Witam Cię serdecznie!
Sukcesywnie kontynuujemy serię dotyczącą sukcesu! :)
Link do artykułu wprowadzającego znajdziesz poniżej!
► Seria „100 Dróg” – Wprowadzenie.
Części 1-8 tej serii znajdziesz klikając na poniższe linki:
► 100 Dróg do Sukcesu (1-6) – Wewnętrzne vs zewnętrzne, Osobiste, duchowe, w świecie, Przeczytaj książki, Sukces jako zwyciężanie, Sukces jako osiąganie celów, Sukces jako rozgłos, medialny powab, status celebryty.
► 100 Dróg do Sukcesu (7-9) – Sukces jako szczęśliwość, Wizualizuj sobie pożądany rezultat, Buduj dobry balans karmiczny.
► 100 Dróg do Sukcesu (10-12) – Zaprzęgnij pożądanie i ambicję, Realny, wykonalny plan, Pewność Siebie.
► 100 Dróg do Sukcesu (13-15) – Dedykacja, Satysfakcja z postępów, Pokonuj przeszkody.
► 100 Dróg do Sukcesu (16-18) – Wspierające relacje, Elastyczny vs sztywny, Entuzjazm.
► 100 Dróg do Sukcesu (19-21) – Samonagradzające się, Dedykacja Najwyższemu Dobru, Módl się o świadomość Bożej Woli.
► 100 Dróg do Sukcesu (22-24) – Zachowaj skromność – unikaj pychy, Wdzięczny zamiast dumny, Inkrementalne cele.
► 100 Dróg do Sukcesu (25-27) – Rezultat zasadniczych i fundamentalnych postaw, Determinacja, Siła woli, wytrwałość.
Jak zwykle przypominam – sytuacja człowieka uzależnionego jest inna, niż każdego innego. To, co tysiące razy uważaliśmy za sukces, zabijało nas. A my zabijaliśmy się z uśmiechem na ustach. Odgrażaliśmy tym, którzy próbowali dotrzeć do naszego zdrowego rozsądku, który był od dawna w strzępach.
Musimy BARDZO uważać na nasze definicje. Uzależnieni mają tendencję do zakłamywania siebie na każdym kroku. Pycha, kłamstwo i zaprzeczenie to chleb powszedni. Czerstwy i spleśniały. Sukcesem więc może być dalsze ukrywanie prawdy i oddawanie się żądzy bez wstydu i winy. Sukcesem może być szaleńcza myśl, by dalej robić to samo ale znaleźć sposób wyłącznie na zmniejszenie bólu. Sukcesem może być tysięczny raz oddanie się żądzy w takim sposób, by nikt się nie zorientował (my również).
Fragment z raportu jednego klienta:
(…) przywołując obraz w głowie tej laski w (…), był obojętny, nie pociągający. Czułem się dobrze ze sobą. Był to dla mnie szok bo pierwszy raz zrozumiałem na własnej skórze, że da się w ten sposób bez opierania się wyjść z tego nałogu. (…) Nie czułem poczucia winy, ani wstydu na swoje zachowanie, czułem się z nim dobrze (…)”.
To co stanowi samo sedno choroby jest dla niego szokujące – bo uważa to za postęp. Postępem było wyłącznie to, że pierwszy raz w życiu zorientował się, że wpatruje się w myśli, których nie chce. To wszystko. Z tego sobie sprawy nie zdaje, ani ze znaczenia tej monumentalnie istotnej obserwacji.
To co uważa za sukces, nie jest nim. Uważa, że odkrył wielki sposób, bo nie poczuł się źle po stracie trzeźwości. Sam znowu przywołał myśl i mówi, że nie była pociągająca. Ależ była, tylko chwilowo nie tak mocno jak w innych okolicznościach. Gdy pojmiemy, że emocje wynikają z naszych postaw, to pojmiemy, że uznał, że postąpił dobrze. Czy to zmiana na lepsze? Nie. To zmiana na gorsze. Ale właśnie do takich wniosków dochodzimy opierając się wyłącznie o myśli i emocje.
Winę czujemy, gdy postrzegamy coś jako błąd. Przywołał myśl i uznał, że skoro nie jest zachęcająca, to jest to postęp i sukces. To cały czas totalna zależność od myśli i emocji.
Uzależniony pozostawiony sam sobie, żyjący w swojej głowie, ciągle opierający wszystko o myśli jakie widzi, pomyli sukces z porażką, a porażkę z sukcesem. Praktycznie zawsze.
Prawdziwego sukcesu nie dostrzega.
Uznał, że jedno zorientowanie się, że zahipnotyzował się myślami to jakiś sposób na “wyjście z nałogu”. Nie ma sposobu. Konieczna jest ewolucja.
Ponownie – wszystko można uznać za sukces lub porażkę, za dobre lub za złe – ale tylko w pewnym kontekście. Z kontekstu wynika całe znaczenie, sens i wartość. Jeśli nałóg dla nas to złe samo+poczucie, no to oczywiście uznamy, że wyzdrowienie to dobre samo+poczucie.
Włosy jeżą się na głowie.
Ale jak wiele razy zwróciłem mu uwagę – “lepsze” nie oznacza “dobre”. Lepsze samopoczucie to może być nadal stan fatalny i krytycznie niebezpieczny. Chcesz lepszego samego+uczucia? To zjedz cukierka. I zastanów się w jakim stopniu wyzdrowiałeś/aś? Jest masa uzależnionych, którzy zaczynają się kompulsywnie objadać słodyczami.
Na drodze prawdziwego zdrowienia gorsze stany są normalne i spodziewane. Nie w nich jest problem, tylko w tym, co z nimi postanawiamy zrobić. Z drugiej strony – co robimy w stanach lepszych, wliczając te pozytywne? Jak wtedy żyjemy?
Jak rozpoznać gorszy stan, który jest konsekwencją postępu od gorszego stanu, który jest konsekwencją choroby? Wiesz to?
Przedyskutujmy, co dziś dr Hawkins zaleca nam jako drogi człowieka świadomego do realizacji jego celów.
28. Wizualizuj cele.
Wizualizacja to jedna z form pracy umysłowej. Czyli to praca ZA POMOCĄ UMYSŁU.
Mało ludzi odróżnia wizualizację od fantazjowania. Bowiem, żeby z czegoś skorzystać, czegoś użyć, trzeba w ogóle zdać sobie sprawę, że tym nie jesteśmy i że sami tego używamy. Ponad 80% ludzkości nie jest w stanie się zorientować, że nie są myślami. Twierdzenie, że nie myślą to dla nich czysta abstrakcja. Nie dostrzegają, że żyją jakby to oni byli wykorzystywani przez myśli. Potem tylko mówią (na podstawie myśli) – “myślałem/am”.
