Dni
Godzin
Minut
Sekund

Ilość Wolnych Miejsc:
/

Witam Cię serdecznie!

Sukcesywnie kontynuujemy serię dotyczącą sukcesu! :)

Link do artykułu wprowadzającego znajdziesz poniżej!

► Seria „100 Dróg” – Wprowadzenie.

Części 1-3 tej serii znajdziesz klikając na poniższe linki:

► 100 Dróg do Sukcesu (1-6) – Wewnętrzne vs zewnętrzne, Osobiste, duchowe, w świecie, Przeczytaj książki, Sukces jako zwyciężanie, Sukces jako osiąganie celów, Sukces jako rozgłos, medialny powab, status celebryty.
► 100 Dróg do Sukcesu (7-9) – Sukces jako szczęśliwość, Wizualizuj sobie pożądany rezultat, Buduj dobry balans karmiczny.
► 100 Dróg do Sukcesu (10-12) – Zaprzęgnij pożądanie i ambicję, Realny, wykonalny plan, Pewność Siebie.

Dzisiejsze 3 drogi są bardzo istotne dla uzależnionych. Każda z nich jest kluczowa.

13. Dedykacja.

Żaden znaczący sukces nie przychodzi z dnia na dzień. Dobrze oddaje to żart:

Pewnej pani zepsuła się pralka. Zadzwoniła po specjalistę. Mechanik przyjechał, chwilę poprzyglądał się pralce. W końcu wziął klucz francuski i uderzył nim w pralkę. Po włączeniu – pralka okazała się już sprawna. Pan zażądał 200 zł. Oburzona pani na to:

– Ale jak to!? 200 zł za jedno uderzenie!?

– Nie, szanowna pani. Za uderzenie 50 zł. 150 zł, że wiedziałem gdzie uderzyć.

Masom ludzi wydaje się, że gdy człowiek odnosi sukcesy, to ma jakiś magiczny talent. Niektórzy wierzą, że Bóg rzuca kośćmi czy da komuś talent i jaki. No są tacy jak inni – siedzą przed telewizorem, tracą czas na pierdoły ale mają ten TALENT. Nic nie muszą robić, a są taaaacy zdolni i odnoszą sukcesy dzięki talentom.

W Biblii jest bardzo mądra przypowieść o talentach.

Natomiast w rzeczywistości każdy człowiek mający rzekomy “talent” przeszedł drogę ciężkiej pracy. Nawet najwięksi wirtuozi gitary, którym zdawało się to przychodzić naturalnie, I TAK praktykowali codziennie po nawet 6-8 i więcej godzin. Nie mówiąc o całej reszcie masy działań i czynności jak koncertowanie, szukanie ludzi do zespołów, mnóstwo przeróżnych spotkań mniej lub bardziej profesjonalnych biznesowo, etc. Walczyli o sukces. Nieraz drapieżnie jak bestie.

Ale nie walili głową w ścianę – tylko dążyli do niego konstruktywnie, mądrze. Podkreślę – “ciężka praca” nie musi oznaczać “nieprzyjemnej pracy”. Ani głupiej jak próba napierania na drzwi, które otwierają się w naszą stronę.

Definicja talentu:

“Talent to efekt ciężkiej, wieloletniej pracy wykonywanej chętnie i z dedykacją”.

Co wyklucza jakiekolwiek zmaganie. A czy przypadkiem niechętne wykonywanie jakiegoś obowiązku od hobby odróżnia tylko nasze nastawienie?

Dedykacją może być np. stawanie się w czymś coraz lepszym. Ludzie natomiast dedykację oddają unikaniu błędów. Nazywają to “perfekcjonizmem”, ;) co jest kierunkiem całkowicie przeciwnym do dążenia do perfekcji. Bo droga do perfekcji wiedzie przez błędy i niedoskonałości. Każdy faktyczny perfekcjonista wie dobrze, że nieuniknionym jest popełnić błędy, nieraz bardzo poważne i w ogromnej ilości. Bo są normalne.

W jednej pracy którą miałem – sprzedaż umów na internet i telewizję polegającej na przychodzeniu bezpośrednio do ludzi – powiedzieli mi – “Przygotuj się codziennie na 199 ‘nie’. Szukaj jednego ‘tak'”. Powiedzieli mi przez to – “Wykonuj wszystko perfekcyjnie, a i tak prawie zawsze odniesiesz 199 porażek. Aż w końcu odniesiesz jeden sukces”. I to było normalne. Gdybym każde “nie” brał do siebie i uznawał za moją OSOBISTĄ porażkę, to po jednym dniu byłbym w ciężkiej depresji. ;)

Ale to tak super powiedzieć – “jestem perfekcjonistą”, by ukryć tym lęk przed poczuciem winy, porażką, błędem, etc. A potem przyglądamy się takiej osobie i naprawdę mało jest dobrze i jeszcze mniej jest coraz lepsze. Bo to nie ten kierunek. Jedyne czego jest coraz więcej to zmagania, napięcia i niezadowolenia.

Jest masa ludzi, którzy np. na różnych serwisach pokazują swoje rysunki – sprzed X lat (5 i więcej) i obecne. Ten sprzed X lat wygląda jakby namaziało go dziecko, zaś ten obecny to już np. tygrys jak żywy. I mówią, że przez te X lat codziennie coś rysowali. Przynajmniej 5 lat codziennej pracy to daje mniej więcej 1800 treningów. Być może po kilka godzin każdy. Nie mieli żadnego “talentu”, żadnej specjalnej zdolności do rysowania w genach czy danej przez Bozię.

To samo tyczy się także podrywania kobiet. Ludzie nie mający sukcesów lub problemy w relacjach, widząc faceta, który swobodnie rozmawia z kobietami, wymyślają sobie urojone etykietki – np. “natural” – “o, ten to jest natural, ja taki nie jestem”. Ale gdyby pogadać z takim gościem, to widzimy, że on lubi kobiety, chce je poznawać i jednocześnie nie nosi żadnego zbędnego bagażu – nie obwinia ani siebie, ani kobiet, nie wstydzi się, nie opiera, nie klei do lęku, nie ukrywa intencji, które są pozytywne. Wszystko co robi jest naturalne, bo nie robi niczego nienaturalnego.

Tak widzi zarówno siebie, to co robi jak i kobiety, że jest to dla niego swobodne, chętne i sukcesy są tego naturalną konsekwencją. Nie używa żadnych technik, nie manipuluje, nie kłamie. Co powinno nam pokazać jak absurdalne jest przyczepianie etykietki “naturalności” do czegoś naturalnego. Pytanie więc dlaczego my nie jesteśmy naturalni? Przecież do tego nic nie potrzeba! Już to masz! Już taki jesteś! Przypominam, że pierwszym, niezbędnym krokiem do wyzdrowienia z uzależnienia jest powiedzenie i mówienie prawdy. To bardzo przydaje się w każdym obszarze życia.

Inni mówią o takim podrywaczu tak – “ten to ma charyzmę, a ja nie mam charyzmy”.

Ludzie uwielbiają sobie w ten sposób tłumaczyć własną niechęć – “on dlatego to robi/robi chętnie, bo ma coś, czego ja nie mam” (jakiś specjalny dar) lub “(…) bo jest taki, jaki ja nie jestem”. Niektórzy wierzą w jakieś aury…

Ale gdyby mówiący to człowiek uczciwie przyjrzał się sobie, to dostrzegłby, że jest nieintegralny – np. chce relacji/seksu, a się obwinia, wstydzi, boi i ukrywa swoje pragnienia.

Najczęściej jednak wcale nie chce seksu, tylko np. “poczucia wartości”, której sam sobie odmawia i uważa, że ją zdobędzie lub odzyska od pięknej kobiety. Kobiety postrzega jako przeciwników, z którymi trzeba grać w grę i wygrać, ograć – np. jakoś tak zakombinować, by się nawet nie zorientowała, że idzie z nim do łóżka. No bo skoro sam uznał, że kobieta ma coś, czego on szalenie potrzebuje, no to automatycznie ma ona nad nim moc – może mu to odebrać, nie dać, odmówić, targować się, a nawet jeszcze więcej odebrać siłą – np. wyśmiać czy odrzucić…

Każdy wybiera to jaki jest i z poziomu na jakim jest. Temu jesteśmy oddani, a nie sukcesowi i szczęściu. Ew. próbujemy się zmagać, by osiągnąć coś z poziomu wyższego, niż nasz obecny bez własnej ewolucji. Dlatego efekty zazwyczaj są słabiutkie i krótkotrwałe.

