Witam Cię serdecznie!
Oto trzecia część serii o gorszych dniach. Części 1-2 znajdziesz klikając na linki poniżej:
► Gorsze dni [WAŻNE!] (Część 1) – Wprowadzenie.
► Gorsze dni [WAŻNE!] (Część 2) – Rozwinięcie.
Przestańmy się patrzeć i słuchać na ludzi, którzy tylko pokazują nam jak to super się czują i co wtedy robią! Najpierw skupmy się na tym co sami sobie robimy, gdy czujemy się gorzej. Zanim posłuchamy się jakiejkolwiek rady – przestańmy wyrządzać sobie krzywdę. Zaobserwujmy, że ją sobie wyrządzamy i dostrzeżmy w tym nieuświadomiony mechanizm. Nie obwiniajmy się za niego, nie użalajmy się i nie gniewajmy się na siebie. Po prostu obserwujmy to, gdy zaczynamy to sobie robić.
A jeśli chcemy wykorzystać czyjąś radę, zastanówmy się z jakiego poziomu ta rada wychodzi? Czy uwzględnia naszą sytuację? Czy uwzględnia to, co już (z)robiliśmy sobie sami? Większość ludzi radzi w temacie myśli, a przecież oczywistym jest, że nie mamy żadnej kontroli nad myślami. Więc rady tych osób pochodzą z poziomu takiego wewnętrznego zadbania, w którym ich umysł potrafi już pracować zgodnie z ich intencją, która jest bardziej świadoma i pozytywna, więc i praca umysłu stała się wspierająca. Poziom takiej osoby jest już dużo wyżej od zwykłej zwierzęcości i jej rady zapewne nie pomogą osobom, które utknęły w mentalizacji i walce wewnętrznej/zewnętrznej.
Oto moje ogólne wskazówki na gorsze dni. Konkrety przedstawię w części nr 4 tej serii.
1. Odpowiedzialność.
Przede wszystkim weźmy odpowiedzialność za to co czujemy – czyli przestańmy oddawać ją innym. Zapamiętaj, że –
nikt i nic nie ma mocy, by spowodować, że się jakoś poczujemy – zarówno lepiej jak i gorzej.
Druga osoba może albo POMÓC nam wydobyć z nas toksyny, które już w nas zalegały (a wraz z nimi opór) lub emocje powstaną, by poinformować nas, że sami wybieramy, by zacząć postrzegać siebie jako np. kogoś gorszego, brzydkiego, etc.
Pozytywna obecność drugiej osoby może stać się wystarczającym powodem, by odpuścić opór przed radością i pozwolić sobie ją poczuć, tak samo jak negatywne zachowania osoby zazwyczaj stają się wystarczającym powodem dla naszego umysłu, by stawić opór i odmówić sobie radości (za co oddaje odpowiedzialność mówiąc np., że ktoś nie zasłużył sobie na naszą radość, co widzimy jak jest absurdalne?).
Wiem jak trudne może być przyjęcie tego do wiadomości i sam miałem z tym kilkumiesięczną “przejażdżkę”. Niemniej taka jest rzeczywistość. Nikt nie może sprawić, że poczujemy się gorzej (bo to tylko nasz własny wybór). Ale też nikt nie może sprawić, że poczujemy się lepiej – sami wtedy nieświadomie odpuszczamy opór przed radością. Obecność pozytywnej osoby może być ewentualnie pomocna by odpuścić opór ale to czy go odpuścimy to ostatecznie kwestia w 100% wewnętrzna.
Jeśli więc zobaczymy piękną kobietę i poczujemy zachwyt, to ten zachwyt to nasz wewnętrzny stan, który wybraliśmy w sobie sami ale nieświadomie i zainspirowała nas do tego druga osoba. Jednak mogliśmy wybrać ten zachwyt względem naszego życia, drzewa, które mijaliśmy, nas samych, informacji, że gdzieś w świecie pewien człowiek zarobił 3 miliardy dolarów. Czy to wybieramy?