Na pewno?
Większość “używa” umysłu tak jakby wsiedli do samochodu stojącego na wzniesieniu bez zaciągniętego hamulca ręcznego, samochód zaczyna się staczać coraz szybciej, a oni twierdzą, że jadą i prowadzą ten samochód. Dowodem na to, że nie prowadzimy tego “samochodu” jest to, czego doświadczymy, gdy spróbujemy go zatrzymać. I siebie wraz z tym.
Praktycznie wszyscy uzależnieni widząc myśli o treści seksualnej od razu zakładają, że to jest coś, o czym myślą i czego chcą. Nie widzą nic poza myślami. Z drugiej strony, gdy proszę ich o przemyślenie jakiejś kwestii, to w 9/10 przypadków czytam – “pierwsze co przyszło mi do głowy, to…”. A to również NIE jest myślenie. Tylko natychmiastowe zahipnotyzowanie się myślą. To nie jest korzystanie z narzędzia, tylko zniewolenie nim. Przepisanie pierwszej myśli to dosłownie totalny brak myślenia.
Czy wzięcie z szafy pierwszej koszulki, którą zobaczymy, to jakiekolwiek zaplanowanie, wybór, świadoma decyzja co na “siebie” włożyć? Oczywiście, że nie. A jednak w przypadku umysłu jest to zupełnie niedostrzegane. Reagowanie to nie jest podejmowanie odpowiedzialnych decyzji.
Wizualizacja to praca. Fantazjowanie to unikanie pracy. Wpatrywanie się w myśli to unikanie pracy.
Wizualizacja m.in. to praca polegająca na przeczyszczeniu drogi, która prowadzi do klarownego i konkretnego obrazu tego, co chcemy osiągnąć.
Co chcemy osiągnąć?
Wizualizacja nie tylko oznacza pracę, by ten obraz zbudować ale też dyscyplinę, by go utrzymać w różnych okolicznościach, np. tych zwanych problemami czy pokusami.
Gdy już jesteśmy w stanie utrzymać w umyśle to, co chcemy zrealizować, cała reszta naszej pracy nad tym kolosalnie zyska – bo od razu wiemy, co się z tym planem pokrywa, a co nie.
Bardzo wiele osób z góry zakłada co jest prawdą – np. jakiś negatywny obraz świata czy danej sytuacji. Co łatwo wtedy zaobserwować – dokładnie to sobie udowadniają. Nie są w ogóle w stanie dostrzec, że sami dokonali takich decyzji, że do tego doszło. Lub tak sobie przedstawiają swoje doświadczenia, że wychodzi im, że MAJĄ RACJĘ. Czy z tysięcy kanałów na Youtube wybierają tylko te, które dokładnie tak samo przedstawiają rzeczywistość.
Dawno temu zauważyłem, że udowodnienie sobie własnej racji jest podejrzanie łatwe i zawsze się udaje.
Masy ludzi nie wizualizują celów, tylko problemy. Nie dostrzegają, że jedną z cech świadomości jest to, że – to co utrzymujemy w umyśle – rośnie i ma coraz większe prawdopodobieństwo zamanifestowania się w naszym życiu. Utrzymywanie problemu nie rozwiąże go.
Jeżeli więc wizualizujemy problemy – będziemy mieli problemy. I coraz większe, i coraz więcej.
A jeśli skupiamy się na rozwiązaniach – rozwiązania stają się dla nas coraz bardziej realne i bliższe.
Większość uzależnionych nie ma pojęcia czym jest rozwiązanie problemu uzależnienia. Przede wszystkim tego nie można uzdrowić; to można tylko zaleczać każdego dnia. Nie można dziś umyć zębów, by jutro mieć świeży oddech. Nie można wziąć 10 godzin prysznica dzisiaj, by przez miesiąc pozostać czystym.
Praca z umysłem wymaga od nas odróżnienia siebie od myśli. Treść myśli jest w 99,9% negatywna. Liczenie, że w końcu zobaczymy tam coś pozytywnego, to jak liczenie, że w końcu wygramy w Totka. A przecież wielkim zagrożeniem jest tu mylenie “lepszy” z “dobry”. “Lepsze myśli” to właśnie myśli o treści seksualnej i są lepsze ale tylko np. od myśli strasznych czy na bazie wstydu i winy. Ale to nadal nie są “dobre” treści. Bo podejmowanie działań na ich podstawie nieuchronnie nas zabija. A nawet jakbyśmy teraz zobaczyli myśli typu “jestem super!” – to cóż to zmienia? To tylko myśli, nie Ty.
Ponownie – zamiast przepisywać myśli, napiszmy jak żyliśmy dzisiaj. To są fakty. Fakty powiedzą nam jakim człowiekiem jesteśmy. O ile będziemy wobec tych faktów absolutnie neutralni.
Masy ludzi też zupełnie nie zdają sobie sprawy, że praca z umysłem to nie jest praca z myślami. Myśli mamy ignorować. Nie masz z nimi walczyć, próbować się ich pozbyć, zmienić, kontrolować, itd. Bo to i tak nie jest możliwe. Wielu mówi, że umysł najpierw trzeba uspokoić. Powodzenia! Bo to jakby próbować uspokoić radio, które gra utwór rockowy. A gdy się to nie udaje, no to zostaje tylko co? Niszczenie radia.
Jest różnica między pracą z wiertarką, a pracą z wierceniem.
Wizualizacja to nie tylko skonstruowanie i utrzymywanie danego obrazu. Ale też nadanie mu wartości, znaczenia i sensu. Nie masz próbować z utworu rockowego uczynić utwór jazzowy.
Co ma dla nas znaczenie, sens i wartość? Odpowiedź brzmi – to, co wybieramy, co znajdujemy, czego szukamy.
Właśnie szukałem na Youtube wykładu o logoterapii. Większość wyświetlonych filmików ma max. kilkanaście tysięcy wyświetleń. A filmik jak pani Lewandowska zareagowała w jakiejś sytuacji – prawie 5 milionów. Oto czego szukają rzesze ludzi. Pożywki emocjonalnej i przykładów swoich ukochanych pozycjonalności. Tylko garstka szuka tego, co mądre. A na tej planecie cierpi więcej ludzi, niż tylko kilka tysięcy. Większość wcale nie chce rozwiązania swoich problemów; np. przestać cierpieć. Tylko chcą zmienić to, co czują. To jest dla nich wszystkim. Dla mnie oczywiście też było.
