Dni
Godzin
Minut
Sekund

Ilość Wolnych Miejsc:
/

Witam Cię serdecznie!
Dzisiaj część czwarta niezwykle ważnego tematu odczuwania (bycia). Części 1-3 znajdziesz klikając na linki poniżej:
Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 1).
Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 2).
Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 3).
Emocje to odpowiedź naszego organizmu na naszą świadomość dotyczącą danej sytuacji lub wydarzenia. To dla nas informacja przez jaki filtr patrzymy na świat – zazwyczaj filtr bardzo wątki i niekorzystny dla zdrowia (inaczej zamiast niskich emocji czulibyśmy spokój i/lub radość). Im mniej ten filtr jest korzystny dla nas, tym silniejsza odpowiedź emocjonalna naszego organizmu. Dlatego też emocje nigdy nas nie opuszczą, gdyż mają niezwykle ważne zadanie – prowadzić nas przez ziemskie życie gwarantując wskazówki prowadzące do wewnętrznego wzrostu – rozkwitu.
Co więc nam pozostaje, jeśli nie będziemy odczuwać? Walka lub ucieczka. Czyli – jak zwierzątko. Dwa działania z niezwykle niskiej świadomości – niemalże najniższej. Tak jest – walka to bardzo niska świadomość, gdyż jej rezultatem zazwyczaj są ofiary, rany, ból, cierpienie. Wysoka świadomość zapewnia rozwiązania uwzględniające najwyższe dobro wszystkich, których rozwiązanie dotyczy. Taka jest miłość bezwarunkowa – obejmuje wszystko.
Jeśli nie będziemy odczuwać emocji powstałych na bazie naszej świadomości, będziemy skupiać się na działaniach polegających na poradzeniu sobie z emocjami oraz działaniach, poprzez które unikniemy odczuwania lub je wyeliminujemy (nie wykluczając eliminacji ich domniemanego źródła jak inna osoba/osoby). To droga przeciwna do drogi, na której czujemy szczęście, spełnienie, sukces oraz na której jest nasze zdrowie.
Co więcej – niechęć do odczuwania polega, że emocje zostają w nas przechowane – przynajmniej część ich energii zostaje zapisana w ciele, zaś informacja czego dotyczyły zapisana zostaje w podświadomości. Można powiedzieć, że nasze niekorzystne postrzeganie zostało jeszcze bardziej utwierdzone – w ciele i umyśle. Dlatego mówiłem, że choroby to także informacje o naszej świadomości i tego, co już w sobie przechowujemy.
Jednak niska świadomość – umysł – ego – chce jedynie pracować nad skutkami, a nie przyczynami. Zmaga się z emocjami, chorobami, problemami, zamiast odnaleźć ich źródło i zająć się nim z najwyższego możliwego na dany moment poziomu. Dążymy oczywiście do Miłości Bezwarunkowej, gdyż dopiero na tym poziomie znikają wszystkie problemy. Wtedy żyjemy już tak harmonicznie, że świat bardzo szybko odzwierciedla nasze intencje. Jeśli potrzebujemy pieniędzy – nowe źródła zarobku pojawią się bardzo szybko. Itd. Szybko wracamy do zdrowia, nasze blokady zostają natychmiast ujawnione i towarzyszące im emocje, zaś my dzięki wewnętrznej harmonii od ręki je uzdrawiamy w sobie. Znikają niechęci i zmaganie, dzięki czemu zmienia się odbiór nas przez innych ludzi. Cały świat wydaje się nam sprzyjać (bo to jest prawda i zawsze tak jest ale nie z tym są zestrojone nasze zmysły w niskiej świadomości).
Podkreślę, gdyż jest to niezwykle ważne – sukces obejmuje porażki. Ba! Zależy od nich! Sukces zależy od ilości porażek i wyciągniętych z nich wniosków. Ale też sukces zależy od wdrażania nowej wiedzy (powstałej z wyciągniętych dzięki porażkom wniosków), której namacalne efekty są dla nas korzystne. Dopóki efekty nie będą korzystne, korygujemy działanie i/lub jego intencje.
Więc – sukces wewnętrzny mający przełożenie na wszystkie sukcesy zewnętrzne obejmuje wszystkie nasze niskie emocje, wliczając wstyd, poczucie winy, apatię, żal, strach, pożądanie, gniew i dumę. Sukces wewnętrzny obejmuje nasze dotychczasowe postępowanie względem siebie i innych, a także wszystkie porażki jakie z tego wynikły. Sukces obejmuje również wyciągnięte wnioski, czyli wewnętrzny wzrost do miłości.
Jednym z wniosków do jakich dążymy jest – no jakie korzyści niby mamy z odczuwania wstydu, który może być tak nieprzyjemny, że niektórzy wolą popełnić samobójstwo, niż żyć w nim nawet godzinę dłużej? W życiu trwa tylko to, czemu stawiamy opór. Wszystko inne podlega zmianie – ewolucji. Przemija, gdyż świat fizyczny to świat doczesny. I warto już w tym momencie wiedzieć – ewolucji czego i do czego? Ewolucji formy do esencji, z której wypływa forma. Przekroczenie formy akceptując ją. Zaakceptujmy wstyd pomijając formę odczuć. Gdy nie stawimy mu oporu – on również ewoluuje. Bo taka jest natura energii – ruch, a ruch przynosi zmianę.
Dzisiejszy świat ludzi nastawiony jest na unikanie tego, co nieprzyjemne i robienie tego, co przyjemne. To ogromna pułapka. Musimy zrozumieć kilka faktów:
  • Nic z zewnątrz nie daje nam przyjemności i nigdy nie dawało. Wszytko zewnętrzne zwraca nam w większej lub mniejszej ilości to, co sami temu (do)daliśmy. Jednocześnie to, co przyjmiemy z powrotem, a także ilość tego zależy od poziomu naszej otwartości. Opór przed odczuwaniem radości może stanowić więc problem, by czuć się dobrze. Wtedy jedyną drogą zostaje tłumienie niechcianych emocji.
  • Nie ma złych emocji. Mniej lub bardziej korzystne decyzje podejmujemy my sami w obliczu tego, co czujemy i jak to postrzegamy. Jeśli zaczynamy atakować lub w inny sposób zmagać się z emocją i się jej opierać to tak jakbyśmy opierali się sygnalizacji na desce rozdzielczej samochodu (a nawet cierpieli, że się zapaliła) zamiast zrozumieć jej przekaz dla nas i zatroszczyć się o nas, samochód, a także ewentualnych pasażerów.
  • Nie możemy zdecydować, co będziemy czuć, gdyż nie o to chodzi w odczuwaniu. Ale możemy zdecydować co zrobimy czując daną emocję – w szczególności liczy się nasze podejście do tej emocji.
  • Emocje informują nas o naszej świadomości, w tym o jej podświadomej części. Jeśli coś czujemy, nie mamy się użalać i czuć jak ofiara, tylko rozpocząć proces uzdrowienia. Każdy ma już w tym momencie taką możliwość. Zawsze ją mieliśmy i zawsze będziemy ją mieli.
  • Nie musimy i nie powinniśmy unikać tego, co bolesne w życiu. Nie mówię o poświęcaniu się, czyli zewnętrznym działaniu (poświęcanie się to zazwyczaj działanie nie uwzględniające naszego własnego dobra). Mówię o wewnętrznym stanie. Jeśli coś boli nas wewnątrz, to naszą odpowiedzialnością W TYM WŁAŚNIE MOMENCIE jest objąć to swoją nieoceniającą obecnością. Wtedy nastąpi uzdrowienie, a przynajmniej się rozpocznie. I dopóki będziemy dla siebie nieoceniający, akceptujący i wzrastający w bezwarunkowej miłości – tym głębsze będzie nasze uzdrowienie i rozkwit. W tym rozkwit naszego życia.
  • Unikanie odczuwania tego, co bolesne nie pozostawia nam wielkiego pola do manewru. Będziemy tracić czas, energię, pieniądze i zdrowie, by cały czas unikać tego, co nieprzyjemne. A to nie przybliży nas do rozkwitu. Jeśli unikamy poparzenia przez ognisko, nigdy nic nad nim nie upieczemy. Należy rozpoznać dlaczego czujemy ból, co jest jego źródłem i odpowiednio się tym zająć. Unikanie tego, co niechciane nie spowoduje, że niechciane zniknie. Gdyż każda emocja lub wydarzenie przyciągnięte przez już tkwiące w nas emocje to dla nas pełna miłości informacja. Jeśli zranimy się w rękę to co robimy? Troszczymy się o siebie, oczyszczamy ranę, chronimy ją i dbamy, by się zagoiła. Nie zmagamy się z bólem chyba, że ból jest naprawdę ogromny to wtedy naturalnym jest wzięcie leku, który utnie naszą świadomość odczuwania tego doznania. Ale nie przerywamy procesu zdrowienia niezależnie ile on potrwa.
  • Unikanie odczuwania to tak naprawdę unikanie źródła emocji – naszej niskiej świadomości, czyli ostatecznie źródła problemów w naszym życiu oraz źródła braku rozwiązań dla nich. Jest to również źródło wszelkich chorób i cierpienia. Mówiąc, że np. nie chcemy z kimś porozmawiać lub kogoś słuchać, tak naprawdę nie chcemy rozmawiać lub słuchać swojego wnętrza – swoich emocji, które ta osoba w nas ujawnia.
  • Jeśli czujemy się źle, nic z zewnątrz nie da nam rozwiązania. Co najwyżej emocje mogą zostać stłumione przez różne środki jak papierosy, alkohol, porno, narkotyki, a także tłumione w trakcie karmienia umysłu informacjami, czytaniem książek, robieniem wielu rzeczy naraz, użalaniem się, wewnętrzną walką. Tylko naszemu umysłowi wydaje się, że tego potrzebujemy i że to działa, gdyż nasz umysł jeszcze nie poznał drogi odczuwania i wewnętrznego wzrostu. I on bardzo szybko uzna chwilową ulgę za skuteczne rozwiązanie ale wymagające powtórzenia za każdym razem, gdy pojawi się niechciany stan emocjonalny. Wtedy jeśli działanie lub spożywana substancja nie są dla nas korzystne, zaczną z coraz większą siłą wpływać na nasze życie. Co nie znaczy, że źródłem naszego cierpienia będą te działania lub używki. Źródłem naszego cierpienia jest powód, dla którego często z nich korzystamy. Wypicie nawet raz dziennie czarnej kawy nie zrobi nam krzywdy. Ale wypicie już 3-4 czarnych kaw dziennie zacznie mocno wpływać na nasz organizm.