Dedykacja dotyczy każdego sukcesu jaki chcemy osiągnąć – zarówno podrywu kobiet jak i zdrowienia z uzależnienia. Gdy rozmawiałem z różnymi panami, którzy mają sukcesy z kobietami, mówili, że wykorzystywali każdą okazję, by podejść do kobiety i flirtować. Robili to w takich ilościach, że do niektórych podchodzili i po 5-6 razy nawet tego nie zauważając. Dopiero te kobiety zwracały im na to uwagę.

Kluczowe jest osobiste doświadczenie. Stać się – BYĆ.

Doświadczenie innych też może okazać się bezcenne ale NIC NIE ZASTĄPI OSOBISTEGO DOŚWIADCZENIA. “‘Wiem’ o czymś, bo o tym przeczytałem/am” – to nic Ci nie da. To tylko potencjał. Ważne jest, by z niego korzystać.

Bardzo wielu mądrych ludzi uczących innych mówi takie słowa – “Nie wierz ani jednemu słowu, które powiedziałem. Idź i to przetestuj, doświadcz, zobacz jak jest”. Jednak wielu uderza głową, “w której mają” tylko coraz więcej informacji w ścianę i narzekają, że głowa boli, a ściana stoi. Pamiętaj, że komunikacja z kobietami to też pewien rodzaj inteligencji. Najlepiej ją podnosić naśladując tych, którzy mają zadowalające efekty, bo to DOWÓD, że ich inteligencja jest wysoka.

Niestety wielu moich klientów w Raportach powtarza po mnie pewne stwierdzenia nie doświadczając ich treści. Być może liczą, że jak w to bardzo silnie uwierzą, to tak się stanie. Np. w ostatnim Raporcie, który skomentowałem w momencie pisania tych słów, klient napisał, że związek z kobietą jest dla niego odbiciem jego relacji z samym sobą. Na tym skończył ten “opis”. Zero konkretów. Zero odniesienia do realnego życia. To toćka w toćkę coś, co powiedziałem ja. Nie powiedziałem tego, by w to ślepo i bezmyślnie wierzyć. Tylko, by starać się to dojrzeć WE WŁASNYM ŻYCIU.

Osobiste doświadczenie to klucz.

WIEM O TYM, BO TYM SIĘ STAŁEM/AM – to jest zdrowie.

Można rzec, że informacja o drodze do zdrowia to ulotka zdrowia. A ulotka leku jeszcze nikogo nie wyleczyła.

Mało osób to rozumie, jeszcze mniej tym się kieruje. To, że kupiłeś/aś WoP nie oznacza, że Program zrobi cokolwiek. Tak jak z samochodem – kupno samochodu i zdanie prawa jazdy nie oznacza, że samo się wszystko zawiezie i przywiezie. Pora, byś Ty zaczął/zaczęła tym samochodem jeździć. “WoP” należy przenosić do własnego życia – dokonywać w nim realnych korekt, obserwować swoje życie, bo to konsekwencje Twoich wyborów, swoje reakcje, percepcje, stawać się świadomym, wybierać to co realnie pozytywne – np. odpowiedzialność. A nie wkuwać formułki na pamięć jak na sprawdzian w szkole podstawowej. Mam nadzieję, że samochodem nie jeździsz tak, że najpierw uczysz się mapy na pamięć, a potem jadąc zamykasz oczy i tylko liczysz, że wszystko dobrze zapamiętałeś/aś!

Jeden mężczyzna, który niemal 30 lat nie trzymał nawet dziewczyny za rękę, a potem wyrywał babeczki na potęgę, mówił, że właściwym podejściem jest – każdą przeczytaną stronę podręcznika o podrywie, a nawet każdą informację najpierw przetestować w 100 podejściach. Dopiero potem przejść do kolejnej strony/informacji. TO jest dedykacja. A nie chomikowanie wiedzy ze 100 stron tekstu i wykonanie jednego czy dwóch podejść, o ile w ogóle. Dedykacja oznacza też, że wybierasz sukces – czyli rezygnujesz też z każdej pokusy, by odpuścić i robić coś innego, rezygnujesz z oporu, odklejasz się od lęku, porzucasz każdą wymówkę. WYBIERASZ sukces.

Fantazjowanie i chcenie celu to jeszcze nie wybór, nie decyzja, by go osiągnąć.

Fantazjowanie, “myślenie o” czymś, chcenie – to nie jest dedykacja do osiągnięcia tego.

Nie zliczę ile razy klienci mi biadolili, że się oczarowali jedną dziewczyną, która dała im kosza i już to wystarczyło, by znienawidzili kobiety, wstydzili się podchodzić, obwiniali i już tylko dramatyzowali. Nawet 10 lat i dłużej! Ew. po latach męczenia się w środku, znowu wykonali jedno podejście, usłyszeli “nie” i na tym kończyli, twierdząc, że to nie ma sensu, nie opłaca się, że baby są dziwne, wredne, złe. A potem porno wydaje się taaaaaakie dobre i nęcące. A kobiety odpychające. ;) Mówią – “nie mogę mieć seksu, to sobie chociaż doświadczę drugiej najlepszej rzeczy” (obejrzą porno)… Włosy dęba stają.

Błędów było wiele i bardzo dużym było nadanie temu oczarowaniu ogromnego znaczenia i wartości oraz nazywanie tego miłością (zakochanie to nie miłość). Nie dziwne, że po rozczarowaniu z takiego oczarowania człowiek nie chce się znowu oczarować. Rozwiązanie – nie oczarowywać się. I żyć mądrze. A oczarowanie/zakochanie to nie miłość. Podejmowanie decyzji o oczarowanie nie jest mądre.

Dedykacja nie jest waleniem głową w ścianę. Jeśli wysiłek będzie nierozsądny, to nic nie osiągniesz lub się rozczarujesz. Pamiętaj, że każde rozczarowanie jest dobre.

Ale zauważmy – zarówno chcemy jak i nie chcemy popełnić dużego błędu – oczarować się. A masa ludzi nawet po bolesnym rozczarowaniu i tak się nie puszcza tego oczarowania. I dlatego powtarza swoje historie.

Ludzie przecież latami próbują “nofap” i niecały 1% ma z tego jakieś efekty. Zauważmy fundamentalny błąd – “nie masturbować się”. A pamiętamy, że umysł nie potrafi negować? Co więc utrzymujemy w umyśle? Masturbację. A przecież nawet nie jesteśmy świadomi przyczyn masturbacji. Czyli nie jesteśmy świadomi dlaczego to robimy.

Nofap to nie jest dedykacja do wyzdrowienia z uzależnienia. To jest dedykacja do jakiejś filozofii na temat błędnie rozumianego uzależnienia. Ale nie dedykacja do zdrowia. Mówię to przez doświadczenia moich klientów, którzy ten nofap stosowali nawet latami bez żadnych realnych efektów.

Co to jest zdrowie? Przypomnę fantastyczny przykład rozmowy z klientem. Mówił mi, że ponad 5 lat chodzi na terapię. Oczywiście wykłócał się ze mną na wiele tematów, uważał, że wie lepiej, a ja się mylę. Mówił, że chodzi na terapię, bo dąży do zdrowia. Zapytałem się go – “Co to jest zdrowie?” Odpowiedział – “Nie wiem”. (!!!) Dawno nie podniosłem tak wysoko brwi jak wtedy. Brwi chyba przez moment lewitowały nad moją głową.

Czy zdrowie to brak choroby? Oczywiście, że nie. Brak choroby MOŻE być jedną z cech zdrowia ale sam z siebie wcale o tym nie musi świadczyć. Brzmi nieintuicyjnie? No to weźmy przykład uzależnienia – dla każdego uzależnionego oczywistym powinno być, że samo nie obejrzenie pornografii przez dowolny odcinek czasu nie ma żadnego znaczenia. Bo potem wystarczy pretekst, by znowu obejrzeć. Brak oglądania porno wcale nie musi oznaczać zdrowia. Każdy przecież dlatego się uzależnia, bo żyje kolosalnie niezdrowo. Zresztą choroba może być nieuniknionym elementem powrotu do zdrowia – bo np. uwalniamy silnie wypartą energię wraz z silnym przywiązaniem do jakiegoś przekonania.

Choroba to nie tylko kichanie i prychanie, i gorączka 40 stopni. Tak jak nietrzeźwość, to nie tylko stan upicia.

