O Emocjach – Pożądanie (Część 8)

Nie bój się wstydu i nie wstydź się go. Co to znaczy “wstydzę się”? Oznacza to “wybieram, by trzymać się emocji wstydu jako powód, by czegoś nie zrobić (np. zmienić swojego sposobu myślenia lub o coś poprosić).” Wstyd to tylko emocja i możesz ją odpuścić. Jednak ego mówi “Nie! Nie tylko będę się trzymał tej… Przeczytaj
Wpis!
Film ten jest kontynuacją rozpoczętego na Blogu Wpisu “Walka z uzależnieniem nie przynosi rezultatów! Dlaczego?”. Link do niego znajdziesz w opisie tego filmu. Dzisiaj podejmę się wyjaśnienia pierwszego elementu tego zagadnienia. Elementów jest dużo: – Wewnętrzne napięcie. – Pragnienie wyzdrowienia. – Strach przed porażką. Przed kolejną nieudaną próbą wyzdrowienia. – Strach przed sukcesem – przed… Przeczytaj
Wpis!
Poszperałem sobie nieco w internecie, by zobaczyć co o poczuciu winy mówią inni ludzie oraz jakie rady dają. I znalazłem krótki film bardzo znanego polskiego tzw. coacha, którego radą jest zyskanie perspektywy dzięki zadawaniu sobie pytań. Proszę Cię – nie zadawaj sobie żadnych pytań! Umysł przesycony niskimi emocjami to domena ego, w której to ego… Przeczytaj
Wpis!
Witam Cię serdecznie! Wracamy do wprowadzenia na temat wyższych poziomów świadomości. Część pierwszą znajdziesz klikając na poniższy link: ► Wyższe Stany – Wprowadzenie (Część 1). Ego wspiera rozwój tylko wtedy, gdy mu on posłuży. Dlatego też ego uwielbia udawać – np. świętobliwość, gdy może nią potem usprawiedliwić nienawiść do niewiernych. Ego uwielbia granie “dobrego” i poczciwego,… Przeczytaj
Wpis!
Witaj Piotrze. O pożądaniu prawie nikt niczego nie komentuje, zastanawiam się dlaczego tak się dzieje. Ostatnio sam zacząłem bardziej przyglądać się temu aspektowi w sobie. Twoje wpisy, listy oraz spostrzeżenia naprowadziły mnie na coś co do tej pory pomijałem. Minionej nocy, tuż przed snem postanowiłem skierować swoją uwagę na okolicę genitaliów, okolicę skrzętnie omijaną przeze mnie w ramach skupienia się na swoim wnętrzu. Mając już pewne sukcesy w odpuszczaniu oporu i tym razem udało mi się coś odblokować. Poczułem wręcz niezwykłą ulgę, połączoną z intensywnym przepływem energii poprzez cały kręgosłup, aż do głowy. Ta energia miała charakter pobudzający, wręcz namawiała do podjęcia się jakiegoś działania. Co więcej, prawie każda dolegliwość w moim ciele uległa wyraźnemu ukojeniu. Pojawiła się też dość silna erekcja, z którą miewam w ostatnim czasie trochę kłopotów. Od kiedy praktykuję uwalnianie to jeszcze nie udało mi się poczuć tak wyraźnej ulgi jak teraz. Nawet naszła mnie myśl, iż stłumione pożądanie jest główną przyczyną moich problemów. Oczywiście nie jest to prawdą, jednak nieco obrazuje moje nastawienie do tego co poczułem. Jeśli chodzi o emocję pożądania to od zawsze uczono mnie bym się jej wstydził, szczególnie w wymiarze seksu. Silnie się jej opieram, co skutkuje ogromnym napięciem, wręcz bólem w okolicy genitaliów. To samo dzieje się podczas seksu, oglądania pornografii i masturbacji. Nawet orgazm niczego do końca nie rozwiązuje w tej kwestii. Brakuje mi w tym poczucia choćby satysfakcji, pewnie dlatego ja również niemal ciągle seksu potrzebuję. Jednocześnie nie podejmuję praktycznie żadnych działań twórczych poza sferą seksualną, z której także zrezygnowałem, prócz mojego uzależnienia od porno. To pokazuje mi jak bardzo tłumię w sobie energię pożądania. Na tyle, iż nawet nie umiem zbyt często działać pomimo strachu, choć w ostatnim czasie to się nieco zmieniło. Odkryłem także, iż ciągle pożądam kobiet, z którymi kiedyś byłem. Powracają we wspomnieniach i fantazjach, nacechowanych seksualnie. Czy jest to przejaw zalegającego we mnie dawnego pożądania? Takie powroty towarzyszą mi zawsze, niezależnie od tego czy jestem z kimś w relacji czy też nie. Często korzystam z tych obrazów podczas masturbacji. W poczuciu