Witam Cię serdecznie!
Kontynuujemy drugą z trzech serii dotyczących dróg do pokoju, szczęścia i sukcesu! Zajmiemy się szczęściem.
Link do artykułu wprowadzającego znajdziesz poniżej!
► Seria „100 Dróg” – Wprowadzenie.
Części 1-6 znajdziesz klikając na poniższe linki:
► 100 Dróg do Szczęścia (1-6) – Źródło jest w Tobie, nie poza Tobą, Chciej tego, co masz, zamiast tego co chcesz mieć, Szczęście jest wewnętrzną decyzją, Zrezygnuj z “biedny/a ja”, Dokonuj wyborów zamiast usilnie pożądać (…) Bądź gotów poddać to pożądanie Bogu, Poddawaj wszystkie łaknienia i pragnienia (…) Módl się.
► 100 Dróg do Szczęścia (7-9) – Radość życia/własnej egzystencji jest niezależna od zdarzeń, Czy to dziecko, dorosły, czy rodzic, który chce?, Rozróżniaj zwycięstwa i zyski faktyczne od symbolicznych.
► 100 Dróg do Szczęścia (10-12) – Rozróżnij cele narcystyczne (“bogaty i sławny”) od dojrzałych, Bądź kontent kierunkiem i zestrojeniem, niż tylko realizacją, Praktyczna rzeczywistość vs. fantazja glamouru “sukcesu”.
► 100 Dróg do Szczęścia (13-15) – Podejmij decyzję zamiast tylko mieć nadzieję. Zapisz swoje cele dla tego życia, Bądź elastyczny/a, a nie sztywny/a, Anuluj “… i wtedy będę szczęśliwy/a”.
► 100 Dróg do Szczęścia (16-18) – Puść się chwytania, łapania, łapczywości, pazerności, chciwości, Miej klarowne, jasne cele i ideały, Uświadom sobie, że każda wartość jest arbitralna.
► 100 Dróg do Szczęścia (19-21) – Szczęśliwość to drzemka w pociągu lub w samolocie. Bycie szczęśliwym to spełnianie Twojego człowieczego potencjału, Żyj jednym dniem naraz. Jeśli nie masz żadnego problemu, znajdź sobie jakiś, byś dołączył(a) do grupy 12 kroków, Szczęśliwość to mruczenie kotka i merdanie psiego ogonka.
Szczęście, jako że jest aspektem wewnętrznym, wymaga od nas pewnej jakości BYCIA. Czyli dojrzałości i odpowiedzialności. M.in. dokonania wyboru szczęśliwości nad inne opcje.
Bardzo łatwo możemy się pomylić, bo jako ludzie nie wiemy co jest realnie dobre, a co nie. Nie wiemy co stanowi drogę do góry. Tak jak uzależniony, który tysiące razy wybrał porno czy wódkę, cierpiał, a nadal sądzi, że to dobry wybór. Albo uważamy, że samochód, dobra praca czy druga osoba da nam szczęście. Naokoło mamy miliardy przykładów takich błędów.
Dzisiejsze drogi skupiają się na dokonaniu kilku bardzo istotnych korekt w naszym postrzeganiu i rozumieniu.
22. Odróżnij wiarę od sceptycyzmu (narcyzmu). Sceptyk wierzy w swój sceptycyzm.
Rozumiesz co mówi doktor Hawkins?
Człowiek sceptyczny jest narcystyczny – wybiera wiarę w swój sceptycyzm. Wybiera to nad wiarę w Prawdę. Woli on jakieś negatywne założenia.
Sceptyk tylko dlatego, bo inaczej nazywa swoją wiarę, sądzi, że to coś innego, niż wiara. Ale to wiara pokładana w wygodną negatywność.
Ponadto widzimy też, że wszystko opiera się na wierze. Tym samym wiara pokładana w to co negatywne to narcyzm – bo wybieramy swoją rację, swoje pozycjonalności. I na tym poprzestajemy.
Odróżnienie wiary od narcyzmu to wielki krok. Niewielu go dokonuje. Bowiem esencją homo sapiens – ego – jest narcyzm. Zakochanie w sobie i skryte uznawanie siebie za Boga. Jak i wiele więcej – np. dojenie skrywanej przyjemności z wszelkich negatywności, wliczając cierpienie.
Sam fakt, że sceptyk wierzy w coś negatywnego, spodziewa się tego, utrzymuje taki rezultat w umyśle, niebotycznie zwiększa prawdopodobieństwo jego wystąpienia. Czym sam sobie potwierdza swoją wiarę – swój sceptycyzm.
To jakby malarz dążył do namalowania płonącego lasu, namalował płonący las i mówił, że świat to płonący las. Nie – to jego własny obraz, który sam namalował.
Każdy maluje swój własny obraz.
Dlatego bardzo istotnym jest, by dążyć do widzenia esencji i dążyć do Prawdy. Bo tylko dlatego, że widzisz jakieś myśli, że coś obserwujesz, etykietkujesz to i generalizujesz, nie oznacza, że poruszasz się w świecie Prawdy.
Przypominam też to, że każde doświadczenie na tej planecie jest radykalnie subiektywne. To co widzisz i czego doświadczasz Ty, może być zupełnie inne dla drugiej osoby. Ty odpowiadasz za swoje doświadczenia.
Wielu np. jest sceptycznych wobec terapeutów, bo znajdują sobie forum, na którym nieuczciwi ludzie opowiadają jak to im terapie nie pomogły. A ja rozmawiałem z wieloma takimi osobami i wiem jak oni sami nie przedstawiali terapeucie faktów. Często nieświadomie, bo nie znali faktów. Równie często nie mieli w ogóle intencji wyzdrowieć – np. uczciwie opowiadać o sobie i stosować zalecenia terapeutów. Tylko chcieli np., by żona się od nich wreszcie odpieprzyła. A terapeucie nie ufali. Jak mogli więc liczyć na jakąkolwiek poprawę? To jakbyś liczył, że instruktor na kursie prawa jazdy wszystkiego Cię nauczy ale Ty mu nie ufasz, nie słuchasz i nie masz zamiaru stosować tego, co Ci przekazuje.
Niemniej – to wszystko jest pomijane w takich opisach. I naiwny człowiek czytając je, uważa, że sceptyczne nastawienie jest najbardziej sensowne. Bo co jeśli nastawisz się pozytywnie, a tu dupa? A to dobre pytanie – bo pokazuje, że już na starcie planujemy swoją porażkę.
Masę razy czytałem jak to “ktoś w internecie” coś powiedział, coś stwierdził – i zawsze, bez wyjątku coś negatywnego – i człowiek uzależniony wierzy w to z całych sił. Nic innego już nie rozważa. Bo ktoś zupełnie obcy coś powiedział. Tak sceptyk szuka potwierdzenia swojej wiary – zupełnie niedostrzegalnie to wybiera i odrzuca wszystko inne.
Sceptyczne nastawienie gwarantuje, że nie wyzdrowiejesz z uzależnienia. Bo zdrowie to życie INTEGRALNE, m.in. ROZSĄDNE. Nie 2-3 takie wybory w roku. Tylko jak uczą nas 12 kroków – stosujemy te zasady (kroki) we wszystkich swoich poczynaniach. Czy Ty stosujesz jakąkolwiek drogę poznaną w tej serii we wszystkich swoich poczynaniach? Czy oczekujesz w swoim życiu poprawy?
Doktor Hawkins zwraca nam uwagę, że sceptycyzm jest wiarą w to co nieintegralne.
Przykładem tego błędu jest mężczyzna, który jakiś czas temu na Blogu napisał, że czyta artykuły od początku – czyli jakichś 7-8 lat i “jakoś tak mi nie zaufał”. A teraz znalazł sobie racjonalizację – że w jego oczach stałem się jakiś taki oschły.
Nie stałem się oschły, tylko po tylu latach pracy z setkami poważnych problemów, zacząłem podchodzić do tego konkretnie, bez owijania w bawełnę. Co się nie podoba tym, którzy uwielbiają właśnie tak kombinować – 7 lat, 8 lat – a mogliby i 40 lat. Tacy ludzie też tu bywali. Kilkadziesiąt lat czytania, słuchania różnych osób ale zupełnie nic nie zrobili z tego rzetelnie, uczciwie, ani z integralną intencją.
Co też pokazuje czym jest esencja uzależnienia i jak niewielu naprawdę chce wyzdrowieć – czyli żyć DOBRZE.
To człowiek zakochany w swoim sceptycyzmie. Bo skoro teraz dla niego stałem się negatywny, to dlaczego nie napisał do mnie, gdy wg niego byłem taki pozytywny – 5-6 lat lub dłużej? Oczywiście pomijam kompletny brak intencji i decyzji, by wyzdrowieć oraz brak jakiejkolwiek odpowiedzialności przez ten czas. Dla takiego człowieka jego własne postępowanie wydaje się mu słuszne, dobre, usprawiedliwione i pozytywne. Choć zupełnie takim nie jest. Ale on tego nie widzi, bo jedyne co widzi to sceptycyzm. Np. wyprojektowany na mnie.
Tym bardziej ten, kto już dokonał decyzji o zdrowiu i zaczął wybierać pokorę, a nie dumę i słuchać kogoś innego, niż siebie (ale integralnego), wykonał OGROMNY krok do przodu. A sceptyk zawsze sobie znajdzie usprawiedliwienie, pretekst i racjonalizację. I słucha wyłącznie tych, którzy są nieintegralni. A nawet jeśli przedstawią jakąś wypowiedź człowieka integralnego, to zawsze robią to w kontekście negatywnym i nie stoi za tym intencja pozytywna. Jeszcze się nie spotkałem z wyjątkiem.
Nieraz mówiłem, że udowodnienie własnej racji jest najprostszym zadaniem na tej planecie. I jednocześnie jednym z bardziej zgubnych i zupełnie niedostrzegalnym w tej materii.
Sceptycyzm wynika z samego rdzenia zwierzęcości – narcyzmu. Jednocześnie widzimy jak kluczowym aspektem jest wiara. Gdy w coś uwierzysz – to po Tobie, jeśli jest to negatywne – nieintegralne. Bo kierujesz się w stronę destrukcji. A wiemy, że człowiek przekonany o czymś, zrobi wszystko, by to osiągnąć – zginie, zamorduje, okłamie, okradnie, będzie pracował 20 godzin na dobę, poświęci się, etc. Wiara to nasz motor napędowy. Dlatego możemy całą energię poświęcać nawet wyłącznie na niszczenie swojego życia, zdrowia, relacji, etc.
A że WSZYSTKO opieramy o wiarę, staje się to dla nas totalnie “przezroczyste”. Co więcej – z intencją i wiarą jest tak, że dopasowują się do tego nasze zmysły – wyłuskują one to, co wybieramy.
Wielu np. bardzo pragnie żyć lepiej ale nic z tego nie wychodzi. Dlatego bo wierzą, że to pragnienie jest pomocne. Tak nie jest. I takim osobom zalecam spacer do lasu, by przetestować jak człowieka gubi utrzymywanie pragnień/chcenia. Gdy ja chodzę do lasu i bardzo pragnę znaleźć grzyby – nie znajduję ani jednego. Dopiero gdy całkowicie odpuszczam, relaksuję się – zestrajam z energią lasu – moje oczy automatycznie zaczynają dostrzegać grzyby i sam kieruję się tam, gdzie je znajdę. Bez tego mogłem nawet patrzeć na miejsce, w którym grzybek rośnie, a i tak go nie dostrzegałem.
