Witam Cię serdecznie!
Kontynuujemy drugą z trzech serii dotyczących dróg do pokoju, szczęścia i sukcesu! Zajmiemy się szczęściem.
Link do artykułu wprowadzającego znajdziesz poniżej!
► Seria „100 Dróg” – Wprowadzenie.
Części 1-5 znajdziesz klikając na poniższe linki:
► 100 Dróg do Szczęścia (1-6) – Źródło jest w Tobie, nie poza Tobą, Chciej tego, co masz, zamiast tego co chcesz mieć, Szczęście jest wewnętrzną decyzją, Zrezygnuj z “biedny/a ja”, Dokonuj wyborów zamiast usilnie pożądać (…) Bądź gotów poddać to pożądanie Bogu, Poddawaj wszystkie łaknienia i pragnienia (…) Módl się.
► 100 Dróg do Szczęścia (7-9) – Radość życia/własnej egzystencji jest niezależna od zdarzeń, Czy to dziecko, dorosły, czy rodzic, który chce?, Rozróżniaj zwycięstwa i zyski faktyczne od symbolicznych.
► 100 Dróg do Szczęścia (10-12) – Rozróżnij cele narcystyczne (“bogaty i sławny”) od dojrzałych, Bądź kontent kierunkiem i zestrojeniem, niż tylko realizacją, Praktyczna rzeczywistość vs. fantazja glamouru “sukcesu”.
► 100 Dróg do Szczęścia (13-15) – Podejmij decyzję zamiast tylko mieć nadzieję. Zapisz swoje cele dla tego życia, Bądź elastyczny/a, a nie sztywny/a, Anuluj “… i wtedy będę szczęśliwy/a”.
► 100 Dróg do Szczęścia (16-18) – Puść się chwytania, łapania, łapczywości, pazerności, chciwości, Miej klarowne, jasne cele i ideały, Uświadom sobie, że każda wartość jest arbitralna.
Dziś nie widzę potrzeby napisania wprowadzenia. Od razu przechodzimy do drogi!
19. Szczęśliwość to drzemka w pociągu lub w samolocie. Bycie szczęśliwym to spełnianie Twojego człowieczego potencjału.
Ludzie utrzymują, że mogą być szczęśliwi dopiero, gdy np. założą rodzinę, gdy będą zdrowi, bogaci, sławni, gdy rozwiążą jakiś problem, itd. Odwlekają WYBÓR szczęścia w nieskończoność. Ja sam pamiętam moje pierwsze doświadczenie głębokiego spokoju, relaksu i radości. Wiesz jak wyglądało? Gdy obudziłem się rano po imprezie u kolegi, w śpiworze, na podłodze. Tak sobie leżąc uświadomiłem sobie jak cudownie, że żyję. Uświadomiłem sobie, że nic nie muszę. Nigdy nie musiałem i nie będę musiał. Że do wszystkiego mogę podchodzić chętnie. Więc moja pierwsza realna szczęśliwość to było relaksowanie się na podłodze. ;) Nie wpatrywałem się w mentalny bełkot i tylko BYŁEM. Tu i teraz. Doświadczyłem rzeczywistości.
I gdy sobie biorę drzemkę, gdy wezmę zimny prysznic, gdy myję zęby, gdy przygotowuję sobie posiłek, gdy idę na spacer, gdy siedzę sobie i coś oglądam – jestem szczęśliwy. BO żyję. A cała reszta to dodatki. Jak są – to fajnie. Jak nie – to też ok.
Oczywiście mamy też drugi człon tej drogi jednak chcę jeszcze opowiedzieć o pierwszym.
Większość ludzi podchodzi do życia tak:
czynność/rzecz/wydarzenie -> szczęście -> człowiek
Gdy rzeczywistość wygląda tak:
człowiek -> szczęście -> czynność/rzecz/wydarzenie
Podkreślę – szczęście nie bierze się z tego, że świat pozwolił Ci się zdrzemnąć. Wybierz drzemkę i wybierz szczęście z tego powodu. Sama drzemka nie da Ci szczęścia, bo szczęście nie jest ukryte w świecie jak jednomasztowce w popularnej grze “w statki”.
Zacznij sobie pomagać. Ja pamiętam jak byłem kiedyś u znajomego na imprezie i zostałem na noc. Leżę sobie na sofie, trzęsę się – to była zima. Było mi zimno. Wchodzi do pokoju, pyta się mnie czy jest mi zimno? Odpowiedziałem, że nie. A on – “kur**a przecież widzę, że ci zimno, zaraz dam ci koc”. Tak o siebie nie dbałem. Nawet jak było mi źle, to tego nie korygowałem. To nie był odosobniony przypadek. Tak żyłem.
Nie dbałem o swoje dobro i dlatego każde dobro płynące ze strony świata wydawało mi się jakby kasza manna spadła mi z nieba na pustyni. A dobro to norma dla tego, kto żyje realnie dobrze. Podkreślę – dobrze nie znaczy naiwnie. Co to jest dobro?