Wielu non stop wizualizuje sobie jak przydarza im się coś złego. Np. uderza w nich samochód czy zdradza ich żona/mąż, itd. Utrzymują to uparcie latami. Wliczając naturalnie urazy. A jakiekolwiek próby utrzymania czegoś pozytywnego szybko zamieniają się w fantazjowanie bez żadnego innego celu poza tym, by pławić się w tych myślach unikając w tym czasie wszelkiego dyskomfortu.
Uzależniony może każdego dnia godzinami utrzymywać obrazy w jaki sposób się uruchomi po powrocie do domu, w wolny weekend, etc. Ekscytuje się tym, co będzie robił, gdy jego partnerka czy partner zaśnie albo dzieci pójdą do szkoły.
Każdy z nas jest bezsilny wobec tych myśli. Ale nie jesteśmy bezradni. Niewielkie grono jest gotowe odkleić się od tego i przyjrzeć się faktom, które mogą nie być przyjemne.
Wykonajmy ćwiczenie – zacznijmy budować cel: obraz tego, co chcemy osiągnąć. Nic za wielkiego, byśmy mogli się tym od ręki zająć. Niech to będzie np. wyprzątanie łazienki – coś tego pokroju. Niech będzie to coś, czego nie chcemy zrobić – czyli istnieją jakieś nieuświadomione przeszkody, których się trzymamy.
Stańmy się świadomi podczas tego procesu (bez tego i tak go ani nie zaczniemy, ani nie przejdziemy). Zapewne natychmiast zaczniemy uświadamiać sobie opór, który non stop utrzymujemy (opór to nie jest uczucie). Możemy sobie też zdać sprawę, że od razu postanawiamy uciec w myśli, w których mamy nadzieję znaleźć lepsze alternatywy od sprzątania – może właśnie uruchomienie się albo najpierw poprzeglądanie internetu, telefonu? Czyli – wszystko, tylko nie sprzątanie. Bowiem od razu wyprojektowaliśmy nasze nastawienie na świat.
Pytanie – czy będziemy pracować dalej? Czy możemy sobie wyobrażać, że podnosimy się, bierzemy do ręki gąbkę, płyn i zaczynamy myć zlew czy wannę? Oczywiście, że możemy. Ale trzeba to zrobić POMIMO myśli i za tym musi stać intencja podjęcia działania. Jeśli nie chcemy, to nie ma sztuczek, które nas zmienią.
I właśnie jednym z celów tej pracy jest zmierzenie się z tym dyskomfortem, z wymówkami, z usprawiedliwieniami. To uświadomienie sobie tego wszystkiego w nas, co stanowi problem i odpuszczenie, odklejenie, poddanie tego. Zazwyczaj wymaga to jednak podjęcia działania, gdy już ustalimy efekt końcowy – gdy WYBIERZEMY to, co chcemy osiągnąć. Jeśli naprawdę zależy nam na efekcie końcowym – czystym mieszkaniu – to wykonamy niezbędną pracę bez marudzenia. Jeśli nie chcemy, to bardziej zależy nam na czymś innym.
Wtedy widzimy jak ogromnym zagrożeniem jest ciągłe tylko szukanie przyjemności. To nas zatrzaskuje w tym, czym też większość dała się skołować, by nazywać to swoją “strefą komfortu”. Strefą, w której nigdy nie jest im dobrze. Tylko “lepiej”. Ale to “lepiej” niemal zawsze nadal jest “źle”. Bo to tylko mniejszy dyskomfort, niż spodziewamy się doświadczyć robiąc coś, czego nie chcemy (z)robić. Ale to nie jest komfort.
Przypominam, że aby się zmienić musimy robić rzeczy, których nie chcemy robić. Bo nie chce ich robić chora osobowość. Podporządkowanie swoich decyzji chorobie nie wyleczy nas.
Tym samym wizualizacja to nie tylko budulec planu konkretnych kroków ale też budulec sensu, wartości i znaczenia. To odpowiadanie na pytania typu – “Po co się mam męczyć i ryzykować odrzucenie ze strony kobiety, skoro mogę włączyć pornografię?” Niewielu na nie odpowiada. Bo ich cel został z góry obrany. I nie jest nim życie, ani szczęście.
Warto zadać sobie pytanie nie “co chcę robić?”, tylko “co jest niezbędne dziś do zrobienia, bym zdrowiał(a)?” Zobaczymy, że odpowiedzi nigdy się nie pokrywają.
29. Pomniejszaj, inkrementalny postęp.
Wielkie i duże cele warto rozbijać na mniejsze. Raz, że stają się wtedy dla naszego umysłu możliwe do zrealizowania, więc nie będzie temu zaprzeczał, a niezbędny do włożenia wysiłek nie będzie wydawał się nam absurdalny. Ale też będziemy na bieżąco dysponować informacjami zwrotnymi o postępie.
Jeżeli wchodzimy na szczyt wieżowca, to dobrze jest dysponować informacją ile ma pięter i na którym obecnie jesteśmy. Bez tego praca może wydawać się nam bezsensowna, bo nieprzynosząca żadnych zmian i szybko z niej zrezygnujemy. Nawet gdybyśmy już byli prawie u celu.
Z drugiej strony możemy powiedzieć np. to co jeden z czytelników tego serwisu – “No przyznałem się i co z tego?” Twierdzi, że przyznał się do bycia seksoholikiem. To jest kłamstwo. Bo gdyby był w tym choć minimalnie uczciwym, to rozumiałby, że “co z tego?” to to, że jest śmiertelnie i nieuleczalnie chory oraz że zapewne 99% jego wyborów podporządkowane jest destrukcji, a nie konstrukcji. Co zresztą widać w każdej jego wypowiedzi. A on tego nie dostrzega. Nie jest możliwe stwierdzenie, że jesteśmy seksoholikiem, jeśli uczciwie i wnikliwie nie przyjrzeliśmy się temu jak żyjemy i jakim człowiekiem w istocie jesteśmy.
Pamiętajmy, że warto nie tylko patrzeć na to ile pracy jeszcze przed nami ale też ile już wykonaliśmy. Jeśli widzimy, że ciągle musimy przerzucić jeszcze 7 ton węgla, to możemy się zniechęcić. Ale gdy zobaczymy, że przerzuciliśmy już 10 ton, to znajdziemy w sobie nową motywację i siłę.
