektualny w dzisiejszych czasach opiera się na pamięci. Bo oczywiście dwoma osobnymi tematami jest – jaki powinien być, a jaki… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 1
Facebook – Czyli 2 uzależnienia w 1

Facebook – Czyli 2 uzależnienia w 1

Dzisiejszy wpis poświęcę bardzo niepokojącemu zjawisku, mianowicie – większość mężczyzn, z którymi współpracuję powiedziała mi, że nakręcają się lub pornograficzny amok rozpoczyna u nich obejrzenie zdjęcia ładnej dziewczyny na Facebooku. Wszyscy wiemy jak działa fejs – uruchamiasz go i na dzień-dobry natrafiasz na ścianę – ścianę “newsów” różnego typu – od niegroźnych wpisów przez aktualizacje… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 19

WOLNOŚĆ OD PORNO