Witam Cię serdecznie!
Dzisiaj część piąta niezwykle ważnego tematu odczuwania (bycia). Części 1-4 znajdziesz klikając na linki poniżej:
Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 1).
Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 2).
Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 3).
Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 4).
Emocje w życiu są jak kompas. Informują nas o naszym aktualnym poziomie świadomości. Dlatego też bez ich odczuwania, bez ich ŚWIADOMEGO odczuwania, możemy “czuć” się (a raczej myśleć) jakbyśmy byli zagubieni na środku oceanu i nie wiedzieli w którą stronę powinniśmy się udać. Wrażenie to naturalnie staje się jeszcze gorsze, gdy jedyne co czujemy jest tym, czego nie chcemy czuć. Jeśli kompas nam wariuje lub jeśli nie potrafimy z niego korzystać, a nawet boimy się na niego spojrzeć – jakże mamy podróżować i dotrzeć do celu? Czy w ogóle wiemy jaki jest cel? Najczęściej, jeśli skupiamy się tylko na wewnętrznej walce i wypieraniu tego, co niechciane, cel naszej podróży staje się w najlepszym przypadku drugorzędny.
Słowem – podróżujemy od tego, czego nie chcemy, a nie do tego, czego chcemy. To dwa przeciwne kierunki.
Podkreślę raz jeszcze, bo to niezwykle ważne – wszyscy czujemy swoje emocje. Tylko jedni bardziej świadomie, a inni mniej. Nawet jeśli jest to dla nas niezrozumiałe i niepojęte. Zazwyczaj tylko, gdy pojawiają się emocje, robimy wtedy coś, by nie czuć – by nie stać się świadomym, uważnym – obecnym. Nawet jak się nudzimy i wydaje nam się, że nic nie robimy – mentalizujemy, czyli jesteśmy w umyśle, w chaosie myśli zasilanych emocjami, na których odczuwanie sobie nie pozwalamy. Myślenie blokuje przepływ emocji. A nie pozwalamy sobie na świadome czucie, bo:
-
Nie chcemy czuć tego, co w nas jest.
-
Nieświadomie lub świadomie uważamy, że nie powinniśmy tego czuć.
-
Nieświadomie lub świadomie uważamy, że odczuwanie tego jest złe.
“mózg to nie umysł ale to też mało kto rozumie” – to ja się zgłaszam, że tego nie rozumiem :). Mógłbyś Piotrze wyjaśnić to stwierdzenie?
A artykuł rewelacja! Jak zresztą cała seria o odczuwaniu. Fragment o Bogu i strój żyrafy mnie totalnie rozwaliły :D. Mam już przygotowaną swoją kryjówkę… i sporą porcję stłumionego gniewu – dzisiaj idę się wyszaleć :).
“mózg to nie umysł ale to też mało kto rozumie” – to ja się zgłaszam, że tego nie rozumiem :). Mógłbyś Piotrze wyjaśnić to stwierdzenie?
Ok ale jeszcze nie wprowadziłem dogłębnie tematu świadomości.
W wielkim skrócie – człowiek to ewoluujący strumień świadomości zagęszczony do ciała (co nie znaczy, że tracimy lub nie jesteśmy połączeni cały czas z jego mniej gęstymi poziomami – tzw. subtelnymi). Dwoma z takich poziomów subtelnych jest pole energii, których odczucie w ciele nazywa się emocjami, a drugim pole umysłu.
Umysł to pole informacyjne. Nasza świadomość w zależności od jej poziomu rozwoju podłącza się do różnych pól reprezentujących różne jakości – mniejsze lub wyższe, przynoszące rozwiązania, mnożące problemy, konstruktywne, destruktywne, etc.
Mózg zaś to odzwierciedlenie fizyczne tego pola w ciele. Dlaczego znajduje się w głowie? Symbolicznie. Bo to co nasz umysł myśli automatycznie zależy od naszej świadomości. Mamy dwoje oczu ale nawet patrząc nie znaczy, że widzimy. Od widzenia – właściwego postrzegania – jest tzw. pierwsze oko (zwane też trzecim okiem) – centrum energetyczne pośrodku czoła.
Od tego jak postrzegamy, czyli interpretujemy – jaką mamy świadomość – zależy z jaką jakością będzie myślał nasz umysł – z jakim polem się zestroi/połączy.
Zaś to połączenie jest odwzorowane automatycznie potem w fizyczności w postaci różnych aktywności mózgu, tworzenia i niszczenia połączeń neuronalnych, wytwarzania różnych hormonów, itd.
