Witam Cię serdecznie!
Kontynuujemy temat chorób charakteru.
Części 1-3 znajdziesz klikając na linki poniżej:
► Choroby charakteru (Część 1)
► Choroby charakteru (Część 2)
► Choroby charakteru (Część 3)
Wymienione choroby charakteru mają praktycznie wszyscy na planecie, bo to pandemia. Skala jest tak szeroka z wielu niezrozumień i błędnych interpretacji.
Np. Zygmunt Freud BŁĘDNIE uznał, że skoro tłumienie emocji wprowadza napięcia, obciąża, prowadzi do chorób i wiele, wiele więcej, to znaczy, że EKSPRESJA emocji musi być tego przeciwieństwem. Ale tak nie jest.
Ekspresja ZASILA emocje, a nie je z nas uwalnia.
Religie popełniły jeszcze inny, bardzo poważny błąd – zakazały pewnych uczuć – np. gniewu i pożądania. Tym samym ludzie zaczęli się im opierać, co spowodowało magazynowanie ich w organizmie i psychice, co doprowadziło wręcz do zwyrodnień i wielu różnych psychoz i schorzeń.
Widzimy więc, że najmądrzejsi z nas i całe rzesze duchownych kompletnie pojęcia nie mają o naturze emocji.
Uwalnianie to kompletnie inny proces, niż ich ekspresja, tłumienie i wypieranie czy udawanie, że emocji nie czujemy. Ekspresja wspomaga w ogóle zmierzyć się z emocjami. Ale ich nie uwalnia. Dlatego ludzie tak powszechnie się denerwują, użalają, obwiniają, płaczą, krzyczą, wstydzą się, stresują, boją, a nic nie zmienia się w ich życiach (na lepsze). Bo ekspresja nie oczyszcza z emocji, tylko dodaje im energii.
A skoro ktoś tak mądry jak Freud się pomylił w temacie emocji, warto założyć z góry, że my też robimy coś nie tak i nie rozumiemy przynajmniej czegoś krytycznie istotnego.
W nauce odczuwania zawarłem punkt dotyczący ekspresji emocji, by pomóc tym, którzy w ogóle nie potrafią emocji poczuć. Gdy już pozwolą sobie np. krzyczeć czy płakać, wtedy mogą przejść do uwalniania. Musimy zrozumieć, że każdy jest na innym etapie rozwoju. Jeden potrzebuje w ogóle pozwolić sobie na jakiekolwiek doświadczenie emocji, a inny już uczy się je uwalniać.
Ekspresja również pomoże zmienić nawyki dotyczące emocji – uciekania od emocji, rozpraszania się, wiecznego zajmowania się czymś innym byle tylko uniknąć odczuwania.
Dlatego ludzkość globalnie popełniając ten błąd i wiele innych choruje. Cała ludzkość choruje. I to nie jest żart, ani wyolbrzymianie.
Wystarczy włączyć telewizję i obejrzeć wieczorne wiadomości, a zobaczymy wiele, jeśli nie wszystkie, z wymienionych tu chorób charakteru.
Kolejnym, niezwykle przykrym błędem, jest uznanie tych chorób za ludzki los. Za taki – smutny, straszny, tragiczny, beznadziejny, zły, żałosny los człowieka. Ale ten “los” wcale nie musi taki być.
Z każdej choroby można się uleczyć. Ale, jak mówiłem, konieczna jest właściwa diagnoza i ZASTOSOWANIE odpowiedniej terapii, leczenia. Bez tego choroby te będą trwały cały czas i nieświadomie przekażemy je naszemu potomstwu. A ono przekaże je swojemu. I tak te choroby przekazywane są od dosłownie tysięcy lat.
Nikt temu nie jest winny. A przerwać to może jedynie świadome, właściwe postępowanie – nasz osobisty wzrost, nauka i oczyszczenie.
Jednostki, które to dostrzegły były oczywiście wyśmiewane. No bo umysł logiczny podpowiada – “Jak niby miliardy ludzi mogą się mylić? To musi być wariat!” A jednak są ludzie, którzy odnosili ogromne sukcesu pomimo społecznych przekonań i uwarunkowań w każdej dziedzinie życia. I jest ich najmniej na tej planecie. Ale są.
Coś musi być na rzeczy. Jest. I zawsze było.
Warto wiedzieć, że z tych chorób nie wyleczy nas żaden lek, ani lekarz.
Wyzdrowienie to sprawa indywidualna każdego człowieka.
Dlatego jesteś na tej planecie, a nie żadnej innej.
Czy np. wybierzemy użalanie, czy znajdziemy nowy sposób na rozwiązanie trudnej kwestii? Czy obwinimy kogoś/siebie, czy porzucimy winę i wybaczymy?
Wiele osób nazywa siebie “wierzącymi” ale nie wdrażają wiedzy przekazywanej w swojej religii, tylko wykorzystują religię jako kolejne narzędzie do usprawiedliwiania i propagowania swoich chorób.
Chorych należy unikać. Tego uczą wszyscy mądrzy, dojrzali ludzie. Nikogo nie dziwi, że jak będzie przebywał z zakatarzonymi to sam dostanie kataru. Jak będziemy przebywać z pijakami to sami w końcu się napijemy. Jeśli będziemy przesiadywać z wiecznie podjadającymi ludźmi, sami zaczniemy podjadać.
Jednak wiele osób opisywane choroby uważa za normę i to jeszcze pozytywną! No bo jak szef jest zły/niesprawiedliwy, a robota do dupy, to przecież można i należy się użalać oraz obwiniać!
A to tak jakby twierdzić, że skoro jest zima, to należy mieć gorączkę…
Musimy wreszcie zrozumieć znaczenie aspektu emocjonalnego ludzkiego życia. Bo jest kluczowy i niezwykle ważny. Jest pniem, z którego wyrastają gałęzie wielu (większości) innych problemów, w tym także zdrowotnych.
Dlatego mówiłem, że jeśli znajdziemy jakiekolwiek usprawiedliwienie dla swojej niskiej emocjonalności – tym gorzej dla nas!
8. Kłócenie się z ekspertami.
Ostatnio widziałem filmik, w którym pewien gitarzysta tłumaczy fanom jak gra pewien utwór. Fani zarzucali mu, że nie gra go prawidłowo.
A to gitarzysta jednego z najlepszych i najbardziej sławnych zespołów w swoim stylu. Gitarzysta ten jest wybitnym ekspertem i wirtuozem, a jednak fani, którzy nie zagrali nawet jednego koncertu zarzucają mu, że gra nieprawidłowo…
Nagrał więc film, w którym spokojnie i radośnie tłumaczy dlaczego gra jak gra. Mówił spokojnie, rozsądnie, z uśmiechem i wyjaśnił – ukazał – fanom to, czego po prostu nie dostrzegali. A oni dumnie sądzili, że skoro nie widzą, nie rozumieją, no to oni mają rację, a ekspert się myli… fani nawet nie wiedzieli, że nie widzą tego, co widzi i jest oczywiste dla eksperta.
M.in. na tym polega różnica między ekspertem, a amatorem. Ekspert ma zupełnie inny punkt widzenia – szerszy, bo z wyższej perspektywy. I zazwyczaj ta perspektywa uzyskiwana jest latami doświadczenia i popełnieniem ogromnej ilości błędów. Czyli tym, czego amator nie zrobił. Zazwyczaj jeszcze nie zrobił i nigdy nie zrobi, bo zatrzymuje się na krytyce tego, kto przekroczył bariery, których on nie chce przekroczyć. Dlatego krytyka jest tak niszczycielska DLA NAS.
Postawa eksperta pozbawiona jest (powinna być) emocjonalnego zaślepienia.
Każdy ekspert był atakowany, ośmieszany, negowany. I sobie z tym poradził. Negatywności innych nigdy się nie skończą i rozsądek podpowiada, by po prostu być na to przygotowanym.
No bo jeśli ekspert posłucha rady głupca, no to sam jest głupcem, czyż nie? Automatycznie odsuwa więc od siebie sukces, aż nie przerobi własnej lekcji.
Mi bardzo dużo uzależnionych radziło, podsuwało mnóstwo sugestii. Nie posłuchałem żadnej rady i to było bardzo mądre. No bo jeśli w kwestii zdrowia i szczęścia słuchałbym osoby chorej i nieszczęśliwej, to jakich rezultatów miałbym oczekiwać?
Kim jest ekspert?
To osoba, która ma rezultaty i/lub osoba, która może dać/pomóc osiągnąć zamierzone rezultaty innym.
Przykładowo można być ekspertem koszykarzem. Mieć rezultaty – wspaniale grać, wygrywać mecze.
A można być ekspertem trenerem koszykówki. Co ciekawe – być gorszym w samej grze od swoich podopiecznych ale wspomagać ich i umożliwiać im bycie coraz lepszymi. W tym kontekście rezultatami eksperta jest coraz lepsza gra osób, które trenuje.
Ja sam uważam, że jeśli podopieczni eksperta nie osiągną lepszych wyników od niego, to ekspert zawiódł. Nie w każdym przypadku ale w większości.
Jak rozpoznać eksperta?
Zazwyczaj po rezultatach. Tym, co sam osiągnął lub pomógł osiągnąć innym.
Choroba, o której mówię to negowanie osoby, która ma lepsze/większe/bardziej znaczące rezultaty od nas. To nie słuchanie jej, odrzucanie jej rad, wiara, że my wiemy lepiej. Skoro wiemy lepiej, to dlaczego my mamy słabsze rezultaty? Hmm?
To choroba dumy. To aspekt dumy, który nie sprzyja ani naszemu zdrowiu, ani zwykłym, przyziemnym sprawom.
