Dni
Godzin
Minut
Sekund

Ilość Wolnych Miejsc:
/

Witam Cię serdecznie i spokojnie! ;)

Kontynuujemy pierwszą z trzech serii dotyczących dróg do pokoju, szczęścia i sukcesu! Zajmujemy się pokojem.

Link do artykułu wprowadzającego znajdziesz poniżej!

► Seria „100 Dróg” – Wprowadzenie.

Części 1-3 znajdziesz klikając na poniższe linki:

► 100 Dróg do Pokoju (1-3) – Przestań próbować zmieniać i kontrolować innych, Przestań chcieć wyrównań rachunki i odegrać się, Przestań chcieć mieć rację i osądzać innych, że są w błędzie.
► 100 Dróg do Pokoju (4-6) – Ćwicz roztropność, a nie osądzanie, Bądź skromny/a z opiniami, Dąż do perfekcji umiejętności dyplomacji oraz elegancji.
► 100 Dróg do Pokoju (7-9) – Bądź łaskawy/a, miłościwy/a, uprzejmy/a, serdeczny/a oraz taktowny/a, Utrzymuj pogodę ducha oraz łagodne usposobienie jako cel, To ok być “w błędzie” i być niezdecydowanym/ą.

Pokój. Wojna.

Czy to przeciwieństwa? Nie. Bowiem można doświadczać pokoju w trakcie wojny. A są przecież ludzie, których wojna cieszy, którzy uwielbiają walczyć, zabijać, pokazywać się w telewizji z karabinem, odrąbaną głową wroga czy grozić innym. Rozpływają się w tym. Dla innych wojna jest przerażająca. Dla innych wojna to zwykły biznes. Dla innych wojna to okazja, by zrezygnować z egoizmu i wybrać odwagę, troskę. Tego wszystkiego nie ma w samej wojnie.

Wojna natomiast to konsekwencja braku prawdy. Gdy dominuje brak integralności, wojna jest tego odwieczną konsekwencją.

Brak wojny więc niekoniecznie jest prawdziwym pokojem.

Człowiek prowadzi wojny przez 93% zapisanego czasu. Dlaczego? Bo ludzkość globalnie aż do lat 80-tych XX wieku była po stronie destruktywnej – nieintegralnej. Wojna – demoniczność – jest następstwem tego co lucyferyczne – m.in. prób zawłaszczenia sobie mocy nad innymi ale bez miłości do innych.

Zrozummy – spokój był obecny w historii ludzkości tylko przez 7% czasu. Pokój dla ludzkości nie jest czymś normalnym, częstym, ani powszechnym. Tym samym nie jest ani doświadczony, ani rozumiany, ani nie są rozumiane warunki, w których może istnieć jak i zostać utracony.

Pokój nie jest możliwy, jeśli nie mamy możliwości odróżnienia prawdy od fałszu! I nigdy nie był.

Jeśli nie potrafimy odróżnić mesjanistycznego, narcystycznego megalomaniaka od integralnego wodza, to jak jest możliwy pokój? Wojna wywołana przez Rosję doskonale to demonstruje! Ludzie nadal nie widzą różnicy! Uważają, że walczą z faszyzmem, a ich wódz jest wspaniały! Teraz niemal wszędzie widać jak ludzie ilustrują Putina. No super. Tylko to jest jakieś 10-20 lat za późno. Wojna już jest. A co z kolejnym, być może jeszcze gorszym, nieintegralnym wodzem? A jedyną możliwością odróżnienia prawdy od fałszu jest kinezjologia – dostępna tylko dla ludzi integralnych.

Raz jeszcze przypomnę – pierwszym krokiem integralności jest wybór prawdy – to odwaga, by wziąć odpowiedzialność za swoje życie.

To też pierwszy krok do wyzdrowienia z uzależnienia. Jest tak potężny.

Mało ludzi zdaje sobie sprawę, że ludzkość niegdyś ewoluowała DO niewolnictwa. Przed tym, wartość ludzkiego życia była zerowa. Po podbiciu plemienia, mordowało się wszystkich bez wyjątku (i oczywiście gwałciło – kobiety, mężczyzn, dzieci, starszych, także zwierzęta). Dopiero po długim odcinku czasu ludzie zauważyli, że pokonanych nie trzeba zarzynać, bo można ich wykorzystać. Nagle ludzkie życie zaczęło mieć wartość – DZIĘKI niewolnictwu. Niewolnik to był bardzo cenny nabytek. Też niewiele osób rozumie, że człowiek w niewoli często żył kolosalnie lepiej, niż przed – a nie jak to się piętnuje w filmach – że ludzie super sobie żyli, byli wolni, szczęśliwi i zdrowi i ich tylko źli bogacze napadali i więzili. Syf, choroby, umieralność w wieku 30-tu lat – to była norma. Niewolnik w domu człowieka bogatego dożywał 60-tki i więcej w bardzo dobrych warunkach. Nawet jak czasem dostał kilka batów.

No bo to była inwestycja. Każdy mądry człowiek dba o swoje inwestycje. Więc naturalnie nie każdy niewolnik miał przechlapane. Ba, można poczytać, że niewolnicy w Ameryce nieraz żyli 2 razy dłużej, niż wielu Amerykan. Bo mieli takie warunki. Ale oczywiście telewizja cały czas pokazuje tylko jeden obraz – że niewolnik to szlachetny biedak, który jest wykorzystywany przez złego i oczywiście – bogatego – pana.

Pan, który kupił niewolnika, dbał o niego. Bo przecież pracował. Więc dbał, by nie chorował, był silny, czysty. Takich warunków nie miało większość miejsc, z których brano niewolników. Więc to było ogromne polepszenie warunków życia. Mówię o tym, by pokazać szerszy kontekst, a nie rozwodzić się czy niewolnictwo było/jest dobre, czy złe.

Teraz odniosę się do wojny. Proszę nie zadawać mi żadnych pytań odnośnie inwazji na Ukrainę. Chcę tylko na tym przykładzie pokazać, że bez kalibracji, bez świadomości co jest prawdą, a co nie – bez możliwości odróżnienia narcystycznego megalomaniaka od integralnego lidera, pokój nie jest możliwy.

Uważamy, że tylko jeden człowiek jest problemem, bo go pokazują w kółko media i nazywają “tym złym”? A kto go wybrał? Kto ignorował jego rządy przez wiele lat? No, to chyba będą setki milionów ludzi…

Kiedy ludzie się ocknęli z kim mają do czynienia? Dopiero, gdy Rosja dokonała inwazji. Masa ludzi nadal się nie ocknęła, nawet gdy czytają, że maszyny wojenne walą z dział w reaktory atomowe i bombardują szkoły, z zimną krwią mordują cywilów. Nawet pomimo, że demoniczne jest oczywiste, jest widoczne gołym okiem. Wielu nadal pozostaje ślepymi.

Ludzie sądzą, że demoniczność to jest główny problem. Nie. To nie jest główny problem. Problemem jest to wszystko, co nadal nie jest rozumiane, ani widziane przez masy. Problemem jest to, że w erze informacji, kontaktu w sekundę na odległość tysięcy kilometrów, możliwe jest nadal takie pranie mózgu, takie programowanie, że to oczywiste demoniczne w oczach ludzi wydaje się prawe, usprawiedliwione, dobre! Widzimy nieuchronność przekazu podprogowego, widzimy jak łatwo padamy ofiarą programowania, przed którym nie możemy się chronić. Bo nie ma takiej możliwości, by się ochronić.

Jak szybko następuje programowanie? W milisekundę. Przeczytasz lub usłyszysz jakąś informację i już nastąpiło jej zapisanie w świadomości. I umysł sięgnie po nią przy jakimś pretekście. A to czy staniesz się świadomy/a, że jakąś decyzję podejmujesz o tą informację – to już inna kwestia.

Kto nie słyszał twierdzenia “telewizja kłamie”. A kto nadal codziennie ogląda telewizję godzinami lub jej internetowe gałęzie? Czy rozumiemy, że zapewne w 99% czytamy i widzimy kłamstwa, bo nawet nie potrafimy przełożyć informacji na nowy, szeroki kontekst, tylko uważamy, że informacje same z siebie stanowią prawdę lub nie?

Ja cały czas spotykam się z ludźmi, którzy sądzą, że są świadomi, że telewizja kłamie, a potem patrzą na życie dokładnie tak jak to widzieli w filmach np. kryminalnych, fantastycznych, które obejrzeli! Bo się przy takich filmach relaksują, zapominając czy w ogóle nie będąc świadomymi, że w czasie relaksu najskuteczniej i trwale jesteśmy programowani. Uważamy, że dlaczego reklamy się w przerwach filmów? Bo się ludziom nie będzie chciało przełączyć? To też. Ale głównie dlatego, bo jesteśmy wtedy zrelaksowani i najbardziej podatni na przekaz podprogowy. A przecież reklama nie zawiera tylko “kup produkt XYZ”, tylko najpierw programowani jesteśmy np. wiarą w chorobę czy jakąś dolegliwość. Np. “boli cię serce na starość?” – to już jest programowanie. I co? I wielu ludzi boli serce na starość i uważają, że to wynika ze starości… Potem słyszę od ludzi starych – “Starość jest straszna”. Ok, może być – ale na własne życzenie.

Jeśli nie zrozumiemy przyczyn tej wojny, nic się nie zmieni. Bo dlaczego miałoby się zmienić? Kolejny kraj znowu wybierze nieintegralnego wodza (a takich jest już wystarczająco dużo), którego rządy to tylko kwestia czasu, aż doprowadzą do kolejnej wojny/klęski. Nowa inwazja to przecież już kapkę za późno (znowu), by cokolwiek zrozumieć. Już zaczynają ginąć ludzie. A zatrzymać tak rozpędzoną machinę wojenną (i nie tylko wojenną ale też m.in. ideologiczną, socjalną, często religijną) już jest niemal niemożliwe. Bowiem to konsekwencja programowania mas – milionów – ludzi. I efekt zazwyczaj kolosalnej nieświadomości i naiwności pozostałych.

Jak łatwo zmienić jeden nawyk wie każdy kto próbował.

Kto się nieświadomie, niewinnie uzależnił (czyli każdy) i nawet, gdy już zrozumie jak wielki błąd popełnia, łatwo jest mu przestać? Każdy kto próbował wyjść z uzależnienia przez lata wie, że nie jest to łatwe. Wielu się poddało, bo nie dają rady. Gdyż nie rozumieją z czym mają do czynienia. Wielu nawet nie wie co to jest zdrowie, bo go nigdy nie doświadczyli. Zdrowie to nie brak choroby, tak jak pokój to nie jest brak wojny.

A ludzie dalej swoje – wróciło nawet (o ile kiedykolwiek zniknęło) palenie książek. Palono m.in. “Harry-ego Pottera”, no bo magia, wiedźmy – więc herezja… A te książki kalibrują się powyżej 200, nawet filmy – na poziom 215. Sam rozmawiałem z wieloma osobami, wliczając moją eks, którzy wychowali się na tych filmach. I wspominają je fantastycznie. Bo to bardzo fajne, pozytywne filmy. A jednak dla religijnego motłochu i fanatyków – to przekaz szatana. Oczywiście palenie literatury na wzór Hitlera i jego chłoptasi – to jest ok. Bo służy tej jednej, “słusznej” percepcji. No bo intencja może być pozytywna – ochrona ludzi przed okultyzmem, itd. Tylko ci ludzie pojęcia nie mają ani co jest negatywne, ani jak naprawdę chronić ludzi. Posługują się metodami średniowiecznymi, które nigdy nie były skuteczne. Co historia ludzi pokazuje aż nazbyt dosadnie. Podejrzewam, że nie spalono za dużo naprawdę głupich książek. Tak jak kiedyś nie palono na stosie idiotów, tylko ludzi mądrych, myślących samodzielnie, wykształconych, mających swoje zdanie, nie wpisujących się w społeczny, ciemny dołek percepcyjny. Wystarczyło nazwać kogoś heretykiem. Tak jak w każdej propagandzie wojennej – nazwać wroga “twarzą diabła”. Zaraz o tym porozmawiamy.

