Witam Cię serdecznie! Wracamy do tematu Odwagi. Część pierwszą znajdziesz klikając na poniższy link: ► Wyższe Stany – Odwaga (Część 1). Artykuł jest długi ale ważny. Przeczytałem ostatnio, ponownie na jednym forum psychologicznym, ciekawy artykuł o strachu i dlaczego ludzie lubią rzekomo się bać. Był ciekawy dlatego, bo zobaczyłem jak dorośli ludzie nazywający siebie specjalistami… Przeczytaj
Wpis!
“Bez odpoczynku, bez odpuszczenia zaczniemy spadać w stronę żalu, potem apatii, poczucia winy i wstydu.”
Czyli jak Piotrze odpuscic lęk (strach) jezeli ciagle sie czegos boje? Czy chodzi o swiadome odczuwanie tego strachu, z intencja uwolnienia, ignorowanie mysli i czekanie, az energia strachu sie wyczerpie. Nie rozumiem co to znaczy “odpuscic”. Jezeli czuje strach, to co mam zrobic, aby go odpuscic?
“Bez odpoczynku, bez odpuszczenia zaczniemy spadać w stronę żalu, potem apatii, poczucia winy i wstydu.”
Czyli jak Piotrze odpuscic lęk (strach) jezeli ciagle sie czegos boje?
Kolejna strategia ucieczkowa.
A jak odpuścić lęk jeżeli czujesz go przez 5 sekund?
A jak odpuścić lęk jeżeli czujesz go przez 5 minut?
A jak odpuścić lęk jeżeli czujesz go przez 5 godzin?
A jak odpuścić lęk jeżeli czujesz go przez 5 dni?
A jak odpuścić lęk jeżeli czujesz go przez 5 tygodni?
A jak odpuścić lęk jeżeli czujesz go przez 5 miesięcy?
A jak odpuścić lęk jeżeli czujesz go przez 5 lat?
A jak odpuścić lęk jeżeli czujesz go przez 500 lat?
Czy chodzi o swiadome odczuwanie tego strachu, z intencja uwolnienia, ignorowanie mysli i czekanie, az energia strachu sie wyczerpie. Nie rozumiem co to znaczy “odpuscic”. Jezeli czuje strach, to co mam zrobic, aby go odpuscic?
A pozwalasz sobie na uwolnienie czy nie?
Jeśli nie – to odpuść to, przez co sobie nie pozwalasz.
Nie rozumiesz co robić, bo nic nie robisz – a raczej cały czas robisz to co do tej pory. Np. non stop uważasz, że boisz się czegoś, czyli uważasz, że to jest źródłem strachu.
Nie masz świadomości co to jest emocja.
Nie masz świadomości jak Ty z nią postępujesz.
Nie masz świadomości swoich intencji.
Nie masz świadomości tego wszystkiego, przez co nie uwalniasz.
Jeśli czujesz strach to masz właśnie przestać robić cokolwiek. To jest odpuszczenie.
Tak jak odpuszczenie trzymanego długopisu. Puszczasz i tyle. Reszta dzieje się samoistnie.
Fajny artykuł.To prawda boimy się odczuwać strach czyli strach przed strachem.Zawsze musimy coś robić zamiast usiąść i cieszyć się chwilą to uciekamy przed emocjami.
Musimy coś zrobić, by uciec, gdyż negatywnie oceniamy nasze emocje. A przez to samych siebie. Bo ktoś nas kiedyś przekonał, że odczuwanie tej emocji, a więc znajdowanie się w tej energii jest złe. I trzeba z tym walczyć. To nie jest fakt. To tylko przekonanie tej osoby bazujące na tym, że ona sama negatywnie ocenia samą siebie i swoje emocje.
Nie można cały czas być pozytywnym – musimy to wreszcie zrozumieć! Gdybyśmy mieli tacy być cały czas, nie istniały by emocje!
Od czasu do czasu (a jak trzeba to często) należy otwarcie przeżyć swoje emocje. Dopuścić je do głosu, ujawnić ich ładunek i pozwolić mu się wyczerpać. Jeśli nasze ciało będzie chciało wspomóc ten proces krzykiem, ruchem, płaczem – super! Dajmy mu taką możliwość.
Muszę przeczytać parę razy żeby ogarnąć xD
Piotrze, a nie myślałeś o jakimś wpisie lub całej serii o seksie np fetysze rózne, jak na to patrzysz? Postrzegasz negatywnie, pozytywnie czy neutralnie itp
Hej Piotrku!
> Muszę przeczytać parę razy żeby ogarnąć xD
Tak, to bardzo dobry sposób, by czytać w sumie wszystko, co nowe.
> Piotrze, a nie myślałeś o jakimś wpisie lub całej serii o seksie
O seksie już jest mini-seria:
http://wolnoscodporno.pl/Kategorie/seks
Natomiast na pewno stworzę kompletny produkt na temat seksu w przyszłości. Będzie się działo :)
> np fetysze rózne, jak na to patrzysz? Postrzegasz negatywnie, pozytywnie czy neutralnie itp
Pewnie, że napiszę ale to w odpowiednim momencie. Najpierw podstawy.
Co do fetyszy mogę krótko powiedzieć już teraz.
Nie są ani negatywne, ani pozytywne. Tak jak wszystko w świecie są jakie są.
Wszystko co robimy, mamy i co postrzegamy to reprezentacja naszej świadomości tylko, że w różnych formach.
Fetysze również są symboliczne.
Powiedzmy – fetysz, gdy lubimy być duszeni lub dusić.
Co tak naprawdę nas w tym podnieca. Zapewne jest to uczucie kontroli – że mamy je nad kimś lub ktoś ma nad nami.
Daje nam to poczucie bezpieczeństwa.
Gdy kogoś dusimy, mamy nad tą osobą kontrolę. Nie boimy się, że odejdzie. Trzymamy ją w garści.
To pewnie wynika z faktu, że sami byliśmy tak trzymani przez własnych rodziców, najczęściej matkę. A teraz chcemy sami to poczuć.
Wyrwać się z uścisku.
Dlatego potrzebujemy innej kobiety lub mężczyzny (gdy jesteśmy kobietą). Podnieca nas to, bo ta energia pożądania to wyższa energia od świadomości ofiary i bezsilności, które odczuwaliśmy.
Do tego dochodzi naturalna odpowiedź biologiczna organizmu na inną osobę, która nas akceptuje.
Zaś, gdy ktoś dusi nas również czujemy się bezpiecznie.
Bo ktoś nas trzyma i ma nad nami pełną władzę ale nie boimy się, bo ufamy, że nas puści.
Dlatego zaczynamy dodawać do tego radość. Cieszymy się, że przekraczamy to uczucie bycia duszonym przez życie lub naszych rodziców.
Jak widzisz – nie chodzi o to, by oceniać ale by ZROZUMIEĆ. Samego siebie.
Być szczerym, wnikliwym. Wiedzieć dlaczego coś robimy. To wszystko.
Pewna mądra osoba powiedziała – wszystko jest dla ludzi. Zgadzam się.
Z tym, żeby się nie przywiązywać, nie pożądać za wszelką cenę, nie utożsamiać się. Być gotowym puścić, gdy przestanie nam służyć, a gdy służy to korzystać w zdrowy sposób – nie uzależniać się i swojego samopoczucia od tego czy jest, czy nie ma. Przekraczać własną świadomość braku, niską świadomość, etc.
Czyli to wszystko o czym mówię.
A seks niech będzie seksem. Ma wiele wyrazów. Od czystej dzikiej zabawy po uzdrawianie emocjonalne, psychiczne, a także fizyczne i zgłębianie własnej boskości, gdy stajemy się jednym i zarówno to doświadczamy jak i obserwujemy. Doświadczenie dwóch osób staje się wymienne, staje się jednym, nieskończonym.
My decydujemy czym seks jest i może się dla nas stać.
Jeśli jest tylko sposobem, by się od czegoś ratować, będziemy się ratować przez dziesiątki lat i się nigdy nie uratujemy, bo tak naprawdę nie ma od czego się ratować.
Po prostu nie wzrastamy w świadomości, trzymamy się starych, nie służących nam schematów myślowych, bądź nie odpuszczamy emocjonalnego bagażu.
I dlatego powtarzamy zachowania nawet przez większość swojego życia. I nic się nie zmienia.
Bo poświęcamy siły i energię, by zachować to, co jest, a nie przeznaczyć ją na rozwój, na rozkwit.
dzięki za odpowiedź. A mam jeszcze pytanie bo widziałem różne opinie dotyczące przyczyny uzależnień. Mianowicie są ludzie twierdzący że uzależnienia są formą ucieczki przed problemami ale są też tacy którzy twierdzą że nie, że są ludzie świetnie żyjący, radzący sobie z wyzwaniami życia, spełnianiem marzeń itp i mimo to uzależnieni gdyż uzależnienie jest problemem samo w sobie(a nie jest ucieczką przed problemami)
A Ty co sądzisz? :)
Uzależnienie zawsze jest ucieczką. Jeśli z czegoś regularnie korzystamy to mamy z tego korzyści lub jest to nam potrzebne. Jeśli nie wiemy, jesteśmy nieświadomi. Oznacza to ograniczenie na jakimś poziomie naszego bytu.