  • Nie możemy tak naprawdę nigdy robić tego, co przyjemne (bo wszystko jest jakie jest; zaś dla nas stanowi tylko odbicie naszej inwestycji). To my decydujemy jak postrzegamy daną czynność, rzecz czy osobę i na tej podstawie dopiero otwieramy się na dawanie przyjemności ze swojego wnętrza na zewnątrz. A także otwieramy się na odbiór powracającej do nas zainwestowanej energii, gdyż wysoka energia/wysoka wibracja szybko porusza się po świecie, więc i szybko do nas wraca.
  • Jeśli czujemy daną emocję, emocja ta informuje nas o swoim źródle. Ale nigdy nie dostarczy nam rozwiązania. Rozwiązanie przychodzi po odkryciu źródła emocji (które nigdy nie jest zewnętrzne), uwolnieniu jej, by mógł nastąpić wzrost do wyższej świadomości wraz z ustaloną intencją, byśmy wzrośli wewnętrzne – stali się rozwiązaniem w sobie. Rozwiązanie staje się automatyczne po wewnętrznym wzrośnie ponad źródło emocji. Nie wyklucza to podjęcia ewentualnego odpowiedniego, fizycznego działania. Jednak zarówno działanie to i jego wykonanie z uwzględnieniem intencji stają się spójne z nami dopiero po uwolnieniu się od emocji i pozwoleniu sobie na wewnętrzny rozkwit. Bez tej spójności możemy całe życie czuć się jak oszust lub jak “nie my”.
Jeśli się stresujemy, czyli tak naprawdę boimy – strach informuje nas, że w danej sytuacji lub w obliczu tego, czego się spodziewamy uważamy, że sobie nie poradzimy, przegramy lub zginiemy. Strach więc jest to pełen miłości sygnał dla nas, byśmy już teraz zatroszczyli się o siebie, przygotowali się na dany scenariusz – WEWNĘTRZNIE (!!!) i ewentualnie dopiero później zewnętrznie (nawet najlepszy system antywłamaniowy nie usunie z nas strachu przed napadem we własnym domu). I jeśli to zrozumiemy, natychmiast możemy podziękować tej emocji i puścić ją – uwolnić, pozwolić jej odejść. Wzrosnąć w świadomości. Dzięki temu wzrostowi – wewnętrznemu rozkwitowi bardzo szybko pokażą się rozwiązania i ewentualne sposoby jak się zatroszczyć o siebie lub innych. I wtedy już nie ze strachu ale z nowego poziomu zrozumienia. Ale musi nastąpić wewnętrzny rozkwit – poczucie wewnętrznego bezpieczeństwa niezależnie co przyniesie przyszłość. Inaczej ten strach zawsze w nas zostanie, dopóki nie zostanie uzdrowione jego źródło – nasza świadomość.
Poznałeś już dwa poprzednie kroki, by nauczyć się odczuwać. Są niezwykle ważne. Ale już pierwszą konkretną czynnością jaką należy podjąć to, generalnie – takie wytrenowanie swojej świadomości, by zaczęła postrzegać, uchwycać w sobie emocje. Mówiłem, że odczuwanie odbywa się w świadomości. Jest to proces wewnętrzny. Nie oznacza to, że mamy ignorować umysł i ciało. Wręcz przeciwnie! Uzdrowienie jest to proces holistyczny – uwzględnia całość. Integruje. Niechęć do odczuwania jest właśnie brakiem tej harmonii – brakiem integracji. I o powrocie do integracji informują nas emocje. Czyli o tym, co blokuje integrację i co było przyczyną jej rozpadu. Oczywiście niechęć do odczuwania może wynikać z przeżytej traumy, której towarzyszyły te emocje. O traumie napiszę w kolejnym artykule.
Odczuwanie możemy przyrównać do każdej dyscypliny sportowej. Np. do golfa. Dla początkującego sukcesem będzie jeśli w ogóle trafi piłeczkę. To gdzie ona poleci jest dla początkującego golfiarza mniej ważne. Nie wymagamy od siebie trafienia do dołka w kilku precyzyjnych uderzeniach, gdyż nie wyrobiliśmy w sobie… wrażliwości na to jak ruch naszych rąk wpływa na trajektorię piłki. Natomiast dla eksperta od golfa lub osoby bardzo doświadczonej nawet minimalny ruch nadgarstka będzie ODCZUWALNY jako ogromna zmiana w świadomości – poczuje on, gdzie wyląduje piłka. Ale do tego sam dochodził stopniowo. Metodą prób i błędów. Dopiero praktyka i świadome badanie jak te niewielkie niuanse wpływają na lot piłki zaczynamy “łapać” o co chodzi w tej dyscyplinie. Wtedy półmilimetrowy ruch przedramienia nie jest już dla nas niezauważalny. Staje się monstrualnie wyraźny, odczuwalny i wiemy jak wpłynie na nasze uderzenie. Nagle to co niedostrzegalne stanie się dostrzegalne.
Jednak żebyśmy w ogóle pozwolili sobie na proces nauki, musimy mieć świadomość, że przez jakiś czas będzie się nam wydawał jako bezowocna praca. Wiele razy poślemy naszą “piłkę” do wody lub w krzaki (to właśnie te porażki, od których zależy sukces). I to naturalnie spowoduje, że nasz umysł (nasze ego) będzie namawiało nas, byśmy zrezygnowali z nauki odczuwania. Będzie to robiło przez ujawnianie tkwiących w nas niskich emocji, szczególnie wstydu związanego z “porażkami”. Dzięki akceptacji porażek już niezwykle wzrastamy.
I właśnie to jest ten moment, by uświadomić sobie, że czucie się gorzej w trakcie nauki jest czymś całkowicie normalnym! Nie musimy nic z tym robić, tylko to zaakceptować. Wtedy wzrośniemy niesamowicie, gdyż dostrzeżemy, że wielu niezbędnych czynności, by poprawić swoje życie nie podjęliśmy się, gdyż zamiast na korzystnym działaniu skupialiśmy się od ucieczki od tego gorszego samopoczucia. Akceptując to niska emocja minie bardzo szybko, my nie stracimy energii na zmaganie się, czasu na tłumienie, a więc będziemy mogli kontynuować naszą naukę i wzrastać. Czasem od razu ujawniona zostanie kolejna warstwa niskich emocji – zalegających w nas toksyn. I znowu je uznamy. Znowu się oczyścimy. I nagle “załapiemy” na czym polega odczuwanie. Na byciu. Na uznaniu wszystkiego, co jest w nas i na nieopieraniu się zarówno temu, jak i wszystkiemu, co na zewnątrz.
Bardzo ważne jest, by zrozumieć, że wiele osób, które pisały do mnie, że nie potrafią odczuwać, dodawały, że CZUJĄ z tego powodu zdenerwowanie, frustrację, czasem smutek i wstyd. Jak łatwo pomijały ten niezwykły fakt, że CZUŁY! Tylko nie to, co chciały czuć. I właśnie ta niechęć, to ignorowanie obecnego stanu jest jedyną przyczyną dlaczego nie czują, nawet bardzo długo tego, co by chciały czuć. Nie można nie czuć. Można tylko nie być tego świadomym. Zaś brak świadomości jest to tylko nierozpoznany nawyk – robimy coś, by zająć czymś naszą świadomość – na czymś zewnętrznym, na jakimś działaniu lub wewnętrznej walce – niezgodzie na nasz stan obecny. Robimy coś, by nie czuć, by się poczuć – dostrzegasz dysonans?
I właśnie przez to nie poprawia się w naszym życiu – no bo jakże mamy zmierzać do poprawy, jeśli zajmujemy się walką. NIEchęcią. Jakże mamy poczuć chęć jeśli nosimy w sobie niechęć?
Tak naprawdę pogodzenie się ze swoimi niskimi stanami emocjonalnymi jak zdenerwowanie, nerwowość, stres, gniew, smutek, wstyd, poczucie winy będzie wielkim skokiem. To ogromny postęp – tak wielki, że aż trudno ująć to słowami. Wtedy, gdy “poskromimy” własny umysł w obliczu niskich emocji, automatycznie staniemy się osobą, która pozwoli sobie przeżywać w pełni/pełniej również wszystkie wspaniałe uczucia.
Jeśli chcemy czuć się dobrze (ze sobą, swoim życiem), a nic nie czujemy (bo nie chcemy świadomie czuć), jakże mamy odkryć przyczyny obecnego stanu naszego życia, a także blokad w jego naprawie? Ludzie mówią wtedy, że nie mają motywacji, by coś osiągnąć, że szukają sensu w życiu, itd. Tak naprawdę pragną czuć. Najlepiej coś dobrego. No bo jeśli czujemy się dobrze to znaczy, że jest dobrze. Czyli oznacza to, że robimy coś dobrze i należy to kontynuować. A jeśli czujemy się źle to znaczy, że jest źle, że robimy coś źle i należy przestać to robić (i co wtedy?). Niekoniecznie! Jeśli nie pozwalamy sobie na odczuwanie również niskich emocji, nasz kompas nie może nas kierować OD tego, co nam nie sprzyja DO tego, co sprzyja nam i naszemu życiu, a także zdrowiu, szczęściu, naszym bliskim, itd. Dążymy do tego, by poczuć się dobrze o ile nie jest to sztucznie wzbudzone “dobrze”. Wielkim krokiem jest mieć świadomość, że wszystko jest dobrze, gdy czujemy to, co do tej pory uznawaliśmy za wystarczający powód, by uznać, że dobrze nie jest. Nawet czując rozpacz wszystko jest dobrze! Bo właśnie ujawnia się masa emocjonalnych toksyn, które niczym wielotonowy plecak ciążyły nam na każdym kroku!
Pamiętajmy, że tu chodzi o trzy istotne sprawy:
  • Nasz wewnętrzny wzrost.
  • Nasze wnętrze – co w nim zostanie “pod koniec dnia”.
  • Rezultaty naszych działań.
Jeśli ktoś obwinia nas, krzyczy na nas, mówi nam same negatywności, biorąc pod uwagę powyższe punkty:
  • Musimy zrozumieć, co ta osoba mówi nam o naszym postępowaniu względem siebie samego. To informacja pełna miłości! Możemy z niej wyciągnąć odpowiednie wnioski i wreszcie rozpoznać jak się nieświadomie sami raniliśmy własnym postępowaniem i je zmienić.
  • Dzięki umiejętności przeżywania ujawnionych negatywności, a także brania odpowiedzialności tylko za swoje emocje, a nie innych osób, możemy oczyszczać się, dzięki czemu ta sytuacja nie stanie się źródłem naszego cierpienia i dodatkowym obciążeniem. Przeciwnie – oczyścimy się, co pozwoli nam odczuć jeszcze większą wdzięczność dla tej osoby i również uzdrowić ją chociaż w niewielkim stopniu (tak naprawdę nie ma niewielkich stopni jeśli chodzi o uzdrawianie kogokolwiek).