W grupach 12 kroków również to obowiązuje (to bardzo mądre grupy). Mówi się tam – “jeden dzień naraz”, “tylko najbliższe 24 godziny”. A jak trzeba, to dzielimy to na jeszcze mniejsze okresy, np. cztery godziny, godzinę, 15 minut. “Tylko następne 5 minut”. “Tylko następna minuta”.
Każdy z nas jest w stanie udźwignąć następne 5 minut. Możemy wtedy dostrzec jak nieefektywne jest wydłużanie tego okresu. Skoro zaczynamy cierpieć, gdy zaczynamy dodawać do tych 5 minut np. kolejne 5 godzin czy 5 dni, to po co to robić?
Żal wobec przeszłości i lęk wobec przyszłości to więzienie wielu z nas.
Pomniejszmy więc obszar naszych trosk wyłącznie do chwili obecnej. Wtedy doświadczymy spokoju, a także zauważymy, że w danej chwili możemy sobie poradzić z tym, co mamy przed oczyma.
Uzależnienie to też nie jest ani problem mały, ani wielki, przytłaczający. Tak się tylko wydaje z różnych perspektyw, które nie obejmują tego, o czym mówimy. I możemy nigdy nie zorientować się, że poczyniliśmy jakiekolwiek postępy jeśli będziemy tylko skupiać się na tym, że znowu straciliśmy trzeźwość. Sporym postępem będzie, gdy wreszcie do nas dotrze, że nie ma wpadek, tylko nasze decyzje.
Postęp ma wiele form. Ale to może ocenić tylko ktoś, kto sam już przeszedł tą drogą.
Niemniej non stop czytam twierdzenia typu (zachowałem oryginalną pisownię) – “Uczestniczyłem warsztatów o stresie i emocjach więc coś tam wiedziałem.”
Pamiętajmy – “wiem” nie jest tożsame z “jestem”. “Wiem” nie jest tożsame ze stosowaniem tego, ani świadomością. Można poczytać czy pooglądać jak się jeździ na rowerze. Możemy to wiedzieć. Ale dopóki nie siądziemy na rower i nie pojedziemy, to ta wiedza jest fantazją. Jest potencjałem, który możemy zrealizować ale dopóki go nie zrealizujemy, no to go nie zrealizowaliśmy.
Poczytanie książek czy kolekcjonowanie wspomnień na ilu to warsztatach byliśmy nie musi oznaczać jakiegokolwiek postępu. Tak jak niejeden na tym serwisie przeczytał ponad 200 artykułów, a nadal nie powiedział jednego uczciwego zdania o sobie, ani nie ma pojęcia czym jest uzależnienie, ani trzeźwość, ani zdrowie. Ale wszelkie negatywności z innych serwisów łykają jak młode pelikany.
Wiedza to zasób i narzędzie. Z zasobów i narzędzi się korzysta. Trzymanie ich na półce, czyli “posiadanie ich” nie ma żadnego znaczenia. Jeśli używamy siekiery, by pokroić chleb, możemy sobie tylko narobić problemów, a chleba nie pokroimy.
A tu nie otrzymałem słowa wyjaśnienia jakie to były warsztaty, jaki był ich przekaz. Bo ludzie wychodzą z założenia, że znaczenie słów jest wpisane w same słowa. Więc jak tysiąc osób użyje słowa “nawyk” czy “stres”, to każdy zakłada, że mówi o tym samym, co reszta. Co więcej – że to jest zgodne z rzeczywistością. Nic bardziej złudnego. Analiza Raportu wykazała, że wiedza, którą posiadał ten mężczyzna była stosem mitów, urojeń i informacji, których fałsz wykazałoby 5 sekund uczciwej analizy.
Albo często słyszę twierdzenia “porno służy do regulacji emocji” ale czymże jest ta “regulacja emocji”, ani czym są same emocje – ani słowa lub jakieś półsłówka. To tylko hasełko, za którym stoi – “coś się dzieje z emocjami”. Zapewne nieme założenie brzmi też – “mam pewną kontrolę nad swoimi emocjami”. Ale zarówno kontrola jak i “moje emocje” to urojenia. Nie ma żadnej regulacji. Co to są emocje, co z nimi robi oglądanie porno i masturbacja, co z nimi naprawdę możemy zrobić i czy naprawdę są “nasze” – to wszystko wyjaśniam w Programie Wolność od Porno. Ale jak mówię – wiedza to za mało.
Zbieranie wiedzy to nie jest rozwój (wzrost) świadomości.
Wielu już nazbierało tyle tych zasobów, że pojęcia nie mają co mają robić, ani jak, ani z czym, ani kiedy, ani dlaczego, ani po co. Gdy coś próbują, nic im to nie daje. Męczą się, frustrują ale nie przestają dalej tej kolekcjonerki. A gdy uważają, że robią coś z uzależnieniem (najczęściej rozumianym jako oglądanie porno czy ucieczka od emocji), to też okazuje się, że walą głową w ścianę. Głowa boli, a ściana stoi. A chęci i sił ubywa.
Trzeba zacząć przyglądać się szczegółom, pojedynczym sytuacjom i przede wszystkim z pozycji uczciwości.
Jak dokonywać takiego pomniejszenia? Przykładowo możemy mieć do wykonania dziennie 10 telefonów, przeczytać choć kilka stron programu/literatury. Nazywamy to obowiązkami. Wielu mówi “obowiązki mnie przytłaczają”. Bo właśnie nie dokonują tego pomniejszenia. Nic nie może nas przytłoczyć, gdy przede wszystkim zajmujemy się jednym tematem naraz oraz jesteśmy już na tyle rozwinięci, by oddzielić to, co robimy od tego, co czujemy odnośnie tego. Już nie mówiąc o tym, że nikogo nie przytłacza nic w świecie, tylko myśli i emocje, które mamy na ten temat i które projektujemy na niego. A i tak to nie one nas przytłaczają, tylko my je.
Tak jak większość nie odróżnia myśli od emocji, to na świecie ponad 80% ludzkości nie odróżnia świata zewnętrznego od świata wewnętrznego. Nie są w ogóle świadomi, by zorientować się, że narzucają to, co wewnętrzne na to, co zewnętrzne i odwrotnie. Tak jak ten mężczyzna, w kolekcji warsztatów którego znalazły się warsztaty o stresie i emocjach, a nadal twierdzi on m.in.: “Nigdy chyba nie doświadczyłem nie stresującej bliskości kobiety.”
Nie wiem co to były za warsztaty ale musiały potwierdzić one powszechne urojenie, że nasze wewnętrzne doświadczenia wpisane są w zewnętrzne okoliczności. Powszechnie twierdzi się, że “coś JEST” np. właśnie stresujące.