Więc wszystko co widzimy w fizyczności, co możliwe jest zaobserwować przy pomocy aparatury to tylko REPREZENTACJA przyczyny, a nie przyczyna czegokolwiek. Myślenie to nie przyczyna, a efekt.
Myślenie nie jest przyczyną czegokolwiek, jest reprezentacją naszej świadomości (także odnośnie pola energii – emocji – energetyzujących te pola informacyjne, z którymi nawiązuje połączenie pole umysłu). Więc przyczyną jest świadomość, której następstw doświadczamy w swoim życiu jako różne sytuacje, ich jakości, osoby, psujące się przedmioty, szczęśliwe zbiegi okoliczności.
Zaś umysł nie mając o tym pojęcia, jedyne co może robić to interpretuje z poziomu naszej świadomości. Jeśli nie rozumiemy wyższych od fizycznego poziomów, uważamy, że fizyczność jest przyczyną i konsekwencją samą w sobie.
Na tym polega podstawowa iluzja – że jesteśmy oddzieleni fizycznością od innych ludzi, świata, a nawet Boga. I wiele, wiele innych.
Mam nadzieję, że to choć trochę rozjaśniło ten temat :)
A artykuł rewelacja! Jak zresztą cała seria o odczuwaniu. Fragment o Bogu i strój żyrafy mnie totalnie rozwaliły :D. Mam już przygotowaną swoją kryjówkę… i sporą porcję stłumionego gniewu – dzisiaj idę się wyszaleć :).
Bardzo dziękuję Ci za przemiłe słowa!
Niezwykle się cieszę wiedząc, że korzystasz z tych informacji. Zobaczysz, że wyszalenie się (nie dla samego szalenia ale oczyszczenia) wspomoże oczyszczenie, dzięki któremu przywrócone spokój i harmonię będziesz mógł bez wysiłku następnie dodać do swojego życia, a sytuacje, które wyprowadzały Cię z równowagi zaczną oddziaływać na Ciebie z coraz mniejszą siłą.
Czesc Piotrze. Ja chcialbym sie dowiedziec kim naprawde jestem i czytajac “Przywracanie zdrowia”, dr.Hawkins pisze tak:
“Samej świadomości doświadcza się natomiast w nieskończonym polu energii zwanym uważnością. Dzięki uważności wiemy, co się dzieje w świadomości. Dzięki świadomości doświadczamy umysłu. A dzięki umysłowi wiemy, co zmysły mówią nam o ciele. Możemy zatem dostrzec, że to, kim naprawdę jesteśmy, znajduje się o kilka poziomów dalej niż ciało, jest więc jasne, że nie jesteśmy ciałem. Jesteśmy uważną cząstką w nieskończonym polu świadomości.”
I teraz mam metlik w glowie, bo ty piszesz ze czlowiek to strumien swiadomosci, a pan Hawkins pisze ze czlowiek to uwazna czastka. Ale jeszcze jedno mnie zastanawia, bo pan Hawkins pisze ze:
“Zgodnie z zasadą, każda rzecz jest doświadczana przez pole energii, które jest mniej zawężone i ograniczone; wszystko zawsze jest doświadczane przez coś większego. Dlatego umysł jest doświadczany przez pole energii samej świadomości.”
Wiec ciala doswiadczamy w umysle, umyslu w swiadomosci, a swiadomosci w polu zwanym uwaznoscia. Z tego by wynikalo, i dr. tez o tym pisal, ze uwaznosc jest wiekszym polem niz swiadomosc i dlatego swiadomosci doswiadczamy w polu uwaznosci, ALE jednoczesnie pan Hawkins pisze,ze jestesmy uwazna czastka w nieskonczonym polu swiadomosci. Z tego wynika, jak ja to rozumiem, ze my- ta czastka uwaznosci, znajduje sie w polu swiadomosci. A chyba powinno byc odwrotnie wedlug tej zasady, ze zawsze doswiadczamy czegos w wiekszym polu energii. Czyli to swiadomosc powinna znajdowac sie w uwaznosci, a nie uwaznosc w swiadomosci. Chyba ze uwaznosc to co innego niz uwazna czastka- czyli my. Tak to jest zagmatwane dla mnie, ze moj mozg, czy tam umysl nie potrafi tego pojac. Czy cos zle rozumiem?
Czesc Piotrze. Ja chcialbym sie dowiedziec kim naprawde jestem
Ależ się dowiedziałeś. Już to wiesz, bo o tym przeczytałeś.