  • Rozpoznanie własnych niekorzystnych dla nas czynności i ich korekta (często wystarcza jedynie korekta intencji) zmieni kierunek naszego życia, a często od razu zaczniemy czuć się dobrze, bo przykładowo przestaniemy tkwić w relacji ze strachu i wzrośniemy do akceptacji, do uznania, do szacunku.
Dlaczego tak ważne jest, by wziąć odpowiedzialność za swoje emocje, nauczyć się odczuwać, przeżywać je, uwalniać i się z nich oczyszczać? Kilka przykładów:
  • Powiedzmy, że bardzo denerwuje nas nasza mama czy ktokolwiek bliski. Po prostu cokolwiek nie powie, wywołuje w nas furię. Najpierw potrzebny jest szerszy kontekst, by wyjść ze świadomości ofiary, przestać patrzeć się na inną osobę jak na naszego kata. Zyskujemy moc. Co się w ogóle dzieje? Ta osoba uczy nas. Jest dla nas pełna miłości, tylko blokuje jej odczuwanie w sobie ze względu na swoją niską świadomość, więc i forma przekazu jest niska. Jednak to tylko forma. Esencją (zawsze) jest nauka pełna miłości. Zapewne to, jak postrzegamy zachowanie tej osoby względem nas i to, co wtedy robimy (opieramy się) są głównymi powodami naszego nieszczęścia w życiu lub obecnego stanu, który nam nie odpowiada i może nawet przez który cierpimy. Więc ta osoba nie ma nic do rzeczy, jeśli chodzi o nasze cierpienie. Nasze cierpienie wywołane jest przez naszą interpretację oraz podjęte działanie. Jeśli nauczymy się akceptować tę osobę, akceptować to, co czujemy i zrozumiemy, że nie denerwuje nas zachowanie tej osoby, tylko nasza własna na to niezgoda i ujawniony opór, a także to jak postrzegamy odczuwane w sobie emocje, wzrośniemy ponad ten problem. Jeśli nauczymy się akceptować to, że inni ludzie będą mówić co chcą, jak chcą i kiedy chcą i nic nie musimy z tym robić, wliczając opieranie się – nagle WSZYSTKIE podobne sytuacje przestaną nas dotyczyć, bo przestaniemy się w nie angażować emocjonalnie! Nie oznacza to, że przestaniemy być kochający czy przestanie nam zależeć na bliskich. Wręcz przeciwnie! Będziemy mogli przestać oceniać, obwiniać, patrzeć na tę osobę jak kogoś kto nas rani, przestać patrzeć na siebie jak na ofiarę (więc tak naprawdę zrozumiemy, że to my sami siebie raniliśmy tą świadomością) i zrozumieć, że ta osoba pragnie naszego dobra niezależnie co mówi. Wtedy, w tym stanie spokoju zyskujemy moc, wzrastamy i możemy sytuację rozwiązać. A jeśli rozwiązanie nie jest konieczne (zazwyczaj wtedy przestaje być potrzebne jakiekolwiek rozwiązanie) – zyskujemy wewnętrzny spokój. Problem znika. A dzięki temu nauczyliśmy się – STALIŚMY SIĘ osobą, która już nie angażuje się w negatywności innych ludzi. Zyskaliśmy wspaniałą i potężną umiejętność, dzięki której nasze życie zyska bardzo wiele.
  • Powiedzmy, że odeszła od nas partnerka/partner. Bardzo nas to bolało. Dlaczego? No bo od tej osoby uzależniliśmy swoją wartość, szczęście, radość, a może dzięki niej nie czuliśmy się gorsi, nie czuliśmy się samotni, nie czuliśmy strachu (bo życie bez drugiej osoby z jakiegoś powodu uważamy za złe). To się nazywa (współ)uzależnienie. Więc brak tej osoby w naszym życiu, a także sam fakt jej odejścia daje nam możliwość ujawnienia i uzdrowienia tych wszystkich negatywności. Przestajemy już oddawać za nie odpowiedzialność tamtej osobie i liczyć, tak bardzo liczyć, że ona będzie z nami, bo dzięki temu tego nie czujemy (tak samo jak alarm antywłamaniowy “zabiera” od nas strach przed włamaniem). Ale już z tym nie walczymy. Pozwalamy sobie to przeżyć i odpuścić. Bo już rozumiemy, że nie musimy walczyć z tymi emocjami, a także nie musimy się opierać temu, co się stało. Bo osoba ta nie odeszła od nas, by nas zranić lub bo jesteśmy gorsi (choć mogła to nam powiedzieć jako własną racjonalizację). Ona odeszła, bu UJAWNIĆ już tkwiące w nas negatywności, byśmy mogli przestać żyć w tym wstydzie, winie, bezsilności i strachu. Dzięki naszemu oczyszczeniu przestajemy nosić w sobie te toksyny, więc otworzymy się na równie otwarte i zdrowsze osoby. Bardziej kochające w esencji i w formie. Co więcej – już nie boimy się odejścia innej osoby od nas, bo wiemy, że nic złego się nie stanie nawet jeśli odejdzie, a będąc z kimś już nie jesteśmy ze strachu, tylko z pełni. Stajemy się więc radością, nie boimy się samotności, bo nie istnieje nic takiego – nauczyliśmy się być sami ze sobą i już jest nam dobrze! Więc zaczynamy się tym dzielić z inną osobą, która dzięki naszej kochającej, nieoceniającej obecności sama uzdrawia swoje wnętrze i zaczyna się z nami dzielić wypływającym z niego nektarem. To powoduje, że związek rozkwita. A nie zacieśnia się przywiązanie wynikające ze strachu czy wstydu.
Pamiętajmy, że emocje powstają niezależnie od naszej woli. One muszą powstawać, bo taka jest im przeznaczona rola – pomagać nam, kierować nas. Ten system działa sam i nie może zostać ani zepsuty, ani zatrzymany. Działa również niezależnie od tego czy słuchamy tego, co nam przekazuje. To dobra wiadomość. Bo odczuwanie emocji jest jak słuchanie muzyki własnego ciała. Wystarczy wyciszyć mentalny hałas, otworzyć się – polubić to, co zacznie do nas docierać, a zmieni się bardzo wiele. Czyli – nic nie jest zepsute i nigdy nie było. Po prostu nasz “mięsień odczuwania” jest słaby i należy go wytrenować.
A dlaczego jest słaby? To jest tak jak z osobami, które mają jakiś dar i ten dar doprowadził do cierpienia kogoś innego. Taka osoba zazwyczaj czuje się z tym źle, że porzuca swój dar. Zaczyna postrzegać go jako klątwę. Unika go. Nie chce go. Tak właśnie postępują osoby niezwykle wrażliwe. Z tym, że ich dar został otoczony mnóstwem negatywnych opinii o samych emocjach. Dlatego, gdy czuliśmy te emocje, niewinnie i nieświadomie kierowaliśmy się opiniami innych ludzi – stawialiśmy opór emocjom, co nas bardzo bolało. Bolało nas tak bardzo, że musieliśmy się ratować – doprowadziliśmy do tego, że “zapomnieliśmy” jak to jest odczuwać. Nietrenowane mięśnie nie znikają. Po prostu trzeba się o nie zatroszczyć.
Ale nawet pomimo tych pozytywnych informacji umysł ludzki nie lubi czuć. Dlaczego? Gdyż aby odczuwać, należy puścić kontrolę emocji. Bo kontrola to opór. A umysł boi się nie mieć kontroli! Ego boi się nie mieć kontroli, bo uważa, że bez jego kontroli wszystko się rozpadnie – runie nasz świat (a nawet świat w ogóle). Heh, to właśnie może dla ludzi być niezłym “kopniakiem” – stawiamy się w centrum świata i uważamy, że bez nas on nie może działać. Ponownie – jeśli świat nie rozpadł się na kawałki, gdy spaliśmy ostatnio – wszystko gra! Możemy puścić kontrolę. Czyli pozwolić, by wydarzyło się to, co nadciąga i nic z tym nie (starać się) robić.
Drugim problemem umysłu jest to, że on uważa, że jak dopuści emocje do świadomości to one nas pochłoną. Dosłownie umysł uważa, że mogą zrobić nam krzywdę. Umysł, dla przypomnienia, kocha nas i chce dla nas dobrze. Tylko on nie wie co to znaczy dobrze i jak to osiągnąć. Dlatego tak powszechnie akceptowalne stało się wlewanie w siebie trucizny pod postacią alkoholu, by wygłuszyć odczuwanie niskich emocji. Mówi się, że to “relaks przy piwku” lub “lubię piwo”. Nie. To w 99% przypadkach strach przed odczuwaniem tego, co już w sobie nosimy. A dzięki ogłupionej przez alkohol świadomości tak łatwo jest zrzucać odpowiedzialność za swoje nieuświadomione wnętrze.
Trzecim problemem jest to, że skoro nie możemy uniknąć odczuwania, musimy uniknąć koncentrowania się na tym, co potrafi czuć – nasze ciało. Dlatego uciekamy od ciała w umysł lub z drugiej strony – zaczynamy używać naszego ciała jako “przykrywki”. Ucieczka od ciała w umysł to np. oglądanie pornografii, seks bez emocjonalnego zaangażowania, bez próby połączenia z partnerem/partnerką (czyli tzw. jednonocne przygody). Ucieczka z ciała w umysł to samogwałt, to niechęć, by nawet patrzeć na swoje nagie ciało. To wybieranie drogich ubrań, które mają zastąpić nasze niekochane przez nas ciało. Możemy używać swojego ciała (lub ciał innych osób) jako czegoś, by “poczuć się lepiej”, czyli tak naprawdę myśleć o sobie lepiej. Nosimy w sobie niskie emocje, więc umysł pracuje na ich bazie. Dlatego nie lubimy naszych myśli. Szukamy więc pretekstu, by umysł mógł skupić się na czymś, co przyniesie lepsze myśli – kupujemy drogie ciuchy, chodzimy 7 razy w tygodniu na siłownię i uznajemy nasze ciało za najlepsze co mamy ale ze strachu i wstydu, nie z miłości (przypominam, że nic nie ma mocy, by zabrać od nas nasze emocje). Używamy naszego ciała do seksu, by uciec od niechcianych emocji i za pomocą seksu szukamy w innych chociaż “kropelki” tego, co można nazwać jako lubienie się czy szacunek. Jeśli już tego w sobie nie czujemy, nie poczujemy tego z innymi. Chyba, że pomogą nam odpuścić nasz własny opór przed tym.
Wiem, że z niektórymi informacjami się powtarzam i już jest ich bardzo dużo ale są niezwykle ważne i chcę, byś je miał/miała.
Nie ma ucieczki od emocji – nie ma i nie musi być. “Uciec” możemy tylko z odczuwania w umysł lub działanie. W obu przypadkach przesadne, bo nie możemy przestać czuć. Zaś jeśli opieramy się emocjom, one cały czas są i najprawdopodobniej rosną.
Dlatego też trzeci krok jest tak potężny, a jednocześnie prosty w zastosowaniu.