Jeśli np. powiesz – “Chcę wyzdrowieć z uzależnienia!” ale temat widzisz niewłaściwie, ani nie rozumiesz co stanowi drogę do uzdrowienia, to to “dobre” postanowienie niewiele Ci przyniesie. Jeśli chcesz poprawnie rozumieć co to jest uzależnienie, polecam, byś zapisał(a) się na Newsletter – najpierw otrzymasz 4 maile dotyczące Programu WoP – to nieuniknione, potem link do almanachu wiedzy, a potem kilkanaście maili (wysyłanych 1 co tydzień) obszernie tłumaczących co to jest uzależnienie i jak przejawia się na każdym poziomie – fizycznym, mentalnym, emocjonalnym i duchowym. Wtedy już nie będzie wątpliwości.
A informacji jest tyle i są tak wartościowe, że uważam, że powinien się z tym zapoznać każdy, nawet ten kto nie jest uzależniony.
Po tej serii wiadomości, następne będą obszernie wyjaśniać dziesiątki różnych tematów dotyczących życia – od tzw. nudy, apatyczności, emocji, umysłu, myśli, podświadomości, nawyków i masy, masy mitów, urojeń, nieporozumień, niezrozumień. Na ten moment mam listę ponad 70. A będzie więcej.
Nie bez powodu mówię o tym w temacie szczęścia. Bo szczęście to życie rzeczywistością. A nie, jak się wydaje miliardom – jakiś stan nietrzeźwości, który dać może tylko wódka, narkotyk, seks czy pornografia albo szczęśliwe zrządzenie losu jak wielki sukces czy geny. Stany jakie osiągamy z wykorzystania tych używek nie są szczęściem i mają kolosalną cenę i wielki wpływ na zdrowie i życie – wliczając nawet ciężkie depresje, choroby, utraty rodzin, karier, pieniędzy, itd. A rozmawiałem z wieloma osobami, które odniosły sukces finansowy, sukces w relacjach, sukces w seksie i nadal nie były szczęśliwe. Nadal szukały. No, błąd polegał na samym szukaniu.
Szczęśliwość należy wspomagać zdrowiem. Trudno będzie Ci się np. zdrzemnąć jeśli masz “zabójczą” migrenę. Lub jeśli nadal wybierasz uznawanie, że nie możesz być szczęśliwy/a przez coś, co się stało X lat/miesięcy/tygodni/dni temu – np. rzucił(a) Cię partner/partnerka.
Oczywiście MOŻESZ być szczęśliwy/a ale się do tego nie zmusisz. Tego nie można sobie wymyślić.
Raz jeszcze – szczęśliwość to wybór. Jeśli dokonujesz innego wyboru, to nie doświadczysz szczęśliwości. Mówienie to nie wybór. Tak jak jeśli spróbujesz “wyjść z uzależnienia” czy je “przezwyciężyć” nie rozumiejąc czym jest, no to też nie da Ci to tego, czego oczekujesz. Żadna ilość zmagania nie da Ci nic dobrego. I nikomu nie dała. Ani chcenie, ani fantazjowanie. Tylko wykonanie niezbędnej roboty, w 99% wewnętrznej.
Ludzie muszą się motywować, by przestać czynić sobie krzywdę. Tak jak dla mnie problematycznym było zadbać, by nie było mi zimno w nocy i rano – poprosić o koc. Nie przezwyciężyłem tego, tylko dojrzałem. Bo żyłem w spektrum, w którym sobie nie sprzyjałem. Nie dbałem o siebie, dążyłem do własnej destrukcji. Nawet dysponując informacjami, wiedzą, źródłami – nie korzystałem z nich. Tak jak nie poprosiłem kolegi o koc. I mowa o dziesiątkach tysięcy takich zdarzeń w całym moim życiu.
I tak właśnie żyją uzależnieni, przynajmniej w pewnych obszarach swojego życia. Choć najczęściej w większości/wszystkich. I ludzie, którzy tak żyją, próbują “rzucać” i “przezwyciężać” uzależnienie?
Nie dziwne, że szczęście wydaje się niedostępne, wiecznie poza zasięgiem i dlatego tak kuszące wydają się przekonania, że szczęście przyjdzie, gdy coś np. osiągniemy. Albo dopiero, gdy wyzdrowiejemy. Ale wybór szczęścia i zdrowienie to jedno i to samo. Jedno nie poprzedza drugiego.
Aby zrozumieć drugi człon tej drogi, należy w ogóle rozważyć co to jest człowiek oraz jego potencjał.
Na tej planecie mamy dwie gałęzie ewolucji – homo sapiens oraz homo spiritus. Homo sapiens ilościowo to ponad 80% ludzkości, homo spiritus – mniej, niż 20%.
Homo sapiens to obecna gałąź ewolucji w spektrum zwierzęcości. To zwierzę wyglądające jak człowiek. Nauczyło się mówić, stać pionowo, obsługiwać narzędzia. I w sumie niewiele więcej.
