Witam Cię serdecznie! Dzisiaj część druga niezwykle ważnego tematu odczuwania (bycia). Część pierwszą znajdziesz klikając na link poniżej: Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 1). Przypomnę – umysł nie ma zdolności odczuwania (przeżywania), ani nie chce odczuwać. Słowem – umysł nie żyje. Jeśli jesteś zwolennikiem umysłu (bo umysł oczywiście jest zwolennikiem samego siebie), “Ty” wiesz,… Przeczytaj
Wpis!
Jakiś czas temu próbowałem wywoływać w sobie poszczególne emocje z zakresu tych głównych. W tym celu przywoływałem wspomnienia poszczególnych sytuacji i osób z mojego życia, które wzbudziły we mnie określone emocje. Jakże zdziwiłem się jak dobrze pamiętam owe sytuacje i ludzi, to było niczym wierna fotografia tamtych zdarzeń. Wszystko działo się jakby tu i teraz. W wyniku tego udało mi się przywoływać wyraźne poczucie energii, które kumulowało się w określonych obszarach mojego ciała. Zdziwiło mnie także to jak łatwo mi to przychodziło. Niektóre z nich były bardzo wyraźnie wyczuwalne, niektóre nie były tak chętne do współpracy. Bardzo mocno poczułem gniew, głównie w obrębie klatki piersiowej. Poczucie winy objawiło się u mnie w brzuchu, także było mocno wyczuwalne. Wstyd objął obszar pośladków i niemal całych pleców. Było to także intensywne odczucie. Słabiej odczułem dumę, która zebrała się w obrębie mojej głowy. Poczucie żalu było także słabsze, lokując się w obszarze górnej części klatki piersiowej oraz szyi. Strach okazał się bardzo silny, prawie zdrętwiała mi potylica i tylna część szyi. Apatia była słabiej wyczuwalna, jakby bardziej w głębi mojej klatki piersiowej, trudno mi jednoznacznie określić konkretnie miejsce jej odczucia. To było poczucie jakbym zapadał się w tym miejscu w jakąś otchłań. Jakby coś mnie w tym punkcie wciągało. W końcu odczułem też opór. Bardzo silny. Objawiający się u mnie niczym obroża na szyi, bardzo ściśnięta. Na tyle mocno, iż zorientowałem się jak bardzo blokuje impulsy dochodzące z dolnych obszarów ciała. Co ciekawe najwięcej dolegliwości mam po lewej stronie ciała. Kiedyś wyczytałem, iż ponoć ta strona symbolizuje kobietę, zatem tą postawę nakierowaną bardziej na życie emocjonalne. Jeśli to prawda to może też z tego powodu tak to wszystko się rozlokowało. Po lewej stronie ogólnie wyczuwam jakby większe odrętwienie ciała, od szyi aż po stopę. Większy ból pleców w lewym boku i szczególny ucisk gardła po lewej stronie, także lewe ucho jest jakby bardziej zapchane. Badanie rezonansem magnetycznym nie wykryło żadnych patologicznych zmian w moim kręgosłupie. Często lubię sobie pośpiewać, w ramach ciężkich gatunków muzycznych. Nierzadko słyszałem opinie, iż mam jakby zaciśnięte gardło. Ponoć słychać wyraźnie, iż nie wykorzystuję pełnej jego przepustowości. Czy to kiepska technika, czy działanie silnego oporu. Tego nie wiem. Zauważam jednak pewne relacje między tym co mi fizycznie dolega, a tym gdzie odczuwam konkretne emocje. Blokuję je w sobie z całą pewnością. Ciekawe jest także to, iż podczas jogi czy medytacji umiem zrelaksować te miejsca. Czasem nawet wyłączyć w nich ból. Po prostu skupiam się na nich, jakby spoglądając w nie wzrokiem. Oddycham nimi. Wyobrażam sobie wprowadzanie do nich czystej energii wraz z wdechem, wyprowadzając z wydechem to co zanieczyszczone. To na pewien czas potrafi zadziałać, jednakże powraca potem do normy. Zatem kumulacja emocji, ale i negatywne postrzeganie przeze mnie