Witam Cię serdecznie!
Dzisiaj część czwarta niezwykle ważnego tematu odczuwania (bycia). Części 1-3 znajdziesz klikając na linki poniżej:
Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 1).
Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 2).
Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 3).
Emocje to odpowiedź naszego organizmu na naszą świadomość dotyczącą danej sytuacji lub wydarzenia. To dla nas informacja przez jaki filtr patrzymy na świat – zazwyczaj filtr bardzo wątki i niekorzystny dla zdrowia (inaczej zamiast niskich emocji czulibyśmy spokój i/lub radość). Im mniej ten filtr jest korzystny dla nas, tym silniejsza odpowiedź emocjonalna naszego organizmu. Dlatego też emocje nigdy nas nie opuszczą, gdyż mają niezwykle ważne zadanie – prowadzić nas przez ziemskie życie gwarantując wskazówki prowadzące do wewnętrznego wzrostu – rozkwitu.
Co więc nam pozostaje, jeśli nie będziemy odczuwać? Walka lub ucieczka. Czyli – jak zwierzątko. Dwa działania z niezwykle niskiej świadomości – niemalże najniższej. Tak jest – walka to bardzo niska świadomość, gdyż jej rezultatem zazwyczaj są ofiary, rany, ból, cierpienie. Wysoka świadomość zapewnia rozwiązania uwzględniające najwyższe dobro wszystkich, których rozwiązanie dotyczy. Taka jest miłość bezwarunkowa – obejmuje wszystko.
Jeśli nie będziemy odczuwać emocji powstałych na bazie naszej świadomości, będziemy skupiać się na działaniach polegających na poradzeniu sobie z emocjami oraz działaniach, poprzez które unikniemy odczuwania lub je wyeliminujemy (nie wykluczając eliminacji ich domniemanego źródła jak inna osoba/osoby). To droga przeciwna do drogi, na której czujemy szczęście, spełnienie, sukces oraz na której jest nasze zdrowie.
Co więcej – niechęć do odczuwania polega, że emocje zostają w nas przechowane – przynajmniej część ich energii zostaje zapisana w ciele, zaś informacja czego dotyczyły zapisana zostaje w podświadomości. Można powiedzieć, że nasze niekorzystne postrzeganie zostało jeszcze bardziej utwierdzone – w ciele i umyśle. Dlatego mówiłem, że choroby to także informacje o naszej świadomości i tego, co już w sobie przechowujemy.
Jednak niska świadomość – umysł – ego – chce jedynie pracować nad skutkami, a nie przyczynami. Zmaga się z emocjami, chorobami, problemami, zamiast odnaleźć ich źródło i zająć się nim z najwyższego możliwego na dany moment poziomu. Dążymy oczywiście do Miłości Bezwarunkowej, gdyż dopiero na tym poziomie znikają wszystkie problemy. Wtedy żyjemy już tak harmonicznie, że świat bardzo szybko odzwierciedla nasze intencje. Jeśli potrzebujemy pieniędzy – nowe źródła zarobku pojawią się bardzo szybko. Itd. Szybko wracamy do zdrowia, nasze blokady zostają natychmiast ujawnione i towarzyszące im emocje, zaś my dzięki wewnętrznej harmonii od ręki je uzdrawiamy w sobie. Znikają niechęci i zmaganie, dzięki czemu zmienia się odbiór nas przez innych ludzi. Cały świat wydaje się nam sprzyjać (bo to jest prawda i zawsze tak jest ale nie z tym są zestrojone nasze zmysły w niskiej świadomości).
Podkreślę, gdyż jest to niezwykle ważne – sukces obejmuje porażki. Ba! Zależy od nich! Sukces zależy od ilości porażek i wyciągniętych z nich wniosków. Ale też sukces zależy od wdrażania nowej wiedzy (powstałej z wyciągniętych dzięki porażkom wniosków), której namacalne efekty są dla nas korzystne. Dopóki efekty nie będą korzystne, korygujemy działanie i/lub jego intencje.
Więc – sukces wewnętrzny mający przełożenie na wszystkie sukcesy zewnętrzne obejmuje wszystkie nasze niskie emocje, wliczając wstyd, poczucie winy, apatię, żal, strach, pożądanie, gniew i dumę. Sukces wewnętrzny obejmuje nasze dotychczasowe postępowanie względem siebie i innych, a także wszystkie porażki jakie z tego wynikły. Sukces obejmuje również wyciągnięte wnioski, czyli wewnętrzny wzrost do miłości.
Jednym z wniosków do jakich dążymy jest – no jakie korzyści niby mamy z odczuwania wstydu, który może być tak nieprzyjemny, że niektórzy wolą popełnić samobójstwo, niż żyć w nim nawet godzinę dłużej? W życiu trwa tylko to, czemu stawiamy opór. Wszystko inne podlega zmianie – ewolucji. Przemija, gdyż świat fizyczny to świat doczesny. I warto już w tym momencie wiedzieć – ewolucji czego i do czego? Ewolucji formy do esencji, z której wypływa forma. Przekroczenie formy akceptując ją. Zaakceptujmy wstyd pomijając formę odczuć. Gdy nie stawimy mu oporu – on również ewoluuje. Bo taka jest natura energii – ruch, a ruch przynosi zmianę.
Dzisiejszy świat ludzi nastawiony jest na unikanie tego, co nieprzyjemne i robienie tego, co przyjemne. To ogromna pułapka. Musimy zrozumieć kilka faktów:
-
Nic z zewnątrz nie daje nam przyjemności i nigdy nie dawało. Wszytko zewnętrzne zwraca nam w większej lub mniejszej ilości to, co sami temu (do)daliśmy. Jednocześnie to, co przyjmiemy z powrotem, a także ilość tego zależy od poziomu naszej otwartości. Opór przed odczuwaniem radości może stanowić więc problem, by czuć się dobrze. Wtedy jedyną drogą zostaje tłumienie niechcianych emocji.
-
Nie ma złych emocji. Mniej lub bardziej korzystne decyzje podejmujemy my sami w obliczu tego, co czujemy i jak to postrzegamy. Jeśli zaczynamy atakować lub w inny sposób zmagać się z emocją i się jej opierać to tak jakbyśmy opierali się sygnalizacji na desce rozdzielczej samochodu (a nawet cierpieli, że się zapaliła) zamiast zrozumieć jej przekaz dla nas i zatroszczyć się o nas, samochód, a także ewentualnych pasażerów.
-
Nie możemy zdecydować, co będziemy czuć, gdyż nie o to chodzi w odczuwaniu. Ale możemy zdecydować co zrobimy czując daną emocję – w szczególności liczy się nasze podejście do tej emocji.
-
Emocje informują nas o naszej świadomości, w tym o jej podświadomej części. Jeśli coś czujemy, nie mamy się użalać i czuć jak ofiara, tylko rozpocząć proces uzdrowienia. Każdy ma już w tym momencie taką możliwość. Zawsze ją mieliśmy i zawsze będziemy ją mieli.
-
Nie musimy i nie powinniśmy unikać tego, co bolesne w życiu. Nie mówię o poświęcaniu się, czyli zewnętrznym działaniu (poświęcanie się to zazwyczaj działanie nie uwzględniające naszego własnego dobra). Mówię o wewnętrznym stanie. Jeśli coś boli nas wewnątrz, to naszą odpowiedzialnością W TYM WŁAŚNIE MOMENCIE jest objąć to swoją nieoceniającą obecnością. Wtedy nastąpi uzdrowienie, a przynajmniej się rozpocznie. I dopóki będziemy dla siebie nieoceniający, akceptujący i wzrastający w bezwarunkowej miłości – tym głębsze będzie nasze uzdrowienie i rozkwit. W tym rozkwit naszego życia.
-
Unikanie odczuwania tego, co bolesne nie pozostawia nam wielkiego pola do manewru. Będziemy tracić czas, energię, pieniądze i zdrowie, by cały czas unikać tego, co nieprzyjemne. A to nie przybliży nas do rozkwitu. Jeśli unikamy poparzenia przez ognisko, nigdy nic nad nim nie upieczemy. Należy rozpoznać dlaczego czujemy ból, co jest jego źródłem i odpowiednio się tym zająć. Unikanie tego, co niechciane nie spowoduje, że niechciane zniknie. Gdyż każda emocja lub wydarzenie przyciągnięte przez już tkwiące w nas emocje to dla nas pełna miłości informacja. Jeśli zranimy się w rękę to co robimy? Troszczymy się o siebie, oczyszczamy ranę, chronimy ją i dbamy, by się zagoiła. Nie zmagamy się z bólem chyba, że ból jest naprawdę ogromny to wtedy naturalnym jest wzięcie leku, który utnie naszą świadomość odczuwania tego doznania. Ale nie przerywamy procesu zdrowienia niezależnie ile on potrwa.
-
Unikanie odczuwania to tak naprawdę unikanie źródła emocji – naszej niskiej świadomości, czyli ostatecznie źródła problemów w naszym życiu oraz źródła braku rozwiązań dla nich. Jest to również źródło wszelkich chorób i cierpienia. Mówiąc, że np. nie chcemy z kimś porozmawiać lub kogoś słuchać, tak naprawdę nie chcemy rozmawiać lub słuchać swojego wnętrza – swoich emocji, które ta osoba w nas ujawnia.
-
Jeśli czujemy się źle, nic z zewnątrz nie da nam rozwiązania. Co najwyżej emocje mogą zostać stłumione przez różne środki jak papierosy, alkohol, porno, narkotyki, a także tłumione w trakcie karmienia umysłu informacjami, czytaniem książek, robieniem wielu rzeczy naraz, użalaniem się, wewnętrzną walką. Tylko naszemu umysłowi wydaje się, że tego potrzebujemy i że to działa, gdyż nasz umysł jeszcze nie poznał drogi odczuwania i wewnętrznego wzrostu. I on bardzo szybko uzna chwilową ulgę za skuteczne rozwiązanie ale wymagające powtórzenia za każdym razem, gdy pojawi się niechciany stan emocjonalny. Wtedy jeśli działanie lub spożywana substancja nie są dla nas korzystne, zaczną z coraz większą siłą wpływać na nasze życie. Co nie znaczy, że źródłem naszego cierpienia będą te działania lub używki. Źródłem naszego cierpienia jest powód, dla którego często z nich korzystamy. Wypicie nawet raz dziennie czarnej kawy nie zrobi nam krzywdy. Ale wypicie już 3-4 czarnych kaw dziennie zacznie mocno wpływać na nasz organizm.
-
Nie możemy tak naprawdę nigdy robić tego, co przyjemne (bo wszystko jest jakie jest; zaś dla nas stanowi tylko odbicie naszej inwestycji). To my decydujemy jak postrzegamy daną czynność, rzecz czy osobę i na tej podstawie dopiero otwieramy się na dawanie przyjemności ze swojego wnętrza na zewnątrz. A także otwieramy się na odbiór powracającej do nas zainwestowanej energii, gdyż wysoka energia/wysoka wibracja szybko porusza się po świecie, więc i szybko do nas wraca.
-
Jeśli czujemy daną emocję, emocja ta informuje nas o swoim źródle. Ale nigdy nie dostarczy nam rozwiązania. Rozwiązanie przychodzi po odkryciu źródła emocji (które nigdy nie jest zewnętrzne), uwolnieniu jej, by mógł nastąpić wzrost do wyższej świadomości wraz z ustaloną intencją, byśmy wzrośli wewnętrzne – stali się rozwiązaniem w sobie. Rozwiązanie staje się automatyczne po wewnętrznym wzrośnie ponad źródło emocji. Nie wyklucza to podjęcia ewentualnego odpowiedniego, fizycznego działania. Jednak zarówno działanie to i jego wykonanie z uwzględnieniem intencji stają się spójne z nami dopiero po uwolnieniu się od emocji i pozwoleniu sobie na wewnętrzny rozkwit. Bez tej spójności możemy całe życie czuć się jak oszust lub jak “nie my”.
Jeśli się stresujemy, czyli tak naprawdę boimy – strach informuje nas, że w danej sytuacji lub w obliczu tego, czego się spodziewamy uważamy, że sobie nie poradzimy, przegramy lub zginiemy. Strach więc jest to pełen miłości sygnał dla nas, byśmy już teraz zatroszczyli się o siebie, przygotowali się na dany scenariusz – WEWNĘTRZNIE (!!!) i ewentualnie dopiero później zewnętrznie (nawet najlepszy system antywłamaniowy nie usunie z nas strachu przed napadem we własnym domu). I jeśli to zrozumiemy, natychmiast możemy podziękować tej emocji i puścić ją – uwolnić, pozwolić jej odejść. Wzrosnąć w świadomości. Dzięki temu wzrostowi – wewnętrznemu rozkwitowi bardzo szybko pokażą się rozwiązania i ewentualne sposoby jak się zatroszczyć o siebie lub innych. I wtedy już nie ze strachu ale z nowego poziomu zrozumienia. Ale musi nastąpić wewnętrzny rozkwit – poczucie wewnętrznego bezpieczeństwa niezależnie co przyniesie przyszłość. Inaczej ten strach zawsze w nas zostanie, dopóki nie zostanie uzdrowione jego źródło – nasza świadomość.
Poznałeś już dwa poprzednie kroki, by nauczyć się odczuwać. Są niezwykle ważne. Ale już pierwszą konkretną czynnością jaką należy podjąć to, generalnie – takie wytrenowanie swojej świadomości, by zaczęła postrzegać, uchwycać w sobie emocje. Mówiłem, że odczuwanie odbywa się w świadomości. Jest to proces wewnętrzny. Nie oznacza to, że mamy ignorować umysł i ciało. Wręcz przeciwnie! Uzdrowienie jest to proces holistyczny – uwzględnia całość. Integruje. Niechęć do odczuwania jest właśnie brakiem tej harmonii – brakiem integracji. I o powrocie do integracji informują nas emocje. Czyli o tym, co blokuje integrację i co było przyczyną jej rozpadu. Oczywiście niechęć do odczuwania może wynikać z przeżytej traumy, której towarzyszyły te emocje. O traumie napiszę w kolejnym artykule.
Odczuwanie możemy przyrównać do każdej dyscypliny sportowej. Np. do golfa. Dla początkującego sukcesem będzie jeśli w ogóle trafi piłeczkę. To gdzie ona poleci jest dla początkującego golfiarza mniej ważne. Nie wymagamy od siebie trafienia do dołka w kilku precyzyjnych uderzeniach, gdyż nie wyrobiliśmy w sobie… wrażliwości na to jak ruch naszych rąk wpływa na trajektorię piłki. Natomiast dla eksperta od golfa lub osoby bardzo doświadczonej nawet minimalny ruch nadgarstka będzie ODCZUWALNY jako ogromna zmiana w świadomości – poczuje on, gdzie wyląduje piłka. Ale do tego sam dochodził stopniowo. Metodą prób i błędów. Dopiero praktyka i świadome badanie jak te niewielkie niuanse wpływają na lot piłki zaczynamy “łapać” o co chodzi w tej dyscyplinie. Wtedy półmilimetrowy ruch przedramienia nie jest już dla nas niezauważalny. Staje się monstrualnie wyraźny, odczuwalny i wiemy jak wpłynie na nasze uderzenie. Nagle to co niedostrzegalne stanie się dostrzegalne.
Jednak żebyśmy w ogóle pozwolili sobie na proces nauki, musimy mieć świadomość, że przez jakiś czas będzie się nam wydawał jako bezowocna praca. Wiele razy poślemy naszą “piłkę” do wody lub w krzaki (to właśnie te porażki, od których zależy sukces). I to naturalnie spowoduje, że nasz umysł (nasze ego) będzie namawiało nas, byśmy zrezygnowali z nauki odczuwania. Będzie to robiło przez ujawnianie tkwiących w nas niskich emocji, szczególnie wstydu związanego z “porażkami”. Dzięki akceptacji porażek już niezwykle wzrastamy.
I właśnie to jest ten moment, by uświadomić sobie, że czucie się gorzej w trakcie nauki jest czymś całkowicie normalnym! Nie musimy nic z tym robić, tylko to zaakceptować. Wtedy wzrośniemy niesamowicie, gdyż dostrzeżemy, że wielu niezbędnych czynności, by poprawić swoje życie nie podjęliśmy się, gdyż zamiast na korzystnym działaniu skupialiśmy się od ucieczki od tego gorszego samopoczucia. Akceptując to niska emocja minie bardzo szybko, my nie stracimy energii na zmaganie się, czasu na tłumienie, a więc będziemy mogli kontynuować naszą naukę i wzrastać. Czasem od razu ujawniona zostanie kolejna warstwa niskich emocji – zalegających w nas toksyn. I znowu je uznamy. Znowu się oczyścimy. I nagle “załapiemy” na czym polega odczuwanie. Na byciu. Na uznaniu wszystkiego, co jest w nas i na nieopieraniu się zarówno temu, jak i wszystkiemu, co na zewnątrz.
Bardzo ważne jest, by zrozumieć, że wiele osób, które pisały do mnie, że nie potrafią odczuwać, dodawały, że CZUJĄ z tego powodu zdenerwowanie, frustrację, czasem smutek i wstyd. Jak łatwo pomijały ten niezwykły fakt, że CZUŁY! Tylko nie to, co chciały czuć. I właśnie ta niechęć, to ignorowanie obecnego stanu jest jedyną przyczyną dlaczego nie czują, nawet bardzo długo tego, co by chciały czuć. Nie można nie czuć. Można tylko nie być tego świadomym. Zaś brak świadomości jest to tylko nierozpoznany nawyk – robimy coś, by zająć czymś naszą świadomość – na czymś zewnętrznym, na jakimś działaniu lub wewnętrznej walce – niezgodzie na nasz stan obecny. Robimy coś, by nie czuć, by się poczuć – dostrzegasz dysonans?
I właśnie przez to nie poprawia się w naszym życiu – no bo jakże mamy zmierzać do poprawy, jeśli zajmujemy się walką. NIEchęcią. Jakże mamy poczuć chęć jeśli nosimy w sobie niechęć?
Tak naprawdę pogodzenie się ze swoimi niskimi stanami emocjonalnymi jak zdenerwowanie, nerwowość, stres, gniew, smutek, wstyd, poczucie winy będzie wielkim skokiem. To ogromny postęp – tak wielki, że aż trudno ująć to słowami. Wtedy, gdy “poskromimy” własny umysł w obliczu niskich emocji, automatycznie staniemy się osobą, która pozwoli sobie przeżywać w pełni/pełniej również wszystkie wspaniałe uczucia.
Jeśli chcemy czuć się dobrze (ze sobą, swoim życiem), a nic nie czujemy (bo nie chcemy świadomie czuć), jakże mamy odkryć przyczyny obecnego stanu naszego życia, a także blokad w jego naprawie? Ludzie mówią wtedy, że nie mają motywacji, by coś osiągnąć, że szukają sensu w życiu, itd. Tak naprawdę pragną czuć. Najlepiej coś dobrego. No bo jeśli czujemy się dobrze to znaczy, że jest dobrze. Czyli oznacza to, że robimy coś dobrze i należy to kontynuować. A jeśli czujemy się źle to znaczy, że jest źle, że robimy coś źle i należy przestać to robić (i co wtedy?). Niekoniecznie! Jeśli nie pozwalamy sobie na odczuwanie również niskich emocji, nasz kompas nie może nas kierować OD tego, co nam nie sprzyja DO tego, co sprzyja nam i naszemu życiu, a także zdrowiu, szczęściu, naszym bliskim, itd. Dążymy do tego, by poczuć się dobrze o ile nie jest to sztucznie wzbudzone “dobrze”. Wielkim krokiem jest mieć świadomość, że wszystko jest dobrze, gdy czujemy to, co do tej pory uznawaliśmy za wystarczający powód, by uznać, że dobrze nie jest. Nawet czując rozpacz wszystko jest dobrze! Bo właśnie ujawnia się masa emocjonalnych toksyn, które niczym wielotonowy plecak ciążyły nam na każdym kroku!
Pamiętajmy, że tu chodzi o trzy istotne sprawy:
-
Nasz wewnętrzny wzrost.
-
Nasze wnętrze – co w nim zostanie “pod koniec dnia”.
-
Rezultaty naszych działań.
Jeśli ktoś obwinia nas, krzyczy na nas, mówi nam same negatywności, biorąc pod uwagę powyższe punkty:
-
Musimy zrozumieć, co ta osoba mówi nam o naszym postępowaniu względem siebie samego. To informacja pełna miłości! Możemy z niej wyciągnąć odpowiednie wnioski i wreszcie rozpoznać jak się nieświadomie sami raniliśmy własnym postępowaniem i je zmienić.
-
Dzięki umiejętności przeżywania ujawnionych negatywności, a także brania odpowiedzialności tylko za swoje emocje, a nie innych osób, możemy oczyszczać się, dzięki czemu ta sytuacja nie stanie się źródłem naszego cierpienia i dodatkowym obciążeniem. Przeciwnie – oczyścimy się, co pozwoli nam odczuć jeszcze większą wdzięczność dla tej osoby i również uzdrowić ją chociaż w niewielkim stopniu (tak naprawdę nie ma niewielkich stopni jeśli chodzi o uzdrawianie kogokolwiek).
-
Rozpoznanie własnych niekorzystnych dla nas czynności i ich korekta (często wystarcza jedynie korekta intencji) zmieni kierunek naszego życia, a często od razu zaczniemy czuć się dobrze, bo przykładowo przestaniemy tkwić w relacji ze strachu i wzrośniemy do akceptacji, do uznania, do szacunku.
Dlaczego tak ważne jest, by wziąć odpowiedzialność za swoje emocje, nauczyć się odczuwać, przeżywać je, uwalniać i się z nich oczyszczać? Kilka przykładów:
-
Powiedzmy, że bardzo denerwuje nas nasza mama czy ktokolwiek bliski. Po prostu cokolwiek nie powie, wywołuje w nas furię. Najpierw potrzebny jest szerszy kontekst, by wyjść ze świadomości ofiary, przestać patrzeć się na inną osobę jak na naszego kata. Zyskujemy moc. Co się w ogóle dzieje? Ta osoba uczy nas. Jest dla nas pełna miłości, tylko blokuje jej odczuwanie w sobie ze względu na swoją niską świadomość, więc i forma przekazu jest niska. Jednak to tylko forma. Esencją (zawsze) jest nauka pełna miłości. Zapewne to, jak postrzegamy zachowanie tej osoby względem nas i to, co wtedy robimy (opieramy się) są głównymi powodami naszego nieszczęścia w życiu lub obecnego stanu, który nam nie odpowiada i może nawet przez który cierpimy. Więc ta osoba nie ma nic do rzeczy, jeśli chodzi o nasze cierpienie. Nasze cierpienie wywołane jest przez naszą interpretację oraz podjęte działanie. Jeśli nauczymy się akceptować tę osobę, akceptować to, co czujemy i zrozumiemy, że nie denerwuje nas zachowanie tej osoby, tylko nasza własna na to niezgoda i ujawniony opór, a także to jak postrzegamy odczuwane w sobie emocje, wzrośniemy ponad ten problem. Jeśli nauczymy się akceptować to, że inni ludzie będą mówić co chcą, jak chcą i kiedy chcą i nic nie musimy z tym robić, wliczając opieranie się – nagle WSZYSTKIE podobne sytuacje przestaną nas dotyczyć, bo przestaniemy się w nie angażować emocjonalnie! Nie oznacza to, że przestaniemy być kochający czy przestanie nam zależeć na bliskich. Wręcz przeciwnie! Będziemy mogli przestać oceniać, obwiniać, patrzeć na tę osobę jak kogoś kto nas rani, przestać patrzeć na siebie jak na ofiarę (więc tak naprawdę zrozumiemy, że to my sami siebie raniliśmy tą świadomością) i zrozumieć, że ta osoba pragnie naszego dobra niezależnie co mówi. Wtedy, w tym stanie spokoju zyskujemy moc, wzrastamy i możemy sytuację rozwiązać. A jeśli rozwiązanie nie jest konieczne (zazwyczaj wtedy przestaje być potrzebne jakiekolwiek rozwiązanie) – zyskujemy wewnętrzny spokój. Problem znika. A dzięki temu nauczyliśmy się – STALIŚMY SIĘ osobą, która już nie angażuje się w negatywności innych ludzi. Zyskaliśmy wspaniałą i potężną umiejętność, dzięki której nasze życie zyska bardzo wiele.
-
Powiedzmy, że odeszła od nas partnerka/partner. Bardzo nas to bolało. Dlaczego? No bo od tej osoby uzależniliśmy swoją wartość, szczęście, radość, a może dzięki niej nie czuliśmy się gorsi, nie czuliśmy się samotni, nie czuliśmy strachu (bo życie bez drugiej osoby z jakiegoś powodu uważamy za złe). To się nazywa (współ)uzależnienie. Więc brak tej osoby w naszym życiu, a także sam fakt jej odejścia daje nam możliwość ujawnienia i uzdrowienia tych wszystkich negatywności. Przestajemy już oddawać za nie odpowiedzialność tamtej osobie i liczyć, tak bardzo liczyć, że ona będzie z nami, bo dzięki temu tego nie czujemy (tak samo jak alarm antywłamaniowy “zabiera” od nas strach przed włamaniem). Ale już z tym nie walczymy. Pozwalamy sobie to przeżyć i odpuścić. Bo już rozumiemy, że nie musimy walczyć z tymi emocjami, a także nie musimy się opierać temu, co się stało. Bo osoba ta nie odeszła od nas, by nas zranić lub bo jesteśmy gorsi (choć mogła to nam powiedzieć jako własną racjonalizację). Ona odeszła, bu UJAWNIĆ już tkwiące w nas negatywności, byśmy mogli przestać żyć w tym wstydzie, winie, bezsilności i strachu. Dzięki naszemu oczyszczeniu przestajemy nosić w sobie te toksyny, więc otworzymy się na równie otwarte i zdrowsze osoby. Bardziej kochające w esencji i w formie. Co więcej – już nie boimy się odejścia innej osoby od nas, bo wiemy, że nic złego się nie stanie nawet jeśli odejdzie, a będąc z kimś już nie jesteśmy ze strachu, tylko z pełni. Stajemy się więc radością, nie boimy się samotności, bo nie istnieje nic takiego – nauczyliśmy się być sami ze sobą i już jest nam dobrze! Więc zaczynamy się tym dzielić z inną osobą, która dzięki naszej kochającej, nieoceniającej obecności sama uzdrawia swoje wnętrze i zaczyna się z nami dzielić wypływającym z niego nektarem. To powoduje, że związek rozkwita. A nie zacieśnia się przywiązanie wynikające ze strachu czy wstydu.
Nie to, zebym z powyzszego artykulu wyniosl tylko to, ale jestem teraz na takim etapie zycia, ze chcialbym zmienic prace, ale poprzez moje zaniedbania w przeszlosci, moja sytuacja zyciowa jest niezbyt ciekawa, a w szczegolnosci, jesli chodzi wlasnie o sprawy zawodowe i dlatego chcialbym odniesc sie do tego- “Wtedy żyjemy już tak harmonicznie, że świat bardzo szybko odzwierciedla nasze intencje. Jeśli potrzebujemy pieniędzy – nowe źródła zarobku pojawią się bardzo szybko.” Moglbys to jakos rozwinac? W jaki sposob te zrodla zarobku moga sie pojawic? Pytam teraz w kontekscie takiej osoby jak ja, ktora nie ma fachu w rekach, a zawod wyuczony jest ze tak powiem tylko na papierze. Zalozmy, ze wspial bym sie na ten poziom swiadomosci, na ktorym te zrodla zarobku sie pojawiaja, ale wlasnie- w jaki sposob one sie pojawiaja? Czy chodzi o to, ze zanim osiagne ten poziom swiadomosci, to w drodze rozwoju, zdobede jakies umiejetnosci, dzieki ktorym znajde jakas dobrze platna prace, lub moze otworze wlasna firme? Czy moze chodzi o cos, czego ze tak powiem zwykly umysl w niskiej swiadomosci (mojej ) po prostu nie jest w stanie ogarnac? Dzieki,
Zalozmy, ze wspial bym sie na ten poziom swiadomosci, na ktorym te zrodla zarobku sie pojawiaja, ale wlasnie
To co napisałem w artykule to nie są magiczne zaklęcia, ani nic samo się nie wydarzy.