Potencjał homo sapiens jest niziutki. Bo to poziom świadomości z przedziału 1-199. Swoją drogą – homo erectus, czyli gałąź ewolucji mająca swój czas ok. 1.8 miliona lat temu to poziom 80 (Cro Magnon również). Dziś na Ziemi nadal są całe kraje, ba! kontynenty o tej kalibracji. Centralna Afryka na początku XXI wieku kalibrowała się na 40. A my liczymy, że pieniążkami naprawimy ich problemy? To jakby neandertalczyków uczyć pracy w banku czy programowania. To są ludzie, którzy nie potrafią i jeszcze długo nie będą potrafili, korzystnie i mądrze wykorzystać jakiejkolwiek ilości pieniędzy – milionów dolarów, itd. Człowiek na tak niskim poziomie świadomości potrzebuje pomocy – np. całkowitego przewodnictwa kogoś mądrego, terapeuty, sponsora. Kogoś, komu będzie w pełni ufał i kogo się będzie uczciwie słuchał. Sam sobie nie poradzi. Uzależnieni są tego dobrym przykładem.
Szczególnie to widać w temacie uwalniania – mogą mieć przed nosem instrukcję, a i tak nie chcieć z niej skorzystać i wymyślać sobie masę problemów.
Ponad 80% ludzkości uważa, że ludzki potencjał zawiera się w tym spektrum – to bycie coraz bardziej silnym, władczym, kontrolującym zwierzęciem – podbijającym coraz więcej, mającym coraz więcej – sławy, kobiet, pieniędzy, terytorium, którego boi się i/lub szanuje cała ludzkość (bez różnicy). To kierunek W DÓŁ, nie do góry!
Co bardziej narcystyczne jednostki uważają, że ich potencjał to przewyższyć samego Boga. Już stawiają się ponad całą ludzkością. Mówią np. “Tylko Bóg może mnie osądzić” po zabiciu 1000 osób. Nikt nie może jej sądzić! Jest ponad osądami ludzi! To taka kapeczka opisu “dojrzałości” homo sapiens.
O! Jak zwykle internet podał doskonały przykład. Niewidomy pan opisuje swoje doświadczenie na siłowni:
imgur.com/gallery/orQxwW7
W skrócie – niewidomy pan sobie ćwiczy i słyszy jak w jego stronę ktoś się zbliża. Ta osoba staje naprzeciwko niego i wydziera się, że się na nią patrzy. On spokojnie tłumaczy, że się nie patrzy, bo jest niewidomy. Pani odpowiada “Co mnie to obchodzi!? Przestań się na mnie patrzeć!” Odchodzi wściekła. Pan ćwiczy dalej. Za kilka minut ta pani przychodzi z kierownikiem siłowni. Niewidomy pan wyciąga kartę, że jest niewidomy i też tłumaczy dyrektorowi, że nie widzi i na nikogo się nie patrzył. Dyrektor odpowiada – “Ok, ale wciąż możesz sprawiać, że ludzie czują się niekomfortowo, bo się na nich patrzysz”…
Proszę państwa – homo sapiens w całej okazałości! Dziś ludzie grają ofiarę wszystkiego! Emocjonują się czym popadnie. Wszystko ich obraża, uraża, “powoduje, że czują się” tak czy tak. To jest poziom srania w pieluchę. Tylko dla dziecka srającego w pieluchę to jest normalne. Ale dla miliardów ludzi nie. Takie zachowanie to choroba psychiczna. Zupełnie nieodróżnianie świata wewnętrznego od świata zewnętrznego.
Ten niewidomy pan to kuma. :) Jako, że nie skupia się na świecie zewnętrznym, jest cały czas “w sobie” i dlatego jego poziom dojrzałości emocjonalnej jest wysoki i doskonale rozumie jak wielkim absurdem, daleko poza granicami rozsądku jest ta cała sytuacja i reakcja tej kobiety. Aż się zaczął śmiać.
Jeśli dalej do kogoś nadal nie dociera jakim urojeniem jest wiara, że ktoś sprawia, że się czujemy tak czy tak (lepiej czy gorzej) i że emocje to temat stricte wewnętrzny, naprawdę szczerze radzę poszukać sobie terapeuty. A to tylko oczywiście jeden niewielki przykład z nieprzeliczonych ilości głupoty homo sapiens.
Przypominam bardzo istotną tabelkę (to są dane z początku XXI wieku ale myślę, że dziś wygląda to nadal bardzo podobnie – to na ten moment tylko dane poglądowe):
Można zobaczyć jaki procent ludzi spełnia swój człowieczy potencjał na różnych odcinkach rozwoju.
Na poziomie, na którym jest największa ilość uzależnionych – 100-200, tylko 15% ludzi uważa, że ich życie i życie w ogóle jest ok – są całkowicie pogodzeni z tym jacy są, jak żyją, co mają i jak widzą świat. 100 to granica między Pożądaniem, a Strachem. Gdy człowiek spada z Pożądania na Strach, to prawdopodobieństwo, że życie będzie uważał za ok spada z 15% na 2%.
Ważne, by zrozumieć, że w gałęzi ewolucji zwanej homo sapiens nie ma możliwości wyzdrowienia z uzależnienia. Bo sama esencja homo sapiens – narcyzm – jest jego przyczyną.
Dlatego tak krytyczna jest ewolucja do innej gałęzi – homo spiritus. Człowiek uduchowiony. Nie mylić z religijnymi kaznodziejami, ani fanatykami czy okadzającymi wszystko uprawiającymi tantrę w białych ciuszkach ładnymi dziewczynkami i chłopczykami.