Trzeci krok to nauka medytacji.

Dzięki medytacji uczymy się jak “wrócić” ze swojego umysłu do swojego ciała (bo skupiamy się na oddechu, czyli przepływie powietrza przez nasz organizm). Jednocześnie porzucamy wszelkie działanie i zatrzymujemy się. Wracamy do siebie. Z ROBIĆ czy MIEĆ do BYĆ. O medytacji znajdziesz setki, jeśli nie tysiące książek. Mnóstwo informacji zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Niektórzy uważają medytację za wynalazek szatana. Ileż razy słyszałem od osób religijnych, że medytacja jest sprzeczna z religią chrześcijańską. No super, tylko weźmy pod uwagę fakt, że Jezus medytował… no ale jeśli ktoś wybiera swoją rację, niż spokój…
Najprościej medytację nazwać jest uważnością. Byciem świadomym niezależnie czy siedzimy sami w pokoju czy jedziemy 150 km/h na autostradzie. Medytacja to świadome bycie. Zaś z bycia wynika robienie i posiadanie. Jeśli jesteśmy świadomi byciem, jesteśmy świadomi co kreujemy przez nasze działanie, więc ostatecznie – jesteśmy świadomi, co będziemy mieli. Niechęć do odczuwania, czyli do bycia to przeciwieństwo świadomości. To nieświadomość, czyli niska świadomość. Nie ważne jest wtedy co robimy i co posiadamy. Często nawet nie wiemy co robimy (lub z jakich powodów), więc i co będziemy mieli. Wtedy zazwyczaj to co mamy nam się nie powoda, więc popadamy w użalanie, co jeszcze mocniej obniża naszą świadomość. Co ciekawe – możemy mieć miliony na koncie, piękne seksualne partnerki lub najwspanialszego partnera pod Słońcem ale jeśli nie CZUJEMY się z tym dobrze – nic nam to tak naprawdę nie da (no bo i tak nam nic nie daje, tylko zwraca naszą inwestycję – świadomą lub nie!). Rozczaruje nas, bo nieświadomość to życie zaczarowane. Zaczarowane tym, co nosimy w naszej podświadomości i z czego nie zdajemy sobie sprawy.
O medytacji napiszę w przyszłości osobny artykuł lub serię.

Czwarty krok – stawanie się świadomym/świadomą odczuć płynących z ciała.

Na ten moment dam Ci również sposób w jaki sposób medytować spontanicznie. Połączymy nauki Wschodu z technologią Zachodu. Użyj stopera w telefonie lub jakiegoś programu zawierającego alerty. Ustaw regularne lub nieregularne interwały. Niech będą dla Ciebie wygodne – może być to godzina, dwie lub trzy. Może nawet częściej. Twoim zadaniem będzie ZA KAŻDYM RAZEM, gdy włączy się alarm porzucić wszystko co robisz, nawet zatrzymać się, jeśli akurat jedziesz samochodem (ach! Ileż to trzeba poświęcić, by poprawić swoje życie ;) ) i całkowicie skupić się na swoich ciele. Masz zacząć sprawdzać czy i co czujesz – co obejmuje w tym momencie Twoja świadomość. To wszystko.
Gdy usłyszymy budzik, zamykamy nasze oczy, bierzemy kilka głębokich, regularnych oddechów. Nie wymagamy od siebie niczego. Ale również niczego nie ignorujemy i niczemu się nie opieramy. Jeśli czujemy się źle, jeśli czujemy jakieś doznania, np. coś nas swędzi – uwzględniamy to. Notujemy to. Proste, krótkie komunikaty. Stajemy się świadomi połączenia między naszą świadomością, a naszym ciałem. Zapisujemy każde doznanie jakie mamy – od swędzących włosów, jakiegoś dziwnego napięcia w brzuchu, lekkiego podrażnienia nosa, zmęczenia prawego oka, itd.
Rób to przynajmniej przez tydzień. Tydzień czasu wystarczy, byś nabrał/nabrała wprawy w uświadamianiu sobie tego, co odczuwa Twoje ciało – niezależnie czy jest to emocja czy po prostu niewygodnie leżeliśmy oglądając telewizję. To na ten moment nie jest ważne. Odróżnienie zwykłych fizycznych odczuć od emocji to etap drugi tego ćwiczenia i jednocześnie jest to krok piąty.

Piąty krok – rozróżnianie emocji od innych rodzajów odczuć.

Robisz dokładnie to, co robiłeś/robiłaś do tej pory – czyli m.in. notatki (notatki są niezbędne).

Rób notatki!
Tylko tym razem dodatkowo staramy się nazwać czy to co czujemy to emocja i jeśli tak to jaka? Jaką emocję czujemy? Aby Ci pomóc w nazwaniu Twoich uczuć, przygotowałem listę tego, co możemy czuć. Kliknij na poniższy link:
http://wolnoscodporno.pl/Rozne/WoP-Emocje.pdf
Ta lista odczuć zawiera również nadrzędne niskie emocje. Czyli tak naprawdę wiele nazw dla tego samego. Wydrukuj ją sobie lub zapisz w swoim telefonie i gdy zadzwoni budzik, postaraj się określić czy coś z tej listy pasuje do tego, co obecnie odczuwasz. Nie oceniaj tego, nie wstydź się. Po prostu stań się nieoceniającym/ą obserwatorem/obserwatorką swoich odczuć.
Rób to również przez tydzień. To dwa tygodnie bardzo, bardzo konkretnych czynności, które pozwolą Ci się otworzyć na swoje ciało, więc i na odczuwanie. A wraz z tym – na uzdrowienie. Pamiętaj o poprzednich krokach! I zacznij już od dzisiaj.
To jeszcze nie wszystko w temacie nauki odczuwania ale artykuł ten stał się już wystarczająco nasycony informacjami, więc na ten moment wystarczy. Wracam za kilka dni! :)
Multimedia użyte w artykule – “Composition VIII” (Wassily Kandinsky)
Podziel się tym artykułem!

Napisz komentarz!

Zasubskrybuj
Powiadom mnie o
guest
44 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Norbi

Nie to, zebym z powyzszego artykulu wyniosl tylko to, ale jestem teraz na takim etapie zycia, ze chcialbym zmienic prace, ale poprzez moje zaniedbania w przeszlosci, moja sytuacja zyciowa jest niezbyt ciekawa, a w szczegolnosci, jesli chodzi wlasnie o sprawy zawodowe i dlatego chcialbym odniesc sie do tego- “Wtedy żyjemy już tak harmonicznie, że świat bardzo szybko odzwierciedla nasze intencje. Jeśli potrzebujemy pieniędzy – nowe źródła zarobku pojawią się bardzo szybko.” Moglbys to jakos rozwinac? W jaki sposob te zrodla zarobku moga sie pojawic? Pytam teraz w kontekscie takiej osoby jak ja, ktora nie ma fachu w rekach, a zawod wyuczony jest ze tak powiem tylko na papierze. Zalozmy, ze wspial bym sie na ten poziom swiadomosci, na ktorym te zrodla zarobku sie pojawiaja, ale wlasnie- w jaki sposob one sie pojawiaja? Czy chodzi o to, ze zanim osiagne ten poziom swiadomosci, to w drodze rozwoju, zdobede jakies umiejetnosci, dzieki ktorym znajde jakas dobrze platna prace, lub moze otworze wlasna firme? Czy moze chodzi o cos, czego ze tak powiem zwykly umysl w niskiej swiadomosci (mojej ) po prostu nie jest w stanie ogarnac? Dzieki,

Artek

A dzisiaj Piotrze cos zauwazylem. I chyba to dla mnie mialo znaczenie w kontekscie uwalniania. Ja swoje “uwalnianie” opieralem glownie na instrukcjach opisanych w ksiazce pana Hale-a Dwoskina “Metoda Sedony”. I w tej ksiazce w instrukcji uwalniania jest napisane- cyt:”Skoncentruj sie na problemie, ktory chcesz rozwiazac, a nastepnie pozwol, aby w Twojej glowie pojawily sie powiazane z nim uczucia”. Ogladalem tez wczoraj seminarium z Metody Sedony, ktore prowadzil wlasnie pan Dwoskin i mowil i pokazywal, zeby podczas odczuwania skupic swoja uwage w okolicach brzucha. A nie na glowie. Ja caly czas, opierajac sie na ksiazce, skupialem sie na glowie. Czy w tej ksiazce jest blad? A moze raczej w tlumaczeniu? Czy ja cos zle zrozumialem? Podczas ogladania seminarium i skupianiu sie wlasnie na okolicach brzucha i wykonujac instrukcje, wydaje mi sie , ze doznalem kilka razy uwolnienia, poniewaz czulem, ze tam w srodku cos sie rozprasza, znika, czy jak zwal, tak zwal, a mi jest jakos tak lzej, inaczej. Lepiej. To chyba bylo uwolnienie? Co sadzisz na ten temat Piotrze?