Rozwój świadomości to m.in. rezygnowanie z tzw. pozycjonalności i oczyszczanie.
To nie jest akademickie fantazjowanie, ani teoretyzowanie. Tylko żelazna praktyka WZGLĘDEM WŁASNEGO ŻYCIA.
Zauważ, że pierwsze co podkreśliłeś to, że Twoja sytuacja nie jest ciekawa, a zawód masz wyuczony, a nie w rękach.
I jakie to są ograniczenia? Czy względem tego jesteś spokojny, czy odczuwasz wstyd?
Źródła zarobku są naokoło cały czas, tylko przez własne pozycjonalności – opór i przywiązania oraz intencję – nie dostrzegasz ich.
Np. “tego nie chcę, tamtego też nie, bo XYZ”. Lub możesz widzieć coś, co może być świetną możliwością zarobienia pieniędzy ale nawet tego tak nie odbierasz – nie widzisz tego potencjału.
Jakie działania w ogóle podjąłeś, by znaleźć pracę? Bo to też jest bardzo ważne.
Rezultaty w naszym życiu odzwierciedlają w głównej mierze intencję.
Większość ludzi wcale nie chce sukcesu. Np. uzależnieni w większości wcale nie chcą wyzdrowieć. Chcą nadal oglądać porno i tylko nauczyć się radzić sobie z konsekwencjami – bólem, cierpieniem, emocjami lub znaleźć jakiś tajemniczy, sprytny sposób, by tych konsekwencji uniknąć. Masa ludzi nie chce więcej zarabiać, tylko np. chcą się czuć dumnie, że zarabiają więcej od innych.
Bo gdyby naprawdę chcieli zarabiać więcej, to by się edukowali co to są pieniądze, z czego wynikają – np. zrozumieliby, że zarobki przekładają się bezpośrednio z wartości jaką dajemy rynkowi.
Jeśli pracujemy dla kogoś, to jaką wartość ma nasza praca dla tej osoby? Generalnie – albo zarabiamy – przynosimy zysk, albo minimalizujemy straty.
Jeśli w tym jesteś coraz lepszy, automatycznie będą podnosić się Twoje zarobki.
Jeżeli firma wyceniła, że z danym zagadnieniem powinieneś sobie poradzić np. w 30 godzin, a Ty załatwisz temat w 10 godzin, to firma ma dodatkowy zysk 20-tu osobogodzin.
Każdy zdrowy na umyśle szef nagrodzi za to swojego pracownika. Ja w swojej ostatniej robocie dla szefa miałem podwyżki co 3-4 miesiące. Bo swoją robotę wykonywałem mega sprawnie.
Rekord to chyba była wycena na 47-osoboDNI, a ja temat zrobiłem w kilka godzin. Nie dlatego, bo cwaniakowaliśmy, tylko zajmowałem się bardzo trudnym, złożonym, ogromnym systemem, którego NIKT nie rozumiał do końca.
Ew. pewne jego elementy. Więc nikt nie wiedział tak naprawdę ile ten temat zajmie. Mógł zająć i 100 dni ciągłej pracy. Okazał się prosty, bo miałem już duże doświadczenie. Zaryzykowaliśmy taką wycenę, klient się zgodził, temat zrobiłem super.
I dzięki temu ogromnemu zyskowi, automatycznie dostałem podwyżkę. A i tak potem usłyszałem, że za mało walczyłem o swoje – że powinienem sam cisnąć o podwyżkę.
Zajmowanie się TYM – jak pracujemy, jaką wartość dajemy – to może być rozwój świadomości. Np. odrzucenie wstydu, nadanie rozsądnej wartości swojej pracy, która przekłada się na realny zysk innych ludzi – klientów/firmy, etc.
Z tego automatycznie wynika zarobek. No chyba, że się wstydzisz przyjmować pieniędzy, winisz się, że Ty masz pieniądze, a inni nie mają. Tym wtedy należy się zająć.
A nie jakieś mambo-jambo robione w zamkniętym pokoju i ucieczka od problemów jakie mamy, zaniedbań, etc.
Pierwszym sprzyjającym życiu poziomem świadomości jest odwaga, której synonimem jest odpowiedzialność.
Rozwój świadomości, którego jednym z rezultatów jest dostrzeganie MOŻLIWOŚCI jest więc wybór odwagi tam, gdzie dotychczas wybierałeś np. lęk, wstyd czy poczucie winy.
W świadomości się nie wspinamy, tylko mierzymy się z tym, czym ten poziom ograniczyliśmy w sobie. Bo on jest dostępny. To, że chmury przesłonił Słońce nie oznacza, że Słońce przestało świecić.
A próby ominięcia chmur to jedna ze strategii, by pozostać w miejscu.
To jest jak odpinanie balastu przyczepionego do balona. Jeśli odczepisz obciążenie, balon sam się wzniesie.
Przykład – można pracować w weekend. Ja za czasów liceum roznosiłem ulotki. Zarobiłem nawet do 200 zł jednego dnia.
4 weekendy w miesiącu = 1600 zł za 2 dni pracy tygodniowo.
Tak, trzeba się nachodzić, nie zawsze ludzie otworzą drzwi, czasem się trafi ktoś negatywny. Ok, normalka.
A jak szef zobaczył jak mi to sprawnie idzie, to się cieszył. Bo poprzednia osoba nie rozniosła nawet połowy tego co ja.
Co prawda po pierwszym dniu miałem takie zakwasy, że kilka dni trudno mi było chodzić. ;) Ale się organizm wyrabiał.
Niemniej – pełno osób nie chce takiej pracy, BO XYZ. No i to “bo XYZ” to właśnie niepotrzebny balast. Co pokazuje, że te osoby nie chcą zarabiać, tylko np. chcą się czuć dumnie czy przede wszystkim nie czuć wstydu odnośnie tego jaką pracę wykonują.
Czy chodzi o to, ze zanim osiagne ten poziom swiadomosci, to w drodze rozwoju, zdobede jakies umiejetnosci, dzieki ktorym znajde jakas dobrze platna prace, lub moze otworze wlasna firme?
Jeśli to wybierzesz, to tak będzie.
Pytanie co stoi na drodze, byś teraz rozwijał się, zdobywał umiejętności, ćwiczył je, które będziesz mógł przekuć na pracę zarobkową?
Co stoi na drodze, byś otworzył własną firmę?
Czy moze chodzi o cos, czego ze tak powiem zwykly umysl w niskiej swiadomosci (mojej ) po prostu nie jest w stanie ogarnac? Dzieki,
Jeśli będziesz to traktował jako jakieś mistyczne rewelacje, to oczywiście nic nie ogarniesz.
A rozwój świadomości to nie jest nic oderwanego od życia – wręcz przeciwnie – właśnie Twoje życie doskonale odzwierciedla Ciebie – Twoje wybory i ich konsekwencje.
Dlatego przeanalizuj co jest przyczynami obecnej sytuacji – oceń to bez winy i wstydu.
Szczególnie zwróć uwagę do czego się przywiązałeś i czemu stawiasz opór.
A następnie wykonaj pisemny plan realizacji celu – np. określ kwotę jaką chciałbyś zarabiać. Tylko oczywiście rozsądnie. Raczej nie przeskoczysz z 2000 zł na 20 000 zł w kilka dni.
Ale już podniesienie przychodu z 2000 zł na 4000 zł jest jak najbardziej realne w rozsądnym czasie.
A dzisiaj Piotrze cos zauwazylem. I chyba to dla mnie mialo znaczenie w kontekscie uwalniania. Ja swoje “uwalnianie” opieralem glownie na instrukcjach opisanych w ksiazce pana Hale-a Dwoskina “Metoda Sedony”. I w tej ksiazce w instrukcji uwalniania jest napisane- cyt:”Skoncentruj sie na problemie, ktory chcesz rozwiazac, a nastepnie pozwol, aby w Twojej glowie pojawily sie powiazane z nim uczucia”. Ogladalem tez wczoraj seminarium z Metody Sedony, ktore prowadzil wlasnie pan Dwoskin i mowil i pokazywal, zeby podczas odczuwania skupic swoja uwage w okolicach brzucha. A nie na glowie. Ja caly czas, opierajac sie na ksiazce, skupialem sie na glowie. Czy w tej ksiazce jest blad? A moze raczej w tlumaczeniu? Czy ja cos zle zrozumialem? Podczas ogladania seminarium i skupianiu sie wlasnie na okolicach brzucha i wykonujac instrukcje, wydaje mi sie , ze doznalem kilka razy uwolnienia, poniewaz czulem, ze tam w srodku cos sie rozprasza, znika, czy jak zwal, tak zwal, a mi jest jakos tak lzej, inaczej. Lepiej. To chyba bylo uwolnienie? Co sadzisz na ten temat Piotrze?
Myśli to racjonalizacje emocji.
To o czym mówisz to dwie zupełnie różne sytuacje – skupienie się na głowie to moment, by uświadomić sobie właśnie racjonalizacje emocji – czyli powody, przez które się ich trzymamy i opieramy – np. sądzimy, że źródłem strachu jest coś poza nami.
Skupienie się na brzuchu to uwolnienie głównie oporu ale też samej energii emocji jeśli odczuwamy je tam – głównie strach i żal.
Porównujesz więc uwalnianie różnych tematów lub różne kroki uwalniania ze sobą.
W ogole to dzieki Piotrze za to ze starasz sie mi pomoc, za twoj poswiecony czas i w ogole, ze odpisujesz, bo podejrzewam, ze za takie porady, ktore dajesz, to bierze sie ciezkie pieniadze. Ale ja to uwazam, ze mi to by nawet sam dr. Hawkins nie byl w stanie pomoc. Nie wiem co ze mna jest. Ja nawet nie jestem w stanie pojac, o co w tym uwalnianiu i technice uwalniania chodzi. Nie wiem, co ja mam uwalniac. Czy odczucia w ciele? Mysli? Emocje? Nie rozumiem. Czy podczas uwalniania mam przezywac te emocje, czy skupic sie na odczuciu w ciele? Eh… A podobno nie ma wyjatkowych przypadkow. Oto jestem. Dzieki Piotrze jeszcze raz za proby pomocy, ale mi sie chyba nie da pomoc.
Jeszcze sie chcialem Piotrze o twoj Program zapytac. Czytajac “Przekraczanie poziomow swiadomosci” natrafilem na taki fragment, cyt:
“Głęboko ukryta nienawiść do samego siebie, stanowiąca podstawę problemów, wymaga terapii na bardzo wysokim poziomie kalibracji świadomości, jak na przykład na poziomie Bezwarunkowej Miłości (540). Działania psychologiczne wykalibrowane na 400, nie posiadają dostatecznej mocy, aby faktycznie zapoczątkować wewnętrzne uzdrawianie.
Proces zdrowienia wymaga doradcy, sponsora lub opiekuna, który pokieruje daną osobą i z miłością oraz szacunkiem będzie jej służyć przykładem.
Zgodnie z trwającymi całe dziesięciolecia doświadczeniami takich grup,
jedynie członkowie, którzy wyzdrowieli, posiadają niezbędny, zaszczepiający szacunek autorytet, dzięki czemu dokonuje się terapeutyczne przeniesienie czy identyfikacja.”
I teraz chialem zapytac, czy kupienie twojego Programu, bez wspolpracy z toba, nie bedzie wyrzuceniem pieniedzy w bloto? Z tego, co pisze pan Hawkins, potrzebna jest czyjas pomoc i wsparcie, zeby wyzdrowiec. Ja czuje wlasnie ogromna nienawisc do samego siebie i nie potrafie sobie z tym poradzic. Czytam, uwalniam, probuje tego i tamtego i niewiele to daje. Juz chyba wiem czemu. Nie mam zadnego takiego wsparcia, o ktorym pisze dr. Hawkins. Jak to sie ma w kontekscie twojego Programu, bez wspolpracy z toba, na ktora zbytnio nie mam pieniedzy. Czy w ogole taka wspolpraca na odleglosc, cos daje? Wiem, ze pisales, ze sie tyyyyle ludzi wyleczylo dzieki twojemu programowi, ale czy sue wyleczylo dzieki Programowi ze wspolpraca, czy bez?
I teraz chialem zapytac, czy kupienie twojego Programu, bez wspolpracy z toba, nie bedzie wyrzuceniem pieniedzy w bloto?
Wszystko zależy od Ciebie.
Jeśli kupisz jabłko i go nie zjesz, to wyrzucisz pieniądze w błoto.
Jeśli kupisz WoP solo i tylko przeczytasz, to tak jakbyś kupił jabłko i go nawet nie ugryzł.
Na pewno nie będzie to wyrzucenie pieniędzy w błoto, bo wiedza i narzędzia jakie w niej poznasz to tysiące godzin czytania, szukania, próbowania, eksperymentowania, praktyki oraz tysiące złotych wydane na warsztaty, programy, książki z całego świata.
Plus wszystko co potrzebne ze strony technicznej do wyzdrowienia.
To wszystko szukałem, znalazłem, przetestowałem na sobie i setkach innych.
Program sam z siebie doskonale wspomaga całą resztę – od terapii po grupy 12 kroków. Czy pomoże sam z siebie – no jeśli tylko siedzisz w domu i izolujesz się od świata, to WoP będzie za mało. Zalewam uczestnictwo we wspólnocie 12 kroków. Wśród ludzi. Bo dalsze życie tak jak żyłeś czy to z WoP, czy terapią nic nie zmieni. Konieczne są zmiany.
Poczytanie nawet największych mądrości gdy człowiek nie ma intencji niczego zmienić i nie rusza tyłka by to zrobić nic nie da.
Bo tylko stosowana mądrość przynosi korzyści.
A nawet uczęszczanie na terapię lub wspólnoty 12 kroków nie załatwi tematu w tydzień. Ludzie chodzą latami i niektórzy mają efekty, a inni wcale.
Rozmawiałem z masą ludzi, którzy chodzili nawet 5 lat na terapie i nie mieli praktycznie w ogóle efektów w temacie uzależnienia. Trochę lepiej odczuwali, nauczyli się i zaczęli o tym rozmawiać ale niewiele więcej.
W Programie znajduje się wszystko, by efekty były.
Ale to tak jak ze szkołą. Jest szkoła, te same lekcje, ci sami nauczyciele, a mamy uczniów trójkowych, czwórkowych i piątkowych. Mamy też takie dzieci, które nie przechodzą do kolejnej klasy.
Tak jest ze wszystkim, wliczając wychodzenie z uzależnienia.
I to nie wynika z tego jaka jest szkoła, tylko to zależy od dziecka.
Wychodzenie z uzależnienia to nie jest sztuczka, która się udaje albo nie. To proces nauki, wzrostu, oczyszczania, poddawania, wchodzenia w nieznane, eksploracji, wyboru, doświadczania – holistycznego rozwoju jako istota ludzka. Oczywiście rozwoju świadomości. Cała reszta zależy od Twoich decyzji – czy np. zaczniesz uczyć się tańczyć, śpiewać, pływać na skuterze wodnym, informatyki, podrywu, wyższej matematyki, etc. Możesz zdobywać wiedzę z każdej dziedziny. To Twoje życie i zrobisz z nim co chcesz.
Ale jeśli zależy Ci na zdrowiu, to konieczny jest wzrost świadomości.
To o czym mówi dr Hawkins to m.in. konieczność znalezienia towarzystwa żyjącego pozytywnie. Bo jak będziesz obracał się tylko wokół ludzi np. grających ofiary, narzekających, użalających się, wiecznie się bojących, na życie, świat, Boga patrzących jak na zagrożenie, to nie wyzdrowiejesz.
I samo towarzystwo to za mało, na co dowodem są ci, którzy odeszli od wspólnoty, np. sądząc, że “wszystko z niej wycisnęli co się dało” i gdy tylko przestają uczęszczać, niemal od razu zaczynają oglądać porno. Bo tylko pozytywna energia grupy – pole – powodowało, że nie oglądali. A oni sami nie wzrośli. Niektórzy też sądzili, że nic im to nie dawało. Ależ dawało. Ale tak jak opatrzona rana nie zagoi się w sekundę.
Dlatego potrzebny jest nauczyciel – kogoś, kto nam poprowadzi dalej na własnym przykładzie. Ktoś, komu zaufamy i kogo będziemy szanować jak i będziemy poważać słowa tej osoby oraz kierować się nimi we własnym życiu. Więc nie musi to być mędrzec.
Tylko ktoś kto od razu zwróci Ci uwagę, gdy zaczynasz się np. użalać nad sobą, narzekać, panikować i się tym nakręcać.
Chodzi o to, że tzw. sponsor we wspólnocie wie co nie sprzyja zdrowiu i będzie to ucinał, pomagał Ci znaleźć zdrową alternatywę.
Natomiast ci co np. mój program kupuli na zasadzie “a spróbuję” – nie ma szans.
Ci, którzy sądzą, że to jakaś szansa i się uda lub nie – nie ma szans.
To droga przez ogień.
Przez to wszystko od czego uciekałeś, czego unikałeś, czego nie chciałeś, co osądzałeś, demonizowałeś, etc.
Czy/kiedy się za to weźmiesz to tylko i wyłącznie Twoja decyzja.
Jeśli codziennie czujesz się fatalnie, no to codziennie masz możliwość, by wreszcie się tym zająć. Przede wszystkim należy uświadomić sobie co już z tym robisz. Bo skoro źle jest codziennie, to znaczy, że robisz coś nie tak.
Ponadto – pracowałem już z niejednym z nienawiścią skierowaną w samego siebie i niejednemu pomogłem. Nie każdemu, bo nie każdy dostrzegł sens, by przestać się nienawidzić, winić, karać, osądzać, stawiać siebie zawsze na przegranej pozycji, gorszej, porównywać się, etc. I to też normalne.
Miałem osoby, które i po półtora roku nieregularnej współpracy nie zmieniły się prawie w ogóle, miałem takie, które po półtora roku dopiero zaczęły się zmieniać, a także takie, które po półtora roku już naprawdę zmieniły masę.
A miałem też takich, którzy i po 2 latach totalnie nic nie zmienili, nie zaczęli robić, nie zaczęli pracować nad żadną swoją negatywną cechą, nawykiem. Nic.
I oczywiście narzekają jak to im ciężko.
Z tego, co pisze pan Hawkins, potrzebna jest czyjas pomoc i wsparcie, zeby wyzdrowiec.
No a czym jest Program? Czym jest korespondowanie ze mną?
Dr Hawkins mówi o nienawiści, nie o uzależnieniu. My mówimy o uzależnieniu.
Nienawiść skierowana na siebie może być, i często jest, jedną z przyczyn uzależnienia i trzeba się tym zająć.
I być może jest to jeden z problemów, który aby rozwiązać potrzebna jest dodatkowa pomoc.
Jak mówiłem nieraz – WoP to nie magiczna tabletka ani sztuczka. To nie jest magiczny lek na wszystkie problemy tego świata. I może być tak, że dostaniesz informację – “odnośnie tego problemu poszukaj innego specjalisty, który Ci pomoże”.
Bo jeśli sądzisz, że Ci WoP rozwiąże wygodnie i bez wysiłku wszystko w życiu, to jesteś naiwny jak dziecko. A ja kłamać nie zamierzam, byle tylko lepiej sprzedać WoP.
Wręcz przeciwnie – powiem Ci twardą prawdę prosto w oczy. Niejeden się nawet na mnie wściekł, gdy usłyszał prawdę, której słyszeć nie chciał.
Ale gdy mu przeszło, zrozumiał.
Ja czuje wlasnie ogromna nienawisc do samego siebie i nie potrafie sobie z tym poradzic. Czytam, uwalniam, probuje tego i tamtego i niewiele to daje.
Dlatego, bo robisz to na siłę, z niechęci, opierając się, walcząc, zmagając się z tym czego nie chcesz.
Nie odpuszczasz, nie poddajesz się, tylko cały czas robisz to samo.
A co to jest nienawiść? Z czego wynika?
Jaki masz obraz samego siebie? Co o sobie sądzisz?
Ile z tego sobie uświadomiłeś?
Mówisz – “uwalniam” ale uwalnianie to część całości. Nie ma przepracowywania pozycjonalności, nie ma poddawania oporu. Na razie robisz tak jakbyś jedną ręką używał mydła, a drugą błota i dziwił się, że pozostajesz brudny.
Mówisz – “próbuję tego i tamtego i niewiele to daje” – i zgodnie z tradycją większości ludzi – zero konkretów.
A czy od naszej ostatniej wymiany zdań przeczytałeś tabelki, o których Ci mówiłem?
Czy znalazłeś pozycjonalności, którymi się kierujesz np. odnośnie nienawiści samego siebie?
Czy uświadomiłeś sobie korzyści jakie masz z nienawidzenia siebie?
Czy jesteś w stanie odpowiedzieć na pytanie – “Dlaczego się nienawidzę”?
Widzisz ile rzeczy już Ci powiedziałem po wymianie kilku zdań.
Masa ludzi wręcz miała mi za złe, że dostrzegałem tyle rzeczy do poprawy. Aż zaczynali użalać się, że wszystko robią źle.
I już sam fakt, że się zaczynają użalać, że “czują się” zdemotywowani (i naturalnie zwalają odpowiedzialność za to na mnie) jest dokładnie tym, przez co są uzależnieni, przez co im się nie poprawia.
Np. to jak podchodzisz do podejść obu panów jest jedną z przyczyn niepewności. Masz dwa świetne narzędzia i głowisz się które jest lepsze. Żadne nie jest lepsze.
Oba mogą Ci tak samo doskonale pomóc. To kwestia decyzji, wyboru jednego z nich i stosowania go.
Ale tego nie robisz. Bo wymyśliłeś sobie jakieś ezoteryczne “lepsze”.
Czy jest jakieś najlepsze jedzenie? Nie ma.
Choćby dlatego, bo nie wiem jakich składników Ci brakuje, jakich potrzebuje Twój organizm. To wynika z wielu czynników.
Więc w danej chwili najlepsze może być 10 posiłków bogatych w białko i witaminy. A w innej coś innego.
Poza tym zdrowa i potrzebna w jedzeniu jest też różnorodność. Więc nigdy nie będzie “najlepszego” posiłku. Możemy mieć preferencje, nasz ulubiony posiłek ale w rzeczywistości nie ma najlepszego.
A gdy jesteś głodny to “najlepszy” posiłek będzie jakikolwiek.
Juz chyba wiem czemu. Nie mam zadnego takiego wsparcia, o ktorym pisze dr. Hawkins.
To mądry wniosek.
Jak to sie ma w kontekscie twojego Programu, bez wspolpracy z toba, na ktora zbytnio nie mam pieniedzy. Czy w ogole taka wspolpraca na odleglosc, cos daje?
Gdyby nie dawała, to bym się tym nie zajmował od 5 lat non stop.
Ale w jakim stopniu pomoże zależy od każdego człowieka – np. od tego, co podda, z czym się zmierzy, względem czego wybierze uczciwość, szczerość, akceptację, odwagę.
Jeśli się uprzesz i nie będziesz chciał przestać się nienawidzić, to Ci nie pomoże żadne podejście.
A jeśli wybierzesz, by przestać się nienawidzić, to Ci pomoże każde podejście dotyczące nienawiści. Tylko nie stosowane raz czy dwa, tylko za każdym razem, gdy będzie taka potrzeba.
Wiem, ze pisales, ze sie tyyyyle ludzi wyleczylo dzieki twojemu programowi, ale czy sue wyleczylo dzieki Programowi ze wspolpraca, czy bez?
Bez współpracy wyzdrowieli Ci, których intencją nie było oszczędzenie pieniędzy.
Nie ważne ile osób wyzdrowiało, bo to nie plebiscyt.
Wyzdrowieje ten, kto wykona odpowiednią wewnętrzną pracę i zacznie żyć zdrowo, mądrze. Nie ma innej drogi. Nie ma sztuczek, sposobików, kombinowania.
Albo radykalna szczerość i uczciwość, albo dupa.
To o czym rozmawiamy to nie katarek, z którego jak wyzdrowiejesz to dalej możesz sobie żyć jak Ci się podoba.
Bo jeśli liczysz, że wyzdrowiejesz bez zmiany swojego życia zarówno wewnętrznego jak w mniejszym lub większym stopniu zewnętrznego, to nie ma cudu, który cokolwiek tu da.
Ty mówisz, że się nienawidzisz. Zapewne tak sobie spędzasz wolny czas. Wypominasz sobie przeszłość, użalasz się nad sobą, mówisz sobie jaki to jesteś gorszy, zły, niegodny, niegodziwy, itd.
No można sobie tak “zabijać czas”. Droga wolna.
To tylko i wyłącznie Twój wybór.
I doświadczasz jego konsekwencji. Jest Ci źle i żyje się źle.
Czy to jednak wystarczający powód, by to zmienić? Zależy od Ciebie.
Nie dziwne, że nie pomaga Ci żadne podejście, bo nie zajmujesz się źródłem problemu.
Emocje nie są nienawiścią, tylko konsekwencją nienawiści.
Nienawiść to nie to, co czujesz, tylko to jak postrzegasz np. siebie, swoją przeszłość.
Uwalnianie tu nie zrobi cudu jeśli nie przewartościujesz swojego życia, przeszłości, siebie, nie umieścisz tego w dużo szerszym kontekście.
Przede wszystkim każda instrukcja uwalniania mówi, by na emocje patrzeć jak na bezosobową energię. Czyli “to tylko emocja”.
Natomiast Ty nadajesz jej wartość. Nazywasz ją nienawiścią. Uważasz, że ma sens, że coś znaczy. Coś prawdziwego na Twój temat.
Więc trzymasz się jej.
Opowiedz mi o tej nienawiści – z czego wynika, dlaczego ma dla Ciebie sens?
W nienawidzeniu siebie nie ma nic złego. Ale widzisz, że nienawidząc się żyje się kiepsko. Jednak nienawidzisz się, bo dla Ciebie ma to znaczenie. Masz z tego korzyści.
Jakie?
Autorytet, o którym mówi dr Hawkins to gotowość do posłuszeństwa. Nie uniżoności, nie niewolnictwa, nie wielbienia jak pogańską statuetkę.
Ale posłuszeństwo względem mądrości. Słuchanie się drugiej osoby jak lidera. Ślepe słuchanie się. Nie wybieranie w kółko swojej racji.
To zaufanie i oparta o to zaufanie gotowość, by wejść w ogień jeśli o to poproszę czy poprosi ten, kogo się słuchasz.
Oczywiście czy ktokolwiek tak się będzie mnie słuchał – to jego decyzja.
To się w grupach 12 kroków też magicznie nie pojawi. Każdy to albo wybierze, albo nie.
Tak samo w kwestii terapii czy jakiejkolwiek innej formy pomocy.
Jak pójdziesz do lekarza i nie będziesz przestrzegał jego zaleceń, to pewnie nie wyzdrowiejesz.
I wcale nie trzeba wielbić lekarza jak lidera kultu. Wystarczy się go słuchać. Bo to specjalista.
A jak jego zalecenia są do bani, to masz wybór – nienawidzić go, obwiniać, użalać się lub poszukać innego. Aż do skutku.
PS.
Zauważ, że w samym słowie “nienawidzę” znajduje się słowo – “widzę”. Czyli coś w sobie widzisz, czego nie chcesz, co osądzasz, co odrzucasz. Coś co uznałeś za część siebie, która wg Ciebie świadczy o Tobie bardzo źle. Nie chcesz tego widzieć ale paradoksalnie (?) non stop się na to patrzysz, skupiasz się na tym, osądzasz to, opierasz się i próbujesz to w sobie zdusić.
Dlatego nie mija, a nawet rośnie. A Ty doświadczasz cierpienia.