Uświadomienie sobie, że to co czujemy to w 100% proces wewnętrzny pomoże nam dostrzec pewien aspekt w nas, któremu zależy, byśmy pozostali ofiarą, byśmy zawsze mogli zwalić odpowiedzialność (i winę!) na drugą osobę, a nawet na cały naród, Boga, etc. Ponownie – nie mamy się tego wstydzić, wypierać, walczyć z tym, starać się kontrolować. Bo to ten sam mechanizm oczarowuje nas, że obwiniając się wybieramy korzystne postępowanie dla siebie. Ale to korzystne postępowanie dla tego mechanizmu. Paradoksalnie walka z ego zasila ego, niechęć do ego zasila ego, próby kontroli ego zasilają ego. To ma przeniesienie na wszystko na tej planecie.
Bo wszystko czego nie zaakceptujemy, poprzez opór zatrzymujemy w naszym życiu i oddajemy temu energię – zasilamy to.
Jeśli koncept energii jest dla Ciebie trudny, to po prostu wyobraź sobie, że to, czemu się opierasz jest jak ściana, która chce runąć – usunąć się z Twojego życia. Ale jeśli na nią napierasz, ona runąć nie może, a Ty będziesz tracił siły i w końcu padniesz, a ta “ściana” upadnie na Ciebie. I wtedy łatwo zrzucić całą odpowiedzialność za ból i cierpienie na ścianę. Ale nikt nie każe nam przecież ani stać przy niej, ani na nią napierać.
To tyczy się emocji, uzależnienia, migren, ran, schorzeń, biedy, samotności, nielubianej pracy, nieprzyjemnych ludzi, gorszych dni.
2. Nauka odczuwania.
Druga, krytyczna rzecz – nauka odczuwania. Wszystko co jest potrzebne by wiedzieć o emocjach, podałem w obszernej serii artykułów, których podsumowanie znajdziesz w linku poniżej:
► O Emocjach – Podsumowanie.
Ten sam aspekt nas – nieuświadomione ego – będzie nam cały czas starał się podcinać skrzydła. Bo gdy tylko “poczujemy” trochę niepewności, wstydu, strachu i nieświadomie wyrazimy względem tego niechęć, ego natychmiast wyprojektuje to na np. obecną sytuację lub to, czym mieliśmy się zająć (np. nauką odczuwania) wmawiając nam, że TO jest straszne, niebezpieczne, że może stać się nam krzywda, że sobie nie poradzimy. Bzdura. To, na bazie czego myśli nasz umysł już jest w nas i NIE dotyczy tego, czym oczarowuje nas ego.
Niemniej – jeśli weźmiemy to ze sobą (np. strach i wstyd) oraz opór – niechęć względem tego – faktycznie będzie nam trudno, będzie to nieprzyjemne i sobie najprawdopodobniej nie poradzimy. Ale tak samo byłoby z byle czym – człowiek, który nosi w sobie stres i utrzymuje opór, pomyli się w tym co zrobił już 1000 razy, np. pomyli się w dodawaniu 13+14 – nagle wyjdzie mu 37, a nie 27. Nie dajmy się oczarować, że AKURAT TO jest trudne, czym mamy się zająć. Skąd pewność? Zapytajmy siebie – nawet jeśli próbowaliśmy TO robić od lat – czy TO jest trudne, czy trudne jest robienie TEGO wraz z tym, co nosimy w sobie?
Gwarantuję, że trudne, a nawet niemożliwe będzie zaparzenie wody na herbatę w czajniku elektrycznym, w którym woda już jest, gdy “w obu dłoniach” będziemy z całej siły ściskać kredki.
Więc możemy albo zwalać odpowiedzialność (i winę jeśli ją czujemy) na gotowanie wody, możemy obwiniać siebie i użalać się lub uświadomić sobie, że ściskamy kredki i całą energię poświęcamy na to. Wtedy możemy zacząć obwiniać i użalać się, że to robimy i dalej się opierać i nic z tym nie zrobić lub przestać to robić. Potem zaś możemy się obwiniać i użalać, że to robiliśmy długi czas lub wybaczyć sobie i spokojnie zagotować wodę (lub dać sobie troszkę czasu, by odpoczęły nam dłonie).
Rozumiemy?
Bez świadomości nasze ego zawsze znajdzie pretekst, by zachować w nas niskie emocje, opór i ich racjonalizacje.