Artek

W ogole to dzieki Piotrze za to ze starasz sie mi pomoc, za twoj poswiecony czas i w ogole, ze odpisujesz, bo podejrzewam, ze za takie porady, ktore dajesz, to bierze sie ciezkie pieniadze. Ale ja to uwazam, ze mi to by nawet sam dr. Hawkins nie byl w stanie pomoc. Nie wiem co ze mna jest. Ja nawet nie jestem w stanie pojac, o co w tym uwalnianiu i technice uwalniania chodzi. Nie wiem, co ja mam uwalniac. Czy odczucia w ciele? Mysli? Emocje? Nie rozumiem. Czy podczas uwalniania mam przezywac te emocje, czy skupic sie na odczuciu w ciele? Eh… A podobno nie ma wyjatkowych przypadkow. Oto jestem. Dzieki Piotrze jeszcze raz za proby pomocy, ale mi sie chyba nie da pomoc.

Artek

Jeszcze sie chcialem Piotrze o twoj Program zapytac. Czytajac “Przekraczanie poziomow swiadomosci” natrafilem na taki fragment, cyt:
“Głęboko ukryta nienawiść do samego siebie, stanowiąca podstawę problemów, wymaga terapii na bardzo wysokim poziomie kalibracji świadomości, jak na przykład na poziomie Bezwarunkowej Miłości (540). Działania psychologiczne wykalibrowane na 400, nie posiadają dostatecznej mocy, aby faktycznie zapoczątkować wewnętrzne uzdrawianie.
Proces zdrowienia wymaga doradcy, sponsora lub opiekuna, który pokieruje daną osobą i z miłością oraz szacunkiem będzie jej służyć przykładem.
Zgodnie z trwającymi całe dziesięciolecia doświadczeniami takich grup,
jedynie członkowie, którzy wyzdrowieli, posiadają niezbędny, zaszczepiający szacunek autorytet, dzięki czemu dokonuje się terapeutyczne przeniesienie czy identyfikacja.”
I teraz chialem zapytac, czy kupienie twojego Programu, bez wspolpracy z toba, nie bedzie wyrzuceniem pieniedzy w bloto? Z tego, co pisze pan Hawkins, potrzebna jest czyjas pomoc i wsparcie, zeby wyzdrowiec. Ja czuje wlasnie ogromna nienawisc do samego siebie i nie potrafie sobie z tym poradzic. Czytam, uwalniam, probuje tego i tamtego i niewiele to daje. Juz chyba wiem czemu. Nie mam zadnego takiego wsparcia, o ktorym pisze dr. Hawkins. Jak to sie ma w kontekscie twojego Programu, bez wspolpracy z toba, na ktora zbytnio nie mam pieniedzy. Czy w ogole taka wspolpraca na odleglosc, cos daje? Wiem, ze pisales, ze sie tyyyyle ludzi wyleczylo dzieki twojemu programowi, ale czy sue wyleczylo dzieki Programowi ze wspolpraca, czy bez?

Artek

Moja nienawisc do siebie wynika z wielu powodow. Nie mam dziewczyny/kobiety. Przebimbalem zycie i nie mam wyksztalcenia, przez co pracuje w pracy, ktorej nie lubie, z ludzmi, z ktorymi nie chce pracowac, bo przypominaja mi kim bylem i jestem- pijakiem i zerem bez perspektyw. Na stare lata mam teraz do szkoly isc? Ale do jakiej? Zaczalem sie uczyc programowania, bo mnie to troche interesuje i zawsze interesowalo, ale stwierdzilem, ze nie ma sensu, bo czytalem, ze na programiste juniora, to raczej starego dziada nikt nie przyjmie do pracy. I nie wiem co mam robic. Nienawidze siebie tez za to, ze jestem chudy i niski. Nie wygladam jak mezczyzna, tylko jak chlopczyk. Na silownie chodzilem kilka lat, stosujac rozne diety i plany treningowe i wszystko bez rezultatu. Jak bylem chudy, tak jestem. Na sztuki walki chodzilem kilka lat i przestalem, bo nie mialem sily po pracy fizycznej. I tak tetaz znajduje sie w momencie, o ktorym ci Piotrze pisalem. Mieszkam z mama, bez kobiety itd.
A jak sie przepracowuje te pozycjonalnosci? Po prostu podejmuje sie decyzje, ze przestaje byc takim a takim i wybieram byc takim, czy to trzeba cos rozpisywac na kartce i uwalniac, bo tego tez nie rozumiem. Jak zmienic obraz samego siebie.
A. I jeszcze zapomnialem dodac, ze przerabiam Kurs Cudow. Oczywiscie przerabiam na tyle, na ile potrafie. Jestem juz na 210 lekcji, i tam jest, ze wybieram radosc Boga zamiast bolu, ale ja wybieram bol. Jak mam wybrac radosc? Uwolnic to co ja blokuje?
Chyba nie poradze sobie sobie z tym wszystkim. Jak.myslisz Piotrze. Czy Bóg mi pomoze, jak go poprosze? Bo ja go caly czas prosze, a podobno jak sie prosi, to zawsze pomaga. Bo jaki moze byc lepszy terapeuta, niz sam Bóg?

Artek

I jeszcze piszesz Piotrze, zeby zmienic sposob myslenia o sobie, a jednoczesnie piszesz, ze myslenie to proces bezosobowy i ciagly. Ze umysl sam mysli. Ja to juz sie w ogole pogubilem w tym i juz naprawde nic nie rozumiem i nie wiem o co chodzi.

Artek

Co do silowni Piotrze, to nie bylo pare godzinek, tylko lata pracy, rozpisywania, planow, zmieniania, poznawania swojego ciala, jak reaguje itd. Oczywiscie, ze wiedze o silowni czerpalem z internetu. Uwiez mi, ze godzinami siedzialem i szukalem stron i blogow z naturalnym podejsciem do kulturystki. W temacie sportu siedze dosc dlugo, sporo lat, spotkalem przez ten czas od groma sportowcow znam tez kilku trenerow personalnych. 95% tego towarzystwa bierze sterydy i dlatego maja efekty. Wiekszosc trenerow personalnych ma
mainstreamowe podejscie do treningow i diety, gdzie bez sterydow mozna sie najwyzej cukrzycy nabawic, lub innych chorob, a miesnie jak nie rosly, tak nie beda rosnac. I oczywiscie nie pisze tu o wszystkich. Ja mam takie doswiadczenia i moi koledzy rowniez. Siedze w tym wiecej niz troche i wiem cos o tym. Ja niestety nie mialem efektow i bardzo mnie to podlamalo. Byc moze jestem, jak to sie mowi- slaby psychicznie i nie wiem ile ludzi jest na swiecie, ktorzy by nie zwatpili, gdy cos robia, robia i robia, zmieniaja, kombinuja, a efektow jak nie bylo, tak nie ma. Ja sie z lekka zalamalem. Wracajac do czerpania wiedzy z internetow- czy to cos zlego? Na ksiazki i filmik pana Hawkinsa trafilem w internecie, twoj blog tez jest w internecie. Nie rozumiem ciebie w tym momencie.

Artek

A z tymi pozycjonowaniami, zapisywaniem nawykow itd, to nie chce mi sie tego robic. Zapisywac, rozpisywac, analizowac, glowkowac, przeliczac, wyliczac itd. To ma byc zycie? Z kartka w reku i zastanawianiem sie, co ja w danym momencie robie, jaka mam intencje itp? Bede teraz niewolnikiem kartki i dlugopisu az do smierci? Gdzie ta spontanicznosc w zyciu? U mnie tak naprawde problemy sie zaczely, jak przeczytalem w internecie, ze jest cos takiego, jak uzaleznienie od porno. Do tamtej pory zylem w miare normalnie. Pracowalem, trenowalem, spotykalem sie ze znajomymi itd. Raz na jakis czas obejrzalem porno, zrobilem co swoje i wracalem do swoich spraw. A jak przeczytalem o uzaleznieniu, to sie dopiero zaczelo. Tysiace mysli, obwinianie itd. A w chuju to wszystko juz mam. Mimo wszystko dzieki za probe pomocy i poswiecony czas Piotrze. Pozdrawiam.

Last edited 3 lat temu by Artek
Artek

A poza tym Piotrze nie jest latwo i przyjemnie mieszkac w domu, gdzie dzien w dzien slysze, jak matka z bratem ciagle ublizaja na innych ludzi, wyzywaja i ogolnie palaja zloscia i nienawiscia do wszystkich. Mozna powiedziec, ze moj caly dom jest przesiakniety negatywnosciami. Tak sie tam wychowywalem od dziecka. A nie wyprowadzam sie, poniewaz za malo zarabiam, zeby cos wynajac, bo bym ledwo koniec z koncem wiazal ( wszystko mam wyliczone) a poza tym, wszystko co teraz zarobie( po odliczeniu na zycie itd), odkladam, zeby otworzyc swoj interes. Jaki? Jeszcze nie wiem. Ale jak sie dowiem, to juz na jakis start bedzie, bo poniewaz jestem minimalista i prawie w ogole nie wydaje pieniedzy, tylko na podstawowe potrzeby, to pare zlotych juz uzbieralem. Co bys Piotrze poradzil, aby te negatywnosci, ktorymi jest przesiakniety moj dom i wspoldomownicy nie oddzialywaly na mnie, albo oddzialywaly w jak najmniejszym stopniu? Jestem nieskonczona istota i nie jestem od tego zalezny”? Sluchawki na uszy i muzyka relaksacyjna?