świata. Kiepskie programy w mojej świadomości. Skład mojego emocjonalnego obrazu tylko to potwierdza. Ostatnio nakręcam się koronawirusem. Nie do końca umiem zrozumieć co się w związku z tym dzieje na świecie. Kiedyś wspominałeś Piotrze o ciekawym i bardzo trudnym do zaakceptowania przez zamknięty umysł spojrzeniu na schorzenia, bakterie i wirusy. Kiedyś pierwszy raz zetknąłem się z tym przy okazji tez Bruce Liptona. Wskazywał on bodajże jak wielki wpływ na naszą biologię ma świadomość, to jak postrzegamy rzeczywistość. O czymś podobnym wspomina też Nowa Medycyna Germańska. Zauważyłem, iż te odmienne od obowiązujących spojrzenia na kondycję ludzkiej biologii są dość mocno atakowane, podważane i uznawane za kontrowersyjne. Sam często nie wiem co o tym konkretnie myśleć. Z drugiej strony, energia ponoć nie istnieje, a jednak mogę ją przywołać, doświadczyć jej i w jakiś sposób ukierunkować. Nawet to proste ćwiczenie na doładowanie wewnętrznej baterii po prostu działa. Bardzo chętnie przeczytałbym Twój wpis o wpływie tego wszystkiego na naszą fizyczną stronę. Mimo tego, iż wiele z tych rzeczy naprawdę rozbija system naszej obecnej świadomości :)
Jakiś czas temu próbowałem wywoływać w sobie poszczególne emocje z zakresu tych głównych. W tym celu przywoływałem wspomnienia poszczególnych sytuacji i osób z mojego życia, które wzbudziły we mnie określone emocje. Jakże zdziwiłem się jak dobrze pamiętam owe sytuacje i ludzi, to było niczym wierna fotografia tamtych zdarzeń. Wszystko działo się jakby tu i teraz. W wyniku tego udało mi się przywoływać wyraźne poczucie energii, które kumulowało się w określonych obszarach mojego ciała. Zdziwiło mnie także to jak łatwo mi to przychodziło. Niektóre z nich były bardzo wyraźnie wyczuwalne, niektóre nie były tak chętne do współpracy. Bardzo mocno poczułem gniew, głównie w obrębie klatki piersiowej. Poczucie winy objawiło się u mnie w brzuchu, także było mocno wyczuwalne. Wstyd objął obszar pośladków i niemal całych pleców. Było to także intensywne odczucie. Słabiej odczułem dumę, która zebrała się w obrębie mojej głowy. Poczucie żalu było także słabsze, lokując się w obszarze górnej części klatki piersiowej oraz szyi. Strach okazał się bardzo silny, prawie zdrętwiała mi potylica i tylna część szyi.
To bardzo precyzyjne opisy doświadczeń emocji w ciele.
Tak właśnie je odczuwamy.
Apatia była słabiej wyczuwalna, jakby bardziej w głębi mojej klatki piersiowej, trudno mi jednoznacznie określić konkretnie miejsce jej odczucia. To było poczucie jakbym zapadał się w tym miejscu w jakąś otchłań. Jakby coś mnie w tym punkcie wciągało. W końcu odczułem też opór. Bardzo silny. Objawiający się u mnie niczym obroża na szyi, bardzo ściśnięta. Na tyle mocno, iż zorientowałem się jak bardzo blokuje impulsy dochodzące z dolnych obszarów ciała.
Widzisz?
Najpierw był prawnie nieodczuwalny, a następnie “bardzo silnie”. “Jakby Cię coś wciągało”.
To wyobraź sobie, że miliardy ludzi od tego ucieka non stop i robią, co tylko mogą, by tego nie odczuć.
Nie są tego świadomi, sądzą więc, że tego w nich nie ma i jak tylko coś ze świata ich przyciśnie, od razu dokonują projekcji tego.
Mówią, że ktoś lub coś ze świata ich wiąże.
A Ty już wiesz, że to Twój własny opór. Twoja energia.
Co ciekawe najwięcej dolegliwości mam po lewej stronie ciała. Kiedyś wyczytałem, iż ponoć ta strona symbolizuje kobietę, zatem tą postawę nakierowaną bardziej na życie emocjonalne.