Homo spiritus to wojownik prawdy. Już widzi, że własna racja to ciężka, stalowa kula, która łańcuchem pęta jego życie.
Fundamentalnym dążeniem i celem samym w sobie homo spiritus nie jest osiąganie, tylko INTEGRALNOŚĆ. Z niej może wynikać osądzanie ale intencja, nadane znaczenie, sens i wartość osiągania są zupełnie inne, niż homo sapiens.
Nieraz mówiłem, że aby realnie wyzdrowieć z uzależnienia, należy BYĆ jakością ekspresji wykalibrowaną na poziom 350. A taki wielki odcinek ewolucji (często ok. 200 punktów) może wymagać przebywania w polu energii Bezwarunkowej Miłości – 540, która jest obecna m.in. we wspólnotach 12 kroków. Homo sapiens nie ma wystarczającej energii, by przekroczyć pola zwierzęcości. Zwierzęcość bowiem przez miliony lat uczyła się przetrwania. Homo sapiens nie ma szans. I nie było jednego wyjątku na tej planecie.
Widzimy, że uzależnienie to taki problem, który wymusza ewolucję głupiego zwierzęcia na poziom INTEGRALNOŚCI. A zwierzę zwane homo sapiens oczywiście nie chce. Woli się upić, zaćpać, niszczyć sobie zdrowie, psychikę, mózg pornografią, grać ofiarę, biadolić, niż żyć mądrze. Ba! Już uważa, że żyje mądrze. Ale tak nie jest.
Bo człowiek nie może tego wiedzieć. Niby skąd? Odczucie dumy to nie jest dowód mądrości, tylko jej zaprzeczenie. W skali ludzkiej świadomości – potencjał człowieka to 1000. Duma to poziom 175-199 (skala logarytmiczna). Już wspominałem – “duma narodowa” tłumaczy się jako “głupota i zarozumiałość narodowa”. Na co dowodów i przykładów nie brakuje.
Najczęściej dopiero wielkie osobiste straty wymuszają na człowieku dążenie do zmiany. W skali kraju też musiałoby bardzo dużo rzeczy upaść i zaboleć wiele milionów ludzi, by cokolwiek ludzie próbowali zmienić. Oczywiście – nie oznacza to, że te próby będą jakkolwiek skuteczne. Naprawdę niewielki procencik uzależnionych, którzy wreszcie chcą sobie pomóc, wie czym naprawdę jest pomoc i faktycznie sobie pomaga.
Co jest kolejnym, z morza przykładów, jak nisko rozwiniętym zwierzęciem jest homo sapiens. A ja otwarcie, odważnie, szeroko rozmawiałem z setkami uzależnionych i wiem ile często potrzeba, by w ogóle zacząć mówić prawdę – sam, najbardziej fundamentalny, pierwszy krok w stronę integralności. Oczywiście w moim przypadku też tak było.
20. Żyj jednym dniem naraz. Jeśli nie masz żadnego problemu, znajdź sobie jakiś, byś dołączył(a) do grupy 12 kroków. Oni są szczęśliwsi, niż wszyscy inni ludzie.
Niemalże ciągłym postępowaniem miliardów ludzi, i bardzo możliwe, że również naszym, jest wpatrywanie się w myśli. Przy wielkich pokładach stłumionego lęku, zazwyczaj treścią myśli są projekcje lęku “na przyszłość”. Uważamy, że umysł widzi przyszłość – że treść myśli się wydarzy. A my albo biadolimy, opieramy się, emocjonujemy, albo próbujemy temu zapobiegać i to się staje naszym życiowym dążeniem. Nie spokój, szczęście, ani sukces – tylko próby ochrony przed treścią myśli.
Innym przejawem tego jest to co wielu opisuje jako – “ilość obowiązków mnie przytłacza”, “moje problemy mnie przytłaczają” i moje ulubione – “życie mnie przytłacza”.
Mało kto nawet dostrzega, że to tylko myśli, a to “uczucie przytłoczenia”, to nic innego, niż stawiany opór i towarzyszące mu napięcie. Myśli nie są rzeczywiste – nie mają więc żadnej możliwości “przytłoczyć”. Ale my uważamy, że sama obecność myśli oznacza X lub powoduje Y. Np. niepokój czy napięcie.
Co pokazuje nam, że to całe zamartwianie i biadolenie to folgowanie sobie.
Zaś droga do szczęśliwości wiedzie przez życie jednym dniem naraz. Oczywiście – życie trzeźwe, mądre, rozsądne, pokorne.
Tak jak w Programie WoP zalecam, by ZAJMOWAĆ SIĘ JEDNYM TEMATEM NARAZ aż do jego pełnego rozwiązania.
Punkt ten nie tylko mówi o dramatyzowaniu na temat przyszłości ale też, byśmy przestali “rozpamiętywać” przeszłość, bo obwinianie się za przeszłe błędy, wstyd, użalanie, etc. to też folgowanie sobie.
Łatwo zauważyć, że albo “wracamy” do obwiniania się za przeszłość lub zaczynamy wpatrywać się w snute katastroficzne wizje o przyszłości, gdy doświadczamy czegoś niekomfortowego TERAZ. Zgadza się? Dlaczego? Bo tylko chwila obecna jest realna.