Last edited 3 lat temu by Artek
Artek

A tak w ogole, po zastanowieniu uwazam, ze ty mnie Piotrze do konca nie zrozumiesz, poniewaz z tego co pisales, ty miales kobiety i seks, a ja nie mialem i nie mam, wiec sam widzisz. Pewnie napiszesz, ze to bez znaczenia, ale nie dla mnie. Syty glodnego nie zrozumie. Pozdrawiam.

Artek

A tak na koniec Piotrze, to tak w skrocie: czy to dzieki uwalnianiu zyje nam sie lzej, stajemy sie “lepszymi” osobami, wzrastamy w swiadomosci, czy stajemy sie tacy pomimo uwalniania?

Artek

To jak Piotrze w takim razie, czlowiek moze “przeskoczyc” z nizszego poziomu na wyzszy? Skoro jest na niskim poziomie swiadomosci, to wybiera i kieruje sie niskimi jakosciami. Bo inaczej nie potrafi. Sam tak pisales. Jak w takim razie, z niskiego poziomu mozemy wybierac wyzsze jakosci, skoro na niskim poziomie kierujemy sie niskimi jakosciami? Tego nie rozumiem. Uwazalem, ze od tego jest wlasnie uwalnianie emocji. Uwalniamy emocje, przez co powolutku automatycznie zmieniaja nam sie intencje, zaczynamy podejmowac inne decyzje i wlasnie wybieramy te wyzsze jakosci, przez co powoli wspinamy sie na wyzszy poziom. Jak w takim razie, czlowiek na poziomie np. wstydu, ma zmienic percepcje, pozycjonalnosc itd, skoro on na tym poziomie moze nie byc w stanie tego zrobic? Ja myslalem( uwazalem, tak to rozumialem), ze wlasnie uwalnianie emocji jest tutaj kluczowe i to przede wszystkim dzieki uwalnianiu wspinamy sie w gore po poziomach swiadomosci. Czytalem Przekraczanie Poziomow i tam jest napisane, CO trzeba zrobic, ale nie jest napisane JAK. Chyba ze nie czytalem wystarczajaco uwaznie. Jak bys sie Piotrze do tego odniosl?

Artek

I juz w ogole dla mnie to juz sie z tego wszystkiego robi maslo maslane. Niezle sie w tym wszystkim pogubilem. Juz tlumacze. W Metodzie Sedony wyobrazamy sobie jakas sytuacje i skupiamy sie na odczuciach w ciele, obrazach i myslach i uwalniamy dotad, az sytuacja ktora sobie wyobrazamy, nie powoduje w nas emocji. Jestesmy w stanie spokoju. Pan Hawkins tez o tym pisal. O strachu. Ze jak uwolnimy strach, to potem nic nas nie bedzie w stanie przestraszyc. Czyli, jak uwolnie emocje, wyobrazajac sobie sytuacje, to potem, gdy naprawde mnie spotka taka sytuacja, to moja reakcja bedzie niewzruszenie. Ja to tak rozumiem, z tego co czytam i slucham. W dalszym ciagu nie rozumiem, po co by bylo to uwalnianie, jezeli wystarczylo by przestac pozycjonowac, obwiniac i zaczac wybaczac. Skoro to, co czujemy jest uzaleznione od tego, jak postrzegamy sytuacje, swiat itd, a nie od tego, jakie mamy stlumione emocje, to ja juz nie rozumiem, gdzie jest przyczyna, a gdzie skutek. Chyba, ze nie ma przyczyny, ani skutku? Ja rozumiem tez, ze jestem na takim poziomie swiadomosci, jakim jestem i ze wlasnie dlatego nie rozumiem, ale nie rozumiem.

Artek

“Albo podejście dr Hawkinsa, albo pana Dwoskina.”
A to ich podejscie nie jest jednym i tym samym? Przeciez oni tego wszystkiego o uwalnianiu, podobno nauczyli sie od Lestera Levensona? Takie informacje w internecie znalazlem. Czym w takim razie rozni sie podejscie dr.Hawkinsa, a czym pana Dwoskina? I ktore podejscie jest lepsze, skuteczniejsze wedlug ciebie? Czy mozna stosowac te dwa podejscia jednoczesnie? Znaczy nie w tym samym czasie oczywiscie. Czy lepiej skupic sie na jednym?

Artek

Witaj Piotrze. Chcialbym sie zapytac o ten opór i niezgode na zastana rzeczywistosc. Nie za bardzo to rozumiem. Jezeli np. matka kaze mi wyjsc z psem, a ja nie chce tego zrobic i az sie gotuje we mnie w srodku, to co mam zrobic w takiej sytuacji? Pozwolic sobie na te nerwy? Na to, zeby gotowalo mi sie w srodku? Oczywiscie ignorujac w tym czasie mysli. Musze przyznac, ze o ile rozumiem uwalnianie emocji lezac z zamknietymi oczami, to kompletnie nie rozumiem ich uwalniania w realnych sytuacjach. Rozumiem, ze w mojej sytuacji z wyjsciem z psem, te moje gotowanie sie wynika z niezgody? Mam racje? Czyli powinieniem zaakceptowac ta sytuacje, z tego co rozumiem. Ale nie bardzo rozumiem jak mam zaakceptowac i co to znaczy. Bo jezeli to, co czuje wynika z braku akceptacji tej sytuacji, to jezeli ta sytuacje zaakceptuje, to nie bede odczuwal tych nerwow i gotowania sie w srodku? Ale jak mam zaakceptowac ta sytuacje, skoro ja nie chce wyjac z tym psem. Eh… Bylbym Piotrze niezmiernie szczesliwy, gdybys znalazl chwile wolnego czasu i jakos mi to wytlumaczyl. Dzieki i Pozdrawiam.

Artek

“A dlaczego nie chcesz iść z psem?”.
Mysle, ze w poprzednim wpisie nie przedstawilem pelnego obrazu mojej sytuacji. Otoz ja mieszkam z matka, ale mam juz ponad 40 lat na karku, nie mam zony, ani dzieci. Nie mam nawet dziewczyny. Tak sie ulozylo moje zycie, albo ja je sam sobie tak ulozylem. Nie wiem. W moim wieku to raczej powinno sie miec zone i swoje dziecko, tymczasem to ja sie czuje jak male dziecko, ktoremu matka kaze wyjsc z psem. Tak siebie postrzegam. Oczywiscie jestem uzalezniony od porno i zmagam sie caly czas ze swoim zyciem i z cala ta sytuacja, ze w tym wieku nie mam swojej rodziny i caly czas jestem takim dzieckiem, ktoremu mama kaze cos zrobic. Przeczytalem prawie wszystkie ksiazki Davida Hawkinsa, Metode Sedony i jeszcze kilka innych. Staram sie uwalniac emocje. Tak uwazam. Chyba uwalniam. Albo i nie uwalniam. Nie wiem. Przynajmniej probuje. Staram sie wybierac pozytywnosc w zyciu, wybaczac, nie oceniac nikogo itd. Dobija mnie ta moja sytuacja zyciowa, albo to ja sie sam dobijam, ale z jakichs powodow nie mam sil, zeby ja zmienic. Oczywiscie, ze postrzegam sie jak ofiare. Ofiare losu. Rozumiem, ze powinienem zaczac postrzegac ta moja sytuacje zyciowa i siebie inaczej? W innym kontekscie? Tylko jak to zrobic i przestac sie biczowac? Jak zaczac ta sytuacje postrzegac inaczej? To tak w kontekscie mojego wyjscia z psem. Dzieki Piotrze za odpowiedz. Wygadalem sie troche. Pozdrawiam.

Artek

A tak w ogole, to ja juz nic z tego nie rozumiem. Po przeczytaniu tych ksiazek, ktore wymienilem, rozumialem to tak, ze to te stlumione emocje powoduja to, jak postrzegam dana sytuacje, jak reaguje itd i ze wystarczy je uwolnic i wtedy wszystko stanie sie samoczynnie. Automatycznie. Pan Hawkins pisal, ze emocje zabarwiaja nasze widzenie swiata. Wiem Piotrze, ze znasz i Technike Uwalniania i Metode Sedony i wlasnie w MS w instrukcji, jest zeby pomyslec o jakiejs sytuacji( zdarzeniu) w zyciu i skupic sie na uczuciu, ktore mysl o danym zdarzeniu wywoluje i uwolnic to uczucie. Po co w takim razie jest uwalnianie, jezeli postrzeganie swiata i sytuacji w zyciu nie jest zalezne od stlumionych emocji?

Artek

Ja nic ze soba i ze swoim zyciem nie robie, poniewaz jak wyobraze sobie, ze mialbym mieszkac sam, byc sam za wszystko odpowiedzialny, robic zakupy, placic rachunki itd, to mi jakis wewnetrzny glos mowi, ze sobie nie poradze, ze za glupi jestem itd. Wiem, ze to moj umysl paple, ale z jakichs powodow slucham sie tego belkotu. Czy pomoze, gdy slyszac takie gadanie, ze sobie nie poradze, skupienie sie na uczuciu, ktore w tym momencie czuje i uwolnienie go, zebym przestal slyszec ten glos?
A moje zycie wyglada tak, jak wyglada, poniewaz za mlodu zawsze wolalem kolegow i wóde. I teraz mam, to co mam. Dzieki

Artek

Duzo mi Piotrze pytan zadales i dziekuje ci za to, ze poswieciles mi swoj czas, ale niestety nie odpowiem na nie, poniewaz mam taki metlik w glowie i jestem tak pogubiony, ze sam nie wiem co, gdzie i jak. Natomiast mam takie pytanie: skoro emocje nic nam nie robia, to czemu ogladamy porno, zeby ich nie odczuwac? Mam na mysli uzaleznionych. Jezeli emocja nie ma na nas zadnego wplywu, to droga do wyjscia uzaleznienia jest krotka- decydujemy ze nie ogladamy porno, nie przejmujemy sie tym, co czujemy i robimy “swoje”. Zyjemy sobie tak, jak bysmy chcieli. Jednak takie podejscie chyba nie dziala, skoro tylu uzaleznionych jest? Czemu nie wystarczy “wmowic” sobie jakos, ze nie jestesmy emocjami, tylko nieograniczona istota i po sprawie? Czyli jednak te emocje maja na nas wplyw. Pan Hawkins o tym pisal:”Bo­le­sne nie są my­śli ani zda­rze­nia, lecz uczu­cia, któ­re im to­wa­rzy­szą. My­śli same w so­bie są bez­bo­le­sne, lecz nie uczu­cia, któ­re kry­ją się pod nimi!” Czyli uczucia nas bola, a nie opor, tak jak piszesz.