Nie tylko emocjonalne.
Ale też przyjmowanie, bycie w sobie, intuicję, radość, kochanie, troskę, dbanie, otwartość i każdą inną cechę, którą powszechnie określa się jako “kobiecią”.
Jeśli to prawda to może też z tego powodu tak to wszystko się rozlokowało. Po lewej stronie ogólnie wyczuwam jakby większe odrętwienie ciała, od szyi aż po stopę. Większy ból pleców w lewym boku i szczególny ucisk gardła po lewej stronie, także lewe ucho jest jakby bardziej zapchane. Badanie rezonansem magnetycznym nie wykryło żadnych patologicznych zmian w moim kręgosłupie.
Więc energia jeszcze nie zamanifestowała się jako wykrywalne przez aparaturę dolegliwości.
Często lubię sobie pośpiewać, w ramach ciężkich gatunków muzycznych. Nierzadko słyszałem opinie, iż mam jakby zaciśnięte gardło. Ponoć słychać wyraźnie, iż nie wykorzystuję pełnej jego przepustowości. Czy to kiepska technika, czy działanie silnego oporu. Tego nie wiem. Zauważam jednak pewne relacje między tym co mi fizycznie dolega, a tym gdzie odczuwam konkretne emocje. Blokuję je w sobie z całą pewnością.
Dzięki temu możesz zacząć prowadzić notes uwalniania.
Co odczuwałeś, ile czasu uwalniałeś oraz to, co się zaczęło zmieniać.
Sam sobie możesz udowodnić bardzo dużo.
A nawet z takim super precyzyjnie prowadzonym notatnikiem i tak nikogo nie przekonasz, że mówisz prawdę ;)
Ciekawe jest także to, iż podczas jogi czy medytacji umiem zrelaksować te miejsca. Czasem nawet wyłączyć w nich ból.
Nie wyłączasz bólu, tylko przestajesz się mu opierać, przestajesz się nim zajmować, przestajesz go zasilać.
Ból cały czas jest. Jednak to pokazuje, że nawet coś bolesnego szybko może przestać takie być.
Po prostu skupiam się na nich, jakby spoglądając w nie wzrokiem. Oddycham nimi. Wyobrażam sobie wprowadzanie do nich czystej energii wraz z wdechem, wyprowadzając z wydechem to co zanieczyszczone. To na pewien czas potrafi zadziałać, jednakże powraca potem do normy.
Nie wraca do żadnej normy.
To co nazywasz “normą” jest bardzo oddalone od normy.
A “wraca”, bo nadal masz do uwolnienia masę energii i oporu.
Zatem kumulacja emocji, ale i negatywne postrzeganie przeze mnie świata. Kiepskie programy w mojej świadomości. Skład mojego emocjonalnego obrazu tylko to potwierdza. Ostatnio nakręcam się koronawirusem.
Więc projektujesz na niego strach.
Co nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Nie do końca umiem zrozumieć co się w związku z tym dzieje na świecie.
Nic.
Zapytaj sam siebie, co możesz realnie z tym zrobić? Jeśli coś faktycznie możesz zrobić, zrób to. A potem odpuść strach.
A jeśli nic, odpuść strach już teraz.
Bo na razie ten strach projektujesz na tego wirusa, tak samo jak na mój Program, którego z rzekomej “ciekawości” od razu otworzyłeś ostatni Moduł i na informacje tam zawarte też wyprojektowałeś strach.
Podkreślę – to, że coś jakoś nazywamy nie oznacza, że to tym jest. Jeśli strach nazywasz ciekawością, nie oznacza, że to jest ciekawość.
Nasze opinie o rzeczywistości nie zmieniają jej, ani na rzeczywistość nie wpływa nasza percepcja. Jeśli czegoś nie zauważamy lub jedno mylimy z drugim to nasz problem i sami sobie narobimy kłopotów.