Droga ta mówi nam o życiu trzeźwym, o byciu obecnym. Bo ani w myślach, ani fantazjach nie ma bezpieczeństwa, nie ma spokoju, nie ma ulgi, nie ma tej tzw. “ucieczki” od obowiązków, życia, problemów, ani uczuć. Nie ma też rozwiązań. Nie ma. Przypomnę – umysł jest dobry W SZUKANIU rozwiązań na problemy, które sam stwarza.
Szczęśliwość “znaleźć” możemy (piszę to w cudzysłowie, gdyż szczęście nie jest ukryte) tylko tu i teraz.
A te wszystkie syntetyczne analogi szczęścia – jak duma czy jakieś tam zadowolenie z czegoś, co kiedyś udało się nam zrobić – wyczerpują się i przemijają bardzo szybko. To jakbyśmy próbowali jedną cytrynę wyciskać przez X lat ignorując cały sad jaki mamy przed sobą.
Ludzie szukają spokoju, szczęścia, spełnienia, nawet tego po co żyją… Ależ tego nie można znaleźć, bo to raz, że nie jest ukryte, a dwa – to nasz wybór. Nie ma żadnego przeznaczenia, ani losu zapisanego w gwiazdach. Żyjesz, masz wolną wolę. Więc żyj. A życie “żyje się” wyłącznie TERAZ. Nie kiedyś, ani nie niegdyś.
To też jest błąd takiej podwórkowej psychologii – szukanie źródła problemów w dzieciństwie… Źródło wszystkich problemów również jest tu i teraz. To że człowiek kontynuuje jakieś dążenie od dziecka NIE oznacza, że istnieje jakiś ezoteryczny człon zakorzeniony w tej iluzorycznej przeszłości. Bo przeszłość już nie istnieje. Niejeden klient wykłócał się ze mną, że przeszłość istnieje. No ale jakoś tak tajemniczo nie był w stanie mi tego ani udowodnić, ani pokazać. Tak sobie tylko powtarzał, bo rozmyślania o przeszłości są zawsze fantastyczną strategią uciekania od teraźniejszości, czyli potencjalnej trzeźwości. Pod tą całą gadką ukrywane jest zawsze zakochanie myślami i zahipnotyzowanie myślami, które uważamy za rzeczywistość, bo wolimy je od rzeczywistości. Gdyż rzeczywistość widzimy negatywnie.
To pokazuje nam jak ludzie są zahipnotyzowani myślami, jak są w nich zakochani. Bo jak mają myśli o przeszłości, uważają, że te myśli są rzeczywiste i ich treść również – że to istnieje lub MOŻE istnieć. Ale też zupełnie pomijają fakt, że to jakieś obrazy, wydarzenia i tyle. To tylko myśli i nic więcej.
Brakuje tylko takiego tyciego elementu jak nieprzeliczone biliardy tryliardów innych czynników, na które składa się chwila obecna. Oraz nie mamy zupełnie świadomości wszystkiego co krytycznie ważne – kontekstu, w którym widzieliśmy to, nadanych wartości, sensu, znaczenia.
O życie dbasz żyjąc rozsądnie i inteligentnie, a nie wpatrując się w myśli.
Wszystko co widzimy w myślach – widzimy TERAZ. I widzimy to TERAZ przez kontekst, który utrzymujemy TERAZ – który jest inny, niż niegdyś. I TERAZ nadajemy temu sens, znaczenie i wartość. TERAZ twierdzimy, że te myśli mają znaczenie. One same z siebie tej wartości nie mają. TERAZ wybieramy, by np. uważać się za kawałek bezwartościowego g***a. Co z tego, że robimy to od np. 30-tu lat? Co ma z tym wspólnego ta cała przeszłość, która już nie istnieje? Zupełnie nic.
TERAZ to wybieramy. I TERAZ możemy przestać. Nie możemy przestać kiedyś. Nie możemy przestać jutro. Tylko TERAZ. Bo to “jutro” też będzie tym TERAZ. Tylko jutro. ;) Jak nie wybierzesz tego dzisiaj, to prawdopodobieństwo, że wybierzesz to jutro jest tak samo znikome, a jak dołożysz sobie negatywności przez ten czas – to niższe.
Ile razy słyszeliśmy “radę” – “nie martw się na zapas”? Widzisz? Ludzie nie mają po co się martwić, a i tak się martwią – “na zapas”! Tak jakby zmartwienie, to był jakiś wartościowy surowiec lub waluta, za którą mogą kupić coś dobrego. Ludzie próbują “żyć” przyszłością – ciągle zapatrzeni są w myśli na temat przyszłości. Tak jakby myśli to była glina, z której mogą sobie ulepić coś trwałego, np. lepszego, niż obecnie i w przeszłości. Ale myśli to urojenia, nie mają nic wspólnego z jakimkolwiek faktem.