Artek

Dzieki Piotrze. Jeszcze tylko chcialem sie o to uzalanie zapytac. Czy uzalanie sie i w ogole uzalanie, to jest odczuwanie m.in. zalu, z jednoczesnym mentalizowaniem i sluchaniem sie belkotu umyslu? Czy odczuwanie tych emocji “uzalania sie”, bez wpatrywania sie w umysl i ignorowanie mysli, bedzie uwalnianiem? Oczywiscie z intencja uwolnienia. I czy w ogole odczuwanie, wraz z ignorowaniem mysli, jest tozsame z porzuceniem kozysci z trzymania sie emocji? Dzieki.

Artek

Przepraszam. Jeszcze tylko to i juz ci glowy nie bede zawracal. Ja czesto jak zabieram sie do uwalniania i zaczynam odczuwac, to zastanawiam sie, czy to co czuje, to jest emocja, czy opor stawiany emocji. Pewnie znowu wpatruje sie w umysl, zamiast odczuwac? Mam racje Piotrze? Dzieki.

Damian

Według mnie nie ma czegoś takiego jak podchodzenie do kobiet nie oczekując niczego w zamian. Zawsze czegoś oczekujesz. Prosty przykład – skoro byś niczego nie oczekiwał to dlaczego podchodzisz do kobiet ładnych, które Ci się podobają a nie podchodzisz do jakiejś grubej i brzydkiej kobiety? Zawsze czegoś oczekujesz. Albo chcesz kobietę zaprosić na randkę, albo chcesz mieć z nią seks bo jest ładna. I takie gadanie że nie oczekujesz niczego zawsze mnie trochę rozwalało :P

Piotrek

Cześć Piotrze!

Trochę mnie nie było od ostatniej rozmowy. Widzę że dalej działasz. :)

Pisałem Ci o e-booku człowieka, który uzdrowił się z tego co ja mam(ZZSK). Kupiłem go w końcu kilka dni temu i jestem w trakcie czytania. Kurde, mam taką trochę niepewność dot. medot odstresowania, autor wspomina że to jest Krok nr I po prostu, najważniejsza rzecz. No i tak się zastanawiam, czy wspomniana przez Cb ,,Metoda Sedony” może być odpowiednim wsparciem w uzdrawianiu? Mam to, nieźle się czyta i tak myślałem że się poradzę.

Pisałeś mi że to nie przypadek że zachorowałem gdy poszedłem do szkoły po I klasie podstawówki, autor wspomina badania w jaki sposób stres(przeciążenie) może aktywować ,,uśpione” geny odpowiedzialne za chorobę. To samo mówi Jordan Peterson, psycholog kliniczny i wykładowca University of Toronto na temat chorób psychicznych- one się ,,jakoś” nie pojawiają, tylko związane są z traumą i stresem(zdaje się Twój następny wpis- czekam xD). Czyli to co mi pisałeś potwierdziło się w innych źródłach, nawet z badaniami naukowymi i poglądami naukowców.

Opowiem Ci dwie historie, proszę o komentarz :)

Historia I
W środę, pojechałem do BlueCity w Warszawie i krążę. Zobaczyłem dziewczynę która stała przy barierce i pisała coś na telefonie. Poszedłem dalej, ale myślę coś w stylu ,,nie no, taka okazja! Nie mogę przepuścić!”. Podszedłem, chwilę pogadałem, odszedłem radosny. Co zaobserwowałem? Po pierwsze, uczucie że w sumie nie mam o czym gadać(od tej pory już parę razy miałem tę silną chęć tak podejść pogadać no ale nie ma o czym..) a druga rzecz to to że od podejścia przez następne, no, do 10 minut, ustąpiło mi spokojnie ok 80% bólu. Momentalnie. Co sądzisz?

Historia II
Z dziś, właściwie to sprzed godziny, półtorej. Byłem na mieście i wracając do domu wysiadłem zrobić zakupy w Lidlu. No, ból był konkretny. Poza tym tak emocjonalnie źle się czułem(narzekanie na kobiety typowe dla sfrustrowanych facetów, bez konkretnego powodu tak mnie wzięło). W samym sklepie przypomniało mi się jaki miałem stosunek do rodziców jako dziecko jeszcze w wieku przedszkolnym(jeszcze przed chorowaniem). Matki to właściwie się bałem a ojca.. ojca się nie bałem. To było coś innego, On mnie traktował niepoważnie. Trochę też jako jakąś przeszkodę. Przypomniało mi się dokładnie jak się wtedy czułem jako małe dziecko, że to musi być w jakiś sposób moja wina że ojciec się tak wobec mnie zachowuje. W miarę jak to do mnie docierało to była coraz większa chęć na płacz(ja w kolejce do kasy). Wydaje mi się że drżącym głosem rozmawiałem z kasjerką. Jakoś się ogarnąłem, wyszedłem. Idąc na przystanek był taki moment że byłem bez ludzi woków, w ciemności. No to chwilkę zapłakałem ale zaraz się ogarnąłem bo ludzie szli. Co sądzisz? O tym przypomnieniu sobie, emocjach, tym moim powstrzymywaniu się itp Jak widzisz tę sytuację?

Pozdrawiam :)

Trochę mi zajęło ale jednak kupiłem xD ten PayPal to jednak świetna rzecz. Zajebiste mamy te ułatwienia technologiczne w dzisiejszych czasach. Pewną wdzięczność wręcz czuję wobec ich wynalazców i państw takich prokapitalistycznych i prorozwojowych ;)

Piotrek

,,Jak najbardziej metoda Sedony pomoże w tym. A autor nie podawał sam z czego korzystał?”

Właśnie tak dziwnie. On to tak opisuje, wiesz, dam Ci cytat:
<>
albo to
<>
No i właśnie jeśli chodzi o te ,,relievers” to odsyła czytelnika(linkami) do tych amerykańskich klinik Mayo, do Ich strony, która swoją drogą ,,Page Not Found”(ide już pisać do Niego w tej sprawie)
Pytałem na wszelki wypadek i jak widać ,,wszelki wypadek” zaszedł xD. Mówisz że metoda Sedony pomoże, ale czy konkretnie z tym ,,stress relieving” też? Kurde, czuję się lekko wydymany, no ale zobaczę co odpisze gość :)

HISTORIA I
,,Nie zaobserwowałeś uczucia, że nie ma o czym rozmawiać, tylko myśl. Myśl jest efektem emocji. Zaś emocją było poczucie winy – “nie mogę przepuścić okazji”. Świadomość braku.”

To się wiąże z tym co wspominałeś w artykule nt. męskości. Że mężczyzna jest jak Słońce i świeci, daje a nie oczekuje i nie chce wziąć, tak? Czyli że ta myśl o ,,nieprzepuszczeniu okazji” była ,,zła”(w sensie że niewłaściwa, to nie tak działa jak jest dobrze i zdrowo)?
Parę lat temu słyszałem coś takiego, że ,,brakuje takich mężczyzn”(w temacie uwodzenia to znalazłem). Czyli jakich?
Np taki że spodoba mu się jakaś kobieta, więc nic od Niej nie wymagając zaprosi ją np na drinka, pogadać. Tak dla własnego cieszenia się kobietą i okazania Jej tej swojej radości/szczęścia(co nie oznacza że On już coś od Niej musi chcieć). Tak od razu mi się przypomniało to jak wspomniałem Twój artykuł o męśkości/kobiecości. To o to właśnie chodzi?

,,Nie ustąpiło tylko sam to odpuściłeś, by umożliwić sobie podejście. Odpuściłeś opór. A jak mówiłem – jedynym źródłem cierpienia w życiu jest opór.”

A co sprawia że jakoś nie mogę tak ,,puścić” po prostu jak tu siedzę i piszę? Tylko akurat w takiej jakiejś konkretnej sytuacji ,,puściłem” bo była ,,akcja” do zrobienia…

,,Puszczenie oporu, by podejść jednak nie spowodowało automatycznie, że zmieniłeś intencję – nadal była niska, więc i efekt był oczywiście jak lustro – odbił brak.”

To co innego by było gdybym miał ,,wysoką intencję”(rozumiem to jako np chęć dzielenia się czymś dobrym)? Jak by to inaczej wyglądało?

HISTORIA II

,,Nie czułeś się źle emocjonalnie, tylko stawiałeś opór temu, co czułeś i to przez ten opór doświadczanie emocji było nieprzyjemne.”