Kiedyś wspominałeś Piotrze o ciekawym i bardzo trudnym do zaakceptowania przez zamknięty umysł spojrzeniu na schorzenia, bakterie i wirusy. Kiedyś pierwszy raz zetknąłem się z tym przy okazji tez Bruce Liptona. Wskazywał on bodajże jak wielki wpływ na naszą biologię ma świadomość, to jak postrzegamy rzeczywistość. O czymś podobnym wspomina też Nowa Medycyna Germańska. Zauważyłem, iż te odmienne od obowiązujących
Obowiązujących? A kto Cię zmusza do wiary w cokolwiek?
spojrzenia na kondycję ludzkiej biologii są dość mocno atakowane, podważane i uznawane za kontrowersyjne.
Bo to różnica – między tymi, którzy trzymają się swojej racji, a tymi, co stawiają krok dalej i eksplorują to, co jest możliwe.
Nikt nie każe Ci nagle zaniedbać np. schorzenia kręgosłupa i mantrować cały rok licząc, że to pomoże.
Ale możesz się zająć mniejszymi schorzeniami – np. katarem, przeziębieniami, kaszlem, migrenami, etc. I samemu sprawdzić jak się ma jedno z drugim i trzecim.
Sam często nie wiem co o tym konkretnie myśleć.
Jeśli chcesz myśleć, to powodzenia.
Możesz sobie myśleć 500 lat i nic nie wymyślisz.
Na razie zgodnie z Programem zacznij ignorować myśli – mentalizację – i skup się na uwalnianiu emocji.
Z drugiej strony, energia ponoć nie istnieje, a jednak mogę ją przywołać, doświadczyć jej i w jakiś sposób ukierunkować.
To istnieje, czy nie?
Bo w jednym zdaniu stawiasz twierdzenie, a następnie je obalasz własnym doświadczeniem…
Z takim podejściem Kolumb czy Magellan zaprzeczyliby, że dopłynęli do nowych kontynentów.
Nawet to proste ćwiczenie na doładowanie wewnętrznej baterii po prostu działa. Bardzo chętnie przeczytałbym Twój wpis o wpływie tego wszystkiego na naszą fizyczną stronę. Mimo tego, iż wiele z tych rzeczy naprawdę rozbija system naszej obecnej świadomości :)
Nie będę o tym pisał, bo nie prowadzę na ten temat badań.
Mam osobiste doświadczenia, wiem w jaki bezpieczny sposób to przetestować i doświadczyć samemu.
Poza tym nikt nigdy nie powiedział, że należy zaniedbać tradycyjne sposoby leczenia.
Uwalnianie (się), zmiany przekonań mogą i powinny iść w parze z np. przyjmowaniem leków czy operacjami.
Nikt mądry nigdy nie powiedział, że duchowość to jedno, a “normalne życie” to drugie.
Operacja jest tak samo duchowa jak płacenie podatków, podrywanie, picie alkoholu jak i pobyt w klasztorze.
Tylko są na różnym poziomie.
Piotrze, nie uważam, iż energia nie istnieje. Doświadczam jej poczucia nie od dzisiaj, jednakże nie wiedziałem z czym się to wiąże. W moim stwierdzeniu miałem na myśli, iż nauka neguje istnienie czegoś czego nie ma możliwości określić w ramach swoich reguł. Jeżeli dla mnie nauka i jej zasady są takim schematem naszego umysłu, wyprowadzonym do środowiska zewnętrznego, to zastanawia mnie jedno. Umysł próbuje jedynie określić za pomocą znanych sobie sposobów to co zauważa w zetknięciu się z emocjami, czyli z energią. Zatem widzi ją, skoro zaczyna mówić coś o niej to musi mieć jakieś jej poczucie. Nauka wydaje się być bardziej odizolowana od tych kwestii. Większe ograniczenia w posiadanych narzędziach badawczych? Inne podejście do tej kwestii? Mówi się o występowaniu biopola ludzkiego ciała. Mówi się o energii kosmicznej, świetlnej. Jesteśmy wręcz naukowo skąpani w różnej formie energii. A emocje? Opór wobec nich? Jakby temat tabu. Wielu badaczy wyklucza nawet istnienie Boga, który jakby przeszkadza im w odkrywaniu prawdy. Potrafimy wykorzystać światło na wiele sposobów, nie znając jego prawdziwej natury. Tak