Dlatego też sceptyk może wierzyć, że dobra nie ma. Bo im silniej czegoś pragniesz, tym trudniej Ci to przychodzi. Możesz to przetestować na wszystkim – bez znaczenia. Od sprzątania po zbieranie grzybów. Swobodę przyniesie Ci odpuszczenie pragnień i wybór chęci, radości. Sceptyk powinien przede wszystkim dostrzec, że wcale nie opiera się temu, co negatywne. Dlatego to przychodzi mu z łatwością.
Praktycznie od każdego klienta czytam jak to swoje percepcje opiera o “wrażenia” – czyli myśli i emocje. Mówią mi np.: “cały czas mam wrażenie, że kobiety mnie ignorują, nie dostrzegają”. Bo to sceptycyzm takiego mężczyzny – widzi co chce widzieć. Chce widzieć coś negatywnego względem siebie. I ew. wyłuskuje sobie z tłumu kobiety, które faktycznie go nawet nie dostrzegły. Wielu uzależnionych tak siebie widzi jako centrum świata, że jak kobiety ich po prostu nie zobaczyły, oni uważają, że są ignorowani specjalnie! Że są ranieni przez kobiety!
Ja wiem jak żyje sceptyk, bo sam tak żyłem.
Sceptyk np. mówi – “nie uwierzę, dopóki nie zobaczę”. Co często ma formę – “nie wybiorę tego, dopóki nie uwierzę, że mogę to osiągnąć”. Ale nie chce uwierzyć – właśnie to fundament sceptycyzmu. Wielu uważa, że mogą zyskać – lub już są! – perfekcjonistami – czyli mogą tak wyczarować coś, że nie popełnią “błędu” i od razu wyjdzie im perfekcja. Co jest oczywiście skrajnie naiwne i dziecinne. Albo nie chcą czegoś wybrać, aż nie będą pewni, że to osiągną. Ale swoją “pewność” opierają o emocje – lęk, winę, wstyd. Więc tej “pewności” nie zyskują nigdy. A jak nie chcą się uczyć, ani popełniać błędów, to nigdy tego nie osiągną – bo każdy sukces nieraz wręcz wymaga od nas popełnienia wielu błędów.
A że zdrowie to doświadczenie absolutnie subiektywne, którego nie można udowodnić – to w jaki sposób sceptyk może uwierzyć, że ktokolwiek był uzależniony i już żyje integralnie? Co ktokolwiek może udowodnić na temat drugiego człowieka?
Niejeden o mnie to mówił – że wcale nie wierzy, że byłem uzależniony. :) No nie wierzy – o jejku. Ale w to, że mu porno np. odstresowuje życie wierzy bez mrugnięcia okiem. Oraz oczywiście za żadne skarby nie powie co to wg niego jest uzależnienie.
Jeżeli jesteś sceptykiem, pamiętaj – osiągniesz to jaką masz prawdziwą intencję. Wybierz 100% uczciwości i dostrzeż, że tak jest i zawsze było, bez wyjątku. Rzeczywistość jest. Ona nie musi być broniona, nikt nie musi walczyć, by ją zachować, by jej nie stracić, by ją udowodnić. Ona jest niezmienna, zawsze była i zawsze będzie.
To co się zmienia to nasze percepcje rzeczywistości. Niektóre ulegają poszerzeniu, inne zawężeniu, a inne zupełnemu zniekształceniu.
Uniwersalną radę dostaliśmy 2000 lat temu od Jezusa – “po owocach ich poznacie”. Gdy ktoś ma owoce, których tych chcesz, warto zainspirować się tą osobą – w pewnym stopniu zaufać. Ale i tu sceptycy postawili sobie barykady – wymyślili sobie geny, los, szczęście i wiele więcej czynników, wobec których widzą siebie jako totalnie bezsilnych, a świat chociażby z tego powodu jako niesprawiedliwy. A tym samym – cóż mogą poradzić? Bo mają gorsze geny, więc nie mogą mieć, ani robić tego, co ktoś z lepszymi genami. Gdy czytam, że kobieta – żywa osoba – ma zostawić swojego partnera, bo jej się zrobiło mokro po tym jak zobaczyła innego faceta z bardziej kwadratową szczęką, to mi się chce śmiać. Ale trudno się śmiać, gdy obie dłonie mam przyłożone do twarzy. No, ale tak miliardy facetów widzi kobiety. Nie dziwne, że jakiekolwiek zrozumienie leży poza ich możliwościami. I sobie tłumaczą – geny, “tak kobiety są stworzone”, itd. Sami eksperci! Ale owoców nie mają.
Dowodem, że sceptycyzm to narcyzm jest to, że żaden sceptyk nie jest sceptyczny wobec swojego sceptycyzmu. Parafraza to “wiem, że nic nie wiem” – a to już poważny poziom dojrzałości. Samo użycie tego twierdzenia nie ma znaczenia. Ale moment, gdy naprawdę zdamy sobie z tego sprawę nie uczyni nas sceptykiem, tylko otworzy przed nami drzwi kontemplacji.
23. Okazuj wdzięczność za to co masz i jaki/a jesteś.
Wielu klientów, z którymi rozmawiam mówi, że nic nie mają. Zupełnie ignorują oni fakt, że gdyby nic nie mieli, żyliby w kartonie, schorowani, z jedną parą majtek na tyłku, które tylko w odległych wspomnieniach przypominają majtki. Nie mieliby telefonu, komputera, itd.
Nie urodzili się w Afryce z AIDS. Nie muszą na boso iść 7 kilometrów dziennie do szkoły przez puszczę pełną drapieżników i pasożytów.
Każdy z nas ma kolosalnie więcej, niż miliardy ludzi na tej planecie. Media nie pokazują nam jak wygląda prawdziwa bieda. Prawdziwa bieda to życie 11 osób w jednym kartonie. Dosłownie.
Tak naprawdę człowiek samemu nie nadał wartości temu co ma, ani co robi, ani jaki jest (jak się widzi). Dlaczego nie?
Ponownie – to narcyzm “zmusza nas”, byśmy biadolili, osądzali i potępiali, nie doceniali tego co mamy i jacy jesteśmy. Jeśli potrafisz w ogóle dostrzec, że popełniłeś/aś błąd i próbujesz go naprawić – to już relatywnie BARDZO poważny i znaczący dowód Twojej ewolucji! Miliardy ludzi nie są do tego zdolni. Wielu z nich nawet nie chce.
Bardzo dużo z tego, co uważamy za dane nam z góry, za coś, co się nam pozornie należy – ignorujemy fakt, że to są dary. Nawet jeśli mają je wszyscy w Twoim otoczeniu – nie umniejsza im to ani trochę. Tak jak Twoja wartość nie maleje tylko dlatego, bo poza Tobą są miliardy innych ludzi.
Od małego uczymy nasze dzieci, by były dumne, a nie wdzięczne. Duma wyczerpuje się bardzo szybko. A drugą stroną tej monety jest wstyd. Ludzie tyrają latami, by przez kilka chwil poczuć dumę. A gdy się wyczerpie, doświadczają czegoś, co błędnie nazywają “pustką”. Zaczynają się obwiniać i wstydzić. Wielu jest śmiertelnie obrażonych, nieraz wściekłych na bliskich, bo po latach poświęcania ich nie docenili.
Duma to błąd – ona wydaje się pozytywna tylko wobec innych emocji. Ale nie wobec rzeczywistości.
Zamiast dumy, wybierajmy, ćwiczmy, okazujmy wdzięczność, troskliwość, zainteresowanie, doceniajmy. Duma wcale nie oznacza doceniania. Nadanie mądrej wartości to nie dumne nadymanie wartości, bo się do tego kolosalnie przywiązaliśmy i się boimy utraty.
Ludzie kupują sobie różne drogie rzeczy, nadmuchują to do absurdalnych rozmiarów (we własnych oczach) i oczekują, że inni będą widzieli tę urojoną wartość i ją docenią, poklepią ich po ramieniu, etc. To w 99.9% sytuacji nie następuje. A jeśli – to tylko w formie, nie esencji. Ktoś to robi, bo wie, że się poświęciliśmy i nie chce, by nam było przykro. Ale to nie jest docenianie. To nie jest radość z naszego osiągnięcia.
Z czasem więc pojawia się frustracja, a nawet gniew na innych. Naturalnie również żal i wstyd.
Zauważmy – gdybyśmy byli samotnie na bezludnej wyspie i zbudowali piękny, bambusowy dom, zaczęli hodować różne rośliny, zbudowali zagrodę dla jakichś zwierzaków – czy czulibyśmy się dumni? Nie! Bo nie byłoby nikogo, kto by tę dumę mógł zaobserwować. Bylibyśmy wdzięczni i radośni, że możemy dzięki temu przeżyć. Co pokazuje nam, że duma często to tylko teatrzyk dla innych. A nie trwała, wartościowa cegiełka charakteru. Duma ma zawsze bardzo chybotliwe i kruche fundamenty.
Nie miałem ani jednego klienta, który dążąc do dumy i nawet osiągając pozornie wiele – byłby szczęśliwy.
Wielu z nich wtedy pyta – “Po co mi to było?”
Nie rozumieją, że to doskonały moment, by dokonać przewartościowania i rekontekstualizacji. A na to pytanie nie odpowiadają. Bo to jest użalanie się, a nie uczciwe przyjrzenie się jakie mieliśmy intencje oraz jakie nadaliśmy znaczenie, sens i wartość tym celom.
Przypominam – rozczarowanie, nazywane przeze mnie ODczarowaniem – jest pozytywne! Ale oczywiście człowiek może grać ofiarę każdych okoliczności i zdarzeń. Przecież wielu gra ofiary własnych decyzji!
Teraz możemy się zastanowić co to znaczy “okazać wdzięczność”? Przyjrzyjmy się najlepszej drodze do zdrowia, spokoju, sukcesu i szczęścia – 12 krokom. Ostatni krok mówi – “Przebudzeni duchowo w rezultacie tych kroków staraliśmy się nieść to posłanie innym -holikom i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.”
To jest najlepsza forma okazywania wdzięczności za to czym/kim się staliśmy/jacy jesteśmy. BYĆ tym cały czas, bez wyjątku, dla każdego i wszystkiego, i wszystkich. Dla siebie również. Jeśli dzięki pracy nad sobą stałeś/aś się świetnym stolarzem, bądź świetnym stolarzem dla każdego człowieka w Twoim życiu.
Dzielenie się owocami i darami to okazywanie wdzięczności. Miłość się dzieli. Narcyzm zagrabia.
Np. odważny żołnierz (odwaga to pierwsze kroki miłości) oddaje/jest gotowy oddać swoje życie za ojczyznę. Dzieli się więc swoim życiem. Jest wdzięczny za to, że może! Że jego szkolenie i treningi pozwoliły mu być odważnym, czym się następnie dzieli.
Ja w WoP zalecam wdzięczność za każdą emocję jaką czujemy. To dla większości jest niemożliwym zadaniem – bo raz, że nie mają świadomości, że emocje nie są takimi jakimi je widzą i czego wobec nich doświadczają, ani nie są świadomi swoich osądów oraz oporu wobec emocji i ich odczuwania. Jako że całe życie opierają o emocje i myśli, początkowo wręcz absurdalnym jest dla człowieka, by był jakiś wobec emocji – np. pozytywny, gdy emocję widzi jako negatywną, złą, bolesną. Właśnie dlatego cierpi, bo tak widzi emocje i taką ma wobec nich postawę.