Używasz słów “ludzie sądzą”. Jeśli ktoś sądzi to nie wie. Albo wiemy albo nie.
Jeśli ktoś sądzi to nie ma pojęcia. Tylko jego umysł stara się objąć to, czego nie jest w stanie.
Ktoś może osiągać sukcesy, bo tłumi np. przez palenie papierosów napięcia. Sam znam pełno takich ludzi – żony, własne domy, sukcesy w pracy, a zapytani czemu palą papierosy – “nie wiem” lub po pracy zawsze 3-4 piwa.
Ok, można normalnie żyć w ten sposób. Jasne, że można. I nie ma w tym nic złego! Ale jak pogadasz więcej to się okazuje, że osoby te mają różne dolegliwości – bóle pleców, częste migreny, zmęczenie i dlatego piją dużo kaw, etc. Często coś ich wkurza. Brzmi normalnie – ale to co powszechne wcale nie musi być normalne (i zdrowe).
Potem jak zapytać to się okazuje, że tak, mają seks ale nie ma fajerwerków. Ot, wszystko już poznali i seks nie cieszy jak kiedyś. Może nawet znudził się.
To wszystko czerwone sygnały, że rozwój wewnętrzny jest zablokowany. Już nie przeżywamy wewnętrznie (lub nigdy nie przeżywaliśmy), tylko skupiamy się na zewnątrz. I właśnie tutaj jest rola rozpoznania i uleczenia uzależnienia, by ponownie rozruszać wewnętrzny rozkwit.
Każdy ma wybór – rozwijać się lub nie. Dla osób uzależnionych, których życie więdnie, to jest droga niezbędna. Jednak większość ludzi może sobie pozwolić na życie w taki sposób. I pozwala sobie.
Ale nikogo nie można zmusić do zmiany siebie. I wcale nie trzeba!
Jeśli ktoś uważa, że powiedzmy przeżył wszystko, że dużo wie, etc. to przemawia duma. Bo osoba, która weszła w wyższe stany świadomości, która doświadczyła wewnętrznej pełni, używa całkowicie innego języka w mówieniu i w byciu.
Nie ma nic złego w takim życiu – na zewnątrz. Realizacja celów, czyli kreacja to jeden z elementów miłości. To wspaniałe życie. I jeśli ktoś wybrał je takim – superowo!
Nie nam kategoryzować jak to ludzie żyją. Każdy przypadek jest inny pomimo, że wszystkich nas łączy ta sama podróż.
Jeśli pragniemy realizować swoje cele i na tej drodze służy nam porno ale nie cierpimy – wspaniale! Natomiast jeśli jest gdzieś w tym naszym życiu ziarno blokujące pewne trybiki i nas uwiera – możemy – ale tylko jeśli świadomie będziemy tego chcieli – wejrzeć w siebie i zacząć się oczyszczać. Nie z poczucia winy “powinienem coś z tym zrobić”, tylko z miłości.
W braku oczyszczania nie ma nic złego. Nigdy nie było. To indywidualna sprawa każdego człowieka. Nikt nie ma żadnej powinności by być na tej drodze.
Życie ma nieskończoną ilość form. Wymuszanie z jednej formy drugiej nie przyniesie nic dobrego.
Natomiast odpowiadając nieco z innej strony na Twoją wiadomość – ważne jest, by być świadomym swojego życia – czy za 20 lat będziemy szczęśliwi z podjętych dziś działań i decyzji? Jeśli tak – super! Jeśli nie – TERAZ jest czas aby przestać patrzeć na innych i wejrzeć w siebie. Odnaleźć miłość do samego siebie, a nie próbować jakoś tak przekonywać się, że jest dobrze pomimo, że doskonale wiemy, że nie jest.
To, że zobaczymy nawet 100 tysięcy przypadków nieświadomości ludzkiej podobnej do naszej, nie oznacza to, że skorzystamy naśladując ich. Każdy jest inny. Każdy powinien ofiarować miłość przede wszystkim sobie na swój sposób. Zapomnieć o świecie chociaż na chwilę i przypomnieć sobie siebie.
Są uniwersalne wskazówki. Są uniwersalne drogowskazy. Znamy je od zawsze – od czasów Buddy, Jezusa, dr Hawkinsa. Każdy może ich posłuchać, kiedy tylko wybierze. Nie mówię o religijności, tylko o własnym wewnętrznym królestwie.
Ale jeśli nie szukamy, jeśli coś nas do tego nie ciągnie – nie obwiniajmy się o to. Znajdźmy miłość w naszym obecnym życiu.
kurde skomplikowanie to brzmi ale dzięki za odpowiedź. Zainteresowałeś mnie pewną rzeczą. Mianowicie wspomniałeś to dolegliwościach fizycznych związanych z poblokowanymi emocjami itp
Zdiagnozowano mi ZZSK(zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa), zapalenie błony naczyniowej i niedoczynność tarczycy. właściwie od pół roku nie mam życia tylko takie ,,półkalectwo”. Szperając w necie znajdowałem ludzi mówiących że głównym elementem leczenia chorób przewlekłych jest psychosomatyka.
Znalazłem Amerykanina który twierdzi że miał ZZSK, depresję i uzależnienia ale uzdrowił się z tego właśnie głównie psychosomatycznie. Chciałem zapytać, co Ty o tym sądzisz? Wiesz, ja się trochę boję że może mi się odpalać myślenie życzeniowe i po prostu chciałbym zeby to była prawda ale w momencie w którym widzę że też coś wiesz nt połączenia między umysłem a potencjalnymi chorobami fozycznymi to stwierrdziłem że może dopytam. Przepraszam że nudzę swoją historią ale serio trochę mnie poruszyłeś bo widzę że być może jest szansa.
Pozdrawiam
Piotrek
Z chęcią podpowiem co i jak :)
Przede wszystkim – to nie psychosomatyka leczy, lecz świadomość.
Choroba to brak zdrowia. Zaś brak zdrowia utrzymujemy w swojej świadomości.
Każda dolegliwość jest symboliczna. Coś reprezentuje. Coś, czego się trzymamy. Dlatego pojawia się dolegliwość jako informacja co jest do zmiany w świadomości.
Nie w psychice – nie mylmy pojęć. W świadomości.
Abyś dobrze zrozumiał (i każdy kto to przeczyta), konieczna lektura w podanej kolejności:
1. \”Siła czy moc\” David R Hawkins.
2. \”Przywracanie zdrowia\” również DRH.
3. \”Radykalne wybaczanie\” Colin Tipping.
4. \”Lecz swoje ciało\” Louise L Hay.
Kiedy zapoznasz się z tymi książkami, będziesz w stanie zdiagnozować przyczyny tych dolegliwości i odpowiednio postąpić.
> połączenia między umysłem a potencjalnymi chorobami fizycznymi
To nie jest połączenie między umysłem, a chorobami. Tylko świadomości.
Umysł pracuje na bazie emocji.
Zaś emocje powstają jako informacja o naszej świadomości.
Np. pragniemy sukcesu z kobietami ale sobie na niego nie pozwalamy.
Bo ktoś kiedyś zapisał nam negatywne przekonania o kobietach, mężczyznach i całym procesie poznawania się, a także o seksie.
Więc przez te podświadome programy patrzymy na świat. Nie byłoby w tym nic złego, gdybyśmy w nie nie wierzyli. Ale wierzymy – wybieramy, by tak postrzegać świat.
Czym się różni świadomość od podświadomości w tym kontekście?
Powiedzmy, że włączymy radio i słyszymy wiadomości – aktor pobił swojego fana.
Jeśli uwierzymy, że taka jest rzeczywistość – aktorzy biją fanów – będziemy tak patrzeć na aktorów.
Czyli jedna informacja staje się czymś na bazie czego sami kształtujemy swoje postrzeganie świata.
Wtedy dopiero powstają emocje – np. gniew na aktorów, a może strach, bo sami jesteśmy fanem kilku aktorów i chcieliśmy się udać na spotkanie z nimi. A może wstyd, bo umysł podpowie \”Kiedyś spotkałem się z aktorem i mnie nie pobił. Pewnie myślał, że jestem za słaby, by nawet zacząć ze mną bójkę.\”
Mając w sobie te emocje włącza się umysł, który tworzy myśli opierające się na fundamencie tego przekonania i powstałych emocji.