samo jest z grawitacją. Korzystamy z jej przejawów, nie wiedząc czym naprawdę jest. Gdy powiem, iż odczuwam siłę grawitacyjną to zyskam uśmiech zrozumienia. Gdy jednak szepnę o przepływających przeze mnie “energetycznych węgorzach” widzę popłoch i czający się gdzieś kaftan bezpieczeństwa. Straszliwie przed tym uciekamy. Choćby ostatnio. W Internecie jest sporo nagrań muzyki czy dźwięków, które mają na celu ułatwić wejście w dane stany. Choćby otwieranie czakr. Ostatnio uczyniłem sobie taką sesję. W konkretnych miejscach w swoim ciele odczuwałem wyraźne uwolnienia wewnętrznej energii. Od czakry podstawy, aż po tą najwyższą. Będącą jakby trochę poza naszym ciałem. Odczuwałem nawet związane z tym przyjemne ciepło. To faktycznie wyglądało jakby otwierały się we mnie zamknięte kielichy kwiatów. Kręgosłup zaczął wpadać w wyczuwalny puls. Coś ewidentnie się unosiło ku górze. Oczywiście pojawiał się lęk, naczytałem się sporo o czakrach, demonach, przyciąganiu otwartą czakrą chorób i nieszczęść. Wybierałem jednak kontynuację tego, mając świadomość, iż może nie jestem na to wcale gotowy i poniosę jakieś tego konsekwencje. Oprócz tego, iż poczułem się znacznie lepiej tego dnia to przy okazji otwierania czakry gardła uleczyłem nękający mnie od dłuższego czasu jego ból. Wcześniej próbowałem różnych płukanek i nie dawały one realnego rezultatu. Natomiast zadziałała tak zwana “bzdura”. Kto mi uwierzy? :) Obok mnie czytała książkę moja Żona. Zapytałem ją czy czuła w sobie jakąś energię podczas tej muzyki. Odpowiedziała mi, iż nic a nic. Byłem bardziej zdumiony od Niej :) Nie neguję tego, iż wszystko jest całością i współgra ze sobą. Wszystko ma swoje miejsce i w jakiejś dozie jest nam potrzebne. Uzmysłowiłeś mi jednak jak straszliwie wielki mamy wybór, a zarazem jak bardzo się w tym wyborze ograniczamy każdego dnia. Zaczynam doceniać swoje doświadczenia i nie staram się tego coraz mocniej racjonalizować. Prosty fakt. Budzę się w całkiem fajnym nastroju, nawet poranna herbata w promieniach słońca dodaje sporo dobrej energii. Może nie uwalniam w sobie zbyt wiele, jednak mam poczucie, iż słabiej się sobie opieram. Nic szczególnego mnie nie dociska. Po czym zaglądam na portal informacyjny. Czasem z sekundy na sekundę czuję jak wszystko to co było wcześniej wyparowuje. Choć nie byłem może wulkanem energii, to czuję się niczym wyschnięta studnia. Od lat nie oglądam telewizji, muszę przyznać, iż to samo w sobie wpłynęło na mnie pozytywnie. Od pięciu lat jestem na diecie wegańskiej, i choć nie prowadzę jej wzorcowo to czuję się także o jakiś szczebel lepiej niż poprzednio. Nigdy nie jadłem zbyt wiele mięsa, niespecjalnie mi smakowało. Za to nabiał to wprost moje uzależnienie. Efekt “wow!” tych decyzji dawno przeminął, chyba nawet autosugestia by już odpuściła. Jednak ja nadal czuję, iż moje życie wtedy wskoczyło na pewien wyższy poziom, to poczucie się utrzymuje. Oczywiście to nie rozwiązuje moich problemów, jednak pokazuje mi, iż takie decyzje coś dają i potrafią się integrować z innymi, dając efekt fajnej kumulacji. Często odbiera się mnie jako nieśmiałego i depresyjnego mruka. Z tym też jakby każdego dnia się identyfikuję. Jednak często mam poczucie, iż pozuję a tak naprawdę jestem całkiem pozytywnym gościem, trochę ekscentrycznym i nie mającym w sobie tej potrzeby społecznego uznania. Często czuję, iż mam w dłoniach właściwe narzędzia i na dodatek wiem co z nimi uczynić, tylko ciągle coś mnie przed tym powstrzymuje.