Zakazywanie naprawdę nie jest skuteczne, bo przede wszystkim nie jest efektem świadomego, odpowiedzialnego wyboru. Tym samym pokusa nigdy nie zniknie, a nawet wzrośnie. A człowiek i tak nadal jest taki jaki jest i zależy od innych, od zakazów innych, od tego co inni za niego uznają za dobre i złe, etc. Pozostaje nieświadomy, nieodpowiedzialny i podatny na manipulację. Bo nawet nie ma chęci sprawdzić czy to, czego mu zakazano naprawdę było złe. Ani dlaczego mu tego zakazano. Ani nie ma świadomości kto mu tego zakazał – jaka ta osoba naprawdę jest i jakie ma intencje.

Przykład manipulacji kontekstem – prowadzić kraj tak marnie, ludziom wmawiać bezsens życia, a potem dać im sens – np. uznać, że ich życie ma znaczenie, bo każdy przykłada się do chwały narodu lub wodza, któremu nadaje się znamiona boskości. Nagle każdy kto pracuje, ma np. zapewniony ciepły posiłek. Potem wmówić to, co każdy w niskiej świadomości bardzo chętnie słucha i wierzy – że za jego niedolę odpowiadają inni ludzie! Że problem jest w+innych. Pojawia się gniew. Pojawia się duma z pracy na to, by odzyskać to, co się należy! Pojawia się gotowość nawet do zamordowania, by odebrać to, co inni nam zabrali… i już każdy żyjący apatycznie i w lęku odnajduje sens będąc trybikiem takiej machiny. I oczywiście czuje się wtedy fantastycznie – bo W PORÓWNANIU do tego jak się czuł na co dzień, teraz czuje się jak superman.

Pamiętajmy – dla człowiek żyjącego we wstydzie, winie, apatii, żalu, strachu, gdy pojawia się człowiek dumny, pełen buty i gniewu na innych i swoimi przemowami wyciąga ludzi na wyższy poziom, to w oczach tych ludzi jest jak heros! Pójdą za nim ślepo w ogień. Nawet jeśli ta osoba nie jest na poziomie integralnym. Bo poziom mocy jest logarytmiczny. Człowiek dumny dysponuje dużo większą mocą, niż człowiek w lęku. Tylko, że duma jest destruktywna.

Arthur Ponsonby powiedział takie zdanie – “Kiedy zostaje wypowiedziana wojna, prawda jest jej pierwszą ofiarą”. Nie. To kolosalne niezrozumienie. Prawda najpierw musi zostać “zabita”, by mogła zaistnieć wojna. Właśnie dlatego wojna powstaje, bo prawdą nazywa się to, co nią nie jest. Bo tak manipuluje się kontekstem, w którym już każde wyrodne twierdzenie można uznać za prawe i usprawiedliwione. Tak samo z uzależnieniem – gdyby uzależniony wiedział do czego doprowadzi, nigdy nie zacząłby oglądać porno czy pić. A robi to, nawet tysiące razy, bo nie widzi prawdy, nie widzi rzeczywistości, nie rozumie faktów.

Jednak pan Ponsonby zauważył bardzo istotne elementy propagandy wojennej (których też używają często politycy względem partii opozycyjnej czy kogo im wygodnie wyeliminować lub ukazać jako złego w oczach opinii publicznej):

1. My nie chcemy tej wojny.

2. To ta przeciwna partia/narodowość/kultura jako jedyna jest odpowiedzialna za tę wojnę!

3. Nasz wróg to twarz diabła!

4. My bronimy cnotliwego/chwalebnego celu, nie naszych własnych/prywatnych interesów.

5. Wróg regularnie popełnia zbrodnie i okrucieństwa, nasze pomyłki są nieszczęśliwymi wypadkami, których nie chcieliśmy.

6. Wróg używa zakazanych broni.

7. My ponosimy minimalne/małe straty. Wróg ponosi ogromne.

8. Artyści oraz intelektualiści popierają naszą sprawę.

9. Nasza sprawa jest święta!

10. Wszyscy, którzy wątpią w naszą propagandę są zdrajcami!

Dodałbym jeszcze – “Prawda stoi po naszej stronie!” Ok, tylko Prawda nie stoi po niczyjej stronie, bo Prawda to nieograniczony kontekst, który wyklucza jakiekolwiek strony oraz czyjąkolwiek krzywdę. A nawet największe, najbardziej wyrodne kłamstwo można uznać za prawdę w pewnym kontekście. Więc łatwo pominąć kontekst i naiwnemu, nieświadomemu słuchaczowi/wyborcy przedstawić coś jako obiektywną prawdę, którą jeszcze usprawiedliwia się każdy, nawet niemoralny czyn – bo oczywiście nawet niemoralne czyny są nieszczęśliwymi, wymuszonymi przez “tych złych” pomyłkami, których nie chciano popełnić. Dzięki internetowi można z łatwością znaleźć przykłady jak media manipulują kontekstem. Np. pokazują czarnoskórego niosącego telewizor i podpisują to zdjęcie o rosnącym współczynniku kradzieży. A w rzeczywistości człowiek ten mógł pomagać starszej sąsiadce w naprawie czy przeprowadzce.

Inny przykład ludzi bardzo naiwnych i zakochanych w umyśle – twierdzenie – “naukowcy/nauka udowodnili XYZ”. To, że się kogoś nazwie naukowcem i powie, że on udowodnił coś, nie oznacza, że odkrył jakąś prawdę. WSZYSTKO MOŻNA UDOWODNIĆ, gdy się umieści informacje w pewnym kontekście.

To do jakich wniosków dojdziemy, zależy od naszej intencji.

I to bardzo łatwo zaobserwować – znajdziemy i zobaczymy w życiu dokładnie to, czego szukamy. Tak jest u każdego człowieka. Naiwna osoba uważa, że naukowiec nie podlega żadnym przesądom, politycznym, a nawet kulturowym i religijnym programom, uprzedzeniom. Jeszcze się uważa, że nauka wszystko jest w stanie poznać i zbadać i nie tylko ale też robi to obiektywnie… Naprawdę pora przestać uważać, że naukowiec kieruje się intencją prawdy. Baaaardzo rzadko tak jest.

Poza tym – NIC na tej planecie nie jest obiektywne. Wszystkie doświadczenia są RADYKALNIE SUBIEKTYWNE.

A masę razy można było zaobserwować, że raz “nauka udowodniła” X, za moment czytamy, że nauka udowodniła przeciwieństwo X. Raz na Onecie widziałem 2 artykuły – w jednym, że codzienne zjedzenie ugotowanego jajka na twardo wpływa pozytywnie na zły cholesterol; a w drugim, że wpływa negatywnie. Do obu wniosków doszła nauka…

A pan Ponsonby uważał, że prawda zostaje “zabita” dopiero, gdy wojna zostanie wypowiedziana… widzimy, że nawet osoby mądre i już dość świadome, nadal są bardzo naiwne.

Naiwność i ignorancja wpisane są w ludzką naturę, bo jako ludzie NIE MAMY MOŻLIWOŚCI ODRÓŻNIENIA PRAWDY OD FAŁSZU.

Budda tysiące lat temu zauważył, że jest tylko jeden grzech – ignorancja.

Więc jak ktoś będzie chciał komuś pokazać co tam nowego udowodnił jego ulubiony naukowiec, niech najpierw powie jaki jest poziom świadomości tego naukowca, jaką miał intencję tego badania oraz w jakim kontekście umieścił informacje, które analizował. Dopiero znając pełen kontekst, porozmawiamy o zawartości. Bez tych fundamentalnych aspektów, żaden dowód to nie jest dowód, tylko percepcja. Nie ma żadnego znaczenia. Oczywiście – i to należy ująć w kontekście.

Wnioski z poziomu świadomości i intencji 300 prawie na pewno będą bardzo korzystne dla wszystkich poniżej tego poziomu ale możliwe, że już nie dla tych powyżej.

Kto pamięta jak pewna partia polityczna w pewnym kraju całkiem niedawno pod hasełkiem ochrony nienarodzonego życia, odbierała prawo kobietom, a nawet kobiety przedstawiała jako zło? Doszło do aktów przemocy na kobiety przez ich rodaków! Doszło, że kobiety umierały, bo nie mogły otrzymać prawnie sankcjonowanej pomocy medycznej, bo i lekarz się bał stracić pracę. Wychodzi na to, że dla nich nienarodzone życie jest ważniejsze, niż żyjąca osoba – następuje wartościowanie życia. Nie ma w ogóle powiedziane co w ich oczach jest życiem. Nie ma wobec tego żadnego konsensusu na świecie. Nikt nie ma pewności kiedy się zaczyna życie. I nikt nie może tego wiedzieć, bo człowiek nie ma możliwości oddzielenia prawdy od fałszu. Dlatego najczęściej zakłada się, że życie zaczyna się od razu po zapłodnieniu. I na tej podstawie każdego, kto dokonuje aborcji można posądzić o mord i karać.

Kalibracja jednak pokazuje, że świadomość (duch) “wstępuje” w ciało w 3-cim miesiącu ciąży. To jest odpowiedź kiedy “zaczyna się” życie. Więc w efekcie po prostu mordowano lub pozwalano umrzeć kobietom. Kobieta wybierająca aborcję do 3-go miesiąca ciąży, nie zabija swojego dziecka.

Nie mówię tego jako żadnej deklaracji politycznej, ani nie próbuję kogokolwiek przedstawić jako złego. Tylko ukazuję mechanizmy, o których fajnie się czyta, bo są ciekawe. Ale dopiero “kopara opada”, gdy sobie uświadomimy, że to się dzieje naokoło cały czas. I od zawsze. A ludzie nadal to łykają jak młode pelikany. Zaś potem w kraju jest coraz gorzej i nawet rodacy zaczynają widzieć w sobie wrogów, nie ufają sobie, okradają się. I oczywiście przedstawiają inne partie jako “te złe” – “gdyby ich wybrano, byłoby jeszcze gorzej!”

Rozmawiałem jakiś czas temu z pracownikiem firmy meblarskiej. Opowiadał mi o sytuacji ze swoim tatą, już starszym człowiekiem. Rozmowa była o zmianach podatkowych i nowych darowiznach dla pewnych grup społecznych. I tatuś się cieszy, bo “dostał” od rządu kilkaset złotych (nie pamiętam już dokładnie ile, około 400-600). Na co ten mężczyzna mówi mu – “Ok, tato ale żebyś Ty mógł dostać te 400-600 zł, mi w podatkach zabrali prawie 2000 zł”. Na co tatuś odpowiedział – “No to co!? Ważne, że ja dostałem!” Generalnie rodzina była stratna na półtora tysiąca złotych ale tata był zadowolony.

W komentarzach pod niektórymi artykułami można poczytać jak młodsi i starsi mężczyźni opisują swoje sytuacje w rodzinach – gdy rodzice uważają, że postępują słusznie, prawo, dobrze, zaś realnie tylko wyrządzają krzywdę swojemu dziecku. A ja rozmawiam z setkami mężczyzn i kobiet, którzy opowiadają mi o sytuacjach, których nigdy nikomu nie zdradzę, bo to moja obietnica dla każdego. Mam kolosalny przekrój jak ludzie żyją. Nie dziwię się, że dają się robić w balona na każdym kroku.

Inny przykład – przepisy RODO, które miały rzekomo zabezpieczać zwykłych użytkowników przed SPAM-em. W rzeczywistości nic się nie zmieniło dla nikogo na lepsze – do mnie cały czas wydzwaniają telemarketerzy, automaty, bo mój telefon oraz mail zostały zapisane w bazie, która następnie jest sprzedawana różnym nieintegralnym firmom.

Za to bardzo utrudnioną pracę mają uczciwi przedsiębiorcy. Coraz mniej też się ufa takim przedsiębiorcom. Plus – rząd ma wszystkie informacje o wszystkich. Kto, co, z kim, za ile, etc. Więc – hasełko wzniosłe ale intencja zła. Efekty – złe.

Gdy sobie przypomnimy, że z definicji władza miała służyć ludowi/poddanym, dostrzeżemy jak daleko upadliśmy i nadal upadamy. Stalin też mówił, że służył ludziom/ludowi. Mao też, wzorując się na Marksistowskich ideałach. W efekcie w Chinach umarło z głodu kilkadziesiąt milionów ludzi.

Żaden integralny wódz nie wypowie nikomu wojny. Będzie się bronił ale nie będzie tym, który atakuje. Tak jak żaden integralny mistrz sztuk walki nie chodzi po ulicy i nie zaczepia innych, by ich pokonać, napaść – by “wygrać” z nimi. Ale jeśli zostanie napadnięty, będzie się bronił.

