Przewodnik po
Serwisie Wolność od Porno
▶ Przejdź do spisu treści.
▶ Przejdź do słowniczka pojęć.
wstęp
Dziękuję Ci za zapisanie się na Newsletter i obejrzenie gratisowych wideo! A jeśli tego nie zrobiłeś/aś, to mocno Cię do tego zachęcam.
Chcę Ci również bardzo podziękować za zaufanie i odwiedzenie mojego Serwisu! Sądzę, że wiele wyciągniesz dla siebie z pobytu tutaj!
Jeżeli wziąłeś/wzięłaś udział w moim Programie Wolność od Porno, wiedz, że trzymam za Ciebie kciuki i cały czas będę rozwijał Program, FAQ, Bloga oraz samego siebie, by służyć Tobie i innym potrzebującym pomocy coraz skuteczniej przez następne lata! Twoje wyzdrowienie, szczęście, zrealizowanie Twoich marzeń i pragnień są w zasięgu Twojej ręki! Nie poddawaj się nigdy niezależnie jak może być ciężko lub zwodniczo łatwo (na początku), ani na żadnym etapie zdrowienia i pracy nad sobą. Jeśli gdzieś konieczne są korekty i zmiany, niezbędne jest, aby ich dokonać!
Zauważ, że nawet jadąc samochodem po prostej drodze i tak cały czas kierowca wprowadza mikro-korekty. Nie trzyma kierownicy ze wszystkich sił, nie napiera na kierownicę. Niektórzy prowadzą dwoma palcami. Są uważni ale nie napięci. Są zrelaksowani ale obecni. Są przede wszystkim – trzeźwi. Nie uciekają od ostrego zakrętu, nie zawracają, gdy trafiają na czerwone światło. Dostosowują się do warunków drogowych. A nie dostosowują warunki drogowe do siebie.
Wyobrażasz sobie jakby wyglądały ulice, gdyby ludzie zatrzymywali samochody i mówili – “Nie zgadzam się na ten zakręt!”? Byłby kompletny chaos, same korki i nie byłoby płynności ruchu.
Czy Twoje życie utknęło? Na co się w nim nie zgadzasz?
Nie ma problemu, którego już ktoś nie rozwiązał. Rozwiązanie jest. Problem uzależnienia też ma rozwiązanie i znajdziesz je tu. Jednak nierozłącznie musi się ono wiązać z Twoim życiem.
Często cierpimy nie przez sam problem ale przez to jak go sobie sami przedstawiamy.
W przypadku uzależnienia większość mających ten problem przedstawia go sobie w bardzo negatywnym świetle, a w konsekwencji postrzegają tak samych siebie – np. jako gorszych, jako nieudaczników. I to jest bardziej szkodliwe od samego uzależnienia! Chociażby dlatego, że takie traktowanie siebie zasila uzależnienie! Przez takie traktowanie też często dochodzi do uzależnienia!
Uzależnienie NIE jest powodem, by patrzeć na siebie w ten sposób.
Natomiast mogą wiązać się z nim realne zaniedbania i pewne braki, których nigdy nie uzupełniliśmy – jak niskie umiejętności społeczne czy socjalne.
A przede wszystkim i najczęściej –
zaniedbania na gruncie emocjonalnym.
Musimy pamiętać, że zależeliśmy w 100% od tego, czym zostaliśmy zaprogramowani. Nie ma szans ochronić się przed programowaniem, szczególnie jako dziecko. Można wyłącznie unikać negatywnego programowania i usunąć to, które już działa. Pamiętaj – negatywne, złe, słabe programy i wirusy nie zmieniają komputera – nie powodują, że staje gorszy. Tak jak pozytywne programy również nie zmieniają komputera na lepszy.
Brak pozytywnych programów też nie czyni komputera ani lepszym, ani gorszym, bo to tylko programowanie nie mające wpływu na komputer!
Większość ludzi sądzi, że jest oprogramowaniem komputera. Ale w rzeczywistości jesteśmy “komputerem”, który nie zależy od swojego programowania ale jest za nie odpowiedzialny.
Dlatego też mówiłem nieraz, że –
ludzka wartość jest niezmienna.
Zmienia się jej poczucie ale nasze poczucie nie ma wpływu na rzeczywistość.
I Ty też nie jesteś gorszy/a tylko dlatego, bo masz niesłużące Ci programowanie, z którym nie potrafiłeś/aś sobie do tej pory poradzić!
Twoi rodzice też nie są gorsi ani dlatego, bo mogą mieć negatywne programowanie, ani dlatego, że Ci je przekazali! Czy Ty wiedziałeś/aś, że oglądanie pornografii w końcu zacznie Ci ogromnie szkodzić? Nie! Nie miałeś/aś szans tego wiedzieć! A skąd Twoi rodzice mogli wiedzieć, że to, co Ci przekazywali też będzie dla Ciebie szkodliwe?
Takich mniejszych i większych negatywnych programów ludzie mają całą masę! Jedne działają w jednych okolicznościach, inne w innych.
Ale z drugiej strony uzależnień nie wolno bagatelizować. To BARDZO poważny problem ale nie czyni z Ciebie nikogo złego. Jednak jeśli się nim porządnie nie zajmiesz, sprowadzisz na siebie często bardzo duże cierpienie. I z czasem coraz większe. Uzależnienie to już sieć nawyków, a nawyk działa niezależnie od umysłu logicznego, siły woli, rozsądku, poziomu inteligencji, wiedzy, a nawet pamięci.
Zalecam patrzeć na uzależnienie jako rozwiązanie zagadki – “Co ze mną jest nie tak?!” Ale tematu nie załatwi rzucenie uzależnienia, tylko praca jaką W SOBIE wykonasz, by je rzucić i się zmienić.
Ta “zagadka” nie ma polegać na obwinianiu, użalaniu się czy wstydzie, tylko znalezieniu tych negatywnych programów, w które wierzymy. Bo nikt inny ich nie utrzymuje za nas. Sami to sobie robimy.
Nikt mi nie powie, że jakikolwiek sens ma utrzymywanie przekonania – “Jestem gorszy/a” lub “Nie zasługuję na szczęście”. A jednak miliardy ludzi tak o sobie myślą. Dlaczego? Okazuje się, że coś z tego mają. Np. mogą się użalać i zwalać odpowiedzialność za swoje życie.
Można powiedzieć, że życie jest jak sinusoida – raz jest z górki, raz pod górkę ale żaden z tych etapów nie oznacza, że należy się zatrzymać w dążeniu do poprawy. Gdy się raz porządnie najesz, to znaczy, że możesz przestać jeść do końca życia? Nie. Gdy padasz z głodu, bo nie masz nic w lodówce, to znaczy, że nic już nie zjesz do końca życia i jesteś na to skazany/a? Też nie! Czy ktoś kiedykolwiek wmawiał sobie głupotę, że nie zasługuje na śniadanie? No, niektórzy rodzice tak próbowali musztrować dzieci ale czy to jakkolwiek zmienia rzeczywistość? Czy chleb może Ci odmówić zjedzenia?
W obu przypadkach możesz postąpić rozsądnie i znaleźć źródło problemu. Gdy nie masz jedzenia, zadbaj o to, by zawsze mieć zapas. Powieś sobie listę zakupów na drzwiach lodówki – w ten sposób nigdy nie zapomnisz uzupełnić braków i będziesz wiedział(a) czego Ci brakuje.
A jeśli byliśmy głodni całe życie, bo nic nie jedliśmy, łatwo wmówić sobie, że tak już będzie zawsze. I czy będzie to spełniona przepowiednia zależy wyłącznie od nas. No bo jeśli nie pójdziesz po jedzenie, to się magicznie nie pojawi. Do robienia zakupów chyba nikt nie podczepił (jeszcze) żadnej fatalistycznej filozofii.
Istnieją 2 pułapki, gdy sami rezygnujemy z dbania o siebie i gdy uzależnieni najczęściej wracają do starych schematów:
– Gdy wszystko jest dobrze.
– Gdy wszystko jest źle.
Żadna z tych sytuacji nie powinna stać się powodem, by odpuścić. Bo tak samo normalne jest czasem, gdy wszystko jest dobrze i gdy czasem wszystko wydaje się być źle.
Mnóstwo osób pisało mi, że “szło im tak dobrze”, a tu nagle wpadka! Ja się pytam co się stało, jaki temat przepracowali, jakim się zajęli? Oczywiście niczym. Więc wcale nie szło im dobrze. W ogóle nie szło! Bujali w obłokach, a gdy przyszedł problem, którym świadome zajęcie się jest kluczem do wyzdrowienia, od razu uciekli.
To właśnie problematyczne sytuacje są wyznacznikiem jak nam idzie!
Jeśli natrafimy na problem, z którym już sobie poradzimy, a dotychczas sobie nie radziliśmy – o! To jasno pokazuje, że idzie nam dobrze! TO jest REALNY postęp.
A jeśli nie było żadnego problemu i sądzimy, że dobrze nam idzie, bo nie mamy wpadki od np. 2-3 tygodni, tylko dlatego, bo nie wydarzyło się nic problematycznego/emocjonalnego, to samooszukiwanie się.
Ale jeżeli uczciwie i rzetelnie pracujemy, a i tak dochodzi do wpadki, to znaczy, że trafiliśmy na nową, nieuświadomioną dotąd sytuację.
Podświadomość rządzi nami, dopóki nie staniemy się świadomi.
Albo niektórzy mówili, że odpuścili, bo sądzili, że już wyzdrowieli… ok ale na jakiej podstawie to stwierdzili? Gdzie znaleźli informację, która opisałaby jasno i wyraźnie, że już po problemie? Nie ma takiej informacji!
No bo ile czasu potrzebujesz, by uznać, że już nigdy nie obejrzysz porno? Tygodnia? Miesiąca? Roku? Mnóstwo osób wracało do uzależnienia nawet po roku abstynencji i więcej. Bo wrócili do zaniedbywania siebie i/lub doświadczyli jakiegoś kryzysu, który wyciągnął jeszcze głębsze warstwy podświadomości. I co nagle po tym roku? Zacząłbyś/zaczęłabyś się użalać, wstydzić, winić? Jeśli tak – to pokazałoby jasne, że wcale się nie rozwinęliśmy, bo nadal uważamy obwinianie i wstydzenie się – jedne z najbardziej obciążających psychikę postaw – za potrzebne.
Jeśli istnieje choć jeden nieuświadomiony nawyk ucieczkowy zależy od warunków zewnętrznych, to może się aktywować nawet po 7 latach abstynencji i po 70 latach. A jeśli nie przepracowałeś/aś obwiniania się za błędy i wpadki, to dojdzie do obwiniania się, potem do kolejnej wpadki dużo szybciej, potem do kolejnej i cały mechanizm znowu się rozpędzi.
Odnośnie “wszystko jest źle” – mnóstwo ludzi pisało, że “nic u nich nie działa/zadziałało”. Ok ale to nie jest prawda. “Wszystko CZEGO SPRÓBOWALI DOTYCHCZAS nie zadziałało” oraz “To JAK to robili nie zadziałało”, a to zdecydowanie nie “wszystko” w ogóle. Jeśli jesteś taką osobą, to zrób KONKRETNĄ I PRECYZYJNĄ LISTĘ tego, czego spróbowałeś/aś i co nie zadziałało oraz JAK to robiłeś/aś. Wtedy będzie można się przyjrzeć czy to w ogóle miało szansę pomóc. Możesz przedstawić tę listę w komentarzu.
Pisanie np., że “terapia nie zadziałała” to jak napisanie, że jabłka nam nie smakują. A wiesz ile jest odmian jabłoni? Na Wikipedii na szybko znalazłem listę 182. Rozumiem, że mówiąc “jabłka mi nie smakują” spróbowałeś/aś wszystkich odmian? A może tylko 4 czy 5 i uznałeś/aś, że z resztą będzie tak samo? Ukrywanie “wszystkie jabłka z mojego sklepu” we “wszystkie jabłka” jest bardzo dziecinne. A osoba dorosła postępująca dziecinnie pozostanie uzależniona.
Terapia to jest tak ogólne i uproszczone pojęcie, że głowa mała. Każdy terapeuta pracuje inaczej, każdy ma swoje podejście, swoje sposoby. Wrzucenie wszystkich terapii w jeden worek, to jak wrzucenie wszystkich filmów do jednego worka. Będąc na jednej terapii i twierdzić, że terapie nie działają, to jak powiedzieć, że obejrzeliśmy jeden film i na tej podstawie obejrzeliśmy wszystkie. A czy tak było? Nie.
Ukrywając prawdę przez sobą nie wyzdrowiejesz. Nawet jeśli dzięki kłamstwom lub niepełnej prawdzie poczujesz się chwilowo lepiej, ostatecznie stracisz więcej, niż kiedykolwiek zyskasz.
Nie mówię, że możesz kłamać specjalnie. Ale wiele osób okłamuje się, by uniknąć zmierzenia się z prawdą, a tym samym także z bólem. No bo czy powiedzenie “Próbowałem/am wszystkiego i nic nie zadziałało” jest prawdą? Oczywiście, że nie.
!!!BARDZO WAŻNE!!!
Mnóstwo ludzi popełnia błąd – wzięli udział w Programie i zamiast go przerabiać i działać zgodnie z wytycznymi W SWOIM ŻYCIU, to tylko czytają, wypełniają Raporty… i tyle. I nazywają to pracą nad sobą.
Albo wchodzą na Bloga, czytają dziesiątki artykułów i wszystko zaczyna się im mieszać i mylić. Nie wiedzą od czego zacząć, przytłacza ich ilość wiedzy, albo wybierają tematy, które są dla nich zbyt zaawansowane, bo cały czas mają do przerobienia i zrozumienia podstawy.
PROGRAM WOLNOŚĆ OD PORNO ZAWSZE MA GŁÓWNY PRIORYTET!
Bo w nim zaczynamy od podstaw i stawiamy krok za krokiem. Gdyby ludzie naukę poruszania się nie zaczynali od raczkowania, tylko od razu próbowaliby biegać długie dystanse, to mielibyśmy 6 miliardów nieporadnych, ciągle upadających dorosłych ludzi o fatalnie zbudowanych układach szkieletowym, mięśniowym, nerwowych i wynikło by z tego jeszcze mnóstwo innych, poważnych problemów.
Zdejmij koronę z głowy i zacznij od podstaw.
Jeśli coś przeskoczysz, bo powiesz sobie “to już wiem”, to jakbyś przeskoczył jakiś krok w przepisie na obiad, bo już go kiedyś wykonałeś/aś. Jak nie ugotujesz makaronu, to nie będzie makaronu. Co z tego, że gotowałeś/aś go już 100 raz w przeszłości? Jak się nie umyjesz dzisiaj, to dzisiaj będziesz śmierdzieć i tyle. Co z tego, że myłeś/aś się już tysiąc razy wcześniej?
Jak masz problem z samotnością, cierpisz przez to i w rezultacie dochodzi do sesji z porno, to priorytetowo zajmij się stricte tym problemem! Znajdź dla niego rozwiązanie i je zastosuj. A nie czytaj dalej i dalej i licz, że Cię uratuje jakaś magiczna, tajemna wiedza. Nie ma tajemnej i magicznej wiedzy. Jakie jest rozsądne rozwiązanie problemu samotności? Ruszenie tyłka i poznanie partnerki/partnera. A co nam to blokuje? Np. uważamy siebie za gorszych, wmawiamy sobie, że i tak nic z tego nie będzie.
Więc problemem nie jest wcale samotność, tylko to, co czujemy. No bo czy naprawdę to samotność jest problemem? Jeśli jesteś samotny/a, to już jesteś! Zginąłeś/zginęłaś przez to? Nie. Żyjesz. Co stanowi więc problem? A! To co czujesz w tej sytuacji! A co czujesz? Czym są emocje? Co oznaczają? Jak się z nimi właściwie obchodzić? Czy to wiesz?
Uratuje Cię wyłącznie prawda o Tobie i Twojej sytuacji, Twoich decyzjach.
Więc mówienie sobie, że cierpimy przez samotność nie jest prawdą. Cierpimy przez to jak postępujemy z tym, co czujemy odnośnie samotności.
Jeśli nie radzisz sobie z czymś w swoim życiu, to przyznanie tego przed samym/samą sobą i ZAAKCEPTOWANIE tego faktu przyniesie Ci więcej pożytku, niż wszystkie artykuły z całego mojego Serwisu. Co z tego, że przeczytałeś/aś cały Program i wszystkie artykuły, jeśli nic nie zmieniłeś w sobie i w swoim życiu?
Czytanie i myślenie to nie zmienianie.
Skoro nie z samotnością jest problem, tylko z uczuciami, no to warto zacząć zmianę od odpowiedniego zajęcia się tym, co czujesz. Zmuszanie się do działania z ogromnym bagażem emocjonalnym na razie mija się z celem. Najpierw troszkę tego zrzuć, następnie podejmij działania. Oglądanie pornografii nie pozbawia Cię żadnych emocji, ani oporu, ani stresu.
Jeśli w Twoim organizmie brakuje żelaza, to więcej pożytku przyniesie Ci zjedzenie jednej sałaty, niż setki słodkich pączków, by poczuć się lepiej. Oglądanie pornografii w tym kontekście to jedzenie pączków.
Blog i informacje tu zawarte są by pokazać Ci, że masz do czynienia z profesjonalistą. Możesz wziąć jakąś informację czy narzędzie i zastosować je w swoim życiu. Przetestować, doświadczyć i przekonać się, że to działa. Ale takie losowe dodatki nie zmienią Ciebie, ani nie rozwiążą problemu uzależnienia. Od tego jest Program WoP – kompletny SYSTEM.
A z systemu też trzeba mądrze korzystać.
Wiesz co oznacz pomoc drugiej osoby? Sięgamy PO MOC tej osoby – moc wyższą od naszej do poradzenia sobie z problemem, z którym sami nie potrafimy sobie poradzić, bo nie mamy na to wystarczającego poziomu mocy. Z po+mocy także trzeba mądrze skorzystać. A nie tylko czerpać, czerpać i czerpać.
Rozwiązanie należy zastosować i nauczyć się je stosować. To, że robisz pompki nie oznacza, że robisz je właściwe. Każde, nawet najprostsze ćwiczenie, można wykonywać fatalnie i w końcu dojdzie do kontuzji.
Ludzie mi piszą, że wykonują jakieś ćwiczenie, a po przedstawieniu szczegółów okazuje się, że wykonują je dramatycznie niepoprawnie. I nawet tego nie zauważają.
Wyjście z uzależnienia nie jest łatwe nawet mając do dyspozycji profesjonalny Program!
A jego rolą jest umożliwić i wspomóc Cię w najbardziej efektywny możliwy sposób. Więc jeśli zaczniesz zajmować się wspomnianą samotnością, to skupiasz się na tym temacie, aż do jego rozwiązania. System podpowiada Ci kolejne kroki, uzmysławia problemy, rzeczy do korekty lub całkowitego usunięcia. Już wiesz, że nie z samotnością jest problem, tylko z tym, jak sobie ją przedstawiasz i co czujesz odnośnie niej. Oraz to jak traktujesz samego/samą siebie.
Jeśli zaczniesz się zajmować więcej, niż jednym tematem naraz, to prawie na pewno nie rozwiążesz żadnego. Bo to w przytłaczającej większości przypadków mechanizm ucieczkowy i/lub sabotowania siebie.
Jeśli rozpocząłeś/rozpoczęłaś Program WoP, to dopóki jakiś temat nie zostanie w nim poruszony, nie czytaj o tym na Blogu i nigdzie indziej. Przykładowo – dopóki nie przeczytasz całego Modułu 4, który skupia się na emocjach i ich uwalnianiu oraz dopóki nie zaczniesz regularnie uwalniać emocji i oporu, to NIE CZYTAJ artykułów o emocjach na Blogu. Blog to UZUPEŁNIENIE Programu WoP – tylko i wyłącznie. Jak czegoś nie znajdziesz o emocjach w Programie WoP, A JEST CI TO NIEZBĘDNE, to TYLKO I WYŁĄCZNIE wtedy EWENTUALNIE posiłkuj się Blogiem lub, w przypadku współpracy ze mną, po prostu napisz do mnie z pytaniem i opisem problemu/sytuacji.
O pisaniu maili do mnie wspominam jeszcze niżej na tej stronie, bo z tym wiele osób też ma problem.
W ogóle PISANIE jest kluczowe. Nie masz myśleć o swoich problemach, bo nie rozwiążesz ich w umyśle. Rozwiązanie znajdziesz w trakcie spokojnej analizy NA PAPIERZE, gdzie przedstawisz sobie obecną sytuację – same fakty, a następnie zaczynasz wypisywać potencjalne rozwiązania/odpowiedzi. Kolejnym krokiem jest przetestowanie każdego rozwiązania po kolei.
Już samo to, by usiąść z kartką papieru i długopisem najprawdopodobniej wyciągnie z Ciebie masę oporu i strachu. Dobrze! A tutaj już nie możesz nic sobie ściemnić – przecież nie wmówisz sobie, że nie możesz pisać?
Ludzie tego nie robią i piszą do mnie – “Co o tym sądzisz?” – podając jakieś teoretyczne rozwiązanie. Sądzę, że masz to przetestować we własnym życiu. I następnie TY masz napisać do mnie o swoich doświadczeniach i następnie dopiero co o tym sądzisz.
Albo piszą – “Ja sądzę, że to dobry pomysł”. Pytam wtedy – “A przetestowałeś/aś go już?” W odpowiedzi dostaję – “Nie”. Odpowiadam – “Powiedz mi jak możesz mieć o czymś opinię, jeśli tego osobiście nie doświadczyłeś/aś?” To już jest mechanizm sabotowania, ucieczki. Tak oczywisty i widoczny, a jednak niedostrzegalny dla wielu. To także duma. Powtarzamy tylko jakieś zasłyszane przekonanie, którego nawet nie poddaliśmy racjonalnej analizie.
Mnóstwo ludzi pisze mi, że ich życie jest straszne, bolesne, męczące, trudne. Nie, wcale tak nie jest. To tylko nasze opinie o nim. Trzymamy się emocji i projektujemy je na chwilę obecną. Gdybyśmy naprawdę w 100% uczciwie przyjrzeli się naszemu życiu, to przez 99% czasu nic się nie dzieje. Ani nic strasznego, ani bolesnego, ani trudnego. Jeśli białą ścianę pomalowałbyś/pomalowałabyś w 1% na kolor czerwony, to znaczy, że ściana jest czerwona? Nie. To trochę ufajdana biała ściana. Poza tym wszystko, co czujemy, to wyłącznie emocje. A co wiesz o emocjach?
Jeżeli dokonujesz tak poważnej oceny, że np. Twoje życie jest straszne, to nie robisz tego na podstawie spokojnej analizy, tylko na podstawie jakichś uczuć. A co wiesz o tych uczuciach? Co to jest? Co oznacza? Co z nimi robisz? Większość ludzi, szczególnie mężczyzn, nie ma żadnej wiedzy o emocjach lub to, co wiedzą jest karygodnie niepoprawne.
Gdybyś chciał(a) zrobić obiad, którego głównym składnikiem jest kalafior, a nic o kalafiorze nie wiesz, to powiedz mi – czy możesz się spodziewać, że obiad wyjdzie Ci dobry? Chcąc, nie chcą – w swoim życiu podejmujemy decyzje na bazie emocji. A jeśli nic o nich nie wiemy, to jakże nasze wybory mogą być słuszne? Nawet ślepej kurze trafi się od czasu do czasu ziarno. Ale nie cały czas.
A potem jeszcze ludzie się wstydzą i obwiniają – czyli dalej używają emocji i nawet nie wiedzą co robią, dlaczego, stosują te mechanizmy kompletnie ich nie rozumiejąc. Jakże ma stać się lepiej? Nie ma na to szans. Potrzebne są zmiany. Przede wszystkim WEWNĘTRZNE.
Jak masz jakąś informację w Programie WoP i nieco inaczej przedstawioną na Blogu, priorytet ma informacja z Programu WoP. NIE MA od tego wyjątków!
Program stanowi zamknięty system, można rzec – przepis. Jak nagle skądś przeczytasz, że fajnie byłoby dodać jeszcze jakiś składnik do przepisu, to zmienisz przepis i często jest tak, że danie nie wychodzi lub wychodzi niedobre. Najpierw więc skorzystaj z jednego przepisu do końca i dopiero wtedy ewentualnie go rozbuduj, zmodyfikuj lub wypróbuj inny. Bo każdą rzecz można przedstawić na wiele różnych sposobów. Makaron można ugotować na miękko lub na twardo ale do konkretnego przepisu nadać się może tylko jeden.
Ja przeszedłem całą drogę i Raporty w Programie przygotowałem tak, by jak najszybciej rozpoznać Twój etap i to czego na nim potrzebujesz. Bo nawet mając mapę całego kraju, co Ci ona da, jeśli nie wiesz gdzie się obecnie znajdujesz?
Sytuacja każdej osoby jest inna, a droga wyzdrowienia nie jest jak krzyżówka z hasłem – taka sama dla każdego. Są różnice. Esencja jest taka sama ale jedna osoba radzi sobie w pracy, a druga się stresuje w swojej i ma przez to wpadki. Natomiast ta pierwsza może mieć wpadki przez problemy w kontaktach ze swoimi bliskimi, z czym dobrze radzi sobie druga osoba.
Weź to sobie, proszę, do serca. 4 lata opracowywałem i tworzyłem ten system. Jak go zmienisz, zignorujesz, uznasz, że wiesz lepiej, no to sam(a) potkniesz się o własne nogi.
Bo gdyby to, co wiedziałeś/aś do tej pory miało Ci pomóc, to nie byłbyś/byłabyś uzależniony/a. A skoro jesteś, to warto zacząć kwestionować informacje, którymi się posługiwałeś/aś do tej pory. Im szybciej, tym lepiej.
Podkreślę, że przeczytać/usłyszeć jakąś informację, a ją zastosować to często dwa różne światy.
Co z tego, że mogłeś/aś przeczytać wszystkie artykuły o emocjach, jeśli dalej się im opierasz? Co z tego, że wiesz co to jest nawyk, jeśli nie uświadomiłeś/aś sobie do tej pory nawet jednego i nadal nie stajesz się świadomy/a w okolicznościach aktywujących ten nawyk?
A może już przeczytałeś/aś o nawykach, a nadal nie rozumiesz, że każdy nawyk to Twoja decyzja, a nie jakiś mistyczny “mechanizm psychiki”. Wiele osób np. pisze do mnie, że kieruje nimi ich podświadomość. Bo nie rozumieją, że to co nieświadome to nadal ich decyzje ale decyzje, których nie są świadomi. Nie może Tobą kierować podświadomość. Kierujesz tylko Ty ale większość decyzji oraz ich INTENCJI była do tej pory nieuświadomiona.
Zdarzyło się już kilka razy, że ktoś próbował uwalniać emocje korzystając z kilku metod mieszając je. Nic z tego nie wychodziło. Osoba ta nie uwolniła nawet kapki emocji i oporu. Robiła się w jajo i jeszcze narzekała z tego powodu. Albo ktoś mi mówi, że uwalnia emocje, a zapytany o opis tego co robi nawet nie dostrzega, że wykonuje tylko jeden krok z 8, a resztę pominął. To jakby próbować posmarować kromkę chleba masłem, gdy masła nawet nie wyjęliśmy z lodówki!
Tak jest nie tylko z technikami i metodami pomocnymi w wychodzeniu z uzależnienia. Ryba jest dobra i zdrowa? Tak. Mleko jest dobre i zdrowe? Tak. Śliwki są dobre i zdrowe? Tak. Ale spróbuj je zjeść razem, a źle się to skończy dla Twoich spodni i żołądka.
System, tak samo jak przepis, oznacza, że trzeba dobrać odpowiednie składniki, w odpowiedniej kolejności i odpowiednio je przygotować – przełożyć na swoje życie. Jeśli smakuje Ci np. czerwona papryka NIE OZNACZA, że możesz tylko ją cały czas jeść i się zawsze najesz i dostarczysz organizmowi wszystko, czego potrzebuje. Na początku, przez krótki czas może się wydawać, że jedzenie samej papryki jest ok ale z czasem zaczną się problemy. Na tym polega problem z uzależnieniem – sądzimy, że “ostra papryka” zastąpiła nam wszystkie posiłki. A na negatywne konsekwencje często trzeba trochę poczekać. Zaś potem bardzo trudno jest je odwrócić.
Przykład odnoszący się do tej kolejności.
Myśli to efekt emocji.
Większość ludzkości sądzi, że jest odwrotnie. Są tak nieświadomi swoich uczuć, że sądzą, że wywołują je myśli. Ale okazuje się, że ładunek emocji może wygenerować dosłownie dziesiątki tysięcy myśli. A nawet nie my myślimy, bo myślenie to proces automatyczny i bezosobowy. Dlatego też zajmowanie się myślami, to nie tylko zajęcie bezsensowne i kompletnie nieskuteczne ale też zazwyczaj w tym samym czasie opieramy się emocjom. Zaś to czemu się opieramy trwa i rośnie. Emocje, którym się opieramy nie mijają, a tym samym cały czas zasilają mentalizację. I nic się nie zmienia.
Dlatego wiele razy usłyszysz ode mnie, że nie wymyślisz sobie zdrowia.
Ogromna większość prób kombinowania to po prostu mechanizm sabotowania siebie. Program Wolność od Porno jest w pełni wystarczający. Jest w nim wszystko czego potrzebujesz, by wyzdrowieć.
Jeśli mówię – “usiądź”, to proszę zrób to. Nie pytaj jak masz usiąść. Po prostu to zrób i ZAOBSERWUJ jak siadasz. To da Ci informacje o Twojej obecnej rzeczywistości – o Twojej prawdzie. I dzięki temu możliwe staną się ewentualne odpowiednie korekty. Ja nie wiem jak siadasz. Więc nie wiem czy i jaka korekta jest potrzebna.
Trzeba zacząć się przyglądać co robimy, jak i z jakimi intencjami. A nie twierdzić, że jesteśmy jacy jesteśmy i tyle. Gdy zaczniemy obserwować swoje działania, zobaczymy, że zapewne blisko 99% było skoncentrowanych na czymś zewnętrznym. A uzależnienie to problem wewnętrzny. Jeśli więc nie zaczniemy odpowiednio zajmować się swoim wnętrzem, problem pozostanie.
Odpowiedz na pytanie – przez ile czasu dzisiaj byłeś/aś ze swoim wnętrzem, byłeś/aś go świadomy/a, zaakceptowałeś/aś je?
Ludzie są tak nieświadomi swojego wnętrza i swoich decyzji, że w kółko słyszę – “strach mnie dopadł”, “to miejsce mnie stresuje”, “od razu pojawił się opór”. Nie rozumieją, że to co czują zależy od tego jak podchodzą do zastanej sytuacji, miejsca czy osoby.
Albo mówią – “Ten opór jest automatyczny”. Jaki “ten opór”? A co to jest opór? Wiemy? Nie. Opór nie jest automatyczny, bo to tak jak powiedzieć, że “moja decyzja jest automatyczna”. Jeśli decyzja jest automatyczna, to jest nieświadoma – czyli nawykowa.
Uzależnienie to problem stricte wewnętrzny.
Możesz być uzależniony/a i jednocześnie biedny/a lub bogaty/a. Możesz pracować w ogródku będąc na emeryturze lub być CEO wielkiej korporacji. Możesz mieć 7 dzieci lub nigdy nie trzymać się z kobietą/mężczyzną za rękę. Nic mi do tego. I to Ty musisz mi powiedzieć w czym jest problem DLA CIEBIE. Dla jednej osoby nie jest problemem, że nie ma miliona złotych na koncie i z tego powodu nie cierpi. A ktoś inny cierpi. A ja nie rozwiąże Ci problemu braku miliona złotych na koncie ale pomogę z cierpieniem. Brak cierpienia zdecydowanie pomoże Ci zrealizować cel zarobienia miliona złotych.
Gdyby brak miliona złotych na koncie był źródłem cierpienia, to cierpieliby wszyscy, a tak nie jest. Więc źródłem problemu nie jest brak pieniędzy, tylko nasze podejście do tego i/lub powody, przez które nie mamy takiej kwoty. Czyli – sprawa stricte wewnętrzna.
Szczerość i uczciwość odnośnie swojego wnętrza jest niezbędna, by rozwiązać problem natury wewnętrznej.
“Mam Problem z porno” to dopiero początek. Odkryj co prowadzi do sięgania po porno, a stanie się jasne co jest do korekty.
A jeśli zdecydowałeś/aś, pomimo problemu uzależnienia, by nie wziąć udział w moim Programie – bardzo Cię proszę o podanie mi powodów – dlaczego nie? Co spowodowało, że odłożyłeś/aś decyzję lub podjąłeś/aś mniej czy bardziej świadomie, by spróbować czegoś innego? Napisz komentarz na dole tej strony lub wyślij mi krótką wiadomość na adres: wolnoscodporno@gmail.com , a ja zrobię co w mojej mocy, by pomóc Ci wybrać najlepiej dla Ciebie!
Ten Serwis – Wolność od Porno – powstał, by poprowadzić Cię dalej w procesie wzrostu i uwalniania się z uzależnienia. Możesz nie zdawać sobie sprawy ale jest tu dla Ciebie ogromny, pełen wartościowej wiedzy Blog (cały czas aktywny), zaś na Newsletterze przygotowałem dla Ciebie maile rozpisane już na ponad rok! Istnieje również kanał Youtube mojego Serwisu (nazwany nieco inaczej, by ludzie nie wstydzili się go subskrybować – Wolność od Uzależnień)! Znajdziesz go pod poniższym adresem:
► Kanał Youtube – Wolność od Uzależnień
Będzie mi bardzo miło, jeśli go zasubskrybujesz! Im więcej ludzi będzie zapisanych, tym większy “dowód” (tzw. social proof), że istnieje realna pomoc. Wielu uzależnionych odmawia sobie pomocy, bo po prostu mi nie ufa i boją się, że zostaną oszukani, wykorzystani.
Od razu dodam, że poza moimi produktami, za nic innego nie będę prosił czy żądał ani złotówki. Wszystko jest tu dla Ciebie za darmo i zawsze będzie! Nie bój się więc klikać w linki – nie zostaniesz przekierowany/a w jakieś dziwne miejsca.
Blog znajdziesz klikając na link:
► Blog Serwisu Wolność od Porno
Jako, że od początku mojej pracy Blog niezwykle się rozrósł i wiele osób pytało się mnie od czego zacząć, postanowiłem stworzyć dla Ciebie mapę Serwisu i polecić Ci to, z czym najlepiej byś zapoznał/a się teraz (byś nie musiał/a przedzierać się przez setki artykułów, filmów i komentarzy).
Poniżej, pod wywiadem, znajdziesz spis treści zawierający masę pożytecznych informacji dla Ciebie.
Wywiad ze mną:
Z tego wywiadu dowiesz m.in. jak pornografia zmienia mózg, o zniekształconym obrazie seksu, kobiet, mężczyzn, masturbacji, jak zaczyna wyglądać życie po wyzdrowieniu i wiele więcej. Wywiad przeprowadza ze mną Damian “Feniks”, znany i ceniony trener relacji personalnych, w szczególności damsko-męskich. Warto, byś go przesłuchał(a). Ten wywiad powstał w grudniu 2015 roku! Więc na początku mojej drogi z pomocą uzależnionym. DUŻO się zmieniło od tamtego czasu. Non stop pracowałem i zdobywałem doświadczenie. M.in. cały ten Serwis jest tego ukoronowaniem.
Spis Treści:
WoP-Przewodnik-FAQ
Niezależnie czy już pracujesz z Programem Wolność od Porno, czy nie, Blog to bardzo cenne źródło informacji. Jednak, jak wszystko, może stać się ucieczką od niezbędnej pracy oraz od życia.
Wolność od Porno to nie jest system “szybkiego wzbogacania się”. Jak Ci ktoś wciska kit, że zastosujesz jakieś psychologiczne sztuczki i to załatwi problem uzależnienia, to jak wkręcenie się w jakąś podejrzaną piramidę finansową.
Nie ma szybkiego sposobu na wyjście z uzależnienia!
Jeśli ktoś próbuje Ci wcisnąć ten kit, to uciekaj, gdzie pieprz rośnie!
Nie oznacza to też, że postępując właściwie nie zacznie Ci się szybko poprawiać. Są ludzie, i to niemało, którzy zaobserwowali pierwsze pozytywne i trwałe zmiany po tygodniu-dwóch stosowania moich zaleceń. Ale to jeszcze często daleko nie wszystko i problemy po drodze pojawiają się praktycznie zawsze. Jak mówiłem – najwięcej ludzi odpuszcza, gdy mają pierwsze pozytywne rezultaty i sądzą, że to już koniec. A to może dopiero 5% drogi. To takie preludium tego, co czeka.
Bardzo często coś zanim stanie się trwałe, niejako odkrywa się przed nami zachęcając nas do dalszej pracy. A ludzie wtedy niestety zazwyczaj odpuszczają.
Więc jeśli odpuściliśmy, wszystko szybko wróci do tego, co było. Tak jak mówiłem wcześniej – to, że raz porządnie zjesz nie oznacza, że możesz przestać jeść do końca życia. Jeśli wrócisz do takiego samego życia, jakie doprowadziło do uzależnienia i je utrzymywało, to nie powinno dziwić, że znowu do niego dojdzie.
Inaczej uzależnienie można określić jako “niska jakość życia wewnętrznego”.
Oczywiście to przekłada się na tzw. życie, czyli to, co robisz i masz. A jak można się czymś zająć nie mając z tym żadnej styczności? Jaka jest Twoja styczność z Twoim wnętrzem? Jaki jest poziom Twojej świadomości?
Blog i pisane przeze mnie artykuły zwracają głównie uwagę na problemy natury wewnętrznej i to jak te zaniedbania odzwierciedlają się na zewnątrz.
Artykuły powstają średnio raz na tydzień. A jeśli Ty czujesz opór, wątpliwości, niepewność, by/czy wziąć się za pracę nad sobą, to możesz tu spędzać regularnie czas, czytać, wręcz opychać się wiedzą i nic się nie zmieni w Twoim życiu. Możesz jeszcze wtedy stwierdzić, że to, o czym mówię nie działa. Ale zastanów się – czy sam cukier lub mąka zrobią Ci ciasto? Nie. Potrzebny jest przepis, wszystkie składniki i wykonanie wszystkich kroków właściwie i po kolei.
Czytanie to nadal poziom ROBIĆ. Robisz coś na zewnątrz. I tyle. W kwestii wnętrza to nic nie zmienia. Możesz czytać 100 lat o strachu, a jego doświadczenie nadal będzie takie same dopóki nie zaczniesz się z nim mierzyć w sobie i odpuszczać opór.
Tym bardziej atrakcyjne mogą się stać dla Ciebie jakieś super magiczne “rozwiązania” instant – wystarczy zamieszać. Przykro mi ale tu nie pomoże “kupienie chińszczyzny”. Jak masz poważny problem wewnętrzny, to poszedłbyś/poszłabyś do chirurga bez dyplomu, doświadczenia i wykształcenia na operację, czy poszukałbyś/poszukałabyś najlepszego możliwego?
W przypadku pornografii problem jest taki, że to choroba praktycznie XXI wieku. Jest niezwykle mało i niedokładnych badań. Aczkolwiek znaczące i ważne też są. Niemniej wielu specjalistów nie ma pojęcia o tej chorobie, jej przyczynach, ani jak ją leczyć. Specjalistów wykształconych w tym problemie jest naprawdę jak na lekarstwo. Wiem to też z relacji setek ludzi, z którymi współpracowałem i prowadziłem korespondencję. Wielu z nich nie otrzymało wystarczającej pomocy na profesjonalnych terapiach.
