Witam Cię serdecznie! Dzisiaj nietypowy ale bardzo ważny artykuł. Przedstawiam za zgodą jednego z uczestników Programu Wolność od Porno, jego pierwszy Raport wraz z moim komentarzem. Oraz przedstawię Ci 2 krótkie wypowiedzi mężczyzn, z których pierwszy od 4 lat próbował masy różnych rzeczy, które mu jednak nie pomogły; drugi zaś non stop dąży do nieszczęść… Przeczytaj
Wpis!
Czyli świadomość ponad wszystkim. :) Kiedyś tylko używałem umysłu myśląc, że ja tym steruję i zarządzam, a było to niezrozumienie natury człowieka. Głupiutki ja. Swój umysł będę starać się traktować jako narzędzie na którym mam zainstalowane niekorzystne dla mnie programy na razie, lecz wkrótce się to zmieni mam nadzieję wykonując niezbędne czynności między innymi zająć się podświadomością, oczyszczając z zalegających emocji oraz korygować swoje nastawienie, spostrzeganie sytuacji, by żyć świadomie i z pozytywnej intencji wyborów, co się przełoży również na zdrowie psychiczne, a może nawet moje ciało wyzdrowieje, bo jest pełen napięć. Nie jestem swoim umysłem i ego. Jestem sobą (świadomością).
BTW: Obejrzałem film, który kiedyś tu podałeś w komentarzach w kwestii relacji damsko-męskiej, który mi się bardzo spodobał. Fajne, naprawdę fajne nastawienie ma chłopak. Zrozumiałem, żeby działać słuchając się swojego serca i dla dobra innych ludzi. :)
Czyli świadomość ponad wszystkim. :)
Zgadza się.
Więc jaka jest Twoja intencja dalszego czytania artykułów pomimo, że prosiłem Ci, byś skupił się na Programie i na razie zapomniał o Blogu?
Kiedyś tylko używałem umysłu myśląc, że ja tym steruję i zarządzam, a było to niezrozumienie natury człowieka.
Nie, Ty nigdy nie używałeś umysłu.
Twoje ego używało i umysłu, i Ciebie.
Nie można używać umysłu myśląc, że nim stresujesz.
Bo to tak jakbyśmy pili wódkę sądząc, że trzeźwiejemy.
Głupiutki ja.
To nadal Twój umysł mentalizuje. Non stop komentuje, opowiada, paple.
A “głupiutki ja, ajajaj”. Zero treści, zero sensu, zero znaczenia, zero wartości. Po prostu paplanina.
Swój umysł będę starać się traktować jako narzędzie na którym mam zainstalowane niekorzystne dla mnie programy na razie, lecz wkrótce się to zmieni mam nadzieję wykonując niezbędne czynności między innymi zająć się podświadomością, oczyszczając z zalegających emocji oraz korygować swoje nastawienie, spostrzeganie sytuacji, by żyć świadomie i z pozytywnej intencji wyborów, co się przełoży również na zdrowie psychiczne, a może nawet moje ciało wyzdrowieje, bo jest pełen napięć. Nie jestem swoim umysłem i ego. Jestem sobą (świadomością).
Ale świadomość się rozwija lub ogranicza.
Dlatego proszę byś robił jak mówię – zapomnij na razie o Blogu i skup się na Programie, bo Program ma opracowane kolejne kroki, które mają umożliwić ten rozwój.
A Ty skaczesz od tematu do tematu, gubisz się, powtarzasz tylko słowa. A najważniejsza rzecz nie jest zrobiona – wykonywanie kroków w kolejności.
BTW: Obejrzałem film, który kiedyś tu podałeś w komentarzach w kwestii relacji damsko-męskiej, który mi się bardzo spodobał. Fajne, naprawdę fajne nastawienie ma chłopak. Zrozumiałem, żeby działać słuchając się swojego serca i dla dobra innych ludzi. :)
A kiedy jesteś pewien, że słuchasz swojego serca?
Teraz czego się słuchasz?
Czego się posłuchałeś, by przeczytać ten artykuł, obejrzeć film, a nie mnie?
Gdy kupujesz lek na ciężką chorobę, który wypisał Ci lekarz z zaleceniem, by pić go rano na czczo, a Ty jeszcze kupiłeś sobie melisę i tam jest napisane, by pić ją rano po śniadaniu, to co robisz rano? Priorytetyzujesz melisę, robisz sobie śniadanie, a lek odstawiasz na potem czy najpierw zażywasz tak jak zalecał lekarz ważny lek?
Bo teraz wygląda to tak jakbyś zachwycał się smakiem melisy i śniadań.
Skupiony jestem, tylko traktuję to jako rozwinięcie. ;) Dostaję maile z artykułami i wchodzę, przeczytam i zostawiam komentarz przy okazji. Głównie program badam na siebie. Na dniach wypełnię raport do 4 modułu. Uczę się odczuwać na co codzień, uwalniam oraz medytuje.