Ilu uzależnionych jest gotowa spojrzeć uczciwie na własne życie? Jak sądzimy – ile z tych zaprogramowanych osób popierających wojnę i nieintegralnego wodza jest na tyle odważna, by spojrzeć na fakty?

Kogo interesuje prawda, a kogo tylko własny interes? Kogo interesuje prawdziwy pokój, a kto myli pokój z apatią?

Uważamy, że sytuację rozwiąże wygranie wojny? Co to znaczy “wygrać wojnę”? Zabić wszystkich po drugiej stronie – zabić “tych złych”? Przecież widzimy wywiady ze schwytanymi rosyjskimi żołnierzami, z których wielu mówi jak zostali okłamani, zmanipulowani. Przecież to oczywiste. Nikt znający prawdę nie wypowie drugiemu człowiekowi wojny, nie będzie pragnął nikogo zabić. Ale też wiemy, że wielu, a może nawet większość z nich nie obchodzi ludzkie życie. Czekali tylko na pretekst i okazję do zabijania. Takim ludziom nie potrzebna była propaganda ani kłamstwa. Bo większość żołnierzy nie jest integralnych. A jak rozpoznać żołnierza, który został okłamany i sądzi, że zabija przeciwników życia od żołnierza, który chce zabijać kogo popadnie?

Zastanówmy się ilu rodziców zabitych rosyjskich i ukraińskich żołnierzy wybaczy, pogodzi się, a ile będzie rozpaczać i pragnąć zemsty? Najpierw pragniemy wojny przez kłamstwa i manipulację, a potem przez osobiste cierpienie. Co za różnica? Osobiste cierpienie bardzo łatwo wykorzystać w kolejnej propagandzie. Za 50 lat dzieci lub wnuki cierpiących dziś ludzi, którzy nie brali udziału w wojnie, ani jej nie doświadczyli, gdy zbiorą w sobie gniew z różnych powodów – osobistych czy dowolnych innych – to jak trudno będzie manipulantowi przekierować ten gniew np. na Rosję czy inny cel? Przecież wyciąganie różnych brudów z przeszłości to zajęcie, któremu chętnie oddają się nie tylko jednostki ale całe grupy, kultury i narody! Błędem jest tu to, że teraz żyją zupełnie inni ludzie, świat jest inny, kontekst jest zupełnie inny, polityka – cały świat jest inny. Chcemy się mścić na kimś, kto jest zupełnie niewinny tylko dlatego, bo jest z danego kraju czy rasy? To przecież poniżej krytyki. “Nie mogę się zemścić za to co mojej rodzinie uczynili jacyś ludzie, to się zemszczę na ich rodakach” – to przecież chore. To nienawiść dla samej nienawiści, nic innego.

Co się robi z przeszłymi ranami? Wyciąga wnioski i przebacza. Jeśli tylko przebaczymy bez wyciągnięcia wniosków, to powtórzymy historię. A jeśli tylko wyciągniemy wnioski ale bez przebaczenia, to będziemy cierpieć i zapewne powtórzymy historię ale tym razem jako sprawca.

Mi całkiem spory procent klientów i innych uzależnionych osób pisało, że coraz bardziej obwiniają innych ludzi (zupełnie obcych, społeczeństwo, całą ludzkość, etc.) za swoje życie, błędy, niepowodzenia, za przeszłość… Niektórzy wprost pisali, że tak nienawidzą innych, że by chętnie zrzucali na nich bomby. Przecież tacy ludzie sami bardzo chętnie pójdą się zwerbować do wojska – nawet nie trzeba nimi manipulować, nie jest potrzebna propaganda. Tylko wystarczy dać im broń i pokazać w kogo mają strzelać. Wielu nienawidzi kobiet, bo uważają się za odrzucanych, nieakceptowanych, wyśmiewanych, itd. Chcą się zemścić. Tylko za co? Już pomijając fakt, że nie ma usprawiedliwionej nienawiści, to chcą się mścić za to, co sami sobie robią? Nie lepiej przestać sobie szkodzić?

Wiesz, co ludzie mądrzy nazywają najlepszą zemstą? Sukces.

Zauważmy, że naokoło pokazywana jest cały czas śmierć; odwet, rewanż, zemsta są w świadomości mas ludzi niemalże albo już – cnotą. W niemal każdym filmie pokazywana jest śmierć i przemyślne sposoby mordowania. Facet morduje 100+ osób i po wszystkim sobie wypija drinka z piękną kobietą. Na miejscu tej kobiety bym mu do drinka wrzucił tabletkę usypiającą i zadzwonił po panów z kaftanem, bo to ludobójca. Ale oczywiście zabił tylko “tych złych”, więc wszystko gra…

Zewsząd jesteśmy uczeni jak zabijać. A nie jesteśmy uczeni jak żyć, jak celebrować życie swoje i innych.

Kto wie jak celebrować życie? Kto celebruje swoje życie? Kto celebruje życie innych?

Co to jest życie?

Z demonicznym nie da się wygrać, bo to jest jak chwast. Chwast zawsze odrośnie, dopóki jest jego korzeń. Korzeniem demoniczności jest lucyferyczność. A lucyfer to generalna nazwa i próby antropomorfizacji świadomości niezależności, suwerenności od Boga. Od Absolutu, któremu wszyscy podlegamy. Czy to się nam podoba, czy nie. Im niżej w świadomości tym “dalej” od Boga, a tym więcej czego? No właśnie.

Pamiętajmy – wszyscy jesteśmy wolni. Ale też wszyscy jesteśmy odpowiedzialni. Nieświadomość to małe usprawiedliwienie. Nawet malutkie dziecko jest odpowiedzialne za swoje wybory. Jeśli napije się trucizny, to umrze lub poważnie zachoruje, czy uszkodzi coś w organizmie. Gdy wyciągnie wnioski, że popełniło błąd, to czy te konsekwencje znikną, bo już rozumie? Nie. Konsekwencje nie znikną. Gdy utniemy sobie palec, a po tym przyznamy, że to był błąd, palec nie odrośnie. Na szczęście dzięki ewolucji, z wieloma konsekwencjami możemy sobie poradzić. Czasem nawet i palec udaje się przyszyć z powrotem. Dzisiaj w kapkę rozwiniętym kraju jedną tabletką lub szczepionką leczy się to, na co niegdyś umierały miliony. I w niektórych krajach nadal ludzie umierają.

A co to jest “wolność słowa”? Każdy może mówić co mu się podoba bez żadnej odpowiedzialności, bez żadnej moralności. Bo ma “wolność” słowa. Umberto Eco powiedział:

Social media dały legionom idiotów prawo do mówienia tego, co niegdyś idioci mówili tylko w barze po kilku głębszych bez szkody dla społeczeństwa/społeczności. Wtedy szybko byli uciszani ale dziś mają takie samo prawo głosu co laureaci Nagrody Nobla. To inwazja idiotów.

Isaac Asimov powiedział takie słowa:

W Stanach Zjednoczonych jest kult ignorancji i był od zawsze (dodam od siebie, że gdyby Asimov żył w jakimkolwiek innym kraju, powiedziałby to samo i o tym kraju). Wysiłki skierowane przeciwko intelektualizmowi są nieprzerwanym pasmem, meandrującym coraz bardziej w nasze życie polityczne oraz kulturowe. I są pielęgnowane oraz żywione przez fałszywą ideę – “Moja ignorancja jest tak samo dobra jak twoja wiedza”.

Kalibracja to potwierdza – 99% “wolności słowa” to chłam. 99% tego co mówią sobie ludzie to szajs. Ściek. Rynsztok. Zapewne też 99% tego co mówią sobie i o sobie. :) Co rzuca nowe światło na powiedzenie – “milczenie jest złotem”. Pytanie – kto potrafi dostrzec własną ignorancję oraz właściwie ocenić informacje, którymi dysponuje oraz kontekst, w którym je rozważa/analizuje?

Ludzie nie potrafią korzystać z wolności. A gdy próbują, robią to w destruktywny – szkodliwy – sposób dla siebie i innych. Bardzo dobrze ukazuje jak ludzie korzystają z wolności poniższy obrazek:

Był od podpisany takimi słowami:

To powinno w bardzo prosty sposób pokazać jak działa wolność. Ta osoba wzięła swoją część ale negatywnie wpłynęło to na innych. Osoba ta skorzystała ze swojego prawa ale w sposób niesprawiedliwy dla innych. Wolność nie może być wykorzystywana jak komu się podoba bez zwrócenia uwagi na niesprawiedliwość dla innych. Sprawiedliwość znika, gdy krzywdzimy innych.

Więc wolność bez wzięcia pod uwagę dobra innych ludzi to niesprawiedliwość. Tak jak moc nad innymi ale bez miłości do innych to lucyferyzm. A cały czas słyszymy od ludzi, którzy np. zakłócają spokój w budynkach wielorodzinnych imprezami czy prowadzeniem uciążliwych robót w godzinach porannych, wieczornych i w weekendy, że to im odbiera się wolność, jeszcze grają ofiary i kłamią, że nie mogą kiedy indziej. Wszyscy inni mogą ale nie oni. Nikt inny nie szkodzi tym ludziom, a to w jaki sposób żyją oni, szkodzi. Często się słyszy też takie słowa – “każdemu coś przeszkadza”. No tak, tylko nie mówimy o wszystkich. Mówimy o kilku sąsiadach, którzy proszą o jedną rzecz. Ja sam wielokrotnie miałem do czynienia z takimi osobami i zawsze słyszałem to samo – od młodych i starszych i w różnych miejscach w kraju. Tak jakbym rozmawiał z tą samą osobą. I najlepsze, że jeszcze zbiera się grupka ludzi, którzy dodatkowo bronią “praw” takiego delikwenta, który lubi sobie powiercić z udarem o 6 rano czy po 22.

I ich argumenty brzmią, że ludzie, którym się to nie podoba są po prostu obrażeni… Gdyby wykalibrować te osoby, są solidnie poniżej 200. Człowiek integralny bierze pod uwagę dobro innych. Człowiek w świadomości poniżej 200 nawet nie jest świadomy własnego istnienia. Tym samym nie jest w stanie nawet pojąć, że są też inni ludzie, ani tym bardziej brać pod uwagę prawa innych. Co pokazało powyższe zdjęcie z plackiem.

Po śmierci Bin Ladena pikietowano też brak wzięcia pod uwagę jego praw… On sam mówił, że tylko wyraża swoje polityczne poglądy…

A co mówi rosyjski dyplomata – “Jeśli NATO będzie nas straszyć, mamy prawo użyć broni nuklearnej”. Innymi słowy – z góry zakładają, że to kraje NATO np. przesadzą, zareagują nadmiernie, niewspółmiernie do sytuacji i to im daje prawo do nadmiernej, niewspółmiernej reakcji. Proste? Proste. Poziom dziecka z piaskownicy? Poziom dziecka z piaskownicy. To życie urojeniami, nie wspominając, że pomija on fakt, że jego rodacy już dokonują ludobójstwa, masowo mordują niewinnych ludzi. I on mówi o jakichkolwiek prawach. “Nasze urojenia dają nam prawo, by robić co nam się podoba”.

Każdy może też grać ofiarę słów. I bardzo chętnie gra. Ma też do tego wolność. Nie można już mówić prawdy, gdy kogoś ona obraża. Kto lubi prawdę? Pamiętajmy – brak prawdy prowadzi do wojny, do zniszczenia, do śmierci. Tak było zawsze, jest i będzie. Zarówno w życiu osobistym jak i całej ludzkości. Dlaczego? Bo Prawda jest Absolutem, jest ponad każdą percepcją i opinią. I jest nią nieograniczony kontekst. Wojna zawsze wynika z kolosalnie ograniczonego i przekłamanego kontekstu.

Pierwszy krok wspólnot 12 kroków to bezwzględne powiedzenie prawdy. Bez tego nie można wyzdrowieć z tej zagrażającej życiu choroby.

Tak jak uzależniony, który pije wódkę czy ogląda porno i mówi – “to mnie odstresowuje, to jest dobre, a świat jest zły”. To jest ten sam odwrócony jak w krzywym zwierciadle obraz, który prowadzi do destrukcji własnego życia (bo uważamy, że to świat je nam niszczy – np. to jak nas wychowali rodzice…). Nie widzimy prawdy i nie chcemy jej widzieć, nie chcemy odpowiedzialności, nie chcemy konsekwencji własnych decyzji. Gdy obwiniamy, prowadzimy do destrukcji. Gdy sądzimy, że problem jest w+innych, dążymy do wojny, a wojna to zniszczenie. Jednak gdy nie usuniemy korzenia wojny, wojna będzie trwała. A pokój nie jest możliwy. Setki razy słyszałem stwierdzenie – “walczę sam ze sobą” lub “zmagam się z życiem/rzeczywistością”. Wojna prowadzona wewnątrz też prowadzi do wojny z innymi.