Co też pokazuje jakiej pracy może wymagać tylko to. A to bardzo ważne zadanie.
Wdzięczność to remedium na wiele problemów, które wynikają z niezrozumienia rzeczywistości – jak tzw. samotność, niskie “poczucie” własnej wartości, “poczucie pustki”, “widzenie” bezsensu, itd.
Jak zwykle – wdzięczności nie można sobie wymyślić, ani się do niej zmusić. Bo to stan naturalny. Trzeba rozpoznać czym go ograniczamy i to usunąć. Tak jak mówił dr Hawkins – “usuń chmury, a Słońce wyjrzy samoistnie”.
24. Rozróżniaj nieprzywiązywanie się od łaknienia, pożądliwości, żądzy. Wybierz coś, co uważasz, że jest Ci niezbędne do szczęścia i uwolnij przywiązanie do tego.
Nieprzywiązywanie się jest jednym z niezbędnych elementów spokoju, szczęścia, zdrowia, rozwoju jak i zdrowienia z uzależnienia.
Zauważmy na przykładzie związków – ludzie WIĄŻĄ się ze sobą. I już rodzi to oczekiwania, wymagania, próby kontroli i manipulacji, by zachować przy sobie drugą osobę. Trzyma ich ze sobą samo przywiązanie, nic więcej. Nie to jacy SĄ. Tylko się przywiązali i tyle. Albo przywiązują się do uczuć jakie między nimi są. Więc znowu – nie są ważne dwie osoby, tylko przywiązanie do uczuć. Uczucia są ważniejsze od ludzi. I co się stanie jak uczucia te miną? Mówimy – “no nic już nas ze sobą nie łączy”. “Piękne”, prawda? Wystarczy, że uczucie się wyczerpie i nagle ludzie przestają chcieć ze sobą być.
Widzimy jak piękna i mądra jest ta droga. Gdy uwolnimy przywiązanie, stajemy się wolni. I właśnie dlatego ludzie się chcą przywiązywać. Bo boją się, że człowiek wolny ich zostawi. Gdyż siebie potępiają, osądzają, wartościują i sami porzucają. Więc są przekonani, że druga osoba postąpi dokładnie tak samo. Gdy zobaczy ich takimi jakimi naprawdę są.
Z tego też powodu w związkach ludzie dają sobie ochłapy – minimum, by ze sobą być i się za bardzo nie zmęczyć. Bo bycie pozytywnymi męczy większość ludzi na tej planecie. Kto np. cieszy się, że może sprawić przyjemność drugiej osobie kupując prezent bez żadnej okazji. I bez żadnej ukrytej intencji?
Ale gdy uwolnimy przywiązanie, stajemy się spokojni i szczęśliwi. Nagle nie widzimy potrzeby nikogo wiązać. Dlatego możemy BYĆ szczęśliwi i się tym dzielić. Jak sądzisz – czy bezwarunkowe dzielenie się szczęściem i radością z drugą osobą zwiększy szansę, że ta osoba od nas odejdzie? Czy może zmniejszy?
Gdy zobaczy, że nie potrzebujemy nikogo do szczęścia ale cieszymy się z samej jej obecności, to czy samo to nie będzie dla tej osoby pretekstem, by również taka była wobec nas? Zastanów się na własnym przykładzie. Gdybyś był(a) z kobietą/mężczyzną, który JEST szczęśliwy i dzieli się tym z Tobą bezwarunkowo, ani nie miałby w ogóle żalu, gdybyście ze sobą już nie byli, to czy nie chciał(a)byś, aby ta relacja kwitła? Czy nie dążył(a)byś, by dawać tej osobie tyle samo radości, co ona albo nawet więcej?
A z czego wynikają te wszystkie smutki w związkach, kłótnie, niezrozumienia, żale, itd.? Czy nie z zawiedzionych oczekiwań, które jeszcze ukrywamy? Ile razy liczyliśmy, że ta osoba się domyśli o co nam chodzi i czego chcemy? Ba! Może nawet uważamy, że powinna się domyślać, bo TO ZNACZY, ŻE jej na nas zależy? A jak się nie domyśli to dowód, że wcale jej nie zależy!
To jest totalna głupota. A jednak dla miliardów ludzi wydaje się bardzo sensowna. Co nam pokazuje, że wolimy jakieś dziecinne gry, niż spokój, szczęście, radość i kwitnącą relację z drugim człowiekiem.
Jest masa ludzi, którzy cały czas chcą być uszczęśliwiani. Codziennie domagają się dowodów, że są np. kochani. Co stanowi tak jawną manipulację, że w oczy kole. A jednak większość łapie się na to jak ryby na haczyk. I to też jest przez wielu uważane za normalne. Oczywistym jest, że takie postępowanie to jak próba wypełnienia studni bez dna. Bo nie chodzi o szczęście, ani żadne dowody. Tylko nieskończone dojenie narcystycznego usposobienia.
Łaknienia, pożądliwość i żądze wynikają z wiary w braki wyprojektowane na siebie. Uważamy siebie za gorszych, niepełnych, wybrakowanych, itd. A to wiara. Ta wiara to egocentryzm i narcyzm. Bo tylko my możemy to przekonanie utrzymywać – zasilać. Dopóki Ty nie wierzysz w jego prawdziwość, nikt inny nie może Cię za jego pomocą zranić, ani wykorzystać. A Ty nie musisz całego swojego życia i wszystkich dążeń oraz celów oprzeć o takie braki. Puść się tych narcystycznych przekonań.
Jeśli w to wierzysz, łatwo dasz się omotać temu wszystkiemu, co oferuje Ci świat – przedmiotom, usługom, używkom, niekończącym się rozrywkom i więcej. Oraz – skoro uważasz, że szczęście daje Ci coś w świecie, to zaczniesz porównywać to co masz, robisz i jak siebie widzisz – z innymi. No bo nic z tego nie da Ci szczęścia, więc nie będziesz go doświadczać. I to porównywanie to tylko próby racjonalizacji i wytłumaczenie sobie dlaczego pomimo, że coś robisz i masz – co rzekomo powinno sprawdzić Ci radość – nie czyni tego. A nie czyni, bo nie może.
Przecież nawet ekscytacja, co powinien zrozumieć każdy uzależniony, też nie bierze się ze świata – np. z kolejnych zdjęć i filmów pornograficznych. Tylko ta ekscytacja to wynik naszego nastawienia i dążenia wobec pornografii. A związane jest to z tym, dlaczego w ogóle tego chcemy i uważamy to za dobre. Naprawdę naparstek ludzi to rozumie i dostrzega przez uczciwy, odważny, wnikliwy obrachunek moralny.
A wiara w jakiś brak, wiara w to, że jesteśmy gorsi sama z siebie powoduje wstyd. Wobec wstydu więc ekscytowanie się jakimiś wydarzeniami, których zaczynamy pożądać, będzie dla nas jak wybawienie z dołu cierpienia. Miliardy przecież sięga wtedy po chociażby jedzenie – przez co stają się chorobliwie otyli, a depresja zamiast się zmniejszać – tylko się pogłębia. A potem od nich słyszymy – “ja po prostu lubię/kocham jeść!” Co więcej – świat nazywa to np. “to moje ciało, więc mogę z nim robić, co mi się podoba”. Tylko że to nie jest ani oparte o rozsądek, ani zdrowie, ani żadną mądrość. Lub takie osoby zaczynają projektować wstyd na swoje ciało, gdy już je dostatecznie zaniedbali.
Pamiętaj – to że coś MOŻESZ zrobić NIE oznacza, że powinieneś/powinnaś. To że są dostępne różne opcje, nie znaczy, że należy je wybrać. Są opcje – nazywane błędami/grzechami – których lepiej nie wybrać nawet raz. W tym momencie możesz ugryźć mydło. Jak sądzisz – warto czy nie? Masz taką opcję. Dlaczego miałoby jej nie być w świecie odpowiedzialności?
Ludzie podchodzą do łaknień, pożądliwości i żądzy tak, że albo próbując się temu opierać, albo starając się ze wszystkich sił, wszystkimi dostępnymi środkami oraz za każdą cenę zrealizować TREŚĆ myśli – bo uważają, że pożądają treści myśli – np. porno. Nawet sobie to nazywają “namiastką seksu”, itp. Wielu uważa, że “czują pustkę” i próbują tę urojoną pustkę “wypełniać” np. jedzeniem czy obrazami pornograficznymi, myślami – fantazjami, etc. To prowadzi też do pogarszającego się stanu mentalnego.
To jakby człowiek mając samochód uważał, że skoro ma samochód, to musi gdzieś pojechać. Tak jak ludzie uważają, że skoro mają myśli o porno, to powinni pornografię obejrzeć. A przez to, że są wyłącznie wpatrzeni w myśli, zupełnie nie dostrzegają fundamentalnych faktów.
Bo treść nie ma żadnej wartości, ani znaczenia, ani sensu. Nie jest w nią wpisana też intencja.
To wszystko wynika z KONTEKSTU.
Zauważ, że w umyśle widzisz dziennie tysiące myśli. Nieprzeliczone ilości. Dlaczego więc problem sprawiają tylko te dotyczące np. seksualności, jakichś błędów, przeszłości, itd.? Z jakich powodów tych myśli nie ignorujesz? Dlaczego nie ignorujesz myśli potępiających? Oceniających? Nienawidzących?
Co więcej – dlaczego uważasz, że ta treść myśli to jakieś ważne informacje? Np. wierzysz, że zrealizowanie jej da Ci szczęście… Nie, nie da. Nigdy nie dało i nie da nikomu. Ani przecież nie cierpisz teraz, bo kiedyś coś zrobiłeś/aś lub nie zrobiłeś/aś.
Już pomijając fakt, że nikt nie chce ani porno, ani seksu, ani wódki.
Dlatego ta droga mówi – by zacząć odróżniać nieprzywiązywanie się i możliwą spokojną realizację od jakości niesprzyjających szczęściu. Każdy wie, że wielka ilość pożądliwości prowadzi tylko do komplikacji w życiu – np. wiecznego niepokoju, frustracji, żalu, obwiniania się i wiele więcej.
Bo człowiek też uważa, że skoro czegoś chce, to jest to coś dobrego oraz że to wybrał… Nie, bo to tylko emocje i myśli. A emocje i myśli to nie Ty. Tak jak oglądanie programu kulinarnego nie oznacza, że wybrałeś/aś aby przygotować obiad. Wielu właśnie dlatego ogląda, by “poczuć się lepiej”, bo przygotowaniu posiłku się opierają i pewnie się jeszcze osądzają – np. uważają, że źle gotują i nie chcą się uczyć.
Dr Hawkins naucza nas, byśmy WYBRALI coś, co uważamy, że ma nam dać/przynieść szczęście i uwolnili PRZYWIĄZANIE do tego.
Możesz wybrać przywiązanie do swoich dzieci i uwolnić je – bo jesteś przekonany/a, że Twoje dzieci dają Ci szczęście – że są jego źródłem. To nie jest prawda. A z przywiązania łatwo przejść do rozmaitych form manipulacji, kontroli, rosnących wymagań, nawet zaborczości, gniewu, wypominania, obwiniania, potępiania za “rozczarowujące” czy “złe” zachowania, rozpaczania, bo zostaliśmy zawiedzeni, co też jest formą manipulacji i dużo więcej.