Mnóstwo osób nienawidzi ekspertów i im zazdrości. To jest tak głupie, że aż szokującym jest, że ludzie tak postępują. Dlaczego ludzie tak postępują? Bo skupiają się tylko na rezultatach, które mają nie starając się zrozumieć dlaczego je mają, a oni nie. Starają się je pojąć ze swojego niedojrzałego poziomu. Mnóstwo ludzi naprawdę wierzy, że sukces to sprawa szczęścia i przypadku! Szaleństwo! Zaślepienie!
Np. ktoś nie potrafi pływać lub pływa bardzo słabo. I widzi, że na torze obok ktoś pływa fantastycznie. Profesjonalnie wskakuje do basenu, przepływa kilkadziesiąt długości nie męcząc się przy tym śmiertelnie.
Ta osoba pragnie pływać lepiej i co robi? Zaczyna zazdrościć, nienawidzić tego pływaka. Denerwuje się, użala. Nawet przez myśl jej nie przejdzie, by podejść do tego świetnego pływaka i poprosić go o radę!
Zdrowa osoba zrobiłaby to natychmiast – radośnie się przywitała, pochwaliła – czyli DAŁA coś pozytywnego od siebie jako pierwsza i następnie zapytała czy jeśli to nie problem czy mogłaby pomóc, coś skorygować. Może nawet warto byłoby jej zapłacić, by nas pouczyła!
Czy nie tak wygląda flirt? Podchodzimy z pozytywną intencją, dajemy coś pozytywnego od siebie, proponujemy dalszą część… To, można rzec, ten sam scenariusz. Ale ludzie nie chcą tego zrozumieć.
Wiele osób widząc młodego człowieka wychodzącego z drogiego, ekskluzywnego samochodu od razu zaczyna nienawidzić, zazdrościć, obwiniać i rozwijać całe dramaty jakie to życie jest niesprawiedliwe, jaki ten chłopak na pewno musi być głupi, niewdzięczny swoim nadzianym rodzicom, którzy NA PEWNO to wszystko musieli mu oczywiście dać, a on jest kretynem, który tego nie docenia.
Im też przez myśl nie przejdzie, by zapytać się tego młodego człowieka co zrobił, że już ma drogi samochód. Niespodzianka! Większość tych młodych osób osiągnęło to własnymi siłami.
Pamiętam artykuł w jednym z wrocławskich internetowych portali informacyjnych, gdy w piątkową noc rozbił się drogim samochodem 24-latek. Pod artykułem 95% komentarzy to była czysta nienawiść, zazdrość i wpisy typu “Dobrze mu tak!”, “Zasłużył!”, “Ale kretyn!”
Ten “kretyn” od 15-tego roku życia zapierdalał, ciężko pracował, kształcił się, otworzył kilka firm i w końcu odniósł sukces. Rezygnował przy tym z imprez, picia, palenia, obijania się, oglądania seriali, chodzenia do kina, randkowania. Pracował po kilkanaście godzin na dobę przez tysiące dni. W wieku 24 lat miał prosperującą firmę (piątą lub szóstą z kolei i dopiero z tą, po korekcie wszystkich błędów, nauce, doświadczeniu odniósł sukces), zarabiał duże kwoty. Cały czas dalej pracował i się rozwijał.
I również korzystał z życia, bawił się. Dopiero zaczął korzystać. Przesadził. Rozbił się samochodem. Bo większość życia nie poświęcił na bezmyślną zabawę. Więc i tu był amatorem. Ale w kontekście pracy i osiągania sukcesu był niesamowitej klasy ekspertem.
Ludzie zamiast współczuć i podziwiać tego młodego człowieka przelewali na niego wszystkie swoje nagromadzone toksyny (przypominam – ekspresja i przelewanie nas z nich nie oczyszcza, tylko je wzmacnia).
To przejaw zwykłej głupoty, szaleństwa i robienie SOBIE krzywdy “za pomocą” krzywdy innych.
Wiem to, bo ten młody chłopak był znajomym jednego z moich kumpli. Opowiedzieli mi jego historię.
Ludzie rzucili się na tą sytuację jak sępy na padlinę.
Nie musimy więc kłócić się z ekspertem, by przejawiać tę chorobę. A ten chłopak z rozbitego samochodu był ekspertem. Fantastycznym! Niesamowite co może osiągnąć za 10 czy 20 lat!
Ile osób z tysięcy zapytało się go o radę? Nikt! Czy to przejaw zdrowia i rozsądku? Nie. To przejaw upodlenia.
Nikt nie widział w nim eksperta, nikt nie widział w nim niezwykłego źródła wiedzy i doświadczenia. Każdy widział tylko własne toksyny i trucizny i wierzył, że nieszczęście drugiej osoby (która jest bogata niesprawiedliwie) jest tego usprawiedliwieniem.
Każda z tych osób powinna być hospitalizowana w zakładzie psychiatrycznym. A jednak takie postawy są uważane za normalne.
Cały czas setki milionów ludzi (i może my też) uważają, że sukces to coś, co się przydarza z dnia na dzień i zależy od szczęścia.
No nie wiem. Wszyscy, o których czytałem – setkach ludzi sukcesu – nie bimbali sobie na tropikalnych wyspach tylko ZA-PIER-DA-LA-LI. Wielu z nich latami było biednymi ale cały czas rozwijali swoje projekty, w które wierzyli całym sercem.
I nawet gdy osiągnęli sukces dalej pracowali. Większość z nich nawet jeszcze ciężej!
A co odpowiada typowy Polak co zrobiłby po zarobieniu miliona złotych? Rzuciłby pracę! Przestał robić cokolwiek!
No to ma odpowiedź dlaczego tego miliona nigdy nie zarobi.
Eksperci – miliarderzy – jeżdżą na szkolenia. Przynajmniej kilkudniowe przynajmniej kilka razy do roku! Miliarderzy się uczą i rozwijają!!! Cały czas pracują! Cały czas coś robią!
Odpowiedź na pytanie – “Po co?” zmieni bardzo dużo w naszym życiu. Ja na to pytanie nie odpowiem za nikogo. Każdy sam musi tak skorygować swoją postawę odnośnie pracy, sukcesu i zarabiania.
Jak mówiłem na początku – z chorób charakteru nikt nas nie wyleczy za nas.
NAŚLADOWANIE ekspertów jest bardzo skutecznym sposobem uzdrowienia tej choroby.
Wiele osób wykorzystuje różne sytuacje na temat Donalda Trumpa, by mu umniejszać. Robią wszystko, by nie widzieć w nim inteligentnego człowieka. Sami więc się zaślepiają.
Nikt nie każe Ci być prezydentem drogi Czytelniku/droga Czytelniczko! Ale jeśli chcesz lepiej zarabiać, posłuchaj Trumpa w kwestii prowadzenia biznesu, zarabiania i pieniędzy. Nie ma wielu większych ekspertów od niego.
A jeśli oczarujesz się tym, co powiedział on na jakiś bzdurny temat i porzucisz jego mądrość i doświadczenie w kwestii zarabiania, to po prostu głupota.
Kto każe Ci słuchać eksperta od prowadzenia biznesu w kwestiach np. relacji? Ale oznaką mądrości jest wysłuchać co ma do powiedzenia na temat biznesu.
A jednak ludzie masowo wyśmiewają Trumpa tak jak masowo nienawidzili młodego człowieka z rozbitego samochodu.
Musimy zmienić postawę odnośnie tych osób.
Bo NIGDY nie staniemy się tym, kogo sami nienawidzimy i/lub zazdrościmy!
Mówię o kwestiach pozytywności, zdrowia i sukcesu. Bo jeśli nienawidzimy naszego taty, że nas nie wychował poprawnie, to sami się tacy staniemy – sami nie “wychowamy” poprawnie ani siebie, ani swoich dzieci. Nie ma szans. Bo nienawiść nie chroni przed popełnianiem błędów. Sama w sobie jest już błędem!
Wiele osób odwiedzających ten serwis i piszących do mnie nie traktuje mnie jako eksperta. Siebie traktują jako ekspertów pomimo, że sami mi mówią, że codziennie oglądają porno, masturbują się, cierpią i jest im ciężko w życiu. A jednak mimo to polecają mi książki, dają rady, starają się mnie przekonać do swoich racji, mówią mi, że źle podchodzę do uzależnienia i więcej.
Naaaaapraaaaaawdę? :)
Często też, gdy usłyszą ode mnie coś nowego, coś z czym się nie zgadzają, po prostu przestają się odzywać. Co, zabolało? Nagle odezwała się duma i człowiek odmówił sobie zmiany perspektywy. Nie chce się rozwinąć. Wybrał własną rację, która nie dała mu nigdy nic dobrego i doprowadziła do ciężkiej choroby.
Eksperci uczą nas o RZECZYWISTOŚCI, a nie o swojej racji. Bo eksperci badają rzeczywistość i się do niej DOSTOSOWUJĄ. Są więc najbardziej trzeźwi z nas. Szukają tego co działa, a nie stosują fanatycznie to, co nie działa.
Uczą nas o rzeczywistości ze swojej perspektywy, która przynajmniej w znaczącej części sprzyja osiągnięciu sukcesu.
Jeśli tego nie zrozumiemy, będzie nam trudno.
No bo jeśli zignorujemy rzeczywistość i spróbujemy wdrapać się na 4-tysięcznik bez przygotowania, bez wiedzy czego możemy się spodziewać – bardzo możliwe, że nawet zginiemy.
Ekspert to wszystko wie. Wie jakie są realia wspinaczki na taką wysokość. Był tam, sam przeżył i poprowadził innych, którzy również to przeżyli.