Gdy całą sytuację rozbijemy na poszczególne elementy, to zacznie się nam bardzo przejaśniać. Jeśli chcesz się w końcu przestać męczyć, zapraszam do Programu Wolność od Porno.
W 12 krokach funkcjonuje slogan – “postęp, nie perfekcja”. Bo wielu ludzi nazywających siebie “perfekcjonistami” wcale nie dąży do perfekcji, tylko stara się unikać błędów, a tak naprawdę poczucia winy i wstydu, które wynikają z ich własnych osądów. Najczęściej to kierunek przeciwny do jakiejkolwiek perfekcji. Bo perfekcję stanowi postęp. I w zależności jaki punkt odniesienia obierzemy, możemy widzieć postęp lub nie. Zamiast postępu możemy widzieć tylko pasmo porażek.
Dlatego też jeśli problem rozbijemy na jego składowe, możemy uczciwie i precyzyjnie wskazać na postęp lub jego brak oraz przyczyny.
30. Przygotowanie.
Tematów związanych z przygotowaniem do pracy nad sukcesem nie sposób wymienić, ani tym bardziej opisać choć dostatecznie. Dlatego skupię się na kilku dotyczących uzależnienia.
Przygotowanie jest kolosalnie ważne. Bardziej, niż się nam wydaje. W szczególności pewne przygotowanie edukacyjne związane z tym, czego będziemy doświadczać na drodze zdrowienia i trzeźwienia.
Wielu uważa, że postęp zdrowienia jest liniowy. Czyli – tylko ciągle lepiej, lepiej, lepiej, lepiej.
Rzeczywiste doświadczenie ukazuje nam jednak inną sytuację.
Już w Module 1 Programu WoP przestrzegam wyraźnie, że ludzie najczęściej zupełnie odpuszczają pracę nad sobą i rzetelność, gdy albo wydaje im się, że już wszystko jest ok, albo gdy wydaje im się, że wszystko nie jest ok. Ani jedna, ani druga sytuacja nie jest dobrym powodem, by odpuścić. Ani pozytywny, ani negatywny stan nie musi też wcale oznaczać postępu, choć naturalnie może. W jaki sposób go rozróżnić nie sposób bez radykalnej uczciwości wobec naszego wewnętrznego postępowania, zamiarów, intencji.
Czasem nawet bardzo negatywny stan może wydawać się, że zupełnie nie ma żadnej przyczyny, a innym razem możemy go sami wywołać ale się zorientować i odpuścić, a tym samym dokonać wielkiego postępu.
Jest różnica między np. użalaniem się po raz tysiąc pierwszy, a zdaniem sobie sprawy z tej postawy i pracą nad poddaniem przywiązania do niej i wszelkich korzyści. Co więcej – to może stać się dla nas tym bardziej bolesne, gdy trzeźwiejąc będziemy zdawać sobie coraz pełniej sprawę z negatywności tego jak żyliśmy. Skala tego może być obezwładniająca. Ja nieraz płakałem, gdy uświadamiałem sobie jak wiele straciłem, jak wiele ta choroba mi odebrała. Porządny żal jest oznaką zdrowienia. Bądźmy gotowi płakać.
Bez przygotowania wielu popadło w użalanie, samopotępienie, we wstyd, winę, lęk. Wielu krzyczy wtedy w rozpaczy “Było już tak dobrze! Co zrobiłem nie tak!?” Odpowiadam – założenia były niewłaściwe. A sytuacji trzeba się realnie przyjrzeć i zobaczyć z czego wynika.
Musimy być przygotowani, że nasz sadystyczny, wewnętrzny sędzia będzie wszystkich o wszystko potępiał i oceniał, a nas porównywał, by ostatecznie nam umniejszyć. Najpierw np. przekona nas, że krytyka innych ludzi odnosząca się do naszego postępowania dotyczy bezpośrednio nas (zrównanie poziomu ROBIĆ z BYĆ), a więc jest dla nas raniąca czy wręcz stanowi atak na nas (często spotykane na tym serwisie). Czyli w rezultacie musimy się mścić i reagować wściekłością lub innymi strategiami manipulacji i zaciemniania obrazu sytuacji. Człowiek nieświadomy jest z tym całkowicie zidentyfikowany. Takie myśli oczywiście będą niemal zawsze. Na to też bądźmy przygotowani.
Wraz z tym będziemy następnie bali się odwetu od innych ludzi, którzy wg nas potraktują nas jeszcze gorzej, niż my ich. Ale nasze postępowanie wydaje się nam słuszne ze względu na myśli jakie ciągle widzimy. To jedna z wielu spiral (auto)destrukcji.
Inni mówią sobie tak – “no przecież NIKOMU nie robią krzywdy, gdy oglądam pornografię”. Właśnie. W tym cały szkopuł – widzą siebie jako bezwartościowego – jako nikogo. Czyli kogoś, komu krzywdę można czynić, bo to nie ma znaczenia. No ale nie robią krzywdy 8 miliardom innych ludzi, więc wszystko gra. Widzą siebie jako “nikogo” – nikogo wartościowego, nikogo zasługującego na jakiekolwiek dobro.
Musimy być na to wszystko przygotowani. Takich postaw i pozycji może być masa.
Kolejną sprawą są urazy. Kiedyś dostrzegłeś, że miałem nieuświadomioną postawę doszukiwania niesprawiedliwości, szukania zadr, trzymania się niechęci i wiele więcej. Cały czas byłem gotowy, by pleść nowe urazy jak pająk sieci. Naturalnie sądziłem, że to jest w jakiś sposób słuszne. Tylko, że jedynym, kto w tym sieciach tkwił byłem ja. Potem okazało się, że jest to problem wspólny dla ogromu ludzi, a w szczególności uzależnionych. Wielu -holików zawiera w tym także urazoholizm. Wielu dostrzegło, że urazy zabiły więcej alkoholików i seksoholików, niż alkohol i porno.
Następne – wielu mówi tak: “chcę z tego wyjść”, “chcę to rzucić”, “nie chcę już tego oglądać”, “chcę wrócić do zdrowia”. Czy jesteśmy przygotowani na fakty?
Oglądanie porno jest jak jedzenie landrynki z kwasem w środku. Gdy słodka powłoka zostanie strawiona, przestajemy być świadomi działania kwasu. Bo to już dzieje się od wewnątrz. Zupełnie nie wiążemy konsekwencji zżerania nas przez truciznę z landrynką. Dlatego łykamy kolejną, no bo była przecież taka słodka.