Ja nie mam dyplomu, przy moim nazwisku nie ma “dr”. Ale przeszedłem przez ten problem. A co najważniejsze – poprowadziłem tą drogą innych. Oznacza to, że mogę przynieść rezultaty innym. To świadczy o profesjonalizmie – rezultaty, a nie sam tytuł.
Wiele osób bagatelizuje uzależnienie od pornografii i dlatego szukają byle jakich rozwiązań.
Jeśli to wątpliwości były przyczyną, że nie wziąłeś/aś udziału w Programie WoP, to daj sobie jakiś odcinek czasu na podjęcie decyzji. Ustal konkretną datę, w której podejmiesz decyzję. Nie odkładaj jej w nieskończoność. Czytałem wywiady z milionerami i mówili, że najbardziej motywują ich… właśnie deadline-y! Czyli zbliżający się termin, którego nie mogą przekroczyć! Nawet milionerzy korzystają z tej “metody”, bo jest bardzo skuteczna.
Bądź w tym szczery/szczera. Jeśli tak naprawdę boisz się podjąć pracę nad sobą, boisz się przyszłości, boisz się mi zaufać – ok! Przyznanie tego jest dużo cenniejsze, niż wciskanie sobie i mi kitu, że np. Program jest dla Ciebie za drogi. Szczerość względem siebie jest bezcenna.
To się zresztą tyczy wszystkich innych decyzji w Twoim życiu. To uniwersalna rada.
Jednym z głównych powodów braku pewności siebie jest niezdecydowanie. Czyli brak podejmowania decyzji i brania za nie odpowiedzialności.
A z niezdecydowaniem zawsze wiąże się poczucie winy.
Wiedza z Bloga to uzupełnienie wiedzy Programu ale nie stanowi narzędzia, mapy, nie jest programem, ani pełnym systemem do rozwiązania problemu uzależnienia od A do Z. I nigdy nie będzie. Jedną z głównych ról tego Bloga jest rekonceptualizacja jak największej ilości zagadnień. I jeśli jest to możliwe, podanie rozwiązania przynajmniej cząstkowego.
Uzależnienie to zbyt poważna przypadłość, by wyjść z niego za pomocą wybiórczych informacji z artykułów. Konieczne jest poważne zaangażowanie i realizowanie PLANU przedstawione w OPRACOWANYM przez lata pracy i korekt SYSTEMIE. To samo tyczy się terapii – terapeuci kształcą się latami, a potem prowadzą wieloletnie praktyki. Dopiero z czasem stają się skuteczni. A nawet najlepsza terapia nic nie zrobi za Ciebie. I tak będzie trzeba się porządnie wziąć za siebie, rozwiązać bolesne i trudne sytuacje, nauczyć się radzić sobie ze stresem, wyzwaniami w życiu i wiele więcej. Tego nie przeskoczysz.
Jeśli sądzisz, że jest to proste, to spróbuj zmienić JEDNĄ negatywną cechę swojego charakteru, nawet najmniejszą i powiedz mi za pół roku jak Ci poszło. Np. denerwowanie się o pierdoły, zazdrość, niechęć, wmawianie sobie, że jesteś gorszy/a, albo lenistwo czy prokrastynację.
Zobacz co napisał jeden z dawnych uczestników Programu WoP:
Mój umysł mówił mi, że ten program to oszustwo, skoro nie mam żadnych rezultatów. Dopiero teraz, gdy to piszę zrozumiałem to co mi napisałeś kiedyś. Chciałem odzyskać kasę, bo się poddałem, nie miałem ochoty kontynuować programu i stanowił dla mnie zbyt trudne wyzwanie. Wow dopiero teraz to sobie uświadomiłem, a Ty wiedziałeś to już dawno. Przykre to jest dla mnie, że tak wiele czasu poświęciłem na czytanie programu (3 godz. dziennie), a nic z niego nie zrozumiałem, bo tylko czytałem i nic więcej. Myślałem, że przeczytam program i coś się w magiczny sposób zmieni, tak samo jak myślałem, że rzucenie porno nagle samo odmieni moje życie. Jestem bierny, nie podejmuję działania, tu leży problem. Gdy poświęciłem dużo czasu na ten program i to nic nie dało, załamałem się i mój umysł pomyślał, że to nie moja wina tylko program nie działa, a Ty jesteś oszustem i w to uwierzyłem. Teraz do mnie dotarło, że zachowałem się bardzo nie fair i jaki był naprawdę motyw mojego działania. Przepraszam za moje zachowanie.
Aby to zrozumieć, ten mężczyzna potrzebował roku. W tym czasie zdążył sam siebie przekonać, że ja jestem oszustem, bo ON nic nie zmieniał. Czytanie programu telewizyjnego to za mało. Trzeba jeszcze samemu obsługiwać pilota. Co ciekawe – ja na wszystkie problemy podałem mu rozwiązania w odpowiedziach na jego Raporty. I nadal to było za mało. Osoba ta nadal żyła po swojemu. Tak jak czytanie książki nie spowoduje, że staniesz się kimś innym, tak samo i czytanie Programu WoP tego nie zmieni. Trzeba się realnie zmierzyć z każdym problemem jaki mamy.
Wiele osób identycznie podchodzi do terapii – sądzą, że terapia ma coś zrobić za nich… A skąd ten pomysł? Terapeuta może pomóc Ci znaleźć rozwiązania ale czy je wdrożysz – to Twoja odpowiedzialność.
Ponadto na Blogu poruszyłem wiele tematów, których znajomość nie jest niezbędna dla wszystkich do wyjścia z uzależnienia. A jednak wiele osób zaczęło komentować na przeróżne tematy, przez co zatrzymali się z pracą nad sobą. Bo o to im tak naprawdę chodziło – by uniknąć zmierzenia się ze strachem, oporem. Słowem – uciekli w akademickie dyskusje, by czerpać z nich dumę, a nie zająć się jakimś bolesnym problemem ze swojego życia. A to zwyczajny mechanizm uzależnienia, którego nawet nie dostrzegają. I jeszcze usprawiedliwiają.
Niemniej rozumiem, że 4 darmowe filmy to mogło być za mało, byś mi zaufał/a, dlatego też chcę, byś zyskał(a) jak najwięcej z wizyty na moim Serwisie. Chcę, byś otrzymał(a) jak najwięcej cennej oraz PRAKTYCZNEJ wiedzy. Znajdziesz komentarze, że dla wielu osób to, co już tu przedstawiłem za darmo warte jest majątek. Codziennie dostaję maile z podziękowaniami za pracę, którą wykonuję.
Pamiętaj tylko, że przepisem na ciasto się nie najesz. Nawet najlepszym. Trzeba włożyć wysiłek w przygotowanie posiłku zgodnie z przepisem. A jeśli kiedykolwiek robiłeś/aś coś z przepisu, to wiesz, że i tak potrafi to nie wyjść i potrzebne jest kilka podejść.
Do rzeczy.
Pierwszym i najważniejszym tematem, który należy dobrze poznać to temat emocji. Ale NIE JEST to pierwszy temat w systemie wychodzenia z uzależnienia. Niezmiernie istotne jest zastosowanie najpierw kilku innych narzędzi, których na Blogu nie podaję. Oraz poznanie kilku krytycznie ważnych informacji, by z emocjami można było zacząć właściwą pracę.
Uznałem ten temat za nr 1, bo przecież każdego dnia czujesz emocje, czyż nie? Mnóstwo ludzi czuje każdego dnia mnóstwo emocji. Czyli każdego dnia mamy mnóstwo okazji do zdecydowanej poprawy swojego samopoczucia i zdrowia.
Uważam, że cała ludzkość największe zaniedbania i niezrozumienie utrzymuje względem emocji. Innym określeniem, które dobrze to oddaje jest – zaniedbywanie/zniszczenie zdolności ODCZUWANIA, dalsze trzymanie się wypartej emocjonalności i rzutowanie tego na świat. Przykład – “On/ona mnie denerwuje”, “Stresuję się TYM” albo “Boję się TEGO”. A to nie jest prawda. Nic takiego nie ma miejsca.
Czy wiedziałeś/aś, że nie boimy się życia, tylko naszych uczuć na temat życia?
To trochę zmienia postrzeganie rzeczywistości, nieprawdaż? Po raz kolejny widzimy, że problem leży WEWNĄTRZ, a nie na zewnątrz.
A jest to również jeden z krytycznych tematów dotyczących uzależnień – zarówno dlaczego do nich dochodzi jak i ich leczenia – niedojrzałość emocjonalna. Inaczej – niska inteligencja emocjonalna. Czyli niska inteligencja odnośnie swojego wnętrza.
Pamiętaj też, że wiedza nie oznacza inteligencji. Inteligencja rośnie dzięki mądrości – czyli poprzez mądre wykorzystanie wiedzy. A jak zyskać mądrość wewnętrzną? Zacząć podejmować mądre działania WEWNĄTRZ.
Bardzo dużo osób wypowiadających się na Blogu pokazało, że są więźniami swoich wiecznie tłumionych emocji – gniewu, poczucia winy, wstydu, żalu, strachu, frustracji, oporu, pożądania, dumy, poczucia bezsilności, poczucia braku bezpieczeństwa, kontroli, etc. Sądzą, że je w jakiś sposób mogą “odreagować”, “zniwelować” albo za pomocą oglądania pornografii, albo ekspresji emocji w jakiejś formie. NIC takiego nie ma miejsca.
Ani ekspresja emocji, ani robienie czegoś z emocjami, ani oglądanie porno, palenie papierosów, ani masturbacja i orgazm nie oczyszczają z emocji, napięć, stresu… to tylko dalej je zasila!
Praktycznie nikt tego nie rozumie. Nawet wybitnie wykształceni lekarze często nie rozumieją emocji i sądzą, że antydepresanty pomagają w tym temacie. Na szczęście nie wszyscy i niektórzy rozumieją, że antydepresanty to tylko tymczasowe środki pomocnicze. Farmakologia ma wiele ważnych zastosowań ale na pewno nie leczy z emocji. Niektóre leki odcinają świadomość odczuwanych emocji przez i do czasu ich stosowania. To umożliwia zajęcie się tematami, względem których czuliśmy mnóstwo emocji i przez to nie radziliśmy sobie z nimi. Więc TO jest rola takiego leku – pomoc w rozwiązaniu tych tematów, zajęcie się nimi. A nie stosowanie leku dla samego stosowania.
Nic zewnętrznego nie pomoże Ci w temacie emocji.
Nie neguję znaczenia farmakologii i terapii. Być może okażą się niezbędne w niektórych przypadkach. Czasem mamy tak zaniedbane wnętrze, że pewne leki mogą być dla nas zbawieniem. Pamiętajmy, że już nie jesteśmy skazani np. na przeżywanie migreny. Są leki, które poradzą sobie z nawet najcięższymi migrenami w pół godziny. Jednak w tym czasie konieczne jest rozpoznać i zająć się PRZYCZYNAMI migreny.
To jak z uszkodzeniami i problemami ciała. Jeśli boli Cię ząb, to najprawdopodobniej wytrzymasz ten ból nawet przez kilka dni, aż nie pójdziesz do specjalisty i nie zajmiesz się problemem bolącego zęba. Ale jeśli złamałeś/aś rękę, to nie obejdzie się bez znieczulenia. Jeśli natomiast tylko wziąłbyś/wzięłabyś znieczulenie, to po jego wyczerpaniu będziesz cierpieć tak samo bardzo jak przed. A jeśli w trakcie działania znieczulenia jeszcze próbowałeś/aś używać tej złamanej ręki, to może być nawet jeszcze gorzej!
Ludzie postępują z emocjami tylko na zasadzie “znieczulania się”. Gdy złamiesz sobie rękę i weźmiesz znieczulenie, to czy “odreagowujesz” złamanie? Czy “zniwelowałeś/aś” je? Nie. Ręka dalej jest złamana, tylko PRZESTAŁEŚ/AŚ CZUĆ ból. Chwilowo. Gdy znieczulenie się wyczerpie, ręka dalej będzie złamana i znowu zaczniesz czuć ból. A jeśli w czasie braku odczuwania używałeś/aś tej ręki, to zapewne jeszcze bardziej ją uszkodziłeś/aś.
Nie wolno wierzyć, że znieczulenie leczy przyczynę bólu. Tak jak nie wolno wierzyć, że jakikolwiek środek, poprzez który przestajemy czuć emocje, napięcia i ból oczyszcza je z nas oraz leczy ich przyczynę.
Każdy stłumiony ładunek emocji i oporu zalega w ludzkiej psychice obciążając ją i ograniczając jej rozwój, funkcjonowanie, spokój, zdrowie. Wpływa także na funkcjonowanie narządów wewnętrznych i mózgu. Oraz uniemożliwia dalszy rozwój psychiki.
Wpływa również znacząco, a wręcz rozstrzygająco, na proces decyzyjny. Czy nie na tym polega uzależnienie – na życie “po najmniejszej linii oporu”? Ale po raz kolejny – skoro żyjemy na podstawie oporu, a nie wiemy czym w ogóle opór jest – jakże możemy oczekiwać, że nasze decyzje będą prozdrowotne? Napisz proszę w komentarzu czym wg Ciebie jest opór, a ja powiem Ci czy to, na podstawie czego mogłeś/aś podejmować większość życiowych decyzji, jest zgodne z prawdą.
Człowiek, który już w wieku dziecięcym oglądał pornografię i emocjonalnie obciążał swoją psychikę, może uważać się za osobę gorszą, bo wiele nie osiągnął, ma trudności z koncentracją i same negatywne myśli. Bowiem jego psychika się nie rozwinęła. A umysł racjonalny cały czas pracuje wyłącznie na bazie zaniedbanej emocjonalności.
Ale jeśli oczyści się z emocji i oporu (co nie wymaga w ogóle tradycyjnej inteligencji) i pozwoli swojej psychice na dalszy rozwój, będzie on kontynuowany i to, co było trudne, a nawet wydawało się smutnym, strasznym losem, zacznie się odmieniać. I tu też często są problemy, bo ludzie boją się odczuwać. Sądzą, że jak pozwolą sobie odczuć emocje, to ich przytłoczą lub pochłoną.
Ale emocje już w Tobie są. Gdyby miały Ci coś zrobić, już by to zrobiły.
Problemem jest wieczna ucieczka od nich, opieranie się im i gromadzenie w sobie.
Oczyszczanie z emocji to proces samoistny, tylko sami stajemy mu na drodze. Wystarczy, że przestaniemy to robić i proces ten się odbędzie bez naszego ciągłego angażowania w niego. Oczywiście można i należy ten proces odpowiednio wspomagać.
Na temat emocji i odczuwania przygotowałem niezwykle rozbudowane artykuły, które wg mnie powinny stanowić trzon dalszego edukowania się (zaraz podam Ci do nich linki).
Jednak zapamiętaj – nawet perfekcyjne wdrożenie wiedzy z tych artykułów i nauka odczuwania, to nadal tylko jeden krok z wielu, które musisz podjąć jeśli chcesz wyzdrowieć z uzależnienia. Ale wykonanie każdego z nich przyniesie niezwykle pozytywne zmiany.
Wiele osób pisze mi, że stara się “zrozumieć emocje”. Ale nie ma nic do rozumienia! Gdy przez całe życie zbierałbyś/zbierałabyś kamenie i wkładał(a) je do plecaka, to czy mają one jakiekolwiek znaczenie? Czy trzeba zrozumieć dlaczego to zrobiliśmy, by je wyjąć? Czy trzeba zrozumieć kamienie, by je wyjąć z plecaka? Czy trzeba poznać ich budowę, albo opisać jakie są w dotyku? Nie jest to w ogóle konieczne. Więc te próby “zrozumienia emocji”, to najczęściej tylko kolejny sposób, by się z nimi nie zmierzyć. To po prostu dalsza ucieczka – element mechanizmu uzależnienia. Często są to też próby kontrolowania emocji, czego zrobić się nie da. Albo próba wymyślenia życia bez ich odczuwania.
Emocji nie można kontrolować. Ale można kontrolować własne decyzje będące NIEZALEŻNYMI od odczuwanych emocji.
Niektórzy pytają się mnie jak “przeskoczyć” jakąś emocję – np. strach.
Jeśli wiecznie odkładać będziesz decyzję, by wziąć się za siebie od A do Z, to tak jakbyś odkładał(a) decyzję, by nastawić złamaną kość i pozwolić się jej zrosnąć. A uzależnienie jest dużo poważniejszą przypadłością, niż złamana ręka.
Jeśli się boisz, strach Cię nie ogranicza. Ogranicza Cię tylko albo Twoje niezdecydowanie, albo decyzja, by posłuchać się strasznych myśli. A myśli nie opisują rzeczywistości. To tylko Twoje programowanie z przeszłości. Więc decyzja oparta o te myśli nie wspomoże Cię i prawie zawsze będzie błędna. Próby “przeskoczenia” strachu też skończą się… brakiem oczekiwanych rezultatów.
Zresztą nie tylko z emocjami jest problem ale też powszechnie kompletnie nie ma się pojęcia o myślach – co to są, jaka jest ich rola. Większość ludzi nie zauważa nawet, że nie myślą, tylko wpatrują się w automatyczny proces, którego natury nie rozumieją.
Decyzje opierane o niskie emocje zazwyczaj wiążą się z rezultatami niskiej jakości. Odczuwanie ma inną rolę. Tak naprawdę kilka.
Jeśli nie potrafisz CZUĆ się dobrze z czymś/kimś, to nigdy tak naprawdę nie jest dobrze, czyż nie? Możemy pójść na studia, zaliczyć je na 5, zrobić doktorat, znaleźć partnera/partnerkę, mieć dzieci, rodzinę, samochód, a jeśli nigdy nie poczujemy się z tym dobrze, no to troszkę tak jakbyśmy tego nie mieli (a bez tego byłoby bardzo źle). Więc człowiek może męczyć się całe życie, a nigdy nie jest mu dobrze! Bo nie wie skąd bierze się dobre samopoczucie. Jeśli natomiast żyjemy tylko, by uciekać od gorszych stanów i by poczuć się lepiej, a nie dbamy o swoje życie, to też będzie bardzo źle.
A jeśli niewłaściwie podchodzisz do emocji – np. opierasz się im, to NIGDY nie poczujesz się lepiej! Przypomnę, że znieczulanie się niczego nie rozwiązuje.
Często jeśli w trakcie np. naszej pracy czy wypoczynku nie potrafimy CZUĆ i utrzymać spokoju, radości czy skupienia, to będzie nam po prostu trudniej, a może nawet niemożliwe odnieść w tym temacie sukces (czyli np. po prostu wypocząć na urlopie). A jeśli w tym momencie ktoś powie – “Ale z czego niby mam się cieszyć? Mam nudną pracę, nie osiągnąłem/osiągnęłam niczego znaczącego w swoim życiu!” to powinniśmy sobie w tym momencie zdać sprawę z własnej niedojrzałości emocjonalnej i wiary w iluzję, że to nasza praca jest/powinna być źródłem radości czy nudy. Nic takiego nie ma miejsca – żadna praca nie jest nudna, ani nie sprawia radości. To tylko przekonania, których nigdy nie poddaliśmy weryfikacji.
To MY dodajemy radość (lub opór) do tego, co robimy. Coś/ktoś w świecie może stanowić dla nas jedynie wystarczający pretekst, by odrzucić opór przed radością i dodaniem jej do swojego życia. Albo żeby zacząć się opierać.
Zarządzania tym również trzeba się nauczyć i jest to bardzo ważny element wychodzenia z uzależnienia.
Umiejętność odpoczywania wiąże się z ignorowaniem myśli, z intencją – decyzją, by odpocząć. To wybór, by się na tym skupić i na niczym innym. Leżenie na plaży i rozmyślanie o wszystkim nie przyniesie Ci niezbędnego odpoczynku psychicznego.
Widząc jak ludzie wręcz pochłaniają używki – zarówno te w formie fizycznej (papierosy, alkohol, narkotyki, słodycze, tłuste jedzenie), jak i te intelektualne (porno, przeintelektualizowywanie, ploteczki, rozmowy i nawet bardzo silne emocjonowanie się podczas tych rozmów, etc.), dostrzegam skalę społecznej niedojrzałości. Czyli – to co społecznie uznawane jest za normę tak naprawdę stanowi bardzo, bardzo niski poziom jakości i dojrzałości. Niski poziom zdrowia.
Co robisz jako pierwsze każdego dnia? Medytujesz, czyli skupiasz się na swoim wnętrzu, czy od razu włączasz radio/telewizor i poddajesz się negatywnemu programowaniu? Ponadto – jaka jest tego INTENCJA? Czy naprawdę tak troszczysz się o świat i jesteś tak dojrzały/a, że wyszukujesz ważnych informacji ze świata, czy po prostu włączasz byle co, byle grało, aby tylko nie było cicho?
Ludzie sądzą, że np. bogactwo da im szczęście. Ale odsetek samobójstw u ludzi mających władzę, pieniądze i sławę jest nawet większy, niż w przypadku “normalnych, szarych” ludzi! Bo nic z zewnątrz nie czyni Cię odpornym/odporną na podatność ludzkiej natury! Tylko dojrzałość w tym temacie. A jej nie da Ci nic i nikt.
Aby dojrzeć w tym, co krytyczne, by CZUĆ życie, radość, spokój, spełnienie, szczęście, itd. niezbędnym m.in. jest nauczyć się czuć. Przygotowałem dla Ciebie instrukcję jak nauczyć się odczuwać (świadomie BYĆ w sobie i ze swoimi uczuciami). Podzieliłem ją na 6 części:
► Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 1)
► Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 2)
► Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 3)
► Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 4)
► Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 5)
► Jak i dlaczego zacząć odczuwać? (Część 6)
Chcę też wspomnieć, byś pozostał/a zapisany/a na Newsletter. Wkrótce otrzymasz m.in. rozbudowania do tych artykułów. Są bardzo wartościowe!
Niemniej powtórzę – jeśli liczysz, że z tego wszystkiego wymyślisz sobie zdrowie – srogo się zawiedziesz. Sama wiedza to zdecydowanie za mało.
Kluczowa jest mądrość – czyli DOŚWIADCZENIE. Zarówno pozytywne – ŚWIADOMOŚĆ co jest korzystne w osiąganiu sukcesu oraz pozornie “negatywne” – czyli ŚWIADOMOŚĆ, co do sukcesu nie prowadzi i co mogłeś/aś wybierać do tej pory. Obie “strony medalu” są co najmniej tak samo ważne. Zauważ, że gdybyś nie zaznał(a) negatywnych konsekwencji oglądania pornografii, to nigdy byś nie podjął/podjęła się zmiany! Więc ból/cierpienie mogą przynieść znaczącą wiedzę. A żeby wiedza stała się mądrością, trzeba z niej odpowiednio skorzystać. Użalanie i obwinianie się za błędy lub negatywne konsekwencje nie jest mądre. Wiedza to za mało. Większość ludzi, którzy wygrywają w Totolotka, po paru miesiącach lub max kilku latach stają się bankrutami z ogromnymi długami. Bo nie mieli mądrości w zarządzaniu pieniędzmi.
Więc oczywiście mądrości nie stanowi w kółko robienie tego samego – np. popełnianie tych samych błędów. Za mądrością mają iść korekty, zmiany.
Musisz także poznać wszystkie pułapki, mechanizmy – stawać się ich świadomym/świadomą i odpowiednio podejść do każdego z nich.
Te mechanizmy już działają w Twoim życiu. I trzeba się nimi odpowiednio zająć.
Zauważ, że stanie się świadomym/świadomą tego, co już robisz nie wymaga wysiłku. Zaprzestanie kopania ściany nie wymaga wysiłku, ani stanie się świadomym, że kopiesz ścianę. Wręcz przeciwnie – dzięki temu, że przestaniesz to robić odzyskasz energię i zniknie źródło bólu.
Lepiej poszukać sposobu jak przygotować smaczny posiłek z rozgotowanym makaronem, czy łatwiej będzie przestać rozgotowywać makaron?
Prawdę mówiąc im większa będzie lista tematów do poprawy/korekty/uzdrowienia, tym lepiej dla Ciebie!
A u każdej osoby uzależnionej mechanizmy te działają troszkę inaczej – mają inne przyczyny, wyzwalają je inne sytuacje. Informacji nie można się więc nauczyć na pamięć i liczyć, że to wystarczy.
Przykładowo – czy zdawałeś/aś sobie sprawę, że nawyki działają POMIMO pamięci? Możesz dostać amnezji i zapomnieć całe swoje życie, a każdy nawyk – w tym ucieczkowe od porno – będą nadal działały. Mógłbyś/mogłabyś więc zapomnieć gdzie mieszkasz, a pewnych sytuacjach, w których aktywowałby się nawyk oglądania porno, trafiłbyś/trafiłabyś do swojego domu jak w transie i włączył/a porno. A po sesji nie wiedziałbyś/wiedziałabyś gdzie w ogóle jesteś i jak tu trafiłeś/aś!
Są ludzie zbyt pijani, by powiedzieć proste zdanie, a i tak podczas tak silnego stanu intoksykacji są w stanie własnoręcznie wyjąć składniki do papierosa z kieszeni, sprawnie go złożyć i zapalić! Bo jest to nawyk, który powtórzyli setki jeśli nie tysiące razy. Ruchy, można rzec, wykonują się same niezależnie od umysłu logicznego. Tak samo jak z porno i każdym innym uzależnieniem. Często nawet nie zdajemy sobie sprawy kiedy do tego doszło, a tu “nagle” minęły 3 godziny spędzone przed komputerem!
Bo nieświadomość czegoś nie oznacza, że tego nie ma i nie działa.
Podobnie z emocjami – często nawet nie wiemy co czujemy, a już pojawia się zmęczenie, apatia, senność, niechęć, nagle mamy ochotę wrócić do domu i obejrzeć porno. I sądzimy, że to przez to, co ktoś zrobił, powiedział lub przez to, co się przed chwilą stało w świecie. A tak zupełnie nie jest.
Przykład – przekonanie – “Ale mnie przestraszyłeś/aś!” Ale to nieprawda. Nikt nie spowodował w Tobie strachu, tylko wyciągnął z Ciebie strach, który już w Tobie był. Tylko teraz Twój umysł znalazł pretekst, by wyprojektować ten nieuświadomiony strach poza Ciebie. Zaś do tej pory żyłeś/aś tak, by tego strachu nie czuć, by go unikać. Podporządkowywałeś/aś wobec tej nadrzędnej dyrektywy zapewne większość swoich decyzji. Więc to, że ktoś “Cię przestraszył” to dla Ciebie dar, a nie problem, bo teraz dzięki temu, że strach stał się świadomy, możesz się nim odpowiednio zająć. Większość ludzi większość swoich projekcji dokonuje kompletnie poza świadomością – nawet tego nie zauważają i dlatego cały czas wydaje im się, że są ofiarami świata. Ale są ofiarami własnej nieświadomości i na własne życzenie.
Bo gdyby tego strachu już w Tobie nie było, to nikt nie mógłby Cię przestraszyć!
Artykuły, do których linki podałem w następnym rozdziale wszystkie te tematy poruszą dużo szerzej.
Warto zrozumieć również pewną rzecz. W zależności od tego jaki masz problem, możesz potrzebować kogoś innego. Aby naprawić cieknący kran zamiast wielkiego mędrca z niedostępnego klasztoru z brodą do kolan bardziej przyda Ci się Marian hydraulik. Albo po prostu sąsiad. Mędrzec czy wielki filozof, nawet papież czy prezydent mogą Ci nie pomóc w rozwiązaniu tego problemu, jeśli sami go wcześniej nie rozwiązali! Mogą dobrze doradzić ale rada to nadal nie rozwiązanie.
Dobieraj odpowiednie rozwiązanie do każdego problemu. Najgorszym możliwym podejściem jest myślenie o problemach.
Każdy z nas słyszał tysiące, często wybitnie mądrych rad ale ile z nich realnie zastosowaliśmy? Iloma się kierujemy? Większość ludzi kieruje się raczej poradami z książek fantasy, niż mądrością milionerów, biznesmenów, przedsiębiorców czy innych ludzi sukcesu. Myślenie o większości problemów, to nie ich rozwiązywanie.
Zaczynamy od bardzo istotnej serii artykułów:
Jestem uzależniony/a. Co teraz?
Wyjaśnią one jakie są fundamenty wychodzenia z uzależnienia (bez metodologii), na czym to polega. Bo w kółko słyszę np. “zaletą wyjścia z uzależnienia będzie to, że będę miał więcej czasu na realizację swoich pasji”. To zupełnie błędne patrzenie na to. Bo przecież jak masz czas, to WYBIERASZ pornografię, a nie pasje. Dlaczego to robisz? Uzależnienie magicznie nie zniknie, bo sobie wykonasz jakieś ćwiczenia i sobie poczytasz jakie jest złe. Są POWODY, przez które wolisz w wolnym czasie oglądać porno, niż realizować swoje pasje. Być może dlatego, bo czujesz opór, stres, a może nie czujesz już takiej radości jak niegdyś z zajmowania się swoją pasją?
Więc próba rzucenia porno to kompletnie nietrafiony kierunek. Zajmij się powodami oporu, stresu i braku radości. Wtedy automatycznie zniknie potrzeba, by w tych okolicznościach włączać porno i zamiast tego wrócisz do swojej pasji, którą ponownie będziesz realizować z radością.
Artykuły są bardzo obszerne ale ważne. Niektórzy mówili mi, że z nich samych mógłbym zrobić osobny Program pomocy. Ale masz je za darmo na Blogu:
► Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 1) – Wstęp
► Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 2) – Lista nr 1
► Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 3) – Nienawiść, złość, chęć zemsty, wina
► Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 4) – Mail
► Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 5) – Urazy, złośliwość, zła wola, zazdrość
► Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 6) – Zawiść, próżność, duma, żądze
► Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 7) – “Porno to ratunek” – Mail, Chciwość, Chcenie, Pożądanie
► Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 8) – Wola Boża, Ewolucja, Limitacje Formy, Wybory
► Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 9) – Sytuacje, To Czym Dysponujemy, Ego i jego Problemy
► Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 10) – Dar Życia, Świat jako Kreacja, Śmiertelność/Zmienność Wszystkiego
► Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 11) – Święta/Boża Obecność, Miłość Boga, Współczucie i Litość
► Jestem uzależniony/a. Co teraz? (Część 12) – Potrzeba Zmiany, Wewnętrzna Dyscyplina, Wola Boża
Następnym w kolejności powinno być poznanie czym w ogóle są emocje, dlaczego je mamy i jak z nich korzystać. To również krytycznie ważne, bo miliardy ludzi traktują własne emocje jak wrogów oraz źródło swojego cierpienia, zaniżania własnej wartości i więcej! Tak jakbyśmy mieli w sobie coś, czego celem jest wyłącznie nas ograniczać, a nawet ranić. A to GALAKTYCZNIE odległe od tego czym w istocie emocje są.
Ale miliardy ludzi podporządkowują swoje życie dyrektywnie unikania gorszego samopoczucia i walki z niskimi emocjami. Ba! Gorsze samopoczucie praktycznie wszyscy wykorzystujemy jako wymówkę, by np. nie pracować, nie zajmować się problemami, a nawet jeszcze bardziej je zaniedbywać! Niedojrzałość emocjonalna spowodowała, że w Ameryce około połowy mieszkańców ma depresję. Czyli bardzo poważną przypadłość. Depresja staje się globalną epidemią.
Wszystko negatywne co masz do powiedzenia o emocjach i wszystkie negatywne przekonania o nich, to negatywne programy, to robienie siebie w konia. To jakby wierzyć, że inna część Ciebie jest zła – np. włosy czy ręka. Albo pupa, bo masz w niej wbitą cierń i za każdym razem, gdy siadasz, odczuwasz ból. Ale co w tej sytuacji jest problemem – pupa czy cierń, którą wystarczy usunąć? Pupy raczej nie usuniesz. Tak samo i emocji. Jedyne co możesz usuwać, to możliwość ich odczuwania. A tego nie da się zrobić inaczej, niż przez niszczenie mózgu i psychiki. A konsekwencją niszczenia zdolności odczuwania jest to, że nie poczujesz także radości, spokoju, bezpieczeństwa. Zacznij więc od usuwania negatywnych przekonań o emocjach. Bo –
emocje są jak kompas. Jest to też zasilająca Cię OD WEWNĄTRZ energia. Emocje to Twoja energia.
A skoro emocje to energia, to krytycznie ważne jest to, co z nią zrobimy! Prąd może nas porazić, gdy postąpimy z nim nierozsądnie, a może zasilić kuchnię, pralkę, komputer i wiele więcej! Osobę, którą prąd wyłącznie raził na pewno będzie zniechęcał do dalszego obcowania z nim ale czy problem leży w prądzie, czy w postępowaniu tej osoby z prądem?
Cały czas ludzie, także na tym Blogu, powtarzają urojenia i szaleńcze przekonania, że to emocje im nie dają spokoju, czepiają się ich i nie chcą odejść. A nawet dopadają ich! Jak stado wilków albo stado wściekłych kun kaszmirskich! To tak jakby wsadzać rękę w gniazdko prądowe i narzekać na porażenie prądem… Porażenie prądowe jest w tym przypadku rezultatem głupiej decyzji. Wystarczy ją zmienić i nigdy już nie dojdzie do porażenia! Emocje właśnie informują nas o naszych często dosłownie głupich decyzjach. I same w sobie emocje stanowią energię – są energią.
Jeśli więc opieramy się emocjom, blokujemy ich przepływ, to blokujemy W SOBIE przepływ WŁASNEJ ENERGII.
Czy na co dzień masz mnóstwo energii, chęci, radości? Wstajesz zadowolony/a i pełen/pełna energii? Jeśli nie – to już znasz główną przyczynę. Opierasz się własnej energii.
Opór to również Twoja energia przeznaczana na napieranie na coś wewnętrznego – inną formę własnej energii.
Czyli przeznaczasz własną energię na opieranie się, na napieranie na… własną energię! To nie tylko blokuje w Tobie energię emocji ale jeszcze Cię niezwykle drenuje. Nieraz także dochodzi do spięcia.
A co się dzieje z blokowanym prądem? Odkłada się napięcie na oporniku – na źródle oporu. Zaczyna na nim być odkłada temperatura – temperatura zaczyna rosnąć. Czyli np. pojawiają się migreny, gdy mentalnie napieramy na emocje lub staramy się za pomocą umysłu naprzeć/wyprzeć jakieś wydarzenie ze swojego życia. Może dojść do zapaleń i zawałów – wewnętrznych zniszczeń w organizmie, tak jak do zniszczeń nagrzanego urządzenia elektrycznego.
Bo używamy umysłu do tego, do czego nie został stworzony!
To wiele więcej wyjaśniam dokładnie w Programie Wolność od Porno.
Zrozumienie natury i roli emocji (energii) odblokuje Cię, spowoduje, że w ich obliczu przestaniesz cierpieć, odmawiać sobie tego, co dobre, przyjemne. Tak wiele ludzi rezygnuje ze swoich marzeń, a nawet podstawowych potrzeb, bo wierzą w iluzję, że się CZEGOŚ boją lub wstydzą. Albo obwiniają się i wstydzą i na tej podstawie dochodzą do wniosku, że nie zasługują na szczęście czy piękną kobietę…
A to zwyczajne urojenia. Innymi popularnymi jest, że strach ich paraliżuje, stres uniemożliwia działanie i wiele innych kłamstw/programów. Ludzie nieświadomie przekazują je sobie dalej i dalej, bo nie są świadomi ani tego mechanizmu, ani roli emocji! Większość rodziców naprawdę chce dobrze dla swoich dzieci, a mimo to i tak przekazują im niezdrowe, negatywne programy. Bo sami je mieli.
Tym samym nikt nie jest winny. Ale każdy jest odpowiedzialny za swoje decyzje i nie uniknie związanych z nimi konsekwencji.
To że wymyślisz sobie, że się wstydzisz zagadać do kobiety, nie zmienia to rzeczywistości! Tylko Tobie robi problem w Twoim życiu! Albo że czujesz opór przed jakimś działaniem. A skąd pomysł, że to opór przed tym akurat działaniem? Czujesz go zanim się podjąłeś/podjęłaś tego działania ale czy to znaczy, że ten opór dotyczy tego działania? Nie! Czy masz migrenę “przed czymś”? Nie, to po prostu migrena. Więc skąd te wszystkie wymysły, że czujemy opór PRZED czymś?
Ponadto czy wiedziałeś/aś, że w życiu sami pozwolimy sobie co najwyżej na to, na co podświadomie uważamy, że zasługujemy? Człowiek ze stłumionym poczuciem winy uważa, że zasługuje na bardzo niewiele. I najczęściej bardzo niewiele ma. A to co ma, często traci. Jego umysł dokonuje projekcji wstydu, winy, oporu, apatii, bezsilności i żalu na świat zewnętrzny. Sam się przekonuje, że to świat mu tego odmawia (i np. nikt nie odpisuje na zgłoszenia o pracę). Więc łatwo się pomylić, że tak jest – że problem jest w świecie zewnętrznym. Ale gdyby taka osoba oczyściła się ze wstydu, winy i oporu i spojrzała na swoje dotychczasowe starania, dostrzegłaby oczywiste, rażące błędy i zaniedbania i wyszłoby, że problemu nigdy nie było w innych ludziach, ani świecie, tylko we własnych nieuświadomionych błędach. Wystarczy je skorygować.
Bo jeśli całą energię przeznaczamy na walkę z własnymi emocjami, to nie mamy energii, by dbać o swoje życie i utrzymywać je na zadowalająco wysokim poziomie.
Zaś obwinianie, wstydzenie, opieranie i użalania się w związku z konsekwencjami tych błędów uniemożliwia ich korektę.
Dlatego tak krytyczna jest akceptacja i wybaczenie.
To wszystko wyjaśniam w poniższych artykułach.
Niech Cię nie niepokoi ilość i objętość artykułów. Możesz czytać jeden tygodniowo (powstawały raz w tygodniu) i każdego tygodnia uczyć się inaczej podchodzić do każdej z emocji, dzięki czemu stopniowo i bez wysiłku będzie Ci w życiu coraz łatwiej.
Ale ta wiedza to jedynie aperifit. Po appetizerze w postaci kilku artykułów, konieczne jest danie główne – Program Wolność od Porno jeśli liczysz na trwałe zmiany w Twoim życiu.
Bo sama wiedza nie uczyni Cię innym człowiekiem! A musisz SIEBIE zmienić, jeśli chcesz wyzdrowieć.
Zmiana życia na siłę nic nie da, jeśli podczas tego nie zmienisz się Ty.
Musisz porzucić obwinianie, narzekanie, użalanie się, denerwowanie, frustrowanie, stresowanie – musisz wyrosnąć z tego. Dojrzeć emocjonalnie i psychicznie. To nie zdarzy się nawet po przeczytaniu tysiąca mądrych artykułów. Chociażby dlatego, bo z każdą taką postawą związane są korzyści, które masz i które wybierasz. Dopóki ich nie rozpoznasz – nie uświadomisz sobie – i nie porzucisz, pozostaniesz niedojrzały/a i negatywny/a. A utrzymywanie w sobie negatywności powoduje automatycznie, że doświadczamy ich w swoim życiu. Nie tylko w postaci nieprzyjemnych doświadczeń i osób ale także w postaci różnych dolegliwości i chorób. Dlatego mądrzy ludzie zauważyli, że nie ma usprawiedliwionej urazy – bo każda uraza to robienie krzywdy wyłącznie sobie!