Moja nienawisc do siebie wynika z wielu powodow. Nie mam dziewczyny/kobiety. Przebimbalem zycie i nie mam wyksztalcenia, przez co pracuje w pracy, ktorej nie lubie, z ludzmi, z ktorymi nie chce pracowac, bo przypominaja mi kim bylem i jestem- pijakiem i zerem bez perspektyw. Na stare lata mam teraz do szkoly isc? Ale do jakiej? Zaczalem sie uczyc programowania, bo mnie to troche interesuje i zawsze interesowalo, ale stwierdzilem, ze nie ma sensu, bo czytalem, ze na programiste juniora, to raczej starego dziada nikt nie przyjmie do pracy. I nie wiem co mam robic. Nienawidze siebie tez za to, ze jestem chudy i niski. Nie wygladam jak mezczyzna, tylko jak chlopczyk. Na silownie chodzilem kilka lat, stosujac rozne diety i plany treningowe i wszystko bez rezultatu. Jak bylem chudy, tak jestem. Na sztuki walki chodzilem kilka lat i przestalem, bo nie mialem sily po pracy fizycznej. I tak tetaz znajduje sie w momencie, o ktorym ci Piotrze pisalem. Mieszkam z mama, bez kobiety itd.
A jak sie przepracowuje te pozycjonalnosci? Po prostu podejmuje sie decyzje, ze przestaje byc takim a takim i wybieram byc takim, czy to trzeba cos rozpisywac na kartce i uwalniac, bo tego tez nie rozumiem. Jak zmienic obraz samego siebie.
A. I jeszcze zapomnialem dodac, ze przerabiam Kurs Cudow. Oczywiscie przerabiam na tyle, na ile potrafie. Jestem juz na 210 lekcji, i tam jest, ze wybieram radosc Boga zamiast bolu, ale ja wybieram bol. Jak mam wybrac radosc? Uwolnic to co ja blokuje?
Chyba nie poradze sobie sobie z tym wszystkim. Jak.myslisz Piotrze. Czy Bóg mi pomoze, jak go poprosze? Bo ja go caly czas prosze, a podobno jak sie prosi, to zawsze pomaga. Bo jaki moze byc lepszy terapeuta, niz sam Bóg?
I jeszcze piszesz Piotrze, zeby zmienic sposob myslenia o sobie, a jednoczesnie piszesz, ze myslenie to proces bezosobowy i ciagly. Ze umysl sam mysli. Ja to juz sie w ogole pogubilem w tym i juz naprawde nic nie rozumiem i nie wiem o co chodzi.
Nic nie rozumiesz? To dobrze! Bo to oznacza, że nie rozumiesz też wszystkich negatywnych opinii jakie masz na swój temat, świata, ludzi.
Czy jednak to rozumiesz, a nie rozumiesz tylko pewnych, skrupulatnie wyselekcjonowanych tematów jak praca nad sobą, a cała reszta zostaje jak została?
1. Myślenie myśli się samo. Masz więc je ignorować. Czy już to robisz? Czego tu nie rozumiesz? Po raz kolejny – zanim postawisz krok drugi, najpierw postaw pierwszy.
2. Zmiana “myślenia o sobie” to tylko słowa. Masz zmienić to jak siebie postrzegasz, jak postrzegasz swoją przeszłość, swoje wybory, decyzje. A to możesz zrobić tylko, gdy uświadomisz sobie, że to robisz i jakie są to percepcje. Czy już jesteś tego świadomy? Nie możesz postawić trzeciego kroku zanim nie wykonasz drugiego, a drugiego nie możesz wykonać zanim nie postawisz pierwszego.
Tak jak większość za bardzo skupiasz się na słowach, a nie tym co oznaczają, co autor przez nie przekazuje. Słowa to tylko słowa.
Jedno słowo może mieć setkę znaczeń.
Np. “ostry”. Mamy ostrą przyprawę, ostry zakręt, ostry nóż, ostry dowcip, ostry pisk, ostry nurt.
Ostry zakręt nie oznacza, że ktoś go zbudował z chilli.
Tu jakoś się nie gubisz, gdy ludzie używają tego określenia w odniesieniu do różnych rzeczy.
Dlaczego więc gdy tylko się nadarzy okazja znowu zaczynasz się użalać, że nic już nie rozumiesz tylko dlatego, bo jedno słowo zostało użyte w różnym znaczeniu?
Podkreślę – bo to takie pitu-pitu na blogu. A nie ma poważnej, odpowiedzialnej decyzji, by się wziąć za siebie. Tylko skupianie się na pierdołach i rozpaczanie.
Byłoby dobrze, gdybyś naprawdę nic nie rozumiał. To wtedy moglibyśmy zacząć od początku. Ale przecież doskonale wiesz, że to nieprawda. Masę tematów nadal rozumiesz po swojemu.
Moja nienawisc do siebie wynika z wielu powodow. Nie mam dziewczyny/kobiety.
No i co z tego, że nie masz kobiety?
Ty to oceniasz dla siebie. To, że nie masz kobiety może być powodem, by to zmienić.
Ty natomiast wolisz się za to nienawidzić.
I po co?
W czymś to pomaga?
Przebimbalem zycie
Ile tego życia? Parę latek.
A jeszcze parę przed Tobą.
I tu znowu – możesz się nad tym użalać lub dokonać zmian od dzisiaj.
Jak mówiłem – gdy będziesz miło spędzał czas z fajną dziewczyną, to Cię nie będzie obchodzić to, co było w przeszłości.
Co dr Hawkins zaleca w sprawie tych dwóch pozycjonalności z tabelek z książki “Przekraczanie poziomów świadomości”?
i nie mam wyksztalcenia, przez co pracuje w pracy, ktorej nie lubie,
No to jakie jest rozwiązanie?
Nienawidzić się możesz, a możesz zacząć zdobywać wykształcenie.
Pracę możesz zaakceptować – odpuszczać opór i przewartościować ją – że robisz to, by zarobić i dzięki temu możesz rozwijać się, by mieć lepszą pracę.
z ludzmi, z ktorymi nie chce pracowac, bo przypominaja mi kim bylem i jestem- pijakiem i zerem bez perspektyw.
No i znowu – dlaczego uważasz się za zero?
Czy dziecko, które idzie do szkoły uważa się za zero, bo nie umie ani dodawać, ani nie wie nic o niczym?
Nie.
Bo oddziela siebie od tego, co umie, rozumie i wie, że może się nauczyć.
Powiedz mi – kto dał Ci uprawnienia, by być takim bezlitosnym katem dla siebie?
Na stare lata mam teraz do szkoly isc?
A czemu nie?
Są ludzie, którzy poszli na studia w wieku 60-ciu lat i skończyli doktoraty.
Ale do jakiej?
Najpierw cel, potem droga.
Zaczalem sie uczyc programowania, bo mnie to troche interesuje i zawsze interesowalo, ale stwierdzilem, ze nie ma sensu,
Jak mówiłem – Ty wszystkiemu nadajesz znaczenie, wartość i sens.
Jaki sens nadasz, taki będziesz w tym widział.
W Programowaniu nie ma sensu. Jest tylko taki, jaki Ty nadasz.
bo czytalem, ze na programiste juniora, to raczej starego dziada nikt nie przyjmie do pracy.
Jak będziesz wykonywał swoje obowiązki, to nie ma znaczenia ile masz lat.
I nie wiem gdzie to przeczytałeś. Ale założę się, że nie od żadnego specjalisty w temacie rekrutacji.
I nie wiem co mam robic.
No bo sam sobie kładziesz kłody pod nogi.
Odrzucasz wszystkie rozwiązania, nie idziesz do przodu, a jak zaczniesz to bardzo szybko “to nie ma sensu”. I tak cały czas.
Nienawidze siebie tez za to, ze jestem chudy i niski.
No i co z tego?
Nie wygladam jak mezczyzna, tylko jak chlopczyk.
A co w tym złego?
Co dr Hawkins zaleca w tym przypadku?
Na silownie chodzilem kilka lat, stosujac rozne diety i plany treningowe i wszystko bez rezultatu. Jak bylem chudy, tak jestem.
Ale rozumiem, że nie współpracowałeś z żadnym trenerem czy trenerką, tylko wszystko po swojemu i wiedzę czerpałeś z internetów?
Tylko sam sobie coś wybierałeś?
Na sztuki walki chodzilem kilka lat i przestalem, bo nie mialem sily po pracy fizycznej.
No nie dziwne, skoro w pracy grałeś ofiarę, użalałeś się, opierałeś, etc.
A potem to brałeś ze sobą w resztę swojego życia.
I tak tetaz znajduje sie w momencie, o ktorym ci Piotrze pisalem. Mieszkam z mama, bez kobiety itd.
No ale rozwiązania są bardzo proste.
Tylko trzeba zrezygnować z nienawiści do siebie, użalania się nad sobą, wstydu i wziąć się do roboty.
Pora porzucić dumę.
Ja nie wiem jak ćwiczyłeś i jaką dietę stosowałeś. Ale jeśli robiłeś to sam, no to warto wiedzieć, że są ludzie nazywani trenerami personalnymi, którzy wiedzę o tym zdobywali od kilkunastu lub kilkudziesięciu lat. A Ty ile nad ty spędziłeś? Kilka godzin w internetach?
Masz przykład przerabiania Kursu Cudów, książek Hawkinsa, ćwiczeń i diet, że gdy się bierzesz za coś samemu, to masz słabe rezultaty.
Sugeruje to potrzebę zmiany. Najlepiej współpracę z specjalistą.
A jak sie przepracowuje te pozycjonalnosci? Po prostu podejmuje sie decyzje, ze przestaje byc takim a takim i wybieram byc takim, czy to trzeba cos rozpisywac na kartce i uwalniac, bo tego tez nie rozumiem. Jak zmienic obraz samego siebie.
Zajmij się jedną pozycjonalnością, zacznij stawać się świadomy, gdy się nią kierujesz. Wtedy pogadamy.
Pozycjonalności to to jak Ty do czegoś podchodzisz.
“Te pozycjonalności” to Twoje decyzje.
Skoro wybierasz jakieś, możesz wybrać inne.
Więc najpierw stać się świadomy w ogóle sytuacji, gdy wybierasz jakieś.
Znajdź z tabelek te, którymi się w życiu kierujesz, na których opierasz percepcję pewnych tematów, wybierz jedną i zacznij notować sytuacje, w których to się dzieje.
A. I jeszcze zapomnialem dodac, ze przerabiam Kurs Cudow. Oczywiscie przerabiam na tyle, na ile potrafie. Jestem juz na 210 lekcji, i tam jest, ze wybieram radosc Boga zamiast bolu, ale ja wybieram bol. Jak mam wybrac radosc? Uwolnic to co ja blokuje?
Najpierw przestań wybierać ból.
A więc stań się świadomy w sytuacjach, gdy wybierasz ból.
Chyba nie poradze sobie sobie z tym wszystkim.
No widzisz? I znowu użalanie się nad sobą.
Jeszcze nie wziąłeś się za nic i już “chyba sobie nie poradzę z tym wszystkim”.
Z jakim wszystkim?
Nikt Ci nie każe sobie ze wszystkim radzić. Tylko z jedną rzeczą naraz.
Poza tym już żyjesz “z tym wszystkim”. A skoro większość tego jest negatywne, to gdy zaczniesz to zmieniać na pozytywne, poradzisz sobie jeszcze lepiej.
Choć jest pozornie najgorzej jak może być, żyjesz i radzisz sobie. Więc gdy zaczniesz w to wkładać trochę pozytywnego wysiłku, odkleisz się od użalania i wybierzesz jeden obszar do zadbania – tylko konkretnie, to będzie tylko lepiej.
Jak sobie możesz nie poradzić np. z kształceniem się?
Problem wynika tylko z tego, że wcale nie chcesz się uczyć, bo się naczytałeś głupot, że Cię nie przyjmą na informatyka i przez to się nie uczysz…
I jak masz sobie “z tym wszystkim” nie poradzić? Zacznij od przestania czytania głupot i usprawiedliwiania się cały czas.
Jak.myslisz Piotrze. Czy Bóg mi pomoze, jak go poprosze?
Ale tu nie jest potrzebna pomoc Boga, tylko Twój ruch.
Jakiej pomocy jeszcze oczekujesz? Aż Ci się spali dom i nie będziesz miał wyjścia, tylko znaleźć inny?
Miliony ludzi musi stracić pracę, byś Ty zaczął doceniać, że w ogóle masz za co żyć?
Tu nie ma miejsca na pomoc Boga, tylko na zdrowy rozsądek.
12 kroków wyjaśnia, by modlić się o poznanie prawdy i woli Boga dla nas.
O mądrość, by odróżnić to, co zmienić możemy od tego, czego zmienić nie możemy i siłę, by to zaakceptować.
A nie by Ci odkurzył w domu.
Bo ja go caly czas prosze, a podobno jak sie prosi, to zawsze pomaga.
No i poznałeś już wszystkie przyczyny swoich problemów, a dalej żadnym nie chcesz się zająć.
Masz wszystkie odpowiedzi i rozwiązania. Ale to Ty masz je zastosować.
Ale to o czym nie mówisz, to liczysz, że Bóg je zastosuje za Ciebie. O to się modlisz, prawda?
Ale Bóg tak nie działa. Masz wolną wolę. A Bóg nie może przestać być Bogiem. Bóg nie jest arbitralny i nie dokona wyboru za Ciebie.
Bóg nie zrezygnuje za Ciebie z niczego, nie dokona żadnego wyboru za Ciebie.
Bóg to tło tego wszystkiego, co sam sobie robisz je tym przesłaniasz.
Ty sam osądzasz, wartościujesz, krytykujesz swoje życie – przeszłe i obecne – siebie.
Tylko Ty widzisz w tym problem.
Mówisz, że interesuje Cię informatyka i sam znajdujesz problem – że Cię nie przyjmą, bo masz ileś latek.
Gadałeś ze wszystkimi firmami informatycznymi i każdy to Ci powiedział?
Tu nie jest potrzebny Bóg, tylko Ty przestań się robić w jajo.
Bo jaki moze byc lepszy terapeuta, niz sam Bóg?
A taki, że w swojej niedoskonałości terapeuta może Cię opierdolić, zrzucić z krzesła, by ukazać Ci, że apatia to nic innego, niż folgowanie sobie i niechęć do życia.
Bóg to Ty, terapeuta, wszystko co widzisz i czego nie widzisz. To wszystko tworzy perfekcyjnie harmoniczną jedność i wszystko zależy od wszystkiego innego ale nie w rozumieniu “przyczyna i skutek”.
Terapeuta, tak jak i Ty, jesteście tego częścią.
Dzięki temu, że Ty masz problem, terapeuta może realizować siebie. A Ty możesz realizować siebie, jeśli tylko zrezygnujesz z tego, co tę realizację ogranicza.
Jeśli Bóg załatwiałby wszystko za ludzi, to wolna wola i w ogóle ta planeta nie miałaby sensu.
Ty rozwiązując swoje problemy rozwiniesz się. A to jest i powinno być dla Ciebie bardzo ważne.
Ty patrzysz tylko na to, co nie gra. Ale pomimo Twojej własnej nienawiści do siebie, robienia wszystkiego, byle nic nie poprawić, żyjesz, masz się w miarę dobrze.
Masz dach nad głową, pracę, wszystkie możliwości.
To nie pomoc?
Mówiłem – lukier na błocie nie zmieni błota.
Zacznij zaniechiwać tych wszystkich negatywności, do których się kleisz.
“Kurs Cudów” pomoże rozwiać iluzje no ale jeśli sam się ich trzymasz i wierzysz, to cudów nie doświadczysz.
No bo jeśli trzymasz się kurtyny, to nie ma siły, która ją podniesie.
Zapewne ćwiczyłeś po to, bo sądziłeś, że to da Ci pewność siebie, zmieni poczucie własnej wartości, że przestaniesz się czuć jak gówno.
Dlatego to nie mogło przynieść rezultatów. Nie ćwiczyłeś z miłości, akceptacji, tylko z niechęci do siebie. Zgadza się?
Poza tym jeśli sam postrzegasz się jako małego i słabego, to Twoje ciało nie odwzoruje siły.
Męskość to dużo więcej, niż mięśnie i kwadratowa szczęka.
Powtórzę – jeden temat naraz. To, co robisz zacznij odnosić do niego. Bo czytasz książki, przerabiasz teraz jeszcze “Kurs Cudów” ale w całkowitym oderwaniu od swojego życia.
Nie stosujesz tego do problemów, które masz. I jeszcze rozmyślasz nad wszystkimi naraz.
Nawet na zakupy najlepiej iść z listą, by nie musieć o wszystkim myśleć. Masz listę przed oczami i zajmujesz się jednym produktem naraz.
W ten sposób bez problemu i zmagania wszystko załatwisz. A jak czegoś nie, no to nie musisz o tym pamiętać, bo masz to na liście.
A co zamiast tego stosujesz? No zamiast rozwiązań znajdujesz dodatkowe problemy. Zacząłbym od tego.
Ludzi narzekających, użalających się, grających ofiary i podcinających skrzydła innym jest pełno.
Jak szukasz w miejscach, gdzie się wypowiadają takie osoby, to nieskromnie śmiem stwierdzić, że wiadomo co usłyszysz.
Gdybym ja prowadził firmę informatyczną, to by mnie nie obchodziło ile lat ma pracownik i czy mieszka z mamą, tatą czy w stodole z kozami. Nie obchodziłoby mnie też jak przeżył swoją przeszłość.
Jeśli tylko nie psułby atmosfery reszcie i wykonywał swoją pracę dobrze, to byłby mile widziany.
Jak zmienić obraz samego siebie to odpowiedź na pytanie jak zmienić cokolwiek.
Jak zmieniasz spodnie?
Różnica w zmianie jakiegoś aspektu tego jak postrzegasz samego siebie czy coś ze swojego życia różni się od zmiany spodni tym, że spodnie widzisz na sobie, a obrazu samego siebie jaki utrzymujesz nie widzisz, bo jest dla Ciebie jak powietrze. Robisz to non stop i dlatego jest to dla Ciebie niezauważalne.
Dlatego trzeba zacząć dostrzegać co nosisz na swój temat, tak jak w przypadku spodni.
Trzeba odpuścić opór przed zmianą, przywiązanie do tego, co nosisz – czyli uświadomić sobie niechęć, by spodnie zdjąć i ubrać nowe.
Trzeba zmierzyć się z dyskomfortem po zmianie, który może być krótkotrwały.
Pytasz “jak zmienić te pozycjonalności”. I choć mówię non stop, powtarzam w kółko “JEDEN TEMAT NARAZ”, “KONKRETY”, to nadal tego brakuje.
Ty mi powiedz najpierw jaką pozycjonalność chcesz zmienić i na jaką, przedstaw mi listę sytuacji, w których stałeś się świadomy, gdy ją wybrałeś.
A i nie licz, że dyskusją na Blogu zmienimy Ci życie.
Granie ofiary, użalanie się i nienawiść do siebie są percepcjami bardzo oddalonymi od percepcji miłości, a tym samym od Boga.
W takim stanie Bóg mógłby się zmaterializować jako kochająca, chętna do pomocy osoba, a pierwsze co by człowiek zrobił, to wywalił jej na głowę wszystkie swoje nerwy, nienawiść, frustracje, wyrzuty i z pomocy ostatecznie nie skorzystał.
Tak jak w przypadku informatyki – zamiast się rozwijać, uczyć i szukać pracy – “eeeee, za stary jestem, i tak mnie nie przyjmą”. W pracy liczą się efekty, wartość jaką wprowadzasz. Wartość nie zależy od wieku.
No ale jeśli Ty samego siebie postrzegasz bez wartości, to i swoją pracę automatycznie też. Dlatego takie bzdury mają sens w Twoich oczach.
No powiedz – w czym tu może pomóc Bóg, jeśli sam odrzucasz rozwiązanie, możliwości? Bóg ma Cię strzelić w łeb, byś przestał napędzać się idiotyzmami?
Jak przepracować jakąkolwiek pozycjonalność? Stań się świadomy w tej sytuacji, gdy ją wybierasz. Wybrać zmianę. Pozwolić temu co czujesz płynąć i się tym nie nakręcać.
Odpuszczać opór przed zmianą, przed wybaczeniem, przez korektą swojej percepcji. I na przykładzie tego co zaproponował dr Hawkins zacząć rozważać dane zagadnienie w nowym świetle – w innym kontekście.
Także zapisywać korzyści jakie masz z tej negatywnej postawy – np. użalając się nad sobą możesz nie narażać się na błędy, pomyłki, dyskomfort związany z nauką i praktyką czegoś zupełnie nowego. I dużo więcej.
Dopóki tego nie zaczniesz robić, będziesz się tylko wiecznie zastanawiać, wiecznie pytać, a pytań pojawią się setki (i odpowiadanie na nie byłoby błędem, bo to mechanizm obronny przed zmianą i odpuszczeniem negatywności).
Mówisz, że uwalniasz. Ale czy na pewno uwalniasz? Czy pozwalasz się temu dziać i nie bierzesz w tym udziału? Nie identyfikujesz się z tym, nie napędzasz, nie opierasz się, nie trzymasz, nie usprawiedliwiasz, nie nadajesz wartości i znaczenia?
Tylko Ty nienawiści do siebie nadajesz sens. Tego sensu nie ma poza Twoją percepcją.
Co ciekawe – gdy będziesz puszczał się nienawiści, oczywiście prawie na pewno będziesz się temu opierał i czuł jakbyś tracił coś ważnego, jakbyś popełniał błąd. To właśnie będzie się odzywało przywiązanie i sens jaki Ty temu nadałeś.
No bo ci wszyscy sk**** będą dalej czynili tyle zła na planecie, żyli lepiej od Ciebie, będą bogatsi, będzie się im wiodło lepiej i bez problemów, nie będą musieli nic zmieniać i pewnie tony więcej takiego bełkotu. Na to też pozwalasz. Też przestajesz się tym zajmować.
Co do silowni Piotrze, to nie bylo pare godzinek, tylko lata pracy, rozpisywania, planow, zmieniania, poznawania swojego ciala, jak reaguje itd. Oczywiscie, ze wiedze o silowni czerpalem z internetu. Uwiez mi, ze godzinami siedzialem i szukalem stron i blogow z naturalnym podejsciem do kulturystki. W temacie sportu siedze dosc dlugo, sporo lat, spotkalem przez ten czas od groma sportowcow znam tez kilku trenerow personalnych. 95% tego towarzystwa bierze sterydy i dlatego maja efekty. Wiekszosc trenerow personalnych ma
mainstreamowe podejscie do treningow i diety, gdzie bez sterydow mozna sie najwyzej cukrzycy nabawic, lub innych chorob, a miesnie jak nie rosly, tak nie beda rosnac. I oczywiscie nie pisze tu o wszystkich. Ja mam takie doswiadczenia i moi koledzy rowniez. Siedze w tym wiecej niz troche i wiem cos o tym. Ja niestety nie mialem efektow i bardzo mnie to podlamalo. Byc moze jestem, jak to sie mowi- slaby psychicznie i nie wiem ile ludzi jest na swiecie, ktorzy by nie zwatpili, gdy cos robia, robia i robia, zmieniaja, kombinuja, a efektow jak nie bylo, tak nie ma. Ja sie z lekka zalamalem. Wracajac do czerpania wiedzy z internetow- czy to cos zlego? Na ksiazki i filmik pana Hawkinsa trafilem w internecie, twoj blog tez jest w internecie. Nie rozumiem ciebie w tym momencie.
A z tymi pozycjonowaniami, zapisywaniem nawykow itd, to nie chce mi sie tego robic. Zapisywac, rozpisywac, analizowac, glowkowac, przeliczac, wyliczac itd. To ma byc zycie? Z kartka w reku i zastanawianiem sie, co ja w danym momencie robie, jaka mam intencje itp? Bede teraz niewolnikiem kartki i dlugopisu az do smierci? Gdzie ta spontanicznosc w zyciu? U mnie tak naprawde problemy sie zaczely, jak przeczytalem w internecie, ze jest cos takiego, jak uzaleznienie od porno. Do tamtej pory zylem w miare normalnie. Pracowalem, trenowalem, spotykalem sie ze znajomymi itd. Raz na jakis czas obejrzalem porno, zrobilem co swoje i wracalem do swoich spraw. A jak przeczytalem o uzaleznieniu, to sie dopiero zaczelo. Tysiace mysli, obwinianie itd. A w chuju to wszystko juz mam. Mimo wszystko dzieki za probe pomocy i poswiecony czas Piotrze. Pozdrawiam.
A poza tym Piotrze nie jest latwo i przyjemnie mieszkac w domu, gdzie dzien w dzien slysze, jak matka z bratem ciagle ublizaja na innych ludzi, wyzywaja i ogolnie palaja zloscia i nienawiscia do wszystkich. Mozna powiedziec, ze moj caly dom jest przesiakniety negatywnosciami. Tak sie tam wychowywalem od dziecka. A nie wyprowadzam sie, poniewaz za malo zarabiam, zeby cos wynajac, bo bym ledwo koniec z koncem wiazal ( wszystko mam wyliczone) a poza tym, wszystko co teraz zarobie( po odliczeniu na zycie itd), odkladam, zeby otworzyc swoj interes. Jaki? Jeszcze nie wiem. Ale jak sie dowiem, to juz na jakis start bedzie, bo poniewaz jestem minimalista i prawie w ogole nie wydaje pieniedzy, tylko na podstawowe potrzeby, to pare zlotych juz uzbieralem. Co bys Piotrze poradzil, aby te negatywnosci, ktorymi jest przesiakniety moj dom i wspoldomownicy nie oddzialywaly na mnie, albo oddzialywaly w jak najmniejszym stopniu? Jestem nieskonczona istota i nie jestem od tego zalezny”? Sluchawki na uszy i muzyka relaksacyjna?
A tak w ogole, po zastanowieniu uwazam, ze ty mnie Piotrze do konca nie zrozumiesz, poniewaz z tego co pisales, ty miales kobiety i seks, a ja nie mialem i nie mam, wiec sam widzisz. Pewnie napiszesz, ze to bez znaczenia, ale nie dla mnie. Syty glodnego nie zrozumie. Pozdrawiam.
A tak na koniec Piotrze, to tak w skrocie: czy to dzieki uwalnianiu zyje nam sie lzej, stajemy sie “lepszymi” osobami, wzrastamy w swiadomosci, czy stajemy sie tacy pomimo uwalniania?
A tak na koniec Piotrze,
Jaki koniec?
Ja nie widzę jeszcze początku.
to tak w skrocie: czy to dzieki uwalnianiu zyje nam sie lzej, stajemy sie „lepszymi” osobami, wzrastamy w swiadomosci, czy stajemy sie tacy pomimo uwalniania?
Nikt się nie staje.
To jaki jesteś dla siebie i innych wybierasz sam.
Ty mi powiedz dlaczego jesteś taki, a nie inny np. wobec siebie, a ja przedstawię Ci rolę uwalniania w tym.
Już wyjaśniałem, że ponad 80% ludzkości nie potrafi kompletnie odróżnić siebie od myśli. Nie potrafią w ogóle stać się na tyle świadomymi, by powiedzieć prawdę – “widzę myślenie”, tyko mówią “ja myślę”.
A że jakość myślenia zależy od emocji, to samo uwalnianie zmieni tę jakość – poprawi ją.
Więc człowiek może zacząć żyć lepiej.
Natomiast emocje wynikają z naszej percepcji, pozycjonalności, tego jak podchodzimy do świata, ludzi, siebie, wydarzeń, itd.
Jeśli więc nie zajmiemy się tym, przez co emocjonalność w ogóle jest generowana, to albo uwalnianie nic nie zmieni, albo nie będziemy go stosować, bo dla nas emocjonalność i myśli usprawiedliwiają nas, stanowią też pretekst, by problem widzieć w innych i wiele więcej.
A poza tym nie ma “lepszy/gorszy” człowiek.
Ty mi powiedz w czym chcesz być lepszy? Konkretnie. I powiedz mi co wg Ciebie Ci to uniemożliwia, a ja powiem Ci czy to prawda i jaka jest droga.
W czym chcesz być lepszy? Jak lepszy? Jakie rezultaty chcesz osiągać?
Bo jeśli chcesz być chirurgiem lub lepszym chirurgiem, to uwalnianie magicznie Cię tego nie nauczy. Uwalnianie nie zastąpi żadnego działania w świecie.
Natomiast dzięki uwalnianiu możemy odpuścić to, przez co nauka i praktyka niezbędnych umiejętności byłaby dla nas trudna, męcząca, etc.