Ale większość tego nie rozumie. Uważa się, że jak np. oglądaliśmy porno codziennie po 2-3 razy, a teraz, nie wiadomo dlaczego, oglądamy już “tylko” 2 razy w tygodniu, to jest to postęp. To NIE jest postęp. Jak możemy mówić o postępie, jeśli nawet nie potrafimy powiedzieć co zrobiliśmy, co zmieniliśmy, że nagle tak znacząco mniej oglądamy porno? Samo się zmieniło? Oczywiście, że nie.

Dopóki nie powiem jak się zmieniliśmy – radykalnie uczciwie i konkretnie – to nie możemy mówić o postępach.

A miałem klientów, którzy dosłownie kilkukrotnie zmieniali kraj, bo cały czas sądzili, że problem jest w innych ludziach. W różnych krajach ich doświadczenia były z ludźmi dokładnie takie same. A jednak nadal uznawali, że źródło leży poza nimi.

Jeśli każde zobaczenie ładnej kobiety – czy to w komputerze, czy na żywo – jest pretekstem do oglądania pornografii, to czy zdrowiem jest zamknięcie się w piwnicy bez telefonu i komputera i dzięki temu nie oglądanie pornografii?

Dedykacja to szukanie, aż znajdziemy rozwiązanie. Faktyczne rozwiązanie. A nie pozory czy jakiś suplement. A znalezienie rozwiązania to przecież jeszcze nie decyzja, by je zastosować. Chcenie to również jeszcze nie jest decyzja. Bo chcesz czegoś i co? Miliardy ludzi chce bardzo dużo ale kapeczka cokolwiek robi w tym kierunku.

Czy Twoją dedykacją jest zdrowie – spokój, szczęście, miłość czy raczej duma, racja, udowadnianie czegoś komuś? Przemyśl to. Co do tej pory było wg Ciebie rozwiązaniem jakiegoś Twojego problemu? Czy na pewno to było rozwiązanie? Czy zasłona dymna (dumna)? Co to jest zdrowie? Jak je osiągnąć?

Pamiętaj – jeśli cały czas coś robisz i pozostajesz uzależniony/a, to jeszcze coś robisz, co Ci szkodzi, bo się do tego przywiązałeś/aś oraz opierasz się czemuś innemu. Np. unikasz emocji, unikasz tego, co wyciąga z Ciebie emocje, unikasz świadomości czegoś, nie uwalniasz, zmagasz się, osądzasz, oceniasz, potępiasz, zazdrościsz… Oraz np. opierasz się codziennej pracy, kolejnym krokom do przodu.

Dedykacja jest szczególnie istotna w zdrowieniu z uzależnienia. A to nie jest dedykacja do robienia czegoś, tylko to dedykacja do BYCIA.

Nie wyzdrowiejesz ROBIENIEM. Niezależnie ile się narobisz. Przykład – ludzie uważają, że uwalnianie to jakaś czynność. Tak nie jest i to pokazuje, że taka osoba nawet nie przeczytała instrukcji uwalniania. Tam nie ma żadnej czynności – żadnego “uwalniania”. Uwalnianie to proces samoistny, który odbędzie się, gdy stworzymy mu odpowiednie warunki. A te warunki też są naturalne, jak uwalnianie, więc tak naprawdę usuwamy tylko to, co temu procesowi przeszkadza i co sami wybieraliśmy i wybieramy.

Innymi słowy – uwalnianie to dedykacja do bycia dojrzałym/dojrzałą wobec emocji. A to jacy jesteśmy – albo tacy jesteśmy, albo nie. W Module WoP dotyczącym emocji mówię wyraźnie, by nastawić się nawet na 100 godzin uwalniania jednej emocji. Co to znaczy – że mamy się stać tacy wobec tej emocji, niezależnie ile potrwa uwalnianie jej energii.

W większości klienci coś próbują robić – zmuszają się, próbują usunąć emocje, próbują je kontrolować, odsunąć od siebie, samo uwalnianie starają się przeprowadzić na siłę, itd. To wszystko jest nieskuteczne, bo to tworzy warunki, w których uwalnianie nie może się odbyć. Lub uwalniają przez 2 minuty i gdy emocja nie mija, to uważają, że to nie działa.

To niech mi ktoś odpowie – gdy siadasz na kibelek, to też mówisz, że będziesz siedzieć max 2 minuty i potem wstaniesz niezależnie od wszystkiego? ;) Mam nadzieję, że siedzisz, do skutku, który jest mądrze określony!

W Modułach wyjaśniam – to co początkowo robimy to ĆWICZENIA. Ćwiczymy. By następnie przenieść to do realnego życia – by takim/taką BYĆ wobec emocji już zawsze i w każdych okolicznościach. I tak z każdym ćwiczeniem. Medytacją, akceptacją, wybaczeniem, etc. A jak porzucisz ćwiczenia, gdy tylko poczujesz “się” lepiej – to nie jest dedykacją do zdrowia.

14. Satysfakcja z postępów.

Niezależnie jak odległy może wydawać się sukces, jeśli postępy będą przez nas postrzegane mądrze, satysfakcja będzie dla nas codziennością, a osiąganie sukcesu nie będzie męczące.

Pamiętaj – satysfakcja to wybór. Niezadowolenie to również wybór. Jest masa ludzi, którzy nigdy nie są zadowoleni z niczego. Powodów jest wiele. Niektórzy wręcz doją skrywaną przyjemność z bycia wiecznie niezadowolonymi.

Bardzo ciekawą rzecz napisał jeden klient:

(…) To nie takie łatwe przestać sobie dopierdalać. Nie zrobię tego przez pstryknięcie palcem. To się pojawia i narzuca niejako samo w głowie i nie zawsze świadomie to powstrzymuję. Dlatego zatem uważam dopierdalanie sobie za dobre?

Jeśli dla nas nie jest proste PRZESTAĆ coś robić, szczególnie coś, co nam szkodzi, to znaczy, że wcale NIE CHCEMY przestać, bo mamy z tego masę korzyści. Nie tylko przywiązaliśmy się do tego ale też opieramy np. łagodności i wybaczeniu. Być może boimy się ruszyć dalej i dlatego “dopierdalanie sobie” jest w naszych oczach zawsze/często kuszące. Nigdzie nie mówiłem mu, że ma to zrobić za pstryknięciem palcem. Ale gdy już zobaczy, że to tylko decyzja, to tak – jej zmiana to pstryknięcie palcem. Jednak on uważa, że to się samo narzuca. I to jeszcze w głowie… Mówi, że nie zawsze to świadomie powstrzymuje. Nic takiego mu nie mówiłem. To tylko strategie, by to ciągle kontynuować. No bo spróbuj powstrzymać jakąkolwiek myśl.

A przecież nie ma żadnej realnej, pozytywnej korzyści z niezadowolenia czy dowalania sobie. A może uważasz, że być może niezadowolenie jest potrzebne, by coś poprawić, stawać się coraz lepszym/lepszą, rozwiązywać problemy? A może nienawiść skierowana do siebie pomoże Ci być lepszym? Jeśli tak – skąd ten pomysł? Czy codziennie musisz być niezadowolonym/ną z nieumycia zębów, by je umyć? Przecież masy ludzi czekają aż śmieci w koszu zaczną śmierdzieć, zanim je wyrzucą. A muszą?

Jeśli po wykonaniu czegoś widzisz, że możesz to zrobić lepiej, to zrób to lepiej. Ale nie wypominaj sobie, że “mogłem/am to zrobić lepiej”. No to dlaczego nie zrobiłeś/aś tego lepiej, skoro mogłeś/aś? Bo nie mogłeś/aś. Dopiero wykonanie tego z taką jakością dało Ci doświadczenie i to doświadczenie zmieniło kontekst. Powiedziałbym, że niezadowolenie jest dziecinne ale to nie byłaby prawda, bo dzieci są zadowolone ze wszystkiego. Nawet ze zrobienia kupki.

Niezadowolenie jest niedojrzałe. Bo to folgowanie sobie. Tym bardziej niezadowolenie z postępów. Każdy postęp jest dobry – niezależnie jak niewielki. A “wielki/niewielki” to tylko nasza opinia. Która może być zupełnie błędna. Tak naprawdę nie ma znaczenia.

Satysfakcja z postępów jest kolosalnie ważna dla uzależnionych. Ponieważ człowiek uzależniony masę spraw widzi przez wstyd i poczucie winy. Np. cokolwiek by nie robił, uważa, że robić to źle, rozmyśla, że mógłby robić coś innego – bo wszystko co robi widzi z taką wartością jak samego siebie – niską. Więc się męczy, niewiele osiąga, m.in. dlatego, bo to szybko porzuca – brakuje dedykacji, etc. I cały czas wypomina sobie błędy, zamiast dokonać korekt. Dlatego błędy powtarza. Nawet setki razy. A potem błędów zaczyna w ogóle unikać i zaczyna nazywać się perfekcjonistą.