A my na razie mamy tylko STAĆ SIĘ tego świadomym. Nie mamy próbować nic z tym zrobić – nie od razu. A szczególnie nie za pomocą siły i niechęci. Najpierw stańmy się tego świadomy, gdy się to odbywa. Zobaczmy, że żyliśmy nieświadomie i odpuszczajmy zmaganie, by to zmienić. Bo to zmaganie dodaje temu tylko mocy.
3. Przestać ROBIĆ, zacząć BYĆ.
Wielu, szczególnie mężczyzn, szuka czegoś do ZROBIENIA, gdy zaczynają się czuć gorzej (czego nawet nie są świadomi). Jeden z Uczestników Programu Wolność od Porno opowiadał mi, że “oczyszczał się” z emocji gniew podczas jazdy samochodem. Wkurzył się i jechał dalej krzycząc. Czy to dojrzałe, odpowiednie postępowanie? Ego tego człowieka aby uniknąć odczuwania całkowicie zignorowało bezpieczeństwo na drodze i było w stanie poświęcić zdrowie/życie tej osoby i innych, z którymi łatwo mogło dojść do wypadku.
Ludzie tak bardzo nie chcą odczuwać i tak tego nie chce ego, że nie przestają cały czas ROBIĆ, by zacząć BYĆ. Gwarantuję, że trafi mi się w przyszłości przypadek, że gostek będzie pracował piłą tarczową i będzie mi mówił, że wtedy oczyszczał się z gniewu.
ROBIĆ to nie BYĆ. Wydrukowana kartka papieru nie ma żadnego wpływu na treść dokumentu, który wydrukowano. Jeśli dostrzeżemy błąd na kartce, to nie mamy liczyć, że zmieni się cokolwiek trwale, gdy poprawimy go na tej kartce. Kolejny wydruk powieli błąd, nawet jeśli powtórzymy te czynności dziesiątki tysięcy razy.
Kto dziesiątki tysięcy razy wstydził się “za siebie”?
Pomogło to w czymkolwiek? Więc dlaczego dalej to robimy?
ALE.
Nie popełnijmy błędu – nie słuchamy się “specjalistów”, którzy radzą nam, że mamy przestać się wstydzić i/lub obwiniać! To jest niemożliwe! To, co mamy przestać robić to angażować się w proces mentalizacji nazywany obwinianiem i wstydzeniem się. Nie mamy nic z tym robić! Ani próbować tego zakończyć, ani kontrolować, ani wypierać, ani zmieniać, ani opierać się. Mamy pozwolić sobie POCZUĆ to, co ten proces zasila – wstyd i winę i to ZAAKCEPTOWAĆ. Czyli nauczyć się CZUĆ bez oporu. I nie mamy dorabiać do tego filozofii i wytłumaczeń, racjonalizacji, wyszukiwać pretekstów, tylko CZUĆ i odpuścić korzyści z trzymania się tego.
Mam 3 propozycje w temacie oczyszczania się z emocji:
- “Technika uwalniania”, dr Davida R. Hawkinsa dla tych, co są zainteresowani duchową dojrzałością.
- “Metoda Sedony”, Hale-a Dwoskina dla tych, którym wystarczy poziom Zdrowego Rozsądku.
- Mój Blog – uniwersalny oraz Programy Wolność od Porno, Maczeta i Zaprawa.
Oczywiście rozumiem, że w czasach obecnych mogliśmy tak zorganizować swoje życie, że nie mamy dla siebie wolnego czasu. Mamy pracę, może więcej niż jedną, studia, obowiązki, rodziny. Jednak gdy rozmawiam z takimi osobami, dowiaduję się często od nich, że jednak znajdują czas na godzinne wślepianie się w telewizję, użalanie, opieranie, przeglądanie przez 40 minut internetu zanim wezmą się do pracy, przestawianie budzika rano kilka, a nawet kilkanaście razy. Czas się więc znajdzie – bo nie mamy go wyczarować magicznie z kapelusza ale zobaczyć w co wsiąka i tam dokonać korekt. Bo gdybyśmy naprawdę cały nasz czas wykorzystywali konstruktywnie i bez zmagania, z odpowiednimi intencjami, w większości bylibyśmy szczęśliwymi milionerami.