To jak Piotrze w takim razie, czlowiek moze “przeskoczyc” z nizszego poziomu na wyzszy? Skoro jest na niskim poziomie swiadomosci, to wybiera i kieruje sie niskimi jakosciami. Bo inaczej nie potrafi. Sam tak pisales. Jak w takim razie, z niskiego poziomu mozemy wybierac wyzsze jakosci, skoro na niskim poziomie kierujemy sie niskimi jakosciami? Tego nie rozumiem. Uwazalem, ze od tego jest wlasnie uwalnianie emocji. Uwalniamy emocje, przez co powolutku automatycznie zmieniaja nam sie intencje, zaczynamy podejmowac inne decyzje i wlasnie wybieramy te wyzsze jakosci, przez co powoli wspinamy sie na wyzszy poziom. Jak w takim razie, czlowiek na poziomie np. wstydu, ma zmienic percepcje, pozycjonalnosc itd, skoro on na tym poziomie moze nie byc w stanie tego zrobic? Ja myslalem( uwazalem, tak to rozumialem), ze wlasnie uwalnianie emocji jest tutaj kluczowe i to przede wszystkim dzieki uwalnianiu wspinamy sie w gore po poziomach swiadomosci. Czytalem Przekraczanie Poziomow i tam jest napisane, CO trzeba zrobic, ale nie jest napisane JAK. Chyba ze nie czytalem wystarczajaco uwaznie. Jak bys sie Piotrze do tego odniosl?
To jak Piotrze w takim razie, czlowiek moze „przeskoczyc” z nizszego poziomu na wyzszy?
Intencją, poddaniem tego, czego się trzyma na niskim poziomie oraz poddaniem oporu względem wyższych jakości.
Skoro jest na niskim poziomie swiadomosci, to wybiera i kieruje sie niskimi jakosciami. Bo inaczej nie potrafi. Sam tak pisales.
Nie potrafi, bo uważa to za najlepszy wybór.
Ale jest coś takiego jak nauka. Masz wolną wolę i zawsze możesz dokonać innego wyboru.
Jak w takim razie, z niskiego poziomu mozemy wybierac wyzsze jakosci, skoro na niskim poziomie kierujemy sie niskimi jakosciami? Tego nie rozumiem.
Bo kombinujesz, gubisz się w myślach.
To tak jakbyś pytał – “no skoro ktoś jest słaby w matematyce i nie potrafi dodawać, to jak może zacząć lepiej dodawać?”
No jak?
Albo jak krzywo kroisz chleb, bo lepiej nie potrafisz, to jak lepiej zacząć kroić chleb?
Uwazalem, ze od tego jest wlasnie uwalnianie emocji.
To element. Jest jeszcze wybór.
Bo to, że się umyjesz z brudu nie oznacza, że za chwilę znowu się nie pobrudzisz.
Uwalniamy emocje, przez co powolutku automatycznie zmieniaja nam sie intencje,
Intencje się nie zmieniają, ani nie pomalutku, bo to nie rosnące cielaczki w stodole.
Ani nie automatycznie, bo za intencje odpowiadasz Ty.
W jednej chwili możesz zmienić intencję z nauki do sprawdzianu na ucieczkę od oporu w pornografię.
zaczynamy podejmowac inne decyzje i wlasnie wybieramy te wyzsze jakosci, przez co powoli wspinamy sie na wyzszy poziom.
Tak, Ty wybierasz.
Samo nic się nie zmienia.
Jak w takim razie, czlowiek na poziomie np. wstydu, ma zmienic percepcje, pozycjonalnosc itd, skoro on na tym poziomie moze nie byc w stanie tego zrobic?
Jak to może nie być w stanie?
Czy Ty nie jesteś w stanie wybrać odwagi? Oczywiście, że jesteś.
Natomiast nie jesteś na poziomie wstydu, więc się nim nie zajmuj.
Zaś człowiek na tak niskim poziomie życia potrzebuje specjalistycznej opieki psychiatrycznej, bo nie ma energii, by nawet kiwnąć palcem.
Powinni zadbać o to jego bliscy.
Ja myslalem( uwazalem, tak to rozumialem), ze wlasnie uwalnianie emocji jest tutaj kluczowe
Bo jest.
Tak jak umycie się, żeby być czystym.
Ale jeśli zaraz po umyciu znowu wskoczysz w błoto, to wiele to nie da samo z siebie.
i to przede wszystkim dzieki uwalnianiu wspinamy sie w gore po poziomach swiadomosci.
Wspinamy się dzięki intencji i poddawaniu pozycjonalności. Uwalnianie emocji i oporu oczywiście jest potrzebne ale samo z siebie jest jak zwolnieniem hamulca.
Jeszcze trzeba wybrać kierunek i wcisnąć pedał gazu.
Czytalem Przekraczanie Poziomow i tam jest napisane, CO trzeba zrobic, ale nie jest napisane JAK. Chyba ze nie czytalem wystarczajaco uwaznie. Jak bys sie Piotrze do tego odniosl?
Jak to nie jest napisane jak?
A co z tabelkami po każdym rozdziale?
I juz w ogole dla mnie to juz sie z tego wszystkiego robi maslo maslane. Niezle sie w tym wszystkim pogubilem. Juz tlumacze. W Metodzie Sedony wyobrazamy sobie jakas sytuacje i skupiamy sie na odczuciach w ciele, obrazach i myslach i uwalniamy dotad, az sytuacja ktora sobie wyobrazamy, nie powoduje w nas emocji. Jestesmy w stanie spokoju. Pan Hawkins tez o tym pisal. O strachu. Ze jak uwolnimy strach, to potem nic nas nie bedzie w stanie przestraszyc. Czyli, jak uwolnie emocje, wyobrazajac sobie sytuacje, to potem, gdy naprawde mnie spotka taka sytuacja, to moja reakcja bedzie niewzruszenie. Ja to tak rozumiem, z tego co czytam i slucham. W dalszym ciagu nie rozumiem, po co by bylo to uwalnianie, jezeli wystarczylo by przestac pozycjonowac, obwiniac i zaczac wybaczac. Skoro to, co czujemy jest uzaleznione od tego, jak postrzegamy sytuacje, swiat itd, a nie od tego, jakie mamy stlumione emocje, to ja juz nie rozumiem, gdzie jest przyczyna, a gdzie skutek. Chyba, ze nie ma przyczyny, ani skutku? Ja rozumiem tez, ze jestem na takim poziomie swiadomosci, jakim jestem i ze wlasnie dlatego nie rozumiem, ale nie rozumiem.
I juz w ogole dla mnie to juz sie z tego wszystkiego robi maslo maslane. Niezle sie w tym wszystkim pogubilem.
Tak, bo pozostajesz w sferze akademickiej – mówisz, kombinujesz.
Rozmyślasz jak to jakiś człowiek na jakimś poziomie czegoś nie może, bo ja tak powiedziałem.
Dlatego po raz n-ty – MÓW WYŁĄCZNIE O SOBIE.
Ty mi i sobie powiedz czy czegoś nie możesz? Na pewno nie możesz?
A ja się założę, że możesz, tylko nie chcesz.
Czego się trzymasz, że tego nie chcesz?
Juz tlumacze.
Ja wszystko rozumiem.
W Metodzie Sedony wyobrazamy sobie jakas sytuacje i skupiamy sie na odczuciach w ciele, obrazach i myslach i uwalniamy dotad, az sytuacja ktora sobie wyobrazamy, nie powoduje w nas emocji.
No to nie dziwne, że się gubisz, jeśli stosujesz dwa podejścia równocześnie.
Jedno albo drugie.
Albo podejście dr Hawkinsa, albo pana Dwoskina.
Jestesmy w stanie spokoju. Pan Hawkins tez o tym pisal. O strachu. Ze jak uwolnimy strach, to potem nic nas nie bedzie w stanie przestraszyc. Czyli, jak uwolnie emocje, wyobrazajac sobie sytuacje, to potem, gdy naprawde mnie spotka taka sytuacja, to moja reakcja bedzie niewzruszenie.
Tak.
Ale żeby poddać strach, trzeba też poddać wszystkie pozycjonalności, z których strach wynika, poddać projekcje, wybrać spokój, WYBRAĆ PRAWDĘ.
Bez intencji, by przekroczyć iluzje strachu nie wyjdzie z Ciebie strach lub się go złapiesz, gdy się pojawi, oprzesz i nie pozwolisz mu minąć.
Ja to tak rozumiem, z tego co czytam i slucham.
Tak, czytasz, słuchasz, a co z praktyką?
W dalszym ciagu nie rozumiem, po co by bylo to uwalnianie, jezeli wystarczylo by przestac pozycjonowac, obwiniac i zaczac wybaczac.
Bo tylko czytasz, słuchasz, a nie wprowadzasz tego w życie.
Kombinujesz tak jakbyś czytał, słuchał, oglądał filmy instruktażowe o pływaniu ale nigdy nie wszedł do basenu.
Skoro to, co czujemy jest uzaleznione od tego, jak postrzegamy sytuacje, swiat itd, a nie od tego, jakie mamy stlumione emocje, to ja juz nie rozumiem, gdzie jest przyczyna, a gdzie skutek.
Za dużo kombinujesz.
Pozycjonalność -> emocje.
Emocje -> myśli.
A co następnie zrobisz z tym wszystkim, zależy od Ciebie. Na bazie myśli możesz tworzyć kolejne pozycjonalności. Na bazie emocji także.
Chyba, ze nie ma przyczyny, ani skutku?
Dla osoby Oświeconej nie ma. Dla 99,9% ludzkości to jest normalna rzeczywistość i powinni żyć rozsądnie względem niej.
Ty mi powiedz co jest przyczyną i skutkiem wobec chociaż jednego tematu, wobec którego czujesz strach.
Oczywiście, że się gubisz, bo tylko rozmyślasz nad jakimiś teoriami i kompletnie tego nie odnosisz do własnego życia.
Żadną ilością teorii nie nauczysz się pływać. Tylko wejściem do basenu.
Ja rozumiem tez, ze jestem na takim poziomie swiadomosci, jakim jestem
Nawet tu nie ma żadnego konkretu.
Na jakim poziomie wg Ciebie jesteś i dlaczego tak uważasz?
i ze wlasnie dlatego nie rozumiem, ale nie rozumiem.
Teraz ja nie rozumiem.
“Albo podejście dr Hawkinsa, albo pana Dwoskina.”
A to ich podejscie nie jest jednym i tym samym? Przeciez oni tego wszystkiego o uwalnianiu, podobno nauczyli sie od Lestera Levensona? Takie informacje w internecie znalazlem. Czym w takim razie rozni sie podejscie dr.Hawkinsa, a czym pana Dwoskina? I ktore podejscie jest lepsze, skuteczniejsze wedlug ciebie? Czy mozna stosowac te dwa podejscia jednoczesnie? Znaczy nie w tym samym czasie oczywiscie. Czy lepiej skupic sie na jednym?
A to ich podejscie nie jest jednym i tym samym?
Podejście do czego?
Obaj panowie zajmowali się czymś zupełnie innym. A uwalnianie emocji to tylko jedno z narzędzi, pomoc w ich pracy.
Każde podejście niezależnie jakie jest, jeśli chcesz, by w czymkolwiek pomogło, odnieś do swojego życia.
Bo na razie tego brakuje. Akademickie gadanie ma to do siebie, że jest akademickie. Może i jest ciekawe w mniej lub bardziej symbolicznych ścianach uczelni ale ważne jest to, co poza tymi ścianami.
Jeśli się będziesz pytał jaki styl malowania jest lepszy, to każdy zdroworozsądkowy człowiek zapyta się Ciebie najpierw co w ogóle chcesz namalować.
I zapyta się o Twoje doświadczenia, poprosi byś zademonstrował co umiesz namalować i jak.
Dopiero będzie można pogadać o reszcie.
Jak podczas nauki jazdy masz problem z kopertą, to ćwiczysz ten typ parkowania, jak z ruszaniem pod górę, to ćwiczysz to.
I korzystasz z nauki jednego nauczyciela. A nie zamawiasz sobie pięciu nauczycieli, wciskasz ich do samochodu i słuchasz wszystkich naraz.
Ew. najpierw idziesz na lekcję do jednego, ćwiczysz to zagadnienie z nim, potem idziesz na lekcję do drugiego.
U każdego możesz usłyszeć coś nieco innego ale jeśli tylko będziesz słuchał, a nie zastosujesz niczego, to nic się nie poprawi.
A jeśli będziesz wykonywał na zmianę zalecenie jednego, a potem drugiego, to prawie na pewno wjedziesz komuś w dupę lub w ścianę.
Czy któreś podejście jest lepsze? Nie. Ale któryś nauczyciel może być lepszy dla Ciebie. To normalne.
Takie informacje w internecie znalazlem.
Gdzie w internecie? Konkrety.
Internet to nie Święty Graal wiedzy. W internecie każdy może pisać co mu się podoba bez żadnej odpowiedzialności i świadomości konsekwencji.
W jednym z artykułów pisałem, że Youtube kalibruje się na 140. To poziom Wietnamu, narcyzmu, modelu kata i ofiary, prostytucji, kary śmierci.
Dużo ponad 50% wszystkich informacji w internecie kalibruje się poniżej 200, czyli nie sprzyjają życiu, ani prawdzie. A to co nie sprzyja prawdzie, nie sprzyja zdrowiu.
Średnia wszystkich blogów internetowych to 180. Więc biorąc pod uwagę, że skala ta jest logarytmiczna, to kolosalna większość blogów jest poniżej 200 i w porównaniu tylko garstka powyżej.
Ponad 80% ludzkości jest poniżej świadomości 200. A że dostęp do internetu ma praktycznie każdy, to automatycznie mamy informację, że większość z tego, co znajdziemy nie służyć będzie niczemu dobremu (dobremu w szerokim kontekście). Bo oczywiście możesz sobie oglądać śmieszne filmiki i uważać to za fajne. Ale oglądanie śmiesznych filmików to prawie na pewno samo z siebie ucieczka od problemów. Co w konsekwencji szkodzi, nie pomaga.
A poza tym co za różnica skąd to wie jeden i drugi?
Jak się uczysz matematyki to chodzisz do dwóch nauczycieli naraz?
Ja nawet nie wiem jaki masz problem w życiu, który chcesz (o ile chcesz) rozwiązać.
Czym w takim razie rozni sie podejscie dr.Hawkinsa, a czym pana Dwoskina?
Nie ważne czym się różnią, bo to nie ma na tym etapie dla Ciebie znaczenia.
Ja mówię o tym, byś wybrał jednego z nich, bo na razie latasz od jednego do drugiego jak piłeczka ping-pongowa, nie stosujesz tego, gubisz się, toniesz w morzu myśli i kombinowania, pytań.
Co jest oczywistym znakiem oporu, którego nie jesteś nawet świadom. Uciekasz.
Ja jak znajduję 2 przepisy na szarlotkę, to najpierw wybieram jeden i robię, a potem ewentualnie robię z drugiego.
I dopiero wtedy mogę porównać, która mi bardziej smakuje.
Innej osobie może bardziej smakować ta druga szarlotka.
To Twoje życie. Dopiero w swoim doświadczeniu sam możesz ocenić co jest dla Ciebie lepsze.
I ktore podejscie jest lepsze, skuteczniejsze wedlug ciebie?
I już kolejne pytania.
Nie ma lepszego podejścia. Na etapie na jakim jesteś ważne jest, byś wybrał jedno z nich i zaczął to stosować tak jak autor to zaleca. WZGLĘDEM JAKIEGOŚ PROBLEMU WE WŁASNYM ŻYCIU.
Na siłowni są przeróżni trenerzy. Każdy ma swoje podejście do rozgrzewki, ćwiczeń, etc. Wcale żadne nie musi być lepsze. Zapewne wszystkie są dobre.
Ważne co Ty chcesz osiągnąć. DO TEGO może być ktoś lepszy lub gorszy. Ale ten “gorszy” będzie lepszy w czymś innym.
Czy mozna stosowac te dwa podejscia jednoczesnie?
No widzisz?
Liczysz na sztuczki.
A czy można czytać 2 książki naraz? Można smarować nożem 2 kanapki naraz? Można prowadzić 2 samochody naraz?
Może i się da, tylko zdrowy rozsądek tego nie zaleca.
No odpowiedz sobie – jak tłuczesz schabowego, to ważny jest efekt. Sprawdź podejście jednego kucharza i jak efekt będzie zadowalający, to tłucz schabowe w ten sposób.
A jak nie będzie, to poszukaj innego sposobu.
Ale jeśli jeden najpierw zaleca posolić, następnie tłuc, a drugi namoczyć przed tłuczeniem, to stosowanie jednego i drugiego da marny efekt. Bo ani nie zastosujesz jednego, ani drugiego podejścia.
Ale jeśli nie radzisz sobie na jednym kierunku ze studiami, to chodzenie na dwa kierunki nie będzie raczej mądre.
Znaczy nie w tym samym czasie oczywiscie. Czy lepiej skupic sie na jednym?
Odnieś to pytanie do czegokolwiek innego w życiu i sam sobie odpowiedz.
Czy stosując coś na zmianę, raz to, raz to, czasem naraz, czasem żadne, bo się człowiek pogubi totalnie, będziesz się w czymkolwiek stawał lepszym?
Odpowiem – TAK, LEPIEJ SKUPIĆ SIĘ NA JEDNYM.
M.in. właśnie dlatego stworzyłem Program Wolność od Porno – by człowiek miał podane wszystko w jednym miejscu, krok po kroku, a nie kombinował jak koń pod górę, czytał różne książki, mieszał, cudował i w efekcie ostatecznie nic nie zrobił.
Najpierw mówisz, że się gubisz, teraz pytasz czy stosować oba jednocześnie… Jak się gubisz w jednym, to stosowanie dwóch naraz raczej nie doprowadzi do lepszych efektów.
Najpierw naucz się z jednego korzystać i mieć fantastyczne efekty, wtedy dopiero wypróbuj drugie.
Wiesz jak korzystać z wiedzy z książek? Nie czytasz całej książki naraz jak najszybciej, ani dwóch naraz, ani nie jedną za drugą.
Tylko czytasz stronę, może pół strony, a jak będzie ważne to jedno zdanie i to stosujesz, aż zrozumiesz, aż sam doświadczysz tego rezultatów. Jak trzeba to przez cały dzień, jak trzeba to przez tydzień, jak trzeba to i przez miesiąc.
Przechodzisz do kolejnej strony/zdania DOPIERO GDY to co przeczytałeś już potrafisz stosować, gdy to rozumiesz, gdy doświadczyłeś efektów.
Tak jak jesz posiłek – nie wciskasz sobie wszystkiego z talerza do ust i próbujesz połknąć, tylko nabierasz tyle, by swobodnie móc to pogryźć, dokładnie gryziesz i połykasz. Dopiero wtedy sięgasz widelcem po kolejną porcję z talerza.
I nie jesz z kilku talerzy naraz choć oczywiście można.
Instrukcje uwalniania przedstawione przez obu panów mają po pół strony.
A Ty się już zdążyłeś zgubić.
I już pytasz co z czego, już o zmiany, już, że jakiś wymyślony człowiek czegoś nie może zrobić, bo coś – i taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaka historia, poplątana i całkowicie bezsensowna.
Najpierw coś uwolnij, doświadcz tego efektów i dopiero z tego poziomu zadaj kolejne pytanie.
A nie nie zrobiłeś jeszcze nic i już pytasz o coś 10 kroków dalej. Albo zaczynasz rozprawiać o nieistniejącym człowieku, który czegoś nie może.
No jak sam plączesz sobie nogi, to nie dziwne, że Ci się trudno idzie. Najpierw zacznij iść prosto i pewnie, dopiero zacznij pytań o kolejne rzeczy.
Jeśli potrzebujesz pomocy, to się zapisz do Programu WoP ze współpracą ze mną. Wezmę Cię w obroty, złapię za uszy i poprowadzę jak należy. Nie będzie kombinowania i uciekania.
I Ci nie pozwolę rozmyślać o nieistniejących ludziach na poziomie wstydu, którzy czegoś nie mogą.
Jeszcze to komentarz do 4 części serii o odczuwaniu. Moje pytanie brzmi – czy już stosujesz to, co napisałem?
Bo to już trzecie podejście.
Witaj Piotrze. Chcialbym sie zapytac o ten opór i niezgode na zastana rzeczywistosc. Nie za bardzo to rozumiem. Jezeli np. matka kaze mi wyjsc z psem, a ja nie chce tego zrobic i az sie gotuje we mnie w srodku, to co mam zrobic w takiej sytuacji? Pozwolic sobie na te nerwy? Na to, zeby gotowalo mi sie w srodku? Oczywiscie ignorujac w tym czasie mysli. Musze przyznac, ze o ile rozumiem uwalnianie emocji lezac z zamknietymi oczami, to kompletnie nie rozumiem ich uwalniania w realnych sytuacjach. Rozumiem, ze w mojej sytuacji z wyjsciem z psem, te moje gotowanie sie wynika z niezgody? Mam racje? Czyli powinieniem zaakceptowac ta sytuacje, z tego co rozumiem. Ale nie bardzo rozumiem jak mam zaakceptowac i co to znaczy. Bo jezeli to, co czuje wynika z braku akceptacji tej sytuacji, to jezeli ta sytuacje zaakceptuje, to nie bede odczuwal tych nerwow i gotowania sie w srodku? Ale jak mam zaakceptowac ta sytuacje, skoro ja nie chce wyjac z tym psem. Eh… Bylbym Piotrze niezmiernie szczesliwy, gdybys znalazl chwile wolnego czasu i jakos mi to wytlumaczyl. Dzieki i Pozdrawiam.
Witaj Piotrze.
Hej Artku!
Chcialbym sie zapytac o ten opór i niezgode na zastana rzeczywistosc. Nie za bardzo to rozumiem.
Nie rozumiesz, bo o tym myślisz, zamiast tego doświadczyć – stać się świadomym W TRAKCIE TAKICH SYTUACJI.
Wychodzenie z uzależnienia i zmiana siebie – dojrzewanie – nie odbywa się przez rozmowy, myślenie, dobre chęci ale praktykę, czego kluczową i fundamentalną częścią jest stanie się świadomym w trakcie sytuacji, od których uciekamy, które odwlekamy, odkładamy, którym się opieramy, etc. Dopiero stanie się świadomym tego jacy jesteśmy w trakcie nich, jakie mamy postawy, nastawienie, co robimy, w jakich pozycjonalnościach tkwimy pozwoli nam dokonać zmiany.
A teraz “nie za bardzo rozumiesz”, bo nie jesteś tego w ogóle świadomy.
Jezeli np. matka kaze mi wyjsc z psem, a ja nie chce tego zrobic i az sie gotuje we mnie w srodku, to co mam zrobic w takiej sytuacji?
Stań się świadomym w tych sytuacjach – dostrzec, z czego wynika niezgoda – opór.
Ja Ci tego nie powiem. To Ty z jakichś powodów oceniasz postępowanie swojej mamy, stawiasz się w roli ofiary i wybierasz niechęć.
Równie dobrze możesz wybrać chęć ale tego nie wybierasz.
Pozwolic sobie na te nerwy?
Pozwolenie sobie na nerwy to jeden element – przestajesz się opierać temu, co czujesz. Jest to oczywiście ważne i niezbędne.
Ale dopóki nie uświadomisz sobie pozycjonalności, z których w ogóle denerwujesz się, to będzie to syzyfowa praca – ewentualne uwalnianie tego, co cały czas generujesz w sobie.
To jak ciągłe nalewanie wody do wanny z wyciągniętym kurkiem. Zaś bez akceptacji swoich uczuć to tak jakby kurek w wannie był wsadzony.
Na to, zeby gotowalo mi sie w srodku?
To, że się “gotuje” w środku, to już efekt niezgody. To co czujesz informuje Ciebie o Twojej percepcji.
Gniew powstaje jako wysoka energia – swoiste “paliwo rakietowe”, by człowieka wyciągnąć z apatii, z poczucia bezsilności.
Ty z jakichś powodów tak się właśnie postrzegasz – jako bezsilna ofiara. Bo tak podchodzisz do całej sytuacji – bardzo negatywnie.
A następnie jeszcze obarczasz swoimi emocjami mamę.
Oczywiscie ignorujac w tym czasie mysli.
Ignorowanie myśli to też ważny element – żeby się nie nakręcać, bo w sytuacjach emocjonalnych umysł będzie racjonalizował, tłumaczył, napędzał się. I tak w nieskończoność.
Jest taki dowcip jak zajączek idzie pożyczyć od lisicy patelnię:
“Idzie zajączek do lisicy pożyczyć patelnię i gada sobie pod nosem:
– lisica pożyczy mi patelnię, zrobię sobie jajecznicę, lisica jest fajna, pożyczy mi… zaraz zaraz, lisica jest chytra a to lisica pewnie nie pożyczy mi tej patelni, tak! Ta wstrętna lisica na pewno nie pożyczy mi patelni, nie ma mowy. To straszne skąpiradło, nie mam na co liczyć!
Puka do lisicy, ona otwiera a zajączek prosto z mostu:
– A wypchaj się tą swoją patelnią!”
Ale ignorowanie myśli to nadal nie jest pełne rozwiązanie.
Musze przyznac, ze o ile rozumiem uwalnianie emocji lezac z zamknietymi oczami, to kompletnie nie rozumiem ich uwalniania w realnych sytuacjach.
“Nie rozumiesz”, bo nie jesteś świadomy w trakcie tych sytuacji, ani taka sytuacja nie występuje teraz.
Nie wymyślisz sobie tego.
Niezbędne jest, byś stał się świadomy, gdy ponownie mama “każe” Ci iść z psem.
Sam musisz wybrać – spokój, radosne życie, czy denerwowanie się, obwinianie mamy, granie ofiary.
Na razie wybierasz to drugie.
Rozumiem, ze w mojej sytuacji z wyjsciem z psem, te moje gotowanie sie wynika z niezgody? Mam racje?
Ale niezgody na co?
Ty mi powiedz czego nie chcesz. Bo to czego nie chcesz to Twoja percepcja.
Czyli powinieniem zaakceptowac ta sytuacje, z tego co rozumiem.
Ale jaką sytuację? Bo tu nie ma żadnej sytuacji.
Wszystko, z czym masz problem to Twoja percepcja, Twoja interpretacja całej sytuacji.
Bo w rzeczywistości nie dzieje się nic. Gdybyś widział sytuację taką jaką jest, to byłbyś spokojny, radosny, chętny. A jednak widzisz coś, przez co spokoju nie odczuwasz.
Co więc widzisz?
Ale nie bardzo rozumiem jak mam zaakceptowac i co to znaczy.
Bo nie jesteś świadomy tej całej historii, którą nakładasz na sytuację.
Bo jezeli to, co czuje wynika z braku akceptacji tej sytuacji,
Nie sytuacji, tylko najpierw Ty ją interpretujesz jakoś (negatywnie), a następnie się z tym zmagasz.
to jezeli ta sytuacje zaakceptuje, to nie bede odczuwal tych nerwow i gotowania sie w srodku?
Jeśli rozpoznasz iluzję i z niej zrezygnujesz na rzecz spokoju, to tak.
Pytanie czy np. denerwowanie się na mamę nie jest super korzyścią, bo w ten sposób możesz sobie na kogoś innego przerzucać swoją winę i wstyd i nie musisz się nimi zajmować?
Ale jak mam zaakceptowac ta sytuacje, skoro ja nie chce wyjac z tym psem.
A dlaczego nie chcesz iść z psem?
Eh… Bylbym Piotrze niezmiernie szczesliwy, gdybys znalazl chwile wolnego czasu i jakos mi to wytlumaczyl. Dzieki i Pozdrawiam.
Naprawdę będziesz niezmiernie szczęśliwy dopiero jak Ci wytłumaczę?
A nie możesz wybrać szczęścia zanim Ci to wytłumaczę?
Podkreślę – samopoczucie to w wielkim stopniu konsekwencja percepcji – czyli kontekstu, w jakim postrzegamy dane wydarzenia, osoby, okoliczności, etc.