A jeszcze jak sądzimy, że na to zasługujemy, bo jesteśmy źli/gorsi… ho ho ho! To że czujesz wstyd i winę, nie oznacza, że jesteś gorszy/a! To tylko uczucie, nic więcej!
Większość ludzi napiera na swoje wady charakteru oporem mentalnym myśląc, że to je jakoś magicznie, fantastycznie usunie. A prawda jest taka, że nie tylko je zatrzymuje ale jeszcze zwiększa prawdopodobieństwo popełnienia tych samych błędów.
Akceptacja i wzięcie odpowiedzialności za coś jest zawsze pierwszym krokiem do zmiany tego. A nie opór.
Ponadto już istniejące nawyki w Twoim życiu nie znikną tylko dlatego, bo zrozumiałeś/aś jakie są szkodliwe. To pułapka intelektu – a podświadomość mu nie podlega, tylko to intelekt podlega podświadomości.
Intelekt jest niejako niewolnikiem podświadomości i emocji, aż do momentu wykonania porządnej wewnętrznej pracy.
W buddyzmie zobrazowano to jako rolnika i woła. Człowiek na początku swojej drogi jest ciągnięty przez swojego woła. Obija się, obciera do krwi, a wół idzie dalej w swoim kierunku i nawet się nie interesuje cierpieniem swojego właściciela. Potem dopiero rolnik wstaje, następnie przestaje być ciągniętym przez woła. Zaczyna iść za tym wołem. W końcu idzie obok, następnie to on zaczyna prowadzić woła. W końcu rolnik siada na wole i w wielkiej harmonii zaczynają odbywać wspólną wędrówkę bez ranienia się nawzajem. Tym wołem jest ludzki umysł. Na jakim etapie jesteś Ty?
Może jeszcze swojego woła okładasz pejczem i liczysz, że się podporządkuje? Sorry, realny wół może ze strachu przed bólem się podporządkuje ale Twój umysł to pole. Ma gdzieś Twoje groźby tak jak ocean ma gdzieś groźby marynarzy. Będzie dalej robił swoje niezależnie jak bardzo będziesz cierpieć, krzyczeć, grozić, błagać.
To, co zostało zapisane w podświadomości musi zostać usunięte poprzez świadome działanie, którego kluczowym elementem jest akceptacja. Zmaganie się za pomocą nowo poznanej wiedzy nic nie zmieni. I często prowadzi do obwiniania się – “Dlaczego znowu to zrobiłem/am!? Przecież już WIEM, że nie powinienem/nie powinnam!” Bo wiedzieć, a BYĆ, to dwa zupełnie różne światy.
Nie pomoże krzyczeć na umysł – “Wiem już, że masz mnie słuchać, to się mnie słuchaj!”
Wiedza, że coś innego jest lepsze/zdrowsze nie zmieni nawykowego postępowania. Chociażby dlatego, że zmiana wymaga czasu – przynajmniej 2-3 tygodni regularnego korygowania siebie BEZ OBWINIANIA, BEZ UŻALANIA SIĘ, BEZ OPIERANIA, BEZ WALKI.
Pamiętasz jak poprosiłem Cię o napisanie w komentarzu czym wg Ciebie jest opór? Poziom intelektu nie zmieni nawyku. Możesz na poziomie logicznym już wiedzieć czym jest opór ale i tak będziesz postępować podświadomie – “po staremu”. Dlatego prosiłem o napisanie swojej definicji przed podaniem poprawnej. Tak jak mówiłem, że jak poproszę, by usiąść, to aby usiąść, a nie pytać jak. Usiądź i to obserwuj – stań się tego świadomym/świadomą. Dzięki temu możliwe będzie dokonanie korekt. To samo z oporem – stań się świadomy/a, że go stawiasz, a będzie możliwa zmiana.
Jeśli jesteś osobą, która mówi, że nie pomogła Ci terapia – zapytaj sam(a) siebie – jak jestem świadomy/a podczas siadania? A będziesz miał odpowiedź dlaczego Ci nie pomogła terapia.
Mnóstwo ludzi na siłę próbuje żyć pozytywnie, a nigdy nie mierzy się z już istniejącymi mechanizmami, z już stłumionymi emocjami i oporem oraz nie uświadamia sobie korzyści z trzymania i opierania się im. Dlatego nic się nie zmienia. Jeśli przesolisz zupę, to są pewne metody, by choć troszkę uratować sytuację. Ale co jeśli przesolisz zupę kolejny raz i kolejny? Chcesz tak żyć – w kółko popełniać błędy, zmagać się z ich naprawą i nigdy nie być usatysfakcjonowany/a rezultatami? A nie lepiej przestać przesalać zupę?
Czy kiedykolwiek zadałeś/aś sobie pytanie dlaczego na pewnie zdarzenia reagujesz np. gniewem? Wiesz, że w 90% przypadkach gniewem ukrywamy smutek, a smutkiem poczucie bezsilności? Większość pogniewanych ludzi więc przez większość czasu ukrywa smutek, poczucie bezsilności i wynikający z nich strach. Gniewem się po prostu wzmacniają. Więc jeśli nie przepracują tematu smutku i bezsilności, wiecznie będą się gniewać nawet o pierdoły.
Zaczynamy od poziomu intelektu – byś zrozumiał(a) po co w ogóle są emocje i jaką mają rolę. Już zaczęliśmy. Dzięki temu, że uświadomisz sobie, że emocje nie są złe i mają istotną rolę, pomoże Ci przestać się im opierać, demonizować, negatywnie oceniać i projektować na świat. Oraz uświadomisz sobie jak marne i małostkowe są korzyści z trzymania ich w sobie w porównaniu z korzyściami z ich akceptacji i oczyszczenia.
Bo pamiętaj – uwalnianie emocji oznacza, że uwalniamy własną energię życiową od zmiany niej w niższe formy energii, które nie wspierają życia, lecz mają zastosowanie doraźne w pewnym, bardzo ograniczonym spektrum.
Uwalnianie emocji ODDA Ci więc Twoją własną energię – na trwałe zwiększy jej poziom.
1. Zaczynamy od emocji wstydu:
► O Emocjach – Wstyd (Część 1)
► O Emocjach – Wstyd (Część 2, Wideo)
► O Emocjach – Wstyd (Część 3)
► O Emocjach – Wstyd (Część 4, Wideo)
► O Emocjach – Wstyd (Część 5)
► O Emocjach – Wstyd (Część 6)
2. Emocja poczucia winy:
► O Emocjach – Poczucie Winy (Część 1)
► O Emocjach – Poczucie Winy (Część 2)
► O Emocjach – Poczucie Winy (Część 3)
► O Emocjach – Poczucie Winy (Część 4)
3. Emocja apatii/opór:
► O Emocjach – Apatia (Część 1)
► O Emocjach – Apatia (Część 2)
4. Emocja żalu:
► O Emocjach – Żal (Część 1)
► O Emocjach – Żal (Część 2)
► O Emocjach – Żal (Część 3)
► O Emocjach – Żal (Część 4)
5. Emocja strachu:
► O Emocjach – Strach (Część 1)
► O Emocjach – Strach (Część 2)
► O Emocjach – Strach (Część 3)
► O Emocjach – Strach (Część 4)
6. Emocja pożądania:
► O Emocjach – Pożądanie (Część 1)
► O Emocjach – Pożądanie (Część 2)
► O Emocjach – Pożądanie (Część 3)
► O Emocjach – Pożądanie (Część 4)
► O Emocjach – Pożądanie (Część 5)
► O Emocjach – Pożądanie (Część 6)
► O Emocjach – Pożądanie (Część 7)
► O Emocjach – Pożądanie (Część 8)
► O Emocjach – Pożądanie (Część 9)
► O Emocjach – Pożądanie (Część 10)
7. Emocja gniewu:
► O Emocjach – Gniew (Część 1)
► O Emocjach – Gniew (Część 2)
► O Emocjach – Gniew (Część 3)
► O Emocjach – Gniew (Część 4)
► O Emocjach – Gniew (Część 5)
8. Emocja dumy:
► O Emocjach – Duma (Część 1)
► O Emocjach – Duma (Część 2)
► O Emocjach – Duma (Część 3)
► O Emocjach – Duma (Część 4)
► O Emocjach – Duma (Część 5)
► O Emocjach – Duma (Część 6)
► O Emocjach – Duma (Część 7)
9. Podsumowanie o emocjach:
► O Emocjach – Podsumowanie
Jeśli już przeczytałeś/przeczytałaś te artykuły, to odpowiedz sobie na pytanie – jak się zmieniłem/am? Bo TYLKO OD TEGO zależy czy zmieni się cokolwiek w Twoim życiu.
Jeśli artykuły tylko przeczytałeś/aś, to nic nie ulegnie zmianie. Trzeba się wreszcie odczarować i dojrzeć, że wiedza sama z siebie nie ma mocy, by cokolwiek/kogokolwiek zmienić. Trzeba ją właściwie zastosować. I często każdego dnia, regularnie, uczciwie, rzetelnie.
Nawet jak usłyszysz w telewizji, że będzie lało, a nie skorzystasz z tej informacji w swoim życiu i wyjdziesz na dwór bez parasola, to w czym jest problem? W informacji, czy niewykorzystaniu jej we własnym życiu, gdy było to ważne/pomocne? A to, że raz weźmiesz parasol zabezpieczy Cię następnym razem? Nie! Jak następnym razem nie weźmiesz parasola, gdy będzie padać, to i tak zmokniesz.
Więc – ile razy stałeś/aś się świadomy jakiejś emocji i skorygowałeś/aś swoją postawę odnośnie niej? Co zmieniłeś/aś? Jak się zmieniłeś/aś?
Kolejne, bardzo istotne serie artykułów, to:
10. Gorsze dni – czym są, dlaczego występują i co wtedy robić. Już mówiłem, że raz w życiu jest z górki, a raz pod górkę.
Nie można cały czas czuć się fantastycznie.
Posiadanie milionów na koncie nie zabezpieczy Cię przed gorszym samopoczuciem. Ani przed biedą. Przed biedą nie zabezpieczą Cię pieniądze, tylko umiejętność ich spokojnego zarabiania. Jeśli będziesz żyć niedojrzale, to będziesz cierpieć tak samo jak osoba bez grosza przy duszy. Akceptacja ludzkiej natury jest fundamentalnym krokiem, by przestać cierpieć. Dojrzałości nie przeskoczysz pieniędzmi, ani jej niczym nie zastąpisz. Nie można jej także udawać.
► Gorsze dni (Część 1) – Wprowadzenie
► Gorsze dni (Część 2) – Rozwinięcie
► Gorsze dni (Część 3) – Ogólne rady
► Gorsze dni (Część 4) – Konkrety
► Gorsze dni (Część 5) – Słowo kończące
11. Kolejny temat – świadomość ofiary. Każdy został w życiu zaprogramowany świadomością ofiary. Przykład – “To mnie ogranicza” – niezależnie czym to “to” jest, np. strachem. Czyli sam(a) stawiasz się w roli ofiary tego – np. strachu. Albo – “On(a) mnie zranił(a)”. I kto Ci każe wciskać sobie tę głupotę? Nikt Cię nie zranił! Cierpienie to rezultat oporu, przywiązania, rozczarowania z iluzji, z niedojrzałych oczekiwań. Ból to nierozłączny element ludzkiego życia i ból to nie cierpienie. Cierpienie to efekt naszej niedojrzałości. “Praca mnie stresuje/męczy” – to kolejny, częsty przykład nieporozumienia.
Zawsze jest COŚ – coś w świecie, czego wierzymy, że jesteśmy ofiarą. Dochodzą oczywiście rodzice, wychowanie, kultura, religia, etc. A czy tak jest? Czy w tym momencie stoi ktoś z batem nad Tobą i czegoś Ci zabrania? Nie. Więc świadomość ofiary, to nasza świadomość, a nie rzeczywistość. To poziom jaki reprezentujemy. A za niego w pełni odpowiadamy. Często też stawiamy się w roli ofiary konsekwencji własnych decyzji! I po co to robimy? Po co się użalamy i obwiniamy? Niektórzy się jeszcze nienawidzą! Nie lepiej zmienić swoje decyzje, a tym samym konsekwencje? Człowiek, który się obwinia ma największe tendencje do popełniania w kółko tych samych błędów i dalszego obwiniania się za nie. Bo to spirala samozniszczenia na własne życzenie. O tym jest ta seria artykułów.
► Świadomość ofiary (Część 1)
► Świadomość ofiary (Część 2)
► Świadomość ofiary (Część 3)
► Świadomość ofiary (Część 4)
12. Choroby charakteru. Nie ma osób bez chorób charakteru. Można być świetnym w kilku obszarach życia, a wielu innych być kompletną łamagą. :) Jednak lubimy się oczarowywać, że jak ktoś jest sławny, piękny i bogaty, to jest idealny. Ale często do ideału brakuje tej osobie więcej, niż normalnej, fajnej osobie, których setki codziennie mijamy na ulicy.
Choroby mają to do siebie, że można je wyleczyć. Ale nie możesz wyleczyć choroby, której nie jesteś świadomy i której objawy traktujesz jako część swojego losu (zazwyczaj smutnego/niesprawiedliwego). Po raz kolejny niezbędne jest porzucenie dumy na rzecz poprawy swojego życia.
► Choroby charakteru (Część 1)
► Choroby charakteru (Część 2)
► Choroby charakteru (Część 3)
► Choroby charakteru (Część 4)
► Choroby charakteru (Część 5)
13. Cnoty (seria w trakcie tworzenia). Tutaj coś bardzo praktycznego – rozwój tego, co pozytywne bez walki z tym, co negatywne. Negatywności ZASTĘPUJEMY PRAKTYKĄ tego, co pozytywne. A nie tylko wiecznym opieraniem się. Można powiedzieć, że to tej pory zwalnialiśmy hamulec, a teraz zaczynamy wciskać gaz.
► Cnoty (Część 1) – Wstęp i szczerość
► Cnoty (Część 2) – Ciężka praca, Odwaga
► Cnoty (Część 3) – Moralność, Ciepło, Pracowitość/Pilność, Niefrasobliwość
► Cnoty (Część 4) – Wytrwałość, Dobry/uprzejmy, Bycie pomocnym, Pozytywny
► Cnoty (Część 5) – Rozważność, Łagodność/życzliwość, Rozważny/roztropny, Dyplomatyczny
► Cnoty (Część 6) – “Sól Ziemi”, Otwartość, Tolerancyjność, Elastyczność, Wspieranie
► Cnoty (Część 7) – Skromny, Uprzejmy/grzeczny, Stanowczy/zdecydowany, Spokój
► Cnoty (Część 8) – Niezawodność/bycie słownym, Budzący respekt, Miły, Cierpliwy
► Cnoty (Część 9) – Stabilny, Honorowy, Serdeczny/ciepły, Prawdziwość/autentyczność, Zadowolenie/bycie przyjemnym
► Cnoty (Część 10) – Humanitarność, Dostępność, Ochrona, Przyjazny
► Cnoty (Część 11) – Dojrzały, Odpowiedzialność, Niezawodność/można na nas polegać, Troskliwość
► Cnoty (Część 12) – Przyzwoitość, Idealistyczny, Uporządkowany/zdyscyplinowany, Normalny
► Cnoty (Część 13) – Zdrowy rozsądek/świadomość, Sprawiedliwość, Etyczność, Balans/zbalansowany
14. Z życia wzięte. Seria na temat różnych życiowych problemów przedstawionych mi przez różne osoby w prywatnej korespondencji. Skupiam się tu na przełożeniu wiedzy z Bloga na realne problemy z życia mężczyzn i kobiet, z którymi prowadzę korespondencję. Seria ta pokazuje również jak popełniane błędy, o których piszę, wpływają na jakość naszego życia.
► Z życia wzięte (Część 1): Fundamenty
► Z życia wzięte (Część 2): Popularne błędne interpretacje
► Z życia wzięte (Część 3): Przeraża mnie myśl, że będę musiał/a skończyć z XYZ typem pornografii
► Z życia wzięte (Część 4): Ted Bundy i pornografia
► Z życia wzięte (Część 5): 5 prób samobójczych
► Z życia wzięte (Część 6): Utrata kobiety (1 studium przypadku)
► Z życia wzięte (Część 7): Utrata kobiety (2 studium przypadku)
► Z życia wzięte (Część 8): Mentalizacja
Będę regularnie aktualizował ten dział o kolejne części serii i inne ważne artykuły oraz nowe serie.
I tu ponownie uwaga. Wiesz już dużo. I co? I nic. Możesz wiedzieć i 1000 razy więcej, i kompletnie nic nie ulegnie zmianie. Bo to pokazuje jak intelekt ma małe znaczenie w wychodzeniu z uzależnienia. Co więcej – wiele osób przez to, że wiedzą dużo, a i tak popełniają w kółko te same błędy jeszcze zaczynają mocniej się wstydzić, obwiniać i użalać. Więc ich intelekt nie tylko nie pomaga ale jeszcze pogrąża ich coraz bardziej w uzależnieniu i cierpieniu. To jest najzupełniej normalne, bo kluczowa na początku jest świadomość tego, co jest. Akceptacja tego i wzięcie odpowiedzialności.
Pamiętaj, że człowiek myślący o płaczu nie płacze. Nic się nie zmieni od myślenia o płaczu. A płakać może największy mędrzec i największy idiota, 70-letni człowiek i żyjący 7 godzin dzidziuś. Dopiero płacz przyniesie ulgę (płacz, a nie mentalne użalanie się). Możesz przeczytać 10 000 książek o płaczu i płakaniu ale dopóki nie wypłaczesz się porządnie, to nie poczujesz się lepiej i nic się nie zmieni. To jest właśnie ta różnica, której większość ludzi nie chce zrozumieć, bo zbyt boi się emocji. A nie ma czego się bać. Bo nie wydaje Ci się paradoksem bać się strachu? To już jest strach! I coś się stało, coś nam to robi? Nie. I tak jest ze wszystkimi innymi emocjami.
“Boję się strachu” to esencja tego jak intelekt gubi się we wszystkim, co dotyczy emocji. Banie się odczuwania, to już odczuwanie! I co? Jest to takie straszne? Nie byłoby super przestać się temu opierać i nauczyć się sobie z tym radzić raz na zawsze?
Uważam za BARDZO ważne, by właściwie podchodzić do wiedzy zawartej w artykułach.
Nie należy niczego wyciągać z kontekstu, czyli zmieniać kontekstu wypowiedzi, ani go ograniczać.
Przykład takiego postępowania – mówię, że “wpadki na początku są normalne”. Kontekstem w jakim to mówię jest – “wpadki to kompletnie nieuświadomione decyzje na podstawie nieuświadomionych przyczyn oraz dążenie poprzez te działania do nieuświadomionych korzyści. Dopóki więc to nie stanie się świadome, nie możemy liczyć na brak wpadek, więc jednocześnie nie możemy się za nie obwiniać. Ale odpowiednie działanie należy wykonać PRZED wpadką – wykonać notatki, stać się świadomym/świadomą, być w ogóle na to przygotowanym/przygotowaną, zrobić co w naszej mocy, by się powstrzymać i szukać innego rozwiązania, etc. Bez tego nic się nie zmieni na lepsze.” To, że zaczęliśmy Program lub bardzo chcemy, by się nam udało, nie ochroni nas przed wpadkami. Obwinianie, ani strach, ani opór, ani silne postanowienia też nie (dlaczego wyjaśnię w przyszłości).
Natomiast już niejedna osoby użyła tego stwierdzenia jako usprawiedliwienia! “No miałem/am wpadkę ale mówiłeś, że to na początku normalne”… i tyle! Więc kompletnie pominięty został cały kontekst, w którym to stwierdzenie ma jakiekolwiek istotne dla wyzdrowienia znaczenie. W użytym teraz, zniekształconym, nieprawidłowym kontekście to stwierdzenie jest niebezpiecznym sabotażem.
Często więc spotkasz się ze stwierdzeniem – “kontekst jest najważniejszy”. Oczywiście nie mam na myśli, że kontekst to jest jakaś magiczna rzecz najważniejsza na świecie.
Kontekst to wymiar, w którym przedstawiamy sobie dane zdarzenie, sytuację, osobę, odczucie, myśl, etc. To tło dla tego, co w nim/na nim przedstawiamy. To całościowy obszar, w którym umieściliśmy dane zdarzenie czy osobę oraz siebie i jakie na tej podstawie dopiero nadajemy wszystkiemu znaczenie.
Znaczenie wynikające z kontekstu, w którym ja użyłem tego stwierdzenia jest wyjaśnieniem gdzie może leżeć błąd zarówno w podejściu do wychodzenia z uzależnienia oraz traktowania wpadki ale w innym kontekście, ktoś może użyć tego do usprawiedliwiania wpadek i pozostania nieświadomym, czyli pozostania na kursie sabotowania siebie i pozostania uzależnionym.
Można powiedzieć, że kontekst jest to naczynie, w którym umieszczamy coś. I jeśli naczynie jest niewłaściwe, pojawią się kłopoty. Im szerszy kontekst – czyli obejmujący więcej, niż tylko nas i np. nasz dramat, tym mniej cierpienia w naszym życiu, tym lepsze relacje z innymi ludźmi, większy spokój, możliwość wybaczenia, etc.
Kontekst to jest także to, co decyduje czy cierpimy bez wiary w poprawę, czy spokojnie przepracowujemy negatywne cechy naszego charakteru, nagromadzenia, rozwiązujemy problemy i więcej.
Dlatego jest najważniejszy, bo w zależności od tego w jakim kontekście umieścimy np. dane zdarzenie (jak nasze uzależnienie czy wpadki), będziemy cierpieć lub być spokojni i dalej zdeterminowani.
Wystarczy ograniczyć kontekst do -“zmarnowałem/am młodość” i już na podstawie poczucia straty będziemy cierpieć i nic nie możemy na to poradzić. Ale kontekst szerszy – “z moich przeszłych błędów mogę wyciągnąć ogromną wiedzę, mądrość i doświadczenie oraz poczuć szczęście” powoduje, że zarówno w przeszłość ja i w przyszłość patrzymy już nie z beznadzieją i poczuciem straty, pustki, tylko z nadzieją, wiarą, spokojem, wdzięcznością, ekscytacją.
Ty nadajesz/tworzysz kontekst, a następnie na jego podstawie nadajesz znaczenie temu, co się stało. Dopiero w następstwie wyciągasz wnioski.
Znaczenie wynika z kontekstu, a nie z samego zdarzenia.
Nie pozwól więc sobie na ignorowanie tego zagadnienia i upieranie się przy ograniczonym kontekście. Bo jeśli to zrobisz, cierpieć będziesz na własne życzenie, a to pokaże, że nie w przeszłości jest problem, tylko w Twoim uparciu się, by cierpieć.
Większość ludzi pomija kontekst i sądzi, że znaczenie wynika ze zdarzenia i to wpływa na kontekst, wnioski, itd. Nigdy nie korygują kontekstu. Nie poszerzają go, a nawet coraz bardziej zawężają. Utrzymują bardzo ograniczony kontekst i w nim ze wszystkim się zmagają. Przykład – “Miałem/am wpadkę, nigdy nie uda mi się z tego wyjść!” Więc kontekst kompletnie pomija przyczyny wpadki, okoliczności, wewnętrzne postępowanie, temat nawyków, świadomości, akceptacji, odpowiedzialności, to co można poprawić. Można i należy wprowadzić mnóstwo zmian, których brakuje i dlatego doszło do wpadki.
Dlatego też NIC NIE WYJMUJ Z KONTEKSTU, czyli dąż do poznania właściwego kontekstu danego wydarzenia i go nie ograniczaj. I zawsze dąż do dostrzeżenie jak najszerszego kontekstu (co uwzględnia kontekst innych osób biorących udział w wydarzeniu, do którego się odnosisz). “Jestem do dupy i nigdy nic nie osiągnę” to niezwykle ograniczony kontekst oparty o wstyd, winę, apatię, żal. Ale pomija on masę ważnych i budujących elementów jak np. błędy, które możemy popełniać, a których nie jesteśmy świadomi. Uświadomienie sobie ich oraz ich korekta może przynieść nareszcie upragnione zmiany.
Zacznij zauważać kontekst w jakim umieszczasz własne doświadczenia, osoby i samego/samą siebie.
Bowiem zmiana jest możliwa tylko dzięki świadomości tego, co już jest.
Bardzo ograniczonym, a więc nieprawdziwym kontekstem – jest umieszczanie siebie i uzależnienia jako straty – straty młodości, szans, zdrowia, okazji, itd. Dopóki nie zmienisz kontekstu, w jakim umieszczasz siebie oraz uzależnienia, będzie Ci ciężko sobie z tym poradzić. Bo czy na pewno tylko straciłeś/aś? A to, że przez większość życia postępowałeś/aś dla siebie bardzo nierozsądnie i teraz dzięki temu, że zabolało zaczynasz dążyć do poprawy – czy to nie świadczy o Tobie czegoś wspaniałego?
Mamy przykłady ludzi, którzy byli więzieni w obozach koncentracyjnych, a dokonali przewartościowania i zamiast cierpieć przez rzekome znaczenie tego, co się stało, odnaleźli dalszy sens życia, a nawet samego doświadczenia życia w obozie.
Inny przykład – jeśli przeczytasz jakieś zdanie, które Ci coś usprawiedliwi i będziesz zamierzał/a wykorzystać je dla udowodnienia swojej racji – to tym gorzej dla Ciebie! Bo sam/a zrobisz sobie krzywdę. Nawet jeśli uda Ci się “wygrać” i udowodnić sobie jakąś rację, to skąd pewność, że ta racja Ci służy? Jeśli jesteś na tej stronie i masz problem z pornografią, to zapewne przynajmniej część z tego, co utrzymujesz jest dla Ciebie szkodliwe! Nie szukaj usprawiedliwień, ani wytłumaczeń tego, co już wiesz, tylko jak najwięcej tego, co zburzy Twój dotychczasowy światopogląd!
Następny przykład – wierzysz, że inni ludzie są gorsi. I znajdujesz zdanie mówiące – “ponad 80% ludzkości jest w niskiej, zwierzęcej świadomości”. Czy to oznacza, że są gorsi? Nie! Absolutnie nie! Czy dziecko w pierwszej klasie jest gorsze od dziecka w piątej klasie? Nie, to nie ma nic wspólnego z tym jaki kto jest. Warto zacząć od przyznania, że nie rozumiemy co oznacza stwierdzenie “być w niskiej świadomości”. I zamiast tego przyjrzeć się przyczynie, przez którą uważamy kogokolwiek za gorszego. Bo prawie na pewno kontekst, w którym używamy tego stwierdzenia jest niezwykle ograniczony. A to oznacza, że także wiele innych tematów interpretujemy w bardzo ograniczonym kontekście, co nie jest zdrowe DLA NAS.
Szeroko o kontekście jest napisane w Słowniczku pojęć.
Jedną z ról tego Serwisu jest pomóc rozpoznać to, co szkodzi i nauczyć się to naprawiać/przepracowywać/uzdrawiać/puszczać/korygować. Jeśli ktoś wykorzysta to do usprawiedliwiania jakichś, jakichkolwiek negatywności w swoim życiu – proszę to robić na własną pełną odpowiedzialność.
Ponadto – nie staraj się niczego dopasować na siłę do swojego życia. Nie staraj się wszystkiego (z)rozumieć. Weź to, co z Tobą na ten moment Twojego życia rezonuje, a resztę na razie zostaw. To wszystko. Jak jesteś na siłowni, to od razu trenujesz za pomocą wszystkich sprzętów tylko dlatego, bo tam są? Lub jeśli wybierasz jedno z urządzeń, to od razu zakładasz pełne obciążenie tylko dlatego, bo możesz? Przecież to byłaby głupota i to jeszcze niebezpieczna dla zdrowia! Obciążenie i maszyny, z których skorzystasz dopasowujesz do swoich aktualnych potrzeb i możliwości. Więcej da Ci wykonanie 40 powtórzeń z małym obciążeniem, niż zero powtórzeń z ogromnym obciążeniem.
Zdejmij za wielkie obciążenie. Przestań się obwiniać, wstydzić, użalać, wmawiać sobie bezsilność. Ja to robiłem sobie przez ponad 20 lat. Ale dopiero po uwolnieniu się od tego zrozumiałem jakim wielkim błędem to było.
Do każdego artykułu warto po jakimś czasie wrócić. Zobaczysz, że zawsze zrozumiesz coś lepiej lub w ogóle coś nareszcie do Ciebie dotrze. Bo poszerzyłeś/aś już kontekst. Bo wzrosła Twoja świadomość.
Tylko upewnij się, że INTENCJA, z którą z nich korzystasz będzie pozytywna. Wierz lub nie i może Ci się to podobać lub nie ale ja mam w zamyśle dobro wszystkich ludzi, wliczając dobro tych, którzy mogą/mogli robić Ci krzywdę. Dlatego nie będę usprawiedliwiał ani nienawiści, ani oporu, ani obwiniania. Z tym trzeba skończyć, w czym również pomoże Ci Program WoP. Utrzymywanie jakiejkolwiek z tych postaw jest niezwykle niezdrowe i wyrządza krzywdę wyłącznie Tobie i w niczym nie pomaga. Na razie może wydawać się niemożliwym wybaczyć komuś czy zapomnieć o czymś ale nie przejmuj się – wraz z pracą nad sobą zacznie się wszystko przejaśniać. Na pewno poważnym błędem jest się do tego zmuszać i próbować na siłę. Siła jest od otwierania słoików, a nie od pracy nad swoimi niedoskonałościami.
Siła oznacza zdolność do mierzenia się z przeciwnościami. By upadać, nie złamać się. Ale większość ludzi nie rozumie jak z niej korzystać. Siłą jest wiara w siebie, w swoje intencje, cele, a nie walka z przeciwnościami! Ludzie pytają się mnie jak wytrwać w postanowieniach? Wiesz jak? Nie zmieniać ich! A nie walczyć z tym, co doświadczysz na drodze w realizacji swoich postanowień! Ludzie nie tylko zaczynają walczyć i opierać się przeciwnościom ale jeszcze zmieniają wtedy swoje postanowienia. Jak doszło do wpadki, to przestają się starać. DLACZEGO?!?!?! Jak złapiesz gumę w samochodzie, to na zawsze przestaniesz jeździć? Jak sobie uświnisz koszulę, to przestaniesz jeść lub nosić koszule? Błędy są normalne ale nienormalne jest popełnianie tych samych w kółko i rezygnowanie z tego, co chcemy osiągnąć, bo popełniliśmy błąd.
Są sytuacje, w których upór może mieć znaczenie. Czasem siłą woli trzeba odeprzeć hipnotyzowanie się myślami o pornografii. Ale nie cały czas. Jeśli non stop mamy negatywne myśli, to należy zająć się ich PRZYCZYNĄ, a nie w kółko samymi myślami.
Nie opieraj się swoim negatywnym cechom charakteru, tylko je zaakceptuj i rozwijaj pozytywne cechy!
I nie użalaj się, że nie masz pozytywnych, bo każdy ma. Ale tak jak kwiat, często musi najpierw nastąpić wzrost. Żaden kwiat nie wydaje się atrakcyjny, gdy jest jeszcze nasionkiem. Nasionko trzeba umieścić w odpowiedniej glebie i je podlewać. Ale jeśli nasionko będzie się zmagać z tym, że jest jeszcze nasionkiem lub się za to nienawidzić, to w czym jest problem? W tym, że jest nasionkiem, czy w tym jak traktuje samo siebie?
Podkreślę raz jeszcze – myślenie na niewiele się zda.
Zacznij zauważać jakie masz myśli i co z nimi robisz. Bo jeśli większość myśli jakie widzisz w umyśle jest na razie negatywna i się ich słuchasz, to w tym jest główne źródło Twoich problemów, a nie w czymkolwiek innym.
Nie wymyślisz sobie zdrowia. Ale hipnotyzując się myślami możesz sobie narobić kłopotów.
To, że przeczytasz o znaczeniu wybaczania, akceptacji czy odpuszczenia przywiązania, nie oznacza, że to zrobiłeś/aś. Konieczne będzie zmierzyć się z tym uczuciem i odpuszczenie będzie przez Ciebie odczuwane jakbyś realnie tracił(a) coś cennego dla siebie – np. gniew, którym się wzmacniałeś/aś w sytuacji odczucia bezsilności lub wina, której używałeś/aś, by negatywnie ocenić innych, a tym samym w swoich oczach zyskać poczucie wyższości. Ale to jakby więzień uznał jedną ze ścian swojej celi za lepszą od innej ściany.
Ludzie naprawdę swoje uzależnienia traktują jak największy skarb! Ja sam pamiętam jak pierwszy raz usunąłem wszystkie nagromadzone zdjęcia i filmy. Czułem wtedy jakbym wyrzucił do kosza milion złotych! Tak mocno byłem do tego przywiązany. Ale czy wyrzuciłem coś faktycznie cennego, czy tylko pozbyłem się iluzji?
To właśnie ta iluzja stanowi ogromne niebezpieczeństwo – nie widzimy faktów, tylko jesteśmy jak w transie i nadal powtarzamy kłamstwo, że w uzależnieniu jest coś pozytywnego. Ale nie ma.
Warto wiedzieć też, że sam fakt, że nie robisz czegoś negatywnego, nie czyni z Ciebie osoby pozytywnej. Być może nikogo nie napadasz i nie okłamujesz ale jeżeli żyjesz apatycznie, żyjesz bardzo niezdrowo! Wiele osób nie gniewa się na nikogo, nawet tych, którzy zachowują się względem nich negatywnie. Wrze w nich, cierpią i sądzą, że są pozytywni. Ale nie są pozytywni względem siebie! To, że nie niszczysz roślin w swoim ogrodzie nie oznacza, że o niego dbasz. Z czasem Twój ogród będzie niezwykle zaniedbany. Czy to, że nie niszczysz roślin czyni z Ciebie dobrego ogrodnika? Nie.
Więc paradoksalnie zaprzestanie oglądania pornografii nie uczyni z Ciebie automatycznie człowieka, który znowu nie zacznie jej oglądać.
By zadbać o siebie i swoje życie, należy zacząć wkładać w to mądry wysiłek. A mądrość bierze się z doświadczenia, zaś –
doświadczenie uwzględnia porażki.
Czytanie artykułów nie ma Cię zabezpieczyć przed porażkami, tylko wspomóc w poradzeniu sobie z nimi i wyciągnięciu mądrych wniosków – zdobyciu mądrości – dokonaniu mądrych korekt. Mądrość jest tym większa, im szerszy kontekst obejmuje.
Przed porażkami zabezpieczy Cię zajęcie się ich przyczynami. Np. rozwiązanie kłopotów jakie masz, zaprzestanie stresowania się w pracy, etc.
Zapamiętaj –
jak się uprzesz, by nie osiągnąć sukcesu, to nikt Ci nie pomoże. A jak się uprzesz, by go osiągnąć, to nikt i nic Cię nie powstrzyma.
Codziennie podejmujesz decyzję do czego dążysz! A dotrzesz tam, dokąd zmierzasz.
Czasem oglądam sobie wywiady z aktorami i aktorkami porno. I jeden aktor mówił opowiadał o swoich początkach. Drugi, doświadczony, który odniósł już wielki sukces, pomagał mu. Przez 11 lat powtarzał mu, że musi być silny, aktywnie dążyć do realizacji swoich celów.
Wielu ludzi sądzi, że aktorzy porno to jacyś super pewni siebie ludzie – samce alfa. Ale i oni zmagają się z niskim poczucie własnej wartości! 11 lat powtarzania, że musi walczyć o swoje, o to, by wyrobić sobie pozycję, nie poddawać się, być silnym! Nawet seks z setkami pięknych kobiet nie dawał gościowi poczucia wartości i pewności! Gdyby nie pomoc, odpuściłby!
Mnóstwo z nich ma problemy z alkoholem, narkotykami, ma depresję, ogromną niską pewność siebie. Przypominam, że to aktorzy – dobrze wyglądają przed kamerą. Tak jak w Hollywood. Więc oczarowanie się tym, to jak oczarowanie się filmami z superbohaterami.
Z drugiej strony tak samo łatwo jest oczarować się negatywnie własnym życiem – tym jak je interpretujemy i w jakim świetle stawiamy samych siebie – w jakim kontekście. A potem porównywać to z życiem innych. Twoje życie jest Twoje i zazdrość, opór, niechęć niczego nie załatwi. I stanowią główne hamulce oraz blokady w zmianie.
Więc pamiętaj, by nie szukać usprawiedliwień dla swojej trudnej/smutnej sytuacji, tylko ROZWIĄZAŃ.
Usprawiedliwianie się i szukanie wymówek jest dziecinne, niedojrzałe. Dlaczego? Bo nie sprzyja rozwojowi i blokuje zmianę przez uniemożliwienie sobie dostrzeżenie i zajęcie się PRZYCZYNAMI problemów. A przyczyna zawsze jest w nas.
Dlatego czytaj te artykuły z intencją znalezienia rozwiązań, odpowiedzi i bądź gotowy/a je zastosować we własnym życiu.
Kilka słów na temat samego Serwisu w oparciu o pytania, które zadawało mi wiele osób.
Ten Serwis to front tego, co robię. Z zewnątrz wyglądać to może na pisanie jednego artykułu na tydzień i odpowiadanie na komentarze ale w rzeczywistości non stop pracuję z uzależnionymi. Naturalnie nie mam jak tego pokazać, bo dyskrecja i anonimowość to fundament mojej pracy. Niemniej codziennie odpisuję bardzo obszernie na przynajmniej kilka, a nieraz i kilkanaście wiadomości, a także współpracuję z uzależnionymi, którzy wybrali tę formę swojego powrotu do zdrowia. Nie mam jak udowodnić, że wymieniłem i napisałem na dzień dzisiejszy 80.000-90.000 maili z bardzo wieloma osobami uzależnionymi. Pracujący ze mną wiedzą jak szerokie i wyczerpujące są wiadomości ode mnie.
Pomoc uzależnionym to moja pełnoetatowa praca. Nie robię tego jako hobby. Tym samym mój wolny czas rozdysponowuję pomiędzy bardzo wiele tematów, z których priorytet ma praca z klientami – uzależnionymi, którzy zainwestowały w siebie i którym poświęcam mój czas. Przypadki mam od średnio groźnych (bo każdy jest groźny) do naprawdę krytycznych, w tym prób samobójczych. Są także osoby, które trafiły do więzienia, straciły pracę, związki i realnie rozważają samobójstwo. Miałem też osoby po próbach samobójczych.
Co do samobójstw to tylko powiem – są naprawdę dużo lepsze decyzje, które można podjąć.
O ile z przyjemnością odpowiadam na pytania, proszę wziąć pod uwagę, że na wszystko zużywam swój prywatny czas i każda moja odpowiedź poza Programem jest wyrazem mojej dobrej woli.
Czasem przypadki są bardzo męczące dla mnie i potrzebuję odpocząć dzień, dwa. Czasem nawet więcej! Więc proszę – jeśli piszesz do mnie bez nadziei na odpowiedź – cierpliwości! Były już osoby, które opisywały mi swoje dramatyczne sytuacje. Odpisałem po 24 godzinach. Osoby te napisały kolejną wiadomość niemal natychmiast i gdy następną odpowiedź udzieliłem po kilku godzinach, moja wiadomość już nie dotarła, bo osoby te usunęły swój nowy e-mail założony tylko po to, by napisać do mnie! Nie postępuj tak. Daj sobie chociaż szansę na poprawę.
Staram się odpisywać w kolejności w jakiej przychodzą do mnie maile. Czasem są od tego wyjątki.