Dobra krok po kroku, warstwa po warstwie. :)
Czy pomocne byłoby przypomnienie sobie wszystkich sytuacji w życiu kiedy czułem wstyd, poczucie winy i to wypierałem? I zaakceptowanie?
Czy pomocne byłoby przypomnienie sobie wszystkich sytuacji w życiu kiedy czułem wstyd, poczucie winy i to wypierałem?
Ale miałoby być pomocne w czym?
I zaakceptowanie?
A co oznacza zaakceptowanie? Jak ma przebiegać i jaki ma być efekt końcowy?
Zastanów się co chcesz zrobić, bo ja nie wiem co konkretnie masz na myśli i co zamierzasz zrobić.
Zastanów się nad własną subiektywną rzeczywistością, bo gdy ją dojrzysz, oczywiste stanie się gdzie dotrzesz kierując się tym.
Wstyd czuliśmy, bo nasza świadomość była na takim poziomie, że braliśmy do siebie negatywności innych ludzi, wierzyliśmy, że coś/ktoś może źle o nas świadczyć jako o żywej istocie, człowieku i/lub mężczyźnie/kobiecie. Więc wierzyliśmy w nieprawdę i o tym informuje nas wstyd.
Więc przypomnienie sobie sytuacji może naturalnie pomóc nam odczuć wstyd ale co dalej? Możemy oczyścić się z tego wstydu, a możemy się go złapać, uwierzyć mentalizacji, która się rozpocznie i wykorzystać to, by jeszcze silniej go usprawiedliwiać.
I co dalej? Czy w przyszłości w podobnych sytuacjach (do których dojdzie na 100%) ponownie wybierzemy taką postawę odnośnie siebie?
Dlatego pytam co rozumiesz przez akceptację. Bo akceptacja nie oznacza – “Ok, ktoś mnie ośmieszył, niech tak będzie”. Akceptacja to bardzo wysoki poziom dojrzałości – zrozumienia i podejścia do sytuacji. Akceptacja oznacza, że bierzemy odpowiedzialność za siebie i za swoje postępowanie – wewnętrzne i zewnętrze i jednocześnie rozumiemy, że inni w 100% odpowiadają za swoje.
Więc jeśli ktoś próbował “nas ośmieszyć” to rozumiemy, że ta osoba projektowała własny wstyd. Jeśli to w nas ujawniło/spowodowało wstyd – akceptujemy własny poziom. Korygujemy więc siebie, a nie drugą osobę. Świat zewnętrzny znika i mamy dla niego właśnie akceptację – zrozumienie, współczucie, że druga osoba nie potrafiła wziąć odpowiedzialności za własne wnętrze, słowa, działania, emocje i wybrać pozytywność. Czyli jest na tyle niedojrzała, że wybiera ucieczkę i brak odpowiedzialności.
To może trwać kilka sekund, a następnie “wracamy” do siebie i “robimy” to samo – wybieramy postawę odpowiedzialności za to co czujemy.
Dokładnie tak jak mówisz. A odnośnie przywoływania – zauważyłem, że działa to jakby w drugą stronę. Kiedy zacząłem skupiać się na emocjach, na odczuwaniu poszczególnych z nich i obserwowaniu jak działają, wzmacnianiu, zauważyłem, że zaczynają mi się przywoływać z podświadomości sytuacje które były dla mnie niejako traumatyczne, a o których już dawno zapomniałem, wyparłem (niektóre sprzed 20 lat). Bardzo to ciekawe, choć i ciężkie na chwilę obecną, choćby przez gniew który momentalnie we mnie wzbiera kiedy tylko widzę mojego ojca – czegoś takiego nie doświadczyłem od bardzo dawna. A to od niego nauczyłem się wszystko tłumić, dlatego wiem też, że nie jest złym człowiekiem, tylko miał podobne doświadczenia jak ja. Nie zmienia to jednak faktu, iż energia którą mi przekazywał w gniewie właśnie do niego próbuje wrócić (to chyba cała ta słynna “karma”, nie żadna magia), jednak staram się uwalniać z niej jak najczęściej i bezboleśnie dla niego. Choć wygarnąłem mu, że od lat wiem jak wygląda jego życie, w jakim kłamstwie żyje i problemem jest u niego tłumienie emocji. Oczywiście chciał zareagować gniewem, stłumił i się obraził, zamknął w sobie ;)
Chciałbym się czyms podzielic z toba, moze to glupie ale mam taka mysl, mianowicie mowisz na blogu o tym zeby sie stawac kochajacym, akceptujacym itp. Ja mam taka glupia obawe ze wtedy nie bedzie sukcesow z kobietami, trzeba byc chamem itp. wszedzie tak sie powtarza i nawet widzi sie to czesto, sam bylem swiadkiem ze kobieta wolala byc z facetem ktory nie traktuje jej zbyt powaznie niz z takim ktory ciagle jej slodzi, przymila się itp. Choć z drugiej strony przyznasz że to słodzenie to oznaka niezasługiwania na kobietę i taka próba przymilenia się fałszywie, jak to skomentujesz? Czytam Twojego bloga i jesteś bardzo mądrą osobą więc liczę na odpowiedź pozdrawiam :)
Witaj Darku!