Ile razy mówiłeś/aś sobie “nie wiem czego chcę?” Wiesz skąd wynika ten problem? Z braku podejmowania decyzji i zapatrzenia w myśli, które zmieniają się nawet co sekundę. Dlatego miliardy ludzi zaczynają coś i bardzo szybko kończą. Nic nie osiągają, nigdzie nie zdążają. Tylko chcą tej chwili ekscytacji, gdy zaczynają coś nowego. Ale nie stoi za tym pozytywna intencja.
Jak człowiek może być szczęśliwy, gdy zmienia zdanie co 5 minut? Ta ekscytacja to nie jest szczęśliwość. Dorosłych ludzi, którzy tak żyją są miliardy. Co chwila słyszę od klientów, że “nie wiedzą czego chcą”. Bo to wpatrywanie się mentalny bełkot odzwierciedlający stan emocjonalny. To się zmienia co chwilę. I masy klientów też piszą mi, że biorą się za coś i za 15-30 minut kończą i zaczynają robić coś innego. To nie jest życie nawet jednym dniem naraz. To próby “życia” jedną myślą naraz. Takie życie nie może być ani spokojne, ani szczęśliwe. Zastanów się – jak możesz nie wiedzieć czego chcesz? Chęć to wybór. Tak naprawdę ludzie mówią “Nie chcę się na nic zdecydować”. Dlaczego nie? Bo w niczym nie widzą sensu, wartości, ani znaczenia, bo zapewne jedyne czemu je nadają, to coś, w czym widzą radość. Ale przecież nic w świecie nie jest źródłem radości. Dlatego nic nie wybierają (prócz porno i tego, co “muszą” robić, by np. mieć pieniądze). A intencja “poczuć się dobrze/lepiej” wcale nie jest pozytywna, jakby się mogło zwodniczo wydawać. O czym wiedzą/powinni wiedzieć wszyscy, którzy “dla poprawy samopoczucia” piją, palą czy oglądają pornografię. A nawet jedzą.
Zauważmy – ta droga zaczyna się od słowa “żyj”. Myśli to nie jest życie, to nie jest Ty, to nawet nie jest dowód, że żyjesz. ŚWIADOMOŚĆ myśli to już pewien dowód, że istnieje ktoś/coś zdolne obserwować myśli. Ale najczęściej dlatego się w nie wpatruje, bo nie chce żyć w chwili obecnej.
Między słowami możemy przeczytać kolosalnie ważną sugestię doktora Hawkinsa – że nawet problem tak wielki i poważny jak uzależnienie blednie w obliczu korzyści jakie przynosi uczestnictwo we wspólnocie 12 kroków. Doktor zachęca, by nawet poszukać sobie problemu, który może rozwiązać wyłącznie wsparcie grupy – byle tylko do niej trafić!
Doktor mówi też, że ludzie ze wspólnot 12 kroków są szczęśliwsi od innych ludzi. Dlaczego? Bo towarzyszy im energia Bezwarunkowej Miłości. Na ten poziom wzrosło mniej, niż 0,4% ludzkości. Spotkanie takiego człowieka to wielka rzadkość, a jeszcze rzadsze jest regularne przebywanie z nim. W samej Polsce oczywiście ten procent jest dużo mniejszy. Zaś grup 12 kroków jest masa w każdym kraju.
21. Szczęśliwość to mruczenie kotka i merdanie psiego ogonka.
Chyba nie ma człowieka, który nie doświadczałby jakiejś formy szczęścia, gdy sobie spoczywa na łóżku z mruczącym kotkiem leżącym mu na nogach lub na brzuchu; lub nie byłby szczęśliwy, gdy wraca zmęczony z pracy, a w drzwiach wita go jego psinka merdająca ogonem. Ludzie opowiadają jak to mają “wyczerpane baterie” po “ciężkim dniu”, a wystarczy, że zobaczą i przytulą swojego zwierzaka, a te “baterie” nagle stają się w pełni naładowane. Co pokazuje, że taki człowiek wcale nie był zmęczony, ani nie brakowało mu energii. Tylko utrzymywał niechęć, apatyczność, którymi kolosalnie ograniczał potencjał energii (letarg to nie jest zmęczenie). I dzięki obecności zwierzaczka odpuścił. Bo przecież nikt nie powie, że merdanie ogona drugiej istoty dostarcza energii, niczym wirnik turbiny wiatrowej? ;) A jednak – różnica jest ogromna, jest doświadczalna i następuje w moment. Jeśli tego nie rozumiemy i nie doświadczamy, nie dziwne, że tak bardzo potrzebujemy emocjonalności. Ale emocjonalność to poziom 1-199.
Kalibracja mruczenia kota, merdania psiego ogona oraz śpiewu ptaków – utrzymuje się na poziomie 500. To poziom Miłości.
Pamiętam, gdy kiedyś wróciłem z podróży do Warszawy i postanowiłem około kilometra drogi z metra do domu przejść pieszo. Przy drodze rośnie wiele drzew i jest nawet lasek. To było przed 5 rano. Już zaczynały śpiewać ptaki. Nie było żadnego samochodu i człowieka. Tylko cisza, wiejący wiatr i śpiewające ptaszki. Zatrzymałem się i zamknąłem oczy. To było jak boska melodia – jakbym dopiero po raz pierwszy zaczął słyszeć. Warto wiedzieć – można słuchać i nie słyszeć.