Czy on to sobie wymyślił? Czy jego wiedza to tylko próba wyłudzenia naszych pieniędzy? Nie. Skorzystanie z niej to oznaka mądrości, bo innym sposobem na zdobycie tego jest próba wejścia samemu. To naturalnie może się nam udać ale szansa, że unikniemy zagrożeń, że nie popełnimy błędów, że właściwie zareagujemy na popełnione błędy (w tym na te, których nie sposób było przewidzieć) jest niewielka.
Eksperci uczą nas jak znaleźć się po właściwej stronie tego jak “rzeczy działają” na tej planecie.
Pamiętajmy – to my tu jesteśmy gośćmy. To, że jacyś idioci powiedzieli, że rządzimy tą planetą nie oznacza nagle, że przestają nas dotyczyć działające tu prawa i zasady. Możesz sobie czuć się dumnym i lepszym jak bardzo tylko chcesz ale jak podrzucisz nad głową filiżankę z kawą, to za chwilę kawa wraz z filiżanką wylądują Ci na głowie. Nie pomoże garnitur za 10 000 zł, nie pomoże 100 000 000 zł w banku, nie pomoże super duma, nie pomogą setki znajomych, nie pomoże niesamowita wiedza z wielu innych dziedzin. Zadziała na Ciebie takie samo prawo jak zadziała na każdego żebraka. Prawo grawitacji.
Jesteśmy uczeni tego prawa już bardzo wcześnie w naszym życiu.
I pewnym momencie przestajemy się uczyć, bo uwierzyliśmy, że poznaliśmy już wystarczającą wiedzę, by zdrowo i mądrze żyć.
No to niech mi ktoś odpowie czego uczą się cały czas miliarderzy? Czytają poezję na tych wykładach i warsztatach?
Kiedy i z jakich powodów przestaliśmy się kształcić i rozwijać? Kto nam powiedział, że już można? Dlaczego posłuchaliśmy?
Kiedy wybraliśmy taką karygodną postawę odnośnie nauki i własnego rozwoju?
Kiedy zaczęliśmy poddawać krytyce to czego zostaliśmy nauczeni od nie-ekspertów? Kiedy zaczęliśmy wymyślać racjonalizacje dla naszego bagażu wiedzy, którą otrzymaliśmy od ludzi, którzy w żadnym sensie ekspertami nie byli i nie są i nigdy nie będą?
Dlaczego uważamy, że kierując się wiedzą ludzi amatorów, dyletantów, laików, ignorantów, chorych, ludzi pysznych i zarozumiałych zajdziemy dalej i/lub w lepsze miejsce, niż zaszli oni? Dlaczego sądzimy, że z tym samym ciężkich bagażem dojdziemy dalej? Bo włożymy w to większy wysiłek?
Eksperci uczą nas, że na tej planecie doświadczymy to co sami zainwestujemy. Nie tylko to ale więcej tego!
Jeśli więc doświadczamy negatywności (i coraz więcej), to znaczy, że już inwestujemy coś negatywnego! Kiedy więc to rozpoznamy i skorygujemy?
Bo słuchamy “ekspertów”, którzy mówią nas, że zmaganie oraz cierpienie są nieuniknione, są naszym smutnym losem i musimy się z tym nauczyć się żyć? Przecierpieć swoje JAK ONI?
Dlaczego zamiast tego kłócimy się z tymi, którzy twierdzą inaczej i żyją inaczej – lepiej – zdrowo, szczęśliwie, radośnie, majętnie? Dlaczego tego po prostu nie zmienimy, nie spróbujemy żyć inaczej przez jakiś czas, np. kilka miesięcy?
Nie mówię tylko, by robić coś innego ale też inaczej i z inną intencją. Tego konkretnie nauczą nas eksperci. Warto więc zacząć ich szukać i PRZETESTOWAĆ to, czego uczą. Bo sama wiedza to za mało. Wiedza jeszcze z nikogo nie uczyniła eksperta. Tylko doświadczenie.
Ile osób wierzy w przekonanie, że czas to pieniądz? To bardzo mądra rada! Ale ile osób ją zrozumiało i przełożyło tę mądrość do swojego życia?
Kto ogląda telewizję? Ile czasu dziennie? I co – cieszymy się, że telewizja jest darmowa? Na pewno jest?
No to policzmy ile zarabiamy na godzinę, pomnóżmy to przez ile godzin dziennie oglądamy TV i zobaczmy czy telewizja na pewno jest darmowa? W międzyczasie jesteśmy programowani mnóstwem negatywnych programów i przekazów podprogowych. I co? Dalej wierzysz, że telewizja jest darmowa?
– “No ale to MÓJ wolny czas i po pracy mogę robić to, co MI SIĘ PODOBA!” – Mówi biedny człowiek.
No to nie dziw się, że żyjesz z taką, a nie inną jakością.
Słyszę cały czas – “Czas to pieniądz”, “Najważniejsze jest zdrowie” i mnóstwo innych powiedzonek i to od osób, które marnują swój czas, zarabiają grosze (lub nic nie zarabiają), a to, co zarabiają przeznaczają na bzdury. Słyszę te rady od ludzi chorych i nieszczęśliwych, którzy zaniedbują swoje zdrowie, życie, samych siebie… A ludzi mądrych nie słuchają, tylko im zazdroszczą i/lub nienawidzą.
Co jest!?
Zastanówmy się – dlaczego wierzymy, że coś tak małego, że można to tylko zobaczyć pod mikroskopem może “położyć” wielkiego człowieka? Bo bakterie i wirusy potrzebują odpowiednich WARUNKÓW do rozwoju. A kto im te warunki zapewnia? My. Więc choroby to nie wina ani bakterii, ani wirusów, tylko tego, co sami utrzymujemy w sobie.
W tym dosłownie. Okazuje się, że kompletne porzucenie słodyczy – wszelkiej maści cukrów prostych powoduje zanim lub drastyczną poprawę w przypadku 70% chorób i dolegliwości. Kto jest gotów to przetestować choć przez 3 miesiące? Zero ryzyka, a jeszcze zaoszczędzimy na słodyczach i bardzo możliwe, że nasze zdrowie poprawi się diametralnie. Nawet nic nie musimy robić! Mamy wręcz przestać coś robić – przestać jeść słodycze. Zero wysiłku, zero ryzyka, zero kosztów i potencjalnie ogromne korzyści.
To ciekawe, że kupujemy słodycze naszym dzieciom np. w formie nagród. Czyli dajemy im coś, co stwarza w ich organizmach perfekcyjne warunki do rozwoju ogromnej ilości chorób (w tym najcięższych), uzależnia (z siłą heroiny) i poważnie niszczy zęby. A szkody, które wyrządza cukier są jeszcze dużo poważniejsze na innych poziomach. Nagradzamy je w ten sposób! Pewnie też sami sobie to robimy. Dajemy im/sobie truciznę i tylko dlatego, bo jest smaczna! I nazywana “słodyczami”…
Ile takimi “smacznymi truciznami” częstujemy się każdego dnia? Jedną z nich jest porno.
No ale przecież “zdrowie jest najważniejsze”…
Jeśli więc z tak oczywistej trucizny jak cukry i porno nie chcemy zrezygnować i nawet tego nie zauważamy, to jak liczymy, że poradzimy sobie z setkami bardziej wyrafinowanych trucizn?
To ważne, bo zdrowie, spokój, radość, szczęście i sukces są naturalnymi stanami człowieka. To oznaki normalności.
A o zdrowie się nie walczy, tylko oczyszcza z tego, co je ograniczyło.
9. Narzekanie. Użalanie się. Obwinianie.
Tak jak martwienie się – narzekanie, użalanie, obwinianie (kogoś/się) to proces bezosobowy, ciągły i nieskończony. Jego źródłem jest to, co utrzymujemy w sobie. Głównie stłumiona emocja poczucia winy.
Dla większości ludzi jednak narzekanie, użalanie i obwinianie (się) stało się ich sposobem bycia. Bo ich umysły cały czas roztaczają dramaty i osoby są tym tak dumnie oczarowane, że przez nawet ułamek sekundy nie zorientują się, że sami siebie robią w jajo.
Te mentalne procesy to informacje dla nas, że nosimy w sobie trucizny, z których powinniśmy się oczyścić. A nie rzetelne opisy rzeczywistości, innych ludzi, wydarzeń, etc.
Słuchanie się myśli tych jakości to jak słuchanie bełkoczącego pijaka, który obiecuje nam różne rzeczy i że dotrzyma słowa.
Umysł będzie narzekał, użalał się i obwiniał dotąd, dopóki będziemy nosili w sobie te jakości – żal, winę, gniew, dumę, opór.
Ludzie oczywiście nie zajmują się przyczyną – bo raz, że nie wiedzą jaka jest przyczyna i że w ogóle jest. Dwa – z narzekania, użalania i obwiniania czerpią dla siebie korzyści. Lubią to!
No bo jeśli możemy kogoś obwinić, to zawsze możemy usprawiedliwić wszystko! Jeśli możemy ponarzekać i poużalać się, to przecież mamy zajęcie i nie musimy już robić nic innego.
Większość ludzi też kompletnie nie dostrzega, że myśli (te) ani nie mają żadnego znaczenia i wartości, ani że nie są bolesne. To nie myśli bolą, tylko utrzymywanie w sobie bardzo niskich jakości energetycznych/emocjonalnych.
Spróbuj wstrzymywać mocz lub kał przez kilka godzin, gdy organizm da znać, że pora je usunąć i zobacz jak się poczujesz. A teraz wyobraź sobie, że jest to energia zalegająca w różnych częściach Twojego ciała od lat.