To moja praca. Problem uzależnienia od pornografii (i inne uzależnienia) ma skalę masową na całym świecie. To globalna pandemia ale mało kto zdaje sobie z tego sprawę. Przyczyny wyjaśniałem w gratisowych filmach. Jedną z nich jest również pandemiczna niedojrzałość emocjonalna ludzi oraz bardzo niska świadomość większości społeczeństw.
Ktokolwiek bagatelizuje uzależnienia wg mnie absolutnie nie ma o nich najmniejszego pojęcia.
Cały czas się uczę. O ile całą niezbędną wiedzę masz podaną w Programie i jeszcze dodatkowo cały czas rozwijaną poprzez FAQ i Blog, to największym wyzwaniem jest dotrzeć do każdego, by zrozumiał, by stosował to pomimo paplaniny swojego umysłu, pomimo odczuwania oporu, dyskomfortu, stresu, napięć, depresji, braku wiary i nadziei. By zaczął wdrażać informacje tam, gdzie jest taka potrzeba. Jak malujesz swoje mieszkanie, to nie możesz jednej ściany nie pomalować, a drugą pomalować 2 razy i liczyć, że pomalowałeś/aś całe mieszkanie.
Każdy może sobie przeczytać jak ważna jest akceptacja. Ale kto tak naprawdę cokolwiek zaakceptował w swoim życiu i nie pomylił tego z apatycznym, beznamiętnym nastawieniem?
Jeśli ktoś chce zadać mi pytanie – “Proszę powiedzieć, co zrobić, gdy już byłem wolny przez 60 dni, a potem wszystko wróciło do tego co było?” to tak jakby oczekiwać ode mnie w jednej wiadomości wyjaśnienia tego, na czego uzdrowienie i usystematyzowanie poświęciłem ostatnie 4 lata pracy. Odpowiedź brzmi – zacząć (ponownie) od pierwszego Modułu Programu WoP. Bo skoro pojawiło się takie pytanie, to nie został kompletnie zrozumiany system powrotu do zdrowia.
Kontekst, w którym umieściłeś/aś powrót do zdrowia jest całkowicie niewłaściwy.
Nie pracujemy nad uzależnieniem, tylko nad sobą (Tobą).
Ty mi powiedz dlaczego sięgnąłeś/sięgnęłaś po porno, to będzie jasne nad czym konkretnie należy się skupić teraz.
Jeśli ktoś pyta – “Szło mi tak dobrze, bo nie miałem/am wpadek, a teraz mam wpadkę – co zrobić?” – to również brak zrozumienia. To jakby ktoś zamiast czytać komiks oglądał obrazki i nagle dziwił się, że się coś stało i nie wie dlaczego. W tej sytuacji – przedstaw mi listę przyczyn sięgania po porno oraz listę trwałych rozwiązań, które do nich wdrożyłeś/aś. Stanie się jasne, do którego problemu nie ma jeszcze rozwiązania.
Od tego jest Program, który stworzyłem – jest istniejące rozwiązanie od A do Z. W Programie znajdziesz odpowiedź na każde pytanie odnoszące się do uzależnienia. Jak wracasz do uzależnienia, to do przejścia jest całość, a nie szukanie wybiórczych rozwiązań. Problem może wydawać się niewielki na powierzchni ale korzenie może mieć grube i głębokie. Z drugiej strony – niezależnie jak grube i głębokie ma korzenie – nie zmienia to tego jak z tym pracować.
Brak wpadek nie musi wcale oznaczać jakichkolwiek postępów.
Ludzie jako “postępy” traktują tylko to, że nie oglądają porno. I najczęściej jest to efektem tego, że przez ten czas nie mieli żadnego problemu w swoim życiu. Ale wyznacznikiem postępów jest to czy nie sięgniesz po porno w sytuacjach, w których do tej pory to robiłeś/aś!
Czy wiesz jakie są to sytuacje? A jeśli nie, to na bazie czego analizowałeś/aś stopień zdrowia/wyzwolenia z uzależnienia?
Włożyłem ogrom pracy, wysiłku, troski i zaangażowania przez ostatnie lata – nie tylko na stworzenie Programu ale na współpracę z uzależnionymi i rozwinięcie Programu, bonusów i FAQ w oparciu o doświadczenie i realne przypadki. Także rozwinąłem siebie, by lepiej rozumieć każdego z kim rozmawiam i być w stanie skutecznie pomagać. Program Wolność od Porno cenę ma i tak malutką w porównaniu z np. terapiami (do których także zachęcam!). Największą cenę oczywiście płacimy za pozostawanie w tym samym miejscu.
Cena Programu w wersji solo to cena 4-5 godzin terapii. Zaś trafiali do mnie ludzie, którzy na terapie uczęszczali regularnie przez 5 lat i więcej! Jeśli zarabiasz 50 zł na godzinę, to na Program zarobisz w dzień. A jeśli zarabiasz 50 zł na dzień, to w program zarobisz w 8 dni.
Oto z jakimi opiniami spotykam się często – “Jestem posiadaczem programu. Jestem w połowie Maczety. Ten program mógłby być wart 10 razy więcej a i tak byłoby warto w niego zainwestować. Moja ocena Programu i Bloga to 11/10. To drogowskaz na całe życie.” Przy czym błędem jest patrzeć na to jako inwestycję “w program”. To inwestycja w Ciebie i w Twoje życie. Jak kupujesz świetnej jakości oliwę, to nie inwestujesz w oliwę, tylko w swoje zdrowie.
Niemniej nie jestem lekarzem. Nie mam wykształcenia w tym kierunku. Nie mogę więc np. przepisać Ci leków. Mój Program to nie coś, co można nazwać terapią. To moje własne, unikalne podejście. Nie spotkałem się jeszcze z takim spojrzeniem na temat uzależnień. Nie jestem lekarzem i sam(a) musi odpowiedzieć sobie na pytanie czy to w czymkolwiek Tobie przeszkadza? Problem rozwiązałem u siebie i pomogłem z nim bardzo wielu uzależnionym. Liczą się rezultaty, czyż nie? Ja do tej pory, przez ponad 4 lata pracy, nie spotkałem się z nikim, kto polecałby terapeutę, z którym współpraca rozwiązałaby cały problem.
Program to nie terapia, co nie znaczy, że jest mało skuteczny. Tak samo i terapie okazują się często nie być skuteczne.
Program jest wręcz zapierająco dech w piersiach skuteczny ale tylko stosowany rzetelnie, uczciwie, codziennie. I nie w oderwaniu od swojego życia.
Wychodzenie z uzależnienia to nie rzeźbienie figurek z drewna wieczorami w swoim garażu jako hobby. To przeniesienie wiedzy i narzędzi do swojego życia i zajęcie się istniejącymi w nim problemów.
Uzależnienie nie jest ciernią wbitą w tyłek, którą wystarczy wyjąć jakimkolwiek sposobem i po problemie – można żyć tak samo jak do tej pory. Uzależnienie jest strukturą przenikającą każdy wymiar ludzkiego życia – fizyczny, biologiczny, mentalny, emocjonalny, duchowy, podświadomy, a także samą świadomość.
Jak masz problem np. ze stresem, to nie jesteś skazany/a na to, tylko to pole do rozwoju, do dojrzenia. Nikt na tej planecie nie jest skazany na emocjonalne cierpienie. Dojrzałość emocjonalna zwana też inteligencją emocjonalną zapobiega i chroni przed cierpieniem. Ale to czy ktoś to wybierze, czy skwituje elokwentnym – “Eeeeeeeeeeeeeeee…” to już wybór każdego z osobna.
Nie możesz liczyć, że zastosujesz wiedzę i narzędzia do rozwiązania problemu ze stresem, tylko na czas tzw. “pracy z programem”, a potem znowu zaczniesz się stresować. Zmiana musi być trwała i trzeba zająć się wszystkim, przez co trwała nie jest/nie będzie/dotychczas nie była.
Jeśli potrzebujesz pomocy – a to Twoja odpowiedzialność, by to rozpoznać – możesz wybrać albo pracę solo z Programem, albo współpracę bezpośrednio ze mną. Są też inne rozwiązania (np. grupy 12 kroków). Wystarczy z nich skorzystać. ALE TRZEBA JE WYBRAĆ I ZASTOSOWAĆ W SWOIM ŻYCIU AŻ DO PEŁNEGO WYZDROWIENIA!!!
Jeśli się boisz, wstydzisz, wahasz – no to Twoja decyzja co z tym zrobisz. Nie ma nic złego w tych emocjach ale ostatecznie konieczne jest trzeźwe i odważne spojrzenie na swoje życie – dokąd w nim zmierzasz? Bo tam dokąd zmierzasz i możliwe, że już od długiego czasu, będzie tym dokąd dotrzesz za kolejny rok, 5, 10 lat i więcej. Jak nic nie zmienisz, to jak będzie wyglądać Twoje życie za 20 lat? A za 40? Bez zmian dokładnie tak jak do tej pory lub dużo gorzej.
Niebezpieczeństwem uzależnienia jest nie tylko iluzja, że ono coś nam daje ale też dalsze ukrywanie przed sobą fundamentów, na których budujemy swoje życie. Ostatnio jedna z osób napisała mi – “Czy naprawdę tego chce (zaprzestania oglądania porno – przyp. Kruk), przecież tyle w tym przyjemności po co mam sobie tego odmawiać”.
To osoba żyjąca jakby w śnie. Nadal sądzi, że przyjemność jest W pornografii. Ale to iluzja. To po prostu nieprawda. Ten mężczyzna jest nieświadomy, śpiący. Ma niezwykle niską inteligencję emocjonalną. Nie wie skąd bierze się to, co czuje – sądzi, że z pornografii. Nie rozumie także co się dzieje, że ogląda pornografię oraz co się dzieje, gdy ją ogląda. Może dalej żyć w zaprzeczeniu, co jednak w żaden sposób nie uchroni go przed konsekwencjami tego, co wybiera. To, że płyniemy okrętem we mgle i nie widzimy skał, nie oznacza, że skał nie ma. Najwięcej ludzi wybudza dopiero katastrofa.
Sytuacja tego mężczyzny pokazuje to o czym mówiłem – nie wymyśli on sobie zdrowia. Bo w umyśle widzi tylko w kółko powtarzane te same iluzje, które jego umysł powtarza od lat. W ogóle nie ma tam faktów, zdroworozsądkowej analizy własnego życia. Nie ma w ogóle informacji o konsekwencjach oglądania porno – np. niszczeniach mózgu. Tak jakby jego umysł w ogóle nie brał tego pod uwagę.
Są tylko usprawiedliwienia, wypieranie rzeczywistości, iluzje, kłamstwa. Mówiłem, że porno nie daje przyjemności, a to co czuje to zwykłe pożądanie, a nie przyjemność. Jego umysł jeszcze tego wszystkiego chroni. On sądzi, że jest bezpieczny w klatce, w której się znajduje. Ale ta klatka to jedyne niebezpieczeństwo. Myślenie wymyśla mu chorobę. A on sądzi, że zdrowie, bezpieczeństwo, szczęście i przyjemność. Sorry ale przyjemnością się nie najesz, ani nie zapłacisz rachunków.
To życie w wiecznym znieczuleniu. Przy czym to “znieczulenie” to efekt niszczenia mózgu.
Sygnały o problemach, emocjach i bólu przestają płynąć przez mózg tego mężczyzny z taką siłą, by to odczuł. On nie chce tego czuć. To tak jakby nie chciał widzieć w samochodzie migającej kontrolki, że kończy się paliwo. Ale tak fajnie się jedzie – po co ma sobie tego odmawiać, zatrzymać się i przeanalizować wszystkie sygnały? Niedługo samochód albo stanie, albo dojdzie do awarii lub wypadku. Bo kierowca jest nietrzeźwy.
Twoje obecne życie to konsekwencja kierunku, który utrzymywałeś/aś. Ten mężczyzna niedługo zjedzie z drogi i nawet tego nie dostrzega. Bo sądzi, że póki teraz jest przyjemnie, to tak będzie. Ale nie będzie.
Odczucia to zdecydowanie za mało, by realnie ocenić swoje życie i jego kierunek.
To pokazuje jak niska jest inteligencja emocjonalna ludzi. Bo przypadków takich jak tego mężczyzny są miliony. Ale odpowiedź na to pytanie jest krytyczna – “Czy naprawdę tego chcę?” Widzimy – osoba ta nie podjęła decyzji. Więc nigdy tego nie rzuci, bo tego nie wybrała. Wybiera co innego – to, co nazywa przyjemnością.
Jeśli nie podlejesz kwiatu, to zwiędnie. Samo to, że jest “bezpieczny” w doniczce to za mało. Potrzebne jest zaangażowanie, regularne wkładanie wysiłku, by rósł i kwitł. Zapewnienie mu odpowiednich warunków. Nie można też przesadzić z wodą. Od czasu do czasu trzeba też mu zmienić ziemię. I więcej. A dbanie o swoje życie i zdrowie jest bardziej złożone, niż dbanie o kwiat rosnący w doniczce. Niemniej – w esencji konieczne jest wkładanie wysiłku i zaangażowanie każdego dnia. Rozsądne, mądre.
Wiemy po co podlewamy kwiat. Ale ten mężczyzna nie wie po co ma wyzdrowieć. Nie ma w tym żadnego celu, większego znaczenia, sensu. Niczego nie planuje, nie pragnie. Próbuje dla samego próbowania, bo z poziomu logiki wie, że to złe i tyle. A to zdecydowanie za mało. Może nawet coś robi.
Ale samo to, że jakaś praca jest ciężka nie oznacza automatycznie, że jest właściwa, ani mądra.
Często “ciężka praca” jest po prostu niewłaściwa i nieefektywna. Poświęcanie się nie czyni z nas osób szlachetnych. Cierpienie również nie. Praca nie musi być ciężka, bo jeśli energię nie poświęcasz na pracę, na działanie, tylko na męczenie się w sobie z własną niechęcią, wstydem, strachem, winą czy żalem, no to praca, która mogłaby być przyjemna i swobodna, staje się niepotrzebnie męczarnią i to jeszcze nieefektywną.
Minimum jakie możesz zrobić to chociaż napisać do mnie i w kilku zdaniach przedstawić mi swoją sytuację. Ale nie licz, że przedstawienie mi ogromnego dramatu (nawet realnego) spowoduje, że rozpłaczę się i zaoferuję Ci kilkadziesiąt godzin mojego życia bez żadnego zaangażowania z Twojej strony. Pomogę Ci z radością i z wielkim zaangażowanie ale Twoja inwestycja jest krytyczna, bo jeśli nie przełamiesz się chociaż na początku, nie zainwestujesz w siebie kwoty, którą poczujesz jako znaczącą i wiążącą, to odpuścisz pracę nad sobą przy pierwszych wątpliwościach, oporze czy strachu. Czyli bardzo szybko, bo z nimi trzeba się zmierzyć jak najszybciej jeśli chcesz wyzdrowieć. A zmierzysz się z nimi. Będziesz wątpić, nawet we wszystko. Być może już wątpisz – np. nie widzisz sensu w rozpoczęciu pracy nad sobą, bo masz już X lat czy że zmarnowałeś/aś swoją młodość łeee łeeee łeeeee… Albo jak ten mężczyzna – “po co masz sobie tego odmawiać, skoro tyle jest w tym przyjemności?” Odpowiedz na to pytanie – “Po co”?
W tej sytuacji polecam rozważyć to z tej strony – jeśli znalazłbyś/znalazłabyś wspaniałą partnerkę/partnera i mielibyście spędzić następne kilka-kilkanaście-kilkadziesiąt lat razem w szczęściu, to czy “stracone” lata cokolwiek by znaczyły? Nie. Kompletnie przestałyby się liczyć. Jeśli przez cały dzień byłeś głodny/a i wreszcie się najadłeś/aś, to czy ten miniony głód cokolwiek jeszcze znaczy? Nie. Przestał znaczyć cokolwiek.
Jeśli uważasz, że do tej pory Twoje dotychczasowe decyzje doprowadziły Cię w zadowalające miejsce w życiu i nie chcesz nic zmienić – no to dziwne troszkę, że w ogóle jesteś na moim Serwisie. Samo zapisanie się na Newsletter to także troszeczkę za mało, by sobie pomóc w znaczącym stopniu.
W tej sytuacji zapewne brakuje DECYZJI – ostatecznego zdecydowania o co Ci chodzi? Co dalej?
Odpowiedz więc sobie teraz na pytanie – o co mi chodzi? Po co tu jestem? Po co to czytam?
Co dalej? Co teraz?
Boisz się? Ok! Nie ma w tym nic złego! Ale nie ukrywaj tego! Przyznanie, że się boisz, to już oznaka odwagi! Ale ukrywanie tego, to tchórzostwo i to spowoduje więcej szkód, niż sam strach. Ja wiem doskonale jak nęcące może wydawać się ukrywanie prawdy, by poczuć się lepiej. Ale to największe zagrożenie dla nas i naszego życia.
Jeśli złamałeś/aś rękę, to wypieranie tego faktu pomoże Ci czy zaszkodzi?
A więc – boisz się? A może wstydzisz? Może winisz za przeszłość? Może masz ogromny żal do siebie lub kogoś innego? Bez poznania faktycznych przyczyn, niewiele można zmienić.
Chcę również przez to powiedzieć i poprosić, byś szanował/a mój czas. Także w formie tego, co mi przekazujesz. Proszę, nie dziel się kłamstwami, nieprawdą. Mówimy o Twoim życiu, Twoim zdrowiu, Twojej przyszłości – najpewniej dziesiątkach lat, które Cię jeszcze czekają. Nie jesteśmy dziećmi w podstawówce ściemniającymi sobie, które złapało większą rybę.
Może okazać się, że na poziomie logicznym wiesz już wszystko o szkodliwości uzależnienia, a i tak nie chcesz z niego zrezygnować. Ok! Nie musisz się obwiniać. Nikt nigdy nie wyszedł z uzależnienia na siłę. To wymaga podjęcia głębokiej decyzji.
Jeśli masz do mnie jakieś pytania – poszukaj czy nie odpowiedziałem na nie na Blogu w którymś z artykułów lub komentarzu zarówno pod gratisowymi filmami wideo jak i komentarzami do artykułów. Jest wyszukiwarka.
Również pamiętaj, że nie tylko Ty masz tak ciężko w życiu. Ja też miałem. I setki osób, z którymi pracowałem i pracuję również. I miliony, jeśli nie miliardy ludzi na świecie. Cierpienie nie jest zarezerwowane tylko dla Ciebie. Pomogę Ci z przyjemnością ale z doświadczenia wiem, że bez Twojego zaangażowania nic z tego nie będzie. Bo po prostu odpuścisz.
Wiem również, że ludzie dokonują monumentalnych zmian, gdy uznali, że mają już dość cierpienia. Gdy powiedzieli sobie – “DOŚĆ! JUŻ NIE CHCĘ TAK ŻYĆ!” Cierpienie samo w sobie nie jest negatywne i czasem człowiek nie dokona ważnych decyzji, aż się nie wycierpi za wszystkie czasy. Wiele osób potrzebuje naprawdę porządnie walnąć o ziemię, by przestać wypierać swój problem i wziąć się za siebie. To czy chcesz z nim skończyć, to Twój wybór. Nie mój.
Nie mogę stworzyć popytu na wyjście z uzależnienia. Popyt generuje cierpienie spowodowane uzależnieniem. Być może musisz jeszcze poczekać do tego momentu, gdy cierpienie stanie się nie do zniesienia lub aż stracisz coś naprawdę cennego z Twojego życia.
Wyjść z uzależnienia możesz tylko, gdy spalisz WSZYSTKIE mosty za sobą. Gdy już nie będzie odwrotu. Gdy aż zbyt dokładnie będziesz wiedzieć, co Cię czeka, gdy zejdziesz z tej drogi.
Podkreślę – masz skończyć to JAK żyjesz, a nie to, że w ogóle żyjesz. Nie popełnij tego błędu.
Jeśli Twoim podejściem będzie “spróbuję i zobaczę co z tego będzie”, to znaczy, że nadal nie rozumiesz z czym masz do czynienia – z jakim wymiarem choroby. Spróbujesz przestać niszczyć sobie mózg w stresujących sytuacjach? Spróbujesz dławić swoje własne uczucia? Nie ma próbowania. Tego się trzeba nauczyć, włożyć w to wysiłek. Żadnej umiejętności nie wyrobisz sobie kilkoma niezainspirowanymi próbami.
Opracowana metodologia jest sprawdzona i zadziałała u setek osób. Oczywiście u wielu nie nastąpiła poprawa, bo zamiast zmieniać siebie czytali i pisali i tyle. Albo robili jakieś czynności w całkowitym oderwaniu od swojego życia i wiedzy z Programu. Próba nic nie da. Metodologia uwzględnia rozpoznanie wszystkich przyczyn wybierania choroby, w ogóle uświadomienia sobie, że to tylko i wyłącznie nasz wybór, znalezienia rozwiązań dla każdej przyczyny i zastosowanie tych rozwiązań. Tu nie ma miejsca na “uda się/nie uda się”.
Jako, że wyzdrowienie z każdego uzależnienia wiąże się m.in. z nauką bardziej trzeźwego, odpowiedzialnego, świadomego i pozytywnego życia, śmiałych działań, podchodzenia do problemów i wyzwań i ich rozwiązywania, dojrzewania emocjonalnego i psychicznego, każde miejsce i czas są dobre, by zacząć to praktykować. Od tego jest Twoje życie. I tutaj też nie ma miejsca na jedną próbę. Bo jest to proces ciągły!
Nauka i rozwój to kwestia wyboru. Nikt Cię do tego nie zmusi.
Zaś wszystkie problemy w życiu to efekt tego, że robimy coś negatywnego – coś co się nauczyliśmy i z jakichś przyczyn tego nie skorygowaliśmy. Tak jak w przypadku uzależnienia – często największy kłopot sprawia jak przedstawiamy sobie sam problem i nas w jego obliczu. Bo jeśli temat rozwiązujesz z uśmiechem na ustach, to nie on był problemem, tylko Twoje dotychczasowe podejście do niego, czyż nie?
Oczywiście jeśli na wspomnienie o swoim uzależnieniu będziesz się tylko uśmiechać, to także niedługo wpłyniesz na skały.
Dobrą wiadomością jest to, że uzależniony często ma więcej do oduczenia, niż nauczenia się.
Przykładowo uwalnianie emocji i oporu, o których często mówię to nie umiejętność, tylko sposób na oduczenie się kompletnie niewłaściwych umiejętności – opierania się, walki, tłumienia, wypierania, projektowania. Tych umiejętności nauczyliśmy się od innych i wykonujemy je każdego dnia z wielką szkodą dla siebie i swojego życia. Odpowiednio z emocjami postępują już dzieci.
Bo uwalnianie emocji to nie jakiś sposobik opracowany przez psychiatrów w XXI wieku, tylko naturalna, intuicyjna postawa odnośnie własnego wnętrza, która cechuje naszą świadomość.
Wykorzenienie uzależnienia ze swojego życia to proces świadomej analizy każdego obszaru życia wliczając własne wnętrze i dokonanie nieraz poważnych zmian. A nie sprytny sposobik jak przestać oglądać pornografię i dalej żyć w ten sam sposób, co do tej pory.
Serwis ten pomaga nam znaleźć przyczyny we własnym życiu. Pomaga poszerzyć perspektywę, znaleźć rozwiązania oraz je zastosować. Ale niczego nie zrobi za Ciebie.
Gdy przeczytasz – “zacznij przyglądać się sobie w sytuacjach emocjonalnych, np. gdy czujesz stres”, to Twoim zadaniem jest zacząć to robić. Twoja praca, Twoja odpowiedzialność dopiero się zaczęła. Przeczytanie tej informacji uświadamia Ci co możesz zrobić i że możesz to zrobić. Ale czy to zrobisz – to Twoja decyzja.
Przeczytanie wszystkich artykułów o emocjach nie oznacza, że właśnie stałeś/aś się dojrzały/a emocjonalnie. Tak jak odbycie kursu na prawo jazdy nie oznacza, że stałeś/aś się świetnym kierowcą.
Z wiedzy i umiejętności trzeba korzystać.
Gromadzone i niewykorzystywane nie mają żadnego znaczenia.
Rolą tego Serwisu nie jest trzymać Cię w miejscu i dawać co tydzień nową pożywkę dla umysłu w formie kolejnego artykułu. Tylko przedstawić Ci szerszy kontekst – powiedzieć jak może być. I że “cena” – porzucenie wszelkich negatywności, przywiązań, oczarować, iluzji, kłamstw, nawyków, niedojrzałych postaw, fantazjowania, chcenia, etc. jest nieporównywalna z ogromem tego, co przyniesie zmiana.
Przypomnę także, że Serwis nazywa się Wolność od Porno, a nie “Zadam Jakieś Losowe Pytanie Bo Mnie Akurat To Ciekawi”. To Serwis WoP, a nie Serwis ZJLPBMATC. Jeśli zadasz mi pytanie niezwiązane z uzależnieniem, to spodziewaj się, że możesz nie otrzymać na nie odpowiedzi.
Artykuły na Blogu najczęściej pojawiają się we wtorki. O różnych godzinach. Wszystko zależy kiedy uda mi się skończyć artykuł (które zazwyczaj są bardzo obszerne). Nie zawsze też udaje mi się napisać artykuł do wtorku, gdy mam dużo pracy z klientami.
Powtórzę to, co jest ważne – czytanie Bloga nie da Ci uzdrowienia uzależnienia. Może pomóc Ci w różnych problemach w Twoim życiu ale czegoś tak poważnego jak uzależnienie nie da się wyleczyć czytając Bloga.
Nie wymyślisz sobie zdrowia, ani zdrowego życia. To trzeba choć w minimalnym stopniu zaplanować, a potem realizować z uwzględnieniem mniejszych lub większych korekt. Nawet kurzu nie zetrzesz z półki jeśli nie zaplanujesz kiedy to zrobisz i nie weźmiesz fizycznie ścierki i nie wykonasz kilku ruchów po powierzchni półki. Gdy już wykonujesz działanie, to pora na świadome działanie, a nie myślenie o działaniu. Z umysłu możesz skorzystać konstruktywnie oglądając rezultaty swojej pracy. I jeśli nie będą zadowalające – wprowadzasz korekty. To wszystko. Natomiast osoba uzależniona zamiast analizy i korekt, hipnotyzuje się mentalnym bełkotem. Często też wstydzi się, obwinia i użala. Jest to zupełnie niepotrzebne i stanowi tylko trzymanie się niskich emocji i oporu wykorzystując negatywne programowanie, które ta osoba zebrała.
Tak jak mężczyzna, o którym wspomniałem w poprzednim rozdziale – ten, kto pyta “po co ma sobie odmawiać pornografii, przecież tyle jest w tym przyjemności”? Tylko wpatruje się nieprzerwanie odbywający się proces mentalizacji. Jego życie płonie, a on widzi tylko myśli – “tyle jest w tym przyjemności”.
Gdyby ten mężczyzna przestał hipnotyzować się mentalnym jazgotem, musiałby się zmierzyć z faktami – co zaniedbał, gdzie są problemy, co wymaga natychmiastowej uwagi i rozwiązania. A tego nie chce. Tak się opiera i boi, że jest gotów wmawiać sobie dalej tę samą bajeczkę – że w porno jest przyjemność. Bo w jego życiu nie ma. Gdyż nadal sądzi, że przyjemność bierze się z zewnątrz. I już tylko z pornografii, z niczego innego. Więc dla niego pozbycie się porno, to jak pozbycie się ostatniego źródła przyjemności i zostanie tylko z oporem, strachem, bólem, napięciami i bez żadnego sposobu oraz nadziei na ulgę. No bo nawet jak rozwiąże jakiś problem, to co z tego, skoro nie odczuje przyjemności?
Rolą artykułów na Blogu jest właśnie ukazać te iluzje i przedstawić fakty, by stało się jasne co się dzieje, jaka jest rzeczywistość.
Przedstawiam w artykułach wiele elementów, których zastosowanie i wdrożenie do Twojego życia może być niezbędne w Twoim przypadku. Jednak czytanie o tym, to nie wdrażanie. Tak jak przeczytanie przepisu nie jest gotowaniem obiadu.
Rolą Bloga przede wszystkim jest pomoc w szerszym spojrzeniu na jak najobszerniejsze spektrum różnych problemów i zaproponowanie nowego podejścia lub nawet podanie różnych rozwiązań. To ma po prostu pokazać Ci, że to, co mówię, co czym się dzielę i to co Ci daję działa.
Np. mówię, że przyjemność, radość, spokój, poczucie bezpieczeństwa mają wyłącznie jedno źródło – wewnętrzne. My jesteśmy tego źródłem, tak jak i my jesteśmy źródłem emocji, nie coś w świecie!
Życie w uzależnieniu to więc życie w iluzji. A iluzje mają to do siebie, że z czasem rozpadają się w proch. Tak jak obudzenie się ze snu trwa moment. I z czym wtedy zostaniemy? Z faktami, z prawdą, ze sobą, ze swoim życiem i z tym, co w nim aktualnie, faktycznie mamy. A nie co nam się zdawało.
W artykułach mówię też, że obwinianie, wstydzenie, opieranie, banie się w niczym nie pomaga i trzeba z tego zrezygnować. Podaję propozycje jak. Mówię, że ludzka wartość jest niezmienna niezależnie co czujemy. Mówię, że nie jesteśmy winni naszych błędów ale jesteśmy za nie odpowiedzialni jak i jesteśmy odpowiedzialni za każdą decyzję i jej konsekwencje. Wyjaśniam co to oznacza.
Staram się z każdej strony wspomóc osoby uzależnione (i nie tylko) niezależnie na jakim etapie swojej drogi są – nadal na etapie zaprzeczania, wypierania, ogromnego strachu i niechęci, by cokolwiek zmieni? Czy już zmierzyły się z kryzysem, cierpieniem, poważną konsekwencją zaniedbań? A może są już na jakimś etapie zdrowienia? A może zaczęły się oczarowywać, że skoro nie obejrzały porno przez 3 tygodnie, to po problemie?
A może starają się z całych sił ale po prostu nie mają konceptu jak naprawić jakiś obszar swojego życia? Albo dalej niepoprawnie rozumieją czym jest wychodzenie z uzależnienia? Często ukazanie szerszego kontekstu wystarcza, by nastąpił moment przełomowy, a wraz z nim zmiana na lepsze.
A skoro działają artykuły na losowe, ważne tematy, to co może sprawić Program, na którego stworzenie przeznaczyłem 4 lata, napisałem jego 4 wersje w oparciu o współpracę z setkami uzależnionych i tysiące godzin zaangażowanie i ciągłego kształcenia? Bo to ma pomóc Tobie. Z wykorzystaniem Programu zajmujesz się przyczynami – usuwasz korzeń problemów. Dlatego rezultaty są trwałe.
Bo nawet rozwiązanie tylko wszystkich problemów w Twoim życiu, niekoniecznie musi Ci pomóc. Jeśli nie usuniesz korzenia chwastu, chwast odrośnie. Trzeba więc przyjrzeć się PRZYCZYNOM błędów i je usunąć. Czasem błędy oczywiście są nieuniknione i to nie błąd jest przyczyną problemu ale brak akceptacji siebie i tego błędu. Oraz oczywiście brak korekty tego błędu.
Blog raczej skupia się na sygnalizowaniu co jest już negatywną konsekwencją – takim chwastem w Twoim ogrodzie, którego obecność wpływa negatywnie na ogród zwany Twoim życiem. Wiedzę i narzędzia do usunięcia tych chwastów zawiera Program Wolność od Porno. Dlatego posiłkuj się Blogiem, by rozpoznać problemy i Programem – systemem, by znaleźć dla nich rozwiązanie i je zastosować.
Jeśli Blog stanie się dla Ciebie ucieczką od swojego życia, szczególnie gdy poczytasz o niecodziennych tematach, no to poważny sygnał alarmowy.
Czytaniem nie rozwiążesz żadnego problemu w swoim życiu. Możesz przeczytać 100 książek o kurzu, a nie usunie to nawet miligrama kurzu z Twojego domu. Jeśli zaczniesz się zastanawiać “Po co mam ścierać kurz, gdy za tydzień znowu się pojawi?”, to zastanów się czy problemem jest kurz lub to jak przedstawiasz tę sytuację, czy raczej opór, żal, brak energii, apatia, poczucie beznadziejności, które odczuwasz W TYM MOMENCIE? Na 99,999999% problemem nie jest starcie kurzu.
Blog ma po prostu jasno określoną rolę, którą nie jest i nie powinno być tylko opychanie się informacjami. Były nawet osoby, które nie wyzdrowiały z uzależnienia, nie zajęły się od A do Z nawet jednym problemem w swoim życiu, a już zaczynali prawić innym ludziom kazania jak to nie wygląda rzeczywistość na podstawie wiedzy z tego Bloga… Jeśli chcesz się ośmieszyć, to tak postępuj. Ludzi nie zmieniamy wymądrzaniem się, tylko żyjąc jako przykład. Sam/a zastosuj to, co tu przeczytasz, osiągnij pozytywne rezultaty i inni sami zdecydują czy rezultaty, które osiągnąłeś/osiągnęłaś będą dla nich wystarczającym powodem, by również się tym zainteresować. Jeśli nie – zaakceptuj to.
Akceptacja innych ludzi takimi jakimi są to bardzo ważny element zdrowienia. Bo akceptacja innych automatycznie powoduje akceptację samego/samej siebie. A to fundament zdrowia i sukcesu w każdym obszarze życia.
Zacznij zauważać w jakim stopniu akceptujesz samego/samą siebie i jak to przekłada się na Twoje życie, samopoczucie i zdrowie w ogóle. Zobaczysz, że ten związek jest ogromny.
Więc –
Blog to nie zastępstwo Programu Wolność od Porno.
Blog to także nie zastępstwo porządnej, rzetelnej pracy nad sobą i nad rozwiązaniem problemów w Twoim życiu.
Bez silnego fundamentu nie można postawić nic trwałego. Czytając artykuły nie wymyślisz fundamentu, tak jak liść nie stanie się korzeniem dla drzewa.
Blog to także pomoc dla Ciebie do podjęcia decyzji CO DALEJ ze swoim życiem?
Czyli – co dalej? Co TERAZ?
Sam byłem uzależniony. Przez ponad 15 lat.
Całą młodość przesiedziałem zamknięty w pokoju, gdy inni dobrze się bawili, podrywali dziewczyny, za którymi skrycie szalałem i więcej. Płakałem nocami, męczyłem się każdego dnia. Nic nie robiłem. Nic nie rozumiałem. Nic nie osiągałem. Niczego się nie uczyłem. Och, oczywiście w szkole miałem najlepsze stopnie ale w szkole nazywanej życiem w ogóle nie uczestniczyłem. Zacząłem pracować.
Z zewnątrz nie wyglądało to jakbym miał jakikolwiek problem. Ba! Byli tacy, którzy mi zazdrościli. Ale w środku umierałem, nie czułem się w ogóle żywy.
Cierpiałem jak inni uzależnieni, co nie znaczy, że doświadczyłem każdego możliwego dramatu. Były osoby, które uznały, że skoro ja miałem seks przed 30-stką, to mój przypadek nie był wcale tak trudny jak ich i to znaczy, że wiedza i doświadczenie, którymi się dzielę są bezwartościowe…
To, że miałem seks przed 30-stką pomimo, że nigdy nie wierzyłem, że go będę miał pokazuje, że rozwiązania są możliwe. Pytanie tylko czy Ty wolisz dalej się użalać i narzekać, czy ruszyć tyłek i coś zmienić? Ja tyłek ruszyłem więcej, niż raz, bo miałem dość takiego życia jakie wiodłem. A potem znowu rąbnąłem twarzą o ziemię i to jeszcze mocniej. Bo możesz zmienić swoje życie ale jeśli nie zmienisz siebie, bardzo łatwo możesz stracić wszystko, o co walczyłeś/aś, o co się starałeś/aś.
Ruszyłem dupę. Seks nie wziął mi się z kosmosu, gdy siedziałem przed komputerem w zamkniętym pokoju. Zacząłem pracować, starać się, chodzić na imprezy, przełamywać, działać, umówiłem się z dziewczyną, byłem dla ludzi i dla siebie pozytywny ale nie jak klaun. Seks był naturalną jedną z konsekwencji zmiany siebie. Zacząłem żyć nieco dojrzalej, rozsądniej, więc i to, co miałem w moim życiu stało się lepsze. Ale potem wszystko zaczęło się walić.
Musiałem poznać odpowiedź co było nie tak, gdzie popełniłem błędy?
Problemem często nie było to, co robiłem ale jak i z jakimi intencjami.
Od tego jest Blog, by samemu/samej sobie udowodnić, że to, co znajdziesz zarówno na Blogu jak i Programie ma OGROMNĄ wartość. Możesz np. znaleźć temat bolesny dla Ciebie i z informacjami tutaj zacząć go rozwiązywać. Jak zobaczysz, że to działa, rozważ zajęcie się sobą i swoim życiem na poważnie w szerszej skali. Bo praktycznie nigdy nie jest tak, że jeden problem ma jedną przyczynę i tyle. Zazwyczaj jedna przyczyna ma mnóstwo konsekwencji w całym naszym życiu ale jedna lub kilka z nich boli nas na tyle, że w ogóle zaczynamy szukać rozwiązania, a nie “żyć znośnym cierpieniem”.
Ja nie chcę, byś się uzależnił(a) od moich porad. Tylko uczciwie i odważnie rozpoznał(a) przyczyny problemów w swoim życiu. Ludzki umysł – w tym Twój – jest na tyle kreatywny, że znajdzie rozwiązania ale trzeba mu to umożliwić.
Przykładowo – jeśli w jakimś obszarze popełniłeś/aś niegdyś błąd, za który nadal się wstydzisz i obwiniasz i żeby uniknąć ponownego odczucia tych emocji, unikasz już popełniania jakichkolwiek błędów poprzez zaprzestanie starań w tym obszarze, no to nie pomoże Ci żadna rada typu – “Co mogę zrobić?” Konieczne jest uwolnienie oporu przed tymi emocjami, uwolnienie tych emocji, skorygowanie tego jak podchodzisz do własnych błędów – zaprzestanie obwiniania siebie, zaprzestanie wstydzenia się, pozwolenie sobie na przyszłe błędy, które są nieuniknione. Nauka radzenia sobie z emocjami, z oporem. Oraz podejmowanie kolejnych prób już z pozytywną intencją.
Może się wydawać, że jest tego dużo do pozornie prostego tematu (który większość ludzi liczy, że rozwiąże zrobieniem czegoś). Ale to kluczowe. Bo to wspólne podłoże wszystkich problemów w Twoim życiu.
Gdy ktoś się mnie pyta – “Co zrobić, by przestać oglądać pornografię?”, to jak zapytać się – “Co zrobić, by wygrać zawody?” To nie tylko kwestia tego, co zrobić. Możliwe, że trzeba zrobić porządny remanent w podejściu do zawodów, treningów, do siebie, do wysiłku, do wstawania o 4-5 rano, do odżywiania, do odpoczynku, do reszty życia, którego przecież zaniedbać nie powinniśmy w trakcie treningów, etc. I gdy to zrobimy, to pozytywne efekty rozciągną się na całe życie. Bo jak poradzisz sobie z oporem przed wstawaniem o 4 rano, by trenować, to czymże będzie opór przed zrobieniem czegoś w pracy lub rozmową z kobietą na ulicy? To będzie to samo uczucie. Bo być może nie zdawałeś/aś sobie sprawy, że strach przed wystąpieniami publicznymi, strach przed zajściem w ciążę, strach przed starością, strach przed wojną, strach przed randką, strach przed nieznanym, strach przed wizytą teściów, a także strach przed śmiercią to ten sam strach i odczuwamy go dokładnie tak samo jak każdy “inny”. Być może tylko stawiamy silniejszy opór.