Uwolnienie przywiązania do takich fałszywych przekonań, nareszcie zacznie usuwać to, przez co cierpisz w życiu. Bo przecież takimi samymi przywiązaniami są przywiązania do przekonań, że coś/ktoś sprawia Ci cierpienie. Tak samo możesz uważać, że są to Twoje dzieci.
A przecież są nieprzeliczone miliony ludzi uważających, że ich (nie)szczęście powodują im inni – nawet zupełnie obcy, których nigdy nie widzieli na oczy. Co pokazuje jak absurdalnymi są te przekonania. No ale wiara ma to do siebie, że trzymamy się jakiegoś przekonania, które uważamy za prawdę, a żyjąc będąc zahipnotyzowanymi myślami, widzimy w nich tylko racjonalizacje, usprawiedliwienia takich przekonań oraz kontekst, w którym wydają się prawdą.
No bo leży dzidziuś, taki śliczny, a my nie możemy przestać się uśmiechać. No musi być źródłem naszego szczęścia, bo przecież bez jego obecności (tak) szczęśliwi nie jesteśmy!
To trochę jak alkoholik, który jest nieszczęśliwy, aż nie zobaczy lub nie “pomyśli” o kieliszku wódki.
Ja swego czasu uwolniłem przywiązanie do seksu. Całe życie cierpiałem, bo uważałem, że mogę być szczęśliwy tylko z/dopiero gdy będę miał seks. Bo też wierzyłem, że cierpię, gdyż jestem gorszy od innych i z tego samego powodu nigdy nie będę miał seksu. I powiem Ci, że miałem seks, i to dużo. I jeśli byłem bardziej zadowolony z życia, to nie dzięki seksowi, tylko dlatego, bo wybrałem, by być zadowolonym. Ale miałem też seks na smutno, bez żadnej radości. Takie ocieranie się ciał, a potem kilka sekund orgazmu i można wkładać spodnie z powrotem.
Seks nie jest dla mnie żadną potrzebą. Co dla nikogo nie powinno być żadnym usprawiedliwieniem, by się opierać seksowi, ani odpuszczać.
Jak jest to spoko, jak nie – to też spoko.
A skoro bez seksu jest spoko, to możesz się skupić na partnerce/partnerze. Zacząć dawać bezwarunkowo i nie bać się straty.
Nie liczę ile razy słyszałem od ludzi, że są z kimś w związku, nawet małżeńskim, tylko dlatego, by nie być samotnymi na starość!
Ale jeśli siebie zupełnie akceptujesz i żyjesz radością własnego istnienia, to nic takiego Cię nie czeka. O ile pójdziesz tą drogą.
Nie możesz.
Mówiłem – jesteś w dużo lepszej sytuacji, niż Stalin.
Jesteś dużo bardziej rozwinięty od niego.
To są aspekty ewolucji.
I pozbycie się ich ani nie jest ceną siły rozumianej jako stanowczość.
Nie musisz się degenerować i odzierać z tego, co piękne, by posiąść dodatkową cechę.
Pytałem – co to jest stanowczość? Tylko to, że nie liczysz się ze zdaniem innych?
I co miałoby Ci to przynieść?
Czy rozumiesz, że żyjemy na planecie, na której rozwinęliśmy się już na tyle, że nie strach, a kooperacja przynosi najwięcej owoców?
Czyli współpraca, budowanie sojuszy, inspirowanie się innymi, etc.
Czy jest choć jedna sytuacja, w której cokolwiek dobrego miałoby przynieść to, że ktoś się boi przy Tobie powiedzieć swoje zdanie?
Przecież wymiana opinii to podstawa jakiejkolwiek analizy i pracy grupowej.
Dlaczego nie mogę i dlaczego jestem w lepszej sytuacji niż Stalin?on się urodził inny czy co?
Co to jest stanowczość?
To twarde wyrażanie swojego zdania,umiejętność dyrygowania.
Czy jest choć jedna sytuacja, w której cokolwiek dobrego miałoby przynieść to, że ktoś się boi przy Tobie powiedzieć swoje zdanie?
Chcę być tak bogaty,że będę mógł palić pieniądze i mieć ponad 10 różnych kobiet,które będą mnie szanować i się mnie bać.Chcę być ich dyktatorem i robić z nimi co będę chciał.Nie wiem czy to porno wywołalo u mnie przedmiotowe traktowanie kobiet ale od jakiegoś czasu zauważyłem że z każdym filmem porno moja nienawiść do kobiet rośnie.
chcę żeby ludzie bali się wyrazić swoje zdanie przy mnie,
I uważasz to za dobry pomysł?
Tak,no bo mi się nie sprzeciwią wtedy.Ale bardziej mnie będzie podniecać jak bedę dyktatorem moich dziesięciu kobiet którym będę rozkazywał co mają robić,ugotować i posprzątać.
Dobrze, to zacznij od zanotowania dziennie 100 myśli.
Ustaw sobie budzik co 5 minut i zanotuj jaką wtedy dostrzeżesz myśl.
Powiedz – ile dobrego wyniknie z tego, że będziesz to mówił innym?
Ponownie – 2 krytyczne pytania:
– Na co liczysz, że miałoby Ci przynieść mówienie zawsze tego, co myślisz?
– Dlaczego nie mówisz tego co myślisz?
Pytanie dodatkowe – co myślisz?
1.Szczerość to podstawa,podobno dojrzały człowiek to szczery?Dlaczego jak kolega mnie wystawia 10 raz to mam mu nie powiedzieć tego co myślę?dlaczego jak dziewczyna się mnie zapyta czy ładnie wygląda to mam ją okłamać że wygląda ładnie,a wygląda brzydko?Dlaczego mam tolerować,to że moj kolega gada głupoty?mam przytakiwać i słuchać dalej?nazwałem mojego kolege przegrywem kiedyś i się obraził.Tak właśnie jest dojrzały,że uciekł do kibla.
2.Staram się ale potem mam poczucie winy,które codziennie uwalniam abym mowił to bez oporów.
Z tego też rzadko będzie wynikać jakiekolwiek dobro.
Ile razy w Twoim przypadku korzystne było usłyszenie czegoś szczerego do bólu na Twój temat?
Jaka miałaby być intencja Twojej szczerości?
Kiedyś nie było,ale jak teraz usłyszę to podświadomie dziękuję tej osobie,że wyciągła ze mnie to co miałem w środku.
A kto powiedział, że to są “męskie cechy”?
Czy kobieta nie może być stanowcza?
Mówiłem Ci – taki sam jak Stalin jest waran z Komodo. Warany istniały przed homo sapiens.
Innymi słowy – to co nazywasz “męskimi cechami” bardzo możliwe, że są cechami gadzimi.
Pamiętaj – większa część mózgu człowieka jest gadzia. Prymitywna, karmiona emocjami, nie rozsądkiem i troską.
Co nie znaczy, że skoro jest większa, to jest ważniejsza czy bardziej znacząca.
Jest tylko starsza.
A więc też bardzo prymitywna. I to chcesz naśladować – prymitywizm, który kosztował ludzkość bardzo wiele.
I to więcej, niż raz.
Stalin to przykład, gdy ludzie nie potrafiący odróżnić szaleńca od rozwiniętego wodza, posadzili na “tronie” warana.
A waran jedyne co potrafi to pożerać inne istoty.
No a to nie są męskie cechy?może i był potworem ale tak jak mówię mi imponowała jego władza.Moim marzeniem jest mieć 10 kobiet i je traktować jak 0,chcę je tylko wykorzystywać do zarabiania pieniędzy dla mnie i chcę mieć z nimi seks.Kobieta może być tez stanowcza.
Skąd wiesz co mówił, jak i dlaczego?
I to było takie “po prostu”?
To dlaczego Ty nie jesteś pewny siebie tak po prostu?
Bo jeszcze wszystkiego do końca nie uwolniłem,chcę być lubieżny,twardy,charyzmatyczny i surowy.
Wszystkiego to miałem na myśli poczucia winy,wstydu,strachu.
Ok ale pytanie – po co Ci aż takie bogactwo?
Być może ma on rację i przekroczenie pewnego pułapu majątku wymaga już całkowitego oddania się wyłącznie zarabianiu za wszelką cenę?
Jak to po co?Będę mogł mieć każdą dziewczynę,jaki chce samochód,jakie chce wakacje,będę mógł postawić wille moim rodzicom i żyć jak król.
On chyba faktycznie ma rację,bo odkąd zacząłem czytać ksiązki i oglądac filmy z milionerami to ciągle mówią żeby nie kolegować się z przegrywami,z osobami co tylko imprezować chcą.Muszę znaleźć takich znajomych jak ja.Chcę zarabiać chociaż te 2 miliony zł miesięcznie.
Więc widzisz – że on rozumie konsekwencje i cenę i jest z nimi zupełnie pogodzony.
Ale też robi i rozumie dużo więcej, niż tylko to, co napisałeś.
Za stanowczością stoi też potężny rozsądek w związku ze świadomością swojej sytuacji, przekonań, celów, tego co jest niezbędne do zrobienia, etc.
To jest mądry człowiek, przynajmniej w pewnym zakresie.
A Ty?
Dlaczego teraz “liczysz się ze zdaniem innych”? Czy skrycie nie chcesz mieć przyjaciół, w tym przyjaciółek i kochanek, którzy by Cię szanowali i lubili?
Tylko nie potrafisz sobie tego załatwić ze spokojem i uśmiechem?
Jakie masz problem, że sądzisz, że rozwiąże je tylko naśladownictwo człowieka z pogranicza człowieczeństwa lub daleko poza nim – Stalina?
Czy rozważałeś, że można być stanowczym i jednocześnie liczyć się ze zdaniem innych?
Możesz liczyć się ze zdaniem innych ale też szanować je i nie zgadzać się?
Czy brałeś pod uwagę, że możesz nie zgadzać się z innymi i żyć z nimi w zgodzie?
Sam zresztą widzisz – znasz inny przykład tego, co chcesz osiągnąć – Dana Penę. On ludzi nie morduje.
Zapisz się do niego. On z tego co kojarzę regularnie robi warsztaty, o ile tak to można nazwać.
Ja się ze zdaniem innych liczę. Co więcej – każdemu przekazuję, że chętnie wysłucham co ma do powiedzenia.
Nie interesują mnie konflikty, zaś moim celem nadrzędnym jest dobro, wspieranie się.
Choć oczywiście trudno jest czasem tego uniknąć, nawet jeśli ma się pozytywną intencję.
Czyli Dana Pene który wyzywa,poniża ludzi bronisz, bo wie kim jest ,i wie co mówi,ale stalina który zabijał i wiedział że to źle to już nie.Zapytasz się ”skąd wiesz że wiedział że to źle?” a jak mógł tego nie wiedzieć?jak można nie wiedzieć że zabicie człowieka jest złe?JESZCZE liczę się ze zdaniem innych,ale to do czasu,codziennie uwalniam wstyd,strach,poczucie winy i jestem na dobrej drodze.Chcę mieć kolegów ale tylko takich odklejonych jak ja,chcę żeby też chcieli mieć tyle kasy co ja.Chcę mieć dziesiątki dziewczyn.
Czy rozważałeś, że można być stanowczym i jednocześnie liczyć się ze zdaniem innych?
Możesz liczyć się ze zdaniem innych ale też szanować je i nie zgadzać się?