wstydu, winy i żalu do siebie. Rzadko gniewu. W poczuciu zdrady. To samo odczuwam wobec obcych kobiet, które mnie podniecają. Bardzo się opieram temu co czuję, opieram się ewentualnej erekcji. Mojej własnej gotowości. Jako żonaty mężczyzna wstydzę się tego co mimowolnie odczuwam. Jednak zauważyłem, iż gdy choć trochę bardziej akceptuję mój stan to jest mi z tym łatwiej, lżej. Wiem też, iż nie muszę nic z tym czynić. Nie muszę łączyć się z tą kobietą, choć w jakiś sposób działa na mnie. Ten przymus słabnie właśnie wtedy gdy zaczynam coraz bardziej akceptować swój stan. Tylko co na to moja Żona? Nie umiem w pełni zrozumieć tego w jakiej sytuacji stawiam siebie poprzez akceptowanie swoich odczuć. Na dodatek mam poczucie, iż nie chodzi tak do końca o seks. Łapię się na tym, iż znacznie bardziej łaknę uwagi kobiet, tego by mnie podziwiały i doceniały. Lubiły. Seksu nie musi być. Zatem pragnę tego w czym od zawsze odczuwam w sobie spory deficyt. Jakiś czas temu widziałem film, w którym Eckhart Tolle odpowiadał na pytanie kobiety, która chciała wiedzieć jak stan obecności wpływa na relacje z drugim człowiekiem. Kobieta wspomniała, iż zaczęła zastanawiać się czy ogólnie związek jest jej do czegoś potrzebny. Eckhart powiedział, iż ta myśl jest konceptem jej umysłu, zrodzonym z reakcji ego na zaistniałą sytuację, powstałą w wyniku praktykowania obecności. Można z nią uczynić dwie rzeczy. Uznać ją za prawdę i spędzić jakiś czas lub całe życie wedle jej treści, bądź kontynuować obserwację tego co się dzieje, a odpowiedź przyjdzie sama. Ja także mam taką myśl. Mój konflikt z Żoną postawił mnie w sytuacji, w której mój umysł zaczął produkować takie koncepcje. Ten konflikt z początku był dla mnie niewygodnym chaosem, jednak z czasem zacząłem odczuwać wyraźną przestrzeń, z której postanowiłem zacząć korzystać. Odczuwam wyraźne rozluźnienie przywiązania. Moje potencjalne plany co do siebie zataczają coraz odważniejsze kręgi. Coraz więcej drobnych kwestii podejmuję mimo obaw. Widzę swoją osobę nieco wyraźniej. W rezultacie dotarliśmy do zgody, lecz nadal jest dość dziwnie. Ciągle utrzymuje się swoista izolacja z Jej strony. Po części przejmuję się tym, z drugiej strony już wcześniej zyskałem wyraźniejszy obraz swojej osoby i trochę się we mnie zmieniło. Nie wiem czy na lepsze, obserwuję wszystko najlepiej jak potrafię. Pamiętam jak kiedyś chciałem jechać sam na koncert ulubionego zespołu do odległego miasta, wówczas Ona martwiła się o mnie i nie puściła mnie. Jakiś czas temu gdy chciałem skoczyć z balkonu, nawet Jej to nie obeszło. Jak wiele się zmieniło? Czy faktycznie się coś zmieniło? Ta różnica boli. Ile prawdy było w tym zamartwianiu się? Dlaczego wtedy zrezygnowałem z fajnego koncertu? Dlaczego niedawno chciałem zrezygnować z siebie samego? Czy to były te same powody? Moje ego wini Ją. Ja zadaję sobie pytanie o to jaki jestem wobec siebie. Dlaczego rezygnuję ze swojej przyjemności z powodu zmartwień? Dlaczego mam siebie gdzieś chcąc skoczyć z drugiego piętra? Ciągle mam poczucie, iż pod kogoś się podkładam. Poświęcam. To rodzi wiele oczekiwań, które i tak nie są realizowane. Czasem czuję jak wielu ludzi potrafi być na swoich warunkach. Są z kimś, jednak w tym wszystkim są także ze sobą. Przynajmniej mam takie wrażenie, nie mam pojęcia czy jest tak w rzeczywistości. Kiedyś czułem się ważny, teraz już tak nie czuję. To jednak przychodziło z zewnątrz. Czy przez cały ten czas byłem ważny dla siebie samego? Zrezygnowałem z koncertu, zatem nie. Chciałem ze sobą skończyć, zatem nie. Ciągle liczyłem na to, iż ktoś mi to da od siebie. Dziwnie się z tym wszystkim czuję i nie do końca rozumiem całą tą sytuację. Jednak staram się nie brnąć w gęstsze rozważania i ograniczam się do obserwacji siebie oraz uwalniania tego co we mnie zalega. Wierzę, iż odpowiedź przyjdzie sama.