A już spotkałem się z ludźmi, których denerwuje, że “wszędzie jest cały czas o Ukrainie”…

Kto kocha swoich sąsiadów? A gdybyśmy nagle w telewizji i każdym portalu informacyjnym usłyszeli i przeczytali, że ci sąsiedzi są odpowiedzialni za nasze cierpienie, niedolę innych ludzi, że robią coś złego? Kto by przeprowadził dochodzenie czy naprawdę tak jest, a kto by wziął przysłowiowe widły i ruszył uczynić im krzywdę, bo tylko czekał na pretekst?

Doszło też do galaktycznego przekroczenia absurdu, gdy wprowadzono tzw. gender. Nie ma już płci. Płeć to tylko rodzaj ciała. Gender natomiast to nasza opinia o sobie. To jest to za kogo się uważamy, z czym się identyfikujemy. Ludzie nie czują się komfortowo, gdy się ich nazywa mężczyzną, którym się urodzili lub kobietą! Bo się z tym nie identyfikują… Oto efekty “wolności słowa”. Doszło, że ludzie sobie wymyślają płeć…

Ciekawostka – dorosłe koty nie miauczą do siebie. Miauczenie to język kociąt, który dorosłe, udomowione koty zachowują do komunikacji z ludźmi. Więc każdy kot, który miauczy do człowieka, używa języka dzidziusiowego. Tak jak dorośli mówią do dzieci. Więc widzimy, że zwierzęta mówią do nas jak do dzieci. A jeśli widzimy i rozumiemy jak mówią do siebie ludzie, jest dużo, dużo gorzej. Bo oczywiście w języku dzidziusiowym nie ma nic złego. A 99% mowy ludzkiej to ścieki.

Jeśli nie jesteśmy spokojni z własną płcią, to jak na świecie może być pokój? Gdy poprawność polityczna nakazuje nam grać w to szaleństwo i nazywać to akceptacją, szacunkiem, wolnością, to jak na świecie może być pokój? Gdy dajemy się robić w barana odnośnie płci, biologii, którą widać gołym okiem, to jak dostrzeżemy manipulację kontekstem? Jeśli już sama treść będąca sama sobą – płeć – jest czymś, czym możemy manipulować, pozostaniemy ślepi i głusi. Właśnie uzależniony powinien wiedzieć najlepiej jakie są konsekwencje nazywania/widzenia czegoś (porno, alkoholu) tym, czym nie jest – np. “pozwala mi się zrelaksować”.

Jest taki kawał – w święta dziecko przybiega do mamy – “Mamo! Mamo! Choinka się pali!” Na co mama – “Synku, nie mówi się ‘pali’, tylko ‘świeci'”. Za kilka minut synek znowu przebiega – “Mamo! Mamo! Firanki się świecą!” Dzisiaj nie mówi się “płeć”, tylko “typ ciała”. Rzeczywistość zaczyna przebijać to, z czego się śmiano na imprezach. A dzisiaj staje się to normą.

Przypominam – jeśli z czymś jest Ci niekomfortowo – to tylko i wyłącznie Twój problem. Nikt nie powinien dostosowywać się do tego. Ani tym bardziej nazywać tego wolnością w tym jaką płcią czy innym wymysłem “płciopodobnym” się nazwiemy i jeszcze wymagać od nas szacunku. Bo jeśli ktoś ma grypę, to możesz tę osobę akceptować i szanować. Ale grypę się leczy, a chory ma siedzieć w domu aż do wyzdrowienia. Dzisiaj podatność na zranienie, którą powinno się leczyć psychiatrycznie, nazywa się wrażliwością, ludzi wrażliwymi i wymaga dostosowania się pod takie osoby. Bo chorobę nazywa się zdrowiem. Widzimy, że społeczeństwo nie potrafi odróżnić choroby od zdrowia. Jest źle.

Ja sugeruję dostosowywać się pod jednostki silne. Pamiętaj – w każdym biegu gonisz tego z przodu, a nie zwalniasz, by przypadkiem nie obrazić tych biegnących wolniej. Gonisz czoło peletonu, a nie dupę. ;) Jednostka silna to nie tylko inspiracja, że można lepiej, że można być lepszym ale też jako, że JEST jednostką silną, może pomóc tym słabszym, bo żyje w doświadczalnej rzeczywistości, a nie akademickim, bezwartościowym dyskursie. Jego obecność pomaga całej reszcie. A takie obniżanie poziomu do słabych pokazuje np. dzisiejsza inflacja – gdy rozdawnictwo bez kopnięcia nikogo w rzyć, by się wziął do roboty, wynika z niszczenia wartość pieniądza. Bo tylko rozdaje się pieniądze bez dodawania wartości do życia.

Dostosowywanie się pod jednostki słabe jest kierunkiem przeciwnym do zdrowia.

Bo to tak jakby nikomu nie pozwalać się kształcić na doktora i zamiast tego każdą szmatę i grosz przeznaczać na chorych sądząc, że to pomoże. Wiesz co się stanie, gdy ranę owiniesz brudną szmatą? Wda się zakażenie i będzie kolosalnie gorzej.

Pomoże EDUKACJA. Tylko i wyłącznie. Zawsze tak było, jest i będzie.

Tylko działania ekspertów mogą przynieść realne zmiany na lepsze.

Nikt nie został mistrzem olimpijskim ucząc się pod okiem gimnazjalisty.

Ale widzimy, że to samo dzieje się z pieniądzem – bogatych, radzących sobie się okrada i rozdaje biednym. Uważa się to za cnotę. A to głupota. Jednym z efektów tego jest kolosalna inflacja. A następnie ci, co wyciągali rączki po czyjeś pieniądze mówią, że nie da się przeżyć za to, co dostali i chcą więcej. Co będzie tego efektem? Jeszcze większa inflacja i jeszcze większy upadek społeczeństwa.

Jako, że na lekcjach historii uczy się totalnych pierdół, a nie realnych przykładów dotyczących całej ludzkości mających kolosalne przełożenie na życie, uczymy się w jakim roku kogo zamordowano. Co to daje? Nic. Tylko dzieci zniechęca do nauki oraz do historii. A z czego się mamy uczyć, jeśli nie z błędów własnych i innych? No tak, błędów też boimy się popełniać i wstydzimy się ich oraz winimy, zamiast wyciągać wnioski i się rozwijać. Oraz śmiejemy się z tym, którzy próbują i popełniają błędy. A potem sami boimy się zostać wyśmianymi, gdy to my popełnimy błąd, który ktoś zauważy.

Wiemy dlaczego żebrak jest żebrakiem? Bo sobie na to może pozwolić. Bo wie, że codziennie wyżebrze od naiwnych. Dlatego nigdy nie przyjdzie mu do głowy, by się wziąć za siebie i znaleźć pracę. Naiwni czynią żebraków żebrakami. Głupota czyni żebraka żebrakiem. Nie tylko głupota żebraka. Naiwni gwarantują, że biedny pozostanie biedny. I to samo dzieje się na skalę całego kraju w formie rozdawnictwa zabranych innym pieniędzy. Religia uczy w 10 Przykazaniach, by nie pożądać żadnej rzeczy bliźniego swego. Nie dlatego, bo czeka kara bozi. Tylko dlatego, bo sobie rozpieprzymy życie społeczne oraz osobiste. I sobie rozpieprzamy.

Ludzi radzących sobie się naśladuje, a nie niszczy.

Więc jeśli chcesz pokoju, naśladuj ludzi żyjących spokojnie. Co nie znaczy naiwnie. I daj im spokój. To i Ty go będziesz mieć.

Ludzie nie zdają sobie w ogóle sprawy co to jest ubóstwo. Ubóstwo to nie jest brak pieniędzy. Ubóstwo to poziom świadomości. Takiej, że cały kraj zaczyna niszczeć, podupadać i wszyscy zaczynają tracić coraz więcej i więcej. I nie ma nawet potencjału wyciągnięcia wniosków, nauki, zmian, korekt. Bo nie ma odpowiedzialności. Ubóstwo to osoba, która się śmieje z pracujących, pracę uważa za głupotę, naiwność i poniżanie się i która płodzi kolejne dzieci, by dostawać zasiłek. To jest ubóstwo. Bo to życie nie wprowadzające żadnej wartości do społeczeństwa. Społeczeństwo zostaje zmuszone, by taką osobę utrzymywać. Ubóstwo to taka mentalność, że kogoś nie stać, by samodzielnie utrzymać jedno dziecko, a ma piątkę lub więcej.

Przecież zmorą świadomości męskiej jest utrzymywanie dziecka jakiegoś innego faceta, nie własnego. A to się dzieje w całym kraju – np. 500+. Skąd rząd ma pieniądze? Od ludzi w formie podatków. Więc wszyscy utrzymujemy dzieci innych ludzi. To chore. Za rządów Mao Zedonga w Chinach praca na innych doprowadziła do śmierci głodowej kilkudziesięciu milionów ludzi. Polska idzie w tę stronę. Idzie to w kolektywizację pieniędzy. Doprowadzi to do totalnego upadku społeczeństwa i ogólnej nędzy.

Nikt nie chce pracować na innych. Praktycznie każdy klient mówi mi, że się męczy w pracy, pracuje w świadomości ubóstwa – ofiary i niechęci, bo patrzy na to, że pracuje nie dla siebie, a dla szefa – dla kogoś innego. Więc idzie wymęczyć się, odbębnić swoje minimum, a potem “rozładować napięcie” oglądaniem pornografii i/lub piciem. Często nie wykonuje nawet minimum pracy. Więc wartość jaką wnosi na rynek jest minimalna lub nawet poniżej minimalnego pułapu. I dziwi się, że go szef próbuje “wycisnąć”? A co ma szef począć jak mu pracownicy nie wyrabiają minimalnej normy?

To uzależnieni cały czas chcą zapomnieć o problemach, chcą przestać “myśleć” o nich, etc. Bo się czują z tymi problemami źle. Osoba mądra nie zapomina, ani nie wypiera problemów, tylko je spokojnie rozwiązuje – a najpierw nadaje priorytety – największe problemy rozwiązuje jako pierwsze. Nie żyje spokojnie dlatego, bo nie ma problemów. Tylko wybiera spokój niezależnie od okoliczności.

Inflacja uczy, że “brak pieniędzy” to bardzo źle zdefiniowany problem, więc i rozwiązanie – “otrzymanie pieniędzy” to kolosalnie niepoprawne rozwiązanie. Problem zaczyna się w konsekwencji pogłębiać. Bo to co ludzie w świadomości ubóstwa otrzymali nagle okazuje się, że nie wystarcza – z wielu powodów ale też tym, że oni w ogóle nie rozumieją pieniędzy, w tym jak nimi zarządzać. Do jakich wniosków dochodzą? Że potrzebują dostać więcej. Bo nie są w stanie wyciągnąć żadnego innego wniosku. I takie osoby mają prawo głosu stawianego na równi z ludźmi świadomymi oraz odpowiedzialnymi. Ludzie, których decyzje, dążenia, intencje, sposób życia prowadzą do destrukcji są stawiani na równi z np. ludźmi radzącymi sobie i (do)dającymi wartość światu.

Tak jak idziesz do sąsiada, który po 22 gra głośno muzykę, zwracasz mu uwagę, że nie możesz spać. A on uważa, że Ty się tylko denerwujesz, Ty masz problem, odbierasz mu wolność, a on gdyby miał tak każdego posłuchać, to wkrótce nie mógłby kiwnąć we własnym domu palcem. No poziom przedszkola. Ale takich ludzi jest naokoło pełno. Nie ma nawet potencjału zrozumienia, że oprócz niego żyją inni ludzie z takimi samymi prawami jak on. Tylko oni z tych praw korzystają bez szkody dla niego.