Czy brałeś pod uwagę, że możesz nie zgadzać się z innymi i żyć z nimi w zgodzie?
Sam zresztą widzisz – znasz inny przykład tego, co chcesz osiągnąć – Dana Penę. On ludzi nie morduje.
Zapisz się do niego. On z tego co kojarzę regularnie robi warsztaty, o ile tak to można nazwać.
Ja się ze zdaniem innych liczę. Co więcej – każdemu przekazuję, że chętnie wysłucham co ma do powiedzenia.
Nie interesują mnie konflikty, zaś moim celem nadrzędnym jest dobro, wspieranie się.
Choć oczywiście trudno jest czasem tego uniknąć, nawet jeśli ma się pozytywną intencję.
Jak się znajdzie człowiek równy ze mną,który będzie chciał tez byc bogaty to będę łagodniejszy dla niego,bo będzie on dla mnie ważny.A na szkolenie Dana Peny tez się kiedyś będę chciał udać,bo bardzo mi on imponuje.
‘‘Niech stanie przede mną,ktoś kto zaśnie na mych oczach” ~`Józef Stalin
Dlaczego ja aż tak chcę być rygorystyczny dla kobiet gdy będę je miał obok siebie,dlaczego jak oglądam porno to zaciskam zęby i mówię że bym niezważał na jej ból,coraz mniej widzę w kobietach wartość.
Dlaczego nie mogę i dlaczego jestem w lepszej sytuacji niż Stalin?on się urodził inny czy co?
Już wyjaśniłem.
Porównałem Stalina do warana.
Mówiłem o jego poziomie świadomości.
Oraz czymś jeszcze krytycznie istotnym – jako ludzie nie mamy możliwości widzenia esencji.
Jesteśmy zapatrzeni na formę. Tak jak Ty widzisz Stalina jako zdrowego, normalnego i jeszcze nawet lepszego – bo stanowczego! Bo tak się zachowywał. To forma. Nie rozumiesz esencji tego co robił.
Jednym z darów zwierząt dla nas jest to, że różna esencja ma zazwyczaj (bardzo) różną formę. Lub wystarczająco różną.
Np. kotek domowy choć z rodziny kotowatych, różni się znacząco/wystarczająco od tygrysa.
Jeśli nie potrafilibyśmy odróżnić kotka od tygrysa, źle by się to skończyło.
I jako ludzie nie jesteśmy w stanie odróżnić esencji. Jako ludzie w esencji możemy być tak różni jak waran i krowa.
A formę mamy taką samą.
Jednak esencja – poziom świadomości – nam zupełnie umyka.
Stalin był na poziomie granicznie niskim, choć z wyglądu był jak każdy inny człowiek.
Twoje wypowiedzi wskazują, że pomimo tego co uczynił nadal nie chcesz pojąć esencji jego istoty.
No a to nie są męskie cechy?
Już wyjaśniałem, że być może to cechy gadzie, a nie ludzkie.
To co ludzkie, to w jaki sposób stanowczość możesz wykorzystać, jaki jest jej cel i (prze)znaczenie.
A nie cecha sama w sobie.
Co to jest stanowczość?
To twarde wyrażanie swojego zdania,umiejętność dyrygowania.
Nie, to tylko jedna z form jaką stanowczość może przejawić.
To też np. nieuleganie pokusom, wytrwałość w dążeniach, etc.
A przecież zarówno nasze zdanie jak i dążenia mogą być szalenie negatywne.
I lepiej ich ani nie wyrażać, ani nie kontynuować.
Chcę być tak bogaty,że będę mógł palić pieniądze i mieć ponad 10 różnych kobiet,które będą mnie szanować i się mnie bać.Chcę być ich dyktatorem i robić z nimi co będę chciał.Nie wiem czy to porno wywołalo u mnie przedmiotowe traktowanie kobiet ale od jakiegoś czasu zauważyłem że z każdym filmem porno moja nienawiść do kobiet rośnie.
Właśnie.
To jest jedno z tych dążeń, których lepiej nie kontynuować.
Ale jeśli kobiety traktujesz przedmiotowo – czyli ludzi widzisz jak przedmioty, pieniądze chcesz palić, chcesz dyktować innym jak mają żyć – to już poważne objawy zaawansowanej choroby.
To czego chcesz napędza chorobę i/bo z niej wynika.
Próby realizowania tego to dalszy kierunek w stronę zniszczenia.
To czego chcesz wynika z wielu negatywności. Sam zauważyłeś nienawiść do kobiet i to, że już widzisz je jak przedmioty – coś, co możesz użyć dla swojej wygody, a potem wyrzucić, gdy przestanie Ci odpowiadać.
I wiele więcej.
Co rzuca wielki cień na wszystko, co zamierzasz osiągnąć.
Tak,no bo mi się nie sprzeciwią wtedy.Ale bardziej mnie będzie podniecać jak bedę dyktatorem moich dziesięciu kobiet którym będę rozkazywał co mają robić,ugotować i posprzątać.
Nie za dobrze.
A raczej – bardzo źle.
Jeśli Twoje zamiary wobec drugiego człowieka nie podobają się mu, to ma on pełne prawo wyrazić sprzeciw.
Chcesz ludziom odbierać podstawowe prawo do życia?
Chcesz kobiety traktować jak popychadła, przedmioty? To nie jest dobry kierunek.
Mówisz, że nie wiesz czy to porno wywołało w Tobie nienawiść.
Nie, porno nic nie wywołało.
Bo nienawiść to nie jest wilk w lesie.
To jest Twoje dążenie – ku destrukcji życia. Tak żyłeś, a porno to pogłębia i uzależnienie jest przez to napędzane.
1.Szczerość to podstawa,podobno dojrzały człowiek to szczery?
To jedna z cech, której u człowieka dojrzałego towarzyszy też branie pod uwagę dobra innego człowieka.
Ty chcesz być “szczery do bólu”. Innymi słowy – nie obchodzi Cię to, że drugą osobę może to boleć, że może przez to cierpieć.
A to już dojrzałe nie jest. To może być szalenie prymitywne.
Tak jak nienawiść do kobiet i przedmiotowe traktowanie, rozkazywanie. Mylenie bania się z szacunkiem.
Wyjaśniałem – Stalin był szalenie prymitywną istotą.
Dlaczego jak kolega mnie wystawia 10 raz to mam mu nie powiedzieć tego co myślę?
Kilka spraw.
Po pierwsze – sam wybierasz sobie kolegów.
Ty sam dałeś się wystawić 10 razy. I masz o to wyrzuty do kolegi?
Ty sam nie powiedziałeś już po pierwszym razie tego, co było ważne dla Ciebie.
10 razy popełniłeś ten sam błąd i to z jedną tylko osobą.
Nie dziwne, że uraza rośnie i chciałbyś już zupełnie mieć wszystkich gdzieś i żeby się tylko Ciebie bali.
To jest choroba wynikająca z niedojrzałości.
Analizowanie tego, wyciąganie wniosków i podejmowanie decyzji z poziomu człowieka chorego – uzależnionego – doprowadzi tylko do większego zła.
dlaczego jak dziewczyna się mnie zapyta czy ładnie wygląda to mam ją okłamać że wygląda ładnie,a wygląda brzydko?
A kto twierdzi jak ktoś wygląda?
Kto to osądza?
Czy jedyne aspekty, o które opierasz swoje wypowiedzi to czy powiedzieć co Ty uważasz lub nie?
Nie ma zupełnie nic innego, co może stanowić punkt odniesienia?
A perspektywa drugiej osoby? Jak sądzisz – dlaczego kobieta może pytać o taką sprawę?
Dlaczego mam tolerować,to że moj kolega gada głupoty?
A kto to osądza?
Co to są głupoty? Coś, co się Tobie nie podoba?
I znowu – jedyne opcje to “tolerować to/nie tolerować”?
Gdybyś tolerował, to byłbyś wobec tego spokojny. A nie jesteś.
Więc tego wcale nie tolerujesz.
mam przytakiwać i słuchać dalej?nazwałem mojego kolege przegrywem kiedyś i się obraził.Tak właśnie jest dojrzały,że uciekł do kibla.
Pytanie kto w tym wypadku był prawdziwym przegranym?
Bo z tego co widzę to tylko Ty straciłeś relację.
Czy powiedzenie komuś, że jest przegrywem jest dobre?
Dlaczego miałoby być?
Kto twierdzi kim jest drugi człowiek? Ty masz prawo osądzania, że ktoś jest przegranym lub wygranym? I na jakiej podstawie dokonujesz tego osądu?
Bo “gadał głupoty”? Co gadał?
A kiedy przyglądałeś się temu, co Ty sam mówiłeś?
To co teraz mówisz to są głupoty czy mądrości?
Dlaczego ktokolwiek miałby zgadzać się z Tobą i Ci przytakiwać?
2.Staram się ale potem mam poczucie winy,które codziennie uwalniam abym mowił to bez oporów.
I dlaczego masz poczucie winy?
Co takiego się dzieje, gdy mówisz to co chcesz?
Kiedyś nie było,ale jak teraz usłyszę to podświadomie dziękuję tej osobie,że wyciągła ze mnie to co miałem w środku.
I uważasz, że Tobie będzie ktokolwiek wdzięczny?
I Twoja intencja jest pozytywna?
Nikt z Ciebie nie wyciąga tego, co miałeś w środku.
Teraz dorabiasz filozofie i usprawiedliwienia do tego, co robisz.
A czynisz szkody innym ludziom, czynisz im krzywdę i chcesz czynić krzywdę.
Nikt tu Ci nie pomaga być taką osobą jaką chcesz być.
Generalnie to do czego dążysz to kolosalne zniszczenie sobie życia na każdym poziomie.
Wiesz, wzorowanie się na tym, co mówi Dan Pena czy Stalin z takiego poziomu rozwoju nie jest dobrym pomysłem.
To jakby dziecku dać prowadzić samochód. Najpierw dziecko musi dojrzeć, by prowadzenie samochodu było bezpieczne. Następnie może zacząć się uczyć.
Zauważ, że Dan Pena nie ma 10 kobiet, którym rozkazuje.
Stalin też nie miał – a przynajmniej nie załatwił sobie ich własnymi siłami. Zapewne były pacyfikowane zbrojnie i pod groźbą śmierci. Albo nawet najpierw zabito ich bliskich.
Sam chcesz się skazać na totalną samotność i nienawiść do wszystkich.
Ta “stanowczość”, której pragniesz równie dobrze może zostać odebrana jako albo zwykłe chamstwo i patologia.
Kiedyś słuchałem jak pan Pena opowiadał swoją historię. Przede wszystkim on nie byl chory na śmiertelną chorobę uzależnienia. Wiedział co dla niego jest dobre, a co nie – m.in. do osiągnięcia swoich celów.
Nie był przy tym zawistny, nie dał się nikomu wystawić 10 razy. Gdy popełniał błędy, to brał za to odpowiedzialność.
I wiele więcej.
Ty zaś, Krzyśku, na razie masz problem podstawowy – dążysz do własnej destrukcji. Jesteś uzależniony.
Czyli Dana Pene który wyzywa,poniża ludzi bronisz,
Co to znaczy, że go bronię?
Przed kim/czym?
Ja nikomu nie zabronię poniżać ludzi. On taki jest, robi co uważa za słuszne.
Mnie to nie obchodzi. A ludzie, szczególnie młodzi mężczyźni, sami się pchają do niego. Ty też chcesz.