Satysfakcję powinniśmy wybrać z samego faktu, że postanowiliśmy sobie pomóc – wyzdrowieć z uzależnienia, czyli z faktu decyzji wkroczenia na ścieżkę realnej dojrzałości.

Satysfakcję możemy wybrać, gdy zdecydowaliśmy się z mierzyć z problemem – np. emocją – od którego uciekaliśmy latami. Każdy wybór tego, co realnie pozytywne może, i powinien, być dla nas odpowiednim pretekstem do wyboru zadowolenia. Przypominam – zadowolenie nie oznacza, że odpuszczamy dalsze starania – “spoczywamy na laurach”. Wręcz przeciwnie – idziemy do przodu, jak to mówi mój znajomy – “jak tur”.

Podkreślę – zadowolenie Z postępów nie oznacza, że zadowolenie jest ukryte w postępach. Oznacza to, że postęp powinien dla nas być odpowiednim pretekstem do wyboru zadowolenia. Ale jeśli zrobisz postępy i będziesz czekać na to zadowolenie – że przyjdzie jak wujek z wizytą, to się rozczarujesz.

Masa ludzi jednak w życiu kieruje się bardzo negatywną intencją – “poczuć się lepiej”. I gdy wykonali absolutne minimum i poczuli “się” lepiej, od razu odpuszczają. Nawet nie chcą dostrzec jak “się” boją i że wcale nie chcą odpuścić lęku. Tylko uznają, że skoro poczuli “się” lepiej, wszystko rzucają, przywiązują się do tego stanu, licząc, że przywiązanie do niego i opór przed jego utratą i przed niższym stanem magicznie tę osobę ochronią. Ostatnio napisał do mnie klient, który powiedział, że poczuł “się” lepiej. W kolejnym mailu dodał, że ten lepszy stan trwał 30 minut. I minął. Bo emocje są zmienne.

To jacy JESTEŚMY nie jest zmienne. Oczywiście możemy BYĆ różni wobec różnych sytuacji, okoliczności, także osób. Ale to nie sytuacje nas zmieniają. Nie ludzie. Jeśli się zmieniamy, to tylko dlatego bo sami to wybieramy.

Pamiętaj – mówimy o Twojej EWOLUCJI, która jest wieczna i tego stracić nie możesz. Nie ma żadnej siły we wszechświecie, która może Ci zabrać to kim się stałeś/aś. Ani wpłynąć na to.

Dlatego też każda zmiana w stronę pozytywności jest bezcenna i monumentalna. Dla nas wszystkich.

Zauważ, że sama satysfakcja jest jednym z takich postępów. Zbyt wiele osób niedojrzale, głupio, sadystycznie sobie cały czas umniejsza, odziera się z dobra, odmawia go sobie, odrzuca, gra ofiarę innych nie dostrzegając, że jest dla siebie jedynym katem, itd. Nie bądź jedną z takich osób. Jest ich wystarczająco dużo.

A jeśli jesteś – zapraszam do WoP. Ruszysz w stronę realnej, dojrzałej pozytywności.

15. Pokonuj przeszkody.

Każdy kto cokolwiek osiągnął wie, że po drodze czekają przeszkody. Takie, których można się spodziewać oraz niespodziewane. Przeszkody i problemy są gwarantowane.

Masy ludzi sądzą, że człowiek, który odniósł sukces tylko bimbał przed telewizorem (jak oni), pewnego dnia stwierdził, że coś zrobi, bo mu się zachciało, zrobił i z kosmosu spadł mu ogromny sukces.

Albo czeka, czeka, czeka, czeka, czeka – “zbiera w sobie siły” – a potem JEDEN WIELKI ZRYW, sru! sru! sru! i wielki sukces! Wiele dzieciaków tak się uczy do sprawdzianów i może z własnego doświadczenia wiemy, że trudno jest nam osiągnąć nawet dobry stopień, który bez problemów moglibyśmy zyskać dzięki regularnej i spokojnej nauce.

Poznałem dziesiątki ludzi sukcesu – KAŻDA z tych osób zapie***a po kilkanaście godzin 7 dni w tygodniu rezygnując z masy przyjemności; bo samo dążenie do sukcesu było przyjemne. I nawet po osiągnięciu sukcesu, nadal tak żyją. Miliarderzy mają swoich mentorów, chodzą na szkolenia, cały czas zaczynają nowe przedsięwzięcia, itd. TO jest ciężka praca, a nie męczenie się, by w ogóle wstać z łóżka i wielkim poświęceniem zrobić minimum w robocie, by nas nie zwolnili. Śledzę wielu ludzi odnoszących sukcesy i widzę jak aktywnie, chętnie żyją. Są otwarci, pomocni (bez poświęcania się), pełni radości, poczucia humoru. Dla tych, którzy sukcesowi, swobodzie, odwadze i radości stawiają sukces, mogą się oni wydawać jako negatywni – np. dumni, zarozumiali. :) Tak nie jest. Poświęcają się tylko ci, którzy nie odnoszą wielkich sukcesów. Bo skoro widzą siebie bez wartości i swoje cele także, to uważają, że gdy zrobią coś dla innych, to będzie to miało dużo większą wartość. Więc także i oni. Tak nie jest.

Możesz dać żebrakowi obiad i odmówić go sobie. Dla wielu to będzie szczyt dobra. Wielu się tym poświęceniem tak zachwyci, że zemdleją. Ale możesz też zapier**ć, założyć fundację i dziennie przygotować tysiąc obiadów dla żebraków, stworzyć im miejsca pracy, by zaczęli siebie widzieć jako wartościowych i jako normalną część społeczeństwa. Lub skapywać im po kropelce jakiejś pozornej dobroci. Po założeniu fundacji przygotuj się na niemałą krytykę i nienawiść. :)

I każda z osób, które odniosły realne sukcesy, napotykała mniejsze i większe przeszkody, wliczając wewnętrzne – jak wątpliwości, lęk, frustracje, pokusy, etc. Oraz zewnętrzne wliczając nieraz nawet wielokrotne bankructwa czy niewypały, nienawiść innych, zazdrość, nawet próby szkodzenia.

Przeszkody nie są utrudnieniami ale często ważnymi etapami, na których się zatrzymujemy, by sytuację przeanalizować, zrozumieć i rozwinąć się, wzrosnąć na tyle, by dać radę.

Powiedz mi – jakie wnioski wyciągniesz z nofap? Że za słabo próbujesz? Że musisz bardziej? To nie są wnioski. To robienie dalej tego samego i liczenie na fundamentalnie inne rezultaty. To jakby coraz mocniej ściskać pomidora i liczyć, że wreszcie da sok pomarańczowy.

Zauważmy – uzależnieni praktycznie zawsze kolosalnie bagatelizują swój problem. Z wielu powodów. Natomiast każdy człowiek sukcesu rozumie, że aby rozwiązać jakikolwiek problem, trzeba wzrosnąć ponad ten problem, a sam problem widzieć dokładnie takim jakim jest. Przecież pierwsze co robi lekarz to DIAGNOZUJE. Czyli na bazie wywiadu z nami oraz tego, co jest w stanie zaobserwować analizuje co nam jest.

To samo tyczy się uzależnienia. Tylko tu nie jest potrzebny wzrost racjonalny – np. chomikowanie informacji, tylko rozwój świadomości. I zazwyczaj bardzo znaczący.

A uzależnieni są kolosalnie uparci i dumni – uważają, że oni już wszystko wiedzą. Ale jeszcze NIKT do tej pory nie przedstawił mi poprawnie zrozumienia twierdzenia – “jestem uzależniony”. Jeśli tego nie rozumiesz, to na jakim fundamencie twierdzisz, że wiesz co Ci pomoże?

Dla większości oczywiście bardzo wygodne jest uważanie, że wróg jest na zewnątrz i wystarczy z nim walczyć i wygrać – z pornografią. Z łaknieniami. Z myślami. Z emocjami.

Zauważmy, że jeśli kłócimy się z bliską nam osobą czy kimkolwiek innym, to dopóki nie wybierzemy odpuszczenia, problem będzie trwał, a nawet będzie rósł. Nie rozwiążemy tego problemu ani z poziomu gniewu, ani dumy, ani tym bardziej winy. Plus – pojawią się kolejne – np. rosnące poczucie oddzielenia, niechęć do siebie. Minimum – musimy wybrać odpowiedzialność, czyli poziom odwagi.