Bez uświadomienia sobie kontekstu, wszystko co będziemy robić, będzie się w nim znajdować. A to oznacza, że poprawa nie jest możliwa.
Bo jak jesteś w celi, to cokolwiek w niej nie zrobisz, nadal jesteś w celi. Nawet jak sobie wymalujesz ściany i powiesisz paprotki, to nadal ta sama cela.
Trzeba z niej wyjść – poszerzyć kontekst.
Na razie nie jesteś go świadomy, dlatego zrobienie czegokolwiek spoza “celi”, w której jesteś jest dla Ciebie niezrozumiałe.
Bo to tak jakby więźniowi powiedzieć, by przygotował herbatę. Więzień tego nie zrozumie, bo nie ma czajnika, wody, prądu. Ale to stanie się oczywiste, gdy z celi wyjdzie i pójdzie do kuchni.
Wszystko co Ci powiedziałem ma na celu:
1. Ciągłe oczyszczanie się z tego co czujesz i ignorowanie myśli, aby się dalej tym nie nakręcać i umożliwić sobie zmianę.
2. Nieprzywiązywanie się do tego, odpuszczanie, by umożliwić sobie poszerzenie kontekstu.
3. Poszerzenie kontekstu.
Gdy kontekst będzie odpowiedni, rozwiązanie stanie się automatyczne i bezwysiłkowe.
“A dlaczego nie chcesz iść z psem?”.
Mysle, ze w poprzednim wpisie nie przedstawilem pelnego obrazu mojej sytuacji. Otoz ja mieszkam z matka, ale mam juz ponad 40 lat na karku, nie mam zony, ani dzieci. Nie mam nawet dziewczyny. Tak sie ulozylo moje zycie, albo ja je sam sobie tak ulozylem. Nie wiem. W moim wieku to raczej powinno sie miec zone i swoje dziecko, tymczasem to ja sie czuje jak male dziecko, ktoremu matka kaze wyjsc z psem. Tak siebie postrzegam. Oczywiscie jestem uzalezniony od porno i zmagam sie caly czas ze swoim zyciem i z cala ta sytuacja, ze w tym wieku nie mam swojej rodziny i caly czas jestem takim dzieckiem, ktoremu mama kaze cos zrobic. Przeczytalem prawie wszystkie ksiazki Davida Hawkinsa, Metode Sedony i jeszcze kilka innych. Staram sie uwalniac emocje. Tak uwazam. Chyba uwalniam. Albo i nie uwalniam. Nie wiem. Przynajmniej probuje. Staram sie wybierac pozytywnosc w zyciu, wybaczac, nie oceniac nikogo itd. Dobija mnie ta moja sytuacja zyciowa, albo to ja sie sam dobijam, ale z jakichs powodow nie mam sil, zeby ja zmienic. Oczywiscie, ze postrzegam sie jak ofiare. Ofiare losu. Rozumiem, ze powinienem zaczac postrzegac ta moja sytuacje zyciowa i siebie inaczej? W innym kontekscie? Tylko jak to zrobic i przestac sie biczowac? Jak zaczac ta sytuacje postrzegac inaczej? To tak w kontekscie mojego wyjscia z psem. Dzieki Piotrze za odpowiedz. Wygadalem sie troche. Pozdrawiam.
A tak w ogole, to ja juz nic z tego nie rozumiem. Po przeczytaniu tych ksiazek, ktore wymienilem, rozumialem to tak, ze to te stlumione emocje powoduja to, jak postrzegam dana sytuacje, jak reaguje itd i ze wystarczy je uwolnic i wtedy wszystko stanie sie samoczynnie. Automatycznie. Pan Hawkins pisal, ze emocje zabarwiaja nasze widzenie swiata. Wiem Piotrze, ze znasz i Technike Uwalniania i Metode Sedony i wlasnie w MS w instrukcji, jest zeby pomyslec o jakiejs sytuacji( zdarzeniu) w zyciu i skupic sie na uczuciu, ktore mysl o danym zdarzeniu wywoluje i uwolnic to uczucie. Po co w takim razie jest uwalnianie, jezeli postrzeganie swiata i sytuacji w zyciu nie jest zalezne od stlumionych emocji?
A tak w ogole, to ja juz nic z tego nie rozumiem.
Czego nie rozumiesz? Wyjaśniłem Ci wszystko związane z samymi emocjami najkrócej jak potrafiłem.
Podaj mi przykład ze swojego życia i powiedz mi czego konkretnie nie rozumiesz.
Po przeczytaniu tych ksiazek, ktore wymienilem, rozumialem to tak, ze to te stlumione emocje powoduja to, jak postrzegam dana sytuacje, jak reaguje itd
No bo stawiałeś się w roli ich ofiary. Sądziłeś, że to przez nie coś możesz, czegoś nie możesz lub jakiś jesteś.
Emocje niczego nie powodują. Za swoje decyzje odpowiedzialny jesteś Ty.
A także za to jaki obraz siebie, świata utrzymujesz, budujesz, itd.
Ty żyjąc nieświadomie to robiłeś. Tego nie robiły emocje.
Mało kto żyje na tyle świadomie, by nie uzależniać swoich decyzji, samopoczucia, etc. od tego, co czuje i jakie ma myśli.
To że emocje zabarwiają to jak postrzegasz daną sytuację nie oznacza, że to powodują.
To że sok wiśniowy zabarwi Ci koszulę nie oznacza, że musisz się tym sokiem polewać.
Czując strach tak samo możesz daną sytuację postrzegać przez pryzmat spokoju jak i pryzmat strachu. Większość ludzi wybierze pryzmat strachu, czyli wyprojektowanie strachu na sytuację. Ale oczywiście nikt nie musi tego robić i emocje tego nie robią.
Naturą myślenia jest to, że jego jakość zależy od stanu emocjonalnego. Zaś większość ludzi totalnie nie potrafi się odróżnić od myślenia i są święcie przekonani, że oni myślą.
Dlatego powszechnie mówi się, że emocje coś powodują. Ale nic nie powodują. Wszystko wybieramy my w zależności od poziomu naszej świadomości, uważności, obecności, intencji.
Dlatego uwalnianie emocji to rzecz krytyczna i bardzo ważna, bo im mniej pożywki dajemy umysłowi i sobie pretekstów oraz kuszeń, tym większe prawdpodobieństwo, że dalej zajdziemy.
Ale samo uwalnianie to za mało. Bo przecież Ty żyjesz, Ty podejmujesz wszystkie decyzje, Ty odpowiadasz za wszystko w Twoim życiu. Gdyż jesteś jego jedynym autorem.
Komu będzie prościej iść na siłownię – tego, kto odczuwa wstyd, któremu się opiera, czy temu kto czuje radość, ekscytację?
Zapewne temu drugiemu. Co nie oznacza, że ten pierwszy nie może iść i ćwiczyć. Oczywiście może.
Dalej dojdziesz bez kuli u nogi, choć możesz z nią dojść tak daleko jak tylko wybierzesz.
Ale rozsądek podpowiada, że jest ona niepotrzebna.
Oczywiście kula u nogi “zabarwi” doświadczenie chodzenia ale przecież go nie tworzy.
i ze wystarczy je uwolnic i wtedy wszystko stanie sie samoczynnie. Automatycznie.
Tak, jeśli to wybierzesz, jeśli taka będzie Twoja intencja, jeśli się na tyle rozwiniesz.
Natomiast dr Hawkins zwracał się do czytelnika. Zaś uzależniony to człowiek, który wcale nie wybiera życia pozytywnego. Często nawet doskonale już wiedząc jak żyje i tak nie chce tego zacząć zmieniać.
Zauważ, że nawet Ty złapałeś się przekonania, że wystarczy uwalniać i wszystko się samo zrobi.
Bo tak cały czas coś postrzegasz – jakieś czynności, obowiązki, problemy czy wydarzenia, że szukasz sposobu, dzięki któremu nie będziesz musiał z nimi nic robić. Bo się samo to zrobi.
No powiedz – jesteś gotów iść poznawać kobiety, trzymać się za rękę, całować się, mieć seks i się dobrze przy tym bawić?
Jesteś gotów budzić się radosny, cieszyć się każdą chwilą, nie móc się doczekać problemów, by zmierzyć się z kolejnymi warstwami, by się z nich oczyścić, uwolnić i wzrosnąć rozwiązując te problemy?
Jeśli nie, to nie ma sposobu, który to zmieni.
Dlatego odpowiedz. Jeśli nie – dlaczego nie? Uwalnianie jak sama nazwa wskazuje – Ty uwalniasz się od tego, czego sam się trzymasz.
Nic nie trzyma się Ciebie.
Ja dlatego tak rozwijam każdy wątek o emocjach, by nie “produkować” ludzi dalej żyjących nieświadomie – ślepo.
To co czujesz to informacje o Twoim postrzeganiu. Poza tym także możesz dalej budować kolejne opinie oparte o emocje. Droga wolna. Tylko po co to robić?
Bo to tak jakby budować opinię o stacjach benzynowych na podstawie tego ile Ci zostało benzyny w baku. I jak jest blisko zera, to stwierdzić, że nigdzie nie ma żadnej stacji i czeka nas marny los zatrzymania się na środku autostrady na wieki.
Pan Hawkins pisal, ze emocje zabarwiaja nasze widzenie swiata.
Tak, bo większość ludzi przez emocji i myśli postrzega świat, siebie, ludzi, Boga.
Wiesz, trudno by Ci się nawet spacerowało z plecakiem pełnym cegieł i cieszyło tym spacerem.
Raz jeszcze poproszę – przedstaw mi jakąś sytuację ze swojego życia, której widzenie zabarwiłeś emocjami.
Zastanów się cz ktoś/coś Cię zmusza do takiego postrzegania? Nie da się na to spojrzeć inaczej? Emocje Ci w tym przeszkadzają?
Jeśli cały czas trzymasz się np. strachu, to trudno nie zabarwiać nim wszystkiego co widzisz i czego doświadczasz.
Bo odczuwanie jest jak najbardziej realnym doświadczeniem. Tyle, że wewnętrznym.
Lęku, ani żadnej innej emocji nie ma poza nami.
Zaś jedną z cech myślenia są próby “przerzucania” wnętrza na zewnętrze.
Zaś dr Hawkins zdawał sobie sprawę, że zapewne większość jego czytelników będzie tak żyć. Dlatego użył stwierdzenia, że emocje zabarwiają nasze widzenie świata.
Ale podkreślam – aby coś zabarwić, najpierw musi to istnieć.
Więc powiedz mi – jak Ty widzisz świat?
I jak go zabarwiły/zabarwiają emocje i jakie emocje?
Wiem Piotrze, ze znasz i Technike Uwalniania i Metode Sedony i wlasnie w MS w instrukcji, jest zeby pomyslec o jakiejs sytuacji( zdarzeniu) w zyciu i skupic sie na uczuciu, ktore mysl o danym zdarzeniu wywoluje i uwolnic to uczucie. Po co w takim razie jest uwalnianie, jezeli postrzeganie swiata i sytuacji w zyciu nie jest zalezne od stlumionych emocji?
Bo życie to nie jest “on/off”.
Tylko to jest masywny gradient jakości.
Zmiana w życiu to przede wszystkim kwestia intencji i decyzji.
To co czujesz to tylko i aż to, co czujesz. Nic więcej. Możesz pracować w ogromnym stresie i możesz pracować w spokoju.
Ale to czy kogoś w tej pracy osądzisz, czy docenisz swoją pracę, z jaką intencją i nastawieniem będziesz pracował – to wszystko Twoje decyzje, które podejmujesz codziennie.
I czy pracując w spokoju lub w stresie coś się zmienia w samej pracy? Nie. Bo wszystko co czujesz to doświadczenie stricte wewnętrzne.
Dr Hawkins napisał – “emocje zabarwiają widzenie świata”. Nic więcej.
Emocje to wyłącznie jeden aspekt, wymiar ludzkiego życia.
Poza tym nikt nie mówi, że tak chętnie wybierzesz uwolnienie wszystkich emocji i oporu odnośnie czegoś.
Wiele ludzi chętnie uwolni np. strach ale gniewu na kogoś już nie. Masa ludzi za nic na świecie nie chce zrezygnować z poczucia winy czy żalu do kogoś o coś.
Uwalnianie jest najprostszą i najbardziej efektywną “techniką” wspomagającą wzrost, przewartościowywanie, rekontekstualizowanie, pozbywanie się korzyści, przywiązań, oczekiwań, pragnień kontroli, fundamentów i konsekwencji pozycjonalności i do ogólnego oczyszczenia, wzmocnienia, przywrócenia harmonii, etc. To wszystko jest krytycznie ważne przy wychodzeniu z uzależnienia.
Bo emocje to nie tylko to, co już stłumiłeś ale emocje to konsekwencje Twojej percepcji.
I emocje to energia.
Większość ludzi jest zakochanych w umyśle, w myśleniu. A jakość pracy myślenia zależy w głównej mierze od stanu emocjonalnego.
Dlatego uwalnianie emocji bardzo pomoże tym, którzy nie są jeszcze na tyle rozwinięci, by myślenie w ogóle ignorować i korzystać z umysłu konstruktywnie i tylko, gdy zajdzie taka potrzeba.
Natomiast gubisz się, bo o tym myślisz, zamiast tego doświadczyć.
Poruszamy się w sferze teoretycznej. Pora przejść na praktyczną.
Widzisz przed sobą super dziewczynę. Czy podchodzisz uśmiechnięty, witasz się?
Jeśli nie – dlaczego?
Bo czujesz strach, opór, wstyd, niepewność? Ale to tylko uczucia. Nie mają żadnego znaczenia, ani Cię nie ograniczają.
Czy myśli mają jakiekolwiek znaczenie? Nie. Czy Cię ograniczają? Nie. A czy są to myśli pozytywne? Nie. Są to myśli racjonalizujące to, co czujesz.
Ale masa ludzi uwielbia się okłamywać, że np. strach ich sparaliżował… na pewno? Strach ew. zabarwił nasze widzenie sytuacji ale w niczym nas nie ogranicza.
Im więcej emocji to jakby było coraz mniej światła. No ale brak światła nie zmienia pokoju, tylko nieco gorzej widzimy.
Jednak dla człowieka na niskim poziomie rozwoju myśli i emocje to pretekst, by unikać tego, co niekomfortowe – “po najmniejszej linii oporu” jak to się powszechnie mówi.
No ale to człowiek sam wybiera opór.
Poznawaniu fajnych ludzi, seksowi, radości człowiek się opiera, a niszczeniu sobie życia pornografią czy alkoholem się nie opiera. Ciekawe, co?
Zauważ, że na pewno miałeś w swoim życiu dni, gdy czułeś się dobrze. I jak wtedy żyłeś? Lepiej? Inaczej?
Żyłeś zapewne bardzo podobnie jak, gdy czułeś się gorzej i źle. Zgadza się?
Czy uwolnienie emocji spowoduje, że zaczniesz się uśmiechać do obcych ludzi na ulicy? Zapewne nie.
Bo to czy będziesz się radował swoim istnieniem i dzielił się tym z innymi to Twoja decyzja niezależna od emocji. Ale od emocji można ją uzależnić. I większość ludzi na tej planecie uzależnia.
Podkreślę – to co czujesz, to tylko obszar odczuć. Cała reszta to cała reszta.
Tylko Ty i większość ludzkości uzależniasz całą resztę od tego co czujesz. To fundamentalny problem.
Jak mówiłem – z plecakiem pełnym cegieł możesz praktycznie tyle samo, co bez. Być może po czasie nawet będzie Ci prościej taszczyć ten plecak. Może nawet nauczysz się cieszyć.
Ale jak go zdejmiesz z pleców, to ta ulga, swoboda, radość będą ponad to wszystko, co dawałeś rady z siebie wykrzesać.
No ale czy to Cię zmieni? Czy to zmieni to jakim jesteś człowiekiem dla siebie, dla innych, wobec swoich problemów i życia?
Trzymanie/opieranie się emocjom lub ich uwolnienie. Jakie są jeszcze alternatywy?
I na koniec – przedstaw proszę cały akapit, w którym dr Hawkins pisał o tym, co przedstawiłeś.
Zazwyczaj jest tak, że ludzie, którzy nagle “gubią się we wszystkim” i przytaczają cytaty, przytaczają je niepełne, pomijając kontekst wypowiedzi lub rozumiejąc treść na opak.
Przywiązanie do emocji i myśli to jedna z wielu niskich jakości życia na niskim poziomie świadomości.
Uwalnianie emocji to pozbycie się pretekstu, by na tym poziomie dalej być. Ale czy wybierzesz poziom wyższy i jaki, to Twoja decyzja.
Bo na każdym poziomie czegoś się trzymamy i coś od siebie odpychamy. Jest więc to, co nas do danego poziomu przyciąga i coś, co nas odpycha.
Zmaganiem i niechęcią nigdy tego nie zmienimy.
Czy np. jesteś gotów przestać osądzać wydarzenia na świecie, ludzi? Przestać się użalać, bać, wartościować?
Albo prostszy przykład – czy są osoby, na które się o coś gniewasz?
Kiedy przestaniesz się gniewać? Dlaczego w ogóle się gniewasz? Jakie masz przekonania o tej osobie i tym co robi/mówi?
Czy jesteś gotów to porzucić na rzecz spokoju?
Zapewne zabarwiłeś postrzeganie tej sytuacji przez gniew, winę, żal ale poza tym zabarwieniem jaki jest wpływ emocji na cokolwiek? Żaden.
To Ty wybierasz to jak tę sytuację i osobę postrzegasz.
I jak mówię – przenieś to wszystko na jakąś konkretną, realną sytuację, bo cały czas się będziesz “gubił”. Bo do tego prowadzi wpatrywanie się w myślenie w stanie innym, niż spokój.
A co poczułeś po mojej poprzedniej odpowiedzi i dlaczego? Jakimi emocjami ją zabarwiłeś? Czy spowodowały to emocje, czy sam to wybrałeś?
I też m.in. z tego powodu stworzyłem Program – by ścieżka była pokazana krok po kroku. By człowiek uczył się krok za krokiem, a nie wszystko naraz.
Bo zdanie czy kilka zdań, które przytoczyłeś to fragmenty całej książki. Co z resztą? Książka nie kończyła się na opisie uwalniania, które zajmuje pół strony i te kilka sentencji. Było dużo więcej. Czy się w tym gubiłeś? Nie. Bo czytałeś strona za stroną. Zadaniem Bloga i moim jest wspierać pracę nad sobą. A praca jest rozpisana w Programie.
Dr Hawkins nie mówił, że samo uwalnianie rozwiąże problem uzależnienia. Bo przecież książki, które czytałeś na tym się nie skupiały. W “Przywracaniu zdrowia” jest rozdział o uzależnieniach. Czy informacje o uwalnianiu odniosłeś do tego rozdziału? Czy odniosłeś je do grup 12 kroków?
Wychodzenie z uzależnienia to więcej, niż tylko uwalnianie.
Tak jak trening to coś więcej, niż tylko podnoszenie ciężarów. Każdy się “pogubi”, gdy tylko zapyta jak coś ćwiczyć. Mądry trener najpierw zacznie mówić o konieczności rozgrzewki, odpowiedniej diety, dopasowania ćwiczeń do możliwości i sprawności ciała, opowie o rozciąganiu, odpoczynku. Dopiero potem przejdzie do ćwiczeń.
O ile uwalnianie samo z siebie nie potrzebuje żadnych “zabezpieczeń” jak rozgrzewka przed treningiem, o tyle tak jak wzięcie prysznica stanowi aż tyle i tylko tyle – wewnętrzne oczyszczanie się. Ale jeśli nadal będziesz kleił się do negatywności lub niektóre usprawiedliwiał, no to czeka Cię syzyfowa praca.
I na konie c- skoro czytałeś książki znasz uwalnianie, to dlaczego “gubisz” się? Uwalniaj. Nigdy nie próbuj rozmyślać o problemach w stanie innym, niż spokój.
Najpierw wszystko uwolnij i następnie dopiero zajmuj się świadomą analizą.
No bo nawet Twój komentarz pokazuje, że uwalnianie, o ile w ogóle stosowane, to za mało.
No bo czy to emocje “pogubiły” Cię? Nie.
Co więc się stało?
Mysle, ze w poprzednim wpisie nie przedstawilem pelnego obrazu mojej sytuacji.
Zgadza się.
Bo, jak większość ludzi, skupiłeś się na uczuciach sądząc, że uczucia to jakieś tajemnicze aspekty rzeczywistości, przez które ludziom jest źle, które utrudniają życie.
Ale tak nie jest.
Masa ludzi uwielbia zwalać odpowiedzialność za swoje życie, decyzje, konsekwencje, nawet cierpienie na emocje.
Trzymają się ich, budują na bazie emocji obraz rzeczywistości, siebie, ludzi, etc, i przedstawiają swoje wersje wydarzeń na bazie percepcji opartej o emocjonalność.
Zakładają również, że wszyscy inni czują dokładnie to samo i postrzegają świat dokładnie tak samo.
Albo wręcz przeciwnie – że inni ludzie czują i widzą wszystko inaczej i to dowód, że z tymi osobami jest coś nie tak.
Emocje i emocjonowanie się są dla nich być może nawet najważniejsze. Dla większości ludzkości są na pewno ważniejsze od spokoju.
Otoz ja mieszkam z matka, ale mam juz ponad 40 lat na karku, nie mam zony, ani dzieci. Nie mam nawet dziewczyny.
Dlaczego?
Co jest przyczyną/przyczynami takiego stanu rzeczy?
Tak sie ulozylo moje zycie,
Nie, to kłamstwo.
Życie się nie układa, bo życie to nie włosy na głowie.
Życie to konsekwencja naszych decyzji, jakości działań, intencji, gotowości do zmiany, do wyciągania wniosków, nauki, rozwoju, próbowania nowych rzeczy, eksploracji, analizy własnych przekonań i wiele więcej.
Ty podjąłeś takie, a nie inne decyzje i konsekwencjami tego jest m.in. to, co przedstawiłeś.
Ty odpowiadasz za swoje życie, tak jak każdy inny za własne.
Nie jesteś ofiarą, bo granie ofiary, to tylko wybór, który można podjąć ale bycie ofiarą to tylko przekonanie, nie rzeczywistość.
albo ja je sam sobie tak ulozylem.
To się zdecyduj czy jesteś ofiarą swojego życia, czy jego autorem.
Bo to jakby mówić, że jesteś ofiarą swojego obiadu lub jego autorem. Różnica jest dość spora.
Nie wiem.
Jak widzisz – “nie wiesz”, bo nie chcesz wziąć odpowiedzialności. Gdyż z grania ofiary masz masę korzyści.
Wg mnie oczywiście wiesz ale wolisz pozostać nieświadomy.
Odpowiedz sobie – naprawdę nie wiesz? Naprawdę?
Nic nie możesz powiedzieć dlaczego w wieku 40 lat nie masz partnerki i mieszkasz z mamą?
W moim wieku to raczej powinno sie miec zone i swoje dziecko,
Nic się nie powinno.
Twoje życie to konsekwencje Twoich decyzji.
Jak nie podejmiesz decyzji, nie zrobisz tego, co niezbędne, by mieć partnerkę, seks z nią i w rezultacie dziecko, no to Ci to się magicznie w życiu nie pojawi.
Najwyraźniej przez 40 lat było dla Ciebie ważniejsze coś innego.
tymczasem to ja sie czuje jak male dziecko,
Nie ma takiego uczucia “jak małe dziecko”.
Bliższe prawdy jest to, że czujesz w wieku 40 lat to samo, co czułeś w wieku dziecięcym.
Dlaczego? Bo się tego trzymasz i się temu opierasz od tylu lat.
Zapewne dlatego też nie masz dziewczyny i mieszkasz z rodzicami, bo najważniejsze było dla Ciebie to, by unikać tego uczucia/tych uczuć, a gdy je czujesz to pozbyć się ich.
A nie wybrać coś innego i to zrealizować POMIMO tego uczucia/tych uczuć.
Jakie są to uczucia?
Więc – gdybyś się dokładniej temu przyjrzał – co czujesz?
Listę większości, jeśli nie wszystkich uczuć, masz w tym artykule:
http://wolnoscodporno.pl/Blog/2017/08/Jak-I-Dlaczego-Zaczac-Odczuwac-4/
Jest pod koniec w PDF.
ktoremu matka kaze wyjsc z psem.
Innymi słowy – czujesz wstyd, który interpretujesz “jak dziecko”. Czujesz się też winny, bo podobnie się czułeś będąc dzieckiem, gdy mama Ci coś kazała.
Cały czas podejmowałeś decyzje podobne jak z wieku dziecięcego – uczuciami tłumaczyłeś sobie jakieś decyzje, którymi nigdy nie było odpowiedzialne życie, tylko zawsze “życie mi się nie układa”.
A teraz nadal nie chcesz wziąć za siebie odpowiedzialności. Mówisz “nie wiem”. Ależ wiesz, tylko NIE CHCESZ wybrać odpowiedzialności.
To, że coś Ci “każe” mama nie ma żadnego znaczenia. Całe znaczenie nadajesz temu Ty. I to co czujesz to konsekwencja tego – czyli to, co czujesz to konsekwencja Twojej percepcji tego, co robi Twoja mama. A jest to percepcja zbudowana w okresie dzieciństwa, co samo z siebie świadczy o tym, że nie jest to percepcja dojrzała.
Najwyraźniej dla Ciebie od samodzielnego życia było wstydzenie się, frustrowanie, obwinianie.
No bo jak Ci mama każe iść z psem to jaki jest w tym problem? Coś czujesz i co dalej?
Tak siebie postrzegam.
I to co czujesz to tego konsekwencje. Innymi konsekwencjami jest też niski poziom energii, brak chęci.
Postrzegasz się jak dziecko. Towarzyszy temu wstyd.
No ale sam to sobie robisz. Dlaczego nie zmienisz obrazu siebie?
Oczywiscie jestem uzalezniony od porno i zmagam sie caly czas ze swoim zyciem i z cala ta sytuacja, ze w tym wieku nie mam swojej rodziny i caly czas jestem takim dzieckiem, ktoremu mama kaze cos zrobic.
I po co się z tym zmagasz jeśli absolutnie nic Ci to nie daje?
A nie lepiej wybrać jeden zaniedbany temat i się nim zająć, zatroszczyć, zacząć zmieniać, budować?
Co stoi na przeszkodzie?
Przeczytalem prawie wszystkie ksiazki Davida Hawkinsa, Metode Sedony i jeszcze kilka innych. Staram sie uwalniac emocje. Tak uwazam. Chyba uwalniam. Albo i nie uwalniam. Nie wiem.
Emocje to konsekwencja pozycjonalności.
O pozycjonalnościach dr Hawkins szeroko mówi w książce “Przekraczanie poziomów świadomości”.
Czy tylko czytałeś i liczyłeś, że jak przeczytasz mądre książki, to świat się nad Tobą ulituje?
Podkreślam – konsekwencji własnych decyzji nie unikniemy. Możesz wygrać Pokojową Nagrodę Nobla, a jeśli wsadzisz rękę do wrzątku, to się oparzysz tak samo jak biedak czy miliarder.
Bo konsekwencje to “rzecz” bezosobowa i nieunikniona.
Więc – jeśli czytasz bez intencji zmiany i zamiast np. randkować, WYBRAĆ TO i podjąć działania, tylko fantazjujesz, by nadal unikać lęku, wstydu (np. wstydu “za swoje życie”), to pokazuje, że nadal trzymasz się i emocji, i pozycjonalności, z których emocje wynikają.
Jak większość ludzi mówisz, że przeczytałeś ale nie mówisz nic o stosowaniu tej wiedzy we własnym życiu, nie mówisz nic o zmianach.
Tylko dalej robisz to samo. Książki i zawarta w nich wiedza to nie magiczne zaklęcia. To narzędzia. Dopóki z nich nie skorzystasz, jak z wiertarki, to się dziury magicznie nie pojawią w ścianie.
Z jakich pozycjonalności postrzegasz siebie, swoje życie, albo jakąś jego część – np. to, że mieszkasz z rodzicami?