Nie musisz użyć wszystkich młotków jakie istnieją, by mieć doświadczenie z korzystania z młotka. Nie musisz przepłynąć wszystkich rzek kajakiem, by mieć wartościowe doświadczenie z podróżowania kajakiem. (Z)robienie “wszystkiego” często kompletnie nic Ci nie przyniesie, bo nie rozwiążesz żadnego, nawet najmniejszego problemu.
Natomiast rozwiązanie choć jednego problemu w swoim życiu do końca i trwale może przynieść Ci ogrom pożytecznych konsekwencji.
To, że ja nie miałem prób samobójczych nie oznacza, że moje doświadczenie odnośnie cierpienia nie będzie pomocne dla Ciebie. Cierpienie ma jedną generalną przyczynę niezależnie jak silne jest. Usunięcie jej usuwa cierpienie.
Najczęstszą przyczyną myśli samobójczych (poza oczywistym zaniedbaniem swojego wnętrza) jest albo utrata czegoś/kogoś wartościowego – czyli czegoś/kogoś, co uznaliśmy za źródło swojego szczęścia/wartości/znaczenia, lub brak pozytywnych doświadczeń w swoim życiu. Czyli brak powodu, dla którego warto dalej żyć (i dalej męczyć się).
Jednak już samo przekonanie, że trzeba mieć powód, aby żyć jest kompletnie błędne.
Masakra a więc jednak nie ma gwarancji na ten cały program że pomożesz z jego całością… Dobrze że się nie zapisałem a chciałem bo mam problem. Jednak na pewno u mnie by to trwało więcej niż 3 miesiące. Dodam że mocno współczuję osobom których chcesz sie pozbyć (jak jakiegoś śmiecia co przeszkadza) i nie chcesz im nawet pomoc w drodze przez ten swój trudny program. Nie wierzę że ta choroba prawie Cię zabiła… gdyby tak było to byś nigdy nie zachowywał się tak żebyś odrzucał uzależnionych i olewał wiadomości od tych co używają i potrzebują pomocy z Twoim programem pod pretekstem jakiś swoich usprawiedliwień podyktowanych niechęcią.
Masakra a więc jednak nie ma gwarancji na ten cały program że pomożesz z jego całością…
Każdemu, kto pracował, pomogłem na tyle, na ile mogłem.
Widzę, że każdy, kto nie ma potrzeby zdrowienia, uwierzy w każdą bajeczkę.
Dobrze że się nie zapisałem a chciałem bo mam problem.
Tak? A od jakiego czasu “chciałeś” się zapisać? Od lat?
I czekałeś sobie aż znajdziesz w końcu pretekst, by tego nie zrobić, zgadza się?
Jednak na pewno u mnie by to trwało więcej niż 3 miesiące.
Zazwyczaj tak jest.
A mnie nie interesuje ile to zajmie o ile ktoś jest uczciwy i realnie działa.
Bywa regularnie, że pracuję z ludźmi ponad rok.
Dodam że mocno współczuję osobom których chcesz sie pozbyć (jak jakiegoś śmiecia co przeszkadza)
To jest obłuda, kłamstwo i bzdura.
Nikogo tak nie potraktowałem.
A że ktoś mógł sobie tak przedstawić coś, co zaszło – nie dziwi mnie.
A to poczucie “jak śmiecia” czytałem tysiące razy w dowolnej sytuacji – czy to np. pani w sklepie nie odpowiedziała “dzień dobry”, dziewczyna się spóźnia, rodzice nie traktowali tak jakbyśmy tego chcieli, w pracy nie było podwyżki, albo zupełnie bez powodu, ot tak.
Każdy odpowiada za to jak przedstawia sobie swoją sytuację i siebie samego.
i nie chcesz im nawet pomoc w drodze przez ten swój trudny program.
Kolejne kłamstwo.
Ale wierz w co chcesz. Cóż mogę na to poradzić?
Pomogłem ogromnej ilości ludzi.
Nie wierzę że ta choroba prawie Cię zabiła…
Tak, prawie mnie zabiła i dlatego wiem dobrze, że nikt, kto naprawdę nie chce zdrowieć, potrzebuje przeżyć coś podobnego.
Bez tego będzie cierpiał przez całe życie i nic z tym nie zrobi.
Np. zacznie w końcu słuchać kogoś innego, niż siebie samego – przestanie czcić myśli jak Boga.
Tak, niektórzy potrzebują wiele się wycierpieć, by przestać wielbić samych siebie.
gdyby tak było to byś nigdy nie zachowywał się tak żebyś odrzucał uzależnionych i olewał wiadomości od tych co używają i potrzebują pomocy z Twoim programem pod pretekstem jakiś swoich usprawiedliwień podyktowanych niechęcią.
Gdybym wiedział kogo tak straszliwie potraktowałem, mógłbym się do tego odnieść.
Ale czytam słowa, które są całkowitym przeciwieństwem rzeczywistości.
Możesz sobie pomyśleć ile szkody wyrządza ten, kto tak pisze i właśnie ludzie naprawdę pragnący pomocy wierzą w to i decydują się nie wejść na drogę zdrowienia.
Mówisz, że “masz problem”. A możesz napisać więcej?
Plus – co do wiary, możesz zrobić sobie listę spraw, w które wierzyłeś i okazało się, że jest inaczej.
Np. że porno odstresowuje czy relaksuje.
Pytanie dlaczego w to (u)wierzyłeś i nadal wierzysz?
Czy ten program zapewnia anonimowość?
Cześć!
Tak, będę wiedział o Tobie tyle, ile sam mi powiesz. A ja wszelkie informacje zachowuję dla siebie.
Sugeruję nawet, jeśli ktoś się wyjątkowo obawia, żeby stworzyć sobie osobne, nowe konto e-mail na potrzeby Programu.
Proszę zawsze tylko, bym znał prawdziwe imię, bo jednak szczera komunikacja z drugim człowiekiem to sama podstawa współpracy.
Jestem zainteresowany ale chyba nie jest konieczne podanie imienia? Chciałbym być całkowicie anonimowy, nie podawać żadnych danych osobowych, dlatego między innymi bo czytałem opinie o programie jakiegoś Adama który z Tobą współpracował ale zrezygnował i on napisał jako dużą wadę że rozprzestrzeniasz wrażliwe informacje o uzależnionych, swoich klientach, w korespondencji lub na blogu i naśmiewasz że ktoś sobie nie radzi. Że nawet olewasz i nie szanujesz uzależnionych i ich słów.
Jest zainteresowany ale chyba nie jest konieczne podanie imienia?
Nie jest.
Chciałbym być całkowicie anonimowy, nie podawać żadnych danych osobowych, dlatego między innymi bo czytałem opinie o programie jakiegoś Adama który z Tobą współpracował ale zrezygnował i on napisał jako dużą wadę że rozprzestrzeniasz wrażliwe informacje o uzależnionych, swoich klientach, w korespondencji lub na blogu i naśmiewasz że ktoś sobie nie radzi. Że często olewasz i nie szanujesz uzależnionych i ich słów.
Raz na jakiś czas zdarza się przypadek człowieka tak niechętnego do współpracy i zdrowienia, że obierze sobie za cel oczernianie mnie.
Rozumiem obawy ale też można się zapytać – jaki interes miałbym w jakimkolwiek wymienionym postępowaniu? Miałbym zaprzepaścić 10 lat swojego życia i pracy robiąc takie rzeczy?
Anonimowość to sam fundament mojej pracy. Raz na jakiś czas zdarza mi się przytoczyć fragment jakiejś wypowiedzi ale zupełnie bez żadnego kontekstu, tak jak to zrobię np. w tej odpowiedzi nieco niżej.
W korespondencji widzę tylko jednego Adama, który mógł tak się zachować. Zapisał się do współpracy w 2018 roku. Próbowałem mu pomóc przez prawie 3 lata, choć współpracę przewiduję na 3-4 miesiące. Nie wymagałem żadnej dodatkowej opłaty. Przez ok. rok nie pracował już z programem, tylko regularnie wysyłał mi pytania na rozmaite tematy. Cierpliwie odpowiadałem tak rzetelnie jak potrafiłem.
W grudniu 2020 roku napisał:
“Napisałem do Ciebie wiadomość, aby zainicjować podzielenie się z Tobą swoim szczęściem, radością i tym co we mnie rozkwita odkąd coś zadziałało i działa nadal. Również po części to o czym wspomniałeś.”
Potem całkowita cisza przez ponad rok i w styczniu 2022 napisał ponownie:
“Zgodnie z umową i Twoimi obietnicami proszę o zwrot pieniędzy za zakup programu. To był najgorszy okres w moim życiu i zdrowiu.
Głównie przez żałosną komunikacje z Tobą. Szkoda szczepić ryja…”
Odpisałem mu na każdą wiadomość przez te lata. Oczywiście, że przez ten rok komunikacji nie było, bo nic nie napisał po mojej odpowiedzi. Niczym się nie podzielił. Nie wiem co się wydarzyło przez ten rok.
Cóż mogłem począć?
Zaś umowa obowiązuje jeśli po drugiej stronie też jest spełniony warunek uczciwej i sprawiedliwej współpracy. Poświęcenie komuś takiego ogromu czasu przez ponad 2 lata daleko wykracza poza nawet dobrą wolę, nie mówiąc o 3 miesiącach, w których obowiązuje gwarancja na program. Mówi ona również o ukończeniu programu, czego Adam nie zrealizował. Zatrzymał się po 8 Module.
Jak widzimy – jeśli “zrezygnował”, jak twierdzi, to po podzieleniu się ze mną swoim szczęściem i radością, co w nim rozkwitło odkąd coś zadziałało, co wynikło ze współpracy”.
Najwyraźniej musiał po tym osiąść na laurach i wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. O czym przestrzegam w 1 Module Programu – uzależnieni najczęściej odpuszczają pracę nad sobą w 2 sytuacjach:
– Gdy wszystko wydaje się im, że jest źle.
– Gdy wszystko wydaje się im, że jest dobrze.
Ten drugi przypadek jest – co ciekawe – dużo częstszy.
To jakby puścić kierownicę prowadzonego samochodu, bo przez minutę jedziemy po prostej drodze.
Staram się jak mogę ale za nikogo nie mogę wziąć odpowiedzialności za jego życie.
Przykro mi, że ktoś, komu starałem się pomóc przez 2 lata tak się zachowuje.
Niemniej jeśli słowa kogoś najwyraźniej urażonego są ważniejsze, niż ogrom mojej pracy, którą przekazałem całkowicie za darmo w postaci bloga i komentarzy, to oczywiście Twój wybór, który ja mogę tylko uszanować.
A jeżeli masz jeszcze jakieś pytania, chętnie na nie odpowiem.
PS.
Tak osobiście – jeśli przez 10 lat pracy, ma o mnie do powiedzenia coś złego tylko jedna osoba czy kilka, to powiem Ci, że jest to niesłychanie dobry wynik. Pracowałem z ok. 300 osobami, a rozmawiałem z setkami innych.
I właśnie okazuje się, że słychać tylko negatywne głos(y) – gdyż oczywiście one zawsze są najgłośniejsze. A reszta żyje własnym, coraz lepszym życiem, o którym nie wie nikt. Anonimowość została dochowana.
Świetnie że imię i nazwisko nie jest w ogóle potrzebne i prywatny mail. Moje pytanie : czy nie będziesz wykorzystywał tego co przekażę w trakcie współpracy przeciwko mnie? Czy nie będziesz tego przytaczał każdemu w korespondencji czy na blogu aby np. mnie wyśmiewać? Szanował moje słowa? Nie olewał ich?
Dla mnie liczy sie głównie opinia ludzi którzy byli lub są twoimi klientami bo ja sam miałbym być na tym miejscu i to mój mózg będzie wchłaniać ten program do końca i to co przekazujesz. Gdy będzie coś nie tak w trakcie współpracy to pewnie ja będę winny i oberwę. A ja czytałem kilka opinii na stronach i blogach o uzależnieniach od porno czy nofap i wcale nie jest tak zawsze swobodnie, bezproblemowo z Tobą jak piszesz. Waham się że wszystko co napiszę możesz wykorzystać przeciwko mnie lub będziesz rozpowszechniać na zewnątrz choćby innym uzależnionym np jako zły przykład. Nie chcę byc wyśmiewany tak jak inni dlatego ze sobie cos pomyślisz o mnie lub gdy będzie mi nie szlo z tym programem. Czy piętnowany jako zly człowiek, głupi, nienormalny za to że mam problem z uzależnieniem albo z powodu że coś się we mnie nie spodoba.
Pytasz jaki interes aby tak robić z tego co Adam pisał czy jak może wynikać z innych opinii to niestety z niechęci do uzależnionego, z niechęci do dalszej pomocy uzależnionemu, z niechęci do dalszej rozmowy z nim i poczucia swojej wyższości nad uzależnionym i własnej nieomylności.
Świetnie że imię i nazwisko nie jest w ogóle potrzebne i prywatny mail. Moje pytanie : czy nie będziesz wykorzystywał tego co przekażę w trakcie współpracy przeciwko mnie? Czy nie będziesz tego przytaczał każdemu w korespondencji czy na blogu aby np. mnie wyśmiewać? Szanował moje słowa? Nie olewał ich?
Nic takiego nigdy nie miało miejsca.
Dla mnie liczy sie głównie opinia ludzi którzy byli lub są twoimi klientami bo ja sam miałbym być na tym miejscu
Jak mówiłem – w internecie oczywiście znajdą się tylko opinie ludzi, którym się coś nie spodobało.
Ja tego nie szukam i mnie nie interesuje.
Ja dokładam wszelkich starań, by pomóc tym, którzy pomoc są gotowi przyjąć.
Nikogo nigdy nie prosiłem, by mówił o mnie dobrze, pisał w internecie jak to mu pomogłem.
Tylko pracujemy anonimowo nad chorobą i związanymi z nią obszarami życia.
Są jednak ludzie, i miałem z nimi do czynienia, którzy wcale nie chcą zdrowieć, tylko dążyć do kolejnego konfliktu w swoim życiu, by móc dalej doić granie ofiary.
Moim błędem jest w ogóle wdawanie się w dyskusję z takimi osobami z płonnymi nadziejami, że może coś do nich dotrze.
Płacę za to właśnie taką cenę – że starają się mnie przedstawić potem w jak najgorszym świetle.
Nigdy nie wykorzystałem przeciwko komukolwiek jego słów. Tylko to, co mówią o sobie jest właśnie krytycznie istotne, bo stanowi część problemu.
Ja widzę problem uzależnienia szeroko i dokładnie, szybko wyłapuję w czym rzecz u każdego z kim rozmawiam. I rzadko się to podoba.
Wielu klientów mówiło mi, że byłem tak celny, konkretny, rzetelny i szybki w swoich analizach, że rosły w nich skryte urazy do mnie.
Bo choroba ta nienawidzi prawdy o sobie.
Ale różnica między zdrowiejącym, a chorym jest taka, że zdrowiejący weźmie za to odpowiedzialność i nie będzie żywił urazy, a chory będzie.
i to mój mózg będzie wchłaniać ten program do końca i to co przekazujesz. Gdy będzie coś nie tak w trakcie współpracy to pewnie ja będę winny i oberwę.
Nie oberwiesz. I nikt nie jest winny.
Ten, kto tak napisał, nie pojął podstawowej odpowiedzialności.
Tylko dlatego, że poczuł wstyd i winę, którym stawił opór, że go zabolało NIE oznacza, że coś mu się stało.
Wychodzenie ze świadomości ofiary jest bardzo trudne i głównie leży po stronie człowieka, który to wybiera, nie mojej.
O poczuciu winy i świadomości ofiary pisałem na blogu dziesiątki razy. W WoP też o tym jest bardzo, bardzo dużo.
Wzięcie odpowiedzialności za swoje reakcje, uczucia, myśli i to, co z nimi robimy to sam fundament odpowiedzialności i podstawa zdrowienia.
Pamiętaj też, że mówimy o chorobie śmiertelnej. Gdy ktoś nie chce zdrowieć, to oczywiście, że próbuję różnych środków. Jest tzw. terapia prowokatywna, której jednym ze środków jest używanie rozmaitych forteli, by wyrwać człowieka z apatycznego zaprzeczenia i postawy wojowniczej negacji. Oczywiście, że może temu towarzyszyć oburzenie.
Ale trzeba pamiętać co jest tu celem i co jest problemem. Jeśli ktoś ciągle gra ofiarę swoich uczuć, to naprawdę dowód tego, że człowiekowi nie zależy na swoim zdrowiu i będzie walczył do ostatniej kropli krwi, że mu ktoś ciągle robi krzywdę, a sam jest biedną ofiarą uzależnienia. Oczywiście ofiarą niezrozumianą przez nikogo. Ale to nie jest uczciwe wyznanie – tylko to trzymanie się swojej interpretacji całego problemu i granie urażonego, gdy ktoś się z tym nie zgadza lub w to nie wpisuje.
Nie jest gotowy na zdrowienie i już się nauczyłem nie dyskutować w takiej sytuacji.
Ostatecznie najlepiej do zdrowienia przekonuje nas sama choroba.
Elementem mojej pracy jest podnoszenie dna, by nikt nie musiał upaść tak tragicznie nisko jak wielu.
A ja czytałem kilka opinii na stronach i blogach o uzależnieniach od porno czy nofap i wcale nie jest tak zawsze swobodnie, bezproblemowo z Tobą jak piszesz.
Jak sam mówisz – to są opinie.
To, że ktoś tak napisał, to jego sprawa. I tylko dlatego, że ktoś tak napisał, nie oznacza, że tak było.
Mało z tych przekazów jest rzetelnych i odnosi się do faktów.
Nikt nigdy nie został ode mnie wyśmiany, olewany, nigdy nie byłem przeciwko komukolwiek, etc.
Możesz zobaczyć na tym blogu, że na każdy komentarz zawsze rzetelnie odpowiedziałem. Nieraz prowadziłem wielomiesięczne rozmowy i nie chciałem za nie ani złotówki.
A mimo to znajdują się tacy, którzy mówią, że byli olewani. To daje do myślenia.
Tylko dlatego, bo w końcu przestałem prowadzić te dyskusje nie oznacza, że kogokolwiek olałem.
Ja nikomu nie pomogę siłą czy logicznymi argumentami. Człowiek, który nie wybrał zdrowia, choćby się zarzekał, że wybrał, nigdy nie zacznie zdrowieć.
Można się zastanowić – jeśli ktoś jest na moim serwisie od 7 lat lub dłużej, przeczytał wszystko, jeszcze z nim rozmawiam za darmo, nigdy nie zdecydował się na Program WoP, to co on tu właściwie robi?
Powiem Ci – żre za darmo, bo jest za darmo. A jak mu się w końcu odmówi, to oczywiście, że się obrazi, uzna za olanego, wyśmianego, że nie obchodzi mnie, itd.
A problemy oczywiście, że będą. To jest uzależnienie. Jedna z najtrudniejszych, podstępnych, zdradliwych i straszliwych chorób na tej planecie.
Ja nigdy nie twierdziłem, że będzie bezproblemowo.
Ale jest różnica między problemami w zdrowieniu, a problemami, by w ogóle słuchać, współpracować, mówić szczerze i uczciwie o sobie.
Waham się że wszystko co napiszę możesz wykorzystać przeciwko mnie lub będziesz rozpowszechniać na zewnątrz choćby innym uzależnionym np jako zły przykład.
Na razie jedyne co znalazłeś, to kilku uzależnionych robi to przeciwko mnie.
Nie wiem co tam napisali ale czy przytoczyli choć jeden przykład do tych opinii o mnie?
Zresztą nie interesuje mnie to, bo ja wiem co robię i dlaczego. Na tej planecie nie ma nawet jednej sprawy, wobec której nie byłoby opozycji.
A “przedstawienie kogoś jako zły przykład” nigdy nie miało miejsca.
Jest różnica między zrobieniem z kogoś “złego przykładu”, a ukazaniem postaw wspólnych dla masy ludzi, by jasno i klarownie widać było co nam szkodzi.
Ja edukuję na blogu o tym problemie. Jeśli ktoś pisze publicznie, no to sam wybiera, by mieli do tego wszyscy dostęp. A że się do tego odnoszę w samej rozmowie i nazywam sprawy po imieniu, nie oznacza, że ja wykorzystuję cokolwiek przeciwko komukolwiek.
Niejedną taką rozmowę skończyłem słowami – “przykro mi, że nie jestem w stanie Ci pomóc ale mam nadzieję, że inni czytający te komentarze wyciągną z tego coś dla siebie i unikną takich samych błędów”.
Czy to jest robienie komukolwiek krzywdy?
Nie chcę byc wyśmiewany tak jak inni
Nigdy nikogo nie wyśmiałem.
Ale pamiętam na blogu przykład kogoś, kto był tak zagięty na sobie, że nie widział różnicy między ujęciem tego, co zrobił w absurdalnym ujęciu, by dojrzał jakie jest to niezdrowe dla niego, a samym sobą.
Gdybym powiedział “Zrobiłeś coś głupiego”, nie mówię “jesteś głupi”. Ale są ludzie, którzy nie widzą różnicy.
I będą obstawać przy tym do końca.
dlatego ze sobie cos pomyślisz o mnie lub gdy będzie mi nie szlo z tym programem.
Ach, takie rzeczy twierdzą niektórzy.
Niech sobie twierdzą.
Czy piętnowany jako zly człowiek, głupi, nienormalny za to że mam problem z uzależnieniem albo z powodu że coś się we mnie nie spodoba.
Nikt nigdy nie był tak traktowany przeze mnie – to jest najbardziej wulgarne i nieprawdziwe twierdzenie jakie słyszałem.
Ja sam sięgnąłem bardzo niskiego dna w tej chorobie i rozmawiałem z masą ludzi. Nikt nigdy nie był przeze mnie tak traktowany i widziany.
Ja staram się pomóc ludziom wyrwać się ze szponów śmierci. A jednak widzą to że ja ich piętnuję. Mówię wprost “zabijasz się tym, przestań to sobie robić, zobacz czym to jest”, a odbierane jest to, że “mi się obrywa”.
Pytasz jaki interes aby tak robić z tego co Adam pisał czy jak może wynikać z innych opinii to niestety z niechęci do uzależnionego, z niechęci do dalszej pomocy uzależnionemu, z niechęci do dalszej rozmowy z nim i poczucia swojej wyższości nad uzależnionym i własnej nieomylności.
No, te jednostki oczywiście pomijają, że i w komentarzach na blogu nieraz można zobaczyć, że przyznałem się do błędu i przeprosiłem.
Ja sam jestem uzależniony, bo to jest choroba nieuleczalna. Nie jestem od nikogo lepszy. Tylko ja już wziąłem odpowiedzialność za swoje życie i codziennie “biorę leki” – staram się żyć dobrze, w tym być także użytecznym dla innych.
Wyjście z egoizmu i zagięcia na sobie jest też jedną z najważniejszych zmian, która musi nastąpić. I jednocześnie jest to jeden z najgłębszych i najsilniejszych korzeni uzależnienia.
Duma i wstyd to dwie strony tej samej monety.
Zaś lęki warto założyć, że nie znikną nigdy.
Wstyd i wina mogą towarzyszyć człowiekowi przez całe życie. I nie w nich jest problem, tylko w naszych postawach wobec tych emocji – w tym, co my z nimi zrobimy.
Ja każdemu staram się zawsze przekazać jak najwięcej, bo edukacja jest jednym z fundamentów mojej pracy.
Natomiast nikogo nie mogę zmienić.
Jak w szkole – nauczyciel może doskonale wyłożyć przedmiot ale to od każdego ucznia zależy czy i ile się nauczy.
Jeśli ktoś jest zakochany w graniu ofiary, to będzie grał ofiarę do końca życia.
Jeśli ktoś chce się bać, co inni sobie pomyślą, będzie się tego bał do grobowej deski.
W WoP są informacje i narzędzia, by w końcu mogło nastąpić uzdrowienie. Nic tu się jednak magicznie samo nie wydarzy. Trzeba nad tym popracować.
Zmierzyć się z tymi problemami i zmienić siebie, a nie problemy czy innych ludzi.
I pewnie, że może boleć. Tak jak wyrywanie zepsutego zęba boli i może boleć jeszcze jakiś czas po zabiegu. Wyciąganie czegokolwiek wbitego w ciało też boli.
Ból jest normalny i spodziewany. Ale ból to nie cierpienie. Tylko dlatego, że zabolało NIE oznacza, że komukolwiek dzieje się krzywda.
Utrzymywanie swoich pozycji – np. “ty masz poczucie wyższości nad moimi błędami” jest tylko i wyłącznie opinią, jak sam zauważyłeś.
Odpowiedz sobie uczciwie – czy ktokolwiek może mieć pewność, że jest tak jak napisali ci ludzie? Czy oni mogą mieć taką pewność? Oni znają tylko SWOJE myśli i uczucia.
Coś poczuli i zinterpretowali to jako “poczułem się olany”. Tyle, że nie ma takich uczuć. To jest opinia o całej sytuacji. A opinie, jak wiemy, mogą być totalnie omylne.
Są to te same myśli i uczucia, którymi kierowali się i doprowadzili do uzależnienia. I ja starałem się, by przestali się tego słuchać. A choroba walczy i wszystko przedstawia odwrotnie.
I oczywiście zrzucanie odpowiedzialności jaki granie ofiary to pierwsze, co choroba wykorzystuje przeciwko nam samym. I zawsze wydaje się takie prawdziwe i usprawiedliwione. Bo to niesamowicie komfortowe ciągle tak żyć.
Miałem też przykład człowieka, który uznał, że krzyczę na niego i jestem na niego zły, bo napisałem twierdzenie DUŻYMI LITERAMI Z WIELOMA WYKRZYKNIKAMI!!!!!
W ten sposób natomiast podkreślam istotną tego, co mówię. Co jest stosowane w literaturze od zawsze. Moim zamiarem jest wskazanie tego, co bardzo ważne dla kogoś. A nie gniewanie się czy krzyczenie na kogoś.
Na nikogo nigdy nie krzyczałem.
I pomyśl – czy ktoś mówiący “czuję twoje zdenerwowanie Piotrze” jest trzeźwy? Czy można czuć co czuje ktoś inny w internecie? Mam nadzieję, że rozumiesz, że nie do końca jest jak twierdzą ci ludzie.
Mówią to, co poczuli i jakie znaleźli do tego interpretacje. Ale interpretacje swoich uczuć w stanie nietrzeźwości NIGDY nie są prawdą.
To samo z twierdzeniem “wiem, co sobie pomyślałeś Piotrze” – czy ktokolwiek może to wiedzieć? To oczywisty fałsz i jedyne, co ten człowiek zna to własne myśli.
Ty sam siebie zapytaj – jakie znaczenie DLA CIEBIE ma to, co pomyślał o Tobie ktoś inny? Dlaczego to w ogóle się dla Ciebie liczy? Myśli innych ludzi to ich odpowiedzialność i ich problem.
Twoje myśli to natomiast Twoja odpowiedzialność i ew. Twój problem. Zgadzasz się? Mało ludzi się z tym zgodzi.
Ile razy widziałeś myśli “chcę obejrzeć porno, ulżę sobie, odstresuję się, zapomnę o całym świecie”, a potem rozpaczałeś i potępiałeś samego siebie – “dlaczego znowu to zrobiłem!? Co jest ze mną nie tak!?”
Czy to nie te same myśli i uczucia, które teraz przekonują Cię, że gdzieś są ludzie, których ja potępiłem, bo są chorzy?
Czy w tej odpowiedzi Cię potępiłem, zraniłem, czy Ci się dostało? Jeśli coś zabolało, to mam nadzieję, że widzisz, że to Twoja wewnętrzna reakcja, a nie coś, co pochodzi z zewnątrz.
Zawsze staram się pomóc w chorobie strasznej, śmiertelnej i inteligentnej, bo wykorzystującej przeciwko nam naszą własną logikę, uczucia, myśli i inteligencję.
Mało uzależnionych pojmuje, że ta choroba wykręca nasze instynkty. I tak instynkt przetrwania zamiast motywować nas do uczciwej, rzetelnej pracy nad sobą i przyjmowania nieprzyjemnych, nieraz i bolesnych prawd o sobie, zaczyna robić z nas ofiarę świata i zmusza nas do ciągłej ucieczki i stawiania innych w roli naszych katów i też pod płaszczykiem “ratowania życia”. Bo przecież to ktoś inny nas bije, atakuje, rani. Więc można, a wręcz trzeba go nienawidzić, rozpowiadać o nim wszystkim, itd.
Jeśli komuś wymienię wiele życiowych błędów, to nie dlatego, bo do niego strzelam z karabinu, tylko ukazują mu co stanowi o jego chorobie oraz okraszam to w szeroki opis kontekstu i korekt.
Nikomu nigdy nie powiedziałem “to jest źle” i tyle. Ani tym bardziej nie powiedziałem nikomu – “jesteś głupcem, a ja jestem lepszy od ciebie”.
Ale każdy uzależniony ma masę pracy przed sobą, bo zazwyczaj mówimy o 20-30 latach bardzo negatywnego życia i ogromnej nieuczciwości oraz wielkim wypieraniu tego.
Dodam też, że ta praca zajmuje mi ogromne ilości czasu. Ja nie mogę sobie pozwolić, by przed i po każdej wiadomości zaznaczać, że zależy mi na dobru człowieka, że staram się pomóc, że się nie obrażam, nie potępiam, nie oceniam, itd.
Jeżeli ktoś tak uważa to już na samym początku brakowało zaufania i leżał jeden z samych fundamentów zdrowej współpracy.
A nie brakuje uzależnionych, którzy ciągle tylko czekają na najmniejsze sygnały, że ktoś jest w ich oczach dla nich negatywny. Są gotowy zareagować użalaniem się i projekcjami jakby ich wystrzelić z procy.
Nieraz i najlepsi terapeuci potrzebują lat, by przepracować z kimś świadomość ofiary.
Jeszcze jedno – te reakcje są zrozumiałe, bo właśnie tym są – reakcjami, a nie odpowiedzialnością. Reagujemy na bazie emocji, bo lepiej jeszcze nie potrafimy.
Reagujemy nie tylko na bazie emocji ale też myśli, które racjonalizują właśnie to, co poczuliśmy. Więc oczywiście możemy reagować jak ofiara i uważać, że skoro tak, to ktoś inny jest na pewno naszym katem.
Tak działa nasz mózg i to ulegnie zmianie dzięki pracy nad fundamentalną uczciwością – której brakuje ponad 80% ludzkości.
Odpowiedzialność, jak samo słowo sugeruje – oznacza to jak odpowiadamy, a nie reagujemy. Reakcje to nie jest odpowiedzialność, a raczej odpowiedzialność krytycznie niska.
To trochę jak z wodą – woda w temperaturze poniżej zera zamienia się w lód. To nadal woda ale zobacz jaka zmiana JAKOŚCI.
A woda w temperaturze powyżej 100 C zamienia się w parę – to nadal woda ale znowu – jakże inna jakość.
Podobnie z reakcjami, a odpowiedzialnością – to nadal nasze decyzje ale jaka zmiana jakości.
Warto zrozumieć, że jeśli ciągle gramy ofiarę, to automatycznie przyciągać będziemy do naszego życia ludzi, którzy chętnie skorzystają z tego “zaproszenia”.
Na koniec krytycznie ważna uwaga – nie można pomóc temu, kto nie chce pomocy i który “pomoc” rozumie tylko jako dyskusje, dywagacje, próby przekonania go do czegoś, czy chęć “zrozumienia” czegoś, itd.
Jeśli ktoś np. 5 lat próbuje coś robić i nic dobrego z tego nie wynika, a ja od razu widzę w czym problem i tej osobie to przedstawiam, a ona się nie zgadza, obraża i nie ma zamiaru uczciwie przyjrzeć się prawdzie, to ja rezygnuję.
Nie mogę nikogo ciągnąć za uszy, ani nieść.
Kilku osobom na moim blogu próbowałem wyjaśnić na czym polegają ich wieloletnie problemy i zupełnie za darmo. Jak zwykle kończyło się to tym samym – obrażeniem się na mnie, graniem ofiary, potem niechęcią, a nawet otwartą zawiścią do mnie.
Tak wygląda człowiek, który za żadne skarby nie chce zdrowieć ale uważa inaczej.
Nie byli moimi klientami i nie chcieli być. A jednak od lat przesiadywali na moim serwisie, wszystko czytali bez żadnej intencji zdrowienia. Jeden z nich wprost powiedział, że nadal nie wie co to jest zdrowienie i trzeźwienie. A ja pisałem o tym wprost. To jakby patrzeć na drzewa i pytać gdzie jest las.
I oczywiście, że przyklei sobie etykietkę “uzależnionego”, do którego ja mam niechęć i nie chcę mu pomóc. Ale to, że próbuję mu pomóc, a on z tej pomocy nie chce skorzystać, ani jej nie przyjmuje – tego nie widzi. Mój blog nie jest programem, ani rozwiązaniem. To pojedyncze tematy, które staram się wyjaśnić i przedstawiam je za darmo, by nakierować ludzi w czym leżą źródła wielu problemów, które mogą być bardzo skorelowane z uzależnieniem. Zdrowienie natomiast wymaga fundamentalnej decyzji i podjęcia działań. W tym gotowości, by przyznać się do problemu i poprosić o pomoc. Mnie ci ludzie nie prosili o pomoc, tylko prosili, bym im coś wytłumaczył. A to dwa różne światy.
Co więcej, zdarzyło mi się usłyszeć, że moje rady nie są skuteczne, bo nie pomagają. Ale nigdy nie zostały uczciwie zastosowane. Nikt nie wyzdrowieje z uzależnienia żadnymi poradami. Zdrowieniu trzeba się oddać, bo mówimy o całym naszym życiu. Ale znowu – proszenie o jakieś rady łatwo sobie przedstawić jako “chęć zdrowienia”. Ale to proszenie o rady, a nie chęć zdrowienia. I nie gotowość do podjęcia niezbędnych działań.
I tak się można bawić w nieskończoność. Aż nie dojdziemy do punktu, w którym zdamy sobie sprawę, że zabawa się skończyła.
Przytoczę jeszcze dwa bardzo ważny fragmenty – z literatury AA zatwierdzonej na całym świecie:
“Rzadko się zdarza, by nie powiodło się komuś, kto dokładnie podąża naszą drogą. Do zdrowia nie wracają ludzie, którzy nie mogą lub nie chcą poddać się całkowicie temu prostemu programowi. Zazwyczaj są to mężczyźni i kobiety, którzy nie potrafią zachować uczciwości wobec samych siebie. Istnieją tacy nieszczęśnicy. To nie ich wina, prawdopodobnie tacy się urodzili. Z natury swej nie są zdolni pojąć, a tym bardziej zmienić sposobu życia na taki, który wymaga bezwzględnej uczciwości. Mają więc mniejsze szanse na powodzenie niż inni. Są także ludzie, których cierpienie wypływa z głębokich zaburzeń emocjonalnych i umysłowych, a mimo to wielu z nich wraca do zdrowia, jeśli tylko zdobędą się na uczciwość.”
I drugi:
“Jest zasada, która jest barierą dla wszystkich informacji, która jest odporna na wszystkie argumenty i która niechybnie zatrzyma człowieka w stanie wiecznej niewiedzy – tą zasadą jest wzgarda poprzedzająca dociekanie”.
– Herbert Spencer
Tyle mogę się do tego odnieść i uważam, że już wystarczy.
Prośba do Ciebie, byś przedstawił swój problem, bo o lękach i urazach innych można rozmawiać w nieskończoność i niczego to nie rozwiąże.
Ostatecznie początkowa decyzja to trochę jak skok w przepaść – pewne ryzyko.
Od ilu lat jesteś uzależniony, jak teraz wygląda sytuacja, czy/co się stało, że postanowiłeś napisać?
Jak rozumiesz uzależnienie i zdrowienie z niego?
Co spowodowało, że dostrzegłeś w oglądaniu pornografii problem, a w sobie osobę uzależnioną?
Piszę o prawdziwych opiniach osób co kupiły ten program i pracowali z Tobą. Dla mnie właśnie największym ryzykiem jest to czy mnie nie
skrzywdzisz. Jeśli faktycznie olewasz wiadomości uzależnionych i ich słowa, prośby bo liczy się tylko i wyłącznie co ty uważasz. To co z tego że będę chciał robić cały ten program jak Ty będziesz chciał się mnie pozbyć tak jak innych uzależnionych co próbowali ten program?
Piszę o prawdziwych opiniach osób co kupiły ten program i pracowali z Tobą.
“Prawdziwe opinie” jak to nazywasz to w tym przypadku racjonalizacje uczuć osoby, która się wypowiedziała.
A uczucia wynikają z postaw, interpretacji, postrzegania – czyli tzw. pozycji.
Nie należy polegać na postawach i intencjach osoby uzależnionej. Nikt na tym dobrze nie wyjdzie.
Dla mnie właśnie największym ryzykiem jest to czy mnie nie skrzywdzisz.
Już o tym chyba rozmawialiśmy.
Jeżeli uprzesz się, że można Cię skrzywdzić i to się na pewno stanie, to prawie na pewno do tego dojdzie.
Ale ból nie będzie wynikał z tego, co zrobił Ci ktoś inny, tylko jak Ty sam to sobie przedstawiłeś oraz ze stawionego oporu konsekwencjom.
Wyciągnięcie człowieka ze świadomości ofiary jest bardzo trudne i najwięksi specjaliści są bezsilni, gdy człowiek naprawdę nie będzie chciał wziąć odpowiedzialności za siebie.
A nawet wtedy terapia może potrwać lata.
Ponieważ jest się wtedy w prawie najniższym możliwym poziomie świadomości, z którego postrzega się siebie i rzeczywistość najbardziej fatalnie i najsilniej zapiera, by tę wizję utrzymać.
Mówiłem, że słowa mogą dotknąć tylko w takim stopniu, w jakim sami im pozwolimy.
Ty sam sobie musisz odpowiedzieć – czego chcesz?
Jeśli chcesz całe życie bać się wierząc, że lęk chroni przed zranieniem, to nigdy nie wykonasz kroku do przodu.
I ja to rozumiem, bo sam tak żyłem.
Mnie ta choroba prawie zabiła i dopiero wtedy podjąłem kroki do wyzdrowienia. Bo to stanowiło najwyższy priorytet – chciałem żyć.
Jeśli faktycznie olewasz wiadomości uzależnionych i ich słowa, prośby bo liczy się tylko i wyłącznie co ty uważasz.
Porównaj to do kogoś, kto przychodzi do chirurga. Chirurg stwierdza poważną sytuację wymagającą operacji.
Pacjentowi się nie podoba to, co usłyszał i przedstawia swoją opinię.
Chirurg nie słucha i powtarza to samo, co dyktuje mu jego doświadczenie. Pacjent nadal nie słucha.
Chirurg wzrusza ramionami.
Pacjent oczywiście przychodzi kolejny raz i domaga się wizyty. Chirurg zrobił swoje. Nie wdaje się w rozmowę z tym człowiekiem. Jaki byłby tego cel?
Ale pacjent uważa, że zna rozwiązanie lepiej od chirurga i ciągle stara się go przekonać co do poprawności swoich opinii.
Chirurg ignoruje słowa pacjenta.
Pacjent zaczyna się użalać i mówi, że chirurg go olewa, że liczy się tylko to, co chirurg uważa.