Uzależniony pierwszy taki problem napotyka już w momencie, gdy dostrzeże, że jest uzależniony. Od razu pojawia się wstyd, wina, lęk. Co wtedy – czy wybierze szczerość, uczciwość, odwagę – przyzna się do problemu i zacznie szukać pomocy, czy go wyprze, będzie starał się po raz tysięczny “zamieść pod dywan”? Aby postawić pierwszy krok, potrzebne jest zrezygnowanie z obwiniania się, wstydu oraz odpuszczenie oporu na rzecz decyzji o swoim dobrze.

Jeśli widzisz ładną kobiałkę i chcesz ją poderwać, od razu pojawia się problem – np. lęk, któremu stawiamy opór. Zazwyczaj też wstyd. Co większość wtedy robi – zaczyna się zmagać z tym co czuje, stawiają opór. Zaczyna walczyć z myślami lub stara się emocje “przemyśleć” lub przegadać. Zmaganie trwa, wewnętrzne napięcie narasta, emocje nie mijają, a babeczka odchodzi. Potem taki facio się obwinia, żali, wstydzi. Ale przynajmniej czuje ulgę, że nie powiedział głupoty, że nikt go nie widział jak mu kobieta odmawia, etc. Czyli cały wewnętrzny dramato-cyrk, którego nie ma w świecie. To nie w emocjach był problem.

Pokonanie przeszkody takiej jak emocje, to nie zmaganie, ani nie opór, tylko UWOLNIENIE. Pokonanie przeszkody takiej jak myśli, to nie próby kontroli i zmiany, tylko MEDYTACJA. A wobec samego podejścia do kobiety kluczowa jest INTENCJA oraz DECYZJA. Dopiero do tego dodaj inteligencję.

Jednak większość woli walić głową w ścianę nawet dziesiątki razy – co z tego, że inteligentnie? A frustracja i poczucie bezsilności rosną.

Jeśli chcesz pokonać jakąkolwiek przeszkodę, najpierw ją uczciwie i rozsądnie przeanalizuj, a następnie dobierz odpowiednie rozwiązanie.

Tym zajmujemy się już w Module 2 WoP.

A wiesz co robią ludzie? Np. na problem stresu wybierają spacery czy czytanie książki. Niektórzy nawet uparcie sądzą, że spacer daje im tę samą korzyść, co obejrzenie pornografii. Czyli wybierają zupełnie nieskuteczne narzędzia do rozwiązania problemów. M.in. dlatego, bo problemów nie rozumieją.

I nie mówię o “zrozumieniu” jako intelektualizowaniu. Tylko o świadomości, poprawnej definicji. Jeśli robisz sobie kanapkę z serem, to próbujesz najpierw zrozumieć ser? Nie. Wystarczy świadomość, że to jest ser, to masło, a to kromka chleba.

Do kogo już dotarło, że stres to jest czasownik? Stres to jest to, co sami robimy. Więc jak na stres ma pomóc np. spacer? Albo porno? Albo papierosy? Albo alkohol? Albo jogging? Nie mogą. To, co może pomóc, to gdy podczas spaceru przestaniemy się stresować. Ale w sam spacer nie ma wpisanej żadnej ukrytej cechy “odstresowania”. Więc równie dobrze możemy to uczynić w każdym momencie. A jednak wielu w każdym momencie wybiera stresowanie. W oglądaniu pornografii również nie żadnej magicznej właściwości “rozładowywania napięcia” czy emocji, czy czegokolwiek. Ani w paleniu papierosów. Jeśli przestajemy się stresować podczas palenia, to nie dzięki paleniu, tylko POMIMO palenia. Więc niepotrzebnie czynimy sobie krzywdę paląc. Ale same papierosy nic z Ciebie nie usuwają.

Nie zliczę ile razy czytałem od klientów, że wg nich wszystkim innym wszystko się udaje, przychodzi gładko, bez problemów, tylko nie im. Wtedy wiem, że taka osoba z nikim nawet nie rozmawiała. Ew. tylko jakieś “gadki-szmatki”. A ja rozmawiam z ludźmi głównie o problemach i wiem, że KAŻDY ich doświadcza. A im większy sukces odnosi, tym ta osoba napotkała większe i bardziej poważne problemy, które rozwiązała.

Albo ludzie wymyślają sobie takie filozofie – są uzależnieni, nie rozumieją tego problemu, nie potrafią go rozwiązać, tylko ew. próbują nieskutecznie nofap, męczą się, nawet cierpią i na tej podstawie twierdzą, że nikt ich nie rozumie, używają twierdzeń – “gdybyś Piotrze tylko wiedział czego ja doświadczam, to byś nie był takim optymistą”. Uważają, że tylko oni cierpią i to tak specjalnie, wyjątkowo, inaczej. Dochodzą do wniosku, że skoro ich problemy trwają latami, to są inne, wyjątkowe, tak bardzo trudne; a inni ich ani nie mają, ani nie rozumieją. Uwielbiam słuchać teksty typu – “Skoro Ty wyszedłeś z uzależnienia, to nie mogło być takie poważne jak moje”. Hahaha. :) To jakby twierdzić, że skoro ze sprawdzianu dostałem piątkę, to ten sprawdzian nie mógł być trudny. Ależ mógł, tylko ja się przygotowałem.

Każdy uważa, że jego problemy są najtrudniejsze, wyjątkowe i nikt ich nie rozumie, bo w swoim rdzeniu homo sapiens to taki narcyz, że niektórzy dosłownie uznali się za bogów – czego konsekwencją są nawet wielomilionowe ofiary śmiertelne. A fakt brzmi, że jesteśmy zakochani w swoich problemach, bo to NASZE problemy, a MY jesteśmy ich głównym bohaterem. I wcale nie chcemy ich rozwiązać. Zobacz co napisał mi jeden z nowych klientów:

2.1. Jakie korzyści widzę teraz w rzuceniu uzależnienia od porno?
Odpowiedź: “(…) nie chce się już czuć tak fatalnie po tym rauszu pornograficznym (…)”

Widzisz to? Ja się pytam o korzyści rzucenia pornografii, a on odpowiada, że nie chce czuć się tak fatalnie po obejrzeniu porno. Czyli dalej chce oglądać, tylko szuka sposobów, by czuć się po tym lepiej…

Raz jeszcze – zdrowie to to jacy JESTEŚMY – jak żyjemy. A żeby zacząć to analizować, nie mówiąc o zmianie, potrzebna jest RADYKALNA szczerość i uczciwość. Radykalna.

Inny przykład dumy, buty i zupełnego braku chęci zrozumienia oraz wyzdrowienia – nieraz używam twierdzenia, że mówiąc o kimkolwiek mówimy tylko o sobie. I niejeden zaczął mi wręcz wypominać, że ja mówię tylko o sobie – więc jak mówię, że ktoś się obwinia, to znaczy, że ja się obwiniam. Bezmyślność to mało powiedziane. “Mówienie o sobie” – w rozumieniu – “mówienie o swojej percepcji” np. danej osoby. Czyli mówienie o poziomie świadomości z jakiego widzimy coś w świecie. A moja percepcja uzależnienia i związanych z nią problemów oraz zagadnień jest na bardzo wysokim poziomie. A ta osoba pojęcia nie ma o czym ja mówię – bo nawet RAZ nie zaobserwowała tego twierdzenia w realnym życiu. Ale od razu używa go przeciwko mnie, by się usprawiedliwić. To mechanizm obronny. A w filmach promocyjnych mówiłem, że poziom wyparcia jest tak wielki, że ktoś może N-ty raz obudzić się zarzygany w rowie i nadal twierdzić, że nie ma problemów z piciem. A ja jestem po Twojej stronie. Tylko mało osób lubi to, co im mówię. :)

Wielokrotnie słyszałem od klientów, że w jednym mailu wyjaśniłem im więcej i dokładniej, niż usłyszeli przez wiele miesięcy terapii. Nie mówię tego w formie chwalenia się (tylko troszkę ;) i sam niejednokrotnie zalecam terapię. Mówię o tym, by ukazać, że człowiek, który się opiera, boi, nie chce wyzdrowieć, woli dalej grać ofiarę – użyje każdego, nawet totalnie absurdalnego argumentu w formie “ochrony” siebie. Przynajmniej on to rozumie jako ochronę. Widzimy wtedy np. używania problemów jako usprawiedliwień, a nie ich przekraczanie.

Na początku mojej pracy, gdy jeszcze nie miałem doświadczenia, ani efektów, ogromnego serwisu, było takich osób zdecydowanie więcej. Ale raz na jakiś czas uparciuch i tak się znajdzie.