Kto więc głosuje i jest za człowiekiem, który wypowiada wojnę, by zabrać innym? Ludzie mądrzy, świadomi, odpowiedzialni? Nie. Dlatego tylko edukacja i prawda są lekarstwem na wojnę oraz przynoszą pokój. Niejedna osoba bojąca się kary Boga za każdy grzech, odczuwa kolosalną ulgę, wolność, prawdziwe szczęście, gdy rezygnuje z wiary. Bo już nie jest w stanie wytrzymać tego lęku i poczucia winy. Możliwe, że zrezygnowanie z wiary religijnej jest naturalnym krokiem dla wszystkich rozwijających się i widzących Boga niepoprawnie. A potem wybieramy duchowość – czyli m.in. odpowiedzialność. Dążymy do prawdy, do miłości. I Boskość objawia się przed nami sama.

Jeśli utknęliśmy w życiu, musimy przyjrzeć się w jakiej percepcji, w jakim paradygmacie, w jakim kontekście się miotamy. Znajdźmy kogoś, kto pomoże nam dostrzec szerszy kontekst.

Czy mądrym jest branie porad o prowadzeniu samochodu od osoby, która nie przejechała sama nawet kilometra? Zastanów się – od kogo czerpiesz porady względem różnych obszarów życia, wliczając zdrowie, finanse, radość, spokój, hobby, relacje, seks, etc.? Od osób, które sobie w nich fantastycznie radzą, czy porady czerpiesz od ludzi, z którymi to poradami nie czujesz się niekomfortowo? Te porady na 99% mają bardzo marne przełożenie na polepszenie życia.

Więc – kogo lepiej jest naśladować i słuchać – kogoś, kto manipuluje strachem czy kogoś, kto stanowi przykład integralności, odwagi, moralności, prawości?

10. Kalibruj opcje. Bądź elastyczny/a.

To droga istotna dla ludzi już żyjących integralnie – czyli przynajmniej w świadomości odwagi. Bowiem osoba integralna, gdy ma integralne intencje, może dokonywać kalibracji. O ile nie występują jakieś inne ograniczenia. Dr Hawkins w książce “Siła czy moc” wyjaśnia dokładnie co to jest kalibracja i jakie są dla niej warunki.

Generalna zasada brzmi – jeśli coś kalibruje się powyżej 200, jest warte rozważenia, poznania, kierowania się w życiu, zastosowania, doświadczenia. Choć, jak mówiłem – ludzkie ciało kalibruje się na ok. 205. A przecież można go użyć z intencją uduszenia kogoś. Można wziąć granat, wyciągnąć zawleczkę i rzucić w grupę ludzi. Ciało samo tego nie robi. Kieruje nim intencja.

Łopata nie kalibruje się powyżej 200. Ale za jej pomocą można zbudować katedrę ku chwale Boga wykalibrowaną na ponad 700. Można też łopatą rozbić komuś czaszkę.

Człowiek bez wiedzy, doświadczenia i z niską intencją za pomocą skalpela zrobi więcej krzywdy nawet starając się pomóc, niż faktycznie pomoże.

Więc mówienie “TO JEST XYZ” jest kłamstwem. To wcale takim nie jest. Wojna to przecież nie jest jakieś oddzielne wydarzenie. To są zazwyczaj dziesiątki tysięcy ludzi wykonujących miliony różnych czynności z pewnymi intencjami. Każda z tych osób nie przestaje być wolna i odpowiedzialna.

Czy integralny żołnierz wykona rozkaz zastrzelenia cywili? Nie. Bo intuicyjnie dla niego ten rozkaz będzie daleki od tego jak on widzi życie oraz swoją odpowiedzialność, swoją rolę, swoją służbę. Służy życiu. Strzelanie do niewinnych nie będzie tym, co wybierze, czego posłucha.

Pamiętajmy – świadomość to najważniejszy aspekt życia i na każdym poziomie są pułapki, ograniczenia odpowiednie dla tego poziomu. Przykładowo człowiek kochający ale jeszcze nie bezwarunkowo może sobie wyrzucać, a nawet cierpieć, gdy dostrzeże, że jeszcze trzyma się jakiejś urazy, złości, obwiniania, etc. – czyli, że jeszcze nie kocha bezwarunkowo.

Wielu żołnierzy obwinia się po wojnie, gdy dowiedziało się, że zabijali niewinnych, że zostali okłamani.

Mówienie, że np. prezydent Rosji zwariował jest kolosalną ignorancją. Nie, on nie zwariował. Bo to tak jakby mówić, że krokodyl zwariował, bo zjada inne, żywe istoty. Lub że pies zwariował, bo szczeka na obcych, szczerzy kły i jest gotowy ugryźć. Widzimy, po raz kolejny w historii, jak wygląda władza wodza nieintegralnego, czyli niestojącego po stronie życia i prawdy. To narcystyczny, mesjanistyczny (przywróci dawną potęgę Matki Rosji), megalomaniak. A specjalnością takich osób jest mordowanie ludzi. W szczególności własnych rodaków.

Dialektyka, że zwariował jest bardzo niebezpieczna, bo zakłada, że jest to osoba, której można pomóc, bo jej tylko przydarzyło się nieszczęście – że zwariował i zaczął robić coś, czego wcale nie chce. I że wystarczy z nim porozmawiać, może dać jakiś lek lub witaminkę i on nagle wszystko ujmie w kosmicznie szerszym kontekście, wybierze uczciwość, integralność, dobro, przeprosi, odda, odpłaci, zadośćuczyni?

Przecież nawet uzależniony, dopóki sam nie dostrzeże błędów, dopóki nie dostrzeże własnych kłamstw, które uznawał za prawdę – nie ma szans wyzdrowieć. Często pomaga/potrzeba upaść na samo dno, by w ogóle poprosić o pomoc. Uzależniony nie potrafi nawet poprawnie ocenić swojej sytuacji. Często nie chce. Masa ludzi pisze mi – i są tego przykłady w komentarzach – że nie chcą przestać oglądać porno. Nie chcą przestać sobie szkodzić i zacząć żyć pozytywnie! Nie są chorzy, tylko żyją w sposób daleki od zdrowia. Podejmują decyzje, które uważają za dobre ale konsekwencje tych decyzji są szkodliwe.

Uważamy, że człowiek, który całe życie postępował kolosalnie nieintegralnie, zabijał, manipulował, kłamał i został prezydentem, nagle zrozumie jak niegrzecznie postępuje i wybierze skruchę i przeprosi? A jeśli przeprosi, to polecam artykuł: Porozmawiajmy o niskiej świadomości. On nigdy nie żył integralnie. Dla niego integralność to naiwność, głupota, którą chętnie wykorzysta przeciw innym. Wyjaśniałem, że krokodyl nie może przestać być krokodylem. Niektórzy, by w ogóle poprosić o pomoc, muszą stracić wszystko i sięgnąć dna cierpienia. Uważamy, że on się podda?

Tak jak uzależniony nie ma nawet kontrastu do tego jak żył, a jak można żyć.

Dla silnie uzależnionych niezbędny jest udział we wspólnocie 12 kroków.

Wyzdrowienie z uzależnienia wymaga właśnie ewolucji ponad taką ekspresję życia – przeciwną życiu i zdrowiu nie tylko innych ale też własnemu. A nie “zmienić siebie” jak to niemal każdy uważa. Krokodyl nie może zmienić siebie. Nie może przestać być krokodylem. Dzięki informacjom będzie tylko bardziej wykształconym krokodylem. Ewolucja ponad “krokodylność” wymaga dużo więcej, niż tylko informacji. Masy ludzie mają masy informacji i co? Co to daje? Co dalej?

Czym innym jest “wiedzieć o czymś”, bo się o tym poczytało, a czym innym jest to urzeczywistnić we własnym życiu.

Żeby wyewoluować, trzeba przede wszystkim uczciwie i odważnie się temu przyjrzeć, zaakceptować i wziąć pełną odpowiedzialność. Żadnych usprawiedliwień. Żadnych kłamstw. Żadnych racjonalizacji.

A co do Rosji – przypominam słowa mające 2000 lat – “Po owocach ich poznacie”. To jak zachowują się liderzy różnych krajów względem tego ogromnego niebezpieczeństwa dla ludzkości, pokazuje, który lider naprawdę jest po stronie życia, a który nie. Który jest integralny, a który nie. Kto jeszcze wybiera okłamywanie innych, że nie ma ludobójstwa, tylko nazywa to pod jakieś swoje polityczne agendy.

Masa ludzi pisze mi, że nie znają swojej drogi życiowej, nie wiedzą jakie jest ich powołanie, sens ich życia, itp. popularne formułki. Odpowiedź brzmi – sensem życia jest życie. Sensem żyrafy jest bycie żyrafą. Sensem cegły jest bycie cegłą.

A co się robi z drapieżnikami? Unika. Chroni przed nimi społeczeństwo. A nie wybiera za prezydenta. Człowiek w świadomości drapieżnika z władzą właśnie nam dzisiaj pokazuje (po raz kolejny jak Hitler czy Stalin) jakiej jakości jest to wybór. Takim samym jest takie życie względem siebie i swoich bliskich – prowadzi do destrukcji – gdy wybieramy życie drapieżnika. Widzimy jak ludzie są ślepi – nie są w stanie odróżnić człowieka dążącego do III Wojny Światowej od mądrego, integralnego wodza, który chroni swoich rodaków i cały świat.

Jaka jest definicja człowieka zdrowego psychicznie? To człowiek, który podziela iluzje oraz urojenia społeczeństwa jak i swojego terapeuty. Przykład takiego urojenia – “myślę/człowiek myśli”. Nie, to nie jest prawda. Człowiek nie myśli. I widzimy w jakich urojeniach żyje niemal cała ludzkość, jeśli nie jesteśmy nawet w stanie dostrzec, że nie jesteśmy autorami myśli.

Żyjesz.

Co z tym zrobisz, to Twoja wola. Ale im ta wola jest bardziej sprzyjająca życiu, oparta o rzeczywistość – jak najszerszy kontekst, tym lepiej Ci się będzie żyło niezależnie od zewnętrznych okoliczności. No bo wiedząc, że niemożliwym jest poznać nawet rozsądnie szeroki kontekst o czymkolwiek, zrozumiemy, że czasem nawet pomimo włożenia ogromnego wysiłku i odpowiedniej intencji, sprawy mogą się nie ułożyć tak jak oczekiwaliśmy/spodziewaliśmy się. Ale to też jest ok. Ważne czy kierujemy się tym, co kalibruje się powyżej 200. Żadna wojna nigdy nie zaistniała z pozytywnych pobudek. “Wojna by zakończyć wojny” nie kalibruje się po stronie sprzyjającej życiu. Wszystko jest tym czym jest, bo nie może być niczym innym. To zdanie pozornie wydaje się dziecinne. Ale gdy pokontemplujemy nad nim kilka tygodni, uderzy nas, że mówi o fundamencie istnienia.

Również masy ludzi piszą mi, że chcą być najlepszą wersją siebie. Właśnie chodzi o to, że nie mogą być. Bo w każdej chwili już są najlepszą wersją siebie jaką mogą być. Gdyby mogli być lepszą wersją, to już by byli.

I pamiętaj o konsekwencjach swoich wyborów. Bo ich nie unikniesz. Od tysięcy lat każdy Awatar ludzkości jak Jezus i Budda mówili w sumie to – “wybieraj to, co kalibruje się powyżej 200 i unikaj tego, co kalibruje się poniżej”. Można rzec, że mówili – “nie idź do piekła, bo tylko Ty się w nim umieścisz”.

Ci, którzy cierpią żyjąc życiem uzależnionego – pornografia kalibruje się na 100. Uzależnienie od narkotyków – 95. Od alkoholu – 90. Co pokazuje, że w pewnym uproszczeniu – jest jedno uzależnienie. Bo to bardzo zbliżone poziomy świadomości. Poziom 90 to poziom na przykład islamskich mordów honorowych (jak – brat zabija siostrę, bo zawiesiła sobie krzyżyk), a także Hitlera, Stalina, Husseina. Zgadnijmy, kto spada w świadomości na ten poziom?

Mam nadzieję, że pokazuje to jak istotna jest świadomość tego, co wybieramy – czym to naprawdę jest.

Więc zamiast próbować zmieniać siebie – zazwyczaj na siłę i całkowicie nieskutecznie – weź odpowiedzialność za to jaki/a obecnie jesteś. 100% odpowiedzialności i 100% akceptacji. Dopiero z tego pułapu masz szansę na korekty. Bo to wymaga zrezygnowania z przywiązania, z korzyści, z dojonego nektaru przyjemności, który jest jak narkotyk.