Gdy cokolwiek wyda się nam gorzkie, sięgamy po landrynkę, nie zważając na kwas, bo przecież zupełnie nie mamy ochoty przyznać, że to nasza ukochana landrynka go zawiera. No bo cóż innego przynosi nam tyle słodyczy? Coraz mniej. Od lat możliwe, że nic, nawet w wielkim przybliżeniu. W rzeczywistości jednak nic nie przynosiło nam ani pozytywności, ani negatywności. To zawsze były projekcje.
Może nawet już zaczęliśmy coraz szybciej rozgryzać landrynkę i czuć kwas na języku, a jednak powtarzamy to regularnie. Bo już jest w naszym życiu tyle goryczy, że potrzebujemy zmiany tego stanu natychmiast i wielokrotnie każdego dnia. Wierzymy, że wszystko jest już gorzkie w naszym życiu. Więc skoro możemy choć poczuć chwilę słodyczy, robimy to bez mrugnięcia okiem.
Gorycz natomiast też bierze się z wewnątrz. Sami ją wybieramy, często wraz z landrynką. Dlatego nigdy nie zniknie, jak i cały czas będzie jej przybywać.
Gdy naprawdę zdamy sobie z tego sprawę, a nie tylko o tym przeczytamy, możemy być skłonni, by zacząć dowalać sobie za to, co sobie robiliśmy od tak wielu lat. No bo kto poznał inne postępowanie w przypadku błędów i kłamstw, niż kara? Bez przygotowania, większość w ogóle nie zauważa, że cały czas wybierają chory kierunek, nie zdrowy. Zmieniają tylko racjonalizacje i usprawiedliwienia. Ilu z nas karzących się doprowadziło tym do czegokolwiek lepszego, nie mówiąc o czymś realnie dobrym? Ja nie znam nikogo takiego.
Najbardziej prozaiczny typ przygotowania, to czas. Zdrowienie wymaga czasu – zarówno każdego dnia na praktykę narzędzi i zmiany postaw – jak i wymaga to nieraz wielu dni praktyki, byśmy najbardziej zgrubiałe obszary skorupy naszej choroby byli skłonni puścić. Oraz – musimy być przygotowani, że te zmiany nie są tylko na czas zdrowienia. Bo nie ma takiego czasu. Tak jak przestrzeganie zasad ruchu drogowego nie powinno dotyczyć tylko czasu zdawania egzaminu. Gdy dzisiaj będziemy żyć trzeźwo, a jutro już nie, to jutro czeka nas być może jeszcze gorsze cierpienie, niż dotychczas.
Przygotowanie do zdrowienia to m.in. pozbywanie się tego, co nas rozprasza, jest kuszące, śliskie. To reorganizacja naszego czasu, by na pierwszym miejscu mogło być trzeźwienie i zdrowienie.
Przygotowanie to świadomość, że czekają nas trudne dni. Możliwe, że kilka pierwszych miesięcy zdrowienia będzie bardzo nieprzyjemnym przeżyciem. Ale niezbędnym i zrozumiałym, gdy podsumujemy jak mogliśmy żyć przez ostatnie 10, 20 czy 30 lat. Cena wtedy, prawdę mówiąc, nie będzie wydawała się wysoka. Szczególnie, że można przez to przejść z pomocą. To nie musi się rozciągnąć na lata. To nie musi – i nie powinno być! – zmaganiem.
Przygotowanie to analiza naszej choroby. To analiza jak żyjemy i jakim człowiekiem jesteśmy. Bez tego pozostaniemy totalnie ślepi, niezależnie ile przeczytamy z zewnętrznych źródeł.
Przygotowanie to też Moduł 2 Programu Wolność od Porno. Dzięki pracy nad mapą swojego życia, zyskujemy sporą perspektywę tego czego można się spodziewać i w jakich okolicznościach. Stajemy się wtedy gotowi do skorzystania z narzędzi, do rezygnacji, odpuszczenia, etc. Zaczynamy przyglądać się sobie. Pozwalamy światłu uczciwości przedrzeć się przez skorupę zaciemnienia.
Powinniśmy także być przygotowani, że ta choroba nie zna litości, nie przebiera. Niezależnie ile się wycierpieliśmy i ile straciliśmy, organizm nie wytworzy przeciwciał. Ciągle może być coraz gorzej. Osiągniemy kolejne dno. A potem kolejne. Złamiemy każdą obietnicę, przekroczymy każdą postawioną sobie granicę, sprzeniewierzymy się sobie coraz bardziej. Po osiągnięciu dna, znajdziemy następne, jeszcze niższe. Będziemy się coraz bardziej nienawidzić i wstydzić. Będziemy coraz bardziej nienawidzić siebie i własne życie.
I będziemy ciągle zapominać, że jesteśmy uzależnieni. Ciągle będziemy wierzyć, że “ten raz będzie inny, niż wszystkie inne”. Niemal każdy, z kim rozmawiałem przynajmniej kilka razy przekonał samego siebie, że po kilku dniach lepszego “samego+uczucia” już wyzdrowiał i ten stan się utrzyma. Każdy, bez wyjątku, boleśnie się rozczarował.
Bądźmy przygotowani, że od uruchomienia zawsze dzieli nas tylko jedna decyzja. Zawsze możemy ją podjąć. Nikt i nic innego nie stoi za tym, prócz naszej woli.
Czy jesteśmy przygotowani, by przestać grać ofiarę, obwiniać świat za swój los, przestać się usprawiedliwiać, użalać, racjonalizować oraz dowalać za to sobie?
Ile uraz jesteśmy gotowi odpuścić, a ilu nie? Z ilu nawet nie chcemy sobie zdać sprawy? Czy jesteśmy gotowi żyć bez lęku i wstydu ale też bez dumy? W jakim stopniu jesteśmy gotowi zrezygnować z egoizmu na rzecz otwartości i braterstwa z innymi ludźmi? Jak dokładnie jesteśmy gotowi przyglądać się sobie i zdejmować owczą skórę z wilka? Jaka jest skala naszego przyklejenia do myśli?
A co z odpowiedzialnością? Jak niskiego ułamka naszego życia (czyli czego?) dotyka odpowiedzialność, a jakiego nie? Odpowiedzialność to synonim odwagi. Odwagi zaś nie może brakować, bo to wybór. Wyboru możemy nie dokonać, bo nie chcemy.