Powiedz – czy w takiej sytuacji chirurg kogoś skrzywdził? Czy raczej postąpił słusznie?
To co z tego że będę chciał robić cały ten program jak Ty będziesz chciał się mnie pozbyć tak jak innych uzależnionych co próbowali ten program?
Nikogo nie próbuję się pozbyć. Ale jak ktoś nie chce zdrowieć, chce wszystko robić po swojemu, to rozsądek nakazuje zostawić taką osobę.
Niech jeszcze porządnie zabaluje, niech choroba poważnie jeszcze zaboli. To jest dobrze znany wszystkim profesjonalistom i zdrowiejącym -holikom niezbędny krok zdrowienia.
Sięgnięcie kolejnego dna.
Problemem jest pycha. Pycha jest zaś trzonem uzależnienia. Nie ma elementu choroby, któremu nie towarzyszyłaby pycha.
Pychy choć w minimalnym stopniu pozbawia nas – i najczęściej tylko czasowo – ból.
Zdrowienie wymaga radykalnych zmian w swoich postawach, tym jak żyjemy, jak podchodzimy do siebie, życia, innych ludzi i więcej.
A przede wszystkim wymaga przyznania pełni swojej choroby, jej powagi oraz całej ścieżki zdrowienia.
Jeżeli już na starcie ktoś zaczyna dyskutować, jeszcze daleko mu do podjęcia decyzji o zdrowieniu, niezależnie co będzie twierdził.
Tobie zaś naprawdę radzę najpierw przyłączyć się do Wspólnoty 12-krokowej. To Ci bardzo pomoże.
To co przeżywasz to poważne lęki wynikające z potępiania siebie, izolowania się, ukrywania się, wielkiej samotności i panicznego lęku, że jak tylko ktokolwiek zobaczy jaki jesteś naprawdę, to w tej samej chwili zostaniesz zraniony/zaatakowany/potępiony/odrzucony.
Ja nikogo nie przekonam do współpracy. Sam fakt, że musiałbym kogoś przekonywać byłoby błędem z mojej strony.
Też karmienie lęku jest błędem samym w sobie m.in., bo utrzymuje Cię w pozycji ofiary.
Więc żadnej wiadomości od uzależnionego nie pozostawiasz bez odzewu a tym bardziej od uzależnionego co stosuje lub chce stosować Twój program? Żaden ekspert czy specjalista przenigdy nie zostawia uzależnionego tym bardziej gdy ten sam chce pracować z jego programem. Respektuje go. Nie ma gdzieś jego słów, potrzeb i próśb. Jest otwarty zawsze na zrozumienie, dialog, wyjaśnienia i potrzeby. Szanuje jego anonimowość. Nic przenigdy nie wyjdzie do trzeciej osoby. Z opinii osób próbujących Twój program o Tobie m.in powtarza się schemat że dla Ciebie liczy się tylko wyłącznie Twoja racja, opinia i to co Ty uważasz, nie to co użalezniony który do Ciebie sie odzywa.
Nie jestem ofiarą ani nie lękam się po prostu jestem bardzo ostrożny i nie chcę aby mi ostro namieszano w głowie, olano mnie i moje słowa, poniżano za błędy, naśmiewano się ze mnie za to ze nie jestem wszystko wiedzący i mylę się lub wykorzystano jako zły przykład dla innych.
Więc żadnej wiadomości od uzależnionego nie pozostawiasz bez odzewu a tym bardziej od uzależnionego co stosuje lub chce stosować Twój program?
Jeśli ktoś upiera się przy swoim, co widzę, że stanowi deklarację braku pokory, a tym samym granicę nie do przejścia i blokadę dla zdrowienia, to jaki byłby sens wchodzenia w dalszą dyskusję?
Jeżeli ktoś napisał do mnie nie o pomoc, tylko chce dyskutować i bronić swojej racji, która przecież doprowadziła go do jego problemu, to dlaczego miałbym karmić to, co stanowi korzeń problemu?
Postawa wojowniczej negacji odbija wszelkie argumenty, fakty, prawdę i zatraca możliwość zdrowienia.
Natomiast możesz zobaczyć jak odpisuję w wielu komentarzach na tym blogu. Odnoszę się do praktycznie każdego zdania.
Przykład będzie poniżej.
A pytanie – czy te osoby uszanowały moje słowa, odniosły się do nich?
Bo powiem Ci, że ci co się na mnie obrażali, absolutnie mieli gdzieś to, co im przekazywałem. Nie odpowiadali na pytania, nie odnosili się do wypowiedzi – oczywiście z wyjątkiem tych, do których znaleźli coś, do czego się można doczepić.
Wojowali od samego początku i tylko udawali zainteresowanych i pokornych.
Żaden ekspert czy specjalista przenigdy nie zostawia uzależnionego tym bardziej gdy ten sam chce pracować z jego programem.
Skąd to wziąłeś?
Uzależniony to człowiek przesiąknięty kłamstwem i wyparciem. Często, częściej niż się to większości wydaje, właśnie zostawienie kogoś z konsekwencjami jego kłamstw jest najlepszą, najszybszą i nieraz jedyną drogą, by takiej osobie w ogóle być w stanie pomóc.
Nie dorabiaj proszę szlachetnej filozofii do dobrych chęci uzależnionych.
Każdy uzależniony zawsze chce dobrze i zawsze chciał. Tylko nie wie co jest dobrem, a co złem.
To co nazywa “dobrem” tak naprawdę jest dobrem, bo jest to tym, czego uzależniony chce. A nie faktycznym dobrem.
Narcyzm i zagięcie na sobie to też wspólny mianownik uzależnień.
Respektuje go.
Co to znaczy?
Czym jest respekt wg tych osób, których ilustrację bierzesz za pewnik?
Bo ładnych słów używają ale jak je rozumieją, ani jak wyglądała sytuacja odnośnie ich samych zapewne ani słowa?
Staram się ratować ludziom życie, w obrębie tego co realnie mogę uczynić. To znaczy, że ich nie respektuję?
A czy ja byłem respektowany? Czy moje pytania i wytłumaczenia zawsze były brane pod uwagę, nie były pozostawione bez odpowiedzi?
Czy chirurg nie respektuje pacjenta, któremu mówi, że potrzebuje on operacji i jeśli jej nie przejdzie to umrze?
Jeśli pacjent się nie zgodzi, a chirurg nie będzie naciskał, to tu jest jakiś brak respektu ze strony chirurga?
Czy pacjent respektuje chirurga?
Nie ma gdzieś jego słów, potrzeb i próśb.
Prośby? A powiedz ile Ty w swoim życiu razy chciałeś, prosiłeś i pragnąłeś tego, co Cię zabija?
I jak odróżniasz potrzeby od zachcianek, kaprysów oraz swojego widzimisie?
Czy to nie spełnianie swoich próśb i tego, co uważałeś za swoje potrzeby “przypadkiem” nie doprowadziło do uzależnienia?
Skupianie się na samych słowach uzależnionego to naiwność.
Setki razy czytałem “chcę zdrowieć z twoim programem”. I rekord po jakim czasie ktoś, kto w ogóle nie zdrowiał powiedział prawdę – że wcale nie chciał zdrowieć, tylko mieć wymówkę i usprawiedliwienie – to było 5 lat i 4 czy 5 razy zaczynanie WoP od początku. Większość z tych, którzy kłamią, nigdy nie przestaną.
Ponownie – czy te osoby szanowały i doceniały to, że ja staram się im pomóc i nie oczekuję nawet za to złotówki?
Czy przedstawiły całą sytuację?
Jest otwarty zawsze na zrozumienie, dialog, wyjaśnienia i potrzeby.
Jeszcze może posprząta w domu? ;)
Pamiętaj – słuchasz ludzi uzależnionych, którzy nie rozumiejąc swojej sytuacji, a w szczególności tego, że uzależnienie to choroba kłamstw i zaprzeczeń, narcyzmu, egoizmu oraz pychy, uważają – i zapewne dali by się za to pokroić – że relacjonują prawdę.
A ile razy oszukali samych siebie mówiąc sobie, że np. “tylko obejrzą 1 filmik”, a kończyło się na ciągach? Jakie mogą mieć zaufanie do samych siebie? Jakie zaufanie pokładasz w nich Ty?
Do ilu własnych nieuczciwości się przyznali? Łatwo fechtować swoimi wyrokami i opiniami o innych. Ale co z nimi samymi?
Zapytaj sam siebie – na ile Ty możesz polegać na tych opisach? Dlaczego ufasz jakimś ludziom z internetów?
Czy ufasz sam sobie?
Czy wysiłek jaki włożyłem przez te 10 lat nie ma żadnego znaczenia? Ktoś się poczuł urażony, zaczął o tym rozpisywać się w internecie i to przyćmiewa wszystko?
Co te osoby zrobiły dla Ciebie?
Czy Ty nic dobrego nie wyniosłeś z mojego serwisu?
Oczywiście, że rozumiem, że nikt nie chce być zraniony, odrzucony, wyśmiany, itd.
A ile razy sam doprowadziłeś do własnego upodlenia tym co robiłeś i często bez żadnego pretekstu…?
Czy sam nie jesteś skory choć trochę do przejaskrawiania, przedstawiania siebie w innym świetle – choć kapkę lepszym – niż jest w rzeczywistości?
Gdybyś mógł zrzucić odpowiedzialność za coś, to nie masz takiej pokusy?
Żyłeś szlachetnie, dobrze i uczciwie?
Zawsze wszystko opisywałeś zgodnie z prawdą?
Ilu uraz się trzymasz?
Ile razy sprzeniewierzyłeś się własnym obietnicom, przysięgom, danemu słowu?
Ile razy nie mówiłeś całej prawdy lub po prostu kłamałeś, żeby wypaść dobrze/lepiej, niż było w rzeczywistości lub by uniknąć konsekwencji?
Jeśli ani razu, to czapki z głów.
Ale przewiduję, że raczej czapki z głowy nie zdejmę. ;)
Jeśli zamierzasz się bać, to te sterty wymagań i racjonalizacji będą się mnożyć pod niebo.
Ja rozumiem problem uzależnienia. Mało który uzależniony choć minimalnie rozumie swój problem. Dlatego jak słyszy to, czego się nie spodziewa i co mu się nie podoba, zaczyna właśnie biadolić, że np. nie został zrozumiany i jego słowa nie zostały uszanowane.
A jeżeli poczujesz ból czytając moje odpowiedzi?
Uważasz, że ja powinienem tak lawirować między wszystkimi możliwościami przedstawienia czy odniesienia się do treści raportów lub pozostałej korespondencji, by nikt nigdy nie odczuł bólu?
Ból ma tylko jedno źródło – opór.
Czy te osoby wzięły to pod uwagę? Czy przedstawiły rzetelnie i uczciwie to, że nie zamierzały zaakceptować tego, co ode mnie usłyszały?
Bo słyszę, że zostały znieważone, wyśmiane, zignorowane. Na pewno? Na 100%?
Tak właśnie było?
Powiedz – czy mądrym jest ufać temu, co piszą ludzie w internecie? Czy skupienie się na treści słów jest rozsądne?
Nie słyszałeś sloganu “telewizja kłamie”? A wiesz w jaki sposób? Manipulując kontekstem. Bo znaczenie wynika z kontekstu.
Każdą treść można uznać za prawdę, gdy się do niej dobierze odpowiedni kontekst.
Dlatego to jest zupełnie niezauważalne dla tych, co skupiają się tylko na treści i narzuconym na nie znaczeniu.
Proste kłamstwo – polityk obiecuje, że zmniejszy podatki. I czyni to. Ale jednocześnie wprowadza 10 nowych. Skłamał? W pewnym kontekście nie skłamał. Ale w szerszym to co naprawdę mówił to to, że podatki podwyższy.
Ale znowu – w swoim mniemaniu nie kłamie, bo przecież mówił w kontekście węższym, w którym podatki faktycznie obniżył. W swoich oczach jest nieskazitelny.
Zastanów się – jak interpretowałeś uzależnienie zanim trafiłeś na mój serwis?
Jak uzależnienie widzisz teraz?
To jest to samo słowo – uzależnienie. Rozumienie tego może być kolosalnie inne – od totalnego fałszu, usprawiedliwiania się i szaleństwa, po rzetelne pojmowanie własnej odpowiedzialności za trwanie w tej chorobie.
I ponownie – jak rozumiemy chorobę? To efekt bakterii czy innych zarazków? Czy uzależnieniem można się zarazić? Niektórzy tak twierdzą.
Jeśli dostrzeżesz jak diametralnie może się zmienić znaczenie słowa – bo znaczenie wynika z kontekstu – zapytaj siebie czy te osoby w ogóle przedstawiły kontekst, a jeśli tak, to jaki?
Jeśli dostrzeżesz jak sam siebie okłamywałeś zapewne przez kilkadziesiąt lat, możesz zastanowić się czy sam nie uległbyś pokusie dalszego okłamywania ale mając jeszcze audiencję i forum i poklask od tych, którzy też hołdują kłamstwu oraz nieuczciwości?
Szanuje jego anonimowość.
A kiedy nie została uszanowana?
Nic przenigdy nie wyjdzie do trzeciej osoby. Z opinii osób próbujących Twój program
Ponownie – co wiesz o tych osobach?
I znowu – mówimy o próbowaniu. Czyli nie było decyzji o wyzdrowieniu. Jaką te osoby miały intencję? Czy się tym uczciwie podzieliły?
Czy dokładnie przedstawiły swoje starania, by wyzdrowieć, jak pracowały z WoP w odniesieniu do realnego życia, w tym do swojej choroby?
o Tobie m.in powtarza się schemat że dla Ciebie liczy się tylko wyłącznie Twoja racja, opinia i to co Ty uważasz, nie to co użalezniony który do Ciebie sie odzywa.
Właśnie przed chwilą otrzymałem dużego maila, w którym m.in. zostało napisane:
“Piotr, cieszę się że zaczynamy i że trafiłem na Ciebie. Uważam, że robisz fantastyczną pracę. Nie mogę się doczekać, żeby się przyjrzeć sobie – chociaż oczywiście boję się Twojej odpowiedzi. Dlaczego? Bo może być jak lawina. Ale to jest ten kierunek ku zdrowiu. ”
Tylko ten, kogo coś zabolało leci w internety pisać jak to został skrzywdzony.
Bo to najlepszy sposób, by zrzucić odpowiedzialność.
To co uważa uzależniony zabija go.
Jedyne co pokazują te odpowiedzi to to, że ci ludzie dalej woleli trzymać się swojej racji, niż zdrowieć.
To jest powszechne. Jednostki naprawdę chcą wyzdrowieć. Reszta chce się dalej bawić.
I zazwyczaj trwa, aż uzależnienie nie zaboli dostatecznie mocno. Aż nie będą spalone mosty, odpowiedzialność za ból i swoją niedolę zawsze będzie przerzucana poza siebie.
Nawet na uzależnienie, które uważa się za jakiś problem do zwalczenia.
Z uzależnień zdrowieje może 0,001% chorych. Reszta absolutnie nie chce.
Tak jak np. ten mężczyzna:
http://wolnoscodporno.pl/Blog/2017/07/Jak-I-Dlaczego-Zaczac-Odczuwac-1/#comment-4036
Możesz prześledzić rozmowę i zobacz – on się upiera przy swoim. Nie chce.
Mnoży racjonalizacje, podtrzymuje niechęć. W końcu mówi, że “czuje, że sobie nie poradzi”.
Jak to można czuć? Nie można. To oczywiste kłamstwo ale zupełnie niedostrzegalne dla uzależnionego.
45 lat usprawiedliwiania i przerzucania problemów poza siebie tak właśnie może wyglądać.
Nie jestem ofiarą ani nie lękam się po prostu jestem bardzo ostrożny i nie chcę aby mi ostro namieszano w głowie,
Ależ już Ci mieszają. Właśnie te osoby, do których wypowiedzi się odnosisz.
Zauważ, że sam uznajesz co jest prawdą, a co nie. Dlaczego słów tych osób nie traktujesz z przymrużeniem oka?
Czy osoby te wspomniały, że jeśli kupiły WoP bez współpracy i rozmawiały ze mną, to próbowały mnie wykorzystać i doić, a ja poświęcałem im czas zupełnie za darmo, choć za godzinę pracy powinienem żądać 200-300 zł?
Bo oczywiście powołują się na te piękne hasełka, że żaden terapeuta nigdy nie zostawi uzależnionego w potrzebie. Ładnie to brzmi ale pod tym jest ogrom obłudy.
Jeżeli (i tak) nie zechcesz mi zaufać, najlepsze co możesz dla siebie zrobić, to iść do wspólnoty Anonimowych Seksoholików.
Tam anonimowość jest fundamentem i traktowana jest jako świętość.
“Tradycja Pierwsza
Nasze wspólne dobro powinno być najważniejsze, wyzdrowienie każdego z nas zależy bowiem od jedności Anonimowych Seksoholików.”
“Tradycja Dwunasta
Anonimowość stanowi duchową podstawę wszystkich naszych Tradycji, przypominając nam zawsze o pierwszeństwie zasad przed osobistymi ambicjami.”
olano mnie i moje słowa, poniżano za błędy, naśmiewano się ze mnie za to ze nie jestem wszystko wiedzący i mylę się lub wykorzystano jako zły przykład dla innych.
Ile razy to zrobiłem do tej pory?
Wiele razy na moim serwisie jest sytuacja, że ktoś opisuje kawałek swojego życia. Nie prosi o pomoc. Ale z jakichś powodów decyduje się coś o sobie napisać. Zazwyczaj o czymś bolesnym.
Dlaczego to robi? Skoro nie prosi o pomoc, można podejrzewać, że jest w tym inny cel i niekoniecznie pozytywny.
Gdy odpisuję dokładnie i precyzyjnie w celu przekazania mojej perspektywy, która zawiera także możliwość poprawy, uzdrowienia, uwolnienia się od cierpienia, zazwyczaj w odpowiedzi otrzymuję bardzo głośną ciszę.
Nawet jednego słowa “dziękuję”.
Przeczytaj np. moją odpowiedź na komentarz:
http://wolnoscodporno.pl/Blog/2019/01/Prawda-o-kobietach-i-mezczyznach/#comment-4068
Przy okazji tak mniej więcej pracuję.
Czy ja tego człowieka znieważyłem, upokorzyłem, zraniłem, wyśmiałem, nie wziąłem pod uwagę jego słów, zrobiłem z niego czarną owcę?
Oczywiście, że odpowiedź mogła go zaboleć.
Bardzo zdziwiłbym się, gdyby nie zabolała i byłby mi wdzięczny.
A jednak też sam przecież zdecydował się zostawić komentarz na forum publicznym. Każdy może przeczytać tę wypowiedź i moją odpowiedź.
Nie ma lepszych przykładów jak wyglądają aspekty tej choroby, niż przedstawione przez ludzi uzależnionych.
I jeśli będzie on obstawał przy swoim, to czy powinienem go dalej namawiać lub przekonywać? To jego życie. Jeśli dalej chce żyć po swojemu, jego sprawa.
Jeśli nie chce przyjąć innej perspektywy, niż jego ukochana, choć sprawiająca mu cierpienie, to ja mogę tylko powiedzieć, by inni wyciągnęli z tego wnioski dla siebie.
Ja nie robię z niego złego przykładu, tylko pokazuję na czym polega problem. A że ktoś zaczyna biadolić jak to został wykorzystany przeze mnie – pytanie znowu czy na pewno jest to prawda?
Zrób listę spraw z Twojego życia, za które zrzucałeś odpowiedzialność i/lub obwiniałeś kogoś innego oraz w jaki sposób. Przyjrzyj się temu i zadaj sobie pytanie – czy to szczera prawda? Czy rzeczywiście za Twoją niedolę odpowiadają inni?
Jeśli ktoś zawiódł Twoje oczekiwania, to problemem jest to, że ta osoba Cię zawiodła, czy raczej problemem były Twoje oczekiwania i Twoja reakcja za ich zawiedzenie?
I jeszcze pytanie do Ciebie – gdybyś nie chciał w szkole podstawowej uczyć się geografii i ciągle miał jedynki, to czy cieszyłbyś się i pomogłoby Ci, gdyby Ci ktoś kazał i zmuszał chodzić na wszystkie lekcje geografii?
Jeśli ktoś siłą prowadziłby Cię na dodatkowe zajęcia z geografii?
Jest takie powiedzenie – “nie ucz świni szczekać, bo ty się zmęczysz, a świnia się wkurzy”.
Wydaje mi się, że moim jedynym błędem było w ogóle wchodzenie w dyskusje i liczenie, że kogokolwiek przekonam do przyznania prawdy, a tym bardziej – do zdrowienia.
Nie okłamuj mnie. Oto szczera przykładowa jedna z kilku opinii Adama uzależnionego co współpracował na tym programie z tobą ktoremu nie pomogłeś : “Naśmiewa się w korespondencji z tego, że ktoś sobie nie radzi. Jego odpowiedzi na proste pytania to wciskanie winy uzależnionemu, albo lanie niezrozumiałej wody na kilka stron. Chodzi o to żeby tak namieszać w głowie żebyś się nigdy o zwrot pieniędzy nie upomniał. Dlatego to zawsze problem jest z tobą a nie z tym zjebanym programem.”
Czy któryś z uzależnionych co zapisał się na ten program z Tobą (bo piszesz współpraca z PIotrem Krukiem nie nikim innym czy samemu) ukończył go całego? Czy to nie jest w ogóle gwarantowane dla mnie gdy zapiszę się na współpracę z Tobą?
Nie okłamuj mnie.
Nie musisz mnie o to prosić.
Oto szczera przykładowa jedna z kilku opinii Adama uzależnionego co współpracował na tym programie z tobą ktoremu nie pomogłeś:
Tak sądziłem, że to Adam, bo wielu innych przykładów nie ma.
I moje pytanie brzmi – czyli to jedna z kilku opinii Adama, a więc jednego człowieka, co wypisuje takie rzeczy?
“Naśmiewa się w korespondencji z tego, że ktoś sobie nie radzi. Jego odpowiedzi na proste pytania to wciskanie winy uzależnionemu, albo lanie niezrozumiałej wody na kilka stron. Chodzi o to żeby tak namieszać w głowie żebyś się nigdy o zwrot pieniędzy nie upomniał. Dlatego to zawsze problem jest z tobą a nie z tym zjebanym programem.”
A czy Adam napisał, że odpowiedziałem na każdą jego wiadomość obszernie i rzetelnie?
Czy opowiedział, że napisał do mnie 9 grudnia 2020 roku zaczynając takimi słowami:
“Drogi Piotrze,
Napisałem do Ciebie wiadomość, aby zainicjować podzielenie się z Tobą swoim szczęściem, radością i tym co we mnie rozkwita odkąd coś zadziałało i działa nadal. Również po części to o czym wspomniałeś.”
Pisał też w tej wiadomości m.in.:
“Wszędzie jest z dnia na dzień coraz lepiej. Z obcymi ludźmi rozmawiam i żartuję na luzie!!! Wstyd i strach znika magicznie.
Wszystko staje się takie łatwe.”
Oraz:
“Zaczęło się 19 listopada i z każdym dniem jest coraz mniej mysli i emocji a coraz więcej pomysłów i bardzo fajnych stanów.”
Oczywiście odpowiedziałem i podkreślałem mu masę spraw, które powinien pojąć i przyjąć, bo będzie źle.
Po mojej odpowiedzi – tu zgadza się, spóźnionej o 2 tygodnie, szczerze nie pamiętam z jakich powodów – była cisza ze strony Adama aż do 23 stycznia 2022 roku.
Czyli ponad rok zupełnego braku komunikacji.
W końcu napisał:
“Zgodnie z umową i Twoimi obietnicami proszę o zwrot pieniędzy za zakup programu. To był najgorszy okres w moim życiu i zdrowiu.
Głównie przez żałosną komunikacje z Tobą. Szkoda szczepić ryja…”
Moduł 9 wysłałem m 12 lutego 2019 roku. Nigdy nie odesłał wypełnionego Raportu.
Zamiast tego pisał wiele różnych wiadomości na rozmaite tematy i na każdy odpisałem.
Podsumuj to sobie i przemyśl czy masz do czynienia z człowiekiem szczerym i uczciwym? Tak, to szczera opinia. On naprawdę tak sądzi. Tylko że cała reszta to fałsz.
Jak mówiłem – kontekst jest obłudny.
Ja zrobiłem co mogłem. I jest mi przykro ale w tej chorobie nie ma żadnych gwarancji. Choćbym tłumaczył, przestrzegał, ostrzegał, powtarzał po 50 razy – wielu i tak dalej robi po swojemu.
Nieraz czytałem od klientów, że nawet pamiętali moje ostrzeżenia, a i tak wybierali, by się ich nie słuchać.
Więc może wystarczy tych bajeczek jak to Piotrek obiecuje i nie spełnia obietnic i nie daje gwarancji.
Jeśli ktoś nie ma w sobie gotowości do podstawowej uczciwości, nie wyzdrowieje choćby terapeuta, lekarz czy ktokolwiek inny stawali na głowie.
Generalnie z Adamem rozmawiałem i pracowałem od maja 2018. Mam z nim 47 wątków mailowych i w każdym średnio po 4-5 wiadomości, w niektórych 2-3, w innych 7-10. W sumie około 200.
Czyli pracowaliśmy intensywnie ponad 2 lata i nie narzekał przez ten czas.
A potem nagle zaczął mnie poniewierać w internecie.
Zwracał się do mnie też słowami “Drogi Przewodniku,”
Uzależnienie to jest choroba. Tak funkcjonuje człowiek – w zakłamaniu, zaprzeczeniu, wulgarności. Zawsze najbardziej dostają osoby znajdujące się najbliżej.
I jest różnica między “wciskaniem winy”, a próbą zwrócenia człowieka na drogę odpowiedzialności za własne życie.
Zastanów się też jak łatwo łykasz takie właśnie “szczere opinie” jakiegoś randomowego ziomka z internetów i na bazie tego jojczenia odrzucasz 10 lat pracy, która niejednemu już uratowała życie, a wielu pozwoliła zacząć je w ogromnym stopniu naprawiać.
Nie odpowiedziałeś szczerze na moje główne pytania na temat Twojej pracy i programu:
Akurat mówię cały czas o osobach na Twoim programie bo on mnie interesuje nie o blogu. Więc nigdy nie zdarzy się sytuacja że nie pomożesz komuś do końca, kto korzysta z Twojego programu aby go ukończył i własnie przy jego pomocy naprawił cokolwiek? Bo rozumiem że takie jest zadanie tego programu. Taka sytuacja się nie zdarzy u Ciebie? Że ktoś potrzebuje pomocy bo z czymś sobie w programie nie radzi a Ty go olejesz i nawet nie przeczytasz? Jeśli tak, to tak jak mówię jest ogromnie ryzykowne pracować z Tobą bo nie jest pewne czy faktycznie naprawdę pomożesz zrealizować cały program komuś kto próbuje przy jego pomocy naprawić cokolwiek choć minimalnie. Ten program jest na uzależnianie od porno, na sytuacje osób co mają z tym problem, wiec gdy ktoś chce z nim pracować to Ty osoba co dzięki niemu wyzdrowiała chyba jesteś zawsze gotów mu pomoc aby sobie radził na tym programie lub z zagadnieniami w nim. Jeśli tak nie jest to znaczy że Twój program nie pomoże i jest ściemą albo Ty po prostu nie chcesz pomóc i masz gdzieś uzależnionego co korzysta z Twojego programu.
Co do Twojego pytania to nie poza Adamem są też inni co mają coś negatywnego lub którym nie chcesz pomóc. I to mnie odstręcza że może być tak że uzależniony pomaga sobie tym programem, wybrał współpracę z Tobą ale Ty wyraźnie nie chcesz pomoc na tym całym programie który podobno jest trudny i kompletnie ignorujesz maile czy raporty. Nie cieszą cię zupełnie nawet dążenie i postępy ku lepszemu które są efektem tego że ta osoba pracuje i chce sobie pomóc. Więc to mnie niepokoi że ktoś chce pomóc sobie całym tym programem a Ty nie chcesz mu pomóc.
Adam min napisał że wyraźnie czułeś
niechęć później do pomagania mu w kolejnej opini:
“naśmiewał ze mnie i trochę z innych. Trochę się z nim kłóciłem. Czasami odpowiadał w taki arogancki, złośliwy, sarkastyczny sposób. Odnosiłem wrażenie że koleś ma już dość pomagania. Narzekał jak to nikt nie rozumie niczego. Najwięcej było wmawiania poczucia winy. Że unikam emocji, że utrzymuję opór, że mam niskie intencje itd.”
Poza tym jak możesz mówic że zrobiłeś co mogłeś ? A caly program Wop? Jak z Adamem nie przerobiłeś całego tego programu a taka jest przecież umowa… Więc jaką ja mam gwarancję że że mną tak nie postąpisz że mnie się pozbędziesz jak innych co pracują z tym programem? Że mnie po jakimś czasie będziesz chciał się pozbyć?
Więc z moje strony prawdę mówiąc dla mnie najgorsze z tego wszystkiego co się dowiedziałem jest to że jakaś osoba chce pomóc sobie twoim programem i robi to zapisuje się, ty jej dajesz gwarancję że przejdziesz całość , czas nie ma znaczenia, będziesz z nią do końca pomozesz i nagle okazuje się że tak naprawdę ty chcesz się jej pozbyć i później olewasz całkowicie jej wiadomości o programie postępy i raporty. Jak żyje jeszcze nie słyszałem o sytuacji żeby autor mocno zniechęcał do swojego własnego programu osobę w nim i nie chciał w nim pomoc. To jest istna masakra. Jezu, mam ogromne wątpliwości czy ten program i twoja współpraca w ogóle więc pomaga choć trochę.
Samo to że Adam o Tobie i programie tak mocno negatywnie pisze w internecie nie wzięło się z nikąd. On przestrzega mnie przed Tobą.
Waham się. Duże ryzykowanie. Musiałbyś mi dać jakaś gwarancję że na pewno pomozesz mi z cały programem. Jest to możliwe?
Nie odpowiedziałeś szczerze na moje główne pytania na temat Twojej pracy i programu:
Odpowiedziałem na podstawie przykładu.
Ale widzę, że i Ciebie trzeba otrzeźwić.
Akurat mówię cały czas o osobach na Twoim programie bo on mnie interesuje nie o blogu. Więc nigdy nie zdarzy się sytuacja że nie pomożesz komuś do końca, kto korzysta z Twojego programu aby go ukończył i własnie przy jego pomocy naprawił cokolwiek?
Jaka sytuacja się przydarzy?
Uważasz, że ja jestem panem wszechświata i zarządzam sytuacjami?
Co pokazałem? Pracowałem z gościem 2 lata i nagle sam zupełnie przestał pracować. Choć zarzekał się jak wspaniale mu idzie i jaki ja jestem cudowny. A po roku mówi, że przeżył przeze mnie i złą komunikację ze mną najgorszy czas w życiu i zaczął wypisywać o mnie te wszystkie obłudne rzeczy.
Co ja mam z tym wspólnego? Odleciał na rok, a potem zaczął o to wszystko obwiniać mnie.
Czy to jest jakaś sytuacja? Czy człowiek robiący co mu się podoba?
A czy Ty możesz mi dać jakąkolwiek gwarancję na swój temat? Że ja nie zmarnuję swojego czasu i potem nie zaczniesz wypisywać takich kłamstw o mnie?
Bo rozumiem że takie jest zadanie tego programu.
To źle rozumiesz.
Zadaniem mojego programu nie jest, by ktoś go ukończył do końca, ani naprawił cokolwiek.
Każdy odpowiada za swoje życie. To Twoje zadanie, by program uczciwie i rzetelnie wdrażać WE WŁASNYM ŻYCIU i go ukończyć, a potem tym żyć.
Czy rolą instruktora nauki jazdy jest, by ktokolwiek ukończył kurs? Nie. Każdy, kto uczęszcza na taki kurs jest odpowiedzialny czy przyjdzie, czy wdroży przekazaną wiedzę i czy będzie tak jeździł w swoim, prywatnym życiu.
Ja nigdy z nikim nie przerwałem współpracy.
Możesz zastanowić się jak nietrzeźwe jest mówienie, że on mówi o tym, że ja wyraźnie czułem niechęć do pomagania mu.
Gdybym Ci pokazał ostatnią wiadomość, którą to ja mu wysłałem, widziałbyś, że byłem ciągle gotowy mu pomagać. Choć on z tej pomocy nie korzystał.
Moją rolą jest pomoc w świadomości swojej sytuacji, wszystkich jej składowych, poprawne ich rozumienie, przekazanie wiedzy, narzędzi, przekazanie tak wielu korekt na drodze pracy ile zdołam i w jakim stopniu zdołam.
I przejście WSPÓLNE przez przynajmniej jeden istotny temat w życiu.
Rolą programu jest uświadomienie sobie, że zdrowienie to radykalnie uczciwy wgląd w siebie, w to jak żyjemy i tu poddawanie wszelkich pozycji, przekonań, opinii, korzyści z nich, etc., bo to trzyma nas w danej sytuacji.
A czy ktokolwiek cokolwiek w swoim życiu naprawi, to już zadanie tej osoby.
Rolą nauczyciela jazdy jest nauczyć prowadzić samochód, a nie dać gwarancję, że uczeń gdziekolwiek dojedzie.
To czy gdziekolwiek dojedziesz to 100% Twoja odpowiedzialność.
Trzeźwość wymaga przede wszystkim bezwzględnie uczciwego ŻYCIA. A ja za nikogo nie mogę żyć nawet 5 sekund.
Instruktor jazdy nie przejedzie za nikogo nawet metra.
A uzależnienie to BARDZO poważny problem. Bardzo. I każdy postęp jest na wagę złota, nawet relatywnie niewielki.
Tak jak kiedyś, po 5 latach współpracy, klient wreszcie przyznał, że nigdy nie chciał zdrowieć, tylko mieć usprawiedliwienie, że coś robi.
A co Ty chcesz naprawić w swoim życiu? Czy Ty dasz mi gwarancję, że ten temat przedstawisz 100% uczciwie, swoje podejście do niego i będziesz 100% gotowy, by zastosować to, co poznasz, co ja Ci zalecę? Czy jesteś gotowy i dasz mi na to gwarancję, zrobić wszystko co niezbędne, by ten temat naprawić?
Taka sytuacja się nie zdarzy u Ciebie?
To nie jest żadna sytuacja, która się zdarza.
Tylko człowiek odpowiedzialny za swoje życie. Każdy może podjąć jakiekolwiek decyzje. Za co ja nie odpowiadam.
Przestań robić z Adama ofiarę jego własnych wyborów, które przedstawia(sz) jako jakieś sytuacje. A które on przedstawia w zupełnie zniekształcony sposób.
Jeśli byśmy rozmawiali o uczciwości, a Ty danego dnia okłamałbyś przyjaciela czy siebie samego, to co ja miałbym z tym wspólnego?
Że ktoś potrzebuje pomocy bo z czymś sobie w programie nie radzi a Ty go olejesz i nawet nie przeczytasz?
Po raz kolejny – nie wiem skąd Ty bierzesz takie pytania ale łykasz obłudę człowieka, który hołubi nieuczciwości, bo coś go zabolało.
Nakręcasz się nieprawdą, co też sugeruje poważny problem u Ciebie.
Bo oczywiście jego słowa przyjmujesz bez żadnych podejrzeń i wszystko zwalasz na mnie.
A powiedz – dlaczego nie odwrotnie?
Nigdy nikogo nie olałem. A jeśli ktoś tak sobie to przedstawił, to znaczy, że pominął najczęściej, tak jak w tym przypadku, całą moją włożoną pracę i zaangażowanie.
A ja nie będę nikomu rysował żadnych bajeczek.
Takie będziesz miał efekty na jakie sam zapracujesz. A ja włożę takie zaangażowanie jak zawsze. Robię tyle ile realnie mogę.
eśli tak, to tak jak mówię jest ogromnie ryzykowne pracować z Tobą bo nie jest pewne czy faktycznie naprawdę pomożesz zrealizować cały program komuś kto próbuje przy jego pomocy naprawić cokolwiek choć minimalnie.
Mówisz o relacji człowieka, który zapewne nie wspomina, że przez 2 lata NIE CHCIAŁ pojąć co to jest nawyk. I choć tłumaczyłem mu to na kilkadziesiąt różnych sposobów, nigdy nie przyjął żadnego.
Nie chciał nic naprawić nawet minimalnie.
I mówi, że ja nie chcę mu pomóc…
On sam sobie nie chciał pomóc.
Czy opowiadał np. o swojej nienawiści do matki, gdy znalazła jego zeszyt z notatkami i zatroskana pytała co to jest, a on zareagował nienawiścią czy wręcz szałem?
Nigdy nie wziął za to odpowiedzialności, ani nie zaczął nad tym pracować i oczywiście, że kwestią krótkiego czasu było, aż to się z niego przeleje jak z szybkowaru, w którym wrze od lat.
Naturalnie padło na mnie, bo na kogo miał?
Wiesz, ja mam wszystkie maile, które z nim wymieniłem. Ale oczywiście nie mogę się nimi podzielić.
To jeden z problemów z anonimowością – ja się nie mogę bronić przed kłamstwem. Wystarczy właśnie jeden taki człowiek i cóż ja mogę zrobić, by udowodnić cokolwiek?
Ja nikogo, z kim pracowałem, nie proszę, by mnie chronił przed kimkolwiek, nie siedział w internetach i nie przekonywał kogokolwiek, że faktycznie pomagam, ani jaki to jestem wspaniały.
A jego – chorego, nieuczciwego gościa – uzależnieni słuchają jak mesjasza. Bo “był moim klientem”.
I nie obchodzi ich, że jego przekaz jest pełen obłudy. Co pokazuje postawy większości uzależnionych – nie chcą zdrowieć, tylko się wiecznie bać, podważać wszystko, itd.
Fajnie, że tak ciśniesz mnie, bym się tłumaczył. A czy ktokolwiek pocisnął mu? Czy ktokolwiek wymagał od niego szczerości i uczciwości? Czy podzielił się jakimś mailem, który ze mną wymienił?
Skąd pewność, że to będzie pełna treść?
Dlaczego Ty dajesz mu tak ogromny kredyt zaufania? Czym sobie na to zasłużył? Czy ja 10-cioma latami mojej pracy i ogromnego zaangażowania w pomoc leczenia tej straszliwej choroby na nic sobie nie zasłużyłem?
Można to wszystko olać ciepłym moczem, bo jakiś Adam coś tam wypisuje w internetach? Jeśli tak, to i tak nie mielibyśmy o czym rozmawiać.
Ma on cokolwiek poza swoimi opiniami, które tam piękniutko przedstawia dla poklasku i litości?
Gdyby nikt go nie słuchał, nie miałby wyjścia tylko zmierzyć się z prawdą na swój temat i to mogłoby go pchnąć, by odpuścił dumę i poprosił kogoś innego o pomoc.
A tak doi teraz tę całą uwagę, karmi swoją chorobę i wszyscy, którzy z nim dyskutują tylko trzymają go w miejscu.
Każdy kto go słucha i mu wierzy, blokuje jego zdrowienie jak i własne.
Ten program jest na uzależnianie od porno, na sytuacje osób co mają z tym problem, wiec gdy ktoś chce z nim pracować to Ty osoba co dzięki niemu wyzdrowiała chyba jesteś zawsze gotów mu pomoc aby sobie radził na tym programie lub z zagadnieniami w nim.
Męczy mnie to już.
Tak, jestem gotów pomóc. Ale niewielki procent jest gotowy na takiego poziomu uczciwości i prawdomówności, by wyzdrowieć.