Oczywiście nie tylko w formie bycia bezsensownie negatywnym wobec mnie. Ale głównie wobec siebie. Bo uważają z kolei, że skoro kupili “profesjonalny program do wychodzenia z uzależnienia”, to wszystko będzie/powinno im przychodzić gładko, a jak nie, to oni coś źle robią, są gorsi, bo nie potrafią tego zastosować – i cała masa takiego biadolenia. Wspominałem już, że około połowa moich klientów przed i na Module 4 potrafi nawet zachorować. Najczęściej nagle się przeziębiają, itp. :) Pojedynczy przypadek można oczywiście interpretować jako niezwiązany z WoP. Ale jak co druga osoba na tym samym etapie – gdy pora zacząć mierzyć się z emocjami – mówi o jakiejś dolegliwości, przez którą nie może iść dalej, to jest oczywistym, że człowiek sam wybiera chorobę. I ja sam pamiętam, gdy uświadomiłem sobie, że lubiłem chorować, bo wtedy nie musiałem pracować, miałem usprawiedliwienie, nie musiałem nic robić, mierzyć się z niczym, etc. A i jeszcze usłyszałem miłe słowo.

Większość ludzi na tej planecie nie chce za żadne skarby odpuścić nawet kapki emocji, bo emocje dla tzw. “ego”, czyli człowieka w świadomości zwierzęcej, jest jedynym znanym mu źródłem zasilania. Ale każde doświadczenie związane z emocjami uczy nas, że przeżywamy POMIMO emocji (oraz myśli), a nie dzięki nim. Jednak to narcystycznego i nierozwiniętego zwierzaka nie interesuje. On chce robić, co mu się podoba. Np. mieć super ciało fantazjując o nim ale nie ruszając tyłka, by ćwiczyć. A potem się tego wstydzi, a wstydu używa jako pretekstu, by dalej nie ruszać tyłka. Bo większość ludzi nadaje myślom wręcz magiczne super-moce. Wliczając dbanie o nas i zapewnianie przeżycia. No tak, a nigdy nie mieliśmy przypadku, że tak “się zamyśliliśmy”, że prawie wpadliśmy pod tramwaj czy samochód? :)

Bardzo mi się podoba jak ludzie powołują się na naukę, używają tego argumentu – “geny to” czy “geny tamto” (najczęściej jako “geny to przyczyna moich problemów”) – ale za moment mówią, że emocje ich chronią – np. strach! Że myśli ich chronią! A potem biadolenie, że myśli samobójcze, że dowalanie sobie.

Podkreślę fundament odnośnie rozwiązywania problemów, bo praktycznie nikt tego nie rozumie (bo jedyne “rozumienie” to to czym się zahipnotyzuje w procesie mentalizacji) –

umysł jest dobry w szukaniu rozwiązań na problemy, które sam stworzył.

Przeczytaj to zdanie uważnie. Zauważyłeś/aś “w szukaniu”? Nie w znajdowaniu. Nie w rozwiązywaniu. Umysł jest dobry w szukaniu. Może szukać latami i czynić to non stop. Czy nie tak to wygląda u uzależnionych? Czy przypadkiem chęć obejrzenia porno to nie jest właśnie takie “szukanie rozwiązania” na jakiś problem w Twoim życiu, którego się boisz?

Albo ludzie nie stosują uwalniania, opierają się. Umysł mówi – “to dlatego, bo nie rozumiem tego całego uwalniania”. A potem stara się zrozumieć. Przykro mi ale to ślepy zaułek.

Umysł to NIE jest właściwe narzędzie do rozwiązywania problemów! Ile razy woleliśmy problem “zrozumieć”, zamiast go rozwiązać? Wydaje się sensowne? Tylko umysłowi. A wiesz dlaczego chcemy zrozumieć swoje problemy? Bo planujemy mieć je kolejny i kolejny raz. A mądry człowiek problem rozwiązuje i już do niego nie wraca. Nie musi go zrozumieć.

Niezłym absurdem było, gdy jeden klient napisał mi kiedyś, że nie zacznie wykonywać ćwiczenia na dodanie sobie energii do działania, dopóki mu nie wyjaśnię dlaczego pewne elementy tego ćwiczenia należy powtarzać 9 razy. Tak się uparł. Mówił, że nie będzie go wykonywał, aż mu nie powiem dlaczego 9 razy, a nie 8 czy 10.

Sensowne? Tylko dla umysłu. Ale ten sam człowiek nigdy nie powiedział sobie – “Ok, nie obejrzę porno, dopóki nie wyjaśnię sobie dlaczego w ogóle tego chcę”. Widzimy, że umysł najpierw stworzył problem – “nie rozumiem tego”, który następnie stał się pretekstem, by nie wykonywać istotnego ćwiczenia. A to proste i skuteczne ćwiczenie oddechowe. Nie ma w nim żadnej filozofii. Kiedyś jeden klient powiedział mi, że nie będzie dążył do zdrowia, aż mu nie powiem po co jest wszystko. :))) Dosłownie wszystko na świecie – po co istnieje i dlaczego jest takie jakie jest. :) Gdy wyjaśniłem mu jak absurdalna i szalona jest ta prośba, naturalnie “poczuł się” zaatakowany. Następnie zaczęła się wylewać nienawiść na ludzi, Boga, cały świat.

Więc – musimy mieć świadomość, że umysłem większości problemów nie rozwiążemy. Tylko albo się w nich zakopiemy jeszcze głębiej i/lub dołożymy sobie nowe.

Masa ludzi mi pisze, że całe ich życie to tylko pasmo porażek. Jeśli tak było u Ciebie – już wiesz dlaczego.

Odpuszczaj pragnienie zrozumienia. Wybieraj odpuszczenie pragnień.

Nie pragnij, tylko podejmuj decyzje.

Zauważ – skoro już wiesz, że jest rozwiązanie i wystarczy je zastosować – po co miałbyś/miałabyś jeszcze o czymkolwiek myśleć? Skoro wiesz, że myśleniem tylko sobie narobisz kłopotów, po co to robić? A przecież I TAK TEGO NIE ROBISZ! Tylko hipnotyzujesz się samoistnym bełkotem. To życie takie jakby człowiek szedł w takim kierunku, w którym wieje wiatr. Nawet zakupów byś nie zrobił(a) dni/tygodnie, dopóki wiatr nie zacząłby wiać w stronę sklepu. A gdyby zmienił się jego kierunek w połowie drogi?

Tak przecież ludzie postępują – robią coś, dopóki czują “się” dobrze. A gdy poczuli “się” gorzej, przestają. Bo “wiatr zaczął wiać w innym kierunku”. To samo z myślami. A wielu w ogóle myli myśli z emocjami.

Już w Module 1 WoP przestrzegam, że dwa najczęstsze błędy są, gdy człowiek porzuca pozytywny kierunek, gdy:

– Poczuł “się” dobrze/lepiej.

– Poczuł “się” źle/gorzej.

Ani jedno, ani drugie nie ma żadnego znaczenia. Bo to jest jak wiatr. Co z tego, że wieje, skąd, gdzie, etc.? Ale widzimy – ludzie od zarania dziejów powtarzają to kolosalne kłamstwo:

czuję “SIĘ”.

Ludzie emocjonalność nazywają samo+poczuciem – uważają siebie za emocje. Przecież mówimy “jestem zdenerwowany/a” lub “boję/przestraszyłem/am się“. “Jestem winny/a”, “oni są winni”. “Wstydzę się“. Ale to wszystko urojenia.

Emocje to nie Ty.

Samopoczucie to samo+uczucie.

A nie jakieś “poczucie siebie” czy czegokolwiek w świecie. Nie zliczę ile razy czytałem od klientów – “tak uważam, bo tak czuję”… Czuć możesz gorący obiad, a nie jakąś informację o świecie, życiu czy czymkolwiek/kimkolwiek (wliczając Ciebie).

Dlatego wyjaśniałem – ważne jest to jacy JESTEŚMY, bo to jest niezmienne. Poziom podnosimy przez poddanie tego, do czego się przywiązaliśmy oraz przed poddanie oporu.

A emocje i myśli są zmienne. I gdy tak żyjemy jak opisałem powyżej, to JESTEŚMY na takim poziomie, że negatywne emocje i myśli traktujemy jako pretekst, by żyć negatywnie. A to fundamentalny błąd. I z emocjami się zmagamy, z myślami również – dlatego nie mijają. Sami utożsamiamy się też z ciałem – “fryzjer skrócił mi włosy” – a że emocji doświadczamy poprzez ciało, to automatycznie uważamy emocje za siebie. Ale jeszcze nikt nie powiedział, że jest kimś innym gdy fryzjer zmienił mu fryzurę. Już nie mówi – “Ależ ja nie jestem Asia, ja jestem już Marianna”. Ale dokładnie tak postępujemy z emocjami i myślami.