Gdy ładunku emocji przybywa, a wraz z nimi oporu, a także wiary w negatywny program, jest nam coraz gorzej, bo już kinematografia przestaje nas cieszyć. Odbieramy sobie radość życia. Ograniczamy się, bo już nie chodzimy na premiery, nie spotykamy się z aktorami i pomimo, że chcemy, nie jesteśmy już fanem nawet doskonałych aktorów, bo się boimy.
Co więcej – gdy spotkamy na ulicy aktora to albo uciekniemy, albo go zaatakujemy. Może nawet będziemy przekonywać innych, że aktor może ich pobić.
To napięcie będzie odkładać się w ciele i życiu. Wystąpiły różne dolegliwości – już nie oglądamy filmów, nie chodzimy do kina, na spotkania, jesteśmy napięci, może nawet dostaliśmy w twarz od kogoś, bo przekonywaliśmy, że Robert de Niro to szuja i trzeba go zamknąć w więzieniu.
Tera pytanie co zrobić, by przywrócić swoją radość do filmów?
Jakie jest tego źródło? Strach przed kinem? Nie. Strach przed aktorami? Nie. Strach to rezultat.
Negatywne myślenie? Nie. Negatywne myślenie to rezultat emocji.
Źródłem jest to jak postrzegamy aktorów. Jaka jest nasza świadomość tych ludzi.
Kim SĄ i kim nie są ci ludzie?
Czy możemy sobie pozwolić, by znowu zacząć ich podziwiać, wzruszać się ich grą?
Czy raczej uznamy, że to źli ludzie, bo źle traktują fanów.
Ale potem jak spojrzymy na siebie to dostrzeżemy, że sami byliśmy takim złym fanem, bo nie szanowaliśmy ich jako ludzi. Wymagaliśmy od nich, by np. cały czas byli w roli, byli zawsze doskonali i uśmiechnięci, etc.
A potem dostrzeżemy, że nigdy nie wymagaliśmy tego od siebie – być uśmiechniętym i doskonałym.
Co więcej – nikomu nie daliśmy w mordę, kto nam przeszkadzał w życiu. Tylko cichutko usuwaliśmy się w cień.
Więc widzimy, że ten aktor dlatego pobił fana, bo się kochał. Zrobił to z miłości. Zadbał o siebie. A fan był naszym odbiciem. To byliśmy my.
Biliśmy tego aktora, bo biliśmy samych siebie.
Teraz następuje uzdrowienie. Nie tylko zaczynamy znów kochać kino ale przede wszystkim siebie.
Jesteśmy wdzięczni, radośni. I pozwalamy aktorom być ludźmi. Kochamy ich za ich ekscesy ale też kochamy ich, gdy spotkamy ich na ulicy w normalnym t-shircie, zwykłej kiecce za 30 zł, bez makijażu. Nie jesteśmy wulgarni dla nich, bo już nie jesteśmy wulgarni dla siebie.
Wtedy znikają dolegliwości jak migreny, napięcia. Zaczynamy mieć więcej energii w sobie i radości. Pijemy dzięki temu mniej kawy i alkoholu, znika potrzeba palenia papierosów.
Znikają problemy z różnymi narządami wewnętrznymi. Ale nie dlatego, że odstawiliśmy kawę i papierosy. Dlatego, że zniknęła główna przyczyna – brak miłości do siebie bazującej na jakichś aspektach świata zewnętrznego.
To przykład. Konkretnie i po prostu przezajebiście wszystko wyjaśnią podane książki. Tylko, podkreślam – czytać w tej kolejności. I dopiero wziąć się za samouzdrawianie.
Btw. tego i więcej uczę w Programie Wolność od Porno, bo uzależnienie to właśnie jest generalną chorobą świadomości. Wyjście z uzależnienia jest dokładnie tym samym, co zrobisz Ty sam. Tylko w przypadku uzależnienia potrzebne są generalne porządki. Zaś w przypadku jednej dolegliwości może wystarczyć odpuszczenie np. tylko 1 negatywnego przekonania o czymś lub kimś (zazwyczaj o sobie samym) i związanego z tym ładunku emocjonalnego.
> Przepraszam że nudzę swoją historią ale serio trochę mnie poruszyłeś bo widzę że być może jest szansa.
Żadna historia nie jest nudna. Nie przepraszaj.
Z przyjemnością pomogę.
bardzo dziękuję. ,,Siła czy moc” czytałem ze 3 miesiące temu, ,,Przywracanie zdrowia” od czasu do czasu poczytuję choć brzmi niewiarygodnie. Wezmę się też za pozostałe No to z tego co piszesz wynika że nie mam na co czekać tylko trzeba brać się do roboty. Wspominałeś że nie ma nic złego w tym że ludzie przeżywają jako tako swoje życie ale przyznam Ci, że od dziecka jakoś mnie bolało to że ludzie właśnie żyją ,,jako tako” sam nie chciałem taki być ale jednoczenie nie potrafię być.. no jaki? Zajebisty? Zdrowy emocjonalnie? Świadomy?
Jak to nazwać? Wspominałeś w wywiadzie z Feniksem że po tym ,,oczyszczeniu” jak dotkniesz dziewczynę to ją prąd przechodzi czy coś takiego. No więc ten zdrowy stan to jest coś wartościowego, nie jakieś byle co. Wychodzi na to że w tym stanie można wychodzić z przewlekłych, nieuleczalnych chorób(chorowanie od 8 roku życia już mi się trochę nudzi tak szczerze mówiąc xD) czyli jest się co co starać, to jest prawdziwa wartość w życiu, nie jakiś byle substytut.
Dzięki jeszcze raz :)
Zobacz jakich określeń używasz “od czasu do czasu”, “poczytuję”, “brzmi niewiarygodnie”.
To mówi Twój umysł. Ego poprzez te frazesy broni się. Nie dopuszcza do zmiany świadomości – poprzez odpuszczenie tego co znane.
Dalej mówi (umysł, nie Ty) – “Wezmę się też za pozostałe”. Czyli zrobi to samo – “od czasu do czasu”, “3 miesiące temu”, “poczyta” i będzie jeszcze bardziej niewiarygodne.
“Nie mam na co czekać tylko trzeba brać się do roboty” – kolejny frazes. Zamiast wziąć się do roboty, mówisz o tym. Lub myślisz.
> przyznam Ci, że od dziecka jakoś mnie bolało to że ludzie właśnie żyją ,,jako tako” sam nie chciałem taki być ale jednoczenie nie potrafię być.. no jaki?
No jaki?
> Zajebisty? Zdrowy emocjonalnie? Świadomy? Jak to nazwać?
Jak chcesz to nazwać? Jak nazwiesz siebie całkowicie zdrowym i radosnym? Nie kieruj się tym, co znane, co podsuwa Ci Twój umysł. Bo on tylko powtarza to, co znają inni ludzie. I tak w kółko. Pora wziąć odpowiedzialność za siebie i samemu zdecydować jaki chcesz być.
Co to w ogóle znaczy “zajebisty”, “zdrowy emocjonalnie”, “świadomy”? Nie wiesz jak to nazwać, bo nie wiesz co to znaczy DLA CIEBIE. Nie szukaj żadnej definicji poza sobą. Szukaj w sobie.
A bolało Cię od dziecka, bo od dziecka wiedziałeś jaki chcesz być, by przejść tę ścieżkę – bycia sobą – ale od młodości uczono Cię, że trzeba być jak… lub nie można tego, a to trzeba robić tak…
Opierałeś się. Ale z miłości do swoich rodziców słuchałeś ich i się ograniczałeś coraz bardziej.
> Wspominałeś w wywiadzie z Feniksem że po tym ,,oczyszczeniu” jak dotkniesz dziewczynę to ją prąd przechodzi czy coś takiego.
Po prostu energia. Jest w każdym człowieku. To stan normalny.
Zaś seks to właśnie wymiana tej energii (SEX – Sexual (niektórzy mówią Secret) Energy Exchange). Kumulacja wysokiej energii wraz z jej uwolnieniem to orgazm (w wielkim skrócie). Jak nie ma przepływu, nie ma ani radochy, ani orgazmu, ani wiele, wiele więcej do czego seks został skonstruowany.
> Wychodzi na to że w tym stanie można wychodzić z przewlekłych, nieuleczalnych chorób
Nie.
Ten stan oczyszczenia to stan bez chorób.
Choroba to brak zdrowia. Powrót do zdrowia w sobie to automatyczny zanik sygnałów nakierowujących, gdzie są przyczyny braku zdrowia.
Uzdrowienie nie nastąpi po jakimś tam oczyszczeniu, tylko wraz z holistycznym uzdrawianiem swojej świadomości i życia.
>czyli jest się co co starać, to jest prawdziwa wartość w życiu, nie jakiś byle substytut.