I choć o tym trąbię, większość gra sobie na nosie.
Jeśli tak nie jest to znaczy że Twój program nie pomoże i jest ściemą albo Ty po prostu nie chcesz pomóc i masz gdzieś uzależnionego co korzysta z Twojego programu.
Wierz sobie w co chcesz.
Jeśli ktoś nie chce zdrowieć, to się złapie wszystkiego. Dosłownie wszystkiego. Każdej racjonalizacji. Każdego kłamstwa, wykrętu i zaburzenia prawdy.
Gdybyś włożył trochę wysiłku i poczytał komentarze na tym blogu, miałbyś dowody jak niewiele osób jest gotowa przyjąć informacje i narzędzia i zacząć cokolwiek zmieniać.
Kłamią, choć się męczą latami, uderzając głową w ścianę i twierdząc, że to ściana uderza w nich.
Większość uwielbia i jest wręcz zakochana w swoim cierpieniu, dramatach, tym wszystkim jak sobie przedstawiają swoje doświadczenia.
Niektórzy zaczęli nawet zionąć do mnie nienawiścią, obrażać mnie, a kilku nawet groziło. Choć starałem się im pomóc i za darmo.
Jedyne co z tego mam, to zniesławienie i mowę nienawiści. Zwykły hate.
Tak jak od Adama.
A Ty sam zresztą raz się przedstawiasz jako Gość, a innym razem, pod innym artykułem jako Rafał. Pod innym jako Uzależniony, pod innym jako Paweł, chyba też jako Mateusz i Mariusz. Udajesz 5 czy 6 różnych osób.
Nie zawsze udało Ci się napisać z różnych adresów IP.
Kombinujesz i mi się to nie podoba. Tworzysz sobie sztuczny tłum jakoby to miało nadać realności Twoim problemom. Plus – zaśmiecasz mi bloga. Oczywiście uważasz, że czynisz słusznie ale to bardzo nietrzeźwe zachowanie. Odpuść, bo i tak nic by ze współpracy nie było.
Jeśli już na starcie sam nie jesteś uczciwy, to sądzisz, że ja Ci pomogę? Jak? Skąd mam mieć pewność, że cokolwiek mi przedstawisz o sobie to będzie prawda, a nie dalsze kombinowanie?
Uważasz, że ja nie jestem zagrożony? Ja poświęcam swoje życie, swój czas. Mam też inne zajęcia i masę obowiązków. I za te psie pieniądze poświęcam ogromną ilość własnego czasu, by ulżyć w cierpieniu tych, którzy wcale nie chcą przestać cierpieć.
Dalej chcą się bawić. I liczą, że ta tutaj rzucę jakieś zaklęcia i im się zmieni życie bez żadnego zaangażowania z ich strony.
A gdy to nie następuje, to całą winę zwalają na mnie. Ale odpowiedzialności nie biorą.
Oczywiście nie wszyscy, tylko jakiś procent.
I każdy z kim zaczynam współpracę oznacza, że nie mogę jej zacząć z kimś innym.
Choć Adam zapierał się ze wszystkich sił, by nie zdrowieć, starałem się mu po móc PRZEZ DWA LATA, choć współpraca obejmuje kilka miesięcy. I co z tego mam? Że niszczy mi życie i pracę, bo przez te jego szaleństwa straciłem zapewne masę potencjalnych klientów. A dla nich to oznacza dalsze tkwienie w tej straszliwej chorobie, choć mogliby już być na drodze zdrowienia.
Może Ty mi powiedz w końcu czy sam jesteś gotowy zrobić WSZYSTKO, by wyzdrowieć?
Czy jesteś gotowy do bycia BEZWZGLĘDNIE uczciwym? Czy jesteś gotowy wyznać swoje skrywane tajemnice, pragnienia, wszelkie kłamstwa, oszustwa i nieuczciwości? I nie tylko te z przeszłości ale każde na bieżąco?
Czy w ogóle chcesz trzeźwości i zdrowienia? Czy liczysz tylko, że ja Ci szybko załatwię znieczulenie na ból, a potem od razu skoczysz na jakiś seksik na boku?
Czy Ty chcesz zdrowia, czy tylko leszcza, który Ci nawciska miłych tekścików, żebyś się poczuł lepiej sam ze sobą i dalej mógł robić to robisz i się za to tak nie obwiniać?
Najwięcej było wmawiania poczucia winy. Że unikam emocji, że utrzymuję opór, że mam niskie intencje itd.
Wmawianie…
To nie było wmawianie tylko fakty.
Jak sądzisz, z czego wynika ta jego batalia przeciwko mnie? A właśnie z tego, że unikał emocji, w szczególności winy, której miał w sobie ogrom i nadal ma.
Opiera się, nie bierze odpowiedzialności, kłamie, przekręca fakty, ukrywa, zmienia kontekst, etc. A intencje – gdyby miał wysokie, to by zdrowiał, a nie robił ze mnie wroga publicznego nr 1.
Coś przez ten rok się stało, co wycisnęło z niego kapkę więcej emocji i od razu zaczął szukać usprawiedliwienia. I znalazł – że to moja wina.
Ale to jego wina – ta emocja. A to co z tym robi to jego odpowiedzialność. Mógł przez ten rok poprosić o pomoc, przedstawić co się z nim dzieje. Nie zrobił nic. Żył po swojemu.
A “po swojemu” oznacza tak jak zawsze, co doprowadziło do choroby i cierpienia.
Ta choroba się nie zatrzymuje. Zawsze będzie coraz gorzej.
Nie może być tak samo.
Albo będziemy pracować i będzie coraz lepiej, albo nie pracować i będzie coraz gorzej. Nie można zatrzymać tej choroby.
Poza tym jak możesz mówic że zrobiłeś co mogłeś ? A caly program Wop?
Co “cały program WoP”?
Miałem pojechać do niego i go zmusić siłą? Kazać mu działać, wymagać, by zmieniał swoje życie? Może miałem mu grozić? Miałem naskarżyć jego matce?
Masz może inspirację co mogłem zrobić?
Gdybyś Ty nagle przestał się odzywać przez rok, to powiedz jaką sugestię miałbyś dla mnie? Czy też byś potem poleciał w internety i wszystkich przestrzegał przede mną?
Właśnie to jest odpowiedzialność, której widzę, nie pojmujesz.
Nikogo nie można zmusić do zdrowienia.
Ja zrobiłem swoją dolę. On swojej nie. I to on atakuje mnie i zniechęca innych do zdrowienia, do współpracy ze mną.
I oczywiście siebie przedstawia jako szlachetnie zranionego.
To ja mu poświęciłem 2 lata, by tak to się skończyło.
Ja nikogo nie muszę zbawiać. Ciebie także nie.
Ale jeśli mi zaufasz, to ja przyłożę się. Jak zawsze od 10 lat.
Jak z Adamem nie przerobiłeś całego tego programu a taka jest przecież umowa…
Jaka znowu umowa?
Umowa brzmi – jeśli ktoś pracuje uczciwie i rzetelnie, to ja dokładam wszelkich starań żeby pomóc.
I przechodzimy razem przez całość WoP.
Kto nie dotrzymał umowy?
Kto przestał pracować, odzywać się?
Oczywiście, że on to sobie przedstawił tak, że poczuł, że to ja nie chcę z nim pracować i dlatego – naturalnie ze szlachetnych pobudek – przestał się do mnie odzywać przez rok.
A teraz go wszyscy głaszczą za jego niesprawiedliwe potraktowanie…
Granie ofiary jest bardzo opłacalne na tej planecie.
Po raz kolejny – czy dasz sobie rękę uciąć, że Adam przedstawił wszystko zgodnie z prawdą?
Czy Ty włożyłeś wysiłek, by przeczytać co obejmuje gwarancja? A i tak wielokrotnie robiłem sam wbrew niej – pomimo, że ktoś nie dotrzymywał umowy, ja kontynuowałem współpracę. I rzadko wychodziłem na tym dobrze. To ja wydłużyłem okres współpracy 8-krotnie. I nie żądałem za to ani złotówki.
Powiedz – czego Ci jeszcze brakuje? Dalej wolisz mu ufać?
Jeśli tak, to ja nie mam nic więcej do dodania.
Samo to że Adam o Tobie i programie tak mocno negatywnie pisze w internecie nie wzięło się z nikąd.
Oczywiście. Wzięło się z jego własnej decyzji, by to napisać. Wzięło się z tego, że jest bardzo chory, żywi się urazami, gniewem, poczuciem winy oraz uwagą, którą doi z tego.
Ciekawe z czego wzięło się Twoje podszywanie pod X różnych osób.
Czy on pisze prawdę, czy tylko przelewa swoje gorzkie żale – tego nie analizujesz.
Nie widzisz, że Ty i tylko Ty nadajesz temu znaczenie. “TO” – jakie “to”?
Obrałeś jedną perspektywę, którą z góry założyłeś za słuszną, a teraz wojujesz, by to ktoś obalił. Ale ja nie mam takiej możliwości.
On przestrzega mnie przed Tobą.
Jakiś obcy ziomek, o którym nie wiesz absolutnie nic, przestrzega Ciebie przede mną.
A gdybym ja przestrzegał Cię przed Adamem – komu zaufasz? I dlaczego? Adam był moim klientem i wiem o tym człowieku pewnie najwięcej ze wszystkich ludzi, którzy go kiedykolwiek poznali. Co więcej – znam go lepiej od niego samego i od jego matki.
On o mnie nie wie nic.
Wszystko czym się dzieli to swoje emocje, myśli i opinie. Nic więcej. To nie są fakty.
Zapytaj siebie dlaczego tak mu ufasz? Bo co? Łykasz wszystkie jego słowa, a nie przeprowadziłeś żadnej analizy czy on mówi choć trochę prawdy.
Czy nie jest tak, że ujęło Cię to, że zwrócił się do Ciebie bezpośrednio i nie potwierdził Twoich lęków?
Pamiętaj też, że jeśli regularnie oglądasz porno, to regularnie ćpasz i jesteś permanentnie w stanie naćpania.
M.in. dlatego tak chętnie łykasz wszystko, co opiera się o lęk i poczucie winy.
A czy Adam może Ci zagwarantować, że jest trzeźwy?
Czy z pijanym lub zaćpanym rozmawiałbyś tak jak z Adamem i mu ufał?
Wolałbyś słowa alkoholika czy jego terapeuty, który alkoholik twierdzi, że go tak strasznie potraktował na terapii?
Waham się. Duże ryzykowanie.
A czy największym ryzykowaniem nie jest odkładanie własnego zdrowienia i słuchanie drugiego człowieka chorego?
Musiałbyś mi dać jakaś gwarancję że na pewno pomozesz mi z cały programem. Jest to możliwe?
Możliwe jest w takim stopniu, w jakim Ty chcesz zdrowieć.
Adam nie chciał.
A ja nikogo nie zbawię.
Więc jaką ja mam gwarancję że że mną tak nie postąpisz że mnie się pozbędziesz jak innych co pracują z tym programem? Że mnie po jakimś czasie będziesz chciał się pozbyć?
Możesz przestać powtarzać jak papuga te farmazony?
To Adam całkowicie wszystko zerwał, nie dotrzymał umowy, miał wszystko gdzieś, nic nie zmienił, oszukiwał, kłamał, a na końcu wszystko zwalił na mnie.
Jaką ja mam gwarancję, że Tobie poświęcę długie godziny przez miesiące mojego życia, a Ty nagle przestaniesz się odzywać, a potem zaczniesz wypisywać w internecie jakim to ja jestem oszustem, hmm?
Powiedz i zagwarantuj mi, że nic takiego nie zrobisz.
Zagwarantuj mi, że Ty nie odpuścić pod jakimkolwiek pretekstem. Bardzo proszę.
Jeśli chcesz uczciwej współpracy, zagwarantuj mi uczciwość po Twojej stronie.
Ja jestem człowiekiem takim samym jak Ty.
Jest to możliwe?
Chcesz sprawiedliwości i zapewnień od kogoś? Sam pierwszy wyciągnij rękę.
Ewentualna gwarancja może być taka jak na terapii. Płać mi 200 zł za każdą poświęconą Ci godzinę. Płatne z góry. Ja będę Cię przez 2 lata prowadził godzina po godzinie.
Póki będziesz się pojawiał, ja będę wykonywał swoją pracę.
Myślę, że przynajmniej 4 godziny tygodniowo. To daje 800 zł na tydzień. Czyli miesięcznie mogę Ci dać promocję na 3000 zł.
Co Ty na to?
Jeszcze Ci mało? 1000 zł za 3-4 miesiące współpracy, a z nim to były 2 lata. I ciągle źle.
Czy widzisz teraz za jakie grosze pracuję, a i tak daję ogromną pomoc. Niejeden mi pisał, że w jednym mailu otrzymał więcej konkretów, niż przez miesiące terapii.
Ale człowiek, który nie chce zdrowieć, choćby otrzymał wszystko pod nos na srebrnej tacy, nie sięgnie po to i dalej będzie robił to samo.
Ja nie jestem dobrą wróżką. Jestem facetem, który włożył ogromny wysiłek we własne zdrowienie i wyczołgał się z piekła. Wiem jakie to jest trudne i czego wymaga. Wymaga przede wszystkim pomocy ale pomoc nie oznacza, że ktokolwiek zrobi cokolwiek za Ciebie. Pomoc oznacza, że Ty angażujesz się tak samo mocno. Chcesz słuchać, ufasz, stosujesz to, wdrażasz, jesteś w tym uczciwy, chcesz przyjąć inne punkty widzenia, etc. Nikt tu niczego nie zrobi za Ciebie.
Pomoc to też otoczenie się właściwymi ludźmi – pozytywnymi, mądrymi, kochającymi.
Nie tymi, którzy obrzucają nienawiścią innych.
I słuchania tych ludzi. To wymaga gotowości do słuchania, do nauczalności.
Kim Ty się otaczasz? Kogo słuchasz?
Czego się nauczyłeś przez ostatnie miesiące?
Pamiętaj, że tylko dlatego, że się czegoś nauczyłeś, nie czyni to z tego mądrości, ani prawdy. Tak jak można się nauczyć dłubania w nosie czy obgryzania paznokci.
Ja mogę kogoś poprowadzić drogą szybszą, bo widzę i zauważam bardzo wiele. Ale za nikogo jej nie przejdę. Za nikogo nie wybiorę uczciwości.
A “szybsza droga” oznacza też, że to wszystko od czego uciekaliśmy, m.in. od tego jakim człowiekiem naprawdę jesteśmy, zacznie relatywnie szybko stawać się widoczne.
Jakim człowiekiem Adam naprawdę jest wyszło. Taki sam był m.in. wobec swojej mamy i to też wypierał. Mówił dokładnie to samo – że to jej wina. Tłumaczyłem mu, że tak nie jest.
Nie chciał tego przyjąć we współpracy i zacząć to zmieniać. Nie chciał tego poddać, bo tego ani nie zaakceptował, ani nawet nie wziął odpowiedzialności.
Dlatego tak fajnie się mu obrzuca gównem innych. I będzie tak czynił dalej.
I to nie jest odosobniony przypadek. Tak żyje praktycznie każdy uzależniony. Aż nie wycierpi się tyle, że podda choć część tej pychy i nie wybierze innej drogi, niż swoja własna wola.
Co do poczucia winy i podejścia Adama, przeczytaj to (z książki “Przekraczanie poziomów świadomości” dr Davida R. Hawkinsa):
“Ego nienawidzi tych, którzy sprawiają, że czuje się winny, co powoduje niedojrzałe przejawi nienawiści do wszelkich autorytetów, które wówczas postrzega się jako arbitralne, apodyktyczne i ograniczające, a nie łagodnie opiekuńcze.
Ponieważ poczucie winy okazuje się bolesne, kolejnym sposobem na jego uniknięcie jest zaprzeczanie i przerzucanie odpowiedzialności na innych, również poprzez winę. Przynosi to ulgę cierpiącemu sumieniu, a dodatkowo uzasadnia uzewnętrznioną nienawiść, która w innym przypadku mogłaby zostać użyta przeciwko samemu sobie. Społeczeństwo chętnie zatem rzuca oskarżenia i przypisuje innym winę; bez końca poszukuje winowajców, na których można przerzucić winę i nienawiść.”
“Ego jest zazdrosne o to, czego wyższość wobec swoich ograniczeń intuicyjnie przeczuwa, dlatego natychmiast zaczyna nienawidzić i potępiać to, czego nie jest w stanie zrozumieć. Odnajduje swój interes w odrzucaniu czy oczernianiu wszystkiego, czego nie może pojąć. Dlatego sceptyk po kryjomu nienawidzi duchowej prawdy czy wyższej świadomości oraz ich wartości (miłości, prawdy, etc.). (…) Większość rzekomego krytycyzmu (zamaskowanego jako “wolność słowa”) jest słabo przebraną, zazdrosną nienawiścią, której towarzyszą zracjonalizowane uzasadnienia, mające zmniejszyć poczucie winy. Ideologiczna nienawiść napędza debaty publiczne dotyczące prawie każdego tematu czy sprawy we współczesnym społeczeństwie, dzięki czemu ego czerpie to, w czym dopatruje się zysku w formie uwagi. Nienawiść często przyjmuje formę transformacji poczucia winy w obwinianie.”
“Osąd własny jest oparty na percepcji, wzmocnionej przez przekonania oraz poprzednie programowanie, które wszystkie są utrzymywane dzięki pożywce czerpanej przez ego z negatywnej energii. Ego po prostu “kocha” cierpienia z powodu “krzywd”, uwielbia bycie męczennikiem, niezrozumianym oraz wieczną ofiarą przeciwności losu. W ten sposób otrzymuje wielką nagrodę, nie tylko w postaci samego pozycjonowania, ale też współczucia, użalania się nad sobą, praw do czegoś, poczucia ważności czy bycia “w centrum uwagi”, gdy jaźń może odgrywać bohatera lub bohaterkę melodramatu. Ego kolekcjonuje “afronty” i krzywdy, niańczy “zranione uczucia” i układa na stosie żale w wewnętrznym melodramacie gromadzenia niesprawiedliwości. W tym celu kolektywne ego korzysta z “praw”, które mogą został przywołane i umożliwiają zracjonalizowanie każdego pozycjonowania czy perspektywy ekstremistycznej. (…) Samobadanie oraz uczciwość wobec siebie ujawniają ukrytą przyjemność, którą ego czerpie z dokarmiania wszystkich tych uzasadnień i protestów. Iluzja ego opiera się na wierze, że ów proces sam się utrzymuje, podczas gdy w rzeczywistości jest wręcz odwrotnie”.
Na koniec – jeżeli jeszcze nie jesteś gotowy odpuścić i mi zaufać, to naprawdę nie mam już ani czasu, ani chęci na dalszą debatę. Ja się nie bronię, bo nie ma przed czym.
Mam co robić. Ludzie jak Adam byli, są i będą.
Czy ktokolwiek od niego wymagał dowodów na to, co mówi? Niech podrzuci całą korespondencję ze mną i pokaże jak to go olewałem i nie starałem się pomóc.
Niech pokaże tą moją niechęć do pomocy.
Niech pokaże jak to komunikacja z mojej strony była do bani. Bo mówi jak to wszystko czuje na mój temat. To nietrzeźwy bełkot. Nikt nie może niczego czuć na temat drugiego człowieka. To co czujemy to konsekwencje naszych postaw, perspektyw i pozycji wobec tego człowieka.
Jeśli dzieli się niechęcią, to jest to jego własna niechęć. Tylko dorobił do tego retorykę i przedstawił zaburzony kontekst.
Jeśli nikt go nie przyciśnie, to oczywistym jest, że żadnej z tych osób nie interesuje prawda. Czyli w konsekwencji też nie interesuje ich własne zdrowienie.
Stoją za tym nieczyste intencje, brak gotowości do własnej trzeźwości.
I jest na to tylko jedno rozwiązanie – całkowicie odpuścić i pozwolić każdej z tych osób osiągnąć kolejne dno. Dlatego ja nie szukam ludzi, którym mogę pomóc. Ja tu jestem i jestem gotowy pomagać.
To odpowiedzialność każdego, kto cierpi, by poprosił o pomoc i z niej skorzystał. I upewnił się, że naprawdę prosi o pomoc, a nie tylko o miejsce, do którego może wracać, gdy mu się to podoba, by się lepiej poczuć z samym sobą i został głaskany jaki to jest biedny. Albo zdrowiejemy, albo się głaszczemy, biadolimy, użalamy się nad sobą. Przy czym ja z tej drugiej opcji rezygnuję.
Jeżeli to Cię nie przekonało, to poleciłbym Ci grupy 12 kroków.
Przypominam też, że zadałem Ci pytania m.in. odnośnie Twojej sytuacji, Twojego problemu. Nie odpowiedziałeś na nie.
Jeśli chcesz dowodu, że jestem gotowy pomóc – ponownie – Ty zacznij. Ja potrzebuję konkretów, by móc się czymkolwiek podzielić.
Ja nie pracuję w próżni, ani w teorii, tylko z prawdziwym człowiekiem i jego prawdziwym życiem.
Mi już wystarczy poruszania tego tematu. Mam ważniejsze sprawy na głowie.
Jeśli chcesz pomocy, to pomogę. Ale Ty mi daj gwarancję, że chcesz zdrowieć, trzeźwieć i będziesz się słuchał, mówił prawdę, a nie to co ślina przyniesie na język czy przepisywał mi pierwsze myśli i się nimi wiecznie usprawiedliwiał. Dociekanie prawdy o sobie to poważna praca. Bez gwarancji ja się niczego nie podejmę. Daj mi gwarancję, że nie zrezygnujesz po tygodni czy miesiącu czy dzień przed upływem gwarancji próbując wydoić ze mnie ile zdołasz.
I przestań udawać, że jest Ciebie czterech czy pięciu.
Witam :) Ty to masz gadane ;) Fajnie się Ciebie czyta, lubię taki styl pisania :) Trafiłam do Ciebie po “Mapie świadomości – Hawkinsa” i siedzę już tu parę godzin. W sumie, to dobrze trafiłam, bo kilka miesięcy temu rzuciłam palenie. Niby nałóg inny, ale mechanizmy bardzo podobne. Będę tu jeszcze zaglądać ;) Pozdrawiam, Ewa.
Witam :) Ty to masz gadane ;) Fajnie się Ciebie czyta, lubię taki styl pisania :)
Dzięki za komplement!
Jednak nie zależy mi na tym, by się oczarowywać kwecistością formy. Moim celem jest przekazanie kolosalnie ważnej wiedzy i dotarcie do ludzi, którzy nogami i rękami zapierają się, by żyć lepiej.
Jeśli forma przekazu w tym pomoże, to ją zastosuję. Jeśli nie, to nie. A jeśli nie wiem co pomoże, to robię co uważam za odpowiednie – np. piszę tak jak teraz. ;)
Trafiłam do Ciebie po “Mapie świadomości – Hawkinsa” i siedzę już tu parę godzin.
Wstań czasem rozprostować wewnętrznego szkieleta! ;D
W sumie, to dobrze trafiłam, bo kilka miesięcy temu rzuciłam palenie.
Nie można rzucić żadnego nałogu.
Wszystko co robimy, robimy, bo mamy z tego korzyści.
Ew. dostrzegłaś iluzje tych korzyści i dlatego przestałaś widzieć palenie jako dobry wybór. Ale jeśli czasem “ciągnie Cię do tego”, to nadal wobec pewnych okoliczności palenie uważasz za dobry wybór/właściwy.
Niby nałóg inny, ale mechanizmy bardzo podobne.
Bo nie ma żadnych mechanizmów.
Jesteś Ty, Twoje decyzje, okoliczności, w których je podejmujesz i korzyści, do których dążysz (w literaturze te korzyści nazywane są nagrodami nawyku).
Ja kiedyś paliłem – ze 4-5 miesięcy. Niby mało ale dla mnie przez całe życie palenie to była głupota, paskudztwo, smród papierosów był dla mnie jednym z najgorszych.
Dlaczego? Bo jak byłem dzieckiem, moi rodzice palili. A że się jeszcze wtedy kłócili, to smród fajek miałem skojarzony z nieprzyjemnymi uczuciami. Mimo to zdecydowałem zobaczyć “jak to jest”.
W końcu odpuściłem całkowicie opór i postanowiłem popalić. Zrozumiałem dlaczego ludzie tak “lubią palić”. Zawsze jest pretekst do nawiązania rozmowy, choćby dać komuś fajkę czy odpalić papierosa, etc.
No i sam fakt tego jaki efekt jest samego palenia – ogłupienie świadomości.
Przestałem palić w sekundę. W jaki sposób? Kiedyś w klubie byłem z kumplem i wysępiliśmy od obcego gościa papierosy. Jakieś takie czarne. Zapaliliśmy, patrzymy się na siebie. On się mnie pyta – “Piotrek, dlaczego ja to palę? Przecież to jest paskudne”.
Na co mu odpowiedziałem – “Andrzej (imię zmienione), nie wiem dlaczego ty to palisz. Ja palę, bo w ten sposób odsuwam czas, kiedy pójdę na parkiet i będę podrywał laski”. Spojrzeliśmy się na siebie raz jeszcze, obaj zrobiliśmy wielkie oczy, rzuciliśmy te papierosy do popielniczki. I ja już nigdy po tym nie zapaliłem, ani nie było żadnej potrzeby.
To było korzyścią – unikanie dyskomfortu. A cała otoczka dobudowana do palenia, była tylko racjonalizacją, by to robić. A chodziło o korzyść – unikanie dyskomfortu, lęku, poczucia winy po porażce czy błędzie.
Gdy sobie w pełni to uświadomiłem, dostrzegłem iluzję i z tego zrezygnowałem. Poddałem to.
A gdybym tylko próbował rzucać palenie, to tak naprawdę próbowałbym przestać robić coś, co robię, bo tego chcę – bo mam doskonały pretekst do odsuwania wielu dyskomfortów. A w fajkach jest tyle chemii ogłupiającej świadomość i umysł, że nawet nie mamy szans dostrzec, że uciekamy, ani tym bardziej od czego.
W efekcie męczyłbym się i albo nie rzuciłbym, albo “rzucił” ale jednocześnie znalazł coś innego, co dawałoby mi takie same korzyści.
A jeśli człowiek pali w momencie doświadczania np. napięcia i próbuje walczyć z rzuceniem palenia, czego konsekwencją też jest napięcie… rozumiesz?
Nieraz słyszałem, że ludzie oglądali porno, by się nagrodzić, bo wytrzymali miesiąc bez porno. :)
Świadomość korzyści, choć jest to fundamentalny i niezbędny krok, to jeszcze nie wszystko.
Bo gdybym nie wybrał swobodnie iść na parkiet i podrywać z radością, to męczyłbym się dalej. I znalazłbym coś innego do zarówno odkładania czy nawet unikania tego. A że konsekwencji niczego nie można uniknąć, to napięcie będące konsekwencją opierania się i zmagania, ból oraz same emocje by rosły. Więc szukałbym czegoś, przez co w jakiś sposób bym uniknął ODCZUWANIA. Ale pamiętaj, tak jak w przypadku znieczulenia – to, że przestajesz coś czuć, nie oznacza, że to zniknęło.
Gdy złamiesz rękę i weźmiesz znieczulenie, to co się stało? Ręka się zrosła i ból zniknął? Nie. Odcięta została ŚWIADOMOŚĆ BÓLU. To wszystko. I gdy znieczulenie przestanie działań, znowu poczujesz ból.
A jak żyłaś nierozsądnie i tej ręki używałaś, to pewnie jeszcze kolosalnie pogorszyłaś problem. Bo złamaną kość trzeba unieruchomić i pozwolić się kości zrosnąć. Trzeba o tę rękę dbać i ją chronić.
Ból to bezosobowa konsekwencja złamania. Nie można od niego uciec, ani go uniknąć. Ale dzięki ewolucji ludzkości mamy właśnie np. znieczulenia. Tylko, że znieczulenia nie są rozwiązaniem problemu, tylko pomocą w rozwiązaniu.
Dlatego też wszystko, czym się rozsądnie nie zajmiemy i tylko uciekamy od własnych uczuć i doświadczeń w używki, w najlepszym przypadku pozostanie takie samo; choć tylko w teorii, bo oczywiście każde zaniedbanie rośnie – im dłużej nie sprzątasz w domu, tym jest coraz więcej kurzu i brudu. Tak naprawdę od wielu czynników zależy w jakim stopniu i jak szybko zaniedbania te będą rosły i dochodziły kolejne.
Co też pokazuje jak absurdalne jest emocjonowanie się – np. banie.
“Boję się, że mi się nie uda” – gdy to przeanalizuje, dostrzeżemy, że to jest totalnie bez sensu. Boimy się dla samego bania się. Bo wierzymy, że strach ma jakieś magiczne właściwości – że nas np. ochroni. Niech mi ktoś powie – jak uczucie może chronić???
Kiedyś, w okresach plag, byli doktorzy noszący specjalne maski z jakby dużym dziobem. Służył on temu, by tam umieścić różne zioła, które wierzono, że chronią lekarzy. Oczywiście nie chroniły. Nawet fizyczne zioła nie chroniły, ani ich zapach.
Tym bardziej – jak może jakiekolwiek uczucie chronić? Oczywiście nie chroni. Tylko my używamy uczuć jako pretekstu do masy różnych niedojrzałości, decyzji i często totalnych głupot, a nawet niebezpiecznych decyzji – jak wspomniane zaniedbywanie.
“Boję się tego”. Nie, nikt niczego się nie boi. Strach to bezosobowa konsekwencja tego jak my coś widzimy. Np. uważamy coś za zagrożenie. Za zagrożenie możemy uznać ciszę. Masa ludzi boi się ciszy. I co – strach chroni nas przed tą straszną ciszą, która nas zrani, zniszczy, zabije? Strach pojawia się jak rycerz na białym rumaku z lancą gotowy niczym Święty Michał, pokonać tego smoka – straszliwą, znęcającą się nad nami ciszę?
Przypomnę – emocje to konsekwencje percepcji. Nie odnoszą się do rzeczywistości, nie pochodzą z niej, nie stanowią rozwiązania niczego w życiu.
Stanowią konsekwencje niskiego poziomu ewolucji. Bezosobową konsekwencję w formie energii.
I emocje mogą być widziane jako dobre lub złe tylko w odniesieniu do innych emocji.
Więc np. na pewno dużo lepiej jest płakać, niż się wstydzić. Dużo lepiej jest się pogniewać, niż bać.
A że emocja to ładunek energii, można z niej skorzystać zarówno destruktywnie jak i konstruktywnie. Nożem możesz posmarować chleb lub wbić go sobie w rękę.
Żal może pomóc odpuścić przywiązanie i co za tym idzie – zakończenie cierpienia, a można zacząć się użalać, biadolić, usprawiedliwić tym granie ofiary i nic w życiu nie zmienić, nie poprawić.
Każda emocja jest jak stopień na drabinie. Ale to od nas zależy czy się na nim zatrzymamy i czy staniemy następnie na stopień wyższy czy też niższy.
Będę tu jeszcze zaglądać ;) Pozdrawiam, Ewa.
Bardzo mi miło.
Blog jest jak miś przed snem zimowym – cały czas się rozrasta. ;)
Hm… Ten program brzmi dla mnie super zachęcająco i nawet bym chciała skorzystać, ale (jak to zwykle musi się pojawić) nie jestem w stanie tego zrobić, studiuję, nie mam własnych pieniędzy, rodzice o tym nie wiedzą i nie zamierzam się dzielić, więc pozostaje mi praca z blogiem. Myślę, że to mimo wszystko może mi coś dać, ponieważ jestem introwertykiem i teoretycznie lubię przebywać sama ze sobą, ostatnio jednak cały czas jestem czymś zajęta, a jak nie jestem to leci jakiś filmik, muzyka, cokolwiek co odciąga myśli. Moim pierwszym krokiem będzie znalezienie 15 minut dziennie dla siebie i swojego wnętrza, żeby zobaczyć co dzieje się w środku.
I jak Ci idzie? ;)
Jednak kurs wpadł w moje ręce. Jest oczywiście bardziej skierowany do mężczyzn i wstęp nie zachęca, ale potem jest już bardziej przystępnie, przerobiłam połowę kursu dwukrotnie, mimo że jest dość obszerny. Bardzo mi otworzył oczy i pomógł. W tym momencie mogę napisać, że uwolniłam się od pornografii, mimo że czasem o niej myślę (to chyba nieuniknione :/) to potrafię się oprzeć. Z czasem jest lepiej. Niestety niepokój i napięcie znalazło miejsce w zakupoholiźmie… Z tym udałam się na terapię i udało mi się znaleźć głębsze przyczyny napięcia niż znalazłam w pracy z kursem. Ostatecznie do pornografii nie sięgam, a na impulsywne zakupy pozwalam sobie sporadycznie, na moich zasadach.
W mojej sytuacji terapia była potrzebna, byłam molestowana w dzieciństwie (nieleczona trauma objawia się do dzisiaj), cierpię na fobię społeczną, a w zasadzie z niej wychodzę :) Podsumowując, jestem z siebie ogromnie dumna i naprawdę poczyniłam postęp, zajęło mi to trochę czasu, ale było warto go zainwestować. Początek był okropny, były chwile zwątpienia, ale było warto :)
Wow! Sporo zrobiłaś od czasu poprzedniego komentarza. Gratuluję :)
Nie wiem czy od nałogu można się w ogóle uwolnić. Myślę, że to zostaje w nas już do końca i/lub wpada się w inny nałóg, jak wspomniałaś. Organizm/umysł musi czymś zastąpić powstałą pustkę. Ja nadal myślę o fajkach. Zastąpiłam je dla odmiany kompulsywnym podjadaniem. I chociaż świadomie już wiem, że palenie to syf i obrzydza mnie sam widok brudnego, burego dymu wydychanego przez palacza, to jednak w momentach (jak pisałaś) niepokoju i napięcia najchętniej zapaliłabym :) To smutne i wkurzające zarazem. Pewnie sporo mam do przepracowania… Najśmieszniejsze jest to, że nie brakuje mi samej nikotyny, tylko odruchu … odruchu zapalenia… wtedy, kiedy siedzę z ludźmi i rozmawiam (zwłaszcza z tymi, którzy palą), wtedy kiedy siedzę sama przy kawie, wtedy kiedy się nudzę, albo teraz kiedy jestem przed komputerem i piszę… przyzwyczaiłam się palić podczas rozmyślania. Takie puszczanie “dymka” podczas kontemplacji ;) Ograniczyłam znacznie kontakty międzyludzkie, żeby mnie nie kusiło… w sumie stałam się przez to odludkiem i zaczęłam odczuwać tego skutki. Lubię swoje towarzystwo i lubię chwile samotności i spokoju, ale teraz jest jakoś inaczej. Brak ludzi zaczyna mi doskwierać (w prywatnym życiu) za to w pracy ludzie mnie męczą. To powoduje, że najchętniej zapaliłabym i … koło się zamyka ;) Ciężka sprawa ;) Powodzenia w dalszej drodze i trzymam kciuki ;)
Nie wiem czy od nałogu można się w ogóle uwolnić.
Oczywiście, że nie.
Gdy zrozumiesz co to jest nałóg, oczywistym będzie dlaczego nie.
A uzależnienie to nie jest nałóg. Nałogi to część uzależnienia.
Nałów, w literaturze zwany nawykiem, to nasz nieuświadomiony wybór dokonywany w pewnych okolicznościach, wobec których np. obejrzenie pornografii czy wypicie wódki uważamy za najlepszy wybór. A uważamy tak, bo wobec tych okoliczności mamy korzyści, którym nadaliśmy ogromną wartość.
Myślę, że to zostaje w nas już do końca i/lub wpada się w inny nałóg, jak wspomniałaś.
Nic z nikim nie zostaje.
Nałóg to Twoja decyzja – coś, co sama wybierasz, tylko nieświadomie. A robisz to, bo masz z tego korzyści, których nie jesteś świadoma. Nawet nie jesteś świadoma podejmowanych decyzji.
Dlatego ludzie mówią – “wpadłem/am w nałóg”. Czy – “nawyk się aktywował”, “trigger wyzwolił nałóg”, itp. niezrozumienia wynikające z totalnej nieświadomości i niezrozumienia.
Więc to, co mówisz to – “ja wybieram to samo przez cały czas/do końca”.
I nie wpada się w inny nałóg, tylko dąży się do danej korzyści.
A dążymy do tego samego, bo pozostajemy tym samym człowiekiem.
Jeśli nie rozumiemy, ani nie jesteśmy świadomi sedna problemu, ani w jaki sposób osiągana jest pewna korzyść (której też praktycznie nikt nie rozumie, jak popularne “odstresowanie” czy “rozładowanie napięcia” – bo nic takiego nie ma miejsca), no to skazujemy się na powtarzanie w kółko tych samych błędów. Bo nawet nie rozumiemy, że popełniamy błędy – że robimy coś zupełnie nieefektywnego, a nawet szkodliwego.
Organizm/umysł musi czymś zastąpić powstałą pustkę.
Bzdura totalna.
Organizm, ani umysł niczym nic nie muszą zastąpić.
One nie mają żadnych swoich dążeń, ani wyborów. Ciało nie mówi Ci – “mam już za długie włosy, muszę je obciąć”.
To MY chcemy czegoś.
I jaką pustkę? Nie ma żadnej pustki. Ani tym bardziej nie można jej niczym zastąpić.
Właśnie wręcz przeciwnie – jest masa emocjonalności, której nie chcemy oraz konsekwencji tego jak żyjemy.
TO próbujemy zastąpić lub pozbyć się.
A że się opieramy i robimy wszystko, byle tylko pozostać tego nieświadomym/mą – nawet wlewamy w siebie truciznę – alkohol i niszczymy mózg pornografią – no to pozostajemy tego nieświadomymi.
A potem nazywamy to pustką, co jest kolosalnym niezrozumieniem.
Nie ma pustki. Jesteśmy my nieświadomi, niechętnie i robimy wszystko, by takimi pozostać.
A to jednocześnie ogranicza, zamyka nas na wewnętrzne źródło radości, zadowolenia, spokoju, satysfakcji, etc.
Ja nadal myślę o fajkach.
Wcale nie myślisz, tylko hipnotyzujesz się bezosobowym fenomenem – elementem nawyku, nazywanym antycypacją nagrody. Hipnotyzujesz się tym, a jest to mentalizacja, której autorem nie jesteś. To się myśli samo.
A myśli się samo, bo wobec pewnych okoliczności nadal uważasz palenie za najlepszy wybór, bo masz z tego korzyści.
Zastąpiłam je dla odmiany kompulsywnym podjadaniem.
Co pokazuje, że nie ma różnych uzależnień.
Niczego nie podmieniłaś, tylko to element życia uzależnionego – uważamy, że “rzuciliśmy” nałóg. Tak nie jest.
Nadal dążysz do tych samych korzyści, tylko w inny sposób.
I jak znowu uznasz, że “rzucasz” podjadanie, to wrócisz do palenia lub zaczniesz robić jeszcze coś innego. I niewykluczone, że także będziesz podjadać i palić.
A jak się obwinisz, no to wszystko jeszcze wzmocnisz, bo zapewne jednym z powodów tego jest ucieczka od poczucia winy.
I chociaż świadomie już wiem, że palenie to syf i obrzydza mnie sam widok brudnego, burego dymu wydychanego przez palacza, to jednak w momentach (jak pisałaś) niepokoju i napięcia najchętniej zapaliłabym :)
Widzisz więc, że w okolicznościach napięcia czy niepokoju najlepszym wyborem dla Ciebie jest zjeść coś lub zapalić.