Na chłopski rozum – jeśli nie wiesz jaka/a jesteś, ani dlaczego – to jak możesz to zmienić? Jeśli nie dostrzegasz lub wypierasz, że kłamiesz oraz dlaczego – jakie masz z tego korzyści, to jak możesz zacząć mówić prawdę? No bo nie masz nawet świadomości kiedy kłamiesz, że kłamiesz, ani dlaczego kłamiesz. Więc nie masz szans tego zmienić.

Jeśli się jeszcze obwiniasz i opierasz – to wybierasz jakości z poziomu 30-50. I liczysz na życie na poziomie 200+?

Poza tym – masa ludzi pyta – czy powinienem zająć się X, czy Y? Powtórzę i podkreślę – bez ujęcia tego w kontekst, nie da się odpowiedzieć. Nie ma żadnej odgórnej linii mety, do której prowadzi X ale już nie Y. Nie ma odpowiedzi na pytanie – “Co powinienem/powinnam robić?” Dopiero można zacząć analizować sytuację, gdy dodamy do tego pytania kontekst – “Co powinienem/powinnam robić, aby XYZ”. Dopiero względem XYZ można rozważać jakie działanie będzie ok, a jakie niekoniecznie.

A wtedy dostrzeżemy, że prawie na pewno opcji jest sporo lub odpowiedni wybór jest innym, niż nam się wydawał.

Co to znaczy “być elastycznym”? Można powiedzieć – być inteligentnym. Bo inteligencja to dostosowanie się do zaistniałych okoliczności. Osoba inteligentna, gdy dostrzeże, że to co robi nie przynosi pożądanych rezultatów, spróbuje czegoś innego. Wielu uzależnionych nawet przez dziesiątki lat w kółko próbują tego samego, tylko ew. coraz silniej/bardziej. I cały czas słyszę – “powinien się bardziej starać”, “muszę bardziej pragnąć wyzdrowieć”, etc. Już sam fakt, że nie starają się tak jakby mogli wynika z tego, że nie chcą. Przynajmniej względem pewnych okoliczności. Bez świadomej, uczciwej analizy, żadna ilość zmagania, siły i “bardziej” nie przyniesie zmian.

A co to jest liczenie dni? To jest robienie w kółko tego samego i to zupełnie nieskutecznego. I trzymanie kciuków, że jak X-ty raz zrobimy to samo, to nagle, magicznie da to zupełnie inny rezultat. A co robimy każdego dnia odliczając je? Jak żyjemy? Jeśli tak samo, to nawet jak doliczymy do 3000, nic się nie zmieni. Opierasz się i zmagasz? Kalibracja tego jest solidnie poniżej 200. Zdrowie to poziom 300. Wyzdrowienie z uzależnienia to poziom 350. Pamiętaj o skali logarytmicznej.

Masa ludzi mówi wtedy – “nie mogę wyzdrowieć”. Wielu dodaje jeszcze usprawiedliwienie – kłamstwo – “próbowałem już wszystkiego i nadal jestem uzależniony”. Bo nie rozumieją, że wymyślili sobie jakąś urojoną chorobę “uzależnienie”, którą demonizują i próbują się jej pozbyć. Tak jak rząd konsekwencję własnej, bardzo nieudolnej (ale przemyślanej) działalności – inflację – nazwał osobnym problemem, który się wziął z różnych zewnętrznych czynników, teraz zrzucił odpowiedzialność na wojnę i chce z nią walczyć…

Gdy pytam uzależnionych jakie korzyści mają z oglądania porno, mówią – “zapomnieć o problemach”. Dziwią się, że “nie mogą wyzdrowieć”? Prawda brzmi – mogą, tylko nie chcą. Bo wolą “zapominać o problemach” przez oglądanie pornografii, niż te problemy rozwiązać. Naturalnie to jeszcze nawet nie pobieżnie opisany problem. Tylko ukazuję szerszy kontekst. Wielu dopiero ode mnie usłyszało, że korzystniej jest problemy rozwiązać, niż ich unikać! Całe życie uważali, że unikanie problemów było dobrym pomysłem! Dzisiaj przeczytałem w Raporcie klienta, że dostrzegł, że uśmiechając się i mając pozytywne nastawienie ludzie reagują na niego lepiej, niż gdy jest apatyczny i nieuśmiechnięty! Dostrzegł to w wieku prawie 30-tu lat.

Jak można mówić o zdrowiu, gdy ktoś twierdzi, że nie może przestać oglądać porno, a potem mówi, że je ogląda, bo to go odstresowuje? Jak można mówić o zdrowiu, jeśli ktoś uważa, że smutna gęba jest lepszym pomysłem, niż uśmiechnięta?

Jednym elementem problemu stresowania się jest brak chęci (to nie do końca odpowiednie słowo, doskonale oddaje to słowo angielskie – brak willingness), by rozwiązać sam problem stresu. Bo i nie rozumiemy co to jest stres. Ani nie rozumiemy, że porno wcale nie usuwa stresu – nie następuje żadne “odstresowanie”.

Naprawdę do tej pory nikt jeszcze nie rozumiał poprawnie ani emocji, ani doświadczania, ani odczuwania. Ani też myślenia. Myślenie, odczuwanie, doświadczanie – to wszystko fenomeny bezosobowe. Nie można ich zatrzymać. Nie można ich kontrolować. Nie można ich zmienić. Bo nie my jesteśmy ich autorem.

Zmaganie się z myślami, próby kontroli i zmian myśli kalibrują się poniżej 200. Medytacja kalibruje się blisko 300.

Próby kontroli myślenia dla poprawy życia to jak próbować oszczędzić na fryzjerze próbując powstrzymać rośnięcie włosów. Odpowiedź brzmi – nie da się zatrzymać rośnięcia włosów, bo to proces samoistny.

Pisałem wcześniej, że i programowanie odbywa się cały czas i nie ma przed tym ochrony. Nie ma i nigdy nie będzie. A czy jesteśmy świadomi jaki poziom kalibracji ma źródło, z którego czerpiemy informacje lub artykuły, które czytamy?

Co więc robią uzależnieni? Tylko odcinają świadomość emocji i myśli, wytłumiają emocje, niszczą sobie mózg, zatruwają organizm, obciążają psychikę, dają umysłowi coś, by się nad tym skupiał – ale to w żaden sposób niczego nie usuwa, nie zmniejsza, nie leczy, nie odstresowuje, nie daje radości, nie daje spokoju – nic z tych rzeczy. Nie następuje nic dobrego, tylko nieuchronne niszczenie życia i zdrowia. Tak jak zakazywanie nikogo nie chroni. Religia od tysięcy lat zakazuje masy rzeczy. Straszy nawet wiecznym potępieniem! Na każdej paczce papierosów jest straszenie rakiem i innymi strasznymi chorobami. Czy to kogokolwiek powstrzymało przed kupnem papierosów? Czy straszenie wiecznym potępieniem i cierpieniem powstrzymało kogokolwiek od np. pożądania żony bliźniego swego? Proooszę. Rozmawiam z ludźmi i wiem, że nikogo. Tylko większość to ukrywa. A potem się wstydzą i obwiniają, że nawet jak dają sobie słowo, to nie są w stanie go dotrzymać.

A drogą do zdrowia jest rozwój – ewolucja. Ewolucja świadomości, a nie chomikowanie wiedzy. Nie ma znaczenia czy jesteś biednym studentem/studentką, czy zamożnym oligarchą, czy zapamiętałeś/aś bibliotekę książek. Każdy uzależnia się tak samo, każdy cierpi tak samo.

Dlaczego mimo tej wiedzy i tak do tego dążymy? Bo to wynika z ograniczeń ludzkiej natury, ze słabości “małego ja”. W tym – opierania się temu, co osądziliśmy, z samego osądzania, z przywiązywania się do tego, co oceniliśmy jako dobre i wielu, wielu innych. Wszystko to wyjaśniam w Programie WoP.

Bo zdrowia nie można sobie wymyślić. Zdrowie to życie oparte o rzeczywistość.

A jeśli tak oczywista prawda, że nie jesteśmy autorem myśli i myślenia – nie my myślimy – pozostaje dla nas niezrozumiała lub nie chcemy tego przyjąć, to jak możemy mówić o zdrowiu? Skąd się ma ono wziąć? Ktoś, kto nam dobrze życzy przyśle je nam kurierem?

Jeśli osądzamy siebie i swoje życie jako np. nieciekawe, szare, gorsze, to skąd się ma wziąć zdrowie? Uważamy, że osądzanie to jest jakiś tajemny, magiczny składnik zmiany na lepsze? Że aby coś zmienić na lepsze, to najpierw musimy to osądzić np. jako złe, znienawidzić, opierać się temu, próbować to od siebie odepchnąć? Dr Hawkins mówi o tym tak – “Nie musisz nienawidzić białej czekolady, by cieszyć się czarną”. Jezus mówił – “Nie wybieraj piekła”. To naprawdę bardzo proste ale nie łatwe. Bo ewoluujemy i dla nas jeszcze dobrym może wydawać się to co destruktywne – wilk w owczym przebraniu. Barack Obama powiedział – “Nie wygwizdujcie, głosujcie”. Bowiem tylko wybór tego co pozytywne może przynieść zmiany na lepsze. A nie zmaganie z tym, co negatywne. Tego co negatywne NIE WYBIERAMY, nie ulegamy pokusie. Ale nie ignorujemy jeśli już czynnie uczestniczy w życiu naszym lub większej grupy. Niechęć do czegoś czego nie chcemy zupełnie nic nie daje, a tylko odbiera nam siły.

Masa ludzi przywiązuje się do działań nawet zupełnie nieskutecznych i opierają się zmianom. Ta droga mówi, by żyć zarówno bez oporu jak i nie przywiązywać się.

Bo to zarówno opór jak i przywiązanie utrzymują nas tam gdzie jesteśmy.

Proszę tego nie traktować jak jakiejś ezoterycznej wiedzy czy mechanizmów mózgu. MY czegoś nie chcemy i z czegoś nie chcemy zrezygnować. Proste. Bardzo proste. Tak proste, że niektórzy po latach nadal nie mają ochoty tego zrozumieć. Im coś jest prostsze, tym dla ludzi zakochanych w umyśle stanowi to wielki problem.

Albo uznają, że opór to uczucie, które im nie pozwala np. podjąć działania. To oczywiście bzdura ale zastanówmy się – nawet jakby opór to było uczucie, to jaki to problem? Ponoć to kobiety są istotami emocjonalnymi, nie mężczyźni, a miliony facetów usprawiedliwia się uczuciami? Ja setki razy od mężczyzn słyszałem “czuję opór”. No to może przeczyść nos, wywietrz pokój i do roboty?

Koronny przykład – medytacja. Masy ludzi uciekają od tego jak od zarazy, a jak już się zmuszą, to się męczą. Siedzeniem i ignorowaniem mentalnego bełkotu. Bo tak są do niego przywiązani i tak się opierają spokojowi, ciszy. Wielu sądzi, że brak myśli jest tożsamy ze śmiercią! Albo od razu widzą mentalny bełkot – “nic nie robię, marnuję czas, lepiej byłoby abym coś robił, niż siedział i nic nie robił”. Jak więc mają żyć w pokoju? Wymyślają sobie zewnętrzne problemy, których nie można rozwiązać – jak np. wojna – by móc wszystko projektować na nie.

“Wojna nie daje mi spokoju”, “wojna odebrała mi spokój”, “wojna jest straszna”, “boję się wojny”, “martwię się wojną”, “jestem przerażony/a wojną”, “nic nie ma sensu póki jest wojna”, “cały czas myślę o wojnie”, itp. Ale jakbyśmy się uczciwie przyjrzeli przeszłości, to dostrzeglibyśmy, że takich samych wymówek używaliśmy względem masy innych tematów (np. koronawirus), wliczając pierdoły jak sprawdziany w szkole – “stresuję się sprawdzianem z matematyki”. Proszę wziąć pod uwagę, że mówię o emocjonowaniu się, a nie porównuję klasówki szkolnej do zbombardowania naszego domu.