Dziękuję za komentarz :)
To o czym mówisz to częste niezrozumienie natury zarówno kobiet jak i mężczyzn.
Oraz miłości. O wszystkim napiszę w przyszłości. Na ten moment.
Dla znających angielski wszystko wyjaśnia ta pani:
https://www.youtube.com/watch?v=RUrOVo5JQL8
W skrócie – bycie kochającym to nie przymilanie się. Miłość to stan bycia – to akceptacja, szczerość, uznanie samego siebie. To odrzucenie negatywności i małości, a więc ego. Wraz z tym znika potrzeba przypodobania się komukolwiek. Znika w ogóle potrzeba posiadania kobiety. Pojawia się coś innego ale to nie na ten moment.
Innymi słowy – bycie miłym z intencją by kobieta Cię zaakceptowała wynika ze strachu i braku akceptacji siebie samego. To nie szczerość , to nie moc wypływająca z wewnątrz, to po prostu bycie robaczkiem, który pragnie znaleźć miłość do siebie w kimś innym, bo nie widzi jej w sobie.
Cham, tzw. badboy dlatego podoba się kobietom bardziej, niż ten co kupuje kwiaty i walczy o kobietę, gdyż z takiego gościa przynajmniej bije część tej mocy miłości – chociaż szczątkowa akceptacja, a przez arogancję (nie miłość) nie ma aż takiej potrzeby kobiecej miłości. Nie chce miłości tylko pożąda kobiecości, gdyż czuje się przynajmniej w większej części niż ten miły mężczyzną. To pociąga kobietę – to uczucie kompletności.
A nie uczucie braku płynące z nieposiadania kobiety. To daje kobietom , które chcą manipulować mężczyznami kartę przetargową. A te mądre kobiety po prostu odpycha.
Wcale nie trzeba być miłym ani nie trzeba być chamem. Wystarczy być w 100% sobą. Ale nie umysłem, tylko tym, co odsłania się po odrzuceniu negatywności i małości, czyli ego. To jednocześnie ciągłe odkrywanie siebie. To nie ograniczanie siebie, sabotowanie, to nie wypełnianie samego siebie uznaniem innych, to nie udowadnianie światu swojej wartości. To nie branie ze świata, by uzupełnić siebie. To dawanie od siebie, by ta moc i miłość mogły zakwitnąć w świecie.
Tego pragną kobiety – tej mocy wychodzącej z nas i wchodzącej w świat. To reprezentuje twardy penis wchodzący w kobietę. I to np. wiara katolicka rozumie jako ducha świętego dającego natchnienie. Czyli męskość wchodzącą w kobiecość. Dużo jest w religiach symboliki :)
Czyli jest tu kilka istotnych tematów:
– Co to znaczy być mężczyzną.
– Co to znaczy być kobietą.
– Jaka jest zdrowa dynamika między nimi.
– Czym jest seks i czego jest efektem. O tym akurat jest świetny film:
https://www.youtube.com/watch?v=NY4dU6nQoVY
Pani jest na takim poziomie zrozumienia i świadomości, że nie wszystko można od razu chwycić ale z czasem okazuje się ona kopalnią wiedzy i mądrości, tak więc dla gotowych i otwartych polecam.
W przyszłości poprzetłumaczam co ważniejsze filmy na polski, żeby mogło z nich skorzystać i polskie grono rozkwitających ludzi :)
Pozdro!
W kwestii kobiecości i męskości polecam film:
http://www.imdb.com/title/tt0320661/?ref_=nv_sr_6
Orlando Bloom gra tutaj mężczyznę dojrzałego.
Natomiast królem ma zostać dziecko w ludzkiej skórze, którego żona zakochuje się w postaci granej przez Blooma.
Obejrzyjcie ten film właśnie pod względem tego czym kieruje się Bloom, jak zachowuje się w stosunku do ludzi, jak dba o swój świat, jak pomaga, by rozkwitał (to również jest tu bardzo symboliczne).
Pięknie pokazane jest jak dojrzała męskość przyciąga dojrzałą kobiecość – królową (to też symbolika). I jak gotowa jest odejść nawet od króla, którego majestat nie płynie serca tylko z ego, czyli z jego małości, negatywności.
I z całego serca dziękuję za przemiłe słowa :D
Tyle, że nie jestem w żaden sposób inny czy lepszy – wiedza, którą posiadam \”leży na ulicy\” (a mówiąc precyzyjniej – leży w naszych sercach). Aby ją \”podnieść\” należy mieć otwarty umysł. Potem jest już z górki ;)