Musimy także być przygotowani, że proces zdrowienia może być powolny i bolesny. Dlaczego? Bo już nie możemy kłamać i się usprawiedliwiać. A możliwe, że kłamaliśmy i usprawiedliwialiśmy się całe życie. Nieprzeliczone tysiące razy mogliśmy uważać, że ktoś nas zranił, zawstydził, uraził, odrzucił, itd. Musimy być gotowi dostrzec, że nic z tego może nie być prawdą. Przestajemy grać ofiarę myśli i emocji. Przestajemy być egoistą, ukrywać się, kisić ze swoimi tajemnicami, wstydem i poczuciem winy. Uczymy się przepraszać, akceptować, wybaczać, zadośćuczyniać, przyznawać. Jest co robić. :)
Witaj Piotrze.Oglądam porno od 12 lat(mam 24lata)i oglądałem już te najgorsze możliwe filmy po pewnym czasie wiec napewno mam mocno zniszczony mózg i właśnie chciałem się zapytać jakie negatywne skórki ma zniszczony moZg?tak ja wiem ze mózg mam zostawić w spokoju,ze dopamina i te inne bzdury co tam piszą fachowcy NOFAP nie mają sensu ale tak z czystej ciekawości pytam,co dokładnie mi ta pornografia niszczy w mózgu?kiedys pamietam jak miałem maraton tygodniowy i oglądałem porno przez 8 godzin codziennie i 7 dnia zacząłem wymiotować podczas oglądania i czułem jakby mi ktoś młotkiem uderzył w głowę.) i oglądałem już te najgorsze możliwe filmy po pewnym czasie wiec napewno mam mocno zniszczony mózg i właśnie chciałem się zapytać jakie negatywne skórki ma zniszczony moZg?tak ja wiem ze mózg mam zostawić w spokoju,ze dopamina i te inne bzdury co tam piszą fachowcy NOFAP nie mają sensu ale tak z czystej ciekawości pytam,co dokładnie mi ta pornografia niszczy w mózgu?kiedys pamietam jak miałem maraton tygodniowy i oglądałem porno przez 8 godzin codziennie i 7 dnia zacząłem wymiotować podczas oglądania i czułem jakby mi ktoś młotkiem uderzył w głowę.Chodzę jakiś wystraszony i nieśmiały,nie mam swojego zdania,nie jestem stanowczy i jestem apatyczny.Czy poczucie winy może wpływać na to ze nie mowie tego co mysle?nie chodzi mi o szczerość do bólu,jak to jeden kursant pytslbciebie ostatnio męczył Stalinem tylko swoje zdanie,stanowczość,zwrócenie komuś uwagi itp.Swoją drogą ten mężczyzna co pytał ciagle o Stalina mógłbyś zniszczony pornografią i się cofnąć w rozwoju jak Stalin?Jak takie coś wytłumaczyć ze ktoś chce być jak Stalin?No bo jak ktoś ciagle ogląda porno to przecież niszczy mu to mózg i może przez to widzi świat trochę inaczej?Pozdrawiam.
Witaj Piotrze.
Cześć Michale!
Dzięki za komentarz!
Oglądam porno od 12 lat(mam 24lata)i oglądałem już te najgorsze możliwe filmy po pewnym czasie wiec napewno mam mocno zniszczony mózg
Zniszczony mózg to tylko jedna z konsekwencji uzależnienia.
Jest ich dużo więcej.
Pamiętaj, że mózg to reprezentacja, a nie przyczyna.
Na co dowodem jest chociażby możliwość nauki – zanim mózg odzwierciedli nową umiejętność, uczymy się jej poprzez praktykę.
Nie musimy czekać na zmianę mózgu, by zmienić lub wykonać cokolwiek.
Nawyki to działania, które podejmujemy. I możemy je podjąć, zanim mózg wytworzy ścieżki. To decyzje, których dokonaliśmy setki razy, zanim mózg się zmienił.
Dlatego też nie należy oczekiwać na zmiany w mózgu, by zacząć zmieniać siebie.
Co stanowi dowód, że zmiany w mózgu nas nie ograniczają. Stanowią tylko wygodną wymówkę.
Niemniej – często zniszczenia w mózgu jako reprezentacja pokazuje jak wiele trzeba uzdrowić, odpuścić, zmienić, nauczyć się. A to wymaga zapewnienia sobie odpowiednich warunków.
Szczególnie spokoju, akceptacji. Nie walczymy, nie zmagamy się, nie potępiamy, nie uciekamy od niczego. Wprowadzamy to krok po kroku.
Wykonujemy odpowiednie działania nakierowane na zdrowienie i utrzymywanie trzeźwości.
i właśnie chciałem się zapytać jakie negatywne skórki ma zniszczony moZg?
Wejdź na główną stronę mojego serwisu. Jest tam lista ponad 100 objawów uzależnienia.
Stan mózgu nie jest ich przyczyną.
Ale występuje razem z nimi.
Sam możesz przeanalizować jak żyłeś rok temu, dwa lata temu, 5 lat temu i 12 lat temu.
Zobacz degradację jakości własnego życia przez uzależnienie.
tak ja wiem ze mózg mam zostawić w spokoju,
A jednak nie zostawiasz go w spokoju.
Pytasz tylko o mózg.
ze dopamina i te inne bzdury co tam piszą fachowcy NOFAP nie mają sensu ale tak z czystej ciekawości pytam,
To odrzuć ciekawość, bo nie jest to Ci do niczego potrzebne.
Zacznij odklejać się od myśli, bo to co nazywasz ciekawością, wcale nie jest ciekawością, ani tym bardziej czystą.
To ucieczka od prawdy, od podejmowania decyzji, to pragnienie, które służy tylko samo sobie – utrzymywaniu stanu pragnienia, by uniknąć stanów niższych jak wstyd, wina czy strach.
Ile razy z tej “czystej ciekawości” włączyłeś pornografię?
Mówisz, że oglądasz pornografię przez pół życia i zacząłeś w bardzo wczesnym wieku, jak większość z nas. A jednak przychodzisz tu tylko z ciekawością?
Nie masz innego celu, niż zadanie mi kilku pytań z ciekawości?
Nigdy nie rozważałeś, by zacząć zdrowieć – np. zacząć współpracę ze mną i/lub włączyć się do Wspólnoty 12 kroków?
Jakie masz plany na swoje zdrowienie i życie?
co dokładnie mi ta pornografia niszczy w mózgu?
To wyjaśniam w filmach na Newsletterze. Zapisz się i poznasz odpowiedzi.
kiedys pamietam jak miałem maraton tygodniowy i oglądałem porno przez 8 godzin codziennie i 7 dnia zacząłem wymiotować podczas oglądania i czułem jakby mi ktoś młotkiem uderzył w głowę.)