Stalin nie ma porównania z Danem Peną. To zupełnie różne istoty.
Dan Pena poniża innych. To troszkę coś innego, niż mordowanie nieprzeliczonych tysięcy, skazywanie na bestialskie traktowanie, itd.
Dan Pena uważa, że takie traktowanie jest niezbędne do wyrobienia w człowieku właśnie tej stanowczości, pewności siebie, dyscypliny, siły.
Stoi za tym pozytywna intencja.
Ale on doskonale wie, że nie sama stanowczość cokolwiek tu uczyni, tylko to jak ją wykorzystamy. A równie dobrze możesz stanowczości użyć do wyrządzenia wielkich szkód sobie i innym, a nie zarobienia nawet 10 zł.
Czy Twoje intencje, wartości, sens i znaczenie pokrywają się z tymi pana Peny?
Na razie chcesz tylko kupić co Ci się podoba i by inni się Ciebie bali. Chcesz seksu.
Czy takie ideały przyświecają panu Penie i tego naucza?
On już ma wystarczająco dużo pieniędzy, by mieć to wszystko po 100 razy. A mimo to nadal ciężko pracuje. Dlaczego?
Ja napisałem, że najwyraźniej Dan Pena robi to, na czym Ci zależy i dlatego zapis do niego na warsztat może Ci pomóc osiągnąć to czego chcesz. To wszystko co powiedziałem.
Co ja sądzę o tym, co on robi – przynajmniej na bazie tego co wiem (a jest to minimalna ilość informacji, niewystarczająca, by ta opinia miała znaczenie) – to moja prywatna sprawa.
I nie jest to negatywne.
Wiem też, że naśladownictwo zarówno pana Peny, a w szczególności Stalina, przyczyni się do Twojego upadku, a nie poprawy.
Bowiem są bardzo poważne problemy w fundamentalnych tematach.
bo wie kim jest ,i wie co mówi,
No wie kim jest i co mówi.
I?
A Ty nie wiesz kim jesteś i co mówisz?
No wiemy i konsekwencje są tego takie, że nic nie zyskujesz, a zniechęcasz do siebie innych.
Na jakiej bazie twierdzisz kto kim jest?
Co Dan Pena mówi o sobie? Kim jest w swoim wyobrażeniu?
ale stalina który zabijał i wiedział że to źle to już nie.
Nie wiem co teraz wymyślasz ale to nie ma nic wspólnego z tym co mówię.
Stalin nie wiedział, że zabijanie jest złe.
To Twoja mentalizacja – urojenia na jego temat. Wynikające z ujmowania Stalina w jakimś baśniowym wyobrażeniu.
Dla niego zabijanie ludzi to była czysta przyjemność. Nie widział w tym nic złego.
Gdyby widział, to by nie zabijał i nie skazywał na śmierć.
Ty zaś uważasz, że dobrym jest, by się inni Ciebie bali.
Skąd pomysł, że to dobre?
To złe.
A jednak dla Ciebie to zupełnie niedostrzegalne.
Zapytasz się ”skąd wiesz że wiedział że to źle?”
Nic takiego nie zapytam.
Dalej fantazjujesz sobie o mnie tak jak Ci pasuje – to Twoja wewnętrzna historyjka.
a jak mógł tego nie wiedzieć?
A tak, że nie ewoluował do tego, by to rozumieć.
Ty zapytaj sam siebie skąd Ty wiesz, że on wiedział, że to złe?
jak można nie wiedzieć że zabicie człowieka jest złe?
Dla człowieka na poziomie rozwoju jak Stalin to jest norma.
Tak jak dla warana pożeranie nawet żywcem innych istot to oczywista oczywistość.
Powiedz mi jak można uważać, że banie się jest dobre?
Jak można uważać, że ranienie innych, zupełnie nie liczenie się z ich dobrem, jest dobre?
JESZCZE liczę się ze zdaniem innych,
Nie.
To zupełny fałsz.
Jeszcze odczuwasz winę z tego powodu – z tego, co naprawdę robisz.
Wina to nie jest liczenie się ze zdaniem innych.
Opisz mi sytuację, podaj choć jeden przykład, w którym liczysz się ze zdaniem kogoś.
ale to do czasu,codziennie uwalniam wstyd,strach,poczucie winy
A czemu na służyć uwalnianie?
Jak mówię – to nie jest liczenie się ze zdaniem kogokolwiek, tylko odczuwanie winy i wstydu, by powiedzieć coś negatywnego, zupełnie pozbawionego empatii.
I do tego dążysz poprzez uwalnianie.
Jak widzimy – fatalnie używasz etykietek – mylisz podłogę z sufitem.
i jestem na dobrej drodze.
Dobrej drodze do czego?
Czy to do czego dążysz jest dobre, czy nie jest?
Co to jest dobro?
Co to jest zło?
Chcę mieć kolegów ale tylko takich odklejonych jak ja,
“Odklejonych”. Czyli jakich? I “odklejonych” od czego?
Szalonych?
Żyjących w swoich fantazjach, a nie rzeczywistości?
Inspirujących się maniakalnymi mordercami?
Dla których liczą się banknociki bardziej, niż żywi ludzie?
chcę żeby też chcieli mieć tyle kasy co ja.Chcę mieć dziesiątki dziewczyn.
I po co Ci to wszystko?
Chcesz lękiem utrzymywać przy sobie ludzi.
I to uważasz za dobre, a dziwisz się, że są ludzie, dla których zabicie człowieka wcale nie było widziane jako złe.
Zastanów się dobrze z czego to wynika.
Czy to czego chcesz jest dobre? A jeśli jest, to dlaczego?
Jak się znajdzie człowiek równy ze mną,
A któż to stwierdzi, że ktoś jest równy z Tobą?
Co będzie tu punktem odniesienia, fundamentem tego porównania?
Na bazie czego teraz ludzi określasz jako przegrywów?
który będzie chciał tez byc bogaty to będę łagodniejszy dla niego,bo będzie on dla mnie ważny.
Pamiętaj, że Ty sam nadajesz wartość, sens i znaczenie wszystkiemu.
Nikt nie JEST bogaty. Bo bogactwo to to, co MAMY, a nie JESTEŚMY.
Ale właśnie dla Ciebie to co ktoś MA jest tożsame z tym jaki JEST.
I dlatego – jak ktoś nie ma dużo, to jest też mało warty – co nazywasz “JEST przegrywem”.
To jakby uważać, że jak ktoś MA pałeczkę do perkusji to jest perkusistą. A jak ma 100 pałeczek to jest genialnym perkusistą.
To przecież dziecinne.
To że dla kogoś pieniądze nie mają tak wielkiego znaczenia i wartości i dlatego nie dąży, by mieć ich bardzo dużo, nie czyni z niego przegrywa.
“Wygrany/przegrany” to też bardzo dziecinne postrzeganie.
Ale być może jest pomocne – bo to bardzo proste i zapewne w pewnym kontekście sprawne rozróżnianie tego, co jest potrzebne/pomocne/sprzyjające celom, a co nie.
Co NIE znaczy, że kogokolwiek należy potępiać, ani gardzić.
Zanim zaczniesz kogokolwiek oceniać, najpierw sam coś osiągnij. Np. zarób pierwszy milion.
Zanim to osiągniesz, nie uważam, byś miał choć minimum podstaw, by móc sądzić, że ktokolwiek jest przegranym czy wygranym.
Zarób ten milion, rozejrzyj się po swoim życiu uczciwie i odważnie i dopiero na tej podstawie możesz zyskać choć prosty punkt odniesienia. Na razie go nie posiadasz.
A na szkolenie Dana Peny tez się kiedyś będę chciał udać,bo bardzo mi on imponuje.
Oczywiście, że imponuje.
Co nie znaczy, że Twoje dążenia są pozytywne.
To do czego dążysz MOŻE być LEPSZE od tego jak żyłeś dotychczas. Ale lepsze nie znaczy dobre.
Już zadałem niesłychanie ważne pytanie – co to jest dobro?
Coś jest dobre tylko dlatego, bo się lepiej z tym czujesz? Bo się oczarowałeś, co nazywasz “to mi imponuje” – i na tej podstawie oceniasz czy coś jest dobre, czy złe?
Czy majątek sam z siebie jest dobry?
I czy to usprawiedliwia wszystko, by go zdobyć? Bo przecież dążysz do czegoś “dobrego”?
“Posiadanie” 10 kobiet jest dobre? I wszystko, czym to osiągniesz – wliczając zastraszanie i przedmiotowe traktowanie – jest tym samym usprawiedliwione?
Czyli na bazie uczuć dokonujesz jednego z najbardziej fundamentalnych i istotnych rozróżnień – co jest dobre, a co nie.
Czy to mądry fundament do takiej dystynkcji?
Dlaczego ja aż tak chcę być rygorystyczny dla kobiet gdy będę je miał obok siebie,
Bo uważasz, że nie ma innego sposobu, by ktokolwiek chciał z Tobą żyć.
Tak jak i Ty nie widzisz żadnego powodu, by żyć z kimkolwiek, a nawet być znajomym.
dlaczego jak oglądam porno to zaciskam zęby i mówię że bym niezważał na jej ból,coraz mniej widzę w kobietach wartość.
No to być może zaczniesz rozumieć dlaczego taki Stalin nie widział w zabijaniu ludzi niczego złego.
Bo w nikim nie widział żadnej wartości.
Twój kierunek jest negatywny – nie idzie w stronę temu, co sprzyja życiu, a życie niszczy. Twoje. Po drodze zaś chcesz szkodzić życiom innych.
Ponadto – jesteś uzależniony. Dan Pena nie był.
Co samo w sobie stawia Cię w krytycznie poważnej sytuacji.
I dopóki nie rozwiążesz tego fundamentalnego problemu, niewiele osiągniesz.
Jak to po co?Będę mogł mieć każdą dziewczynę,jaki chce samochód,jakie chce wakacje,będę mógł postawić wille moim rodzicom i żyć jak król.
On chyba faktycznie ma rację,bo odkąd zacząłem czytać ksiązki i oglądac filmy z milionerami to ciągle mówią żeby nie kolegować się z przegrywami,z osobami co tylko imprezować chcą.Muszę znaleźć takich znajomych jak ja.Chcę zarabiać chociaż te 2 miliony zł miesięcznie.
Wiesz, królowie nie tylko sobie robili co im się podoba, ale mieli ogromną odpowiedzialność. Masę spotkań, musieli być mądrzy.
Na razie z tego co mówisz, Ty tylko chcesz imprezować i tyle. Nie podałeś żadnego celu jaki miałby Ci przynieść pieniądze.
Nagle mają się pojawić pieniążki i tyle.
A skąd się mają wziąć? Pieniądze dadzą Ci inni ludzie za coś, co ma dla nich wartość i co im możesz dostarczyć. Np. dostarczyć rozwiązanie dla ich problemów.
Zważanie na towarzystwo, w którym przebywamy to podstawowa mądrość i odpowiedzialność. Nie tylko milionerzy o tym mówią.
Każdy mądry człowiek to rozumie.
Ale samo “nie przebywanie z ‘przegrywami'” to za mało.
Kiedy zaczniesz przebywać z ludźmi sukcesu – przynajmniej sukcesu takim jak Ty go rozumiesz?
Pamiętaj, że sam na razie stoisz po stronie “przegranych”, a mimo to słuchasz siebie we wszystkim, każdej rady jaką sobie dajesz, swoje działania uważasz za słuszne.