Kiedyś odwiedziłem kolegę, którego znajomi wyjechali na kilka tygodni i musieli zostawić swojego kotka. Był to sfinks – ten bez sierści. Tymczasowo kolega go przygarnął. Kiciuś fantastyczny, cieplutki i przyjemny w dotyku! Wiele osób nie lubi sfinksów, bo nie mają miłej w dotyku sierści. Ale mogę powiedzieć, że to w ogóle nie przeszkadzało. Był bardzo przyjacielski. Wskoczył mi na nogi, położył się i patrzył mi się prosto w oczy swoimi wielkimi, zielonymi oczydłami. To były największe oczy jakie w życiu widziałem. Niezwykłe doświadczenie – miałem wrażenie, że goszczę na kolanach jakąś pozaziemską formę życia. Byłem spokojny i zadowolony i zacząłem “mówić” do niego w myślach, że jestem wdzięczny za jego obecność i że go kocham. Zaczął mruczeć. Wraz z mruczeniem wibrowało całe jego ciało. Odczucie było jakbym głaskał leżącego mi na kolanach Harley-a. ;) Po kilku godzinach rozważałem uprowadzenie tego kota do siebie. ;D I co najlepsze – nie przestawał patrzeć prosto w moje oczy. Był bardzo obecny, był zupełnie obecny i był w 100% swoją esencją. Bycie z tym kotem na kolanach było o jeden “level” lepsze. ;)
Zwierzęta to niezwykły dar.
Z rozmaitymi zwierzątkami miałem bardzo wiele doświadczeń. Mój inny znajomy ma psa, suczkę. Golden retriever. Jest to piesek w bardzo wysokiej świadomości. Jako, że ten kolega był m.in. przedsiębiorą i robił wiele warsztatów u siebie w domu, gościł wiele różnych osób. Piesek oczywiście z każdym się witał.
Ten znajomy powiedział mi, że to zawsze dla niego bardzo ciekawa obserwacja jak człowiek jest otwarty na otrzymywanie i dawanie miłości – ile wytrzyma pieszcząc pieska, bo piesek jest w dawaniu miłości w pełni otwarty, jak i na jej przyjmowanie. Nie ogranicza tego. W przypadku ludzi zazwyczaj było to kilka sekund. Tyle ludzie byli gotowi przyjąć. A warsztaty często dotyczyły wszelkiej formy obfitości w życiu – wliczając finansową.
Po jednym wyczerpującym psychicznie warsztacie, wszyscy zostaliśmy na noc. Obudziłem się rano wyczerpany i w niskiej energii. Akurat piesek wszedł do pokoju i spojrzał na mnie, a ja na niego. W moment odczytał mój stan, w którym brakowało miłości i sobie spokojnie poszedł. :)
Więc nie dziwne, że jeśli żyjemy negatywnie – to co pozytywne zwyczajnie nas omija. Dlatego może nam się wydawać, że tego nie ma w świecie. Ale jest i to masa! Świat wydaje się nam odmawiający, bo sami tacy jesteśmy – zamknięci. Odseparowani – ale tylko w świadomości.
Zwierzątka pokazują nam też to – gdy dają miłość, np. przez merdanie czy mruczenie – wiele ludzi automatycznie również chce im dać miłość. Np. powie miłe słowo, pogłaszcze, da coś do zjedzenia. Ba! Nawet weźmie do siebie i da dom na resztę życia – całą przyszłość. Podobnie jest ze wspólnotą 12 kroków. To nas otwiera i uzdrawia.
A my co sobie nawzajem dajemy? Biadolenie, narzekanie, zmartwienia. Przypomnę – podzielenie się problemem z kimś bliskim to jedno. Bo to ma identyczną rolę jak spowiedź. Ale jeśli zamiast podzielenia się i szukania rozwiązania, biadolimy – to tak jakbyśmy obrzucali bliską osobę błotem. Ba! Jeszcze wymagamy od najbliższych, by słuchali naszego biadolenia! I obwiniamy, denerwujemy się, gdy nie chcą!
W takiej sytuacji mądra osoba, jak ten piesek, odchodzi. Osoba niemądra, zostaje i słucha. Osoba bardzo niemądra przyznaje narzekającemu rację i jeszcze dodaje swoje śmieci.
Podam Ci przykład podejścia do zdrowia ludzi wykształconych i niewykształconych (w aspekcie dbania o zdrowie). Od ponad pół roku biorę lodowate prysznice i sporadycznie kąpiele. Codziennie wykonuję ćwiczenia oddechowe zaproponowane przez Wima Hofa. Na dzień dzisiejszy mogę przy -5C wyjść na dwór w krótkich rzeczach i sandałach i spacerować nawet godzinę. Jest mi ciepło i przyjemnie. Gdy robiłem sobie jakiś czas temu badanie, pogadałem chwilę z lekarkami i pielęgniarkami. Słyszałem od nich stwierdzenia typu – “podziwiam pana”, “kiedyś próbowałam ale nie dałam rady”, “wow, to super”, “jest wiele badań, które potwierdzają, że takie postępowanie jest bardzo dobre dla zdrowia, jeśli to panu służy, to niech pan kontynuuje”.