“Mamy” negatywną myśl i od razu panika – Dlaczego ją mam? Co z nią zrobić? Dlaczego jest? Co to znaczy? Jak się jej pozbyć? Innymi słowy – napieramy na ścianę sądząc, że to ściana napiera na nas. I próbujemy się pozbyć ściany. A potem pijemy, palimy, oglądamy porno, by “zwalczyć” rosnące napięcie. Nazywamy życie trudnym. Przekonujemy się, że trzeba walczyć.

Z tych i wielu innych powodów dedykacja, satysfakcja z postępów oraz realne pokonywanie realnych przeszkód są tak istotnymi drogami. Bo to są decyzje, a one mogą również być niezmienne, niezależne od okoliczności jak emocje czy pokusy. Przykładowo pełna akceptacja tego co jest – uczucia którego doświadczamy.

A temu jacy JESTEŚMY przyglądamy się odważnie, bez winy i wstydu. To otwiera drzwi ewolucji.

Zaś większość uzależnionych uważa, że zdarzają czy przytrafiają się im wpadki, a potem się temu opierają, obwiniają się. Spójrz, gdzie jest obwinianie, a gdzie jest zdrowie (mapa świadomości opracowana przez dr Davida Hawkinsa):

Dlatego tak istotna jest odwaga – odpowiedzialność, mówienie prawdy. Bo to już jest INTEGRALNOŚĆ – a to kluczowy element uzdrowienia i zdrowia. Granie ofiary jest na samym dnie. Wybierając to, co na dole nie wzrośniesz do tego, co na górze. Ktoś uważa inaczej?

Widzimy też, że uwalnia nas neutralność – zupełne odpuszczenie osądów, opinii, wartościowania, oporu. A ludzie uparcie wybierają obwinianie i osądzanie – np. mówią, że porno jest złe. A jest? Czyli wybierają poczucie winy. Przywiązują się i pożądają – poziom zniewolenia. Opierają się, zmagając – także kierujesz się “w dół” – w negatywnym kierunku. Jeśli czujesz się wzmocniony/a to tylko dlatego, bo na co dzień żyjesz jeszcze niżej. Pamiętaj, że niezależnie jak wolno czy szybko jedziesz, ani jakim samochodem – jeśli kierujesz się w stronę ściany, to wjedziesz w ścianę.

Widzimy jak wysoko jest INTENCJA – jak jest krytycznie ważna. Widzimy jak kolosalnie znaczące jest wybaczenie, które prowadzi do transcendencji. Kłamstwo – nawet tzw. “białe kłamstwo” – jest poniżej granicy integralności. Ukrywanie intencji, które są negatywne, tym samym nigdy nie doprowadzi nas do zdrowia. Najprostszy przykład ukrywania intencji – włączamy prognozę pogody nie aby poznać jaka będzie pogoda, tylko by popatrzeć na pupę prezenterki ale kłamiemy, że chcemy obejrzeć prognozę. To samo z np. “obejrzę tylko jeden filmik”. I to samo tyczy się z np. terapią, 12-toma krokami i Programem WoP.

Wysokich poziomów umysł nie wymyśli, bo pracuje on z jakością co najwyżej taką jak nasz poziom świadomości. To samo tyczy się tzw. “siły woli” – nasz potencjał mentalny również jest co najwyżej tak wysoki jak nasz poziom świadomości. Więc jeśli masz problemy, by zapamiętywać, uczyć się – to wszystko efekty życia na bardzo niskim poziomie.

A ludzie mówią – “muszę się zmusić”, “muszę wytrzymać”, “przemogę się”, “muszę wytrwać w postanowieniach”. Wiesz jaki to poziom? Winy. Gdzie leży wina? A potem ludzie rozpaczają, że nie mają energii, są wiecznie “zmęczeni”, “senni”, itd.

Ta tabelka pokazuje pola energii. Skoro pożądanie – stan przez wielu ukochany, uważany nawet za niezbędny do życia i osiągania – w swojej esencji jest zniewoleniem (co zresztą przecież doskonale wiedzą setki milionów uzależnionych), to jakie szanse mamy ze swoim malutkim, naiwnym, głupim gadzim umysłem, który jest gotów zabić się za jakąś idiotyczną rację i upór? Gdy narcystyczny rdzeń wyje, że sam Bóg szczególnie nas nie kocha, mści się za coś, karze, etc., że świat nam nie sprzyja – to jak możemy sądzić, że nasze życie będzie radością? Ostatnio widziałem koszulkę z tak bzdurnym napisem, że muszę rewaloryzować “grzędy idiotyzmów” – “sadness is rebellion” – “smutek jest buntem”.

Masa ludzi upada na samo dno, nim odpuszczają narcyzm. Tak bardzo nie chcą. A i tak daleko nie wszyscy. Wielu popełnia samobójstwo, co oczywiście jest wyborem kolosalnie błędnym. Ludzie pytają i na nieszczęście starają się znaleźć odpowiedź – “po co mam żyć?” Na to pytanie nie ma odpowiedzi. To jakby pytać – “po co koperek?” Zanim spróbujesz odpowiedzieć na tak pozornie monumentalnie ważne pytanie jak “po co żyć?”, odpowiedz proszę na pytanie tak pozornie trywialne jak “po co koperek?”

Przypomnę – tylko homo sapiens twierdzi, że jest inteligentny. Co przeczy temu twierdzeniu. Nikt mądry, kochający, rozwinięty nie powiedział, że człowiek to istota inteligentna, ani mądra. Człowiek to istota głupia. Bardzo głupia. Krytycznie głupia. Jezus mówił – “Boże wybacz im, bo nie wiedzą co czynią” – nie mówił tego tylko w kontekście bycia zamęczanym przez rządnych krwi ludzi, których na tej planecie nadal jest większość. To się nie zmieniło. To w czym ludzkość jest dobra, to DUCHOWA ODWAGA. Do np. życia bez świadomości swojej esencji, konsekwencji swoich wyborów, bez możliwości odróżnienia prawdy od fałszu, etc. Co jest monumentalnie ważne w rozwoju. Ale uważanie się za jakąś dominującą rasę? Pliiiis. Dominującą nad czym, mogę zapytać? W jaki sposób? Grożeniem, że wszystko i wszystkich rozpirzy, wymorduje? To jest dominacja? To jest szaleństwo. To jest psychiczny poziom chorego, niekochanego dziecka. Każde zwierzę jest wysoko ponad tym. Spróbuj kontrolować “swój” umysł przez 5 minut i powiedz mi jaką to dominującą rasą jesteś. Spróbuj kontrolować jedną myśl.

Ponad 80% ludzkości jest poniżej poziomu świadomości 200. Owca i krowa jest na 210, udomowiona świnka na 205. Dla większości to tylko mięso do jedzenia. A to “mięso” jest wyżej w ewolucji od 80% “dominującej” rasy. Widziałeś/aś jak krówka jest spokojna – skubie sobie trawkę. Nikomu nie szkodzi. Zjedzona trawa odrasta bardziej zielona, bo krówka nawozi glebę. Kocha swoje dzieci, troszczy się. A daj jej piłkę, to będzie się bawić w najlepsze. Zagraj na skrzypcach to przyjdzie zaciekawiona i będzie słuchać. Przytul, to przytuli się do Ciebie. Z krówką jesteś bezpieczny/a. Z krową będzie Ci lepiej, niż z 80% ludzkości. :) Oczywiście znajdą się i zachowania negatywne ale generalnie krowa jest po stronie życia. Ludzie w ogromnej większości nie. Wliczając swoje własne.