Jak mówię – to, co się dzieje z mózgiem towarzyszy innym i bardzo różnorodnym objawom choroby.
Zaś takie maratony świadczą już o zaawansowanej chorobie i horrendalnie niebezpiecznym stanie.
i oglądałem już te najgorsze możliwe filmy po pewnym czasie wiec napewno mam mocno zniszczony mózg i właśnie chciałem się zapytać jakie negatywne skórki ma zniszczony moZg?tak ja wiem ze mózg mam zostawić w spokoju,ze dopamina i te inne bzdury co tam piszą fachowcy NOFAP nie mają sensu ale tak z czystej ciekawości pytam,co dokładnie mi ta pornografia niszczy w mózgu?
Napisałeś to samo dwa razy.
Czy to kwestia zniszczonego mózgu, czy raczej człowieka tak nieświadomego tego, co robi?
kiedys pamietam jak miałem maraton tygodniowy i oglądałem porno przez 8 godzin codziennie i 7 dnia zacząłem wymiotować podczas oglądania i czułem jakby mi ktoś młotkiem uderzył w głowę.
A jednak nie przestałeś oglądać.
Wymioty to już też poważny objaw.
Czy to jak żyjesz i co przeżyłeś nie wystarczy?
Jeszcze wątpisz? Jeszcze potrzebujesz więcej, by podjąć jakąś decyzję?
Chodzę jakiś wystraszony i nieśmiały,
Nie dziwne, że jesteś taki “ciekawy” tego, co nie jest Ci potrzebne. Jak mówiłem – to tylko jeden ze sposobów, by uciekać.
Lepsza jest “ciekawość”, niż chodzenie jak wystraszony i nieśmiały.
Lepsza jest od tego pornografia.
Ale “lepsze” nie oznacza “dobre”.
Czerstwy chleb jest lepszy od spleśniałego ale nie jest dobry do jedzenia.
nie mam swojego zdania,nie jestem stanowczy i jestem apatyczny.Czy poczucie winy może wpływać na to ze nie mowie tego co mysle?
Może.
nie chodzi mi o szczerość do bólu,jak to jeden kursant pytslbciebie ostatnio męczył Stalinem
Nie męczył mnie.
I nie jest moim kursantem. Tylko pisze na blogu i na razie tyle.
On też znalazł sobie coś, co w jego oczach stanowi jakąś odpowiedź czy rozwiązanie na problemy, które ma i jak je sobie przedstawia.
Szuka w niewłaściwym miejscu, dlatego nigdy nie rozwiąże swoich problemów, które są dużo bardziej poważne i inne, niż uważa.
tylko swoje zdanie,stanowczość,zwrócenie komuś uwagi itp.
Zacznij się temu przyglądać.
Jesteś w stanie nazwać stany, które odczuwasz – jak np. zawstydzenie, które nazywasz “nieśmiałością” czy wystraszeniem.
Ja Ci nie powiem z jakich powodów coś robisz lub nie. Mogę się domyślać i być może mógłbym powiedzieć prawdę.
Ale krytyczne znaczenie ma, by każdy sam zaczął w końcu się sobie przyglądać.
I tak – uzależnienie kolosalnie pogarsza życie i odbiera wszystko co pozytywne. Niemalże wysysa życie jak wampir. Zatruwa od wewnątrz, aż organizm dosłownie pragnie zwymiotować, tyle negatywności jest kumulowanych w psychice i ciele.
Swoją drogą ten mężczyzna co pytał ciagle o Stalina mógłbyś zniszczony pornografią i się cofnąć w rozwoju jak Stalin?
Widzisz? Znowu.
Zamiast zajmować się sobą, tym jak żyjesz, poprosić o pomoc – ponownie ta “ciekawość”. Słowem – pytania mnożące się bez końca.
Zostaw tego mężczyznę i zajmij się sobą.
Stalin się nie cofnął w rozwoju. On się taki urodził i się nie rozwinął.
Tak jak większość ludzi – rodzimy się na jakimś poziomie i zupełnie nie dokonujemy wzrostu. Zdobywamy tylko umiejętności i informacje ale nadal pozostajemy takim samym człowiekiem.
I możemy skorzystać z tych umiejętności i informacji co najwyżej tak, na jaki poziomie rozwoju jesteśmy.
Czyli np. jeden wykorzysta internet do edukacji i polepszenia swojej jakości życia, a drugi będzie oglądał pornografię i sobie życie zniszczy.
Jak takie coś wytłumaczyć ze ktoś chce być jak Stalin?
A po co to tłumaczyć?
Nie możemy liczyć, że znajdziemy wytłumaczenia na niezliczone dążenia 8 miliardów ludzi.
Zostaw ich w spokoju. Aż ktoś sam nie podejmie decyzji o zmianie, nie naszą sprawą jest jak żyje.
Zapytaj samego siebie dlaczego Ty oglądasz porno tak intensywnie, że aż wymiotujesz i doświadczasz jakby Cię ktoś walnął młotkiem w głowę?
No bo jak ktoś ciagle ogląda porno to przecież niszczy mu to mózg i może przez to widzi świat trochę inaczej?Pozdrawiam.
Każdy widzi świat inaczej.
I nie trochę, tylko diametralnie inaczej – w zależności na jakim poziomie świadomości jest.
Postaw na stole butelkę piwa i zapytaj 20 znajomych, by powiedzieli o niej 2-3 zdania. Każdy powie coś innego. Co też oznacza, że nikt nie widzi butelki piwa taką jaką jest.
Nikt nie widzi świata, bowiem percepcja jest elementem stricte subiektywnym. Każdy widzi tylko swoje opinie, zdania, pozycje, myśli, uczucia na temat świata. Ale nikt nie widzi świata.
Aby widzieć świat, trzeba porzucić wszystkie etykietki, opinie, nazywanie, wartościowanie, przekonania, wiarę, etc.
Oczywiście w zależności od poziomu ewolucji, percepcje mogą być bardziej lub mniej po stronie życia czy całkowicie po stronie destrukcji.
Pytanie jak Ty widzisz świat obecnie?
A jak widziałeś dawniej?
Sam mówisz, że chodzisz teraz wystraszony, nieśmiały, masz problemy, by powiedzieć jakie masz zdanie, zwrócić komuś uwagę, etc.
To wynika już z tego, że świat widzisz negatywnie.
To wszystko cechy uzależnienia. I to poważnego, wieloletniego. Sam to dobrze wiesz.