Np. to kim się inspirujesz – Stalinem.
Czy jesteś na tyle pokorny, by zrozumieć swoją sytuację, znaleźć żywych ludzi sukcesu, których nauki będą dla Ciebie ważniejsze od swojej racji i wygody?
Ile z nauk pana Peny już wdrożyłeś do własnego życia? Czy na razie wszystko usprawiedliwiasz “brakiem stanowczości”?
Uważanie, że możesz mieć każdą dziewczynę dzięki pieniądzom jest też bardzo prymitywne.
No ale z perspektywy człowieka widzącego kobiety jako przedmioty bez wartości innej, niż przyjemność płynąca z seksu z nimi, wydaje się to sensowne.
Tak jak mówisz – za pieniądze możesz sobie kupić co chcesz.
Tylko że człowiek to nie jest przedmiot. Oczywiście wiele kobiet o niskim poczuciu wartości, chętnie przyjmie pieniążki za seks z nimi.
Ale czy wtedy takie kobiety posiadasz? Nie. Płacisz im za ich usługi. To zwyczajna prostytucja.
‘‘Niech stanie przede mną,ktoś kto zaśnie na mych oczach” ~`Józef Stalin
I cóż ten cytat oznacza?
To jest jakaś mądrość? Jaka?
Być może w oczach Stalina śmierć to było jak kładzenie kogoś do snu. Co pokazuje też aspekt szaleństwa tego człowieka.
To wtedy przykład “oderwania”, o którym mówiłeś.
Raz jeszcze – ja zajmuję się tematem zdrowienia z uzależnienia.
Co samo w sobie jest NIEZWYKLE POWAŻNYM problemem.
To powinien być główny cel przyświecający każdemu uzależnionemu.
A to obejmuje stawanie się człowiekiem coraz bardziej kochającym, a nie bezwzględnym, surowym, raniącym innych.
Wręcz przeciwnie – wszystkie popełnione przez nas krzywdy zadośćuczyniamy.
Jeszcze perspektywa – jako człowiek uzależniony przegrasz.
Bo m.in. nie odróżnisz dobra od zła – w tym tego, co jest dobre do osiągnięcia sukcesu, a co nie. Samo to, co ustaliłeś jako sukces. Każdy człowiek sukcesu rozumie, że pieniądze to efekt uboczny czegoś innego – prawdziwego sukcesu. Np. służby innym. Ale też pewien punkt odniesienia.
Uzależnionych było bardzo wielu milionerów i tracili oni wszystko, wliczając pieniądze, firmy, kariery, rodziny, zdrowie. Niejeden odebrał sobie życie.
Bez wyzdrowienia z uzależnienia zarabianie dobrej kasy graniczy z cudem, acz założyłbym, że jest niemożliwe, by z życia tak negatywnego przeskoczyć na życie pełne dyscypliny i poświęcenia, dobrych ideałów i celów, rzetelności, etc.
Pieniądze nie wezmą Ci się z powietrza. 2 miliony miesięcznie to efekt tego, że bardzo dużo ludzi zapłaci Ci za Twoje usługi i/lub produkty. I będą Ci płacić regularnie.
Nikt nie pójdzie do Ciebie jeśli zrazisz do siebie klientów.
Np. nazwiesz kogoś przegrywem.
Płacić Ci będą właśnie ci “przegrywowie” – ludzie mający mniej pieniędzy od Ciebie. A nawet jak Ci ktoś zapłaci ale tylko raz, to trudno będzie Ci utrzymać zarobki na takim poziomie każdego miesiąca.
Po drugie – Dan Pena mówił, żeby nie kolegować się z nikim, kto gra w gierki. Nie mówił tylko dosłownie – o np. grach komputerowych.
Mówił też o gierkach mentalnych – takich fantazjach i zabawach oderwanych od rzeczywistości. Co z Twojej mentalności to pragmatyczne informacje, a co gierki i fantazje?
Dan Pena ludzi traktuje poważnie – np. nauczał, że gdy ktoś wyśle nam maila, odpisujemy od razu. A jeśli nie możemy, piszemy chociaż – “dziękuję za wiadomość, nie mogę teraz rzetelnie się do niej odnieść ale dołożę wszelkich starań, by przesłać odpowiedź jeszcze dzisiaj”. I dotrzymuje danego słowa. I wiele, wiele więcej. Więc jest wobec ludzi kimś innym, niż tylko “stanowczym” i obrażającym.
Mówił, że jego córka przychodziła pierwsza do pracy i wychodziła ostatnia. I nie siedziała fantazjując, tylko przez kilkanaście godzin każdego dnia, wliczając weekendy, pracowała rzetelnie, fachowo, ciężko.
Nie “ciężko”, bo się męczyła i wcale nie chciała pracować, nie dlatego, bo się opierała i widziała pracę jako powinność ofiary.
Tylko to była praca wkładana, by wnieść wartość na rynek – np. do firm i klientów, którzy jej za to płacili.
A Ty z tego wszystkiego na zakończenie wysyłasz wskazującą na obłęd wypowiedź Stalina.
A nie np. pewnego siebie przedsiębiorcy.
W jaki sposób ten cytat ma Ci pomóc zarabiać 2 miliony? Czy Stalin był bogaty dzięki niemu?
Napisałeś, że nie zważałbyś na ból kobiety. Tak jak teraz nie zważasz na dobro innych, zniechęcasz ich do siebie i odchodzą.
Kobiety też by odeszły.
I Twoje marzenia szybko runęłyby w gruzy, nawet gdybyś je jakimś cudem osiągnął.
Pytasz jak stać się stanowczym.
Najpierw wyzdrowiej z uzależnienia. Bez tego nie staniesz się stanowczym, a co najwyżej brutalnym, wulgarnym i prymitywnym.
Naprawdę nie mam pewności czy pytasz serio.
Jeśli tak, to odpowiedź brzmi – pozbyć się wszelkich cech człowieczeństwa.
Przestać widzieć wartość jakiegokolwiek życia.
Wyzbyć się zupełnie empatii, odpowiedzialności, każdej cechy człowieka zdrowego i dojrzałego.
Tak,pytam serio.Ale jak mam pozbyć się tych cech?Nie chcę zabijać ludzi tylko być bardzo ale to bardzo stanowczym,chcę żeby ludzie bali się wyrazić swoje zdanie przy mnie,chcę zawsze mówić to co myślę,chcę być szczery do bólu.Myślisz że stalina obchodziło co kto o nim pomyśli?
To nie była stanowczość, tylko człowiek z pogranicza bestii i diabelstwa. O ile nie daleko poza tą granicą.
Poza tym – co naprawdę możesz powiedzieć o tym człowieku, o jego wnętrzu?
Zanim odpowiesz na to pytanie – ile faktów możesz stwierdzić o sobie samym i własnym wnętrzu?
Mogę powiedzieć,że był bestią ale te męskie cechy warto od niego skopiować.
Stając się na podobiznę megalomaniaka, masowego mordercy, sadysty i diabła w ludzkiej skórze nie wzbudzisz respektu w kimkolwiek o choć minimalnej dojrzałości.
Być może wzbudziłbyś jakąś żałosną imitację respektu w ludziach wojujących – np. terrorystach, bojówkarzach z Afryki, itd. Może też wobec jakiegoś półświatka w Polsce.
Ale to raczej droga ku anarchii, a nie rozkwitu.
Właśnie ale jak być megalomanem?chcę być jak Stalin bo jego nie interesowało zdanie innych.Mówił po prostu w prost i ludzie się go bali.Dan Pena(milioner,500mln majątku) powiedział że jego kompletnie nie interesuje zdanie innych i że trzeba się zakochać w sobie i być egoistycznym aby odnieść bogactwo.Mówi żeby nie kolegować się z przegrywami co grają w gry komputerowe,i być samemu,on sam nie ma znajomych.
Tak,pytam serio.Ale jak mam pozbyć się tych cech?
Nie możesz.
Mówiłem – jesteś w dużo lepszej sytuacji, niż Stalin.
Jesteś dużo bardziej rozwinięty od niego.
To są aspekty ewolucji.
I pozbycie się ich ani nie jest ceną siły rozumianej jako stanowczość.
Nie musisz się degenerować i odzierać z tego, co piękne, by posiąść dodatkową cechę.
Pytałem – co to jest stanowczość? Tylko to, że nie liczysz się ze zdaniem innych?
I co miałoby Ci to przynieść?
Czy rozumiesz, że żyjemy na planecie, na której rozwinęliśmy się już na tyle, że nie strach, a kooperacja przynosi najwięcej owoców?
Czyli współpraca, budowanie sojuszy, inspirowanie się innymi, etc.
Czy jest choć jedna sytuacja, w której cokolwiek dobrego miałoby przynieść to, że ktoś się boi przy Tobie powiedzieć swoje zdanie?
Przecież wymiana opinii to podstawa jakiejkolwiek analizy i pracy grupowej.
Nie chcę zabijać ludzi tylko być bardzo ale to bardzo stanowczym,
Dlatego sugerowałem – poszukaj innego przykładu, który Cię zainspiruje.
Który nie tylko nie morduje ludzi ale też, który odnajduje się w dzisiejszym, w dużym stopniu już rozwiniętym świecie ludzkim i przez to jaki JEST przyczynia się do ogólnego dobra.
chcę żeby ludzie bali się wyrazić swoje zdanie przy mnie,
I uważasz to za dobry pomysł?
chcę zawsze mówić to co myślę,
Dobrze, to zacznij od zanotowania dziennie 100 myśli.
Ustaw sobie budzik co 5 minut i zanotuj jaką wtedy dostrzeżesz myśl.
Powiedz – ile dobrego wyniknie z tego, że będziesz to mówił innym?
Ponownie – 2 krytyczne pytania:
– Na co liczysz, że miałoby Ci przynieść mówienie zawsze tego, co myślisz?
– Dlaczego nie mówisz tego co myślisz?
Pytanie dodatkowe – co myślisz?
chcę być szczery do bólu.
Z tego też rzadko będzie wynikać jakiekolwiek dobro.
Ile razy w Twoim przypadku korzystne było usłyszenie czegoś szczerego do bólu na Twój temat?
Jaka miałaby być intencja Twojej szczerości?
Myślisz że stalina obchodziło co kto o nim pomyśli?
Nie i dlatego doprowadził do niewyobrażalnego zniszczenia, śmierci, etc.
A mówiłem – w Twoim przypadku to przez co próbujesz osiągnąć ten skrajny ideał jest nieuświadomione i nie wymaga stawania się przy tym zimnym, nieliczącym się z innymi draniem.
Mogę powiedzieć,że był bestią ale te męskie cechy warto od niego skopiować.
A kto powiedział, że to są “męskie cechy”?
Czy kobieta nie może być stanowcza?
Mówiłem Ci – taki sam jak Stalin jest waran z Komodo. Warany istniały przed homo sapiens.
Innymi słowy – to co nazywasz “męskimi cechami” bardzo możliwe, że są cechami gadzimi.
Pamiętaj – większa część mózgu człowieka jest gadzia. Prymitywna, karmiona emocjami, nie rozsądkiem i troską.
Co nie znaczy, że skoro jest większa, to jest ważniejsza czy bardziej znacząca.
Jest tylko starsza.
A więc też bardzo prymitywna. I to chcesz naśladować – prymitywizm, który kosztował ludzkość bardzo wiele.