Umysł poprzez te jakości myśli informuje nas o tym, co w nas zalega – to cała rola tych myśli. Nie ważne o czym myślimy – o śmierci bliskiej nam osoby, o tym, że molestował nas ktoś ileś lat temu, etc. Umysł na bazie stłumionych ładunków emocjonalnych będzie produkował tysiące, dziesiątki tysięcy myśli. To się nigdy nie skończy, dopóki będą w nas zalegać emocje.
A gdy zalegają, szczególnie duże ilości, sytuacje emocjonalne będą się powtarzać dopóty, dopóki będziemy je w sobie nosić.
Musimy wreszcie sobie zdać z tego sprawę – jesteśmy połączeni ze światem i z innymi ludźmi. I świat/inni ludzie doskonale wyczuwają na poziomie podświadomym, co w sobie nosimy.
W buddyzmie mówi się, że jak ściśniemy pomarańczę to oczywiście da sok pomarańczowy. Bo taki sok był w niej.
Więc jak świat ściśnie nas, to z nas również wyjdzie to, co już w nas było. Nasze trucizny, nagromadzone toksyny i negatywne przekonania.
Ja przez ponad 30 lat sądziłem, że jestem odseparowany od świata, od kobiet, gorszy, etc. Aż nie miałem wyjścia, tylko znaleźć rozwiązanie na moje ciągłe cierpienie. W końcu to wszystko czym się dzielę stało się dla mnie jasne. Świat mi pomagał, a nie sprowadzał na mnie cierpienie.
Dostrzegłem, że to nie sytuacje, których doświadczałem były bolesne, tylko moja postawa odnośnie ich i tego, co ze mnie wyciągały.
Od tego nie ma wyjątków na tej planecie.
Bo gdyby źródłem bólu był świat zewnętrzny, to w tej samej sytuacji wszyscy by go odczuwali. A przecież tak nie jest.
“Co” nas boli? Jakie sytuacje? Czy innych ludzi też je bolą? Np. naszych znajomych? Nie? To znaczy, że w tych sytuacjach nie jest zawarty ból. Źródłem bólu musi więc być coś innego. Nasza postawa.
Jako, że każdy ma inną postawę odnośnie sytuacji, każdy czuje coś innego.
Bo emocje to INFORMACJE zwrotne odczuwane w ciele.
Dopóki więc będziemy kogoś winić, zawsze będziemy czuć winę, żal, gniew, opór, ból, dumę. I to od nas zależy czy zmienimy nasze postrzeganie i oczyścimy się, czy nie.
Wybaczenie nie polega na “puszczaniu płazem” winowajców. Tylko na uzdrowieniu siebie. To od nas zależy czy i ile będziemy cierpieć. A nie od tego, kto nam coś zrobił i co nam ktoś zrobił.
Na tej planecie nikt nie uniknie odpowiedzialności. Nikt. Oczywiście nie da się tego udowodnić.
Ale jeśli chcesz przestać cierpieć, to puść się winy. Przestań obwiniać kogokolwiek. Zacznij szukać innych rozwiązań.
Bo utrzymywanie w sobie winy będzie sprowadzać do Twojego życia powtarzające się sytuacje, które tą winę będą z Ciebie wyciskać jak sok pomarańczowy z pomarańczy. Dlatego będziesz doświadczać sytuacji, w których zawsze będzie można kogoś za coś obwinić.
Człowiek nieświadomy i niedojrzały uzna je za potwierdzenie swoich negatywnych postaw i opinii na temat rzeczywistości.
Człowiek dojrzały zobaczy w tym odbicie swojego wnętrza i okazję do oczyszczenia.
Głupiec usprawiedliwi to czuje, człowiek mądry się z tego oczyści.
Głupiec uzna więc, że “pornografia wypełnia mu pustkę, którą czuje”. Człowiek mądry zacznie się oczyszczać z tego uczucia (oporu i podświadomych wstydu, winy, żalu, etc.). Głupiec zacznie więc postępować jak człowiek chorobliwie otyły – brać ze świata zewnętrznego sądząc, że to pomoże…
Głupiec obwini kogoś (siebie), człowiek mądry weźmie odpowiedzialność za to, co czuje i puści się winy.
Głupiec będzie zazdrosny, przywiązany, wiecznie przeczuwający najgorsze. Mądry będzie spokojny, kochający i będzie żył mądrze, odpowiedzialnie, świadomie.
Głupiec zajmie się światem zewnętrznym. Człowiek mądry zajmie się sobą.
Po przeczytaniu artykułu przypomniał mi się cytat Buddy: “Głupiec, który wie, że jest głupi, przynajmniej w tym jest rozumny. Głupiec, który siebie uważa za mędrca – ten to dopiero jest głupi.”
Zgodzisz się ze mną Piotrze że cały czas zdecydowana większość ludzi jest jeszcze na poziomie przedszkola o ile nie niżej ;) A ta nienawiść i zazdrość zajadła na tego młodego człowieka który odniósł sukces lecz zginął w wypadku samochodowym jest niezwykle powszechna. Ci ludzie cierpią z tego powodu że ktoś dużo więcej od nich osiągnął i tym przelewaniem toksyn chcą sobie usprawiedliwić co czują. Sami by chcieli odnieść sukces, być sławni. Ale wolą tracić czas na głupie rozrywki które nic nie wnoszą i obgadywaniem innych ;) Znam takich ludzi i z łatwością można ich znaleźć np. w komentarzach na Youtube albo w serwisach informacyjnych (tak jak w przykładzie z tym wypadkiem). Piotrze, dlaczego jednak ludziom którzy żyją pozytywnie są pracowici, przedsiębiorczy, inteligentni, dojrzali i służą innym zdarzają się negatywne lub tragiczne wydarzenia np. wypadki ze skutkiem śmiertelnym? Negatywni na pewno sami na siebie to ściągają ale pozytywnie przecież nie.
Po przeczytaniu artykułu przypomniał mi się cytat Buddy: “Głupiec, który wie, że jest głupi, przynajmniej w tym jest rozumny. Głupiec, który siebie uważa za mędrca – ten to dopiero jest głupi.”
Zgadza się!
Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że dostrzeżenie problemu i jego źródła to już połowa sukcesu. Bo wymaga uczciwości, nieraz także odwagi.
Ale ludzie nie chcą tego widzieć. Wolą hipnotyzowanie się myślami.
Wolą być ślepi.
Zgodzisz się ze mną Piotrze że cały czas zdecydowana większość ludzi jest jeszcze na poziomie przedszkola o ile nie niżej ;)
Zgodzę się, bo tak jest.
I to w bardzo wielu kwestiach tak jest.
Emocjonalność, seksualność to chyba najbardziej zaniedbane i nierozumiane obszary.
Razem z duchowością.
Praca, odpoczynek, natura umysłu, podświadomości, ciała, energetyka, kontakt z naturą, ze zwierzętami.
Ta planeta to takie przedszkole w temacie rozwoju.
Podstawowym powodem jest to, że ludzkość nigdy nie miała kompasu – żadnej możliwości odróżnienia prawdy od fałszu, ani tego, co naprawdę pozytywne i prowadzące do jakichś form zdrowia od tego, co negatywne.
Słowem – ludzie nie potrafią odróżnić “góry” od “dołu”.
Oto co dr Hawkins powiedział w tym temacie:
“Pomimo że wyrażenia „karma” nie używa się raczej w religiach Zachodu, określa ona jednak podstawową rzeczywistość, stanowiąc duchową odpowiedzialność, która determinuje los duszy po śmierci. Termin ten obejmuje też duchowe problemy powiązane z bytem człowieka, włącznie z faktem, że ludzkość charakteryzuje ograniczona zdolność duchowego zrozumienia („niewiedza, nieznajomość”). A zatem celem ludzkiego życia jest przezwyciężenie i przekroczenie tych wrodzonych ograniczeń dzięki duchowej prawdzie, odkrytej dla nas przez wielkich nauczycieli religijnych i duchowych.
„Karma” jest często mylona przez umysły Zachodu z odrodzeniem, reinkarnacją czy wielokrotnymi życiami człowieka. Generalnie karma odnosi się jedynie do faktu, że dusza ma charakter ewolucyjny ze względu na swoje pochodzenie i przeznaczenie oraz jest odpowiedzialna za swoje decyzje. Każdy z nas od momentu urodzenia posiada swój określony, wykalibrowany poziom świadomości. Z perspektywy pragmatycznej, sposób, w jaki do tego doszło, można postrzegać jako nieistotny. Zarówno rozmaite religie, jak i badania nad świadomością, proponują różne wyjaśnienia. Jakiekolwiek nie byłyby tego przyczyny, każdy z nas musi kroczyć naprzód z miejsca, w którym znalazł się w procesie ewolucji. Jednakże bez zrozumienia karmy, jednostkowe okoliczności mogą się wydać przypadkowe lub dowolne, a tym samym niezgodne z odkryciami badań nad świadomością, które pokazują, że całe Stworzenie jest odbiciem Boskiej Harmonii, Sprawiedliwości oraz Równowagi.”
A ta nienawiść i zazdrość zajadła na tego młodego człowieka który odniósł sukces lecz zginął w wypadku samochodowym
Nie zginął na szczęście :)
jest niezwykle powszechna. Ci ludzie cierpią z tego powodu że ktoś dużo więcej od nich osiągnął i tym przelewaniem toksyn chcą sobie usprawiedliwić co czują. Sami by chcieli odnieść sukces, być sławni.
No właśnie ciekawe jest to, że wcale nie chcą odnieść sukcesu. Chcą mieć rację – tylko tyle.
Gdyby chcieli odnieść sukces, to ich świadomość pokierowałaby ich w stronę odpowiednich wyborów.
A tak widać po tym, co znajdują w świecie czego tak naprawdę szukają/szukali. Nie szukają sukcesu, ani szczęścia, ani spokoju.
Szukają potwierdzenia swojej racji.