We wspomnianej książce przeczytaj tabelkę po każdym rozdziale i wypisz te pozycjonalności.
Przynajmniej probuje. Staram sie wybierac pozytywnosc w zyciu, wybaczac, nie oceniac nikogo itd.
Ok ale co to znaczy “staram się wybierać pozytywność”? Do tego się nie zmusisz.
Jeśli uderzasz pięścią w ścianę, to nie możesz starać się nie uderzać. Albo uderzasz, albo nie.
Na razie postrzegasz siebie jak dziecko z jakichś powodów. I z jakichś powodów nie podejmujesz decyzji o zmianach, nie zmieniasz nic, tylko wybierasz coś innego.
Więc “staram się wybierać pozytywność” nie stanowi odpowiedniego rozwiązania do tego, co Ci się nie podoba.
Bardziej by Ci pomogło wku**wić się na siebie, obiecać sobie już się nie użalać nad sobą i ruszyć tyłek.
Jeśli nie zrobisz tego, co niezbędne, by zmienić coś w swoim życiu, to tego nie zmienisz.
Możesz wybaczać 10 lat ale jeśli przez ten czas nie umyjesz zębów, to zęby pozostaną nieumyte.
Dobija mnie ta moja sytuacja zyciowa,
No to powiedz mi jak uwalniasz i jak starasz się wybierać pozytywne, jeśli dalej grasz ofiarę i sądzisz, że konsekwencje Twoich decyzji coś Ci robią?
Konsekwencje to konsekwencje. Nic innego.
Jak się nie umyjesz, będziesz śmierdział. Czy smród może dobijać? No pewnie może ale co stanowi rozwiązanie? Zmaganie się ze smrodem czy umycie się?
A może “wybór tego co pozytywne”?
W przypadku śmierdzenia pozytywne jest umycie się, a nie zmiana tapety w salonie.
Więc odpowiednie działanie do sytuacji.
Zmaganie się nim nie jest. Co zresztą powinno być jasne, bo zmian nie ma już od wielu lat.
No ale jeśli raz mówisz, że coś Cię dobija, a potem, że się sam z tym męczysz, to jak w przypadku “życie mi się ułożyło” lub “ja tak na razie ułożyłem sobie życie” – grasz ofiarę.
I nie chcesz przestać.
albo to ja sie sam dobijam,
Więc wybierz – albo robi Ci coś życie, albo Ty sam to sobie robisz.
To dwa zupełnie różne rzeczywistości.
I tylko jedna jest prawdziwa.
ale z jakichs powodow nie mam sil, zeby ja zmienic.
No z jakich powodów nie masz sił?
Powiedz mi – do czego Ci jest potrzebna siła?
Zrób listę rzeczy/aspektów/obszarów zaniedbanych i określ poziom siły jakim wobec tego dysponujesz i jaki wg Ciebie jest potrzebny, by to zmienić.
A nie mów “zmiana życia”. “Życie” to wszystko, dosłownie wszystko, wliczając i Ciebie.
Nawet jak robisz zakupy, to są potrzebne konkrety. Bo jak się zapyta Cię pani w sklepie “Co podać?”, a Ty odpowiesz “zakupy” albo “robię zakupy”, to nic w ten sposób nie załatwisz.
Albo jak pójdziesz do restauracji i na pytanie “Co podać?” odpowiesz czego nie chcesz, to też nic nie zjesz.
Głównymi powodami braku sił jest opór – niechęć. Osądzanie, ocenianie, wstydzenie się, emocjonowanie, mentalizowanie i brak intencji zmiany, tylko intencja np. użalania się nad sobą.
Fundamentem zmiany jest akceptacja i intencja zmiany. A następnie ruszenie zadka, by się podjąć zaplanowanych, przemyślanych działań.
Zaś Ty opierasz się, grasz ofiarę, użalasz, zmagasz, zapewne dużo fantazjujesz… i pewnie tyle. Zgadza się?
Oczywiscie, ze postrzegam sie jak ofiare. Ofiare losu.
No bo wierzysz w jakiś tajemniczy los, który oczywiście uwziął się na Ciebie.
Ale – uwaga – los nie istnieje. Nie ma czegoś takiego. Tak jak nie ma szczęścia.
To tylko próby tłumaczenia sobie konsekwencji decyzji ludzi żyjących nieświadomie i bez intencji zmiany.
Ja non stop widzę wszędzie wciskanie sobie kitu – “on/ona miał(a) szczęście”.
Np. filmik, gdzie ktoś zajmuje się zwierzętami. I ludzie piszą w komentarzach – “Ależ masz szczęście, że robisz to, co robisz!”
Szczęście? Nie. Ta osoba wybrała to, włożyła masę wysiłku, by się kształcić, stworzyć, zbudować lub przyłączyć się do ośrodka zajmującego się zwierzętami, wkłada wysiłek w to każdego dnia.
Nie ma tu żadnego miejsca na szczęście. Ani los. Jest intencja, decyzja, dążenie i konsekwencje tego.
Ale oczywiście każdy poczuje się lepiej, gdy sobie powie, że ktoś miał szczęście. Wtedy tak jakoś lżej się robi na sercu, że życie nie zależy od nas, tylko się na przydarza i w ten sposób można sobie wszystko wytłumaczyć.
Rozumiem, ze powinienem zaczac postrzegac ta moja sytuacje zyciowa i siebie inaczej? W innym kontekscie?
Najpierw w pełni uświadom sobie w jakim postrzegasz. Uczciwie i odważnie.
Żeby już nie było “nie wiem”.
Tylko jak to zrobic i przestac sie biczowac?
Ja w komentarzu na Blogu nie dam nagle magicznej pigułki na zmianę życia.
Nie od tego kilka lat tworzyłem Program, by teraz go skrócić do komentowania na Blogu.
Niemniej zauważ problem – pytasz jak przestać robić coś, co sam robisz.
Tu naprawdę nie ma magicznego zaklęcia. Odpowiedź brzmi – przestać to robić. Nie ma “jak”.
Jak przestać uderzać głową w ścianę? No przestać to robić. Nie ma na to tajemniczego sposobu.
Właściwe pytanie jakie należy zadać nie brzmi “Jak to zrobić?”, tylko “Czy jestem gotów przestać to robić?” oraz “Kiedy przestanę to robić i zacznę robić coś innego?”
Decyzja, by przestać się biczować zajmuje sekundę.
Jeśli nie chcesz przestać, to znaczy, że masz z tego korzyści. Np. uwielbiasz się poniżać i osądzać. Trzeba zrezygnować z tych korzyści, z tej ukrytej przyjemności.
Jak zaczac ta sytuacje postrzegac inaczej? To tak w kontekscie mojego wyjscia z psem. Dzieki Piotrze za odpowiedz. Wygadalem sie troche. Pozdrawiam.
Jeśli Twoją intencją było się tylko wygadać i tyle, to nawet jakby istniała magiczna pigułka, to byś jej nie wziął.
Moja sugestia to się porządnie wziąć za siebie, a nie liczyć, że Ci jakiś facio z internetów da magiczną radę na wszystko.
40 lat życia “nie wiem” i “los mi się przytrafił” nie zmienisz w 5 minut.
I tu jest potrzebna decyzja – czy zrezygnujesz z użalania się, że masz już 40 lat i bla bla bla – cała reszta i zaczniesz zmianę, czy nie?
Czym wg Ciebie warto byś zajął się jako pierwszym?
Ja nic ze soba i ze swoim zyciem nie robie, poniewaz jak wyobraze sobie, ze mialbym mieszkac sam, byc sam za wszystko odpowiedzialny, robic zakupy, placic rachunki itd, to mi jakis wewnetrzny glos mowi, ze sobie nie poradze, ze za glupi jestem itd. Wiem, ze to moj umysl paple, ale z jakichs powodow slucham sie tego belkotu. Czy pomoze, gdy slyszac takie gadanie, ze sobie nie poradze, skupienie sie na uczuciu, ktore w tym momencie czuje i uwolnienie go, zebym przestal slyszec ten glos?
A moje zycie wyglada tak, jak wyglada, poniewaz za mlodu zawsze wolalem kolegow i wóde. I teraz mam, to co mam. Dzieki
Duzo mi Piotrze pytan zadales i dziekuje ci za to, ze poswieciles mi swoj czas, ale niestety nie odpowiem na nie, poniewaz mam taki metlik w glowie i jestem tak pogubiony, ze sam nie wiem co, gdzie i jak. Natomiast mam takie pytanie: skoro emocje nic nam nie robia, to czemu ogladamy porno, zeby ich nie odczuwac? Mam na mysli uzaleznionych. Jezeli emocja nie ma na nas zadnego wplywu, to droga do wyjscia uzaleznienia jest krotka- decydujemy ze nie ogladamy porno, nie przejmujemy sie tym, co czujemy i robimy “swoje”. Zyjemy sobie tak, jak bysmy chcieli. Jednak takie podejscie chyba nie dziala, skoro tylu uzaleznionych jest? Czemu nie wystarczy “wmowic” sobie jakos, ze nie jestesmy emocjami, tylko nieograniczona istota i po sprawie? Czyli jednak te emocje maja na nas wplyw. Pan Hawkins o tym pisal:”Bolesne nie są myśli ani zdarzenia, lecz uczucia, które im towarzyszą. Myśli same w sobie są bezbolesne, lecz nie uczucia, które kryją się pod nimi!” Czyli uczucia nas bola, a nie opor, tak jak piszesz.
Duzo mi Piotrze pytan zadales i dziekuje ci za to, ze poswieciles mi swoj czas, ale niestety nie odpowiem na nie, poniewaz mam taki metlik w glowie i jestem tak pogubiony, ze sam nie wiem co, gdzie i jak.
Dlatego mówiłem – uwalniaj i wybierz każde pytanie po kolei i na nie odpowiedz, przynajmniej sobie. Najlepiej na kartce papieru. Zapisz pytanie, uwolnij to, co czujesz, skoryguj nastawienie oporu na chęć, na pozwolenie sobie na szczerość, uczciwość, na odwagę i odpowiadaj.
A jeśli tylko będziesz dalej wpatrywał się w mentalny bełkot, to możesz się w niego wpatrywać godziny, dni, nawet miesiące. I nic to nie da. Bo myślenie nie jest od zmian na lepsze.
Jeśli zwykłe pytania wyciągnęły z Ciebie tyle, jeśli jeszcze się opierasz i uciekasz, odkładasz, to widzisz jak żyjesz.
Unikanie tego dyskomfortu i brak dążenia, by sobie z tym poradzić to coś jak postępujesz zapewne w wielu obszarach swojego życia.
Jeżeli przy tak prostych okazjach jak teraz będziesz rezygnował ze stosowania ćwiczeń i narzędzi, to w innych, codziennych sytuacjach łatwiej nie będzie.
Natomiast mam takie pytanie: skoro emocje nic nam nie robia, to czemu ogladamy porno, zeby ich nie odczuwac?
Z tego samego powodu co nie poznajemy kobiet, nie pracujemy radośnie, z full energii, z pozytywnym nastawieniem, z tego samego powodu, dla którego trzymamy się uraz do ludzi, odmawiamy sobie sukcesu, obwiniamy się po błędach, użalamy się nad sobą, wmawiamy sobie setki bzdur, durno, kłamstw, urojeń, ujmujących przekonań, upadlających opinii o sobie i masę więcej…
Bo to nasze historyjki, których się trzymamy. To także nawykowe zachowania, które kontynuujemy bez świadomości, a nawet logicznie sobie je tłumaczymy i usprawiedliwiamy.
Odpowiedź brzmi – bo tak wygląda życie na niskim poziomie świadomości – jest to dalekie od zdrowia i nie zmierza to w stronę zdrowia.
Takie samo pytanie mógłbyś zadać – dlaczego ktoś obżera się tak, że nie może chodzić i po drodze jeszcze wstydzi się swojego ciała?
Albo – dlaczego ktoś słucha się innych mówiących, że jest bezwartościowy?
Bo to klejenie się do negatywności. To potwierdzanie sobie swojego marnego obrazu siebie, którzy sami tworzymy na swój temat.
To wszystko objawy choroby – chorego sposobu życia. Chorego, czyli odległego od zdrowia, nie sprzyjającego zdrowiu.
Mam na mysli uzaleznionych.
Uzależnienie to konsekwencja najczęściej wielu błędów popełnianych przez długi czas.
Uzależnieni to ludzie żyjący bardzo nieświadomie, niedojrzale i negatywnie, szczególnie względem siebie. Uzależnienie to tego jedna z konsekwencji.
Dlaczego to robią? Bo żyją bardzo daleko od rozsądku, czyli od jakości sprzyjających zdrowiu.
Jezeli emocja nie ma na nas zadnego wplywu,
Jeśli ich dużo stłumisz, to sam fakt, że Ty je utrzymujesz w sobie i są Twoją energią oznacza, że organizm i psychika są obciążone, wiecznie napięte, Ty masz mniej energii, no i jeśli jesteś zakochany w swoim umyśle, to oczywiście będziesz projektował emocje na świat.
Ale emocje same tego nie robią.
Jakbyś do plecaka przez lata wsadzał jabłka, to przecież jabłka Ci nic nie robią. Ale weź noś 60 kg jabłek w plecaku przez 30 lat.
Przy takim obciążeniu obietnica nawet niebezpiecznego narkotyku przynoszącego na moment ulgę będzie w naszych oczach kusząca.
to droga do wyjscia uzaleznienia jest krotka-
Dla większości nie jest krótka.
Wyjaśniałem, że krokiem pierwszym jest uświadomienie sobie powodów sięgania po porno oraz korzyści jakie z tego mamy.
Ty mi przedstaw dlaczego oglądasz porno i powiedz mi którymi z tych tematów jesteś gotowy się zająć od A do Z.
A na razie teoretyzujesz i głupio.
Gdybyś przyjrzał się powodom oglądania pornografii, dostrzegłbyś, że są to przyczyny tkwiące w Twoim życiu – np. wobec kilku obszarów swojego życia jesteś na poziomie strachu, wobec innych na poziomie wstydu, w kilku może na poziomie winy, apatii, itd.
Każdym trzeba się zająć, przepracować to, dlaczego jesteśmy tak nisko. Czyli rozpoznać pozycjonalności, nastawienie, intencje, korzyści jakie z tego mamy.
decydujemy ze nie ogladamy porno,
Decyzja to wybór kierunku.
Należy go utrzymywać. A to co będzie po drodze to inna historia.
nie przejmujemy sie tym, co czujemy
Skoro to takie krótkie, to proszę – nie przejmuj się tym co czujesz i idź poznawać kobiety, baw się dobrze, nikogo już nie obwiniaj, nie użalaj się, olać stres, baw się dobrze, wybieraj odwagę, rozsądek, totalnie porzuć emocjonowanie się wszystkim. 100% uczciwości w tym, zero wyjątków.
Po tygodniu powiedz mi jak leci.
i robimy „swoje”. Zyjemy sobie tak, jak bysmy chcieli.
A nie żyjesz tak jak chcesz?
Niby jak żyjesz? Inaczej?
Przecież każdej decyzji dokonujesz sam. Oczywiście, że żyjesz tak jak chcesz.
To też jeden z problemów uzależnionych – że żyją jak im się podoba ale w oderwaniu od zdrowia i rozsądku.
Nikt mi nie wmówi, że żyje inaczej, niż by chciał. To absolutne kłamstwo.
Jeśli np. masz 40 lat i nigdy nawet nie trzymałeś dziewczyny za rękę, to jest to Twój wybór, którego dokonujesz od tylu lat, bo masz z tego korzyści, których chcesz.
I wolisz je nad poznanie kobiety, nad to wszystko co prowadzi do i przez poznawanie kobiet, randkowanie, etc.
Jeszcze nie słyszałem, by kogokolwiek trzymały jakieś magiczne łańcuchy lub jakieś osoby przygniotły i nie pozwoliły czegoś robić w/ze swoim życiem.
Jednak takie podejscie chyba nie dziala,
Gdyż nie jest właściwe.
skoro tylu uzaleznionych jest? Czemu nie wystarczy „wmowic” sobie jakos, ze nie jestesmy emocjami, tylko nieograniczona istota i po sprawie?
Bo zdrowie nie ma nic wspólnego z tym, co sobie wmówisz, tylko jak żyjesz każdej sekundy, co wybierasz, jakim człowiekiem jesteś.
I właśnie nie jesteś zdrowy m.in. przez to, co sobie wmawiasz od lat. Co sobie wmawiasz np. na swój temat?
I ponownie – ktoś Cię do tego zmusza? Nie robisz tego sobie sam, bo tego chcesz?
Gdy zaczniesz żyć tak jak mówiłem, to zrób listę tego, czego wcale nie chcesz się puścić, z czego nie chcesz zrezygnować nawet pomimo, że Ci szkodzi.
Czyli jednak te emocje maja na nas wplyw.
Twój tok myślowy nie przedstawił żadnego dowodu na to.
Pan Hawkins o tym pisal:”Bolesne nie są myśli ani zdarzenia, lecz uczucia, które im towarzyszą. Myśli same w sobie są bezbolesne, lecz nie uczucia, które kryją się pod nimi!” Czyli uczucia nas bola, a nie opor, tak jak piszesz.
Teoretyzujesz bez żadnego odniesienia do rzeczywistości.
To tak jakbyś nigdy nic nie czuł.
Powiedz mi – kiedy ostatnio płakałeś czy gniewałeś się. I co – bolało?
Gdy miałeś coś zrobić, czego się wstydziłeś – wstyd bolał? Nie. Ale zacząłeś odczuwać ból w tym momencie, gdy zacząłeś wstydowi stawiać opór.
Emocje są dlatego stłumione, bo się im opierasz. I to ból jest źródłem oporu. Gdybyś emocjom go nie stawiał, to uwalnianie nie byłoby potrzebne, bo nie miałbyś stłumionych emocji.
Dr Hawkins napisał to, by człowieka doprowadzić na właściwą drogę.
Każde stłumione uczucie wynika ze stawionego mu niegdyś oporu. I tylko opór jest źródłem bólu.
Zaś oparliśmy się uczuciu, bo sami je osądziliśmy jako złe, niebezpieczne, niepotrzebne, etc.
Sam fakt, że w ogóle potrzebujemy uwalniania wynika z faktu, że stawiamy opór.
Dopóki go nie stawisz, to NIC nie będzie cierpieniem.
A, właśnie. Ból to coś zupełnie innego, niż cierpienie.
Ból może towarzyszyć sytuacjom emocjonalnym, bo możemy być tak przywiązani do emocji i towarzyszących im myśli i przekonań, że niechęć do zrezygnowania z nich będzie wiązała się z odczuwaniem bólu.
Bo boli puszczanie przywiązań, utożsamień, tego czego trzymaliśmy się od lat.
Ale ból to nie cierpienie.
Dlaczego ból to nie cierpienie? Najlepiej to widać na siłowni. Po ciężkim treningu, gdy boli całe ciało, człowiek jest nawet szczęśliwy. Szczęśliwy, że boli!
Ból to normalny element rozwoju. Poza tym jest nieunikniony.
Z mojego doświadczenia to, co napisał dr Hawkins nie neguję ale rozwijam – bolesna jest ta cała otoczka, która towarzyszy emocjonalności. A nie same emocje.
No bo dlaczego np. się wstydzisz? Bo się czemuś opierasz, coś uznałeś za złe, bolesne. Nie boli sam wstyd.
Dlaczego się gniewasz? Podobnie – bo coś uznałeś za złe, coś postrzegasz przez pryzmat “nie chcę tego!” Więc i tu też jest opór.
Dlaczego płaczesz? Bo również uznałeś coś za złe czy niesprawiedliwe. Również czegoś nie chcesz – opierasz się.
Tej całej niezgodzie na coś towarzyszą emocje.
A emocjonalność towarzyszy życiu na niskim poziomie świadomości. Nie dziwne, że odczuwamy ból. Bo źródłem emocji są pozycjonalności, które nie sprzyjają zdrowiu, spokojowi, radości.
Stanowią ograniczenie. A ograniczanie się, to jak duszenie, tłamszenie, nacisk wewnętrzny. Dlatego boli.
Ja nic ze soba i ze swoim zyciem nie robie, poniewaz jak wyobraze sobie, ze mialbym mieszkac sam, byc sam za wszystko odpowiedzialny, robic zakupy, placic rachunki itd, to mi jakis wewnetrzny glos mowi, ze sobie nie poradze, ze za glupi jestem itd.
Hmm, nie widzisz problemu w słuchaniu się “jakiegoś głosu”?
Rozumiem, że dalej wolisz się tego głosu słuchać, choć zakładam, że Twoje życie Cię nie zadowala?
A nie wolałbyś się słuchać mądrzejszego głosu, np. mojego?
Obiecuję nie mówić Ci, że jesteś głupi. :)
Że jesteś uparty jak osioł powiem, bo taka jest prawda. Głupi nie jesteś, tylko podejmujesz głupie decyzje. A to zawsze można zmienić, gdy porzucisz korzyści z podejmowania głupich decyzji.
Powiedz mi – czy sobie nie poradzisz robiąc zakupy?
Czy jak raz kupisz spleśniałe pomidory, to koniec świata i już nic nie możesz z tym zrobić? Czy już do końca świata czekają Cię spleśniałe pomidory?
Jak sobie nie poradzisz płacąc rachunki? Raczej klepać w klawiaturę potrafisz, hasła do banku możesz sobie zapisać.
A jeśli płacisz je na poczcie, to możesz się uśmiechnąć i poprosić panią w okienku o pomoc.
Gdy ja coś załatwiam czy to telefonicznie, czy osobiście, to uśmiech, spokój, komplement i prośba czynią cuda.
Na każdy problem jest proste rozwiązanie.
Ale jak widać, dotychczas nie chciałeś rozwiązań, tylko emocjonować się i mentalizować.
Wiem, ze to moj umysl paple, ale z jakichs powodow slucham sie tego belkotu.
No z jakich powodów?
To krytycznie ważne, bo to są właśnie korzyści, o których trąbię non stop.
Nic nie trzyma się Ciebie, Ty się wszystkiego trzymasz. Tak jak każdy inny też sam się trzyma tego.
Sam wybierasz takie, a nie inne jakości, które przekładają się na konsekwencje zwane pobieżnie “życiem”.
Umysł paple. Wiesz to. No i co z tego?
No jesteś głupi?
Nie poradzisz sobie?
Troszkę Cię otrzeźwię – nie jesteś głupi. I już sobie nie radzisz. A jak zaczniesz podejmować bardziej rozsądne decyzje, może być tylko lepiej.
Bo nawet popełnienie błędu coś Cię nauczy.
A tkwienie w miejscu nie uczy Cię nic. Co zresztą po tylu latach powinno być jasne.
Pytanie więc – dlaczego dalej wolisz tkwić w miejscu?
U mnie nie dostaniesz głasków za przedstawienie swojej smutnej historii.
Ode mnie możesz otrzymać rozwiązania i pomoc ale tylko, gdy wybierzesz, by je zastosować.
A ludzi gadających po próżnicy jest masa w internetach.
Czy pomoze, gdy slyszac takie gadanie, ze sobie nie poradze, skupienie sie na uczuciu, ktore w tym momencie czuje i uwolnienie go, zebym przestal slyszec ten glos?
Nie słyszysz żadnego głosu, tylko się wpatrujesz w mentalizację i tyle.
Problem rozwiąże zajęcie się problemem. A Ty nie chcesz rozwiązać swoich problemów. I żeby tego uniknąć, wpatrujesz się w ten bełkot.
No zastanów się – znika ten głos i już radośnie się wyprowadzasz, mieszkasz samemu, wszystko robisz sam? Zapewne nie.
Uwalnianie emocji i oporu jest zawsze dobrym pomysłem ale bez intencji, bez decyzji, by np. zapłacić rachunki, zrobić zakupy czy cokolwiek innego, nic się samo nie zrobi.
Uwalnianie emocji i oporu wpłynie pozytywnie na jakość tych doświadczeń ale ostatecznie ich wykonanie jest w Twojej kwestii.
A moje zycie wyglada tak, jak wyglada, poniewaz za mlodu zawsze wolalem kolegow i wóde. I teraz mam, to co mam.
Wolałeś za młodu. A teraz masz 40 lat i cały czas wolisz kolegów i wódkę? Cały czas jest “za młodu”?
Nie.
Nie usprawiedliwiaj się i nie przerzucaj odpowiedzialności na przeszłość.
Przeszłość już nie istnieje. Kropka. Nie ma jej.
Więc cokolwiek co robisz teraz nie wynika z przeszłości, tylko z Twoich decyzji teraz.
A teraz mówisz wprost, że słuchasz się bełkotu i nie masz zamiaru nic zmienić.
“Za młodu” nie ma z tym nic wspólnego. Tylko Twoje decyzje TU I TERAZ.
Mówisz o “jakichś przyczynach”. W tym jest problem, a nie w przeszłości.
Ponadto budujesz sobie dramatyczne wizje o pierdołach – np. o robieniu zakupów. I używasz tego jako argumentu i usprawiedliwienia.
Powiem Ci, że wszystko na początku wydaje się trudne. Ale jeśli to zrobisz kilka razy, staje się proste i przyjemne.
A jak dodasz do tego jeszcze świadome intencje, uwalnianie emocji i oporu, rekontekstualizujesz swoje życie, to co robisz, siebie – to wszystko zacznie ulegać zmianie na lepsze bardzo szybko.
Tylko oczywiście to kwestia, by to zrobić osobiście. Bo jeśli ktoś coś zrobi za Ciebie, to tej osobie będzie z tym coraz łatwiej i ona będzie w tym coraz lepsza.
Na początku będzie niekomfortowo, nieprzyjemne ale od tego jest uwalnianie, odpuszczanie negatywności i korzyści z trzymania się ich, przewartościowanie, rekontekstualizacja, świadoma intencja.
Dla mnie na początku moich zmian zwykłe pójście samemu do galerii pooglądać dżinsy to było wyzwanie. Pamiętam jak trzęsły mi się ręce, gdy wiązałem sobie buty.
Ale zawiązałem i poszedłem. Mierzyłem się z dyskomfortem. Potem zacząłem zagadywać do kobiet.
Krok po kroku mierzyłem się z tym wszystkim, oczyszczałem i dokonywałem zmian. Uczyłem się, rozwijałem.
A nie wierzyłem w bzdury “nie poradzę sobie”.
Oczywiście JAK SIĘ NIE ROZWINIESZ, to nie poradzisz sobie lepiej, niż dotychczas. Ale właśnie będąc ludźmi mamy taką fajną cechę, że możemy się uczyć, rozwijać, wyciągać wnioski.
Jeśli np. wychodzisz z poziomu apatii, czyli braku energii i chęci, to przede wszystkim rozpoznajesz kłamstwo, które sobie wmawiasz – oczywiście MOŻESZ, tylko NIE CHCESZ czegoś zrobić.
A nie chcesz, bo np. spodziewasz się czuć duży dyskomfort. No ale już nie jesteś bezsilny. Teraz pytanie co zrobić z dyskomfortem?
Możesz więc podjąć decyzję, by to zrobić i być przygotowanym na uwalnianie oporu oraz emocji, które poczujesz i pozwolisz sobie wznosić się wyżej w świadomości.
Możesz wybrać np. gniew – by już nigdy więcej nie zachowywać się jak w wieku dziecięcym i wybierać odpowiedzialność, uczciwość, a nie usprawiedliwianie się.
Na każdy problem jest proste i skuteczne rozwiązanie.
Tylko trzeba porzucić taplanie się w użalaniu nad sobą.
Dzieki Piotrze. Jeszcze tylko chcialem sie o to uzalanie zapytac. Czy uzalanie sie i w ogole uzalanie, to jest odczuwanie m.in. zalu, z jednoczesnym mentalizowaniem i sluchaniem sie belkotu umyslu? Czy odczuwanie tych emocji “uzalania sie”, bez wpatrywania sie w umysl i ignorowanie mysli, bedzie uwalnianiem? Oczywiscie z intencja uwolnienia. I czy w ogole odczuwanie, wraz z ignorowaniem mysli, jest tozsame z porzuceniem kozysci z trzymania sie emocji? Dzieki.