I wbrew pozorom uzależnienie to nie jest dowód, że ktoś uzależniony jest jeszcze głupszy od reszty ludzkiej zbieraniny. Z pewnego poziomu to bardzo odważny wybór, którego uzdrowienie to ekspresowa droga do kolosalnej ewolucji. Zawstydzanie kogokolwiek (i siebie), że go dokonał, również jest dowodem na głupotę ludzką. ;)

Wiesz – ja ludziom “muszę” przedstawiać powody, by przestali cierpieć. Bo sami nie chcą. Przedstawiam im taki zarys życia, by jednocześnie był rzeczywisty, nie przerysowany jak i podobał się tym, którzy życie kolosalnie przerysowują ciemnymi barwami. Przekonywanie siebie, że nie ma się po co żyć naprawdę nie jest mądre. Szczególnie, gdy zrozumiemy, że cierpienie to wybór, z którego sami nie chcemy zrezygnować. I jeszcze uważamy, że to przez innych…

Ponownie – nie mówię tego, by kogokolwiek obrazić. Tylko mówię dla uzyskania perspektywy. Wiele osób nigdy nie usłyszało podstawowych fundamentów realiów tej planety. Dysponują tylko jakimś totalnie losowym zlepkiem informacji, których nie mieli nawet jak zweryfikować i/lub nie chcą. A że każdy również ma tylko swój punkt widzenia, no to automatycznie osobiste doświadczenia stają się “życiem” i błędnie sądzimy, że takie jest życie. Nie.

Każde doświadczenie jest RADYKALNIE SUBIEKTYWNE.

Prosty przykład – rozstanie. Zazwyczaj jedna osoba jest z tego powodu smutna, a druga szczęśliwa. Czy więc samo rozstanie takie jest – smutne/szczęśliwe? Oczywiście, że nie. Nie jest żadne. Ale ludzie od razu – zupełnie nieświadomie – przerzucają to co czują na świat i nazywają świat uczuciami. Nawet uczucia nazywają “moimi” i sobą. “Czuję się” – kto nadal tak twierdzi? Czuć możesz dezodorant na ciele, a nie siebie lub jakiś fakt o rzeczywistości.

Co to jest mądrość lub inteligencja? Na litość – jesteśmy tak uparci, dumni, narcystyczni, że nawet jak roboty powtarzamy, że myślimy. Niech mi ktoś przedstawi dowód, że myśli. NIE MA TAKIEGO DOWODU. Bo nie może być. Pokora chroni przed upokorzeniem, a ludzie sami wybierają upokarzanie siebie. A pokorę odrzucają. 30 lat twierdzimy, że rodzice nas źle wychowali ale sami nic nie zmieniliśmy na lepsze, nie odpuściliśmy. Tylko 30 lat gramy ofiarę i nadal nie chcemy przestać.

Skąd ma się wziąć jakikolwiek sukces? Ano stąd, że sukcesem nazwiemy np. 2 dni nieoglądania pornografii. To nie jest sukces. Albo wytrzymanie męczarni w pracy i rozpoczęcie weekendu… To też nie jest sukces. Naprawdę dla milionów ludzi sukcesem jest przemęczenie się przez 5 dni pracy. Moje pytanie brzmi – kto Ci się każe męczyć?

Przyjrzyjmy się co nazywamy sukcesem. Bo jeśli jest to na naszym poziomie lub poniżej, to nigdy nie zmienimy niczego naprawdę znaczącego. Wliczając wyzdrowienie z uzależnienia. Ludzie co wybierają – “nie oglądanie pornografii”. To tylko pozornie może wydawać się jako sukces.

Powiem Ci kiedy to będzie sukces – gdy nie oglądanie pornografii będzie efektem rozwoju i poprzez niego rozwiązanie problemów, od których uciekałeś/aś lub zmagałeś/aś się, czego efektem było np. rosnące napięcie i stres.

Już rozumiesz jak wielkim błędem jest obwinianie się za błędy? Czy samo popełnienie błędu nie wystarcza? Trzeba się jeszcze dobijać, poniżać, umniejszać sobie? Niektórzy umniejszanie sobie nazywają pokorą! To nie jest pokora, to toksyczność. Człowiek pokorny np. całkowicie akceptuje swoje silne strony. Słabe także. A masy ludzi naprawdę nie widzą gdzie jest góra, a gdzie dół.

Czy już rozumiesz jakim urojeniem podchodzącym pod szaleństwo jest twierdzenie – “czuję, że…” albo “czuję się…”, albo “czy wy też czujecie, że XYZ?”, albo “jak się z tym czujesz?”. A jakim neurotycznym jest granie ofiary urażonych czy zranionych uczuć? Albo wymaganie od innych, by przejmowali się naszymi uczuciami? Czy rozumiesz jakim szaleństwem i toksycznością są np. próby manipulowania innymi mówiąc “martwię się o ciebie!” Albo uważanie, że nam na kimś/czymś zależy, bo “ciągle o tym/tobie myślę”…

Prosty przykład – “Czuję kwitnące kwiaty! TO ZNACZY, ŻE…” – czując realny zapach, czujesz zapach i tyle. Reszta to nałożona na to bajeczka. Ile z niej jest zgodne z prawdą – nie wiadomo. To jest dokładnie to samo jak np. “czuję gniew”, a ludzie zamiast tego w ogóle szaleją – “On mnie zdenerwował!” lub “To mnie zdenerwowało!”, “TO JEST takie denerwujące!” To jakby twierdzić, że wiosna ma zapach i że jak czujesz ten zapach, to jest wiosna, a jak go nie czujesz, to wiosny nie ma. I jak zatkasz nos, to uciekłeś/aś od wiosny.

Zacznij od dzisiaj mówić – “ja się z tym koperkuję”, “to mnie koperkuje”, “to jest koperkujące”. :)

Jeśli tak postępowałeś/aś – to nie wstydź się, nie opieraj. To jest norma na tej planecie. Ale to nie jest normalność. Co mówiłem? Akceptacja, odpowiedzialność – to otwiera drogę ewolucji.

Ja tego wszystkiego na przykładzie moich klientów nie mówię, by z kogokolwiek kpić. Tylko chcę pokazać mnogość sabotowania siebie, ukrywania prawdy, kierowania się w negatywnym kierunku i często w ogóle bez świadomości tego.

Dlatego – zajmij się swoją ewolucją. Zejdź jej z drogi, bo tylko Ty stoisz jej na drodze. Oporem, przywiązaniami, emocjonowaniem się, pozycjonalnościami. A często tylko dlatego, bo trzymasz się tego od zawsze i błędnie założyłeś/aś, że takie są fakty, gdyż nie poznałeś/aś niczego innego.

Podziel się tym artykułem!

Napisz komentarz!

Zasubskrybuj
Powiadom mnie o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Podobne Wpisy:
Niewinność a wina (Część 1)

Niewinność a wina (Część 1)

Witam Cię serdecznie! Dzisiaj poruszę temat niewinności – temat trudny ale ważny. Przedstawię go w oddzieleniu od karygodności i odpowiedzialności. Nie będziemy skupiać się na czynach społecznie i prawnie postrzeganych jako przestępstwo. Skupimy się na życiowych błędach, z którymi kojarzymy poczucie winy, wstyd i ból. Ale najpierw rozważny dlaczego do tego w ogóle dochodzi. Świadomość… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 12
Ale wstyd! Mam małego! I o innych szkodliwych bzdurach (O Seksie – Część 1)

Ale wstyd! Mam małego! I o innych szkodliwych bzdurach (O Seksie – Część 1)

Informacja ta miała być dostępna tylko dla zapisanych na Newsletter ale stwierdziłem, że problem jest tak powszechny, że warto go poruszyć na forum publicznym. Problem, o którym mowa to przekonanie, że mały penis to hańba, wstyd, znak, że nigdy nie będziemy i nie jesteśmy wystarczająco męscy dla kobiet. Jeżeli śledzisz tego Bloga to wiesz, że… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 0
Odpowiedzialność – Czym jest? (Wideo)

Odpowiedzialność – Czym jest? (Wideo)

W tym filmie poruszę temat odpowiedzialności. Nie wiem czy kiedykolwiek zastanawiałeś się czym ona jest. Czy zakładałeś, że wiesz ale nigdy nie podjąłeś się uświadomienia sobie jaka definicja Cię prowadzi? Jaka została zapisana w Twojej podświadomości? Odpowiedzialność wyznacza stopień naszej dorosłości i dojrzałości. Naszej świadomości nas samych. Nie można być odpowiedzialnym i nieświadomym. Nie można… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 0
Podstawy – Jak zacząć zdrowienie? (3 przypadki uzależnionych)

Podstawy – Jak zacząć zdrowienie? (3 przypadki uzależnionych)

Witam Cię serdecznie! Dzisiaj nietypowy ale bardzo ważny artykuł. Przedstawiam za zgodą jednego z uczestników Programu Wolność od Porno, jego pierwszy Raport wraz z moim komentarzem. Oraz przedstawię Ci 2 krótkie wypowiedzi mężczyzn, z których pierwszy od 4 lat próbował masy różnych rzeczy, które mu jednak nie pomogły; drugi zaś non stop dąży do nieszczęść… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 12

WOLNOŚĆ OD PORNO