Widzisz jak Twój umysł stara się sam siebie przekonać, że warto zrobić coś nowego? Ale jest ego i ego zawsze podsunie jakiś kamyk, którego już się nie chce obejść, a to coś przypomni, że odłożymy działanie, itd.
Potrzebna jest decyzja, czyli odpuszczenie oporu i ustalenie odpowiedniej intencji. Wtedy nie ma szans dla ego. A jak jesteśmy w takim zawieszeniu – “spróbuję” – to nic z tego nie będzie.
Przeczytałeś jedną z najbardziej wartościowych książek na świecie 3 miesiące temu. I coś się zmieniło? Nie. Bo brzmi niewiarygodnie. I trzeba mieć jaja, żeby to zastosować w swoim życiu.
Najlepsze, że już masz odpowiedzi na swoje problemy, z którymi zmagasz się od 8-ego roku życia. I nadal tylko poczytujesz. Już możesz się uzdrawiać. Wybierz to. Ale dopiero teraz powoli dostrzegasz, że “jest się o co starać”.
Podkreślę – nie wyśmiewam Cię, nic z tych rzeczy. Wyłuskuję mechanizmu umysłu, który się chroni. Bo w zmianie dostrzega niebezpieczeństwo.
Przechodzisz ścieżką – od wstydu, winy i bezsilności. Dlatego szukałeś na zewnątrz – u lekarzy, w lekach, etc. To nie zadziałało. Ale dużo czasu poszło na podążanie informacjami poznanymi od mas, od ludzi nieświadomych. Teraz zaś sam masz przed sobą rozwiązanie. Nie będzie z Tobą mamy, ani taty, ani znajomych, ani pana lekarza. Jesteś Ty – nagi. I Twoje decyzje. Twoja odpowiedzialność. Nie ma kogoś, na kogo będziesz mógł zrzucić swoje porażki.
Nie ma od dziś “to geny”. Nie. Żadne geny. Żaden niefart związany z urodzinami i czymśtam wrodzonym. Żadnych bzdur. Sama prawda.
Odnajdź przyczyny swojej choroby w swojej świadomości.
Wyjdź z bezsilności. Wejdź wyżej. Jak będzie żal i smutek straconych lat. Świetnie! Ten, kto płacze zyskuje energię, by wyjść jeszcze wyżej. Jest już też powoli pożądanie nowego życia. Super! Pomoże! W końcu pojawi się pewnie wkurw na innych, że naopowiadali Ci głupot. Byli nieświadomi jak Ty! Wybacz im i idź dalej.
Jest już też duma. “Brzmi niewiarygodnie”. No właśnie. Duma przekreśla wiarę w coś nowego. Zrezygnuj z niej. Dopiero nad dumą jest odwaga. Bo odwaga to zaufanie do siebie. DO SIEBIE. Nie do leku, świata, innych ludzi. Do siebie.
I wreszcie jest ten kochany wgląd w siebie. Nie w leki, w przekonania na temat świata. Złe geny? Wirusy? Naprawdę świat nie ma nic lepszego, tylko wymyślać nam, ludziom nowe straszne wirusy dopadające nasze dzieci i czyhające na nas?
Naprawdę lata toto w powietrzu i jak widzi ludzki nos to dostaje erekcji i natychmiast nas atakuje? A nasze ciało biliardy razy większe nic nie może poradzić? Bo to taki mały agent śmierci jak 007 i on tam w naszym organizmie najpierw powoli buduje swoją szajkę i jak zyska siłę to atakuje serce i mózg? Really?
Nie. To nasza świadomość. Jeśli utrzymujemy ją, że są wirusy – będą wirusy. Jak groźne – będą groźne. Jak utrzymujemy, że lekki powiew zimowego wiatru rozłoży nas na 2 tygodnie (przeziębienia zwykle trwają 2 tygodnie – przekonanie czy rzeczywistość?), to nas rozłoży. Tyle.
Wejdź na tą ścieżkę i bądź na niej aż do swojego uzdrowienia. Nie ma “spróbuję”. Nie ma “zobaczę czy się uda”. Z uzależnień i chorób nie wychodzi się próbowaniem. To jest deklaracja i wzrost. Codziennie. Nie do pierwszej porażki czy 10. Porażki to część wzrostu. Bo wtedy ujawnia się z podświadomości to, co jest jeszcze do uzdrowienia. Może jest schemat myślowy “po 3 porażce się poddaję”. No i super! Pora pozwolić sobie na czwartą! A potem na piątą!
Tak dochodzimy do zdrowia. I tak dochodzą do sukcesów ludzie sukcesów od sportu po biznes. I tak ludzie zdrowieją.
Nie lek przynosi zdrowie. Od ilu lat ludzkość zna i wykorzystuje placebo? Każdy lek to placebo! Weź aspirynę na ból głowy i zdecyduj, że Ci pomoże. A potem, że Ci nie pomoże. Przekonasz się natychmiast, że lek nie ma nic do rzeczy, tylko nasza świadomość.
Nie oznacza to, że mamy nagle przestać korzystać z farmakologicznych sposobów. Nie. Zbyt silnie trzyma się tego nasz umysł. Jak przestaniemy korzystać to nie przestawimy się automatycznie. Najpierw potrzebny jest wzrost, a dopiero potem powoli, z troską, odpuszczamy nieprawdę.
Intencja troski i miłości. Ale odważnie – wchodzimy w nowe. I tam pozostaniemy, aż do zmiany.
Postaram się w miarę ułożyć elegancko tę wypowiedź bo widzę jak dzielisz na fragmenty i wygodnie tak się czyta :)
Szczerze to mnie w pewnym sensie przeraża- dlaczego tak dużo myślę, planuję, obiecuję sobie ale nie robię
Powiedziałbym że ,,zdrowy psychoemocjonalnie” najbardziej pasuje jak dla mnie
Ale nie do końca rozumiem, to co właściwie mam robić czy czego mam nie robić aby wyzdrowieć? Wiesz, przeczytałem ,,Siła czy Moc”, w trakcie czytania tak jakby te najsilniejsze emocje mnie puszczały, ale ogólnie to po przeczytaniu stwierdziłem ,,AHA”. Coś się dowiedziałem ale żadnej instrukcji tam nie było. Nie wiem jak to zastosować/ Dla mnie to był taki opis rzeczywistości, natury ludzkiej w sensie naukowym, ale nie pragmatycznym.
Wiesz, kilka lat temu nie było tak źle ze zdrowiem bo brałem pewne leki które dostawałem od NFZtu i powiedzmy była stworzona iluzja że ,,jestem zdrowy”. W tym czasie interesowałem się sztukami walki, wziąłem się za samouctwo, trochę doświadczeń i ogarnąłem temat(samoobrona). Ale jak do tego doszło? Miałem serio dobre materiaiy gościa który jest po prostu mistrzem w temacie. Ja dziś mam świadomość że jakby nie te materiały i instrukcje w nich zawarte to tak naprawdę sam nic bym nie wymyśllił(wcześniej mi się wydawało że sam opracuję swój system z różnych innych sztuk walki). Ja rozumiem że D.R. Hawkins jest takim odpowiednikiem ale mam zbyt ogólną wiedzę w temacie aby zacząć działać, aby wogóle wiedzieć od czego zacząć(w materiałach z samoobrony to było wręcz jak prowadzenie za rączkę). Poza tym próbowałem metod opisywanych w ,,Healing and recovery” w czasie jak krzyż mnie tak bolał że z krzesła nie mogłem wstać i nie czułem żeby mi pomogło(no może poprawiało się chwiliwo o max 10%). Wydaje mi się że jednak za mało wiem.
Właśnie odnośnie oporu, czytałem Twój wpis o tym, wszystko wydaje się sensowne, ale kiedy miałbym wykonać jakąś pracę wewnętrzną żeby odpuścić to mi się to wszystko wydaje zbyt abstrakcyjne i nie wiem co i jak.
Mówisz że mam odpowiedzi już teraz. No w mojej historii ze sztukami walki też zauważyłem że ja zasadniczo wiedziałem gdzie szukać wartościowych treści na sporo zanim faktycznie zacząłem praktykować. A praktykować zacząłem gdy miałem poważny kryzys zdrowotny połaczony z wyrzuceniem ze studiów. Widać mnie musi w życiu zaboleć abym coś zrobił.
To co piszesz tu o lekarzach, lekach, genach to mi nie musisz mówić. Ja mam zchorowaną rodzinę i szczerze mówiąc to by były argumenty pod Nich(Swoją drogą 2 miesiące temu chcieli mnie wysłać do szpitala psychiatrycznego).
Wkurw jest i to już bardzo długo, szczególnie na rodzinę. Ale jak wspominałem wyżej, brakuje rozwiązań.
Powiem to tak, mam zarys wyobrażenia że jest szansa dla mnie. Ale ,,zarys” to trochę mało.