Ale wolą tracić czas na głupie rozrywki które nic nie wnoszą i obgadywaniem innych ;) Znam takich ludzi i z łatwością można ich znaleźć np. w komentarzach na Youtube albo w serwisach informacyjnych (tak jak w przykładzie z tym wypadkiem).
Bo 80% ludzkości nadal jest na poziomie negatywności, na poziomie nie sprzyjającym życiu, na poziomie całkowitego zniewolenia myślami i emocjami.
Piotrze, dlaczego jednak ludziom którzy żyją pozytywnie są pracowici, przedsiębiorczy, inteligentni, dojrzali i służą innym zdarzają się negatywne lub tragiczne wydarzenia np. wypadki ze skutkiem śmiertelnym? Negatywni na pewno sami na siebie to ściągają ale pozytywnie przecież nie.
Wydaje mi się, że na to pytanie odpowiedziałem, przynajmniej w części, w odpowiedzi na temat projekcji.
To jest jak w przypadku Jezusa – wyższa energia ma to do siebie, że automatycznie wyciąga z innych (i z nas samych) to, co blokuje, ogranicza ten poziom.
Jedni opisują to jako np. “wciskanie przycisków”. Sukces ZAWSZE wciska w ludziach przyciski niewystarczalności, oporu, strachu, żalu, poczucia braków, niezasługiwania, etc.
Tak było zawsze i jest to proces pozytywny – uzdrawiający.
Sama obecność Jezusa wyciągała i nadal wyciąga (bo Jego energia nadal jest obecna) z ludzi negatywności.
Widać to jak wiele osób ma coś do zarzucenia Jezusowi, jakieś “ale”. Czyli wychodzą nagromadzone programy będące w rzeczywistości racjonalizacjami oporu, wstydu, winy, żalu, gniewu, frustracji, dumy, itd.
To cały czas proces globalnego uzdrowienia ale mało kto chce się z tym zmierzyć, zrozumieć, dostrzec rzeczywistość i wziąć za to odpowiedzialność.
Ludzie cały czas nie rozumieją podstawowych rzeczy, które widać doskonale w szkole – jak ktoś temat zrozumie i się nauczy, to na sprawdzianie dostanie piątkę. A jak się ktoś nie przyłoży, nie zrozumie, no to na tym samym sprawdzianie dostanie jedynkę. I to ludzie interpretują jako wielką, boską niesprawiedliwość, zło, dowód, że świat jest straszny, nieuczciwy, podły…
Nawet dzieci w szkole przecież nienawidzą i zazdroszczą “tym bardziej zdolnym”. Ale tak naprawdę “ci bardziej zdolni” wcale nie są bardziej zdolni, tylko nie opierają się nauce, nie podchodzą do niej jak ofiara i robią to – poświęcają na to czas, gdy inne dzieci w tym czasie cały czas tylko uciekają od oporu, niechęci w różne bajki, zabawy, potem alkohol, papierosy, itd. Bogaci się bogacą, a biedni biednieją. Tak było zawsze, jest i będzie zawsze. I jest to perfekcyjnie sprawiedliwe.
Bo ta planeta to duchowa szkoła i czyściec. Jak ktoś SAM SOBIE nagromadził syfu, to SAM SOBIE dał możliwość oczyszczenia z niego.
Czyli wrócą do niego lekcje i ta osoba będzie miała możliwość skorygowania swoich wyborów – wybrania czegoś innego.
Wiadomo, że w szkole za jakiś czas będzie kolejny sprawdzian. W życiu też! I co? Znowu nic się nie nauczymy, dostaniemy jedynkę, będziemy się stresować, użalać, obwiniać, gniewać?
Ok! Mamy takie prawo!
Ale za jakiś czas będzie jeszcze jeden sprawdzian. I kolejny. I kolejny. I kolejny. Aż zrozumiemy. Nawet przez tysiąc lat – bo boska miłość jest nieograniczona.
Niezbędną częścią naszej podróży na tej planecie jest ego. Jesteśmy za nie odpowiedzialni, a jednak 80% ludzkości nie tylko nie jest odpowiedzialna ale sama stawia się w roli niewolnika swojego ego. To tak jakby człowiek był niewolnikiem chihuahua-y, którą “prowadzi” na smyczy. Czyli tak naprawdę tam, gdzie go ona pociągnie, on gna. Jak chihuahua zaszczeka, to ta osoba też szczeka. Ale czy naprawdę jesteśmy jej niewolnikiem? Nie. Sami się stawiamy w tej roli.
A jedną z ról ego jest ochrona tego, kim się staliśmy. Czyli ochrona tego, co wybraliśmy. Ego nie obchodzi czy to czyni nam czy innym krzywdę, czy nie. Ego jednej osoby chroni jego umiejętności zarabiania kolejnych milionów, a ego innej osoby chroni jego żalów, uraz, bólu, cierpienia. Bo każda z tych osób sama to wybiera.
I będąc postawionym w tej sytuacji, często powtarzającej się nawet setki razy, cały czas mamy WOLNY WYBÓR – możemy pójść w innym kierunku. Ale ludzie nie chcą. Biorą cały czas ten cały bagaż, wszystkie swoje postawy, nastawienia, intencje i liczą, że się im uda “tym razem”. A jak się nie uda, użalają się, obwiniają, narzekają, porzucają wiarę… robią wszystko, tylko nie to, czego starali się nauczyć nas Awatarowie – Budda, Jezus i inni.
Dlatego ludzie są jak dzieci. Nauczyciel mówi im – “Nie wkładaj palca do gniazdka, bo cię kopnie prąd”. A ludzie nie wierzą i wsadzają. I gdy ich kopie prąd, to uważają, że muszą się z tym zmagać, że muszą tam wsadzać ten palec i jak się wycierpią, to wreszcie ten kontakt i prąd pokonają… I świat daje im alkohol, porno, papieroski, filmy i więcej, by uciekać od bólu. Tylko po co, skoro można przestać wkładać tam palec…
I tu znowu mamy kolejny program – dumę. Zostaliśmy zaprogramowani, że duma jest pozytywna. Ale nie jest. Jest negatywna, jest chorobą. Bo utrzymując ją nie możemy dostrzec rzeczywistości. Ludzie nie dostrzegają nawet, że to oni wsadzają ten palec w kontakt. Wolą wierzyć, że to kontakt ich napada, paraliżuje, więzi i sam wchodzi im na palec!
Ok, nie doczytałem o co pytałaś.
Parafrazując – “Dlaczego dobrym ludziom przytrafiają się złe rzeczy?” – o to Ci chodziło?
Życie jest jedno i jest ciągłe, nieprzerwane. Dlatego dr Hawkins powiedział, że Dusza jest odpowiedzialna za swoje wybory. I im szybciej to zrozumiemy, tym lepiej. Jesteśmy odpowiedzialni, a nasze życie pokazuje nam nasze wnętrze.
Dlatego żyjąc pozytywnie i wybierając wzrost wróci do nas to, za co byliśmy odpowiedzialni.
Czasem jest to karmiczna odpowiedzialność za decyzje podjęte niegdyś. Czasem jest to karmiczny dług za decyzje podjęte w tym życiu – w tej jego ekspresji. Nie musimy tego rozumieć ale jeśli trudno jest nam to zaakceptować, to bardzo pomaga regressing. Ja sam jeszcze nie miałem potrzeby odbycia takiej sesji.
Musimy pamiętać, że to, co nas spotyka to nie widzimisie Boga. To, że próbujemy żyć pozytywnie nie oznacza, że znika odpowiedzialność za to, że np. 1700 lat temu cieszyliśmy się, gdy gladiator przebijał mieczem swojego przeciwnika. Dług/lekcja/obciążenie, które wtedy powstało kiedyś musi zostać przepracowane/uzdrowione/uwolnione.
Pewne rzeczy przepracujemy bezpośrednio, niektórych doświadczymy z własnej perspektywy. Wiele/większość/wszystkie zależą od kontekstu, w którym ich dokonaliśmy. Bo pamiętajmy, że niegdyś globalnie za normę uznawano mordowanie się. A nawet za formę rozrywki. Tym samym odpowiedzialność jest inna, niż np. dziś, gdy już globalnie ludzkość jest na całkiem innym poziomie rozwoju i już mordowania się ogólnie nie pochwala jako właściwego rozwiązania – np. oszukania w sklepie.
To, że my wzrośliśmy we własnym procesie ewolucyjnym na poziom, w którym już zależy nam na tym, co pozytywne i zdrowe wręcz przyspiesza spłatę długów karmicznych. Często widzimy to jak osoba chce dobrze, a nagle wszystko się jej zaczyna “walić” w życiu. Nie oznacza to, że Bóg nie chce, by ta osoba odniosła sukces.
To proces, którego w pełni opisać nie sposób. Wiadomo na pewno, że osoba ta była już gotowa na doświadczenie i przepracowanie tego. Na wzrost ponad to. Można określić to jako “najwyższy czas się zająć tym zaniedbanym i zapomnianym tematem”.
Im wyższa energetyka człowieka, tym szybciej manifestują się jego intencje oraz wszelkie blokady. Dlatego ludzie żyjący pozytywnie, chętnie, odważnie mogą nawet natrafić na więcej problemów, niż inni. Bo to reprezentacja nieuświadomionych aspektów przeszłych decyzji.
Z drugiej strony jeśli ktoś odniósł np. finansowy sukces jak wspomniany młody mężczyzna, nie oznacza to, że nie zachowa się jak idiota w pewnych sytuacjach. Jazda po pijanemu i/lub za szybko (nie pamiętam dokładnie dlaczego doszło do wypadku) to zachowanie idiotyczne. Zauważmy, że lekcję dostał dość łagodną – troszkę się poobijał i rozbił swój samochód. Nikogo nie zabił. Jestem przekonany, że wyciągnął mądre wnioski. Niemniej widzimy, że przytrafiła mu się “zła” rzecz – wypadek – bo do korekty miał swoje podejście do jakiegoś aspektu siebie/rzeczywistości. A jeśli nie przepracował przyczyny i nie wziął odpowiedzialności za konsekwencje, lekcja wróci.