Widzisz też, że żadne “wiem” nie wystarcza. Bo nadal jesteś przywiązana do tych korzyści, którym nadałaś ogromne znaczenie.
To raz. Dwa – napięcie i niepokój to konsekwencje tego jak żyjesz.
Jest tylko jedno źródło napięcia – napięcie to konsekwencje oporu. Opierasz się czemuś, a potem uciekasz od konsekwencji tego jak żyjesz.
A że ta ucieczka jest zupełnie nieskuteczna, a nawet pogłębia problem, no to cały czas robisz to samo. Tylko zmieniasz do tego środki.
Jeśli wiesz, że napięcie to konsekwencja oporu, a w jakiś sposób jedzenie czy palenie zmienia sytuację, no to jasno widzimy, że nie akceptujesz konsekwencji tego jak żyjesz, ani nie korygujesz tego jak żyjesz.
Zaś ani jedzenie, ani palenie nie usuwa napięcia. Tylko Ty z jakichś powodów przestajesz się opierać na czas jedzenia/palenia.
A potem znowu zaczynasz.
Problem polega jeszcze na tym, że wszystko co robimy, wiąże się z konsekwencjami samymi w sobie. Np. jedzenie wiąże się z wprowadzaniem do organizmu kalorii.
Więc nie tylko jedząc nie rozwiązujemy problemu napięcia ale jeszcze efekt tego to tycie.
A jeśli opieramy się np. wstydowi wynikającego z osądzania i potępiania swojego ciała, no to tycie będzie pretekstem do jeszcze większego osądzania i potępiania.
A osądzanie i potępianie to elementy bardzo niedojrzałego, niezdrowego, toksycznego życia – BYCIA negatywnym/ną względem siebie.
Piszesz o “momentach niepokoju” i “momentach napięcia”. Zauważ, że skupiasz się tylko na odczuciach.
Ale nie w nich problem. Nie jesteś świadoma kiedy te momenty mają miejsce.
To smutne i wkurzające zarazem.
I jeszcze się smucisz i wkurzasz. Co też zupełnie nic nie daje ale mimo to robisz to.
Zauważ, że nazywasz smutnym i wkurzającym konsekwencje tego jak żyjesz. Dlaczego?
Zamiast to osądzać, nazywać, etykietkować – jeśli Ci nie odpowiada to jak żyjesz, dokonaj korekt. Proste.
A jeśli wydaje się to trudne, to znaczy, że do czegoś się przywiązałaś i czemuś stawiasz opór. Trzeba to przeanalizować, stać się świadomym.
Pewnie sporo mam do przepracowania…
Jak każdy.
Ten, kto nie miałby niczego do przepracowania, nie urodziłby się na tej planecie.
Najśmieszniejsze jest to, że nie brakuje mi samej nikotyny, tylko odruchu … odruchu zapalenia…
Absolutnie nie.
Nie rozumiesz sytuacji.
Niczego Ci nie brakuje. Tym bardziej “odruchu”. Co to znaczy “odruch zapalenia”? A to nie możesz go naśladować ale bez papierosa? Będzie to przecież “odruch”.
Nie chodzi o to.
Zauważ, że widzisz jakąś “pustkę”, którą próbujesz zastąpić.
Tak nie jest.
Problem stanowi to, co sama osądzasz i czego nie chcesz i próbujesz się tego pozbyć.
Dotknięcie papierosa jest dla Ciebie jak wzięcie wdechu dusząc się. Samo z siebie jest to dla Ciebie moment, w którym przestajesz się opierać. TO na moment “usuwa” napięcie.
Nie robi tego palenie. Ani odruch. Jednak widzimy jak osoby uzależnione nie są świadome czego potrzebują, ani dlaczego.
Natomiast jedną z konsekwencji palenia jest odcinanie świadomości emocjonalności. Zazwyczaj ludzie palą, którzy są zestresowani. Ale stres to czasownik, a nie jakiś osobny aspekt rzeczywistości, który się bierze ze świata jak bakterie.
Stres to walka z tym co czujemy. Stres i stresowanie się to jedno i to samo. To ciągłe zmaganie z tym, co czujemy, co w sobie osądzamy i czego nie chcemy. To próby zdławienia tego w sobie.
Co zamyka nas w niekończącej się walce.
Bo na czas palenia przestajemy walczyć. A że palenie samo z siebie szkodzi, to z czym walczymy przecież nie znika magicznie, bo sobie zapaliliśmy jakieś toksyny, które nas ogłupiły, no to osądzamy palenie, szczególnie, gdy widzimy, że jest szkodliwe i nieefektywne. A że palimy, by przestać walczyć, a walczymy z paleniem… widzisz karuzelę?
wtedy, kiedy siedzę z ludźmi i rozmawiam (zwłaszcza z tymi, którzy palą), wtedy kiedy siedzę sama przy kawie, wtedy kiedy się nudzę,
Tu nie chodzi o żaden odruch, tylko będąc nieświadomą okoliczności i własnych decyzji, nie rozumiesz, że to wybierasz i dlaczego.
Szczególnie trudno jest to dostrzec, gdy jesteśmy w towarzystwie, bo cały czas nasz umysł zajmuje się analizą zewnętrznych okoliczności.
Nie bez powodu w WoP zalecam, by każdego narzędzia i każde ćwiczenie wykonać początkowo w domu, samemu.
A nuda, jak stres, to coś, co sami robimy. Opieramy się, nie akceptujemy naszej sytuacji, opieramy się nie tylko czemuś, co osądzamy jako złe ale także opieramy się energii, radości, ochocie.
I wierzymy, że radość, energia, motywacja biorą się ze świata. Tak jak ludzie pijący kawę sądzą, że kawa ich pobudza. A tak nie jest.
Bo poziom energii jakim dysponujemy to efekt tego jak my podchodzimy np. do danych okoliczności i jaką mamy wobec nich intencję.
albo teraz kiedy jestem przed komputerem i piszę… przyzwyczaiłam się palić podczas rozmyślania.
Nie ma czegoś takiego jak “przyzwyczajenie”.
Tzw. popularne i totalnie błędne twierdzenie – “przyzwyczaiłem/am się” to porzucenie oporu, porzucenie osądzania tego.
Więc można “przyzwyczaić się” zarówno do tego, co pozytywne jak np. trening, a można się “przyzwyczaić” do czegoś szkodliwego jak np. biadolenie, do biednego życia. Bo mamy z tego korzyści.
Nie przyzwyczaiłaś się, tylko siedzenie przed komputerem i hipnotyzowanie się mentalnym bełkotem – mentalizacją – ma te same przyczyny. Tak samo jak palenie.
Nie rozmyślasz, tylko wpatrujesz się w mentalny jazgot. Który sam z siebie racjonalizuje opór i tłumioną, nieświadomą, wypieraną emocjonalność.
Nie przyzwyczaiłaś się, tylko w tym czasie wybierasz palenie, bo masz z tego korzyści, które dotyczą okoliczności, w których uciekasz w hipnotyzowanie się mentalnym bełkotem.
Dlatego nie osądzasz palenia podczas “rozmyślania”, bo to strategia unikania tego, czego nie chcesz czuć.
Wpatrujesz się w myśli, by pozostać nieświadomą emocji.
Palisz, by pozostać nieświadomą emocji.
Gdy przyjrzysz się temu, co nazywasz “rozmyślaniem”, dostrzeżesz, że to nie żadne rozmyślanie, bo nie było wobec tego Twojej decyzji, nie ma to żadnego celu, niczemu nie służy.
Ma tylko jeden cel – trwać. I korzystasz z tego – bo niekończący się mentalny jazgot, to niekończąca się rozrywka, niekończący się pretekst unikania świadomości emocji i tego na co je wyprojektowałaś – np. różne sytuacje w życiu.
Masz z tego korzyści, dlatego to wybierasz – hipnotyzowanie się, a nie myślenie.
Takie puszczanie “dymka” podczas kontemplacji ;)
Nie ma żadnej kontemplacji i stanie się to rażąco oczywiście, gdy np. zapiszesz każdą myśl, jaką zauważysz podczas tych okresów hipnotyzacji.
Ograniczyłam znacznie kontakty międzyludzkie, żeby mnie nie kusiło…
Ależ nic Cię nie kusi. Co Cię niby kusi? Diabełek?
Nie.
Okoliczności – warunki – w których za najlepszy wybór uznajesz palenie, są wewnętrzne. Widzenie jak palą inni, to tylko pretekst, by samemu zapalić – to danie sobie na to pozwolenia i usprawiedliwienie go.
Wiemy, że obecność innych ludzi jest jedną lub wieloma okolicznościami, wobec których wybierasz ucieczkę.
I jak widzimy – ograniczasz same kontakty ale w ogóle nie zajmujesz się tym jak widzisz te kontakty, jakie znaczenie im nadajesz, jaką masz intencję, co czujesz (a to co czujemy to konsekwencja naszej percepcji), etc.
Czyli tylko unikasz tego, wobec czego żyjesz niedojrzale i czego konsekwencji nie akceptujesz.
w sumie stałam się przez to odludkiem i zaczęłam odczuwać tego skutki.
Nie odczuwasz konsekwencji “stania się odludkiem”, tylko i to zaczęłaś osądzać jak i siebie.
Doświadczasz konsekwencji tego jaka jesteś względem siebie oraz swoich decyzji.
No bo powiedz – jak można odczuć np. brak towarzystwa? Nie można, bo ani towarzystwo, ani jego brak nie jest źródłem żadnych uczuć.
Lubię swoje towarzystwo
Wcale nie.
Gdyby tak było, to nie miałabyś problemów z nałogami, ani nie izolowałabyś się.
Nie lubisz swojego towarzystwa, tylko lubisz korzyści jakie masz z bycia samą.
Bo tak bardzo nie lubisz konsekwencji tego jak widzisz np. siebie przy innych ludziach.
i lubię chwile samotności i spokoju,
No tak, tylko to nie jest żaden spokój.
Gdybyś była spokojna, to byś nie podjadała, nie paliła, ani nie izolowała się od nikogo.
ale teraz jest jakoś inaczej.
Zawsze było inaczej, niż to widzisz.
A konsekwencje się kumulowały.
Brak ludzi zaczyna mi doskwierać (w prywatnym życiu)
Tak jak wcześniej – nie ma żadnego braku.
Jest tylko Twój osąd i tego konsekwencje, których nie chcesz i których próbujesz się pozbyć.
I cały czas wierzysz, że problem stanowi coś, czego nie masz i co próbujesz zmienić.
Ale przecież nie chcesz tego zmienić.
Na co dowodem jest np. to, co teraz napisałaś:
za to w pracy ludzie mnie męczą.
Więc mówisz, że brakuje Ci ludzi, a jednocześnie mówisz, że Cię męczą.
Proste? Proste.
Więc problemu wcale nie stanowią jacykolwiek ludzie – ani ich obecność, ani ich brak.
Problem stanowi to jak Ty podchodzisz do ludzi i do samej siebie.
Bo nikt Cię nie męczy. Niby w jaki sposób? Każe Ci biegać 20 kilometrów? Jeśli nawet, to nie męczyłaby Cię ta osoba, tylko bieganie.
To powoduje, że najchętniej zapaliłabym i … koło się zamyka ;)
Jest tylko jedno “koło” – nieefektywne, nieskuteczne próby radzenia sobie z konsekwencjami tego jak żyjemy, wiara, że problemy jak i rozwiązania biorą się ze świata, co tylko pogłębia problemy jak i tworzy nowe – np. w przypadku podjadania, nasze ciało zaczyna tyć.
Nikt Cię nie męczy, tylko Ty osądzasz pewne osoby, ich zachowania. Tracisz energię nie tylko na opór ale też poziom energii jakim dysponujemy dopasowuje się do tego jakie mamy podejście np. do danych okoliczności czy problemu.
A osądzanie jest na samym dole potencjału energii.
Dlatego jej nie masz i błędnie nazywasz to “inni mnie męczą”, czyli uważasz, że inni odpowiadają za odbieranie Ci energii.
Tyle, że energii nie tracisz, tylko maleje jej maksymalny potencjał, który dopasowuje się do poziomu osądzania i niechęci.
Ciężka sprawa ;) Powodzenia w dalszej drodze i trzymam kciuki ;)
Gdy zrozumiesz i przyjmiesz co napisałem, zrozumiesz, że nie ma tu miejsce na żadne powodzenie, ani szczęście, ani “uda/nie uda się”. I nie trzeba za nikogo trzymać kciuków.
Zdrowie to efekt radykalnej szczerości, uczciwości, odwagi, by zmierzyć się z tym jak żyjemy, jacy wybieramy być i tu dokonywanie korekt w oparciu o zrozumienie ludzkiej natury.
Np. wcale nie chcemy spokoju, ani radości, tylko wiecznie obwiniać, bo się świetnie bawimy i wcale nie chcemy żyć ani trochę bardziej odpowiedzialnie, tylko wolimy grać ofiarę i biadolić.
Masy ludzi tak żyją.
To co napisałaś jest powszechnym postrzeganiem nałogów/nawyków i związanych z nimi okoliczności.
Ale uzależnienie to nie nawyk. Jak widzisz, nałogów/nawyków może być wiele ale uzależnienie to to jak żyjemy – negatywnie, niezdrowo, nieświadomie, nieodpowiedzialnie.
Troszkę to przypomina życie jak denerwujące się dziecko, które nie chce dostawać jedynek ze sprawdziany, do których się nie przygotowało. I zamiast się przygotować, stresuje się kolejnym, boi, żali za złe stopnie, narzeka, obwinia nauczyciela i inne dzieciaki, wstydzi się, etc. Ale nadal się nie przygotuje.
Nic z tego co napisałem, nie pisałem jako zarzut do Ciebie czy wyrzut.
Praktycznie zawsze gdy z kimś zaczynam pracę i ta osoba opisuje mi jak widzi różne problemy, samo uzależnienie czy coś w swoim życiu, niemal wszystko widzi zupełnie niepoprawnie. Dlatego nic z tym nie może zrobić.
Np. to bardzo popularne “czuję pustkę”, “doskwiera mi pustka”.
Gdy coś nazwiemy pustką, a potem próbujemy coś z tą pustką zrobić, stawiamy się w sytuacji, której nie możemy poprawić, bo próbujemy zrobić coś z czymś, co nie istnieje. Nie ma żadnej pustki.
Jest tylko jeden rodzaj pustki – faktyczny brak czegoś.
Np. brak sera w lodówce. Ale czy on doskwiera? Dlaczego miałby? Jeśli nie masz sera, to idź kupić ser i po problemie.
Jak zastąpić “pustkę serową”? Kupnem sera.
Ale przecież nie można “usunąć pustki sera” i pojawi się ser. Nie można usunąć braku – można tylko dokupić i przynieść ser.
Rozumiesz?
Nie ma w rzeczywistości czegoś takiego jak “pustka”, ani “brak”. Bo nic z tym nie można zrobić.
Tak jak nie ma osobnej ciemności. Gdyby ciemność istniała, to mogłabyś ją zabrać z ciemnego pokoju i wtedy stałoby się jaśniej. A tak nie jest. Z ciemnością nic nie możesz zrobić, bo to tylko wynik ograniczeń percepcji – umysł widzi rzeczywistość w bardzo ograniczony – dualistyczny i sekwencyjny sposób. Dlatego widzi np. coś i tego brak jako 2 osobne aspekty. Ale jest tylko jeden aspekt.
Tak jak nie ma osobnego zimna i ciepła. Jest tylko jedna zmienna – natężenie temperatury – nazywane różnie. Ale niezależnie ile różnym natężeniom nadamy nazw, to nie powoduje, że staję się to osobnym bytem. To że coś nazwiemy “bardzo jasny” nie oznacza, że nagle w rzeczywistości istnieje osobna “bardzo jasność”, z którą możemy coś zrobić. Bo to tylko wysokie natężenie tego, czego małe natężenie nazwalibyśmy “bardzo ciemno”. Niezależnie ile takich nazw wymyślisz, nie oznacza, że one mają osobny byt w świecie.
Za to możesz włączyć światło – dodać je lub zwiększyć natężenie.
“Brak” zniknie automatycznie.
Ale jeśli “pustką” nazywasz brak odczuć i dostrzeżesz, że przecież po to palisz i się objadać – by “pozbyć się” niechcianych uczuć, no to dostrzeżesz, że sama jesteś autorką swojej sytuacji.
Bo to konsekwencja tego, co sama robisz.
A potem jeszcze jesz/palisz, by “zastąpić/wypełnić” tą rzekomą “pustkę”, która jest konsekwencją tego, że “jesz/palisz”.
Dlatego to wszystko jest nieefektywne, bo próbujesz robić coś z czymś, co nie istnieje.
A to co istnieje – np. Twój własny osąd – pozostaje niedostrzeżony, a jeśli dostrzeżony, to nie widzisz w tym esencji problemu.
Wróćmy do przykładu z serem.
Jeśli nie masz sera, to czy możesz czuć “pustkę sera”? Nie. Bo to fakt – nie ma sera w lodówce. Twoje uczucia odnośnie tego nie mają żadnego znaczenia. Nie zmieniają rzeczywistości. Gdybyś nie czuła pustki sera, to znaczy, że ser magicznie jest?
Uczucia to to jak Ty wybierasz WIDZIEĆ fakt – brak sera. Jeśli to osądzisz, to pojawi się wina, pewnie też żal, strach, gniew, frustracja.
I co to daje? Zupełnie nic. Bo to konsekwencje niedojrzałości. A potem zaczynamy się zmagać z tymi emocjami, nie chcemy ich. Nie chcemy więc konsekwencji naszej niedojrzałości.
A konsekwencje są po to, byśmy wyciągali wnioski i dokonywali korekt.
“Nie ma sera”. Ok, brakuje go ALE DO CZEGO? Po co nam ser?
Jesteśmy głodni? Ok ale czy tylko ser możemy zjeść? Jeśli się uprzemy, to możemy nawet nie dostrzegać, że mamy w lodówce dużo innych rzeczy. I możemy bez końca się frustrować.
A jeśli mimo to nadal będziemy chcieli zjeść ser, to czy mamy coś zrobić z pustką sera, by pojawił się ser? Nie.
Mamy iść i kupić ser. Proste. Bardzo proste.
Ale jeśli zamiast kupna sera zaczniemy się zmagać z tym, że na jego miejscu jest pasztet, no to dalej – niedojrzałość. I zapewne kolosalnie niepoprawna percepcja całej sytuacji.
“Niech ktoś zabierze brak sera!” – ludzie wszędzie krzyczą, rozpaczają.
Nawet nie dostrzegają, że osądzają tę sytuację.
A potem krzyczą też – “Niech ktoś/coś zabierze konsekwencje mojego osądzania tej sytuacji!”… ale nie rezygnują z osądzania. A sera jak nie kupili, tak nie kupili.
Zauważ, Ewo, jaki to jest banalny problem, a jak jest totalnie niezrozumiany na świecie.
Powiedz mi – jeśli nie masz sera i nic poza tym w lodówce i jesteś głodna, to czy jest to moment na emocjonowanie się? Czy jest to do czegokolwiek potrzebne? Nie.
ALE jeśli wybierasz emocjonowanie się, to widzisz w tym sens, bo sama ten sens nadałaś.
Masz z emocjonowania się korzyści. I masz korzyści z tego, by sera nie kupić – pozostać w tej sytuacji.
Dlaczego? Bo “brak ludzi”, który uważasz, że Ci doskwiera, próbujesz zastąpić ludźmi ale ludzi też osądzasz. Mówisz, że Cię męczą.
A ci, którzy Cię nie męczą, palą. :)))
No jakby się nie obrócić, dupa z tyłu. ;)
Odnosząc się do tego, co napisałaś – “od nałogu nie można się uwolnić”.
Tak jak nie można się uwolnić od tego co robimy z brakiem sera. Nie ma się od czego uwalniać, tylko trzeba zmienić SIEBIE względem braku sera.
Bo jak go kupisz, a potem zjesz, to sytuacja znowu się powtórzy. I jeśli się nie zmieniłaś, to znowu będzie to samo. I tysiące razy, i przez całe życie, aż do jego końca.
I ludzie wtedy mówią tak – “życie jest trudne”.
Życie jest trudne ale nie z takich dziecinnych powodów.
I np. “samotność”, rzekomo przez którą cierpią miliardy, jest dziecinnym problemem. Bo cierpimy wyłącznie przez brak akceptacji swojej sytuacji, przez jej osąd oraz przez granie ofiary oraz brak odpowiedzialności za tą sytuację.
Ale uważamy, że cierpimy przez brak kogoś. To tak samo jak uważanie, że cierpimy przez brak sera. Nie. Cierpimy, bo to uwielbiamy – uwielbiamy cierpieć. Uwielbiamy grać ofiarę. Bo jesteśmy wtedy w centrum reflektorów. Jesteśmy postacią pierwszoplanową tego dramatu.
I to jest moment, w którym najczęściej ludzie przestają ze mną prowadzić dialog. :)
Bo to burzy (próbuje zburzyć) jedną z ich najukochańszych pozycjonalności względem życia – “cierpię przez coś”. Jest to projekcja przyczyny, na co lekarstwem jest wzięcie odpowiedzialności.
Osoba odpowiedzialna nie cierpi.
Jeżeli cierpi, to krótkotrwale – gdy np. dostrzeże, że sprzeniewierzył(a) się jakimś istotnym dla niego/niej zasadom czy wartościom.
Dokonuje wtedy korekt i przestaje cierpieć.
Bo cierpienie zmusza nas do wejrzenia w siebie. A ludzie nie patrzą w siebie, tylko uciekają na zewnątrz. A nie patrzą w siebie, bo to co wewnętrzne osądzają, opierają się, wypierają, projektują na świat.
Piszę o serze, by pokazać jak uniwersalna jest to wiedza – ma przełożenie na problemy pozornie największe, jak cierpienie, mniejsze jak frustracje, i totalnie prozaiczne jak kupno sera. Nagle dostrzeżemy, że zaprzestanie cierpienia też jest prozaiczne.
Jeszcze jedna analogia – “inni mnie ranią”. Czyli tzw. “wrażliwość”, która jest sygnałem o braku zdrowia. Zaś ludzie to uszlachetniają. Kto nas może zranić? Każdy, kto osądzi nas w ten sam sposób, w jaki my osądzamy samych siebie. :)
Co to oznacza? Że inni są naszymi katami? Nie. Inni są tylko odbiciem tego, co robimy sobie sami. Jest tylko jeden nasz kat – my sami. I to podwójny – bo nie tylko sami się ranimy ale jeszcze gramy ofiarę innych. Albo i potrójny – bo nasze cierpienie wykorzystujemy jako monetę przetargową i próbujemy za jego pomocą kontrolować i zmieniać innych.
Ale wystarczy, że w pełni zaakceptujemy, czyli zrezygnujemy z każdego osądu, naszą np. negatywną cechę, i już stajemy się odporni na zranienie oraz wszelki próby manipulacji tą słabością.
Ktoś nam powie, że mamy krzywy nos. A my mówimy ze śmiechem – “Tak! Mój nos jest tak krzywy, że wzorowano się na nim budując krzywą wieżę w Pizie!”
Absurd, do którego dochodzi, to robienie z konsekwencji niedojrzałego życia, czegoś szlachetnego i potem zmuszanie ludzi, by to zaakceptowano.
Np. promocja grubego ciała. I różne bzdurne hasełka “moje ciało, moja wolność”. No tak, twoje ciało i wolność ale jak żresz za dużo i nawet nie wiesz dlaczego, to otyłość jest normalną konsekwencją. I niezdrową, bo przyczyny obżerania się nie są zdrowe.
Nazywanie tego jakąś wolnością czy cnotą to głupota i niedojrzałość.
Podejrzewam, że niewykluczone jest za jakiś czas, że to samo zrobią z np. waleniem się młotkiem po głowie – “Moja pęknięta czaszka, moja wolność!”, a potem poprawność polityczna nakaże takich ludzi szanować, doceniać, kochać. I różnymi potępiającymi hasełkami nazwie ludzi, którzy nie będą chcieli się walić młotkiem po głowie i ludzi walących się młotkiem po głowie widzieć będą jako idiotów lub szaleńców.
Co pokazuje, że można z choroby zrobić w swojej percepcji zdrowie. Tak jak każdy uzależniony sądzi, że picie jest normalne, zdrowe i że tego potrzebuje. I że problem leży w tym jaki jest świat.
Ale problem nie leży w tym jaki jest świat. Świat jest perfekcyjny. Tylko my jesteśmy niedojrzali bardziej od dzieci. Bo dziecko samoistnie dąży do rozwoju i zdrowia. Walczy o to z całych sił. I wszystko kocha. Kocha nawet kupkę, którą zrobiło.
Jezus 2000 lat temu powiedział ludziom – “Nie osądzajcie, bo nie jesteście na tyle dojrzali, by to dobrze robić. Tylko sobie uczynicie krzywdę. Zostawcie to Bogu.”
No ale osądzanie dla miliardów ludzi to ulubiona rozrywka i jeszcze czerpią z niej masę korzyści.
Mam nadzieję, że troszkę otworzyłem oczy co i jak. :)
Dopisek: Gdy mówię, że żyjesz niedojrzale, nie mówię tego jako osądu, ani oceny Ciebie. Podkreślam JAKOŚĆ postępowania, by uzmysłowić dlaczego żyjemy niezdrowym życiem. Bo nasze życie to konsekwencje naszych wyborów. Kolosalnym błędem jest sądzić, że jesteśmy po prostu dobrzy, żyjemy dobrze lub chcemy i tylko nam nie wychodzi lub los nam nie sprzyja czy nie mamy szczęścia. To usprawiedliwianie się. Nawet utrzymywać porządek w swoim domu możemy z poziomu winy i liczyć, że inni to docenią, a jak nie to cierpieć i skrycie nienawidzić. Co z tego, że w domu będzie porządek?
Jednak kurs wpadł w moje ręce.
A mogę wiedzieć jak? Pamiętam, że podarowałem Ci połowę. Czy z jakiejś strony ściągnęłaś resztę?
Jeśli tak, to ktoś mnie okrada i wyrządza poważną szkodę uzależnionym.
Zapłata za czyjś produkt nie tylko jest sprawiedliwą wymianą ale ma też wymiar bardzo istotny dla zdrowienia – człowiek, który wyda pieniądze np. na produkt, ma większe prawdopodobieństwo, że z niego skorzysta.
Spoko, nawet jeśli, to nie będę Cię ścigał. ;) A nawet jeszcze pomogę.
Chodzi m.in. o to, że wiem z doświadczenia, że ten, kto otrzyma coś za darmo lub zdobędzie to nielegalnie, mniej to ceni.
Szczególnie uzależniony, czyli osoba żyjąca najczęściej bardzo negatywnie i nieświadomie, czyli także nadająca wartość i znaczenie bardzo nierozsądnie.
Wiem, bo sam tak żyłem – kupowałem kursy nawet za kilka tysięcy zł. i albo do nich nawet nie zajrzałem, albo co najwyżej przeczytałem i tyle.
Sam fakt, że chcemy np. zdobyć za darmo program do pomocy pokazuje nasze podejście do siebie – nie inwestujemy w siebie, bo widzimy siebie bez wartości, czyli też inwestycje w siebie widzimy bez wartości.
A pieniądze wydajemy ze świadomości biedaka – zawsze z poczuciem straty, czyli na bazie poczucia winy. A nie z wdzięcznością i rozsądnie.
Z doświadczenia – WoP za darmo podarowałem koło 10-12 osobom. Z różnych powodów. Chyba tylko jedna w ogóle przeszła cały.
A przeczytanie kursu, to jeszcze nie wdrożenie wiedzy i narzędzi do swojego życia.
Zresztą niejeden, kto kupił WoP nawet w wersji współpracy, czyli za 1000 lub 1500 zł, przestawali się odzywać po miesiącu.
Jest oczywiście bardziej skierowany do mężczyzn i wstęp nie zachęca, ale potem jest już bardziej przystępnie, przerobiłam połowę kursu dwukrotnie, mimo że jest dość obszerny. Bardzo mi otworzył oczy i pomógł. W tym momencie mogę napisać, że uwolniłam się od pornografii, mimo że czasem o niej myślę (to chyba nieuniknione :/)
Mam nadzieję, że wypełniałaś Raporty, w tym R3 i wyciągnęłaś poprawne wnioski na temat myślenia.
Nie myślisz. Moduł 2 o tym mówił – to antycypacja nagrody – proces samoistny. Nie Ty myślisz, tylko się tym hipnotyzujesz.
A antycypacja nagrody zawsze występuje wobec wskazówki, czyli pretekstu, który jest dla nas wystarczający, by wybrać porno.
to potrafię się oprzeć.
Nie masz się opierać, tylko uświadomić sobie okoliczności, swoją ich percepcję oraz korzyści jakie masz wobec nich z obejrzenia porno.
Antycypacja nagrody będzie trwała, aż nie zostanie osiągnięta nagroda – czyli korzyść.
A pragniemy jej w pewnych okolicznościach.
Z czasem jest lepiej. Niestety niepokój i napięcie znalazło miejsce w zakupoholiźmie…
Więc widzisz, że niepokój i napięcie, to właśnie te okoliczności, wobec których uciekałaś w porno.
Naturalnie nie muszą to być pozostałe, jakie jeszcze zostały ale tych jesteś świadoma.
Niepokój to zapewne mentalny bełkot, w który się wpatrujesz, gdy czujesz lęk. A co się robi z lękiem? Co się robi z myślami?
Napięcie to nieunikniona konsekwencja opierania się. Nie piszesz o tym, więc pewnie nie jesteś świadoma, że się opierasz.
Wszystko czemu stawiamy opór trwa i rośnie. Więc i niepokój utrzymuje się i zapewne rośnie. Im silniej się opierasz, tym większe napięcie i z czasem również ból.
Zakupoholizm, tak jak porno, czy dowolny inny holizm ma w oczach uzależnionego tę korzyść, że dotyczy go ekscytacja. Czyli krótkotrwały, wyższy stan, który jednak nie jest zdrowy, bo jest sztuczny i zależny od świata zewnętrznego.
Ale nawet nie to jest najważniejsze. Najważniejsze, że nie jest zdrowy są jego niezdrowe przyczyny – np. brak akceptacji lęku, brak świadomości percepcji, z których lęk wynika i brak korekt tej percepcji, brak uwalniania lęku, oporu wobec czegoś – np. odwagi do zmierzenia się z tym, czego się lękamy, jak i brak uwolnienia przywiązania do wszelkich przekonań racjonalizujących lęk.
O tym wszystkim było w Modułach 2-6.
No i cały czas uważamy, że z czymś niebezpiecznym wewnętrznym pomoże nam coś zewnętrznego. Tylko nie pomaga.
Musimy zrozumieć, że to co się zmienia to tylko to co czujemy. A wiesz już, że emocje to energia. Niemal cały świat opiera się o emocje, bo ponad 80% ludzkości jest w świadomości zwierzęcej, a dla zwierzęcia emocje są jedynym źródłem zasilania. Potrzebują ich. Bez emocjonowania się nazywa się to “nudą”, “nudzeniem się”.
Z tym udałam się na terapię i udało mi się znaleźć głębsze przyczyny napięcia niż znalazłam w pracy z kursem.
Nie ma żadnych głębszych przyczyn napięcia.
Napięcie ma tylko jedno źródło – stanowi konsekwencję oporu.
To co znalazłaś to to, czemu się opierasz i ew. dlaczego.
Ostatecznie do pornografii nie sięgam, a na impulsywne zakupy pozwalam sobie sporadycznie, na moich zasadach.
Dobrze, że robisz to z pewną świadomością.
Czy możesz napisać jakie są te “głębsze przyczyny napięcia”?
W mojej sytuacji terapia była potrzebna, byłam molestowana w dzieciństwie (nieleczona trauma objawia się do dzisiaj),
Pamiętaj, że trauma to nasza percepcja, a ból wynika z ciągłego opierania się emocjonalności, która jest konsekwencją tego jak widzieliśmy wtedy tę sytuację.
I pewnie nadal widzisz ją tak samo.
cierpię na fobię społeczną, a w zasadzie z niej wychodzę :)
Nie cierpisz ani na, ani przez fobię.
Tak jak jedynym źródłem napięcia jest opór, tak jak jedynym źródłem cierpienia jest opór ale stawianie oporu bólowi. Ból to już efekt oporu.
Więc cierpienie to uparta niezgoda i wewnętrzne zmaganie. To zupełny brak akceptacji.
Fobie nie istnieją. To projekcje lęku. Nie ma osobnych “fobii” w rzeczywistości, tylko coś, na co wygodnie projektujemy sobie niechciany lęk. A niechęć to właśnie opór. Więc widzisz, że nie cierpisz ani na nic, ani przez nic.
A wiemy, że u Ciebie jedną z okoliczności, od których uciekałaś w porno był niepokój. Niepokój to właśnie lęk i towarzysząca mu mentalizacja.
“Fobia” to tylko wygodne wytłumaczenie – że rzekomym źródłem lęku jest coś w świecie.
Ale tak nie jest. Zamiast lęku, który NIE SPRZYJA życiu, lepiej wybrać rozsądek. Wiedząc, że np. jakaś dzielnica naszego miasta jest niebezpieczna, wcale nie musimy się jej bać, możemy rozsądnie i spokojnie jej unikać.
Nie możesz “wyjść z fobii” (tak jak nie można “rzucić nawyku”). Tylko ew. wyprojektować lęk na coś innego. Tak jak przestałaś oglądać porno ale “wpadłaś w” zakupoholizm.
“Wyjście z fobii” to uwolnienie stłumionej energii lęku – co wymaga wzięcia pełnej odpowiedzialności.
Oraz zmierzenie się z tym, co uważamy za jego źródło – tę “fobię”. Tylko to rozpuści iluzję.
Oczywiście jeśli boisz się zostać uduszoną przez węża, to nie masz iść się dać udusić przez węża. ;D
Ale np. udać się na jakieś wydarzenie w ZOO, gdzie będzie można pod nadzorem dotknąć węży, wziąć je na szyję, etc.
Podsumowując, jestem z siebie ogromnie dumna i naprawdę poczyniłam postęp, zajęło mi to trochę czasu, ale było warto go zainwestować. Początek był okropny, były chwile zwątpienia, ale było warto :)
Początek dla większości jest najtrudniejszy.
Bo intencja zdrowia krok po kroku zaczyna ujawniać nam to, co podświadome. A jest podświadome, bo czyniliśmy wszelki starania, by było to nieuświadomione.
Demonizujemy to, uważamy za źródło naszego cierpienia, osądzamy to i siebie, więc staramy się to ukryć, a jak nie dajemy rady, to tłumimy i projektujemy na świat.
Bowiem to co stłumione – podświadome – nadal oddziałuje. Dlatego masz niemal cały czas np. różne niepokoje. Bo umysł non stop racjonalizuje stłumiony lęk.
Ale większość tej stłumionej energii wyprojektowałaś na to, co nazwałaś “fobią”. Czyli coś, co uważasz, że jest zewnętrznym źródłem lęku.
Tylko, że emocje to bezosobowe konsekwencje percepcji. Nic zewnętrznego nie jest ich przyczyną.
Nie ma sensu banie się. To niedojrzałość, niska inteligencja emocjonalna, to błąd wynikający z niskiej świadomości.
Jezus mówił już 2000 lat temu – żeby nie bać się ani kary, ani potępienia, ani piekła, tylko tego nie wybierać.
Więc te “fobie” – zamiast się tego bać, nie wybieraj tego.
No ale jeśli “fobia” dotyczy np. kontaktów z innymi ludźmi, to lekarstwem na to jest zdrowy rozsądek. Oczywiście pewne osoby na tej planecie są negatywne. Oczywiście nie każdy chce dobra innych.
Ale zdecydowanie nie każdy.
A jak rozpoznać jednych od drugich? Zauważ, że cały świat ma z tym problem – np. w postaci Putina. Nikt nie widział w gościu megalomaniaka aż ten nie zaczął mordować niewinnych, zrzucać bomby na szkoły i szpitale i walić z czołgów w elektrownie atomowe.
Nie wspominając jeszcze o całej jego historii.
Najczęściej jedyne narzędzie jakie mamy do nauki, to błędy. A to czy i czego się nauczymy, zależy w całości od nas.
Unikanie problemów gwarantuje nam jedno – że się nie nauczymy niczego, więc się nie rozwiniemy. A przez to wszystkie nasze problemy pozostaną.
Tylko że przecież życie trwa. Nic nie jest nieruchome. Więc każde zaniedbanie rośnie. Niestartego kurzu też przybywa na półkach.
Każdy problem nie tylko trwa i go sobie możemy unikać w nieskończoność ale też pogłębia się.
Więc np. jakieś tam banie się jako dziecko, gdy lęk tłumimy i/lub wypieramy, może przerodzić się w fobię, niemijający niepokój i stres.
Bo co to jest stres? To ciągła walka z tym co czujemy, bo to osądzamy, nie chcemy tego. I próbujemy to w sobie zdusić. Stres to czasownik. Nie ma osobnego czegoś, co można nazwać stresem.
A mentalizacja nie ma innego wyjścia, niż racjonalizować, projektować, obudowywać w kontekst energię, bo myśli to konsekwencja emocji.
Dlatego pojawiają się projekcje – świat zaczyna jawić się nam jako coraz bardziej straszny lub większy ładunek projektujemy w jakimś konkretnym źródle i tak się “rodzą” fobie, a jeśli jeszcze dodamy do tego osądzanie, czyli poczucie winy i wstyd, to dochodzą tzw. “kompleksy”.
Aż nie weźmiemy odpowiedzialności za to co czujemy, zaakceptujemy to w pełni, poddamy się, pozwolimy temu być, zaczniemy medytować, by ignorować nieunikniony – bo ciągły i nieskończony – mentalny bełkot, to będzie tylko coraz gorzej.
Tak jak zamiatanie pod dywan wydawać się może dobre, bo brud znika. Ale wystarczy potem tknąć ten dywan i ten cały syf spod niego znowu rozwali się po całym domu. Ludzie potem wpadają w rozpacz – “no już było tak dobrze, tak czysto, a tu znowu to samo i jeszcze gorzej!” No tak, bo nigdy nie było czysto. Nigdy nie było dobrze.
Więc “nieleczona trauma” to nieuwolnione emocje, nieskorygowana percepcja, te same pozycjonalności – opór i przywiązanie wobec nich, to nadal te same wartości, sens i znaczenie. To ciągła walka. To cały czas tacy sami my. Nie ma osobnej “traumy”, z którą można coś zrobić, tak jak nie ma osobnego “stresu”, z którym można coś zrobić. Tak jak nie ma osobnego “uzależnienia”, z którym można coś zrobić. Tak jak nie ma osobnej ciemności, z którą można coś zrobić. Nie ma osobnego zimna, z którym można coś zrobić. Nie ma osobnego “zła”, z którym można coś zrobić. Nie ma osobnego “nie-prądu”, który można usunąć, by pojawił się prąd. Nic nie można zrobić z cierpieniem. Bo to bezosobowa konsekwencja opierania się. Nie możesz usunąć cienia, możesz tylko włączyć światło lub usunąć to, na co pada, co przesłania światło. Ale z samym cieniem nic nie można zrobić.
Należy dojrzewać jako istota ludzka – dojrzewać w świadomości.
Chodziło mi o tę część otrzymaną od Pana :) Nieprecyzyjnie się wyraziłam. Resztę komentarza przeczytam w wolnej chwili dzisiaj wieczorem, ale chciałam ten jeden aspekt wyjaśnić.
no no :)
My bad, nie przeczytałem, że odpisywałaś Ewie, a nie zwracałaś się do mnie.
I mów mi plox per imię. ;)