Haha w wirusy strasznie brat wierzy. Twierdzi że to wirus ,,aktywował” nam ten antygen HLA B27(mamy to) i to dlatego chorujemy ;)
,,Wejdź na tę ścieżkę”- no właśnie ale co to znaczy w praktyce?
Wspominałeś o wybaczaniu. Wiesz co, ja robiłem w swoim czasie nagrania hipnotyczne na pewność sieby i na początku kursu było nagranie ,,Wybaczanie”. Niby się po nim lepiej poczułem ale pomimo tego ciągle zdarza mi się toczyć wyimaginowane kłótnie z członkami rodziny w swojej głowie(może jednak ze mna jest coś gorszego niż uzależnienia i reumatyzm) tak jakbym mimo wszystko nie wybaczył.
Placebo? No nie wiem, od wtroku biorę nowy lek, nie wiedziałem co to jest a to się okazuje opioid. Tak mocny że miewam zawroty głowy a wcześniej nikt nic takiego mi nie mówił.
Właśnie od paru dni o tym myślałem:
– co zrobiłaby rodzina gdybym się uzdrowił i ,,wyszłoby na moje”. Czy też by się podjeli tej ścieżki? Podejrzewam że nie
– i druga rzecz: wyimaginowanie rozmowy z obcymi ludźmi gdybym już wyzdrowiał jak Im mówię coś stylu ,,ja dałem radę, ale to przerażające ile ludzi tak naprawdę straci życie na przewlekłe choroby bo raz nie będą mieli pojęcia że takie wyjście istnieje a dwa że mogą nie mieć charakteru aby się uzdrowić”
PIotrze, nie pamiętam kiedy ostatnio odbyłem tak wartościową rozmowę(chyba ze dwa lata temu na facebookowym forum ludzi ćwiczących ten system walki co ja, jeśli by Cię kiedyś temat zainteresował to sprawdź na YouTube czy chomikuj ,,Carl Cestari”). Dzięki serio za wszystko :) :)
> Szczerze to mnie w pewnym sensie przeraża- dlaczego tak dużo myślę, planuję, obiecuję sobie ale nie robię
Medytacja. To początek tego, by oddzielić się od tego, przestać się bać (nic złego się nie dzieje).
Umysł pracuje na bazie emocji, które są efektem świadomości. Nie czujesz się bezpieczny w swoim życiu, dlatego musisz mieć do wszystkiego plan, prawda?
> Ale nie do końca rozumiem, to co właściwie mam robić czy czego mam nie robić aby wyzdrowieć?
Ostatnia książka wszystko wyjaśni. 3 pierwsze rozwiną Twoją świadomość na tyle, by rozwiązanie podziałało.
> Coś się dowiedziałem ale żadnej instrukcji tam nie było.
Instrukcja jest w książce “Technika uwalniania” Hawkinsa. Jest pięknie przetłumaczona na polski. Przecudowna książka.
>Ja dziś mam świadomość że jakby nie te materiały i instrukcje w nich zawarte to tak naprawdę sam nic bym nie wymyśllił
Umysł sam niczego nowego nie wymyśli.
Potrzebna jest inspiracja – wiedza płynąca spoza umysłu.
Może być oczywiście z negatywną intencją i pozytywną.
Dlatego są na świecie ludzie z wiedzą – przetarli ścieżkę dla innych. Ewolucja świadomości następuje m.in. w ten sposób, że szybciej poznajemy to, czego inni dowiadywali się i z czym eksperymentowali nawet dziesiątki lat jeśli nie całe pokolenia.
Dzięki temu mamy więcej czasu, by pogłębić to. Dzięki życiu poznajemy coraz więcej. Wiedza pojawia się sama poprzez doświadczenia i działanie na bazie tego, co znamy. Ale sami musimy wybrać czy jesteśmy gotowi pójść dalej.
Np. w kuchni – możemy wspaniale przyrządzać jakąś potrawę. Powiedzmy naleśniki. Robimy to doskonale. Jesteśmy mistrzem naleśników. I w końcu pojawia się informacja, nawet od nie-mistrza. “Zamiast mleka można użyć wywaru z daktyli i siemienia lnianego”. Możemy spróbować, zaryzykować swoje mistrzostwo, by poznać więcej.
Czy przekroczymy obecną granicę czy nie?
Każda książka jest darem, bo zawiera skumulowaną wiedzę. Nie musimy jej szukać w setkach czy tysiącach miejsc. Dzięki temu mamy możliwość szukać w setce czy tysiącu miejsc ale wiedząc już to, co jest w tej książce. Dzięki temu to już nie tysiąc miejsc a 1000 miejsc z zaniesioną tam wiedzą z tysiąca miejsc. Czyli milion. Świadomość dlatego rośnie wykładniczo, a nie liniowo (powinna tak rosnąć).
> Poza tym próbowałem metod opisywanych w ,,Healing and recovery” w czasie jak krzyż mnie tak bolał że z krzesła nie mogłem wstać i nie czułem żeby mi pomogło(no może poprawiało się chwiliwo o max 10%). Wydaje mi się że jednak za mało wiem.
To nie metody. Nie zmieniłeś swojej świadomości. Nie zmierzyłeś się z tym, co wywołało bóle krzyża i nie odpuściłeś ładunku emocjonalnego.
Tego nie można próbować. Albo wydarzy się ewolucja świadomości albo nie. Jak podniesiesz nogę na schodach to nie możesz powiedzieć, że wszedłeś dopóki nie postawisz obu nóg na stopniu wyżej.
Swoją drogą, bóle kręgosłupa (w części krzyżowej) to mówiąc najogólniej EFEKT:
Świadomości utraty swojej mocy i/lub zadawnionego gniewu.
Może gniewu do samego siebie, wyrzutu o coś.
Kręgosłup reprezentuje to czy jesteśmy wyprostowani, on utrzymuje nas , naszą postawę. Ból to również symboliczne ukazanie, że w naszej postawie jest jakieś obciążenie.
> ale kiedy miałbym wykonać jakąś pracę wewnętrzną żeby odpuścić to mi się to wszystko wydaje zbyt abstrakcyjne i nie wiem co i jak
Bo rady to rady.
Aby zrobić coś konkretnie, potrzebne jest podejście holistyczne.
Podałem Ci książki – wiesz co masz robić.
>Widać mnie musi w życiu zaboleć abym coś zrobił.
Skoro tak uważasz, tak będzie.
I tak uważa większość ludzi na świecie :)
> Swoją drogą 2 miesiące temu chcieli mnie wysłać do szpitala psychiatrycznego
Czyli dokładnie tak myślą o sobie samych.
W ten sposób powiedzieli Ci – “Kochany synu, słuchając nas, słuchasz ludzi, którzy powinni być w szpitalu psychiatrycznym. Takie jest pozbawione miłości nasze postrzeganie świata. Przestań nas słuchać, bo sam tam wylądujesz”.
> Wkurw jest i to już bardzo długo, szczególnie na rodzinę. Ale jak wspominałem wyżej, brakuje rozwiązań.
Powiem to tak, mam zarys wyobrażenia że jest szansa dla mnie. Ale ,,zarys” to trochę mało.
Skoro uważasz, że rozwiązań brakuje, zawsze będzie brakować.
Rozwiązaniem jest wybaczanie. Dokładnie to jest trzecia książka, z 4, które Ci podałem.
Zauważ – zadawniony gniew. Dokładnie to jest to, co powiedziałem Ci o bólu kręgosłupa.
>Wejdź na tę ścieżkę”- no właśnie ale co to znaczy w praktyce?
Że jak zaczynasz obierać cebulę to nie tylko nie kończysz aż jej nie obierzesz ale także nie będzie do tego konkretnego celu, który również zrealizujesz.
> Wspominałeś o wybaczaniu. Wiesz co, ja robiłem w swoim czasie nagrania hipnotyczne
Nagrania hipnotyczne to taki bullshit, że głowa mała.
Ale nie będę się o tym rozpisywał, bo aby mieć jakąkolwiek szansę przekonania o tym kogoś kto w to wierzy, potrzebny byłby dialog stulecia i ostatecznie przekroczenie przez tą osobę swojego umysłu. Nie-wy-ko-nal-ne :D
Pamiętajmy – sami decydujemy co działa, a co nie.
> na pewność sieby i na początku kursu było nagranie ,,Wybaczanie”.
Nikt nie wybaczy za Ciebie. Żadne nagranie. Trzecia książka. Gogogo!
> Niby się po nim lepiej poczułem ale pomimo tego ciągle zdarza mi się toczyć wyimaginowane kłótnie z członkami rodziny w swojej głowie(może jednak ze mna jest coś gorszego niż uzależnienia i reumatyzm) tak jakbym mimo wszystko nie wybaczył.