Piotrze jeszcze jeśli chodzi o bajki i dzieci. Ostatnio byłam w domu znajomej rodziny aby przez jakiś czas zająć się ich dziećmi. Gdy zobaczyłam jakie one “bajkę” oglądają to niemogłam uwierzyć że to coś nazywa się bajką i jest to dla dzieci przecież to nawet dorosłego twardego faceta może zszokować… Przecież to są piekielne wytwory upośledzonego umysłu jakiegoś wielkiego psychopaty sadysty przeniesione w formie bajki. Nazywa się to cynicznie happy tree friends. Nie radzę naprawdę zaglądać. Przecież dzieci są jak gąbka i chłoną wszystko. Co się może stać z dzieciakami oglądającymi najbrutalniejsze rzeczy które w niej przytrafiają się zwierzętą. Jeszcze ta bajka chce pokazać że to niby śmieszne te masakry na najbardziej wymyślne sposoby. Co z ludźmi? Dlaczego nikt tego nie zakaze, nie usunie? A ludzie się gorszą gdy pokazywana jest piękne nagie ciało kobiece, piersi lub namiętny pocałunek a najbardziej możliwie chore wymysły jakiś psychopatycznych morderców są pokazywane dziecią w telewizji! Byłam taka zbulwersowana Piotrze! Pouczyłam tych rodziców aby uważali czym dzieci się programowane.Brak słów mi Piotrku, brak słów że ludzie coś takiego potrafią wymyślić i pokazywać dziecią.Mordercze sposoby rodem z inkwizycji.
Piotrze jeszcze jeśli chodzi o bajki i dzieci. Ostatnio byłam w domu znajomej rodziny aby przez jakiś czas zająć się ich dziećmi. Gdy zobaczyłam jakie one “bajkę” oglądają to niemogłam uwierzyć że to coś nazywa się bajką i jest to dla dzieci przecież to nawet dorosłego twardego faceta może zszokować… Przecież to są piekielne wytwory upośledzonego umysłu jakiegoś wielkiego psychopaty sadysty przeniesione w formie bajki. Nazywa się to cynicznie happy tree friends. Nie radzę naprawdę zaglądać.
Wiem o czym mówisz. Będąc dzieckiem obejrzałem wszystkie odcinki i… śmieszyło mnie to wtedy. Nie tylko mnie. Wszystkich, którzy to oglądali.
Jednak można z tego wynieść ogromną mądrość na temat ludzkiej świadomości – jest ona bowiem niewinna i nie potrafi odróżnić tak oczywistego lucyferycznego zniekształcenia rzeczywistości i przeniesienia do niej demoniczności pod nazwą “radosnych przyjaciół”.
Oczywiście od wielu osób usłyszymy racjonalizacje – “to tylko bajka”, “to tylko ktoś zrobił dla jaj”, “przecież to oczywiste, że nikt tego nie bierze na poważnie”. Ależ bierze! Dziecko jest kompletnie nieświadome. Dlatego można zaprogramować z człowieka mordercę, terrorystę i więcej.
Widzimy jak świadomość lucyferyczna wkrada się do świata. Ludzie nie widzą w tym problemu!
Sam widziałem kiedyś jak pewien youtuber poprosił wszystkich o zamknięcie oczu, bo była scena w grze komputerowej, gdy pocałowały się dwie kobiety… i tyle! Zwykły pocałunek w usta. Mówił, że gdyby to pokazał i nie ocenzurował, jego konto mogłoby zostać zbanowane i usunięte.
Zaś 5 minut wcześniej w tej samej grze pokazane było jak główny bohater wrzucił niewinną kobietę w mechanizm, by nie zamknęły się drzwi potrzebne do przejścia dalej. Mechanizm ten zmiażdżył kobietę i dzięki temu się zablokował. Można było kontynuować. Z tym nikt nie miał problemu.
W tej samej grze główny bohater wyłupał komuś oko i wiele, wiele, wiele więcej. Tego nie trzeba było cenzurować.
Dr Hawkins mówił, że ten kto tego nie dostrzega jest w gorszej sytuacji, niż morderca. Morderca wie dobrze co robi. Ale ten kto nie dostrzega w czymś takim zagrożenia jest w gorszej sytuacji.
Przecież dzieci są jak gąbka i chłoną wszystko. Co się może stać z dzieciakami oglądającymi najbrutalniejsze rzeczy które w niej przytrafiają się zwierzętą.
Niekoniecznie musi się z nimi coś stać.
Ich podświadomość doskonale to zapamięta i może użyć do racjonalizacji przemocy na świecie – np. w wieku 30 lat taka osoba uzna, że przemoc jest niezbędna na świecie i usprawiedliwiona. Że to ludzka natura, etc.
Dlatego w bajkach i grach tego typu (a przecież nie są to jedyne źródła takich przekazów – filmy, seriale i mnóstwo innych) jest potworne zagrożenie dla rozwoju duchowego. A przecież to jedyny cel pobytu na tej planecie.
Jeszcze ta bajka chce pokazać że to niby śmieszne te masakry na najbardziej wymyślne sposoby. Co z ludźmi? Dlaczego nikt tego nie zakaze, nie usunie?
Bo trzeba naprawdę dojrzeć duchowo, by widzieć w tym to, co Ty – by wyczuwać jak niski jest to poziom.
Ty to wyczuwasz ale ponad 80% ludzkości nie. Nikt nie widzi w tym problemu, bo taki jest poziom dojrzałości ludzkości.
A ludzie się gorszą gdy pokazywana jest piękne nagie ciało kobiece, piersi lub namiętny pocałunek
Zgadza się.
Ludzie śmieją się z tego jak ktoś ginie, a milkną, gdy mężczyzna całuje kobietę.
Tak wygląda świat ego, którego nie obchodzi rzeczywistość.
To, co dostrzegłaś to jedynie jeden aspekt tego absurdu. A jednak jest ich tysiące innych.
a najbardziej możliwie chore wymysły jakiś psychopatycznych morderców są pokazywane dziecią w telewizji!
Boże wybacz nam, bo nie wiemy co czynimy.
Byłam taka zbulwersowana Piotrze!
A ja zacząłem płakać.
Bo ja mogę to tylko poddać Bogu. Poddaj swój gniew i oburzenie. Jeśli tego nie zrobisz, to wróci kiedyś jako ból.
Współczuj, módl się. Nie walcz z tym. To nic nie da, a tylko będziesz cierpieć.
Dostrzeż, że otrzymałaś możliwość uwolnienia gniewu. Teraz, gdy poczułaś tę energię, możesz ją uwolnić.
Nie zrzucaj za nią odpowiedzialności na coś w świecie.
Pouczyłam tych rodziców aby uważali czym dzieci się programowane.
Rodzice też mogą łatwo popełnić błąd, że np. nakrzyczą na dzieci lub zaczną obwiniać – projektować winę, gniew, opór na świat.
Pomóc może wyłącznie edukacja. Dzieci nie mają zdolności odróżniania tego, co demoniczne od tego, co boskie. Nie mają.
Ta zdolność pojawia się wraz z dojrzałością duchową.
Ja niegdyś sam byłem na takim poziomie i wiem, że patrzyłem na takie sceny i nie widziałem w nich żadnego zagrożenia, żadnego zgorszenia. Ot, flaki. Ot, rozrywane ciało. Ot, przemoc. Tyle.
Byłem pustą kartą.
Jeśli dobrze pamiętam to mój starszy brat komentował to w taki sposób, że nie zaprogramowałem się niczym niebezpiecznym – raczej odbieraliśmy to jako naukę, by uważać przy obsłudze różnych narzędzi, etc.
A nie mamy pojęcia jak interpretują to umysły innych dzieci.
Brak słów mi Piotrku, brak słów że ludzie coś takiego potrafią wymyślić i pokazywać dzieciom. Mordercze sposoby rodem z inkwizycji.
Inkwizycja też mogła powstać tylko ze względu na nieświadomość i niewinność.
Torturowanie ludzi “w imię Boga”. To wydawało się słuszne tym osobom. Wiele z nich naprawdę sądziło, że postępuje dobrze i Bóg to nagrodzi. Naprawdę wierzyli, że tak trzeba.
Tej niewinności ludzkość nie straciła nigdy.
Niemniej zobaczenie takich obrazów jako dziecko powoduje niezwykłe zniekształcenie postrzegania rzeczywistości. Mordowanie, śmierć, zadawanie bólu i cierpienia dziecko uznaje za coś normalnego. Coś co można robić i nie szokuje go to. Dlatego tak chętnie oglądamy filmy przesiąknięte krwią. Nikt nie widzi w tym nic niewłaściwego, bo każdy widział takie sceny już jako dziecko. I umysły racjonalne nie mają wyjścia, tylko to racjonalizują, projektują.
Nagle sensowne wydaje się pokazywanie w wiadomościach samych nieszczęść. Nagle wyszukujemy w internecie tylko informacje o przykrych zdarzeniach i wypadkach.
Zauważ, że nawet Ty, gdy powiedziałem o wypadku tego młodego człowieka, nie napisałem, że zginął. Założyłaś tak pomimo, że w artykule zastanawiałem się co osiągnie za 10 czy 20 lat i napisałem, że jego lekcja była dość lekka, bo się poobijał i rozbił samochód.