Przepraszam. Jeszcze tylko to i juz ci glowy nie bede zawracal. Ja czesto jak zabieram sie do uwalniania i zaczynam odczuwac, to zastanawiam sie, czy to co czuje, to jest emocja, czy opor stawiany emocji. Pewnie znowu wpatruje sie w umysl, zamiast odczuwac? Mam racje Piotrze? Dzieki.
Jeszcze tylko to
Widzisz? Kilka maili temu mówiłeś, że już koniec. A tu kolejne i kolejne pytania.
Bo to się nie kończy. Jak człowiek ma masę stłumionego strachu, winy i wstydu, to wiecznie nie jest niczego pewny, nawet banalnych kwestii, zawsze szuka pomocy ale tak naprawdę chce za wszelką cenę uniknąć ich odczuwania – np. obwiniania się po popełnieniu błędu. Dlatego nigdy się nie rozwija i pytanie uznaje za rozwój.
Pyta nie by rozwiązać jakiś problem tylko pyta dla samego pytania. To jedna ze strategii unikania tego, z czym nie chce się zmierzyć.
juz ci glowy nie bede zawracal.
A, czyli dyskusję z profesjonalistą od bardzo poważnego problemu, który masz od lat traktujesz jako zawracanie głowy?
Nie odpowiedziałeś na żadne z zadanych Ci pytań i to bardzo ważnych.
Człowiek, który nie prowadzi dyskusji, nie odpowiada, unika tego nie ma intencji zmiany, tylko robi coś po swojemu żeby mieć usprawiedliwienie dla siebie – “no przecież coś robię, to co się zaleca”.
Ale machanie pędzlem to jeszcze nie malowanie.
Zamiast tego piszesz “przepraszam”. Za co przepraszasz?
No jeśli tylko zawracałeś mi głowę, czyli traciłeś mój czas, to faktycznie wypada przeprosić.
Ale podejrzewam, że mówisz to, bo z jakichś przyczyn czujesz wstyd i winę po moich odpowiedziach.
Ja czesto jak zabieram sie do uwalniania i zaczynam odczuwac, to zastanawiam sie, czy to co czuje, to jest emocja, czy opor stawiany emocji.
Są na Blogu artykuły o nauce odczuwania, a także arkusz z wypisanymi tzn. “uczuciami”, czyli tym pozycjonalnościom, przez które czujemy to co czujemy.
Jeśli całe życie od tego uciekałeś, to nie dziwne, że masz z tym problemy.
Jeśli nigdy nie robiłbyś zakupów i po raz pierwszy poszedł do sklepu, to też miałbyś problem z odróżnieniem marchewki i pietruszki.
Pewnie znowu wpatruje sie w umysl, zamiast odczuwac? Mam racje Piotrze? Dzieki.
Nie wiem.
Nie mam przed sobą kryształowej kuli i nie widzę w niej co robisz.
Według mnie nie ma czegoś takiego jak podchodzenie do kobiet nie oczekując niczego w zamian. Zawsze czegoś oczekujesz. Prosty przykład – skoro byś niczego nie oczekiwał to dlaczego podchodzisz do kobiet ładnych, które Ci się podobają a nie podchodzisz do jakiejś grubej i brzydkiej kobiety? Zawsze czegoś oczekujesz. Albo chcesz kobietę zaprosić na randkę, albo chcesz mieć z nią seks bo jest ładna. I takie gadanie że nie oczekujesz niczego zawsze mnie trochę rozwalało :P
Witaj Damianie! Dziękuję za komentarz!
Moja odpowiedź może zaboleć – jeśli tak, to przepraszam ale przypominam, że
PRAWDA BOLI ALE NAS WYZWOLI
Według mnie nie ma czegoś takiego jak podchodzenie do kobiet nie oczekując niczego w zamian. Zawsze czegoś oczekujesz.
Dobrze zacząłeś, a skończyłeś już jako projekcja. Pamiętajmy, że zawsze mówimy TYLKO o sobie. O swoim życiu, swojej świadomości i swoich myślach i odczuciach.
Więc “Wg mnie nie ma czegoś takiego jak nie oczekiwanie niczego w zamian”.
Po drugie “Zawsze JA czegoś oczekuję”. To powiedziałeś. Tylko uważasz, że rzeczywistość jest taka jak sam postępujesz, więc jesteś usprawiedliwiony.
A skoro tak, nie dziw się, że Twoje relacje z kobietami niekoniecznie są takie jakbyś o tym marzył. Sami tworzymy naszą rzeczywistość.
Prosty przykład – skoro byś niczego nie oczekiwał to dlaczego podchodzisz do kobiet ładnych, które Ci się podobają a nie podchodzisz do jakiejś grubej i brzydkiej kobiety?
Dobre pytanie! No to odpowiedz sam sobie. Już wiemy – bo jesteś w niskiej świadomości. Pragniesz czegoś od kobiet, a może nawet tego niezwykle potrzebujesz. Czegoś, co wg Ciebie da Ci tylko ładna kobieta. A brzydka nie tylko nie da, ale jeszcze coś może odebrać – no bo jak ktoś by zobaczył, że rozmawiasz z brzydką kobietą, co wtedy? Plama na honorze?
Mówisz o sobie i tylko o sobie. Pragniesz seksu, bo uważasz, że mając ten seks będziesz lepszy, staniesz się prawdziwym facetem. Im piękniejsza zdobycz, tym lepiej świadczy o łowczym, prawda?
I uważasz, że to normalne, naturalne i takie jest życie każdego faceta. A no nie. Tylko życie mężczyzn w niskiej świadomości siebie, kobiet i relacji.
Gdyby ktoś zobaczył Cię, że rozmawiasz z “grubą i brzydką” kobietą, czułbyś wstyd, czyli to, co JUŻ w sobie nosisz (gdybyś nie miał w sobie już tego wstydu, nie mówił byś tego wszystkiego).
Więc za pomocą pięknych kobiet chcesz się dowartościować, zaś w brzydkich kobietach boli Cię to, co boli Cię w Tobie – uważasz siebie za brzydkiego, więc potrzebujesz czegoś ładnego. Tak naprawdę nie kobiety są grube i brzydkie tylko Twoje myśli i Twoje interpretacje własnych emocji. Są tak brzydkie i grube, że nie chcesz ich nawet tykać. Dlatego nosisz je w sobie cały czas. I dlatego szukasz rozwiązań na zewnątrz w postaci kobiet. Nie czujesz w sobie nic innego tylko te grube i brzydkie emocje i myśli i dlatego nie wyobrażasz sobie dać kobietom coś bezwarunkowo. Możesz tylko zabrać, by poczuć się lepiej.
Dlatego nie potrafisz być (potrafisz oczywiście i możesz ale nie chcesz, bo nie jesteś świadomy) hojny, otwarty dla WSZYSTKICH kobiet. Bo czujesz w sobie brak i jak będziesz miły, radosny w obliczu brzydszych kobiet to stracisz to, co mógłbyś wykorzystać, by ewentualnie mieć seks z ładnymi. Ale to Ty cały czas myślisz o seksie, gdy widzisz ładne kobiety. Bo potrzebujesz seksu tak bardzo, że nie potrafisz (nie chcesz) myśleć o niczym innym. Np. jaka ta kobieta jest, co robi, jakie ma marzenia. Czym masz jakieś seksowne przyjaciółki, z którymi jest Ci dobrze bez seksu?
Pamiętajmy, że umysł może tylko produkować myśli na bazie naszej świadomości. Słowem – myślimy o tym, czego nam brakuje. I jeśli na coś jesteśmy w sobie zamknięci, reagujemy emocjonalnie. Jak rusza Cię bezwarunkowość w stosunku do kobiet, nosisz w sobie opór, by dla siebie samego być bezwarunkowo kochającym.
Czy w ogóle wierzysz, że kobieta i mężczyzna odpowiadający sobie seksualnie mogą być przyjaciółmi bez seksu? Jak w ogóle rozumiesz przyjaźń między kobietami i mężczyznami? Tutaj zapewne jest dość sporo blokad i niskich emocji, z których się nigdy nie oczyściłeś. Dlatego nie masz w sobie nawet uśmiechu i komplementu dla kobiet. Tylko chcesz czegoś od nich.
Zawsze czegoś oczekujesz
“JA zawsze czegoś oczekuję”. I kobiety to czują. Czują, że chcesz im to zabrać, bo nie czujesz tego w sobie.
I wiesz, nigdy tak naprawdę nie chodzi o seks ale to co ten seks dopiero rzekomo ma nam dać lub spowodować, że jacyś się staniemy.
A dlaczego kobiety mimo wszystko zgadzają się na takie warunki – wiedząc, że nie dostaną od takiego mężczyzny za wiele? No bo same są w niskiej świadomości, może niestety z doświadczenia – bo nigdy nie spotkały kochającego siebie mężczyzny. Spotykały pełnych dumy, gniewu i pożądania, ale nie miłości. Dlatego nie dostały nic lub dostawały niewiele. I się przystosowały. Ale marzą i pragną. A marzenia i pragnienia świadczą, że jest to do osiągnięcia.
Albo chcesz kobietę zaprosić na randkę, albo chcesz mieć z nią seks bo jest ładna.
Bo czegoś chcesz, gdyż nie czujesz tego w sobie. Nie ma w Tobie poczucia wewnętrznej obfitości, by dzielić się z kobietami, by być miłym dla wszystkich.
Czujesz w sobie brak i chcesz ten brak usunać za pomocą seksu i randek z pięknymi kobietami. To tak nie działa. Zraniony, mały chłopiec zawsze będzie w Tobie dopóki nie poczuje TWOJEJ bezwarunkowej miłości do siebie. Ale Ty nie wierzysz w to i dlatego potrzebujesz “miłości” kobiet, którą mylisz z dumą z posiadania.
Nie możemy dać, czego nie mamy. Więc wybieramy tylko “bycie miłym” dla tych, którzy mogą coś nam dać w zamian, bo inaczej będziemy się czuli jak frajer, że dajemy i nic nie dostajemy w zamian. Więc frajer już jest w nas. I sami robimy siebie “w jajo”. Miliardy ludzi tak właśnie postępują.
Wydaje się logiczne dać coś w zamian ale jest to jedna z większych pułapek – wiara, że zawsze musimy otrzymać coś w zamian. Bo jak coś damy i nic nie otrzymamy to straciliśmy. Błąd. Liczy się intencja. Jak jest brak – wróci brak. Ale nie oznacza to, że straciliśmy. Bo już sobie sami odebraliśmy. Świat może nam to tylko pokazać. Bo świat nas kocha.
Prawda jest taka, że jak mamy w sobie radość, miłość, poczucie bycia seksownym, możemy je dawać wszystkim i ono z nas nigdy nie zniknie. Bez straty pomnoży się – tak jak jedna świeca może zapalić tysiąc innych i jej płomień nigdy się nie zmniejszy.
A jak sobie na to nie pozwalamy i wierzymy, że tylko np. piękne kobiety mogą nam coś dać, czego nam brakuje i tylko dlatego jesteśmy dla nich mili, a potem maska spada i pokazuje się strach przed utratą, duma z POSIADANIA (czy naprawdę możemy kogoś posiadać?), etc. Nigdy nie chodziło nam o tą osobę, tylko o to, co jej obecność nam dawała – chodzi o symbolikę. By sobie pomóc. Ale jeśli nie chcemy sobie pomóc tylko korzystać ze świata ze strachu, bo czas ucieka, a my nie WYKORZYSTUJEMY swojego życia… jak my wykorzystujemy swoje życie, życie wykorzysta nas.
Nie dajemy miłości, bo uważamy, że jej w sobie nie mamy (nie czujemy jej). A co mamy? Wstyd, strach, uczucie bycia gorszym, niepełnym. Więc sięgamy po to, co spowoduje, że poczujemy się trochę lepiej.
Nie pozwalamy sobie na wewnętrzne oczyszczenie tylko sięgamy po zewnętrzne środki zamienne.
I takie gadanie że nie oczekujesz niczego zawsze mnie trochę rozwalało :P
Bardzo dobre stwierdzenie.
“Sam się trochę rozwalam”. To jest prawda. I dodałbym, że rozwalasz się wcale nie tak trochę. Rozwalasz się wmawianiem sobie, że zawsze trzeba czegoś oczekiwać lub zawsze czegoś oczekujemy. Rozwalasz się wierząc, że dając coś nie oczekując niczego w zamian (szczerze) tracisz. Już straciłeś. Bo masz wielką moc. Jest tak jak dyktujesz swoją wiarą. Nie inaczej.
To bardzo niska świadomość – świadomość braku. Oczekiwanie od innych, szukanie poza sobą.
Jakby się z tego oczyścić i wzrosnąć, nagle pokazuje się nowy świat doznać, BYCIA, życia, nowy wymiar relacji międzyludzkich, pojawia się akceptacja innych (bo akceptujemy siebie), przestajemy wymagać i oczekiwać czegokolwiek od innych, bo czujemy wewnętrzną pełnię, więc i nie musimy już z nikim walczyć.
Ale do tego się dojrzewa. I ta droga jest dla ludzi odważnych. Bo duma jest dużo, dużo niższa i słabsza od odwagi.
Cześć Piotrze!
Trochę mnie nie było od ostatniej rozmowy. Widzę że dalej działasz. :)
Pisałem Ci o e-booku człowieka, który uzdrowił się z tego co ja mam(ZZSK). Kupiłem go w końcu kilka dni temu i jestem w trakcie czytania. Kurde, mam taką trochę niepewność dot. medot odstresowania, autor wspomina że to jest Krok nr I po prostu, najważniejsza rzecz. No i tak się zastanawiam, czy wspomniana przez Cb ,,Metoda Sedony” może być odpowiednim wsparciem w uzdrawianiu? Mam to, nieźle się czyta i tak myślałem że się poradzę.
Pisałeś mi że to nie przypadek że zachorowałem gdy poszedłem do szkoły po I klasie podstawówki, autor wspomina badania w jaki sposób stres(przeciążenie) może aktywować ,,uśpione” geny odpowiedzialne za chorobę. To samo mówi Jordan Peterson, psycholog kliniczny i wykładowca University of Toronto na temat chorób psychicznych- one się ,,jakoś” nie pojawiają, tylko związane są z traumą i stresem(zdaje się Twój następny wpis- czekam xD). Czyli to co mi pisałeś potwierdziło się w innych źródłach, nawet z badaniami naukowymi i poglądami naukowców.
Opowiem Ci dwie historie, proszę o komentarz :)
Historia I
W środę, pojechałem do BlueCity w Warszawie i krążę. Zobaczyłem dziewczynę która stała przy barierce i pisała coś na telefonie. Poszedłem dalej, ale myślę coś w stylu ,,nie no, taka okazja! Nie mogę przepuścić!”. Podszedłem, chwilę pogadałem, odszedłem radosny. Co zaobserwowałem? Po pierwsze, uczucie że w sumie nie mam o czym gadać(od tej pory już parę razy miałem tę silną chęć tak podejść pogadać no ale nie ma o czym..) a druga rzecz to to że od podejścia przez następne, no, do 10 minut, ustąpiło mi spokojnie ok 80% bólu. Momentalnie. Co sądzisz?
Historia II
Z dziś, właściwie to sprzed godziny, półtorej. Byłem na mieście i wracając do domu wysiadłem zrobić zakupy w Lidlu. No, ból był konkretny. Poza tym tak emocjonalnie źle się czułem(narzekanie na kobiety typowe dla sfrustrowanych facetów, bez konkretnego powodu tak mnie wzięło). W samym sklepie przypomniało mi się jaki miałem stosunek do rodziców jako dziecko jeszcze w wieku przedszkolnym(jeszcze przed chorowaniem). Matki to właściwie się bałem a ojca.. ojca się nie bałem. To było coś innego, On mnie traktował niepoważnie. Trochę też jako jakąś przeszkodę. Przypomniało mi się dokładnie jak się wtedy czułem jako małe dziecko, że to musi być w jakiś sposób moja wina że ojciec się tak wobec mnie zachowuje. W miarę jak to do mnie docierało to była coraz większa chęć na płacz(ja w kolejce do kasy). Wydaje mi się że drżącym głosem rozmawiałem z kasjerką. Jakoś się ogarnąłem, wyszedłem. Idąc na przystanek był taki moment że byłem bez ludzi woków, w ciemności. No to chwilkę zapłakałem ale zaraz się ogarnąłem bo ludzie szli. Co sądzisz? O tym przypomnieniu sobie, emocjach, tym moim powstrzymywaniu się itp Jak widzisz tę sytuację?
Pozdrawiam :)
Trochę mi zajęło ale jednak kupiłem xD ten PayPal to jednak świetna rzecz. Zajebiste mamy te ułatwienia technologiczne w dzisiejszych czasach. Pewną wdzięczność wręcz czuję wobec ich wynalazców i państw takich prokapitalistycznych i prorozwojowych ;)
Cześć Piotrze!
Hej!
Trochę mnie nie było od ostatniej rozmowy. Widzę że dalej działasz. :)
Oczywiście!
Pisałem Ci o e-booku człowieka, który uzdrowił się z tego co ja mam(ZZSK). Kupiłem go w końcu kilka dni temu i jestem w trakcie czytania. Kurde, mam taką trochę niepewność dot. medot odstresowania, autor wspomina że to jest Krok nr I po prostu, najważniejsza rzecz. No i tak się zastanawiam, czy wspomniana przez Cb ,,Metoda Sedony” może być odpowiednim wsparciem w uzdrawianiu? Mam to, nieźle się czyta i tak myślałem że się poradzę.
Jak najbardziej metoda Sedony pomoże w tym. A autor nie podawał sam z czego korzystał?
Pisałeś mi że to nie przypadek że zachorowałem gdy poszedłem do szkoły po I klasie podstawówki, autor wspomina badania w jaki sposób stres(przeciążenie) może aktywować ,,uśpione” geny odpowiedzialne za chorobę.
A skąd autor wziął te informacje? Przeciążenie nie wywołuje choroby. Choroba informuje nas o naszej świadomości, z której wynika stres, a także opór prowadzący do wspomnianego przeciążenia. Przeciążenie to stawianie oporu energii, która przez nas przepływa. Znowu ludzie z niską świadomością starają się zrzucić odpowiedzialność na coś, czego nie rozumieją. Wygodnie jest powiedzieć geny.
To samo mówi Jordan Peterson, psycholog kliniczny i wykładowca University of Toronto na temat chorób psychicznych- one się ,,jakoś” nie pojawiają, tylko związane są z traumą i stresem(zdaje się Twój następny wpis- czekam xD).
Choroba psychiczna to nieumiejętność odróżnienia myśli od rzeczywistości. Zaś źródłem myśli są emocje. To wszystko.
Czyli to co mi pisałeś potwierdziło się w innych źródłach, nawet z badaniami naukowymi i poglądami naukowców.
Prawda jest jedna i niezmienna.
Opowiem Ci dwie historie, proszę o komentarz :)
Oki
Historia I
W środę, pojechałem do BlueCity w Warszawie i krążę. Zobaczyłem dziewczynę która stała przy barierce i pisała coś na telefonie. Poszedłem dalej, ale myślę coś w stylu ,,nie no, taka okazja! Nie mogę przepuścić!”. Podszedłem, chwilę pogadałem, odszedłem radosny. Co zaobserwowałem? Po pierwsze, uczucie że w sumie nie mam o czym gadać(od tej pory już parę razy miałem tę silną chęć tak podejść pogadać no ale nie ma o czym..)
Nie zaobserwowałeś uczucia, że nie ma o czym rozmawiać, tylko myśl. Myśl jest efektem emocji. Zaś emocją było poczucie winy – “nie mogę przepuścić okazji”. Świadomość braku.
Świadomość braku spowodowała brak – “nie wiem o czym rozmawiać”. Niska intencja daje niskie rezultaty. Nie czułeś w sobie radości i spokoju i dlatego szukałeś ich na zewnątrz. Próbowałeś zabrać je ze świata, co spotkało się z pustką rozumianą przez Twoje ego znowu jako “z tą osobą nie mam o czym rozmawiać”. Ależ mamy, tylko najpierw musimy nauczyć się rozmawiać z sobą.
Nie robisz tego, więc nie wiesz jak rozmawiać z kobietami – bo z kobietami konwersacje opierają się na emocjach – albo niskich , albo wysokich – w zależności co sami w sobie nosimy. Kobiety to tylko oddają.
a druga rzecz to to że od podejścia przez następne, no, do 10 minut, ustąpiło mi spokojnie ok 80% bólu. Momentalnie. Co sądzisz?
Nie ustąpiło tylko sam to odpuściłeś, by umożliwić sobie podejście. Odpuściłeś opór. A jak mówiłem – jedynym źródłem cierpienia w życiu jest opór.
Tak jest z pragnieniami – aby je zrealizować, należy je puścić, czyli uwolnić.
Puszczenie oporu, by podejść jednak nie spowodowało automatycznie, że zmieniłeś intencję – nadal była niska, więc i efekt był oczywiście jak lustro – odbił brak.
Historia II
Z dziś, właściwie to sprzed godziny, półtorej. Byłem na mieście i wracając do domu wysiadłem zrobić zakupy w Lidlu. No, ból był konkretny. Poza tym tak emocjonalnie źle się czułem(narzekanie na kobiety typowe dla sfrustrowanych facetów, bez konkretnego powodu tak mnie wzięło).
Ujawniło się. Ta frustracja to stłumiony gniew, a także smutek i poczucie winy.
Nie czułeś się źle emocjonalnie, tylko stawiałeś opór temu, co czułeś i to przez ten opór doświadczanie emocji było nieprzyjemne.
W samym sklepie przypomniało mi się jaki miałem stosunek do rodziców jako dziecko jeszcze w wieku przedszkolnym(jeszcze przed chorowaniem). Matki to właściwie się bałem a ojca.. ojca się nie bałem. To było coś innego, On mnie traktował niepoważnie. Trochę też jako jakąś przeszkodę. Przypomniało mi się dokładnie jak się wtedy czułem jako małe dziecko, że to musi być w jakiś sposób moja wina że ojciec się tak wobec mnie zachowuje.
I to jest dokładnie ta sama wina, którą starasz się zwalczyć światem zewnętrznym – no bo jakbyś przepuścił okazję do pogadania z kobietą to czułbyś się winny, wyrzucałbyś sobie, że jesteś niepoważny, bo pragniesz kobiet, a ich nie poznajesz, etc. Ale już sam stosunek do kobiet jest jak do matki – boisz się ich. Boisz się usłyszeć od nich tego, co słyszałeś od swojej mamy.
Gdy oczyścisz się z tych emocji i wybaczysz mamie i tacie, automatycznie zmieni się Twoje podejście do kobiet, a wraz z nim rezultaty.
Jak widzisz – nagle “znikąd” zaczęły ujawniać się w Tobie niskie emocje. Nie oceniaj ich, nie walcz z nimi, tylko pozwalaj im przez siebie przepłynąć.
To Cię z nich oczyścić. Ustal intencję uzdrowienia.
A ludzie myślą – podkreślę – MYŚLĄ – że światem nie zarządza Nieskończenie Mądra Miłość :)
I większość ludzi określa swój stan negatywnie – “No znowu źle się czuję! Życie jest takie złe i niesprawiedliwe!” A dokładnie to “złe i niesprawiedliwe” Życie pomaga nam w tym momencie się oczyścić, tylko my wybieramy nieświadomie, by zablokować ten proces własnym oporem.
W miarę jak to do mnie docierało to była coraz większa chęć na płacz(ja w kolejce do kasy). Wydaje mi się że drżącym głosem rozmawiałem z kasjerką. Jakoś się ogarnąłem,
Czyli stawiłeś opór. Zablokowałeś proces.
wyszedłem. Idąc na przystanek był taki moment że byłem bez ludzi woków, w ciemności. No to chwilkę zapłakałem ale zaraz się ogarnąłem bo ludzie szli.
Znowu zablokowałeś proces uzdrowienia.
Raz, bo ludzie, dwa bo ludzie. No kiedy masz okazywać swoje emocje? Ludzie zawsze będą dookoła. A przecież kobiety mówią, że pragną mężczyzn, którzy czują, którzy są wrażliwi.
Właśnie walczysz i tłamsisz swoją wrażliwość.
Moja najbliższa przyjaciółka mówi, że dla niej nie ma niczego bardziej seksownego, niż płaczący mężczyzna. Imagine that ;)
Co sądzisz? O tym przypomnieniu sobie, emocjach, tym moim powstrzymywaniu się itp Jak widzisz tę sytuację?
Te emocje są źródłem Twoich chorób. I teraz widzisz wyraźnie jak nie chcesz ich czuć, jak je blokujesz.
To niskie energie, gnijące, bo nie ruszają się – to tak jakbyś blokował przepływ wody w rzece. Wkrótce nazbiera się tam syfu i mułu. Ten “syf i muł” to właśnie choroby – czy z nimi mamy walczyć czy raczej rozpoznać dlaczego one w ogóle się pojawiły? A jak odblokujemy przepływ, czyli puścimy opór, pierwszy co musi się stać, by przepłynęła czysta woda to ten syf i muł muszą wypłynąć z koryta.
Pozdrawiam :)
Również pozdrawiam!
Trochę mi zajęło ale jednak kupiłem xD ten PayPal to jednak świetna rzecz. Zajebiste mamy te ułatwienia technologiczne w dzisiejszych czasach. Pewną wdzięczność wręcz czuję wobec ich wynalazców i państw takich prokapitalistycznych i prorozwojowych ;)
No wreszcie dodanie radości i wdzięczności za to, co mamy dostępne w dzisiejszym świecie :)
Gdybyś dodał właśnie tą wdzięczność, że widzisz piękną dziewczynę i możesz z nią porozmawiać, efekt byłby inny, bo ona poczułaby w Tobie radość i wdzięczność. I oddałaby je Tobie.
,,Jak najbardziej metoda Sedony pomoże w tym. A autor nie podawał sam z czego korzystał?”
Właśnie tak dziwnie. On to tak opisuje, wiesz, dam Ci cytat:
<>
albo to
<>
No i właśnie jeśli chodzi o te ,,relievers” to odsyła czytelnika(linkami) do tych amerykańskich klinik Mayo, do Ich strony, która swoją drogą ,,Page Not Found”(ide już pisać do Niego w tej sprawie)
Pytałem na wszelki wypadek i jak widać ,,wszelki wypadek” zaszedł xD. Mówisz że metoda Sedony pomoże, ale czy konkretnie z tym ,,stress relieving” też? Kurde, czuję się lekko wydymany, no ale zobaczę co odpisze gość :)
HISTORIA I
,,Nie zaobserwowałeś uczucia, że nie ma o czym rozmawiać, tylko myśl. Myśl jest efektem emocji. Zaś emocją było poczucie winy – “nie mogę przepuścić okazji”. Świadomość braku.”
To się wiąże z tym co wspominałeś w artykule nt. męskości. Że mężczyzna jest jak Słońce i świeci, daje a nie oczekuje i nie chce wziąć, tak? Czyli że ta myśl o ,,nieprzepuszczeniu okazji” była ,,zła”(w sensie że niewłaściwa, to nie tak działa jak jest dobrze i zdrowo)?
Parę lat temu słyszałem coś takiego, że ,,brakuje takich mężczyzn”(w temacie uwodzenia to znalazłem). Czyli jakich?
Np taki że spodoba mu się jakaś kobieta, więc nic od Niej nie wymagając zaprosi ją np na drinka, pogadać. Tak dla własnego cieszenia się kobietą i okazania Jej tej swojej radości/szczęścia(co nie oznacza że On już coś od Niej musi chcieć). Tak od razu mi się przypomniało to jak wspomniałem Twój artykuł o męśkości/kobiecości. To o to właśnie chodzi?
,,Nie ustąpiło tylko sam to odpuściłeś, by umożliwić sobie podejście. Odpuściłeś opór. A jak mówiłem – jedynym źródłem cierpienia w życiu jest opór.”
A co sprawia że jakoś nie mogę tak ,,puścić” po prostu jak tu siedzę i piszę? Tylko akurat w takiej jakiejś konkretnej sytuacji ,,puściłem” bo była ,,akcja” do zrobienia…
,,Puszczenie oporu, by podejść jednak nie spowodowało automatycznie, że zmieniłeś intencję – nadal była niska, więc i efekt był oczywiście jak lustro – odbił brak.”