Nie ma nic gorszego, niż uzależnienia :) Tzn. nic lepszego ostatecznie.
Ale widzisz – “może coś ze mną jest gorszego” – to jest to pierdolenie ego. Nie , nie jest.
Natomiast nagrania hipnotyczne i te podobne bzdury nie pomagają, bo nie oczyszczają, tylko dodają obciążenie, które stoi w opozycji do tego, co jest w podświadomości.
Powstaje więc konflikt, który odczuwasz.
Natomiast Twój umysł jest pełen miłości tymi wyimaginowanymi kłótniami przypomina Ci o trzymanych urazach – czyli negatywnych przekonaniach odnośnie swojej rodziny i samego siebie, a także ładunku emocjonalnym, który zasila te przekonania – głównie żal i gniew, a także wstyd i poczucie winy.
Żadna hipnoza, nlp czy inne narzędzia z poziomu umysłu tego nie rozwiązują.
> Placebo? No nie wiem, od wtroku biorę nowy lek, nie wiedziałem co to jest a to się okazuje opioid. Tak mocny że miewam zawroty głowy a wcześniej nikt nic takiego mi nie mówił.
Zawroty głowy – “nie wiem co się dzieje, dostaję kręćka”. Dokładne odwzorowanie Twojej świadomości.
Nie lek jest mocny, tylko Twoja świadomość zagubienia. “Muszę coś brać mocnego, nie wiem co mi jest, mój świat się kręci, nie mam nad nim kontroli”.
> Właśnie od paru dni o tym myślałem:
– co zrobiłaby rodzina gdybym się uzdrowił i ,,wyszłoby na moje”. Czy też by się podjeli tej ścieżki? Podejrzewam że nie
Pewnie, że nie.
Nawet Jezusa ukrzyżowali pomimo, że im czynił cuda na ich oczach :D
>– i druga rzecz: wyimaginowanie rozmowy z obcymi ludźmi gdybym już wyzdrowiał jak Im mówię coś stylu ,,ja dałem radę, ale to przerażające ile ludzi tak naprawdę straci życie na przewlekłe choroby bo raz nie będą mieli pojęcia że takie wyjście istnieje a dwa że mogą nie mieć charakteru aby się uzdrowić”
No i? :)
Za dużo siedzisz w swojej głowie. Wyjdź z niej i przeczytaj książki. Są w nich instrukcje.
> PIotrze, nie pamiętam kiedy ostatnio odbyłem tak wartościową rozmowę(chyba ze dwa lata temu na facebookowym forum ludzi ćwiczących ten system walki co ja, jeśli by Cię kiedyś temat zainteresował to sprawdź na YouTube czy chomikuj ,,Carl Cestari”). Dzięki serio za wszystko :) :)
A proszę :)
Jeśli będę grzebał w tym temacie, sprawdzę na pewno . Również dzięki! :)
Wydaje mi się że to kwestia jakiejś regularności. Żebym pamiętał co jest ważne i nie zapominał.
Ok, czyli do wymienionego zestawu dochodzi jeszcze jedna książka. Swoją drogą, kiedyś na jakimś forum widziałem wpis użytkownika który twierdził że uwalnianie emocji jest niebezpieczne. Twierdził że emocje są ze sobą połączone jak ogniwa w łańcuchu i wyciągając je z siebie można dogrzebać się do czegoś paskudnego.
Co sądzisz?
Medytacja:kiedyś ćwiczyłem tak że przez 20 minut liczyłem oddechy. Oddychałem brzusznie i starałem się utrzymywać koncentrację na oddechu. Na początku było ciężko, później się poprawiło. Taka medytacja może być?
,,Swoją drogą, bóle kręgosłupa (w części krzyżowej) to mówiąc najogólniej EFEKT:
Świadomości utraty swojej mocy i/lub zadawnionego gniewu” Rzeczywiście czuję się bezsilny i to w połączeniu ze wściekłością. No ale wezmę się za książki to poznam szczegóły.
,,Widać mnie musi w życiu zaboleć abym coś zrobił.
Skoro tak uważasz, tak będzie.
I tak uważa większość ludzi na świecie :)”
Można to zmienić jakoś?
“Kochany synu, słuchając nas, słuchasz ludzi, którzy powinni być w szpitalu psychiatrycznym. Takie jest pozbawione miłości nasze postrzeganie świata. Przestań nas słuchać, bo sam tam wylądujesz”. Piotrze, Ty jednak wiesz o czym mówisz. Nie raz Im zarzucałem że dla Nich świat to ,,padół łez” i boli Ich i drażni, że w tym świecie chciałbym być spełniony i szczęśliwy. To by było to ,,pozbawione miłości postrzeganie świata”. Dzięki za rozjaśnienie tej kwestii, już jestem pewniejszy bo miałem wątpliwości, a raczej całą ich masę. :)
Ok, znasz się na rzeczy więc przyjmę od Ciebie wiedzę o słabości nagrań hipnotycznych choć powiem Ci że po tym miesięcznym kursie trochę lęków mi zanikło i zrobiłem się trochę bardziej asertywny. W niektórych technikach coś może być.
,,– co zrobiłaby rodzina gdybym się uzdrowił i ,,wyszłoby na moje”. Czy też by się podjeli tej ścieżki? Podejrzewam że nie
Pewnie, że nie.
Nawet Jezusa ukrzyżowali pomimo, że im czynił cuda na ich oczach :D”
Czyli nie dziwić się gdyby spotkały mnie przykrości z Ich strony gdybym się uzdrowił a Oni dalej by chorowali? Być gotowym na taką ewentualność?
Dzięki za wszystko raz jeszcze :D
P.S. zmieniłem maila bo z tamtym jest problem ale to dalej ten sam ja xD
> widziałem wpis użytkownika który twierdził że uwalnianie emocji jest niebezpieczne. Twierdził że emocje są ze sobą połączone jak ogniwa w łańcuchu i wyciągając je z siebie można dogrzebać się do czegoś paskudnego.
Co sądzisz?
Tak, emocje są ze sobą połączone.
I jeśli mamy w sobie coś paskudnego – jakże inaczej to wydobyć?
Natomiast nie jest to niebezpieczne. Niebezpieczne jest ich tłumienie i stawianie im oporu, gdy się ujawnią.
Mówił to umysł tej osoby, który dawał jasną informację – \”Mój właściciel nie jest gotowy przekroczyć tego czegoś, co sam uznał za paskudne. Jest to dla niego tak paskudne, że nawet nie chce tego nazwać. Aby potwierdzić to samemu sobie, będę przekonywał innych, że coś paskudnego jest w każdej osobie i każdy powinien podejść do tego tak jak ja, by – nie daj Boże! – ktoś nie pokazał mi tego i że można się z tym zmierzyć, czyli wzrosnąć ponad to. Otoczyć to miłością. Mój właściciel wybiera brak miłości w tym aspekcie\”.
Widzisz – ten człowiek nie ma/miał troski względem siebie samego. Uogólnił. Wszystkie emocje określił jako złe i dlatego będzie sięgał po różne triki mentalne (umysłowe), by obejść odczuwanie. W ten sposób ominie go w życiu odczuwanie głębokiej radości, zachwytu, szczęścia, wspaniałych przeżyć w trakcie seksu, etc.
Zauważmy, że to jego własny wybór.
Tylko teraz ważne jest , by wziąć za siebie odpowiedzialność. Zobacz co piszesz \”kiedyś/na jakimś/wpis użytkownika\” – złapałeś się jakiegoś kogoś skądś, który coś twierdzi. I nagle uważasz, że ta osoba może mieć rację? I na wszelki wypadek nie będziesz uwalniał emocji i pozwalał sobie ich odczuwać?
Widzisz jak ego szuka sposobu, by nie wzrastać? Widzisz jak łatwo szerzy się strach i negatywna (nieświadoma) ocena? Ciekawe umysły jak wielu osób szybciutko potwierdził swoje własne obawy (stłumiony strach) i przyznały tej osobie (czyli sobie) rację…
> Medytacja:kiedyś ćwiczyłem tak że przez 20 minut liczyłem oddechy. Oddychałem brzusznie i starałem się utrzymywać koncentrację na oddechu. Na początku było ciężko, później się poprawiło. Taka medytacja może być?
A jaki wg Ciebie medytacja ma cel? Co to znaczy medytować? Do czego ma prowadzić?
> Ok, znasz się na rzeczy więc przyjmę od Ciebie wiedzę o słabości nagrań hipnotycznych choć powiem Ci że po tym miesięcznym kursie trochę lęków mi zanikło i zrobiłem się trochę bardziej asertywny. W niektórych technikach coś może być.
To jest jak z nofap. Jeśli problemem jest tylko brak pozytywności w jakimś aspekcie naszego życia – podświadome programowanie może dołożyć nam tam trochę przekonań. Jednak to od nas zależy czy zasilimy je naszą wiarą.