To tak jakbyś przeczytał przepis na ciasto. Już znasz przepis.
Ale to nie da Ci ciasta.
Tak to jest zagmatwane dla mnie, ze moj mozg, czy tam umysl nie potrafi tego pojac. Czy cos zle rozumiem?
W ogóle sam fakt, że próbujesz to zrozumieć wiedzie Cię na manowce. Już pomijając, że mózg i umysł to nie jest to samo.
Umysł ma gdzieś Twój rozwój, a nawet i Twoje życie. Tak jak wiertarka ma gdzieś Twoje życie. Jak źle z niej skorzystasz, to sobie zrobisz krzywdę.
Dawałem nieraz przykład – spróbuj zrozumieć koperek. Lub jakąś jego cechę – np. smak czy zapach.
Zacznij od prostszych rzeczy.
A to kim jesteś możesz doświadczyć tylko przez BYCIE tym.
A to kim jesteś, już tym jesteś. Trzeba się temu przyjrzeć. A nie próbować to ominąć.
Poczytanie w książce o efekcie monumentalnej pracy duchowej jaką należy wykonać nie oznacza, że ta praca została wykonana.
Przeczytanie o tym jak ktoś wszedł na Mount Everest nie oznacza, że Ty na niego wszedłeś. Nie zrozumiesz jak to jest być na Mount Everest, dopóki sam na niego nie wejdziesz.
A jako człowiek uzależniony tym bardziej powinieneś odpuścić czytanie i wziąć się do roboty. Uzależnienie to choroba, która trwając obniża poziom świadomości.
Nieuchronnie prowadzi do poziomu wstydu, na którym człowiek jako jedyną drogę ratunku od wszechogarniającego cierpienia i beznadziei widzi odebranie sobie życia.
Tym bardziej zakochanie w umyśle i próby rozumienia czegokolwiek o duchowości to jak próby smakowania muzyki.
Używasz niewłaściwego narzędzia do tego.
I tak jak próba osiągnięcia Mount Everest nie powinna zacząć się od tego, tylko najpierw spróbuj zdobyć niższe szczyty.
Np. zacznij od Odwagi – by zawsze, przy każdej okazji być w 100% szczerym i uczciwym względem siebie i Boga.
Bo to nie jest problem, kim możesz być, gdy odrzucisz cały fałsz, do jakiego przylgnąłeś i uznałeś za prawdę i tylko o tym nie wiedziałeś.
Tylko nie jesteś świadomy tego, czego się trzymasz i czemu się opierasz, jakie wartość, sens i znaczenie nadajesz.
Prawda Cię wyzwoli. A ona jest tu i teraz. I jeśli ktoś ją przed nami ukrywa, to tylko my sami.
Na razie nie dostrzegasz nawet, że identyfikujesz się w pełni z treścią umysłu. I z ciałem. I z emocjami. Nie przejmuj się jednak, bo ponad 80% ludzkości zupełnie nie zdaje sobie z tego sprawy i nawet nie ma potencjału, by sobie to uświadomić. A zapewne 99% uzależnionych nie jest gotowa przyznać, że ma ten problem, nawet gdy już cierpią od lat.
Poza tym poprawnie postawione pytanie to nie “kim jestem?”, tylko “czym jestem?”
A do tego nie dochodzimy przez używanie umysłu, a w szczególności jego karmienie informacjami, tylko przez poddawanie. Wiedza to kierunek do celu. A nie droga.
Jeżeli jesteś uzależniony, to jest priorytet, którym powinieneś się zająć. Tego problemu nie przeskoczysz, bo jest zbyt poważny i zablokuje jakiekolwiek próby rozwoju w życiu, nie mówiąc o rozwoju świadomości. Tym bardziej jeżeli Twoja intencja jest nieszczera i czytasz książki, by uciec od realnego życia.
To czym jesteś to to jak żyjesz i jak siebie postrzegasz. To trzeba wyciągnąć na światło dzienne, wziąć odpowiedzialność, zaakceptować.
Np. egoistyczny, mściwy, mający gdzieś rozsądek, prawdę, rozwój, niechętny do wkładania wysiłku, uwielbiający się użalać, etc.
W zdrowieniu z uzależnienia trzeba się zmierzyć z tą brzydką i bolesną prawdą na swój temat.
Bo to jest choroba. Została sklasyfikowana jako choroba ciała i umysłu ale oczywiście to nie jest cały jej zakres. Dlatego najczęściej leki i terapie to jeszcze za mało.