Każdy uzależniony z łatwością dostrzeże, że np. przywiązał się do przekonania, że porno go odstresowuje i relaksuje jak i opiera się np. pracy czy jakimś problemom. I próbuje czegoś na siłę ale nie z intencją realnych zmian, tylko by mieć usprawiedliwienie – że przecież coś robi, męczy się, poświęca, próbuje…

Bycie elastycznym, to nie bycie ciapą, która daje się miotać i zgadza się ze wszystkimi. Właśnie dlatego dr Hawkins mówi, by kalibrować opcje. Gdyby ludzie rozumieli znaczenie kalibracji i posprawdzali czym się kierują, ponad 80% ludzi dostrzegłoby, że kierują się w stronę przeciwną spokoju, radości, sukcesu. Dostrzegliby, że nie podążają drogami, które im się wydaje, że prowadzą do realizacji ich marzeń, celów, fantazji.

Jak mieć pewność, że idziemy właściwą drogą? Naśladując ludzi sukcesu. To bardzo proste.

Jednak warto mieć pomoc. Bo kalibracja uczy, że niekoniecznie coś z poziomu 400 będzie właściwe na etapie osoby na poziomie 200. Być może bardziej odpowiednie i skuteczne w zastosowaniu będzie coś z poziomu 250?

Niejeden mi pisał, że zamierza być jak jakaś osoba sukcesu. I ze wszystkich rzeczy – tysięcy decyzji, których ta osoba się podjęła, facet mi pisze, że np. zacznie od rzucenia studiów………… A potem wielkie zdziwko, że mu to wybijam z głowy. Bo przecież miliarder zrezygnował ze studiów – to musi być ten tajemny składnik sukcesu! Ale gdyby przeanalizować wszystko to, na bazie czego przyszły miliarder zrezygnował ze szkoły, pokazałoby, że mężczyzna, który to sobie zaproponował, nie spełnił nawet w 1%. Nie będę tego teraz tu wszystkiego wypisywał i wyjaśniał. Ale to kolejny przykład, że osoba uzależniona, często nawet pomimo najlepszych chęci, po prostu nie wie co jest dla niej naprawdę dobre i ważne.

Przypominam słowa Sokratesa – “człowiek zawsze dąży/wybiera to, co uważa za dobre, tylko nie wie czym jest prawdziwe dobro”.

Tak jak uzależniony najpierw uważa, że oglądanie porno mu służy, a potem próbuje przestać oglądać i nic to nie daje. Bo wcale nie chce przestać. Więc słowa człowieka żyjącego 2500 lat temu odnoszą się do uzależnienia od pornografii, które mogło stać się możliwe od ok. 30 lat.

Dlatego tak ważne jest zaufanie nauczycielowi, trenerowi, lekarzowi. Bo osoba bardziej doświadczona, która przeszła drogę sukcesu, doskonale wie co jest ważne na każdym etapie/kroku. Jeśli jej nie będziemy ufać, to popełnimy niepotrzebne błędy, a może nawet sprowadzimy sobie na głowę duże kłopoty, których moglibyśmy uniknąć. Nie mówiąc o tym, że coś, co mogliśmy analizować, badać, kontemplować przez kilkadziesiąt lat, człowiek, który ten problem rozumie i rozwiązał, może nam pomóc go rozwiązać w 15 minut.

Bez kalibracji opcji pozostaje nam tylko inspiracja i naśladownictwo ludzi sukcesu. Najlepiej pod ich okiem. By nie było sytuacji, że uznamy, że najlepszym krokiem na start jest krok, który powinien (o ile) być np. setnym w kolejności. Wykonując go upadniemy. Nawet gdyby był prawidłowy, tylko nieco później.

Masy uzależnionych są tak dumne, że nie mają zamiaru się słuchać. Pełno moich klientów pomimo moich ostrzeżeń, nawet pamiętając to, że ich uprzedzałem, i tak w pewnym momencie (zazwyczaj bo poczuli się lepiej) uznali, że już sami sobie poradzą. Nie było do tej pory nawet jednej osoby – ani mojego klienta, ani milionów uczestniczących we wspólnotach 12 kroków – z innym scenariuszem, niż nie wyzdrowienie, a także powrót w pełnej sile do uzależnienia, gdy porzucili to, bo stwierdzili, że już tego nie potrzebują i sobie sami poradzą. Bo nie rozumieją na czym polega problem uzależnienia. Gdyby wykalibrowali twierdzenie, że już sami sobie poradzą, zawsze otrzymaliby wynik negatywny. Niektórzy denerwowali się na mnie, bo “mówię im co mają robić”.

Na tej planecie jest masa różnych chorób i dolegliwości, a także problemów wynikających z np. wadliwego działania jakiegoś organu w ciele, że niezbędnym jest już przez resztę życia przyjmować jakiś lek czy suplement. Gdy przestaniemy, natychmiast nasilą się objawy lub choroba się wzmocni. W jakim stanie psychicznym trzeba być, aby przestać? Jakie trzeba mieć podejście do siebie i swojego życia, by uznać, że już nie potrzebujemy tego, co utrzymuje nas w zdrowiu?

To tak jakby człowiek zdał prawo jazdy, a potem stwierdził, że już nie potrzebuje słuchać się przepisów drogowych i sam sobie poradzi. Efektem tego będzie wypadek, być może już w pierwszej minucie po dołączeniu do ruchu. Zapewne też szkody doznają inni ludzie.

Gdy zrozumiemy czym jest zdrowie i zdrowe życie, dostrzeżemy, że bardziej, niż oczywistym jest, że gdy zrezygnujemy z tego, wrócimy do uzależnienia. Bo uzależnienie to niezdrowe życie – m.in. oparte o dumę, czyli zupełny brak rozsądku. Życie oparte o uczucia, to życie, które jest z każdej strony podatne na zranienie, zależne i współzależne, trudne, non stop wymagające szukania zewnętrznych źródeł, etc. To życie uzależnionego.

11. Nie ma żadnej potrzeby mieć o wszystkim opinii.

Posiadanie opinii jest w pewnym wymiarze rozsądne. Ale pamiętajmy, że nigdy nie znamy pełnego kontekstu niczego. Więc wobec każdej opinii warto wybrać pokorę. Bo przynajmniej dużej części informacji nie posiadamy, ani posiadać nie możemy, ani nawet nie wiemy ile z nich jest prawdą; dlatego też w szerszym kontekście nasza opinia na pewno jest błędna, bo nie odnosi się do kontekstu bliższego rzeczywistości.

Posiadanie opinii o czymś, to bardziej mówienie o sobie – jaki kontekst tej okoliczności, rzeczy, osoby, zdarzenia, świata, życia, etc. utrzymujemy. Wnioski z tego wynikają automatycznie.

To naprawdę ok powiedzieć – “nie wiem” lub “nie mam zdania”. Bo nie musimy mieć.

Ja pytany o opinię o czymkolwiek zazwyczaj nie daję opinii, tylko ukazuję szerszy kontekst. Szerszy kontekst automatycznie otwiera drzwi potencjału do korekty percepcji na bardziej sprzyjającą życiu, pokojowi, zdrowiu.

Poza tym – dlaczego miałbym dawać jakąkolwiek opinię jeśli wiem, że w szerszym kontekście będzie ona i tak błędna, a osoba, która mnie poprosiła o opinię możliwe, że nawet nie jest w stanie pojąć, ani przyjąć kontekstu, w którym zawierałaby się ta opinia? Jeśli ktoś się skupia na opinii bez świadomości kontekstu, w którym ta opinia ma sens, to tak jakby ktoś się skupił tylko na tym, że Gdynia gdzieś jest ale bez świadomości jak tam dojechać i gdzie się obecnie znajdujemy.

Poza tym opinia wyrwana z kontekstu to brak integralności. To jak człowiek nauczający o miłości Boga, który nigdy nie doświadczył boskości, ani sam nie kocha. Tylko narzuca innym swoją opinię uważając ją za jedyną właściwą. A na tej planecie jest masa ludzi mądrych, rozsądnych i kochających, którzy w Boga nie wierzą lub przestali z różnych przyczyn. Brak integralności nikomu nie pomoże, nikogo nic nie nauczy, a może jeszcze zniechęcić – gdy ktoś dostrzeże kłamstwo.

Potem słyszę też takie coś – “ok, możesz mieć swoją opinię, a ja mam swoją”. I dlatego posiadanie opinii często jest bezsensowne. Bo to tylko skupianie się właśnie na treści tej opinii i ignorowanie kontekstu. Ktoś, kto mówi, że to ok mieć opinię popełnia bardzo znaczący błąd – różne opinie stawia na równi.

Treść bez kontekstu stawiana na równi jest kolosalnym, ogromnym, tytanicznie niszczącym błędem.

No bo co mówi Putin? On nie prowadzi inwazji, to nie jest wojna, tylko po prostu zabiera z powrotem, to co kiedyś przynależało do Rosji, więc ma do tego pełne prawo. Tak wygląda skupienie się na treści bez kontekstu. To jest lucyferyzm. Konsekwencją tego jest demoniczność.

Powiedzenie “sam sobie poradzę” w przypadku rezygnacji z np. 12 kroków czy WoP u osoby uzależnionej, to też lucyferyzm. Bo nie tylko mówimy kłamstwo, nie tylko odmawiamy sobie tego, co dobre, ale jeszcze wybieramy siłę, zamiast mocy, odrzucamy miłość (bo osoba kochająca się skorzysta ze wszystkiego, by sobie pomóc), wybieramy świadomość separacji.

A ja cały czas dostaję maile czy komentarze tego typu – “Już nie pamiętam co konkretnie mówiła jakaś osoba, ani w jakim kontekście ale powiedziała mniej więcej ABC i bazie tego wnioskuję, że XYZ”. To jakby ignorować wszystkie prawa fizyki i na tej podstawie próbować zbudować samolot.

Religia naucza od tysięcy lat, by osądy zostawić Bogu. Z wielu powodów. Fundamentalny – bo nie jesteśmy zdolni do osądzania. Drugi – osądzanie to niewłaściwe narzędzie do życia ludzkiego. To jakby próbować mierzyć wodę linijką. Osądzając z góry popełniamy błąd i prawie na pewno oddamy za to spokój, radość, obniżymy jakość relacji z innymi i wiele więcej.

Dlatego – zanim powiemy – “ja sądzę XYZ”, przypomnijmy sobie, że w szerszym kontekście, niż założyliśmy, jesteśmy w błędzie.

12. Unikaj pokojowych demonstracji.

Wiele osób uważa, że pokój to efekt jakiejś sytuacji na planecie/w kraju – np. braku wojny, braku przestępstw, etc. To nie jest możliwe. Pokój nie jest efektem tego.

Kolejny element tej fundamentalnej ignorancji, to sądzenie, że inni myślą/patrzą na świat tak samo jak my – uważają wojnę za złą. Gdyby się przyjrzeć obu stronom walczących, to po każdej ze stron zobaczymy ludzi, którzy uwielbiają walczyć, zabijać, etc. I znajdują do tego usprawiedliwienie. Np. zemsta za popełnione niegdyś (nawet setki lat wcześniej) niegodziwości (więc nie jest ważne, że zranieni i raniący nie żyją już długi czas). Ignorowany jest przy tym cały kontekst – m.in. to, że kiedyś świat wyglądał zupełnie inaczej, cała świadomość ludzka była niższa i miliony innych czynników. Ponownie – pełne skupienie na treści i pominięcie kontekstu.

Co do demonstracji – uważamy, że jak duża grupa ludzi pokrzyczy z transparentami, pogrozi jakiemuś politykowi, zniszczy kilka prywatnych samochodów zupełnie niewinnych ludzi, to się nagle cała ta machina, cała świadomość ludzi odnośnie prowadzenia wojny ze sobą pielęgnowana od dziesiątek tysięcy lat po prostu nagle się zmieni? Nagle wszyscy uświadomią sobie jakie głupstwo popełniają? Nie.

Czy zrozumiemy wreszcie jak krytycznie ważny jest poziom świadomości ludzi, intencja oraz ograniczenia ludzkiej natury? Ile przekonań Ty wybrałeś/aś zmienić? Jakie podejście do świata czy problemów zmieniłeś/aś na lepsze? Zrozummy, że człowiek, który od małego słyszy informację X, w którą uwierzy, zacznie widzieć jej potwierdzenia, przesieje wszystkie źródła informacji na takie, w które tę informację mu również udowodnią. W umyśle będzie widział racjonalizacje, zniekształcenia i budowanie kontekstu tłumaczącego i usprawiedliwiającego X. Jeśli ta osoba nie ma intencji prawdy (a jeśli jest na poziomie świadomości nieintegralnym, to na 99% nie ma takiej intencji), to będzie się nawet kłócić z innymi i chronić X, niezależnie jakim to X jest!