To co innego by było gdybym miał ,,wysoką intencję”(rozumiem to jako np chęć dzielenia się czymś dobrym)? Jak by to inaczej wyglądało?
HISTORIA II
,,Nie czułeś się źle emocjonalnie, tylko stawiałeś opór temu, co czułeś i to przez ten opór doświadczanie emocji było nieprzyjemne.”
Wczoraj i dziś(wtorek/środa) mnie ostre płacze brały. Przy czym wczoraj zauważyłem że nieśmiało zacząłem się do siebie uśmiechać w lustrze(wcześniej tego nie było), przypomniałem sobie jak wspominałeś o afirmacjach że potrzebuję mówić do siebie ,,Kocham Cię”. Więc to zrobiłem. Pierwszy raz: wybuch płaczu aż mnie wpół zginało, drugi raz to samo. Trzeci nie pamiętam, potem miałem takie dreszcze jak to mówiłem(i się uśmiechałem)
Dziś też miałem wybuchy płaczu, chyba nawet silniejsze niż wczoraj, zauważyłem że jak w trakcie nie myślę, to po prostu moje ciało wykonuje te ruchy/spazmy jak przy ostrym płaczu i tyle(tak bez oceniania/myślenia o tym). Najlepszy był ostatni, mały płacz. Stwierdziłem w nim coś w stylu ,,Kurwa, kocham życie!”- teraz mi się wydaje trochę dziwne, no bo obolały jestem, nie lubię tych studiów które dalej męczę, ok 22:00-22:30 byłem w McDonalds, pooglądałem ludzi i jak wróciłem to mnie ten mały płacz wziął. Powiem Ci że troszkę się od tego czuję jakbym był chory psychicznie choć szczerze, dawnej też płacze miewałem, ale uśmiechania się, jakiejś miłości do życia czy wdzięczności(co opisałem w pierwszym komentarzu) nie było, nic takiego nie towarzyszyło. Mam nadzieję że to jakieś zdrowienie jest…? xD
Działania z wysoką intencją jak np podejścia do dziewczyn(ale nie takie jak były) przyspieszyły by proces czy nic do tego nie mają?
,, Ale już sam stosunek do kobiet jest jak do matki – boisz się ich. Boisz się usłyszeć od nich tego, co słyszałeś od swojej mamy.
Gdy oczyścisz się z tych emocji i wybaczysz mamie i tacie, automatycznie zmieni się Twoje podejście do kobiet, a wraz z nim rezultaty.”
W sumie tak, to drugie zdanie chyba jest precyzyjniejsze. Nie chce usłyszeć tego samego co od Niej. Oczyszczę się czyli należycie przeżyję emocje, tak?
Właśnie jak to z tym wybaczeniem jest?
Jak brałem kiedyś od jednego PUA Jego program to tam było nagranie hipnotyczne ,,wybaczanie”. Autro powiedział w trakcie, że ,,wybaczenie to nie jest polubienie”. Że tu chodzi o pewne zerwanie negatywnej więzi. Zgadzasz się czy masz inne zdanie? Chętnie był wybaczył(mam dość tych bitew z Nimi w głowie) ale nie wiem jak.. niby na poziomie umysłowym wybaczam ale świadomości to coś nie chce tknąć..
,,Ustal intencję uzdrowienia.”
Chodzi o to że ,,po co w sumie chcę wyzdrowieć?” Dobrze pojąłem?
,,Gdybyś dodał właśnie tą wdzięczność, że widzisz piękną dziewczynę i możesz z nią porozmawiać, efekt byłby inny, bo ona poczułaby w Tobie radość i wdzięczność. I oddałaby je Tobie.”
A wiesz że ja jakieś namiastki tego czuję, tylko że jeszcze nie działałem z takimi emocjami w praktyce :)
P.S.
dzięki za uświadomienie że to ,,nie mogę przepuścić okazji to wina tzn nic dobrego. Wiesz, ja odczytałem że to ,,musi być dobre” bo ten ból wtedy minął. Ale teraz widzę że to jednak nie to. Dzięki jeszcze raz :)
P.P.S
Ja gdzieś od 6 tygodni te kilka razy w tygodniu medytuję(20 min na medytację). Widziałem że wspominałeś medytację w serii o odczuwaniu, to co się teraz dzieje może być rezultatem tej medytacji?(przynajmniej poniekąd)
,,Jak najbardziej metoda Sedony pomoże w tym. A autor nie podawał sam z czego korzystał?”
Właśnie tak dziwnie. On to tak opisuje, wiesz, dam Ci cytat:
albo to
Brak cytatów :(
No i właśnie jeśli chodzi o te ,,relievers” to odsyła czytelnika(linkami) do tych amerykańskich klinik Mayo, do Ich strony, która swoją drogą ,,Page Not Found”(ide już pisać do Niego w tej sprawie) Pytałem na wszelki wypadek i jak widać ,,wszelki wypadek” zaszedł xD. Mówisz że metoda Sedony pomoże, ale czy konkretnie z tym ,,stress relieving” też? Kurde, czuję się lekko wydymany, no ale zobaczę co odpisze gość :)
Stres to ujawniający się już stłumiony strach, a także tłumiony strach w danej sytuacji. Metoda Sedony uczy akceptacji emocji, więc pomoże w przypadku stresu. Jednak pamiętaj, że najważniejsza jest świadomość – źródła stresu, akceptacji stresu i wewnętrzny wzrost ponad źródło stresu, jeśli chcemy je uzdrowić.
HISTORIA I
,,Nie zaobserwowałeś uczucia, że nie ma o czym rozmawiać, tylko myśl. Myśl jest efektem emocji. Zaś emocją było poczucie winy – “nie mogę przepuścić okazji”. Świadomość braku.”
To się wiąże z tym co wspominałeś w artykule nt. męskości. Że mężczyzna jest jak Słońce i świeci, daje a nie oczekuje i nie chce wziąć, tak? Czyli że ta myśl o ,,nieprzepuszczeniu okazji” była ,,zła”(w sensie że niewłaściwa, to nie tak działa jak jest dobrze i zdrowo)?
Myśl była doskonała – bo informowała o nieuświadomionym poczuciu winy. Nie ma ani złych myśli, ani złych emocji. Wszystko ma “siłę wyporu”, która albo nas obciąży, albo wspomoże wzrost. Sami albo pozwalamy się kierować naszym nieuświadomionym programom i emocjom, albo staniemy się świadomi i będziemy świadomie wybierać. Co wybierzemy, wróci do nas pomnożone.
Parę lat temu słyszałem coś takiego, że ,,brakuje takich mężczyzn”(w temacie uwodzenia to znalazłem). Czyli jakich?
W świadomości miłości. Nie tylko takich mężczyzn brakuje ale kobiet też ;)
Np taki że spodoba mu się jakaś kobieta, więc nic od Niej nie wymagając zaprosi ją np na drinka, pogadać. Tak dla własnego cieszenia się kobietą i okazania Jej tej swojej radości/szczęścia(co nie oznacza że On już coś od Niej musi chcieć). Tak od razu mi się przypomniało to jak wspomniałem Twój artykuł o męśkości/kobiecości. To o to właśnie chodzi?
To tylko jeden aspekt. Ale tak, zgadza się.
Mężczyzna, który nie czuje w sobie braku miłości, jego ciało naturalnie zareaguje pożądaniem, podnieceniem ale będzie w tym radość, poczucie humoru. Interakcja świadomego, kochającego mężczyzny ze świadomą, kochającą kobietą stworzy przestrzeń pełną mądrości i miłości (zresztą zawsze taka przestrzeń jest między ludźmi), która pomoże im pokierować się w taką stronę, która będzie najbardziej służyła ich rozwojowi.
Jak facet nie ma w sobie świadomości braku i nie wierzy już, że seks jest lekarstwem na wszystko, seks nadal może być ale jeśli go nie będzie, wzajemne doświadczenie i tak będzie piękne.
,,Puszczenie oporu, by podejść jednak nie spowodowało automatycznie, że zmieniłeś intencję – nadal była niska, więc i efekt był oczywiście jak lustro – odbił brak.”
To co innego by było gdybym miał ,,wysoką intencję”(rozumiem to jako np chęć dzielenia się czymś dobrym)? Jak by to inaczej wyglądało?
Nie wiem. Bo skąd mam wiedzieć? :) Właśnie kwestia, by każdy miał “jaja”, by to sprawdzić jakie dary ma dla niego jego życie.
Ja Ci nie powiem co dla Ciebie w danej sytuacji jest najlepsze. Tylko nasza nieoceniająca obecność może to odczytać i to my tworzymy sytuacje, które pomagają nam w wewnętrznym wzroście. Może kobieta poszła by z Tobą na kawę, może do łóżka, może powiedziała by, że ma chłopaka, może by powiedziała, że jest lesbijką. Kto wie. Jedno jest pewne – to, co byś wtedy poczuł i podjęta na bazie tego decyzja byłyby odpowiedzialne za Twój dalszy kurs w życiu, a nie reakcja tej kobiety.
HISTORIA II
,,Nie czułeś się źle emocjonalnie, tylko stawiałeś opór temu, co czułeś i to przez ten opór doświadczanie emocji było nieprzyjemne.”
Wczoraj i dziś(wtorek/środa) mnie ostre płacze brały. Przy czym wczoraj zauważyłem że nieśmiało zacząłem się do siebie uśmiechać w lustrze(wcześniej tego nie było), przypomniałem sobie jak wspominałeś o afirmacjach że potrzebuję mówić do siebie ,,Kocham Cię”. Więc to zrobiłem. Pierwszy raz: wybuch płaczu aż mnie wpół zginało, drugi raz to samo. Trzeci nie pamiętam, potem miałem takie dreszcze jak to mówiłem(i się uśmiechałem)
ZAJEBIŚCIE!!! :D
No i przy okazji dostałeś symboliczne ukazanie, że miałeś w sobie tyle smutku, że zginałeś się wpół dla innych ludzi, by zabrali ten smutek, by dali Ci np. akceptację. Gdy wreszcie to z siebie wyrzucisz, wzrośniesz i inni to dostrzegą, a w szczególności poczują kobiety, że to facet, co już nie zgina się wpół :)
Dziś też miałem wybuchy płaczu, chyba nawet silniejsze niż wczoraj, zauważyłem że jak w trakcie nie myślę, to po prostu moje ciało wykonuje te ruchy/spazmy jak przy ostrym płaczu i tyle(tak bez oceniania/myślenia o tym). Najlepszy był ostatni, mały płacz. Stwierdziłem w nim coś w stylu ,,Kurwa, kocham życie!”- teraz mi się wydaje trochę dziwne, no bo obolały jestem, nie lubię tych studiów które dalej męczę, ok 22:00-22:30 byłem w McDonalds, pooglądałem ludzi i jak wróciłem to mnie ten mały płacz wziął. Powiem Ci że troszkę się od tego czuję jakbym był chory psychicznie choć szczerze, dawnej też płacze miewałem, ale uśmiechania się, jakiejś miłości do życia czy wdzięczności(co opisałem w pierwszym komentarzu) nie było, nic takiego nie towarzyszyło. Mam nadzieję że to jakieś zdrowienie jest…? xD
I to jakie zdrowienie!!!
Nie pozwól swojemu ego tego sabotować. Ego teraz podpowiada Ci, że może jesteś chory psychicznie. Nie, chory byłeś do tej pory. Teraz już jest z górki.
Działania z wysoką intencją jak np podejścia do dziewczyn(ale nie takie jak były) przyspieszyły by proces czy nic do tego nie mają?
No pewnie, że przyspieszą. A może nie przyspieszą ale kiedy się pojawi działanie, to był ten moment, by było i by pomogło ujawnić, co tam jeszcze siedzi.
,, Ale już sam stosunek do kobiet jest jak do matki – boisz się ich. Boisz się usłyszeć od nich tego, co słyszałeś od swojej mamy.
Gdy oczyścisz się z tych emocji i wybaczysz mamie i tacie, automatycznie zmieni się Twoje podejście do kobiet, a wraz z nim rezultaty.”
W sumie tak, to drugie zdanie chyba jest precyzyjniejsze. Nie chce usłyszeć tego samego co od Niej. Oczyszczę się czyli należycie przeżyję emocje, tak?
Nie tylko przeżyjesz emocję ale inaczej spojrzysz na źródło tej emocji i na ewentualne inne źródła, w które mogłeś wierzyć – inne kobiety.
A czy wzrost nastąpił będzie “przetestowane”, gdy znowu to usłyszysz od mamy lub innej kobiety. Jeśli poczujesz wtedy radość, spokój, uśmiech – uzdrowiłeś się.
Jeśli nadal smutek, opór, obwinianie – pora uznać te emocje i pozwolić im przepłynąć jak w przypadku płaczu.
Właśnie jak to z tym wybaczeniem jest?
Jak brałem kiedyś od jednego PUA Jego program to tam było nagranie hipnotyczne ,,wybaczanie”. Autro powiedział w trakcie, że ,,wybaczenie to nie jest polubienie”. Że tu chodzi o pewne zerwanie negatywnej więzi. Zgadzasz się czy masz inne zdanie? Chętnie był wybaczył(mam dość tych bitew z Nimi w głowie) ale nie wiem jak.. niby na poziomie umysłowym wybaczam ale świadomości to coś nie chce tknąć..
Jedno zdanie na temat wybaczania to ciut mało.
Wybaczenie to kilka procesów:
– Ujawnienie urazy. A więc programu, który blokuje w nas oczyszczenie ze stłumionych emocji.
– Wydobycie emocji i oczyszczenie się z nich.
– Wewnętrzna zmiana na temat tej sytuacji/tej osoby. Zmiana zazwyczaj powinna prowadzić do bezwarunkowej miłości.
A czym jest bezwarunkowa miłość – naturalnym, spontanicznym stanem, gdy nic nie stoi mu na drodze. A co mu stoi na drodze – emocje i programy. Np. “matka mnie skrzywdziła. To jest do zmiany, do uzdrowienia. Bo tak naprawdę sami siebie krzywdzimy. To, co było, było, by mogło zostać uzdrowione, gdy odbędziemy niezbędny życiowy wzrost. I tylko nasz własny opór powoduje, że rany nadal w nas tkwią, a nawet się powiększają.
Wybaczanie to nie jest polubienie formy ale pokochanie esencji. Nie musimy lubić ludzi, którzy nas zranili, nie musimy umawiać się z nimi na piwo. Ale musimy zrozumieć, że nikt nas nie zranił. Akceptujemy oczywiście to, co się stało, wydobywamy z siebie ból. Niczego nie bagatelizujemy. Ale gdy wzrastamy, uświadamiamy sobie lekcje jakie to wydarzenie miało w sobie dla nas. I wtedy rozumiemy, że te osoby nie były katami ale przyniosły nam dary. Wybaczmy im formę, pokochajmy esencję.
,,Ustal intencję uzdrowienia.”
Chodzi o to że ,,po co w sumie chcę wyzdrowieć?” Dobrze pojąłem?
Dokładnie. Po co Ci zdrowie? By dalej narzekać, obwiniać ludzi, by jeszcze mniej się chciało? (nie mówię teraz konkretnie o Tobie, mówię ogólnie).
Zdrowie fizyczne to efekt zdrowej świadomości, czyli akceptacji, szacunku, miłości. Jeśli ich w sobie nie zachowamy, nie oczyścimy się z tego, co je blokuje, również i zdrowie fizyczne będzie zablokowane.
,,Gdybyś dodał właśnie tą wdzięczność, że widzisz piękną dziewczynę i możesz z nią porozmawiać, efekt byłby inny, bo ona poczułaby w Tobie radość i wdzięczność. I oddałaby je Tobie.”
A wiesz że ja jakieś namiastki tego czuję, tylko że jeszcze nie działałem z takimi emocjami w praktyce :)
Niech wychodzi to, co wychodzi. Akceptuj to, nie oceniaj. Pozwalaj sobie na oczyszczenie. W końcu poczujesz “kopa” i ruszysz z miłością w sercu. Ale bez kombinowania.
Jak będziesz się czuł “w miarę ok” to jest ten dzień, by iść poznawać kobiety z wysoką intencją.
P.S.
dzięki za uświadomienie że to ,,nie mogę przepuścić okazji to wina tzn nic dobrego. Wiesz, ja odczytałem że to ,,musi być dobre” bo ten ból wtedy minął. Ale teraz widzę że to jednak nie to. Dzięki jeszcze raz :)
Proszę :)
P.P.S
Ja gdzieś od 6 tygodni te kilka razy w tygodniu medytuję(20 min na medytację). Widziałem że wspominałeś medytację w serii o odczuwaniu, to co się teraz dzieje może być rezultatem tej medytacji?(przynajmniej poniekąd)
Intencji. Medytacja i uwalnianie emocji jest zestrojone z intencją. Intencja w Tobie współoddziałuje ze światem. Nie ma przyczyny i skutku, jest tylko jedna harmonia i to na co sobie pozwalamy. Z tym rezonuje świat, w tym nasz świat wewnętrzny.
,,Brak cytatów :(”
No właśnie teraz nawet nie pamiętam co pisałem. Swoją drogą po przeczytaniu całości widzę że autor rozróżnia świadomość i umysł choć mało wspomina tak ogólnie.
,,Stres to ujawniający się już stłumiony strach, a także tłumiony strach w danej sytuacji. Metoda Sedony uczy akceptacji emocji, więc pomoże w przypadku stresu. Jednak pamiętaj, że najważniejsza jest świadomość – źródła stresu, akceptacji stresu i wewnętrzny wzrost ponad źródło stresu, jeśli chcemy je uzdrowić.”
Czyli żeby uwolnić stres potrzebuję wydobyć i przeżyć ten strach który go spowodował.. no to jeszcze trochę pracy mnie czeka.. ;)
,,ZAJEBIŚCIE!!! :D
No i przy okazji dostałeś symboliczne ukazanie, że miałeś w sobie tyle smutku, że zginałeś się wpół dla innych ludzi, by zabrali ten smutek, by dali Ci np. akceptację. Gdy wreszcie to z siebie wyrzucisz, wzrośniesz i inni to dostrzegą, a w szczególności poczują kobiety, że to facet, co już nie zgina się wpół :)”
To jeszcze dodam tu coś: miałem już wybuch płaczu z myślą w stylu: ,,kobiety są wspaniałe, dzięki Nim możemy się stawać lepsi itp”
Jeszcze był wybuch jak czytałem to o uzdrawianiu i autor cytował innego autora: ,,the greatest healing therapy is friendship and love”(w domu byłem uczony jaki to świat zewnętrzny, poza rodziną, jest wrogi, zimny itp)
były jeszcze inne wybuchy ale już nie pamiętam dlaczego, ogólnie już są dużo słabsze, często po prostu łzy w oczach stają i tyle.
Właśnie widzę że ludzie się jakoś na mnie gapią, tego nie było kilka tygodni temu. Przy czym najczęściej od facetów to jakbym odczuwał pewną wrogość czy wyzwanie, takie mam wrażenie.
Jeszcze zauważyłem że np jadąc komunikacją miejską patrzę przez szybę, oglądam architekturę i roślinność i się nimi cieszę, myśląc np ,,no, projektant tego i tamtego to chyba pasję czuł jak projektował, myśląc coś że da ludziom coś takiego co potrafi najlepiej a ja, i pewnie inni też, przez tyle lat tego nie zauważaliśmy”(tak bez poczucia winy, pozytywnie)
Ale są jeszcze takie niepowodzenia, powiedziałbym. Smutek płaczem jakoś potrafię uwolnić, ale gniew, dumę czy strach nie wiem. Widzę że potrafię się wściekać o byle co(np zbyt głośny ruch uliczny, ludzi poruszających się trochę jakby małymi dziećmi byli, tak że trzeba na Nich uważać itp), także zdarzają mi się dalej te wyimaginowane kłótnie z rodziną
druga rzecz to to że odżywiania sobie ogarnąć nie mogę, głównie lecę fast foodem itp choć od dawna sobie obiecuję zmianę. Porno odstawione już 9 dzień(zauważyłem że nie było płaczów w dni z porno) a z tym żarciem dalej nie ogarniam
,,Wybaczanie to nie jest polubienie formy ale pokochanie esencji. Nie musimy lubić ludzi, którzy nas zranili, nie musimy umawiać się z nimi na piwo. Ale musimy zrozumieć, że nikt nas nie zranił. Akceptujemy oczywiście to, co się stało, wydobywamy z siebie ból. Niczego nie bagatelizujemy. Ale gdy wzrastamy, uświadamiamy sobie lekcje jakie to wydarzenie miało w sobie dla nas. I wtedy rozumiemy, że te osoby nie były katami ale przyniosły nam dary. Wybaczmy im formę, pokochajmy esencję.”
Ok, to wezmę do siebie
,,Jak będziesz się czuł “w miarę ok” to jest ten dzień, by iść poznawać kobiety z wysoką intencją.”
no właśnie przez ostatnie parę tygodni naciskałem się żeby podejścia robić, zrobiłem minimum, a teraz jednak myślę że ,,uzdrawianie first” ;) i że jeszcze przyjdzie czas odpowiedni, dalej zauważam że wzrasta we mnie chęć ale to jeszcze mało
Ogólnie Piotrze to dzięki za pomoc. Autor e-booka wskazał że ktoś typu coach może pomóc i Ty mi pomagasz dobrowolnie :) swoją drogą kiedy planujesz wydać ten materiał o seksie o którym kiedyś wspominałes? Kupowałbym xD
no to jeszcze trochę pracy mnie czeka.. ;)
Zaakceptuj i odpuść cały opór i niechęć przed tą pracą.
Jedyne co może męczyć i być nieprzyjemne to nie praca, która czeka, a właśnie nasz opór.
To jeszcze dodam tu coś: miałem już wybuch płaczu z myślą w stylu: ,,kobiety są wspaniałe, dzięki Nim możemy się stawać lepsi itp”
Ten wybuch płaczu to było ujawnienie się wielkiego smutku i tęsknoty męskości do kobiecości – szanowania siebie nawzajem, kochania, ufania, bycia ze sobą w pełni.
A nie to, co jest teraz modne – uwodzenie, okłamywanie, kontrolowanie, udawanie macho. To nigdy nie działało. Tak, seks z tego będzie ale w najlepszym przypadku płytki, bo nigdy nie otworzymy swojego serca. I nic się nie zmieni na lepsze.
Jeszcze był wybuch jak czytałem to o uzdrawianiu i autor cytował innego autora: ,,the greatest healing therapy is friendship and love”(w domu byłem uczony jaki to świat zewnętrzny, poza rodziną, jest wrogi, zimny itp)
Bardzo dobry cytat.
Bo tak jest – świat zewnętrzny nie jest wrogi!
Twoi bliscy uczyli Cię nie o świecie zewnętrznym ale o swoich wnętrzach – to dla nich ich wnętrze było wrogie i zimne. Dlatego nigdy się go nie oczyszczali, nie wzrastali do miłości.
A Ty możliwe, że jesteś pierwszym od pokoleń w Twojej rodzinie, który może i chce to przekroczyć.
Właśnie widzę że ludzie się jakoś na mnie gapią, tego nie było kilka tygodni temu. Przy czym najczęściej od facetów to jakbym odczuwał pewną wrogość czy wyzwanie, takie mam wrażenie.
To Twoja własna wrogość do siebie.
To właśnie ujawnia się ten program – “Świat jest wrogi i zimny”. Widzisz w innych mężczyznach odbicie swojej podświadomości.
Pokochaj to, nie walcz z tym, nie opieraj się. Zaakceptuj i po prostu odpuść, gdy się pojawi.
Ale są jeszcze takie niepowodzenia, powiedziałbym. Smutek płaczem jakoś potrafię uwolnić, ale gniew, dumę czy strach nie wiem. Widzę że potrafię się wściekać o byle co(np zbyt głośny ruch uliczny, ludzi poruszających się trochę jakby małymi dziećmi byli, tak że trzeba na Nich uważać itp), także zdarzają mi się dalej te wyimaginowane kłótnie z rodziną
Również – pełna akceptacja. Nic więcej z tym nie rób – nie opieraj się, nie wstydź, nie walcz, nie próbuj zmienić.
Zaakceptuj takie jakie jest, powitaj i pozwól odejść.
To nie są niepowodzenia! To niezbędna droga do sukcesu! Dostrzeganie, gdzie są rzeczy do korekty. Stajesz się świadomy – to poważne i wielkie kroki NAPRZÓD!
druga rzecz to to że odżywiania sobie ogarnąć nie mogę, głównie lecę fast foodem itp choć od dawna sobie obiecuję zmianę. Porno odstawione już 9 dzień(zauważyłem że nie było płaczów w dni z porno) a z tym żarciem dalej nie ogarniam
Możesz ogarnąć ale nie chcesz. Bo teraz jedzenie wykorzystujesz jako ucieczkę od swojego wnętrza.
Zastąpiłeś nim porno.
Wtłaczasz w siebie niezdrowe, puste jedzenie, by nie mierzyć się z niezdrowymi i pustymi przekonaniami i emocjami (nie są puste i niezdrowe, tylko tak je postrzegasz – np. gniew i dumę, dlatego im się opierasz).
To nic złego. Nie walcz z tym. Nie oceniaj, nie staraj się zmienić. Zaakceptuj, obserwuj bez żadnej negatywnej oceny, a uzdrowi się to “samo”. Pamiętaj o intencji – wzrost do miłości, a to oznacza również miłość tego, co jest – siebie takim jakim teraz jesteś. Nie innym i nie za chwilę.
dalej zauważam że wzrasta we mnie chęć ale to jeszcze mało
Nie mało. Tylko wydaje się to Twojemu umysłowi.
Mała chęć to opór.
A opór możemy puścić tylko podejmując działanie – wtedy ujawni się cały.
A tak będzie się ujawniać 1-2%, a my nieświadomie dodamy 5% i zawsze będziemy czuli się tak samo. Nic się nie zmieni.
Konieczne jest działanie. Działanie+intencja – to najważniejsze. Nic nie jest ważniejsze.
Ogólnie Piotrze to dzięki za pomoc. Autor e-booka wskazał że ktoś typu coach może pomóc i Ty mi pomagasz dobrowolnie :)
A proszę :)
swoją drogą kiedy planujesz wydać ten materiał o seksie o którym kiedyś wspominałes? Kupowałbym xD
Właśnie kończę wersję 3.0 głównego Programu. Zaprawy napisałem około 1/4.
Ale to ruszy, bo mam wszystko, co trzeba – przyszło przez ostatnie miesiące i to grubo przyszło.
Jednak seks to będzie mała część, może 10%, może mniej.
Seks to tylko jeden aspekt tańca między męskością, a kobiecością.
Wszystko, co poznajesz na tym Blogu i o czym piszę to podstawy, by zrozumieć i zastosować to, co będzie w Zaprawie.
Można powiedzieć, że już ją czytasz czytając moje odpowiedzi. To niezbędne.
Tam nie będzie magicznej pigułki na nic. To nie matrix, że coś zjesz i nagle wszystko się zmieni.
Tam będą wyparte i zapomniane informacje o męskości i kobiecości, jak uzdrowić siebie, jak się otworzyć.
Relacja z drugim człowiekiem to rzecz drugorzędna, bo najważniejsza rzecz na świecie to relacja z samym sobą. Nic jej nie zastąpi i nikt jej nie uzdrowi poza Nami.
Ale nie mowa o umyśle, ani ego.
Ty teraz uczysz się właśnie lepiej traktować siebie. To podstawa do jakiejkolwiek zmiany w dowolnym innym obszarze życia.
Dopiero zmiana traktowania siebie pozwala coś zmienić na zewnątrz. Odwrotna kolejność to tylko podstęp ego, by wykorzystywać świat zewnętrzny, by wypełniać niechciane pustki w sobie.
Czyli mniej więcej to, co robisz teraz z fast-foodami :)
Ale ok, nie martw się. Po prostu obserwuj to bez oceniania. Najważniejsze to świadomość dlaczego i kiedy tego potrzebujesz. I wtedy świadomie to obserwować.