4. Nie wymagaj od siebie niemożliwego.
Ego to mechanizm zwierzęcy. Nie jest złe. Nie jest naszym przeciwnikiem, wrogiem. Nie jest też dobre. Jest jakie jest. Tak samo jak uzależnienie. Jeśli mamy nadzieję na jakąkolwiek poprawę, konieczne jest tylko uświadomienie sobie, że pewne mechanizmy w nas są, działają i tyle. Ale to my tym zarządzamy. Nie możemy tego kontrolować – bo jeśli gdzieś mamy nieuświadomioną urazę, poczujemy prędzej czy później gniew i tyle. Ale możemy nauczyć się ZARZĄDZAĆ własnymi WYBORAMI i ŚWIADOMOŚCIĄ. Czyli zrozumieć, że np. za ten gniew odpowiadamy my, a nikt inny.
Ale póki jesteśmy w niskiej świadomości, będzie to dla nas bardzo trudne i to też należy zrozumieć.
Nie zmusisz się do pozytywnego odczuwania, ani myślenia, jeśli nosisz w sobie nagromadzone toksyny emocjonalne i nie zrozumiesz istotności odpowiedzialności za nie i oczyszczenia się z nich. Tego nie rozumieją ludzie od tzw. samorozwoju, którzy tylko w kółko paplą, że musimy myśleć pozytywnie lub być wdzięcznym, bo jeśli nie, to będziemy mieli tego więcej! Ależ super perspektywa! Musimy zmusić się do tego, czego nie potrafimy, bo będzie jeszcze gorzej! Aż chce się żyć!
Dlatego mówię –
masz ego, Twój umysł paple sam.
I już. To się dzieje samo. Nie możesz zgrzeszyć myślami ale możesz POPEŁNIĆ BŁĄD sądząc, że to Ty myślisz i jeśli są to negatywne myśli (jak seks z żoną sąsiada, gdy samemu jesteśmy żonaci), to należy się ich wstydzić, opierać i wypierać pożądanie.
Nie możesz liczyć, że nie poczujesz pożądania na widok pięknej kobiety ale możesz i powinieneś mieć świadomość, że to jak traktujesz to pożądanie to w pełni Twoja odpowiedzialność i te decyzje doprowadzą Cię w korzystne lub niekorzystne miejsce w życiu. Pożądanie samo z siebie nie ma na Ciebie żadnego wpływu. Tak jak gniew, wstyd, poczucie winy, strach, itd.
Co więcej – umysł nie może myśleć z wyższymi jakościami będąc zasilanym niskimi, zwierzęcymi jakościami jak wstyd, wina, opór (niechęć, apatia), żal, strach, pożądanie, gniew, duma. Dla niego liczyć się będzie WYŁĄCZNIE przeżycie. Jakość życia i przeżycia ma znaczenie drugorzędne. I jeśli umysł uwierzy, że przeżywamy dzięki oglądaniu porno, częstej masturbacji, paleniu papierosów, piciu alkoholu, braniu narkotyków – będzie ignorował, a nawet usprawiedliwiał ich wpływ na nas i zawsze wytłumaczy sobie konieczność sięgnięcia po nie. To samo w kwestii zaniedbywania siebie (np. nie wychodzenie z domu, by nie narazić się na opinie innych), braku starań w pracy, relacjach, etc.
Identyczny mechanizm zachodzi w temacie zjadania mięsa zwierząt – jeśli wierzymy, że przeżywamy i jakość naszego przeżycia zależy od mięsa zwierząt, będziemy po nie sięgać. Pytanie więc dlaczego są ludzie, którzy nie tylko przeżywają ale często żyją z dużo większą jakością, niż mięsożercy, a nie jedzą mięsa zwierzęcego?
Ponownie – nie mam na celu zmieniać nikogo na siłę, ani wywoływać poczucia winy czy wstydu. Chcę tylko ujawnić pewne mechanizmy.