Jak wyjdziesz z transparentem i zaczniesz wykrzykiwać hasła sprzeczne lub inne, niż pogląd X, to tylko jeszcze bardziej zirytujesz tę osobę i utwierdzisz ją w X. Przecież jest cały czas masa ludzi, którzy widzą jak Rosjanie mordują niewinnych, bombardują szkoły, elektrownie atomowe i nadal nie chcą w to uwierzyć! Mając twarde, niezbite dowody przed oczyma!

Gdy zrozumiemy przyczyny wojen, zrozumiemy, że rozwój w stronę pokoju jest zarówno rozwojem dojrzałości jako istota ludzka – rozwoju w stronę miłości. A jeśli zrozumiemy, że odwaga jest pierwszym krokiem w spektrum miłości, zrozumiemy, że dla niektórych wojna to niezbędny czynnik, by odwagę wybrali.

Czy na takich demonstracjach jest pokój? Nie ma. Co więc demonstrujemy? Czego się spodziewamy? Kto z tych osób potrafi zademonstrować pokój, przekazać innym jak go osiągnąć? No bo jeśli my nie żyjemy w pokoju, to skąd możemy wiedzieć czym pokój jest i jak go osiągnąć?

Generalnie wszelkie demonstracje są niebezpieczne. Zawsze jest policja, pogniewani i naiwni ludzie, którzy cały czas sądzą, że zmiany na lepsze przynosi niechęć do tego, co jest i co próbują zmienić. Najczęściej to tylko dawanie ekspresji frustracji i liczenie, że to inni coś zmienią jak im się pozakłóca spokój. Tak jak już dziś prawie nikt nie używa klaksonu zgodnie z prawem – nie dla informowania innych, tylko jako ekspresja gniewu i frustracji.

Oraz – demonstracje są po prostu nieskuteczne, nieefektywne. Bo nie zajmują się przyczynami problemów. Nawet jeśli jakiemuś procentowi ludzi demonstracja coś uświadomi, to nadal nic poza tym się nie zmieniło. To trochę jak wysyłanie popularnych jeszcze nie tak dawno łańcuszków życzeń – że jak to się prześle iluś tam osobom, to się to spełni. To poziom przedszkola, a jednak robili tak również w dużej liczbie dorośli. Nic dobrego na tej planecie nie powstało bez rozsądnego, aktywnego, twórczego działania.

Biorąc pod uwagę to, co napisałem na początku – wyobraź sobie, że podchodzisz z ulotką “Stop wojnie!” do człowieka w głębokim żalu i nienawiści w sercu za śmierć swojego dziecka. Czy tym hasełkiem dotrzesz do niego? Kogo posłucha taka osoba? Kogoś z innym spojrzeniem na sprawę, czy kogoś kto da usprawiedliwienie dla tego gniewu i żalu, pokaże cel, powie kto jest winowajcą, tym złym, kogo trzeba ukarać, zabić, na kim trzeba się zemścić? A kto wybierze poddanie, odpuszczenie, wybaczenie?

Bardzo podoba mi się fragment rozmowy Charlesa Edwarda Madisona z panią Emily Barham z filmu “The Americanization of Emily”:

– Nigdy nie zakończymy wojen, pani Barham przez obwinianie o nie ministrów, generałów, ani imperialistycznych podżegaczy wojennych czy dowolnych innych banałów i straszydeł. To cała reszta czyni ze zmarłych naszych herosów i bohaterów, a z placów bojów swoje świątynie… unieśmiertelniamy wojny egzaltując tych, co zginęli i się poświęcili. Mój brat zginął w Anzio… śmierć jak każdego innego żołnierza. Nie było przy tym żadnego specjalnego heroizmu. Ale moja mama nalega, by uznać, że zginął dzielną śmiercią i udaje dumną.

– Jest pan bardzo surowy dla swojej mamy. Dla mnie wydaje się to jako nieszkodliwa gra pozorów.

– Nie, pani Barham. Nie, widzi pani, teraz mój drugi brat nie może się doczekać, aż będzie w wieku poborowym. Może i ministrowie oraz generałowie zwodzą nas w stronę wojny, pani Barham. To co reszta z nas może przynajmniej uczynić, to oprzeć się, by honorować tę instytucję.

Wielu młodych idzie do wojska, bo w ich oczach to sposób, by stać się mężczyzną. Zakładają, że idą robić coś dobrego. Ale co będą robić zależy od ich dowódcy. A kto jest na tyle świadomy, by dostrzec na jakim poziomie świadomości jest dowódca? Kto naprawdę zmężnieje (co to znaczy?), a kto będzie tylko celem dla wroga, by zużył na nim amunicję? A kto sobie poradzi z ranami, urazami czy urwanymi kończynami, gdy już wojna się skończy?

Warto to przemyśleć, bo również “podżegacze pokojowi” nie przynoszą wcale pokoju. Każdy z nas jest odpowiedzialny za swoje wybory. Każdy z nas jest odpowiedzialny za to jak dojrzale żyje i co uważa za dobre, czemu oddaje cześć, swój czas, pieniądze, energię.

Nie ma żadnego pożytku z przekonania uzależnionego, że powinien sobie pomóc i wyzdrowieć. To nic nie da. Będzie on udawał, ukrywał swoją niechęć, pozorował swoje starania, a może obieca poprawę, a potem się będzie wstydził, obwiniał i coraz bardziej nienawidził, że nie dotrzymuje słowa. Dopóki sam nie zrozumie, że czyni sobie szkodę i że niszczy swoje życie i nie podejmie decyzji, by to zmienić, żadna pomoc nie będzie dla niego pomocą. To będzie tylko na siłę trzymanie go za uszy, by się nie utopił, a on nie chce dalej nauczyć się pływać.

Cieszyć się i dumać ile to dni nie oglądamy pornografii to jak cieszyć się ilu wrogów zabiliśmy. Nikt nie powinien cieszyć się z jakiejkolwiek zadanej śmierci. Czasem to tylko przykra konieczność, by np. ochronić swoją ojczyznę i bliskich. Z tego możemy być dumni – że ochroniliśmy życie, a nie że je odebraliśmy.

I to powinien być kierunek tych, co zdrowieją z uzależnienia – dbanie o swoje życie, o siebie. A nie puste, nie mające żadnej substancji – liczenie dni “trzeźwości”. Sam fakt liczenia dni trzeźwości to jest nietrzeźwość.

Apatia to nie jest zdrowie. Apatia to apatia. Ograniczenia w swoim życiu, by nie narażać się na trudne okoliczności to nie jest zdrowie. To przeciwieństwo zdrowia. Tak jak ruchy pacyfistyczne w czasie II Wojny Światowej kalibrują się na 145. W czasie wojny nie jest już właściwe to, co w czasie pokoju.

Człowiek uzależniony nie może liczyć, że sobie będzie żył jak mu się podoba. Przykro mi – na to już za późno. Aby wyzdrowieć i przestać niszczyć sobie zdrowie i życie, potrzebna jest radykalna uczciwość, mierzenie się z prawdą – każdego dnia, każdej minuty i przez resztę życia. Owoce tego będą słodsze, niż cokolwiek, co rzekomo dało Ci życie w uzależnieniu.

Właśnie przeczytałem taki cytat pewnego baraniego tłuka – “Jeśli w coś wierzysz, przestaje to być kłamstwem”. Nie, durniu, nie przestaje być. Kłamstwo pozostaje kłamstwem. Jedyne co się zmienia, to to, że mamy jednego ślepego głupca na świecie więcej. A jeśli 100 milionów wierzy w kłamstwo, to mamy 100 milionów ślepych głupców więcej na świecie. A kłamstwo nadal jest kłamstwem i kusi pozostałych ludzi. Jak zwykle – mamy reprezentację tego w świecie zwierząt – jeśli lemingi idą grupą nad klif i pierwszy spadnie, to reszta idzie dalej i też spada. Nagle magicznie nie pojawi się most. Wszystkie spadną i zginą.

Ludzkość nie wie co to jest pokój. Ten koncept istnieje tylko w wyobraźni. W rzeczywistości był obecny tylko przez 7% czasu i zapewne wyłącznie dlatego, bo nieintegralni kandydaci na wodzów walczyli ze sobą, który zostanie wybrany. A potem wracali do wojowania z innymi nacjami.

Jeśli w naszej mentalności “człowiek alfa” to będzie osoba silna fizycznie, pogniewana, dumna, gotowa zabić drugiego człowieka, to nasz los będzie tylko kalką tego, co było. Alfa w świecie ludzi wygląda dużo inaczej, niż w świecie zwierząt. Choć nie do końca. Bo w świecie zwierząt alfa to nie tylko osobnik silny i zdrowy ale często też doświadczony i którego starania pomagają stadu przeżyć i prosperować. A życie ludzi jest kolosalnie bardziej skomplikowane. Siła przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Coraz większe ma mądrość, przezorność, rozumienie z kim mamy do czynienia przy stole i wiele, wiele więcej.

A największe znaczenie ma integralność.

Wódz ma być integralny. I kierować mądrze siłą swoich wojowników, rzemieślników, etc. Inteligencja to jeszcze nie mądrość. Doskonale wiemy, że jest masa przykładów ludzi inteligentnych, którzy byli sadystycznymi maniakami.

W życiu osobistym wygląda to dokładnie tak samo – jeśli nadal będziesz uważać, że Ci porno czy wódka łagodzą troski i pomagają przetrwać, nie doświadczysz pokoju. Nietrzeźwość to nie pokój. Tylko integralność. Możesz przeczytać 100 encyklopedii, a nadal pozostaniesz uzależniony/a. Bo zdrowie to nie inteligencja, nie zasób wiedzy. Tylko integralność.

Podziel się tym artykułem!

Napisz komentarz!

Zasubskrybuj
Powiadom mnie o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Podobne Wpisy:
Czy “Nowy Rok” Ma Znaczenie i Co Nieco o Motywacji

Czy “Nowy Rok” Ma Znaczenie i Co Nieco o Motywacji

Witam Cię serdecznie! Jako, że weszliśmy w nowy rok, chciałbym krótko odnieść się do popularnych noworocznych postanowień jako mechanizmu motywacyjnego i sprawdzić czy w nowym roku kryje się jakaś tajemnicza wartość wspomagająca motywację. Odpowiem na początku, a następnie to uzasadnię. Otóż w nowym roku nie ma niczego magicznego. Niemniej każdy MOTYW, by podjąć się odpowiedniej… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 13
Opis przykładowego opisu ADHD

Opis przykładowego opisu ADHD

Witam Cię serdecznie! Przedstawiam Ci dziś moje rozważania o powszechnym i popularnym temacie. W moich oczach stanowi on bezładne sklejenie ze sobą przeróżnych spraw. Wiele z nich pojmowanych jest często bardzo pokrętnie. Wychodzi z tego chaos, przez co skuteczność poprawy jest często granicznie niska. Sam miałem do czynienia z każdą składową, które “zlepione” nazywa się… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 2
Cnoty (Część 6) – “Sól Ziemi”, Otwartość, Tolerancyjność, Elastyczność, Wspieranie

Cnoty (Część 6) – “Sól Ziemi”, Otwartość, Tolerancyjność, Elastyczność, Wspieranie

Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy temat cnót charakteru! Części 1-5 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► Cnoty (Część 1) – Wstęp i szczerość. ► Cnoty (Część 2) – Ciężka praca, Odwaga. ► Cnoty (Część 3) – Moralność, Ciepło, Pracowitość/Pilność, Niefrasobliwość. ► Cnoty (Część 4) – Wytrwałość, Dobry/uprzejmy, Bycie pomocnym, Pozytywny. ► Cnoty (Część 5) – Rozważność,… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 6
“Coś jest ze mną nie tak!” – Niebezpieczne kłamstwo

“Coś jest ze mną nie tak!” – Niebezpieczne kłamstwo

Witam Cię serdecznie! W tym artykule przedstawię nietypowe spojrzenie na rzeczywistość. Jednak nietypowe nie oznacza niezgodne z prawdą. Zachęcam do spokojnego przeczytania, do zastanowienia się, do refleksji. Nikogo nie zamierzam do niczego przekonywać, ani zmieniać. Wręcz przeciwnie – celem artykułu jest ukazanie, że wszystko jest zawsze ok. Ale oczywiście mnóstwo, mnóstwo ludzi uważa inaczej. Szczególnie… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 29

WOLNOŚĆ OD PORNO