A co słyszałem od “zwykłych, szarych ludzi” – “weź się ubierz, żebyś się nie przeziębił”, “załóż czapkę”, “to głupio wygląda”, “nikt inny tak nie chodzi”, “ubierz się, bo jak się patrzę na ciebie, to mi się robi zimno”, etc. A ludzie, których mijam na ulicy patrzą się na mnie jak na dziwaka.
Jest różnica?
Ludzie wykształceni od razu rozpoznają to co zdrowe i zachęcają do tego. Ludzie niewykształceni pod maską “troski” próbują sabotować te prozdrowotne dążenia. Bo “tak im się wydaje”, bo “mają wrażenia”, bo uważają, że skoro żyją, to DZIĘKI temu co robią, bo sami tego nie robią i uważają, że musi istnieć ku temu jakaś bardzo ważna przyczyna (oczywiście nie ma żadnej – tylko nie chcą)! Ale najczęściej przeżywają POMIMO tego co robią. Jeśli oglądasz porno czy pijesz wódkę, to przeżywasz POMIMO tego, że to robisz. Tym tylko sobie szkodzisz.
Jeżeli nie zdajemy sobie sprawy z takich tematów, to oczywiście mruczenie kotka czy merdanie psiego ogonka też będzie dla nas zupełnie niedostrzegalne.
Przypomnę –
ludzie nie wiedzą co to jest dobro. Nie wiedzą.
Bo skąd?
Zamiast tego za dobre uważają tylko to, z czym “się czują” dobrze. Ba! Nawet na słodycze nie mówią “słodkie”, tylko “dobre”. Dobre, bo słodkie?!?!?!?!!??!!? Makabra. Cukier to zakamuflowana trucizna.
Ponad 80% ludzkości, jeśli nie ponad 90% zupełnie nie wie gdzie jest sufit, a gdzie podłoga i który kierunek do nich prowadzi. Te rzesze ludzi widzą wszystko odwrotnie. Mylą sufit z podłogą. M.in. dlatego uzależnienia i depresje są pandemiczne.
Czy podjadamy słodycze, “by poczuć ‘się’ lepiej”? I “jest lepiej” na moment, a w skali miesięcy i lat coraz gorzej, to uważamy, że jest jakaś straszna “choroba zwana depresją”, która nam nie daje żyć? MY nieprzerwanie dążymy do degradacji naszego zdrowia i życia. M.in. przez podjadanie, szczególnie słodkości. Mi zmiana tego co jadłem, jak i kiedy oraz jak często diametralnie pozytywnie wpłynęła na zdrowie i samopoczucie. Bo zacząłem się słuchać specjalisty, a nie bajań ludowych.
Człowiek pokorny nie mówiłby mi, bym się ubrał cieplej, tylko by się zapytał co robię, że nie jest mi zimno i zaczął to naśladować. Bo to jest kierunek zdrowia. Z tysięcy osób, które minąłem na spacerach, tylko jeden starszy mężczyzna zapytał się mnie czy nie jest mi zimno. Reszta tylko się patrzy i zerka. Trochę to przypomina jak ładna kobieta idzie po supermarkecie. Każdy zerka, patrzy, prawie nikt nie podchodzi. Bo “inna” – ładna.
A zamiast dążenia do zdrowia, odporności, radości z tego, że samopoczucie i zdrowie nie zależą od pogody, postrzegają to jako – “to głupio wygląda”, “nikt nie chodzi tak ubrany”. Tak naprawdę mówią o swoim wstydzie, który czują i natychmiast projektują. A nikt nie chodzi tak ubrany, bo nikt nie ćwiczy, nie ma dyscypliny, by dojść do takiego poziomu.
Zamiast tego ludzie “rady” o zdrowiu biorą od osób, którzy postępują dokładnie tak jak oni, ew. “bardziej”. Dlatego nic nie może się poprawić. Czyli – jak jest zimno w jednym swetrze, to trzeba założyć drugi! To kierunek w stronę zdrowia? Nie. Bo to dokładnie co pijący wódkę – gdy 1 kieliszek wódki nie wystarczył lub jego działanie się kończy, to co? To kolejny! Albo – następne i następne zdjęcie pornograficzne, kolejny filmik! I okłamujemy się, że “szukamy tego specjalnego, odpowiedniego filmiku”. A potem jeszcze dodajemy – “to kompulsywność”, “coś mnie ciągnie”, “nie mogę przestać”, “to impulsy”, “coś odpala we mnie podświadome programy” i masa innych racjonalizacji. Które stanowią fałsz – wszystkie, bez wyjątku.
Ta droga mówi nam też o tym, by przyjrzeć się jak żyją te zwierzęta. Np. kotek mruczy wylegując się od lat w tym samym ciepłym miejscu. Piesek cieszy się za każdym razem, gdy wracamy do domu, cieszy się ze spaceru… ba! Cieszy się, bo widzi obcych ludzi! Zwierzątka uczą nas szczęśliwości na własnym przykładzie. Pokazują nam jak wyglądają fakty. Wystarczy kawałek ciepłego miejsca i drzemka, by być szczęśliwym – tak jak to zauważył i doświadczył dr Hawkins – szczęśliwością może być drzemka w pociągu.