I to więcej, niż raz.
Stalin to przykład, gdy ludzie nie potrafiący odróżnić szaleńca od rozwiniętego wodza, posadzili na “tronie” warana.
A waran jedyne co potrafi to pożerać inne istoty.
Właśnie ale jak być megalomanem?
Już Ci powiedziałem – zawrócić w ewolucji.
Być na takim poziomie, że dobro innych jest dla Ciebie żenującym, naiwnym, śmiesznym konceptem.
chcę być jak Stalin bo jego nie interesowało zdanie innych.
Będzie Ci się żyło bardzo, bardzo trudno.
A to nie jest droga ku zdrowiu i dlatego ja tego nie będę wspierał.
Mówił po prostu w prost i ludzie się go bali.
Skąd wiesz co mówił, jak i dlaczego?
I to było takie “po prostu”?
To dlaczego Ty nie jesteś pewny siebie tak po prostu?
Dan Pena(milioner,500mln majątku) powiedział że jego kompletnie nie interesuje zdanie innych i że trzeba się zakochać w sobie i być egoistycznym aby odnieść bogactwo.
Ok ale pytanie – po co Ci aż takie bogactwo?
Być może ma on rację i przekroczenie pewnego pułapu majątku wymaga już całkowitego oddania się wyłącznie zarabianiu za wszelką cenę?
Mówi żeby nie kolegować się z przegrywami co grają w gry komputerowe,i być samemu,on sam nie ma znajomych.
Więc widzisz – że on rozumie konsekwencje i cenę i jest z nimi zupełnie pogodzony.
Ale też robi i rozumie dużo więcej, niż tylko to, co napisałeś.
Za stanowczością stoi też potężny rozsądek w związku ze świadomością swojej sytuacji, przekonań, celów, tego co jest niezbędne do zrobienia, etc.
To jest mądry człowiek, przynajmniej w pewnym zakresie.
A Ty?
Dlaczego teraz “liczysz się ze zdaniem innych”? Czy skrycie nie chcesz mieć przyjaciół, w tym przyjaciółek i kochanek, którzy by Cię szanowali i lubili?
Tylko nie potrafisz sobie tego załatwić ze spokojem i uśmiechem?
Jakie masz problem, że sądzisz, że rozwiąże je tylko naśladownictwo człowieka z pogranicza człowieczeństwa lub daleko poza nim – Stalina?
Czy rozważałeś, że można być stanowczym i jednocześnie liczyć się ze zdaniem innych?
Możesz liczyć się ze zdaniem innych ale też szanować je i nie zgadzać się?
Czy brałeś pod uwagę, że możesz nie zgadzać się z innymi i żyć z nimi w zgodzie?
Sam zresztą widzisz – znasz inny przykład tego, co chcesz osiągnąć – Dana Penę. On ludzi nie morduje.
Zapisz się do niego. On z tego co kojarzę regularnie robi warsztaty, o ile tak to można nazwać.
Ja się ze zdaniem innych liczę. Co więcej – każdemu przekazuję, że chętnie wysłucham co ma do powiedzenia.
Nie interesują mnie konflikty, zaś moim celem nadrzędnym jest dobro, wspieranie się.
Choć oczywiście trudno jest czasem tego uniknąć, nawet jeśli ma się pozytywną intencję.
Piotrze,jak być stanowczym niczym stalin?Imponowała mi jego stanowczość,chciałbym też tak dyrygować ludźmi i wzbudzać respect.Chcę być szanowany i chcę żeby dziewczyny zgadzały się ze mną nie z racji a ze strachu.
Piotrze,jak być stanowczym niczym stalin?
Naprawdę nie mam pewności czy pytasz serio.
Jeśli tak, to odpowiedź brzmi – pozbyć się wszelkich cech człowieczeństwa.
Przestać widzieć wartość jakiegokolwiek życia.
Wyzbyć się zupełnie empatii, odpowiedzialności, każdej cechy człowieka zdrowego i dojrzałego.
Codziennie podpisać własnoręcznie kilka-kilkadziesiąt wyroków śmierci.
Regularnie zsyłać ludzi do łagru na mękę i śmierć. Mógłbyś założyć kilka własnych łagrów.
Absolutnie nie interesować się czyimkolwiek dobrem, prócz własnego.
Widzieć innych jako bezwartościowe przedmioty, z którymi możesz robić co Ci się podoba nie licząc się z czymkolwiek i kimkolwiek.
Być może skrycie przed innymi ale otwarcie przed sobą uznać się za Boga.
Drwić z jakiegokolwiek prawa, ustalać własne, w którym tylko Ty się liczysz. I które oczywiście możesz łamać i zmieniać jak Ci się podoba ale wszyscy inni mają go przestrzegać pod groźbą śmierci.
Coś pominąłem?
W realnym, dojrzałym społeczeństwie coś takiego pewnie miałoby dużo określeń ale użyję jednego – maniakalne szaleństwo.
Imponowała mi jego stanowczość,
To nie była stanowczość, tylko człowiek z pogranicza bestii i diabelstwa. O ile nie daleko poza tą granicą.
Poza tym – co naprawdę możesz powiedzieć o tym człowieku, o jego wnętrzu?
Zanim odpowiesz na to pytanie – ile faktów możesz stwierdzić o sobie samym i własnym wnętrzu?
chciałbym też tak dyrygować ludźmi i wzbudzać respect.
Stalin nie wzbudzał respektu. Lęk to nie respekt.
To co mówisz to Twoje oczarowanie wynikające z niskiego poczucia własnej wartości – czyli opierania własnej wartości na wstydzie, winie, żalu i lęku.
Człowieka, którego respektujesz nie boisz się.
Dlaczego miałbyś respektować kogoś, kto stanowi niebezpieczeństwo dla Ciebie i/lub innych?
To że np. trener na siłowni jest sprawniejszy i silniejszy od Ciebie NIE oznacza, że stanowi dla Ciebie zagrożenie, choć potencjalnie mógłby Cię np. obezwładnić.
Twój respekt dla niego wynika z widzenia go jako jednostkę wspierającą, nie destruktywną.
Chcę być szanowany
Stając się na podobiznę megalomaniaka, masowego mordercy, sadysty i diabła w ludzkiej skórze nie wzbudzisz respektu w kimkolwiek o choć minimalnej dojrzałości.
Być może wzbudziłbyś jakąś żałosną imitację respektu w ludziach wojujących – np. terrorystach, bojówkarzach z Afryki, itd. Może też wobec jakiegoś półświatka w Polsce.
Ale to raczej droga ku anarchii, a nie rozkwitu.
i chcę żeby dziewczyny zgadzały się ze mną nie z racji a ze strachu.
W tym Ci nie pomogę, bo ja prowadzę serwis poświęcony zdrowiu i ten cel mi przyświeca.
To o co prosisz nie zawiera się w sferze zdrowia.
Natomiast mógłbym polecić Ci znalezienie sobie innego wzoru do naśladowania.
Np. Arnolda Schwarzeneggera.
To co możemy powiedzieć o “pewności siebie” Stalina, to był pewny tego kim był.
Choć wątpię czy miał choć minimalny wgląd w prawdę o sobie – jaką był bestią. I jak to się przełożyło na życie milionów.
Waran z Komodo jest też bardzo pewny siebie. Ale nie wyszłoby na zdrowie nikomu, kto miałby z waranem spędzić nawet kilka minut w jednym pomieszczeniu. Ze Stalinem było podobnie.
Pamiętaj, że drapieżniki są nisko na drabinie ewolucyjnej, bo żyją kosztem innych. Muszą zabijać, bo inaczej same zdechną.
Nie są samowystarczalne.
Wyższym szczeblem ewolucji są zwierzęta roślinożerne.
Krówka też jest bardzo pewna siebie ale jednocześnie nie jest przy tym sadystyczna, surowa.
Przejawia ciepło, troskę, miłość. Jest w stanie nie tylko przyjąć miłość ale też ją oddać.
Jeśli położysz się z krówką na łące, obudzisz się wypoczęty, szczęśliwy. Krówka też.
Jeżeli położysz się z waranem, nie obudzisz się. Zostaniesz pożarty.
Co wydaje Ci się lepszą opcją i dlaczego?
Podkreślę też – na tej planecie każdy jest pewny siebie.
Tylko mylimy bardzo wiele. Np. uważamy siebie za myśli i emocje i ich nie jesteśmy pewni. Zapewne Ty też.
Prosisz o coś, dzięki czemu mógłbyś pozostać niezachwiany, niezależny od okoliczności zewnętrznych.
Ale jak mówiłem – drapieżnik jest zależny od świata zewnętrznego i taki pozostanie. Aby przestał, potrzebna jest ewolucja z jakości negatywnych – nieintegralnych – na pozytywne, integralne. Czyli służące życiu.
A wtedy wybierasz pewność czegoś innego i większego od siebie. To się nazywa wiarą i pokorą.
Jeśli tego brakuje, a mimo to człowiek pozostaje niezachwiany, staje się właśnie takim człowiekiem jak np. Stalin – niezdolnym do pojmowania tego, co czyni, a więc nigdy nie dokona żadnych zmian, niezależnie jak wiele cierpienia i destrukcji wprowadza do świata.
Można powiedzieć, że wielu już ciężko uzależnionych są takimi “Stalinami” dla samych siebie.
Jeszcze jedna perspektywa dla Ciebie – jesteś w niebywale lepszej sytuacji od Stalina.
Już pomijając to całe zło jakie uczynił, konsekwencje tego, etc., on nie był zdolny do zmiany. Raz, że nie widział w tym jaki był nic złego, miał z tego ogromne ilości narcystycznej pożywki ale też nie było pod tym żadnych zaburzeń.
Tak jak waran z Komodo nie jest zaburzoną jaszczurką. To jest taki drapieżnik. Nie da się go wyleczyć, bo nie jest chory, ani zaburzony.
Jego trzeba odseparować od reszty, bo innych pożre – przyczyni się do zniszczenia, destrukcji, śmierci.
A jeśli się go uczyni wodzem, zwiększy to tylko skalę destrukcji.
A Ty jesteś zdolny do zmiany.
Pod tym pragnieniem, które chcesz zrealizować, kryją się nieuświadomione aspekty. Można je ujawnić, wziąć odpowiedzialność, przepracować, uzdrowić, wyznać.
Najlepsze do tego jest 12 kroków i dobry terapeuta.
A nie proszenie obcego człowieka z internetu, by Ci powiedział jak być jak Stalin.
Sadyści, zbrodniarze, złodzieje, etc. wydają się pewni siebie i silni. Pod pewnymi względami są.
Ale czy nie ma jednostek pewnych siebie i silnych, których życie przyczynia się dla dobra wszystkich innych?
Czy ceną pewności siebie i siły są też destrukcja i zło?
Nie.
Pytanie dlaczego właśnie szukasz tych cech u ludzi negatywnych, nieintegralnych, szczególnie tak granicznie jak Stalin?
Witaj Piotrze,mam pytanie.Chciałbym uwolnić wrażliwość,czy jest takie coś w ogóle możliwe?Chodzi o to że chciałbym być stanowczy ale jest mi szkoda ludzi którym na przykład powiem prawdę,boję się ze się źle przez to poczują.Co powinienem uwalniać aby być stanowczym jak stalin?Chcę dyktować warunki,być lubieżny,bezwstydny i chcę być twardy psyczhicznie.