A jednak Twój umysł podpowiedział Ci, że on zginął, a inni go wyśmiewali.
Już więc nastąpiło niezrozumienie i zniekształcenie nawet słowa pisanego.
Jak tak teraz pomyślę, to to co opisywałem Ci na temat sąsiadów w odpowiedzi na Twój mail może właśnie wynikać z tego, że jako dziecko widziałem takie brutalne obrazy i więcej.
I to się uwalniało. Wreszcie świat to ze mnie wycisnął.
Tak czy siak – widzimy jak niewiele wiemy o rzeczywistości.
Widzimy jakieś jej aspekty i to aspekty odpowiadające temu, co jeszcze nosimy w sobie – emocje, opór, rany, ból, niezrozumienia.
Hinduski mędrzec Sri Ramana Maharshi (poziom 720) mówił, by nie zajmować się światem, bo świat, który postrzegamy nie istnieje.
I to prawda. Oj, prawda.
W tej sytuacji Ty moja Droga widzisz m.in. swój gniew. Może wydawać się, że jego źródłem jest świat zewnętrzny ale czy na pewno? W pierwszej wiadomości napisałaś mi, że masz problem z jego wyrażaniem. Świat Ci pomógł. Nie mówię, że to jedyny aspekt tej sytuacji ale nie dostrzeżemy więcej, dopóki będziemy projektować na niego swoje emocje i programy (np. oburzenie).
Ja np. nie czuję gniewu, tylko współczucie. Czuję spokój. Wiem, że nie dzieje się nic złego, a przynajmniej nie w ogólnie rozumianym sensie. Ja byłem tym programowany, a jednak nie niszczę świata. No, nie powiem, świat mnie przycisnął dość grubo ale nawet w tak surowym teście nie poległem.
Kto wie czyja energia, czyja miłość mi pomogła pozostać świadomym. Nie wiem tego.
Bardzo niewiele wiem.
Ale nawet to bardzo niewiele to lepsze niż nic :)
Dobrze, że widzisz takie sprawy ale zawsze przynajmniej w 90% skupiaj się na sobie. Wracaj do stanu spokoju, uwalniaj gniew, opór.
Broń prawdy ale nie przez negatywności :)
To tylko mój gniew i jego projekcja. Jak słusznie zauważyłeś mam kłopoty z tą emocją ale uwolniłam go mój Drogi ;) A skoro mowa o inkwizycji to dlaczego wojny religijne były zawsze najbardziej krwawe a katolicka inkwizycja najbardziej brutalną i okrutną instytucją na tej planecie.Czy znasz jakie przeogromne katusze oni wyczyniali? Jakie ich chore umysły wymyśliły sposoby tortur? Co trzeba mieć w głowie aby takie coś wymyślić? Ciarki przechodzą po ciele.Człowiek nie wierzy że człowiek człowiekowi może zrobić takie rzeczy jeszcze w imię Boga, dla Boga. Naprawdę nie chciałam by żyć w średniowieczach jako jedna z ogromu tych dziewczyn, mężczyzn lub dzieci którzy wpadli w ich łapy. Słyszałam opisy że podczas wojen między katolikami a reformacją (100 letnią) katolicy byli o tysiąc gorsi niż barbarzyńcy czy dzikie plemiona czyli ludzie niżej rozwinięci kulturalnie. A gdy krzyżowcy wkroczyli do ziemi świętej to dokonali takiej rzezi mieszkańców że cale ulice spłynęły krwią. Dlaczego to w “imię Boga” wyzwalało w ludziach taki ogromny pociąg do czynienia największych okropieństw. Czemu z tych katolików takie największe bestie zawsze były? Jakaś taka chora nienawiść do płci żeńskiej a zatem do seksualności w nich jest od zawsze.Nawet dziś po tylu latach od średniowiecza. A tak w ogóle gdzie w Biblii jest napisane zabijajcie w moje imię pójdziecie za to do nieba. Jest wyraźnie napisane: NIE ZABIJAJ. A oni wielcy znawcy Pisma Świętego robią wszystko na odwrót.To samo z innymi grzechami. Zawsze trudno mi to zrozumieć inne religie nie mają tyle za skórą.Buddyzm to z pewnością jest pełen pokoju,harmonii i miłości nie wkradły się tam zniekształcenia lucyferyczne jak do katolicyzmu.
To tylko mój gniew i jego projekcja. Jak słusznie zauważyłeś mam kłopoty z tą emocją ale uwolniłam go mój Drogi ;)
A skoro mowa o inkwizycji to dlaczego
Warto, byś wiedziała, że na pytania “a dlaczego…?” nie można odpowiedzieć precyzyjnie, czyli zgodnie z prawdą.
Bo na wszystko składa się nieskończona ilość warunków od początku “stworzenia świata”.
Odpowiadając musiałbym to wszystko zawrzeć.
Mogę tylko niezwykle przybliżyć i uprościć odpowiedź i przedstawić ją z mojego punktu widzenia i zrozumienia.
wojny religijne były zawsze najbardziej krwawe a katolicka inkwizycja najbardziej brutalną i okrutną instytucją na tej planecie.
Warto zacząć od tego, że ludzie w tym czasie GLOBALNIE byli na poziomie odpowiadającym pożądaniu, gniewowi i/lub strachowi.
Więc takie jakości jakie przedstawiała inkwizycja były mniej lub bardziej uznawane za normę.
To się nam dziś w głowie nie mieści ale tak wygląda ten poziom.
Nadal przecież mamy jednostki, a nawet cały wojujący Islam, który ciągle porusza się w tej energii, w tej świadomości.
Dzieci rodzą się, które są okrutne dla zwierząt – bo na takim poziomie się urodziły.
Tak wygląda ten poziom.
Natomiast co się dzieje dalej – podkreślam, że bardzo to wszystko upraszczam i mogę się mylić – nie wiadomo od kiedy ludzie zaczęli wierzyć, że Bóg jest straszny, karzący, oceniający (sąd ostateczny, strącanie do piekła, wygnanie z raju, potępianie i więcej).
Więc w swojej niewinności ludzie od zawsze pragnęli ułagodzić gniew Boga. Np. Aztekowie przecież składali ofiary. Wycinali serca. Bo wierzyli, że bogowie to docenią, nagrodzą, okażą litość.
Widzimy więc ile przykrych działań wynika z tego jednego zniekształcenia – że Bóg karze, może się gniewać, etc.
Dla ludzi, którzy naprawdę w to wierzyli odbicie “ziemi świętej” to przecież najważniejsza misja w ich życiu! Bo to ziemia ŚWIĘTA! Więc największa zbrodnia automatycznie staje się usprawiedliwiona.
Przypominam również, że ludzkość nigdy nie miała żadnego narzędzia do badania rzeczywistości. Nikt więc nie mógł sprawdzić czy to co robią jest właściwie, czy naprawdę Bóg tego chce, a nawet czy potrzebuje. Nie było. Każdy postępował więc zgodnie ze swoim systemem wierzeń, którego zweryfikować nie mógł.
A że ludzkość globalnie była bardzo nisko, no to rezonowały z ludźmi bardzo niskie jakości. Bardzo niskie.
Czy znasz jakie przeogromne katusze oni wyczyniali? Jakie ich chore umysły wymyśliły sposoby tortur?
Wiem.
A czy zmielenie krowy na mięso do hamburgera i zrobienie z jej skóry butów i paska do zegarka nie jest bestialskie?
Kiedyś myśliwi łączyli się ze świadomością stada, prosili o możliwość odebrania życia. Stado samo wybierało jednostki i informowało myśliwych o tym, gdzie one będą.
Wszystko odbywało się w energii zrozumienia, współczucia, akceptacji, miłości. Myśliwy przepraszał zwierzę odbierając mu życie i dziękował mu.
Jeszcze niektórzy ludzie łączą się w kręgu, modlą się przy jedzeniu i dziękują Bogu, że mogą je spożyć. To taka pozostałość tego zdrowego podejścia do tej dla wielu nieuniknionej przykrości.
Zwierzęta nigdy nie były traktowane z góry przez tych mądrych ludzi. Byli to nasi bracia i siostry.
Zniekształceń rzeczywistości są tysiące. Dzisiaj obowiązujące systemy wartości uznane za normę i to zdrową są niebywale odległe od tego, co faktycznie jest zdrowe, mądre i właściwe.
Co trzeba mieć w głowie aby takie coś wymyślić?
Niewinność.
Ciarki przechodzą po ciele.
Wybacz im, bo naprawdę większość z nich nie była świadoma tego, co czyniła.
Jezus wybaczył, a raczej nigdy nie podszedł do sytuacji z ukrzyżowaniem, że w ogóle potrzebne było wybaczenie.
Bo on zawsze to wszystko rozumiał, współczuł i kochał.
Człowiek nie wierzy że człowiek człowiekowi może zrobić takie rzeczy jeszcze w imię Boga, dla Boga.
Ty nie wierzysz.
Pamiętaj, że Ty jesteś na poziomie, na którym było może kilka procent ludzkości od początku.
To, co dla Ciebie jest niesłychane, dla reszty było/jest chlebem powszednim.
To właśnie element naiwności ludzi w wysokiej świadomości.
Projektować można nie tylko niskie jakości ale też wysokie.
Kochaj żmiję ale ze współczucia i szacunku dla jej natury nie zbliżaj do niej ręki.
Naprawdę nie chciałam by żyć w średniowieczach jako jedna z ogromu tych dziewczyn, mężczyzn lub dzieci którzy wpadli w ich łapy.
Dlatego właśnie pamięć poprzednich inkarnacji dostępna jest po wykonaniu ogromu pracy duchowej.
Bo gdy sobie przypomnimy te wydarzenia, to poczujemy to, co czuliśmy wtedy – np. przerażenie i ból.