Zaś jeśli źródłem problemów jest coś więcej – ładunek negatywności, opór, urazy, etc. to te nagrania po prostu nic nie dadzą, a mogą jeszcze doprowadzić do frustracji i więcej.
> Czyli nie dziwić się gdyby spotkały mnie przykrości z Ich strony gdybym się uzdrowił a Oni dalej by chorowali? Być gotowym na taką ewentualność?
Pewnie. Bo to będzie dla Ciebie lekcja intencji. Dla kogo się uzdrawiasz? Dlaczego?
Bo chcesz, by się zmienił z Tobą cały świat czy robisz to z miłości dla siebie?
Jeśli nie dla siebie to przy pierwszej okazji znowu wrócisz do żalu , gniewu i bezsilności.
No bo moi rodzice nadal cierpią. O jaki ten świat jest zły. O nie, nie mogę się cieszyć i żyć miłością, bo mi głupio, gdyż oni nadal cierpią.
Odrzuć wszelkie oczekiwania względem ludzi. Niech sobie żyją jak chcą. Ci gotowi się obudzić, zobaczą to, co będzie im potrzebne. Ci niegotowi będą robić wszystko, by racjonalizować swoją nieświadomość. A nawet zaatakują. Zaakceptuj to.
Po prostu nie machaj ludziom przed oczami \”chorągiewką\” z napisem \”obudźcie się jak ja\”.
Jakby mi ktoś podstawił pod nos głośny budzik to musiałby się liczyć, że by musiał kupić sobie nowy budzik i by pewnie jeszcze dostał ode mnie kopa. Za co? Za brak troski – za nieprzemyślaną formę. Za narzucanie się. Za myślenie o sobie, a nie o moim dobrym samopoczuciu.
,,Tylko teraz ważne jest , by wziąć za siebie odpowiedzialność. Zobacz co piszesz \”kiedyś/na jakimś/wpis użytkownika\” – złapałeś się jakiegoś kogoś skądś, który coś twierdzi. I nagle uważasz, że ta osoba może mieć rację? I na wszelki wypadek nie będziesz uwalniał emocji i pozwalał sobie ich odczuwać?”
Nie no, po prostu chciałem się upewnić.
,,Widzisz jak ego szuka sposobu, by nie wzrastać? Widzisz jak łatwo szerzy się strach i negatywna (nieświadoma) ocena? Ciekawe umysły jak wielu osób szybciutko potwierdził swoje własne obawy (stłumiony strach) i przyznały tej osobie (czyli sobie) rację…”
W sensie że jeśli ja się boję to wyszukuję argumentów na zewnątrz które by potwierdziły słuszność mojego strachu i to u ludzi odczuwających to samo?
,, Medytacja:kiedyś ćwiczyłem tak że przez 20 minut liczyłem oddechy. Oddychałem brzusznie i starałem się utrzymywać koncentrację na oddechu. Na początku było ciężko, później się poprawiło. Taka medytacja może być?
A jaki wg Ciebie medytacja ma cel? Co to znaczy medytować? Do czego ma prowadzić?”
Jak dla mnie to poprawa koncentracji, bycie tu i teraz, uspokojenie umysłu
,,> Czyli nie dziwić się gdyby spotkały mnie przykrości z Ich strony gdybym się uzdrowił a Oni dalej by chorowali? Być gotowym na taką ewentualność?
Pewnie. Bo to będzie dla Ciebie lekcja intencji. Dla kogo się uzdrawiasz? Dlaczego?
Bo chcesz, by się zmienił z Tobą cały świat czy robisz to z miłości dla siebie?
Jeśli nie dla siebie to przy pierwszej okazji znowu wrócisz do żalu , gniewu i bezsilności.
No bo moi rodzice nadal cierpią. O jaki ten świat jest zły. O nie, nie mogę się cieszyć i żyć miłością, bo mi głupio, gdyż oni nadal cierpią.
Odrzuć wszelkie oczekiwania względem ludzi. Niech sobie żyją jak chcą. Ci gotowi się obudzić, zobaczą to, co będzie im potrzebne. Ci niegotowi będą robić wszystko, by racjonalizować swoją nieświadomość. A nawet zaatakują. Zaakceptuj to”
no właśnie ja odnoszę wrażenie że jakoś zawsze chciałem żeby mnie wspierali i żebym mógł Im różne rzeczy mówić itp a tu Ich plany na mnie zawsze były inne aż wręcz doszło do tej chęci wysyłania do psychiatryka.
W jakim sensie lekcja intencji? Moich czy Ich?
Nie no co do zasady dla siebie ale właśnie jakoś mi się tak zawsze wydawało że aby ,,zmienić się dla siebie” i pójść swoją ścieżką w życiu to musałbym mieć rodzinę totalnie w dupie, być na Nich takim zobojętniałym a jednak nie potrafię się taki stać choć nie raz chciałem
Po prostu nie machaj ludziom przed oczami \”chorągiewką\” z napisem \”obudźcie się jak ja\”.
Czyli zasada: chcesz zmienić świat to najpierw zmień siebie :)
,,Jakby mi ktoś podstawił pod nos głośny budzik to musiałby się liczyć, że by musiał kupić sobie nowy budzik i by pewnie jeszcze dostał ode mnie kopa. Za co? Za brak troski – za nieprzemyślaną formę. Za narzucanie się. Za myślenie o sobie, a nie o moim dobrym samopoczuciu.”
Znaczy taka twarda, konkretna asertywność :)
Dzięki Piotrze, jesteś jak starszy brat którego nigdy nie miałem(jestem najstarszy z czwórki) :) :)
>W sensie że jeśli ja się boję to wyszukuję argumentów na zewnątrz które by potwierdziły słuszność mojego strachu i to u ludzi odczuwających to samo?
Mniej więcej.
Osoba pełna strachu widzi poza sobą same zagrożenia. Zaś inni ludzie chętnie “przyczepią” się do siebie wzajemnie, by sobie ten strach tłumaczyć. Żeby go nie wydobyć i nie odpuścić.
>no właśnie ja odnoszę wrażenie że jakoś zawsze chciałem żeby mnie wspierali i żebym mógł Im różne rzeczy mówić itp a tu Ich plany na mnie zawsze były inne aż wręcz doszło do tej chęci wysyłania do psychiatryka.
Nie wspierali tylko zaakceptowali.
Nie czujesz od nich akceptacji, dlatego czujesz gniew. Bo nie są spełnione Twoje oczekiwania. Porzuć oczekiwania, a znikną napięcia, stres, gniew i żal, które czujesz. A wraz z nimi bóle kręgosłupa.
>W jakim sensie lekcja intencji? Moich czy Ich?
I Twoja, i ich :)
>Nie no co do zasady dla siebie ale właśnie jakoś mi się tak zawsze wydawało że aby ,,zmienić się dla siebie” i pójść swoją ścieżką w życiu to musałbym mieć rodzinę totalnie w dupie, być na Nich takim zobojętniałym a jednak nie potrafię się taki stać choć nie raz chciałem
Absolutnie nie.
Nie musisz ani być obojętny, ani nienawidzić, ani wymagać, ani oczekiwać.
Po prostu zaakceptuj to, co jest i wybierz dla siebie z miłości do siebie.
Akceptuj to, że inni będą się czuli w obliczu Twojej szczerości urażeni. Bo to tylko ich własna nieszczerość płynąca ze strachu przed swoją podświadomością.
Poza tym – nic nie musisz.
> Czyli zasada: chcesz zmienić świat to najpierw zmień siebie :)
To głupia zasada.
Świata nie możemy zmienić. Możemy TYLKO zmienić siebie.
Światu możemy się opierać, co wprowadza opór w nas samych.
Nie możemy oczekiwać, że świat się zmieni.
Człowiek zmieni się, gdy będzie gotowy – gdy odpuści swój opór. Nasza niezgoda na innych pogłębi tylko ich opór.
Jeśli chcemy zmienić świat, porzućmy najpierw to pragnienie. Zaakceptujmy świat takim jaki jest. Pokochajmy go. Bo jeśli trzymamy do kogoś urazy, to są urazy do nas samych. Nigdy nie pokochamy siebie wymagając czegoś od świata zewnętrznego. To zasłona dymna, by nie dokonać całkowitego wewnętrznego oczyszczenia.
> Dzięki Piotrze, jesteś jak starszy brat którego nigdy nie miałem(jestem najstarszy z czwórki) :) :)
Dziękuję.
Od razu zaznaczę jedną rzecz – “Jesteś jak… którego nigdy nie miałem”. Takie zdanie mówi stłumione poczucie winy i żal – poczucie braku.