Bo, jak w przypadku leków, możemy żreć mięso bez żadnej wdzięczności, tylko napychając się, by nie czuć uczucia pustki, wstydu, gniewu, a możemy każdym kęsem uświęcać życie tego zwierzęcia, które – wbrew powszechnemu przekonaniu – oddało swoje ciało (czyli tylko fizyczność, a nie życie, jak się wierzy) całkowicie świadomie i chętnie. Bo istnieje coś takiego jak “zwierzęca łaska”.
Ego zapyta się – ale po co tracić czas na takie rytuały? Zapytajmy sami siebie – czy chcielibyśmy żyć w świecie, w którym każdy robi co chce nie kierując się żadnymi wytycznymi i sobie to racjonalizuje i usprawiedliwia? Czy chcielibyśmy żyć w świecie, w którym sąd na rozprawie daje obu stronom pistolet i sprawę wygra ten, kto zastrzeli drugiego?
Po co ten cały “wymiar sprawiedliwości”, jeśli my sami nie dążymy do utrzymywania wysokich, cennych jakości w sobie i nie praktykujemy tego?
To, że ludzie rozleźli się po całej planecie i dokonali rzezi tysięcy gatunków (w tym swojego) i uznali się za panów – czy to się różni czymkolwiek od Hitlera i Trzeciej Rzeszy? Jak teraz postrzegamy zachowanie hitlerowców? Dlaczego więc prawdopodobnie zachowujemy się bardzo podobnie? Bo to nieświadome, a nasz umysł logiczny “w pocie czoła” to wypiera. I dopóki będzie to nieświadome, pozostanie w naszym życiu wraz z tym co to zasila – wstydem, winą, apatią, żalem, strachem, pożądaniem, gniewem i dumą.
Raz jeszcze – nie mamy tego wypierać, walczyć z tym, wstydzić, żalić, winić, nienawidzić, tylko zaobserwować i dostrzec w tym mechanizmy podświadome.
Bo ma nad nami moc tylko to, co jest nieświadome.
W kolejnej części nieco więcej konkretów.
Jeśli czując gniew uderzyłem z pięści w szafe ale się za to nie obwiniłem to jest ok?Może to dziwne ale polubiłem tą emocje i gdy uderzyłem w szafe poczułem ulge.
Sam się zapytaj czy jest ok uderzać w szafę za każdym razem, gdy poczujesz gniew? Wielu ludzi czuje ulgę, gdy uderzą kogoś innego usprawiedliwiając to swoim gniewem.
Na początek warto wykorzystać cokolwiek co nam pomoże zmierzyć się z gniewem i dać temu ekspresję. Ale miejmy na uwadze, że ostatecznie mamy to poczuć w sobie, przeżyć i odpuścić. Nie trzeba w nic i nikogo uderzać. Powinno nam wystarczyć w zupełności nasze własne ciało. Dąż do tego.
Zapytaj się też czy poczułeś ulgę, BO uderzyłeś w szafę, czy poczułeś ją, bo przestałeś w sobie tłamsić gniew chociaż na chwilę, a walnięcie w coś było opcjonalne?
Zauważyłem coś ciekawego jak uderze w coś mocno to puszczają łzy czyli wychodzi na to,że ból wyzwala łzy.
Ja zauważyłem masochizm.
Łzy to zawsze element oczyszczenia. W tym przypadku wspomagają puszczenie oporu przed bólem, który sam sobie sprawiłeś. Zaś ten opór sam stawiłeś bólowi.
Więc nie tylko robisz sobie krzywdę ale wymuszasz na organizmie ale kompletnie nic to nie daje.
Dobrze, że nie pociąłeś sobie ręki nożem i nie doszedłeś do tego samego wniosku.
Mówiłem Ci już, byś szukał innej drogi dla ekspresji gniewu. Jeśli chcesz w coś uderzać, niech będzie to poduszka lub coś innego, miękkiego. To idiotyczne i kompletnie niepotrzebne, by robić sobie krzywdę.
Nie no coś Ty krzywdy bym sobie nie zrobił bo w poduszke też uderzam lub bezpieczne miejsce.
Lubię płacz ale musze włączać smutne piosenki np Titanica,żeby mi łzy poleciały.Serio jak łzy polecą to takie fajne uczucie ale bez muzyki ciężko z tymi łzami.