Słyszałam opisy że podczas wojen między katolikami a reformacją (100 letnią) katolicy byli o tysiąc gorsi niż barbarzyńcy czy dzikie plemiona czyli ludzie niżej rozwinięci kulturalnie.
Bo w każdym z nas jest największy drań.
Każdy ma pełne spektrum możliwości na tej planecie.
Odpowiednie przekłamanie, zniekształcenie kontekstu i człowiek może dokonać największej zbrodni i będzie przekonany, że uczynił dobrze.
A gdy krzyżowcy wkroczyli do ziemi świętej to dokonali takiej rzezi mieszkańców że cale ulice spłynęły krwią. Dlaczego to w “imię Boga” wyzwalało w ludziach taki ogromny pociąg do czynienia największych okropieństw. Czemu z tych katolików takie największe bestie zawsze były?
Bardzo możliwe, że ze strachu przed tym jakim Bóg uważali że jest – mściwym, karzącym, potępiającym, pamiętliwym, gardzącym.
Dlatego sami ludzie byli mściwi, karzący, potępiający, pamiętliwi, gardzący – bo sądzili, że jeśli uczynią krzywdę tym, kogo nazwano “niewierzącymi” zaskarbią sobie łaskę tego wielkiego potwora.
Dopiero tysiące lat później bodajże Jung dostrzegł, że Bóg to jedynie projekcja antropomorficznych jakości (a że ludzkość przez tysiące lat była w niezwykle niskiej świadomości, to jakości te również były niezwykle niskie). Doszedł do wniosku, że Bóg nie może istnieć. Że to tylko projekcja podświadomości.
Ale wyciągnął błędny wniosek. NEGATYWNY Bóg to projekcja. Natomiast pozytywny Bóg to rzeczywistość.
Jednak i tu mamy mnóstwo niezrozumienia, innego rodzaju projekcji. Dlatego Budda powiedział, że Bóg nie istnieje i że najwyższym stanem jest Pokój, nie-bycie (przepraszam jeśli nie byłem precyzyjny ale mam nadzieję, że rozumiesz, co chcę przez to powiedzieć).
Jakaś taka chora nienawiść do płci żeńskiej a zatem do seksualności w nich jest od zawsze.
Tak.
Bo Bóg to m.in. piękno.
Ja doświadczałem energii, które można opisać jako anielskie. Wiem jakie to uczucie.
I ta jakość – piękno – manifestowana jest w dużej części właśnie przez kobiecość.
Po raz kolejny – ludzkość przez tysiące lat była w niezwykle niskiej świadomości. Ludzie się nie myli latami. Śmierdzieli, chorowali na takie rzeczy, że szok. I to było uznawane za najnormalniejszy los ludzki i że tylko nieliczni są uprzywilejowani.
Tym samym kobieta była dla mężczyzny przedmiotem do zaspokojenia popędu i dania dzieci.
Królowie przecież nawet ścinali małżonki, które nie dały im męskiego potomka.
To jak męskość traktowała kobiecość to temat niezwykle szeroki i w większości przykry.
Mało osób zdaje sobie sprawę, że miłość między męskością, a kobiecością to coś, co pojawiło się w świadomości dopiero od około 200-300 lat. Wcześniej nie istniała nawet krztyna miłości.
Wszystkie te “miłosne” historie to projekcje nieświadomych pisarzy i poetów, którzy już byli dużo wyżej w świadomości i poruszali się w tych jakościach.
Ale wcześniej tego nie było. Po prostu nie było.
Mężczyźni przebywali z mężczyznami, a kobiety z kobietami.
Mężczyzna szedł do kobiety tylko po seks i dziecko. Potem znowu z kumplami jechał na wojnę lub pił w oberży. Albo wypływał na morze.
A kobiety czekały. Bo same co miał robić? Edukacja dla kobiet była zabroniona.
Seksualność nigdy nie służyła niczemu więcej, niż zwierzęcym popędom.
Nawet dziś po tylu latach od średniowiecza.
Zgadza się.
I dlatego widzimy tyle zniekształceń, chorób jak np. wymyślanie kolejnych płci czy odmawianie sobie płci, w której się urodziliśmy.
To wszystko tylko umysł starający się jakoś wyjaśnić odczuwanie oporu, odpychania, wstydu, winy, żalu, poczucia braku, etc.
Czyli tego, z czego dana dusza nigdy się nie oczyściła, nigdy nie przepracowała.
A tak w ogóle gdzie w Biblii jest napisane zabijajcie w moje imię pójdziecie za to do nieba. Jest wyraźnie napisane: NIE ZABIJAJ. A oni wielcy znawcy Pisma Świętego robią wszystko na odwrót.
Tak.
Bo sens zależy od kontekstu. A kontekst jest niezwykle zniekształcony.
Ludzie od zawsze – świadomie i nieświadomie – dobierali kontekst tak, by tłumaczył i usprawiedliwiał dowolne rozumienie i czyny.
Na moim Blogu bardzo dużo pisałem o znaczeniu kontekstu, a nie widziałem, by ktokolwiek to zrozumiał.
Tym samym nawet bezpośredni podaną informację “nie zabijaj” można podać w takim kontekście, w którym np. to “nie zabijaj” będzie brzmiało “nie zabijaj CHYBA ŻE…”
Poza tym warto też mieć na uwadze, że ludzie w 99% niegdyś nie potrafili nawet czytać.
Dlatego księża mogli wciskać im dowolny kit.
To samo z innymi grzechami. Zawsze trudno mi to zrozumieć inne religie nie mają tyle za skórą.
Wydaje mi się, że to głównie zależało od kalibracji krajów/rejonów, w których żył dany Awatar.
Budda mówił do zupełnie innych ludzi, niż Jezus czy Mohamed.
Buddyzm to z pewnością jest pełen pokoju,harmonii i miłości nie wkradły się tam zniekształcenia lucyferyczne jak do katolicyzmu.
Cóż, to był inny czas, inni ludzie, inne wszystko. Inna globalna świadomość.
Nie warto porównywać religii, bo w esencji mówią o tym samym.
A to co się stało, jak wspomniałem na początku, zależało od nieskończonej ilości czynników.
Dziś mamy co mamy. Zresztą na tej planecie zawsze świadomych ludzi nie było wielu. Były to jednostki. A jednak nadal istniejemy i się jeszcze nie rozpirzyliśmy w drobny mak.
Ludzie wzrastają. Dojrzewają, uzdrawiają się. Budzą. Nie widzimy tych wszystkich pozytywności, których jest WIĘCEJ na świecie. Bo mainstreamowe media przekazują nam negatywny obraz. Wystarczy to ignorować.
Niemniej mamy też historię niebotycznego cierpienia, walk, czynienia sobie krzywdy.
Dlatego na tej planecie jeszcze długo będzie podobnie jak dziś. Bo globalna karma ludzkości ma w sobie ten cały dług. To całe bierzmo.
Ego to zwierzęcość. Ludzka świadomość ma możliwość doświadczenia tych jakości – tego, kim się stała.
Można powiedzieć, że zostaliśmy “dodani na zwierzę”. Mamy do tego intelekt. Który jednak w 80% służy zwierzęciu.
Są ludzie na poziomie dinozaura, skorpiona, wilka. W świecie zwierzaków mamy więc wspaniałą reprezentację wielu poziomów, nawet do 500, do Miłości.
Każda z tych osób ma wybór czy pozostać na tym poziomie, czy nie.
To, co spowoduje, że dostrzegą oni inną możliwość to wyższa energia – jakaś forma miłości.
Nie od nas to zależy. Nie jesteśmy za nich odpowiedzialni.
To tylko jedna planeta. Szkoła. Nieskończenie mały wycinek rzeczywistości, a jednak z jakichś powodów ważny. Mówili o tym zarówno Budda jak i Jezus.
Mamy możliwość przepracowania i wzrostu wyżej nawet od Nich.
A jednak do tej pory nie było nikogo, kto byłby od Nich wyżej, kto wiedział i rozumiał więcej czy żył w bardziej dojrzały sposób. Nie było.
Cały czas ludzkości bardzo daleko aby można było w jakikolwiek sposób uznać, że dojrzeliśmy. To nadal podstawówka, przedszkole.
Popełniamy codziennie miliony błędów, może nawet miliardy. Ale od tego jest ta planeta.
Jednak jeśli będziemy wierzyć, że mamy tylko jedno życie i to jeszcze niesprawiedliwe. Jeśli sądzimy, że nasze wybory nie mają znaczenia, że po śmierci nic nie ma – no to wpadliśmy jak śliwka w kompot.
To tylko i aż szkoła. Poza i ponad nią jest nieskończony wszechświat, który działa i strzeże. Pilnuje. Boska Sprawiedliwość jest nieskończona i perfekcyjna.
My nie mamy się w ogóle zajmować tym. Mamy uczyć się, przerabiać swoje lekcje, wzrastać. Uczyć się kochać. I uczyć cieszyć się tym życiem.
Na tej planecie mamy przykłady wszystkich rodzajów nieszczęść i ludzi, którzy mimo to wiedli cudowne życie. Nawet tacy, którzy przeżyli obozy koncentracyjne (Viktor Frankl, Stanisław Grzesiuk i inni). Mamy więc wspaniałe źródła inspiracji (nie mówiąc o samym Buddzie i Jezusie). Wystarczy tylko to wybrać i praktykować. Resztę oddać Bogu i/lub zaakceptować, poddać.
Każdy ma wybór czy będzie cierpiał, czy nie.
Jest na świecie coraz lepiej. Więc nie dajmy się omamić, że nie. Żyjmy uczciwie na swoim poziomie świadomości i sięgajmy wyżej. Wszystko będzie dobrze :) <3