Poczułeś akceptację. Podzieliłeś się tym, za co się obwiniałeś i nie spotkałeś się z oporem. Słowem “zakochałeś” się w tym uczuciu – Twoje ego się zakochało. Użyłeś więc w moją stronę słów “jak brat”. To projekcja, uzależnienie.
Co więcej – widzę tu oczekiwania i wyrzut – “Brat powinien mnie akceptować”.
Nie. Nie taka jest rola rodziny. Rolą rodziny jest ujawniać wszelkie negatywności, by mogły zostać oczyszczone PRZEZ NAS. Jeśli nie otrzymujesz akceptacji od swoich braci to znaczy, że nie masz jej dla siebie.
Ja Ci nie dałem akceptacji. Ja po prostu obserwuję bez oceniania. Jako, że Twój umysł nie spostrzegł oporu z mojej strony, sam odpuścił opór, co poczułeś jako ulgę. Akceptaję.
Oznacza to, że SAM SOBIE DAŁEŚ AKCEPTACJĘ. Tylko potrzebowałeś do tego pretekstu – kogoś innego. Przez to łatwo jest się uzależnić od kogoś (często mylone z zakochaniem), a jak zobaczymy, że możemy to stracić to często zaczyna się wymaganie, ocenianie, oczekiwania, a w końcu kłótnie (ze strachu przed utratą). Nagle “miłość” znika.
Akceptację dla siebie masz już w sobie. Tylko odpuść przed nią opór – opór przed samym sobą.
Wtedy dokona się ta zmiana świata – sam go pokochasz i nagle świat przestanie sprawiać Ci problemy.
,,Nie wspierali tylko zaakceptowali.
Nie czujesz od nich akceptacji, dlatego czujesz gniew. Bo nie są spełnione Twoje oczekiwania. Porzuć oczekiwania, a znikną napięcia, stres, gniew i żal, które czujesz. A wraz z nimi bóle kręgosłupa.”
Właśnie jakoś od paru dni słabiej czuję ból więc albo rozmowa z Tobą pomogła albo te nowe leki dobrze działają ;) swoją drogą, mówisz że gniew jest związany z bólami kręgosłupa(stawy też pobolewają). Kiedys słuchałem takiej kobiety(lekarkanaturalna na YouTube, tez bazuje na Hawkinsie) i ona wspominała że niedoczynność tarczycy bierze się z poczucia że nie robi się w życiu tego co się chce, no jak mi kilka miesięcy temu to zdiagnozowali to rzeczywiście dużo o tym myślałem i mocno to przeżywałem. Ale jeszcze jedna rzecz: zapalenie błony naczyniowej(inaczej zapalenie tęczówki)- w USA ok 10% przypadków ślepoty jest tym spowodowane i serio też nie mogę znaleźć przyczyny w świadomości co do tego. Moze akurat przypadkiem wiesz co to moze być? Choroba polega na tym że oko się jak ,,mgli” coraz bardziej, jest czerwone i obolałe aż z czasem sie nie widzi chyba że bierze się mocne sterydy.
,,Oznacza to, że SAM SOBIE DAŁEŚ AKCEPTACJĘ. Tylko potrzebowałeś do tego pretekstu – kogoś innego”
Własnie się tak zastanawiałem przeżywając to wszystko czemu jak tak chcę żeby np obca osoba ,,potwierdziła” mi np że ja jestem ten ,,dobry” a rodzina to są Ci ,,źli” czy jakoś inaczej ale w każdym razie ta obca osoba i potwierdzenie było mi jakoś tak potrzebne.
,,Nie. Nie taka jest rola rodziny. Rolą rodziny jest ujawniać wszelkie negatywności, by mogły zostać oczyszczone PRZEZ NAS. Jeśli nie otrzymujesz akceptacji od swoich braci to znaczy, że nie masz jej dla siebie.”
Ale np w dzieciństwie pamiętam, jeszcze w podstawówce, to cudze dzieci to były te lepsze dzieci bo np rodzice mogli być z Nich bardziej dumi niż moi. Na takim etapie to też było ,,ujawnianie negatywności” przez rodzinę czy jednak patologia wychowania? No też sobie zdaję sprawę że co innego jak teraz mam 26 lat a co innego 15 lat temu, człowiek jest na innym etapie, znacząco innym był powiedział :)
Ciekatwe właśnie czy te plecy mnie popuszczają od leków czy od rozmów z Tobą, niby mam mniej bólów ale np pojawół się nowy w barku. Zawsze jest parę czynników i w sumie nie wiadomo co pomaga xD No w kazdym razie ciesze się że podjąłem się z Tobą rozmowy i że tak mi pomogłeś(dopiero teraz a przecież znam Twoją stronę od kiedy Feniks zrobił wywiad, to On Cię zareklamował i trafiłem)
Jeszcze jest jeden temat.
Mianowicie – a co jak te informacje podziałają i faktycznie zniknie choroba trwająca kilkanaście czy ponad 20 lat? Co to będzie dla mnie znaczyć? Jak wtedy mam patrzeć na świat, na ludzi umierających na raka? Czy poradzę sobie z taką wiedzą? Jak mam się odnosić wtedy do tych, którzy nadal będą trzymać się swoich racji?
Czy mam nadal przyjmować leki, suplementy? A co z moją mamą, która choruje na tarczycę? Co z moją babcią, która umarła na nowotwór? Co z moimi znajomymi, z których co drugiemu coś jest?
To ujawnia się strach – a wraz z tym racjonalizacje. To również jest do przekroczenia w sobie.
Bo, podkreślę, świata nie trzeba zbawiać. Wszystko jest super. Wystarczy z miłością zatroszczyć się o siebie, a ta droga ujawni co faktycznie można zrobić. Nic na siłę!
Piotrze trafiasz do mnie jak mało kto :) Słyszałem nie raz i też czytałem że jak coś nam przeszkadza w innych ludziach to znaczy że w nas tkwi problem, czułem że tak jest ale ciężko mi było to przełożyć na siebie, dotarło do mnie że próbowałem to zrozumieć zamiast odnieść się do swoich uczuć. Uwolniło mnie częściowo to od urazy do pewnego mojego kolegi, w skrócie zazdrość bo dużo by pisać, sytuacji było kilka. Jesteś niesamowity :)
Piotrze trafiasz do mnie jak mało kto :)
:)
Słyszałem nie raz i też czytałem że jak coś nam przeszkadza w innych ludziach to znaczy że w nas tkwi problem,
Tak. Bo każda reakcja emocjonalna to informacja dla nas o naszej świadomości – czyli tego jak postrzegamy daną sytuację.
Jeśli jako złą lub niebezpieczną – będziemy czuć odpowiednie niskie emocje. Jeśli będziemy coś brali do siebie – np. słabe rezultaty naszych działań (czyli niespełnienie własnych nieuświadomionych oczekiwań) wystarczą nam, by odebrać sobie szacunek – pojawi się wstyd.
Czy to oznacza, że np. ktoś nas zawstydził, że np. nasze podejście do kobiety skończyło się, że ona odeszła komentując, że w taki sposób nigdy nie poderwiemy żadnej kobiety?
Nie – to nasza własna interpretacja i branie do siebie tego, co się stało.
I właśnie te emocje to dla nas sygnał, że traktujemy się bardzo, bardzo niekorzystnie. I robiliśmy to już wcześniej, nawet dużo wcześniej i dlatego ta kobieta odeszła.
Bo tak naprawdę powiedziała nam, że w ten sposób nigdy się nie pokochamy i nie zaczniemy szanować – próbując podrywać kobiety.
czułem że tak jest ale ciężko mi było to przełożyć na siebie, dotarło do mnie że próbowałem to zrozumieć zamiast odnieść się do swoich uczuć.
Uwolniło mnie częściowo to od urazy do pewnego mojego kolegi, w skrócie zazdrość bo dużo by pisać, sytuacji było kilka. Jesteś niesamowity :)
Dziękuję!
Zazdrość to forma urazy – niechęci, oporu, żalu, dumy, gniewu i wstydu. Czyli czegoś, co JUŻ nosimy w sobie.
I to przez to nie mamy tego, czego zazdrościmy tej osobie. Bo to już nas obciążało, blokowało wewnętrzną radość, obniżało naszą świadomość, przez co kierowaliśmy się bardzo niskimi intencjami, itd.
Oznacza to, że ta osoba POMAGA NAM ujawnić te wszystkie toksyny, które nosiliśmy w sobie.
Zaś ból wynikający z zazdrości to tylko dodatkowy opór stawiany tym emocjom i zrzucanie za nie odpowiedzialności na drugą osobę.
Więc – postrzeganie zazdrości jako czegoś złego jest niedojrzałe. To wspaniały mechanizm ale odpowiedzialni za rozpoznanie własnych emocji i odpowiednie postępowanie jesteśmy my.
Druga osoba to tylko pomoc z zewnątrz.