Wczoraj i dziś(wtorek/środa) mnie ostre płacze brały. Przy czym wczoraj zauważyłem że nieśmiało zacząłem się do siebie uśmiechać w lustrze(wcześniej tego nie było), przypomniałem sobie jak wspominałeś o afirmacjach że potrzebuję mówić do siebie ,,Kocham Cię”. Więc to zrobiłem. Pierwszy raz: wybuch płaczu aż mnie wpół zginało, drugi raz to samo. Trzeci nie pamiętam, potem miałem takie dreszcze jak to mówiłem(i się uśmiechałem)

Dziś też miałem wybuchy płaczu, chyba nawet silniejsze niż wczoraj, zauważyłem że jak w trakcie nie myślę, to po prostu moje ciało wykonuje te ruchy/spazmy jak przy ostrym płaczu i tyle(tak bez oceniania/myślenia o tym). Najlepszy był ostatni, mały płacz. Stwierdziłem w nim coś w stylu ,,Kurwa, kocham życie!”- teraz mi się wydaje trochę dziwne, no bo obolały jestem, nie lubię tych studiów które dalej męczę, ok 22:00-22:30 byłem w McDonalds, pooglądałem ludzi i jak wróciłem to mnie ten mały płacz wziął. Powiem Ci że troszkę się od tego czuję jakbym był chory psychicznie choć szczerze, dawnej też płacze miewałem, ale uśmiechania się, jakiejś miłości do życia czy wdzięczności(co opisałem w pierwszym komentarzu) nie było, nic takiego nie towarzyszyło. Mam nadzieję że to jakieś zdrowienie jest…? xD
Działania z wysoką intencją jak np podejścia do dziewczyn(ale nie takie jak były) przyspieszyły by proces czy nic do tego nie mają?

,, Ale już sam stosunek do kobiet jest jak do matki – boisz się ich. Boisz się usłyszeć od nich tego, co słyszałeś od swojej mamy.
Gdy oczyścisz się z tych emocji i wybaczysz mamie i tacie, automatycznie zmieni się Twoje podejście do kobiet, a wraz z nim rezultaty.”

W sumie tak, to drugie zdanie chyba jest precyzyjniejsze. Nie chce usłyszeć tego samego co od Niej. Oczyszczę się czyli należycie przeżyję emocje, tak?

Właśnie jak to z tym wybaczeniem jest?
Jak brałem kiedyś od jednego PUA Jego program to tam było nagranie hipnotyczne ,,wybaczanie”. Autro powiedział w trakcie, że ,,wybaczenie to nie jest polubienie”. Że tu chodzi o pewne zerwanie negatywnej więzi. Zgadzasz się czy masz inne zdanie? Chętnie był wybaczył(mam dość tych bitew z Nimi w głowie) ale nie wiem jak.. niby na poziomie umysłowym wybaczam ale świadomości to coś nie chce tknąć..

,,Ustal intencję uzdrowienia.”
Chodzi o to że ,,po co w sumie chcę wyzdrowieć?” Dobrze pojąłem?

,,Gdybyś dodał właśnie tą wdzięczność, że widzisz piękną dziewczynę i możesz z nią porozmawiać, efekt byłby inny, bo ona poczułaby w Tobie radość i wdzięczność. I oddałaby je Tobie.”
A wiesz że ja jakieś namiastki tego czuję, tylko że jeszcze nie działałem z takimi emocjami w praktyce :)

P.S.
dzięki za uświadomienie że to ,,nie mogę przepuścić okazji to wina tzn nic dobrego. Wiesz, ja odczytałem że to ,,musi być dobre” bo ten ból wtedy minął. Ale teraz widzę że to jednak nie to. Dzięki jeszcze raz :)

P.P.S
Ja gdzieś od 6 tygodni te kilka razy w tygodniu medytuję(20 min na medytację). Widziałem że wspominałeś medytację w serii o odczuwaniu, to co się teraz dzieje może być rezultatem tej medytacji?(przynajmniej poniekąd)

Piotrek

,,Brak cytatów :(”

No właśnie teraz nawet nie pamiętam co pisałem. Swoją drogą po przeczytaniu całości widzę że autor rozróżnia świadomość i umysł choć mało wspomina tak ogólnie.

,,Stres to ujawniający się już stłumiony strach, a także tłumiony strach w danej sytuacji. Metoda Sedony uczy akceptacji emocji, więc pomoże w przypadku stresu. Jednak pamiętaj, że najważniejsza jest świadomość – źródła stresu, akceptacji stresu i wewnętrzny wzrost ponad źródło stresu, jeśli chcemy je uzdrowić.”

Czyli żeby uwolnić stres potrzebuję wydobyć i przeżyć ten strach który go spowodował.. no to jeszcze trochę pracy mnie czeka.. ;)

,,ZAJEBIŚCIE!!! :D
No i przy okazji dostałeś symboliczne ukazanie, że miałeś w sobie tyle smutku, że zginałeś się wpół dla innych ludzi, by zabrali ten smutek, by dali Ci np. akceptację. Gdy wreszcie to z siebie wyrzucisz, wzrośniesz i inni to dostrzegą, a w szczególności poczują kobiety, że to facet, co już nie zgina się wpół :)”

To jeszcze dodam tu coś: miałem już wybuch płaczu z myślą w stylu: ,,kobiety są wspaniałe, dzięki Nim możemy się stawać lepsi itp”

Jeszcze był wybuch jak czytałem to o uzdrawianiu i autor cytował innego autora: ,,the greatest healing therapy is friendship and love”(w domu byłem uczony jaki to świat zewnętrzny, poza rodziną, jest wrogi, zimny itp)

były jeszcze inne wybuchy ale już nie pamiętam dlaczego, ogólnie już są dużo słabsze, często po prostu łzy w oczach stają i tyle.

Właśnie widzę że ludzie się jakoś na mnie gapią, tego nie było kilka tygodni temu. Przy czym najczęściej od facetów to jakbym odczuwał pewną wrogość czy wyzwanie, takie mam wrażenie.

Jeszcze zauważyłem że np jadąc komunikacją miejską patrzę przez szybę, oglądam architekturę i roślinność i się nimi cieszę, myśląc np ,,no, projektant tego i tamtego to chyba pasję czuł jak projektował, myśląc coś że da ludziom coś takiego co potrafi najlepiej a ja, i pewnie inni też, przez tyle lat tego nie zauważaliśmy”(tak bez poczucia winy, pozytywnie)

Ale są jeszcze takie niepowodzenia, powiedziałbym. Smutek płaczem jakoś potrafię uwolnić, ale gniew, dumę czy strach nie wiem. Widzę że potrafię się wściekać o byle co(np zbyt głośny ruch uliczny, ludzi poruszających się trochę jakby małymi dziećmi byli, tak że trzeba na Nich uważać itp), także zdarzają mi się dalej te wyimaginowane kłótnie z rodziną

druga rzecz to to że odżywiania sobie ogarnąć nie mogę, głównie lecę fast foodem itp choć od dawna sobie obiecuję zmianę. Porno odstawione już 9 dzień(zauważyłem że nie było płaczów w dni z porno) a z tym żarciem dalej nie ogarniam

,,Wybaczanie to nie jest polubienie formy ale pokochanie esencji. Nie musimy lubić ludzi, którzy nas zranili, nie musimy umawiać się z nimi na piwo. Ale musimy zrozumieć, że nikt nas nie zranił. Akceptujemy oczywiście to, co się stało, wydobywamy z siebie ból. Niczego nie bagatelizujemy. Ale gdy wzrastamy, uświadamiamy sobie lekcje jakie to wydarzenie miało w sobie dla nas. I wtedy rozumiemy, że te osoby nie były katami ale przyniosły nam dary. Wybaczmy im formę, pokochajmy esencję.”

Ok, to wezmę do siebie

,,Jak będziesz się czuł “w miarę ok” to jest ten dzień, by iść poznawać kobiety z wysoką intencją.”

no właśnie przez ostatnie parę tygodni naciskałem się żeby podejścia robić, zrobiłem minimum, a teraz jednak myślę że ,,uzdrawianie first” ;) i że jeszcze przyjdzie czas odpowiedni, dalej zauważam że wzrasta we mnie chęć ale to jeszcze mało

Ogólnie Piotrze to dzięki za pomoc. Autor e-booka wskazał że ktoś typu coach może pomóc i Ty mi pomagasz dobrowolnie :) swoją drogą kiedy planujesz wydać ten materiał o seksie o którym kiedyś wspominałes? Kupowałbym xD

Podobne Wpisy:
Gorsze dni [WAŻNE!] (Część 2) – Rozwinięcie

Gorsze dni [WAŻNE!] (Część 2) – Rozwinięcie

Witam Cię serdecznie! Oto druga część serii o gorszych dniach. Część pierwszą znajdziesz klikając na link poniżej: ► Gorsze dni [WAŻNE!] (Część 1) – Wprowadzenie. Gorsze dni to coś zupełnie normalnego i spodziewanego. Ten, kto uważa, że tylko kobiety mają to raz w miesiącu, jest w błędzie. Ponadto – ból w okresie miesiączki jest bezpośrednio… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 2
O Emocjach – Pożądanie (Część 1)

O Emocjach – Pożądanie (Część 1)

Duży obrazek, wiem :) Witam Cię serdecznie! Dzisiejszym artykułem rozpoczynamy cykl Wpisów dotyczących pożądania i pragnień. Temat jest bardzo głęboki i szeroki ale postaram się poruszyć przynajmniej w minimalnym stopniu wszystko co ważne. Część wiedzy przedstawię tutaj – na Blogu, a część w Newsletterze jako podziękowanie dla tych, którzy są już ze mną (na zapisanych… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 2
Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 11) – Święta/Boża Obecność, Miłość Boga, Współczucie i Litość

Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 11) – Święta/Boża Obecność, Miłość Boga, Współczucie i Litość

Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy temat stanięcia w obliczu faktu o własnym uzależnieniu. Części 1-10 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 1) – Wstęp ► Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 2) – Lista nr 1 ► Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 3) – Nienawiść, złość, chęć zemsty, wina ► Jestem uzależniony/a.… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 3
100 Dróg do Sukcesu (16-18)

100 Dróg do Sukcesu (16-18)

Witam Cię serdecznie! Sukcesywnie kontynuujemy serię dotyczącą sukcesu! :) Link do artykułu wprowadzającego znajdziesz poniżej! ► Seria „100 Dróg” – Wprowadzenie. Części 1-4 tej serii znajdziesz klikając na poniższe linki: ► 100 Dróg do Sukcesu (1-6) – Wewnętrzne vs zewnętrzne, Osobiste, duchowe, w świecie, Przeczytaj książki, Sukces jako zwyciężanie, Sukces jako osiąganie celów, Sukces jako… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 0

WOLNOŚĆ OD PORNO